Orszak Trzech Króli

Transkrypt

Orszak Trzech Króli
Orszak Trzech Króli - Olsztyn 2014
Królowie: Kacper - Afryka (Murzyn) - kadzidło, Melchior - Azja - złoto.
Baltazar - Europa - mirra.
Trzy Orszaki: Europa (w kolorze czerwonym), Afryka (w kolorze niebieskim) i Azja (w
kolorze zielonym). Kolory Orszaków nie są dobrane przypadkowo. Są to kolory Wiary
(niebieski), Nadziei (zielony) i Miłości (czerwony). Maryja, Józef, Jezus, Trzej Królowie,
Herod, Żona Heroda, Arcykapłan i Kapłani, Dworzanie, Trzech Króli, Służba Heroda,
Pokusy (30), Aniołowie (18), dwaj Pasterze, Czwarty Król, Kopernik, Przechodzień, Grupa
Dzieci, Grupa Młodzieży, Grupa Starszych, Grupa Zabawowa
-----------------------------------
Uwagi techniczne zamieszczone są na końcu scenariusza.
----------------------
I. Odkrycie
Uwaga: Trzy Orszaki gromadzą się w trzech różnych punktach Olsztyna (np. Jaroty,
Redemptor, św. Józef). Królowie mogą np. siedzieć na koniach, ich dworzanie stać na
platformach. Królowie mają komórki, dzięki którym porozumiewają się między sobą
(pozorowane rozmowy). Wszystkie teksty słyszane są przez wszystkie trzy Orszaki - bądź to
dzięki prowadzonym między królami dialogom telefonicznym, bądź dzięki temu, że ten sam
dialog prowadzony jest (z lekkimi modyfikacjami dotyczącymi imion królów) w każdym z
Orszaków. Aniołowie towarzyszą Królom. Poszczególne Pokusy bądź wyłaniają się z
Orszaków, bądź oczekują w różnych miejscach na trasach Orszaków. Czwarty Król aż do
momentu dotarcia do Stajenki jest niewidzialny, a tylko dzięki „komórce” słyszany jest przez
uczestników wszystkich trzech Orszaków. Pasterze i Kopernik widoczni są dopiero przy
żłóbku, gdzie znaleźli się już przed nadejściem Orszaków. Orszaki spotykają się na
skrzyżowaniu Kościuszki-Piłsudskiego i od tej pory idą razem. W okolicach Urzędu
Wojewódzkiego znajduje się pałac Heroda. Stajenka Betlejemska przed ratuszem (lub przed
starym ratuszem - ale przy tym rozwiązaniu pałac Heroda powinien być przy nowym
ratuszu).
ORSZAK KACPRA
Kacper: (stoi na tarasie swojego pałacu i patrzy w niebo. Nagle zauważa gwiazdę. Woła
swoich dworzan i ją im pokazuje. Wyciąga komórkę i telefonuje. do Melchiora.
Witaj, zacny Melchiorze.
Melchior: (słychać przez telefon)
Szalom, Przyjacielu.
Kacper:
Wybieram się do Ciebie od tygodni wielu.
Melchior: (słychać głos))
Czemu zatem tak zwlekasz ze swoją podróżą?
Kacper:
Mnie już takie wędrówki z racji wieku nużą.
Czasy bardzo niepewne, strach w drogę wyruszać…
Ocieplenie klimatu… wkoło wielka susza…
Już od wielu miesięcy u nas nie padało.
Nawet wielbłąd nie zdzierży takiego upału,
A cóż dopiero człowiek - zwłaszcza w moim wieku.
Czy rozsądnie jest wybrać się aż tak daleko?
Melchior: (słychać głos)
Te nieszczęścia nam chyba Niebiosa zsyłają…
Kacper:
Strach wybierać się w podróż. Strach wyjeżdżać z kraju.
Melchior: (słychać głos)
Trudne czasy, mój Kacprze. Nadziei nic prawie.
Przydałby się Ktoś z nieba, kto by ten świat zbawił…
Kacper:
Ciemno już się zrobiło. Wybacz więc, Melchiorze,
Że ośmielam się dzwonić o tak późnej porze.
Zapewne spałeś smacznie u boku swej żony,
Bo po dniu pracowitym jesteś już zmęczony.
Melchior: (słychać głos)
Ach nie, szanowny Kacprze. Stoję na tarasie.
Chłodny wietrzyk mi wieje. Tu odetchnąć da się
Po tej dziennej spiekocie. Lecz w komnatach moich
Południowe upalne powietrze wręcz stoi.
Więc korzystam z okazji i swoim zwyczajem
Liczę gwiazdy na niebie… Jednej nie poznaję…
Nigdy jej tam nie było. Skąd się wzięła ona?
Ciekawe, czy widoczna tylko w moich stronach?
Kacper:
No właśnie, mój Melchiorze. Ja w tej sprawie dzwonię.
Też widzę ową gwiazdę. Co ty sądzisz o niej?
Nie wiem, czy wzrok mnie myli z racji wieku mego,
Że trochę inne niebo nad głową postrzegam?
Bo jakaś dziwna jasność od niej ciągle bije.
Narodziny nam wróży na pewno. Lecz czyje?
Melchior: (słychać głos)
Pomówmy może o tym z królem Baltazarem.
On zna niebo, zna księgi, przepowiednie stare…
Na pewno coś wymyśli…
(Melchior dzwoni do Baltazara)
Halo! Baltazarze!
Baltazar: ((słychać głos Baltazara)
Witaj, królu. Ja właśnie pakuję bagaże
I oto w tym momencie do mnie zadzwoniłeś.
Pewnie chcesz mi przekazać wieści jakieś miłe?
Melchior: (słychać głos)
Przed chwilą z królem Kacprem sobie rozmawiałem
Przez telefon. I mamy zmartwienie niemałe.
Odkryliśmy zdziwieni, że oto na niebie
Nowa gwiazda jaśnieje. Chcemy spytać ciebie,
Czy nie wiesz, o co chodzi, jakie jej przesłanie.
Czy warto w jakiś sposób odpowiedzieć na nie?
Zdaje się, że - jeżeli pamięć nas nie myli Jakiś potężny Władca rodzi się w tej chwili.
I trzeba iść za gwiazdą, pokłon Jemu złożyć,
Bo to nie zwykły król jest, lecz ponoć Syn Boży.
Baltazar: (słychać głos)
Macie rację. Ja do was chyba razy cztery
Dzwoniłem, lecz mieliście zajęte numery.
Lecz wciąż tutaj słyszałem te wasze rozmowy.
Temat przez was podjęty jest dla mnie nienowy.
Czas się szybko pakować i iść w obce strony Ta Gwiazda ma wskazywać, gdzie jest Bóg zrodzony.
Ja jestem spakowany. Wyruszam w tej chwili.
Spotkamy się gdzieś w drodze. Szalom, moi mili.
Melchior:
Świetnie. Ruszamy w drogę. Szczęśliwej podróży…
(Zwraca się do sługi. Sługa podchodzi)
Szykuj orszak. Weź w drogę wody zapas duży.
(przez telefon do Kacpra i Baltazara)
Zaopatrzcie się dobrze w jedzenie i picie.
Przecież spory szmat drogi pokonać musicie.
Kacper: (przez telefon do Melchiora i Baltazara)
Pamiętajcie o darach, jakie mamy zanieść
Na tego Niebieskiego Gościa powitanie.
Baltazar: (słychać głos)
Ja, drodzy przyjaciele, nie widzę powodu,
By się z nami nie wybrał też władca Zachodu.
Ów to Władca o wspólnych podróżach wciąż marzył,
Zwłaszcza gdy coś ważnego się w świecie wydarzy.
Zaraz się z nim połączę.
(telefonuje)
Cisza w telefonie.
Zatem chyba do niego gdzieś z trasy zadzwonię.
Kacper:
Wyłączcie GPS-y. One często kłamią.
Wystarczy sama gwiazda, lub pomoże Anioł.
ORSZAK MELCHIORA
Melchior: (stoi na tarasie swojego pałacu i patrzy w niebo, widząc gwiazdę i pokazując ją
swoim dworzanom. Nagle dzwoni komórka. Słychać przez telefon głos Kacpra).
Kacper: Witaj, zacny Melchiorze.
Melchior:
Szalom, Przyjacielu.
Kacper: (słychać głos)
Wybieram się do Ciebie od tygodni wielu.
Melchior:
Czemu zatem tak zwlekasz ze swoją podróżą?
Kacper: (słychać głos)
Mnie już takie wędrówki z racji wieku nużą.
Czasy bardzo niepewne, strach w drogę wyruszać…
Ocieplenie klimatu… wkoło wielka susza…
Już od wielu miesięcy u nas nie padało.
Nawet wielbłąd nie zdzierży takiego upału,
A cóż dopiero człowiek - zwłaszcza w moim wieku.
Czy rozsądnie jest wybrać się aż tak daleko?
Melchior:
Te nieszczęścia nam chyba Niebiosa zsyłają…
Kacper: (słychać głos)
Strach wybierać się w podróż. Strach wyjeżdżać z kraju.
Melchior:
Trudne czasy, mój Kacprze. Nadziei nic prawie.
Przydałby się Ktoś z nieba, kto by ten świat zbawił…
Kacper: (słychać głos)
Ciemno już się zrobiło. Wybacz więc, Melchiorze,
Że ośmielam się dzwonić o tak późnej porze.
Zapewne spałeś smacznie u boku swej żony,
Bo po dniu pracowitym jesteś już zmęczony.
Melchior:
Ach nie, szanowny Kacprze. Stoję na tarasie.
Chłodny wietrzyk mi wieje. Tu odetchnąć da się
Po tej dziennej spiekocie. Lecz w komnatach moich
Południowe upalne powietrze wręcz stoi.
Więc korzystam z okazji i swoim zwyczajem
Liczę gwiazdy na niebie… Jednej nie poznaję…
Nigdy jej tam nie było. Skąd się wzięła ona?
Ciekawe, czy widoczna tylko w moich stronach?
Kacper: (słychać głos)
No właśnie, mój Melchiorze. Ja w tej sprawie dzwonię.
Też widzę ową gwiazdę. Co ty sądzisz o niej?
Nie wiem, czy wzrok mnie myli z racji wieku mego,
Że trochę inne niebo nad głową postrzegam?
Bo jakaś dziwna jasność od niej ciągle bije.
Narodziny nam wróży na pewno. Lecz czyje?
Melchior:
Pomówmy może o tym z królem Baltazarem.
On zna niebo, zna księgi, przepowiednie stare…
Na pewno coś wymyśli…
(dzwoni do Baltazara)
Halo! Baltazarze!
Baltazar: ((słychać głos Baltazara)
Witaj, królu. Ja właśnie pakuję bagaże
I oto w tym momencie do mnie zadzwoniłeś.
Pewnie chcesz mi przekazać wieści jakieś miłe?
Melchior:
Przed chwilą z królem Kacprem sobie rozmawiałem
Przez telefon. I mamy zmartwienie niemałe.
Odkryliśmy zdziwieni, że oto na niebie
Nowa gwiazda jaśnieje. Chcemy spytać ciebie,
Czy nie wiesz, o co chodzi, jakie jej przesłanie.
Czy warto w jakiś sposób odpowiedzieć na nie?
Zdaje się, że - jeżeli pamięć nas nie myli Jakiś potężny Władca rodzi się w tej chwili.
I trzeba iść za gwiazdą, pokłon Jemu złożyć,
Bo to nie zwykły król jest, lecz ponoć Syn Boży.
Baltazar: (słychać głos)
Macie rację. Ja do was chyba razy cztery
Dzwoniłem, lecz mieliście zajęte numery.
Lecz wciąż tutaj słyszałem te wasze rozmowy.
Temat przez was podjęty jest dla mnie nienowy.
Czas się szybko pakować i iść w obce strony Ta Gwiazda ma wskazywać, gdzie jest Bóg zrodzony.
Ja jestem spakowany. Wyruszam w tej chwili.
Spotkamy się gdzieś w drodze. Szalom, moi mili.
Melchior:
Świetnie. Ruszamy w drogę. Szczęśliwej podróży…
(Zwraca się do sługi. Sługa podchodzi)
Szykuj orszak. Weź w drogę wody zapas duży.
(przez telefon do Kacpra i Baltazara)
Zaopatrzcie się dobrze w jedzenie i picie.
Przecież spory szmat drogi pokonać musicie.
Kacper: (słychać głos)
Pamiętajcie o darach, jakie mamy zanieść
Na tego Niebieskiego Gościa powitanie.
Baltazar: (słychać głos)
Ja, drodzy przyjaciele, nie widzę powodu,
By się z nami nie wybrał też Władca Zachodu.
Ów to Władca o wspólnych podróżach wciąż marzył,
Zwłaszcza gdy coś ważnego się w świecie wydarzy.
Zaraz się z nim połączę.
(telefonuje)
Cisza w telefonie.
Zatem chyba do niego gdzieś z trasy zadzwonię.
Kacper: (słychać głos)
Wyłączcie GPS-y. One często kłamią.
Wystarczy sama gwiazda, lub pomoże Anioł.
ORSZAK BALTAZARA
Baltazar: (Na tarasie swojego pałacu pakuje bagaże, pokazując swoim dworzanom
gwiazdę. Co chwilę próbuje telefonować, ale nie udaje mu się uzyskać połączenia:
Nie mogę się dodzwonić do Kacpra, Melchiora,
a czas wyruszać w drogę, bo najwyższa pora.
Słychać rozmowę Kacpra z Melchiorem)
Kacper:
Witaj, zacny Melchiorze.
Melchior: (słychać głos)
Szalom, Przyjacielu.
Kacper: (słychać głos)
Wybieram się do Ciebie od tygodni wielu.
Melchior: (słychać głos)
Czemu zatem tak zwlekasz ze swoją podróżą?
Kacper: (słychać głos)
Mnie już takie wędrówki z racji wieku nużą.
Czasy bardzo niepewne, strach w drogę wyruszać…
Ocieplenie klimatu… wkoło wielka susza…
Już od wielu miesięcy u nas nie padało.
Nawet wielbłąd nie zdzierży takiego upału,
A cóż dopiero człowiek - zwłaszcza w moim wieku.
Czy rozsądnie jest wybrać się aż tak daleko?
Melchior: (słychać głos)
Te nieszczęścia nam chyba Niebiosa zsyłają…
Kacper: (słychać głos)
Strach wybierać się w podróż. Strach wyjeżdżać z kraju.
Melchior: (słychać głos)
Trudne czasy, mój Kacprze. Nadziei nic prawie.
Przydałby się Ktoś z nieba, kto by ten świat zbawił…
Kacper: (słychać głos)
Ciemno już się zrobiło. Wybacz więc, Melchiorze,
Że ośmielam się dzwonić o tak późnej porze.
Zapewne spałeś smacznie u boku swej żony,
Bo po dniu pracowitym jesteś już zmęczony.
Melchior: (słychać głos)
Ach nie, szanowny Kacprze. Stoję na tarasie.
Chłodny wietrzyk mi wieje. Tu odetchnąć da się
Po tej dziennej spiekocie. Lecz w komnatach moich
Południowe upalne powietrze wręcz stoi.
Więc korzystam z okazji i swoim zwyczajem
Liczę gwiazdy na niebie… Jednej nie poznaję…
Nigdy jej tam nie było. Skąd się wzięła ona?
Ciekawe, czy widoczna tylko w moich stronach?
Kacper: (słychać głos)
No właśnie, mój Melchiorze. Ja w tej sprawie dzwonię.
Też widzę ową gwiazdę. Co ty sądzisz o niej?
Nie wiem, czy wzrok mnie myli z racji wieku mego,
Że trochę inne niebo nad głową postrzegam?
Bo jakaś dziwna jasność od niej ciągle bije.
Narodziny nam wróży na pewno. Lecz czyje?
Melchior: (słychać głos)
Pomówmy może o tym z królem Baltazarem.
On zna niebo, zna księgi, przepowiednie stare…
Na pewno coś wymyśli…
(dzwoni do Baltazara, a ten odbiera telefon)
Halo! Baltazarze!
Baltazar: (pozostałe Orszaki słyszą głos Baltazara)
Witaj, królu. Ja właśnie pakuję bagaże
I oto w tym momencie do mnie zadzwoniłeś.
Pewnie chcesz mi przekazać wieści jakieś miłe?
Melchior: (słychać głos)
Przed chwilą z królem Kacprem sobie rozmawiałem
Przez telefon. I mamy zmartwienie niemałe.
Odkryliśmy zdziwieni, że oto na niebie
Nowa gwiazda jaśnieje. Chcemy spytać ciebie,
Czy nie wiesz, o co chodzi, jakie jej przesłanie.
Czy warto w jakiś sposób odpowiedzieć na nie?
Zdaje się, że - jeżeli pamięć nas nie myli Jakiś potężny Władca rodzi się w tej chwili.
I trzeba iść za gwiazdą, pokłon Jemu złożyć,
Bo to nie zwykły król jest, lecz ponoć Syn Boży.
Baltazar:
Macie rację. Ja do was chyba razy cztery
Dzwoniłem, lecz mieliście zajęte numery.
Lecz wciąż tutaj słyszałem te wasze rozmowy.
Temat przez was podjęty jest dla mnie nienowy.
Czas się szybko pakować i iść w obce strony Ta Gwiazda ma wskazywać, gdzie jest Bóg zrodzony.
Ja jestem spakowany. Wyruszam w tej chwili.
Spotkamy się gdzieś w drodze. Szalom, moi mili.
Melchior:
Świetnie. Ruszamy w drogę. Szczęśliwej podróży…
(Zwraca się do sługi. Sługa podchodzi)
Szykuj orszak. Weź w drogę wody zapas duży.
(przez telefon do Kacpra i Baltazara)
Zaopatrzcie się dobrze w jedzenie i picie.
Przecież spory szmat drogi pokonać musicie.
Kacper: (słychać głos)
Pamiętajcie o darach, jakie mamy zanieść
Na tego Niebieskiego Gościa powitanie.
Baltazar:
Ja, drodzy przyjaciele, nie widzę powodu,
By się z nami nie wybrał też Władca Zachodu.
Ów to Władca o wspólnych podróżach wciąż marzył,
Zwłaszcza gdy coś ważnego się w świecie wydarzy.
Zaraz się z nim połączę.
(telefonuje)
Cisza w telefonie.
Zatem chyba do niego gdzieś z trasy zadzwonię.
Kacper: (słychać głos)
Wyłączcie GPS-y. One często kłamią.
Wystarczy sama gwiazda, lub pomoże Anioł.
II. Droga
(Wszystkie trzy Orszaki ruszają w drogę i śpiewają jedną zwrotkę:
Mędrcy świata, Monarchowie…)
ORSZAK KACPRA
Kacper: (idąc - rozmawia przez telefon pozostałymi dwoma królami)
Miałem sen. A śnił mi się warmiński Kanonik…
Melchior: (słychać głos)
Ja od futurologów też słyszałem o nim…
Miał nazwisko: Kopernik …
Kacper:
A imię Mikołaj.
Baltazar: (słychać głos)
Podobno stworzy dzieło wiekopomne zgoła.
Ruszy ziemię, a słońce zatrzyma nad głową,
Zadziwi wszystkich ludzi swą teorią nową.
Melchior: (słychać głos)
Wielki to jakiś mędrzec. Astronom wspaniały,
Jakiego nasze czasy nigdy nie widziały.
Taki by nam uczony przydał się dziś właśnie
I sprawę owej gwiazdy najlepiej objaśnił.
Kacper:
Szkoda. Nie nasze czasy i nie nasze strony…
Baltazar: (słychać głos)
Może kiedyś spotkamy się z owym uczonym?
Głos Kopernika: (słyszą wszystkie Orszaki, Królowie nasłuchują, rozglądają się, skąd ten głos)
Witajcie, Trzej Królowie!
Melchior: (słychać głos)
Słyszycie?
(nasłuchuje)
Ktoś woła.
Kacper:
Zdaje się, że to głos był jakiegoś Anioła…
Głos Kopernika: (słychać głos)
Widzę, że podążacie na spotkanie Boga.
Czeka was więc dość długa i niełatwa droga.
Ja wam radzę: nie patrzcie zbyt pilnie pod nogi!
Patrzcie w niebo - a nigdy nie zboczycie z drogi.
I niechaj wam przyświeca prawda owa stara,
Że do Boga prowadzą i rozum, i wiara…
ORSZAK MELCHIORA
Kacper: (słychać głos)
Miałem sen. A śnił mi się warmiński Kanonik…
Melchior:
Ja od futurologów też słyszałem o nim…
Miał nazwisko: Kopernik …
Kacper: (słychać głos)
A imię Mikołaj.
Baltazar: (słychać głos)
Podobno stworzy dzieło wiekopomne zgoła.
Ruszy ziemię, a słońce zatrzyma nad głową,
Zadziwi wszystkich ludzi swą teorią nową.
Melchior:
Wielki to jakiś mędrzec. Astronom wspaniały,
Jakiego nasze czasy nigdy nie widziały.
Taki by nam uczony przydał się dziś właśnie
I sprawę owej gwiazdy najlepiej objaśnił.
Kacper: (słychać głos)
Szkoda. Nie nasze czasy i nie nasze strony…
Baltazar: (słychać głos)
Może kiedyś spotkamy się z owym uczonym?
Głos Kopernika: (słyszą wszystkie Orszaki,
Królowie nasłuchują, rozglądają się, skąd ten głos)
Witajcie, Trzej Królowie!
Melchior: (słychać głos)
Słyszycie?
(nasłuchuje)
Ktoś woła.
Kacper: (słychać głos)
Zdaje się, że to głos był jakiegoś Anioła…
Głos Kopernika: (słychać głos)
Widzę, że podążacie na spotkanie Boga.
Czeka was więc dość długa i niełatwa droga.
Ja wam radzę: nie patrzcie zbyt pilnie pod nogi!
Patrzcie w niebo - a nigdy nie zboczycie z drogi.
I niechaj wam przyświeca prawda owa stara,
Że do Boga prowadzą i rozum, i wiara…
ORSZAK BALTAZARA
Kacper: (idąc - rozmawia przez telefon z pozostałymi dwoma królami)
Miałem sen. A śnił mi się warmiński Kanonik…
Melchior: (słychać głos)
Ja od futurologów też słyszałem o nim…
Miał nazwisko: Kopernik …
Kacper: (słychać głos)
A imię Mikołaj.
Baltazar:
Podobno stworzy dzieło wiekopomne zgoła.
Ruszy ziemię, a słońce zatrzyma nad głową,
Zadziwi wszystkich ludzi swą teorią nową.
Melchior: (słychać głos)
Wielki to jakiś mędrzec. Astronom wspaniały,
Jakiego nasze czasy nigdy nie widziały.
Taki by nam uczony przydał się dziś właśnie
I sprawę owej gwiazdy najlepiej objaśnił.
Kacper: (słychać głos)
Szkoda. Nie nasze czasy i nie nasze strony…
Baltazar:
Może kiedyś spotkamy się z owym uczonym?
Głos Kopernika: (słyszą wszystkie Orszaki, Królowie nasłuchują, rozglądają się, skąd ten głos)
Witajcie, Trzej Królowie!
Melchior: (słychać głos)
Słyszycie?
(nasłuchuje)
Ktoś woła.
Kacper: (słychać głos)
Zdaje się, że to głos był jakiegoś Anioła…
Głos Kopernika: (słychać głos)
Widzę, że podążacie na spotkanie Boga.
Czeka was więc dość długa i niełatwa droga.
Ja wam radzę: nie patrzcie zbyt pilnie pod nogi!
Patrzcie w niebo - a nigdy nie zboczycie z drogi.
I niechaj wam przyświeca prawda owa stara,
Że do Boga prowadzą i rozum, i wiara…
(Królowie i Orszaki jeszcze przez chwilę nasłuchują, ale głosu Kopernika
już od tej pory nie słychać)
ORSZAK KACPRA
Kacper: (próbuje sobie przypomnieć, skąd zna ten głos. Dobiega go refleksja Melchiora)
Pamiętam tamten sen mój: to głos Kopernika.
Lecz skąd on dziś i tutaj? Ja w to już nie wnikam…
ORSZAK MELCHIORA
Melchior: (próbuje sobie przypomnieć, skąd zna ten głos)
Pamiętam tamten sen mój: to głos Kopernika.
Lecz skąd on dziś i tutaj? Ja w to już nie wnikam…
ORSZAK BALTAZARA
Baltazar: (próbuje sobie przypomnieć, skąd zna ten głos. Dobiega go refleksja Melchiora)
Pamiętam tamten sen mój: to głos Kopernika.
Lecz skąd on dziś i tutaj? Ja w to już nie wnikam…
(Wszyscy Królowie wyłączają komórki. Od tego momentu w każdym z Orszaków dzieją się
identyczne sceny - wprowadzone są tylko zmiany związane z imionami poszczególnych Królów)
(Wszyscy uczestnicy trzech Orszaków śpiewają jedną zwrotkę: "Dzisiaj w Betlejem")
ORSZAK KACPRA
Pokusa I: (nagle przedziera się z tłumu)
Witajże, Królu Kaprze. Co cię tu prowadzi?
Dokąd tak w otoczeniu wędrujesz czeladzi?
Kacper:
Gwiazda się dziś na niebie pewna ukazała.
Prowadzi, gdzie się zrodził Bóg - Dziecina mała.
Pokusa I:
Ktoś Cię chyba oszukał. Albo - moim zdaniem Zwidy jakoweś miałeś z racji wieku, panie.
Żadnym bajkom, legendom nie daj się omamić…
Tylko rozum się liczy! Wierze nie wierz za nic…
Pokusa II: (podbiega z drugiej strony)
Boga nie było, nie ma i nigdy nie będzie.
TYŚ władcą, rządzić możesz, gdzie tylko chcesz! Wszędzie!
A ja twoim doradcą mogę zostać przecie.
Ze mną wszystkie królestwa zdobędziesz na świecie.
Kacper:
Ty mi tutaj, Zły Duchu, raczej nie doradzaj.
Bo ja lepiej od ciebie wiem, co znaczy: władza.
Władza to znaczy służba! Nie żadna kariera!
Jeżeli tak nie było, to będzie od teraz.
I tylko ci tę służbę dobrze pełnić mogą,
Co się na dawnym Boskim oprą Dekalogu.
Pokusy I i II (oddalają się i znikają w tłumie - kusząc wybrane osoby, zaczynając od
członków dworu królewskiego - szepczą im coś do ucha)
Grupa Dzieci: (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając dzieci do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się.
Król wita się serdecznie z każdym z dzieci)
(Po kilku krokach marszu:)
Pokusa III: (krzyczy z oddali do króla)
Czy nie szkoda ci czasu? Taka długa droga…
A i tak u jej kresu nie ma przecież Boga.
To JA rządzę tym światem. Jestem jego panem!
Ale jeśli zawrócisz, sługą twym zostanę…
Kacper:
Mam sług własnych, jak widzisz, przy sobie niemało.
(pokazuje wokół siebie)
A jeszcze w mym pałacu wielu pozostało.
Po co mi taki sługa, co źle podpowiada?
To tobie uwierzyli kiedyś z Ewą Adam.
To ty ich oszukałeś przy tym rajskim drzewie,
Że ty wiesz wszystko lepiej, a Pan Bóg nic nie wie.
Anioł I: (podbiega z tłumu)
A nawet im wmawiałeś, że ich Bóg okłamał.
To twym, Szatanie, dziełem grzech Ewy, Adama!
Pokusa III: (znika)
(wszyscy śpiewają trzy zwrotki: "A wczoraj z wieczora")
(Królowie od czasu do czasu rzucają w tłum garść cukierków, okazują c swoją hojność)
Pokusa IV: (pojawia się przed Orszakiem,rozpycha się wśród dworzan i podchodzi do króla)
Po co się, królu, trudzisz? Tracisz zdrowie, siłę…
Czy ci już z racji wieku życie nie jest miłe?
Pokusa V: (podbiega z tyłu)
Zamiast włóczyć się teraz po świecie bez celu,
Wróć do swego królestwa, drogi Przyjacielu.
Zabłądzisz, zginiesz w drodze, nie wrócisz domu…
Powiedz szczerze, o panie: potrzebne to komu?
Anioł II:
Nie wierz mu, Królu Kacprze. To oszust nie lada.
Zawsze najgorsze rzeczy ludziom podpowiada.
Tych oszustw w ludzkich dziejach jest już cała gama.
Matkę Ewę oszukał i ojca Adama,
Aż zostali wygnani z pierwotnego raju.
Odtąd wszyscy na Zbawcę ludzkości czekają.
Pokusy IV i V: (oddalają się ze złością)
(Wszyscy śpiewają jedną zwrotkę: "Pójdźmy wszyscy do stajenki")
ORSZAK MELCHIORA
Pokusa I: (nagle przedziera się z tłumu)
Witaj, Królu Melchiorze. Co cię tu prowadzi?
Dokąd tak w otoczeniu wędrujesz czeladzi?
Melchior:
Gwiazda się dziś na niebie pewna ukazała.
Prowadzi, gdzie się zrodził Bóg - Dziecina mała.
Pokusa I:
Ktoś Cię chyba oszukał. Albo - moim zdaniem Zwidy jakoweś miałeś. Lecz w tym wieku, panie?
Żadnym bajkom, legendom nie daj się omamić…
Tylko rozum się liczy! Wierze nie wierz za nic…
Pokusa II: (podbiega z drugiej strony)
Boga nie było, nie ma i nigdy nie będzie.
TYŚ władcą, rządzić możesz, gdzie tylko chcesz! Wszędzie!
A ja twoim doradcą mogę zostać przecie.
Ze mną wszystkie królestwa zdobędziesz na świecie.
Melchior:
Ty mi tutaj, Zły Duchu, raczej nie doradzaj.
Bo ja lepiej od ciebie wiem, co znaczy: władza.
Władza to znaczy służba! Nie żadna kariera!
Jeżeli tak nie było, to będzie od teraz.
I tylko ci tę służbę dobrze pełnić mogą,
Co się na dawnym Boskim oprą Dekalogu.
Pokusy I i II (oddalają się i znikają w tłumie - kusząc wybrane osoby, zaczynając od
członków dworu królewskiego - szepczą im coś do ucha)
Grupa Dzieci: (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając dzieci do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się.
Król wita się serdecznie z każdym z dzieci)
(Po kilku krokach marszu:)
Pokusa III: (krzyczy z oddali do króla)
Czy nie szkoda ci czasu? Taka długa droga…
A i tak u jej kresu nie ma przecież Boga.
To JA rządzę tym światem. Jestem jego panem!
Ale jeśli zawrócisz, sługą twym zostanę…
Melchior:
Mam sług własnych, jak widzisz, przy sobie niemało.
(pokazuje wokół siebie)
A jeszcze w mym pałacu wielu pozostało.
Po co mi taki sługa, co źle podpowiada?
To tobie uwierzyli kiedyś z Ewą Adam.
To ty ich oszukałeś przy tym rajskim drzewie,
Że ty wiesz wszystko lepiej, a Pan Bóg nic nie wie.
Anioł I: (podbiega z tłumu)
A nawet im wmawiałeś, że ich Bóg okłamał.
To twym, Szatanie, dziełem grzech Ewy, Adama!
Pokusa III: (znika)
(wszyscy śpiewają trzy zwrotki: "A wczoraj z wieczora")
(Królowie od czasu do czasu rzucają w tłum garść cukierków, okazują c swoją hojność)
Pokusa IV: (pojawia się przed Orszakiem,rozpycha się wśród dworzan i podchodzi do króla)
Po co się, królu, trudzisz? Tracisz zdrowie, siłę…
Już nawet w młodym wieku życie ci niemiłe?
Pokusa V: (podbiega z tyłu)
Zamiast włóczyć się teraz po świecie bez celu,
Wróć do swego królestwa, drogi Przyjacielu.
Zabłądzisz, zginiesz w drodze, nie wrócisz domu…
Powiedz szczerze, o panie: potrzebne to komu?
Anioł II:
Nie wierz, Królu Melchiorze. To oszust nie lada.
Zawsze najgorsze rzeczy ludziom podpowiada.
Tych oszustw w ludzkich dziejach jest już cała gama.
Matkę Ewę oszukał i ojca Adama,
Aż zostali wygnani z pierwotnego raju.
Odtąd wszyscy na Zbawcę ludzkości czekają.
Pokusy IV i V: (oddalają się ze złością)
(Wszyscy śpiewają jedną zwrotkę: "Pójdźmy wszyscy do stajenki"
ORSZAK BALTAZARA
Pokusa I: (nagle przedziera się z tłumu)
Ach, witaj Baltazarze! Co cię tu prowadzi?
Dokąd tak w otoczeniu wędrujesz czeladzi?
Baltazar:
Gwiazda się dziś na niebie pewna ukazała.
Prowadzi, gdzie się zrodził Bóg - Dziecina mała.
Pokusa I:
Ktoś Cię chyba oszukał. Albo - moim zdaniem Zwidy jakoweś miałeś. Lecz w tym wieku, panie?
Żadnym bajkom, legendom nie daj się omamić…
Tylko rozum się liczy! Wierze nie wierz za nic…
Pokusa II: (podbiega z drugiej strony)
Boga nie było, nie ma i nigdy nie będzie.
TYŚ władcą, rządzić możesz, gdzie tylko chcesz! Wszędzie!
A ja twoim doradcą mogę zostać przecie.
Ze mną wszystkie królestwa zdobędziesz na świecie.
Baltazar:
Ty mi tutaj, Zły Duchu, raczej nie doradzaj.
Bo ja lepiej od ciebie wiem, co znaczy: władza.
Władza to znaczy służba! Nie żadna kariera!
Jeżeli tak nie było, to będzie od teraz.
I tylko ci tę służbę dobrze pełnić mogą,
Co się na dawnym Boskim oprą Dekalogu.
Pokusy I i II (oddalają się i znikają w tłumie - kusząc wybrane osoby, zaczynając od
członków dworu królewskiego - szepczą im coś do ucha)
Grupa Dzieci: (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając dzieci do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się.
Król wita się serdecznie z każdym z dzieci)
(Po kilku krokach marszu:)
Pokusa III: (krzyczy z oddali do króla)
Czy nie szkoda ci czasu? Taka długa droga…
A i tak u jej kresu nie ma przecież Boga.
To JA rządzę tym światem. Jestem jego panem!
Ale jeśli zawrócisz, sługą twym zostanę…
Baltazar:
Mam sług własnych, jak widzisz, przy sobie niemało.
(pokazuje wokół siebie)
A jeszcze w mym pałacu wielu pozostało.
Po co mi taki sługa, co źle podpowiada?
To tobie uwierzyli kiedyś z Ewą Adam.
To ty ich oszukałeś przy tym rajskim drzewie,
Że ty wiesz wszystko lepiej, a Pan Bóg nic nie wie.
Anioł: I: (podbiega z tłumu)
A nawet im wmawiałeś, że ich Bóg okłamał.
To twym, Szatanie, dziełem grzech Ewy, Adama!
Pokusa III: (znika)
(wszyscy śpiewają trzy zwrotki: "A wczora z wieczora")
(Królowie od czasu do czasu rzucają w tłum garść cukierków, okazują c swoją hojność)
Pokusa IV: (pojawia się przed Orszakiem,rozpycha się wśród dworzan i podchodzi do króla)
Po co się, królu, trudzisz? Tracisz zdrowie, siłę…
Już nawet w młodym wieku życie ci niemiłe?
Pokusa V: (podbiega z tyłu)
Zamiast włóczyć się teraz po świecie bez celu,
Wróć do swego królestwa, drogi Przyjacielu.
Zabłądzisz, zginiesz w drodze, nie wrócisz domu…
Powiedz szczerze, o panie: potrzebne to komu?
Anioł II:
Nie wierz mu, Baltazarze. To oszust nie lada.
Zawsze najgorsze rzeczy ludziom podpowiada.
Tych oszustw w ludzkich dziejach jest już cała gama.
Matkę Ewę oszukał i ojca Adama,
Aż zostali wygnani z pierwotnego raju.
Odtąd wszyscy na Zbawcę ludzkości czekają.
Pokusy IV i V: (oddalają się ze złością)
(Wszyscy śpiewają jedną zwrotkę: "Pójdźmy wszyscy do stajenki"
(Uwaga: od tego momentu wszyscy Królowie znów są na łączach telefonicznych,
rozmawiają między sobą, konsultują ze sobą)
ORSZAK KACPRA
Kacper: (bierze do ręki telefon. Dzwoni do Melchiora i Baltazara)
Halo, halo! Baltazar? Melchior? Moi mili Sporośmy już tej drogi za gwiazdą zrobili.
Może teraz zadzwońmy do Króla Zachodu?
Bo dotąd nie odbierał z jakiegoś powodu.
Baltazar: (słychać głos)
Dobrze, dobrze, mój Kacprze. Może ja zadzwonię?
Przecież mam jego numer w swoim telefonie.
(bierze komórkę, wybiera numer i dzwoni)
Halo, halo!… Ach witaj, nasz Zachodni Bracie!
Czy wy jakąś awarię na Zachodzie macie,
Że do Ciebie dodzwonić nie można się było?
Wreszcie ciebie słyszymy. Naprawdę nam miło.
Czwarty Król: (słychać głos)
Halo, halo! Witajcie? Słucham was, Królowie.
Wybaczcie, lecz kłopotów mnóstwo mam na głowie.
Baltazar: (słychać głos)
Dzwoniliśmy do ciebie, nasz Zachodni Bracie!
Komórkę wyłączyłeś… Byłeś na debacie?
Czwarty Król: (słychać głos)
Oj, długie to debaty były. Powiem szczerze,
Że choć do małomównych raczej nie należę,
Musiałem dziś wysłuchać setek długich głosów,
A każdy bardzo nudny, choć pełen patosu.
Mam dość. I właśnie teraz sjestę sobie robię.
Czas odpocząć nareszcie, pomyśleć o sobie…
Ale jaką masz sprawę, drogi Baltazarze?
Chyba dzwonisz gdzieś z trasy. Pewnie pełna wrażeń…
Baltazar: (słychać głos)
Melchior z Kacprem też w drodze. Idziemy w tę stronę,
Gdzie jakieś Boże Dziecko jest ponoć zrodzone.
Kacper:
Gwiazda jasno wskazuje. Król Świata się zrodził.
Powinno to ucieszyć Króla na Zachodzie!
Melchior: (słychać głos)
Nad jakimś hojnym darem szybko się więc namyśl,
Wybierz się prędko z nami. W drodze się spotkamy.
Czwarty Król: (słychać głos)
Wybaczcie. Nie pojadę. Bo właśnie w tej chwili
Przedstawiciele ludu obrady skończyli.
A przedmiotem dyskusji był dziś jeden temat.
Miano rozstrzygnąć wreszcie: jest Bóg, czy Go nie ma.
Znaleziono najlepszy, jak się zdaje, sposób:
Prawdę przegłosowuje się większością głosów.
I po długich debatach właśnie dzisiaj rano
Ostatecznie tę kwestię nam przegłosowano.
Kacper:
Jakież więc są wyniki? Coście ustalili?
Czwarty Król: (słychać głos)
Że nie ma Pana Boga. Przynajmniej w tej chwili.
Baltazar: (słychać głos)
Trudno mi w to uwierzyć, nasz Zachodni Bracie.
Jakieś dziwne zwyczaje tam u siebie macie.
Czwarty Król: (słychać głos)
Ja tam na taki temat nie mam swego zdania.
Vox populi - vox Dei... To sens głosowania.
Kacper:
Nad faktem oczywistym nie można głosować!
Ta wasza demokracja jest mocno niezdrowa.
Co będzie, gdy parlament zmieni obrad temat,
A potem przegłosuje, że ciebie też nie ma?
Czwarty Król: (słychać głos)
E, taka sytuacja zdarzyć się nie może.
My sprawy oddzielamy: cesarskie i Boże.
Baltazar: (słychać głos)
To jednak, moim zdaniem, jest lekko zabawne.
Wymyśl, żeby iść z nami, jakieś kruczki prawne.
Czwarty Król: (słychać głos)
Ja mam ręce związane i przestrzegam święcie
Tego, co uchwalono w moim parlamencie.
Melchior: (słychać głos)
A gdzie twe prawo weta? Ja ci dobrze radzę Dziś najlepsza okazja: pokaż, że masz władzę.
Czwarty Król: (słychać głos)
Nie mogę mieć innego zdania niż parlament.
Zamachem na demokrację będzie to nazwane.
Baltazar: (słychać głos)
A nie możesz wyjaśnić przed swym parlamentem,
Że w intencji narodu chcesz iść w miejsca święte?
Czwarty Król: (słychać głos)
Nie. Ja takich wydatków winienem unikać,
By nimi nie obarczać swego podatnika.
Kacper:
A nie możesz prywatnie? Urlop swój zaplanuj…
Chodź z nami, Czwarty Królu, pokłonić się Panu…
Czwarty Król: (słychać głos)
Wolę nie ryzykować. Przecież stracę sporo,
Gdy na drugą kadencję już mnie nie wybiorą.
Kacper:
Nas nic tu nie przestraszy. Więc idziemy sami.
A ty się, Drogi Królu, może jednak namyśl...
ORSZAK MELCHIORA
Kacper: (słychać głos. Melchior sięga po komórkę)
Halo, halo! Baltazar? Melchior? Moi mili Sporośmy już tej drogi za gwiazdą zrobili.
Może teraz zadzwońmy do Króla Zachodu?
Bo dotąd nie odbierał z jakiegoś powodu.
Baltazar: (słychać głos)
Dobrze, dobrze, mój Kacprze. Może ja zadzwonię?
Przecież mam jego numer w swoim telefonie.
(bierze komórkę, wybiera numer i dzwoni)
Halo, halo!… Ach witaj, nasz Zachodni Bracie!
Czy wy jakąś awarię na Zachodzie macie,
Że do Ciebie dodzwonić nie można się było?
Wreszcie ciebie słyszymy. Naprawdę nam miło.
Czwarty Król: (słychać głos)
Halo, halo! Witajcie? Słucham was, Królowie.
Wybaczcie, lecz kłopotów mnóstwo mam na głowie.
Baltazar: (słychać głos)
Dzwoniliśmy do ciebie, nasz Zachodni Bracie!
Komórkę wyłączyłeś… Byłeś na debacie?
Czwarty Król: (słychać głos)
Oj, długie to debaty były. Powiem szczerze,
Że choć do małomównych raczej nie należę,
Musiałem dziś wysłuchać setek długich głosów,
A każdy bardzo nudny, choć pełen patosu.
Mam dość. I właśnie teraz sjestę sobie robię.
Czas odpocząć nareszcie, pomyśleć o sobie…
Ale jaką masz sprawę, drogi Baltazarze?
Chyba dzwonisz gdzieś z trasy. Pewnie pełna wrażeń…
Baltazar: (słychać głos)
Melchior z Kacprem też w drodze. Idziemy w tę stronę,
Gdzie jakieś Boże Dziecko jest ponoć zrodzone.
Kacper: (słychać głos)
Gwiazda jasno wskazuje. Król Świata się zrodził.
Powinno to ucieszyć Króla na Zachodzie!
Melchior:
Nad jakimś hojnym darem szybko się więc namyśl,
Wybierz się prędko z nami. W drodze się spotkamy.
Czwarty Król: (słychać głos)
Wybaczcie. Nie pojadę. Bo właśnie w tej chwili
Przedstawiciele ludu obrady skończyli.
A przedmiotem dyskusji był dziś jeden temat.
Miano rozstrzygnąć wreszcie: jest Bóg, czy Go nie ma.
Znaleziono najlepszy, jak się zdaje, sposób:
Prawdę przegłosowuje się większością głosów.
I po długich debatach właśnie dzisiaj rano
Ostatecznie tę kwestię nam przegłosowano.
Kacper: (słychać głos)
Jakież więc są wyniki? Coście ustalili?
Czwarty Król: (słychać głos)
Że nie ma Pana Boga. Przynajmniej w tej chwili.
Baltazar: (słychać głos)
Trudno mi w to uwierzyć, nasz Zachodni Bracie.
Jakieś dziwne zwyczaje tam u siebie macie.
Czwarty Król: (słychać głos)
Ja tam na taki temat nie mam swego zdania.
Vox populi - vox Dei... To sens głosowania.
Kacper: (słychać głos)
Nad faktem oczywistym nie można głosować!
Ta wasza demokracja jest mocno niezdrowa.
Co będzie, gdy parlament zmieni obrad temat,
A potem przegłosuje, że ciebie też nie ma?
Czwarty Król: (słychać głos)
E, taka sytuacja zdarzyć się nie może.
My sprawy oddzielamy: cesarskie i Boże.
Baltazar: (słychać głos)
To jednak, moim zdaniem, jest lekko zabawne.
Wymyśl, żeby iść z nami, jakieś kruczki prawne.
Czwarty Król: (słychać głos)
Ja mam ręce związane i przestrzegam święcie
Tego, co uchwalono w moim parlamencie.
Melchior:
A gdzie twe prawo weta? Ja ci dobrze radzę Dziś najlepsza okazja: pokaż, że masz władzę.
Czwarty Król: (słychać głos)
Nie mogę mieć innego zdania niż parlament.
Zamachem na demokrację będzie to nazwane.
Baltazar: (słychać głos)
A nie możesz wyjaśnić przed swym parlamentem,
Że w intencji narodu chcesz iść w miejsca święte?
Czwarty Król: (słychać głos)
Nie. Ja takich wydatków winienem unikać,
By nimi nie obarczać swego podatnika.
Kacper: (słychać głos)
A nie możesz prywatnie? Urlop swój zaplanuj…
Chodź z nami, Czwarty Królu, pokłonić się Panu…
Czwarty Król: (słychać głos)
Wolę nie ryzykować. Przecież stracę sporo,
Gdy na drugą kadencję już mnie nie wybiorą.
Kacper: (słychać głos)
Nas nic tu nie przestraszy. Więc idziemy sami.
A ty się, Drogi Królu, może jednak namyśl...
ORSZAK BALTAZARA
Kacper: (słychać głos. Baltazar sięga po komórkę)
Halo, halo! Baltazar? Melchior? Moi mili Sporośmy już tej drogi za gwiazdą zrobili.
Może teraz zadzwońmy do Króla Zachodu?
Bo dotąd nie odbierał z jakiegoś powodu.
Baltazar:
Dobrze, dobrze, mój Kacprze. Może ja zadzwonię?
Przecież mam jego numer w swoim telefonie.
(bierze komórkę, wybiera numer i dzwoni)
Halo, halo!… Ach witaj, nasz Zachodni Bracie!
Czy wy jakąś awarię na Zachodzie macie,
Że do Ciebie dodzwonić nie można się było?
Wreszcie ciebie słyszymy. Naprawdę nam miło.
Czwarty Król: (słychać głos)
Halo, halo! Witajcie? Słucham was, Królowie.
Wybaczcie, lecz kłopotów mnóstwo mam na głowie.
Baltazar: (słychać głos)
Dzwoniliśmy do ciebie, nasz Zachodni Bracie!
Komórkę wyłączyłeś… Byłeś na debacie?
Czwarty Król: (słychać głos)
Oj, długie to debaty były. Powiem szczerze,
Że choć do małomównych raczej nie należę,
Musiałem dziś wysłuchać setek długich głosów,
A każdy bardzo nudny, choć pełen patosu.
Mam dość. I właśnie teraz sjestę sobie robię.
Czas odpocząć nareszcie, pomyśleć o sobie…
Ale jaką masz sprawę, drogi Baltazarze?
Chyba dzwonisz gdzieś z trasy. Pewnie pełna wrażeń…
Baltazar:
Melchior z Kacprem też w drodze. Idziemy w tę stronę,
Gdzie jakieś Boże Dziecko jest ponoć zrodzone.
Kacper: (słychać głos)
Gwiazda jasno wskazuje. Król Świata się zrodził.
Powinno to ucieszyć Króla na Zachodzie!
Melchior: (słychać głos)
Nad jakimś hojnym darem szybko się więc namyśl,
Wybierz się prędko z nami. W drodze się spotkamy.
Czwarty Król: (słychać głos)
Wybaczcie. Nie pojadę. Bo właśnie w tej chwili
Przedstawiciele ludu obrady skończyli.
A przedmiotem dyskusji był dziś jeden temat.
Miano rozstrzygnąć wreszcie: jest Bóg, czy Go nie ma.
Znaleziono najlepszy, jak się zdaje, sposób:
Prawdę przegłosowuje się większością głosów.
I po długich debatach właśnie dzisiaj rano
Ostatecznie tę kwestię nam przegłosowano.
Kacper: (słychać głos)
Jakież więc są wyniki? Coście ustalili?
Czwarty Król: (słychać głos)
Że nie ma Pana Boga. Przynajmniej w tej chwili.
Baltazar:
Trudno mi w to uwierzyć, nasz Zachodni Bracie.
Jakieś dziwne zwyczaje tam u siebie macie.
Czwarty Król: (słychać głos)
Ja tam na taki temat nie mam swego zdania.
Vox populi - vox Dei... To sens głosowania.
Kacper: (słychać głos)
Nad faktem oczywistym nie można głosować!
Ta wasza demokracja jest mocno niezdrowa.
Co będzie, gdy parlament zmieni obrad temat,
A potem przegłosuje, że ciebie też nie ma?
Czwarty Król: (słychać głos)
E, taka sytuacja zdarzyć się nie może.
My sprawy oddzielamy: cesarskie i Boże.
Baltazar:
To jednak, moim zdaniem, jest lekko zabawne.
Wymyśl, żeby iść z nami, jakieś kruczki prawne.
Czwarty Król: (słychać głos)
Ja mam ręce związane i przestrzegam święcie
Tego, co uchwalono w moim parlamencie.
Melchior: (słychać głos)
A gdzie twe prawo weta? Ja ci dobrze radzę Dziś najlepsza okazja: pokaż, że masz władzę.
Czwarty Król: (słychać głos)
Nie mogę mieć innego zdania niż parlament.
Zamachem na demokrację będzie to nazwane.
Baltazar:
A nie możesz wyjaśnić przed swym parlamentem,
Że w intencji narodu chcesz iść w miejsca święte?
Czwarty Król: (słychać głos)
Nie. Ja takich wydatków winienem unikać,
By nimi nie obarczać swego podatnika.
Kacper: (słychać głos)
A nie możesz prywatnie? Urlop swój zaplanuj…
Chodź z nami, Czwarty Królu pokłonić się Panu…
Czwarty Król: (słychać głos)
Wolę nie ryzykować. Przecież stracę sporo,
Gdy na drugą kadencję już mnie nie wybiorą.
Kacper: (słychać głos)
Nas nic tu nie przestraszy. Więc idziemy sami.
A ty się, Drogi Królu, może jednak namyśl...
(Rozłączają się. Od tej pory w każdym z Orszaków mają miejsce te same wydarzenia.
Uczestnicy każdego z trzech Orszaków śpiewają jedną zwrotkę: "Bóg się rodzi")
ORSZAK KACPRA
Pokusa VI: (podbiega do Kacpra, udaje kogoś zdenerwowanego, przerażonego)
Królu, w twojej krainie ktoś bunt straszny wzniecił.
Zagrożona twa żona, zagrożone dzieci.
Wracaj szybko i rozpraw się z twych wrogów zgrają,
By ktoś miejsca na tronie wkrótce ci nie zajął.
Anioł III: (Natychmiast zjawia się przy królu)
Ja ciebie znam od wieków, podły Lucyferze.
Żadnemu twemu słowu nigdy nie uwierzę.
Nie słuchaj nigdy, królu, owego oszusta.
On ci może namnożyć antyludzkich ustaw.
Bądź spokojny. Ja jestem twym Aniołem Stróżem.
Tobie i twoim bliskim nieustannie służę.
ORSZAK MELCHIORA
Pokusa VI: (podbiega do Melchiora, udaje
kogoś zdenerwowanego, przerażonego)
Królu, w twojej krainie ktoś bunt straszny wzniecił.
Zagrożona twa żona, zagrożone dzieci.
Wracaj szybko i rozpraw się z twych wrogów zgrają,
By ktoś miejsca na tronie wkrótce ci nie zajął.
Anioł III (Natychmiast zjawia się przy królu)
Ja ciebie znam od wieków, podły Lucyferze.
Żadnemu twemu słowu nigdy nie uwierzę.
Nie słuchaj nigdy, królu, owego oszusta.
On ci może namnożyć antyludzkich ustaw.
Bądź spokojny. Ja jestem twym Aniołem Stróżem.
Tobie i twoim bliskim nieustannie służę.
ORSZAK BALTAZARA
Pokusa VI: (podbiega do Baltazara, udaje kogoś zdenerwowanego, przerażonego)
Królu, w twojej krainie ktoś bunt straszny wzniecił.
Zagrożona twa żona, zagrożone dzieci.
Wracaj szybko i rozpraw się z twych wrogów zgrają,
By ktoś miejsca na tronie wkrótce ci nie zajął.
Anioł III (Natychmiast zjawia się przy królu)
Ja ciebie znam od wieków, podły Lucyferze.
Żadnemu twemu słowu nigdy nie uwierzę.
Nie słuchaj nigdy, królu, owego oszusta.
On ci może namnożyć antyludzkich ustaw.
Bądź spokojny. Ja jestem twym Aniołem Stróżem.
Tobie i twoim bliskim nieustannie służę.
(Na chwilę znów nawiązują ze sobą kontakt telefoniczny)
ORSZAK KACPRA
Kacper: (dzwoni do pozostałych Królów)
Czy was też, Przyjaciele, ktoś przed chwilą kusił?
Melchior: (słychać głos)
Tak. Jakiś ważny powód ku temu mieć musi.
Pewnie mu nie na rękę, że Bóg jest wśród ludzi.
I to chyba niepokój ogromny w nim budzi.
Baltazar: (słychać głos)
Gotów byłem uwierzyć w to jego gadanie.
Dobrze, że mi w sumieniu odezwał się Anioł.
Gdybym nawet dla Boga stracił swoją władzę,
To Bóg mnie nie opuści i sobie poradzę.
ORSZAK MELCHIORA
Kacper: (słychać głos)
Czy was też, Przyjaciele, ktoś przed chwilą kusił?
Melchior: (odpowiada przez telefon)
Tak. Jakiś ważny powód ku temu mieć musi.
Pewnie mu nie na rękę, że Bóg jest wśród ludzi.
I to chyba niepokój ogromny w nim budzi.
Baltazar: (słychać głos)
Gotów byłem uwierzyć w to jego gadanie.
Dobrze, że mi w sumieniu odezwał się Anioł.
Gdybym nawet dla Boga stracił swoją władzę,
To Bóg mnie nie opuści i sobie poradzę.
ORSZAK BALTAZARA
Kacper: (słychać głos)
Czy was też, Przyjaciele, ktoś przed chwilą kusił?
Melchior: (słychać głos)
Tak. Jakiś ważny powód ku temu mieć musi.
Pewnie mu nie na rękę, że Bóg jest wśród ludzi.
I to chyba niepokój ogromny w nim budzi.
Baltazar: (odpowiada przez telefon)
Gotów byłem uwierzyć w to jego gadanie.
Dobrze, że mi w sumieniu odezwał się Anioł.
Gdybym nawet dla Boga stracił swoją władzę,
To Bóg mnie nie opuści i sobie poradzę.
(Wyłączają się, odkładają komórki. Teraz w każdym z Orszaków odbywaj się te same
sceny. Wszyscy uczestnicy każdego z trzech Orszaków śpiewają drugą zwrotkę: "Bóg się
rodzi" – "Cóż masz niebo nad ziemiany?")
ORSZAK KACPRA
Pokusa VII: (podchodzi do Kacpra)
Ja, królu, znam do szczęścia dużo prostszą drogę.
Nawet ci ją pokazać tutaj dzisiaj mogę.
To nowość. Ktoś już nawet patent za to przyznał.
Anioł: IV (podchodzi do króla)
Niebezpieczna jest, Królu, jednak ta łatwizna.
Takie drogi na skróty na manowce wiodą.
Lepiej wierzyć tradycji niż ulegać modom.
Grupa Gapiów (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając ich do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się. Król
wita się serdecznie z każdym)
Pokusa VIII: (podbiega do króla)
Tam twój naród głoduje, umierają dzieci,
A ty tutaj beztrosko wędrujesz po świecie…
Zawróć do swej krainy, póki jeszcze możesz.
Na potem sobie zostaw jakieś sprawy Boże.
Przysięgam, Bóg mi świadkiem, że to prawda szczera…
Anioł V: (nagle zjawia się przed Pokusą)
Chcesz Najświętszym Imieniem oszustwo podpierać
I w kłamliwej przysiędze tutaj je wymieniasz?
Padnij przed Majestatem owego Imienia!
Pokusa VIII: (oddala się)
Kacper:
Ciekawe, co w dwóch bratnich dzieje się Orszakach.
Czy ich tam zła przygoda nie spotkała jakaś.
(bierze telefon. Słychać głos Pokusy IX)
ORSZAK MELCHIORA
Pokusa VII: (podchodzi do Melchiora)
Ja, królu, znam do szczęścia dużo prostszą drogę.
Nawet ci ją pokazać tutaj dzisiaj mogę.
To nowość. Ktoś już nawet patent za to przyznał.
Anioł IV: (podchodzi do króla)
Niebezpieczna jest, Królu, jednak ta łatwizna.
Takie drogi na skróty na manowce wiodą.
Lepiej wierzyć tradycji niż ulegać modom.
Grupa Gapiów (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając ich do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się. Król
wita się serdecznie z każdym)
Pokusa VIII: (podbiega do króla)
Tam twój naród głoduje, umierają dzieci,
A ty tutaj beztrosko wędrujesz po świecie…
Zawróć do swej krainy, póki jeszcze możesz.
Na potem sobie zostaw jakieś sprawy Boże.
Przysięgam, Bóg mi świadkiem, że to prawda szczera…
Anioł V: (nagle zjawia się przed Pokusą)
Chcesz Najświętszym Imieniem oszustwo podpierać
I w kłamliwej przysiędze tutaj je wymieniasz?
Padnij przed Majestatem owego Imienia!
Pokusa VIII: (oddala się)
Melchior: (słychać telefon)
Ciekawe, co u Kacpra i u Baltazara.
Zaraz dowiedzieć tego od nich się postaram.
(odbiera telefon, ale zanim coś w nim usłyszy, musi odeprzeć Pokusę IX)
ORSZAK BALTAZARA
Pokusa VII: (podchodzi do Baltazara)
Ja, królu, znam do szczęścia dużo prostszą drogę.
Nawet ci ją pokazać tutaj dzisiaj mogę.
To nowość. Ktoś już nawet patent za to przyznał.
Anioł IV: (podchodzi do króla)
Niebezpieczna jest, Królu, jednak ta łatwizna.
Takie drogi na skróty na manowce wiodą.
Lepiej wierzyć tradycji niż ulegać modom.
Grupa Gapiów (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając ich do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się. Król
wita się serdecznie z każdym)
Pokusa VIII: (podbiega do króla)
Tam twój naród głoduje, umierają dzieci,
A ty tutaj beztrosko wędrujesz po świecie…
Zawróć do swej krainy, póki jeszcze możesz.
Na potem sobie zostaw jakieś sprawy Boże.
Przysięgam, Bóg mi świadkiem, że to prawda szczera…
Anioł V: (nagle zjawia się przed Pokusą)
Chcesz Najświętszym Imieniem oszustwo podpierać
I w kłamliwej przysiędze tutaj je wymieniasz?
Padnij przed Majestatem owego Imienia!
Pokusa VIII: (oddala się)
Baltazar: (słychać telefon)
Ciekawe, co w dwóch bratnich dzieje się Orszakach.
Czy ich tam zła przygoda nie spotkała jakaś.
(odbiera telefon. Słychać głos Pokusy IX)
(Od tej pory znów wszystkie Orszaki są na łączach
i każdy z nich słyszy, co się dzieje w pozostałych)
ORSZAK KACPRA
Pokusa IX: (słychać głos)
Temu Dziecku dar niesiesz? Dziwię ci się szczerze.
Takie małe podobno, a łapówki bierze?
Chcesz w ten sposób załatwić sobie długie życie?
A może w nieśmiertelność wierzysz, królu, skrycie?
Melchior: (słychać głos)
To nie żadna łapówka. Idę dar Mu złożyć.
Ja jestem zwykłym królem, a to jest Syn Boży!
Pokusa IX: (słychać głos)
Słyszałem, że Mu złoto niesiesz, królu, w dani.
I ten tak cenny kruszec chcesz Mu oddać za nic?
Ty wiesz, ile na giełdzie złoto dzisiaj stoi?
Taką okazję stracisz! Boga się nie boisz?
Ja bym na twoim miejscu wnet interes zrobił.
Owszem, wziąłbym co nieco, resztę oddał tobie…
Stać by więc ciebie było na jakiś gadżecik Zaręczam, że za nimi przepadają dzieci.
Kacper: (przez telefon)
Drogi królu Melchiorze. Nie daj się oszukać.
Baltazar: (słychać głos)
To marny nauczyciel i marna nauka!
Dworzanie Melchiora: (odciągają Pokusę od króla)
Pokusa IX: (oddala się, wygrażając królowi i dworzanom)
ORSZAK MELCHIORA
Pokusa IX: (zbliża się do Melchiora)
Temu Dziecku dar niesiesz? Dziwię ci się szczerze.
Takie małe podobno, a łapówki bierze?
Chcesz w ten sposób załatwić sobie długie życie?
A może w nieśmiertelność wierzysz, królu, skrycie?
Melchior:
To nie żadna łapówka. Idę dar Mu złożyć.
Ja jestem zwykłym królem, a to jest Syn Boży!
Pokusa IX:
Słyszałem, że Mu złoto niesiesz, królu, w dani.
I ten tak cenny kruszec chcesz Mu oddać za nic?
Ty wiesz, ile na giełdzie złoto dzisiaj stoi?
Taką okazję stracisz! Boga się nie boisz?
Ja bym na twoim miejscu wnet interes zrobił.
Owszem, wziąłbym co nieco, resztę oddał tobie…
Stać by więc ciebie było na jakiś gadżecik Zaręczam, że za nimi przepadają dzieci.
Kacper: (słychać głos)
Drogi królu Melchiorze. Nie daj się oszukać.
Baltazar: (słychać głos)
To marny nauczyciel i marna nauka!
Dworzanie Melchiora: (odciągają Pokusę od króla)
Pokusa IX: (oddala się, wygrażając królowi i dworzanom)
ORSZAK BALTAZARA
Pokusa IX: (słychać głos)
Temu Dziecku dar niesiesz? Dziwię ci się szczerze.
Takie małe podobno, a łapówki bierze?
Chcesz w ten sposób załatwić sobie długie życie?
A może w nieśmiertelność wierzysz, królu, skrycie?
Melchior: (słychać głos)
To nie żadna łapówka. Idę dar Mu złożyć.
Ja jestem zwykłym królem, a to jest Syn Boży!
Pokusa IX: (słychać głos)
Słyszałem, że Mu złoto niesiesz, królu, w dani.
I ten tak cenny kruszec chcesz Mu oddać za nic?
Ty wiesz, ile na giełdzie złoto dzisiaj stoi?
Taką okazję stracisz! Boga się nie boisz?
Ja bym na twoim miejscu wnet interes zrobił.
Owszem, wziąłbym co nieco, resztę oddał tobie…
Stać by więc ciebie było na jakiś gadżecik Zaręczam, że za nimi przepadają dzieci.
Kacper: (słychać głos)
Drogi królu Melchiorze. Nie daj się oszukać.
Baltazar: (słychać głos)
To marny nauczyciel i marna nauka!
Dworzanie Melchiora: (odciągają Pokusę od króla)
Pokusa IX: (oddala się, wygrażając królowi i dworzanom)
(Wszyscy uczestnicy trzech Orszaków śpiewają jedną zwrotkę: "Do szopy, hej, pasterze")
ORSZAK KACPRA
Pokusa X: (podchodzi do Kacpra)
Królu, twoje pałace pożar straszny trawi.
Jak mogłeś w nich bezbronną rodzinę zostawić?
Dworzanin:
Nie wierz, Królu, To plotka. I nie bądź zmartwiony.
Zadzwoniłem przed chwilą do szefa ochrony.
Choć tam nie ma na miejscu Ciebie - gospodarza,
Wszystko tam jest w porządku i nic nie zagraża.
Rozmawiałem z Królową…
Kacper:
Co ci rzekła ona?
Dworzanin:
Że jest tymi plotkami ogromnie zdziwiona.
Ktoś chce za wszelką cenę zawrócić was z drogi Jest upadłym aniołem, a chciałby być Bogiem.
Pokusa XI: (podchodzi do Baltazara. Wszystkie orszaki słyszą rozmowę)
Chcesz się Dziecku pokłonić. Cóż niesiesz dla Niego?
Wyobrażam już sobie, że to coś cennego.
Baltazar: (słychać głos)
Niosę mirrę. To symbol tego, co Go czeka
Za tę miłość, którą tak ukochał człowieka.
Pokusa XI: (słychać głos)
Mirra? Cóż to jest mirra? Na cóż Dziecku toto?
Królu, trzeba być chyba totalnym idiotą!
Mirra, jeśli wiem dobrze, to jakaś żywica.
Pełno takiej widziałem w swoich okolicach.
Czy wiesz, kiedy ucieszysz to maleńkie Dziecię?
Kiedy transport zabawek zakupisz w markecie.
Może lodów, fast-foodów, albo też słodyczy…
Tylko na takie rzeczy każde dziecko liczy.
Nie masz żadnych doradców, co by doradzili?
Rzuć kasę, a zakupy załatwię w tej chwili.
Kacper: (przez telefon)
Przestań już oszukiwać. Odejdź, Kusicielu!
Melchior: (słychać głos)
Przecież na takie sztuczki nabrałeś zbyt wielu!
ORSZAK MELCHIORA
Pokusa X: (słychać głos)
Królu, twoje pałace pożar straszny trawi.
Jak mogłeś w nich bezbronną rodzinę zostawić?
Dworzanin: (słychać głos)
Nie wierz, Królu, To plotka. I nie bądź zmartwiony.
Zadzwoniłem przed chwilą do szefa ochrony.
Choć tam nie ma na miejscu Ciebie - gospodarza,
Wszystko tam jest w porządku i nic nie zagraża.
Rozmawiałem z Królową…
Kacper: (słychać głos)
Co ci rzekła ona?
Dworzanin: (słychać głos)
Że jest tymi plotkami ogromnie zdziwiona.
Ktoś chce za wszelką cenę zawrócić was z drogi Jest upadłym aniołem, a chciałby być Bogiem.
Pokusa XI: (podchodzi do Baltazara. Wszystkie Oorszaki słyszą rozmowę)
Chcesz się Dziecku pokłonić. Cóż niesiesz dla Niego?
Wyobrażam już sobie, że to coś cennego.
Baltazar: (słychać głos)
Niosę mirrę. To symbol tego, co Go czeka
Za tę miłość, którą tak ukochał człowieka.
Pokusa XI: (słychać głos)
Mirra? Cóż to jest mirra? Na cóż Dziecku toto?
Królu, trzeba być chyba totalnym idiotą!
Mirra, jeśli wiem dobrze, to jakaś żywica.
Pełno takiej widziałem w swoich okolicach.
Czy wiesz, kiedy ucieszysz to maleńkie Dziecię?
Kiedy transport zabawek zakupisz w markecie.
Może lodów, fast-foodów, albo też słodyczy…
Tylko na takie rzeczy każde dziecko liczy.
Nie masz żadnych doradców, co by doradzili?
Rzuć kasę, a zakupy załatwię w tej chwili.
Kacper: (słychać głos)
Przestań już oszukiwać. Odejdź, Kusicielu!
Melchior: (przez telefon)
Przecież na takie sztuczki nabrałeś zbyt wielu!
ORSZAK BALTAZARA
Pokusa X: (słychać głos)
Królu, twoje pałace pożar straszny trawi.
Jak mogłeś w nich bezbronną rodzinę zostawić?
Dworzanin: (słychać głos)
Nie wierz, Królu, To plotka. I nie bądź zmartwiony.
Zadzwoniłem przed chwilą do szefa ochrony.
Choć tam nie ma na miejscu Ciebie - gospodarza,
Wszystko tam jest w porządku i nic nie zagraża.
Rozmawiałem z Królową…
Kacper: (słychać głos)
Co ci rzekła ona?
Dworzanin: (słychać głos)
Że jest tymi plotkami ogromnie zdziwiona.
Ktoś chce za wszelką cenę zawrócić was z drogi Jest upadłym aniołem, a chciałby być Bogiem.
Pokusa XI: (podchodzi do Baltazara. Wszystkie Oorszaki słyszą rozmowę)
Chcesz się Dziecku pokłonić. Cóż niesiesz dla Niego?
Wyobrażam już sobie, że to coś cennego.
Baltazar:
Niosę mirrę. To symbol tego, co Go czeka
Za tę miłość, którą tak ukochał człowieka.
Pokusa XI:
Mirra? Cóż to jest mirra? Na cóż Dziecku toto?
Królu, trzeba być chyba totalnym idiotą!
Mirra, jeśli wiem dobrze, to jakaś żywica.
Pełno takiej widziałem w swoich okolicach.
Czy wiesz, kiedy ucieszysz to maleńkie Dziecię?
Kiedy transport zabawek zakupisz w markecie.
Może lodów, fast-foodów, albo też słodyczy…
Tylko na takie rzeczy każde dziecko liczy.
Nie masz żadnych doradców, co by doradzili?
Rzuć kasę, a zakupy załatwię w tej chwili.
Kacper: (słychać głos)
Przestań już oszukiwać. Odejdź, Kusicielu!
Melchior: (słychać głos)
Przecież na takie sztuczki nabrałeś zbyt wielu!
(Od tej chwili znów każdy z Orszaków doświadcza tych samych przygód i pokus)
ORSZAK KACPRA
(Orszak zbliża się do miejsca, gdzie słychać głośną muzykę, śpiewy i krzyki. To znak, że przy
trasie jest jakaś zabawa. Widać tańczącą grupę osób. W pewnej chwili z tej grupy wybiega
lekko chwiejący się na nogach człowiek z butelką w ręku i woła do bawiących się:)
Pokusa XII:
Uciszcie tę muzykę! Dziewczyny! Chłopaki!
Ubaw się nam szykuje - i nie byle jaki.
(muzyka cichnie, uczestnicy zabawy powoli zbliżają się do Orszaku i patrzą ze zdziwieniem)
Miło będzie zobaczyć, jak w najnowszym tańcu
Będzie się tu poruszać banda przebierańców.
Kacper:
Witajcie, przyjaciele. Widać, żeście młodzi.
Nie wiecie? Król nad króle na ziemi się zrodził.
Nie jestem przebierańcem, ale Kacprem. Królem.
(pokazuje Pokusie jakiś dokument)
Ale wy kim jesteście? Nie znam was w ogóle.
Pokusa XII: (śmieje się)
No dobra! Króluj, królu i żyj jak najdłużej,
A o Bogu pomyślisz na emeryturze.
Stanów więc własne prawa i z ludźmi się nie licz.
Niech dobrze pamiętają, że cię królem mieli.
Pokusa XIII: (ktoś drugi z grupy bawiących się osób)
Króla wam się zachciało? Po co wam ta władza?
Mnie władza, zwłaszcza boska, w wolności przeszkadza.
Pokusa XIV: (ktoś trzeci z grupy bawiącej się młodzieży. Podchodzi do króla, zdejmuje mu
koronę z głowy i ze śmiechem nakłada na swoją)
Popatrzcie się tu na mnie. We mnie macie króla!
Ja do takiej korony pasuję - jak ulał.
Kacper:
Właśnie idę z pokłonem, bo się Bóg narodził.
Pokusa XIII:
Mówisz: Bóg się narodził? Naprawdę? Nie zwodzisz?
Pardon, trudno uwierzyć. Niech wam będzie. W porzo…
Lecz jakoś niepotrzebnie bogowie się mnożą.
Kacper:
Ja dlatego swój własny opuściłem pałac,
Bo mi drogę do Boga gwiazda ukazała.
Pokusa XII: (z drwiącym śmiechem – do bawiących się)
Słuchajcie. Istny cyrk tu! Cyrk i straszna heca.
Gadają, że im gwiazda kierunek oświeca.
(śmieje się, kpi)
Sorry, ale was spytam na wypadek wszelki:
A może wam się oczy świecą do butelki?
(wymachuje butelką z winem)
Pokusa XV: (ktoś inny z bawiących się)
Może zmieńcie kierunek i idźcie na Olimp?
Tam się bogom możecie nakłaniać do woli.
Pokusa XVI: (ktoś inny z bawiących się)
A zresztą, wasza wola. Idźcie, skoro chcecie.
Ciekawe, czy ten Bóg wasz wyjdzie wam naprzeciw.
Jak sprawę załatwicie, powróćcie w te strony.
Bo po co macie wracać do dzieci, do żony?
U nas czeka ciekawe i wesołe życie.
Dlaczego wam to mówię? Sami zobaczycie.
Pokusa XIV: (ktoś inny z bawiących się)
Zmieniony już Dekalog na "Róbta, co chceta"…
I to jest tego życia najlepsza zaleta.
Sam sobie jestem sterem, sam sobie żeglarzem.
Mam tylko same prawa! Nikt mi nic nie każe.
W co chcę wierzyć, to wierzę, w co nie chcę - nie wierzę.
Po co mi zresztą wiara? Nie wiem - powiem szczerze.
JA zasady ustalam piękna, prawdy, dobra,
Bom sam siebie na króla tego świata obrał.
Anioł VI: (do Kacpra)
Królu. Lecz Bóg Jedyny mówi w Dekalogu,
Że oprócz Niego nie ma żadnych innych bogów!
Pokusa XII:
Niech wam będzie. Wiem swoje… Uciszcie się! Spoko…
Ziemia moja! Tu rządzę! A wasz Bóg wysoko…
(wracają do swojej zabawy. Znów się rozlega ostra muzyka)
Grupa Młodzieży (stoją na trasie Orszaku
i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się. Król
wita się serdecznie z każdym)
Pokusa XVII: (zbliża się chyłkiem do bukłaków, przebija je i opróżnia z wody, a sama
ukradkiem szybko się oddala)
Kacper:
Ach, piekielna pogoda. Żar się leje z nieba.
Że też w takich warunkach wędrować nam trzeba!
(woła sługę)
Już pragnienie mnie męczy od tego upału.
Przynieś mi trochę wody, jeśli coś zostało.
Sługa: (odchodzi w stronę bukłaków, zauważa, że są przebite i puste. Pyta o coś najbliższe
osoby. Ruszają ramionami, że nic nie wiedzą. Szybko wraca do króla)
Królu, nie mamy wody. Ktoś przebił bukłaki…
Rozpytywałem w koło. Nikt nie wie, kto taki.
Pokusa XVII: (Ta sama, która przebia bukaki. Szybko podbiega do króla, chce zmylić
czujność wszystkich i odwrócić uwagę od siebie jako winowajcy, a kreuje się na wybawcę)
Ach, co za chuligaństwo! Teraz takie czasy…
Lecz nie problem, o królu. Zboczmy nieco z trasy.
Tym tropem do najbliższej dotrzemy oazy.
Bywałem tam w swym życiu kilkadziesiąt razy.
Widzisz na horyzoncie tę soczystą zieleń?
(pokazuje coś w dali)
Naprawdę niedaleko. Wysiłku niewiele.
Anioł VII:
Nie słuchaj, drogi Królu, oszusta Szatana.
Bo to nie jest oaza, lecz fatamorgana.
ORSZAK MELCHIORA
(Orszak zbliża się do miejsca, gdzie słychać głośną muzykę, śpiewy i krzyki. To znak, że przy
trasie jest jakaś zabawa. Widać tańczącą grupę osób. W pewnej chwili z tej grupy wybiega
lekko chwiejący się na nogach człowiek z butelką w ręku i woła do bawiących się:)
Pokusa XII:
Uciszcie tę muzykę! Dziewczyny! Chłopaki!
Ubaw się nam szykuje - i nie byle jaki.
(muzyka cichnie, uczestnicy zabawy powoli zbliżają się do Orszaku i patrzą ze zdziwieniem)
Miło będzie zobaczyć, jak w najnowszym tańcu
Będzie się tu poruszać banda przebierańców.
Melchior:
Witajcie, przyjaciele. Widać, żeście młodzi.
Nie wiecie? Król nad króle na ziemi się zrodził.
Nie jestem przebierańcem, lecz Królem Melchiorem.
Proszę. Dokument na to wszędzie z sobą biorę.
(pokazuje Pokusie jakiś dokument)
Pokusa XII: (śmieje się)
No dobra! Króluj, królu i żyj jak najdłużej,
A o Bogu pomyślisz na emeryturze.
Stanów więc własne prawa i z ludźmi się nie licz.
Niech dobrze pamiętają, że cię królem mieli.
Pokusa XIII: (ktoś drugi z grupy bawiących się osób)
Króla wam się zachciało? Po co wam ta władza?
Mnie władza, zwłaszcza boska, w wolności przeszkadza.
Pokusa XIV: (ktoś trzeci z grupy bawiącej się młodzieży. Podchodzi do króla, zdejmuje mu
koronę z głowy i ze śmiechem nakłada na swoją)
Popatrzcie się tu na mnie. We mnie macie króla!
Ja do takiej korony pasuję - jak ulał.
Melchior:
Właśnie idę z pokłonem, bo się Bóg narodził.
Pokusa XIII:
Mówisz: Bóg się narodził? Naprawdę? Nie zwodzisz?
Pardon, trudno uwierzyć. Niech wam będzie. W porzo…
Lecz jakoś niepotrzebnie bogowie się mnożą.
Melchior:
Ja dlatego swój własny opuściłem pałac,
Bo mi drogę do Boga gwiazda ukazała.
Pokusa XII: (z drwiącym śmiechem - do
bawiących się)
Słuchajcie. Istny cyrk tu! Cyrk i straszna heca.
Gadają, że im gwiazda kierunek oświeca.
(śmieje się, kpi)
Sorry, ale was spytam na wypadek wszelki:
A może wam się oczy świecą do butelki?
(wymachuje butelką z winem)
Pokusa XV: (ktoś inny z bawiących się)
Może zmieńcie kierunek i idźcie na Olimp?
Tam się bogom możecie nakłaniać do woli.
Pokusa XVI: (ktoś inny z bawiących się)
A zresztą, wasza wola. Idźcie, skoro chcecie.
Ciekawe, czy ten Bóg wasz wyjdzie wam naprzeciw.
Jak sprawę załatwicie, powróćcie w te strony.
Bo po co macie wracać do dzieci, do żony?
U nas czeka ciekawe i wesołe życie.
Dlaczego wam to mówię? Sami zobaczycie.
Pokusa XIV: (ktoś inny z bawiących się)
Zmieniony już Dekalog na "Róbta, co chceta"…
I to jest tego życia najlepsza zaleta.
Sam sobie jestem sterem, sam sobie żeglarzem.
Mam tylko same prawa! Nikt mi nic nie każe.
W co chcę wierzyć, to wierzę, w co nie chcę - nie wierzę.
Po co mi zresztą wiara? Nie wiem - powiem szczerze.
JA zasady ustalam piękna, prawdy, dobra,
Bom sam siebie na króla tego świata obrał.
Anioł VI: (do Melchiora)
Królu. Lecz Bóg Jedyny mówi w Dekalogu,
Że oprócz Niego nie ma żadnych innych bogów!
Pokusa XII:
Niech wam będzie. Wiem swoje… Uciszcie się! Spoko…
Ziemia moja! Tu rządzę! A wasz Bóg wysoko…
(wracają do swojej zabawy. Znów się rozlega ostra muzyka)
Grupa Młodzieży (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając dzieci do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się.
Król wita się serdecznie z każdym z dzieci)
Pokusa XVII: (zbliża się chyłkiem do bukłaków, przebija je i opróżnia z wody, a sama
ukradkiem szybko się oddala)
Melchior:
Ach, piekielna pogoda. Żar się leje z nieba.
Że też w takich warunkach wędrować nam trzeba!
(woła sługę)
Już pragnienie mnie męczy od tego upału.
Przynieś mi trochę wody, jeśli coś zostało.
Sługa: (odchodzi w stronę bukłaków, zauważa, że są przebite i puste. Pyta o coś najbliższe
osoby. Ruszają ramionami, że nic nie wiedzą. Szybko wraca do króla)
Królu, nie mamy wody. Ktoś przebił bukłaki…
Rozpytywałem w koło. Nikt nie wie, kto taki.
Pokusa XVII: (Ta sama, która przebiła bukłaki. Szybko podbiega do króla, chce zmylić
czujność wszystkich i odwrócić uwagę od siebie jako winowajcy, a kreuje się na wybawcę)
Ach, co za chuligaństwo! Teraz takie czasy…
Lecz nie problem, o królu. Zboczmy nieco z trasy.
Tym tropem do najbliższej dotrzemy oazy.
Bywałem tam w swym życiu kilkadziesiąt razy.
Widzisz na horyzoncie tę soczystą zieleń?
(pokazuje coś w dali)
Naprawdę niedaleko. Wysiłku niewiele.
Anioł VII:
Nie słuchaj, drogi Królu, oszusta Szatana.
Bo to nie jest oaza, lecz fatamorgana.
ORSZAK BALTAZARA
(Orszak zbliża się do miejsca, gdzie słychać głośną muzykę, śpiewy i krzyki. To znak, że przy
trasie jest jakaś zabawa. Widać tańczącą grupę osób. W pewnej chwili z tej grupy wybiega
lekko chwiejący się na nogach człowiek z butelką w ręku i woła do bawiących się:)
Pokusa XII:
Uciszcie tę muzykę! Dziewczyny! Chłopaki!
Ubaw się nam szykuje - i nie byle jaki.
(muzyka cichnie, uczestnicy zabawy powoli zbliżają się do Orszaku i patrzą ze zdziwieniem)
Miło będzie zobaczyć, jak w najnowszym tańcu
Będzie się tu poruszać banda przebierańców.
Baltazar:
Witajcie, przyjaciele. Widać, żeście młodzi.
Nie wiecie? Król nad króle na ziemi się zrodził.
Nie jestem przebierańcem. Jam jest król Baltazar.
Mogę na to dokument tutaj wam pokazać.
(pokazuje Pokusie jakiś dokument)
Pokusa XII: (śmieje się)
No dobra! Króluj, królu i żyj jak najdłużej,
A o Bogu pomyślisz na emeryturze.
Stanów więc własne prawa i z ludźmi się nie licz.
Niech dobrze pamiętają, że cię królem mieli.
Pokusa XIII: (ktoś drugi z grupy bawiących się osób)
Króla wam się zachciało? Po co wam ta władza?
Mnie władza, zwłaszcza boska, w wolności przeszkadza.
Pokusa XIV: (ktoś trzeci z grupy bawiącej się młodzieży. Podchodzi do króla, zdejmuje mu
koronę z głowy i ze śmiechem nakłada na swoją)
Popatrzcie się tu na mnie. We mnie macie króla!
Ja do takiej korony pasuję - jak ulał.
Baltazar:
Właśnie idę z pokłonem, bo się Bóg narodził.
Pokusa XIII:
Mówisz: Bóg się narodził? Naprawdę? Nie zwodzisz?
Pardon, trudno uwierzyć. Niech wam będzie. W porzo…
Lecz jakoś niepotrzebnie bogowie się mnożą.
Baltazar:
Ja dlatego swój własny opuściłem pałac,
Bo mi drogę do Boga gwiazda ukazała.
Pokusa XII: (z drwiącym śmiechem – do bawiących się)
Słuchajcie. Istny cyrk tu! Cyrk i straszna heca.
Gadają, że im gwiazda kierunek oświeca.
(śmieje się, kpi)
Sorry, ale was spytam na wypadek wszelki:
A może wam się oczy świecą do butelki?
(wymachuje butelką z winem)
Pokusa XV: (ktoś inny z bawiących się)
Może zmieńcie kierunek i idźcie na Olimp?
Tam się bogom możecie nakłaniać do woli.
Pokusa XVI: (ktoś inny z bawiących się)
A zresztą, wasza wola. Idźcie, skoro chcecie.
Ciekawe, czy ten Bóg wasz wyjdzie wam naprzeciw.
Jak sprawę załatwicie, powróćcie w te strony.
Bo po co macie wracać do dzieci, do żony?
U nas czeka ciekawe i wesołe życie.
Dlaczego wam to mówię? Sami zobaczycie.
Pokusa XIV: (ktoś inny z bawiących się)
Zmieniony już Dekalog na "Róbta, co chceta"…
I to jest tego życia najlepsza zaleta.
Sam sobie jestem sterem, sam sobie żeglarzem.
Mam tylko same prawa! Nikt mi nic nie każe.
W co chcę wierzyć, to wierzę, w co nie chcę - nie wierzę.
Po co mi zresztą wiara? Nie wiem - powiem szczerze.
JA zasady ustalam piękna, prawdy, dobra,
Bom sam siebie na króla tego świata obrał.
Anioł VI: (do Baltazara)
Królu. Lecz Bóg Jedyny mówi w Dekalogu,
Że oprócz Niego nie ma żadnych innych bogów!
Pokusa XII:
Niech wam będzie. Wiem swoje… Uciszcie się! Spoko…
Ziemia moja! Tu rządzę! A wasz Bóg wysoko…
(wracają do swojej zabawy. Znów się rozlega ostra muzyka)
Grupa Młodzieży (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (macha ręką, zapraszając dzieci do udziału w Orszaku. Grupa przyłącza się.
Król wita się serdecznie z każdym z dzieci)
Pokusa XVII: (zbliża się chyłkiem do bukłaków, przebija je i opróżnia z wody, a sama
ukradkiem szybko się oddala)
Baltazar:
Ach, piekielna pogoda. Żar się leje z nieba.
Że też w takich warunkach wędrować nam trzeba!
(woła sługę)
Już pragnienie mnie męczy od tego upału.
Przynieś mi trochę wody, jeśli coś zostało.
Sługa: (odchodzi w stronę bukłaków, zauważa, że są przebite i puste. Pyta o coś najbliższe
osoby. Ruszają ramionami, że nic nie wiedzą. Szybko wraca do króla)
Królu, nie mamy wody. Ktoś przebił bukłaki…
Rozpytywałem w koło. Nikt nie wie, kto taki.
Pokusa XVII: (Ta sama, która przebiła bukłaki. Szybko podbiega do króla, chce zmylić
czujność wszystkich i odwrócić uwagę od siebie jako winowajcy, a kreuje się na wybawcę)
Ach, co za chuligaństwo! Teraz takie czasy…
Lecz nie problem, o królu. Zboczmy nieco z trasy.
Tym tropem do najbliższej dotrzemy oazy.
Bywałem tam w swym życiu kilkadziesiąt razy.
Widzisz na horyzoncie tę soczystą zieleń?
(pokazuje coś w dali)
Naprawdę niedaleko. Wysiłku niewiele.
Anioł VII:
Nie słuchaj, drogi Królu, oszusta Szatana.
Bo to nie jest oaza, lecz fatamorgana.
(Uwaga: od tego momentu wszyscy Królowie znów są na łączach telefonicznych,
rozmawiają między sobą, konsultują ze sobą)
ORSZAK KACPRA
Kacper: (bierze komórkę i dzwoni)
I co tam u Was słychać, drodzy przyjaciele?
Melchior: (słychać głos)
Wciąż idziemy przed siebie.
Baltazar: (słychać głos)
Przygód mamy wiele.
Pokusa XVIII: (słychać głos)
Ty Mędrcem ponoć jesteś. Wierzysz jednak w bzdury.
Jakiś Bóg zszedł na ziemię? A może wiesz, który?
Bo ludzie wymyślili krocie różnych bogów.
Teraz sami nie wiedzą, w co wierzyć i w kogo.
Baltazar: (słychać głos)
Tak. To bajki, legendy… Nie ma wielu bogów.
Ten Jedyny, Prawdziwy, co jest Królem świata,
Zszedł na ziemię, w miłości wszystko z sobą zbratać.
Pokusa XIX: (podchodzi do Kacpra)
Czytałem w pewnej księdze, gdzie jest o Nim mowa,
Że obiecał własnego Syna ukrzyżować.
Od takiego krwiożercy najbliższa rodzina
Winna się - chyba przyznasz - jak najdalej trzymać.
A cóż dopiero obcy - zwłaszcza ty, w koronie.
Taki bóg-potwór chyba już zaciera dłonie…
Oj, czeka ciebie, królu, wiele mocnych wrażeń.
Czym więc chcesz go przekupić? Co mu niesiesz w darze?
Kacper:
Ja kadzidło Mu niosę. Bo chcę takim darem
W Jego Boską naturę wyrazić swą wiarę.
Pokusa XIX: (Śmieje się)
E! Nieciekawy prezent. Wiem, co to kadzidło.
Mnie ciągle wszyscy kadzą. Już mi to obrzydło.
Ja bym się bardzo wstydził, idąc z takim darem.
Wszak Bogu dać należy cenniejszą ofiarę!
Ofiaruj niewolników, uśmierć własne dzieci Zbuduj mu jakiś pałac największy na świecie…
O, to będzie ofiara, królu, godna ciebie!
Ludzie będą podziwiać i anieli w niebie.
Melchior: (Słychać głos)
Kacprze, nie daj się mamić pokusie Szatana.
To on rożne pułapki zastawia wciąż na nas.
Baltazar: (Słychać głos)
Bardzo mu nie na rękę jest ta nasza droga,
Którą tu podążamy na spotkanie Boga.
Pokusa XIX:
W głupie bajki wciąż wierzysz? W tym wieku? No co ty?
Ty się nie upodabniaj do jakiejś ciemnoty.
Jesteś królem! Masz wierzyć tylko w godność swoją!
A te wszelkie pospólstwa niech się ciebie boją!
Przyjrzyj się sobie w lustrze. Masz drogą koronę.
Do CIEBIE tłumy winny przybiegać z pokłonem!
Anioł VIII:
Szatanie! Nie kuś króla i bądź wreszcie cicho,
Bo to, co proponujesz, jest po prostu pychą!
ORSZAK MELCHIORA
Melchior: (dzwonek. Bierze komórkę)
Kacper: (Słychać głos)
I co tam u Was słychać, drodzy przyjaciele?
Melchior:
Wciąż idziemy przed siebie.
Baltazar: (słychać głos)
Przygód mamy wiele.
Pokusa XVIII: (słychać głos)
Ty Mędrcem ponoć jesteś. Wierzysz jednak w bzdury.
Jakiś Bóg zszedł na ziemię? A może wiesz, który?
Bo ludzie wymyślili krocie różnych bogów.
Teraz sami nie wiedzą, w co wierzyć i w kogo.
Baltazar: (słychać głos)
Tak. To bajki, legendy… Nie ma wielu bogów.
Ten Jedyny, Prawdziwy, co jest Królem świata,
Zszedł na ziemię, w miłości wszystko z sobą zbratać.
Pokusa XIX: (słychać głos)
Czytałem w pewnej księdze, gdzie jest o Nim mowa,
Że obiecał własnego Syna ukrzyżować.
Od takiego krwiożercy najbliższa rodzina
Winna się - chyba przyznasz - jak najdalej trzymać.
A cóż dopiero obcy - zwłaszcza ty, w koronie.
Taki bóg-potwór chyba już zaciera dłonie…
Oj, czeka ciebie, królu, wiele mocnych wrażeń.
Czym więc chcesz go przekupić? Co mu niesiesz w darze?
Kacper: (słychać głos)
Ja kadzidło Mu niosę. Bo chcę takim darem
W Jego Boską naturę wyrazić swą wiarę.
Pokusa XIX: (Słychać głos. Śmieje się)
E! Nieciekawy prezent. Wiem, co to kadzidło.
Mnie ciągle wszyscy kadzą. Już mi to obrzydło.
Ja bym się bardzo wstydził, idąc z takim darem.
Wszak Bogu dać należy cenniejszą ofiarę!
Ofiaruj niewolników, uśmierć własne dzieci Zbuduj mu jakiś pałac największy na świecie…
O, to będzie ofiara, królu, godna ciebie!
Ludzie będą podziwiać i anieli w niebie.
Melchior:
Kacprze, nie daj się mamić pokusie Szatana.
To on rożne pułapki zastawia wciąż na nas.
Baltazar: (Słychać głos)
Bardzo mu nie na rękę jest ta nasza droga,
Którą tu podążamy na spotkanie Boga.
Pokusa XIX: (Słychać głos)
W głupie bajki wciąż wierzysz? W tym wieku? No co ty?
Ty się nie upodabniaj do jakiejś ciemnoty.
Jesteś królem! Masz wierzyć tylko w godność swoją!
A te wszelkie pospólstwa niech się ciebie boją!
Przyjrzyj się sobie w lustrze. Masz drogą koronę.
Do CIEBIE tłumy winny przybiegać z pokłonem!
Anioł VIII: (Słychać głos)
Szatanie! Nie kuś króla i bądź wreszcie cicho,
Bo to, co proponujesz, jest po prostu pychą!
ORSZAK BALTAZARA
Baltazar (dzwonek. Bierze komórkę)
Kacper: (Słychać głos)
I co tam u Was słychać, drodzy przyjaciele?
Melchior: (słychać głos)
Wciąż idziemy przed siebie.
Baltazar:
Przygód mamy wiele.
Pokusa XVIII: (podchodzi do Baltazara)
Ty Mędrcem ponoć jesteś. Wierzysz jednak w bzdury.
Jakiś Bóg zszedł na ziemię? A może wiesz, który?
Bo ludzie wymyślili krocie różnych bogów.
Teraz sami nie wiedzą, w co wierzyć i w kogo.
Baltazar:
Tak. To bajki, legendy… Nie ma wielu bogów.
Ten Jedyny, Prawdziwy, co jest Królem świata,
Zszedł na ziemię, w miłości wszystko z sobą zbratać.
Pokusa XIX: (słychać głos)
Czytałem w pewnej księdze, gdzie jest o Nim mowa,
Że obiecał własnego Syna ukrzyżować.
Od takiego krwiożercy najbliższa rodzina
Winna się - chyba przyznasz - jak najdalej trzymać.
A cóż dopiero obcy - zwłaszcza ty, w koronie.
Taki bóg-potwór chyba już zaciera dłonie…
Oj, czeka ciebie, królu, wiele mocnych wrażeń.
Czym więc chcesz go przekupić? Co mu niesiesz w darze?
Kacper: (słychać głos)
Ja kadzidło Mu niosę. Bo chcę takim darem
W Jego Boską naturę wyrazić swą wiarę.
Pokusa XIX: (Słychać głos. Śmieje się)
E! Nieciekawy prezent. Wiem, co to kadzidło.
Mnie ciągle wszyscy kadzą. Już mi to obrzydło.
Ja bym się bardzo wstydził, idąc z takim darem.
Wszak Bogu dać należy cenniejszą ofiarę!
Ofiaruj niewolników, uśmierć własne dzieci Zbuduj mu jakiś pałac największy na świecie…
O, to będzie ofiara, królu, godna ciebie!
Ludzie będą podziwiać i anieli w niebie.
Melchior: (Słychać głos)
Kacprze, nie daj się mamić pokusie Szatana.
To on rożne pułapki zastawia wciąż na nas.
Baltazar:
Bardzo mu nie na rękę jest ta nasza droga,
Którą tu podążamy na spotkanie Boga.
Pokusa XIX: (Słychać głos)
W głupie bajki wciąż wierzysz? W tym wieku? No co ty?
Ty się nie upodabniaj do jakiejś ciemnoty.
Jesteś królem! Masz wierzyć tylko w godność swoją!
A te wszelkie pospólstwa niech się ciebie boją!
Przyjrzyj się sobie w lustrze. Masz drogą koronę.
Do CIEBIE tłumy winny przybiegać z pokłonem!
Anioł VIII: (Słychać głos)
Szatanie! Nie kuś króla i bądź wreszcie cicho,
Bo to, co proponujesz, jest po prostu pychą!
(Wyłączają się, odkładają komórki. Teraz w każdym z Orszaków odbywaj się te same sceny.
Wszyscy uczestnicy każdego z trzech Orszaków śpiewają trzecią zwrotkę:
"Bóg się rodzi" – "W nędznej szopie urodzony")
ORSZAK KACPRA
Pokusa XX: (do Kacpra)
Może się zatrzymamy tutaj choć na chwilę.
Rozejrzyj się dokoła, tu marketów tyle…
Kupuj, co chcesz i w którym chcesz hipermarkecie.
Uszczęśliwisz tym siebie, żonę oraz dzieci…
Przecież stać ciebie na to. Masz majątek duży Zresztą nic się nie stanie, jeśli się zadłużysz Możesz wszystko nadrobić z wojennych zdobyczy.
(nagle - wpada na pomysł)
Promocję ci załatwię, jeśli sobie życzysz.
Anioł IX:
Królu, dość prymitywne jest takie kuszenie.
Diabeł towar ci wciska w promocyjnej cenie?
Takim podszeptom diabła wierzy tylko głupi,
Za żadną bowiem cenę szczęścia się nie kupi.
Pokusa XXI: (pokazuje coś w oddali)
Popatrz. Jakieś miasteczka. Odpocząć gdzieś pora...
Anioł X: (bierze króla za rękę, odwraca mu uwagę i prowadzi dalej)
Idźmy dalej… To przecież Sodoma, Gomora...
Pokusa XXII:
Nie szkoda ci pieniędzy na takie podróże?
Taka długa wycieczka to wydatki duże.
Wprawdzie nie moja sprawa, lecz koszty te przecież
Odbiją się na pewno na twoim budżecie.
A wkoło taki kryzys, tylu biednych wokół…
Mam takiego jednego na przykład na oku…
(wyciąga za kark z tłumu jakiegoś pozorowanego żebraka - widać, że to także szatan,
spod łachmanów wyglądają złote szaty)
Od miesiąca nic nie jadł, łachman jego strojem Ja się o jego życie już od dawna boję.
Ty chyba, drogi władco, masz serce z kamienia.
Czy król, to taka istota, co nie ma sumienia?
Anioł XI:
Królu, przyjrzyj się dobrze tej oto postaci.
Biednymi czuć się mogą czasami bogaci….
Ludzka pazerność bowiem - nieograniczona.
Prawdę kryje egoizm - jak ciemna zasłona.
(zdziera z żebraka łachamy - pod nimi pojawiają się złote, bogate szaty)
Twoja miłość bliźniego mądra więc być musi Nie ulegaj pozorom ukrytym w pokusie.
Pokusa XXIII:
Królu, pewnie się zmartwisz, jeśli coś ci powiem.
Zasłyszałem przed chwilą, że twoi synowie
Pod twoją nieobecność tron ci odebrali.
Oni twoim królestwem rządzić będą dalej.
Nie masz tam po co wracać - szczerze mówię ci to.
Odtąd nie jesteś królem, lecz zwykłym banitą.
Jak ty ich wychowałeś? Zapatrzony w niebo Obowiązkiś zaniedbał, nie sprostał potrzebom…
Każdy będzie wytykał, co z ciebie za tata.
Pośmiewiskiem się staniesz dla całego świata.
Anioł XII:
Nieprawda, zacny Królu. Nie wierz pomówieniom.
Niechaj twojej opinii o synach nie zmienią.
Bo fałszywe świadectwo zawsze krzywdę zrobi
Nie tylko twym bliźnim, ale także tobie.
Pokusa XXIV:
Królu! Co ja tu słyszę? Jestem oburzony!
Bo idziesz szukać Boga, chcesz bić Mu pokłony,
A tam w twoich pałacach dzieje się coś złego.
Mogłeś pieczę nad nimi przekazać kolegom.
Dlaczego zostawiłeś najlepsze komnaty
Dla swych starych rodziców - dla mamy i taty?
Chciałeś być dla nich dobry. Wiesz, czego się boję?
Że i tak nie docenią tej dobroci twojej.
Jesteś, królu, niezmiernie naiwnym człowiekiem.
Już wkrótce potrzebować będą twej opieki.
Dobrze radzę. Przemyśl to. Już najwyższa pora,
Żeby ich wreszcie oddać do domu seniora.
A najlepiej ten robi, kto z dobroci serca
Niedołężnych i starców po prostu uśmierca…
Kacper:
Dość! Nie chcę o tym słyszeć! Odejdź stąd! Uciekaj!
To jest pomysł po prostu niegodny człowieka!
Wszak głęboko w sumieniu mam to zapisane,
By bez żadnych warunków czcić tatę i mamę.
Pokusa XXV:
Dziwię się wam, Królowie. To jest czas stracony,
Gdy przed jakimś tam Bogiem chcecie bić pokłony.
Gospodarka wam straci - dobrze o tym wiecie,
Bo od przestojów w pracy jest dziura w budżecie.
A naród wasz zbyt często świętuje beztrosko.
Chce świąt nowych - jeżeli mam wierzyć pogłoskom.
Zaręczam. Wiem coś o tym. Takiej przerwy w pracy
Historia wam na pewno nigdy nie wybaczy.
Kacper:
Biedny ten, kto praw Boskich niestety nie słucha.
A one strzegą ciała, lecz strzegą też ducha.
W Dekalogu Bóg spisał dla naszej pamięci,
By od pracy odetchnąć i dzień święty święcić.
Grupa Starszych (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (zaprasza do udziału w Orszaku).
ORSZAK MELCHIORA
Pokusa XX: (do Melchiora)
Może się zatrzymamy tutaj choć na chwilę.
Rozejrzyj się dokoła, tu marketów tyle…
Kupuj, co chcesz i w którym chcesz hipermarkecie.
Uszczęśliwisz tym siebie, żonę oraz dzieci…
Przecież stać ciebie na to. Masz majątek duży Zresztą nic się nie stanie, jeśli się zadłużysz Możesz wszystko nadrobić z wojennych zdobyczy.
(nagle - wpada na pomysł)
Promocję ci załatwię, jeśli sobie życzysz.
Anioł IX:
Królu, dość prymitywne jest takie kuszenie.
Diabeł towar ci wciska w promocyjnej cenie?
Takim podszeptom diabła wierzy tylko głupi,
Za żadną bowiem cenę szczęścia się nie kupi.
Pokusa XXI: (pokazuje coś w oddali)
Popatrz. Jakieś miasteczka. Odpocząć gdzieś pora...
Anioł: X (bierze króla za rękę, odwraca mu uwagę i prowadzi dalej)
Idźmy dalej… To przecież Sodoma, Gomora...
Pokusa XXII:
Nie szkoda ci pieniędzy na takie podróże?
Taka długa wycieczka to wydatki duże.
Wprawdzie nie moja sprawa, lecz koszty te przecież
Odbiją się na pewno na twoim budżecie.
A wkoło taki kryzys, tylu biednych wokół…
Mam takiego jednego na przykład na oku...
(wyciąga za kark z tłumu jakiegoś pozorowanego żebraka - widać, że to także szatan,
spod łachmanów wyglądają złote szaty)
Od miesiąca nic nie jadł, łachman jego strojem Ja się o jego życie już od dawna boję.
Ty chyba, drogi władco, masz serce z kamienia.
Czy król, to taka istota, co nie ma sumienia?
Anioł XI:
Królu, przyjrzyj się dobrze tej oto postaci.
Biednymi czuć się mogą czasami bogaci….
Ludzka pazerność bowiem - nieograniczona.
Prawdę kryje egoizm - jak ciemna zasłona.
(zdziera z żebraka łachamy - pod nimi pojawiają się złote, bogate szaty)
Twoja miłość bliźniego mądra więc być musi Nie ulegaj pozorom ukrytym w pokusie.
Pokusa XXIII:
Królu, pewnie się zmartwisz, jeśli coś ci powiem.
Zasłyszałem przed chwilą, że twoi synowie
Pod twoją nieobecność tron ci odebrali.
Oni twoim królestwem rządzić będą dalej.
Nie masz tam po co wracać - szczerze mówię ci to.
Odtąd nie jesteś królem, lecz zwykłym banitą.
Jak ty ich wychowałeś? Zapatrzony w niebo Obowiązkiś zaniedbał, nie sprostał potrzebom…
Każdy będzie wytykał, co z ciebie za tata.
Pośmiewiskiem się staniesz dla całego świata.
Anioł XII:
Nieprawda, zacny Królu. Nie wierz pomówieniom.
Niechaj twojej opinii o synach nie zmienią.
Bo fałszywe świadectwo zawsze krzywdę zrobi
Nie tylko twym bliźnim, ale także tobie.
Pokusa XXIV:
Królu! Co ja tu słyszę? Jestem oburzony!
Bo idziesz szukać Boga, chcesz bić Mu pokłony,
A tam w twoich pałacach dzieje się coś złego.
Mogłeś pieczę nad nimi przekazać kolegom.
Dlaczego zostawiłeś najlepsze komnaty
Dla swych starych rodziców - dla mamy i taty?
Chciałeś być dla nich dobry. Wiesz, czego się boję?
Że i tak nie docenią tej dobroci twojej.
Jesteś, królu, niezmiernie naiwnym człowiekiem.
Już wkrótce potrzebować będą twej opieki.
Dobrze radzę. Przemyśl to. Już najwyższa pora,
Żeby ich wreszcie oddać do domu seniora.
A najlepiej ten robi, kto z dobroci serca
Niedołężnych i starców po prostu uśmierca…
Melchior:
Dość! Nie chcę o tym słyszeć! Odejdź stąd! Uciekaj!
To jest pomysł po prostu niegodny człowieka!
Wszak głęboko w sumieniu mam to zapisane,
By bez żadnych warunków czcić tatę i mamę.
Pokusa XXV:
Dziwię się wam, Królowie. To jest czas stracony,
Gdy przed jakimś tam Bogiem chcecie bić pokłony.
Gospodarka wam straci - dobrze o tym wiecie,
Bo od przestojów w pracy jest dziura w budżecie.
A naród wasz zbyt często świętuje beztrosko.
Chce świąt nowych - jeżeli mam wierzyć pogłoskom.
Zaręczam. Wiem coś o tym. Takiej przerwy w pracy
Historia wam na pewno nigdy nie wybaczy.
Melchior:
Biedny ten, kto praw Boskich niestety nie słucha.
A one strzegą ciała, lecz strzegą też ducha.
W Dekalogu Bóg spisał dla naszej pamięci,
By od pracy odetchnąć i dzień święty święcić.
Grupa Starszych (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (zaprasza do udziału w Orszaku).
ORSZAK BALTAZARA
Pokusa XX: (do Baltazara)
Może się zatrzymamy tutaj choć na chwilę.
Rozejrzyj się dokoła, tu marketów tyle…
Kupuj, co chcesz i w którym chcesz hipermarkecie.
Uszczęśliwisz tym siebie, żonę oraz dzieci…
Przecież stać ciebie na to. Masz majątek duży Zresztą nic się nie stanie, jeśli się zadłużysz Możesz wszystko nadrobić z wojennych zdobyczy.
(nagle - wpada na pomysł)
Promocję ci załatwię, jeśli sobie życzysz.
Anioł IX:
Królu, dość prymitywne jest takie kuszenie.
Diabeł towar ci wciska w promocyjnej cenie?
Takim podszeptom diabła wierzy tylko głupi,
Za żadną bowiem cenę szczęścia się nie kupi.
Pokusa XXI: (pokazuje coś w oddali)
Popatrz. Jakieś miasteczka. Odpocząć gdzieś pora...
Anioł X: (bierze króla za rękę, odwraca mu uwagę
i prowadzi dalej)
Idźmy dalej… To przecież Sodoma, Gomora...
Pokusa XXII:
Nie szkoda ci pieniędzy na takie podróże?
Taka długa wycieczka to wydatki duże.
Wprawdzie nie moja sprawa, lecz koszty te przecież
Odbiją się na pewno na twoim budżecie.
A wkoło taki kryzys, tylu biednych wokół…
Mam takiego jednego na przykład na oku...
(wyciąga za kark z tłumu jakiegoś pozorowanego żebraka - widać, że to także szatan,
spod łachmanów wyglądają złote szaty)
Od miesiąca nic nie jadł, łachman jego strojem Ja się o jego życie już od dawna boję.
Ty chyba, drogi władco, masz serce z kamienia.
Czy król, to taka istota, co nie ma sumienia?
Anioł XI:
Królu, przyjrzyj się dobrze tej oto postaci.
Biednymi czuć się mogą czasami bogaci….
Ludzka pazerność bowiem - nieograniczona.
Prawdę kryje egoizm - jak ciemna zasłona.
(zdziera z żebraka łachamy - pod nimi pojawiają się złote, bogate szaty)
Twoja miłość bliźniego mądra więc być musi Nie ulegaj pozorom ukrytym w pokusie.
Pokusa XXIII:
Królu, pewnie się zmartwisz, jeśli coś ci powiem.
Zasłyszałem przed chwilą, że twoi synowie
Pod twoją nieobecność tron ci odebrali.
Oni twoim królestwem rządzić będą dalej.
Nie masz tam po co wracać - szczerze mówię ci to.
Odtąd nie jesteś królem, lecz zwykłym banitą.
Jak ty ich wychowałeś? Zapatrzony w niebo Obowiązkiś zaniedbał, nie sprostał potrzebom…
Każdy będzie wytykał, co z ciebie za tata.
Pośmiewiskiem się staniesz dla całego świata.
Anioł XII:
Nieprawda, zacny Królu. Nie wierz pomówieniom.
Niechaj twojej opinii o synach nie zmienią.
Bo fałszywe świadectwo zawsze krzywdę zrobi
Nie tylko twym bliźnim, ale także tobie.
Pokusa XXIV:
Królu! Co ja tu słyszę? Jestem oburzony!
Bo idziesz szukać Boga, chcesz bić Mu pokłony,
A tam w twoich pałacach dzieje się coś złego.
Mogłeś pieczę nad nimi przekazać kolegom.
Dlaczego zostawiłeś najlepsze komnaty
Dla swych starych rodziców - dla mamy i taty?
Chciałeś być dla nich dobry. Wiesz, czego się boję?
Że i tak nie docenią tej dobroci twojej.
Jesteś, królu, niezmiernie naiwnym człowiekiem.
Już wkrótce potrzebować będą twej opieki.
Dobrze radzę. Przemyśl to. Już najwyższa pora,
Żeby ich wreszcie oddać do domu seniora.
A najlepiej ten robi, kto z dobroci serca
Niedołężnych i starców po prostu uśmierca…
Baltazar:
Dość! Nie chcę o tym słyszeć! Odejdź stąd! Uciekaj!
To jest pomysł po prostu niegodny człowieka!
Wszak głęboko w sumieniu mam to zapisane,
By bez żadnych warunków czcić tatę i mamę.
Pokusa XXV:
Dziwię się wam, Królowie. To jest czas stracony,
Gdy przed jakimś tam Bogiem chcecie bić pokłony.
Gospodarka wam straci - dobrze o tym wiecie,
Bo od przestojów w pracy jest dziura w budżecie.
A naród wasz zbyt często świętuje beztrosko.
Chce świąt nowych - jeżeli mam wierzyć pogłoskom.
Zaręczam. Wiem coś o tym. Takiej przerwy w pracy
Historia wam na pewno nigdy nie wybaczy.
Baltazar:
Biedny ten, kto praw Boskich niestety nie słucha.
A one strzegą ciała, lecz strzegą też ducha.
W Dekalogu Bóg spisał dla naszej pamięci,
By od pracy odetchnąć i dzień święty święcić.
Grupa Starszych (stoją na trasie Orszaku i wołają)
Witajcie, witajcie. Dokąd wędrujecie?
Czy nas także ze sobą chętnie zabierzecie?
Dworzanin: (zaprasza do udziału w Orszaku).
III. Spotkanie Orszaków
ORSZAK KACPRA
Dworzanin Kacpra: (zatrzymuje Orszak, wyciąga mapę, pokazuje przed siebie)
Przed nami duże miasto. To Jerozolima.
Sądzę tak z tej tu mapy, którą w ręku trzymam.
Kacper: (patrzy przed siebie, potem rozgląda się, jest wyraźnie zadowolony)
ORSZAK MELCHIORA
Dworzanin Melchiora: (zatrzymuje Orszak, wyciąga mapę, pokazuje przed
siebie)
Przed nami duże miasto. To Jerozolima.
Sądzę tak z tej tu mapy, którą w ręku trzymam.
Melchior: (patrzy przed siebie, potem rozgląda się, jest wyraźnie zadowolony)
ORSZAK BALTAZARA
Dworzanin Baltazara: (zatrzymuje Orszak, wyciąga mapę, pokazuje przed
siebie)
Przed nami duże miasto. To Jerozolima.
Sądzę tak z tej tu mapy, którą w ręku trzymam.
Baltazar: (patrzy przed siebie, potem rozgląda się, jest wyraźnie zadowolony)
(Pierwszy na miejscu spotkania Orszaków pojawia się Orszak Kacpra)
(Orszaki Melchiora i Baltazara dochodzą z dwóch rożnych stron do Orszaku
Kacpra)
Kacper: (wychodzi z Orszaku na powitanie)
Melchior: (podchodzi do Kacpra, wymieniają znak pokoju)
Ach, witaj, drogi Kacprze.
Kacper:
Ach, witaj, Melchiorze!
Melchior:
Wybacz, że swych radosnych powitań nie mnożę,
Ale miło Cię widzieć dziś, po tylu latach.
I to gdzie? W Jeruzalem. Gdzieś na końcu świata!
Baltazar: (podchodzi do Kacpra, wymieniają znak pokoju)
Witaj, dostojny Kacprze. Nic się nie zmieniłeś…
Kacper:
Witaj. Bardzo dziękuję za słowa tak miłe.
Melchior: (podchodzi do Baltazara, wymieniają znak pokoju)
Baltazarze! Nie wierzę. Tyś to, czy też nie ty?
Ależ ty masz sylwetkę! Stosujesz diety?
Baltazar:
A tobie to się chyba troszeczkę przytyło?
Melchior: (ze śmiechem - pokazuje na swoją otyłość)
Kula najdoskonalszą jest podobno bryłą…
Kacper: (przerywa rozmowę)
Teraz, gdyśmy się tutaj już wszyscy spotkali,
Wypada, byśmy razem szli przed siebie dalej.
To jest pałac Heroda… (pokazuje)
Baltazar:
Czy go zastaniemy?
Melchior:
Jeśli nie, to będziemy mieć pewnie problemy…
Królowie: (ruszają przed siebie w stronę pałacu Heroda)
Pokusa XXVI: (zastępuje im drogę)
Tam was na miejscu czeka największa przeszkoda.
Ach, wy chyba nie znacie satrapy-Heroda!
On jest tak chorobliwie zazdrosny o władzę,
Że was wrzuci do lochów. Ja iść tam nie radzę!
Anioł XIII:
Przestań wreszcie, Szatanie. To nie twoja sprawa.
I nie musisz dobrego doradcy udawać…
IV. Jerozolima. Pałac Heroda
Herod: (siedzi na bogato zdobionym tronie, obok stoi jego żona i dzieci.
Dworzanie mu usługują, jakaś grupa artystyczna przed nim tańczy)
Służący Heroda: (wbiega zdyszany)
Królu! Jakieś orszaki zbliżają się do nas.
Zobaczyła je w dali pałacu ochrona.
Żona Heroda:
Czy spodziewasz się kogoś? Bo w mediach dziś rano
Jako newsa wiadomość złośliwą podano,
Że ciągle przed narodem własnym w tajemnicy
Spraszasz gości, ucztujesz, z niczym się nie liczysz…
A nasz naród głoduje, bieda straszna w kraju A ciebie już od dawna dosyć wszyscy mają.
Herod:
Nie spraszałem nikogo. Przysięgam ci, żono.
To kolejne już w mediach mi świństwo zrobiono.
Ale chodźmy zobaczyć. Niechże się już dowiem,
Kogo tu diabli niosą lub obcy bogowie…
Żona Heroda: (patrzy przez okno)
Mężu, szanuj swój honor. Gdy wejdą królowie,
Odkłoń się, miłe słowo każdemu odpowiedz…
Trzej Królowie (wchodzą, kłaniają się)
Herod:
Witajcie, mili goście w mych królewskich progach.
Jak długo tutaj szliście? Czy bezpieczna droga?
Kacper:
Jak na mój wiek, niełatwa taka eskapada…
Melchior:
Oj, było trochę przygód. Długo o tym gadać…
Herod:
Czemu mnie żaden poseł nie uprzedził w porę?
Wyszedłbym wam naprzeciw z całym swoim dworem.
Baltazar:
Nie chcieliśmy cię trudzić, dostojny Herodzie.
Melchior:
Gwiazda nas prowadziła. Szła z nami na przodzie.
Herod: (śmieje się)
Chcieliście niespodziankę sprawić mi dziś miłą,
Lecz co byście zrobili, gdyby mnie nie było?
Właśnie miałem się udać z wizytą do Rzymu.
Muszę tam czasem bywać - taki prawa wymóg.
A że August w cesarstwie spis ludności zlecił,
Chcąc znać liczbę dorosłych, starców oraz dzieci,
Muszę mu osobiście te wyniki zawieźć.
I właśnie się do Rzymu wybieram w tej sprawie.
Kacper:
Wybierając się w drogę, nikt nie wiedział o tym.
Baltazar:
Przepraszamy cię zatem za takie kłopoty…
Herod:
Nie problem, moi drodzy. Niezmiernie mi miło,
Że grono mych przyjaciół tu do mnie przybyło.
Ja swą podróż do Rzymu na później przełożę.
Cesarz mi to wybaczy. Żyję z nim niezgorzej.
Więc witajcie w mych progach, drodzy przyjaciele.
Mamy takich okazji do spotkań niewiele.
A warto porozmawiać o różnych problemach.
Czasy wszak dzisiaj trudne. Któż kłopotów nie ma?
Kryzys się rozprzestrzenia już po całym świecie…
O spokojnej współpracy warto mówić przecie…
Baltazar:
Przyznajemy. Masz rację, nasz drogi Herodzie.
Lecz skąd ten twój pesymizm? Wszak żyjemy w zgodzie.
Kacper:
Stosunki wśród narodów nad wyraz spokojne.
Wszyscy wolą mieć pokój, odrzucają wojnę.
Melchior:
Myśmy po co innego dzisiaj tu przybyli.
Nowonarodzonemu Władcy chcemy się pochylić…
Herod: (nerwowo)
Władcy? Jakiemu władcy? JA tu jestem królem!
I żadnego innego nie ma tu w ogóle!
(do żony - sarkastycznie)
Nowonarodzonemu? Dziwne! Powiedz, żono miła.
Czyżbyś bez mojej wiedzy syna urodziła?
(do gości - nerwowo)
Król się zrodził? Naprawdę? O czym wy mówicie?
I czemu mam zawdzięczać to wasze przybycie?
Kacper:
Oj, to długa historia, drogi nasz Herodzie.
Pewna gwiazda na niebie wzbudziła w nas podziw.
Jaśniejsza niźli inne.
Melchior:
A stare annały
W takiej niezwykłej gwieździe proroctwo widziały,
Że się jakiś Król rodzi, że Mesjasz, Syn Boży…
Baltazar:
Postanowiliśmy wszyscy przed nim się ukorzyć.
Melchior:
Ruszyliśmy natychmiast, gwiazda szła na przedzie Baltazar:
Problem był tylko taki: dokąd nas zawiedzie?
Aż przywiodła, nas tutaj, w Twe, Herodzie, progi.
Kacper:
Gdzie zatem jest to Dziecko nazywane Bogiem?
Herod: (zaskoczony pytaniem. Nie wie, co odpowiedzieć)
Powiem wam, moi drodzy, otwarcie i szczerze,
Że w żadne przepowiednie już dawno nie wierzę.
Ot, śnił mi się na przykład kiedyś koniec świata.
Miał on nastąpić szybko - chyba za dwa lata.
A ja czekam, i czekam - włos mi już siwieje…
A końca świata nie ma. Z takich bzdur się śmieję.
(śmieje się rubasznie)
Kiedyś pewien wróżbita wmawiał mi z uporem,
Że mnie w Rzymie wybiorą... kim? Imperatorem!
(śmieje się)
Chociaż Herodem Wielkim mój lud mnie nazywa,
To taka przepowiednia chyba jest fałszywa.
Ja żaden imperator!
(nerwowo)
Ja raczej niezdara!
Jestem królem Judei, lecz z łaski Cezara!
Żona Heroda:
Nie żartuj, drogi mężu. Nie pora na kpiny.
Wszak prawdziwe proroctwo to nie ludzki wymysł.
Herod: (zamyślony przez chwilę - nagle mówi)
Gwiazda - mówicie? Gwiazda was tu prowadziła?
Dla mnie taka wiadomość jest niezmiernie miła.
Bo może ja tym królem? I o mnie mówiła?
(śmieje się rubasznie, kpiarsko)
Kacper:
Ty sobie, drogi królu, całą sprawę przemyśl.
My jednak za tą gwiazdą na pewno pójdziemy.
Melchior:
Skoro nie w twym pałacu zrodziło się Dziecię,
To nas do Niego gwiazda zaprowadzi przecież.
Baltazar:
Lecz jeśli to nieprawda, że się Bóg narodził,
To nam wspólna wędrówka chyba nie zaszkodzi.
Melchior:
Podróże przecież kształcą, jak mówi przysłowie.
Baltazar:
Odrobina wysiłku wyjdzie nam na zdrowie.
Herod: (do siebie)
Zaraz, zaraz! Coś sobie jednak przypominam.
Wzmiankował o tym pewien dawny pisarzyna.
Zapytam więc kapłanów, co wierni zwyczajom
Te starodawne teksty na pewno czytają.
(do sługi)
Zawołaj mi, mój drogi, tu wszystkich kapłanów.
Niech natychmiast przed naszym obliczem tu staną!
Niech zwoje Świętej Księgi ze sobą przyniosą!
(chwila zastanowienia)
Sprowadź raczej tych starych. Nie ufam młokosom…
Sługa: (kłania się i wychodzi)
Herod: (do drugiego ze sług)
Przynieście tu najlepsze dania i napoje!
Goście głodni, zmęczeni - aż się o nich boję…
Herod: (do Królów)
Siadajcie, moi drodzy. Jesteście zdrożeni.
Odpocznijcie choć chwilę.
(siadają za stołem. Herod oddala się i mówi sam do siebie)
Gdy moi uczeni
Będą wertować księgi - ciekawe, jak długo.
Rozwiązanie zagadki będzie mą zasługą.
Słudzy: (wnoszą posiłki i napoje)
Herod: (do królów)
Przeszliście, mili Goście, nieomal pół świata.
Poczęstujcie się, proszę, czym chata bogata…
Królowie: (posilają się)
Kapłani: (wchodzą - prowadzi ich sługa. Jako pierwszy – sędziwy Arcykapłan.
Kłaniają się nisko Herodowi)
Herod: (do najstarszego Arcykapłana)
Ty jesteś najmądrzejszy z tych moich kapłanów.
Ciebie na końcu spytam. Dobrze się zastanów.
(do pozostałych kapłanów)
A wy wertujcie księgi. Żwawo, ruszcie głową!
Mam tu natychmiast dostać odpowiedź gotową!
Nie wstyd wam, o kapłani, żeście takiej chwili,
Kiedy rodzi się Mesjasz, nie zauważyli?
Nasi goście tak długą pokonali drogę,
A mnie głupio, żem pierwszy nie spotkał się z Bogiem.
Chyba was muszę zwolnić z kapłańskich etatów!
(krzyczy)
Takich leniwych starców nie chcę widzieć ja tu!
Macie mi znaleźć miejsce narodzin Mesjasza!
To rozkaz! A jak szukać, to już sprawa wasza!!!
Kapłani: (z drżeniem wertują zwoje)
Królu! Znamy na pamięć Świętą Torę całą.
Ale tych innych starych ksiąg jest też niemało.
Pisali je psalmiści, mędrcy i prorocy…
Przyjdzie nam chyba szukać aż do późnej nocy…
Herod:
Szukajcie u proroków! Przewidzą coś czasem.
Temu, kto pierwszy znajdzie, oddam sporą kasę…
Najstarszy Arcykapłan:
Mnie, królu, twoja kasa na nic się nie przyda.
(wertuje księgę. Po chwili:)
Lecz kojarzę… ma to być potomek Dawida.
(dalej szuka)
Pamiętam to proroctwo...
(znajduje)
Księga Micheasza.
W Betlejem się należy spodziewać Mesjasza!
(pokazuje zwój Herodowi - zwłaszcza to miejsce, gdzie jest ów zapis o
miejscu narodzin Mesjaszu)
"A Ty, Betlejem, ziemio judzka…" - tak tekst się zaczyna…
Herod:
Nie pomylił się aby ten twój proroczyna?
Dzięki, Arcykapłanie, za taką podpowiedź.
(rzuca w jego stronę mieszek z pieniędzmi. Rozsypują się po
posadzce. Nikt ich nie podnosi).
To dziwne, że w BETLEJEM rodzą się królowie…
Każdy przy zdrowych zmysłach chyba raczej liczy,
Że powinni się rodzić tu u mnie, w stolicy!
Kacper: (wstaje, a za nim pozostali Królowie)
Na nas już zatem pora…
Melchior:
…Dzięki za gościnę.
Baltazar:
Chcemy jeszcze przed zmrokiem odwiedzić Dziecinę.
Melchior:
A gdzież jest to Betlejem?
Żona Heroda:
To osada mała
W pobliżu Jeruzalem. Też tam iść dziś chciałam,
Lecz rożne obowiązki mnie w domu trzymają
Ważne dla mej rodziny, niezbędne dla kraju.
Kiedy wyjdziecie z miasta, szanowni Królowie,
Zapytajcie przechodniów. Każdy wam podpowie…
Herod:
Żegnajcie, przyjaciele. Kiedy już dojdziecie,
Dajcie znać, bo chcę także odwiedzić to Dziecię.
Z całym dworem niziutko chcę mu się pokłonić Przecież wiele czytałem w świętych księgach o Nim.
Zaszczyt spotkał Judeę - to królestwo nasze!
Wszyscy chętnie klękniemy przed owym Mesjaszem.
I złożymy Mu dary - jako Mesjaszowi.
A jakie? Może ktoś z was już dziś nam podpowie?
Kacper:
Do widzenia, Herodzie. ..
Melchior:
Niech Pan ciebie strzeże.
Baltazar:
Zapewne się niedługo z darami wybierzesz.
Królowie: (wychodzą i rozglądają się za gwiazdą)
Herod: (jest wyraźnie zły, szybko chodzi tam i z powrotem, gestykuluje… Żona
próbuje go uspokoić)
Herod:
Jakiś król się tu rodzi… ja nic nie wiem o tym!
(Do służby. Krzyczy)
Czemu nic nie mówicie, wy podłe sieroty?
Nie stać was na podsłuchy, donosy, szantaże?
Zaraz was tutaj wszystkich przykładnie ukarzę!
(Myśli głośno. Miota się. Zwraca się do kapłanów)
A wy co tu robicie, uczone miernoty?
Od ksiąg was do najcięższej odeślę roboty!
(do wszystkich)
Precz mi stąd!!! Muszę teraz przemyśleć w spokoju,
Jak mogę zabezpieczyć teraz przyszłość swoją.
(kapłani, służba i żona Heroda odchodzą. On nadal się miota))
Pewnie mnie wkrótce zrzucić chce z mojego tronu!?
Co będzie wtedy ze mną ? Co z moją koroną?
Czemu Go nie zabito, zanim się narodził?
Czemu nie utopiono gdzieś w jakiejś powodzi?
Jak pozbyć się Dzieciaka, co mi tak zagraża?
Czy mam wysłać na niego skargę do cesarza?
Czy mam zbójców wynająć - niech mi go wykradną…
Jest tu studnia Jakuba, tam go wrzucę na dno…
Ale jakże rozpoznać mam tego Malucha?
Gdy zapytam narodu, naród nie posłucha.
Wiem. (woła straż)
Straż!!!
Straż: (wchodzą żołnierze, stają na baczność)
Herod: (kontynuuje)
Słuchajcie! Daję rozkaz taki:
Macie mi pozabijać wszystkie niemowlaki!
Sprawa wagi państwowej! - powiem tylko tyle.
Szybkie jej załatwienie to wielki przywilej.
Ja za każdą chłopięcą przyniesioną głowę
Żołd każdemu z was zwiększam nawet o połowę.
Idźcie już. Wypełnijcie to ważne zadanie!
Każdy z was bohaterem na pewno zostanie!
Straż: (wychodzi)
Herod: (do siebie)
A na wszelki wypadek wydam taki nakaz,
Że na stałe z mych granic wyrzucę Dzieciaka.
Pokusa XXVII:
Jesteś jedynym władcą. I w tym twoja głowa,
Żeby z tobą o tron twój nikt nie konkurował!
(Żołnierze wbiegają w otaczający tłum, wyrywają z rąk aktorek-matek zawiniątka
np. z lalkami, wszędzie słychać krzyk żołnierzy i rozpacz - zwłaszcza matek, ale też i
ojców)
V. Dalsza podróż
(Tymczasem połączony Orszak rusza dalej, w stronę Betlejem.
Wszyscy uczestnicy Orszaku śpiewają: "Mędrcy świata, monarchowie…")
Baltazar:
Piękną żonę ma Herod.
Kacper:
I pałac wspaniały.
Baltazar:
Dziwne, że mu Niebiosa tyle darów dały…
Anioł XIV:
Niech cię, Królu, anieli w takich chwilach strzegą:
Nie pożądaj, co cudze. Nie zazdrość niczego.
Melchior: (wpatruje się w niebo i nagle się zatrzymuje - z nim wszystkie trzy
Orszaki. Patrzą na gwiazdę)
Popatrzcie, moi mili. Gwiazda znowu świeci.
Na pewno nam już wkrótce wskaże, gdzie to Dziecię.
Kacper:
Całe szczęście, bo czuję zmęczenie ogromne.
Bolą nogi, siedzenie - o reszcie nie wspomnę.
Pokusa XXVIII:
Zacni Monarchowie. Dobrze się nam składa,
Bo tutaj niedaleko jest uczta nie lada.
A urządza ją dzisiaj mój dawny przyjaciel.
I zaprasza was wszystkich, chociaż go nie znacie.
Na razie tę wiadomość przysłał w SMS-ie.
Jak trzeba, zaproszenie sam tutaj przyniesie.
Pokusa XXIX:
Znam dobrze jego hojność. Dań będzie bez liku.
Wystarczy i dla gości, i dla domowników.
Do syta się najecie oraz napijecie Po co macie odwiedzać nieznajome Dziecię?...
Anioł XV:
Obżarstwo i opilstwo szczęścia nie przysporzy.
Idźcie zatem za gwiazdą - po tym szlaku Bożym.
Banda zbójców: (przybiegają w czarnych pończochach na głowach, otaczają królów,
krzyczą. Tak naprawdę jest to grupa diabłów podszywających się pod zbójów)
Przywódca Bandy: (wymachuje mieczem przed oczami poszczególnych Królów)
A cóż to za wycieczka tutaj idzie sobie?
Wiecie, co ja z was tutaj za momencik zrobię?
Daję wam do wyboru. A wy - co wolicie?
Wybierajcie więc szybko: kasa, albo życie!
Drugi ze zbójców:
Rzucajcie tutaj kiesy, pierścienie, korony!
Kładźcie je wszystkie tutaj! Najlepiej z tej strony! (pokazuje)
Królowie: (wystraszeni, jeden już trzyma w ręku kiesę, drugi koronę, trzeci
zdejmuje pierścień…)
Grupa Aniołów: (wyłaniają się z tłumu, wychodzą przed Orszak - w rękach
trzymają gwiazdę. Przywódca Aniołów zwraca się do bandy zbójów:)
"Nie kradnij, nie zabijaj!" Znacie przykazania?
Przestańcie swoich praktyk! Dosyć zbójowania!
Banda Zbójów-Diabłów: (rozbiegają się z krzykiem, znikają w tłumie)
Baltazar:
Patrzcie, patrzcie! Ta gwiazda już się zatrzymała.
Chyba koniec wędrówki. Najwyższemu chwała!
Melchior:
Ale gdzie tu jest pałac godny Gościa z nieba?
Czyż mu tutaj na ziemi takiego nie trzeba?
Kacper:
Może liczył, że Mu go tutaj zbudowano?
Baltazar:
Ciekawe, gdzie On dzisiaj zatrzymał się na noc.
Melchior:
Zapytajmy miejscowych. Może ktoś z nich powie,
Gdzie się rodzą tu u nich zazwyczaj królowie.
Kacper: (do Przechodnia)
Halo, halo! Przechodniu. Zatrzymaj się, proszę.
Przechodzień: (zatrzymuje się zaskoczony i wystraszony)
Baltazar:
Tu gdzieś Bóg się narodził. Nie wiesz, dokąd poszedł?
Przechodzień: (wzrusza ramionami i szybko odchodzi)
Melchior:
Patrzcie. Ta nasza gwiazda wisi tak zwyczajnie,
Jakby chciała wskazywać na tę oto stajnię.
Królowie: (zbliżają się nieśmiało do stajenki. W niej Dzieciątko Jezus, Maryja,
Józef, wół, osioł, a przed Dzieciątkiem klęczą: Pasterze i Kopernik)
(wszyscy uczestnicy Orszaków śpiewają jedną zwrotkę "Lulajże, Jezuniu")
VI. Betlejem - Stajenka
Św. Józef:
Witajcie, drodzy Goście, w naszych skromnych progach.
Wybaczcie, że ta stajnia jest taka uboga.
I nie mamy was tutaj nawet czym ugościć.
Przepraszamy. Widzicie - wszak my ludzie prości.
Maryja:
Gdy o spisie ludności Cezar edykt wydał,
Musieliśmy się wybrać do miasta Dawida.
My tu tylko przypadkiem. PRZECHODNIE z daleka.
I właśnie urodziłam tu Boga-Człowieka.
Dla nas innego miejsca nie było w Betlejem.
I tak to się zaczęły ziemskie Boga dzieje.
Pasterz I: (wstaje z klęczek, odwraca się w stronę zbliżających się Królów)
Ja tu pierwszy przybyłem. Właśnie owej nocy
Śpiew anielski mnie zbudził, więc przetarłem oczy
I zdumiony - do stajni nieśmiało zajrzałem…
A tam? W żłóbku na sianie leży Dziecię małe!
Chociażbym własnym zmysłom czasem nie dowierzał,
Wiem: trzeba mieć pokorę prostego pasterza,
Żeby w owej Dziecinie dojrzeć Boże Dziecię,
Które nowe porządki wprowadzi na świecie.
Pasterz II:
Ja przyszedłem na czele owieczek swych stada
I z pokorą w stajence przed żłóbkiem upadam.
A przybyłem w to miejsce z ogromną nadzieją,
Bo wiem, że się tu dzisiaj wielkie rzeczy dzieją.
Zabierzemy Cię z sobą z tej stajni ubogiej Bo otwarte przed sobą są olsztyńskie progi.
Już nie będziesz się błąkał, szukając schronienia.
Sama Twoja obecność serca nam przemienia.
Czuj się u nas bezpiecznie - nie ma tu Heroda.
I w lepszych niż tu w stajni będziesz żył wygodach.
Każda nasza rodzina drzwi Tobie otworzy
- niech w każdej z nich zamieszka z Tobą pokój Boży.
Kopernik:
Ja, Kopernik, tak niebem wciąż zauroczony,
Też przybyłem do żłóbka złożyć swe pokłony.
Pasterz I:
Zapytajmy tu zatem mistrza Kopernika,
Co robi, że mu gwiazda z Betlejem nie znika.
Kopernik:
Jam całe swoje życie usilnie się starał,
By do prawdy mnie wiodły rozum oraz wiara.
Duch mój na tych dwóch skrzydłach niósł się w prawdy stronę
I dlategom tu trafił, gdzie jest Bóg złożony.
"O obrotach sfer niebieskich" było dzieło moje.
Dziś o przyszłości ludzi myślę z niepokojem.
Twórzcie dzieło, co zmieni waszą ziemię starą:
"De revolutionibus" lecz "orbium TERRARUM".
Trzej Królowie: (podchodzą do żłóbka)
Melchior: (pierwszy próbuje uklęknąć)
Pokusa XXX: (podbiega do Melchiora i wstrzymuje go przed
uklęknięciem)
Ludzie! Co tu się dzieje!? Co robisz, Melchiorze?
Melchior:
Ja tu przed Królem świata klękam dziś w pokorze.
Padnijmy wszyscy razem. To jest Pan nad pany!
Niechaj odtąd przez wszystkich będzie miłowany.
Trzej Królowie i wszyscy uczestnicy Orszaku: (klękają i kłaniają się)
(Wszyscy śpiewają jedną zwrotkę "Ach ubogi żłobie")
Pokusa XXX:
Rozum wam odebrało? To hipnoza jakaś?
To nie Bóg! Ja tu widzę jedynie Dzieciaka!
(ucieka, łapiąc się ze zdumienia za głowę)
Anioł XVI: (do oddalającej się Pokusy)
Świat odtąd nie uwierzy żadnym kłamstwom twoim,
A twoich marnych rządów nikt się już nie boi.
Nastają nowe czasy. Bóg wśród nas zagościł.
Jest Królestwo Nadziei, Wiary i Miłości.
(Wszyscy śpiewają jedną zwrotkę "Przybieżeli do Betlejem")
Kacper:
A jakże ma na imię ta Boża Dziecina?
Święte Księgi to mówią?
Baltazar:
Nie. Nie przypominam.
Maryja:
Jezus jest Jego imię. Tak Gabriel Anioł
Polecił mi Go nazwać podczas Zwiastowania.
Kacper:
Jezu. Z całym tym ludem klękamy z pokorą.
Niech Cię wszystkie narody swym Królem obiorą.
Melchior:
Dziś kornie powtarzamy: Przyjdź Królestwo Twoje
I obdarzaj nas wszystkich swym Boskim pokojem.
Baltazar:
Niech do Ciebie prowadzą wszystkie ludzkie drogi.
Jest wszak miejsce dla wszystkich w tej stajni ubogiej.
Nagle w tłumie słychać jakiś hałas, ktoś biegnie, zgromadzeni robią przejście
dla biegnącego. To Czwarty, współczesny "Król", ubrany w garnitur,
elegancką koszulę, krawat - bez żadnych insygniów królewskich. Rozpycha
się, chcąc na czas zdążyć, by wraz z pozostałymi Królami złożyć pokłon. Woła:
"Czekajcie!" Wszyscy zwracają się w jego stronę i czekają.
Czwarty Król: (przybiega zdyszany i klęka wraz z pozostałymi Królami
przed żłóbkiem)
Czekajcie! Ja też chciałem być tu razem z wami,
Lecz mnie, władcę Zachodu, ktoś chyba omamił.
Kiedyś byłem wierzący. Ale klejnot wiary
Zdał mi się głupi, zbędny, niemodny i stary.
Potem jakoś tak wyszło, że sprawując władzę
Uznałem, że bez wiary też sobie poradzę.
Wszystko chciałem rozsądzać rozumem i siłą
I żyć tak, jakby Boga w ogóle nie było.
Dziś błąd swój chcę naprawić. Wyście już przybyli Ja dobiegłem do szopki, choć w ostatniej chwili.
I chcę, Jezu, z pokorą paść u Twego żłobu.
Wybacz. Żadnego daru nie mam dziś ze sobą.
Nie zdążyłem pomyśleć. Zaganiany byłem.
Już dawno zapomniałem, co jest Bogu miłe.
Przyjmij marnotrawnego syna gest skruszony
I to, że jednak znowu trafił w Boże strony.
Maryja:
Dzięki, zacni Królowie! Dzięki wam, pasterze.
I wam wszystkim wokoło dziękujemy szczerze.
Niech tu każdego z ludzi, czy młody, czy stary,
Jak gwiazda betlejemska wciąż wiedzie BLASK WIARY!
Królowie - czterej: (śpiewają na melodię "Mędrcy świata…")
Mędrcy świata naszych czasów, // Co was w domu trzyma?
Czy nie wiecie, że w Betlejem // Czeka Bóg-Dziecina?
Nic wam przecież nie zabierze, // Pretensji nie rości.
Liczy tylko na drobinę // Wiary i miłości.
Dziś nad wami różne gwiazdy // Świecą tak jaskrawie.
Tej jedynej, najprawdziwszej // Nie widać już prawie.
Weźcie zatem wiary szkiełko // I wytężcie oko.
Niech was rozum wzwyż unosi. // Patrzcie hen - wysoko.
My do krain swych wracamy // Umocnieni w wierze.
Niech Was Dziecię błogosławi, // Matka Boża strzeże.
Niech wam tutaj gwiazda prawdy // Nigdy nie zanika,
Niech Betlejem pozostanie // W mieście Kopernika.
Anioł XVII:
Dzięki, dzięki, Królowie. Dzięki, Goście mili,
Żeście mimo trudności do żłóbka przybyli.
To nie bajka, legenda… Macie dowód przecie.
TU JEST MIEJSCE DLA WSZYSTKICH… A to Boże Dziecię
Niechaj wam błogosławi, niech umacnia wiarę.
Wykorzeńcie w swym życiu złe nawyki stare.
Niech w olsztyńskim Betlejem odtąd wszystkie progi
Będą bardzo przyjazne - zwłaszcza dla ubogich.
Anioł XVIII:
Wracajcie więc do siebie, ale inną drogą,
By Szatan nie utrudniał wędrówki ku Bogu.
Porzućcie dawne szlaki - grzeszne, byle jakie!
Nowej ewangelizacji formujcie Orszaki.
Niech nad współczesnym światem BLASK WIARY jaśnieje,
I niech w waszych rodzinach wciąż będzie BETLEJEM!
(Wszyscy śpiewają: "Podnieś rękę, Boże Dziecię")
-----------------------------------------------------------------------------------------------Uwagi techniczne:
1) Najlepiej byłoby, gdyby wszyscy "aktorzy", w tym także Trzej Królowie, znali na
pamięć własne teksty. Ale ponieważ te "królewskie" są dość długie, trzeba dobrze
rozważyć sposób przemieszczania się Królów - jeśli w swoich Orszakach podążaliby
nie pieszo, ale na koniach lub na platformach (co byłoby dobrym rozwiązaniem ze
względu na ich lepszą widoczność wśród wszystkich uczestników Orszaków),
mogliby mieć przed sobą umieszczone "ściągawki", które pomogłyby im w
mówieniu swoich kwestii.
2) Teksty słyszane przez komórkę powinny być uprzednio nagrane przez właściwe
osoby (Kacper, Melchior, Baltazar, Czwarty Król, Kopernik, niektóre teksty Pokus
i Aniołów) i w odpowiednich momentach dialogów odtwarzane przez głośniki.
Gdyby nie było to możliwe, teksty te powinny czytać osoby o podobnych do
właściwych Królów barwach głosu.
3) Król Kacper - jak z tekstu wynika - jest najstarszym z Królów, Melchior natomiast
ma dość otyłą sylwetkę
4) Niekoniecznie wszystkie Pokusy muszą być ucharakteryzowane na Diabłów, mogą
być to zwyczajni współcześni ludzie.
5) Także niekoniecznie wszyscy Aniołowie muszą mieć stroje anielskie.
6) Sceny na początku trasy, u Heroda i w Szopce powinny być odegrane na
podwyższeniach - dla lepszej widoczności.
7) Dobrze byłoby, gdyby Pasterzami I i II byli Ksiądz Arcybiskup (lub jakaś inna
osoba duchowna) i Prezydent Miasta.
8) Należałoby dobrze przewidzieć czas potrzebny do pokonania przez poszczególne
Orszaki swoich tras, by w odpowiednim momencie zeszły się w jednym miejscu.
9) Orszakom mogą towarzyszyć zespoły instrumentalne - lub wokalnoinstrumentalne, zwłaszcza przydadzą się podczas wykonywania kolęd.
10) Podczas przemarszu Orszaków można też wykorzystać jakieś grupy taneczne
(zwłaszcza na początku - w pałacach Trzech Króli, a także u Heroda czy przed
Stajenką Betlejemską, gdzie mogliby tańczyć Aniołowie).
11. Można zwiększyć liczbę "przerywników" i oprócz “Grupy Dzieci”,
“Grupy Młodzieży”, “Grupy Starszych” dodać np. grupę żołnierzy, grupę
duchownych, grupę lekarzy, grupę profesorów wyższych uczelni, grupę
Warmiaków itd. (dla łatwości rozpoznania - grupy te mają mieć swoje
stroje "zawodowe").
12. W całym tekście "Orszaku Trzech Króli" recytowane "na żywo" są
jedynie fragmenty zapisane drukiem prostym, wytłuszczonym, a imię
wypowiadających je osób - czcionką pogrubioną, prostą i podkreśloną

Podobne dokumenty