Jak Wieczny Wędrowiec dla Bo ej Góry srebrny kruszec

Transkrypt

Jak Wieczny Wędrowiec dla Bo ej Góry srebrny kruszec
Andrzej Niżewski
Jak Wieczny Wędrowiec dla Bożej Góry srebrny kruszec pozyskał
Autor: Administrator
02.03.2008.
Zmierzch zapadał szybko. Wesoło strzelały w górę iskierki ogniska. Oświetlało ono twarze i
plecaki miłośników górskich wędrówek. Płynęły hen w górę, na boki między nieborosłe świerki i sosny
słowa piosenek turystycznych szlaków. Wędrowcy dzielili się wrażeniami dnia, chociaż zmęczeni byli
wielce kilkudniową wędrówką po Górach Kamiennych i Wałbrzyskich. W dole wesoło mrugały iskierki
świateł boguszowskich domostw i wijącego się jak wstęga Starego Lesieńca. Noc gęstniała coraz
bardziej. Nie zauważyli nawet, jak na uboczu, na wystającym pniu po dawno wyrąbanym drzewie,
przysiadł starszy człowiek. Patrzył na ich postaci, młode i starsze, twarze zmęczone, ale jakże radosne. Bywajcie! Bywajcie! - rzekł. Dopiero teraz zauważyli postać niezwykłą, ubraną w jakiś starodawny i
mocno sfatygowany strój, z długą białą brodą, z białymi jak mleko włosami wypływającymi spod mocno
wypłowiałego kapelusza. Promyki ogniska to rozjaśniały to przyciemniały jego twarz pociętą
zmarszczkami.
- Witamy na szlaku – odpowiedział przewodnik turystyczny. – Z kim mamy przyjemność?
– zapytał i zaraz dodał – proszę bliżej, do ogniska. - Dziękuję jegomościom, tu wygodnie.
Przysłuchiwałem się był waszym pieśniom, waszym opowieściom, są piękne i nieznane mi, choć rzeknę,
że niektóre z nich, z dawnych dziejów, są mi bliskie. A kim jestem? Niektórzy zwą mnie Wiecznym
Tułaczem , niektórzy Strażnikiem Gór, tych gór – dodał – a jeszcze inni, tam za Sudetami
na południe, zwą mnie Krkonosem a jeszcze inni Wiecznym Wędrowcem. A wiedzieć musicie, że góry te wskazał szerokim gestem - przewędrowałem, gdy jeszcze tam, gdzie migają w dole światełka, szumiały
lasy pełne modrzewi, wiekowych dębów i sosen, oraz zwierzyny wszelakiej. Zamilkł na chwilę. Na leśnej
polanie zapanowała cisza. Nawet wesołe trzaski płonących drewien przycichły a starzec białobrody,
zaczął snuć swoją opowieść. - Dawno, bardzo dawno temu, jak powiedziałem, tam w dole, gdzie teraz
są domostwa, szumiały gęste lasy porastające góry i wzgórza, pełne zwierza wszelakiego, na które
zasadzali się i polowali pradawni mieszkańcy tych okolic. Z czasem góry traciły swe odzienie, ludzie
karczowali lasy, na których pasali owce i uprawiali ziemię, choć ziemia tu ciężka. Wiedli żywot wedle praw
natury. Zakładali osady, mnożyły się domostwa. Przybywali też i osadnicy z zachodu, przynosili swoje
prawa i zwyczaje. Zakładali miasta. - Pewnie będzie wykład z historii, może i ciekawy –
półgłosem odezwał się jeden z siedzących przy ognisku. - Cicho, niech opowiada, bo opowieść ciekawa.
Starzec dalej wiódł swoją opowieść. Aż przyszedł czas wojen i waśni. Zbójcy rycerze łupili kupców i
osadników. Szlak kupiecki opustoszał. Ludność Bożej Góry, bo tak zwano wówczas tę osadę a potem
miasto, popadała w nędzę i skrajne ubóstwo. Drwale z pobliskiego Czerwonego Strumienia nie mieli
komu zbywać drewna, a pasterze zaczęli ubożeć coraz bardziej. Nędza i głód często zaglądały im w oczy.
W poszukiwaniu lepszego życia, zaczęli opuszczać swoje domostwa – umilkł, powiódł spojrzeniem
po twarzach zasłuchanych turystów. Mimo zmęczenia, słuchali go. Starzec sięgnął, do przewieszonej
przez ramię, torby. Wyciągnął z niej starą zmurszałą flaszkę. – To woda ze świętego źródełka na
stokach Chełmca, dla niej często, w swojej wędrówce, tu przybywam – pociągnął jeden a potem
drugi łyk i dalej kontynuował swą opowieść – Widziałem wówczas ich wielkie zmartwienie i smutek
na obliczach mieszkańców Bożej Góry i wtedy to postanowiłem pomóc im. Udałem się przeto do Ducha
Gór i opowiedziałem o biedzie i zmartwieniu ale i o dobroci ubogich mieszkańców Bożej Góry, którzy ,
mimo wielkiego ubóstwa, nigdy nie odmawiali potrzebującym a ostatnim kęsem chleba i łykiem wody
dzielili się. Zamyślił się Duch Gór słuchając mojej opowieści. A od tego zamyślenia ciemność spowiła całe
Sudety. - Wyślę tam, ze Srebrnej Góry, Srebrzyca – powiedział a głos jego niczym potężny grom
odbijał się echem po wszystkich dolinach Sudetów – on zaradzi kłopotom mieszkańców, o których
powiadasz. Zdarzyło się, że Rajca Miejski Melchior, udał się po wodę do cudownego źródełka. Napełnił
dzbany, usiadł na ławie, co to ją zrobili drwale i zamyślił się głęboko. Nawet nie zauważył, że stanęła
przed nim olbrzymia postać o srebrzystych włosach i brodzie, dzierżąca w dłoni lśniący kostur. - Dobry
człowieku! Obudź się i poczęstuj mnie tą wodą, którą masz w dzbanach, bom spragniony wielce. Widzę w
twych myślach wielkie strapienie i troski. – pociągnął kilka łyków cudownej wody z podanego
dzbana. – Od Ducha Gór przychodzę, który wzruszył się opowieścią Wiecznego Wędrowca o waszej
niedoli. Jam Duch Srebrnej Góry Srebrzyc i z pomocą wam przybyłem. – A tedy słuchaj, dobry
człowieku, bo prawdą jest, co prawił o was Wieczny Wędrowiec. A słuchaj uważnie. Dam wam kruszec dla
pomyślności i bogactwa waszej osady, który tu i w innych miejscach dobywać będziecie, lecz baczcie
uważnie, aby mądrze z nim postępować i grzechu chciwości a pychy nie dopuszczać się. Tę przestrogę,
od Ducha Gór, daję wam wraz z kruszcem srebrem zwanym., gdyż ja, z jego woli, jestem stróżem ich
pokładów.
Zamilkł, jakby przez chwilę nad czymś zastanawiał się. Podniósł swój, pałający srebrnym
światłem kostur i uderzył nim w skałę. Rozległ się wielki huk i powiał wielki wiatr, jakby potężna burza
przewalała się przez góry i doliny. Zadrżała góra Chełmiec i wszystkie góry w okolicy jakby zawalić się
miały. Zląkł się Melchior ogromnie i zatrwożył się czy aby z życiem ujdzie. - Nie bój się Melchiorze.
http://www.nizewski.eu
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 14:13
Andrzej Niżewski
Zostań. Idź do tej szczeliny, którą tu widzisz i nazbieraj tych świecących grudek. Te grudki i te nitki na
skale to srebro, dobywajcie je i w ogniu przetapiajcie a miasto wasze i jego mieszkańcy w dobrobycie
rozwijać się będą. Ale i o przestrodze Ducha Gór pamiętajcie! Dobywajcie przeto kruszec a na pamiątkę
ten kostur ci daruję. Ma on tę moc, że gdy uderzysz nim w skałę, która ów kruszec zawiera, otworzy się
szczelina, przez którą dobywać go będziecie.
Melchior stał i słuchał oniemiały. Myślał, że tylko śni tak
piękny sen. Lecz kostur, który trzymał w ręku, przekonał go, że to na jawie było a nie we śnie. Chciał
Srebrzycowi podziękować, lecz starzec znikł tak jak się pojawił.
Słońce już miało się ku zachodowi,
kiedy Melchior do swego domostwa powrócił. Długo siedział w swej izbie i przyglądał się owym
srebrzystym grudkom i kosturowi, które podarował mu Srebrzyc. Nazajutrz zwołał rajców miasta i
opowiedział im co mu się przydarzyło, pokazał srebrzyście świecące grudki kruszcu i podarowany kostur,
który wskazywać miał gdzie ów kruszec znajduje się. Mieszkańcy jęli wydobywać kruszec a tych, którzy
go wydobywali gwarkami zaczęto zwać od lamp, którymi sobie przyświecali przy pracy. W mieście i
okolicy dobrze dziać się zaczęło. Pamiętali również o przestrodze danej im przez Ducha Gór. Kostur
wskazywał im gdzie nową kopalnię zakładać mieli. - A co z tym kosturem? Zapytał jeden ze
słuchających. - Wieść niesie, że Szwedzi łupiąc miasto nieopatrznie wraz ze starymi księgami i kronikami
do studni kopalnianej go wrzucili. Ponoć wielu śmiałków znaleźć go próbowało, lecz od Srebrzyca wiem,
że do niego wrócił – zamilkł starzec. Wędrowcy zapadli w sen, może sprowadzony przez
Wiecznego Wędrowca a może ze zmęczenia. Gdy pierwsze ptaki głosiły wstający dzień, a wędrowcy
przecierali oczy po mocnym śnie, zauważyli, że starzec znikł tak jak się pojawił.
http://www.nizewski.eu
Kreator PDF
Utworzono 3 March, 2017, 14:13

Podobne dokumenty