II BELGIAN JAZZ MEETING Marek Romański Dwa

Transkrypt

II BELGIAN JAZZ MEETING Marek Romański Dwa
II BELGIAN JAZZ MEETING
Marek Romański
Dwa lata temu w uroczej, średniowiecznej Brugii po raz pierwszy obie
narodowości Belgii – walońska i flamandzka zorganizowały wspólnie pokaz siły
belgijskiego środowiska jazzowego.
W tym roku przyszedł czas na Walonię i największy ośrodek francuskiego
obszaru językowego – Liege, gdzie w dniach 6-8 września odbył się drugi
Belgian Jazz Meeting. Malowniczo położone w dolinie rzeki Mozy miasto jest
ważnym centrum kulturalnym – między innymi posiada wspaniałą uczelnię
muzyczną z prężnie działającym wydziałem jazzu, na którym wykłada
śmietanka miejscowych muzyków i zaproszeni goście zagraniczni.
Jury złożone z 53 profesjonalistów wyłoniło 12 grup – aby sprawiedliwości
stało się zadość – po 6 z Walonii i Flamandii. Każda z tych grup zaprezentowła
swój najnowszy program. Jurorzy starali się nie wybierać muzyków, którzy
wystąpili dwa lata temu. Cel ten, z pewnymi wyjątkami, udało się zrealizować –
bodaj najbardziej znaczącym odstępstwem od tej reguły był ponowny, solowy
występ młodego saksofonisty i klarnecisty Joachima Badenhorsta. Wyłom ten
uczyniono ze względu na ogromny sukces, jaki odniósł on na poprzednim
Meetingu. Tym razem nie był on aż tak bardzo fetowany, choć zagrał bardzo
dobry koncert. Być może zabrakło efektu zaskoczenia?
Poziom koncertów był ogólnie bardzo wysoki. Otrzymaliśmy niezwykle
szerokie spektrum możliwości współczesnego jazzu – od eterycznej, jakby
wtopionej w trip-hopowo-ambientową tkankę wokalistki Melanie De Biasio po
odwołujące się do tradycyjnej hinduskiej ragi Ragini Trio.
Highlights? Na pewno występujące pierwszego dnia Jean-Paul Estievenart
Trio – lider, grający pięknym, aksamitnym tonem na trąbce telepatycznie wręcz
współpracował z sekcją Sam Gerstmans - kontrabas i Antoine Pierre - perkusja.
Ich post-bopowa, zadziorna muzyka zrobiła na wszystkich duże wrażenie.
Furorę zrobił także zespół Maak o nietypowym składzie (Laurent Blondieu - tp,
Jeroen Van Herzeele - ts, Guillaume Orti - as, Michel Massot - tuba, Joao Lobo dr). Wzorem marching bands zagrali całkowicie akustycznie, a po właściwym
koncercie zafundowali jeszcze wszystkim rodzaj nowoorleańskiej parady –
chociaż ich muzyka niewiele miała wspólnego z Nowym Orleanem – to raczej
rodzaj wysubliwanego, nieagresywnego free, trochę w duchu Henry’ego
Threadgilla lub niektórych projektów Arthura Blythe’a.
Drugiego dnia na najwyższe noty zasłużyło Kris Defoort Trio (lider na
fortepianie, Nicolas Thys na kontrabasie i Lander Gyselinck na perkusji).
Erudycyjny pianista, swobodnie żonglujący elementami tradycji klasycznej
otrzymał wrażliwe wsparcie sekcji rytmicznej. W efekcie powstała muzyka
delikatna, odwołująca się zarówno do klasyki, jak i kontrolowanej kolektywnej
improwizacji.
Swoje własne, oryginalne oblicze ma też zespół ¾ Peace. Już samo
instrumentarium intryguje (Ben Sluijs - as, fl, Christian Mendoza - p i Brice
Sonano - b), a do tego zaproponowali spójny program, w którym było miejsce
zarówno na chwytające za serce jazzowe ballady, impresjonistyczne obrazy, jak
i melodyjne, subtelne free.
Ostatniego dnia zaprezentowały się dwa tria fortepianowe – odwołujące się do
stylistyki skandynawskiej, pełne melancholii i przestrzeni Igor Gehenot Trio.
A po nich jeden z najciekawszych zespołów całego festiwalu – Too Noisy Fish
(Peter Vandenberghe - p, Kristof Roseeuw - b, Teun Verbruggen – dr). To już
była totalna jazda bez trzymanki – od pełnego potężnych klasterów,
taylorowskiego free, przez minimalizm i repetytywność, po zabawne, jaby
dziecinne melodyjki. Wszystko przepajał abstrakcyjny humor, kojarzący się z
Holendrami – Hanem Benninkiem czy Mishą Mengelbergiem, a zagrane z
zegarmistrzowską precyzją i na najwyższych obrotach.
Na czas festiwalu potężna sala Caserne Fonck (na co dzień miejsce rockowych
koncertów) zamieniła się w intymny jazzowy klub, w którym, przy znakomitym
miejscowym piwie Val Dieu, spotykali się zaproszeni dziennikarze,
organizatorzy i muzycy. Możliwość takich spotkań, wymiany opinii,
doświadczeń stanowi dodatkową wartość – choć oczywiście muzyka jest
najważniejsza.