A MOŻE... ANTYFUTBOL PREZENTUJE BARCELONA?

Transkrypt

A MOŻE... ANTYFUTBOL PREZENTUJE BARCELONA?
A MOŻE... ANTYFUTBOL PREZENTUJE BARCELONA?
CelticPoland.com - Polskojęzyczny serwis o Celticu FC
Wielu kibiców, także tych neutralnych, rozpływa się nad grą, jaką
prezentuje obecna Barcelona. O Messim i jemu podobnym mawia się
czasem bogowie futbolu. Cóż… Z piłką jest jak z religią. Widocznie jestem
innowiercą i modlę się do innego Boga. Oglądanie tiki-taki nigdy mnie
szczególnie nie pasjonowało, a przyglądając się dwumeczowi z Celtikiem
doszedłem do jeszcze dalej idącego wniosku - ten nużący mnie styl
pogrąża czasem samą Barcelonę.
Gdy w ostatniej minucie pierwszego pojedynku ze Szkotami (jacy to Szkoci, skoro
klub założyli Irlandczycy, a w kadrze jest zaledwie kilku gości z tego kraju) Barca
rzutem na taśmę zdobyła zwycięskiego gola, wiele osób mówiło chóralnie o
„triumfie futbolu”. W czym jednak to, co zaprezentowali Katalończycy, było lepsze
od walki i serca, jakie włożyli w ten mecz Celtowie? Przyglądając się całej sprawie,
warto pamiętać o jednym. Celtic to nie Chelsea i Inter - czyli kluby, które pod
względem pieniędzy i klasy piłkarzy mogą równać się właśnie Barcelonie. To, co w
ich przypadku mogło uchodzić za tchórzostwo, w przypadku Szkotów jest czymś
innym - po prostu mistrzostwem.
Menedżer Celticu, Neil Lennon, nie układał defensywy w oparciu na Terry’ego czy
Materazziego. Jeden z bohaterów dwumeczu, Efe Ambrose, trafił do klubu za grosze
z izraelskiego Ashodu - i to tylko dlatego, że do skutku nie doszedł transfer…
Jarosława Fojuta. Na boku zagrał utalentowany, ale młodziutki Adam Matthews, zaś
po drugiej stronie niczym niewyróżniający się Szwed - Mikael Lustig. Największym
zaskoczeniem była jednak metamorfoza Kelvina Wilsona. Toporny Anglik, z którego
błędów i braku szybkości śmieją się nawet w lidze szkockiej, nagle w obu meczach
skutecznie neutralizował samego Messiego. Tego, jak z takich piłkarzy udało się
zbudować tak dobrze grającą formację, nie wiem nawet ja - wieloletni kibic Celticu.
Gdyby receptą na pokonanie Barcy było same ustawienie się na linii własnego pola
karnego - czyniliby to niemal wszyscy jej rywale. To było coś więcej, niż truchtanie
po jednym fragmencie boiska. Bez inteligencji w grze, determinacji i zamysłu
taktycznego, utworzenie muru - jak nazwała to hiszpańska prasa - nie byłoby
możliwe. Słyszałem opinie, że wygrana Celticu to czysty przypadek; że dziewięć
kolejnych meczów tych drużyn zakończyłoby się pewnym triumfem Barcelony.
Wcześniejsze starcie na Camp Nou dowiodło oczywiście tego, że to totalna bzdura.
Każdy mecz z The Bhoys przysporzyłoby Katalończykom niemałych problemów i
niejeden raz schodziliby z boiska sfrustrowani. Owszem, Szkotów ratował
parokrotnie bramkarz, ale gracze Vilanovy - pomimo stworzenia dogodnych sytuacji
- byli przez większą część dwumeczu bezradni.
To właśnie tu dochodzimy do sedna tej sprawy. Czy można być bezradnym, mając
ponad 80 procent posiadania piłki? Choć to paradoks, okazuje się, że tak.
Praktycznie wszystkie akcje tego zespołu kończyły się przecież na linii pola karnego.
Celticowi - co powinno być dla gości z Camp Nou upokarzające - do strzelenia
drugiego gola wystarczyło jedno podanie: od bramkarza do 18-letniego żółtodzioba
w ataku. Jeden z kibiców Barcy oburzył się w trakcie meczu i napisał: „czy Celtic nie
1/2
A MOŻE... ANTYFUTBOL PREZENTUJE BARCELONA?
CelticPoland.com - Polskojęzyczny serwis o Celticu FC
wie, że można grać pressingiem”? A na cholerę im pressing - myślałem w duchu skoro gra bez niego przynosi więcej korzyści? Barcelona, swoimi usypiającymi i
nieefektownymi podaniami wokół pola karnego, wykrwawiała się sama. - Wiesz,
zawsze chciałem zobaczyć ten zespół na żywo i jestem totalnie rozczarowany. Oni
nie przynudzali, oni nas swoim podawaniem katowali - mówił po meczu jeden ze
znajomych kibiców Celticu. Rzeczywiście, tiki-taki nie oglądało się przyjemnie, ale
winą za taki obrót spraw nie obarcza się Xaviego, Iniesty czy Messiego, a… piłkarzy
rywala.
- To, co prezentuje Celtic, to antyfutbol - powiedział otwarcie po pierwszym meczu
na Camp Nou Xavi. Od piłkarzy wybitnych, których stawia się na piedestale, i którzy
mają przejść do historii tej dyscypliny, powinno jednak oczekiwać się tego, że
poradzą sobie z każdą taktyką rywala. Czy Celtic, który w ciągu ostatnich dwóch lat
wydał na transfery mniej niż 10 milionów funtów, nie miał prawa postawić na
defensywę? To właśnie krytykowanie przeciwnika ze względu na obraną przez niego
taktykę nazwałbym prędzej antyfutbolem.
Barcelona przypomina mi pewnego mitologicznego herosa. Mimo że uzbrojona po
zęby, ma swoją piętę achillesową. Tym razem trafił w nią Celtic, a wcześniej udało
się to Chelsea i Interowi. Katalończycy jednak problemu nie widzą. - Nie
potrzebujemy planu B. Wolimy doskonalić to, co gramy teraz - mówi Dani Alves.
Podobnego zdania jest sam Vilanova, który uznał, że mimo porażki, niczego by nie
zmieniał. Nie mam złudzeń co do tego, że gra z odsłoniętą piętą będzie się mścić na
Barcelonie w przyszłości. Okazuje się przecież, że do trafienia w nią nie trzeba już
ani wybitnych piłkarzy, ani trenera w osobie Jose Mourinho.
PS. Przed pierwszym meczem jeden z kibiców obawiał się o zdrowie swoich
ulubieńców, twierdząc, że waleczni Szkoci są na boisku „rzeźnikami”. W ciągu 180
minut rywalizacji nie widziałem z ich strony ani jednego brutalnego zagrania. Mało
tego, rewanż na Parkhead - z powodu ostrej gry Alexa Songa - w dziesiątkę mogła
kończyć Barcelona.
Mick WACHOWSKI
Autor: Mick Wachowski
2/2
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)