„Niewykorzystany potencjał” Moje przemyślenia na temat zmian
Transkrypt
„Niewykorzystany potencjał” Moje przemyślenia na temat zmian
„Niewykorzystany potencjał” Moje przemyślenia na temat zmian, jakie zaszły na polskiej wsi w minionym 25-leciu przedstawię z perspektywy młodego mieszkańca niewielkiej wioski na północnych „rubieżach” województwa mazowieckiego, położonej w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego. Z racji na wiek można by rzec, prawie rówieśnika tegoż okresu, który dorastał już w wolnej Polsce. Polsce, która po 1989 r. wyrwała się z rąk systemu komunistycznego, ale też w Polsce w której likwidowano PGR-y, SKR-y i temu podobne instytucje. W mojej wsi co prawda instytucje te nie funkcjonowały, chociaż z racji na ich usytuowanie w pobliskich wioskach miały tu pewien zakres oddziaływania. Śmiercią naturalną umierać zaczęły za to działające u nas organizacje społeczne ruchu ludowego. I tak po 1989 r. stopniowo zaprzestało działać Koło Gospodyń Wiejskich, które dziś w praktyce już nie istnieje. Trudne chwile dotknęły również miejscową Ochotniczą Straż Pożarną działającą, prawie nie przerwanie, od 1928 r. Mimo, że wtedy udało się ją utrzymać, jej los nie jest pewny. W mieście powiatowym przed 1989 r. istniały 3 wielkie zakłady przemysłowe. Po zmianach ustrojowych i przekształceniach własnościowych udało się przetrwać jednemu, drugi działa ale w ograniczonym zakresie. Największe zakłady chemiczne stają się dziś rumowiskiem. Nie pozostało to bez echa dla losów mojej miejscowości, bowiem wielu jej mieszkańców znajdowało tam godziwe zatrudnienie. Losy tych zakładów odbiły się również „czkawką” lokalnemu transportowi publicznemu. Nierentowana stała się miejscowa linia wąskotorówki (uruchomiona tu w 1924 r.) ograniczone zostały do minimum kursy komunikacji autobusowej (dwa rano i dwa popołudniu). Co otrzymaliśmy w zamian? Teoretycznie wiele: demokrację, wolność, weszliśmy do Unii Europejskiej itd. W praktyce z mojej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Wstrzymano skup płodów rolnych kontraktowanych prze państwo, zniknęły skupu gdzie drobni producenci mogli odsprzedawać jaj, króliki itp. W zastraszającym tempie wzrastało bezrobocie. Po drugiej stronie medalu również pojawiły się pewne zjawiska. Na pewno zaliczyć tu można poprawę stanu środowiska przyrodniczego. Bowiem zamknięcie i ograniczenie szkodliwej produkcji wielkich zakładów przemysłowych przyczyniło się, po pierwsze do poprawy jakości powietrza (ograniczono a następnie wykluczono emisję szkodliwych gazów), po wtóre do poprawy jakości wód w rzekach, szczególnie w rzece Bzurze (zaprzestanie odprowadzania ścieków bezpośrednio do rzek). W konsekwencji było to przyczynkiem do powrotu różnych gatunków flory i fauny dawno nie widzianych na tym terenie. Rzeki znów zapełniły się rybami przez co stały się bardziej atrakcyjne dla wędkarzy. Lasy pełne grzybów, to raj dla grzybiarzy. Również liczne gatunki ptaków znalazły tu miejsca lęgu i bytowania, co z kolei doprowadziło do przybywania tu ornitologów. Wszystko to w połączeniu z położeniem w obszarze otuliny Kampinoskiego Parku Narodowego i wynikającymi z tego tytułu ograniczeniami m.in. dotyczącymi lokalizowania tu zakładów przemysłowych, sprawia, że jest to miejsce idealne to praktykowania różnych form turystyki z agroturystyką włącznie. Czy tak jest? Niestety z całą stanowczością podać należy odpowiedź negatywną. Pierwsza kwestia jaką należy podnieść to brak zaplecza gastronomiczno-handlowego. W latach dziewięćdziesiątych XX w. jedno z dużych gospodarstw we wsi zaprzestało produkcji rolnej i zostało rozparcelowane na działki. Następnie parcele te zostały sprzedane tzw. letnikom jako działki rekreacyjne. Tym tropem poszło jeszcze kilku innych gospodarzy zamieniając swoje grunty rolne na tereny turystyczne. Powstało z tego swoiste osiedle letniskowe, ożywające w sezonie wakacyjno-urlopowym. Niestety zyski z powstania tego osiedla były jednorazowe i tym samym nie pozwoliły na realną zmianę profilu gospodarstwa oraz stworzenie nowych miejsc pracy. Owszem jeszcze do niedawna istniały we wsi dwa sklepy ogólnospożywcze, który konsumowały środki zewnętrzne dostarczane przez przyjeżdżających letników. Jednak oba zostały już zlikwidowane, głównie z powodu wieku ich właścicieli, który nie pozwala na kontynuowanie działalności gospodarczej. Nigdy nie powstał za to żaden punkt gastronomiczny, choćby zwyczajna butka z hot-dogami. Tym samym letnicy korzystający z naszego środowiska naturalnego i całej wiejskiej infrastruktury, swoje środki finansowe pozostawiają poza wsią w miejscowościach ościennych, w sklepach, barach, restauracjach itp. Drugim brakującym elementem jest brak bazy noclegowej. Oczywiście nie chodzi tu o hotele lub pensjonaty, nawet nie o zorganizowaną agroturystykę. Wystarczające byłby zwykłe kwatery do wynajęcia dla wędkarzy lub grzybiarzy. Niestety komunikacja publiczna w tym rejonie w okresie urlopów i tzw. długich weekendów praktycznie zamiera. Nie każdy kto lubi wędkować lub zbierać grzyby ma własny środek lokomocji lub domek w tej okolicy. Dlatego tanie kwatery połączone z wyżywieniem byłbym doskonałą zachętom do przyjazdu tu i pozostawienia „kilku groszy”. Zmiany nastąpiły również w sferze lokalnego życia politycznego. Demokratyczne zmiany, które zaszły w naszym kraju, miały wpływ również na działalność miejscowego samorządu. Mandaty radnych do rady gminy rozdzielane są teraz rzeczywistą wolą społeczeństwa, a nie nadaniem partyjnym. Niestety przez wiele lat duża część społeczeństwa nie brała czynnego udziału w wyborach swych przedstawicieli. Doprowadziło to zajęcia najważniejszych stanowisk w gminie i na wsi przez osoby niewłaściwe, dbające o interesy partykularne. Osoby te zaprzepaściły wiele szans na realny rozwój mojej wsi, przekazując pozyskane fundusze na nie zawsze udane inwestycje w centrum gminy. Tym samym zamiast zmniejszać dysproporcje między poszczególnymi wsiami doprowadziły do ich pogłębienia. Sytuacja jest na tyle paradoksalna, że centrum gminy wyposażone jest właściwie w pełną infrastrukturę gospodarczą: telefonia przewodowa, dostęp do Internetu szerokopasmowego, wodociąg, kanalizacja, gaz. Natomiast w mojej wsi, gdzie często w studniach brakuje wody, do dziś nie doprowadzono nawet wodociągu. Niestety nasi włodarze nie potrafią na gminnym forum upomnieć się o te i inne problemy społeczne. Niewykorzystany potencjał, niewykorzystane szanse, jak powszechnie wiadomo, szybką się mszczą. Tak jest również w tym przypadku. Głównie dotyczy to potencjału i zasobów ludzkich. Łatwo dostrzec brak napływu do wsi osób zewnętrznych. Owszem w niewielkim procencie pojawiają się takie osoby, ale głównie za sprawą małżeństw. Niestety nie zdarzają się przeprowadzki całych rodzin, które chciałby swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania zamienić na naszą wieś. Wieś nie jest atrakcyjna i nie przyciąga potencjalnych, nowych mieszkańców. Znam to z autopsji, gdyż na sąsiedniej do mojej działce miała zamieszkać rodzina z Warszawy. Uzyskali już nawet pozwolenie na budowę domu jednorodzinnego. Niestety ostatecznie wycofali się z tego projektu, próbowali nawet sprzedać tę działkę – bezskutecznie. Przyczyn było kilka z jednej strony potencjalne zagrożenie powodziowe, z drugiej brak infrastruktury komunalnej. Konieczne jest zaopatrzenie się we własnym zakresie w wodę bieżącą, odpływ ścieków itp. Spowodowane to jest stosowaniem przez lokalne władzę tzw. polityki prezentów. Polegającej na „obdarowywaniu” poszczególnych wsi różnymi inwestycjami, nie zawsze będących inwestycjami pierwszej potrzeby, koniecznymi. Przykładem jest moja wieś w której zmodernizowano sieć energetyczną niskiego napięcia, utwardzono publiczną drogę wiejską, natomiast nie wybudowano tak potrzebnego wodociągu. Takie bezplanowe działania gminy spowodowały stagnację i uwstecznienie w wielu wsiach. Podobnie wygląda obraz wielu mniejszych wiosek w naszej gminie. Niestety w najbliższej przyszłości nie można liczyć na poprawę sytuacji. Chociaż pewne symptomy pozytywne są zauważalne. Szczególnie widoczne jest to w powrocie do hodowli rodzimych gatunków zwierząt i ptactwa domowego m.in. kóz i kur zielononóżek. Widać tu silny trend ku rolnictwu ekologicznemu. Taka silna forma specjalizacji, jaką jest ekologiczna „produkcja” jaj i mleka koziego byłaby olbrzymią szansą dla gospodarczo nieaktywnej miejscowości. Połączenie tego za bazą agroturystyczną byłoby ewenementem co najmniej w skali gminy. Sprzyjało by to również pozostawaniu młodych ludzi w rodzinnych stronach oraz napływowi osób zewnętrznych do wsi. Tak się żyje na tej małej wsi, zwanej… Przęsławice. POTENCJAŁ