O nabożeństwie do Najświętszego Serca

Transkrypt

O nabożeństwie do Najświętszego Serca
KS. MARIAN MORAWSKI SI
O nabożeństwie
do Najświętszego Serca Jezusowego
w stosunku do dogmatu i kultu katolickiego
KRAKÓW 2015
www.ultramontes.pl
O nabożeństwie
do Najświętszego Serca Jezusowego
w stosunku do dogmatu i kultu katolickiego (a)
KS. MARIAN MORAWSKI SI
––––––
Dnia 2 lipca, po zachodzie słońca, wyszła z kościołka św. Barbary w
Krakowie niezwykle uroczysta procesja. Prowadził ją ks. Biskup Krakowski (b).
Długie szeregi kleru i zakonników snuły się między zwartymi tłumami
pobożnego ludu, władze miejscowe, korporacje, cechy, wszelkie stany i
warstwy starej stolicy brały w uroczystości gorący udział; wszystkie domy po
drodze procesji przystrojone były świątecznie zwieszonymi dywany i makaty;
wszystkie okna rzęsisto oświetlone. Na małym rynku, wysoko podniesiony
ołtarz i wianem gazowych świateł okolony, był miejscem przystanku.
Kaznodzieja (1) do łez pobudzał, ukazując w Sercu Zbawiciela ucieczkę na złe
dni, jakie przebywamy i gromiąc grzechy, które miłosierdzie Boże od nas
odwracają. Arcypasterz przemawiał także, rzewnymi słowy wzywając do
modlitwy i ufność podnosząc; a gdy Przenajświętszym Sakramentem
błogosławił lud, powiał nad klęczącymi tłumami jakiś niezwykły duch – spiritus
gratiae et precum. Mówiono sobie, że od dawna nie widziano takiej procesji w
Krakowie.
Był to obchód dwuwiekowej rocznicy ustanowienia święta Serca
Jezusowego. Roku 1686, w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała, w cichym
kościołku Wizytek w Paray-le-Monial, odbyło się pierwsze nabożeństwo do
Najświętszego Serca – a upłynione dwa wieki historii tego nabożeństwa, jego
dziwne przejścia, trudności, jakich doznało ze strony władz Kościoła, walki z
Jansenizmem, podboje i wzrost niesłychany po całym świecie katolickim,
zasługują na uwagę nie tylko dusz nabożnych, ale wszystkich umysłów
głębszych, których dzieje ludzkości, a w szczególności największego tych
dziejów zjawiska, Kościoła katolickiego obchodzą (c).
Nabożeństwo, o którym mówimy szerzy się w naszym kraju nie mniej,
może więcej, niż w innych; ale bywa tylko pojęte sercem. Ci, którzy sercem
biorą religię, doznają ku niemu szczególnego pociągu; inni, którzy biorą
2
wszystko pod krytykę rozumu, nie mogą wcale pojąć stosunku tego
nabożeństwa do katolicyzmu i doznają względem niego rozmaitych trudności,
czasem i niechęci. Dla jednych i drugich bardzo pożądanym będzie zastanowić
się właśnie nad tym stosunkiem, zrozumieć, na podstawie historii i dogmatyki,
jakie miejsce zajmuje to nabożeństwo w ekonomii religii – albo raczej,
rozszerzając kwestię – jakie miejsce w niej zajmują wszystkie w ogólności tak
zwane nabożeństwa. W tych ramach kwestia zyskuje na znaczeniu i jasności.
I.
Czym są nabożeństwa (les dévotions) w katolicyzmie? "Dogmata, mówi
pewien głęboki teolog (2), są wyrazem myśli Kościoła, nabożeństwa tryskają z
jego serca". Dogmata, wprost od Boga podane, co do swej zawartości są zawsze
jednakie – i towarzyszy im zawsze jednaki kult, na ofierze i modlitwie zależący.
Lecz oprócz tego kultu powszechnego, stanowiącego nabożeństwo Kościoła
istotne, pojawiają się raz po raz i po wsze czasy się pojawiały osobne grupy
kultu, szczegółowe nabożeństwa, które z mniejszym lub większym zapałem
przyjmowane bywały, mniej lub więcej trwały i krzewiły się i w różnym stopniu
sankcję Kościoła uzyskiwały.
Jak ów kult powszechny Kościoła odpowiada dogmatowi w całości
wziętemu, jest niejako reakcją serca wobec wiary katolickiej w rozumie
tkwiącej, tak i te szczegółowe nabożeństwa niczym innym nie są, tylko takimi
reakcjami serca, takimi podrywami duszy wobec poszczególnych przedmiotów
wiary, które w pewnych czasach i miejscach szczególnie się uwydatniają. To
niekiedy pewna tajemnica wiary, to znów któryś z świętych, to coś dotyczącego
życia Chrystusa albo Matki Boskiej – co dogmatem, lub kultem katolickim
zawsze objęte było, ale na co nikt szczególnej nie zwracał uwagi – nagle
wysuwa się niejako naprzód i wyjątkowym sposobem serca i umysły zajmuje.
Zdaje się, jak gdyby promień jakiś z nieba ten punkt religii wyjątkowo w tej
chwili oświetlał, resztę w półcieniu zostawiając. I w tej chwili, ku temu
oświetlonemu przedmiotowi zwracają się oczy i serca, budzi się względem
niego jakaś szczególna miłość wiernych, wymyślają się nowe uczczenia go
sposoby, zawiązują się pod jego hasłem bractwa, wznoszą się świątynie,
teologia go objaśnia, sztuka go wsławia... Czasem ten zapał nie przechodzi
granic pewnej miejscowości, pewnego kraju, innymi razy opanowuje cały świat
katolicki: jak nabożeństwa Różańca św. w XII wieku, Bożego Ciała w XIII, św.
Józefa w XVI, Serca Jezusowego w XVII, Niepokalanego Poczęcia w wieku
obecnym (3).
3
Fakt ten w dziejach Kościoła jest dosyć widocznym. Ale podług jakich
praw ten fakt się pojawia i z jakich przyczyn pochodzi? jaki ma udział w tym
powstawaniu nabożeństw pobożność wiernych, jaki udział ma Kościół rządzący,
jaki Duch Święty?
W ogólności mówiąc, inicjatywę w nabożeństwach bierze, nie władza
kościelna, jak w orzekaniu dogmatów, ale lud wierny. Jest to całkiem zgodne z
podanymi wyżej pojęciami: dogmata do Głowy należą, nabożeństwa z serca
tryskają. Lud się porywa samorzutnie do czci jakiejś świętości, Kościół tę cześć
sądzi, reguluje i sankcjonuje. Niekiedy długimi laty nabożeństwo jakieś kiełkuje
między wiernymi. Przedstawiciele ludu, monarchowie, kapłani, wielokrotne do
Głowy Kościoła prośby zanoszą. Dopiero po wielu zwłokach, badaniach,
roztrząsaniach, niekiedy odmowach, Kościół przychyla się do tych próśb i
nadaje istniejącemu już nabożeństwu urzędową sankcję i postać liturgiczną.
Ze strony wiernych rozmaite okoliczności mogą dać początek takim
porywom pobożności. Cud, łaski nadzwyczajne, objawienie komuś uczynione...
niekiedy napaść heretyków na pewien dogmat lub osobę świętą, wywołują w
ludzie wiernym szczególne nabożeństwa, zwrócone ku pewnym miejscom lub
pewnym świętościom. Kościół zaś nauczający – któremu powiedziano:
depositum custodi, strzeż depozytu wiary (4) – kiedy zwraca oko na ten nowy
objaw pobożności ludu, co innego ma na uwadze. Nie wydaje on sądu o tym co
wywołało takie nabożeństwo, nie ma nawet pretensji, że się tak wyrażę, do
sądzenia o prawdziwości prywatnych objawień, ale sądzi właściwie o tym, co to
nabożeństwo zawiera, jak się ono zgadza z dogmatem, czy nie wyraża mylnego
pojęcia rzeczy świętych, czy nie mieści w sobie zabobonu, czy ludzi do prawdy
i świętości prowadzi. Nabożeństwo do obrazów świętych rozkwitło się
nadzwyczajnie na Wschodzie, wskutek zaczepki obrazoburców, i cudów które
podówczas miały miejsce, czego ślady widzimy dotąd w bogatych ikonostasach;
ale polega ono i na soborach potwierdzonym zostało jedynie na tej podstawie, że
katolicka cześć obrazów różni się najistotniej od bałwochwalstwa i pożyteczną
jest w ogólności do podnoszenia myśli wiernych ku rzeczom niewidzialnym.
Nabożeństwo Różańca wprowadzone zostało w świat cudami wielkiego
zakonodawcy Dominika św.; ale polega jedynie na tym, że ta praktyka czczenia
w taki sposób Matki Boskiej i rozpamiętywania tajemnic życia Chrystusowego,
jest absolutnie dobrą i dla uświątobliwienia wiernych pożyteczną. Nabożeństwo
do Matki Boskiej Częstochowskiej wywołane zostało łaskami i cudami bez liku,
których w tym miejscu wierni doznali, ale zasadza się właściwie na tym, że
cześć Maryi jest święta i że szczególne Jej czczenie, czy to pewnymi sposoby,
4
czy w pewnych miejscach, jest dobre, niezabobonne, z naturą ludzką i z istotą
religii zgodne. Nabożeństwo do Serca Jezusowego kilkakrotnej najprzód
odmowy ze strony Stolicy Świętej doznało, dlatego głównie, że ci, którzy się o
nie starali, opierali swe prośby na fakcie objawienia bł. Małgorzacie (d)
uczynionego, jak świadczy Benedykt XIV, który wówczas jako kardynał brał
udział w pracach Kongregacji Obrządków – a dopiero wtedy sankcję kościelną
otrzymało, kiedy przedłożonym zostało niezależnie od tego objawienia, jako
praktyka sama w sobie pobożna i święta, z dogmatem i kultem kościelnym
zgodna. Słowem, nabożeństwa kościelne wywoływane bywają względnymi i
przejściowymi powodami, ale polegają na bezwzględnym i wiecznotrwałym
dogmacie.
Z tego punktu, orzeczenia Kościoła o nabożeństwach mają charakter
dogmatyczny, nie podlegający krytyce. Może katolik nie mieć skłonności do
pewnych nabożeństw, przez Kościół zatwierdzonych, może powątpiewać o
pewnych faktach historycznych lub nadprzyrodzonych, towarzyszących ich
założeniu – ale tylko heretycy mogli krytykować ich treść i potępiać ich
praktykę: jak Nestorianie potępiali cześć Bogarodzicy, Ikonoklaści kult
świętych obrazów, Janseniści nabożeństwo do Serca Jezusowego.
Wszelako nie na tym koniec znaczenia nabożeństw. Wznosząc się wyżej,
postawić sobie jeszcze musimy pytanie: jaki jest cel tych nabożeństw w myśli
Bożej? jaka rola w ich wskrzeszaniu Ducha Świętego? – "Nabożeństwa,
powiada wyżej przytoczony autor, są środkiem Ducha Świętego, dla poruszania
w świecie chrześcijańskim stojących wód pobożności". Stygnięcie, zamieranie
w rutynie, są nieoddzielnymi ułomnościami natury ludzkiej. Wszystko, co się w
niej złoży, i największa świętość, jaką jest religia, temu złemu podlega. I
dlatego, gdy widzimy w dziejach Kościoła te "stojące wody" poruszane raz po
raz – jak gdyby ręką Anioła, zstępującego nad sadzawką Siloe – poruszane
nowymi zapałami serc, nowymi instytucjami, nowymi nabożeństwami, które
odmładniają stygnącą pobożność, jakżeż w tym nie uznać działania tego Ducha,
który, jak mówi św. Ireneusz, "jest pierwiastkiem życia wciąż odmładniającym
Kościół i zadatkiem jego nieskazitelności"?
Wiem, że wiele takich nabożeństw powstaje z przyczyn naturalnych, bez
nadprzyrodzonej interwencji; przypuszczam, że niektóre mogły się zacząć od źle
sprawdzonego faktu – cudu lub objawienia nierzeczywistego – bo, jak
powiedziałem, nie na tych faktach stoją katolickie nabożeństwa; ale nie wątpię
oraz, że nad tym całym posiewem i wzrostem nabożeństw panuje Duch Święty,
5
że często naturalnych środków używa do spełnienia swych cudownych
zamiarów, a że nieraz także wyraźnym natchnieniem, objawieniem prywatnej
osobie udzielonym, niekiedy cudem, a nawet szeregiem cudów wprowadza w
świat i zaszczepia takie nabożeństwa, do całości Jego planów należące.
Wiara ta nikomu się nie narzuca; bo nabożeństwa te, nawet przez Kościół
uznane, stoją niezależnie od faktów, które im dały początek. Ale widząc
znaczenie, jakie te nabożeństwa w całym ustroju religii mają, wierząc że Duch
Święty jest duszą Kościoła, niepodobna sądzić, żeby to zjawisko, tak
powszechne w Kościele, tak doniosłe, tak głęboko sięgające, było Mu obcym,
przypadkowym, żeby On nie był w jakiejś mierze jego motorem i kierownikiem.
Jak na wiosnę, pod wpływem promieni słońca, jakaś siła życiodajna budzi się w
ziemi i wypiera na jaw coraz nowe formy życia, tak w Kościele, pod wpływem
tego Ducha żywota, który flat ubi vult, kiełkują ustawicznie coraz nowe kształty
pobożności, praktyki, nabożeństwa. Duch Święty jest w Kościele nauczającym,
aby według obietnicy Pana Jezusa, strzegł nieskazitelności dogmatu, ale jest też
w Kościele nauczanym, w sercach wiernych – według słów Apostoła: vos
unctionem habetis (5) – aby utrzymywać i ciągle budzić, pod kierunkiem władz
nauczających, to życie religijne, wiecznie młode, wciąż jednakie w
pierwiastkach a wciąż nowe w objawach.
Co więcej, nie tylko ten rozkwit nabożeństw w ogólności jest niezawodnie
wypływem działania Ducha Świętego, ale też niektóre z tych nabożeństw w
szczególności przedstawiają niewątpliwe znamiona nadzwyczajnej interwencji i
woli Bożej. Jakież są te znamiona? Jak nadprzyrodzona misja chrystianizmu
zatwierdza się dwojakim sposobem: rozszerzeniem się w świecie za pomocą
środków po ludzku najnieudolniejszych, i skutkami w świecie wywartymi ponad
ludzką możność, tak też w pewnej mierze, sposób powstania niektórych
nabożeństw i więcej jeszcze wpływ, jaki w świecie katolickim wywarły
świadczą o ich nadludzkim pochodzeniu. Ludzkie dzieła wymagają zawsze
odpowiednich środków i podstaw; ludzkie pomysły, w sferze moralnej
zwłaszcza, mają zawsze bardzo ograniczoną doniosłość; kiedy więc jakieś
nabożeństwo przyszło na świat, nie z inicjatywy wielkiego męża, z nauką
Augustyna, z wielkimi czynami Bernarda, nie pod wpływem wielkiego
wypadku, który głęboko może wstrząsnął społeczeństwem i tłumaczy
jakkolwiek naturalnie rozbudzenie się pobożności; ale jak ziarnko gorczyczne,
w sercu i ustach jakiegoś prostaka, w duszy jakiejś ubogiej i nieśmiałej
zakonniczki, kiedy z takiego początku, bez pomocy, mimo oporu możnych i
uczonych, rozszerzyło się na cały Kościół, kiedy zwłaszcza takie nabożeństwo
6
utwierdziło wiarę, podniosło obyczaje, rozgrzało serca miłością Bożą, wówczas
sądzę najpewniej możemy powiedzieć: Digitus Dei est hic. Najwybitniejszą
może cechą Boskiego pochodzenia nabożeństwa jest jego przeciwieństwo z
jakimś kacerstwem czasu, walka z herezją. Herezja ma dobry węch. Kiedy
wydaje walkę jakiemuś nabożeństwu, jest to najlepszy znak, że jest w nim coś
wyższego, coś Bożego, co duchowi kłamstwa staje oporem i do wściekłości go
doprowadza. Tak Nestorianizm piorunował przeciwko czci Bogarodzicy i przez
tę cześć został pokonany. Tak jansenizm usiłujący wykluczyć z chrystianizmu
ducha miłości a zgalwanizować zimnego trupa kalwinizmu, z niesłychaną
zawziętością miotał się przeciwko nabożeństwu do Serca Jezusowego, zwalczał
je wszelką bronią, agitacją w Rzymie i pamfletami w Paryżu; ale w końcu
duchem z tego nabożeństwa płynącym stanowczo pokonany i wyparty został.
I tu widać, że rozwój nabożeństw w Kościele odbywa się podobnym
sposobem, jak rozwój wiary: jak nauka wiary rośnie w dziejach Kościoła
ewolucyjnie, nie przez zewnętrzne dodatki, ale przez rozwój tego, co się w
zasadach od początku znanych i wierzonych zawierało, a główną podnietą do
tego ewolucyjnego procesu bywają herezje – tak i nabożeństwa w Kościele
powstające, są szczegółowaniem się tego, co już w pierwotnym kulcie Kościoła
się mieściło, prawidłowym pączkowaniem tego kultu, na korzeniu dogmatu
rosnącego, i znów herezje, zaczepiające z różnych stron religię, są główną tego
rozwoju sprężyną. A jakżeżby Duch Święty, ten "włodarz Chrystusów w
winnicy Kościoła", jak Go Tertulian nazywa, miał być temu rozwojowi obcy?
jakżeżby nie miał go swoim wpływem i natchnieniem kierować?
Przychodzimy więc do wniosku, że już nie tylko ganić treść i zawartość
nabożeństw przez Kościół zatwierdzonych, jest rzeczą z wyznaniem katolika
niezgodną, jak powiedzieliśmy wyżej, ale też lekceważyć ryczałtem wszystkie
nadprzyrodzone fakta, cuda i objawienia, które nabożeństwom dały początek,
uważać je wszystkie, bez różnicy i rozbioru, za wymysły ludzkie, jest z punktu
katolickiego czymś nieracjonalnym i nielogicznym, co się nie inaczej tłumaczy,
tylko resztką tego deistycznego racjonalizmu, który wszelką interwencję Boga
instynktowo uchyla. Katolik z zupełną swobodą ducha przywłaszcza sobie z
pomiędzy nabożeństw to, co jego sercu odpowiada, wstępuje lub nie wstępuje
do bractw, używa lub nie używa praktyk do przykazań Kościoła nienależących,
według własnej woli i skłonności; ale nabożeństwa w ogólności szanuje i czci,
uznając w nich powagę władzy duchownej i skutek tego impulsu Ducha
Świętego, który Kościół wiecznie porusza, odradza i użyźnia.
7
II.
Zastosujmy teraz te ogólne o nabożeństwach pewniki do czci
Najświętszego Serca Jezusowego w szczególności.
Na czym właściwie zależy to nabożeństwo? Jak Wcielenie jest
najwyższym wyrazem miłości Boga dla ludzkości, tak adoracja Wcielonego
Boga jest głównym wyrazem, istotą religii chrześcijańskiej. Już w pierwszych
chwilach chrystianizmu dogmat, że Słowo stało się Ciałem – czyli, że Chrystus
jest w jednej Osobie Bogiem i człowiekiem – występuje na pierwszy plan, jako
hasło i treść całej nauki uczniów Chrystusowych. Herezje ohydne i dziwaczne,
niby widma poganizmu, zaczepiają to z jednej, to z drugiej strony, chcą
rozerwać ten dogmat. Raz człowieczeństwo Chrystusowe mienią być marą,
drugi raz Bóstwo Jego ogłaszają za podrzędne, za jeden z tysiąca Eonów z
Bóstwa wyłonionych, innymi razy o jedności osoby sofistykują; Ojcowie
Kościoła kruszą kopie z kacerzami, prawdę w coraz większym świetle stawiają.
Ale podczas gdy uczeni rozprawiają, Kościół podaje wiernym do adoracji
Człowieka-Boga – i wśród wrzawy i sofistyki kacerzy, od Doketów aż do
Nestorianów, ta adoracja zwycięża, ta adoracja jest najkrótszą drogą do prawdy.
Kto Narodzonemu z Maryi i Ukrzyżowanemu boską cześć oddaje, ten niemylnie
pojmuje, choćby się i wysłowić nie umiał, że to człowieczeństwo, które czci,
jest realnym, że Jego Bóstwo jest prawdziwym, i że jeden i ten sam, który się
narodził z Maryi człowiekiem, jest też wiekuistym Bogiem. Później, gdy już
adoracja człowieczeństwa Chrystusowego utwierdzona, a tym samym dogmat
Wcielenia w serca wszczepiony został, duch herezji, zwalczony co do całości
Boskiego człowieczeństwa, czepia się szczegółów, powstają monoteizm,
adopcjanizm, kacerstwo Berengariusza itp. Ale w walce z herezją i dogmat się
wyjaśnia i nabożeństwo zwraca się do szczegółów dotyczących
człowieczeństwa Chrystusowego, pod wpływem czasowych okoliczności i pod
tchnieniem Ducha łaski: rodzą się nabożeństwa do Ziemi Świętej, do Grobu
Pańskiego, do Bożego Ciała, do Krwi Pańskiej, do pięciu Ran....
Nabożeństwo do Serca Jezusowego jest tylko epizodem tej walki około
człowieczeństwa Chrystusowego, fazą rozwoju jego czci. Jest to ta sama
adoracja, ta sama miłość Boskiego człowieczeństwa, która jak się zwracała w
wiekach średnich do Grobu Chrystusa, później do Jego Krwi i Ran, tak zwróciła
się w wieku XVII do Jego Serca. Jest to także ten sam sposób wyszczególniania
w tej adoracji Chrystusa czegoś, co z pewnych powodów przyciąga szczególnie
serca i umysły wiernych: jak Ziemia święta przypomina im, co dla nich uczynił
8
Zbawiciel i jest areną Jego prac, jak Krew i Rany Chrystusowe przypominają
im, co dla nich przebolał i same są częścią tego, co ucierpiał, tak Serce Jego
przypomina im, jak ich ukochał i jest właśnie narzędziem, siedliskiem tej
miłości.
W tych prostych słowach mieści się cała istota tego nabożeństwa i
odprawa na nieskończone dysputy i teologiczne, filozoficzne, fizjologiczne
nawet szykany, jakimi przeciwnicy przez długie lata to nabożeństwo zwalczali:
czci się Serce prawdziwe Zbawiciela nie w oderwaniu od Jego Boskiej Osoby,
ale z wyszczególnieniem w Jego Osobie, i czci się miłość Zbawiciela dla
rodzaju ludzkiego, której to Serce jest naturalnym organem i symbolem.
Janseniści zarzucali odłączanie Serca od Osoby Zbawcy, mówili, że Serce w ten
sposób oderwane nie może być przedmiotem adoracji Bogu należnej; czcicielom
Serca Jezusowego zarzucali wręcz bałwochwalstwo, nazywając ich cordicolae,
sercochwalcami. Czyż nie słychać w samej tej nazwie echa owego krzyku
ανθρωπόλαηραι, człowieczochwalcy! którym Nestorianie piętnowali katolików?
Widocznie ten sam duch piekielny w obu razach zżymał się przeciwko adoracji
tego Człowieka-Boga, któremu on przed wiekami pokłonu odmówił, a ta sama
prawda w obu razach broniła wiernych: jedność Boskiej Osoby Chrystusa, do
której cześć i jego człowieczeństwa, i każdej jego części się odnosi.
Później, gdy już Kościół wyraźnie nabożeństwo do Serca Jezusowego
uznał i pochwalił, przeciwnicy jęli znów utrzymywać, że przedmiotem
potwierdzonego nabożeństwa nie jest realne i fizyczne Serce Zbawcy, ale tylko
miłość Jego, wyrażona symbolicznie ogólnikowym znakiem serca. Akta
rozpraw Kongregacji obrządków o tym nabożeństwie odbywanych pod
Benedyktem XIII i Klemensem XIII, które O. Nilles w znakomitym dziele: O
święcie Serca Jezusowego, wydał (6), pełne są takich wybiegów i wykrętów; ale
pokazało się najwidoczniej, że w myśl pobożnych czcicieli Serca Jezusowego i
w myśl orzeczeń Kościoła, przedmiotem tego nabożeństwa jest rzeczywiste
Serce Pana Jezusa, jako symbol naturalny i organ Jego miłości ku ludziom:
czyli jedno w drugim, serce i miłość, przedmiot materialny i przedmiot
duchowy, w nierozdzielnej łączności (7).
Czci się więc samo Serce Zbawiciela, czcią adoracji: bo jak
człowieczeństwo Jego odbiera tę cześć, ponieważ do Boskiej Osoby, na kształt
części, należy, tak każda część tego człowieczeństwa: i dusza i ciało i krew i
rany i Serce, tej czci najwyższej wymagają, bo tak samo do Boskiej Osoby
należą, są ενύπόζηαηα, są duszą Boga, ciałem Boga, krwią, ranami, Sercem
Boga.
9
Czci się w tym Sercu Zbawiciela, Jego miłość ku ludziom, i ona jest
głównym, końcowym tego nabożeństwa przedmiotem. Z tego już względu to
nabożeństwo staje poniekąd nad innymi i przedstawia się jako najczystsza
kwintesencja chrystianizmu. Miłość ku Bogu, jak wiadomo, jest najwyższym i
zupełnym chrystianizmu zadaniem: koniec zakonu miłość. A najistotniejszym do
wzniecenia tej miłości środkiem jest miłość Boga ku ludziom objawiona w
Wcieleniu. Serce ludzkie jest tak zbudowane, że tylko miłość może go do
miłości skutecznie pobudzić. Piękność, mądrość, wszechmoc Stwórcy
objawione w naturze, obudzą w nim podziw, może bojaźń przed Nim; miłować
Boga wtedy dopiero będzie, kiedy się dowie, że i Bóg go miłuje. A tego znów,
że Bóg go miłuje, nie pojmie, nie wyobrazi sobie, nie spocznie w tej myśli, aż
Bóg mu się objawi z sercem ludzkim, czującym i kochającym tak, jak ono samo
czuje i kocha (8).
Dlatego to Apostołowie, stawiając miłość ponad wszystkie cnoty i
wszystkie przykazania – major autem horum est charitas (9) – za powód i
pobudkę i niejako mus do tej miłości podają w pierwszym rzędzie miłość Boga
wcielonego ku nam: Miłość Chrystusowa przyciska nas (10). – Bóg zaleca miłość
swoją ku nam... iż Chrystus za nas umarł (11). – Umiłował mnie i wydał samego
siebie za mnie (12). – I myśmy poznali (iż Jezus jest Syn Boży) i uwierzyli w
miłość, którą Bóg ma ku nam (13). – Umiłował nas i omył nas z grzechów
naszych (14)...
Więc ostatnim słowem chrystianizmu jest: kochaj Boga, – a najwyższym
do tego środkiem: bo cię Bóg ukochał sercem ludzkim. Otóż nabożeństwo do
Serca Jezusowego jest właśnie ujęciem tej kwintesencji chrystianizmu: w Sercu
Zbawiciela każe ono czcić, rozważać, uwielbiać Jego miłość, wszystkie Jego
dzieła, słowa, zwłaszcza cierpienia dla nas podjęte, każe rozpamiętywać jako
dzieła i dowody miłości – i tak najprostszą i najnaturalniejszą drogą prowadzi do
tej miłości Bożej, która jest końcem zakonu.
Co więcej, zwracając wciąż myśl ku Sercu Zbawiciela, to nabożeństwo
naprowadza do rozważania, obok miłości, innych uczuć, cnót i doskonałości
wnętrznych Pana Jezusa, do wpatrywania się w Jego życie wnętrzne, którego
tyle rysów charakterystycznych wyczytać można z Ewangelii, a z tych tyle
innych odgadnąć. A to jest skrócona droga do wewnętrznej doskonałości, do
wypełnienia tego, co św. Paweł nazywa "przyobleczeniem Chrystusa" i co
wyraża o sobie tymi głębokimi słowy: Żyję, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus
10
(15).
I to tłumaczy, z jednej strony, dlaczego nowsi mistrzowie życia
duchownego uważają powszechnie nabożeństwo do Najświętszego Serca za
jedną z najpotężniejszych dźwigni doskonałości, a dusze do wyższych stopni
doskonałości dochodzące doświadczeniem to stwierdzają. Z drugiej strony jest
to nowa kongruencja tego nabożeństwa z najistotniejszym znamieniem
chrystianizmu, który jest par excellence religią wnętrza, religią serca, w
przeciwstawieniu do wszystkich innych religij, – który, jak powiada Donoso
Cortes, reformuje grzesznego człowieka i upadłe społeczeństwa, rękę
przykładając nie do form społecznych, ale do serca ludzkiego.
III.
Jeżeli więc nabożeństwo do Serca Jezusowego jest tak ściśle spojone z
główną myślą chrystianizmu, jeżeli jest tak prostym, tak naturalnym – bo cóż
naturalniejszego, jak do miłości ku Bogu pobudzać się miłością Jego ku nam, a
tę znów miłość uosabiać sobie w Jego Sercu? – jakimże sposobem to
nabożeństwo nie wykluło się w pierwszej wiośnie chrześcijaństwa? dlaczegóż
dopiero w XVII wieku zakwitło?
W istocie po wsze czasy, dusze najwyżej w doskonałości sięgające,
przejęte były tym samym duchem, który się później w tym nabożeństwie
wcielił, często nawet Serce Jezusowe miały wyraźnie na ustach i pod piórem, i
używały tych samych sposobów mówienia i modlenia się, tych samych praktyk,
które się kiedyś pod wpływem tego nabożeństwa rozpowszechnić miały. Już św.
Paweł używa zwrotu: "w wnętrznościach Chrystusowych". Testis enim mihi est
Deus, quomodo cupiam omnes vos in visceribus (εν ζπλάγτνοιζ) Jesu Christi,
co można przetłumaczyć: "Bóg świadkiem, jak pragnę, żebyście wszyscy byli w
Sercu Jezusa Chrystusa" (16). I z wieków męczeńskich są ślady, że wyznawcy
Chrystusowi, idąc na katusze, mieli Boskie Jego człowieczeństwo na myśli, w
Jego miłości krzepili swe męstwo i niekiedy niemal wyraźnie o Jego Sercu
wspominali. Jeden z najautentyczniejszych dokumentów z onych czasów, znany
List kościoła Lugduńskiego, zastanawiając się nad wytrwałością w mękach
diakona Sanktusa, jednego z towarzyszów św. Blandyny, czyni tę uwagę: "iż
święty diakon skropiony był i wzmocniony źródłem wody żywej, wytryskującej
z Serca (νηδσς) Chrystusa".
W następnych paru wiekach walka z arianizmem przeważnie do Bóstwa
Chrystusowego myśl wiernych zwracała. Ale zaraz w początkach wieków
średnich, w VII stuleciu, św. Gertruda, ksieni z Nivelles, pisze, że zapytawszy w
11
pierwszym zachwyceniu św. Jana Ewangelisty, czemu nie wspomniał wyraźnie
w swej Ewangelii o Sercu Jezusowym, otrzymała odpowiedź: "Moim zadaniem
było ogłaszać Kościołowi naukę o Słowie Wcielonym, słodycze zaś Jego Serca
oznajmi Bóg ludziom dopiero w ostatnich czasach, ażeby świat, w miłości Bożej
ostygły, poznał je i na nowo miłością Jego się zapalił". W XI wieku św. Piotr
Damian niejednokrotnie o Najświętszym Sercu wyraźnie wspomina: "Ponieważ
w Sercu Jezusa, mówi on w jednym kazaniu (17), ukryte są wszystkie skarby
mądrości, przeto wybrał Pan z tej niebieskiej skarbnicy bogactwa, którymi
niedostatek nasz obficie uposażył... W tym uwielbienia godnym Sercu
znajdujemy broń, ażeby się zasłonić przed nieprzyjaciółmi, środki, ażeby sobie
pomagać w dobrym, potężne wsparcie przeciwko pokusom, najsłodszą pociechę
w cierpieniu i najczystsze wonie na tej łez dolinie...". W XII wieku miodopłynny
Bernard, tak często, tak pięknie i głęboko o Najświętszym Sercu wspomina, że
widoczna, iż życie w tym Sercu stanowiło treść jego życia wewnętrznego. Spod
jego pióra płyną te wspaniałe porywy duszy ku Sercu Jezusowemu, których
Kościół miał później użyć w liturgicznych pacierzach tego święta:
"Ponieważeśmy raz przyszli do Serca Jezusowego, nie dajmy się łatwo od Niego
oderwać! O jak dobrze, jak słodko mieszkać w tym Sercu... Wszakże dlatego
ono zostało na krzyżu zranione, ażebyśmy przez tę widomą ranę poznali
niewidomą, którą Ci miłość zadała"...
W XIII wieku żyły i pisały te dwie słynne w nauce ascetycznej dziewice,
Mechtylda i siostra jej Gertruda, ksieni z Eisleben. Pierwszej, jak sama pisze,
powiedział Chrystus: "Uścielesz sobie gniazdko w Sercu Moim"; i pewnej
osobie kazał przez nią powiedzieć: "ażeby wszystkiego czego pragnie szukała w
Sercu Jego, ażeby miała wielkie nabożeństwo do tego Serca i o wszystko przez
to Najświętsze Serce prosiła, jak dziecię, które nie zna innego sposobu
wypraszania sobie czego chce od ojca, prócz tego, który mu miłość podaje" (18).
Druga również udarowaną była łaską nabożeństwa do Boskiego Serca, a to w
nagrodę za gorliwość swej miłości: "Odkąd się starasz, rzekł jej Pan Jezus,
lepszą cząstkę twej istoty tj. serce twoje nieść mi w ofierze, i Ja też za stosowne
uważam za wszelkie rozkosze dać ci Serce moje..." (19). Równocześnie żył
wielki mistrz teologii mistycznej i wielki czciciel Najświętszego Serca
Jezusowego, św. Bonawentura, z którego pism wyjęte też zostały ustępy do
liturgii święta Serca Jezusowego: "O szczęśliwa włócznio!, odzywa się ten
święty Doktor, błogosławione gwoździe, któreście taki otwór uczyniły! Patrz,
duszo, twój najsłodszy Oblubieniec otworzył ci bok swój, ażeby ci darować
12
Serce swoje... tam jako synogarlica twe płody czystej miłości ukrywaj, tam usta
przykładaj ażebyś piła ze źródeł Zbawicielowych..." (20).
W XIV wieku, ta przedziwna święta, która wymową swoją uśmierzała
Florencję, jednała z nią papieża, Urbana VI z Awinionu sprowadzała do Rzymu,
Katarzyna z Sienny otrzymała od Chrystusa, jak opowiadają pisarze jej życia,
dziwną i tajemniczą łaskę wymiany z Nim serca. "Córko, rzekł jej Pan,
odebrałem ci twe serce a dałem ci moje, ażebyś nim żyła na zawsze".
"Nabywszy tedy to Serce, pisze dalej jej biograf, niemniej łaskawie jak
cudownie, z obfitości łaski Jego przechwalebne na zewnątrz spełniała czyny, a
przedziwne objawienia wewnątrz odbierała". – W XV wieku słynął św.
Wawrzyniec Justiniani, pierwszy patriarcha Wenecki, także znakomity mistrz
doskonałości chrześcijańskiej. Pisma jego tchną duchem, a niekiedy i
wyrażeniami temu nabożeństwu właściwymi: "Nie wahaj się, pisze, wejść do
Serca Jezusowego, tam są niezmierzone przestrzenie, drogocenne wonie
odnawiające wnętrzne uczucia duszy, tam najszczęśliwszy pokój" (21). – W XVI
wieku ozdabiała Kościół ta plejada wielkich świętych i ascetów: Ignacy Lojola,
Filip Neri, Tomasz z Willanowy Augustianin, Jan Lanspergiusz Kartuzjanin,
Teresa, Magdalena de Pazzis... z których każdy był duchem tego nabożeństwa
przejęty, i każdy go w pismach swoich mniej albo więcej wyraził: "Usiłuj,
powiada Lanspergiusz, pobudzić się do gorącej czci Najświętszego Serca Pana
Jezusa przepełnionego miłosierdziem i miłością, nawiedzaj je pilnie i pobożnie,
tul się do niego. Ono jest źródłem wszelkich łask, bramą i drogą, którą my do
Boga a Pan Bóg do nas się zbliża". "Zwracaj oko twoje, mówi znów św. Teresa,
do boku otwartego, poznawaj to Serce i zgłębiaj miłość jego; gdyż On chciał,
ażeby to Serce było gniazdkiem naszym i ucieczką naszą" (22).
W początkach XVII stulecia pisał swe głębokie dzieła św. Franciszek
Salezy, którego później Kościół tytułem doktora życia duchownego uczcił.
Pisma jego zawierają tak wyraźne i tak dokładne tego nabożeństwa omówienie,
że one głównie posłużyły obrońcom tegoż wobec Kongregacji Obrzędów do
pokonania oporu przeciwników i do uzyskania uznania Kościoła. – Ale wśród
tego pocztu świętych i nauczycieli życia duchownego, pierwszy, który napisał
książkę o Sercu Jezusowym, był to Polak, wielebny O. Kasper Drużbicki T. J.
zmarły r. 1672, a więc 3 lata przed objawieniem bł. Małgorzaty, a 28 lat przed
jej śmiercią. Książka ta, wydana dopiero po śmierci autora, r. 1683 pod tytułem:
Cor Jesu meta cordium. "Serce Jezusowe ogniskiem, czyli metą serc" – zawiera
w przedmowie najdokładniejsze pod względem teologicznym określenie
13
przedmiotu i treści tego nabożeństwa: "Te ćwiczenia na cześć Serca Jezusowego
odnoszą się do Serca Jezusa fizycznego (corporeum et carneum); nie inaczej
jednak, jak o ile takowe ożywione jest najświętszą Jego duszą... i o ile osobową
spójnią na osobie Słowa się opiera". Następnie mieści ta książka rozmyślania i
strzeliste modlitwy, w których cały duch tego nabożeństwa jest dziwnie głęboko
pojęty i z wielką siłą wyrażony.
Ale ci wszyscy uczeni, wpływowi, cudotwórcy, czcili Serce Zbawiciela w
swoim życiu wnętrznym, mówili i niekiedy pisali o nim dla wybranego
otoczenia, nie czuli się wcale powołani do szerzenia tego nabożeństwa w całym
świecie. Św. Bernard głosi nabożeństwo do św. Grobu, o Sercu Jezusa mówi
tylko do braci zakonnej w Clairvaux; Katarzyna z Sienny szerzy we Włoszech
nabożeństwo do Krwi Pańskiej, Serce Zbawiciela, które w darze otrzymała, dla
siebie chowa. – Widać, że czasy jeszcze nie po temu; a raczej widać w tym
niezawodnie rękę Opatrzności, która dobiera chwili stosownej, czeka z jednej
strony, ażeby życie duchowne doszło w świecie katolickim do tego delikatnego
rozkwitu, jakiego wymaga rozumienie i kosztowanie tego nabożeństwa; z
drugiej strony zachowuje ten potężny środek na czas, kiedy pod tchnieniem
skażonych doktryn prawdziwa, serdeczna pobożność chrześcijańska pocznie
obumierać. A narzędzie do spełnienia tych zamiarów Opatrzności wybrane ma
być według tego, co św. Paweł o pierwocinach Chrystianizmu powiedział:
Elegit infirma mundi ut confundat fortia (23). Do założenia tego nabożeństwa w
Kościele katolickim powołaną jest cicha, bojaźliwa, w murach jednego klasztoru
na zawsze zamknięta Wizytka. Jej dopiero pokazuje Chrystus Serce swoje,
koroną cierniową i płomieniami otoczone, skarży się na niewdzięczność ludzką,
nakazuje ustanowienie święta Boskiego Serca i najobfitsze obiecuje
błogosławieństwa tym, co Jego Serce czcić i cześć Jego szerzyć będą.
Fakt ten nadprzyrodzony, jak już powiedziałem, ani do wiary katolickiej
ani nawet do istoty tego nabożeństwa nie należy. Zważywszy jednak, że impuls
od tego faktu datujący był historycznie początkiem tego nabożeństwa, pokonał
napiętrzone wszelkiego rodzaju trudności, i – czego wspomniani wprzódy
święci nie dokonali – do założenia tego nabożeństwa po całym świecie
doprowadził; zważywszy, że życie siostry Małgorzaty przeszło ogniową próbę
procesu beatyfikacji – trzeba, sądzę, uchylić czoło przed bijącą w oczy powagą
tego faktu i uznać, że i tu Palec Boży się objawił.
Nie zapuścimy się w dalsze tego nabożeństwa dzieje: prośby przez królów
i miasta do Stolicy Świętej o ustanowienie święta zanoszone, rozprawy wobec
14
kongregacyj rzymskich, dwukrotne odmowy Stolicy Świętej za Innocentego XII
i Benedykta XIII, wreszcie uznanie tego nabożeństwa i zaprowadzenie święta
przez Klemensa XIII i rozszerzenie go na cały świat przez Piusa IX. Historia to
już skądinąd znana, a zwłaszcza w wspomnianym dziele O. Nilles'a źródłowo i
wyczerpująco obrobiona. Ale pominąć tu nie mogę chwalebnej inicjatywy, jaką
Polska w tej sprawie wzięła. Jeszcze ledwo gdzie w świecie o tym nabożeństwie
słyszano, kiedy już OO. Pijarzy zakładali je w Polsce, za pozwoleniem
Klemensa XI r. 1705, Wizytki w Krakowie r. 1718, a w parę lat potem w
Warszawie, Wilnie i Lublinie (24). Niebawem, gdy skromne supliki Wizytek o
zaprowadzenie święta Serca Jezusowego za Innocentego XII odrzucone zostały,
a szło o wznowienie tej sprawy za Benedykta XIII, znowu Polska w urzędowych
instancjach zajęła pierwszeństwo, i prośby do Stolicy Świętej zasłali: Konstanty
Szaniawski biskup krakowski i król August II roku 1726: "Ponieważ stałe
nabożeństwo wiernych do Najświętszego Serca Jezusowego, pisze Szaniawski,
w Królestwie Polskim kwitnie, pałają także pragnieniem pobożne dusze, ażeby
Serce Zbawiciela coraz większą z dniem każdym cześć i miłość odbierało....
Tym pobożnym żądzom zadość uczyni Wasza Świątobliwość, jeżeli z
pasterskiej łaskawości i Apostolską powagą, wedle życzeń prawowiernego ludu,
święto Serca Jezusowego z osobną Mszą i modlitwami liturgicznymi ustanowić
raczy". – "Ponieważ królestwo moje, pisze znów król August, szczególnej
opieki Najświętszego Serca doznaje i szczególną cześć i nabożeństwo ku Niemu
i ja i cały naród Polski mamy, uznałem za stosowne prosić Świątobliwość
Waszą, ażeby nie tylko dla mojej i poddanych moich pociechy duchownej, ale
też dla zbudowania wiernych innych krajów, to nabożeństwo Apostolską
powagą na cały świat rozszerzone zostało. Skąd obfitości błogosławieństwa
Boskiego i dla siebie i dla królestwa mojego się spodziewam" (25).
Gdy i tym razem, z powodu niewłaściwego umotywowania rzeczy przez
promotora, sprawa w Rzymie upadła, ponownie za Klemensa XIII wznowioną
została, i na ten raz znowu inicjatywa należy do biskupów polskich, którzy
obszerny podają memoriał z następującymi podpisami: Wacław Sierakowski,
arcybiskup lwowski, Ignacy Massalski, biskup wileński, Hieronim Szeptycki, b.
płocki, Jędrzej Bayer, b. chełmiński, Jędrzej Załuski, b. kijowski, Adam
Krasiński, b. kamieniecki, Adam Grabowski, b. warmiński, Walenty Wężyk, b.
chełmski. Prócz tego zanoszą prośby: król August III, Stanisław Leszczyński,
wówczas już książę Lotaryngii, i Maria Leszczyńska, królowa francuska.
Szczególnie podniosły i bolesnym nastrojem chwili nacechowany jest list króla
Augusta:
15
"Ponieważ bolesne klęski i trudności obecnej chwili, pisze on do Papieża,
coraz więcej się wzmagają, do tego stopnia, że stają się widocznie biczem
Bożym, który zaciężył powszechnie nad ludźmi wszelkiego stanu, świeckimi i
kościelnymi, w doczesnych i duchownych interesach, przeto uciekam się w tym
powszechnym i ciężkim utrapieniu do Najświętszego Serca Jezusowego, i
natchniony, jak sądzę, z nieba, dla przebłagania Boskiego Majestatu, zanoszę
prośby do Świątobliwości Waszej, aby raczyła moją pobożną myśl potwierdzić i
Apostolską powagą przyczynić się do rozszerzenia w moim Królestwie Polskim
i w Wielkim Księstwie Litewskim rzeczonego nabożeństwa, które już skądinąd
w wielu kongregacjach rozpowszechnionym zostało. Racz więc Świątobliwość
Wasza zaprowadzić Officjum i Mszę o Najświętszym Sercu Jezusowym na
piątek po oktawie Bożego Ciała dla całego mego Królestwa Polskiego i W.
Księstwa Litewskiego; a wielką mam ufność, że miłosierdzie Boże da się
nakłonić tą świętą gorliwością do uchylenia sprawiedliwych chłost, które w tych
opłakanych czasach na ludzkości ciążą. Obiecując sobie tę łaskę od
Świątobliwości Waszej, z synowskim uszanowaniem skłaniam się wraz z
ludami mymi pod Jego błogosławieństwem i całuję święte stopy.
Dan w Warszawie, dnia 21 sierpnia 1762.
Świątobliwości Waszej posłuszny syn
August król Polski" (26).
Prośby te wysłuchane zostały. Po nowym zbadaniu rzeczy papież
Klemens XIII cofnął dawne odmowne odpowiedzi i przychylił się, petentibus
plerisque Poloniae Episcopis, do zaprowadzenia żądanego święta i
nabożeństwa. Polsce w tym przypadła chwała wobec świata katolickiego i
zasługa wobec Boga. Niestety ponad głowami wierzących i gorliwych, którzy te
piękne i rzewne słowa kładli pod pióro Króla, wznosiła się już fala niewiary,
swawoli i rozwiązłości, która miała wszystko pogrążyć i gniew Boży
przyspieszyć. Ale, sine poenitentia sunt dona et vocatio Dei (27). Serce
Zbawiciela, które raczyło ojczyznę naszą do przewództwa w założeniu Jego czci
powołać, nie zapomni jej tej szlachetnej inicjatywy. A jeśli kiedy, to dziś zaiste,
spełnianie królewskiej obietnicy – "uciekania się w tym powszechnym i ciężkim
utrapieniu do Najświętszego Serca Jezusowego" – całemu narodowi na sercu
być powinno.
X. M. Morawski.
–––––––––––
16
Artykuł z czasopisma "Przegląd Powszechny", Rok trzeci. – Tom XI (lipiec, sierpień,
wrzesień 1886), Kraków 1886, ss. XI-XXVIII (Dodatek do Nr. 32).
Wyszło także w formie broszury: O nabożeństwie do N. Serca Jezusowego w stosunku do
dogmatu i kultu katolickiego kilka uwag skreślił X. Marian Morawski T. J., Kraków. Nakład
Redakcji "Przeglądu Powszechnego". 1886, str. 36. (e)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono; przypisy literowe od red. Ultra montes).
Przypisy:
(1) X. H. Jackowski, prowincjał Towarzystwa Jezusowego.
(2) Rev. Dalgairns, Oratorianin z Birmingham, w dziele pt. Nabożeństwo do Serca
Jezusowego w przeciwieństwie do jansenizmu.
(3) Dalgairns, l. c.
(4) Tym. VI, 20.
(5) I Jan. II, 20.
(6) De rationibus festorum Sacr. Cordis Jesu et Pur. Cordis Mariae, libri IV, auctore Nicolao
Nilles S. J., Vol. 2, edit. quinta. Oeniponte 1885.
(7) Nawet obrazom Serca Jezusowego zarzucano nieprawdziwość i nieprzyzwoitość. To
ostatnie niewarte nawet słowa odpowiedzi. Co się tyczy nieprawdziwości, trzeba wiedzieć, że
prawda obrazów religijnych nie zależy wcale na realizmie, ale na tym, żeby wyrażały lub
oznaczały w jakikolwiek sposób wierzenie dogmatycznie prawdziwe. Obrazy Boga Ojca pod
postacią starca, aniołów pod postacią ludzi, symbole baranka, gołąbka, zwierząt
apokaliptycznych nie są wcale błędne, ale prawdziwe, bo prawdziwe wyrażają pojęcia. Tak i
obrazy przedstawiające Najświętsze Serce odosobnione, albo uwidoczniające to Serce na
piersiach lub w ręku Pana Jezusa, są również prawdziwe, bo wyrażają myśl wiernych, która
wyszczególnia a nie odrywa Najświętsze Serce. Rozchodzić się tylko może o różnice gustu i
wymagań artystycznych.
(8) U pogan pojęcia miłości Boga nie było; ledwo parę razy to słowo filozofia nieśmiało
wyszepnęła. W Izraelu, mimo formalizmu synagogi, były już jakieś objawy tej miłości,
uprzedzające Oczekiwanego; ale dopiero po rozgłoszeniu Wcielenia, miłość Boga stała się
pospolitą i jakby naturalną.
(9) I Kor. XIII, 13.
(10) II Kor. V, 14.
(11) Rzym. V, 8. 9.
17
(12) Gal. II, 20.
(13) I Jan. IV, 16.
(14) Apok. I, 5.
(15) Gal. II, 20.
(16) Filip. I, 8.
(17) Sermo 63, De S. Joanne Evang.
(18) De gratia spir., l. II, c. 14 et l. IV, c. 10.
(19) Insinuat. divinae pietat., l. IV, c. 60.
(20) De stimul. div. amor., c. I.
(21) Tract. De cast. connub., c. VIII.
(22) W liście 8 n. 9.
(23) I Kor. I, 27. – "Wybrał słabe, ażeby zawstydził mocne".
(24) X. Stojałowski, Ostatnia nadzieja Serce P. Jezusa, str. 49.
(25) Nilles, De rat. fest., l. I, p. 1, pag. 34 (editio 5-a).
(26) Oryginalny dokument po włosku, przytoczony u Nilles'a l. c., str. 97.
(27) Rzym. XI, 29. – "Bóg nie żałuje i nie cofa darów i powołań raz danych".
(a) Tytuł w "Przeglądzie Powszechnym": Dwuwiekowa rocznica nabożeństwa do Serca
Jezusowego.
(b) Książę biskup krakowski Albin Dunajewski, kreowany kardynałem przez papieża Leona
XIII 23 czerwca 1890 r.
(c) Początek w wydaniu książkowym nieco zmieniony: "Święciliśmy tego roku dwuwiekową
rocznicę zdarzenia, które odbyło się bez rozgłosu, roku 1686, w pierwszy piątek po oktawie
Bożego Ciała, w cichym kościołku Wizytek w Paray-le-Monial, – tj. pierwszego obchodu
święta Serca Jezusowego. Upłynione dwa wieki historii tego nabożeństwa, jego dziwne
przejścia, trudności, jakich doznało ze strony władz Kościoła, walki z Jansenizmem, podboje i
wzrost niesłychany po całym świecie katolickim, zasługują na uwagę nie tylko dusz
nabożnych, ale wszystkich umysłów głębszych, których dzieje ludzkości, a w szczególności
największego tych dziejów zjawiska, Kościoła katolickiego obchodzą ". – O nabożeństwie do
N. Serca Jezusowego w stosunku do dogmatu i kultu katolickiego kilka uwag skreślił X.
Marian Morawski T. J., Kraków. Nakład Redakcji "Przeglądu Powszechnego". 1886, s. 3.
18
(d) "Św. Małgorzata Maria (Margarita Maria), panna, – święto 17 października.
Małgorzata Maria Alacoque, ur. w Burgundii r. 1647 jako córka notariusza Klaudiusza
Alacoque. Mając lat 24, wstąpiła do wizytek w Paray-le-Monial, gdzie była wzorową
zakonnicą. Ją to wybrał Zbawiciel, aby w szeregu objawień przedstawić jej swe Serce
kochające ludzi i spragnione ich miłości. W r. 1675 w oktawie Bożego Ciała objawił jej
Chrystus Pan, aby ustanowione było święto liturgiczne ku czci Jego Serca w piątek po
oktawie Bożego Ciała na przebłaganie za oziębłość ludzką i za zniewagi wyrządzone Mu w
Sakramencie Jego miłości. Małgorzata nie znalazła początkowo zrozumienia u współsióstr.
Przechodziła też sama chwile wewnętrznych utrapień: opuszczenia, zwątpień, pokus
zarozumiałości. W końcu przy pomocy roztropnego spowiednika, bł. Klaudiusza de la
Colombière, jezuity, wyszła zwycięsko z walki. Um. r. 1690. Beatyfikowana r. 1864.
Kanonizowana r. 1920". – Biskup Karol Radoński, Święci i Błogosławieni Kościoła
Katolickiego. Encyklopedia Hagiograficzna. Warszawa – Poznań – Lublin [1947], s. 312.
(e) Por. 1) O. Marian Morawski SI, a) Dogmat łaski. 19 wykładów o porządku
nadprzyrodzonym. b) Dziewięć nauk o Sercu Jezusowym, jako Sercu Kościoła. c) O ofierze
Serca Jezusowego w Najświętszym Sakramencie. d) Kazanie na uroczystość Serca Maryi.
2) O. J. V. Bainvel SI, Kult Serca Bożego. Teoria i rozwój.
3) O. Artur Vermeersch SI, Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa w praktyce i w
teorii.
4) Św. Małgorzata Maria Alacoque, Akt poświęcenia się Sercu Jezusowemu.
5) O. Brunon Vercruysse SI, Przewodnik prawdziwej pobożności czyli nowe praktyczne
rozmyślania na każdy dzień roku o życiu Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
6) Ks. Maciej Sieniatycki, Zarys dogmatyki katolickiej.
7) O. Maurycy Meschler SI, Trzy podstawy życia duchownego.
8) O. Fryderyk William Faber, Postęp duszy, czyli wzrost w świętości.
9) O. Jan Tauler OP, Ustawy duchowe. Dzieło z XIV wieku.
10) Ks. Dr. Mikołaj Gihr, Ofiara Mszy świętej. Wykład dogmatyczny, liturgiczny i ascetyczny
dla duchowieństwa i świeckich.
( HTM )
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXV, Kraków 2015
19

Podobne dokumenty