KAZANIE NA POGRZEBIE ŚP. KS. KAN. HENRYKA SAMULA

Transkrypt

KAZANIE NA POGRZEBIE ŚP. KS. KAN. HENRYKA SAMULA
Łosowo, 17.06 2013
KAZANIE NA POGRZEBIE ŚP. KS. KAN. HENRYKA SAMULA
Ekscelencjo Pasterzu Kościoła Łomżyńskiego,
Księże Biskupie Edwardzie z Sandomierza,
Ekscelencje...
Czcigodni Bracia w kapłaństwie.
Rodzino Zmarłego kapłana Henryka,
Żałobni słuchacze przybyli z różnych stron naszej ojczyzny.
Rodacy zmarłego kapłana.
"Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie, Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy
dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana"
Wsłuchując się w te słowa Św. Pawła Apostoła z listu do Rzymian wracamy pamięcią do
osoby Śp. Ks. kanonika Henryka Samula.
W wyjątkowym czasie i okolicznościach przyszło nam przeżywać dzień dzisiejszy. Dzień
pogrzebu kapłana. Ten czas Roku Wiary, miesiąca czerwca, w którym w naszych
świątyniach rozbrzmiewa modlitwa poświęcona Sercu Pana Jezusa i w przededniu 60
rocznicy święceń kapłańskich Ks. kanonika Henryka, który pragnął naśladować swojego
Mistrza w każdej chwili życia.
Pan Jezus musiał jakoś wyjątkowo przemówić do niego, że mimo wielu perspektyw jakie
miał przed sobą w młodzieńczym życiu, wybrał właśnie tę drogę do szczęścia - drogę
kapłaństwa.
Kim był Ksiądz Kanonik. Przypomnijmy sobie tę barwną postać.
Wszystko zaczęło sie 2 stycznia 1925 roku, kiedy przyszedł na świat w miejscowości
Janowo pow. Łomża. Rodzicami jego byli Stanisław i Marianna z domu Galanek. Do szkoły
powszechnej uczęszczał najpierw w Janowie - kl. I do IV, potem kontynuował naukę w
Kolnie. W czerwcu 1939 r. zdał do gimnazjum w Łomży, ale wojna przerwała naukę i
tajnie musiał przerabiać pierwszą klasę.
Wcześnie zmarła mu mama. Drugą mamę Bronisławę wspominał bardzo ciepło i często.
Nawet jej patronkę św. Bronisławę umieścił w jednym z witraży w kościele parafialnym w
Godziszowie. Wspominał swoją mamę: "Moja mama jeszcze przed wojną wysyłała mnie z
młodszymi braćmi, abyśmy służyli jako ministranci, ale podczas wojny ja sam służyłem. 8
września Niemcy zabrali na roboty naszego ojca. Trwało to nie cały rok. Wtedy jako
najstarszy z rodzeństwa wraz z mamą zajmowałem się gospodarstwem rolnym. Modliłem
się także niekiedy nawet nocą o powrót taty, odmawiałem całą cząstkę różańca.
Znałem też Akt Apostolstwa Modlitwy i w nim dodawałem intencję o zakończenie wojny, o
dalszą moją naukę i o powołanie kapłańskie."
W okresie okupacji prowadził działalność podziemną w Narodowych Siłach Zbrojnych.
Otrzymał pseudonim:" Szpak". Prowadził też tajne nauczanie dzieci z rodzinnego Janowa.
Równocześnie był wykorzystywany jako łącznik między dowódca placówki, a oddziałami
partyzanckimi działającymi w lasach kurpiowskich. W 1945 roku został zwolniony z
działalności podziemnej i rozpoczął naukę w gimnazjum w Łomży, gdzie otrzymał tzw.
"małą maturę".
Wiemy jakie to były lata powojenne w naszej ojczyźnie. Już 31 października 1945 roku
Bp. Stanisław Łukomski z Łomży donosił prymasowi, że "władze terenowe zajmują domy
kościelne, usiłują przy okazji robienie planów rozbudowy zabierać grunty kościelne,
wydano tajny nakaz inwigilowania kazań i prywatnego życia duchowieństwa, skutkiem
fałszywych donosów aresztowano księży". By zgubić trop Urzędu Bezpieczeństwa
poradzono młodemu Henrykowi, by wyjechał z rodzinnych stron do Lublina. Jakże trudne
to było dla niego rozstanie. Pisał:
"Wśród różnych zdarzeń złych
już w latach młodzieńczych mych
Przeżyłem wiele mąk.
jednak po co smutku łza,
Gdyż matczyna miłość Twa
Otacza mnie wciąż w krąg.
Wojna zburzyła cel mi
Do dalszej nauki dni.
Wprost krzyżuje mi plan,
lecz nie załamuję się
Boże proszę, bardzo Cię,
Tyś bowiem świata Pan."
Choć z dala od swoich bliskich rozpoczyna naukę w Niższym Seminarium Duchownym w
Lublinie. Jako eksternista zdaje maturę państwową.
Oddajmy głos Ks. kanonikowi:
"wpisany w rycerstwie Twym
Więc wraz z dyplomikiem mym
Iść choć najdalej w świat
Maryjo błagam Cię,
Spraw, aby przyjęto mnie.
Gdzie pasterzem - rodak brat.
(Wówczas Biskupem ordynariuszem lubelskim był ks. Biskup Stefan Wyszyński,
przyp. autora)
Dalszej mej nauki ciąg
Oddaję do Twoich rak.
Tu mnie skierował los,
Doprowadził mnie Twój głos.
Matko Zdobyłaś mnie".
"W ojczyźnie ucisku dni,
Dlatego Matko Twe łzy,
(cud lubelski - płacząca Matka Boska w katedrze lubelskiej)
W kraju tu walka klas.
Gdy bezbożna akcja wbrew,
Represje, a nawet krew,
Lecz to wprost łączy nas."
I w takiej oto atmosferze rozpoczyna Ks. Henryk przygotowanie do kapłaństwa w
Wyższym Seminarium Duchownym w Lublinie, by 21 czerwca 1953 r. przyjąć święcenia
kapłańskie. Za parę dni będzie 60 lat. Napisał wówczas:
"Nadszedł naszych święceń czas,
W stolicy Twej miałaś nas,
U stóp Twych z pierwsza msza.
potem- jako pomoc tam,
Gdzie kapłan starszy był sam,
Tam spełniać wolę Twą".
Pierwszą parafią była parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kraczewicach (pracował
tam jako wikariusz 7 lat), następnie w Siedliszcze oczekiwał przez rok na zatwierdzenie
na proboszcza do Dorohuczy, gdzie był proboszczem 6 lat i najdłużej w par. św. Teresy
od Dzieciątka Jezusa - 32 lata jako proboszcz i rezydent. Miałem możliwość przez 9 lat
pracować z Nim i słuchać długich opowieści Księdza Kanonika, Jego wierszy i żartów.
Kanonik jako pielgrzym:
Księdza kanonika cechowało wielkie umiłowanie do Matki Bożej i to od młodzieńczych
lat. Należał od dziecka do Milicji Niepokalanej. Często pokazywał legitymację oraz
regularnie czytał Rycerza Niepokalanej.
13 razy pielgrzymował pieszo do Częstochowy w Janowskiej pielgrzymce. A w starszym
weku jak nie mógł przechodzić całej trasy to dojeżdżał na spotkania z pielgrzymami, by
choć parę dni iść z nim do Czarnej Madonny. Nazywano go chodzącym konfesjonałem".
Mawiał "Do Częstochowy bez spowiedzi szli tylko Szwedzi". Pielgrzymował dzięki wsparciu
finansowym księży Pallotynów do innych sanktuariów nie tylko w Polsce, ale był w
Rzymie, Lourdes, Fatimie, La Salette, czy Ziemi świętej. Nie miał samochodu. Znali go
kierowcy i na auto-stop brali go i zawsze, podwozili do celu. Nawet mówiono o nim
"kanonik z Łomży zawsze zdąży". Zdążył zawsze na spowiedzi do parafii sąsiednich.
Zawsze był w konfesjonale, wsłuchiwał problemy wszystkich spotkanych ludzi. Bardzo
szybko nawiązywał kontakt ze spotkanym człowiekiem. Każde spotkanie wykorzystywał,
by ewangelizować i często kończyło się ono spowiedzią.
Wspaniałą atmosferę tworzył przez humor, śpiew i ciekawe opowieści. Na pielgrzymce
śpiewał, a nawet tańczył. Układał słowa do pieśni maryjnych i wszystkich bawił.
"Gdy pielgrzymi szli z Janowa rodziców przy nich połowa.
Mamy wciąż nasłuchiwały, czy nas będą odwiedzały.
Zachęty nie usłyszeli, losem dzieci się przejęli.
Więc ukradkiem dojeżdżali, czy nie głodni - wciąż pytały".
Kanonik mąż modlitwy:
Na pierwszym miejscu w życiu kanonika była modlitwa. Brewiarz kapłański często
odmawiany już przy wschodzie słońca. Różaniec wszystkie części, do odmawiania którego
zachęcał wszystkich, a szczególnie dzieci i młodzież. W Godziszowie od wielu lat w
czwartek, piątek i sobotę gromadzili się ministranci w godzinach popołudniowych na
modlitwę różańcową szczególnie o powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. I z tej
właśnie parafii pochodzi wielu misjonarzy, kapłanów i sióstr zakonnych. Uczył dzieci
modlitwy, zachęcał do niej szczególnie ministrantów. Na pożegnanie jednego z
misjonarzy godziszowskich ułożył wiersz:
"Tu się uczyłeś, nieopodal nasza szkoła,
jednak Ciebie Bóg powołał
Idź za głosem Boga
więc na misje czeka droga…
W tej nowej drodze niech Cię Bóg wspomoże,
wszyscy Ci życzymy w tej pracy "Szczęść Boże"
Modlić się za ciebie wciąż będziemy,
jak Bóg nas powoła za Tobą Pójdziemy".
W każdy czwartek miał godzinę swojej modlitwy adoracyjnej od 14.00 do 15.00.
Zostawiał na ten czas wszystkie zajęcie i szedł do kościoła na adorację. Tak czynił w
Godziszowie i tak czynił kiedy przybywał do Janowa Lubelskiego do Sanktuarium Matki
Boskiej Łaskawej Różańcowej. I w czwartek w godzinie miłosierdzia odszedł do Pana.
"...dzięki Ci Boże nieustannie wznoszę
żeś mnie powołał do kapłaństwa swego
wciąż wcześnie wstaję do modłów i proszę,
byś mi przebaczył to, co było złego".
Zachęcał do modlitwy za kapłanów i samych kapłanów. Pisał do nich w Roku kapłańskim:
"W roku kapłańskim kapłani wierni
w ich sercach wiary, nikt nie zachwieje,
bo idą drogą trudów wśród cierni
i w krzyżu mają zbawczą nadzieję.
Przez Mistrza jesteś tak pouczony,
Byś na wzór Jego niósł krzyż do celu,
Za wierność będziesz wynagrodzony,
Módl się, by wiernych było wciąż wielu".
Często ten wiersz powtarzał kapłanom. Ukochał szczególnie modlitwy za kapłanów w
pierwszy czwartek miesiąca mawiał: "Ja lubię przyjeżdżać w pierwszy czwartek do
Janowa, bo wy tu się modlicie". Długie godziny przebywał w konfesjonale słuchając
spowiedzi. Zachęcał młodzież do pójścia za Chrystusem, dlatego wysyłał ich na rekolekcje
powołaniowe. Owocowało to wieloma powołaniami kapłańskimi i zakonnymi oraz
misyjnymi.
Kanonik Dobry pasterz:
Zawsze troszczył sie o piękno świątyni pańskiej. Spieszył zawsze z posługą do
potrzebujących. Szukał to co zginęło . Po długich nieraz rozmowach, spotkani często
przypadkowo ludzie prosili o spowiedź. Przyjeżdżał do Janowa Lubelskiego, bo tu na
niego czekają. Podobnie był niewolnikiem konfesjonału w Łomży i na parafiach, w których
pomagał. Wierni dopytywali się kiedy będzie kanonik, bo chcą być u niego u spowiedzi.
Przez ponad 20 lat był spowiednikiem sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej w
Janowie Lubelskim. Dziękujemy Ci Księże Kanoniku za twoją pracę w dekanacie Janów
Lubelski, na Ukrainie, Białorusi i za twoją pomoc w diecezji łomżyńskiej.
Zawsze jednak wracał do domu wspólnoty kapłańskiej w Łomży. Pisał: "Choć jestem
daleko, lecz zawsze myślę o Was. A nawet planuję, aby szybko wrócić do Was. Muszę
jednak tu odrobić, skoro jestem zdrowy. Tu ja "Brat Łata" także do pomocy gotowy".
Jak Dobry Ewangeliczny pasterz z obrazu, brał nieraz i zwierzęta małe, chore na swe
ręce, by się nimi opiekować. Lubił gospodarzyć i pole uprawić. To sprawiało mu wielką
radość, z którą z innymi się dzielił.
Kanonik tryskający humorem:
Czcigodny nasz kanonik to humorzysta np. na 85 urodziny przybył do Janowa. Był
okazały tort i jak tradycja nakazuje świeczki. Świeczki ułożone były, by tworzyć liczbę 85.
Ks. kanonik podszedł z innej strony i zamiast najpierw zdmuchną cyfrę 8 zdmuchnął 5 i
wyszło 58 lat. Sprawiło mu to wielką radość.
Było to również ku zadowoleniu wszystkich. A ileż to różnych humoresek o swoim życiu
opowiadał np. jak chodził po dachu na stodole, jak oszukał swego młodszego brata, pod
nieobecność rodziców, że zrobił mu jajecznicę z bocianich jajek. Wiersze, jak sam mówił,
pisały się same i dla konkretnej okazji. Zebrane wydane zostały w zbiorze zatytułowanym
"Sercem pisane", w których jest wiele humoru. Pewnego roku był wezwany na rekolekcje
kapłańskie trzy razy i to do jednego miejsca w Nałęczowie. Był na nich i tak powstał
wiersz, a w nim napisał:
"Na wezwaniu biskup stoi podpisany
człek sie boi.
"promitto" się przyrzekało jechać
choć w kieszeni mało". - i dalej
"Gdy wyciągnę kiedyś nogi,
żaden biskup nawet srogi
i nie wezwie mnie już i nie wzruszy
powie "Pokój jego duszy".
Na grobowcu napiszą może
"Daj nam księży takich Boże,
co Nałęczów tak kochali,
że co kwartał przyjeżdżali".
Często mawiał "zrobiłem sobie pałac” i pokazywał zdjęcie z grobem i pomnik, wypisane
wszystko Imię, nazwisko, data urodzenia, dziś dopiszemy Mu datę 13 czerwca 2013 roku.
Kanonik gospodarz:
Jeden z jego kolegów napisał:
"Mamy też w Godziszowie z Łomży Samula,
słodki jak plastr miodu z ula.
A dla ludzi szczery, prosty
ciągnie drogi wznosi mosty".
I rzeczywiście przez ponad 30 lat pobytu na tej parafii zrobił wiele w dziedzinie
materialnej troski o świątynię, jej otoczenie i plebanię, która zawsze była otwarta dla
każdego. To tu odbywały się spotkania ministranckie, tu była wspólna modlitwa i
przyjmowanie dzieci , młodzieży i innych grup na wypoczynek. Ulubione zajęcia to
modlitwa i praca, ta fizyczna w polu wraz z parafianami, którzy przychodzili na szarwark.
Wszyscy Mu pomagali nikt nie śmiał odmówić, bo Ksiądz kanonik był dla nich wzorem
modlitwy i wprost dziecięcej ufności. Dla nich był Ojcem, nieraz srogim, gdy krzyczał na
pijaków, ale i pełnym dobroci pomagającym bratem. Czasami tylko odwiedzał swoją
rodzinę i to na chwilę. Mówili o nim "Stryjek przyjedzie wiatru narobi i wyjeżdża".
Wszystko co miał lub dostał od kogoś rozdawał potrzebującym. Na swoim obrazku z racji
złotego Jubileuszu kapłaństwa napisał:
"Wdzięczny Bogu za dar łaski w kapłaństwie i za wspieranie mnie przez życzliwych ludzi z
serca błogosławię".
Kanonik zasłużony:
Nigdy nie dbał o zaszczyty i wyróżnienia . One same przychodziły do Niego. Za gorliwą
pracę kapłańską i wzorową postawę został odznaczony godnościami kościelnymi
kanoniami: Kanonik Honorowy Kapituły Kolegiackiej w Zamościu i kanonik Kapituły
Konkatedralnej w Stalowej Woli oraz awansowany w 2007 roku przez ministra obrony
narodowej na stopień porucznika i odznaczony przez Prezydenta Rzeczpospolitej
profesora Lecha Kaczyńskiego Krzyżem kawalerskim Orderu Odrodzenie Polski.
I wówczas napisał:
"A teraz na starość Ksiądz Henryk został „Oficjerem"
Mianowany porucznikiem z partyzanckim orderem
Za lata konspiracji, choć to dawno było
No i na szczęście, awansem to się wypełniło"
Przez cały czas swojej pracy kapłańskiej w diecezji lubelskiej, a następnie sandomierskiej
wiele pisał i myślał o ziemi Łomżyńskiej:
"Ziemio łomżyńska, tęsknię za Tobą,
Pół wieku temu mi odebrana,
lecz żar miłości noszę wciąż z sobą
Tyś mi najdroższa, niezapomniana."
A przechodząc do Łomży do Domu Wspólnoty Kapłańskiej w 1999 roku napisał:
"Długo...Ten lubelski świat
Zatrzymał mnie na wiele lat.
Kończy się życia bieg.
Chciałem trwać i służyć Ci
Do ostatnich sił i dni,
Lecz znaczny to już wiek.
Wołałem: O Panie, daj
Powrócić w rodzinny kraj,
aby tu spocząć już.
Modlitwą stałą za tych,
za wszystkich dobrych i złych
Dla zbawienia dusz."
Księże kanoniku żegnamy Cię dziś i dziękujemy za Twe długie i jakże bogate i
urozmaicone życie. Do zobaczenia w Niebie z Chrystusem Najwyższym Kapłanem.
Amen.
Ks. kan. dr Jacek Bolesław Staszak

Podobne dokumenty