tekst - Ambasadorzy zieleni
Transkrypt
tekst - Ambasadorzy zieleni
Nie taka straszna Ukraina jak ją malują! Dawid Mazur, Katarzyna Kadulska, Ewa Aksiuszyc Nie taka Ukraina straszna jak ją malują! Mogliśmy się o tym przekonać na własne oczy. My - czyli delegaci Koła Naukowego - ‘Ambasadorzy Zieleni’, dla których wyjazd na praktyki studenckie na Krym był zaszczytem i świetnym uhonorowaniem naszej pracy w SKN. Praktyki odbyły się w sierpniu- wymarzonym terminie by zwiedzać południowo-wschodnie rubieże Europy. Półwysep Krymski znajduje się na południu Ukrainy, otoczony wodami Morza Czarnego. Odległość między nim a Wrocławiem wynosi jakieś 2000 km. Najłatwiej dostać się tam, rzecz jasna samolotem, jednak gdy rzuciliśmy okiem na nasz studencki budżet szybko okazało się, że wybierzemy inny środek lokomocji. Podróż do Jałty, w której znajduje się sławetny Ogród Nikicki (mekka ogrodników, botaników, spragnionych estetycznych doznań etc.) przedstawiała się takWrocław- Kijów- autobusem (ok.20godzin), Kijów- Symferopol- pociągiem(ok.17godzin), Symferopol -Jałta- prywatna marszrutka- mały busik mogący niemal magicznie zmieścić całą rzeszę ludzi (ok. 1,5 godziny). Dla większości z nas podróż ta była pierwszym zetknięciem z Ukrainą, tak więc emocje sięgały zenitu już chwilę po przekroczeniu granicy Polski w Korczowej. Niecodzienne smakołyki, piękne, kolorowe banknoty, cerkwie jak z bajki, wspomniane marszuty i wiele innych detali tworzą tam klimat bardzo niezwykły, który trzeba poczuć choć raz. Pierwszym przystankiem na naszej trasie był Kijów. Stolica Ukrainy zachwyciła nas baśniowymi świątyniami, pysznym, dość tanim jedzeniem i przykładem, że architektura socrealizmu nie musi być nudna i nieestetyczna. Mieliśmy szczęście- trafiliśmy na festiwal ogrodów niedaleko ławry Pieczerskiej- zespołu świątyń, najsławniejszego i chyba jednego z najwspanialszych na Ukrainie. Kijów może pochwalić świetnie działającym, czystym, najtańszym (2hr- ok.80gr.) i najgłębszym metrem w Europie. Sama podróż nim to niezła frajda. Podróż z upalnego Kijowa spędziliśmy w 3 klasie pociągu- tzw. Plackarcie. To doznanie dość ekstremalne i dla nas bardzo nietypowe- bezprzedziałowe wagony z mnóstwem prycz, ciasno poupychanych jedna przy (i nad) drugą. (Tematem do przemilczenia jest higiena tam panująca ). W pociągu poznaliśmy grupę studentów z Uniwersytetu w Kijowie, którzy mieli zostać naszymi towarzyszami podczas praktyk. Jako że język angielski nie jest zbyt rozpowszechniony na Ukrainie mieliśmy sposobność rozmowy po Ukraińsku i przekonaliśmy się, że nie jest on aż tak podobny to polskiego jak mówią (dzięki Bogu za dr Martę Weber- Siwirską ze znajomością ukraińskiego!). Wyczerpani, głodni i brudni z okien marszrutki, w drodze do Jałty mogliśmy podziwiać krajobrazy Krymu. Wysokie góry schodzące prosto do lazurowego morza. Po raz kolejny Ukraina nas zadziwiła- nie spodziewaliśmy się riwiery! Po zakwaterowaniu w ośrodku na terenie Ogrodu Nikickiego nikt (no, prawie) z nas nie pamiętał już o trudach długiej podróży- od razu popędziliśmy na plaże(niestety kamienistą). Woda w morzu czarnym nie była czarna, ani nawet brudna- okazała się zadziwiająco czysta i bardzo ciepła. Nadmorskie kurorty, jak Jałta także zaskoczyły- nie było już tak tanio- ceny, jak krajobraz- można porównać do wybrzeży Francji czy Hiszpanii. Głównym naszym celem były praktyki, a więc prace na terenie ogromnego, ponad 200 hektarowego ogrodu. Zdziwiła nas odmienność i bogactwo tamtejszej flory. Oliwki, bananany, granaty, bambusy i wiele, wiele innych, egzotycznych roślin było świadkami naszych zdziwionych min. Praca, niestety, nie należała do najlżejszych (techniki i sprzęty pozostawiają raczej wiele do zyczenia). Dokuczał także upał . Jednak pracę znosiliśmy dzielnie (znów - prawie wszyscy ), ponieważ było mnóstwo ‘okoliczności łagodzących’; figi i brzoskwinie ciepłe od południowego słońca zrywane prosto z drzew, wszędobylski, odurzający zapach lawendy, tanie papierosy( ) a przede wszystkim widok na góry i morze- obietnice długich, odprężających kąpieli po skończonej pracy. Praktyki dały nam wspaniała okazję do poznania wielu gatunków roślin i technik pracy w ogrodzie. Dzięki zróżnicowaniu prac codziennie zajmowaliśmy się czymś innym. Jest do dla nas także ‘prestiżowy’ punkt w CV. W dobitny sposób przekonaliśmy się tam jak wyjątkowy i ciekawy jest nasz fach. W czasie wolnym jeździliśmy po Krymie w poszukiwaniu wrażeń. Podziemne osady, miastozabytek UNESCO- Sewastopol, bajeczną cerkiew na klifie na zboczu góry, bogaty pałac w Massandrze, gaje bambusowe, przepych Jałty, pomniki Lenina, Jaskółcze Gniazdo, stadka delfinów- to naprawdę tylko niektóre cuda, które na Krymie są na wyciągnięcie ręki. Dwa rajskie tygodnie upłynęły tak szybko jak znika wino granatowe z karafki. Wracaliśmy opaleni, wypoczęci i cały czas pod wielkim wrażeniem. Podróż okazała się jeszcze bardziej uciążliwa niż podróż z Wrocławia, jednak naładowaliśmy akumulatory tak, że nawet dziś, w październikowy dzień na samą myśl o sierpniu mamy uśmiechy na twarzach. Każdemu polecamy wybrać się na Półwysep Krymski i zobaczyć te rajskie okolice na własne oczy. My zaś mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś usiądziemy z zimnym napojem w ręku na brzegu morza, i ze słowem ‘haraszo’ na ustach poczujemy zapach lawendy.