Elżbieta Polak: stworzona, żeby rządzić

Transkrypt

Elżbieta Polak: stworzona, żeby rządzić
Elżbieta Polak: stworzona, żeby rządzić
Anna Słoniowska, 68 324 88 35, [email protected]
Wie, czego chce i wytrwale zmierza do celu. Elżbietę Polak albo się kocha, albo nienawidzi. - Jedno trzeba jej
przyznać, jest niesamowicie skuteczna - mówią byli współpracownicy.
Gabinet w Zielonej Górze i urzędująca w nim wicemarszałek Elżbieta Polak
tworzą idealny duet. Gabinet elegancki, nowoczesny, przestronny, kobieta
operatywna, energiczna, z klasą. Na stole w miseczkach świeże bakalie,
a obok pachnąca cynamonem kawa. Trudno wyobrazić sobie Elżbietę Polak
w innym środowisku.
Jednak o mały włos zamiast śnieżnobiałej bluzki, nosiłaby roboczy kombinezon,
niwelator i zestaw kartograficznych map. Jako nastolatka wdała się w kilkuletni
romans z ... geologią. Idąc za głosem serca, trafiła do technikum geodezyjnego we
Wrocławiu. Ukoronowaniem tego flirtu miały być studia geologiczne. Los chciał
jednak inaczej. W klasie maturalnej ciężko zachorowała jej mama, wkrótce potem
zmarła. Dziewiętnastoletnia, wtedy Elka, porzuciła marzenia i wróciła do Małomic.
Wzięła na siebie odpowiedzialność za dom i dwuletnią siostrę.
Elżbieta Polak jest jednym z dwóch
wicemarszałków województwa
(fot. Mariusz Kapała)
- Nie myślałam wtedy o studiach, więzi rodzinne były ważniejsze - wyznaje.
- Od dziecka była odpowiedzialna i miała zdolności przywódcze - wspomina
Janina Zowczak, była radna Małomic, przyjaciółka i nauczycielka Elżbiety. Trafiła do mnie w czwartej klasie podstawówki. Już wtedy potrafiła pociągnąć
za sobą innych - z dumą oświadcza nauczycielka.
Ciężka praca, podlewana codziennie solidną dawką ambicji, zaowocowała
w 1998 roku stanowiskiem burmistrza. Nie planowała związać się z urzędem.
W miasteczku nie było jednak wielu perspektyw dla młodej, dynamicznej dziewczyny.
- Miałam do wyboru albo urząd, albo fabrykę wyrobów blaszanych - śmieje się Polak. Być może właśnie wtedy po
raz pierwszy zrozumiała, jakim problemem jest bezrobocie wśród młodych ludzi. Tworzenie nowych miejsc pracy
jest obecnie dla wicemarszałek priorytetem. Zapowiada, że ściągnie inwestorów do Zielonej Góry. Jak? Stworzy
im odpowiednie warunki. - Trzeba ukrócić biurokrację. Obecnie zdarza się, że umowa podpisana niebieskim, a nie
czarnym atramentem jest nieważna - twierdzi Polak. Tymczasem sama wicemarszałek według niemal zgodnej opinii
byłych współpracowników, to demon biurokracji i urzędniczego dystansu.
- Jako burmistrz Małomic zrobiła dużo, a chciała zrobić jeszcze więcej - mówi Janina Zowczak. Z inicjatywy Polak
powstał wodociąg miejski, obiekt sportowy, rozbudowano szkołę i rozpoczęto budowę kanalizacji. Ale to bezrobocie znokautowało panią burmistrz. Wyborcy w 2002 roku powiedzieli jej nie. Przegrała w wyborach na burmistrza.
Mieszkańcy zawiedli się na Elżbiecie Polak, a ona na mieszkańcach. Kiedy więc padła propozycja od Bożeny Ronowicz, która została właśnie prezydentem, by przyszła do Zielonej Góry, nie wahała się długo. - Ela nie była z tych, co
się skarżą - mówi pani Zowczak. - Ale w głębi serca na pewno ma żal do mieszkańców. Ona dawała z siebie wszystko, oni wymierzyli jej policzek.
Dziś byli współpracownicy Polak z urzędu miasta wspominają rok 2002 z dużą niechęcią.
- Elżbieta wprowadziła do urzędu niezdrową atmosferę - mówi jedna z urzędniczek. - Nie potrafiła z nikim
współpracować, o wszystkim chciała decydować sama. Doszło nawet do tego, że ludzie pytali, kto tak naprawdę
jest prezydentem, Polak czy Ronowicz? - słyszymy.
Ale nasi rozmówcy też dodają: - Jedno trzeba Elżbiecie przyznać, jest niesamowicie skuteczna.
Dlatego być może, kiedy prezydentem został Janusz Kubicki, szybko podziękował jej za współpracę. W 2007 roku
została dyrektorem regionalnego ośrodka Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, a rok później - jednym z dwóch
wicemarszałków.
Dziś zapewnia, że do przeprowadzki do Zielonej Góry nie pchnęła jej praca, a synowie. Obaj uczyli się w Zielonej
Górze. Obecnie studiują we Wrocławiu. - Ukończyłam technikum i studia w tym samym mieście - mówi. - Chcę, żeby
wrócili, ale najpierw muszą mieć do czego wracać. Zielona Góra ma w sobie potencjał. Ja wiem, jak go wykorzystać.
Gdyby Elżbieta Polak została geologiem, prawdopodobnie własnymi rękami dokopałaby się do ropy na Antarktydzie. Janina Zowczak wspomina, że Ela zawsze zajmowała się kilkoma rzeczami jednocześnie. - Po maturze
prowadziła miejscowy dom kultury. Później trafiła do urzędu. W międzyczasie studiowała zaocznie prawo i
administrację, zajmowała się domem i kilkuletnią siostrą - z podziwem opowiada Zowczak. W urzędzie pracowała
w wydziale geodezji, wkrótce potem została inspektorem, a później sekretarzem miasta i gminy. Znalazła czas na
działalność sportową. Przez piętnaście lat była w zarządzie klubu sportowego Iskra Małomice, a do dziś jest kierownikiem sekcji kajakowej.
Choć sama pływa tylko rekreacyjnie, wie jak ważny dla zdrowia jest ruch. Dlatego mówiąc o służbie zdrowia stawia
przede wszystkim na profilaktykę. - Zdrowy styl życia to mniej chorych do leczenia. Dlatego reforma służby zdrowia
powinna zacząć się na prywatnym podwórku każdego z nas - tłumaczy. - Nie wyobrażam sobie jednak, żebyśmy nie
wspierali wojewódzkiego szpitala. Przecież tam leczą się głównie zielonogórzanie.
Jako kandydatka na prezydenta zapowiada szereg zmian. Po pierwsze, nowe miejsca pracy.
Po drugie, powiązanie edukacji z rynkiem pracy. Po trzecie, bezpieczeństwo publiczne. Jak sama mówi, jest to
program ambitny, ale rzeczywisty.
Dziś, siedząc w swoim eleganckim gabinecie, marzy: - Mam wizję nowoczesnego, obywatelskiego miasta,
w którym żyją szczęśliwi i spełnieni ludzie. To może się spełnić, dlatego startuję w wyborach.