SALEZJAŃSKI OŚ SALEZJAŃSKI OŚRODEK MISYJNY RODEK

Transkrypt

SALEZJAŃSKI OŚ SALEZJAŃSKI OŚRODEK MISYJNY RODEK
SALEZJAŃSKI OŚRODEK
OŚRODEK MISYJNY
ul. Korowodu 20 Telefon: 0.22 644 86 78 [email protected] 0202-829
Fax: 0.22 644 86 79
www.misie.salezianie.pl
Warszawa
Konto: PKO BP 0/XVI Warszawa - 50 1020 1169 0000 8702 0009 6032
Sz. P. Izabela Dębska-Malec
Szkolne Koło Caritas
przy Gimn. im. Bibl. Polskiej w ParyŜu
ul. Bruchnalskiego 35
32-040 Świątniki Górne
Szanowna Pani,
Drodzy uczniowie,
dziękuję za przystąpienie do programu Adopcja na odległość, którego celem jest pomoc w
wykształceniu ubogich dzieci i młodzieŜy. Wspierana placówka znajduje się w stolicy Kenii. Tam
została skierowana do pracy polska misjonarka s. Katarzyna Urbańska.
Wpłaty będą przeznaczone przede wszystkim na edukację, a w razie zaistnienia takiej potrzeby
równieŜ na doŜywianie, przybory toaletowe, odzieŜ oraz na pokrycie innych niezbędnych wydatków
dla potrzebujących dzieci i młodzieŜy z Maria Romero Children's Home w Nairobi.
Załączam zdjęcia dzieci oraz list s. Katarzyny.
Po upływie roku misjonarka postara się (za naszym pośrednictwem) przekazać krótką
informację o podopiecznych. Ewentualna korespondencja z s. Katarzyną odbywa się za pośrednictwem
naszego Ośrodka.
Wpłat naleŜy dokonywać na konto Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego z dopiskiem: Adopcja
nr 21673B (jest to Wasz indywidualny numer).
Z wyrazami szacunku w imieniu ks.
Stanisława Rafałko SDB
s. Jolanta Lisak, koordynator
programu Adopcja na odległość
MARIA ROMERO CHILDREN'S HOME w NAIROBI
Dom Dziecka im. Marii Romero został zainicjowany
przez Siostry Salezjanki w 2003 roku, jako odpowiedź na ciągle
wzrastającą liczbę sierot i
dzieci ulicy.
Nairobi, stolica Kenii, jest 4 milionową metropolią pełną
społecznych kontrastów. Podczas, gdy centrum miasta, ze swoimi
biurowcami
i
niezliczoną
ilością
samochodów,
moŜe
współzawodniczyć z wielkimi stolicami świata, jego obrzeŜa to
domy ze stalowej blachy, ziemi i kartonów. Tragiczny jest obraz
slumsów, w których Ŝyje 2,5 miliona mieszkańców. Ich „domy" nie
dają ani bezpieczeństwa, ani ciepła. W suchej porze roku jest głód wody. Brak kanalizacji sprzyja
chorobom skóry i innym groźnym infekcjom. Bezrobocie, brak środków do Ŝycia, jest przyczyną
kradzieŜy, pijaństwa, niemoralności i gwałtów. Konsekwencją tego ostatniego jest rosnąca liczba
samotnych matek. Osoby zaraŜone chorobą AIDS umierają w bardzo młodym wieku. Coraz więcej
opuszczonych i osieroconych dzieci.
W Dagoretti, jednej z dzielnic Nairobi siostry salezjanki Ŝyjąc i pracując w tej rzeczywistości,
mogą z bliska przyglądać się panującej nędzy: babciom, które same nie mają co jeść i wychowują nawet
po 15 wnuków; matkom, które przedwcześnie umierają na AIDS; dzieciom, których drugą „matką"
staje się ulica, a rodzinnym stołem - śmietniki. Brak dobrego przykładu, ciepła i miłości, pozbawia
dzieciństwa i godnego Ŝycia.
Z tego środowiska (Dagoretti) pochodzi większość naszych dziewczynek. Mamy ich obecnie 32.
Wzięłyśmy je pod opiekę, aby nie podzieliły losu dzieci ulicy. Nasz Dom Dziecka mieści się przy domu
inspektorialnym, blisko centrum Nairobi. Pragniemy stworzyć naszym wychowankom zupełnie inne
warunki Ŝycia, od tych które znały dotychczas. Marzymy, aby zapomniały o okrutnej rzeczywistości,
której jeszcze niedawno były częścią. Prawie wszystkie z naszych dzieci to sieroty. Kilka dziewcząt ma
co prawda matkę, ale kobiety te są albo cięŜko chore (umierające), albo nie w pełni władz umysłowych.
W Afryce wielu ludzi ze względu na trudne warunki materialne, głód, brak perspektyw na polepszenie
tragicznej sytuacji Ŝyciowej często zapada na choroby psychiczne. Jedna z matek, naszych dwóch
naszych dziewczynek, oprócz tego Ŝe ma chorobę psychiczną, to odsiaduje wyrok za zabójstwo. Dla
ludzi ubogich nie ma tu teŜ właściwej opieki medycznej.
Dziesięć dziewczynek wzięłyśmy z państwowej „przechowalni dzieci" w Kabete (dzielnica
Nairobi), do której władze socjalne zwoŜą maluchy znalezione na ulicy. Większość z nich zostaje w
takim domu, aŜ do pełnoletniości. Oczywiście wszystko odbywa się zgodnie z prawem - za aprobatą
władz, które nie chcą lub nie są w stanie zmienić sytuacji Ŝyciowej takich dzieci. Te, które mają
szczęście są zabierane przez domy dziecka prowadzone przez siostry zakonne lub organizacje świeckie.
Jeszcze cztery lata temu nasze dziewczynki były wystraszone, zamknięte w sobie i przeraźliwie
smutne. W swoim Ŝyciu widziały juŜ wszystko i niestety większość z nich była wykorzystana przez
wujków, braci a jedna nawet przez własnego ojca... Kiedy w 2003 roku przyszły do nas, najstarsza
miała 10 lat! śadna z nich nie chodziła do szkoły. Dzisiaj są szczęśliwe, pełne Ŝycia i radości. Nabrały
juŜ pewności, Ŝe są kochane, bezpieczne i Ŝe nikt im nie zrobi krzywdy. Wszystkie chodzą do szkoły
państwowej i uczą się dobrze. Najstarsza nadrobiła wszystkie zaległości - obecnie kończy szóstą klasę.
Tylko jedna, najmłodsza Jacąueline chodzi do przedszkola. Mamy nadzieję, Ŝe niektóre w przyszłości
będą mogły wrócić do swoich rodzin (ciotek, wujków). Staramy się teŜ odszukać krewnych tych
dzieci, które wzięłyśmy z Kabete.
KaŜde z naszych dzieci przeŜyło wstrząsającą tragiczną historię. Psychiczne rany są juŜ
zaleczone, moŜe czas zaleczy blizny...?
Dwie Siostry i dwie pracownice starają się dać dziewczynkom miłość i wychować je na
wartościowe, mądre osoby i na dobrych chrześcijan. Dbamy teŜ o ich rozwój intelektualny.
Dzięki pomocy Ŝyczliwych osób udaje nam się jakoś podołać wydatkom, a jest ich duŜo:
utrzymanie, ubranie, szkoła, lekarstwa, prąd, woda itd... wydatki czasem spędzają nam sen z
powiek, ale ufamy WspomoŜycielce. Najlepszej Matce powierzamy nasze dziewczynki. Jesteśmy i
będziemy wdzięczne za kaŜdą pomoc, jakiej doświadczymy od ludzi dobrej woli. W imieniu
własnym i dzieci z całego serca DZIĘKUJEMY!!!
S. Katarzyna Urbańska z dziećmi
Drodzy Opiekunowie Adopcyjni!
W imieniu swoim i naszych dzieci przesyłam Wam trochę
spóźnione, lecz bardzo serdeczne Ŝyczenia Noworoczne. Niech ten
Rok 2009 obfituje w liczne łaski i błogosławieństwo BoŜe, niech
towarzyszy Wam dobre zdrowie, radość oraz pewność, Ŝe dobry
Bóg wynagrodzi Waszą dobroć i wspaniałomyślność. My ze
swojej strony zapewniamy, Ŝe będziemy kontynuować naszą
modlitwę we wszystkich Waszych intencjach.
Stojąc u progu tego Nowego Roku patrzymy w przeszłość
i dziękujemy Bogu za wszystkie otrzymane łaski w zakończonym
roku. Był to dla nas rok bogaty w wydarzenia a jednocześnie w tę
codzienność tak normalną, Ŝe nie wydaje się warta opisywania.
Pierwszym waŜnym wydarzeniem w Ŝyciu naszych dziewczynek była zmiana Sióstr bezpośrednio
za nie odpowiedzialnych. Zmiana osoby pociągnęła za sobą zmianę stylu wychowania. Miejsce Włoszki o
wielkim sercu i włoskiej mentalności (pomimo wielu lat przeŜytych w Kenii) zajęła Kenijka. Siostra Rose
ma teŜ wielkie serce i dzieci pojęły to bardzo szybko. Niektóre szybciej a niektóre trochę wolniej
zaakceptowały nowy styl i więcej osobistej dyscypliny wymaganej przez ich nową Siostrę. Nasze dzieci
nauczyły się same prać swoje małe rzeczy (pościel i większe kawałki pierze maszyna), podchodzić
powaŜniej do odrabiania lekcji, dbać bardziej o swoje osobiste i szkolne rzeczy i być bardziej
odpowiedzialne za siebie nawzajem. Dzieci kochają s. Rose i wiedzą, Ŝe są przez nią kochane. Ja i inne
Siostry ze wspólnoty na zmianę spędzamy z nimi wieczory i pomagamy w odrabianiu lekcji.
Bardzo długi proces adopcyjny małej Cecilii, którą miałyśmy w naszym Domu przez 6 miesięcy
skończył się pomyślnie w maju, szczęśliwi przybrani rodzice mogli wziąć ją do Włoch.
Pewnego dnia w sierpniu zjawił się wujek, brat matki małej Jacąueline. Powiedział nam, Ŝe mała
ma matkę, ale Ŝe lepiej na razie tej matki nie szukać, a gdyby sama się zjawiła, Ŝeby jej dziecka nie
oddawać. Ojciec teŜ podobno gdzieś tam jest. Jackie cieszyła się, Ŝe i ona ma jakąś rodzinę. Wujek obiecał
ją znowu kiedyś odwiedzić, ale jak na razie ślad po nim zaginął. Podobno pojechał do Tanzanii.
W lipcu Margaret Kariuki i jej siostrzyczka Naomi Mbithe doznały wielkiej radości, kiedy
dowiedziały się, Ŝe nie są same na świecie. Dzięki pomocy pracownicy socjalnej zatrudnionej przy naszym
domu s. Rose odnalazła ich ojca, który odsiaduje karę więzienną. Poprzez niego dotarła do całej rodziny,
bo okazało się, Ŝe dziewczynki mają babcię, dziadka, wujków, ciocie i mnóstwo kuzynów, którzy nic nie
wiedzieli o losie zaginionych przed laty dzieci. Rodzina cieszyła się z odnalezienia dziewczynek, ale na
razie nie jest w stanie ich przyjąć na stałe. W sierpniu dzieci po raz pierwszy pojechały na wakacje do
domu. Jechały z bijącym sercem i mieszanymi uczuciami na spotkanie z rodziną, której nie znały lub nie
pamiętały. Wróciły po miesiącu radosne i pewniejsze przyszłości, bo świadomość, Ŝe się do kogoś naleŜy
jest jak lekarstwo na niegojące się rany. Od tamtego czasu Naomi z zamkniętej i nieśmiałej dziewczynki
stała się otwarta i pełna Ŝycia. Margaret była zawsze roztrzepaną gadułą. Na początku grudnia pojechały
znowu do domu i wróciły dzisiaj.
■
Gdy piszę ten list, co jakiś czas dochodzą do moich
■ uszu radosne piski i okrzyki powitania tych, które wracają do Domu po spędzeniu grudniowych
wakacji u swoich
■ krewnych. Dziś powinny wrócić wszystkie, bo w poniedziałek zaczyna się nowy rok szkolny. JuŜ po
raz
drugi od początku istnienia naszego Domu Dziecka dziewczynki spędziły Święta BoŜego Narodzenia i
Nowy Rok ze swoimi. Te dziewczynki, które nie mają nikogo z rodziny spędzają miesiące wakacyjne z
rodzinami naszych Sióstr lub parafian. Stały się one prawie „adoptowanymi córkami" na czas wakacji, bo
idą zawsze do tych samych rodzin i bardzo lubią tam być. Jak w ubiegłym roku tak i dziś są pełne
pozytywnych wraŜeń, pomimo, iŜ Święta były skromne, bez
pięknej choinki i bez wielkich podarunków, które są mile widziane przez kaŜde dziecko. Aby radość była
pełna, jutro Trzej Królowie przyniosą im w darze wyposaŜenie do szkoły i trochę słodyczy.
W ubiegłym roku miałyśmy trochę kłopotu i zmartwienia z powodu małej Joyce Muthoni,
poniewaŜ dziewczynka uciekała ze szkoły, a jeśli juŜ zostawała w szkole to była to tylko obecność
fizyczna, bo Joyce potrafiła przesiedzieć cały dzień w klasie nic nie robiąc. Nie pomogły ani tłumaczenia
ani groźby. Dziewczynka nie potrafiła wytłumaczyć swojego postępowania a poniewaŜ dziecko jest bardzo
zdolne umieściłyśmy ją na próbę w szkole z internatem prowadzonej
przez Siostry z innego Zgromadzenia. Dla kenijskich dzieci bycie w
szkole z internatem jest zaszczytem i prestiŜem a nie karą i wielu
rodziców umieszcza juŜ tam nawet pierwszoklasistów. Oczywiście
moŜna by słusznie kwestionować tego rodzaju decyzję, ale w
przypadku Joyce okazała się ona dobrym posunięciem. WyŜszy
poziom nauki w tej szkole zmusił dziewczynkę do solidniejszej pracy i
Joyce przekonała się, Ŝe na dobre wyniki trzeba sobie zasłuŜyć. Dzisiaj
zapytana czy chce wrócić do tej nowej szkoły przytaknęła z radością i
entuzjazmem.
W lipcu przyjęłyśmy dwie nowe dziewczynki - 5-letnią Kesiję ze slumsu Kibera i 12-letnią Teresę
z Dagoretti. Matka Kesiji jest na leczeniu dla alkoholików, mamy nadzieję, Ŝe leczenie będzie skuteczne i
Ŝe dziecko będzie mogło wrócić do matki. Jednocześnie martwimy się, bo Kesija jest opóźniona umysłowo
i nie czujemy się wystarczająco przygotowane, aby jej pomóc. Zastanawiamy się czy moŜe byłoby lepiej
poszukać dla ~niej jakiegoś Domu prowadzonego przez ludzi profesjonalnie przygotowanych do pracy z
dziećmi specjalnej troski, ale na razie Kesija chodzi do przedszkola razem z normalnymi dziećmi. Teresa
natomiast jest bardzo powaŜną i małomówną dziewczynką, ale jest bardzo odpowiedzialna i właśnie ona
bardzo często opiekuje się małą Kesiją.
Nasza najstarsza sierotka Caroline skończyła szkołę podstawową i za kilka tygodni zacznie naukę
w pierwszej klasie szkoły średniej, której wybór będzie zaleŜał od wyników egzaminów na koniec ósmej
klasy. Wyniki będą znane w poniedziałek i mamy nadzieję, Ŝe dla Caroline będą one dobre.
Poza tym ubiegły rok miał swoje radości, sukcesy i
problemy codzienne. W listopadzie s. Rose urządziła dzieciom
Dzień Przyjaźni, na który kaŜda dziewczynka zaprosiła swoje
najlepsze koleŜanki; my wygrałyśmy sprawę Betty potrąconej w
listopadzie 2007 przez samochód i ubezpieczenie zwróciło nam
wszystkie koszta jej leczenia; dziewczynki z zapałem robią z
wełny narzuty na fotele i nakrycia na stół. Sposób, w jaki się to
robi jest prosty, ale wymaga dokładności. Dzieci juŜ sprzedały
kilka takich kompletów ludziom, którzy odwiedzają nasz Dom
Dziecka i cieszą się nie tylko ze skromnego dochodu, ale przede
wszystkim ze świadomości, Ŝe potrafią zrobić coś. co jest i ładne
i poŜyteczne.
W poniedziałek zaczyna się nowy rok szkolny i mamy nadzieję, Ŝe będzie on dobry dla naszych
dzieci. Dziękujemy za Waszą pomoc, dzięki której moŜemy je wyposaŜyć w szkolne mundurki, buty,
przybory szkolne, zeszyty i ksiąŜki. Dzięki Waszej wspaniałomyślności jesteśmy w stanie te dzieci
wyŜywić i utrzymać ich Dom w czystości. Obiecujemy dalej modlić się za wszystkich naszych
Darczyńców i Opiekunów Adopcyjnych. Niech Wam Pan Bóg błogosławi.
W imieniu Dzieci, wspólnoty Sióstr i swoim własnym
s. Katarzyna Urbańska CMW

Podobne dokumenty