eg_niska emisja - Praca i edukacja
Transkrypt
eg_niska emisja - Praca i edukacja
Likwidacja niskiej emisji w Krakowie może zająć jeszcze nawet pół wieku Autor: Jacek Balcewicz („Energia Gigawat” – nr 2-3/2011) Zrobiono wiele ale ciągle za mało Mieszkańcy Krakowa, a zwłaszcza jego Śródmieścia, nie kryją, że nad miastem wisi smog i przy bezwietrznej pogodzie nie ma czym oddychać. Powracają uporczywe chrypki, kaszle, alergiczne katary i ogólne nieżyty górnych dróg oddechowych, które u mniej odpornych osób zamieniają się w stan chroniczny. Nawet gdy pogoda jest słoneczna, a niebo bezchmurne – to jego błękit jest zgaszony, po prostu brudny. Władze miasta uspokajają i zachowują urzędowy optymizm. - Jak wynika z pomiarów, stan powietrza w Krakowie tej zimy nie był gorszy niż w ciągu ostatnich pięciu lat - zapewnia Paweł Ciećko, Małopolski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. I zaraz dodaje, że Kraków i Małopolska mają najlepszy w kraju system monitoringu powietrza. Żadne inne miasto polskie nie kontroluje stanu atmosfery w takim stopniu jak my, stąd tam nie mówi się tyle o skażeniu, co u nas. Właściwie wszystkie parametry utrzymują się w normie, albo grubo poniżej niej poza jednym oznaczonym kryptonimem PM 10. To pył zawieszony o średnicy poniżej 10 mikrometrów, który jest mieszaniną stałych albo ciekłych cząstek pochodzenia naturalnego lub antropogenicznego. Jak wynika z przeprowadzonych kilka lat temu szczegółowych badań 60 proc. emisji pyłu zawieszonego ma pochodzić głównie z palenisk domowych pieców i jest efektem definiowanej przez fachowców tzw. niskiej emisji. Tylko 5 proc. zanieczyszczeń – zdaniem inspektora - jest skutkiem rozwoju motoryzacji. Pobieżna analiza danych ze stacji pomiarowych nakazuje jednak zgłoszenie w tym miejscu co najmniej zdania odrębnego. Stacja pomiarowa zlokalizowana przy alei Krasińskiego, a więc na granicy dwóch historycznych krakowskich dzielnic Krowodrzy i Śródmieścia od pięciu lat wykazuje przekroczenie norm także tlenków i dwutlenku azotu. Należy też na podstawie danych pochodzących z tego miejsca zastanowić się, czy rola niskiej emisji nie została w tym miejscu sztucznie powiększona, zaś zanieczyszczeń komunikacyjnych - systemowo pomniejszona. Po pierwsze, budynki znajdujące się w tym rejonie pochodzą z okresu międzywojennego, więc gdy były budowane, na ogół wyposażone były w centralne ogrzewanie, zaś pół wieku temu alejami poprowadzono ciepłociągi z elektrociepłowni w Łęgu. A po drugie, normy obecności pyłów zawieszonych przekraczane są w tym miejscu przez cały rok. Przez cały 2010 rok nie było ani jednego miesiąca – nawet latem - by choć przez kilka dni te normy nie były przekraczane. I rzecz ciekawa, że w kwietniu, kiedy jest już relatywnie ciepło, przez 25 dni na 30 normy te były przekroczone podobnie jak miało to miejsce w październiku, kiedy nie jest jeszcze zimno, gdy na 31 dni kalendarzowych przez 24 dni normy były przekroczone. Nawet w maju, gdy lało i były powodzie, norma pyłu zawieszonego przekroczona była przez 15 dni. - Kraków jest jednym z niewielu miast polskich, które od lat walczy o poprawę stanu powietrza. Od połowy lat 90. realizowane są programy likwidacji niskiej emisji poprzez dofinansowywanie wymiany starych węglowych pieców na nowe proekologiczne źródła ciepła – zapewnia Tadeusz Trzmiel, I zastępca Prezydenta Krakowa. Od 1995 do 2009 roku wydaliśmy ma ten cel 12 milionów złotych. W tym czasie zlikwidowano dokładnie 19 531 palenisk węglowych i 325 kotłowni, zainstalowano także 292 odnawialne źródła energii, a także mieszkańcom 5 budynków dano możliwość korzystania z ciepłej wody użytkowej przygotowywanej przy użyciu energii pochodzącej z miejskiej sieci ciepłowniczej. - Kraków jako jedyne miasto w Polsce prowadzi od dwóch lat wojnę ze spalaniem w domowych piecach śmieci. Straż Miejska i Wydział Kształtowania Środowiska UMK prowadzą regularne kontrole na terenie osiedli peryferyjnych. Od początku prowadzenia tej akcji przeprowadzono około 230 kontroli. Pobrano kilkadziesiąt próbek popiołu do badania, a kilka wniosków skierowanych do sądu zakończyło się karami. Strażnicy Miejscy upomnieli też kilkadziesiąt osób mandatami karnymi – dodaje Małgorzata Mrugała, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska UMK. W centrum miasta nie ma już przemysłu. W ciągu ostatnich lat zniknęły takie zakłady jak: „Wawel”, „Stomil”, „Armatura”, „Zieleniewski”, „Vistula”, Fabryka Mebli, Zakłady Futrzarskie, Solvay, „Bonarka”. Na kultowym Kazimierzu od dawna nie dymi już ani gazownia ani elektrownia. Ostatnie tradycyjne piekarnie działające w centrum miasta dawno już przestawiły swoje piece piekarskie z węgla na gaz. Dyrektor Mrugała zapewnia, że żaden obiekt użyteczności publicznej w mieście nie ma już ogrzewania węglowego. Pojawia się zatem pytanie ile palenisk węglowych pozostało w Krakowie jeszcze do zlikwidowania w prywatnych domach i kamienicach? I tu zaczynają się strome schody. Tego tak naprawdę tego nie wie nikt. W Urzędzie Marszałkowskim, który teraz odpowiada za niską emisję padają bardzo zgrubne liczby zawierające się między 35 a nawet 65 tys. palenisk. Oznacza to, że w dziedzinie likwidacji niskiej emisji Krakowianie nie przebrnęli nawet pół drogi. Jeśli likwidacja - licząc na okrągło 20 tys. palenisk - zajęła dokładnie 15 lat – to statystycznie rzecz ujmując, całkowita likwidacja niskiej emisji będzie trwała od 25 do prawie 50 lat. Ale to tylko prosta statystyka. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w pierwszej kolejności realizowano zadania najłatwiejsze, najprostsze i najbardziej spektakularne, dające największe efekty przy relatywnie najniższych nakładach, zostawiając na koniec – co poniekąd naturalne i oczywiste – zadania najtrudniejsze czy nawet absolutnie niewykonalne. A sprawy nie idą w dobrym kierunku, bo będąca skutkiem nowelizacji prawa ochrony środowiska z grudnia 2009 roku likwidacja Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który był zasilany opłatami za korzystanie ze środowiska i karami z tego tytułu „wysuszyła” w całym 2010 roku źródło dopłat do likwidacji niskiej emisji zawłaszcza dla osób prywatnych. Że wylano dziecko razem z zawartością wanienki, połapano się dopiero po roku. 21 grudnia ub. roku weszła w życie nowelizacja Prawa Ochrony Środowiska, która „łaskawie” dopuszcza możliwość ubiegania się osób fizycznych o dotację z budżetu gminy na realizację przedsięwzięć proekologicznych. Jednak nie ma tu żadnego obliga dla samorządu. Rada Gminy może zapreliminować w swoim budżecie kwoty na ten cel, ale nie musi, a jeśli nawet zaplanuje to nie ma tu bezpośredniego „powrotu do przeszłości”. Musi na nowo opracować i przyjąć kryteria wyboru, tryb postępowania i rozliczania tego rodzaju dotacji celowych. Nowelizacja nie zawiera bowiem jednoznacznej delegacji umożliwiającej dofinansowanie zadań zrealizowanych przed likwidacją GFOŚ. Dyrektor Małgorzata Mrugała zapewnia, że obecnie przygotowywany jest projekt uchwały w sprawie przyjęcia programu ograniczenia niskiej emisji dla Krakowa, określający zasady udzielania dotacji dla osób fizycznych podejmujących się tego rodzaju zadań. W projekcie ma znaleźć się możliwość zrealizowania 300 zaległych wniosków z 2009 roku. Pod jednym wszak warunkiem, że Regionalna Izba Obrachunkowa nie zakwestionuje tego rozwiązania. Nie zmienia to faktu, że czas został stracony. Jest jeszcze jedna rzecz, o której trzeba napisać. choć należy ona do grupy wstydliwych. Otóż galopujące ceny energii elektrycznej, a przede wszystkim gazu, sprawiły, że pewna – trudna do ilościowego oszacowania - grupa osób wróciła do powróciła do… ogrzewania węglowego. Jeśli portfel staje się pusty - to każdy argument automatycznie traci sens, a systemów wspomagania brak, bo ogrzewanie gazowe czy elektryczne nadal rozpatrywane jest w kategoriach luksusu. Skoro wskazania stacji pomiarowej przy alei Krasińskiego, gdzie przebiega główny korytarz transportowy Północ - Południe zdają się wskazywać, że komunikacja odpowiedzialna jest jednak za więcej niż symboliczne 5 proc, ogólnej ilości zawieszonego pyłu to tu, zwłaszcza jeśli idzie o transport zbiorowy także wiele można poprawić. A w tej dziedzinie nie dzieje się nic. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych Kraków był prekursorem na skalę europejską w dziedzinie zastosowania sprężonego gazu ziemnego do napędu autobusów miejskich, a dzisiaj w pobitym polu zostawiły nas nie tylko europejskie, ale i polskie miasta: Przemyśl, Rzeszów, Tarnów, Dębica, Mielec, Tychy, Inowrocław, Trzebinia, Radom, a ostatnio także Trójmiasto. W fazie eksperymentów mieliśmy w Krakowie 6 przegubowych autobusów gazowych, a dzisiaj tylko dlatego, że wymaga tego program Civitas Caravel, jest takich autobusów dosłownie pięć. I idę o zakład, że jeśli tylko ten program przestanie obowiązywać owe autobusy następnego dnia z naszych ulic znikną na zawsze. Podczas gdy Wiedeń na gaz przestawił wszystkie 500 posiadanych autobusów. „Gazowce” można spotkać na równych prawach w miastach niemieckich, a także w Strasburgu. Na sprężonym gazie ziemnym mogłyby jeździć pojazdy wszystkich służb komunalnych co przełożyłby się nie tylko na aspekt ekologiczny, ale także ekonomiczny. Według dzisiejszych danych jazda na CNG jest o połowę tańsza. Jak do tej pory na CNG jeździ kilka prywatnych śmieciarek i małe pogotowia gazowe. Większe tonażowo pojazdy będące w dyspozycji spółek PGNiG nadal posiadają klasyczny napęd: przeważnie są to silniki diesla napędzane olejem napędowym. - Tadeusz Trzmiel nie pozostawia wątpliwości. „Gazowce” na ulicach Krakowa w zauważalnej ilości nie pojawią się. MPK zadowoli się autobusami wyposażonymi w silniki napędzane tak jak do tej pory, spełniające coraz wyższe normy emisji spalin, zaś miasto zamierza inwestować głównie w rozwój komunikacji tramwajowej. Tak więc smog wawelski, daleki krewny smoka sprzed wieków, który jak wredny wirus zmutował się i zamienił literę „k” na „g” może spać spokojnie. Kilka dziesięcioleci jeszcze spokojnie pożyje.