Gigant Izki

Transkrypt

Gigant Izki
Gigant Izki
Co roku coraz więcej młodych ludzi decyduje się na samotną ucieczkę z domu. Dla
jednych jest to zasmakowanie „niepohamowanej" wolności, dla drugich ucieczka przed
problemami i całym światem. Moja koleżanka też spróbowała rozwiązać swoje problemy
w ten sposób,
Wszystko albo nic...
Dworzec główny, Wrocław. Tysiąc ludzi podróżujących koleją, chaos i ogromny tłok. Na
jednej z ławek siedzi młoda, szczupła dziewczyna- Iza. Szesnastoletnia uczennica jednego z
wrocławskich gimnazjów. Na jej twarzy nie ma uśmiechu ani smutku, jest grymas.
Wykrzywiona dziwnie twarz. W oczach pustka, bezdenna rozpacz bezradności.
Iza wychowuje się w patologicznej rodzinie, z dwójką rodzeństwa, którego już nie ma, bo
przed kilku laty uciekło za granicę z „domu". „Matka jest alkoholiczką, a ojciec? Przepraszam,
a skąd mam wiedzieć, czy to na pewno jest mój ojciec. Nigdy nie dał mi tej pewności".
Po kilkuletniej mordędze z wiecznie zapitą matką i ojcem-agresorem Izka nie
wytrzymała, uciekła. „Nikt się nie przejął, ze zniknęłam, w sumie to się tego spodziewałam i
miałam cichą nadzieję, że tak będzie. Dlaczego? W sumie to było mi to na rękę, życie bez
nich, życie bez tych ludzi".
Kasa, kasa i jeszcze raz kasa
Moja koleżanka na gigancie trafiła na dworzec, tam właśnie poznała swoje „nowe
towarzystwo " i tu wszystko się zaczęło. Życie w zupełnie nowym - i jak dotąd- nieznanym
środowisku okazało się być bardzo ciężkie. Pieniądze z trudem zdobyte przed ucieczką w
końcu się skończyły, a ciuchy pobrudziły i podarły. „ Dobrze, że poznałam Magdę i Julkę, no i
chłopaków. To oni przygarnęli mnie do swojego grona, dali jeść i pić, miałam gdzie spać".
Izka zamieszkała z nowymi kolegami w starej kamienicy niedaleko dworca. Przez pierwszy
miesiąc nie dorzucała się ani do jedzenia, ani do drobnej opłaty za dwa wynajmowane
pokoje od starszego emerytowanego ślusarza, a zarazem alkoholika Mietka. Sielanka w
końcu musiała się kiedyś skończyć. „Była sobota, ciepły lipcowy dzień. Do mieszkania wpadła
Magda i zaczęła na mnie krzyczeć. Szczerze mówiąc, to nie zrozumiałam jej, ale ogólnie
chodziło o to, że nie daję na nic kasy, a poza tym psy zaczynają węszyć na dworcu i może być
nieciekawie." Magda zaproponowała Izie pracę. Dziewczyna kilka chwil wahała się, czy
zaufać Magdzie, ale po jej przekonujących argumentach zgodziła się. Nie była to ani praca w
supermarkecie ani w barze. Iza rozpoczęła zabawę w córę Koryntu. Iza zaczęła się
sprzedawać. Wiedziała doskonale, w co się pakuje, przynajmniej od strony fizycznej,
przynajmniej tak się jej wydawało.
Pod górkę, a potem jeszcze trudniej
„Najbardziej bałam się pierwszego razu. Strasznie się bałam. Nie wiedziałam, jakie to
uczucie: dać się tak wykorzystać, dać sobą pomiatać". Przed samym wyjściem na umówione
spotkanie, Magda dała Izie kilka małych tabletek i powiedziała jej, że jak będzie jechać
tramwajem, niech sobie łyknie i od razu zrobi jej się lepiej, będzie spokojniejsza. Fakt,
dziewczyna była spokojna i bez problemu przeżyła jedną z najbardziej smutnych chwil w jej
życiu. „Nic nie pamiętam z tamtego dnia. Jedyne co sobie przypominam to to, że ten facet
zapłacił mi po wszystkim i powiedział, że mogę się teraz chwilę przespać". Ile Iza dostała za tę
usługę? Sama nie wie. Jak tylko weszła do mieszkania, to Magda od razu zabrała jej całą
sumę i nie zostawiła ani grosza. Jej przygoda z tą formą zarobku szybko się nie skończyła.
Przed kolejnymi spotkaniami znowu dostawała kilka małych kolorowych tabletek „na
uspokojenie". „To stało się moją pracą, niby skąd miałam brać pieniądze?! Te małe kolorowe
tabletki stały się moim ratunkiem, dzięki nim mało co pamiętałam i mało co czułam.
Spokojnie mogę powiedzieć, że byłam tylko i wyłącznie zabawką, nie człowiekiem w oczach
tych facetów. A co z pieniędzmi? Różnie. Raz dostałam 100 złotych, innym razem 50, czasami
zdarzało się, że koleś dał mi 20, ale tym też nie pogardziłam". Praca jako prostytutka stała się
dla Izki rutyną, codzienną koniecznością. Mało tego, przez „kolorowe tabletki" uzależniła się
od narkotyków. Brała je codziennie, nawet przed snem, było jej wtedy dobrze.
Chaos
Pewnego dnia Luna, bo tak nazywano Izę „na podwórku", stwierdziła, że dość ma tej roboty.
Nie chciała się więcej sprzedawać za grosze. Zrobiła się bardziej wulgarna, ale także bardziej
wyrafinowana. Stwierdziła, że jak już być „jakąś tam prostytutka" , to lepiej nie być wcale.
„Mało dostawałam, a jeszcze wydawałam kasę na to świństwo, nie miałam nic swojego,
oprócz białych kozaków, kilku koszulek i dwóch pary jeansów. Wszystko pożyczałam od
dziewczyn". Iza zaczęła kraść. Najpierw wynosiła ze sklepów mleko, chleb czy kawałek sera.
Codzienne wypady po wódkę, piwo i ciastka do sklepów kończyły się sukcesem. Luna tym
sposobem nie musiała płacić czynszu, no i oczywiście dostarczała jedzenia wszystkim
domownikom. Następnie jej łupem padały sklepy z odzieżą. Wynosiła co popadnie: kolczyki,
apaszki, majtki. „Miałam kilka swoich miejscówek. W „Marino" jest kilka sklepów, gdzie nie
ma żadnych zabezpieczeń, a kasjerki chyba nie mają oczu. Do przymierzalni zazwyczaj brałam
po siedem-osiem rzeczy, z których kupowałam jedną, kradłam jedną, a za resztę
dziękowałam". Zaczęła się lepiej ubierać i tym samym podłapywała kilku lepszych klientów i
tym samym więcej dostawała. Miała nawet jednego stałego, z którym umówiła się, że będzie
dawał jej jakieś prezenty zamiast pieniędzy. Tak było mu wygodniej. Dostawała wiele
przeróżnych rzeczy, szminki, bieliznę, a nawet mp3 czy telefon. „Myślę, że to przez te
prezenty i moje uzależnienie od narkotyków tak się rozbestwiłam. Chciałam coraz więcej i
więcej". Rzeczy, które kiedyś dla niej mogłyby być tylko i wyłącznie marzeniem, były na
wyciągnięcie ręki. Izie znudziły się mało modne ciuszki, więc przerzuciła się na sieciówki z
modną odzieżą. Chodziła po Pasażu Grunwaldzkim i patrzyła na te przepiękne wystawy i na
zadowolone miny dziewczyn buszujących między regałami. Ona nie mogła mieć niczego.
Teraz dumnie paradowała po sklepach, kupując na wyprzedażach mnóstwo sukienek i
spódniczek. Chciała być ładna jak każda dziewczyna. Pewnego razu dostrzegła piękną, prostą,
czarną sukienkę. „O takiej zawsze marzyłam, ale jak zobaczyłam cenę, to się załamałam. 150
złotych za kawałek materiału skrojonego na prostą czarną sukienkę? Majątek." Izka
postanowiła obejść jakoś zabezpieczenia i modląc się gorliwie, w przymierzalni odpięła
klamrę zabezpieczającą przed kradzieżą. Spakowała sukienkę do torby i udała się w stronę
wyjścia. Kiedy mijała bramkę, rozległ się alarm. Luna zapomniała odkleić z metki paska
magnetycznego. „Ekspedientka od razu wezwała ochronę, a oni poprosili mnie o legitymację.
Nie miałam, bo skąd miałam wziąć. O dokumentach zapomniałam, jak uciekałam z domu, nie
było to dla mnie wtedy najważniejsze." Iza trafiła na komisariat.
Zrób jeden krok - wpadniesz w przepaść, przeskoczysz- pójdziesz dalej...
Pani policjantka rozmawiała z Izą na osobności. Dziewczyna w płaczu, przez wiele
godzin opowiadała jej swoją historię. „ Kiedy tam siedziałam, okazało się, że mój brat Marek
mnie szukał. Jak tylko dowiedział się od matki, że uciekłam, postanowił mnie odnaleźć. Ale
psy, przepraszam policja, jak to policja, mało wysiłku włożyła w moje poszukiwania. Gdybym
była dzieckiem jakiegoś bogatego biznesmena, zapewne następnego dnia byłabym już w
domu". Niewyobrażalna była radość Izy, kiedy dowiedziała się o wszystkim. Skakała ze
szczęścia, ale w głębi duszy bała się spotkania z bratem i miała ogromny żal do policji o to, że
nie odnaleźli jej, chociaż była wciąż w tym samym mieście. Kiedy nawzajem się zobaczyli, nie
wiedzieli, co mają zrobić. Marek uciekł z domu ponad 10 lat temu i pamiętał Izę jeszcze jako
Lunę, małą dziewczynkę o kasztanowych włosach. Szokiem był dla niego widok swojej siostry
wymalowanej i „zrobionej" na dorosłą kobietę, mimo to bardzo ucieszył się ze spotkania, Iza
również.
Hej, żyję!
Wszystkie formalne sprawy związane z wychowaniem, miejscem zamieszkania, a w
szczególności dalszym losem dziewczyny zostały ustalone dobrowolnie między prawnymi
opiekunami Izy- matką oraz ojcem oraz jej starszym bratem Markiem. Okazało się, że Marek
dwa lata temu wrócił z Irlandii i mieszka w jednej ze wsi na Dolnym Śląsku, wraz z żoną i
córką. Iza z wielkim skrępowaniem, ale ogromnym zaufaniem opowiedziała swoja historię
bratu, który pomógł wyjść jej z nałogu i zapomnieć o szkaradnej przeszłości. Luna została
poddana terapii odwykowej i leczeniu depresji. Przez ponad półtorej roku zmagała się z
trudnościami pokonywania własnych słabości. Nadal stara sieje przezwyciężyć, wkładając w
to całe swoje serce. Co zmieniło się w jej życiu? Praktycznie wszystko, od szkoły, przez
znajomych, po środowisko. Marzenie Izy. „Moim marzeniem jest mieć złotą rybkę, która
spełni moje życzenia. Zero patologii, zero przemocy i mnóstwo wiary i siły ludzi, aby świat
stawał się lepszy, aby żadne dziecko na świecie nie musiało już uciekać z domu..."
Katarzyna Zaustowicz kl.3A
Powiatowe Gimnazjum Sportowo-Językowe
W Trzebnicy
Ul. Wojska Polskiego 17
55-100 Trzebnica
Nauczycielka p. Monika Komisarczyk