Norwegia jak z bajki

Transkrypt

Norwegia jak z bajki
Norwegia jak z bajki
(01.01.2007.) - Autor: coyot - Zmieniony (12.02.2007.)
Dzień pierwszy 3 lipca, wyjazd z domciu koło godziny 8 rano i obieramy kierunek Świnoujście. Trasa
bardzo męcząca ale jakoś daliśmy rade i na 21 byliśmy na miejscu /850 km/. W Świnoujściu oczekiwanie
na prom do godziny 23:30, potem załadunek i mocowanie motocykla na promie /radzę zabrać swoje pasy
do mocowania, bo te co mają na promie są strasznie szerokie i wielkie/. Na promie stawiamy się na
recepcji i dostajemy swoją kabinkę /790 zł = 2 osoby + kabina + motocykl/. Rejs trwał około 8 godzin,
dzięki czemu zdążyliśmy obalić kilka browarków i się wyspać.
Dzień drugi zaczął się w Kopenhadze od poszukiwania kierunku jazdy w którym należy się udać aby
dotrzeć do Malmö. Po godzinie znaleźliśmy właściwą uliczkę i dajemy czadu w stronę Szwecji.
Władowaliśmy się do tunelu, aby po chwili wyjechać na most łączący Danię ze Szwecją /most jest płatny
17 Euro od motocykla/. W Malmö nie było nic ciekawego więc uderzyliśmy w kierunku Oslo. Po drodze
zatrzymaliśmy się w okolicy Lund na małe śniadanko. Po godzinnej przerwie, zjedzeniu „pióra" /z
torebeczki na kabanosach i suszonej cebulce/ lecimy dalej, chcemy dojechać do granicy Norweskiej.
Zatrzymujemy się w miejscowość Helsingborg w celu znalezienia kantoru, jednak poszukiwania nie
powiodły się i jedziemy dalej. Droga nie ciekawa, jak każda autostrada, nudzi się i chce się spać. Około
20 km za Göteborg w miejscowości Kungalv znaleźliśmy jakieś ruiny zamku. Oczywiście nie
przepuściliśmy, ponieważ lubimy zwiedzać takie pozostałości. Przy okazji sporządziliśmy sobie obiadek
/chińszczyzna najlepsza na świecie jest/ i pojechaliśmy dalej. Dzień zakończyliśmy noclegiem w
miejscowości Strömstad na podwórku u miłych Szwedów, którzy pomykają sobie Goldasem 1500.
Kolacyjka i spanko. W nocy obudziły nas dziwne drgania ziemi i sapanie, okazało się że to tylko mała
sarenka, ale strachu nam napędziła co niemiara.
Dzień trzeci zaczęliśmy od śniadanka, gorącej herbatki i pakowania motocykla do dalszej trasy. Granica
jest niewidoczna, lub nie zwraca się na nią uwagi, bo przejście jest cudowne, wielki most, zero
jakichkolwiek kontroli czy szlabanów znanych z naszych przejść granicznych, tutaj po prostu czuć
wolność :). Zatrzymujemy się na granicy, robimy kilka fotek, wymieniamy kasiurke i gonimy dalej w
stronę Oslo. Gdy dojeżdżamy do stolicy Norwegii kierujemy się pod zamek królewski, jest na co
popatrzeć. Zwiedzamy park dookoła zamku, oglądamy uroczystą zmianę warty i zbieramy się do dalszej
trasy. Gdy wyjeżdżamy z Oslo widzimy ze nadciąga jakaś burza, ale mamy nadzieje ją jakoś ominąć.
Niestety w Lillehammer nas dopada przez co robimy postój na obiadek. Po chwilach załamania
spowodowanych złą pogodą pakujemy się na motor i jedziemy pstryknąć sobie fotki pod skocznią.
Planem naszym jest dojechanie do Andalsnes i tam spędzenie nocy, tak też robimy.
Dzień czwarty to jak się później okazało najpiękniejsze widoki Jakie kiedykolwiek widzieliśmy, czyli
Trollstigveien /tzw. Trasa Troli/. Winkiel na winklu winklem pogania, strumyczek za strumyczkiem. W
takiej atmosferze wjeżdżamy na wysokość 1700 m.n.p.m. Widoki zapierały dech w piersiach. Kolejna
ciekawa trasa to kierunek Orneweien /tzw. Droga Orłów/. Też trudno wyrazić to słowami, tuneli to tam
mają pełno, jeden za drugim, 500-metrowy, 2-kilometrowy, 5-kilometrowy, cud miód i fistaszki.
Jedziemy dalej aż tu nagle niespodziewanie koniec drogi i kolejka na prom, taki mały suprajsik. Więc cóż
nam zostało, piszemy się na pływanie po Geirangenfiorden :). Po przeprawie pędzimy dalej bajecznym i
malowniczym krajem. Fiordy to nam z ręki jędzą, takie są fajne. Potem dojeżdżamy do lodowca
Jostedalsbreen, pod którym prowadzi kolejny już tunel. Następny fiord Loerdalsfjord który też nam nie
daje możliwości pokonania go na dwóch kółkach i musimy sobie popływać po nim na promie. Po około 15
km dojeżdżamy do miejscowości Tonjum i oczom naszym ukazuje się cudo, w którym można prać z bata
ile wlezie, oświetlony, z winklami, podjazdami i zjazdami, tunel o długości 24 km - czad na maxa. Tym
http://www.motostrada.net
Powered by Mambo Open Source
Utworzony: 03. 03. 2017, 16:14
właśnie tunelem dojeżdżamy do miejscowości Aurlandsvangen i tu szukamy noclegu.
Dzień piąty jak wszystkie poprzednie, to gotowanie żarełka, pakowanie motocykla i jazda. Kierujemy się
w kierunku miejscowości Hol, widoki jak na księżycu, ale jest cudnie, śnieg nadal leży wzdłuż drogi, ale
my się tym nie przejmujemy i gonimy dalej :). Mamy zamiar zwiedzić kopalnie srebra w miejscowości
Skollenborg, i tam też docieramy, krótki postój na sikanie i jedziemy dalej w kierunku niestety Polski :(.
Po drodze zaglądamy jeszcze do Oslo, zwiedzamy Muzeum Statków Wikingom następnie Muzeum
Muncha, skąd kilka dni później ginie najsłynniejszy obraz „Krzyk". Po kilku kilometrach
zatrzymujemy się na obiadek na przydrożnym parkingu. Gdy wchodzę do ubikacji to aż dziwne że jest tak
wspaniale wyposażona, ale Polacy też już tu byli bo widać napisy „Wisła Pany" i inne w tym stylu.
Następnie zwiedzamy miasto twierdze Gamblebyen i pędzimy do znajomych już Szwedów na nocleg.
Dzień szósty nie jest zbyt ciekawy bo gonimy cały czas autostradą do Malmö, następnie most Szwecja Dania, i w Kopenhadze motorek pokazał że chce zostać bo rozsypuje się mu stacyjka. I co tu robić? Plany
są żeby jechać przez Danię do Niemiec a dopiero potem do Polski, ale niestety trzeba to zmienić.
Znajdujemy więc port, prom odpływa za 4 godzinki, więc czekamy aż otworzą kasę i kupujemy bilecik
/870 DKK - 2 osoby + motorek/. I znowu mocowanie motoru, odpływ o 21:00, kilka browarów i spanie.
Tym razem już nie kupujemy kabiny tylko śpimy na fotelach, Komfort też super, a przynajmniej taniej :).
Dzień siódmy to już tylko przebić się przez wspaniałe polskie drogi. Wreszcie po kilku dniach mogliśmy
sobie pozwolić na śniadanie w restauracji, kilkanaście kilometrów od Świnoujścia znaleźliśmy
odpowiednią:). W domciu byliśmy około godz. 23 bo zmęczenie było tak wielkie że zastanawialiśmy się
nad znalezieniem noclegu po drodze do domu ale obeszło się bez tego i cało i szczęśliwie dolecieliśmy do
domciu.
Trasa liczyła około 4500 km
Koszty około 4000 zł
http://www.motostrada.net
Powered by Mambo Open Source
Utworzony: 03. 03. 2017, 16:14