WIZJA POCHWYCENIA KOŚCIOŁA

Transkrypt

WIZJA POCHWYCENIA KOŚCIOŁA
WIZJA POCHWYCENIA KOŚCIOŁA
Widzenie ewangelisty Tommy Hicksa o czasach ostatecznych
Moje proroctwo zaczyna się 25 lipca 1961 roku około godziny 2 w nocy w Winnipeg w
Kanadzie. Zaledwie zasnąłem, Pan dał mi wizję. Wizja ta powtórzyła się jeszcze trzy razy z
dokładnością co do najmniejszego szczegółu rankiem tegoż dnia. Byłem bardzo pobudzony i
wzruszony tym objawieniem. Zmieniło ono całkowicie moje spojrzenie na ciało Chrystusowe i
na jego działanie w czasach ostatecznych.
Śpiąc - zobaczyłem, że znajduję się bardzo wysoko. Nie wiem, gdzie byłem, ale pamiętam, że z
góry patrzyłem na Ziemię. Nagle mogłem objąć wzrokiem całą Ziemię. Zauważyłem różne
narody i języki. Ludzie przychodzili ze wschodu i zachodu, północy i południa. Rozpoznawałem
każdy kraj i wiele miast, w których byłem. Ogarnął mnie strach, gdy dostrzegłem obraz kuli
ziemskiej, nad którą pojawiły się błyskawice i rozległy się grzmoty.
Kiedy błyskawica przebiegła przez oblicze ziemi, spojrzałem w dół zwrócony twarzą ku północy.
Ujrzałem coś, co wyglądało jak olbrzym - zaniepokoiłem się tym widokiem. Był tak potężny i
wielki. Jego stopy sięgały bieguna północnego, a głowa bieguna południowego, ręce
rozpościerał od morza do morza. Kiedy go ujrzałem, nie zastanawiałem się, czy to góra, czy
olbrzym. Widziałem, że walczył o życie. Jego ciało pokryte było śmieciem od stóp do głowy i
czasem zdawało się, że poruszał się chcąc powstać. W czasie, gdy podejmował te próby,
tysiące małych stworzonek zdawało się uciekać od niego. Brzydkie stworzenia uciekały od
niego, a kiedy uspokajał się - natychmiast wracały.
Nagle olbrzym podniósł jedną, a następnie drugą rękę w kierunku nieba. Gdy to uczynił,
stworzenia te uciekały od niego tysiącami w ciemną otchłań. Z wolna olbrzym zaczął podnosić
się tak, że jego głowa i ręce znalazły się w chmurach. Gdy powstał wydawało się, że otrząsnął
się ze śmieci i brudu, którymi był pokryty. Podniósł swe ręce ku niebu, jakby chwalił Boga, a gdy
je podniósł - znikły w chmurach.
Wtem każda chmura zamieniła się w srebro - najpiękniejsze srebro, jakie kiedykolwiek
widziałem. Patrzyłem na to zjawisko zdumiony, było ono tak wielkie i wspaniałe, że nawet nie
zastanawiałem się nad tym, co może ono oznaczać. Byłem bardzo poruszony, kiedy to
oglądałem i zawołałem do Pana mówiąc: Panie, jakie jest znaczenia tej wizji? Wtedy odczułem
podczas snu, że znajduję się w Duchu w obecności Pana.
Nagle z chmur zaczął padać deszcz płynnego światła na tego olbrzyma, który powoli zaczął
topnieć i wsiąkać w ziemię. Jego postać zaczynała topnieć w miarę, jak nasilał się deszcz.
Krople płynnego światła zaczęły zalewać całą ziemię. I wtedy zobaczyłem, jak topniejący
olbrzym przeistoczył się w miliony ludzi. Patrząc na nich widziałem, jak stali na obliczu całej
ziemi i wznosili swe ręce chwaląc Boga.
W owej chwili usłyszałem huk grzmotu. Skierowałem swe oczy w stronę nieba i zobaczyłem
postać w białej błyszczącej szacie. Widok ten był najpiękniejszy, jaki dotychczas widziałem w
mym życiu. Nie widziałem twarzy postaci, ale wiedziałem, że był to Pan Jezus Chrystus.
Wyciągnął rękę do ludzi stojących na obliczu ziemi. Gdy wyciągał rękę wskazując poszczególne
narody, płynne światło spływało z Jego dłoni i pomazanie Boże spoczywało na nich. Mogli więc
działać w imieniu Pana.
1
Nie wiem, jak długo widziałem ten obraz, ale wydawało mi się, że trwało to tygodnie, a może
nawet miesiące. Kiedy widziałem, jak Chrystus wyciągał ręce do ludzi, zobaczyłem coś, co
napełniło mnie smutkiem. Wielu ludzi odrzucało powołanie i pomazanie Boże. Widziałem ludzi,
których znałem i którzy według mnie powinni byli chętnie przyjąć powołanie Boże, lecz gdy
Jezus wyciągał do nich ręce, oni opuszczali swoje głowy i odchodzili. Wszyscy, którzy
odchodzili, pochłaniani byli przez ciemność.
Obserwując to było mi przykro, ale jednocześnie widziałem, że ludzie, którzy przyjęli pomazanie
- setki, tysiące - szli w imieniu Pana na cały świat, udając się do Afryki, Anglii, Rosji, Chin i
Ameryki. Widziałem, że byli to ludzie rozmaitych zawodów, bogaci i biedni. Widziałem, że byli to
ludzie obezwładnieni wcześniej przez paraliż, niemoc, ślepotę czy głuchotę, ale gdy Pan
wyciągnął do nich ręce, zostali uzdrowieni.
Zobaczyłem potem, że ci ludzie wyciągali swe ręce tak, jak czynił to Pan i działy się cuda.
Widząc służbę tych ludzi w dniach ostatecznych, nie bardzo to rozumiałem, dlatego pytałem
Pana: Jak mam to rozumieć?
Pan odpowiedział mi: To wszystko uczynię w dniach ostatecznych. Mój lud pójdzie jak potężna
armia poprzez ziemię.
Unosząc się nad ziemią widziałem cały świat, widziałem lud Boży, który śmiało przemierzał
świat. Widziałem człowieka, który znajdował się w Afryce i został przeniesiony przez Ducha
Bożego do Rosji czy Chin, a potem jeszcze na inne miejsce. Ludzie ci przechodzili przez ogień,
zarazę i głód. Lecz ani ogień, ani prześladowania nie mogły ich zatrzymać.
Powstały tłumy chcące ich zatrzymać, ale tak jak Jezus przeszedł przez tłum, tak i oni szli w
imieniu Pana. Tam gdzie wyciągali swe ręce, chorzy byli uzdrawiani.
Gdy kilkakrotnie odtworzyłem sobie w pamięci całą tę wizję i rozmyślałem nad nią,
uświadomiłem sobie, że nie występuje w niej żaden konkretny kościół czy denominacja, ale że
ci ludzie idą w imieniu Pana Zastępów. Alleluja!
Rozchodząc się po całej ziemi kontynuowali służbę Chrystusa w dniach ostatecznych, nieśli
pomoc milionom ludzi. Dziesiątki tysięcy, a nawet miliony przychodziły do Pana Jezusa
Chrystusa, gdy głoszono im Ewangelię o nadchodzącym Królestwie. To było wspaniałe, choć z
drugiej strony ci, którzy się zbuntowali, atakowali tych, którzy głosili Dobrą Nowinę.
W ostatecznych dniach Bóg zamierza okazać moc Ducha Świętego, jakiej świat nigdy dotąd nie
widział. Widziałem ludzi głoszących Dobrą Nowinę na całej ziemi, a gdy jeden się potknął i
upadł, natychmiast zjawiał się inny, aby go podtrzymać. Nie było wśród nich wielkiego "ja", ani
małego "ty", lecz każda góra została wyrównana, a dolina wypełniona, a to, co ich łączyło, to
Boża miłość, która płynęła z ich wnętrz, gdy wspólnie pracowali i wspólnie żyli. Był to
najwspanialszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. Jezus Chrystus był treścią ich życia.
Wydawało mi się, że czas szybko płynął, a mimo to oni ciągle w tym trwali. Z radości śmiałem
się i płakałem. To był cudowny widok, ludzie rozchodzili się po całym obliczu ziemi, przynosząc
owoc w ostatecznych czasach.
2
Patrząc z góry na ziemię widziałem chwile, kiedy ogromne masy tego płynnego światła zdawały
się zlewać na całe zgromadzenia, ludzie napełniani byli Duchem Świętym, wznosili swe ręce do
nieba, chwaląc Pana całymi godzinami, a nawet kilka dni.
Bóg powiedział: "Wyleję mego Ducha na wszelkie ciało". Wizja ta była zapowiedzią wypełnienia
tego proroctwa. Każdy mężczyzna i każda kobieta, którzy otrzymywali Boże pomazanie, mieli
moc do czynienia cudów w Jego imieniu i nie było im końca. (...)
Widziałem, przez jakie prześladowania przechodzili, gdy szli odważnie, głosząc Ewangelię.
Nagle usłyszałem potężne uderzenie pioruna, które rozległo się po całej ziemi i głos, który
mówił: "To jest moja umiłowana Oblubienica". A kiedy ten głos mówił, spojrzałem na ziemię i
ujrzałem góry i doliny. Groby otwierały się i ludzie z całego świata, święci wszystkich wieków
powstawali i szli ze wszystkich krańców ziemi, ze wschodu i zachodu, północy i południa, i
zaczęli tworzyć jedno ciało. Ci, co zasnęli w Chrystusie, zmartwychwstali pierwsi. Było to coś
tak cudownego, że przerosło wszystko, co mogłem sobie wyobrazić.
Gdy ciało zaczęło się formować, widziałem, że znowu przybiera kształt olbrzyma, ale tym razem
było ono inne. Było ubrane w najpiękniejszą biel, jaką kiedykolwiek widziałem. Jego szaty były
bez plamy czy zmarszczki i ludzie wszystkich wieków byli członkami tego ciała. W miarę, gdy
ciało to nabierało kształtów, zaczęło wznosić się do nieba, a Pan Jezus stał się jego głową.
Wtedy usłyszałem jeszcze jedno uderzenie grzmotu, a w nim głos mówiący: "Oto jest moja
Oblubienica, na którą czekałem. Ona przeszła nawet przez próbę ognia. Tę ukochałem od
założenia świata".
Kiedy tak patrzyłem, zwróciłem swoje oczy na północ i to, co zobaczyłem, nosiło znamię
katastrofy. Ludzie krzyczeli w rozpaczy, a ich domy padały w gruzy. Wtedy usłyszałem następny
głos, który rzekł: "Teraz wylewam swój gniew na oblicze całej ziemi". Z krańców ziemi wielka
czasza Bożego gniewu wylewała się na całą ziemię. Zatrząsłem się ze strachu, gdy
zobaczyłem, jak całe miasta i narody szły na zatracenie. Słyszałem jęki rozpaczy i narzekania.
Ludzie ci szukali ratunku w rozpadlinach skalnych, ale te nie chciały ich przyjąć. Uciekali do
wody, ale nie tonęli. Chcieli odebrać sobie życie, ale nie mogli. Nic nie mogło pozbawić ich
życia.
Wtedy zwróciłem oczy i spojrzałem na cudowny widok oblubienicy ubranej w lśniące,
białe szaty. Powoli zaczęła się wznosić do nieba, a ja obudziłem się. Cóż za cudowna noc.
Widziałem służbę uzdrawiania czasów ostatecznych. 27 lipca o 2.30 w nocy ta sama wizja i
objawienia powtórzyły się.
3