Praga południe

Transkrypt

Praga południe
numer
ISSN 1732-9302
22.05.2006
Startery biznesu | Wakacje w kolorze bestu | I.A.E.S.T.E. | Praga południe
– nie dla idiotów | Politechnika międzynarodowa | Polska dla Polaków |
Patriotyzm dziedziczny | ZPiT – Perła w koronie Politechniki | Słowo o
Robercie Bressonie | Recenzje filmowe | Powrót do siebie | Recenzje teatralne
| Nowe na p.info | Święta polskie – 3 maja | Sudoku
Joanna Rajkowska 12 grudnia 2002 roku postawiła w środku Warszawy na rondzie de Gaulle’a palmę. Spoglądanie na nią w zimie wyklucza fatamorganę, więc palma faktycznie tam stoi, daktylowa,
wodoodporna. Pewnie chcecie już przestać czytać
wstępniak, bo każdy Warszawiak zna ją na pamięć
i co właściwie można o niej napisać. Zastanawialiście się jednak nad jej funkcją? Czy jest symbolem
Polski zachodniej? Ciepłego klimatu i południowego stylu życia? Ma służyć bojownikom o prawa
natury do przykuwania się do niej kajdanami? Podkreślać nasz kosmopolityzm, czy też być symbolem
solidarności z Amerykanami (vide Floryda)? Otóż
nie. Ja pierwszy odkryłem jej prawdziwe zadanie.
Otóż mieszkańcy wysp Pacyfiku, Trobriandczycy
kultywują zwyczaj rytualnych samobójstw. Ubierają się w odświętne ubranie, idą na najwyższą palmę
i skaczą. Jest to sposób honorowego wyjścia z hańbiących ich w oczach współplemieńców sytuacji.
Więc po to artystka ustawiła ją tak blisko siedziby
sejmu, jeszcze na rondzie poświęconym człowiekowi, który potrafił podać swój rząd do dymisji. Źli,
hańbiący Polskę politycy, spragnione władzy pseudoelity nie kwapią się jednak, żeby skakać z palmy.
Przez 4 lata funkcjonowania tejże palmy nie było
ani jednego przypadku próby zmazania plamy na
honorze, nawet jednej PRÓBY samobójczej. Wi-
docznie w Polsce nie da się zhańbić. Tematem numeru jest Polskość.
Długo oczekiwany numer 27 wreszcie się pojawia.
Niestety conajmniej połowa artykułów przepadła
będąc nieaktualna. Początkowe opóźnienie wynikało z przyczyn od nas niezależnych, później doszły
do tego problemy ze składem numeru. Przepraszamy wszystkie osoby, zarówno naszych czytelników
jak i instytucje z nami współpracujące.
Zachęcamy równocześnie do zapoznania się z
treścią numeru, który po wszystkich perturbacjach
w końcu jednak wyszedł.
Spis
Treści
Wstępniak
2
Startery Biznesu 4
I.A.E.S.T.E. 4
Praga 5
Wiosna, wiosna, och, jak cudnie!
Przylatują bociany na Pragę Południe!
- Jarbara Burga & Batalia Nasek
POLITECHNIKA
MIEDZYNARODOWA 8
Irina z Litwy, Ola z Ukrainy, Sulejman z
Albanii i parę pytań - Weronika
POLSKA DLA POLAKÓW 10
Jak lubię być Polakiem i nieść swą polskość na plecach. - fr_7
PATRIOTYZM DZIEDZICZNY 10
ADRES KORESPONDENCYJNY:
CRS, ul. Waryńskiego12, 00-631 Warszawa, z dopiskiem [i.pewu]
tel./faks: (022) 6609105
e-mail: [email protected]
www.ipewu.pw.edu.pl
REDAKCJA:
Redaktor Naczelny: Agata Burczyńska PR: Maciek Falkowski, Darek Giska
Sekretarz Redakcji: Karolina Zarębska Dział Graficzny: Adam Jeziorski(dla1512)
Fotografia: Grzesiek Tuszyński, Jacek Jermakowicz, Bartek Michalski, Krystian
Frahn Korekta: Klara Brandt, Weronika Abramczuk, Marzena Cieślik
Marketing: Małgorzata Janikowska Redakcja: Asia Andrysiak, Monika
Goszczyńska, Małgorzata Janikowska, Marcin Jeżo, Andrzej Curkowski,
Darek Giska, Maciek Falkowski, Weronika Abramczuk, Ada Łoniewska,
Natalia Gierymska, Piotr Proczek, Piotr Leśniak, Adam Surmacz, Wiktor
Sułkowski
PRODUKCJA:
Wydawca: Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej
Druk: Instytut Poligrafii Politechniki Warszawskiej
Naświetlarnia: Studio Beta
Okładka: eeeeeeeeeeee tam
...z szacunkiem patrzęna kopię patentu Virtuti Militari... - Krzysztof
Wojciech Fornalski
ZPiT PW,czyli perła w koronie Politechniki 13
“Pękła skórka na trzewiczku,
tańczyć nie mogę, nie mogę,
zobacz, Jasiu, jaka dziurka
jak podniosę wyżej nogę”
Słowo o Robercie Bressonie 14
O człowieku który uważał, że przyszłość kina należy do młodych samotników, którzy będą kręcić za ostatnie pieniądze. - Asia.A
RECENZJE filmowe 16
UMENSI DE BONANNDA/POWRÓT DO
SIEBIE 20
O wyzwoleniu w ciemnych barwach oczami filozofa. - GL
RECENZJE teatralne 23
Nowe na p.info 26
Święta polskie - 3 maja 27
Ilu z nas już słyszało „bądź przedsiębiorczy”!... Przedsiębiorczość – to termin, z
którym spotykamy się na co dzień.
Powszechny, ale w rzeczywistości dla wielu
młodych ludzi wciąż obcy.
Według Europejskiego Sondażu Małych i
Średnich Przedsiębiorstw Granta Thortona
przedsiębiorczość to siła rozwojowa gospodarki. Rozwój sektora Małych i Średnich Przedsiębiorstw (MSP) w wielu krajach uważany jest za
jeden z kluczowych czynników długofalowego
wzrostu gospodarczego.
Mimo wielu inicjatyw promujących samodzielną postawę w biznesie – młodzi, ambitni
ludzie wciąż borykają się z problemami przy realizacji wymarzonych pomysłów na biznes.
Jesteśmy tu, żeby Wam pomóc!!!
Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości
oraz Niezależne Zrzeszenie Studentów Szkoły
Głównej Handlowej, przy współpracy z Samorządem Studentów Politechniki Warszawskiej
oraz UKSW ma przyjemność zaprosić na Targi
Firm i Organizacji Wspierających Przedsiębiorczość – Startery Biznesu 2006, które odbędą się
już w drugiej połowie maja w Auli Głównej Politechniki Warszawskiej.
Naszym celem jest promocja przedsiębiorczości wśród polskiego społeczeństwa, promocja
przedsiębiorstw i instytucji wspierających młody biznes oraz umożliwienie ludziom chcącym
założyć własne przedsiębiorstwo bezpośredniego kontaktu z najważniejszymi organizacjami
oraz instytucjami finansującymi i wspierającymi przedsiębiorczość w naszym kraju.
Dzięki uczestnictwu w Targach wielu przyszłych biznesmenów będzie miało szansę uzyskać niezbędne wsparcie merytoryczne i kapitałowe.
W gronie wystawców znajdą się: najprężniej
działające młode firmy z Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, Polska Agencja
Rozwoju Przedsiębiorczości, programy franchisingowe, państwowe instytucje wspierające
przedsiębiorczość, banki, firmy consultingowe,
operatorzy sieci komórkowych , firmy oferujące
usługi dla biznesu.
Już teraz zapraszamy do odwiedzenia Targów.
Organizatorzy
Przeżyj najlepszą przygodę swojego życia. Połącz przyjemne z pożytecznym. Poznaj wielu niesamowitych ludzi z różnych
zakątków Europy i podszlifuj swój język
obcy?
Każdy dzień przynosi inne
doznania ...
BEST Summer Courses to niewątpliwie najlepszy i najtańszy sposób na wakacje (ok. 15 EUR
+ koszty dojazdu). Podczas dwutygodniowego
kursu możesz nie tylko poszerzyć swoją wiedzę
o wiele interesujących informacji i wskazówek,
lecz także przeżyć niesamowitą przygodę z nowo poznanymi ludźmi. Nauka, zabawa i świetne
towarzystwo... I tak bez końca! Każdego dnia
będziesz się budził i zastanawiał, co jeszcze Cię
zaskoczy. Być może poznasz siebie z nowej, nie
znanej Ci dotąd strony, odkryjesz swoje pasje
i ukryte talenty. Jedno jest pewne, nie grozi Ci
nuda, bo każdy dzień kursu to nowe wyzwania!
50 najpiękniejszych miast Europy czeka na
Ciebie!
Więcej na: www.BEST.eu.org/courses
„Use Your laser man! Optoelectronics”
Jeżeli jednak planujesz zostać w Warszawie
możesz wziąć udział w organizowanym przez
nas kursie na Politechnice Warszawskiej, na który przyjeżdżają ludzie z najróżniejszych zakątków Europy, aby zwiedzić Warszawę, poszerzyć
swą wiedzę w dziedzinie tematyki kursu, poznać
interesujących ludzi, znaleźć przyjaciół, ale przede wszystkim dobrze się bawić. Ty też możesz do
3
nich dołączyć! Poznasz różne kultury, języki i
obyczaje. A przyjaźnie, które nawiążesz mogą
przetrwać długie lata.
W tym roku tematem kursu prze nas organizowanego jest optoelektronika. Wykorzystuje
ona specyficzne właściwości światła w celu pozyskiwania, gromadzenia, przesyłania, obróbki
i prezentacji informacji. Oczywiście główną rolę
odegra tu LASER! Nauczymy się obsługi sprzętu
optycznego, sposobu działania transduktorów
i innych wynalazków. Wykłady i ćwiczenia pomogą nam zrozumieć zasady działania i znaczenie optoelektroniki we współczesnym świecie.
Jeśli jesteś zainteresowany wzięciem udziału
w naszym kursie lub pomocą przy jego organizacji przyjdź do biura BEST-u, które znajduje się
w Gmachu Głównym Politechniki Warszawskiej, w pokoju 142. Gwarantujemy, że spędzisz
najlepsze chwile swojego życia, zdobędziesz
nowe doświadczenia, poznasz wspaniałych ludzi i wrócisz na studia z nową energią!
Nie zwlekaj! weź udział w BEST Summer Course
Więcej na: www.BEST.pw.edu.pl/summer06
4
Pierwsze pytanie w nowym roku akademickim: - Co robiłaś w wakacje? - Gdy odpowiadam, że pracowałam w Barcelonie w
Hiszpanii, widzę uśmiech na twarzy rozmówcy. –Tak, pewnie przy winogronach.Jednak po informacji, że była to praktyka
studencka w pracowni architektonicznej,
widzę niedowierzanie. Gdy dodatkowo dodaję, że zwróciły mi się koszty wyjazdu,
wiem już, że czeka mnie długie tłumaczenie…
I.A.E.S.T.E (The International Association
for the Exchange of Studentsfor Technical
Experience) to międzynarodowa organizacja studencka działająca w prawie 90 krajach
na całym świecie. Głównym celem jej działalności jest umożliwienie studentom odbycia zagranicznych praktyk zawodowych. Nie
będę tłumaczyć, jak wygląda kolejno procedura szukania praktyk, bo to znajdziesz na
naszych stronach (www.iaeste.pl, www.iaeste.
pw.edu.pl)
W każda środa o 1700 możesz przyjść do CRS
i spotkać przesympatycznych ludzi. W ciągu
roku organizujemy różne imprezy, takie jak
np.: Tramwajada, Festiwal Przedsiębiorczości
BOSS, Case Week. W Gmachu Głównym PW
będzie można obejrzeć wystawę zdjęć z odbytych przez nas praktyk (15 – 17maja), a w czasie
Juwenaliów zapraszamy do naszego namiotu w
Wiosce Akademickiej.
Jednak najważniejsze dopiero przed nami. Już
za miesiąc, dwa….zaczną się zjeżdżać do nas
studenci z różnych stron świata. Oczywiście
przyjeżdżają na praktyki do polskich firm, jednak nie znają Warszawy, rozkładów autobusów,
czy drogi z lotniska do akademika. Pomagamy
im więc, w czym tylko się da. Pieszczotliwie nazywamy ich muminkami. Jeździmy z nimi nie
tylko pierwszego dnia do pracy, ale także wraz z
nimi zwiedzamy różne miasta w Polsce, pokazujemy zabytki i, oczywiście, urządzamy imprezy
międzynarodowe.
Cała ta zabawa nosi miano Akcji Letniej. Jeśli
jesteś młodym i energicznym studentem, chcesz
spędzić sporo czasu z ludźmi z innych krajów,
to dołącz do nas. Rąk do pracy nigdy za dużo, a
osobiście gwarantuję dobrą zabawę.
Trafiłam do I.A.E.S.T.E. półtora roku temu i od
tego czasu zachęcam, kogo się da. Uważam, że
warto. Dzięki tej organizacji spędziłam wakacje
Praga
- nie d południ
la idi e
otów
Wiosna, wiosna, och, jak cudnie!
Przylatują bociany na Pragę Południe!
[zasłyszane]
5
Nie Taka Praga Straszna Jak Ją
Malują...
,,Praga? Praga jest zaj...!” – oto jedna z wypowiedzi wychwalających uroki Pragi Południe,
której udzieliła nam 16-letnia mieszkanka
dzielnicy. Z jej opinią zgodziło się kilku stojących obok kolegów, używając co bardziej ekspresywnych epitetów.
Zdanie młodego pokolenia zdaje się podzielać również starsze: „Ja życia nie potrafię sobie
gdzie indziej wyobrazić. Ja tu czterdzieści lat
mieszkam. Z mężem zaraz po ślubie się przeprowadziliśmy. Trójkę dzieci wychowałam. Ja
się stąd nie ruszam, bo i po co? Córka mówi, że
tu nic nie ma, na Mokotów się przeprowadziła,
ale jak to nic nie ma? Sklep za rogiem, kościół
niedaleko, mnie tam nic więcej na stare lata nie
potrzeba” - stwierdziła, spotkana na spacerze
w parku, sympatyczna starsza pani.
Dla tych, którzy chcieliby nieco bliżej przyjrzeć się dzielnicy Praga Południe, zamieszczamy kilka niezbędnych informacji.
Krótka Historia
mojego życia. Przez miesiąc pracowałam w Barcelonie, poznałam wspaniałych ludzi z różnych
stron świata, a w tym roku prawdopodobnie
wyjadę na praktykę do Bukaresztu. Dzięki pieniądzom tam zarobionym będę mogła opłacić
sobie przejazd, a samą praktykę wpiszę sobie do
CV. Dodatkowo pozostał mi kontakt z zagranicznym pracodawcą. Wielu studentów po zakończeniu studiów rozpoczęło pracę w firmach,
w których wcześniej odbywali praktykę. Ja już
teraz dostałam od kierownika „mojej” pracowni
w Barcelonie zapewnienie, że mogę wracać gdy
tylko zechcę.
Jak więc widzisz, praktyka jest na odległość
wyciągniętej ręki. Wystarczy chcieć. Najlepiej
przyjdź na spotkanie już w najbliższą środę.
Czekamy na Ciebie w Centrum Ruchu Studeckiego w Rivierze. Do zobaczenia!
Dzieje Pragi Południe obfitują w wydarzenia
historyczne. Dzielnica ta „pamięta” elekcje
królów - Henryka Walezego i Augusta III Sasa,
bitwę ze Szwedami w czasie „potopu” i obronę
Olszynki Grochowskiej w czasie Powstania Listopadowego.
Praga Południe obejmuje tereny w większości przyłączone do Warszawy dopiero w 1916r.
Podmiejski i w głównej mierze rolniczy charakter obecnej dzielnicy sprawiły, że brak tu w
zasadzie budowli starszych niż z początku XX
w. Do wyjątków należą:
Rogatki Grochowskie wyznaczające zasięg
Warszawy w czasach Królestwa Kongresowego. Charakterystycznym elementem architektonicznym cechującym pawilony rogatek jest
wgłębiony portyk zwieńczony tympanonem,
podtrzymywany przez cztery jońskie kolumny.
Ponad oknami pawilonu widnieją wpisane w
półkola płaskorzeźby o tematyce militarnoantycznej. Płaskorzeźby o podobnej tematyce
znajdują się wewnątrz portyku na bocznych
ścianach pawilonów rogatek.
Pomnik Budowy Szosy Brzeskiej z 1825r.
Jego frontową płaszczyznę zdobi dziewięć płaskorzeźb dłuta P. Malińskiego. Na bocznych
ścianach obelisku znajdują się awersy i rewersy
dwóch medali wybitych z okazji ukończenia
budowy szosy brzeskiej.
Dworek Grochowski - znajdujący się w głębi
parku, owiany legendami, klasycystyczny budynek. To właśnie tu toczy się akcja Warszawianki S. Wyspiańskiego, uczyła się tu również
i pisała swoje utwory P. Gojawiczyńska.
Warto zobaczyć także modernistyczne kościoły z 1. połowy XX w.: Najświętszego Serca
Marii Panny na pl. Szembeka i Matki Boskiej
Zwycięskiej w najstarszej parafii praskiej – Bożego Ciała na Kamionku.
Kościół na pl. Szembeka został wzniesiony
w latach 1933-1940, wg projektu architekta
A. Boni. Górująca nad płn- wsch częścią Grochowa, modernistyczna bryła kościoła cechuje
się nowoczesną, żelbetonową konstrukcją. Jej
wygląd, zdominowany przez strzelistą wieżę,
wąskie i wysokie, zakończone łukami okna
6
oraz trójkątne zwieńczenia portali, nawiązuje
do stylu gotyckiego.
Kościół na Kamionku wzniesiony został natomiast w latach 1929-1933, wg projektu architekta K. Jakimowicza - członka Rady Prymasowskiej Budowy Kościołów. Bryła kościoła
nawiązuje do architektury romańskiej i ma
układ bazylikowy z apsydą zwróconą w kierunku Jeziora Kamionkowskiego.
Zielono Mi…
Praga Południe jest dzielnicą zieleni. Park
Skaryszewski im. I. J. Paderewskiego jest drugim, po Łazienkach, największym parkiem
Warszawy. Założony w latach 1906-1922 przez
F.Szaniora, ówczesnego dyrektora ogrodów
miejskich, jest przykładem parku modernistycznego. To ulubione miejsce spacerów
mieszkańców prawobrzeżnej Warszawy. Rosnące tu drzewa i krzewy reprezentują rekordową
wśród warszawskich parków liczbę gatunków.
Miejsce to słynie z pięknych rzeźb wkomponowanych w zieleń (m.in. Tancerka, Kąpiąca się),
pomnika lotników brytyjskich zestrzelonych
nad Warszawą 1944 oraz z dwóch malowniczo
połączonych stawów. Latem w muszli koncertowej odbywa się wiele koncertów.
Terenem romantycznych spacerów stać się
też może, leżący na obrzeżu dzielnicy, rezerwat krajobrazowo-historyczny Olszynka Grochowska. Liczne są również ogródki działkowe, z których latem unosi się zapach pieczonych kiełbasek i nie tylko...
Niecodzienna Architektura
Jednym z najbardziej oryginalnych, ze względu na kształt, budynków na terenie Pragi Południe, jest ośmiopiętrowy gmach przy ulicy
Majdańskiej 14. Forma gmachu jest autorską,
kreacją pracowni architektonicznej: Majewski,
Wyszyński, Hermanowicz – Architekci. Wygląd budynku sprawia wrażenie wygiętego na
wietrze żagla. Mieszczą się w nim na parterze
biura, a na piętrach lokale mieszkalne o podwyższonym standardzie.
Szał Zakupów
,,Promenada”, ,,EuroMarket”, ,,Conforama”,
,,Geant”, czy Centrum Handlowe ,,Szembeka”,
to tylko niektóre z wielu inwestycji, zapewniających komfort zakupów mieszkańcom,
dzielnicy. Położona przy ul.Ostrobramskiej
„Promenada” jest jednym z największych cen-
trów handlowych Warszawy. Jest to jak dotąd
najdłuższa pokryta szklanym dachem handlowa ulica Warszawy. Uwagę zwraca stalowa
konstrukcja utrzymująca, dzięki systemowi
słupów nośnych i łączącej je zielonej pajęczynie lin napinających, szklany dach i dwa piętra
galerii handlowych, które zdają się wisieć w
powietrzu.
Dla miłośników second-handów też mamy
dobre wieści. Praga to zagłębie tzw. ciuchlandów. Dla zainteresowanych podajemy kilka
przydatnych adresów:
Ciuch-Ciuch, ul. Grenadierów 9
29zł/kg i wciąż spada. Bardzo przyjemny
sklep z tanimi i modnymi ciuchami.
Galeria taniej odzieży, ul. Meissnera 1/3
41zł/kg, przy nowym towarze, później cena
spada :)
Sepia, ul. Francuska 16a
Markowe angielskie ciuszki dla dorosłych i
dla dzieci. Ceny niskie.
Kiermasz Odzieży Markowej, ul. Francuska
17
Ciuchy dość drogie, ale znanych światowych
projektantów (PRADA, Chanel, Gucci). STADION DZIESIĘCIOLECIA
Mówiąc o zakupach nie można też zapomnieć
o Stadionie. Jeśli marzysz o „markowych”, zagranicznych towarach i kontakcie z międzynarodową obsługą - jest to miejsce, które musisz
odwiedzić. Radzimy się jednak pospieszyć.
Przed kilkoma laty powstała koncepcja przebudowy obiektu na nowoczesne centrum sportowo-handlowo-usługowe. Według tej koncepcji
centralną część obiektu stanowiłby stadion piłkarski na 35 tys. miejsc, przykryty przezroczystym, rozsuwanym dachem. Oprócz stadionu
piłkarskiego w skład kompleksu sportowego
wchodziłyby jeszcze: korty tenisowe, baseny,
hala sportowa oraz zaplecze z hotelami. Od
zewnątrz stadion obudowano by siedmiopiętrową kolistą halą, przypominającą wyglądem
rzymskie Koloseum, w której miałyby się znajdować biura, banki, sklepy, restauracje, itp.
OBIEKTY SPORTOWE
Mamy też coś dla miłośników sportu i rekreacji:
Pływalnia „Wodnik”, ul. Abrahama 10
(basen, 70-metrowa zjeżdżalnia wodna, kręgielnia, zespół odnowy biologicznej).
Środowiskowa Hala Sportowa, ul. Siennicka
40
(hala sportowa, mała sala gimnastyczna,
bieżnia tartanowa, skocznie: w dal, wzwyż, o
tyczce, stoły do tenisa, ścianka wspinaczkowa,
siłownia).
Środowiskowa Hala Sportowa „Saska”, ul.
Angorska 2
(kręgielnia, sala sportowa, boiska do gry w
ricocheta, sauna, solarium).
JAK SPĘDZIĆ WIECZÓR?
Wielbicielom mniej lub bardziej wyszukanych rozrywek polecamy:
M25, ul. Mińska 25
Miejsce okrzyknięte praskim Le Madame,
atutem jest zapierająca dech w piersiach góra
z przeszklonymi ścianami i ,,klatką” dla DJ-a
u sufitu.
W spokojniejszym klimacie:
Sól i pieprz, ul. Łukowska 17a
Dwupoziomowe połączenie włoskiej restau-
7
racji i piwnicy z winami. Ceny umiarkowane.
(W tej okolicy kręcono film Cześć Tereska).
Boathause, ul. Wał Miedzeszyński 389a
Restauracja położona nad brzegiem Wisły, z
dużym ogrodem i niezobowiązującą atmosferą. Latem przebojem są dania z grilla.
Cafe Misianka
Kultowy lokal położony w środku Parku
Skaryszewskiego (wejście od strony Ronda
Waszyngtona), urządzony w dawnym szalecie
miejskim. Właścicielką jest słynna pani Misia,
która specjalizuje się w pieczeniu pysznych
tortów.
Efes Kebab, ul. Francuska 1
Dla wielbicieli kebabów, prowadzony przez
Turków bar na rogu Francuskiej i Zwycięzców,
to obiekt kultu, a ściślej mówiąc kultowy jest
podawany tu kebab przyrządzony z najprawdziwszej baraniny, co w innych kebabowniach
zdarza się dość rzadko. Cafe Sax, ul. Francuska 31
Za mroczną, dwuizbową kawiarnią, ciągnie
się kawał barwnej historii Saskiej Kępy. W
środku unosi się duch Agnieszki Osieckiej, która lubiła tu przesiadywać. Do dziś w kawiarni
można natknąć się na stałych bywalców.
Mała czarna, ul. Francuska 49
Kawiarnia, której specjalnością jest kultowa
Elektra, czyli kawa z miodem i cynamonem.
Jeśli chodzi o kina i teatry, Praga Południe
jest rajem dla niezdecydowanych, nie trzeba
się długo namyślać:
Teatr Powszechny im. Z. Hubnera, ul. Zamoyskiego 20
W repertuarze klasyka i sztuki współczesne
Cinema-City Promenada
Multipleks, posiadający 13 sal kinowych.
***
Oblicze Pragi starałyśmy się ukazać w sposób
obiektywny, nie przejaskrawiając niczego. Jednak jak jest naprawdę - przekonajcie się sami.
Jarbara Burga & Batalia Nasek
Zdjęcia: Jacek Jacek (Jermakowicz)
Więcej na stronie: www.pragapld.waw.pl
8
Irina z Litwy, studiuje
architekturę.
Politechnika
międzynarodowa
Na Politechnice studiuje wielu obcokrajowców, m.in. z Kanady, Francji, Białorusi, nawet z dalekiej Azji, czy Afryki.
Prawie na każdym wydziale znajdziemy
jakiegoś „egzotycznego” studenta bądź
studentkę. Porozmawialiśmy z kilkorgiem z nich. Zobaczcie, co nam powiedzieli.
Jak trafiłaś na studia w Polsce?
Poza lekcjami zawsze interesowałam się muzyką, chciałam też spróbować swoich sił w malarstwie. Zainteresowała mnie architektura, o której się mówi, że jest „zamrożoną muzyką”. Dla
mnie jest ona czymś pomiędzy sztuką, muzyką i
myśleniem logicznym. Z “Dziennika Polskiego”
w Wilnie dowiedziałam się, że można studiować
architekturę na Politechnice Warszawskiej. Nie
oczekiwałam sukcesu, a jednak się dostałam. Jestem Polką z pochodzenia, więc pomyślałam, że
fajnie będzie studiować tutaj. Na I roku okazało
się, że wcale nie jest łatwo, jeśli chodzi o naukę,
że to nie jest zabawa i trzeba się mocno przyłożyć.
A co powiesz o architekturze Warszawy?
Ma swój niepowtarzalny urok. Jest bezładna,
chaotyczna i brutalna, ale daje duże możliwości.
Od wyobraźni i pomysłu architekta zależy, co
zrobi z danym miejscem. Bo chodzi o całość, a
nie o pojedynczą fantazję architektoniczną.
Co w Polsce lubisz?
Podobają mi się Mazury, bo nie są przeniknięte komercją. Mam nadzieję, że czar tych dzikich
zakątków jeszcze długo nie zniknie. Dla moich
poprzedników Polska była „Ziemią Obiecaną”,
przyjeżdżali tu, bo tu jest lepsze życie. Ja jestem
zaledwie kilka lat młodsza, ale już nieco inaczej
na to patrzę. Do wszystkiego się przyzwyczaiłam
i trudno to oceniać. Warszawa nie od razu mi się
spodobała. Wilno jest bardzo zielonym miastem, a stolica Polski przytłoczyła mnie brakiem
zieleni, ilością ludzi i przekrojem społecznym. Z
czasem jednak znalazłam kilka ślicznych miejsc,
takich jak Saska Kępa, Żoliborz, czy stara Ochota. Nie zachwyciła mnie Starówka, bo jest to taki
skrawek jak widokówka (w Wilnie Starówka jest
znacznie większa). Podoba mi się też Powiślerzeka daje poczucie wolności i przestrzeni, a to
bardzo ważne. Najgorsze miejsce to wg mnie
Dworzec Wschodni. Nie chodzi nawet o okolicę
(stragany, budki etc.), ale o przerażające wejście,
którego właściwie nie ma, bo trzeba przechodzić
przez dziurę w ogrodzeniu. No ale cóż, można
się przyzwyczaić.
A jakie negatywy zauważasz?
Niektórzy mnie pytają o stolicę Litwy, bo w ich
mniemaniu Wilno jest nadal polskie. Albo ktoś,
dowiedziawszy się, że pochodzę z Litwy, stwierdza: “Litwa... a tak, Lwów, piękne miasto, byłem,
widziałem”. W Urzędzie Migracyjnym teraz są
już zachowywane standardy europejskie, ale kil-
ka lat temu, gdy przyszłam zapytać, jak załatwić
sobie wizę, pani tam pracująca zawołała do swojego współpracownika: “A Litwa jest w Europie?
Te, Andrzej, sprawdź!”.
Jakie święta, których nie ma w Polsce, są obchodzone na Litwie?
Na przykład „Święto Kaziuka”, czyli św. Kazimierza. Byłam pewna, że to polskie święto, a
jednak się okazało, że czysto wileńskie. Odbywa
się 4. marca. Całe miasto uczestniczy w festynie,
ludzie wychodzą na ulice z wierzbami, koszyczkami i ręcznymi wyrobami wielkanocnymi.
Jakie są symbole Litwy?
Przede wszystkim kolory- takie jak na fladze:
żółty, zielony i czerwony. Żółty to słońce, zielony
to ziemia, a czerwony- krew. Litwa najdłużej z
państw europejskich była pogańska, cała jej kultura opiera się na ludowych wierzeniach i utożsamianiu się z naturą. Słońce występuje w wielu
ornamentach i na biżuterii. Ważnym symbolem
jest także dąb, symbolizujący potęgę i siłę niewielkiego narodu litewskiego.
Jak postrzegani są Polacy na Litwie?
Po odzyskaniu niepodległości rdzenni Litwini
byli nastawieni bardzo negatywnie do wszystkich mniejszości. Nie lubili się z Polakami, ale
to nie znaczy, że tylko z nimi. Czasy wymagały nienawiści. Szczególnie trudna sytuacja była
w Wilnie, które było miastem spornym. Pod
wpływem innych państw jednakże, które nakazywały poszanowanie mniejszości narodowych,
wrogość stopniała. Zaczęła się wspólna odbudowa kraju, bez względu na pochodzenie ludzi w
nim mieszkających. Ja osobiście bardzo szanuję
Litwinów, w dyskusjach często staję po ich stronie, bo większość słów krytyki ma swe źródło w
pozostałościach historycznych i subiektywnych
emocjach, a nie w rzeczywistym wizerunku narodu litewskiego.
Dziękujemy za rozmowę.
9
Ola z Ukrainy, studiuje
matematykę.
Sulejman z Albanii, studiuje informatykę.
Co Cię skłoniło, aby studiować w Polsce?
Po prostu była taka możliwość. A na Ukrainie
właściwie nie ma takiej matematyki, jaka mi odpowiada najbardziej. Tam jest raczej teoretyczna
i bardziej związana z komputerami. A wszystko
jeszcze utrudniała powszechność łapówek...
A czy przyjeżdżając do Polski znałaś już język polski?
Tak, ja mam polskie pochodzenie. Jestem katoliczką, a w kościele były organizowane lekcje
języka polskiego.
Co się zmieniło na Ukrainie po pomarańczowej rewolucji?
Na razie trudno to ocenić, ale myślę, że będzie
lepiej. Najważniejsze, że ludzie są bardziej świadomi, że rozumieją, że potrzeba czynów, aby coś
się zmieniło, że biernością nic się nie zdziała...
A co powiesz o specyfice Ukrainy?
Hmm. Ukraina to również kraj słowiański,
więc większych różnic nie ma między nią a Polską, choć wiadomo, że co kraj, to obyczaj.
To znaczy, że na Ukrainę także napiera kultura Zachodu?
Tak, oczywiście. Tam również wiele słów angielskich podlega po prostu ukrainizacji, z tym
że na Ukrainie równie ogromne są wpływy Rosji.
Jakie dostrzegasz dobre strony Polski?
Jestem tutaj już piąty rok, więc w zasadzie do
wszystkiego się przyzwyczaiłam. Z pewnością
dobre są zmiany, które nastąpiły po upadku komunizmu. Na uznanie zasługuje także obsługa
klienta, bo na Ukrainie wygląda to znacznie gorzej.
A co powiesz na temat negatywów?
Mam specyficzne problemy z powodu tego,
że jestem cudzoziemką. Przykładowo, kiedy
tu przyjechałam, zostałam zakwaterowana w
akademiku Riviera. Po miesiącu okazało się, że
muszę płacić 100% opłaty, zamiast 80%, jak studenci polscy. W praktyce oznaczało to, że muszę
płacić o 135 zł/m-c więcej. Ja mam i tak dobrze,
bo nie muszę płacić za opiekę zdrowotną. Mam
polskie pochodzenie, więc płaci za mnie rząd
polski. Inni studenci zagraniczni muszą płacić
sami. Rząd polski płaci także za moje studia, dodatkowo dostaję stypendium rządowe.
Dziękujemy za rozmowę.
Jak zachęciłbyś czytelników „i.pewu” do
tego, by wyjechali na wakacje do Albanii?
Albania ma dużo do zaoferowania, jest tam
wiele pięknych miejsc, które warto odwiedzić.
Choćby tzw. Riwiera na południu kraju nad
Morzem Jońskim – tam są typowe śródziemnomorskie klimaty. Niezwykłe jest to, że tuż koło
morza rozciąga się pasmo górskie, więc stojąc na
plaży widzisz morze i góry na horyzoncie. Wiąże się to ze zmianą klimatu, bo nawet, kiedy nad
morzem jest ciepło, to w górach i tak jest zimno.
W tym rejonie znajdują się także zabytki związane z historią Albanii, która przez 500 lat była
pod zaborem tureckim. Z tamtych czasów zachował się m.in. zamek naszego bohatera narodowego, który w XV wieku był królem Albanii.
Albanię warto odwiedzić także podczas np. ferii
zimowych. Ukształtowanie terenu jest bardzo
urozmaicone, 2/3 stanowią góry, zimą te miejsca
wyglądają naprawdę wspaniale, co oczywiście
nie oznacza, że nie warto tam się wybrać latem
<śmiech>. W północno- wschodniej części krajów są najwyższe góry i bardzo dobre warunki
dla alpinistów. W ogóle, w Albanii jest wiele
fajnych miejsc, tylko myślę, że nie wszystkie są
jeszcze wykorzystywane.
Domyślam się, że islam, który jest wyznawany przez większość Albańczyków to właśnie
pozostałość po okupacji tureckiej, tak?
To było tak, że wiele osób w czasie okupacji
zmieniło religię, aby mieć różne ulgi. Teraz w
Albanii są trzy religie: islam w części środkowej
kraju, katolicyzm na północy i prawosławie na
południu (z powodu bliskości Grecji), z tym że,
rzeczywiście, wyznawców islamu jest najwięcej.
Trzeba tu jednak powiedzieć, że cechą mojego kraju jest tolerancja religijna, nie ma na tym
tle konfliktów, często nawet są małżeństwa, w
których kobieta jest prawosławna, a mężczyzna
jest muzułmaninem. Myślę, że to wielka zaleta
Albanii.
Jakie są specyficzne cechy Albanii?
Godło albańskie, podobnie jak polskie, przedstawia orzełka, z tym że ten albański ma dwie
głowy. Albania jest państwem orłów, które kojarzą się z wolnością i przestrzenią. Nawet oryginalna nazwa Albanii, brzmiąca Shqipëria pochodzi właśnie od słowa orzeł. Specyficzne jest
też jadło. Jest wiele lokali, gdzie można zjeść tradycyjnie albańskie potrawy, np. “blachę jogurtu”
(to tłumaczenie nie jest doskonałe, ale względnie najbliższe oryginałowi), która składa się z
jogurtu naturalnego, mięsa i przypraw. Mamy
też swoje obyczaje dotyczące np. wesel. Jest taka
tradycja, żeby panna młoda przed wejściem do
domu swojego męża zrobiła na drzwiach znak
miodem. Są też tańce, charakterystyczne dla takiej okazji. Ja niedługo będę na weselu mojego
kumpla, więc zobaczę, jak to wygląda w Polsce.
To może teraz porozmawiamy o Polsce. Co
Ci się tutaj podoba?
Hmm. Może powiem, co mi się nie podoba
<śmiech>. Otóż, nie podoba mi się zwłaszcza
zima. A tak serio, to jestem tutaj ponad pięć lat,
więc w zasadzie do wszystkiego już się przyzwyczaiłem. Na pewno, gdy wrócę do Albanii,
będę tęsknił za znajomymi z Polski, choć mam
nadzieję, że będziemy się odwiedzać. Ale za pogodą tęsknił nie będę. I za sesją <śmiech>.
A co Cię sprowadziło do Polski?
Studiuję tutaj na podstawie umowy pomiędzy
rządami. Miałem możliwość studiować w Albanii, w Polsce, albo we Włoszech. We Włoszech
studiuje wielu moich znajomych, znam język
włoski, więc nie byłoby mi tam tak bardzo trudno. Wybrałem Polskę, bo to było coś nowego, coś
niezwykłego, inna kultura, inny język, po raz
pierwszy tak daleko od domu... nie żałuję tego
absolutnie. To mnie wiele nauczyło. m.in. niezależności i radzenia sobie z problemami każdego
dnia.
Znasz kilka języków obcych: włoski, angielski, no i polski (którego świetnie się nauczyłeś,
bo mówisz bardzo dobrze), a który z tych języków jest najtrudniejszy?
Hmm. Polski <śmiech>.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiała: Weronika Abramczuk
foto: Jacek Jermakowicz
10
Jak lubię być Polakiem i nieść swą polskość na plecach, mój mało zrozumiały
ciężar, absolutną wartość, która zamyka
mnie w Polsce, jak w puszce.
Na festiwalu filmowym w Berlinie w 2004
puszczono argentyński film „Utracony uścisk”.
Młoda dziewczyna poszukuje swoich polskich
korzeni. Gdy w jednej ze scen wchodzi do Internetu na stronę sławni Polacy, sala kinowa wybucha śmiechem. Polskość nam ciąży, zamyka nas,
oddziela od reszty Europy.
Wśród polskich reżyserów, wybił się Polański,
wybił się Kieślowski. Obydwaj mieli debiuty,
które mniej opowiadały o Polsce, a bardziej o
uniwersalnych problemach. Nóż w wodzie, może
się dziać we Francji, w Niemczech. Dekalog opowiada o moralnych wyborach, Polska i jej problemy są tylko tłem.
Obydwaj reżyserzy uzyskali rozgłos, bo później
tworzyli za granicą. Nie dziwi, że czasem słyszy
się wśród obcokrajowców głosy, że Polański to
Amerykanin, a Kieślowski jest Francuzem. Powrót do ojczyzny okazał się dla Polańskiego
wtórnym analfabetyzmem twórczym. Ten, który uwolnił się od ciążącej nad nim kulturowo
polskości, wpadł w nią razem z „Pianistą”. A co
z Wajdą? Wajda dostał przecież Oskara, tyle, że
przecież za całokształt twórczości. Wielokrotnie
przymierzano się do wręczenia mu statuetki, za
któryś z filmów, ale który Europejczyk je rozumiał?!
Idąc tym tropem, trafiamy na Joseph’a Conrada, o którego rodowód Polacy tak walczą.
Tworzył w Anglii, sam przyznawał, że w Polsce
nigdy nie napisałby swoich książek. I dalej: Chopin – Francja, Skłodowska - Francja, Gombrowicz Argentyna, Niemcy, Francja, Malinowski
– Anglia, Abakonowicz – USA, Holland – USA.
Trawi nas lokalność, największe polskie nazwiska nie są znane nawet wśród naszych sąsiadów,
a co dopiero na świecie. Z zaciętością walczymy
o każdą osobistość – podkreślamy, że Skłodowska-Curie, a nie Curie-Skłodowska. Chopin to
Polak, chociaż tworzył we Francji, a ojca miał
Francuza, WAŻNE, ŻE MATKA POLKA!!.
Co jest z nami nie tak? Gombrowicz pisze: „Ty
cały czas padałeś przed nią (Polską – przypis
red. ) na kolana…” i ma rację – zawsze stawialiśmy naród, ogół ponad sprawami jednostek.
Przypisywaliśmy sobie szereg cech ze względu
na nasze losy narodowe, a nie te indywidualne. Artyści wrzuceni zostali na płaszczyznę
narodową, a myślenie ukierunkowano na
zbiorowość,
To właśnie zabija kulturową kreatywność, ogranicza duchowo i intelektualnie. Co lepsze, nie mając niczego innego,
wychwalamy to, co mamy – w końcu
mamy dumę. „…nie potrafimy wzgardzić tandetą, bo jest nasza…” (Gombrowicz – Dzienniki).
Nawrót do kultu polskości, narodowości, spychanie indywidualno-
ści na drugi tor powraca, wpisane jest w wizję
Państwa. budowaną przez lokalnych, zaściankowych Polaków. Twórzmy więc kulturową „parafiańszczyznę” Europy… sami, bo w Czechach,
Słowakach czy Węgrach, raczej nie będziemy
mieć sojuszników.
Fr_pl
Patriotyzm, wpajany nam od dziecka,
jest gdzieś stale odłożony na półce naszych myśli jak stara zakurzona księga z
pozłacanymi brzegami. Księga, do której
tak naprawdę niewielu zagląda, z którą
większość obchodzi się z niby-czcią, jak z
dogmatem na zasadzie „bo wielkim poetą był”. A skoro niniejszy numer ma nam
przybliżyć pojęcie patriotyzmu jako takiego myślę, iż należałoby odkurzyć co nieco
tę starą księgę dogmatów i zastanowić się,
jak na ścisłowca przystało, co stoi za owymi „prawdami niezmiennymi”.
Jest wiele wersji patriotyzmu polskiego. Tak
naprawdę co Polak to inne podejście. Niemniej
jednak wartałoby zrobić pewne ogólne rozdzielenie, naszkicować pewne ramy. Na mój gust
najpowszechniejszy jest patriotyzm „tłumu”.
Przejawia się on w czasie różnego rodzaju klęsk
żywiołowych, sukcesów narodowych, małyszomanii etc. etc. Jest to patriotyzm oczywiście bardzo ważny, ale też krótkotrwały i ulotny niczym
delta Diraca. Mnie jednak zdecydowanie bardziej interesuje wersja, którą można opisać jakąś
pewną funkcją stałą, niezmienniczą w czasie. I
tu dochodzimy w zasadzie do sedna sprawy: co
sprawia, iż przeciętny pan Kowalski ma w sobie
to „coś” oraz czy każdy Kowalski ma tyle samo
tego „cosia” w sobie? Myślę, iż sęk tkwi w tradycji patriotyzmu. Nie jest to patriotyzm chwilowy,
nagły. Taki odczuwamy my wszyscy. Chodzi o
jego wersję zakorzenioną w przekazach rodzinnych czy lokalnych, społecznych.
Jeśli posłuchamy opowiadań starszych członków rodziny, dowiemy się, iż ów pradziadek
walczył tu i tam, tamten pradziadek zrobił to a
tamto. Niewątpliwie fascynuje nas to, lecz często
traktujemy te opowieści bardziej jako bajki niż
wzorce godne naśladowania. Być może wielu z
Szanownych Czytelników po lekturze tego artykułu uzna mnie za snoba, ale myślę, iż pewien
niewielki pożyteczny snobizm jest potrzeby każdemu z nas, byśmy mieli poczucie kultywowania
pewnej tradycji i trzymania się sprawdzonych
wzorców.
Dnia 10. grudnia b.r. będzie miała miejsce
ważna dla mnie rocznica. Otóż tego dnia minie
dokładnie 200 lat od rozpoczęcia kariery wojskowej przez Franciszka Fornalskiego. Kimże
ów człowiek był? Przede wszystkim był jednym
z nas. Co prawda żył dosyć dawno temu, ale co
znaczy 200 lat wobec wieczności . Niewątpliwie
był człowiekiem, który dzisiaj zasługuje na zaszczytne miano patrioty polskiego, wspaniałym
wzorcem do naśladowania i dumą lokalnej społeczności Kunowa nad Kamienną położonego
nieopodal Ostrowca Świętokrzyskiego.
Franciszek Fornalski był ułanem i kawalerzystą
z czasów napoleońskich, Wachmistrzem Gwardii Ułanów Wojsk Księstwa Warszawskiego.
Urodził się w roku 1782 we wsi Partyni jako syn
Marcina i Agaty. Jego ojciec prawdopodobnie też
był wojskowym- szczątkowe informacje można
11
znaleźć w Polskiej
Encyklopedii Szlacheckiej. Zachowało
się wiele dokumentów
z tamtego okresu. Zacytuję protokół z posiedzenia Sądu Radomskiego z
roku 1822: „Na żądanie W.
Franciszka Fornalskiego rodem ze Wsi Partyni Galicyi
wschodniej Cyrkule Stanisławowskim pod panowaniem Austyackim leżący, we wsi Lubieni Powiecie Soleckim Woiewództwie Sandomierskim
Mieszkaiącego szlachcica potwierdzenie (...)”.
Czasy narodzin i dzieciństwa Franciszka
Fornalskiego są szczególne. Liczne wojny i wewnętrzne kłótnie niszczyły i tak już osłabioną
Rzeczpospolitą. W roku 1772 następuje Pierwszy Rozbiór Polski. Wojska austriackie zajmują
Galicję, a później i Kunów. Z w/w dokumentu
wynika, iż Franciszek Fornalski urodził się już
pod zaborami, w Galicji. O jego dzieciństwie
w zasadzie nic nie wiemy. Jednak niewątpliwie
ślady w jego chłopięcej pamięci pozostawiły
przemarsze wojskowe, zwłaszcza z roku 1795, w
którym to Rzeczpospolita na 123 lata zniknęła z
mapy Europy.
Najprawdopodobniej początek służby wojskowej Franciszek Fornalski zaczął odbywać
w 1806 r. w wojsku austriackim, gdyż urodził
się w Galicji, która wówczas była podbita przez
Austrię. Opis służby wojskowej już w Wojsku
Polskim zawarty jest we świadectwie uwolnie-
nia Franciszka Fornalskiego od służby wojskowej. Z historycznego punktu widzenia warto w
tym miejscu zaznaczyć, iż rok 1806 był bardzo
ważnym dla Polaków. Otóż w tym czasie wybucha powstanie w Wielkopolsce przeciwko Prusakom (w którym prawdopodobnie Franciszek
brał udział) oraz rozpoczyna się formowanie
Wojska Polskiego. Równocześnie dochodzi do
wojny francusko-pruskiej, a Napoleon Bonaparte rozpoczyna swą wielką karierę. I właśnie
w tym momencie Franciszek Fornalski wstępuje
do armii.
Gdy generał Henryk Dąbrowski, były wódz Legionów Polskich we Włoszech, przystąpił do organizowania pospolitego ruszenia szlachty polskiej w oparciu o swój rozkaz z dnia 3.XII.1806
roku, w departamentach poznańskim, kaliskim
i warszawskim znajdowały się rejony formowania wojska. Działania zbrojne, które można by
nazwać powstaniem, miały miejsce na terenach
nie zajętych jeszcze w pełni przez wojska francuskie.
Prawdopodobnie początek służby wojskowej
Franciszka Fornalskiego w Wojsku Polskim na-
stąpił przez jego udział w kawalerii pułkownika
Wojciecha Męcińskiego złożonej z ochotników
i pospolitego ruszenia Województwa Krakowskiego. W Liście Stanu Służby spisanej dnia
26.XI.1827 roku przeczytać można: „[Franciszek Fornalski] Wszedł do służby wojskowej w
roku 1806. Odbywał Marsze w Prusach 1806,
Gallicyi, Rossyi, Saxonii, był w Bitwach pod Wałami- Friedland, Żarnowiem- Smoleńskiem, Możayskiem- Wiaźmią- Czerykowem- BerezynąWittenbergiem i Lipskiem. Ozdobiony dwoma
krzyżami, Polskiem i Francuzkiem. Uwolniony
[ze służby wojskowej] dnia 31 Grudnia 1817 r. No
11663. Miał stopień zostając w czynnej służbie:
Sierżant w pułku 4 Jazdy Xięstwa Warszawskiego. Uwolniony w stopniu sierżanta.” Widać zatem
wyraźnie, iż Franciszek Fornalski był żołnierzem armii napoleońskiej i wraz z Napoleonem
przeszedł pół Europy. Fakty historyczne mówią,
iż na początku maja roku 1807 Wojsko Polskie
(wraz z F.F.) bierze udział w walkach na Pomorzu (bitwa pod Wałami, czyli Wallendorfem) i
14.VI.1807 w bitwie pod Frydlandem w pobliżu
Królewca w Prusach. Dnia 9. lipca 1807 roku
12
Napoleon Bonaparte podpisuje w Tylży traktat
pokojowy z carem Aleksandrem I. Warto dodać,
iż po wojnie Francji z Rosją w tym samym roku
1807 utworzono Księstwo Warszawskie, a na
jego terytorium leżała również Ziemia Kunowska. Dnia 1.II.1808 roku Franciszek Fornalski
zostaje odznaczony Orderem Wojskowym Virtuti Militari, który zostaje osobiście podpisany
przez Księcia Józefa Poniatowskiego.
Następnym ważnym rokiem jest 1812- udział
stutysięcznej armii polskiej w wyprawie Napoleona na Rosję. W dniach od 16. do 18. sierpnia
1812 roku następuje zdobycie Smoleńska. Po kilku dniach odpoczynku V korpusu wojsko rusza
na Możajsk i w dniach od 5. do 8. września 1812
roku dochodzi do bitwy w podmożajskiej wsi
Borodino. Dalej następują kolejne bitwy: pod
Czerykowem, pod Wiaźmią i nad rzeką Berezyną podczas odwrotu wojsk napoleońskich.
W rok później Franciszek Fornalski bierze
udział w kampanii na terenie Niemiec. Tam
dochodzi do bitwy pod Wittenbergiem, a w
październiku 1813 roku do bitwy pod Lipskiem
(tzw. „bitwa narodów”). Niestety ginie w niej
Książę Józef Poniatowski, a Franciszek Fornalski
zostaje wzięty do niewoli. Po powrocie do kraju
dnia 14 kwietnia 1814 ułan Fornalski odchodzi
z wojska (jednak oficjalny dokument uwolnienia ze służby wojskowej pochodzi z 1817 roku).
Warto jeszcze dodać, iż dnia 12.X.1813 r., na 4
dni przed rozpoczęciem bitwy pod Lipskiem,
Franciszek Fornalski zostaje odznaczony Orderem Kawalerskim Legii Honorowej za walki
na terenie Saksonii (wspomnieć należy także o
Orderze Świętej Heleny, nadanym ułanowi już
dużo później, bo w 1857 r. dekretem Napoleona
III)
Po zakończeniu kariery wojskowej Franciszek
Fornalski pracował jako strażnik leśny w lasach
w okolicy Kunowa i Ostrowca Świętokrzyskiego.
Zmarł w Nietulisku Dużym dnia 2.I.1863 roku.
Jest pochowany na cmentarzu w Kunowie, a
jego nagrobek należy do miejscowych zabytków
sztuki kamieniarskiej. Epitafium: „Ś.P. FRAŃCISZEK FORNALSKI Wachmistrz pułku Gwardyi ułanów Księstwa Warszawskiego, Kawaler
orderów Legii Honorowèj, Krzyża Wojskowego
Polskiego, Francuzkiego, S. Heleny, w wieku lat 86
zmarł D. 23 grudnia 1862 r.” (podano wg kalendarza juliańskiego). Nagrobek ten jest prawnie
chroniony przez Wojewódzkiego Konserwatora
Zabytków w Kielcach. W roku 2004 z pieniędzy
WKZ oraz Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kunowskiej odrestaurowano pomnik.
Potomni Franciszka Fornalskiego również zasługują na miano patriotów polskich. Jego starszy syn, Franciszek Kacper, był oficerem Wojsk
Polskich w 23. Pułku Piechoty Liniowej w czasie
Powstania Listopadowego. Warto tutaj podkreślić, iż wraz z innymi uczniami Szkoły Podchorążych w Łazienkach Królewskich w Warszawie
rozpoczął całe Powstanie! Drugi syn ułana, Józef
Fornalski, także walczył jako żołnierz w Powstaniu Listopadowym, a po jego zakończeniu był
urzędnikiem Zakładów Fabrycznych w Starachowicach w czasie ich największego rozkwitu
i rozbudowy. Następne pokolenia i potomkowie
Franciszka Fornalskiego również nie splamili
honoru biorąc udział w wielkich przedsięwzięciach jak Powstanie Styczniowe, a także walczyli
na frontach obydwu wojen światowych.
Czymże jest więc patriotyzm i honor? Myślę,
iż pokazałem, że jest to cecha po części wrodzona, a po części oparta na naszych przeżyciach i doświadczeniach. Niewątpliwie postacie
wielkich patriotów polskich powodują w nas
chęć dorównania im, a poprzez podziwianie
ich osiągnięć staramy się nie zhańbić własnych.
Jest powiem rzeczą istotną, iż młodzi Polacy po-
trzebują wzorców do naśladowania, a dzisiaj tak
bardzo brakuje nam autorytetów. Dlatego zachęcam wszystkich do poszukiwania własnych
indywidualnych wzorców patriotycznych wśród
naszych Przodków. Odgrzebcie stare dokumenty, zdjęcia czy drzewa genealogiczne! Poczujmy
nieskrywaną i zdrową dumę z patriotyzmu naszych Przodków, bo dzięki takim autorytetom
sami stajemy się lepsi. Toteż z szacunkiem patrzę
na kopię patentu Virtuti Militari wiszącego na
ścianie mego domu dla Franciszka Fornalskiego,
mojego Praprapraprapradziadka:
VIRTUTI MILITARI
PATENT
Frederyk August
z Bożey Łaski Król Saski Xiążę Warszawski
Chcąc dadź dowód publiczny Naszego Szacunku i Ukontentowania Franciszkowi Fornalskiemu Kapralowi Pułku czwartego Jazdy Woysk
Xięztwa Warszawskiego za iego postępowanie
waleczne i patryotyczne daliśmy mu i ozdabiamy go Krzyżem srebrnym Orderu Woyskowego Xięztwa Warszawskiego. A zatem używać
będzie honorów wszelkich i korzyści, iakie są,
i iakie będą mogły bydź przywiązanemi do tey
ozdoby.
Dań w Warszawie dnia 1go Miesiąca Lutego
Roku 1808.
Minister Woyny
Józef Xiąże Poniatowski
Pragnę podziękować Wujowi- Janowi Bojarczakowi, który jako pierwszy odkrył zakurzone
księgi historii rodzinnej.
Krzysztof Wojciech Fornalski
Przeciętnemu Kowalskiemu (nie mówiąc już o Nowaku), polska ludowość
kojarzy się z glinianym garnkiem z
„Cepelii”, kołem gospodyń wiejskich i
ich haftami, a ostatnio może dodatkowo
– ze stringami aus Koniaków. Nieliczni
będą w stanie wymienić dwa z pięciu tańców
narodowych, a odróżnienie stroju łowickiego
od krakowskiego to błahostka tylko dla członków grup folklorystycznych i fanów rumianolicych tancerek/ ociekających potem tancerzy.
Nie wiemy, jacy jesteśmy i z jakich tradycji się
wywodzimy. Zachłannie czerpiemy elementy z
obcych kultur: masowo uczymy się salsy, ubieramy w ciuchy stylu „rosyjski folk”, a wszystko
zgodnie ze starym porzekadłem: „cudze chwalicie, swego nie znacie...”
Ale do rzeczy... Czym jest „kultura ludowa”?
Przekładając definicję słownikową na język
szybciej przyswajalny – kultura danego regionu to jego obrzędowość, architektura, wystroje wnętrz, stroje i działalność artystyczna
(czyli np. wspomniane wyżej garnki, hafty,
muzyka, taniec). Turyście z naklejką „PL” na
plecaku najłatwiej jest opisać kulturę ludową
z Podhala. Bo któż nie potrafi odróżnić tamtejszych charakterystycznych, niespotykanych
gdzie indziej domów, nie wie, jak wygląda strój
górala i nie słyszał choćby jednej ludowej piosenki z górami w treści. Ale każdy region ma
coś szczególnego, coś, co można spotkać tylko
tam.
A jacy są „ludowi Polacy”? Czy taki pierwowzór stanowi dla nas Jaśko, prosty pastuch, co
to Kachnie pod spódnicę zagląda, czy raczej
Jan, szlachcic w szkarłatnym kontuszu popijający wino? Myślę, że po części i jeden i drugi.
Trafnie opisują nas tańce narodowe: jesteśmy
dumni jak mazur, liryczni jak kujawiak, zadziorni jak krakowiak i energiczni jak oberek.
Pełno w nas również rubaszności. Dowodem
na to niech będą słowa przyśpiewek ludowych,
np.:
„Pękła skórka na trzewiczku,
tańczyć nie mogę, nie mogę,
zobacz, Jasiu, jaka dziurka
jak podniosę wyżej nogę”
Ale aby się o tym przekonać, trzeba to poczuć
na własnej skórze... Zatem już dziś serdecznie
zapraszam na jubileuszowy koncert Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej z
okazji obchodów 55-lecia istnienia zespołu.
Impreza odbędzie się 27 maja w Sali Kongresowej, a swój udział zapowiedziały nie tylko
władze naszej Uczelni, ale także reprezentujące
Warszawę. Zaś w dniach 23 – 28 maja w Gmachu Głównym PW będzie miała miejsce wystawa poświęcona działalności grupy, nazywanej
„perłą w koronie Politechniki”.
Marta Kociszewska
ZPiT PW
13
Konkurs: Dla pierwszych 10-ciu naszych
wiernych czytelników czekają płyty i kalendarze podarowane przez Zespół Pieśni i Tańca PW, a także zaproszenia na
Wielki Koncert Jubileuszowy z okazji
55-lecia ZPiT PW (PKiN-Sala Kongresowa, 27|05). Wystarczy odpowiedzieć
na pytanie: Gdzie mieści się siedziba
ZPiT PW, w której przeprowadzane
są castingi przydatności zespołowej,
zwykle na początku każdego roku
akademickiego? oraz swój typ przesłać na adres: [email protected].
pl z dopiskiem „konkurs”. Bilety na
Jubileusz do nabycia
w siedzibie Zespołu.
Patronat medialny
Jubileuszu ZPiT
PW: i.pewu
14
Teatr Konsekwentny/Stara
Prochoffnia
10,24,31|05 Zaliczenie. Lekcja
14|05 Wyrok śmierci na konia Faraona
19,27|05 ... I póki śmierć nas nie rozłączy
20,21,26|05 Taśma
25,30|05 Madryt 03
28|05 Łysa śpiewaczka
SP
12|05 Disco Pigs
13,18|05 Dzieła wszystkie Szekspira
23,24|05 3 x 2
Wszystkie spektale zaczynają się o godz. 19.15
Sztuki odbywają się na dwóch scenach: Boleść 2 oraz Jezuicka 4 (scena Kazamaty).
ul Boleść 2, Stare Miasto
Ceny biletów: 15-25PLN
www.konsekwentny.w.pl, www.staraprochownia.art.pl
Teatr Współczesny
04,05|05 19.00 Bambini di Praga
06,07,12-14,30,31|05 19.00 Wasza Ekscelencja
09,11|05 19.00 Transfer
12|05 19.00 Mimo wszystko
16-25|05 19.00 Porucznik z Inishmore
18-21|05 19.15 Napis
23-25|05 19.15 Namiętna kobieta
26-28|05 19.00 Czarowan noc. Męczeństwo
Piotra Ohey’a
Przedstawienia odbywają się na dwóch
scenach.
ul. Mokotowska 13
Ceny biletów: 10-30PLN
www.wspolczesny.pl
Teatr Ochoty
04,05|05 Przyszedł mężczyzna do kobiety
06,07,12-14|05 Odchodzić
10,11|05 Masz być szczęśliwy
17,18|05 Sztuka
19-21|05 Pułkownik- Ptak
Wszystkie przedstawienia startują się o godz.
19.00.
ul. Reja 9
Ceny biletów: 20-30PLN. Dla studentów PW
zniżki 50%- wybrane sztuki.
www.teatrochoty.art.pl
Jeden jego film wystarczy, by odkupić
wszelkie grzechy francuskiej kinematografii, powiedział kiedyś André Bazin o
Robercie Bressonie, twórcy Ucieczki skazańca [1956], Dziennika wiejskiego proboszcza [1950], Pieniądza [1983], reżyserze, który żyjąc w latach 1901 – 1999 miał
unikalną możliwość świadomego przeżycia wszystkich najdonioślejszych wydarzeń XX wieku.
Nie myślcie o tym, co mówicie i
robicie
Bresson chyba najbardziej konsekwentnie z reżyserów odmawiał pracy z zawodowymi aktorami. Twierdził, że są zbyt teatralni, nieprawdziwi.
Zatrudniał non-aktorów – ludzi, którzy nigdy
dotąd nie zetknęli się z filmem. A wybierał ich za
pośrednictwem... telefonu, twierdził bowiem, że
głos mówi więcej o kimkolwiek, niż jego fizyczna
obecność. Non-aktor był dla niego cennym surowym materiałem, jak farba dla malarza. Uważał,
że zachowanie aktorów na scenie powinno być
automatyczne, nie może wynikać z przemyślenia sposobu gry, chęci sprostania wymaganiom
reżysera. Twierdził, że moment, w którym wypowiedział do aktorów słowa: Nie myślcie o tym,
co mówicie i robicie, był początkiem jego stylu.
Maria Casares, odtwórczyni jednej z głównych ról w Damach z Lasku Bulońskiego [1944]
tak wspomina pracę z Bressonem: Chciał grać
wszystkie role, ustawiać światło, ustawiać kamerę, sam szyć kostiumy i przygotowywać rekwizyty.
Podejrzewam, że chciałby się przeistoczyć w kamerę filmową oraz w aparaturę oświetleniową.
Nigdy nie pokazywał niczego, co niemożliwe,
o czym widzowie wiedzieliby, że zostało tylko
zainscenizowane na potrzeby filmu. Nie pokazał na przykład śmiertelnego upadku żony
w Łagodnej [1969], a jedynie spadającą powoli
chustkę, którą miała na szyi, żeby dać widzom
do zrozumienia, że rzuciła się z okna. Poza tym
był perfekcjonistą – przy kręceniu Kieszonkowca
[1959] zatrudnił zawodowego złodzieja, by przyuczył Martina Lassalle’a, odtwórcę tytułowej
roli, do jego filmowego zawodu.
Reżyser – filozof
U Bressona zwykło się dostrzegać wpływy Pascala i Jansena, ale również egzystencjalizmu. Bo
mimo, że XX – wieczni egzystencjaliści mówili,
że Bóg umarł, a sam Bresson był nie tylko głęboko wierzący, ale twierdził nawet, że nie istnieją
prawdziwi ateiści, to jego bohaterowie bardzo
silnie kształtują swój los, pozostając w świadomości zła i milczenia świata. Postacią z gruntu
bressonowską jest Fontaine, który wytrwale dąży
do ucieczki z więzienia, mimo braku pomocy z
zewnątrz. Samo to dążenie pozwala mu stanowić o sobie. Jest nią także wiejski proboszcz, który walczy o świętość swoją i parafian, mimo ich
niechęci, toczącej go choroby i milczenia Boga.
Pozostaje nią również Lancelot, tytułowa postać adaptacji legend arturiańskich z 1974 roku,
który na samym początku dowiaduje się, że
Święty Graal nie istnieje, ale szuka go nadal, by
zdefiniować siebie. Bresson twierdził jednak, że
określenie go jako jednego z najbardziej intelektualnych reżyserów jest pomyłką. Jego intencją
było kręcenie filmów prostych, odwołujących się
raczej do zmysłów i emocji. Inteligencja zakłóca
nasze właściwe spojrzenie na rzeczy. Nasze zmysły mówią nam więcej niż nasza inteligencja, mawiał. Nie starał się opowiedzieć o stanie ducha
swoich bohaterów – pozakadrowy komentarz w
Ucieczce skazańca informuje nas tylko o wydarzeniach, nigdy o strachu czy smutku Fontaine’a,
a na twarzy Joanny z Procesu Joanny d’Arc [1962]
widzimy opór, nie zaś ból i cierpienie w obliczu
śmierci. Zupełnie inaczej niż w Męczeństwie
Joanny d’Arc Carla Theodora Dreyera, filmie,
który zdecydowanie przyćmiewa swą sławą
dzieło Bressona. Bresson jednak po 10 minutach
projekcji tego filmu wyszedł, uznawszy wizję
Dreyera za nieznośną. Joannę, którą ze względu
na swe chrześcijaństwo i patriotyzm uważał za
najbardziej niezwykłą osobę, jaka kiedykolwiek
żyła, zamierzał ukazać jako zwyczajną.
Romanse z literaturą
Większość filmów Bressona to adaptacje literatury –Tołstoja, Diderota, Bernanosa, ale najczęściej Dostojewskiego. Ekranizacją jego noweli jest Łagodna, na motywach Zbrodni i kary
oparty jest Kieszonkowiec, wątki Idioty przewijają się w Na los szczęścia Baltazarze [1966],
Białych nocy zaś w Czterech nocach marzyciela
[1971]. Sięgał po Dostojewskiego i Bernanosa,
bo to autorzy, którzy, jego zdaniem, szukają
duszy. Akcja większości powieści przeniesiona jest w czasy współczesne, Bresson twierdził
bowiem, że dramaty kostiumowe gwałcą istotę
kina, którą jest bezpośredniość. Ciekawa jest
rola słowa w jego filmach. Może mieć ono siłę
sprawczą, jak w Ucieczce skazańca, gdzie bohater zaraz po wtrąceniu do więzienia przez
gestapo dostaje od więźniarek paczkę, w której
znajduje się kawałek chleba, ołówek i papier,
na którym napisane jest słowo „Odwagi”. Za
posiadanie w celi ołówka grożą surowe kary,
Fontaine jednak nie decyduje się go oddać. W
Dzienniku wiejskiego proboszcza słowo zdaje
się mieć siłę twórczą – wydarzenia, które są
nam prezentowane na ekranie wynikają z tego,
co ksiądz pisze w swoim dzienniku. Zresztą
sam Bresson mówił, że najistotniejsze ujęcia w
tym filmie, to te, w których widać księdza piszącego słowa.
Skazany na śmierć uciekł
Jest to oryginalny tytuł filmu wyświetlanego
w Polsce jako Ucieczka skazańca. Francuskich
Teatr Ateneum
04,05,13,14,23-25,30,31|05 19.00 Cyrulik
sewilski
05-07|05 19.15 Pokojówki
06,07,16-21|05 19.00 Kolacja dla głupca
09-11|05 19.00 Zmierzch
09-11,18,19,30,31|05 19.15 Małe zbrodnie
małżeńskie
12-14|05 19.15 Madamede Sade
16|05 19.15 Teatr osób niepełnosprawnych
16,17|05 19.30 Trzy razy Piaf
19-21|05 19.15, 19.30 Noc z Wertyńskim
23,24|05 19.15 Zatrudnimy starego clowna
Spektakle na trzech scenach: Głównej, Scenie
61 i Na Dole.
ul. Jaracza 2
Ceny biletów: 20-60PLN
www.teatrateneum.pl
Teatr Studio
widzów już sam tytuł informował, że wtrąconemu do więzienia podczas II wojny światowej
członkowi francuskiego ruchu oporu udało się
uciec, swoją uwagę skupić więc mają na sposobie, w jaki to zrobił. Tym, co w filmie najciekawsze i co sprawia, że uważany jest on przez
wielu za najlepszy film Bressona, jest fakt, że
większość informacji dociera zarówno do
bohatera jak i do widzów za pośrednictwem
dźwięku. Bresson powiedział kiedyś Godardowi, że woli tak często jak to tylko możliwe
zastępować obraz dźwiękiem. Bo ucho jest głębokie, podczas gdy oko jest frywolne, zbyt łatwe
do zaspokojenia. Ucho jest aktywne, obdarzone
wyobraźnią, podczas gdy oko jest pasywne. Oko
może postrzegać tylko to, co jest mu przedstawione. Już w pierwszej scenie, kiedy Fontaine
wieziony samochodem do więzienia próbuje z
niego uciec, widzimy tylko jak wysiada z pojazdu i jak jest z powrotem do niego wtrącony. O
tym, że został schwytany informują nas dźwięki strzałów i krzyki żołnierzy. Kiedy bohater
przebywa w celi, widzowie, tak samo jak on,
zdobywają informacje tylko za pośrednictwem
słuchu: nie widać zbliżającego się strażnika,
słychać jedynie jego kroki na korytarzu, o egzekucji na podwórzu informuje nas nie obraz
zwłok, ale odgłos wystrzału. Wolność jest reprezentowana przez dźwięki życia dochodzące z zewnątrz, z ulicy. Muzyka pojawia się w
filmie tylko osiem razy, zawsze w momentach
przypływu nadziei, kiedy bohaterowi udaje się
nawiązać kontakt ze współwięźniami.
Bresson nie pokazuje okrucieństwa wprost
– nie widzimy Fontaine’a katowanego przez
oficerów gestapo, jedynie obraz jego zakrwawionej twarzy, co sprawia, że jeszcze silniej
wyobrażamy sobie brutalność oprawców. Reżyser, przez niemal rok podczas II wojny światowej więziony w obozie jenieckim, opowiada,
że usłyszał kiedyś w celi dźwięki, świadczące
o tym, że więzień za ścianą jest katowany. Następnie do jego uszu dobiegł odgłos ciała osuwającego się na podłogę. To było 10 razy gorsze
niż gdybym widział bicie, stwierdził.
Kino to pismo z obrazów w
ruchu i dźwięków
Niewiele wiadomo o życiu prywatnym Bressona, który uważał, że artystę należy sadzić
za jego dzieło, nie zaś za to, kim jest. Stworzył
nie tylko unikalny, osobny w historii kina styl,
ale również szczególną teorię filmu, zawartą w
Notatkach o kinematografie. Do inspiracji jego
twórczością przyznają się Tarkowski i Scorsese. Bresson zaś uważał, że przyszłość kina należy do młodych samotników, którzy będą kręcić
za ostatnie pieniądze.
Asia.A
04,06,07|05 19.00 Światła miasta
05,07|05 19.00 Sługa dwóch panów
08|05 19.00 Adolf Ryszka - wernisaż
09,10,16|05 19.00 Filozofia po góralsku
11-14|05 Na wsi (przedstawienie pożegnalne)
15|05 18.00 Elwira Szeflińska - Rejestr roślin
(malarstwo), wernisaż w Galerii Kuluary
17-19|05 19.00 Zbyt głośna samotność
20,21|05 16.00 Zachód słońca w Milanówku
- wieczór poezji Jarosława Marka Rymkiewicza1
20,21|05 20.00 Koncert (E.Błaszczyk, J.Kleyff
i O.N.Z.)
30,31|05 19.00 Prze(d)stawienie (przedstawienie przedpremierowe)
11-14|05 Na wsi
Para Londyńczyków, Richard i Corinne,
zaszywa się na wsi. Swoją ucieczkę z miasta
traktują jako rodzaj kuracji odtruwającej.
Jednak już od pierwszej sceny wiadomo, że ich
związek znajduje się w stanie rozkładu.
Pałac Kultury i Nauki
Ceny biletów: 21-43PLN, wejściówki:10PLN
(wt.- czw. studenci PW 50% zniżki)
www.teatrstudio.pl
Teatr Narodowy
04-06|05 19.15 Kopciuch
05-07,18,19|05 19.00 Pierwszy raz (studio)
05-07,13,14|05 19.30 Narty Ojca Świętego
06,07|05 16.00 Sen nocy letniej
08|05 18.00 Z niebywałej wysokości
15
09|05 19.00 Duszyczka (pod Wierzbową)
09-12,27,28|05 19.00 Nora
10-14,27,28|05 19.00 Tartufle
12|05 19.00 Niżyński
13|05 19.00 Spektakl niszczenia
13,14|05 19.15 Vernix
14,15,21,22|05 17.00 Noryberga
16-21|05 18.00 Władza
17,18|05 19.00 Happy End
17,18|05 19.15 Rzeźnia
20,21|05 19.00 Ryszard II
20|05 19.15 Rozkłady jazdy i inne utensylia
podróżne. Rozmowy polsko-niemieckie
23,24|05 18.00 Błądzenie
23,24,30,31|05 19.15 Śmierć komiwojażera
27|05 19.15 Napis
28|05 17.00 Bradshaw’s Shadows
30,31|05 19.30 Merlin
Przedstawienia grane na pięciu scenach: Sali
Bogusławskiego, przy Wierzbowej, Scena
Studio, Pod Wierzbową i Teatrze Małym(visa-vis kina Relax).
Pl. Teatralny 3, Wierzbowa 3, Marszałkowska
104/122
Ceny biletów: 12-45PLN
www.narodowy.pl
Teatr Scena Prezentacje
06,07|05 19.00 Klan wdów
08|05 Gościnne występy w Gliwicach “Piękna
pamięć”
10,11|05 19.00 Trzy kobiety i stroiciel fortepianów
12,13|05 Kuchnia i uzależnienia
17,18|05 19.00 Diabelski młyn
19,25,26|05 19.00 Cravate klub /szopa/
27,28|05 18.30, 19.00 Dyrektorzy
30,31|05 19.00 Wiem, że wiesz
ul. Żelazna 51/53
Ceny biletów: 20PLN
www.teatrprezentacje.pl
Teatr Polski
05,09|05 19.00 Zielona Gęś
10,11,18,20|05 19.00 Eurocity
12,13,23,24|05 12.00, 18.00 Odyseja
16-18,30,31|05 12.00 Przygody Sindbada
żeglarza
16|05 19.00 Teatr jest światem
21,31|05 19.00 Refreny Ref-rena
26-28|05 19.00 Sen nocy letniej
ul. Karasia 2
Ceny biletów: 30PLN
www.teatr-polski.art.pl
Abel Ferrara – reżyser, który portretuje przemoc w swój realistyczny sposób
(„Zły porucznik”, „Miasto strachu”) , z
którego jest znany (w końcu urodził się
w Bronxie), a z drugiej strony tworzy
pseudofilozoficzne filmy. Tym razem
chce dodać swoje parę słów w kwestii religii.
Kanwą filmu są odnalezione księgi z
zapisami o prawdziwym życiu Marii
Magdaleny i przemyślenia trzech
osób na temat religii. Losy tych osób
niby się splatają, ale lepiej byłoby
napisać, że się po prostu stykają.
Reżyser Tony Childress tworzy
swój film o Jezusie, w którym
przedstawia Marię Magdalenę w kontrowersyjny sposób.
W trakcie kręcenia filmu aktorka grająca postać
Marii, notabene jej imienniczka Maria Palesi,
doznaje duchowego olśnienia i wyjeżdża po nakręceniu filmu do Jerozolimy, by zgłębiać wiarę.
W tym samym czasie Ted Younger jako gwiazda
TV prowadzi program o życiu Jezusa, w którym
zaprasza do rozmów duchownych różnych religii, a w niedługim czasie także Tona Childressa,
którego filmem będzie zafascynowany.
Film ma być niby odpowiedzią na „Pasję” Mela
Gibsona, głosem w sprawie postrzegania wiary,
jej tworzenia się i esencji. Może także i głosem w
sprawie kobiet w strukturach kościoła i szowinizmu w tej kwestii. W końcu bazą szokującego
filmu Childressa jest Maria Magdalena jako ta,
która miała głosić słowo Boże na równi z innymi
apostołami.
Aktorstwo jest świetne, Juliette Binoche grająca Palesi naprawdę wygląda na natchnioną
(pewnie też ogromną gażą za parę minut gry),
przechodząca z uduchowionego spokoju w
szaleństwo i znów w łagodność. Forest Whitaker (Ted Younger) to obraz smutku, a Modine
(Childress) jest denerwujący tak, jak gwiazdy
Hollywood.
Słowem najlepiej oddającym klimat tego
kina jest „magiczne miejsce”. Wyprawa do
tego starego kina jest czymś zupełnie różnym od wizyty w multipleksie. Można by
wytknąć, że jest tu tylko jedna sala, fotele
nie mają miejsca na coca-colę, a ekran nie
jest wielkości dwupiętrowego budynku.
Moim zdaniem jednak to między innymi
powyżej wymienione czynniki są tym,
co składa się na atmosferę prawdziwego,
dawnego kina.
Repertuar Iluzjonu sprawia, że nie ma on konkurencji w Warszawie. Nie można zobaczyć tam
najnowszych produkcji. Iluzjon prezentuje tylko
stare filmy, godne uwagi, których nie możemy
obejrzeć w żadnym innym kinie.
Bilet w cenie XXX zł zapewnia dobry film, a
także prawdziwą odmianę, przygodę, ciekawą
Problemem filmu jest to, że stawia pytania, ale
mimo tego jest pusty, świetne aktorstwo idzie
na marne, tak samo ze specyficznym dla Ferrary sposobem kręcenia normalnie budującym
klimat zagrożenia. Scenariusz wydaje się chaotycznym zlepkiem, nagłe naturalistyczne sceny
przemocy wydają się wepchnięte na siłę, nie ma
przejrzystej wizji filmu. Wokół krążą ciekawe
pytania, ale sposób odpowiedzi na nie jest całkowicie niesatysfakcjonujący, błahe końcowe
przesłanie wykrzyczane w kinie przez Childressa tylko to potwierdza. Bohaterom brakuje kompleksowości i odbieramy ich pomimo świetnej
gry sztucznie, brakuje im zaczepienia w rzeczywistości, pewnej naturalności poczynań.
Grand Prix w Wenecji to raczej uhonorowanie
tematu filmu, niż jego spójności, gry aktorów,
niż odgrywanych przez nich charakterów. Pozostaje wielki niedosyt.
fr_v4
Reżyseria: Abel Ferrara
Dystrybutor: Monolith Plus
Premiera: 7 kwietnia
randkę, czy po prostu miły wieczór.
iluzjon
16
Monika
Co sprawia, że wzbudzają naszą sympatię? Czy w ogóle ją wzbudzają? A jeśli ją
jednak wzbudzają, to co jest tego powodem? Podobni do nas w działaniu? Tak
samo starzy, o bliskich naszym problemach? Grzeszą ambicją? Ale czy szczytem
ich ambicji jest mycie szaletu w UK? Czy
może wreszcie to, iż z dnia na dzień potrafią rzucić PRL wieku XXI i przez Cieszyn
zabrać się w „świat“? Co łączy córkę górnika, który w obronie pracy wali kamieniami
w Sejm, artystę warszawskich blokowisk
oraz rybaka po studiach? Warto ich zobaczyć. Realnie pokazani, swoimi historiami
oceniają świat, w którym przyszło im żyć.
„Oda do radości” trójki młodych filmowców
to pierwszy film w historii polskiej kinematografii, który zakwalifikowany został do udziału
w konkursie prestiżowego festiwalu filmowego
w Rotterdamie. Wcześniej obraz ten wyróżniono
Nagrodą Specjalną Jury pod przewodnictwem
Andrzeja Wajdy na festiwalu w Gdyni. „Oda
do radości” spotkała się także z wyjątkowym
przyjęciem polskiej krytyki, która uznała dzieło
młodych filmowców za jeden z najdojrzalszych i
najciekawszych portretów współczesnej Polski.
Kamera koncentruje się na trójce bohaterów.
Aga po pobycie w Anglii wraca do domu, na
Śląsk. To, co zastaje, nie napawa optymizmem.
W kopalni trwa strajk i pracującemu tam ojcu
grozi utrata pracy. Dziewczyna otwiera zakład
fryzjerski, by pomóc rodzinie. W Warszawie
Michał wygrywa radiowy konkurs hip-hopowy.
W życiu rodzinnym i uczuciowym nie ma już
jednak tyle szczęścia. Wiktor wraca po studiach
do niewielkiej nadmorskiej miejscowości. Nie
Teatr Dramatyczny
może dogadać
się z rodzicami, a praca z
rybami - jedyna,
którą udało mu
się dostać - zupełnie nie daje mu satysfakcji. Losy tych
trzech postaci przetną się niespodziewanie w kluczowym dla
ich życia momencie…
Bohaterowie „Ody do
radości” próbują radzić
sobie zarówno z życiem
rodzinnym, rozterkami emocjonalnymi, jak z
wyzwaniami życia codziennego kraju Poland.
Jesteśmy świadkami ich sukcesów – przeżywamy z nimi życiowe porażki. Od lat nie było
filmu, który z taką prostotą i pasją opowiadałby o współczesności i życiu młodego pokolenia
Polaków.
„Coś wspaniałego. Widziałem Odę do radości
parę godzin temu i ciągle nie mogę się otrząsnąć.” Piotr Łazarkiewicz
„Dawno nie widziałem tak dobrego filmu
współczesnego o losie ich [młodych artystów
– F.] rówieśników.” Kazimierz Kutz
Akson Studio, Gutek Film oraz iTVP dokonały pionierskiego przedsięwzięcia dystrybucyjnego, jakim jest wprowadzenie filmu jednocześnie
do kin i dystrybucja w Internecie [19|04]. Po raz
pierwszy w Polsce film dostępny jest od dnia premiery zarówno w kinach, jak i na internetowych
stronach itvp.pl [tam obraz można obejrzeć na
dwa sposoby: kopiując go na dysk twardy i płacąc
za kopię 10PLN, lub po zapłaceniu 5zł – oglądać
go bez możliwości zapisu na dysku. Płacić można SMS-em, kartą kredytową lub przelewem.
Falk
Reżyser: Anna Kazejak-Dawid (nowela Śląsk),
Jan Komasa (nowela Warszawa), Maciej Migas
(nowela Morze)
Dystrybucja: Gutek Film
Premiera: 19.04.2006
05,27,28|05 19.00 Obłom-off
06-09|05 19.30 Sztuka (premiera)
08|05 19.00 Śmiech szczura Teatr Cameri z
Tel Awiwu
10,11|05 19.00 Samobójca
13-16|05 19.00 Obsługiwałem angielskiego
króla
17,19|05 19.00 Przestrzeń Shelley
18-21|05 19.00 Opowieści o zwyczajnym
szaleństwie
22|05 19.00 Evviva l’arte
23-25|05 19.30 Gry i zabawy
24,25|05 19.00 Wiara nadzieja miłość
30,31|05 19.00 Alina na zachód, 19.00 La
Petite Fabrique
Przedstawienia odbywają się na dwóch
scenach.
Pałac Kultury i Nauki
Ceny wejściówek: 11-17PLN (w miarę wolnych miejsc na godzinę przed spektaklem)
www.teatrdramatyczny.pl
Teatr Syrena
09,16|05 Klub hipohondryków
10,11,25,30,31|05 Pecunia non olet?
12|05 Hymn miłości wg Edith Piaf
14|05 Jacques Brel
18-20|05 Opera za trzy grosze
21|05 Pamięta...my o Osieckiej
23,24|05 Tango operita: Szare kwiaty
26,27|05 Parady
28|05 In fagranti
Wszystkie przedstawienia startują o 19.00
ul. Litewska 3
Ceny biletów: 14-55PLN
www.teatrsyrena.pl
Filharmonia Narodowa
07|05 19.00 Nadzwyczajny koncert symfoniczny Orkiestra symfoniczna Filharmoni
Narodowej
Antoni Wit – dyrygent
Gino Kremer – skrzypce
Dymitr Szostakowicz – skrzypce
Sergiej Prokofiew - Suita z opery Siemion
Kotko
08,15|05 XIII Festiwal Muzyki i Sztuki Krajów Bałtyckich Probaltica
Koncert nadzwyczajny
Europejska Orkiestra Festiwalowa Probaltica
Chór Filharmonii Narodowej
Tadeusz Wojciechowski - dyrygent
Skaidra Jancaite – sopran (Litwa)
Marianne Gottalander – alt (Szwecja),
Mati Turi – tenor (Estonia),
Piotr Nowacki – bas (Polska)
09|05 19.00 Koncert kameralny
17
18
Polski kwartet fortepianowy
Ewa Marczyk – skrzypce
Marek Marczyk – altówka
Andrzej Wróbel – wiolonczela
Edward Wolanin – fortepian
12|05 19.00 Koncert symfoniczny
Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej
Jerzy Semkow – dyrygent
Jon Kimura Parker – fortepian
13|05 19.00 Koncert symfoniczny
Orkiestra symfoniczna i chór Filharmoni
Narodowej
Jerzy Semkow – dyrygent
Jon Kimura Parker – fortepian
14,16|05 19.00 Recital fortepianowy z cyklu
Wielcy pianiści
Richard Goode - fortepian
18|05 18.00 Czwartkowe Spotkania Muzyczne
Duo Granat:
Tamara Granat - fortepian
Waldemar Malicki - fortepian
19,20|05 19.30 Koncert symfoniczno-oratoryjny
Orkiestra symfoniczna i chór Filharmoni
Narodowej
Jerzy Semkow – dyrygent
Bożena Harasimowicz– sopran
Ewa Marciniec – alt
Dariusz Stachura – tenor
Romuald Tesarowicz – bas
Henryk Wojnarowski – kierownik chóru
21|05 19.00 Koncert kameralny
Australian Chamber Orchestra
Richard Tognetti - dyrygent
Dawn Upshaw – sopran
25|05 18.00 Czwartkowe Spotkania Muzyczne
Koncert symfoniczny
Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej
Antoni Wit – dyrygent
Ingolf Wunder - fortepian
26,27|05 19.30 Koncert symfoniczny
Orkiestra symfoniczna Filharmoni Narodowej
Marc Soustrot – dyrygent
Arkadiusz Bialic – organy
30|05 19.00 Koncert kameralny
Julian Rachlin - skrzypce
Itamar Golan – fortepian
ul. Jasna 5
www.filharmonia.pl
„W rytmie serca” to remake kultowego filmu „Fingers” Jamesa Tobacka z 1978 roku.
Tom (Romain Duris), ukończywszy 28 lat,
przejmuje po ojcu interes - zdegenerowany,
nielegalny handel nieruchomościami. Klimat nocnego Paryża, niebezpieczni znajomi,
przemoc, szybkie samochody i piękne kobiety
- te kwestie wiodą prym w życiu głównego bohatera. Nieoczekiwane spotkanie ze znajomym
z przeszłości, powoduje, że Tom zaczyna inaczej postrzegać świat, swoje otoczenie i samego
siebie. Przypomina mu się matka-pianistka,
której drogą niegdyś podążał. Chęć lepszego
życia budzi w nim nadzieję posiadania, być
może jeszcze nie do końca zmarnowanego, talentu muzycznego. Dlatego z determinacją rozpoczyna przygotowania do przesłuchań. Nowe
obowiązki bardzo ograniczają relacje z ojcem.
Umiejętności fortepianowe Toma wymagają
dopracowania, bohater potrzebuje nauczyciela...
I tu, jak z nieba, a konkretniej z Chin, spada
mu młoda i ładna kobieta – Miao-Lin – zdolna
pianistka, szukająca pracy. Na nieszczęście bohatera jednak, w języku francuskim potfari
powiedzieć tylko „bonjour” i „merci beaucoup”.
Niemniej jednak nie ma to większego znaczenia, bo sama muzyka staje się ich jedynym
wspólnym językiem. Dynamiczne gesty, pauzy,
spojrzenia, prezentują całą gamę emocji młodej
Azjatki. Jednak presja z tej ciemnej strony świata
Toma, da o sobie znać w najmniej oczekiwanym
momencie..
W filmie występuje mnogość tematów, zarów-
no jasno podanych widzowi, jak i nieco ukrytych.
Ojcostwo, macierzyństwo, synostwo, odmiana
swojego życia, cena tej odmiany, dążenie do
celu, wchodzenie w dorosłość – to tylko niektóre
z nich. Obraz mocno opiera się na muzyce, choć
nie podkreśla ona akcji i nie buduje napięcia, a
raczej jest sposobem wyrażania Toma, jego nastrojów.
„W rytmie serca” obsypano wieloma nagrodami, m.in. Srebrnym Niedźwiedziem Festiwalu Filmowego w Berlinie 2005, 8 Cezarami – Francuskimi Nagrodami Filmowymi,
statuetką BAFTA 2006 – dla najlepszego filmu
nieanglojęzycznego. Podsumowując – kolejne w
tym roku dobre kino francuskie.
el proczo
Reżyseria: Jacques Audiard
Premiera: 24 marca br.
Dystrybutor: BEST Film
Poza zastałym
kinem
Jonatan, Adolph, Rosemary
i Renne tworzą
rodzinę. Współczesną
rodzinę
portretowaną od
wewnątrz
przez
Jonatana od jego
11 urodzin. Zaczyna się idyllą - zwykła teksańska rodzina
(Adolph, Rosemary i
ich córka Renne) żyje we
względnym szczęściu, aż
do momentu, kiedy piękna, pozująca w magazynach
Renne zostaje oddana przez
rodziców do zakładu psychiatrycznego i poddana kuracji elektrowstrząsami.
Z domokrążcą Stevem, Renne ma dziecko - Jonathana. Syn, nad którym ciąży to samo fatum,
w młodości doznaje szoku, po którym choruje
na depersonalizację i swoje życie postrzega jak
w śnie, spoza ciała. Jego 20-letnia autobiografia, którą oglądamy, to tak współcześnie obecna
mieszanka sztuki i kiczu, kwasowy trip, a jednocześnie próba budowania w tym swojego jestestwa, próba odnalezienia się w rzeczywistości,
zahaczenia się w niej i znalezienia oparcia.
Między Jonathanem a jego matką wytwarza się
w tym czasie więź, bliskość ludzi, którym trud-
niej jest odnaleźć się w świecie, a także miłość.
Ten film jest jednym z gatunku wyjątkowych,
dlatego że nie jest kręcony z myślą o nikim, jest
formą oddania swojemu życiu hołdu, a przez to
jest szczery i czysty do bólu, niezmącony czymkolwiek, co wychodziłoby spoza wnętrza reżysera. Tak, jest egocentryczny, ale właśnie tak
opisujemy własne życie, przez siebie, przez swoje
uczucia, przez własne odbieranie siebie i innych.
Jonathan Caouette zebrał 160 godzin nagrań,
usiadł przed Applem swego chłopaka i programem imovie stworzył 3h (wersja kinowa trwa 88
min) dokumentu o sobie, sam bez niczyjej pomocy. Dużo w tym filmie afirmacji życia, dużo
szoku, dużo portretu współczesnej kultury, dużo
zostaje w pamięci.
fr_v4
Reżyseria: Jonathan Caouette
Dystrybutor: Gutek Film
Premiera: 7 kwietnia
Możemy być
dumni
jako
Polacy, iż w
polskim
kinie
produkuje
się
jeszcze tak doskonałe filmy, te
z najwyższej półki,
jak obraz Janusza
Majewskiego
„Po
sezonie”. Szkoda tylko,
że tych arcydzieł jest tak
mało, a jeśli już są tworzone, to jedynie z życzliwości aktorów godzących
się pracować na kredyt.
Film to opowieść o trzech
kobietach w różnym wieku
(Magdalena Cielecka, Ewa Wiśniewska, Małgorzata Socha), a każdą z nich wiążą odmienne relacje z Leonem (Leon Niemczyk) - dojrzałym mężczyzną o niebanalnej przeszłości i
specyficznej tożsamości, który posiada cechy
romantyka i łotra zarazem. Bohaterowie spotykają się zimową porą w małym pensjonacie
nad jeziorem, a wszystkich łączy samotność.
„Po sezonie” to film o nietuzinkowej, przemyślanej fabule, to film o miłości i przemijaniu. Porusza on kwestię specyficznego
związku starszego mężczyzny z dużo młodszą kobietą, co nie jest powszechną tematyką
światowego kina pełnego przemocy, chamstwa, brutalności, ordynarnego seksu i bajkowości. Sam reżyser uważa, iż trzeba robić
filmy o tym, czego nie widać, ale co wcale nie
oznacza, że tego nie ma. Jego celem jest tworzyć dzieła, „bajki”, które mają nas odprężyć i
zabawić - refleksja nie jest przymusem, choć
jest mile widziana.
Niektórzy mówią, iż „Po sezonie” jest dziełem poruszającym kwestię „wiecznego snu o
wiecznej potędze męskich możliwości”, inni
znów twierdzą, że to „film na pocieszenie i
podbudowanie partnerów, którzy nigdy nie
dorosną do poziomu swych pań”.
Sam pomysł filmu powstał po rozmowach
Janusza Majewskiego z Leonem Niemczykiem, a scenariusz był już pisany specjalnie
„pod” Leona i jest on w pewien sposób jego
biografią. Główna rola dla tak dobrego aktora
to ogromna szansa kreacji, jakiej praktycznie
nie miał od czasów wielkich ról w „Pociągu”,
„Bazie ludzi umarłych” czy „Nożu w wodzie”.
To szansa, która została w pełni wykorzystana, czego świadkami mogą być widzowie.
Na koniec pozostaje mi jedynie zacytować
słowa Jacka Santorskiego, który o filmie powiedział: „Ten film trzeba po prostu przeżyć.
A potem się o nim pamięta. I jest się troszkę
lepszym”.
Gochus
Kino Iluzjon
05-07|05, 19.15,20.15 Solaris
05,06|05 17.45 Profesor Zazul, Przekładaniec,
Przyjaciel
06,07|05 18.15 Manhattan
07|05 15.00 Trzy światy Guliwera
09|05 18.15 Spotkałem nawet szczęśliwych
Cyganów, 20.00 Handlarz czterech pór roku
10|05 18.30 Pali się, moja panno, 20.00
Rogopag
11|05 17.45 Czarownice, 20.00 Zwierciadło
12|05 18.30 Gdyby Don Juan był kobietą,
20.15 Trzy kolory: Biały
13|05 17.00 Szpital (premiera), 18.45 Żelig,
20.15 Trzy kolory: Niebieski
14|05 14.30 Przygody Hucka, 16.30 Ikaria
xb1, 20.15 Trzy kolory: Czerwony
14,18|05 18.15 Wycieczka w kosmos,
16,21|05 18.15 Purpurowa róża z Kairu,
16|05 20.00 Mocny człowiek
17|05 18.00 Przygoda na Mariensztacie,
17,20|05 20.00 Gusiseppe w Warszawie
18|05 18.15 Szpital przemieniania, 20.15
Kanał
19|05 18.15 Ósmy dzień tygodnia, 20.00
Klątwa skorpiona
20,3105 17.00 Dziewczyny do wzięcia,
20|05 20.00 Koniec z Hollywood
21|05 14.45 Przygody misia Yogi, 18.15 Cwał,
20.15 Życie i cała reszta
23|05 17.45 Celebrity, 20.00 Hannah i jej
siostry
24,31|05 18.30 Niewinni czarodzieje,
24|05 20.15 Krótki film o zabijaniu
25|05 18.15 Warszawa, 20.15 Słodki drań
26-28|05 Przegląd etiud studentów szkół
filmowych
30|05 18.30 Gangsterzy i filantropi, 20.15 Nie
lubie poniedziałku
31|05 17.30 Test Pilota Pirxa,
ul. Narbutta 50a
Ceny biletów: 11-18PLN
www.fn.org.pl
19
20
KINO LAB
09,16,23|05 19:00 Francuskie Rendez-Vous :
Wild Side, 19:00 Pani Zemsta
09-15|05 19:00 Pani Zemsta
11|05 Maurycy Gomulicki prezentuje: PINK
MOVIES
13|05 21:00 Pod wodą - Filmy Andrzeja
Misiuka: Intruz/ Dive masters
19|21|05 19:00 Ukraina: szkoła przetrwania
-krótkie filmy z Ukrainy I,II i III
25|05 20:00 Ekran otwarty
26,27|05 19:00 Biegnij Sabu biegnij: Drive,
26,27|05 21:00 Biegnij Sabu biegnij: Hold Up
Down
28-31|05 18:00, 20.00 Dziesięć filmów, które
wstrząsnęły cz.1-8
Centrum Sztuki Współczesnej (Zamek Ujazdowski), Al.Ujazdowskie 6
Ceny biletów: 10-12PLN
www.kinolab.art.pl
Kino LUNA
26-27|05 Bikepunkfest - weź się przejedź!
W cyklu imprez Luna-OFF
W każdy weekend w miesiącu Luna wspiera
dobrą książkę. Łączy przyjemność obcowania
z filmami na wysokim poziomie z satysfakcją i
wiedzą, jaką daje czytanie interesujących, znanych i cenionych książek. W każdy weekend
wszyscy widzowie, odwiedzający kino Luna
mają szansę otrzymać za darmo atrakcyjne
pozycje z literatury polskiej i światowej..
W cyklu Edukacyjna Luna
Od kwietnia w ramach Lunateki, czyli
Młodzieżowej Akademii Filmowo – Teatralnej ruszają praktyczne zajęcia filmowe dla
młodzieży i studentów. W ich ramach słuchacze uczestniczą w warsztatach reżyserskim,
aktorskim, producenckim i operatorskim oraz
poznają techniki pracy filmowej pod okiem
znanych i cenionych profesjonalistów.
Marszałkowska 28
Ceny biletów: 5PLN (pn., pt. i sob. po 22.00),
12PLN(wt.- czw.), 14PLN(pt.- nd.)
www.kinoluna.pl, www.terra.waw.pl
Kino Muranów
Kinowe premiery „Gutka”:
23|06 Bilety / Tickets
reż. Abbas Kiarostami,
Całość rozgrywa się w pociągu ze wschodniej
Europy do Rzymu, a bohaterowie to galeria
malowniczych pasażerów transeuropejskiej
kolei. Pierwszy pasażer, którego poznajemy,
to profesor, 60-letni naukowiec, który utknął
na austriackim dworcu z powodu złej pogody.
Z zespołem Kokon zetknąłem się po raz
pierwszy pare lat temu, kiedy to w moje
ręce wpadła ich „demówka”. Specyficzny
wokal, mocne, rockowo-metalowe brzmienie i niebanalne teksty - słuchało się naprawdę dobrze. Studyjna płyta „Symbioza”
nie zawiodła moich oczekiwań. Inspirowana
dziełami Gombrowicza (!) tworzy zamkniętą
całość. Większość utworów jest bardzo dynamicznych, zagranych z „kopem”, a zarazem
bardzo melodyjnych. Już po pierwszym przesłuchaniu w głowie zostają motywy, które
można sobie nucić pod nosem. Dodatkowe
elementy, takie jak skrecze, klawisze, a nawet
dziecięce chórki świetnie urozmaicają słuchanie i sprawiają, że nie sposób się nudzić. Osobiste, czasem przewrotne teksty piosenek dają do
myślenia – nie jest to kolejna papka, którą serwują nam prawie wszystkie stacje radiowe. Na
uwagę zasługuje również fakt, że zespół własnymi środkami wydał płytę – niestety w Polsce
tak jest, że tego typu muzyka nie spotyka się z
przychylnością wydawców – a szkoda.
Podsumowując: jak dla mnie rewelacja – słuchać, słuchać, słuchać. Płytę można zamówić
na stronie zespołu : http://www.1jestkokon.
com, do czego bardzo zachęcam, tym bardziej
że cena (20zł) jest naprawdę niewygórowana.
michus
Alain Finkielkraut – francuski filozof i
publicysta – ma wąpliwości, czy zrywając
więź pomiędzy byciem a dziedzictwem
stajemy się bardziej wolni, bardziej świadomi i bardziej otwarci. Cóż mamy, czego
nie otrzymaliśmy? – pyta, kreśląc zarazem mroczny obraz gardzącej przeszłością
współczesności, która pławi się w internetowym tu i teraz. Swoimi wątpliwościami
Finkielkraut z upodobaniem drażni lewicowych intelektualistów.
Bycie filozofem bywa postrzegane jako równoznaczne nieposiadaniu własnego miejsca.
Tylko bowiem z pewnego dystansu, tylko dzięki niepogrążaniu się w tym, co partykularne,
możliwe stają się krytyka lub poznanie – podstawowe zadania filozofa. Filozof ma więc być
tym, kto zawsze pozostaje nie na swoim miejscu – tym, kto wiecznie przychodzi z zewnątrz.
Podobno Sokrates dał wzór postawie
nieumiejscowienia, podobno nigdy nie mówił
w swoim imieniu, a tylko przywdziewał maski,
dzięki którym obnażał śmieszność i dogmatyczność poglądów przeciwnika. Był więc Sokrates pierwszym wielkim filozofem i zarazem
pierwszym wielkim uchodźcą – człowiekiem
pozbawionym własnego miejsca w trakcie nieustającej podróży poprzez przekonania
innych, które nigdy nie stawały się jego własnymi.
Współczesny filozof, Alain Finkielkraut, stawia swojej epoce przerażającą diagnozę – dzisiejszy człowiek nie zna już swojego miejsca,
zawsze przychodzi z zewnątrz i nie potrafi być
u siebie. Zarazem Finkielkraut powiada, że niebycie u siebie oznacza niebycie człowiekiem.
Doświadczanie całkowitej nieprzynależności
do świata przestało więc być zajęciem ekskluzywnym. W rozmowach z quebekańskim
filozofem Antoinem Robitaillem - opublikowanych ostatnio w Polsce pod tytułem „Niewdzięczność” - Finkielkraut niejednokrotnie
wspomina o dobrodziejstwach współczesnego
świata, które prowadzą do zerwania więzi z
miejscem i wykształcają postawę obywatela
świata.
Wielokulturowe lotnisko, hipertekstualny
Internet, pełen obcych zapożyczeń język, telewizyjny natłok egzotycznych obrazów składają się na – niezupełnie oryginalną – opowieść
Finkielkrauta o współczesności. W jednym ze
swoich wcześniejszych esejów Finkielkraut pisał tak: „Niebywała zasługa ekranu polega na
tym, że zmienia on
radykalnie nasze odniesienie do rzeczywistości. Odtąd to człowiek ma władzę nad miejscem,
nie zaś odwrotnie. Jego obecność na ziemi nie
oznacza już przypisania do określonej siedziby”. Zdaniem
Finkielkrauta, technologia wykluczyła z gry
topologię. Człowiek jako jednostka stał się
podmiotem, który jedynie ze względu na siebie
formuje - zredukowany do składu będących w
zasięgu ręki atrakcji - świat.
Dlaczego jednak, zdaniem Finkielkrauta,
przywiązanie do
własnego miejsca stanowi wartość? Dlaczego
wyzwolenie jednostki we współczesnej kulturze postrzega on w ciemnych barwach? Powołując się na myśl Hannah Arendt, Finkielkraut
mówi tak: „Aby być wolnym
potrzeba nam jakiegoś świata. Nie gdziekolwiek, nie jakkolwiek, lecz w łonie pewnego
narodu, w określonym świecie życia, wewnątrz
pewnej politycznej wspólnoty człowiek może
żyć jako człowiek pośród innych ludzi, co oznacza, że może on wyrażać poglądy, które mają
znaczenie oraz prowadzić skuteczne działania”. Wspólna historia, wspólny
język, wspólne wartości są zdaniem Finkielkrauta gwarantem
zaistnienia wspólnoty sensu, która tworzy
więź nie tylko z żyjącymi, ale rozszerza się też
na tych, którzy umarli i tych, którzy po współczesnych będą dziedziczyli. Dla Finkielkrauta,
jak i dla wspomnianej już Arendt, czyste człowieczeństwo - owa oświeceniowa idea racjonalnego człowieka, który dopiero po odrzuceniu tradycyjnych przesądów i bagażu lokalnej
historii, stał się człowiekiem - to
pomysł przez doświadczenia XX wieku
skompromitowany. Człowiek
pozbawiony tego, co nie-uniwersalne okazuje
się nikim.
Uznanie, jakim Finkielkraut darzy dążenia
„małych narodów” do zachowania własnej
tożsamości, jest więc zrozumiałe.
W „Niewdzięczności” wspomina, że dopiero
wraz z lekturą pewnego
eseju Milana Kundery odkrył Europę
Wschodnią – choć samo to
określenie uznaje Finkielkraut
za niewłaściwe, bo zakorzenione
w zachodnioeuropejskim niezrozumieniu specyfiki tego regionu.
Jest to pełnoprawna część Europy
Zachodniej, którą przemocą porwał
nieeuropejski totalitaryzm. Kraje
takie jak Polska, Czechy,
Słowacja, Węgry, czy Chorwacja nigdy nie mogły cieszyć się – w
przeciwieństwie do „wielkich” narodów Europy Zachodniej – pewnością
własnego istnienia. Na tym też wyłącznie polega ich „małość”. Na wschód od
Berlina narodowa tożsamość nieustannie
stawiana była pod znakiem zapytania.
W rozmowach z Robitaillem Finkielkraut
atakuje zachodnie
podejście do wysiłków zachowania przez
„małe narody” ich tożsamości. Wkładając maskę „zachodniego intelektualisty” mówi tak:
„Małe narody (...) są bytami pozbawionymi
racji bytu. Nie ma dla nich miejsca w pędzącym pociągu historii, a kiedy pragną do niego
wsiąść, ci,
którym przysługuje do tego prawo, ci, którzy
skasowali bilet, wołają z oburzeniem kontrolera, by nakazał im natychmiast wysiąść”.
Zwolennicy Eurolandu nie znajdują uznania
dla tego, co lokalne.
Quebekańskie „Je me souviens” będzie dla
nich równie niezrozumiałe, co nazwy nowych
bałkańskich republik.
W jednym z esejów Finkielkraut przytacza
satyryczny opis
językowego zamieszania, panującego w świecie trudnych do zrozumienia obcych nazw:
„Umenesi de Bonnanda mają za sąsiadów nieprzyjaznych im Nipponsów de Pommede. Nibbonisi de Bonnaris dogadują się – już to z Nipposami de Pommede, już to z Rijabononsami de
Carabule – by wspólnie zagrozić Umenosom de
Bonnada (...)”. Oświeceniowy Rozum z
pogardą spogląda na to, co lokalne i nieprzetłumaczalne. W dążeniu do uniwersalnej,
racjonalnej wspólnoty Obywateli-Europejczyków to, co partykularne musi skapitulować.
Historyczna konieczność wyklucza istnienie
„małych narodów” i ich nieprzetłumaczalnych
światów.
Finkielkraut protestuje – jego zdaniem świat
pozbawiony lokalnych fetyszy, świat podporządkowany całkowicie myśleniu w kategoriach
użyteczności i racjonalności byłby nieludzki.
GL
Alain Finkielkraut:
„Niewdzięczność”
Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005.
„Zagubione człowieczeństwo”
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
1999.
Dzięki wstawiennictwu miłej i pięknej asystentki udaje mu się zdobyć miejsce w wagonie
restauracyjnym zatłoczonego pociągu.
7|07 Pan Zemsta / Boksuneun naui geot
reż. Park Chan-wook
Mroczny thriller będący pierwszym elementem „trylogii zemsty”, w której skład wchodzą
również Old Boy oraz Pani Zemsta.
Dong-jin, bogaty właściciel fabryki, w której
pracuje Ryu, dowiaduje się, że jego córeczka została uprowadzona. Kiedy porywacze
domagają się okupu, Dong-jin bez chwili wahania spełnia ich żądanie. Wkrótce dowiaduje
się, że mimo to jego dziecko zostało zabite.
Wtedy planuje krwawą zemstę…
ul. Gen. Andersa 1
Ceny biletów: 10 PLN(pn.), 15PLN (wt.– czw.
oraz pt.- ndz. do 15.00), 18PLN (pt.- ndz. po
15.00)
www.gutekfilm.pl, www.eranowehoryzonty.
pl
Klub Stodoła
21|05 ProgRock Festiwal
13|06 Motorhead - po 30 latach działalności
najgłośniejszy zespół świata wciąż daje czadu
na scenie!!!
16|06 Rbk hip-hop tour 2006
29|06 z cyklu “co 4-tek muzyka” zapraszamy
na koncert bloodhound gang
Każdy piątek i sobota imprezy 21-4 (do 22
studenci gratis!)
ul. Batorego 10
www.stodola.pl
zebrał i opracował dg
21
22
To kolejna już po „Tamie” („The Weir”)
i „Dublińskiej kolędzie” („Dublin carol”),
sztuka irlandzkiego dramatopisarza
Connora McPhersona wystawiana w
Teatrze Studio. Jest przy tym kolejną, gdzie
główną rolę zagrał Krzysztof Majchrzak (Ian).
Opowiada o dwóch mężczyznach - byłym
księdzu Ianie i przedsiębiorcy Johnie (Andrzej Blumenfeld). Johna stale męczy poczucie winy, po tym, jak stracił żonę w wypadku
samochodowym. Przed jej śmiercią romansował z inną kobietą. Bohater ma wrażenie,
że nieboszczka odwiedza go. W chwili grozy
udaje się do Iana, pełniącego funkcję terapeuty. Spotkanie przeradza się w walkę między życiem i śmiercią, kłamstwem a bolesną
prawdą, przeszłością i przyszłością. McPherson podkreśla zaburzoną komunikację przez
połamane dialogi i monologi.
„Shining City” to fascynujący portret ludzi,
którzy muszą rozliczyć się ze starym życiem
i rozpocząć nowe. Chociaż wydają się bezradni, pomagają sobie nawzajem zupełnie
nieświadomie. Poza wspomnianymi już aktorami występują: Joanna Pierzak, Wojciech
Zieliński. Prapremiera „Shining City” odbyła
się w 2004 roku w The Royal Court Theatre,
powstała we współpracy z The Gate Theatre.
Reżyseria: Krzysztof Majchrzak i Bronisława Nowicka
el proczo
Sala zapełnia się do ostatniego miejsca.
Gasną światła i rozlega się muzyka. Na
scenie widać wielkie drewniane drzwi,
które powoli się otwierają.
Widzowie są świadkami wydarzeń w wiejskiej
chacie. Podczas spektaklu drzwi wielokrotnie
zamykają się, by po chwili ponownie ukazać
inne aspekty życia na przedmieściach Odessy.
Sztuka Izaaka Babela – rosyjskiego pisarza pochodzenia żydowskiego- opowiada o losach
pewnej rodziny. Stary mąż i ojciec zakochuje się
w młodej panience. Staje się despotyczny i egoistyczny. Nie dopuszcza synów do rodzinnego
interesu. Powoduje to wiele rodzinnych konfliktów i starć, które w końcu doprowadzają do
wybuchu. Dochodzi do buntu synów przeciwko
własnemu ojcu.
Sztuka dla widza wymagającego, wyrobionego. To tradycyjna opowieść o upływie czasu,
skłaniająca do refleksji nad życiem. Nie pozostawia człowieka obojętnym. Godna polecenia dla
wielbicieli tradycyjnego teatru, w którym zobaczyć można profesjonalnych aktorów w niebanalnej sztuce.
Na scenie Teatru Ateneum spektakl gości ponownie, po trzydziestu ośmiu latach przerwy.
Występuja m.in. Maria Ciunelis, Cynthia Kaszyńska, Katarzyna Łochowska, Dorota Nowakowska, Krystyna Tkacz, Marzena Trybała,
Magdalena Wójcik, Sylwia Zmitrowicz, Artur
Barciś, Tadeusz Borowski, Krzysztof Gosztyła,
Jerzy Kamas.
Monika
Napisana ponad 30 laty jako słuchowisko radiowe „Rzeźnia” Mrożka, to całkiem aktualny traktat o upadku kultury.
Obserwujemy tu konflikcie z tradycją,
sztukę o tracącej sile, w konfrontacji z
życiem, cierpieniem i śmiercią. Reżyser,
Agnieszka Lipiec-Wróblewska, zamienia
się w rzeźnię jeden z najdostojniejszych
kunsztów - filharmonię. Główny bohater natomiast – Skrzypek (Marcin Przybylski) - traci
wiarę w muzykę, w sens twórczości artystycznej. Zamienia instrument na rzeźniczy nóż,
którym wykonuje „koncert na dwa woły, obuch,
nóż i siekierę”. Zagłada kultury, wyrażona metaforycznie złamaniem skrzypiec i triumfalny
ryk zarzynanych zwierząt, będący symbolem
uśmiercanej, współczesnej cywilizacji, nie pozostawia żadnej nadziei. Nasz bohater – muzyk
– nie chce jednak uczestniczyć w zabijaniu i
przyczyniać się do wspomnianej zagłady kultury - popełnia samobójstwo. Jest ono zakamuflowen i, jeżeli nie znamy oryginału, trudno je
będzie tu nam dojrzeć. Widzimy wewnętrzny
dramat człowieka, walczącego ze swoimi zahamowaniami i lękami.
Mrożek to niełatwy „kąsek” i wydaje mi się,
że autorom nie do końca udało się go „ugryźć”.
Reżyser serwuje nam raczej poważny elaborat
filozoficzny, zapominając nieco o inteligentnym
humorze i specyficznej kpinie poety. W roli
skrzypka brakuje mi tej wyraźnej metamorfozy, skłaniającej go do zarzynania wołów, w
miejsce zgłębiania sztuki muzycznej. Roli Dyrektora Filharmonii (Wojciech Malajkat) też
nie można uznać za całkowicie udaną. Czasami
sprawia wrażenie, jakby była z innego przedstawienia. Nieco pusta recytacja cechuje Joannę
Trzepiecińską (Flecistka) i Gabrielę Kownacką
(Matka). Zdecydowanie najlepszy i najbardziej
przekonujący jest Zbigniew Zamachowski, który potrafi zagrać wszystko, z każdym i wszędzie.
Tu wciela się w rolę Paganiniego, zmieniającego
się w rzeźnika.
Reżyseria: Agnieszka Lipiec-Wróblewska
Teatr Narodowy w Teatrze Małym w Warszawie
el proczo
23
W
przedstawieniu
wykorzystano
fragmenty III aktu „Powrotu Odysa”
Stanisława Wyspiańskiego, na którym
reżyser spektaklu oparł scenariusz „Drugiego Powrotu Odysa”, a także monolog
„On” autorstwa Antoniny Grzegorzewskiej
– córki reżysera.
KiedywejdziemynawidownięSaliBogusławskiego
– Teatru Narodowego, zaskoczą nas poprzewracane
pierwsze rzędy krzeseł, a nawet wywrócone pianino. Po prawej stronie zobaczymy też leżącego
aktora, przykrytego metalowym stelażem łóżka.
Za chwilę zacznie on swój monolog, monolog
przerywany co jakiś czas przez dziewczynę, jak się
później okaże, córkę tytułowego bohatera. Ze słów
prowadzącego wywód, dowiadujemy się, że ma on
problemy alkoholowe, z którymi próbuje sobie bezskutecznie radzić. Artysta-alkoholik, obsesje, rozczarowania, zacieranie się rzeczywistości, spadanie
na bok („zawsze padam na bok, nigdy na twarz”),
rozprawa z twórczością i życiem, a także egzystencja we współczesnym świecie – wiele motywów
i wątków, ale.. jeśli nie kojarzymy biografii autora
przedstawienia, trudno będzie nam może dostrzec,
że twórca poprzez różne zabiegi koncentruje się
na swojej osobie, osobie wielkiego indywidualisty
polskiego teatru. Bardzo ciekawa sceneria i świetna
gra głównego aktora Jerzego Radziwiłowicza (On).
Jego długie monologi naprawdę robią wrażenie.
Generalnie ładny, ale dosyć trudny jednak spektakl, zdecydowanie dla ambitnych! Tym, którzy
poszukują czegoś „relaksującego” – stanowczo
odradzam! Dodam jedynie, że znudzenie niektórych widzów (choć tylko tym akurat, nie można
chyba tego tłumaczyć) sprowadzało się do niewidzianego nigdy- przynajmniej przeze mnie- w
teatrze, zachowania... Jakby pomylili widownię co
najmniej ze stadionem piłkarskim. Cóż, jak widać i
ta płaszczyzna straciła na swojej elitarności – a szkoda... W przedstawieniu występują m.in.: Wojciech
Malajkat (Odys), Jan Englert (Mistrz Sinobrody),
Wiesława Niemyska (Żona), Beata Fudalej (Judyta),
Magdalena Warzecha (Kalipso), Anna Ułas (Penelopa), Anna Grycewicz (Maria), Anna Gryszkówna
(Anna).
Reżyseria i Scenografia: Jerzy Grzegorzewski
Teatr Narodowy
el proczo
Wystarczy spojrzeć na tytuł przedstawienia i datę premiery spektaklu, żeby
nie mieć wątpliwości, że inspiracją dla
jego twórców był zamach terrorystyczny
w madryckim metrze sprzed dwóch lat.
Przyznam, że szłam na tę sztukę zniechęcona, bo gdy mówi się o rzeczach tak
aktualnych i poruszających jak terroryzm,
łatwo otrzeć się o banał. Wyobraziłam sobie
wzruszającą wypowiedź o cierpieniu i bezsilności. Na przykład historię matki, której ukochany
syn wyszedł rano z domu tylko po to, żeby zabili
go bezlitośni terroryści... Nie miałam na to ochoty! Na szczęście reżyser Darek Lewandowski,
razem z tancerzami Kampanii Teatralnej Primavera, mieli dużo więcej wyobraźni i talentu,
niż mój ograniczony umysł zdołał przewidzieć.
Wyszłam z przedstawienia zachwycona! Bo oto
niemal wszystko, co chcieli nam powiedzieć
twórcy, na temat terroryzmu i kondycji współczesnego społeczeństwa, zostało wyrażone w
tańcu. Kampania Primavera korzysta z tradycji
physical theatre , niezwykle ekspresyjnej formy
teatru ruchu, oscylującej między pantomimą,
narracją poprzez ciało a tańcem. Zdjęcia prawdziwych ofiar zamachu, które pojawiają się w
pewnym momencie przedstawienia, wyświetlane na bocznej ścianie sceny, są jakby na uboczu.
Twórcy spektaklu nie epatują okrucieństwem,
chodzi o życie, tolerancję, stosunek do obcego,
stwierdza Darek Lewandowski. Jedna z bardziej
przejmujących scen ukazuje młodego terrorystę,
którego taniec jest spowiedzią, wołaniem o zrozumienie do ludzi. A ci w pewnym momencie
wychodzą na scenę, kuszą go i atakują. W rozpaczy ucieka na widownię, przeciska się miedzy
rzędami. Przez cały czas jest przy tym goniony
przez człowieka z ogromnym reflektorem na
ramieniu. Światło osacza go, nie pozwala się
ukryć, wyłania z każdej kryjówki. To tak, jakby
przed czynem, którego ma dokonać, nie było już
ucieczki.
Twórcami teatru są reżyser i tancerze Kampanii Primavera, aktorzy Teatru Konsekwentnego i
Teatru Roma, a także Paweł Althamer, perfomer,
rzeźbiarz, znany z zainteresowania funkcjonowaniem zbiorowości w sytuacjach krytycznych.
Althamera znamy miedzy innymi z głośnego
projektu BRÓDNO 2000. Mieszkańcy jego bloku
na Bródnie, z niespotykanym zaangażowaniem
i dyscypliną, utworzyli, z zapalanych w ustalonym porządku okien, ogromny napis: 2000.
Madryt 03 opowiada trzy sytuacje chwilę przed
zamachem. Takie bowiem są, zdaniem reżysera,
najbardziej interesujące. Pierwsza to wspomniane już rozterki terrorysty - muzułmanina-geja,
w dwóch następnych obserwujemy kolejno spotkanie dwojga ludzi, oczekujących na stacji metra
oraz monodram lekarza, który tego dnia wyjątkowo postanowił jechać do pracy pociągiem. Są
to jednostkowe historie zwykłych ludzi, bo, jak
mówi reżyser, 191 w rachunku ofiar z Madrytu to 191 osobnych scenariuszy, prawdziwych
uczuć , planów i wspomnień.
Premiera: 11 marca 2006, Stara ProchOFFnia
24
Dziś większość młodych ludzi deklaruje, iż chciałaby dużo podróżować. Teatr
Polski spektaklem “EuroCity” zaprasza
nas w podróż, która, choć nie ma charakteru wycieczki krajoznawczej i nie
przybliża nam materialnych dziedzictw
odmiennych kultur, jest równie ciekawa,
a przy tym zabawna.
Niedługa, dwuaktowa komedia, będąca jedną z ostatnich sztuk Aleksandra Fredry, jest
lekka i przyjemna w interakcji. Autor zastosował ciekawą kompozycję, gdyż każda scena
odbywa się na innej stacji kolejowej, a najważniejsze wydarzenia mają miejsce w pociągu
“między” nimi (czego nie widzimy). Widz obserwuje całkowite zmiany relacji między pasażerami. Zakochani na zabój w Przemyślu, kłócą się potwornie w Przeszowie, a unikający się
przed podróżą, wysiadają z pociągu w idealnej
zgodzie. Ci, którzy przekraczali próg pociągu
osobno, teraz wychodzą z niego razem...
Cała akcja trwa kilkanaście godzin i ukazuje,
jak wynalazek maszyny parowej nieodwracalnie zmienił Galicję i resztę świata. Rozwój
technologiczny na zawsze wpłynął na życie
ludzkie, nadając mu ogromny pęd. Narzekamy, że wciąż brakuje nam czasu, że jesteśmy
zagonieni, i właśnie dzięki Fredrze możemy
poobserwować i pośmiać się z ludzi, którzy
dopiero wkraczając w “szalone”, “pędzące”
życie, już uskarżali się na zbyt szybkie tempo
istnienia.
Dobra gra aktorska, dynamika akcji i humor
- znajdziemy to w “EuroCity”, a cóż więcej
trzeba do relaxu.
Teatr Polski
reżyseria: Andrzej Łapicki
Gochus
Stary, gburowaty, malutki, okrąglutki,
toczący się po scenie jak półtorametrowa
piłeczka Bartolo (w tej roli fenomenalny Marian Opania) kocha młodą i piękną Rozynę (Dorota Nowakowska), swoją
wychowankę. Ona z kolei zakochana jest z
wzajemnością w tajemniczym Lindorze (specyficzny Krzysztof Tyniec), który pokochał tę
nadobną niewiastę, ujrzawszy ją dawno temu w
Madrycie i potem szukał jej po całej Hiszpanii.
„Młodzieńcowi”, który w rzeczywistości jest
hrabią Almaviva, w połączeniu się z ukochaną
białogłową pomaga dawny przyjaciel- tytułowy
cyrulik sewilski- Figaro, który udaje sługę Bartola. Lecz Bartolo również ma swego zaufanego
powiernika- tępego i chciwego don Bazylia (znakomity Wiktor Zborowski). Wszyscy spiskują,
więc historia komplikuje się coraz bardziej, a widzowie mają okazję podziwiać świetnie zagraną
komedię pomyłek.
Fabuła wprawdzie banalna, bohaterowie naiwni, a wszystko dzieje się zbyt łatwo. Nie jest to
sztuka, dzięki której widz doświadczy katharsis,
nic tutaj nie poruszy najgłębszych pokładów
naszego jestestwa, bo jedyną, acz monstrualną
zaletą tego spektaklu jest humor, obecny w zasadzie w każdej scenie. Ubaw po pachy, jak to się
kolokwialnie mówi, i bynajmniej nie piszę tego
z ironią.
Przykładowy dialog Rozyny i Bartola:
On: Gdybyś mnie tylko kochała... ach, jakże
byś była szczęśliwa!
Ona: Gdybyś mi się tylko podobał... ach, jakże
bym Cię kochała!
Mnie osobiście bardzo podobały się stroje Rozyny. Prezentowała się w ślicznych sukniach,
ładnie skrojonych i o wyrazistych barwach. To
oczywiście żadna zachęta dla płci męskiej, która
przeważa na Politechnice, jednak i mężczyźni
również mają tam czym oczy zachwycić, także
polecam gorąco tę sztukę.
Chętnych na dobrą zabawę zapraszamy do teatru Ateneum.
Weronika
W maju w Warszawie odbędzie się cykl
imprez kulturalnych realizowanych
pod nazwą „Autobus PROZAiczny”. W
ramach przedsięwzięcia w niektórych
warszawskich klubach i kawiarniach odbędą się spotkania z młodymi literatami
z Niemiec. Będą oni promować swoją twórczość. Dla miłośników literatury spotkania
będą okazją do dyskusji o nowych trendach
europejskiej prozy.
Poza tym, na warszawskich ulicach zaprezentowane zostaną performance i próby czytane klasyki niemieckiej literatury. Po mieście
będą również kursować specjalnie oznaczone
autobusy, które zabiorą chętnych w miejsca
poszczególnych spotkań i przedstawień.
W inscenizacjach wezmą udział aktorzy
scen offowych, studenci oraz... może również
i Ty??
Jeśli interesujesz się literaturą, kochasz teatr
lub chciałbyś spróbować swoich sił na scenie
zapraszamy Cię do udziału w projekcie! Możesz zgłaszać się samodzielnie, a jeśli masz znajomych, którzy podzielają Twoją pasję, grasz w
teatrze lub teatrzyku:) zgłoś się w większym
gronie! Dla laików przewidziane są warsztaty
teatralne!
„Autobus PROZAiczny” realizowany jest
przez Ośrodek Kultury Ochoty i GFPS-Polska
oraz GFPS e. V. we współpracy z Literariches
Colloquium Berlin, pod patronatem Centrum
Informacji o Książce Niemieckiej.
Zainteresowanych prosimy o kontakt:
[email protected]
[email protected], tel. (0) 691630377
Bywa zdobione na gorąco emaliami i
złoceniem, na zimno szlifowane, grawerowane oraz punktowane i rysowane diamentem. Może być matowione piaskiem,
przezroczyste niczym woda źródlana,
zmącone, warstwowe, a jego powierzchnię może trawić kwas. Kolorowe lub bezbarwne, z ciągnioną nicią, złotym pyłem,
gęstą zawiesiną koloru, bąbelkami powietrza. Dumne, pyszne w kształtach lub delikatne i kruche, powstałe z wydmuchu czy
formowania. Od tysięcy lat jest radością dla
oka i dotyku, materiałem artystów i rzemieślników - SZKŁO, cristallo, arte vetraria, duma
Babilonu i Egiptu.
Już Fenicjanie wynaleźli piszczelę do dmuchania pierwszych wyrobów szklanych, jeszcze
chropowatych w dotyku i mętnych w kolorze.
Rzymianie rozwinęli technologię wytwarzania, otrzymując tym samym szkło przezroczyste. Jednak największy rozkwit produkcji tego
kruszcu przypada na czasy nowożytne i powstanie hut szkła we Włoszech w VIII wieku. Gdzieś
na przełomie XII i XIIIw poprzez hartowanie
wynaleziono szkło twarde i przezroczyste, co
zrewolucjonizowało ówczesny świat: rozwinęła
się optyka, pojawiły się okulary, okna oświetlały pomieszczenia przez cały dzień, pojawiły się
szklarnie odporne na deszcz i wiatr, lampy... i
oczywiście powstało lustro, a wraz z nim autoportret.
Wiemy, że pod koniec XIII wieku wszystkie
piece szklarskie z Wenecji zostały przeniesione dla bezpieczeństwa na wysepkę Murano,
co miało zapobiec groźbie pożarów w mieście.
Produkcja rozwijała się intensywnie, a szkło
weneckie zdominowało rynki europejskie.
Obok przedmiotów użytkowych i ozdobnych
produkowano na Murano także kostki ze szkła
do wspaniałych mozaiek. Różne techniki, które
mistrzowie z Murano doprowadzili do perfekcji,
dały im fortunę, m.in.: cristallo - bardzo wysokiej jakości szkło przezroczyste, reticello - technika filigranu, który osiągało się nakładając na
przezroczyste szkło cieniutkie rureczki z białego matowego szkła, smalto - zdobione emalią,
aventurine - szkło z drobinkami złota czy lattimo - szkło mleczne. Kiedy mistrzowie z Murano
odkryli nowe metody formowania i zdobienia
tego kruszcu, pozwalające w pełni wykorzystywać jego niezwykłe możliwości, władze Republiki Weneckiej usiłowały utrzymać w sekrecie
tajemnice swych rzemieślników. Wkrótce jednak także w innych państwach Europy zaczęły
powstawać naczynia a la façon de Venice, a tym
samym otworzył się nowy, fascynujący okres w
historii europejskiego szklarstwa.
W Polsce najstarsze miejsca znalezisk to Wolin i Kruszwica, a pierwsza wzmianka o hucie w
Poznaniu pochodzi z 1310r. Dwieście lat później
Radziwiłłowie pielęgnowali sztukę pięknych
szkieł w Urzeczu i Nalibokach. Zdecydowanie w
naszej części Europy centrum szkła artystycznego to Czechy i Śląsk.
I my mogliśmy ostatnio podziwiać „legendę o
bezpostaciowym ciele”- piękną wystawę szklanych dzieł sztuki pt: „Szkło zbliża”. Wystarczyło
odbyć spacer do PKiN. Pedagodzy jak i młode
pokolenie artystów z jedynej polskiej Katedry
Szkła wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych
zaprezentowali swoje prace. Poszukiwanie, odkrywanie nowych możliwości łączenia różnych
technik to domena współczesnego szklarstwa,
a efekty tej pasji mogliśmy podziwiać. Lecz jaką
25
katorgą było przemierzanie kolejnych sal z eksponatami! Wszystko tak piękne, niezwyczajne,
lśniące i osobliwe, a nic nie można dotknąć czy
potrzymać. Czułam się jak zniecierpliwione,
małe dziecko, które biorąc wszystko do rąk czy
buzi poznaje świat, a tu nagle nic nie wolno.
Straszne! Eksponaty aż prosiły: „dotknij mnie,
pogłaszcz, podnieś”.
Gochus
26
Jak naszą wspaniałą uczelnię tworzą wydziały i zakłady, tak na portal Polibuda.info
składają się działy i serwisy. Specjalnie dla
Ciebie stworzyliśmy małą ściągawkę – zapoznaj się z nią koniecznie – a przekonasz się,
jakie stwarzamy Ci możliwości.
Jako danie główne serwujemy
działy.
W naszym menu znajdziesz takie pozycje
jak: Aktualności, Foto, Kultura, Nauka, Sport
i Turystyka, Studia oraz Samorząd. Jeśli masz
ochotę na najświeższe wiadomości, esencję
całego portalu polecamy Aktualności. Kultura to istny koktajl, który tworzymy z: kina,
teatru, koncertów, wystaw oraz literatury. Wydarzenia, relacje, wywiady, felietony, recenzje to wszystko znajdziesz właśnie tu. Jak już
z kulturą będziesz za pan brat, warto zajrzeć
do Sportu i turystyki. Odnajdziesz tu info o
obiektach sportowych, chatkach studenckich,
wyjazdach i wydarzeniach związanych ze
sportem. W zdrowym ciele, zdrowy duch, a
tężyzna fizyczna zawsze w modzie! Jeśli natomiast interesują Cię zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz
galerie, to delektuj się działem Foto – zobacz
dostępne galerie, a także załóż swoją i pokaż
ją innym. Nauka – ponoć jej nigdy za wiele,
więc jeśli tylko chcesz się dowiedzieć więcej na
temat kół naukowych, wykładów specjalnych,
konkursów projektów itp. odwiedzaj ją na bieżąco. Załóżmy teraz, że masz wysoką średnią,
albo chcesz zamieszkać w akademiku czy studiować za granicą! Czy wiesz, co zrobić, jakie
podjąć kroki w tym celu...? Oczywiście, że Ci
pomożemy – właśnie po to stworzyliśmy dział
Studia. Jak już poznasz wzdłuż i wszerz działy
o których była już mowa, zajrzyj do Samorządu. Zobacz, kto rządzi naszą uczelnią - może
zechcesz do nich dołączyć.
Po daniu głównym czas na
deser, czyli do skonsumowania
pozostawiamy Ci serwisy.
A u nas Ci ich dostatek. Zacznijmy może od
tych a’la tablic ogłoszeniowych, czyli: Kiermasz książek i Stancje. Tu sprzedasz/zakupisz
podręcznik, znajdziesz mieszkanie lub współlokatora. A gdy szukasz pracy lub miejsca praktyk, informacji o wolontariacie zapraszamy do
serwisu Praca (współpracujemy z portalem
Pracuj.pl). Studiujesz, mieszkasz, bawisz się jednym słowem żyjesz i korzystasz z życia – a
to wszystko gdzie – a w stolicy, rzecz jasna. Aby
przybliżyć Ci Warszawę stworzyliśmy serwis
pod tym tytułem. Z niego dowiesz się gdzie: dobrze i niedrogo zjeść, umówić na randkę, spotkać z przyjaciółmi, zrobić wypad na mały lub
większy shopping itp... itd... Pamiętaj - miasto
jest nasze! Z drugiej zaś strony, jeśli zatęsknisz
za domem rodzinnym, albo zechcesz się wy-
rwać ze stolicy, mamy dla Ciebie rozwiązanie,
gdy szukasz kierowcy/pasażera, a mianowicie:
Autostop, autostop, wsiadaj bracie dalej hop...
Lubisz oceniać, komentować? Chcesz wczuć
się w rolę krytyka? Zajrzyj do Przewodnika
Kulturalnego, w którym znajdziesz rankingi
warszawskich kin, teatrów, klubów, barów i
wiele wiele innych... A co studenci lubią najbardziej? Kiedy mogą sobie pobrykać;) Oczywiście, że podczas Juwenalii! Co roku, począwszy
od 2003, upamiętniamy na stronach naszego
portalu ten czas boski beztroski, czas hulanek
i swawoli żaków. W serwisie poświęconym
Juwenaliom znajdziesz relacje, galerie oraz filmy ze wszystkich imprez. Ostatni serwis, który pragniemy zaprezentować to Newsroom
– czyli pokój zwierzeń pomiędzy Tobą a nami:)
Pamiętaj Wielki Portal czeka na informacje o
ciekawych wydarzeniach, na Twoje felietony
lub relacje z imprez, galerie zdjęć i wszystko to,
czym zechcesz się z nami podzielić!
I to na tyle! Już nie czujesz się taki zielony jak
na początku, co? Zapewne masz ochotę na więcej – więc na co jeszcze czekasz – stestuj nas na
www.polibuda.info Życzymy smacznego!
Joanna.S
19°C. Opony Peugeot’a z trudem toczą się
po rozmiękłym asfalcie. Z lewej i z prawej
burty hektary ziemi do sprzedania. Wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem.
Gdzie bursztynowy...[to później, inna
pora roku]. Wzrastające trawy przemierza
biało-czerwono-czarny zabójca kicającego
płaza. Mijają kolejne minuty, słońce coraz
niżej, daszek antyfirmowej papachy z trudem przechwytuje promienie UV.
18°C. Miejscowość, cztery domy, dwa kurniki, jedna krowa, tablica ogłoszeń, PKS
i wielka hurtownia sprzętu sanitarno-hydraulicznego. Na słupach warningi o szczepieniu wściekłych lisów (tych dobrowolnie
poddających się kwarantannie), o unieważnieniu wyborów na sołtysa oraz reklama
Filii Wyższej Szkoły Robienia Czegokolwiek
[WSRC]. Kilka ruchów kierownicą Rovera
i oczom ukazuje się Linkskurve o kącie
połowy Π, bez pierwszeństwa przejazdu.
Nie zdążysz, dasz się zaskoczyć, lądujesz
na przydrożnym krzyżu postawionym tu,
bo ktoś przed tobą się spieszył i...wysztrandował. Do pary stoi znicz – taki już nieświecący. Teraz z górki, by po chwilach napięcia
odebrać nagrodę. Koszulka polo faluje na
plecach, włosy w nieładzie targane pasatem,
podniecone serce pompuje błękitną substancję
do mózgu. A propos różnych odcieni błękitu:
z tyłu pożegnany został (pozdrowiony ściśnięciem trąbki) dworek, czyt. popegerowskie
przedszkole – w zasadzie jego rozkładające
się szczątki. 200 metrów później tuzin panien (przesortowanych z wdowami) dobrze
po 60-tce rozmawia podniesionym głosem
z figurką trzymając wypolerowane w dłoniach talizmany. Przed nimi lekko czytelny
napis: “W dowód pamięci naszym dzieciom
i wnukom. Niech Bóg strzeże Ojczyznę od
złego. J.M. Kamińscy. 11 maja 1931”. Wypalona w środku kaplica straszy zardzewiałym kawałkiem żelaza. Całości dopełniają
powbijane w glebę odpustowe, wyblakłe,
różowe, plastykowe kwiaty. Nie koszona
trawa romansuje tu z popękanym asfaltem.
17°C. Nieco dalej, już w kolejnej krainie,
pojawiają się biało-czerwone barwy. Czerni,
też trochę. Odziane odświętnie funfle prezesa
Pawlaka, uzbrojeni w browary ochotnicy z piersią obitą orderami za rozwagę przemieszczają się dumnie po placu przed remizą. Ponętne o masywnych, zdrowych, krótkich udach
damy ciągną swoich bohaterów w tany. W
oddali, w rowie ppoż. chlapie się trójka pozostawionych sobie 5-latków. Woda 7°C.
Staje się monotonnie. Temat przewodni piosneczek wciąż ten sam: sznaps, wdzięki niejakiej
Eli, ochota na to i tamto, ta jedyna. Oparty
o drzwi Wyspiański najpierw zaczął walić
czołem o futrynę, a gdy pojawiła się pierwsza krew wsiadł na swojego bicykla zaparkowanego o mazowiecką lipę.
27
15°C. Ciemne chmury, wzmaga się wiatr.
Droga wyboista, ogromne krople krwi zmieszanej z potem stukają metalicznie o szosę.
Rtęć! Z prawej wyrwa w ziemi. Obok trochę
popiołu otoczonego foremnymi kamieniami. Uduchowieni działkowcy zapragnęli
pieczonej na kiju podwawelskiej. Wyrwali XVIII-wieczny bal drewna zbity z drugim do niego prostopadłym,
krótszym, przeznaczonym na ręce.
Obok staw Komorów – dużo wody,
ale zakaz kąpieli. Można łowić karpie, ale tylko jesienią. Już nie widać
pięciolatków...Nurkują? Chwilę dalej 89 poległych żołnierzy AK prosi
(ponoć) o modlitwę. Pod Pęcicami
zderzyli się z walecznym, pełnym
męstwa wojskiem ze swastyką na
dłoni[cenzura].
12°C. Wyspiański broczący już
nieźle krwią wysiadł z Rovera,
trzasnął drzwiami, wyjął chleb
z salcesonem, butelkę kefiru i
opętany zaczął nucić: „Cztery
słonie, zielone słonie...“, powoli
tracąc świadomość.
[Konstytucja 3 maja (właściwie
Ustawa Rządowa z dnia 3 maja)
– uchwalona 3 maja 1791 roku
ustawa regulująca ustrój prawny Rzeczpospolitej Obojga Narodów]
Falk
Mazowsze, 03|05|06
rowerowa jazda
28
20
Dają? Bierz!
W puste kratki należy wpisać litery D,E,H,I,L,P,T,U,W tak, aby w każdym wierszu, w każdej kolumnie i w każdym kwadracie 3x3 znalazło się
dziewięć różnych liter z podanego zbioru. Dla pierwszych 18stu osób, które wpiszą rozwiązanie z pól oznaczonych 1-16 (rosnąco) czekają podwójne
wejściówki na dowolnie wybrany film grany w kinie „Luna” oraz „Iluzjon”
do wykorzystania w maju. Odpowiedzi wraz z preferowanym kinem ślijcie
na adres: [email protected].
przygotował Falk
{
}
Ju¿ wkrótce
Newsreader - grupy
dyskusyjne PW dla
wszystkich studentów
Politechniki - wiêcej
info szukaj na portalu i
zobacz czy nowy serwis
stanie siê Twoim
daniem g³ównym czy
mo¿e przystawk¹...

Podobne dokumenty