nr 1/68 - Mieszko
Transkrypt
nr 1/68 - Mieszko
WRZESIEŃ/PAŹDZIERNIK 2013, nr 1/68 „Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata, Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących. Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły, Czekając na swych braci, za morze lecących…” Tadeusz Wywrocki Kalendarium 2 września - Jak co roku w sali gimnastycznej odbyło sie uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Nasza kochana Pani Dyrektor z uśmiechem przywitała nowych i starych uczniów szkoły. Przypomniała trzecim klasom o czekającej ich maturze, zaś pierwszaków starała się podnieść na duchu przed czekającą ich adaptacją w nowej szkole. Klasa 2a, dbając o nasza rozrywkę, przedstawiła w krzywym zwierciadle historię edukacji od starożytności po czasy współczesne, za co bardzo dziękujemy. 6,7 września i 13,14 września - Klasy Ia i Ic w pierwszym terminie, Ib i Id w drugim uczestniczyły w zajęciach integracyjnych prowadzonych przez panie pedagog: Małgorzatę Drążyk i Małgorzatę Tan oraz panie z Poradni PP: Danutę Komorowską-Rożej i Teresę Musielak. Mamy nadzieję, że integracja wypadła pomyślnie i znacie się już prawie „jak łyse konie” ☺ 11 września - Klasy humanistyczne i nie tylko… zawędrowały do sali teatralnej Miejskiego Domu Kultury w Świnoujściu na przedstawienie „Ubu król” wystawiane przez niemiecką grupę teatralną. Pomimo tego, że rozglądając się po sali można było dostrzec uczniów, którzy ucięli sobie krótką drzemkę, a gdzieniegdzie nawet lekko pochrapujących, to myślę, że warto było opuścić jedną czy dwie lekcje dla nowego i ciekawego doświadczenia ☺ 17 września - Kolejny raz uczniowie naszej szkoły pokazali, że nie tylko sprawy szkolne, ale także szacunek do osób starszych i pamięć o historii są bardzo ważne w życiu. Wzięli oni udział w uroczystych obchodach Międzynarodowego Dnia Sybiraka w rocznicę agresji Związku Radzieckiego na Polskę. 19 września - Tradycji stało się zadość, czyli mieszkowy Dzień Patrona:), Jak co roku świta Mieszka oraz wszyscy uczniowie szkoły wyruszyli ulicami miasta w uroczystej paradzie pozdrawiając napotkanych po drodze ludzi. Następnie Mieszko wraz z żoną, swoją świtą i całą, obecną tego dnia społecznością szkolną, przekroczyli progi sali gimnastycznej i rozpoczęli świętowanie. Po uroczystej i poważnej części apelu, w czasie której m.in odbywało się przekazanie sztandaru, pasowanie pierwszoklasistów i wręczenie nagród: Primus Inter Pares i Stypendium Prezesa Rady Ministrów przyszła kolej na część rozrywkową, na którą wszyscy czekali z niecierpliwością. Utaletowani uczniowie znów pokazali, na co ich stać. 20 września - W tym roku wspólnie "ODKRYWAMY CZYSTĄ POLSKĘ”, czyli mieszkowe sprzątanie świata:) Z wielkim zapałem, choć aura nie sprzyjała, uczniowie wyruszyli w teren, aby oczyścić nasze piękne miasto. 21 września - odbyła się akcja pt. „Integracja Sąsiedzka” przy ulicy Hołdu Pruskiego. Uczennice naszej szkoły Agnieszka Legowicz, Kasia Kopeć i Nikola Furso aktywnie włączyły się w działania dając piękny przykład i udowadniając, że warto pomagać. 24-25 września - Grupa młodzieży wyjechała do Szczecina na Forum Szkolnych Kół Wolontariatu pod hasłem: „Wolontariat zmienia – łączymy pokolenia”. Czekamy na efekty. Strona Redaktorzy tego numeru: Ola Osińska, Asia Leja, Marlena Laskowska, Karolina Górynowicz, Zuzanna Leja, Oliwia Bar, Daria Kawalec, Ewa Leszczyna, Helena Wojtycza, Michał Kuc, Lidia Świrgoń (gościnnie) Zdjęcia i grafika: Wiktoria Saladra, p.J.Szafrańska, p.A.Więzowska, PAP/EPA [wpolityce.pl], Stefan Dybowski http://www.e-teatr.pl Opiekunowie numeru: p. Joanna Szafrańska, p. Katarzyna Dudeńko, p. Dagmara Kubiak-Rosiak 2 27 września - W auli szkoły odbył się koncert muzyki klasycznej w ramach XX Uznamskiego Festiwalu Muzyki dla uczniów klas pierwszych. Spis treści Peeska, czyli od Redakcji – s. 3 Pierwsze wrażenia, czyli okiem pierwszoklasistki – s. 4 „Grecja i Bułgaria według chóru LOGOS” – s. 5 Wspólnie z Niemcami – s. 6 Ich verstehe nich – s. 6 Facebook - serwis społecznościowy czy …– s. 8 Karuzelowe wspomnienia – s. 10 Dwie strony medalu – s. 11 „Zdarza się, no bywa” – s. 13 Słabość Wuja Sama czyli… - s. 14 W sieci „Igrzysk śmierci” – s. 15 Niby recenzja – s. 18 Migawkowo z życia szkoły – s. 19 Drodzy Panowie – s. 25 Peeska, czyli od redakcji p.s.1 „…Żegnaj lato na rok, stoi jesień za mgłą…” jeszcze niedawno, ocieraliśmy pot z czoła złorzecząc na piekielne, jakże nietypowe dla naszej części Europy, upały. Szukaliśmy cienia, taplaliśmy się we wszelkich możliwych źródłach wody, aby ochłodzić rozpalone do czerwoności ciała. A dzisiaj? Pozostają nam tylko wspomnienia, bo chociaż kalendarzowa jesień rozpoczęła się dopiero 22 września to pogoda, niestety, nas nie rozpieszcza. Może to i dobrze, bo łatwiej nam się pogodzić z tym, że rok szkolny trwa i trwać będzie nieprzerwanie jeszcze kilka miesięcy. Niech rozgrzewa nas zapał do nauki i coroczne postanowienie: w tym roku to na pewno zacznę się uczyć! ☺ p.s.2 Za nami kolejne wybory do samorządu uczniowskiego. W tym roku nie było, tak jak w latach ubiegłych, ulotek, plakatów itp. (jeśli były to ja ich niestety nigdzie nie widziałam), ale wybory odbyły się 13 września, a liczba kandydatów była dosyć długa. Nie wiem czy wyborcy znali wszystkie osoby z listy, ich programy, założenia, plany do pracy? Może wybierali przypadkowo, może kierowali się sympatią i antypatią do swoich kolegów i koleżanek, a może w pełni świadomie oddali swój głos na tych, którzy ich zdaniem na to zasługują. Mam nadzieję, że wszyscy mają świadomość tego, że wybierają nie tylko swoich przedstawicieli, a sami również są członkami Samorządu Uczniowskiego. Zwycięzcom serdecznie gratuluję i czekam na wymierne efekty ich pracy ☺ p.s.3 8 września obchodziliśmy Dzień Dobrych Wiadomości. Został on zainicjowany w 2001 roku przez dziennikarkę Małgorzatę Bocheńską. Głównym celem obchodów jest zaangażowanie mediów w kształtowanie pozytywnego obrazu świata i ludzi. W ramach Dnia Dobrej Wiadomości tworzona jest również Księga Dobrej Wiadomości (zwana także Księgą Trzeciego Tysiąclecia), która ma stanowić wyjątkowe, optymistyczne przesłanie dla przyszłych pokoleń. Może każdy z nas powinien stworzyć własną księgę, a właściwie kalendarz, w którym co dnia zapisywałby przynajmniej jedną pozytywną myśl? Klik Nasz e-mail : [email protected] Strona 3 Chcesz zadać nam pytanie, skomentować jakiś artykuł, wypowiedzieć się? Napisz do nas! Pierwsze wrażenia, czyli okiem pierwszoklasistki Wraz z nowym rokiem szkolnym w murach Liceum Ogólnokształcącego im. Mieszka I pojawili się nowi uczniowie, czyli pierwszaki. Wśród nich także ja. Zmiana szkoły jest ważnym elementem w życiu młodego człowieka. Jest to dla nas nowość, więc stawiamy przed sobą pytanie czy na pewno podołamy temu zadaniu? Bo jak wiadomo, kolejne trzy lata spędzę właśnie w tej szkole. Liceum stawia przed nami nowe i trudniejsze wymagania, a nauczyciele zaczynają nas traktować jak dorosłych. Szkoła swoimi gabarytami przypomina mi szkołę z Harrego Pottera – Hogwart. Tylko, że zamiast zajęć z obrony przed czarną magią mamy lekcje wychowania fizycznego. Nie mamy eliksirów i zielarstwa, tylko chemię i biologię. Nie uczymy się latać na miotłach ani nie gramy w quidditch. Oczywiście obrazy nie rozmawiają ani żadne duchy się nie poruszają po korytarzach. Chociaż szkoda. W porównaniu z moją poprzednią szkołą obecna jest zupełnie inna, ma więcej pięter, jest strasznie wysoka i ma ogromną ilość schodów! Czy ktoś je kiedyś liczył? Czasem człowiek może dostać zadyszki. Do ich pokonywania czasami przypadałaby się latająca miotła☺ Jak to zawsze wszyscy powtarzają zaczyna się najlepszy okres w moim życiu - liceum. W klasie maturalnej znajdę się szybciej niż sobie tylko wyobrażam i w tym momencie będę wypełniać deklarację maturalną. Ale nowa szkoła to nie tylko nauka czy też związany z nim stres, to też nowi znajomi. Poznajemy wiele ciekawych osób, nawiązujemy przyjaźnie, bo przecież trzeba będzie jakoś „wytrzymać” z tą klasą. Miejmy nadzieję, że radośnie i bezproblemowo spędzimy ten rok szkolny. Strona 4 Mynameisamelia. „Grecja i Bułgaria według Chóru Logos” Strona 5 Ten rok szkolny dla części uczniów naszej szkoły rozpoczął się z opóźnieniem. Pod koniec sierpnia Miejski Chór Logos wyjechał na obóz kondycyjny do Grecji i Bułgarii, aby wziąć udział w Balkan Folk Festival w bułgarskim Kiten. „Podróż była ciężka i pełna niespodzianek, ale było warto” powiedziała jedna z uczestniczek wycieczki „Łącznie w autokarach spędziliśmy prawie 5 dni”. Bo ciekawostką jest, że do Grecji jechaliśmy trzema autokarami oraz z dwunastogodzinnym opóźnieniem. Jednak położenie hotelu wynagrodziło nam całą męczarnię. Limani Litochorou. Z jednej strony Olimp, z drugiej plaża. Niezapomniany widok. Hotel Naysika oraz jego właściciel, pan Costas, uraczyli nas wspaniałą atmosferą, pysznym jedzeniem i warunkami, w których bez problemu mogliśmy prowadzić chóralne warsztaty, ale również odpocząć na pięknej plaży. Jednodniowa wycieczka do Aten również przysporzyła nam wiele zabawy i ciekawych doświadczeń. Przepiękne widoki w Akropolis i cały klimat starożytnej Grecji urzekł część chórzystów. Następnym i jednocześnie głównym punktem wyjazdu było Kiten w Bułgarii. Tam odbyły się dwa koncerty i przesłuchanie. Mimo problemów zdrowotnych, związanych z żywnością serwowaną nam na stołówce, stawiliśmy czoła wyzwaniu i wystąpiliśmy na dwóch koncertach oraz przesłuchaniu konkursowym. Okazało się, że w tym samym czasie co my przebywają na tym festiwalu dwie grupy z Polski, co zaowocowało nowymi znajomościami. Droga powrotna obyła się bez trzygodzinnego postoju na autostradzie, dotarliśmy do Budapesztu, a dzień później z lekkim, kilkunastogodzinnym opóźnieniem wróciliśmy do Świnoujścia. Ten wyjazd na pewno wszystkim na długo zapadnie w pamięci. Miał on swoje plusy i minusy, jednak myślę, że nikt nie żałuje, że pojechał na tę wycieczkę. Pozostało nam tylko czekać na wyniki festiwalu w Kiten i wydaję mi się, że mamy też nadzieję odwiedzić Grecję po raz kolejny w przyszłości. Lidka Świrgoń Wspólnie z Niemcami W czwartek (26.09) został zainicjowany kolejny rok współpracy polskoniemieckiej. Od lat nasze liceum współpracuje ze niemiecką szkołą Europaische Gesamtschule Insel Usedom w Ahlbecku. Wymiana dotyczy głównie nauki języka polskiego i niemieckiego, ale każde zajęcia mają swoją specyfikę. W tym roku w projekcie udział bierze klasa IB, która z niemieckimi równieśnikami z 11 klasy zespołu szkół rozpoczęła rok szkolny zajęciami integracyjnymi. Czwartkowe spotkanie w auli obfitowało w gry i zabawy, dzięki którym młodzież mogła się poznać. Panie: Magdalena Monkosa I Katarzyna Żbik (opiekunki naszej grupy) zaprezentowały cele projektu oraz harmonogram zajęć na cały rok szkolny. Oprócz spotkań w szkole - polskiej i niemieckiej - planowane są również: praktyki w hotelu w Bansin (uczniowie sami gotują!!!), wyjazd na Uniwersytet Ernsta Moritza Arndta do Greifswaldu, wizyta w Muzeum Rybołówstwa Morskiego czy świąteczne kolędowanie i tworzenie kartek. (dag) Ich verstehe nicht! Strona Obcy język jest dla nas wyzwaniem. Często mamy problemy z jego zrozumieniem. Od wielu osób słyszymy słowa „Wiem o co chodzi, ale nie umiem odpowiedzieć”. A co jeżeli w grę wchodzi słuchanie obcojęzycznych piosenek, radia, oglądania telewizji, a co dopiero przedstawień teatralnych?! Niedawno do naszego miasta zawitał światowej sławy niemiecki teatr. Tak mieszkańcy jak i uczniowie naszej szkoły mogli oglądać młodych aktorów na deskach sali teatralnej Miejskiego Domu Kultury. Cóż, doświadczenie dość intrygujące, szczególnie biorąc pod uwagę dynamikę całego spektaklu. „Król Ubu” bo taki tytuł nosi owo przedstawienie, zawładnął sercami wielu, ale czy moim? Patrząc na ogół spektaklu - wrażenia mam przyjemne. Dynamika, ruch, świetna muzyka, idealnie dopasowana do tego co działo się na scenie. Gorzej z językiem. Niemiecki. Mimo tego, że uczę się go od najmłodszych lat, to zrozumienie tego o czym mówią aktorzy, było dla mnie nie lada wyzwaniem. Oczywiście na samym początku wsłuchiwałam się w każde słowo, analizowałam je i tłumaczyłam, ale z każdą minutą kolejne zdania stawały się dla mnie coraz bardziej niezrozumiałe. Oczywiście można było domyślić się, o czym mówią aktorzy na podstawie wydarzeń, które przedstawiali. Jednak brakowało mi bliższego kontaktu z publicznością, spijania każdego słowa padającego z ust aktora, a to w przedstawieniu jest dla mnie bardzo ważne. Analizowanie tego, co mówią 6 Czyli co powiedzieć po obejrzeniu spektaklu w języku niemieckim. i przemyśleń dotyczących życia. Moje odczucia są bardzo rozbieżne, z jednej strony przedstawienie podobało mi się, z drugiej czuję niedosyt. Być może powinnam udać się na nie jeszcze raz z tłumaczem, jednak nie zaznam już tej przyjemności, gdyż odgrywane ono było tylko do 17 września. Według mnie wielki błąd popełniła sama Pani reżyser. Przed obejrzeniem całego widowiska odmówiła swojego rodzaju monolog. Sądzę że miała dobre chęci i zamierzenia próbując przybliżyć nas do tego, co za chwilę będzie działo się na scenie. Jednak przez ten zabieg ukradła w pewien sposób przyjemność domyślania się, analizy. Przez cały czas miałam w głowie to, co było mówione na samym początku. Na czym się opiera to przedstawienie? Na szukaniu podobieństw. I do nich powinnam dojść samodzielnie podczas oglądania spektaklu. Powinnam powiedzieć sobie „Zaraz czy ta postać nie jest przypadkiem podobna do Lady Makbet, jest władcza, rządzi mężem, kreuje go” Niestety, nie mogłam, ponieważ wiedziałam to od samego początku. Wiedziałam, że główna bohaterka będzie dzisiejszą Lady Makbet, żądną władzy feministką, która dochodzi do sukcesu za pomocą męża, marionetkę w jej rękach. Bardzo chciałabym obejrzeć to przedstawienie w polskiej wersji językowej. Sądzę, że wtedy podbiłoby moje serce dogłębnie i po wyjściu z teatru nie mogłabym mówić przez najbliższą godzinę. Niestety, tak się nie stało, a szkoda, ponieważ jednym z moich marzeń jest właśnie obejrzenie takiego przedstawienia. Spektaklu, który podbije moje serce, doprowadzi do tego, że zacznę zastanawiać się nad swoim życiem, nad tym co robię, czy jest to zgodne z moim wewnętrznym ja. Cóż, może kiedyś spotka mnie ta przyjemność. Na dzień dzisiejszy „Króla Ubu” zaliczam do kolejnego średniego przedstawienia, których do tej pory obejrzałam już sporo. Marlena Strona 7 Foto. Stefan Dybowski http://www.e-teatr.pl Strona Nareszcie! Od dzwonka na przerwę dzieli nas zaledwie chwila, ostatnie pół godziny, odliczamy minuty, sekundy, nerwowo spoglądamy na zegarek, trzy, dwa, jeden w końcu, wolność! Z radością wybiegamy z klasy i kierujemy się w stronę głównego wyjścia, w biegu chwytając kurtkę z szatni. To typowy schemat działania młodszego pokolenia. U nieco dojrzalszych osób, w wieku maturalnym, studenckim czy też wśród pracujących, wygląda to trochę inaczej. Jednak niezależnie od wieku każdy z nas na swój sposób cieszy się z powrotu do domu. Wiadomo, czeka tam na nas rodzina, gorące powitanie pupila, obiad, który jest już gotowy lub też czeka dopiero na przygotowanie, ciepłe bamboszki, stary, wyciągnięty, trochę za duży, bo męski sweter i wełniane, puchate skarpety. Jednak, co tak naprawdę ciągnie nas do domu? Czy jest to tylko i wyłącznie myśl o wygodnej kanapie, ulubionym kocyku i domowej kawie w ręku? Czegoś tu brakuje...a no tak! Otóż okazuje się, że pierwszą czynnością, jaką wykonuje większość z nas tuż po powrocie do domu jest...włączenie komputera i przegląd facebooka. Tak moi drodzy. Facebook stał się integralną częścią naszego życia. Jest to dla nas bardzo ważna część dnia, a może nawet dla niektórych najważniejsza, przypomina rytuał, pod warunkiem, że nie zrobiliśmy tego już wcześniej, np przez telefon komórkowy. Myślę, że prawie każdy zna to uczucie. Towarzyszy mu podekscytowanie, lekka adrenalina, ciekawość, co przyniesie nowy dzień i co czeka nas tuż po wypełnieniu dwóch magicznych pól oraz kliknięciu widniejącego na niebieskim pasku przycisku "zaloguj". Nagle dostrzegamy kilka czerwonych cyferek w lewym górnym rogu. Tak, to są zaproszenia do listy znajomych. Wtedy, z niezwykłą szybkością, niczym lampart czyhający na swoją zdobycz podczas polowania na ofiarę, zwinnie i bez zbytniego przemyślenia, automatycznie akceptujemy zaproszenia od nowo poznanych na wczorajszej imprezie, spotkaniu etc. osób. Po chwili zauważamy nowe powiadomienia. O, to ten przystojniak, z którym wymieniliśmy się ostatnio spojrzeniami, polubił nasze zdjęcie i kliknął na nas "zaczep użytkownika " (dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że ową "zaczepkę" można traktować jako zwrócenie na siebie uwagi bądź też oznakę zainteresowania drugą osobą). Po chwili dostajemy wiadomość. Napisał. Oczywiście całe rozpromienione, w stanie euforii, przeglądamy i dokładnie wertujemy jego profil, z każdym następnym pisanym słowem, przemyślanym zdaniem zaczynamy coraz bardziej angażować się w konwersację. Okazuje się, że mamy coraz więcej wspólnych tematów, podobnych poglądów, świetnie sie dogadujemy, z zapartym tchem oczekujemy odpowiedzi i mamy nadzieję, że następnego dnia znów ON pierwszy rozpocznie dialog. Zanim się obejrzymy już wymieniamy między sobą numery telefonów, wydaje nam się, że znamy drugą osobę na wylot. Jednak często następuje moment, w którym powinniśmy powiedzieć sobie stop, bo tak na prawdę, tylko pozornie znamy tę drugą osobę, czy mamy 100 % gwarancji, że to on siedzi po 8 Facebook - serwis społecznościowy czy portal randkowy? 9 Strona drugiej stronie wirtualnego świata? Zadajemy sobie pytania: a może to żart, może głupi zakład, albo po prostu facet chce sobie szybko zmienić status facebooka na "w związku"? Propozycja randki to na pewno świetna okazja, żeby sie poznać na żywo, ale to tak jak " kupowanie kota w worku", czy warto podjąć ryzyko? Zapewne jest to prosty i szybki sposób na poderwanie jakiejś fajnej "laski" lub dziewczyny, która od dawna już nam się podoba, ale nie mamy odwagi, żeby do niej zagadać. Często jest to skuteczny sposób, wygodny, niewymagający większego wysiłku, skupienia większej uwagi czy też poświęcenia czasu danej osobie, nienarażający na większe ryzyko oraz incydent odrzucenia ze strony płci przeciwnej. Przyznam, że jest to dość łatwy, ale jakże prymitywny sposób. Opcja „zaczepiania” innych „Facebookowiczów” jest wygodnym sposobem, aby nienatrętnie zwrócić na siebie uwagę innej osoby. Ale jeśli robisz to codziennie lub regularnie, to w końcu zaczepiana osoba potraktuje to jako terroryzm. Zostaniesz zablokowany, albo co gorsza wrzucony do „listy znajomych” nazwanej „desperaci”. Moja rada jest taka: widziałeś ją na imprezie, w autobusie, szkole czy uczelni, ale nie zebrałeś się na odwagę, aby podejść i zagadać? To nie licz na to, że cię zauważyła i tylko czeka na twoje zaproszenie. Wysyłając je – normalnej – kobiecie i od razu proponując randkę nie wyjdziesz na porządnego faceta, no chyba, że zależy Ci na tym, aby wyrobić sobie opinie "lovelasa". Jeśli z kolei trafiłeś na „kolekcjonerkę” znajomych, to i tak nie zwróci uwagi na 3567-go znajomego. Przez Facebooka można pisać wszystko, obietnice, wyznania, mogą być prawdziwe, ale mogą też być pustym słowem, bez żadnej wartości emocjonalnej. Z damskiego profilu na Facebooku możesz dowiedzieć się jakiej muzyki słucha twoja wybranka, jakie jedzenie jej odpowiada, co czyta, co ogląda i jakie ma hobby. Problem polega na tym, że odbierasz sobie całą przyjemność odkrywania tego na własną rękę. Początkowo Facebook miał być przecież serwisem społecznościowym, w ramach którego zarejestrowani użytkownicy mogą tworzyć sieci i grupy, dzielić się wiadomościami i zdjęciami oraz korzystać z aplikacji, nawiązywać nowe znajomości i odnajdywać te stare oraz tworzyć sieć interakcji międzyludzkich. Czy z czasem nie zaczął on przeradzać się w portal randkowy, przypominający biuro matrymonialne, czy portal Sympatia.pl, w których widnieją opisy i zdjęcia singli desperacko poszukujących drugiej połówki?· Cóż, taka jest rzeczywistość, świat idzie do przodu, takie mamy czasy, sama nie mam nic przeciwko, odrobina niewinnego flirtu przez Internet, na czacie (a tym bardziej przez Facebooka) jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Perspektywa randki przez Internet jest kusząca i intrygująca, jednak pamiętajmy, aby zawsze kierować się swoimi zasadami i nie robić nic wbrew sobie, uważajmy żeby nie zatracić tej rzeczywistej strony życia oraz naturalności i spontaniczności, jaka nam pozostała, nie wspominając już o romantyzmie. Panowie, nie zapraszajcie JEJ na randkę przez Facebooka, więcej odwagi i pewności siebie, przezwyciężcie swoją nieśmiałość, przecież to nie może być aż takie trudne, czyż spotkanie w realu nie jest przyjemniejsze i bardziej pociągające? A pora na randkę nadejdzie sama;) Oliwia Bar Strona Wakacje to dla nas jeden z najwspanialszych okresów w ciągu całego roku. Jest to czas, kiedy jesteśmy beztroscy, możemy odpoczywać i relaksować się. Dla mnie wakacje te były szczególnie niezwykłe. Moimi głównym celem było przede wszystkim zbieranie sił na maturalną klasę. Jako osoba aktywna, jednak nie mogłam cały czas się lenić, więc postanowiłam zapisać się do wolontariatu na Karuzelę Cooltury. Wiem, że wydarzenie to jest różnie odbierane przez mieszkańców naszego miasta. Jedni bardzo krytykują tę imprezę, inni chwalą, uważając ją za dobrą reklamę miasta. Jak jest naprawdę? Tego nie mogę wam powiedzieć, gdyż pewnie racje leżą po obu stronach. Postaram się jednak podzielić z wami moimi własnymi odczuciami oraz opisać Wam jak wyglądała praca od strony „kulisowej”. Myśląc o Karuzeli Cooltury zawsze się uśmiecham. Dla mnie był to naprawdę szczególny okres. Gdybym miała powiedzieć, co dała mi „Karuzela”, mogłabym wymieniać bez końca. Przede wszystkim dała mi możliwość poznania wielu ciekawych osób. Nie chodzi mi tu jedynie o gwiazdy, sławnych ludzi, ale przede wszystkim o osoby, z którymi pracowałam. Wolontariusze byli wspaniali. Były to osoby w różnym wieku i mieszkające nie tylko w Świnoujściu, ale również w Szczecinie, Poznaniu, a nawet w Warszawie. Choć mieliśmy bardzo dużo pracy to jednak zawsze znaleźliśmy chwilę, aby lepiej się poznać, wymienić się swoimi własnymi doświadczeniami. Świetnie było również zobaczyć jak to wszystko działa, jak wygląda praca nad tak dużym projektem. Dużo osób pyta mnie jak to jest pracować koło „celebrytów”. Dla mnie są to ludzie bardzo podobni do nas. Wykonują oni swoją pracę i tak jak my mają swoje problemy, obowiązki. Oczywiście fajnie było zobaczyć ich na żywo, porozmawiać i zobaczyć, jacy są naprawdę, gdy kamery na nich nie patrzą. Podczas tych trzech dni, kiedy kręciła się Karuzela, zdobyłam bardzo dużo doświadczenia. W tak dużym przedsięwzięciu ważne jest, aby działać jak jedno ciało. Musieliśmy tworzyć bardzo zgraną ekipą, wykazywać się sprytem, zaradnością oraz być zawsze przygotowanym na wszystkie przeciwności. Karuzela, jak co roku przyciągnęła bardzo dużo osób. Pamiętam jak podczas jednego spotkania w moim namiocie ze znanym aktorem, było tak dużo ludzi, że trudno mi było dostać się na swoje miejsce. Ostatnio w mediach zobaczyłam zaskakującą informację: „To koniec Karuzeli Cooltury”. Projekt ten ma już zostać wycofany, gdyż brakuje sponsorów na tę inwestycję. Jeśli to prawda, to naprawdę cieszę się, że „załapałam się” na ten ostatni rok „Karuzeli” i mogłam poznać tych wszystkich ludzi, zdobyć nowe doświadczenie. Polecam wszystkim osobom aktywnym, sprytnym, szukających czegoś nowego, aby próbowali swoich sił w takich właśnie przedsięwzięciach. Ola 10 Karuzelowe wspomnienia Dwie strony medalu Strona Zdarzają się nieraz przypadki zaniedbywania zwierząt, ale w ostatnich latach normy prawne, wyrugowały takie zdarzenia prawie do zera. Niektórzy obrońcy praw zwierząt argumentują, że wyrywając je ze środowiska naturalnego i trzymając w niewoli, wyrządza im się krzywdę. Twierdzą, że Zoo ogranicza swobodę poruszania się zwierząt i zaburza ich instynktowne zachowania. W odpowiedzi na te zarzuty przedstawiciele ogrodów zoologicznych tłumaczą, że placówki te odgrywają niezwykle ważną rolę w ochronie fauny i w edukacji ekologicznej, a wykwalifikowana kadra pracownicza jest przystosowana do wszelkich nowinek i ochoczo wypełnia swoje obowiązki. Przedstawiciele ogrodów zoologicznych twierdzą, że chcą zmotywować zwiedzających do pomocy w chronieniu naturalnych siedlisk, nieodzownych zwierzętom do przetrwania. Niech nie martwią się przeciwnicy trzymania zwierząt w klatkach. Od pewnego czasu do prezentowania niebezpiecznych zwierząt, coraz częściej zamiast klatek używa się otwartych wybiegów, oddzielonych od zwiedzających fosą. Badania potwierdzają, że dobrze zorganizowane wystawy w ogrodach zoologicznych rzeczywiście zwiększają świadomość tego, jak potrzebna jest ochrona 11 Ogrody zoologiczne prezentują dziś niektóre z najbardziej egzotycznych i intrygujących zwierząt świata i to w środowisku zbliżonym do naturalnego. Nie od dziś wiadomo, że miejsca te mają zarówno rzeszę zwolenników, jak i przeciwników. Każdy z nas pragnąłby choć na chwilkę przenieść się z ponurego bałtyckiego miasta i zobaczyć jak przepiękne motyle fruwają po miniaturze tropikalnego lasu, a pingwiny zażywają kąpieli w scenerii imitującej antarktyczne pola lodowe. Jednak drogie bilety lotnicze w te egzotyczne miejsca, jak również ewentualna bariera językowa oraz brak czasu skutecznie zniechęcają nawet najbardziej rządnych przygód ludzi do takiej wyprawy. Co jeśli nie chcemy zbankrutować, ale pragniemy choć na chwilę przenieść się w ten magiczny świat? Tu najlepszym rozwiązaniem będzie wizyta w Zoo, gdzie możemy pospacerować po małym lesie równikowym i podziwiać jego bogatą faunę, albo odwiedzić zaciemnione pomieszczenie, podejrzeć zwierzęta prowadzące nocny tryb życia. Wiele ogrodów zoologicznych ma swoje akwaria, nieraz można też zobaczyć pokazy ptaków drapieżnych w locie, albo akrobacje delfinów. Daria Strona Wiele fundacji prowadzi akcje działające na rzecz chronionych gatunków oraz wspomaga ich rodzime rezerwaty, kliniki. Istnieją też programy sprzeciwiające się działalności kłusowników i handlarzy, które również możemy wspomóc. A pierwsze i najważniejsze co powinniśmy zrobić, to wzbogacać świadomość w kręgu naszych znajomych i rodziny. Wystarczy zadać sobie pytanie, czy ten pasek ze skór małych krokodylków zagrożonych wyginięciem na pewno będzie dobrym prezentem na urodziny cioci? My sami możemy kształtować swoją świadomość ekologiczną. Wycieczka do Zoo może nam jeszcze lepiej uświadomić, jak cudowne stworzenia zamieszkują delikatny ekosystem naszej planety i pogłębić naszą wiedzę. Dlatego nie zwlekaj i wybierz się tam ze swoją klasą, rodziną, znajomymi, bo jest to na pewno dobry pomysł na spędzenie wolnego czasu i zapomnienie o jesiennej chandrze dotykającej coraz to większe pokłady społeczności naszej szkoły. Z takiej wyprawy wrócisz z naładowanymi bateriami i głową pełną kreatywnych pomysłów, których zasoby powinny wystarczyć, do pierwszych promieni wiosennego słońca. 12 gatunków zagrożonych wyginięciem. Niektóre z zagrożonych gatunków – panda wielka, nosorożec indyjski, słoń afrykański, hipopotam karłowaty, goryl górski, jaguar, koala, czy nasze rodzime gatunki, takie jak ryś, pardel, żbik, żubr, czy wydra morska swobodnie rozmnażają się w ogrodach zoologicznych lub parkach narodowych, dzięki sprzyjającym warunkom i dobrej opiece weterynaryjnej. Większość ogrodów nie tylko hoduje zwierzęta wystawowe, lecz także stara się o rozmnożenie ginących gatunków z myślą o wprowadzeniu ich do środowiska naturalnego. Np. populacja żubrów żyjących na wolności wyginęła w Polsce w roku 1919. Dzięki programom reprodukcyjnym dzikie stada żubrów można obecnie spotkać na terenie Polski, Rosji i Białorusi. Główną przyczyną wymierania gatunków jest utrata ich pierwotnych siedlisk, właśnie dlatego ogrody zoologiczne sponsorują programy ochronne i współpracują bezpośrednio z rezerwatami w krajach tropikalnych. -fragment powieści Strona Po dwóch miesiącach wakacji powróciliśmy w szkolne progi w pełnej gotowości na kolejne dziesięć (w moim przypadku trochę mniej ☺) miesięcy intensywnej nauki. Założę się, że żadne z Was nie za bardzo przejmowało się nauką lub innymi szkolnymi sprawami. Ja jednak przyznam szczerze, że w moje ręce wpadła świetna książka, której akcja rozgrywa się właśnie w szkole. Powieść Jarka Szulskiego pt. "Zdarza się" opisuje trzy lata w jednym z warszawskich gimnazjów, ale bez obaw - nie jest to byle jaka opowieść o przygodach 'gimbusów' ☺ "Zdarza się" to przede wszystkim powieść o dojrzewaniu: o problemach nastolatków z rówieśnikami, rodzicami, nauczycielami, o akceptacji ze strony kolegów, o pierwszych zauroczeniach, miłościach i imprezach, o podejmowaniu decyzji, o przyjaźniach na całe życie. Choć opisuje naukę w gimnazjum, tak naprawdę uczy nas o ludziach w każdym wieku: porusza problemy zarówno uczniów gimnazjum, nastolatków z liceum oraz, być może o dziwo, mówi nam wiele o dorosłych. Mały, czyli Oskar to wybitnie ambitny chłopiec. Może pochwalić się ponadprzeciętną inteligencją. Jego wiedza wyróżnia się na tle klasy. Już na początku jego pierwszej klasy gimnazjum daleko wyprzedza pozostałą część rówieśników, przerobionym przez siebie materiałem. Ma jednak problemy z przystosowaniem się do klasy, nie umie nawiązać kontaktu z koleżankami oraz kolegami. Na szczęście na jego drodze pojawia się Duży, czyli profesor Czarniecki – nowy nauczyciel w szkole im. Piasta Trzeciego w Warszawie, a także wychowawca Oskara. Akcja powieści obejmuje trzy lata nauki Oskara w gimnazjum. Przez ten czas zmienia się jego osobowość, spojrzenie na świat, stosunek do życia. Na pewno wpływ na to ma jego wychowawca, który nie tylko uczy swoje Maleństwa (bo właśnie tak zwraca się do uczniów) geografii. Przede wszystkim daje im lekcje życia: w szkole, na spotkaniach poza zajęciami oraz na klasowych wycieczkach. Nie jest przy tym kolejnym dorosłym, „Będąc dorastającymi zanudzającym nas życiowymi morałami. nastolatkami jak nigdy Widać, że Czarniecki jest prawdziwym wcześniej potrzebowaliśmy nauczycielem z powołania. Czuje się kontaktu z koleżankami i odpowiedzialny nie tylko za wiedzę kolegami, szczerej rozmowy. wychowanków, ale również za ich (…) Wpadaliśmy co chwila w spojrzenie na otaczający świat. skrajne nastroje, od euforii do To właśnie z wypowiedzi, przemyśleń depresji i myśli samobójczych, czy retrospekcji do czasów młodości rozważając własną pozycję w Czarnieckiego dowiadujemy się, co siedzi grupie, hamując zazdrość o relacje z przyjaciółmi, w głowie "starszej", licealnej młodzieży. przeżywając pierwsze Jego postać pozwala nam również zauroczenia i miłości.” zrozumieć, że nauczyciel to też człowiek i w 13 „Zdarza się, no bywa” naszym wieku na pewno robił dokładnie to, co i nam się zdarza ☺ Tak samo jak my miał swoje nastoletnie frasunki i tak samo jak my przeżywał swoje "szczenięce" lata. Oskar z kolei powinien przypominać wszystkim dorosłym, że też kiedyś byli w tym wieku, też zmagali się z problemami, które teraz wydają się im błahe, też pragnęli jak najlepiej wykorzystać czas beztroskiego życia. Psycholog Jacek Santorski tak wypowiada się o "Zdarza się": "Powieść pokazuje nam, dorosłym, że 15-latki to dziś już nie małe dzieci, a z drugiej strony bezlitośnie obnaża naszą małość, niedojrzałość i niedostrzeganie ich problemów i dojrzałości." Autor powieści, Jarek Szulski, sam jest nauczycielem w warszawskim liceum. Miałam okazję poznać zarówno jego, jak i kilkoro jego uczniów. Choć w posłowiu możemy wyczytać, że książka to w większości fikcja literacka doskonale wiem, że to raczej ta mniejsza większość ☺ Czasami aż ciężko uwierzyć, że podobne historie naprawdę się zdarzyły! Według mnie "Zdarza się" to kawał naprawdę dobrej roboty! Z niecierpliwością oczekuję jej kontynuacji i nie pogardziłabym filmem opartym na tej fabule. Sądzę, że tę powieść powinien przeczytać każdy. A już przede wszystkim ktoś, kto jest lub pragnie zostać nauczycielem. Leja A. Słabość wuja Sama czyli o konflikcie syryjskim. Syria jest to państwo leżące w południowozachodniej Azji, nad morzem Śródziemnym. Zamieszkałe jest w 83% przez muzułmanów, z czego 87% to szyici, a 13% alawici. Kraj ten rządzony jest przez Baszara al Asada, który jest zwolennikiem walki z ciemnotą wśród muzułmanów. W Syrii, jak w niewielu krajach muzułmańskich, wprowadzone zostało np. równouprawnienie kobiet. Od trzech lat w tym państwie trwa wojna domowa, w skutek której śmierć poniosło ponad 600 tyś ludzi. Strona Na tym konflikcie chciałbym się skupić. Jest on, prowadzony między zwolennikami a przeciwnikami prezydenta Asada. Najbardziej kontrowersyjny w tym konflikcie jest brak jakiejkolwiek relacji ze strony ONZ, przez prawie trzy lata trwania wojny domowej. Od początku siły rządowe i rebelianci dopuścili się wielu nadużyć, co ciekawe, gdy podobne 14 Fot. PAP/EPA {www.wpolityce.pl] sytuacje wydarzyły się w Libii reakcja ONZ była niemal natychmiastowa. Wojska ONZ już dawno powinny być wysłane do Syrii w celu ochrony ludności cywilnej, ponadto powinna być zorganizowana przez ONZ pomoc humanitarna i powinno się zakazać sprzedaży broni rebeliantom i siłom rządowym. Póki co jednak ONZ pokazało nam się, jako organizacja powołana bez sensu, ponieważ nie wykonuje swoich zadań w choćby najmniejszym stopniu. Co się dzieje dalej w tym konflikcie? W końcu dochodzi do punktu zwrotnego, ktoś przekracza czerwoną linię ustaloną nie przez ONZ, ale przez USA, którą był zakaz użycia broni chemicznej. Prezydent Barack Obama od razu oskarża o wykorzystanie gazów bojowych wojska rządowe, mimo braku jakichkolwiek dowodów na użycie ich przez rząd syryjski. Ta sytuacja prowadzi do tego, że Stany Zjednoczone grożą atakiem, co więcej prezydent ameryki zaczyna budować kolalicję państw, które ewentualnie wezmą udział w operacji wojskowej, lecz nie ma on ani poparcia opinii międzynarodowej, ani u siebie w kraju. Nie wiem, dlaczego osoba, która dostała pokojową nagrodę Nobla najpierw chciała zaatakować zamiast po pierwsze wyjaśnić, kto użył broni chemicznej, po drugie powinno się najpierw wykorzystać wszystkie możliwość dyplomatyczne jak np. sankcje czy ustalenie strefy zakazu lotów. Na szczęście jednak powstał pomysł Rosjan, aby zlikwidować broń chemiczną na terenie Syrii za zgodą tego państwa, co się udało. Jednak to nie rozwiązuje problemu, nadal będą ginąć tam ludzie, nadal kraje zachodnie będę dozbrajały rebeliantów i siły rządowe i nadal nie zostanie zagwarantowana pomoc humanitarna cywilom. Podsumowując póki, co konflikt syryjski, uświadomił nam, że ONZ potrzebuje gruntownych zmian. Obnażył także słabnącą rolę USA na arenie międzynarodowej. Indywidualny Strona Serie młodzieżowe... Cóż, bardzo często można natrafić na książki, które okazują się być złym wyborem. Powiedzmy szczerze – zbyt często trafia się na paranormalne romanse, w których chodzi głównie o to, by znaleźć miłość swego życia będącą postacią o nadnaturalnych zdolnościach, bonusowo owianą jakąś straszną i mroczną tajemnicą, a później wpleść w to jeszcze bardziej pogmatwaną postać zakochaną w głównej bohaterce i BAM! Mamy mistyczny trójkąt romantyczny i główną bohaterkę postawioną przed życiowym dylematem, który można opisać w co najmniej 15 W sieci Igrzysk Śmierci Strona Zacznijmy więc od podstaw, które funduje nam tył okładki pierwszego tomu. „Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny, musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest to prawdziwa walka o przetrwanie...” Oczywiście, opis wydaje się być pogmatwany dla osoby, która książki nie czytała, lecz spokojnie – nic nie jest takie trudne, jak się wydaje. W dniu dożynek następuje losowanie trybutów z dwóch kul. Każdy dwunastolatek ma swój własny „szczęśliwy” los w szklanej kuli, z której wysłannik Kapitolu losuje trybutów – dziewczynkę i chłopca. Trzynastolatek za to ma dwa wpisy, czternastolatek trzy i tak dalej aż do osiemnastki. W ten sposób starsze osoby mają większe szanse na zostanie trybutem, a show zaserwowane przez Kapitol wydaje się być ciekawsze, gdy walczą dojrzałe i silne osoby zamiast dzieci. Niestety, w dystryktach uboższych sytuacja wygląda troszkę inaczej, gdyż można wziąć astragal w postaci rocznego zaopatrzenia w zboże i olej dla jednej osoby. Oczywiście takich astragali można brać tyle ile jest członków rodziny, lecz w tym miejscu pojawia się problem – za każdy wzięty astragal do kuli dorzuca się jeden los. Jeżeli w wieku dwunastu lat ktoś weźmie astragal dla trzyosobowej rodziny, to będzie miał w kuli cztery głosy. Jeśli rok później sytuacja w domu się nie poprawi, trzeba wziąć kolejne trzy astragale, co równa się ośmiu głosom i tak dalej. Jak już zostało wspomniane, dwójka osób zostaje wylosowana przez wysłannika, a potem zaczyna się istna gehenna. Uczestnicy mają kilka minut, by pożegnać się z bliskimi i zostać przetransportowanym przez Strażników Pokoju do pociągu, którego celem podróży jest olbrzymi, tudzież obcy Kapitol. Oczywiście dwójka trybutów z dystryktu nie jest sama – wciąż pilnuje ich cudowny wysłannik oraz mentor w postaci persony z tego samego dystryktu, która kiedyś wygrała głodowe igrzyska. To właśnie ta osoba ma za zadanie wesprzeć dwójkę zagubionych dzieciaków, poradzić im jak mogą oczarować i podbić serca sponsorów z Kapitolu, którzy mogą podrzucić dla nich jedzenie bądź inne rzeczy, na które jest zapotrzebowanie. W sercu kraju Panem wojownicy otrzymują mieszkania w pokaźnym budynku (oczywiście bez możliwości ucieczki!) z jedzeniem i grupką ludzi usługujących uczestników. Późniejsze wydarzenia mają na celu dobre zaprezentowanie się przed publiką (przejazd na rydwanach), a potem zaczyna się trening mający na celu nauczenie dwudziestu czterech trybutów przetrwania na arenie. Ostatecznie odbywa się pokaz nabytych 16 czterech tomach sagi. Jednakże „Igrzyska Śmierci” zdecydowanie wyróżniają się spośród przewidywalnych i błahych powieści. Pozwolę sobie przybliżyć obraz tej sagi, drogi Czytelniku. HW 17 Średnia ocen na lubimy czytać: 8,13 Strona umiejętności przed znanymi celebrytami i organizatorami igrzysk. Za pokaz trybut otrzymuje punkty w skali od zera do dwunastu – im więcej punktów się zdobędzie tym większa jest szansa, że niektórzy na arenie będą drżeć ze strachu, a inni urządzą polowanie na głowę najsilniejszego trybuta. Później każdy uczestnik wyrusza na trwający kilka minut wywiad transmitowany przez telewizję. Następnego dnia trafia na nieznaną, bezlitosną arenę, na której rozegra się bitwa na śmierć i życie. Jedyne pytanie jakie się nasuwa w tej chwili to „czemu te dzieci i dystrykty są tak karane?” otóż odpowiedź na pytanie można znaleźć na samym początku książki, lecz motyw ten przewija się przez całą sagę, która nie jest tylko krwawą jatką na arenie ciągnącą się przez trzy tomy. Cóż, teraz nadeszła pora, by skomentować styl pisarski pani Collins. Oczywiście narracja jest pierwszoosobowa i świat obserwujemy oczami wcześniej wspomnianej Katniss Everdeen. Sposób pisania nie jest w żaden sposób irytujący, a bohaterka nie rozmyśla o chłopakach w obliczu niebezpieczeństwa. Świat Katniss jest najzwyczajniej szary, pojęcie szczęścia jest znane jedynie jako słownikowa formułka. W świecie wykreowanym przez panią Collins można zauważyć bliskość głodu i biedy. Nic tam nie jest naprawdę różowe i lukrowe, nawet cudowny Kapitol nie jest takim, jakim się może wydawać. Podczas wydarzeń na arenie wychodzi na światło dzienne brutalność i wrodzony instynkt walki o przetrwanie. W ostatnim czasie pojawiły się dwie dosyć rozsławione sagi – jedna z nich ukazywała świat magii, druga świat romansów ze stworami błyszczącymi w słońcu. Igrzyska Śmierci są swego rodzaju przełomem ukazującym ludzki spryt, predyspozycje fizyczne i inteligencję. Nie ma co liczyć, że Peeta wyjmie spod hogwarckiej peleryny różdżkę po czym rzuci na przeciwnika zaklęcie rozbrajające albo zamorduje większość trybutów swoimi kłami, które ujawnią się, gdy Katniss zatnie się urodzinowym papierem na drugim końcu areny. Właśnie w tym tkwi naturalność świata przedstawionego. Co do fabuły to z czystym sumieniem można powiedzieć, że autorka naprawdę stworzyła oryginalną fabułę, czasem nawet wymyślała piosenki, jej postacie są barwne, wydarzenia nie bywają banalne i przewidywalne, emocje głównej bohaterki oraz jej moralność została opisana w świetny sposób, pozwalający się wczuć w jej sytuację. Według mojej jakże skromnej opinii, seria Igrzysk Śmierci jest przykładem dobrze wykorzystanego potencjału. Suzanne Collins przesadnie nie umila życia wykreowanym przez siebie bohaterom, ukazuje świat takim jakim jest – brutalnym i dzikim, a zakończenie sagi jest zdecydowanie słodko-kwaśnie, tak jak i cała seria przy której można się śmiać i płakać. Komu poleciłabym tą książkę? Wszystkim których nie odrzucają czasami brutalne opisy oraz domatorom lubiącym spędzać godziny, a nawet dni nad wciągającą lekturą nie wyliczającym ze znużeniem, ile stron pozostało do końca książki. W końcu nie liczy się ilość, lecz jakość, prawda? „Szczęśliwych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze Wam sprzyja!” Niby-recenzja Są setki książek, które przewijają się przez nasze życie. Niektóre z nich zapamiętamy, pokochamy, wpiszemy na facebooku. Wcale nie chcę ich wszystkich opisać, nie mam jak, za 6,5 minuty prom dobije na Warszów. Skończyłam „Gwiazd naszych wina” amerykańskiego pisarza, Johna Greena, i muszę, muszę choć słowo, jedno słówko. Niby dla nastolatków, bo o nastolatkach, ale nie do końca. To tekst o miłości, życiu i śmierci – Boże, jak większość chyba. Banalne. Jednak ta książka w żadnej mierze banalną nie jest. Od kreacji bohaterów (Hazel Grace, Augustus – Gus), narrację przez pierwszoosobową dziewczyny chorej na raka (Hazel powiedziałaby: żyjącej z rakiem) po wstawki z tekstów Szekspira (stąd tytuł – „Juliusz Cezar”) – bezcenne. Nic tkliwego, płaczliwego, rozpaczliwego. Wzruszyć może prosta recepta na życie, z rakiem czy bez raka, na Dobry Dzień, ostatni czy tez kolejny, na Cud, który jest przedłużeniem życia tylko czy aż wręcz. To radość z ŻYCIA, z każdej chwili, z każdej okruszyny miłości, z każdego widoku, gdy możemy patrzeć, z rozmyślań o książce, która nie ma końca (co z tym chomikiem???), z pierwszego pocałunku w Domu Anny Frank. Polecam – delikatna, błyskotliwa, ciepła i tak bardzo mądra, że aż to boli. Bo słowa matki, że po śmierci jedynego dziecka przestanie być matką – przerażające! I na koniec mądrości życiowe Gusa (zaznaczone w książce papierkiem po gumie Mamba, wiśniowej): „Prawdziwi bohaterowie to nie są ludzie, którzy robią różne rzeczy. Prawdziwi bohaterowie ZAUWAŻAJĄ różne rzeczy, zwracają na nie uwagę. Facet, który wynalazł szczepionkę na ospę, tak naprawdę niczego nie znalazł. On tylko zauważył, że ludzie z ospą krowią nie chorują na ospę prawdziwą.” 18 . dag Strona PS 1 Tekst skończyłam w domu, wyładowała się bateria netbooka PS 2 Do wypożyczenia w bibliotece (już oddałam). MIGAWKOWO Z ŻYCIA YCIA SZKOŁY SZKO Y☺ I A z wychowawczynią p. Beatą Czajkowską Strona 19 I B z wychowawczynią p.Violettą Piórską I C z wychowawczynią p. Anną Więzowską Strona 20 I D z wychowawczynią p. Magdaleną Monkosa Strona 21 Strona 22 Strona 23 Strona 24 DRODZY PANOWIE!!! Ewa Leszczyna Strona Wszystkim chłopcom i mężczyznom, w tym szczególnym dniu życzymy dużo szczęścia, zdrowia, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, samych szóstek i żebyśmy przez cały rok był dla Was tak wyrozumiałe jak dziś. - Dziewczyny 25 Rozpoczęcie roku szkolnego to jeden z najcięższych i najbardziej znienawidzonych dni dla większości uczniów. Wakacyjna, beztroska sielanka z dnia na dzień ustępuje miejsca trudom szkolnej nauki. Jednak chłopcy mają dużo bardziej ułatwione zadanie jeśli chodzi o zniesienie i przyzwyczajenie się do szarej rzeczywistości. Niecały miesiąc po ciężkiej pracy za rozpoczęciu szkolnymi murami obchodzą swoje święto - 30 września, czyli Dzień Chłopaka. Ten szczególny dzień jest obchodzony w niewielu krajach na świecie w różnych terminach. W Polsce, choć geneza tego święta nie jest do końca jasna, jego czas jest ustalony dość sprytnie. Zwłaszcza, że jest ono popularne głównie wśród młodzieży. Mimo tego, że nie istnieje ono w świadomości dużej części starszego społeczeństwa, nam - młodym - od najwcześniejszych lat nauczyciele nie dali o nim zapomnieć. Już od szkoły podstawowej dziewczynki przygotowywały dla chłopców upominki w postaci słodyczy, kolorowych pisaków lub breloczków oraz organizowały różne gry i zabawy z myślą o kolegach, aby mogli spędzić ten dzień w szkole przyjemniej niż zwykle. Ciekawe jest jednak to, że chłopcy mają w roku aż dwa swoje szczególne dni. 10 marca obchodzony jest Dzień Mężczyzny. Chociaż obchodzony to może jednak za duże słowo - ów dzień jest w Polsce jeszcze mniej popularny niż wrześniowy Dzień Chłopaka. Tak czy owak oba miały być odpowiedzią na związany z wieloletnią tradycją Dzień Kobiet. Nasz specjalny dzień wiele lat temu na stałe zagościł oficjalnie w kalendarzu i zarówno starsze, jak i młodsze pokolenia od najmłodszych lat pamiętają o kwiatach dla najbliższych dla siebie kobiet i dziewczynek. Chłopcy próbowali wprowadzić do kalendarza aż dwa powody do kupienia im prezentu i poświęcenia większej uwagi. Ostatecznie jednak to my, kobiety, mamy niezaprzeczalnie swoje oficjalne święto, a o mężczyznach oraz większych i mniejszych chłopcach pamiętamy, abyście i Wy poczuli się przez nas kochani i doceniani, W końcu same chciałyśmy równouprawnienia. ;)