Państwo księdza Jana
Transkrypt
Państwo księdza Jana
Państwo Księdza Jana Jedną z najpopularniejszych średniowiecznych legend była opowieść o królestwie księdza Jana – potężnym, chrześcijańskim państwie, położonym gdzieś na Dalekim Wschodzie. Miał to być raj na ziemi, kraina mlekiem i miodem płynąca. Nie traktowano opowieści o nim jako baśni, wręcz przeciwnie: panowało przekonanie, że to miejsce rzeczywiście istnieje, zaś jego odnalezienie jest tylko kwestią czasu. Pogłoski o tym niezwykłym królestwie zaczęły krążyć w początkach XII w. Ponoć wspominały o nim zaginione dziś sprawozdania podróżników; również autor jednej z kronik zanotował, że słyszał o księdzu Janie, który w wielkiej bitwie miał pokonać wojska muzułmańskie. Wieści te chętnie powtarzano i wizja tajemniczego państwa stopniowo opanowywała wyobraźnię mieszkańców Europy. Około 1165 r. pojawił się, adresowany do cesarza bizantyjskiego, Manuela Kommena, list napisany rzekomo przez samego księdza Jana. Właśnie to pismo miało największy wpływ na spopularyzowanie opowieści. Bardzo szybko pojawiły się kopie listu adresowane do innych europejskich władców, m. in. do cesarza Niemiec, króla Francji czy papieża. Każda kolejna wersja – przez kilka wieków powstało ich ponad sto – przynosiła coraz bardziej niezwykłe historie o zaginionym chrześcijańskim kraju. Według listu, królestwo księdza Jana (zwanego też czasem Janem Prezbiterem) było ogromne – wielkości „trzech Indii”, a poddane mu były siedemdziesiąt dwie krainy. Mieszkańcami królestwa byli m. in. ludzie o jednym oku albo z rogami, giganci i karły, a także centaury, satyry, fauny. Na jego obszarze występowały niemal wszystkie zwierzęta, te baśniowe (jak gryfy i feniksy), a także, niezwykłe dla ludzi średniowiecza, słonie czy krokodyle. Ziemie, nad którymi panował ksiądz Jan, leżały niedaleko Raju, z którego kiedy wypędzono Adama i Ewę. Przecinała je rzeka Indus, która – jak wierzono – w początkach swego biegu opływa Eden. Przez kraj płynęła też inna rzeka, nie było w niej wody, lecz wartko toczące się kamienie. Regularnie, kilka razy w tygodniu, kamienie zatrzymywały się i tylko wówczas przejście przez „rzekę” było możliwe. Wpadała ona do nieprzebytego, niespokojnego morza piasku, w którym jednak żyły wyśmienite ryby. Królestwo Jana Prezbitera było krainą mlekiem i miodem płynącą. Były regiony, w których nie rosła żadna trująca roślina ani nie żyło żadne niebezpieczne zwierzę. Można tu było znaleźć kwiat, który – zerwany i noszony przy sobie – ochraniał przed wszelkimi złymi duchami. List księdza Jana był też pierwszym pismem, które wspominało o fontannie młodości: źródle, z którego wystarczyło się trzy razy napić, by nigdy już nie być zmęczonym i do końca życia zachować siły i zdrowie trzydziestolatka. Miała być tu też inna fontanna, stale strzeżona przez dwóch świątobliwych starców, która oczyszczała chrześcijan (a także tych, którzy dopiero chcieli nimi zostać) ze wszystkich win. W stolicy kraju znajdował się pałac z drogich kamieni i kryształu, wzorowany na legendarnym zamku króla Indii. Przy nim stało ogromne lustro, dzień i noc strzeżone przez trzy tysiące żołnierzy i pokazujące, co działo się w każdym zakątku królestwa. Dwór opływał we wszelkie bogactwa, służyli na nim najznamienitsi dostojnicy: podczaszymi byli ponoć król i arcybiskup; szambelanami – król i biskup, marszałkami – król i opat. Sam ksiądz Jan uważany był za potomka jednego z Magów, którzy dotarli do Betlejem, lub za spadkobiercę apostoła Tomasza, który według tradycji zaniósł chrześcijaństwo na Daleki Wschód. Król-ksiądz bardzo chętnie podkreślał swoje związki z wielkimi postaciami Starego i Nowego Testamentu, m. in. raz w roku – jak podaje list – odbywał pielgrzymkę do grobu proroka. Gdziekolwiek Jan wyruszał w podróż, niesiono przed nim: prosty, drewniany krzyż, aby mógł stale rozważać cierpienia Chrystusa; złotą misę pełną ziemi, co miało przypominać, że ludzie z prochu powstali i w proch się obrócą; oraz srebrną misę pełną złota – symbol tego, że Jan jest możnym panem. Natomiast gdy wyruszano na wojnę – walczono przede wszystkim z muzułmanami – zamiast chorągwi trzymano czternaście złotych krzyży, wysadzanych drogocennymi kamieniami. Za każdym z nich miało podążać po tysiąc rycerzy na koniach oraz sto tysięcy piechurów, nic zatem dziwnego, że sława o wojskowej potędze królestwa docierała daleko. To tylko część tego, co opowiadano o państwie, nad którym panował Jan Prezbiter. Znajdowało się tam wszystko, co było najważniejsze i najcenniejsze w świecie chrześcijańskim; wszystko, co rozpalało wyobraźnię ludzi średniowiecza. Z tym wręcz baśniowym królestwem wiązano całkiem realne nadzieje. Poszczególni władcy europejscy liczyli, że uda im się nawiązać kontakty dyplomatyczne z potężnym chrześcijańskim królestwem, a przez to podnieść własny prestiż. Przede wszystkim jednak spodziewano się, że ksiądz Jan na czele swej wielkiej armii przybędzie z pomocą walczącej z muzułmanami Europie. Oczekiwano zwłaszcza, że pomoże krzyżowcom wyswobodzić Jerozolimę – krążyły nawet pogłoski, że już raz wyruszył, tylko nie mógł się przeprawić przez rzekę Tygrys. Nadzieja, że kiedyś nadciągnie z odsieczą, była tak silna, że kiedy w XIII w. Mongołowie pod wodzą Czyngis-Chana najechali Jerozolimę, chrześcijańscy mieszkańcy miasta w pierwszym momencie byli przekonani, że to ksiądz Jan przybywa, by ich wyzwolić. Jola Zakrzewska IIa