"I Ifigenia" - żywe laboratorium ciała i umysłu człowieka "I Ifigenia

Transkrypt

"I Ifigenia" - żywe laboratorium ciała i umysłu człowieka "I Ifigenia
"I Ifigenia" - żywe laboratorium ciała i umysłu człowieka
"I Ifigenia" Tomasza Bazana to niezwykle ciekawa propozycja spektaklu, który zakłada w swojej głównej
strukturze pracę sceniczną uwarunkowaną na proces. Bazan zawarł w swojej najnowszej produkcji
niezwykłą kompilację środków estetycznych i znakomity tekst młodego dramaturga (Szczepan Orłowski)
czego całościowym dopełnieniem jest kreacja młodego aktora Piotr Trojana.
"I Ifigenia" zachwyca przede wszystkim swoją spójnością i ostrością w sposobie konstruowania
scenicznego świata. Nie ma tutaj żadnych zbędnych ozdobników w jakiejkolwiek postaci, choć
estetycznie widowisko to jest zaprojektowane z dbałością o każdy szczegół – doskonała, niejednoznaczna
minimalistyczna scenografia, która z powodzeniem może być tłem zatoki Aulidzkiej wywołuje pewne
wrażenie niepokoju. Gigantyczne płaszczyzny łączą się w zbalansowanych kolorach, bieli i szarości
współgrając idealnie z czerwonym podestem podłogi, wkomponowanym w sam środek sceny. Całości
dopełnia kamera zamontowana na stałe na ruchomym wysięgniku niejako wyrastająca ze scenografii,
równoważąca minimalizm swoją chropowatością (mocna, stalowa konstrukcja). Pojawiają się dwa
obiekty: ruchoma szyba stająca się raz ścianą za którą mówią postacie, raz lustrem w którym przegląda
się Ifigenia albo szybą , za którą siedzą półnagie postacie i drugi obiekt, jeżdżący po szynie materac,
przypominający ołtarz. Całość sprawia wrażenie ogromnego tworu na wzór pokoju, celi przesłuchań.
Niezwykle istotne w całej tej przestrzeni jest funkcjonowanie multimediów: kamery rejestrują postacie,
wydobywają z nich rejony normalnie trudno dostrzegalne (pewna stała jakość w teatrze Bazana, jak
gdyby przez kamerę chciał dostać się do wnętrza ciała) oraz projekcje multimedialne, filmy
zrealizowane w luksusowym hotelu Andel’s w Łodzi, zachwycające swoim estetycznym wysmakowaniem.
Tekst Szczepana Orłowskiego jest pewnego rodzaju poruszeniem i rozwinięciem kwestii, które Eurypides
w "Ifigenii w Aulidzie" tylko sugeruje, bądź też zawiesza. Zabieg ten w bardzo dobry sposób powiększa
kontekst znaczeniowy dzieła Eurypidesa i sprawia, że spektakl Bazana nabiera ponadczasowego
charakteru i staje się przede wszystkim traktatem o kondycji współczesnego człowieka. Oszczędność
słów, minimalizm fabuły sprawia, że uniwersum tekstu przypomina pewnego rodzaju dokument – Bazan
i Orłowski ukazują człowieka w momencie podejmowania decyzji, dziania się emocji, pozostawiając
odbiorcy decyzję, co do kontekstu.
Niezwykłą postacią w całym tym przedsięwzięciu jest postać Piotra Trojana – aktora zdumiewającego
swoją sprawnością fizyczną i zdolnością nawiązywania relacji i kontaktu z widzem. Trojan potrafi wcielić
się w naturalny sposób w kobiecą rolę Ifigenii, bez żadnych naleciałości Queerowych dając nam
uniwersalny byt, sprawiając, że Ifigenia urasta do rangi symbolu. Poziom aktorstwa Trojana to na pewno
Polska czołówka – jego oryginalność polega na niezwykle naturalistycznej grze, dającej złudzenie
"dziania się" tutaj i teraz.
W "I Ifigenii" pojawia się też Tomasz Bazan, jedna z najbardziej niezwykłych i magnetycznych postaci
polskiego tańca. Sprawność i niezwykła siła tego tancerza podnosi jeszcze wyżej klasę tego spektaklu.
Bazan pojawia się na początku i na końcu spektaklu: najpierw jest katem, a później ofiarą. Wydaje się,
że zachodzi zjawisko indukcji, przesunięcia, że Bazan i Trojan to ta sama postać, być może Ifigenia,
ofiarowana, bądź planująca, reżyserująca własną śmierć.
"I Ifigenia" jest niezwykłą propozycją na polskiej scenie teatralnej z jednego jeszcze powodu – z powodu
ciała. Spektakle Bazana, tancerza i choreografa rozczytywane są zawsze poprzez czystą fizyczność.
Bazan szuka w ciele tego, co najbardziej wewnętrzne "mięsiste" – odziera ciało z jakichkolwiek technik
tanecznych, pozwalając mu żyć własnym rytmem i proponuje nam jego ogląd w sytuacji intymnej,
normalnie zakrytej.
Oglądając najnowszą realizacje Bazana dostajemy niezwykła dawkę bodźców i znaków, jednak przede
wszystkim oglądamy żywe laboratorium ciała i umysłu człowieka, zrealizowane za pomocą prostych
i szlachetnych rozwiązań. Nie brak tej realizacji też specyficznego humoru, pewnej obecności, która
sprawia, że bez obciążania ciężarem Eurypidesa chłonie się ten spektakl. Pozostaje tylko czekać na
kolejną propozycję tego młodego, niezwykle uzdolnionego reżysera.
Marek Arbalewski
Niezależny Magazyn aRT