unię chwalicie azji nie znacie

Transkrypt

unię chwalicie azji nie znacie
BDO Research
Unię chwalicie Azji nie znacie
- azjatycki model ekonomiczny
BDO Sp. z o.o.
Czerwiec 2010
BDO RESearch 2
„Jeśli twoja firma nie zarobi pieniędzy w Chinach,
zapewne nie zarobi ich nigdzie”
tak twierdzi prezes Nissan Motor Company, Carlos Ghosna.
To jedna z wielu anegdot, które krążą wśród przedsiębiorców.
Inna mówi, że na trzy rzeczy w sklepie odzieżowym w jakimkolwiek
miejscu Europy, minimum dwie będą produkcji azjatyckiej.
Nic dziwnego - jesteśmy kompletnie uzależnieni od importu z krajów
azjatyckich. Oni produkcją, my kupujmy – czy to jednak z powodu
tańszej siły roboczej i lepszych warunków prowadzenia biznesu
w Azji, czy może dlatego, że sami w imię własnej wygody zgodziliśmy
się na taki stan rzeczy?
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 3
Polska jest jednym z ostatnich krajów w Unii
Europejskiej, w którym istnieje jakakolwiek produkcja
w branży obuwniczej. Nasze produkty jednak nie
wytrzymują konkurencji z butami produkowanymi
w Azji, a przedsiębiorcy polscy chętnie przenoszą
nie tylko swoją produkcję, ale nawet oddziały firmy,
pracowników czy całe centra szkoleniowe do krajów
azjatyckich. Tak wygląda w dzisiejszych czasach sukces,
którego ucieleśnieniem jest chociażby przykład znanej
firmy CCC, oferującej obuwie dostępne w galeriach
handlowych na terenie całej Polski. W jej modelu
biznesowym, jako miejsce produkcji towaru od
początku wpisane są Chiny. Podobna sytuacja ma
miejsce w wypadku gigantów takich jak Nike i Adidas,
którzy od lat szyją swoje buty m.in. w Indonezji.
To jednak nie koniec - w momencie, w którym firma
sprowadza coraz więcej wyrobów z różnych fabryk
i wciąż poszukuje nowych dostawców, wytwarza
towary według własnych wzorów, zgodnie z
własną technologią, wówczas pojawia się potrzeba
ulokowania oddziału firmy w Azji. Mimo to, część firm
utrzymuje nawet fasadowe zakłady w Polsce, gdyż jest
dobrze widziane być producentem, a nie wyłącznie
importerem, którzy często bywają oceniani są jako
mało solidni. Jeżeli same podróże z Polski do Azji już nie
wystarczają, to konieczne staje się ciągłe nadzorowanie
rozwoju działalności bezpośrednio z miejsca produkcji.
Dzieje się tak, gdyż pomimo kosztów transportu,
importowego cła, podatków, produkcja w kraju i tak
jest o ok. 50 proc. droższa niż w Chinach. Nie wiadomo
więc czy nadchodzą czasy „produkcyjnego końca
świata” czy też jeszcze nie, ale pewne jest, że i „koniec
świata” będzie miał kiedyś naszywkę „made in China”.
Szwedzki ekonomista i statystyk Hans Rosling opisuje
ów mający nastąpić koniec świata tymi słowami:
„Świat znowu będzie normalny. To będzie świat
Azjatów, tak jak było zawsze, z wyjątkiem ostatniego
tysiąca lat. Pracują jak szaleni, by tak się stało, podczas
gdy my konsumujemy jak szaleni…”.
Ucieczka przedsiębiorców do Chin nie jest polskim
wynalazkiem – cała Zachodnia Europa rychło przenosi się
z produkcją do Azji. Przedsiębiorcy coraz częściej szukają
alternatywy dla trudnych warunków prowadzenia
działalności, drogich surowców, licznych obciążeń
podatkowych, oraz - a może przede wszystkim - mało
wyrozumiałej dla ich problemów biurokracji. Pewnie
właśnie z tego powodu pośród wielu europejskich
przedsiębiorców Indie i Chiny są postrzegane głównie,
jako miejsce inwestycji lub outsourcingu usług ze
względu na niskie koszty pracy.
Taki obraz jednak nie do końca oddaje prawdziwe
oblicze procesów gospodarczych w Azji. Dziś bowiem
to kraje azjatyckie niejednokrotnie siadają przy stole
negocjacyjnym po stronie zadającej pytania. Firmy
chińskie i indyjskie w ostatnich latach agresywnie
zdobywają rynek europejski, często przejmując znane
marki, tak jak to miało miejsce w przypadku, gdy
chiński koncern Geely kupił szwedzką firmę Volvo Cars,
producenta znanych ze swojej jakości aut. My jednak
wciąż postrzegamy Azjatów, jako opętanych rządzą
pracowania za miskę ryżu ascetów, wyrzekających
się własnego życia, byleby dostarczyć nam nowe
buty. Innymi słowy - Azja sprzedaje, Świat kupuje,
a transport nie nadąża z dowożeniem – taki obraz
świata oddaje klimat intelektualny w Europie, w której
obywatele, politycy i ekonomiści jeszcze nie zauważyli,
że Azja zastawiła „pułapkę na świat”. Nie da się z niej
uciec, nie da się jej uniknąć, warto natomiast pamiętać
o tym, że sami pomagaliśmy ją zakładać.
Stwierdzenie, że gospodarki państw azjatyckich
staną się największe na świecie jest dziś zupełną
oczywistością. Wszystko wydaje się potwierdzać
tezę, że Azja, od zawsze najludniejszy kontynent
na świecie, po prostu wraca do swojej dawnej
potęgi. Statystyki pokazują, iż w I wieku naszej ery
76 procent światowego PKB było wytwarzane przez
Azję, podczas gdy udział Europy Zachodniej liczył
zaledwie 10 procent. Tysiąc lat później liczby te były
podobne i wynosiły odpowiednio 70,3 i 8,7 procent.
Rewolucja przemysłowa i nadejście kapitalizmu
w Zachodnim Świecie odwróciło trend i zapewniło
szeroko pojętemu Zachodowi supremację na świecie.
Jeszcze w 1810 roku udział Chin i Indii w globalnej
populacji i globalnym PKB wynosił ponad 50%, jednak
potem nastąpiła gwałtowna zmiana, widoczna do
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 4
tego stopnia, że w latach 60-tych XX wieku udział
tych krajów w globalnym PKB spadł poniżej 10%.
Wtedy to przywódcy państw azjatyckich wreszcie
dostrzegli, że na pozycję kraju w światowym układzie
sił mniej wpływa już siła militarna czy represyjny model
prowadzenia dyplomacji międzynarodowej, a zwiększa
się rola ekonomii.
KRAJ
MIEJSCE
Singapur
1.
Nowa Zelandia
2.
Hongkong
3.
Stany Zjednoczone
4.
Wielka Brytania
5.
Dania
6.
Irlandia
7.
Kanada
8.
Australia
9.
Norwegia
10.
Gruzja
11.
Tajlandia
12.
Arabia Saudyjska
13.
Islandia
14.
Japonia
15.
Malezja
23.
Niemcy
25.
Litwa
26.
Łotwa
27.
Słowacja
42.
Tajwan
46.
Rumunia
55.
Białoruś
58.
Hiszpania
62.
Czarnogóra
71.
Polska
72.
Turcja
73.
Czechy
74.
Włochy
78.
Źródło: Raport Doing Business 2010
Dziś dla Azjatów szczególnie ważna jest wymiana
handlowa, jako aspekt ekonomiczny prowadzący
do podniesienia poziomu bogactwa materialnego
ludności. Jednocześnie znakomity potencjał
demograficzny Azji sprawia, że region ten wydaje
się być predestynowany do odegrania ważnej roli
w stosunkach międzynarodowych. Od drugiej połowy
lat 90 XX wieku Azjaci zdążyli zgromadzić prawie
połowę światowych rezerw walutowych (Chiny
magazynują łącznie ponad 2 biliony dolarów, z czego ¼
w eurowalucie i Japonia ok 1 bln. dolarów),
podczas gdy udział wszystkich krajów Azji w
międzynarodowej wymianie gospodarczej w ciągu
ostatnich zaledwie dziesięciu lat podwoił się i nie
przestaje dynamicznie rosnąć. Wydaje się, że w
świecie globalizacji, w którym międzynarodowe
transakcje gospodarcze stały się codziennością, Azja
wygrywa za światem zachodnim w każdej konkurencji
ekonomicznej, bo produkuje i sprzedaje. O tym
aspekcie gospodarki Zachód najwyraźniej zapomniał.
„Podstawą bogactwa jest praca i wymiana dóbr” pisał kiedyś ojciec nowożytnego kapitalizmu Adam
Smith. Azjaci spełniają oba warunki znacznie bardziej
efektywnie, niż reszta świata, niezależnie czy chodzi
o wschodzące potęgi Chin i Indii czy rozwinięte kraje
takie jak Japonia czy Korea. Mimo to, obecnie to Chiny
przyciągają najwięcej uwagi. Nie może więc dziwić,
że wszelkie prognozy plasują Państwo Środka pośród
największych gospodarek na świecie po roku 2030.
Za niespełna 30 lat wartość chińskiego produktu
krajowego brutto przekroczy 130 tryliony dolarów,
a gospodarka chińska będzie wytwarzać niemal 40
proc. globalnego bogactwa. Analitycy pracujący dla
Goldman Sachs twierdzą, iż w 2050 roku obok USA,
trzy państwa azjatyckie - Chiny, Indie i Japonia, będą
tworzyć oś stosunków międzynarodowych. Wszystko
więc wskazuje, że centrum świata przesunie się nad
Pacyfik, a nasz świat zmieni się nie do poznania. W
chwili obecnej dwie największe gospodarki świata
UE i USA, tworzące po ok. 20 proc. światowego PKB,
skurczą się i stracą na znaczeniu. W szczególności
dotknie to Europę, która będzie wytwarzać ok. 5% PKB
i jej znaczenie ulegnie zdecydowanej minimalizacji.
Dlaczego tak się dzieje i czemu kapitał desperacko
ucieka z Europy? Ekonomiści odpowiadają bez
wahania – niższe całkowite koszty pracy, czyli tańszy
pracownik nie tylko pod względem płacy, ale także
pozapłacowych kosztów pracy. Pytanie o ich wartość
jest zwykłym przedstawieniem dychotomii „wolność
– bezpieczeństwo”. W Europie społeczeństwa
cenią wygodę i bezpieczeństwo socjalne, choć jego
konsekwencją jest obowiązkowe ubezpieczenie
zdrowotne i społeczne, a więc obowiązkowe wysokie
składki. W Chinach tymczasem nie więcej niż 15%
ogółu ludności posiada prawo do nieodpłatnej opieki
społecznej, a 20% jest objętych ubezpieczeniem
zdrowotnym, przy czym połowa ubezpieczonych
Chińczyków leczy się prywatnie, nie płacąc dwukrotnie
za niewydolny system i jednocześnie za prywatne
ubezpieczenie zdrowotne, jak to ma miejsce w Polsce.
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 5
W ten sposób Chiny utrzymują konkurencyjność
własnej gospodarki, a ciężka praca tych obywateli,
którzy pracują najciężej i najefektywniej,
jest nagradzana przez rynek zarobkami, więc
w konsekwencji możliwością zakupu dobrowolnego
ubezpieczenia zdrowotnego czy społecznego.
W Polsce obciążenie wynagrodzeń wysokimi składkami
jest barierą dla tworzenia nowych miejsc pracy oraz ma
poważne konsekwencje dla rozwoju gospodarczego.
Bezpośrednio wpływa na dramatycznie niski poziom
zatrudnienia (zaledwie połowa osób w Polsce w wieku
produkcyjnym pracuje), więc konstytuuje wzrost
ogólnych obciążeń z powodu obowiązku finansowania
pozostałej części obywateli. Wysokie koszty pracy
obniżają konkurencyjność polskiej gospodarki i tworzą
przyczynek do powstania szarej strefy, która konkurując
z zalegalizowanymi przedsiębiorstwami, wypycha
je poza obszar opłacalności. Firmy wolą zatrudniać
pracowników „na czarno”, bo tak jest taniej. Ponad
to, również pracownicy akceptują taki stan rzeczy
wobec dwucyfrowego bezrobocia. W ten sposób
koło się zamyka. Tego wszystkiego w prosty sposób
unika biznes w Chinach stawiając na dobrowolność
płacenia składek. Polski przedsiębiorca, także ten
z branży obuwniczej, posiadając fabrykę w Chinach
płaci Chińczykom mniej niż pracownikom w Polsce,
a w dodatku nie musi odprowadzać horrendalnie
wysokich składek ubezpieczeniowych. To tłumaczy,
dlaczego Azja jest tak atrakcyjna dla inwestorów.
Koszty pracy to jednak nie wszystko. W Afryce
i Ameryce Południowej też żyją ludzie, gotowi
pracować za mniejsze pieniądze niż Polacy, Hiszpanie
czy Francuzi. To co różnicuje ogólnie pojmowanych
mieszkańców Azji, to specyficzna mentalność, dzięki
której ich państwa będą się liczyć w XXI wieku. To owa
mentalność „pracusia”, wytrwałość kosmonauty, brak
potrzeby kontestacji i na ogół powszechna wśród
mieszkańców obsesyjna chęć poprawienia swojego
statusu społecznego, ujęte i wykorzystane w sprawnym
systemie społeczno-ekonomicznym stanowią gwarant
rozwoju gospodarczego regionu.
W Europie istnieje powszechne przekonanie,
iż najważniejszym problemem przedsiębiorców jest
kapitał początkowy, którego najczęściej na początku
działalności brakuje. To tłumaczy istnienie licznych
funduszy i agencji, których zadaniem jest wspomagać
przedsiębiorców i szeroko pojęty biznes. Pełnią one
ważną rolę w życiu gospodarczym w Unii Europejskiej.
Niestety, przy okazji, zamiast promować zdobywanie
kapitału pracą, która jest czynnikiem tworzącym
dobrobyt, stwarza się złudne przekonanie, że można
go łatwo „pozyskać”. De facto pieniądze te pochodzą
z wysokich podatków i są zabierane najefektywniej
działającym na rynku firmom. Statystyki pokazują,
że obecnie niemal 37% Chińczyków uważa, że na
sukces firmy na starcie składają się doświadczenie
i umiejętności, a jedynie 11% twierdzi, że są to
fundusze. W Europie jest odwrotnie. Tworzy to
pewien paradoks społeczny, w którym w biednej
Azji kapitał nie stanowi problemu, jakim staje się
w Europie. Wytłumaczenie jest proste – Azjaci
cenią ciężką i sumienną pracę, w Europie natomiast
najważniejsza jest informacja – gdzie, za co i ile
pieniędzy można otrzymać z różnorakich instytucji,
fundacji i agencji. Polityka unijna nastawiona na
idealny egalitaryzm, w ramach którego przy pomocy
wysokich podatków i redystrybucji próbuje się stawiać
człowieka w centrum procesów ekonomicznych,
sprowadza się do rawlsowskiej maksymy: od każdego
według jego możliwości, za to każdemu według jego
potrzeb. Nie sprzyja to ani przedsiębiorczości ani
wzrostowi gospodarczemu. Peter Drucker, twórca
współczesnego nowoczesnego modelu zarządzania
firmą twierdził, iż nie ma zdrowych przedsiębiorstw
w chorym społeczeństwie. Czy nasze społeczeństwo
jest więc chore? Czy dobrobyt nas rozleniwił? A może
to europejski system światopoglądowy, w którym
żyjemy i w którym się wychowaliśmy, kładzie nacisk
na inne akcenty i inne wartości filozoficzno-społeczne,
niż jego odpowiednik w Azji?
Wychowanie w innych wartościach kulturowospołecznych sprawia, że mieszkańcy Azji myślą
w inny sposób niż Zachód. Profesor Richard Nisbett,
psycholog socjologii, w swojej książce „Geografia
myśli: Jak odmiennie myślą Azjaci i ludzie Zachodu...
i dlaczego” odkrywa dramatyczną prawdę – mieszkańcy
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 6
Europy i Azji żyją w całkowicie odmiennych światach.
To nie tylko utrudnia zrozumienie innej kultury, ale
też niekiedy jest ością w gardle ponadnarodowej
współpracy. Zdaniem Nisbetta Azjaci sądzą, iż ich życie
i otoczenie ulega nieustannym przemianom, jednakże,
aby je zrozumieć szukają wzajemnych powiązań stanu
z przed zmiany i po zmianie. Rzeczywistość dla Azjaty
tworzy jedną całość, w ramach której zmiany muszą
zatoczyć koło i wrócić do punktu wyjścia. Europejczycy
natomiast żyją w racjonalnym świecie, koncentrując się
na przedmiotach lub osobach, a nie na rzeczywistości
wokoło. Racjonalizm karze im wierzyć, że warto badać
prawa działania rzeczywistości, aby móc ją zmieniać
i kształtować według uznania. Kwestia kulturowych
odmienności w widzeniu świata współuczestniczy
w tworzeniu pewnego modelu czy systemu
gospodarczo-społecznego, który istnieje w określonym
miejscu na Ziemi.
Porządek społeczno-gospodarczy każdego kraju
rządzi się właściwą dla niego specyfiką. Dlatego
zrozumienie, na jakich podstawach osadzony jest
model ekonomiczny w praktyce, powinno wiązać
się z określonym kontekstem realiów społecznych,
politycznych, gospodarczych i kulturowych.
Bez ich znajomości trudno dyskutować kapitalizmie.
Dodatkowo, samo znaczenie tego pojęcia ewoluuje
wraz z przemianami na arenie międzynarodowej,
w systemie wartości i wzorcach kulturowych.
W wypadku modelu azjatyckiego istnieje dodatkowy
które po drugiej wojnie światowej nie chciały stanąć
ani po stronie kapitalizmu, ani socjalizmu, zachowując
sobie prawo łączenie obu. „Trzecia Droga” została
zmodyfikowana i przedstawiona przez francuskiego
ekonomistę i socjologa Anhony’ego Giddensa w
1998 roku jako jako ucieleśnienie nowej europejskiej
socjaldemokracji. Dziś jednak wspomnianym terminem
bywają nazywane gospodarki krajów azjatyckich, jako
że państwa Azji nie charakteryzują się liberalizmem
ekonomicznym, a rola państwa pełni jest nad wyraz
wyrazista. Taki model rozwoju jest również oparty
w dużej części na grze wolnego rynku i rządowym
interwencjonizmie. Wszystko to sprawia, że wielu
intelektualistów zastanawia się jak nazwać azjatycki
model rozwoju i jak go w pełni określić. Jest to tym
bardziej trudne, gdyż sami Azjaci nie czują potrzeby
nazywania swojego sposobu na sukces.
Azja nie jest jednolita. Różnice pomiędzy krajami na
tym kontynencie są jeszcze bardziej widoczne niż w
Europie, nie tylko ze względu na klimat czy przyrodę.
Zależnie od regionu, inna jest religia, kultura, prawo
czy ustrój. Odmienności są tak duże, że w zasadzie
uniemożliwiają klarowne wykrystalizowanie idei, które
napędzają Azjatów do działania Należy także pamiętać,
że nawet rynki azjatyckie nie są podobne. Różnicuje je
na tyle dużo, że można założyć, że istnieją „cztery Azje”:
• Chiny i Indie (gospodarki usługowo-produktowe),
• Japonia, Korea i Tajwan (technologia i wynalazki),
• Hong Kong i Singapur (usługi finansowe),
• Indonezja i Malezja (surowce naturalne).
Przedstawianie „modelu azjatyckiego” musi się więc
opierać na pewnej generalizacji tego pojęcia. Modelowi
umyka jednakże pewien hierarchiczny formalizm na
niwie kontaktów międzyludzkich, duże znaczenie
znajomości i korupcja. Jak widać nie ma więc jednego
modelu ekonomicznego, który zapewnia sukces
ekonomiczny, ale jest możliwość wyodrębnienia
pewnych wspólnych 10 cech potencjalnego modelu,
unikalnych dla kontynentu azjatyckiego.
Model azjatycki zakłada:
problem, gdyż model ten bywa często nazywany
„Trzecią Drogą”, w opozycji do leseferystycznego
kapitalizmu. Oryginalnie pojęcie „Trzeciej drogi” istniało
w użyciu dla wyjaśnienia ukierunkowania gospodarek,
1) rządy autorytarne, jako ustrój gwarantujący
wzrost gospodarczy. Azjaci generalnie nie akceptują
europejskiego pojmowania idei równości jednostki,
wobec czego nie przeszkadza im brak demokracji.
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 7
Demokracja, choć istnieje w niektórych krajach Azji,
funkcjonuje raczej pomimo autorytaryzmu Azjatów, nie
będąc w centrum modelu. Preferencja autorytaryzmu
i sztywnej hierarchii społecznej wpływa na brak
manifestacji sprzeciwu na wzór europejskiego sposobu
pojmowania „sprawiedliwości społecznej”.
KRAJ
USA
Niemcy
Szwecja
Wlk.Brytania
Singapur
Korea Pd.
Szwajcaria
Dania
Japonia
Holandia
Kanada
Hong Kong
Tajwan
Malaysia
Chiny
Indie
Tajlandia
Indonezja
...
Polska
WSPÓŁCZYNNIK
INNOWACYJNOŚCI
MIEJSCE
5,28
4,99
4,84
4,82
4,81
4,73
4,73
4,69
4,65
4,64
4,63
4,59
4,41
4,06
3,59
3,44
3,40
3,26
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
16
25
37
41
44
47
3,15
56
Źródło: The Global Innovation Index 2008-2009
2) wolność gospodarczą przedsiębiorców.
Aby wymiana handlowa była efektywna, niezbędna jest
duża ilość wolnego rynku w gospodarkach azjatyckich.
Ku zdziwieniu Europejczyków wytworzył się konsensus,
w ramach którego relacje władza – przedsiębiorcy
są nie tylko poprawne, ale wręcz wzorowe. Politycy
azjatyccy dobrze wiedzą, że przedsiębiorcy są solą
ziemi rozwoju gospodarczego, dlatego istnieje dialog,
w ramach którego władza chce wiedzieć co jest
najlepsze dla przedsiębiorców i nie inicjuje zmian
legislacyjnych bez ich udziału.
3) brak oświeceniowego racjonalizmu prawnego.
Azjaci posiadają własne tabu, społeczne i religijne,
i nie przejawiają potrzeby opisywania prawnie świata,
co jest domeną Europy. Zdaniem mieszkańców Azji
prawo nie służy tworzeniu opisu świata, lecz ma
ułatwiać zawieranie umów. Dlatego też wszelkie
zmiany są raczej wprowadzane przez zarządzenia
administracyjne, niż drogą legislacyjną.
4) rynki pracy pozbawione barier nadmiernie
chroniących pracownika oraz efektywna współpraca
pomiędzy pracownikami i menadżerami. W wielu
państwach azjatyckich (np. w Malezji) nie istnieje płaca
minimalna, w innych jest ona na tyle niska, że nie
wpycha pracownika w zaklęte koło „pracy na czarno”.
Istnieje także elastyczny system „hired and fired”
(zatrudniony i zwolniony) niemal rodem zż„American
Dream”. Pracownicy nie tylko nie dysponują wieloma
przywilejami, jak to ma miejsce w Europie, ale
często wiążą się ze swoim pracodawcą na całe życie.
Z punktu widzenia pracownika to korzystne, bo jest
on wdrożony i przeszkolony, oraz posiadł odpowiednie
doświadczenie, co nie skłania go do odejścia z pracy,
a to oszczędza czas i pieniądze pracodawców
na wynalezienie nowych kandydatów oraz ich
przeszkolenie. W ten sposób wzrasta także przywiązanie
do miejsca pracy.
5) niskie podatki oraz niski współczynnik transferów
socjalnych. Ekonomiści Azjatyccy policzyli, że nie
warto obciążać firm wysokimi podatkami, albowiem
nie tylko ich wydatkowanie jest nieefektywne, ale
zbieranie i zarządzanie również. To sprawia, że kwoty
dostępne na transfery socjalne są znacznie mniejsze
i trafiają do najbardziej potrzebujących. Również cele
transferów socjalnych są inne niż w Europie, albowiem
funkcjonują na zasadzie zapewnienia minimum pomocy
najbardziej potrzebującym obywatelom także w tanie
dobra spożywcze czy tanią benzynę.
6) specyficznie pojmowane zjawisko konkurencji.
W przeciwieństwie do modeli leseferystycznego
kapitalizmu model azjatycki nie zakłada, iż im więcej
konkurencji tym lepiej. W niektórych dziedzinach,
takich jak inwestycje w nowe technologie, potrzebna
jest ochrona rządu, mającego na celu zarówno
zachęcić do ich powstawania jak i kontrolować je.
W głowach Azjatów istnieje plan, który zakłada,
iż pewne inwestycje są lepsze, inne gorsze, podobnie
jak biotechnogia jest lepsza od fabryk puszek rybnych
– gospodarka powinna być otwarta w szczególności
na proinnowacyjne rozwiązania i pod takie inwestycje
władza przygotowuje grunt.
7) wysoki wskaźnik oszczędności krajowych.
Nie można przesadnie inwestować na kredyt oraz nie
można w nieskończoność konsumować na kredyt.
Mieszkańcy Azji głoszą prymat oszczędzania nad
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 8
konsumpcją, a oszczędzone pieniądze preferują
wydawać na inwestycje, zarówno w skali rodziny,
przedsiębiorstwa, jak i państwa.
liderem w dziedzinie badań naukowych.
8) duży napływ inwestycji zagranicznych oraz
znaczna liczba inwestycji państwowych. Azja
to atrakcyjne miejsce pod inwestycje niemal w każdym
sektorze gospodarki. Inwestują jednak nie tylko
prywatni inwestorzy, firmy i korporacje zagraniczne.
Swoje środki w ramach aktywnej polityki inwestycyjnej
lokuje też państwo, także z racji obecności wielu firm
państwowych działających w Azji.
9) polityka proeksportowa. Fakt, że Azja jest
największym eksporterem świata jest niezaprzeczalny.
W wielu wypadkach eksport ten jest osiągany poprzez
zwolnienia podatkowe, produkcję w specjalnych
strefach ekonomicznych czy preferencyjne kredyty.
Innymi słowy – eksport to priorytet gospodarki,
a nie jeden z jej licznych celów. Dzięki takiemu
obrotowi rzeczy istnieje możliwość zakupu towarów
importowanych. Kluczem do zrozumienia tego sposobu
myślenia jest podejście, w ramach którego import jest
nagrodą za eksport. Jest jednak także druga strona
medalu. Pomimo, iż doświadczeniu wielu azjatyckich
gospodarek nadano etykietkę pod tytułem “wzrost
bazujący na eksporcie”, w rzeczywistości wysoki
eksport wyprodukowanych towarów wiązał się
z równie wysokim importem towarów pierwotnych
(potrzebnych do wytworzenia produktu) oraz dóbr
inwestycyjnych (potrzebnych do prowadzenia
produkcji).
10) wiodąca rola wykształcenia jako inwestycja
w kapitał ludzki. Jak zauważa laureat Nagrody
Nobla z ekonomii, prof. Robert Fogel, Azjatów
cechuje niewiarygodny pęd do wiedzy. W samych
tylko Chinach, w ciągu ostatnich czterech lat liczba
studentów wzrosła aż o 165 proc., a o 152 proc.
zwiększyła się liczba Chińczyków studiujących
za granicą. W tym samym czasie w Europie Zachodniej
liczba studiujących relatywnie zmniejsza się,
podobnie jak mniejszą wagę przykłada się w Europie
do wykształcenia. Dziś, gdy młodzi Polacy zastanawiają
się czy w ogóle warto studiować, a jeżeli już decydują
się, to wybierają studia zaoczne, Azjaci płacą ciężkie
pieniądze za naukę i poświęcają jej coraz więcej
czasu. Jeszcze w latach 90 XX wieku naukowcy polscy
mogli się porównywać Azjatami w liczbie publikacji
w prestiżowych magazynach w języku angielskim.
Od tego czasu naukowcy azjatyccy publikują 4 razy
więcej, nie dając złudzeń, kto w przyszłości będzie
Poza OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej
i Rozwoju), tylko w Azji zaobserwowano znaczący
wzrost wysokości średniego dochodu na osobę
w latach 1973-1992. W innych obszarach, wzrost
produktywności został podzielony pomiędzy
(co miało miejsce w większości przypadków) szybko
powiększającą się populację, co w rezultacie przełożyło
się na zatrzymanie się wysokości kwoty PKB na osobę.
Nawet w obrębie OECD, wzrost Japonii był o około
1,5% większy niż u innych członków wspólnoty.
Fakty wydają się być wystarczające przekonywujące:
azjatycka wydajność gospodarcza przewyższyła
wydajność reszty świata o dwie dekady.
Jeśli istnieje azjatycki model ekonomiczny, to być
może możliwe by było zastosowanie go w innych
krajach rozwijających się, gdzie próby podniesienia
poziomu życia obywateli okazały się być dużo mniej
pomyślne. Pomysł taki powstał pod wpływem rozpadu
bloku wschodniego i przyczynił się do uruchomienia
przez Bank Światowy badań nad właściwościami
charakteryzującymi azjatycki model ekonomiczny.
W swojej publikacji z 1993 roku Bank Światowy uznał,
że sukces Azji miał miejsce przede wszystkim dzięki
efektywnemu działaniu w obszarze mechanizmów
wolnorynkowych. Rolą państwa było zagwarantowanie
względnie swobodnego funkcjonowania rynku, co nie
dopuściło do wzrostu braku efektywności działania
przedsiębiorstw na rynku. Wnioski te kontrastują
z wyobrażeniem, iż to państwo odegrało główną
rolę w kierowaniu zasobami i promowaniu wzrostu
gospodarczego. Niewątpliwie jednak nie wszystkie kraje
mają możliwości, aby rozwijać się na bazie eksportu.
Jeśli rynki krajów bogatych zostaną zalane tanią
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 9
produkcją z jednego obszaru krajów rozwijających się,
wówczas może to wpłynąć na ograniczone możliwości
tych rynków w kontekście innych krajów rozwijających
się. Czy więc na świecie jest miejsce jedynie dla
ograniczonej liczby nowo uprzemysłowionych
gospodarek? Biorąc pod uwagę ukazaną powyżej listę
podobieństw pomiędzy gospodarkami azjatyckimi,
trzeba podkreślić, iż niektóre ze zbieżności powstały
na skutek jasnych wyborów niezależnej polityki
wewnętrznej lub wskutek powstałych okoliczności
społecznych. Fakty, które wskazują na to, że jedno
państwo wykazuje duże oszczędności, posiada wysoką
stopę inwestycji i wysoki poziom kształcenia, dokonało
reform i masowo produkuje na eksport nie oznacza,
że inne kraje nie mogą zastosować podobnej polityki.
Co więc przesądza o sukcesie Azji i azjatyckiego modelu
ekonomicznego? Okazuje się, że nie tylko system
ekonomiczny tworzy podwaliny pod potęgę krajów
azjatyckich, ale przede wszystkim kultura. Niektórzy
dowodzą, że sukces Azjatów ma swoje podłoże
w kulturze konfucjanskiej, co przekłada się na sprawne
zarządzanie, chęć do współpracy i kolektywizm.
To jednak nie w pełni oddaje istotę rzeczywistości
azjatyckiej. Prawdziwym źródłem sukcesu są szeroko
pojęte „wartości azjatyckie”. To one konstytuują
obecny obraz świata i motywują mieszkańców Azji do
działania. Najciekawsze jest jednak to, że to Zachód
partycypował w ich utworzeniu.
Kwestia „wartości azjatyckich” powoli staje się
popularnym tematem poruszanym w gazetach
i periodykach naukowych. W debacie nad sukcesem
Azji wypowiadają się światowe autorytety, zajmują się
nim prestiżowe ośrodki naukowe, czego efektem jest
olbrzymia liczba publikacji książkowych dotyczących
tego zagadnienia. Fenomen obecnej Azji wyjaśniany
jest często jako udane naśladownictwo Zachodu.
Jednak zanim zachodni kapitalizm na dobre zadomowił
się w Azji, społeczeństwa azjatyckie żyły w harmonii
i symbiozie z naturą. To nie tylko znaczyło, iż
wypadało kłaść się spać o zachodzie słońca i wstawać
o wschodzie a zbiory określał roczny rytm kultywacji
ryżu, ale też nie istniało poczucie podporządkowania
życia walce o zysk i zarobki przez całe ludzkie życie.
Handlarze byli na dnie drabiny społecznej, a zarabianie
pieniędzy nie było wcale otoczone prestiżem. Celem
azjatyckich religii i systemów społeczno-filozoficznych
takich jak konfucjanizm, buddyzm czy taoizm jest
wyrzeczenie się doczesnego świata i zespolenie
z naturą. W taoizmie osiągnięcie „tao”, oznaczało
życie zgodne z drogą natury, zgłębianie tajemnic
przyrody i zrozumienie oraz przyjęcie do wiadomości
takich problemów jak choroby, a nawet na śmierć.
W buddyzmie istotą życia jest osiągnięcie nirwany
poprzez wyzwolenie się z cierpienia wskutek wyzbycia
się pragnień. Dalszą prostą zależnością jest fakt, że
całkowite wygaszenie pragnień prowadzi do usunięcia
cierpienia, a metodą na to jest wyłącznie życie zgodnie
z naturą. Dawne fragmenty tego stylu życia, który już
niemal zanikł, można dziś znaleźć w indyjskim „wastu”
lub chińskim „feng shui” - od setek lat dopracowanej
sztuce aranżacji przestrzeni oraz życia, w połączeniu
ze zdrowiem, harmonią z naturą, wszechświatem i jego
mieszkańcami, zarówno fauny jak i flory.
Światowi liderzy innowacji 2010
Miejsce w
rankingu
Firma
Kraj centrali firmy
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
Apple Google Microsoft IBM Toyota Motor Amazon.com LG Electronics BYD General Electric Sony USA
USA
USA
USA
Japonia
USA
Korea Południowa
Chiny
USA
Japonia
źródło: Businessweek http://www.businessweek.com/magazine/
content/10_17/b4175034779697.htm
Znany politolog, badacz azjatyckich systemów
politycznych, Lynn T. White twierdzi, że wejście
kapitalizmu do Azji poprzez agresywny kolonializm
państw europejskich w XVIII i XIX wieku, zmieniło
normy kulturalne w społeczeństwach azjatyckich.
Zasymilowanie kapitalizmu przez Azjatów nie
tylko miało wpływ na codzienne życie, ale także
na etykę, technikę produkcji i podejście do tworzenia.
Jeżeli wierzyć naukowcom, dzisiejsza przemiana
mieszkańców Azji, podobnie jak inne globalne
problemy z zanieczyszczeniami, zwiększoną ilością
dwutlenku węgla w powietrzu, są efektem tradycji
cywilizacji judeochrześcijańskiej, która stawia Boga
ponad naturą, a człowiekowi przypisuje cechy, które
powstały na Jego podobieństwo. Takie postrzeganie
rzeczywistości usprawiedliwia ingerencję w procesy
natury i konstytuuje prymat interesów ludzi ponad
ochroną środowiska, w imię rozwoju gospodarczego,
co jest istotą zachodniego kapitalizmu. To właśnie
odwrócenie wyżej wymienionych cech, zburzyło
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 10
tradycyjną feudalną hierarchię i obecnie współtworzy
„cud gospodarczy” Azji ostatnich lat. Niektórzy
intelektualiści, będący pod wrażeniem sukcesów
gospodarczych mających miejsce w ostatnich latach
w Azji, pośród których można znaleźć singapurskiego
filozofa, Mahbubani Kishore, autora głośnej książki
„Nowa azjatycka półkula”, głoszą, iż zachodnia
dominacja staje się coraz bardziej iluzoryczna, a Azja
jest niejako predestynowana do roli kluczowego
kontynentu na świecie.
Zachód nie tylko pomógł w transformacji kultury
współczesnej Azji z papierowego smoka w prawdziwą
bestię, będącą wschodzącą potęgą ekonomiczną, ale
też zapewnił stały dopływ inwestycji i technologii.
Zachodni przedsiębiorcy sami chętnie przekazali
zachodnie know-how w różnych dziedzinach, poprzez
długoletnią współpracę na zasadach joint-venture.
Azjaci tymczasem celowo w pierwszych latach
nastawiali się na naukę i absorpcję wiedzy i technologii,
albowiem, gdy przychodzi pora, przestają potrzebować
inwestorów z Zachodu i sami, wykorzystując wcześniej
uzyskany know-how, inwestują, między innymi
w Europie i USA. Najwidoczniejsi są rzecz jasna
Chińczycy, których gigantyczne inwestycje w Afryce
w ostatnich latach nie przeszły bez echa. Nikt jednak
nie wie, co kryje się za skośnookimi twarzami. Czy są
nam wdzięczni za przekazaną wiedzę, czy może myślą
o tym jak nas wykpić?
Reguły nowoczesnego kapitalizmu Adama Smitha
wywarły rewolucyjny wpływ na azjatycką mentalność,
jako że ojciec współczesnej ekonomii uważał,
iż powinno istnieć swobodne prawo każdej jednostki do
sprzedawania efektów swojej pracy lub inwestowania
swojego kapitału. Świat Dalekiego Wschodu nie prędko
zaakceptował taki stan rzeczy. Akceptacja bowiem
burzyła to głęboką wiarę Azjatów w idee, iż postęp jest
szeregiem odgórnych decyzji. Wejście Europejczyków
zreorganizowało też hierarchię, przekształcając
feudalne struktury w kapitalistyczne, a kolektywne
w indywidualne. De facto, to każde jednostkowe
i kreatywne działanie prowadzi do rozwoju
gospodarczego, który nie jest darowany nam przez
naturę, a raczej jest wypracowany ciężką pracą. To my
więc zaszczepiliśmy Azjatom taki sposób myślenia,
zmieniając ich kulturę, lecz gdy obecnie dochodzi do
sytuacji, gdy uczeń przerasta mistrza wolimy szybko
stwierdzić: „To nie fair”.
Taka sytuacja wystąpiła, gdy Azję nawiedziła seria
problemów walutowych, przychodząc w 1997 roku
z Tajlandii, kiedy to zapaść tajskiego bahta przerodziła
się w ogólnoazjatycki kryzys ekonomiczny. Wtedy
to zachodni politycy, ekonomiści i organizacje
międzynarodowe silnie skrytykowały azjatycki model
ekonomiczny. Międzynarodowe organizacje finansowe,
w tym Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF)
i większość zachodnich ekonomistów, dowodziły,
że główną przyczyną wschodnioazjatyckich kryzysów
walutowych nie była tymczasowa utrata płynności
finansowej, ale poważne wady w samym modelu
rozwoju krajów Azji. Krytyka ta okazała się dość płonna
i kraje azjatyckie szybko powróciły do dynamicznego
wzrostu. Są jednak też tacy, którzy twierdzą, iż nie
ma żadnego azjatyckiego cudu, a sukces Azji polega
jedynie na dużym wkładzie kapitałowym i efekcie skali.
Jest wśród nich laureat nagrody Nobla z dziedziny
ekonomii Paul Krugman, który uważa, że odpowiedzią
na pułapkę zastawioną na świat przez Azjatów
powinien być protekcjonizm, albowiem Daleki Wschód
„gra nie fair” w światowym handlu.
Jednym z przejawów takiego myślenia jest światowa
współpraca w kwestii walki z „globalnym ociepleniem”.
To oportunizm Indii, Chin czy Indonezji jest obwiniany,
jako przyczyna braku porozumienie światowego
na szczycie w Kopenhadze w grudniu 2009 roku.
Istotnie, kraje azjatyckie są zdecydowanie niechętne
podpisaniu nowego międzynarodowego układu
klimatycznego, który zastąpi „wygasający” protokół
z Kioto w 2012 roku. Państwa azjatyckie uzasadniają
to faktem, że bogate kraje nie dają przykładu w
wypełnianiu redukcji emisji dwutlenku węgla, więc
Azja kładzie nacisk przede wszystkim na irracjonalność
takiej polityki w warunkach dynamicznego wzrostu
gospodarczego i zwiększającego się popytu na
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 11
energię. Kraje azjatyckie najzwyczajniej nie mogą
pozwolić sobie na spowolnienie rozwoju gospodarki
na obecnym etapie, gdy stają się „fabryką świata”.
Mimo to, zdaniem przedstawicieli Chin oraz Indii, jest
możliwa wspólna walka z „globalnym ociepleniem”,
pod warunkiem, że kraje rozwinięte wezmą pod
uwagę wdrożenie systemu redukcji zanieczyszczeń
wyznaczanego na podstawie przelicznika CO2 per
capita. System taki zakładałby, że kraje walczyć będą z
„globalnym ociepleniem” zgodnie ze swoim stopniem
rozwoju. Na to nie chce zgodzić się Zachód. Mimo
to dużo i głośno mówi się o tym, że ochrona klimatu
może się stać dźwignią konkurencyjności w energetyce.
Wiele państw ustawia się na starcie wyścigu o nowe
ekotechnologie i o nową energetykę, wszystko
to oczywiście pod warunkiem, że innowacyjność
„zielonych technologii” okaże się skuteczna.
W jednym ze swoich artykułów Krzysztof Rybiński
zastanawia się, co jest ważniejsze dla rozwoju
gospodarczego - autostrady czy pomysły? Jego
zdaniem w globalnej gospodarce opartej na wiedzy
wygra ten, kto potrafi budować kapitał intelektualny,
a nie nowe stadiony. Za przykład zwycięstwa
innowacji podaje fakt, iż jeszcze dziesięć lat temu
trzeba było wybrać się do kiosku, żeby przeczytać
gazetę i jedynie nieliczni mieli regularny dostęp
do poglądów przedstawianych przez światowe
autorytety w poszczególnych dziedzinach. Dziś
można czytać gazety w różnych językach i odwiedzać
międzynarodowe błogi autorytetów on-line. Taka
też jest taktyka współczesnego Zachodu wobec Azji,
którą uosabiają słowa „Wy sobie produkujcie, a my
będziemy wymyślać. Wy będziecie fabryką, a my
innowatorami”. Ponieważ Zachód całkowicie nie
akceptuje nieuchronnego przesuwania się centrum
gospodarczego świata do Azji i walczy z tym w ramach
swoich możliwości, podczas gdy jego obywatele
są przyzwyczajeni do konsumpcyjnego, wygodnego
stylu życia, to bez wątpienia na rękę byłby nowy
podział świata na pracochłonny-produkujący
i kapitałochłonny-innowacyjny. Tymczasem świat
innowacyjny, wręcz wirtualny, w zderzeniu z praktyką
gospodarczą, skazany jest na porażkę, bowiem
żadna zachodnia gospodarka nie jest w stanie
wchłonąć do sektora badań i innowacji tyle miejsc
pracy ile traci w wyniku przeniesienia produkcji
do Azji. I tu znów w lepszej sytuacji znajduje się
USA niż Europa, gdyż firmy z tego kraju są na czele
w rankingach innowacyjności. W tym samym czasie
unijni technokraci desperacko szukają jakiegokolwiek
sposobu na zwiększenie innowacyjności swoich
gospodarek. Taki też cel przyświecał Strategii
Lizbońskiej - „uczynienie z Unii do 2010 r. najbardziej
konkurencyjnej, dynamicznej, opartej na wiedzy,
zdolnej do trwałego rozwoju z większą liczbą
lepszych miejsc pracy gospodarki świata”. To się nie
udało, a mimo tego Unia Europejska nie rezygnuje
z całkiem skądinąd rozsądnych założeń. Same hasła
unijne są wypełnione nadzieją i potrzebą większej
innowacyjności gospodarki. Jest też Nowa Strategia
Unii Europejskiej, która zakłada, że do 2020 roku uda
zbudować się „bardziej innowacyjną i ekologiczną,
opartą na wiedzy, gospodarkę rynkową”. Problem
polega na tym, że Azjaci też chcą być innowacyjni
i w przeciwieństwie do Europy osiągają coraz
lepsze wyniki w dziedzinach badań i wdrażania
innowacyjnych technologii. Sprzyja temu azjatycki
model ekonomiczny, przyjazny firmom i prowokujący
wzrost gospodarczy. Czy wyższe podatki, szczegółowe
regulacje każdej dziedziny życia, biurokratyzacja
i specyficznie rozumiana „innowacyjność” w postaci
zakazu używania „przestarzałych”, energetycznie
nieracjonalnych żarówek, sprawią, iż Europa, składająca
się z lubiącego wygodę i coraz bardziej starzejącego
się społeczeństwa, złapie drugi oddech i nie da się
wyprzedzić oddalającym się obecnie w wyścigu
gospodarczym krajom azjatyckim?
W efekcie Azja, dzięki azjatyckiemu modelowi
ekonomicznemu i „wartościom azjatyckim”, staje się
fabryką świata, a Europa nieprzygotowana do „skoku
w innowacyjność” boi się przeniesienia produkcji
wszystkiego, co tylko można wyprodukować do
Chin. W skali świata skutkuje to przeniesieniem 35
milionów miejsc pracy w samym tylko przemyśle
tekstylno-odzieżowym, co będzie tragiczne w skutkach
dla obywateli państw, które nie mają na tyle
rozwiniętych nowych technologii i przygotowanych
przedsiębiorstw hi-tech, aby wchłonąć taką liczbę
ludzi. Wśród tych krajów znajduje się i Polska. Sprawa
jest na tyle poważna, że w Europie powstał nawet
w 2006 roku Europejski Fundusz Dostosowania
do Globalizacji, którego przeznaczeniem jest uśmierzać
ból zwolnionym z pracy, z powodu przeniesienia
produkcji do kraju poza UE. Prawdziwym problemem
są jednak ludzie i ich oczekiwania. Przyzwyczajeni
do życia na pewnym poziomie ludzie, nie chcą słyszeć
o obniżeniu swojego standardu życia. W ten sposób
Europa wpada w ruchome piaski zadłużania i życia
na kredyt, co skutkuje takimi społecznymi działaniami
jak ostatnie demonstracje w Grecji czy Hiszpanii.
Protestujący przeciw obcinaniu wynagrodzeń
i przywilejów Europejczycy nie chcą żyć na niższym
Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 12
poziomie niż wcześniej przywykli, nie chcą też długo
i ciężko pracować, jako że w prawodawstwie unijnym
istnieje koncepcja pracy przyzwoitej i godnej, którą
sformułowała Międzynarodowa Organizacja Pracy
(ILO). Obywatelom Europy zależy jednak na możliwości
konsumpcji, więc potrzebują Azji – „fabryki świata”, bez
entuzjazmu przyznając się do poszukiwania wygody
i pewnego rozleniwienia względnym dobrobytem.
Ostatnie lata przyniosły kryzys gospodarczy, lecz
o ile USA i Unia Europejska pogrążyły się w zapaści
gospodarczej, państwa rozwijającej się Azji utrzymują
dosyć wysokie tempo wzrostu. Na Dalekim Wschodzie,
w przeciwieństwie do Europy i USA, główną przyczyną
spowolnienia gospodarczego staje się malejący popyt
Zachodu na eksportowane produkty. Brak bodźca
do produkcji powoduje stagnację, tym niemniej Azja
należy do najzdrowszych gospodarczo regionów
świata, przeżywając jedynie, w większości przypadków,
„spowolnienie” zamiast kryzysu. Chiny, Indie oraz
„Azjatyckie tygrysy” Azji Południowo-Wschodniej
są głównie producentami i eksporterami lub
sprzedawcami usług, a w sytuacji, gdy zapotrzebowanie
na ich towary jest mniejsze gospodarka musi zwalniać.
Elastyczność azjatyckiego modelu ekonomicznego
pozwala dostosować produkcję do zapotrzebowania
na rozwiniętych rynkach oraz ewentualnie produkować
na rynek wewnętrzny, gdy popyt światowy zupełnie
zamiera. Dzięki temu to Azja, jako pierwsza wyjdzie
z kryzysu i pociągnie za sobą resztę świata.
Jest więc bardzo prawdopodobne, iż azjatycki model
ekonomiczny, łączący państwowy interwencjonizm
z elastycznym rynkiem pracy, siłą wolnego rynku
w stosunku do handlu światowego, rozsądnym
planowaniem działań legislacyjnych na linii władza biznes, oraz przy współudziale „wartości azjatyckich”,
które sprawiają, iż społeczeństwa mieszkające w Azji
czują głęboką potrzebę edukacji i poprawy własnego
materialnego bytu, wygra w konkurencji z zżeranym
przez chciwość systemem amerykańskim i spętanym
regulacjami modelem europejskim.
Tekst BDO Research Unit przygotowany do publikacji .
Do wykorzystania w całości lub w części.
BDO Researcher: Sergiusz Prokurat
BDO Research Unit Partner: dr Kristof Zorde
Kontakt dla prasy:
Anna H. Piela
[email protected]
+48 600 092 586, +48 22 543 16 01
Audyt
Doradztwo podatkowe
Usługi księgowe i płacowe
Doradztwo gospodarcze
Doradztwo IT
www.bdo.pl
Szkolenia