unię chwalicie azji nie znacie
Transkrypt
unię chwalicie azji nie znacie
BDO Research Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny BDO Sp. z o.o. Czerwiec 2010 BDO RESearch 2 „Jeśli twoja firma nie zarobi pieniędzy w Chinach, zapewne nie zarobi ich nigdzie” tak twierdzi prezes Nissan Motor Company, Carlos Ghosna. To jedna z wielu anegdot, które krążą wśród przedsiębiorców. Inna mówi, że na trzy rzeczy w sklepie odzieżowym w jakimkolwiek miejscu Europy, minimum dwie będą produkcji azjatyckiej. Nic dziwnego - jesteśmy kompletnie uzależnieni od importu z krajów azjatyckich. Oni produkcją, my kupujmy – czy to jednak z powodu tańszej siły roboczej i lepszych warunków prowadzenia biznesu w Azji, czy może dlatego, że sami w imię własnej wygody zgodziliśmy się na taki stan rzeczy? Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 3 Polska jest jednym z ostatnich krajów w Unii Europejskiej, w którym istnieje jakakolwiek produkcja w branży obuwniczej. Nasze produkty jednak nie wytrzymują konkurencji z butami produkowanymi w Azji, a przedsiębiorcy polscy chętnie przenoszą nie tylko swoją produkcję, ale nawet oddziały firmy, pracowników czy całe centra szkoleniowe do krajów azjatyckich. Tak wygląda w dzisiejszych czasach sukces, którego ucieleśnieniem jest chociażby przykład znanej firmy CCC, oferującej obuwie dostępne w galeriach handlowych na terenie całej Polski. W jej modelu biznesowym, jako miejsce produkcji towaru od początku wpisane są Chiny. Podobna sytuacja ma miejsce w wypadku gigantów takich jak Nike i Adidas, którzy od lat szyją swoje buty m.in. w Indonezji. To jednak nie koniec - w momencie, w którym firma sprowadza coraz więcej wyrobów z różnych fabryk i wciąż poszukuje nowych dostawców, wytwarza towary według własnych wzorów, zgodnie z własną technologią, wówczas pojawia się potrzeba ulokowania oddziału firmy w Azji. Mimo to, część firm utrzymuje nawet fasadowe zakłady w Polsce, gdyż jest dobrze widziane być producentem, a nie wyłącznie importerem, którzy często bywają oceniani są jako mało solidni. Jeżeli same podróże z Polski do Azji już nie wystarczają, to konieczne staje się ciągłe nadzorowanie rozwoju działalności bezpośrednio z miejsca produkcji. Dzieje się tak, gdyż pomimo kosztów transportu, importowego cła, podatków, produkcja w kraju i tak jest o ok. 50 proc. droższa niż w Chinach. Nie wiadomo więc czy nadchodzą czasy „produkcyjnego końca świata” czy też jeszcze nie, ale pewne jest, że i „koniec świata” będzie miał kiedyś naszywkę „made in China”. Szwedzki ekonomista i statystyk Hans Rosling opisuje ów mający nastąpić koniec świata tymi słowami: „Świat znowu będzie normalny. To będzie świat Azjatów, tak jak było zawsze, z wyjątkiem ostatniego tysiąca lat. Pracują jak szaleni, by tak się stało, podczas gdy my konsumujemy jak szaleni…”. Ucieczka przedsiębiorców do Chin nie jest polskim wynalazkiem – cała Zachodnia Europa rychło przenosi się z produkcją do Azji. Przedsiębiorcy coraz częściej szukają alternatywy dla trudnych warunków prowadzenia działalności, drogich surowców, licznych obciążeń podatkowych, oraz - a może przede wszystkim - mało wyrozumiałej dla ich problemów biurokracji. Pewnie właśnie z tego powodu pośród wielu europejskich przedsiębiorców Indie i Chiny są postrzegane głównie, jako miejsce inwestycji lub outsourcingu usług ze względu na niskie koszty pracy. Taki obraz jednak nie do końca oddaje prawdziwe oblicze procesów gospodarczych w Azji. Dziś bowiem to kraje azjatyckie niejednokrotnie siadają przy stole negocjacyjnym po stronie zadającej pytania. Firmy chińskie i indyjskie w ostatnich latach agresywnie zdobywają rynek europejski, często przejmując znane marki, tak jak to miało miejsce w przypadku, gdy chiński koncern Geely kupił szwedzką firmę Volvo Cars, producenta znanych ze swojej jakości aut. My jednak wciąż postrzegamy Azjatów, jako opętanych rządzą pracowania za miskę ryżu ascetów, wyrzekających się własnego życia, byleby dostarczyć nam nowe buty. Innymi słowy - Azja sprzedaje, Świat kupuje, a transport nie nadąża z dowożeniem – taki obraz świata oddaje klimat intelektualny w Europie, w której obywatele, politycy i ekonomiści jeszcze nie zauważyli, że Azja zastawiła „pułapkę na świat”. Nie da się z niej uciec, nie da się jej uniknąć, warto natomiast pamiętać o tym, że sami pomagaliśmy ją zakładać. Stwierdzenie, że gospodarki państw azjatyckich staną się największe na świecie jest dziś zupełną oczywistością. Wszystko wydaje się potwierdzać tezę, że Azja, od zawsze najludniejszy kontynent na świecie, po prostu wraca do swojej dawnej potęgi. Statystyki pokazują, iż w I wieku naszej ery 76 procent światowego PKB było wytwarzane przez Azję, podczas gdy udział Europy Zachodniej liczył zaledwie 10 procent. Tysiąc lat później liczby te były podobne i wynosiły odpowiednio 70,3 i 8,7 procent. Rewolucja przemysłowa i nadejście kapitalizmu w Zachodnim Świecie odwróciło trend i zapewniło szeroko pojętemu Zachodowi supremację na świecie. Jeszcze w 1810 roku udział Chin i Indii w globalnej populacji i globalnym PKB wynosił ponad 50%, jednak potem nastąpiła gwałtowna zmiana, widoczna do Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 4 tego stopnia, że w latach 60-tych XX wieku udział tych krajów w globalnym PKB spadł poniżej 10%. Wtedy to przywódcy państw azjatyckich wreszcie dostrzegli, że na pozycję kraju w światowym układzie sił mniej wpływa już siła militarna czy represyjny model prowadzenia dyplomacji międzynarodowej, a zwiększa się rola ekonomii. KRAJ MIEJSCE Singapur 1. Nowa Zelandia 2. Hongkong 3. Stany Zjednoczone 4. Wielka Brytania 5. Dania 6. Irlandia 7. Kanada 8. Australia 9. Norwegia 10. Gruzja 11. Tajlandia 12. Arabia Saudyjska 13. Islandia 14. Japonia 15. Malezja 23. Niemcy 25. Litwa 26. Łotwa 27. Słowacja 42. Tajwan 46. Rumunia 55. Białoruś 58. Hiszpania 62. Czarnogóra 71. Polska 72. Turcja 73. Czechy 74. Włochy 78. Źródło: Raport Doing Business 2010 Dziś dla Azjatów szczególnie ważna jest wymiana handlowa, jako aspekt ekonomiczny prowadzący do podniesienia poziomu bogactwa materialnego ludności. Jednocześnie znakomity potencjał demograficzny Azji sprawia, że region ten wydaje się być predestynowany do odegrania ważnej roli w stosunkach międzynarodowych. Od drugiej połowy lat 90 XX wieku Azjaci zdążyli zgromadzić prawie połowę światowych rezerw walutowych (Chiny magazynują łącznie ponad 2 biliony dolarów, z czego ¼ w eurowalucie i Japonia ok 1 bln. dolarów), podczas gdy udział wszystkich krajów Azji w międzynarodowej wymianie gospodarczej w ciągu ostatnich zaledwie dziesięciu lat podwoił się i nie przestaje dynamicznie rosnąć. Wydaje się, że w świecie globalizacji, w którym międzynarodowe transakcje gospodarcze stały się codziennością, Azja wygrywa za światem zachodnim w każdej konkurencji ekonomicznej, bo produkuje i sprzedaje. O tym aspekcie gospodarki Zachód najwyraźniej zapomniał. „Podstawą bogactwa jest praca i wymiana dóbr” pisał kiedyś ojciec nowożytnego kapitalizmu Adam Smith. Azjaci spełniają oba warunki znacznie bardziej efektywnie, niż reszta świata, niezależnie czy chodzi o wschodzące potęgi Chin i Indii czy rozwinięte kraje takie jak Japonia czy Korea. Mimo to, obecnie to Chiny przyciągają najwięcej uwagi. Nie może więc dziwić, że wszelkie prognozy plasują Państwo Środka pośród największych gospodarek na świecie po roku 2030. Za niespełna 30 lat wartość chińskiego produktu krajowego brutto przekroczy 130 tryliony dolarów, a gospodarka chińska będzie wytwarzać niemal 40 proc. globalnego bogactwa. Analitycy pracujący dla Goldman Sachs twierdzą, iż w 2050 roku obok USA, trzy państwa azjatyckie - Chiny, Indie i Japonia, będą tworzyć oś stosunków międzynarodowych. Wszystko więc wskazuje, że centrum świata przesunie się nad Pacyfik, a nasz świat zmieni się nie do poznania. W chwili obecnej dwie największe gospodarki świata UE i USA, tworzące po ok. 20 proc. światowego PKB, skurczą się i stracą na znaczeniu. W szczególności dotknie to Europę, która będzie wytwarzać ok. 5% PKB i jej znaczenie ulegnie zdecydowanej minimalizacji. Dlaczego tak się dzieje i czemu kapitał desperacko ucieka z Europy? Ekonomiści odpowiadają bez wahania – niższe całkowite koszty pracy, czyli tańszy pracownik nie tylko pod względem płacy, ale także pozapłacowych kosztów pracy. Pytanie o ich wartość jest zwykłym przedstawieniem dychotomii „wolność – bezpieczeństwo”. W Europie społeczeństwa cenią wygodę i bezpieczeństwo socjalne, choć jego konsekwencją jest obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne i społeczne, a więc obowiązkowe wysokie składki. W Chinach tymczasem nie więcej niż 15% ogółu ludności posiada prawo do nieodpłatnej opieki społecznej, a 20% jest objętych ubezpieczeniem zdrowotnym, przy czym połowa ubezpieczonych Chińczyków leczy się prywatnie, nie płacąc dwukrotnie za niewydolny system i jednocześnie za prywatne ubezpieczenie zdrowotne, jak to ma miejsce w Polsce. Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 5 W ten sposób Chiny utrzymują konkurencyjność własnej gospodarki, a ciężka praca tych obywateli, którzy pracują najciężej i najefektywniej, jest nagradzana przez rynek zarobkami, więc w konsekwencji możliwością zakupu dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego czy społecznego. W Polsce obciążenie wynagrodzeń wysokimi składkami jest barierą dla tworzenia nowych miejsc pracy oraz ma poważne konsekwencje dla rozwoju gospodarczego. Bezpośrednio wpływa na dramatycznie niski poziom zatrudnienia (zaledwie połowa osób w Polsce w wieku produkcyjnym pracuje), więc konstytuuje wzrost ogólnych obciążeń z powodu obowiązku finansowania pozostałej części obywateli. Wysokie koszty pracy obniżają konkurencyjność polskiej gospodarki i tworzą przyczynek do powstania szarej strefy, która konkurując z zalegalizowanymi przedsiębiorstwami, wypycha je poza obszar opłacalności. Firmy wolą zatrudniać pracowników „na czarno”, bo tak jest taniej. Ponad to, również pracownicy akceptują taki stan rzeczy wobec dwucyfrowego bezrobocia. W ten sposób koło się zamyka. Tego wszystkiego w prosty sposób unika biznes w Chinach stawiając na dobrowolność płacenia składek. Polski przedsiębiorca, także ten z branży obuwniczej, posiadając fabrykę w Chinach płaci Chińczykom mniej niż pracownikom w Polsce, a w dodatku nie musi odprowadzać horrendalnie wysokich składek ubezpieczeniowych. To tłumaczy, dlaczego Azja jest tak atrakcyjna dla inwestorów. Koszty pracy to jednak nie wszystko. W Afryce i Ameryce Południowej też żyją ludzie, gotowi pracować za mniejsze pieniądze niż Polacy, Hiszpanie czy Francuzi. To co różnicuje ogólnie pojmowanych mieszkańców Azji, to specyficzna mentalność, dzięki której ich państwa będą się liczyć w XXI wieku. To owa mentalność „pracusia”, wytrwałość kosmonauty, brak potrzeby kontestacji i na ogół powszechna wśród mieszkańców obsesyjna chęć poprawienia swojego statusu społecznego, ujęte i wykorzystane w sprawnym systemie społeczno-ekonomicznym stanowią gwarant rozwoju gospodarczego regionu. W Europie istnieje powszechne przekonanie, iż najważniejszym problemem przedsiębiorców jest kapitał początkowy, którego najczęściej na początku działalności brakuje. To tłumaczy istnienie licznych funduszy i agencji, których zadaniem jest wspomagać przedsiębiorców i szeroko pojęty biznes. Pełnią one ważną rolę w życiu gospodarczym w Unii Europejskiej. Niestety, przy okazji, zamiast promować zdobywanie kapitału pracą, która jest czynnikiem tworzącym dobrobyt, stwarza się złudne przekonanie, że można go łatwo „pozyskać”. De facto pieniądze te pochodzą z wysokich podatków i są zabierane najefektywniej działającym na rynku firmom. Statystyki pokazują, że obecnie niemal 37% Chińczyków uważa, że na sukces firmy na starcie składają się doświadczenie i umiejętności, a jedynie 11% twierdzi, że są to fundusze. W Europie jest odwrotnie. Tworzy to pewien paradoks społeczny, w którym w biednej Azji kapitał nie stanowi problemu, jakim staje się w Europie. Wytłumaczenie jest proste – Azjaci cenią ciężką i sumienną pracę, w Europie natomiast najważniejsza jest informacja – gdzie, za co i ile pieniędzy można otrzymać z różnorakich instytucji, fundacji i agencji. Polityka unijna nastawiona na idealny egalitaryzm, w ramach którego przy pomocy wysokich podatków i redystrybucji próbuje się stawiać człowieka w centrum procesów ekonomicznych, sprowadza się do rawlsowskiej maksymy: od każdego według jego możliwości, za to każdemu według jego potrzeb. Nie sprzyja to ani przedsiębiorczości ani wzrostowi gospodarczemu. Peter Drucker, twórca współczesnego nowoczesnego modelu zarządzania firmą twierdził, iż nie ma zdrowych przedsiębiorstw w chorym społeczeństwie. Czy nasze społeczeństwo jest więc chore? Czy dobrobyt nas rozleniwił? A może to europejski system światopoglądowy, w którym żyjemy i w którym się wychowaliśmy, kładzie nacisk na inne akcenty i inne wartości filozoficzno-społeczne, niż jego odpowiednik w Azji? Wychowanie w innych wartościach kulturowospołecznych sprawia, że mieszkańcy Azji myślą w inny sposób niż Zachód. Profesor Richard Nisbett, psycholog socjologii, w swojej książce „Geografia myśli: Jak odmiennie myślą Azjaci i ludzie Zachodu... i dlaczego” odkrywa dramatyczną prawdę – mieszkańcy Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 6 Europy i Azji żyją w całkowicie odmiennych światach. To nie tylko utrudnia zrozumienie innej kultury, ale też niekiedy jest ością w gardle ponadnarodowej współpracy. Zdaniem Nisbetta Azjaci sądzą, iż ich życie i otoczenie ulega nieustannym przemianom, jednakże, aby je zrozumieć szukają wzajemnych powiązań stanu z przed zmiany i po zmianie. Rzeczywistość dla Azjaty tworzy jedną całość, w ramach której zmiany muszą zatoczyć koło i wrócić do punktu wyjścia. Europejczycy natomiast żyją w racjonalnym świecie, koncentrując się na przedmiotach lub osobach, a nie na rzeczywistości wokoło. Racjonalizm karze im wierzyć, że warto badać prawa działania rzeczywistości, aby móc ją zmieniać i kształtować według uznania. Kwestia kulturowych odmienności w widzeniu świata współuczestniczy w tworzeniu pewnego modelu czy systemu gospodarczo-społecznego, który istnieje w określonym miejscu na Ziemi. Porządek społeczno-gospodarczy każdego kraju rządzi się właściwą dla niego specyfiką. Dlatego zrozumienie, na jakich podstawach osadzony jest model ekonomiczny w praktyce, powinno wiązać się z określonym kontekstem realiów społecznych, politycznych, gospodarczych i kulturowych. Bez ich znajomości trudno dyskutować kapitalizmie. Dodatkowo, samo znaczenie tego pojęcia ewoluuje wraz z przemianami na arenie międzynarodowej, w systemie wartości i wzorcach kulturowych. W wypadku modelu azjatyckiego istnieje dodatkowy które po drugiej wojnie światowej nie chciały stanąć ani po stronie kapitalizmu, ani socjalizmu, zachowując sobie prawo łączenie obu. „Trzecia Droga” została zmodyfikowana i przedstawiona przez francuskiego ekonomistę i socjologa Anhony’ego Giddensa w 1998 roku jako jako ucieleśnienie nowej europejskiej socjaldemokracji. Dziś jednak wspomnianym terminem bywają nazywane gospodarki krajów azjatyckich, jako że państwa Azji nie charakteryzują się liberalizmem ekonomicznym, a rola państwa pełni jest nad wyraz wyrazista. Taki model rozwoju jest również oparty w dużej części na grze wolnego rynku i rządowym interwencjonizmie. Wszystko to sprawia, że wielu intelektualistów zastanawia się jak nazwać azjatycki model rozwoju i jak go w pełni określić. Jest to tym bardziej trudne, gdyż sami Azjaci nie czują potrzeby nazywania swojego sposobu na sukces. Azja nie jest jednolita. Różnice pomiędzy krajami na tym kontynencie są jeszcze bardziej widoczne niż w Europie, nie tylko ze względu na klimat czy przyrodę. Zależnie od regionu, inna jest religia, kultura, prawo czy ustrój. Odmienności są tak duże, że w zasadzie uniemożliwiają klarowne wykrystalizowanie idei, które napędzają Azjatów do działania Należy także pamiętać, że nawet rynki azjatyckie nie są podobne. Różnicuje je na tyle dużo, że można założyć, że istnieją „cztery Azje”: • Chiny i Indie (gospodarki usługowo-produktowe), • Japonia, Korea i Tajwan (technologia i wynalazki), • Hong Kong i Singapur (usługi finansowe), • Indonezja i Malezja (surowce naturalne). Przedstawianie „modelu azjatyckiego” musi się więc opierać na pewnej generalizacji tego pojęcia. Modelowi umyka jednakże pewien hierarchiczny formalizm na niwie kontaktów międzyludzkich, duże znaczenie znajomości i korupcja. Jak widać nie ma więc jednego modelu ekonomicznego, który zapewnia sukces ekonomiczny, ale jest możliwość wyodrębnienia pewnych wspólnych 10 cech potencjalnego modelu, unikalnych dla kontynentu azjatyckiego. Model azjatycki zakłada: problem, gdyż model ten bywa często nazywany „Trzecią Drogą”, w opozycji do leseferystycznego kapitalizmu. Oryginalnie pojęcie „Trzeciej drogi” istniało w użyciu dla wyjaśnienia ukierunkowania gospodarek, 1) rządy autorytarne, jako ustrój gwarantujący wzrost gospodarczy. Azjaci generalnie nie akceptują europejskiego pojmowania idei równości jednostki, wobec czego nie przeszkadza im brak demokracji. Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 7 Demokracja, choć istnieje w niektórych krajach Azji, funkcjonuje raczej pomimo autorytaryzmu Azjatów, nie będąc w centrum modelu. Preferencja autorytaryzmu i sztywnej hierarchii społecznej wpływa na brak manifestacji sprzeciwu na wzór europejskiego sposobu pojmowania „sprawiedliwości społecznej”. KRAJ USA Niemcy Szwecja Wlk.Brytania Singapur Korea Pd. Szwajcaria Dania Japonia Holandia Kanada Hong Kong Tajwan Malaysia Chiny Indie Tajlandia Indonezja ... Polska WSPÓŁCZYNNIK INNOWACYJNOŚCI MIEJSCE 5,28 4,99 4,84 4,82 4,81 4,73 4,73 4,69 4,65 4,64 4,63 4,59 4,41 4,06 3,59 3,44 3,40 3,26 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 16 25 37 41 44 47 3,15 56 Źródło: The Global Innovation Index 2008-2009 2) wolność gospodarczą przedsiębiorców. Aby wymiana handlowa była efektywna, niezbędna jest duża ilość wolnego rynku w gospodarkach azjatyckich. Ku zdziwieniu Europejczyków wytworzył się konsensus, w ramach którego relacje władza – przedsiębiorcy są nie tylko poprawne, ale wręcz wzorowe. Politycy azjatyccy dobrze wiedzą, że przedsiębiorcy są solą ziemi rozwoju gospodarczego, dlatego istnieje dialog, w ramach którego władza chce wiedzieć co jest najlepsze dla przedsiębiorców i nie inicjuje zmian legislacyjnych bez ich udziału. 3) brak oświeceniowego racjonalizmu prawnego. Azjaci posiadają własne tabu, społeczne i religijne, i nie przejawiają potrzeby opisywania prawnie świata, co jest domeną Europy. Zdaniem mieszkańców Azji prawo nie służy tworzeniu opisu świata, lecz ma ułatwiać zawieranie umów. Dlatego też wszelkie zmiany są raczej wprowadzane przez zarządzenia administracyjne, niż drogą legislacyjną. 4) rynki pracy pozbawione barier nadmiernie chroniących pracownika oraz efektywna współpraca pomiędzy pracownikami i menadżerami. W wielu państwach azjatyckich (np. w Malezji) nie istnieje płaca minimalna, w innych jest ona na tyle niska, że nie wpycha pracownika w zaklęte koło „pracy na czarno”. Istnieje także elastyczny system „hired and fired” (zatrudniony i zwolniony) niemal rodem zż„American Dream”. Pracownicy nie tylko nie dysponują wieloma przywilejami, jak to ma miejsce w Europie, ale często wiążą się ze swoim pracodawcą na całe życie. Z punktu widzenia pracownika to korzystne, bo jest on wdrożony i przeszkolony, oraz posiadł odpowiednie doświadczenie, co nie skłania go do odejścia z pracy, a to oszczędza czas i pieniądze pracodawców na wynalezienie nowych kandydatów oraz ich przeszkolenie. W ten sposób wzrasta także przywiązanie do miejsca pracy. 5) niskie podatki oraz niski współczynnik transferów socjalnych. Ekonomiści Azjatyccy policzyli, że nie warto obciążać firm wysokimi podatkami, albowiem nie tylko ich wydatkowanie jest nieefektywne, ale zbieranie i zarządzanie również. To sprawia, że kwoty dostępne na transfery socjalne są znacznie mniejsze i trafiają do najbardziej potrzebujących. Również cele transferów socjalnych są inne niż w Europie, albowiem funkcjonują na zasadzie zapewnienia minimum pomocy najbardziej potrzebującym obywatelom także w tanie dobra spożywcze czy tanią benzynę. 6) specyficznie pojmowane zjawisko konkurencji. W przeciwieństwie do modeli leseferystycznego kapitalizmu model azjatycki nie zakłada, iż im więcej konkurencji tym lepiej. W niektórych dziedzinach, takich jak inwestycje w nowe technologie, potrzebna jest ochrona rządu, mającego na celu zarówno zachęcić do ich powstawania jak i kontrolować je. W głowach Azjatów istnieje plan, który zakłada, iż pewne inwestycje są lepsze, inne gorsze, podobnie jak biotechnogia jest lepsza od fabryk puszek rybnych – gospodarka powinna być otwarta w szczególności na proinnowacyjne rozwiązania i pod takie inwestycje władza przygotowuje grunt. 7) wysoki wskaźnik oszczędności krajowych. Nie można przesadnie inwestować na kredyt oraz nie można w nieskończoność konsumować na kredyt. Mieszkańcy Azji głoszą prymat oszczędzania nad Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 8 konsumpcją, a oszczędzone pieniądze preferują wydawać na inwestycje, zarówno w skali rodziny, przedsiębiorstwa, jak i państwa. liderem w dziedzinie badań naukowych. 8) duży napływ inwestycji zagranicznych oraz znaczna liczba inwestycji państwowych. Azja to atrakcyjne miejsce pod inwestycje niemal w każdym sektorze gospodarki. Inwestują jednak nie tylko prywatni inwestorzy, firmy i korporacje zagraniczne. Swoje środki w ramach aktywnej polityki inwestycyjnej lokuje też państwo, także z racji obecności wielu firm państwowych działających w Azji. 9) polityka proeksportowa. Fakt, że Azja jest największym eksporterem świata jest niezaprzeczalny. W wielu wypadkach eksport ten jest osiągany poprzez zwolnienia podatkowe, produkcję w specjalnych strefach ekonomicznych czy preferencyjne kredyty. Innymi słowy – eksport to priorytet gospodarki, a nie jeden z jej licznych celów. Dzięki takiemu obrotowi rzeczy istnieje możliwość zakupu towarów importowanych. Kluczem do zrozumienia tego sposobu myślenia jest podejście, w ramach którego import jest nagrodą za eksport. Jest jednak także druga strona medalu. Pomimo, iż doświadczeniu wielu azjatyckich gospodarek nadano etykietkę pod tytułem “wzrost bazujący na eksporcie”, w rzeczywistości wysoki eksport wyprodukowanych towarów wiązał się z równie wysokim importem towarów pierwotnych (potrzebnych do wytworzenia produktu) oraz dóbr inwestycyjnych (potrzebnych do prowadzenia produkcji). 10) wiodąca rola wykształcenia jako inwestycja w kapitał ludzki. Jak zauważa laureat Nagrody Nobla z ekonomii, prof. Robert Fogel, Azjatów cechuje niewiarygodny pęd do wiedzy. W samych tylko Chinach, w ciągu ostatnich czterech lat liczba studentów wzrosła aż o 165 proc., a o 152 proc. zwiększyła się liczba Chińczyków studiujących za granicą. W tym samym czasie w Europie Zachodniej liczba studiujących relatywnie zmniejsza się, podobnie jak mniejszą wagę przykłada się w Europie do wykształcenia. Dziś, gdy młodzi Polacy zastanawiają się czy w ogóle warto studiować, a jeżeli już decydują się, to wybierają studia zaoczne, Azjaci płacą ciężkie pieniądze za naukę i poświęcają jej coraz więcej czasu. Jeszcze w latach 90 XX wieku naukowcy polscy mogli się porównywać Azjatami w liczbie publikacji w prestiżowych magazynach w języku angielskim. Od tego czasu naukowcy azjatyccy publikują 4 razy więcej, nie dając złudzeń, kto w przyszłości będzie Poza OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), tylko w Azji zaobserwowano znaczący wzrost wysokości średniego dochodu na osobę w latach 1973-1992. W innych obszarach, wzrost produktywności został podzielony pomiędzy (co miało miejsce w większości przypadków) szybko powiększającą się populację, co w rezultacie przełożyło się na zatrzymanie się wysokości kwoty PKB na osobę. Nawet w obrębie OECD, wzrost Japonii był o około 1,5% większy niż u innych członków wspólnoty. Fakty wydają się być wystarczające przekonywujące: azjatycka wydajność gospodarcza przewyższyła wydajność reszty świata o dwie dekady. Jeśli istnieje azjatycki model ekonomiczny, to być może możliwe by było zastosowanie go w innych krajach rozwijających się, gdzie próby podniesienia poziomu życia obywateli okazały się być dużo mniej pomyślne. Pomysł taki powstał pod wpływem rozpadu bloku wschodniego i przyczynił się do uruchomienia przez Bank Światowy badań nad właściwościami charakteryzującymi azjatycki model ekonomiczny. W swojej publikacji z 1993 roku Bank Światowy uznał, że sukces Azji miał miejsce przede wszystkim dzięki efektywnemu działaniu w obszarze mechanizmów wolnorynkowych. Rolą państwa było zagwarantowanie względnie swobodnego funkcjonowania rynku, co nie dopuściło do wzrostu braku efektywności działania przedsiębiorstw na rynku. Wnioski te kontrastują z wyobrażeniem, iż to państwo odegrało główną rolę w kierowaniu zasobami i promowaniu wzrostu gospodarczego. Niewątpliwie jednak nie wszystkie kraje mają możliwości, aby rozwijać się na bazie eksportu. Jeśli rynki krajów bogatych zostaną zalane tanią Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 9 produkcją z jednego obszaru krajów rozwijających się, wówczas może to wpłynąć na ograniczone możliwości tych rynków w kontekście innych krajów rozwijających się. Czy więc na świecie jest miejsce jedynie dla ograniczonej liczby nowo uprzemysłowionych gospodarek? Biorąc pod uwagę ukazaną powyżej listę podobieństw pomiędzy gospodarkami azjatyckimi, trzeba podkreślić, iż niektóre ze zbieżności powstały na skutek jasnych wyborów niezależnej polityki wewnętrznej lub wskutek powstałych okoliczności społecznych. Fakty, które wskazują na to, że jedno państwo wykazuje duże oszczędności, posiada wysoką stopę inwestycji i wysoki poziom kształcenia, dokonało reform i masowo produkuje na eksport nie oznacza, że inne kraje nie mogą zastosować podobnej polityki. Co więc przesądza o sukcesie Azji i azjatyckiego modelu ekonomicznego? Okazuje się, że nie tylko system ekonomiczny tworzy podwaliny pod potęgę krajów azjatyckich, ale przede wszystkim kultura. Niektórzy dowodzą, że sukces Azjatów ma swoje podłoże w kulturze konfucjanskiej, co przekłada się na sprawne zarządzanie, chęć do współpracy i kolektywizm. To jednak nie w pełni oddaje istotę rzeczywistości azjatyckiej. Prawdziwym źródłem sukcesu są szeroko pojęte „wartości azjatyckie”. To one konstytuują obecny obraz świata i motywują mieszkańców Azji do działania. Najciekawsze jest jednak to, że to Zachód partycypował w ich utworzeniu. Kwestia „wartości azjatyckich” powoli staje się popularnym tematem poruszanym w gazetach i periodykach naukowych. W debacie nad sukcesem Azji wypowiadają się światowe autorytety, zajmują się nim prestiżowe ośrodki naukowe, czego efektem jest olbrzymia liczba publikacji książkowych dotyczących tego zagadnienia. Fenomen obecnej Azji wyjaśniany jest często jako udane naśladownictwo Zachodu. Jednak zanim zachodni kapitalizm na dobre zadomowił się w Azji, społeczeństwa azjatyckie żyły w harmonii i symbiozie z naturą. To nie tylko znaczyło, iż wypadało kłaść się spać o zachodzie słońca i wstawać o wschodzie a zbiory określał roczny rytm kultywacji ryżu, ale też nie istniało poczucie podporządkowania życia walce o zysk i zarobki przez całe ludzkie życie. Handlarze byli na dnie drabiny społecznej, a zarabianie pieniędzy nie było wcale otoczone prestiżem. Celem azjatyckich religii i systemów społeczno-filozoficznych takich jak konfucjanizm, buddyzm czy taoizm jest wyrzeczenie się doczesnego świata i zespolenie z naturą. W taoizmie osiągnięcie „tao”, oznaczało życie zgodne z drogą natury, zgłębianie tajemnic przyrody i zrozumienie oraz przyjęcie do wiadomości takich problemów jak choroby, a nawet na śmierć. W buddyzmie istotą życia jest osiągnięcie nirwany poprzez wyzwolenie się z cierpienia wskutek wyzbycia się pragnień. Dalszą prostą zależnością jest fakt, że całkowite wygaszenie pragnień prowadzi do usunięcia cierpienia, a metodą na to jest wyłącznie życie zgodnie z naturą. Dawne fragmenty tego stylu życia, który już niemal zanikł, można dziś znaleźć w indyjskim „wastu” lub chińskim „feng shui” - od setek lat dopracowanej sztuce aranżacji przestrzeni oraz życia, w połączeniu ze zdrowiem, harmonią z naturą, wszechświatem i jego mieszkańcami, zarówno fauny jak i flory. Światowi liderzy innowacji 2010 Miejsce w rankingu Firma Kraj centrali firmy 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Apple Google Microsoft IBM Toyota Motor Amazon.com LG Electronics BYD General Electric Sony USA USA USA USA Japonia USA Korea Południowa Chiny USA Japonia źródło: Businessweek http://www.businessweek.com/magazine/ content/10_17/b4175034779697.htm Znany politolog, badacz azjatyckich systemów politycznych, Lynn T. White twierdzi, że wejście kapitalizmu do Azji poprzez agresywny kolonializm państw europejskich w XVIII i XIX wieku, zmieniło normy kulturalne w społeczeństwach azjatyckich. Zasymilowanie kapitalizmu przez Azjatów nie tylko miało wpływ na codzienne życie, ale także na etykę, technikę produkcji i podejście do tworzenia. Jeżeli wierzyć naukowcom, dzisiejsza przemiana mieszkańców Azji, podobnie jak inne globalne problemy z zanieczyszczeniami, zwiększoną ilością dwutlenku węgla w powietrzu, są efektem tradycji cywilizacji judeochrześcijańskiej, która stawia Boga ponad naturą, a człowiekowi przypisuje cechy, które powstały na Jego podobieństwo. Takie postrzeganie rzeczywistości usprawiedliwia ingerencję w procesy natury i konstytuuje prymat interesów ludzi ponad ochroną środowiska, w imię rozwoju gospodarczego, co jest istotą zachodniego kapitalizmu. To właśnie odwrócenie wyżej wymienionych cech, zburzyło Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 10 tradycyjną feudalną hierarchię i obecnie współtworzy „cud gospodarczy” Azji ostatnich lat. Niektórzy intelektualiści, będący pod wrażeniem sukcesów gospodarczych mających miejsce w ostatnich latach w Azji, pośród których można znaleźć singapurskiego filozofa, Mahbubani Kishore, autora głośnej książki „Nowa azjatycka półkula”, głoszą, iż zachodnia dominacja staje się coraz bardziej iluzoryczna, a Azja jest niejako predestynowana do roli kluczowego kontynentu na świecie. Zachód nie tylko pomógł w transformacji kultury współczesnej Azji z papierowego smoka w prawdziwą bestię, będącą wschodzącą potęgą ekonomiczną, ale też zapewnił stały dopływ inwestycji i technologii. Zachodni przedsiębiorcy sami chętnie przekazali zachodnie know-how w różnych dziedzinach, poprzez długoletnią współpracę na zasadach joint-venture. Azjaci tymczasem celowo w pierwszych latach nastawiali się na naukę i absorpcję wiedzy i technologii, albowiem, gdy przychodzi pora, przestają potrzebować inwestorów z Zachodu i sami, wykorzystując wcześniej uzyskany know-how, inwestują, między innymi w Europie i USA. Najwidoczniejsi są rzecz jasna Chińczycy, których gigantyczne inwestycje w Afryce w ostatnich latach nie przeszły bez echa. Nikt jednak nie wie, co kryje się za skośnookimi twarzami. Czy są nam wdzięczni za przekazaną wiedzę, czy może myślą o tym jak nas wykpić? Reguły nowoczesnego kapitalizmu Adama Smitha wywarły rewolucyjny wpływ na azjatycką mentalność, jako że ojciec współczesnej ekonomii uważał, iż powinno istnieć swobodne prawo każdej jednostki do sprzedawania efektów swojej pracy lub inwestowania swojego kapitału. Świat Dalekiego Wschodu nie prędko zaakceptował taki stan rzeczy. Akceptacja bowiem burzyła to głęboką wiarę Azjatów w idee, iż postęp jest szeregiem odgórnych decyzji. Wejście Europejczyków zreorganizowało też hierarchię, przekształcając feudalne struktury w kapitalistyczne, a kolektywne w indywidualne. De facto, to każde jednostkowe i kreatywne działanie prowadzi do rozwoju gospodarczego, który nie jest darowany nam przez naturę, a raczej jest wypracowany ciężką pracą. To my więc zaszczepiliśmy Azjatom taki sposób myślenia, zmieniając ich kulturę, lecz gdy obecnie dochodzi do sytuacji, gdy uczeń przerasta mistrza wolimy szybko stwierdzić: „To nie fair”. Taka sytuacja wystąpiła, gdy Azję nawiedziła seria problemów walutowych, przychodząc w 1997 roku z Tajlandii, kiedy to zapaść tajskiego bahta przerodziła się w ogólnoazjatycki kryzys ekonomiczny. Wtedy to zachodni politycy, ekonomiści i organizacje międzynarodowe silnie skrytykowały azjatycki model ekonomiczny. Międzynarodowe organizacje finansowe, w tym Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) i większość zachodnich ekonomistów, dowodziły, że główną przyczyną wschodnioazjatyckich kryzysów walutowych nie była tymczasowa utrata płynności finansowej, ale poważne wady w samym modelu rozwoju krajów Azji. Krytyka ta okazała się dość płonna i kraje azjatyckie szybko powróciły do dynamicznego wzrostu. Są jednak też tacy, którzy twierdzą, iż nie ma żadnego azjatyckiego cudu, a sukces Azji polega jedynie na dużym wkładzie kapitałowym i efekcie skali. Jest wśród nich laureat nagrody Nobla z dziedziny ekonomii Paul Krugman, który uważa, że odpowiedzią na pułapkę zastawioną na świat przez Azjatów powinien być protekcjonizm, albowiem Daleki Wschód „gra nie fair” w światowym handlu. Jednym z przejawów takiego myślenia jest światowa współpraca w kwestii walki z „globalnym ociepleniem”. To oportunizm Indii, Chin czy Indonezji jest obwiniany, jako przyczyna braku porozumienie światowego na szczycie w Kopenhadze w grudniu 2009 roku. Istotnie, kraje azjatyckie są zdecydowanie niechętne podpisaniu nowego międzynarodowego układu klimatycznego, który zastąpi „wygasający” protokół z Kioto w 2012 roku. Państwa azjatyckie uzasadniają to faktem, że bogate kraje nie dają przykładu w wypełnianiu redukcji emisji dwutlenku węgla, więc Azja kładzie nacisk przede wszystkim na irracjonalność takiej polityki w warunkach dynamicznego wzrostu gospodarczego i zwiększającego się popytu na Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 11 energię. Kraje azjatyckie najzwyczajniej nie mogą pozwolić sobie na spowolnienie rozwoju gospodarki na obecnym etapie, gdy stają się „fabryką świata”. Mimo to, zdaniem przedstawicieli Chin oraz Indii, jest możliwa wspólna walka z „globalnym ociepleniem”, pod warunkiem, że kraje rozwinięte wezmą pod uwagę wdrożenie systemu redukcji zanieczyszczeń wyznaczanego na podstawie przelicznika CO2 per capita. System taki zakładałby, że kraje walczyć będą z „globalnym ociepleniem” zgodnie ze swoim stopniem rozwoju. Na to nie chce zgodzić się Zachód. Mimo to dużo i głośno mówi się o tym, że ochrona klimatu może się stać dźwignią konkurencyjności w energetyce. Wiele państw ustawia się na starcie wyścigu o nowe ekotechnologie i o nową energetykę, wszystko to oczywiście pod warunkiem, że innowacyjność „zielonych technologii” okaże się skuteczna. W jednym ze swoich artykułów Krzysztof Rybiński zastanawia się, co jest ważniejsze dla rozwoju gospodarczego - autostrady czy pomysły? Jego zdaniem w globalnej gospodarce opartej na wiedzy wygra ten, kto potrafi budować kapitał intelektualny, a nie nowe stadiony. Za przykład zwycięstwa innowacji podaje fakt, iż jeszcze dziesięć lat temu trzeba było wybrać się do kiosku, żeby przeczytać gazetę i jedynie nieliczni mieli regularny dostęp do poglądów przedstawianych przez światowe autorytety w poszczególnych dziedzinach. Dziś można czytać gazety w różnych językach i odwiedzać międzynarodowe błogi autorytetów on-line. Taka też jest taktyka współczesnego Zachodu wobec Azji, którą uosabiają słowa „Wy sobie produkujcie, a my będziemy wymyślać. Wy będziecie fabryką, a my innowatorami”. Ponieważ Zachód całkowicie nie akceptuje nieuchronnego przesuwania się centrum gospodarczego świata do Azji i walczy z tym w ramach swoich możliwości, podczas gdy jego obywatele są przyzwyczajeni do konsumpcyjnego, wygodnego stylu życia, to bez wątpienia na rękę byłby nowy podział świata na pracochłonny-produkujący i kapitałochłonny-innowacyjny. Tymczasem świat innowacyjny, wręcz wirtualny, w zderzeniu z praktyką gospodarczą, skazany jest na porażkę, bowiem żadna zachodnia gospodarka nie jest w stanie wchłonąć do sektora badań i innowacji tyle miejsc pracy ile traci w wyniku przeniesienia produkcji do Azji. I tu znów w lepszej sytuacji znajduje się USA niż Europa, gdyż firmy z tego kraju są na czele w rankingach innowacyjności. W tym samym czasie unijni technokraci desperacko szukają jakiegokolwiek sposobu na zwiększenie innowacyjności swoich gospodarek. Taki też cel przyświecał Strategii Lizbońskiej - „uczynienie z Unii do 2010 r. najbardziej konkurencyjnej, dynamicznej, opartej na wiedzy, zdolnej do trwałego rozwoju z większą liczbą lepszych miejsc pracy gospodarki świata”. To się nie udało, a mimo tego Unia Europejska nie rezygnuje z całkiem skądinąd rozsądnych założeń. Same hasła unijne są wypełnione nadzieją i potrzebą większej innowacyjności gospodarki. Jest też Nowa Strategia Unii Europejskiej, która zakłada, że do 2020 roku uda zbudować się „bardziej innowacyjną i ekologiczną, opartą na wiedzy, gospodarkę rynkową”. Problem polega na tym, że Azjaci też chcą być innowacyjni i w przeciwieństwie do Europy osiągają coraz lepsze wyniki w dziedzinach badań i wdrażania innowacyjnych technologii. Sprzyja temu azjatycki model ekonomiczny, przyjazny firmom i prowokujący wzrost gospodarczy. Czy wyższe podatki, szczegółowe regulacje każdej dziedziny życia, biurokratyzacja i specyficznie rozumiana „innowacyjność” w postaci zakazu używania „przestarzałych”, energetycznie nieracjonalnych żarówek, sprawią, iż Europa, składająca się z lubiącego wygodę i coraz bardziej starzejącego się społeczeństwa, złapie drugi oddech i nie da się wyprzedzić oddalającym się obecnie w wyścigu gospodarczym krajom azjatyckim? W efekcie Azja, dzięki azjatyckiemu modelowi ekonomicznemu i „wartościom azjatyckim”, staje się fabryką świata, a Europa nieprzygotowana do „skoku w innowacyjność” boi się przeniesienia produkcji wszystkiego, co tylko można wyprodukować do Chin. W skali świata skutkuje to przeniesieniem 35 milionów miejsc pracy w samym tylko przemyśle tekstylno-odzieżowym, co będzie tragiczne w skutkach dla obywateli państw, które nie mają na tyle rozwiniętych nowych technologii i przygotowanych przedsiębiorstw hi-tech, aby wchłonąć taką liczbę ludzi. Wśród tych krajów znajduje się i Polska. Sprawa jest na tyle poważna, że w Europie powstał nawet w 2006 roku Europejski Fundusz Dostosowania do Globalizacji, którego przeznaczeniem jest uśmierzać ból zwolnionym z pracy, z powodu przeniesienia produkcji do kraju poza UE. Prawdziwym problemem są jednak ludzie i ich oczekiwania. Przyzwyczajeni do życia na pewnym poziomie ludzie, nie chcą słyszeć o obniżeniu swojego standardu życia. W ten sposób Europa wpada w ruchome piaski zadłużania i życia na kredyt, co skutkuje takimi społecznymi działaniami jak ostatnie demonstracje w Grecji czy Hiszpanii. Protestujący przeciw obcinaniu wynagrodzeń i przywilejów Europejczycy nie chcą żyć na niższym Unię chwalicie Azji nie znacie - azjatycki model ekonomiczny 12 poziomie niż wcześniej przywykli, nie chcą też długo i ciężko pracować, jako że w prawodawstwie unijnym istnieje koncepcja pracy przyzwoitej i godnej, którą sformułowała Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO). Obywatelom Europy zależy jednak na możliwości konsumpcji, więc potrzebują Azji – „fabryki świata”, bez entuzjazmu przyznając się do poszukiwania wygody i pewnego rozleniwienia względnym dobrobytem. Ostatnie lata przyniosły kryzys gospodarczy, lecz o ile USA i Unia Europejska pogrążyły się w zapaści gospodarczej, państwa rozwijającej się Azji utrzymują dosyć wysokie tempo wzrostu. Na Dalekim Wschodzie, w przeciwieństwie do Europy i USA, główną przyczyną spowolnienia gospodarczego staje się malejący popyt Zachodu na eksportowane produkty. Brak bodźca do produkcji powoduje stagnację, tym niemniej Azja należy do najzdrowszych gospodarczo regionów świata, przeżywając jedynie, w większości przypadków, „spowolnienie” zamiast kryzysu. Chiny, Indie oraz „Azjatyckie tygrysy” Azji Południowo-Wschodniej są głównie producentami i eksporterami lub sprzedawcami usług, a w sytuacji, gdy zapotrzebowanie na ich towary jest mniejsze gospodarka musi zwalniać. Elastyczność azjatyckiego modelu ekonomicznego pozwala dostosować produkcję do zapotrzebowania na rozwiniętych rynkach oraz ewentualnie produkować na rynek wewnętrzny, gdy popyt światowy zupełnie zamiera. Dzięki temu to Azja, jako pierwsza wyjdzie z kryzysu i pociągnie za sobą resztę świata. Jest więc bardzo prawdopodobne, iż azjatycki model ekonomiczny, łączący państwowy interwencjonizm z elastycznym rynkiem pracy, siłą wolnego rynku w stosunku do handlu światowego, rozsądnym planowaniem działań legislacyjnych na linii władza biznes, oraz przy współudziale „wartości azjatyckich”, które sprawiają, iż społeczeństwa mieszkające w Azji czują głęboką potrzebę edukacji i poprawy własnego materialnego bytu, wygra w konkurencji z zżeranym przez chciwość systemem amerykańskim i spętanym regulacjami modelem europejskim. Tekst BDO Research Unit przygotowany do publikacji . Do wykorzystania w całości lub w części. BDO Researcher: Sergiusz Prokurat BDO Research Unit Partner: dr Kristof Zorde Kontakt dla prasy: Anna H. Piela [email protected] +48 600 092 586, +48 22 543 16 01 Audyt Doradztwo podatkowe Usługi księgowe i płacowe Doradztwo gospodarcze Doradztwo IT www.bdo.pl Szkolenia