kultura i polityka - Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa

Transkrypt

kultura i polityka - Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa
KULTURA I POLITYKA
ZESZYTY NAUKOWE
Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie
KULTRURA I POLITYKA
2/3 2008
Wyższa Szkoła Europejska
Kraków 2008
Redaktor
dr Joanna Lubecka
SPIS TREŚCI
Sekretarz Redakcji
Błażej Sajduk
Redakcja
Jadwiga Emilewicz, dr Rafał Prostak,
Wojciech Przybylski, dr Jolanta Rzegocka,
Anna Szwed,
Od redakcji.................................................................................................................7
Błażej Sajduk
Wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
Rekonesans teoretyczny........................................................................................... 11
Krzysztof Szczerski
Korekta
Aleksandra Kasica
Dariusz Makaruk
Projekt okładki
Monika Pletnia
Opracowanie typograficzne
Michał Bator
© Copyright by Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie i autorzy.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądź części niniejszej
pu­blikacji, niezależnie od zastosowanej techniki reprodukcji (drukarskiej, fotograficznej, kom­
puterowej i in.), wymaga pisemnej zgody Wyższej Szkoły Europejskiej w Krakowie i autorów.
ISSN 1899-4466
Sfera publiczna – polityka – państwo. Kilka uwag o problemach
polskiego życia publicznego....................................................................................31
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”. Rekonstrukcja
podstawowych założeń i twierdzeń Teorii sprawiedliwości oraz
ich krytyka z pozycji komunitarystycznych............................................................46
Elsa Tulmets
The European Union:A “Soft Power” with Civilian Means?..................................60
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. Nowe sposoby działania Chin na arenie
międzynarodowej.....................................................................................................75
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich............................................96
Mateusz Filary
„Moralność siły”. Etyka w teorii polityki międzynarodowej
Hansa J. Morgenthaua............................................................................................ 112
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies.......................131
Wydawca
Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa Tischnera
ul. Westerplatte 11, 31-033 Kraków
tel.: (012) 683 24 00, fax: (012) 683 24 14
e-mail: [email protected]
Konrad Pędziwiatr
Druk
Drukarnia Metal
Artur Czesak
Politicizing islam in Europe: case of the Muslim council of britain......................154
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu.....................................................................170
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych.....................189
Grzegorz Lewicki
OD REDAKCJI
Michał Choiński
Oddajemy w ręce Szanownych Czytelników łączony, drugi i trzeci numer
„Kultury i Polityki”.
Decyzję o zmianie tytułu podjęliśmy w trosce o możliwie dużą otwartość
naszej publikacji. Poprzedni tytuł uprzywilejowywał tematykę stosunków
między­naro­­do­wych, nowy zaś jest bardziej otwarty na wszystkie dziedziny
humanistyki rozwijane na naszej Uczelni. Niezmienny pozostaje cel naszego
wydawnictwa – pre­zentowanie wyników badań kadry oraz studentów WSE.
Nie oznacza to oczywiście zamykania się na inne śro­dowiska naukowe i ba­
dawcze. Najlepiej świadczą o tym teksty zamiesz­czone w niniejszym nume­
rze autorstwa: Elsy Tulmets, Krzysztofa Szczerskiego czy Pawła Rojka – osób
niezwiązanych z naszą Alma Mater. „Kultura i polityka” będzie periodykiem
ukazującym się w cyklu półrocznym.
Numer inaugurujący „Zeszyty Naukowe” z nowym tytułem, swoją tema­
tyką w spo­sób bezpośredni nawiązuje do eklektycznie definiowanych relacji,
zachodzących na styku kultury i polityki. Obecnie, tarcia tych dwóch sfer
ludzkiej aktywności wywołują cały wachlarz problemów. Ufając intuicyjnemu
definiowaniu pojęć kultura i polityka, pragniemy zaprezentować czytelnikowi
możliwie szerokie spektrum interesujących i oryginalnych punktów widzenia
tej, swoiście paradoksalnej diady. Ponadto pragniemy zwrócić uwagę czytel­
nika, na celowe użycie spójnika „i” łączącego tytułowe pojęcia. Obserwujemy
obie te sfery ludzkiego działania, jako występujące wspólnie i często nie da­
jące się oddzielić. Chcemy jedynie wskazać na naukową doniosłość, a także
subtelność relacji łączących kulturę (w tym religię) i politykę – dwa najdonio­
ślejsze pola ludzkiej aktywności.
Celem tego tomu jest możliwie wieloaspektowe zaprezentowanie tytułowej
problematyki. I tak, w kolejności, w jakiej zamieszczono poszczególne artyku­ły:
o problemach związanych ze zdefiniowaniem możliwie pełnego katalogu fak­
tów istotnych dla zrozumienia i wyjaśnienia istoty procesu politycznego pisze
w swoim artykule Błażej Sajduk – asystent w WSE. Z kolei, były wiceminister
spraw zagranicznych Krzysztof Szczerski formułuje listę trapiących polską
sferę publiczną problemów – m.in. diagno­zu­je kwestie związane z upośledzo­
nym pojmowaniem dobra wspólnego, problem ten wynika, zdaniem autora,
z zacierania właściwych różnic oddzielających sferę pub­licz­ną od prywatnej.
Rafał Prostak swoim tekstem ilustruje, w jaki sposób kształtuje się interakcja
pomiędzy ideą sprawiedliwości, zaproponowaną przez J. Rawlsa, a próbą jej
politycznej realizacji, w postaci państwa dobrobytu.
W obszar relacji międzynarodowych przenoszą nas rozważania Elsy Tulmets
i Patrycji Fudalej – absolwentki WSE. Obie panie analizują na konkretnych
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor,
Specialisation and The Future of Science..............................................................210
The Scissors and the Power. A Look at Harold Pinter’s The Homecoming
Through Pragmatic Lenses....................................................................................234
Agnieszka Kotarba
Biography. Bibliography. Text.From Stanisław Barańczak’s Generational
Experience to His Poetic Language.......................................................................243
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej...................267
Agata Sadza
Rzecz dla początkujących tłumaczy: Companion to Translation Studies..............301
Magdalena Trzebuniak
Odczarowując islam...............................................................................................306
Paulina Heizer
Daviesowska wizja Europy.................................................................................... 311
Tomasz Zawadzki
„Doskonały smak Orientu” – recenzja...................................................................316
Od redakcji
przykładach, intrygujące pojęcie, z pogranicza idei i wpływu politycznego
– soft power (tzw. miękką władzę). Pojęcie to zostaje zastosowane przez autorki
w kontekstach Unii Europejskiej oraz Chińskiej Republiki Ludowej. Teksty,
zamykające rozważania na temat interakcji kultury i polityki w relacjach mię­
dzy­narodowych traktują o: wpływie środowiska tzw. neokonserwatystów na
amerykańską politykę zagraniczną oraz o miejscu, jakie zajmowała etyka w my­
śli H.J. Morgenthaua. Oba teksty zostały napisane przez absolwentów WSE
– Wojciecha Nowickiego oraz Mateusza Filarego.
Trzecia grupa tekstów kładzie silny akcent na socjologiczny wymiar interak­
cji na linii kultura (religia) – polityka. Jeden z najwybitniejszych socjologów
klasy światowej, wykładowca WSE, prof. Piotr Sztompka analizuje brak zdecy­
dowania i determinacji w przeprowadzaniu zmian w pokomunistycznej Polsce.
Konrad Pędziwiatr – wykładowca WSE, analizuje, w jaki sposób mniejszość
muzułmańska w Wielkiej Brytanii podejmuje starania o stworzenie muzuł­
mańskiej sfery publicznej. Paweł Rojek, swoim tekstem opisuje tarcie, z jakim
mieliśmy do czynienia na linii kultura – polityka w ustroju komunistycznym.
Prace omawiające relacje pomiędzy tytułowymi pojęciami z punktu widze­
nia lingwistyki skupione są w czwartym dziale niniejszego tomu. Artur Czesak
– wykładowca WSE opisuje, w jaką interakcję wchodzi, nieodłączny element
kultury – język (język regionalny) z polityką. Grzegorz Lewicki – absolwent
WSE oraz Michał Choiński w swoich tekstach kładą akcent na element kultury
w tytułowej diadzie. Pierwszy z tekstów bada myśl A. Huxleya w kontekście
matafory dwóch konstytutywnych dla Nowego Wspaniałego Świata nierówno­
ści. Drugi tekst analizuje fragment Powrotu do domu H. Pintera przez pryzmat
jednego przedmiotu i jego relacji z władzą. Relację przebiegającą od polityki
ku kulturze ilustruje tekst Agnieszki Kotarby. Autorka opisuje związki między
protestami studenckimi w roku 1968, a twórczością poetycką S. Barańczaka.
Dział Varia, wypełniony tekstem Łukasza Rotarskiego – absolwenta WSE,
zdecydowanie przekłada akcent z kultury na element polityki. Tekst koncentru­
je się na niezwykle doniosłym zagadnieniu energetyki i surowców naturalnych,
jako narzędzi polityki zagranicznej naszego największego wschodniego sąsiada
– Federacji Rosyjskiej.
Numer zamykają recenzje autorstwa Agaty Sadzy – asystentki w WSE oraz
studentów WSE: Pauliny Heizer, Magdaleny Trzebuniak oraz Tomasza Za­
wadzkiego.
***
Część z prezentowanych tekstów została napisana specjalnie dla „Kultury
i Polityki”, niektóre stanowią zmienione wersje tekstów już publikowanych.
Redakcja
Stosunki międzynarodowe
politologia
Błażej Sajduk*
Wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
Rekonesans teoretyczny
Wstęp
Poniższy tekst ma przybliżyć polskiemu czytelnikowi podstawowe, a zara­
zem najświeższe informacje na temat zachodzącej na naszych oczach, coraz
głębszej konwergencji postpozytywistycznego modelu nauki z dotychczaso­
wym dorobkiem nauk politycznych. Jednym z takich elementów przenikania
jest tytułowa rola i wpływ czynnika ideacyjnego na wynik procesu politycz­
nego. Wywód został podzielony na trzy główne bloki tematyczne obejmujące
zagadnienia: kwestie teoretyczne dotyczące samego czynnika ideacyjnego;
pro­blemy związane z teorią racjonalnego wyboru i nowego instytucjonalizmu
wraz z wyłaniającym się dopiero podejściem dyskursywnego instytucjonali­
zmu. Ostatnia część została poświęcona dyskursowi globalizacyjnemu jako
przykładowi ilustrującemu wpływ idei i dyskursu.
Bardzo trudne jest sformułowanie rygorystycznej definicji tytułowego czyn­
ni­ka ideacyjnego. Jego cechami konstytutywnymi są: po pierwsze opozycyj­
ność do tego, co materialne, po drugie to kategoria raczej specyficzna dla nauk
politycznych, po trzecie może zawierać w sobie całe spektrum pojęć: od doktryn
politycznych i prawnych, wyznawanych i przyjmowanych poprzez jednostki
wartości, przekonań i postaw, aż po – najogólniejszy termin – interpretację.
* Błażej Sajduk, absolwent politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Doktorant na Wydziale Studiów Mię­
dzynarodowych i Politycznych UJ. Asystent w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.
Nt. kwestii definicyjnych zob.: M. Jaskólski, O przedmiocie i niektórych podstawowych pojęciach historii doktryn
politycznych i prawnych [w:] Szkice o historii doktryn politycznych i prawnych, Warszawa – Kraków 1985; Z nowszych
pozycji: A. Heywood, Ideologie polityczne. Wprowadzenie, przeł. M. Habura, N. Orłowska, D. Stasik, red. naukowa
T. Żyro, Warszawa 2007, s. 15–37, 323–330; Tegoż, Klucz do politologii. Najważniejsze ideologie, systemy, postaci,
tłum. P. Kornobis, K. Wolański, Warszawa 2008.
Do nurtu bazującego na istotnej roli wartości w objaśnianiu rzeczywistości należy zaliczyć całą rodzinę
teorii normatywnych, współcześnie będą to np. interpretacjonizm, teoria krytyczna czy teorie deontologiczne.
Zob. S. Buckler, Teoria normatywna [w:] Teorie i metody w naukach politycznych, red. D. Marsh, G. Stoker, przeł.
J. Tegnerowicz, Kraków 2006; Glaser, D., Normative Theory [in:] Theory and Methods in Political Science, Marsh, D.,
Stoper, G. (ed.), Palgrave 1995.
Zob. M. Bevir, R. Rhodes, Teoria interpretacjonistyczna [w:] Teorie i metody w naukach..., op.cit.; D. Marsh,
P. Furlong, Skóra, a nie sweter: ontologia i epistemologia w politologii [w:] Teorie i metody w naukach..., op.cit.
12
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
Natomiast rola cywilizacji, kultury i religii bardzo często stanowi temat prze­
wodni rozważań w obrębie stosunków międzynarodowych. Tu konkurencję
stanowiły wyjaśnienia różnic w rozwoju ekono­micznym uprzywilejowujące np.
wpływ środowiska geograficznego, w tym klimatu. Mówiąc zatem o wpływie
idei na proces polityczny, należy mieć w pamięci nie tylko wpływ konkret­
nych doktryn politycznych, systemów ideologicznych, ale również wielkich
religii oraz ideologii, np. abolicjonistów, ruchów antykolonialnych, środowi­
skowych i feministycznych. Zdając sobie sprawę, że powyższe stwierdzenia
nie wyczer­pu­ją znamion definicji, autor jest świadomy, iż oparcie się o świat
ma­terialny w trak­cie bu­dowania teorii naukowych pozwala na uzyskanie
większego poziomu pewności oraz szukanie trwałych regularności przyczy­
nowo-skutkowych. Teorie wychodzące od in­terpretacji, zakładające równo­
cześnie do­minujący wpływ czynnika ideacyjnego nie są w stanie, i zasadniczo
nie rosz­czą sobie pretensji do tego, by sformułować teorie w pozytywistycz­
nym sensie tego słowa. Zwrócenie większej uwagi na idee w wyjaśnieniu pro­
cesu politycznego jest wpływem przenikania do nauk politycznych dorobku
psychologii, antropologii i socjologii. To głównie te nauki wpływają na
wykluwa­jący się wciąż (hermeneutyczny) wzorzec naukowości w politologii
(w tym i sto­sun­ków międzynarodowych).
Kwestie te mają również bardziej przyziemne – stricte polityczne konsekwen­
cje, gładko wpisujące się w podział na prawicę – lewicę, konserwatyzm – libe­
ralizm. Przyjmując bliskoznaczność tak nieprecyzyjnych określeń, jak idee czy
kultura, trafne wy­da­je się przywołanie w tym kontekście słów Daniela Patricka
Moynihana: „Zgodnie z naczelnym hasłem konserwatystów to kultura, a nie
polityka, determinuje sukces danej społeczności. Zgodnie z naczelnym hasłem
liberałów polityka jest w stanie zmienić kulturę i uchronić ją przed zgubnym
wpływem własnych instytucji”. Na nieco innym tle pro­blem ten poruszył To­
masz Gabiś. Pisząc o tzw. postmarksizmie, stwierdza, iż obecnie: „Nastąpiło
odwrócenie marksistowskiego schematu o 180 stopni – zamiast zaczynać od
zmiany bazy, zaczęto zmieniać nadbudowę, rewolucyjną walkę o zmianę struk­
tury ekonomiczno-społecznej zastępując walką o zmianę świadomości. Rewo­
lucja zostaje zreinterpretowana jako kulturalny przewrót. Uspołecznienie
środków produkcji czy socjalistyczne planowanie ekonomiczne nie są już
uznawane za konieczne przy realizacji lewicowych celów. Oznacza to de facto
akceptację konserwatywno-reakcyjnego światopoglądu, w którym świadomość
określa byt (duch jest pierwotny wobec materii)”. We wstępie do ostatniego
rozdziału swojego magnum opus Seymour Martin Lipset stanowczo i jedno­
znacznie mówi: „Stwierdzenie wielu autorów w latach pięćdziesiątych i sześć­
dziesiątych jakoby rozwinięte społeczeństwa industrialne lub postindustrialne
charakteryzowały się schyłkiem czy nawet końcem ideologii stało się przedmiotem
ostrej krytyki na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wydaje
się, że pojawianie się polityki lewicowej w postaci rozmaitych form nowej lewicy oraz rozwój ruchów masowych opartych na dotychczas wykluczonych
grupach (mniejszościach etnicznych, studentach) stanowią prima facie dowody
na to, że osoby piszące o końcu ideologii nie miały racji. Wielu lewicowych in­
telektualistów podkreślało ten błąd w celu zdyskredytowania pluralistycznej
W tym miejscu warto przytoczyć słowa z tekstu autorstwa M. Thompsona, M. Verweija, R.J. Ellisa: „it is
culture that enables us to be political. This means that culture is not contextual to politics; it is essential. All po­
litical science, therefore, deals with culture (...) [podkreślenie w tekście – B.S.]”. Thompson, M., Verweij, M.,
Ellis, R.J., Why and how culture matters [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis, Goodin, R.,
Tilly C. (eds.), New York, 2006, s. 321. Oczywiście z takim postawieniem sprawy udziału czynnika ideacyjne­
go nie zgodzą się marksiści oraz znakomita większość teoretyków racjonalnego wyboru. W tym samym tekście
autorzy wskazują na trzy zestawy poglądów na kulturę, których powinno się unikać, gdy badaczowi zależy na
utrzymaniu mocy eksplanacyjnej teorii: Culture as an uncaused cause, Culture as an explanation of last resort oraz
Culture as a veto on comparison. Pierwsze reguła, której należy się wystrzegać zamyka się w stwierdzeniach typu
„akto­rzy działają w sposób, jaki działają, ponieważ tak nakazuje im kultura” – za przykład ilustrujący takie my­
ślenie autorzy podają teorię zderzenia cywilizacji S. Huntingtona. Druga reguła – kultura, jako wyjaśnienie
ostatniej szansy – wskazuje na zastosowanie wyjaśnienia kulturowego, gdy nie udaje się zrozumieć/wyjaśnić
danego zjawiska w inny sposób. Ostatnia reguła – kultura jako sprzeciw wobec porównywania – pogląd, który
zainfekował współczesną antropologię i, szerzej, nauki społeczne, stwierdzając, iż porównywanie kultur mię­
dzy sobą jest niemożliwe z powodu niezliczonych odmienności je dzielących. Konsekwencją przyjęcia takiego
modelu jest skazanie się na deskrypcję wyzutą z jakichkolwiek prób uogólnień, czy formułowania praw. W tym
miejscu należy przytoczyć słowa Lawrencea Harrisona: „Kultura jest trudnym tematem do rozważań, tak ze
względów politycznych, jak i emocjonalnych. Również na płaszczyźnie intelektualnej nastręcza wielu proble­
mów, ponieważ wymyka się łatwemu zdefiniowaniu i pomiarowi, a związki przyczynowo-skutkowe łączące ją
z innymi zmiennymi, takimi jak polityka, instytucje oraz rozwój gospodarczy, mają charakter wielostronny”.
L.E. Harrison, Dlaczego kultury nie sposób przecenić? [w:] Kultura ma znaczenie, red. L.E. Harrison, S.P. Hun­
tington, przeł. S. Dymczyk, Poznań 2003, s. 38.
Zob. np. Hudson, V.M., Culture in Foreign Policy: Developing a Research Agenda Hudson, V.M., Culture and
Foreign Policy, Boulder Co. 1997.
Nye, J.S., Understanding International Conflicts: An Introduction to Theory and History, Sixth Edition, Lon­
gman 2007, s. 207.
Za bardzo dobry wstęp do tych zagadnień mogą posłużyć następujące, od niedawna dostępne na rynku,
pozycje: R. Jackson, G. Sørensen, Wprowadzenie do stosunków międzynarodowych. Teorie i kierunki badawcze, tłum.
13
A. Czwojdrak, Kraków 2006; K. Mingst, Podstawy stosunków międzynarodowych, tłum. G. Łuczkiewicz, M. Habura,
Warszawa 2006; S. Burchill, R. Devetak, A. Linklater i inni, Teorie stosunków międzynarodowych, przeł. P. Fran­
kowski, Warszawa 2006; W.L. Zyblikiewicz, Stosunki międzynarodowe jako dyscyplina naukowa; Metody badań stosunków międzynarodowych [w:] E. Cziomer, W.L. Zyblikiewicz, Zarys współczesnych stosunków międzynarodowych,
Warszawa 2006; J. Czaputowicz, Teorie stosunków międzynarodowych [w:] Nauka o Państwie, red. P. Kaczorowski,
Warszawa 2006; Teorie stosunków międzynarodowych. Krytyka i systematyzacja, Warszawa 2007.
Cyt. za: S.P. Huntington, Przedmowa. Z kulturą trzeba się liczyć [w:] Kultura ma znaczenie, op.cit., s. 13. W nieco
innym kontekście kwestię tę widzi Nathan Glazer, pisząc: „Po lewej stronie sceny politycznej (...) Wśród radykałów,
a także liberałów wyjaśnienia kulturowe są taktowane z podejrzliwością. Kojarzą się z obwinianiem ofiary”. N. Gla­
zer, Kultura rozbita na czynniki pierwsze [w:] Ibidem, s. 332.
T. Gabiś, Postmarksizm, czyli świadomość określa byt, „Nowe Państwo” 2007, nr 4. Powyższa uwaga staje
się tym bardziej trafna, gdy uzupełnimy ją wypowiedzą Jarosława Gowina z recenzji zamieszczonej na książce
Dariusza Gawina: „Polityki nie da się na dłuższą – ani nawet na średnią – metę uprawiać skutecznie bez oparcia
w ugruntowanie przemyślanych ideach. (...) Bo finalny skutek działań politycznych zależy od przebiegu debaty
publicznej. Tę zaś kształtują filozofowie (...) I jeśli kiedyś powstanie polski republikanizm z prawdziwego zda­
rzenia, to jego źródeł trzeba będzie szukać w książkach, które mówiąc o ideach przygotowują przyszłą postać
świata”. D. Gawin, Granice demokracji liberalnej, Kraków 2007.
14
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
analizy politycznej”10. Również w stosunkach międzynarodowych, szczegól­
nie w analizach polityki zagranicznej państw11, nie do pomyślenia wydaje się
pominięcie czyn­ni­ka subiektywnego, wewnątrz którego czynnik ideacyjny
pełni rolę organizu­jącą. Andrzej Zięba stwierdził: „polityka zagraniczna stanowi
publiczną działalność celową państwa skierowaną na środowisko międzynaro­
dowe – prymat należy przyznać uwarunkowaniom wewnętrznym przed ze­
wnętrznymi, a w każ­dej z tych grup – obiektywnym przed subiektywnymi.”
Zaraz jednak zastrzega, iż: „teza ta ma charakter ogólny, a nie mechanistycz­
ny. Możliwe są bowiem sytuacje, w których uwarunkowania zewnętrzne lub
subiektywne mogą w głównej mierze determinować działania polityki zagra­
nicznej państwa”12. Na gruncie nauki o sto­sunkach międzynarodowych teorią,
która próbuje narzędziem polityki międzynarodowej uczynić właśnie idee i ich
odpowiednią interpretację, jest ukuta przez Josepha S. Nye koncepcja Soft
Power13. Przykładem ilustrującym wyjaśnienia oparte o dominującą rolę czynni­
ka ideacyjnego mo­że być próba zrozumienia działania administracji Georga
W. Busha przez komen­ta­torów politycznych14. Wydaje się, że akcji militarnych,
podjętych przez Stany Zjednoczone nie da się wyjaśnić w oderwaniu od re­kon­
strukcji założeń tzw. neokonserwatyzmu15. Na marginesie, warto zauważyć, że
pomimo, iż neokonserwatyści wierząc w ozdrowieńczy wpływ idei demokra­
tycznych, sami nie doceniają wpływu kultury, który może stać na przeszkodzie
wszelkich pro­jektów inżynierii społecznej. W tym kontekście, należy nadmie­
nić, iż elitarystyczna wizja działania demokracji możne łączyć się z dużym
przywiązaniem do roli idei, idei wykorzystywanych przez elity w celu mani­
pulowania masami. W takie postrzeganie procesu politycznego łatwo można
implementować postrzeganie władzy w jej trzecim obliczu16. Natomiast, przy­
kładem ilustrującym wpływ religii na realną politykę państwa może być sytu­
acja izraelskich żołnierzy odmawiających wykonania rozkazu ewakuacji osad­
ników z jednego z osiedli w Hebronie, ponieważ zakazywała im tego religia.
W przypadku Izra­ela fakt ten jest tym donioślejszy, iż istnienie tego państwa
uzależnione jest wprost od zdyscyplinowanej armii, w której obecnie prym
zaczynają wieść ortodoksyjni Żydzi, ponieważ ich zlaicyzowani rówieśnicy
mając inne preferencje, odmawiają służby w wojsku, tym samym wpływając
na jego karność17.
10
S.M. Lipset, Homo politicus. Społeczne podstawy polityki, przeł. G. Dziurdzik-Kraśniewska, Warszawa
1998, s. 506.
11
W rozważaniach nt. myśli strategicznej Roman Kuźniar przypisuje okresowi wojen napoleońskich inicju­
jącą rolę we wprowadzeniu ideologii jako istotnego elementu współtworzącego, od tego momentu, politykę za­
graniczną państw. Oddajmy głos samemu autorowi: „Okres wojen napoleońskich wprowadził do strategii, oprócz
innowacji techniczno-organizacyjnych oraz taktycznych, zasadniczo nowy jakościowo czynnik – ideę”. Dalej
rozróżniono dwa rodzaje idei – ideologii: po pierwsze, jako ładu społecznego, który należy budować przy użyciu
wszelkich dostępnych środków oraz jako ideę narodową, mającą dwa oblicza: pozytywne i destruktywne. Przy
czym autor stwierdza, iż: „W obu tych wariantach idea stała się na następne stulecia niemal materialnym paliwem
napędzającym przygotowania do działań wojennych i ich przebieg”. R. Kuźniar, Polityka i siła. Studia strategiczne
– zarys problematyki, Warszawa 2005, s. 41.
12
R. Zięba, Uwarunkowania polityki zagranicznej państwa [w:] Wstęp do teorii polityki zagranicznej państwa,
red. R. Zięba, Toruń 2004, s. 19. Autor dzieli uwarunkowania polityki zagranicznej państwa na dwie krzyżujące się
pary: zewnętrzne i wewnętrzne oraz obiektywne i subiektywne. Do wewnętrznych subiektywnych zalicza: percepcję
środowiska międzynarodowego przez własne społeczeństwo i państwo oraz postawy społeczne wobec innych
państw i narodów; koncepcje polityki zagranicznej; jakość oraz aktywność własnej służby zagranicznej i dyplo­
macji. Natomiast do zewnętrznych subiektywnych: międzynarodową percepcję danego państwa i narodu oraz
oczekiwania i wymagania stawiane danemu państwu przez inne państwa; koncepcje polityki zagranicznej innych
państw; jakość oraz aktywność służby zagranicznej i dyplomacji innych państw. Ibidem, s. 20–35.
13
J.S. Nye, Soft power. Jak osiągnąć sukces w polityce światowej, przeł. J. Zaborowski, Warszawa 2007.
14
Francis Fukuyama w jednym z wywiadów stwierdza nawet, iż administracja prezydenta G.W. Busha od­
czytała jego książkę w sposób, w jaki Lenin odczytał Marksa. Inaczej mówiąc Amerykańscy politycy stwierdzili,
że konsekwencjom płynącym z idei końca historii należy dopomóc w ziszczeniu się. Rozmowa z F. Fukuyamą,
Nie mogę dłużej popierać neokonserwatyzmu, „Europa” (14 VI) 2006, nr 115.
15
Zob. Khong, Y.F., Neoconservatism and the domestic sources of American foreign policy: the role of ideas in Operation Iraqi Freedom [in:] Foreign Policy. Theories. Actors. Cases., Smith, S., Hadfield, A., Dunne, T. (eds.), Oxford
University Press 2008.
15
Idee mają znaczenie
Analizę polityki można podzielić na kilka kluczowych sfer. Za wskazówkę
w ustaleniu, co jest istotne mogą posłużyć nazwy poszczególnych części oks­
fordzkiego podręcznika do kontekstowej analizy politycznej18. Zdaniem auto­
rów: philosophy, psychology, culture, history, place, population, technology oraz co
naj­istotniejsze z punktu widzenia niniejszego tekstu: ideas – matter (idee mają
znaczenie). Parafrazując popularne w naukach politycznych (szczególnie an­
glosaskich) lat osiemdziesiątych hasło: institutions matter, można zaryzykować
stwierdzenie, że nadchodzi okres, w którym szczególnie ważna będzie nowa
paremia – wspominane już ideas matter19.
Szczególnie istotne w tym kontekście jest postawienie teoretycznego pyta­
nia, czy idee mogą być czynnikami niezależnymi od materii. Następnie należy
rozważyć, czy któryś z elementów tej diady jest dominujący. Szczególną ła­
twość w ekskluzji czyn­nika ideacyjnego mają teorie strukturalistyczne, które
kładą nacisk na kontekst przy udzielaniu wyjaśnień odnośnie do ludzkiego dzia­
łania. Sta­bilna i przewidywalna struktura miała gwarantować predykcyjność.
Dopuszczenie możliwości, iż to idee mogą powodować zmiany zachowania
różnych aktorów w tym samym otoczeniu jest równoznaczne z przyznaniem
16
Zob. J. Emilewicz, Władza – modele teoretyczne, „Europa i Świat. Zeszyty Naukowe WSE” 2007, nr 1,
s. 91–108.
17
M. Janik, Rabini kontra generałowie, „Dziennik” (25 VIII) 2007.
18
The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis..., op.cit.
19
Należy w tym miejscu przywołać słowa Davida Marsha, Nicola J. Smitha, Nicola Hothiego, które poja­
wiły się w kontekście rozważań na temat podejścia uwzględniającego czynnik ideacyjny w opisie globalizacji:
„There is no doubt that the relationship between ideas, material relations and Policy outcomes are insufficiently
unpack in the existing literature”. Marsh, D., Smith, N.J., Hothi, N., The State – Theories and Issues, Hay, C., Lister,
M., Marsh, D. (eds.), Palgrave-Macmillan 2006, s. 177.
16
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
się do praktycznej niemożliwości przewidywania20. Uwzględnienie wpływu
idei na wynik procesu politycznego komplikuje prowadzenie całego procesu
analizy politycznej. Chcąc konsekwentnie przestrzegać zasady ergonomicz­
ności teoretycznej21 – tzn. budować takie teorie, i stawiać takie hipotezy, które
będą uwzględniać wystarczającą ilość zmiennych, by udzielić przekonujących
wyjaśnień – po prostu łatwiej byłoby zignorować, coś tak kontrowersyjnego
i niejednoznacznego, jako wpływ idei. W „sporze” o uwzględnienie czynnika
ideacyjnego można wyróżnić trzy modele idealne: materializm, idealizm oraz
znajdujący się pomiędzy nimi konstruktywizm22. Dla pierwszego czynnik ma­
terialistyczny jest podstawowym przedmiotem zainteresowania. Do tej rodziny
poglądów można zaliczyć: historyczny materializm, teorię racjonalnego wybo­ru
oraz realizm i neorealizm. Ze względu na zakładaną stabilność materialne­go
wymiaru rzeczywistości, możliwe staje się formułowanie praw o charakterze
przyczynowo-skutkowym. Materialiści zakładają, że na ludzkie działanie decy­
dujący i zarazem najważniejszy wpływ wywierają materialne uwarunkowania
– idee nie są niczym więcej, jak tylko funkcją materialistycznych uwarunkowań
(tak jak np. egoistyczny interes). Lustrzanym przeciwieństwem materializmu
jest idealizm. W obręb tej rodziny poglądów zalicza się: postmodernistów, de­
konstruktywistów, interpretacjonistów, poststrukturalistów. Ponieważ to idee są
w cen­trum uwagi, ustalenie związku przyczynowo-skutkowego schodzi poza
margines procesu badawczego. Dekonstrukcja, jako główne narzędzie, czyni
istnienie klarownej różnicy pomiędzy tym, co materialne i niematerialne znacz­
nie mniej istotnym. W takiej (dyskursywnej) tradycji naukowej wyjaśnienie
nie jest istotą pracy badacza. Wreszcie konstruktywizm – z jednej strony odrzu­
ca dominujący wpływ czynnika ideacyjnego, co zbliża go ku materializmowi.
Z drugiej jednak strony stawia na dogłębne zrozumienie interakcji łączącej
czynnik materialistyczny z ideacyjnym. Wynik procesu politycznego nie jest
li tylko wynikiem wyrachowanego interesu aktorów, nie jest też woluntary­
stycznie spleciony ze zrozumieniem prezentowanym przez aktorów.
Uwzględnienie wpływu ideologii, czy szerzej, kultury na procesy społeczne,
a węziej na proces polityczny musi wynikać z uprzednio przyjętej ontologii,
która będzie determinować późniejsze wybory dotyczące epistemologii i meto­
dologii23. Innymi słowy, prowadzenie badań nad wpływem kultury na politykę
wyznacza i tym samym ogranicza przedmiot badania. Dzięki czemu zwiększeniu
ulega koherencja całego procesu badawczego. W tym miejscu warto przy­to­czyć
węższą definicję ontologii autorstwa Colina Haya: „political ontology (...) relates
that comprise political reality [podkr. w oryginale – przyp. B.S.]”24. W tym kon­
to political being, to what is politically, to what exists politically, and to the units
tekście otwiera się pole dla uwzględnienia różnorakiego wpływu czynnika ide­
acyjnego na wyjaśnianie procesu politycznego. Naturalnym wydaje się pytanie
o to, w jak dużej mierze otaczający nas świat istnieje niezależnie od nas, a na
ile jest zapośredniczony przez szeroko rozumiane idee. Badając polityczną
rzeczywistość przez pryzmat wpływu idei, warto mieć w pamięci kilka pytań
sformułowanych przez wspomnianego wcześniej C. Haya. Mianowicie, dwa
z po­śród ośmiu pytań, które implikuje przyjęcie konkretnego stanowiska on­
tologicznego, dotyczą bezpośrednio kwestii czynnika ideacyjnego. Należy po­
stawić pytania o: po pierwsze, wielkości (siłę) przyczynowej oraz kreacyjnej
(stanowiącej) roli idei we wpływaniu na wynik procesu politycznego25; po
drugie, granicę, do której re­lacje przyczynowe są kulturowo, poprzez kontekst
zawężane lub uogólniane26. Gdy badacz postanowi uwzględnić wpływ czyn­
nika ideacyjnego w udzielanych przez siebie wyjaśnieniach, powinien zwrócić
swoją uwagę na to, z jakiego rodzaju ideami może mieć do czynienia. Z ana­
litycznego punktu widzenia idee można podzielić na: poznawcze (cognitive),
normatywne (normative) oraz kształtujące nasze gusta i pragnienia (appreciative).
Wszystkie te kategorie zjawisk ideacyjnych kształtują nasze preferencje. Po­
mimo swojej fluktuacyjności są w stanie wywierać trwały wpływ na ludzkie
działania27. Autor przytoczonego rozróżnienia Dietrich Rueschemeyer stawia
ponadto interesujące pytanie: kto lub co może być nośnikiem idei, jednostka
czy grupa społeczna – jakaś większa całość. W tym miejscu znowu należy po­
wrócić do kwestii ontologicznych. Należy podkreślić, iż jedynie konsekwentne
przestrzeganie założeń przyjętej przez badacza ontologii, epistemologii i do­
pasowanej do nich metodologii pozwoli na prowadzenie spójnych badań. Na
przykład przyjmując jednostkę, jako punkt wyjścia dla opisu rzeczywistości
po­litycznej, nie można w sposób konsekwentny przyjmować realnego istnienia
tworów ponadjednostkowych. Jest to ograniczenie, które narzucają na siebie,
np. najbardziej zatwardziali indywidualiści w obrębie teorii racjonalnego wy­
boru. W tym miejscu należy przypomnieć rozróżnienie na dwa modele idealne
logiki ludzkiego działania, czyli na logikę konsekwencji oraz logikę stosow­
ności28. Ta pierwsza jest charakterystyczna dla szeroko rozumianej teorii racjo­
nalnego wyboru, druga zaś dla nowego instytucjonalizmu, szczególnie tego
o normatywnym obliczu. Najistotniejsze będą konsekwencje wypływające
z fak­tu przyjęcia logiki stosowności, jako wyjaśnienia najlepiej opisującego
Ibidem, s. 80.
The extent of the casual and/or constitutive role of ideas in the determination of political outcomes, Ibidem, s. 81.
26
Ibidem.
27
Rueschemeyer, D., Why and how ideas matter [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis...,
op.cit., s. 228.
28
Zob. J.G. March i J.P. Olsen, Instytucje. Organizacyjne podstawy polityki, Warszawa 2005, s. 33–36.
24
25
Hay, C., Political Analysis. A Critical Introduction, Palgrave 2002, s. 196.
Ibidem, s. 29–37.
22
Ibidem, s. 205–208.
23
Zob. np. Hay, C., Political ontology [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis..., op.cit.
20
21
17
18
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
pobudki ludzkiego działania. W tę formułę, na zasadzie per analogiam, doskona­le
wpisuje się doniosła rola czynnika ideacyjnego, dodajmy, zamkniętego w po­
staci norm stosownego zachowania. Od razu rodzą się pytania, kiedy można
powiedzieć, że dany typ zachowań jest już tak stabilny w czasie, że można
onim powiedzieć, że stał się już normą; inną kwestią jest pytanie skąd anali­
tyk polityki ma wiedzieć, że ma właśnie do czynienia z normą; w końcu ile
albo jakie naruszenia powodują, że można przyjąć nieistnienie danej normy29?
Mówiąc o wpływie norm na ludzkie działanie, automatycznie rodzi się podobny
problem, jak przy ustalaniu oddziaływania – istnienia instytucji (niektórzy ba­
dacze utożsamiają oba terminy). Kiedy możemy stwierdzić działanie czynnika
ideacyjnego? Oczywiście poza ontologicznym wymogiem dopuszczenia ta­
kiego związku konieczna jest świadomość epistemologicznej możliwości
ustalenia takiej relacji. Czy na podstawie łamania normy można coś powie­
dzieć o samej normie, czy po prostu owa reguła nie istnieje? Gdzie przebiega
granica pomiędzy odstępstwem od reguły, a brakiem reguły? Błędne wydaje
się przenoszenie na grunt nauk politycznych rozumowania, często to­wa­
rzyszącego pozytywistom (również prawniczym), wedle którego detekcja norm
jest procesem zero-jedynkowym. Od razu należy dodać, iż oczywiście nie do
wyobrażenia wydaje się realne stosowanie prawa pozytywnego w świecie
skonstruowanym z półotwartego lub otwartego katalogu norm. Na analogicz­
nej zasadzie można utożsamić normę z oddziaływaniem czynnika ideacyjnego
(z zastrzeżeniem, że ten ostatni jest teoretycznie elementem bardziej ogól­
nym), próbując ustalić, czy dana idea działa, wy­wierając wpływ na ludzkie
działanie lub zastanawiając się, w jaki spo­sób jest konkrety­zowana za pomocą
norm. Idee nie dość, że nie są li tylko prostym odbiciem czyn­ników material­
nych, czy ich pochodną, do tego są chronione i zabezpieczane przez struktury
dbające o ich przetrwanie i kultywowanie. Otwarta jednak pozostaje kwestia
stopnia autonomii idei krążących wewnątrz instytucji, na ile to właśnie idee
są pierwotne względem instytucji je chroniących, czy relacja ta przybiera dia­
lektyczną czy liniową formę? Należy zauważyć, że ideologia, podobnie jak
instytucja, może być transferowana30. Zamknięcie idei w instytucjonalnym
gorsecie nie tylko sprzyja ich ochronie, ale również może osłabiać ich od­
działywanie. Zdarza się również, że idee mogą przybrać ezoteryczną po­
stać31.
W dokonywaniu predykcji badacza może wspomóc oczywiste stwierdzenie
o podwójnej zależności szeroko rozumianej idei i ludzkiego działania. Idee
modelują ludzkie działanie, ono z kolei potwierdza wpływ idei. To niemal tau­
tologiczne stwierdzenie potwierdza tylko doniosłość procesu ustalania prze­
konań, jakimi kierują się aktorzy. Rzucając na tak opisaną rzeczywistość siatkę
pojęciową splecioną przez logikę stoso­wności, badacz otrzymuje pełniejszą
możliwość zrozumienia zjawisk politycznych. Na przykład chcąc przewidzieć
wybór, jakiego może dokonać polityk, można sformułować szereg pytań, które
podsuwa logika stosowności. Czy będzie chciał być konsekwentny ze swoimi
przekonaniami religijnymi? Czy może będzie starał się wypełnić swoim działa­
niem formułę przynależności do partii politycznej? itd. Schematycznie moż­
na zaryzykować stwierdzenie, iż uzasadnione jest stworzenie następującego
łańcucha zależności: interes – preferencje – ludzkie działanie. Przesuwając się
w obie strony, można próbować uzyskać: na podstawie znanych działań infor­
mację o ze­spole interesów danego aktora albo znając interes aktora, można
próbować przewidzieć jego przyszłe działania32. Oczywiście optymalnym roz­
wiązaniem jest próba pogodzenia i zastosowanie obu ścieżek. Uwzględnienie
czynnika ideacyjnego w tym procesie pozwoli doprecyzować opis. W tym
miejscu należy wspomnieć, iż nie tylko materialna baza ogranicza ludzkie
działania, lecz rów­nież wcześniejsze idee wywierają nie mniejszy wpływ niż
materialny gorset33. Zdaniem Neta C. Crawforda przeszłe idee mogą wywierać
wpływ na przyszłe idee, co najmniej na czterech polach: zawartości formal­
nych argumentów, dyskursu, zasad organizujących instytucje i struktury spo­
łeczne oraz na polu ich związku z uczuciami34. Pierwsze pole odnosi się do
faktu, iż każdy z naszych sądów musi odnosić się do wcześniej przyswojo­
nych pojęć. W tym przypadku aktorzy zazwyczaj uświadamiają sobie genezę
swoich sądów. Pole dyskursu wskazuje na fakt ustrukturyzowania naszych
poglądów przez wcześniejsze „intelektualne pryzmaty”, za pomocą których
postrzegamy świat. Przedostatni element odnosi się do faktu, iż funkcjonujące
w obrębie instytucji zesta­wy idei z biegiem czasu stają się coraz bardziej ru­
Price, R., Detecting ideas and their effects [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis...,
op.cit., s. 259. Autor, chcąc zaprezentować praktyczną możliwość ustalenia egzystencji danej normy, łączy po­
dejście jurystyczne z politologiczno-­socjologicznym. Badając obowiązywanie zakazu stosowania min przeciw­
piechotnych, badacz proponuje sformatowanie problemów i zamknięcie ich w następujące kategorie: I Opinio
Juris – w ramach tego punktu: A. Treaty Status, B. General Government Statements, C. Reactions to Violations; II
Practices – w ich ramach: A. Productin/Export/Possesion, B. Use, C. Assessment. W ramach każdej kategorii formu­
łowane są dodatkowo konkretne pytania. Zob. Ibidem, s. 261–263.
30
Udana implementacja wymaga spełnienia szeregu warunków. W przypadku transferów instytucjonalnych.
Zob. A. Wołek, Modernizacja instytucji [w:] Drogi do nowoczesności. Idee modernizacji w polskiej myśli politycznej,
red. J. Kloczkowski, M. Szułdżyński, Kraków 2006, s. 210–223.
29
19
31
Rueschemeyer, D., Why and how ideas matter [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis...,
op.cit., s. 246–247; w przypadku ideologii neokonserwatywnej zob. E. Skidelsky, Mądrość i władza, „Europa”
(19 VII), 2006.
32
Rozwiązanie preferowane przez teorię racjonalnego wyboru.
33
Robert Dahl i Bruce Stinebrickner stwierdzają, w swojej niedawno przełożonej na język polski książce,
iż: „liderzy nie mogą arbitralnie tworzyć i manipulować panującą ideologią, ponieważ gdy ideologia politycz­
na zostanie już raz szeroko przyjęta w systemie politycznym, liderzy także stają się jej więźniami”. R.A. Dahl,
B. Stinebrickner, Współczesna Analiza Polityczna, przeł. P.M. Kazimierczak, Warszawa 2007, s. 101.
34
The content of formal arguments; the background discourse; the organizing principle of institutions and social
structures; through association with feelings. Zob. Crawford, N.C., How previous ideas affect later ideas [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis..., op.cit., s. 267.
20
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
tynowe, przekształcając się w zasady logiki stosowności, a tym samym kon­
stytuuje ścieżkę zależności sekwencyjnej (path dependency). Na ostatnim polu
uwidacznia się afektywna za­leżność łącząca idee i aktorów – nowe idee mogą
zyskiwać większe znaczenie, ponieważ inne, je poprzedzające były w stanie
wytworzyć pozytywne konotacje.
Kolejnym ważnym ustaleniem jest rozstrzygnięcie, w jaki sposób kształtuje
się relacja aktor – idee. Idee mogą być splecione z ludzkim działaniem w tro­
jaki sposób. Są w stanie zdominować i wziąć górę nad interesem aktora, mogą
uzasadniać tenże interes lub kształtować pojmowanie tego interesu, nadając
konkretną interpretację35. W polskim życiu politycznym nie brak przykładów
ilustrujących sytuacje, w których wydawałoby się optymalne rozwiązania zo­
stały zastąpione rozwiązaniami satysfakcjonującymi. Innymi słowy, sytuacji,
w których najkorzystniejsze, z punktu widzenia aktora, rozwiązanie zostało od­
rzucone i zastąpione rozwiązaniem licującym np. z jego przekonaniami. Oczy­
wiście z powyższego wyliczenia interakcji, w jakie wchodzą idee i ludzkie
działania, kontrowersje budzi fakt zlewania się dwóch pierwszych możliwości
i w związku z tym brak możliwości dystynkcji. Równie problematyczna jest
relacja, w której to idee kształtują realny, materialny interes36 (tego typu twier­
dzenia coraz częściej są stawiane przez szeroko rozumiane postpozytywistycz­
ne nurty, ale jego wyraźne echa słychać w wyjaśnieniach różnych konfliktów,
szczególnie tych na etnicznym podłożu). Tu pojawia się podstawowe pytanie:
skąd biorą się idee? – pytanie łudząco podobne to tego stawianego nowym in­
stytucjonalistom o genezę instytucji. Szukając odpowiedzi w przeszłości, od
razu przechodzi się do problemu historii – to obecnie chyba najdonioślejsza
scena, na której widać wpływ idei. To na niej odgrywa się walka o interpreta­
cję, walka o prawdę. To właśnie na niej zaczęto stawiać coraz wyraźniej pytania
o historię prawdy, a nie o prawdę historii37. W tym miejscu należy jedynie za­
znaczyć, iż ogólny proces analizowania rzeczywistości politycznej (pod kątem
temporalnym) może przybrać dwa oblicza: pierwsze komparatystyczne oraz
drugie (diachroniczne) procesualne38. Reasumując, uwzględnienie czynnika
ideowego jest konieczne dla prawidłowego zrozumienia i opisania procesu
politycz­nego, wydaje się, że to właśnie czynnik ideacyjny ma najsilniejszy
udział w wy­jaśnianiu zmian zachodzących w polityce. Jego znaczenie najłatwiej
uchwycić w analizach starających się śledzić proces.
35
Hochschild, J.L., How ideas affect actions [in:] The Oxford Handbook of Contextual Political Analysis...,
op.cit., s. 285.
36
Jennifer L. Hochschild stwierdza jednoznacznie: „ the materialistic framework associated philosophical­
ly with Karl Marx and politically with communism and class-based political parties, belongs in the dustbin of
history; ideas, not structures, processes, or interests are the motor of history”. Ibidem s. 291.
37
Zagadnienie tzw. polityki historycznej, również mieści się w obrębie zagadnień, do badania i opisywania
których można zastosować ustalenia teoretyczne odnoszące się do wagi czynnika ideacyjnego w procesie poli­
tycznym. Warto przytoczyć definicję tego terminu autorstwa Dariusza Gawina: „Polityka historyczna odnosi się
przede wszystkim do spraw związanych z polityką zagraniczną. W największym skrócie można powiedzieć, że
jest to posługiwanie się przez demokratyczne (ale nie tylko) społeczeństwa własnymi interpretacjami wydarzeń
z przeszłości do osiągania – między innymi – bieżących celów politycznych. W sferze wewnętrznej jest to wizja
miejsca pamięci historycznej w polityce, a w szerszym znaczeniu – w życiu publicznym”. Po co nam polityka historyczna – debata „Gazety”, „Gazeta” (30 IX) 2005. Na marginesie warto zauważyć, iż zarówno Unia Europejska
jako całość, ale i każde państwo realizuje swoją własną politykę kulturalną, np. w Polsce jednym z odpowiedzial­
nych za nią organów jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
21
Nowy instytucjonalizm historyczny i racjonalnego wyboru
Dla pełnego zrozumienia roli idei w procesie politycznym (zarówno w wy­
miarze wewnętrznym, jak i międzynarodowym) konieczne jest zaakceptowanie
ich istnienia, jako elementów, które mogą stanowić rzeczywistość społeczną
równie pierwotną, co sam aktor. Zdaniem autora, idee mogą kształtować pre­
ferencje aktora, a tym samym wpływać na rzeczywistość. Problem z zaakcep­
towaniem takiego stanu rzeczy mieli oczywiście neorealiści39 w stosunkach
międzynarodowych oraz teoretycy racjonalnego wyboru40 na niwie politolo­
gicznej. Co więcej, w naukach politycznych kontrowersję tę udało się pokonać
nowym instytucjonalistom (głównie tzw. normatywnym – socjologicznym oraz
historycznym41), a w teorii stosunków międzynarodowych, to konstruktywiści
38
Komparatystyczne podejście do śledzenia zmian w polityce zakłada zestawianie ze sobą dwóch bardzo
precyzyjnie odwzorowanych opisów, a następnie prześledzenie różnic – niczym w popularnych obecnie teletur­
niejach, w których uczestnicy muszą wskazać elementy różniące dwa pozornie identyczne zdjęcia. Taka sama
zasada obowiązuje np. w porównywaniu stanu polskiej demokracji w przełomowym roku 1989 oraz 2008. Ana­
liza procesualna stara się zastąpić dwa statyczne kadry – kontynuując audiowizualną metaforę – filmem. Obraz
jest mniej precyzyjny, ale pozwala na uchwycenie faz zmiany, tym samym poszerza możliwość uchwycenia wpływu
czynnika ideowego.
39
Ale również neomarksistowskie teorie np. teoria zależności (dependencista) próbująca wyjaśnić zacofanie
krajów Ameryki Środkowej i Południowej. Edward Haliżak badając relacje sił panujące w Azji Południowo-Wschodniej, obok zastosowania paradygmatu realistycznego i liberalnego wskazuje również na doniosłość kon­
struktywistycznego podejścia do stosunków międzynarodowych, pisząc: „Elementy świadomości i tożsamości
mają przeogromny wpływ na preferencje i interesy uczestników, sposób podejmowania decyzji w poszczegól­
nych dziedzinach i w stosunku do innych uczestników”. Dalej stwierdza dobitniej: „W polityce zagranicznej da­
nego pań­stwa nie sposób nie docenić kultury politycznej. Kształtuje ona w danym społeczeństwie percepcję
świata zewnętrznego oraz wpływa na hierarchię i znaczenie czynników kształtujących politykę zagraniczną (...)
Na Zachodzie zgodnie z (neo)realistycznym paradygmatem przyjmuje się, że jest to [siła, potęga państwa –
przyp. B.S.] funkcja parametrów wojskowych w połączeniu z ekonomicznymi. Przez taki też pryzmat rozpatruje
się politykę zagraniczną i bezpieczeństwa państw Azji Wschodniej, w tym przede wszystkim Chin, gdzie nawet
umiarkowany wzrost wydatków na zbrojenia traktuje się jako przejaw uprawiania polityki siły. Takie podejście
jest jednak wysoce mylące, gdyż w tradycji azjatyckiej siła i potęga przejawiają się zgoła odmiennie – nie spro­
wadzają się tylko do materialnych parametrów, lecz obejmują także umiejętności retoryki, zachowania werbalne
oraz grę polityczno-dyplomatyczną”. E. Haliżak, Zmiana układu sił USA – Chiny a transformacja porządku międzynarodowego, „Żurawia Papers”, z. 7, Warszawa 2005, s. 51, 53–54.
40
Ogólnie rzecz ujmując: „W opinii wielu ekonomistów nie ulega wątpliwości, że odpowiednia polityka
gospodarcza, wdrażana z rozwagą i konsekwencją, ma doprowadzić do identycznych rezultatów, bez względu na
realia kulturowe (...) pozostaje faktem, że dla większości ekonomistów kwestie kulturowe są niewygodne, ponie­
waż nastręczają problemów definicyjnych, są trudne do ujęcia ilościowego oraz funkcjonują w ramach bardzo
szerokiego kontekstu psychologicznego, instytucjonalnego, politycznego i geograficznego”. L.E. Harrison, Wstęp.
Dlaczego kultury nie sposób przecenić [w:] Kultura ma znaczenie, op.cit., s. 27, 28.
41
Jak stwierdza André Lecours: „Typically, historical institutionalists tend to view ideas in terms of norms and
values whose importance are a function of the material institutions from which they emanate, while sociological
22
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
sformułowali najbardziej przekonującą odpowiedź łączącą wpływ czynnika ide­
acyjnego na materialny, o czym wzmiankowano już powyżej. Zasadniczy prob­
lem z inkorporacją czynnika ideacyjnego w obręb swojego rdzenia teoretycz­
nego ma teoria racjonalnego wyboru. Jeśli prawa przez nią formułowane mają
być trwałe w czasie, a tym samym mają umożliwiać dokonywanie predykcji,
rola czynników wprowadzających nieprzewidywalność musi być ograniczana
do minimum. Oddzielenie aktora od rzeczywistości buforem idei, przez pry­
zmat, których dokonywałby oglądu świata, podważyłoby założenia dotyczące
egoistycznego interesu oraz bliskiego doskonałości rozeznania preferencji akto­
rów. Kooptacja np. doktryn może być zdaniem teoretyków racjonalnego wy­
boru, czymś niebezpiecznym, czymś, co osłabi albo wręcz uniemożliwi for­
mułowanie twierdzeń naukowych (w pozytywistycznym znaczeniu tego słowa).
Wprowadzenie rozróżnienia na np. obiektywną, matematycznie ugruntowaną
optymalizującą zysk racjonalność i racjonalność bazującą na interpretacji spo­
woduje naruszenie podstaw, na których ufundowana jest teoria racjonalnego
wyboru. Zajmując się wyjaśnianiem zmian w instytucjach przy pomocy czyn­
nika ideacyjnego teoretycy racjonalnego wyboru musieli się zmierzyć z kilko­
ma problemami, np. jeśli założymy, że to z idei krystalizują się instytucje, to
w takim razie, jak owe instytucje są w stanie wprowadzać idee w życie, czynić
je możliwymi do zrealizowania (actionable). Kolejną kwestią problematyczną
jest naruszenie kluczowego dla teorii, racjonalnego założenia – zhierarchizo­
wanych przez aktorów preferencji, jeśli przyjmie się, że idee mogą wpływać
na ową hierarchię, rodzi się automatycznie problem kształtowania zawartości
samych preferencji przez owe idee. Inaczej mówiąc, naruszana zostaje onto­
logia teorii racjonalnego wyboru42. Antenaci teorii racjonalnego wyboru – kla­
syczni behawioryści odrzucali możliwość wpływu idei ze względu na ich niek­
wantyfikowalność, jeśli nie dało się ich zmierzyć – nie można było włączać ich
do wyjaśnień udzielanych przez ten nurt.
Dietrich Rueschemeyer stwierdza stanowczo, iż nie dysponujemy ogólną
teorią zmiany i porządku społecznego wystarczająco konkretną, by wyjaśnić
dlaczego idee mają znaczenie i gdzie mamy szukać odpowiedzi na takie pytanie.
Wynika z tego, że nie możemy liczyć na teorię wyjaśniającą, dlaczego idee mają
znaczenie43. Czynnik ideacyjny próbowały uwzględniać dwa skrzydła nowych
instytucjonalistów. Śledząc równolegle pojawiające się kłopoty z generowaniem
przekonujących hipotez przez założenia nowego instytucjonalizmu zarówno
w odmianie historycznej44, jak i uprawianej przez teoretyków racjonalnego wy­
boru, należy przyznać rację Markowi Blythowi, iż: „tylko stanowisko instytu­
cjonalistów historycznych jest prawdziwie postępowe. Ich formułka instytucje
plus idee przekazuje nam niebłahe i nieznane dotąd treści w sposób, który nie
jest sprzeczny z podstawą ontologiczną ich teorii. Nie można tego powiedzieć
o alternatywnym ujęciu racjonalnego wyboru, a wynika to z głębokich przy­
czyn ontologicznych”45. W celu rozwinięcia tego zagadnienia należy przywołać
wywód M. Blytha46. Nowi instytucjonaliści racjonalnego wyboru zakładali, iż
rzeczywistość społeczna składa się z niezliczonych, tworzonych przez egoi­
styczne jednostki, punktów równowagi. Dynamiczny świat miał fluktuować
od jednego punktu homeostazy ku następnemu. Pojawił się jednak problem
z wyjaśnieniem stabilności. Kwestię tą starano się „załatać”, wprowadzając
do rdzenia teoretycznego koncepcję instytucji. Miały one powstawać w celu
usprawnienia transakcji przeprowadza­nych pomiędzy jednostkami. Działanie
jednostek miało stricte instrumentalny charakter. Pojawił się jednak problem –
bardzo często instytucje, które powołano do życia dla zrealizowania jakiegoś
celu, trwały nadal po wykonaniu swojego zadania. Z chwilą, kiedy nakłady
przewyższały zyski płynące z funkcjonowania instytucji, ta ostatnia powinna
przestać istnieć. Ponadto, założenie, że racjonalne jednostki staną się altruista­
mi w momencie budowania instytucji mającej rozwiązać kolektywne pro­blemy,
jest sprzeczne z założeniami teorii racjonalnego wyboru. Na gruncie tej teorii
nie dało się racjonalnie uzasadnić działania jednostek, które poświęcały swo­
je nakłady, by rozwiązywać cudze problemy. Inaczej mówiąc, sama hipoteza
wyjaśniająca powstawanie instytucji, czyli teoria przełamywania problemu
zbiorowego działania poprzez fundo­wanie instytucji amortyzującej zbiorową
irracjonalność, poddawała w wątpliwość możliwość stworzenia instytucji. To,
co miało stanowić remedium dla wyjaśniania stabilności, czyli koncepcja in­
stytucji, samo podlegało tym samym ograniczeniom, którym miało zaradzić.
Nowi instytucjonaliści historyczni badali, w jaki sposób istniejące wcześniej
instytucje strukturyzują ludzkie działania, inaczej mówiąc: „Instytucje okre­
ślają (...) treść preferencji podmiotów”47. Pojawił się typowy dla wszystkich
strukturalistycznych poglądów problem – wyjaśnienie zmiany. Instytucje, jeśli
mają stanowić podstawę wyjaśnienia, muszą pozostawać w jakiejś relacji z al­
ternatywami, które obierają aktorzy, tym samym zakłada się, że stabilność jest
institutionalists conceptualize them as cognitive frameworks separate from formal structures(...). Kathleen Thelen is
right in saying that the most fundamental divide within the new institutionalism features the materialist versus the
normative or ideational views of institutions”. Lecours, A., New Institutionalism: Issues and Questions [in:] New
Institutionalism. Theory and analysis, Lecours, A. (ed.), University of Toronto Press Inc. 2005, s. 7.
42
Schmidt, V., Institutionalism [in:] The State – Theories and Issues, op.cit., s. 110.
43
Rueschemeyer, D., op.cit., s. 248–248. D. Rueschemeyer stwierdza: „As we do not have a general theo­
ry of social change and order specific enough to explain what we interested in (not mention prediction), we can­
not expect a general theory detailing how ideas matter”.
23
44
Należy w tym miejscu przytoczyć uwagę Vivien Schmidt: „most of the ideational approaches that follow from
historical institutionalist tradition sit closer to the positivist end of positivist-constructivist continuum”. I dalej:
„Most ideational approaches that are within the sociological institutionalist tradition, by contrast, sit closer to the
constructivist end”. Schmidt, V., Institutionalism [in:] The State…, op.cit., s. 111.
45
M. Blyth, Instytucje i idee [w:] Teorie i metody..., op.cit., s. 296.
46
Ibidem, s. 301–311.
47
Ibidem, s. 303.
24
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
dominującym motywem „pejzażu” politycznego. Oddając głos M. Blythowi:
„instytucjonaliści mieli trud­ności z wyjaśnieniem zmian, a zwolennicy teorii
racjonalnego wyboru wciąż usiłowali wyjaśnić stabilność”48. Dlatego też, oba
prądy zwróciły się ku ideom. Instytucjo­na­lizm historyczny zaprezentował naj­
bardziej przekonywujący sposób włączenia czyn­nika ideacyjnego w obręb
swojej ontologii. M. Blyth na przykładzie książki autorstwa Sheri Berman The
Social Democratic Moment (ze znamiennym podtytułem: Ideas and Politics in the
Making of Interwar Europe)49, ukazuje, jak historyczni instytucjonaliści z su­
kcesem adaptują idee do procesu objaśniania rzeczywistości. Autorka śledząc
okres międzywojenny, stara się wyjaśnić, dlaczego tak potężna partia, jak So­
cjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), mając pełnię władzy, nie zrobiła nic,
by zwalczyć kryzys ekonomiczny, a tym samym zamknąć drogę do władzy
nazistom. Drugim omawianym przykładem jest Szwedzka Socjaldemokratycz­
na Partia Robotnicza (SAP), czyli partia w owym czasie słabsza, jednak partia,
której udało się zrewidować swój program, zareagować na kryzys gospodarki,
i w końcu uniknąć przewrotu radykalnych sił. S. Berman stara się wyjaśnić,
dlaczego obie partie wybrały różne ścieżki? Autorka udziela jednoznacznej
odpowiedzi SPD – stała dogmatycznie na straży marksowskich tez, tym samym
nie mogła uczynić niczego, co mogłoby uratować kapitalistyczną gospodarkę.
Przedstawiciele SAP: „nieobciążeni takim dziedzictwem ideologicznym, mo­
gli interpretować marksizm jako deklarację celów, a nie środków”50. Również
teoretycy racjonalnego wyboru podjęli próbę włączenia idei w udzielane przez
siebie wyjaśnienia. Jednak, chcąc wyjaśnić stabilność, przy pomocy idei na­
trafili na prozaiczny problem, ten sam, z którym się zmagali przy włączaniu
instytucji w proces eksplanacyjny. „Idee nie są zjawiskami, na które podmioty
przypadkowo się natykają i którymi się posługują w celu koordynacji swoich
działań. Idee muszą być rozwijane, wykorzystywane, powielane, propagowane,
roz­przestrzeniane itp., a to wszystko wymaga poniesienia pewnych kosztów.
W istocie rozpowszechnianie idei stanowi problem działania zbiorowego w tej
samej mierze, co ich wytwarzanie”51. Zestawiając ze sobą założenia teorii ra­
cjonalnego wyboru oraz historycznego instytucjonalizmu pojawia się oczywista
różnica. Dla pierwszych włączenie idei w wyjaśnianie polityki było niemoż­
liwe ze względu na indywidualistyczną ontologię ich podejścia – idee nie mogły
być pierwotne względem aktora, nie mogły kształtować endogennych prefe­
rencji. Idee, podobnie jak wcześniej instytucje, mogły być w świetle tej teorii
tylko i wyłącznie instrumentem w rękach aktorów. Jak pisze, w tym kontekście
M. Blyth: „(...) idee mogą być tylko czymś, co podmioty wykorzystują instru­
mentalnie, dopóki zapewnia im to korzyść. Nie są w stanie zasadniczo zmieniać
dążeń podmiotów”52. Historyczni instytucjonaliści nie mieli tego typu proble­
mów, ontologia ich podejścia nie uniemożliwiała przyjęcia założenia, iż idee
mogą wyprzedzać aktorów, a tym samym ludzkie preferencje są egzogenne.
Oddajmy ostatni już raz głos M. Blythowi: „kontekst ideacyjny i instytucjo­
nalny nie tylko wpływa na jednostki, ale nawet je konstytuuje. W związku z tym
idee mogą wyznaczać dążenie podmiotów, a tym samym wraz ze zmianą idei
zmieniają się preferencje jednostek”53.
Ibidem, s. 304.
Berman, S., The Social Democratic Moment. Ideas and Politics in the Making of Interwar Europe, Harvard
University Press 1998.
50
M. Blyth, Instytucje i idee..., op.cit., s. 309.
51
Ibidem, s. 308.
48
49
25
Dyskursywny instytucjonalizm
Nurtem54 w obrębie, którego najłatwiej będzie osadzić czynnik ideacyjny
jest niewątpliwie nowy instytucjonalizm. Szczególnie obiecująco prezentuje
się jego konstruktywistyczna odmiana, zwana również ideacyjnym czy dys­
kursy­wnym instytucjonalizmem55. Wielokrotnie przytaczany Colin Hay stwier­
dza, iż geneza konstruktywistycznego instytucjonalizmu wyprzedza powstanie
konstruktywizmu w stosunkach międzynarodowych, a w najlepszym razie oba
stanowią paralelnie rozwijające się podejścia teoretyczne56. Jak zostało już
wcześniej powiedziane nowy instytucjonalizm, ze względu na swoją „premiu­
jącą” ciągłość siatkę ontologiczną, ma problem z wyłapywaniem i wyjaśnia­
niem zmian, jakie zachodzą w instytucjach. Stąd główny nacisk jest kładziony
na wyjaśnienie i opisanie momentów, w których równowaga jest zachwiana
(disequilibrium). Ścieżka zależności sekwencyjnej (path dependence) będzie wy­
znaczana i badana nie tylko dla samej instytucji, ale również dla zespołu idei
to­warzyszących jej rozwojowi, idei które ponadto służą za filtry przy diagnozo­
waniu stanu instytucji57. Wydaje się, że zmiany w instytucjach zachodzą pod
wpływem wcześniejszych zmian w sferze idei. Te drugie są temporalnie pier­
Ibidem, s. 310.
Ibidem.
54
Na temat głównych nurtów analizy politycznej zob.: B. Sajduk, Główne nurty analizy politycznej, „Prze­
myskie Studia Politologiczne” 2007, nr 1, Teoretyczne przesłanki współczesnej analizy politologicznej, „Państwo
i Społeczeństwo” 2007, nr 1.
55
Zob. Schmidt, V., Institutionalism [in:] The State…, op.cit.; Hay, C., Construtivist Institutionalizm [in:] The Oxford Handbook of Political Institutions, R.A.W. Rhodes, S.A. Binder, B.A. Rockman (eds), Oxford University Press
Inc, New York, 2006. V. Schmidt stwierdza: „The turn to the ideas and discourse was a natural next step for scholars
immersed in all three of the new institutionalisms but concerned to explain changes within the state and to the sta­
tes”. Dalej dodaje: „Discursive institutionalism works best at explaining the dynamics of change (but also continui­
ty) through its attention to ideas and discursive interactions, new or continuing. As such, it largely avoids the econo­
mic, historical, or cultural determination of the other three new institutionalisms”. Schmidt, V., op.cit., s. 109, 113.
56
Zob. Hay, C., Construtivist Institutionalizm [in:] The Oxford Handbook of Political Institutions…, op.cit., s. 64,
przypis nr 9.
57
„Institutions are built on ideational foundations which exert an independent path dependent effect on their
subsequent development”. Hay, C., Ibidem, s. 65.
52
53
26
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
wotne względem instytucjonalnych roszad. Jako przykład w skali makro moż­
na przywołać próbę budowy tzw. IV Rzeczypospolitej. Uwzględnienie wpływu
idei powoduje automatycznie bardziej przychylne stanowisko względem post­
pozytywistycznej wizji nauk społecznych. Dyskurs polityczny powinien być
studiowany równie starannie i pilnie, co realny rozkład interesów i krocząca za
nim hierarchia preferencji. W tym kontekście zwraca się uwagę, iż rola czynnika
ideacyjnego wyraźnie wzrasta w okresach kryzysów, załamań.
Zakłada się, że to właśnie on jest kluczem do zrozumienia kierunku, a co za
tym idzie, sekwencji jaką mogą przyjmować zmiany. Są to momenty, w któ­
rych dokonuje się uzupełnienie albo nawet całkowita redefinicja kolejności,
ale i nierzadko zawartości preferencji58. Niestety nie możemy się łudzić, że
uda się nam przewidywać nadchodzące kryzysy, bowiem, jak przyjmuje kon­
struktywistyczny instytucjonalizm, świadomość istnienia kryzysu jest funkcją
odpowiedniej nar­racji – bez niej pozostajemy pozbawieni świadomości istnie­
nia kryzysu. Innymi słowy, bez stosownej interpretacji nie mamy możliwości
zdiagnozować sta­nu, w jakim znajduje się system, czy też instytucja. Takie po­
dejście wydaje się kompatybilne nie tylko, co sugeruje w swoim tekście C. Hay,
z modelem strategiczno-relacyjnym opisu relacji pomiędzy kontekstem a pod­
miotowością, ale również z morfogenetyczną teorią transformacji społecznej
Margaret S. Archer, szczególnie ze względu na fakt uzupełniania morfogene­
tycznego cyklu zmiany o przebiegający równolegle cykl w sferze ideacyjnej.
Warto w tym punkcie przywołać za C. Hay słowa z omawianej przez niego
książki autorstwa Marka Blytha – prekursora dopiero rodzącego się (nascent)
prądu, jakim jest konstruktywistyczny instytucjonalizm: „to idee czynią inte­
resy realizowalnymi”59. Z tego zdania wynika, iż w binarnie zorganizowanym
świecie, gdzie ludzkie interesy są albo determinowane przez materię, albo kon­
struowane społecznie, to percepcja własnych interesów „bierze górę” nad ich
realną zawartością. Tym niemniej najważniejsze jest, by owe interesy zostały
wyartykułowane. Pojawia się tym samym obszar otwarty na dociekania łączący
w sobie nie tylko historię idei, ale również nauki z zakresu szeroko rozumia­
nego zarządzania. Dyskursywny instytucjonalizm z jednej strony wydaje się
skutecznie omijać głębokie strukturalistyczne koleiny, jednak poważnym zagro­
żeniem jest nadmierny woluntaryzm tego podejścia. Optymalnym wydaje się,
aby pierwiastek dyskursywny wszczepiać w dorobek wypracowany już przez
inne odmiany instytucjonalizmu, tak by amortyzować potencjalnie bezkrytycz­ny
woluntaryzm. Nurt ten nie tylko uwalnia się od koncentracji na samym sche­
ma­­cie organizacyjnym instytucji (np. sztywnych zestawach procedur), ale rów­
nież daje możliwość badania omenów mogących nastąpić zmian. Taką możli­
wość uzyskuje się dzięki inkorporowaniu do rdzenia teorii przeświadczenia
o doniosłym wpływie czynnika ideacyjnego w wyjaśnianiu trwania oraz zmian
w instytucjach. Powstaje jednak pytanie, czy w momentach kryzysów, stanów
zachwiania równowagi aktorzy postrzegają swoje interesy w sposób maksy­
malnie wykrystalizowany, czy też przeciwnie w momentach przełomowych
aktorzy nie są pewni składu zawartości swoich przekonań i stąd prokurują stan
kryzysu, zmiany? Czy na przykład w trakcie powstania ruchu „Solidarności”
jego przywódcy mieli stabilnie uporządkowane preferencje, czy również strona
komunistyczna była w pełni świadoma swoich interesów?
Sztuką – czy, de facto władzą jest, by w momentach przełomowych zacho­
dzącym zmianom narzucić własną interpretację, a tym samym powiązać je ze
stabilniejszą konstrukcją, jaką stanowią idee, co daje możliwość kształtowania
zmiany samej w sobie. Na poziomie mikro, w okresie stabilizacji wiadome
jest, że o żywotności i sile oddziaływania idei decyduje zwartość i zdetermi­
nowanie grupy „inicjującej” o silnym natęże­niu preferencji60. Powszechnie wia­
domo, że małe i zwarte kolektywy są w stanie w spo­sób głośny i jednoznaczny
artykułować swoje postulaty, o przykłady nie trudno np. grupy aktywistów ge­
jowskich, grupy feministyczne czy ruch ekologiczny. Wszędzie tam wspólnym
mianownikiem jest sprawnie funkcjonująca „żelazna oligarchia”, która dzięki
niskim kosztom podejmowania decyzji jest w stanie sprawnie funkcjonować.
58
Mark Blyth uważa, iż to właśnie w momencie kryzysu interesy aktorów, ich hierarchie preferencji stają
się zamazane (blurred). Zob. Blyth, M., The Great Transformations, Cambridge University Press 2002. Książka
opisuje wyłonienie się neoliberalnego porządku w Stanach Zjednoczonych oraz Szwecji. W deskrypcji szcze­
gólną rolą sprawczą został obdarzony czynnik ideacyjny. Stąd też nie dziwi stwierdzenie C. Haya: „It has rapid­
ly become a, perhaps the [podkr. w tekście – przyp. B.S], key referent and point of departure for the construc­
tivist institutionalist research programme”. Hay, C., Construtivist Institutionalizm [in:] The Oxford Handbook of
Political Institutions…, op.cit., s. 67.
59
„it is ideas that render interests actionable”. Blyth, M., The Great Transformations..., op.cit., s. 39, [za:]
Hay, C., Construtivist Institutionalizm [in:] The Oxford Handbook of Political Institutions…, op.cit., s. 68. Warto
w tym miejscu przywołać zastrzeżenie sformułowane przez C. Haya względem ontologii zaproponowanej przez
M. Blytha. C. Hay pozostaje nieufny wobec stwierdzenia, iż konsekwencją przyjęcia poglądu, że w sytuacjach
stabilności idee odgrywają mniejszą rolę, a w sytuacjach kryzysowych rola czynnika ideacyjnego znacząco wzra­
sta. Problematyczna jest sytuacja (w okresie kryzysu), w której dotychczasowe preferencje aktorów zostają pod­
ważone, a równocześnie nowe jeszcze się nieukonstytuowały. Rodzi się automatycznie pytanie – jak możliwe
jest wyjście z tego typu sytuacji? M. Blyth daje prostą odpowiedź – grupy uprzywilejowane, przede wszystkim
z silnym zapleczem finansowym są w stanie narzucać swoją narrację. Rezultatem jest znaczące rozcieńczenie
znaczenia czynnika ideowego w udzielonej odpowiedzi, na znaczeniu zyskuje czynnik materialny. Ponadto powsta­
je kolejna wątpliwość, czemu akurat ta grupa ma posiadać w momencie kryzysowym klarowny zestaw swoich
preferencji? Drugim, dużo bardziej poważnym zarzutem jest zlewanie przez autora The Great Transformations
deskrypcji i eksplanacji – tym samym zacieranie podstawowego dla nauki rozróżnienia. Konsekwencją takiej
27
Globalizacja
W debacie dotyczącej procesu globalizacji pojawiają się stwierdzenia przy­
pisujące znacznie większą autonomię samym ideom konstruującym znaczenie
dwuznaczności jest powrót do materialistycznie osadzonych odpowiedzi. Hay, C., Construtivist Institutionalizm
[w:] The Oxford Handbook…, op.cit., s. 69–72.
60
Zob. G. Sartori, Teoria demokracji, przeł. P. Amsterdamski, D. Grinberg, Warszawa 1994, s. 278–281.
28
Błażej Sajduk
wpływ czynnika ideacyjno-dyskursywnego na proces polityczny
globalizacji61. W przytaczanej już książce na temat analizy politycznej Colin
Hay demonstruje, dlaczego uwzględnienie przez konstruktywistów wymiaru
ideacyjno-dyskursywnego może być istotne dla prawidłowego zrozumienia
procesu politycznego62. Odpowiednio skonstruowana percepcja konsekwencji
procesu tzw. hiperglobalizacji, czyli procesu – stanu w którym gospodarki
świa­towe są maksymalnie otwarte, może mieć równie realny wpływ na wynik
procesu politycznego, jak empirycznie istniejąca rzeczywistość. C. Hay posłu­
guje się przykładem rywalizacji państw między sobą o względy międzynarodo­
wego kapitału. Autor stawia tezę, iż tenże kapitał preferuje państwa z niższą
stopą podatku korporacyjnego (level of corporate taxation) i pod tym kontem wy­
biera miejsca, do których będzie uciekał. W związku z tym państwa z najwyż­
szą stopą podatkową będą cierpiały w wyniku ucieczki kapitału – jedynym
wyjściem wydaje się być obniżanie podatku. Kluczowe jest tutaj zwrócenie
uwagi na interpretację, jaką rzeczywistości nadaje rząd danego państwa. Za­
sadnicze dla całego wywodu jest stwierdzenie, iż niezależnie od tego, czy teza
o masowym odpływie kapitału z kraju, w którym nie obniżano stopy podatku
korporacyjnego jest prawdziwa, czy fałszywa rządzący będą postępować w ten
sam sposób, ergo interpretacja uzyska moc generowania wyniku politycznego
o doniosłości równej relacjom przyczynowo-skutkowym. C. Hay prezentuje
dwa stany – w jednym teza o hipergloblanej mobilności kapitału jest w rze­
czywistości prawdziwa i w związku z tym wysokie opodatkowanie powoduje
odpływ kapitału, w drugim teza prawdziwa w rzeczywistości nie jest i groźba
ucieczki kapitału jest bez pokrycia. Następnie, w każdym z tych stanów rzeczy­
wistości autor formułuje pytanie, które stawia rząd: „czy teza o hiperglobaliza­
cji jest prawdziwa?”. W sytuacji, gdy teza o hiperglobalizacji jest prawdziwa
w rzeczywistości, i rządowi wydaje się, że teza ta jest prawdziwa – następuje
ob­niżenie podatku, w związku z tym nie mamy do czynienia z odpływem kapi­
tału (sce­nariusz nr 1). Natomiast, gdy rząd uważa, iż teza o hiperglobalizacji
nie jest prawdziwa– podatki nie są obniżone, mamy do czynienia z odpływem
kapitału (scenariusz nr 2). W drugiej sytuacji, gdy teza o hiperglobalizacji jest
w rzeczywistości fałszywa, a rząd przyjmuje interpretację, iż teza ta jest praw­
dziwa – ma miejsce obniżenie podatku i kapitał nie odpływa (scenariusz nr 3).
Natomiast w tej samej sytuacji, gdy rząd wierzy, iż teza o hiperglobalizacji jest
fałszywa – nie ma obniżenia podatku, kapitał nie ucieka (scenariusz nr 4). Sed­
nem tego skomplikowanego wywodu jest stwierdzenie, iż nie mamy możli­
wości rozróżnienia pomiędzy scenariuszem nr 1 i 3 – niezależnie od tego, czy
hiperglobalizacja rzeczywiście ogranicza swobodę polityków, czy też jest je­
dynie społecznym konstruktem, ograniczenia procesu politycznego są takie
same. Pojawia się tutaj teza, iż globalizacja może być tzw. samospełniającą
się przepowiednią (proroctwem) – politycy przyjmując istnienie pewnych fak­
tów, w tym przypadku procesów globalizacyjnych, swoim działaniami przy­
czyniają się do ziszczenia ich apriorycznych założeń. Tym samym, analityk
polityki musi zwracać uwagę na rzeczywisty wymiar procesów globalizacyj­
nych i na organizujący je dyskurs – uwagę tą można z powodzeniem uogólnić
na inne sfery politycznej aktywności.
61
Np. Colin Hay i David Marsh we wstępie do książki otwierającej serię publikacji dotyczących globalizacji
piszą: „However reluctant we may be to ascribe a casual role to globalization itself, then, it seems imperative
that we consider the independent role that ideas about globalization may have in shaping the social, political and
economical context we inhabit. At the same time, however, we should be wary of an overemphasis upon, and
privileging of, the discursive”. Dalej czytamy: „The material does not determine the discursive, just as the
discursive does not determine the material. Nonetheless, and somewhat ironically, the very discourse and rheto­
ric of globalization may serve to summon precisely the effects that such a discourse attributes to globalization
itself”. Demystifying Globalization, Hay, C., Marsh, D, Palgrave 2001, s. 8, 9. Dyskurs globalizacyjny może być
traktowany już nie jako zmienna zależna, ale jako zmienna niezależna.
62
Hay, C., Political Analysis..., op.cit., s. 202–204.
29
Zakończenie
Często tzw. lewicy przypisuje się przecenianie i idealizowanie wpływu idei
czy ideologii na wyniki procesu politycznego. Takiemu oglądowi przeciwstawia
się prawicową realistyczną pragmatykę. Mając świadomość całkowitej otwar­
tości tego typu dystynkcji, należy stwierdzić, iż obecnie mamy do czynienia
z coraz silniejszą konwergencją poglądów na przyczynową rolę czynnika idea­
cyjnego. Teoria racjonalnego wyboru, czy marksizm wychodziły z założenia,
że to materialne ograniczenia determinują cyrkulację idei w społeczeństwie.
Obecnie, w dobie dominującego trendu zlewania się ontologii z epistemologią,
o swoje miejsce zaczynają się dopominać stanowiska uwypuklające relacyjny
związek czynników materialnych z ideacyjnymi.
Swego rodzaju credo ponowoczesnego idealizmu formułuje Urlich Beck
w swojej książce Władza i przeciwwładza w epoce globalnej63. Jego wywodom na te­
mat współczesnej, ponowoczesnej władzy towarzyszy następujące stwierdzenie:
„treściowa odnowa polityki jest też najprostszą i najlepszą drogą do odzyskania
przez nią władzy”. Istnieje zatem nie tylko idealizm idealistyczny, ale także
idealizm kierujący się względami strategii władzy. Nawet absolutnie cyniczny
makiawelista – tak brzmi nasza teza – realizujący swoją strategię po­lityczną,
która nastawiona jest na optymalizację władzy, może nawrócić się na idealizm.
Odzyskanie władzy i odzyskanie utopii to dwie strony tego same­go medalu”.
Dalej czytamy: „Kto wyrzeka się utopii, ten skazuje się na niemoc (...) Jawna
i świadoma rezygnacja z utopii to nie tylko świadectwo choroby, ale także
czek in blanco, którego wystawienie oznacza rezygnację polityki z siebie samej
[podkreślenie w tekście – przyp. B.S.]”64. To credo, jednego z czołowych eks­
U. Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej, tłum. J. Łoziński, Warszawa 2005.
Ibidem, s. 228, 235–236.
63
64
30
Błażej Sajduk
ponentów tzw. lewicowo-postmodernistycznego podejścia do władzy jest być
może zwiastunem nadchodzącej zmiany azymutów, jaka zacznie następować
w naukach politycznych, zmiany na którą współcześni badacze muszą się przy­
gotować, by krytyka ponowoczesnej nauki była formułowana również w pono­
woczesnym języku.
Na zakończenie warto przywołać słowa wielokrotnie wzmiankowanego
C. Haya oraz J.L. Hochschild: „Ideational factors certainly need to be given
greater attention, but surely not at expense of all other variables”65; „It is easy to
show that ideas affect actions as it is difficult to specify anything more precise
about how, how much, when, and with what political consequences. In that
further specification lies work for many political scientists to come”66.
Abstract
The text deals with the problem of how human agency is influenced by ideas. The examina­
tion of reality without taking the former into account makes the formulation of scientific laws
much easier. In fact, those scholars (classical positivists) who have chosen to exclude these im­
measurable variables from their theories have had a very high price to pay. By having rid of
this part of human activity, merely because both the proper theoretical framework and instru­
ments are lacking, political scientists have simplified the reality around them. This created
a serious problem for understanding and explaining the socio-political reality. Although it is
very difficult to grasp the impact of the missing ideational factor, researchers cannot afford to
ignore the issue. This text attempts to account for the reason why “ideas matter” and what re­
cent developments in this subject have been made.
Abstrakt
Tekst porusza zagadnienie wpływu czynnika ideacyjnego na ludzkie działanie. Nieuwzględ­
nienie idei, w trakcie budowania teorii politologicznych pozwala, co prawda zachować większy
stopień sprawdzalności teorii, jednak taki wybór okupiony jest wysoką ceną. Wykluczenie
wpływu idei, tylko z tego powodu, że ich uwzględnienie utrudnia proces poznawczy, implikuje
problemy z pełnym zrozumieniem rzeczywistości politycznej. Tekst stara się wyjaśnić, dlaczego
idee mają znaczenie oraz opisać współczesne osiągnięcia politologii na tym polu.
65
66
Hay, C., Construtivist Institutionalizm [in:] The Oxford Handbook of Political Institutions…, op.cit., s. 72.
Hochschild, J.L., op.cit., s. 294.
Krzysztof Szczerski*
Sfera publiczna – polityka – państwo
Kilka uwag o problemach polskiego życia publicznego
Polski obywatel wielokrotnie czuje się zagubiony w otaczającej go rzeczy­
wistości. Podstawowe pojęcia funkcjonujące w przestrzeni debaty publicznej
nie pomagają mu zrozumieć natury tej rzeczywistości, bo też i one same uży­
wane są nieostro i częstokroć bez wyjaśnienia kontekstu ich przywołania.
Charakterystyczne jest, że po 1989 roku przechodziliśmy przyspieszony
„kurs nauki o rynku” – każdy z nas musiał w pilnym trybie posiąść podstawową
wiedzę o tym, co to są podatki, inflacja, zróżnicowanie cen i konkurencja oraz
jak działa system bankowy, karty płatnicze, kredyty, odsetki i dziesiątki innych
pojęć z tego zakresu. Czy towarzyszyła temu równie pilna nauka na temat ży­
cia publicznego? Wydaje się, że nie, mimo iż świat i w tym zakresie także był
dla nas zupełnie nowy. Zanim nauczyliśmy się nowych terminów, już byliśmy
z całą mocą wciągnięci w spory partyjne, które – z natury rzeczy – pokazują
różne rozumienie podstawowych pojęć i odmiennie je wartościują, zanim zo­
staliśmy obywatelami (czyli świadomymi członkami wspólnoty politycznej),
już rozpoczęliśmy użytkowanie siły demokratycznego głosu dla kształtowania
losów tej wspólnoty, zanim przeszkoliliśmy się w używaniu języka nowoczesnej
debaty publicznej, już zostaliśmy otoczeni gęstą siecią mediów, w tym także ka­
nałami informacyjnymi działającymi wyłącznie zdarzeniami ze świata publicz­
nego. Dociekanie dlaczego tak się stało, przekracza intencje tego tekstu. Być
może brak powszechnego programu edukacji obywatelskiej wynikał ze świa­
domej decyzji o ciągłości politycznej od czasów PRL przez Okrągły Stół do
III RP, a zatem „reglamentowanej rewolucji”, która – ze swej ograniczonej
natury – nie wymagała re-edukowania obywateli (rewolucja rynkowa miała
bardziej fundamentalny charakter), być może – odmiennie niż w sferze rynku
* Krzysztof Szczerski, doktor nauk politycznych, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego, spe­
cjalizuje się w zagadnieniach integracji europejskiej i administracji publicznej, autor m.in. książek „Integracja
europejska. Cywilizacja i polityka” oraz „Porządki biurokratyczne”, dwukrotny laureat Stypendium Fundacji na
Rzecz Nauki Polskiej, w latach 2005–2006 wicedyrektor Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzyna­
rodowych UJ, a w latach 2007–2008 wiceminister spraw zagranicznych RP i wiceminister w Urzędzie Komitetu
Integracji Europejskiej.
1
Pojęcie zaczerpnięte z tytułu książki A. Dudka, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej
w Polsce 1988–1990, Kraków 2004.
32
Krzysztof Szczerski
– nie było podmiotów zainteresowanych kształceniem obywateli, bo też
kształcenie takie leży wyłącznie „w interesie publicznym”, za który nie miał
kto zapłacić, być może było to rezultatem generalnych „kłopotów z pań­
stwem” nowych elit politycznych, które same nie rozumiały potrzeby namysłu
w tym obszarze, a może przyczyna leży po prostu w powszechnej ignorancji.
Otrzeźwienie, do pewnego stopnia, przyszło na krótko po szoku, jakim było
wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich Stana Tymińskiego, ale i wtedy
pojawiły się raczej głosy, że „naród nie dorósł do demokracji” (czyli pogar­
da, a nie myśl o konieczności wspólnej pracy). Po jakimś czasie wszystko
wróciło do normy, mało tego, media wespół z raczkującymi marketingowcami
politycznymi zachę­cone swoim zwycięstwem, jakim bez wątpienia był suk­
ces Tymińskiego, dokonali dalszych spustoszeń w polskim życiu publicznym
i czynią to do dziś.
Zjawiska te wywołały szereg negatywnych konsekwencji, do których zali­
czyć należy w pierwszym rzędzie: niejasność samego podziału publiczne – pry­
watne, po drugie – brak zrozumienia odmienności reguł działania w różnych
aspektach życia publicznego, po trzecie – niezdolność do oceny jakości te­go
ży­cia, po czwarte – nieczytelność naszych relacji z otoczeniem.
Przezwyciężenie tych negatywnych konsekwencji jest dziś zasadniczym za­
daniem stojącym przed polską wspólnotą polityczną. W przeciwnym razie nadal
będziemy kształtować ją po omacku. Wstępem do tego dzieła powinno być prze­
dyskutowanie podziału trzech zakresów życia politycznego i uchwycenie cha­
rakterystyki każdego z nich. Są nimi: sfera publiczna, polityka oraz państwo.
Sfera publiczna jest pojęciem najszerszym – rodzajem wspólnej przestrzeni
użytkowanej przez obywateli. Polityka jest zbiorem działań w ramach sfery
publicznej odnoszących się do realizacji wspólnych celów. Państwo jest zbio­
rem instrumentów pozwalających cele te urzeczywistnić.
We wszystkich tych trzech zakresach mamy dzisiaj do czynienia z niepo­
kojącymi procesami, których źródło tkwi, w moim przekonaniu, w praktyce
wadliwego funkcjonowania dwóch niezwykle silnych podmiotów: polityków
partyjnych zdobywających wedle sekwencji wyborczej władzę w Polsce oraz
mediów tzw. głównego nurtu realnie kształtującego opinię publiczną (oczywiście
należałoby przeprowadzić w tym miejscu szczegółowe rozróżnienie i – stwier­
dzając, że nie dotyczy to w takim samym stopniu wszystkich i każdego – wska­
zać na szczególnie szkodliwych graczy, przepraszając innych). Problem polega
na tym, że oba te podmioty w jednakowym stopniu są życiu publicznemu nie­
zbędnie potrzebne jak i jednocześnie są źródłem życie to patologizującym.
Dlatego też istnieje pilna potrzeba wspólnego namysłu nad uzdrowieniem
wskazanych powyżej zakresów (pasm) działania polskiej wspólnoty politycznej.
2
Por. A. Dudek, Pierwsze lata III Rzeczypospolitej 1989–1995, Kraków 1997, s. 129.
Sfera publiczna – polityka – państwo...
33
Sfera publiczna
Problematyka sfery publicznej doczekała się – także w Polsce – bogatej lite­
ratury, szczegółowo omawiającej różne aspekty jej współczesnych przemian.
Poniżej przedstawione zostaną tylko trzy elementy współczesnych polskich
problemów z nią związanych.
Pierwszym z nich jest nieostrość granicy i, w jej konsekwencji, przemiesza­
nie sfery prywatnej i publicznej. Jak konstatuje Zygmunt Bauman, „[a]gora opu­
stoszała – ale nie ów plac publiczny, na jakim się mieściła. Tyle, że nie jest dziś
palcem zgromadzeń, lecz rynkiem miejskim w targowisko przeobrażonym”.
Przedmiot zainteresowania publicznego coraz bardziej przesuwa się z rozpra­
wiania o stanie rzeczy wspólnej w stronę tematów przynależnych targowisku
próżności. Jest to wynik, z jednej strony, ogromnej zachłanności publiczności
do poznawania prywatnego, a nieraz wręcz intymnego życia różnych znanych
osób, a z drugiej zaskakująco silnej wiary niektórych w moc sprawczą decyzji
podejmowanych publicznie i ich oddziaływania na życie jednostek. Politycy
zaczynają grać spektakl życia prywatnego, jednocześnie za polityczne uznając
coraz większych zakres spraw pierwotnie prywatnych
Konsekwencje owego przemieszania sfery publicznej i prywatnej wykraczają
jednak poza sferę wyłącznie kulturową i mają istotne konsekwencje dla general­
nych zasad funkcjonowania życia zbiorowego. Jest tak dlatego, że cała koncep­
cja wolności, demokratycznego ładu w cywilizacji europejskiej i idei obywatel­
stwa oparta jest na czytelnym odróżnieniu tego, co prywatne i tego, co publiczne.
Jednym z gorszących symptomów załamania się tego podziału, w którym
publiczność wyraźnie narusza intymną sferę prywatności człowieka, jest nie­
ustanne epatowanie w mediach obrazami cierpienia, bólu czy rozpaczy.
Mniej drastycznym, ale równie wyrazistym symptomem wtargnięcia sfery
publicznej w prywatność ludzi jest świat „gadanych programów” (talk shows)
i kolorowych czasopism. Wytwarzają one modę na intymne zwierzenia czynio­
ne wobec obcych ludzi, dzielenie się historiami swego bardzo prywatnego życia,
zamieniając tym samym prywatność na jak najbardziej publiczne pieniądze.
Jednocześnie rośnie oczekiwanie czytelników, widzów, a w efekcie także wy­
borców co do poznania osobistych losów bohaterów życia publicznego, które
z czasem, w naturalny poniekąd sposób, spychają na plan dalszy ocenę tych lu­
dzi jako np. fachowców. W efekcie, wybory stają się ple­biscytem popularności,
w którym głównym kryterium są fakty z życia prywatnego i cechy takie jak
np. wzrost, kolor oczu, uśmiech. Dokonujemy wyborów osób kierujących sferą
publiczną tak jakby mieli oni dzielić z nami naszą przestrzeń prywatną.
3
Z. Bauman, Prywatne zgryzoty na miejskim rynku [w:] J.P. Hudzik, W. Woźniak, Sfera publiczna. Kondycja
– przejawy – przemiany, Lublin 2006, s. 23.
34
Krzysztof Szczerski
Sfera publiczna – polityka – państwo...
Z drugiej strony gadane programy, w których występują znane postacie,
powodują pojawienie się w zwykłych ludziach potrzeby „zaistnienia w me­
diach” na równi z nimi – poczucia bycia przez chwilę podobną do nich gwiazdą.
Programy te wypełnione są więc całą rzeszą ludzi, którzy zupełnie bez zaże­
nowania i cienia prywatności opowiadają o sprawach, które wiele osób prze­
milcza nawet w gronie bliskich znajomych. Odarci z intymności na własne
życzenie, a tym samym upokorzeni, sezonowi bohaterowie „reality shows” są tu
skrajnym przykładem.
Trzecim zjawiskiem o podobnych korzeniach przemieszania prywatności
ze sferą publiczną są tzw. „ruchy emancypacyjne”. Tym razem jednak wektor
przemieszania biegnie w odwrotnym kierunku. Ruchy te usiłują wprowadzić
przestrzeń publiczną w obszar prywatności. Celem tego zabiegu ma być podda­
nie owego obszaru regulacjom politycznym, których treść rozstrzygana będzie
we­dle kanonu decyzji publicznych podejmowanych w demokracji, czyli przez
głosowanie większości członków organu prawotwórczego. Dla obserwatora
zewnętrznego najbardziej zaskakująca i paradoksalnie ironiczna, zwłaszcza
w dobie głoszonego przez podobne środowiska poglądu o końcu Wielkich
Narracji, jest w tym działaniu ogromna wiara w siłę państwa i polityki.
Jednocześnie niepokojące są konsekwencje takiej postawy. Oto bowiem
w wyniku takich zabiegów nakłada się na państwo i jego narzędzia w postaci
administracji publicznej i sądownictwa nowe zadania, których istotną jest wkro­
czenie w obszar prywatności obywateli i regulowanie zachodzących tam czy­
nów, które z punktu widzenia państwa są zupełnie bez znaczenia. Mamy w tym
przypadku do czynienia z dziwacznym domaganiem się biurorkatyzowania
miłości, życia rodzinnego, kłopotów z posiadaniem dzieci, odarcia najbardziej
intymnej części czyjegoś życia z tajemnicy i oddanie jej pod lupę urzędników.
Byłbym w stanie zrozumieć, gdyby ruchy te domagały się prawa do wolnej
miłości, czyli były z natury liberalne i skierowane przeciw krępowaniu pry­
watności. Można byłoby nawet zgodzić się z takimi hasłami i uznać je za szla­
chetne, gdyby dotyczyły krajów, gdzie miłość jest naprawdę zniewolona jak
np. w tych częściach świata, w których rodzice decydują o zamążpójściu swo­
ich niedorosłych córek wbrew ich woli. Tymczasem ruchy emancypacyjne nie
chcą wolnej miłości tylko intymności regulowanej przez biurokrację.
Jeszcze jednym przykładem przemieszania sfery prywatności i sfery pub­
licznej jest to, co nazywamy sprywatyzowaniem państwa, a czego najbardziej
powszechnym zjawiskiem jest oczywiście korupcja.
Korupcja jest w pierwszym rzędzie pewną postawą społeczną, która bierze
się z indywidualnego przekonania o możliwości, dopuszczalności i celowości
nadużycia po­siadanego wpływu na bieg spraw dla swoich indywidualnych po­
trzeb. Posługując się definicją, wedle której „przez korupcję rozumie się skłon­
ność osób, pełniących urzędy publiczne, do wykorzystywania ich w interesie
własnym” wskazać możemy na pierwszy podstawowy problem leżący u na­
rodzin korupcji, jakim jest właśnie przemieszanie sfery publicznej i prywatnej.
Dlatego też za przejaw korupcji uznawać należy nie tylko przekupstwo w celu
uzyskania kontraktów, korzystnych wyroków sądowych czy uniknięcia podat­
ków, ale także każdy przejaw zawłaszczania majątku publicznego dla prywat­
nych celów czy nepotyzm.
Dobrze funkcjonujące państwo musi oprzeć się na czytelnym oddzieleniu
tego, co prywatne od tego, co publiczne, czyli poddane regułom polityki. Jest
to miara wolności i odpowiedzialności. Poczynając od własności, a na ochronie
intymności kończąc. Jeżeli jako społeczeństwo jesteśmy tak bardzo uczuleni
na ochronę swoich danych osobowych, to dlaczego tak łatwo godzimy się, by
media wkraczały w kolejne obszary prywatności innych dla naszej uciechy?
Jeżeli nie chcemy, by państwo wiedziało o nas wszystko i zawładnęło każdym
naszym wyborem, to czemu godzimy się, by regulowało to, jak mają się roz­
statć dwaj mężczyźni, pomiędzy którymi wygasła miłość, co z punktu widzenia
państwa jest kompletnie obojętne?
Każdy z nas jest człowiekiem i obywatelem. Temu pierwszemu należy się
prywatność, ten drugi ma prawa i obowiązki wynikające z uczestnictwa w prze­
strzeni publicznej. Nie należy mieszać tych dwóch tożsamości.
Jeszcze innym problemem jest wymykanie się porządku sfery publicznej
i zawłaszczanie jej przez reguły konkurencji rynkowej, dla której dominują­
cym regulatorem jest pieniądz. Jest to niezwykle niszczące, gdyż narusza drugi
istotny wymóg demokratycznej wspólnoty politycznej, jakim jest uporządko­
wana i równa partycypacja i odpowiedzialność za działanie sfery publicznej.
Kluczowe dla niej bowiem jest, by to, co uznamy za sferę publiczną, zostało
poddane publicznej regulacji, której źródłem będzie ustalony przez wspólnotę
polityczną porządek oparty o wartości ważne dla tej wspólnoty.
Podstawą dla zrozumienia tej potrzeby jest spojrzenie na sferę publiczną
właśnie jak na agorę, a nie targowisko. Dotyczy to także przestrzeni medial­
nej rozumianej jako przestrzeń publiczna, a nie wyłącznie „rynek” czy „for­
ma wyrazu artystycznego”. Przestrzeń medialna to szeroko rozumiana sfera
relacji międzyludzkich, dla których środkiem jest przekaz medialny w różno­
rodnej formie. Ważne, by pamiętać, że niezależnie od tego, jaki jest nośnik
tego przekazu, zawsze jest on formą nadaną interakcji społecznej (komunikacji)
pomiędzy ludźmi, z których jeden jest nadawcą przekazu, a drugi jego odbior­
cą. W relacji tej, tak jak w kontakcie bezpośrednim, możemy mieć do czynie­
nia z różnorodnymi rodzajami oddziaływań międzyludzkich – pozytywnych
i negatywnych. Możemy mieć zatem w przestrzeni medialnej do czynienia,
z jednej strony, z przemocą, zastraszaniem czy gwałtem i, z drugiej, z zacho­
waniami pozytywnymi – takimi jak pomoc wzajemna, wymiana informacji,
rozwój osobowości.
35
36
Krzysztof Szczerski
Tym samym, w przestrzeni medialnej, podobnie do innych przestrzeni pub­
licznych (tych fizycznie istniejących jak np. ulice) mamy tu do czynienia z pew­
nymi relacjami społecznymi o zasięgu powszechnym, to znaczy takimi, których
uczestnikiem może być dowolna osoba, przypadkowo korzystająca ze wspólnej
przestrzeni. Jedyną specyfiką przestrzeni medialnej odróżniającą ją od fizycz­
nych przestrzeni publicznych jest tylko to, że pomiędzy nadawcą i odbiorcą nie
musi istnieć fizyczna bliskość. To pozbawia tę przestrzeń elementów bezpośre­
dniego kontaktu międzyludzkiego, ale oczywiście nie zmniejsza (a wręcz od­
wrotnie) siły oddziaływań psychologicznych i emocjonalnych.
Jeżeli przyjmiemy optykę spojrzenia na świat mediów jako na naszą wspól­
ną przestrzeń publiczną, to naturalną konsekwencją tego faktu jest stwierdzenie,
że z uczestnictwem w publicznej przestrzeni medialnej (korzystaniem z niej)
powinny się łączyć określone Konstytucją RP wolności i obowiązki, na wzór
tych, które dotyczą innych publicznie dokonujących się relacji społecznych.
Trzecim wreszcie elementem, który powinien porządkować sferę publiczną,
jest dziś w Polsce kwestia znalezienia punktu równowagi w sferze publicznej,
który stanowiłby gwarancję jej trwania w długim okresie. W tym przypadku
możliwe są dwa scenariusze: „konsensualny” oraz „równoważnikowy”. Sce­
nariusz konsensualny prefe­ruje zgodę polityczną i opiera się na przekonaniu,
że spór, podział i różnica są nega­tywnymi zjawiskami w sferze publicznej. Zwo­
lennicy tego wariantu będą piętnować „kłótliwość” polityków i wysoko oceniać
będą tych, którzy – choćby pozornie – uprawiają politykę zgody ponad po­
działami. Drugi model ma charakter odwrotny – zakłada, że punkt równowagi
uzyskuje się poprzez zbalansowanie sfery publicznej działającej na zasadzie
„akcji i reakcji” – pojawienie się jednego zjawiska wywołuje ruch przeciwny
i w efekcie oba wzajemnie się równoważą i kontrolują, a sensem sfery pub­
licznej jest uzgadnianie przeciwności.
W zdecydowanej większości naszych doświadczeń sytuacja niespójności,
podziału, konfliktu form jest definiowana jako problem, który należy przezwy­
ciężyć, doprowadzając do rozstrzygnięcia na rzecz jednej ze spierających się
opcji (prawd, wariantów, form, systemów wartości), albo też jako potencjalne
źródło rozpadu, prowadzącego do rozwiązania przez unicestwienie. Tymcza­
sem we współczesnej polityce może dochodzić do zjawiska, w którym kon­
flikt wewnętrzny może stać się cechą stałą, motorem napędzającym działanie
systemu politycznego. Jest to możliwe pod warunkiem odpowiedniego „spro­
ceduralizowania sprzeczności”, to znaczy zbudowania takiego mechanizmu
funkcjonowania, który czerpie swą energię ze stałego napięcia pomiędzy dwoma
(lub wieloma) biegunami – uczestnikami procesu politycznego, z któ­rych każdy
posiada odmienną naturę. W ten sposób dochodzimy do kreatywnego balansu,
gdzie działania jednych wywołują reakcje drugich, a sprzeczność jest źródłem
rozwoju opartego o ciągły ruch.
Sfera publiczna – polityka – państwo...
37
Polityka
Obok problemów związanych z jakością sfery publicznej, równolegle wystę­
puje w Polsce problem z polityką, rozumianą jako działanie wspólnoty wedle
planu głównego, który wyznaczyłby zakres dobra wspólnego, cele polityczne
i kierunek ich ewolucji.
Dla wypracowania „planu głównego”, polska polityka powinna porzucić
kilka ze swoich dotychczasowych obsesji, z których jedną jest bezwzględnie ro­
zumiany jednowymiarowy przymus modernizacyjny. Nie jest on bowiem tak
naturalny, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, lecz jest wynikiem
zdominowania dyskusji o potrzebnych zmianach w Polsce przez tzw. dyskurs
transformacyjny. Dyskurs ten czerpie swą energię z rzeczywistych potrzeb mo­
dernizacyjnych dotyczących pilnej potrzeby przekształcenia struktury zarzą­
dzania państwem oraz jest wspomagany przez, dominujący w kształtowaniu
sfery publicznej, wpływ mediów.
Należy jednak pamiętać, że „polityka”, którą powinna uprawiać wspólnota
polityczna, aby być żywotnym organizmem, to nie tylko kwestia zarządzania
instytucjami, a już na pewno nie jest nią ułomnie skonstruowany obszar rynku
medialnego. Wspólnota polityczna powinna być przede wszystkim świadoma
swojej własnej tożsamości, celów, ambicji i ładu spajającego ją w jedność. Temu
służy debata w długim horyzoncie czasu, długie trwanie wspólnoty i dorozu­
miany dla niej „plan główny”. Plan główny bowiem to nie tylko obowiązek
postępu, jednowektorowej naprawy, usilnego dążenia do odkrycia klucza do
nowoczesności. Plan główny to przede wszystkim odpowiedź na pytanie, co
jest istotą polskiej wspólnoty politycznej, jaki jest samoistny me­chanizm „pol­
skiego politykowania”, co decyduje o żywotności naszej sfery publicznej.
Dzisiejsza sfera decydowania politycznego, funkcjonująca w systemie wie­
lokrotnie złożonych wzajemnych zależności między płaszczyzną polityki, go­
spodarki, mediów, świata społecznego itp., jednoczesnego generalnego roz­
proszenia i punktowego, chaotycznego, spontanicznego skupiania się wiedzy,
instrumentów decydowania oraz materialnych środków oddziaływania na rzeczy­
wistość, uniemożliwia rządzącym stworzenie spójnej wizji ładu politycznego,
uniemożliwia im odkrycie „zasady pierwszej” systemu, w którym przyszło im
samym funkcjonować. Okrycie tego smutnego paradoksu jest jednym z więk­
szych rozczarowań każdego, kto sięga po władzę z potencjalnym planem zmiany.
Współczesny model prowadzenia polityki w państwie można bowiem nazwać
„zarządzaniem dla równowagi”, to znaczy jego zasadniczym celem jest usilne
dążenie do uzyskania stabilności poprzez odnajdywanie punktów wewnętrznej
równowagi w systemie (pomiędzy sprzecznymi interesami, wieloma płasz­
czyznami działań) i próba zbudowania z tych pojedynczych punktów jakiegoś
ogólnego schematu – „konstelacji punktów oparcia”, które powiązane ze sobą
38
Krzysztof Szczerski
Sfera publiczna – polityka – państwo...
w całości będą w stanie zachować ową stabilność. Tym samym tworzą się, nie­
spodziewane dla decydentów, powiązania pomiędzy koniecznością rozwiązania
konfliktu wokół strajku pielęgniarek z losem negocjacji o nowym traktacie eu­
ropejskim i potrzebą zmniejszenia pomocy publicznej dla stoczni. Znajdując
się w takim porządku decyzyjnym, zarządzający polityką państwa po pierw­
sze nie są w stanie podjąć realnego wysiłku określenia docelowego modelu
ewolucji wspólnoty politycznej, a po drugie nie powinni tego czynić. Pierwsze
wynika z prostego spostrzeżenia, iż cel polityki równowagi jest „wsobny” to
znaczy ogranicza się do zastanego zestawu instrumentów i skierowany jest ku
ich optymalizacji, a gdy wykracza poza dotychczasowy schemat to tylko po
to, by znaleźć nowy punkt zaczepienia, który stanowiłby ośrodek równowagi
dla tych już istniejących, a zatem zawsze będzie on powiązany z ogranicze­
niami obecnego stanu. W tym sensie nawet najbardziej odważne reformy po­
lityczne w większości przypadków są „wykroczeniem poza schemat”, po to
aby do niego powrócić w nowej konstelacji równowagi. Przypominają rozwią­
zanie starej łamigłówki, w której połączenie sześciu punktów czterema liniami
jest możliwe tylko wtedy gdy wykroczy się poza ich obręb, ale zawsze to one
stanowią w efekcie układ odniesienia. Równocześnie ośrodki prowadzące bie­
żące zarządzanie polityką powinny przede wszystkim wypracować zdolności do
„wybalansowywania systemu politycznego”, a zatem z natury swej zmuszone
są do prowadzenia działań płynnych, elastycznych, zarządzając konfliktem,
chaosem i rozbieżnością postrzeganymi jako stany normalne i źródło energii
dla systemu, a nie jako patologie. Trzecim argumentem przeciwko oddaniu in­
stytucjom państwa zadania wypracowania „planu głównego” dla wspólnoty
politycznej, jest fakt, że modernizacja w obszarze instytucjonalnym (na przykład
Polski, czyli kraju o słabym zakorzenieniu i okrzepnięciu struktury państwa)
musi odbywać się przede wszystkim poprzez proces adaptacji do rozwiązań
po części także wymuszanych przez inne systemy (gospodarka, ład międzyna­
rodowy), stąd niski poziom innowacyjności tak niezbędnej dla wypracowania
samodzielnego planu głównego wspólnoty politycznej.
Zarządzanie polityką w państwie współczesnym, nadto silnie zintegrowanym
z otoczeniem (Unia Europejska), nie może opierać się na skupieniu centrum
decyzyjnego w „ośrodku dyspozycji politycznej” z równoczesnym założeniem,
że celami decydowania politycznego są: zgoda, jednolitość, porządek i długo­
trwałość. Celami są: zmienna równowaga (sustainability), maksymalizacja wyko­
rzystania przejściowych źródeł energii, zabezpieczenie strategicznych zasobów
struktury (opanowanie jak największej ilości punktów równowagi), umiejętność
elastycznego oddziaływania z otoczeniem. W takich warunkach nie powstają
założenia wspólnoty politycznej.
Jednocześnie jednak uzyskanie zdolności do takiego zarządzania polityką to
dzisiaj główne wyzwanie modernizacyjne państwa polskiego. A to dlatego, że
nie należy popełniać błędu qui pro quo, polegającego na tym, że tęskniąc za cza­
sami, gdy instytucje państwa były zdolne do definiowania polityki (a nie tylko
zarządzania polityką), odrzucimy modernizacje ich struktury. Należy pogodzić
się z nową rolą „rządu” i tak go zmodernizować, aby był skuteczny w wypełnia­
niu zadania prowadzenia polityki. W tym celu system państwa polskiego musi
przejść modernizację w kierunku „czułego państwa” (tzn. zdolnego do reago­
wania z otoczeniem), czyli modelu instytucjonalnego, który jest w stanie rea­
lizować wspomniane powyżej cele.
Drugą sferą, z którą niekiedy wiąże się nadzieje na wypracowanie planu
politycznego dla wspólnoty, jest obszar mediów jako nośnika debaty publicznej.
Czyni się to w przekonaniu, że współczesny demos to „lud debatujący”, żyjący
w globalnej wiosce, w której komunikację zarówno w sensie przekazu, jak i ko­
du porozumiewania się zapewnia świat elektronicznych mediów i Internetu.
Globalna wioska zastąpić ma starożytną agorę, gwarantując jednocześnie nie­
spotykaną dotąd demokratyzację uczestnictwa poprzez zrównanie w podmio­
towości wszystkich uczestników forum. Jest ona także utożsamiana z pojęciem
nowoczesności, a zatem dążenie do niej jest aktem modernizacji. W moim
przekonaniu oczekiwanie, że świat komunikacji medialnej może stać się miej­
scem tworzenia polityki jest błędne. Po pierwsze, wbrew przedstawionej po­
wyżej powszechnej opinii, jest to sfera silnie zhierarchizowana, której otwartość
jest pozorna. Po drugie jest to sfera, gdzie podstawowym narzędziem stratyfi­
kacji są zasoby materialne, czyli działa w logice innej niż polityka (wartość
oznacza w niej cenę, podczas gdy w polityce wartość oznacza cnotę – virtus).
Po trzecie jest to sfera, w której modernizacja wyznaczana jest przez technikę,
za którą nie zawsze idzie odpowiedni poziom refleksji, czyli nie spełnia ona
kryterium humanistycznego. Po czwarte jest to sfera manipulacyjna, to zna­
czy istotą jej porządku jest wykorzystanie różnicy pozycji pomiędzy nadaw­
cą i odbiorcą działania nie w celu służebnym, tylko w celu zgodnym z logiką
całej sfery (zysk). Po piąte jest to sfera nie-realizmu, w której treść jest tożsa­
ma z jej przekazem, to znaczy opiera się na przewadze formy i tym samym
sprowadza świat do jego obrazu lub opowieści o nim, niwelując tym samym
możliwość dotarcia do rzeczywistości. Po szóste jest to sfera „krótkiej perspek­
tywy”, w której czas zostaje zawężony do minimum, a żywotność pojedynczych
faktów, idei, celów jest wielce przejściowa. Nadto należy pamiętać, że ta sfera
– podobnie jak wcześniej opisywany świat zarządzania polityką – w procesie
modernizacji także preferuje metodę nieadekwatną dla wypracowania planu
głównego, a mianowicie – w tym przypadku – metodę imitacji i naśladowni­
ctwa. Media to królestwo tzw. formatów, a wspólnota polityczna to zawsze sa­
moistność, czyli coś akurat odwrotnego.
Jak wynika z powyższych rozważań, projekt planu głównego polityki może
zrodzić się jedynie w takiej sferze, która charakteryzowałaby się cechami od­
39
40
Krzysztof Szczerski
Sfera publiczna – polityka – państwo...
miennymi od sfery zarządzania polityką i świata mediów, a zatem byłaby: spój­
nościowa, dążąca do ładu i zgody, długotrwała, realistyczna, oceniająca wedle
pojęcia cnoty publicznej, otwarta. Nie może w niej dominować ani adaptacja,
ani imitacja, tylko samodzielność i przywództwo. Taką sferę należy w Polsce
pilnie odbudować, jeśli chcemy ponownie uprawić w Polsce politykę. Tą sferą
jest naród obywatelski.
Wspomniane powyżej problemy ze zdefiniowaniem polityki w Polsce w spo­
sób bezpośredni przenoszą się na kwestię rozumienia państwa, z którego bu­
dową mieliśmy problemy od początku okresu wolności po 1989 roku.
Jak się wydaję, istotą twórczego spojrzenia na problem państwa jest dziś
zerwanie z pozornie paradoksalnym powiązaniem „liberalno-marksistowskich”
perspektyw prezentowanych przez wielu uczestników debaty publicznej wy­
wodzących się z obozów tzw. prywatnej przedsiębiorczości oraz wspomnianych
ruchów emancypacyjnych, wspomaganych przez liberalne media. Logika tego
rozumowania wychodzi z marksowskiego założenia, że państwo jest strukturą
przemocy klasy panującej (sprawującej władzę). Obie grupy widzą państwo
jako narzędzie opresji, inaczej jedynie definiując klasę panującą. Dla „wolnych
przedsiębiorców” jest nią lud domagający się rozbudowanego „socjału”, który
w demokracji sięgnął po władzę. Dla „wolnych emancypatorów” jest to „katoendencja”, wprost Kościół katolicki lub po prostu tradycjonaliści. Jednocześnie
postawy te powiązane są z przekonaniem o niskiej zdolności państwa do reali­
zacji jego celów, o jego niskiej sprawności w urzeczywistnianiu tej opresji.
W ten sposób modeluje się zjawisko słabego i wyobcowanego państwa. Efektem
takich postaw dwóch niezwykle silnych grup oddziaływania społecznego są dwa
zjawiska – z jednej strony to wyobcowane i niezakorzenione we wspólnocie
politycznej państwo oddawane jest na żer populizmu i innych patologicznych
ruchów politycznych, a z drugiej strony, wyraźnie dostrzegane jest w bada­
niach społecznych Polaków preferowanie „indywidualnych strategii szczęścia”
poza sferą publiczną. Zadowolenie z życia prywatnego Polaków znacznie
przekracza poziom zadowolenia ze stanu spraw państwowych. Podstawowym
błędem takiego myślenia jest założenie pierwsze – utożsamiające państwo ze
strukturą przemocy i uzurpacji oraz wartościujące stawianie alternatywy sektor
prywatny – sektor publiczny i przypisywanie temu pierwszemu racjonalności
i efektywności wynikającej z reguł konkurencji, a temu drugiemu ociężałość,
kosztochłonność i nieprzejrzystość, wynikającej z monopolu biurokratycznego.
Liberałowie gospodarczy mają dwie strategie reagowania na tę sytuację.
Pierwszą z nich jest „sojusz” z liberałami emancypacyjnymi polegający na
stwierdzeniu: proszę bardzo, oddajemy wam państwo i politykę, walczcie ze
swoimi demonami, pod warunkiem, by nie kosztowało to zbyt dużo. W ten
sposób powstaje hasło „taniego państwa”. Drugą możliwą strategią jest „we­
wnętrzne zsieciowanie” polegające na stwierdzeniu: skoro nie da się ograniczyć
państwa, bo lud nie pozwala, to trzeba to państwo kupić, czyli „wejść do środka”
i przejąć jego działania w imię własnych interesów.
Tymczasem prawdziwe zadanie intelektualne stojące przed nami w Polsce
jest inne: jak zorganizować państwo, które jest wartością samoistną dla wspólno­
ty politycznej i globalnie uznaną formą reprezentowania jej interesów, systemem
legitymizowanym zarówno na wejściu (demokracja), na wyjściu (efektywność)
oraz w sferze symbolicznej (moje państwo).
Wartość współczesnego państwa widać nie tylko w badaniach nad jego rze­
czywistym znaczeniem dla jakości funkcjonowania sfery gospodarczej, w któ­
rych okazuje się, że większość czynników wpływających na konkurencyjność
zależy dziś od państwa, a nie bezpośredniej efektywności firm (edukacja, ochro­
na zdrowia, stabilność reguł prawa itp.). Wartość tę widać dziś przede wszystkim
w relacjach wewnątrz złożonych systemów międzynarodowych takich jak Unia
Europejska. I to widać z dwóch perspektyw.
Współczesna demokracja – jak dowodzą tego politolodzy – to nie tyle władza
znajdująca bezpośrednio w rękach ludu i przezeń wykonywana, ile system wła­
dzy, którego wartościami są: odpowiedzialność, zakorzenienie i przedstawi­
cielstwo. W warunkach europejskich są one do osiągnięcia tylko na poziomie
państwa narodowego i w jego obrębie. To tu realizuje się rzeczywista kontrola
obywateli nad sprawującymi władzę oraz egzekwowanie ich odpowiedzialności
(także poprzez media, które maja charakter narodowy). To tutaj istnieje wystar­
czająca ilość więzów tradycji, kultury, wyobrażeń społecznych, doświadczeń,
idei, które pozwalają utożsamiać się obywatelom i ich organizacją polityczną.
To tu wreszcie osoby sprawujące władzę są na tyle blisko swych obywateli oraz
skutki ich pracy są na tyle bezpośrednio czytelne, że można mówić o realnej
reprezentacji interesów, także w wymiarze identyfikacji czyim działaniom
­władza sprzyja, czyje interesy realizuje.
To właśnie warunek demokratyczny jest pierwszym i najważniejszym ar­
gumentem za Europą zintegrowanych państw narodowych. Władza europejska
będzie demokratyczna poprzez państwa, a nie ponad państwami.
Jednocześnie państwa narodowe mają dla Unii Europejskiej znaczenie
w za­chowywaniu jej wewnętrznej równowagi. Unia składająca się z 27 państw,
4
por. R. Matyja, Przywództwo i instytucje [w:], Budowanie instytucji państwa 1989–2001, w poszukiwaniu
modelu, red. I. Jackiewicz , Warszawa 2004, s. 11–24.
międzynarodowy w XXI wieku, Poznań 2005.
Państwo
41
O znaczeniu państw w relacjach międzynarodowych por. F. Fukuyama, Budowanie państwa. Władza i ład
42
Krzysztof Szczerski
Sfera publiczna – polityka – państwo...
których potencjały są tak bardzo zróżnicowane w naturalny sposób potrzebo­
wać będzie mechanizmów samosterujących innych niż centralne, jednolite re­
gulacje. Oznacza to, że podstawowym obiegiem polityki w Unii Europejskiej
są i pozostają państwa z ich zindywidualizowaną wizją celów politycznych.
Rzecz jasna, nie mamy do czynienia z całkowitym powrotem polityki egoi­
zmów narodowych i zamkniętych interesów państwowych, możemy raczej
mówić o „wariantowości polityki europejskiej”. Państwa członkowskie po­
strzegają wartość Unii Europejskiej indywidualnie, łącząc w swych działa­
niach wymiar wspólnotowy z partykularnym. Efektem tego zjawiska jest na­
turalna tendencja do tworzenia w ramach Unii Europejskiej różnorodnych sieci
celowej współpracy i wzrost znaczenia regionalnych formatów pogłębionego
politycznego dialogu. Oba te zjawiska są Europie bardzo potrzebne i oba opie­
rają się na państwie narodowym, jako podstawowym podmiocie zdolnym do
budowy takich form współpracy. Dzięki nim Unia to nie jednowymiarowy sy­
stem polityczny, posiadający centralne organy władzy, które dążą do ujednoli­
cenia rządzonej przez siebie przestrzeni politycznej, to nie jeden demos mający
do wyboru określone narzędzia politycznej aktywności, ale mozaika wielo­
stronnej współpracy, bogactwo relacji, różnorodność ambicji politycznych,
jednoczesne współistnienie różnych rodzajów kontaktów, wielopłaszczyznowy
dialog. Wszystkie te elementy, dostępne poprzez zróżnicowanie oparte o pań­
stwa narodowe pozwalają konstrukcji europejskiej zachować jej żywotność
i ubezpieczają ją przed utratą równowagi, która grozi każdemu jednopłaszczy­
znowemu systemowi politycznemu.
Druga perspektywa podkreślająca znaczenie państwa w ramach systemu
europejskiego ma charakter wewnętrzny. Unia Europejska to przede wszystkim
„wspólnota regulacji” – porządek ponadnarodowych reguł, które umożliwiają
realizację wspólnych celów politycznych. Jednocześnie system ten nie opiera
się na działaniu własnych zasobów zarządzania (specjalnej biurokracji), lecz
funkcjonowanie swe zawdzięcza działaniu państw go tworzących i ich syste­
mów administracyjnych. W efekcie to od jakości działania polskiej administracji
zależy jakość polityki wspólnotowej w naszym kraju. Ponadto administracja
narodowa nie tylko podlega „europeizacji”, ale sama stanowić powinna swo­
isty „bufor racjonalizujący”, to znaczy powinna być zdolna do przetwarzania
impulsów regulacyjnych nadchodzących ze struktur ponadnarodowych (o ile
dopuszcza to ich forma – w tym przypadku mówimy o europejskich dyrekty­
wach wiążących co do celów, a nie narzędzi ich realizacji) w krajowe rozwią­
za­nia uwzględniające specyfikę i potrzeby narodowe. W przeciwnym razie bę­
dziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem tzw. „przemocy strukturalnej”, czyli
wymuszonymi reformami państwa bez uwzględniania ich krajowego kontekstu.
Dlatego, będąc krajem członkowskim Unii Europejskiej, jeszcze bardziej po­
winniśmy dbać o jakość naszego państwa, a nie oddawać się myśli o budowie
„europejskiego super-państwa”.
Powyższe stwierdzenia nie oznaczają, rzecz jasna, postulatu tworzenia w
Polsce „państwa bizantyjskiego”. Wręcz odwrotnie, należy przemyśleć zakres
działania i odpowiedzialności państwa.
Na gruncie rozwiązań nauk politycznych problem ograniczania państwa
związany jest z dwoma zasadniczymi pojęciami: z jednej strony – konstytu­
cjonalizacji (obszar prawno-ustrojowy) z drugiej – wydzielenia i kategoryzacji
funkcji państwa (obszar systemowy).
To pierwsze pojęcie odnosi się do tradycji politycznej, w której konstytu­
cja była narzędziem ograniczenia zakresu władzy (centralnej, niezależnie od
jej typu) poprzez opisanie tego czym państwo się zajmuje – przy założeniu, że
cała reszta jest przedmiotem działania społeczeństwa cywilnego. Dopiero póź­
niej (vide polska Konstytucja z 1997 roku) powstał inny nurt myślenia, wedle
którego konstytucja ma charakter rozszerzający i opisujący wszelkie przejawy
sfery publicznej de facto stając się narzędziem rozbudowania zakresu władzy.
Pojęcie funkcji państwa wiąże się z odpowiedzią na pytanie, co jest nie­
zbędnym rdzeniem istnienia wspólnoty politycznej, jakie dobra, zasoby, instru­
menty, zdolności mobilizacyjne powinna posiadać wspólnota polityczna, aby
być bezpieczna to znaczy: być zdolna do trwania i rozwoju nawet w sytuacji
głębokiego kryzysu swego otoczenia. W demokracji oznacza to również od­
powiedź na pytanie o cechy sfery publicznej, które umożliwiają partycypację
obywateli, wolność myśli i stylu życia, z jednoczesnym zachowaniem kultu­
rowej i cywilizacyjnej spójności.
Dla tych odpowiedzi kluczowe jest pierwotne założenie określające powód,
dla którego ludzie łączą się we wspólnoty (z natury czy z przymusu, z defek­
tywności (braku) czy z nadmiaru dóbr) oraz, tak naprawdę, głębokie założe­
nie antropologiczne definiujące jednostkę ludzką (aktywna/bierna, wyposażona
w przyrodzoną godność/godność jako funkcja społeczna itp.).
Na koniec jeszcze jedna ważna płaszczyzna rozważań, a mianowicie jakość
państwa. Przed polską debatą obywatelską staje bowiem jeszcze jedno pilne
zadanie polegające na konieczności wypracowania katalogu pojęć, którymi
operujemy przy ocenie jakości państwa.
W moim przekonaniu do katalogu takiego powinny należeć pojęcia: bezpie­
czeństwa – rozumianego jako gwarancje trwania wspólnoty politycznej; czułości
– w rozumieniu zdolności struktur państwa do rozpoznawania impulsów do­
chodzących z otoczenia; autopojetyczności, czyli zdolności do uczenia się na
podstawie tych impulsów; sprężystości administracyjnej w rozumieniu zdolno­
ści do reagowania systemu państwa na decyzje wynikające z przepracowania
impulsów; użyteczności rozumianej jako przechodzenie działań i regulacji
6
Szerzej: J. Staniszkis, Władza globalizacji, Warszawa 2003, s. 10–14.
43
44
Krzysztof Szczerski
Sfera publiczna – polityka – państwo...
państwa przez „test wartości dodanej”; wolności i wspólnotowości – przecho­
dzenie przez „test sprzyjania działalności wolnych ludzi we wspólnocie”; ak­
tywności i planowania prospektywnego, czyli zdolności państwa do działań
uprzedzających oraz do oceny skutków regulacji.
Takie państwo posiadać będzie kilka zdolności, które współcześnie są nie­
zbędnie potrzebne. Jest to model państwa zdolnego do współodczuwania rze­
czywistości ze wspólnotą polityczną, która je tworzy. W tym sensie państwo
to jest zaprzeczeniem archaicznej koncepcji władzy publicznej jako wyodręb­
nionej i zamkniętej konstrukcji prawno-instytucjonalnej. Instytucje państwa
są zakorzenione w otoczeniu społecznym, potrafią wykorzystywać jego zasoby
poprzez odpowiednio tworzone partnerstwa publiczno-prywatne i partnerstwa
obywatelskie, łączą we wspólnie regulowaną sieć, różne ośrodki coraz bar­
dziej rozpraszającej się, zdecentralizowanej i integrującej się ponadnarodowo
władzy, a przez to gwarantują sterowność całego systemu. Państwo to tworzy
system wyposażony w „sensory instytucjonalne”, dzięki którym jest on zdolny
do uczenia się i którego naczelnym zadaniem jest uzyskanie zdolności do stałe­
go reagowania z otoczeniem. W tym znaczeniu system ten jest „autopojetyczny”,
modyfikuje się wedle dochodzących do niego, i stale przetwarzanych, impulsów
zewnętrznych, jednocześnie zdolny jest, tymi samymi ścieżkami instytucjo­
nalnymi, do wywoływania skutków w otoczeniu. Jest to państwo symbiotycz­
nie połączone z otoczeniem społecznym i ekonomicznym. Służą temu różnego
rodzaju mosty proceduralne i elastyczna wewnętrzna organizacja aparatu pań­
stwa. Rola władz publicznych takiego państwa powinna sprowadzać się do
koordynacji osiąganej poprzez priorytetyzację celów (przywództwo politycz­
ne), osiągania zgody społecznej (łagodzenie konfliktów), zachowywania
obiektywnie równych warunków dla wszystkich podmiotów i ich egzekwo­
wania (rządy prawa), gwarancji obrony obywateli, ładu i porządku publicznego
(bezpieczeństwo) oraz tworzenia kanałów komunikacji i ustanawiania połą­
czeń w ramach sieci społecznej (pluralizm). Państwo nie powinno być wybla­
kłą wspólnotą polityczną, ale wspólnotą o określonych fundamentach warto­
ści, otwartą ale nie bezbronną, dyskursywną ale nie bełkotliwą, zdolną do
obrony swoich racji w imię zerwania z hipokryzją neutralności, współczesnym
totalitaryzmem poprawności politycznej. Państwo winno być zaangażowane
w realizację cnót publicznych uznanych za ważne dla wspólnoty politycznej,
państwo, które rozwija się, dynamicznie posuwa się „naprzód nie pozosta­
wiając nikogo z tyłu”, jednocześnie nie będąc etatystycznym, lecz pomocni­
czym, czyli takim, które jest gwarantem dóbr, a niekoniecznie ich bezpośrednim
dostarczycielem. Jest to wreszcie państwo „inteligentne” to znaczy takie, które
w sferze publicznej zapewnia jej użytkownikom dostęp do wszelkiej niezbędnej
informacji. Jest nie tyle jawne (czyli biernie gwarantujące potencjalną możli­
wość zdobycia potrzebnych informacji), co edukacyjne (czyli podejmujące
aktywne działania wspomagające wysiłki obywateli i pozwalające im łatwiej
odnaleźć się w gąszczu przepisów prawa).
Przedstawiona powyżej garść uwag na temat współczesnych polskich prob­
lemów z życiem politycznym nie ma charakteru wyczerpującego ani też nie
rości sobie pełnego prawa do naukowości. Stanowi raczej obywatelski głos
zachęcający do wspólnego namysłu nad jakością dnia dzisiejszego i ścieżkami
naprawy Rzeczypospolitej. Wychodzi on z założenia o wartości istnienia wi­
talnej wspólnoty politycznej Polaków i jednocześnie o wadze jej organizacji,
komunikacji wewnętrznej i sposobu wyznaczania wspólnych celów. O wadze
uprawiania polskiej myśli politycznej.
45
Abstract
The article sketches general diagnosis of the Polish public life, discussing three main prob­
lematic areas in which political practice of contemporary Poland has developed only partially
or unsatisfactory. This triad is: public sphere, politics and the state. In all those areas we can
observe characteristic patterns of ill-development: blurred distinction of public vs. private, re­
placing politics with simple governance, anti-state rhetoric combined with ineffective institu­
tions. The way to ameliorate the situation leads through invigorating civil debate and reflection
on common aspirations for the Polish political community.
Abstrakt
Artykuł przedstawia szkicową diagnozę stanu polskiego życia publicznego, omawiając za­
grożenia, jakie niesie ze sobą fragmentaryczne, lub błędne, wykształcenie się praktyki działa­
nia w trzech płaszczyznach: sfery publicznej, polityki i państwa. We wszystkich tych obszarach
możemy współcześnie dostrzec w Polsce symptomy charakterystycznych dla nich negatyw­
nych zjawisk takich jak: pomieszanie sfery prywatnej i publicznej, instrumentalizacja polityki
rozumianej jako zarządzanie względną stabilnością, a nie troska o dobro wspólne, czy też niska
jakość instytucji i nie uznawanie państwa za wartość samoistną. Droga wyjścia z tej sytuacji
prowadzi poprzez odrodzenie debaty obywatelskiej i poważny namysł nad celami i podmioto­
wością wspólnoty politycznej.
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
Rafał Prostak*
Rawlsowska „sprawiedliwość jako
bezstronność”
Rekonstrukcja podstawowych założeń i twierdzeń Teorii sprawiedliwości
oraz ich krytyka z pozycji komunitarystycznych
1. Lata prezydentury Johna F. Kennedy’ego (1961–1963) i jego następcy
Lyndona B. Johnsona (1963–1969) były okresem głębokich zmian społecz­
nych w Stanach Zjednoczonych. Program społeczno-polityczny tego pierw­
szego, popularnie zwany „Nowym Pograniczem”, z powodzeniem kontynuował
Johnson w ramach programu „Wielkiego Społeczeństwa”. Priorytety polityki
wewnętrznej obu prezydentów z Partii Demokratycznej wyznaczały: prawa
obywatelskie, likwidacja segregacji rasowej oraz walka z ubóstwem. Wspólnym
mianownikiem wszystkich przedsięwzięć była walka ze społecznym wyklu­
czeniem, budowa amerykańskiego „państwa dobrobytu” (welfare state).
Pomimo podjętych reform, u schyłku lat sześćdziesiątych, Stany Zjedno­
czone stały się areną gwałtownych niepokojów społecznych. Rozbudzone przez
demokratów nadzieje nie zostały zrealizowane. Odpowiedzią na niepowodze­
nia polityki integracji rasowej były masowe demonstracje, przeradzające się
częstokroć w rozruchy na ulicach niemal wszystkich większych miast amery­
kańskich, oraz gwałtowne protesty na campusach uniwersyteckich. W 1968
roku, w odstępie zaledwie dwóch miesięcy, od kul zamachowców ginie Martin
Luther King, lider Ruchu Praw Obywatelskich, oraz Robert Kennedy, senator
i kandydat na urząd prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej.
W 1971 roku, zaledwie trzy lata po wydarzeniach 1968 roku, opublikowano
w Stanach Zjednoczonych pracę Johna Rawlsa A Theory of Justice (Harvard U.P.,
Cambridge). Celem autora było sformułowanie podstaw teoretycznych dla
konstrukcji politycznej państwa realizującego ideę sprawiedliwości społecznej,
* Rafał Prostak, politolog, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego (1997). Stopień doktora nauk politycznych
uzyskany w Uniwersytecie Jagiellońskim (2002). Pracownik Katedry Stosunków Międzynarodowych Wyższej
Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie. Autor artykułów z dziedziny wolności religijnej
w Stanach Zjednoczonych i współczesnej amerykańskiej filozofii politycznej oraz monografii: Rzecz o sprawiedliwości. Komunitarystyczna krytyka współczesnego liberalizmu amerykańskiego.
Polskie tłumaczenie zatytułowane Teoria sprawiedliwości, w tłumaczeniu Macieja Panufnika, Jarosława Pa­
ska i Adama Romaniuka, Warszawa 1994.
47
które określił mianem „demokracji właścicielskiej”. W atmosferze napięć
społecznych lat sześćdziesiątych, kontestacja amerykańskich zasad ustrojo­
wych (w wymiarze zarówno politycznym, społecznym, jak i ekonomicznym)
przybrała rozmiary wcześniej niespotykane. Praca Rawlsa była odczytywana
jako ich wsparcie i zachęta do kontynuowania reform socjalnych na rzecz ak­
tywizacji społecznej grup społecznie wykluczonych. Od momentu publikacji,
Teoria sprawiedliwości uchodzi za najlepsze całościowe ujęcie podstaw teore­
tycznych „państwa dobrobytu” oraz ważny głos w debacie na temat liberalnych
pryncypiów, który odbił się szerokim echem nie tylko w Stanach Zjednoczo­
nych, ale i na całym świecie.
2. Rawls przyjmuje jako wstępne założenie, że sprawiedliwość jest funda­
mentalnym pragnieniem człowieka i weryfikatorem legitymacji głównych kon­
strukcji społecznych: „jak prawda w systemach wiedzy, tak sprawiedliwość
jest pierwszą cnotą społecznych instytucji”. Temu przekonaniu towarzyszy
przeświadczenie, że ogólny dobrobyt człowieka jest warunkowany dostępem
do tak zwanych „dóbr pierwotnych”: dóbr, „których każdy racjonalny człowiek
z założenia chce (...) niezależnie od planów życiowych konkretnej jednostki”;
„rzeczy, których pragnienie jest czymś rozumnym, niezależnie od tego, czego
pragnie się poza tym”. Rawls odróżnia tutaj dwie kategorie dóbr pierwotnych:
„pierwotne dobra naturalne” oraz „pierwotne dobra społeczne”. Do pierwszych
zaliczył zdrowie, inteligencję, wigor, wyobraźnię i inne cechy naturalne, w któ­
rych kształtowaniu społeczeństwo może brać udział, ale które nie są od niego
bezpośrednio uzależnione. Z kolei „pierwotne dobra społeczne” to dobra znaj­
dujące się w dyspozycji społeczeństwa, takie jak: dochód i bogactwo, władza
i możliwości, prawa i wolności oraz poczucie własnej godności.
W Teorii sprawiedliwości Rawls dał do zrozumienia, że dostrzega słabości „państwa dobrobytu”, przyjmują­
cego, jak przekonywał, za fakt społeczny nierówności klasowe i próbującego jedynie redukować je za pomocą
polityki redystrybucji dobrobytu. Rawls opowiadał się natomiast za „demokracją właścicielską”, która wykorzy­
stuje siły rynkowe do redukcji ewentualnych nierówności w pierwotnej dystrybucji bogactwa i dochodów oraz
zwiększenia równości szans w drodze inwestycji w kapitał ludzki, tak aby redystrybucja dobrobytu nie musiała
stanowić głównego środka osiągnięcia równości. Późniejsze opracowania autora Teorii sprawiedliwości potwier­
dzają, że jej autor wciąż dostrzega wyższość „demokracji właścicielskiej” nad welferyzmem. Nie wskazuje jednak
praktycznych przykładów tego rodzaju ustroju ekonomicznego pośród państw demokracji liberalnej. Tymczasem
idea „państwa dobrobytu” nieustannie korzysta ze wsparcia teoretycznego filozofii Johna Rawlsa. (Opis insty­
tucji „demokracji właścicielskiej” czytelnik znajduje w 43 punkcie Teorii sprawiedliwości, s. 377–391; pomocne
są również Przedmowa do wydania polskiego Teorii sprawiedliwości, s. XVI–XVIII oraz część czwarta pracy Justice
as Fairness. A Restatement, Harvard UP, Cambridge 2001, zatytułowana Institutions of a Just Basic Structure.
O znaczeniu Teorii sprawiedliwości dla wsparcia teoretycznego „państwa dobrobytu” przekonują m.in.:
Clark, B., Gintis, H., “Rawlsian Justice and Economic Systems”, Philosophy and Public Affairs, vol. 7, no 4, 1978,
s. 311–314; Doppelt, G., “Rawls’ System of Justice: A Critique from the Left”, Nous, vol. 15 no 3, 1981, s. 262;
Wolff, R., Understanding Rawls, Princeton U.P., Princeton, 1977, s. 195.
J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, op.cit., s. 13.
Ibidem, s. 89.
Ibidem, s. 348.
Ibidem, s. 89.
48
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
Kolejnym założeniem wstępnym przyjętym przez Rawlsa jest przekonanie,
że arbitralność losu nie powinna uniemożliwiać jednostce osiągnięcia jej celów
życiowych, gdyż każdy powinien mieć równe szanse samorealizacji. Jedno­
cześnie, skoro indywidualny dobrobyt generowany jest we wspólnym wysił­
ku (kooperacji), to podział korzyści powinien być atrakcyjny dla wszystkich,
bez względu na ich dostęp do dóbr pierwotnych. Jakąś relację można nazwać
współpracą jedynie wtedy, gdy jest dobrowolna.
Zestawienie tych założeń pozwoliło Rawlsowi zaproponować tak zwaną
„kon­cepcję ogólną”, o następującej treści: „wszelkie społeczne wartości – wol­
ność i możliwości, dochód i bogactwo oraz podstawy szacunku dla samego
siebie – mają być równo rozdzielone, chyba że nierówna dystrybucja jakiejkol­
wiek (czy też wszystkich) spośród tych wartości jest korzystna dla każdego”.
Owe wszelkie społeczne wartości to „społeczne dobra pierwotne”, pozostające
w dyspozycji społeczeństwa, czyli mogące być przedmiotem społecznej dys­
trybucji. „Zasada ogólna” ma charakter egalitarny. Zakłada jako podstawę
sprawiedliwości społecznej równy dostęp do „pierwotnych dóbr społecznych”.
Nie jest to jednak egalitaryzm absolutny, gdyż dopuszcza nierówną dystrybu­
cję tychże dóbr w sytuacji, gdy można dzięki temu odnieść większy dobrobyt
dla wszystkich. Rawls przewiduje zniesienie jedynie tych nierówności, które
w oczywisty sposób są dla niektórych krzywdzące. Jednak gdy utrzymanie
pewnych nierówności czyni beneficjentami wszystkich zainteresowanych, to
nie należy ich znosić, a wręcz przeciwnie, należy je uznać za społecznie po­
żądane. W sytuacji gdy bardziej utalentowani będą mieli większy dostęp do
pewnych rzadkich dóbr społecznych od osób gorzej wyposażonych przez natu­
rę i będą w stanie lepiej wykorzystać te dobra, z korzyścią nie tylko dla siebie,
ale także dla tych drugich, to taki stan rzeczy nie można, zdaniem Rawlsa, uznać
za niesprawiedliwy i nieegalitarny. Ograniczenia w dostępie do pewnych dóbr
są równoważone poprzez udział w owocach pracy tych, których to ogranicze­
nie nie dotyczy. Zdaniem Rawlsa, ograniczenie dostępu do określonych dóbr
osób o mizernym talencie jest konieczne, gdyż pobudza to społecznie poży­
teczne talenty oraz zaangażowanie i wysiłki tych lepiej obdarzonych przez na­
turę. Absolutyzacja zasady egalitaryzmu jest zabójcza dla ambicji i kreatywno­
ści, powstrzymuje postęp społeczny i nie przyczynia się do wzrostu dobroby­
tu ogólnego. Egalitaryzm proponowany przez Rawlsa zakłada natomiast równą
troskę o dobro każdego człowieka, dopuszcza wyższe dochody jednych, jeśli ci
o niższych korzystają materialnie z nierównego ich podziału. Rawlsowska
„koncepcja ogólna” „nie nakłada żadnych ograniczeń co do rodzaju dopuszczal­
nych nierówności; wymaga jedynie, by sytuacja każdego uległa poprawie”10.
3. Rozwinięciem „koncepcji ogólnej” są tak zwane „dwie zasady sprawiedli­
wości” mające stanowić test sprawiedliwości wszelkiej dystrybucji dóbr społecz­
nych w dobrze urządzonym społeczeństwie. Ich treść kształtuje się następująco:
Ibidem, s. 28.
Ibidem, s. 89.
10
Ibidem, s. 90.
49
Pierwsza zasada
Każda osoba winna mieć równe prawo do jak najszerszego całościowego syste­
mu równych podstawowych wolności, dającego się pogodzić z podobnym sy­
stemem dla wszystkich.
Druga zasada
Nierówności społeczne i ekonomiczne mają być tak ułożone,
a) by były z największa korzyścią dla najbardziej upośledzonych; i jednocześnie
b)by były związane z dostępnością urzędów i stanowisk dla wszystkich, w wa­
runkach autentycznej równości szans11.
Punkt (a) „drugiej zasady”, nazwany przez Rawlsa „zasadą dyferencji”,
wskazuje na specyfikę egalitaryzmu proponowanego przez autora Teorii sprawiedliwości. Przedstawione poniżej dwa modele graficzne egalitarnej dystrybucji
dóbr pozwalają dostrzec różnicę pomiędzy egalitaryzmem absolutnym (rys. 1)
i tym, bazującym na „zasadzie dyferencji” (rys. 2). Przyjęto w nich, że (x) i (x1)
to osoby „uprzywilejowane” (zajmujące „z natury” lepszą pozycję wyjściową
– posiadające lepsze predyspozycje, by osiągnąć sukces). Z kolei osoby (y) i (y1)
są „upośledzone” (gorzej predysponowane naturalnie). Natomiast punkt 0
(początek układu) przedstawia stan wyjściowy, charakteryzujący się równym
udziałem (x) i (y), i analogicznie (x1) i (y1), w dobrach społecznych.
Krzywe egalitarnej dystrybucji: rys. 1 – „ścisły egalitaryzm”; rys. 2 – „zasada dyferencji”
Opracowanie: Rafał Prostak, na podstawie J. Rawls, Teoria sprawiedliwości., rys. 5, 6 i 8, na s. 108, 110; Rawls, J.,
Justice as Fairness. A Restatement, Harvard UP, 2001, rys. 1, s. 62–63.
Ibidem, s. 119, 414–415.
11
50
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
Egalitaryzm rys. 1, zakłada, że wzrost oczekiwań co do poprawy pozycji
społecznej (X) automatycznie pociąga za sobą proporcjonalny wzrost oczeki­
wań (Y). Wkład, zaangażowanie i motywacje (chęć samorealizacji lub jej
brak) stron biorących udział w społecznej kooperacji – wynikiem której jest
wypracowanie dóbr podlegających dystrybucji – są bez znaczenia w przypadku
absolutnego egalitaryzmu. Tymczasem model dystrybucji zgodnie z „zasadą
dyferencji” potwierdza ich znaczenie. (X1) odnosi w nim korzyści większe niż
(Y1). Równa troska o dobro każdej jednostki dopuszcza nierówność w podzia­
le dóbr społecznych, gdy (X1) uzależnia swój udział w społecznej kooperacji
od rezygnacji z zasady absolutnego egalitaryzmu. Odstąpienie od ściśle rów­
nego podziału musi jednak każdorazowo powodować poprawę pozycji tych
o najsłabszych predyspozycjach. Poprawa pozycji (X1), która nie pociąga za
sobą wzrostu dobrobytu (Y1) jest niesprawiedliwa. Kluczowe znaczenie ma
tutaj sytuacja w punkcie (b) na (rys. 2). Jest to punkt krytyczny, w którym
osiągnięta jest zarówno efektywność, jak i sprawiedliwość dystrybucji opisanej
przez krzywą 0D. Punkt (a) jest punktem, w którym efektywność dystrybucji,
przy aktualnym poziomie cywilizacyjnym (technologicznym), nie jest jeszcze
osiągnięta, aczkolwiek sprawiedliwość podziału nie budzi zastrzeżeń. Z kolei
punkt (c) przedstawia dystrybucję efektywną – wzrost korzyści (x1) przewyższa
straty poniesione przez (Y1) – lecz niesprawiedliwą. Polepszenie się pozycji
(X1) przy realnej stracie (Y1) dyskwalifikuje akceptowalność (sprawiedli­
wość) tej dystrybucji12. Wszelkie nierówności społeczne i ekonomiczne muszą
się przekładać na korzyści osiągane przez wszystkich zainteresowanych, chociaż
niekoniecznie w jednakowym (proporcjonalnym) wymiarze.
4. Autor Teorii sprawiedliwości, poszukując wzmocnienia argumentacji dla
swojej koncepcji sprawiedliwości, posługuje się mechanizmem wykorzysta­
nym przez wielu klasyków liberalizmu, i nie tylko liberalizmu. Przyjmuje jako
wstępne założenie, że podstawą organizacji społeczno-politycznej jest umowa
społeczna, która zostaje zawarta w tak zwanej „sytuacji pierwotnej” (original
position). Idea „sytuacji pierwotnej” jest współczesnym wcieleniem teoretycznej
konstrukcji stanu natury – rzeczywistości przedpaństwowej (przedspołecznej).
O wyjątkowości propozycji Rawlsa decyduje przeniesienie idei umowy społecz­
nej na wyższy poziom abstrakcji. W przeciwieństwie do Locke’a czy Rousseau,
Rawls nie próbuje opisać genezy powstania społeczeństwa i państwa13. Wyko­
rzystuje kontraktualizm, aby potwierdzić tezę, iż głównym zadaniem wspólnoty
politycznej jest wypracowanie bezstronnych procedur regulujących postępowa­
nie jednostek i instytucji14 – dystrybucję dóbr wypracowanych w zbiorowych
przedsięwzięciach – oraz podkreślić moralną równość wszystkich ludzi. Tym
samym jego zamiarem jest wyeksponowanie samej istoty umowy społecznej,
która sprowadza się do konieczności ustanowienia zasad zapewniających spra­
wiedliwość „podstawowej struktury społecznej” (basic structure of society)15. Za­
sady te, akceptowane przez wszystkich członków społeczeństwa, „mają rządzić
wyznaczaniem praw i obowiązków oraz kierować rozdziałem społecznych
i ekonomicznych korzyści.” (J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, s. 87).
Kontraktualizm teorii Rawlsa bazuje na ścisłym związku idei umowy spo­
łecznej z indywidualizmem i rozumnością istoty ludzkiej. Wprowadza pierw­
szeństwo autonomii jednostki dążącej do samorealizacji wobec instytucji wła­
dzy publicznej. Celem funkcjonowania państwa jest implementacja zasad
sprawiedliwości; zaś ostatecznym weryfikatorem legalności wszelkich decyzji
władczych ich udział we wzmacnianiu bezpieczeństwa jednostki. Zgodnie z li­
beralną tradycją Johna Stuarta Milla, Rawls przyjmuje, że jednostki mają różne
pragnienia, plany życiowe, oczekiwania i zasady postępowania, których wolność
wyznawania i realizowania powinna być prawnie zagwarantowana, o ile nie
powoduje to zagrożenia dla analogicznego prawa innych. Akceptacja takiego
aksjomatu implikuje pojawienie się hipotezy, że jednostki podzielają różno­
rodne wizje sprawiedliwości. Jest to jednak twierdzenie pozornie poprawne.
Rawls dowodzi, że ludzie w odpowiednio skonstruowanych warunkach, dzia­
łając racjonalnie, z listy możliwych desygnatów sprawiedliwości każdorazowo
wybiorą konkretną jej interpretację, jedną formułę sprawiedliwego podziału,
którą nazwał: „sprawiedliwością jako bezstronnością” (justice as fairness)16.
12
„Zasady te („dwie zasady sprawiedliwości”, w tym zawarta w nich „zasada dyferencji” – uwaga: R.P.) wy­
kluczają uznanie za sprawiedliwe instytucji społecznych na takiej podstawie, że niedola niektórych kompenso­
wana jest wzrostem dobra ogółu. Może być efektywne, lecz nie jest sprawiedliwe, by jedni mieli mieć mniej, aby
inni mogli prosperować. Ale nie dzieje się niesprawiedliwość, gdy większe korzyści uzyskiwane przez niewielu
poprawiają sytuację osób gorzej potraktowanych przez los” (J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, op.cit., s. 28).
13
XVII- i XVIII-wieczne teorie kontraktualne miały stanowić swego rodzaju próbę ilustracji momentu wy­
rwania człowieka z rzeczywistości „naturalnej” i wtopienie go w świat społeczny. Wielu krytyków idei umowy
społecznej wskazywało i wskazuje na jej wątpliwą wartość poznawczą, gdyż nie przedstawia ona faktu histo­
51
rycznego. Jej obrońcy wskazują z kolei, że wprowadzenie jej nie miało na celu sporządzenia opisu faktycznego
początku rzeczywistości społecznej (państwowej). Ważniejsza jest wartość eksplikacyjna tej konstrukcji myślowej
w przedmiocie etycznego wymiaru stosunku władczego i sprawiedliwego prawa. Bodaj najtrafniej argumentację
prokontraktową przedstawił Immanuel Kant – wzorując się na filozofii J.J. Rousseau – który miał stwierdzić, że:
„To jest ów pierwotny kontrakt, na którym jedynie można oprzeć obywatelski, a zatem powszechny prawny
ustrój, i ustanowić wspólnotę. – Jednakże umowa ta (...) nie wymaga w żadnym wypadku przedstawienia jako
fakt (co więcej, jako taki nie jest ona w ogóle możliwa). Umowa ta jest czystą ideą rozumu, posiadającą jednakże
niewątpliwą (praktyczną) realność, w tym mianowicie znaczeniu, że nakłada ona na każdego prawodawcę obo­
wiązek ustanowienia swych praw tak, ażeby mogły one wynikać ze zjednoczonej woli całego narodu i by każ­
dego poddanego, o ile chce być obywatelem, rozpatrywać tak, jak gdyby wraz z innymi dał on na taką wolę swoją
zgodę. Taki jest w istocie kamień probierczy prawomocności wszelkiego publicznego prawa.” I. Kant, O porzekadle. To może być słuszne w teorii, ale nic nie warte w praktyce, przeł. M. Żelazny, Toruń 1995, s. 26–27.
14
Przez instytucje Rawls rozumie publiczny system reguł definiujących urzędy i stanowiska, z przypisanymi
do nich prawami, obowiązkami oraz władzą.
15
Przez „podstawową strukturę społeczną” Rawls rozumie: konstytucję polityczną; oraz podstawowe układy
ekonomiczne i społeczne. Nieco rozwijając zalicza on do niej: prawną ochronę wolności myśli i sumienia, kon­
kurencyjny rynek, prywatną własność środków produkcji i monogamiczną rodzinę (J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, op.cit., s. 17–18).
16
J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, op.cit., s. 12.
52
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
53
Bezstronność należy tu odczytywać na dwa sposoby. Po pierwsze, bezstron­
ność ma być nieodłączną cechą sprawiedliwości, co rzeczywiście zgodne jest
powszechną intuicją, jeśli przez sprawiedliwość rozumie się praworządność.
Instytucje w państwie liberalnym są sprawiedliwe, jeżeli przypisują jednost­
kom prawa i obowiązki, nie tworząc między nimi arbitralnych różnic – różnic
dyskryminujących, czyli nieznajdujących racjonalnego uzasadnienia – oraz
zachowują sprawiedliwy podział korzyści wypływających ze społecznej ko­
operacji. Po drugie, bezstronność jest rozumiana jako obiektywność działania
podmiotów formułujących treść umowy społecznej opartej na wizji sprawied­
liwości przyjętej jednomyślnie. To, że strony kontraktu wybiorą taką a nie inną
formułę sprawiedliwej dystrybucji, jest uwarunkowane szczególnymi okolicz­
nościami występującymi w „sytuacji pierwotnej”. „Sytuacja pierwotna” ma
charakter czysto hipotetyczny; nie ma wymiaru historycznego. Jej zadaniem
nie jest również wyjaśnienie złożoności ludzkich zachowań, a jedynie ekspli­
kacja sposobu identyfikacji sądów moralnych oraz ułatwienie pojęcia specyfiki
zmysłu sprawiedliwości, powszechnej intuicji w poszukiwaniu tego, słuszne.
Podmioty w „sytuacji pierwotnej” weryfikują przydatność i słuszność kolej­
nych koncepcji sprawiedliwości przy wykorzystaniu strategii maks-minimum,
znanej z teorii gier17. Strategia ta zakłada, że rozpatrując określone koncepcje
pod względem możliwie najgorszej sytuacji hipotetycznej, jakie one dopusz­
czają, należy wybrać tę, której najgorsza sytuacja jest najlepszą z szeregu roz­
ważanych koncepcji. Selekcja w oparciu o strategię maks-minimum wymaga
racjonalności. Racjonalność ta jest z założenia ograniczona, gdyż podmiot wy­
bierający nie ma dostępu do kompletu informacji o swoim położeniu: o samym
sobie i swoim otoczeniu. Rawls wprowadza teoretyczną konstrukcję „zasłony
niewiedzy” (veil of ignorance)18. Zasłona ta jest instrumentem, ograniczającym
percepcję otaczającego jednostki środowiska w „sytuacji pierwotnej”. Ogra­
niczającym w sposób równy dla wszystkich, co oznacza, że sytuacja wyjściowa
kontraktu będzie dla wszystkich identyczna. Zaciągnięcie „zasłony niewiedzy”
pozbawia strony kontraktu świadomości wszystkiego, co decyduje o ich jed­
nostkowej niepowtarzalności. Pozbawia je wiedzy o miejscu w społeczeństwie,
pozycji i statusie społecznym. Odbiera im wiedzę o tym, jak wyposażył je los
(intelekt, siła fizyczna, atrakcyjność i uroda). Jednostki funkcjonujące w oko­
licznościach stworzonych przez „zasłonę niewiedzy” nie posiadają konkretnej
koncepcji dobra, nic nie wiedzą o szczegółach swego życia ani o specyficznych
cechach własnej psychiki, nie są świadome tego, do której generacji (okresu
historycznego) należą19. Dysponują tylko wiedzą o charakterze ogólnym, czyli
świadomością ogólnych praw logiki i psychologii, co umożliwia wybór kon­
cepcji sprawiedliwości w sposób bezstronny. Koncepcja „sprawiedliwości
jako bezstronności” jest więc jedyną autentyczną dla członków dobrze zorga­
nizowanego społeczeństwa, gdyż zostaje wywiedziona z podstawowych, ale
zarazem, jak zakłada Rawls, prawdziwych praw psychologicznych oraz faktów
opisujących świat, dających pojęcie o człowieku i jego miejscu w świecie20.
5. W tym miejscu należałoby się zastanowić nad powodem wprowadzenia
idei „zasłony niewiedzy”, która ma zabezpieczyć bezstronność wyboru w „sy­
tuacji pierwotnej”. Czy można bowiem wyobrazić sobie bezstronny (impartial, fair) wybór, rezygnując z hipotetycznej konstrukcji „zasłony niewiedzy”?
Odpowiedź na te pytanie uzależnione jest od oceny natury człowieka i możli­
wości jego percepcji. Zdaniem Rawlsa, jednostki funkcjonujące w warunkach
„sytuacji pierwotnej” należy postrzegać w nieco inny sposób od tych zalud­
niających świat rzeczywisty. Pamiętać tutaj należy, że stoi przed nimi ważne
zadanie – ustanowienie uniwersalnie stosowalnych zasad sprawiedliwości.
Dlatego też, jeśli misja ta ma się powieść, trzeba jednocześnie założyć, że są
ignorantami we wszystkim, co decyduje o ich podmiotowej wyjątkowości –
naturalne wyposażenie, cechy charakteru, pozycja społeczna, zobowiązania
społeczne, wizja dobra oraz cele indywidualne i społeczne, jakie ludzie za­
zwyczaj sobie wyznaczają. Jest to jedyny sposób, jak twierdzi Rawls, aby wy­
kluczyć wpływ wszystkiego tego, co wyróżnia ludzi jako indywidua, na obiekty­
wizm sądu w sprawie prawowitości zasad sprawiedliwości. Zaciągnięcie przed
stronami kontraktu „zasłony niewiedzy” jest nowatorskim pomysłem Rawlsa,
modyfikującym klasyczne opisy sytuacji przedpaństwowej (czy też przedspo­
łecznej w konstrukcjach dwuetapowych). Przyjmując perspektywę Rawlsa,
warunki klasycznej umowy społecznej – dajmy na to Hobbesowskiego stanu
natury, choć to samo można powiedzieć o propozycji Locke’a, Rousseau czy
Kanta – nie gwarantują sprawiedliwości zasad dystrybucji władzy, bogactwa
i dochodów, jako że posiadana przez jednostki wiedza o pozycji społecznej
i indywidualnych możliwościach powoduje stronniczość preferencji i oceny
efektu końcowego. Pojawia się tu istotny problem pojęcia równości, odróżniane­
go w swej treści od pojęcia identyczności. O równości dwóch podmiotów mó­
wimy, gdy pośród zespołu cech charakteryzujących każdy z tych podmiotów,
jesteśmy w stanie wskazać przynajmniej jedną (jednakową, identyczną) cechę
im wspólną. W przykładzie Hobbesowskiego stanu natury będzie to niewąt­
pliwie permanentna obawa przed nagłą śmiercią (każdy może zginąć z ręki
17
Wydaje się, że tradycja umowy społecznej, jako taka, wykazuje silne powinowactwo z instrumentem analizy
politycznej, jakim jest teoria gier. Przykładu dostarcza tu chociażby kontraktualny projekt Hobbesowskiego Lewiatana, który opiera się na klasycznym „dylemacie więźnia”.
18
J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, op.cit., s. 190–198.
19
Ibidem, s. 190–191. W późniejszych opracowaniach teorii „sprawiedliwości jako bezstronności” Rawls
umożliwił stronom kontraktu dostęp do wiedzy o przynależności cywilizacyjnej – jest nią ustrój demokracji
liberalnej.
20
Ibidem, s. 617, 620, 681.
54
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
bliźniego). W interpretacji Johna Locke’a posiadanie praw podmiotowych
(uniwersalność prawa do życia, wolności i własności). Dla Immanuela Kanta
będzie to z kolei jednakowa godność istot rozumnych. Przy wszystkich różni­
cach, które je cechują, strony kontraktu pozostają równe. Identyczność dwóch
podmiotów wymaga natomiast, aby zestawiający je ze sobą obserwator nie
był zdolny wskazać żadnej cechy, której nie mógłby dostrzec w drugim pod­
miocie. Oznacza to, że dwa identyczne podmioty zawsze są równe, lecz dwa
równe podmioty nie muszą być identyczne. Gdy dla Thomasa Hobbesa o rów­
ności ludzi w stania natury decydował fakt, że każdy jednako mógł stać się
ofiarą mordu, to w przypadku „sprawiedliwości jako bezstronności” równość
oznacza, iż sytuacja przetargowa podmiotów wypracowujących zasady spra­
wiedliwości jest jednakowa – identyczność w indywidualnej niewiedzy jako
gwarant bezstronności, a przez to sprawiedliwości produktu końcowego kolek­
tywnej decyzji. Jednakowa (identyczna) niewiedza, mająca decydować o rów­
ności podmiotowej w „sytuacji pierwotnej”, powoduje w efekcie podmiotową
identyczność. Przeniesienie na wyższy poziom abstrakcji idei umowy spo­
łecznej przyniosło w efekcie absolutyzację równości, czyli identyczność stron
kontraktu. Można tu zadać sobie pytania, które postawił m.in. Michael Sandel:
czy za „zasłoną niewiedzy” dochodzi w ogóle do zawarcia kontraktu społecznego ?
Skoro podmioty za „zasłoną niewiedzy” są usytuowane jednakowo – przez co
są w zasadzie takie same – to nie może być mowy o umowie społecznej co do
koncepcji sprawiedliwości, gdyż kontrakt zakładałby dyskusję, targowanie się
i eliminację kolejnych wariantów koncepcji sprawiedliwości prezentowanych
przez różnorodnie (niejednakowo) motywowane strony21.
Analizując sytuację za „zasłoną niewiedzy” Sandel stwierdza, że nie do­
chodzi tam do wyboru zasad sprawiedliwości, lecz co najwyżej do ich odkrycia.
Osoby w niej funkcjonujące chcą raczej dać wyraz temu jak postrzegają świat,
aniżeli dokonać jakiegoś wyboru. Specyfika okoliczności w „sytuacji pierwot­
nej” – której postulat równości warunków dla wszystkich stron kontraktu po­
woduje w istocie identyczność samych stron – skłania do nadania kontraktowi
społecznemu interpretacji kognitywnej, a nie woluntarystycznej22.
Można naturalnie postawić tutaj kolejne pytanie związane z hipotetycznymi
konstrukcjami „sytuacji pierwotnej” i „zasłony niewiedzy”: czy potrafimy sprostać oczekiwaniom Rawlsa wobec naszej wyobraźni? Rodzi się również wątpliwość:
czy strony kontraktu za „zasłoną niewiedzy” są osobami (istotami ludzkimi)? Pytanie
„Jeśli nie ma miejsca żadne targowanie się, pojawia się również pytanie: czy mamy do czynienia z jakąkol­
wiek dyskusją? Rawls sugeruje, że różne alternatywy mogą zostać zaproponowane zanim ostateczne porozumie­
nie zostanie osiągnięte. Ale jeśli zakłada się, że strony umowy rozumują w ten sam sposób i są przekonywane
przez te same argumenty, wydaje się nieprawdopodobnym, aby pewna idea jawiła się jednym, a innym nie. Dys­
kusja, podobnie jak targowanie, zakłada pewne różnice w postrzeganiu interesów, wiedzy lub niepokojów dys­
kutantów, lecz w sytuacji pierwotnej różnice takie nie występują.” Sandel, M., Liberalism and the Limits of Justice,
Cambridge 1982, s. 129.
22
Ibidem, s. 131.
21
55
takie postawił sobie również Michael Sandel, by odpowiedzieć na nie twier­
dząco. Natomiast co do pojawiającej się tutaj wątpliwości, jego odpowiedź
była jednoznaczna: nie, nie są. Podmioty funkcjonujące w „sytuacji pierwotnej”
Rawls nazywa osobami (persons) lub stronami kontraktu (parties). Sandel jest
gotów nazwać je co najwyższej „antecedently individuated self” lub „disembodied
self”. Zaś self nie jest zasadniczo osobą; nie jest istotą ludzką. Ten trudny w prze­
kładzie termin można roboczo określić jaźnią. Mamy tu więc pytanie o naturę
człowieka, o to, kim jest i o jego ewentualne istnienie osobnicze poza kon­
tekstem społecznym. Komunitarystyczne sympatie Sandela nie pozwalają mu
zaakceptować oddzielenia osoby od jej cech – zmiennych naturalnych, cha­
rakterologicznych, a przede wszystkim, społecznych – gdyż to one decydują
o „osobniczej” niepowtarzalności człowieka. Jeśli więc self nie istnieje inaczej
niż tylko jako koncept, produkt naszego rozumu, to budowa jakiejkolwiek kon­
cepcji sprawiedliwości społecznej w oparciu o tę ideę jest działaniem pozornie
skutecznym. Przeniesienie koncepcji umowy społecznej na taki poziom abs­
trakcji – poziom, który w miejsce istoty ludzkiej podstawia jaźń – prowadzi
do wypracowania koncepcji sprawiedliwości właściwej co najwyżej dla świata
jaźni, nie zaś dla społeczeństw ludzkich.
W kolejnych publikacjach poświęconych „sprawiedliwości jako bezstronno­
ści”23 Rawls nie odniósł się wprost do zarzutu Sandela24 i nie uwzględnił w swo­
ich poszukiwaniach jego krytyki, choć można wskazać pewną korespondencję
z uwagami autora Liberalism and the Limits of Justice. Co prawda zmodyfikował
swoją teorię, unosząc nieco „zasłonę niewiedzy” i pozwalając podmiotom
obecnym w „sytuacji pierwotnej” dowiedzieć się, że są uczestnikami demo­
kracji liberalnej, ale nie zmieniło to zasadniczo ich wiedzy o sobie. Wciąż rady­
kalnie ograniczona samowiedza pozostaje gwarancją bezstronności. Intelektu­
alny zabieg w przedmiocie natury podmiotu za „zasłoną niewiedzy”, do jakiego
zachęca nas Rawls, jest rzeczywiście – niezmiennie – niezwykle wy­magający.
Pojawia się tu również inna zasadnicza wątpliwość. Rawls założył, że strony
kontraktu w „sytuacji pierwotnej” poszukują zasad sprawiedliwości, które będą
dla nich przedstawiać największą wartość nawet wtedy, gdy przyjdzie im odkryć
– po zniknięciu „zasłony niewiedzy” – że znajdują się na dole hierarchii spo­
23
Druki zwarte: Liberalizm polityczny, Warszawa 1998; oraz (w opracowaniu Erin Kelly) Justice as Fairness. A
Restatement, Harvard UP, 2001. Artykuły: “Fairness to Goodness”, Philosophical Review, no 84 1975, “Kantian
Constructivism in Moral Theory”, Journal of Philosophy, no 77, wrzesień 1980; “Justice as Fairness; Political not
Metaphysical”, Philosophy and Public Affairs, vol. 14, no 3, lato 1985; “The Idea of Overlapping Consensus”,
Oxford Journal of Legal Studies, vol. 7, no 1, wiosna 1987; “The Priority of Right and Ideas of the Good”, Philosophy
and Public Affairs, vol. 17, no 4, jesień 1988; “The Domain of the Political and Overlapping Consensus”, New
York University Law Review, vol. 64, no 2, maj 1989.
24
Rawls odsyła tu czytelnika Liberalizmu politycznego (przypis na s. 62) do pracy Willa Kymlicka: Liberalism,
Community, and Culture, Princeton, Oxford 1989, rozdz. 4.
56
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
łecznej. Postępują więc racjonalnie. Czy jednak można mówić o racjonalnym
postępowaniu podmiotu o tak ograniczonej wiedzy o samym sobie, o koncep­
cjach dobra, które będzie chciał realizować w „realnym” życiu? Przewidując
możliwość nadejścia krytyki z tej strony, Rawls podkreślił, że:
arbitralności losu – brak tu miejsca na ocenę w kategorii zasług czy winy – to
wykluczenie tej arbitralności gwarantować ma naszą rzeczywistą bezstronność
w ocenie, jaka formuła sprawiedliwości jest rzeczywiście sprawiedliwa.
W opinii Willa Kymlicka, przedstawione powyżej pytania czy wątpliwości,
oraz im podobne, nie dotykają istoty rzeczy. Są bowiem kontynuacją krytycz­
nych uwag, które teoriom kontraktualnym towarzyszyły od zawsze – hipote­
tyczna umowa jako wątpliwe źródło pewnej (prawdziwej) wiedzy o człowieku.
Ambicją Rawlsa nie było udowodnienie jakiejś prawdy o człowieku w oparciu
o konstrukt myślowy „sytuacji pierwotnej”. Jego celem było natomiast unaocz­
nienie za pomocą hipotetycznej umowy społecznej określonej koncepcji równo­
ści – przekonanie o równości moralnej wszystkich istot ludzkich ujawnia samo
w sobie konkretną informacją o człowieku – by wyprowadzić z niej określoną
formułę sprawiedliwego podziału „pierwotnych dóbr społecznych”; procedury
legitymizującej praktykę „państwa dobrobytu”. Skuteczna (w pełni dyskwali­
fikująca) krytyka teorii Rawlsa musiałaby rozpocząć się od podważenia popraw­
ności jego wstępnego założenia o moralnej równości wszystkich ludzi26.
Świat za „zasłoną niewiedzy” nie jest światem realnym, zawarcie umowy
co do zasad sprawiedliwości nie jest faktem historycznym. Teoria Rawlsa nie
zakłada więc jakiejś szczególnej metafizycznej koncepcji pseudo-człowieka,
jaźni oddzielonej od wszelkich zmiennych osobowościowych. Jest czystą hi­
potezą, próbą odpowiedzi na pytanie: jak zachowałaby się racjonalna osoba27,
która miałaby w sposób bezstronny dokonać wyboru zasad sprawiedliwości
porządkujących życie społeczne? Pytanie o prawdziwość „sprawiedliwości
jako bezstronności” ustępuje tu rozważaniom nad jej zdolnością objaśniania
realiów demoliberalnego reżimu politycznego. Jak zauważył Rawls w Justice as
Fairness; Political not Metaphysical:
Skoro osoby te nie znają swych celów, może się okazać, że ich plany zostaną zniszczone
za sprawą zasad, za którymi optowały. Jak zatem mogą podjąć jakąkolwiek sensowną decyzję?
Można by na to odpowiedzieć, że racjonalność wyboru dokonanego przez jakąś osobę nie za­
leży od tego, ile osoba ta wie, a tylko od tego, jakie wnioski wyciąga z informacji, które po­
siada, nawet jeśli są to informacje niepełne. Nasze decyzje są w pełni racjonalne, jeśli stawiamy
czoło okolicznościom i robimy wszystko, na co nas stać. Stąd, strony mogą w istocie podjąć
racjonalną decyzję, i nie ulega wątpliwości, że pewne z możliwych koncepcji sprawiedliwości
są lepsze niż inne. (...) Tak wiec wchodząc w sytuację umowy początkowej strony zakładają,
że ich koncepcje dobra mają określoną strukturę, a to w pełni wystarcza, by dokonać racjonal­
nego wyboru zasad sprawiedliwości25.
Gdy „zasłona niewiedzy” zostanie podniesiona, gdy to, co partykularne,
przy­słoni możliwość uchwycenia tego, co uniwersalne, pozostaną „dwie za­
sady sprawiedliwości”, które zgodne są z fundamentalną intuicją, powszechną
w „państwie dobrobytu”, że każdy powinien mieć szansę samorealizacji – iż
jeśli równość szans, rozumiana tutaj jako równość startu, będzie wymagała re­
dystrybucji dochodów, to redystrybucja ta jest moralnie słuszna. Jednocześnie
„dwie zasady sprawiedliwości” będą moralnym wsparciem dla polityki „akcji
afirmatywnej”, czy jakiejkolwiek innej formy polityki społecznej aktywizującej
grupy społecznie wykluczone (historycznie „upośledzone” społecznie).
6. Wątpliwości co do „kontraktualności” kontraktu w „sytuacji pierwotnej”
oraz „osobowości” i racjonalności stron kontraktu są dobrze ugruntowane. Trze­
ba tu jednak podkreślić, że decyzja o umieszczeniu podmiotów poszukujących
wzorca idealnej sprawiedliwości (najlepszej procedury podziału „pierwotnych
dóbr społecznych”) za „zasłoną niewiedzy” ma konkretne uzasadnienie etyczne,
tj. odzwierciedlenie faktu równości ludzi jako podmiotów moralnych poszu­
kujących samorealizacji w sprawiedliwym świecie. Pozbawiając nas naszej
partykularności w ocenie tego, co sprawiedliwe, Rawls wskazuje, że to, co osob­
niczo niepowtarzalne, jest zasadniczo następstwem arbitralności losu. Pocho­
dzenie społeczne, wzrastanie w określonym otoczeniu społecznym, kolor skóry
czy płeć nie są przedmiotem zasług. W pewnym sensie podobnie można ocenić
sprawność fizyczną czy intelektualną, które jednostka może kształtować, lecz
jedynie w granicach wyznaczonych przez naturę. Mówiąc wprost, to, jakimi
osobami w rzeczywistym życiu jesteśmy, będzie decydowało o naszych pre­
ferencjach formuł sprawiedliwego podziału, konkurencyjnych wobec „dwóch
zasad sprawiedliwości”. Jeśli to, kim jesteśmy, jest w znacznej mierze efektem
25
J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, op.cit., s. 545.
57
Tak więc cel sprawiedliwości jako bezstronności, jako koncepcji politycznej, jest praktyczny,
a nie metafizyczny czy epistemologiczny. To znaczy, że prezentuje ona siebie nie jako koncep­
cję sprawiedliwości, która jest prawdziwa, lecz jako taką, która może służyć za bazę dla poin­
formowanych i skłonnych do politycznego porozumienia obywateli, postrzeganych jako wolne
i równe osoby28.
W. Kymlicka, Współczesna filozofia polityczna, Kraków 1998, s. 77.
W Liberalizmie politycznym (op.cit. Rawls przypisuje osobie za „zasłoną niewiedzy”, obok racjonalności,
również cechę rozumności. Racjonalność stron, dokonujących wyboru zasad sprawiedliwości sprowadza się do
faworyzowania swoich interesów. Starają się one uzyskać możliwie duży dostęp do „dóbr pierwotnych”, pozwala­
jących im na realizację ich celów życiowych i promowanie własnej koncepcji dobra. Strony nie są zainteresowane
korzyścią czy też stratą pozostałych uczestników porozumienia. Rozumność natomiast zakłada, że proponujący
określoną koncepcję sprawiedliwości wyrażają pełną wolę jej przestrzegania, jeśli zagwarantowane zostanie ana­
logiczne postępowanie pozostałych stron. Strony kontraktu uważają, że są w stanie rozumnie uzasadnić i rozważyć
swoje racje, a także propozycje innych. Działający rozumnie posiadają szczególną wrażliwość moralną, różniąca
ich od jedynie racjonalnych. Rozumne poczucie sprawiedliwości pozwala na wyrwanie się z gorsetu własnych interesów
i zaproponowanie zasad, których celem jest służenie zarówno interesom własnym jak i cudzym.
28
Rawls, J., Justice as Fairness; Political not Metaphysical, op.cit., s. 229–230.
26
27
58
Rafał Prostak
Rawlsowska „sprawiedliwość jako bezstronność”...
Wypracowanie zasad sprawiedliwości jest więc efektem praktycznej zgody.
Praktyczność „wypracowanego” porozumienia zastępuje własność „prawdzi­
wości” „sprawiedliwości jako bezstronności”.
7. Teoria „sprawiedliwości jako bezstronności” przyniosła Rawlsowi mię­
dzynarodowy rozgłos, szybko stając się punktem odniesienia dla innych prób
teoretycznych poszukiwań ideału sprawiedliwości. Stała się również, podbudo­
wę praktyki politycznej (polityki społecznej) „państwa dobrobytu”. ‘Dwie za­
sady sprawiedliwości’ z powodzeniem mogą posłużyć jako uzasadnienie takich
rozwiązań politycznych, jak progre­sywny podatek dochodowy, podatek spad­
kowy czy też obowiązkowe ubezpieczenia społeczne; mogą być ideologicznym
wsparciem dla redystrybucji dochodów w ramach różnorodnych rządowych
programów socjalnych. O ich legitymacji, moralnym uzasadnieniu, a przez to
adekwatności i przydatności, decydować ma specyficzna konstrukcja myślowa
stojąca za „sprawiedliwością jako bezstronnością”, która doprowadzić ma każdą
racjonalną osobę do zaakceptowania propozycji Rawlsa.
Teoria Rawlsa, zdobywając popularność, musiała stawić czoła krytykom,
zarówno tych pozostających w opozycji do „państwa dobrobytu”, takich jak
chociażby Robert Nozick29, ale i jego zwolenników, pośród których należy wy­
różnić Ronalda Dworkina.
Stanowisko Dworkina jest tu szczególnie interesujące, jako że, będąc rzecz­
nikiem welferyzmu, wskazuje jednocześnie na ewidentne słabości praktycznego
zastosowania teorii Rawlsa. I choć we własnej propozycji nie zdołał przezwy­
ciężyć niedoskonałości teorii „sprawiedliwości jako bezstronności”, to jego
zasługą jest identyfikacja kluczowego jej problemu30. Krytyka Dworkina ma
u swych podstaw przekonanie, że Rawlsowska „zasada dyferencji”, dążąc do
niwelowania arbitralności różnić w położeniu (indywidualnym wyposażeniu)
jednostek – wynikających z natury oraz przygodności okoliczności społecz­
nych – przy pomocy redystrybucji „społecznych dóbr pierwotnych”, nie jest
zdolna jednocześnie właściwie wynagradzać ambicji. Tymczasem intuicja, że
system podziału dóbr powinien być „wrażliwy na ambicję”, jest równie po­
wszechna jak przekonanie, że każdy powinien mieć szansę samorealizacji.
Ambicja jest dyspozycją wypracowaną przez jednostki w działaniu, czyli na­
bytą cechę osobniczą. Jeśli, co jest obserwacją poprawną, „zasada dyferencji”
pozostaje niewrażliwa na ambicję, to zachowuje ona swą bezstronność (jest
sprawiedliwa) jedynie wtedy, gdy zakwalifikujemy ambicję jako predyspozycję,
czyli wrodzoną cechę osobniczą. Tak jednak nie jest. Nie sposób ulec przeko­
naniu, że pracowitość, ambicja, konsekwentne pragnienie poprawy swego
losu, stają się naszym udziałem na skutek arbitralności losu. Jak słusznie do­
strzega Dworkin, „zasada dyferencji” przewiduje redystrybucję „pierwotnych
dóbr społecznych”, ignorując fakt, że wzrost dobrobytu jednostki niekoniecznie
jest każdorazowo warunkowany arbitralnością początkowej alokacji tychże dóbr
oraz „pierwotnych dóbr naturalnych”, lecz może być następstwem rzeczywi­
stych starań podmiotów dążących do poprawienia swego losu. W ten sposób
Dworkin ujawnia słabość rozwiązań teoretycznych „sprawiedliwości jako bez­
stronności”, które z łat­wością wychwytują analitycy rzeczywistości społecz­
nej, będącej jej implementacją. Jest to problem tak zwanej „jazdy na gapę”.
Doświadczenia „państwa dobrobytu” potwierdzają, że nie jest ono w stanie
zapobiec „niesprawiedliwej” sytuacji, gdy beneficjentem polityki społecznej
staje się osoba zdolna samodzielnie zabezpieczyć swój byt; indywidualnie po­
nosić odpowiedzialność za swój dobrobyt. Miast wykorzystać swoje pierwotne
naturalne i społeczne wyposażenie, powierza swoją kondycję materialną efek­
tom redystrybucyjnej polityki państwa.
29
Będąc zdecydowanym przeciwnikiem ‘sprawiedliwości jako bezstronność’ Nozick miał zauważyć, że: „Teoria sprawiedliwości jest mocno ugruntowaną, głęboką, subtelną, dalekosiężną, systematyczną pracą z dziedziny fi­
lozofii polityki i moralności, nie mającą sobie równych od czasu Johna Stuarta Milla, o ile dzieło Milla jest na
tym poziomie. To obfite źródło pouczających idei, zebranych we wspaniałą całość. Filozofowie polityki muszą
teraz albo pracować na gruncie teorii Rawlsa, albo wyjaśnić, dlaczego tego nie robią. Wypracowane przez nas ra­
cje i rozróżnienia okazują się tym wyraźniej na tle mistrzowskiego wykładu alternatywnej koncepcji przez
Rawlsa, jak i same wykład ów rozjaśniają. Nawet ci, którzy zmierzywszy się z systematyczną wizją Rawlsa, nie
zostaną przekonani, nauczą się wiele z uważnego jej przestudiowania. (...) Nie sposób czytać książki Rawlsa, nie
włączając z niej wiele, być może w zmienionej formie, we własne pogłębione stanowisko.” (R. Nozick, Anarchia,
państwo, utopia, Warszawa 1999, s. 217–218).
30
Krytyczną analizę teorii Rawlsa oraz propozycję swojej koncepcji zawarł Dworkin [w:] Taking Rights Seriously, Cambridge 1977; ”What is Equality?” [w:] Philosophy and Public Affairs (część I i II); Iowa Law Review
(część III); University of San Francisco Law Review (część IV). Wartość propozycji Dworkina skutecznie podwa­
żają W. Kymlicka, Współczesna filozofia polityki, Kraków 1998, s. 98–103; oraz Narveson, J., ”On Dworkinian
Equality”, Social Philosphy and Policy, vol. 1,1., 1983.
59
Abstract
The article reconstructs the fundamental assumptions and assertions of A Theory of Justice
by John Rawls. It reveals liberal inspirations of the author of “justice as fairness”. It apprecia­
tes importance of Rawlsian philosophy for building a theoretical background of welfare state
and presents critical opinions on the Rawlsian anthropology from a communitarian perspecti­
ve of Michael Sandel.
Abstrakt
Niniejszy tekst rekonstruuje podstawowe założenia i twierdzenia Teorii sprawiedliwości Joh­
na Rawlsa. Wskazuje na liberalne inspiracje autora koncepcji „sprawiedliwości jako bezstron­
ności”. Potwierdza znaczenie filozofii Johna Rawlsa dla konstrukcji teoretycznych podstaw
praktyki politycznej „państwa dobrobytu”, a jednocześnie przedstawia główne zarzuty komu­
nitarysty, Michaela Sandela, wobec Rawlsowskiej wizji człowieka.
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
Elsa Tulmets*
The European Union:
A “Soft Power” with Civilian Means?
Introduction
Scholars in the field of European integration and international relations did
not pay great attention yet to the discourse on “soft power” which developed
recently in the speeches on external relations of the European Union (EU).
The expression was first defined by Joseph Nye within a debate on the foreign
policy of the United States (Nye 1990a, 2004). But in the European context,
it represents a specific approach recently developed to define the EU’s foreign
policy identity on the international stage.
The article relies on an analysis of speeches and discourses by national /
European politicians, Commissioners and higher civil servants interested in
shaping EU’s foreign policy. Speeches are analysed to highlight how discour­
ses are constructed and conceived at the EU level (Van Dijk, 1985). This is
complemented by interviews conducted between 2003 and 2006 at the Euro­
pean Commission with civil servants of DG Enlargement, DG Relex and Eu­
ropeAid. Factual information is traced in confronting these various sources
with secondary literature.
The article deals with the case study of the European Neighbourhood Poli­
cy (ENP). The ENP was launched in 2003 and aims at including, rather than
excluding EU’s neighbours by resorting to similar policy ideas and philo­
sophy as enlargement without – paradoxically – proposing any perspective for
* Elsa Tulmets, wykładowca na Uniwersytecie Karola w Pradze. Pracuje w Instytucie Stosunków Międzyna­
rodowych. Specjalistka w tematyce Unii Europejskiej.
Elsa Tulmets, Research Fellow, Institute of International Relations (IIR) / Lecturer, Charles University, Prague.
This article is a shorten and modified version of: “Can the Discourse on “Soft Power” Help the EU to Bridge
its Capability-Expectations Gap?”, European Political Economy Review, no. 7, Summer 2007, pp. 195–226.
www.eper.org.
The ENP was first addressed at countries of the Community of Independent States (CIS), then also at co­
untries of the Mediterranean space and at the three countries of the South Caucasus, thus at following countries:
Algeria, Armenia, Azerbaijan, Belarus, Egypt, Georgia, Israel, Jordan, Lebanon, Libya, Moldova, Morocco, the
Palestinian Authority, Syria, Tunisia, and Ukraine. Russia refused in 2003 to be part of the ENP.
61
accession. In this case and in general, the article shows that the discourse on
European “soft power” is an attempt to go beyond traditional understanding
of foreign policy and of conditionality by relying on the power of attraction
and on persuasion to define bilateral partnerships. But in practice, the EU can
only rely on its civilian means, i.e. on the export of its internal norms and po­
licies, to implement its foreign policies.
1. “Soft power”, the European Way: Attraction and Persuasion
Since the creation of European Political Cooperation (EPC) as a precursor
of the Common Foreign Security Policy (CFSP), academic debates have stru­
ctured around different terms reflecting the evolution of specific EC/EU fo­
reign and external relations. One cannot understand how the notion of EU “soft
power” is used in the current international context without looking at the aca­
demic debate which started more than thirty years ago on the capacity of the
European Community to become an international actor. After the failure of the
European Defense Policy (EDP), François Duchęne (1973) described the EC
as a “civilian power”, which Hedley Bull (1982) qualified as a “contradiction
in terms”, as “power” alludes to “coercion” and “civilian” to “legitimacy” (Sjur­
sen 2006a: 172). Given the large part of trade in EC’s foreign relations, Richard
Rosecrance has described the EC by analogy to a “trading state” (Rosecrance
1998). The debate on EU’s foreign policy became actual again at the end of
the 1980s and the EC started to use conditionality in its foreign relations: it be­
gan to promote norms in exchange of assistance and trade preferences in its
relations with third states. In 2002, Ian Manners thus proposed to speak of the
EU as a “normative power”, i.e. as capable to affirm itself on the international
arena through the exportation of its own norms and values. The debate took
a new orientation after the launching of a Common Foreign and Security Policy
(CFSP) at Maastricht (1992) and of an European Security and Defence Policy
(ESDP) in 1999: Some authors asked if this development would mean the end
of EU’s civilian power (Smith K. 2000), others explained that the making of
military capacities did not mean its end as the EU itself responds to security
issues more in a civilian than in a military way (Stavridis 2001). The war in
the Western Balkans at the beginning of the 1990s for example revealed the
extreme weakness of the EU’s military capacities. The EU preferred to get en­
gaged in conflict prevention and crisis management activities rather than in hard
military actions. This trend was intensified after a more “soft” understanding
of security was brought up by “neutral” member states (Austria, Finland, Swe­
den) and new forms of threats defined after 9/11. The European Security Strategy
of 2003 was partly elaborated in reaction to the American security strategies is­
sued after this event. It highlights the political will of the EU to rely on civilian
62
Elsa Tulmets
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
means to resolve security issues (Solana 2003). The Barcelona report on “Human
security doctrine” handed out in 2004 to J. Solana proposes to adopt this doc­
trine inspired by the experience of the Organisation for security and coopera­
tion in Europe (OSCE) to enhance EU’s civil-military capacities to deal with
conflicts (Barcelona report, 2004). In the context of the war in Iraq in 2003,
the dominant positions of France and Germany against military interventions
emphasised the different policy styles the EU and the US are ready to adopt to
respond to new security challenges and to foster democracy in their neighbo­
urhood and abroad. Robert Kagan schematised the (transatlantic) dispute as
following: EU’s power, based on the diffusion of norms and values and charac­
terised by poor military capacities, “comes from Venus”, while the more mili­
tary and martial American approach clearly “comes from Mars” (Kagan 2002).
The old debate between “hard” and “soft” power, originally risen by realists and
institutionalists for the American foreign policy alone, recently took the shape
of transatlantic discourses of the United States’ (hard power) versus EU’s (soft
power) foreign policy cultures.
Although many analysts have noticed a recent change in the American con­
ception of foreign policy evolving towards a softer approach of foreign policy,
the underlining premises of the US and the EU “soft power” are not exactly
the same. In the US conception, “soft power” cannot be separated from the
presence of “hard power”: it can work only if economic and military might is
present as a credible threat of sanction. Joseph Nye argues that Americans are
right to be concerned about the changing position of their country in the world
after the end of the Cold War, but wrong to see this change as a decline (Nye,
1990a). The main idea is that, at the era of information age and of globalisa­
tion, the nature of power has changed and enables the United States to be still
very present on the international stage.
the ability to get what you want through attraction rather than coercion or payments. When
you can get others to want what you want, you do not have to spend as much on sticks and carrots
to move them in your direction. Hard power, the ability to coerce, grows out of a country’s mili­
tary and economic might. Soft power arises from the attractiveness of a country’s culture, politi­
cal ideals and policies. When our policies are seen as legitimate in the eyes of others, our soft po­
wer is enhanced” (Nye 2004: 256).
The sources of power are, in general, moving away from the emphasis on military force and
conquest that marked earlier eras. In assessing international power today, factors such as tech­
nology, education, and economic growth are becoming more important, whereas geography,
population, and raw materials are becoming less important (Nye 1990a: 29).
Even in the context of the war in Kosovo and later, of the engagement of
the Bush government in the war in Iraq in the early 2000, Nye argued that “soft
power” should be privileged over “hard power” so to increase the policy’s le­
gitimacy abroad, as well as to favour mid- or long-term influence and stabili­
sation processes (Nye 2002, 2004). Although used in various contexts, Nye’s
definition of “soft power” did not change over time, it still represents.
For more details on these debates, see (Sjursen 2006a).
63
According to Nye, “soft power” means lower costs in the longer run through
avoiding the use of traditional coercive foreign policy tools like conditionali­
ty, sanctions and military interventions (“carrots and sticks”). But a policy will
gain legitimacy if a country relies more on its “soft power” than on its “hard
power”, i.e. on co-optive methods rather than on coercive ones (Nye 2004).
This is apparently what inspired the new European discourse on “soft power”.
However, the EU’s “soft power” lies on different premises than the American
one. In absence of military “hard power”, European “soft power” mainly relies
on negative conditionality (advantages are suppressed or suspended if reforms
not conducted) and economic sanctions. But in practice, the EU is reluctant to
use this “hard power” (e.g. Wilde d’Estmaël, 1998) and prefers to use positive
conditionality (reforms are supported with assistance) and to play with its po­
wer of attraction and of persuasion.
In the 1990s especially, the rather coercive approach of conditionality – as it
is often described in the literature (e.g. Dolowitz, Marsh, 1996) – has therefore
been complemented by more voluntary measures like new policy ideas (com­
mitments to common values), a philosophy based on differentiation, mutual
agreements or joint-ownership (partnership), participation and deconcentration
/ decentralisation as well as by innovative ways of controlling and evaluating
the meeting of accession criteria or commitments. These have been tested in
a more extended way in the reform of EU enlargement and of EU develop­
ment policy before being adopted in the European Neighbourhood Policy
(Tulmets, 2003, 2006). But while in enlargement, the security question was
solved by extending abroad the policy of justice and home affairs, imposing
the Schengen regime to the East and supporting the parallel accession of EU
candidates to the NATO, in more classical foreign policies, the EU has to deal
with different security issues.
In 2003, the Commission concluded that the fifth enlargement was “EU’s
most successful foreign policy” (EC 2003a: 5). When Macedonia was grant­
ed the status of candidate country at the end of 2005, the Commissioner for
enlargement Olli Rehn stated that enlargement had been “the most powerful
political instrument” the EU had at its disposal to stabilise and transform third
I thank Pascal Vennesson for his very useful remarks on this point. On economic sanctions, see (Wilde
D’Estmael 1998).
64
Elsa Tulmets
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
countries into “stable and prosperous democracies” and that this was due to
the specific “soft power” approach adopted during the fifth enlargement of the
EU (Agence Europe 2005).
Another important difference lies in the fact that the EU prefers mid or longterm approaches rather than short term ones.
We already have an impressive range of policy instruments, including development aid, di­
plomacy, trade policy, civilian and military crisis management, and humanitarian assistance.
We also need to do more to recognise and utilise the external dimension of the EU’s internal
policies. Thanks to globalisation, most internal policies now have an international element.
(Ferrero-Waldner, 2006a).
If we look at the likely shape of the world in 50 years, the ability to deploy considerable
soft power will be vital. Today the EU and US have unrivalled influence in terms of relative
wealth and power. But power relationships may look rather different in the future” (Ferrero-Waldner 2006a).
In practice, the main way for the EU to gain influence and to secure its en­
vironment is to export its own internal norms and policies abroad, but also to
develop the external dimension of these internal policies.
2. EU’s “Soft power” in Practice. The Recourse to Civilian Means
In practice, the European Union growingly mobilises civilian means to im­
plement its “soft power”. For Kirste and Maull, a civilian power’s “conception
of its foreign policy role and behaviour is bound to particular aims, values, prin­
ciples, as well as forms of influence and instruments of power in the name of
a civilisation of international relations” (Kirste, Maull, 1996: 300). It also re­
fers to five policy dimensions, 1) constrain and monopolise the use of force
and promote the peaceful settlement of conflicts; 2) promote the rule of law
and institutions; 3) promote the culture of non-violence; 4) promote social fa­
irness and distributory justice, and 5) promote participatory decisions. This
definition was defined for the post World War II Germany, but perfectly apply
to the way the EU intends to give flesh to its “soft power”.
2.1. The Experience of Enlargement: Create Stability in Extending EU Policies
Abroad
To some extent, the European Union is an answer to globalisation as it
grew up around a common internal market. With globalisation many of these
internal policies have developed an external dimension. The politicisation of
the various sectorial issues built the ground for the export of EU’s internal
norms and values abroad in addition to classical foreign policy tools. This pro­
cess was made possible as policy adaptation took place from internal policies
to the external ones, via enlargement, a process which is often seen as an ans­
wer to globalisation.
65
As a matter of fact, these policies are as diverse as agriculture, competition,
environment, fisheries, justice and home affairs, etc. Enlargement always re­
presented a strong incentive and window of opportunity for the European com­
munity/Union to reform itself and thus to better export its own norms abroad.
The deepening running parallel to the fifth enlargement thus played an impor­
tant role in helping the EU to define its own identity, especially through the two
Intergovernmental Conferences (conventions) aiming at constitutionalising
EU’s norms and values. In this sense, it is difficult to separate deepening from
enlarging, as both participated to link internal policies to external ones, thus to
externalise EU policies, norms and standards.
2.2. The Experience of the Western Balkans
The war in the Western Balkans in the 1990s had important consequences
on the European foreign policy. It was a first – unfortunately negative – test
for the Common Foreign and Security Policy (CFSP) born in 1992. The war
in Kosovo has particularly conducted to the creation of a European Security
and Defence Policy (ESDP). Under the German presidency of the European
Council, guidelines were set to coordinate the resources of the member states
in the field of non-military crisis management (Nowak, 2006: 21). The Council
of Helsinki of December 1999 adopted an “Action Plan for non-military crisis
management of the EU” with four priority areas – civilian police, rule of law,
civilian administration and civil protection – which were approved at the Eu­
ropean Council of Feira in 2000. Civilian police and special units was envisaged
for targeted interventions in countries where public security problems and
weak institutions could make purely civilian interventions too risky and a Eu­
ropean Gendarmerie Force was created for ESDP operations. As far as the rule
of law is concerned, the experience of the Balkans and Kosovo showed that
the substitution measures are initially needed to replace failing or non-existing
state structures, focusing primarily on law, order and the penal system Civilian
administration can be provided by the EU in order to assume on a temporary
basis the management and performance of the usual administrative tasks of a
regions in crisis. In 2002, a Community Civilian Protection Mechanism was
established as a civilian protection tool within the EU as well as for external
missions of EC humanitarian aid.
66
Elsa Tulmets
3. A “Hard” Case for EU’s “Soft Power”. The European
Neighbourhood Policy (ENP)
Speeches at the EU level and documents of the Commission on the ENP
show that many elements of enlargement policy have clearly been taken over
and adapted to the context of neighbourhood (EC 2003a, 2004a; Del Sarto,
Schumacher 2005; Tulmets 2005b; Kelley 2006). However, both policies have
totally opposed purposes: Enlargement aims at including countries while the
ENP insists on maintaining a certain dis­tance between the EU and the nei­
ghbours. Nevertheless, specific policy ideas, concepts and methods have been
shaped to export internal policies abroad and to implement the ENP on the ba­
sis of the experience of enlargement to build policy, which should be able to
exert a “soft power” on its neighbourhood. However, contrary to enlargement,
the EU’s “soft power” sometimes means the ability to attract, sometimes the
ability to persuade. And in practice, it mainly relies on civilian means to im­
plement the ENP.
3.1. A Policy between Attraction and Persuasion
The policies of enlargement and of Neighbourhood represent the first exter­
nal policies of the European Union where the notion of “soft power” was ex­
plicitly formulated in official public discourses. The Commissioner for External
Relations and ENP Ferrero-Waldner clearly mentioned in her speeches on EU
foreign policy of January 2005 the importance of EU’s “soft power” in the world
as an answer to R. Kagan’s critique that the EU is coming from Venus and the
US from Mars (Ferrero-Waldner 2005a). She more recently stressed the role
of the ENP as a way to use and improve this “soft power” (Ferrero-Waldner
2006b). Eneko Landaburu, previously director at DG Enlargement and now
Director General at DG External Relations, used several times the expression
“soft power” since the speech entitled “From Neighbourhood to Integration
Policy: are there concrete alternatives to enlargement?” (Landaburu 2006). Like
the European Security Strategy suggests, it is a way for the EU to present itself
as an important, influential and legitimate actor, despite the weakness of its
defence policy (Solana 2003).
However, the contexts of enlargement and of neighbourhood are rather dif­
ferent. Scholars in the field of European studies and international relations ma­
inly emphasise the strong economic links and geographic proximity between
the enlarged European Union and its new neighbours, but also all possible risks
emerging at EU’s borders and from an unstable neighbourhood. This context
incited the EU to launch tighter political, economic, and cultural relations
with these countries rather than to build a new dividing curtain.
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
67
When looking at official speeches, the EU does not envisage any brand new
structure to deal with security issues in its neighbourhood. The European Union
has learned lessons from negative experiences with conditionality in Eastern
non-candidate states: traditional (negative) conditionality imposed on Belarus
authoritarian state have yielded little, and the EU had little influence over the
Transdniestria conflict in Moldova. Thus, like in enlargement, success or fa­
ilure of negative and positive conditionality is mainly linked to the national
context and to the political will of third states to cooperate and to introduce
national reforms (interviews, EC, DG Enlargement, 2004; DG Relex, 2006).
Like Günter Verheugen explained in 2004.
One basic principle behind the ring of friends we are forging is joint ownership. Of course,
we cannot impose the policy on any neighbour. We are offering closer co-operation across the
broad spectrum of our relations, from political dialogue to economic integration. (Verheugen,
2004)
As a matter of fact, the Commission mentioned in its communication of
2003 that “the new neighbourhood policy should not override the existing fra­
mework for EU relations with [third] countries..., instead, it will supplement
and build on existing policies and arrangements” and respect the rhythm of
each country in coming closer to the EU (EC 2003a: 15,16). The Commission
proposed that benchmarks “should be developed in close cooperation with the
partner countries themselves, in order to ensure national ownership and com­
mitment” (EC 2003a: 16), thus to counter-balance the unilateral approach of
conditionality as benchmarks “offer greater predictability and certainty for the
partner country than the traditional conditionality”. (Ibidem)
All the interviews conducted at the Commission between 2003 and 2006
systematically emphasise the difference of context between enlargement and
Neighbourhood: “The EU has no means to impose norms to sovereign states
actually not in the position or not able to become a candidate state” (Interview,
DG Relex, February 2006; also EC, 2003a). The only way out for the EU is to rely
on its power of attraction or “gravitational power” like Benita Ferrero-Wal­dner
and Eneko Landaburu clearly stated in their speeches and, if needed, on its po­
wer of persuasion.
As a matter of fact, not all neighbours are interested in the EU’s offer. At least
three groups of countries can be identified according to their governmental po­
litical positions (presence or absence of expectations vis-ŕ-vis the enhanced
cooperation with the EU) and/or to their perspective of accession (presence or
absence of expectations linked to accession):
Previous economic sanctions toward the USSR, South Africa and Iran also offered negative experiences
for the European Community (Wilde D’Estmael 1998).
68
Elsa Tulmets
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
a) The first group of countries is not participating in the ENP, as a result of
a political decision on the neighbour state’s side (e.g. Russia, Belarus, Algeria)
and/or of the lack of political consensus on the EU’s side (e.g. Belarus, Libya,
Syria). Depending on the political situation and will of the neighbouring co­
untries (e.g. Belarus) and on the evolution of political discussions within the
EU, these countries could become an active part of the ENP.
b) The second group consists of the countries which negotiated Association
Agre­ement (AA) or Partnership and Cooperation Agreements (PCA) and are in­
terested in enhancing their relations with the EU in various policy fields through
the negotiation of more precise and politically engaging Action Plans. These
countries are part of the ENP but have no perspective of accession or have not
expressed interest in EU membership so far (e.g. Morocco, Tunisia, Egypt,
Israel, the Palestinian Authority, Armenia, Azerbaijan). Differentiation among
this group is important as the degree of cooperation with the EU varies greatly.
c) The third group is composed of countries motivated by closer ties to the
EU, in particular because they have a right – and expressed the wish – to beco­
me candidate countries to the EU (e.g. Ukraine, Georgia, Moldova). But at the
moment, the ENP clearly represents an “offer”, a “concrete alternative” to en­
largement (e.g. Landaburu 2006) which tends to take the shape of a policy with
variable geometry (Tulmets 2006).
Therefore, one has to differentiate between the power of attraction and the
power of persuasion of the EU “soft power” in the ENP. What the concept of
“soft power” entails – and the academic notions of civilian / normative / civi­
lising power do not address – is the will of the EU to become a pole of attraction
for third states.
In various speeches, “soft power” also means the ability of the EU to persuade
third states to comply with its norms and values.
How can we [the EU] use our soft power, our transformative power, our gravitational in­
fluence, to leverage the reforms we would like to see in our neighbourhood? ... We are a ‘pole
of attraction’ for our region – countries along our borders actively seek closer relations with us
and we, in turn, want closer relations with these neighbours” (Landaburu 2006: 2, 3).
One of the main lessons learned from enlargement is that the adoption of EU
norms was facilitated by the incentive of accession and the political will of
third countries to do so. Without the perspective of accession, the only option
for the EU is to be attractive so that third states comply to its norms and take
recommendations seriously.
The goal of accession is certainly the most powerful stimulus for reform we can think of. But
why should a less ambitious goal not have some effect? A substantive and workable concept of
proximity would have a positive effect ... It must be attractive, it must unlock new prospects and
create an open and dynamic framework. (Prodi 2002).
For an academic discussion on these terms, see (Sjursen 2006a).
69
It is true that our principal source of power – our power of attraction – is “soft” rather than
“hard”. But it is no less potent... If we are to preserve an international order based on the rule
of law and respect for those values we hold dear – human rights, democracy, good governance
– we need to be using all means at our disposal to persuade emerging powers to sign up to it
now (Ferrero-Waldner, 2006a).
These elements have also been stressed by Robert Cooper, a British diplomat
working at the Council, and Eneko Landaburu, Director general at DG Relex.
B. Ferrero-Waldner further made references to Chris Patten’s expression of
“soft power” as a “weapon of mass attraction”, a quotation which comes from
the previous Com­missioner’s book “Not quite the diplomat” (Patten 2005),
For B. Ferrero-Waldner, “soft power” does not exclude the complementary
use of “hard power”, i.e. the use of military means or economic sanctions:
“We need to link intelligently firm action to soft influence, ‘hard power’ to
‘soft power’ ” (Ferrero-Waldner 2005a; 2006a).
In absence of credible military means, conditionality is considered as EU’s
“hard power”, it means that the EU can rely on various instruments like the
suspension of economic agreements when engagements are not respected. In the
context of the last enlargement, conditionality particularly “worked” because
of the incentive of accession. Without this incentive, EU’s “hard power” loses
legitimacy. Interviews at the Commission revealed that persuasion through
negotiation in committees or in forums as well as shaming through annual re­
ports are considered as a more efficient way of shaping relations with third
states than traditional (negative) conditionality (interview, DG Enlargement /
Western Balkan, April 2006). The mutually agreed political contracts (Action
plans) should represent a way to answer criticism on the asymmetry of economic
agreements (association agreements, partnership and cooperation agreements)
as well as on the unilateral character of conditionality.
3.2. Implementing the ENP. The Use of Civilian Means
The potential threats – terrorism, illegal traffic, instability in bordering re­
gions – listed in the speeches on the ENP also contributed to justify the financial
expenses of €12 billion for the period of 2007–2013 towards the ENP countries.
In 2002, R. Prodi explained that the Union needs to take the necessary measures
to answer its growing global responsibilities: “If we want to satisfy the rising
I thank René Vandermosten, European Commission Fellow at the EUI in 2005–2006, for alerting me on
this point.
70
Elsa Tulmets
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
expectations and hopes of countries abroad and the peoples of Europe, we have
to become a real global player. We are only beginning to act as one” (Prodi 2002).
While the phase of launching of the ENP in 2002–2004 corresponded cle­
arly to a process of limited rationality, it seems that the ENP now slowly en­
ters this phase of learning from past failure for the new political context. As
described by C. Lindblom (1959), limited rationality implies that civil servants
reproduce or imitate in a different context what they can do best. In the first
speeches, “soft power” referred to EU’s specific way of building stability
through enlargement: “The ENP is an opportunity for us, and our partners, to
share the benefits which we have derived from half a century of peaceful inte­
gration” (Ferrero-Waldner 2005b; see also EC 2003a). In practice, the EU still
prefers positive civilian to coercive military measures (Smith 2003: 111; Sjursen
2006b: 237): “Access to the world’s biggest internal market and our sizeable
assistance programmes are considerable carrots” (Ferrero-Waldner 2006a).
However, the redefinition of cooperative and stable relations with EU’s new
neighbours is more challenging in practice than enlargement. As a matter of
fact, several countries are struggling with internal crisis or linked to regional
ones and their geographical proximity is perceived as a danger for EU’s stabi­
lity and security. In its strategy documents, the Commission mentions the tensed
situations in Transdniestria (Moldova), between Morocco and Western Sahara,
in the Middle-East and in South Caucasus (EC 2004a). Therefore, one expects
the EU to grasp further experiences than enlargement in order to ensure peace
and stability. This is what the EU does, but the way the EU intends to deal with
situations of conflict is still consistent with the definition of a civilian approach.
The European Security Strategy for example emphasises the civilian dimension
in the field of crisis prevention and management (Solana 2003). Recent inter­
views at the Commission reveal that the experience of war in the Western Bal­
kans still plays a major role in the way the implementation of the ENP is thought
through. EU officials do not want to replicate what is often considered as a “failu­
re” in EU’s external policy on European territory and are open towards greater
reflexive approach on what can be learned from the past to perfection the ENP.
This is especially the case in the field of conflict prevention and crisis management,
like the Rule of Law mission EUROJUST Themis in Georgia and the ESDP
mission on border management at the Ukrainian-Moldovan border show.
co-opt rather than to coerce third countries. It refers to a combination of policy
discourses on the attractive power of European values and norms, the power
of persuasion, but also a philosophy based on partnership, differentiation and
participation. Contrary to Nye’s conception of US “hard power” referring to mili­
tary and economic might, EU’s “hard power” only relies on conditionality and
potential economic sanctions. The article also shows that, in practice, the EU
relies on civilian means, i.e. mainly the export of its internal policies, to give flesh
to its “soft power”. The case of the European Neighbourhood Policy shows that
enlargement has offered innovative policy ideas and policy tools, and that situa­
tions of conflict prevention and management mainly mobilise civilian resources.
As the ENP recently started to be implemented, the question is open to know
if the EU’s “soft power” with civilian means will be efficient enough to con­
tribute to the effective “stability, security and prosperity” in its neighbourhood.
Conclusion. The EU, a “Soft Power” with Civilian Means
The article has highlighted the fact that the discourse on “soft power” repre­
sents a specific approach recently developed by the European Union in order to
More on this, see the contributions in (Nowak 2006).
71
Abstrakt
Artykuł analizuje pojęcie „soft power” w odniesieniu do jednego z instrumentów Wspól­
nej Polityki Zagranicznej UE, Europejskiej Polityki Sąsiedztwa (EPS). Przedstawia debatę do­
tyczącą miękkiej i twardej siły rozgorzałą na przełomie XX i XXI wieku pomiędzy intelektua­
listami i aktorami politycznymi Stanów Zjednoczonych i Europy.
Artykuł analizuje EPS jako nowy instrument polityki UE, budzący stałe kontrowersje oraz
przedstawia EPS jako egzemplifikację europejskiej „soft power”.
Analizując możliwości i skuteczność EPS zderzono spojrzenie administracji europejskiej z
opiniami podmiotów tejże polityki – przedstawicielami z Gruzji i Ukrainy.
Abstract
The article shows that the term “soft power”, first coined for the American foreign policy,
is now used in the speeches on external relations of the European Union. It explores the hypothe­
sis that this discourse represents an attempt to go beyond a traditional understanding of foreign
policy and of conditionality. While in the European context the notion of “soft power” means
either the power of attraction or of persuasion, in practice, the EU tries to position itself on the
international stage by preferring civilian over coercive means. To show this, it analyses the
case of the European Neighbourhood Policy (ENP), a policy launched in 2003 for the new nei­
ghbours of the EU which draws on the experience of enlargement by exporting internal norms
and policies abroad Keywords: European Union, soft power, civilian means, European Nei­
ghbourhood Policy
72
Elsa Tulmets
References
Bull, H., “Civilian Power Europe. A Contradiction in Terms?” [in:] Journal of Common Market
Studies, 21 (1–2), Sept.–Dec. 1982, pp. 149–164.
Cremona, M., “The European Neighbourhood Policy. Legal and Institutional Issues” [in:] CDDRL Working Papers, no 25, nov. 2004.
Dannreuther, R., European Union foreign and security policy: towards a neighbourhood strategy,
London, Routledge, (ed.) 2004.
Del Sarto, R., Schumacher, T., “From EMP to ENP. What’s at Stake with the European Neigh­
bourhood Policy towards the Southern Mediterranean?” [in:] European Foreign Affairs Review 2005, no 10, pp. 17–38.
Dolowitz, D., Marsh, D., “Who Learns What from Whom. A Review of the Policy Transfer
Literature” [in:] Political Studies 1996, no XLIV, pp. 343–57.
Duchêne, F., The European Community and the uncertainties of Interdependence [in:] Kohn­
stamm, M., Hager, W. (eds.), A Nation Writ Large? Foreign Policy Problems before the European Community, Basingstoke, Macmillan, 1973.
Kagan, R., “Power and Weakness” [in:] Policy Review, June 2002. http://www.policyre­
view.org/JUN02/kagan_print.html
Kelley, J., “New Wine in Old Wineskins: Policy Adaptation in The European Neighbor­
hood policy” [in:] Journal Of Common Market Studies, March 2006, no 44 (1), pp. 29–55.
Kirste, K., Maull H., “Zivilmacht und Rollentheorie” [in:] Zeitschrift für internationale
Beziehungen 1996, no 3 (2).
Laïdi, Z., La Norme sans la force: l’énigme de la puissance européenne, Paris, 2005.
Lavenex, S., “EU external governance in Wider Europe” [in:] Journal of European Public Policy, August 2004, no 11 (4), pp. 680–700.
Lindblom, Ch., “The Science of Muddling-Through”[in:] Public Administration Review
1959, no 19, pp. 79–83.
Lynch, D., “The European Neighbourhood Policy” [in:] European Union Institute for Security Studies 2004. http://eurojournal.org/files/dov_prague.pdf.
Manners, I., “Normative Power Europe: A Contradiction in Terms?” [in:] Journal of Common
Market Studies 2002, no 40 (2), pp. 235–58.
Nowak, A., Civilian Crisis Management within ESDP [in:] Nowak A. (ed.), Civilian Crisis
Management: the EU Way, Paris, 2006, pp. 15–37.
Nye, J., Bound to Lead. The Changing Nature of American Power, New York, 1990a.
Nye, J., The Paradox of American Power. Why the World’s only Superpower can’t go it Alone ,
Oxford, 2002.
Nye, J., “Soft Power and American Foreign Policy”[in:] Political Science Quarterly 2004,
no 119 (2), pp. 255–270.
Rose, R., Lesson-Drawing in Public Policy. A Guide to Learning across Time and Space, Chatham
(New Jersey), 1993.
Rosecrance, R., The European Union, a new type of international actor [in:] Zielonka, J. (ed.),
Paradoxes of European Foreign Policy, The Hague, Kluwer Law International 1998, 15–23.
Sjursen, H., “Special Issue: What Kind of Power? European Foreign Policy in Perspective”
[in:] Journal of European Public Policy, March 2006a.
Sjursen, H., “The EU as a ‘normative’ power: how can this be?” [in:] Journal of European
Public Policy, March 2006b, no 13 (2), pp. 235–251.
Smith, K.E., “The End of Civilian Power EU: A Welcome Demise or Cause for Concern?”
[in:] The international spectator, April–June 2000, no 35 (2), pp. 11–28.
The European Union: A “Soft Power” with Civilian Means?
73
Smith, K.E., European Union Foreign Policy in a Changing World, Cambridge, 2003.
Stavridis, S., “’Militarising’ the EU: the Concept of Civilian Power Europe Revisited”
[in:] The international spectator, October–December 2001, no 36 (4), pp. 43–50.
Tulmets, E., “Les programmes d’aide de l’Union européenne à l’Est: analyser l’impact des
réformes“ [in:] Revue d’Etude Comparative Est-Ouest, 2003, no 34 (3), pp. 5–36.
Tulmets, E., “The Management of New Forms of Governance by Former Accession Coun­
tries: Institutional Twinning in Estonia and Hungary” [in:] European Law Journal, Sep­
tember 2005a, no 11 (5), pp. 657–674.
Tulmets, E., New Modes of Governance in EU’s External Relations: Explaining the Transfer of
Ideas and Cooperation Methods from the Enlargement to the Neighbourhood Policy [in:] Šarūnas
L. et al (eds.), European Union and its New Neighbourhood: Different Countries, Common Interests, Vilnius 2005b, pp. 26–52.
Tulmets, E., “ L’adaptation de la méthode ouverte de coordination à la politique d’élargis­
sement de l’UE: l’expérience des jumelages institutionnels en Estonie et en Hongrie “
[in:] Politique européenne 2006, (18) hiver, pp. 155–189.
Van Dijk, T., Handbook of Discourse Analysis, (vol. 1), London, 1985.
Wilde d’Estmael, T. (de)., “ L’efficacité des sanctions économiques communautaires ”,
Note VII [in:] Fondation Paul-Henri Spaak (ed.), Les adaptations institutionnelles requises
par l’élargissement de l’Union européenne. La problématique de la sécurité européenne, Actes du
colloque tenu les 11 et 12 sept. 1998 au Palais d’Egmont, Bruxelles, 1998, pp. 65–90.
Documents
Agence Europe, “EU/Enlargement: The Commission pleads for ‘consolidation’ of enlargement
process…” [in:] Bulletin Quotidien Europe, (9065), 10 November 2005, p. 2.
Council, General Affairs and External Relations, Conclusion on Wider Europe: relations between
the future enlarged EU and its eastern neighbours, 15 April 2002.
Council, General Affairs and External Relations, Conclusion on a Wider Europe-New Neighbourhood Initiative, 16 June 2003.
Council, General Affairs and External Relations, European Neighbourhood Policy – Council conclusions, 14 June 2004.
Council, General Affairs and External Relations, European Neighbourhood Policy – Council conclusions, 25 April 2005.
European Commission. Wider Europe-Neighbourhood: a New Framework for Relations with our
Eastern and Southern Neighbours, Communication to the Council and the Parliament,
11/03/2003, COM (2003) 104 final, 2003a.
European Commission. European Neighbourhood Policy Strategy Paper, Communication from
the Commission COM (2004) 373 final, 12 May 2004a.
Ferrero-Waldner, B., “Europa als globaler Akteur – Aktuelle Schwerpunkte Europäischer
Außen- und Nachbarschaftspolitik“, speech/05/30, Bundesakademie für Sicherheitspolitik
Berlin, 24 January 2005a.
Ferrero-Waldner, B., “Europe’s Neighbours – Towards Closer Integration”, Brussels Economic
Forum, Brussels, 22 April 2005b.
Ferrero-Waldner, B., “The EU in the World”, speech/05/59, European Policy Centre Breakfast
Meeting, Brussels, 2 February, 2006a.
Landaburu, E., “From Neighbourhood to Integration Policy: are there concrete alternatives to
enlargement?”, conference CEPS “Revitalising Europe”, Brussels, 23 January 2006.
74
Elsa Tulmets
Patten, Ch., Not quite the Diplomat, Allan Lane, 2005.
Prodi, R., “A Wider Europe. A Proximity policy as the key to Stability”, speech /02/619, Brussels,
December 2002.
Solana, J., “European Security Strategy. A Secure Europe in a Better World”, Brussels, 12 De­
cember 2003.
Verheugen, G., “The European Neighbourhood Policy” Prime Ministerial Conference of the
Vilnius and Visegrád Democracies: “Towards a Wider Europe: the new agenda”, Bratislava,
Speech/04/141, 19 Mar. 2004.
Patrycja Fudalej*
Chińska soft power
Nowe sposoby działania Chin na arenie międzynarodowej
Według tradycji Chińczycy uważają swój kraj za centrum świata. Nazwa
Chin – Zhongguo, czyli Państwo Środka, wyraża to przekonanie. Chiny, zwane
„samotnym olbrzymem Azji”, to obecnie największy obszar inwestycji na
świecie. Są postrzegane przez inne państwa jako dominująca potęga w regionie.
Chiny jako państwo, a może właściwiej byłoby napisać – jako cywilizacja i pań­
stwo zarazem – zasługują na szczególną uwagę i to z kilku względów. Odgry­
wają one coraz istotniejszą rolę we współczesnych stosunkach międzynarodo­
wych. Mają świadomość swojego potencjału. Stoją przed nimi również obecnie
ogromne wyzwania, związane z poszerzaniem i pogłębianiem realizowanych
reform czy potrzebą dostosowywania się do procesów globalizacyjnych,
zwłaszcza po przystąpieniu w 2001 roku do WTO. Coraz częściej również
mówi się i pisze o nowym sposobie działania Chin na arenie międzynarodowej.
Od około 10 lat Chiny konsekwentnie minimalizują rolę swojej hard power
w stosunkach zewnętrznych, zwłaszcza w regionie Azji Południowo-Wschod­
niej, skupiając się na tworzeniu strategii soft power. Władze w Pekinie zrozu­
miały, że w zakresie swojego „twardego jądra” polityki zagranicznej (chodzi
głównie o potencjał militarny) Chiny nie będą w stanie w najbliższych latach
dogonić światowych mocarstw (takich jak USA czy Rosja), a alternatywnym
narzędziem temperowania wpływów Stanów Zjednoczonych w świecie może
okazać się dynamiczny wzrost ekonomiczny. Rzeczywiście, amerykańska
hard power posiada jak na razie bezkonkurencyjną pozycję w re­gionie Azji
Południowo-Wschodniej i pozostałych regionach świata, dlatego też nieroz­
sądnym byłoby angażowanie się Chin na tym froncie, przynajmniej na razie.
Dlatego też władze w Pekinie obrały kurs na aktywniejszą politykę zagranicz­
ną, lansując wizerunek Chin jako „dobrotliwego mocarstwa”. Mówiąc krótko:
„mniej agresji a więcej szacunku” w stosunkach międzynarodowych.
Otwierając się na świat, począwszy od reform w 1978 roku, ChRL konse­
kwentnie realizuje swoją strategię dochodzenia do mocarstwowości regionalnej,
* Patrycja Fudalej, absolwentka turystyki na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie i stosunków mię­
dzynarodowych w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera. Obecnie przebywa w Chinach, w Qingdao.
76
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
a w perspektywie – globalnej. Poprzez zacieśnianie stosunków gospodarczych,
aktywną i dojrzałą dyplomację, wsparcie finansowe, techniczne i logistyczne
dla państw rozwijających się oraz promowanie chińskiej kultury i języka, Chiny
niepostrzeżenie rozciągają swoje wpływy na coraz to nowe regiony świata.
Promują swój własny „socjalistyczny model rozwoju”, gdzie liberalno-komu­
nistyczny projekt państwa (znany też jako Beijing Consensus – „Konsens Pe­
kiński”) przedstawiany jest jako alternatywa dla modelu zachodniego.
mierzonych celów. Użycie siły militarnej stało się dla nich bardziej kosztowne
oraz mniej „transferowalne”, niż miało to miejsce w przeszłości. Ponadto, w wie­
lu sprawach wagi międzynarodowej coraz więcej do powiedzenia mają pod­
mioty prywatne i małe państwa.
Zdaniem Josepha Nye, w globalnej erze informacji, „miękkie” źródła siły
takie jak: kultura, wartości polityczne i dyplomacja, stanowią części składowe
mocarstwowości. Sukces polityczny zależy nie tylko od tego, czyja armia wy­
grywa, ale również od tego, czyja „historia” okaże się zwycięską.
Chcąc zdefiniować pojęcie soft power, można postawić je w opozycji do hard
power, co nie implikuje automatycznie związku antagonistycznego pomiędzy
tymi dwoma zagadnieniami. Mogą one równie dobrze występować razem,
wzajemnie się wzmacniając i uzupełniając.
Według Nye’a, soft power jest równie ważna jak hard power. Jeżeli dane pań­
stwo uzyska legitymizację dla swojej siły ze strony innych państw, napotka
wówczas na mniejszy opór na drodze realizacji swoich zamierzeń. Dotychczas,
taka „podwójna” strategia politycznego działania była bardzo bliska „uniwer­
salnemu” mocarstwu świata, czyli Stanom Zjednoczonym, które swoją „atrak­
cyjność” zaczęły jednak opierać przede wszystkim na kosztownej sile militarnej.
Kiedy w 1990 roku Joseph Nye użył w swoim eseju terminu – soft power, miał
na myśli szerzej zakrojoną definicję tego pojęcia, odnoszącą się do Stanów
Zjednoczonych i Europy. To tradycyjne pojęcie „miękkiej siły” należałoby ro­
zumieć jako zdolność danego państwa do wywierania wpływu na inne państwa
bez uciekania się do takich środków jak zastraszanie czy przymus (hard power);
„miękka siła” to posługiwanie się takimi „miękkimi” instrumentami jak: kul­
tura, wartości społeczne czy instytucje. Tak pojęta atrakcyjność państwa mia­
łaby promieniować na świat dzięki kulturze masowej, dyplomacji, aktywnej
obecności reprezentantów kraju na forach organizacji międzynarodowych czy
sile i dynamice gospodarczej. Mówiąc krótko: „jeżeli jestem w stanie sprawić że­
byś chciał zrobić to, co chcę żebyś zrobił, to nie muszę Cię do tego zmuszać”.
Trzeba zaznaczyć, że soft power, zwana czasem co-optive power („siłą koopta­
cyjną”) nie jest wcale nowym fenomenem. We wczesnym okresie po drugiej
wojnie światowej bowiem, Związek Radziecki z wielką zręcznością uciekał się
do takich „miękkich” środków oddziaływania jak chociażby: ideologia komu­
nistyczna, „mit nieuchronności” (the myth of inevitability) i ponadnarodowe in­
stytucje komunistyczne. Ponieważ użycie siły stało się bardziej kosztowne,
mniej ” groźne” jej formy zyskały na atrakcyjności.
Tradycyjne rozumienie soft power w odniesieniu
do Stanów Zjednoczonych i Europy
Mówiąc o sile danego państwa, trzeba zdać sobie sprawę, że pojęcie to prze­
szło znaczną ewolucję na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Siła, kiedyś
utożsamiana z potęgą przede wszystkim militarną, zaczęła nabywać nowych,
„nienamacalnych” i trudnych do jednoznacznej eksplikacji, atrybutów.
Według Josepha Nye’a (byłego amerykańskiego doradcy do spraw obrony,
obecnie dyrektora the Center for International Affairs i profesora na Harvard
University), o sile danego państwa stanowią nie środki, jakimi dysponuje, ale
jego zdolność wpływania na zmianę zachowania innych państw (Proof of power
lies not in resources but in the ability to change the behavior of states).
Jak pisał w 1975 roku Henry Kissinger (sekretarz stanu Stanów Zjedno­
czonych w administracji Nixona, urząd ten sprawował w latach 1973–1977):
„Wchodzimy w nową epokę. Świat stał się współzależny w sferze gospodarki,
komunikacji i ludzkich aspiracji”.
Tradycyjnie sprawdzianem siły mocarstwa był jego potencjał militarny i zwy­
cięstwo w wojnie. Dzisiaj, takie elementy jak technologia, edukacja i wzrost
gospodarczy zaczynają odgrywać kapitalną rolę w kategoriach międzynaro­
dowej siły, podczas gdy tradycyjne wyznaczniki siły danego państwa, takie
jak: położenie geograficzne, ludność i surowce naturalne, tracą na znaczeniu.
Współczesne mocarstwa, jak pisze Joseph Nye, są obecnie bardziej niż kiedyś
ograniczone w swojej zdolności użycia tradycyjnych źródeł siły dla realizacji za­
1 Beijing Consensus („Konsens Pekiński”) – łączący autorytarne rządy i gospodarkę rynkową, zaczął cieszyć
się większą popularnością niż bezkonkurencyjny do niedawna Washington Consensus (spajający demokratyczne
rządy i gospodarkę rynkową). Beijing Consensus – chiński model gospodarczego rozwoju – stanowi alternatywę
dla zachodniego modelu rozwoju i polityczno-gospodarczych reform. „Konsens Pekiński” w swojej bazie „te­
oretycznej” opiera się na zasadzie suwerenności państwowej i powstrzymywania się od krytyki innych krajów
oraz nieangażowania się w ich sprawy wewnętrzne. Chiński model rozwoju charakteryzuje się jeszcze tym, że
nie dyktuje warunków dla ekonomicznych lub politycznych procesów reform. Ponadto odrzuca on zachodnie
pojęcia politycznej liberalizacji i reform politycznych jakoby niezbędnych dla długofalowego, zrównoważone­
go rozwoju państwa. Za: Cooper, J. Ramo, Beijing Consensus. Notes on the New Physics of Chinese Power, The Fo­
reign Policy Centre, January 2005.
2
Nye J., Jr, S., Soft Power, Policy Brief, Carnegie Endowment for International Peace, June 13, 2006.
3
Ibidem.
77
Ibidem.
Ibidem.
6
Kurlantzick, J., China’s Charm: Implications of Chinese Soft Power, Policy Brief, Carnegie Endowment for
International Peace, June 5, 2006, nr 47.
7
If I can get you to want to do what I want, then I do not have to force you, [za:] Kurlantzick, J., China’s..., op.cit.
4
5
78
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
Pod koniec lat 90. I jeszcze w roku 2000, Stany Zjednoczone wiodły prym
na światowej scenie politycznej soft power. Wszystko zmieniło się 11 września
2001 roku. Chodziło przede wszystkim o zmianę kursu w polityce wewnętrz­
nej, a zwłaszcza w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Zaostrzono
politykę imigracyjną, skupiono się przede wszystkim na kwestiach bezpie­
czeństwa i wzmocnieniu sfery militarnej państwa kosztem demokracji i wol­
ności obywatelskich, które w konsekwencji uległy wyraźnemu osłabieniu. Od
tego momentu można mówić o zdecydowanym spadku „atrakcyjności” USA
na arenie międzynarodowej. Opinia publiczna odnosi się z coraz większym
sceptycyzmem, a nierzadko wręcz nieskrywanym oburzeniem i wrogością do
poczynań amerykańskiego rządu.
Jeśli zatem amerykańskie soft power przestało pełnić rolę „wzmacniacza”
wizerunku państwa, a społeczno-ekonomiczny model Stanów Zjednoczonych
przestał być przedmiotem aspiracji, zrodziła się potrzeba stworzenia alterna­
tywnego modelu. Weźmy za przykład chociażby model europejski, który w
porównaniu z modelem amerykańskim, postrzegany jest jako bardziej „ludz­
ki”. Unia Europejska jest największym w świecie dawcą pomocy rozwojowej,
przeznaczając więcej środków na tak zwaną public diplomacy (nieformalną,
nieoficjalną dyplomację) i pomoc rozwijającym się krajom zamorskim niż
Stany Zjednoczone.
Wydaje się jednak, że to w Azji znajduje się największy potencjalny rywal
USA – Chińska Republika Ludowa.
Oto najważniejsze elementy składające się na chińską soft power:
 Wzrost i potencjał gospodarczy.
 Promocja w świecie chińskich wartości, kultury i języka.
 Poparcie dla wielobiegunowego systemu międzynarodowego, w którym
aktorzy (państwa) nie ingerują w sprawy wewnętrzne innych państw.
Chodzi o zasadę „suwerenności państwowej” oraz zasadę „nieingerencji”.
 China Radio International – Chińskie Radio Międzynarodowe nadające
przez 24 godziny do państw południowo-azjatyckich.
 Wzrost wsparcia finansowego dla państw Regionu Azji PołudniowoWschodniej.
 Organizowanie study trips (podróży studyjnych) do ChRL i wymian studen­
ckich.
 Promocja turystyki (zarówno przyjazdowej jak i wyjazdowej)11.
Azjatyckie podejście do konceptu soft power
W swojej pierwotnej definicji, Joseph Nye nie uwzględnił takich elementów
„miękkiej siły” jak: inwestycje zagraniczne, pomoc o charakterze materialnotechniczno-finansowym dla krajów rozwijających się oraz public diplomacy,
zaliczając je do grupy „twardych” środków oddziaływania państwa. W kontek­
ście dzisiejszej Azji, ChRL oraz kraje z nią sąsiadujące proponują bardziej
rozbudowaną, azjatycką wersję soft power, do której zalicza się wszystkie atrybuty
państwowości, z wyjątkiem sfery bezpieczeństwa, włączając między innymi
wspomniane już inwestycje i działania pomocowe10. Do tak rozbudowanego
modelu dochodzą jeszcze dwa warianty azjatyckiego soft power: high soft power
(„wysoka miękka siła”) – skierowana do elit, oraz low soft power („niska miękka
siła”) – skierowana do szerszej publiczności. Dlatego też źródeł soft power należy
szukać zarówno w strukturach rządowych, jak i pozarządowych.
8
Kurlantzick, J., The Decline of American Soft Power, Carnegie Endowment for International Peace, Decem­
ber 1, 2006.
9
Kurlantzick, J., China’s..., op.cit.
79
Chińska polityka zagraniczna budowana jest na „pokojowych” i „prorozwojo­
wych” instrumentach. „Miękkie” sposoby działania Chin w stosunkach zewnętrz­
nych zdominowały „twarde” środki prowadzenia polityki.
Jakie okoliczności doprowadziły do zmiany metod działania ChRL?
Od hard power do soft power – transformacja
chińskiej siły oddziaływania
Widoczna zmiana w sposobie działania ChRL na arenie międzynarodowej
zrodziła się ze zmiany kontekstu sytuacji bieżącej.
Zmieniające się środowisko zewnętrzne oraz wynikające z tego „nowe”
szanse i zagrożenia dla Chin na drodze dochodzenia do mocarstwowości, wy­
musiły „naturalny” zwrot w polityce państwa. Skutkiem tej reorientacji była
zmiana narzędzi polityki zagranicznej kraju, podczas gdy żywotne cele pań­
stwa pozostały właściwie bez zmian. Budowa Wielkich Chin, mocarstwa na
skalę regionalną, a w perspektywie globalną, pozostaje najważniejszym z pań­
stwowych priorytetów.
Podstawowe pytanie, jakie się nasuwa to: dlaczego ChRL wybiera „mięk­
kie”, a nie „twarde” środki oddziaływania na arenie międzynarodowej?
Otóż, wydaje się, że chińskie elity pogodziły się i uznały (przynajmniej jak
na razie) bezkonkurencyjną pozycję amerykańskiej hard power w regionie Azji
Południowo-Wschodniej i w świecie, dlatego też dalece nierozsądne byłoby
angażowanie państwa w rywalizację na tym polu ze światowym militarnym
mocarstwem, jakim są Stany Zjednoczone12.
Ibidem.
Kurlantzick, J., China’s..., op.cit.
10
11
80
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
Ponadto, posługiwanie się różnymi instrumentami chińskiej soft power, wpisu­
je się w narodową strategię budowania Wielkich Chin, obejmujących swym
zasięgiem nie tylko obszar ChRL, lecz także Hongkong, Aomen (Macao) oraz
Tajwan. Z punktu widzenia wielkości terytorium ChRL, przyłączenie Hong­
kongu (w 1997 roku) i Aomen (w 1999 roku) nie miało większego znaczenia.
Natomiast w kontekście realizacji celu strategicznego, jakim jest zjednoczenie
pod egidą Pekinu wszystkich terytoriów chińskich, było to doniosłe wydarze­
nie13. Chodziłoby więc o budowę silnego ośrodka w skali regionalnej i – w dal­
szej perspektywie – globalnej.
Dążenie do uzyskania statusu mocarstwa, z czym nieuchronnie wiązała się
konieczność zwiększania parametrów potęgi, Chiny zaczęły przedstawiać
społeczności międzynarodowej jako „pokojowy wzrost” potęgi (peaceful rise).
Argumentacja ta ma na celu rozwianie obaw, że wzrost mocarstwowych atry­
butów Chin stanowi dla innych państw zagrożenie. W oficjalnej formule poli­
tycy chińscy, jak premier Wen Jiabao, mówią, że współczesne Chiny to państwo,
które realizuje reformy, otwiera się na świat zewnętrzny, a jego potęga rośnie,
ale tylko i wyłącznie w celach pokojowych. „Pokojowy wzrost”, odpowiadając
na zapotrzebowanie tworzenia warunków współpracy i rozwiązywania sprzecz­
ności, jest najlepszą możliwą opcją strategiczną dla Chin w celu uniknięcia
konfliktu. „Pokojowy wzrost” leży w interesie Chin, gdyż odbywa się przy mi­
nimalnych kosztach i akceptują go państwa sąsiedzkie i wielkie mocarstwa.
Jest zatem korzystny dla regionu i całego świata. Promocja owego „pokojowego
wzrostu” i przekonywanie do niego światowej opinii odbywa się właśnie dzięki
różnorodnym instrumentom soft power.
Na transformację wizerunku i zmianę sposobu oddziaływania ChRL na
arenie międzynarodowej złożyły się jeszcze inne czynniki. Jak pisze Joshua
Kurlantzick (ekspert w sprawach Azji Południowo-Wschodniej w Carnegie
Endowment for International Peace), chińska soft power może zyskać dodatkową
popularność ze względu na zmierzch amerykańskiej soft power, zwłaszcza w Re­
gionie Azji Południowo-Wschodniej14. Jako przyczyny takiej zmiany wymienia
się między innymi: „potknięcia” USA w działaniach międzynarodowych, między
innymi w kontekście „opóźnionej” reakcji na kryzys azjatycki w 1997 roku oraz
„krótkowzroczną” politykę walki z terroryzmem po 11 września 2001 roku.
Ale transformacja Państwa Środka odbywała się również niezależnie od
słabnącej amerykańskiej „miękkiej siły”, właśnie dzięki budowie chińskiej
soft power (na początku skierowanej zwłaszcza do państw regionu Azji Połu­
dniowo-Wschodniej).
Jeszcze do niedawna ChRL w bardzo niewielkim stopniu posługiwała się soft
power. W polityce zagranicznej Pekin konsekwentnie realizował kurs obronny,
12
Haliżak E., Zmiana układu sił USA – Chiny a transformacja porządku międzynarodowego , WN „Scholar”
2005, nr 7.
13
Kurlantzick, J. The Decline..., op.cit.
81
a cała uwaga i wysiłek państwa skupiły się przede wszystkim na odbudowie
spustoszonej przez Rewolucję Kulturalną gospodarki kraju.
Nastrój obronności w stosunkach międzynarodowych przekładał się na po­
dobne klimatycznie nastroje społeczeństwa chińskiego, które nie wierzyło w zdol­
ności państwa w zakresie wywierania większego wpływu na zewnątrz systemu.
Kiedy w 1995 roku Horizon Group – organizacja badająca opinię publiczną –
zapytała mieszkańców ChRL o najważniejsze, według nich, państwo świata,
1/3 respondentów wskazała USA, podczas gdy tylko 13% wybrało Chiny15.
Ograniczone zaangażowanie Państwa Środka w regionie Azji Południowo-Wschodniej polegało przede wszystkim na siłowych przepychankach i rosz­
czeniach granicznych, co tylko potęgowało stopień nieufności i strachu wśród
państw regionu wobec „Azjatyckiego Olbrzyma”16.
Jednocześnie, polityka zagraniczna ChRL, z podstarzałym korpusem dy­
plomatycznym, anemiczną public diplomacy oraz skromnym zaangażowaniem
państwa na polu działań pomocowych, praktycznie nie istniała.
W latach 90., spektakularny wzrost gospodarczy Państwa Środka i uznanie
niepowodzenia agresywnej polityki w stosunku do państw regionu Azji Połu­
dniowo-Wschodniej, przyczyniły się do zmiany kursu chińskiej polityki za­
granicznej.
Absolutnym novum w myśleniu i działaniu w polityce zagranicznej, a zwłasz­
cza w polityce bezpieczeństwa narodowego Chin, było uświadomienie sobie
rangi ekonomicznego wymiaru bezpieczeństwa. Wrażliwość na tę kwestię wzięła
się z otwarcia na gospodarkę światową.
Po raz pierwszy uświadomiono sobie uzależnienie chińskiej gospodarki od
podaży zagranicznego kapitału i technologii oraz dostaw surowców energetycz­
nych (zwłaszcza ropy naftowej i gazu ziemnego)17.
Niebagatelną rolę odegrały także sankcje ekonomiczne, jakimi zostały do­
tknięte Chiny po stłumieniu rewolty studenckiej w 1989 roku na Placu
Tian’anmen (Niebiańskiego Spokoju). Przywódcy państwa zrozumieli wów­
czas, że nie mogą polegać na USA, ale muszą zacząć budować poprawne sto­
sunki z sąsiadami.
Za: ibidem.
W połowie lat 90., Pekin chcąc zademonstrować światu, a zwłaszcza państwom Azji Południowo-Wschod­
niej, wzrost swojej siły militarnej uciekał się do tak agresywnych kroków jak: wysyłanie statków w rejony, bę­
dących przedmiotem sporu, raf na Morzu Południowochińskim, prowokacyjnych ćwiczeń militarnych w regionie
oraz testów pocisków rakietowych w Cieśninie Tajwańskiej. Podejście to przyniosło odwrotny od zamierzonego
skutek, wzbudzając strach wśród sąsiadów i odgrzebując w ich pamięci zbiorowej niechlubne epizody chińskich
„zapędów” militarnych.
16
A. Bolesta, Chiny w okresie transformacji, Warszawa 2006.
14
15
82
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
Chiny wyznaczyły sobie bardzo ambitny cel – osiągnąć pozycję liczącego się
gracza na arenie międzynarodowej18.
Na podstawie zmodyfikowanych założeń koncepcji bezpieczeństwa naro­
dowego dyplomacja chińska uaktywniła się w sposób nienotowany przedtem
w całej nowożytnej historii Chin. Ważnymi elementami nowej koncepcji były:
uznanie ogromnej przewagi USA, dostosowanie się do tej sytuacji poprzez
nadanie stosunkom z tym mocarstwem pierwszorzędnego znaczenia oraz ko­
nieczność prowadzenia bardziej aktywnej polityki zagranicznej i takie kształ­
towanie środowiska międzynarodowego w najbliższym regionie, aby był on
funkcjonalny względem potrzeb rozwojowych Chin. Dlatego po raz pierwszy
i na tak wielką skalę postawiono na środki budowy zaufania. Te wszystkie stra­
tegiczne założenia rozwojowe i bezpieczeństwa państwa w ogromnym stopniu
realizowane są właśnie za pomocą „miękkich” środków oddziaływania.
Trzeba jednak wiedzieć, że Państwo Środka już od tysięcy lat posługiwało
się soft power. Ale to dopiero od lat 90. Pekin wystartował z bezprecedensową
inicjatywą globalnej soft power.
Tradycyjnie, „miękka” praktyka Państwa Środka nie miała ekspansywne­
go charakteru, ograniczając się do przyciągania „obcych” bogactwem swojej
kultury i historii19.
W czasach gdy Chiny pozostawały bezdyskusyjnym „centrum świata”, nie
widziano potrzeby eksportowania ich soft power. Ale po upadku ZSRR i wyło­
nieniu się jednobiegunowego porządku międzynarodowego, w którym świat
zdominowany został przez jedno supermocarstwo posiadające przewagę w za­
równo hard jak i soft power, władze w Pekinie zdały sobie sprawę z ogromnych
możliwości, jakie stwarzała projekcja soft power poza granicami własnego pań­
stwa. I tak z końcem lat 90. Chiny zaczęły przeznaczać coraz więcej środków
na swoją globalną „miękką” strategię. Pekin świadomie kontynuuje, rozpo­
częte całkiem niedawno, działania handlowe, inwestycyjne oraz dyplomatycz­
ne, nie ograniczając się w swoim „miękkim” zasięgu wyłącznie do Azji, Eu­
ropy czy Ameryki Północnej, ale obejmując swoim działaniem także Afrykę
i Amerykę Łacińską.
Rok 1997 można umownie traktować jako „narodziny” chińskiej soft power.
Odmowa dewaluacji swojej waluty przez Pekin w czasie kryzysu azjatyckiego
została wsparta argumentem solidarności z Azją. Przeciętny mieszkaniec Chin
z coraz większą wiarą zaczął odnosić się do możliwości budowy silniejszej
pozycji międzynarodowej państwa. Stąd presja społeczna wywierana na państwo
w kierunku większego zaangażowania w sprawy regionu. Ponowne badanie
chińskiej opinii publicznej przez Horizon Group, w 2003 roku, potwierdziło
wzrost społecznego „optymizmu”. Tym razem aż 40% osób objętych badaniem
wskazało Chiny jako najważniejsze państwo świata. Z kolei Lowy Institute,
w przeprowadzonym w tym samym okresie szeregu badań wskazuje, że aż
70% Australijczyków postrzega Chiny pozytywnie, a około 76% Tajwańczyków
traktuje ChRL jako najbliższego przyjaciela kraju20.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym sondażu, tym razem przeprowadzonym
przez BBC w marcu 2005 roku. Wynika z niego, że prawie wszystkie z dwu­
dziestu dwóch „przepytanych” państw jest zdania, że Chiny odgrywają bardziej
pozytywną rolę w świecie niż USA.
Fakt, że ChRL dała zdecydowane pierwszeństwo w swojej polityce zagra­
nicznej instrumentom soft power, nie oznacza, że zrezygnowała z budowy swojej
hard power. Wprost przeciwnie. Odbywa się to tylko w mniej „demonstracyjny”
sposób. Licząca 2,5 miliona żołnierzy Chińska Ludowa Armia Wyzwoleńcza
jest najliczniejszą armią świata, pozostając wpływowym aktorem w sferze życia
politycznego i ekonomicznego21. Podkreśla swoją obecność na scenie między­
narodowej poprzez uczestnictwo w ONZ-towskich operacjach peacekeeping.
Wielkość budżetu (pod tym względem Chiny plasują się na trzecim miejscu po
USA i Rosji; notowany jest około 10% coroczny wzrost od 1990 roku) wyno­
si oficjalnie 3,5–5% PKB, w 2005 roku wyniósł 30 miliardów dolarów, jednak
eksperci z Pentagonu oszacowują go na 50–70 miliardów dolarów22.
Postrzeganie „nowego” wizerunku Chin na arenie międzynarodowej (recepta na sukces)
Podstawowe pytanie, jakie powinniśmy sobie postawić na wstępie to: czy
chińska polityka soft power wpływa na sposób postrzegania Państwa Środka na
arenie międzynarodowej? A jeśli tak, to kolejnym pytaniem byłoby: jaki obraz
Chin rysuje się w oczach opinii światowej?
„Czy w naszym myśleniu o Chinach przestaniemy kiedyś oscylować po­
między fascynacją a lękiem prowadzącym do odrzucenia?” – pyta wybitny
francuski sinolog François Jullien. I dodaje: „żeby zrozumieć ten kraj, trzeba
spełnić wiele warunków, zwłaszcza jeśli chcemy uwolnić się od kategorii na­
rzuconych przez Zachód”23.
W swojej książce La pratique de la Chine André Chieng (specjalista w dzie­
dzinie chińsko-europejskich stosunków gospodarczych, ale nie tylko) również
zwraca uwagę, podobnie jak cytowany wyżej François Jullien, na dwie eks­
Za: ibidem.
Javary, C., Wang, A., La Chine nouvelle. Ętre riche est glorieux, Paris 2006.
21
E. Haliżak, Zmiana..., op.cit.
22
Jullien, F., Chiny i „model zachodni”. Filozofia, poznanie, władza, „Le Monde Diplomatique” 2007, nr 2 (12).
19
Cohen, P.; Richard, L., La Chine sera-t-elle notre cauchemar?, Mille et une nuits, Paris 2005.
18
Scobell, A., China’s Soft Sell: Is the World Buying?, The Jamestown Foundation, China Brief, vol. 7, issue
2, January 24, 2007.
17
83
20
84
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
tremalne postawy, jakie przyjmują „ludzie Zachodu” w zetknięciu z Chinami.
Receptą na nawiązanie stosunków gospodarczych lub jakichkolwiek innych
relacji jest, według Chienga, porzucenie własnego „zachodnio-centrycznego”,
„uniwersalnego” myślenia i otwarcie się na chiński sposób myślenia. Recepta
autora jest – można by rzec – banalna: zanim zaczniemy formować jakąkolwiek
pochopną opinię o Chinach, trzeba je najpierw zrozumieć24.
Trudno powstrzymać się od jeszcze jednego pytania: czy to jest w ogóle
wykonalne?
Pierwsze testy praktycznego zastosowania „miękkich” narzędzi chińskiej
polityki zagranicznej odbyły się w najbliższym środowisku ChRL, czyli w Azji
Południowo-Wschodniej. Na wyniki nie trzeba było długo czekać. Od 1997
roku – traktowanego umownie jako narodziny chińskiej soft power – percepcja
„Azjatyckiego Olbrzyma” w regionie Azji Południowo-Wschodniej uległa
znaczącej zmianie. Chiny zaczęły być coraz częściej postrzegane jako poten­
cjalne mocarstwo regionalne. Czyżby w takim razie jeden ze strategicznych
celów, jaki wyznaczyła sobie władza w Pekinie doczekał się realizacji?
Otóż niezupełnie.
Jeśli zastanawiamy się nad tym, jak Chiny są postrzegane przez innych
aktorów stosunków międzynarodowych, nie można pominąć chińskiego głosu
„samokrytyki”.
Pragnę wyraźnie podkreślić te dwie perspektywy postrzegania, albowiem
istnieje między nimi ogromna przepaść.
Pierwsze problemy w dialogu dwóch światów (zachodniego i chińskiego)
pojawiają się już na poziomie językowym. Pozwolę sobie na dłuższą dygresję.
Wiosną 2004 roku chińscy i zagraniczni uczeni spotkali się w kurorcie Bo’ao
na wyspie Hainan (południowe Chiny – Morze Południowo-Chińskie) w celu
przedyskutowania nowego konceptu autorstwa Zheng Bijian’a (chińskiego in­
telektualisty). Jego nowa teoria „pokojowego wzrostu Chin” miała być odpo­
wiedzią na stworzoną przez kilku zachodnich uczonych i działaczy politycznych
teorię „chińskiego zagrożenia”. Według tej ostatniej, chińskie wkroczenie na
scenę międzynarodową na początku XXI wieku miałoby przypominać „aro­
gancki” wzrost Niemiec na początku XX wieku (o „odzyskiwaniu utraconego
miejsca pod słońcem” pisał Paul Wolfowitz w swoim eseju z 1997 roku)25.
To spotkanie było jednym z serii spotkań mających na celu przetestowanie,
wzmocnienie i promocję tego, co Zheng uważała za najlepszy sposób na ukró­
cenie negatywnego wizerunku Chin za granicą. Ale pojawił się „mały” prob­
lem, z którym zetknęli się chińscy uczestnicy forum w Bo’ao. Nie mogli oni
dojść do porozumienia w kwestii precyzyjnego przetłumaczenia na język an­
gielski chińskiego słowa jueqi – „wzrost”. Słowo jue bowiem składa się z dwóch
ideogramów: pierwszy tworzy znak shan, który oznacza górę, drugi określo­
ny jest przez znak chu składający się z dwóch elementów – płaskowyżu oraz
ruchów skierowanych ku górze i ku dołowi. I mimo, iż słowo jueqi może być
używane w kontekście „wzrostu” siły państwowej czy politycznej to precy­
zyjne tłumaczenie nie pozostawia żadnych złudzeń – „trzęsienie ziemi”26.
W słowniku angielsko-chińskim znajdujemy następujące tłumaczenie jueqi:
„nagły wzrost, pojawienie się z zaskoczenia na horyzoncie” (w odniesieniu do
góry lub do siły politycznej)27. Oczywiście Zheng nie miał na myśli „pokojo­
wego trzęsienia ziemi”. Ale zagraniczni krytycy polityki Chin od razu pod­
chwycili wątek i zaczęli używać owej „nieszczęsnej” formuły w jej nega­
tywnej wersji, chcąc w ten sposób zademonstrować jak niegodnym zaufania
partnerem są Chiny.
Formuła „wzrostu Chin” pojawiła się już ponad 10 lat temu. Ale kiedy
Zheng dodał przymiotnik „pokojowy” (o pozytywnej konotacji) – to tylko
rozzłościło międzynarodowych obserwatorów. Po prostu „pokojowy wzrost”
nie był konceptem wiarygodnym w oczach światowych uczonych, analityków
czy polityków i pozostawał w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. Jak
pisze w „Brand China” Ramo Cooper: „nikt naprawdę nie wiedział, co myślą
ani co planują Chiny”28. W prasie zagranicznej opisywano Chiny jako pań­
stwo niebezpieczne i niestabilne. W rezultacie obietnica „pokojowego wzro­
stu” wydała się światowej opinii publicznej mało wiarygodna. A ponieważ
Chinom nie można było ufać, to w konsekwencji mówienie o „pokojowym
wzroście” nie miało najmniejszego sensu, a nawet szkodziło wizerunkowi
państwa. Chińscy przywódcy szybko porzucili tę formułę, powracając do „po­
kojowego rozwoju”, zasady, która właściwie wywodziła się od dengxiaopin­
gowskiego „pokoju i rozwoju”, i która spotkała się z mniejszą krytyką zarówno
wewnątrz, jak i na zewnątrz kraju. Jeszcze później Hu zaprezentował bardziej
subtelną ideę „harmonijnego świata”29.
Czy próby łagodzenia opisanego wyżej politycznego „kryzysu międzynarodo­
wego” przez nowe pokolenie chińskich strategów przyniosły jakieś rezultaty?
Chińczycy uważają swój naród za najbardziej wiarygodny naród świata.
Opinia obcokrajowców jest dokładnie przeciwna30. Jeżeli już pojawią się jakieś
pozytywne głosy, to dotyczą one głównie sfery ekonomicznej i spektakular­
nego wzrostu gospodarczego Chin, pojmowanego w kategoriach możliwości
finansowego wzbogacenia się.
23
24
Chieng, A., La pratique de la Chine, Grasset, Paris 2006.
Cooper, L., Brand China, The Foreign Policy Centre, February 7, 2007.
85
Cooper, L., Brand..., op.cit.
Pocket Oxford Chinese Dictionary, Oxford University Press, The Commercial Press, Hong Kong 2003.
27
Cooper, L., Brand..., op.cit.
28
Xiangyang, C., Xinwen, L., Mission: bâtir un monde harmonieux, Courrier International, 2006, nr 831.
29
Cooper, J., Brand..., op.cit.
25
26
86
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
Zdaniem Davida Lamptona (profesora i dyrektora studiów chińskich w the
Johns Hopkins School of Advanced International Studies), w większości państw
Azji nastąpiła zasadnicza zmiana w postrzeganiu chińskiego wschodzącego
mocarstwa. Z poziomu zagrożenia nastąpiło przesunięcie na poziom nowych
gospodarczych możliwości31.
Rzeczywiście, wiele rozwijających się państw (podkreślmy wyraźnie –
„rozwijających się”) docenia ofertę współpracy, jaką proponuje oraz „warunki”
(a raczej ich brak), jakie stawia swoim potencjalnym partnerom Pekin (właści­
wie jedynym warunkiem do spełnienia jest uznanie polityki „Jednych Chin”).
O inwestycje chińskie zabiegają u siebie Ameryka Łacińska, Rosja, Azja Po­
łudniowo-Wschodnia i Afryka.
To kiedyś tak bardzo „do wewnątrz zorientowane” państwo, dzisiaj poddane
jest zewnętrznym ocenom. Straciły na aktualności słowa Deng Xiaoping’a,
który w 1985 roku tłumaczył na spotkaniu Centralnej Komisji Wojskowej, że:
„Chiny powinny iść własną ścieżką ekonomicznego rozwoju, nie zważając na
reakcje i opinie innych krajów”32.
Chińscy urzędnicy i intelektualiści podejmują sporo wysiłku w celu wypra­
cowania „czytelnego” i spójnego obrazu dzisiejszych Chin oraz przedstawienia
upragnionego przyszłego stanu państwa. Niestety już na poziomie krajowym
pojawia się wiele nieporozumień wynikających z różnic światopoglądowych
i w rezultacie braku wspólnej wizji roli Chin w wymiarze krajowym i między­
narodowym. Ta wewnętrzna nierównowaga nie ułatwia Chinom zdobywania
kredytu zaufania wśród międzynarodowych przywódców, który jest z kolei
niezbędny dla obniżenia kosztów kolejnych faz chińskich reform. Ostatnie ba­
danie BBC z 2005 roku pokazuje, że wizerunek Chin za granicą traci wyraźnie
w „sondażach popularności”33.
Chiny przeżywają nie tylko konflikt interesów z Zachodem, ale znacznie
głębszy i trudniejszy do wyśledzenia konflikt wartości. Tradycyjne chińskie
wartości, między innymi kult rodziny i wierność konfucjańskiej zasadzie re­
lacji władzy i autorytetu, są poważnie nadwerężane w wyniku presji ciągłych
zmian, urbanizacji i rozwoju. Chińczycy czują się tożsamościowo zagubieni.
„W dobrych czasach, szykuj się na te gorsze” – głosi stare chińskie przysło­
wie34. W kontekście budowania państwowego wizerunku ChRL można po­
traktować je jako przypomnienie o tym, że kształtowanie obrazu państwa na
potrzeby dzisiejsze (doraźne) nie wystarcza. Wizerunek państwa powinien
również „wytrzymać” nieunikniony szok przyszłych reform. Dlatego też tylko
trafny, prawdziwy, nowoczesny wizerunek kraju może sprostać temu zadaniu.
Aby go zrealizować, Chiny muszą pozbyć się starych instytucjonalnych i psy­
chologicznych „zaszłości”35. Jak na razie chiński wizerunek i chińska rzeczy­
wistość to dwa różne światy.
Największym zagrożeniem dla Chin może okazać się ich własny narodowy
wizerunek. To czego brakuje Chinom, to umiejętność wyjaśnienia, co tak na­
prawdę dzieje się w kraju. Trzeba aby władza w Pekinie zaczęła mówić o „no­
wych” Chinach, tak aby to państwo przestało kojarzyć się zagranicznym roz­
mówcom tylko i wyłącznie z kilku-tysiącletnią historią, bogatą kulturą, Wodzem
Mao, i represjami na Placu Tian‘anmen. Uparte trzymanie się nieaktualnej już
reklamówki „starych Chin”, podczas gdy do społeczności światowej dochodzą
wiadomości o zmieniającym się obliczu tego kraju, tylko podkopuje wiary­
godność władzy państwowej.
Tradycyjny wizerunek kraju powinien zostać uzupełniony i wzmocniony
nowymi „produktami” – „świeżym” obrazem modernizujących się i dynamicz­
nych Chin. Władza w Pekinie powinna zrozumieć, że „markę” kraju firmują
nie tylko towary, będące przedmiotem obrotu handlowego, ale także atrakcyj­
ność kultury oraz polityka i ideały polityczne – czyli produkty „miękkiej” siły
państwa – które nie są w wystarczającym stopniu eksploatowane przez chiński
departament „narodowej promocji i propagandy”36.
Podkreślanie przez decydentów ChRL ciągłych zmian składających się na
„nową” rzeczywistość Państwa Środka jest zabiegiem koniecznym, aby skłonić
mieszkańców innych państw do „zweryfikowania” zakurzonych wyobrażeń
o tym kraju.
Chiny nie chcą być postrzegane wyłącznie jako „biorca” technologii, imi­
tator zachodnich nowinek technologicznych, ale również jako jej „dawca”.
Mówiąc krótko, Chiny mają ambicje zastąpienia metki „made in China” metką
„made by China”.
Chiny są dzisiaj najprawdopodobniej najbardziej dynamicznym obszarem
międzynarodowego porządku i jest to fakt, który przeraża nie tylko przywódców
państw i rządów tego świata, ale i zwykłych obywateli. Zmiana tego wrażenia
może być największym wyzwaniem stojącym przed Chinami.
Lampton, M., The Faces of Chinese Power, Foreign Affairs, January/February 2007, vol. 86, no 1.
Ibidem.
32
Cooper, J., Brand..., op.cit.
33
Gentelle, P., Chine..., op.cit.
87
Pozytywne skutki nowego kierunku w polityce zagranicznej Chin
Coraz bardziej świadome wartości narzędzi soft power władze w Pekinie,
z licznymi już sukcesami na swoim koncie, skutecznie wykorzystują jej dobro­
czynne właściwości.
30
31
Cooper, J. , Brand..., op.cit.
Ibidem.
34
35
88
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
Dowodów na pozytywne skutki chińskiej soft power jest sporo. Należy ich
szukać przede wszystkim na obszarze, na którym Chiny stawiały pierwsze
kroki w swojej „miękkiej” polityce, czyli w Azji Południowo-Wschodniej. Są to
przede wszystkim37:
 Zacieśnianie współpracy gospodarczej – wzrost wymiany handlowej
między ChRL, a pozostałymi państwami w regionie.
 Wzrost wymiany kulturowej i językowej między Chinami a pozostałymi
państwami regionu.
 Poprawa statusu społecznego Chińczyków mieszkających w wielu pań­
stwach Azji Południowo-Wschodniej.
 Rola Chin jako mediatora w kwestiach spornych w regionie.
 Rola Chin jako regionalnego lidera w sferze walki z przemytem narko­
tyków i handlem ludźmi.
 Zaangażowanie Chin w sektorach, w których Amerykanie są nieobecni.
 Bezwarunkowość chińskiego zaangażowania.
 Tani koszt i terminowość realizacji projektów infrastrukturalnych.
 Pomoc finansowa, techniczna i materialna dla najbiedniejszych państw
regionu.
cińskiej, chińskie „bezwarunkowe” zaangażowanie o charakterze inwestycyjno-handlowym w państwach obu kontynentów nie sprzyja rozwojowi demokra­
cji ani dobrych (odpowiedzialnych) rządów. Ponadto, brak jest jakichkolwiek
mechanizmów, które monitorowałyby już na miejscu efektywny rozdział środ­
ków płynących z Chin39.
Tak prowadzona polityka rządu chińskiego tylko rozleniwia represyjnych
przywódców czy to Afryki, czy Ameryki Południowej, którzy wykorzystując
szczodrość „azjatyckiego brata”, odkładają „na później” reformy polityczne
oraz gospodarcze własnego kraju, skupiając się wyłącznie na stymulowaniu
wskaźników wzrostu gospodarczego.
Na chińskim modelu polityczno-gospodarczym mogą też zacząć wzorować
się najbardziej autorytarni przywódcy państw południowoazjatyckich. Pekin
aktywnie wspiera totalitarne reżimy w Kambodży i Birmie. Przywódca Kam­
bodży, Hun Sen, z podziwem odnosi się do chińskiego systemu gospodarczego
i politycznego40.
W taki oto sposób Chiny pośrednio zaburzają równowagę ekonomiczną
i geostrategiczną w wielu państwach świata.
Coraz więcej zarzutów o nadużywanie „gościnności” jest kierowanych pod
adresem Chin. Doszło bowiem do sytuacji, w której lokalne rynki w Afryce czy
Ameryce Łacińskiej, nie wspominając już o Azji, zalewane są tanimi towarami
chińskiej produkcji. W rezultacie, nie mogąc sprostać takiej konkurencji, miej­
scowi producenci zmuszeni są zamykać swoje zakłady. Poza tym istnieje obawa,
że Afryka razem z Ameryką Łacińską zostaną zredukowane do roli dostawców
surowców energii i nieprzetworzonych produktów rolnych do ChRL. Czyli
towarów o znikomej wartości dodanej. Co nie sprzyja z kolei rozwojowi kra­
ju, a przede wszystkim jego zasobów ludzkich. Jak podaje The Economist,
eksport produktów rolnych (chodzi o nieprzetworzone produkty, głównie soję)
z Argentyny stanowi ľ w całości struktury eksportowej tego kraju do Chin41.
Istnieje co najmniej kilka powodów, dla których Chiny postrzegane są przez
międzynarodowych ekspertów z dziedziny gospodarki jako nieuczciwy gracz.
Oprócz stosowania dumpingu i niedowartościowania narodowej waluty, pod­
kreśla się brak szacunku dla środowiska naturalnego (Chiny przyczyniają się
do jego degradacji; na przykład w północnej Birmie, chińskie przedsiębior­
stwa powiązane z rządem w Pekinie przyczyniają się do masowego wylesia­
nia) oraz „ryzyko” związane z pracą w chińskich fabrykach spowodowane
brakiem jakichkolwiek norm bezpieczeństwa i bardzo niskimi zarobkami.
Wielu opozycyjnych polityków w Afryce protestuje przeciwko nadmiernej eks­
Absolutnym fenomenem w historii Państwa Środka jest fakt, że współ­
czesne nam Chiny pozostają w dobrych relacjach z właściwie każdym krajem
swoich „peryferii”, włącznie z Japonią i Indiami. Dlatego zastanawiając się nad
skutkami chińskiej soft power w kontekście utrzymywania międzynarodowego
i regionalnego porządku, należy uznać ją za sukces chińskiej dyplomacji.
Negatywne skutki, zagrożenia i obawy wynikające z reorientacji
polityki zagranicznej państwa środka
Mimo iż Chiny z sukcesem wykorzystują swój potencjał kulturowy, a chiń­
scy dyplomaci stali sie prawdziwymi globtroterami, podróżującymi po świecie
w celu budowania i umacniania wzajemnych, dwu- i wielostronnych relacji
oraz reprezentowania kraju na forach międzynarodowych, to chiński model
państwowy pozostawia wiele do życzenia. Wyraźnie podkreślmy, że chiński
model rozwoju znajduje swych zwolenników i naśladowców wyłącznie wśród
reżimów autorytarnych, czyli głównie w państwach Trzeciego Świata38.
Bezmyślna implementacja chińskich wzorów gospodarczo-politycznych
do całkiem odmiennych warunków i tradycji państwowych, może zwyczajnie
się nie powieść. Poza tym, jak ma to już miejsce w Afryce czy Ameryce Ła­
36
37
Kurlantzick, J., China’s..., op.cit.
Scobell, A., China’s..., op.cit.
89
38
Lorenzo, M., China and Africa: A New Scramble, The Jamestown Foundation, China Brief, vol. 7, isuue 7,
April 5, 2007.
39
Kurlantzick, J., China’s..., op.cit.
40
Lafargue, F., Demain, la guerre du feu. États-Unis et Chine ŕ la conquęte de l’énergie, Ellipses, France 2006.
90
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
ploatacji bogactw naturalnych kontynentu oraz złemu traktowaniu lokalnych
pracowników przez chińskich właścicieli zakładanych tu firm42. Ponadto, za­
równo w Ameryce Łacińskiej jak i w Afryce, wiele chińskich przedsiębiorstw
zatrudnia swoich własnych, chińskich pracowników, co napotyka na sprzeciw
miejscowej ludności. Dlatego też nowa inwestycja Chin w danym regionie
wcale nie musi oznaczać dodatkowych miejsc pracy dla autochtonów.
Innym zarzutem kierowanym pod adresem Państwa Środka jest prowadzona
przez nie polityka sign first, talk later diplomacy43. Chodzi o praktykę zawierania
umów i kontraktów, których szczegółowe warunki uzgadniane są później, to
znaczy po podpisaniu danego dokumentu. Taki „elastyczny” charakter umów
daje Chinom możliwość większego manewru i wprowadzania dodatkowych
korzystnych dla siebie uzgodnień.
Trzeba jeszcze wspomnieć o chińskiej polityce „broni za ropę” uprawianej
w odniesieniu do takich państw Czarnego Kontynentu jak Sudan, Etiopia, Ery­
trea, Dżibuti, Zimbabwe, Angola czy Gwinea Równikowa44. Z jednej strony,
podczas gdy światowi przywódcy obawiają się nowych konfliktów w regio­
nie, Chiny, w ewidentny sposób łamiąc nałożone przez Zachód embargo na
sprzedaż broni Afryce, zachęcają tutejsze reżimy do rozwijania dwustronnej
współpracy wojskowej.
Wyznawana przez chińskich dyplomatów zasada oddzielania gospodarki
od polityki wydaje się więc być realizowana tylko pozornie. Weźmy przykład
Sudanu. Chiny sprzedając broń reżimowi w Chartumie, pośrednio włączają się
w konflikt polityczny w Darfurze. A zatem deklarując „apolityczność” w sto­
sunkach gospodarczych władze w Pekinie tracą wiarygodność.
Nie chodziłoby zatem o to, że Chiny przy zawieraniu stosunków handlo­
wych nie biorą pod uwagę kwestii politycznych, ale raczej o to, że komplet­
nie ignorują konsekwencje polityczne, za które są po części odpowiedzialne,
chociażby poprzez sprzedaż broni afrykańskim przywódcom.
jąc w realiach wieku XIX i operując kategoriami dziewiętnastowiecznej wizji
suwerenności państwowej oraz zasady „nieingerencji”. Zdaniem Bruce’a
Gilley’a (eksperta w zakresie współczesnej polityki Chin i profesora stosun­
ków międzynarodowych na New School University), niezależnie od tego, jak
skuteczna będzie „miękka” ofensywa budowania atrakcyjności Państwa Środ­
ka, pozostanie ono krajem autorytarnym, które dławi społeczne zrywy „rewo­
lucyjne”, a dysydentów politycznych osadza w więzieniach lub też w obozach
„reedukacji przez pracę”. Gilley zauważa, że Chiny zdobywają wpływy w świe­
cie, ponieważ stanowią potencjalne zagrożenie (militarne, ekonomiczne czy
też polityczne) dla wielu państw. Może to doprowadzić w konsekwencji do
rozbudzenia nastrojów podejrzliwości i obaw zwłaszcza wśród sąsiadujących
z ChRL krajami45. Gilley nie wierzy w to, że Chiny mogłyby stać się kiedyś
„łagodnym supermocarstwem”. Uważa on, że zasięg chińskiej „miękkiej”
ofensywy ma swoje dosyć wyraźnie zaznaczone granice terytorialne.
Podobnego zdania jest Joseph Nye, który utrzymuje, że model chiński ma ra­
cję bytu jedynie w tych państwach, dla których autorytarny model politycznej
„dyscypliny” i szybkiego wzrostu gospodarczego stanowi wartość aspiracyjną.
Joseph Nye zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, bardzo ważną z punktu
widzenia efektywności „miękkiego” oddziaływania Chin. Mowa o mniejszoś­
ciach narodowych. To, w jaki sposób Chiny traktują i będą traktować mniej­
szości narodowe w swoim kraju w dużej mierze wpłynie na postrzeganie tego
państwa w świecie. W zależności od tego, czy te działania będą integrujące czy
też represyjne, chińska soft power ulegnie albo wzmocnieniu, albo osłabieniu.
Granice chińskiej soft power „wyznaczane” mogą być jeszcze przez zasięg soft
power innych państw – uczestników stosunków międzynarodowych. Ich konku­
rencyjne względem siebie działania nadają prawdziwą dynamikę światowemu
systemowi. Podczas gdy wysiłki Pekinu na polu budowania i udoskonalania na­
rzędzi soft power są niezwykle ambitne, globalne w swoim zasięgu i bezprece­
densowe w historii Chin, daleko im jeszcze do amerykańskich instrumentów
„miękkiej atrakcyjności”. Dlatego też, jak długo europejska i amerykańska,
z akcentem postawionym zwłaszcza na tę drugą, soft power będzie władcą „serc
i umysłów” mieszkańców naszego globu, tak długo chińska soft power będzie
ograniczana w swoich globalnych dążeniach.
Granice chińskiej soft power
Jako że każda siła, nieważne czy mówimy o hard, czy soft power, posiada
pewne „fizyczne” i „psychologiczne” ograniczenia, tak i chińska soft power
w „naturalny” sposób napotyka na pewne granice swojego zasięgu.
Zdaniem wielu ekspertów, takim ograniczeniem jest sama natura komuni­
stycznego państwa, które nie proponuje żadnej spójnej wizji świata, pozosta­
Lam, W., Beijing’s Great Leap Outward: Power Projection with Chinese Characteristics, The Jamestown
Foundation, China Brief, vol. 7, issue 3, February 7, 2007.
42
Kurlantzick, J., China’s..., op.cit.
43
Taylor, L., China’s Soft Power in Africa, The Jamestown Foundation, China Brief, vol. 5, issue 21, Octo­
ber 13, 2005.
41
91
Prognozy przyszłej roli Chin na arenie międzynarodowej
W 2003 roku, po chińskich obietnicach finansowej pożyczki, wzrostu inwe­
stycji i wymiany handlowej oraz redukcji taryf dla Pakistanu, prezydent państwa
Za: Rachman, G., Les Limites du „Soft Power”, Courrier International, 2007, nr 851.
44
92
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
Pervez Musharraf powiedział: „przeszłość należy do Europy, teraźniejszość
do USA, a przyszłość do Azji”46.
„Nadchodzi epoka azjatycka” – prorokuje Liah Greenfeld (historyk, profesor
Nauk Politycznych na Uniwersytecie Bostońskim).
Przewiduje się, że przed połową stulecia wkroczymy w azjatycką epokę
historii.
Nadchodzi koniec epoki Zachodu. Główny konflikt drugiej połowy XXI wie­
ku będzie się rozgrywał pomiędzy Chinami a Indiami. Dlatego, jak podkreśla
Greenfeld, wypracowanie dobrych stosunków z Chinami i Indiami jest klu­
czowe dla naszej (mowa o Cywilizacji Zachodniej) przyszłości. Chiny i Indie,
które w ostatnich dziesięcioleciach przejęły zachodni wynalazek nacjonalizmu
i stały się państwami narodowymi, ze względu na swój rozmiar będą dominować
w XXI wieku47.
Niall Ferguson (historyk, wykładowca historii politycznej i gospodarczej)
przestrzega, że Europejczycy, podobnie jak Amerykanie, nie doceniają geopo­
litycznych zmian, które są efektem rozwoju chińskiej gospodarki. Nie oswo­
ili się z myślą, że rodzi się nowe mocarstwo, które chce i potrafi narzucać Za­
chodowi własne reguły gry. Sto lat temu delegacja przywódców europejskich
odwiedzających Chiny miałaby prawo do zadufania. Na zachodnią Europę
przypadała wówczas 1/3 produkcji światowej, a na Chiny, po stuleciu stagnacji
gospodarczej, mniej niż 1/10. To jednak historia, do której nie ma powrotu
– przestrzega Ferguson48.
„«Cud» zawsze jest korzystniejszy dla tego, kto przychodzi na końcu” –
twierdzi francuski pisarz polityczny Guy Sorman. Zauważa on, że Chiny, tak jak
Korea, Japonia czy Tajwan 50 lat temu, czerpią zyski z technologii rozwinię­
tych gdzie indziej, które umożliwiają skrócenie okresu startu ekonomicznego
o pół wieku. Dlatego też przyczyną chińskiego wzrostu jest, oprócz wiejskiego
exodusu o nieznanej nigdzie indziej skali, późny start, który dokonuje się
w dodatku w otwartej na przepływ technologii i kapitału przestrzeni globali­
zacji. Tylko że, jak zauważa Sorman, pierwsze azjatyckie tygrysy postawiły na
doskonalenie pracowników. Chiny natomiast stawiają na wyzysk49.
Sorman uważa, że Chiny są jeszcze ekonomicznym „karłem” z dochodem na
jednego mieszkańca dwudziestokrotnie mniejszym niż w Europie i produktem
narodowym równym produktowi narodowemu Włoch. Nim ten „karzeł” stanie
się gigantem przyćmiewającym Europejczyków, Japończyków i Amerykanów,
musi przezwyciężyć wiele wewnętrznych sprzeczności50. Sorman zastanawia
się również nad tym, czy określenie „rozwój” w ogóle pasuje do tego, co dzieje
się teraz w Chinach. Zdaniem francuskiego pisarza, jeżeli już mówimy o „roz­
woju” Chin to trzeba wyraźnie podkreślać, że rozwijają się one bardzo źle.
Chiny, jak pisze Sorman, są krajem bardzo słabym, biednym i wewnętrznie
niestabilnym. To bodaj jedyny kraj na świecie, gdzie podstawowe sektory pub­
liczne nie istnieją51.
Guy Sorman przewiduje, że możliwość upadku banków, wybuch gigantycz­
nej rewolty społecznej czy wielkiej epidemii położą kres systemowi chińskiemu
w jego obecnej formie52.
„A zatem chiński cud nie istnieje” – obwieszcza w Le Monde ekspert eko­
nomiczny Françoise Lemoine. Bezrobocie, nierównomierność rozwoju53, sta­
rzenie się populacji, moralna „degrengolada” młodzieży (wzrost przestępczości,
narkotyki, alkohol), odpływ młodych „talentów” za granicę, nieprzewidywal­
ność instytucji politycznych, deficyt energetyczny, niewymienialność juana,
wszechobecna korupcja, kumoterstwo, przestarzały i kruchy system bankowy
oraz słabość systemu prawnego sprawiają, że Chiny nie są supermocarstwem.
Udział Chin Ludowych w handlu światowym wynosi 5–6 %, produkt krajowy
brutto to tylko 4% PKB globu. Chiny są wciąż daleko w tyle za USA czy Eu­
ropą. Potęgą staną się nie prędzej niż za 15–20 lat54. W międzyczasie czeka je
więcej wstrząsów niż kiedykolwiek dotąd, a kierunek zmian nie jest jasny.
W podobnym tonie swoją wypowiedź formułuje politolog i ekonomista,
Robert Skidelsky, który uważa, że przepowiednie o „chińskiej dominacji” są
przesadzone. Według niego, kraj ten ma mało do zaoferowania, gdy chodzi
o ja­kiś wyróżniający się wkład w „rządzenie” światem55. Chodziłoby raczej
o przywrócenie zakłóconego uprzednio naturalnego porządku niż ustanowie­
nie swoistej hegemonii. Chinom brak jest, zdaniem Skidelsky’ego, hegemo­
nicznych ambicji.
Już wkrótce oczy świata z jeszcze większą uwagą spoglądać będą na „Azja­
tyckiego Olbrzyma”. Igrzyska Olimpijskie w 2008 roku – nowy instrument chiń­
skiej soft power – są ogromną szansą dla Chin. Szansą, której nie mogą zmarno­
wać. Chińscy organizatorzy Igrzysk oczekują około 2 milionów zagranicznych
gości i kilkadziesiąt tysięcy dziennikarzy56. Będzie to najprawdopodobniej naj­
Kurlantzick, J., East meets East, Carnegie Endowment for International Peace, December 10, 2006.
L. Greenfeld, Nadchodzi epoka azjatycka, „Dziennik-Europa” 2006, nr 123.
47
N. Ferguson, Prowincjonalna Europa w cieniu Wielkich Chin, „Dziennik-Europa” 2005, nr 84.
48
G. Sorman, Wyzyskujący i wyzyskiwani: dwa chińskie narody, „Dziennik-Europa” 2005, nr 75.
49
Ibidem.
45
46
93
G. Sorman, Chiny to tygrys z papieru, „Dziennik-Europa” 2005, nr 84.
Ibidem.
52
Występują coraz większe różnice w zarobkach między obszarami wiejskimi i miejskimi; 20% najbogat­
szych Chińczyków odpowiada za konsumpcję 50% produkcji, podczas gdy 20% najbiedniejszej ludności kon­
sumuje jedynie 4,7% wyprodukowanych w kraju dóbr.
53
W. Jisi, Skromny Sojusznik. Chińska propozycja dla USA, „Dziennik-Europa” 2005, nr 80.
54
W Chinach dotąd nie ukształtowała się sfera publiczna w zachodnim rozumieniu tego terminu. Obowiąz­
ki wobec państwa, rodziny, społeczności lokalnej wciąż pozostają wartością nadrzędną. Za: R. Skidelsky, Długi cień Państwa Środka. Chiny w światowej gospodarce, „Dziennik-Europa” 2006, nr 122.
55
Oster, S., Ŕ Pékin, ça sent le soufre, Courrier International 2007, nr 858.
50
51
94
Patrycja Fudalej
Chińska soft power. NOWE SPOSOBY DZIAŁANIA CHIN...
większa fala obcokrajowców w historii Państwa Środka. By dostać prawo orga­
nizacji Igrzysk, Chiny zobowiązały się między innymi do przestrzegania praw
człowieka i wolności słowa, do pewnej ewolucji w zasadach stosowania kary
śmierci57. Dotrzymując danej obietnicy udowodniłyby tym samym, że są wiary­
godnym i odpowiedzialnym partnerem stosunków międzynarodowych. Gra­
czem, z którym trzeba się liczyć. Pozostaje jeszcze do zrealizowania wielkie
przedsięwzięcie logistyczno-infrastrukturalne związane z organizacją tej świato­
wej imprezy sportowej. Ale z tym wyzwaniem Chińczycy powinni sobie poradzić
bez większych problemów. Tempo pracy i postęp w realizacji poszczególnych
projektów wprowadzają w zdumienie. Jeśli organizowane przez ChRL Igrzyska
zakończą się sukcesem, jej „miękkie” wpływy w świecie bez wątpienia wzrosną.
Jakie są dzisiejsze Chiny?
Skąd my, mieszkańcy Zachodniej Cywilizacji mielibyśmy o tym wiedzieć,
skoro sami Chińczycy nie byliby prawdopodobnie w stanie odpowiedzieć na
to pytanie. Żywię głęboką nadzieję, że Igrzyska Olimpijskie 2008 roku dadzą
nam możliwość, nam „barbarzyńcom”, odkryć „nowe”, nowoczesne Chiny. I, że
oprócz sukcesów gospodarczych i modernizacyjnych przybliżą nam także mniej
chwalebne aspekty „rozwoju” Chińskiej Republiki Ludowej. Może wówczas,
porzuciwszy dotychczasowe stereotypy o Państwie Środka, spojrzymy na nie
z innej, „świeżej” perspektywy.
To nie Chiny postanowiły spotkać Zachód, to Zachód przybył do Chin.
Zrobił to poniekąd dwa razy: raz w XVI, raz w XIX wieku. Pierwsze zetknięcie
było raczej łagodne, poprzez misjonarzy. Przyczyny drugiego spotkania były
czysto ekonomiczne, związane z handlem opium. Dokonało się ono już nie za
pośrednictwem zakonników, lecz kul armatnich. Jak pisze François Jullien,
trzeba wrócić do tego momentu w historii, bowiem dzisiejszy renesans chińskiej
potęgi sprawia, że zapominamy o tamtej – źródłowej – traumie. Tymczasem
to właśnie ona, choć ukryta, wciąż wpływa na związki Chin z resztą świata.
W chwili największego uzależnienia się od Zachodu, na początku XX wieku,
istotne dla Chin stało się pytanie: jak Zachód doścignąć i przegonić? W odpo­
wiedzi pojawiły się różne formy przystosowania do modelu zachodniego,
przede wszystkim w dziedzinie nauki i polityki58. W niektórych dziedzinach,
przynajmniej w polityce, jak się zdaje, Chiny są wciąż daleko, bardzo daleko
od „ugięcia się”, to znaczy przyswojenia naszych modeli. Na jakim etapie jest
dziś ten proces? Otóż Chiny właśnie dochodząc do miejsca, w którym Zachód
już jest, to znaczy powoli zaczynają go wyprzedzać. Jeszcze 10 lat temu pano­
wała w Chinach milcząca zgoda na to, że trzeba z pokorą przyjąć wyższość za­
chodniej kultury. Ale czy jest tak dziś? – pyta francuski sinolog. Mnóstwo
Chińczyków uważa, że wielkie chwile Europy minęły. Teraz Chiny stają się
nieuchronnie, poprzez cichą transformację, jednym z nowych świa­towych „li­
derów”. Tym bardziej, że nie próbują arogancko się narzucać, co zawsze od­
stręcza. Robią to na swój sposób: niezauważalny, delikatny, pozornie słaby,
czyli poprzez narzędzia własnej soft power. Lecz w gruncie rzeczy z chińskie­
go punktu widzenia świat po prostu odzyskuje swój normalny kierunek.
„Każda bitwa jest wygrana lub przegrana, zanim w ogóle jeszcze zostanie sto­
czona” – zwykł mawiać słynny chiński mistrz strategii wojennej SunTzu59. Czy
Chiny wygrają swoją bitwę? Czas pokaże. Jedno jest pewne, Chiny bez wątpie­
nia właśnie wracają na światową scenę.
56
57
G. Sorman, Chiny..., op.cit.
F. Jullien, Chiny..., op.cit.
95
Abstrakt
What do we know about today’s China? Apart from China’s great economic boom, China’s
Great Wall, Chairmen Mao, Tian’anmen events, can we think of anything else? The key word
to better understanding of modern China is Chinese soft power. For about 10 years China has been
consequently minimizing its hard power in international relations, especially in South East-Asia,
focusing on creating its soft power strategy.
By expanding its economic relations, active and mature diplomacy, financial, technical and
logistic support for developing countries as well as promoting its own language and culture,
China unnoticeably spreads its influence on new countries and regions. With determination
and consequence China realizes its vital goal – creation of Great China.
Thanks to its instruments of soft power China is coming back on the world’s stage, becoming
its new “leader”. Will China become a new “Evil Empire” that in the XXI century will “wage a
war” on the United States for the political and economic leadership of the world?
Abstrakt
Co wiemy o współczesnych Chinach? Czy oprócz chińskiego boomu gospodarczego, Chiń­
skiego Muru, Wodza Mao, wydarzeń na placu Tian’anmen, Państwo Środka może kojarzyć nam
się jeszcze z czymś innym? Słowem-kluczem do próby zrozumienia dzisiejszych Chin jest chińska
soft power (miękka siła). Od około 10 lat Chiny konsekwentnie minimalizują rolę swojej hard
power w stosunkach zewnętrznych, zwłaszcza w regionie Azji Południowo-Wschodniej, skupiając
się na tworzeniu strategii soft power.
Poprzez zacieśnianie stosunków gospodarczych, aktywną i dojrzałą dyplomację, wsparcie
finansowe, techniczne i logistyczne dla państw rozwijających się oraz promowanie chińskiej
kultury i języka, Chiny niepostrzeżenie rozciągają swoje wpływy na coraz to nowe regiony
świata. Bardzo zdecydowanym i konsekwentnym krokiem zmierzają ku realizacji swojego
najważniejszego celu – budowy Wielkich Chin.
Chiny poprzez narzędzia własnej soft power właśnie wracają na światową scenę stając się
jednym z jej nowych „liderów”. Czy zatem w XXI wieku na arenie walki o przywództwo gospo­
darcze i polityczne świata do walki ponownie staną Stany Zjednoczone, a miejsce nowego „Impe­
rium Zła” zajmą Chiny?
The Denma Translation Group, The Art..., op.cit.
58
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
Wojciech Nowicki*
Podstawowe idee
neokonserwatystów amerykańskich
Wprowadzenie
Poniższy tekst jest częścią nieco obszerniejszego studium, w którym poli­
tyczny neokonserwatyzm amerykański analizowałem jako fakt kulturowy, ze­
spół idei. Mówiąc lapidarnie, zastanawiałem się, jak został uformowany ten
szczególny (a może nawet: tak szczególny) klucz do pojmowania politycznego
świata. Oczywiście, neokonserwatyzm jest także faktem politycznym. Stany
Zjednoczone jako hipermocarstwo i kandydat (wciąż chyba tylko kandydat?)
na hegemona polityki światowej oraz polityka obecnej administracji USA
jako śmiałe przedsięwzięcie, mają wśród licznych atutów także i neokonser­
watyzmu – pewną spójną wizję świata, z zapałem rozwijaną, podsuwaną i bro­
nioną przez wielu amerykańskich analityków i publicystów, którym, jak można
zakładać, leży na sercu dobro ich kraju.
Wizja ta zakłada niezmiernie aktywną rolę USA w polityce międzynarodowej,
a na jeszcze bardziej fundamentalnym poziomie – ich niemal wszechmocną
wpływowość. Jej realizacja przez Waszyngton przekłada się na skutki poli­
tyczne nie tylko dla macierzystego kraju, ale i dla innych członków społecz­
ności międzynarodowej, czy wręcz dla całego systemu światowego. Warto
zwrócić uwagę, że neokonserwatyzm, w odróżnieniu od większości narodowych
koncepcji politycznych, które postulują zachowania państwa i czasem w końcu
rzeczywiście wpływają na nie, jest właśnie przede wszystkim wizją świata,
zwieńczoną dopiero wnioskami co do roli w nim Stanów Zjednoczonych.
Można zaryzykować twierdzenie, że wyrazista wizja świata spełnia w neo­
konserwatywnym systemie idei funkcję zarezerwowaną na ogół dla analizy
geopolitycznej, inspirując właściwie bezpośrednio sądy o interesie narodowym
państwa. Analiza geopolityczna pozostaje z kolei w tym systemie uderzająco
* Wojciech Nowicki, tłumacz z języka angielskiego i niemieckiego; studiował prawo na Uniwersytecie Ślą­
skim oraz stosunki międzynarodowe w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie.
Obecnie przebywa w Wielkiej Brytanii.
Rozdział przygotowany na użytek niniejszej publikacji z końcem stycznia 2008 r.
97
wycofana w głąb, jak gdyby Stany Zjednoczone nie leżały nigdzie – nie tylko na
geograficznej mapie świata, ale i na mapie powiązań ekonomicznych czy spo­
łecznych. Jeśli w jakimś stopniu są to nieuniknione skutki przyjęcia perspek­
tywy hipermocarstwa, to trudno oprzeć się wrażeniu, że strategia, jaką Sta­
nom Zjednoczonym proponują w ostatnich latach neokonserwatyści, najlepiej
pasowałaby do horyzontu zadań jakiejś pozaterytorialnej anty-Al-Kaidy. Kto wie,
może program neokonserwatywny dałoby się też bez większych modyfikacji
przenieść na grunt innego państwa, które osiągnęłoby odpowiedni potencjał?
Idee neokonserwatywne w pierwszej fazie ich udziału w grze politycznej
miały doprowadzić do wzrostu potęgi i prestiżu USA oraz upadku ich zimno­
wojennego przeciwnika. Tego drugiego dzieła, z pozoru trudniejszego, doko­
nały trwalej i bardziej bezspornie. Dziś, po paru latach pogłębiającego się kry­
zysu nation building w Iraku, w mo­mencie kryzysu gospodarczego w USA i na
tle przygotowań do poważnej, tak czy inaczej, zmiany w Białym Domu, można
przypuszczać, że historia się powtórzy i neokonserwatyzm znów zaważy sil­
niej na zmianach politycznych poza Stanami Zjednoczonymi niż wewnątrz
nich. Atut jest atutem dzięki temu, że używa się go w mia­rę potrzeb, toteż
Ameryka w najbliższych latach będzie pewnie grać z powodzeniem inną kartą.
Nie może to jednak powstrzymać rozpędzonego przy pomocy idei neokonser­
watywnych procesu dezintegracji tych systemów politycznych na Bliskim
i Środkowym Wschodzie, które zbudowane są na oporze wobec Zachodu.
Choć rezultaty tego procesu trudno przewidzieć, to prawdopodobna wydaje
mi się przewlekła, połowiczna, nieharmonijna i dysfunkcjonalna demokraty­
zacja Iraku, Iranu, Afganistanu czy nawet Arabii Saudyjskiej, przypominająca
historię Rosji z ostatnich piętnastu lat.
Poniższa analiza czterech wybranych elementów ideologii neokonserwa­
tywnej, które uznałem za najbardziej charakterystyczne, może więc, w kon­
tekście sąsiadujących z nią tekstów innych autorów, posłużyć do refleksji nad
naturą doktryn, którym – niezależnie od ich treści i nawet intencji – łatwiej
jest zmieniać świat niż dbać o macierzystą dla nich polity.
Antykomunizm
Omawiając idee neokonserwatyzmu w porządku bardziej historycznym niż
logicznym, pora prawdopodobnie przejść od opcji dotyczących polityki we­
wnętrznej do najbardziej wyraźnego rysu w tym, co neokonserwatyści – bez­
pośrednio po tym, jak dali się poznać jako odrębne środowisko – mieli do po­
wiedzenia o polityce międzynarodowej, czyli do ich antykomunizmu. Rodzi się
tu przede wszystkim pytanie, czy był to antykomunizm wtórny czy pierwotny;
inaczej mówiąc, czy radykalizm apelów neocons o zwalczanie wpływów ZSRR
wynikał z przyjęcia celu nadrzędnego, który takiej postawy wymagał, czy też
98
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
po prostu z niechęci do komunizmu. Po drugie, należałoby określić, co odróżnia
antykomunizm neokonserwatywny od innych jego postaci, właściwych np.
amerykańskim konserwatystom tradycyjnym. Po trzecie – czy i w jakim stopniu
antykomunizm ten był, ściśle mówiąc, raczej „antysowietyzmem”, a więc –
czy rozróżniał między ideą a jej wcieleniem i siłą polityczną, która za nim stała,
a jeśli tak – to na której z tych płaszczyzn koncentrował się w swym sprzeciwie.
Nie warto chyba wypowiadać się o antykomunizmie neokonserwatystów
bez przytoczenia dość uderzającej opinii, jaka znalazła się w niedawnym (2006)
opisie ruchu, sporządzonym przez Francisa Fukuyamę. Przypominając rady­
kalno-lewicowe korzenie neokonserwatyzmu z lat 30. i 40., pisze on: „najważ­
niejszym spadkiem po środowisku CCNY [City College of New York – uczelnia,
ucieleśniająca owe korzenie] jest intensywny antykomunizm i niemalże równie
silna antypatia do liberałów, którzy sympatyzowali z komunizmem i nie po­
trafili dostrzec w nim zła”. „Uchwycenie genezy tego liberalnego antykomu­
nizmu jest decydujące dla zrozumienia pochodzenia neokonserwatyzmu i jego
sprzeciwu wobec utopijnej inżynierii społecznej, który stanowi najtrwalszy
motyw całego ruchu” – konkluduje Fukuyama. Zawarte są tu co najmniej
dwie istotne sugestie. Po pierwsze, antykomunizm, jeśli nawet znalazł się
w przyszłości na usługach celów nadrzędnych czy ogólniejszych, był w pew­
nym momencie – może wraz z innymi czynnikami – właściwą sprężyną wyod­
rębniania się neokonserwatyzmu. Choćby więc rozum przekonywał, że anty­
komunizm wyrażany w latach 70. przez autorów „Commentary” był raczej funkcją
pragnienia światowego prymatu USA, to wiedza historyczna podpowiada, że
neocons pierwszego pokolenia mogli też zwalczać komunizm intuicyjnie, jako
zło samo w sobie, a może i ze złości, że kiedyś sami dali się na niego nabrać.
Po drugie, Fukuyama dociera do dwoistości stosunku neokonserwatystów do
ich naturalnego liberalnego otoczenia. Z jednej strony bowiem liberalizm
w swych ogólnych założeniach jest opcją, z którą utożsamiają się najsilniej – po
odrzuceniu lewicowego rewolucjonizmu jedyną, z którą w ogóle mogliby się
utożsamić. Z drugiej strony, dostrzeżone z bliska u liberałów skłonności (do
złudzeń i ustępstw wobec komunizmu) jawią się im – nie bez powodu akurat
im – jako szczególnie szkodliwy element amerykańskiego życia politycznego,
w sferze tego, na co mają wpływ, najbardziej godny zwalczania. Jeśli poglądy
ekonomiczne, społeczne i nawet kulturalne zasadniczo łączą neocons z libera­
łami, jeśli wobec pokus amerykańskiej izolacji jedni i drudzy są podobnie
krytyczni, to stosunek do komunizmu jest tym polem, gdzie neocons oddzielają
się od tych, do których im najbliżej – zatem można wysunąć przypuszczenie,
że bez ich własnej formy antykomunizmu w ogóle by ich nie było.
Co składa się na tę specyfikę? Najłatwiej daje się odczuć wysoka temperatu­
ra ich antykomunizmu: przekonanie o powadze zagrożenia ze strony tego akurat
przeciwnika, twarda odmowa kompromisu z nim, przypisywanie mu zamiarów
bezwzględnie wrogich, a także gotowość, niemal prowokacyjna, do otwartego
dyskursu publicznego w tych kwestiach. Zarazem jednak jest to antykomunizm
dlatego – możemy podejrzewać – tak żarliwy, że oparty na poczuciu szczególnej
własnej wiedzy, głębszej niż przeciętna, o sekretach komunizmu i na osobistym,
emocjonalnym stosunku do niego, właściwym wszystkim tym, którzy ulegli
niegdyś jego wpływowi, poznając na własnej skórze mechanizm zauroczenia,
a potem się z niego wyzwolili. Domysłom tym odpowiada spostrzeżenie Bar­
tyzela: „o ile dla [tradycyjnych] konserwatystów komunizm był przede wszyst­
kim zagrożeniem dla religii, tradycji i hierarchii, o tyle neocons upatrywali w nim
wroga indywidualnej wolności i demokracji liberalnej, [a ich] ambicją (...) było
«przezwyciężyć lewicową krytykę demokracji»” (warto dodać, że widzieli
w nim także, znów w odróżnieniu od innych konserwatystów, siłę, z którą USA
powinny we własnym interesie walczyć o wpływy w świecie zewnętrznym).
Nazywając się „antykomunistami”, neokonserwatyści odwoływali się za­
pewne do powszechnej amerykańskiej metonimii: z zaatlantyckiej perspektywy
komunizm był po prostu tym, co zapanowało w Rosji. Sami jednak byli świa­
domi pewnych subtelności kariery tej ideologii i wahałbym się zweryfikować
ich „antykomunizm” jako „antysowietyzm” oraz twierdzić, że komunizmowi
w innych wcieleniach neocons okazywali, czy gotowi byli okazać, więcej łaski.
Tym bardziej, że – o czym jeszcze będzie mowa – nie przyjęli nigdy „reali­
stycznej” optyki, charakterystycznej np. dla działań Henry Kissingera, w której
państwo uwzględnia w swych rachubach tylko inne państwa.
Co stało się z neokonserwatywnym antykomunizmem po zimnej wojnie?
Z pewnością, przynajmniej na chwilę, zawisł w powietrzu, przyczyniając się do
kryzysu ruchu neokonserwatywnego, czy może tylko świadomości lub tożsa­
mości neokonserwatywnej, w początkach lat 90. Jeśli jednak pójdzie się za cy­
towanym wyżej rozumowaniem Fukuyamy, warto zastanowić się, czy w nowej
sytuacji z dawnego antykomunizmu nie wydestylował się „sprzeciw wobec
utopijnej inżynierii społecznej”. O ile jest dla mnie dyskusyjne, czy ideę w ten
sposób określoną można uznać za „najtrwalszy motyw całego ruchu” (w toku
współczesnego nation building „demokratyczni globaliści” walczą wprawdzie
z „utopijną inżynierią społeczną”, lecz raczej jej własną bronią), to Fukuyama
zdaje się trafiać w sedno, pisząc kilka zdań dalej o kontynuacji dokonanego
przez Kristola i jego kolegów z CCNY zerwania z komunistycznym zaurocze­
F. Fukuyama, Ameryka na rozdrożu, tłum. R. Staniecki, Poznań 2006, s. 26−27.
Ibidem.
99
J. Bartyzel, Neokonserwatyzm [w:] Encyklopedia „białych plam”, Radom 2004, s. 37 (w końcowym sformu­
łowaniu autor cytuje tekst: Czym jest neokonserwatyzm? Z Normanem Podhoretzem rozmawiają Wiesław Walendziak i Witold Bałaban, „Młoda Polska” 4 XI 1989).
100
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
niem: „Niebezpieczeństwo wypaczenia dobrych intencji było tematem, który
w następnym pokoleniu na trwałe zagości w pracach wielu przedstawicieli tego
środowiska”. Neokonserwatyści jako mistrzowie podejrzeń i antykonstruktywi­
ści – taką hipotezą chciałbym zakończyć uwagi o naturze ich antykomunizmu.
koncepcją „eksportu demokracji” otwiera amerykańska tradycja misji do wy­
pełnienia w świecie, wywodząca się z XIX-wiecznej doktryny Manifest Destiny
– przeznaczenia do opanowania kontynentu amerykańskiego, a także stosun­
kowo mało terytorialny, potencjalnie „imperialny” charakter państwa.
Stąd bardzo blisko już do kolejnej, istotnej idei neocons, związanej zresztą
z poparciem dla ekspansji demokracji. Wcześniej jednak chciałbym zwrócić
uwagę na skuteczność i implikacje wprowadzania w życie projektu szerzenia
demokracji. Idea demokratyzacji, przyłożona do rzeczywistości świata schyłku
XX w., zderza się przede wszystkim z problemem nierównomierności postępu
tego procesu na Zachodzie i poza nim. Wcześniejszy szermierz demokratyza­
cji świata przez Amerykę, Woodrow Wilson, mógł jeszcze liczyć, że zadanie
ogranicza się praktycznie do Europy, której ewolucja w taki czy inny sposób
przeniesie się na resztę świata. Po II wojnie światowej emancypacja Trzeciego
Świata skomplikowała to zadanie, a jego realizacja była obciążona szczególną
dwu­znacznością w okresie zimnowojennej rywalizacji supermocarstw o na­
danie kierunku procesom „narodowo-wyzwoleńczym”. Kontynuatorzy idei
Wilsona musieli stawić czoła nowym wątpliwościom: Jak rozwiązać konflikt
między prawem narodów do samostanowienia a logiką szerzenia demokracji?
Jak, z punktu widzenia wartości demokratyczno-liberalnych i idei „postępu”,
ma się szerzenie demokracji do promocji wyzwolenia społecznego opartego
na receptach marksistowskich? A wreszcie, czy demokrację da się zaszczepić
na gruncie cywilizacji nie-zachodnich, którym wydaje się z natury obca, a jeśli
nawet tak, to, czy można to czynić przy użyciu środków bezpośredniego na­
cisku – nawet, jeśli nie jest to nacisk militarny?
Dwa pierwsze z tych pytań pozostawały szczególnie aktualne, póki trwał ład
zimnowojenny, a pozytywna odpowiedź na nie sprzyjała twardemu kursowi
antysowieckiemu, tak czy inaczej nieodłącznemu od ówczesnego neokonser­
watyzmu. Dwa następne pytania zyskały na znaczeniu w ciągu ostatnich pięt­
nastu lat. Dostrzeżone przez Samuela Huntingtona kolejne, zagęszczające się
w XX wieku, „fale demokratyzacji” upewniały, że przemiany demokratycz­
ne w krajach tradycyjnie patriarchalnych czy despotycznych nie są mrzonką.
Poczucia sensu oraz nieuniknioności tego procesu dostarczała też – odczyty­
wana zapewne nie całkiem zgodnie z intencjami autora – słynna teza Fukuyamy
o „końcu historii”, u schyłku XX w. wyraźnie zbliżającej się do liberalno-de­
mokratycznego portu przeznaczenia. W tej optymistycznej atmosferze, charak­
terystycznej dla pierwszej pozimnowojennej dekady, dwaj czołowi, i bardziej
bojowi od Fukuyamy, neokonserwatyści drugiego pokolenia, William Kristol
i Robert Kagan, proklamowali zwrot „w stronę neo-reaganowskiej polityki
Demokratyzacja społeczności międzynarodowej
Przekonanie, że antykomunizm leży w amerykańskim interesie narodo­
wym, miało dwa główne uzasadnienia: jedno twarde, oparte na bezwzględnej
kalkulacji, drugie zaś „miękkie”, wysnute ze świata idei i niewiele warte, gdyby
nie przyjąć, że społeczeństwa i ich opinie w równej mierze jak rządy decydują
o grze sił w polityce międzynarodowej. Istotą pierwszego z nich było powąt­
piewanie w uspokajający sens teorii „wzajemnie zagwarantowanego zniszcze­
nia” i przekonanie, że Związek Radziecki może znaleźć dość powodów do
wyprzedzającego ataku jądrowego na USA (dowodził tego m.in. Albert Woh­
lstetter, analityk Rand Corporation). Drugie uzasadnienie sugerowało, że Stany
Zjednoczone powinny zabiegać o rozprzestrzenianie na świecie demokracji.
O ile pierwsze w naturalny sposób należało do specjalistów od strategii, a nie
szerokich ruchów politycznych, i raczej sprzyjało ideologii neokonserwatywnej
niż było jej częścią, o tyle drugie stanowiło kolejny ważny motyw myśli neocons.
Źródłem ich nacisku na szerzenie demokracji może być w pewnym stopniu
wrażliwość na kwestie ustrojowe w polityce zagranicznej, jaką zarazili się od
Leo Straussa: niekoniecznie ma ona prowadzić do dobitnych wniosków typu:
„demokracje nie walczą ze sobą nawzajem”, a raczej przewidywać naturalną
bliskość i wzajemną użyteczność państw o podobnej organizacji wewnętrznej.
Niezależnie od nauk Straussa, neokonserwatyści dostrzegli, że zimną wojnę
trzeba toczyć na warunkach narzuconych przez przeciwnika, czyli w wielkim
stopniu na polu konkurencji ideologicznej lub ją przegrać. Zachodu nie stać –
sugerowali między wierszami w latach 70. – na wierność własnej tradycyjnej
konceptualizacji stosunków międzynarodowych. Obstawała przy niej tymcza­
sem amerykańska polityka zagraniczna pod kierownictwem Kissingera, który
– jako realista starej daty – dbał o ustroje wewnętrzne partnerów i rywali USA
znacznie mniej niż o ich potencjał i wzajemne relacje.
Demokratyzacja świata okazała się dogodnym elementem budowy prestiżu
Stanów Zjednoczonych nie tylko jako supermocarstwa skazanego na ideolo­
giczną rywalizację i lidera „wolnego świata”, ale też jako państwa nie-etnicz­
nego, ufundowanego w jego XVIII-wiecznych korzeniach bardziej na idei de­
mokracji niż na jakichkolwiek innych więzach. Dodatkowe perspektywy przed
F. Fukuyama, op.cit, s. 27.
Por. ibidem, s. 39−44.
101
S.P. Huntington, Przypływy i odpływy demokratyzacji, tłum. M. Tański, „Res Publica Nowa” 1993, nr 5,
s. 72−78.
102
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
103
zagranicznej”, zakładającej systematyczne wprowadzanie demokracji w po­
zbawionych jej krajach świata (nazwane później przez Krauthammera – krytyka
tej koncepcji – „demokratycznym globalizmem”) jako instrument umacniania
globalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych.
Problem nabrał ostrości w pierwszych latach nowego wieku, kiedy, w na­
stępstwie ataków terrorystycznych z 11 września 2001 r., objawił się ukryty
aspekt chaosu ładu pozimnowojennego, czyli, mówiąc bardziej neokonserwa­
tywnym językiem Krauthammera, zakończyły się dziesięcioletnie „wakacje od
historii”. Wkrótce administracja George’a W. Busha skutecznie usunęła dwa
bliskowschodnie rządy, uznane za groźne dla interesów USA, i podjęła zada­
nie zbudowania w ich miejsce nowego ustroju (nation-buliding) – oczywiście,
demokratycznego. Jednocześnie w publicystyce neokonserwatywnej, przede
wszystkim Charlesa Krauthammera, pojawiła się idea dalszej koncentracji tego
rodzaju wysiłków na regionie Bliskiego Wschodu, jako obszaru po­tencjalnie
szczególnie groźnego dla ładu globalnego (a tym samym dla interesów USA),
a przy tym dramatycznie pozbawionego demokratycznych struktur władzy. Te
kroki polityków i projekty intelektualistów spotykają się na ogół z mniej lub
bardziej miażdżącą oceną zachodniej opinii publicznej, w której podnosi się,
jeśli już nie sprzeczność między tradycjami islamu a demokracją, to arogancję
i utopijność odgórnej demokratyzacji Iraku i Afganistanu, a także nieumiejęt­
ność postępowania Amerykanów jako okupantów łatwo opanowanego Iraku.
Sami neocons, choć przeżywają wahania wobec błędów i problemów w reali­
zacji ich idei, są, ogólnie rzecz ujmując, skłonni widzieć przykłady nation-building
jako swój sukces – tak przynajmniej wynika z entuzjastycznego tonu komen­
tarza Krauthammera po wyborach w Iraku w 2005 r.
Idea szerzenia demokracji ze względu na jej walor propagandowy narażona
jest na nieuniknione podejrzenia o to, że jej zwolennicy głoszą ją nieszczerze,
a traktują czysto instrumentalnie. Dość rozpowszechnionemu rozumowaniu,
w myśl którego oficjalna amerykańska retoryka o wprowadzaniu demokracji
w Iraku jest tylko przykrywką dla mniej szlachetnych celów interwencji, takich
jak kontrola nad ropą, korzyści dla postępu technologicznego w wojskowości,
czy – skądinąd niekwestionowane – umacnianie światowej dominacji USA,
trudno odmówić logicznych podstaw. Zarazem jednak trudno byłoby wytłu­
maczyć względami taktycznymi np. koncepcję demokratyzacji Arabii Saudyj­
skiej, która sprawdzone, sprawnie funkcjonujące i stosunkowo niezagrożone
stosunki amerykańsko-saudyjskie pragnie zastąpić postępowaniem obarczonym
bezpośrednim ryzykiem, a jednocześnie narażonym na międzynarodowe za­
rzuty bezprawnej ingerencji w sprawy innego państwa.
Polityka jako misja
Por. Kristol, W. Kagan, R., Towards a Neo-Reaganite Foreign Policy, “Foreign Affairs”, Jul/Aug, 1996 , vol. 75,
issue 4, s. 18.
Krauthammer, C., The Neoconservative Convergence, “Commentary”, Jul/Aug, 2005, vol. 105, issue 1.
10
Por. R. Kagan, Potęga i raj, Ameryka i Europa w nowym porządku świata, tłum., W. Turopolski, Warszawa
2003, o motywach wycofywania się Europy z polityki siły s. 24−48, a o roli przyśpieszenia integracji europej­
skiej w latach 90. w przekształceniu systemu międzynarodowego s. 98−99.
Przyglądając się myśli neokonserwatywnej, trudno nie zauważyć uparcie
powracającej tendencji, z powodu której nawet najbardziej rażących eksce­
sów polityki siły, jakie zdarza się neokonserwatystom proponować, nie sposób
zaliczyć do nurtu typowej Realpolitik. Jest to skłonność do wyznaczania wspól­
notom politycznym dalekosiężnych i idealistycznych celów i postrzegania w ich
kontekście podejmowanych, choćby z konieczności, działań. Neocons dostrze­
gają tę skłonność u siebie samych, postulują ją dla Stanów Zjednoczonych jako
państwa, i, choć już mniej konsekwentnie i wyraziście, liczą się z nią u innych
aktorów polityki międzynarodowej – przede wszystkim u przeciwników. Sto­
sunkowo najmniejszą wrażliwość na ten misyjny wymiar polityki ujawniają
w stosunku do Unii Europejskiej: Robert Kagan w studium Potęga i raj euro­
pejskiej odmowy intensywnych zbrojeń i odpowiedzialności za świat nie roz­
patruje od strony idei budowy oazy wolności, bezpieczeństwa i dobrobytu, ale
powołuje się na wypalenie wojowniczych skłonności po II wojnie światowej
i „psychologię słabości”10. Wizja świata oparta na trwałych, idealistycznych
motywach uczestników polityki międzynarodowej z natury rzeczy jest dość
egocentryczna: własne pragnienia traktuje się z większą uwagą i zaufaniem niż
cudze, które nabierają znaczenia dopiero wtedy, gdy widzi się w nich zagroże­
nie. Lewicowi liberałowie mogli w pewnym stopniu podzielać tę wizję, lecz
zgoła inaczej widzieli misję Stanów Zjednoczonych i nie przywiązywali do niej
takiej wagi, jak do misji całej społeczności międzynarodowej, zobowiązywa­
nej do tworzenia świata bardziej pokojowego, sprawiedliwego i dostatniego.
W ostrej sprzeczności z wizją neokonserwatywną pozostawały założenia archi­
tektów polityki zagranicznej w ekipach Nixona i Forda, sceptyczne i redukcjo­
nistyczne w analizie motywów postępowania państw. Na najdalszych antypodach
myślenia misyjnego znajdował się bardzo silny w tradycji politycznej USA nurt
izolacjonizmu, po II wojnie światowej reprezentowany przede wszystkim przez
właściwych konserwatystów, a wykorzystywany także przez radykalną lewicę.
Neokonserwatystom z kilku powodów blisko było do idei misji w polityce.
Najważniejsze przyczyny leżały w amerykańskiej historii i tradycji oraz w cha­
ra­kterze państwa, jakie się z nich wyłoniło. Bowiem, mimo głęboko zakorze­nio­
nej skłonności do izolacjonizmu, żelaznym elementem politycznego dziedzictwa
Stanów Zjednoczonych jest idea Manifest Destiny, czyli „objawionego prze­
znaczenia” Ameryki (tj. USA), zgodnie z którą ma ona za zadanie opanowywać,
a więc i obejmować swymi demokratycznymi instytucjami, napotkane wokół
siebie ziemie. Pojęcie to weszło do obiegu około połowy XIX wieku i począt­
104
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
kowo odnosiło się do słabo zaludnionych terenów pomiędzy najstarszymi sta­
nami USA a Pacyfikiem, których podbój z wielu względów był czy wydawał
się być dziełem szlachetniejszym niż przemoc wobec państw. Wkrótce to uza­
sadnienie ekspansji zaczęto odnosić do reszty kontynentu, co pogodziło ideę
Manifest Destiny z pozornie sprzecznym z nią izolacjonizmem. Zgodnie z zale­
ceniami doktryny Monroe Stany Zjednoczone trzymały się z dala od proble­
mów europejskich, uprawiały za to intensywnie własną działkę geopolityczną,
z pewną pomocą metafizycznej sankcji rozciągając kontrolę nad państwami
Ameryki Łacińskiej. W XX wieku logika Manifest Destiny objęła per analogiam
cały świat i nowe, globalne aspiracje USA, choć nacisk musiał zostać w niej
przesunięty z funkcji władczych na protekcyjne. Do tej fazy rozwoju tradycyjnej
idei przyczynili się właśnie, między innymi, neokonserwatyści, poszukując
argumentów na rzecz zewnętrznego zaangażowania Stanów Zjednoczonych.
Niezależnie od jakichkolwiek pozytywnie sformułowanych tradycji Stany
Zjednoczone są poniekąd predestynowane do podejmowania pewnego rodza­
ju politycznych misji także ze względów, by tak rzec, strukturalnych – przez
sam charakter państwa potężnego gospodarczo i militarnie, rozległego, a przy
tym nie-etnicznego i w procesie budowy narodu skazanego na poszukiwanie
alternatywnych więzi spajających wspólnotę. Trudno się dziwić, że znacznym
sukcesom w konsolidacji narodu amerykańskiego towarzyszyły – początko­
wo sporadycznie, później coraz częściej – pokusy imperialne i że prędzej czy
później w dziejach USA musiały pojawić się przesłanki do przyjęcia pewnych
funkcji imperium. Imperia kompensują brak naturalnej więzi narodowej jed­
noczącą misją, która ingeruje zwykle w świat zewnętrzny. Amerykańska wie­
lonarodowość i kosmopolityzm nie stanowią oczywiście – w każdym razie od
zakończenia Wojny Secesyjnej – zagrożenia dla tożsamości wspólnoty czy in­
tegralności państwa, są natomiast pozytywnym bodźcem do zewnętrznych za­
angażowań, choćby poprzez działanie w życiu społecznym różnych narodo­
wych lobbies czy mają pobudzający wpływ na międzynarodowe związki eko­
nomiczne państwa.
O ile imperium amerykańskie jest co najwyżej projektem lub hipotezą, o tyle
misja, która ma szanse być jego fundamentem, posiada dość jednoznaczną
i od dawna już ustaloną treść, uwarunkowaną historią USA. Amerykanów –
kolonistów anglosaskich, ale także holenderskich i francuskich, a potem rów­
nież imigrantów z wielu krajów świata – połączyła najpierw troska o demo­
kratyczny rząd, jaki sobie wywalczyli, następnie zaś spoiwem narodu (czy też
wspólnoty) stawał się inny atrybut politycznej wolności, American way of life
z jego szansami na dobrobyt i prestiż otwartymi dla wszystkich, zasadniczo
także dla każdego przybysza, który gotów był przyjąć jego warunki. Skoro
mitem założycielskim i zasadą rozwoju amerykańskiej polity11 jest popular government – jak, z aluzją do aspektu samorządowego, Amerykanie lubią określać
swój wolnościowy ustrój polityczny – to do tego samego waloru musi odwo­
ływać się definicja charakteru obecności w społeczności międzynarodowej,
czyli ewentualna misja państwa. Toteż, kiedy Stany Zjednoczone stają się po­
licjantem świata, to, choćby na użytek krajowego poparcia dla takiej polityki,
na jakimś jej poziomie, deklaratywnym czy rzeczywistym, musi pojawiać się
obrona wolności. Kiedy zarządzają światowym systemem kapitalistycznym,
to najchętniej poprzez instytucje promocji wolnego handlu.
Rozumując w kategoriach interesu narodowego, a wcześniej jeszcze trwożąc
się zagrożeniem komunistycznym, neokonserwatyści starali się poruszyć te
struny w tradycji i potencjale polityki amerykańskiej, które mobilizowały pań­
stwo do międzynarodowej ofensywy. Ale mają też własne powody, by skłaniać
się do polityki misji. Jednym z nich jest gotowość posługiwania się ideami
i wiara w ich wagę w grze politycznej, przejęta od Leo Straussa, drugiego do­
patrywałbym się w radykalnych skłonnościach do naprawy świata, które takich
intelektualistów jak Irving Kristol mogły prowadzić w młodości do trockizmu,
a w dalszej ewolucji ideowej pozostawały na dalszym planie.
Neokonserwatywna teoria misji Stanów Zjednoczonych jest w dużym stop­
niu teorią misji demokratycznego mocarstwa w ogóle. Jej punkt wyjścia dobrze
chyba oddaje wywód Irvinga Kristola na temat implikacji przekształcenia się
amerykańskiej republiki w potęgę imperialną: „Najwyraźniej bardzo wielu lu­
dzi myśli, że mocarstwo polega na prostym zwielokrotnieniu zwykłej władzy
państwowej i że zasady działania pierwszego da się łatwo (...) przenieść na
drugie. Tymczasem między oboma przypadkami istnieje różnica jakościowa,
którą można streścić następująco: mocarstwo jest potęgą «imperialną», gdyż to,
czego nie czyni, ma równie duże znaczenie i konsekwencje, jak to, co czyni. (...)
Mocarstwo (...) wplątane jest w sieć odpowiedzialności, z której nie ma drogi
ucieczki”, a prowadząc jego politykę „nie można liczyć na rozwiązania osta­
teczne i bezproblemowe bytowanie” i wierzyć, że „taka lub inna korekta kie­
runku (...) jest zdolna usunąć napięcia nieodłączne od statusu imperialnego”12.
Kristol, głosząc potrzebę i nieuchronność podjęcia przez Amerykę misji
wobec świata, nie powołuje się bynajmniej na Manifest Destiny. W jego ujęciu,
zaprezentowanym jeszcze u schyłku lat 60., tradycja amerykańska jest zdecy­
dowanie izolacjonistyczna. Do końca XIX wieku – pisze Kristol – Amerykanie,
oddaleni od centrum polityki światowej i nie dość potężni, by móc decydować
o jej kierunku, „mogli słusznie uważać, że ich kraj służy jako znakomity oraz
105
11
Anglojęzyczne pojęcie polity, wyprowadzone wprost z arystotelesowskiego politeia, odnosi się do cało­
kształtu politycznej organizacji wspólnoty, ma więc zastosowanie tam, gdzie z perspektywy socjologicznej ana­
lizuje się system polityczny. Trudno znaleźć termin polski, który spełniałby te warunki.
12
Kristol, I., On the Democratic Idea in America, New York, 1972, s. 79.
106
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
inspirujący przykład zwolennikom demokratycznego rządu na całym świecie
i że ta rola wzorca jest istotniejsza od jakichkolwiek działań, jakie Stany Zjed­
noczone mogłyby podejmować na zewnątrz”13. Ekspansjonizm wyrażany przez
Manifest Destiny funkcjonował równolegle, lecz, kierując się długo na terytoria
słabo zagospodarowane, nie stał w ostrej sprzeczności z izolacjonizmem.
Przesilenie przyszło dopiero, gdy potężniejąca Ameryka stała się światowym
mocarstwem. Wtedy jednak – twierdzi Kristol – Amerykanie nadal opierali się
duchowo pokusom uwikłania w świat zewnętrzny, a program Wilsona z kon­
ferencji paryskiej w 1919 r. był może „jednym z ostatnich wykwitów ducha
izolacjonizmu”14: forsując zasadę samostanowienia i eliminując wojny, ład
wilsonowski miał być jak gdyby ogólnoświatową projekcją gwarancji szczęś­
cia jednostek, zawartych w American way of life. Wilsonizm przyniósł jednak
spektakularną porażkę, „pobudzając czysto geograficzny izolacjonizm, pocięty
smugami ksenofobii”15, a bolesne rozczarowanie, podkreślone szokiem ataku
na Pearl Harbor, skłoniło Amerykanów do przyjęcia, acz niechętnie, roli świa­
towego, „imperialnego”, jak mówi Kristol, mocarstwa.
Tu dla Kristola, zawsze usposobionego mniej lub bardziej socjologicznie,
zaczyna się właściwy problem. Z nową formułą amerykańskiej obecności
w świecie – pisze ojciec neokonserwatyzmu – pogodził się, choć z pewnym
trudem, ogół społeczeństwa, natomiast odrzucili ją intelektualiści. Tymczasem,
„skoro Stany Zjednoczone jako najpotężniejsze mocarstwo świata nie mogą
uniknąć odgrywania takiej imperialnej roli, sprzeciw intelektualistów sprawi
tylko, że rola ta będzie odgrywana w atmosferze wewnętrznego sporu ideolo­
gicznego, który osłabi stanowczość [amerykańskich] mężów stanu i zmniej­
szy wiarygodność ich polityki za granicą”16. Ten problem nie jest już jednak
problemem polityki misji, lecz jej popularyzacji w społeczeństwie. Wyostrzają
go socjologiczne spostrzeżenia Kristola: jego zdaniem, opiniotwórcze środo­
wisko intelektualistów nie związało się z elitą władzy, nie tworzy też – jak
dawniej – elity samoistnej, lecz, w wyniku upowszechnienia wyższej edukacji
po II wojnie światowej, stało się masą społeczną i jako taka wytworzyło własny
ruch masowy – naznaczony, oczywiście, równie silnie, jak tęsknotami izolacjo­
nistycznymi, resentymentem do elity władzy, cokolwiek by ona proponowała.
Ta wczesna, pre-neokonserwatywna diagnoza dobrze określa osamotnioną
pozycję, w jakiej w latach 70. znaleźli się zwolennicy Kristola. Dobrze też tłu­
maczy logikę żarliwie toczonej przez neokonserwatystów w ciągu następnych
dekad batalii ideologicznej w USA, w której – jak wyrazili się z podziwem
młodzi polscy konserwatyści – „odbyli swój długi marsz przez instytucje, zre­
alizowali w dużej mierze zalecenia Gramsciego i osiągnęli hegemonię ideolo­
giczno-kulturalną na prawicy amerykańskiej”17.
Czy odnieśli sukcesy tylko na prawicy? Czy tylko z nią mają szansę znaleźć
wspólny język, czy też istnieje potencjał porozumienia neocons z owym kristo­
lowskim, wrażliwym w końcu głównie na idee lewicowe, „masowym ruchem
intelektualnym”? Ruch ten nie był naturalnie anty-misyjny. Choć uderzał w ton
pokory (szczególnie bezpośrednio po traumie Wietnamu) i rzeczowości (szcze­
gólnie w epoce Clintona), to podsuwał też społeczeństwu amerykańskiemu
inne misje: pacyfizmu, solidarności ze światową lewicą, sprawiedliwości spo­
łecznej, budowy racjonalnego ładu globalnego. Nie był też konsekwentnie nie­
przyjazny wobec klasy politycznej; uosabiany dziś nieźle przez dokumentalistę
Michaela Moore’a, odnosi się ze znacznie większą zjadliwością do polityków
republikańskich niż demokratycznych. W ciągu czterdziestu lat od chwili publi­
kacji cytowanego eseju Kristola stopniowo różnicował swoją niechęć do idei
prawicowych, a koncepcje wysuwane przez neokonserwatystów stawały się
dla niego mniej skandaliczne. Obecnie gdzieś w sferze zapału do konstrukcji
systemu global governance wrażliwość neocons i ogółu intelektualistów amerykań­
skich bezprecedensowo się do siebie zbliżyły. Mimo wagi takich okoliczności,
jak bankructwo realnego socjalizmu, zbliżenie to można uznać za kolejny do­
wód zwycięstwa neokonserwatyzmu w jego batalii ideologicznej, ale także
dowód, że mechanizm jego atrakcyjności jest bardziej skomplikowany, niż się
potocznie uznaje, i nawet dla uważnego analityka jest trudny do uchwycenia.
Ibidem, s. 80.
Ibidem, s. 81.
15
Ibidem.
16
Ibidem, s. 83.
13
14
107
Polityka siły
Pora zastanowić się nad ideą, z którą dziś neokonserwatyści kojarzeni są
najsilniej w szeroko rozpowszechnionym i uproszczonym oglądzie, a na którą
skądinąd monopol wydaje się mieć szkoła realistyczna, diametralnie odległa
od ideologizowania polityki czy dostrzegania w niej pola do realizacji misji.
Przez ideę polityki siły należy rozumieć przekonanie, że bezpośrednia, czysta
(a więc militarna) siła, zdolność wywarcia przymusu, jest decydującym, lub
przynajmniej istotnym, czynnikiem kształtującym stosunki międzynarodowe.
Sąd taki popada w nieuniknione perypetie etyczne; nie musi wiązać się z nor­
matywną gloryfikacją przemocy, lecz dyskwalifikuje jako niecelowe działania
polityczne nie poparte siłą, a tym samym usprawiedliwia przemoc, a przynaj­
mniej groźbę jej użycia. Te perypetie przekładają się na zamieszanie w sferze
poznawczej: każdy program agresji w stosunkach zewnętrznych państwa
17
Raport o wojnie w Iraku, „Stańczyk” 2003, nr 1–2, cyt. za: J. Bartyzel, op.cit., s. 39. Przywołany w Raporcie Antonio Gramsci, włoski filozof polityczny i komunista, twierdził, że władza w nowoczesnym państwie ka­
pitalistycznym opiera się na kulturalnej hegemonii klasy rządzącej; skuteczną rewolucję komunistyczną miało
więc, jego zdaniem, poprzedzać zdobycie i utrwalenie wpływów w instytucjach społeczeństwa obywatelskiego.
108
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
uchodzi za przykład myślenia w kategoriach polityki siły spod znaku szkoły
realistycznej, a każdy akt pesymizmu co do roli środków koncyliacyjnych w roz­
wiązywaniu konfliktów kwalifikowany jest intuicyjnie jako wsparcie dla po­
lityki agresji. Zamieszanie to obrazują wieczne spory o stopień autentycznego
zaangażowania agresywnych ruchów i reżimów w idee czy ideologie, które
im służą – dylematy typu „czy Stalin wierzył w komunizm?”. Także w analizie
związku neokonserwatystów amerykańskich z ideą polityki siły daje o sobie
znać pewna ambiwalencja. Można ją sformułować w pytaniu: „jeśli neocons
zalecają wykorzystywanie przez USA ich potęgi dla narzucania innym pań­
stwom pewnych rozstrzygnięć, to dlatego, że w przeciwnym razie – ich zdaniem
– zagroziłby im (Stanom Zjednoczonym) bardziej bezwzględny przeciwnik,
czy też dlatego, że – znów ich zdaniem – społeczność międzynarodowa lub ja­
kaś jej część tego od nich oczekuje?”.
Wydaje się, że cała złożona formacja, z której neokonserwatyści (a w każ­
dym razie ich pierwsze pokolenie) wyszli i pod wpływem której zawsze pozo­
stawali, zarówno w jej aspekcie radykalno-lewicowym, jak i straussowskim,
zasadniczo wzbraniała im przyjęcia za swoją idei polityki siły, a dokładniej
– sankcjonowała siłę, choćby i stosowaną bezwzględnie, tylko jako narzędzie
zmiany w sferze wykraczającej poza siłę – sferze wartości czy idei. Mówiąc
lapidarnie, siła musiała coś tworzyć. Jest to punkt, w którym dochodzi do za­
skakującego spotkania Straussa z jego śmiertelną powagą w kwestii realnego
funkcjonowania takiego lub innego ustroju oraz lewicowego radykalizmu
z jego zasadą „cel uświęca środki”. Siła „naga” pozostała domeną ekipy Kissin­
gera, który zresztą używał takiego podejścia do prowadzenia polityki znacz­
nie bardziej pokojowej od propozycji neokonserwatystów z lat 70. Z kolei
neokonserwatyści po siłę „usankcjonowaną” sięgali w swej pierwszej deka­
dzie coraz śmielej – choć oczywiście czysto teoretycznie – powodowani prze­
konaniem o potrzebie pilnego budowania przeciwwagi dla komunizmu, czy
też bloku sowieckiego.
Z drugiej strony, na co, jeśli nie na politykę konkretu i uwzględniania ukła­
du sił, a więc politykę siły w jej wymiarze nie-dramatycznym, powołuje się
Kristol w swym opublikowanym w 1967 roku pamflecie na kulturę politycz­
ną intelektualistów amerykańskich? Broniąc racji polityków wobec krytyki
intelektualistów, autor On the Democratic Idea in America wskazuje na, by tak
rzec, naturalną przewagę kompetencyjną tych pierwszych: „nie chodzi o to, że
intelektualiści w sprawach polityki zagranicznej zawsze się mylą – tak nie jest
i raczej nie mogłoby być, choćby na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa.
Uderza natomiast to, że wypowiedzi intelektualistów, słuszne czy niesłuszne,
bardzo często są z punktu widzenia polityka oderwane od istoty rzeczy (irrelevant). A to, że intelektualiści takie właśnie wygłaszają, wynika z ich samo­
określenia jako istot ideologicznych”18. Z „punktu widzenia polityka” niewąt­
pliwie na pierwszym planie – a w każdym razie na poczesnym miejscu – wid­
nieją argumenty siły własnej, której można użyć, i siły cudzej, której trzeba się
obawiać. Gotowość przyjęcia tego punktu widzenia przez kogoś, kto sam jest
w pozycji intelektualisty, oznacza akceptację autonomii polityki jako sfery,
której podstawowym pojęciem jest siła, i ten krok, zapewne zdroworozsądko­
wy, wyznacza drugą z dróg neokonserwatystów w stronę polityki siły. Jest to
droga bardziej bezpośrednia, ignorująca potrzebę usankcjonowania siły, ale
też neocons posuwają się po niej powoli. Ronald Reagan, który ostentacyjnie
używał amerykańskiej potęgi, aby zapędzić Związek Radziecki w ślepy za­
ułek, cieszył się znacznie większym ich poparciem niż George Bush, który
używał jej dyskretniej, i do tego, aby potencjalne zagrożenia szachowały się
nawzajem. To administracja Busha mogłaby argumentować, że zastrzeżenia
neokonserwatywnych intelektualistów wobec ograniczenia poparcia dla Izra­
ela w konflikcie bliskowschodnim są irrelevant19. Najwyraźniej deklarowane
przez Kristola zaufanie do perspektywy, jaką daje aktualne rządzenie, pod­
trzymywane było wybiórczo.
Neokonserwatyzm obecnej, drugiej fazy przynajmniej z pozoru wyzbył się
wahań wobec akceptacji idei polityki siły. Jego przeciwnicy dysponują całym
arsenałem przykładów i cytatów, mogących świadczyć o głębokiej pogardzie
neocons dla prawa międzynarodowego i cudzych aspiracji. Anegdotyczna jest
w tym względzie tzw. doktryna Ledeena, czyli wypowiedź neokonserwatywne­
go historyka Michaela Ledeena, analityka faszyzmu i zwolennika bezwzględ­
nych działań dla osiągania założonych celów, wydobyta z jakiegoś jego prze­
mówienia i żartobliwie ochrzczona „doktryną” przez dziennikarza „National
Review”: „Raz na jakieś dziesięć lat Stany Zjednoczone muszą wziąć za frak
takie czy inne gówniane państewko i rzucić nim o ścianę, choćby po to, żeby
pokazać światu, że nam nikt nie podskoczy”20. W tych prowokujących słowach,
wziętych in abstracto, nie ma cienia sprzeczności z najczystszą wersją idei po­
lityki siły. Lecz Jonah Goldberg przytoczył je wiosną 2002 roku dla wzmoc­
nienia swej tezy, że atak na Irak jest konieczny, aby ostatecznie zaprowadzić
pokój i ład – ściślej: amerykański ład – w regionie Bliskiego Wschodu. Jeśli
taka intencja daje się jeszcze pogodzić z ideą polityki siły, choć jest w obrębie
jej logiki dość zaskakująca, to zakończenie artykułu w „National Review”
przynosi dodatkowe uzasadnienie promowanego przedsięwzięcia: stosunki
międzynarodowe „nie są sportową grą”, już raczej „spacerniakiem w więzie­
niu”, toteż, inaczej niż w lidze futbolowej, „dzisiejsza walka i zwycięstwo ozna­
109
Kristol, I., On the Democratic Idea..., op.cit, s. 74.
Por. Komentarz do współczesnej Ameryki. Rozmowa z Normanem Podhoretzem, redaktorem naczelnym miesięcznika „Commentary”, „Arka”1992, nr 41, s. 38−39.
20
http://www.nationalreview.com/goldberg/goldberg042302.asp, 20.04.2007.
18
19
110
Wojciech Nowicki
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
czają, że jutro nie trzeba już będzie wcale walczyć, a może nawet, że reguły
spacerniaka zmienią się i przestanie on być tym, czym jest”21.
To streszczenie krótkiego, doraźnego artykułu, jakich wiele w neokonser­
watywnej prasie ostatnich lat, pozwala zobaczyć, jak łatwo we współczesnej
neokonserwatywnej doktrynie polityki zagranicznej motyw bezwzględnej in­
terwencji łączy się z motywem powszechnego dobra, czy też – by wyrazić to
samo bardziej paradoksalnie – logika przemocy i egoizmu prześlizguje się w lo­
gikę pokoju i bezinteresowności. Jeśli używam zwrotu „prześlizguje się”, to,
aby zasygnalizować niepokój o szczerość argumentów, przynależących do owej
drugiej logiki. Ich szlachetny wydźwięk nie może nie budzić podejrzeń, że są
przykładem hołdów, „jakie występek składa cnocie”. Podobnie karkołomne
połączenie cynicznych planów ze szlachetnymi i naiwnymi uzasadnieniami
sto­sowała propaganda realnego socjalizmu, który przedstawiał przemoc jako
przykrą konieczność na drodze do sprawiedliwości społecznej. Czy można więc
z agresywnych koncepcji globalizmu demokratycznego wykreślić warstwę ide­
alistyczną jako czczy ozdobnik? Czy neokonserwatyści naprawdę wierzą, że
ich krucjaty naprawią świat? I jaki jest w końcu cel: „pokazać, że nikt nam nie
podskoczy”, czy budować podstawy pokoju?
Analiza neokonserwatyzmu staje w tym miejscu przed nieznośnym dyle­
matem. Takich dwoistych konstrukcji myślowych, jak przedstawiony powyżej
wywód na temat planowanego ataku na Irak, niepodobna zredukować do czystej
polityki siły, wykreślając z nich owe gruszki na wierzbie, czy też, w najlepszym
razie, obietnice na wyrost, jakich żadna Realpolitik nie przewiduje. Ale niepo­
dobna też potraktować tych obietnic poważnie – nawet nie z powodu ich podej­
rzanej szlachetności, lecz z powodu ich rozbrajającego maksymalizmu. Po kimś,
kto – jak Jonah Goldberg w cytowanym artykule – mówi cynicznie i trzeźwo
„pokój można osiągnąć tylko przez siłę”, spodziewalibyśmy się, że doda: „I tak
będzie zawsze. Przed takim paradoksem będzie stawać każde pokolenie”.
Tymczasem dowiadujemy się, że „bój to jest nasz ostatni”, co może brzmieć
zachęcająco tylko dla tych amerykańskich intelektualistów, którym Irving Kri­
stol wypominał, że w swych projektach politycznych niepoprawnie zakładają
dobroć i niezłomność człowieka.
Aby oddać sprawiedliwość neokonserwatywnej szkole demokratycznego
globalizmu, trzeba odwołać się do bardziej uogólnionego i bardziej spójnego
wykładu na temat roli siły w polityce międzynarodowej, jaki można znaleźć
w głośnym eseju Roberta Kagana Potęga i raj, poświęconym dramatycznej
rozbieżności między amerykańską i europejską wizją stosunków międzynaro­
dowych. Kagan wskazuje, że Europa przyswoiła sobie wizję trwałego pokoju
światowego i wierzy w pokojowe środki do osiągnięcia tego celu, podczas
gdy Amerykanie wciąż doceniają tradycyjną rolę siły, tkwiąc „w anarchicznym
hobbesowskim świecie, w którym nie można liczyć na międzynarodowe prawa
i reguły”22. Dowodzi, że odmienność wizji zrodziła się z przesłanek material­
nych („kiedy masz młotek, wszystkie problemy zaczynają wyglądać jak gwoź­
dzie”23), że Amerykanie pielęgnują obraz świata jako dżungli, ponieważ są sil­
ni, ale też demonstruje wyższość moralną, a przy tym nadrzędną racjonalność
tego stanowiska. Europa – w ujęciu Kagana – wyrzeka się siły, sądząc, że
Ameryka będzie jej bronić, Ameryka zaś rzeczywiście broni – po części dlatego,
że nie ma innego wyjścia, po części – gdyż bezpieczna Europa jest elementem
ładu świata, na którym Ameryka korzysta. Ameryka jest więc niby ofiarą eu­
ropejskiej dezercji z historii, ale na mocy tego samego mechanizmu przypada
jej rola eksponowana i zaszczytna – hipermocarstwa i gwaranta światowego
ładu. Zatem także i w rozumowaniu Kagana, którego nie kompromitują już
dolepione frazesy o świetlanej przyszłości, ostateczne uzasadnienie polityki
siły jest idealistyczne: Stany Zjednoczone nie dlatego muszą być silne, że
wróg czyha na ich słabość, lecz dlatego, że przyjaciele, a raczej podopieczni,
czekają na ich siłę. Jeśli jest to polityka siły, to sui generis; jeśli jest to „tkwie­
nie w historii”, to amerykańskiej – historii zdobywania, a nie rywalizacji.
Młodzi neokonserwatyści, wyznaczając polityce zagranicznej kurs neo-reaga­
nowski24, choć brakło już Związku Radzieckiego, skazali Stany Zjednoczone
na taką hybrydową doktrynę.
21
111
Abstract
The text published in the present issue is a part of an essay on the US Neoconservatism,
which aimed at the analysis of ideas inherent in this movement from its origins in late 1960s
to the opening of the present century and Neoconservative commitment to the President George
W. Bush foreign policy. Selected chapters cover the features that the author believes to be crucial
for the Neoconservative ideology: a concept of a positive rejection of Communism and opposi­
tion to the Soviet Union; a high notion of mission in the realm of politics, which was to be devel­
oped into the idea of American struggle for global spreading of democracy; a embracement of
a Realist concept of power politics.
Abstrakt
Publikowany tekst jest fragmentem eseju o amerykańskim neokonserwatyzmie, skoncen­
trowanego na ideach obecnych w tym ruchu od czasu jego ukształtowania się na przełomie lat
60. i 70. XX w. po pierwsze lata XXI w. i zaangażowanie neokonserwatystów w politykę za­
graniczną administracji George’a W. Busha. Wybrane rozdziały omawiają kluczowe, zdaniem
autora, motywy ideologii neokonserwatywnej: ideę stanowczego oporu wobec komunizmu i
ZSRR w okresie schyłkowej zimnej wojny, koncepcję polityki jako misji i jej konkretyzację
w projekcie szerzenia przez USA demokracji w wymiarze globalnym oraz afirmację reali­
stycznej idei polityki siły.
Ibidem.
R. Kagan, op.cit, s. 9.
Ibidem, s.36.
24 Kristol, W., Kagan, R., Towards a Neo-Reaganite..., op.cit, s. 18.
22
23
Podstawowe idee neokonserwatystów amerykańskich
Mateusz Filary*
„Moralność siły”
Etyka w teorii polityki międzynarodowej Hansa J. Morgenthaua
Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektywny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara
Zbigniew Herbert, Tren Fortynbrasa
Współczesne nauki społeczne, takie jak ekonomia czy socjologia, mają w swo­
jej historii postacie, które odegrały u jej początków niezwykle ważną rolę. Kimś
takim dla socjologii byli Max Weber i Émile Durkheim, dla ekonomii Adam
Smith, dla Stosunków Międzynarodowych – Hans J. Morgenthau. Można
śmiało twierdzić, że to od wydania w 1948 roku, Politics Among Nations zaczęła
się historia tej ostatniej dyscypliny naukowej. Jednak niestety wraz z palmą
pierwszeństwa przychodzi często niezrozumienie. Tak właśnie jest z etycznym
wymiarem teorii polityki międzynarodowej Morgenthaua. Niezrozumienie to
ma dwa istotne aspekty. Pierwszy z nich to odmawianie etyce jakiejkolwiek
roli w wizji stosunków międzynarodowych autora Politics Among Nations. Dru­
gim, choć znacznie rzadziej występującym, jest przecenianie etycznego aspektu
tej teorii. Artykuł ten stawia sobie za cel przedstawienie etycznego wymiaru
teorii Morgenthaua, osadzenie jej w kontekście szerszej tradycji realistycznej,
a także ograniczoną krytykę błędnych, zdaniem autora, interpretacji teorii
Morgenthaua. Artykuł składa się z trzech zasadniczych części: pierwszej – do­
tyczącej antropologicznych podstaw myśli Morgenthaua, drugiej – analizują­
* Mateusz Filary, absolwent Stosunków Międzynarodowych Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa
Tischnera w Krakowie (I stopnia) i student amerykanistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim (II stopnia). Zajmuje
się m.in. teoriami SM i paradygmatem realistycznym oraz rolą moralności w polityce międzynarodowej. Obecnie
pisze pracę magisterską pt. „Structuring the Anarchy – analysis of Kenneth N. Waltz Theory of International Po­
litics” na temat neorealistycznej teorii Kennetha N. Waltza, prekursora neorealizmu w teoriach SM. Publikował
w „Pressjach”. Tłumaczył także z języka angielskiego dla Wydawnictwa UJ 5 rozdziałów klasycznego podręcz­
nika do Stosunków Międzynarodowych „The Globalization of Word Politics” autorstwa J. Baylisa i S. Smitha.
Z. Herbert, Wiersze wybrane, wyd. II popr., Kraków 2005, s. 124.
W niniejszym artykule przyjmuję konwencję pochodzącą z anglosaskiej literatury przedmiotu, w której
Stosunki Międzynarodowe – pisane dużymi literami – określają nazwę dyscypliny naukowej, natomiast stosunki
międzynarodowe – pisane małymi literami – określają pole badawcze tej dyscypliny.
113
cej recepcję etyki odpowiedzialności w zakresie polityki międzynarodowej
i trzeciej, która przedstawia normy, dzięki którym funkcjonuje etyczny wymiar
teorii Morgenthaua. Podjęcie niniejszej tematyki jest o tyle ważne, że wiele
nauk szczegółowych zawierających się w Stosunkach Międzynarodowych
(np. studia strategiczne czy studia nad bezpieczeństwem) często nieświado­
mie przyjmuje i przeinacza zasady etyczne wyartykułowane przez Morgenthaua.
Abstrahując od powyższego, temat miejsca etyki w polityce jest fascynujący.
Sposób jego ujęcia, zaproponowany przez Morgenthaua zasługuje na uwagę
ze względu na odwagę, z jaką porusza liczne znaczące kwestie, takie jak: in­
teres narodowy, miejsce etyki perfekcjonistycznej czy etykę przekonań w dzia­
łaniach męża stanu.
Animus dominandi, a człowiek wielowymiarowy
Jaka jest natura człowieka? to pytanie stare jak świat. Odpowiedź na nie sta­
nowi ważny element teorii Morgenthaua. Morgenthau to główny przedstawiciel
realizmu biologicznego, który przyczyn anarchicznego stanu relacji między
narodami upatruje w ludzkiej naturze. Z punktu widzenia problematyki poru­
szanej w tym artykule, analiza antropologii Morgenthaua jest tym ważniejsza,
że autor Politics Among Nations twierdzi, iż to jednostka jest podmiotem podej­
mującym decyzje moralne. Stąd też, zanim będzie można przejść do analizy
etycznego aspektu teorii międzynarodowej Morgenthaua, warto przedstawić
jego koncepcję natury ludzkiej. Wcześniej jednak niezbędne jest choćby szki­
cowe nakreślenie poglądów na temat natury ludzkiej innych myślicieli, sytu­
ujących się w tradycji realistycznej, odwołujących się do niej jako do czynnika
warunkującego kształt rzeczywistości społecznej.
Już Tukidydes, uważany przez wielu za „protorealistę”, miał wielce ambi­
walentne przekonania na temat natury ludzkiej. Dość dobrze ilustruje to opi­
sana przez niego kwestia sporu pomiędzy Nikiasem a Alkibiadesem dotyczą­
cego wyprawy sycylijskiej. Nikias, występując przeciw wyprawie, mówił tak:
Donnelly, J., Realism and International Relation, Cambridge 2000, s. 44. Trzeba zauważyć, że w dalszej czę­
ści swego wywodu na temat roli natury ludzkiej w stosunkach między narodami Donnelly zauważa, że jakkol­
wiek Morgenthau w swej teorii kładzie szczególny nacisk na naturę ludzką, to jednak główną przyczyną obecności
polityki ukierunkowanej na uzyskanie siły w sferze międzynarodowej jest panująca w niej anarchia. (Ibidem, s. 49).
Jednakże taki tok rozumowania nie wydaje się właściwy dla interpretacji tego aspektu myśli realistów biolo­
gicznych – na przykład to właśnie chęć zdobycia siły (władzy), kanalizowana przez współczesne państwo i kiero­
wana niejako przezeń na sferę międzynarodową, stanowi, np. dla Reinholda Niebhura przyczynę, dla której w prze­
strzeni międzypaństwowej „rządzi” anarchia. Niebhur, R., Moral Man and Immoral Society, New York 1960,
s. 49, 91–93. Podobną interpretację, głoszącą, że teoria Morgenthaua odnosi się do wszystkich trzech obrazów
(natury ludziej, państwa i rzeczywistości międzypaństwowej) stosunków międzynarodowych można znaleźć
w: Guzzini, S., Realism in International Relations and International Political Economy, London 1998, s. 30–31.
Morgenthau, H. J, Politics Among Nations, wyd. VII, New York 2005, s. 257; Murray, A.J.H., „The Moral
Politics of Hans Morgenthau”, The Review of Politics, vol. 58, no. 1, 1996, s. 102.
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
„Jeśli ktoś zadowolony z tego, że wybrano go wodzem, choć jest na to za młody,
zachęca was do wyprawy i osobisty cel mając na oku, robi to jedynie po to, by
bu­dzić podziw swymi stajniami wyścigowymi i z dowództwa czerpać korzy­
ści gwoli wystawnego życia – to nie pozwólcie, by prywatny człowiek, chcąc
błyszczeć, narażał na ryzyko państwo”. Na tę suplikę Alkibiades odpowiada
następująco: „Bo to, za co mnie potępiają, przynosi moim przodkom i mnie
samemu sławę, a ojczyźnie pożytek. Dzięki przepychowi, jaki roztaczałem na
igrzyskach w Olimpii, Hellenowie nabrali przesadnego wyobrażenia o potę­
dze naszego państwa, (...) takie wystąpienia tradycyjnie przynoszą zaszczyt
i każą wnioskować o potędze”. Ta sama ułomna natura człowieka sprawiła,
że los maleńkiej wysepki Melos został przypieczętowany. Ateńscy posłowie
tak mówią o skłonności człowieka do panowania nad swym bliźnim: „My rów­
nież sądzimy, że nie zabraknie nam życzliwości bogów. Nie domagamy się
bowiem ani nie czynimy nic takiego, co by się sprzeciwiało przyjętym wyob­
rażeniom o bogach i ludzkich skłonnościach. Sądzimy bowiem, że zarówno
bogowie zgodnie z naszym o nich wyobrażeniem, jak i sami ludzie z powodu
wrodzonych sobie cech całkiem jawnie, wszędzie i zawsze rządzą tymi, od
których są silniejsi”. Ostatecznie żądza władzy sprawiła, że na Melos Ateń­
czycy „wszystkich mężczyzn, którzy im wpadli w ręce, wymordowali, dzieci
i kobiety sprzedali w niewolę”.
W czasach bardziej nam współczesnych, u progu nowożytnego systemu
państwowego, ułomność ludzkiej natury jako czynnik odgrywający szczególną
rolę w rzeczywistości społecznej kojarzy się z takimi filozofami polityczny­
mi, jak Machiavelli i Hobbes. Myśliciel z Florencji, dając rady księciu, nieraz
przedstawia kondycję człowieka w czarnych barwach: „Mądry pan nie może
ani nie powinien dotrzymywać wiary, jeżeli dotrzymanie takie przynosi mu
szkodę i gdy zniknęły przyczyny, które spowodowały jego przyrzeczenie. Za­
pewne gdyby wszyscy ludzie byli dobrzy, ten przepis nie byłby dobry, lecz
ponieważ są oni nikczemni i nie dotrzymywaliby ci wiary, więc ty także nie je­
steś zobowiązany im jej dotrzymywać”. To właśnie taka wizja ludzkiej natury
pozwala Machiavellemu radzić księciu, aby rządził swoimi poddanymi raczej
za pomocą strachu niż miłości – co, w jego przekonaniu, zapewnia większe
prawdopodobieństwo politycznego sukcesu10.
Co do Hobbesa, to fundamentem, na którym buduje on swą teorię, jest
przekonanie, iż człowiekiem kieruje przede wszystkim dążenie do samozacho­
wania oraz egoizm: „Doszedłszy więc do tych dwóch niezawodnie istniejących
Tukidydes, Wojna Ploponeska, Warszawa 2003, s. 324.
Ibidem, s. 325.
Ibidem, s. 313.
Ibidem, s. 316.
N. Machiavelli, Książę, Kęty 2004, s. 70.
10
Williams, H., International Relations in Political Theory, Philadelphia 1992, s. 48.
115
w naturze ludzkiej pragnień, z których jednym jest przyrodzona pożądliwość,
wskutek której każdy pragnie korzystać z rzeczy wspólnych jako ze swych
własnych, a drugim pragnienie rozumu przyrodzonego, dzięki któremu każdy
stara się uniknąć śmierci gwałtownej, jako największego w naturze zła”11. Ego­
izm i chęć przetrwania objawiają się w dążeniu człowieka do osiągnięcia siły.
Siły nie dla niej samej, ale jako środka do osiągnięcia wszystkich tych rzeczy,
które czynią życie znośnym12.
W kontekście antropologii Morgenthaua niezbędne jest również przytocze­
nie wizji człowieka, jaką można odnaleźć w myśli Reinholda Niebhura13. Już
na pierwszej stronie swej głośnej pracy pod znamiennym tytułem: Moral Man
and Immoral Society (1932) twierdzi on, iż natura, choć daje wiele, nie spełnia
wszystkich ludzkich potrzeb. Człowiek posiada wyobraźnię, a może raczej, jest
ona jego przekleństwem, gdyż zaostrza „apetyty” wykraczające poza spełnienie
potrzeb służących jego przetrwaniu. Jakby rozwijając tę myśl, Niebhur stwier­
dza: „Każda grupa, jak i każda jednostka, cechuje się ekspansywnymi prag­
nieniami, zakorzenionymi w instynkcie przetrwania i wykraczającymi poza
niego. Wola życia zmienia się w wolę władania”14. Widać więc wyraźnie, jaką
wagę przywiązuje Niebhur do ludzkiego egoizmu, któremu trudno jest przeciw­
działać. Nie jest w stanie pełnić takiej roli rozum, ponieważ jednostce ciężko
jest zadecydować, co istotnie jest jej własnym egoizmem – zwłaszcza, że naj­
częściej nie chce ona widzieć samej siebie jako egoistycznej. W konsekwencji
więc, sama się oszukuje. Stąd też „samoświadomość oznacza dostrzeżenie
skończoności w nieskończoności”15. Człowiek w przekonaniu Niebhura jest
świadom swych ograniczeń, które są czymś niezmiennym. Jednocześnie jed­
nak niezmiennym jest jego pragnienie, aby ograniczenia te przezwyciężać16.
Jak zostanie to przedstawione poniżej, takie ujęcie natury ludzkiej występuje
również u Morgenthaua.
W pierwszej zasadzie realizmu politycznego Morgenthau twierdzi, iż poli­
tyka rządzi się prawami, które należy wywieść z ludzkiej natury. Za wspólne
wszystkim ludziom popędy uznaje on chęć przetrwania, rozmnażania się i do­
minacji nad innymi17. Jednak stwierdzenie to nie wystarcza, aby oprzeć na nim
teorię polityczną. Skoro rdzeniem jego teorii polityki międzynarodowej jest
11
T. Hobbes, Elementy filozofii, t. II, Warszawa 1956, s. 194, cyt. za: C. Porębski, Umowa społeczna – Renesans idei, Kraków 1999, s. 38
Williams, H., op.cit., s. 57.
Kenneth Waltz w pierwszym rozdziale Man the State and War, traktującym o naturze ludzkiej, jako czyn­
niku sprawczym wojen, do osób pesymistycznie postrzegających naturę ludzką zalicza św. Augustyna, Spinozę,
Niebhura i Morgenthaua. Waltz, K., Man the State and War, New York, 1959, s. 21.
14
Niebhur, R., op.cit., s. 18; jeżeli w przypisie do cytatu pochodzącego z pozycji anglojęzycznej nie zostanie
wymienione nazwisko tłumacza, cytat ten jest moim własnym przekładem.
15
Ibidem, s. 42.
16
Waltz, K., op.cit., s. 21.
17
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit. s. 36–37.
12
13
116
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
interes definiowany w kategoriach siły, to animus dominandi, pragnienie siły18
stanowi, w jego mniemaniu, przyczynę defektu natury ludzkiej, który nie­
uchronnie prowadzi do zła w polityce. Morgenthau w dość jednoznaczny spo­
sób odróżnia pragnienie siły od egoizmu, rozumianego jako chęć przetrwania:
„Pragnienie siły (...) dotyczy nie przetrwania jednostki, lecz jej pozycji pomię­
dzy innymi, w sytuacji gdy przetrwanie jest już zapewnione. Stąd też egoizm
człowieka ma swe granice: jego pragnienie siły natomiast nie ma żadnych
granic”19. Od takiej konstatacji już tylko krok dzieli go od stwierdzenia, że
pragnienie siły, wpływając na każdą ze sfer działalności człowieka, stanowi
w polityce „samo centrum wydarzeń, wokół którego dzieje się akcja [the very
life-blood of the action], stanowiąc pryncypium, które czyni politykę odrębną
sferą ludzkiej działalności”20.
Tak skonstruowany człowiek polityczny nie mógłby jednak w swych działa­
niach kierować się moralnością. A przecież Morgenthau stwierdza, choćby
w drugiej zasadzie realizmu politycznego, że realizm nie zakłada obojętności
wobec zasad moralnych. Warto również przytoczyć zastrzeżenie Kennetha
Waltza, który twierdzi, że rzeczywistość społeczna jest zbyt skomplikowana, by
mogło ją tłumaczyć tylko człowiecze pragnienie siły czy, szerzej, – ułomność
jego natury. Jakkolwiek można powiedzieć, że człowiek jest zły, przytaczając
na poparcie tej tezy wiele historycznych przykładów, równie wiele można po­
wiedzieć na temat dobra, które jest wynikiem jego działań21.
Antropologia Morgenthaua radzi sobie z takim zastrzeżeniem w dwojaki
sposób. Po pierwsze, akcentując za Niebhurem, tragiczny dysonans pomiędzy
świadomością człowieka na temat swej skończoności a jego pragnieniem abso­
lutu: „Zawieszony pomiędzy swymi aspiracjami, których nie może zrealizować,
a swą naturą, przed którą nie może uciec, [współczesny człowiek] doświad­
cza sprzeczności między tęsknotami zrodzonymi przez umysł a swą właściwą
naturą, sprzeczności, która jest jego osobistą, prawdziwie ludzką tragedią”22.
To właśnie tragedia ta sprawia, że autor Politics Among Nations pisze w czwartej
zasadzie realizmu politycznego o nieuniknionym napięciu między nakazami
moralności, a, podyktowanym rozwagą, wymogiem prymatu skuteczności
w działaniu politycznym. Uzupełnieniem tej pełnej patosu tragedii ludzkiej
egzystencji jest wizja człowieka wielowymiarowego. W szóstej zasadzie reali­
zmu politycznego Morgenthau postrzega go jako składającego się z różnych
jednostek przynależnych do każdej ze sfer ludzkiej egzystencji. Tak więc w każ­
dym z nas egzystuje i działa obok siebie „człowiek polityczny”, „ekonomicz­
ny”, „moralny”, „religijny” etc. To właśnie pomiędzy tymi różnymi sferami
dojść ma do jakiegoś modus vivendi, które ostatecznie można by nazwać naturą
ludzką. Taki kompromis nie może jednak polegać na narzuceniu standardów
jednej sfery sferom pozostałym. Z jednej więc strony, mamy nieuchronne wza­
jemne przenikanie się tych sfer w każdym człowieku, z drugiej – przykazanie,
aby każdej z nich oddać sprawiedliwość na jej własnych prawach.
Ciekawym w kontekście tak zarysowanej dialektyki jest zwrócenie uwagi
na myślenie Michaela Waltzera, zaczerpnięte z Myśli Blaise Pascala. Według
tego ostatniego:
Morgenthau, H.J., Scientific Man Versus Power Politics, Chicago 1946, s. 192, cyt. za: R. Jervis, „Hans Mor­
genthau, realism, and the scientific study of international relations”, Social Research, issue 61 (1994), s. 868.
19
Morgenthau, H.J., Scientific Man..., op.cit., s. 193, cyt. za: Jervis, R., op.cit., s. 868.
20
Morgenthau, H.J., Scientific Man..., op.cit., s. 195; cyt. za: ibidem.
21
Waltz, K., op.cit., s. 27–28.
22
Morgenthau, H.J., Science: Servant or Master, W.W. Worton, New York 1972, s. 1; Bain, W., “Deconfusing Mor­
genthau: moral inquiry and classical realism reconsidered”, Review of International Studies, issue 26 (2000), s. 452.
18
117
Tyrania zasadza się na żądzy panowania powszechnej i wykraczającej poza swój zakres.
Rozmaite stany: ludzie zuchwali duchem, subtelni, rozsądni, pobożni, z których każdy pa­
nuje usiebie, nie gdzie indziej; niekiedy spotykają się i zuchwały z subtelnym biją się niedo­
rzecznie o to, który będzie panem drugiego; niedorzeczne, panowanie ich jest bowiem od­
miennego rodzaju. Nie rozumieją się i błąd ich w tym, iż chcą panować wszędzie. Tego nie
może nikt, nawet siła: nie ma ona żadnej władzy w królestwie uczonych; jest panią jedynie
uczynków, nie myśli. (...)
Tyranią jest chcieć osiągnąć na jednej drodze to, co można osiągnąć jedynie na drugiej23.
Powyższy cytat stanowi doskonałą ilustrację stanu, z którym walczył Mor­
gen­thau. Stanu, w którym tyranią nazwać można wprowadzenie do polityki
własności przynależnych sferze moralnej. Morgenthau uważa, że człowiek „Je­
dynie zwodząc samego siebie, co do natury polityki i roli, jaką na jej scenie peł­
ni, jest w stanie żyć w sposób zadowalający jako zwierzę polityczne zarówno
w samym sobie, jak i w innych ludziach”24. Jednak w jego przekonaniu realista
musi głosić tę nieprzyjemną prawdę o ludz­kiej naturze wprost i poszukiwać
tego niełatwego i z natury swej ulotnego kompromisu pomiędzy niedającymi
się pogodzić sprzecznościami. Poszukiwaniem takiego kompromisu jest właśnie
wizja etyki męża stanu, do omówienia której przejdę.
Etyka odpowiedzialności. Paradoks wodza?
Które działania w polityce międzynarodowej można uznać za słuszne? Jakie
decyzje i o jakim znaczeniu moralnym może podjąć mąż stanu, a których podjąć
nie powinien?25 Jakie kryteria oceny moralnej wchodzą w rachubę, gdy mowa
o działaniu w relacjach między państwami? Autor Politics Among Nations przed­
stawia dosyć ciekawe odpowiedzi na te pytania. Odpowiedzi te są niełatwe i czę­
23
B. Pascal, Myśli, tłum T. Żeleński (Boy), Warszawa 1972, s. 244, cyt. za: C. Porębski, op.cit., s. 279; sze­
rzej na temat Waltzera i jego koncepcji zob. ibidem, s. 274–80.
24
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit., s. 16.
25
Trzeba wyjaśnić, że w świetle teorii Morgenthaua, mąż stanu (statesman) to nie każdy polityk działający
na arenie międzynarodowej, ale jednostka wybitna, posiadająca wielkie przymioty ducha i realizująca interes
narodowy swojego państwa.
118
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
sto błędnie interpretowane. Warto więc przyjrzeć się im dokładnie i zastanowić
się, jak w przekonaniu Morgenthaua wygląda „moralność siły”.
W tym celu należy przywołać treść czwartej zasady realizmu politycznego.
To w niej Morgenthau, w formie niejako „skondensowanej”, ujawnia swój po­
gląd na rolę moralności w działaniu politycznym. W jego przekonaniu, poli­
tyka nie może podlegać normom moralnym, ponieważ rządzi się innymi za­
sadami niż etyka. O ile prywatny człowiek może poświęcić swoje życie dla
przestrzegania absolutnych norm moralnych, o tyle jednostka stojąca na czele
państwa, a więc mąż stanu, nie może poświęcić istnienia swego państwa dla
przestrzegania tych norm przez siebie. Wedle wizji etyki, którą proponuje
Morgenthau, jest to czyn moralnie zły, ponieważ mąż stanu odpowiada za ludzi,
których ma w swej opiece. Jedynym kryterium, według którego można oceniać
jego działanie polityczne jest jego skuteczność. Stąd też absolutne kryteria mo­
ralne często „zwodzą na manowce” polityków, którzy kierują się nimi w swych
działaniach. Trzeba więc przyjąć, że najwyższą cnotą, dobrem w polityce mię­
dzynarodowej są rozwaga i efektywność działań w tej sferze. Cel, jakim jest
przetrwanie narodu, „uświęca środki”, prowadzące do jego osiągnięcia. Środki
te często stoją w sprzeczności z konwencjonalną moralnością26.
W tym miejscu warto przywołać sławną maksymę Niccolo Machiavellego:
„cel uświęca środki”. Myśliciel z Florencji udziela następującej rady: „Nie­
zbędnym jest dla księcia, który pragnie utrzymać się, aby nauczył się nie być
dobrym i zależnie od potrzeby posługiwać się lub nie posługiwać dobrocią”27.
Dopełnieniem tej rady jest kolejna wskazówka:
W cywilizacji Zachodu główny nurt etyki świeckiej – o ile wychodzi poza zwykły utylita­
ryzm – próbuje uniknąć pułapek etyki perfekcjonistycznej, mając na względzie przepaść dzie­
lącą aktywność polityczną i standardy etyczne. Wpada jednak przy tym w inną pułapkę, przy­
kładając różne miary do sfery politycznej i do sfery prywatnej31.
Również niech nie boi się ściągnąć na siebie hańby takich wad, bez których trudno byłoby
mu ocalić państwo; albowiem gdy wszystko dobrze rozważy, zobaczy, że niejedna rzecz, która
wyda się cnotą, w zastosowaniu spowodowałaby jego upadek, a niejedna znowu, która wyda
się wadą, w zastosowaniu przyniesie mu bezpieczeństwo i po­myślność28.
Wszelkie zorientowane etycznie działanie może opierać się na dwóch zasadniczo różnych
od siebie, przeciwstawnych i niedających się pogodzić maksymach: może się ono kierować
„etyką przekonań” lub etyką „odpowiedzialności”35.
Na tej podstawie jasne jest więc, że dla Machiavellego to sukces stanowi
kryterium oceny czynów politycznych. Jednakże nie odrzuca on całkowicie
moralności, ale za dobro nadrzędne w działalności politycznej uznaje skutecz­
ność działania29.
Czy więc Morgenthau jest „makiaweliczny”?30 Na tak zadane pytanie należy
udzielić zdecydowanie negatywnej odpowiedzi. Morgenthau zauważa, że:
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit., s. 12.
N. Machiavelli, op.cit., s. 64–65.
28
Ibidem, s. 65.
29
Williams, H., op.cit., s. 48.
30
Chodzi tu o potoczne rozumienie tego terminu, a więc założenie, iż „cel uświęca środki”, co stanowić ma
wymówkę dla postępowania niezgodnie z konwencjonalną moralnością.
26
27
119
Za jedno ze stanowisk prowadzących do takiej właśnie pułapki autor Politics
Among Nations uznaje właśnie koncepcję Machiavellego, zgodnie z którą:
„państwo nie musi przestrzegać żadnych reguł poza tymi, które dyktuje mu
własny interes”32. Jeżeli jednak etyka polityczna Morgenthaua nie jest tożsama
z poglądami myśliciela z Florencji, to jak należałoby ją interpretować? W kon­
tekście znaczenia, jakie Morgenthau przywiązuje do interesu państwa i do jego
przetrwania w stosunkach międzynarodowych, jako wartości o kluczowym
znaczeniu moralnym, warto przyjrzeć się myśli Maxa Webera, a w szczegól­
ności jego koncepcji etyki odpowiedzialności33.
Wydaje mi się, że dla Webera punktem wyjścia do rozważań nad etyką w po­
lityce jest zdanie, że „etyka kazania na górze” nie przystaje do sfery polityki ze
względu na wyjątkowość tej sfery, dla której charakterystyczne jest użycie siły
jako środka do realizacji celów politycznych: „Albowiem jeśli w konsekwencji
akosmicznej etyki miłości mówi się: »nie przeciwstawiać się złu siłą«, to do
polityka odnosi się zdanie wręcz przeciwne: powinieneś przeciwstawiać się
złu przy użyciu siły, inaczej będziesz odpowiedzialny za sytuację, w której zło
weźmie górę”34. W dalszym toku wywodu Weber konstatuje, że etyki absolut­
nej „nie interesują” skutki. Ważne jest dla niej tylko działanie etyczne, a więc
działanie bezwzględnie podporządkowujące się jej nakazom. Weber pisze:
„Etyka przekonań” to etyka absolutna, tak jak przedstawiał ją Weber, „etyka
odpowiedzialności” natomiast polega, w jego przekonaniu, na ponoszeniu
konsekwencji za skutki swoich działań w sferze polityki. O ile w „etyce prze­
konań” cel nigdy nie może uświęcać środków, o tyle w sferze polityki, do której
należy „etyka odpowiedzialności”, sytuacja taka może mieć miejsce. Weber
pisze zatem: „Nie jest (...) więc prawdą, że z dobra tylko dobro może wynik­
31
Morgenthau, H.J., „Zło polityki i etyka zła”, Ethics, vol. 56, no. 1 (IX, 1945), s. II, przedr. w tłum. A. Pawelca
[w:] „Przegląd Polityczny” 2005, nr 73/74, s. 72.
32
Ibidem, s. II.
33
Wiadomo, że myśl Maxa Webera wywarła znaczy wpływ na „młodego” Morgenthaua, który przyjął wiele
z jej tez, w tym etykę odpowiedzialności, nadając im jednak swe własne znaczenie. Barkawi, T., „Strategy as a vo­
cation: Weber, Morgenthau and modern strategic studies”, Review of International Studies, issue. 24 (1998), s. 159.
34
M. Weber, Polityka jako zawód i powołanie [w:] tegoż, Racjonalność, władza, odczarowanie, Poznań
2004, s. 312.
35
Ibidem, s. 313.
120
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
nąć, a ze zła tylko zło, lecz często jest wręcz przeciwnie”36. Nie jest jednak tak,
że polityk może podejmować wszelkie działania bez żadnych konsekwencji
moralnych. O ile w sytuacji, gdy moralność stoi na drodze politycznej efek­
tywności, musi ona ustąpić (tak jak w przypadku Machiavellego), to jednak
między polityką a moralnością istnieje dialektyczne napięcie. Polityk musi
być bowiem świadom „demonicznej natury” siły, która jest środkiem w poli­
tyce: „Wszystko bowiem, do czego dąży się na drodze etyki odpowiedzialności
poprzez działanie polityczne, które operuje środkami przemocy, stanowi za­
grożenie dla »zbawienia duszy«”37. Jak więc człowiek powołany do polityki
ma wybrnąć z tego paradoksu? Według Webera, musi on znaleźć kompromis
pomiędzy etyką przekonań i etyką odpowiedzialności, które, uzupełniając się,
sprawią, że będzie on mógł skutecznie wykonywać swój zawód38. Na koniec
tych rozważań o Weberowskiej koncepcji „etyki odpowiedzialności” warto
przytoczyć jej definicję sformułowaną przez Georgesa Brubakera. „Etyka od­
powiedzialności” jest według niego:
tekście realizm do „faworyzowania” bezpieczeństwa względem wartościowych
celów42. Jego zdaniem wynika to z faktu, że Morgenthau wprowadza rozróż­
nienie między polityką wewnętrzną i zewnętrzną, przyznając tej ostatniej prawo
do posługiwania się etyką odpowiedzialności43. Morgenthau czyni tak w prze­
konaniu, wywodzonym przez realistów od Hobbesa, iż państwo stanowi nie­
jako „powłokę” służącą zachowaniu wewnętrznych wartości tworzącego je
społeczeństwa44. Stąd też przetrwanie tak rozumianego państwa stanowi naj­
ważniejszy cel każdej polityki zagranicznej. W przekonaniu Barkawiego takie
absolutyzowanie bezpieczeństwa niejako sprzeniewierza się Weberowskej wi­
zji nauk społecznych, jako działalności mającej na celu odkrywanie wartości
stojących za podmiotem badającym45. Nie jest celem tej pracy podejmowanie
polemiki z taką tezą ani analiza, na ile Morgenthau przyjął w swej teorii We­
berowską metodologię typów idealnych oraz czy istotnie można dopatrzyć się
w jego teorii rozróżnienia między polityką wewnętrzną i zewnętrzną. Dość
powiedzieć, że autor Politics Among Nations istotnie uważał przetrwanie narodu
(państwa) za najwyższą wartość, którą powinien kierować się polityk w sferze
międzynarodowej, jednak – jak będzie to przedstawione w trzeciej części arty­
kułu – jego pojęcie przetrwania nie sprowadza się wyłącznie do bezpieczeństwa
mającego to przetrwanie zapewnić. Nie zmienia to jednak faktu, że, podobnie
jak Weber, dostrzegał dialektyczne napięcie istniejące pomiędzy sferą polityki
w ogóle a sferą moralności46.
W kontekście powyższych rozważań paradoksalną wydaje się teza, iż rea­
liści – w tym przypadku Morgenthau – wykluczają moralność ze stosunków
międzynarodowych47. Na podstawie zaprezentowanego materiału można śmiało
twierdzić, iż moralność, a konkretnie przeniesienie Weberowskiej etyki odpo­
wiedzialności na grunt polityki międzynarodowej, stanowi znaczący wkład
Morgenthaua w rozważania nad nakazami etyki w środowisku międzynarodo­
wym. Trzeba zauważyć, iż „etyka siły” w wydaniu Morgenthaua, powstała na
podstawie analizy napięć powstających pomiędzy nakazami moralności a re­
aliami sfery politycznej, prowadzi do „paradoksu wodza”. Paradoks ten przedsta­
wia się następująco: mąż stanu powinien uznawać za najwyższy swój obowiązek
zapewnienie trwałości relacji moralnych wewnątrz wspólnoty, której przewodzi.
Jednak obowiązek ten wynika właśnie z tych relacji – wódz postępuje więc
wbrew moralności swego narodu właśnie przez wzgląd na tę właśnie moralność!
To o takiej sytuacji świadczą następujące słowa autora Politics Among Nations:
Namiętnym zaangażowaniem po stronie ostatecznych wartości, połączonym z beznamiętną
analizą alternatywnych środków ich osiągnięcia39 .
Jak w takim razie wygląda definicja etyki odpowiedzialności w sferze mię­
dzynarodowej w teorii Morgenthaua? Szczególną rolę odgrywa tutaj kategoria
interesu narodowego. Autor Politics Among Nations uważał, że przetrwanie
państwa jest ostateczną wartością moralną, którą powinien mieć na uwadze
polityk w stosunkach międzynarodowych40. Stąd też taka definicja etyki od­
powiedzialności mogłaby brzmieć następująco: w polityce międzynarodowej
słusznym jest każde i tylko takie działanie, które poprzez pomnażanie siły da­
nego państwa służy jego przetrwaniu. W definicji takiej znajduje się zarówno
„namiętne zaangażowanie po stronie ostatecznych wartości”, a więc interesu
państwa, jak i „beznamiętna analiza alternatywnych środków ich osiągnięcia”,
czyli nauka Machiavellego.
Przedstawiając takie ujęcie etyki odpowiedzialności, należy jeszcze bliżej
przyjrzeć się jej arche, czyli interesowi państwa rozumianego jako jego przetrwa­
nie. W tym celu warto przytoczyć krytykę takiego ujęcia etyki odpowiedzial­
ności podjętą przez Taraka Barkawiego41. Uważa on, że o ile Weber definiuje
realizm jako akceptację wykorzystywanych nieetycznych środków w celu
osiągnięcia wartościowych celów, o tyle Morgenthau sprowadza w tym kon­
Ibidem, s. 316.
Ibidem, s. 319.
38
Ibidem, s. 320–321.
39
Cyt. za: G. Ritzer, Klasyczna teoria socjologiczna, Poznań 2004. s. 164.
40
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit., s. 12.
41
Barkawi, T., op.cit.
Ibidem, s. 178.
Ibidem, s. 177.
44
Ibidem, s. 175.
45
Ibidem, s. 177.
46
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit., s. 12.
47
Donnelly, J., op.cit., s. 161.
36
42
37
43
121
122
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
Ani nauka, ani etyka, ani polityka nie są w stanie rozwiązać konfliktu między polityką
a etyką. Nie możemy dokonać wyboru między władzą a dobrem wspólnym. Mądrość polityczna
polega na umiejętności skutecznego działania, tzn. działania zgodnego z regułami sztuki poli­
tycznej. Kiedy ktoś dysponuje budzącą rozpacz wiedzą, iż każdy akt polityczny jest nieuchronnie
zły, a mimo to podejmuje działanie, wtedy możemy mówić o odwadze cywilnej. Osąd etyczny
polega na wyborze spośród kilku skutecznych dróg postępowania tej jednej, która prowadzi
do najmniejszego zła. Łącząc w działaniu mądrość polityczną, odwagę cywilną i osąd etyczny
człowiek próbuje godzić swą naturę polityczną ze swoim przeznaczeniem moralnym. Rzecz
jasna, to pojednanie nie jest niczym więcej jak modus vivendi – jest niepewne, tymczasowe,
a nawet paradoksalne48.
w nurcie refleksji moralnej wywodzącej się od św. Augustyna, a szerzej z ju­
deochrześcijańskiej tradycji moralnej51.
Warto podjąć ograniczoną polemikę z tym twierdzeniem. Jakkolwiek Mor­
genthau był pisarzem, przywiązującym w swej teorii sporą wagę do kwestii mo­
ralnych, to jednak stawianie ich w jej centrum, jest pewną nadinterpretacją52. Za
nadinterpretację należy również uznać, umieszczenie Morgenthaua poza rea­
listycznym paradygmatem, który wytyczyli Machiavelli i Hobbes.
Murray rozpoczyna swój wywód od zanegowania przynależności Mor­
genthaua do tradycji Machiavellego i Hobbesa. Uzasadniając to, przywołuje
dwa cytaty pochodzące z pism Morgenthaua: „niebezpieczną rzeczą jest być
Machiavellim, rzeczą zgubną jest być Machiavellim bez Virtu”53 oraz „Zawsze
twierdziłem, że działania państw są podmiotem uniwersalnych pryncypiów
moralnych, i zawsze przywiązywałem wagę do tego, aby rozróżnić w tym
względzie swą opinię od tej prezentowanej przez Hobbesa”54. Murray zauważa,
że co prawda Morgenthau zajmuje czasem stanowisko, mogące sugerować in­
spirację myślą Machiavellego i Hobbesa, ale, w jego przekonaniu, wynika to
z jego polemicznego charakteru55. W dalszym toku rozumowania przywołuje
on stwierdzenie Morgenthaua, głoszące, iż dekalog stanowi fundament moral­
ności, którego nakazy są absolutne i muszą być bezwzględnie przestrzegane56.
Takie zestawienie cytatów pozwala Murrayowi twierdzić, że Morgenthau wpi­
suje się w judeochrześcijańską tradycję refleksji moralnej. Murray konkluduje
tę część swojego wywodu stwierdzeniem, że ostateczny wyraz takiego stano­
wiska wieńczy przyjęcie przez Morgenthaua „złotej zasady” jako nakazu moral­
nego obowiązującego w polityce międzynarodowej57.
Kontynuując, Murray zwraca uwagę na podobieństwa etycznego aspektu
teorii Morgenthaua, w odniesieniu do jego wizji natury ludzkiej, do recepcji
myśli św. Augustyna dokonanej przez Niebuhra58. W tym kontekście przekona­
„Złota zasada” – przykazanie dla narodów czy głos rozwagi?
„Złota zasada” w dalszym toku niniejszej części artykułu to inaczej nakaz:
„Czyń innym tylko to, co samemu sobie byś uczynił”. Morgenthau formułuje
w tym duchu konkluzję wieńczącą piątą zasadę realizmu politycznego. Rozpo­
czynając ją od stwierdzenia, iż realizm nie uznaje moralnych aspiracji poszcze­
gólnych narodów za moralne prawa rządzące światem, zauważa, że czym innym
jest wiedza, iż narody podlegają moralnemu prawu, a czym innym uzurpowanie
sobie wiedzy, co jest dobre, a co złe w relacjach pomiędzy nimi. Autor Politics
Among Nations uważa taką uzurpację za świętokradztwo, przed którym ostrze­
gali władców greccy tragediopisarze i biblijni prorocy49. Oprócz potępienia ta­
kiego zachowania moralnego zauważa on również, iż jest ono niebezpieczne,
ponieważ zaburza osąd męża stanu i może powodować, iż nie będzie się on
kierował chłodną oceną rzeczywistości politycznej, ale prowadził krucjaty
w imię „wyższych racji”. Stąd też konkluzja, stanowiąca w istocie złotą zasadę
przeniesioną do power politics, że w wypadku, gdy państwa w polityce zagra­
nicznej kierują się swymi interesami definiowanymi w kategoriach siły, mogą
działać sprawiedliwie w dwojakim sensie. Po pierwsze, oceniając inne narody
wedle tych samych kryteriów, które służą ocenie ich samych. Po drugie, po­
stępując w ten sposób, będą mogły realizować politykę z jednej strony respek­
tującą własny interes, a z drugiej – mającą na względzie interesy innych. Akapit
streszczony powyżej kończy się konstatacją, iż umiarkowanie osądu w polity­
ce nie może nie brać pod uwagę swoistego umiarkowania osądu moralnego50.
Ciekawą interpretację powyższego rozumowania autora Politics Among Nations
przedstawia A.J.H Murray w swym artykule The Moral Politics of Hans Mor­
genthau. Już na wstępie zaznacza on, iż, polemizując z tradycyjnymi interpre­
tacjami twórczości Morgenthaua, umieszczającymi jego rozważania w ramach
paradygmatu, którego twórcami są Machiavelli i Hobbes, będzie on lokować go
H.J. Morgenthau, Zło polityki..., op.cit., s. VIII.
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit., s. 12–13.
50
Ibidem, s. 13.
48
49
123
Murray, A.J.H., op.cit., s. 81.
Co postuluje Murray, ibidem, s. 83; co prawda na przełomie lat 40. i 50. XX wieku można było zauważyć
nasiloną obecność motywów augustiańskich w tekstach o Stosunkach Międzynarodowych, jednak interpreto­
wanie Morgenthaua głównie w tym kontekście to pewne nadużycie. O momencie augustiańskim w Stosunkach
Międzynarodowych zobacz np. R. Epp, The „Augustinian Moment” in International Politics, Aberystwyth 1991.
53
Morgenthau, H.J., “The political Science of E.H. Carr”, World Politics, vol. 1, no. 1 (IX, 1948), s. 85.
54
Morgenthau, H.J., The Problem of National Interest [w:] Morgenthau, H.J., The Decline of Democratic policies in the Twentieth Century, Chicago 1962, s. 106; A.J.H. Murray, op.cit., s. 85.
55
Murray, A.J.H., op.cit., s. 85.
56
Ibidem, s. 86.
57
Ibidem, s. 86–87.
58
Ibidem, s. 87; jakkolwiek, jak o tym wcześniej wspomniano, można dostrzec w myśli Morgenthaua pewne
momenty augustiańskie, dotyczą one raczej wpływu, natury ludzkiej na zachowanie państwa rozumianego jako
podmiot polityki międzynarodowej. Nie dotyczą one jednak wizji etyki międzynarodowej Morgenthaua, tj. recepcji
weberowskiej etyki odpowiedzialności na grunt stosunków między narodami. W takim ujęciu św. Augustyn po­
winien być postrzegany raczej jako protorealista, a nie myśliciel chrześcijański. Elementy jego myśli, które
obecne są u Morgenthaua, odnoszą się do zachowań politycznych człowieka, które wynikają dla św. Augustyna
z „bożego planu”, ale już dla Morgenthaua, postulującego odrębność sfery politycznej od wszystkich innych ob­
51
52
124
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
nie Morgenthaua o nieuchronnym złu, jakie niesie ze sobą polityka, wpisuje się
w augustyńską wizję praktycznej etyki, wywiedzioną z faktu, iż świat doczesny
skażony jest grzechem. Św. Augustyn uważa, że chrześcijanie są zobligowani
do brania udziału w polityce. Mimo związanych z tym niebezpieczeństw mo­
ralnych; jest to ich obowiązek wobec społeczeństwa. Recepcja tych poglądów
stanowi powód, dla którego Morgenthau przyjmuje w swej teorii formę etyki
odpowiedzialności przejętą od Maxa Webera59. Taki zabieg Murray tłumaczy
potrzebą „lepszej artykulacji moralnych strategii, zawartych w myśli św. Au­
gustyna, a zinterpretowanych przez Niebuhra”60. Zdaniem Murraya, podobnie
rzecz się ma w przypadku znaczenia, jakie przypisywał Morgenthau rozwadze
w działaniu politycznym, w rozumieniu, jakie nadał jej Edmund Burke61. Ko­
lejnym potwierdzeniem takiego rozumowania jest przywołanie podobieństwa
pomiędzy myślą Niebuhra i Morgenthaua w kontekście dialektycznego napięcia,
które powstaje pomiędzy moralnością jako absolutem i polityką jako rzeczy­
wistością, w której człowiek musi dokonywać swych wyborów etycznych62.
Dalsze rozważania Murraya stanowią rozwinięcie zaprezentowanej interpre­
tacji Morgenthaua. Warto jednak przytoczyć jeszcze kilka jego uwag.
Murray twierdzi, że mylna, jego zdaniem, interpretacja teorii Morgenthaua
wynika ze skupienia się w głównej mierze na tekście Politics Among Nations.
Według niego takie podejście sprawia, iż tego rodzaju interpretacji brakuje szer­
szego kontekstu – odniesienia do pozostałych dzieł Morganthaua63. Kolejnym
wartym uwagi twierdzeniem jest spostrzeżenie, iż według autora Politics Among
Nations, mąż stanu musi stawić czoła sytuacji, w której przyjęcie imperatywów
moralnych przyniesie mu klęskę, lecz porzucenie ich stać będzie w sprzeczności
z jego sumieniem. Przytaczając stwierdzenie, iż zarówno państwa, jak i jed­nostki
muszą oceniać swe postępowanie w sferze polityki wedle uniwersalnych pryn­
cypiów moralnych, Murray zauważa, że dla Morgenthaua ważne jest, aby te
właśnie pryncypia przyświecały działaniom polityków64. Ostatecznie zaś Murray
„rozprawia się” z mylną interpretacją roli, jaką Morgenthau przypisuje intere­
sowi danego państwa. Przedstawienie realizowania interesu danego państwa,
jako moralnego obowiązku spoczywającego na mężu stanu w interpretacji
Murraya, nie stanowi wyrazu polityki raison d’etat, lecz aplikację zasady wybo­
ru najmniejszego zła, której specyficzny wyraz daje Morgenthau w eseju Zło
polityki i etyka zła. W takim rozumieniu interes definiowany w kategoriach siły
szarów działalności człowieka, są one częścią polityki.
59
Ibidem, s. 87–90.
60
Ibidem, s. 87–88.
61
Burke za roztropną uważał taką politykę, która poszukuje równowagi pomiędzy skrajnościami rewolucji
i stagnacji. Polityka rozważna to, w jego przekonaniu, polityka zachowawcza, działanie, które dyktuje zdrowy
rozsądek (common sense). S. Filipowicz, Historia myśli polityczno-prawnej, Gdańsk 2002, s. 270–271.
62
Murray, A.J.H., op.cit., s. 90.
63
Ibidem, s. 94–95.
64
Ibidem, s. 97–98.
125
będzie stanowił moralną wartość dla męża stanu, ponieważ nie istnieją inne
powszechnie akceptowane, przemożne nakazy moralne65.
Ograniczona krytyka analizy Murraya polegać będzie, po pierwsze, na wyka­
zaniu, iż zerwanie w polityce z etyką judeochrześcijańską, kojarzone z dziełami
Machiavellego i Hobbesa, znajduje oddźwięk w teorii polityki Mor­genthaua.
Po drugie, etyka odpowiedzialności Webera, której przeniesienia do Stosun­
ków Międzynarodowych dokonał Morgenthau, jest czymś więcej niż tylko za­
biegiem mającym na celu usystematyzowanie i klaryfikację pozycji etycznej
autora Politics Among Nations. Po trzecie, rozwaga w rozumieniu tego terminu
przez Burkea, stanowi – w teorii Morgenthaua – niezbędny składnik „etycznej
siły”. Chociaż stanowisko to nie wyklucza roli moralnego osądu, to jednak
podporządkowuje go kryteriom politycznej skuteczności. Wszystkie te za­
strzeżenia łączy wspólny mianownik, który stanowi wielokrotnie powtarzane
przez Morgenthaua stwierdzenie o odrębności sfery polityki od innych dzie­
dzin ludzkiej działalności.
Z przedstawionej w poprzednim fragmencie analizy rozumienia etyki od­
powiedzialności, tak jak widział ją Morgenthau, wynika, że skuteczność była
przez niego uważana za warunek niezbędny do prowadzenia odpowiedzial­nej
polityki. Nie wydaje się więc właściwe całkowite odrzucenie roli, jaką w tym
względzie mają rady dla księcia przedstawione przez myśliciela z Florencji.
Przytoczony przez Murraya cytat, który w jego przekonaniu wskazuje na owo
odrzucenie, trzeba interpretować jako fragment polemiki Morgenthaua odno­
szący się bezpośrednio do E.H. Carra66. Fraza ta ma wybitnie polemiczny cha­
rakter i stawiała sobie za cel zaatakowanie Carra: „Ktokolwiek, kto utrzymuje
pozorną nadrzędność siły, staje się również z konieczności strażnikiem moral­
ności nadrzędnej. Stąd też siła korumpuje nie tylko aktora na scenie politycznej,
ale również obserwatora niewyposażonego w transcendentne standardy etyczne.
Pan Carr powinien był nauczyć się tej lekcji z losu romantyków politycznych,
takich jak chociażby Adam Müller i Carl Schmitt. Niebezpieczną rzeczą jest
być Machiavellim, rzeczą zgubną jest być Machiavellim bez Virtu”67. Jeśli
chodzi o Hobbesa, to Morgenthau zastrzega odmienność swego stanowiska
względem autora Lewiatana tylko w odniesieniu do moralnych zasad, które,
jego zdaniem, odnoszą się do działania państw68. Trudno nie zauważyć podo­
Ibidem, s. 102–103.
Morgenthau uważał, że twórczość Carra, choć krytykuje błędy polityki prowadzonej przez zachodnie mo­
carstwa w czasie dwudziestolecia międzywojennego, sama stanowi przykład znamienny. Znamienny, ponieważ
mimo swego krytycyzmu Carr, zdaniem Morgenthaua, sam popełnia część błędów, stanowiących przedmiot
jego analizy. Morgenthau, H.J., “ The political Science...”, op.cit., s. 128.
67
Ibidem, s. 134.
68
Morgenthau z całą mocą nawołuje do niepopadania w skrajność w kwestii roli moralności w polityce mię­
dzynarodowej, co następuje po stwierdzeniu właściwie tożsamym z tym, które cytuje Murray. Trudno jest po­
65
66
126
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
bieństwa, które łączy Hobbesowskie drugie prawo natury z brzmieniem „złotej
zasady” Morgenthaua. Dla przypomnienia, Hobbes pisał: „Człowiek winien
być gotów, jeśli inni są również gotowi, zrezygnować z tego uprawnienia do
wszelkich rzeczy, jak dalece będzie to uważał za konieczne, dla pokoju i obrony
własnej; i winien zadowolić się taką miarą wolności w stosunku do innych lu­
dzi, jaką gotów jest przyznać innym ludziom w stosunku do samego siebie”69.
Jeżeli przyjmiemy, że postulowana przez Morgenthaua anarchia środowiska
międzynarodowego przypomina Hobbesowski stan natury, to, przekładając
nań drugie prawo natury Hobbesa, otrzymamy złotą zasadę w rozumieniu
Morgenthaua. Warto zauważyć, że takie sformułowanie jednej i drugiej idei,
w sposób przypominający ten znany z Biblii, jest zabiegiem porządkującym,
a nie wyrazem ich biblijnego pochodzenia. Warto także przyjrzeć się bliżej
koncepcji samozachowania u Hobbesa. Rozumiał on ten termin dwojako: jako
samozachowanie się przy życiu, ale także jako samozachowanie szczęśliwe,
które nie ogranicza się do podtrzymania swej egzystencji, ale skierowane jest
również na rozwój i dążenie do szczęścia70. Przy takiej interpretacji ujawnia
się nieuchronna analogia pomiędzy myślą Hobbesa a definicją interesu we­
dług Morgenthaua. Powyższe zastrzeżenia nie odrzucają w całości interpretacji
Murraya. Wskazują jednak, że charakteryzująca ją jednoznaczność może być
z powodzeniem poddana w wątpliwość.
W kwestii wizji etyki odpowiedzialności i jej znaczenia w teorii autora Politics Among Nations to analiza przeprowadzona w poprzedniej części artykułu
wskazuje, iż za taką, a nie inną formą poglądów etycznych Morgenthaua, kryje
się jednak coś więcej niż tylko chęć ich uporządkowania. W tym świetle teza
o judeochrześcijańskiej proweniencji jego przekonań etycznych zostaje wy­
stawiona na poważną próbę. Trudno sobie wyobrazić, że przyjmując etykę od­
powiedzialności, której punkt wyjścia u Webera stanowiła konstatacja, iż „ety­
ka kazania na górze” nie może odnosić się do sfery politycznej, Morgenthau
kierował się religijnymi pobudkami. O ile Dekalog, a szerzej – moralność ju­
deochrześcijańska – mogą i powinny stanowić podstawę moralności w życiu
prywatnym, o tyle nie ma dla nich miejsca w polityce w funkcji bezpośredniego
motywu i sposobu działania. Mogą one jedynie wyznaczać wartościowe cele,
którym służyć ma etyka odpowiedzialności. Jeżeli przyjmiemy taki zakres
udziału etyki judeochrześcijańskiej w teorii moralnej Morgenthaua, to nie będzie
ona zasadniczo różnić się w tym względzie od koncepcji Maxa Webera, który
uważał wszak, iż to właśnie połączenie etyki przekonań i etyki odpowiedzial­
ności świadczy o powołaniu człowieka do zawodu polityka.
Morgenthau uznawał konieczność oddania sprawiedliwości rozwadze
i osądowi moralnemu w polityce. Jednak uzasadniona jest, w świetle jego po­
stulatu o odrębności sfery polityki, interpretacja, według której osąd moralny
tym bardziej powinien oddać sprawiedliwość politycznej skuteczności. Mo­
ralność stanowi ograniczenie dla siły zarówno jako zestaw absolutnych norm,
jak i w znacznie większym stopniu – jako wyraz pewnych przekonań konkret­
niej społeczności.
Powyższe zastrzeżenia, mimo iż nie są wystarczające, aby w całości odrzu­
cić linię interpretacji Murraya, pozwalają jednak z dużą dozą pewności twier­
dzić, że jest ona swoistą nadinterpretacją myśli Morgenthaua. O ile moralność
pełni ważną, a miejscami nawet kluczową rolę w jego teorii stosunków między­
narodowych, to nie można jej postrzegać jako centralnego punktu jego analizy.
Ponad wszelką wątpliwość jest nim bowiem interes definiowany w kategoriach
siły. Interes, którego podstawą są konkre­tne przekonania co do natury dobra
(a więc moralne) jest jednak składnikiem innej niż moralna sfery ludzkiej
działalności. Sferą tą jest polityka i Morgenthaua należy postrzegać przede
wszystkim jako myśliciela, który z pasją, patosem i niezwykłą przenikliwością
starał się oddać sferze politycznej sprawiedliwość na jej własnych zasadach.
dejrzewać, że autor Politics Among Nations sam nie stosuje się do swej rady.
69
T. Hobbes, Lewiatan, Warszawa 1954, s. 29; cyt. za: C. Porębski, op.cit., s. 30–31.
70
C. Porębski, op.cit., s. 36–37.
127
***
Wbrew powszechnemu pojmowaniu pism Morgenthaua, które umniejsza
w nich rolę moralności, moralność siły, czyli etyka w wymiarze międzynarodo­
wym zajmuje w tych dziełach ważne miejsce. Jego przekonania w tym względzie,
jak zostało to przedstawione, wpisują się w szerszy nurt refleksji filozoficznej
o polityce i roli, jaką odgrywa w niej moralność. Rozwiązania, które proponu­
je autor Politics Among Nations nie są proste. Stosowanie ich w praktyce musi
z pewnością doprowadzić do dialektycznego napięcia, o którym wspominał.
Jednak, pisząc w ten sposób o moralności, dał wyraz swej odwadze, odwadze
badacza. Tak samo moralnie odważnym powinien być mąż stanu, stosując
rady Morgenthaua. W tym kontekście najważniejszą z nich wydaje się: „Dys­
kusja na temat międzynarodowej moralności musi wystrzegać się dwóch eks­
tremów, zarówno przeceniania wpływu etyki na politykę międzynarodową, jak
i jego niedoceniania, poprzez zaprzeczenie, iż dyplomaci i mężowie stanu kie­
rują się czymkolwiek innym, niż względem na siłę materialną”71. Waga, jaką
przypisuje się sło­wom Morgenthaua sprzed ponad pół wieku, mimo wszystko
przeczy skierowanym do Hamleta słowom Fortynbrasa z wiersza Herberta:
„...Te słowa cóż mogą cóż mogą książę”.
Morgenthau, H.J., Politics Among Nations, op.cit., s. 240.
71
128
Mateusz Filary
Abstract
The aim of this article is to present the role of morality in Hans Morgenthau’s theory of in­
ternational politics presented in his classical book: Politics Among Nations. The author is trying
to present proper interpretation which is not faulty of either denying the role of morality in
Morgenthau’s theory, or giving it too much importance. The article analyses Mogrentahu’s con­
ception of human natu­re in the broader context of the realist tradition, then shows the reception of
Max Weber’s ethics of responsibility on international milieu made by Morgenthau, and final­
ly presents the polemic with an interpretation of Morgenthau’s theory on the premise, that it is
mainly influenced by Judeo-Christian tradition.
Abstrakt
Celem artykułu jest zaprezentowanie roli moralności w teorii polityki międzynarodowej
Hansa Morgenthaua, zawartej klasycznej pozycji jego autorstwa: Politics Among Nations. Autor
stara się przedstawić właściwą interpretację, która nie popełnia jednego z dwóch błędów, a
mianowicie niedoceniania roli moralności w tej teorii, lecz także nadmiernego jej eksponowa­
nia. Artykuł przedstawia po pierwsze wizję człowieka stojącą u podstaw moralnego wymiaru
teorii Morgenthaua, w szerszym kontekście tradycji realistycznej, po drugie przejęcie przez
Morgenthaua etyki odpowiedzialności sformułowanej przez Maksa Webera i dostosowanie jej
do warunków panujących w polityce międzynarodowej, po trzecie nawiązuje ograniczoną po­
lemikę ze stanowiskiem interpretującym moralny wymiar teorii Morgenthaua po przez pryzmat
etyki judeochrześcijańskiej.
socjologia
Piotr Sztompka*
The Ambivalence of Social Change
In Post-Communist Societies
Why ambivalence? Because the story of the almost eighteen years since the
collapse of communism has been told in two opposing ways. The optimistic,
heroic narratives describe an epochal success of countries that have come a long
way from Soviet satellites to members of the European Union and Atlantic Al­
liance; the process of liberation, emancipation, modernization, Europeanization,
Westernization. The pessimistic, gloomy narratives see the same process as the
sequence of failures, excessive social hardships, growing inequalities, survivals
of communism, unfinished revolution. But in social life, nothing is entirely
white or completely black; as Ulrich Beck likes to put it, “either/or” thinking
has to be replaced by “both/and” logic (Beck, 2006). And, as will be shown in
this talk, there is a grain of truth in both pictures. Hence – ambivalence. But
let us begin at the beginning.
The anti-communist revolution and post-revolutionary dilemmas
In the year 1989, the world changed in East-Central Europe. It was a year
of miracles. Several countries liberated themselves from the grip of the Soviet
empire, and soon the empire itself disintegrated and collapsed. To these events
we give the name of revolution, and deservedly so (Kumar, 2001). For even
* Piotr Sztompka, profesor zwyczajny w Uniwersytecie Jagiellonskim i Wyższej Szkole Europejskiej im.
JózefaTischnera. Specjalizuje się w zakresie socjologii teoretycznej. Kilkunastokrotnie wykładał jako profesor
wizytujący w USA, Europie, Australii i Ameryce Łacińskiej. Opublikował 18 książek i ponad 200 artykułów nauko­
wych, ktore ukazały się w czternastu językach. Jest członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk i Polskiej
Akademii Umiejętności. W latach 2002–2006 pełnił z wyboru funkcję Prezydenta Międzynarodowego Stowa­
rzyszenia Socjiologicznego (ISA).
Piotr Sztompka is a professor of theoretical sociology at the Jagiellonian University at Krakow, Poland and
J.Tischner’s European University. His main themes of research include social and cultural change, social move­
ments and revolutions, sociology of everyday life, visual sociology, post-communist transformations. Visiting
professor at a number of American, Australian, Latin American and European Universities (e.g. Columbia,
UCLA, Hobart, Rome, Bologna, Bruges) and a fellow of six institutes for advanced study (Uppsala, Berlin,
Stanford, Wassenaar, Budapest and Vienna). Member of the Polish Academy of Sciences, Academia Europaea
(London) and the American Academy of Arts and Sciences. From 2002–2006 President of the International So­
ciological Association (ISA). Has published 18 books and more than 200 articles which came out in 14 languages.
132
Mateusz Filary
„Moralność siły” – etyka w teorii polityki międzynarodowej...
though they were not accompanied by the usual paraphernalia of revolutions:
barricades, violence, bloodshed, they were clearly epochal, revolutionary events
in a more important historiosophical sense. They constituted a major break in
historical continuity, a complete and radical change at all levels of social life,
for great masses of people.
At the political level it meant a shift from an autocratic, centralized, monoparty system to a Western-style democratic regime. At the economic level it
meant a shift from central planning and state control to the capitalist market.
At the intellectual and artistic level, it meant the shift from controlled and cen­
sored circulation of ideas and values to free and pluralistic expression with open
access to world culture. And at the level of everyday life, it opened to the people
entirely new experiences: instead of the eternal shortages and long queues at
every store, the unlimited options of a consumer society; instead of the grey­
ness and simplicity of uniform life-styles, the colour and diversity of living
spaces, products and fashions; and instead of limited mobility and restrained
foreign contacts, open borders and unlimited travel and tourism.
It was also a revolution in a more personal, emotional sense (Aminzade and
McAdam, 2001); a time of tremendous popular enthusiasm, collective efferves­
cence, elation with hard-won victory. The pictures of crowds of Germans danc­
ing on the ruins of the Berlin Wall, or Czech students leading Waclaw Havel
“na Hrad,” to the presidential palace, or Poles celebrating the first free elections
– entered the iconography of the 20th century. It was a time of great national
solidarity, regained dignity and pride. There was full support and trust for the
new regime and sky-rocketing expectations and aspirations. Freedom and pros­
perity seemed just around the corner.
The more sober, distant observers were warning: a transition of that mag­
nitude is not a matter of days, it needs time. Ralf Dahrendorf, a famous soci­
ologist, in the first account of the “autumn of nations 1989” (Dahrendorf, 1990)
was writing of three clocks running at various speeds: the clock of politics and
changes in laws – the fastest, measured in months; the clock of economy and
building the market – slower, measured in years; and the clock of civil society,
that is, changes in values, mentalities, “habits of the heart” of the people – the
slowest, beating in the rhythm of decades or even generations. In a similar mes­
sage, Andrew Nagorski, Newsweek’s Eastern European correspondent, was giv­
ing a telling title to his report from the tearing down of the Berlin Wall: “The
Wall Remains in the Heads.” Zbigniew Brzezinski, a well-known American
politologist, was putting forward the contrast between rejoining the European
house, that is, the Western institutional architecture of politics and economy,
and settling in the European home, namely, “feeling at home” amid the intan­
gible net of loyalties, attachments, customs, subtle rules of conduct pervading
everyday life. The latter, he claimed, is much more difficult and cannot be
achieved overnight. We were also reminded of the famous sentence that Giuseppe
Mazzini is reported to have uttered after the unification of Italy: “Now that we
have made Italy, we have to make Italians.” Changing from Homo Sovieticus to
the modern Westerners, abandoning the crippled and deficient East-European
identity and acquiring a full-fledged, proud European identity required time.
In fact, the triumphant and jubilant mood soon passed, and a sort of “morning
after” syndrome set in (Sztompka, 1992). People soon discovered that freedom
is not only a gift, but an obligation and sometimes a burden. The newly estab­
lished powers had to make numerous choices and most of them took the shape
of dilemmas; no solution was perfect and each implied social costs, if not for
these groups then for the others. The main problem of every democratic regime
was faced immediately: major reforms are usually not highly popular, and yet
they require a majority for their implementation. The post-communist govern­
ments had one tremendous asset: the credit of trust. And at least for some time
a “window of opportunity” opened, allowing a fundamental reform of society.
The first dilemma appeared here: whether to introduce reforms immediately,
by “shock therapy” or in an evolutionary, piecemeal fashion – the first was more
effective but socially costly; the second would relieve some social hardships
but was much less effective. Another problem, and the second dilemma, was
grasped metaphorically by Jon Elster, Claus Offe and Ulrich Preuss: we were
trying to “rebuild the ship at sea” (Elster, Offe and Preus, 1998). It was more
difficult than building from scratch, when one may follow some pragmatic se­
quence, such as starting from the foundations and proceeding up toward the
chimney. Here the ship had to be kept afloat; thus, it was not obvious where to
start, which part to rebuild first without endangering the whole. The third unique
dilemma was also manifesting itself quite early: we wanted to modernize, to
catch up with the most developed societies. But the problem was that they were
not waiting for us, but moving forward at high speed. It was a situation remi­
niscent of the Hollywood movie “The Vanishing Point.” And paradoxically,
the most developed countries were even able to accelerate and escape further
from us because of new opportunities they found in the transforming Eastern
Europe: huge, new markets, new sources of cheaper labor, new terrain for direct
capital investments. Thus, our pursuit became even harder.
Then the question arose: how to rebuild. To reform, yes, but in which di­
rection? We knew that we wanted to become like the West. For decades most
people had been looking toward the West and standing with their backs to our
giant Eastern neighbour, Soviet Russia. There had developed an uncritical ide­
alization of everything that is Western. But now that we were about to join the
West, which West we really wanted became less clear: Sweden or Japan, the US
or Switzerland, Britain or Spain? And should we imitate and import every­
thing wholesale or rather selectively: Western institutions, life-styles, fashions,
133
134
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
ideas? Or also unemployment, homelessness, crime, pornography? Is it at all
possible to bring only the good things and leave the bad things at the border
or is the transaction inevitably linked?
More concretely, the following questions had to be resolved:
 Which democracy to adopt: the parliamentary or presidential system?
 Where should the center of power rest: in the strong, central government
or in the civil society: local government, NGO’s, grass roots associations,
social movements?
 Which capitalism to adopt: the neo-liberal or communitarian, rampant
individualism or welfare state, American free competition or German social
economy? Or perhaps some “third way”?
 What to do with huge state assets: restitute to former private owners and
privatize, sell to foreign companies and corporations or keep some stra­
tegic sectors in the hands of the state?
 What role for the church, which played such a crucial role at the times of
democratic opposition and struggle against the communist regime? Should
it retain a political role or return to its spiritual mission and moral leader­
ship, separated from the state?
 How to deal with the communist past and the people who were supporting
the old regime, who either belonged to the communist party, or even collab­
orated with the secret police? Should immediate “de-communization”
and “lustration” be carried out – like de-Nazification in Germany after
World War II – or rather, should the past be ignored, reconciliation to
become the main goal and all citizens be given equal opportunities to par­
ticipate in the building of the new regime.
 How to locate the country within the wider world: to adopt the policy of
cosmopolitanism or parochialism, integration or isolation. And more
specifically: how to relate to the only remaining superpower, the world
hegemony – the US, how to develop links with the uniting Europe – the
EU, and how to find some accommodation with the former imperial power
of the region – Russia?
try-specific history matters, how much a specific, cultural (including religious)
heritage matters, how much the strategies adopted at the revolutionary moment
of extrication from communism matter. But perhaps, most clearly, how the
policies chosen in the course of transformation are crucially important. And
these will be my focus in this presentation. I will also limit my angle of vision
to only one country, my own, exemplifying the general points with facts and
data referring to the Republic of Poland – but I have reasons to believe that
several more general mechanisms of post-revolutionary social change, which
we shall discover using Poland as an example, are also applicable to other
post-communist societies.
Such strategic decisions taken at the beginning of transformation were to
determine the different paths that various post-communist societies have taken
and the various outcomes of the process that we witness today, almost eight­
een years later. Because the baffling fact is the great diversity of the region to­
day, in spite of the more or less identical starting point. After all, the satellite
societies were shaped exactly according to the common institutional patterns
imposed from Moscow; the “Xerox effect” was enforced and at least in their
political and economic system, the countries of Eastern Europe were copies of
Soviet solutions. The current, varied mosaic proves how much earlier, coun­
135
The Polish trajectory of transformation: the take-off
Three early political decisions have determined the course of Polish trans­
formation and strongly influenced further political and economic developments,
as well as the more intangible social “climate” and the mood of the people
(Sztompka, 1991b). In the political domain, the parliamentary system was
adopted, with a great role given to political parties and the government and lim­
ited competence left for the president. There was an unspoken reason for that:
the agreement reached at the round-table talks (the Polish way of extrication
from the communist system) was a sort of compromise between the democratic
opposition and communist leaders, which suggested, among other things, the
idea “our prime minister, your president” put forward by one of the leading
activists of the movement of Solidarność Adam Michnik. And in fact, after the
first democratic elections, General Wojciech Jaruzelski, the former leader of
the communist party, assumed the office of the president for some years, to be
replaced only later by the legendary leader of Solidarność, Nobel Peace Prize
winner Lech Wałęsa. It was obvious that Jaruzelski’s powers, compared to those
of the government and parliament, had to be curbed. There were also other im­
portant decisions at the political level; the creation of the Constitutional Court
and the Office of the Ombudsman – the institutions that have attained strong
positions and up to today play a very important role in Polish politics.
The second crucial area was the economy. Here the finance minister, the
eminent economist Leszek Balcerowicz, decided to use the “window of oppor­
tunity” and impose what came to be known as the “shock therapy” or “big-bang
approach.” All constraints on the free market were released, state controls min­
imized, prices liberated, convertibility of the currency safeguarded – in one
reform package, almost immediately. In the long run, such a policy turned out
to be very successful (much more so than the alternative, slow, step-by-step
“evolutionary” way adopted in some other post-communist countries). It mobi­
lized entrepreneurship and economic growth, curbed inflation, stabilized the
136
Piotr Sztompka
currency. In my view the economic success of Poland today is due in large part
to this first push. But in the short run, it led to serious tensions and frustrations,
as its side effects touched considerable segments of the population. And again,
the fact that the economic reform started in this way was due to contingent
factors: to the nomination of Balcerowicz and not somebody else to the cru­
cial position of economic influence, to Balcerowicz’s training in the neo-lib­
eral school, and to the advisory role played by his fellow neo-liberal econo­
mists – Jeffrey Sachs and Anders Aslund.
The third decision of fundamental importance for the “social climate” had
to do with the issue faced by all revolutions: how to treat the defeated ene­
mies. The rule in several revolutions of the past was post-revolutionary terror:
guillotines or firing squads or machetes. Not so in the Polish revolution. The
first freely elected Prime Minister, the eminent intellectual and Solidarność
leader Tadeusz Mazowiecki, decided on reconciliation rather than revenge. He
declared the policy of the “thick black line” cutting off the past, proposed to
ignore former communist party membership and even the collaboration with
the secret police (as long as it did not consist of outright criminal guilt) and to
focus on the contribution that all citizens together could make in building the
future. In the short run, it was salutary for the social mood and allowed the use
of the considerable intellectual and professional potential of the former com­
munists, many of whom soon abandoned their earlier loyalties and joined the
effort to construct a viable democracy and a functioning market. But in the
long run, it left a ready argument with strong populist resonance to some po­
litical parties, which became quite successful in attaining power by blaming
all difficulties and social frustrations on the supposed conspiracy of former,
unpunished and unrepentant communists or communist “agents.” And in the
preserved archives of the secret police, it left a ready weapon to shame and
discredit political opponents for those who could get privileged access. The is­
sue of “de-communization” and “lustration” was to resurface seventeen years
later and to overshadow all really important issues of Polish politics. Once
again, let us emphasize the contingency of history. Obviously “de-communi­
zation” and “lustration” could have been carried out immediately after the rev­
olution (like in some neighbouring countries, Czechoslovakia or the DDR),
were it not for the personality of Mazowiecki, with his strong Christian belief
in forgiveness and generosity toward opponents. It is an invalid counter-fac­
tual argument to tell what would have been the consequences at that time of
the decisions that were not taken. But one thing is certain: digging out the is­
sue now, after seventeen years, is the cynical power game, which has nothing
to do with high-sounding virtues of “truth” and “justice.”
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
137
Legacy of the past
It is a truism that all societies are path-dependent, shaped by their particular
history and tradition. Earlier events leave the traces and imprints – in material
infrastructure, in institutions and in memories (Connerton, 1989). They may
derive from near history or be transmitted through generations from quite dis­
tant history. In the case of East-Central European societies, a particularly strong
impact was exerted by half a century of communist rule. This legacy became
effective immediately after the revolution, producing various obstacles, barriers,
blockages and frictions in the process of transformation. The impact of com­
munism was predominantly negative; it must be counted on the side of liabil­
ities. There were exceptions, though, which must be put on the positive side of
the balance. Communism was a project of modernization. It was, of course,
incomplete modernization; I have characterized it as “fake modernization”
(Sztompka, 1995), but it had achievements in two domains: on one hand, the
industrial and technological development, and on the other, the educational
and cultural advancement of the population. The balance sheet in the case of
earlier, pre-communist history is usually leaning toward the positive side. Ear­
lier epochs usually left a more positive legacy, gave some societies the assets,
shaped their particular strengths in the building of a new regime. But again,
there were also some negative traditions, such as chauvinism, xenophobia, ster­
eotypes and prejudices against some neighbouring countries, enmity toward
minorities, anarchic tendencies.
In the case of Poland, the balance sheet may be formulated as follows. On
the negative side, communism affected the political, economic and culturalmental sphere. At the political level, we inherited a pervasive bureaucracy, an
overabundance of inconsistent and obsolete laws, undeveloped political par­
ties, a weak civil society, a “social vacuum” in the non-governmental sector,
a non-existent, apolitical civil service, political elites untrained in democratic
procedures and standards. At the economic level, we were left with national­
ized property; huge, state-owned industrial enterprises stagnant and inefficient
with obsolete technology; an overgrown and fragmented agricultural sector
with almost 30 percent of the labour force employed in small, family farms.
But perhaps the legacy most resistant to change, the one featuring the most
inertia, is to be found in the cultural-mental sphere, the domain of rules, values,
norms, shared beliefs, ingrained “habits of the heart,” subconscious reflexes
(Sztompka, 1999a). Some of them were directly shaped by communist prop­
aganda and indoctrination, for example, egalitarianism, or shifting all deci­
sions to the authorities. Some were spontaneously internalized as useful adap­
tive strategies, allowing passiveness or opportunism to survive more securely,
for example.
138
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
I would classify those cultural and lasting mental traces of communism in
two categories. I call the first one “civilizational incompetence” (Sztompka,
1993a), indicating by that term that people were left unprepared for the de­
mands of modern, industrial and democratic civilization. They were missing
modern political culture, organizational culture, the citizen’s ethos of respon­
sibility and participation. They were not ready for modern labour culture,
business culture, entrepreneurial and managerial ethos. And they were also
lacking in some skills of everyday life: road traffic culture, computer literacy,
punctuality, consumer discernment in view of unlimited options, scepticism
toward commercial advertising, insulation to marketing tricks, care for the en­
vironment and public spaces. I call the second category “East-European iden­
tity” (Sztompka, 2004a). It is in the self-definition and associated emotions
that culture and mental habits leave their strongest, synthesized imprint. And
the identity inherited from the communist period was typically tainted by the
following traits: insecurity of one’s position and status, a childish dependence
on paternalistic authority, xenophobia and intolerance, an inferiority complex
toward the West coupled with uncritical idealization of everything that is
Western, a superiority complex toward the East (and particularly Soviet Russia),
in the Polish case taking the shape of a myth of a chosen nation, providing the
eastern defensive barricade for Christianity.
But of course, each of the post-communist countries could also search for
strength and inspiration in earlier history. Thus, in the case of Poland, our his­
torically inherited assets included: strong patriotism linked with Catholicism
preserving the potential of national-religious community, even if suppressed
and going underground at the time of communism, attachment to the idea of
sovereignty, which for so many periods of Polish history could not have been
taken for granted (for instance, the occupation by Russia, Prussia and the Aus­
tro-Hungarian Empire during the whole of the 19th century), romantic readi­
ness for a collective struggle for common, national causes even if seemingly
hopeless (such as several failed uprisings in the 19th century or the Warsaw
uprising of 1944 against the overwhelming Nazi forces), some democratic tra­
ditions dating as far back as the 18th century, when Poland had one of the first
democratic constitutions in the world (the “May 3rd Constitution” of 1791), the
proud memory of the strong monarchy extending under the Jagiellonian dynas­
ty from the Baltic to the Black Sea, some popular heroes of free independent
Poland after World War II, including Józef Piłsudski and Ignacy Paderewski,
whose examples could be taken as inspiration for the current leaders.
All these forces of history, negative as well as positive, have proven to be
of tremendous importance in the process of post-communist transformation.
To these one may add a new, more recent tradition: anti-communist revolu­
tion. It matters a lot how each of the East-Central European countries got rid
of communism. Some, like Poland or Hungary, had long traditions of struggle
against the regime and eventually used the strategy of round-table talks to
reach some compromise between the democratic opposition and the commu­
nist rulers, leading eventually to their abdication. In Poland, the experience of
Solidarność the biggest political movement of the 20th century (having some
10 million members at the peak of its mobilization), comparable only with the
Civil Rights movement in the US, has left particularly strong traces in the so­
cial consciousness. Perhaps in a little similar way as France, which is still in­
fluenced by the tradition of the Great French Revolution of 1789, Poland will
for a long time experience the repercussions of the revolution from below in
1980–1989 (Ekiert and Kubik, 1999). The events took a different course in Ro­
mania, which witnessed violent, bloody confrontation between the democratic
forces and the strongly entrenched regime of Nicolae Ceausescu. Still another
scenario was followed in the countries that experienced revolution from above,
gaining or re-gaining independence in the wake of the dissolution of an em­
pire (as the post-Soviet republics) or the disintegration of a federation (like in
Yugoslavia). Finally, there was the unique case of the DDR, which was simply
incorporated into the Federal Republic of Germany. Whether people conceived
of democracy as a treasure won in their own hard struggle or as a gift received
freely from above made a great difference (Offe, 1997).
Thus, to summarize, at the moment of take-off, the various courses of trans­
formation taken by post-communist societies were determined by their different
historical legacies, the strategies of extrication from communist rule and the
initial policies adopted by the new, democratic governments.
139
The turbulence at the beginning: the initial trauma
The quickest to change were the institutions. In the first year of transforma­
tion, most institutions of the free, democratic and market society were already
in place: political parties, the parliament, the president, the constitutional court,
the ombudsman, private enterprises, industrial corporations, banks, stock ex­
change, pluralistic media. The people found themselves in a completely re­
shaped institutional environment. It demanded certain skills, beliefs, rules and
values. But initially, the people lacked them and even worse, they had been
trained to develop radically opposite skills, to accept opposite beliefs and rules,
and to follow opposite values. The syndrome of Homo Sovieticus was dysfunc­
tional for new institutions; and mentalities and culture are, as we know, the
slowest to change. A striking contrast emerged between the culture of commu­
nism, still remaining in the people’s minds, and the culture of democracy de­
manded by the new institutional environment (Sztompka, 1996b). This can be
140
Piotr Sztompka
rendered by the following oppositions: (1) collectivism vs. individualism, (2)
cooperation vs. competition, (3) egalitarianism vs. meritocracy, 4) mediocrity
vs. visible success, (5) security of jobs, pensions, savings vs. the risk of in­
vesting, (6) belief in fate and providence vs. belief in the power of the human
agency, (7) leaning on state support vs. self-reliance, (8) blaming the system
for personal failures vs. personal responsibility, (9) political passiveness and
escape toward private sphere vs. participation in public life, (10) idealization
of pre-communist past vs. orientation toward the future.
To this split in the culture and its adverse, tension-producing consequences
for the people, I give the name “initial trauma” (Sztompka, 2004b). Its symp­
toms were: disorientation, certain normative chaos (or “anomie”) with the lack
of clarity about what is right and wrong, what is proper and improper, good
and bad – and consequently the lack of clear guidelines for conduct. It bred
feelings of uncertainty and insecurity. I extend here the meaning of the concept
of trauma in two ways: first from the medical, psychological or psychiatric do­
main to the social domain, and second, from the consequences of some inher­
ently bad events (a traffic accident, terminal illness, death in the family, etc.),
to adverse, traumatizing consequences of fundamental and rapid changes, even
if they are themselves positive, beneficial or wished for. There may also be
a “trauma of success” – when success can change deeply internalized habits,
accustomed ways of life, un-reflexive routines, strongly held convictions.
The initial trauma produces some turbulence and even blocks the smooth
progress of transformation at its early phase. The new institutions cannot op­
erate properly until they are manned, supported or utilized by appropriately
trained people. But this in itself would be relatively easy to overcome. First of
all, people are learning animals, and the institutional environment exerts
a strong socializing influence, enforcing certain standards of behaviour. Sec­
ond, people were not equally affected by the syndrome of Homo Sovieticus.
There were intellectual, academic, artistic and oppositional elites – cosmopol­
itan and West-oriented – who were able to insulate themselves against this
syndrome, and already under communism embraced – in imaginations, dreams
and aspirations – the standards and values of the “free world.” Such elites be­
came the carriers of the new mentality, spreading it to their followers and em­
ulators. And third, even if this occurs more slowly, there is a generational
change, when those who have been mentally “polluted” by the communist ex­
perience move to the margin of social life, and the young generation is made
up of people already born, raised and educated in the new system. But this is
made more complicated by another trauma, one which appears in the second
phase of transformation.
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
141
The aftershocks of reforms: secondary trauma
The fundamental, structural reforms of the political, economic and cultural
domains undertaken in the first period of transformation bring about unintended
and sometimes unexpected side effects. It is unavoidable. If the whole of soci­
ety is being rebuilt, some social costs are inevitable, and the burdens of trans­
formation touch many people. As Claus Offe puts it in a paradoxical metaphor,
there is a “tunnel at the end of a light” (Offe, 1997). What makes things worse is
that these burdens are unequally distributed, affecting some groups very
strongly, whereas others are able to escape their impact. These hardships be­
come new types of traumatizing conditions, resulting in the secondary trauma.
They may be classified into two types: objective and subjective. On the ob­
jective side, there emerge new forms of risks and threats: unemployment, still
not controlled inflation, the growing wave of crime and delinquency and a new
phenomenon of mafias, the immigration of culturally alien people from the
countries further East, the ruthless competition. There is also a quick deterio­
ration of living standards and social status, at least for some sizeable groups:
the devaluation of savings due to the currency reform, the withdrawal of state
welfare umbrella and the resulting poverty, even homelessness, and the over­
turn of prestige hierarchies, with the degradation of all whose rank was not
linked with fiscal success (sociologists have called it the “fiscalization of so­
cial consciousness,” and it touched the academic elites and teachers adversely,
for example).
On the subjective side there are two relative framings, which make the ex­
perience of burdens more acute, leading to the feeling of relative deprivation
(Gurr, 1970). One is the comparison with the highly elevated hopes and aspi­
rations of the revolutionary period. Another is the demonstration effect of West­
ern prosperity now made more visible than ever due to free media, open borders
and the invasion of consumerism (the “ ‘McDonaldization’ of Eastern Europe,”
as George Ritzer would call it, see: Ritzer, 1993). People experience relative
deprivation when they believe that they are justified in deserving more than
they actually have. And several groups are touched by this painful condition.
First, those who were fighting against the communist regime and safeguarded
the victory of the revolution – and this means primarily the working class of
huge industrial enterprises – feel cheated, as their lives have generally not im­
proved, and for some have even become dramatically worse, with unemploy­
ment and lack of occupational prospects. This kind of deprivation becomes even
more acute when the material success of other groups – entrepreneurs, busi­
nessmen, young professionals – is conspicuous and aggressively manifested
(“the Great Gatsby syndrome” so aptly grasped by Scott Fitzgerald because
early capitalism is replicated with the second birth of capitalism in Eastern
142
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
Europe). Second, on the other side of the social spectrum there is a sizable group
of former owners whose property – real estate, industrial, agricultural – was
nationalized under communism. Now, when the private property has become
a constitutional principle, they feel that it is their right to demand restitution.
And for many legal and practical reasons, this proceeds very slowly. Third, for
all other people the frame of comparison has become the prosperous, consumer
society of the West – reached either through travel and tourism or invading local
life spaces via international supermarkets, shopping malls and galleries, some­
times even more luxurious and exclusive than those in major Western cities.
People feel that now that they live in a capitalist society, they deserve the same
level of affluence as those in the West. And yet, their incomes are still much
lower, while prices become equalized. Becoming symbolically incorporated
into the Western world, for example, by membership in the European Union,
people also experience more acutely the deficiencies and shortages that accumu­
lated through the period of communism and that they learned to accept before.
They are unhappy with the obsolete infrastructure of roads; they protest against
ecological destruction; they complain about low health and fitness standards.
In social life, subjective feelings count for the same as objective conditions.
As the famous “Thomas Theorem” (introduced by American social psycholo­
gist William Isaac Thomas) succinctly puts it: “If people believe something to
be real, it is real through its consequences” (Janowitz, 1975). Both the objective
and subjective deprivations become traumatizing. The symptoms of second­
ary trauma emerge very soon. Three are particularly significant. First, there is
a dramatic fall of trust: from its peak at the moment of revolution, trust clearly
decays. It is particularly visible in so-called vertical trust: toward the institu­
tions, the government, the parliament, the president, or even toward the most
abstract idea of democracy (Sztompka, 1996a, Sztompka, 1999b). Second, there
is growing political apathy, low participation in elections, withdrawal from
public life toward the private sphere of families, friends and close business and
professional networks. Third, there is a spreading nostalgia for the past, ideal­
ization of some aspects of socialism, especially job security, assured pensions,
state provisions of free health and educational services.
intellectual, artistic, academic elites for whom the very freedom of speech, un­
limited access to information, reading foreign books and newspapers, ability
to travel abroad – make up for any material shortages they may still experi­
ence. At the opposite pole, we find those who either objectively or subjectively
experience loss and failure. There are the less educated, manual workers, but
also several branches of more skilled workers, whose training and skills have
become obsolete; there are the peasants, who lost the monopoly of food pro­
duction and can hardly compete with imports from abroad; there are the lowlevel clerks of public administration or state owned firms, whose low salaries
have not been raised and who lost various perks; there are retired people, pen­
sioners and, of course – all the unemployed.
At the origins of such a split, there were unequal structural opportunities that
people encountered in the first phases of transformation. Three kinds of cir­
cumstances seem decisive. First, the scope of initial resources – capital of var­
ious sorts: financial, social, educational – that people possessed. Those who had
some savings or were able to pull together the financial resources of extended
families (still typically surviving in Eastern Europe) could immediately invest,
start firms and exploit the market, which had not yet turned highly competitive.
But it was not only fiscal capital that mattered. For example, at the moment of
privatization of huge state assets, the rich networks of acquaintances, connec­
tions, also of a political sort or, in a word – the social capital – inherited from
communist times proved extremely helpful in obtaining information and priv­
ileged terms of trade. Youth and competence were also crucial for grasping
opportunities. Having the most up-to-date educational capital and being in the
right age bracket at the right moment, gave young people great chances for
a good job in an infant private sector and a still un-saturated labour market. It
worked in the opposite way for elderly people, who were either already retired
or could not retrain themselves easily for new jobs. The second divisive factor
was the place of employment. Those employed in the state sector, with strictly
regulated and low wages based on the limited state budget, have been much
worse off than employees in the private sector, even at equal jobs. The third
factor had to do with where people were living. Usually, living in big cities of­
fered more opportunities of various kinds, whereas living in desolate, indus­
trial towns, based on some obsolete, uncompetitive and bankrupting domain
of production, left people with no prospects for a better life. There were also
big regional differences, with some parts of the country more modernized and
other parts more backward. In Poland, for example, there were huge differences
among three parts of the country, which, throughout the 19th century were
ruled by three European superpowers: Russia, Prussia and the Austro-Hungar­
ian Empire. Up to today the western region is much more industrialized, with
modern farming, whereas the Eastern and southern regions remain industrial­
The split of a society
But of course, these symptoms of trauma are unequally distributed among the
population. In fact the traumatizing conditions and resulting traumatic symp­
toms result in a split of society into two unequal parts. One consists of those
who have been successful under the new system: they have advanced educa­
tionally, made business, professional or political careers, enriched themselves.
There are also those who feel successful and satisfied in a more intangible way:
143
144
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
ly underdeveloped, with primitive, fragmentized and family-run agriculture.
We even coined the common terms for that split: Poland A and Poland B., or
simply “two Polands”.
Once the transformation started on its way and produced secondary trauma of
reforms, these structural differences also implied unequal access to coping
strategies. The obvious way to cope with trauma is to extend one’s resources, the
capital which provides a kind of insulation against painful conditions. There
are, therefore, three constructive, innovative ways for coping with trauma.
One is to raise one’s educational capital. We have observed a tremendous ed­
ucational boom in post-communist societies, when, for example, in Poland the
level of scholarization tripled, the population of students quadrupled and more
than a hundred new institutions of higher education were started. Those who
take the risk of educational investment usually land in the successful segment
of the population (finding jobs and careers if not in the country, then abroad).
Another coping strategy is entrepreneurship: starting firms, organizing business,
saving and investing. Again, we have observed the true outburst of entrepreneur­
ial activities, with millions (yes, millions) of new small firms started and some
of them soon developing into serious enterprises. This was another road to suc­
cess. And the third coping strategy was to raise social capital, join associations,
foundations, clubs, organize NGOs. It led to the revitalization of civil society,
and the participants have usually had some opportunities for advancement.
But not all people are ready and willing to take such constructive and innova­
tive defences against traumas. Some are clinging to the old ways, accustomed
life strategies, and cultivating ritualistic adaptations. Others turn to withdrawal
and resignation. They remain passive, believing in the beneficial turn of events
due either to providence and fate or to the emergence of a strong leader, the
saviour, or to aid and help from foreign countries. There are also those who try
shortcuts to success: unlawful or outright criminal acts, organizing mafias,
corruption rings, etc. They may, for a while, land in the successful elite, but
sooner or later law enforcement usually goes after them and they land in pris­
ons. And finally, we have those who blame their failures on the new capitalist
system and turn to anarchism or aspire to revive communism.
The split into successful and frustrated segments of the population is im­
mediately replicated at the political level in the opposition of liberal, modern,
pro-European parties and more conservative, populist, Euro-sceptical and paro­
chial parties, who find their respective constituencies either among those who
have succeeded (growing middle and upper classes), or – to the contrary – among
those who are losing in the transformation game and become marginalized.
The political dynamics of post-communist societies reflects the split quite
clearly, with the political pendulum swinging from one side to the other in each
consecutive election cycle. In countries like Poland, where the institutional
church has always played a strong role, the split in the church also emerges along
similar lines: on the one side, the more modern, open, liberal, ecumenical wing
and on the other side, the more conservative, fundamentalist, nationalist ­faction.
145
The interludes of success and, alas, the trauma of elites
But in spite of all these problems, there are periods when the social mood
changes toward optimism, and the traumatic symptoms are relieved. The indi­
cators of trust go up (Sztompka, 1999b), more people vote in elections, civil
society becomes livelier, with more grass-roots activities, associational life,
multiplying NGOs. In Poland, we witnessed it in the second part of the 1990s
when the delayed effects of the radical economic reforms of Leszek Balcerowicz
and the boom in worldwide economy resulted in high economic growth and
improved living standards. And then in the first years of the 21st century, when
the accession to NATO, a successful European referendum and later the accession
to the European Union raises the feeling of security, enhances trust in the irre­
versibility of democratic and market reforms and accelerates the modernization
of the country. We are no longer alone but anchored in a strong family of highly
developed economies and deeply rooted democracies.
This bright picture is spoiled again by the new, third wave of trauma, this
time of a different order. It is not so much structural as personal. It originates not
so much in the institutions of politics, but in personal frailties and weaknesses
of the politicians. I call it the trauma of political elites. At the threshold of the
21st century, the political elites, irrespective of their ideological orientation –
equally the right wing and the left wing – manifest both intellectual and moral
incapacities. There appears glaring incompetence and errors in decisions, but
even worse, grave abuses of moral and legal standards: egoism, cronyism,
nepotism, factionalism, corruption (Kojder, 2004). The free media turn to in­
vestigative reporting, and a number of political scandals galvanize public at­
tention. The parliament nominates investigative committees, whose proceedings
are widely publicized and aired live on TV. Huge-scale corruption rings and
mafia-type organizations are unravelled at the fragile border between the worlds
of business and politics. The phenomenon described by sociologists as a “mor­
al panic” (Thompson, 1998) breaks out. People start to believe – admittedly
with some good reasons – that the whole of politics is completely corrupted,
that all politicians do not represent the common people but only attend to their
own interests, that nobody can be trusted any more.
The symptoms of new trauma become widespread. First, there is the revival
of the old dichotomy: “we,” the common people, and “them,” the rulers. This
was a defensive frame of mind under communism, pushing people away from
public life – treated as alien, imposed from the outside – toward the security
146
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
and familiarity of the private world: families, friends. The same alienation from
politics and the privatization of life become highly destructive in a democratic
regime, where the participation of “we, the people” is the crucial precondition
for political functioning. For example, the growing absenteeism at elections,
when more than half of the citizens chose not to cast a ballot, allows for com­
pletely unrepresentative factions to usurp power by the skilful manipulation
of coalitions. The second symptom of trauma is another dramatic fall of verti­
cal trust, which in the case of major political institutions, reaches unprecedented
low levels (Luhiste 2006, Shlapentokh, 2006). The third symptom is the open
manifestation of grievances and discontent, coupled with demands and claims
directed at the government. This sometimes turns into highly visible sponta­
neous protests, “street politics,” clashes with the police. In the case of Poland,
an additional factor adding to the depressive mood is the death of Pope John
Paul II, the only unquestioned, remaining charismatic leader and public au­
thority, not only for believers but for the whole society. A feeling of bereavement
sets in, manifested in a highly emotional way, particularly by the young gen­
eration in the days surrounding the Pope’s funeral. The enthusiastic welcome
that Polish youth, as well as the rest of society gave – contrary to some expec­
tations – to his successor, Pope Benedict XVI, indicates how a great craving
developed among the people for authentic moral and intellectual authority.
is usually those who are frustrated, unsuccessful and complaining who are re­
sponsive to populist and demagogical slogans.
The manipulation with earlier traumas did not suffice in the longer run.
Ironically, once in power the new government had soon generated the fourth
trauma. Playing with trauma produced new trauma. I call it the trauma of back­
lash. And it is pervading Polish social life at this moment. The classical trau­
matizing conditions appeared once again. First, the extremely elevated, populist
electoral promises cannot be met. The frustrated, unfulfilled hopes of higher
salaries and wages, lower taxes, massive provisions of cheap apartments (the
famous 3 million subsidized flats!) and jobs for all, result in a wave of esca­
lating protests and strikes: of medical doctors, nurses, teachers, coal-miners,
policemen, etc. Second, the government, devoid of sufficient majority in the
parliament, is unable to force decisions and spends several months on mount­
ing coalitions, which for the people gives the impression of a selfish quest for
power for power’s sake and abandonment of the service for society, as well as
any notion of the public good. Third, the eventual coalition with highly suspect,
marginal, small parties of extreme populist and demagogical origins (“Self-Defence” and the “League of Polish Families”) unravel the strategy of cynical
“realpolitik” strikingly at odds with the proclamations of “moral revolution.”
Fourth, the slogan of the “IV Republic” implies a radical break, the extreme
critique and rejection of the principles and practices of the “III Republic,” that
is, its sin of origins in the compromise of the round-table talks, its constitution,
reforms of Leszek Balcerowicz, etc. People are told – contrary to all reason – that
some 18 years of their lives and efforts were lost, that it was another in the
chain of Polish disasters and failures, that we have to start anew once again,
to build everything from scratch. Fifth, the obsessive hunt for some supposed
communist conspiracy that ruled Poland for these 18 years and is guilty of all
our problems creates a vision of completely untransparent public life, giving
rise to anxiety and uncertainty. Sixth, there is a visible effort to suppress and
dominate independent institutions, independent professional circles and inde­
pendent leaders of public opinion: the Constitutional Court is repeatedly dis­
credited; the Central Bank, as well as the committee regulating the media, are
put in the hands of loyal politicians; the lawyers, academics, journalists, medical
doctors are constantly attacked – sometimes personally. There are also clear
attempts to instrumentalize the law and law enforcement for factional, particu­
laristic political purposes and manifested contempt for the constitution. Nothing
undermines vertical trust more than the growing appearance of unaccountabil­
ity on the part of the rulers, and the limitation of checks and balances, mutual
controls inbuilt in a democratic regime (and even the fact that the offices of the
president and prime minister are taken by twin brothers is considered by many
people to be a mockery of the principle of the division of powers). Seventh, as
The delayed echoes of the revolution: the trauma of backlash
At the background of such moods, the political pendulum swings to the right
in the elections of 2005. Skillful politicians of the party, whose name – “Law
and Justice”- already reveals demagogical inclinations, are able to use the trau­
matic condition of society as the springboard to power. They promised major
changes under a slogan of building the new “IV Republic,” which meant cutting
themselves off from the errors and abuses of the “III Republic” constructed by
round-table compromises and carrying a supposedly incomplete and fake trans­
formation. They promised to complete the “unfinished revolution” by finally
eliminating from public life all elites who had their roots in the communist
system and who were supposedly guilty of all the problems. And on top of that
they promised to build the “solidary state,” providing rich social benefits to all
citizens. No wonder they have won the elections, both presidential and parlia­
mentary. The instrumental exploitation of social trauma and the scapegoat
mechanism have proven effective and not for the first time in history.
And yet the margin of victory was very low, not sufficient for a parliamen­
tary majority, with the popular mandate only around 20 percent, given the fact
that around 5 percent of the electorate did not take part in the elections. The
pre-selection of the active electorate also seemed to work in their favour, as it
147
148
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
a sort of subordinate theme to deflect the popular unrest, the government digs out
the problem of lustration, rejects the policy of the “thick black line” separat­
ing the communist past from the future-oriented, constructive efforts and in­
tends to open the archives of the communist secret police to unravel the iden­
tities of all former collaborators or agents. The process soon gets out of hand
with self-appointed judges who reveal privately or illicitly obtained information
and trigger a number of political scandals. The attack reaches the church, with
some leading clergy accused – without convincing proof – of collaboration. In
a deeply religious, Catholic society it has to enhance the “moral panic,” and
many people start to believe that former agents and spies are everywhere,
even among their priests, families and friends. The new lustration law passed
by the ruling majority in 2007, which demands of some half a million citizens
occupying upper positions in a society to write self-incriminating declarations
of their possible collaboration of forty, fifty and more years ago, meets with
a huge wave of protest and resistance, including cases of civil disobedience,
and leads the still independent Constitutional Court to veto and scrap the law
entirely. But a deep division between those who were opportunistically loyal
to the obviously unconstitutional law and those who actively opposed it is a very
unfortunate side effect, which remains, especially among the intellectual, aca­
demic and journalistic circles. The government does not capitulate easily and
promises new moves in the battle for lustration.
All these facts are responsible for the re-emergence of the classical symp­
toms of trauma, the fourth in a row, the “trauma of backlash.” First, the people
become disenchanted or outright disgusted with politics. The dichotomy of
“we” and “them” becomes sharper than ever. Participation in public life is even
more unpopular, and the privatization of life proceeds further. Political apathy
sets in. Second, distrust in public institutions is at its lowest level: trust in the
parliament falls to single digits below ten percent, trust in the president below
three percent, with almost 50 percent declaring active distrust. Unfortunately,
this spreads from vertical to horizontal trust with only 15 percent declaring
generalized trust in other people, including strangers not known to them per­
sonally. Third, as a functional substitute for lacking internal trust, the external­
ization of trust becomes visible in the phenomenon of massive, temporal or even
permanent emigration. With the opening of labour markets by some members
of the EU, young educated people, professionals as well as manual workers
emigrate in search of better life chances. Their motivations are most often
economic, they are looking for jobs. But some research shows that their flight
is also due to an unbearable political climate. Not accepting the current con­
ditions, they decide on what Albert Hirschman has called the “exit option”
(Hirschman, 1970). Fourth, anxieties, frustrations and pessimism are widely
expressed, not only privately but in the still-independent media, which in
some sizeable part take a very critical view of current politics. A sane phenom­
enon in itself, it has a side effect – feeding the new wave of “moral panics” that
are triggered even by minor, singular events. Fifth, we observe a rising demand
for gossip, rumors, a new career of political jokes – which were a popular form
of expression under communism, but later lost their importance. All these
emerge as substitutes for authentic public debate.
149
The brighter side of the situation
The picture painted above is rather bleak. But as usual, the reality is not
just one shade. The theme of ambivalence comes back. Because it would be
a mistake to believe that the current trauma of backlash is the return to the im­
mediate post-revolutionary trauma. The similarity of some symptoms may be
misleading. Grave as it is, the trauma is now experienced under completely
different conditions, in an entirely different society, transformed deeply by the
18 years of transformation, so unreasonably discredited by current political
elites. During that time we have gained some crucial assets which make cop­
ing with “trauma number four” much easier.
First, due to the wise “shock therapy” of Leszek Balcerowicz, the momen­
tum of entrepreneurial mobilization was activated and consistently produces
high rates of economic growth, much higher than those in the countries that
have chosen evolutionary, step-by-step strategies. Second, due to the rigid
monetary policy of the Central Bank, we have a strong, stable currency, with
inflation at a minimum level. Third, due to opening toward the West and con­
ducive business environment (a skilled labour force, usually cheaper than in
the West, an unsaturated market), we have drawn considerable, direct foreign
investments, which bring not only economic revenues but also models of la­
bour culture and management standards. Fourth, we have a stable and secure
position within the Western world, thanks to NATO and EU membership. The
latter results not only in beneficial fiscal flows, but provides an insurance pol­
icy against any possible anti-democratic turn. Fifth, the educational boom has
significantly raised the intellectual level of the society, with rates of scholari­
zation tripled and the population of students growing fourfold as compared
with the communist time. Sixth, at the level of civil society, a dense network
of NGOs, associations, self-governing bodies, discussion clubs, philanthropic
ventures, foundations, etc., which mushroomed immediately after the revolu­
tion, have in large measure survived and consolidated and cannot be easily de­
stroyed by current centralizing and autocratic tendencies. Seventh, there is
a considerable strength of national and religious community, usually latent, but
emerging very clearly on extraordinary occasions – like the death of John Paul II
or the visit of Benedict XVI. This reservoir of authentic solidarities may also
150
Piotr Sztompka
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
be mobilized, if the need arises, for political purposes, in order to block any pos­
sible drift away from democracy. Eighth, the current political elite antagoniz­
es so many circles in society that it may unwittingly revitalize the critical pub­
lic debate, which is always easier to mobilize negatively against some policies
than for positive political projects. Re-awakened public opinion may effectively
curb the abuses of power.
It was the civil society which won the seemingly impossible victory over
communism, which “raised itself up by its boot-straps,” as Americans like to
say. Its job now is much easier: not to allow the fruits of the revolution of 1989
to be wasted.
es them as givens, as the field of possibilities for choice, neither entirely open
nor entirely constrained. What shall become of the future is always, to a great
extent, in the people’s own hands. I call this perspective focusing on the trans­
formative force of human agency a “theory of social becoming” (Sztompka,
1991a, Sztompka, 1993b).
Communism has fallen because there were brave, democratically inspired
leaders – Wałęsas, Havels – who were able to mobilize the masses. It has fallen
because there were brave people ready to join popular democratic, emancipa­
tory movements, in spite of heavy personal risks, and who persisted in their
struggle. And the fall has been made more peaceful and relatively victimless
because there were enlightened communist leaders – Gorbachev, Jeltsyn, Ja­ru­
zelski – who realized that the system had exhausted its potential and that their
time had come to an end.
Once communism collapsed and democracy was installed, the opportunities
for making history were fundamentally enriched. Because the whole point of
democracy is to make the field of options as wide as possible and as accessible
as possible for meaningful, constructive action to as many citizens as possible.
But again, democracy does not mean unlimited options. In 1989, each post-com­
munist country inherited different structural conditions for transformation:
different historical traditions and memories, different shapes of institutions,
different legacies of communism, different economic resources, different levels
of educational, cultural, civilizational capital. They had luck, or had no luck
for wise, charismatic leaders, which, as Pascal already said, is the most unpre­
dictable and random factor of history.
Of these resources, of these opportunities the people of Eastern Europe
have made various uses. But in general they have gone a very long way toward
making their countries and their lives better. This was not a road strewn with
roses, but rather one that led “through blood, sweat and tears” in the clash of
various interests, ideas, programs, political projects. With social costs, hard­
ships and victimized segments of the population. With new pockets of pover­
ty and injustice in place of the old ones. And the process continues in a simi­
lar, turbulent way. But no major transformation comes easy, and this has been
perhaps the most fundamental, radical and comprehensive transformation in
recent history.
Social becoming does not follow a smooth, linear trajectory but rather a di­
alectical course. Through facing repeated challenges and fighting reappearing
traumas, it pushes society forward. This is what I have tried to depict in this
article, and to which I gave a name: ambivalence.
Theoretical coda
Behind the reconstruction of East-European, and particularly Polish, history
over the last 18 years presented above, there are some hidden theoretical assump­
tions, which give internal logic to the narration of facts and events. It is time
to reveal them.
I do not believe in the Laws of History, in the determined, linear and irre­
versible course of human events and processes. I do not believe in historical ne­
cessity or inevitability, supposedly affirming itself irrespective of human actions.
And I do not believe that history has some purpose, final goal toward which it
proceeds. Thus, I reject the assumptions of determinism, fatalism and finalism
– so often encountered in thinking about macro-sociological, historical change.
There has been nothing inevitable in the fall of communism. Most people,
including all the taxi drivers in my city, have believed that that damned sys­
tem must collapse one day. But it might have well outlived us all and still be
around. And there has been nothing inevitable in the direction and course of
post-communist transformation. The early concept of transition assumed that
Eastern Europe would become like the West simply by replicating capitalist
and democratic institutions. Similarly, the notion of convergence or moderni­
zation assumed that Eastern Europe must pass the same route toward moderni­
ty, as followed earlier by luckier countries of the West. As if all societies were
moving on the same huge escalator, some higher, some lower but all destined
to follow the same course.
History is made by the people, it is constantly becoming due to decisions
and choices made by the people – great leaders, groups, social movements,
political parties and common citizens in their everyday conduct. But of course
these decisions are neither arbitrary nor voluntaristic; they are made in the en­
vironment of institutions, rules and beliefs, as well as in the material environ­
ment produced by earlier generations. Those are not God-given but have also
been produced by the people, our predecessors. But the current generation fac­
151
152
Piotr Sztompka
Abstrakt
Artykuł przedstawia syntetyczne ujecie teoretyczne procesu transformacji post-komuni­
stycznej na przykładzie Polski. Autor wprowadza i stosuje własną teorie traumy kulturowej dla
wyjaśnienia wielokierunkowych i fundamentalnych zmian jakie dokonały się w okresie ostat­
nich 19 lat Mimo niewątpliwego sukcesu transformacji dały o sobie znać uboczne i nieprzewi­
dziane skutki negatywne. Dla opisania tego bilansu zmian autor stosuje pojecia ambiwalencji.
Abstract
The article presents a synthetic theoretical account of post-communist transformations in
Poland. The author introduces and applies his own original theory of cultural trauma for the
explanation of multidimensional and fundamental changes that have occurred during the last
nineteen years. In spite of the unquestionable success of transformation, some unpredicted, ad­
verse side-effects have emerged. The balance of positive and negative changes is grasped by
the concept of ambivalence.
References
Aminzade. R., McAdam, D., ”Emotions and contentious politics”, [in:] R. Aminzade et al.
(eds.), Silence and Voice in the Study of Contentious Politics, Cambridge: Cambridge, 2001,
pp. 14–50.
Beck, U., The Cosmopolitan Vision, Cambridge, 2006.
Connerton, P., How Societies Remember, Cambridge, 1989.
Dahrendorf, R., Reflections on the Revolution in Europe, New York, 1990.
Ekiert, G. and Kubik, J., The Rebellious Society, Ann Arbor: Michigan, 1999.
Elster, J., Preuss, C. U., “Agenda, agency and the aims of Central East European transi­
tions” [in:] Institutional Design in Post-Communist Societies, Cambridge, 1998, pp. 1–34.
Gurr, T., Why Men Rebel, Princeton, 1970.
Hirschman, A., Exit, Voice and Loyalty, Cambridge, 1970.
Janowitz, Morris (ed.). W.I. Thomas on Social Organization and Social Personality, Chicago,
1966.
Kojder, A., “Corruption in Poland: symptoms, causes. Scope and attempted countermea­
sures” [in:] The Polish Sociological Review, 2004, no 2, pp. 183–202.
Kumar, K., 1989: Revolutionary Ideas and Ideals, Minneapolis, 2001.
Luhiste, K., “Explaining trust in political institutions: some illustrations from the Baltic
states” [in:] Communist and Post-Communist Studies, 2006, no 4, vol. 39, pp. 475–496.
Offe, C.,Varieties of Transition, Cambridge, 1997.
Ritzer, G., McDonaldization of Society, Newbury, 1993.
Shlapentokh, V., “Trust in public institutions in Russia: the lowest in the world” [in:]
Communist and Post-Communist Studies, 2006, no 2, vol. 39, pp. 475–v496.
Sztompka, Piotr
The Ambivalence of Social Change In Post-Communist Societies
153
Society in Action: The Theory of Social Becoming, Cambridge, 1991a.
“Intangibles and imponderables of the transition to democracy” [in:] Studies in Comparative Communism, September 1991b, vol. 3, pp. 295–312.
“Dilemmas of the great transition” [in:] Sisyphus: Social Studies, 1992,vol. 2, pp. 9–28.
“Civilizational incompetence; the trap of post-communist societies” [in:] Zeitschrift fur
Soziologie, April 1993a, Heft 2, pp. 85–95.
The Sociology of Social Change, Oxford, 1993b.
“Cultural and civilizational change: the core of post-communist transition” [in:] Bruno
Grancelli (ed.), Social Change and Modernization. Berlin – New York: DeGruyter, 1995,
pp. 237–247.
“Trust and emerging democracy: lessons from Poland”, [in]: International Sociology, 1996a
no 1, vol. 11, pp. 37–62.
“Looking back: the year 1989 as a cultural and civilizational break” [ in:] Communist and
Post-Communist Studies, 1996b, no 2, vol. 29, pp.115–129.
“Trust, distrust and two paradoxes of democracy” [in:] The European Journal of Social
Theory, 1998, no 1, vol. 1.
The cultural core of post-communist transformations [in:] Boje, T. (ed.), European Societies:
Fusion or Fission, London, 1999a, pp. 205–215.
Trust: A Sociological Theory, Cambridge, 1999b.
“From East-Europeans to Europeans: shifting collective identities and symbolic boundar­
ies in the new Europe”, in: European Review, 2004a, no 4, vol.12, pp. 481–496.
“The trauma of social change: a case of post-communist societies” [in:] Jeffrey A. et al.,
Cultural Trauma and Collective Identity, Berkeley, 2004b, pp. 155–195.Thompson, K.,
Moral Panics, London, 1998.
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
Konrad Pędziwiatr*
Politicizing islam in Europe:
case of the Muslim council of britain
Introduction
Although in majority of countries in the world there is a formal separation
between Church and State (Great Britain is one of the minority cases), religious
bodies remain important political players. On the whole, religions are very
tightly interwoven with political establishments and their policies. The domi­
nant religions in the given states are usually highly politicised, in the sense of
having significant impact not only on the public debates, but also on the policies
of these states. Their politization, however, is often taken for granted and un­
noticed. This is not the case with the political mobilisation of the minority re­
ligions. Their efforts to actively shape public debates are very quickly noticed
and frequently deemed “dangerous” for the social order. This is, for instance,
the situation of the public mobilisation of Islam in Europe. In this article I shall
shed some light on the relationship between politics and Islam in Great Britain.
One of the biggest changes in recent years within Islam in Great Britain, as
well as, in larger Western Europe (around 14 million people – Pędziwiatr 2005:
46–48) is that, it has ceased to be only the religion of immigrants and to a large
extent it is now religion of European born citizens. The largest communities
within the 1,6 million strong Muslim population in Britain consists now of
majority of people who were born in the country. The generational change
marks not so much the difference in the legal citizenship status of Muslims, in
the situation when most of the British Muslims coming from the former British
colonies were given all political rights instantly, as in identity and social citi­
zenship. While the first generation of immigrants were often lacking cultural
resources to choose between different courses of action and to play active role
* Konrad Pędziwiatr, socjolog i europeista, pracownik Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.
Redaktor stron internetowych www.euro-islam.info i www.arabia.pl. Autor licznych publikacji naukowych i po­
pularnonaukowych na temat migracji, wielokulturowości, obywatelskości i islamu w Europie, w tym monografii
„Od islamu imigrantów do islamu obywateli: muzułmanie w krajach Europy Zachodniej”
This figure is from the 2001 Census. Some authors have argued that accounting for growth and the fact
that the question was a voluntary one, the actual figure in 2005 is closer to 1.8 million.
155
in the public life of wider society, and hence could be considered as partial
denizens, their offspring in most cases is quite well equipped with the cultural
tools. They understands how the political and administrative process of their
countries function, and are eager to make use of this knowledge and their civ­
ic rights. As research into the Muslim communities in Europe has showed cit­
izenship is often central to their self-understandings and assertions of who
they are. Many members of the second and third generation of Muslims get in­
volved in the new types of Muslim organisations which are a product of polit­
ical and social priorities of both Muslim communities and the wider society.
These new organisations are weakening their reference to the regions of ori­
gin or other foreign agencies, just as they are becoming more “ecumenical” in
their attitudes to cooperation with Islamic religio-political movements differ­
ent from their own (Dassetto and Nielsen 2003: 534). One of such organisa­
tions is the Muslim Council of Britain (hereafter MCB) that strives to repre­
sent interests of all British Muslims vis-à-vis the government. The article based
on the fieldwork material analyses the efforts of the MCB to create Muslim
public sphere and to influence the policies of the State.
Public Sphere or Public Spheres?
Before I begin to analyse the dynamics of Muslim public sphere in Britain
it is worth shedding some light on the concept of public sphere. One of the
contemporary buzz words, the public sphere has re-emerged as a key concept
only in the past decade. However, its roots one may trace already in the schol­
arship of Immanuel Kant. In his essay on Enlightenment, the notion of “public”
is represented by the words of a writer appearing before readers independent
of authoritative intermediaries such as preachers, judges, and rulers. “Public”
thoughts and ideas presented in this manner are thus judged on their own merits.
Implicit in this notion is the idea of a public space separate from both the for­
mal structures of religious and political authority and the space of households
and kin (Chartier 1991: 23). It is also the notion which is closely associated
with the work of leading contemporary theorist of public space, Jurgen Hab­
ermas, who has described the origins, development and degeneration of the
“public sphere” in the West (Habermas 1989).
In his study of eighteenth century European society, Habermas emphasized
that public arenas like coffee houses, literary clubs, journals, and “moral week­
lies” helped to create an open and egalitarian culture of participation. He has
In the course of the research, the author has carried out 10 in-depth interviews with members of the MCB
and 6 interviews with members of the organizations not-affiliated with the MCB. Apart from that the author par­
ticipated in several seminars, conferences and meetings organised by the MCB and its affiliates.
156
Konrad Pędziwiatr
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
also suggested that this development provided vital precedents for the next
century’s struggles for democratic representation. According to the German
social philosopher, the public space is created in and out of civil society. It is not
absorbed into the state, but addresses the state and the sorts of public issues on
which state policy might bear. It is based on: notion of public good as distinct
from private interest; social institutions (such as private property) that empower
individuals to participate independently in the public sphere because their
livelihoods and access to it are not dependent on political power or patronage;
and forms of private life (notably families) that prepare individuals to act as au­
tonomous, rational-critical subjects in the public sphere (Calhoun 2000: 533).
This influential concept has met with a great deal of criticism from many
angles and although there is no room here to elaborate on it at length, it is worth
presenting the main arguments of the critics, since they can enable us to bet­
ter understand the functioning of the Muslim public sphere in Britain and the
involvement of Muslims in the national public sphere. First of all, one cannot
notice that within the framework of Habermas’s concept there is no place for
the minority group’s public space at all. This is so not only because Habermas
in his classical concept did not pay much attention to religions’ role in creating
the public sphere of bourgeois (Calhoun 1992), but more so because he did not
envisage that there might be plural public spheres. According to Calhoum the
idea of a single, uniquely authoritative public sphere as presented by Habermas
needs to be questioned and the manner of relations among multiple, intersect­
ing, and heterogeneous publics needs to be considered, simply because it is
one of the illusions of liberal discourse to believe that in a democratic society
there is a single uniquely authoritative discourse about public affairs. The idea
of a single public sphere should also be rejected because it is build on the false
nationalist presumption that membership in a common society is prior to dem­
ocratic deliberations and implicit believe that politics revolves around a single
and unitary state (2000: 534).
The important voice in the criticism of the modern conceptions of the public
sphere was raised also in the feminist literature and notably by Nancy Fraser.
In a situation of existence of substantial inequalities, Fraser denies that it is
desirable to have public debate confined to a single, overarching public sphere.
She believes it is far better to think of multiple public spheres in which mem­
bers of different social groups or those with specialist interests discuss issues
with one another and then compete to get their views on the political agenda.
She also points out that members of minority groups have repeatedly found it
advantageous to constitute alternative publics. The “subaltern counterpublics“
as Fraser calls them, are parallel discursive arenas where members of subor­
dinated groups invent and circulate counter discourses (Fraser 1995: 291). It
seems that with the development of internet these “subaltern counterpublics”
and the people and organisations active in them have gained more space for
expression of alternative discourses.
157
Public Sphere, Religion, Identity and Common Good
A different line of criticism has developed to question the central premises
of Habermasian theory (as well as many other democratisation models) con­
cerning the place of religion in the public sphere. The assumption that for
a society to democratize, religion must retreat from the public stage to the pri­
vacy of personal belief has been challenged, for example, by Jose Casanova
who argues the religion always was and still is part of public sphere. He points
out three situations when religion enters the public sphere of civil society to
raise normative issues, participating in ongoing processes of normative con­
testation (Casanova 1994). The three situations when we can observe “de-pri­
vatisation of religion”, are when religion enters public sphere: a) in defence of
traditional life-worlds against state and market penetration (i.e. mobilisation
against abortion or against banning the ritual killing of animals); b) in defence
of traditional moral norms against the absolutist claims of states and markets
to function according to their own intrinsic functionalist norms; and c) in de­
fence of the principle of “common good” against individualist modern liberal
theories that would reduce the common good to the aggregated sum of indi­
vidualist rational choices.
Yet other critiques of Habermas challenge his presumption that identities
of social actors active in the public sphere will be formed in private (and/or in
other public contexts) prior to entry into the political public sphere. They point
out the lack of adequately thematic role of identity-forming, and culture-form­
ing of public activity in the Frankfurt theorist concept of public sphere. The
authors such as, for example, Craig Calhoun argue that it is absolutely necessary
to abandon the notion that identity as formed once and for all in advance of
participation in the public sphere, in order to recognise that in varying degree
all public discourses are occasions for identity formation (2002: 536). Others
in the same gist point out that experience is not something exclusively prior to
and only addressed by the rational-critical discourse of the public sphere; it is
constituted in part through public discourse and at the same time continually
orients people differently in public life (Negt and Kluge 1993). They also point
out that it is possible to distinguish public spheres in which identity-formation
figures more prominently, and those in which rational-critical discourse is more
prominent. As my research into the Muslim public sphere in Britain has shown
It is worth noting that Habermas in his recent writings has revised his opinions in this matter and now en­
visages much more space for religion in the public sphere. See for example Habermas 2005.
158
Konrad Pędziwiatr
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
it is undoubtedly an example of the former, rather than the later public sphere.
Furthermore within this sphere it is especially the Muslim youth and Islamist
organisations which pay a great deal of attention to the process of identity for­
mation of the generation of Muslims born in the non-Muslim country.
Finally the last line of criticism of Habermasian theory of public sphere
which I believe is pertinent to the analysis of the Muslim associational sector
in Britain concerns one of its fundamental notions, namely that of public/com­
mon good. While in the modern conceptions of the public sphere, to which we
can classify also the Habermasian one, it was believed that people should dis­
cuss what was in the public interest and what was good for everyone, some
postmodernist scholars argue otherwise. Already quoted, Nancy Fraser, for
example rejects the idea that people should not push their private interests in the
public sphere. She argues, giving as an example the feminist campaign against
sexual harassment, that what starts out as being a private interest can come to
be accepted as an issue of public concern. Furthermore she argues that the per­
sonal and the private can be political, and that we should not presume in ad­
vance that certain things should be off limits for public debate. The divide be­
tween the public and the private is an artificial division of modern societies
and it should not be allowed to shape public debates (Fraser 1995). Having sit­
uated the theme of the article within a larger theoretical context, it is time to
move to the case under discussion, the Muslim Council of Britain which is
one of the most important players within the Muslim non-governmental sector
in Great Britain.
tral Working Committee, Specialist Committees and Board of Counsellors. The
true engines which drive the multi-faceted work of the organisation are its
Committees. There are officially about 400 institutions affiliated to the MCB
including mosques, education and charitable institutions, women and youth
organisations and professional bodies. However, if one does not count the re­
gional and local branches of certain organisations then the number of affiliates
of the MCB goes down to about 250. While the composition of the member­
ship is ethnically and theologically mixed some critics point out that it has not
been mixed enough. It has been accused of being comprised of “primarily Paki­
stani and Indian males” with little representation of groups such as women,
youth and Shia Muslims (Q News June 2000). These are however not the only
groups that the MCB fails to represent according to my non-MCB affiliated
respondents. The Secretary-General of the recently established British Muslim
Forum (hereafter BMF), grouping 250 mosques, points out for example that
the MCB does not represent “the mainstream Muslims” by whom he means
people of the Brelwi tradition. Although there are some Brelwi organizations
affiliated with the MCB, these organizations are there, according to Gul Mo­
hammad, just so as the MCB could say that there are some. “There is no real
representation (of the Brelwis-K.Pędziwiatr) but just a token few” – he main­
tains (interview with GM). Other actors of the British Muslim civil society
point at the MCB’s strong ideological links with Muslim reformism, and with
the Jama’at-i Islami movement in particular. According to the co-founder of
An Nisa Society “the MCB is rooted in external political context and it tries
to re-create that in the British context“(interview with HK).
With more women in its Central Working Committee every two years (the
duration of tenure) and growing number of affiliates from various ethnic com­
munities, the MCB has been clearly trying to address some of these criticisms.
On the other hand, it has no illusions that becoming a truly representative body
is an easy goal to achieve. Some of the most active members believe that it is
achievable – “there is just a lot of organisational coherence and sustainability
needed to achieve this objective” (interview with JS) – while others suggest
that striving for greater representativity reminds the quest for the Holy Grail
(Hussain 2003: 248).
It needs to be also stressed that the MCB as an umbrella organisation is not
a monolith. Some of the most important cleavages that one may observe with­
in it are formed along political, generational, and theological lines. The differenc­
es between conservative and progressive; the 1st and 2nd generation activists,
as well as between the Deobandis, Salafis, Brelwis and others, all come into
The Muslim Council of Britain as a Timely Initiative
The organisation that has been striving to speak on behalf on all Muslims
in the country since 1997 is an example of mélange of the top-down and bot­
tom-up initiative. The MCB is to a large extent a result of an effort carried out
almost from the time of the Rushdie affair, when many Muslims who lobbied
the government to ban the ‘Satanic Verses’ felt that their voice was being ig­
nored and that “they needed to organize otherwise nobody was going to listen
to them” (interview with MR).
Like many other minority umbrella organisations in the country, the MCB
is patterned on the Board of Deputies of British Jews founded in 1760 by
Sephardic and Ashkenazi Jews www.bod.org.uk). Its affairs are conducted ac­
cording to a written constitution and it is made up of a General Assembly, Cen­
I use the adjective Islamist in value-free manner. By Islamists I mean the social actors who place Muslim
identity at the centre of their activities and use the language of Islamic metaphors to think through their politi­
cal destinies. By ‘Islamist organisations’ I mean those which hold that Islam is not only a religion, but also a sy­
stem that should govern the politicial, economic and social imperatives of the state.
159
5
For example the Islamic Society of Britain is counted 16 times The list of the MCB affiliates available on
www.mcb.org.uk.
160
Konrad Pędziwiatr
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
play not only during the moments when the organisation decides to respond to
major international events such as for example the military interventions in
Afghanistan or in Iraq, but also when addressing national issues which include
inter alia religious extremism, anti-Semitism or homophobia within the Mus­
lim population.
The organisation strives to deal with problems faced by Muslims in the coun­
try and influence policies and outcomes through principled and effective par­
ticipation, in conformity with Islamic norms and standards. Among its aims
are inter alia: “to promote cooperation, consensus and unity on Muslim affairs
in the UK and to work for the eradication of disadvantages and forms of dis­
crimination faced by Muslims and to foster better community relations and work
for the good of society as a whole” (MCB Constitution on www.mcb.org.uk).
Closer investigation of the aims of the MCB shows significant resemblance
with those of the first British Muslim “representative” organisation established
in the country after the Second World War - still functioning - the Union of Mus­
lim Organisations of UK & Ireland (hereafter UMO). The important question
which one needs to rise is why the MCB has been more successful in pursuing
these goals than the UMO established in 1970 and led by Syed Aziz Pasha?
One of the main reasons for that lies in the timing of the foundation of the new
Muslim “representative body”. One of the major problems of the UMO was
that it was essentially premature (Nielsen 1992: 47). The organisation failed
to recognise that most of the decisions and policies affecting Muslims had been
taken until recently at local rather not national political level. However, the
lobbying of the government by the UMO, which one may perceive as preview
of the current work of the MCB, was not entirely fruitless. Many of the issues
such as for example, Islamic mortgage, founding of Muslim schools, religious
question in the census, that the MCB has been occupied with now, were initi­
ated already by the UMO. The Union as a member of various inter-faith groups
has also pioneered the cooperation with other faith communities. The fact that
its Secretary-General from the time of inception until now has not changed tells
a lot about the style of leadership in this organisation and explains some of the
reasons why several prominent members of the UMO (notably the current Sec­
retary-General of the MCB) came to the conclusion that the structures of the
organisation were impossible to work within and decided to set up a new in­
stitutional body. The new organisation, according to Syed Aziz Pasha was sup­
posed to be only a service organisation which would not compete with the UMO,
as a “representative body” (interview with SAP). However from the moment of
birth of the MCB it was clear that amongst the services which the new organ­
isation wanted to offer was also to represent Muslims vis-à-vis the government.
Yet another reason why the MCB has been more successful in establishing
itself at the stage of the Muslim organisations, and in pursuing its goals and
rapidly gaining the status of “first among equals” among various Muslim or­
ganisations in the country was its exceptionally good relationship with the
government. While the leaders of the MCB talk about “constructive engage­
ment in dealing with the government”, the leaders of the UMO and BMF call
the MCB “a government backed body” (interview with SAP and with GM) and
both sides have a point. On the one hand, in support of the thesis of Syed Aziz
Pasha and of Gul Mohammed one may point out that only six months after its
launch, MCB attended a meeting with Home Secretary Jack Straw, and by the
end of its first year, had established regular contact with Straw and FCO min­
isters. This good relationship with the government continued to develop so
that in its 2002 Annual Report the MCB claimed to conduct regular meetings
with “government ministers and other politicians and ‘movers and shakers’”
as well as senior civil servants10. Anas Osama Altikriti from the Muslim Asso­
ciation of Britain makes an important point when he notices that “It would be
very difficult to achieve the position that the MCB holds at the moment without
the governmental back up” (interview with AOA).
On the other hand, the support which the MCB has been receiving from the
government in various forms does not mean that the organisation has become
a governmental puppet. To achieve its goals it employs both the strategy of an
“insider” trying to influence the politics behind the scenes (Redcliffe 2004)
and of the “outsider”, by taking stand in the public sphere and stimulating de­
bates in the Muslim “subaltern counterpublic”, to use the poetic of Nancy Fra­
ser (1995: 291). The organisation has remained highly critical of policies of
the government and especially of its foreign policy. Its image as a pro-Pales­
tinian and anti-Zionist strongly boosts its position among British Muslims.
The MCB argues its position not with reference to the Sharia or Quran, which
would not appeal to the majority of non-Muslims readers, but usually with re­
ferences to principles such as human rights, international law and the will of
the international community. It disseminates its opinions mainly through the
means of press releases, which are often published in major broadsheet ne­
wspapers. For example, in its first press release on an issue of international
concern – condemnation of the US bombing of Afghanistan and Sudan in Au­
gust 1998 in retaliation for the terrorist bombings of their embassies in Kenya
The organisation’s stand on homosexuality is one of the most recent sources of internal tensions. Some ev­
idence of these tensions could be found even in the press. See “Muslims are accused of gay U-turn” The Ob­
server, 23 April, 2006.
7
Union of Muslim Organisations of UK & Ireland (UMO), 1970–1995: A Record of Achievement, 25
Years Silver Jubilee Magazine 1995: 6.
6
161
MCB, “MCB Delegation meets Home Secretary (17 June 1998)”, www.mcb.org.uk/news170698.html.
Valerie Grove, “Hollow laughs over US ‘respect’ for holy month,” The Times, 19 December 1998.
10
MCB, “Secretary-General’s Introduction,” www.mcb.org.uk/annual2002.htm.
8
9
162
Konrad Pędziwiatr
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
and Tanzania – the MCB wrote “The American action is a clear violation of
international law and takes us back to the days of gunboat diplomacy when
might was right, and the law of the jungle prevailed”11 and thus, it couched its
criticism in the language of international law and diplomacy. Despite the MCB’s
criticism, the government has continued to look with favour on the organisation
since it desperately needs, mainly from the point of effectiveness of communi­
cation, a single voice to refer to as an interlocutor in order to deal with Muslims’
demands and needs (Hussain 2003: 245). It seems that instead of setting up
from scratch a new body, as Belgium, France, Austria and Spain did, the British
government prefers to tacitly support the existing organisation hoping that it
will gain further credibility within the Muslim population.
leaders who pay more attention to knowledge of desh pardesh (In Urdu “home
far from home”) than to British context and those who see Islam as part of the
private sphere rather than the public one, are not interested and often not ca­
pable of competing with Islamists.
One of the best examples of how the MCB is using its power to influence
the public sphere and to strengthen its authority within British Muslim discur­
sive arena is its campaign for introduction of the religion question into the
census. Although the campaign started yet before the foundation of the MCB
and the intellectual engine behind it was a group “Churches Working Together”,
Muslims took an active part in it from the very beginning14. As one of its active
participants pointed out, it marked for many British Muslims their first com­
prehensive engagement with the variety of networks, power centres, institutions
and processes that interact in the shaping of policy and participative democra­
cy (Sherif 2002). Despite many twists and turns it ended with success on June
19, 2000 when the House of Commons passed amendment introducing new
questions to the census by 194 to 10 votes15. This victory was not only a con­
sequence of efforts of the many British Muslims, but also advocacy of the
Churches and a changing social milieu which has become more open to role
for faith in the public sphere. The result of the campaign was inclusion to the
2001 census a question on religious identification which the last time was
asked in Census for England 150 years ago. The high response rate (92%) to
what was the only voluntary question in the census form indicated its wide ac­
ceptability and confirmed the importance of religion as a basis of identity.
While for the leader of the UMO lobbying for introduction of the question
“what is your religion?” into the census was “irrelevant thing” (Interview with
SAP), all the interviewed members of the MCB spoke unanimously about it, as
a “landmark event” and one of the greatest achievements of the MCB (inter­
views with IB, JS, SJ, MR and IM). For the members of the MCB, in contrast
to Syad Aziz Pasha it was clear that a mere presence of the word “Muslim” in
the nation-wide census was a significant development allowing the discussion
about the nature of the British pluralist society to move beyond the race/ethnic
paradigm that until recently has dominated thinking amongst social scientists
and policy makers. As Jamil Sherif points out the 2001 Census was significant
because it acknowledged that allegiance to moral and ethical values was in
some contexts more important that characterizing people by what they looked
like (Sherif 2002: 1). The members of the MCB were also aware of the fact
Attaining and Using the Power
The organization which until recently had been employing only two people
have managed to establish itself as the government’s favourite Muslim um­
brella organization also as a result of the enormous input of voluntary work of
its members. In this sense the MCB can be viewed as an organisation which
draws on a strong sense of social enterprise (interview JS). The financial val­
ue of the voluntary work of the MCB members and the volunteers’ expenses
amounted in 2004 to nearly 500 000 pounds and it was one and a half times
higher than the actual turnover of the organisation of 350 000 pounds (MCB
Annual Report 2004: 15). Without this voluntary effort the organisation would
probably have never managed to gain such prominence in a relatively short
time. Along with the prominence of the organisation many of its members have
gained prestige and are being perceived as powerful. Its Secretary-General
Iqbal Sacranie for his social activity was awarded first Order of the British
Empire - OBE (www.obeservice.org.uk) and in 2005 the Knighthood. Already
in 1999 he was voted by The Observer a one of the 300 most powerful people
in Britain – a year, the paper noted, the Archbishop of Canterbury did not even
make the list12. Certainly he was not put on this list as an accountant running
the family business (trading in agro-chemicals)13, but as a leader of the organ­
isation that the government wants to see as a voice of the Muslim population
of the country. In the light of the Foucault’s “micro-physics of power” ap­
proach one could say that the main reason why the Islamists attain power and
become “religious brokers” is because they posses the knowledge how western
societies work and willingly and skilfully are taking advantage of this exper­
tise by engaging in the public arena. On the other hand the ethno-religious
“American Airstrikes against Afghanistan and Sudan (21 August 1998),” www.mcb.org.uk/news210898.html.
12
“1999 The Observer Power 300: From Souter to Grieve,” The Observer, 24 October 1999.
13
Interview with Iqbal Sacranie, The Guardian, June 17, 2002.
11
163
14
Before November 1997 the advocacy body for the Muslim community was UKACIA – the UK Action
Committee on Islamic Affairs.
15
More about the census campaign, Sherif Jamil (2002) The Religion Question in the Census – A Landmark
Event’ on www.mcb.org.uk.
164
Konrad Pędziwiatr
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
that implementation of religious question into the Census meant that religions
and religious groups have gained a new space in the public sphere.
The fact that now there is authoritative data on the size and regional distri­
bution of British Muslims has meant not only the end of quarrels about the size
of the Muslims population but also the beginning of their statistical visibility
as the second, after Christians, religious group in the country. On the one hand
this statistical visibility has given the MCB a valuable tool which the organi­
zation might use both when it lobbies the government or takes part in public
debate and when it tries to strengthen its position within the Muslim popula­
tion in the country. As Peter Skerry reminds us state-defined identity categories
can have a profound impact on individuals’ conception of themselves. Like
birth certificates and migration documents, the census is a crucial instrument
in producing and maintaining ethnic, racial and, now with the inclusion of the
religious category, also religious identities. In this way the census which ena­
bles us to understand the boundaries of certain nation, its strengths, weaknesses
and the relationship of its part, can contribute also to maintaining these bound­
aries (Skerry 2000: 11).
The MCB as an organisation that strives to provide “community represen­
tation” has been trying to translate the diverse socio-cultural reality of numer­
ous Muslim communities in the country and the established by the census cat­
egory of Muslim population into the category of singular Muslim community.
In doing so it has been trying to deploy the idea of essence into the empty no­
tion of community and in this way it has been striving to aggregate and mobi­
lise people of often quite different subject positions in a common cause. The
methods used by the MCB in its discursive effort to create British Muslim com­
munity include among others, the usage of the notion of Muslim community as
it was a homogenous one and frequent referring to the size of the Muslim pop­
ulation as to the size of the Muslim community. The employment of this kind
of discursive technique by the organisation has not remained unnoticed by mem­
bers of other Muslim NGOs. The editor of the portal ummanews.com Faisal
Bodi, for example, complained in the Guardian that “barely a news bulletin
passes these days without reference to MCB’s take on the latest developments,
giving the impression, as did the Muslim Parliament during the Rushdie Affair,
that it alone legitimately speaks for British Muslims” (Bodi 2001).
In the case of the MCB the crucial role in building its authority within the
country Muslim population and wider society plays the internet. The organisation
not only uses it to communicate with the affiliates but also maintains and regu­
larly updates a comprehensive and easily navigable website that includes both
information on current affairs and historical material about what the MCB has
done to further various causes of concern to British Muslims. This presentation
seeks to convey to Muslim and non-Muslim citizens the MCB’s leading role
as the community representative. Gary Bunt has rightly pointed out that its web­
site “presents an impression of ‘unity’ within the British Muslim community”
with MCB at the helm, emphasising the number and diversity of MCB affiliate
organisations (Bunt 1999: 354). As one may read in the MCB 2004 Annual Re­
port the financial value of the content management of the website and related to
it technical services, provided free of charge by the company of one of the MCB
members, excess 25 000 pounds per annum (MCB Annual Report 2004: 15).
In its efforts to meet of one of its central goals, which is “fostering of better
community relations and working for the good of society as a whole”, the
MCB tries to activate Muslim communities and encourage their members to
use their civic rights. For example it encouraged the active participation of
British Muslims in the elections of 1997 and 2001, calling on Muslims to vote
strategically to elect MPs that were responsive to Muslim concerns16. The or­
ganisation issued “manifestos” prior to both elections, outlining the “Muslim
position” on various issues17. More recently the MCB has sent a letter to all of
the country’s mosques, Islamic associations and institutions urging them to
encourage their communities to take the fullest part in the upcoming local and
European elections18. In the letter which has gained high publicity, as it was
published among others on the BBC website19, the MCB emphasized that
Muslims’ participation was very important in order not to let in the racist and
Far Right parties simply by default which could happen if people did not vote
and there was a low turnout.
In order to foster better community relations and promote community cohe­
sion the organisation in the wake of the Madrid bombings on March 11, 2004
has also taken the unprecedented step of writing to every mosque, urging peo­
ple to help in the fight against terror. In the letter which was quoted directly,
for example, in the khutbah delivered on April 2nd 2004 at the East London
Mosque20 and mentioned in many other mosques across the country, the MCB
asked Muslims “to observe the utmost vigilance against any mischievous or
criminal elements from infiltrating the community and provoking any unlawful
activity” and “to liaise with the local Police and give them the fullest cooper­
165
16
A special election supplement written by MCB was included in TMN, 30 March 2001. It included an arti­
cle entitled “Why vote?”; a “Muslim VoteCard” to be sent to parliamentary candidates asking them to declare
their position on five issues of concern to Muslims, and a chart listing constituencies with outcomes that could
potentially be affected by the voting of its Muslim electorate.
17
The 1997 political manifesto was issued by UKACIA, the driving force behind the formation of MCB;
see UKACIA, “Elections 1997 and British Muslims – for a fair and caring society” (1997). This document was
published in both TMN, 28 February 1997 and Q-News, March 1997. Also MCB, “Electing to Listen: promo­
ting policies for British Muslims” (2000).
18
The letter is available on http://www.mcb.org.uk/Jun04_letter_mosques.pdf.
19
See, MCB letter to Muslim communities on BBC http://news.bbc.co.uk/1/hi/uk/3772017.stm.
20
The transcription of the khutbah one may find on http://www.mcb.org.uk/khutbah.pdf.
166
Konrad Pędziwiatr
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
ation in dealing with any criminal activity including terrorist threat21”. It has
legitimised both requests with verses from the Qur’an22. While the letter has
met with many positive responses there were also some people who felt that
it linked their religion with terrorism and were expressing their dissatisfaction
with the action in their e-mail to the MCB23.
Both initiatives of the MCB to write letters to Mosques and Muslim organ­
isations across the country show that after more than 8 years of continuous work
aimed at building authority within the Muslim population and wider society,
it feels strong enough to take more pro-active and sometimes even controversial
decisions in order to achieve its goals. Before the attacks on London Transport
Network on July 7th 2005 the position of the MCB as ‘a voice of British Mus­
lims’ was so strong that could not be challenged by any other organisation. Af­
ter the attacks the situation has radically changed as the government is trying
to extend the array of the consulted Muslim leaders and organisations. The
MCB accused of being “too soft” on dealing with extremism within the Mus­
lim community seems to have lost its privileged position in the corridors of
power. However taking into account its significant advances in this matter
I think it would not take it long yet to regain its position prior to 7/7.
of power is undoubtedly the wider politicisation of Islam not only in Europe,
but in the West. Since the attacks on the WTC and the Pentagon in 2001, and
the explosions of trains in Spain in 2004, Islam and Muslim populations have
been very high on the agendas of Western governments. It seems that this situa­
tion has favoured the Muslim organisations that strive for more space for Islam
within the public sphere, rather than those that believe that religion should re­
main part of the private sphere. Clearly, the impact of the wider politicization
of Islam on the Muslim organisational activism is one of the fields that require
yet further research.
Conclusion
The article has shed light on the case of politization of Islam in Europe.
Moreover it has demonstrated the usefulness of the concept of public sphere
in the analysis of the Muslim organisational activism in Britain. In order to be
analytically useful though, the notion of public sphere needs to be understood
not as singular but as multiple public spheres.
At the age of politics of identity, creating subaltern counterpublics allows the
groups which would otherwise have limited opportunities to attain power, to
promote their own goals and eventually influence the policies of the state. The
article identifies several specific factors which have enabled the MCB to in­
fluence the politics of the state. Some of them are: good relations with the gov­
ernment, knowledge of “how western societies work”, simultaneous usage of
the strategy of an “insider” and “outsider”, employment of the internet and ap­
propriate languages while addressing the state and the Muslim communities.
One of the general factors that have paved the way for the MCB to the corridors
The letter is available on http://www.mcb.org.uk/Imamletter-31March04.pdf.
The first one with ayah 10 from surah fatir (chapter The Angels) “And those who criminally plot evil deeds,
a severe punishment awaits them; and all their plotting is bound to come to nought.” (35:10) and the second one
with ayah 2 from surah al-maeda (The Table) “Help one another to virtue and God-consciousness and do not
help one other to sin and transgression.” (5:2) Qur’an on-line available on http://www.usc.edu/dept/MSA/quran/.
23
Opinions available on MCB website, http://www.mcb.org.uk/tragedy163.php.
21
22
167
Abstrakt
Większość brytyjskich organizacji muzułmańskich założonych przez pierwsze pokolenie
imigrantów działa głównie w obrębie „kolonii etnicznych” i rzadko bierze udział w debatach
publicznych. Organizacje, w skład których wchodzi coraz większa liczba przedstawicieli dru­
giego pokolenia, kreatywnie i dynamicznie angażują się w tego typu debaty. Jedną z nich jest
Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii (MCB), która dąży do tego by reprezentować interesy
wszystkich brytyjskich muzułmanów w kontaktach z rządem. Niniejszy artykuł analizuje próby
stworzenia przez MCB muzułmańskiej sfery publicznej i wywarcia wpływu na politykę pań­
stwa. Proponuje myślenie o sferze publicznej nie w liczbie pojedynczej, lecz w liczbie mno­
giej, jak o rozmaitych sferach publicznych, w obrębie których członkowie różnych grup spo­
łecznych i specjaliści rozmawiają ze sobą, a następnie konkurują między sobą żeby ich opinie
znalazły odzwierciedlenie w polityce państwa. W ten sposób rzuca światło na zróżnicowanie
oraz konflikty wewnątrz populacji muzułmańskiej w kraju.
Słowa kluczowe: sfera publiczna – polityzacja islamu w Europie – muzułmańskie organi­
zacje w Wielkiej Brytanii – polityzacja islamu w Europie – muzułmańskie organizacje w Wiel­
kiej Brytanii
Abstract
While the majority of British Muslim organisations established by the first generation of
immigrants tend to work within the “ethnic colonies” and rarely take part in public debates, the
organisations made up by an increasing number of the second generation critically and creati­
vely engage in them. One of such organisations is the Muslim Council of Britain (MCB) that
strives to represent interests of all British Muslims vis-ŕ-vis the government. The article ana­
lyses the efforts of the MCB to create Muslim public sphere and to influence the policies of the
State. It proposes to think about the public sphere not as singular but as multiple public spheres
in which members of different social groups or those with specialist interests discuss issues
with one another and then compete to get their views on the political agenda. Thus, it sheds
light on the diversity of the Muslim population in the country and the conflicts within it.
Keywords: public sphere – politicizing Islam in Europe – Muslim organisations in Britain
168
Konrad Pędziwiatr
References
Bodi, F. “Muslims are a multitude, not a lone voice” [in:] The Guardian, 22 October 2001.
Bolaffi, G. et al. Dictionary of Race, Ethnicity and Culture, London, 2003.
Bunt, G.R., “[email protected]: ‘British Muslim’ Identities in Cyberspace” [in:] Islam and
Christian-Muslim Relations, October 1999, vol. 10, no 3, pp. 354–5.
Calhoun, C. (ed.), Habermas and the Public Sphere. Cambridge, 1992.
Calhoun, C., Social Theory and the Public Sphere, [in:] Turner, B., S. (ed.), The Blackwell Companion to Social Theory, Oxford, Blackwell, 2000.
Casanova, J., Public Religions in the Modern World, Chicago, 1994.
Chartier, The Cultural Origins of the French Revolution, Duke Uni Press, 1991.
Dassetto, F., Nielsen, J. et. al. Muslims in the Enlarged Europe, Boston, 2003.
Fraser, N., Feminist Contentions: A Philosophical Exchange, New York, 1995.
Habermas, J., The Structural Transformation of the Public Sphere: An Inquiry Into a Category of
Bourgeois Society, Cambridge, 1962, 1989.
Habermas, J., Religion in the Public Sphere, 2005. Lecture delivered at the Holberg Prize Sem­
inar, November 2005.
Hussain, D., The Holy Grail of Muslims in Western Europe [in:] Esposito, J., Burgat, F. (ed.),
Modernizing Islam: Religion in the Public Sphere in the Middle East and in Europe, Rutgers
University Press, 2003.
Nielsen, J., Muslim in Western Europe, Edinburgh, 1992.
Negt, O., Kluge, A., Public Sphere and Experience: Analysis of the Bourgeois and Proletarian
Public Sphere (Theory & History in Literature), Minnesota, 1993.
Pędziwiatr, K., Od islamu imigrantów do islamu obywateli: muzułmanie w krajach Europy Zachodniej, Kraków 2005.
Redcliffe, L., “A Muslim lobby at Whitehall? examining the role of the Muslim minority in Brit­
ish foreign policy making” [in:] Islam and Muslim-Christian Relations, July 2004, no 3, vol. 15.
Sherif, J., The Religion Question in the Census – A Landmark Event 2002; available on www.
mcb.org.uk.
Skerry, P., Counting on the Census? Race, Group Identity, and the Evasion of Politics, Washing­
ton, 2000.
Union of Muslim Organisations of UK & Ireland (UMO), 1970–1995: A Record of Achievement, 25 Years Silver Jubilee Magazine 1995.
Interviews
IB – Inayat Bungalawala, Secretary of the MCB Media Committee, MCB’s ‘spin doctor’, 31
July – 3 August 2003, Lincoln.
AL – Ayub Leher, vice-president of Bradford Council for Mosques, executive member of the
MCB and Association of Muslim Scholars, School councillor in Feversham Primary School,
14 December 2003, Bradford.
IM – Ibrahim Moghra, Imam of the Mosque in Leicester, Secretary of the MCB Mosque and
Community Affairs Committee, 19–22 June 2003, Nottingham.SAP – Syed Aziz Pasha, the leader
of the Union of Muslim Organisation of UK and Ireland – UMO, 25 September 2003, London.
MR – Mahmud al-Rashid, member of the ISB, former deputy of the Secretary General of the
MCB, 31 July – 3 August 2003, Lincoln.
Politicising islam in Europe: case of the Muslim council of britain
169
JS – Jamil Sherif, former secretary of the MCB Research and Documentation Committee, 27
September 2002, London.GM – Gul Mohammad, Secretary Gerneral of the British Muslim
Forum, telephone interview 25 April 2006.
FA – Fareena Alam, Editor of the Q-News, 29 March 2006, Brussels.HK – Hummera Khan
Humera Khan, co-founder of the An Nisa Society 30 March 2006, Brussels.
Kulturowe sprzeczności komunizmu
Paweł Rojek*
Kulturowe sprzeczności komunizmu
System komunistyczny, czyli porządek społeczny, polityczny i gospodar­
czy, budowany według zasad ideologii marksizmu-leninizmu był wewnętrznie
sprzeczny. Sprzeczność systemu polegała na tym, że pełna realizacja zasad
ideologii uniemożliwiała naturalne życie społeczne, działalność polityczną
i racjonalne gospodarowanie. W rezultacie warunkiem przetrwania systemu było
ograniczanie swojej realizacji, przez dopuszczanie niekontrolowanych przez
siebie „drugich obiegów” w tych dziedzinach: nieformalnych grup kompen­
sujących niedopasowanie instytucji życia społecznego, nieuznawanej oficjalnie
opozycji politycznej i działanie półlegalnego rynku towarów i usług.
W artykule postaram się pokazać, z czego wynikały i na czym dokładnie pole­
gały sprzeczności systemu komunistycznego. Spróbuję pokazać, że jedną z przy­
czyn paradoksów realnego socjalizmu była forma ideologii komunistycznej.
W pierwszej części artykułu przedstawię zasadnicze cechy ideologii komu­
nistycznej. Ideologia komunistyczna uważana była oficjalnie z jednej strony
jako a priori prawdziwa i dobra, z drugiej natomiast − jako jedynie prawdziwa
i jedynie dobra. W dru­giej części omówię trzy główne problemy, do których
prowadzi próba urzeczywistnienia tej ideologii: dymorfizm w dziedzinie dys­
kursu oraz w sferze polityki i gospodarki. W tych dwóch ostatnich sferach można
wręcz mówić o antynomii systemu komunistycznego, którego założenia ideo­
logiczne zagrażają jego samemu istnieniu.
1. Charakter ideologii komunistycznej
Systemy komunistyczne stanowiły rezultaty prób realizowania ideologii
marksizmu-leninizmu. Będę próbował pokazać, że nie tylko treść, lecz także
forma tej ideologii odpowiada za sprzeczności, do których prowadziły próby
jej realizacji. Ideologia komunistyczna miała dwie główne cechy − była aprio­
ryczna, to znaczy uznawała się ona za absolutną prawdę, oraz monistyczna, to
znaczy uznawała się za prawdę jedyną.
Te cechy ideologii komunistycznej sprawiają, że może być ona uznana za
szczególny przypadek binarnego systemu semiotycznego, to znaczy systemu
nastawionego na przekodowania wewnętrzne, tworzącego obraz świata przez
dedukcję z apriorycznych założeń oraz nastawionego na wyrażenie, traktują­
cego swój punkt widzenia jako wyłączający konkurencyjne ujęcia.
1.1. Aprioryzm
Przede wszystkim marksizm-leninizm uznawał, że istnieją prawdy absolut­
ne, że człowiek może je poznać i że ideologia marksizmu-leninizmu jest właś­
nie prawdą tego rodzaju. Prawdy wyrażone przez ideologię komunistyczną obo­
wiązują więc zawsze i wszędzie oraz są ostateczne, co znaczy, że nie mogą zostać
obalone przez dalszy rozwój nauki. Co więcej, na podstawie tezy o jedności te­
orii i praktyki z prawdy ideologii komunistycznej wyprowadzano jej moralną
słuszność, wskazywała bowiem sposób na usunięcie zła z życia społecznego.
Marksizm-leninizm głosił, że jego status absolutnej prawdy wynika z tego,
że jest nauką. Ideologia ta uznawała się za pierwszy i jedyny „światopogląd
naukowy”. Łatwo jednak wykazać, że to roszczenie było bezpodstawne. Żad­
na bowiem nauka nie może głosić swojej absolutnej prawdy i ostateczności.
Ideologia marksizmu-leninizmu nie spełnia jednak żadnego z tych kryteriów
naukowości: nie opiera się na doświadczeniu, lecz na tekstach klasyków; nie
używa metod naukowych, lecz formułuje swoje własne; nie poddaje swoich
wyników pod dyskusje, lecz podaje do wierzenia jako niezmienny dogmat.
Marksizm-leninizm zatem − na co wskazywało wielu autorów − bardziej przy­
pomina wiarę niż naukę.
Przekonanie o posiadaniu absolutnej prawdy prowadziło do szczególnej
struktury ideologii. Specjalny status uzyskały teksty twórców doktryny i naj­
wyższa instancja interpretująca te teksty, czyli partia komunistyczna. Dzieła
klasyków stanowiły kanon marksizmu-leninizmu, którego prawidłowej wy­
kładni dostarczał aparat partii. Wszystkie składniki ideologii musiały wynikać
Zob. J.M. Bocheński, Lewica. Religia. Sowietologia, Warszawa 1996, s. 101–103, 250.
Zob. P. Rojek, Struktura solidarnościowego rozumu. Analiza semiotyczna dyskursu PZPR i NSZZ Solidarność w 1981 roku, praca magisterska przygotowana pod kierunkiem prof. dr hab. G. Skąpskiej, IS UJ 2007;
J. Łotman, Struktura tekstu artystycznego, przeł. A. Tanalska, Warszawa 1984; J. Łotman, B. Uspienski, O semiotycznym mechanizmie kultury, przeł. J. Faryno [w:] Semiotyka kultury, red. E. Janus, M.R. Mayenowa, War­
szawa 1975, s. 177–201.
J.M. Bocheński, Lewica..., op.cit., s. 102–103.
J.M. Bocheński, Marksizm-leninizm. Nauka czy wiara?, Komorów 1999, s. 139–139; E. Morin, O naturze Związku Radzieckiego, Warszawa 1990, s. 32.
* Paweł Rojek, absolwent filozofii i socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, doktorant na Wydziale Fi­
lozoficznym UJ. Zajmuje się zagadnieniem uniwersaliów, semiotyką kultury i filozofią rosyjską. Publikował ar­
tykuły, recenzje i tłumaczenia m.in. w „Principiach”, „Przeglądzie Filozoficzno-Literackim”, „Kwartalniku Fi­
lozoficznym”, „Filiozofii Nauki” i międzynarodowym piśmie „Axiomathes”. Stypendysta Fundacji na rzecz Na­
uki Polskiej w latach 2007–2008. Przygotowuje książkę poświęconą semiotyce Solidarności.
Publikacja powstała przy wsparciu Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej.
171
172
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
z tekstów klasyków lub przynajmniej muszą być z nimi zgodne. Działalność
ideologów sprowadzała się do komentowania pism, wyciągania z nich wnio­
sków, uzasadniania i obrony doktryny. Nauka komunistyczna w pewnych okre­
sach zbliżała się do wzorów z wczesnego średniowiecza, nabierając − jak pisał
J.M. Bocheński − charakteru „cytatologii”. Często podkreśla się niemal sakralny
stosunek do tych pism. Troska o zachowanie prawdy znajdującej się w pismach
twórców doktryny prowadzi do znanych z historii systemów religijnych spo­
rów egzegetycznych, walki z herezjami, działalności instytucji strzegących
czystości doktryny itd. Przekonanie, że absolutna prawda zawiera się w pewnym korpusie tekstów
i wystarczy ją tylko właściwie rozwijać i interpretować, prowadzi do szcze­
gólnego stosunku do rzeczywistości. Pojęcie prawdy jako zgodności z rzeczy­
wistością zostaje w dyskursie komunistycznym zastąpione pojęciem prawdy
jako zgodności z ideologią. Nowy fakt, aby mógł zostać włączony do dyskursu,
musi się zgadzać z tym, co wynika z kanonu. Rzeczywistość nie niesie więc
ze sobą nic istotnie nowego. Mówiąc precyzyjniej, w systemie komunistycznym
nie ma miejsca dla informacji rozumianej w sensie teorii informacji – jako coś
nieoczekiwanego, niezgodnego z przewidywaniami. Jak pisał Edgar Morin,
w świecie realnego socjalizmu „nie ma informacji w tym sensie, w jakim ten
termin oznacza zaskoczenie, niespodziankę, zakłócenie, ale w którym wystę­
pują tylko potwierdzenia. [...] Każda informacja socjalistyczna jest potwier­
dzeniem: stwierdza ona, że przyszłość jest dokładnie zgodna z doktrynalnie
potwierdzonym scenariuszem”. Oznacza to, że język dyskursu ideologicznego
traci funkcję bezpośredniego opisywania rzeczywistości. Świat jest opisywany
tylko w tej mierze, w jakiej odpowiada tezom dedukowanym z kanonu.
Porzucenie klasycznego pojęcia prawdy jako zgodności z rzeczywistością
wiąże się w marksizmie-leninizmie z akceptacją teorii „prawdy dialektycznej”.
To, co głosi ideologia, jest – zgodnie z tą doktryną − prawdą „dialektyczną”,
która jest czymś głębszym i bardziej wartościowym niż zwykła „rozsądkowa”
prawda. Niezgodność wypowiedzi ideologicznej z faktami wcale jej nie falsy­
fikuje; wypowiedź ideologiczna bowiem dotyczy „obiektywnej istoty” rzeczy,
która może się ujawnić dopiero w przyszłości. Sprzeczność między doktryną
a faktami jest więc rozstrzygana na korzyść doktryny − to fakty są „fałszywe”,
a nie ideologia.
Ideologia mówi, co jest prawdziwe, a co nie, co mówi, i jest to ważniejsze niż
fakty. Świat generowany przez system nie musi się jednak zgadzać − i z reguły
wcale się nie zgadzał − ze światem zewnętrznym. Zwykle system uznawał coś,
czego w rzeczywistości nie było, i odrzucał coś, co faktycznie istniało. Alain
Besançon ujął to zwięźle: „część rzeczywistości, która znajduje się pod kontro­
lą systemu, musi być traktowana jako coś, czego nie ma, natomiast pseudorze­
czywistość jako rzeczywistość”. Zderzenie systemowej prawdy i systemowego
fałszu ze zwykłą prawdą i zwykłym fałszem prowadzi do stworzenia wielopię­
trowej „ontologii ideologicznej”:
J.M. Bocheński, Lewica..., op.cit., s. 108–109; tegoż, Marksizm-leninizm..., op.cit., s. 46.; E. Morin,
op.cit., s. 65.
E. Morin, op.cit., s. 44–45.
J.M. Bocheński, Lewica..., op.cit., s. 249.
A. Besançon, Świadek wieku. Wybór publicystyki z pierwszego i drugiego obiegu, t. I, Warszawa 2006, s. 91.
E. Morin, op.cit., s. 49.
11
H. Banaszak, Technologia manipulacji. Polska prasa codzienna lipiec – sierpień 1980 [w:] I. Krzemiński,
Polacy − jesień ’80, Warszawa 2005, s. 354.
Prawda
Fałsz
„Prawda”
ideologii
Rzeczywistość
Nad-rzeczywistość
„ FAŁSZ”
IDEOLOGII
Pseudo-rzeczywistość
Brak
rzeczywistości
173
Dwie sfery nie sprawiają kłopotu − zgodna z wizją ideologiczną rzeczywi­
stość i zgodny z nią brak rzeczywistości. Nawet system komunistyczny czasem
mówi prawdę, gdy mówi, że coś jest, i nie kłamie, mówiąc, że czegoś nie ma.
Źródłem nieustannych kłopotów systemu są natomiast dwie pozostałe sfery:
tego, czego nie ma w rzeczywistości, a co być powinno − „nad-rzeczywisto­
ści” oraz tego, co powinno być, lecz czego nie ma − „pseudo-rzeczywistości”.
System więc musi „poprawiać” fakty tam, gdzie nie zgadzają się one z aprio­
ryczną wizją: tworzyć je lub je negować, a gdy nie jest to możliwe − dostarczać
interpretacji, które pozwalają na ich uwzględnienie w systemie.
Po pierwsze więc, system zatem uznaje za realny świat, który nie odpowia­
da niczemu w rzeczywistości. Świat ten jest nazywany rozmaicie: „nadrzeczy­
wistością” lub „rzeczywistością fikcyjną” (A. Besançon), „innobytem”, „fan­
tomem”, „wartością dodaną mitu”(J. Staniszkis) czy nawet „rzeczywistością
ontologiczną” (sic! E. Wnuk-Lipiński). Powiada się też, że państwo komuni­
styczne „wytwarza prawdę”, decyduje o tym, co jest, a co nie jest rzeczywiste10,
że ideologia ma „magiczny charakter”, ponieważ uznaje za istniejące to, o czym
się w tym języku mówi11.
10
174
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
Po drugie, system neguje to, co nie odpowiada jego ideologii. W jego obrazie
świata nie możne się znaleźć nic, co nie odpowiada wyprowadzonym z kanonu
twierdzeniom. Z tego względu jest on − jak barwnie pisała Jadwiga Staniszkis
− „impregnowany na empirię” i zawiera „mechanizmy buforowe”, dzięki któ­
rym nie może „wejść w historię” i zostać „skonfrontowany ze światem real­
nym”12. Naturalnie najprostszą postacią ochrony ideologii jest negowanie ist­
nienia pewnych faktów. Na przykład w Polsce przez trzy tygodnie od wybuchu
strajków w sierpniu 1980 roku w prasie centralnej nie pojawiały się żadne in­
formacje na ten temat. Nawet jednak gdy trzeba uznać istnienie faktów, prze­
czących na pozór twierdzeniom systemu, można je tak zinterpretować, że nie
naruszą one ideologicznej wizji. Dla upartego marksisty-leninisty nawet upadek
systemu sowieckiego nie musi oznaczać falsyfikacji jego poglądów.
Można wskazać dwie ogólne strategie interpretacyjne. Po pierwsze wina za
niepowodzenia systemu może być przerzucana na wrogie siły antysystemowe
− burżujów, kułaków, trockistów, imperialistów, KOR, „zagraniczne rozgłoś­
nie” i „element antysocjalistyczny”. Istnienie wrogów jest przewidziane przez
ideologię, więc kłopoty, do których prowadzą ich niecne knowania, paradok­
salnie potwierdzają samą ideologię. Temu typowi interpretacji towarzyszy
„segmentacja społeczeństwa” na „zdrową” część, akceptującą ideologię, i złą,
wrogą socjalizmowi mniejszość13.
Drugą ogólną strategią interpretacyjną jest przyznanie się do błędów i uzna­
nie dotychczasowej realizacji ideologii za niewystarczającą. Prowadzi to do
napiętnowania „błędów i wypaczeń” i postanowienia poprawy w realizacji
ideologii. „A priori odrzuca się możliwość, że kryzys wynika z samego cha­
rakteru ideału lub że jest wyrazem realnego życia formacji ukształtowanej na
podobieństwo apriorycznych założeń innobytu”14.
Oczywiście uznawanie swoich błędów było zabiegiem dość niebezpiecz­
nym, ponieważ mogło prowadzić do całkowitej delegitymizacji rządzących.
Z apriorycznego charakteru ideologii komunistycznej wynika też rytualizm
dyskursu publicznego w krajach socjalistycznych. Dyskurs ten nie musiał być
zgodny z rzeczywistością, lecz z ideologiczną pseudo-rzeczywistością. Wypo­
wiedzi oficjalne traciły przez to dosłownie sens; ważniejsza od ich odniesienia do
rzeczywistości była zgodność z ideologicznym kanonem. Obok fabrykowania
prawdy, rytualizm jest najczęściej podnoszoną i najbardziej uderzającą dla ze­
wnętrznych obserwatorów osobliwością oficjalnego dyskursu komunistycznego15.
Aprioryczny i rytualny charakter dyskursu komunistycznego, polegający na
dostrzeganiu i interpretowaniu faktów przez pryzmat ich zgodności z ideolo­
gią marksizmu-leninizmu, stanowił ogromne niebezpieczeństwo dla systemu
realnego socjalizmu. System tracił bowiem w ten sposób kontakt z rzeczywi­
stością, nie mógł więc się do niej dostosowywać, koordynować swoich dzia­
łań. System, który nie napotyka na swoje granice, nie może odpowiadać na
wyzwania otoczenia, dostrzegać szans i zagrożeń. Żadna zmiana otoczenia,
nieodpowiadająca z góry danemu scenariuszowi, nie może na niego wpłynąć.
Ideologia, konieczna do uprawomocnienia systemu, jest zarazem dla niego za­
grożeniem. Jest − jak pisał Alain Besançon − „artefaktem trwale blokującym
powrót do rzeczywistości, poniekąd uniemożliwiający przebudzenie. Język
ideologiczny, dostarczając natychmiastowej interpretacji wszystkiego, co może
się zdarzyć, osłabia presję rzeczywistości [...]”16. Władza w systemie komuni­
stycznym bardziej zależy od ideologii niż rzeczywistości. To, co nie mieści się
w oficjalnym kodzie, czyli to, co nie odpowiada rzeczywistości, nie może być
oficjalnie brane pod uwagę przez rządzących. Ideologia − jak wskazywał Vaclav
Havel − prowadzi do „dyktatu rytuału”, „wywłaszcza” rządzących, uniemoż­
liwiając im dostrzeganie i reagowanie na rzeczywistość17. Władza w obliczu
kryzysu nie może − ze względu na przyjmowaną ideologię − podejmować pew­
nych korzystnych działań jak demokratyzacja czy uwolnienie rynku, które są
sprzeczne z ideologiczną wizją. W sferze polityki i gospodarki prowadzi to do
nieuchronnych sprzeczności, które zostaną omówione w drugiej części artykułu.
J. Staniszkis, Ontologia socjalizmu, Kraków – Nowy Sącz 2006, s. 237, 232– 233.
H. Banaszak, op.cit., s. 339–341; więcej o sposobach interpretacji propagandy komunistycznej zob. J. Stanisz­
kis, op.cit., s. 233–234; P. Wierzbicki, Struktura kłamstwa, Londyn 1987.
14
J. Staniszkis, op.cit., s. 233.
15
E. Morin, op.cit., s. 46, 65; V. Havel, Siła bezsilnych, przeł. P. Godlewski [w:] Hrabal, Kundera, Havel... Antologia czeskiego eseju, red. J. Baluch, Kraków 2001, s. 78.
12
175
1.2. Monizm
Doktryna marksizmu-leninizmu była uznawana nie tylko za słuszną, lecz
także za jedynie słuszną. Monistyczny charakter ideologii komunistycznej wią­
że się ściśle z obowiązującym w niej dychotomicznym obrazem rzeczywistości.
Skoro tylko ona jest prawdziwa i słuszna, to każda odmienna od niej teoria
jest nieprawdziwa i niesłuszna. Uznanie ideologii za absolutnie prawdziwą
i moralnie słuszną prowadzi więc do dychotomizacji rzeczywistości mającej
charakter zarówno poznawczy (świat prawdy i świat fałszu), jak i moralny (świat
dobra i zła). Przeciwnicy doktryny byli więc uznawani zarówno za głupców,
jak i niegodziwców18.
Ideologia komunistyczna − na co wskazuje wielu komentatorów − ze wzglę­
du na swój dychotomiczny charakter przypominała starożytną doktrynę mani­
cheizmu, który dzielił rzeczywistość na dwie absolutnie oddzielone od siebie
13
A. Besançon, Świadek wieku..., op.cit., s. 144–145.
V. Havel, op.cit., s. 80–81.
18
E. Morin, op.cit., s. 48; J.M. Bocheński, Lewica..., op.cit., s. 250.
16
17
176
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
sfery dobra i zła19. Wyłączający charakter ideologii komunistycznej i dychoto­
miczny podział rzeczywistości na dobrą i złą wiązał się − podobnie jak mani­
cheizm − z fundamentalnym dualizmem. Wielu autorów porównywało ponadto
komunizm − ze względu na jego roszczenie do znajomości obiektywnego sensu
dziejów − do innej starożytnej doktryny, gnostycyzmu20.
Charakterystyczną konsekwencją dychotomicznego obrazu rzeczywistości
jest brak elementów neutralnych. To, co nie należy do ideologii, traktuje się
nie jako coś neutralnego, lecz jako coś sprzecznego z nią. Z punktu widzenia
ideologii komunistycznej każdy niesocjalistyczny element były traktowany
jako „element antysocjalistyczny”. Konkurencyjna informacja − niezależnie
od treści − była traktowana jako „agitacja i propaganda antysocjalistyczna”,
„rozpowszechnianie fałszywych informacji” i „sianie niepokoju”. Z tego sa­
mego względu system zwalczał nie tylko to, co zakazane, lecz także to, co nie­
nakazane21. Jak pisał Vaclav Havel, „Wszystko, czym człowiek wykracza poza
swe z góry ograniczone położenie, system uważa za atak na siebie. I ma rację:
każda taka transcendencja naprawdę neguje go jako zasadę”22.
poddanymi, a gospodarka stawała się zupełnie niewydolna. Prowadziło to do
konieczności samoograniczenia się ideologii − musiała ona dopuszczać w obrębie
systemu niekontrolowane przez siebie obiegi w polityce (nieformalne związki,
korupcja, opozycja tworząca „równoległą polis”24) i gospodarce (tzw. druga gospodarka). Poniżej omówię kolejno wszystkie trzy wspomniane osobliwości.
2. Konsekwencje panowania ideologii komunistycznej
Narzucenie ideologii komunistycznej prowadziło do powstania szeregu osob­
liwości społeczeństwa socjalistycznego. Treść ideologii, zakładająca uprzywi­
lejowanie klasy robotniczej, prowadziła na przykład do zaburzenia struktury
klasowej społeczeństwa, ponieważ położenie klasowe niektórych kategorii nie
było pochodną ich zdolności i zasobów23. Tu chciałbym jednak zwrócić uwa­
gę przede wszystkim na konsekwencje, do których prowadziła omówiona w po­
przedniej części forma ideologii komunistycznej.
Pierwszą osobliwością społeczeństw realnego socjalizmu był „dymorfizm
społeczny” − ostry podział rzeczywistości społecznej na sferę publiczną i sferę
prywatną, prowadzący do pojawienia się „próżni społecznej”. Rezultatem
prób zrealizowania ideologii w praktyce były też dwie „ontologiczne sprzecz­
ności”, czy raczej antynomie, pojawiające się w sferze polityki i gospodarki.
System komunistyczny, o ile miał nadal istnieć, nie mógł w pełni realizować
swoich zasad. Próby pełnej kontroli nad polityką i gospodarką uniemożliwiały
bowiem wszelką politykę i gospodarowanie − władza traciła kontakt z swoimi
19
A. Besançon, Świadek wieku..., op.cit., s. 320; J.M. Bocheński, Marksizm-leninizm..., op.cit., s. 25–26;
E.Morin, op.cit., s. 70–71.
20
E. Voegelin, Nowa nauka polityki, przeł. P. Śpiewak, Warszawa 1992; tenże, Lud Boży, przeł. M. Umiń­
ska, Kraków 1994; A. Besançon, Świadek wieku..., op.cit., s. 56; J. Staniszkis, op.cit., s. 160; Gnoza polityczna,
red. J. Skoczyński, Kraków 1998.
21
E. Morin, op.cit., s. 81.
22
V. Havel, op.cit., s. 75.
23
Zob. P. Rojek, Hybrydyzacja struktury społeczeństwa polskiego, „Nauki Polityczne” 2005, nr 2 , s. 101–113.
177
2.1. Sprzeczność w życiu społecznym
W Polsce w okresie PRL-u doszło do zderzenia dwóch kultur: na istniejący
już system wartości, ukształtowany przez polską tradycję kulturową, w szcze­
gólności przez katolicyzm i wartości narodowe, został nałożony system wartości
związany z ideologią marksizmu-leninizmu. Z tymi dwoma systemami wiązały
się dwa różne języki, dwa odmienne pod względem struktury i treści dyskursy.
W pierwszej fazie istnienia ustroju socjalistycznego w Polsce, w latach pięć­
dziesiątych, dyskurs komunistyczny zajął całą sferę publiczną i próbował za­
stąpić tradycyjny dyskurs w sferze prywatnej. Próba ta się nie powiodła. Kościół
katolicki w sferze publicznej i normy życia prywatnego nie zostały przenik­
nięte przez kulturę socjalistyczną. W drugiej fazie, obejmującej lata sześćdzie­
siąte i siedemdziesiąte, dyskurs komunistyczny i dyskurs nie-komunistyczny
równoważyły się. Sfera publiczna została zdominowana przez dyskurs komu­
nistyczny, który jednak nie dążył do penetracji sfery prywatnej; sfera prywatna
pozostała domeną dyskursu nie-komunistycznego, który jednak nie dążył do
wkroczenia w sferę publiczną25.
Rzeczywistość społeczną PRL-u charakteryzowało więc wyraźne rozdzie­
lenie sfery prywatnej i publicznej, które różniły się ze względu na obowiązujące
w nich normy i używany w nich język. To zjawisko − będące szczególnym
przypadkiem niedopasowania narzucanych odgórnie norm do zasad obowiązu­
jących „na dole” − Edmund Wnuk-Lipiński wyjątkowo trafnie nazwał „dymor­
fizmem wartości”, charakteryzowanym następująco: „istnieje znamienne pęk­
nięcie; sfera życia publicznego − kontrolowana przez ówczesną władzę − rządzi
się swoistym systemem wartości, ważnym w zasadzie tylko w jej obrębie. Sfera
życia prywatnego − niepoddająca się takiej kontroli − również rządzi się swo­
istym dla niej systemem wartości, odmiennym od tego pierwszego. Jednostka
ludzka musi więc orientować się na dwa równoległe, lecz nie tożsame zestawy
wartości, w zależności od tego, czy funkcjonuje w sferze prywatnej, czy pub­
licznej”26. Ludzie musieli funkcjonować w obu sferach, co prowadziło do opisy­
wanego przez zespół Mirosławy Marody „rozdwojenia” jednostek na część
V. Benda, Równoległa polis, przeł. P. Godlewski [w:] Hrabal, Kundera, Havel..., op.cit., s. 155–167.
G. Bakuniak, K. Nowak, Proces kształtowania się świadomości zbiorowej w latach 1976–1980 [w:] Społeczeństwo polskie czasu kryzysu, red. S. Nowak, Warszawa 2004, s. 261–284.
26
E. Wnuk-Lipiński, Rozpad połowiczny. Szkice z socjologii transformacji ustrojowej, Warszawa 1993, s. 53.
24
25
178
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
prywatną i publiczną27. W systemie komunistycznym nie można było − jak pisał
Havel − „żyć w prawdzie”, czyli w sferze publicznej postępować zgodnie z włas­
nymi przekonaniami. Każda taka próba bowiem była podważeniem istniejącego
dyskursu publicznego i traktowano ją jako atak na system.
Nieadekwatność dyskursu publicznego i prywatnego prowadziła do poczucia
wyobcowania ze sfery publicznej i braku swobody28. Rezultatem tego niedo­
pasowania było powszechne wycofanie się ludzi ze sfery publicznej do sfery
prywatnej, opisywane przez Stefana Nowaka jako „próżnia społeczna”29. Dys­
kurs publiczny i życie publiczne były powszechnie traktowane przez badanych
robotników i działaczy jako „teatralne”, „rytualne” i „fasadowe” 30.
Dymorfizm w sferze dyskursu wynikał oczywiście z opisanego wyżej charak­
teru dyskursu komunistycznego. Język władzy rościł sobie prawo do wyłączno­
ści, nie mógł więc dopuszczać żadnego alternatywnego języka w swojej sferze.
Kompromis między sferą publiczną a sferą prywatną, istniejący w Polsce od
lat stalinowskich, został naruszony dopiero w 1979 roku za sprawą wizyty Jana
Pawła II. Papież przemawiał w sferze publicznej innym językiem niż komu­
niści i wprowadził wartości odmienne od uznawanych oficjalnie. Przełamało
to monopol władzy w sferze publicznej i doprowadziło do ekspansji prywat­
nego języka wartości na publiczną sferę zarezerwowaną dotąd dla komunistów.
To, że niemal wszyscy ludzie tak naprawdę mają inne poglądy niż oficjalne,
przestało być − jak mówił w wywiadzie jeden z robotników − „tajemnicą pub­
liczną”31. „Mechanizm Sierpnia”, polegający na rozszerzeniu wartości „pry­
watnych” na sferę „publiczną”, na „odrzuceniu masek”, i „wyjściu z kryjówek”32
został uruchomiony.
Omówiona powyżej sprzeczność między sferą publiczną a prywatną nie
musiała wcale prowadzić do kryzysu systemu. Inaczej jest z kolejnymi anty­
nomiami systemu komunistycznego, które nieustannie podważały jego istnienie.
Pierwsza antynomia, do której prowadzi realizacja ideologii komunistycznej,
polega na zaniku polityki rozumianej jako ścieranie się różnych poglądów i in­
teresów, prowadzące do formułowania i realizowania wspólnych celów. Partia
uznaje się za obiektywną reprezentację interesów robotników, więc nie musi
się liczyć z żądaniami wyrażanymi przez ludzi pracy. Wszelkie instytucje i or­
ganizacje społeczne − media, związki zawodowe, stowarzyszenia kulturalne
− zostają podporządkowane jednemu centrum. Partia nie jest jednak w stanie
za pośrednictwem utworzonych przez siebie organizacji odczytać i realizować
faktycznych żądań społeczeństwa. Dialog społeczny zostaje zastąpiony mo­
nologiem partii. Brak kanałów dopuszczalnej krytyki i artykulacji interesów
prowadzi nieuchronnie do kryzysu politycznego, który przybiera postać two­
rzenia niezależnych od Partii instytucji.
Jedna z najważniejszych tez ideologii komunistycznej głosi, że partia ko­
munistyczna jest elitą, „awangardą” proletariatu. Stosunek ten należy odróżnić
od prostej relacji reprezentacji faktycznych interesów robotników. Partia wy­
raża bowiem „obiektywną” wolę klasy robotniczej, która nie zależy od tego, czy
faktycznie cieszy się poparciem wśród ludzi pracy; „bolszewików” mogło być
faktycznie mniej niż „mienszewików”, to jednak oni stanowili „awangardę” pro­
letariatu. Proletariat może bowiem posiadać „fałszywą świadomość”, nie rozu­
mieć własnego „obiektywnego” interesu i swojej „prawdziwej” woli. Partia jest
„awangardą proletariatu”, który sam może pozostawać daleko w ariergardzie33.
Różnica między „obiektywnym” wyrazem interesów klasy robotniczej przez
partię a faktycznymi żądaniami wyrażanymi przez ludzi pracy prowadzi w kra­
jach socjalistycznych do napięcia między ideologiczną zasadą reprezentacji
a zwykłą reprezentacją demokratyczną. Widać to wyraźnie w Konstytucji PRL
(w wersji z 1976 roku). Polska Rzeczpospolita Ludowa jest „państwem socja­
listycznym”, w którym „władza należy do ludu pracującego miast i wsi”34. Lud
pracujący sprawuje swoją władzę na dwa sposoby: po pierwsze przez standar­
dowe instytucje przedstawicielskie − sejm i rady narodowe35, po drugie − przez
partię komunistyczną36. Zapis w Konstytucji głosi nawet, że kanał partyjny
ma nadrzędne znaczenie: „Przewodnią siłą polityczną społeczeństwa w budo­
wie socjalizmu jest Polska Zjednoczona Partia Robotnicza”37. Głoszona przez
ideologię „tożsamość” partii i proletariatu prowadzi do uznania, że empiryczne
poparcie robotników nie jest ani koniecznym, ani wystarczającym warunkiem
sprawowania władzy przez partię komunistyczną.
Partia może więc − a nawet powinna − sama rozpoznawać interes zbioro­
wości, którą „reprezentuje”. W społeczeństwach socjalistycznych nie ma więc
miejsca na „politykę” rozumianą jako starcie istotnie różnych interesów i war­
tości, reprezentowanych przez różne podmioty. Oficjalnie istnieje bowiem tylko
jeden podmiot i jeden rozpoznawany przez niego i realizowany „obiektywny”
M. Marody et al., Polacy ’80. Wizje rzeczywistości dnia (nie)codziennego, Warszawa 2004, s. 110.
Ibidem, s. 159.
29
S. Nowak, System wartości społeczeństwa polskiego, „Studia Socjologiczne” 1979, nr 4, s. 155–173.
30
M. Marody et al., op.cit., s. 101–102; G. Bakuniak, My Solidarność − nowy związek we własnych oczach
[w:] I. Krzemiński et al., op.cit., s. 195.
31
M. Marody et al., op.cit., s. 126.
32
J. Tischner, Etyka solidarności, Kraków 1981, s. 7.
J.M. Bocheński, Marksizm-leninizm..., op.cit., s. 114–123.
Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uchwalona przez Sejm ustawodawczy w dniu 22 lipca
1952 r. Jednolity tekst z dnia 16 lutego 1976 r., DzU 1976, nr 7, poz. 36, art. 1, ust. 1–2.
35
Ibidem, art. 2, ust. 1.
36
Ibidem, art. 3, art. 1.
37
Ibidem.
2.2. Antynomia w sferze polityki
179
27
28
33
34
180
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
interes: „Polityka nie jest możliwa w warunkach jednopodmiotowości, a rewo­
lucyjna legitymizacja władzy wyklucza uprawomocnione (zalegalizowane)
istnienie różnych racji (choć władza nie jest w stanie całkowicie zlikwidować
ich manifestacji i często nawet bierze je pod uwagę)”38. Ideologiczny charakter
legitymizacji władzy eliminował konieczność − a nawet możliwość − debaty.
Skoro bowiem partia a priori właściwie rozpoznaje interes klasy robotniczej, to
ten, kto ma inne zdanie niż ona, albo się myli, albo umyślnie szkodzi socjali­
zmowi. W pierwszym wypadku wystarczy propaganda, wyzwalająca z fałszy­
wej świadomości, w drugim − represja.
Należy zwrócić uwagę, że partia nie tylko nie musi, ale wręcz nie może do­
puszczać różnych od siebie partnerów reprezentujących społeczeństwo. Każde
takie ustępstwo podważa bowiem jej ideologiczną prawomocność. Jak pisała
Jadwiga Staniszkis, „uwikłanie w pułapkę własnej historiozoficznej podmiotowości
(mit awangardy) nie pozwala partii ani na ‘politykowanie’ w sensie zachodnim,
ani na oficjalne uznanie opozycji politycznej”39.
Uznanie opozycji oznaczałoby rezygnację z ideologicznej legitymizacji i od­
wołanie się do empirycznego poparcia. To zaś prowadziłoby z kolei do pełnej
utraty prawomocności.
Dramatyczną niemożność podjęcia prawdziwego dialogu ze społeczeń­
stwem, wynikającą z przesłanek ideologicznych, można było zaobserwować
w sierpniu 1980 roku. Władza, podejmując rozmowy i idąc na ustępstwa − cze­
go była w pełni świadoma − podejmowała bardzo niebezpieczną grę. Władza,
podpisując porozumienia, choć na krótką metę zyskiwała społeczną akcepta­
cję, w rzeczywistości traciła swoją legitymizację ideologiczną, ponieważ akt
ten podważał dogmat głoszący, że władza jest emanacją społeczeństwa40. Dla­
tego − z punktu widzenia logiki systemu − zerwanie porozumienia było tylko
kwestią czasu.
Prymat reprezentacji partyjnej nad demokratyczną prowadził do objęcia
kontrolą wszelkich istniejących w społeczeństwie organizacji. Struktury pań­
stwowe, administracja gospodarcza, media, związki zawodowe, organizacje
społeczne i stowarzyszenia kulturalne − wszystkie te instytucje były podpo­
rządkowane pośrednio lub bezpośrednio partii. Rozbudowa systemu admini­
stracyjnego była widoczna zwłaszcza w latach siedemdziesiątych. Miało to
wiele niepożądanych konsekwencji, z których dwie były szczególnie ważne.
Po pierwsze w systemie nie istniały formalne procedury mediacji między jego
częściami, po drugie odgórnie tworzone organizacje nie odzwierciedlały po­
trzeb ludzi, którym miały służyć.
Normy istniejących organizacji − odzwierciedlające oficjalny system ideolo­
giczny − były obce normom uznawanym przez ich członków. Powstanie orga­
nizacji odpowiadających normom członków było jednak − przynajmniej do
1980 roku − niemożliwe. Narzucone z góry organizacje formalne nie artyku­
łowały więc potrzeb, interesów i wartości ich członków, a organizacje, które
by je artykułowały, nie mogły zostać zaakceptowane. Prowadziło to do wska­
zywanego już wyżej powszechnego przekonania o fasadowości i teatralności
instytucjonalnego życia społecznego. Wszystkie organizacje formalne były
traktowane jako emanacje państwa-partii, a nie za jego partnerów.
Opisywany wyżej „dymorfizm” przejawiał się na płaszczyźnie instytucjo­
nalnej jako niedopasowanie narzuconych odgórnie form i potrzeb, interesów
oraz wartości zbiorowości. Formalne instytucje powołane przez centrum nie
odpowiadały tym organizacjom, które mogłyby powstać, gdyby powstawały
w sposób naturalny. Było to nieuniknionym skutkiem odgórnego tworzenia
instytucji − nie da się bowiem zaprojektować organizacji, które by odpowiadały
spontanicznym procesom społecznym.
Bezpośrednią konsekwencją dymorfizmu społecznego w sferze organizacyj­
nej była wykryta przez Stefana Nowaka „próżnia socjologiczna”. Niedopaso­
wanie budowanych od góry instytucji do życia zbiorowego i zakaz oddolnego
tworzenia organizacji artykułujących rzeczywiste interesy, wartości i potrze­
by prowadził do wycofania się ludzi z życia zbiorowego. Wyrazem tego była
wykryta w badaniach luka w identyfikacjach społecznych: ludzie utożsamiali
się tylko z dwoma wspólnotami − rodzinną i narodową. Odkrycie „próżni so­
cjologicznej” wywołało niepokój socjologów, miało bowiem świadczyć o da­
leko posuniętej atomizacji życia społecznego i zaniku społeczeństwa obywa­
telskiego. Zgodnie jednak z sugestią Edmunda Wnuka-Lipińskiego, świadczyła
ona tylko o niedopasowaniu formalnych, publicznych instytucji do wartości,
potrzeb i interesów ludzi. Gwałtowne zapełnienie „próżni” przez instytucje
społeczeństwa obywatelskiego w okresie legalnego istnienia Solidarności wy­
raźnie pokazało, że wynikała ona z dymorfizmu, a nie apatii i braku postaw
obywatelskich.
Organizacje tworzone i kontrolowane przez partię nie były w stanie artyku­
łować potrzeb i interesów swoich członków. Komunikacja w tych organizacjach
przebiegała sprawnie z góry na dół, lecz nie w odwrotnym kierunku. „Insty­
tucje te, zamiast założonej funkcji przekazywania informacji i reprezentacji
interesów, pełniły rolę filtrów informacyjnych, co wynikało z ich funkcjonal­
nego zintegrowania ze strukturą nadrzędną przy względnej niezależności do
J. Staniszkis, op.cit. , s. 38.
Ibidem, s. 133.
40
J. Diatłowicki, Procesy integracji i dezintegracji świadomości społecznej na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych [w:] Świadomość społeczna Polaków, red. K. Krzywicz, b.m. [Wrocław], b.r. [1986], s.
32; E. Wnuk-Lipiński, op.cit., s. 57; por. jednak I. Krzemiński, Proces formowania się Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność [w:] Krzemiński et al., op.cit., s. 62.
38
39
181
182
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
wpływów oddolnych”41. W rezultacie ośrodek władzy był pozbawiony infor­
macji dotyczących potrzeb i aspiracji społeczeństwa, nie mógł ich więc zaspo­
kajać ani lokalizować ognisk niezadowolenia. Przez „sito informacyjne” zależ­
nych od partii organizacji przechodziły tylko żądania natury materialnej, które
było najłatwiej spełnić. Zupełnie natomiast ignorowano inne postulaty, więc
reakcja władz nie mogła być w stosunku do nich adekwatna.
Przeszkodą w artykulacji interesów, potrzeb i aspiracji społeczeństwa był
także dychotomiczny charakter ideologii komunistycznej. Każda krytyka syste­
mu bowiem była traktowana jako atak na fundamenty ustroju socjalistycznego42.
Ignorowanie przez władze interesów i potrzeb ludzi nie wynikało jednak ze złej
woli czy krótkowzroczności rządzących, lecz z apriorycznych założeń ideolo­
gicznych i dychotomicznej struktury oficjalnego dyskursu. Ideologia unie­
możliwiała więc zwyczajną politykę i komunikację ze społeczeństwem43.
Władza zatem była pozbawiona istotnie różnego partnera, nie mogła więc
natrafić na swoje granice. Jak pisała Jadwiga Staniszkis, władza komunistyczna
„przegląda się wyłącznie w zwierciadle stworzonych przez siebie instytucji”
i w rezultacie „nie ma się z czym zmierzyć ani utożsamić”44. Konsekwencją
braku partnerów była arbitralność władzy. Państwo komunistyczne nie pełniło
więc funkcji pośredniczenia między różnymi grupami, lecz samo było stroną
w sporze. Z tego względu − na co zwraca uwagę Jadwiga Staniszkis − w rze­
czywistości w ogóle nie było państwem45.
Dymorfizm społeczny prowadził do nieustannych kryzysów politycznych.
Dzieje PRL-u pełne są nagłych wybuchów, w których społeczeństwo, ukryte
za fasadą oficjalnych organizacji, domagało się realizacji swoich interesów
i potrzeb. Powstanie Solidarności wiązało się nie tylko − o czym była już mowa
− ze złamaniem monopolu władzy na język publiczny, lecz przede wszystkim
ze złamaniem monopolu na tworzenie organizacji. Solidarność była pierwszą
powstającą oddolnie organizacją niezależną od kontroli władzy. Zgoda władz
na tworzenie niezależnych organizacji doprowadziła do eksplozji inicjatywy
społecznej. „Próżnia społeczna” zaczęła się szybko zapełniać organizacjami
społecznymi, wykazując − jak stwierdził Stefan Nowak − ogromną „siłę ssa­
nia”46. Wspiera to oczywiście tezę dymorfizmu społecznego. Społeczeństwo
obywatelskie istniało przed 1980 rokiem, nie mogło jednak przybrać zinsty­
tucjonalizowanej postaci47.
41
K. Nowak, „Kryzys legitymizacyjny systemu w perspektywie doświadczenia życia codziennego” [w:]
Społeczeństwo polskie, op.cit., s. 188.
42
M. Marody et al., op.cit., s. 111; K. Nowak, op.cit., s. 200–201.
43
E. Wnuk-Lipiński, op.cit., s. 64.
44
J. Staniszkis, op.cit., s. 29.
45
Ibidem, s. 219.
46
S. Nowak, Postawy, wartości i aspiracje społeczeństwa polskiego. Przesłanki do prognozy na tle przemian
dotychczasowych [w:] Społeczeństwo polskie, op.cit., s. 354; K. Jasiewicz, Przemiany świadomości społecznej Polaków 1979–1983 [w:] Świadomość społeczna..., op.cit., s. 1–9; I. Krzemiński, Proces formowania się Niezależnego Samorządnego, op.cit., s. 180.
183
2.3. Antynomia w sferze gospodarki
Drugą dziedziną, w której ujawniała się antynomia komunizmu, była gospo­
darka. Każda próba realizacji ideologii w tej sferze wymuszała paradoksalnie
rezygnację z jej realizacji. Aby istnieć, system komunistyczny nie mógł się
w pełni zrealizować.
Jednym z najważniejszych założeń ideologii marksizmu-leninizmu było
przekonanie, że główną przyczyną wyzysku jest prywatna własność środków
produkcji. Ta zasada prowadziła w krajach socjalistycznych do uspołecznienia
środków produkcji – ich właścicielem była zbiorowość, czyli w praktyce pań­
stwo. Społeczna własność środków produkcji była zapisana w Konstytucji PRL.
W znowelizowanej w 1976 roku postaci odpowiedni zapis brzmiał następująco:
„Podstawę ustroju społeczno-gospodarczego Polskiej Rzeczypospolitej Ludo­
wej stanowi socjalistyczny system gospodarczy, oparty na uspołecznionych
środkach produkcji i socjalistycznych stosunkach produkcji”48. Menedżerowie
kierujący przedsiębiorstwami państwowymi nie byli ich właścicielami − mieli
jedynie prawo zarządzania majątkiem, który należał do państwa. Poszczególne
przedsiębiorstwa nie były więc różnymi podmiotami własności − wszystkie
bowiem miały jednego właściciela.
Uspołecznienie własności środków produkcji prowadziło do likwidacji
rynku. Warunkiem istnienia mechanizmów rynkowych jest bowiem wielość
podmiotów ekonomicznych, z których każdy kieruje się własną racjonalnością
ekonomiczną. Podmioty gospodarki uspołecznionej nie były jednak podmio­
tami w sensie ekonomicznym, nie kierowały się własnym interesem. Społecz­
na własność nie jest tworzy bowiem interesów ekonomicznych. Dysponenci
środków produkcji ani pracownicy uspołecznionych przedsiębiorstw nie traktują
ubytku zasobów jako ponoszonego przez siebie kosztu, nie mają więc powo­
dów, by je minimalizować. Działania przedsiębiorstw nie wynikały z rachunku
ekonomicznego, lecz z decyzji administracyjnych. Co gorsza, w systemie nie
było obiektywnych informacji pozwalających na regulację działań. Rynek jest
bowiem przede wszystkim procedurą poznawczą, której nie da się zastąpić
przez działania administracyjne. W gospodarce uspołecznionej kategorii po­
jęciowe używane w kalkulacji ekonomicznej nie miały obiektywnego sensu.
Przykładem są losy pieniądza − w socjalistycznym systemie ekonomicznym
pieniądz nie miał charakteru jednorodnego – istniał na przykład pieniądz pła­
cowy, w którym liczono płace, i pieniądz inwestycyjny; pieniądz nie był też
I. Słodkowska, Najdłuższe polskie powstanie, „Więź” 2005, nr 7, s. 18–28.
Konstytucja PRL..., op.cit., art. 11, ust. 1.
47
48
184
Paweł Rojek
Kulturowe sprzeczności komunizmu
wystarczającym warunkiem kupna czy inwestycji – aby coś kupić, prócz pie­
niądza potrzebny jest przydział (zarówno w handlu detalicznym, jak i w wy­
mianie między przedsiębiorstwami). Oczywiście brak niezależnych kryteriów
racjonalności ekonomicznej uniemożliwiał racjonalne planowanie, ponieważ
nie znano swoich własnych zasobów49.
Administracja państwowa próbowała bezskutecznie symulować interesy
rynkowe, zwiększając kontrolę nad gospodarką. Logika administracyjna nie
jest jednak w stanie zastąpić logiki rynku, a racjonalnością kontroli nie moż­
na zastąpić racjonalności ekonomicznej. Próby te – z powodów systemowych
– były więc skazane na niepowodzenie. W rezultacie trwałą cechą gospodar­
ki uspołecznionej była nieracjonalność ekonomiczna i permanentny kryzys.
Jedynym wyjściem było łagodzenie kontroli i dopuszczanie gry rynkowej.
Powstawał zatem paradoks − system musiał planować, a ponieważ był syste­
mem komunistycznym, nie mógł tego robić – w przeciwnym razie przestałby
być systemem w ogóle. System więc nie mógł realizować swojej zasady w pełni
− planowanie nie mogło obejmować wszystkiego, nie można było jednak z nie­
go zrezygnować. Alain Besançon w pasjonującej książce poświęconej komu­
nistycznemu systemowi gospodarczemu o wielce wymownym tytule Analiza
widma pisał: „Planowanie musi być akurat na tyle organizujące, by nie zniszczyć
materii, którą teoretycznie ma organizować, a więc dość prostackie i niedbałe,
by pozostawić szczeliny i strefy wolne od niego, oraz akurat na tyle dezorga­
nizujące, by materia owa nie mogła się od niego wyzwolić, a pro­dukcji nie
mogły regulować autonomiczne działania podmiotów gospodarczych”50.
W rezultacie system dopuszczał w różnych okresach nawet znaczny stopień
swobody (na przykład w ZSRR w czasie NEP-u), w Polsce nie likwidował
rolnictwa zindywidualizowanego, w Związku Radzieckim pozwalał na istnie­
nie działek przyzagrodowych, a przede wszystkim przymykał oko na gigan­
tyczny „drugi obieg” w gospodarce. W rezultacie „sfera socjalistyczna zawiera
w sobie sferę niesocjalistyczną, ale nie może jej w pełni uznać, nie zaprzeczając
sobie i nie tracąc swej prawowitości51. Radziecki system gospodarczy składał
się z wielu heterogenicznych składników; sieć skomplikowanych zależności
wiązała dwie gospodarki oficjalne, cywilną i wojskową, gospodarkę nieofi­
cjalną, państwa satelickie i kraje zachodnie. Fascynujący graf tych zależności
zajmuje w książce Besançona całą stronę. Socjalistyczny system ekonomiczny
był więc − jak pisała Jadwiga Staniszkis − skazany jest na „deartykulację”.
Jego warunki reprodukcji wiązały się z funkcjonowaniem innego systemu
(prywatnego rolnictwa, „drugiej gospodarki”, technologii krajów kapitali­
stycznych).
System komunistyczny oczywiście nie mógł po prostu zrezygnować ze swo­
ich założeń i uwolnić gry sił rynkowych. Uniemożliwiała to ideologia, z której
wynikało a priori, że tylko uspołeczniona własność środków produkcji może
usunąć wyzysk. Wszelkie podejmowane przez rządzących reformy mogły więc
zdelegitymizować ich władzę. „System więc − z czego na ogół zdawało sobie
sprawę centrum − nie mógł się wywikłać z pewnej pułapki: ortodoksja dok­
trynalna prowadziła do niewydolności gospodarczej i groziła erupcją społecz­
ną, a dalej idące reformy gospodarcze groziły utratą tożsamości systemu po­
litycznego52.
Na przykładzie gospodarki socjalistycznej wyraźnie widać, jak wielką rolę
w systemie komunistycznym odgrywała ideologia. Aprioryczne założenia
marksizmu-leninizmu, wspierane przez zagrożenie płynące ze strony ZSRR,
uniemożliwiały oficjalne rozpoznanie prawdziwych przyczyn permanentnego
kryzysu gospodarczego i znalezienie sposobu jego zażegnania.
Założenia ideologii marksizmu-leninizmu powodowały więc, że w państwach
komunistycznych nie można było uprawiać normalnej polityki i normalnie
gospodarować. „Dyktat ideologii” prowadził do sprzeczności, uniemożliwiał
bowiem realne sprawowanie władzy − polityka i gospodarka wymykała się
spod kontroli rządzących. Państwo komunistyczne nie było w rzeczywistości
państwem, a komunistyczna władza − władzą. „Chcąc zachować ideologiczną
tożsamość, [system] traci równocześnie szanse na uzyskanie faktycznej pod­
miotowości. Język rzeczywistości założeniowej nie pozwala bowiem uchwy­
cić procesów realnych i − w rezultacie − uniemożliwia władzy rzeczywiste
kontrolowanie własnej egzystencji”53.
49
A. Besançon, Anatomia widma. Ekonomia polityczna realnego socjalizmu, przeł. W. Doroń, Warszawa
1984, s. 35; C. Castoriadis, W obliczu wojny, przeł. M. Li, Londyn 1985, s. 11 n.
50
A. Besançon, Anatomia..., op.cit., s. 22.
51
Ibidem, s. 23.
185
3. Zakończenie
Daniel Bell w głośnej książce o kulturowych sprzecznościach kapitalizmu
głosił, że system kapitalistyczny nie odtwarza postaw kulturowych, które
umożliwiły jego powstanie i trwanie54. Próbowałem pokazać, że o wiele poważ­
niejsze sprzeczności zachodziły w przypadku systemu komunistycznego. Próby
urzeczywistniania ideologii, która decydowała o jego tożsamości, prowadziły
do nieuchronnego kryzysu. Upadek komunizmu wprost wynikał z treści i formy
ideologii komunistycznej.
Wydaje się jednak, że socjologiczna analiza systemów komunistycznych ma
nie tylko wartość historyczną. Można bowiem argumentować, że niektóre zja­
E. Wnuk-Lipiński, op.cit., s. 57.
J. Staniszkis, op.cit., s. 30.
54
D. Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, przeł. S. Amsterdamski, Warszawa 1994.
52
53
186
Paweł Rojek
wiska charakterystyczne dla systemów komunistycznych pojawiają się zawsze
wtedy, gdy w sferze publicznej panuje dyskurs o formie apriorycznej i moni­
stycznej. Wiele wskazuje na to, że w pierwszych latach po upadku komunizmu
dyskurs „polskiego liberalizmu” miał właśnie taki charakter55. Aprioryczność
dyskursu publicznego uniemożliwiała racjonalną debatę na temat pożądanego
modelu modernizacji, a dychotomiczny podział sfery publicznej pozostawiał
na marginesie wszystkich tych, którzy nie zgadzali się z dominującymi w niej
wartościami56. Dyskurs, który miał zapewniać różnorodność i chronić mniej­
szości prowadził do trwałego panowania w sferze publicznej jednego modelu
kulturowo-politycznego i delegitymizował różne od niego punkty widzenia.
Niektóre „kulturowe sprzeczności komunizmu” przez długi czas pozostawały
więc − niestety − „kulturowymi sprzecznościami postkomunizmu”57.
Abstract
The communist system, that is the social, political and economical system constructed accord­
ing to the principles of Marxists-Leninist ideology was contradictory. Full realization of that
ideology made social, political and economical life impossible. It is argued that the main cause
of this contradiction was the form of the communist ideology, which considered itself a priori
true and good, and solely true and good. An attempt at realization of this ideology yields di­
morphism in social discourse, politics and economy. In the politics and economy one may even
say about the antinomy of the communist system, which threatened its existence. In order to
survive, the communist system was forced to accept circulations in economy and politics be­
yond its own control.
Abstrakt
System komunistyczny, czyli porządek społeczny, polityczny i gospodarczy, budowany we­
dług zasad ideologii marksizmu-leninizmu był wewnętrznie sprzeczny − pełna realizacja zasad
tej ideologii uniemożliwiała życie społeczne, polityczne i gospodarcze. Wydaje się, że głównym
źródłem tej sprzeczności była forma ideologii komunistycznej, która uznawała sama siebie za
a priori prawdziwą i dobrą oraz jedynie prawdziwą i dobrą. Próba urzeczywistnienia tej ideolo­
gii prowadziła do dymorfizmu w dziedzinie dyskursu społecznego oraz w sferze polityki i go­
spodarki. W tych dwóch ostatnich sferach można wręcz mówić o antynomii systemu komuni­
stycznego, którego założenia ideologiczne zagrażały jego samemu istnieniu. W rezultacie warun­
kiem przetrwania systemu było paradoksalnie ograniczanie swojej realizacji przez dopuszcza­
nie niekontrolowanych przez siebie obiegów.
55
Wskazują na to krytycy lewicowi (D. Ost, Klęska Solidarności. Gniew i polityka w postkomunistycznej
Europie, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2007), prawicowi (Z. Krasnodębski, Demokracja peryferii, Gdańsk
2003) i liberalni (P. Śpiewak, Pamięć po komunizmie, Gdańsk 2005). Zob. także P. Rojek, Struktura..., op.cit.,
rozdz. VI Hipoteza dyskursu postkomunistycznego.
56
Zob. analizę dyskursu publicznego lat dziewięćdziesiątych [w:] Rytualny chaos. Studium dyskursu publicznego, red. M. Czyżewski, S. Kowalski, A. Piotrowski, Kraków 1997.
57
Współcześnie zachodzą też inne zjawiska, analogiczne do paradoksów społeczeństwa komunistycznego,
zob. P. Rojek, Państwo nie chce graniczyć z nikim. Analiza założeń Programu Operacyjnego Społeczeństwo Obywatelskie, „Nauki Polityczne” 2008, nr 3, [w druku].
Lingwistyka
Artur Czesak*
Różnice językowe w kontekstach
politycznych i humanistycznych
Wstęp
Niniejszy tekst poświęcony jest przemianom statusu i sytuacji dialektu/ję­
zyka kaszubskiego, mowy rodowitych mieszkańców Górnego Śląska i Podhala
na tle przemian społecznych, kulturowych i politycznych ostatnich dwóch dekad.
Jest to refleksja językoznawcy, choć nie ściśle językoznawcza, dotycząca
wpływu społecznych, zbiorowych emocji i przeżyć indywidualnych na kształ­
towanie polityki społecznej i językowej.
Istotną cechą kształtowania i redefiniowania statusu własnych etnolektów,
a w wersji skrajnej jedynie własnego języka osobniczego (idiolektu), jest ba­
zowanie nie na naukowych ustaleniach, lecz na sądach potocznych i doświad­
czeniach subiektywnych. Wywody poniższe nie mają oczywiście na celu glo­
ryfikacji ani rehabilitacji uproszczonych poglądów, zawierających w dodatku
komponenty ksenofobiczne, resentymenty i odbijających kompleksy. Wpro­
wadzenie ich jednak w obszar analizy przemian sytuacji językowej pozwala
wyjaśniać wiele aspektów dotychczas pomijanych lub tłumaczonych niejasno,
językiem ezopowym.
Mamy do czynienia z przemianami, które należy opisać. W drugiej kolejno­
ści warto sprawdzić, czy grupa mniejszościowa/autochtoniczna podejmuje ja­
kieś sposoby przepracowania danej problematyki. Czy swą kulturę pielęgnuje,
rozwija, czy uważa, że skazana jest na zanik, wymarcie? Obecny moment, gdy
dokonała się „rewolucja internetowa”, być może zdecyduje o przetrwaniu lub
końcu pewnych formacji kulturowych i językowych.
Skomplikowana problematyka zostanie ukazana za pomocą kilku przybliżeń
perspektywy. W pierwszym – retrospektywnym – przedstawiona zostanie ge­
neza zaskakującego odrodzenia, wręcz erupcji lokalnych tożsamości po 1989 r.
Następnie ukazany zostanie kontekst zbiorowych doświadczeń i rodzinnej pa­
* Artur Czesak, językoznawca-polonista, dialektolog, leksykograf; adiunkt w Instytucie Języka Polskiego
PAN, asystent w Katedrze UNESCO do Badań nad Przekładem i Komunikacją Międzykulturową UJ, wykła­
dowca na Wydziale Polonistyki UJ, adiunkt w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie.
190
Artur Czesak
mięci wielu obywateli polskich, który po 2005 r. nazywany bywa symptomem
„dziadka w Wehrmachcie”. Współczesne trudności i polemiki oraz skrótowy z ko­
nieczności opis sytuacji i działań aktywistów śląskich, podhalańskich i kaszub­
skich zostaną zestawione z literą prawa dotyczącego mniejszości etnicznych,
językowych i regionalnych. Elementem postulatywnym tekstu jest zachęta do
przyjrzenia się, jak z podobnymi problemami radzą sobie inne państwa i wspól­
noty mniejszościowe, podkreślenie trwałej wartości myślenia humanistycznego.
Przemiany dyskursu większościowego
Wiele z problemów, które tu postawiono, wydawało się już mniej ważnych
od czasu, gdy Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. Lata 2005–2007 to czas
kolejnych kampanii wyborczych, podczas których ugrupowania deklarujące
się jako centrowe lub centroprawicowe (np. PiS) starały się o głosy tej części
społeczeństwa, która była marginalizowana, nierzadko sprzyjającej poglądom
skrajnym, ksenofobicznym i nacjonalistycznym. Była to reakcja na wcześniejszą
sytuację, postrzeganą jako promocja nihilizmu, negowania wartości patrio­
tycznych i płytkiego kosmopolityzmu.
Bardziej długofalowym skutkiem tego procesu może być uprawomocnienie
nacjonalistycznego i populistycznego języka. Wśród jego cech, potencjalnie
niebezpiecznych, wymienić można uzurpowanie sobie prawa do orzekania
o jakości czyjegoś patriotyzmu i władzy „wykluczania” ze społeczności pewnych
grup i środowisk, stygmatyzowanie postaw „otwartych”. W stan podejrzenia
dostało się spojrzenie na historię i naród „liberalne” i decentralizacyjne, pozy­
tywnie nastawione do rozwoju „małych ojczyzn”, mikroregionów, odkrywania
ich złożonej historii, wielokulturowości i wielonarodowości jako wartości po­
zytywnych, a konfliktów jako źródła wiedzy, by nie popełniać historycznych
błędów i nie ulegać nienawiści. Upowszechniło się myślenie w kategoriach
narodowych i (etno)nacjonalistycznych, mimo że Konstytucja RP definiuje
Naród Polski następująco: „wszyscy obywatele Rzeczypospolitej”.
1
W 2006 r. Jerzy Bralczyk mówił: „Gorzej, jeżeli języki zaczynają ze sobą wchodzić w alianse. Obawiam
się, że pierwsze dwa – język narodowo-katolicki i populistyczny – coraz bardziej mają się ku sobie. Bo jeśli prosty,
populistyczny komunikat, że oto my, szarzy ludzie, jesteśmy okradani przez elitę zostanie wzmocniony przez
stwierdzenie, że owa elita jest obca, bo nie mówi »naszym« katolicko-narodowym językiem, bo nie wyznaje
»naszych« narodowych wartości, to wtedy zaczynam się bać. Posługiwanie się przez ideologów rządzącej na­
rodowo-konserwatywnej opcji mową populizmu budzi stare, zdawałoby się, że uśpione demony.
Smutne, ale matką chrzestną obydwu tych języków jest przez lata niedoceniana wielka poetka Maria Ko­
nopnicka. A przecież wszyscy się uczyliśmy w szkołach, że w piwnicznej izbie Jaś nie doczekał, a z drugiej strony
wiedzieliśmy, że »nie będzie Niemiec...«. Już u Konopnickiej te dwa języki się zlewały i teraz się znowu zlewają,
tworząc alians bogoojczyźniano-populistyczny. I to jest poważne zagrożenie.”.
2
„Naród Polski jest jeden i nie może rozpadać się na różne grupy” [...] „Moja partia to partia zwykłych ludzi.
Nie jesteśmy elitą, nie chcemy nią być. I nie wstydzimy się tego” – mówił Jarosław Kaczyński w Łapach
3.10.2007.
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
191
Przygotowanie współcześnie artykułowanych sporów
Wydaje się, że już mniej więcej od roku 1987 władze PRL przestały lub nie
były w stanie dalej ustawicznie i dokładnie kontrolować ruchów regionalnych.
Na podstawie liczby publikacji można wnioskować, że ruch teatrów amator­
skich, zespołów folklorystycznych, a także działalność związanych z nim ani­
matorów, etnografów, a wreszcie i kapelanów rozwijały się dynamicznie pod
każdym względem. Na przeszkodzie zaś stały jedynie kłopoty techniczne
owego apogeum gospodarki niedoboru: brak papieru, trudna dostępność dobrej
jakości urządzeń poligraficznych, powszechność publikacji powielaczowych.
Typowym przykładem publikacji z owego czasu jest np. tom Zagadnienia
z kultury Podhala, Spisza i Orawy, sygnowany przez powstałe w 1974 r. Pod­
halańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk i Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem,
ale opisane jako „wydawnictwo własne”, bez numeru ISBN, a więc chyba na
prawach rękopisu, wydany nie nielegalnie wprawdzie, ale i nie w pełni zgodnie
z obowiązującymi normami. Tego rodzaju publikacje, których liczba i nakłady
były niemałe, wywoływały – moim zdaniem – pewien efekt społeczny: miano­
wicie, społeczności lokalne, parafialne, historycznie ugruntowane, zaczęły prze­
myśliwać i przepracowywać poczucie tożsamości regionalnej i narodowej.
Był to bowiem czas, kiedy oficjalne życie społeczne przesycone było absur­
dem i beznadzieją, ale zarazem budowano pewne więzi wolne od propagandy.
W rozpoznawaniu swej tożsamości potrzebny był namysł historyczny, etno­
graficzny i refleksja nad kulturą, często bowiem gierkowski podział admini­
stracyjny kraju „ukrywał” istnienie mniejszych i większych krain, wyrazistych
jeszcze w podziale na powiaty i kościelne dekanaty (np. Orawa, Spisz, Pod­
hale, Kaszuby, Kociewie, Kurpie, Śląsk Opolski itd.), często dzielił historyczne
całości i łączył je z terenami o innej kulturze i historii. Niech przykładem będzie
choćby samo Podhale z Nowym Targiem i Zakopanem, należące do diecezji
krakowskiej, ale do województwa ze stolicą w Nowym Sączu, do którego
przed reformą administracyjną nie było połączenia autobusowego.
Po transformacji ustrojowej
Po 1989 r. ruch regionalny nieco okrzepł, ale w dalszym ciągu jest on do­
meną działalności entuzjastów, społeczników, nie zawsze jest skoordynowany
z uczelniami czy placówkami PAN. Słabość instytucjonalna badań nawet nad
„najsilniejszymi” społecznościami posługującymi się w mowie i piśmie swoi­
Pod red. Wandy Jostowej, Nowy Targ – Zakopane 1986.
Tak przynajmniej się mówi, a poczucie obcości, oderwania i „skrzywdzenia” w kontekstach, którymi się tu
zajmuję, jest istotniejsze od faktycznego stanu połączeń PKS, którego badanie pozostawiam obecnie history­
kom komunikacji publicznej.
3
4
192
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
mi „dialektami” jest faktem bezspornym. Instytut Kaszubski, mający największy
dorobek, działa społecznie. Państwowy Instytut Śląski jest na granicy finan­
sowej zapaści, w dodatku stał się instytucją oskarżaną o działalność pozorną,
antyniemiecką i nawet antyśląską, zajmującą się głównie Śląskiem Opolskim.
Działalność naukowo-badawcza Muzeum Tatrzańskiego nie obejmuje bardzo
wielu obszarów. Badania dialektologiczne czy językoznawcze nie są syntety­
zowane, brak jest współpracy między uczelniami a instytucjami kulturalnymi.
Nie udało się powołać kaszubistyki na Uniwersytecie Gdańskim, o „silezystyce”
na Uniwersytecie Śląskim nikt nie wspomina, studia regionalistyczne w Pod­
halańskiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej ocierają się o amatorstwo.
Mimo tych trudności, korzystając z wolności słowa, wyartykułowano tłu­
mione przez dziesięciolecia problemy nierówności językowej, przejawów dys­
kryminacji własnej grupy w życiu społecznym, brak reprezentacji politycznej
i elit. Na Górnym Śląsku sprawy językowe, owszem, splecione z działaniami
politycznymi, obecne są od początku w programach autonomistów (Ruch Au­
tonomii Śląska) i „separatystów” (Związek Ludności Narodowości Śląskiej, od
11 lat „w rejestracji”). Związek Górnośląski w 2007 roku włączył się ponownie
w ten nurt, promując jeden ze słowników górnośląskiej gôdki. Inna organiza­
cja społeczna, Ruch Obywatelski „Polski Śląsk”, traktuje „polskość” Śląska
jako przynależność na zasadzie zarówno słusznej historycznej racji, jak i prze­
mocy ideologicznej, a o „odwiecznie polskim” terytorium i jego mieszkańcach
wypowiada się w dyskursie, który można nazwać „kolonialnym”, dyskursem
zdobywców. Tożsamość ludności śląskiej opisuje w kategoriach słuszności
i przymusu integracji. Pamięć zbiorowa Ślązaków i Kaszubów przechowuje
jednak inną treść: świadomą zgodę zbiorowości, która osiągnęła pewien sto­
pień podmiotowości i samoświadomości, na połączenie z Polską (w innej,
centralistycznej/warszawocentrycznej perspektywie: na powrót do Macierzy).
W badaniach socjologicznych – wydaje się – już odrzucono język propagan­
dy (zdarza się „odziedziczona” po poprzedniej rzeczywistości i jej wizji świata
nieświadomość licznych uwarunkowań, np. religijnych, wielu zachowań spo­
łecznych). Tymczasem nauki historyczne i językoznawstwo (z zauważalnymi
wyjątkami) nie podjęły jeszcze refleksji nad ideologicznym balastem swojego
dyskursu. Nierzadko ideologizacja języka jest nie w pełni uświadamiana, gdyż
nie wszyscy zdają sobie sprawę z różnicy między uprzedzeniami i rozmaity­
mi „przedrozumieniami” a postulowanym obiektywizmem i badaniem zało­
żeń głoszonych przez siebie (także jako naukowca, uczonego) poglądów.
Stosuje się formuły, utrwalone tak bardzo, iż nie bada się już ich zasadności.
Formuły te są niekiedy sprzeczne z poznanymi lub ujawnionymi na nowo „za­
kazanymi” wcześniej faktami, z ogłoszonymi wynikami badań, lecz i z owych
sprzeczności nie zawsze wyciąga się jakiekolwiek wnioski. Konflikt narodo­
wościowy polsko-niemiecki i powstania śląskie (1919–1921) Ślązacy redefiniu­
ją współcześnie jako śląską wojnę domową, w której ścierały się nacjonalizmy,
a rdzenni mieszkańcy byli ofiarami. Przy tym: nie odmawia się „śląskości”
Niemcom, mieszkającym tam wprawdzie nie zawsze „od czasów piastow­
skich”, lecz również niekiedy od setek lat. W największym uproszczeniu: polskie
publikacje, pisane z pozycji polskiego patriotyzmu/nacjonalizmu, kontynuują
schemat „walki o polskość Śląska” i nad celem badawczym zdaje się w nich
dominować chęć ukazania owej polskości. Było tak zarówno wkrótce po woj­
nie (także gdy potępiano odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne10), jak i póź­
niej. W tym miejscu nie zamierzam kwestionować związków mowy Ślązaków
z polszczyzną, pełnienia przez nią roli języka kultu religijnego i języka na­
uczania szkolnego, gdy była taka możliwość, wreszcie polskiej świadomości
narodowej, gdy takowa w swojej wersji XIX- i XX-wiecznej się kształtowała.
Niemniej jednak właśnie sam fakt stałego udowadniania, że mowa Ślązaków
jest językiem polskim, a nawet głoszenie dziwacznej tezy, że jest najbardziej
Do dziś nie przyjmuje się do wiadomości, że określenie „gwara śląska”, jakkolwiek w przeszłości neutralne,
obecnie odczuwane jest przez wielu Ślązaków jako deprecjonujące ich „język”, czyli godkę.
6
W procesach ennacjonalizacyjnych „dziwne przemiany przechodzą pierwsi działacze narodowi na Górnym
Śląsku i Cieszyńskim: z chłopów śląskich stają się „inteligentami” niemieckimi, aby, zdobywszy uświadomienie
i własny światopogląd, przedzierzgnąć się w pionierów polskości” (Kossak 1967: 7).
5
193
Przykłady: 1. „Po rozmowach z Korfantym Paderewski zdawał sobie sprawę z pewnego kryzysu polsko­
ści na G. Śląsku, na tle kosztów ponoszonych przez robotników śląskich wielkiej reformy walutowej” (Droz­
dowski 2007: 51). Nie wiadomo, czy „kryzys polskości” rozumieć tu należy jako zachwianie się tożsamości na­
rodowej Ślązaków, czy jako częste wygłaszanie opinii, że akces do polskiej państwowości był wyborem chy­
bionym. Jakkolwiek jest, mamy tu do czynienia z powszechnym i nie zawsze do końca uświadamianym „prze­
pytywaniem” Ślązaków z ich „wyznania narodowego”. Gdy „rdzenni” Polacy narzekają na kryzys gospodarczy
lub nieudolność władz, jest to „niezadowolenie społeczne”, gdy czynili i czynią tak Ślązacy, określane to jest
nierzadko jako „proniemieckie sympatie” i podejrzewani są o niedostateczne zintegrowanie się z narodem pol­
skim oraz brak miłości do ojczyzny.
2. Co roku w styczniu pisze się o kolejnej rocznicy ofensywy radzieckiej i „wyzwoleniu” Śląska Opolskie­
go, lecz pojęcie „wyzwolenia” jest/może być dyskusyjne, gdyż ziemie te nie były częścią państwa polskiego od
średniowiecza, nie były okupowane. Niemniej jednak użycie słów „zdobycie”, „zajęcie”, „podbicie” zakrawa
na szerzenie „rewizjonistycznej” propagandy, która jest, według zakorzenionych formuł, „wodą na młyn odwe­
towców z Bonn” (a współcześnie jeszcze Eriki Steinbach). Wolność debaty o własnej historii to jeden z celów
pokolenia „Solidarności”. Zamykanie się w okowach formuł endeckiej i gomułkowskiej propagandy jest z tymi
dążeniami sprzeczne.
8
Niewytłumaczalny jest fakt, że jako jedyne powstanie polskie zakończone sukcesem uznaje się powstanie
wielkopolskie. Ślązacy wciąż przypominają, że trzecie powstanie śląskie również było sukcesem, rozszerzyło
terytorium przyznane Polsce na mocy plebiscytu. Na poziomie dyskursywnym można by się i tu dopatrywać
nieuświadomionego, lecz powszechnego nieuznawania Ślązaków za Polaków.
9
We wstępie do zbioru Pieśni ludowe Śląska Opolskiego językoznawca krakowski Alfred Zaręba pisał:
„Gwara śląska może wykonawcom z innych dzielnic Polski nastręczać przy pierwszym zetknięciu pewne trud­
ności, dlatego wyjaśniamy tu – w wielkim skrócie – jej najbardziej charakterystyczne cechy. Dialekt śląski
wchodzi w skład, i tak było od wieków, zwartego obszaru języka polskiego, czyli obszaru, gdzie polszczyzna
jest językiem panującym, ojczystym dla całej ludności zamieszkałej na nim” (Zaręba 1954: 13). Po opisie cech
językowych mowy śląskiej autor przedstawił wniosek: „Tak więc poprzez gwarę przegląda prastara polszczy­
zna, świadcząc raz jeszcze dobitnie o rdzennej polskości Śląska” (Zaręba 1954: 16).
7
194
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
polską z polskich gwar11, to uprawianie propagandy, która miała zasłonić wiele
faktów, zwłaszcza wielosetletniego braku zainteresowania państwa polskiego
Śląskiem, samotności, niezrozumienia i niewdzięczności ze strony opinio­
twórczych środowisk polskich wobec tych Ślązaków, którzy jawnie opowiadali
się za polskością, ukazując jednakowoż odrębność śląskich losów i doświad­
czeń – od Józefa Lompy poprzez Wojciecha Korfantego, Arkę Bożka, Edmunda
Osmańczyka, Zbyszka Bednorza aż do współczesnych nam Kazimierza Kutza
i Alojzego Lyski. Uznawanie Mazurów, Warmiaków, Ślązaków, Kaszubów za
Niemców jest nader częste.
„A jo jest dalij w tym Ingolstacie i oglądom okolice tego Oberbajer. [...] Niczym się niy
przejmuja. Jeść smakuje, mundur pasuje, a gdy sie mnie co pytają – to jim odpowiadom: –
Nicht kąpri! Nerwują się jak diobli, ale co mają zy mną począć. Jo sie niy prosił do tego woj­
ska [...]” (list pisany w maju 1943 r. przez Pawła Lyskę z Bojszów [1922]).
Ojcowie i dziadkowie w Wehrmachcie
Przyjrzyjmy się najnowszemu przykładowi. Alojzy Lysko, nauczyciel, spo­
łecznik w najlepszym tego słowa znaczeniu, historyk swojej najbliższej ojczy­
zny, nazywanej przezeń Rodnią, okolic Bojszów, Bierunia i Lędzin, w latach
2005–2007 poseł PiS, mocno doświadczył sprzężenia języka propagandy z lo­
sem osobistym. Jest on autorem opracowań o Ślązakach w Wehrmachcie
(Lysko 2004). W perspektywie, którą się tu zajmujemy, splecenie losów oso­
bistych, losów zbiorowości, języków lokalnych i języków państwowych, jest
dramatyczne. Ślązacy, obywatele polscy, głęboko wierzący katolicy są żołnie­
rzami wojny totalnej. Znaleźli się w siłach zbrojnych hitlerowskich Niemiec
w obawie przed represjami12. Zacytowanie listów żołnierskich wydaje mi się
nieodzowne.
„Zapytuja Wos, Tato, jak z tom volkslistą? Mocie jom, czy niy? Bo jak żeście dostali
»draj«, to Wyście som Polok i jo jest Polok. Jak Wy i jo momy »draj«, to jo jim wystąpia z tego
wojska. Tu się jedni odwołują, to i jo sie odwołom. Tato, jak niy wiycie, kiero mocie klasa,
musicie iść na gmina i sie dowiedzieć. Jak sie dowiycie, to mi zaroz odpiszcie. Uwijejcie sie
z tym, żeby niy było za niyskoro. Bo tu już pierzynem dudni [...]” (Franciszek Saternus).
Lysko nie tylko opublikował dokumentację, ale czarno na białym pokazał
coś, czego chyba nikt sobie nie wyobrażał: te listy, pisane po śląsku, były le­
galnie dostarczane przez niemiecką pocztę polową. Okazuje się też, że sama
nieznajomość języka niemieckiego nie była powodem do represji:
10
„Śląsk to bardzo szczególny region, a mowę śląską zaliczyć należy do jednej z najbardziej archaicznych
gwar polskich. Trawestując słowa gen. Karola de Gaulle’a »Niech żyje Zabrze – najbardziej śląskie ze wszystkich
śląskich miast, a więc najbardziej polskie ze wszystkich polskich miast!«, można bez przesady powiedzieć, iż
jest to najbardziej polska gwara spośród wszystkich polskich gwar i że to uporczywe trzymanie się gwary umoż­
liwiło Ślązakom – mimo ciężkiego położenia – dochowanie swego rodzinnego języka” (Fojcik 2006).
11
Sprawa przyjmowania volkslisty na Śląsku „katowickim” była wielokrotnie omawiana. Akceptowali jej
przyjęcie dla ochrony substancji narodowej zarówno śląscy biskupi, jak i władze cywilne. Po wojnie zaś specyfiki
Śląska nie uznawano i traktowano posiadaczy volkslisty 2., 3., i 4. kategorii na równi z potępianymi „folksdoj­
czami” z Polski centralnej.
195
Żołnierze Wehrmachtu z „polskiego” od 1922 r. Śląska przeżywali realne
konflikty sumienia, które w rzadkich przypadkach udawało się znieść:
Wziyni mnie do niymieckigo wojska na jesień 1940 roku z poboru. Niy chciołech iść, ale
mus to mus. Byłech synem powstańca śląskiego, tata siedzieli w lagrze, a mama mnie prosili,
żebych szeł do tego wojska, bo wtynczos może taty wypuszczom. Dostołech się do Padeborn.
Jako rekrut dostawołech dobro wyćwika. Starołech sie być posłusznym i wszystko robić, jak
rozkazywali. Tyn wyższy, pod kierym żech był, fest mi przoł, mioł mnie jak za syna, ino tego niy
pokazywoł przed innymi. Miołech do niego tako śmiałość, żech przed przysiegą podwożył sie
prosić go, aby mnie z tej przysięgi zwolnił. – Jo jest synem powstańca śląskigo – godom mu
– jo sie niy czuja Niymcym, to jak jo mom przysięgać Niemcom i Hitlerowi. Prosza o skierowa­
nie do roboty w kopalni, u nos na Górnym Śląsku. Do dziś niy poradza uwierzyć, że tyn oficyr
wystaroł się, że mnie i jeszcze paru innych zwolnili z wojska. (wspomnienie W.P. z Bierunia).
Kolejna rzecz: uczestnicy historycznych batalii przede wszystkim piszą z per­
spektywy osobistej. To wymóg cenzury, ale też znak oczywistego pierwszeń­
stwa więzi rodzinnych i religijnych nad narodowymi i ideologicznymi. Tę
perspektywę uwzględniają współcześnie tacy historycy, jak np. Norman Davies
czy Antony Beevor (Stalingrad). Wobec tego rodzaju wyznań konstatacje, że
taka jest wojna, że ofiary są konieczne, że żołnierze walczący w niesłusznej
sprawie nie zasługują na litość, że może w wymiarze osobistym cierpieli, ale
przedłużali trwanie nieludzkiego i ludobójczego systemu tracą moc objaśnia­
nia świata. Refleksja nad totalitaryzmami doprowadziła do upowszechnienia
się przekonania, że nie wszystko jest jednowymiarowe. Dostrzeganie tego nie
ma być i nie jest relatywizacją i negowaniem jakichkolwiek okrucieństw do­
konywanych przez różne formacje nazistowskie. Jest tylko pisaniem o ludzkim
wymiarze losów. Ojciec b. posła Lyski pisał:
Rusland, 3 października 1943 r.
Kochana Żono, jest dzisio piyrwszo niedziela miesiąca poświęcono Matce Bożej Różań­
cowej. A jo leża w ruskim polu, w dziurze i piszy tyn list do Ciebie z wielkim strachym, bo mi
kule gwizdajom nad głowom. Niy gorsz sie, że Ci mało piszy, bo ja muszy maszyrować kożdy
dziyń po 20 km, to na wieczór mi sie niczego niy chce. Tela mnie ino cieszy, że codziyń jest
żech bliżej chałpy. Jaki to moji życi jest, tego Ci, moja Żono opisać niy idzie. Jakbyś mnie te­
roz widziała, to byś mnie niy poznała. Od bagna jest żech parszywy jak ropucha. Myć sie i go­
lić niy ma kaj i czasu, bo nos goniom do zadku bez litości.
Inni żołnierze w obliczu pewnej śmierci:
Mamo, niech oczy tych, co po nas przyjdą, nie oglądają nigdy tego, co jo tu oglądać musza.
Jak tu jedni ciyrpiom, zanim oddajom Bogu ducha. Jęczą, wołają pomocy, a niy idzie nijak po­
196
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
móc, żeby samymu niy stracić życio. Mamo, że jo jeszcze żyja – to cud od Boga. Módlcie się
za mnie, bo mnie może uratować jeszcze ino cud! Królowo Pokoju – weź mnie pod swój
płaszcz (Teodor Bula, po bitwie pod Biełgorodem, lipiec 1943 r.).
miki o zasadność użycia terminu „polskie obozy koncentracyjne” przekroczyły
ramy historycznego sporu.
Osoby niezaangażowane w spory terminologiczne, na przykład dotyczące
różnic między pojęciami grupa etnograficzna a etniczna, etnos, narodowość, naród,
mniejszość narodowa oraz część ludności na terenach pogranicznych (Śląsk–Za­
głębie) lub mieszanych (Ślązacy–„repatrianci”, Ślązacy–„osadnicy”, Kaszubi–
nie-Kaszubi) nie podaje w wątpliwość istnienia różnic. Poczucie obcości jest
silne, animozje zadawnione, izolacja i wzajemna nieznajomość utrwalone.
Tak więc współczesny historyk używa terminu „mniejszość” wobec Ślązaków
i Mazurów, a organa ścigania i sąd z pierwszych lat Polski Ludowej nie miały
wątpliwości, że „gwara śląska” to właściwie język niemiecki, a pijany Ślązak lży
naród polski, którego mimo akcji weryfikacyjnej i tak nie jest prawdziwym człon­
kiem16. Narodowa optyka podejrzliwości wciąż jest stosowana i skuteczna.
„Z pociągu, który odjechał z Hanoweru, zostało nos jeszcze sześciu. Reszta – wszyscy za­
bici. Amerykony biją w dzień i noc. Ziemia się trzęsie, wszystko się poli, nawet kamienie.
Kryjemy się w dziurach wykutych w skale, a krew się na nos leje, jak woda z deszczu. Wszędzie
darci, wołani, płacz. Mamo, żegnom się z Wami, bo jo już z tej wojny niy powróca. Już Wos
nigdy niy zobocza, ani moich Bojszów. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” (Wojciech
Czarnynoga, wysłane z Capriati we Włoszech).
Cytaty te zostały przywołane, aby skonfrontować jednostkowe losy z wy­
powiedziami polityków rozumiejących politykę jako pozbawioną uczuć grę
interesów, narodowych egoizmów, także tych, którzy wyznają etniczny model
nacjonalizmu.
W kontekście kampanii wyborczej 2005 r., kiedy to temat losów Józefa Tu­
ska, Kaszuby, obywatela Wolnego Miasta Gdańska, dziadka obecnego premie­
ra, wywołał krótką, nieoczekiwaną i mało merytoryczną narodową dyskusję,
poglądy się radykalizowały i łatwo było wskrzeszać dawne urazy oraz two­
rzyć nowe. Gdy te dyskusje dotyczą jednak konkretnych osób, na przykład
ojca A. Lyski, nigdy nie oskarżanego o „proniemieckość”13, sprawy nabierają
wymiaru moralnego, a przestają być wyłącznie opisywane wielkimi liczbami
i kategoriami zbiorowymi. A. Lysko jest synem „zdrajcy Rzeczypospolitej”,
a oskarżenie tego rodzaju wciąż ma moc dyskwalifikującą moralnie współ­
czesnego polityka14, mimo że przywodzi na myśl porządek prawny, w którym
istniało przestępstwo przynależności do rodziny „wroga ludu”.
Los dużej części obywateli polskich i ich rodzin, którzy mieli w życiorysach
momenty bycia obywatelami innych państw, wrogich Polsce, nie był lekki.
Swoich braci, mężów i ojców „autochtoni” mogli opłakiwać na cmentarzach
pod krzyżami bez napisów, gdzie podczas procesji modlono się za „tych, co nie
mają grobów”. Długoletnia dyskryminacja społeczności „autochtonicznych”
zostawiła trwały ślad. Współczesne próby badania historii spotykają się nawet
z groźbami stosowania kodeksu karnego. Opisywanie wywózek, obozów kon­
centracyjnych i obozów pracy organizowanych przez NKWD i MBP, czyli
przez Polaków, być może zagrożone jest par. 132a kodeksu karnego15. Pole­
Co nie znaczy, że stawia to oskarżanego o proniemieckość Donalda Tuska w lepszym lub gorszym świetle.
13
„Skandalem rozpoczęła się wczorajsza sesja Sejmiku województwa śląskiego. Radny związany z Ligą
Polskich Rodzin – Rajmund Pollak, wytknął Alojzemu Lysko, niedawno koledze z sejmikowych ław, a obecnie
posłowi na Sejm Prawa i Sprawiedliwości, że jego ojciec służył w Wehrmachcie. Po tych słowach Pollak został
wyklaskany, a po chwili wszyscy inni radni, na czele z marszałkiem Michałem Czarskim, na znak protestu prze­
ciwko słowom Pollaka wyszli z sali obrad. Sesję Sejmiku kontynuowano dopiero po przerwie. – Trzeba spojrzeć
prawdzie w oczy i powiedzieć, że ci, którzy służyli w Wehrmachcie, byli zdrajcami Rzeczypospolitej – nie da­
wał za wygraną Pollak” (Pustułka 2005).
14
Art. 132a. Kto publicznie pomawia Naród Polski o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrod­
nie komunistyczne lub nazistowskie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
12
197
Perspektywa praw człowieka
Gdy „gwary” Ślązaków, Podhalan i Kaszubów uznawane były za gwary,
„podlegały” ochronie ustawy o języku polskim17. Ponieważ jednak w świado­
mości zbiorowej gwary to relikt przeszłości, język niewykształconej ludności
wiejskiej, którą trzeba akulturować za pomocą języka ogólnego, literackiego,
w działaniach szkół i instytucji kultury, raczej są tolerowane lub używane jako
element regionalnego sztafażu. Nie można mówić o jakichkolwiek skoordy­
nowanych działaniach mających na celu ich poznanie, zarejestrowanie za po­
mocą nowoczesnych środków, badania naukowe, promowanie jako istotnego,
niematerialnego składnika kultury.
Najlepiej wygląda sytuacja języka kaszubskiego. Dzięki temu, że silna i zde­
terminowana organizacja regionalna, mająca rozbudowane i okrzepłe struktury,
czyli Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, wzmocniona przez entuzjastów mło­
dego pokolenia, nieznających ostrożności ukształtowanej w systemie totalitar­
nym, „wywalczyła” uznanie „dialektu kaszubskiego” za „język regionalny”.
Ustawa o języku polskim wymienia właśnie język kaszubski jako język re­
gionalny. Przechodząc do spraw ściślej językowych, musimy pokrótce omówić
15
„Sprawy o »lżenie narodu« zaczęły masowo spływać do sądów powszechnych i trybunałów Komisji Spe­
cjalnej. Podobnie jak przed wojną ich tłem były najczęściej represje wobec mniejszości – zwłaszcza Ślązaków
i Mazurów.
Protokoły przesłuchań sporządzane przez oficerów UB pokazują, jak wszelakie objawy niezadowolenia
wśród ludności autochtonicznej klasyfikowano jako antypolską dywersję. Oto na dwa lata do obozu pracy trafił
górnik, który, wracając tramwajem do Bytomia, »będąc w stanie nietrzeźwym, śpiewał prowokacyjnie piosenki
w gwarze śląskiej« (w kolejnych wersjach protokołu – »po niemiecku«). Zatrzymany przez współpasażerów
idoprowadzony do komisariatu miał powiedzieć: »Wy chuje Polaki. Zabraliście nam Śląsk. Żebym wiedział, że
w tym tramwaju jadą tacy bandyci, tobym wcale dziś nie pił«” (Osęka 2008).
16
Art. 3. 1. Ochrona języka polskiego polega w szczególności na: [...] 4) upowszechnianiu szacunku dla re­
gionalizmów i gwar, a także przeciwdziałaniu ich zanikowi.
198
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
sposób, w jaki „gwara kaszubska”, „dialekt kaszubski” stał się językiem. Do
uzyskania tego statusu wiodła daleka droga, znaczona kolejnymi atakami pol­
skich patriotów na tych Kaszubów i badaczy ich mowy, którzy uznawali ją za
odrębny język. Sponsorami owego separatyzmu mieli być Rosjanie (w XIX i na
początku XX w.) i Niemcy, chcący osłabić tendencje do utrzymania związków
z narodem polskim. Jeszcze w 1992 r. odbyła sie sesja naukowa, na której ko­
ryfeusze polskiej dialektologii, używając i spójnych, metodologicznie po­
prawnych argumentów podkreślających związki kaszubszczyzny z polszczyzną,
i chwytów demagogicznych, rozważali kwestię statusu kaszubszczyzny. Wy­
nik debaty nie był rozstrzygnięty – „strony” pozostały przy swoich zdaniach.
Uznanie „polityczne” języka kaszubskiego przyszło znienacka. Można by rzec,
że polskie językoznawstwo tej zmiany nie zauważyło. Można wskazać wiele
artykułów i podręczników, w których się tę zmianę ignoruje lub przedstawia
jako dyskusyjną i nierozstrzygniętą (Grabka 2006). W pewnym sensie jest to
droga wielu języków słowiańskich, które również pod koniec XIX w. były uzna­
wane za dialekty, m.in. białoruskiego i ukraińskiego. Procesom stabilizowania
się „nowych” języków słowiańskich towarzyszyła emancypacja narodowa
(tutaj istnieje różnica w stosunku do Kaszub). Znamienne, że – jak wykazano
wyżej – sytuacja kaszubskiej samoświadomości, samoorganizacji i status ję­
zyka Kaszubów są najwyższe spośród trzech omawianych grup. Decyzją Sej­
mu – wbrew obiektywnym (?) ustaleniom polskiej nauki – mowa Kaszubów wy­
łączona została z „języka polskiego” i w opisach statystycznych wprost zaliczana
jest do języków „niepolskich”. Jej status opisuje Ustawa o mniejszościach na­
rodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym18. W drodze do ustawy
o mniejszościach, którą uchwalono w 2005 r., przedstawiciele mniejszości ję­
zykowych w Polsce stworzyli Polskie Biuro EBLUL (European Bureau for
Lesser-Used Languages), czyli PolBLUL. W deklaracji założycielskiej wymie­
niono także język śląski, reprezentowany przez Andrzeja Rocznioka z ZLNŚ,
ale sytuacji prawnej języka śląskiego to nie pomogło. Sytuacja śląskiego „etno­
lektu” jako już nie dialektu, a jeszcze nie języka, jest trochę niejasna. „Gwarą”
ludową mowa ta nie jest choćby z tego względu, że większość jej użytkowni­
ków to mieszkańcy miast, a właściwie silnie zindustrializowanej aglomeracji.
Ukazuje się wiele publikacji po śląsku, liczne zespoły muzyczne śpiewają po
śląsku piosenki od gatunków popularnych po awangardowe, istnieje kilka roz­
głośni radiowych, tradycyjnych i internetowych, w części lub całości nadają­
cych po śląsku, grupy dyskusyjne i strony internetowe prezentujące bogatą
i różnorodną twórczość słowną19. Interesujące, że w Polsce ta część społecz­
ności łemkowskiej, która uznaje swoją mowę za język odrębny od ukraińskiego,
nie miała problemów z uzyskaniem podmiotowości i wpisaniem zarówno etnosu łemkowskiego, jak i języka do Ustawy o mniejszościach. Gdyby wszak
sytuację tę przenieść na „neutralny” grunt i „rozrysować”, okazałoby się, że
społeczność ta, podzielona pod względem poglądów na własną przynależność
narodową i status języka, jest w identycznej sytuacji ze Ślązakami. Brak pro­
porcji można wykazać jeszcze w ten sposób: uznanie narodowości łemkow­
skiej osłabia liczebnie mniejszość ukraińską, a uznanie narodowości śląskiej
sprawiłoby, że mniejszość niemiecka nie byłaby najliczniejszą mniejszością
narodową w Polsce. Trzeba zatem uznać, że odmówienie uznania narodowości
śląskiej i języka śląskiego uwarunkowane jest przede wszystkim ideologicznie.
Prawne usankcjonowanie dyskryminacji grupy własnych obywateli nie zmie­
nia poczucia bycia dyskryminowanym.
17
Art. 19. 1. Za język regionalny w rozumieniu ustawy, zgodnie z Europejską Kartą Języków Regionalnych
lub Mniejszościowych, uważa się język, który: 1) jest tradycyjnie używany na terytorium danego państwa przez
jego obywateli, którzy stanowią grupę liczebnie mniejszą od reszty ludności tego państwa; 2) różni się od ofi­
cjalnego języka tego państwa; nie obejmuje to ani dialektów oficjalnego języka państwa, ani języków migrantów.
2. Językiem regionalnym w rozumieniu ustawy jest język kaszubski. Przepisy art. 7–15 stosuje się odpowiednio,
z tym że przez liczbę mieszkańców gminy, o której mowa w art. 14, należy rozumieć liczbę osób posługujących
się językiem regionalnym, urzędowo ustaloną jako wynik ostatniego spisu powszechnego.
199
Europejskie paralele
Sytuacja omawianych tu etnolektów nie jest polskim ewenementem. Napię­
cia i różne modele koegzystencji między użytkownikami języków „większych”
i „mniej używanych” są zjawiskiem powszechnym, dotyczą terytoriów sło­
wiańskich, np. Zachodniego Polesia, Rusi Zakarpackiej, wschodniej Słowacji,
jak i wielu innych punktów w całej Europie, miejsc dawniejszych konfliktów,
podbojów, zmian granic, ekspansji itd. Różny jest status owych mikrojęzy­
ków. Są one zagrożone, bo albo zmieniła się struktura demograficzna i języ­
kowa (jak w Irlandii), albo ideologia państwowa lub narodowa nie przyjmuje
istnienia „mniejszości” (jak w egalitarnej obywatelskiej Francji, gdzie niełatwo
pielęgnować języki bretoński czy prowansalski, lub w Grecji, gdzie niekiedy
wprost zaprzecza się istnieniu obywateli mówiących po słowiańsku – w języ­
kach egejsko-macedońskim i pomackim). Na zachodzie Europy wśród języ­
ków mało używanych i nie zawsze wspieranych przez państwa wymieniane
są: mirandyjski, asturyjski, kastylijski, luksemburski, korsykański, friulski,
okcytański, oїl, waloński, baskijski, walijski i inne. Różne nacjonalizmy rea­
gują awersją na hasła „Europy 100 flag”. Forum wymiany myśli między obywa­
telami/ludźmi, którzy wyrażają publicznie przywiązanie do swoich lokalnych
języków, jest przejawem przemian kulturowych i politycznych, które zachodzą
wraz z integracją europejską, towarzyszą dyskusjom o europejskiej konstytucji
i prawach człowieka.
Np. www.lauba-slonsko.pl.
18
200
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
Omawiając w skrócie sytuację prawną języków o niejasnym bądź nieure­
gulowanym statusie, należy wspomnieć jeszcze dwa dokumenty: Europejską
Kartę Języków Regionalnych lub Mniejszościowych i Kartę Praw Podstawo­
wych. Obu tych dokumentów Polska nie ratyfikowała. W pierwszym znaleźć
można definicje, na które powołuje się także polskie ustawodawstwo:
czym były20, a ujawnienie się śląskiej opcji narodowościowej odebrano jako
zagrożenie21, więc dano im stanowczy, choć nie zawsze merytoryczny odpór.
Polemiki „polskie” z poglądami zawartymi w niestandardowych publikacjach
T. Kamuselli i D. Jerczyńskiego przybierają ton personalny i zawierają zarzuty
generalizujące, podczas gdy wiele jest punktów, które należałoby sprostować
w imię chłodnego obiektywizmu. W efekcie autorzy wchodzący niekiedy
w buty śląskiego nacjonalizmu i „antypolskich” uproszczeń stają się „mę­
czennikami” sprawy śląskiej, ale nie uczestnikami „mainstreamowych” dys­
kusji, w których ramach się nie mieszczą.
Pod koniec skróconej kadencji sejmu, w 2007 r., z inicjatywy posła Krzysz­
tofa Szygi, grupa posłów zaliczanych do „planktonu” sejmowego zgłosiła pro­
jekt zmiany ustawy o języku polskim, zawierający uznanie języka śląskiego
za język regionalny. Wspomina się tam o uznaniu języka śląskiego przez SIL
i Bibliotekę Kongresu (Szlonzokian) i za pomocą amatorskich kategorii opisuje
się tematykę socjolingwistyczną i dialektologiczną22. Niemniej jednak projekt
został zgłoszony i należy obserwować, czy zostanie podjęty w kolejnej kadencji
sejmu. Tymczasem mowa Ślązaków pozostaje w pewnym zawieszeniu między
niejasnym i nieadekwatnym statusem „gwary” a „języka”, którego ujednoli­
Na użytek niniejszej Karty:
a) języki regionalne lub mniejszościowe oznaczają języki, które są:
(i)tradycyjnie używane na terytorium danego państwa przez jego obywateli, stanowiących
grupę liczebnie mniejszą od reszty ludności tego państwa, oraz
(ii) różnią się od oficjalnego języka tego państwa; nie obejmuje to ani dialektów języka
oficjalnego państwa, ani języków migrantów;
b)terytorium, na którym używany jest język regionalny lub mniejszościowy, oznacza obszar
geograficzny, na którym dany język jest środkiem komunikowania się takiej liczby ludzi,
która usprawiedliwia przyjęcie różnych środków ochronnych i popierających, przewidzia­
nych w niniejszej Karcie.
Karta Praw Podstawowych zaś formułuje ważną zasadę niedyskryminacji.
Łamanie jej w zakresie kwestii językowych jest w Polsce zjawiskiem bardzo
częstym. Do rzadkości raczej należą głosy, że narzucanie przez państwo ko­
nieczności radykalnego zerwania z językiem używanym w domu może być
rozpatrywane jako łamanie jednego z „praw podstawowych”. Zapewne pole­
miści użyją argumentu, że takie rozszerzanie będzie wykorzystywane do obrony
przed ocenami niedostatecznymi z dyktand, ale warto poważnie zastanowić
się nad implikacjami art. 21 Karty:
1. Zakazana jest wszelka dyskryminacja ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie
etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię lub światopogląd, opinie polityczne
lub wszelkie inne, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie, niepełno­
sprawność, wiek lub orientację seksualną.
Art. 22 lakonicznie informuje, że „Unia szanuje zróżnicowanie kulturalne,
religijne i językowe”.
Istnienie tych sformułowań może budzić przynajmniej nadzieję, że świa­
domość grup większościowych będzie ewoluować.
Narodowość śląska – 173 tysiące nieporozumień
Głos Ślązaków został wzmocniony i zobiektywizowany wynikami spisu
powszechnego z 2002 r., w którym ponad 173 tys. obywateli zadeklarowało
śląską narodowość, a używanie języka śląskiego w kontaktach domowych –
56,6 tys. Niestety, „dyskurs dominujący” ogłosił, że deklaracje te nie były tym,
201
19
„Spis wykazał także deklaracje narodowościowe w rzeczywistości stanowiące deklaracje regionalne (Ślą­
zacy – 173 tys., Kaszubi – 5 tys.). Zjawisko to występujące dużo silniej w sąsiedniej Republice Czeskiej (Ślązacy,
Morawianie) jest tam rejestrowane, a zarazem traktowane w tych właśnie kategoriach – deklaracji regionalnej”
(Skawiński 2006). Klasyfikowano je też jako wyraz niezadowolenia z procesu restrukturyzacji górnictwa i wzro­
stu bezrobocia lub jako wynik nawoływań ludzi niespełna rozumu: „Wtorek, 21 maja 2002r. Na słupach ogło­
szeniowych w Jankowicach pojawiły się kserówki zachęcające do wpisywania do ankiet spisu powszechnego
narodowości śląskiej. Wszyscy wiemy [podkreśl. – A.C.], że są Ślązacy, Mazurzy, Kaszubi i Górale ale nie ma
narodowości śląskiej, mazurskiej, kaszubskiej czy góralskiej. Społeczność jankowicka podzieliła się na trzy
obozy. Najliczniejszy uważa, że plakaciki rozlepił zbiegły pensjonariusz zakładu dla obłąkanych w Rybniku.
Nieco mniejsza grupa sądzi, iż to miejscowy narkoman jest odpowiedzialny za te świstki (»przedawkował i miał
odlotową wizję«). Zaledwie kilka osób jest zdania, że owe karteczki rozkleił pan G. od wczesnej młodości ma­
jący kłopoty z tożsamością narodową. Raz mu się widzi, że jest narodowości polskiej raz, że niemieckiej w końcu
wymyślił dla świętego spokoju narodowość śląską (http://jankowice.friko.pl/aktualnosci_2002.html)”.
20
Tytuł książki Nadciągają Ślązacy (Nijakowski, red., 2004), wydanej pod auspicjami Towarzystwa Przy­
jaciół Śląska, wart jest osobnej analizy.
21
„Bliskość z kulturą czeską (morawską) i niemiecką oraz wielkie zmiany industrializacyjne powodowały
powstanie wielu słów, które nieznane są w języku polskim, czeskim czy niemieckim. Nawet wiele słów o pocho­
dzeniu niemieckim (stworzone w dużej mierze w trakcie rozwoju przemysłowego Śląska) posiada końcówki, czy
przedrostki sięgające jeszcze języka słowiańskiego. Różna jest też odmiana fleksyjna.” [...] „Odmienna historia
Śląska i Polski przez wiele stuleci spowodowała odmienne postrzeganie rzeczywistości i odmienne używanie
języka, chociaż używa się niektórych podobnych słów.” [...] „Przewidzianym skutkiem proponowanej przez nas
zmiany powinny być zmiany społeczne polegające na tym, że Państwo Polskie nie dąży do asymilacji rodowi­
tych Ślązaków, ale chce wspierać ich kulturę i język. Używanie języka śląskiego ułatwia kontakt z Czechami
(Morawianami), gdzie wielu Ślązaków znajduje pracę, dokonuje zakupów, czy też coraz częściej wypoczywa.” [...]
202
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
conej formy wciąż nie ma23 (są zaś liczne, lecz nieupowszechnione propozycje
ortograficzne)24.
stępów lokalnych polityków w telewizji26. Nie wiadomo też, czy jakiekolwiek
działania na poziomie wyższym niż gminny nie okażą się spóźnione, ponieważ
stan zachowania gwary nie jest zadowalający, a liczba publikacji gwarowych
dowodzi, że zaledwie kilkanaście osób pisze poprawnie. Zwraca zaś uwagę
to, że na Podhalu część autorów, po raz pierwszy coś publikujących, nie znając
tradycji lub odrzucając ją jako krępującą, stawia się w roli „pierwszych” mó­
wiących i piszących, których rolę można by porównywać ze świętymi Cyrylem
i Metodym, ojcami całego piśmiennictwa słowiańskiego. Nie idzie tu o banal­
ne wykpienie zdarzającej się niekiedy megalomanii, ale o ustalenie, dlaczego
wiele ukazujących się publikacji samodzielnie wyznacza sobie standardy, dla­
czego negowanie tradycji staje się normą. Jedną z przyczyn może być monopo­
lizacja działalności kulturalnej przez państwo, państwowe wydawnictwa i ich
redaktorów. Sytuacja ta, poddanie twórców redakcjom (o cenzorach nie wspo­
minając), owocowała poczuciem alienacji poetów „gwarowych”. Jak wiadomo,
regionalna tożsamość małych wspólnot najsilniej wyraża się w języku i stroju.
Jeśli ingerowano w kwestie stroju, to przeciw innowacjom, w imię autentycz­
ności i zachowywania tradycji. Ingerencje redaktorskie w teksty gwarowe
miały zaś charakter ujednolicający z językiem ogólnym, niwelujący, a niekiedy
zupełnie znoszący oryginalność języka. W ten sposób dochodzi do uznania
własnego zdania za jedynie słuszne, brak zaufania do wszelkich „elit”, w tym
Milczące Podhale
Sytuacja Podhala jest i podobna, i odmienna do omówionych wyżej. Gwara
jest faktycznie głównie mową ludności wiejskiej, ale także, i to od ponad stu
lat językiem literatury, tworzonej nie tylko przez górali. Mowę górali za osob­
ny język uważali nie tylko hitlerowscy propagandziści tworzący w czasie II
wojny światowej Goralenvolk, ale również ci Polacy, którzy, realizując specy­
ficznie pojętą misję niesienia kaganka oświaty, uważali za słuszne jego prześla­
dowanie – jako niezrozumiałego, więc niepolskiego. Również zupełnie współ­
cześnie (2002–2005), gdy toczyły się spory o możliwość używania „przekładu”
Pisma Świętego na „gwarę górali skalnopodhalańskich z Zakopanego” w li­
turgii, niespodziewanie odżyły tezy o samodzielności języka góralskiego, jak
również o „niepolskości”25 i separatyzmie górali. Rozwój różnych gatunków
literackich, wśród nich dzieł tak oryginalnych jak Historia filozofii po góralsku
ks. Józefa Tischnera i jego korespondencja (listy filozoficzne) z Wandą Czu­
bernatową (Wieści ze słuchanicy), świadczy przede wszystkim o możliwościach
i sile wyrazu gwary. Z pewnością nie można jej już (jak w podręcznikach
szkolnych) uważać za zdolną opisywać jedynie codzienne życie ludzi trudnią­
cych się tradycyjnymi zajęciami rolniczymi i pasterskimi. Tischner, dowartoś­
ciowując kulturę i język górali, prowadził refleksję religijną, filozoficzną i mo­
ralną. Nie wiadomo, czy będzie to miało wpływ na realne podniesienie statusu
gwary podhalańskiej i czy refleksja nad góralskością w ogóle będzie kontynu­
owana, czy też pozostanie na poziomie biesiad, promowania turystyki i wy­
22
Przekonania potoczne są zaś mniej więcej takie: „Pochodzę z Zagłębia Dąbrowskiego . Tutaj nie lubi się
ślązaków z kilku powodów: – Zagłębie od zawsze odcinało się od śląska i zawsze wyrażało swój sprzeciw wo­
bec traktowania Zagłębia Dąbrowskiego jako fragmentu górnego śląska; – Ślązacy (nie wszyscy) często wyra­
żają swoją sympatię wobec Niemców; – mi osobiście przeszkadza gwara śląska, która jest połączeniem języka
niemieckiego czeskiego i w najmniejszym stopniu polskiego; – W 1919 r. rozpoczęły się obrady Konferencji
Wersalskiej, która nie uznała polskich roszczeń do Górnego Śląska. Na konferencji zdecydowano, że o przyna­
leżności Górnego Śląska do Polski lub Niemiec ma zdecydować plebiscyt. Plebiscyt przeprowadzono 20 marca
1921 r. W wyniku plebiscytu 40% mieszkańców Śląska opowiedziało się za Polską, a 60% za Niemcami. Na
Śląsku ciągle istnieją organizacje dążące do autonomii i odcięcia od Polski. Można ich porównać do Cyganów,
ale Ślązacy mają swój kraj, od którego zostali odcięci po wojnie. To narodowość, która przynależy do Polski ze
względu na sytuację ekonomiczną. Po prostu autonomia w tej chwili się nie opłaca... Oni kierują się chęcią zysku
a nie poczuciem przynależności do Narodu. Takie jest moje zdanie na temat ślązaków i śląska. Nigdy nie będę
czuł do nich sympatii ale dopóki nie wystąpią przeciw Narodowi Polskiemu dopóty będę ich tolerował jako
mniejszość żyjąca na terenie Polski” (sosnowiczanin!, 2007–10–29, 19:55, www.forum.nacjonalista.pl).
23
W 2007 r. odbyło się Ogólnopolskie Dyktando Języka Śląskiego, ale jego tekst można było zapisać w jednym
z dziesięciu dopuszczonych systemów ortograficznych (http://www.dyktando.org/). Por. także: Czesak 2004.
24
Czy raczej wzięto te tezy poważnie. Dotychczas bowiem pogarda wobec „ceprów” i chluba z odmienne­
go, wołoskiego pochodzenia, przyjmowane były jako deklaracje wyłącznie żartobliwe.
203
25
Refleksje Tischnera nad byciem góralem tak podsumowywał W. Bonowicz (2000): „W 1987 roku, podczas
Mszy otwierającej kolejny, XXXV Zjazd, uściślił, czym takie rozumienie góralszczyzny (zaznaczył wówczas:
»bardzo nie lubię tego słowa«) różni się od rozumienia opartego na wspólnocie pochodzenia lub wspólnocie in­
teresów, a tym bardziej na czysto zewnętrznym przywiązaniu do tradycji. Zacytował wtedy m.in. cierpkie słowa
Norwida: »Słońce nad Polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem«. I zapytał: »Czy czegoś po­
dobnego czasem nie mówi się o nas, góralach, Podhalanach? Powiedzą o nas: dobry góral, ale płony cłek! Góral,
no bo się w górach urodził, góral, bo ma chałupę w górach, góral, bo ma góralski strój, ale czy dobry człek? (...)
Kultura góralska jest wielka nie przez to, że jest góralska, ale przez to, że jest ludzka. Że z niej promieniuje
prawda, prawda o człowieku, o jego miłości, o jego wierze, o jego nadziei. Celem tej kultury nie jest góralszczyzna,
ale – człowieczeństwo. W tej kulturze nie przeciwstawia się człowieka i górala, nie wynosi się górala ponad
człowieka. Tam się mówi o tym, jak góral przez swoje życiowe doświadczenie może wzbogacić prawdę o czło­
wieku, [jak] może służyć człowiekowi...«”
Była to niewątpliwie jedna z najważniejszych podhalańskich homilii Tischnera. Poruszone w niej kwestie
(tu wskazałem tylko najgłówniejszą) pojawiały się – przedtem i potem – w wielu jego wystąpieniach. Tym ra­
zem jednak Tischner zaakcentował szczególnie mocno, że »o człowieka sprawa idzie, a nie o co innego«, jakby
uprzedzając w ten sposób zarzuty, które później – szczególnie w latach 90. – będą padać pod jego adresem. Cały
projekt »Historii filozofii po góralsku« ma swoje źródło właśnie w tych, wcześniejszych o całą dekadę, roz­
strzygnięciach. Ostatecznie górale w »Historii...« nie po to »udają Greka«, żeby udowodnić (który to już raz było­
by?) wyższość nieskażonych cywilizacją ludzi gór nad ludźmi »z dołu«, ale po to, by mógł się objawić – w sposób,
zgoda, przekorny, niejednoznaczny, dla niektórych może nawet irytujący – uniwersalny wymiar góralskiej kultury.
I po to też było czytanie Tetmajera na Mszach pod Turbaczem, w Ludźmierzu i na całym Podhalu, żeby w gó­
ralu »budować człowieka«, a nie tworzyć jakiegoś wyimaginowanego »górala«, który z żywym człowiekiem
miałby niewiele wspólnego”.
Ale sprawa nie jest taka prosta. Pamiętamy przecież dobrze, co z kultury Podhala Tischner wydobywał:
»nutę o ślebodzie«, góralski honor, szacunek dla ziemi, religijny autentyzm. »Takiego doświadczenia życia, jakie
niesie kultura ludowa, nie ma gdzie indziej«, powtarzał wielokrotnie”.
204
Artur Czesak
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
ekspertów (czego skutki widzieliśmy wyżej, we wniosku K. Szygi do marszał­
ka sejmu z września 2007 r.
Ambiwalentne uczucia w stosunku do języka górali podhalańskich wyraża­
ją także nacjonaliści, stale przestrzegający przed grożącym jakoby separaty­
zmem. Kwestia „narodu góralskiego” nie została publicznie przedyskutowana,
raczej się ją przemilcza lub zbywa dowcipem:
(emigracja) i osłabienie więzi międzypokoleniowych również i tu dają o sobie
znać. Wydaje się, że gwara podhalańska, uznana przez niektórych naukowców
(niestety niemieckich) za język, jest najbardziej zagrożona. Nie przeprowa­
dzono dyskusji o kierunkach rozwoju kultury. Związek Podhalan bez Józefa
Tischnera chyba nie kontynuuje pogłębionej refleksji nad relacjami między
człowieczeństwem, chrześcijaństwem, góralskością i polskością.
„A mimo to większość górali opowiedziała się za Polską. Już w czasie wojny opowiadano
sobie o Władysławie Gąsienicy, któremu działacze Goralenvolk tłumaczyli, że skoro nosi gó­
ralskie portki, to jest góralem. »Portki góralskie – miał rzec Gąsienica – ale to, co w portkach,
polskie«” (Smoleński).
Mimo iż można powiedzieć, jak napisał wprost P. Smoleński, że Goralenvolk
to kolaboracja na wielką skalę, ogólnie góralom nie zarzuca się „niepolsko­
ści”, przeciwnie, jak uznali specjaliści z branży reklamowej, górale to jedyni
rozpoznawalni Polacy. W Polsce jednak dyskusja o problemach odrębności
i tożsamości Podhalan jest zablokowana przez ignorancję i niewzruszone
przekonania: o wzorcowej (pra)polskości górali, o konieczności nieporusza­
nia tego tematu, aby nie wywoływać „demonów” itd. Przy okazji można rów­
nież usłyszeć, że sami górale podhalańscy gotowi byliby zawsze pójść na lep
niemieckiej (i każdej innej) propagandy, a to uwarunkowane może być stereo­
typem negatywnym, chciwców myślących jedynie o dudkach od przybywają­
cych na wypoczynek gości, bez względu na narodowość oraz pogardzie dla
ludzi z nizin, czyli dla Polaków, o endogamii itd. Na poziomie subregional­
nym istnieją silne animozje polsko-słowackie, czyli podhalańsko-orawskie
i podhalańsko-spiskie27, które grały rolę w czasie II wojny światowej (Orawa
i Spisz włączone zostały do Słowacji) i po wojnie, w czasie działania party­
zantki „Ognia”. Wskażę jednak znów pewien osobisty wymiar, splot wyborów
politycznych z życiem pojedynczym, rodzinnym, lokalnym, dostrzeżony
przez Józefa Tischnera:
„Z naszej wsi pochodził Latocha, bliski współpracownik przywódcy Goralenvolk, Krzep­
towskiego. [...] Parę miesięcy po sprawie z kenkartami przyszli partyzanci i zastrzelili Lato­
chę. To było wstrząsające, ale znaczyło, że Polska jest i walczy. Pamiętam jeszcze głos jego
syna, który przyleciał do nas, żeby pożyczyć od ojca rower. Powiedział: »Tatusia nam zabili«,
co pokazało jakby drugą stronę sprawy. Bo oprócz tego, kim Latocha był dla Polski, był też
tatusiem i w końcu zabili go »nam«” (Michnik, Tischner, Żakowski 1995: 10).
Podhalanie w sprawie swojej mowy publicznie rzadko się wypowiadają,
w zakresie lokalnym usiłują jej status podnosić, ale problemy demograficzne
26
Budzący grozę i nigdzie nie kwestionowany materiał zebrany podczas wywiadów terenowych przedsta­
wił P. Schmidt (1999).
205
Czy Kaszubi są szczęśliwi?
Jak wspomniano, status kaszubszczyzny oficjalnie jest najwyższy, zwłasz­
cza w porównaniu z nieskodyfikowanymi gwarami śląskimi i góralskimi. Ka­
szubscy socjologowie, zwłaszcza C. Obracht-Prondzyński, ów status opisali
wyczerpująco i bez uprzedzeń. Sytuacja na Kaszubach nie była jednak i nie
jest sielankowa. Spory o „jakość” i „prawdziwość” polskości Kaszubów wciąż
nie wygasają. Ponieważ mówimy o relacjach między kulturą (językiem) i po­
lityką, oddajmy głos polifonicznej, ale i egocentrycznej wypowiedzi poetyckiej,
odnoszącej się do historii i polityki. Tomasz von Piechowski w sarkastycznej
i ekspresyjnej formie ujął dylematy współczesnych Kaszubów w wolnej post­
peerelowskiej Rzeczypospolitej:
Hymn kaszubski, czyli polski
Naszincom, cobë mieli bôczenk na przindnotã gwôsnégò nôrodu
Nié mô Kaszëb bez Pòlonii, a bez Kaszëb Pòlsczi!
Trzë, sztërë, psãc, naczinóme grac!
Czy Kaszubi to Polacy?
przyjaciele rodacy, Kaszubi to Polacy,
nie Żydy, nie Niemcy, pedały, odmieńcy
jesteśmy zupełnie tacy sami, chociaż całkiem inni
(„po prostu inni”, jak powiada prorok)
„mowa” nasza nie kreolska,
nie angielska lecz kaszubska,
czyli... polska!
oj Hela, Hela, oj Renia, Renia,
ta choroba się nazywa schizofrenia!
(i straszna jest...
oj tak...)
to je bùten szekù
co mamroczesz wsiunie?
mów po polsku, nie rozumiem!
[...]
206
Artur Czesak
dziobały nas kruki i wrony na polach bitewnych
po dupach dziobały, po oczach dziobały
a głupota została – i w nas, i w was, oj dana, dana!
przez kogo dana? i na jak długo?
Kaszubi = Polacy (nie inaczy)
Kaszubi = Polacy (popij szklanką wody
by nie było szkody)
Nié mô Kaszëb bez Pòlonii, a bez Kaszëb Pòlsczi!
abrakadabra (i tak 3 razy, żeby zaklęcie
miało moc sprawczą)
kiedy plemiona polskie jeszcze nie wiedziały, że są polskie
my, Kaszubi, już wówczas mieliśmy świadomość
że jesteśmy Kaszubami
czyli... Polakami
oj Renia, Renia...
zawsze wiedzieliśmy, my wszyscy, jak jedermann:
[...] von Pichowsky (najlepschi chlopak bel z caly wiosky)
von Borziskowsky
von Gustkofsky
von Bum Tharara Bum Zick-Zick (bil sie mit dem faust jak nikt)
przejdziem Wartę, Wisłę przejdziem
Polakami będziem, tak śpiewalim
jedermann, jedermann
(albo i nie będziem
do Westfalów po brot pójdziem
do Canady po chleb pójdziem
i tam zaosiędziem)
mać, oj dana, mać
tak, tak, Kaszubi = Polacy, Polacy
nie knujemy, nie zdradzamy
i po polsku już mówimy
miauuu...
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
nie chce podać? a, to szkoda!
Autonomia! Autonomia!
Kaszëbë
podwójna tożsamość
podwójna moralność
potrójne podatki
szklane domy w Warszawie
budują za twoje pieniądze
„drewniany pomost” w Sopocie
sypie się, oj sypie...
Autonomia! Autonomia!
zrobicie nam tutaj drugą Jugosławię
powiada siwy pan profesor,
aby tego uniknąć, śpiewajmy razem:
Marsz, marsz Dąbrowski,
Niech żyje Roman Dmowski.
Będziecie Polakami,
Albo spalimy wasze wioski!
Rzeczpospolita Polska
opowiada się za polityką wielokulturowości
zmierzającą do zachowania tradycji historycznej,
religii, własnego języka i rozwoju literatury,
opowiada się również za stworzeniem równoprawnego dostępu do mediów
wszystkim narodom zamieszkującym
kontynent australijski
(i wszędzie – byle nie nad Wisłą).
Kaszubi muszą być Polakami!
Sie nie podoba, to wypierdalać za Odrę, Dunaj, czy Jenisej,
a nie grzać dupy na NASZEJ, świętej, piastowskiej ziemi
i żreć NASZ polski chleb. Zdrajcy jebani.
Amen.
pięknie mówisz z wysoka, na skinienie masz Kaszuby
A to Polska właśnie, ta codzienna i swojska...
Ukochany, kraj, umiłowany kraj...
[...] Marsz, marsz za wrogiem!
tak śpiewamy (kurka wodna, gdzie ten wróg?)
*
I’m proud to be Kashubian.
Sorry! Polish-Kashubian, of koz.
(Nevermind. Show me the way
(często na twych wargach, każdy to przyzna...)
wszyscy wiedzą, że my trzymamy z Bogiem
lud pobożny, katolicki, no i szlus!
zawsze wierni – Gott mit Uns!
[...]
może rząd kość nam poda
to the next beer bar...
In God we trust)
CTRL+ALT+DELETE
process interrupted
207
208
Artur Czesak
F8
*
chciałbym być sobą, a mam być tobą
mówisz, że tak będzie dla mnie lepiej
nie mogę, coś pękło we mnie
Abstract
200228
Polityka a humanizm
To, co Tischner, Lysko, Kutz, Bądkowski, jego uczeń Tusk i cytowany von
Piechowski oraz ich ziomkowie rozumieją w lot, w co są w stanie się „wmyśleć”,
co znają z doświadczeń rodziny i sąsiadów, dla Polaków z centrum Polski lub
przybyszy z Kresów, mających inne doświadczenia i historyczne traumy, jest
niezrozumiałe, odmienne i niepokojące. Dzieje się tak dlatego, że albo w do­
świadczeniach ich zbiorowości brak jest kategorii, które mogłyby opisywać
„podwójną”, „ambiwalentną”, „błędną”, „anachroniczną” lub „niewykształco­
ną” tożsamość narodową, albo nie znajdują w sobie motywacji, by próbować
zrozumieć i współ-czuć, przedkładają bowiem treści indoktrynacji i socjalizacji,
historii i polityki nad losy jednostek. W takiej zaś optyce Ślązaczka języka
niemieckiego, nie głosująca na Hitlera, ale też i nie działająca w żadnej formie
ruchu oporu, zgwałcona przez żołnierzy sowieckich, okradziona, zastraszona
i poniżona przez polskich szabrowników, pozbawiona mienia (decyzją mo­
carstw) i przesiedlona (wygnana) ze swojej „małej ojczyzny” (Heimat) w nie­
znane strony nadal nie jest ofiarą wojny. Postrzegana w dezindywidualizującej
optyce narodowej zaliczona jest do współwinnych nazistowskich zbrodni.
Niedopuszczanie do siebie informacji o cudzym cierpieniu, a następnie współ­
czucia dla cierpienia „innych”, „obcych” uważam za objaw dehumanizacji29.
***
Spojrzenie prezentowane w niniejszym tekście jest nie-polityczne. Postrze­
ganie językoznawstwa i socjolingwistyki jako nauk humanistycznych, a za­
tem stawiających pytania o zrozumienie człowieka, pozwala przyznawać się
do humanizmu, który buntuje się przed nazywaniem go naiwnym irenizmem.
http://piech.stolem.net/?p=19.
„Prawdziwy problem polega na tym, że wszelka forma udziału Polski w jakimkolwiek projekcie upamięt­
niającym niemieckie wypędzenia jest oficjalnym uznaniem Niemców za ofiary wojny. [...] w tej sprawie Polska
nie może szukać żadnych kompromisów. Musimy po prostu mówić kategoryczne »nie«. Wypędzenia nie były
ani winą Polaków, ani nawet zwycięskich mocarstw. W stu procentach były winą Niemców, którzy autentycz­
nie i do końca popierali Hitlera” (Kaczyński 2008: 24).
28
209
Związki polityki i kultury, zestawione z perspektywą inną niż oficjalny dys­
kurs narodowy, często bezrefleksyjnie powielany, skłaniają do myślenia. Na­
mysł powstrzymuje od automatyzacji nienawiści.
nation without vision perish
27
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
This article presents current situation of Kashubian language, (Upper)-Sile­
sian dialect and Podhalean dialect of Polish in Poland.
The author describes the current status of the above-mentioned ethnolects
/ regional languages both from a general and a more particular perspective (case
studies: Silesians and Kashubians in Wehrmacht during WWII, collaboration
charges, language persecution and discrimination).
Also, some thought is given to the prospects for development and/or auton­
omy of languages, dependent as they are on the policy adopted by the Polish
state (regarding the level of centralization and the choice between the ethnic
and the civic definition of nation) as well as the evolution of the European law
(European Charter for Regional or Minority Languages, Charter of Funda­
mental Rights of the European Union).
Abstrakt
Tekst dotyczy współczesnej sytuacji języka kaszubskiego, dialektu śląskiego
i gwary podhalańskiej w Polsce.
Autor prezentuje sytuację wyżej wymienionych etnolektów/języków regio­
nalnych w perspektywie ogólnej i szczegółowej (studia przypadków: Ślązacy i Ka­
szubi w Wehrmachcie, zarzuty kolaboracji, prześladowania ze względu na język).
Rozważania dotyczą również perspektyw rozwoju i/lub usamodzielniania
się języków, co zależy od polityki państwa polskiego (bardziej lub mniej cen­
tralistyczna; akceptująca etniczną lub obywatelską definicję narodu) i ewolucji
prawa europejskiego (Europejska Karta Języków Regionalnych lub Mniej­
szościowych, Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej).
Różnice językowe w kontekstach politycznych i humanistycznych
Grzegorz Lewicki*
Dostoyevsky Extended:
Aldous Huxley On The Grand Inquisitor,
Specialisation and The Future of Science
Knowledge alone will teach us (...), that man in fact does not have and never had
neither will, nor wants, but is in fact something like a piano key, or an organ pin;
that there are laws of nature beyond the world; and everything that man does is not
happening in accordance with his will, but just happens, in accordance with the laws
of nature. It is sufficient to discover these laws of nature and man will cease to be re­
sponsible for his deeds, and will lead his life with ease.
Fyodor Dostoyevsky, Notes from the Underground
1. Introduction
Aldous Huxley’s Brave New World (BNW) remains one of the most impor­
tant books of the twentieth century. The phrase “brave new world” is rooted
deeply in our culture: if one searches for it in academic databases or the Inter­
net, thousands of results will appear, which are connected not necessarily to
Huxley’s work itself, but to spheres ranging from the on-line cataloguing sys­
tems, entomology, economic innovations, development of genetics, information
sciences, medical technologies or social sciences. The secret of this popularity
stems most likely from the conviction among readers that the course of histo­
ry tends towards the reality presented in BNW, making the novel an adequate
point of reference. The readers seem to believe that even if one cannot be sure
whether the biological alteration of the human race will be stimulated by state
or by private actors, one thing is clear at the beginning of the twenty-first cen­
* Grzegorz Lewicki, politolog, dziennikarz, absolwent stosunkówmiędzynarodowych w Wyższej Szkole Euro­
pejskiej im. Józefa Tischnera w Krakowie isocjologii nauki w Universiteit Maastricht (Holandia). Obecnie stu­
dent filozofii (UJ). W latach 2003–2006 kierownik krakowskiego oddziału Instytutu Badań nad Cywilizacjami;
współautor raportów dla MSZ (m.in. Civil Caucasus, 2007), obserwator na Komisji ONZ ds. Zrównoważonego
Rozwoju w Nowym Jorku.
See the resemblance of BNW to an anthill community system from an entomological perspective (Sleigh,
2002). The anthill analogy is suggested in BNW itself (“the social body persists although the component cells
may change”, Huxley, 2004: 84); in Brave New World Revisited Huxley explicitly compares the physiological­
ly conditioned BNW citizen to a termite, saying e.g. “For the individual termite, service to the termitary is per­
fect freedom” (see: Huxley, 1958).
211
tury: the technological shift has already started and is likely to continue rapidly
(see: Fukuyama, 2004; Kurzweil, 2000, 2005; Naisbitt 1990, 2003; also: sec­
tion 6 of this paper).
Throughout his lifetime Huxley wrote three futuristic novels, of which
BNW was the first. After the publication of BNW in 1932 came Ape and Essence (1948) with his final novel Island being published in 1962 (see: Huxley
1992, 2004, 2004b). As R.T. Sion puts it: “Brave New World shows how mental
conditioning and drugs can produce a mindless society devoid of human values.
In Ape and Essence a nuclear war causes mankind to degenerate into ruthless
animals. Only in Island, the most idyllic of these utopian novels, has humanity
learned to accept those technologies that promote human advancement and to
discard all others” (Sion, 1999: III).
It should be noted that Huxley’s scientific inspirations so far did not receive
enough attention from the historical perspective. Peter Firchow’s article (1975)
later incorporated into the literary study of Brave New World (1984, reviewed:
Fjellman, 1985) still remains an extremely useful source of reference when
examining Huxley’s antipathy toward the ideology of Freudianism. Unfortu­
nately, it shows no wider context of the debate on science and society. The
lack of a broader contextualisation seems to remain an intellectual gap in stud­
ies on Huxley who from the great synthesis of his fears presented in BNW up
to the philosophical publications and last essays, was concerned with the social
impact of technology and the moral lag between science and society – the hu­
man inability to use technological capacities wisely (com. Baker, 2001: 37).
2. Huxley’s Image of Science – Inspirations
When one searches through historical sources it is sometimes striking to
find that all of the crucial issues raised in BNW were actually widely dis­
The evolution of thought is clearly visible: (1) from the merely dystopian novel (BNW), with its passive
vision of state-controlled society, Huxley went on in Ape and Essence (AaE) to reflect on the situation of hu­
manity devastated by the atomic bomb, where only some refugees have the willingness and courage to establish
society anew, to his final novel, in which the complete image of an isolated, happy society is presented (Island).
Respectively, other ideas also evolved: (2) from the pure pessimism of BNW, via a mix of pessimism and op­
timism in AaE (Sion, 1999: 159) to the final set of clues for humanity, allowing it to live in peace in Island; (3)
from the satire of the drug-happy culture in BNW to the acknowledgement of the wise use of drugs as the gate­
way to the ultimate reality in Island; (4) from the rejection of the possibility of change (BNW), through its ac­
knowledgement in AaE to the description of possible change (individual, spiritual self-perfection and a some­
what pantheistic worldview); (5) from harnessing science and technology to establish and determine the fate of
humanity (BNW), through a reflection on the destructive powers of technology (AeE), to the superiority of the
quality of human life over some aspects of technological progress (p. 178).
The author understands “scientific inspirations” as the intellectual and personal links that inspired Hux­
ley’s image of science in BNW, not as the elaboration of Huxley’s ideas on science in general. The latter have
already received some scholarly attention; the list of recent publications on Huxley is available at the webpage
of the Centre for Aldous Huxley Studies: http://www.anglistik.uni-muenster.de/huxley/huxley_research.html.
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
cussed at the time among intellectuals, many of whom were Huxley’s friends
or acquaintances. Some of the critics even wondered “if Huxley put any orig­
inal ideas into his book” (Thody, 1974: 50–51). Huxley’s ideas allegedly come
from the works of J.B.S. Haldane and Bertrand Russell in terms of science and
technology and Mathew Arnold, Eugene Zamiatin, H.G. Wells, Dostoyevsky,
Shakespeare, and Einstein when it comes to literary form and his perception of
metaphysics.
Whereas the accusation of filching literary inspiration constitutes a com­
mon experience of famous writers and is hard to disprove since every writer
assimilates the piles of literature from different periods throughout his life, the
accusations of pilfering the perspectives of science and technology can be scru­
tinised, as the scope of analysis will be narrower.
The study of Huxley’s biography reveals that Julian Huxley, Aldous’ older
brother, was probably the one who influenced his ideas on science the most. He
was a successful scientist and surely was an authority and inspiration for the
young Aldous, who wanted to follow his footsteps and become a doctor. How­
ever, Julian never mentioned this fact and emphasises his admiration for his
brother as an independent researcher of scientific knowledge. As to Brave New
World, he claimed elsewhere that Aldous never asked him to help with the novel
(J. Huxley, 1965: 22). He also recalled some situations when it was Aldous
who made him familiar with the latest research results (J. Huxley, 1978 II: 167).
J.B.S Haldane, a geneticist, evolutionary biologist, visionary socialist and
Julian’s collaborator also influenced the young Aldous who lived in Haldane’s
parental house, Cherwell, during his first year in Oxford (Firchow, 1975: 305).
Even if this influence was initially indirect it is logical that the flow of ideas
between Haldane and Aldous took place before the 1920’s through the discus­
sions of the Huxley brothers. It is a similar case with Bertrand Russell, a phi­
losopher and mathematician who frequently met Huxley in the late stages of
war (p. 305, see also: Dunaway).
The table below juxtaposes Brave New World with other published literary works
which at least partially cover its content when it comes to technological foresight.
Common features of some science-fiction utopias are elaborated in Szacki, 2000.
Jacek Kaczmarski, Polish poet, encapsulated this phenomenon in a poem describing his discussion with the
mu­se (entitled: “Do Muzy suplikacja przy ostrzeniu pióra” [“A Supplication to the Muse while Sharpening a Quill”]).
“You are the daughter of man’s memory
So many poems are remembered
Gatherings of wise men will tell me
Which my phrase from where has been taken”.
The hopes of a medical career he dreamt of were precluded by a staphylococcic eye infection, which damaged
his vision permanently, making him purblind and confining eye-perception to blurred light stains. This made him
search for alternative treatment methods; he actually achieved some successful results thanks to the use of Bates
Method, which he described in his Art of Seeing (see: Huxley, 1942).
213
Brave New World and some other literary works containing a similar image of science
Year
1921
1923
1923
1931
1932
Name
Aldous
Huxley
J.B.S.
Haldane
H.G.
Wells
Bertrand
Russell
Aldous
Huxley
Title
Crome
Yellow
Daedalus
Men Like
Gods
Scientific
Outlook
Brave New
World
Table I, based on: Firchow, 1975, 1976
In Crome Yellow Huxley anticipated many of the ideas later incorporated
into BNW, concerning the physiological and psychological control of the so­
ciety. One of the characters in the novel envisions a future, when state incuba­
tors will exist and people will be made in bottles; the population will be bred
in accordance with the needs of the current world situation; the family system
will vanish, sex will be separated from reproduction. He also develops the
principle of The Rational State which resembles caste separation and condi­
tioning in BNW (Firchow, 1975: 304). It seems these ideas were taken from
J.B.S. Haldane, who in his 1923 essay (the substance of which dates back as
far as 1912) Daedalus, or Science and the Future put a small science-fiction re­
portage called: “extracts from an essay on the influence of biology on history
during 20th century”, written from the perspective of a student living in the
future. Similarly to Crome Yellow, it introduces ectogenesis (in vitro breeding),
elaborates on the social effects of behaviourism and psychology, free sex, the
decline of religion, the abolition of disease, the possibilities of the world state
and hopes that biologists may educate society by enabling it to use science
wisely (see: Haldane, 1924).
One year later Bertrand Russell published Icarus, a pessimistic answer to
Daedalus (Russell, 1924) and continued the topic in subsequent years, publish­
ing inter alia The Scientific Outlook in 1932 (a few months before the publica­
tion of BNW), where he spoke of keeping people happy by chemical means,
the central control of access to high culture (e.g. licenses for reading Shake­
speare), the extermination of non-reconditionable citizens and a strict intellec­
“Although Daedalus itself did not appear until after Crome Yellow, the substance of its argument goes
back as far as 1912... Nine years later, at just about the time Huxley was getting down to work on Crome Yellow,
Haldane refurbished his essay and read it before the New College Essay Society. Haldane’s friend and later col­
laborator, Julian Huxley, was also at Oxford at this time as a biology don... The chances are extremely good that
Aldous Huxley knew about the essentials of what was to become Daedalus by 1921 at the latest” (Firchow,
1975: 306).
214
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
tual hierarchy (Firchow, 1975: 308). Similar ideas are to be found among other
science-fiction writers and philosophers of the times (e.g. Wells, 1923).
It seems that whereas Julian was Aldous’ first scientific educator, Haldane
was the supplier of all illuminating vision, the framework of which Aldous re­
flected to develop a new, enhanced one on his own. Of course, this conclusion
does not preclude the possibility that the final version of Daedalus was the re­
sult of common discussions of all three gentlemen (Lewicki, 2007). Moreo­
ver, it testifies that the ideas synthesised by Huxley in BNW were very much
in the air in the 20’s, regardless of whose imagination pictured them first. Of
particular note, none of the involved intellectuals seem to have ever publicly
claimed that Brave New World extensively borrows from any of their works
(see: Firchow, 1975: 302). Considering Aldous’ friendship with Haldane and
Russell, it is likely that they understated their influence on him to give credit
to their young pupil, who developed their common vision.
Moreover, his evaluation is based on a complete knowledge of the world,
something which ordinary citizens of BNW do not have. Throughout the book
the reader is introduced to the concept of conditioning and made aware of the
existence of islands for the deconditioned, so he acquires a bird-eyes-view
which allows him to stigmatise the universal happiness as false. Nevertheless,
the question remains: is an individual, deprived of knowledge about the lack
of certain possibilities, objectively enslaved or is this statement only true in
the eyes of an external observer, who has this knowledge10? Is freedom a rela­
tive, or objective concept? Huxley clearly opted for the latter. This problem
re-emerged many times during Huxley’s lifetime and was one of the main are­
as of philosophical debate in the realm of science in society.
3. Huxley’s Inequations
3.1. Huxley as Realist
The image of science in BNW is not as straightforward as it may at first
seem. Although the majority of readers will definitely consider it to be gloomy,
it should be known that this kind of assessment carries some inherent liberal
presuppositions typical for the modern Western state of mind. The principle of
freedom is philosophically flexible (see: e.g. Ortega, 2004); the question
whether freedom is objective (realism) or subjective and dependent on the con­
sciousness (nominalism) cannot be answered here, but it is clear that the modern
reader blaming the drug-happy BNW society for the lack of freedom implicitly
opts for realism (as nominalists would say the happiness of BNW cannot be
false, as this statement would assume the external criterion of judgement).
H.G. Wells, who knew that BNW was originally intended to be a satiric answer for his Men Like Gods,
never claimed Huxley was plagiarising him, as they both were probably taking scientific knowledge from the
same sources. In fact, he felt deeply offended by the book, accusing Huxley of misunderstanding of his thought.
BNW was surely a good piece of literature, as Well’s aversion towards Huxley is said to have lasted more than
ten years (Firchow, 1976: 262). Men Like Gods, a utopian novel, developed an idea of a future, happy, sponta­
neously hierarchical society, with individuals doing physical and intellectual work in turns and with the volun­
tary aristocracy on the top (pp. 263–264). Huxley, fearing that people may try to implement such and idea, rid­
icules it in BNW by showing it is based on the false anthropological assumptions. In letters from the period of
his work on BNW, Huxley claimed explicitly that his aim was to expose the “horror of the Wellsian Utopia” and
that “all’s well that ends Wells” (quoted in Firchow, 1976: 260–261, 278).
The relevance of the debate on universals (“realism-nominalism”, can be paralleled by debate on “ideal­
ism-materialism”) for the perception of technology is briefly explained inter alia in Sismondo, 2005: 62. For
elaboration and brilliant criticism see: Hacking, 1999: 63–99. It might be quite confusing for a non-philosophical
mind that something called realism is called idealism elsewhere. The word “realism” is derived from “reality”
– there is an external reality, no matter how people it; the word “idealism”, although it means the same, dwells
215
3.2. First Inequation – Happiness opposed to Truth
This philosophical undertone is also crucial when it comes to understanding
the image of science in BNW, which is inseparable from Huxley’s assump­
tions about humans. The latter are wrapped around the utilitarian conviction
that people value happiness over freedom. Huxley considered universal hap­
piness and universal freedom to be contradictory ideas. The free pursuit of an
ancient philosophical triad of values (Truth, Goodness, Beauty) always results
in pain and will not give ultimate happiness to an individual. Therefore, the uni­
versal inequation, as Huxley implies, is: Happiness ≠ Truth, Goodness, Beau­
ty. One can choose only one side of the inequation simultaneously, never both11.
It is very probable that Huxley found this idea in Dostoyevsky’s Brothers
Karamazov, as in 1912, when Huxley was 18, the first English translation of
the book (by Constance Garnett) was published, starting the period of Dos­
toyevsky’s profound influence on the artistic consciousness in Britain (Kaye,
1999: 1), forcing British novelists to either admire or hate the Russian writer.
Huxley, as a future ‘man of letters’ must have been interested in these trends.
Even if he did not read the book then many of his friends (like D.H. Law­
rence) did so and may have exposed him to the ideas found within its pages12.
more on the quality of this external reality, which is ideal, constant, non negotiable. In the same vein “nominalism”
indicates the relevance of names and their subjective validity, whereas “materialism” on the priority of the
judgements based on the material senses, not external abstractions. Some sources, when discussing Huxley’s at­
titude use different terminology. In this text the dichotomy realism-nominalism will be kept. Philosophically, one
can distinguish many types of nominalism and realism – this is not of great importance in this essay, though.
10
If one accepted the former answer, every child should be deemed to some extent enslaved by the genetic
material and social circumstances inherited from the parents, if the latter, the BNW society is genuinely happy
and free (as freedom is the matter of subjective feeling).
11
“Inequation” (≠) is a mathematical term that describes a lack of equality. It is used in this paper as a met­
aphor of the friction and lack of coherence in terms of some values/group of qualities, which are opposed to each
other. If one chooses the former, the attainment of the latter becomes impossible and vice versa.
12
He first met Lawrence in 1915 (see: Vitoux, 197: 501).
216
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
Nevertheless, it is certain that the above-mentioned inequation (a prerequi­
site of the social order in BNW) is to be found in the “Legend of the Grand In­
quisitor”, a chapter from Dostoyevski’s Brothers Karamazov. Huxley summaris­
es the concept in Brave New World Revisited (1958), an essay which concluded
that the modern world is closer and closer to the reality described in BNW. Ac­
cording to the parable man will be ultimately freed from the liberty he could
never cope with in history, receiving in exchange happiness. The Grand In­
quisitor, who oversees humanity, arrests a returning Christ for leading human­
ity into misery and explains the rationale for the introduction of paradise on
earth. Christ’s greatest fault is that he promised transcendence to man and
granted him the freedom of choice between good and evil, but did not prepare
him to choose well. The Inquisitor argues that if God was truly loving and
powerful, He would not have given man the capacity to cause unspeakable
suffering along with beauty and good. The most unhappy person in the future
world will be the Inquisitor himself, who controls humanity and is aware of
human flaws. Thus, for his own responsibility he sacrifices the freedom given
to humanity by God for the sake of a stable universal existence and public
sensational happiness. Christ would be dangerous in such a society (see also:
Rozankow, 2004).
“The sort of table may be created, and indeed it will occur that we shape
our needs in accordance with this table” (Dostoyevsky, 1992: 26) said Dos­
toyevsky’s character in Notes from the Underground, who regarded “sharpened
consciousness” and individuality as a kind of sensational sickness that will
cease to exist with the advance of knowledge. Huxley takes this Dostoyevsky’s
fear of the potential deconstruction of will a bit further by naming “the table”
and showing that the key of control in the hands of the Grand Inquisitor will
be science and technology: “The older dictators fell because they could never
supply their subjects with enough bread, enough circuses, enough miracles and
mysteries. Nor did they possess a really effective system of mind-manipula­
tion”. Hitherto efforts to ensure stability were always insufficient, there were
no appropriate technologies, Plato’s ideal Republic did not come true13. How­
ever, in a future “ruled by a scientific dictator education will really work – with
the result that most men and women will grow up to love their servitude and
will never dream of revolution” (Huxley, 1958). Whereas Dostoyevsky curses
the future epoch in advance (see: Shestov, 1987: 80) without describing it,
Huxley paints its suggestive picture.
It is an exclusively human rational decision which causes the emergence of
BNW: Huxley never blamed technology itself. It is the capacity for evil which
should be feared; science is neither exclusively positive nor negative in his
eyes. Technology may be evil in principle (e.g. atomic bomb) but it is humans
who chose to create it. As man is an ambiguous creature, his creations are in
principle the same.
13
The advantages of servitude and totalitarian organisation have long been known. When Plato wrote his
Republic (see: Plato, 2006), he uttered the thought that the pragmatic state may have some totalitarian features
for the sake of its efficiency and stability; this idea, interpreted as an invitation to totalitarianism was criticised in
the 20th century by Karl Popper (1971). Certainly, the content of The Republic is nowadays largely outdated, as
the modern state is based on a model completely different from the Greek polis (city-states). However, it seems
Plato’s assumptions about human nature continue to stimulate minds. Huxley, just as Plato, assumed that the ef­
ficient ruler is always concerned with public stability and happiness rather than public freedom (see: Huxley,
2004: 201). When one will be able to choose between the two, the choice will be clear. Soon, fears Huxley, this
choice will be possible, because of technological advancement, which will make it possible to mould the behav­
iour of the masses with an almost God-like precision. It remains completely coherent with Huxley’s thought to
say that if Plato had the modern technological means at his disposal then, the semi-totalitarian Republic would
have not remained a merely theoretical concept, but might have been introduced to the Greeks (Plato himself
217
3.3. Second Inequation – Pure Science opposed to Applied Science
Having in mind First Inequation, Huxley claims that happiness and the triad
of supreme values cannot be attained simultaneously. Science can progress to­
ward only one of these goals, leaving the other aside. For centuries people
could not decide which path they should follow and pursued truth and beauty,
but dreamed of happiness at the same time, or vice versa. In BNW the choice
has been made for the ever indecisive humans: happiness was chosen, not ar­
bitrarily, but in accordance with the will of the majority: “Whenever the mass­
es seized political power, then it was happiness rather than truth and beauty
that mattered” – justifies the regime World Controller (Huxley, 2004: 201).
Freedom and truth were lost, but stability and joy were given in exchange.
High culture, religion and history were suppressed as they cause unease and
their final goal is always truth, the phantom which stimulates but does not sa­
tiate. A steady, carefully-conditioned, predictable community-life triumphed
over spontaneity and unpredictable individualism.
One of the most fascinating ambiguities is that science constitutes both
a threat and a guarantee of the stability of the BNW regime: “I’m interested in
truth, I like science” – says the World Controller. “But truth’s a menace, science
is a public danger. As dangerous as it’s been beneficent. It has given us the sta­
blest equilibrium in history... we can’t allow science to undo its own good work”
(p. 200). He indicates that the incentive for control was a world war: “What’s
the point of truth or beauty or knowledge when the anthrax bombs are popping
all around you? That was when science first began to be controlled–after the
Nine Years’ War” (p. 201), followed by the great Economic Collapse. “There
was a choice between World Control and destruction... People were ready to
have even their appetites controlled then. Anything for a quiet life. We’ve
explicitly suggested eugenics as a desired means of socialisation; see e.g. Sahaj, 2004).
218
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
gone on controlling ever since. It hasn’t been very good for truth, of course.
But it’s been very good for happiness. One can’t have something for nothing.
Happiness has got to be paid for” (pp. 29, 201).
After the war science concentrated on ensuring happiness. The elite real­
ised that pure science, conducted without reflecting on its potential, utilitarian
future role in society, but only for the sake of truth and the imperative of progress
would be detrimental to their efforts. Finally, equilibrium was reached: social
stability attained by satisfying human needs combined with the abolition of
metaphysical fears. Paradoxically, science gave humanity the freedom to take
freedom away from the majority. Thanks to genetics and behaviourist psy­
chology mass manipulation became possible for the sake of happiness.
Therefore, Huxley’s Second Inequation may be presented as: Pure Science
≠ Applied Science. The latter is the application of science done or social pur­
pose, science which is harnessed for the sake of the society.
Huxley rejects the subjective meaning of happiness, implicitly associating
true happiness with the freedom of choice between spiritualistic and material­
istic values, personally advocating the moderate attitude. This conclusion
comes to mind when one analyses the fate of the three nonconformists in the
novel, above all that of the Savage. Having rejected materialistic values and
opted for spiritualism, after the meeting with the World Controller he is even­
tually tempted by a group orgy and commits suicide afterwards. In contrast to
this, other two find their way in the BNW reality. Both Bernard Marx’s and
Helmholtz Watson’s experience “parallels that of the Savage, though without
any of the Savage’s intensity of feeling” (com. Firchow, 1975: 314)14. The or­
igins of their unorthodoxy are different though: Marx desires acceptance within
BNW while Watson’s dissatisfaction stems from intuitions about the existence
of transcendence. After knowing the truth about the sources of stability during
their discussion with Mustapha Mond, they both are sent into exile on an is­
land15. In contrast to Helmholtz, who accepts his fate, Marx in a paroxysm of
despair begs Mond on his knees to change his mind and is eventually carried
out by force. It seems that sanity and a steady life in BNW is impossible when
one is too individual16.
Bearing in mind the First Inequation, the World Controller deems spiritu­
alism in its all forms to be pulling humanity towards the ultimate truths of ex­
istence (Religion, High Culture and therefore also History) and thus disruptive
and incapable of serving stability. Searching for truth stimulates individualism
and unpredictable behaviour that cannot be controlled with the usage of stand­
ard physiological and psychological schemes available to the World State
thanks to the progress of science and technology. According to the scheme the
state “can tolerate sensation but never feeling” (Firchow, 1975: 315), small
and primitive feelings based on the imperative of consumption, but not deeper,
liberating incentives which disrupt the already-engineered order.
The controllers are aware that, in contrast to physiological satisfaction of
human instincts, their sublimation and creative harnessing always leads to
spontaneity and the search for truth (Firchow, 1975: 314). This in turn leads
to cultural progress and the creation of high culture, which actually ceased to
4. Analysis of the Image
In accordance with the already described ambiguity of human being, the
image of science presented in BNW is also ambiguous (Table II):
SOCIALISED/APPLIED Science in the Society of BNW
(1) associated with:
(2) opposed to:
Happiness (relative, not objective)
Stability
Materialism
Community
Values and Purpose
Predictability
Pragmatism and Specialisation
Truth
Freedom
Spiritualism
Individualism
Disinterestedness
Spontaneity
High culture (Humanism), Religion,
History
Knowledge, Progress
(are controlled but allowed in some spheres of scientific inquiry)
Table II
Thanks to conditioning and physiological control the majority of the BNW
society feels happy. For Huxley this happiness is a false one, though. “Well,
I’d rather be unhappy than have the sort of false, lying happiness you were
having here”(p. 156) says Savage to Bernard. Desiring what somebody made
them want, BNW citizens feel subjective happiness, satisfied by consumption,
but at the expense of losing things like art and religion forever.
219
14
The name of Helmholtz Watson is laden with meaning, alluding to two famous physiologists: Hermann
von Helmholtz, the German physiologist, and J.B. Watson, the founding father of behaviorism.
15
The name “Mustapha” refers to Mustapha Kemal Ataturk (Meckier, 2002: 430), the world-famous Turkish
statesman who started the revolutionary process of the modernisation and rationalisation of Turkey in the 20’s
(the separation of the state from religion, laicisation etc.), which required radical means to be implemented in
a deeply religious Turkish society. Last name “Mond” alludes in turn to Alfred Mond (Lord Melchett), a Zion­
ist and a member of a distinguished scientific and financial family, who was the head of Imperial Chemical In­
dustries (1926), probably the second largest privately own corporation in the world at the time.
16
This conclusion was criticised by Huxley himself in the 1946 edition of the book as its most serious de­
fect; he claimed the possibility of a refugee community perfecting themselves in isolation might have been add­
ed to the novel (Huxley, 2004: XXXI); this thought is developed in Huxley’s last novel – Island.
220
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
be necessary in BNW. Civilization reached its peak as it ensured happiness for
everybody – further progress is obsolete. The pursuit for truth carries a de­
structive and unpredictable charge which in the new world remains hidden
thanks to the lack of spiritualism. As feelings blossom in the period between
the occurrence of desires and their satisfaction, BNW society has to be kept
busy. In other words, the scientifically acquired social equilibrium has to be
constantly sustained and cared for. Applied science, in the hands of a ruling
minority, is favoured: “the creation of highly organized and regimented soci­
ety, whose members exhibit a minimum of personal peculiarities, and whose
collective behaviour is governed by a single master plan imposed from above”
(Huxley, 1946: 35). An “orthodox theory of cooking” (a scientific knowledge
of man), made the creation of the universal cookbook possible, which “pro­
duces food for the belly but not for the mind – technology, not science” (Firchow,
1975: 314).
The distinction between “applied science” (Huxley’s definition of technolo­
gy) and “pure science” implies that through the process of application for cer­
tain social purposes science is being socialised. Thus, etymologically “applied
science” is very close to “socialised science”, which reveals Huxley’s concern
with the lack of value-neutrality in technology, highlighted by many scholars
(see: Tiles, 1995; Cutcliffe, 2000).
It also seems that, for Huxley, technology serves materialist purposes,
whereas pure science caters for the spiritual. This opposition is at least sug­
gested by some passages in BNW. Although the Controller believes in God, he
claims that nowadays He manifests Himself in His absence (Huxley, 2004:
206), as “God isn’t compatible with machinery and scientific medicine and
universal happiness. You must make your choice. Our civilization has chosen
machinery and medicine and happiness” (p. 207). Spiritual values are in some
way contrary to machinery, happiness and biological tinkering with human;
thus religion cannot be reconciled with scientific progress17.
Of particular interest is that many of the qualities that socialised science is
opposed to are in fact associated with pure science: the image of pure science
is to some extent the mirror image of socialised science. In contrast to social­
ised science, pure science is associated with Truth, Freedom, Individualism
and Spontaneity, but threatens Happiness Stability, Community and Predicta­
bility. Truth on the one side, Happiness on the other, in accordance with the
First Inequation.
Why did socialised science triumph over the pure? Because, as the materi­
alist paradise has been successfully engineered thanks to socialised science,
“we don’t want to change. Every change is a menace to stability. That’s anoth­
er reason why we’re so chary of applying new inventions. Every discovery in
pure science is potentially subversive; even science must sometimes be treated
as a possible enemy” (Huxley, 2004: 198). By saying so, the World Controller
implies that the technologically aware elites are carefully choosing the paths
of development, as technological progress is always path-dependent and a lack
of control will always bring harm. Of note is the fact that he does not elabo­
rate on the possibilities of diminishing the moral lag, created by the uneven
speed of technological and moral advancement, of which the former exceeds
the latter. He already assumed that they will never harmonise and potentially
destructive technologies will finally find their application in reality (this is a re­
ference to the worldview held in 1920 by British conservatives)18.
The imperative of stability and happiness also serves as the basis for stig­
matising some technologies being of no use: “Technically, it would be perfectly
simple to reduce all lower-caste working hours to three or four a day. But would
they be any the happier for that? No, they wouldn’t. The experiment was tried,
more than a century and a half ago. The whole of Ireland was put on to the
four-hour day. What was the result? Unrest and a large increase in the con­
sumption of soma; that was all. Those three and a half hours of extra leisure
were so far from being a source of happiness, that people felt constrained to
take a holiday from them” (p. 197). The balance between leisure and work
should not be interfered with.
When the behavioural aurea mediocritas19 is disrupted and the masses have
too much time, they either increase consumption or lose the feeling of self-sat­
isfaction. In BNW technologies do not serve “the magic circle of leisure” (Or­
tega, 1961: 117) anymore, they are not devoted to supplying humanity with
additional leisure or personal freedom. They serve the opposite purpose: they
are devoted to ensure “no leisure from pleasure” and the equilibrium between
consumption and production. Only science which serves stability (the technol­
ogy of breeding, socialisation and amusement) is being researched: “We don’t
allow it to deal with any but the most immediate problems of the moment. All
other enquiries are most sedulously discouraged. It’s curious... to read what
people in the time of Our Ford used to write about scientific progress. They
seemed to have imagined that it could be allowed to go on indefinitely, regard­
17
It is clear he speaks of an exclusively materialist happiness that Savage regarded as false.
221
18
Coherent action in relation to technology requires a certain universal set of values and laws, which ex­
ist in the hierarchically controlled BNW, but will probably not exist in the real world, taking into account the va­
riety of civilisations capable of technological advancement (Chinese civilisation may serve as the example of a
completely different set of values, where the implementation of BNW logic would not meet with moral dilem­
mas). Thus, Huxley’s dream uttered in later novels and essays, that potentially harmful technologies will be uni­
versally abandoned is very likely to be wishful thinking. “Internationally organised science” that he suggests in
Science Liberty and Peace (Huxley, 1946: 77) is at present times unlikely.
19
Aurea mediocritas (“The Golden Mean”) – an optimal solution.
222
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
less of everything else” (Huxley, 2004: 200)20. That is why the notions of
Knowledge and Progress are put into a separate, overlapping area in Table II:
although they are not supreme values in BNW, progress is allowed, but only
in the carefully selected areas of biology, which are devoid of any potential
threat to the equilibrium.
Research is being done by the members of higher castes; it is in fact the
routine science controlled by the authorities. Scientists dreaming of pure science,
not confined to the official directives might be deconditioned because of their
free, disinterested pursuit. The World controller himself used to be a physicist,
who realised that the BNW science “is just a cookery book, with an orthodox
theory of cooking that nobody’s allowed to question, and a list of recipes that
mustn’t be added to except by special permission from the head cook” (p. 198).
When the authorities realised his naughtiness, he was given a choice: to join
them or to be sent to an island, where he could live among the other “too selfconsciously individual” inhabitants and make pure science, but without any
hope for its mass implementation.
It is significant that BNW does not need humanists. As with pure science,
humanism and high culture can decondition and disrupt stability. Three people
who finally meet the World Controller because of their disobedience are Bernard
Marx (a scientist) the Savage (the naturally born primitive from reservation
park, who read Shakespeare), and Helmholtz Watson (a journalist, who likes
solitude, which makes him odd in the eyes of the majority)21. This conclusion
is especially significant when tracing Huxley’s opinion about specialisation
and humanism.
To sum up, it is clearly visible that science and technology, when controlled
and socialised, support the regime However, pure science has the same liberating
potential as humanism and high culture.
of society on an allegedly more scientific, more efficient, more technological
basis” (Meckier, 2002: 432–433). This is true, but only partially. The society
of BNW is truly, not “allegedly”, more efficient and more scientific. It is pre­
cisely this fact that makes the modernist reader feel so unnerved during read­
ing, as he sees the inevitable cost of progress: true anti-humanism.
Long before C.P. Snow published his Two Cultures in 1959 (1998), the con­
sequences of the growing specialisation in sciences were already perceived as
a threat to cultural progress. Although it is hard to pinpoint the exact histori­
cal moment when it became perceived as an intellectual problem, the fear that
the accumulation of knowledge would force scientists to specialise in very
narrow areas of inquiry, resulting in the impossibility of creative synthesis,
was somehow engrained in the word “specialisation” (or “specialism”). It en­
tered standard written English in the mid- and late nineteenth century (Collini,
2006: 454). The first recorded definition of specialism, has it understood as
a “restriction or devotion to a special branch of study or research” (quoted ibi­
dem, p. 455) and comes from 1860s and 1870s where after it entered British
public discourse.
5. Specialisation – Humanism
One scholar claims that “Huxley caricatured H.G. Wells and Sir Alfred
Mond in the composite figure of Mustapha Mond because he considered both
men to be proponents of anti-humanistic rationalisation – the reorganisation
20
Huxley does not say it explicitly in relation to the technologies of amusement, but it is logical to imply
that amusement is also being researched as it serves stability. In 1926, after Huxley discovered Henry Ford’s My
Life and Work in the library of the ship on his way to the USA – and subsequently experienced that everything
in the country is “perfectly in tune” with Ford’s principles – he started to describe the USA as “the nearest ap­
proach to Utopia yet seen on our planet” (Bradshaw, 1993). As a result, BNW became a seamless critique of so­
cialism and capitalism. The phrase “Our Ford” is a reference to the religious cult of his figure – in the novel
Christian faith (symbolised by a cross) has been supplanted by the ideology of fordism (symbolized by the letter
T that refers to the Ford Model T automobile, the symbol of mass production).
21
Huxley agreed that Savage is too intellectually mature compared to the biography he received, though.
223
5.1. Professionalisation, Dehumanisation and Scientists
The reflection on the process of specialisation was generally pessimistic –
the critiques did not highlight its potentially positive consequences, but they
focused instead on negative aspects, such as the inability of the sub-divided
scientific branches to be welded into a higher, coherent entity. This lament in­
itially referred to natural sciences, but was also extended to the social sciences
and humanities which increasingly started to specialise and use scientific
methodology in their research in the nineteenth century (pp. 456–457). The
gradual specialisation was said to affect both society and the individual: as the
latter becomes deprived of a wider sensitivity via his attention to one, abstract
field of knowledge, he detaches himself from the society by losing emotional
sensitivity and his more general interests.
Anxiety about specialisation was to certain extent in answer to the gradual
professionalisation of scientists (p. 454) and other social groups. As Gieryn et al.
(1985) put it, the notion of professionalisation is derived from the so called “mar­
ket model of professionalisation” (p. 393) developed inter alia by J.L. Berlant
(1975), D. Klegon (1978), R. Collins (1979) and M. Saks (1983). It describes
“the historical ascent of professions (medicine and law are the prototypal) in
terms of ideological and organisational manoeuvres designed to create occu­
pational monopolies over markets for desired services and commodities”
(Gieryn et al., 1985:393). In a manner similar to the guilds of the medieval
age, the professions guard their epistemic authority from outsiders who want
224
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
to breach the monopoly. The hypothetical manner of the advancement of a pro­
fession in society consists of the four steps: expulsion (of outsiders from the
field), expansion, autonomy protection and monopolisation (Gieryn, 1995,
1999). The conclusion of Gieryn’s essay (1985) is that the 20th century wit­
nessed gradual professionalisation of scientists, who began to guard their epis­
temic authority22.
According to historian Gary Werskey (1971), the profession of scientist
had quite low status in the public prior to 1939: scientists were treated by pol­
iticians, artists and social theorists as outsiders during social debates (pp. 67–68).
They were characterised by contemporary literature and the press as simple
minded, insensitive fellows, who are capitalists first and scientists second,
who do not understand art and do not care about the social impact of their re­
search (pp. 69–70).
To overcome these stereotypes, scientists attempted to influence the public
by forming various pressure groups – needless to say, the idea of socialism
was very helpful for them in advancing their goals thanks to its slogans of equity
and the potential benefits for socialism which sprang from science. Capitalising
on the respect they had in their own field, scientists tried to alter the public im­
age of their profession. J.B.S. Haldane was among the earliest public advocates
of scientific progress, presenting scientists as the hope for the future world in
many publications (see: Werskey, 1978). Julian Huxley in turn contributed to
this view in a more theoretical way, with his idea of scientific humanism23.
Many humanists perceived the prospect of scientific specialists addressing
social issues as posing the threat of dehumanisation and total rationalisation
on human affairs, which were –according to them – irreducible to the cold sci­
entific outlook. Partially as a response to scientists’ gradual struggle for the
public recognition, humanists started to lament that the lack of humanistic
sensitivity (commonly attributed to scientists) can result in the false assess­
ment of the social consequences of the impact of science on society. In the
same vein, they started to treat the lack of specialist education as something
one should be proud of. According to Collini, “the self-conscious cultivation,
from the late-nineteenth century onwards, of the identity of ‘the man of let­
ters’ was itself a form of deliberate resistance to the perceived operation of
specialisation” (2006: 455).
This kind of anxiety stimulated discussion about universities, both their in­
ternal organisation and their institutional impact on the society24, The issue of
the reunification of knowledge, subdivided by specialisation, constituted
a challenge for many intellectuals in the 20th century. Collini describes the final
intellectual outcome of these attempts as constituting “ironically sententious,
intellectually vapid mixture of holism and uplift which merely asserts that
everything is connected to everything else” (p. 458); thus he treats the topic
ironically. For example, Ends and Means, Huxley’s work which was described
by himself as “a kind of synthesis, starting from the metaphysical basis and
building up through individual and group psychology to politics and econom­
ics” (ibidem) is for Collini nothing more than ambitious mumbling filled with
some “vatic profundities”25. Certainly, this kind of writing may be regarded as
boring by a historian, but for philosophers and political scientists it still has
some value thanks to its universalism and the mere fact that it attempts to create
an a priori philosophical explanatory framework, something rarely attempted
throughout history.
The authority to create knowledge and speak on behalf of science.
As he defined it himself: “UNESCO... must work in the context of what I call Scientific Humanism, based
on established facts of biological adaptation and advance, brought about by means of Darwinian selection, con­
tinued into the human sphere by psycho-social pressures, and leading to some kind of advance, even progress,
with increased human control and conservation of the environment and natural forces” (J. Huxley, 1978 II: 11).
This idea is elaborated in: Smocovitis, 2007; his involvement in UNESCO in: Baker, 1978.
225
5.2. Huxley as Anti-specialist
The anxieties about specialisation and education are visible in BNW, where
Huxley warns both (1) against the hijack of social theory by scientific ration­
alisers and (2) against the social impact of specialisation26.
He implicitly accuses scientists of serving the political system of capital­
ism, of being merely tools in the hand of politicians; of blindly obeying the set
of rules they are given for their research. In BNW scientists who believed in
the god-like powers of their profession (like J.B.S Haldane, a specialist with
ambitions to speak about society), ultimately became a tool to sustain a social
equilibrium actually achieved by them. They do not care about the metaphys­
ical questions of human existence, merely concerned with the smooth per­
formance of the social tribes. If some distinctly human features are a constant
cause of confusion, they are destined to be wiped out thanks to genetics. This
is done without any social reflection: “You can’t consume much if you sit still
and read books” (Huxley, 2004: 42) – says the Controller, showing that scien­
tists, in the pursuit of maximising the efficiency of performance reject the po­
tential usefulness of intellectual self-development, as it ceased to be needed
after civilization reached the peak of happiness. Similarly, if freedom of choice
22
23
“Laments about the effects of specialisation had become something of a critical commonplace by the sec­
ond half of the nineteenth century, and by the early twentieth century universities were, with increasing vehe­
mence, identified as the villains of the piece” and stigmatised as succumbing to too much specialisation which
results in detracting from the unity of the common culture (Collini, 2006: 454).
25
Huxley, 1938. See also: J. Huxley, 1978 II,: 93.
26
Com. “instrumental rationality” in footnote 4, this paper.
24
226
Grzegorz Lewicki
results in both good and bad deeds, it can be supplanted by a new quality: the
identity of freedom with necessity. Everybody wants what one has to want,
because scientists, carefully observing human behaviour, produced the very
table Dostoyevsky feared, the one which enables the conditioning of behav­
iour. Scientists do not have scruples, they do not protest against the tyranny of
consumption and obedience, they only insist that it should not be based on
force, as the research has proved that it will not be efficient27. Their dilemmas
are not of an ethical, but a pragmatic origin. The Controller rejects violence as
a behavioural tool only because “the Controllers realised that force was no
good” and he proposes instead “the slower, but infinitely surer methods of ec­
togenesis, neo-Pavlovian conditioning, and hypnopaedia” (p. 43).
The imperative of happiness undermines also the usefulness of high culture.
“There were some things called the pyramids, for example... And a man called
Shakespeare. You’ve never heard of them of course... Such are the advantages
of a really scientific education” (Huxley, 2004: 42, 44) – says the Controller.
Cultural, aesthetic, religious and other contemplative experiences are, according
to him, useless because they contribute to the “production” of spiritual expe­
riences, which are immeasurable and do not translate into materialist welfare.
Teaching history is obsolete, in contrast to specialist education - knowledge of
Shakespeare and the pyramids can only stimulate free thinking, which will in
turn allow individuals to contemplate everlasting human flaws, diminishing
their feelings of happiness. “Most historical facts are unpleasant” (p. 19) – he
says, justifying the introduction of the sleep-teaching phrase “History is
a bunk” (p. 29) to the mass conditioning process. Education in BNW is con­
fined to areas useful in individual’s future work. A bit of humanistic knowledge,
which is needed for the Alpha citizens designed to be the leaders, occasional­
ly results in deconditioning and supplies one more reason not to introduce it
to the lower castes.
The citizens of BNW produce specific goods or do other specialised activities,
with no time for contemplation, with no leisure from pleasure28. The media
also does not mention humanistic values and any potentially liberating literature
is banned. After the lecture of “A New Theory of Biology”, a book, where the
author wants to prove the existence of transcendence mathematically, the Con­
troller notes that although it “is novel and highly ingenious” it is also “heretical
and, so far as the present social order is concerned, dangerous and potentially
See: section 3.2, this paper.
It is interesting to note that Huxley, living in the industrial era does not mention services, the rise of which
is characteristic for postmodern and postindustrial societies and does not elaborate on the impact of cybernetics
on humans. The continuation of his book, picturing the advancement of his predictions in the 21st century would
certainly be a challenge for contemporary writers.
27
28
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
227
subversive” (p. 154). He refuses to publish the book and orders the author kept
under supervision29. No humanism is allowed in BNW, because it is not coherent
with the desired outcome of behavioural research – happiness. Although high
culture liberates, for the Controller it is more important that it simultaneously
stimulates an unpredictable existential uneasiness; a good reason to ban it.
It is clear that Huxley did not approve of the dogmatic belief in science,
which was characteristic of his friends and other influential contemporaries
like Freud. A fascination with science is nothing bad, he seems to say in BNW,
but the supplanting of metaphysics with science will bring disastrous effects.
If science were to cross over into the arena of human affairs, if it wanted to re­
place a sensitivity for existential mysteries with its table, its recipe for sensational
happiness, it may take away more from people than it is capable of giving,
changing them into regularly maintained biological automatons. Huxley’s fear
of the flaws of socialism and materialism is closely tied to a fear of dehuman­
isation, which would be the fruit of the common action of scientists obediently
working for the benefit of capitalist principles of efficiency and stability. Ad­
justing the amount and quality of individual education to the desired social
role that happens nowadays is only the first step to BNW30. Genetic manipu­
lation will come next (pp. XXXV–XXXVIII).
Finally, what is very intriguing and makes BNW even more ambiguous, is
that the scientific dictator, the cold-hearted regulator introduces his ordered
society of specialists because he possessed the knowledge humanists had always wanted to obtain. Mond often justifies the regime with behavioural facts
and he uses history as empirical material to prove that a different order than
the one he proposes will always collapse and result in tremendous suffering.
Which of these two alternatives would be better? Constant breakdowns of a free
society or the dehumanised but smooth performance? – Huxley could not an­
swer unanimously31.
6. Huxley Today
What makes Huxley interesting is his moderation and ambiguity which
stems from his acceptance of the logic of the First Inequation. His vision of
29
Clearly enough, the book Mond reads is an allusion to the writings of Eddington (1929, see also:
O’Connor, 2003). It seems that Aldous assumed that transcendence, which thanks to Einstein came back as a sci­
entific hypothesis, may once be proven to exist scientifically. Unfortunately, even this revolutionary discovery
will remain concealed for the sake of social stability of BNW.
30
This conclusion makes Huxley side with the theses put forward in Russell’s Icarus (1924).
31
Huxley attitude towards behaviourism was ambiguous – he tried to revolt against its moral consequences,
but he was also fascinated with its progress. As the philosophical and political questions related to behaviour­
ism are extremely important in BNW, the issue would require a separate elaboration exceeding the scope of this
publication.
228
Grzegorz Lewicki
See: e.g. Toffler, 1990: 466 and footnote 29, this paper.
It is the will of the majority that makes BNW possible.
34
A similar diagnosis is to be found in: Naisbitt, 1990: 241–269; Fukuyama, 2004; Galston, 2002; Rose, 2005
and many others.
35
Of note is that, according to Baker (2001), Huxley had some similar intuitions as he “characterizes sci­
ence in terms of a process of steadily increasing acceleration” (p. 37).
Linear vs. Exponential Growth
160
229
Linear Plot
140
Exponential Trend
120
Technology Capability
the world seems to resemble a play in an ancient Greek theatre – no matter
which path humanity takes, it always has to pay for its choices; there are no
ideal social solutions. Due to the flaws of human nature every human ideal de­
generates and caricatures itself in the process of its application.
Despite some flaws in Huxley’s vision, modern philosophers could benefit
from a careful re-reading of Huxley32. They should be made aware that as long
as one remains a nominalist, one cannot legitimately revolt against the imple­
mentation of voluntaristic serfdom, because one does not recognise it as serf­
dom. In other words, a nominalist lacks an external, transcendent perspective
to stigmatise the happiness of BNW as false. The acceptance of the subjective
validity of names makes it impossible to do that33.
BNW remains one of the most adequate social prophecies ever written and
is still meaningful regardless of the historical context, in which it was written.
This is visible even more sharply at the beginning of the twenty-first century:
“Current developments in genetic engineering, combined with foreseeable de­
velopments in nanotechnology and robotics, have the potential to redefine and
extend human life. But if we follow this technology along the course favoured
by its advocates, some humans would acquire characteristics so superior to
our own, or so entirely new, that what it means to be human, even for those
left behind, would be forever lost” – wrote the author of BioScience, a month­
ly academic journal tracing current research in biology (Norgaard, 2004: 255)34.
On the other hand, the rapid progress of technology may bring solutions to
many contemporary social problems, the impact of specialisation on sciences
included. Ray Kurzweil, a famous futurologist, who after the analysis of em­
pirical data reached the conclusion that technological advancement progresses
at exponential rate (see: Chart I), claims that thanks to science we will witness
the radical change of human constitution (Kurzweil, 2005). According to
him, the world is now reaching the “knee of curve” – a point, where the impact
of technology on society will be gradually more visible35. After the future suc­
cessful integration of advanced technology into flesh (cybernetics), human ca­
pacities will extend, acting positively upon the whole species. The negative
effects of specialisation will cease to exist, as the protein-based mechanisms
of brain will be reengineered, resulting in the great memorisation capabilities.
This will in turn make great, Ranaissance-like syntheses (that will reunite
fragmented knowledge) possible once again.
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
Linear Trend
100
80
60
40
Knee of curve
20
0
0 1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
Time
Chart I, from: Kurzweil, 2005:10
Nietzsche wrote in his visionary Thus Spoke Zarathustra: “The earth has be­
come small, and on it hops the last man, who makes everything small. His spe­
cies is ineradicable as the flea; the last man lives longest. ‘We have discovered
happiness’ – say the last men, and they blink despicably” (Nietzsche, 2000).
Consider nanotechnology, neuroscience, behaviourism, the Human Genome
Project, Craig Venter’s first artificial organism (see: Salomone, 2007) to be the
first steps to theriaca maxima36, the ultimate antidote for the horrors of suffering...
Would not BNW be better than the present world? After all, maximised happi­
ness at the cost of minimised freedom would not be introduced by force. Huxley
claimed that we are now undergoing an “ultimate revolution” in our souls, which
will make us love our servitude (Huxley, 2004: XXXIII–XXXVIII; see also:
1962). Is suffering without surveillance better than the engineered happiness?
32
33
Theriaca maxima (“the total dose”) refers to the “maximum antidote” for a sick patient, who cannot be
treated by any known means. All medicines available to a doctor are chaotically amalgamated into a new mix­
ture with the hope that it may help the patient. Theriaca maxima is “invented in a state of despair about any single
medicine” (Ortega, 1975: 35). Analogically, the system of BNW is invented in a state of despair about any single
social solution that would bring peace.
36
230
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
One thing is certain. Millions of African children dying from genocide,
starvation, malaria and AIDS would definitely welcome the new order with joy.
Berlant, J.L., Profession and Monopoly, Berkeley, 1975.
Bradshaw, D., an introduction in: Huxley, 2004, pp. V–XV.
Collini, S., Absent Minds: Intellectuals in Britain, Oxford, 2006.
Collins, R., The Credential Society, New York, 1979.
Cutcliffe, S.H., Ideas, Machines and Values: An Introduction to Science, Technology and So­
ciety Studies, New York, 2000.
Dostoyevsky, F., Bracia Kramazow [Brothers Karamazov], Kraków 2004 [1880].
Dostoyevsky, F., Notatki z Podziemia. Gracz [Notes from the Underground. Gambler], Warszawa
1992.
Dunaway, D.K., Huxley, A. L., Oxford Dictionary of National Biography, Oxford University
Press, 29 December 2004, http://www.oxforddnb.com/view/article/34082.
Eddington, A.S., Science and the Unseen World, New York.
Firchow, P., “Science and Conscience in Huxley’s Brave New World” [in:] Contemporary Literature, 1975, vol. 16, no 3, pp. 301–316.
Firchow P., “Wells and Lawrence in Huxley’s Brave New World” [in:] Journal of Modern Literature, April 1976, vol. 5 issue 2, pp. 260–279.
Firchow, P., The End of Utopia: A Study of Aldous Huxley’s “Brave New World”, Bucknell Uni­
versity Press. 1984.
Fjellman, S.M., Firchow, P. E., The End of Utopia: A Study of Aldous Huxley’s “Brave New
World”, Bucknell University Press, 1984 (Book Review); Science Fiction Studies #36, vol
12, Part 2, July, 1985. available also at: http://www.depauw.edu/sfs/birs/bir36.htm.
Fukuyama, F., Koniec człowieka [Our Posthuman Future], Kraków 2004.
Galston, W.A., “What’s at stake in biotech?” [in:] Public Interest, 2002, Fall, issue 149.
Gieryn, T.F., Bevins, G. M., Zehr, S.C., “Professionalization of American scientists: public sci­
ence in the creation/evolution trials”, American Sociological Review, June 1985, vol 50.
Gieryn T. F., “Boundaries of Science” [in:] Handbook of Science and Technology Studies, Sage
Publications 1995.
Gieryn T. F., Cultural Boundaries of Science: Credibility on the Line, Chicago 1999.
Hacking, I., Social Construction of What?, Harvard University Press, 1999.
Haldane, J.B.S. Daedalus, or Science and the Future, A paper read to the Heretics, Cambridge,
on February 4th, 1923, New York 1924; the content also available at: http://www.cscs.
umich.edu/~crshalizi/Daedalus.html.
Huxley, A., Ends and Means: an Enquiry into the Nature of Ideals and into the Methods Employed for their Realization, London 1938.
Huxley, A., The Art of Seeing, New York, 1942.
Huxley, A., Science, Liberty and Peace, Harper & Brothers, 1946.
Huxley, A., Brave New World Revisited, 1958; retrieved 13.03.2007 from: http://www.huxley.
net/bnw-revisited/index.html.
Huxley, A., Music At Night, London,1960 [1931].
Huxley, A., The Ultimate Revolution, a speech given March 20, retrieved from the Berkeley Language Center – Speech Archive SA 0269, 1962. available at: http://sunsite.berkeley.edu/
VideoTest/hux1.ram.
Huxley, A., Ape and Essence. New York, 1992 [1948].
Huxley, A., Brave New World, Vintage, 2004 [1932].
Huxley, A., Wyspa [The Island], Gdańsk 2004 [1962].
Huxley, J., Aldous Huxley, 1894–1963, London 1965 (ed.); quoted in Firchow, 1975: 305.
Huxley, J., Memories, vol. I–II, Penguin Books, 1978 [1973].
They would kneel down and kiss Grand Inquisitor’s hands.
Abstrakt
Esej, będący częścią pracy magisterskiej, wykazuje, że Nowy Wspaniały Świat Aldousa
Huxleya był wynikiem jego potrzeby odniesienia się do debaty na temat nauki i technologii w
międzywojennej Wielkiej Brytanii. Używając analizy historycznej i literackiej wyjaśnia idee
Huxleya poprzez metaforę dwóch nierówności: Pierwsza Nierówność, klucz do zrozumienia
jego poglądu na naukę i społeczeństwo, ma najprawdopodobniej – twierdzi autor – korzenie w
pracach Fiodora Dostojewskiego i jest de facto radykalnym przeciwstawieniem ideału szczęś­
liwości triadzie trzech wartości starożytnych (prawda, szczęście, dobro); Druga Nierówność
opiera się na przeciwstawieniu sobie nieskrępowanych badań naukowaych i nauki stosowanej
(czyli technologii). Praca odtwarza także sieć relacji osobistych Huxleya, co umożliwia skoja­
rzenie jego obrazu nauki z ideami popularyzowanymi przez ówczesnych intelektualistów bry­
tyjskich (m.in. Julian Huxley, J.B.S Haldane, Bertrand Russell), a także ukazuje jego stosunek
do rosnącej specjalizacji w nauce. Na koniec zaprezentowane są wciąż aktualne wątki filozo­
ficzne myśli Huxleya w zestawieniu ze współczesnym optymizmem i pesymizmem co do przy­
szłego wpływu nauki na społeczeństwo.
Abstract
The paper, a part of MA dissertation, shows that Aldous Huxley’s Brave New World stem­
med from his desire to take a stand in the debate on science, technology and society in interwar Britain. It utilises both literary and historical analyses to elaborate Huxley’s message
through the metaphor of two inequations (a mathematical term): the First Inequation, a key to
understanding his ideas on science and society, is suggested to have been derived from Fyodor
Dostoyevsky’s works and is de facto a radical opposition between the ideal of happiness and
the triad of ancient supreme values (truth, goodness, beauty); the Second Inequation dwells on
the friction between pure science and applied science (Huxley’s term for technology). The pa­
per also recreates Huxley’s close social network that helps to relate his image of science to the
ideas popularised at the time by the prominent British intellectuals (e.g. Julian Huxley, J.B.S
Haldane, Bertrand Russell). Huxley’s concern with the growing specialisation of sciences is
also elaborated and at the end the actuality of his philosophical standpoint is presented in the
context of contemporary scientific pessimism and optimism.
References
Baker, J.R., Julian Huxley – Scientist and World Citizen, UNESCO/Unipub, 1978.
Baker, R.S., Science and Modernity in Aldous Huxley’s Interwar Essays and Novels [in:] C.C.
Barfoot (ed.) Aldous Huxley Between East and West, Amsterdam, 2001, pp. 35–58.
231
232
Grzegorz Lewicki
Dostoyevsky Extended: Aldous Huxley On The Grand Inquisitor...
Kaye, P., Dostoevsky and English Modernism 1900–1930, Illinois 1999.
Klegon, D., “The Sociology of Professions: an Emerging Perspective” [in:] Sociology of Work
and Occupations, 1978.
Kurzweil, R., The Age of Spiritual Machines: When Computers Exceed Human Intelligence, Pen­
guin 2000.
Kurzweil, R., The Singularity Is Near: When Humans Transcend Biology, Penguin 2005.
Lewicki, G., Huxley’s Inequations – Brave New World in the Context of the Debate on Science,
Technology and Society in inter-war Britain, a master thesis by the author at Universiteit
Maastricht (Master ESST: European Studies on Society, Science and Technology), 2007.
For details or discussion, please contact the author at: [email protected].
Meckier, J., “Aldous Huxley’s Americanization of the Brave New World Typescript” [in:]
Twentieth Century Literature, Winter 2002, vol 48, issue 4.
also available online: http://findarticles.com/p/articles/mi_m0403/is_4_48/ai_108194336/print
Ortega y, G.J., Man the Technician [in:] History as a system and other essays toward a philos­
ophy of history, W. W. Norton 1961.
Ortega y, G.J., An Interpretation of Universal History, W.W. Norton, 1975.
Ortegay, G.J., Bunt mas [The Revolt of the Masses], Warszawa 2004.
Naisbitt, J., Aburdene P., Megatrends 2000, William Morrow and Company 1990.
Naisbitt, J., Naisbitt, N., Philips, D., High tech – high touch, Poznań 2003.
Nietzsche, F., Tako rzecze Zaratustra [Thus Spoke Zarathustra], Poznań 2000; an English quo­
tation is based on the Polish (Wacław Berent) and English translation (Khalil Gabran), the
latter of which is available at http://www.kahlil.org/zarathusra-prologue5.html
Norgaard, R.B., “Posthuman Enough?” [in:] BioScience, March 2004, no 3, vol. 54.
O’Connor, J.J., Robertson, E. F., “Arthur Stanley Eddington”, a webpage of the School of
Mathematics and Statistics, University of St Andrews, Scotland, 2003. http://www-history.
mcs.st-andrews.ac.uk/Biographies/Eddington.html
Platon, Państwo [The Republic], Marek Derewiecki (Publisher) 2006.
Popper, K., Open Society and its Enemies, Princeton, 1971.
Rose, S.P., “The Future of the Brain” [in:] Chronicle of Higher Education, 06/3/2005, vol. 51,
issue 39.
Rozankow, W., Legenda o Wielkim Inkwizytorze F. Dostojewskiego [The Legend about the Grand
Inquisitor by F. Dostoyevsky], Warszawa 2004.
Russell, B., Icarus, or the Future of Science, London 1924; the content of the book available also
at: http://www.marxists.org/reference/subject/philosophy/works/en/russell2.htm
Russell, B., The Scientific Outlook, Glencoe, 1931.
Sahaj, T., „Eugenika społeczna w ujęciu Platona” [„Social Eugenics from Plato’s perspective”]
[in:] Archeus – Studia z bioetyki i antropologii filozoficznej, 2004, vol. 5,
Saks, M. “Removing the blinkers?: a critique of recent contributions to the sociology of pro­
fessions” [in:] The Sociological Review 1983, pp. 1–21.
Salomone, M., “Niech moc będzie z wami” [“May the force be with you”] [in:] FORUM,
2007, no 39 (a reprint from El Pais, 08.09 2007).
Shestov, L., Dostojewski i Nietzsche. Filozofia Tragedii [Dostoyevsky and Nietzsche. The Philosophy of Tragedy], Warszawa 1987.
Sion, R.T., Aldous Huxley and the Human Cost of Technological Progress, Salve Regina Univer­
sity, PhD dissertation retrieved from a microfilm (UMI Proquest database) 1999.
Sleigh, Ch., “Brave New Worlds: Trophallaxis and the Origin of Society in the early twentieth
Century” [in:] Journal of History of the Behavioral Sciences, 2002, vol. 38(2).
Sismondo, S., An Introduction to Science and Technology Studies, Blackwell 2005.
Smocovitis, V. B., The unifying vision: Julian Huxley, evolutionary humanism and the evolutionary synthesis [in:] Somsen, G.J. , Kamminga, H. (eds.), Pursuing the Unity of Science: Ideology and Scientific Practice Between the Great War and the Cold War, Ashgate Publishing,
2007.
Snow, C.P., The two Cultures, Cambridge University Press, 1998[1959].
Szacki, J., Spotkania z Utopią [Encounters with Utopia], Warszawa 2000.
Tiles, M., Oberdiek, H., Living in a Technological Culture: Human Tools and Human Values,
London, New York, 1995.
Thody, P., Aldous Huxley, London 1973; quoted in Firchow, 1975, p. 305.
Toffler, A., Future Shock, Bantam Books 1990.
Vitoux, P., “Aldous Huxley and D. H. Lawrence: An Attempt at Intellectual Sympathy” [in:]
The Modern Language Review, 1974, vol. 69, no 3, pp. 501–522.
Wells, H.G., Men Like Gods; Project Gutenberg (Australia), 1923; retrieved from the webpage:
http://gutenberg.net.au/ebooks02/0200221.txt
Werskey, G., British Scientists and ‘Outsider’ Politics, 1931–1945, Science Studies, 1971, pp.
67–83.
Werskey, G., The Visible College: the Collective Biography of British Scientists and Socialists of
the 1930’s, New York 1978. Rutgers University Press.
233
The Scissors and the Power...
Michał Choiński*
The Scissors and the Power
A Look at Harold Pinter’s The Homecoming Through Pragmatic Lenses
Harold Pinter’s plays constitute an amalgam of realism (noticeable espe­
cially in dialogues) and absurd (noticeable primarily on the situational level of
the plays); the playwright is known as a representative of the “Theatre of the
Absurd”, yet still one of the characteristics of his oeuvre remains an excellent,
realistic “ear for dialogue” (Short 1996:181). This mixture serves as a sub-textu­
al framework for his plays and encourages the reader to “plumb into the depths
of the subtext and expose the hidden secrets of motive, continuity, and intended
meaning” (Carpenter 1982:488). This article is an attempt to look at the open­
ing scene of Pinter’s The Homecoming adopting a socio-pragmatic approach to
the analysis of dramatic dialogue, and to describe the conflict between Lenny
and Max, the two characters who appear in the scene, as a typically “Pinter­
esque” struggle for dominance and power.
The analysis draws on Austin’s speech act theory and his concept of a per­
formative, a verb that is “not used to say things i.e. describe the states of affairs,
but rather actively do things” (Levinson 1984:228). By uttering it in specific
circumstances, called felicity conditions, the speaker does not only comment
on the extralinguistic reality, but actually influences it. According to Austin
every speech act has its illocutionary, locutionary and perlocutionary force.
The first being connected with the speaker’s intention, the second with the actu­
al utterance of a given speech act and the third with bringing out of the effects
of what has been said (Austin 1970:251). It is beyond the scope of this paper
to give an exhaustive overview of all the research into speech act theory in the
context of literature, however, it ought to be emphasized that speech act theo­
ry has been frequently applied to the study of literature, and to the study of
dramatic text. Understanding the phenomenon of speech acts is ”dramatically
important at the beginning of plays when new characters are introduced as it
allows us immediately to grasp important social relations” (Short 1981: 184).
* Michał Choiński, doktorant Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Interesuje się socjo­
pragmatyką, retoryką, literaturą brytyjską i amerykańską oraz przekładem.
The article is a modified version of a paper delivered during the 4th IALS Conference: In Search of
(Non)Sense. Literary Semantics and the Reated Fields and Disciplines, Kraków, 12–14 October 2006.
235
The communication between the characters provides the audience with essen­
tial contextual information and constructs a framework for further action;
a socio-pragmatic approach offers a fruitful theoretical background to investi­
gate not only single utterances but whole dialogues of a given dramatic text.
For the purpose of the analysis of the dialogues between the characters it also
seems fruitful to see how Grice’s Cooperative Principle and the Maxims of
Conversation: The Maxims of Quantity (i.e. one should not say too much),
Quality (i.e. one should tell only truth), Relevance (i.e. one should talk to the
point) and Manner (i.e. while talking one should be orderly and clear) (Grice:
1989: 26–7) are flouted in the conversation to communicate a number of subtextual messages and shape the relationship between the characters.
The notion of dialogue in the context of drama is a most complex issue be­
cause of the embedded structure of dramatic discourse. In a prototypical drama
there are two layers of discourse: “The overarching level of discourse is that
between the playwright and the audience. Characters’ talk is embedded in the
higher discourse, allowing the audience to ‘listen in’ to what the characters say”
(Short 1996: 196). In theatrical communication on the Addresser 2 (a character
of the play) - Addressee 2 (a character of the play) level dialogue performs its
prototypical conversational function, but on the Addresser 1 (the author) - Ad­
dressee 1 (the ideal reader) level it serves as a means of e.g. characterization,
as the audience read between the characters’ lines to construct the characters’
image and the image of the world they inhibit.
The text of a play belongs to a written code, yet as it enters the stage it un­
dergoes a profound change. The words are blended with theatre space and con­
nected with many other, non-verbal signs. A theater performance is an amalgam
of different messages that are coded in a number of systems, this semiotic
complexity makes the performance the most complex of all modes of artistic
expression. The text of a play offers a certain potential to its director and actors.
They interpret the text in what they do on the stage and imprint sense on the
“raw” material that is given by the playwright. This article offers an interpre­
tation of the play as one of a number of possible readings of the text produced
by Pinter. The analysis is by no means final, for the actors who perform the
characters of Lenny and Max may interpret the text in their own, fully legitimate
way, by changing the intonation of their voices or the mimic of their faces and
consequently, presenting a different reading of the first scene of The Homecoming.
Words and dialogues are only one of the numerous media of the perform­
ance, as Ezra Pound said “the medium of drama is not words, but persons
moving about on stage using words” (Honigmann 1989: 60). The pragmatic
cf. Limon 2003: 113–134.
Drama understood as the performance.
236
Michał Choiński
The Scissors and the Power...
analysis cannot account for the immense complexity and multimedia abundance
of a dramatic text performed on stage, yet it may help to reconstruct in real­
istic psychological terms the speech act structure of a dramatic conversation
and its implicature as written in the text of the play. It seems fruitful to treat
the text of a drama as “a series of communicative acts, not just as a configura­
tions of phonetic, syntactic and lexical patterns” (Short 1981: 183), to see the
words uttered by characters on the stage as a live dialogue, which does not
have to be treated as an artificial verbal construct. By adopting such an ap­
proach one may exercise a wide array of socio-pragmatic devices, to arrive at
a literary interpretation.
According to Hammond, “Pinter’s dialogue preserves the surface of realism
though this in itself is ultimately subversive because the conversation encour­
ages a penumbra of accompanying expectations appropriate to realistic theatre
that the plays often frustrate. In plays like The Homecoming, an uncannily ac­
curate mimesis of ordinary conversation is formed to conceal and to belie the
extreme structure of feeling that supports it” (Hammond 1979). The play is
among most controversial and widely discussed works of the dramatist. It is
concerned with the return of Teddy, a professor of philosophy at one of Amer­
ican universities, to a London house in which lives his father, Max and his
brothers, Lenny and Joey. The members of family seem to function on the fring­
es of working-class society and stand in marked contrast with well-educated
and respectable Teddy. In the course of the play Ruth, Teddy’s wife, decides
not to return home with her husband, but to stay in London with Teddy’s fami­
ly and work as a prostitute. This decision is the dramatic climax of the play in
which the stable and gradual deconstruction of the ordinary reaches its climax.
This tension of the play is constructed through a strategic use of dialogue in
which verbal skirmishes push the action further, and detach it from the reality
and the ordinary.
One of such skirmishes is to be found at the very opening of the play. The
Homecoming starts with a question “What have you done with the scissors?”,
a most significant one for Pinter’s construction of the world presented in the
play and for establishing the relationship between the characters. The question
is asked by elderly Max, who enters a room where Lenny is sitting in an armchair
and reading a newspaper. Lenny does not answer his father although the latter
keeps on enquiring him, until finally the son, obviously impatient with his fa­
ther’s questions, attacks Max and mocks him. Pinter commented on the opening
scene of the play in the following way:
son addressed didn’t give a damn about the scissors or about the questioner either, for that mat­
ter... I saw a man enter a stark room and ask his question of a younger man sitting on an ugly
sofa reading a racing paper. I somehow suspected that A was a father and that B was his son,
but I had no proof. This was however confirmed a short time later when B (later to become
Lenny) says to A (later to become Max), ‘Dad, do you mind if I change the subject? I want to
ask you something. The dinner we had before, what was the name of it? What do you call it?
Why don’t you buy a dog? You’re a dog cook. Honest. You think you’re cooking for a lot of
dogs.’ So since B calls A ‘Dad’ it seemed to me reasonable to assume that they were father and
son. A was also clearly the cook and his cooking did not seem to be held in high regard. Did
this mean that there was no mother? I didn’t know. But, as I told myself at the time, our begin­
nings never know our ends.
Someone was obviously looking for a pair of scissors and was demanding their whereabo­
uts of someone else he suspected had probably stolen them. But I somehow knew that the per­
For more elaborate analysis of drama as a multimedia sign see the diagram in Elam 1980: 39 or Limon 2003.
237
Pinter’s comment reveals a part of his workshop: the first lines of The Homecoming are real-life and “dialogic”, in the respect that Pinter did not devise them
word by word, but rather produced them as concrete chunks of a conversation. This
observation makes the socio-pragmatic study of the play even more legitimate.
With the first sentence of the play Pinter characterizes Lenny and Max, si­
multaneously constructing the framework for further action. The sentence
“What have you done with the scissors?” is, from the grammatical point of view,
an interrogative, but it has the illocutionary force of an accusation. The impli­
cature of the utterance is clear: by uttering this sentence Max presupposes that
Lenny has taken his scissors and hidden them somewhere. By identifying this
presupposition it is possible to interpret the question as an accusation. The
question: “What have you done with the scissors?” is obviously an enquiry
about the scissors’ whereabouts, yet the means selected by Max i.e. an indirect
accusation, renders it a direct attack on Lenny. Max’s utterance does not contain
any phrases or linguistic means which could be considered, in sociolinguistic
terms, politeness strategies. The question is direct and short, it may be viewed
as an invitation to strife, rather than an invitation to discussion.
It is possible to interpret the sentence as a kind of a challenge Max poses
to himself, the old man wants to test his power in the household and confirm
his, as he thinks, dominant position. The facts that he makes such an accusa­
tion may suggest that his position in the household is that of power, it seems
logical to presuppose, on the basis of pragmatic presupposition, that Max is
legitimate to command others (or, at least, that he thinks he is). This impression
is verified a few moments later by the way his son reacts to his questions. It is
interesting to take into account the way the characters are situated on the stage
here. Max tries to exercise his power, yet, it is he who is standing while his son
is sitting. On the one hand, this arrangement may be seen as Max’s attempt to
dominate Lenny, by virtue of being “higher” than he is, yet, on the other hand,
it also reminds one of a casual superior-subordinate relationship, with Max
http://nobelprize.org/nobel_prizes/literature/laureates/2005/pinter-lecture-e.html
238
Michał Choiński
The Scissors and the Power...
standing as a “subordinate”, and Lenny sitting as a “superior”. A similar tech­
nique is employed by Pinter in his sketch Trouble in the Works where the play­
wright turns upside down the employer-employee relationship by playing with
the superior-subordinate arrangement of characters. The struggle for superiority
and dominance is particularly important in the light of the lines in which Max,
in order to get his son’s attention, threatens him with violence.
In the second utterance Max makes his point clear: “I said I’m looking for
the scissors”. His clarification is intended to make his son answer him. He re­
peats the question: “What have you done with them?”, but Lenny still does not
bother to react to his father’s words and keeps on reading the newspaper. When
Lenny does not want to answer his father, he is obviously violating the Coop­
erative Principle: he refuses to take part in conversational turn-taking, the nec­
essary condition for every conversational exchange. However, his refusal to
communicate becomes a message in itself: he expresses his disregard for Max
and proves his superior position in the household. The old man, in turn, is caught
in a vicious circle: paradoxically, the more power he would like to exercise over
his son the more undermined his position becomes. The pauses between Max’s
utterances, in which he anticipates Lenny’s response, gradually build the ten­
sion between the two characters, which may lead to an open conflict.
The young man’s reluctance to answer his father’s remarks does not neces­
sarily have to be governed by the intention of avoiding this conflict. It is pos­
sible to interpret Lenny’s silence as a provocative encouragement for the old
man to go further; Lenny seems to understands his father’s situation and to
know that by not answering his enquiries and accusations he can turn them
against him – his silence becomes a means of showing disrespect and manifest­
ing superiority. In this way Pinter gradually constructs the image of a malicious
manipulator, whom Lenny turns out to be in the course of the play.
In his third attempt to attract Lenny’s attention Max gives reasons why he
needs the scissors: “Did you hear me? I want to cut something out of the paper”.
By providing explanation for his demands he tries to legitimize his request and
attract his son’s attention. Also, the fact that he says too much, breaking the Max­
im of Quantity, might be viewed as a sign of weakness, of giving in to his son.
At this point, for the first time Lenny answers his father: “I am reading the
newspaper”. His utterance has the illocutionary force of a denial, Lenny flouts
the Maxim of Relevance (Lenny’s utterance does not contain the information
about the scissors whereabouts) thus emphasizing that he is not concerned about
his father and focuses only on himself. On the one hand he makes it clear that
he does not want to be bothered as he is busy reading the newspaper, on the
other hand he states clearly that the newspaper belongs to him and he has no
intention of giving it to his father. Lenny’s answer might be viewed as a man­
ifestation of strength: he does not respond to Max’s initial question, but focuses
on his independence and superiority to his father. The utterance is short and
decisive, its straight, affirmative form contributes to its message and helps
Lenny to control the situation.
In his next utterance Max uses the word “paper” three times: “Not that paper.
I haven’t even read that paper. I’m talking about last Sunday’s paper. I was just
having a look at it in the kitchen.” His usage of the word “paper” is emphatic
and it could be acted out as a mockery, provided the actor adopts a proper in­
tonation. Max flouts the Maxim of Quantity: he provides more information that
is needed, but here, unlike in the previous case he does not give in to Lenny.
The old man has finally made his son answer him and, it is possible to interpret
his utterance as an attempt to recover his alleged superior position.
His triumph, however, does not last long. Lenny keeps ignoring him; after
a pause Max goes on: “Do you hear what I’m saying? I’m talking to you!” The
exclamations are aimed at attracting Lenny’s attention and make him answer
the question that follows: “Where’s the scissors?” The question is repeated for
the third time, this time, however, it is not in the form of an accusation – it is
a direct enquiry about the scissors’ whereabouts. Yet, even now Max is disre­
garded by Lenny who answers “What don’t you shut up, you daft prat?” - this
line ought to be uttered, as the stage direction indicates, quietly. Lenny is not
concerned about his father’s question; his words are the ultimate denial to take
part in the conversation: the utterance carries the illocutionary force of an insult,
and it is recognized by Max as an abuse. The utterance is also a clear breaking
of the Cooperative Principle and flouting of the Maxim of Manner. The fact
that the answer is uttered calmly, rules out the possibility that Lenny may be
governed by passion; the insult is another, calculated blow in the struggle for
power, which Lenny makes use of in order to control the situation.
The conversation becomes more violent as Max answers the insult with
a threat, he says “Don’t you talk to me like that. I’m warning you” while, as
the stage direction says, lifting his stick and pointing at Lenny. His attempt to
manifest his power by a threat, “I am warning you”, is rather feeble in contrast
with Lenny’s calculated insult and the superiority he has shown so far in the
conversation. Max’s utterance “I’m warning you” contains a performative verb
(when we utter the word “warn” we perform the action of warning somebody),
which is, in Austin’s terminology, a misfire. Max does not fulfill one of the basic
felicity conditions necessary to perform the act of warning, i.e. when warning
one does have to have power to exercise his or her threat. When Max utters
this sentence he is in a subordinate position and has no means to threaten his
son, the stick he raises becomes therefore more a confirmation of his weakness
than a serious means of exercising violence. The fact that Max resorts to argu-
For an extensive pragmatic analysis of Pinter’s Trouble in the Works see (Short 1981: 194–199).
239
240
Michał Choiński
mentum ad baculum, a threat, could be interpreted as a proof for his hopeless­
ness. Lenny is well aware of that as he does not answer his father’s utterance
and keeps reading the racing magazine.
The conversation turns out to be nothing else but a struggle for dominance.
Max uses the scissors as a pretext to begin a duel for power, which in the end
he loses. His final utterance: “I’m getting old, my word of honour” which flouts
the Maxims of Quantity and Relevance (no one expected such a comment from
him), should not be read as a comment addressed to Lenny, these are the words
the old man directs at himself; it could be interpreted as a reflexive conclusion
he draws from the exchange in which his son exposed him his contempt and
malice. The offensive nature of the conversation, which constructs the frame­
work of the play allows one to assume that it is usual for the members of the
family to address one another in such a way. The characters are not capable of
conducting a casual, polite conversation and showing respect to each other.
The initial conversation helps to build an image of a corrupted home, which
one actually would not like to return to; this adds to the complexity of the theme
of the homecoming, which functions as basis for the structure of the play. In
terms of dramatic exposition the conversation also serves as a means of im­
plicit characterization of Max and Lenny, efficiently constructing the images of
the main characters and their mutual relationship.
Critics agree that Pinter’s works (especially his earliest “comedies of men­
ace” among which The Homecoming is ranked) are notable for the strategic use
of dialogue as well as the combination of verbal skirmishes and banal, yet
“strangely threatening atmosphere” (Almansi and Henderson 1983: 18). The
playwright’s mastery of dramatic dialogue resulted in coining a new term – “Pin­
teresque” – to describe his style: “full of dark hints, pregnant suggestions,
with the audience left uncertain as what to conclude”. Pinter’s dramas abound
in situations of conflict and menace, in which the characters are lost in the com­
plex maze of the commonplace and the unusual. In the exchange between Lenny
and Max common speech and everyday language camouflage the struggle for
dominance and power, which is the essence of human relations in The Homecoming. In this play the “Pinteresque” is not only about the situational arrange­
ment of characters and subversive combination of the ordinary and the extraor­
dinary, but primarily about the complexity of the language of characters and
their conversations.
Such density of meanings wrought into the dramatic exchanges in manage­
able only by the dramatist’s sensitivity to language and his ability to maneuver
meanings. According to Martin Esslin “Pinter’s dialogue is as tightly – perhaps
more tightly – controlled than verse. Every syllable, every inflection, the suc­
http://findarticles.com/p/articles/mi_m1295/is_3_65/ai_71704790 3.03.2008.
cession of long and short sounds, words and sentences, is calculated to nicety.
And precisely the repetitiousness, the discontinuity, the circularity of ordinary
vernacular speech are here used as formal elements with which the poet can
compose his linguistic ballet” (1970: 43). In The Homecoming, just as in a number
of Pinter’s plays, language is not used as a means of communication, but as
a means of creating truly “Pinteresque” world of uncanny contrasts.
Abstrakt
Artykuł jest próbą opisu funkcjonowania języka w dialogach w sztukach Harolda Pintera.
Autor artykułu stosuje socjopragmatykę jako narzędzie analityczne, które pozwala na omówie­
nie dialogów z pierwszej sceny sztuki Powrót do domu w kategoriach aktów mowy. Dwie po­
stacie występujące w omawianej scenie, Lenny i Max, prowadzą pozornie trywialną konwersa­
cję, która okazuje się kluczowa dla przedstawienia ich wzajemnej relacji, jak również zawiąza­
nia akcji dramatu. Szczegółowa analiza implikatury konwersacyjnej wypowiedzi Lenniego i
Maxa pozwala doszukać się w omawianej scenie typowych elementów Pinterowskiej sztuki
prowadzenia dialogu w dramacie, jak, na przykład, zmiennej dynamiki konwersacji, narastają­
cego emocjonalnego napięcia pomiędzy bohaterami oraz bogactwa podtekstowych znaczeń
obecnych w dialogach bohaterów
Abstract
The article is an attempt at describing the functioning of language in dialogues of Harold
Pinter’s plays. The author uses the concepts of sociopragmatics to analyze the utterances of the
opening scene of the Homecoming as speech acts. The two characters of the scene, Lenny and
Max, hold a seemingly trivial conversation, which turns out to be crucial for establishing the
relationship between them and for constructing the framework of the action of the play. Deta­
iled analysis of the conversational implicature of the utterances allows the author to highlight
typical elements of “Pinteresque” manner of designing the dramatic dialogue, e.g., the chan­
ging dynamics of the conversational exchange, gradually increasing emotional tension between
the characters, as well as the abundance of subtextual meanings of the dialogic utterances.
References
Almasi, G., Henderson, S., Harold Pinter, London, 1983.
Austin, J.L., Philosophical Papers, Oxford, 1970.
Carpenter, C., ‘Victims of Duty’? The Critics, Absurdity, and The Homecoming’, Modern Drama, vol. XX, 1982.
Elam, K., The Semiotics of Theatre and Drama, London, New York, 1980.
Esslin, M., The People Wound, Lancaster, 1970.
Grice, P., Studies of the Way of Words, Cambridge, 1989.
Hammond, B.S., ”Beckett and Pinter: towards a grammar of the absurd” [in:] Journal of Beckett Studies, 1979, no 4. http://english.fsu.edu/jobs/num04/jobs04.htm.
Honigmann, E.A.J., Myriad-Minded Shakespeare, London, 1989.
242
Agnieszka Kotarba
Kempson, R.M., Presupposition and the Delimitation of Semantics, Cambridge, 1975.
Keenan, E.L., “Two kinds of Presuppositions in Natural Language” [in:] Fillmore, C.J., Lan­
gendoen, D.T. (eds.), Studies in Linguistic Semantics, New York, 1971.
Limon, J., Między niebem a sceną, Gdańsk 2003.
Levinson, S.C., Pragmatics, Cambridge, 1984.
Pratt, L., Toward a Speech Act Theory of Literary Discourse, Bloomington, 1977.
Searle, J.R. Indirect Speech Acts [in:] Cole, P. & Morgan J.L. (eds.) Syntax and Semantics 3:
Speech Acts, New York, 1975.
Short, M., Discourse analysis and the analysis of drama [in:] Applied Linguistics 1981, no 2, vol. 11.
Short, M., Exploring the language of poems, plays and prose, New York, 1996.
Short, M., The dramatic text as a template for dramatic performance [in:] Verdonk, Short, M. and
Culpeper, J. (eds.), Exploring the Language of Drama: From Text to Context, London, 1998.
Strawson, P.F., Introduction to Logical Theory, London, 1952.
Agnieszka Kotarba*
Biography. Bibliography. Text
From Stanisław Barańczak’s Generational Experience
to His Poetic Language
1.
Poetry is not an anonymous voice of Great Manipulators, but a voice of the individual. Indi­
vidual thinking is distrustful, critical of collective measures, systems, and hysterias.
Poezja nie jest anonimowym głosem Wielkich Manipulatorów, ale głosem jednostki. Myśle­
nie indywidualne to myślenie nieufne, krytyczne wobec zbiorowych miar, systemów i hi­
sterii.
Stanisław Barańczak in 1970 in Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej (Several
Assumptions Concerning Contemporary Poetry) (Barańczak 1996, 5).
2.
It is not the generational experience that makes the poet, but the poet that makes the gene­
rational experience for themselves.
To nie przeżycie pokoleniowe tworzy poetę, ale poeta tworzy sobie przeżycie pokoleniowe.
Stanisław Barańczak in a 1991 interview (Barańczak 1991, 89–90).
The two fragments cited above are more than twenty years apart. The former
is an excerpt from Stanisław Barańczak’s poetic manifesto, published in 1970
as the introduction to his second book of poems, Jednym tchem (In One Breath),
and then republished in the 1996 collection of essays Poezja i duch Uogólnienia
(Poetry and the Spirit of Generalisation). The latter is a quotation from the 1991
interview Barańczak gave to Krzysztof Biedrzycki. In my interpretation, the
two fragments illustrate a tension which lies at the root of Barańczak’s writing
philosophy and is conveyed through his poetic language – the tension between
a collective experience and a fear of succumbing to “collective hysterias”, be­
* Agnieszka Kotarba, absolwentka filologii angielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktorantka w Katedrze
UNESCO do Badań nad Przekładem i Komunikacją Międzykulturową UJ, pracownik naukowy lingwistyki sto­
sowanej Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie.
To a substantial extent this article is based on Chapter 1 of my MA thesis, The Translator’s Visibility:
Stanisław Barańczak in his Translations of Emily Dickinson’s Poems, written in 2006 at the Jagiellonian Uni­
versity of Kraków under the supervision of dr Magdalena Heydel and reviewed by prof. Elżbieta Tabakowska.
The original text has been adjusted to meet the demands of the present publication.
All translations of Polish sources by A. Kotarba.
244
Agnieszka Kotarba
Biography. Bibliography. Text...
tween a fascination with a common discourse – be it official or casual – and an
emphasis on the value of an individual voice, of the critical and the distrustful.
Of course, the most conspicuous collective experience of Barańczak’s youth,
the event that indeed affected a significant proportion of his coevals, were the
students’ protests in Poland in March 1968. The underlying assumption of this
article is that the events are integrally related to his idea of poetry and, on
a more tangible level, to his individual poetics, as demonstrated by the ele­
ments of text structure that are the most recurrent in Barańczak’s poems and
which can therefore be considered exponents of his artistic ideas. However, it
would be too superficial to say simply that Barańczak’s poetry written after
March ’68 is a direct reaction to this experience – it would be superficial and
inaccurate, for the relationship between a personal experience and its textual
realisation seems indirect rather than straightforward. The real question to ask
is what is the nature of this relationship and what is the role of the poet in the
making of their collective – or generational – experience.
The events of March ‘68 emerged as a consequence of a growing sociopo­
litical crisis. The temporary abatement of the Communist regime (which occu­
rred in the aftermath of Stalin’s death and was prompted by social discontent,
manifested most explicitly by the workers’ revolt in Poznań in June of 1956)
proved illusory. The relatively liberal fraction of the Communist Party (PZPR)
that took over the power in October 1956 soon halted the process of democra­
tisation, marked, among other things, by restriction of censorship, acceptance
of public criticism of the government and gradual releasing of political pris­
oners. Since 1957 these few civil liberties were being continually eroded. In
1964 a group of prominent Polish artists and scholars addressed Prime Minis­
ter Józef Cyrankiewicz in a letter (known as the “List 34” – “the Letter of the
34”) in which they criticised the cultural policy of the state and demanded un­
restricted freedom of speech and the right to accurate and truthful information.
After the publication of the letter abroad its authors were severely persecuted
and subjected to a hostile propaganda campaign launched by the authorities.
At the same time, the nationalistic fraction within the Communist Party, led
by General Mieczysław Moczar, succeeded in their bid for power and influ­
ence.
Social discontent was additionally fuelled by the disastrous state of the
economy, demonstrated, first and foremost, by lack of technical progress in
the industry. Even though the workers were forced to toil under trying condi­
tions, they were poorly remunerated. The government failed to take other
measures against the crisis than to drastically increase the prices of the majority
of everyday products, finally provoking the workers’ protests in coastal cities
in December 1970.
On the international scene, the critical situation in Poland coincided with
the Six Day War between Israel and Arab countries (Syria and Egypt), which
broke out in June 1967. Following the foreign policy line of the Soviet Union,
Poland sided with the Arab states and severed diplomatic relations with Israel.
The authorities started an open anti-Semitic campaign (a quiet one was launched
as early as in 1965 by First Secretary Władysław Gomułka, who tried to sup­
press political dissidence by using anti-Jewish sentiment): in a televised ad­
dress delivered on the 19th of June Gomułka referred to the Jews as “the fifth
column” and suggested that they should be transferred to Israel.
Such was the background against which the students’ protests took place. At
the beginning of 1968, the authorities banned the performance of Adam Mick­
iewicz’s Dziady in the National Theatre in Warsaw, fearing that the play insti­
gated political unrest in the audience, who, according to witnesses, reacted
enthusiastically to what they interpreted as anti-Soviet and anti-Russian over­
tones. On the 30th of January 1968, the last evening that the play was staged,
a group of Warsaw students manifested against the decision. The protesters were
arrested and sentenced to heavy fines, some were illegally expelled from their
universities. This met with an immediate reaction from the academic and lit­
erary circles, who organised a petition in defence of the arrested and presented
it to the Sejm, as well as collected money to pay the fines.
On the 8th of March a protest rally was held at the University of Warsaw.
Its participants were attacked by the militia and “worker-activist” hit squads.
Beginning from the 9th of March, meetings and occupational strikes were or­
ganised at the majority of higher education institutions (among other cities, in
Gdańsk, Łódź, Kraków, Wrocław, Lublin, Szczecin, Katowice, and Poznań –
Barańczak’s home town). The protesters demanded that the militia should stop
their brutal actions against the students and that the guilty of these attacks should
be punished.
The authorities responded with even more intense persecutions. By the end
of March the protests had been put down. The demonstrators were expelled
from their universities, conscripted into the army, or sentenced to imprison­
ment. Concurrently, the authorities waged a fierce anti-intelligentsia and antiSemitic campaign, blaming the riot on “the Zionists”. The campaign involved
purges in the state institutions (including the universities) and the Communist
It falls beyond the scope of this article to give other than a cursory account of these events. For this reason
I will not attempt to examine the international sociopolitical (the Prague Spring, the Paris May, the Summer of
Love) and literary (the Beat Generation) context, which, though no doubt related to the students’ protests in Po­
land, have no immediate relevance to the issues I will focus on.
For example, see the recent interview with the leading actor, Gustaw Holoubek, published in Polityka
(Feb. 2. 2008, pp. 68–69).
245
246
Agnieszka Kotarba
Biography. Bibliography. Text...
party. Approximately 20,000 Jews or people of Jewish origin were terrorised
into leaving the country.
Apparently, for the young student, who seems to have heretofore been rather
trustful of the official Communist propaganda, and who experienced the events
first-hand, they came as a deep, eye-opening shock. Several years later Barańczak
wrote in the essay entitled „Pokolenie ‘68”: Próba przedwczesnego bilansu (“The
Generation of ’68”: An Attempt at a Premature Overview):
krystalizacyjny”), “whose formative role is always called upon by the gener­
ation” (Wyka 1989, 93–94).
It was just then, in sixty-eight... that our eyes and heads opened. It was just then that we
noticed that cracks were beginning to appear in the apparently smooth facade of reality, that
the society was divided according to principles completely different from what we had imagined.
It was just then that we recognised the immense power of the most absurd dogma, which will
always be followed by the masses if it guarantees a sense of security and gives an opportunity
to vent accumulated resentments. It was just then that we learnt about the ambiguous potential
of the word, which was capable of disseminating every lie, even if it went against common sense
and fundamental ethical principles. It was just then that we found how much courage and sta­
mina it takes to stay faithful to these fundamental principles: the principles of honesty, toleran­
ce, independence of thought. And just then... did we come to the conclusion that our task sho­
uld be first of all to create truthful sentences: to speak in words that would make people wake up,
that would stir their conscience and teach them to think. Such are the sources of the poetry of
this generation.
W wyznaniach uczestników każdego z pokoleń czy grup niezmiennie stwierdzamy powo­
ływanie się na pewne przeżycia, których skutki duchowe postulowane są jako wspólne, łączące
całe pokolenie i przyznawanie się do uczestnictwa w tych skutkach uchodzi za przyznawanie
się do przynależności do pokolenia (Wyka 1989, 94).
Właśnie wtedy, w sześćdziesiątym ósmym... otwarły nam się oczy i głowy. Właśnie wtedy
dostrzegliśmy, że na pozornie gładkiej fasadzie rzeczywistości zaczynają się pojawiać rysy, że
społeczeństwo dzieli się według zupełnie innych zasad, niż sobie dotąd wyobrażaliśmy. Właśnie
wtedy zdaliśmy sobie sprawę z potężnej siły najbardziej nawet absurdalnego dogmatu, za któ­
rym masy pójdą zawsze, jeśli gwarantować im on będzie poczucie bezpieczeństwa i możliwość
wyładowania nagromadzonych urazów. Właśnie wtedy poznaliśmy dwuznaczne możliwości
słowa, zdolnego do upowszechnienia każdego kłamstwa, choćby nawet kłóciło się ono ze
zdrowym rozsądkiem i elementarnymi prawami etycznymi. Właśnie wtedy przekonaliśmy się,
jak wiele trzeba odwagi i wytrwałości, aby pozostać wiernym tym elementarnym prawom: pra­
wom uczciwości, tolerancji, samodzielności myślenia. I właśnie wtedy... doszliśmy do wniosku,
że naszym zadaniem powinno być przede wszystkim tworzenie zdań prawdziwych: mówienie
słowami, które budziłyby ludzi z uśpienia, które potrząsałyby sumieniami i uczyły myśleć. Takie
są źródła poezji tego pokolenia (Barańczak 1979, 195).
As shown by the use of the plural, in this relatively early passage (published
in 1979) Barańczak speaks on behalf of his coevals, underlying the collective
dimension of the events in question. From his perspective, the protests become
a classic example of what is known as the generational experience (Generationserlebnisse) – the term coined by the German literary scholar Julius Petersen
and first introduced into Polish literary studies by Kazimierz Wyka. According
to Wyka, the generational experience – usually a “great social and ideological
upheaval” – plays a decisive role in the shaping of “generational consciousness”
(“świadomość pokolenia”) and acts as the “crystallising centre” (“ośrodek
247
In accounts given by members of each group or generation, one invariably finds that their
authors call upon certain experiences and postulate that their spiritual consequences are shared
by the whole generation and create a bond between its members. An admission that one expe­
riences these consequences is considered an admission that one belongs to the generation.
Significantly, the passage suggests that a historic event becomes a genera­
tional experience only if it is publicly declared to be one – if it ceases to exist
solely on the factual level and enters the sphere of textual transmission, whether
in written or in oral mode, and is thus given its formative status by generation
members. Since Wyka talks about literary generations, it is only reasonable to
expect that the “accounts” that he refers to will to a considerable degree take
form of literary texts. From the point of view of text-analysis, the generational
experience will be therefore viewed as an integral part of the text, non-equiv­
alent to the historic event. Thus the generational experience becomes a textual
rather than strictly sociological entity.
The excerpt from the 1991 interview quoted at the beginning (“It is not the
generational experience that makes the poet, but the poet that makes the gen­
erational experience for themselves.”) corresponds to this observation. How­
ever, what is interesting is that this comment seems to undermine the persua­
siveness of the 1979 passage, in which Barańczak acts as the mouthpiece of the
generation by underlying the collective character of their socio-political expe­
rience. According to the later fragment, the status of an experience in the poet’s
hierarchy is dependent on their autonomous, subjective decision and not on
objective historical circumstances. In other words, the poet is never historical­
ly determined – they are, so to speak, in the position of power over reality.
They are free to choose – indeed, to create – the event that authenticates their
fundamental artistic choices. Naturally, speaking in terms of literary milieus
rather than individual writers, it is the most “powerful” authors and critics
who promote their own version of the foundation myth of the generation and
whose vision is finally rooted in common consciousness. Consequently, not
only does Barańczak’s comment confirm that the generational experience is
a textual rather than historical concept, but also implies that the meaning of
the phrase “literary generation” is unstable: Each member of a generation – in
a strictly chronological and geographical sense – conceptualises the event that
248
Agnieszka Kotarba
Biography. Bibliography. Text...
aspires to the status of their generational experience in their own unique way
(though, naturally, some amount of thought-sharing between generation mem­
bers always takes place). Since, as Wyka states, the event acts as the “crystallis­
ing centre”, the fact that it is perceived in a variety of ways, which in theory
can even be radically different, means that for each of its members the genera­
tion will be a different concept – for those who choose to negate the foundation
myth, it can even be non-existent. Therefore the generational experience is
never authentically collective. In fact, it is personal rather than generational.
As far as Barańczak’s individual conceptualisation of the students’ protests
and its consequences for his poetic ideology are concerned, the awareness that
the official propaganda is absolutely unrepresentative of the actual state of po­
litical and social affairs found its textual correlative in the essential category of
distrust. In Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej (Several Assumptions
Concerning Contemporary Poetry), whose short fragment I quoted in the introduc­
tion, the young author postulates:
Poezja nie jest anonimowym głosem Wielkich Manipulatorów, ale głosem jednostki. Myślenie
indywidualne to myślenie nieufne, krytyczne wobec zbiorowych miar, systemów i histerii.
Wrodzoną cechą poezji [jest] jej skłonność do konkretu. Poezja zawsze s p r a w d z a , przymi­
erza pobożne życzenia do stanu faktycznego.
Więc powinna być nieufnością. Krytycyzmem. Demaskacją. Powinna być tym wszystkim
aż do chwili, gdy z tej ziemi zniknie ostatnie kłamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt prze­
mocy... Stanie się tak wtedy, gdy poezja, o której myślę, będzie nieufna w pełni, konsekwen­
tnie, gdy będzie zdzie­rać maski pozorów nie tylko z zewnętrznego świata ale i z samej siebie.
Gdy będzie zarówno w tym, co ją otacza, jak i w tym, co tkwi wewnątrz niej, ukazywać skłó­
cenie, niejednolitość i wielo­znaczność czającą się pod powierzchnią harmonii, zgody i oczy­
wistości (Barańczak 1996, 5–6).
It [i.e. poetry – AK] should be distrustful.
It should be distrustful because today it is the only thing that justifies its existence. The gre­
ater range a means of speech has, the more vehemently it tries to make us get out of the habit
of thinking, to implant certain absolute truths in our minds, to subordinate us to certain sy­
stems of values, to coerce us into behaving in a given way... Here is an opportunity to make
poetry the first outpost of the fight for the unfalsified picture of the world.
Poetry is not an anonymous voice of Great Manipulators, but a voice of the individual. In­
dividual thinking is distrustful, critical of collective measures, systems, and hysterias.
Poetry has an inherent tendency to be concrete. It always v e r i f i e s , measures wishful
thinking against the factual state.
So it should distrust. Criticise. Unmask... It should do so until the last lie, the last act of de­
magogy, and the last act of aggression have disappeared from this earth... It will happen only
when the kind of poetry which I have in mind is fully and consistently distrustful, when it un­
masks not only the outside world but also itself. When it shows – both on the exterior and in­
side – disagreement, heterogeneity, and ambivalence, lurking under the surface of harmony,
agreement, and obviousness.
Powinna być nieufnością... Powinna być nieufnością, bo tylko to usprawiedliwia dzisiaj jej
istnienie. Im szerszy zasięg ma jakiś środek wypowiedzi, tym silniej stara się odzwyczaić nas
od myślenia, wpoić nam te czy inne prawdy absolutne, podporządkować nas określonym sys­
temom wartości, zmusić nas do takich czy innych zachowań... Jest szansa, aby stworzyć z poezji
pierwszy przyczółek walki o niezafałszowany obraz świata.
Indeed, a short examination of comments made by authors and critics associated with the Generation of
‘68 shows that there exists a deep disagreement as to the validity and proper meaning of the phrase. The writers
differ about the scope of the designation – about which authors should be included in the generation (cf. Korn­
hauser 1995, 71–76, Nyczek 1991, 3–7) and how the milieu should be subdivided from the point of view of li­
terary traditions and poetic ideologies referred to (cf. Stabro 1994, 171–177) – but also about such a fundamen­
tal issue as which events constituted the generational experience: was it only the March protests (cf. Barańczak
1979, 195) or was the generation consciousness shaped also by the workers’ strikes in December 1970 (cf. Korn­
hauser 1995, 94).
249
Being a manifesto, the text presents the most rudimentary features of Ba­rań­
czak’s concept of the nature and function of poetry. According to the author,
thanks to its natural tendency to be concrete and due to the fact that it belongs
to individual rather than public discourse, poetry is an exceptionally precise
tool for analysing reality and exposing its inherent disharmony. By contrast,
owing to its collective character, public discourse is prone to imprecision and
generalisation and therefore presents a distorted picture of reality and, more
often than not, transmits untruths, which are taken for granted by force of their
widespread diffusion. This mechanism is cunningly exploited by “Great Ma­
nipulators” – no doubt the epithet refers to representatives of the Communist
regime.
Furthermore, Barańczak proposes that in order to perform its analytical func­
tion, poetry should be “distrustful”. Importantly, however, the sceptical attitude
ought to concern not only the outside world but also poetry itself – a postulate,
one can guess, that is meant to prevent the poet from excessive trust in the rev­
elatory power of the poetic medium and thus from making poetry less credible.
Conceivably, a poem constructed in accordance with this principle would play
an ambiguous role, being at the same time a representation, but an immensely
critical or even parodist representation of reality and an unflattering self-portrait.
Finally, apart from being a cognitive tool, poetry in Barańczak’s view ought
to perform an ethical function: by unmasking untruths propagated by “Great
Manipulators” and showing the discordant nature of reality, it should stir con­
sciences and stimulate critical thinking, which is an effective means of resist­
ance to manipulation.
Even this sketchy presentation of Barańczak’s poetic ideology allows con­
ceive of both the tradition and the anti-tradition that he will henceforth refer
to. In his first book of criticism, Nieufni i zadufani. Romantyzm i klasycyzm w
młodej poezji lat sześćdziesiątych (The Distrustful and the Overconfident: Romanticism and Classicism in the Young Poetry of the Sixties), the poet outlines his clas­
sification of possible ways of perceiving reality and presents the types of poet­
ics that result from these visions. In the most general terms, these intellectual
250
Agnieszka Kotarba
Biography. Bibliography. Text...
approaches fall into two antithetical categories: classicist and romantic (which
are used in a cognitive rather than historical sense, as they represent intellec­
tual tendencies independent of the epoch). Furthermore, the two outlooks give
rise to two opposing types of literature. The difference between classical and
romantic literature lies in the fact that:
concreteness (cf. Parę przypuszczeń.../Several Assumptions... quoted above). In
order to support this hypercritical vision, Barańczak presents four types of
speaker that, according to him, are the most characteristic of the OPH poetry:
“homo definiens”, “homo grandiloquus”, “homo sentimentalis”, and “homo
simplificans”. These four categories represent four cardinal sins committed by
the poets: a tendency to incomprehensible metaphorisation, to pomposity, sen­
timentality, and simplification. On a more general level, all of these types are
incarnations of “homo fugiens” (lit. “the man who runs away”) – a label that,
with its taxonomic stylisation, mockingly refers to the escapism which is the
main distinguishing feature of the OPH group, as seen by Barańczak.
What is crucial, this biting critique is an indirect way of presenting the vision
of poetry that he is the most attached to. Dogmatic classicism, the epitome of
overconfidence, constitutes the exact opposite of dialectic romanticism, which,
in Barańczak’s view, represents and puts into practice the fundamental postu­
late of distrust. As its name suggests, dialectic romanticism is inspired by Marx­
ism (in Barańczak’s words, “the most lifelike philosophy that has ever been”
(ibidem 21), because it perceives reality as composed of theses and antitheses,
“from the point of view of their possible synthesis”, (though Barańczak never
explains what this synthesis should consist in – he focuses on the creative
process rather than on the result):
the train of thought in a work derived from the romantic current is a m b i v a l e n t or even
“polyvalent” – while the thought sequence in a work that belongs to the classicist movement is
as a rule uniform and single-tracked. So, while in a classicist work the nature of both the subject
and the object is unquestionable, unchangeable, and “official”, and the whole work is a sim­
ple-minded and trustful account of this fact – works of the romantic kind are based on t h e
c o e x i s t e n c e o f o p p o s i t i o n s [or even on the s t r u g g l e of oppositions]... In a work
rooted in the romantic current each truth finds its countertruth... – doubt and dilemma, distrust,
but also an incessant struggle towards the truth are the domain of this literature.
przebieg myślowy w utworze wywodzącym się z prądu romantycznego ma charakter a m b i ­
w a l e n t n y czy nawet „poliwalentny” – podczas gdy tok myśli w utworze przynależnym do
nurtu klasycznego jest z reguły jednorodny i jednotorowy. Gdy więc w utworze klasycystycznym
natura tak podmiotu, jak i przedmiotu nie ulega wątpliwości, jest niezmienna i “oficjalna”, zaś
cały utwór jest prostolinijnym i ufnym zdawaniem z tego sprawy – utwory typu romantyczne­
go polegają na w s p ó ł i s t n i e n i u s p r z e c z n o ś c i [lub wręcz na w a l c e sprzeczności]...
W utworze nurtu romantycznego każda prawda znajduje swą kontrprawdę... – domeną tej lit­
eratury jest wątpienie i rozterka, nieufność, ale i bezustanne przebijanie się ku prawdzie (Ba­
rańczak 1971, 14–15).
Romanticism is thus associated with distrust, which, as I have mentioned, is
the essential category in Barańczak’s poetic ideology. Therefore it is only log­
ical that the author considers the romantic approach superior to the classicist
one. However, according to him, neither classicism nor romanticism is uni­
form: classicism falls into dogmatic and sceptical modes, while romanticism
is further divided into two types: anarchistic (or naive) and dialectic.
Being the exact opposite of the postulated distrustful attitude, it is dogmatic
classicism that the author is the most disdainful of. Dogmatism is semantical­
ly close to overconfidence (“zadufanie”) – the word that appears in the title,
which in an extremely synthetic manner summarises the main conflict that un­
derlies the proposition of the book. From Barańczak’s point of view, a consid­
erable proportion of contemporary Polish poets (that is the poets of the sixties)
have found themselves in a state of indolence. The young authors – represented
by the Orientacja Poetycka Hybrydy (OPH) group – unwilling to confront life,
to see its ambivalence and disharmony, adopt an escapist attitude, which is
mirrored in their poetic language: hermetic, abstract, symbolic, with a strong
bias towards idealisation, and therefore far removed from reality. According
to Barańczak, the vision of man conveyed through this language is nebulous
– a serious accusation, considering the importance the poet attaches to poetic
251
Dialectic thinking... consists in an incessant clashing of contradictory and mutually exclu­
sive notions, where essentially discordant elements are naturally linked in the process – howe­
ver, in the case of dialectic romanticism, these contradictions are not the purpose in themsel­
ves, but they lead to synthesis, to the ultimate result of the struggle of oppositions.
Myślenie dialektyczne... jest bezustannym zderzaniem ze sobą pojęć sprzecznych i wyłą­
czających się nawzajem, przebiegi naturalne łączą tu elementy zasadniczo niezgodne; w przy­
padku jednak romantyzmu dialektycznego sprzeczności te nie są celem samym w sobie, lecz
prowadzą do syntezy, do ostatecznego rezultatu walki przeciwieństw (Ibidem, 24).
As far as literary tradition is concerned, dialectic romanticism is represented
in Barańczak’s book by four poets: Tymoteusz Karpowicz, Miron Białoszewski,
Witold Wirpsza, and Edward Balcerzan. The author considers them to belong
to the same poetic current, which he qualifies as “linguistic” because the ba­
sic feature these four poets share is a suspicious attitude towards language and
its powers. It is the scepticism that prompts their attempts to dissect linguistic
stereotypes in order to unmask the mechanisms of generalisation and manip­
ulation that govern language and influence human consciousness – a method­
ological approach that constitutes the model realisation of Barańczak’s postu­
late of distrust:
252
Agnieszka Kotarba
Biography. Bibliography. Text...
As far as its most essential assumptions are concerned, “linguistic poetry”... is based on dia­
lectic thinking. Here the attitude of distrust reaches its climax: it is the very matter of poetry – lan­
guage – that is unmasked. What is exposed are its objective, internal contradictions, its ambiva­
lence, which is not only the ambivalence of meanings, but also of philosophical consequences.
Moreover, he observes that the basic opposition that characterises Barań­
czak’s poetic language is the contrast of standard versus non-standard speech,
and suggests that “the foreground of the linguistic landscape”, the principal fo­
cus of Barańczak’s poetry is linguistic communication (ibidem 155). The struc­
tural constituents (and at the same time the objects) of the poems do not func­
tion as autonomous entities but, on the contrary, they are.
„Poezja lingwistyczna”... jest oparta w swych najbardziej zasadniczych założeniach na my­
śleniu dialektycznym. Postawa nietrafności osiąga tu swoją pełnię: demaskacja dotyczy budulca
samej poezji, języka, ujawnia tkwiące w nim obiektywnie sprzeczności, jego ambiwalencję, któ­
ra jest ambiwalencją nie tylko znaczeń, ale i konsekwencji światopoglądowych (Ibidem, 30–32).
An examination of Barańczak’s poetic language demonstrates his attachment
to the linguistic tradition and the aesthetic consequences of his ideological bend
towards dialectic romanticism. While the register of the typical OPH poem is
formal and its language florid, a considerable majority of Barańczak’s poetic
texts is inspired with unadorned, everyday speech. In this essential respect he
is undeniably close to the “linguistic” poets, and especially to Biało­szewski
(who occupies a special place in Barańczak’s bibliography, judging by the fact
that his PhD dissertation, completed in 1973, was devoted to Biało­szewski’s
poetic language).
To the best of my knowledge, the first serious attempt to analyse and sys­
tematise Barańczak’s poetic language was Włodzimierz Bolecki’s essay Język
jako świat przedstawiony: O wierszach Stanisława Barańczaka (Language as the
Presented World: On Stanisław Barańczak’s Poems), published in 1985. Similarly
to many other critics, Bolecki is convinced that the roots of Barańczak’s poetics,
and in fact of the poetics of the whole generation, can be traced back to the
events of March 1968. Significantly, however, in Bolecki’s view it is not the
personal, direct experience of the students’ protests as such that shaped the po­
etic perception, but rather the contrast between the eye-witnessed reality and
its falsified picture diffused by the government-dependent media. Therefore
the most decisive factor for the poetics of the generation was the discovery of
“the brutal mechanism of the social uses of language” (Bolecki 1985, 151) –
a realisation that made language the principal object of interest.
In an attempt to give a more precise delineation of his subject of study, Bo­
lecki explains:
What I have in mind when I talk about language as the presented world are only these of
Barańczak’s poems which present linguistic expressions and the mechanisms by which they
function socially.
Mówiąc o języku jako o świecie przedstawionym mam na myśli jedynie te wiersze Barań­
czaka, w których elementami przedstawianymi są wyrażenia językowe i mechanizmy ich spo­
łecznego funkcjonowania (Ibidem, 153).
253
entangled in the mechanisms of social communication... Thus these are words whose lexi­
cal distinctiveness has been blurred by their syntactic contexts or special uses... [For Barań­
czak,] language as the object represented in poetry... is... speech, that is an expressive way of
using language in social communication. It is exactly various types of expressions, idioms and
colloquial phrases that are exponents of the communicational stratification of speech.
wplątane w mechanizmy komunikacji społecznej... Są to zatem słowa, których leksykalna
jednostkowość została rozmyta przez ich składniowe konteksty czy specjalne zastosowania...
[Dla Barańczaka] język jako przedmiot przedstawiony w poezji... jest... mową, to znaczy wyr­
azistym sposobem używania języka w komunikacji społecznej. Wykładnikami komunika­
cyjnej stratyfikacji mowy są właśnie różne typy wyrażeń, idiomów i potocznych sformułowań
(Ibidem, 155–156).
At the beginning of his structural analysis of Barańczak’s poetic language,
Bolecki enumerates four types of expressions that constitute the central ele­
ments of “the syntactic and semantic construction of individual poems” (Ibi­
dem, 156):
1. expressions typical of propaganda speech, e.g.
W atmosferze... wzajemnego zrozumienia
(W atmosferze)
Złożyli wieńce i wiązanki kwiatów
(Złożyli wieńce i wiązanki kwiatów)
ze szczerym spojrzeniem utkwionym w przyszłość
(Plakat)
Żyjemy w określonej epoce
(Określona epoka)
Porwani zbiorowym entuzjazmem
(Zbiorowy entuzjazm)
2. expressions characteristic of bureaucratic speech, e.g.
pouczony o odpowiedzialności karnej
(Z innych ważnych względów społecznych)
All the henceforth quoted examples selected by A. Kotarba
254
Agnieszka Kotarba
Wypełnić czytelnym pismem
(Wypełnić czytelnym pismem)
niepotrzebne skreślić
(Ibidem)
3. expressions belonging to colloquial speech, e.g.
Pan tu nie stał
(Pan tu nie stał)
pamiętasz, no, ten, co to wciąż
(Grudzień 1976)
Chciałbym się raz dowiedzieć, co właściwie o tym myślę
(Chciałbym się raz dowiedzieć, co właściwie)
Co jest grane
(Co jest grane)
4. individual words as exponents of recognisable social contexts, e.g.
dykta, sklejka, pilśniowa (płyta), tandetna
(Dykto, sklejko, tekturo, płyto paździerzowa)
rano, dzwonek, pościel, legitymacja
(Trzej królowie)
przyszli, wkroczyli, przerwali, odebrali, spisali, przeszukali, zabrali, uderzyli
(14.12.79: Wieczór autorski)
All the types of words and expressions mentioned above represent conven­
tional formulations, which, according to Bolecki, constitute initial elements of
many of Barańczak’s poems. The poetic task that these texts are to perform is to
“dismantle the linguistic stereotypes [for instance idiomatic expressions – AK]
into non-standard elements [for instance unconventional metaphors – AK]”
(ibidem, 157). The change of qualification from standard to non-standard is es­
sentially a semantic transformation – the main technique that Barańczak uses
to develop a poetic text and intensify its semantic ambiguity. The chief rhetor­
ical figure employed in such poems is amplification, that is “extension, com­
plementation, and transformation of the initial subject” (ibidem, 158). More
often than not, this operation is performed by means of cataloguing. The many
examples of such constructions include Jednym tchem (amplification) and Co
jest grane (amplification by cataloguing) (see the end of the article). Signifi­
cantly, the technique closely resembles the układ rozkwitania (“the blossoming
structure”), as this metaphorical phrase could be loosely translated into Eng­
lish), that is the structural principle introduced by Tadeusz Peiper, which con­
sists in developing the initial element (a word or a sentence) of the poem by
gradually extending and enriching its sense (cf. Sławiński 2002, 597). This
Biography. Bibliography. Text...
255
structural parallel confirms Barańczak’s relationship with the “linguistic” poets,
whose work refers to the tradition of the Kraków Avant-Garde group, of which
Peiper was a prominent member.
Apart from the principle of amplification, Bolecki discuss yet another ru­
dimentary type of linguistic transformation peculiar to Barańczak’s texts, that
is paronomasia – the figure of speech that consists in deliberate juxtaposition
of similarly sounding words, whether etymologically related or not, which
highlights their semantic proximity, discreteness, or incongruity (cf. Okopień-Sławińska 2002, 375):
1. W celi tej, gdzie dążenie celem
(W celi tej, gdzie dążenie celem)
“celi” [N, dat.] (cell) vs. “celem [N, instr.]” (aim, purpose, goal).
Lit.: In this cell, where pursuing is the goal
2. to jasne jak dzień, jak dziennik
(Papier i popiół, dwa sprzeczne zeznania)
“dzień [N, nom.]” (day) vs. “dziennik [N, nom.]” (daily).
Lit.: it is as clear as day, as a daily
3. choć zmięty
lecz niezmienny, zmierzwiony ale niezmierzony,
z mierzwy lecz wierzmy
(Ibidem)
“zmięty” [Adj] (crumpled) vs. “niezmienny” [Adj] (unchangeable) vs.
“zmierzwiony” [Adj] (dishevelled, tousled) vs. “niezmierzony” [Adj] (im­
measurable) vs. “mierzwy” [N, gen.] (rumpled straw, manure) vs. “wierz­
my” [V, imp.] (let us believe).
Lit.: even though [he is/it is] crumpled
[he is/it is] unchangeable, tousled/dishevelled, yet immeasurable,
of manure/rumpled straw but let us believe
4. krzyż ci nad grobem,
krzyż ci w nagrodę
(N.N. rozważa treść słowa „pomiędzy”)
“nad grobem” [PP] (over the grave) vs. “w nagrodę” [PP] (in reward).
Lit.: a cross to you over the grave,
a cross to you in reward
5. Te słowa z mównic i te w rozmównicach
256
Agnieszka Kotarba
(Te słowa)
“mównic” [N, gen.] (rostra) vs. “rozmównicach” [N, loc.] (prison/convent
parlours/phone booths).
Lit.: These words from rostra and these in prison/convent parlours / in phone booths
6. Bezczelnie bezcielesny, bezczeszcząco czysty,
brukający swą bielą krochmaloną bruk
(18.12.79: Śnieg II)
“bezczelnie” [Adv] (insolently) vs. “bezcielesny” [Adj] (incorporeal) vs.
“bezczeszcząco” [Adv] (profanely) vs. “czysty” [Adj] (clean, pure). “Bru­
kający” [Part] (defiling) vs. “bruk” [N, nom.] (paving).
Lit.: Insolently incorporeal, profanely clean/pure,
defiling with its starched whiteness the paving
7. że to nami,
żetonami, gra się w tę grę
(Co jest grane)
“że to nami” (that it is with us) vs. “żetonami” [N, instr.] (counters).
Lit.: that it is with us,
counters, that the game is being played
8. Powiedz krtani, że wkrótce. I powiedz powiece
W powiecie skóry wszyscy znają się nawzajem
(Powiedz, że wkrótce)
“powiedz” [V, imp.] (tell) vs. “powiece” [N, dat.] (eyelid) vs. “powiecie”
[N, loc.] (powiat, a former administrative unit in Poland).
Lit.: Tell the larynx that [Ellipsis – it is going to happen] soon. And tell the eyelid
In the powiat of skin everyone knows each other
9. Ciao, Ciało
(Dialog duszy i ciała)
“ciao” [excl.] (Italian for “hello”) vs. “ciało” [N, nom.] (body)
Another technique which Bolecki considers crucial to Barańczak’s poetics
is contamination. The device consists in creating a new word or phrase by join­
ing different words or phrases on the basis of their phonetic and/or semantic
similarity, or contextual proximity.
Contamination frequently underlies the construction of linguistic metaphor, that is a trope which, in Dariusz Pawelec’s words, is based on a “deliber­
Biography. Bibliography. Text...
257
ate phraseological modification” (Pawelec 1992, 44). In the most general terms,
contamination which produces a linguistic metaphor may consist either in:
(1) an amalgamation of two idiomatic expressions or collocations, often
based on polysemy (examples 2, 3, and 4 below):
1. w ten dzień
ostatecznego zawieszenia broni
nad głową
(U końca wojny dwudziestodwuletniej)
zawieszenie broni (armistice, lit. the hanging of the gun/arms) + wisieć nad
głową (hang over one’s head)
2. dywanowy nalot
na ochrypłym od krzyku gardle
(ibidem)
nalot = air raid / a filmy layer
nalot dywanowy (carpet bombing) + nalot na gardle (a film on the throat)
3. Obchodzę urodziny
z daleka i na palcach
(Elegia druga, urodzinowa)
obchodzić = to walk round sth / to celebrate
obchodzić urodziny (celebrate one’s birthday) + obchodzić coś na palcach
/ obchodzić coś z daleka (to walk round something carefully on one’s toes
in order to avoid it / to give sth a wide bearth)
4. Czas tak cierpliwie znosi mnie z powierzchni Ziemi!
(Czas tak cierpliwie znosi)
znosić = bear, tolerate / wipe off
znosić cierpliwie (to bear sth/sb patiently) + znieść z powierzchni ziemi (to
wipe off the surface of the Earth)
5. Tablico moja hojnie rozdzielcza
(Podróż zimowa XIX)
tablica rozdzielcza (dashboard, lit. a distributing board) + rozdzielać hojnie
(to give away / distribute generously)
or (b) an introduction of an element alien to an idiomatic construction or
collocation (alternatively: a supplantation of a conventional element of a phra­
se with an unconventional one, as in example 4 below):
258
Agnieszka Kotarba
1. odważmy się spojrzeć
prawdzie w te szare oczy
(Spójrzmy prawdzie w oczy)
spojrzeć prawdzie w oczy (to face the truth, lit. to look the truth in the
eyes) + szare (grey)
Lit.: let’s dare look the truth
into these grey eyes
2. nie jestem pewny swego
życia
(Elegia druga, urodzinowa)
być pewnym swego (to be convinced that one is right) + życie (life)
Lit.: I’m not sure of my
life
3. Co dziś rzucili
w błoto
(Co dziś rzucili)
rzucić coś (col. to supply the shop with goods) + w błoto (into the mud)
Lit.: What have they thrown today
into the mud
4. co ci myśl
na język przyniesie
(Ugryź się w język)
mówić co ślina na język przyniesie (col. to babble, to talk nonsense, lit.: to
say whatever saliva brings onto the tongue)
supplantation of “ślina” (saliva) with “myśl” (thought)
Lit.: whatever thought
brings onto your tongue
A cursory glance at the fragments quoted above reveals the important role
of enjambment, which reinforces the element of surprise resulting from phra­
seological modifications of common expressions. The frequent use of enjamb­
ment is highly characteristic of Barańczak’s poetic technique and, to use his
own nomenclature, manifests his attachment to dialectic romanticism:
For the poetry of romantic currents, not only is enjambment highly characteristic, but it
also has far-reaching philosophical implications.
Biography. Bibliography. Text...
259
Dla poezji nurtów romantycznych przerzutnia jest środkiem nie tylko wysoce charaktery­
stycznym, ale również pociągającym za sobą daleko idące implikacje światopoglądowe (Ba­
rańczak 1971, 25).
The author does not explain directly what the “far-reaching philosophical
implications” of the device are. Instead, he recommends Jan Błoński’s book on
the Polish baroque poet Mikołaj Sęp-Szarzyński (Mikołaj Sęp-Szarzyński a początki
polskiego baroku / Mikołaj Sęp-Szarzyński and the Beginnings of Polish Baroque). In
the part of the work devoted to Sęp-Szarzyński’s poetics Błoński remarks:
The fluency of expression and the systematic dissociating of the period and the verse perform
a specific lyrical function: they express the obsession of imbalance, resulting from movement
and change.
Potoczność wypowiedzi i systematyczne rozkojarzanie okresu i wiersza ma określoną
funkcję liryczną: wyraża... natręctwo nierównowagi, będące skutkiem ruchu i zmiany (Błoński
1996, 80).
In the context of this observation it becomes clear what Barańczak means
when he talks about the philosophical consequences of the use of enjambment.
Since, as Błoński’s comment suggests, the device pertains to the poetics of im­
balance, movement, and change, it is only natural that it will frequently appear
in the “dialectic” poetry, with its abhorrence of “dogmatic” stagnation, resulting
from the inherently classicist tendency to unambiguous formulation.
However, according to the poet, it is oxymoron that represents the dialectic
mode most fully.
Oxymoron combines contradictions on the lowest possible level of meanings, as an arran­
gement of two words. It is also the principle governing more complicated phenomena, such as
paradox, baroque “concept”, antithesis, irony. It is the very sound level that can be oxymoronic,
whether in the domain of instrumentation, or of rhyming and intonation patterns. All the stylistic
devices which contain the dialectic of regularity and irregularity, symmetry and asymmetry,
play a pivotal role here.
Oksymoron kojarzy sprzeczności już na najniższym piętrze znaczeń, już w postaci połącze­
nia dwu wyrazów, jest także zasadą organizującą bardziej skomplikowane zjawiska, takie jak
paradoks, barokowy „koncept”, antyteza, ironia. Oksymoroniczny charakter może mieć zresztą
już warstwa brzmieniowa, czy to w zakresie instrumentacji głoskowej, czy ukształtowania ryt­
micznego i intonacyjnego. Doniosłą rolę odgrywają tu wszelkie środki stylistyczne, w których
zawiera się dialektyka regularności i nieregularności, symetrii i asymetrii. (Barańczak 1971, 24)
Indeed, judging by the frequency with which this trope appears in Barańczak’s
poems, paradoxical, oxymoronic perception seems highly typical of the author:
1. stały ruch i rozbiegłe zespolenie
(W celi tej, gdzie dążenie celem)
260
Agnieszka Kotarba
still movement and divergent union
2. bezczeszcząco czysty
(1.12.79: Śnieg II)
defilingly pure
3. i to, co zrywa się nagle,
dwoiste, jednolite
(4.2.80: Śnieg V)
and this which starts up suddenly,
dual, uniform
4. Postna szczodrość
(Poręcz)
Lenten generosity
5. wieczne
mgnienie
(Powiedz, że wkrótce)
perennial
twinkling
From the point of view of historical poetics, the abundance of oxymora
suggests a relationship with the baroque literary tradition (as does Barańczak’s
direct reference to Błoński’s book on Sęp-Szarzyński). Following this evidence,
Dariusz Pawelec proposes that “baroque mentality” lies at the root of Barańczak’s
stylistics and manifests itself on the formal level of the text (Pawelec 1992,
12). As the critic rightly points out, in the poet’s case the baroque inclinations
are grounded in his tendency to antinomic perception (ibidem, 13). Indeed,
even a short glance at the titles of Barańczak’s critical books (Nieufni i zadufani
(The Distrustful and the Overconfident), Ironia i harmonia (Irony and Harmony),
Etyka i poetyka (Ethics and Poetics), Poezja i duch Uogólnienia (Poetry and the Spirit
of Generalisation)) and poems (Papier i popiół, dwa sprzeczne zeznania (Paper and
Ash, Two Contradictory Statements)), or at some basic oppositions which recur in
his texts (for instance, “ten świat” (“this world”) vs. “tamten świat” (“that
world”)) confirms this claim. Apart from oxymoron, Pawelec enumerates such
typically baroque devices as paradox (cf. ibidem, 16–17), antithesis (cf. ibi­
dem, 18–19), periphrasis (cf. ibidem, 20–21), and metaphor (cf. ibidem, 21–
“Więc tak wygląda na tamtym świecie...” / “So this is what it looks like in that world...”, “Cynthia Kamin­
sky, dziewczyna nie z tego/świata; z tego drugiego...” / “Cynthia Kaminsky, a girl out of this/world; from the
other one...”, “Który to świat, czy ten?” / “Which world is this, is it this one?”(Widokówka z tego świata / A
Postcard from this World).
Biography. Bibliography. Text...
261
22). In his opinion, the baroque character of metaphor consists in the fact that
it constitutes a juxtaposition of dissimilar rather than similar concepts – which,
as he indicates, was one of the postulates advanced by Peiper. This observa­
tion clearly demonstrates the continuity of Barańczak’s literary tradition, as
well as the consistency of his critical ideas.
Ideas are entangled in history and yet free from chronological constraints,
and when they are translated into poetic texts, given an artistic correlative, they
seem to lose any immediate relevance whatsoever to the events that prompt­
ed their appearance. Even though the protests of March 1968 might have in­
deed exerted a significant influence on Barańczak’s personality, from the point
of view of text analysis they appear to be no more than a pretext that serves to
justify the poet’s practical choices (that is the recurrent use of certain tropes,
devices and techniques) and – possibly – to embed his writing philosophy in
common consciousness and thus give it more validity. I would therefore go
much further than Wyka, according to whom it is the actual historic event that
crystallises a literary generation, and still further than Bolecki, who observes
that it is not the experience of the protests as such but rather the clash between
the reality and its falsified official picture that is conveyed in Barańczak’s lan­
guage. To my mind, in the context of his poetics, the events of March 1968
should be interpreted on a purely conceptual level, as an intellectual construct
that is an essential part of Barańczak’s writing philosophy and thus bears on
the shape of his poetic language. Additionally, the perspective I suggest to
adopt allows to transpose the meaning of the term “literary generation” from
the socio-literary to a purely literary domain, so as to do away with spatial and
chronological dimensions. Once we reject the sociological perspective, it is
possible to think of a literary generation in terms of structural similarities be­
tween the work of particular authors rather than in terms of the historical con­
text in which the authors happen to live and work, and which – as I have dem­
onstrated (cf. footnote 5) – is often a matter of disagreement between critics
and even the authors themselves. Perhaps paradoxically, since the chronolog­
ical criterion no longer applies, a generation thus conceived of would incor­
porate not (or at least not only) authors born at about the same time, but rath­
er authors whose work shares structural similarities, so – far-fetched as this
conclusion might be – in Stanisław Barańczak’s case the generation would in­
clude names that are so chronologically distant as, for example, Mikołaj SępSzarzyński, Tadeusz Peiper and Miron Białoszewski.
To mention another interesting parallel between the baroque and the linguistic traditions, periphrasis is an
excellent means of amplification – the technique that Barańczak borrowed from Peiper’s “układ rozkwitania”
(see the main text for or an explanation of the term). Moreover, the poetics of excess, which, in the case of
Barańczak’s poems, results from the use of amplification, is an obvious reference to baroque poetry.
262
Agnieszka Kotarba
Amplification
Jednym tchem
Jednym tchem, jednym nawiasem tchu zamykającym zdanie,
jednym nawiasem żeber wokół serca
zamykającym się jak pięść, jak niewód
wokoło wąskich ryb wydechu, jednym tchem
zamknąć wszystko i zamknąć się we wszystkim, jednym
wiotkim wiórem płomienia zestruganym z płuc
osmalić ściany więzień i wciągnąć ich pożar
za kostne kraty klatki piersiowej i w wieżę
tchawicy, jednym tchem, nim się udławisz
kneblem powietrza zgęstniałego od
ostatniego oddechu rozstrzelanych ciał
i tchnienia luf gorących i obłoków
z dymiącej jeszcze na betonie krwi,
powietrza, w którym twój głos się rozlega
czy się rozkłada, połykaczu szabel,
tak białej broni, bezkrwawych a krwawo
raniących krtań nawiasów, pośród których
jak serce w żebrach i ryba w niewodzie
trzepoce zdanie jednym tchem jąkane
do ostatniego tchu
(Jednym tchem, 1970)
Amplification by Cataloguing
Co jest grane
Wszyscy wiemy, co; puszczamy do siebie oko, nie puszczając farby;
wiadomo, co jest grane: muzyka ludowa
w radio, wojskowe marsze na ulicach
w każde święto, na estradach piosenki młodzieżowe o
radości życia, na stadionie grany
jest hymn państwowy, na wieży Mariackiej
hejnał, w czasie pochodu Międzynarodówka,
o świcie grana jest pobudka na fanfarach
fabrycznych syren, a wieczorem
kołysanka telewizyjnego filmu z wyższych sfer;
i wszystko, co tu jest grane, wszystko, co tu się rozgrywa,
kończy się pięknym i optymistycznym akordem,
np. przyszłość narodu w postaci małej dziewczynki
odgrywa pantomimę wręczania wzruszonych kwiatów.
Wszyscy wiemy, co tu jest grane, wszyscy wiemy, co się za tym kryje,
kto się kryje za złotym pancerzem tuby w wojskowej
Biography. Bibliography. Text...
263
orkiestrze, kto się kryje za tarczą ludowej basetli,
za naelektryzowanym drutem gitarowych strun; wszyscy
wiemy, że to my sami się kryjemy, że to nami,
żetonami, gra się w tę grę, a mówiąc ściślej
my sami gramy sobą przed samymi sobą –
ale w rytmicznym terrorze hołubców, paradnego marszu,
estradowych podrygów, chóralnego śpiewu,
w tym tumulcie wszystkiego, co jest grane przez nas,
ogłuszeni i ogłupieni doszczętnie, tracimy
głos i głowę, zapominając wciąż na nowo, kto
tu gra, po co, i co jest właściwie
grane.
(Ja wiem, że to niesłuszne, 1977)
Abstrakt
Praca przedstawia zależności pomiędzy protestami studenckimi w marcu 1968 roku, a twór­
czością poetycką Stanisława Barańczaka. Autorka nawiązuje do pojęcia „przeżycia pokolenio­
wego” w ujęciu literaturoznawczym, zdefiniowanego przez Kazimierza Wykę (1989), oraz do
pracy Włodzimierza Boleckiego „Język jako świat przedstawiony. O wierszach Stanisława Ba­
rańczaka” (1985), która stanowi systematyczną analizę strukturalną utworów poety, ze szcze­
gólnym uwzględnieniem typowych dla niego chwytów stylistycznych. Artykuł prezentuje
również ideologię poetycką Barańczaka w świetle wydarzeń z 1968 roku oraz nawiązań inter­
tekstualnych pojawiających się we wczesnych tekstach krytycznych poety. Autorka postuluje,
że warto interpretować „przeżycie pokoleniowe” nie w kategoriach społeczno-literackich, a li­
teracko-strukturalnych, co ma pozwolić na precyzyjniejsze a jednocześnie bardziej wszech­
stronne zdefiniowanie „pokolenia literackiego”.
Abstract
The article shows relationships between the students’ protests in Poland in March 1968 and
Stanisław Barańczak’s poetic work. The author refers to the notion of “the generational expe­
rience”, as defined by the Polish literary scholar Kazimierz Wyka (1989), and to the work by
Włodzimierz Bolecki “Język jako świat przedstawiony. O wierszach Stanisława Barańczaka”
(“Language as the Presented World. On Stanisław Barańczak’s Poems”) (1985), which consti­
tutes a systematic structural analysis of the poet’s work, with special emphasis placed on the sty­
listic devices which are typical of Barańczak’s writing. Furthermore, the article presents his
poetic ideology from the point of view of the events of 1968 and of the inter-textual references
that appear in his early critical texts. The author proposes that it is worthwhile to interpret “the
generational experience” in literary and structural rather than socio-literary terms, thanks to
which it should be possible to define “the literary generation” in a more precise and at the same
time more comprehensive way.
Bibliography
Primary sources
Barańczak, S., Chirurgiczna precyzja: elegie i piosenki z lat 1995–1997, Kraków 2002.
Barańczak, S., Wybór wierszy i przekładów, Warszawa 1997.
Secondary sources
Barańczak, S., “„Pokolenie 68”: Próba przedwczesnego bilansu” Etyka i poetyka, Paryż 1979.
Barańczak, S., Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej [in:] Poezja i duch Uogóln­
ienia. Wybór esejów 1970–1995, Kraków 1996.
Barańczak, S., Interview given to Krzysztof Biedrzycki. “Jestem pięknoduchem, estetą i par­
nasistą : rozmowa ze Stanisławem Barańczakiem” [in:] NaGłos 1991, no 4, pp. 82–90.
Barańczak, S., Nieufni i zadufani. Romantyzm i klasycyzm w młodej poezji lat sześćdziesiątych,
Wrocław 1971.
Błoński, J., Mikołaj Sęp-Szarzyński a początki polskiego baroku, Kraków 1996.
Bolecki, W., “Język jako świat przedstawiony. O wierszach Stanisława Barańczaka” [in:]
Pamiętnik Literacki 1995, no 2, pp. 149–174.
Holoubek, G., Interview given to Katarzyna Janowska. “Jak wywołałem tamtą wojnę” [in:]
Polityka 2008, no 5, pp. 68–69.
Kornhauser, J., Dwa początki Nowej Fali [in:] Międzyepoka: Szkice o poezji i krytyce, Kraków
1995.
Maj, B., Ewolucja poezji polskiej po 1968 roku, Lecture notes by A. Kotarba, Instytut Polonistyki
Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, October 2002–May 2003.
Nyczek, T., Określona epoka: Nowa Fala 1968-1993. Wiersze i komentarze, Kraków 1994.
Okopień-Sławińska, A., Paronomazja [in:] Słownik terminów literackich, Wrocław – Warszawa
– Kraków 2002, pp. 375–376.
Pawelec, D., Świat poezji Stanisława Barańczaka: reguły i konteksty, Katowice 1992.
Sławiński, J., Układ rozkwitania [in:] Słownik terminów literackich, Wrocław – Warszawa –
Kraków 2002, p. 597.
Stabro, S., „Teraz”... po latach [in:] Zamknięty rozdział. Szkice o polskiej poezji współczesnej,
Warszawa 1994.
Wyka, K., Pokolenia literackie, Kraków 1989.
Tertiary sources
Eisler, J., Marzec 1968: geneza, przebieg, konsekwencje, Warszawa 1991.
Marzec 1968 w Polsce [in:] Encyklopedia multimedialna PWN. Polskie dzieje, Warszawa 2000.
Varia
Łukasz Rotarski*
Surowce energetyczne w polityce
zagranicznej Federacji Rosyjskiej
W XXI wieku światowy popyt na energię będzie rósł w dużym tempie. Po­
mimo nowo odkrywanych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego, np. złoża ropy
naftowej w Brazylii, powszechnie uważa się, iż w ciągu następnych dwóch,
trzech pokoleń konieczne będzie korzystanie z innych form energii. Analizy
oraz przewidywania obrazują, że światowe zapotrzebowanie na energię wzroś­
nie o 50% do 2030 roku i podwoi się do 2050 roku. Głównym powodem ta­
kiego stanu rzeczy ma być wzrost gospodarczy państw rozwijających się, w naj­
większej mierze Chin oraz Indii. „Światowa gospodarka zmierza w kierunku,
który w sposób oczywisty jest nie do utrzymania” – ostrzega Claude Mandil,
dyrektor Międzynarodowej Agencji Energii (IEA). Produkcja surowców
energetycznych jest mało zróżnicowana. Ponad 31% światowego wydobycia
ropy naftowej leży na terenach państw Zatoki Perskiej, zaś główne złoża gazu
ziemnego (26,3% światowych zasobów) oraz jego wydobycia znajdują się
w Federacji Rosyjskiej. W wyniku takiego rozlokowania tych strategicznych
surowców widocznym jest, że główny ciężar, a w pewnym sensie odpowie­
dzialność za „energetyczne podtrzymywanie” światowej gospodarki, spada
właśnie na te kraje. Nie można jednak zapominać, że surowce energetyczne
* Łukasz
Rotarski, absolwent Wydziału Stosunków Międzynarodowych Wyższej Szkoły Europejskiej im.
ks. Józefa Tischnera w Krakowie. Odbył stypendium na Nottingham Trent University. Obecnie studiuje stosunki
międzynarodowe na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie oraz zarządzanie projektami na WSE. Inicjator
i organizator projektu Młodzi Polacy, Niemcy i Ukraińcy... Budowa społeczeństwa obywatelskiego oraz jego rola
w tworzeniu wzajemnych pozytywnych relacji.
Nowe złoża szacuje się na 5 do 8 miliardów baryłek – plasuje to Brazylię na 8. miejscu na świecie pod
względem zasobów (poprzednio na 17). Brazylia: mamy nowe, gigantyczne złoża ropy, http://www.tvn24.pl/
12692,1527909,wiadomosc.html, 07.12.2007.
P. Świeboda, Strategiczne wyzwanie dla Unii Europejskiej. Kształtowanie zewnętrznego wymiaru polityki energetycznej, Warszawa 2006, s. 4.
Ponad 75% wzrostu zapotrzebowania będzie pochodzić z państw rozwijających się. Ibidem, s. 4.
C. Hoyos, An unsustainable Outlook, Financial Times, 20 October 2006, http://www.ft.com/cms/s/
aca55fda-6059-11db-a716-0000779e2340.html, 19.02.2007.
BP Statistical Review of World Energy June 2007, http://www.bp.com/liveassets/bp_internet/globalbp/
globalbp_uk_english/reports_and_publications/statistical_energy_review_2007/STAGING/local_assets/down­
loads/pdf/statistical_review_of_world_energy_full_report_2007.pdf, 07.02.2008.
268
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
to od dłuższego czasu olbrzymie pieniądze oraz władza. Dzisiaj ich wartość
nabiera jeszcze większego znaczenia. Wobec wysokiego uzależniania pozosta­
łych państw od dostaw gazu i ropy z powyższych regionów, prowadzenie po­
lityki z użyciem surowców energetycznych jako specjalnego narzędzia staje się
co raz bardziej skuteczne.
Celem eseju jest analiza użycia surowców energetycznych (ropy naftowej
i gazu ziemnego) przez Federację Rosyjską (FR) jako specjalnych środków
umożliwiających prowadzenie polityki zagranicznej, a tym samym uzyskiwanie
przez to państwo odpowiednich efektów politycznych i ekonomicznych.
Postrzeganie pozycji międzynarodowej państwa rosyjskiego przez obecnych
przywódców Kremla umieszcza FR jako jeden ze współczesnych ośrodków siły
w multipolarnym świecie. Specyfika rosyjskiej tożsamości oraz wyjątkowość
własnego postrzegania przez pryzmat mocarstwowości uzasadnia w pewien
sposób obrany kurs polityczny przez prezydenta Rosji, Władimira Putina. Odzy­
skanie pełnej kontroli nad obszarem radzieckim, to jest państwami Wspólnoty
Niepodległych Państw (WNP), ma umożliwić Rosji powrót na arenę między­
narodową jako liczącego się mocarstwa euroazjatyckiego. Głównym środkiem
w urzeczywistnieniu tych planów ma być rosyjski sektor energetyczny. Stoso­
wanie odpowiedniej strategii i taktyki umożliwia przede wszystkim istniejąca
poradziecka sieć magistrali wydobywczo-przesyłowych, która łączy z FR kraje
WNP i państwa UE, a także zakontraktowane z tymi regionami wysokie do­
stawy rosyjskiego gazu i ropy. Pozwala to Rosji na prowadzenie odpowiednich
działań, takich jak: wstrzymanie oraz zakłócenie dostaw surowców, plany
przejęcia odpowiedniej infrastruktury oraz projekty wykonawcze stosownych
inwestycji tras przesyłowych. To wszystko skutkuje uzyskaniem przez Moskwę
znaczących wpływów i form nacisku w regionie swojej działalności.
Esej podzielony jest na cztery części. W pierwszej, poprzez krótkie przed­
stawienie wizji obecnej polityki zagranicznej FR, wprowadzono niezbędne
uzasadnienie postępowania Kremla oraz jego gospodarza Władimira Putina.
Następnie, w części drugiej wykazano istotną współcześnie rolę gazu ziemnego
i ropy naftowej, jakie pełnią dzisiaj, co warunkuje zapotrzebowanie gospodarki
światowej na te surowce energetyczne. Część trzecia przedstawia politykę
energetyczną Federacji Rosyjskiej prowadzoną w oparciu o posiadane bogate
złoża surowcowe oraz istniejącą sieć magistral przesyłowych. Opis konkretnych
działań w stosunkach Rosji z poszczególnymi państwami WNP oraz Azji.
Część czwarta to próba zobrazowania stosunków energetycznych pomiędzy
Rosją a Unią Europejską. Konkluzje autora opierające się na specjalistycznej
literaturze ilustrują próbę rozbijania wewnętrznej spójności Unii przez Moskwę
oraz rozgrywania dostaw rosyjskich surowców między UE a ChRL (Chińska
Republika Ludowa).
Celowo nie podjęto tematu stosunków energetycznych FR z Polską. Wybór
ten podyktowany jest argumentem, iż w przypadku pozostałych krajów omó­
wionych w pracy, sprawa Polski ma mniejsze znaczenie. Stosunki energetyczne
Federacji Rosyjskiej z Polską zostały przedstawione pośrednio w szerszym
kontekście Wspólnoty Europejskiej. Autor zakłada, iż dopiero w chwili ukoń­
czenia inwestycji gazociągu transbałtyckiego, sytuacja w regionie zmieni się
na tyle, że państwo polskie będzie wystawione na znacznie większy nacisk
ekonomiczny oraz polityczny ze strony Rosji niż obecnie.
Koncepcja Bezpieczeństwa Narodowego FR z 2000 roku zakłada istnienie systemu międzynarodowego,
w którego skład „powinny wchodzić równorzędne mocarstwa, z których każde miałoby prawo do współkreo­
wania światowego porządku i wspólnego załatwiania problemów globalnych na zasadzie konsensusu, a jedno­
cześnie wyłączność decyzji w strefie swojego oddziaływania”. M. Czajkowski, Polityka bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej [w:] Rosjoznastwo, red. L. Suchanek, Kraków 2004, s. 418.
269
1. Obecna wizja polityki zagranicznej Kremla
Koncepcja polityki zagranicznej FR w ostatnim czasie przechodziła duże
przeobrażenia. Poczynając od próby przeniesienia pozycji światowej ZSRR
na grunt Federacji Rosyjskiej, skończywszy na idei tzw. dynamicznej równo­
wagi, która jest obecnie wcielana w życie przez Kreml. Stało się to widoczne
szczególnie po roku 2001 i wydarzeniach z 11 września, Rosja pod rządami
Władimira Putina zrezygnowała z globalnej dominacji (głównego źródła presti­
żu) na rzecz regionalnej hegemonii w Euroazji. Sam Putin sprawił, że polityka
zagraniczna prowadzona przez Rosję stała się domeną urzędu prezydenckiego,
w przeciwieństwie do czasów jelcynowskich, kiedy to główny kierunek wy­
znaczali ministrowie spraw zagranicznych i obrony. Dodając do tego upoli­
tycznione w dużej mierze media publiczne, podporządkowanie sobie przez
ośrodek prezydencki głównych oligarchów oraz małe wpływy opozycji, poli­
tyka zagraniczna państwa może być z powodzeniem prowadzona przez Kreml
bez narażania się na ostrą krytykę ze strony przeciwników. By sprostać okre­
ślonym celom, z których jednym jest umocnienie Rosji na arenie międzynaro­
dowej, Putin stara się sięgać po różnorodne środki. W okresie rządów obecnego
prezydenta doskonałym narzędziem służącym powyższemu celowi stał się
m.in. segment surowców energetycznych. FR stała się liczącym graczem w tej
W putinowskiej koncepcji „dynamicznej równowagi”, wskazuje się na potrzebę zachowania przez Fede­
rację Rosyjską „równego dystansu” wobec różnych ośrodków sił w świecie. Eksponuje się w niej interes narodowy
Rosji wśród wielu rywalizujących ośrodków siły we współczesnym świecie. „Rosję uznaje się za główny ośro­
dek siły na obszarze Eurazji, Stany Zjednoczone – na kontynencie amerykańskim, Japonię i Chiny – w rejonie
Azji i Pacyfiku oraz Unię Europejską – w Europie.” K. Łastawski, Koncepcje polityki zagranicznej i bezpieczeństwa [w:] Federacja Rosyjska w stosunkach międzynarodowych, red. A. Czarnocki, I. Topolski, Lublin 2006, s. 67.
W okresie prezydentury Władimira Putina rola parlamentu uległa marginalizacji, a polityka zagraniczna i bez­
pieczeństwa stały się niemal wyłączną domeną ośrodka prezydenckiego. M. Michalczuk, Ośrodek decyzyjny Federacji Rosyjskiej [w:] op.cit., s. 108.
Choć pierwsze próby jego politycznego wykorzystania dał wcześniej Borys Jelcyn.
270
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
sferze, jej potencjał energetyczny jest ogromny. Biorąc pod uwagę, że w naj­
bliższych latach żadne alternatywne źródła energii nie upowszechnią się na
tyle, by być konkurencją dla ropy czy gazu ziemnego, Rosja ma szansę stać
się dominującym rozgrywającym w sektorze energetycznym, co też znacząco
przełoży się na jej wpływy polityczne. Związana jest z tym próba odbudowa­
nia mocarstwowego statusu państwa poprzez podporządkowanie sobie byłych
republik radzieckich. Takie podejście państwa rosyjskiego można przyrównać
do tzw. myślenia merkantylnego. Teoria merkantylizmu określa działalność
gospodarczą państwa jako nadrzędny środek do jego umocnienia. Według te­
orii Roberta Gilpina można uznać, iż FR poprzez swoją działalność ekono­
miczną w sektorze surowcowym wykazuje podobieństwo do dwóch form
merkantylizmu. „Pierwszą określa się mianem merkantylizmu defensywnego
lub łagodnego: państwa dbają o własne interesy gospodarcze, ponieważ sta­
nowią one istotny element ich bezpieczeństwa narodowego”10. Przykładem
mogą być działania rosyjskie przeciwko wchodzeniu zagranicznego kapitału
na rosyjski rynek energetyczny11. Druga forma to merkantylizm agresywny lub
„złośliwy”. Państwa dążą do eksploatacji gospodarki międzynarodowej, pro­
wadząc politykę ekspansji12. Wypada tu wspomnieć o rosyjskich działaniach
w sektorach energetycznych innych państw, głównie Europy Środkowo-Wschod­
niej, gdzie uzależnienie od rosyjskiego gazu ziemnego oraz ropy naftowej jest
bardzo wysokie. Rosja doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje takie
położenie, wywierając odpowiednią presję ekonomiczną. Koncerny rosyjskie
(głównie Gazprom i Łukoil) próbują wchodzić na rynki energetyczne poszczegól­
nych państw europejskich oraz umacniać swoją pozycję tam, gdzie to możliwe.
Wszystko to jest warunkowane nadrzędnym celem, jakim jest zwiększenie
siły państwa. Władimir Putin doskonale uskutecznia stwierdzenie, że polityka
musi mieć prymat nad ekonomią. Potwierdzeniem tego jest dokonana przez
rosyjskiego prezydenta konsolidacja większości przemysłu energetycznego
w rękach państwa, czego przykładem może być koncern gazowy Gazprom oraz
tzw. „sprawa Jukosu”13.
Dzięki takim działaniom rosyjski prezydent realizuje swoją koncepcję powro­
tu Rosji na arenę międzynarodową, w roli jednego z liczących się centrów wie­
lobiegunowego świata. Jako silny przywódca, posiadający wpływowe i lojalne
zaplecze polityczno-ekonomiczne14, Władimir Putin dysponuje odpowiednimi
możliwościami na prowadzenie skutecznej polityki wewnątrz państwa, a tym
samym na konstruowanie efektywnej polityki zagranicznej. Obecna pozycja
państwa rosyjskiego oraz sposób traktowania go przez innych głównych ak­
torów sceny międzynarodowej przyczynia się do redefinicji polityki zagra­
nicznej. Rosja oraz jej prezydent chcą według nich należnego jej miejsca
w stosunkach międzynarodowych. Głównym narzędziem, które ma umożli­
wić realizację rosyjskiej strategii ma być segment surowców energetycznych.
10
R. Jackson, G. Sorensen, Wprowadzenie do stosunków międzynarodowych: teorie i kierunki badawcze,
Kraków 2006, s. 189.
11
Praktycznie całkowita kontrola Gazpromu nad eksploatacją złóż gazu – to jest. około 90% całości wydo­
bycia. Próby uniemożliwiania dostępu koncernów zagranicznych do złóż rosyjskich – np. zmuszenie do wyco­
fania się koncernu Shell z projektu Sachalin II – inwestycji gazowych na płw. Sachalińskim pod pretekstem na­
ruszenia przepisów ekologicznych, podobne działania oznaczają brak otwarcia rynku na firmy zachodnie, czy­
li odejście od zliberalizowania tego strategicznego dla Rosji segmentu. Gazprom bierze kontrolę nad złożami
Shella, http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,52981,3809045.html.
12
R. Jackson, G. Sorensen, op. cit, s. 190.
13
Wprowadzenie dodatkowego piątego przedstawiciela państwa do jedenastoosobowej rady dyrektorów, w
tym osadzenie ludzi lojalnych wobec prezydenta w czerwcu 2000 r. na dorocznym walnym zgromadzeniu ak­
cjonariuszy Gazpromu, do tego trzeba jeszcze dodać, że prezesem zarządu spółki jest Aleksji Miler, człowiek
całkowicie posłuszny wobec Kremla. K. Pełczyńska-Nałęcz, Kondycje i perspektywy rosyjskiego sektora gazowego, „Prace OSW” 2001, nr 1, s. 9–10.
271
2. Ropa naftowa oraz gaz ziemny na świecie
Biorąc pod uwagę światowe trendy dotyczące segmentu surowców energe­
tycznych, popyt na ropę naftową oraz gaz ziemny wzrasta w zastraszającym
tempie, przekłada się to na coraz większe uzależnienie światowych gospodarek
od tych surowców. Wydobycie gazu i ropy w chwili obecnej jest największe
w historii, i cały czas systematycznie rośnie. W przypadku ropy jest to wzrost
rzędu 16% w okresie 1995–200515. Jeżeli chodzi o gaz ziemny, jego produk­
cja w porównaniu z rokiem 1995 wzrosła o około 22%16. Podobne wartości
procentowe odnoszą się również do wzrostu konsumpcji tych ważnych su­
rowców na świecie.
Tak wysokie zapotrzebowanie na ropę i gaz spowodowane jest w przewa­
żającej mierze „głodem” gospodarek krajów najszybciej się rozwijających,
głównie Chin i Indii: „Do roku 1993 Chiny były całkowicie samowystarczalne
w ropę naftową. Od tamtego czasu ich PKB wzrósł trzykrotnie, zaś zapotrze­
bowanie na ropę wzrosło dwukrotnie. Dzisiaj Chiny importują około trzy mi­
liony baryłek ropy dziennie, co stanowi połowę ich całkowitej konsumpcji”17.
Wpływ wzrostu ekonomicznego Chin i Indii (oraz innych krajów Dalekiego
Wschodu) jest dzisiaj większy niż kiedykolwiek. Jak zauważa Daniel Yergin,
„W latach 70., Ameryka Północna konsumowała dwa razy więcej ropy niż Azja.
Z początkiem XXI wieku, po raz pierwszy w historii, poziom konsumpcji ropy
na terenie kontynentu azjatyckiego przerósł amerykański. Ten trend będzie
kontynuowany, biorąc pod uwagę przewidywania Cambridge Energy Research
Budowane jeszcze w czasach służby w rosyjskim wywiadzie oraz podczas merostwa Putina w Petersburgu.
BP Statistical Review of World Energy 2006:Oil, http://www.bp.com/productlanding.do?categoryId=68
48&contentId=7033471, 22.03.2007.
16
BP Statistical Review of World Energy 2006: Natural Gas, http://www.bp.com/productlanding.do?categ
oryId=6848&contentId=7033471, 22.03.2007.
17
Yergin, D., “Ensuring Energy Policy”, Foreign Affairs, March/April 2006, Council on Foreign Relations, s. 72.
14
15
272
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
Associates (CERA), połowa całkowitego wzrostu konsumpcji ropy naftowej
w następnych 15 latach, będzie miała miejsce właśnie w Azji” . Oblicza się,
że w ciągu najbliższych 30 lat w samej Unii Europejskiej łączne zużycie energii
wzrośnie o 25%19. Gdy dołączyć do tego zapotrzebowanie na gaz ziemny,
spowoduje to nie dające się przewidzieć do końca implikacje. W XX wieku
surowce energetyczne, z racji swojej nazwy, zyskały miano strategicznych,
jednak wiek obecny nadaje im jeszcze większe znaczenie i rolę, jaką już odgry­
wają i będą odgrywać w stosunkach międzynarodowych. Wystarczy spojrzeć
na głównych producentów ropy naftowej, czyli kraje Zatoki Perskiej (31%
światowego wydobycia)20; uzależnienie od eksportu „czarnego złota” z tego
rejonu (tzw. krajów OECD) jest olbrzymie. Nie wspominając już o gazie
ziemnym, którego 21,3% światowego wydobycia pochodzi z Federacji Rosyj­
skiej21. Taki stan rzeczy pozwala na prowadzenie specjalnej polityki przez
„państwa surowcowe”.
18
3.1. Polityka energetyczna Federacji Rosyjskiej
Rosja, na której terytorium występują bogate złoża ropy naftowej oraz naj­
większe zasoby gazu ziemnego na świecie, słusznie jest określana jako pań­
stwo energetyczne22. Ponadto, surowce energetyczne odgrywają ważną rolę
w rosyjskiej gospodarce, poprzez jej wyraźne subsydiowanie. Świadoma swe­
go najcenniejszego bogactwa Rosja próbuje wykorzystać obecną sytuację
jako istotny czynnik w realizacji swojej polityki zagranicznej. Pod rządami
Władimira Putina dążenie do odzyskania utraconych przez Rosję wpływów
stało się priorytetem. Mając na uwadze rosnące zapotrzebowanie surowców
energetycznych na świece oraz wysokie obecnie uzależnienie krajów Europy
od importu rosyjskich surowców, prezydent FR uczynił politykę energetycz­
ną swojego kraju głównym środkiem do realizacji celów politycznych. Dzięki
„odzyskaniu” przez Kreml pełnej kontroli nad rosyjskim przemysłem energe­
tycznym („sprawa Jukosu”) stało się to realne23. Rosja Władimira Putina uży­
Ibidem, s. 72.
P. Świeboda, op.cit., s. 4.
20
BP Statistical Review of World Energy, June 2007, http://www.bp.com/liveassets/bp_internet/globalbp/
globalbp_uk_english/reports_and_publications/statistical_energy_review_2007/STAGING/local_assets/down­
loads/pdf/statistical_review_of_world_energy_full_report_2007.pdf, 07.02.2008.
21
Ibidem.
22
W roku 2000 wpływy z przemysłu gazowego stanowiły 25% budżetu państwa, zaś wartość ze sprzedaży
rosyjskiego gazu stanowiła 15% całego eksportu państwa. K. Pełczyńska-Nałęcz, op.cit., s. 6.
23
Po aresztowaniu prezesa firmy Michaiła Chodorkowskiego oraz skazaniu go na karę dziewięciu lat po­
zbawienia wolności w maju 2005 roku, Władimir Putin, oprócz wyeliminowania najbogatszego i najbardziej
wpływowego oligarchy, wykorzystał całą sprawę do zręcznej zmiany sił w rosyjskim systemie politycznym.
Związane jest to z rywalizacją starej elity kremlowskiej, to jest „rodziny” z nową tzw. „siłowikami” – otocze­
niem politycznym Władimira Putina. Jednak najważniejsza konsekwencja całej sprawy dotyczy rosyjskiego sek­
tora energetycznego. Decyzją prezydenta, Jukos został podzielony na mniejsze aktywa, a jej największa spółka
18
19
273
wa swoich energetycznych atutów w relacjach z poszczególnymi krajami. Pań­
stwa WNP, które są miejscem największej rosyjskiej aktywności politycznej,
najwięcej doświadczają uzależnienia energetycznego od Moskwy. Niemniej
jednak, planowane inwestycje oraz działania rosyjskich firm w regionie Morza
Kaspijskiego oraz na granicy rosyjsko-chińskiej, pozwalają sądzić, że aspira­
cje Kremla są znacznie większe. Budowa nowych rurociągów naftowych oraz
gazociągów ma spowodować włączenie innych państw w zasięg wpływów
Moskwy oraz ugruntować pozycję Rosji jako lidera-dostawcy na rynkach
energetycznych.
3.2. Kontrola państwowa w sektorze energetycznym
Kontrola państwowa nad rosyjskim sektorem skupia się w obrębie działal­
ności firm i koncernów oraz pod kuratelą jednostek administracji publicznej.
W przypadku firm, są to podmioty w dużej mierze zależne bezpośrednio od
Kremla oraz współpracujące z rosyjskim rządem. Do tych pierwszych zalicza
się przede wszystkim Gazprom,24 Rosneft25, Surgutneftegaz26 i Transnieft27, dru­
ga grupa to m.in. Russneft28 i Łukoil29.
Jugansknieftiegaz została sprzedana na aukcji. Przetarg wygrała spółka BajkałFinansGroup, która to została
sprzedana państwowej korporacji Rosneft. Jako rezultat, jedna z najważniejszych kompani naftowych w Rosji,
została przekształcona z prywatnej, niezależnej firmy w część składową firmy państwowej Rosneftu. W. Konoń­
czuk, Sprawy Jukosu: przyczyny i konsekwencje, Fundacja im. Stefana Batorego, „Prace OSW” 2006, nr 25.
24
Największa firma na rynku energetycznym FR. Państwo posiada w niej 51% udziałów, zaś w jedenasto­
osobowej radzie nadzorczej zasiada co najmniej 6 osób powiązanych z Kremlem, w tym dyrektor generalny
spółki Aleksiej Miller.
25
Kompania naftowa, w całości należąca do państwa (własność 100%). Prospekt firmy, http://www.rosneft.
com/attach/0/16/22/rosneft_prospectus.pdf, s. 30, 14.03.2007.
26
Drugi pod względem wielkości producent gazu w Rosji. Według większości analityków firma ta uznawa­
na jest za jedną z najbardziej lojalnych wobec Kremla. Jej dyrektor generalny, Władimir Bogdanow, posiada do­
bre kontakty z prezydentem Rosji, o czym świadczy zaproponowana mu posada ministra energii. Larsson, R.,
“Russia’s Energy Policy: Security Dimensions and Russia’s Reliability as an Energy Supplier”, FOI Swedish
Defence Research Agency, Stockholm 2006. s. 155.
27
Firma utworzona została mocą decyzji rządowej w 1992 roku na miejsce Centralnego Departamentu ds.
Transportu Ropy (Glavransneft). W wyniku posiadania własności większości ważnych ropociągów, status
Transnieftu jest strategiczny, natomiast 100% kontroli akcji powoduje, że firma należy do najmocniejszych
„dźwigni” w polityce zagranicznej Kremla (w każdej chwili może być użyta do odcięcia dopływu ropy dla za­
granicznych konsumentów). Dzisiaj, firma jest właścicielem 48 000 km ropociągów i odpowiada za 99,6%
transportu ropy. Ibidem, s. 59.
28
Według obserwatorów ten koncern, mimo iż nie jest bezpośrednio związany z Kremlem, pozostaje mu lo­
jalny w wielu kwestiach. Świadczyć może o tym przyzwolenie rosyjskich władz na wykupienie akcji 512 km
odcinka rurociągu Drużba od słowackiego Slovnaftu. Posiadane oraz nowo nabyte rafinerie w Orsku i Orenburgu
wskazują, iż kompania ta ma zamiar odgrywać większą rolę w przemyśle naftowym FR. Ibidem, s. 157.
29
Firma ma pełne poparcie Kremla (państwo posiada 14% akcji) w zdobywaniu globalnego rynku. Mimo iż
państwo jest mniejszościowym udziałowcem, Łukoil jest firmą, która współpracuje z Kremlem w strategicznych
działaniach, potwierdzają to wypowiedzi jej dyrektora generalnego – Vagita Alekperova: „Wspieramy działal­
ność rządu Władimira Putina, tak jak kiedyś wspieraliśmy rządy Wiktora Czernomyrdina, Siergieja Kirijenki,
Jewgienija Primakowa i Siergieja Stiepaszyna”. Ibidem, s. 154.
274
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
Jeżeli chodzi o kontrolę biurokratyczną, wypada wspomnieć, iż większość
ministrów zasiada w radach nadzorczych państwowych koncernów lub jest
z nimi w różny sposób powiązana. Z głównych urzędów najważniejszym jest
Ministerstwo Przemysłu i Energii, na czele którego stoi Wiktor Christienko. Do
jego kompetencji należy między innymi monitoring własności państwowej i
zużycia zasobów paliw.
Podsumowując, struktura energetyczna Rosji oraz jej kontrola skupia się
wokół kilku dużych korporacji (m.in. Gazprom, Rosneft, Łukoil), w poszczegól­
nych organach administracyjnych państwa oraz grupy ludzi wokół prezydenta,
nierzadko powiązanych ze służbami specjalnymi (Federalna Służba Bezpie­
czeństwa). Tworzą oni swoistą elitę energetyczną, która kontroluje wszystkie
najważniejsze procesy związane bezpośrednio z surowcami energetycznymi.
Władimir Putin wypromował na najważniejsze stanowiska firm i odpowied­
nich urzędów ludzi w większości mu oddanych i lojalnych. Osoby te powiązane
z prezydentem, jeszcze z czasów jego merostwa w Petersburgu oraz służby
w wywiadzie, stworzyły nową „siatkę” oligarchów, których można znaleźć
niemal na wszystkich państwowych pozycjach w Rosji. Są politycznie popraw­
ni w odróżnieniu od tych, z czasów Jelcyna i popierają w swoich działaniach
interes państwa, zaś państwo wspiera ich i promuje. Zmiany te, prawdopodobnie
i tak by zaszły, jednak ich prawdziwym katalizatorem okazała się „sprawa Jukosu”, była ona idealną okazją, której Putin nie mógł zmarnować, by wprowadzić
zupełnie nowy porządek na Kremlu. Aresztowanie Michaiła Chodorkowskiego
oraz następstwa tego posunięcia posłużyły Putinowi do pełnego przegrupowa­
nia w kluczowych resortach i korporacjach państwowych. Odzyskanie pełnej
kontroli nad poszczególnymi segmentami sektora energetycznego ma pozwolić
na prowadzenie skuteczniejszej polityki zagranicznej państwa.
„wybór kierunków dla nowych tras przesyłowych nie powinien być oparty na
warunkach politycznych, lecz wynikać z szacunków czynników ekonomicznych
i środowiskowych”31. Realia jednak różnią się od oficjalnych komunikatów
Kremla, a stosunki energetyczne z poszczególnymi państwami obrazują, że to
strategia geopolityczna wyznacza główne cele. Potwierdza to w pewnym stopniu
oficjalny rządowy dokument: Strategia Energetyczna Rosji do 2020 roku, który
został opublikowany w 2003 roku32.
Rosyjska polityka eksportowa surowców energetycznych stanowi ważny
element w globalnej strategii państwa. Jej celem jest budowa potęgi ekono­
micznej kraju, by umocnić pozycję Federacji Rosyjskiej na arenie międzyna­
rodowej. Głównym „narzędziem energetycznym” są oczywiście rosyjskie
kompanie gazowe i naftowe. Jak twierdzi Ewa Paszyc z Ośrodka Studiów
Wschodnich: „zagraniczna ekspansja rosyjskich firm, która – z punktu widze­
nia biznesu – służy przede wszystkim maksymalizacji zysków, wpisuje się
jednocześnie w scenariusz strategii państwowej. Kierunki ekspansji kapitału
rosyjskiego obejmują przede wszystkim przestrzeń, którą Moskwa uważa za
obszar swoich żywotnych interesów gospodarczych i politycznych”33. Nato­
miast ich natężenie zależne jest w dużej mierze od rodzaju powiązań danych
państw z Rosją.
3.3. Surowce energetyczne w polityce zagranicznej
Mimo iż to interesy polityczne rządzą surowcami, to jednak czynniki geogra­
ficzne i geologiczne ostatecznie warunkują powodzenie. Projekty infrastruk­
turalne (głównie gazociągi i ropociągi) odgrywają kluczową rolę w strategii
energetycznej. To przecież na nich opiera się eksport ropy i gazu, dlatego ich
budowa musi być powiązana z interesami geopolitycznymi i geoekonomicz­
nymi Rosji. Obecnie, w wielu wypadkach, rosyjska sieć transportowa pracuje
na najwyższej przepustowości, wymagane są nowe projekty i inwestycje, by
sprostać chłonnemu rynkowi i umożliwić realizację założeń rosyjskiej strategii
energetycznej30. Pomimo tego Władimir Putin niejednokrotnie oświadczał, iż
30
Jednym z założeń realizacji nowych projektów infrastrukturalnych do transportu surowców jest dywer­
syfikacja odbiorców oraz uniezależnienie się od obecnych „państw tranzytowych”, co umożliwia automatycznie
wywieranie większego nacisku politycznego i ekonomicznego na te państwa. Larsson, R., ”Russia’s Energy...”,
275
3.3.1. Stosunki energetyczne z Białorusią
Pomiędzy Białorusią i Rosją stosunki energetyczne są szczególnie interesu­
jące, ponieważ oba kraje łączy (a przynajmniej łączył) bliski sojusz34. Wśród
innych surowców w relacjach Białorusi i Rosji rolę kluczową pełni gaz ziemny.
Jest on transportowany z Federacji Rosyjskiej gazociągiem Jamał I35, zaś pań­
stwo białoruskie uzależnione jest w 100%36 od importu rosyjskiego gazu (to
jest około 18 mld m3 rocznie)37. Od początku lat 90. gaz był związany ze sto­
sunkami polityczno-energetycznymi38, co było widoczne przede wszystkim, za
op.cit., s. 174.
31
Ibidem, s. 174.
32
The summary of the energy strategy of Russia for the period of up to 2020, Ministry of Energy of the Rus­
sian Federation, Moscow 2003.
33
E. Paszyc, Polityka energetyczna Rosji [w:] Kłopotliwe bogactwo – sytuacja i perspektywy sektorów ropy
i gazu na obszarze byłego ZSRR, red. A. Łoskot, „Prace OSW” 2003, nr 12, s. 18.
34
Bardzo ścisły sojusz przejawia się w więzach politycznych, ekonomicznych i w sferze bezpieczeństwa.
R. Sadowski, Raport Białoruś 2006, Raport OSW, styczeń 2007, s. 16.
35
„Gazociąg biegnie ze złóż w Syberii Zachodniej do Westfalii i Nadrenii w Niemczech, przez Polskę, które­
go budowę rozpoczęto w połowie lat dziewięćdziesiątych (...) z docelową zdolnością przesyłową 67mld m3 gazu.”
A. Wasilewski, Gaz ziemny w polityce zagranicznej Rosji, „Sprawy Międzynarodowe” 2004, nr 1, s. 99.
36
A. Łoskot, Rosyjski gaz dla Europy, „Prace OSW”, 2006, s. 6.
37
A. Łoskot, Bezpieczeństwo dostaw rosyjskiego gazu do UE – kwestia połączeń infrastrukturalnych, Punkt Wi­
dzenia OSW” 2005, s. 9.
38
W kwietniu 1994 roku doszło do wymiany: gazu za zgodę na stacjonowanie wojsk rosyjskich na terenie
276
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
czasów prezydentury Borysa Jelcyna. W tym czasie, mimo protestów Gazpromu (w wyniku nierealizowania płatności przez Białoruś za otrzymane surowce,
w tym gaz ziemny), nie dochodziło do poważniejszych kryzysów energetycz­
nych. Sytuacja zmieniła się, gdy prezydentem Rosji został Władimir Putin.
Główną różnicę pomiędzy nim a Jelcynem widać w różnym podejściu do sąsia­
da, które jest raczej pragmatyczne niż „braterskie”. Mimo iż Mińsk jest jednym
z bliższych partnerów Moskwy i często był traktowany w specjalny sposób,
nie uchroniło go to od bardziej stanowczych rosyjskich działań39. W wyniku
fiaska przejęcia w 2002 roku przez Gazprom 50% akcji Biełtransgazu – białoru­
skiego operatora gazu, rosyjski monopolista gazowy ograniczył dostawy surow­
ca o 50% i zażądał pełnej prywatyzacji Biełtransgazu40. Kolejne ograniczenia
w dostawie gazu nastąpiły pod koniec 2003 roku, a powodem była ponownie
próba zakupu akcji białoruskiego operatora oraz wyższe ceny gazu za dostawy
paliwa41. 18 lutego 2004 roku doszło do ponownego wstrzymania przesyłu
gazu42, a prezes Gazpromu – Aleksiej Miller przyznał później, że „odcięcie do­
staw zostało poparte przez rosyjski rząd”43. W takim wypadku prezydentowi
Łukaszence pozostała tylko krytyka rosyjskich działań. Cały konflikt ponow­
nie skupiał się wokół dwóch kwestii, nowego kontraktu między Rosją i Bia­
łorusią na dostawy gazu oraz przejęcia kontroli (tj. 50% akcji) Biełtransgazu.
Oficjalnie potwierdził to wiceprezes Gazpromu, Aleksander Riazanow, który
poinformował, że „Gazprom może dostarczać gaz na Białoruś po niższych ce­
nach, pod warunkiem przejęcia co najmniej połowy udziałów Biełtransgazu”44.
Utrata kontroli nad najważniejszym sektorem gospodarki Białorusi oznacza­
łaby w dłuższej perspektywie osłabienie władzy politycznej Łukaszenki, więc
białoruski prezydent robił wszystko z pełną determinacją, by do tego nie doszło.
Nie dziwi fakt, że strony nie porozumiały się co do ceny akcji Biełtransgazu45.
W wyniku sprzecznych interesów oraz twardego stanowiska politycznego na
przełomie 2006 i 2007 roku doszło do kulminacji konfliktu. Tym razem punktem
zapalnym okazał się przemysł naftowy, a dokładnie handel ropą i produktami
naftowymi. Żądania rosyjskie dotyczyły podziału zysków, które Białoruś
otrzymywała w wyniku reeksportowania rosyjskich produktów naftowych
w tym „ograniczenia dostaw ropy na Białoruś w IV kwartale 2006 roku o 30%
oraz wprowadzenia od 1 stycznia 2007 roku cła na eksport ropy na Białoruś
w wysokości 180 USD za tonę”46. W odpowiedzi strona białoruska wprowa­
dziła podatek na transportowaną przez jej terytorium rosyjską ropę w wyso­
kości 45 USD za tonę47. W wyniku braku porozumienia doszło do wstrzymania
przez Rosję dostaw ropy na trzy dni (tj. 8–10 stycznia)48. Obydwa konflikty,
gazowy i naftowy, ostatecznie regulują dwa porozumienia: z 31 grudnia 2006
roku – w sprawie dostaw gazu do 2011 roku49 oraz z 12 stycznia 2007 roku –
dotyczące towarów naftowych i handlu ropą50. Zarówno pierwsze, jak i dru­
gie umownie zażegnują spór rosyjsko-białoruski, jednak nie można uznać, iż są
one jednakowo korzystne dla dwóch stron. Porozumienie gazowe ostatecznie
zmusza Białoruś do sprzedaży pakietu akcji Biełtransgazu, w tym wypadku
strona białoruska posiada jednak pewne pole manewru51, dzięki któremu może
w przyszłości próbować zmiany niekorzystnych dla siebie postanowień. Umo­
wa naftowa natomiast skutkuje przede wszystkim porozumieniami na korzyść
Rosji. Ostatecznie zostaje zmniejszone do minimum subsydiowanie białoru­
skiej gospodarki przez rosyjską ropę52, strona rosyjska zyskuje również w wy­
niku zniesienia szeregu ograniczeń dostęp dla jej towarów na Białoruś.
Wynikiem obu porozumień jest obniżenie wpływów do białoruskiego bu­
dżetu53, co w następstwie może się znacząco przełożyć na ograniczenie „możli­
wości prowadzenia przez Mińsk dotychczasowej polityki gospodarczej opartej
na interwencjonizmie państwa w rozbudowanej sferze socjalnej”54. Konse­
Białorusi. Następnie w 1996 roku anulowano część długu Białorusi za dostawy gazu w zamian za dalsze poro­
zumienia militarne. Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 221–222.
39
„Po roku 1999 nastąpiło faktyczne wstrzymanie procesów integracji wskutek rozbieżności interesów poli­
tyczno-ekonomicznych białoruskiego obozu władzy i Kremla. R. Sadowski, Raport Białoruś 2006, op.cit., s. 16.
40
Bruce, Ch., Friction or Fiction? The Gas Factor in Russian-Belarusian Relations, University of Vienna
2006, s. 7.
41
Ceny miały wzrosnąć prawie dwukrotnie, z 28 USD za 1000 m3 do 46,68 USD/1000 m3. Ibidem, s. 8.
42
Firma pośrednicząca – Transnafta (prywatny rosyjski pośrednik), tłumaczyła to faktem, że umowa na dosta­
wy gazu z Białorusią właśnie wygasła, spowodowało to odcięcie 30% całości kupowanego gazu przez Białoruś.
18 lutego 2004 roku doszło do 100% odcięcia dostaw gazu przez Gazprom. Odbiło się to negatywnie na transpor­
cie gazu do Polski, Litwy i Łotwy oraz wschodniej części Niemiec. Larsson, R., ”Russia’s Energy...” op.cit., s. 224.
43
Ibidem, s. 225.
44
A. Wasilewski, op.cit., s. 108.
45
Według szacunków Gazpromu, białoruski operator był wart 600 mln USD, Białoruś natomiast wyceniła
firmę na 5 mld USD. Bruce, Ch., op.cit., s. 8.
277
46
R. Sadowski, Wstrzymanie tranzytu rosyjskiej ropy ropociągiem Drużba, „Komentarze OSW” styczeń
2007, http://www.osw.waw.pl/pub/koment/2007/01/070110.htm, 22.04.2007.
47
Ibidem.
48
Strona rosyjska, odmówiła płacenia podatku, wobec czego Białoruś rozpoczęła pobór ropy, jako rekom­
pensaty za niepłacenie podatku. Ibidem.
49
„Kontrakt zawiera stopniowe podwyżki cen gazu, mających osiągnąć poziom europejski w 2011 roku,
oraz sprzedaż Gazpromowi w ciągu czterech lat 50% udziałów w Biełtransgazie R. Sadowski, Raport Białoruś
2006, op.cit., s. 17.
50
„Ustalono m.in., że wpływy z cła eksportowego dla ropy i produktów naftowych wywożonych do państw
trzecich będą dzielone pomiędzy oba państwa w stosunku: 70% dla Rosji, 30% dla Białorusi w 2007 roku,
w 2008 roku odpowiednio 80/20, w 2009 roku 85/15.” Zakończenie rosyjsko-białoruskiego konfliktu naftowego,
R. Sadowski, Zakończenie rosyjsko-białoruskiego konfliktu naftowego, „Komentarze OSW” 2007, http://www.
osw.waw.pl/pub/koment/2007/01/070118a.htm, 22.04.2007.
51
Sprzedaż akcji Biełtransgazu jest rozpisana na kilka lat. R. Sadowski, Raport Białoruś 2006, op.cit., s. 17.
52
Według szacunków rosyjskiego Ministerstwa Finansów, dzięki nowym zasadom w obrocie ropą i produk­
tami naftowymi do budżetu Rosji trafi dodatkowo 2,5–3mld USD rocznie. Zakończenie rosyjsko-białoruskiego
konfliktu naftowego, R. Sadowski, Zakończenie rosyjsko-białoruskiego konfliktu naftowego, http://www.osw.waw.
pl/pub/koment/2007/01/070118a.htm, 22.04.2007.
53
Zgodnie z szacunkami białoruskich ekspertów, obniżenie PKB Białorusi może sięgnąć 6% w wyniku no­
wych zasad handlu ropą i gazem. R. Sadowski, Wstrzymanie tranzytu ..., op.cit.
54
R. Sadowski, Raport Białoruś 2006, op.cit., s. 17.
278
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
kwencją tego będzie, oczywiście, osłabienie władzy politycznej Aleksandra
Łukaszenki poprzez utracenie ważnego zaplecza finansowego. W perspektywie
długoterminowej Białoruś może stać się jeszcze bardziej uzależniona ekono­
micznie i politycznie od Rosji, dzięki czemu możliwość opierania się rosyj­
skiej presji będzie minimalna. Łukaszenka zdaje sobie doskonale z tego sprawę,
dlatego też stara się odsunąć w czasie lub w ostateczności uniemożliwić od­
sprzedanie akcji Biełtransgazu Rosjanom55. „Utrata kontroli nad kluczowym
przedsiębiorstwem branży energetycznej postrzegana jest bowiem przez Mińsk
jako zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, a co za tym idzie
dla władzy urzędującego prezydenta”56.
Kiedy wiadomo już było, że Janukowycz przegrał, relacje między Gazpromem,
Moskwą i Kijowem zmieniły się diametralnie. Na początku doszło do obniżenia
dostaw rosyjskiej ropy. 14 maja 2005 roku, nowo wybrana premier Ukrainy,
Julia Tymoszenko, oskarżyła Rosję o wstrzymanie dostaw, pomimo ważności
wszystkich umów61. W dalszej kolejności Gazprom obniżył dostawy gazu (około
10% całości konsumpcji Ukrainy) oraz zaproponował renegocjacje 10-letniego
kontraktu z 2002 roku62.
W grudniu 2005 roku Gazprom ogłosił podwyżkę cen gazu w celu dostoso­
wania ich do europejskiego poziomu. Podwyżki wynosiły kolejno: dla Gruzji,
Mołdawii, Armenii o 100% oraz dla Ukrainy o około 400%63. Dla państwa
ukraińskiego oznaczało to wzrost ceny z 50 USD do 230 USD za 1000 m3 64.
Strona ukraińska nie przystała na postulaty Gazpromu, tłumacząc, że nie może
być mowy o cenach rynkowych, gdy jest jeden dostawca, a w dodatku mono­
polista. W odpowiedzi Władimir Putin zaproponował, że jeśli Ukraina nie jest
zdolna do zapłacenia wymaganej kwoty, odpowiednie pożyczki bankowe mogą
zostać zagwarantowane przez Rosję (przy pośrednictwie zachodnich banków).
Ostatecznie Kijów nie zgodził się na płacenie proponowanych przez Gazprom
kwot, w wyniku czego rosyjski koncern wstrzymał dostawy paliwa65. Mimo
iż wstrzymanie dostaw trwało tylko jeden dzień, jego skutki były odczuwane
niemal w całej Europie66. Strona rosyjska natychmiast oświadczyła, że Ukraina
działała zamierzenie, próbując wykorzystać swoją pozycję w negocjacjach
z Gazpromem kosztem Unii Europejskiej.
4 stycznia 2006 roku doszło do porozumienia i zakończenia konfliktu.
Strona ukraińska i rosyjska ustaliły, że ostatecznie rosyjski gaz będzie sprze­
dawany spółce RosUkrEnergo (zarejestrowanej w Szwajcarii) po cenie 230
USD za 1000 m3, następnie będzie on mieszany z tańszym surowcem, pocho­
dzącym z Azji Środkowej, dzięki czemu cena gazu67 oferowanego Ukrainie
będzie wynosić 95 USD za 1000 m3. Cała sprawa była szeroko komentowana
3.3.2. Stosunki energetyczne z Ukrainą
Ukraina z racji swojego położenia geograficznego pełni najważniejszą rolę
jako kraj tranzytowy dla ropy i gazu przesyłanego z Federacji Rosyjskiej do
Europy Zachodniej. Rocznie przepływa przez nią około 80% gazu transporto­
wanego na Zachód57. Sama Ukraina uzależniona jest od dostaw rosyjskiego
gazu w 84% całości konsumpcji58. Według danych, zadłużenie Ukrainy wobec
Gazpromu wynosi około 1,5 mld USD59. Dług ten był głównym tematem roz­
mów Wiktora Juszczenki (wówczas jeszcze premiera Ukrainy) oraz byłego
szefa rosyjskiego rządu, Michaiła Kasjanowa. Rozmowy wywołały spór, „po­
nieważ ukraiński premier proponował odłożenie długu i umorzenie jego części,
a rosyjski żądał 51% udziałów w ukraińskiej magistrali gazowej i nie wyraził
zgody na jego umorzenie”60. W przypadku Ukrainy celem strategicznym Gazpromu, a tym samym Rosji, jest zapewnienie kontroli nad magistralami przesyło­
wymi gazu do Europy Zachodniej.
Nasilenie konfliktu pomiędzy Ukrainą i Rosją miało miejsce na przełomie
2004/2005 roku, któremu towarzyszył kryzys wyborczy. Podczas wyborów
prezydenckich na Ukrainie Rosja wspierała kandydaturę prokremlowksiego
Wiktora Janukowycza przeciwko prozachodniemu Wiktorowi Juszczence.
55
Mimo wszystko, systematyczne działania Kremla oraz Gazpromu zaczynają przynosić pierwsze wymierne
rezultaty – świadczy o tym podpisana 18 maja umowa między Gazpromem a Państwowym Komitetem ds. Ma­
jątku Republiki Białoruś, realizujące wspólne postanowienie z 31 grudnia 2006 roku o sukcesywnej sprzedaży
– w latach 2007–2010 – 50% akcji Biełtransgazu. J. Darczewska, Rosja i Białoruś porozumiały się co do sprzedaży akcji Biełtransgazu, „Tydzień Na Wschodzie OSW” 2007, nr 11, s. 13.
56
Ibidem, s. 13.
57
Transportowany jest on gazociągiem „Braterstwo”. Dane za rok 2004. Stern, J., “The Russian-Ukrainian
gas crisis of January 2006”, The Oxford Institute for Energy Studies 2006, s. 2.
58
A. Wasilewski, op.cit., s. 110.
59
Ibidem, s. 111.
60
Według rosyjskich ekspertów, z ukraińskiej części rurociągów ginęło rocznie około 10 mld m3 gazu. Strona
ukraińska natomiast twierdziła, że Gazprom automatycznie wpisywał sumy za paliwo niezapłacone przez Ukrai­
nę (gdy ta spóźniała się lub zalegała z zapłatą) w rubrykę „nielegalny pobór”, za który żądał podwójnej zapłaty.
Ibidem, s. 109.
279
Związane to było z podwyżką cen paliwa głównych rosyjskich firm naftowych, które posiadają większość
stacji paliwowych na Ukrainie. Ponadto paliwo było sprzedawane tylko osobom posiadającym specjalne kupony.
Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 203.
62
Incydent ten powiązany był z ponownym oskarżeniem Ukrainy o kradzież rosyjskiego gazu. Ibidem, s. 203.
63
Suma, którą Ukraina musiałaby płacić wynosiła około 4,5 mld USD, w porównaniu do wcześniejszej –
1,25 mld USD. Ibidem, s. 204.
64
Stern, J., op.cit., s. 6.
65
Ibidem, s. 7.
66
W wyniku wstrzymania dostaw, Ukraina odprowadziła część gazu przeznaczonego na zachodni rynek,
tłumacząc to faktem, że należy jej się około 15% przesyłanego gazu jako opłata tranzytowa, w wyniku czego,
m.in. Węgry zanotowały stratę około 40% rosyjskich dostaw, Austria, Słowacja i Rumunia, zostały pozbawione
około jednej trzeciej dostaw, Francja 25–30% a Polska około 14%. Ibidem, s. 8.
67
Oprócz tego, jako osobny kontrakt, uzgodniono dodatkowo dostawę 22 mld m3 gazu z Turkmenistanu
w cenie 50 USD/1000 m3 przez pierwszą połowę roku oraz 60 USD/1000 m3 przez okres drugiej połowy. Opłata
tranzytowa będzie wynosiła 1,6 USD/1000 m3 na 100 km i będzie ona płacona w gotówce. Cały kontrakt obo­
wiązuje do 2011 roku. Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 207.
61
280
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
na arenie międzynarodowej. W przeważającej części działania Rosji zostały
poddane krytyce. Amerykańska sekretarz stanu, Condoleezza Rice stwierdziła,
że rosyjskie działania były motywowane politycznie, oskarżając Rosję o uży­
wanie swoich surowców jako broni politycznej. Krytyka Rosji była również
widoczna po stronie europejskich importerów gazu, którzy wyrażali swoje
obawy o przyszłość dostaw surowca z Rosji68. Mimo że ukraińskie władze
uznały nowy kontrakt za sukces, wewnątrz rządowego gabinetu pojawiły się
spory co do wiarygodności nowego porozumienia. Osobą najbardziej scep­
tycznie nastawioną do nowego kontraktu była obecna premier Ukrainy, Julia
Tymoszenko. Przede wszystkim wyraziła ona obawy wobec spółki RosUkrEnergo, którą nazwała „tajemniczą firmą, powiązaną z międzynarodową siatką
przestępczą”69. Równie krytycznie Tymoszenko odniosła się do nowo utworzo­
nej spółki UkrGazEnergo (przez RUE i Naftohaz Ukraina), która ma handlować
gazem na Ukrainie70.
Przyczyny i konsekwencje rosyjsko-ukraińskiego kryzysu powinno się ana­
lizować biorąc pod uwagę wiele czynników. Niemniej jednak, najważniejszy
kontekst konfliktu skupia się na kwestiach geopolitycznych. Według obiek­
tywnych opinii, kryzys energetyczny wywołany przez Moskwę, miał być karą
za obranie przez Kijów prozachodniego kierunku. Wiktor Juszczenko za swo­
je główne postulaty wyborcze uznał dążenie Ukrainy do członkostwa w NATO
i Unii Europejskiej. Nie spodobało się to Kremlowi, który uważa państwa
WNP za obszar swoich żywotnych interesów. Ceny gazu doskonale posłuży­
ły jako narzędzie polityczne, Moskwa zdecydowała, że będzie subsydiowała
tanimi surowcami tylko i wyłącznie swoich sojuszników, podczas gdy państwa
nielojalne będą traktowane odpowiednimi mechanizmami cenowymi. Jedno­
znaczne potwierdzenie tego padło z ust Konstantyna Kosaczewa, przewodni­
czącego Komitetu ds. Stosunków Międzynarodowych przy Rosyjskiej Dumie.
Oświadczył on, że „Rosja będzie stosować zasady rynkowe podczas robienia
interesów z krajami, z którymi nie ma sojuszniczych relacji”71. Rosyjskoukraiński kontrakt gazowy nie jest znany w całości, dlatego też trudno jest
stwierdzić, kto jednoznacznie bardziej na nim skorzystał politycznie72. Z pew­
nością jest on korzystny dla firmy RosUkrEnergo z tajemniczym kapitałem,
która będzie pośredniczyć w handlu gazem z Ukrainą. Gdyby obawy Juli Ty­
moszenko okazały się prawdziwe i Gazprom stał się operatorem gazociągów na
Ukrainie, byłoby to w perspektywie długoterminowej niezwykle cenne dla
Kremla. Wtedy, biorąc pod uwagę uzależnienie Ukrainy od rosyjskiego gazu,
presja polityczna wywierana przez Kreml nie mogłaby być ignorowana. Obec­
nie są to jednak tylko domysły.
Ibidem, s. 209.
Ibidem.
70
Zasad działania UkrGazEnergo nie zapisano w umowie. Ponadto do działania spółki mają być wniesione
aktywa, również niepodane w kontrakcie, według byłej premier ma to być ukraińska część gazociągów, które
mogłyby zostać przejęte przez Gazprom, gdyby spółka splajtowała. A. Kublik, Tajemnice gazowej ugody Rosji
i Ukrainy, Ukrayinska Pravda 2006, http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3101770.html,
26.02.2007.
71
Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 220.
72
Biorąc pod uwagę czynnik ekonomiczny, to Gazprom i Kreml postawiły na swoim, mianowicie osiągnęły
prawie dwukrotną podwyżkę ceny surowca.
281
3.3.3 Stosunki energetyczne z innymi członkami WNP
Doskonały przykład wykorzystania przez Kreml surowców energetycznych
w polityce wobec byłych państw WNP widoczny jest w przypadku Mołdawii
oraz Gruzji. Oba kraje są w wysokim stopniu uzależnione od dostaw energii
z FR. Oba państwa próbując uniezależnić się od rosyjskich wpływów, naraziły
się na ostre reperkusje ze strony Kremla. Konflikt polityczny na linii Mos­
kwa–Kiszyniów dotyczy przede wszystkim rejonu Nadniestrza, miejsca stacjo­
nowania rosyjskich wojsk, próbującego uniezależnić się od reszty państwa
mołdawskiego. Działanie Moskwy to m.in. dwukrotna podwyżka cen gazu,
w wyniku braku ich zatwierdzenia przez Kiszyniów 1 stycznia 2006 roku73
doszło do wstrzymania dostaw surowca przez Gazprom. Sprawa Gruzji obra­
zuje zbliżony scenariusz działań strony rosyjskiej. Jednak ze strategicznego
punktu widzenia, państwo gruzińskie pełni ważniejszą rolę. Z uwagi na poło­
żenie, Gruzja jest ważnym krajem tranzytowym dla dostaw rosyjskiego gazu
do Armenii oraz dla ropy i gazu kaspijskiego przesyłanego na zachód Europy.
Rewolucja Róż oraz wybór nowego prezydenta, Michaiła Szakaszwili, do­
prowadziły do zmiany orientacji politycznej w Tbilisi. Aktywność Gruzji
w działaniach GUUAM74, aspiracje do członkostwa w NATO oraz plany bu­
dowy nowego rurociągu z Turkmenistanu doprowadziły do eskalacji konfliktu
politycznego. Do tego trzeba jeszcze wspomnieć o istniejącym sporze wokół
północnych terenów państwa gruzińskiego75. Podobnie jak w przypadku Bia­
łorusi i Ukrainy, Kreml zastosował zbliżoną taktykę w stosunku do Gruzji.
W wyniku działań Gazpromu, kilkakrotnie miały miejsce wstrzymania dostaw
gazu. W listopadzie 2005 roku rosyjski koncern gazowy ogłosił podwyżkę cen
błękitnego paliwa z 63 USD do 110 USD za 1000 m3. Mimo początkowych
68
69
73
Cena surowca miała teraz wynosić 160 USD/1000 m3, wstrzymanie dostaw gazu na Mołdawię miało również
związek z kryzysem Ukraińskim. Berdikeeva, S., „Russian energy politics”, EurAsia 21 2006, s. 13.
74
GUUAM – Gruzja, Ukraina, Uzbekistan, Azerbejdżan, Mołdawia. Organizacja formalnie powołana jako
polityczny, ekonomiczny i strategiczny sojusz mający umocnić niepodległość oraz niezależność tych byłych ra­
dzieckich republik. The GUUAM group: history and principles, http://www.guuam.org/general/browse.html,
07.02.2008.
75
Promoskiewska Abchazja i Południowa Osetia dążą do separacji od państwa gruzińskiego, ich dążenia
otwarcie popiera Rosja.
282
Łukasz Rotarski
protestów, Gruzja ostatecznie przystała na żądania koncernu, w wyniku czego
Rosja zagwarantowała jej dostawy gazu76.
3.3.4. Region Kaspijski
Region wokół Morza Kaspijskiego Rosja traktuje ze szczególną uwagą. Jest
to miejsce, gdzie od dawna spotykały się interesy wielkich mocarstw. Obecnie,
po rozpadzie Związku Radzieckiego, Rosja stara się utrzymać oraz, tam, gdzie
to możliwe, umocnić swoje wpływy. W regionie Kaspijskim leżą państwa bo­
gate w surowce energetyczne, mimo iż zasobność jak na warunki światowe
nie jest duża, to jednak w miarę łatwy dostęp do eksploatacji surowców po­
woduje, że regionem tym interesuje się wiele podmiotów. Głównym celem
Rosji jest uzależnienie od siebie państw regionu poprzez dążenie do zdobycia
pełnej kontroli nad bogatymi zasobami kaspijskimi. „Odziedziczona po ZSRR
sieć rurociągów naftowych i gazociągów zapewnia obecnie Rosji wyłączność
na tranzyt węglowodorów wydobywanych przez Turkmenistan, Uzbekistan,
Azerbejdżan i Kazachstan”77. Moskwa poczyniła odpowiednie działania, by
ugruntować pozycję lidera w eksporcie surowców z regionu. Przykładem może
być wybudowany gazociąg – tzw. Błękitny Potok, który jest poprowadzony po
dnie Morza Czarnego do Turcji. W wyniku tego przedsięwzięcia Rosja fak­
tycznie uniemożliwiła budowę gazociągu przez Turkmenistan (tzw. gazociąg
Transkaspijski)78. Sam Turkmenistan natomiast podpisał w 2003 roku kontrakt
z Rosją na sprzedaż swojego gazu przez najbliższe 25 lat za cenę 44 USD/1000
m3 (z którego połowa sumy ma być zapłacona w barterze)79. Oprócz tej umowy
Moskwa podpisała szereg kontraktów z Kazachstanem, Tadżykistanem i Kir­
gizją dotyczących współpracy przy wydobyciu i transporcie gazu80. Dzięki
podobnym działaniom Rosja powoli osiąga swój cel, jakim jest kontrola prze­
syłu i wydobycia węglowodorów w regionie. W wyniku tego zależność
„państw Kaspijskich” od Rosji wzrasta, co bezpośrednio może się przełożyć na
skutki polityczne tak obecnie, jak i w przyszłości.
76
Uzależnienie ekonomiczne od Rosji oraz próby przejęcia Rurociągów przez Gazprom w wyniku długów,
spowodowały, że Gruzja zgodziła się na podwyżkę, gruzińska minister spraw zagranicznych tłumaczyła to fak­
tem, że „jeśli wzrost cen rosyjskich surowców jest ceną, za którą Gruzja pozostanie niezależna, to państwo jest
w stanie ją ponieść”. Berdikeeva, S., op.cit., s. 11.
77
E. Paszyc, Polityka Energetyczna Rosji..., s. 18.
78
TCGP – Trans Caspian Gas Pipeline będzie biegł z Turkmenistanu, drogą podmorską, przez Azerbejdżan,
Gruzję do Erzurum w Turcji. Energy Information Administration, Caspian Sea Region: Natural Gas Export
Options, http://www.eia.doe.gov/emeu/cabs/caspgase.html, 22.03.2007.
79
J. Fijor, Imperium Zła, „Stosunki Międzynarodowe” 2004, http://www.stosunki.pl/main­243­9255­202­
10,2,yisvp.htm, 17.05.2007.
80
M. Kaczmarski, Rosja na rozdrożu. Polityka zagraniczna Władimira Putina, Warszawa 2006, s. 156–157.
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
283
3.3.5 Stosunki energetyczne z Chinami i Japonią
Rosyjsko-chińskie stosunki odgrywają kluczową rolę na arenie energetycz­
nej w Azji. Chińska Republika Ludowa to drugi pod względem wielkości kon­
sument energii na świecie (zaraz za USA), zaś Rosja to drugi pod względem
wielkości dostawca ropy naftowej do Chin81. Bilans w wymianie handlowej
pomiędzy tymi dwoma wielkimi państwami wyraźnie podkreśla wielkość
energii sprzedawanej do Chin82. Zbliżenie między Rosją i Chinami pogłębia
dodatkowo antyamerykańska postawa. Niemniej jednak Moskwa stara się
grać ostrożnie z Pekinem, zdając sobie sprawę z drzemiącego w państwie
środka potencjału, zaś Chiny próbują nie denerwować swojego północnego
sąsiada, ponieważ rosyjskie surowce energetyczne będą w najbliższej przy­
szłości prawdopodobnie niezbędne dla ich rozwoju.
W 2001 roku został sfinalizowany kontrakt na dostawę 20 mln ton ropy
rocznie pomiędzy rokiem 2005 a rokiem 2010 oraz pozostałe 30 mln ton rocznie
w latach 2010–203083. W ostatnich dwóch latach kluczową kwestią były plany
budowy rurociągu naftowego Syberia Wschodnia-Ocean Spokojny. Ostatecznie
zdecydowano (choć oprócz memorandum nie podpisano żadnego wiążącego
kontraktu), że zostanie zbudowany rurociąg Skoworodino-Daqing84. Kolejna
ważna kwestia dotyczy podpisanego porozumienia o budowie dwóch magi­
strali gazowych. Według kontrahentów, tj. Gazpromu i China National Petroleum
Corporation, pierwsza zostanie oddana do użytku już w roku 2011 i ona ma do­
starczać 30–40 mld m3 gazu85.
Oprócz Chin ważnym rynkiem zbytu dla rosyjskich surowców ma stać się
również Japonia. Z powodu uzależnienia od ropy naftowej z Bliskiego Wschodu
(90% całości dostaw), Japonia szuka możliwości dywersyfikacyjnych, w tym
względzie niezwykle ważna jest planowana przez Rosjan budowa rurociągu
naftowego Syberia Wschodnia–Ocean Spokojny86.
Większość ropy dostarcza Rosneft – 4 mln ton w roku 2005, według danych ma on dostarczać około 8,9 mln
ton rocznie w ciągu następnych pięciu lat. Innym ważnym dostawcą rosyjskiej ropy jest Łukoil, który przesyła
około 4 mln ton paliwa rocznie. Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 243.
82
Wielkość sprzedawanej Energii przez Rosję do ChRL wynosi 54,6% całości eksportu. Paramonov, V., Stro­
kom, A., “Russian-Chinese Relations: Past, Present & Future”, Defence Academy of the United Kingdom, 2006, s. 10.
83
Wartym odnotowania jest, że obecnie, nie ma takiej ilości ropy na pokrycie tego zamówienia. Larsson, R.,
”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 244.
84
Jako odnoga ropociągu Tajszet – Morze Japońskie. M. Menkiszak, Prezydent Putin w Chinach, „Komenta­
rze OSW” 2006 http://osw.waw.pl/pub/koment/2006/03/060323b.htm, 14.03.2007.
85
„Drugi projekt (...) będzie eksploatować złoża zachodniosyberyjskie. Obydwa gazociągi zaspokajać będą
od 8 do 10% chińskiego zapotrzebowania na energię.” P. Gołdanowski, Imperium Energeticum, „Stosunki Mię­
dzynarodowe” kwiecień–maj 2006, Instytut Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi, s. 12.
86
Władimir Putin oświadczył, że pierwsza odnoga rurociągu z Tajszetu do Skorowodiny powinna być odda­
na do użytkowania już w 2008 roku. Rosyjski prezydent dał również do zrozumienia, że odnoga Japońska będzie
budowana szybciej, jeżeli Tokio włączy się w większe finansowanie infrastruktury. Larsson, R., ”Russia’s Ener­
gy...”, op.cit., s. 248.
81
284
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
Dla Moskwy priorytetem pozostaje dywersyfikacja odbiorców swoich su­
rowców, w związku z czym nie dziwi fakt, że rurociąg naftowy Syberia
Wschodnia-Ocean Spokojny będzie się rozgałęział. Takie rozwiązanie może
w przyszłości pozwolić Kremlowi na specjalne traktowanie swoich daleko­
wschodnich klientów. Tym bardziej, że region Bliskiego Wschodu nadal jest
niestabilny. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Japonia uzależniona w 90%
od ropy z tego regionu. Chiny zaś obawiają się eskalacji konfliktu wokół Iranu,
który jest ich głównym dostawcą ropy. Taki rozwój sytuacji sprawia, że jeśli
Rosja upora się szybko z planowanymi inwestycjami, może zyskać dodatkowy
atut w bilateralnych stosunkach z Chinami i Japonią.
wym i utrzymanie wysokich cen surowca. Według E. Paszyc z OSW, „sytuacja
może się zmienić za 10–15 lat, kiedy wraz z rozwojem rynku gazu skroplonego
(LNG) wzrośnie elastyczność dostaw i liczba kontraktów krótkoterminowych
(...), w związku z czym istnieje prawdopodobieństwo, że w przyszłości wraz
ze zmianą charakteru rynku gazowego, główni producenci tego surowca będą
w stanie koordynować wspólnie plany inwestycyjne oraz politykę cenową”90.
Rosja zdaje sobie z tego sprawę, dlatego stara się podejmować wszelkie ini­
cjatywy, które pozwoliłyby jej na zwiększenie kontroli nad wszystkimi proce­
sami dokonującymi się w sektorze gazowym. Jak na razie Rosja nie produku­
je gazu w formie skroplonej, dlatego też trudno przewidzieć, czy odegra ona
znaczącą rolę w tym segmencie.
3.3.6 Koncepcja utworzenia gazowego OPEC
9–10 kwietnia 2007 roku w stolicy Kataru, Doha miała miejsce coroczna
konferencja Forum Państw Eksporterów Gazu (Gas Exporting Countries Forum
– GECF)87. Państwa, które uczestniczyły w konferencji, kontrolują ok. 70%
światowych zasobów i przeszło 40% wydobycia gazu na świecie. Mimo
wcześniejszej propagandy oraz stanowiska zdeklarowanych zwolenników
utworzenia kartelu, nie doszło do porozumienia w sprawie powołania tej or­
ganizacji. Pewną niespodzianką jest, że to właśnie Rosja odrzuciła taką moż­
liwość. Rosyjski Minister Energii, Wiktor Christienko, zdołał nakłonić resztę
państw do przyjęcia propozycji stale działającego organu GECF, „który miałby
pod przewodnictwem Rosji przygotować przyszłoroczną konferencję GECF
w Moskwie”88.
Obecnie organizacja skupiająca producentów gazu ziemnego nie może po­
wstać z wielu powodów:
„1. Obiektywnych – rynek gazowy jest nieelastyczny, ograniczony wielolet­
nimi kontraktami i stałymi połączeniami rurociągowymi.
2. Subiektywnych – występują rozbieżne interesy i motywacje polityczne
państw eksportujących gaz”89.
Wobec tego wszelkie zapowiedzi ze strony Moskwy trzeba uznać za element
propagandy. Wpływa to bezpośrednio na państwa importujące błękitne paliwo
jako czynnik psychologiczny. Perspektywa utworzenia gazowego kartelu może
być rozpatrywana jako próba kontrdziałań Moskwy w kierunku Karty Energe­
tycznej UE. Powoduje to w pewnym stopniu wzrost napięcia na rynku gazo­
87
Z udziałem ministrów energetyki czternastu państw, m.in. Rosji, Iranu, Kataru i Algierii. J Darczewska,
Gazowy OPEC czy gazowy straszak?, „Tydzień Na Wschodzie OSW” 2007, nr 6, s. 2.
88
Grupa miałaby koordynować badania w dziedzinie kształtowania cen surowca oraz planów w sferze two­
rzenia infrastruktury transportowej. Rosja wzięła na siebie zadanie zorganizowania tej grupy oraz dodatkowo
zadeklarowała koordynowanie współpracy producentów gazu na rynkach światowych. Ibidem, s. 2.
89
Ibidem.
285
4. Rosyjska polityka energetyczna wobec Unii Europejskiej
Unia Europejska to jeden z głównych konsumentów energii na świecie.
W wypadku zużycia gazu i ropy naftowej, w stosunku do pozostałych źródeł
energii wynosi to odpowiednio 41% i 22%91. Według ekspertów łączna kon­
sumpcja energii w UE w ciągu najbliższych 30 lat wzrośnie o 25%92. Zależność
od importu z Rosji pozostaje stosunkowo wysoka, gdyż około 50% gazu i 25%
ropy pochodzi właśnie z tego kraju. Przewiduje się, że zależność ta z biegiem
czasu będzie się wyraźnie pogłębiać93. Z drugiej strony, państwo rosyjskie po­
zostaje także silnie uzależnione od sprzedaży swoich surowców do krajów
Wspólnoty. Około 67% całego eksportu rosyjskiego gazu oraz 53% całości ropy
wysyłana jest do UE. Statystyki pokazują, iż Rosja oraz Unia Europejska będą
skazane na siebie pod względem współpracy energetycznej. Różnica jednak jest
taka, że wzajemna zależność z upływem czasu będzie rosła na niekorzyść UE.
Rosja, posiadając jedną trzecią światowych zasobów gazu oraz znaczące ilo­
ści ropy naftowej, będzie kluczowym partnerem Wspólnoty. Obecne połącze­
nia infrastrukturalne94 pozwalają Gazpromowi na sprzedaż błękitnego paliwa
wyłącznie do krajów europejskich, jednak planowane inwestycje na rynku
azjatyckim w niedalekiej przyszłości pozwolą rosyjskiemu koncernowi na
większą swobodę. W przypadku takiego scenariusza Unia Europejska, w wy­
Ibidem.
Yorkan, A., Energy Security of the European Union [w:] The Future of European Energy Security, red.
L. Jesień, Kraków 2006, s. 65.
92
Taki stan rzeczy oznacza, że w „2030 r. Unia Europejska będzie musiała importować 70% konsumowanej
energii, podczas gdy obecnie wskaźnik ten wynosi 50%”. P. Świeboda, op.cit., s. 4.
93
Przewidywany wzrost importu rosyjskiego gazu do roku 2030 będzie wynosił około 60%. Yorkan, A.,
op.cit., s. 66.
94
W przypadku ropy naftowej, możliwość transportu jest znacznie łatwiejsza w wyniku użycia tankowców.
W przypadku gazu obecna sieć gazociągów i rurociągów (nie licząc małego rynku LNG) jest praktycznie jedynym
sposobem na transport błękitnego paliwa.
90
91
286
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
sokim stopniu uzależniona od importu rosyjskiego surowca, będzie zmuszona
dodatkowo konkurować o niego w dłuższej perspektywie z państwami Azji:
Chinami, Japonią, Koreą Południową oraz Indiami. Pewną alternatywą dla ta­
kiego stanu rzeczy pozostaje wypracowanie wspólnej strategii energetycznej
przez wszystkie państwa członkowskie UE, tylko w takim wypadku możliwe
będzie zabezpieczenie dostaw surowców oraz skuteczniejsze wywieranie
wpływu w kontaktach z państwami-producentami, w tym głównie z Rosją.
Moskwa, zdając sobie z tego sprawę, opiera swoje działania na próbach większej
ekspansji rosyjskich koncernów, w tym Gazpromu, na rynkach wewnętrznych
Unii oraz przede wszystkim na prowadzeniu bilateralnych stosunków z po­
szczególnymi państwami. Przykłady dowodzą, iż relacje dwustronne z Mos­
kwą różnią się w przypadku każdego państwa z osobna. Uwarunkowane jest to
w głównej mierze interesami politycznymi i ekonomicznymi Rosji oraz danego
państwa UE. Interesem Kremla w tym wypadku jest pogłębienie uzależnienia
energetycznego Unii od Rosji oraz próba rozbijania wewnętrznego Wspólnoty
dla uzyskania większej korzyści. Casus państw nadbałtyckich z jednej strony
oraz Niemiec z drugiej, doskonale obrazuje rozbieżność w sposobie postępo­
wania Moskwy z różnymi państwami.
strony litewskiej, wszystkie te działania były podyktowane celem zdobycia
kontroli nad rurociągami przez Łukoil97. Głównym „punktem zapalnym” pomiędzy
4.1. Stosunki energetyczne z wybranymi państwami UE
287
Rosją a Litwą pozostaje jednak jedyna rafineria w państwach bałtyckich – Możejki
Nafta. „W 1999 r. w wyniku prywatyzacji kontrolę nad litewskim holdingiem
naftowym Możejki Nafta (w tym, nad terminalem w Butyndze) zdobyła ame­
rykańska spółka Williams International”98. Łukoil, który jest głównym dostawcą
ropy do rafinerii, w wyniku poleceń Moskwy sprawił, że przesył ropy okazał
się bardzo utrudniony. Wywarta w ten sposób presja na amerykańskiej firmie
spowodowała, że pakiet kontrolny akcji został odsprzedany Jukosowi. W wyni­
ku wybuchu „sprawy Jukosu” istniało ryzyko przejęcia rafinerii przez Kreml.
Kolejny przetarg (na posiadane akcje przez bankrutujący Jukos), wygrał, po
licznych kłopotach polski koncern naftowy – Orlen99. Cała sprawa związana
z transakcją była wysoce nagłaśniana, tym bardziej że w przetargu brały jesz­
cze udział rosyjskie firmy: Gazprom, TNK-Bp oraz kazachski KazMunaiGaz100.
Oprócz kwestii rafinerii, Rosja próbuje również przejąć przedsiębiorstwo kon­
trolujące przesył gazu na terenie Litwy. Gazprom, posiadając 25% udziału w
firmie Lietuvos Dujos101, kontynuuje swoją ekspansję, licząc na wykup pakietu
dającego mu większościową kontrolę nad firmą102. Faktem jest, iż w wypadku
dostarczania 90% gazu w ciągu najbliższej dekady, rosyjski Gazprom będzie
ważniejszy dla Litwy niż Litwa dla Gazpromu103.
4.1.1. Litwa
4.1.2. Łotwa i Estonia
Państwo litewskie, podobnie jak pozostałe kraje bałtyckie, jest w dużej
mierze uzależnione od importu surowców energetycznych z Rosji95. Dlatego
też energia oraz sprawy z nią związane są głównym tematem relacji rosyjskolitewskich. Wyjście Litwy ze Związku Radzieckiego w 1991, mimo iż skutko­
wało odzyskaniem niepodległości, nie gwarantowało zmiany nastawienia Rosji.
Już sam Borys Jelcyn dawał do zrozumienia, że Rosja nie zapomniała o swoim
„mniejszym bracie”, jej działania cechowały się próbami odzyskania wpływów
w Wilnie poprzez wywieranie odpowiedniej presji energetycznej. W 1992–
1993 roku Rosja odcięła dostawy surowców, była to pewnego rodzaju odpo­
wiedź na żądania państw bałtyckich, które domagały się opuszczenia ich tere­
nów przez stacjonujące tam jeszcze wojska rosyjskie96. W 1992 roku nastąpiły
dwa kolejne odcięcia dostaw gazu i ropy. Drugie z nich, które miało miejsce
w grudniu, spowodowało wstrzymanie prac w litewskiej rafinerii Możejki Nafta.
W późniejszych latach następowały kolejne problemy z przesyłem surowców
rosyjskich. Sam Transnieft wstrzymał dostawy ropy dziewięć razy. Według
Oba państwa jako byłe kraje składowe ZSRR, podobnie jak Litwę, łączy
szereg relacji z Federacją Rosyjską. Uzależnienie energetyczne jest jedną z nich.
95
80% całości importu ropy naftowej oraz 75% całości dostaw gazu ziemnego pochodzi z Rosji. Berdike­
eva, S., op.cit., s. 14.
96
Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 185.
Ibidem.
A. Sarna, Sektor naftowo-gazowy w „krajach tranzytowych” b. ZSRR. Polityka energetyczna państw regionu [w:] Kłopotliwe bogactwo – sytuacje i perspektywy sektorów ropy i gazu na obszarze byłego ZSRR, red. A.
Łoskot, „Prace OSW” 2003, s. 36.
99
„Strona rosyjska nie mogła się pogodzić z przegraną w przetargu, burzyło to jej plany dotyczące opano­
wania regionu Europy Środkowo-Wschodniej od strony możliwości zmonopolizowania przerobu ropy – REBCO
(Russian Export Blended Crude Oil) – rosyjska ropa mieszana. Wraz z zakończonym przetargiem na niekorzyść
Rosjan, nastąpiły, z pozoru nie powiązane ze sobą, zdarzenia. Między innymi z niewyjaśnionych przyczyn wy­
buchł pożar w rafinerii (spłonęła kolumna dot. destylacji próżniowej) oraz nastąpiła awaria rosyjskiego rurociągu
transportującego ropę do Możejek. Dostawa ropy do dnia dzisiejszego nie została wznowiona. Z. Grzegorzewski,
Kulisy strategii przejęcia Możejek, CEO 2007, http://www.cxo.pl/artykuly/54002.html, 03.04.2007.
100
„PKN Orlen został wyłącznym dostawcą ropy dla swojej rafinerii w Możejkach. Przez najbliższe pięć lat
polski koncern dostarczy litewskim zakładom ropę naftową o wartości szacowanej na 19 mld USD.” Orlen Wyłącznym dostawcą ropy do Możejek, http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3832333.html,
07.05.2007.
101
Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 188.
102
Obecnie Gazprom posiada już 34% akcji. Niemiecki E.ON/Ruhrgas posiada 35%, zaś rząd litewski jest
właścicielem 34% akcji. A. Łoskot, Rosyjski gaz dla Europy, op.cit., s. 12.
103
1,4% całego eksportu Gazpromu. P. Zashev, Russian investments in Lithuania – politics, business, corporate culture, Turku School of Economics and Business Administration 2004, s. 16.
97
98
288
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
W przypadku Łotwy główny problem dotyczy sprzedaży przez łotewski rząd
akcji w porcie Windawa, do niedawna głównym bałtyckim terminalu ekspor­
towym104. Moskwa ma na celu przejęcie pakietu kontrolnego w porcie, Łotwa
natomiast nie zamierza sprzedawać go Rosji. Taka sytuacja spowodowała „ofen­
sywę” Kremla. Od stycznia 2003 r. rosyjski Transnieft wstrzymał tranzyt ropy
do portu105. Według komentatorów była to kara za opór Rygi wobec sprzedaży
portu, podobnie jak w przypadku litewskich Możejek, chodziło wówczas o wy­
warcie presji na łotewskim rządzie, a tym samym spowodowanie, by sprzedaż
doszła do skutku. Ostatecznie port w Windawie nie został wykupiony przez
Rosjan, jednak w wyniku postępującej blokady oraz utrudnień ze strony Rosji,
transport ropy przez port praktycznie zamarł106.
W przypadku Estonii sprawa wygląda mniej problematycznie niż w pozo­
stałych państwach bałtyckich. Estonia nie jest strategicznym obiektem dzia­
łalności rosyjskich firm, a mimo wszystko Kreml stosuje nacisk ekonomiczny
wobec Tallina, jest on widoczny głównie w występujących odcięciach dostaw
gazu. Wszystko to ma związek ze sprawą rosyjskiej mniejszości na terenie
Estonii, każda aktywność w regulacji praw mniejszości spotyka się z twardym
oporem i natychmiastowymi działaniami ze strony Rosji107.
tarnych i zmiany kanclerza, niemieckie stanowisko nie uległo znacznej mody­
fikacji w głównych kwestiach. Angela Merkel po spotkaniu z Putinem w Mos­
kwie na początku 2006 r. dała do zrozumienia, że ekonomiczna współpraca
z Rosją jest możliwa, mimo krytyki rosyjskiej władzy110. Dlatego też inwestycja
nowego gazociągu pod Morzem Bałtyckim nie została zablokowana. Mimo
wszystko struktura stosunków Berlina z Moskwą została w pewien sposób
przewartościowana, Merkel w przeciwieństwie do Schrödera potrafi zadawać
Putinowi niewygodne pytania oraz oczekiwać pewnych ustępstw na linii UE–
Rosja. Dowodzić tego może ostatni szczyt unijno-rosyjski w Samarze, gdzie
niemiecka kanclerz razem z przewodniczącym Komisji Europejskiej twardo
poparła stanowisko Polski111.
4.1.3. Niemcy
Stosunki energetyczne między RFN i FR są inne niż w wypadku pozostałych
członków Unii. Niemcy w wyniku bardzo dużych importów rosyjskich su­
rowców, a także poprzez bliską kooperację takich niemieckich firm, jak E.ON/
Ruhrgas i BASF/Wintershall z Gazpromem, stały się w tej materii strategicznym
partnerem Kremla. Bliskie relacje między byłym kanclerzem Niemiec, Gerhar­
dem Schröderem oraz prezydentem Rosji, Władimirem Putinem, powodowały
jeszcze większe „energetyczne zacieśnienie” między obydwoma państwami.
Obecnie import gazu z Rosji do Niemiec wynosi około 30–40%108, a poprzez
działania Schrödera niemieckie firmy rozpoczęły inwestowanie w rosyjski
sektor energetyczny, co ma być zabezpieczeniem dostaw do Niemiec. Dzięki
byłemu kanclerzowi do skutku doszło podpisanie kontraktu na budowę Gazo­
ciągu Północnego, w zamian za co został on powołany po zakończeniu kariery
politycznej na szefa rady nadzorczej głównych udziałowców spółki NORD
Stream109, odpowiedzialnej za budowę gazociągu. Mimo wyborów parlamen­
4.2 Stosunki Unii Europejskiej i Rosji
Unia Europejska jest uzależniona w wysokim stopniu od importu surowców
energetycznych (w tym głównie gazu) z FR. Działania Moskwy oraz rosyj­
skich firm opierają się na pogłębieniu tego uzależnienia poprzez realizowanie
odpowiednich strategii inwestycyjnych w krajach członkowskich. Biorąc pod
uwagę wysoką dywersyfikację dostawców ropy naftowej112 w stosunku do
gazu ziemnego na rynkach europejskich, Rosja skupia się głównie na działa­
niach związanych z błękitnym paliwem. „Głównym celem rosyjskiej ekspansji
gazowej jest wzmocnienie pozycji Gazpromu w Europie jako najważniejszego
eksportera surowca oraz znaczącego inwestora”113. Aby osiągnąć ten cel, pań­
stwo rosyjskie dąży do realizacji szeregu działań. Najważniejsze z nich to:
a. Nowe projekty dróg eksportowych, które umożliwiłyby uniezależnienie
się od „państw tranzytowych”, przez które biegną obecne szlaki dostaw rosyj­
skich surowców, a tym samym uzależnienie w większym stopniu państw
członkowskich od jednego dostawcy gazu: gazociąg północny – biegnący
z rosyjskich złóż gazu (Jużnorusskoje) przez Morze Bałtyckie do Niemiec114,
gazociąg południowy (tzw. Błękitny Potok II) – projekt szlaku mającego do­
starczać rosyjski gaz przez Morze Czarne (dzięki poszerzeniu gazociągu Błę­
kitny Potok)115, w sprawie tej inwestycji zostało zawarte odpowiednie porozu­
Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 193.
Merkel dała do zrozumienia Putinowi, że sprawa polskiego mięsa jest interesem całej Unii, to znak dla
rosyjskiego prezydenta, że podobne sprawy mogą być w przyszłości rozgrywane w analogiczny sposób.
112
Główny import ropy naftowej do Unii Europejskiej obecnie pochodzi z państw Bliskiego Wschodu,
państw północnej Afryki, Rosji oraz Norwegii. A. Konarzewska, Zielona księga, a europejska polityka energetyczna, Warszawa 2006, s. 86. http://www.bbn.gov.pl/dokumenty/zielona_ksiega.pdf, 26.02.2007.
113
A. Łoskot, Rosyjski gaz dla Europy, op.cit., s. 9.
114
Ibidem.
115
Ibidem.
110
111
A. Sarna, op.cit., s. 36.
Ibidem.
106
Obecnie Windawa transportuje około 10 mln ton rosyjskich paliw rocznie. A. Kublik, Rosja może ominąć
gdański Naftoport, 2004, http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33207,2467963.html, 26.02.2007.
107
Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 189.
108
Ibidem, s. 193.
109
Zostało to odebrane bardzo krytycznie przez opinię publiczną tak w Niemczech, jak i w całej Unii Europejskiej.
104
105
289
290
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
mienie pomiędzy przedstawicielami włoskiego koncernu ENI oraz rosyjskiego
Ponadto ofensywna ekspansja Gazpromu w dłuższej perspektywie może utrud­
nić „realizację unijnej polityki energetycznej zmierzającej m.in. do demono­
polizacji, liberalizacji i zwiększenia konkurencji na europejskim rynku gazo­
wym”119. Dominacja jednego gracza, do czego bez wątpienia dąży Gazprom,
może doprowadzić do monopolizacji europejskiego sektora gazowego, w wy­
niku czego brak konkurencji może skutkować cenowym dyktatem ze strony
rosyjskiej kompanii. Przykład kryzysu ukraińskiego z początków 2006 roku
pokazuje, że może być to wykorzystane nie tylko w ramach poprawy bilansu
ekonomicznego, ale również jako skuteczne narzędzie polityczne.
116
Gazpromu .
b.Dążenia do zwiększenia oraz próby przejęcia kontroli nad magistralami
przesyłowymi biegnącymi przez główne kraje tranzytowe, tj. Białoruś
(Biełtransgaz) i Ukrainę (Naftohaz Ukraina).
c.Poprzez zrealizowanie głównych projektów transportowych przez Morza
Bałtyckie i Czarne będzie możliwe zablokowanie eksportu gazu na rynek
unijny z innych źródeł niż rosyjskie. Dokończenie budowy Gazociągu
Północnego praktycznie uniemożliwi przesył gazu norweskiego do Europy
Środkowo-Wschodniej, zaś realizacja projektu Błękitny Potok II ograniczy
lub w całości odetnie potencjalne źródła gazu pochodzącego z rejonu Morza
Kaspijskiego i ewentualnie bliskowschodniego117. Inwestycja ta zreduko­
wałaby do minimum konkurencję dla pozycji Rosji na europejskim rynku
gazowym.
d.Ważne plany dotyczą również wejścia Rosji i Gazpromu w segment downstream na unijnym rynku surowcowym – to jest handlu detalicznego i dystry­
bucji. Szczególnie w ostatnim roku widoczne było przyśpieszenie ekspansji
Gazpromu w tym segmencie. Wiąże się to z zawieraniem strategicznych
sojuszy z europejskimi koncernami energetycznymi oraz podpisaniem no­
wych umów dotyczących bezpośrednich dostaw na rynki detaliczne po­
szczególnych państw (m.in. Węgry, Niemcy, Austria, Bułgaria)118.
Powyższe działania pokazują, że polityka rosyjskiego rządu oraz Gazpromu
zaczyna przynosić pożądane skutki. Głównym rezultatem takiego działania
jest wzmocnienie pozycji koncernu na rynkach europejskich poprzez utrwalenie
jego obecności w poszczególnych segmentach energetycznych krajów Unii.
Dzięki wchodzeniu przez Gazprom na rynki wewnętrzne Wspólnoty, dominu­
jąca rola rosyjskiego monopolisty w segmencie gazowym UE zaczyna być
faktem. Taki stan rzeczy z kolei powoduje większą zależność ekonomiczną
Unii Europejskiej od Rosji, co w wypadku surowca strategicznego, jakim jest
gaz ziemny, może się przekładać bezpośrednio na wpływy polityczne Kremla.
116
23 czerwca 2007 zostało podpisane porozumienie między włoskim ENI i Gazpromem w sprawie budo­
wy gazociągu South Stream. Rura ta miałaby dostarczać około 30 mld m3 gazu na Bałkany oraz do Włoch i Eu­
ropy Środkowej. Projekt wywołuje podobne zaniepokojenia jak rosyjsko-niemiecka umowa o gazociągu Nord
Stream przez Morze Bałtyckie. Gazeta Wyborcza, Nowa rura Gazpromu uzależni Europę od Rosji, http://www.
gazetawyborcza.pl/1,76842,4254841.html, 07.01.2008.
117
Projekt ten uniemożliwiłby budowę konkurencyjnego gazociągu – Nabucco – omijającego terytorium
Rosji, przesyłającego do UE gaz środkowoazjatycki z regionu kaspijskiego. E. Paszyc, Gazprom w Europie
2006 – przyśpieszenie ekspansji, „Raport OSW”, 2007, s. 8.
118
Oprócz tego Gazprom tworzy własne firmy – z prawem do operowania na terenach państw europejskich
(Gazprom Marketing & Trading w Wielkiej Brytanii, Wingas-Europa – spółka z BASF) oraz spółce dystrybu­
cyjno-handlowych z krajowymi kompaniami (np. Central Energy Italian Gas Holding AG (CEIGH) – spółka
z ENI), dodatkowo rosyjski koncern wykupuje udziały w systemach przechowywania gazu oraz w planowa­
nych budowach (na przykład w budowie podziemnych zbiorników gazu w Austrii oraz plany budowy zbiorni­
ków gazu na Węgrzech, w Rumunii, Belgii i innych). Ibidem, s. 8.
291
4.3. Gazociąg Północny jako przykład nowej polityki energetycznej Kremla
Głównym priorytetem rosyjskiej polityki energetycznej pozostają nadal
plany nowych szlaków transportowych. Gazociąg Północny (zwany również
transbałtyckim) pełni kluczową rolę w planach Gazpromu na najbliższą dekadę.
Jest on o tyle ważny, że umacnia w znaczący sposób pozycję koncernu w Eu­
ropie, gwarantując nowe rynki zbytu oraz zapewniając większe uzależnienie
obecnych odbiorców rosyjskiego gazu. Poprzez bezpośredni udział w projekcie
głównych niemieckich firm energetycznych (E.ON i BASF) oraz prawdopo­
dobnie innych, ważnych koncernów europejskich, spółka Nord Stream została
w pewien sposób „namaszczona” do realizacji budowy. Mimo bardzo wyso­
kich kosztów oraz trudności w wykonaniu, sama inwestycja w wyniku obec­
ności europejskiego kapitału, zyskuje szanse na szybsze ukończenie120. Obecnie,
gdy rozpoczęły się pierwsze prace, nasila się wszelka krytyka projektu oraz
dezaprobata ze strony wielu państw UE, głównie niezwiązanych z samą inwe­
stycją. Pojawiają się różne kwestie i obawy. Najwięcej kontrowersji wzbudza
rola byłego kanclerza Niemiec, Gerharda Schrödera i strony niemieckiej w pro­
jekcie. Niektóre państwa Morza Bałtyckiego, w tym głównie Szwecja, Litwa
i Estonia kwestionują bezpieczeństwo budowy rurociągu, obawiając się za­
grożenia ekologicznego, jakie niesie ze sobą inwestycja. Natomiast kraje nad­
bałtyckie razem z Polską, obawiają się skutków politycznych i ekonomicznych
projektu. Główne obawy dotyczą możliwości użycia gazociągu jako specjal­
nego narzędzia politycznego, dzięki któremu wpływy rosyjskie w regionie
mogą zostać zwiększone. Wybudowanie gazociągu na dnie morza spowoduje
również zablokowanie wszelkich możliwości przesyłu surowca z Norwegii
oraz znacznie oddali prawdopodobieństwo realizacji przez Gazprom innych
projektów w regionie (Amber Lights, Jamał II).
Ibidem, s. 3.
Choć realizacja inwestycji i tak jest opóźniona, mniejszy udział pieniędzy firm europejskich powodował­
by dalsze jej odwlekanie.
119
120
292
Łukasz Rotarski
11 sierpnia 2005 roku ogłoszone zostało podpisanie umowy między Rosją
a Niemcami, dotyczącej dostaw gazu oraz wybudowania nowej drogi przesyło­
wej, Gazociągu Północnego121. Trasa gazociągu będzie przechodziła na dnie
Morza Bałtyckiego z miasta Wyborg w zatoce Fińskiej do Greifswadu w Niem­
czech122. Pierwsza nitka gazociągu, według oficjalnych planów, ma zostać
ukończona do 2010 roku123, a jej docelowa przepustowość 55 mld m3 osiąg­
nięta w 2012 roku124. Sama spółka Nord Stream odpowiedzialna za wykonanie
projektu została powołana przez Gazprom, który posiada 51% własności oraz
koncerny niemieckie BASF/Wintershall i E.ON/Ruhrgas (każda z nich posiada
24,5% akcji)125. Firmy te są głównymi wykonawcami, z czego najważniejszą
rolę w realizacji będzie pełnił Gazprom, dostawca gazu126 mającego płynąć ru­
rociągiem. Koncern rosyjski będzie również zarządzał gazociągiem po jego
ukończeniu, ponieważ spółka Nord Stream nie ma odpowiedniej obsługi i na­
rzędzi do tego zadania. Sam koszt gazociągu nie jest oficjalnie znany, szacuje
się, że może on wynosić około 8–10 mld USD.
Od początku projektu pojawia się szereg informacji i spekulacji na temat
partnerstwa między Niemcami i Rosją oraz prawdziwych kontaktów „ojców
założycieli” projektu-Gerharda Schrödera i Władimira Putina. Nie jest to jed­
nak jedyny znaczący udział strony niemieckiej w realizacji projektu. Dzięki
strategicznej współpracy firm niemieckich przy budowie gazociągu, BASF
podpisał specjalną umowę z Gazpromem, dającą mu 35% własności w złożach
Jużnorusskoje127. Wiele kontrowersji i pytań wzbudza również fakt, że projekt
budowy gazociągu jest w dużej mierze finansowany przez niemieckie pienią­
dze128. Sam Gerhard Schröder na cztery tygodnie przed opuszczeniem stano­
wiska państwowego, zagwarantował kredyt finansowy dla Gazpromu, porę­
czony przez Deutsche Bank i KfW (Państwowy Bank Rozwoju) w wysokości
jednego mld USD129.
North Eruopean Gas Pipeline, obecnie projekt występuje pod nazwą Nord Stream.
Na obecnym etapie inwestycji planowana jest również odnoga do Kalingradu, pojawiają się również spe­
kulacje o budowie odnogi do Szwecji, Danii, Belgii, Holandii oraz Wielkiej Brytanii. Larsson, R., “Sweden and
the NEGP: A Pilot Study of the North European Gas Pipeline and Sweden’s Dependence on Russian Energy”,
FOI Swedish Defence Research Agency, Stockholm 2006, s. 16.
123
Mimo położenia pierwszego odcinka gazociągu – tj. jego części lądowej, pojawiają się coraz częściej ko­
mentarze, że planowana data – rok 2010 jako początek ruszenia prac wydaje się być zbyt optymistyczna.
124
A. Łoskot, Rosyjski gaz dla Europy, op.cit., s. 9.
125
W sierpniu 2006 roku, Gazprom ogłosił udział innych partnerów w projekcie. Najprawdopodobniej
głównymi kandydatami do współpracy będą Gas de France, BP, Transco i Gazuni.
126
Główne złoża gazu, mające zaopatrywać rurociąg po jego ukończeniu to pola gazowe w Zachodniej Syberii
– w tym głównie złoże Jużnorusskoje. Larsson, R., “Nord Stream, Sweden and Baltic Sea Security”, FOI Swedish Defence Research Agency, Stockholm 2007, s. 22.
127
Rosyjski koncern nie zrobił tego za darmo, w zamian pozwolono mu na powiększenie pakietu akcji z 35%
do 49% w niemieckim Wingas (należącym do BASF). Ibidem, s. 23.
128
Umowa, która została zawarta z niemieckim Bankiem – ABM Amro zakłada wydanie kredytu o wartości 7,5
mld USD. J.M. Nowakowski, Gazowe okrążenie Polski, „Wprost” 2005, nr 27 http://www.wprost.pl, 24.04.2007.
129
Larsson, R., “Sweden...”, op.cit., s. 23.
121
122
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
293
4.3.1. Implikacje i konsekwencje projektu
Budowa nowego szlaku przesyłowego przez Rosję spowoduje szereg im­
plikacji tak natury ekonomicznej, jak i politycznej. Przede wszystkim dzięki
gazociągowi bałtyckiemu państwo rosyjskie uniezależni się w wymierny spo­
sób od odbiorców swego surowca, a tym samym bezpośrednie połączenie
z Niemcami spowoduje większe uzależnienie się tego państwa od dostaw ro­
syjskiego gazu. Poprzez planowane podłączenie do rurociągu przez inne pań­
stwa europejskie, prawdopodobnie Belgię, Danię, Finlandię, Holandię oraz
Wielką Brytanię Rosja zwiększy również swoje wpływy w tych krajach. Po­
jawiają się także obawy, podnoszone głównie przez Szwecję oraz kraje bałty­
ckie o wysokim ryzyku ekologicznym, jakie niesie inwestycja gazociągu. Jest
to związane z pracami na dnie Morza Bałtyckiego, na którym to zalega broń
pozostawiona po II wojnie światowej. Oprócz tego, ważną konsekwencją bu­
dowy gazociągu będzie obecność militarna sił rosyjskich. Prezydent Putin
w swoim wystąpieniu oznajmił, że ochrona tej strategicznej inwestycji w fazie
konstrukcji, jak również po, będzie ważnym zadaniem rosyjskiej marynarki
wojennej130. Aktywna obecność wojsk rosyjskich w regionie może wywołać
napięcia polityczne z państwami Unii, których wody terytorialne będą graniczyć
z gazociągiem. Mimo wszystko najważniejszą implikacją powstania Gazociągu
Północnego będzie tzw. „gazowe okrążenie” państw Europy ŚrodkowoWschodniej. Bezpośrednio powiązana jest z tym rezygnacja Gazpromu z plano­
wanej inwestycji gazociągu Jamał II oraz jego drugiej nitki biegnącej przez
państwa bałtyckie oraz Polskę. Według Rolanda Götza, analityka ds. energetyki
w niemieckim „think-tanku” – SWP131, istnieją inne koncepcje lepszych pro­
jektów (np. Jamał II)132 niż budowa Gazociągu Północnego, która jest zbyt
kosztowana i trudna w wykonaniu. W wyniku swojej polityki Moskwa rozszerzy
możliwości nacisku na Polskę, kraje bałtyckie, Ukrainę oraz Białoruś. Gazo­
ciąg Północny, jako alternatywna droga przesyłu błękitnego paliwa do Europy
Zachodniej, będzie mógł być wykorzystany jako narzędzie polityczne oraz
ekonomiczne. Polska oraz pozostałe kraje regionu utracą dużą część pieniędzy,
które państwo rosyjskie płaci w ramach opłat tranzytowych, to z kolei spowo­
duje w pewnej mierze zmniejszenie kontrnacisku ze strony państw tranzyto­
wych wobec Gazpromu i Moskwy. Najważniejszym jednak będzie możliwość
130
Poza tym planowana jest również budowa specjalnej stacji kontrolnej po środku odcinka gazociągu, nad­
zorującej przesył surowca. W związku z tym pojawiają się spekulacje, iż może to być idealne miejsce jako baza
wypadowa dla rosyjskiej służby specjalnej – FSB. Larsson, R. “Nord Stream, Sweden and Batlic Sea Security”,
op.cit., s. 37.
131
The German Institute of International and Security Affairs.
132
„Szacowany koszt budowy całego Gazociągu Jamalskiego wynosił (w 1993 r.) do 2,5 mld USD, koszt
budowy II nitki – według tych samych szacunków – 1,1 mld USD; prognozowane koszty gazociągu transbałty­
ckiego – około 6 mld USD.” A. Łoskot, Bezpieczeństwo dostaw..., op.cit., s. 12.
294
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
odcięcia dostaw gazu płynącego przez te kraje bez zakłóceń przesyłu surowca
do krajów „starej” Unii. To może mieć swoje bezpośrednie implikacje poli­
tyczne, przykładowo Rosja będzie w stanie użyć gazociągu, by renegocjować
poszczególne umowy oraz nieoficjalnie „karać” za działania niepokrywające
się z interesem Kremla. Kryzysy energetyczne na Ukrainie oraz Białorusi do­
wodzą, że taki scenariusz może być wysoce prawdopodobny.
przez FR. W wyniku utrzymania polskiego weta, rozmowy w sprawie ratyfika­
cji przez Moskwę Karty Energetycznej nie mogły być kontynuowane.
Każde z tych spotkań obrazuje rozbieżności, jakie występują w kontaktach
Bruksela – Moskwa. Proces ten zakończył się fiaskiem po ostatnich rozmowach
w Samarze, gdzie najważniejszym punktem spornym był brak pola do przyszłe­
go porozumienia energetycznego. UE wymaga od Rosji ratyfikowania UKE oraz
protokołu tranzytowego, z kolei Moskwa nie zgadza się na to, ponieważ zdaje
sobie sprawę, że dywersyfikacja dostępu do wydobycia i transportowania su­
rowców, a w konsekwencji dopuszczenie do tego zagranicznego kapitału, spo­
woduje utracenie znaczącej kontroli Kremla nad tym strategicznym segmentem.
4.4. Niedawne wydarzenia
Ostatnie wydarzenia w 2006 roku na linii Moskwa–Bruksela były podykto­
wane przede wszystkim próbami wypracowania kompromisu w sprawie poro­
zumienia o współpracy i partnerstwie między UE i Rosją (PCA II – Partnership
and Cooperation Agreement). Kwestią niezwykle ważną były relacje energe­
tyczne, omawiane jako kluczowy temat spotkań unijno-rosyjskich.
20 października 2006 roku doszło do nieformalnego szczytu przywódców
UE i Rosji w Lahti. Sprawą kluczową była wymiana energetyczna, a dokładnie
gazu ziemnego. Spotkanie przedstawicieli państw członkowskich UE z prezy­
dentem Władimirem Putinem nie rozwiązało najważniejszych problemów.
Przede wszystkim, Rosja słowami swojego przywódcy przekreśliła możli­
wość przedłużenia wygasającego133 porozumienia – PCA II. Zdaniem Putina,
niemożliwe jest przyjęcie przez FR części energetycznej PCA II, tym samym
Karta Energetyczna – UKE (oraz protokół tranzytowy) nie zostały ratyfikowa­
ne134, na czym najbardziej zależało unijnym dyplomatom. Kolejne rozmowy
UE–Rosja, tym razem odbywające się 24–26 listopada 2006 roku w Helsin­
kach, nie zmieniły sytuacji. Do negocjacji o zawarciu porozumienia (PCA II)
między stronami nawet nie doszło. Spowodowane to było wetem Polski, żą­
dającego rozstrzygnięcia sporu w sprawie nałożonego w 2006 roku przez Rosję
embarga na polskie produkty mięsne.
Przy udziale kanclerza Niemiec, Angeli Merkel, przewodniczącego Komisji
Europejskiej, Jose Manuela Barroso oraz prezydenta Władimira Putina odbył
się w dniach 17–18 maja 2007 roku kolejny szczyt rosyjsko-unijny w Sama­
rze. Podobnie jak w przypadku poprzednich spotkań, tak i ten, z wyjątkiem
ogólnych deklaracji, nie przyniósł konkretnych rezultatów. Oprócz spraw bie­
żących, głównym zagadnieniem obrad była polityka energetyczna prowadzona
133
Porozumienie wygasło w maju 2007 roku. Komisja Europejska podkreśla że w przypadku braku nowego
porozumienia automatycznie zostanie przedłużone obecne.
134
Według rosyjskiego prezydenta, część energetyczna PCA II, powinna zostać renegocjowana. „To oznacza,
że nowe porozumienie musiałoby zostać ratyfikowane przez wszystkich członków UE. Taka procedura trwa całe
lata i w tym czasie Rosjanie mogliby kształtować swe stosunki w sprawach energetycznych z poszczególnymi
krajami UE na zasadach bilateralnych.” – P. Jendroszczyk, Zjednoczona Europa musi bronić swojej solidarności,
„Rzeczpospolita” 2006, http://www.rzeczpospolita.pl/szukaj/archiwum.pl, 07.02.2007.
295
Zakończenie
Polityka energetyczna Federacji Rosyjskiej stanowi kluczowy element
w strategii politycznej Kremla. Obecna pozycja państwa rosyjskiego w sto­
sunkach międzynarodowych warunkuje zasadność użycia odpowiednich środ­
ków, jakimi są surowce energetyczne, przy realizacji poszczególnych celów.
W Rosji, jako bezpośredniej „spadkobierczyni” ZSRR, oczekiwano wraz ze
zmianami na arenie międzynarodowej pewnej kontynuacji wcześniejszej po­
lityki. Rosyjscy przywódcy postrzegali dalej swoje państwo w roli jednego ze
światowych mocarstw, które razem ze Stanami Zjednoczonymi będzie rozda­
wać karty w globalnej polityce. W wyniku błędnej percepcji transformacji sy­
stemowej, Rosja podczas rządów Borysa Jelcyna znalazła się w politycznym
chaosie. Skutkowało to zaistnieniem kryzysu ekonomicznego oraz dalszym
obniżeniem rangi państwa. Po okresie kryzysu nastąpiła redefinicja strategii
politycznej państwa. Osobą odpowiedzialną za zmiany był nowy prezydent
FR, Władimir Putin. Dzięki jego pragmatycznemu podejściu do polityki za­
granicznej, Rosja ponownie pokazała się światu jako partner, z którym można,
a przede wszystkim, trzeba rozmawiać. Mimo wszystko główne mocarstwo
światowe, USA nadal stawia FR w roli młodszego partnera, uwidoczniło się to
w niedawnych wydarzeniach związanych z chęcią umieszczenia elementów
tarczy antyrakietowej w państwach środkowej Europy oraz w nierzadkiej kry­
tyce „rosyjskiej demokracji” przez przedstawicieli administracji USA. Podobne
traktowanie, lecz w mniejszym stopniu, spotyka Rosję ze strony UE, dążenie
Komisji Europejskiej oraz poszczególnych członków Wspólnoty do prowadze­
nia solidarnej polityki wobec Moskwy wprawia Kreml w pewną konsternację.
Ponadto duża aktywność USA oraz UE w państwach WNP, uważanych przez
Rosję za naturalną strefę wpływów, powoduje naruszenie rosyjskich interesów.
W takim wypadku następuje pewien zwrot polityki w stronę Azji. Putinowska
„koncepcja dynamicznej równowagi” zakłada traktowanie na równi wszystkich
głównych ośrodków siły we współczesnym świecie. Wobec czego Rosja Pu­
296
Łukasz Rotarski
Surowce energetyczne w polityce zagranicznejFederacji Rosyjskiej
tina balansuje w stosunkach między Europą, USA a państwami azjatyckimi.
„Liczy, że narastające sprzeczności interesów transatlantyckich osłabią poli­
tyczną jedność Zachodu”135. Państwo rosyjskie próbuje wykorzystać dla swych
celów rozbieżności między USA, Europą w swych relacjach z Chinami136.
Intencją rosyjskiego prezydenta jest pełny powrót FR jako mocarstwa euro­
azjatyckiego, czyli sprawującego wyłączną kontrolę nad przestrzenią postsowie­
cką. To z kolei ma umożliwić realizowanie roli globalnej potęgi, jednego z biegu­
nów siły w nowym multipolarnym, jak chce Rosja, ładzie międzynarodowym137.
Środkiem, który ma umożliwić realizację rosyjskich planów, jest sektor
energetyczny. Wzrastające zużycie ropy naftowej i gazu ziemnego na świecie
powoduje, że surowce te stają się niezwykle wartościowe dla gospodarek
światowych. FR jako państwo wysoko zasobne w ich złoża, próbuje stosować
takie położenie w realizacji swoich politycznych celów.
Odziedziczona po Związku Radzieckim infrastruktura gazociągów i ropo­
ciągów oraz wysokie uzależnienie od dostaw rosyjskiego gazu i ropy więk­
szości krajów WNP i Europy Środkowej umożliwia Kremlowi prowadzenie
stosownych działań. Według Roberta Larrsona ze Szwedzkiego Instytutu
Obrony są to głównie: zakłócenia w dostawach (całkowite lub częściowe),
groźby w zakłóceniach dostaw (wyrażane potajemnie lub otwarcie), taktyka
cenowa (polityka kija i marchewki), wykorzystanie istniejących długów za
dostawy surowców, w tym tworzenie nowych oraz przejęcia odpowiednich firm
i obiektów energetycznych jako wynik wymienionych działań138. To wszystko
pozwala Moskwie na realizację swoich strategicznych priorytetów wobec
państw WNP139. Oprócz przestrzeni poradzieckiej, istniejące połączenia oraz
zakontraktowane dostawy ropy i gazu do krajów Unii Europejskiej, najwięk­
szego odbiorcy rosyjskich surowców, dają Kremlowi możliwość stosowania
odpowiednich „energetycznych nacisków”. Pozwala to tym samym na wywie­
ranie odpowiednich wpływów politycznych i ekonomicznych. Charaktery­
styczne w tym wypadku są próby państwa rosyjskiego dotyczące wewnętrznego
rozbijania Wspólnoty poprzez prowadzenie autonomicznych relacji z po­
szczególnymi krajami UE. Głównym przykładem jest gazociąg transbałtycki.
Ponadto planowane infrastruktury na rynkach azjatyckich razem ze zbliżeniem
rosyjsko-chińskim pozwalają Kremlowi na wygodne rozgrywanie Unii. Od­
powiednie stosunki energetyczne z ChRL mogą dać Rosji większą swobodę
w regionie. W perspektywie długoterminowej, gdyby dostawy gazu i ropy do
Chin miały się zwiększyć, Rosja uzyska ważny element przetargowy w bila­
teralnych stosunkach z państwem środka.
Strategia Moskwy nastawiona na powrót do globalnej polityki w roli liczą­
cego się mocarstwa poprzez użycie surowców energetycznych, oceniana jest
jednak w pewnym stopniu sceptycznie przez różnych komentatorów. W tym
wniosku podawane są różne argumenty. Przede wszystkim stan bazy surow­
cowej Rosji pozostawia wiele do życzenia, zarówno w sensie jakościowym, jak
i ilościowym. Traktowanie po 1991 roku surowca w sposób prymitywny i bez­
troski spowodowało nieefektywne wykorzystanie zasobów, a co gorsza ich
utratę140. Oprócz tego dochodzą jeszcze problemy z infrastrukturą wydobyw­
czo-przesyłową. Postradziecka sieć przesyłowa bez niezbędnej modernizacji
i przebudowy nie sprosta obecnym wymaganiom eksportowym. Niedostatecz­
ne nakłady finansowe na inwestycje przyczyniają się do degradacji i spadku mocy
przesyłowych magistrali w byłym ZSRR141. Oblicza się, że poziom wyeksplo­
atowania rurociągów rosyjskiego monopolisty Trasnieftu sięga około 70%.
Przyczyną takiego stanu, jest przede wszystkim przeciążenie możliwości prze­
syłowej oraz niewłaściwa technika budowy rur, co odbija się na ich jakości. Poli­
tyka państwowych koncernów nie przyczynia się do napływu prywatnego kapi­
tału, a ten będzie prawdopodobnie potrzebny, bowiem sumy, które będą wyma­
gane na modernizację i reformy przekraczają możliwości rosyjskich monopoli142.
Do zmiany polityki potrzebne są gruntowne reformy, te jednak mogą wywołać
poważne problemy społeczne w kraju, bowiem sektor naftowo-gazowy dotu­
je w wysokim stopniu inne gałęzie gospodarki i inne sektory nieprodukcyjne,
tym samym umożliwia egzystencję energochłonnego przemysłu rosyjskiego.
Wobec powyższego, rosyjska polityka energetyczna może nie być wystar­
czająco skuteczna w nadchodzących latach. Taka sytuacja może spowodować
efekty odwrotne do spodziewanych. Pozycja Rosji na arenie międzynarodo­
wej może się obniżyć, zaś kryzysy społeczno-ekonomiczne wywołane przez
K. Łastawski. op.cit., s. 66.
„Rosja skorzystała na osłabieniu jedności Zachodu poprzez wojnę USA z Irakiem. Interesom Rosji służy
również – lansowany przez Amerykanów – podział na starą i nową Europę”, ibidem.
137
„Opierającym się na założeniu kondominium równorzędnych partnerów Rosji – USA, UE i Chin.”
M. Nizioł-Celewicz, op.cit., s. 135.
138
Ilość incydentów (odcięcia dostaw gazu i ropy, otwarte groźby, polityka cenowa) wynosi około 55 od
roku 1991, z czego około 40 to wstrzymania lub zakłócenia dostaw. Wszystkie incydenty można podzielić po
równo na czasy rządów Jelcyna i Putina. Larsson, R., ”Russia’s Energy...”, op.cit., s. 177, 262.
139
Przeważająca ilość zakłóceń w dostawach ropy i gazu dotyczyła państw WNP. Ibidem, s. 262.
135
136
297
140
„Po przeszło 40 latach rabunkowej eksploatacji zasobów Syberii Zachodniej nastąpiła degradacja tam­
tejszych złóż. Stosowanie prymitywnych technologii, wydobywanie jedynie surowca znajdującego się blisko
powierzchni, zamykanie częściowo tylko wyeksploatowanych szybów doprowadziło do katastrofy ekologicznej
i utraty blisko 40% zasobów.” A. Łoskot, Potencjał eksportowy obszaru postradzieckiego – jego znaczenie i podstawowe problemy związane z pełnym wykorzystaniem [w:] tejże, Kłopotliwe bogactwo – sytuacja i perspektywy
sektorów ropy i gazu na obszarze byłego ZSRR, „Prace OSW” 2003, nr 12, s. 14.
141
„Rosyjski system rurociągów zaczęto budować na przełomie lat 60. i 70. XX wieku. Obecnie zmniejszyła
się całkowita przepustowość systemu w stosunku do jego pierwotnych możliwości (...). W czasach radzieckich
rurociągi Transnieft i transportowały ok. 600 mln ton rocznie, obecnie o ponad ⅓ mniej”. Ibidem.
142
„Eksperci są zdania, że wskutek fatalnej konserwacji rurociągów, niedoinwestowania urządzeń i zanie­
chania nowych odwiertów, Gazprom traci od 12 do 15 procent wydobywanego przez siebie gazu. Pięć, sześć
razy więcej niż wynoszą straty w innych krajach.” J. Fijor, Gazprom na równi pochyłej?, „Stosunki Międzyna­
rodowe”, styczeń–luty 2006, Instytut Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi, s. 45.
298
Łukasz Rotarski
problemy z sektorem energetycznym mogą się przyczynić do rozległego kry­
zysu wewnątrz państwa, co może się odbić na prowadzonej przez Rosję poli­
tyce zagranicznej. W rezultacie tego może dojść do poważnego ochłodzenia
w kontaktach na linii Rosja-Zachód. W wyniku takiego przebiegu zdarzeń,
Europa może nie mieć pełnego dostępu do rosyjskiego gazu, co przełoży się
na bezpieczeństwo energetyczne starego kontynentu. „Jeśli brać pod uwagę
potencjalne bogactwa, to Rosja jest najbogatszym krajem świata. Według roz­
maitych prognoz, w XXI w. najważniejsze będą zapasy bogactw naturalnych ze
względu na wyczerpywanie się światowych rezerw. Rosja – jeśli liczyć na gło­
wę mieszkańca – ma ich dwa razy tyle, co USA, sześć razy więcej niż Niemcy,
22 razy więcej niż Japonia, ale żeby to uruchomić, niezbędny jest odpowied­
ni potencjał ludzki, organizacja i motywacja pracy, nowoczesne technologie,
a przede wszystkim inwestowanie w gospodarkę”143. Dużo będzie zależało od
tego, czy a może bardziej, w jaki sposób Rosja uruchomi swój potencjał.
Abstract
In XXI century demand on energy will be enormous. Despite newly discovered oil pools
and gas deposits the opinion affirms that the alternative forms of energy will be indispensable
in next 30,40 years. The analysis shows that the demand on energy will grow up by 50% in
2030 and will double in 2050. The production of energy is little differentiated, more than 31%
of world’s oil output is placed in Persian Gulf area, main gas deposits and its production is lo­
cated in Russian Federation. In face of the high dependency of remaining states from delive­
rers of gas and oil from above mentioned regions, the energy policy as a new form of politics
becomes more efficient. The purpose of this essay is to analyze the Russian Federation energy
policy (oil and gas) as a special tool in obtaining suitable political and economical effects.
Abstrakt
W XXI wieku światowy popyt na energię będzie rósł w dużym tempie. Pomimo nowo odkry­
wanych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego powszechnie uważa się, iż w ciągu następnych dwóch,
trzech pokoleń konieczne będzie korzystanie z innych form energii. Analizy oraz przewidywania
obrazują, że światowe zapotrzebowanie na energię wzrośnie o 50% do 2030 roku i podwoi się
do 2050 roku. Produkcja surowców energetycznych jest mało zróżnicowana, ponad 31% świato­
wego wydobycia ropy naftowej leży na terenach państw Zatoki Perskiej, zaś główne złoża gazu
ziemnego oraz jego wydobycia znajduje się w Federacji Rosyjskiej. Wobec wysokiego uzależniania
pozostałych państw od dostaw gazu i ropy z powyższych regionów, prowadzenie polityki z uży­
ciem surowców energetycznych jako specjalnego narzędzia staje się co raz bardziej skuteczne.
Celem pracy jest analiza użycia surowców energetycznych (ropy naftowej i gazu ziemne­
go) przez Federację Rosyjską (FR) jako specjalnych środków umożliwiających prowadzenie
polityki zagranicznej, a tym samym uzyskiwanie przez to państwo odpowiednich efektów poli­
tycznych i ekonomicznych.
143
S. Bieleń, Geopolityczne uwarunkowania Nowej Tożsamości Rosji [w:] S. Bieleń, W. Góski, Nowa tożsamość Niemiec i Rosji, Warszawa 1996, s. 95.
Recenzje
Agata Sadza*
rZECZ DLA POCZĄTKUJĄCYCH TŁUMACZY:
Companion to Translation Studies
Wydana w 2007 roku książka A Companion to Translation Studies to pozy­
cja godna polecenia wszystkim zainteresowanym młodą, ale rozwijającą się
niezwykle dynamicznie dziedziną humanistyki, jaką jest przekładoznawstwo.
Autorami tekstów wchodzących w skład tomu są naukowcy cieszący się
znacznym autorytetem w ramach tej dyscypliny i dyscyplin pokrewnych –
przede wszystkim komparatystyki i językoznawstwa. Poszczególne rozdziały
mają w sposób wstępny przybliżyć czytelnikowi zróżnicowaną problematykę
wchodzącą w zakres zainteresowań współczesnego przekładoznawstwa, uka­
zując ją z perspektywy interdyscyplinarnej, z podkreśleniem jej eklektyczne­
go charakteru. Z tego powodu książka może stanowić dobrą lekturę wstępną
dla początkujących adeptów przekładoznawstwa, w tym studentów wyższych
lat studiów, szukających inspiracji dla swoich aktualnych bądź przyszłych do­
ciekań badawczych.
Redaktorzy tomu to Piotr Kuhiwczak, wykładowca przekładoznawstwa na
uniwersytecie w Warwick w Wielkiej Brytanii, autor wielu publikacji z dzie­
dziny komparatystyki, kulturoznawstwa i przekładoznawstwa, w tym dobrze
znanej polskiemu czytelnikowi, kilkakrotnie wznawianej pozycji Successful
Polish-English Translation. Tricks of the Trade (napisanej we współpracy z Anie­
lą Korzeniowską); oraz Karin Littau, wykładowca literatury angielskiej i kom­
paratystyki oraz dyrektor katedry filmoznawstwa na brytyjskim uniwersytecie
* Agata Sadza, absolwentka filologii angielskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, asystent w Wyższej Szkole
Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie, doktorantka w Katedrze UNESCO do Badań nad Przekładem
i Komunikacją Międzykulturową UJ, tłumaczka. Zainteresowania badawcze: opisowe badania przekładu (DTS),
obcość w przekładzie, rola norm kultury docelowej, oswojenie (domestication) i wyobcowanie (foreignisation)
przekładu, pozatekstowe uwarunkowania przekładu, dominujące ideologie przekładu, pozycja tłumacza w pro­
cesie przekładu, przekład kultury, współczesne metodologie badań przekładoznawczych.
A Companion to Translation Studies, Multilingual Matters Ltd., Kuhiwczak, P., Littau, K (eds.) Cleve­
don – Buffalo – Toronto, 2007.
P. Kuhiwczak., A. Korzeniowska, Successful Polish-English Translation. Tricks of the Trade, wyd. III
Warszawa 2006.
302
Agnieszka Sadza
RZECZ DLA POCZĄTKUJĄCYCH TŁUMACZY, RECENZJA
Essex. We wstępie redaktorzy kładą nacisk na szybki rozwój i zróżnicowanie
współczesnego przekładoznawstwa, które w ostatnich latach wyraźnie odeszło
od zainteresowań stricte lingwistycznych lub literaturoznawczych w kierunku
takich obszarów jak studia kulturowe (z naciskiem na badanie ideologii, poli­
tycznych uwarunkowań międzykulturowych, problematyki postkolonialnej,
problematyki gender itp.). Widać stąd, że przekładoznawstwo wpisuje się w nurt
współczesnych dyscyplin naukowych, które za swą istotną zaletę poczytują
sobie właśnie „inter-” czy też „trans-dyscyplinarność”. Choć taka pozycja te­
oretyczna nie jest pozbawiona wad i pułapek, to, jak podkreślają autorzy, wy­
nika ona zapewne nieuchronnie z tego, że „przekład (...) podtrzymuje dialog
między wnętrzem a zewnętrzem, nie tylko w odniesieniu do różnych nauk, ale
także w odniesieniu do kultur, języków i historii. Inaczej mówiąc, z przekładem
mamy do czynienia zawsze, gdy teoretyzujemy na temat związków i połą­
czeń”. Przyjęta przez redaktorów tomu wieloaspektowość podejścia ma też
na celu wstępną i niełatwą próbę pokazania związku między rozważaniami te­
oretycznymi i praktyką tłumaczenia, przy założeniu, że istnieje duża potrzeba
konsolidacji wypracowanej dotychczas, bardzo zróżnicowanej wiedzy na te­
mat przekładu.
Jak wskazuje tytuł, książka ma być „towarzyszem” początkującego adepta
przekładoznawstwa, który chciałby przemierzyć tak zróżnicowane tereny jak
przekład i kultura, filozofia, historia, płeć (gender) czy polityka. W rozdziale
pierwszym, światowej sławy badaczka przekładu Susan Bassnett, autorka kla­
sycznej, kilkakrotnie wznawianej publikacji Translation Studies, uważanej za
wyróżnia trzy płaszczyzny relacji między przekładem a filozofią, traktowaną
jako dyscyplina nadrzędna: (1) przekład jako użyteczna metafora dla rozważań
filozoficznych; (2) dyskurs filozoficzny jako źródło pojęć i koncepcji przekła­
doznawstwa i (3) przekład dyskursu filozoficznego jako obszar rozważań na­
ukowych. Pym przywołuje w swej analizie takie nazwiska jak między innymi
von Humbolt, Schleiermacher, Heidegger, Walter Benjamin, Gadamer, Derrida,
Willard Quine, Jakobson, Peirce i Searle oraz nawiązuje do takich koncepcji
jak hermeneutyczna teoria przekładu, Skopostheorie (Vermeer) i théorie du sens
(Seleskovich). Pym kończy swój wywód charakterystycznym dla siebie prag­
matycznym zaleceniem, by w działaniach przekładowych i przekładoznaw­
czych nie szukać filozoficznych uzasadnień tam, gdzie nie są konieczne, a zatem
by nie mnożyć bytów ponad potrzebę.
Rozdział trzeci, autorstwa Gunilli Anderman, jest poświecony relacjom mię­
dzy przekładoznawstwem a dziedziną względem niego źródłową, czyli językoznawstwem. Anderman podkreśla jednak, że obecnie relacje między tymi
dwiema naukami mają charakter nie tyle hierarchiczny, co pragmatyczny, to zna­
czy polegają na czerpaniu z siebie nawzajem w sytuacjach, gdy jest to przydat­
ne i służy pogłębieniu wiedzy. Autorka przedstawia zarys tych relacji od XVIII
wieku do chwili obecnej, uwzględniając najnowsze osiągnięcia z zakresu ję­
zykoznawstwa korpusowego, analizy kontrastywnej i badań nad uniwersaliami
językowymi. Przywołuje przy tym takie nazwiska językoznawców – przekła­
doznawców jak Nida, Catford, Koller, Newmark, Reiss, Nord, Gutt i Baker.
Rozdział 4 nosi tytuł Historia i przekład (autor: Lynne Long z uniwersytetu
w Warwick, historyk przekładu i badaczka przekładu biblijnego). Long skupia
się na znaczeniu rozwijania wiedzy na temat historii przekładu, z której płyną
dwa typy wniosków: po pierwsze dowiadujemy się, że „reguł przekładu nie
można zdefiniować i przestrzegać jak formuł znanych z nauk ścisłych, ponieważ
są tak elastyczne jak sam język”, a po drugie, uczymy się nawigować po róż­
nych „mapach” (kulturowych, lingwistycznych, literaturoznawczych, politycz­
nych, historycznych, religijnych, technicznych) – tak zróżnicowanych, że ko­
nieczne staje się podejście interdyscyplinarne. Badaczka przedstawia następnie
charakterystykę tych problematyk i podsumowuje swój wywód wskazaniem
metodologicznym dotyczącym konieczności każdorazowego dokładnego de­
finiowania swojego pola badawczego.
W rozdziale piątym Theo Hermans, prominentny teoretyk DTS (opiso­
wych badań przekładu) i autor przewrotnego sformułowania „przekład to ma­
nipulacja”, analizuje problematykę przekładu literackiego. Rozpoczyna od
trudnego pytania o „szczególność” przekładu literackiego w porównaniu z prze­
kładem pragmatycznym. Dostrzeżenie tej szczególności i niepowtarzalności
jeden z podstawowych tekstów anglojęzycznego przekładoznawstwa, opisuje tzw.
„zwrot kulturowy” (cultural turn), który polegał na sproblematyzowaniu rela­
cji oryginał-tłumacz-przekład i uzupełnieniu jej o takie zagadnienia jak: relacje
siły między kulturą oryginału i przekładu, ideologicznie uwarunkowane „ma­
nipulacje” tłumacza, normy kulturowe sterujące wyborami tłumacza w procesie
przekładu czy wreszcie wpływ przekładu na obie kultury (zwłaszcza ich sy­
stemy literackie) i ich wzajemne postrzeganie. Bassnett nawiązuje w swym
omówieniu do koncepcji takich teoretyków przekładu jak Itamar Even-Zohar,
Gideon Toury, Andrew Chesterman i Theo Hermans (czyli badaczy reprezen­
tujących tzw. „opisowe” badania przekładu – Descriptive Translation Studies)
oraz André Lefevere, Lawrence Venuti, Michael Cronin czy Maria Tymoczko
(czyli reprezentantów nurtu „kulturowego”).
W rozdziale drugim, zatytułowanym Filozofia i przekład, jego autor
Anthony Pym (kolejne wielkie nazwisko współczesnego przekładoznawstwa)
Por. np. Willis, P. Wstęp [w:] C. Barker. „Studia kulturowe” 2005.
A Companion to Translation, op.cit., s. 6; ten i dalsze cytaty z książki w moim przekładzie – A.S.
Bassnett, S., Translation Studies, Methuen – London, 1980.
Por. Translation, History and Culture, Bassnett, S., Lefevere, A. (eds.), London 1990.
Successful Polish-English Translation..., op.cit., s. 64.
303
304
Agnieszka Sadza
RZECZ DLA POCZĄTKUJĄCYCH TŁUMACZY, RECENZJA
miało kluczowe znaczenie dla odseparowania się przekładoznawstwa od lite­
raturoznawstwa i komparatystyki, gdzie przekład zawsze był traktowany po
macoszemu, jako twór wtórny i niezasługujący na osobną refleksję. Dopiero
niedawno zauważono, że przekłady literackie są ważnymi artefaktami kultu­
rowymi i symbolicznymi, nośnikami niezależnych od oryginału znaczeń, idei,
poglądów i wartości. Następnie Hermans omawia postawy wobec przekładu
literackiego w ramach różnych koncepcji współczesnego przekładoznawstwa,
od „Nowej Krytyki”, przez hermeneutykę przekładu, koncepcje lingwistyczne
i funkcjonalne po krytykę postkolonialną i genderową.
Rozdział szósty napisała Luise von Flotow, badaczka m.in. problematyki
gender w przekładzie. Wyróżnia ona dwa etapy w tzw. gender studies, z których
pierwszy charakteryzuje się obecnością ustalonej, społecznie usankcjonowanej
definicji mężczyzny i kobiety, ułatwiającej (samo)identyfikację, natomiast
drugi opiera się na płynnej, niestabilnej, sproblematyzowanej koncepcji ro­
dzaju (gender), gdzie kategorie „mężczyzny” i „kobiety” przestają mieć usta­
lone cechy dystynktywne i jednoznaczną istotę oraz granice. Rozważania te
mają przełożenie na obszar przekładu, po pierwsze w zakresie tzw. „przekładu
feministycznego” (autorka powołuje się tu na prace Godard, Chamberlain
i własne), a po drugie w odniesieniu do kategorii „performance” – odgrywania,
będącego cechą zarówno kształtowania rodzaju (gender) danej jednostki, jak
i tworzenia pewnych odmian przekładu, które mają na celu redefinicję samego
zjawiska i podkreślenie niestabilności i woluntarystycznego charakteru po­
szczególnych ról w procesie tłumaczenia.
Rozdział siódmy i ósmy (autorstwa odpowiednio Mary Snell-Hornby i Eith­
ne O’Connell) dotyczą konkretnych obszarów przekładu, tj. przekładu dzieł
teatralnych i operowych oraz przekładu filmowego. Cechą wspólną obu tych
dziedzin jest wielokanałowość przekazu – współgranie testu, obrazu i dźwięku.
Snell-Hornby porusza temat problematycznej relacji między koncepcjami
„wierności” przekładu a ostatecznym kształtem przetłumaczonych dzieł sce­
nicznych („przekład” a „adaptacja”). Badaczka omawia semiotyczne, holi­
styczne i społeczno-kulturowe koncepcje przekładu i kończy swe rozważania
wizją tłumacza-eksperta, którego rola sięga znacznie szerzej niż „transkodo­
wanie” komunikatu między językami. Z kolei O’Connell skupia się na wpływie
techniki na przekład filmowy (dubbing, napisy, lektor), podkreślając przy tym
konieczność zachowania interdyscyplinarnego podejścia badawczego do tych
kwestii, tak by możliwości techniczne nie przesłoniły ważnych problemów
politycznych, ideologicznych, kulturowych i pedagogicznych.
Ostatni rozdział książki jest poświęcony zagadnieniom polityki i przekładu, a jego autorką jest Christina Schäffner. Punktem wyjścia dla jej rozważań
jest spostrzeżenie, że wszelkie interakcje społeczne wchodzące w skład sze­
roko pojętej polityki mają w znacznej mierze charakter językowy, przez co
stały się ostatnio obiektem żywego zainteresowania ze strony badaczy repre­
zentujących takie metodologie jak lingwistyka krytyczna, krytyczna analiza
dyskursu i analiza dyskursu politycznego. Obiektem badania są tu przede
wszystkim tekstowe lub dyskursywne przejawy struktur władzy i ideologii oraz
ich realizacja na poziomie gramatycznym i leksykalnym. Schäffner zwraca
uwagę, że problematyka ta jest jak na razie zbyt rzadko rozważana w kontek­
ście przekładu, gdzie do tej pory skupiano się głównie na analizie przekładów
konkretnych tekstów politycznych. Zagadnienie polityki w przekładzie ma
jednak wymiar znacznie szerszy, co wynika z przekonania, że tłumaczenie jest
nieodłącznie działaniem politycznym, gdyż wiąże się z kwestią ideologicznego
postrzegania i reprezentacji innej kultury. W tym sensie każdy wybór tłumacza
i innych osób biorących udział w procesie przekładu (wydawców, redaktorów,
sponsorów, patronów itp.), w tym wybór konkretnego tekstu do przekładu,
jest uwarunkowany „politycznie” (wiadomo, że nie przekłada się wszystkie­
go – powstaje zatem pytanie o kryteria wyboru). Schäffner podkreśla tu, że
wszelkie uwarunkowania tego rodzaju można śledzić na poziomie językowym,
choć analiza powinna też obejmować społeczne i polityczne warunki tworzenia
i odbioru przekładu.
Książka została wydana nakładem wydawnictwa Multilingual Matters,
specjalizującego się w publikacjach z dziedziny nauczania języków obcych,
dwujęzyczności, socjolingwistyki, przekładu ustnego i pisemnego i kształce­
nia rodziców. Poszczególne rozdziały napisane są przejrzyście i zrozumiale
i zawierają wiele odniesień do ważnych tekstów źródłowych, z którymi powi­
nien zapoznać się każdy badacz przekładu. Praca zawiera też indeks i obszerną
bibliografię prac przekładoznawczych, stanowiącą doskonały punkt wyjścia
w kwerendach bibliograficznych. Pytania może budzić dobór omówionych te­
matów, które rozciągają się od zagadnień bardzo ogólnych jak filozofia czy hi­
storia, do dość specjalistycznych jak przekład na potrzeby filmu, teatru czy
opery. Hasła te służą jednak poszczególnym autorom jako słowa-klucze po­
zwalające syntetyzować najważniejsze wątki współczesnego, głównie euro­
pejskiego przekładoznawstwa. By sprawiedliwości stało się zadość, trzeba
podkreślić, że autorzy powołują się głównie na prace oryginalnie napisane po
angielsku lub przełożone na ten język, co sprawia, że przedstawiony obraz
przekładoznawstwa jest siłą rzeczy wybiórczy i ograniczony. Książka w żadnym
wypadku nie aspiruje jednak do ukazania całościowego opisu problematyki
nurtującej współczesnych przekładoznawców z różnych krajów i kultur, a je­
dynie zasygnalizowanie pewnych obszarów, które niewątpliwie zasługują na
zgłębienie w ramach różnych paradygmatów. I ten cel, przy swojej ograniczonej
objętości, spełnia zupełnie dobrze, wypełniając przy tym lukę na rynku, jeśli
chodzi o publikacje skupione na interdyscyplinarnej naturze badań przekładu.
305
Odczarowując islam, Recenzja
Magdalena Trzebuniak*
Odczarowując islam
Guy Sorman, Dzieci Rifa’y. Muzułmanie i nowoczesność, przeł. Wojciech Nowicki,
Warszawa 2007, s. 272.
Ben Ladena zna cały świat, jest on przecież niezwykle medialną postacią,
o której pisze się wiele i która chętnie sama wykorzystuje media jako formę
przekazu dla swoich przesłań przybierających formę oświadczeń, bądź do­
kładnie zaplanowanych wywiadów. Podobnie było z Saddamem Husajnem,
szczególnie od 2003 roku, czyli początku inwazji Stanów Zjednoczonych na
Iraku. Przeciętny Europejczyk wie, jak on wyglądał, jakich zbrodni się dopuś­
cił oraz jak zakończył swoje życie. O Orianie Fallaci słyszało wielu, zapewne
nawet Ci, którzy nie sięgnęli do jej tekstów są skłonni z nią sympatyzować,
zwłaszcza jeśli są Francuzami, czującymi się niepewnie we własnym kraju.
Nieliczni jednak tylko wiedzą kim był Rifa’a At-Tahtawi oraz jakie poglądy
reprezentowali i wciąż reprezentują kontynuatorzy jego poglądów, jego „dzie­
ci”. Guy Sorman z pewnością się do takich osób zalicza. Wie o świecie islamu
dużo więcej niż większość Europejczyków, a może wręcz posiada wiedzę zna­
ną nielicznym, naprawdę otwartym na różnorodność i nieskłonnym do zbyt
łatwych osądów, a takich wydaje się być niewielu. Dzieli się umiejętnie swoimi
spostrzeżeniami, wspomnieniami z odbytych podróży i przeprowadzonych
rozmów, jak również wątpliwościami. Nie tylko odczarowuje nasze magiczne
myślenie o islamie, krajach muzułmańskich oraz ludziach wierzących w Alla­
cha, ale zmusza także do przyjrzenia się w krytyczny sposób naszemu postę­
powaniu, naszemu, czyli Europejczyków, ludzi Zachodu, które utrwala to,
czego się boimy, sprawiając że strach jest wszechobecny w życiu chrześcijan,
żydów, muzułmanów, agnostyków, ateistów, czyli po prostu zwykłych osób
pragnących żyć w bezpieczeństwie i dobrobycie.
* Magdalena Trzebuniak, studentka trzeciego roku stosunków międzynarodowych w Wyższej Szkole Euro­
pejskiej im. ks. Józefa Tischnera oraz pierwszego roku filozofii w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.
Interesuje się tematyką związaną z krajami Bliskiego oraz Dalekiego Wschodu, a także kwestią przestrzegania
praw człowieka na świecie.
Guy Sorman zaznacza, że to nie on stworzył to określenie, ale muzułmańscy myśliciele myślący i działają­
cy w reformatorskim duchu Rifa’y. G., Sorman, Dzieci Rifa’y. Muzułmanie a nowoczesność, Warszawa 2007, s. 11.
307
Wyruszając w podróż z Guy’em Sormanem jako przewodnikiem, musimy
przyjąć za jego radą definicję islamu stworzoną przez Muhammada Arkouna,
algierskiego filozofa: islam jest „zbiorem doświadczeń wszystkich muzułmanów od
początku ich historii, wliczając w to ich stosunki z niemuzułmanami”. Musimy ot­
worzyć się na poznanie, wcześniej wyrzucając bagaż przesądów i stereotypo­
wych wyobrażeń. Mamy wtedy szansę na zachwycenie się islamem, jego zło­
żonością i różnorodnością, możliwość wprowadzenia rozgraniczenia pomiędzy
muzułmanami a islamistami. Ułatwią nam to spotkania z prawdziwymi, au­
tentycznymi postaciami, nie będziemy się bowiem wczytywać w Koran ani też
próbować zrozumieć pojęć teologicznych, czy treści zakazów i nakazów reli­
gijnych, poznamy natomiast ludzi z różnych krajów. Takich samych, jak my,
zmagających się z codziennością, próbujących pogodzić ze sobą ideały (nie
ma znaczenia, jakie mają one podłoże: religijne czy teoretyczne), którym
pragną pozostać wierni z trudną, skomplikowaną, a nieraz wręcz niezrozumiałą
rzeczywistością.
Bez wątpienia chusta muzułmanek wzbudza wiele emocji, nie tylko u sa­
mych zainteresowanych, czyli kobiet ją noszących, ale także wśród przywód­
ców duchowych i politycznych Bliskiego i Dalekiego Wschodu, polityków
europejskich oraz zwykłych obywateli Unii Europejskiej. Wprowadzenie za­
kazu noszenia symboli religijnych we Francji stało się bowiem przedmiotem
gorącej od emocji debaty politycznej we wszystkich krajach Unii, a chusta
stała się jej znakiem rozpoznawczym. Sorman stara się spojrzeć na ten prob­
lem szerzej, dostrzec, co kryje chusta, jaką funkcję pełni poza zakryciem włosów
jej właścicielki. Zauważa, że daje ona wolność, pozwala bowiem wychodzić
z domu bez asysty ojca, męża lub braci. Młodym dziewczynom umożliwia roz­
mowy z mężczyznami bez ryzyka fali oskarżeń. Noszą ją konserwatywne stu­
dentki, które zarazem pozostają otwartymi na świat. Nasz przewodnik zasta­
nawia się zatem, czy mamy prawo utożsamiać chustę z islamizmem? Dr Piotr
Kłodkowski zapewne tego prawa by nam odmówił, w swoim artykule Religijny
striptiz także zwraca bowiem uwagę na fakt, że chusty są noszone przez wiele
kobiet muzułmańskich dobrowolnie, a w odniesieniu do zakazu ich noszenia
dokonuje on ciekawego porównania: Przymusowe zrzucenie chusty przed szkołą
to niemal żądanie publicznego „religijnego striptizu”, to postawienie wymogów laickiego
państwa ponad nauczaniem hadisów, drugiego obok Koranu źródła religii. Ciekawym
jest, że zupełnie inne znaczenie, wręcz przeciwne, ma chusta na Jawie, gdzie
– jak zauważa Sorman – stanowi ona wyraz udziału w ponadnarodowym ru­
chu, jest swoistą więzią ze światem, zerwaniem z zależnościami plemiennymi.
Ibidem, s. 12.
Por. P. Kłodkowski, Religijny striptiz, „Tygodnik Powszechny” (22 II) 2004, nr 8 (2849), s. 1, 18–19.
308
Magdalena Trzebuniak
Odczarowując islam, Recenzja
Także status właścicielek chust wzbudza wiele emocji, zwłaszcza wśród
zachodnich feministek, pragnących walczyć o prawa muzułmańskich kobiet.
Nasz przewodnik nie daje się jednak zwieść lotnym hasłom i stara się odna­
leźć prawdziwe powody ucisku kobiet w państwach, gdzie islam jest główną
religią. Odnajduje je nie tyle w Koranie, co w nędzy oraz patriarchalnych sto­
sunkach międzyludzkich tych społeczeństw. Krytykuje przy tym działalność
Taslima Nasreen, bengalskiej pisarki, feministki, która wykorzystując fatwę
wyrażoną przez mało ważnego duchownego, niegroźną dla niej, wyjechała na
Zachód. Przede wszystkim gani on jednak Zachód za jej bezkrytyczne przy­
jęcie – W Europie tylko bardzo nieliczni zasięgnęli informacji o autorce, o jej dziele
i o wydanej na nią fatwie. Jednak poglądy Taslimy Nasreen to, jak sam stwier­
dza, jedynie „przedsmak zachowania Oriany Fallaci”. Zgodziłby się przy tym
z pewnością z opinią duchowego przywódcy europejskich muzułmanów,
Tariq’a Ramadan’a, o tej słynnej z ostrych, rasistowskich wypowiedzi na te­
mat muzułmanów włoskiej dziennikarce. Guy Sorman dostrzega jednak lu­
dzi, którzy w realny sposób starają się pomóc, dzięki niemu poznajemy Mu­
hammada Yunus’a, postać niezwykłą, choć zwykłego człowieka. Ekonomistę,
który zauważył dramat kobiet z biednych bengalskich wsi i jego prawdziwe
przyczyny. Założył on Bank Grameen, który udziela mikrokredytów kobietom
borykającym się z nędzą, nie wymagając przy tym żadnych gwarancji. Pomysł
okazał się skuteczny i jego bank liczy około trzech milionów klientek i akcjo­
nariuszek, rozpoczął także projekt pożyczania komórek właśnie kobietom,
które za opłatą pozwalają korzystać z niej innym osobom z danej miejscowo­
ści. Działalność Muhammada i założonego przez niego banku poprawia los
kobiet, podnosi ich status społeczny i przyczynia się znacząco do procesu
emancypacji.
Francuski pisarz nie opiera się na utartych sloganach czy opiniach, jak już
zauważyliśmy. Podobnie postępuje, patrząc na Arabię Saudyjską. Nie zaczy­
na od oskarżenia o ucisk kobiet ze względu na zakaz prowadzenia przez nie
samochodu, ani też podkreślania hipokryzji monarchii, czy krytyki za nie­
ludzkie kary, zakładające obcinanie rąk złodziejom bądź kamieniowanie ko­
biet przyłapanych na cudzołóstwie. Porównuje sytuację w kraju rządzonym
przez rodzinę królewską Saudów z Egiptem, republiką prezydencką czy Syrią,
również republiką. Państwami, gdzie dokonuje się masowych egzekucji, ale
po cichu, gdzie więźniowie aresztowani za przekonania są traktowani najgo­
rzej – jak bydło. Zauważa dzięki tym zestawieniom, że w Arabii Saudyjskiej
ludzie mogą cieszyć się większą wolnością słowa oraz większym poziomem
bezpieczeństwa.
Bieda wydaje się być głównym sprawcą nieszczęść w życiu muzułmanów,
ona, jak już zauważyliśmy, przyczynia się do ucisku kobiet, ona wywołuje
frustrację u młodych ludzi i to ona ugruntowuje pasywność, bo jak stwierdza
Sorman, ta ma źródło właśnie w ubóstwie, a nie w Koranie. Z czego wynika
zaś bieda? Jest dziełem despotyzmu. Nasz przewodnik doskonale ukazuje
nam to na przykładzie Maroka. Państwa kontrastów: bogatych miasta i bied­
nych wsi, świata turystów i świata nędzy. Dzieje się tak dlatego, że ziemie
skonfiskowała rodzina królewska i związani z nią notable. Korzystając z po­
mocy międzynarodowej, nawodnili pola, pozbawiając chłopów dostępu do
źródeł, a tym samym skazując ich na śmierć lub emigrację. Na przykładzie
Malezji pokazuje Sorman, że mogło być inaczej, a państwa, które opierają się
na islamie, mogą wkroczyć na drogę rozwoju i nowoczesności, wystarczy tylko
z tego malezyjskiego modelu zaczerpnąć pewne uniwersalne zasady: przestrze-
G. Sorman, op.cit., s. 131.
Ibidem, s. 132–133.
Oriana Fallaci ma jednostronną i totalitarną wizję świata. Ta wizja jest znacznie bardziej niebezpieczna
niż obecność muzułmanów na Zachodzie. T. Ramadan, Islam jest religią europejską, „Europa” 2006, nr 18, s. 2.
309
ganie praw mniejszości, państwo prawa, zmniejszenie korupcji, polityczna ciągłość,
zapewnienie minimum demokracji, gospodarka otwarta na świat i konkurencja.
Islam to bardzo złożone pojęcie. To wręcz swoisty znak, który jest odczy­
tywany na wiele sposobów. Czy jednak istnieje jeden islam? Dzięki Guy’owi
Sormanowi możemy poznać islam globalny i islam liberalny, a także dostrzec
różnice pomiędzy islamem rzecznym i pustynnym w Egipcie, morskim i pu­
stynnym w Kuwejcie, dosłownym i mistycznym w Bangladeszu, tak dzieli je
nasz przewodnik, pokazując różnorodność świata islamu, nie tyle w interpre­
tacji wiary, ale bardziej modeli życia opartych na tej samej wierze w jednego
Boga, choć tak odmiennych. Uczy także wystrzegać się prostych schematów
myślowych, poprzez które oceniamy otaczającą nas rzeczywistość. Akbra,
kierowca rowerowej rikszy w Bangladeszu jest talibem, uczeniem medresu,
czy to znaczy, że jest terrorystą? Oczywiście że nie, co sam od razu podkreśla.
Sami jednak muzułmanie nie potrafią się niejednokrotnie odnaleźć w otaczają­
cej ich rzeczywistości, takiej, która wymaga od nich, aby pozostali ludźmi wier­
nymi tradycyjnym nakazom, a zarazem kusi pragnieniem wolności i dostatku.
Cierpią na swoistą islamską schizofrenię, jak określa ich podwójne życie (pub­
liczna pobożność, prywatna rozwiązłość) nasz przewodnik po świecie islamu.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na stanowisko Sormana wobec przyjęcia
Turcji do Unii Europejskiej. Jest on zdecydowanie za, dlaczego? Uważa bo­
wiem, że argumenty przeciw temu są stereotypowe i banalne, rozprawia się
zresztą zgrabnie z każdym z nich: geografia – Bosfor nie oddzielał cywilizacji
rzymskiej czy osmańskiej, bieda – Turcja jest bogatsza od Grecji, gdy ta przy­
G. Sorman, op.cit., s. 72.
Ibidem, s. 93.
310
Magdalena Trzebuniak
stępowała do UE, rozpad politycznej jedności – przyjęcie krajów Europy
Wschodniej już się do tego przyczyniło, imigracja – już się z nią zmagamy,
tylko że imigrantami są mieszkańcy Afryki. Jedyny powód dla którego Europa
nie chce przyjąć Turcji, to według Sormana islam. Uważa on jednak, że takie
podejście niszczy wielką ideę Europy: „Jeśli tureckie społeczeństwo – muzuł­
mańskie czy nie – uznaje europejskie prawa i wartości, Turcja jest w Europie.
Europejczycy, którzy tego nie rozumieją, zapomnieli już, czym jest projekt
europejski”.
Guy Sorman odczarowuje islam z utartych interpretacji, stereotypowych
uprzedzeń utrwalonych zwłaszcza przez Zachodnie media po 11 września.
Robi to jednak rozsądnie, nie popada w nadmierną euforię czy optymizm, jest
obiektywny. Daje mu to prawo do ostrzeżenia nas przed postępowaniem redu­
kującym muzułmanów do jednej kategorii – terrorystów i radykalnych funda­
mentalistów. Krytykuje przy tym zdecydowanie tezę o „zderzeniu cywilizacji”
Samuela Huntingtona. Pisze: „Amerykańscy i europejscy przywódcy rozróż­
niają oczywiście islamistów i muzułmanów, ale ich wypowiedzi nie mają
wielkiego znaczenia wobec zalewu islamofobii w mediach i wezwań do „zde­
rzenia cywilizacji”. Ta fantastyczna teoria odmawia muzułmanom wszelkiej
indywidualności i redukuje ich do jednorodnej masy „o krwawych granicach”,
jak elegancko pisze Samuel Huntington w swym pamflecie. Wyobraźmy so­
bie na chwilę, że w przekonaniu muzułmanów baskijska ETA, grupa Baader
– Meinhof, Akcja Bezpośrednia czy IRA to przedstawiciele całego Zachodu.
Chociaż taka ekstrapolacja wydałaby się nam absurdalna, nasze media tak
właśnie traktują muzułmanów”10. Najwyższy czas jednak nie tylko zdać sobie
sprawę z tego niedorzecznego w gruncie rzeczy postępowania, ale także wpro­
wadzić zmiany na lepsze. Co proponuje Sorman? Zwrócenie uwagi na „dzieci
Rifa’y”11, na muzułmanów, którzy nie dostrzegają sprzeczności między nowo­
czesnością a islamem, którzy są ludźmi otwartymi na inność i różnorodność.
Musimy najpierw jednak sami się takimi stać, a dobrym krokiem w tym kierunku
będzie podróż z tym francuskim pisarzem przez świat islamu.
Ibidem, s. 201.
Ibidem, s. 32–33.
11
„A jeśli chodzi o Zachód, to jeśli naprawdę chcemy uwolnić się od terroryzmu, powinniśmy zdecydowanie
wspierać dzieci Rifa’y przeciwko radykalnym islamistom i lokalnym despotom. Nie ma lepszego ani bardziej
spójnego postępowania niż dzielenie naszych liberalnych wartości z liberalnymi muzułmanami”. Ibidem, s. 8.
10
Paulina Heizer*
Daviesowska wizja Europy
Norman Davies jest dla większości przeciętnych czytelników postacią ko­
jarzącą się z opasłymi tomami. Boże igrzysko liczy sobie 1183 strony, nie mówiąc
już o znacznie grubszej Europie. Rozprawie historyka z historią. Nie jest to więc
przysłowiowa lektura na dobranoc. Dodatkowo dział nauki, w którym Davies
się obraca nie jest zbyt łatwy – żeby czytać książki o tematyce historycznej,
trzeba je lubić. Ta dziedzina wymaga od czytelnika uwagi i czasu na zrozu­
mienie. Moja lektura najnowszej książki tego autora, Europa – między Wschodem
a Zachodem zbiegła się akurat z nauką do kolokwium z historii powszechnej
po kongresie wiedeńskim. Przystąpiłam do niej z niemałymi obawami. Po
pierwsze samo nazwisko budziło we mnie jakąś wewnętrzną niechęć. Mój po­
mysł przeczytania wspomnianego Bożego igrzyska wielokrotnie wskrzeszany,
zawsze umierał. Jak do tej pory była to książka stanowczo za gruba i zbyt
nudna. Po drugie bałam się, że będzie to typowo podręcznikowe podejście do
tematu, a tym samym czeka mnie jeszcze jedna porcja nauki do napisanego
już przecież kolokwium.
Książka zaskoczyła mnie na samym początku. Prolog wyjęty z Europy. Rozprawy historyka z historią wprowadza czytelnika do poruszanych zagadnień,
począwszy od dziejów mitycznej Europy. Poza tym, spodziewałam się chro­
nologicznego podejścia do tematu opisującego kolejne dzieje tej części świata,
rozpiętej między Wschodem a Zachodem. Praktycznie już na samym począt­
ku okazało się, że moja wiedza na omawiany temat ogranicza się do utartych
schematów. Prawie każdy myśląc o zachodniej części kontynentu, utożsamia
ją z dobrobytem i oświeceniem. Wschód jawi się jako ten gorszy, biedniejszy
i mniej wykształcony. Tak samo ja uważałam, z jedną wszakże różnicą. My­
ślałam, że na kartach tej książki autor za wszelką cenę będzie udowadniał
równy status Wschodu i Zachodu. W moich wyobrażeniach miała to być pew­
* Paulina
Heizer, studentka drugiego roku stosunków międzynarodowych o specjalizacji polityka i proble­
my globalne. Do głównego obszaru jej zainteresowań należą problematyka współczesnej Rosji a także rosyjska
historia i kultura. Recenzja książki „Europa między Wschodem a Zachodem” będzie jej pierwszą tego typu pub­
likacją.
N. Davies, Boże igrzysko, Kraków 2001.
312
Paulina Heizer
Daviesowska wizja Europy, Recenzja
na rehabilitacja tej części Europy – odbijanie piłeczki lub dziecięce „niepraw­
da, że Jaś ma piłeczkę, bo ma ją Małgosia”. Davies podchodzi jednak do tego
problemu znacznie głębiej. Wskazuje, że podział na lepszych i gorszych za­
czął się już w antyku od określenia barbarzyńcy dla tych, którym nie dane było
urodzić się Rzymianami. Pokazuje, że programów podziału na lepszych i gor­
szych było kilka, począwszy od rasy, a na religii skończywszy. Mnie jednak
najbardziej utkwiło w pamięci zacytowane polskie przysłowie o aryjskiej ra­
sie panów: „Wysocy jak Goebbels, szczupli jak Göring i blondyni jak Hitler”.
Nie jest to zresztą jedyna głęboka myśl zawarta w tej książce.
Kolejnym błędem, jaki wypomina Davies jest utożsamianie pojęć cywilizacja
zachodnia i historia Europy. Przyznając, że kiedyś dla niego również były to po­
jęcia podobne, zwraca uwagę, że łączenie jednego z drugim jest niemożliwe,
gdyż narażamy się na ryzyko odsunięcia historii Wschodu na dalszy plan. To
z kolei może doprowadzić do szerzenia się stereotypów międzynarodowych,
a co za tym idzie budowania nowej wieży Babel. Davies wskazuje na luki
w podręcznikach i programach nauczania. Wskazuje też na to, że z Wschodem
kojarzona jest głównie Rosja. Ten fakt akurat nie dziwi, ponieważ Rosja od
powstania terminu koncert mocarstw była jednym z głównych muzyków. Trudno
tutaj nie zgodzić się z autorem, że uczenie się historii wybiórczo, bez Wschodu
jest podobne do uczenia się anatomii bez lewej nogi. Jest to na tyle silne, że
autor używa owego porównania kilkakrotnie.
Mocno obrywa się także pewnym uproszczeniom i stereotypom międzyna­
rodowym.
Davies ostatecznie rozprawia się z polskimi obozami koncentracyjnymi, a
także polskim antysemityzmem. Relacjom polsko-niemieckim poświęca całą
część Tysiąc lat kameraderii polsko-niemieckiej.
W eseju tym zwraca uwagę, że dzieje naszych narodów nie były wzajem­
nie związane tylko poprzez wojnę i naznaczone cierpieniem. Oczywiście nie
można zapomnieć o czasach drugiej wojny, należy jednak pamiętać o wspar­
ciu, jakiego nasze narody wzajemnie sobie udzielały. Można tu wymienić
duże poparcie niemieckiej opinii publicznej po pierwszej wojnie światowej
dla powstania suwerennego państwa polskiego oraz wzajemnym wsparciu
kościołów katolickich obu państw. Tak więc trzeba zerwać z myśleniem o Po­
lakach i Niemcach jako wzajemnie ziejących nienawiścią.
Davies zwraca uwagę także na to, że nie było polskich obozów koncentra­
cyjnych, a mówienie o tym jest kategorycznym błędem. Wskazuje też, że na
przestrzeni wieków, podczas masowych wypędzeń, Żydzi w większości uda­
wali się do Polski, gdzie znajdowali schronienie, a nawet posiadali własny sejm.
Myślę, że jest to ważny argument w dyskusjach o polskim antysemityzmie.
Trzeba pamiętać, że to, co działo się w Polsce w latach sześćdziesiątych ubie­
głego stulecia nie było wytworem wyłącznie polskim. Panowały wtedy zupeł­
nie inne realia, był inny system.
Mówiąc o Żydach, autor dostrzega w holocauście coś, co zwykle uchodzi
w publicznych dysputach – równe traktowanie obozów koncentracyjnych
i gułagów. O obozach powiedziano i napisano już bardzo dużo. Przyznano, że
wywożenie i zagazowywanie ludzi jest jedynym takim zdarzeniem i nie ma
w historii porównywalnego. Powątpiewanie w holocaust w niektórych krajach
uchodzi za przestępstwo. Nic takiego jednak nie dzieje się, jeśli wspomnimy
o ofiarach gułagu. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że obozy na wschodnich
rubieżach Związku Radzieckiego istniały dużo dłużej i wymordowały dużo
więcej ludzi. Oczywiście nie można tu porównywać sposobu mordowania,
czy celu dla którego powstały. Powód, dla którego zbrodnie Stalina zostały
przemilczane jest bardzo widoczny. Po drugiej wojnie wszystkie zbrodnie na­
zistowskie zostały potępione. Odbyły się procesy norymberskie, w których
skazano przynajmniej część winnych. W przypadku Stalina było inaczej. Cho­
ciaż tak samo mógłby on zostać posadzony na ławie oskarżonych, alianci nie
zdecydowali się na to z prostej przyczyny. Stalin wychodził wygrany z dru­
giej wojny i bez jego pomocy wojska alianckie nie poradziłyby sobie z odpar­
ciem wojsk Hitlera.
W książce nie brak ciekawych porównań. Polacy zestawieni są z Irland­
czykami, a dzieje Australii (jej powstanie) z wysyłkami na Sybir. Pierwsze po­
równanie może nie być zbytnio zaskakujące, zwłaszcza, że jesteśmy niedawno
po wyborach parlamentarnych, kiedy premier odwoływał się do paraleli między
irlandzką a polską gospodarką. Davies dokonuje tego samego na płaszczyźnie
historycznej. Znajduje elementy podobne we wchłonięciu państwa polskiego
przez trzech zaborców i Irlandii przez Wielką Brytanię. To porównanie nazy­
wa Davies „uprawnionym porównaniem”, czyli porównaniem, którego „do­
konywali zarówno współcześni, jak i historycy”. Bardziej zaskakująca jest
paralela między utworzeniem Brytyjskiej kolonii w Australii i zasiedlaniem
Syberii. Obydwie historie łączy jeden mianownik, którym są skazani zesłańcy.
Inny jest licznik – liczba osób zesłanych na wygnanie. Davies pokazuje, że je­
den transport na Syberię równał się całej emigracji z Wysp Brytyjskich. Oprócz
tego porównuje drogę – morską, jaką pokonywali więźniowie do Australii oraz
lądową, którą pieszo musieli przejść zesłani na Sybir.
Żeby nie być monotematyczną i nie pisać tylko o wyjaśnianiu dziejowych
uproszczeń, które zdarzają się współczesnym historykom, muszę tutaj zwrócić
uwagę potencjalnego czytelnika na zupełnie inny aspekt Europy...
N. Davies, Europa – między Wschodem a Zachodem, Kraków 2007, s. 51.
Ibidem, s. 229–243.
Ibidem, s. 35.
313
314
Paulina Heizer
Daviesowska wizja Europy, Recenzja
Otóż cała praca jest nie tylko spotkaniem z dziejami Starego Kontynentu,
lecz także wspaniałą erudycyjną wycieczką. Davies na kartach tego dzieła po­
kazuje nam kunszt swojego rzemiosła. Pokazuje, że życie Augusta II Mocnego
jest dużo ciekawsze niż codzienny przegląd wiadomości u polskich celebrities.
Najdłuższym, ale zarazem najciekawszym esejem jest Historia, język i literatura:
podróż w nieznane. Cały ten rozdział pokazuje nie tylko niesamowitą erudycję
autora ślizgającego się po literaturze, a przede wszystkim językach europej­
skich, niczym łyżwiarz kręcący piruety i oddający skoki.
Żeby nadać książce wielokulturowego kolorytu, autor, przedstawiając frag­
menty literatury poszczególnych krajów i kultur, nie rezygnuje z przekazania
czytelnikowi oryginalnego zapisu. Nie ma w tym nic szczególnego jeśli cho­
dzi o język francuski, polski czy niemiecki, bo one zawsze znajdą odbiorcę
chcącego przy okazji sprawdzić swoje umiejętności translatorskie. Prawdziwe
przygody lingwistyczne zaczynają się dopiero przy czytaniu zapisu jidysz,
greki czy staro-cerkiewno-słowaińskiego. Dodatkowym atutem jest okraszenie
książki ilustracjami. Są to nie tylko obrazy, ale także portrety i zdjęcia. Pozwa­
la to na dużo szerszy ogląd przedstawionych zagadnień. Sam Davies zwraca
nam uwagę na to, że żaden światowy bestseller nie może obyć się bez graficz­
nego zilustrowania tego, o czym się mówi. Przekazuje potencjalnemu autorowi
sugestie, według których powinien postępować, by jego książka stała się sławna.
Wskazówki dotyczą w tym przypadku dzieła Europa. Rozprawa historyka z historią. Większość można jednak dopasować do swojej twórczości. Pewne złote
myśli, takie jak niewchodzenie zbyt głęboko w temat czy też ilustrowanie
tekstu w wykresy i rysunki są bardzo pomocne w przyswajaniu całej treści.
Gdy zaczęłam czytać fragment poświęcony powstawaniu Europy, nie mo­
głam się oprzeć wrażeniu, że czytam książkę o książce. Można to zrzucić na
karb tego, że autor był w czasie promowania dzieła. Nie zmienia to jednak
faktu, że nastawiło mnie to negatywnie do reszty. Znowu jednak Davies osiąg­
nął swój cel. Efektem końcowym było sięgnięcie do utworu, do opisanych
kapsułek informacyjnych czy też wykresu o winobraniu w szesnastym wieku.
Dla osoby, która nosi się z zamiarem sięgnięcia po Europę. Rozprawę historyka
z historią i którą jednak trochę przeraża rozmiar i waga tej książki, najnowsza
pozycja może być doskonałą wprawką do wspomnianego, monumentalnego
woluminu.
Biorąc pod uwagę całość, trudno się oprzeć wrażeniu, że w swojej najnow­
szej książce Norman Davies stara się zrewidować nasze poglądy na temat ca­
łej historii. Wskazuje, że granice między Europą a Azją były płynne. To, że
dzisiaj granicę mamy na Uralu, zawdzięczamy dopiero Katarzynie II. Po tej
lekturze trudno nie mieć wrażenia, że nasze spojrzenie na całą historię Europy
jest bardzo minimalistyczne i pełne krzywdzących uogólnień. Davies zwraca
uwagę na znaczenie i ważność peryferiów Europy. W każdej przeciętnej książ­
ce w księgarni lub bibliotece znajdziemy dzieje naszego kontynentu opisane
z perspektywy silniejszego, najpierw Cesarstwa Rzymskiego aż do Związku
Radzieckiego. Davies chce odrzucić tą tendencję, wskazując, że jedną ze skła­
dowych dziejów europejskich jest wpływ muzułmanów lub też, że Wielka
Brytania ma znacznie więcej połączeń ze Starym Kontynentem, niż się jej wy­
daje. Jestem niemal pewna, że po tej lekturze każdy czytelnik będzie patrzył
z innej perspektywy. Zacznie spoglądać na nieistotne do tej pory szczegóły.
Dostrzeże, że Europa to nie tylko imperium i kilku aktorów na arenie między­
narodowej, ale także mała wioska w Albanii czy na Ukrainie. Mimo woli za­
czniemy patrzeć na historię oczami Daviesa. I tutaj tkwi zasadnicza kwestia.
Nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy zostaną nam ubrane na nos okulary,
w których widzi się wyraźniej. Obraz jest wyrazistszy i więcej w nim istot­
nych szczegółów. Niestety na tych okularach widać jedną smugę: „Jest wiele
kategorii recenzentów. Jedna z nich, często najwylewniejsza w pochwałach,
zapewne w ogóle nie czyta książki. Druga przyswaja sobie wystarczająco wie­
le ze wstępu i fragmentów dotyczących swojej specjalności, aby wygłaszać
zdecydowane sądy. Będąca w wyraźnej mniejszości trzecia grupa czyta uważ­
nie i publikuje wyważone komentarze. Mamy wreszcie gildię marudów, zrzędów
i czepialskich, której jedynym celem jest znalezienie dziury w całym.” Mam
wrażenie, że tym zdaniem Davies stara się uniknąć niepochlebnych recenzji.
Być może słowa te rażą, bo zostały zapisane na szpaltach książki, a miały zu­
pełnie inny wydźwięk podczas wygłaszania odczytu. Nie zmienia to jednak
faktu, że wypowiadając się w jakikolwiek sposób o utworze, czuję się zaszu­
fladkowana, czego przez cały czas pisząc o historii, autor chce uniknąć. Mimo,
że pisząc swoją wypowiedź mogę zostać posądzona o nieprzeczytanie tej książ­
ki lub odwrotnie – o marudzenie, muszę powiedzieć, że lektura dostarczyła mi
wiele przyjemności. Nie jestem z zamiłowania historykiem, jednakże całość
okraszona wieloma osobistymi anegdotami, czyni tę książkę wyjątkową. „Ha­
bent sua fata libelli” mówi słynne łacińskie przysłowie. Ja osobiście wróżę jej
wysoką pozycję i miejsce w wielu domowych księgozbiorach, nie tylko wy­
specjalizowanych historyków.
Ibidem, s. 165.
315
doskonały smak orientu, recenzja
Tomasz Zawadzki
*
„Doskonały smak Orientu” – recenzja
Kultura Orientu jest skrajnie odmienna od tej, której doświadczamy na co
dzień w Europie. Stary Kontynent jest tyglem, w którym mieszają się różne
narodowości, jednak żeby zobaczyć źródła tradycji orientalnej i świat inny niż
nasz, musimy wybrać się z wizytą na przykład do Chin, Wietnamu, Korei czy
Indii. Ci, którzy nie mogą tego uczynić zdecydowanie powinni wybrać się do
księgarni i zakupić nową książkę profesora Piotra Kłodkowskiego.
Doskonały smak Orientu, bo o tej pozycji mowa, to zbiór opowiadań i aneg­
dot, ale też bogate źródło wiedzy na tematy krajów Bliskiego i Dalekiego
Wschodu. Autor z niespotykaną lekkością i smakiem opisuje tematy, które
wcale nie są proste, a dotykają wielu sfer naszego życia. Kłodkowski stworzył
pomost pomiędzy europejskim czytelnikiem i obcą kulturą. Dzięki temu każ­
dy z nas ma szansę wzbogacić swoją wiedzę na temat dzisiejszego i historycz­
nego świata. Niektóre z historii są zabawne, niektóre pouczające, jeszcze inne
przerażające. Wszystkie jednak łączy wyjątkowe spojrzenie na otaczające nas
sprawy. Z początku można odnieść wrażenie, że są to dzienniki podróżnika,
który chce przybliżyć nam kwestie dotyczące Orientu. Wraz z zagłębianiem
się w książkę, okazuje się, że autor próbuje wyrobić w nas dystans i uświado­
mić pewne sprawy, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia, przy czym nie
narzuca nam swoich poglądów, co dowodzi jego profesjonalizmu. Książka
Kłodkowskiego pokazuje oddziaływanie dwóch przeciwnych z pewnego punk­
tu widzenia kultur. Po jednej stronie stoi Ameryka i świat Europy Zachodniej,
po drugiej magiczne państwa Wschodu. Okazuje się, że kraje bez demokracji
również mogą istnieć, a co więcej, mają się całkiem dobrze. Wychodzi też na
jaw fakt, że mieszkańców Wschodu bardziej boli to, że Zachód nie rozumie
ich kultury, niż to, że próbuje na nią wpływać. To, co może śmieszyć przeciętnych
Europejczyków, jest obrazą dla Araba, a jedzenie Koreańczyka wychodzi na
spacery z Niemcem, Polakiem czy Francuzem. Te różnice zostały w książce
* Tomasz Zawadzki (ur. 1987 r.), student drugiego roku stosunków międzynarodowych w Wyższej Szkole
Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie. Autor tekstów publicystycznych i recenzji, w 2005 roku pre­
zenter radiowy w Radio Ex FM. Publikował między innymi w magazynie internetowym „Vice-Versa”, portalu
„Valkiria.net” i portalu „Motofakty”.
317
uwydatnione i streszczone z należytą uwagą. Kłodkowski nie wytyka błędów,
tylko uświadamia, jak ważne jest zrozumienie dla drugiego człowieka.
Doskonały smak Orientu to także walka ze stereotypami, które są wszech­
obecne w zglobalizowanym świecie. Autor przekonuje, że Arab w samolocie
nie jest gwarantem wybuchu bomby, a narody Wschodu to ludzie, a nie gorsza
rasa. W celu usprawnienia przekazu, Kłodkowski opisuje swoich przyjaciół
rozsianych po różnych krajach Orientu. Nie tylko nakreśla ich portrety psy­
chologiczne, ale też stara się pokazać ich ludzką stronę i dowieść, że mają oni
podobne problemy do naszych, a co najważniejsze, też mają uczucia. Znako­
mita większość znawców tematyki orientalnej skupia się na ogółach. Tymcza­
sem autor rozpoczyna malowanie literackiego pejzażu od szczegółu i dopiero
na jego podstawie wysuwa kolejne wnioski prowadzące do prawd ogólnych,
choć niekoniecznie respektowanych. Taki sposób myślenia zarezerwowany
jest dla wybitnych reporterów, którzy swoją pracą nie tylko wzbogacają własną
wiedzę, ale też kreują sposób myślenia innych. Stąd właśnie w książce poja­
wiają się opisy sytuacji codziennych, z pozoru prostych, jednak unaoczniają­
cych wiele spraw.
Kłodkowski opisał także kwestie polityczne, które rozdzierają kraje Wscho­
du od środka. Krwawe rządy i rewolucje, przepisy, które przeciętnym ludziom
państw Zachodu wydają się być absurdalne, kontrola narodzin w Chinach – te
historie opisują bardzo trudną sytuację obywateli krajów Orientu. Skłaniają
do myślenia, ponieważ w pierwszej kolejności u czytelnika wzbudzane jest
współczucie, ale w jego następstwie zaczynamy zastanawiać się, jak można
by zaradzić pewnym problemom. Kłodkowski zmusza nas do zastanowienia
się nad źródłem i sensem istnienia różnic i konfliktów, a dodatkowo przez cały
czas uświadamia nam pewną prawdę. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest czarny
czy biały, czy jest Amerykaninem czy Hindusem. Nie można oceniać jednostki
tylko po jej narodowości, języku, którym się posługuje, bo wszyscy jesteśmy
ludźmi i ten pierwiastek powinien nas łączyć a nie dzielić.
Całość tworzy kompendium faktów, które powinien przyswoić sobie każdy
z nas. Przed przeczytaniem tej książki wydawało mi się, że umiem uszanować
obcą kulturę, że jestem człowiekiem świadomym pewnych kwestii, które do­
tyczą relacji między narodami i przede wszystkim, że jestem tolerancyjny na
odmienność. Profesor Piotr Kłodkowski udowodnił mi jednak, że tak wcale
do końca nie było. Sam doświadczyłem wielu sytuacji, które podczas czytania
wydawały mi się przesiąknięte stereotypami i teraz wiem, że muszę przemy­
śleć swój światopogląd na nowo. Doskonały smak Orientu to niezwykła lektura
i dlatego polecam ją wszystkim. Tym bardziej, że język, którym posługuje się
autor jest barwny i łatwy do zrozumienia. Większość z czytelników przeczyta
tę pozycję jednym tchem, a w tym samym czasie będzie czuła unoszący się
dookoła zapach magii Orientu.

Podobne dokumenty