Więcej
Transkrypt
Więcej
Think Europe…, tydzień z językiem angielskim w Europa-Haus w Bad Marienbergu w Nadrenii-Palatynacie w Niemczech Aleksandra Kozera 23,24.06.20013 Kiedy otrzymałam propozycję wyjazdu na niemiecko-polski obóz z językiem angielskim, od razu zgodziłam się. Pomyślałam, że fajnie będzie poznać nowych ludzi i doszlifować znajomość języka angielskiego. Nieco przeraziłam się, kiedy jakiś czas później dostałam plan obozu. Zaplanowano dla nas mnóstwo zajęć o politycznym charakterze, głownie o stosunkach polsko-niemieckich po II wojnie światowej oraz o działalności Unii Europejskiej. Przewidywano liczne zajęcia z użyciem nowoczesnych narzędzi multimedialnych. Zmartwiłam się, że mój angielski nie jest na tyle komunikatywny, aby móc uczestniczyć w zajęciach. W dniu wyjazdu z polski (23.06.2013) towarzyszył nam deszcz, on także powitał nas w Bad-Marienberg niewielkiej uzdrowiskowej miejscowości położonej w Nadrenii-Palatynacie, w Niemczech. Już na samym początku koordynatorzy obozu – Jan i Malte – przygotowali dla nas zabawy, które miały nas zintegrować i ułatwić zapoznanie z niemieckimi rówieśnikami. Po omówieniu zasad seminarium, rozpoczęliśmy zajęcia. Jan polecił usiąść nam w dwóch okręgach – Polakom w zewnętrznym kole, Niemcom w wewnętrznym, tak aby każdy miał kogoś na przeciwko. Mieliśmy zabawić się w Tweet-dating, zmodyfikowaną formę speed-datingu. Każdy z uczestników otrzymał kartkę, na której w 140 znakach miał opisać siebie – przedstawić się, napisać skąd pochodzi, ile ma lat i jaka była jego pierwsza myśl po wejściu do sali. Koordynatorzy wyjaśnili nam, że tak jak w speed-datingu, mamy ok 1,5 minuty na rozmowę. Aby nie tracić czasu, należało pokazać naszemu partnerowi kartkę z "podstawowymi" informacjami o nas. Po kilku chwilach Jan i Malte zaproponowali nam inną formę aktywności. Uczestnicy mieli napisać na kolorowych kartkach: czego się obawiają na seminarium, czego pozytywnego oczekują i jakie jest ich pierwsza myśl z Unią Europejska jaka przychodzi im do głowy. Następnie rozdano nam kartki z różnymi zabawnymi pytaniami i kazano je sobie nawzajem zadawać, tak aby znaleźć jedną osobę która twierdząco odpowie. Pytania były bardzo zabawne, np. Czy jadłeś kiedyś koninę? Czy umiesz zaśpiewać piosenkę z ,,Titanica"? albo Czy nie lubisz pizzy? To ostatnie pytanie sprawiło najwięcej trudności, bo ciężko jest znaleźć kogoś kto nie lubi pizzy . Później Jan i Malte weryfikowali czy nasze odpowiedzi były prawdziwe, i w efekcie kilka osób musiało pokazać jakąś sztuczkę magiczną, czy faktycznie zaśpiewać soundtrack z "Titanica". Opiekunowie przygotowali dla nas jeszcze inne gry – zabawę z Bobem oraz grę w zabijanie . Bob okazał się sympatycznym, żółtym kamieniem o wyłupiastych, plastikowych oczkach, który miał zostać przekazywany tej osobie, która na jakiekolwiek zadane pytanie odpowiadała "nie". Osoba która w ostatni dzień będzie miała kamień zostanie „ukarana”. Gra „w zabijanie”, faktycznie polegała na „zabijaniu”. Ale oczywiście nie serio. Kiedy wychodziliśmy na obiad, Malte zrobił każdemu uczestnikowi zdjęcie. Potem losowaliśmy te zdjęcia i zostawaliśmy „zabójcami”. Osoba z fotografii stawała się naszą ofiarą. Należało się jej "pozbyć" w dość niecodzienny sposób, tj. poprzez pokazanie ofierze swojej szczoteczki do zębów, ale tak by nikt tego nie widział. „Morderstwo” musiało zatem zostać dokonane bez świadków. "Martwa" osoba musiała oddać zdjęcie oprawcy, tak aby ten mógł dalej „polować”. Wizerunki „zmarłych” zawieszało się na ścianie "Wall of dead". Ta zabawa trwałą praktycznie przez cały tydzień, ponieważ każdy z uczestników starał się unikać sytuacji, w której przebywałby sam. Czas zabaw dobiegł końca i po obiedzie wzięliśmy się do pracy. Zostaliśmy podzieleni na grupy (tymczasowo Polacy pracowali z Polakami a Niemcy z Niemcami). Grupy miały przygotować prezentacje na temat naszych skojarzeń z Europą i Unią Europejską. Pracowaliśmy na laptopach i tabletach. Różne informacje w formie mapy myśli wklejaliśmy na ścianach na stronie padlet.com. Później prezentowaliśmy owoce naszych działań. Mimo początkowych obaw o braku zrozumienia języka angielskiego, nikt nikogo nie wyśmiewał. Atmosfera była przyjazna, a każde przedstawienie nagradzano gromkimi brawami. Z łatwością przeszliśmy od zabawy do pracy, wszyscy okazali się bardzo życzliwi i pomocni, a moje obawy stały się bezpodstawne. W trakcie zajęć mieliśmy okazję poznać co sądzą Niemcy o Polsce. Nasi niemieccy rówieśnicy nie myślą o naszym kraju sceptycznie, wręcz przeciwnie. Chcą poznać nas bliżej, co ułatwi im poznanie Polski. Po zakończeniu zajęć udaliśmy się na kolację i nawet tam się integrowaliśmy. Polacy siadali z Niemcami przy stołach, razem się śmiali i żartowali. Wieczorem mieliśmy mnóstwo wolnego czasu i swobody w jego zagospodarowaniu. Mogliśmy iść do pobliskiego sklepu, skorzystać ze świetlicy czy po prostu pooglądać filmy. W tak miłej atmosferze upłynął pierwszy dzień naszego seminarium. Ciekawe co przyniosą kolejne dni? PS. Nie wspominałam jeszcze o kręceniu filmów i robieniu soundcloud'ów. Każdego dnia ochotnicyuczestnicy mają nagrywać trzyminutowy filmik z tego co robimy oraz soundcloud'y – podcasty do wysłuchania, czyli nagraną dyktafonem relację z danego dnia. 25.06.2013 Po zjedzeniu śniadania ok. godziny 9, spotkaliśmy się z Janem i Malte. Przedstawili nam plan dnia i zapowiedzieli, że wieczorem wybierzemy się do parku linowego. Ale nim dane nam było wyszaleć się w parku, czekała nas praca umysłowa. Zostaliśmy podzieleni na kilkuosobowe grupy (tym razem Polacy musieli współpracować z Niemcami). Malte zapoznał nas z tematem naszej pracy – dziś mieliśmy się skupić na zagadnieniu trójpodziału władzy w Unii Europejskiej. Każda grupa miała przygotować prezentację o przydzielonym organie władzy Unii. Na wykonanie zadania dostaliśmy ok. 1,5 godziny. Gdybyśmy skończyli wcześniej, pozostały czas był czasem wolnym. Po zakończeniu pracy, przedstawialiśmy unijne instytucje, ich kompetencje oraz członków. Gdy zapoznaliśmy się z zadaniami poszczególnych organów rządzących, Malte pokazał nam filmik, który w prosty sposób opowiadał o legislacji prawa w Unii. Następnie Malte jeszcze raz, krok po kroku objaśniał nam jak tworzone jest prawo. I tak upłynął nam cały ranek. Kiedy schodziliśmy na poobiednią zbiórkę zastanawiały nas kolorowe kartki leżące na korytarzach – była to część gry przygotowanej przez Jana i Malte. Zostaliśmy podzieleni na sześć grup. Każda grupa musiała wymyślić dla siebie nazwę, okrzyk bojowy oraz totem – rzecz, która jako pionek będzie reprezentowała nas na planszy z numerkami. Pod każdą liczbą skrywało się pytanie lub zadanie. Aby wybrać pytanie należało rzucić kostką, przesunąć się określoną liczbę oczek na planszy, a następnie znaleźć kolorową kartkę z danym numerkiem. Na kolorowej kartce znajdowało się hasło do zadania. Więc jeżeli któraś grupa wyrzuciła 6 oczek, zajmowała szóste pole, musiała znaleźć karteczkę z numerkiem szóstym i podać hasło Janowi i Malte, którzy dopiero wtedy zadawali pytania czy wskazywali zadania do wykonania. W grze było wiele pytań, na które odpowiedź mogliśmy znaleźć w Internecie, oraz zadań które wymagały nieco więcej poświęcenia – np. jednym z zadań mojej grupy było zrobienie sobie zdjęcia z jak największą liczbą mieszkańców miasteczka. Zwycięską grupę na zakończenie czekała nagroda. Bawiliśmy się tak do kolacji. Wieczorem poszliśmy do parku linowego. Tam kto chciał mógł przez kilka godzin wspinać się po drzewach. Było naprawdę bardzo fajnie. 26.06.2013 W środę zaplanowano dla nas wycieczkę do Bonn – miejsca urodzenia Ludwiga van Beethovena. Zanim jednak wyjechaliśmy, Jan i Malte przeprowadzili "burzę mózgów" na temat stosunków polsko-niemieckich. Pokazali nam kilka filmów o historii Niemiec i Polski, o tym co Polacy myślą o Niemcach i na odwrót. Następnie, każdy mógł się wypowiedzieć, przedstawić swoje zdanie. Te zajęcia miały nam pomóc w zrozumieniu wystawy, którą mieliśmy oglądać w Domu Historii Republiki Federalnej Niemiec. W Bonn obejrzeliśmy dwie wystawy – jedną o wpływie USA na rozwój kultury popularnej w Niemczech a drugą, o Niemczech od 1945 r. aż do dziś. Wystawy było bardzo ciekawe i przygotowane z rozmachem, więc nie nudziły. Ponieważ część historii Niemiec nieodłącznie wiąże się z Polską, nie zabrakło polskich elementów – zdjęć Lecha Wałęsy czy plakatów "Solidarności". Po zwiedzeniu muzeum, udaliśmy się do budynku poczty niemieckiej DHL. Tam obejrzeliśmy film o działalności poczty i o wybudowaniu imponującego budynku centrali. Następnie zwiedzaliśmy gmach oraz oglądaliśmy wystawę – "DHL Post Tower" skrzynek pocztowych z całego świata. Budynek DHL jest najwyższy w Bonn, więc widok stamtąd jest niesamowity. Bonn to naprawdę zachwycające miasto. Po zwiedzeniu wystawy, pojechaliśmy do centrum i tam przez 2,5 godziny zwiedzaliśmy miasto. Po powrocie i zjedzeniu kolacji, sami aranżowaliśmy sobie wieczór - mogliśmy oglądać film lub grać w gry na świeżym powietrzu albo iść do sklepu. 27.06.2013 Dzisiaj czekało nas wiele wymagającej pracy. Zaraz po śniadaniu Jan i Malte objaśnili nam co będziemy dziś robić. Czekała nas polityczna symulacja. Każdy z nas miał przyjąć daną rolę organu rządzącego albo państwa biorącego udział w podejmowaniu decyzji. Po opracowaniu zagadnień w swojej grupie tematycznej, spotkaliśmy się na konferencji, gdzie mieliśmy prowadzić pertraktacje, w celu utworzenia "Stanów Zjednoczonych Europy". Zadanie z początku wydawało się trudne, ale później okazało się przyjemne i bardzo wciągające. Do obiadu mieliśmy czas na opracowanie swoich punktów widzenia. Każde z państw lub instytucji miało własne pomysły czy zamierzenia, które za wszelką cenę chciały przeforsować w debacie. Jednak osiągnięcie własnych celów nie jest proste, dlatego państwa zawierały koalicje i negocjowały chcąc zdobyć wsparcie. Po obiedzie odbyła się konferencja. Uczestnicy zostali poproszeni o ubranie się w stroje galowe – to nadało autentyczności naszemu spotkaniu. Rozmowy były trudne i pełne napięcia. Decyzje należało podjąć jednogłośnie – każde państwo czy instytucja musiały wyrazić zgodę. To wymagało wypracowania kompromisów, które nie są łatwe. Rozmowy trwały 3,5 godziny. Dzięki tej symulacji na własnej skórze odczuliśmy, jak to jest podejmować ważne decyzje, które zadowolą wszystkich obywateli. Było to nowe, niezwykle pouczające doświadczenie. Nauczyliśmy się osiągać kompromisy. Taka symulacja to świetna okazja aby rozwijać znajomość angielskiego, poznawać nowe słowa i pokonać strach przed używaniem go publicznie. Po zakończeniu, Jan poprosił nas aby wyrazić opinie o tego typu zajęciach, on także podzielił się z nami swoimi obserwacjami. Po kolacji poszliśmy na kręgle. Po tak ciężkim i męczącym dniu, dobrze było się trochę „rozerwać”. Późnym wieczorem, po powrocie do ośrodka pozwolono nam zorganizować według naszych potrzeb. Ponieważ był to ostatni wieczór, wszyscy chcieli spędzać czas w gronie nowych kolegów i koleżanek. 28.06.2013 Piątek był ostatnim dniem seminarium. Po śniadaniu spotkaliśmy się na podsumowaniu całego tygodnia. Najpierw sprawdzono czego się nauczyliśmy, bardzo przyjemnie bo w formie quizu. Zadawano nam pytania o Unię Europejską, jej historię, instytucje, państwa. Ostatnim zadaniem podczas quizu, które miało pozwolić nam podwoić liczbę zdobytych punktów było rozpoznawanie stolic Unii po zdjęciach z Google Street View. Brzmi prosto, ale nie zawsze zdjęcia prezentowały obiekty charakterystyczne dla danego miasta. To zadanie mogło dać nam zwycięstwo lub przyczynić się do całkowitej porażki. Później przyszedł czas na podsumowania. Jan i Malte opowiedzieli nam o swoich spostrzeżeniach, pochwalili nas za dobre zachowanie oraz oprosili o skomentowanie ich pracy. Najpierw wypełnialiśmy ankiety, a później dostaliśmy okazje wypowiedzenia się na forum publicznym. Obok opinii pojawiły się liczne rady, jak można by urozmaicić wyjazd na przyszłość. Uczestnicy zgodnie przyznali, że chętnie wzięliby udział w kolejnych takich spotkaniach. Taki wyjazd to świetna okazja by poznać nowych ludzi, wyrobić sobie nowe własne zdanie na temat różnych spraw, poznać bliżej kulturę innego kraju oraz poprawić swój angielski. Koniec wyjazdu zwiastował także koniec ogłoszonych konkursów! I tak osoby, które „zabiły” najwięcej ofiar otrzymały koszulki, a zwycięzcy wtorkowej zabawy i dzisiejszego quizu wielkie paczki żelek do równego podziału. Zakończono także zabawę z Bobem. Osobą, która miała kamień jako ostatnia, okazała się sympatyczna Laura z niemieckiej grupy. Otrzymała możliwość wyboru swojej kary – czy będzie to kara fizyczna czy moralna. Laura wybrała karę moralną, więc musiała oświadczyć się dowolnie wybranemu chłopakowi, na oczach wszystkich uczestników. Nie obyło się bez marsza Mandelsona w tle. Po podsumowaniu zostało jeszcze trochę czasu na zrobienie pamiątkowych zdjęć, wymianę numerów i adresów mailowych, tak abyśmy mogli pozostać w kontakcie. Cały wyjazd uważam za udany, bardzo dużo się na nim nauczyłam. Gdybym miała okazję, z chęcią pojechałabym jeszcze raz. W imieniu uczestników dziękuję Paniom Profesor: mgr Aleksandrze Pagacz-Pociask i mgr Grażynie Kubic za organizację naszego wyjazdu i taką opiekę nad naszymi działaniami, że nie czuliśmy żadnej presji ani obaw w wypowiadaniu się na forum w języku angielskim. Aleksandra Kozera Kraków, 29 czerwca 2013 r.