noc świętojańska

Transkrypt

noc świętojańska
NOC ŚWI
WIĘTOJA
WI TOJAŃSKA
TOJA SKA
Obrzędy wpisały się w historię Polski.
Większość z nich to zwyczaje zapoczątkowane przez plemiona pogańskie. ChociaŜ nie mają one dla nas
takiego znaczenia, jak dla naszych przodków, chętnie bierzemy udział w tych niezwykłych widowiskach.
Moja babcia miała okazję
uczestniczyć w obchodach Sobótki,
kiedy była z wizytą u rodziny
w niewielkiej
wsi
połoŜonej
niedaleko Węgrowa. Uroczystość
zaczęła się o godz. 18:00 na ogromnej
piaszczystej plaŜy, przy ruinach
starego zamku nad Jeziorem
Gołanickim, w którym pięknie
odbijał się sosnowy las.
Babcia opowiadała, Ŝe moŜna było skosztować
wiele pyszności, obejrzeć wystawę sztuki ludowej,
posłuchać
gry
okolicznych
artystów
ludowych.
Najbardziej jednak utkwiła babci w pamięci opowieść jej
wujka. Przedstawił on legendę tamtejszego zamku.
OtóŜ mieszkał w nim przed laty bogaty starosta
ze swoją córką Hanną. Podczas potopu szwedzkiego
Polacy zostali pokonani i wieś, w której mieszkała Hanka,
została zdobyta przez wroga. Starościanka Hanka
z rozpaczy rzuciła się do wody pobliskiego jeziora.
Ponoć zawsze w Noc Świętojańską z jeziora
wyłania się postać pięknej kobiety. Nikt ze słuchaczy w to
nie uwierzył. Wszyscy sądzili, Ŝe to tylko taka stara
legenda, szybko zapomnieli o Hance. O godz 22:00
rozpalono
ogromne
ognisko,
które
paliło
się
jasnoczerwonym płomieniem. KaŜdy z uczestników
wrzucał do ognia garstkę ziół, co miało przynieść szczęście,
zdrowie i urodzaj. MłodzieŜ
tańczyła dookoła ogniska,
co według starych wierzeń
chroniło przed chorobami.
Następnie
dziewczęta
puszczały
na
wodę
wcześniej uplecione wianki
ze świeczkami. Nad jeziorem wytworzyła się specyficzna
atmosfera, wywołana przez światło ogniska, dym oraz
mgłę unoszącą się nad wodą.
Kiedy babcia siedziała nad brzegiem jeziora
i wpatrywała się w wodę, wydało się jej, Ŝe Hanka
z legendy wujka pojawiła się nad tonią jeziora. Babcię
obleciał blady strach. W oddali rysowała się postać kobiety
w białej, mglistej sukni.
Niestety, nikt więcej jej nie widział, więc być moŜe
była to tylko mara młodzieńczej wyobraźni babci.
O północy wszyscy ruszyli na poszukiwanie
tajemniczego kwiatu paproci. Niestety, nikomu jednak nie
udało się odnaleźć kwiatu dającego bogactwo i szczęście.
Tego wieczoru panowała wesoła atmosfera,
wszyscy świetnie się bawili. Mimo, Ŝe obrzędy Nocy
Świętojańskiej zanikają, powinniśmy je dalej kultywować,
choćby z tego względu, Ŝe przybliŜają nam Ŝycie
i wierzenia naszych przodków.
Był rok 1970. Pod koniec słonecznego lata, tuŜ
po Ŝniwach, do małej wsi gdzieś nad
Bugiem przyjechała młoda dziewczyna,
która miała zacząć jako staŜystka
pracę
w
tutejszym
Państwowym
Gospodarstwie Rolnym. Zamieszkała
w małym
słuŜbowym
mieszkanku
na poddaszu. Wszystko dla niej było tu nieznane i obce.
Z kaŜdym dniem poznawała coraz więcej ludzi i okolicę.
Pod koniec września odbywały się doroczne
doŜynki. W niedzielne przedpołudnie na placu zebrało się
mnóstwo
ludzi.
Odbywała
się
doŜynkowa
parada.
Prezentowano wieńce uplecione z kłosów zbóŜ, owoce
i warzywa wyhodowane w ciągu ostatniego roku. W asyście
uroczystości znajdowało się kilkunastu konnych jeźdźców.
Szczególnie jeden z tych młodzieńców przykuł uwagę mojej
babci. W miejscowej remizie straŜackiej odbywała się
potańcówka, na której przygrywała orkiestra Ochotniczej
StraŜy PoŜarnej. Marysia była skromną i nieśmiałą osóbką.
Po namowie nowo poznanych koleŜanek poszła na wiejską
zabawę. On teŜ tam był. Wypatrzył ją w grupce
tańczących dziewcząt. Podszedł do niej i przetańczyli całą
noc. Okazało się, Ŝe mieszka pół
kilometra od niej. Zaczęli się
częściej spotykać i jeździli
rowerami na róŜne wycieczki
po okolicy. Poznawali się coraz
lepiej. Dni mijały szybko. Dwa
lata później w BoŜe Narodzenie
odbył się ich ślub. Po ślubie zamieszkali w małym wiejskim
domu razem z rodzicami Bogdana. CięŜko razem pracowali.
On był kowalem i prowadził gospodarstwo. Ona od rana
jako księgowa pracowała w PGR, a popołudniami pomagała
mu przy pracy w polu. śyli skromnie, ale byli ze sobą
bardzo szczęśliwi. Zbudowali nowy dom, w którym Marysia
i Bogdan wychowali razem trzy córki. Najstarsza z nich
jest moją mamą.
Dziadka niestety nigdy nie poznałem, gdyŜ zmarł
jeszcze przed moimi narodzinami. Babcia nadal mieszka
w małej miejscowości nad Bugiem, która nazywa się
Małków. Co roku jeŜdŜę tam na wakacje. Bardzo lubię
te wyprawy.
Marlena Wasiak, kl.Va
Bartek Kołodziejski, kl.Vc

Podobne dokumenty