Praga południe
Transkrypt
Praga południe
numer ISSN 1732-9302 22.05.2006 Startery biznesu | Wakacje w kolorze bestu | I.A.E.S.T.E. | Praga południe – nie dla idiotów | Politechnika międzynarodowa | Polska dla Polaków | Patriotyzm dziedziczny | ZPiT – Perła w koronie Politechniki | Słowo o Robercie Bressonie | Recenzje filmowe | Powrót do siebie | Recenzje teatralne | Nowe na p.info | Święta polskie – 3 maja | Sudoku Joanna Rajkowska 12 grudnia 2002 roku postawiła w środku Warszawy na rondzie de Gaulle’a palmę. Spoglądanie na nią w zimie wyklucza fatamorganę, więc palma faktycznie tam stoi, daktylowa, wodoodporna. Pewnie chcecie już przestać czytać wstępniak, bo każdy Warszawiak zna ją na pamięć i co właściwie można o niej napisać. Zastanawialiście się jednak nad jej funkcją? Czy jest symbolem Polski zachodniej? Ciepłego klimatu i południowego stylu życia? Ma służyć bojownikom o prawa natury do przykuwania się do niej kajdanami? Podkreślać nasz kosmopolityzm, czy też być symbolem solidarności z Amerykanami (vide Floryda)? Otóż nie. Ja pierwszy odkryłem jej prawdziwe zadanie. Otóż mieszkańcy wysp Pacyfiku, Trobriandczycy kultywują zwyczaj rytualnych samobójstw. Ubierają się w odświętne ubranie, idą na najwyższą palmę i skaczą. Jest to sposób honorowego wyjścia z hańbiących ich w oczach współplemieńców sytuacji. Więc po to artystka ustawiła ją tak blisko siedziby sejmu, jeszcze na rondzie poświęconym człowiekowi, który potrafił podać swój rząd do dymisji. Źli, hańbiący Polskę politycy, spragnione władzy pseudoelity nie kwapią się jednak, żeby skakać z palmy. Przez 4 lata funkcjonowania tejże palmy nie było ani jednego przypadku próby zmazania plamy na honorze, nawet jednej PRÓBY samobójczej. Wi- docznie w Polsce nie da się zhańbić. Tematem numeru jest Polskość. Długo oczekiwany numer 27 wreszcie się pojawia. Niestety conajmniej połowa artykułów przepadła będąc nieaktualna. Początkowe opóźnienie wynikało z przyczyn od nas niezależnych, później doszły do tego problemy ze składem numeru. Przepraszamy wszystkie osoby, zarówno naszych czytelników jak i instytucje z nami współpracujące. Zachęcamy równocześnie do zapoznania się z treścią numeru, który po wszystkich perturbacjach w końcu jednak wyszedł. Spis Treści Wstępniak 2 Startery Biznesu 4 I.A.E.S.T.E. 4 Praga 5 Wiosna, wiosna, och, jak cudnie! Przylatują bociany na Pragę Południe! - Jarbara Burga & Batalia Nasek POLITECHNIKA MIEDZYNARODOWA 8 Irina z Litwy, Ola z Ukrainy, Sulejman z Albanii i parę pytań - Weronika POLSKA DLA POLAKÓW 10 Jak lubię być Polakiem i nieść swą polskość na plecach. - fr_7 PATRIOTYZM DZIEDZICZNY 10 ADRES KORESPONDENCYJNY: CRS, ul. Waryńskiego12, 00-631 Warszawa, z dopiskiem [i.pewu] tel./faks: (022) 6609105 e-mail: [email protected] www.ipewu.pw.edu.pl REDAKCJA: Redaktor Naczelny: Agata Burczyńska PR: Maciek Falkowski, Darek Giska Sekretarz Redakcji: Karolina Zarębska Dział Graficzny: Adam Jeziorski(dla1512) Fotografia: Grzesiek Tuszyński, Jacek Jermakowicz, Bartek Michalski, Krystian Frahn Korekta: Klara Brandt, Weronika Abramczuk, Marzena Cieślik Marketing: Małgorzata Janikowska Redakcja: Asia Andrysiak, Monika Goszczyńska, Małgorzata Janikowska, Marcin Jeżo, Andrzej Curkowski, Darek Giska, Maciek Falkowski, Weronika Abramczuk, Ada Łoniewska, Natalia Gierymska, Piotr Proczek, Piotr Leśniak, Adam Surmacz, Wiktor Sułkowski PRODUKCJA: Wydawca: Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej Druk: Instytut Poligrafii Politechniki Warszawskiej Naświetlarnia: Studio Beta Okładka: eeeeeeeeeeee tam ...z szacunkiem patrzęna kopię patentu Virtuti Militari... - Krzysztof Wojciech Fornalski ZPiT PW,czyli perła w koronie Politechniki 13 “Pękła skórka na trzewiczku, tańczyć nie mogę, nie mogę, zobacz, Jasiu, jaka dziurka jak podniosę wyżej nogę” Słowo o Robercie Bressonie 14 O człowieku który uważał, że przyszłość kina należy do młodych samotników, którzy będą kręcić za ostatnie pieniądze. - Asia.A RECENZJE filmowe 16 UMENSI DE BONANNDA/POWRÓT DO SIEBIE 20 O wyzwoleniu w ciemnych barwach oczami filozofa. - GL RECENZJE teatralne 23 Nowe na p.info 26 Święta polskie - 3 maja 27 Ilu z nas już słyszało „bądź przedsiębiorczy”!... Przedsiębiorczość – to termin, z którym spotykamy się na co dzień. Powszechny, ale w rzeczywistości dla wielu młodych ludzi wciąż obcy. Według Europejskiego Sondażu Małych i Średnich Przedsiębiorstw Granta Thortona przedsiębiorczość to siła rozwojowa gospodarki. Rozwój sektora Małych i Średnich Przedsiębiorstw (MSP) w wielu krajach uważany jest za jeden z kluczowych czynników długofalowego wzrostu gospodarczego. Mimo wielu inicjatyw promujących samodzielną postawę w biznesie – młodzi, ambitni ludzie wciąż borykają się z problemami przy realizacji wymarzonych pomysłów na biznes. Jesteśmy tu, żeby Wam pomóc!!! Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości oraz Niezależne Zrzeszenie Studentów Szkoły Głównej Handlowej, przy współpracy z Samorządem Studentów Politechniki Warszawskiej oraz UKSW ma przyjemność zaprosić na Targi Firm i Organizacji Wspierających Przedsiębiorczość – Startery Biznesu 2006, które odbędą się już w drugiej połowie maja w Auli Głównej Politechniki Warszawskiej. Naszym celem jest promocja przedsiębiorczości wśród polskiego społeczeństwa, promocja przedsiębiorstw i instytucji wspierających młody biznes oraz umożliwienie ludziom chcącym założyć własne przedsiębiorstwo bezpośredniego kontaktu z najważniejszymi organizacjami oraz instytucjami finansującymi i wspierającymi przedsiębiorczość w naszym kraju. Dzięki uczestnictwu w Targach wielu przyszłych biznesmenów będzie miało szansę uzyskać niezbędne wsparcie merytoryczne i kapitałowe. W gronie wystawców znajdą się: najprężniej działające młode firmy z Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, programy franchisingowe, państwowe instytucje wspierające przedsiębiorczość, banki, firmy consultingowe, operatorzy sieci komórkowych , firmy oferujące usługi dla biznesu. Już teraz zapraszamy do odwiedzenia Targów. Organizatorzy Przeżyj najlepszą przygodę swojego życia. Połącz przyjemne z pożytecznym. Poznaj wielu niesamowitych ludzi z różnych zakątków Europy i podszlifuj swój język obcy? Każdy dzień przynosi inne doznania ... BEST Summer Courses to niewątpliwie najlepszy i najtańszy sposób na wakacje (ok. 15 EUR + koszty dojazdu). Podczas dwutygodniowego kursu możesz nie tylko poszerzyć swoją wiedzę o wiele interesujących informacji i wskazówek, lecz także przeżyć niesamowitą przygodę z nowo poznanymi ludźmi. Nauka, zabawa i świetne towarzystwo... I tak bez końca! Każdego dnia będziesz się budził i zastanawiał, co jeszcze Cię zaskoczy. Być może poznasz siebie z nowej, nie znanej Ci dotąd strony, odkryjesz swoje pasje i ukryte talenty. Jedno jest pewne, nie grozi Ci nuda, bo każdy dzień kursu to nowe wyzwania! 50 najpiękniejszych miast Europy czeka na Ciebie! Więcej na: www.BEST.eu.org/courses „Use Your laser man! Optoelectronics” Jeżeli jednak planujesz zostać w Warszawie możesz wziąć udział w organizowanym przez nas kursie na Politechnice Warszawskiej, na który przyjeżdżają ludzie z najróżniejszych zakątków Europy, aby zwiedzić Warszawę, poszerzyć swą wiedzę w dziedzinie tematyki kursu, poznać interesujących ludzi, znaleźć przyjaciół, ale przede wszystkim dobrze się bawić. Ty też możesz do 3 nich dołączyć! Poznasz różne kultury, języki i obyczaje. A przyjaźnie, które nawiążesz mogą przetrwać długie lata. W tym roku tematem kursu prze nas organizowanego jest optoelektronika. Wykorzystuje ona specyficzne właściwości światła w celu pozyskiwania, gromadzenia, przesyłania, obróbki i prezentacji informacji. Oczywiście główną rolę odegra tu LASER! Nauczymy się obsługi sprzętu optycznego, sposobu działania transduktorów i innych wynalazków. Wykłady i ćwiczenia pomogą nam zrozumieć zasady działania i znaczenie optoelektroniki we współczesnym świecie. Jeśli jesteś zainteresowany wzięciem udziału w naszym kursie lub pomocą przy jego organizacji przyjdź do biura BEST-u, które znajduje się w Gmachu Głównym Politechniki Warszawskiej, w pokoju 142. Gwarantujemy, że spędzisz najlepsze chwile swojego życia, zdobędziesz nowe doświadczenia, poznasz wspaniałych ludzi i wrócisz na studia z nową energią! Nie zwlekaj! weź udział w BEST Summer Course Więcej na: www.BEST.pw.edu.pl/summer06 4 Pierwsze pytanie w nowym roku akademickim: - Co robiłaś w wakacje? - Gdy odpowiadam, że pracowałam w Barcelonie w Hiszpanii, widzę uśmiech na twarzy rozmówcy. –Tak, pewnie przy winogronach.Jednak po informacji, że była to praktyka studencka w pracowni architektonicznej, widzę niedowierzanie. Gdy dodatkowo dodaję, że zwróciły mi się koszty wyjazdu, wiem już, że czeka mnie długie tłumaczenie… I.A.E.S.T.E (The International Association for the Exchange of Studentsfor Technical Experience) to międzynarodowa organizacja studencka działająca w prawie 90 krajach na całym świecie. Głównym celem jej działalności jest umożliwienie studentom odbycia zagranicznych praktyk zawodowych. Nie będę tłumaczyć, jak wygląda kolejno procedura szukania praktyk, bo to znajdziesz na naszych stronach (www.iaeste.pl, www.iaeste. pw.edu.pl) W każda środa o 1700 możesz przyjść do CRS i spotkać przesympatycznych ludzi. W ciągu roku organizujemy różne imprezy, takie jak np.: Tramwajada, Festiwal Przedsiębiorczości BOSS, Case Week. W Gmachu Głównym PW będzie można obejrzeć wystawę zdjęć z odbytych przez nas praktyk (15 – 17maja), a w czasie Juwenaliów zapraszamy do naszego namiotu w Wiosce Akademickiej. Jednak najważniejsze dopiero przed nami. Już za miesiąc, dwa….zaczną się zjeżdżać do nas studenci z różnych stron świata. Oczywiście przyjeżdżają na praktyki do polskich firm, jednak nie znają Warszawy, rozkładów autobusów, czy drogi z lotniska do akademika. Pomagamy im więc, w czym tylko się da. Pieszczotliwie nazywamy ich muminkami. Jeździmy z nimi nie tylko pierwszego dnia do pracy, ale także wraz z nimi zwiedzamy różne miasta w Polsce, pokazujemy zabytki i, oczywiście, urządzamy imprezy międzynarodowe. Cała ta zabawa nosi miano Akcji Letniej. Jeśli jesteś młodym i energicznym studentem, chcesz spędzić sporo czasu z ludźmi z innych krajów, to dołącz do nas. Rąk do pracy nigdy za dużo, a osobiście gwarantuję dobrą zabawę. Trafiłam do I.A.E.S.T.E. półtora roku temu i od tego czasu zachęcam, kogo się da. Uważam, że warto. Dzięki tej organizacji spędziłam wakacje Praga - nie d południ la idi e otów Wiosna, wiosna, och, jak cudnie! Przylatują bociany na Pragę Południe! [zasłyszane] 5 Nie Taka Praga Straszna Jak Ją Malują... ,,Praga? Praga jest zaj...!” – oto jedna z wypowiedzi wychwalających uroki Pragi Południe, której udzieliła nam 16-letnia mieszkanka dzielnicy. Z jej opinią zgodziło się kilku stojących obok kolegów, używając co bardziej ekspresywnych epitetów. Zdanie młodego pokolenia zdaje się podzielać również starsze: „Ja życia nie potrafię sobie gdzie indziej wyobrazić. Ja tu czterdzieści lat mieszkam. Z mężem zaraz po ślubie się przeprowadziliśmy. Trójkę dzieci wychowałam. Ja się stąd nie ruszam, bo i po co? Córka mówi, że tu nic nie ma, na Mokotów się przeprowadziła, ale jak to nic nie ma? Sklep za rogiem, kościół niedaleko, mnie tam nic więcej na stare lata nie potrzeba” - stwierdziła, spotkana na spacerze w parku, sympatyczna starsza pani. Dla tych, którzy chcieliby nieco bliżej przyjrzeć się dzielnicy Praga Południe, zamieszczamy kilka niezbędnych informacji. Krótka Historia mojego życia. Przez miesiąc pracowałam w Barcelonie, poznałam wspaniałych ludzi z różnych stron świata, a w tym roku prawdopodobnie wyjadę na praktykę do Bukaresztu. Dzięki pieniądzom tam zarobionym będę mogła opłacić sobie przejazd, a samą praktykę wpiszę sobie do CV. Dodatkowo pozostał mi kontakt z zagranicznym pracodawcą. Wielu studentów po zakończeniu studiów rozpoczęło pracę w firmach, w których wcześniej odbywali praktykę. Ja już teraz dostałam od kierownika „mojej” pracowni w Barcelonie zapewnienie, że mogę wracać gdy tylko zechcę. Jak więc widzisz, praktyka jest na odległość wyciągniętej ręki. Wystarczy chcieć. Najlepiej przyjdź na spotkanie już w najbliższą środę. Czekamy na Ciebie w Centrum Ruchu Studeckiego w Rivierze. Do zobaczenia! Dzieje Pragi Południe obfitują w wydarzenia historyczne. Dzielnica ta „pamięta” elekcje królów - Henryka Walezego i Augusta III Sasa, bitwę ze Szwedami w czasie „potopu” i obronę Olszynki Grochowskiej w czasie Powstania Listopadowego. Praga Południe obejmuje tereny w większości przyłączone do Warszawy dopiero w 1916r. Podmiejski i w głównej mierze rolniczy charakter obecnej dzielnicy sprawiły, że brak tu w zasadzie budowli starszych niż z początku XX w. Do wyjątków należą: Rogatki Grochowskie wyznaczające zasięg Warszawy w czasach Królestwa Kongresowego. Charakterystycznym elementem architektonicznym cechującym pawilony rogatek jest wgłębiony portyk zwieńczony tympanonem, podtrzymywany przez cztery jońskie kolumny. Ponad oknami pawilonu widnieją wpisane w półkola płaskorzeźby o tematyce militarnoantycznej. Płaskorzeźby o podobnej tematyce znajdują się wewnątrz portyku na bocznych ścianach pawilonów rogatek. Pomnik Budowy Szosy Brzeskiej z 1825r. Jego frontową płaszczyznę zdobi dziewięć płaskorzeźb dłuta P. Malińskiego. Na bocznych ścianach obelisku znajdują się awersy i rewersy dwóch medali wybitych z okazji ukończenia budowy szosy brzeskiej. Dworek Grochowski - znajdujący się w głębi parku, owiany legendami, klasycystyczny budynek. To właśnie tu toczy się akcja Warszawianki S. Wyspiańskiego, uczyła się tu również i pisała swoje utwory P. Gojawiczyńska. Warto zobaczyć także modernistyczne kościoły z 1. połowy XX w.: Najświętszego Serca Marii Panny na pl. Szembeka i Matki Boskiej Zwycięskiej w najstarszej parafii praskiej – Bożego Ciała na Kamionku. Kościół na pl. Szembeka został wzniesiony w latach 1933-1940, wg projektu architekta A. Boni. Górująca nad płn- wsch częścią Grochowa, modernistyczna bryła kościoła cechuje się nowoczesną, żelbetonową konstrukcją. Jej wygląd, zdominowany przez strzelistą wieżę, wąskie i wysokie, zakończone łukami okna 6 oraz trójkątne zwieńczenia portali, nawiązuje do stylu gotyckiego. Kościół na Kamionku wzniesiony został natomiast w latach 1929-1933, wg projektu architekta K. Jakimowicza - członka Rady Prymasowskiej Budowy Kościołów. Bryła kościoła nawiązuje do architektury romańskiej i ma układ bazylikowy z apsydą zwróconą w kierunku Jeziora Kamionkowskiego. Zielono Mi… Praga Południe jest dzielnicą zieleni. Park Skaryszewski im. I. J. Paderewskiego jest drugim, po Łazienkach, największym parkiem Warszawy. Założony w latach 1906-1922 przez F.Szaniora, ówczesnego dyrektora ogrodów miejskich, jest przykładem parku modernistycznego. To ulubione miejsce spacerów mieszkańców prawobrzeżnej Warszawy. Rosnące tu drzewa i krzewy reprezentują rekordową wśród warszawskich parków liczbę gatunków. Miejsce to słynie z pięknych rzeźb wkomponowanych w zieleń (m.in. Tancerka, Kąpiąca się), pomnika lotników brytyjskich zestrzelonych nad Warszawą 1944 oraz z dwóch malowniczo połączonych stawów. Latem w muszli koncertowej odbywa się wiele koncertów. Terenem romantycznych spacerów stać się też może, leżący na obrzeżu dzielnicy, rezerwat krajobrazowo-historyczny Olszynka Grochowska. Liczne są również ogródki działkowe, z których latem unosi się zapach pieczonych kiełbasek i nie tylko... Niecodzienna Architektura Jednym z najbardziej oryginalnych, ze względu na kształt, budynków na terenie Pragi Południe, jest ośmiopiętrowy gmach przy ulicy Majdańskiej 14. Forma gmachu jest autorską, kreacją pracowni architektonicznej: Majewski, Wyszyński, Hermanowicz – Architekci. Wygląd budynku sprawia wrażenie wygiętego na wietrze żagla. Mieszczą się w nim na parterze biura, a na piętrach lokale mieszkalne o podwyższonym standardzie. Szał Zakupów ,,Promenada”, ,,EuroMarket”, ,,Conforama”, ,,Geant”, czy Centrum Handlowe ,,Szembeka”, to tylko niektóre z wielu inwestycji, zapewniających komfort zakupów mieszkańcom, dzielnicy. Położona przy ul.Ostrobramskiej „Promenada” jest jednym z największych cen- trów handlowych Warszawy. Jest to jak dotąd najdłuższa pokryta szklanym dachem handlowa ulica Warszawy. Uwagę zwraca stalowa konstrukcja utrzymująca, dzięki systemowi słupów nośnych i łączącej je zielonej pajęczynie lin napinających, szklany dach i dwa piętra galerii handlowych, które zdają się wisieć w powietrzu. Dla miłośników second-handów też mamy dobre wieści. Praga to zagłębie tzw. ciuchlandów. Dla zainteresowanych podajemy kilka przydatnych adresów: Ciuch-Ciuch, ul. Grenadierów 9 29zł/kg i wciąż spada. Bardzo przyjemny sklep z tanimi i modnymi ciuchami. Galeria taniej odzieży, ul. Meissnera 1/3 41zł/kg, przy nowym towarze, później cena spada :) Sepia, ul. Francuska 16a Markowe angielskie ciuszki dla dorosłych i dla dzieci. Ceny niskie. Kiermasz Odzieży Markowej, ul. Francuska 17 Ciuchy dość drogie, ale znanych światowych projektantów (PRADA, Chanel, Gucci). STADION DZIESIĘCIOLECIA Mówiąc o zakupach nie można też zapomnieć o Stadionie. Jeśli marzysz o „markowych”, zagranicznych towarach i kontakcie z międzynarodową obsługą - jest to miejsce, które musisz odwiedzić. Radzimy się jednak pospieszyć. Przed kilkoma laty powstała koncepcja przebudowy obiektu na nowoczesne centrum sportowo-handlowo-usługowe. Według tej koncepcji centralną część obiektu stanowiłby stadion piłkarski na 35 tys. miejsc, przykryty przezroczystym, rozsuwanym dachem. Oprócz stadionu piłkarskiego w skład kompleksu sportowego wchodziłyby jeszcze: korty tenisowe, baseny, hala sportowa oraz zaplecze z hotelami. Od zewnątrz stadion obudowano by siedmiopiętrową kolistą halą, przypominającą wyglądem rzymskie Koloseum, w której miałyby się znajdować biura, banki, sklepy, restauracje, itp. OBIEKTY SPORTOWE Mamy też coś dla miłośników sportu i rekreacji: Pływalnia „Wodnik”, ul. Abrahama 10 (basen, 70-metrowa zjeżdżalnia wodna, kręgielnia, zespół odnowy biologicznej). Środowiskowa Hala Sportowa, ul. Siennicka 40 (hala sportowa, mała sala gimnastyczna, bieżnia tartanowa, skocznie: w dal, wzwyż, o tyczce, stoły do tenisa, ścianka wspinaczkowa, siłownia). Środowiskowa Hala Sportowa „Saska”, ul. Angorska 2 (kręgielnia, sala sportowa, boiska do gry w ricocheta, sauna, solarium). JAK SPĘDZIĆ WIECZÓR? Wielbicielom mniej lub bardziej wyszukanych rozrywek polecamy: M25, ul. Mińska 25 Miejsce okrzyknięte praskim Le Madame, atutem jest zapierająca dech w piersiach góra z przeszklonymi ścianami i ,,klatką” dla DJ-a u sufitu. W spokojniejszym klimacie: Sól i pieprz, ul. Łukowska 17a Dwupoziomowe połączenie włoskiej restau- 7 racji i piwnicy z winami. Ceny umiarkowane. (W tej okolicy kręcono film Cześć Tereska). Boathause, ul. Wał Miedzeszyński 389a Restauracja położona nad brzegiem Wisły, z dużym ogrodem i niezobowiązującą atmosferą. Latem przebojem są dania z grilla. Cafe Misianka Kultowy lokal położony w środku Parku Skaryszewskiego (wejście od strony Ronda Waszyngtona), urządzony w dawnym szalecie miejskim. Właścicielką jest słynna pani Misia, która specjalizuje się w pieczeniu pysznych tortów. Efes Kebab, ul. Francuska 1 Dla wielbicieli kebabów, prowadzony przez Turków bar na rogu Francuskiej i Zwycięzców, to obiekt kultu, a ściślej mówiąc kultowy jest podawany tu kebab przyrządzony z najprawdziwszej baraniny, co w innych kebabowniach zdarza się dość rzadko. Cafe Sax, ul. Francuska 31 Za mroczną, dwuizbową kawiarnią, ciągnie się kawał barwnej historii Saskiej Kępy. W środku unosi się duch Agnieszki Osieckiej, która lubiła tu przesiadywać. Do dziś w kawiarni można natknąć się na stałych bywalców. Mała czarna, ul. Francuska 49 Kawiarnia, której specjalnością jest kultowa Elektra, czyli kawa z miodem i cynamonem. Jeśli chodzi o kina i teatry, Praga Południe jest rajem dla niezdecydowanych, nie trzeba się długo namyślać: Teatr Powszechny im. Z. Hubnera, ul. Zamoyskiego 20 W repertuarze klasyka i sztuki współczesne Cinema-City Promenada Multipleks, posiadający 13 sal kinowych. *** Oblicze Pragi starałyśmy się ukazać w sposób obiektywny, nie przejaskrawiając niczego. Jednak jak jest naprawdę - przekonajcie się sami. Jarbara Burga & Batalia Nasek Zdjęcia: Jacek Jacek (Jermakowicz) Więcej na stronie: www.pragapld.waw.pl 8 Irina z Litwy, studiuje architekturę. Politechnika międzynarodowa Na Politechnice studiuje wielu obcokrajowców, m.in. z Kanady, Francji, Białorusi, nawet z dalekiej Azji, czy Afryki. Prawie na każdym wydziale znajdziemy jakiegoś „egzotycznego” studenta bądź studentkę. Porozmawialiśmy z kilkorgiem z nich. Zobaczcie, co nam powiedzieli. Jak trafiłaś na studia w Polsce? Poza lekcjami zawsze interesowałam się muzyką, chciałam też spróbować swoich sił w malarstwie. Zainteresowała mnie architektura, o której się mówi, że jest „zamrożoną muzyką”. Dla mnie jest ona czymś pomiędzy sztuką, muzyką i myśleniem logicznym. Z “Dziennika Polskiego” w Wilnie dowiedziałam się, że można studiować architekturę na Politechnice Warszawskiej. Nie oczekiwałam sukcesu, a jednak się dostałam. Jestem Polką z pochodzenia, więc pomyślałam, że fajnie będzie studiować tutaj. Na I roku okazało się, że wcale nie jest łatwo, jeśli chodzi o naukę, że to nie jest zabawa i trzeba się mocno przyłożyć. A co powiesz o architekturze Warszawy? Ma swój niepowtarzalny urok. Jest bezładna, chaotyczna i brutalna, ale daje duże możliwości. Od wyobraźni i pomysłu architekta zależy, co zrobi z danym miejscem. Bo chodzi o całość, a nie o pojedynczą fantazję architektoniczną. Co w Polsce lubisz? Podobają mi się Mazury, bo nie są przeniknięte komercją. Mam nadzieję, że czar tych dzikich zakątków jeszcze długo nie zniknie. Dla moich poprzedników Polska była „Ziemią Obiecaną”, przyjeżdżali tu, bo tu jest lepsze życie. Ja jestem zaledwie kilka lat młodsza, ale już nieco inaczej na to patrzę. Do wszystkiego się przyzwyczaiłam i trudno to oceniać. Warszawa nie od razu mi się spodobała. Wilno jest bardzo zielonym miastem, a stolica Polski przytłoczyła mnie brakiem zieleni, ilością ludzi i przekrojem społecznym. Z czasem jednak znalazłam kilka ślicznych miejsc, takich jak Saska Kępa, Żoliborz, czy stara Ochota. Nie zachwyciła mnie Starówka, bo jest to taki skrawek jak widokówka (w Wilnie Starówka jest znacznie większa). Podoba mi się też Powiślerzeka daje poczucie wolności i przestrzeni, a to bardzo ważne. Najgorsze miejsce to wg mnie Dworzec Wschodni. Nie chodzi nawet o okolicę (stragany, budki etc.), ale o przerażające wejście, którego właściwie nie ma, bo trzeba przechodzić przez dziurę w ogrodzeniu. No ale cóż, można się przyzwyczaić. A jakie negatywy zauważasz? Niektórzy mnie pytają o stolicę Litwy, bo w ich mniemaniu Wilno jest nadal polskie. Albo ktoś, dowiedziawszy się, że pochodzę z Litwy, stwierdza: “Litwa... a tak, Lwów, piękne miasto, byłem, widziałem”. W Urzędzie Migracyjnym teraz są już zachowywane standardy europejskie, ale kil- ka lat temu, gdy przyszłam zapytać, jak załatwić sobie wizę, pani tam pracująca zawołała do swojego współpracownika: “A Litwa jest w Europie? Te, Andrzej, sprawdź!”. Jakie święta, których nie ma w Polsce, są obchodzone na Litwie? Na przykład „Święto Kaziuka”, czyli św. Kazimierza. Byłam pewna, że to polskie święto, a jednak się okazało, że czysto wileńskie. Odbywa się 4. marca. Całe miasto uczestniczy w festynie, ludzie wychodzą na ulice z wierzbami, koszyczkami i ręcznymi wyrobami wielkanocnymi. Jakie są symbole Litwy? Przede wszystkim kolory- takie jak na fladze: żółty, zielony i czerwony. Żółty to słońce, zielony to ziemia, a czerwony- krew. Litwa najdłużej z państw europejskich była pogańska, cała jej kultura opiera się na ludowych wierzeniach i utożsamianiu się z naturą. Słońce występuje w wielu ornamentach i na biżuterii. Ważnym symbolem jest także dąb, symbolizujący potęgę i siłę niewielkiego narodu litewskiego. Jak postrzegani są Polacy na Litwie? Po odzyskaniu niepodległości rdzenni Litwini byli nastawieni bardzo negatywnie do wszystkich mniejszości. Nie lubili się z Polakami, ale to nie znaczy, że tylko z nimi. Czasy wymagały nienawiści. Szczególnie trudna sytuacja była w Wilnie, które było miastem spornym. Pod wpływem innych państw jednakże, które nakazywały poszanowanie mniejszości narodowych, wrogość stopniała. Zaczęła się wspólna odbudowa kraju, bez względu na pochodzenie ludzi w nim mieszkających. Ja osobiście bardzo szanuję Litwinów, w dyskusjach często staję po ich stronie, bo większość słów krytyki ma swe źródło w pozostałościach historycznych i subiektywnych emocjach, a nie w rzeczywistym wizerunku narodu litewskiego. Dziękujemy za rozmowę. 9 Ola z Ukrainy, studiuje matematykę. Sulejman z Albanii, studiuje informatykę. Co Cię skłoniło, aby studiować w Polsce? Po prostu była taka możliwość. A na Ukrainie właściwie nie ma takiej matematyki, jaka mi odpowiada najbardziej. Tam jest raczej teoretyczna i bardziej związana z komputerami. A wszystko jeszcze utrudniała powszechność łapówek... A czy przyjeżdżając do Polski znałaś już język polski? Tak, ja mam polskie pochodzenie. Jestem katoliczką, a w kościele były organizowane lekcje języka polskiego. Co się zmieniło na Ukrainie po pomarańczowej rewolucji? Na razie trudno to ocenić, ale myślę, że będzie lepiej. Najważniejsze, że ludzie są bardziej świadomi, że rozumieją, że potrzeba czynów, aby coś się zmieniło, że biernością nic się nie zdziała... A co powiesz o specyfice Ukrainy? Hmm. Ukraina to również kraj słowiański, więc większych różnic nie ma między nią a Polską, choć wiadomo, że co kraj, to obyczaj. To znaczy, że na Ukrainę także napiera kultura Zachodu? Tak, oczywiście. Tam również wiele słów angielskich podlega po prostu ukrainizacji, z tym że na Ukrainie równie ogromne są wpływy Rosji. Jakie dostrzegasz dobre strony Polski? Jestem tutaj już piąty rok, więc w zasadzie do wszystkiego się przyzwyczaiłam. Z pewnością dobre są zmiany, które nastąpiły po upadku komunizmu. Na uznanie zasługuje także obsługa klienta, bo na Ukrainie wygląda to znacznie gorzej. A co powiesz na temat negatywów? Mam specyficzne problemy z powodu tego, że jestem cudzoziemką. Przykładowo, kiedy tu przyjechałam, zostałam zakwaterowana w akademiku Riviera. Po miesiącu okazało się, że muszę płacić 100% opłaty, zamiast 80%, jak studenci polscy. W praktyce oznaczało to, że muszę płacić o 135 zł/m-c więcej. Ja mam i tak dobrze, bo nie muszę płacić za opiekę zdrowotną. Mam polskie pochodzenie, więc płaci za mnie rząd polski. Inni studenci zagraniczni muszą płacić sami. Rząd polski płaci także za moje studia, dodatkowo dostaję stypendium rządowe. Dziękujemy za rozmowę. Jak zachęciłbyś czytelników „i.pewu” do tego, by wyjechali na wakacje do Albanii? Albania ma dużo do zaoferowania, jest tam wiele pięknych miejsc, które warto odwiedzić. Choćby tzw. Riwiera na południu kraju nad Morzem Jońskim – tam są typowe śródziemnomorskie klimaty. Niezwykłe jest to, że tuż koło morza rozciąga się pasmo górskie, więc stojąc na plaży widzisz morze i góry na horyzoncie. Wiąże się to ze zmianą klimatu, bo nawet, kiedy nad morzem jest ciepło, to w górach i tak jest zimno. W tym rejonie znajdują się także zabytki związane z historią Albanii, która przez 500 lat była pod zaborem tureckim. Z tamtych czasów zachował się m.in. zamek naszego bohatera narodowego, który w XV wieku był królem Albanii. Albanię warto odwiedzić także podczas np. ferii zimowych. Ukształtowanie terenu jest bardzo urozmaicone, 2/3 stanowią góry, zimą te miejsca wyglądają naprawdę wspaniale, co oczywiście nie oznacza, że nie warto tam się wybrać latem <śmiech>. W północno- wschodniej części krajów są najwyższe góry i bardzo dobre warunki dla alpinistów. W ogóle, w Albanii jest wiele fajnych miejsc, tylko myślę, że nie wszystkie są jeszcze wykorzystywane. Domyślam się, że islam, który jest wyznawany przez większość Albańczyków to właśnie pozostałość po okupacji tureckiej, tak? To było tak, że wiele osób w czasie okupacji zmieniło religię, aby mieć różne ulgi. Teraz w Albanii są trzy religie: islam w części środkowej kraju, katolicyzm na północy i prawosławie na południu (z powodu bliskości Grecji), z tym że, rzeczywiście, wyznawców islamu jest najwięcej. Trzeba tu jednak powiedzieć, że cechą mojego kraju jest tolerancja religijna, nie ma na tym tle konfliktów, często nawet są małżeństwa, w których kobieta jest prawosławna, a mężczyzna jest muzułmaninem. Myślę, że to wielka zaleta Albanii. Jakie są specyficzne cechy Albanii? Godło albańskie, podobnie jak polskie, przedstawia orzełka, z tym że ten albański ma dwie głowy. Albania jest państwem orłów, które kojarzą się z wolnością i przestrzenią. Nawet oryginalna nazwa Albanii, brzmiąca Shqipëria pochodzi właśnie od słowa orzeł. Specyficzne jest też jadło. Jest wiele lokali, gdzie można zjeść tradycyjnie albańskie potrawy, np. “blachę jogurtu” (to tłumaczenie nie jest doskonałe, ale względnie najbliższe oryginałowi), która składa się z jogurtu naturalnego, mięsa i przypraw. Mamy też swoje obyczaje dotyczące np. wesel. Jest taka tradycja, żeby panna młoda przed wejściem do domu swojego męża zrobiła na drzwiach znak miodem. Są też tańce, charakterystyczne dla takiej okazji. Ja niedługo będę na weselu mojego kumpla, więc zobaczę, jak to wygląda w Polsce. To może teraz porozmawiamy o Polsce. Co Ci się tutaj podoba? Hmm. Może powiem, co mi się nie podoba <śmiech>. Otóż, nie podoba mi się zwłaszcza zima. A tak serio, to jestem tutaj ponad pięć lat, więc w zasadzie do wszystkiego już się przyzwyczaiłem. Na pewno, gdy wrócę do Albanii, będę tęsknił za znajomymi z Polski, choć mam nadzieję, że będziemy się odwiedzać. Ale za pogodą tęsknił nie będę. I za sesją <śmiech>. A co Cię sprowadziło do Polski? Studiuję tutaj na podstawie umowy pomiędzy rządami. Miałem możliwość studiować w Albanii, w Polsce, albo we Włoszech. We Włoszech studiuje wielu moich znajomych, znam język włoski, więc nie byłoby mi tam tak bardzo trudno. Wybrałem Polskę, bo to było coś nowego, coś niezwykłego, inna kultura, inny język, po raz pierwszy tak daleko od domu... nie żałuję tego absolutnie. To mnie wiele nauczyło. m.in. niezależności i radzenia sobie z problemami każdego dnia. Znasz kilka języków obcych: włoski, angielski, no i polski (którego świetnie się nauczyłeś, bo mówisz bardzo dobrze), a który z tych języków jest najtrudniejszy? Hmm. Polski <śmiech>. Dziękujemy za rozmowę. rozmawiała: Weronika Abramczuk foto: Jacek Jermakowicz 10 Jak lubię być Polakiem i nieść swą polskość na plecach, mój mało zrozumiały ciężar, absolutną wartość, która zamyka mnie w Polsce, jak w puszce. Na festiwalu filmowym w Berlinie w 2004 puszczono argentyński film „Utracony uścisk”. Młoda dziewczyna poszukuje swoich polskich korzeni. Gdy w jednej ze scen wchodzi do Internetu na stronę sławni Polacy, sala kinowa wybucha śmiechem. Polskość nam ciąży, zamyka nas, oddziela od reszty Europy. Wśród polskich reżyserów, wybił się Polański, wybił się Kieślowski. Obydwaj mieli debiuty, które mniej opowiadały o Polsce, a bardziej o uniwersalnych problemach. Nóż w wodzie, może się dziać we Francji, w Niemczech. Dekalog opowiada o moralnych wyborach, Polska i jej problemy są tylko tłem. Obydwaj reżyserzy uzyskali rozgłos, bo później tworzyli za granicą. Nie dziwi, że czasem słyszy się wśród obcokrajowców głosy, że Polański to Amerykanin, a Kieślowski jest Francuzem. Powrót do ojczyzny okazał się dla Polańskiego wtórnym analfabetyzmem twórczym. Ten, który uwolnił się od ciążącej nad nim kulturowo polskości, wpadł w nią razem z „Pianistą”. A co z Wajdą? Wajda dostał przecież Oskara, tyle, że przecież za całokształt twórczości. Wielokrotnie przymierzano się do wręczenia mu statuetki, za któryś z filmów, ale który Europejczyk je rozumiał?! Idąc tym tropem, trafiamy na Joseph’a Conrada, o którego rodowód Polacy tak walczą. Tworzył w Anglii, sam przyznawał, że w Polsce nigdy nie napisałby swoich książek. I dalej: Chopin – Francja, Skłodowska - Francja, Gombrowicz Argentyna, Niemcy, Francja, Malinowski – Anglia, Abakonowicz – USA, Holland – USA. Trawi nas lokalność, największe polskie nazwiska nie są znane nawet wśród naszych sąsiadów, a co dopiero na świecie. Z zaciętością walczymy o każdą osobistość – podkreślamy, że Skłodowska-Curie, a nie Curie-Skłodowska. Chopin to Polak, chociaż tworzył we Francji, a ojca miał Francuza, WAŻNE, ŻE MATKA POLKA!!. Co jest z nami nie tak? Gombrowicz pisze: „Ty cały czas padałeś przed nią (Polską – przypis red. ) na kolana…” i ma rację – zawsze stawialiśmy naród, ogół ponad sprawami jednostek. Przypisywaliśmy sobie szereg cech ze względu na nasze losy narodowe, a nie te indywidualne. Artyści wrzuceni zostali na płaszczyznę narodową, a myślenie ukierunkowano na zbiorowość, To właśnie zabija kulturową kreatywność, ogranicza duchowo i intelektualnie. Co lepsze, nie mając niczego innego, wychwalamy to, co mamy – w końcu mamy dumę. „…nie potrafimy wzgardzić tandetą, bo jest nasza…” (Gombrowicz – Dzienniki). Nawrót do kultu polskości, narodowości, spychanie indywidualno- ści na drugi tor powraca, wpisane jest w wizję Państwa. budowaną przez lokalnych, zaściankowych Polaków. Twórzmy więc kulturową „parafiańszczyznę” Europy… sami, bo w Czechach, Słowakach czy Węgrach, raczej nie będziemy mieć sojuszników. Fr_pl Patriotyzm, wpajany nam od dziecka, jest gdzieś stale odłożony na półce naszych myśli jak stara zakurzona księga z pozłacanymi brzegami. Księga, do której tak naprawdę niewielu zagląda, z którą większość obchodzi się z niby-czcią, jak z dogmatem na zasadzie „bo wielkim poetą był”. A skoro niniejszy numer ma nam przybliżyć pojęcie patriotyzmu jako takiego myślę, iż należałoby odkurzyć co nieco tę starą księgę dogmatów i zastanowić się, jak na ścisłowca przystało, co stoi za owymi „prawdami niezmiennymi”. Jest wiele wersji patriotyzmu polskiego. Tak naprawdę co Polak to inne podejście. Niemniej jednak wartałoby zrobić pewne ogólne rozdzielenie, naszkicować pewne ramy. Na mój gust najpowszechniejszy jest patriotyzm „tłumu”. Przejawia się on w czasie różnego rodzaju klęsk żywiołowych, sukcesów narodowych, małyszomanii etc. etc. Jest to patriotyzm oczywiście bardzo ważny, ale też krótkotrwały i ulotny niczym delta Diraca. Mnie jednak zdecydowanie bardziej interesuje wersja, którą można opisać jakąś pewną funkcją stałą, niezmienniczą w czasie. I tu dochodzimy w zasadzie do sedna sprawy: co sprawia, iż przeciętny pan Kowalski ma w sobie to „coś” oraz czy każdy Kowalski ma tyle samo tego „cosia” w sobie? Myślę, iż sęk tkwi w tradycji patriotyzmu. Nie jest to patriotyzm chwilowy, nagły. Taki odczuwamy my wszyscy. Chodzi o jego wersję zakorzenioną w przekazach rodzinnych czy lokalnych, społecznych. Jeśli posłuchamy opowiadań starszych członków rodziny, dowiemy się, iż ów pradziadek walczył tu i tam, tamten pradziadek zrobił to a tamto. Niewątpliwie fascynuje nas to, lecz często traktujemy te opowieści bardziej jako bajki niż wzorce godne naśladowania. Być może wielu z Szanownych Czytelników po lekturze tego artykułu uzna mnie za snoba, ale myślę, iż pewien niewielki pożyteczny snobizm jest potrzeby każdemu z nas, byśmy mieli poczucie kultywowania pewnej tradycji i trzymania się sprawdzonych wzorców. Dnia 10. grudnia b.r. będzie miała miejsce ważna dla mnie rocznica. Otóż tego dnia minie dokładnie 200 lat od rozpoczęcia kariery wojskowej przez Franciszka Fornalskiego. Kimże ów człowiek był? Przede wszystkim był jednym z nas. Co prawda żył dosyć dawno temu, ale co znaczy 200 lat wobec wieczności . Niewątpliwie był człowiekiem, który dzisiaj zasługuje na zaszczytne miano patrioty polskiego, wspaniałym wzorcem do naśladowania i dumą lokalnej społeczności Kunowa nad Kamienną położonego nieopodal Ostrowca Świętokrzyskiego. Franciszek Fornalski był ułanem i kawalerzystą z czasów napoleońskich, Wachmistrzem Gwardii Ułanów Wojsk Księstwa Warszawskiego. Urodził się w roku 1782 we wsi Partyni jako syn Marcina i Agaty. Jego ojciec prawdopodobnie też był wojskowym- szczątkowe informacje można 11 znaleźć w Polskiej Encyklopedii Szlacheckiej. Zachowało się wiele dokumentów z tamtego okresu. Zacytuję protokół z posiedzenia Sądu Radomskiego z roku 1822: „Na żądanie W. Franciszka Fornalskiego rodem ze Wsi Partyni Galicyi wschodniej Cyrkule Stanisławowskim pod panowaniem Austyackim leżący, we wsi Lubieni Powiecie Soleckim Woiewództwie Sandomierskim Mieszkaiącego szlachcica potwierdzenie (...)”. Czasy narodzin i dzieciństwa Franciszka Fornalskiego są szczególne. Liczne wojny i wewnętrzne kłótnie niszczyły i tak już osłabioną Rzeczpospolitą. W roku 1772 następuje Pierwszy Rozbiór Polski. Wojska austriackie zajmują Galicję, a później i Kunów. Z w/w dokumentu wynika, iż Franciszek Fornalski urodził się już pod zaborami, w Galicji. O jego dzieciństwie w zasadzie nic nie wiemy. Jednak niewątpliwie ślady w jego chłopięcej pamięci pozostawiły przemarsze wojskowe, zwłaszcza z roku 1795, w którym to Rzeczpospolita na 123 lata zniknęła z mapy Europy. Najprawdopodobniej początek służby wojskowej Franciszek Fornalski zaczął odbywać w 1806 r. w wojsku austriackim, gdyż urodził się w Galicji, która wówczas była podbita przez Austrię. Opis służby wojskowej już w Wojsku Polskim zawarty jest we świadectwie uwolnie- nia Franciszka Fornalskiego od służby wojskowej. Z historycznego punktu widzenia warto w tym miejscu zaznaczyć, iż rok 1806 był bardzo ważnym dla Polaków. Otóż w tym czasie wybucha powstanie w Wielkopolsce przeciwko Prusakom (w którym prawdopodobnie Franciszek brał udział) oraz rozpoczyna się formowanie Wojska Polskiego. Równocześnie dochodzi do wojny francusko-pruskiej, a Napoleon Bonaparte rozpoczyna swą wielką karierę. I właśnie w tym momencie Franciszek Fornalski wstępuje do armii. Gdy generał Henryk Dąbrowski, były wódz Legionów Polskich we Włoszech, przystąpił do organizowania pospolitego ruszenia szlachty polskiej w oparciu o swój rozkaz z dnia 3.XII.1806 roku, w departamentach poznańskim, kaliskim i warszawskim znajdowały się rejony formowania wojska. Działania zbrojne, które można by nazwać powstaniem, miały miejsce na terenach nie zajętych jeszcze w pełni przez wojska francuskie. Prawdopodobnie początek służby wojskowej Franciszka Fornalskiego w Wojsku Polskim na- stąpił przez jego udział w kawalerii pułkownika Wojciecha Męcińskiego złożonej z ochotników i pospolitego ruszenia Województwa Krakowskiego. W Liście Stanu Służby spisanej dnia 26.XI.1827 roku przeczytać można: „[Franciszek Fornalski] Wszedł do służby wojskowej w roku 1806. Odbywał Marsze w Prusach 1806, Gallicyi, Rossyi, Saxonii, był w Bitwach pod Wałami- Friedland, Żarnowiem- Smoleńskiem, Możayskiem- Wiaźmią- Czerykowem- BerezynąWittenbergiem i Lipskiem. Ozdobiony dwoma krzyżami, Polskiem i Francuzkiem. Uwolniony [ze służby wojskowej] dnia 31 Grudnia 1817 r. No 11663. Miał stopień zostając w czynnej służbie: Sierżant w pułku 4 Jazdy Xięstwa Warszawskiego. Uwolniony w stopniu sierżanta.” Widać zatem wyraźnie, iż Franciszek Fornalski był żołnierzem armii napoleońskiej i wraz z Napoleonem przeszedł pół Europy. Fakty historyczne mówią, iż na początku maja roku 1807 Wojsko Polskie (wraz z F.F.) bierze udział w walkach na Pomorzu (bitwa pod Wałami, czyli Wallendorfem) i 14.VI.1807 w bitwie pod Frydlandem w pobliżu Królewca w Prusach. Dnia 9. lipca 1807 roku 12 Napoleon Bonaparte podpisuje w Tylży traktat pokojowy z carem Aleksandrem I. Warto dodać, iż po wojnie Francji z Rosją w tym samym roku 1807 utworzono Księstwo Warszawskie, a na jego terytorium leżała również Ziemia Kunowska. Dnia 1.II.1808 roku Franciszek Fornalski zostaje odznaczony Orderem Wojskowym Virtuti Militari, który zostaje osobiście podpisany przez Księcia Józefa Poniatowskiego. Następnym ważnym rokiem jest 1812- udział stutysięcznej armii polskiej w wyprawie Napoleona na Rosję. W dniach od 16. do 18. sierpnia 1812 roku następuje zdobycie Smoleńska. Po kilku dniach odpoczynku V korpusu wojsko rusza na Możajsk i w dniach od 5. do 8. września 1812 roku dochodzi do bitwy w podmożajskiej wsi Borodino. Dalej następują kolejne bitwy: pod Czerykowem, pod Wiaźmią i nad rzeką Berezyną podczas odwrotu wojsk napoleońskich. W rok później Franciszek Fornalski bierze udział w kampanii na terenie Niemiec. Tam dochodzi do bitwy pod Wittenbergiem, a w październiku 1813 roku do bitwy pod Lipskiem (tzw. „bitwa narodów”). Niestety ginie w niej Książę Józef Poniatowski, a Franciszek Fornalski zostaje wzięty do niewoli. Po powrocie do kraju dnia 14 kwietnia 1814 ułan Fornalski odchodzi z wojska (jednak oficjalny dokument uwolnienia ze służby wojskowej pochodzi z 1817 roku). Warto jeszcze dodać, iż dnia 12.X.1813 r., na 4 dni przed rozpoczęciem bitwy pod Lipskiem, Franciszek Fornalski zostaje odznaczony Orderem Kawalerskim Legii Honorowej za walki na terenie Saksonii (wspomnieć należy także o Orderze Świętej Heleny, nadanym ułanowi już dużo później, bo w 1857 r. dekretem Napoleona III) Po zakończeniu kariery wojskowej Franciszek Fornalski pracował jako strażnik leśny w lasach w okolicy Kunowa i Ostrowca Świętokrzyskiego. Zmarł w Nietulisku Dużym dnia 2.I.1863 roku. Jest pochowany na cmentarzu w Kunowie, a jego nagrobek należy do miejscowych zabytków sztuki kamieniarskiej. Epitafium: „Ś.P. FRAŃCISZEK FORNALSKI Wachmistrz pułku Gwardyi ułanów Księstwa Warszawskiego, Kawaler orderów Legii Honorowèj, Krzyża Wojskowego Polskiego, Francuzkiego, S. Heleny, w wieku lat 86 zmarł D. 23 grudnia 1862 r.” (podano wg kalendarza juliańskiego). Nagrobek ten jest prawnie chroniony przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Kielcach. W roku 2004 z pieniędzy WKZ oraz Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kunowskiej odrestaurowano pomnik. Potomni Franciszka Fornalskiego również zasługują na miano patriotów polskich. Jego starszy syn, Franciszek Kacper, był oficerem Wojsk Polskich w 23. Pułku Piechoty Liniowej w czasie Powstania Listopadowego. Warto tutaj podkreślić, iż wraz z innymi uczniami Szkoły Podchorążych w Łazienkach Królewskich w Warszawie rozpoczął całe Powstanie! Drugi syn ułana, Józef Fornalski, także walczył jako żołnierz w Powstaniu Listopadowym, a po jego zakończeniu był urzędnikiem Zakładów Fabrycznych w Starachowicach w czasie ich największego rozkwitu i rozbudowy. Następne pokolenia i potomkowie Franciszka Fornalskiego również nie splamili honoru biorąc udział w wielkich przedsięwzięciach jak Powstanie Styczniowe, a także walczyli na frontach obydwu wojen światowych. Czymże jest więc patriotyzm i honor? Myślę, iż pokazałem, że jest to cecha po części wrodzona, a po części oparta na naszych przeżyciach i doświadczeniach. Niewątpliwie postacie wielkich patriotów polskich powodują w nas chęć dorównania im, a poprzez podziwianie ich osiągnięć staramy się nie zhańbić własnych. Jest powiem rzeczą istotną, iż młodzi Polacy po- trzebują wzorców do naśladowania, a dzisiaj tak bardzo brakuje nam autorytetów. Dlatego zachęcam wszystkich do poszukiwania własnych indywidualnych wzorców patriotycznych wśród naszych Przodków. Odgrzebcie stare dokumenty, zdjęcia czy drzewa genealogiczne! Poczujmy nieskrywaną i zdrową dumę z patriotyzmu naszych Przodków, bo dzięki takim autorytetom sami stajemy się lepsi. Toteż z szacunkiem patrzę na kopię patentu Virtuti Militari wiszącego na ścianie mego domu dla Franciszka Fornalskiego, mojego Praprapraprapradziadka: VIRTUTI MILITARI PATENT Frederyk August z Bożey Łaski Król Saski Xiążę Warszawski Chcąc dadź dowód publiczny Naszego Szacunku i Ukontentowania Franciszkowi Fornalskiemu Kapralowi Pułku czwartego Jazdy Woysk Xięztwa Warszawskiego za iego postępowanie waleczne i patryotyczne daliśmy mu i ozdabiamy go Krzyżem srebrnym Orderu Woyskowego Xięztwa Warszawskiego. A zatem używać będzie honorów wszelkich i korzyści, iakie są, i iakie będą mogły bydź przywiązanemi do tey ozdoby. Dań w Warszawie dnia 1go Miesiąca Lutego Roku 1808. Minister Woyny Józef Xiąże Poniatowski Pragnę podziękować Wujowi- Janowi Bojarczakowi, który jako pierwszy odkrył zakurzone księgi historii rodzinnej. Krzysztof Wojciech Fornalski Przeciętnemu Kowalskiemu (nie mówiąc już o Nowaku), polska ludowość kojarzy się z glinianym garnkiem z „Cepelii”, kołem gospodyń wiejskich i ich haftami, a ostatnio może dodatkowo – ze stringami aus Koniaków. Nieliczni będą w stanie wymienić dwa z pięciu tańców narodowych, a odróżnienie stroju łowickiego od krakowskiego to błahostka tylko dla członków grup folklorystycznych i fanów rumianolicych tancerek/ ociekających potem tancerzy. Nie wiemy, jacy jesteśmy i z jakich tradycji się wywodzimy. Zachłannie czerpiemy elementy z obcych kultur: masowo uczymy się salsy, ubieramy w ciuchy stylu „rosyjski folk”, a wszystko zgodnie ze starym porzekadłem: „cudze chwalicie, swego nie znacie...” Ale do rzeczy... Czym jest „kultura ludowa”? Przekładając definicję słownikową na język szybciej przyswajalny – kultura danego regionu to jego obrzędowość, architektura, wystroje wnętrz, stroje i działalność artystyczna (czyli np. wspomniane wyżej garnki, hafty, muzyka, taniec). Turyście z naklejką „PL” na plecaku najłatwiej jest opisać kulturę ludową z Podhala. Bo któż nie potrafi odróżnić tamtejszych charakterystycznych, niespotykanych gdzie indziej domów, nie wie, jak wygląda strój górala i nie słyszał choćby jednej ludowej piosenki z górami w treści. Ale każdy region ma coś szczególnego, coś, co można spotkać tylko tam. A jacy są „ludowi Polacy”? Czy taki pierwowzór stanowi dla nas Jaśko, prosty pastuch, co to Kachnie pod spódnicę zagląda, czy raczej Jan, szlachcic w szkarłatnym kontuszu popijający wino? Myślę, że po części i jeden i drugi. Trafnie opisują nas tańce narodowe: jesteśmy dumni jak mazur, liryczni jak kujawiak, zadziorni jak krakowiak i energiczni jak oberek. Pełno w nas również rubaszności. Dowodem na to niech będą słowa przyśpiewek ludowych, np.: „Pękła skórka na trzewiczku, tańczyć nie mogę, nie mogę, zobacz, Jasiu, jaka dziurka jak podniosę wyżej nogę” Ale aby się o tym przekonać, trzeba to poczuć na własnej skórze... Zatem już dziś serdecznie zapraszam na jubileuszowy koncert Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej z okazji obchodów 55-lecia istnienia zespołu. Impreza odbędzie się 27 maja w Sali Kongresowej, a swój udział zapowiedziały nie tylko władze naszej Uczelni, ale także reprezentujące Warszawę. Zaś w dniach 23 – 28 maja w Gmachu Głównym PW będzie miała miejsce wystawa poświęcona działalności grupy, nazywanej „perłą w koronie Politechniki”. Marta Kociszewska ZPiT PW 13 Konkurs: Dla pierwszych 10-ciu naszych wiernych czytelników czekają płyty i kalendarze podarowane przez Zespół Pieśni i Tańca PW, a także zaproszenia na Wielki Koncert Jubileuszowy z okazji 55-lecia ZPiT PW (PKiN-Sala Kongresowa, 27|05). Wystarczy odpowiedzieć na pytanie: Gdzie mieści się siedziba ZPiT PW, w której przeprowadzane są castingi przydatności zespołowej, zwykle na początku każdego roku akademickiego? oraz swój typ przesłać na adres: [email protected]. pl z dopiskiem „konkurs”. Bilety na Jubileusz do nabycia w siedzibie Zespołu. Patronat medialny Jubileuszu ZPiT PW: i.pewu 14 Teatr Konsekwentny/Stara Prochoffnia 10,24,31|05 Zaliczenie. Lekcja 14|05 Wyrok śmierci na konia Faraona 19,27|05 ... I póki śmierć nas nie rozłączy 20,21,26|05 Taśma 25,30|05 Madryt 03 28|05 Łysa śpiewaczka SP 12|05 Disco Pigs 13,18|05 Dzieła wszystkie Szekspira 23,24|05 3 x 2 Wszystkie spektale zaczynają się o godz. 19.15 Sztuki odbywają się na dwóch scenach: Boleść 2 oraz Jezuicka 4 (scena Kazamaty). ul Boleść 2, Stare Miasto Ceny biletów: 15-25PLN www.konsekwentny.w.pl, www.staraprochownia.art.pl Teatr Współczesny 04,05|05 19.00 Bambini di Praga 06,07,12-14,30,31|05 19.00 Wasza Ekscelencja 09,11|05 19.00 Transfer 12|05 19.00 Mimo wszystko 16-25|05 19.00 Porucznik z Inishmore 18-21|05 19.15 Napis 23-25|05 19.15 Namiętna kobieta 26-28|05 19.00 Czarowan noc. Męczeństwo Piotra Ohey’a Przedstawienia odbywają się na dwóch scenach. ul. Mokotowska 13 Ceny biletów: 10-30PLN www.wspolczesny.pl Teatr Ochoty 04,05|05 Przyszedł mężczyzna do kobiety 06,07,12-14|05 Odchodzić 10,11|05 Masz być szczęśliwy 17,18|05 Sztuka 19-21|05 Pułkownik- Ptak Wszystkie przedstawienia startują się o godz. 19.00. ul. Reja 9 Ceny biletów: 20-30PLN. Dla studentów PW zniżki 50%- wybrane sztuki. www.teatrochoty.art.pl Jeden jego film wystarczy, by odkupić wszelkie grzechy francuskiej kinematografii, powiedział kiedyś André Bazin o Robercie Bressonie, twórcy Ucieczki skazańca [1956], Dziennika wiejskiego proboszcza [1950], Pieniądza [1983], reżyserze, który żyjąc w latach 1901 – 1999 miał unikalną możliwość świadomego przeżycia wszystkich najdonioślejszych wydarzeń XX wieku. Nie myślcie o tym, co mówicie i robicie Bresson chyba najbardziej konsekwentnie z reżyserów odmawiał pracy z zawodowymi aktorami. Twierdził, że są zbyt teatralni, nieprawdziwi. Zatrudniał non-aktorów – ludzi, którzy nigdy dotąd nie zetknęli się z filmem. A wybierał ich za pośrednictwem... telefonu, twierdził bowiem, że głos mówi więcej o kimkolwiek, niż jego fizyczna obecność. Non-aktor był dla niego cennym surowym materiałem, jak farba dla malarza. Uważał, że zachowanie aktorów na scenie powinno być automatyczne, nie może wynikać z przemyślenia sposobu gry, chęci sprostania wymaganiom reżysera. Twierdził, że moment, w którym wypowiedział do aktorów słowa: Nie myślcie o tym, co mówicie i robicie, był początkiem jego stylu. Maria Casares, odtwórczyni jednej z głównych ról w Damach z Lasku Bulońskiego [1944] tak wspomina pracę z Bressonem: Chciał grać wszystkie role, ustawiać światło, ustawiać kamerę, sam szyć kostiumy i przygotowywać rekwizyty. Podejrzewam, że chciałby się przeistoczyć w kamerę filmową oraz w aparaturę oświetleniową. Nigdy nie pokazywał niczego, co niemożliwe, o czym widzowie wiedzieliby, że zostało tylko zainscenizowane na potrzeby filmu. Nie pokazał na przykład śmiertelnego upadku żony w Łagodnej [1969], a jedynie spadającą powoli chustkę, którą miała na szyi, żeby dać widzom do zrozumienia, że rzuciła się z okna. Poza tym był perfekcjonistą – przy kręceniu Kieszonkowca [1959] zatrudnił zawodowego złodzieja, by przyuczył Martina Lassalle’a, odtwórcę tytułowej roli, do jego filmowego zawodu. Reżyser – filozof U Bressona zwykło się dostrzegać wpływy Pascala i Jansena, ale również egzystencjalizmu. Bo mimo, że XX – wieczni egzystencjaliści mówili, że Bóg umarł, a sam Bresson był nie tylko głęboko wierzący, ale twierdził nawet, że nie istnieją prawdziwi ateiści, to jego bohaterowie bardzo silnie kształtują swój los, pozostając w świadomości zła i milczenia świata. Postacią z gruntu bressonowską jest Fontaine, który wytrwale dąży do ucieczki z więzienia, mimo braku pomocy z zewnątrz. Samo to dążenie pozwala mu stanowić o sobie. Jest nią także wiejski proboszcz, który walczy o świętość swoją i parafian, mimo ich niechęci, toczącej go choroby i milczenia Boga. Pozostaje nią również Lancelot, tytułowa postać adaptacji legend arturiańskich z 1974 roku, który na samym początku dowiaduje się, że Święty Graal nie istnieje, ale szuka go nadal, by zdefiniować siebie. Bresson twierdził jednak, że określenie go jako jednego z najbardziej intelektualnych reżyserów jest pomyłką. Jego intencją było kręcenie filmów prostych, odwołujących się raczej do zmysłów i emocji. Inteligencja zakłóca nasze właściwe spojrzenie na rzeczy. Nasze zmysły mówią nam więcej niż nasza inteligencja, mawiał. Nie starał się opowiedzieć o stanie ducha swoich bohaterów – pozakadrowy komentarz w Ucieczce skazańca informuje nas tylko o wydarzeniach, nigdy o strachu czy smutku Fontaine’a, a na twarzy Joanny z Procesu Joanny d’Arc [1962] widzimy opór, nie zaś ból i cierpienie w obliczu śmierci. Zupełnie inaczej niż w Męczeństwie Joanny d’Arc Carla Theodora Dreyera, filmie, który zdecydowanie przyćmiewa swą sławą dzieło Bressona. Bresson jednak po 10 minutach projekcji tego filmu wyszedł, uznawszy wizję Dreyera za nieznośną. Joannę, którą ze względu na swe chrześcijaństwo i patriotyzm uważał za najbardziej niezwykłą osobę, jaka kiedykolwiek żyła, zamierzał ukazać jako zwyczajną. Romanse z literaturą Większość filmów Bressona to adaptacje literatury –Tołstoja, Diderota, Bernanosa, ale najczęściej Dostojewskiego. Ekranizacją jego noweli jest Łagodna, na motywach Zbrodni i kary oparty jest Kieszonkowiec, wątki Idioty przewijają się w Na los szczęścia Baltazarze [1966], Białych nocy zaś w Czterech nocach marzyciela [1971]. Sięgał po Dostojewskiego i Bernanosa, bo to autorzy, którzy, jego zdaniem, szukają duszy. Akcja większości powieści przeniesiona jest w czasy współczesne, Bresson twierdził bowiem, że dramaty kostiumowe gwałcą istotę kina, którą jest bezpośredniość. Ciekawa jest rola słowa w jego filmach. Może mieć ono siłę sprawczą, jak w Ucieczce skazańca, gdzie bohater zaraz po wtrąceniu do więzienia przez gestapo dostaje od więźniarek paczkę, w której znajduje się kawałek chleba, ołówek i papier, na którym napisane jest słowo „Odwagi”. Za posiadanie w celi ołówka grożą surowe kary, Fontaine jednak nie decyduje się go oddać. W Dzienniku wiejskiego proboszcza słowo zdaje się mieć siłę twórczą – wydarzenia, które są nam prezentowane na ekranie wynikają z tego, co ksiądz pisze w swoim dzienniku. Zresztą sam Bresson mówił, że najistotniejsze ujęcia w tym filmie, to te, w których widać księdza piszącego słowa. Skazany na śmierć uciekł Jest to oryginalny tytuł filmu wyświetlanego w Polsce jako Ucieczka skazańca. Francuskich Teatr Ateneum 04,05,13,14,23-25,30,31|05 19.00 Cyrulik sewilski 05-07|05 19.15 Pokojówki 06,07,16-21|05 19.00 Kolacja dla głupca 09-11|05 19.00 Zmierzch 09-11,18,19,30,31|05 19.15 Małe zbrodnie małżeńskie 12-14|05 19.15 Madamede Sade 16|05 19.15 Teatr osób niepełnosprawnych 16,17|05 19.30 Trzy razy Piaf 19-21|05 19.15, 19.30 Noc z Wertyńskim 23,24|05 19.15 Zatrudnimy starego clowna Spektakle na trzech scenach: Głównej, Scenie 61 i Na Dole. ul. Jaracza 2 Ceny biletów: 20-60PLN www.teatrateneum.pl Teatr Studio widzów już sam tytuł informował, że wtrąconemu do więzienia podczas II wojny światowej członkowi francuskiego ruchu oporu udało się uciec, swoją uwagę skupić więc mają na sposobie, w jaki to zrobił. Tym, co w filmie najciekawsze i co sprawia, że uważany jest on przez wielu za najlepszy film Bressona, jest fakt, że większość informacji dociera zarówno do bohatera jak i do widzów za pośrednictwem dźwięku. Bresson powiedział kiedyś Godardowi, że woli tak często jak to tylko możliwe zastępować obraz dźwiękiem. Bo ucho jest głębokie, podczas gdy oko jest frywolne, zbyt łatwe do zaspokojenia. Ucho jest aktywne, obdarzone wyobraźnią, podczas gdy oko jest pasywne. Oko może postrzegać tylko to, co jest mu przedstawione. Już w pierwszej scenie, kiedy Fontaine wieziony samochodem do więzienia próbuje z niego uciec, widzimy tylko jak wysiada z pojazdu i jak jest z powrotem do niego wtrącony. O tym, że został schwytany informują nas dźwięki strzałów i krzyki żołnierzy. Kiedy bohater przebywa w celi, widzowie, tak samo jak on, zdobywają informacje tylko za pośrednictwem słuchu: nie widać zbliżającego się strażnika, słychać jedynie jego kroki na korytarzu, o egzekucji na podwórzu informuje nas nie obraz zwłok, ale odgłos wystrzału. Wolność jest reprezentowana przez dźwięki życia dochodzące z zewnątrz, z ulicy. Muzyka pojawia się w filmie tylko osiem razy, zawsze w momentach przypływu nadziei, kiedy bohaterowi udaje się nawiązać kontakt ze współwięźniami. Bresson nie pokazuje okrucieństwa wprost – nie widzimy Fontaine’a katowanego przez oficerów gestapo, jedynie obraz jego zakrwawionej twarzy, co sprawia, że jeszcze silniej wyobrażamy sobie brutalność oprawców. Reżyser, przez niemal rok podczas II wojny światowej więziony w obozie jenieckim, opowiada, że usłyszał kiedyś w celi dźwięki, świadczące o tym, że więzień za ścianą jest katowany. Następnie do jego uszu dobiegł odgłos ciała osuwającego się na podłogę. To było 10 razy gorsze niż gdybym widział bicie, stwierdził. Kino to pismo z obrazów w ruchu i dźwięków Niewiele wiadomo o życiu prywatnym Bressona, który uważał, że artystę należy sadzić za jego dzieło, nie zaś za to, kim jest. Stworzył nie tylko unikalny, osobny w historii kina styl, ale również szczególną teorię filmu, zawartą w Notatkach o kinematografie. Do inspiracji jego twórczością przyznają się Tarkowski i Scorsese. Bresson zaś uważał, że przyszłość kina należy do młodych samotników, którzy będą kręcić za ostatnie pieniądze. Asia.A 04,06,07|05 19.00 Światła miasta 05,07|05 19.00 Sługa dwóch panów 08|05 19.00 Adolf Ryszka - wernisaż 09,10,16|05 19.00 Filozofia po góralsku 11-14|05 Na wsi (przedstawienie pożegnalne) 15|05 18.00 Elwira Szeflińska - Rejestr roślin (malarstwo), wernisaż w Galerii Kuluary 17-19|05 19.00 Zbyt głośna samotność 20,21|05 16.00 Zachód słońca w Milanówku - wieczór poezji Jarosława Marka Rymkiewicza1 20,21|05 20.00 Koncert (E.Błaszczyk, J.Kleyff i O.N.Z.) 30,31|05 19.00 Prze(d)stawienie (przedstawienie przedpremierowe) 11-14|05 Na wsi Para Londyńczyków, Richard i Corinne, zaszywa się na wsi. Swoją ucieczkę z miasta traktują jako rodzaj kuracji odtruwającej. Jednak już od pierwszej sceny wiadomo, że ich związek znajduje się w stanie rozkładu. Pałac Kultury i Nauki Ceny biletów: 21-43PLN, wejściówki:10PLN (wt.- czw. studenci PW 50% zniżki) www.teatrstudio.pl Teatr Narodowy 04-06|05 19.15 Kopciuch 05-07,18,19|05 19.00 Pierwszy raz (studio) 05-07,13,14|05 19.30 Narty Ojca Świętego 06,07|05 16.00 Sen nocy letniej 08|05 18.00 Z niebywałej wysokości 15 09|05 19.00 Duszyczka (pod Wierzbową) 09-12,27,28|05 19.00 Nora 10-14,27,28|05 19.00 Tartufle 12|05 19.00 Niżyński 13|05 19.00 Spektakl niszczenia 13,14|05 19.15 Vernix 14,15,21,22|05 17.00 Noryberga 16-21|05 18.00 Władza 17,18|05 19.00 Happy End 17,18|05 19.15 Rzeźnia 20,21|05 19.00 Ryszard II 20|05 19.15 Rozkłady jazdy i inne utensylia podróżne. Rozmowy polsko-niemieckie 23,24|05 18.00 Błądzenie 23,24,30,31|05 19.15 Śmierć komiwojażera 27|05 19.15 Napis 28|05 17.00 Bradshaw’s Shadows 30,31|05 19.30 Merlin Przedstawienia grane na pięciu scenach: Sali Bogusławskiego, przy Wierzbowej, Scena Studio, Pod Wierzbową i Teatrze Małym(visa-vis kina Relax). Pl. Teatralny 3, Wierzbowa 3, Marszałkowska 104/122 Ceny biletów: 12-45PLN www.narodowy.pl Teatr Scena Prezentacje 06,07|05 19.00 Klan wdów 08|05 Gościnne występy w Gliwicach “Piękna pamięć” 10,11|05 19.00 Trzy kobiety i stroiciel fortepianów 12,13|05 Kuchnia i uzależnienia 17,18|05 19.00 Diabelski młyn 19,25,26|05 19.00 Cravate klub /szopa/ 27,28|05 18.30, 19.00 Dyrektorzy 30,31|05 19.00 Wiem, że wiesz ul. Żelazna 51/53 Ceny biletów: 20PLN www.teatrprezentacje.pl Teatr Polski 05,09|05 19.00 Zielona Gęś 10,11,18,20|05 19.00 Eurocity 12,13,23,24|05 12.00, 18.00 Odyseja 16-18,30,31|05 12.00 Przygody Sindbada żeglarza 16|05 19.00 Teatr jest światem 21,31|05 19.00 Refreny Ref-rena 26-28|05 19.00 Sen nocy letniej ul. Karasia 2 Ceny biletów: 30PLN www.teatr-polski.art.pl Abel Ferrara – reżyser, który portretuje przemoc w swój realistyczny sposób („Zły porucznik”, „Miasto strachu”) , z którego jest znany (w końcu urodził się w Bronxie), a z drugiej strony tworzy pseudofilozoficzne filmy. Tym razem chce dodać swoje parę słów w kwestii religii. Kanwą filmu są odnalezione księgi z zapisami o prawdziwym życiu Marii Magdaleny i przemyślenia trzech osób na temat religii. Losy tych osób niby się splatają, ale lepiej byłoby napisać, że się po prostu stykają. Reżyser Tony Childress tworzy swój film o Jezusie, w którym przedstawia Marię Magdalenę w kontrowersyjny sposób. W trakcie kręcenia filmu aktorka grająca postać Marii, notabene jej imienniczka Maria Palesi, doznaje duchowego olśnienia i wyjeżdża po nakręceniu filmu do Jerozolimy, by zgłębiać wiarę. W tym samym czasie Ted Younger jako gwiazda TV prowadzi program o życiu Jezusa, w którym zaprasza do rozmów duchownych różnych religii, a w niedługim czasie także Tona Childressa, którego filmem będzie zafascynowany. Film ma być niby odpowiedzią na „Pasję” Mela Gibsona, głosem w sprawie postrzegania wiary, jej tworzenia się i esencji. Może także i głosem w sprawie kobiet w strukturach kościoła i szowinizmu w tej kwestii. W końcu bazą szokującego filmu Childressa jest Maria Magdalena jako ta, która miała głosić słowo Boże na równi z innymi apostołami. Aktorstwo jest świetne, Juliette Binoche grająca Palesi naprawdę wygląda na natchnioną (pewnie też ogromną gażą za parę minut gry), przechodząca z uduchowionego spokoju w szaleństwo i znów w łagodność. Forest Whitaker (Ted Younger) to obraz smutku, a Modine (Childress) jest denerwujący tak, jak gwiazdy Hollywood. Słowem najlepiej oddającym klimat tego kina jest „magiczne miejsce”. Wyprawa do tego starego kina jest czymś zupełnie różnym od wizyty w multipleksie. Można by wytknąć, że jest tu tylko jedna sala, fotele nie mają miejsca na coca-colę, a ekran nie jest wielkości dwupiętrowego budynku. Moim zdaniem jednak to między innymi powyżej wymienione czynniki są tym, co składa się na atmosferę prawdziwego, dawnego kina. Repertuar Iluzjonu sprawia, że nie ma on konkurencji w Warszawie. Nie można zobaczyć tam najnowszych produkcji. Iluzjon prezentuje tylko stare filmy, godne uwagi, których nie możemy obejrzeć w żadnym innym kinie. Bilet w cenie XXX zł zapewnia dobry film, a także prawdziwą odmianę, przygodę, ciekawą Problemem filmu jest to, że stawia pytania, ale mimo tego jest pusty, świetne aktorstwo idzie na marne, tak samo ze specyficznym dla Ferrary sposobem kręcenia normalnie budującym klimat zagrożenia. Scenariusz wydaje się chaotycznym zlepkiem, nagłe naturalistyczne sceny przemocy wydają się wepchnięte na siłę, nie ma przejrzystej wizji filmu. Wokół krążą ciekawe pytania, ale sposób odpowiedzi na nie jest całkowicie niesatysfakcjonujący, błahe końcowe przesłanie wykrzyczane w kinie przez Childressa tylko to potwierdza. Bohaterom brakuje kompleksowości i odbieramy ich pomimo świetnej gry sztucznie, brakuje im zaczepienia w rzeczywistości, pewnej naturalności poczynań. Grand Prix w Wenecji to raczej uhonorowanie tematu filmu, niż jego spójności, gry aktorów, niż odgrywanych przez nich charakterów. Pozostaje wielki niedosyt. fr_v4 Reżyseria: Abel Ferrara Dystrybutor: Monolith Plus Premiera: 7 kwietnia randkę, czy po prostu miły wieczór. iluzjon 16 Monika Co sprawia, że wzbudzają naszą sympatię? Czy w ogóle ją wzbudzają? A jeśli ją jednak wzbudzają, to co jest tego powodem? Podobni do nas w działaniu? Tak samo starzy, o bliskich naszym problemach? Grzeszą ambicją? Ale czy szczytem ich ambicji jest mycie szaletu w UK? Czy może wreszcie to, iż z dnia na dzień potrafią rzucić PRL wieku XXI i przez Cieszyn zabrać się w „świat“? Co łączy córkę górnika, który w obronie pracy wali kamieniami w Sejm, artystę warszawskich blokowisk oraz rybaka po studiach? Warto ich zobaczyć. Realnie pokazani, swoimi historiami oceniają świat, w którym przyszło im żyć. „Oda do radości” trójki młodych filmowców to pierwszy film w historii polskiej kinematografii, który zakwalifikowany został do udziału w konkursie prestiżowego festiwalu filmowego w Rotterdamie. Wcześniej obraz ten wyróżniono Nagrodą Specjalną Jury pod przewodnictwem Andrzeja Wajdy na festiwalu w Gdyni. „Oda do radości” spotkała się także z wyjątkowym przyjęciem polskiej krytyki, która uznała dzieło młodych filmowców za jeden z najdojrzalszych i najciekawszych portretów współczesnej Polski. Kamera koncentruje się na trójce bohaterów. Aga po pobycie w Anglii wraca do domu, na Śląsk. To, co zastaje, nie napawa optymizmem. W kopalni trwa strajk i pracującemu tam ojcu grozi utrata pracy. Dziewczyna otwiera zakład fryzjerski, by pomóc rodzinie. W Warszawie Michał wygrywa radiowy konkurs hip-hopowy. W życiu rodzinnym i uczuciowym nie ma już jednak tyle szczęścia. Wiktor wraca po studiach do niewielkiej nadmorskiej miejscowości. Nie Teatr Dramatyczny może dogadać się z rodzicami, a praca z rybami - jedyna, którą udało mu się dostać - zupełnie nie daje mu satysfakcji. Losy tych trzech postaci przetną się niespodziewanie w kluczowym dla ich życia momencie… Bohaterowie „Ody do radości” próbują radzić sobie zarówno z życiem rodzinnym, rozterkami emocjonalnymi, jak z wyzwaniami życia codziennego kraju Poland. Jesteśmy świadkami ich sukcesów – przeżywamy z nimi życiowe porażki. Od lat nie było filmu, który z taką prostotą i pasją opowiadałby o współczesności i życiu młodego pokolenia Polaków. „Coś wspaniałego. Widziałem Odę do radości parę godzin temu i ciągle nie mogę się otrząsnąć.” Piotr Łazarkiewicz „Dawno nie widziałem tak dobrego filmu współczesnego o losie ich [młodych artystów – F.] rówieśników.” Kazimierz Kutz Akson Studio, Gutek Film oraz iTVP dokonały pionierskiego przedsięwzięcia dystrybucyjnego, jakim jest wprowadzenie filmu jednocześnie do kin i dystrybucja w Internecie [19|04]. Po raz pierwszy w Polsce film dostępny jest od dnia premiery zarówno w kinach, jak i na internetowych stronach itvp.pl [tam obraz można obejrzeć na dwa sposoby: kopiując go na dysk twardy i płacąc za kopię 10PLN, lub po zapłaceniu 5zł – oglądać go bez możliwości zapisu na dysku. Płacić można SMS-em, kartą kredytową lub przelewem. Falk Reżyser: Anna Kazejak-Dawid (nowela Śląsk), Jan Komasa (nowela Warszawa), Maciej Migas (nowela Morze) Dystrybucja: Gutek Film Premiera: 19.04.2006 05,27,28|05 19.00 Obłom-off 06-09|05 19.30 Sztuka (premiera) 08|05 19.00 Śmiech szczura Teatr Cameri z Tel Awiwu 10,11|05 19.00 Samobójca 13-16|05 19.00 Obsługiwałem angielskiego króla 17,19|05 19.00 Przestrzeń Shelley 18-21|05 19.00 Opowieści o zwyczajnym szaleństwie 22|05 19.00 Evviva l’arte 23-25|05 19.30 Gry i zabawy 24,25|05 19.00 Wiara nadzieja miłość 30,31|05 19.00 Alina na zachód, 19.00 La Petite Fabrique Przedstawienia odbywają się na dwóch scenach. Pałac Kultury i Nauki Ceny wejściówek: 11-17PLN (w miarę wolnych miejsc na godzinę przed spektaklem) www.teatrdramatyczny.pl Teatr Syrena 09,16|05 Klub hipohondryków 10,11,25,30,31|05 Pecunia non olet? 12|05 Hymn miłości wg Edith Piaf 14|05 Jacques Brel 18-20|05 Opera za trzy grosze 21|05 Pamięta...my o Osieckiej 23,24|05 Tango operita: Szare kwiaty 26,27|05 Parady 28|05 In fagranti Wszystkie przedstawienia startują o 19.00 ul. Litewska 3 Ceny biletów: 14-55PLN www.teatrsyrena.pl Filharmonia Narodowa 07|05 19.00 Nadzwyczajny koncert symfoniczny Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej Antoni Wit – dyrygent Gino Kremer – skrzypce Dymitr Szostakowicz – skrzypce Sergiej Prokofiew - Suita z opery Siemion Kotko 08,15|05 XIII Festiwal Muzyki i Sztuki Krajów Bałtyckich Probaltica Koncert nadzwyczajny Europejska Orkiestra Festiwalowa Probaltica Chór Filharmonii Narodowej Tadeusz Wojciechowski - dyrygent Skaidra Jancaite – sopran (Litwa) Marianne Gottalander – alt (Szwecja), Mati Turi – tenor (Estonia), Piotr Nowacki – bas (Polska) 09|05 19.00 Koncert kameralny 17 18 Polski kwartet fortepianowy Ewa Marczyk – skrzypce Marek Marczyk – altówka Andrzej Wróbel – wiolonczela Edward Wolanin – fortepian 12|05 19.00 Koncert symfoniczny Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej Jerzy Semkow – dyrygent Jon Kimura Parker – fortepian 13|05 19.00 Koncert symfoniczny Orkiestra symfoniczna i chór Filharmoni Narodowej Jerzy Semkow – dyrygent Jon Kimura Parker – fortepian 14,16|05 19.00 Recital fortepianowy z cyklu Wielcy pianiści Richard Goode - fortepian 18|05 18.00 Czwartkowe Spotkania Muzyczne Duo Granat: Tamara Granat - fortepian Waldemar Malicki - fortepian 19,20|05 19.30 Koncert symfoniczno-oratoryjny Orkiestra symfoniczna i chór Filharmoni Narodowej Jerzy Semkow – dyrygent Bożena Harasimowicz– sopran Ewa Marciniec – alt Dariusz Stachura – tenor Romuald Tesarowicz – bas Henryk Wojnarowski – kierownik chóru 21|05 19.00 Koncert kameralny Australian Chamber Orchestra Richard Tognetti - dyrygent Dawn Upshaw – sopran 25|05 18.00 Czwartkowe Spotkania Muzyczne Koncert symfoniczny Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej Antoni Wit – dyrygent Ingolf Wunder - fortepian 26,27|05 19.30 Koncert symfoniczny Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej Marc Soustrot – dyrygent Arkadiusz Bialic – organy 30|05 19.00 Koncert kameralny Julian Rachlin - skrzypce Itamar Golan – fortepian ul. Jasna 5 www.filharmonia.pl „W rytmie serca” to remake kultowego filmu „Fingers” Jamesa Tobacka z 1978 roku. Tom (Romain Duris), ukończywszy 28 lat, przejmuje po ojcu interes - zdegenerowany, nielegalny handel nieruchomościami. Klimat nocnego Paryża, niebezpieczni znajomi, przemoc, szybkie samochody i piękne kobiety - te kwestie wiodą prym w życiu głównego bohatera. Nieoczekiwane spotkanie ze znajomym z przeszłości, powoduje, że Tom zaczyna inaczej postrzegać świat, swoje otoczenie i samego siebie. Przypomina mu się matka-pianistka, której drogą niegdyś podążał. Chęć lepszego życia budzi w nim nadzieję posiadania, być może jeszcze nie do końca zmarnowanego, talentu muzycznego. Dlatego z determinacją rozpoczyna przygotowania do przesłuchań. Nowe obowiązki bardzo ograniczają relacje z ojcem. Umiejętności fortepianowe Toma wymagają dopracowania, bohater potrzebuje nauczyciela... I tu, jak z nieba, a konkretniej z Chin, spada mu młoda i ładna kobieta – Miao-Lin – zdolna pianistka, szukająca pracy. Na nieszczęście bohatera jednak, w języku francuskim potfari powiedzieć tylko „bonjour” i „merci beaucoup”. Niemniej jednak nie ma to większego znaczenia, bo sama muzyka staje się ich jedynym wspólnym językiem. Dynamiczne gesty, pauzy, spojrzenia, prezentują całą gamę emocji młodej Azjatki. Jednak presja z tej ciemnej strony świata Toma, da o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.. W filmie występuje mnogość tematów, zarów- no jasno podanych widzowi, jak i nieco ukrytych. Ojcostwo, macierzyństwo, synostwo, odmiana swojego życia, cena tej odmiany, dążenie do celu, wchodzenie w dorosłość – to tylko niektóre z nich. Obraz mocno opiera się na muzyce, choć nie podkreśla ona akcji i nie buduje napięcia, a raczej jest sposobem wyrażania Toma, jego nastrojów. „W rytmie serca” obsypano wieloma nagrodami, m.in. Srebrnym Niedźwiedziem Festiwalu Filmowego w Berlinie 2005, 8 Cezarami – Francuskimi Nagrodami Filmowymi, statuetką BAFTA 2006 – dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Podsumowując – kolejne w tym roku dobre kino francuskie. el proczo Reżyseria: Jacques Audiard Premiera: 24 marca br. Dystrybutor: BEST Film Poza zastałym kinem Jonatan, Adolph, Rosemary i Renne tworzą rodzinę. Współczesną rodzinę portretowaną od wewnątrz przez Jonatana od jego 11 urodzin. Zaczyna się idyllą - zwykła teksańska rodzina (Adolph, Rosemary i ich córka Renne) żyje we względnym szczęściu, aż do momentu, kiedy piękna, pozująca w magazynach Renne zostaje oddana przez rodziców do zakładu psychiatrycznego i poddana kuracji elektrowstrząsami. Z domokrążcą Stevem, Renne ma dziecko - Jonathana. Syn, nad którym ciąży to samo fatum, w młodości doznaje szoku, po którym choruje na depersonalizację i swoje życie postrzega jak w śnie, spoza ciała. Jego 20-letnia autobiografia, którą oglądamy, to tak współcześnie obecna mieszanka sztuki i kiczu, kwasowy trip, a jednocześnie próba budowania w tym swojego jestestwa, próba odnalezienia się w rzeczywistości, zahaczenia się w niej i znalezienia oparcia. Między Jonathanem a jego matką wytwarza się w tym czasie więź, bliskość ludzi, którym trud- niej jest odnaleźć się w świecie, a także miłość. Ten film jest jednym z gatunku wyjątkowych, dlatego że nie jest kręcony z myślą o nikim, jest formą oddania swojemu życiu hołdu, a przez to jest szczery i czysty do bólu, niezmącony czymkolwiek, co wychodziłoby spoza wnętrza reżysera. Tak, jest egocentryczny, ale właśnie tak opisujemy własne życie, przez siebie, przez swoje uczucia, przez własne odbieranie siebie i innych. Jonathan Caouette zebrał 160 godzin nagrań, usiadł przed Applem swego chłopaka i programem imovie stworzył 3h (wersja kinowa trwa 88 min) dokumentu o sobie, sam bez niczyjej pomocy. Dużo w tym filmie afirmacji życia, dużo szoku, dużo portretu współczesnej kultury, dużo zostaje w pamięci. fr_v4 Reżyseria: Jonathan Caouette Dystrybutor: Gutek Film Premiera: 7 kwietnia Możemy być dumni jako Polacy, iż w polskim kinie produkuje się jeszcze tak doskonałe filmy, te z najwyższej półki, jak obraz Janusza Majewskiego „Po sezonie”. Szkoda tylko, że tych arcydzieł jest tak mało, a jeśli już są tworzone, to jedynie z życzliwości aktorów godzących się pracować na kredyt. Film to opowieść o trzech kobietach w różnym wieku (Magdalena Cielecka, Ewa Wiśniewska, Małgorzata Socha), a każdą z nich wiążą odmienne relacje z Leonem (Leon Niemczyk) - dojrzałym mężczyzną o niebanalnej przeszłości i specyficznej tożsamości, który posiada cechy romantyka i łotra zarazem. Bohaterowie spotykają się zimową porą w małym pensjonacie nad jeziorem, a wszystkich łączy samotność. „Po sezonie” to film o nietuzinkowej, przemyślanej fabule, to film o miłości i przemijaniu. Porusza on kwestię specyficznego związku starszego mężczyzny z dużo młodszą kobietą, co nie jest powszechną tematyką światowego kina pełnego przemocy, chamstwa, brutalności, ordynarnego seksu i bajkowości. Sam reżyser uważa, iż trzeba robić filmy o tym, czego nie widać, ale co wcale nie oznacza, że tego nie ma. Jego celem jest tworzyć dzieła, „bajki”, które mają nas odprężyć i zabawić - refleksja nie jest przymusem, choć jest mile widziana. Niektórzy mówią, iż „Po sezonie” jest dziełem poruszającym kwestię „wiecznego snu o wiecznej potędze męskich możliwości”, inni znów twierdzą, że to „film na pocieszenie i podbudowanie partnerów, którzy nigdy nie dorosną do poziomu swych pań”. Sam pomysł filmu powstał po rozmowach Janusza Majewskiego z Leonem Niemczykiem, a scenariusz był już pisany specjalnie „pod” Leona i jest on w pewien sposób jego biografią. Główna rola dla tak dobrego aktora to ogromna szansa kreacji, jakiej praktycznie nie miał od czasów wielkich ról w „Pociągu”, „Bazie ludzi umarłych” czy „Nożu w wodzie”. To szansa, która została w pełni wykorzystana, czego świadkami mogą być widzowie. Na koniec pozostaje mi jedynie zacytować słowa Jacka Santorskiego, który o filmie powiedział: „Ten film trzeba po prostu przeżyć. A potem się o nim pamięta. I jest się troszkę lepszym”. Gochus Kino Iluzjon 05-07|05, 19.15,20.15 Solaris 05,06|05 17.45 Profesor Zazul, Przekładaniec, Przyjaciel 06,07|05 18.15 Manhattan 07|05 15.00 Trzy światy Guliwera 09|05 18.15 Spotkałem nawet szczęśliwych Cyganów, 20.00 Handlarz czterech pór roku 10|05 18.30 Pali się, moja panno, 20.00 Rogopag 11|05 17.45 Czarownice, 20.00 Zwierciadło 12|05 18.30 Gdyby Don Juan był kobietą, 20.15 Trzy kolory: Biały 13|05 17.00 Szpital (premiera), 18.45 Żelig, 20.15 Trzy kolory: Niebieski 14|05 14.30 Przygody Hucka, 16.30 Ikaria xb1, 20.15 Trzy kolory: Czerwony 14,18|05 18.15 Wycieczka w kosmos, 16,21|05 18.15 Purpurowa róża z Kairu, 16|05 20.00 Mocny człowiek 17|05 18.00 Przygoda na Mariensztacie, 17,20|05 20.00 Gusiseppe w Warszawie 18|05 18.15 Szpital przemieniania, 20.15 Kanał 19|05 18.15 Ósmy dzień tygodnia, 20.00 Klątwa skorpiona 20,3105 17.00 Dziewczyny do wzięcia, 20|05 20.00 Koniec z Hollywood 21|05 14.45 Przygody misia Yogi, 18.15 Cwał, 20.15 Życie i cała reszta 23|05 17.45 Celebrity, 20.00 Hannah i jej siostry 24,31|05 18.30 Niewinni czarodzieje, 24|05 20.15 Krótki film o zabijaniu 25|05 18.15 Warszawa, 20.15 Słodki drań 26-28|05 Przegląd etiud studentów szkół filmowych 30|05 18.30 Gangsterzy i filantropi, 20.15 Nie lubie poniedziałku 31|05 17.30 Test Pilota Pirxa, ul. Narbutta 50a Ceny biletów: 11-18PLN www.fn.org.pl 19 20 KINO LAB 09,16,23|05 19:00 Francuskie Rendez-Vous : Wild Side, 19:00 Pani Zemsta 09-15|05 19:00 Pani Zemsta 11|05 Maurycy Gomulicki prezentuje: PINK MOVIES 13|05 21:00 Pod wodą - Filmy Andrzeja Misiuka: Intruz/ Dive masters 19|21|05 19:00 Ukraina: szkoła przetrwania -krótkie filmy z Ukrainy I,II i III 25|05 20:00 Ekran otwarty 26,27|05 19:00 Biegnij Sabu biegnij: Drive, 26,27|05 21:00 Biegnij Sabu biegnij: Hold Up Down 28-31|05 18:00, 20.00 Dziesięć filmów, które wstrząsnęły cz.1-8 Centrum Sztuki Współczesnej (Zamek Ujazdowski), Al.Ujazdowskie 6 Ceny biletów: 10-12PLN www.kinolab.art.pl Kino LUNA 26-27|05 Bikepunkfest - weź się przejedź! W cyklu imprez Luna-OFF W każdy weekend w miesiącu Luna wspiera dobrą książkę. Łączy przyjemność obcowania z filmami na wysokim poziomie z satysfakcją i wiedzą, jaką daje czytanie interesujących, znanych i cenionych książek. W każdy weekend wszyscy widzowie, odwiedzający kino Luna mają szansę otrzymać za darmo atrakcyjne pozycje z literatury polskiej i światowej.. W cyklu Edukacyjna Luna Od kwietnia w ramach Lunateki, czyli Młodzieżowej Akademii Filmowo – Teatralnej ruszają praktyczne zajęcia filmowe dla młodzieży i studentów. W ich ramach słuchacze uczestniczą w warsztatach reżyserskim, aktorskim, producenckim i operatorskim oraz poznają techniki pracy filmowej pod okiem znanych i cenionych profesjonalistów. Marszałkowska 28 Ceny biletów: 5PLN (pn., pt. i sob. po 22.00), 12PLN(wt.- czw.), 14PLN(pt.- nd.) www.kinoluna.pl, www.terra.waw.pl Kino Muranów Kinowe premiery „Gutka”: 23|06 Bilety / Tickets reż. Abbas Kiarostami, Całość rozgrywa się w pociągu ze wschodniej Europy do Rzymu, a bohaterowie to galeria malowniczych pasażerów transeuropejskiej kolei. Pierwszy pasażer, którego poznajemy, to profesor, 60-letni naukowiec, który utknął na austriackim dworcu z powodu złej pogody. Z zespołem Kokon zetknąłem się po raz pierwszy pare lat temu, kiedy to w moje ręce wpadła ich „demówka”. Specyficzny wokal, mocne, rockowo-metalowe brzmienie i niebanalne teksty - słuchało się naprawdę dobrze. Studyjna płyta „Symbioza” nie zawiodła moich oczekiwań. Inspirowana dziełami Gombrowicza (!) tworzy zamkniętą całość. Większość utworów jest bardzo dynamicznych, zagranych z „kopem”, a zarazem bardzo melodyjnych. Już po pierwszym przesłuchaniu w głowie zostają motywy, które można sobie nucić pod nosem. Dodatkowe elementy, takie jak skrecze, klawisze, a nawet dziecięce chórki świetnie urozmaicają słuchanie i sprawiają, że nie sposób się nudzić. Osobiste, czasem przewrotne teksty piosenek dają do myślenia – nie jest to kolejna papka, którą serwują nam prawie wszystkie stacje radiowe. Na uwagę zasługuje również fakt, że zespół własnymi środkami wydał płytę – niestety w Polsce tak jest, że tego typu muzyka nie spotyka się z przychylnością wydawców – a szkoda. Podsumowując: jak dla mnie rewelacja – słuchać, słuchać, słuchać. Płytę można zamówić na stronie zespołu : http://www.1jestkokon. com, do czego bardzo zachęcam, tym bardziej że cena (20zł) jest naprawdę niewygórowana. michus Alain Finkielkraut – francuski filozof i publicysta – ma wąpliwości, czy zrywając więź pomiędzy byciem a dziedzictwem stajemy się bardziej wolni, bardziej świadomi i bardziej otwarci. Cóż mamy, czego nie otrzymaliśmy? – pyta, kreśląc zarazem mroczny obraz gardzącej przeszłością współczesności, która pławi się w internetowym tu i teraz. Swoimi wątpliwościami Finkielkraut z upodobaniem drażni lewicowych intelektualistów. Bycie filozofem bywa postrzegane jako równoznaczne nieposiadaniu własnego miejsca. Tylko bowiem z pewnego dystansu, tylko dzięki niepogrążaniu się w tym, co partykularne, możliwe stają się krytyka lub poznanie – podstawowe zadania filozofa. Filozof ma więc być tym, kto zawsze pozostaje nie na swoim miejscu – tym, kto wiecznie przychodzi z zewnątrz. Podobno Sokrates dał wzór postawie nieumiejscowienia, podobno nigdy nie mówił w swoim imieniu, a tylko przywdziewał maski, dzięki którym obnażał śmieszność i dogmatyczność poglądów przeciwnika. Był więc Sokrates pierwszym wielkim filozofem i zarazem pierwszym wielkim uchodźcą – człowiekiem pozbawionym własnego miejsca w trakcie nieustającej podróży poprzez przekonania innych, które nigdy nie stawały się jego własnymi. Współczesny filozof, Alain Finkielkraut, stawia swojej epoce przerażającą diagnozę – dzisiejszy człowiek nie zna już swojego miejsca, zawsze przychodzi z zewnątrz i nie potrafi być u siebie. Zarazem Finkielkraut powiada, że niebycie u siebie oznacza niebycie człowiekiem. Doświadczanie całkowitej nieprzynależności do świata przestało więc być zajęciem ekskluzywnym. W rozmowach z quebekańskim filozofem Antoinem Robitaillem - opublikowanych ostatnio w Polsce pod tytułem „Niewdzięczność” - Finkielkraut niejednokrotnie wspomina o dobrodziejstwach współczesnego świata, które prowadzą do zerwania więzi z miejscem i wykształcają postawę obywatela świata. Wielokulturowe lotnisko, hipertekstualny Internet, pełen obcych zapożyczeń język, telewizyjny natłok egzotycznych obrazów składają się na – niezupełnie oryginalną – opowieść Finkielkrauta o współczesności. W jednym ze swoich wcześniejszych esejów Finkielkraut pisał tak: „Niebywała zasługa ekranu polega na tym, że zmienia on radykalnie nasze odniesienie do rzeczywistości. Odtąd to człowiek ma władzę nad miejscem, nie zaś odwrotnie. Jego obecność na ziemi nie oznacza już przypisania do określonej siedziby”. Zdaniem Finkielkrauta, technologia wykluczyła z gry topologię. Człowiek jako jednostka stał się podmiotem, który jedynie ze względu na siebie formuje - zredukowany do składu będących w zasięgu ręki atrakcji - świat. Dlaczego jednak, zdaniem Finkielkrauta, przywiązanie do własnego miejsca stanowi wartość? Dlaczego wyzwolenie jednostki we współczesnej kulturze postrzega on w ciemnych barwach? Powołując się na myśl Hannah Arendt, Finkielkraut mówi tak: „Aby być wolnym potrzeba nam jakiegoś świata. Nie gdziekolwiek, nie jakkolwiek, lecz w łonie pewnego narodu, w określonym świecie życia, wewnątrz pewnej politycznej wspólnoty człowiek może żyć jako człowiek pośród innych ludzi, co oznacza, że może on wyrażać poglądy, które mają znaczenie oraz prowadzić skuteczne działania”. Wspólna historia, wspólny język, wspólne wartości są zdaniem Finkielkrauta gwarantem zaistnienia wspólnoty sensu, która tworzy więź nie tylko z żyjącymi, ale rozszerza się też na tych, którzy umarli i tych, którzy po współczesnych będą dziedziczyli. Dla Finkielkrauta, jak i dla wspomnianej już Arendt, czyste człowieczeństwo - owa oświeceniowa idea racjonalnego człowieka, który dopiero po odrzuceniu tradycyjnych przesądów i bagażu lokalnej historii, stał się człowiekiem - to pomysł przez doświadczenia XX wieku skompromitowany. Człowiek pozbawiony tego, co nie-uniwersalne okazuje się nikim. Uznanie, jakim Finkielkraut darzy dążenia „małych narodów” do zachowania własnej tożsamości, jest więc zrozumiałe. W „Niewdzięczności” wspomina, że dopiero wraz z lekturą pewnego eseju Milana Kundery odkrył Europę Wschodnią – choć samo to określenie uznaje Finkielkraut za niewłaściwe, bo zakorzenione w zachodnioeuropejskim niezrozumieniu specyfiki tego regionu. Jest to pełnoprawna część Europy Zachodniej, którą przemocą porwał nieeuropejski totalitaryzm. Kraje takie jak Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, czy Chorwacja nigdy nie mogły cieszyć się – w przeciwieństwie do „wielkich” narodów Europy Zachodniej – pewnością własnego istnienia. Na tym też wyłącznie polega ich „małość”. Na wschód od Berlina narodowa tożsamość nieustannie stawiana była pod znakiem zapytania. W rozmowach z Robitaillem Finkielkraut atakuje zachodnie podejście do wysiłków zachowania przez „małe narody” ich tożsamości. Wkładając maskę „zachodniego intelektualisty” mówi tak: „Małe narody (...) są bytami pozbawionymi racji bytu. Nie ma dla nich miejsca w pędzącym pociągu historii, a kiedy pragną do niego wsiąść, ci, którym przysługuje do tego prawo, ci, którzy skasowali bilet, wołają z oburzeniem kontrolera, by nakazał im natychmiast wysiąść”. Zwolennicy Eurolandu nie znajdują uznania dla tego, co lokalne. Quebekańskie „Je me souviens” będzie dla nich równie niezrozumiałe, co nazwy nowych bałkańskich republik. W jednym z esejów Finkielkraut przytacza satyryczny opis językowego zamieszania, panującego w świecie trudnych do zrozumienia obcych nazw: „Umenesi de Bonnanda mają za sąsiadów nieprzyjaznych im Nipponsów de Pommede. Nibbonisi de Bonnaris dogadują się – już to z Nipposami de Pommede, już to z Rijabononsami de Carabule – by wspólnie zagrozić Umenosom de Bonnada (...)”. Oświeceniowy Rozum z pogardą spogląda na to, co lokalne i nieprzetłumaczalne. W dążeniu do uniwersalnej, racjonalnej wspólnoty Obywateli-Europejczyków to, co partykularne musi skapitulować. Historyczna konieczność wyklucza istnienie „małych narodów” i ich nieprzetłumaczalnych światów. Finkielkraut protestuje – jego zdaniem świat pozbawiony lokalnych fetyszy, świat podporządkowany całkowicie myśleniu w kategoriach użyteczności i racjonalności byłby nieludzki. GL Alain Finkielkraut: „Niewdzięczność” Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005. „Zagubione człowieczeństwo” Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999. Dzięki wstawiennictwu miłej i pięknej asystentki udaje mu się zdobyć miejsce w wagonie restauracyjnym zatłoczonego pociągu. 7|07 Pan Zemsta / Boksuneun naui geot reż. Park Chan-wook Mroczny thriller będący pierwszym elementem „trylogii zemsty”, w której skład wchodzą również Old Boy oraz Pani Zemsta. Dong-jin, bogaty właściciel fabryki, w której pracuje Ryu, dowiaduje się, że jego córeczka została uprowadzona. Kiedy porywacze domagają się okupu, Dong-jin bez chwili wahania spełnia ich żądanie. Wkrótce dowiaduje się, że mimo to jego dziecko zostało zabite. Wtedy planuje krwawą zemstę… ul. Gen. Andersa 1 Ceny biletów: 10 PLN(pn.), 15PLN (wt.– czw. oraz pt.- ndz. do 15.00), 18PLN (pt.- ndz. po 15.00) www.gutekfilm.pl, www.eranowehoryzonty. pl Klub Stodoła 21|05 ProgRock Festiwal 13|06 Motorhead - po 30 latach działalności najgłośniejszy zespół świata wciąż daje czadu na scenie!!! 16|06 Rbk hip-hop tour 2006 29|06 z cyklu “co 4-tek muzyka” zapraszamy na koncert bloodhound gang Każdy piątek i sobota imprezy 21-4 (do 22 studenci gratis!) ul. Batorego 10 www.stodola.pl zebrał i opracował dg 21 22 To kolejna już po „Tamie” („The Weir”) i „Dublińskiej kolędzie” („Dublin carol”), sztuka irlandzkiego dramatopisarza Connora McPhersona wystawiana w Teatrze Studio. Jest przy tym kolejną, gdzie główną rolę zagrał Krzysztof Majchrzak (Ian). Opowiada o dwóch mężczyznach - byłym księdzu Ianie i przedsiębiorcy Johnie (Andrzej Blumenfeld). Johna stale męczy poczucie winy, po tym, jak stracił żonę w wypadku samochodowym. Przed jej śmiercią romansował z inną kobietą. Bohater ma wrażenie, że nieboszczka odwiedza go. W chwili grozy udaje się do Iana, pełniącego funkcję terapeuty. Spotkanie przeradza się w walkę między życiem i śmiercią, kłamstwem a bolesną prawdą, przeszłością i przyszłością. McPherson podkreśla zaburzoną komunikację przez połamane dialogi i monologi. „Shining City” to fascynujący portret ludzi, którzy muszą rozliczyć się ze starym życiem i rozpocząć nowe. Chociaż wydają się bezradni, pomagają sobie nawzajem zupełnie nieświadomie. Poza wspomnianymi już aktorami występują: Joanna Pierzak, Wojciech Zieliński. Prapremiera „Shining City” odbyła się w 2004 roku w The Royal Court Theatre, powstała we współpracy z The Gate Theatre. Reżyseria: Krzysztof Majchrzak i Bronisława Nowicka el proczo Sala zapełnia się do ostatniego miejsca. Gasną światła i rozlega się muzyka. Na scenie widać wielkie drewniane drzwi, które powoli się otwierają. Widzowie są świadkami wydarzeń w wiejskiej chacie. Podczas spektaklu drzwi wielokrotnie zamykają się, by po chwili ponownie ukazać inne aspekty życia na przedmieściach Odessy. Sztuka Izaaka Babela – rosyjskiego pisarza pochodzenia żydowskiego- opowiada o losach pewnej rodziny. Stary mąż i ojciec zakochuje się w młodej panience. Staje się despotyczny i egoistyczny. Nie dopuszcza synów do rodzinnego interesu. Powoduje to wiele rodzinnych konfliktów i starć, które w końcu doprowadzają do wybuchu. Dochodzi do buntu synów przeciwko własnemu ojcu. Sztuka dla widza wymagającego, wyrobionego. To tradycyjna opowieść o upływie czasu, skłaniająca do refleksji nad życiem. Nie pozostawia człowieka obojętnym. Godna polecenia dla wielbicieli tradycyjnego teatru, w którym zobaczyć można profesjonalnych aktorów w niebanalnej sztuce. Na scenie Teatru Ateneum spektakl gości ponownie, po trzydziestu ośmiu latach przerwy. Występuja m.in. Maria Ciunelis, Cynthia Kaszyńska, Katarzyna Łochowska, Dorota Nowakowska, Krystyna Tkacz, Marzena Trybała, Magdalena Wójcik, Sylwia Zmitrowicz, Artur Barciś, Tadeusz Borowski, Krzysztof Gosztyła, Jerzy Kamas. Monika Napisana ponad 30 laty jako słuchowisko radiowe „Rzeźnia” Mrożka, to całkiem aktualny traktat o upadku kultury. Obserwujemy tu konflikcie z tradycją, sztukę o tracącej sile, w konfrontacji z życiem, cierpieniem i śmiercią. Reżyser, Agnieszka Lipiec-Wróblewska, zamienia się w rzeźnię jeden z najdostojniejszych kunsztów - filharmonię. Główny bohater natomiast – Skrzypek (Marcin Przybylski) - traci wiarę w muzykę, w sens twórczości artystycznej. Zamienia instrument na rzeźniczy nóż, którym wykonuje „koncert na dwa woły, obuch, nóż i siekierę”. Zagłada kultury, wyrażona metaforycznie złamaniem skrzypiec i triumfalny ryk zarzynanych zwierząt, będący symbolem uśmiercanej, współczesnej cywilizacji, nie pozostawia żadnej nadziei. Nasz bohater – muzyk – nie chce jednak uczestniczyć w zabijaniu i przyczyniać się do wspomnianej zagłady kultury - popełnia samobójstwo. Jest ono zakamuflowen i, jeżeli nie znamy oryginału, trudno je będzie tu nam dojrzeć. Widzimy wewnętrzny dramat człowieka, walczącego ze swoimi zahamowaniami i lękami. Mrożek to niełatwy „kąsek” i wydaje mi się, że autorom nie do końca udało się go „ugryźć”. Reżyser serwuje nam raczej poważny elaborat filozoficzny, zapominając nieco o inteligentnym humorze i specyficznej kpinie poety. W roli skrzypka brakuje mi tej wyraźnej metamorfozy, skłaniającej go do zarzynania wołów, w miejsce zgłębiania sztuki muzycznej. Roli Dyrektora Filharmonii (Wojciech Malajkat) też nie można uznać za całkowicie udaną. Czasami sprawia wrażenie, jakby była z innego przedstawienia. Nieco pusta recytacja cechuje Joannę Trzepiecińską (Flecistka) i Gabrielę Kownacką (Matka). Zdecydowanie najlepszy i najbardziej przekonujący jest Zbigniew Zamachowski, który potrafi zagrać wszystko, z każdym i wszędzie. Tu wciela się w rolę Paganiniego, zmieniającego się w rzeźnika. Reżyseria: Agnieszka Lipiec-Wróblewska Teatr Narodowy w Teatrze Małym w Warszawie el proczo 23 W przedstawieniu wykorzystano fragmenty III aktu „Powrotu Odysa” Stanisława Wyspiańskiego, na którym reżyser spektaklu oparł scenariusz „Drugiego Powrotu Odysa”, a także monolog „On” autorstwa Antoniny Grzegorzewskiej – córki reżysera. KiedywejdziemynawidownięSaliBogusławskiego – Teatru Narodowego, zaskoczą nas poprzewracane pierwsze rzędy krzeseł, a nawet wywrócone pianino. Po prawej stronie zobaczymy też leżącego aktora, przykrytego metalowym stelażem łóżka. Za chwilę zacznie on swój monolog, monolog przerywany co jakiś czas przez dziewczynę, jak się później okaże, córkę tytułowego bohatera. Ze słów prowadzącego wywód, dowiadujemy się, że ma on problemy alkoholowe, z którymi próbuje sobie bezskutecznie radzić. Artysta-alkoholik, obsesje, rozczarowania, zacieranie się rzeczywistości, spadanie na bok („zawsze padam na bok, nigdy na twarz”), rozprawa z twórczością i życiem, a także egzystencja we współczesnym świecie – wiele motywów i wątków, ale.. jeśli nie kojarzymy biografii autora przedstawienia, trudno będzie nam może dostrzec, że twórca poprzez różne zabiegi koncentruje się na swojej osobie, osobie wielkiego indywidualisty polskiego teatru. Bardzo ciekawa sceneria i świetna gra głównego aktora Jerzego Radziwiłowicza (On). Jego długie monologi naprawdę robią wrażenie. Generalnie ładny, ale dosyć trudny jednak spektakl, zdecydowanie dla ambitnych! Tym, którzy poszukują czegoś „relaksującego” – stanowczo odradzam! Dodam jedynie, że znudzenie niektórych widzów (choć tylko tym akurat, nie można chyba tego tłumaczyć) sprowadzało się do niewidzianego nigdy- przynajmniej przeze mnie- w teatrze, zachowania... Jakby pomylili widownię co najmniej ze stadionem piłkarskim. Cóż, jak widać i ta płaszczyzna straciła na swojej elitarności – a szkoda... W przedstawieniu występują m.in.: Wojciech Malajkat (Odys), Jan Englert (Mistrz Sinobrody), Wiesława Niemyska (Żona), Beata Fudalej (Judyta), Magdalena Warzecha (Kalipso), Anna Ułas (Penelopa), Anna Grycewicz (Maria), Anna Gryszkówna (Anna). Reżyseria i Scenografia: Jerzy Grzegorzewski Teatr Narodowy el proczo Wystarczy spojrzeć na tytuł przedstawienia i datę premiery spektaklu, żeby nie mieć wątpliwości, że inspiracją dla jego twórców był zamach terrorystyczny w madryckim metrze sprzed dwóch lat. Przyznam, że szłam na tę sztukę zniechęcona, bo gdy mówi się o rzeczach tak aktualnych i poruszających jak terroryzm, łatwo otrzeć się o banał. Wyobraziłam sobie wzruszającą wypowiedź o cierpieniu i bezsilności. Na przykład historię matki, której ukochany syn wyszedł rano z domu tylko po to, żeby zabili go bezlitośni terroryści... Nie miałam na to ochoty! Na szczęście reżyser Darek Lewandowski, razem z tancerzami Kampanii Teatralnej Primavera, mieli dużo więcej wyobraźni i talentu, niż mój ograniczony umysł zdołał przewidzieć. Wyszłam z przedstawienia zachwycona! Bo oto niemal wszystko, co chcieli nam powiedzieć twórcy, na temat terroryzmu i kondycji współczesnego społeczeństwa, zostało wyrażone w tańcu. Kampania Primavera korzysta z tradycji physical theatre , niezwykle ekspresyjnej formy teatru ruchu, oscylującej między pantomimą, narracją poprzez ciało a tańcem. Zdjęcia prawdziwych ofiar zamachu, które pojawiają się w pewnym momencie przedstawienia, wyświetlane na bocznej ścianie sceny, są jakby na uboczu. Twórcy spektaklu nie epatują okrucieństwem, chodzi o życie, tolerancję, stosunek do obcego, stwierdza Darek Lewandowski. Jedna z bardziej przejmujących scen ukazuje młodego terrorystę, którego taniec jest spowiedzią, wołaniem o zrozumienie do ludzi. A ci w pewnym momencie wychodzą na scenę, kuszą go i atakują. W rozpaczy ucieka na widownię, przeciska się miedzy rzędami. Przez cały czas jest przy tym goniony przez człowieka z ogromnym reflektorem na ramieniu. Światło osacza go, nie pozwala się ukryć, wyłania z każdej kryjówki. To tak, jakby przed czynem, którego ma dokonać, nie było już ucieczki. Twórcami teatru są reżyser i tancerze Kampanii Primavera, aktorzy Teatru Konsekwentnego i Teatru Roma, a także Paweł Althamer, perfomer, rzeźbiarz, znany z zainteresowania funkcjonowaniem zbiorowości w sytuacjach krytycznych. Althamera znamy miedzy innymi z głośnego projektu BRÓDNO 2000. Mieszkańcy jego bloku na Bródnie, z niespotykanym zaangażowaniem i dyscypliną, utworzyli, z zapalanych w ustalonym porządku okien, ogromny napis: 2000. Madryt 03 opowiada trzy sytuacje chwilę przed zamachem. Takie bowiem są, zdaniem reżysera, najbardziej interesujące. Pierwsza to wspomniane już rozterki terrorysty - muzułmanina-geja, w dwóch następnych obserwujemy kolejno spotkanie dwojga ludzi, oczekujących na stacji metra oraz monodram lekarza, który tego dnia wyjątkowo postanowił jechać do pracy pociągiem. Są to jednostkowe historie zwykłych ludzi, bo, jak mówi reżyser, 191 w rachunku ofiar z Madrytu to 191 osobnych scenariuszy, prawdziwych uczuć , planów i wspomnień. Premiera: 11 marca 2006, Stara ProchOFFnia 24 Dziś większość młodych ludzi deklaruje, iż chciałaby dużo podróżować. Teatr Polski spektaklem “EuroCity” zaprasza nas w podróż, która, choć nie ma charakteru wycieczki krajoznawczej i nie przybliża nam materialnych dziedzictw odmiennych kultur, jest równie ciekawa, a przy tym zabawna. Niedługa, dwuaktowa komedia, będąca jedną z ostatnich sztuk Aleksandra Fredry, jest lekka i przyjemna w interakcji. Autor zastosował ciekawą kompozycję, gdyż każda scena odbywa się na innej stacji kolejowej, a najważniejsze wydarzenia mają miejsce w pociągu “między” nimi (czego nie widzimy). Widz obserwuje całkowite zmiany relacji między pasażerami. Zakochani na zabój w Przemyślu, kłócą się potwornie w Przeszowie, a unikający się przed podróżą, wysiadają z pociągu w idealnej zgodzie. Ci, którzy przekraczali próg pociągu osobno, teraz wychodzą z niego razem... Cała akcja trwa kilkanaście godzin i ukazuje, jak wynalazek maszyny parowej nieodwracalnie zmienił Galicję i resztę świata. Rozwój technologiczny na zawsze wpłynął na życie ludzkie, nadając mu ogromny pęd. Narzekamy, że wciąż brakuje nam czasu, że jesteśmy zagonieni, i właśnie dzięki Fredrze możemy poobserwować i pośmiać się z ludzi, którzy dopiero wkraczając w “szalone”, “pędzące” życie, już uskarżali się na zbyt szybkie tempo istnienia. Dobra gra aktorska, dynamika akcji i humor - znajdziemy to w “EuroCity”, a cóż więcej trzeba do relaxu. Teatr Polski reżyseria: Andrzej Łapicki Gochus Stary, gburowaty, malutki, okrąglutki, toczący się po scenie jak półtorametrowa piłeczka Bartolo (w tej roli fenomenalny Marian Opania) kocha młodą i piękną Rozynę (Dorota Nowakowska), swoją wychowankę. Ona z kolei zakochana jest z wzajemnością w tajemniczym Lindorze (specyficzny Krzysztof Tyniec), który pokochał tę nadobną niewiastę, ujrzawszy ją dawno temu w Madrycie i potem szukał jej po całej Hiszpanii. „Młodzieńcowi”, który w rzeczywistości jest hrabią Almaviva, w połączeniu się z ukochaną białogłową pomaga dawny przyjaciel- tytułowy cyrulik sewilski- Figaro, który udaje sługę Bartola. Lecz Bartolo również ma swego zaufanego powiernika- tępego i chciwego don Bazylia (znakomity Wiktor Zborowski). Wszyscy spiskują, więc historia komplikuje się coraz bardziej, a widzowie mają okazję podziwiać świetnie zagraną komedię pomyłek. Fabuła wprawdzie banalna, bohaterowie naiwni, a wszystko dzieje się zbyt łatwo. Nie jest to sztuka, dzięki której widz doświadczy katharsis, nic tutaj nie poruszy najgłębszych pokładów naszego jestestwa, bo jedyną, acz monstrualną zaletą tego spektaklu jest humor, obecny w zasadzie w każdej scenie. Ubaw po pachy, jak to się kolokwialnie mówi, i bynajmniej nie piszę tego z ironią. Przykładowy dialog Rozyny i Bartola: On: Gdybyś mnie tylko kochała... ach, jakże byś była szczęśliwa! Ona: Gdybyś mi się tylko podobał... ach, jakże bym Cię kochała! Mnie osobiście bardzo podobały się stroje Rozyny. Prezentowała się w ślicznych sukniach, ładnie skrojonych i o wyrazistych barwach. To oczywiście żadna zachęta dla płci męskiej, która przeważa na Politechnice, jednak i mężczyźni również mają tam czym oczy zachwycić, także polecam gorąco tę sztukę. Chętnych na dobrą zabawę zapraszamy do teatru Ateneum. Weronika W maju w Warszawie odbędzie się cykl imprez kulturalnych realizowanych pod nazwą „Autobus PROZAiczny”. W ramach przedsięwzięcia w niektórych warszawskich klubach i kawiarniach odbędą się spotkania z młodymi literatami z Niemiec. Będą oni promować swoją twórczość. Dla miłośników literatury spotkania będą okazją do dyskusji o nowych trendach europejskiej prozy. Poza tym, na warszawskich ulicach zaprezentowane zostaną performance i próby czytane klasyki niemieckiej literatury. Po mieście będą również kursować specjalnie oznaczone autobusy, które zabiorą chętnych w miejsca poszczególnych spotkań i przedstawień. W inscenizacjach wezmą udział aktorzy scen offowych, studenci oraz... może również i Ty?? Jeśli interesujesz się literaturą, kochasz teatr lub chciałbyś spróbować swoich sił na scenie zapraszamy Cię do udziału w projekcie! Możesz zgłaszać się samodzielnie, a jeśli masz znajomych, którzy podzielają Twoją pasję, grasz w teatrze lub teatrzyku:) zgłoś się w większym gronie! Dla laików przewidziane są warsztaty teatralne! „Autobus PROZAiczny” realizowany jest przez Ośrodek Kultury Ochoty i GFPS-Polska oraz GFPS e. V. we współpracy z Literariches Colloquium Berlin, pod patronatem Centrum Informacji o Książce Niemieckiej. Zainteresowanych prosimy o kontakt: [email protected] [email protected], tel. (0) 691630377 Bywa zdobione na gorąco emaliami i złoceniem, na zimno szlifowane, grawerowane oraz punktowane i rysowane diamentem. Może być matowione piaskiem, przezroczyste niczym woda źródlana, zmącone, warstwowe, a jego powierzchnię może trawić kwas. Kolorowe lub bezbarwne, z ciągnioną nicią, złotym pyłem, gęstą zawiesiną koloru, bąbelkami powietrza. Dumne, pyszne w kształtach lub delikatne i kruche, powstałe z wydmuchu czy formowania. Od tysięcy lat jest radością dla oka i dotyku, materiałem artystów i rzemieślników - SZKŁO, cristallo, arte vetraria, duma Babilonu i Egiptu. Już Fenicjanie wynaleźli piszczelę do dmuchania pierwszych wyrobów szklanych, jeszcze chropowatych w dotyku i mętnych w kolorze. Rzymianie rozwinęli technologię wytwarzania, otrzymując tym samym szkło przezroczyste. Jednak największy rozkwit produkcji tego kruszcu przypada na czasy nowożytne i powstanie hut szkła we Włoszech w VIII wieku. Gdzieś na przełomie XII i XIIIw poprzez hartowanie wynaleziono szkło twarde i przezroczyste, co zrewolucjonizowało ówczesny świat: rozwinęła się optyka, pojawiły się okulary, okna oświetlały pomieszczenia przez cały dzień, pojawiły się szklarnie odporne na deszcz i wiatr, lampy... i oczywiście powstało lustro, a wraz z nim autoportret. Wiemy, że pod koniec XIII wieku wszystkie piece szklarskie z Wenecji zostały przeniesione dla bezpieczeństwa na wysepkę Murano, co miało zapobiec groźbie pożarów w mieście. Produkcja rozwijała się intensywnie, a szkło weneckie zdominowało rynki europejskie. Obok przedmiotów użytkowych i ozdobnych produkowano na Murano także kostki ze szkła do wspaniałych mozaiek. Różne techniki, które mistrzowie z Murano doprowadzili do perfekcji, dały im fortunę, m.in.: cristallo - bardzo wysokiej jakości szkło przezroczyste, reticello - technika filigranu, który osiągało się nakładając na przezroczyste szkło cieniutkie rureczki z białego matowego szkła, smalto - zdobione emalią, aventurine - szkło z drobinkami złota czy lattimo - szkło mleczne. Kiedy mistrzowie z Murano odkryli nowe metody formowania i zdobienia tego kruszcu, pozwalające w pełni wykorzystywać jego niezwykłe możliwości, władze Republiki Weneckiej usiłowały utrzymać w sekrecie tajemnice swych rzemieślników. Wkrótce jednak także w innych państwach Europy zaczęły powstawać naczynia a la façon de Venice, a tym samym otworzył się nowy, fascynujący okres w historii europejskiego szklarstwa. W Polsce najstarsze miejsca znalezisk to Wolin i Kruszwica, a pierwsza wzmianka o hucie w Poznaniu pochodzi z 1310r. Dwieście lat później Radziwiłłowie pielęgnowali sztukę pięknych szkieł w Urzeczu i Nalibokach. Zdecydowanie w naszej części Europy centrum szkła artystycznego to Czechy i Śląsk. I my mogliśmy ostatnio podziwiać „legendę o bezpostaciowym ciele”- piękną wystawę szklanych dzieł sztuki pt: „Szkło zbliża”. Wystarczyło odbyć spacer do PKiN. Pedagodzy jak i młode pokolenie artystów z jedynej polskiej Katedry Szkła wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych zaprezentowali swoje prace. Poszukiwanie, odkrywanie nowych możliwości łączenia różnych technik to domena współczesnego szklarstwa, a efekty tej pasji mogliśmy podziwiać. Lecz jaką 25 katorgą było przemierzanie kolejnych sal z eksponatami! Wszystko tak piękne, niezwyczajne, lśniące i osobliwe, a nic nie można dotknąć czy potrzymać. Czułam się jak zniecierpliwione, małe dziecko, które biorąc wszystko do rąk czy buzi poznaje świat, a tu nagle nic nie wolno. Straszne! Eksponaty aż prosiły: „dotknij mnie, pogłaszcz, podnieś”. Gochus 26 Jak naszą wspaniałą uczelnię tworzą wydziały i zakłady, tak na portal Polibuda.info składają się działy i serwisy. Specjalnie dla Ciebie stworzyliśmy małą ściągawkę – zapoznaj się z nią koniecznie – a przekonasz się, jakie stwarzamy Ci możliwości. Jako danie główne serwujemy działy. W naszym menu znajdziesz takie pozycje jak: Aktualności, Foto, Kultura, Nauka, Sport i Turystyka, Studia oraz Samorząd. Jeśli masz ochotę na najświeższe wiadomości, esencję całego portalu polecamy Aktualności. Kultura to istny koktajl, który tworzymy z: kina, teatru, koncertów, wystaw oraz literatury. Wydarzenia, relacje, wywiady, felietony, recenzje to wszystko znajdziesz właśnie tu. Jak już z kulturą będziesz za pan brat, warto zajrzeć do Sportu i turystyki. Odnajdziesz tu info o obiektach sportowych, chatkach studenckich, wyjazdach i wydarzeniach związanych ze sportem. W zdrowym ciele, zdrowy duch, a tężyzna fizyczna zawsze w modzie! Jeśli natomiast interesują Cię zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz galerie, to delektuj się działem Foto – zobacz dostępne galerie, a także załóż swoją i pokaż ją innym. Nauka – ponoć jej nigdy za wiele, więc jeśli tylko chcesz się dowiedzieć więcej na temat kół naukowych, wykładów specjalnych, konkursów projektów itp. odwiedzaj ją na bieżąco. Załóżmy teraz, że masz wysoką średnią, albo chcesz zamieszkać w akademiku czy studiować za granicą! Czy wiesz, co zrobić, jakie podjąć kroki w tym celu...? Oczywiście, że Ci pomożemy – właśnie po to stworzyliśmy dział Studia. Jak już poznasz wzdłuż i wszerz działy o których była już mowa, zajrzyj do Samorządu. Zobacz, kto rządzi naszą uczelnią - może zechcesz do nich dołączyć. Po daniu głównym czas na deser, czyli do skonsumowania pozostawiamy Ci serwisy. A u nas Ci ich dostatek. Zacznijmy może od tych a’la tablic ogłoszeniowych, czyli: Kiermasz książek i Stancje. Tu sprzedasz/zakupisz podręcznik, znajdziesz mieszkanie lub współlokatora. A gdy szukasz pracy lub miejsca praktyk, informacji o wolontariacie zapraszamy do serwisu Praca (współpracujemy z portalem Pracuj.pl). Studiujesz, mieszkasz, bawisz się jednym słowem żyjesz i korzystasz z życia – a to wszystko gdzie – a w stolicy, rzecz jasna. Aby przybliżyć Ci Warszawę stworzyliśmy serwis pod tym tytułem. Z niego dowiesz się gdzie: dobrze i niedrogo zjeść, umówić na randkę, spotkać z przyjaciółmi, zrobić wypad na mały lub większy shopping itp... itd... Pamiętaj - miasto jest nasze! Z drugiej zaś strony, jeśli zatęsknisz za domem rodzinnym, albo zechcesz się wy- rwać ze stolicy, mamy dla Ciebie rozwiązanie, gdy szukasz kierowcy/pasażera, a mianowicie: Autostop, autostop, wsiadaj bracie dalej hop... Lubisz oceniać, komentować? Chcesz wczuć się w rolę krytyka? Zajrzyj do Przewodnika Kulturalnego, w którym znajdziesz rankingi warszawskich kin, teatrów, klubów, barów i wiele wiele innych... A co studenci lubią najbardziej? Kiedy mogą sobie pobrykać;) Oczywiście, że podczas Juwenalii! Co roku, począwszy od 2003, upamiętniamy na stronach naszego portalu ten czas boski beztroski, czas hulanek i swawoli żaków. W serwisie poświęconym Juwenaliom znajdziesz relacje, galerie oraz filmy ze wszystkich imprez. Ostatni serwis, który pragniemy zaprezentować to Newsroom – czyli pokój zwierzeń pomiędzy Tobą a nami:) Pamiętaj Wielki Portal czeka na informacje o ciekawych wydarzeniach, na Twoje felietony lub relacje z imprez, galerie zdjęć i wszystko to, czym zechcesz się z nami podzielić! I to na tyle! Już nie czujesz się taki zielony jak na początku, co? Zapewne masz ochotę na więcej – więc na co jeszcze czekasz – stestuj nas na www.polibuda.info Życzymy smacznego! Joanna.S 19°C. Opony Peugeot’a z trudem toczą się po rozmiękłym asfalcie. Z lewej i z prawej burty hektary ziemi do sprzedania. Wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem. Gdzie bursztynowy...[to później, inna pora roku]. Wzrastające trawy przemierza biało-czerwono-czarny zabójca kicającego płaza. Mijają kolejne minuty, słońce coraz niżej, daszek antyfirmowej papachy z trudem przechwytuje promienie UV. 18°C. Miejscowość, cztery domy, dwa kurniki, jedna krowa, tablica ogłoszeń, PKS i wielka hurtownia sprzętu sanitarno-hydraulicznego. Na słupach warningi o szczepieniu wściekłych lisów (tych dobrowolnie poddających się kwarantannie), o unieważnieniu wyborów na sołtysa oraz reklama Filii Wyższej Szkoły Robienia Czegokolwiek [WSRC]. Kilka ruchów kierownicą Rovera i oczom ukazuje się Linkskurve o kącie połowy Π, bez pierwszeństwa przejazdu. Nie zdążysz, dasz się zaskoczyć, lądujesz na przydrożnym krzyżu postawionym tu, bo ktoś przed tobą się spieszył i...wysztrandował. Do pary stoi znicz – taki już nieświecący. Teraz z górki, by po chwilach napięcia odebrać nagrodę. Koszulka polo faluje na plecach, włosy w nieładzie targane pasatem, podniecone serce pompuje błękitną substancję do mózgu. A propos różnych odcieni błękitu: z tyłu pożegnany został (pozdrowiony ściśnięciem trąbki) dworek, czyt. popegerowskie przedszkole – w zasadzie jego rozkładające się szczątki. 200 metrów później tuzin panien (przesortowanych z wdowami) dobrze po 60-tce rozmawia podniesionym głosem z figurką trzymając wypolerowane w dłoniach talizmany. Przed nimi lekko czytelny napis: “W dowód pamięci naszym dzieciom i wnukom. Niech Bóg strzeże Ojczyznę od złego. J.M. Kamińscy. 11 maja 1931”. Wypalona w środku kaplica straszy zardzewiałym kawałkiem żelaza. Całości dopełniają powbijane w glebę odpustowe, wyblakłe, różowe, plastykowe kwiaty. Nie koszona trawa romansuje tu z popękanym asfaltem. 17°C. Nieco dalej, już w kolejnej krainie, pojawiają się biało-czerwone barwy. Czerni, też trochę. Odziane odświętnie funfle prezesa Pawlaka, uzbrojeni w browary ochotnicy z piersią obitą orderami za rozwagę przemieszczają się dumnie po placu przed remizą. Ponętne o masywnych, zdrowych, krótkich udach damy ciągną swoich bohaterów w tany. W oddali, w rowie ppoż. chlapie się trójka pozostawionych sobie 5-latków. Woda 7°C. Staje się monotonnie. Temat przewodni piosneczek wciąż ten sam: sznaps, wdzięki niejakiej Eli, ochota na to i tamto, ta jedyna. Oparty o drzwi Wyspiański najpierw zaczął walić czołem o futrynę, a gdy pojawiła się pierwsza krew wsiadł na swojego bicykla zaparkowanego o mazowiecką lipę. 27 15°C. Ciemne chmury, wzmaga się wiatr. Droga wyboista, ogromne krople krwi zmieszanej z potem stukają metalicznie o szosę. Rtęć! Z prawej wyrwa w ziemi. Obok trochę popiołu otoczonego foremnymi kamieniami. Uduchowieni działkowcy zapragnęli pieczonej na kiju podwawelskiej. Wyrwali XVIII-wieczny bal drewna zbity z drugim do niego prostopadłym, krótszym, przeznaczonym na ręce. Obok staw Komorów – dużo wody, ale zakaz kąpieli. Można łowić karpie, ale tylko jesienią. Już nie widać pięciolatków...Nurkują? Chwilę dalej 89 poległych żołnierzy AK prosi (ponoć) o modlitwę. Pod Pęcicami zderzyli się z walecznym, pełnym męstwa wojskiem ze swastyką na dłoni[cenzura]. 12°C. Wyspiański broczący już nieźle krwią wysiadł z Rovera, trzasnął drzwiami, wyjął chleb z salcesonem, butelkę kefiru i opętany zaczął nucić: „Cztery słonie, zielone słonie...“, powoli tracąc świadomość. [Konstytucja 3 maja (właściwie Ustawa Rządowa z dnia 3 maja) – uchwalona 3 maja 1791 roku ustawa regulująca ustrój prawny Rzeczpospolitej Obojga Narodów] Falk Mazowsze, 03|05|06 rowerowa jazda 28 20 Dają? Bierz! W puste kratki należy wpisać litery D,E,H,I,L,P,T,U,W tak, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym kwadracie 3x3 znalazło się dziewięć różnych liter z podanego zbioru. Dla pierwszych 18stu osób, które wpiszą rozwiązanie z pól oznaczonych 1-16 (rosnąco) czekają podwójne wejściówki na dowolnie wybrany film grany w kinie „Luna” oraz „Iluzjon” do wykorzystania w maju. Odpowiedzi wraz z preferowanym kinem ślijcie na adres: [email protected]. przygotował Falk { } Ju¿ wkrótce Newsreader - grupy dyskusyjne PW dla wszystkich studentów Politechniki - wiêcej info szukaj na portalu i zobacz czy nowy serwis stanie siê Twoim daniem g³ównym czy mo¿e przystawk¹...