Janusz Janyst - XXI Łódzkie Spotkania Baletowe. Różne zespoły

Transkrypt

Janusz Janyst - XXI Łódzkie Spotkania Baletowe. Różne zespoły
Janusz Janyst - XXI Łódzkie Spotkania Baletowe. Różne zespoły, rozmaite konwencje
poniedziałek, 04 lipca 2011 15:00
Łódzkie Spotkania Baletowe to najważniejszy jeszcze do niedawna (a może i nadal?) festiwal
poświęcony tańcowi w Polsce.
Choć nie są już zakrojone tak szeroko, jak w pierwszych
latach (przypomnijmy, że zostały powołane do życia w 1968 roku), wciąż stanowią jedną z
głównych imprez artystycznych w naszym mieście. I nadal stwarzają dobrą okazję do
zapoznania się z aktualnymi, światowymi dokonaniami w sferze baletu.
Jakie są te dokonania? Na razie nic nie wskazuje, by wiek XXI miał wnieść do choreografii i
wykonawstwa baletowego jakieś zupełnie nowe jakości (sytuacja jest tu zresztą odbiciem
ogólnego stanu sztuki ponowoczesnej). Jednak spuścizna czasów minionych, a w
szczególności stulecia poprzedniego, jest na tyle bogata, że w wypadku twórczego jej
potraktowania gwarantować może doznania ciekawe i urozmaicone.
W tym roku, jak i poprzednio, organizatorzy zadbali o to, aby nawet dość skromna oferta
programowa XXI Spotkań była możliwie najbardziej zróżnicowana. Na scenie Teatru Wielkiego
w okresie od 29. kwietnia do 5. czerwca pojawiło się w sumie siedem „podmiotów
wykonawczych” – nie zawsze były to bowiem zespoły - z których niemal każdy reprezentował
inną stylistykę. Podstawowym założeniem stało się wyeksponowanie dokonań wybitnych żyjących, bądź też nie - choreografów. W panteonie umieszczono chyba „awansem” Ewę
Wycichowską. Znakomita niegdyś tancerka w nowej dla siebie roli nie ma przecież zbyt wiele do
powiedzenia, co potwierdza kolejnymi premierami.
Przewidziany na inaugurację festiwalu spektakl Wycichowskiej Spotkania w dwóch
niespełnionych aktach (nomen omen) zrealizowany został do muzyki Knittla przez tancerzy z
baletu łódzkiego oraz Polskiego Teatru Tańca z Poznania (w tym tancerzy emerytowanych, bo
też konfrontacja generacji miała być istotą przedstawienia). Mało wyraźna osnowa myślowa
znalazła „przedłużenie” w mizernych pomysłach choreograficznych, parateatralnych i
niespójności formalnej, co wywoływało zwykłą nudę (choć przyznaję, zaimponować mogła
swym kunsztem np. gościnnie występująca w Preludium jako tancerka a zarazem ...śpiewaczka
Silje Äker Johnsen). Tak, jak na festiwalu sprzed dwóch lat – dość żenujący był w tej sytuacji
pretensjonalny finał, obliczony na wymuszenie oklasków. A lektura programu zadziwiła
absurdalną tezą Wycichowskiej, że istotą Dalcoze'owskiej rytmiki jest „tłumaczenie nut na
dźwięki”...
Ale już następna prezentacja przyniosła widzom pełną rekompensatę. Solo i w duecie z
Russellem Maliphantem wystąpiła zapowiadana nie bez racji jako główna gwiazda całej imprezy
Sylvie Guillem, prezentująca choreografie swego scenicznego partnera (muzyka Montoi,
Thompsona, Cowtona). Francuska artystka zadziwiła wprost przeogromną elastycznością ciała
(m.in. pracą rąk) służącą kreowaniu układów niezwykle wysmakowanych estetycznie, będących
1/3
Janusz Janyst - XXI Łódzkie Spotkania Baletowe. Różne zespoły, rozmaite konwencje
poniedziałek, 04 lipca 2011 15:00
następowaniem po sobie i transformacją sekwencji kulminujących każdorazowo w obrazach
krystalicznych kompozycyjnie. Warta podkreślenia jest też ważna rola światła we wszystkich
czterech odsłonach prezentacji.
Z ogromnym zainteresowaniem czekali widzowie na wieczór Béjartowski. Legenda
pokazywanego kiedyś w Łodzi przez Ballet du XXe Siecle Ravelowskiego Bolera nadal jest
żywa. Spadkobierca tamtej formacji, Béjart Ballet Lausanne, obok pozycji nowych wystawia
nadal układy z dawnego repertuaru. Tak więc poza pracami Julio Arozareny i obecnego szefa,
Gila Romana (do muzyki Bacha, Schuberta i ludowej) odznaczającymi się, najogólniej biorąc,
synkretycznym potraktowaniem tańca wolnego i technicznie skodyfikowanego w wirtuozowskiej
realizacji, można się było delektować Mahlerowskim Le chant du compagnon errant oraz
Dionysos Suite w choreografii Béjarta. Ta ostatnia kompozycja, eksponująca męską część
zespołu na tle muzyki Hadjidakisa, transowością i nasileniem pierwotnej niemal w założeniu
ekspresji, nawiązywała w jakiś sposób do Bolera, choć mu rangą ustępowała.
Kolejną formację stanowił kierowany przez Williama Forsythe'a Royal Ballet of Flanders z
Antwerpii. Wieczór wypełnił czteroczęściowy Artifact – wczesna praca Forsythe'a z muzyką
Bacha i kolażem, mająca dwuwarstwową strukturę. Sceny narracyjne, świadomie
nieuporządkowane i jakby aleatoryczne, mające zasugerować iskrzenie między „nowym” a
„starym”, przeplatały się z tradycyjnie dopracowanymi, świetnie tańczonymi sekwencjami
grupowym, do których choreograf też się jednak ludycznie dystansował, jeśli wspomnieć o mało
na dłuższą metę ciekawym pomyśle „dekompozycyjnym”, polegającym na przerywaniu ciągłości
frazy muzyczno-ruchowej opadającą co jakiś czas, niby przypadkiem, kurtyną. Tak czy owak,
właśnie owe „akademickie”, zawierające czysty taniec fragmenty stanowiły o atrakcyjności
spektaklu, wszystko inne trochę rozczarowało.
Miłośnicy tańca klasycznego mogli odpocząć od wszelakich ekstrawagancji podczas oglądania
choreografii Jerome Robbinsa „przywiezionych” przez Teatr Opery i Baletu im. Czajkowskiego
w Permie. Rosyjscy tancerze, pracujący pod kierunkiem Alexey'a Miroshnichenki, interpretowali
najpierw The Four Seasons do muzyki orkiestrowej z oper Verdiego (po raz pierwszy na
festiwalu zabrzmiała muzyka „żywa” - wykonywała ją orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi pod
dyrekcją Evgeniy Kirillova). W Koncercie opartym na transkrypcjach utworów Chopinowskich
główną ideę stanowił natomiast dowcip. Przezabawnych, bezpretensjonalnych rozwiązań
rzeczywiście nie brakowało i uśmiechnąć się można było (parasole w trakcie Preludium e-moll
były wszakże konsekwencją błędnego traktowania tego utworu jako Preludium „Deszczowego”).
Duże zaciekawienie baletomanów wzbudziła kompania znanego z łączenia w choreografii
elementów różnych kultur Akrama Khana. W jego Vertical Road z podkładem dźwiękowym
Sawhney’a, wywodzący się z więcej niż jednego kontynentu tancerze dali przykład doskonałego
współdziałania w kreowaniu dynamicznej wizji mającej swój początek jakby w ożywaniu
przysypanych ziemią posągów. Akram Khan Company prezentuje dość odrębną estetykę
ruchu, inspirowaną częściowo tańcem kathak. Nie jest to chyba jednak język tańca na tyle
zróżnicowany i o bogatym słowniku, by mógł się okazać szczególnie płodny.
Puentą XXI Spotkań Baletowych był zespół Teatro alla Scala i Jewels w choreografii George
2/3
Janusz Janyst - XXI Łódzkie Spotkania Baletowe. Różne zespoły, rozmaite konwencje
poniedziałek, 04 lipca 2011 15:00
Balanchine'a, czyli tryptyk Szmaragdów, Rubinów i Diamentów kolejno do utworów Fauré,
Strawińskiego i Czajkowskiego (i tym razem grała orkiestra TW, ale pod batutą Paula Connelly).
Pochodząca z różnych okresów muzyka determinowała zakorzeniony w klasyce sposób
tańczenia, w każdym zresztą wypadku, w solach, duetach, ansamblach, zwracało uwagę
podporządkowanie pas muzycznej frazie. Mistrzowskie i logiczne właśnie z punktu widzenia
struktury dźwiękowej operowanie corps de ballet charakteryzowało zespołowy finał.
Poziom festiwalowych produkcji był więc, na ogół, wysoki a ich stylistyczna wielorakość
sprawiła, że każdy mógł znaleźć coś ulubionego. Rozciągniecie w czasie i rozrzedzenie imprezy
trzeba uznać za korzystne. Wykluczyło zmęczenie odbiorców, które dawniej pojawiało się
wskutek codziennego odwiedzania teatru przez dwa tygodnie.
3/3