7. Sztuka
Transkrypt
7. Sztuka
7. Sztuka H istorii b r o d w a y o w s k i e j i n s c e n i z a c j i dziennika Anne Frank towarzyszy zdrada i złe zachowanie, otaczają ją nieporozumienia i komplikacje, dlatego co najmniej cztery książki podjęły próbę wyjaśnienia tego, co i dlaczego się wydarzyło. The Obsession, trafnie zatytułowana książka Meyera Levina, wydana w 1973 roku, obwinia tajny spisek, lewicową intrygę zaplanowaną przez Lillian Hellman z zamiarem oczyszczenia dziennika ze wszystkiego co żydowskie, z sześcioma milionami ofiar włącznie. Wersję Levina wspiera Ralph Melnick w The Stolen Legacy of Anne Frank, która również widzi Hellman w roli złowrogiej postaci pociągającej za sznurki za kulisami. Dziesięć lat po śmierci Meyera Levina jego żona, Tereska Torrès, chcąc przedstawić długie i pełne miłości małżeństwo z mężczyzną, którego każdej godziny prześladował duch Anne Frank, napisała książkę Les Maisons Nantes de Meyer Levin, która ukazała się we Francji i mieszała fikcję i wspomnienia. Najbardziej bezstronną analizę kontrowersji można znaleźć w An Obsession with Anne Frank Lawrence’a Gravera. Ale mimo że te, przypominające Rashomona, nowe wersje dramatu, rozgrywające się wokół sztuki, różnią się co do motywów głównych graczy i intryg aktorów drugoplanowych, to jednak wszystkie w mniejszym lub większym stopniu są zgodne co do podstaw scenariusza, w którym wspaniałomyślność i nieuczciwość występowały razem w wyjątkowo wysokim natężeniu, i który SZTUKA 199 obejmował dziesięciolecia oskarżeń i kontroskarżeń, dziesięciolecia, w których pieniądze, wpływy i sława walczyły o swoje w imię ideałów i wierności wobec zamordowanej dziewczyny. W końcu godna pożałowania historia adaptacji dziennika Anne Frank dla potrzeb teatru mogłaby stać się tak zawiła, jak fabuła powieści Dickensa. Cynthia Ozick porównała tę historię do sprawy Jarndyce kontra Jarndyce, czyli przewlekłego procesu, stanowiącego główny wątek powieści Samotnia, i rzeczywiście, kłótnie, manipulacje, oskarżenia i przeciwdziałanie im mogłyby przypominać nie tylko obsesyjne pieniactwo, które tak błyskotliwie przedstawił Dickens, ale także to, że tego typu fiksacja kosztuje, nie tylko oficjalne opłaty. Dziennik Anne Frank z ośmioma głównymi postaciami, kilkoma pokojami, jednymi dekoracjami, narastającym napięciem w konflikcie rodzinnym, romansem nastolatków i terrorem wydaje się idealny na scenę. W ciągu najbliższych dni po jego wydaniu w USA w nowojorskim biurze wydawnictwa Doubleday rozdzwoniły się telefony od zainteresowanych producentów. Dzwoniący musieli zakładać, że będą uczestniczyć w sprawie od samego początku. Ale jak ci, którzy zaangażowali się w realizację, wkrótce odkryli, ku swemu rozgoryczeniu, że nawet pierwsi z nich mają tak naprawdę rozpocząć ją później, siedem lat potem, jak się zaczęła w tym samym miejscu, w którym historia Anne Frank się skończyła, zaledwie w kilka miesięcy po jej śmierci. Coś w rodzaju prologu odegrano nad masowym grobem w obozie w Bergen-Belsen, dokąd udał się jako korespondent agencji Overseas News i Jewish Telegraphic pisarz amerykański Meyer Levin. Zadziorny syn krawca z Chicago, dziecko wschodnioeuropejskich imigrantów, którzy ciężką pracą awansowali do powszechnie szanowanej klasy wyższej średniej, w sposób zawiły odnosił się do swojego żydowskiego dziedzictwa. Wszystko to poukładało się, 200 DZIEDZICTWO kiedy Levin zobaczył na własne oczy oswabadzanie przez aliantów więźniów obozów nazistowskich. Wcześniej opublikował kilka dobrze przyjętych powieści, lecz żadna z nich nie przyniosła pieniędzy i wiązał koniec z końcem, uprawiając dziennikarstwo, krytykę i pisząc krótkie opowiadania. Za stary do czynnej służby wojskowej, cieszył się, że jako osoba cywilna może wykorzystać swoje umiejętności w pracy dla potrzeb wojny. W obliczu katastrofy wspaniałomyślnie i z energią wykorzystywał własne zdolności. Stał się znany, ponieważ pytał nowo wyzwolonych więźniów, czy ktoś spośród nich szuka z nim kontaktu. Ocaleni umieszczali swoje nazwiska na jego zakurzonym dżipie. Levin poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko, żeby Ameryka dowiedziała się o zagładzie europejskich Żydów i mimo że przez chwilę rozważał pisanie o ich losie, szybko doszedł do wniosku, że „narrator musi się pojawić spośród nich”1. Po wojnie udzielał pomocy uchodźcom żydowskim, chcącym dotrzeć do Palestyny, zrealizował dwa filmy dokumentalne o ich ciężkim losie i napisał trzyczęściowe wspomnienia, zatytułowane The Search, o swoim żydowsko-amerykańskim dzieciństwie, o tym, co widział w obozach, i swoich wysiłkach, żeby pomóc ocalonym w emigracji do Izraela. Książka została odrzucona przez wszystkich wydawców, którym Levin ją zaproponował; jeden z nich skrytykował ją za nadmierne lamentowanie nad antysemityzmem. Ostatecznie, na koszt Levina, została opublikowana w Europie, a także przez pewne małe wydawnictwo w USA. W 1950 roku Levin i jego żona z dwójką dzieci zamieszkali na południu Francji i mógł on podjąć pracę nad adaptacją wcześniejszej powieści o muzyku – scenariusz zamówił skrzypek Yehudi Menuhin, który chciał zrealizować film w Izraelu. W Antibes Tereska Torrès podarowała Levinowi egzemplarz dziennika Anne Frank, który właśnie ukazał się po francusku. Był to prezent, którego Tereska – SZTUKA 201 pisarka, córka Żyda, w Polsce nawróconego na katolicyzm – będzie żałować. Po przeczytaniu dziennika Levin miał pewność, że głos Anne Frank to głos, o usłyszenie którego modlił się nad masowym grobem w Bergen-Belsen. Zachowywał się jak ktoś, komu udało się odkryć nieznane arcydzieło i kto jest przekonany o jego znaczeniu – i p o t r z e b i e udostępnienia szerszej publiczności. Faktycznie jednak dziennik był prawie nieznany, krążył wśród amerykańskich i brytyjskich wydawców i nigdzie nie znalazł uznania. Kiedy Levin napisał do Ottona Franka, chwaląc dziennik i proponując pomoc w znalezieniu dla niego wydawcy w USA, list ten musiał wydać się Ottonowi powiewem świeżej nadziei. Levin zapewnił Ottona, że fascynacja dziennikiem nie ma nic wspólnego z chęcią zarobku. Stwierdził, że sam przetłumaczyłby dziennik, gdyby Otto uznał, że ta propozycja może być przydatna. Wspomniał także, iż dziennik może stać się bardziej atrakcyjny po przerobieniu na sztukę, a nawet na film. Otto Frank nie był zbyt przekonany o walorach dramatycznych dziennika, ale z wdzięcznością zaakceptował złożoną przez Levina propozycję sprzedaży praw do adaptacji agentowi. Po napisaniu pierwszych listów Otto Frank i Meyer Levin zostali przyjaciółmi. Ich korespondencja przypomina wymianę między czułym wujkiem i jego młodszym, bardziej eleganckim, łebskim – ale zawsze pełnym szacunku – siostrzeńcem. Levin, obiecując nawiązać właściwe kontakty i pomóc Ottonowi, bez poświęcania integralności dzieła Anne, żeglować po zdradliwych wodach amerykańskiego ruchu wydawniczego, rozpoczął, z błogosławieństwem Ottona, kampanię pisania listów do wydawców amerykańskich. W listopadze 1950 roku, po tym jak „New Yorker” wydrukował wzmiankę Janet Flanner o sukcesie dziennika we Francji, wydawnictwo Little, Brown zaproponowało wspólne wydanie książki z oficyną Vallentine-Mitchell w Wielkiej Brytanii, ale oferta upadła, 202 DZIEDZICTWO kiedy wydawca uparł się w sprawie praw do adaptacji. Otto, namówiony, przypuszczalnie, przez Levina, był tak przekonany o konieczności kontrolowania tych praw, że postawił to jako jedyny warunek, przy którym upierał się w czasie negocjacji z wydawnictwem Doubleday, nabywcą książki po wycofaniu się Little, Brown. Relacja Judith Jones, która pisze, jak trafiła na francuskie tłumaczenie dziennika Anne Frank w stosie książek odrzuconych w wydawnictwie Doubleday i jak czytała go przez całe popołudnie aż do wieczora, zawiera zakończenie, które opisuje rozmowę, jaka odbyła się wtedy, gdy Jones przekonała swojego szefa Franka Price’a do wydania dziennika. Price i Jones zachęcili Ottona Franka do przyjazdu z Amsterdamu do Paryża i poprosili o spotkanie z przedstawicielami europejskiego biura wydawnictwa. Po długim, bez pośpiechu zjedzonym lunchu, Frank „postawił jeden warunek. Chciał mieć coś do powiedzenia w sprawie praw do adaptacji, ponieważ, jak przyznał ze łzami w oczach, «nie mogę pogodzić się z myślą, że jakaś aktorka zagra moją Anne»”2. Czas pokaże, że powody złych przeczuć były znacznie poważniejsze, niż to mógł sobie wyobrażać. Początkowo, w pierwszych listach Ottona i jego wydawców z Doubleday, Meyer Levin ukazuje się jako osoba przyjazna, która dobrze życzy dziennikowi i która zamierza doradzać w sprawie decyzji dotyczącej amerykańskiego wydania. Dobre intencje Levina stały się jeszcze bardziej widoczne, a jego pośrednictwo bardziej pożądane, kiedy po jego recenzji w „Timesie” dziennik trafił na listę bestsellerów. Levin nie odpowiadał, jak będzie twierdził, za publikację dziennika, ale odegrał ważną rolę w jego sukcesie, lecz ten sukces doprowadzi go do zguby. The Obsession to osobliwe wspomnienia, dziennik szaleństwa, napisany przez wariata, który ma jeszcze szansę na wyleczenie lub, jeśli o to chodzi, przekonanie, że ta patologia, która zrujnuje jego SZTUKA 203 życie, jest chorobą. Zaczyna się odniesieniem do zejścia Dantego do piekła: „W połowie życia wpadłem w kłopoty, które przez te dwadzieścia lat miały mnie trzymać, zajmować, dręczyć i prawie pochłonąć”. Pierwsza scena rozgrywa się w gabinecie ostatniego z kilku psychiatrów, których Levin odwiedził w poszukiwaniu zrozumienia, a może nawet pomocy. „Zdumiewające, jak ci pisarze się zachowują, biegając od jednego analityka do drugiego, tak oto, po źle rokującej diagnozie medycznej, ktoś biegnie do kolejnego specjalisty w poszukiwaniu innego orzeczenia”3. Nawiasem mówiąc, rozprawianie o niegodziwości maccartyzmu i niechęci Związku Radzieckiego do wyrażenia zgody, by obywatele pochodzenia żydowskiego wyjeżdżali do Izraela, przeplatane skargami na zawiązany przez literacki establishment spisek, by zlekceważyć jego najnowszą powieść The Obsession, trzyma z daleka od głównego tematu w sposób, który jest dobrze znany każdemu, kto kiedykolwiek próbował rozmawiać z osobą cierpiącą na poważną depresję. Levin, porównując się z Sołżenicynem, kolegą-ofiarą prześladowań politycznych, ujawnia złudzenia, których nigdy nie uważał za złudzenia, a także uświadamia sobie, że przeciwny mu adwokat, którego wyśmiał za mówienie: „Levin ma halucynacje, że on tak naprawdę napisał dziennik”4, nie mógłby być bliższy prawdy. „Zgodziłem się, to była obsesja. Przyznałem. Siedziała w moim łbie i trzymała swoimi mackami mój umysł. Czasami uśpiony. Czasami przebudzony i ściśnięty. Jeszcze raz zareaguję, wyślę protesty i petycje. To wszystko było dobre dla zamykanych pisarzy rosyjskich, z więzień, z obozów pracy […] ale dla cieszącego się wolnością pisarza amerykańskiego skarżenie się przez dwadzieścia lat na tak zwany act of supression było oczywistą obsesją”5. The Obsession przepełniają intensywne i nieświadome mieszane uczucia Levina. Opisuje on ocalonych z Holokaustu jako „otoczonych wiecznym ogniem na niedostępnym terenie, tych, którzy prze- 204 DZIEDZICTWO trwali doświadczenie, stawiające ich poza naszym osądem”6, i od razu na następnej stronie mówi Ottonowi Frankowi: „Ty jesteś moim Hitlerem”7. Jego żona pojawia się po to, żeby zostać wcieleniem cierpliwości i wyrozumiałości, dopóki fiksacje Meyera nie doprowadzą jej do próby samobójczej i niemal zniszczą ich małżeństwo. „Raz po raz zdarzało się, że krzyczała rozdzierająco: «Ja albo Anne Frank! Wybieraj!», jak gdyby to była jakaś rywalka, którą mógłbym porzucać do woli (Masochisto, uczep się swego rozdawcy bólu!). Ale czy mógł ktoś aktem woli wypędzić coś, co opanowało czyjś umysł?”8. Twierdzenie Levina, że aranżował popularność dziennika, mogłoby wydawać się życzeniową fantazją, gdyby nie entuzjastyczna recenzja na pierwszej stronie „The New York Times Book Review”. Można przypuszczać, że jego recenzja powstała w wyniku czystego zachwytu dla dziennika, który wyszedł, by być podziwianym przez miliony, i tyle oznaczała jego gorąca pochwała. A jednak obniżanie wartości dziennika już się zaczęło, a sygnał do tego dał człowiek, który na prawo i lewo zapewniał, że nie będzie w tym uczestniczył. Recenzja Levina zaczyna się od słów: „Dziennik Anne Frank jest zbyt przejmująco osobisty, by zamrozić go etykietką «arcydzieło», podobnie jak nie da się go zamknąć w żadnym określeniu pomniejszającym. Anne Frank, pełna werwy, kapryśna, dowcipna, wątpiąca w siebie, odniosła sukces, porozumiewając się w praktycznie doskonałej, lub klasycznej, formie dramatu dojrzewania. Ale jej dziennik nie jest arcydziełem, które można postawić na bibliotecznej półce. To ciepłe i porywające wyznanie do czytania raz po raz ze względu na przenikliwość i dla przyjemności. Dziennik jest arcydziełem na jeszcze innym poziomie. Zdarzyło się, że przez dwa lata, które wyznaczają najbardziej niezwykłe zmiany w życiu dziewczyny, Anne Frank ukrywała się z siedmioma innymi ludźmi w paru pokojach […] Dziennik opowiada o życiu grupy Żydów oczekujących w strachu na zabranie przez nazistów. SZTUKA 205 To, w rzeczywistości, rodzaj dokumentu, który John Hersey wynalazł w powieści The Wall”9. Recenzja stała się rodzajem reklamy, odwołując się do wydanej ostatnio powieści na podobny temat, która przyniosła zyski. Jak na ironię, Levin napisał w „Congress Weekly”, dowodząc, że bestseller Herseya o getcie warszawskim ujawnił publiczność, która chciałaby przeczyć dziennikowi Anne i jego powieści In Search tylko dlatego, że autorzy są Żydami. W „The New York Times Book Review” Levin wskazuje, że dziennik „w przedstawianiu zrozumienia życia w zagrożeniu stara się wniknąć znacznie głębiej w istotę stosunków międzyludzkich i odnosi sukces większy niż powieść The Wall”10. To prawda. Dziś powieść The Wall jest prawie nieznana. Lecz dla Levina stanowiła konkurencję. Kolejną rzucającą się w oczy zaletą recenzji w „The New York Times Book Review” jest to, że Levin używa, już w pierwszym akapicie, słowa „universalities” – terminu, którym pogardza, gdy chce wydobyć szczególny charakter doświadczenia Anne. „Niesie ono ze sobą odrazę, ma chwile nienawiści, ale jest tak cudownie żywe, tak bliskie, że każdy czuje dojmujące «universalities» ludzkiej natury. Ci ludzie mogą żyć za następnymi drzwiami; ich uczucia wewnątrzrodzinne, ich napięte stosunki i radości charakteryzują wszędzie ludzką naturę i rozwój”11. Nacisk Levina na sąsiadów ukrywających się Żydów będzie później powracał u wszystkich tych, którzy chcieli dziennik, sztukę i film pokazać możliwie najszerszej publiczności. „Uniwersalny” jest nie tylko przymiotnikiem, ale, w świecie handlu, przewidywaną liczbą, dlatego „uniwersalny” będzie używany, coraz częściej, jako antonim przymiotnika „żydowski”. „The New York Times” był, co zupełnie zrozumiałe, zaniepokojony tym, że Levin nie poinformował o swoich związkach z dziennikiem. W archiwum Anne Frank zachował się list Meyera Levina do „Book Review”, w którym wyraża on nadzieję, że gazeta poprosi go, żeby 206 DZIEDZICTWO znowu dla niej pisał. Levin rozumie, że wydawcy, którzy słyszeli, że działał na rzecz dziennika Anne Frank, mogą sugerować, że postępuje nieetycznie, zabiegając o zamówienie recenzji. Dokładnie mówiąc, w rzeczywistości on nie był agentem. Nie miał zmiaru c z e r p a ć k o r z y ś c i z książki i kierował się jedynie entuzjazmem dla dziennika jako dzieła literackiego. Później Levin będzie obarczał winą Barbarę Zimmerman o to, że sugerowała, jakoby zabiegał o napisanie recenzji dla „Timesa”. Trudno byłoby wskazać kogoś rozumnego, kto twierdziłby, że recenzentem książki powinien być jej agent. Ale sprawa The Diary of a Young Girl mogła być nietypowym przypadkiem, który ośmiela nas, żeby spojrzeć nawet na ten dyskusyjny przypadek w świetle skutków. Co by było, gdyby recenzję dziennika zamówiono u krytyka, który, jako lektor u Knopfa, uważał, że to „ponury zapis typowej rodzinnej sprzeczki, małostkowej irytacji i młodzieńczych uczuć”? Mimo że Eleanor Roosevelt chwaliła dziennik, chłodna recenzja mogła spowodować, że powoli trafiłby on na stoisko wyprzedaży, na którym, jak dobrze pójdzie, mógłby któregoś dnia zostać zauważony jako źródło dla serii studiów o Holokauście publikowanej w wydawnictwie uniwersyteckim. Zapewne recenzja Levina stanowiła naruszenie etyki, ale było to działanie w dobrej sprawie. Czy wydawnictwo Doubleday powinno poinformować „Timesa”, żeby nie drukował recenzji, ponieważ Levin zamierzał napisać sztukę? Wydawca wierzył w sukces dziennika, zatem przekazanie informacji dawałoby skutek przeciwny do zamierzonego. Korespondencja pomiędzy Ottonem Frankiem a Barbarą Zimmerman jest pełna triumfu z powodu recenzji Levina, którą Zimmerman chwali za urok i miejsce, które dla niej przeznaczono w najbardziej wpływowej gazecie w kraju. Podniesiony na duchu sukcesem dziennika, każdy wybrałby zignorowanie faktu, że Levin prowadził rozmowy z co najmniej dwoma hollywoodzkimi wytwórniami filmowymi,