Nauka Proroka

Transkrypt

Nauka Proroka
Data publikacji : 16.12.2012
Nauka Proroka
Wirująca energia Siedziby Naaru
wywoływała wewnętrzny spokój wśród
najbardziej krwiożerczych wojowników oraz
podziw
najbardziej
zgorzkniałych
mieszkańców Azeroth. Istota znajdująca się
przed nią już dawno zaznała ukojenia w
Światłości. Velen wyjrzał ze swojej komnaty
medytacyjnej w poszukiwaniu natchnienia...
we wszystkim, dużym i małym, gdzie mógł
dostrzec cienkie linie przyszłości. Przez kilka
ostatnich miesięcy, zdawały się one być
bardzo rozdarte.
Kiedy Prorok draenei medytował - jego nogi były skrzyżowane, zaś ręce oparte na prastarych kolanach - kryształy
odzwierciedlające jego energię świeciły i pulsowały wokół niego, jednak nie w określonym schemacie, lecz
chaotycznie. Na dodatek wizje, nieskończone możliwości jutra, napadały go.
Zmęczona, ubrudzona błotem gnomka ciągnęła za sobą jakiś wynalazek przez wydmy Outlandu, pozostawiając
bliźniaczy ślad na piasku. Etherealowie, ich energia odziana w ubranie, przyglądali się jej wysiłkowi - nie pomagali,
ani nie wyczekiwali efektów jej trudu.
Obrońca Maraad zmagał się z niewidzialnym wrogiem, uderzając swym ogromnym kryształowym młotem
wojennym, jednak po chwili padł na kolana, a jego pierś przebiła lanca z najczarniejszej ciemności, pozostawiając
za sobą ślad duszącego dymu.
Niebo wypełnił mrok, kiedy Deathwing przeleciał nad spalonym drzewem, którego rozmiar wskazywał na to, że
mógł być to tylko Nordrassil, a po chwili wylądował na jego pniu. Kultyści odziani we fioletowe szaty ustawili się i po
kolei wskakiwali do wulkanicznej rozpadliny.
Med'an - Strażnik Tirisfal - płakał. Jego łzy na orkowych rysach wydawały się być tak nierealne, a oczy były tak
smutne, że ich widok złamałby serce każdej innej osoby.
Jednak nie Velena.
Prorok już dawno nauczył się, że dystans do wizji jest niezbędny, aby nie oszaleć. Trzecie oko było z nim na tyle
długo, że takie ostrzeżenia były dla niego niczym oddychanie. Fragmenty kryształu ata'mal zmieniły go w strażnika
alternatywnych światów bez końca, czasem wprost do ich zniknięcia w mroku, lodzie lub ogniu. Velen nie opłakiwał
tych przyszłości, w których pojawiła się zagłada, ani nie triumfował wtedy, kiedy odniosły one sukces. Ledwie im się
przyglądał, szukając drogi do ostatecznego zwycięstwa, gdzie życie i Światłość pokonywały mrok oraz chroniły
wszystko przed zagładą. Jakie znaczenie miały małe wydarzenia, cenione przez większość śmiertelników - nawet
jego draenei - kiedy na jego barkach spoczywała odpowiedzialność zapewnienia przetrwania istnienia?
Velen przeglądał rumowiska szybko zmieniających się obrazów, próbując coś pochwycić, znaleźć jakiś
drogowskaz... Jednak ten był nieuchwytny.
*
*
*
Anduin Wrynn klęczał na miękkej ziemi, a jego ręce spoczywały na dziwnej istocie, która była jedną z mutacji, jaką
wywołało rozbicie się Exodaru w Azeroth. Dwóch draenei okrążyło kreaturę, chwytając ją dla księcia, a ich pewny
uścisk sprawił, że nie mogła się ona uwolnić, ani uciec od Światła, które wypływało z dłoni młodzieńca. Draenei
poprzysięgli, że uleczą szkody, które wyrządziło ich pojawienie się na tym świecie, jednak kiedy większość prac
dobiegła końca, odkryli, że ich moce są potrzebne gdzieś indziej - najpierw w wojnie z Płonącym Legionem, potem
w marszu na mroźną siedzibę Króla Lisza, a teraz... w walce z rezultatami Kataklizmu.
Niektóre szkaradne istoty zostały przypadkiem pominięte w całym tym zamieszaniu, przez co zmuszone były do
tragicznego przemierzania wysp w szaleństwie i bólu, brutalnie odcięte od ich pierwotnego celu przez straszny
wypadek. Pierwszy raz, kiedy Anduin dostrzegł jedną z nich, nie czuł obrzydzenia, lecz smutek. Muszę pomóc.
Muszę spróbować. W czasie przerwy w lekcjach u Velena, książę szybko ruszył do dziczy wyspy Azuremyst, a w
ślad za nim jego draeneiska eskorta. Teraz służyli za kajdany, kiedy on przywoływał Światłość, aby ta uleczyła
mutanta i uspokoiła rozrywające go szaleństwo. Anduin nie rozumiał co było nie tak z tą istotą. Nie musiał.
Światłość wiedziała. Jej moc przepływała przez młodego księcia, wykorzystując jego ciało, aby spłynąć na istotę
wijącą się pod jego dłońmi. Leczenie zawsze sprawiało, że Anduin czuł się jak klucz w zamku, jak narzędzie
wykorzystane w odpowiedni sposób, a tym razem udowodnił swoje możliwości w towarzystwie draenei. Jego
pewność siebie znacznie wzrosła odkąd zaczął pobierać nauki od prastarej rasy, w szczególności pod okiem Proroka.
Niezależnie od tego, czy to dostrzegasz, czy też nie, Ojcze, ja miałem rację. Magni miał rację. To jest moje
powołanie.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Zasmuciła go ta myśl. Kochał swojego ojca,
jednak Varian i Anduin różnili się za bardzo,
zarówno pod względem temperamentu jak i
doświadczenia. Dlaczego nie możesz się z
tym pogodzić, ojcze? Nie jestem taki jak ty.
Co jest w tym złego? Czy nie możemy się nic
nauczyć z tych różnic? Nie masz się czego
nauczyć... ode mnie?
Anduin żałował tego, w jaki sposób się rozstali. Jego ojciec nalegał na to, aby był on traktowany jak dziecko, kiedy
Prorok, Magni oraz wielu innych dostrzegali wartość chłopca. Anduin i jego ojciec kłócili się w czasie zjazdu
Przymierza w Darnassus, a Varian podniósł na niego rękę i zranił młodzieńca swym żelaznym uściskiem. Chwilę
później nastąpił jeden z najważniejszych momentów w życiu chłopca, kiedy po kłótni, podszedł do niego Prorok i
swym nadnaturalnym, ciepłym głosem zaprosił go do podjęcia nauki w Exodarze.
Dlaczego nie dostrzegłeś tego, że musiałem odejść, ojcze? Dlaczego nie dostrzegłeś tego, jakim wyróżnieniem było
to zaproszenie?
Anduin skupił swą uwagę na teraźniejszości i odrzucił użalanie się nad sobą, a swą uwagę skierował na potrzebach
tej zmutowanej rośliny. Poprzysiągł sobie, że nigdy nie zatraci podziwu dla tego doświadczenia. Leczenie często
było postrzegane jako coś normalnego, codzienny cud, jednak Anduin wiedział, że Światłość, źródło leczenia, nie
postrzegała tego w ten sposób. Każde życie było cudem.
Przed księciem stała teraz piękna roślino-podobna fioletowo-zielona istota o szerokich liściach. Była wyprostowana i
silna. Draenei wypuścili ją ze swych rąk, a jeden z nich pokłonił się zdając sobie sprawę z tego, czego właśnie
dokonał chłopiec.
Anduin usłyszał za sobą jakiś dźwięk i po przebudzeniu się leczącego transu, zaczął sobie zdawać sprawę z tego, że
siedzi teraz w błocie. Bardzo szykownie, pomyślał Anduin, Ojciec byłby dumny.
Książe szybko wstał i zobaczył przed sobą wysokiego dreanei, odzianego w ciężką zbroję - Tarcza, jeden ze
strażników Velena. "Prorok chciałby się z tobą zobaczyć, książę Anduinie," powiedział.
Uciekinierzy początkowo przybywali w niewielkich grupach, pojedynczo lub parami, na nabierających wody łodziach
lub improwizowanych tratwach, stając w obliczu nieznanego, aby uciec przed przerażającą rzeczywistością. Plotka
była lepsza od tego, czemu musieli stawić czoła ci uciekinierzy. Początkowo, draenei pomagali tak, jak tylko mogli,
przeznaczając dla przybyłych obszar przed Exodarem, lecząc ich oraz dzieląc się wodą i strawą. Jednak, kiedy
rozbitkowie zaczęli przesyłać wieści do swych przyjaciół i rodzin, aż wreszcie ich głos rozbrzmiał w całym
Kalimdorze: Prorok zapewnił bezpieczeństwo Azuremyst. Przewidział on Kataklizm i naprawi wszystko. Pojedyncze i
pary osób nagle stały się dziesiątkami i dwudziestkami... a potem setkami. Obecnie obóz uciekinierów liczył niemal
tysiąc mieszkańców, a draenei zdali sobie sprawę z tego, że znacznie przekracza to ich możliwości niesienia
pomocy.
Szepty w obozie nagle przybrały nieco mroczniejszy ton. Prorok nas nie widzi. Draenei trzymają go zamkniętego
gdzieś w tym statku. Oni wyglądają jak jakieś rogate demony, czyż nie?
Anduin spędził wiele czasu wśród uciekinierów. Leczył tyle ile mógł, utrwalał ich w wierze w wieczną Światłość,
doradzał i przewodził im tak, że wielu dorosłych było pod wrażeniem. Książe wielokrotnie pytał, dlaczego te
zbłąkane dusze nie schroniły się u jego ojca, w mieście Stromwind. Odpowiadali unikając kontaktu wzrokowego, że
jego ojciec jest wielkim królem, jednak nie posiadał umiejętności przewidywania przyszłości jak Prorok. Bez obrazy,
mówili, jednak twój ojciec to tylko człowiek. Prorok jest kimś więcej. Kiedy zebrał strzępy informacji z różnych
rozmów, jakby starał się rozwiązać zagadkę, Anduin zdał sobie sprawę z tego, że uciekinierów nie przywiodła tutaj
świętość proroka, którego nigdy nie spotkali. Ludzie ci pochodzili z obrzeży społeczności. Dla nich idealnym
wodzem jest coś, czego trzeba się bać, a nie postrzegać jako obrońcę. Po pewnym czasie, książę przestał zadawać
pytania.
Był on rozpoznawalną osobą, kiedy był eskortowany przez obóz na audiencję do Velena. Znajomą postacią, jednak
nie jednym z nich. Czuł dystans, przepaść wynikającą z jego królewskiego pochodzenia, jego siły w Światłości oraz
przeżyciach z dzieciństwa. Czasami chciał być bardziej... normalny. Jednak, kiedy stawał naprzeciw wyzwaniom
swego dojrzewania, zrozumiał, że różnice były niezbędne. Miał do podjąć się unikalnej roli, przewodzenia i
chronienia swego ludu, a nie był to dla niego ani przywilej, ani przejaw władczości. Był to jego obowiązek.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Wszyscy uciekinierzy byli ludźmi.
Niewątpliwie, krasnoludy były zbyt dumne,
aby porzucić swą ojczyznę; nocne elfy
pozostały niewzruszone nawet w obliczu
szału Deathwinga; a gnomy były... cóż,
gnomami. Jak mogłyby się one bać ognia i
trzęsień ziemi, kiedy ewentualne popsucie
się kolejnego wynalazku mogło w każdej
chwili wywołać eksplozję?
Uciekinierzy byli przerażeni, głodni i chorzy. Gorączka pojawiała się dość regularnie, a młody książę korzystał ze
swych umiejętności, kiedy tylko epidemia wybuchała w obozie. Biorąc pod uwagę jego wysiłki, bardzo krzywdziły
go komentarze, które słyszał przechodząc obok uciekinierów, którzy nie robili nic poza luźną rozmową. "Pies
kosmity," powiedział jeden z nich. "Prorok widuje chłopca, a nas nie chce?" padła odpowiedź. Reszta rozmowy
zanikła, kiedy poszedł dalej. Anduin spędził wiele czasu obserwują ludzi, po cichu śledząc ich nastroje. W oczach
wielu uciekinierów dostrzegał te same oskarżenia, które usłyszał kilka chwil wcześniej. Obozowicze byli przeciwko
niemu, a księciu trudno było przyjąć to odrzucenie. Nie zrobiłem nic złego, cały czas pomagałem, pomyślał
młodzieniec.
Jednak wtedy pojawiła się wątpliwość. Dlaczego Velen się z nimi nie zobaczy?
*
*
*
Wspomnienia mroźnego powietrza i martwej północy powoli opuszczały gryfiego jeźdźca, kiedy ten przemierzał
ciepłe rejony Kalimdoru. Obciążenie gryfa było zarówno cięższe jak i bardziej ciche niż to, do którego był
przyzwyczajony. Zwykle istoty na co dzień stąpające po ziemi były pod wrażeniem lotu lub przerażone
szybowaniem i powietrznymi manewrami. Typowy podróżnik zawsze wypowiadał kilka słów pod nosem albo na głos,
a napięcie w nogach wiele mówiło bystremu gryfonowi. Tym razem było wręcz przeciwnie; spokój i brak
jakiegokolwiek ruchu... te przymioty cechowały obecnego jeźdźca.
Ktoś, kto widział wiele światów i toczył wojnę z Płonącym Legionem w nieustającym konflikcie nie dostrzegał nic
imponującego w locie przez Azeroth. Pewne problemy przysłaniały wspaniały widok Obrońcy Maraadowi. Północ
była zabezpieczona; mrok Króla Lisza zwalczony; teraz nadszedł czas na skupienie jego energii na innych sprawach.
Słyszał o powrocie Niszczyciela i katastrofie w obliczu której stanął Azeroth, jednak on był jednym z draenei; czym
dla niego było zagrożenie dla pojedynczego świata? Legion przemierzał Wirującą Nicość i z pewnością niszczył
wszelkie oznaki życia, które napotkał na swej drodze.
Kiedy leciał nad Azuremyst w świetle księżyca, był zaskoczony światłami, które stanowiły słabe odbicie gwiazd na
niebie. Przez chwilę ogarnęła go dziwna myśl; Maraad postrzegał światła jako małe światy, zanim poprawił się i
spojrzał w górę. Martwił się o niebiosa. Zawsze.
Czy to armia stacjonowała przed Exodarem? Dlaczego nie został o tym poinformowany?
Gryfon przeleciał przez metalowy portal w Exodarze i załapał go mistrz hiporgryfów, Stephanos. Draenei pokłonił
się.
"Gratuluję zwycięstwa na północy, Obrońco. Dobrze widzieć cię znów w domu."
"Domu? To nie jest nasz dom, bracie. Nie do końca. Jesteśmy podróżnikami wszechświata, uciekinierami z
utraconego świata Argus. Nigdy nie powinniśmy o tym zapominać. Co to za ogniska, które widziałem po drodze?
Czy jakaś armia wtargnęła na naszą wyspę?"
"Nie, Obrońco. Są to uciekinierzy, którzy szukają schronienia przed efektami Kataklizmu. Mają nadzieję na to, że
Prorok im pomoże."
Maraad westchnął i zrobił minę, która dziwnie wyglądała na rysach jego twarzy. "Tak jak my wszyscy, bracie."
Obrońca nie czekał na odpowiedź. Ruszył szybko w stronę Siedziby, a następnie bez zatrzymywania się w kierunku
komnat Velena. Z każdym krokiem jego kopyta rozbrzmiewały na kryształowej podłodze, kiedy przeszedł obok
dwóch Tarczy strzegących wejścia. Maraad spojrzał na nich szukając oznak braku czujności. Nigdy więcej, pomyślał.
Nie po tym, co wydarzyło się na Draenorze.
Dopiero, kiedy dotarł do drzwi pokoju, w którym Prorok przyjmował gości, jeden z Tarcz poruszył się i zablokował
mu drogę. Nie było to niespodziewane.
......................................................................................................................................................................................
.................................
"Jestem Obrońca Maraad, niegdyś członek
dowództwa Przymierza w Northrend,"
wyrecytował rytualnie Maraad. "Przybyłem
na audiencję u Proroka."
"Prorok nie spotyka się z nikim, Obrońco. Przykro mi, że muszę odmówić ci
po tak długiej podróży."
To było niespodziewane.
"Jest dopiero wczesny wieczór. Czy mówisz, że Prorok nie wyraża zgody na spotkanie się ze mną? Przybyłem z
samego Northrend, a ty nawet go nie zapytałeś."
Tarcza czuł się niezręcznie. "Po raz kolejny bardzo przepraszam, Obrońco. W chwili obecnej nie spotyka się z nikim."
"Czy powinienem powrócić rano?"
"Raczej bym to odradzał, Obrońco. Od kilku tygodni Prorok udziela audiencji jedynie ludzkiemu księciu. Będę
pamiętał o twojej wizycie i wezwę cię, kiedy tylko zmieni on zdanie."
Zanim ruszył w drogę powrotną, Maraad przyglądał się jeszcze Tarczy przez kilka chwil.
*
*
*
Pogrążony w ciszy Anduin stał przed swym mentorem. W związku z tym, że niemożliwym było w pełni zrozumienie
wieku i wiedzy Velena, młody książę po prostu zaakceptował go jako siłę natury - jak słońce czy księżyce. Plecy
Proroka było zwrócone ku niemu, a Velen lewitował w pozie medytacyjnej, którą młodzieniec widział wielokrotnie w
poprzednich tygodniach.
"Dlaczego nie ostrzegłeś świata przed Kataklizmem?" powiedział nagle Anduin.
Odwrócone plecy nie poruszyły się. Nie było widać żadnego ruchu, który mógłby zdradzić myśli Velena, jednak w
powietrzu zawisło coś tuż po tym pytaniu. Coś ciężkiego.
"Szukam ścieżki, aby Światłość wypełniła naszą drogę przeciw Legionowi i jego niszczycielskiej krucjacie. Tylko ja
widzę ścieżkę. Tylko ja mogę ją wskazać armii Światłości."
Anduin zdał sobie sprawę z tego, co usłyszał. "To musi być straszny ciężar."
Prorok powoli obrócił się w powietrzu, aby spojrzeć na księcia. "Dlatego podążam ścieżkami jutra. Legion i Starzy
bogowie wypalają dziury w materii przyszłości, a jeśli uda mi się je dostrzec, będę mógł przygotować śmiertelne
rasy, aby powstrzymać katastrofę."
"Co się stanie, jeśli ci się nie powiedzie?"
Niezrównany spokój Velena przez chwilę został przerwany przez niewyobrażalne uczucie bólu i smutku.
"Pozwól, że ci coś pokażę," wyszeptał prastary draenei. Wyprostował się i zbliżył do ziemi. W dalszym ciągu
lewitując kilka cali nad metalową posadzką Exodaru, Prorok zbliżył się i położył swą dłoń na skroni księcia.
"Przepraszam, jednak to jest niezbędne," powiedział Prorok.
Exodar pozostał z tyłu, a przed nimi rozpościerała się ciemność, na której widać było światła i mistyczne energie.
Nagle, Anduin znalazł się na dziwnej ziemi pod nieznanym niebem. O jego uwagę zabiegały cztery wspaniałe
księżyce, bursztynowa atmosfera, formacje skalne z lekko niebieskiej ziemi, które wiły się na tysiące różnych
sposobów. Anduin nie widział żadnej wody, jednak kolorowe skały sprawiały wrażenie ogromnych fal, które zostały
zamrożone z woli jakiejś boskiej istoty. Wokół znajdowały się różne istoty, zarówno na ziemi jak i w powietrzu,
jednak były tak różnorodne i inne, że nie da się ich opisać. Kolory, ruch oraz formy przekształcały się z tańca lub
zabawy lub wojny... nie miało to żadnego sensu, jednak Anduin starał się pochwycić piękno tego abstrakcyjnego
chaosu.
......................................................................................................................................................................................
.................................
I Światłość! Czuł, jak go otula tak samo jak w
Azeroth, pulsując i płonąc w tych obcych
istotach.
Niebo pociemniało. Najpierw złowróżbna czerwień nawiedziła bursztynowe niebo, niczym zwiastun nadciągającej
zagłady. Po kilku chwilach, kolor zaczął zmieniać się w coraz bardziej przytłaczający odcień zieleni. Płonące komety
wystrzeliły z niebios i uderzyły w ziemię, wywołując wśród biednych istot panikę. Komety powstały ze swych
kraterów i z przerażającą bezwzględnością zaczęły mordować. Tuż obok księcia otworzyło się przejście z którego
wylała się horda potwornych istot: skrzydlate demony i okrutne sukuby władające zielono-żółtym ogniem i potężną
magią, niszczyły wszystko, co stanęło na ich drodze. Po tym, jak mroczna armia przybyła na miejsce, z portalu
wyłoniła się gigantyczna istota, która bardzo przypominała księciu draenei.
Istota zniszczyła znajdujące się w pobliżu skały, robiąc wystarczająco miejsca, aby mogła uklęknąć, a następnie
swym szponem zaczęła kreślić przerażające symbole na ziemi. Kiedy dzieło było skończone, przez chwilę
zapanowała idealna cisza, tak jakby najazd ustał, a świat zatrzymał się w potwornym zawieszeniu.
Nagle doszło do eksplozji.
Uwolnione energie rozszarpały świat, a Anduin zaczął krzyczeć i z przerażenia uniósł ręce, jednak magia przeszła
przez niego, nie wyrządzając mu krzywdy. Legion pomaszerował przez portal, wracając do swej mrocznej siedziby,
a po ich przybyciu nie zostało... nic. Nic nie przeżyło. Nawet wspaniałe formacje skalne - Anduin nigdy nie dowie się,
czy były one naturalne, czy też stworzyły je obce istoty, które widział - zniknęły. Pozostał jedynie pył i rozdarta
materia. Nawet niebo wypełniały teraz chmury, przesłaniając cztery księżyce.
Wtedy wizja dobiegła końca.
Anduin ponownie stał przed Prorokiem i mimo, że starał się walczyć z tym uczuciem i był zły na samego siebie,
zapłakał.
"Nie ma nic wstydliwego w opłakiwaniu takiej straty," powiedział łagodnie Velen.
"Co to był za świat? Kiedy to się stało?" zapytał książę przez łzy.
"Nie znam jego nazwy. Jego mieszkańcy nie porozumiewają się w znany nam sposób, a nikt ze śmiertelnych ras
tego świata, nigdy tam nie był. Nazywam go Fanlin'Deskor: Bursztynowe Niebo nad Wspaniałą Skałą. Wątpię, aby
Legion pamiętał o swych ofiarach, dlatego prawdopodobne jest to, że jesteśmy jedynymi we wszechświecie, którzy
wiedzą o tym, że istniał."
"To takie smutne," powiedział Anduin.
"Tak. Jeśli Światłość na to pozwoli, kiedy odniesiemy ostateczne zwycięstwo, usiądę w wieży wzniesionej na jednym
z utraconych światów i spiszę je wszystkie jako moją pokutę."
"Pokutę? Za co? Velenie, przecież nie zrobiłeś nic poza niesieniem pomocy."
"Dawno temu nie udało mi się zawrócić mych braci z ich ścieżki. Istnienie zapłaciło za to najwyższą cenę, książe."
Velen odgonił tę myśl, powracając do powodu, dla którego podzielił się z Anduinem tą wizją. "Moim celem było
pokazanie ci konsekwencji porażki. Niezależnie od tego, jak okropny okazał się być Kataklizm i jakim przerażającym
wrogiem może być Deathwing, nasza wojna jest o wiele trudniejsza. Nie bronimy jednego świata, tylko wszystkie."
Anduin wiedział, że jego lekcje dobiegają końca, kiedy Prorok ponownie przybierał postawę medytacyjną i
wpatrywał się w energie Siedziby. Kiedy książę otworzył drzwi komnaty i zaczął z niej wychodzić, dotarły do niego
słowa Velena.
"Młodzieńcze, to jest straszny ciężar."
*
*
*
Ton tych słów prześladował Anduina przez resztę dnia i sporą część nocy. Wiercił się starając zasnąć, co zwykle
przychodziło mu z łatwością. Kiedy wreszcie mu się udało, jego sny były bardzo wyraziste.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Demoniczny ogień i strzaskane światy
przemierzały czarne niebo pozbawione słońc
i księżyców. Wszystkie światła we
wszechświecie zgasły, tak jakby ogień
tańczący na świeczkach został zdmuchnięty
przez mroźny podmuch wiatru. Jednak
bardziej niż brak światła, Anduina niepokoiła
cisza. Wszechświat nie powinien - nie może być tak cichy.
Pierwsza myśl, jaka nawiedziła jego umysł, kiedy obserwował ostateczne dni, to taka, że już nigdy nie zobaczy
swego ojca... że nie będzie miał możliwości zasypania przepaści, która znajdowała się między nimi. Wtedy, uczucie
to przesiąkło jego empatią i Anduin zdał sobie sprawę, że żaden syn we wszechświecie, nie powie już swemu ojcu,
że go kocha, ani nie wypowie kojącego słowa "Przepraszam." Poza ciszą i zgaszonymi gwiazdami, to śmierć
możliwości i nadziei stanowiły największy koszmar.
Wtedy pojawił się dźwięk. Na początku była to ledwie wyczuwalna wibracja w nocny, jednak nawet ten niewielki
ruch powietrza był czysty, silny i wyrazisty. Rozbłysnęło światło, potem jeszcze kilka; wibracje nasiliły się i
przybrały różny ton, a obrazy i dźwięki zlały się w narastającą falę kolorów i melodii. Istoty ze Światłości otoczyły
Anduina, ratując go przed mrokiem i śpiewając do niego o nadziei w chórze, który przywrócił wszechświat.
Nagle dostrzegł twarz jednego z uciekinierów - człowieka, którego książę widział wielokrotnie, jednak nie znał jego
imienia. Istoty wokół Anduina powiedziały (zaśpiewały), "Każde życie, wszechświat."
Obudził się przepocony, a jego włosy były przygniecione od intensywności snu (wizja, to była wizja...), jednak
młodzieńca pocieszyło to, co zobaczył. Po chwili zasnął ponownie, a jego sny był miłosiernie niezrozumiałe.
*
*
*
Maraad stał w ogromnym okrągłym pomieszczeniu, którego ściany zdobiły połyskujące runy. Trzech prastarych
draenei znajdowało się o środku, a ich piękne zbroje lśniły w blasku światła. Wokół nich znajdowało się kilku
paladynów i obrońców, którzy okazywali trójce szacunek, a ich posłuszeństwo wynikało z pewnej struktury, która
nie tolerowała ego ani na swym szczycie, ani u podstaw.
Trzy postacie były Triumwiratem Ręki - Boros, Kuros i Aesom - zaś pozostali znajdujący się w pokoju stanowili elitę
draenei: Rękę Argus. Maraad dowiedział się po swoim powrocie, że Triumwirat przybył do Exodaru, tak jak on, żeby
ponownie dołączyć do swych braci na Azeroth, aby zdecydować o działaniach ich rasy w obliczu ostatnich
wydarzeń.
Wiele czasu minęło odkąd Maraad pojawił się przed Triumwiratem, zasiadł w radzie z przywódcami draenei.
Zapomniał jak ułożone i spokojne był relacje między nimi, jak gładko przebiegały rozmowy - bez zbędnych gierek
słownych i nieprzewidzianych reakcji jak u pozostałych ras Przymierza. Nagle długie dyskusje na temat
uciekinierów i ich losu przerwał Obrońca Romnar. To właśnie on przewodził grupie naprawiającej
między-wymiarowy statek draenei, Exodar, i kiedy debata w grzeczny sposób błądziła wokół tego, jak poradzić
sobie z rosnącą liczbą uciekinierów na wyspie, powiedział:
"Wszystko to może okazać się nieważne. Exodar został niemal naprawiony."
Tego typu ogłoszenie, jeśli zostałoby wypowiedziane na pokładzie Skybreakera pośród przywódców Przymierza w
Northrend, uderzyłoby niczym błyskawica, a wszyscy wokół zaczęliby się przekrzykiwać. Zamiast tego, wieści te
zostały przyjęte z uśmiechami, a pojedyncza ręka poklepała Romnara po ramieniu. Doskonała robota, przemówiła
reakcja w komnacie.
"'Niemal' to znaczy kiedy?" zapytał Maraad.
"Tydzień. Naprawiliśmy wszystkie kluczowe systemy. Teraz tylko sprzątamy i wzmacniamy elementy, które
wykazują słabość."
"Możemy przebudzić nasz statek w przeciągu tygodnia? Jak zareagował na to Prorok?" zadał pytanie Maraad.
......................................................................................................................................................................................
.................................
"Odmawia spotkania z każdym z nas," odparł
Aesom. "Pozostawiliśmy wiadomość Tarczom,
jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi."
"Czy tylko mnie to martwi?" zapytał Maraad, po cichu chcąc cofnąć swe
słowa. Byłem poza Exodarem zbyt długo, pomyślał. Oczywiście wszyscy są
tym poruszeni. Ich milczenie nie oznaczało zgody, lecz troskę.
Co mamy zrobić, kiedy Prorok jest odseparowany?
Zanim ktokolwiek zdążył przemówić, draenei, którego imię nie było znane Maraadowi, przerwał.
"Uciekinierzy są u naszych bram. Domagają się spotkania z Prorokiem."
Tak jak my wszyscy, pomyślał Maraad.
*
*
*
Dlaczego nie ostrzegłeś świata przed Kataklizmem? To proste, logiczne pytanie śmiertelnego dziecka rozbrzmiało w
cichej komnacie, odciągając uwagę Velena od kontemplowania Światłości. Velen unikał zamiast odpowiedzieć,
przykrywał zamiast rozjaśnić. Był sam tym zaskoczony. Czy wciąż można mnie zmylić? Nawet po tych wszystkich
latach?
Dlaczego prorok miałby nie ostrzec przed tym chaosem?
Widział go. Uzbrojony cień wiszący nad Azeroth, spowijający świat ogniem i cierpieniem. Widział również koniec
Azeroth przy okazji kilkunastu innych apokalips, dostrzegł tysiące pomniejszych zwycięstw i porażek w
przelatujących obrazach przyszłości. A Światłość - jego skała, kompas, uczucie pomagające mu nawigować po
niepewnych morzach jego wizji - nie wskazała bezpośrednio na Kataklizm. Co dobrego mógł zrobić prorok, który nie
dostrzegał różnicy między prawdziwymi wizjami, a tymi, które są fałszywe?
Velen robił co w jego mocy, aby wyrzucić pytanie dziecka ze swojej głowy i powrócić myślami do odzyskania
umiejętności dostrzegania prawdy w niezliczonych wizjach.... zanim doprowadzi to go do szaleństwa lub po prostu
będzie za późno. Kiedy Tarcza, który służył jako strażnik jego komnat, błagał po raz kolejny o audiencję dla
Triumwiratu, Velen nie odpowiedział.
Widział jak naprawiony Exodar wyrusza w Nicość, pochłonięty przez mrok już nigdy nie wrócił.
Widział jak wyglądający na naprawiony Exodar eksploduje przy próbie startu, zabijając większość draenei i niszcząc
Azuremyst.
Widział jak Exodar ląduje w Outlandzie, gdzie draenei uleczyli planetę, na której niegdyś się schronili.
Widział jak draenei naprawiają międzywymiarowy statek, tylko po to, aby pozostał on na Azeroth.
Velen nie chciał zgadywać. Bez Światłości, która wskazałaby mu odpowiedź, czuł się bezradny. Niech zdecyduje
Triumwirat, pomyślał.
Kiedy zabrakło spraw, które zajmowały jego umysł, powrócił do medytacji, desperacko poszukując drogi.
*
*
*
Maraad stał i robił co w jego mocy, aby ukryć swą odrazę. Większość ludzi, których dotychczas spotkał na swej
drodze, była czasem porywcza, jednak zawsze byli to odważni bohaterowie Przymierza z Northrend. Ciężko było
uwierzyć, że te zaniedbane istoty - wielu z nich brakowało zębów, wszystkim zaś manier i intelektu - były
reprezentantem tej samej rasy, co ludzie u których boku maszerował na północy.
......................................................................................................................................................................................
.................................
"My chcemy zobaczyć Proroka," wydobył się
głos w ledwie rozpoznawalnym wspólnym
języku. "On to naprawi."
"Czy to jest wybrany przez was reprezentant?" Maraad nie potrafił się
powstrzymać przed zadaniem tego pytania, jednak jego subtelna obraza
pozostała bez odpowiedzi.
"Prorok nie spotyka się z nikim, mój przyjacielu. My również potrzebujemy jego wiedzy w tych mrocznych czasach.
Porozmawia z nami wtedy, kiedy się na to zdecyduje," powiedział strażnik Exodaru.
"Kłamstwo. Widuje się z księciem Stormwind!"
"Książe Anduin uczy się o Światłości pod okiem Proroka. Powinniście być wdzięczni za to, że Prastary udziela lekcji
jednemu z was. Kto wie, co dobrego przyjdzie z tego dla waszego ludu?"
"Arogancja! Czym jesteś, aby mówić nam, że mamy być wdzięczni, eh? Kim jesteś? Rogatym demone, ot, co ja
myślę!"
Nie było dla draenei większej zniewagi, niż wypomnienie im pokrewieństwa z eredarami Legionu. Strażnik zmrużył
oczy, a jego ręka powędrowała w stronę kryształowego miecza, który wisiał u jego boku. Maraad również sięgał po
rękojeść swego potężnego młota, a kilku innych draenei ruszyli w stronę "delegacji". Maraad dostrzegł jak ludzie
instynktownie zaczęli się cofać. Mimo, że to co zaprzątało ich umysł było głupotą, zwierzęta siedzące w nich
wiedziały jak postąpić.
Strażnik wyraźnie odprężył się i cofnął rękę dostrzegając przerażenie uciekinierów. "Zdaję sobie sprawę z tego, że
jesteście daleko od swych domów. Jesteście głodni, a przyszłość jest niepewna. W takich okolicznościach, bardzo
mądrze z waszej strony, że pragniecie skonsultować się z prorokiem. Uwierzcie mi, przyjaciele, kiedy mówię, że
sam chciałbym, aby odpowiedział on na wasze pytania. Jednak zrozumcie to: jego ścieżki są niezbadane. Przyjdzie
do was lub nie, jak będzie tego chciał, jednak nie zostanie do niczego zmuszony. Radzę wam, abyście wrócili do
swych domów w obozie."
"Jakich domów? Toż to nie domy," padła oschła odpowiedź. Kontyngent zaczął zawracać. Ludzie niemal rzucili się
na swych gospodarzy i wszyscy o tym wiedzieli.
"Jakie oni mają prawo mówić do nas o wygnaniu?" powiedział zaskoczony strażnik.
"Dokładnie, jakie prawo?" odparł Maradd.
*
*
*
Otoczony przez Rękę Argus i jej dowództwo, Maraad wyraził swoją opinię.
"Prorok nie podzieli się z nami swą mądrością. Decyzja należy do nas. Wyruszmy do walki z Legionem! Jeśli się nam
to jednak nie powiedzie, powróćmy do biednego Outlandu i ukończmy tam nasze dzieło. Nasz drugi dom nas
potrzebuje, tak samo jak Zagubieni, którzy przemierzają jego pustkowia."
Maraadowi odpowiedziała cisza ze strony Triumwiratu, jednak w gestach liderów wyczuł, że zgadzają się z nim.
Towarzyszyło temu jednak uczucie niepewności, a obrońca znał jego źródło... ponieważ towarzyszyło one również
jemu. Prorok powinien przemówić. Powinien pobłogosławić nasze działania.
"Za tydzień przetestujemy silniki Exodaru. Jeśli Prorok nie powie nic do tego czasu, opuścimy Azeroth!"
*
*
*
"Jak idą twoje lekcje, Anduinie? Czy zaczynasz lepiej wszystko rozumieć?"
Przez wiele miesięcy, książę czuł się wyróżniony przez poświęcaną mu uwagę, zachwycony tym, że może uczyć się
od istoty, która jest najbliższej Światłości z całego Azeroth. Jednak teraz, ciche pytania zaprzątały jego umysł, aż
wreszcie musiał przemówić.
"Czy ty nie wiesz, co się tam dzieje?" zapytał Anduin.
......................................................................................................................................................................................
.................................
"Zawsze coś się tam dzieje," odparł spokojny
głos. "Moja uwaga skupia się na ścieżce."
"Czym ona jest?" Odległą wojną, gdzieś na jakimś świecie? Potrzebny jesteś
tutaj. Teraz. Czy to dlatego nie ostrzegłeś przed Kataklizmem? Czy nie był
on wart twej uwagi? Czy jesteśmy dla ciebie niczym insekty? A, co gorsze,
może jedynie pionkami?"
Wieki minęły, odkąd ktoś w ten sposób zwrócił się do Proroka. Zaskoczony, jak to często w przypadku kontaktu z
ludźmi, obrócił twarz w stronę księcia, będąc pod wrażeniem jak szybko dziecko staje się mężczyzną. Kiedy tyko
zobaczył Anduina, świat wokół się zmienił.
Zamiast księcia, stał przed nim odziany w zbroję wojownik, którego hełm i napierśnik płonęły blaskiem czystej
esencji Światłości. Wojownik dzierżył mieczy wykuty z tego samego metalu, co zbroja i trzymał go wysoko w górze.
Velen nie potrafił stwierdzić, czy był to inny świat, czy też Azeroth. I nagle, ciemne niebo nad nim wypełniła
kawaleria złożona z różnych ras Azerothu. Krwawe elfy, orkowie, trolle, taureni, a nawet przeklęci nieumarli i
przebiegłe gobliny zbliżały się na przeróżnych latających wierzchowcach. Byli oni uzbrojeni w magiczne zbroje i
bronie, które połyskiwały taką mocą, że od patrzenia na nie, Velena bolały oczy. Obok armii Hordy, prastare nocne
elfy szarżowały u boku ludzi, krasnoludów i gnomów, których przodkowie utworzyli Przymierze, a wśród nich widać
było także, zmieniających kształt worgenów. Nawet draenei Velena zasilali szeregi tej armii, a ich szeregi
połyskiwały materiałami nie z tego świata i kryształowymi młotami oraz mieczami.
Przymierze i Horda nie były same.
Smoki szybowały w równym szyku, który sprawił, że niebo wyglądało jak ogromne, wielokolorowe skrzydło.
Zasłoniły horyzont, a kiedy zaczęły ryczeć, zatrzęsła się nie tylko ziemia na której stał Velen, ale cały wszechświat.
Jednak największym szokiem dla zmysłów Velena było to, co leciało za armią smoków. Naaru przybyli na pole bitwy,
a było ich tak wielu, że Velen nie był w stanie zrozumieć, jak to w ogóle możliwe. Moc tych istot Światłości
wypełniła serce Proroka nadzieją, przepędziła samotne stulecia i postawiła pod znakiem zapytania to, czy
kiedykolwiek będzie się obawiał, że mrok, niezależnie od tego, jak potężny, będzie w stanie zwyciężyć.
Wtedy spadł na niego cień.
Był rozległy i pochłaniał całe światło, które znalazło się w jego zasięgu. Velen wiedział, że będzie pożerał wszystko,
a wreszcie wchłonie sam siebie, nieskończenie wijąc się w Wielkie Pustce, wysysając z całego wszechświata
jakiekolwiek znaczenie: począwszy od wzruszającej sonaty, kończąc na najwspanialszym zachodzie słońca.
Oglądanie tego było zbyt przerażające, jednak potężna armia zmierzała w jego stronę. Światło zaczęło blaknąć...
Przed Prorokiem stało tylko ludzkie dziecko, którego oczy były otwarte szeroko i pełne pasji, mówiące do niego coś
niezrozumiałego.
Prorok odwrócił się od Anduina, jego umysł starał się zwrócić do Światłości, aby poznać prawdę o wizji, dowiedzieć
się więcej o ścieżce wiodącej do tego momentu i różnych możliwościach. Przypomniały mu się tygodnie
poprzedzające Kataklizm. Nawet nie wiedział, kiedy książę opuścił jego komnaty.
*
*
*
To był napięty tydzień dla uciekinierów. Draenei byli zajęci swoimi sprawami, przygotowaniami do prób
uruchomienia ich ukochanego statku i martwieniem się ciszą ze strony Proroka. Uciekinierzy wiedzieli, że
zwiększona aktywność coś zwiastuje, jednak ich ignorancja mnożyła jedynie czarne scenariusze i nieprzychylne
plotki. Kilka głosów przypominało o tym, ile dobra uczynili dla nich draenei, jednak w naturze śmiertelników leżała
podejrzliwość i strach przed tym, co nieznzane. Tylko kilka osób zadawało sobie pytanie, jak draenei zostaliby
potraktowani, jeśli uciekliby na inne terytoria Przymierza, potrzebując pomocy.
Kiedy ogromna konstrukcja, zwana Exodarem, zaczęła buczeć i wibrować, a w powietrze wybiły iskry, instynkt
uciekinierów podpowiedział im to, czego nie mógł ich intelekt: statek działał.
......................................................................................................................................................................................
.................................
Draenei opuszczają nas! wystarczyło, aby w
obozie wybuchła panika. Zabierają ze sobą
Proroka!
Prorok miał być wybawcą dla uciekinierów, talizmanem przeciwko złu
wywołanemu przez Kataklizm. Podobnie jak w przypadku większości
tłumów, ten również nie miał pojedynczego przywódcy i nie było nikogo, kto
mógłby wskazać, kiedy należy się bać lub martwić. A mimo to, niemal cały
obóż nagle ruszył w stronę Exodaru.
*
*
*
Jak ktoś miał odpowiedzieć na wezwanie stuleci, sprostać wyzwaniu, aby każdy dzień był dla niego czymś zupełnie
nudnym, a nie ciągłym banałem? Największym ciężarem dla istoty takiej jak Velen była samotność związana z
większym zrozumieniem istoty wszechświata. Nie mógł zapomnieć o tym, co widział. Zdawał sobie sprawę z tego,
że ten brak przekonania był niegdyś największą bronią przeciwko niemu w rękach jego braci.
Nie zmęczyłeś się jeszcze zniszczeniem, jakie przynosisz światom? Velen pomyślał o swym straconym przyjacielu,
Kil'jaedenie. Czy kiedykolwiek wątpisz w mroczną naturę swej duszy, w wybory, których dokonałeś?
To były jednak dawne problemy.
W jednej z możliwych przyszłości widział, jak następca Króla Lisza powstał z Mroźnego Tronu i był o wiele bardziej
przerażający niż Arthas czy Ner'zhul, a kiedy przemierzał świat, pojawiały się za nim tysiące szkieletów. Kiedy
Legion powrócił, świat był już martwy, a demony wyśmiewały nienaturalnie wskrzeszonych draenei - wszystko na
złość Velena, który odważył się mu sprzeciwić.
Widział jak oszalały Strażnik Ziemi, Niszczyciel, spalił świat, a potem rozważał zabicie swych własnych dzieci, stada
czarnych smoków, aby spełnić swoje chore pragnienia zakończenia wszystkiego.
Proszę, zwrócił się do Światłości, wskaż mi drogę.
*
*
*
Cała inteligencja tłumu została przytłoczona przez jego liczebność, zaś rozsądek przez pasję. Draenei starali się
podjąć rozmowę, jednak nie przyniosło to rezultatu, a kiedy rozbrzmiał alarm, paladyni, obrońcy, kapłani i magowie
ruszyli, aby stanąć naprzeciw tłumu, doszło do tragedii. Obrońcy stanęli przed trudnym wyborem: walczyć, aby
spacyfikować i odepchnąć tłum, ryzykując śmierć z rąk swych przeciwników; lub zabić obcych, z którymi nie chcieli
walczyć. Wojnę należy toczyć totalnie lub wcale, a draenei przypomnieli sobie o tym, kiedy Obrońca Romnar padł
po naporem tłumu, kiedy szedł w stronę bramy, aby przyjrzeć się problemom, jakie wywołały jego testy. Obrońca
został zraniony przez uciekinierów zanim inni draenei mogli go przechwycić.
Widok upadającego Romnara przypomniał Maraadowi walkę z nieumarłymi, a jego kryształowy młot już nie tylko
parował, lecz z ogromną mocą uderzał w atakujących. Kiedy przerwał kajdany litości, pozostali draenei zrobili to
samo, co zwiastowało rozpoczęcie rzezi.
*
*
*
"Proroku! Musisz przyjść! Musisz!" wykrzyknął Anduin w stronę pleców lewitującego Velena. Przerażenia w głosie
chłopca przebiło się przez wizje, a Velen skupił swą uwagę na teraźniejszości.
"Co się stało?" zapytał Velen swym prastarym głosem.
"Uciekinierzy ruszyli na Exodar. Twoi ludzie ich atakują! Atakują bezbronnych."
Velen czuł to. Ścieżka. Stał na rozdrożu i widział, że młodzieniec prowadzi go w jedną stronę. Na końcu drugiej
widział cień. Taki ciężar. Czy to było znaczenie poprzedniej wizji? Czy Velen miał zostać wyprowadzony z dziczy, w
stronę Światłości, przez dziecko?
"Jakie znaczenie ma twoja wojna dla tych, którzy walczą na zewnątrz?" wykrzyknął chłopiec. Następnie, wracając
do swego snu, powiedział. "Każde życie to wszechświat!"
......................................................................................................................................................................................
.................................
Czy zatraciłem się tak bardzo? Zastanawiał
się Velen. Musi uczyć mnie śmiertelne
dziecko?
Nagle, z najdalszych zakątków jego duszy, nadeszła odpowiedź: Lekcje
Światłości są wartościowe, niezależnie od ich pochodzenia.
"Pójdę," powiedział Velen.
*
*
*
Obie strony były zaangażowane w walkę. Uciekinierzy wiedzieli, że popełnili ogromny błąd, na którego naprawienie
było już za późno. Walczyli teraz z woli przetrwania. Zabijanie nie tylko sojuszników, lecz istot słabszych od nich,
było dla draenei czymś strasznym, co wywoływało nienawiść do ich samych. Zatrzymanie tej rzezi wymagałoby
czegoś niemałego.
Velen nie był niczym małym.
Świat wypełniła Światłość, oślepiając zarówno tłum jak i obrońców, jej runiczne, geometryczne kształty oświetliły
postać znajdującą się w środku. Kryształ Proroka płonął tuż obok niego, a jego głos rozbrzmiał, ściągając na kolana
część walczących.
"Wystarczy!"
Draenei zatrzymali się, wielu z nich z ulgą, a część w przerażeniu rzuciła broń na ziemię. Uciekinierzy zamarli
widząc przed sobą tajemniczego Proroka.
Velen opadł, pozostając ledwie kilka cali nad zakrwawioną ziemią Azuremyst.
"Czy tak traktujemy naszych braci?" zapytał ze smutkiem swój lud Velen. Wielu draenei zapłakało, słysząc
rozczarowanie w jego głosie. Maraad pozostał niewzruszony. "A wy, którzy cieszycie się naszym wsparciem, naszą
gościnnością, atakujecie nas niesprowokowani?" Jak którykolwiek z walczących mógłby przyjąć te oskarżenia?
Prorok opadł jeszcze niżej, dotykając błotnistej, zakrwawionej ziemi.
Pozostali draenei westchnęli, kiedy zobaczyli jak szaty Proroka zostały zabrudzone przez błoto. Velen podszedł do
jednej z ofiar, uklęknął obok i wyciągnął rękę, aby chwycić poranione ciało. Światłość rozbłysła na jednej z jego
dłoni, a on przyłożył ją do piersi rannego, rozpaczając przez chwilę nad znajomym śladem kryształowego młota.
Światłość wyleczyła śmiertelną ranę. Człowiek otworzył oczy.
Anduin miał rację. Jaka jest nadzieja dla wszechświata, jeśli Velenowi nie uda się ustrzec każdego życia tak, jak to
tylko możliwe? Czy draenei nie wygrają swej wojny kosztem wszystkiego, co ma znaczenie?
Velen zwrócił się do swych braci, swych dzieci.
"Staniemy u boku śmiertelnych ras Azeroth, naszych sojuszników i będziemy służyć oraz wspierać ich w leczeniu
świata po Kataklizmie."
Tylko Maraad się odezwał. Tylko on mógł się odważyć.
"Exodar jest wreszcie naprawiony, Proroku. Powinniśmy prowadzić wojnę przeciwko Legionowi. Albo wrócić do
Outlandu i uleczyć nasz drugi dom."
"Wojna jest wszędzie. W każdym czynie i oddechu. Musimy przygotować istoty z tego świata, aby stanęły ramię w
ramię. Musimy być przykładem, aby zjednoczyć je przeciwko złu. Dzięki temu pomożemy im stać się ostatecznym
sojuszem przeciwko ciemności. Wyruszcie zatem, uratujcie ich od tragedii Kataklizmu i sprawcie, aby stali się silni
na przyszłość."
......................................................................................................................................................................................
.................................
Pozostali draenei byli bardzo dotknięci
słowami Proroka i szybko ruszyli na pomoc
rannym uciekinierom. Umiejętności Anduina
przysłużyły się tej sprawie, a nawet sam
Velen leczył i oferował wsparcie, nie mogąc
oderwać oczu od księcia, będąc pod
wrażeniem tego, jakim mężczyzną się staje.
Exodar nie był dla draenei jedynie maszyną, lecz żywą istotą, w pewnym sensie bratem, czego nie mógłby
zrozumieć pozostałe rasy. Jego ból został uśmierzony, a esencja uleczona. Prorok cieszył się z triumfu jego całej
rasy.
Uciekinierzy spotkali się na naradzie, zebrani na wzgórzach w pobliżu Ammen Vale i zdecydowali, że ich miejsce
jest u boku ich braci. Zainspirowani pojawieniem się Velena, wielu ludzi postanowiło spróbować swych sił w
kapłaństwie, a niemal wszyscy oddali się w służbę Stormwind, aby odbudować zniszczenia wywołane przez
Deathwinga. Kiedy zapyta się ich, jakie są ich doświadczenia z draenei, uciekinierzy do końca życia twierdzić będą,
że zrobili odpowiednią rzecz - że Prorok dał im odpowiedź na Kataklizm.
Służba.
Jednak istotami, na które najbardziej wpłynął tragiczny atak uciekinierów, byli Prastary Prorok oraz człowiek, który
pewnego dnia zostanie królem. Kiedy Anduin pojawił się obok swego mentora, Velen był zwrócony ku niemu, a jego
kopyta dotykały ziemi.
"Dziękuję ci za przebudzenie mnie. Zapytałeś mnie kiedyś, dlaczego nie ostrzegłem przed Kataklizmem. Nie udało
mi się dostrzec zagrożenia, jaki niósł on ze sobą, ponieważ byłem skupiony na zbyt bliskich rzeczach... a w pewien
sposób, zbyt odległych. Nie patrzyłem już na jednostki z obecnych światów - na ich potrzeby - i dlatego Światłość
była nieuchwytna. Jeśli nie jestem połączony z żywymi istotami teraźniejszości, jak mogę nawigować w ich
przyszłościach?"
"Pewnego dnia, książę Anduinie, będziesz potężnym kapłanem. I bardzo mądrym królem."
Anduin chciałby, aby jego ojciec mógł usłyszeć te słowa.
Autor: Grzegorz "Sigmar" Sadziński
Liczba wyświetleń strony: 13544
Data publikacji : 16.12.2012
Data modyfikacji : 08.01.2013
Tagi:
Pozostałe nowości
Zapowiedź zmian w klasach - Mnich
Legion wkroczył w fazę alfa testów w
czasie których dostępna jest póki co jedynie lokacja startowa łowców demonów, a my przyglądamy się temu, jakich
zmian doczeka się klasa, która stosunkowo niedawno pojawiła się w World of Warcraft. Oto co na najnowszy dodatek
Blizzard przygotował dla mnichów.Data publikacji: 24.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Wojownik
Po krótkiej przerwie wracamy z
tłumaczeniami blogów poświęconych zmianom, jakie pojawią się w klasach w nadchodzącym dodatku do World of
Warcraft. Oto czego powinni spodziewać się wojownicy z Azeroth w LegionieData publikacji: 23.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Szaman
Kolejna zapowiedzieć, która pojawiła
się jakiś czas temu na łamach oficjalnej strony społecznościowej dotyczy szamana. Największe zmiany w przypadku tej
klasy dotknęły totemy oraz system zasobów specjalizacji Elemental oraz EnhancementData publikacji: 16.11.20150
11 urodziny World of Warcraft
World of Warcraft obchodzi już swoje 11
urodziny. Z tej okazji Blizzard przygotował kilka zabawek, które powinny wszystkim przypomnieć sam początek
przygody w świecie Azeroth - w rolach głównych Edwin VanCleef, Hogger, murlok oraz Windfury (w wersji
nadmuchiwanej).Data publikacji: 16.11.20150
Zapowiedź zmian w klasach - Rycerz śmierci
Kolejna zapowiedź
opublikowana na łamach oficjalnej strony społecznościowej World of Warcraft poświęcona jest klasie rycerzy śmierci.
Poniżej znajdziecie informacje między innymi o ujednoliceniu wszystkich run oraz nowej umiejętności specjalizacji Blood,
która została zainspirowana Lordem Marrowgarem z Icecrown Citadel.Data publikacji: 15.11.20150
Wszystkie nowości

Podobne dokumenty