1.09 2010 r.
Transkrypt
1.09 2010 r.
Modlitwa w Sejmie w dniu narodowej pamięci o rozpoczęciu II Wojny Światowej – 1.09 2010 r. Tak mówi Pan: „Myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje, lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak drogi moje są wyższe niż drogi wasze, a myśli moje niż myśli wasze”.(Iż 55,8-9) W dniu rozpamiętywania początku najkrwawszej z wojen, wznosimy swe serca i myśli do Boga. Przychodzimy przed tron Boży z Wami, drodzy posłowie, jako reprezentantami całego narodu, aby wspomnieć przedwojennych parlamentarzystów, którzy oddali swe życie za Ojczyznę, aby zanosić modły za tych, którzy jeszcze z autopsji mogą sięgać do przeżyć tamtych lat, a także aby objąć myślą już młode pokolenia, które na szczęście tylko znają tę wojnę z opisów historycznych i ustnych przekazów. Możemy tę naszą refleksję religijną nad wojną i pokojem oprzeć przede wszystkim na Bożym Słowie i modlitwie. Wsłuchajmy się z Boże Słowo, które jest ponad ludzkimi myślami i działaniami a równocześnie stanowi zapowiedź wiecznego pokoju: „Przekują swe miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej”. (Iż 2,4) Módlmy się: ”Panie, Boże nieba i ziemi! Nie możemy pojąć do końca dzieła, które dokonałeś, ale wierzymy, że cokolwiek czyniłeś trwa na wieki i jest piękne. To nasza grzeszność, przemijalność i egoizm sprawiły, że jest na ziemi, jak pisał mądry król Salomon, czas wojny, czas zabijania, burzenia, wyrywania tego, co zasadzono, czas płaczu, rozrzucania kamieni, rozdzierania i nienawidzenia. Boże dziękujemy Ci, że nie chcesz śmierci człowieka, ale dzięki swej miłości posłałeś swego syna, aby nastały i inne dobre czasy, czas pokoju, czas budowania, sadzenia, czas zbierania kamieni, czas zszywania, czas miłowania. Boże, Ty sam napełnij nas swoją miłością, abyśmy swym ironiczną postawą, pełną dobroci i budowania mostów ponad podziałami, mogli przekuwać „miecze na lemiesze, a włócznie na sierpy”, zbierające dobre żniwo na urodzajnych polach naszego patriotyzmu, i budowania współodpowiedzialności za innych. Panie, dziękujemy Ci, za patriotyzm całego pokolenia Polaków w czasie wojny i okupacji. Naród, który zdał egzamin wierności naszej Ojczyźnie, płacąc wielką daninę krwi milionów istnień ludzkich na polach bitewnych, miejscach kaźni, często poza granicami kraju, chce Ci dziękować za wierne córki i wiernych synów, broniących heroicznie godności, wolności i niepodległości wszystkich Polaków w niewyobrażalnym czasie dwóch straszliwych totalitaryzmów XX wieku. Tobie powierzamy wojenne bolesne doświadczenia całego narodu, wszelki ból, niesprawiedliwość, tułaczkę. Panie, prosimy Cię o Błogosławieństwo dla naszego narodu. Obdarz nas pokojem, który winien być między narodami i pokojem wewnętrznym, którego świat nam dać nie może. Pozwól mam budować patriotyzm wśród młodzieży, honor wśród mieszkańców naszej pięknej ziemi, odpowiedzialność za dobro wspólne i miłość do wszystkich bliźnich. Daj, abyśmy przez służbę dla narodu, służyli światu i ludzkości, a przez to służyli Tobie, Boże. Buduj, Boże zgodę między ludźmi i narodami. Zwyciężaj terroryzm, bratobójcze wojny i ludzki egoizm, który rodzi niesprawiedliwość i biedę. Daj Kościołowi Twemu moc w budowaniu pokoju i przeciwstawianiu się wszelkiego złu, które niszczy świat. Wołamy więc, jak przed wiekami wołali nasi przodkowie w antyfonie Da pacem, Domine: „Pokoju udziel z łaski nam, Dziś w naszych czasach, Boże, Bo walczyć za nas , za nas sam Ty tylko, Panie, możesz” Amen. 15 Niedziela po Trójcy Świętej – Pamiątka poświęcenia Kościoła w Bażanowicach – 12.09.2010 1 P 5, 5b-11 (II rząd) Pamiątka poświęcenia Kościoła jest nie tylko okazją do wyrażenia modlitewnej wdzięczności Bogu za dar waszego pięknego nowoczesnego Domu Bożego, jest nie tylko sposobnością do wyrażenia podziękowań budowniczym tej świątyni, jeszcze przecież żyjących wśród was, ale jest przede wszystkim możliwością do wzmocnienia naszej wiary w Chrystusa i naszego przywiązania do Jego Kościoła, oraz dostrzeżenia naszej chrześcijańskiej godności i wiarygodności. Te cele dzisiaj będą nam właśnie przyświecały. Chcemy dziękować jak ap. Piotr za Boże prowadzenie i wołać - Bogu niech będzie chwała. Chcemy podziękować za wierność i pracowitość poprzednich pokoleń, które wiernie stały przy prawdziwym Bożym Słowie. I chcemy się budować w wierze, aby zachować dalej ewangelicką godność i wierność w codziennym życiu. Perykopa na dzisiejszą 15 Niedzielę po Trójcy Świętej z pierwszego listu Piotra, skierowana do wszystkich chrześcijan, a więc i do nas, dotyczy szczególnie tego trzeciego zadania czy celu. Przed wiekami list ten skierowany był do chrześcijan żyjących w rozproszeniu. Do tego z powodu swej wiary uznawani bywali za wrogów państwa i społeczeństwa, więc należało ich prześladować – jak pisze apostoł: „Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć” (Obj. 5,8) Dzisiaj skierowany jest do tych, którzy we współczesnym świecie stali się np. letnimi, obojętnymi a czasami nawet wrogo usposobionymi do Boga. Są skierowane szczególnie do nas żyjących w diaporze czyli rozproszeniu. Jesteście spadkobiercami powiedzenia: „ twardzi, jak luterska wiara koło Cieszyna”, ale przecież i wy, drodzy, żyjecie już również w diasporze, w mniejszości. Aktualne staje się wszędzie, również i wśród nas pytanie: Jak odzyskać pełnię wiary, aby móc, jak to pisze Piotr w zakończeniu Bogu za wszystko oddać chwałę i powiedzieć: „Jego moc na wieki wieków”? Zeświecczony świat, tempo życia, nowe sposoby komunikowania się, gonitwa za pieniądzem, brak miłości wśród chrześcijan powodują zanik potrzeb duchowych. Wolność religijna paradoksalnie doprowadziła do spowszednienia spraw religijnych i powolnego rugowania wiary z naszych zainteresowań jak i wewnętrznych zapotrzebowań. Naszą wiarę, naszą chrześcijańską godność można wzmocnić poprzez, i tutaj zaskakujące pouczenie, poprzez pokorę, która bazuje na głębokiej ufności w moc Bożą a przez to może się przeciwstawić zagrożeniom w świecie. Pokora jest jednak dzisiaj również zapomnianym a nawet wyśmiewanym słowem. Współcześnie liczy się raczej coś zupełnie odwrotnego – liczy się pycha, lepsze mniemanie o sobie niż ono jest w rzeczywistości, liczy się pewność w sprawach zawodowych, liczy się dobrze reklamowanie swych osiągnięć. Tylko silni i pewni, przekonani o swych wartościach, zyskują nasze poparcie i zwyciężają. W rzeczywistości jest to jednak samooszukiwanie siebie. Doświadczyła tego biblijna Laodycea, które chlubiąc się swym bogactwem, nie była bogata w Bogu, który miał inne kryteria prawdziwego bogactwa i odrzucił ten zbór poprzez słowa: „wypluję cię z ust moich, ponieważ mówisz – jestem bogaty, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien, nędzarz i biedak, ślepy i goły”. (Obj. 3,17-18). Prawdziwa nasza wielkość tkwi w postawie wzajemnej pokory w stosunku do siebie – gdyż „Bóg pysznym się sprzeciwia a pokornym łaskę daje”. Dosłownie grecki tekst mówi „Enkomboomai” o owinięciu się pokorą jak chustą, podróżną tuniką. Użyta metafora nawiązuje do przepasania się pasem wokół bioder, aby być gotowym do drogi za Panem lub przypomina zbroję chrześcijanina, w którą ma być ubrany wierzący przed bitwą ze złem w tym świecie. Pokora to więc ważne wyposażenie wierzącego w czasie odnajdywania swej chrześcijańskiej godności, szczególnie w relacjach braterskich między chrześcijanami. Pokora winna być tak głęboko zakorzeniona w świadomości, że będzie widoczna w każdej najmniejszej postawie względem brata czy siostry w Chrystusie. Pokora polega na rezygnacji z jakiejkolwiek chęci dominacji i wywyższania się nad innych. Pokora przyjmuje innych za wyżej stojących od siebie. W diasporze, w czasach doświadczeń a nawet prześladowań, moc Bożego ludu leżała i dzisiaj leży właśnie w pokorze, która jest pomniejszaniem własnej osoby, aby lepiej służyć innym. Jan Chrzciciel pięknie to powiedział, gdy wyznał: „On Chrystus musi wzrastać, ja zaś z każdym dniem stawać się mniejszym”. Świat współczesny zachorował na zanik wrażliwości wytwarzanej przez pokorę. Większość szuka poklasku, sławy, uznania a nie niewidocznej pokory. Świat przez to stał się gorszy, bo my na nim jesteśmy jakby gorsi przez brak pokory. Jeszcze niedawno ten brak pokory był najwyżej widoczny w świecie zewnętrznym, w świecie bez Boga, ale chrześcijanie dzisiaj już też do tego zewnętrznego świata dołączyli. Brakuje nam troski o domowników wiary. Potrafimy już wewnętrznie również się sami między sobą wyniszczać. Cechuje nas arogancja w stosunku do innych. Czas abyśmy ze snu wstali. Odziani w pokorę mamy czuwać, wszak wierzących Bóg obiecał jako pokornych powołać do swej chwały, przysposobić, utwierdzić, umocnić i postawić na trwałym gruncie. Pokora umiejscowiona jest „pod mocną ręką Bożą” czyli pod jego skuteczną opieką. Stąd mi- mo prześladowań i znikomości ludzkiego życia możemy „wszelką troskę złożyć na Chrystusa, gdyż, jak powiada dzisiaj apostoł, On ma o nas staranie”. Któż nie chciałby być pod opieką samego Boga! Właśnie przez pokorę Bóg obdarzył tych, którzy tę świątynię budowali w poczucie Bożej siły i opieki. A nie były to łatwe czasy. Budowa kościołów była w większości wypadków zakazana lub ograniczana do budowli małych i mało widocznych. Budowniczowie tej świątyni, mocni w wierze, nie ulękli się przeciwności i ograniczeń. I oto wasza zaś świątynia, dzięki Bożemu prowadzeniu, jest piękną architektonicznie i praktyczną dla zadań jakie spełnia. W końcu pokora jest żyzną glebą dla rozwoju naszej wiary. Wiara rodzi odporność na zagrożenia płynące ze strony szatana. Jest mocą, która swe soki czerpie z zmartwychwstałego Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, abyśmy żyli nadzieją naszego wywyższenia. Życzę wam, abyście w każdej chwili dobrej czy złej uchwycili mocną ręką Boga i ufali mu. Życzę wam chrześcijańskiej pokory, abyście mogli przezwyciężać zło, umocnić swą wiarę i być powołanymi do wiecznej chwały w Chrystusie. Amen 16 Niedziela po Trójcy Świętej – 19.09.2010 K-ce, Ruda Śląska 2 Tm 1,7-10 (II rząd) Historia chrześcijaństwa jest z jednej strony historią drogi krzyża Chrystusowego ale równocześnie z drugiej i zwycięstwa życia nad śmiercią, nadziei nad beznadziejnością. Jednym słowem jest drogą trudnej, górskiej ścieżki prowadzącej jednak do szczytu, z którego rozpościera się wspaniały widok. Trud wędrówki rekompensowany jest wtedy wspaniałymi doznaniami piękna. Potwierdzają to również dzieje chrześcijaństwa jak i naszego Kościoła. Historia naszego umiłowanego Kościoła jest bowiem czasem ciągłego zmagania się z przeciwnościami egoistycznego świata. Czasami były to nawet prześladowania i poniżenia. Ale był też to dobry czas wskazywania poprzez karty Biblii na Chrystusa i Jego dzieło zbawienia. Czytając historię poszczególnych ewangelickich parafii w naszej diecezji, ktoś mi powiedział, że to pasmo ciągłego zmagania się o przetrwanie ale też ciągłego wbrew ludzkiej logice zwyciężania nadziei. Tak było i w tej parafii. 155 lat temu wybudowano w Wirku pierwszą kaplicę dzięki pomocy hrabiego Dennersmarka. Po likwidacji miejscowego więzienia 12 lat później przygotowano większą kaplicę, zaś po erygowaniu parafii w 1896 roku nowej parafii przystąpiono do budowy tego pięknego kościoła Zbawiciela. Stały rozwój parafii został zahamowany po pierwszej wojnie światowej, ale parafia mimo to szybko się podniosła i stała się znowu prężna poprzez działanie wielu organizacji kościelnych. Prawdziwą tragedią była II wojna o okres powojenny. Zmuszanych do wyjazdu zostało wielu parafian a ci, którzy pozostali utracili swe domy i mieszkania. Parafii odebrano cmentarz. Parafia jednak się podnosiła i rosła w siłę, była znowu aktywna, prowadziła wiele agend pracy parafialnej, obchodziła jubileusze. Jako dramatów było mało w 1990 roku w wyniku wybuchu gazu został zniszczony budynek plebanii, choć nikt z mieszkańców nie został nawet ranny. Nowe centrum parafialne za kilka lat otworzyło podwoje a parafia żyje i rozwija się. Jako nic nie mający a jednak wszystko posiadający, Gdyż Bóg nie dał nam ducha bojaźni, lecz mocy i miłości. Nie wstydziliśmy się świadectwa o Panu naszym, nie baliśmy się dla niego nawet cierpieć, więc wsparł nas swoją mocą. Ostatecznie daliśmy rady i żyjemy a wy jesteście świadkami zwycięstwa Bożej prawdy. Gdzie tkwi siła chrześcijaństwa, które nieraz przez świat skazywane było na przegraną a jednak trwa i liczy ponad 2 miliardy wyznawców? Dlaczego naigrywający się z Boga Napoleon po przegraniu swego życia i swych idei musiał na wyspie osamotnienia powiedzieć: „A jednak zwyciężyłeś Galilejczyku”. Siła i istota chrześcijańskiej nadziei stale rodzącej się w nas i wokół nas leży w Chrystusie i jego zbawczym słowie. Mówi o tym dzisiejszy tekst: „Ten, który śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnie wywiódł przez ewangelię, nie dał nam ducha bojaźni…” „Solus Chrystus” - tę prawdę odkryła na nowo Reformacja, a my mamy ją sumiennie zachowywać. Jest to zadanie nie tylko dla duchownych, choć ich odpowiedzialność jest szczególna, ale dla Rad Parafialnych i wszystkich wiernych. Kim jest więc dla nas Chrystus dzisiaj - zapytajmy, skoro w Nim tkwi moc naszej wiary i nadziei? Przeglądając Biblię i analizując historię możemy powiedzieć: po pierwsze - Chrystus stoi w centrum historii, jest jej osią. Trzecia część ludzkości uważa się za naśladowców Chrystusa. Do dzisiaj dzieje świata dzieli się na dwie ery, których punktem granicznym jest narodzenie się Jezusa Chrystusa. Po drugie – wokół Jezusa ogniskuje się całe Pismo Święte. Sam Chrystus stwierdził: „Pisma świadczą o mnie. Jeden z wielkich Ojców Kościoła Hieronim, już na przełomie czwartego i piątego wieku powiedział: „Nieznajomość Pisma świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Erazm z Rotterdamu powiada: „Biblia ukaże wam Chrystusa w tak wielkim zbliżeniu, że mniej byłby widoczny, gdyby sam stanął przed wami”. Podobnie Luter w swoich wykładach na temat listu do Rzymian stwierdza dobitnie: „że Chrystus jest kluczem do Pisma Świętego, gdyż całe pismo odnosi się wyłącznie do Chrystusa”. Po trzecie – Chrystus jest sercem misji. Ap. Paweł w liście do swego młodszego brata w wierze pisze: „nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym…” W świecie misji dobrze wiemy, że nie mamy żadnego innego przesłania prócz tego jednego – głosić osobę Jezusa Chrystusa. Czy te prawdy przemawiają jeszcze do nas? Udzielając kiedyś Komunii Św. domowej 97 letniej parafiance spotkałem się z piękną pobożnością, która niestety zanika. Powiedziała mi – wierzyć i modlić się codziennie do Boga w Chrystusie, to najpiękniejsze, to najwspanialszy pokarm duchowy. I to była prawda. Kancjonał brzeski używany do dzisiaj znała na pamięć, całe życie prowadziła nabożeństwa domowe, codziennie czytała swoją starą Biblię a w sercu nosi nadzieję, pogodę ducha i oczekuje na spotkanie ze swym Panem. Wierzyła z Chrystusa, który śmierć zniszczył, i wszystkim to przekazuje. I spotkałem też człowieka, który szukał ewangelickich korzeni i sprawdzał, czy przypadkiem nie Jego dziadek nie był ewangelikiem a dowiedział się w kancelarii, że Jego ojciec jest ewangelikiem. Tak Ojciec wychował syna, ale nigdy mu o tym nie powiedział, a syn nigdy też sam się tego w żadnym zachowaniu Ojca nie wyczuwał. Tak też już może się zdarzyć, i powinno doprowadzić nas do refleksji nad naszym nieraz dobrym poczuciem naszej wiary Pobożność naszych dziadków, ze względu na współczesny tryb życia już większość odrzuciła a inny nie został ukształtowany. W tym upatruję największy problem duchowy naszego Kościoła. Nie do końca wiemy, czy to dom czy Kościół ma kształtować naszą dzisiejszą wiarę. Nie do końca wiemy, czy tradycyjne czy nowoczesne formy są właściwe. Najlepiej byłaby wszystkie te wzory połączyć, aby stanowiły jedność i prowadziły do Chrystusa, gdyż do niego prowadzą różne drogi a sam Chrystus w rozmowach z zainteresowanymi nie stosował szablonów, tylko indywidualną rozmowę duszpasterską. Życie nam jednak pokazuje, że większość przerzuca odpowiedzialność za religijne wychowanie już na parafię. Postawmy i inne twarde pytania - w iluż domach dzieci widzą modlących się rodziców. Coraz częściej dzieci na szkółkach i lekcjach religii uczą się dopiero pierwszych modlitw. Coraz częściej dzieci same wysyłane są w niedzielę do kościoła, gdyż rodzice są zmęczeni. Oczywiście nie chcę tylko narzekać. Wierzę, że w większości domów dbamy o chrześcijańskie wychowanie, zadajemy sobie wiele trudu, aby przyprowadzić dziecko na lekcje do odległej nieraz parafii, uczymy historii biblijnych, tak że inni są zaskoczeni poziomem wiedzy religijnej ewangelików. Jeśli mówię o pewnych niepokojących trendach to po, aby uzmysłowić nam wielkie zadania, które przed nami stoją. Nie stać nas już dzisiaj na letność, obojętność, nijakość. Nie możemy być równocześnie tak i nie. Życie w diasporze wymaga wielkiego poczucia tożsamości, które wypływa tylko z uczciwych, prawdziwych przesłanek. W innym wypadku nie będziemy z czasem odczuwali potrzeby trwania w naszej wierze. Dlatego w budowaniu tej autentyczności wiary, która by mogła przetrwać czasy trudne a nawet prześladowania ap. Paweł daje nam trzy zalecenia w formie ważnych ponadczasowych prawd. Po pierwsze – Bóg nas wybawił i powołał powołaniem świętych, a to po drugie oznacza, że nie dał nam ducha bojaźni lecz mocy, abyśmy po trzecie – nie wstydzili się świadectwa o Panu naszym. Bóg, który nas wybawił z grzechu i powołał, obdarzył nas tak wielkim przywilejem – możliwością świadectwa. Jeśli coś dla nas jest cenne i ważne nie chcemy to tylko dla siebie zachować. Aby mieć odwagę zwiastować Chrystusa, musimy wyzbyć się ducha bojaźni. Aby uwolnić się od uczucia niższości trzeba nam dzisiaj uwierzyć, że jeśli już nie jestem niewolnikiem grzechu, to nie mogę wstydzić się Boga i ludzi, więcej mam w imię wolności ważną misję do spełnienia, misję miłości względem Boga i bliźniego. To jest zadanie dla nas wszystkich. Podnieśmy swe głowy, nie żyjmy w poczuciu mniejszej wartości, wręcz odwrotnie miejmy przekonanie, ze mamy temu światu wiele do zaoferowania, naszą nadzieję wiary, naszą wzory etyczne oparte na etosie pracy i uczciwości. Naszej świecy nie trzeba stawiać pod korzec, ale nieść ją wysoko, jak sztandar Chrystusowej mocy. Nie wstydźmy się świadectwa, szczególnie wtedy kiedy zażądają wytłumaczenia nadziei naszej. Amen. Rozmyślanie poranne na zjeździe Ogólnopolskim w Chorzowie – 23.09.2010 Iż.14,27 „Jego ręka jest wyciągnięta, a któż ją odwróci? Hb 2,1 „Dlatego musimy tym baczniejszą zwrócić uwagę na to, co słyszeliśmy, abyśmy czasem nie zboczyli z drogi.” Drodzy młodzi przyjaciele! Bóg stale wyciąga swą rękę do człowieka. A to oznacza, że skoro ją wyciągał do wszystkich pokoleń, żyjących przed nami, wyciąga też i do naszego pokolenia. W tych słowach spoczywa nasza nadzieja – on czuwa nad nami jak czuwał nad naszymi ojcami. To, co mogło się dokonywać w ubiegłych wiekach w sprawach wiary, może dokonywać się i dzisiaj, wśród was młodych. Nic i nikt tego nie może zmienić, ani niewiara, ani zeświecczenie, gdyż któż odwróci wciągniętą rękę Boga do człowieka? Człowiek tego uczynić nie może. Czasami wydaje się, i to szczególnie ludziom młodym, że życia wiary, czyli modlitwa, przestrzeganie Bożych przykazań, chodzenie do kościoła były dobre dla prostych poprzednich pokoleń, które jeszcze nie znały współczesnej wiedzy, nie znały życia opartego na komputerze. Po pierwsze – to owe proste poprzednie pokolenia być może były mądrzejsze od dzisiejszych, które nie osiągnęły, w pogoni za dobrobytem i sukcesem, nic oprócz stresu i wiecznego braku czasu. A już na pewno nie osiągnęły szczęścia A po drugie – dzisiaj doznajemy tych samych cudów odzyskania łaski wiary, wysłuchanych modlitw, jak je doznawano 100 czy 200 lat temu. Na tej ziemi Matka Ewa, diakonisa z Miechowic, która całkowicie we wszystkim zawierzyła Bogu, żyła mocą wysłuchanych codziennych modlitw o sprawy małe i codzienne a skończywszy na modlitwach o wielkie przebudzenia. Tych samych cudów narodzin wiary doznał ap. Paweł, który jako Saul, walczył z Chrystusem i go wyśmiewał. A jednak Bóg go znalazł i uczynił wielkim apostołem wśród pogan, gdyż od Boga uciec nie można. Odrzucanie Boga jest rzeczą niemądrą, jest odcinaniem się od własnego twórcy. Nie możemy żyć bez Boga. My potrzebujemy Boga, gdyż od chrztu Św. jesteśmy wszczepieni w Jego krzew. Popatrzmy na krzak róży. Jest zasadnicza różnica, między różami rosnącymi w krzaku a jedną ładną gałązką, ale już odciętą od krzewu. Pojedyncza róża jest przez jakiś bardzo ładna. Zdobi wazon, włosy młodej dziewczyny, butonierkę czy tysiące pięknych kompozycji kwiatowych. Ale gdy zwiędnie jest już tylko do wyrzucenia. Róża w krzaku również więdnie, ale istnieje możliwość wyrośnięcia nowej, kolejnej ładnej gałązki z kwiatami. Krzak róży może przetrwać zimę, cieszyć oko prze wiele lat. Człowiek bez Boga jakiś czas może brylować, być bożyszczem, idolem, ale jego gwiazda prędzej czy później zgaśnie, gdyż oderwany jest od swego stwórcy. Człowiek, który nie zbacza z dróg Bożych i należy do niego odradza się. Gdy upadnie może się podnieść, gdyż Bóg stale o nim pamięta i wyciąga swą dłoń w swoim Słowie i Sakramencie na odpuszczenie grzechów. Bóg i dzisiaj działa wśród nas. Jeśli Bóg wydaje ci się jakiś daleki i uważasz, że nie warto mu poświęcać życia, to jest to twoja wielka strata. Widocznie nie chcesz być jego własnością, widocznie takie tylko ziemskie życie ci odpowiada. Bóg nie narzuca swej woli i nie zniewala. Stale puka do drzwi twego serca, i czaka. Nawet tutaj na tym zjeździe. Nie trwajmy w swym błędzie. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwanie w błędzie jest rzeczą niewybaczalną. Może odkryjesz i to przeświadczenie, że ręka twego stworzyciela i zbawiciela jest stale wyciągnięta nic, nawet twój grzech jej od ciebie nie odwróci. Zwracajmy więc uwagę na to co Bóg do nas tutaj będzie mówił i nie zbaczajmy z Jego pięknych dróg. Niech Bóg da wam te chwile przeżyć. Amen.