MAŁECKI
Transkrypt
MAŁECKI
MAGAZYN MAZOWIECKIEGO PORTU LOTNICZEGO WARSZAWA-MODLIN MASOVIA WARSZAWA- MODLIN AIRPORT MAGAZINE GRZEGORZ NR 2 | 2017 (40) FREE COPY pobierz na lotnisku airport-free-wifi MAŁECKI 10 nawigacja nawigation 28 14 44 44 14 LUDZIE PEOPLE Ten Typ Mes: Dar i przekleństwo Ten Typ Mes: The gift and the curse WYWIAD INTERVIEW Grzegorz Małecki: A jak aktor Grzegorz Małecki: “A” for “Actor” 54 28 SPRZĘT EQUIPMENT Marzenia spełniane od ręki Where the dreams come true PODRÓŻE TRAVEL Spotkania z obcymi to spotkania z samym sobą Meeting the foreign is meeting yourself ANYWHERE.PL na licencji asz-reklama ul. Kościuszki 61, 81-703 Sopot e-mail: [email protected] tel.: 58 719 23 25; fax: 58 719 39 20 LOTNISKOWA PLATFORMA MEDIALNA www.anywhere.pl www.facebook.com/anywherepl www.twitter.com/anywherepl www.instagram.com/anywhere.pl www.linkedin.com/company/anywhere-pl WYDAWCA Marcin Ranuszkiewicz REDAKTOR NACZELNY Jakub Milszewski 64 FELIETON COLUMN Kto znieważył ofiary Who Insulted the Victims 66 MODA FASHION Fur Saga Fur Saga 58 40 MIEJSCA PLACES Przepis na studio filmowe Recipe for a Film Studio RECENZJE REVIEW Honorowy obywatel The Distinguished Citizen WYDAWCA PUBLISHER ZDJĘCIE NA OKŁADCE Monika Szałek PROJEKTANT GRAFICZNY Katarzyna Gnacińska WSPÓŁPRACA FOTOGRAFICZNA Monika Szałek, Edyta Bartkiewicz, Tomasz Sagan TŁUMACZENIE Kaja Bronowska, Anna Gortat, Natalia Chycka Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i materiałów redakcyjnych oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść nadesłanych ogłoszeń reklamowych. Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania i skracania tekstów. ZESPÓŁ REDAKCYJNY Sylwia Gutowska, Katarzyna Szewczyk, Kajetan Kusina, Jacek Górecki, Aleksandra Budka NA ZLECENIE AT REQUEST KOREKTA Aleksandra Jędrzejczyk MAZOWIECKI PORT LOTNICZY Warszawa-Modlin Sp. z o.o. ul. gen. Wiktora Thommee 1a 05-102 Nowy Dwór Mazowiecki www.modlinairport.pl DZIAŁ REKLAMY Dagmara Zielińska ([email protected]) Katarzyna Świacka ([email protected]) Natalia Pniewska ([email protected]) NASZ MAGAZYN MONITOROWANY JEST PRZEZ INSTYTUT MONITOROWANIA MEDIÓW PARTNERZY PARTNERS więcej na anywhere.pl 12 nasi autorzy autorzy authors andrzej saramonowicz grzegorz kapla wojciech zawioła mateusz kusznierewicz Reżyser, scenarzysta, pisarz, dramaturg i dziennikarz. Autor największych polskich hitów komediowych w XXI w. W 2015 roku Saramonowicz wydał bestsellerową powieść „Chłopcy”. Żyje z pisania. A żyć z tego, co się lubi, to dar. Bardziej od pisania lubi tylko spotykać ludzi. No i lubi być w drodze, kupować płyty w sklepie z płytami a nie w sieci, pomidorową i kabriolety. Obserwuje, a potem opisuje i komentuje. Głównie sport, ale ma w swoim dorobku dwie powieści. Na co dzień dziennikarz NC+, ale też prezenter wiadomości w TVN i TVN24. Człowiek pracy, gdańszczanin z wyboru. Choć większość zna go jako żeglarza i Mistrza Olimpijskiego, to ma w rękawie jeszcze kilka asów. Jest biznesmenem, społecznikiem, prezesem Fundacji Gdańskiej. ENGLISH ENGLISH ENGLISH He lives by writing. And living by what you love is a gift. The only thing he likes more than writing is meeting other people. He also likes being on the road, buying albums in stores, tomato soup and convertibles He observes and then describes and makes comments. Mainly about sport, but he has two novels to his credit too. On a regular basis, he is a journalist at NC+ and newscaster at TVN and TVN24. wojciech kuczok jakub milszewski katarzyna warnke monika szałek Pisarz, scenarzysta, grotołaz, felietonista, fan piłki nożnej. Laureat Nagrody Literackiej Nike. Człowiek o wielu pasjach. Z nami będzie dzielił się tą filmową, co miesiąc polecając jeden obraz wart obejrzenia. Marudzi, poprawia, kłóci się. Sam już nie wie, czy woli pisać o muzyce, turystyce, czy jedzeniu, więc pisze o czym akurat trzeba. Połowa duetu stojącego za książką „Gastrobanda”. Aktorka, dramaturg, reżyserka. Ukończyła krakowską PWST, została zaangażowana do Teatru Starego w Krakowie, później dołączyła do zespołu TR Warszawa. Fotografka, artystka, pasjonat, osoba zafascynowana ludźmi, twarzami, pozami, życiem ale zawsze z człowiekiem na pierwszym planie. Skończyła Warszawską Szkołę Filmową i od kilku lat oddaje się wyłącznie fotografowaniu. ENGLISH A writer, screenwriter, caver, columnist and soccer fan. A winner of the Nike Literary Award. A man of many passions. He will share one of them with us recommending one picture worth seeing every month. ENGLISH ENGLISH He grumbles, corrects, argues. No longer knows, if he prefers to write about music, tourism, or cuisine, so he writes about anything what is needed in a moment. Half of a duo behind a „Gastrobanda” book. An actress, dramatist and director. She finished the PWST National Academy of Theatre Arts in Krakow, worked at the Stary Theatre in Krakow and joined the team of TR Warszawa. więcej na anywhere.pl A working man and a citizen of Gdansk by choice. Most of us know him as a sailor and an Olympic Champion, but he has several more aces up his sleeve. He is a businessman, a social activist and the CEO of Gdansk Foundation. ENGLISH A photographer and artist fascinated with people, faces, poses and life – always with man in the foreground. She finished the Warsaw Film School and for several years has been devoted to photography. ZDJĘCIA: DOROTA CZOCH, MAT. PRASOWE, EDYTA BARTKIEWICZ, SYLWESTER CISZEK, MONIKA SZAŁEK, MONIKA SZAŁEK, SYLWESTER CISZEK, MAT PRASOWE. ENGLISH A director, screenwriter, writer, playwright and journalist. The author of the biggest Polish comedy hits of the 21st century. In 2015, Saramonowicz published his bestseller book entitled Chłopcy (Boys). 13 anywhere.pl autorzy authors katarzyna zdanowicz Od 2012 roku pracuje w TVN24. W CV ma też „Gazetę Wyborczą” Polskie Radio PiK, Radio Gra, Polsat i Polsat News. Lubi kawę i rozmowy. Nie kończy na jednym pytaniu. ENGLISH ZDJĘCIA: MONIKA SZAŁEK, MAT. PRASOWE, JOANNA OGÓREK, MAT. PRASOWE, MAGDALENA CZAJKA, MAT. PRASOWE, MAT. PRASOWE, MONIKA SZAŁEK. Has been working in TVN24 since 2012. She has also Gazeta Wyborcza, Polskie Radio PiK, Radio Gra, Polsat and Polsat News in her résumé. She likes coffee and conversations. She does not end on one question. aleksandra budka kamil sadkowski Gdyby nie było muzyki, jej życie nie miałoby sensu. Pasjonatka radia i klimatu retro, kolekcjonerka płyt, okularów i torebek. Od wielu lat związana z radiową Trójką. O muzyce i radiu pisze także na blogu. Znawca i poszukiwacz smaków. Przeszedł przez wszystkie szczeble w branży gastronomicznej. Współautor książki „Gastrobanda. Wszystko co powinieneś wiedzieć, zanim wyjdziesz coś zjeść”. ENGLISH ENGLISH Without music her life would be completely meaningless. A radio and retro style aficionado. Collects music albums, sunglasses and purses. For years has been related to Polish Radio Programme 3. Writes on music and radio on her blog. Maven and seeker of tastes. He went through all stages of the food industry. Co-author of the book „Gastrobanda. Wszystko co powinieneś wiedzieć, zanim wyjdziesz coś zjeść”. anna nazarowicz Słabość do samochodów ma zaszytą w głowie, bo serca nie ma – jest turbosprężarka. Pociąga ją wszystko, co ma cztery koła. Autorka bloga „Panie wiozą Panów”. ENGLISH She has a weakness for cars instilled in her head, because she does not have a heart but a turbocharger instead. Everything with four wheels attracts her. The author of a blog entitled Panie wiozą Panów. sylwia gutowska GRZEGORZ MAŁECKI TOMASZ SOBIERAJSKI edyta bartkiewicz Rozmawia, pisze, potem redaguje. Interesuje się kulturą wysoką, średnią i niską, bo jest prawdziwą (post)humanistką. Od dobrej książki woli tylko teledysk MC Hammera. Mówi o sobie “aktor wyłącznie teatralny”. Od osiemnastu lat związany Teatrem Narodowym w Warszawie. W rankingach krytyków znajduje się w ścisłej czołówce najważniejszych aktorów polskiego teatru w XXI w. Socjolog z zawodu i z pasji. Wytrawny badacz społecznych zjawisk i kulturowych trendów. Naukowiec 3.0 nie bojący się trudnych wyzwań, międzynarodowej współpracy i interdyscyplinaroności. Jest fotografem mody, ma 23 lata i pochodzi ze Szczecina. Do Warszawy przyjechała spełniać marzenia i kieruje się dewizą‚ liczy się jakość, a nie ilość’. ENGLISH She talks, writes and edits. She is interested in high, middlebrow and low culture because she is a true (post)humanist. She claims there is nothing better than a good book except for MC Hammer’s video clips. ENGLISH Says that he is “exclusively a theatre actor”, for many years now working with the National Theatre in Warsaw. He is at the very top of the critics’ ranks of 21st century Polish theatre actors. ENGLISH A sociologist by profession and passion. An experienced scientist of social phenomena and cultural trends. A 3.0 scientist, who is not scared of challenges, international cooperation and interdisciplinarity. ENGLISH She’s a fashion photographer, she’s 23 and comes from Szczecin. She came to Warsaw to fulfill her dreams and follows the rule „Quality over quantity”. lotniskowa platforma medialna więcej na anywhere.pl 14 wywiad interview A JAK AKTOR ENGLISH TEXT 20 więcej na anywhere.pl 16 wywiad interview GDYBY KTOŚ OBUDZIŁ MNIE W ŚRODKU NOCY I KAZAŁ WYMIENIĆ NAZWISKO AKTORA, BEZ CHWILI WAHANIA ODPOWIEDZIAŁBYM: MAŁECKI. GRZEGORZ MAŁECKI. AKTOR MYŚLĄCY. AKTOR ŚWIADOMY. AKTOR WNIKLIWY. AKTOR PRZEZ DUŻE A. CENIONY, NAGRADZANY, HOŁUBIONY. NIBY W TEATRALNYM MAINSTREAMIE, A JEDNAK OSOBNY. DZIŚ SPOTYKAMY SIĘ OKO W OKO, ŻEBY POROZMAWIAĆ O PROFESJONALIZMIE, AKTORSKIM RZEMIOŚLE, NAJWAŻNIEJSZYCH ŻYCIOWYCH PYTANIACH I… POTRZEBIE DYSTANSU. TOMASZ SOBIERAJSKI MONIKA SZAŁEK W spektaklu „W mrocznym, mrocznym domu”, który jest jednym z moich ulubionych, grasz bardzo trudną rolę. Terry to postać niezwykle złożona. Powoli oswajasz publiczność z jego wewnętrznymi strachami, żeby na końcu odpalić prawdziwą petardę. Widzowie wychodzą z tego spektaklu kompletnie oszołomieni. Mnie też to nie ominęło. I kiedy stałem przed teatrem, właśnie po tej sztuce, a w mojej głowie kłębiło się tysiące myśli, zobaczyłem ciebie, jak wychodzisz z bocznego wyjścia dla aktorów, wsiadasz na rower i jak gdyby nigdy nic odjeżdżasz w… lato. Popatrzyłem za tobą i pomyślałem: „O rany! Co to za aktor! Po takiej roli po prostu wsiada na rower i odjeżdża”. A potem zdałem sobie sprawę z tego, że być może ten rower, ten wiatr, ta letnia, wieczorna przejażdżka, to jest twój sposób na odreagowanie trudnej roli? Jedną z najważniejszych rzeczy w aktorstwie jest umiejętność szybkiego wchodzenia i wychodzenia z roli. Na tym polega ta praca. Samo tworzenie postaci to proces, który jest podzielony na etapy: próby, premiera, spektakle repertuarowe. I rzeczywiście, podczas prób praca przy spektaklu „W mrocznym, mrocznym domu”, była bardzo trudna. W ciągu dwóch czy trzech miesięcy musiałem zrewidować swoje myślenie na temat świata, ludzi. I faktycznie na tym etapie postać Terry’ego przenosiła się na moje zachowanie. Wynikało to z tego, że nieustannie zadawałem sobie pytanie – jak ta postać, którą będę grał, będzie się zachowywać, albo jak zachowywałaby się w tej sytuacji, w której na przykład ja jestem w tej chwili: w tramwaju, w metrze, w samochodzie, na ulicy. Wyobrażałem sobie co robi, co myśli. To był duży wkręt. To najlepsza droga do tego, żeby stworzyć kreację. Nie w sensie wybitnej, wielkiej roli, ale stworzenia postaci, w którą uwierzy widz. Śmiem twierdzić, że akurat ta rola była kreacją w obu przywołanych przez ciebie znaczeniach. Ale wróćmy do tego momentu wychodzenia z roli. W uprawianiu tego zawodu poczytuję sobie za profesjonalizm to, że szybko potrafię wejść w rolę i dość szybko z niej wyjść. Znam wielu aktorów, którzy opowiadają o tym, że tygodniami nie mogą wyjść z roli po filmie i wiele godzin zajmuje im wyjście z postaci po spektaklu. Wydaje mi się to dość pretensjonalne. Celują w tym aktorzy amerykańscy, którzy po skończeniu filmu muszą pół roku wychodzić z roli na Hawajach. Ale i tak ich kochamy z tymi ich problemami. Ja kończę pracę w momencie, kiedy gasną światła w teatrze. Zdejmuję kostium, zakładam swoje ubranie i wracam do siebie. Gdybym w dalszym ciągu miał być Terrym z „Mrocznego, mrocznego domu”, który ma bardzo poważne problemy natury seksualnej, psychicznej, rodzinnej i każdej innej, to po prostu byłbym facetem nieznośnym do życia. Niedawno rozmawiałem na podobny temat z Januszem Gajosem, z którym mam szczęście grać w Narodowym, m.in. w „Kotce na gorącym, blaszanym dachu”. Powiedział, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której po spektaklu jeszcze godzinami rozpamiętuje i przeżywa to, co działo się na scenie, w sztuce. To jest po prostu nasza praca. A z perspektywy czasu – bo pracuję w Teatrze Narodowym już 18 lat – mogę powiedzieć, że to wchodzenie i wychodzenie z roli przychodzi mi teraz dużo łatwiej. Pamiętam, że kiedy zaczynałem pracę, to potrzebowałem co najmniej godziny na to, żeby skupić się przed spektaklem. Chodziłem po scenie, powtarzałem kwestie, ruchy, gesty. W tej chwili wydaje mi się czasami, że mógłbym wejść na scenę w zasadzie z ulicy. Potrzebuję kilku sekund w kulisie i jestem gotowy zagrać daną postać. Ktoś może to nazwać rutyną, ale dla mnie to jednak oznaka profesjonalizmu w moim fachu. Zatem moje pierwsze odczucia w opowieści z rowerem, czyli to, że jesteś wspaniałym, profesjonalnym aktorem, który potrafi zostawić rolę za sobą, w teatrze i spokojnie na rowerze wrócić do normalnego życia, były słuszne? Tak. Bo po spektaklu często spotykam się z przyjaciółmi, dziewczyną, znajomymi, rodziną. Wydaje mi się nieeleganckie to, że zawracałbym im głowę przeżyciami mojego bohatera, którego grałem przed kilkudziesięcioma minutami. A oni, umawiając się z tobą, zastanawialiby się nad tym, z kim się dzisiaj spotkają: z Gustawem-Konradem z „Dziadów”, z Albinem ze „Ślubów panieńskich”, czy może z Edkiem z „Tanga”? Tym bardziej, że w teatrze w ciągu tygodnia grasz nierzadko trzy skrajnie różne role. Nie tylko w ciągu tygodnia. Niejednokrotnie w ciągu dnia gram kilka różnych postaci, bo rano mam na przykład zdjęcia do serialu, potem pędzę na nagranie do radia, a potem jeszcze mam jakąś scenę w filmie, żeby na koniec dnia zagrać wspomnianego przez ciebie Gustawa-Konrada w „Dziadach” w Narodowym, czy Rolanda w „Konstelacjach” w Teatrze Polonia. I gdybym tak strasznie przeżywał każdą z tych postaci, to skończyłbym prawdopodobnie w szpitalu dla obłąkanych. Jako widz lubię przychodzić do teatru na sztuki, w których grasz, ponieważ czuję się… bezpiecznie. Wiem, że nie będzie blamażu, a co najważniejsze, bije od ciebie na scenie taka siła i taka moc, która sprawia, że mam pewność po co jesteś na scenie. I zastanawiam się czy zdarza ci się grać to, że wiesz, więcej na anywhere.pl 17 wywiad interview PAMIĘTAM, ŻE KIEDY ZACZYNAŁEM PRACĘ, TO POTRZEBOWAŁEM CO NAJMNIEJ GODZINY NA TO, ŻEBY SKUPIĆ SIĘ PRZED SPEKTAKLEM. KTOŚ MOŻE TO NAZWAĆ RUTYNĄ, ALE DLA MNIE TO JEDNAK OZNAKA PROFESJONALIZMU W MOIM FACHU. więcej na anywhere.pl 18 wywiad interview więcej na anywhere.pl 19 wywiad interview POWIEM SZCZERZE, ŻE DO PRZEDSTAWIENIA MAM SPORO ZASTRZEŻEŃ. UMIEM BYĆ KRYTYCZNY W STOSUNKU DO SIEBIE. Z WIEKIEM MI TO PRZYSZŁO. po co jesteś na scenie, czy rzeczywiście zawsze to wiesz? Pytam o to, bo wiem, jak wiele zależy od reżysera. I są tacy reżyserzy, którzy nie potrafią dać aktorom tej pewności. W mojej pracy, niestety spotykam – i myślę, że będę w dalszym ciągu spotykał – reżyserów, którzy nie mają wiele do powiedzenia. To jest pięta achillesowa polskiego teatru. Filmu i telewizji zresztą też. I co w takich sytuacjach robi aktor? Co robi aktor taki jak ty? Ja w ogóle uważam, że reżyser to wróg. Niezależnie od tego czy jest zdolny czy nie. A aktor powinien przede wszystkim myśleć. Czasem się kłócić. Mieć własną wizję postaci i ograniczone zaufanie do reżysera. I pracować, a nie czekać aż reżyser rozwiąże za niego wszystkie sceniczne problemy. Mam świadomość tego, że nie odwalam fuszerki na scenie przede wszystkim dlatego, że jestem naprawdę pracowitą osobą. Ale odpowiadając na twoje pytanie: tak, wiem po co wchodzę na scenę, a to dlatego, że mam ogromny szacunek dla widza. Spaliłbym się ze wstydu, wychodząc na scenę i wykonując coś nieprzygotowanego... Wracając do reżyserów – ważne jest, żeby byli otwarci, niekoniecznie się upierali i przede wszystkim pomagali aktorowi w pracy. Reżyser powinien być trochę psychoterapeutą. Jeśli jest czuły i mądrze prowadzi tę terapię to aktor zagra mu absolutnie wszystko. A jeśli zdarzy się taki reżyser, który przeszkadza? To zmuszony jestem do podwójnej aktywności i czujności. Jestem znany z tego – myślę, że potwierdzą to moi koledzy z teatru – że jeśli coś idzie na próbach nie tak, że reżyser nie współpracuje z nami, to obdzwaniam wszystkich i organizuję spotkanie aktorów poza próbami. Czasem siedzimy po nocach, kombinujemy, próbujemy, tworzymy coś, co będzie warte tego, żeby widz nie żałował wydanych pieniędzy na bilet, żeby nie czuł się oszukany i rozczarowany. Masz niesamowity dar, który posiada tylko kilku aktorów i aktorek w tym kraju, polegający na tym, że wychodzisz na scenę i łapiesz – jak ja to nazywam – widownię za twarz. I przez cały spektakl ciągniesz ją przy pomocy niewidzialnych sznureczków za sobą i robisz z nią to, co chcesz. Przyznam ci, że to są momenty, które sprawiają, że chciałbym być na twoim miejscu na scenie i tak samo robić z ludźmi. Wydaje mi się, że ta twoja umiejętność, wpisana w wyższy poziom aktorskiego rzemiosła, jest związana z tym, że ty nieustannie zadajesz sobie pytania i próbujesz na nie znaleźć odpowiedzi. Uświadomiłem sobie niedawno, że właściwie jest jedno pytanie, które sobie zadaję bez przerwy. I dotyczy ono zarówno życia jak i pracy. Jakie to pytanie? Po co? Po co życie? Po co praca? I jedno, i drugie. Jeżeli chodzi o pracę, to zawsze zadaję sobie pytanie: „Po co wychodzę na scenę?”. Po co? O jakiej postaci chcę widzom opowiedzieć? Jeżeli chodzi o życie, to jest już oczywiście głębiej. Nie chciałbym żebyśmy teraz w to brnęli, bo nie jestem filozofem i to pytanie zadaję sobie na własny użytek: „Po co ja tutaj właściwie jestem?”. Oczywiście na to pytanie odpowiedzi nie ma. Gdybyśmy tę odpowiedź znali, to właściwie padłaby religia, filozofia i sztuka. Ale lubię je sobie zadawać. Bo permanentnie myślę o śmierci. I to też gdzieś mi się przekłada na pracę. Po co? To chyba dobre pytanie. Proste. I krótkie. Czy to fundamentalne dla ciebie pytanie „Po co?” zbiega się z jakimś szczególnym momentem w twojej karierze zawodowej? Może z momentem podsumowań? Pytam o to nie bez przyczyny. Grasz na dużej scenie Teatru Narodowego ikoniczną dla literatury i dramatu polskiego rolę GustawaKonrada. Bardzo lubię tę wykreowaną przez ciebie postać. Uważam, że jest fenomenalnie zagrana. Momentami poruszasz się w niej na cienkiej, czerwonej linii, ale nigdy jej nie przekraczasz. Nie dajesz publiczności jasnych, mesjańskich odpowiedzi. Czy czujesz, że po zagraniu tej roli wskoczyłeś na inny poziom? Ta rola była ogromnym wyzwaniem, pod wieloma względami chyba najważniejszym w moim życiu. Począwszy od tego, że mówiąc Gustaw-Konrad, „Dziady”, Teatr Narodowy, mamy wyłącznie jedno skojarzenie. Czyli rok 1968, Dejmek, Holoubek, wydarzenia marcowe i wszystko, co za tym idzie. Jest wiele osób, które pamiętają jeszcze tamtą inscenizację i zdawałem sobie sprawę, że te osoby pojawią się na spektaklu i będą mnie – nawet mimowolnie – porównywać z Gustawem Holoubkiem. Ta rola to legenda. Niemalże zawsze wystawieniu „Dziadów” towarzyszyły mniejsze lub większe awantury historyczne. Biorąc pod uwagę to wszystko, odczuwałem gigantyczny stres jeszcze zanim zaczęły się próby. Ale w pewnym momencie zdecydowałem się odrzucić ten bagaż, bo inaczej nigdy nie skończyłbym tej roboty. Poza tym w tej pracy nie wolno się porównywać. To był pewnie ten moment, kiedy miałeś szczególnie dużo pytań w głowie? Oddałem się w ręce litewskiego reżysera – Eimuntasa Nekrošiusa, który robi, jak sam wiesz, autorski, pojechany teatr, nie dla wszystkich więcej na anywhere.pl 20 wywiad interview zrozumiały. Nieraz niezrozumiały również dla aktorów. Potraktowałem tę rolę jako kolejne wyzwanie, ustawiłem ją w szeregu innych moich ról na jednym poziomie. Niemniej to wspaniała rola… Dziękuję. Mam świadomość, że jest to rola, o której marzy czy też marzyło wielu innych aktorów od pierwszego roku szkoły teatralnej. Zdaję sobie też sprawę, że niezależnie od jej oceny i od oceny spektaklu oraz odczuć poszczególnych widzów zapisałem się nią jakoś w historii polskiego teatru. Chociaż powiem szczerze, że do przedstawienia mam sporo zastrzeżeń. Umiem być krytyczny w stosunku do siebie. Z wiekiem mi to przyszło. Że jak grają Gustawa-Konrada… ...to mogą rozmawiać już tylko z Bogiem. Mówiąc o ułudzie tego fachu, chcę powiedzieć, że niejednokrotnie tych najinteligentniejszych profesorów, królów, książąt grają aktorzy, którzy wcale szalenie inteligentni nie są. Oni są po prostu bardzo dobrymi, zdolnymi aktorami. Wróćmy do ciebie i do tego, czego teraz chcesz. Być może będzie to reżyseria, być może coś napiszę. Chciałbym wreszcie zacząć nazywać świat własnymi słowami, opisywać go własnym językiem. Ale nikogo nie będę pouczał. Obiecuję. Po prostu mam potrzebę raz ułożyć słowa we własnym szyku. ENGLISH Jesteś wdzięczny za tę rolę? Tak i wiem, że na nią ciężko zapracowałem. Ale nie wykluczam również, że ta rola należała się i innym. Jednocześnie czuję potrzebę odpoczynku od teatru. Marzy mi się film… A propos filmu, jako młodzieniec miałeś ponoć wrażenie, że praca aktora to bardzo prosta rzecz i najtrudniejsze w niej jest przygotowanie mowy na ceremonię Oscarów. Załóżmy, że dostajesz Oscara. Co mówisz? Komu dziękujesz? No jak to co? Dobrze wiesz, co się mówi. (śmiech) Łkasz, jesteś wzruszony... Oczywiście, najpierw trzeba się popłakać. Na początku dziękuje się rodzicom, dzieciom, reżyserowi, a potem występuje się w obronie demokracji i opowiada się przeciwko wojnie. Jak wiadomo, wojny dzięki tym przemówieniom natychmiast ustają. A jeszcze wcześniej jest ten żenujący moment, w którym ten, który wygrał dziękuje tym, którzy przegrali. A oni uśmiechają się tak, jakby… …właściwie o niczym innym nie marzyli, tylko żeby on dostał tę nagrodę. Poważnie kiedyś pomyślałem sobie, że przy takiej okazji wygłosiłbym bardzo długi speech, w którym zawarłbym te wszystkie ikoniczne, amerykańskie teksty z wątkami dotyczącymi pokoju, klimatu, ratowania delfinów i tym podobne. Z pół godziny bym nawijał aż ochrona by mnie zniosła ze sceny. Sprawiasz wrażenie człowieka, który nie czeka na rzeczy, tylko po nie sięga. Dlatego nie pytam na co czekasz, tylko co chcesz teraz sięgnąć? Oprócz roli w filmie, o której przed chwilą wspomniałeś, co kołacze ci w głowie Grzegorzu M.? Jestem w takim momencie życia, w którym czuję lekkie zmęczenie aktorstwem. Ta subordynacja i zależność od kogoś lub czegoś. Aktor jest cały czas czymś uwiązany. Mówi mu się, żeby stanął tam albo tam, mówił ciszej lub głośniej. Od kilkunastu lat nieustannie mówię cudzym tekstem. Wieczór w wieczór. Właściwie to od rana do wieczora kradnę komuś słowa. Słowa, które autor pisał w chwilach uniesień i emocjonalnego szaleństwa. A czasem może i po pijaku. To daje aktorowi złudne poczucie przynależenia do tego tekstu, co sprawia, że wielu aktorom myśli się rzeczywistość z tym, co grają. W związku z tym czują, że mogą zbawiać świat i wypowiadają się na różne tematy, pouczając innych co można, a czego nie można, jak należy się zachować, a jak nie należy. Zaczynają wierzyć, że są tymi postaciami, które grają, albo że są tak inteligentni, jak te postacie. “A” FOR “ACTOR” If someone woke me up in the middle of the night and told me to name one actor, I’d say without hesitation, „Małecki.” Grzegorz Małecki. A thinking actor. A conscious actor. An insightful actor. An actor spelled with big letter “A.” Renowned, awarded, admired. Supposedly in the theatre mainstream, yet separate. Today we meet face to face to talk about professionalism, acting craftsmanship, most important questions about life and… the need for distance. In the play called “W mrocznym, mrocznym domu” (Eng.: “In a dark, dark house”), which is one of my favourite ones, you play a very difficult role. Terry is a very complex character. You slowly familiarize the audience with his inner fears, only to fire a genuine firecracker at the very end. The viewers leave the theater completely shocked. I was one of them. And when I stood in front of the theatre, right after the play, and there were thousands of thoughts rushing though my head, I saw you leave the theatre through the side door for actors, mount your bike and ride away into the summer. I looked at you and thought, “Gosh, what an actor! After playing such a role he just took his bike and left!” And then I realized that perhaps this bike, this wind, this ride on a summer evening was your way of letting off steam after a difficult performance? One of the most important things in acting is the ability to quickly enter and leave a role. It’s what this job is about. The creation of characters itself is a process which is divided into stages: rehearsals, premiere, regular performances. And it’s true, rehearsals for “W mrocznym, mrocznym domu” were a very hard work. In the course of two or three months, I had to revise my way of thinking about the world and people. And it’s also true that at this stage Terry’s character projected on my behaviour. The reason was that I constantly asked myself one question – how the person I was going to impersonate would behave, or how he would react in my current situation, e.g. on a tram, on an underground train, in a car, walking down the street. I imagined his actions, his thoughts. It was very deep. It’s the best way to make a creation. Not an outstandingly great role, but creating a character in whom the audience will be able to believe. Dziękujemy restauracji Palmier (Warszawa, ul. Żurawia 6/12) za udostępnienie przestrzeni na potrzeby realizacji materiału. 21 wywiad interview I’d say that this particular role was a creation in both respects you’ve just described. But let’s go back to the moment of leaving a role. In this profession, what I see as professionalism is the fact that I can quickly enter into a role and quickly leave it. I know many actors who tell me how they can’t leave a role for weeks after a film, or for several hours after the performance. I find it rather affected. American actors exceed at it in particular, since after a role they have to spend half a year in Hawaii just to leave their role. But we still love them with all their problems. I finish my job the moment the lights go out in the theatre. I take off my costume, I put on my own clothes and come back home. If I still were Terry from “Mroczny, mroczny dom,” with all his sexual, psychical, family and other problems, I would be someone unbearable to live with. I’ve recently talked about something similar with Janusz Gajos, with whom I have the pleasure to play in the National Theatre, e.g. in “Cat on a Hot Tin Roof.” He said that he couldn’t imagine a situation in which he would dwell on the performance, on the play for hours. This is just our work. And from the perspective of time – because I’ve been working at the National Theatre for 18 years now – I can say that entering and leaving roles comes much more naturally for me now. I remember that when I was starting to work, I needed at least an hour to concentrate before the performance. I walked around the stage, I revised my lines, movements, gestures. Now it sometimes seems to me that I would be able to go to the stage right off the bat. I need several Grzegorz Małecki Aktor teatralny i filmowy. Studiował na warszawskiej PWST. Od wielu lat związany z Teatrem Narodowym. Ma na koncie współpracę z Teatrem Telewizji i Teatrem Polskiego Radia. Jest laureatem jednej z najważniejszych nagród teatralnych, Feliksa Warszawskiego. Wszędzie go pełno. Studiował też politologię i dziennikarstwo. Od niedawna felietonista na łamach Anywhere.pl seconds in the offstage and I’m ready to play a given role. Someone might call it routine, but for me it’s a sign of professionalism in my job. So my first impressions in the story about your bike – in other words, that you are a great, professional actor who is able to leave his role behind in the theatre, and calmly ride his bike back to his normal life – were right? Yes. Because after a performance I often meet with my friends, my girlfriend, acquaintances and family. It would seem inelegant for me to bother them with feelings of the character that I played an hour earlier. więcej na anywhere.pl 23 wywiad interview więcej na anywhere.pl 24 wywiad interview And they, arranging a meeting with you, would wonder whom they’re going to meet that day – Gustaw-Konrad from “Dziady,” with Albin from “Śluby panieńskie,” or maybe with Edek from “Tango”? Especially that at a theatre you sometimes play three completely different roles in the course of one week. Not only in the course of one week. Not infrequently I play many different roles in the course of one day, because in the morning I have to play some scenes for a TV series, then I go to participate in a radio program, then I have some scenes to perform for a film, and then, in the evening, I have to play Gustaw-Konrad in “Dziady” at the National Theatre, or Roland in “Konstelacje” at the Polonia Theatre. And if I brooded so much over each of those characters, I would end up in an asylum. As a viewer, I like to go to the theatre and watch plays in which you play, because I feel… safe. I know there will be no disgrace, and, what’s most important, when you are on stage, you emanate so much strength and power that I don’t have any doubts why you’re on that stage. And I wonder if you sometimes have to play that you know why are you on stage, or do you actually always know those reasons? I ask because I know that a lot depends on the director. And there are directors out there who are not able to give their actors this certainty. Unfortunately, during my career, I have met directors who don’t have much to say. It’s the Achilles heel of the Polish theatre. And film and television as well. And what does an actor do in such situations? What does an actor like you do? I think, in general, that directors are enemies. Irrespective of whether they are talented or not. First and foremost, actors should think. Sometimes argue. Have their own vision of a given character and limited trust towards the director. And work, and not wait for the director to solve all their acting problems. I am aware that I do some decent work on stage chiefly because I’m a really hardworking person. But answering your question: yes, I know why I’m on stage, and it’s because I have a great respect to the viewer. I would blush for shame if I went on stage and performed something unrehearsed… Coming back to directors – it’s important for them to be open, not to push some matters and, first and foremost, help actors in their work. A director should be a little bit of a psychotherapist. If they are tender and carry out this therapy wisely, actors will play absolutely everything for them. And if there’s a director who interferes? Then I’m forced to be doubly active and cautious. If something goes wrong during rehearsals and the director doesn’t cooperate with us, I’m known for calling everyone and organizing meetings with actors beyond usual rehearsals, I’m sure my colleagues from the theatre would confirm that. We sometimes sit late at night, brainstorm, try new things, create something that wouldn’t make the viewer regret spending money on their ticket, or feel deceived and disappointed. You have extraordinary gift that only few actors and actresses in our country have, which consists in getting onto the stage and – as I describe it – grasping the audience by the face. And throughout the entire performance you pull it with invisible strings, and then you do with the viewers whatever you want. I must admit that these are moments that make me wish to be in your place on stage and do the same thing to people. I think that this capability of yours, belonging to a higher level of acting craftsmanship, is connected to the fact that you incessantly ask questions and try to find answers to them. I’ve recently realized that there is one question that I ask myself all the time. And it is connected to both my personal life and professional work. What is this question? What for? What for - life? What for - work? Both. When it comes to work, I always ask, “What do I go on the stage for?” What for? About what character do I want to tell my audience? When it comes to life, the question is obviously deeper. I wouldn’t like to go into it now, because I’m not a philosopher and I ask this question for my personal use, “What exactly I am here for?” Of course, there’s no answer to this question. If we knew this answer, religion, philosophy and art would crumble. But I like to ask this question to myself. Because I permanently think about death. And it is reflected in my work. What for? I think it’s a good question. Simple. And short. Does this fundamental question „What for?” coincide with some special moment in your professional career? Maybe with a moment of summary? I’m asking not without a reason. On the big scene of the National Theatre, you play a role that is iconic for literature and Polish drama, namely that of Gustaw-Konrad. I like the character you created very much. I think it’s played brilliantly. At some points, you move on a thin red line, but you never cross it. You don’t give your audience any clear, messianic answers. Do you feel that you’ve reached another level after this role? This role was a big challenge, perhaps the most important in my life in many respects. Starting from the fact that when someone says “Gustaw-Konrad, Dziady, the National Theatre,” there is only one association that springs to our minds. Namely 1968, Dejmek, Holoubek, March events, and all the other things it entails. There are many people who remember that production and I was aware that those people would appear in the audience and would compare me – even if subconsciously– to Gustaw Holoubek. This role is legendary. Performances of “Dziady” nearly always were accompanied by some smaller or bigger historical riots. Taking all of this into consideration, I felt gigantic stress even before the rehearsals started. But at some point, I decided to get rid of this baggage, because otherwise I would have never finished this work. Besides, in this job you can’t compare yourself with anyone. I think that in this moment your head was particularly full of questions? I worked with a Lithuanian director – Eimuntas Nekrošius, who makes, as you know, original, crazy theatre, not understandable for everyone. It’s sometimes incomprehensible for the actors as well. I perceived this role as another challenge, I placed it in a row on the same level as my other roles. więcej na anywhere.pl 25 wywiad interview więcej na anywhere.pl 26 wywiad interview But it’s a great role… Thank you. I’m aware that it’s a role about which many other actors dream, or dreamt, from the very beginning of their studies at acting academy. I’m also aware that irrespective of its evaluation and the evaluation of the performance as such and feelings of particular viewers, I somehow managed to write my name into the history of the Polish theatre. But to be honest, I have many reservations when it comes to the performance as such. I can be critical towards myself. I’ve acquired this skill with time. Are you grateful for this role? Yes, and I know that I worked very hard for it. But I also don’t rule out that others deserved this role too. At the same time, I feel the need to take some rest from the theatre. I dream about a film… You sob, you’re touched… Of course, and first of all you need to weep. Then you thank your parents, children, the director, then you give a speech in favour of democracy and against war. This is a well-known fact that thanks to those speeches all wars immediately stop. You seem to be a man who doesn’t wait for things but rather reaches for them. That’s why I won’t ask what you are waiting for, but about what you want to reach for? Apart from a role in a film, which you’ve just mentioned, what is on your mind, Grzegorz M.? I’m at this point in my life when I feel slightly tired of acting. This subordination and dependence on somebody or something. An actor is bound by something at all times. They are told to stand here or there, speak lauder or more quietly. For a dozen years or so I’ve been constantly talking with someone else’s words. Evening after evening. As a matter of fact, I steal someone else’s words from dawn to dusk. Words that their author wrote in moments of inspiration and emotional madness. And perhaps sometimes also drunkenness. This gives an actor a fake sense of belonging with this text, which makes many actors confuse the reality with what they play. Because of that, they feel they can save the world and talk about different matters, lecturing others about what you can do and what you can’t do, how to behave and how not to behave. They start to believe that they are the characters they play, or that they’re as intelligent as those characters. That when they play Gustaw-Konrad… …they can talk only with God Himself. Talking about the delusion of this profession, I want to say that not infrequently those intelligent And earlier there is this embarrassing moment when the professors, kings, prices are played by actors who aren’t so stunningly winner thanks people who have just lost. And they smile as if… intelligent themselves. They are just very good, skilled actors. As if they didn’t dream of anything more than for this guy to get the Oscar. Seriously, I once thought that on such occasion I would Let’s go back to you and the things you want. give a very long speech, in which I would include all those iconic Perhaps I would try to be a director, maybe I’ll write something. I would American slogans about peace, climate, protection of dolphins and like to describe the world with my own words, in my own way. But what not. I would talk for half an hour and then the security would I won’t lecture anyone. I promise. I just feel the need to arrange words drag me off the stage. in my own order just for once. więcej na anywhere.pl 28 podróże travel SPOTKANIA Z OBCYMI TO SPOTKANIA ZE SOBĄ ENGLISH TEXT 34 więcej na anywhere.pl 30 podróże travel WIDZIAŁEM KIEDYŚ FILM, W KTÓRYM DO GŁÓWNEGO BOHATERA ODZYWA SIĘ ZNAJOMA SPRZED LAT. KOBIETA PYTA GO, CZY POJEDZIE Z NIĄ GDZIEŚ DALEKO. PODOBNIE BYŁO ZE MNĄ. Z ZOFIĄ NIE WIDZIAŁEM SIĘ DOBRE PÓŁTORA ROKU. CO Z TEGO? MIESIĄC PRZED WIGILIĄ WYCHODZILIŚMY Z LOTNISKA W LIZBONIE, CZUJĄC JAK INACZEJ PACHNIE POWIETRZE, ZDEJMUJĄC KURTKI PRZY PIĘTNASTU STOPNIACH, PATRZĄC NA PALMY ROSNĄCE PRZED LOTNISKIEM. JACEK TOMCZAK G dy myślę o relacjach z podróży, w głowie mam nudnawe biadolenie o najlepszym jedzeniu w mieście, flagowych zabytkach, galeriach, muzeach czy lokalnych tradycjach, bez wiedzy o których wstyd opuszczać miasto. Nie wiem, co mnie do tego przyzwyczaiło – blogosfera, wycieczki szkolne, reklamy? Poznawanie świata według klucza paradoksalnie zamyka wiele drzwi. Dlatego nie opowiem wam o tym co zjadłem, w jakim muzeum umierałem z nudów (było takie), ani gdzie dorobek kulturowy Portugalii osiąga wyżyny. Lizbona przez niecały tydzień pozwoliła mi doznać wrażeń znacznie więcej niż smaków i historycznej wiedzy. Na wstępie zawsze towarzyszy mi to wrażenie, które nawet przy najbardziej nieudanych wycieczkach jest warte poświęconego czasu. To myśl, że oto wszystko wokół jest inne. Podróż to wejście w każde ze zdjęć, które dotąd tylko oglądałeś. To kompletnie inna architektura, język słyszany na ulicy, witryny sklepowe, rejestracje aut, uroda kobiet. Gdy wspinaliśmy się po setkach schodów w wąskich uliczkach dzielnicy Bairro Alto, zadyszka i zachwyt kipiały w piersiach. Zaznawanie nowego jest odurzające. Wtedy nie było inaczej. Już od pierwszych kroków pozwoliliśmy zniknąć wszystkiemu, co wiemy, aby zrobić miejsce na to, co nieznane. więcej na anywhere.pl 31 podróże travel TO KOMPLETNIE INNA ARCHITEKTURA, JĘZYK SŁYSZANY NA ULICY, WITRYNY SKLEPOWE, REJESTRACJE AUT, URODA KOBIET. GDY WSPINALIŚMY SIĘ PO SETKACH SCHODÓW W WĄSKICH ULICZKACH DZIELNICY BAIRRO ALTO, ZADYSZKA I ZACHWYT KIPIAŁY W PIERSIACH. więcej na anywhere.pl 32 podróże travel GRAFITTI I STREET ART W LIZBONIE POJAWIAŁY SIĘ W NAJMNIEJ OCZEKIWANYCH MOMENTACH. TO TYLKO POMAGAŁO IM ZASKAKIWAĆ. PAROKROTNIE OBIECYWAŁEM SOBIE, ŻE ZROBIĘ ZDJĘCIA PARU PRACOM MIJAJĄC JE W DRODZE POWROTNEJ. więcej na anywhere.pl 33 podróże travel Moglibyśmy stanąć gdziekolwiek, aby po prostu obserwować mogli narysować zmiany wysokości naszych wypraw, efekt wyglądałjak upływa czas. To mogło nam zupełnie wystarczyć. Dlatego już by jak EKG młodego Wertera. pierwszego wieczoru szukaliśmy swoich miejsc, nie wiedząc nawet, Przemierzanie Lizbony w jej niższych partiach jest przyjemnością. jakie miałyby być. Podczas gdy w Polsce malują wieżowce na budzące litość pastelowe W labiryncie uliczek dogonił nas obfity deszcz. Czekaliśmy na pokolory, architektura w stolicy Portugalii mieni się wdzięcznymi barwaprawę pogody na parterze piętrowego parkingu. „Zofia... czy myślisz, mi, nie przekraczając kilku pięter. Ściany budynków zdobione są kaflaże można wejść na dach?” – zapytałem. Moja towarzyszka nie miała mi. Nie opowiem wam, skąd upodobanie Portugalczyków do kafli, ale pojęcia, ale była gotowa to sprawdzić. Gdy deszcz spłukiwał ślady zapewnię – są wszędzie. Jeśli jakimś cudem kamienica z drewnianymi kroków z drobno brukowanych ulic, my człapaliśmy, piętro za piętrem, okiennicami nie została upstrzona we wzorzyste kwadraty, to ma ustępując przejeżdżającym autom. Imponujący widok na most Vasco choć jeden parapet sąsiadujący z pikselową estetyką. To sprawia, że da Gamy był pierwszą, ale nie ostatnią nagrodą za poszukiwania miasto jest pełne szczegółów. Gdy spoglądasz na nie z dowolnego dachu. Gdy skończyliśmy studiować panoramę miasta, na tym samym wzgórza, masz wrażenie, że morze czerwonych dachówek właśnie dachu znaleźliśmy otwarty bar. Uliczki na dole błyszczały od spływaprzed tobą zastygło. Gdy schodzisz do poziomu ulic, docierasz do jącej wody, a my tańczyliśmy do muzyki z winyli z tuzinem miejgłębin pełnych wspomnianych kafli, barw, faktur, kolorowych drzwi scowych. Na miejsce wytańczonej radości mogliśmy zbierać nowe i schnącego prania. Nie przeszkadza to mieszkańcom zmieścić tam wrażenia. Tych w kolejce ustawiło się mnóstwo. kina, teatrów albo przestrzennych knajp. Bynajmniej nie mam na myśli konkretnej sytuacji. Bardziej chodzi Wizyta w tym magicznym mieście musiała mieć kilku bohaterów mi o smaczki. Okna i balkony, tak nisko i szeroko osadzone, że chwil. Pierwszoplanowym bohaterem wielu z nich był Fernando Pesniejednokrotnie mogliśmy zajrzeć lokatorom do ich domów. Sklepy soa. Zmarły już pisarz spacerował z nami, ilekroć w plecak braliśmy z pamiątkami obecne co krok, właściwie w każdym była osobna półka „Księgę niepokoju” i czytaliśmy ją sobie na wyrywki. Obserwował na porto. Pranie rozwieszane na sznurkach przed oknami, czasem nas z pomników, pamiątek, obrazów czy antykwariatów. Te ostatnie tak nisko, że mógłbym spokojnie komuś pogubić skarpety. Z jakiegoś były dobrym przykładem piękna, które wprawia w zakłopotanie. powodu Portugalczycy nie mają takich obaw. Półki były pełne książek, po które ręka sięgała sama. Niemniej, Natura miasta pełnego wzniesień, spadów, schodów i wąskich wszystkie były po portugalsku. chodników wymusza na jego bywalcach określony rytm funkcjonowaŻywi bohaterowie? Proszę bardzo. Była na przykład dziewczyna, któnia. Miejscowi sterczą na każdym rogu, sprawiając wrażenie jakby na ra pracowała w sklepie z płytami winylowymi. Gdy we wtorek, chwilę kogoś czekali. W uliczkach Bairro Alto witają się serdecznym wołaniem po piątej zajrzałem tam, aby ubrudzić palce w kurzu papierowych okłaz trzydziestu metrów, prowadzą rozmowę nie zmieniając wzajemnej dek, właśnie go zamykała. „Przepraszam cię, ale muszę lecieć do mojej odległości. Chyba też bym tak potrafił, gdybym wiedział, że w każdej drugiej pracy. Przyjdź pojutrze, między 15 a 19” – rzuciła w moją stronę chwili mogę stanąć nad oceanem i pogapić się na wodę. Nie musiałnieprzejęta nowym gościem. Inną postacią był pracownik kawiarni, do bym nawet wiedzieć, dlaczego to sprawia, że czuję się lepiej. której trafiliśmy ostatniego dnia. Mijaliśmy ją codziennie, ale dopiero Woda koi, lecz także przyprawia o głód. Na knajpy trafialiśmy wew czwartek była otwarta. Lizbońskie poczucie czasu. Swoje pierwsze dług dziwnego kryterium. Łypaliśmy na wnętrza i ludzi. Jeśli pierwsze „nieprzeparzone” espresso dostałem właśnie tam. Podał mi je młody i drugie nam się podobało – zajmowaliśmy miejsca. Jeśli jednak przy chłopak z Ukrainy. Opowiadał, że w Lizbonie jest od pół roku i póki co barze stali sami panowie o pustych oczach, a kołysząca się jarzenionie planuje wracać do siebie. Słuchałem go, myśląc o dostrzeżonych wa lampa mrugała złowieszczo, odpuszczaliśmy ucztowanie. Tak też przedświątecznych spotkaniach we wspomnianym O Trevo. wytypowaliśmy nasze dwa ulubione miejsca z jedzeniem i piciem, Po dwóch popołudniach dezorientacji w dzielnicy handlowej gdzie spędziliśmy większość przerw na obiady i porto. Bar O Trevo byliśmy więcej niż chętni, aby pojechać na Alfamę. To tam dwa razy przy Praca De Camoes w dzielnicy Chiado wystrojem przypominał w tygodniu funkcjonuje pchli targ, znany też jako targ złodziei. Dla krzyżówkę szpitala i baru mlecznego. Z jakiegoś powodu przyciągał zainteresowanych: można dojechać tam tramwajem nr 28 ze wspotłumy. Wpadnijcie tam po surowy folklor, a wyjdziecie z wypiekami mnianego Chiado. Jeśli nie przyjeżdża zbyt długo, wywołajcie go na twarzy. Drugim faworytem okazała się klubokawiarnia Tasca do papierosem. Jeśli się zbliża – zawołajcie go autostopowym kciukiem. Mastai przy Ruada Rosa. To tam za trzy euro dostałem od wydziaranej Na dym z ust nie reaguje. rówieśniczki mojej mamy Negroni w szklance wielkości wiadra. KuPowiem banał – na pchlim targu jest wszystko. A pchle wszystko piłem też włoski komiks i podziwiałem, jak ludzie zajmują krawężnik na takich targach jest jak wszechświat. To znaczy, jego pojemność jest przed wejściem, nie mogąc usiąść w środku. Znad półlitrowego drinka względna i raczej rośnie. Od rękodzieła, biżuterii, starych fotograpodejrzanie łatwo można wczuć się w miejscowych. fii, pocztówek, zabawek, przez manekiny, używane świerszczyki Czas w Lizbonie był materiałem wykorzystanym w pełni. Niemniej i wibratory (!), stare Nokie, aż po zepsutą broń palną. Były też żarówki parę odwiedzonych przez nas miejsc było zamkniętych o tych samych wypełnione wodą, przez które świat widziało się oczyma złotej rybki porach w różne dni. Zrozumienie względnego poczucia czasu Portupo kwasie. Części rzeczy nawet nie śmiecie tam tknąć, w innych galczyków to lekcja, którą wciąż muszę przyjąć. To również kolejny zaszperacie się do nieprzytomności. Niezależnie od upodobań, zapowód, aby tam wrócić. bierzcie ze sobą nawilżane chusteczki. Przedmioty z historią są super, Grafitti i street art w Lizbonie pojawiały się w najmniej oczekiale ludzie z chorobami już mniej. wanych momentach. To tylko pomagało im zaskakiwać. Parokrotnie Nie zabrałem z Lizbony przygody swojego życia. Poza włoskim obiecywałem sobie, że zrobię zdjęcia paru pracom mijając je w drodze komiksem przywiozłem płytę Roya Ayersa, to wszystko. Cała reszta powrotnej. Właściwie żadnej z nich nie minąłem ponownie, gubiąc to niuanse, detale, egzotyczne przyprawy z chwil. Małe powodzie się w uliczkach albo obierając sobie nowe cele włóczęgi. Gdybyśmy endorfin. Bo słońce, bo ocean. Bo uliczki, bo nowe. Nieznane. Oprócz więcej na anywhere.pl 34 podróże travel tego największą zdobyczą (poza wytrzymaniem z Zofią sześciu dni bez przerwy) było uczucie wszechobecnej inności. Na blisko tydzień zmianie uległo absolutnie wszystko. Zawiodło mnie to do punktu, gdzie to, co wiem o swoim świecie, przestało mieć znaczenie. Zniknęły przyzwyczajenia i przekonania. Z tak rozbrojonym sobą mogłem zrobić tylko jedno. Otworzyć się. ENGLISH MEETING THE FOREIGN IS MEETING YOURSELF I’ve once seen a film in which the main protagonist is contacted by an old acquaintance. The woman asks him if he wants to go with her to a distant place. It was very similar in my case as well. I hadn’t seen Zofia more than one year and half. So what? A month before Christmas we stepped out of the airport in Lisbon, inhaling the different smell of the air, taking off our jackets by 15°C, and looking at palm trees growing in front of the airport. When I think about stories from journeys, what springs to my mind is some uninspiring droning about the best food in the city, the hallmark historical monuments, galleries, museums or local traditions – it would be a shame to live the city without seeing it all. I don’t know what has gotten me so used to it – blogosphere, school trips, advertisements? Learning about the world by following just one answer key can paradoxically slam the doors shut. That’s why I won’t tell you what I ate, in which museum I yawned my head off (there was such one), or where the cultural heritage of Portugal reaches its full glory. In less than a week, Lisbon provided me with much more than just numerous flavours and historical knowledge. At first, I’m always accompanied by this feeling which is worth spending time on even if the trip itself was a total failure. It’s the thought that everything around me is different. Journey means entering each of the photographs that up to recently you’ve only been watching from afar. It’s completely different architecture, language heard in the streets, shop windows, car registration plates, type of women’s beauty. When we were climbing hundreds of stairs in the narrow lanes of the Bairro Alto district, we were short of breath and awe-inspired. Experiencing the new is intoxicating. That time was no different. As we took our first steps, we let all we know disappear to make room for the unknown. We could have stopped anywhere, just to watch the time pass by. It would have been enough for us. That was why already on the first evening we looked for our places, not even knowing what we’d like them to be like. In the labyrinth of streets, we were caught in the rain. We waited for the weather to improve on the ground floor of a storeyed car park. ‘Zofia, do you think we can go to the roof?’ I asked. My companion didn’t have the slightest idea, but was ready to find out. While the więcej na anywhere.pl 35 podróże travel rain was washing away footprints from the finely cobbled streets, we dragged our feet, floor after floor, making way for passing cars. The impressive view of the Vasco da Gama Bridge was the first but not last prize for entering the roof. When we finished examining the panorama, on the very same roof we found a bar. Streets below sparkled with streaming water as we danced to vinyl records with several local people. Our danced-out joy let us collect new impressions. And there were plenty of them ahead of us. I don’t have any particular situation in mind. It’s more about piquancy. Windows and balconies, so low and wide that we could look into other people’s flats. Souvenir shops at every corner with an obligatory shelf with port wine. Laundry hung on strings in front of windows, sometimes so low that if I had wanted, I could have knocked off several socks. For some reason, when it comes to such things, the Portuguese are not concerned in the slightest. The city full of hills, slopes, stairs and narrow pavements enforces some kind of specific rhythm of functioning on its inhabitants. Local people stand at each corner, as if they were waiting for someone. In the streets of Bairro Alto they greet each other with a yell, standing 30 metres apart, and then continue talking without bothering to close the distance. I think I would do the same if I knew that I could go to the ocean and stare at the water any time. I wouldn’t even have to know why it makes me feel better. Water soothes, but also makes you hungry. We chose restaurants and bars according to a weird standard. We looked at interiors and people. If we found both factors to our liking, we took our seats. But if there were only men with empty stares by the bar, whereas some swinging discharge lamp flickered ominously, we gave up. That was how we selected our two favourite places with food and drinks, in which we spent most of our lunch breaks and breaks for a sip of port wine. In terms of décor, the bar called O Trevo near Praca De Camoes in the Chiado district was a combination of a hospital and a milk bar. For some reason it attracted crowds. You’ll visit it to experience folklore in its rawest form, and you’ll come out with flushed faces. Another favourite place was a club-café called Tasca do Mastai by Ruada Rosa. It was there that I paid three euro for a bucket-sized glass of Negroni served by a woman at my mom’s age that was covered in tattoos. I also bought an Italian comic book and admired the way people sit on the curb outside, being unable to find an empty seat inside. It’s suspiciously easy to empathize with local people as you glance at them from above your half-litre cocktail. Time in Lisbon was a material that we used to the fullest. Still, several places that we visited were closed at the same times on different days. Understanding Portuguese relative sense of time is a lesson that I have yet to learn. It’s also another reason to go there again. Graffiti and street art in Lisbon seemed to pop up in the least expected moments. But it only made them more surprising. I promised myself on numerous occasions that I would take pictures of several works on my way back. But I didn’t really go past any of them again, as I kept on getting lost in the maze of streets or choosing entirely new destinations altogether. If we could make a diagram of the changes of altitude of our journeys, it would look like an EKG of young Werther. więcej na anywhere.pl 36 podróże travel Wandering around Lisbon in its lowest parts is a sheer pleasure. While in Poland they passionately paint skyscrapers in pitiful pastel colours, buildings in the capital of Portugal are full of charming colours and are not higher than several storeys. Their walls are adorned with tiles. I won’t tell you why the Portuguese like tiles, but I assure you – they are everywhere. If a tenement house with wood window shutters somehow fails to be speckled with patterned squares, it has at least one windowsill that neighbours on the pixel aesthetic. It makes the city replete with details. When you look at them from a hill, you’re under the impression that the sea of red roofing tiles has just frozen before your eyes. When you go down to the level of streets, you reach the depths full of said tiles, hues, textures, colorful doors and drying laundry. It doesn’t prevent the inhabitants from building cinemas, theatres or spacious restaurants. A visit in this magical city had to have some heroes of the moment. The one in the foreground was Fernando Pessoa. The late writer strolled along each time we took “The Book of Disquiet” in our backpacks and read its random fragments. He kept watching us from monuments, souvenirs, paintings or second-hand bookshops. The bookshops were a good example of beauty that makes you embarrassed. Shelves were full of books that pulled our hands like a magnet. But all of them were in Portuguese. Living heroes? Sure, here you are. For example, there was a girl who worked at a shop with vinyl records. One Tuesday, when I went there several minutes after five to dirty my hands with dust from paper covers, she was just closing the door. “I’m sorry, but I need to go to my other job. Come after tomorrow, between three and seven in the afternoon,” she told me point-blank, completely unabashed. Another hero was a boy working at a café that we visited on our last day. We passed it every day, but it opened only on Thursday. Portuguese sense of time. It was there that I was served my first espresso that was not “overbrewed.” And it was served by a young Ukrainian boy. He told us that he’d been in Lisbon for one year and a half, and that he didn’t plan to go back yet. I listened to him, thinking about pre-Christmas meetings in O Trevo. After two afternoons of disorientation in the commercial area, we were more than willing to go to Alfama. Two times a week they hold a flea market, also known as thieves’ market. To those who are interested: you can go there by tram no 28 from the Chiado district mentioned earlier. If it doesn’t come for a long time, you’ll bring it out with a cigarette. If it comes your way – call it with a hitchhiker’s thumb. It won’t react to smoke from your lips. I’ll say something obvious – the flea market has everything. And a flea’s everything at such markets is like the universe itself. It means that its capacity is relative and is rather growing. From handiwork, jewellery, old photographs, postcards and toys, through mannequins, used adult magazines and vibrators (!), old Nokia phones, to broken guns. There were also light bulbs filled with water, through which you could see the world through the eyes of a goldfish after acid. You won’t even touch some of those things, and you won’t be able to take your hands off some of other things. Irrespective of your tastes, take moisturized tissues with you. Objects with history are great, but people with illnesses not so much. Lisbon didn’t give me the adventure of my life. Apart from the Italian comic book, I brought home Roy Ayers’ album, and that was all. The rest were nuances, details, exotic spices to moments. Little floods of endorphins. Because the sun, because the ocean. Because streets, because something new. Because the unknown. Another great booty – apart from putting up with Zofia for six days straight – was the feeling of omnipresent otherness. For almost a week, everything changed. It led me to a point where the things I knew about the world lost all their meaning. Habits and convictions vanished into thin air. With myself being so disarmed, I could do only one thing. Open myself. więcej na anywhere.pl 38 destination: pomorskie destination: pomorskie FERIE ZIMOWE? NAD MORZE! NAD MORZE PRZYJEŻDŻAMY GŁÓWNIE PLAŻOWAĆ I UPRAWIAĆ JAKŻE POPULARNY W OSTATNIM CZASIE PARAWANING. TYMCZASEM I ZIMA MA SPORO DO ZAOFEROWANIA, A REGION O TEJ PORZE ROKU NAPRAWDĘ ZASKAKUJE. SYLWIA GUTOWSKA MAT. PRASOWE P omorze nie zamiera po sezonie. Przeciwnie, dla chcących wyjechać gdzieś indziej niż w góry, oferuje całe mnóstwo niespodziewanych atrakcji. Tak jak latem Bałtyk zachęca nas do leniuchowania, tak zimą każe przełamywać nasze bariery, ćwiczyć kondycję i przy tym świetnie się bawić. Plaża Plaża zimą? Ależ tak! O tej porze roku jest tu najzdrowiej – jod osiąga swoje największe stężenie. Polecamy więc hartujące spacery. A jeśli nie chcecie zmarznąć, warto wskoczyć w tzw. biegówki i trochę się poruszać. To świetny sport, angażujący wszystkie partie mięśni, i – co najważniejsze – może go uprawiać każdy. Nie potrzeba wcześniejszego przygotowania, wystarczą dobre chęci. Szlaków i tras biegowych nie brakuje. Trudno wyobrazić sobie morze zimą bez tu i ówdzie przewijających się grupek ekscentryków, zwanych morsami. Okazuje się, że i to nie jest zarezerwowane jedynie dla wtajemniczonych. Jedyną barierą przed zanurzeniem się w lodowatej wodzie jest strach. Osoby, które nie cierpią na choroby związane z układem krążenia, bez problemu zniosą zimną kąpiel bez uszczerbku na zdrowiu. Nie zachęcamy bynajmniej do takich wyczynów na własną rękę! Przygoda z morsowaniem powinna rozpocząć się pod okiem doświadczonego morsa i po uprzedniej rozgrzewce. Niektórzy do pierwszej kąpieli przygotowują się stopniowo, zaczynając pływać w morzu na jesieni, choć wejście do morza w środku zimowego sezonu wiąże się jedynie z większym szokiem. Jeśli więc są wśród Was amatorzy mocnych wrażeń lub tacy, którzy chcieliby przełamać swoje bariery, zapraszamy nad Bałtyk. Kto wie, może zostanie morsem jest Waszym wyzwaniem na zimę 2017? Kuligi Zimowe aktywności na Pomorzu nie ograniczają się do morza. Zapewne każdy pamięta tę frajdę, kiedy w szkole podstawowej urządzono wyjazd na kulig. Kto powiedział, że tej zabawy nie można przeżyć jeszcze raz? Na malowniczych Kaszubach znajdziecie wiele ośrodków agroturystycznych, organizujących atrakcje z końmi i saniami. To wspaniały pomysł na ferie z dzieckiem, tak samo jak na odnalezienie w sobie samym wewnętrznego dziecka. Wystarczy ciepło się ubrać, zebrać grupkę przyjaciół i mocno trzymać się sanek. Na koniec – obowiązkowe ognisko z kiełbaskami i gorącymi napojami. więcej na anywhere.pl 39 destination: pomorskie destination: pomorskie It’s difficult to imagine the seaside in winter without groups of eccentrics here and there, the ice swimmers. It turns out that ice swimming isn’t only for a circle of initiates as well. The only thing that stops you from getting a dip in icy water is fear. Those who don’t suffer from any circulatory system diseases can try ice swimming without any health consequences. But don’t do that on your own! Your ice swimming adventure should begin under the guidance of an experienced ice swimmer and after a proper warm-up. Some people prepare for their first swim gradually. First, they swim in the sea in the autumn, even though the only difference is that the shock you experience getting into the sea in the middle of winter is a bit bigger. So if you yearn for excitement or want to overcome your barriers, come to the Baltic Sea. Who knows, perhaps becoming an ice swimmer is your winter 2017 challenge? Wyciągi narciarskie A jeśli ktoś jednak spragniony jest zjazdów na nartach czy snowboardzie, to i nad morzem da się trochę rozruszać. Trójmiasto i okolice to krajobraz polodowcowy, więc sporo tu pagórków. Te tworzą nie tylko piękne widoki, ale też całkiem dobre warunki do nauki czy szlifowania umiejętności. Na Pomorzu jest około dziewięciu wyciągów narciarskich. I tak, w Sopocie, samym sercu trójmiejskiej metropolii, znajdziecie Łysą Górę. To wyciąg narciarski, snowpark, szkółka i oczywiście wypożyczalnia sprzętu. Ośrodek, jak wiele innych, posiada miejsca noclegowe. Z tym zresztą nie ma problemu – szczególnie w Trójmieście – hotele i pokoje gościnne funkcjonują przez cały rok. Popularne miejsca narciarskie w okolicy to Przywidz i Wieżyca, a przy tym ostatnim mieszczą się aż dwa wyciągi narciarskie – Kotlinka i Koszałkowo. To tylko niektóre z ciekawszych aktywności, które spotkacie na Pomorzu zimą. Poza sportami indoorowymi, dostępnymi przez cały rok, oferowana jest też szeroka paleta sposobów na relaks. W końcu trójmiejskie hotele, ze swoim bogatym zapleczem spa i wellness, nie zamykają swoich drzwi po lecie. Słowem, jest wiele do odkrycia. ENGLISH WINTER HOLIDAYS? AT THE SEASIDE! Most of us go to the seaside to go sunbathing on the beach behind a windbreak. However, we should remember that winter also has a magic of its own, and the region can be really amazing at this time of year. Sleigh rides In winter, Pomerania offers much more than just the sea. Everyone has good memories of going on a sleigh ride in the primary school. Who said you can’t live that again? There are many agritourism centres organising horse-drawn sleigh rides in picturesque Kashubia. It’s a great idea for winter holidays with your friends and family, allowing you to find your inner child again. So put on warm clothes, gather a group of friends and hold on to the sleigh. Finally, a fire with sausages and hot beverages is a must. Ski lifts If you still want to go skiing or snowboarding, it’s also possible in the seaside. The post-glacial landscape of the Tricity and its neighbouring areas is comprised of hills and slopes, offering not only magnificent views, but also quite good conditions for learning to ski or practising it. In Pomerania, there are about nine ski lifts. In the heart of the Tricity, in Sopot, you will find Łysa Góra, a skiing slope with a ski lift, a snowpark, a ski school, equipment rental, and accommodation. By the way, finding a room is really easy, especially in the Tricity, as hotels and B&Bs are open throughout the year. Popular ski destinations in the region include Przywidz and Wieżyca, and there are two ski lifts near the latter – Kotlinka and Koszałkowo. But Pomerania in the winter has much more in store. Apart from indoor sports, available throughout the year, there are a wide range of other attractions awaiting you here. After all, SPA and Wellness hotels in the Tricity don’t close when the summer season is over. In short, there’s a lot to discover. Pomerania doesn’t fall into winter sleep. On the contrary, it offers plenty of attractions for those who want to spend their winter holidays somewhere else than in the mountains. In summer, the Baltic Sea encourages us to wind down, whereas in winter, it makes us overcome our barriers, get fit and have some fun in the meantime. The beach The beach in winter? You can say that again! Winter is the time when the air is the richest in iodine, so to enjoy the benefits of iodine, we recommend going for long walks. And if you don’t want to freeze, a good idea is to put on your cross-country skis and get moving. Cross-country skiing is a great sport engaging all your muscles and, what is the most important, everybody can do it. You don’t need any preparation, just get up and go. There are plenty of trails and paths. więcej na anywhere.pl 40 recenzje review HONOROWY OBYWATEL reż. Gaston Duprat, Mariano Coh A rgentyński duet wschodzących gwiazd światowej reżyserii wprowadza hitchcockowską zasadę dramaturgiczną do opowieści o pisarzu: bohater na początku dostaje nagrodę Nobla, a potem napięcie rośnie. Spośród trzech głośnych filmów bieżącego sezonu, które próbują odpowiadać na pytania, skąd się bierze, a nawet jak powstaje literatura, „Honorowy obywatel” jest utworem przyjętym najciszej (oglądałem go w pustej sali kilka dni po premierze) i zarazem najbardziej udanym. Kosmicznie przecenione „Nocne zwierzęta” Toma Forda zderzały bezsilność wobec przemocy rodem z „Nędznych psów” Peckinpaha z glamourową bajką o tym, jak to panienka z dobrego domu porzuciła pisarza dla mężczyzny o stabilniejszym zawodzie. „Paterson” Jima Jarmuscha jest typowym dla tego twórcy „filmem zen”, upstrzonym skeczowymi dialogami drugoplanowych postaci i o ile może zachwycać formą fanów tej poetyki, o tym, jak powstaje wiersz, wbrew pozorom mówi niewiele (za to morał ma przedni: należy robić kopie zapasowe swoich utworów, nawet jeśli się nie używa komputera). Tymczasem Duprat i Cohn pod pozorem komicznej opowiastki o wizycie uznanego światowca w zapyziałym rodzinnym miasteczku tworzą pełnokrwistą postać pisarza, a o tym, żeśmy go oglądali przy pracy, informują nas dopiero w przewrotnej puencie. Pisanie jest najmniej fotogeniczną z profesji, na szczęście w „Honorowym obywatelu” oszczędzono nam widoku pisarza pochylającego się nad manuskryptem powstającej powieści. Daniel Mantovani, pierwszy w historii Argentyny literacki noblista (wszak najżywszym kompleksem tego narodu jest fakt, że mogą się pochwalić tylko najwybitniejszym z tych, którzy Nobla nie dostali – Jorge Luisem Borgesem), już nie pisze, tylko podpisuje. Znużony pełnie- niem roli żywego pomnika i uświetnianiem tysiąca uroczystości przyjmuje bodaj dla zgrywy zaproszenie do swojego rodzinnego gniazda, prowincjonalnej na wskroś mieściny zagubionej gdzieś pośrodku Pampy. Zgrywa rychło owocuje szeregiem przykrości, a komedia zmienia się w rodzaj horroru społecznego, albowiem Mantovani zbyt pochopnie uwierzył, że człowiek, który zawdzięcza swój sukces ucieczce z rodzinnego gniazda i dystansowi, który pozwala je twórczo kalać, może bezkarnie do tego gniazda wrócić. Najstraszniejsi na świecie zawsze okazują się tzw. „zwykli ludzie” w kontakcie z tym, którego niezwykłość zwyciężyła. „Honorowy obywatel” to wspaniały, inteligentny, zabawny i przerażający film o nieszczęściu pisarza, który zapomniał, że najlepiej „mieć w dupie małe miasteczka”. ENGLISH “THE DISTINGUISHED CITIZEN” fairy tale about a rich girl, who leaves a writer for a man with a good job. ‘Paterson’ by Jim Jarmusch is a ‘zen film’, typical of this director, filled with funny dialogues of supporting characters. Although its form may delight those who enjoy such kind of poetics, it says pretty little about how a poem is created (by the way, its moral is great: you should always make backups of your works, even if you don’t use a computer). Under the pretence of a comic story about a respected man of the world, who visits his shabby home town, Duprat and Cohn create an expressive character of a writer, and only in the perverse point do they tell us that we have been watching him work. Writing is the least photogenic profession, but fortunately, in ‘The Distinguished Citizen’ we don’t see a writer poring over a manuscript of his new novel. Daniel Mantovani, the first Argentinian who received the Nobel Prize for literature (the greatest inferiority complex of this nation is related to the fact that they have only had the most distinguished person who didn’t receive a Nobel Prize – Jorge Luis Borges) doesn’t write anymore. He only signs. Fed up with his role of a live monument during thousands of ceremonies, he accepts an invitation to visit his home town, a provincial village somewhere in Pampa. Laughter soon turns into tears, and the comedy becomes a sort of social horror, as Mantovani jumps into conclusions that a man who has achieved success because he left his hometown and is far enough to foul its own nest may come back one day and get away with it. To a person defeated by extraordinariness, ‘the ordinary people’ become the most dangerous ones. ‘The Distinguished Citizen’ is a remarkable, intelligent, funny and terrifying film about misfortune of a writer, who forgot that the best you can do is ‘not to give a shit about small towns.’ directed by Gaston Duprat and Mariano Cohn The Argentinian duo of rising directors introduce Hitchcock’s Rule to a story about a writer: the hero receives a Nobel prize at the beginning, and then the suspense is being built up. Among three famous films of this season which try to answer the question on where the literature comes from, or even how it is created, ‘The Distinguished Citizen’ is the least popular (the cinema was practically empty when I went to see the film a few days after its premiere) and – at the same time – the most successful one. Highly overrated ‘Nocturnal Animals’ by Tom Ford confront helplessness in the face of violence like the one in Peckinpah’s ‘Straw Dogs’ with a glamour więcej na anywhere.pl Wojciech Kuczok Pisarz, scenarzysta, grotołaz, felietonista, fan piłki nożnej. Laureat Nagrody Literackiej Nike. Człowiek o wielu pasjach. Z nami będzie dzielił się tą filmową, co miesiąc polecając jeden obraz wart obejrzenia. 42 recenzje review czytanie według saramonowicza reading according to saramonowicz GRAJMY O TRON Małgorzata Saramonowicz Xięgi Nefasa. W zaświatach POLISH GAME OF THRONES Są okoliczności, w których człowiek dumny jest z działań nepotystycznych. Oto właśnie taka okoliczność: zachęcam do przeczytania najnowszej powieści Małgorzaty Saramonowicz i ani trochę się nie krępuję, bo ja tu nie uprawiam nepotyzmu wobec żony, jeno wobec literatury. „W zaświatach” to drugi tom sagi o XII-wiecznej Polsce, gdzie magia z gatunku fantasy miesza się z historyczną rzeczywistością państwa Bolesława Krzywoustego. Pogańscy bogowie rządzą tu losami ludzi sprawniej niż chrześcijański Pan Zastępów, a kościelni dostojnicy i możni rycerze gotowi są zaprzedać duszę diabłu, by choć na chwilę zyskać władzę. Głównym bohaterem sagi jest Nefas, kronikarz Krzywoustego (wzorowany na Gallu Anonimie). W pierwszym tomie (wydanym rok temu po tytułem „Xięgi Nefasa. Trygław Władca Losu”) Nefas przyrzeka pogańskiemu bogu Trygławowi, że będzie chronił troje dzieci, których los połączył się nieodwracalnie podczas pogańskiego obrzędu. Jednym z tych dzieci jest następca tronu po Krzywoustym – Władysław. Opieka nad owymi dziećmi (wedle umowy z pogańskim bogiem śmierć jednego z nich oznacza śmierć wszystkich) to prawdziwie karkołomne działanie. Zwłaszcza, że w drugim tomie stawka jeszcze się podnosi: piękna Rangda, ukochana Nefasa, trafia do Zaświatów, z których kronikarz usiłuje ją wydostać; jednak by to się udało, Nefas musi przede wszystkim dotrzymać przyrzeczenia danego Trygławowi. Akcja przyspiesza, ze strony na stronę jest coraz bardziej soczyście, zaskakująco, namiętnie, okrutnie, krwawo, magicznie i naprawdę, wierzcie mi, nie doświadczycie tu ani chwili nudy. Wiem, że bardzo często nadużywamy reklamowych etykiet, ale jeśli coś naprawdę zasługuje na miano polskiej „Gry o tron”, to właśnie „Xięgi Nefasa”. Dałbym wiele, by zrobić z tego serial. A wy – jestem tego pewien – dalibyście potem wiele, by go obejrzeć. Tylko czy jest w Polsce telewizja, która rozumie, jak skrócić dystans do świata i nie trzymać nas dłużej w telenoweli? There are such moments in life when a person is proud of being nepotistic. And this is one of them: I hereby recommend the latest novel written by Małgorzata Saramonowicz and I don’t feel embarrassed at all, as I don’t show any favouritism to my wife, but to literature. ‘W zaświatach’ is the second volume of the saga about Poland in the 12th century, in which magic is combined with the historical reality of the country in the times of Bolesław Krzywousty. Pagan gods govern the lives of men better than the Christian God Almighty, and church officials and noble knights are ready to sell their souls to the devil to have some power even for a while. The main hero of the saga is Nefas, a chronicler of Krzywousty (modelled on Gall Anonim). In the first volume (published last year under the title: ‘Xięgi Nefasa. Trygław Władca Losu’) Nefas swears to Trygław, a Pagan god, to protect three children, whose fates are intertwined from the moment of a Pagan ceremony. One of the children is Krzywousty’s heir – Władysław. Looking after the children is a truly arduous task (according to the deal with the Pagan god, the death of one of them means the death of them all). Especially because in the second volume, the stake is even higher: beautiful Rangda, Nefas’ beloved one, is taken to the underworld. The chronicler tries to get her out of there, but to succeed, he must primarily keep his promise given to Trygław. The action becomes faster, and with time, the events involve more and more surprises, passion, cruelty, blood, magic and, believe me, there is no boredom at all. I know that marketing labels tend to be overused, but if something really deserves to be called the Polish ‘Game of Thrones’, this is ‘Xięgi Nefasa’. I would give a lot to make it a TV series. And I’m sure you would give a lot to see it. The question is: is there a TV in Poland that knows how to catch up with the world and get us out of soap operas? Wyd. Znak, Kraków 2017 Andrzej Saramonowicz Reżyser, scenarzysta, pisarz, dramaturg i dziennikarz. Autor największych polskich hitów komediowych w XXI w. (m.in. „Ciało”, „Testosteron” i „Lejdis”). „Testosteron” - stale obecny w teatrach w kilkunastu krajach - jest również jedną z najpopularniejszych dziś polskich sztuk na świecie. W 2015 roku Saramonowicz wydał bestsellerową powieść „Chłopcy”. ENGLISH więcej na anywhere.pl DAR ENGLISH TEXT 49 I PRZEKLEŃSTWO więcej na anywhere.pl 45 ludzie people 15 LAT TEMU TEN TYP MES WYCHODZIŁ Z RAPOWEGO PODZIEMIA. ALE JAK JUŻ WYSZEDŁ DO ZAKORZENIŁ SIĘ NA POWIERZCHNI NA DOBRE. CHOĆ ON SAM PRZEZ TEN CZAS DOJRZAŁ, TO PEWNE CECHY POZOSTAŁY NIEZMIENNE. WCIĄŻ MA CIĘTY JĘZYK, BYSTRE OKO I NIEBYWAŁĄ ZDOLNOŚĆ DO BARWNEGO OPOWIADANIA O NUDNEJ RZECZYWISTOŚCI. JAKUB MILSZEWSKI TOMASZ SAGAN Wyliczyłem, że w zeszłym roku minęło ci 15 lat od debiutu. Byłeś tego świadom? Nie. Byłem świadom, że minęło dużo czasu, ale nie, że to 15 lat. Myślałem, że o tym jubileuszu wiesz. Nie. Z trudem wyliczyłem, że to już 10 płyta. Takie są moje zdolności matematyczne. I właśnie zrujnowałeś mi pierwsze pytanie, bo chciałem cię zapytać, czy zeszłoroczną płytę nazwałeś „AŁA.” dlatego, że te piętnaście lat cię w jakiś sposób bolało. Te 15 lat mnie bolało w jakiś sposób, bez względu na to, czy w zeszłym roku zdawałem sobie sprawę, że jest taka okrągła rocznica. Także odpowiedź na to pytanie brzmi – tak. W jakiś sposób bolało. To znaczy? Różne rzeczy, zarówno prywatne, jak i showbiznesowo-zawodowe, pozostawiają rany na duszy czy też postrzeganiu świata. O tym między innymi jest ta płyta, ale nie mam wrażenia, że jest taka ciężka, bo są na niej takie numery, jak na przykład „Świeżak”. To kawałek o tym, że te rzeczy, które mnie bolą, to na przykład takie sprawy, że jestem świeży za kierownicą, jeszcze nie wszystko ogarniam. Albo jestem świeży w smartfonach i również jeszcze nie wszystko ogarniam. Także to nie musi być ból na miarę rozdzierania serca na atomy, tylko takie jakieś codzienne małe bóle. 15 lat. Kiedy zaczynałeś, polski hip-hop był w zupełnie innym miejscu niż teraz. To było totalne podziemie. A to, co było nad ziemią, to nie było coś, co – że tak powiem – grałem ja i moja ekipa. Teraz hip-hop jest właściwie częścią mainstreamu i to między innymi dzięki tobie, dzięki temu, że przez półtorej dekady działałeś, nagrywałeś. Jesteś z tych piętnastu lat dumny? Wstajesz rano, patrzysz w lustro i myślisz sobie: „Jest spoko, zrobiłem dobrą robotę”? Nie, nie. Mam tak bardzo rzadko. Dlaczego? No bo jestem nienormalny. Po prostu. To jest taki dar i przekleństwo, the gift and the curse ambicji. To, co cię napędza, żeby robić nowe rzeczy i czerpać z tego energię i dawać to ludziom, dawać to sobie, mieć radość przed mikrofonem, mieć radość przed migającym kursorem kiedy się siada do pisania tekstu, czy do bitów przed migającym samplerem – to jest świetne, wspaniałe uczucie, które jest życiowym napędem. Natomiast fakt, że ciągle chcesz to robić jest również powodowany tym, że mało rzeczy daje ci radość, mało rzeczy daje ci spełnienie. To spojrzenie w lustrze, które ja zaliczam ze sobą, to nie jest „Super, minęło 15 lat, podczas których pokazałeś tym nieudacznikom jak się rapuje”. Nie. Jest za to takie „No i co? Fajnie? Nagrałeś kozacką płytę? I co robisz teraz? Gapisz się w lustro? Zajebiście. To jest to, w czym jesteś dobry – gapienie się w lustro. Wspaniale. No to może, nie wiem, zrób jakiś dobry kawałek zamiast tu stać i gapić się dalej”. Potem siadam do kawałka, ale wychodzi mi gówno, więc jestem bardzo sfrustrowany i kiedy podchodzę do lustra, żeby na przykład umyć ręce, to myślę o tym ostatnim utworze, który mi nie wyszedł. Myślę o nim kiedy zrobię sobie przerwę na siku. Jesteś dla siebie strasznie surowy. Uwierz mi, to nie są ekstatyczne chwile, bo ja myślę o tym ostatnim numerze, który naprawdę idzie słabo. Czuję, że to jest słabe, że muszę przerwać, wywalić to do śmieci, napić się kawy, zrewidować swoje podejście do tego utworu. Nie myślę o 15 latach, o ostatniej czy przedostatniej płycie. To jest po prostu coś, czym trudno mi jest się cieszyć. Nie za bardzo znam uczucie zadowolenia z siebie. To są takie migawki. Najlepszą migawką dostępną dla mnie jest uczucie, kiedy kończę pracę nad utworem, kiedy wychodzę z kabiny i czuję, że tak, to było to! To trwa chwilę. Nie jesteś przypadkiem zbyt surowy w stosunku do siebie? Mimo wszystko wytrzymałeś te 15 lat w branży, a to nie jest łatwy biznes. Sam wiesz o tym najlepiej. Nie jest łatwo się wybić, nie jest łatwo utrzymać się na topie, a tobie się udaje. Jakby tego było mało, jest Alkopoligamia, która jest firmą wydającą płyty, produkującą ubrania. Coś się jednak zatem udało. Tak. To się udaje cały czas, bo to nie jest dokonana forma. Każdy z nas ma jakieś swoje schizy, blokady, które należy w sobie pokonywać. Ja też staram się nad tym pracować, żeby znaleźć taką część roku, żeby sobie usiąść w fotelu czy poleżeć w hamaku i pomyśleć: „Kurde, to był udany kwartał”. Ale to nie jest moja pierwsza myśl. Od 2001 roku twoje historie się zmieniły. Minęło te 15 lat, teraz sam masz lat 35... 34. Świeżo, od trzech tygodni (śmiech). Tak czy inaczej, jesteś dorosłym facetem. Nie boisz się tego, że na przykład za 6 lat przekroczysz czterdziestkę, pokonasz tę magiczną barierę i nagle zaczniesz rapować o takich nudnych rzeczach, jak np. płacenie podatków, odwożenie dzieci do szkoły samochodem rodzinnym? Nie boisz się, że cię to dotknie, że nagle staniesz się taki dorosły, że ten rock’n’rollowy styl życia odejdzie na bok? Ale o wszystkich tych rzeczach można pisać piosenki, które również coś więcej na anywhere.pl 46 ludzie people JA CHCĘ OD LUDZI ICH HISTORII. STARAM SIĘ TEŻ ZADAWAĆ PYTANIA I SŁUCHAĆ TEGO, CO MAJĄ MI DO POWIEDZENIA. WIESZ, JA PO TYCH KONCERTACH TEŻ CHCĘ SIĘ NAPIĆ, DAĆ GŁOSOWI ODPOCZĄĆ, WIĘC ONI MI NADAJĄ, A JA SIĘ ZAMIENIAM W ODBIORNIK. wnoszą. Piosenki, które wcześniej nie zostały napisane. Często, kiedy siadam do jakiegoś tematu, motywacją jest dla mnie to, że jeszcze nie było piosenki na ten temat, a ja bardzo bym chciał taką usłyszeć. Tak było z „Pokaż mi dom” albo na płycie „Trzeba było zostać dresiarzem”, kiedy rapuję o taksówkarzach. Wszyscy muzycy jeżdżą taksówkami non stop, bo są ciągle pijani, ale jakoś nie ma piosenek o taksówkarzach, więc jeśli chcę taką usłyszeć, muszę sobie ją zrobić. W związku z tym nie uważam, że są to nieatrakcyjne tematy. Trzeba do nich po prostu podejść w sposób atrakcyjny. Na przykład Louis C.K., który jest jednym z lepszych stand-upowców na świecie, kiedy nawija o swoich dzieciach, to im ciśnie. To nie jest na zasadzie: „moja kochana córeczka”. Ciśnie jej, że jest irytująca – mówi „nie bądź tu, znajdź sobie miejsce gdzieś, przeszkadzasz”. I wiesz, mało jest takich wypowiedzi o dzieciach, że nie są słodkie, tylko że są też irytujące, albo że ktoś przyłapał córkę z blantem i nie wie, jak się zachować. Tego typu rzeczy to dla mnie ciekawe sprawy. Nie fakt, że dziecko jest i że jest wspaniałe. Czy jest wspaniałe to się okaże jak dorośnie. Może wyrośnie na heroinistę i będzie wszystkim przeszkadzać i okradać innych. A sprawdzałeś jak wiekowo wygląda teraz twoja publiczność? To jest grupa, która nie jest jednorodna. Są dzieciaki, które zetknęły się ze mną niedawno i uważają, że jest to ciekawa miejska muzyka. Nie wiem, może wolą nie słuchać swoich rówieśników, bo kiedy ja w wieku 15 lat słuchałem muzyki, to ostatnią osobą, której chciałbym słuchać, był inny piętnastolatek. To było dla mnie w ogóle jakąś perwersją, że ja mając 15 lat miałbym słuchać jakiegoś idioty z 8C! No błagam cię. Chciałem słuchać starszych gości, którzy już coś wiedzieli, już dotknęli jakiejś kobiety, widzieli kawałek świata, a nie jakiegoś dzieciaka. Może oni też wychodzą z tego założenia. Są też ludzie, którzy mają po trzy dyszki jak ja, żyją w dużym mieście jak ja, i te wielkomiejskie problemy ich też w jakiś sposób dojeżdżają. Właśnie o tych ludziach chciałem pogadać, bo ja wiem, że spora część twoich słuchaczy starzeje się razem z tobą. Na przykład ja. Kiedy więc odpalam płytę i słyszę kawałek „Pokaż mi dom”, z jednej strony o zakładaniu rodziny, z drugiej o trywialnym poszukiwaniu mieszkania, kredytu, to orientuję się, że to dotyczy właśnie mnie. Nie piętnastolatka. Tak, tak. Ale ja nie chcę mieć kredytu, absolutnie. Staram się być jak najdalej od tego. Życie pokaże, czy mi się uda. Natomiast kwestia mieszkaniowa to jest również kwestia piętnastolatka. Jeżeli ktoś ma 15 lat i nie myśli o tym, że się za 5 lat wyprowadzi z domu, to polecam wyjąć głowę z dupy i rozejrzeć się. Celem jest wyprowadzić się z domu. To elementarne, więc to wcale nie jest odległe dla licealisty. To jest bardzo bliskie. A dla tych piętnastolatków czy licealistów, którzy cię słuchają, nie jesteś przypadkiem jakimś mentorem? „Jestem starszy, widziałem kawałek świata, mam doświadczenie – słuchajcie mnie”. Mógłbym za takiego mentora uchodzić, ale poza tym, że lubię się masturbować własnym głosem i swoimi przemyśleniami, to jednak umiem słuchać ludzi. I nie wymyśliłem sobie tego, tylko mi to powiedziano. Interesują mnie historie. Interesuje mnie na przykład skąd masz tę bliznę na czole, gdyż jest zajebista. Miałem jakieś trzy lata... O nie. Musisz zbudować jakąś inną historię, dla dziewczyn. Więc miałem jakieś 20 lat... No właśnie. Było ich siedmiu... Ale co się stało? Przyłożyłem głową w taką drewnianą framugę. Co za wstyd. Ale widzisz: ja chcę od ludzi ich historii. Staram się też zadawać pytania i słuchać tego, co mają mi do powiedzenia. Wiesz, ja po tych koncertach też chcę się napić, dać głosowi odpocząć, więc oni mi nadają, a ja się zamieniam w odbiornik. Interesuje mnie to. Przecież mając 15 lat mogą mieć wspaniałe pomysły, przemyślenia, świeżą wyobraźnię. Oni też są dla mnie takim pokarmem. Wyobrażasz sobie, że jako pięćdziesięciolatek wciąż będziesz wychodził na scenę, rapował, szedł na afterparty, wracał nad ranem i prowadził dalej ten tryb życia, który masz teraz? Myślę, że tak. Nie czuję, żebym robił muzykę, która nie licuje z moim wiekiem. „AŁA.” to płyta, która jest moim zdaniem nagrana przez człowieka, który metrykalnie, światopoglądowo, wizerunkowo jest dorosły. Nie chodzę w jakichś dziecięcych ubraniach, nie udaję, że mam 14 lat jeżeli chodzi o styl. W mojej muzyce jest zgodność z moim wiekiem. Gdybym miał 50 lat i wyskakiwał, że chcę być jednym z dzieciaków, to może faktycznie lepiej byłoby zająć się czymś innym. więcej na anywhere.pl 47 ludzie people więcej na anywhere.pl 48 ludzie people Ten Typ Mes na żywo w ramach trasy „TOUR de AŁA.”: 9/02 – Toruń 11/02 – Sopot 12/02 – Poznań 18/02 – Rzeszów 19/02 – Wrocław 23/02 – Bielsko-Biała 24/02 – Łódź 25/02 – Szczecin 3/03 - Lublin 4/03 – Katowice 10/03 – Olsztyn 11/03 – Białystok 24/03 – Warszawa – Stodoła – 10. Urodziny Alkopoligamii Ostatnio mój znajomy stwierdził, że pojęcie „dorosły raper” lub „dojrzały raper” brzmi dziwnie. Czy raperzy w dalszym ciągu kojarzą się z jakąś niedojrzałością? Ty jesteś przecież biznesmenem, prawda? Nie, nie. Jestem biznesmenem w swojej najmniejszej części. A jeżeli już, to takim, że rzucam jakąś wizję, a po prostu pracują nad nią inni ludzie. Ale jednak zdołałeś jakoś stworzyć firmę Alkopoligamia, wykreować markę. Zdecydowanie należy tu oddać szacunek moim współpracownikom i wspólnikom z Alkopoligamii – Witkowi, Stasiakowi. To są goście, którzy są tam codziennie i są w tym codziennie. Zuzia, Malik, Holak, to są wszystko prawdziwi zawodnicy. Nie przeceniajmy mojej roli w tym biznesie, choć oczywiście utożsamiam się z tym, jestem pomysłodawcą wielu rzeczy, z którymi jest mi po drodze, bo to też jest wielki przywilej posiadania i współuczestniczenia w firmie, że możesz robić rzeczy, z którymi się utożsamiasz. To jest ekstra. A co z tym dorosłym raperem? Ta niedojrzałość to stereotyp, z którym trzeba będzie długo walczyć. Im bardziej raperzy będą się otwierać, tym większa szansa, więcej na anywhere.pl 49 ludzie people że w końcu wygrają. Albo wejdą i przejmą ten biznes, albo będą jego taką rozdętą naroślą, która generuje bardzo duże pieniądze, wyświetlenia, popularność, ale jest jednocześnie poza, co mi nie odpowiada, bo to wzmacnia stereotypy. Te dwie strony za bardzo o sobie nie wiedzą, a uważam, że się mogą od siebie dużo nauczyć. Strona w którą nie należy iść, to jest strona metalowa, gdzie pięćdziesięcioletni mężczyźni nie zmienili stroju od 1982 roku, co więcej, nakładają na siebie makijaż i zapełniają stadiony, zapełniają kluby. To jest dla mnie niewiarygodne, ale ich teksty nie ewoluują. Proszę mi wybaczyć, że posługuję się stereotypami dotyczącymi tej muzyki, ale z metalu najbardziej imponują mi jednak perkusiści i ta techniczna strona. Natomiast strona wizerunkowa jest czymś, co wydaje mi się właśnie takie niedorosłe. A jednak działa. Ale jeszcze dodam, bo nie fair byłoby tylko narzekać, że słyszałem jeden metalowy tekst, który zrobił na mnie duże wrażenie i był to zespół Chorzy i „Jedzenie robi mnie w balona”. Wracając do tego dorosłego rapera... Raper, który ma teksty dotyczące swojej bieżącej rzeczywistości, bez względu na to, ile ma lat, jest sto razy bardziej przekonujący niż metalowy wokalista w pełnym makijażu, który... robi to, co robi. And this way you’ve just ruined my first question, because I wanted to ask if you entitled your last year’s album “AŁA” (Eng.: OUCH”) because those fifteen years were painful in some way. Those fifteen years were painful in some way, irrespective of whether I realized last year that it was such a round anniversary. So the answer to your question is yes. It was painful in some way. What does it mean exactly? Different things – both private and those connected with show-business and professional work – leave scars on your soul or your outlook on life. All those subjects are broached on the album as well, but I don’t think the album itself so heavy, because it contains also such songs as “Świeżak” (Eng.: “Freshman”). It’s about things that I find painful, e.g. that I’m a beginner when it comes to driving, that I still don’t get everything. Or that I’m still learning how to use smartphones, and don’t get everything either. So it doesn’t have to be this kind of pain that tears your heart into atoms, but just everyday tiny pangs. Fifteen years. When you were starting your career, Polish hip-hop was in a totally different place from where it is now. It was a total underground. And the things that were “above” weren’t something that, so to say, my squad and I played. Czyli żeby jeszcze bardziej umocnić scenę hip-hopową w Polsce, raperzy powinni rapować o życiu, o poszukiwaniu mieszkania i taksówkarzach. Now hip-hop is virtually a part of the mainstream, also thanks Co powinni raperzy? Nie wiem. Ja mogę tylko powiedzieć – odto you and to the fact that you’ve been creating and recording wagi! Odwagi przed kartką, przed mikrofonem. Nie chodzi tylko for fifteen years. Are you proud of those fifteen years? o odwagę, żeby kogoś skrytykować, czy komuś pojechać, tylko Do you wake up in the morning, look in the mirror and think, odwagi, żeby trochę szerzej pomyśleć o świecie, trochę pomyśleć “Everything’s cool, I’ve done some good job”? o sobie jako członku społeczeństwa, oczywiście dziwnym członku No, no. I usually don’t feel this way. społeczeństwa, bo raper nie jest typowym podatnikiem. Ale jednak jest członkiem społeczeństwa. Why? Because I’m mental. Just like that. It’s the gift and the curse of ambition. Dlatego, że jest artystą, niebieskim ptakiem? A jazzman, The things that drive you to do new things, to draw energy from doing a malarz, a rzeźbiarz? them and to share it with people and yourself, to have fun in front of To jest wszystko ta sama ekipa kandydatów na szaleńców. the microphone, have fun in front of the blinking cursor when you sit A zatem – odwagi!. down to write some lyrics or to work on beats in front of blinking sampler – they flood you with this wonderful, splendid feeling that is the life ENGLISH force itself. And the fact that you want to do those things all the time is also motivated by the fact that there are few things that bring you joy, Fifteen years ago, Ten Typ Mes was leaving the rap that few things give you satisfaction. When I look in the mirror, it’s not underground. And once he left it, he has taken roots like, “Great, fifteen years have passed, and you showed all those losers on the surface for good. Although he has matured how to rap.” No. But it’s more like, „So? Isn’t it great? Recorded a great during all this time, some of his features remain album, eh? And what are you doing now? Staring in the mirror, eh? unchanged. He still has his biting tongue, sharp eye Freaking awesome. This is exactly what you’re good at – staring in the and an incredible gift of the gab when it comes to mirror. Great. So maybe, let me think, write some good song instead talking about seemingly boring reality. of standing here and just gawking.” Then I get down to work on a song, but it’s a total shit, so I’m very frustrated, and each time when I walk I counted that last year you celebrated the fifteenth up to the mirror – to wash my hands for example – I think about the last anniversary of your debut. Were you aware of it? song that I screwed up. I think about it when I’m taking a piss. No. I was aware that a lot of time has passed since that time, but not that it’s been fifteen years already. You’re awfully hard on yourself. Believe me, these are not ecstatic moments, because I think about this song I thought you knew about this particular anniversary. that really goes poorly. I feel it’s lame, that I need to stop my work, throw it No. I barely managed to count that it’s my tenth album. These are my away, drink some coffee, revise my approach to this song. I don’t think about mathematical skills. those fifteen years, about my last or previous albums. It’s simply something THE GIFT AND THE CURSE więcej na anywhere.pl 50 ludzie people that I find difficult to be happy about. I don’t really know the feeling of complacency. At most, I experience only complacent flashes. The best flash available for me is the feeling when I finish working on some song, when I leave the cubicle and feel that this was it! It lasts a fleeting moment. Aren’t you too hard on yourself? After all, you’ve survived those 15 years in the branch, and it’s not an easy business. You know it best. It’s not easy to distinguish yourself, not easy to stay at the top, and somehow you manage. On top of that, there’s Alkopoligamia, which is a company producing albums and clothes. So something has gone right. Yes. It goes right all the time, because it’s not a complete form. Each of us has goes schizo about some things, has some barriers that we should fight with. I try to work on it as well, to find some time in the year to sit in an armchair or rest in a hammock and think, “Dang, these were successful three months.” But it’s not my first thought. Since 2001, your stories have changed. Fifteen years have passed, and now you’re thirty-five… Thirty-four. For three weeks now (laughs). One way or another, you’re a grown-up man. Aren’t you afraid that in the next six years you’ll be already in your forties, you’ll cross this magical barrier and suddenly begin to rap about such boring things as paying taxes or driving children to school in a family car? Aren’t you afraid that it will touch you, that suddenly you’ll become so grown-up that this whole rock’n’roll lifestyle won’t suit you anymore? But you can write songs about all those things as well, and they will convey some message too. Songs that have never been written before. Often, when I sit to a topic, I am motivated by the fact that there hasn’t been a song about it yet, and I would love to listen to such a song. It was like that with „Pokaż mi dom” (Eng: „Show me Home”), or the album “Trzeba było zostać dresiarzem” (Eng.: “It would have been better to become a chav”), where I rap about taxi drivers. All musicians use taxis all the time, because they’re always drunk, but somehow there are no songs about taxi drivers, so if I want to listen to a song like this, I need to write it myself. Because of that, I don’t think that those things are unattractive topics. You just need to approach them in an attractive way. For example, when Louis C.K., who is one of best stand-uppers in the world, talks about his children, he doesn’t mince his words. It’s not like “my lovely daughter.” He says that she’s irritating, “don’t get in my way, go somewhere else, you disturb me.” And you know, there are few texts about children that tell about the fact that they are not sweet but irritating, or that someone saw his daughter with a joint and doesn’t know how to behave. Those kinds of things are interesting. Not the fact that the child exists and that he or she is great. It will turn out whether they are great or not when they grow up. Perhaps they will grow up to be heroin-addicts and will be getting in everyone’s way, or steal. And have you checked the age structure of your audience? It is not a homogenous group. There are kids who have learned about me only recently and think that it’s interesting urban music. więcej na anywhere.pl 52 ludzie people I don’t know, maybe they prefer not to listen to their peers, because when I was fifteen, the last person I wanted to listen to was another 15-year-old brat. It would have been a kind of perversion for me it I had had to listen some idiot from the same grade. Come on, just please. I wanted to listen to older guys who had already learned something about life, touched a woman, seen some parts of the world, and not to a kid. Maybe they think the same thing. There are also people who are thirty-something like me, live in a big city like me, and those big city problems apply to them too. I’d like to talk exactly about those people, because I know that the lion’s share of your listeners grow old along with you. Like me, for example. So when I play your album and listen to the song “Pokaż mi dom,” about starting a family on the one hand, and about such trivial things as looking for a flat or getting a bank credit on the other, I realize that this song is about me. Not about a fifteen-year-old boy. Yes, yes. But I don’t want to get a bank credit, absolutely not. I try to avoid it as much as possible. Life will show if I manage without it. But the issue of flat applies also to a fifteen-year-old boy. If someone is fifteen and doesn’t think about moving out in about five years, I strongly suggest they pull their heads out of their asses and start looking around. The goal is to move out. It’s elementary, so it’s not so abstract for a high schooler. It’s very close. But aren’t you some kind of a mentor for those fifteen-yearold boys or high schoolers who listen to you? “I’m older, I’ve been there, I’ve seen that – listen to me.” I could pass for such mentor, but apart from the fact that I like to masturbate with my own voice and my own thoughts, I am also capable of listening to people. And I didn’t make it all up, it was told all this. I’m interested in stories. For example, I’m interested in this scar on your forehead, because it’s freaking awesome. I was about three years old… No, no, no. You need to tell a different story, you know, for girls. So I was like 20 years old… That’s it. There were seven of them… But what happened? I hit my head on a wooden doorframe. How lame. But you see, what I want from people is stories. I also try to ask questions and listen to what they have to say to me. You know, after all those concerts, I want to have a drink, let my voice rest, so they talk and I change into a receiver. I find it interesting. Even if they are fifteen, they can also have great ideas, thoughts, fresh imagination. They can give me food for thought as well. Can you imagine that you’ll still go onto the stage as a fiftyyear-old man, and you’ll rap, attend the afterparty, come home in the morning and have the same lifestyle as you have now? I think I will. I don’t feel that I make music that doesn’t match my age. “AŁA” is an album that – in my opinion – was recorded by a man who is an adult in terms of his age, his outlook on life and his image. I don’t wear some stupid childish clothes, I don’t pretend that I’m fourteen when it comes to my style. My music is consistent with my age. If I were fifty and wanted to be one of those kids, maybe it would be better for me to change occupations. Recently, one of my friends said that the conception of „an adult rapper” or „a mature rapper” sounds strange. Are rappers still associated with being immature? But you are a businessman, aren’t you? No, no. Being a businessman in the smallest part of who I am. And if am, then I’m the kind who just provides others with an idea and lets them work on it. And yet you managed to open the company Alkopoligamia, to create the brand. Here the honours should definitely go to my coworkers and partners from Alkopoligamia – to Witek, to Stasiak. Those are the guys who come there every day and work on it every day. Zuzia, Malik, Holak, they are all true professionals. Don’t overestimate my role in this business, although I certainly identify myself with it. I’m the originator of many things that I find cool, because it’s a great privilege of owning a company – being able to do things that you identify with. It’s really awesome. And what’s with that “adult rapper”? This immaturity is a stereotype with which we will need to fight for a long time. The more rappers will open themselves, the bigger the chance they have for winning this battle. Either they’ll take over the business, or they will become its swollen outgrowth that generates a great amount of money, views and hits on the internet, popularity, but is somewhere beyond, which doesn’t suit me, because it strengthens stereotypes. Those two sides don’t know much about each other, and I think that they can learn a lot from each other. The path that we definitely shouldn’t pursue is the metal one, where fifty-year-old men haven’t changed the way they dress since 1982, and, what’s more, they use make-up and fill stadiums, fill clubs. It’s unbelievable for me, but their lyrics don’t evolve. Forgive me for using stereotypes about this kind of music, but when it comes to metal, I’m impressed chiefly by drummers and the technical side of it all. But their image seems immature to me. Still, it works somehow. But I’ll add, because it wouldn’t be fair to only complain, that I’ve heard one metal song that impressed me very much, and it was “Jedzienie robi mnie w balona” (Eng.: “Food is pulling my leg”) by the band called Chorzy. Coming back to this adult rapper… A rapper who writes lyrics concerning their current reality, irrespective of their age, is one hundred times more convincing than a metal vocalist with heavy make-up who does… what he does. So in order to strengthen the hip-hop scene in Poland, rappers should rap about life, about looking for a flat and about taxi drivers. What should rappers do? I don’t know. The only thing I can say is, “Be brave!” Be brave in front of a sheet of paper, in front of the microphone. It’s not only about the courage to criticize someone or insult someone, but the courage to think about the world, about yourself as a member of society – well, a strange member of society, because a rapper isn’t your typical tax-payer. And yet they are members of society. Because they are artists? And what about jazzmen, painters, sculptors? They are all in the same team of candidates for madmen. So – be brave! więcej na anywhere.pl 54 sprzęt equipment MARZENIA SPEŁNIANE OD RĘKI ENGLISH TEXT 56 więcej na anywhere.pl 55 SPRZĘT equipment więcej na anywhere.pl 56 sprzęt equipment HISTORIA TEJ FIRMY JEST RÓWNIE DŁUGA CO LINIA POLSKIEGO WYBRZEŻA. LELLEK GROUP TO NAJWIĘKSZY DEALER W POLSCE, KTÓRY OD PONAD 100 LAT SKUTECZNIE UDOWADNIA, ŻE Z RODZINĄ JEST DOBRZE NIE TYLKO NA OBRAZKU. SIEĆ SALONÓW JEST IMPONUJĄCA, JEDNAK PRAWDZIWĄ PERŁĄ W KORONIE WCIĄŻ POZOSTAJE PORSCHE CENTRUM SOPOT. WŁAŚNIE TU SPEŁNIAJĄ SIĘ NAJWIĘKSZE MARZENIA POLAKÓW. ANNA NAZAROWICZ W TOMASZ SAGAN szystko zaczęło się na terenie Śląska Opolskiego, gdzie pod koniec XIX wieku Grzegorz Lellek założył kuźnię i warsztat ślusarski. Z biegiem czasu stery firmy przejął syn Konrad. Ale, jak mawiał Johann Wolfgang von Goethe, „Kto nie idzie do przodu, ten się cofa”. Może dlatego pod koniec lat 60. firma poszerzyła swoją działalność o serwis samochodów. Panowie mieli prawdziwy fach w rękach. A dobre wieści mają to do siebie, że szybko się rozchodzą. Firma zaczęła rosnąć w siłę. Aż przyszedł czas na salon Porsche. Był 2009 rok. Wyjątkowa marka wymaga wyjątkowej oprawy, zatem nie dziwi fakt, że na budowę serwisu oraz salonu wybrano właśnie Sopot – nadmorski kurort który jest prawdziwą kolebką luksusu. Najlepsze hotele oraz wyśmienite restauracje przyciągają tutaj przez cały rok ludzi z całej Polski. Nie mogło zatem w tym miejscu zabraknąć salonu Porsche. Ten konkretny cieszy się sporym uznaniem wśród miłośników marki. Najlepiej świadczą o tym liczby; z każdym rokiem sprzedaż samochodów w Porsche Centrum Sopot rośnie, dając najlepsze liczby w kraju. Gdzie tkwi sekret? Z pewnością jest nim doskonały zespół ludzi, którzy o samochodach Porsche wiedzą wszystko, a obsługę klienta skutecznie wznoszą na zupełnie inny, wyższy poziom. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że Porsche Centrum Sopot ma bardzo bogatą ofertę samochodów dostępnych „od ręki”, gdyż po złożeniu zamówienia na swój wymarzony egzemplarz klienci są zmuszeni czekać nawet kilka miesięcy. A w sopockim salonie swoim blaskiem świecą takie kultowe gwiazdy jak Porsche 911 Turbo w niesamowitym, turkusowym kolorze Miami Blue o zawrotnej mocy 540 KM, będące prawdziwym unikatem. Nie zabrakło również modelu Panamera w kilku topowych odmianach (krwistoczerwona bestia w postaci GTS o mocy 440 KM oraz rasowy sportowiec Turbo o mocy 550 KM). Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że samochody Porsche mają na świecie więcej zwolenników niż sam Papież Franciszek. Na taki wizerunek marki bezsprzecznie zapracował m.in. model Cayenne – największy zawodnik ze stajni Porsche. Jego pojawienie się na rynku w 2002 roku nieodwracalnie zmieniło wyniki sprzedaży Porsche. To najczęściej wybierany model z oferty producenta. Jest potężny, wykonany z dbałością o najmniejsze detale i mimo swoich pokaźnych gabarytów potrafi dostarczyć wyjątkowych wrażeń z jazdy. Za posturą tego Goliata stoi również przepastne wnętrze, które doskonale sprawdzi się w przypadku dużej rodziny lub wakacyjnych wypadów za miasto. Czy rodzinny SUV musi być nudny? Wcale, bo paleta silników, jakie mogą się znaleźć pod maską wielkości Australii, jest naprawdę okazała. Ten mięśniak może być wyposażony zarówno w ekonomiczny silnik diesla, jak również benzynową, turbodoładowaną jednostkę, która szybko pomoże nam zapomnieć, że oto siedzimy za kierownicą samochodu wielkości galerii handlowej. Kto nie wierzy, ten koniecznie musi odbyć jazdę próbną modelem Cayenne GTS. Odziany w rubinowy odcień lakieru aż krzyczy z daleka: „Od dziś nigdy mnie nie zapomnisz!”. Stado 440 koni mechanicznych, wrzeszczący wniebogłosy układ wydechowy z mrożącą krew w żyłach chrypką oraz automatyczna skrzynia biegów szybka niczym światło skutecznie o to zadbają. Bo od chwili, kiedy choć raz przejedziesz się tym samochodem, motoryzacja nabierze dla Ciebie zupełnie innego znaczenia, a świat widziany zza kierownicy nie będzie już taki sam. Ale przecież marzenia są po to, żeby je spełniać. A w Porsche Centrum Sopot naprawdę fajni ludzie spełniają je od ręki. Jedynie na cuda trzeba chwilę poczekać. ENGLISH WHERE THE DREAMS COME TRUE The history of this company is as long as the Polish coastline. Lellek Group is the largest dealer in Poland, operating for more than 100 years, which proves that a family business may be a huge success. Its chain of showrooms is impressive, but still, the real pearl in its crown is Porsche Centre Sopot. That is where the greatest dreams come true. więcej na anywhere.pl 57 SPRZĘT equipment It all began in Śląsk Opolski, where Grzegorz Lellek set up a smithy and locksmith’s at the end of the 19th century. Later, his son Konrad took over. But, as Johann Wolfgang von Goethe said, ‘He who moves not forward, goes backward.’ Maybe that’s why the company extended its scope of activities by adding car service at the end of the 1960s. The staff were competent and professional. And good news spreads like wildfire. The company began to thrive. And then, it decided to open a Porsche showroom. It was in 2009. A special brand requires special conditions, so it’s no surprise that the service and the showroom were to be located in Sopot – a seaside resort, which is a cradle of luxury. Throughout the year, the best hotels and restaurants attract tourists from all over the country. Therefore, a Porsche showroom was a must. The showroom in Sopot is highly appreciated by the enthusiasts of the brand. It is illustrated by its results – year by year, the sales of vehicles in Porsche Centre Sopot have been increasing, and the showroom achieves the best results in the country. What’s its secret? First of all, it’s all thanks to the great staff, who know everything about Porsche vehicles, and provide clients with top quality services. Moreover, it also results from the fact that Porsche Centre Sopot offers a wide range of stock vehicles, whereas clients who order a custom-made, dream vehicle have to wait for it even for several months. The offer of the Porsche showroom in Sopot includes such cult vehicles as unique Porsche 911 Turbo with 540 hp in the special turquoise colour Miami Blue and Panamera in several top colour versions (blood-red GTS with 440 hp and Turbo with 550 hp). It may be stated that Porsche vehicles have more enthusiasts all over the world than Pope Francis. The brand owes such an image to models like Cayenne – the largest horse in the Porsche stable. Its launch on the market in 2002 considerably changed Porsche’s sales results, as this is the model which Is chosen most often by the clients. It is made with great attention to detail and despite its large size, driving the vehicle may be a remarkable experience. This Goliath has enormous power inside it as well, and it is a perfect choice for large families or for those who like holiday trips out of town. Does a family SUV have to be boring? Not at all, as the range of available engines is really broad. Under its bonnet, which is the size of Australia, there may be an economical diesel engine, as well as a turbocharged petrol engine, which will allow you to feel like you’re driving a car of the size of a shopping centre. To believe it, see for yourself and perform a test drive in a Cayenne GTS vehicle. From the day you first see it, you will never forget this ruby-coloured machine. 440 hp, a hoarse roaring exhaust system and an extremely fast automatic transmission will ensure it. From the moment you drive this car for the very first time, your perception of the vehicle as such will definitely change, and the world as seen from behind the wheel will never be the same. After all, dreams are to be fulfilled. And in Porsche Centre Sopot, really cool people make dreams come true on the spot. Miracles will take them a while. więcej na anywhere.pl 58 miejsca places więcej na anywhere.pl 59 miejsca places PRZEPIS NA STUDIO FILMOWE LUCYNA KOŁODZIEJSKA MARCIN WRÓBLEWSKI ENGLISH TEXT 62 więcej na anywhere.pl 60 miejsca places R zadko zdarzają się inwestycje tak oryginalne od samego początku. A na początku było tak: Młody inwestor w czasach szkolnych spotkał się ze znanym pisarzem Rolandem Toporem, którego twórczość znał i podziwiał. Topor i Oskarz Kaszyński – poźniejszy założyciel studia „Panika!” – jako pamiątkę z tego spotkania mają zdjęcia z wygłupami na Monte Cassino w Sopocie. Opowiadanie Rolanda Topora „Studio Panika” dało początek dla nazwy firmy pana Oskara. Motyw rozpoczęty tym spotkaniem musiał więc pojawić się we wnętrzu wykańczanego studia. W holu wejściowym, zaraz po przekroczeniu progu, gości wita na jednej ze ścian kilka zdjęć właściciela wraz z Toporem i cytatem z jego opowiadania, a na drugiej stare fotele kinowe oraz olbrzymia głowa rekina rodem ze „Szczęk” Stevena Spielberga. Architekt, architekt wnętrz oraz inwestor – wszyscy chcieli, by ten projekt był wyjątkowy. Dla inwestora bardzo ważne było, by się wyróżniać, nie robić po prostu studia z halą filmową i do tego byle jakim zapleczem, co prawda z dobrą funkcją, ale bez ładnej formy. Początkowo pojawiły się dwa przewodnie pomysły na wnętrza. Pierwsza opcja zakładała surowy klimat, pozostawione odkryte betonowe ściany, odkryte stropy z okablowaniem i instalacjami na zewnątrz. Do tego cegłę rozbiórkową, użytą do budowy nowych ścian, i bardzo industrialne lampy. Klimat miał być loftowy i surowy. Druga wersja to zabawa z historią filmu. Każde piętro miało nawiązywać do pewnych filmowych motywów, włącznie z pomysłem na długi korytarz z wykładziną dywanową na wzór wykładziny w holu z „Lśnienia” Kubricka i zdjęciem chłopca jeżdżącego po korytarzach na swoim rowerku. Jedno z pomieszczeń miałoby mieć nawet wielkoformatowy wydruk bliźniaczek ze „Lśnienia” i wylewającej się po otwarciu drzwi krwi. Z motywem ze „Lśnienia” chyba najtrudniej było się rozstać architektce całego wnętrza budynku – Lucynie Kołodziejskiej – ale Oskar zdroworozsądkowo doszedł do wniosku, że goście mogliby poczuć się lekko nieswojo wkraczając w świat mistrza makabreski Topora, a na kolejnym Kubricka, mistrza thrillera. Mogłoby być zbyt przerażająco. Tym samym powstała ostateczna wersja projektu, w pełni zrealizowana. Po przejściu przez wspomniany wcześniej hol reszta pomieszczeń parteru urządzona jest w klimacie american diner’s 50’s. Retro kolory, kafle w motyw szachownicy, kuchnia urządzona w klimacie amerykańskiego bistro z lat 50-tych. Oskarowi zawsze podobał się taki styl, architektka zaproponowała, że będzie to dobry pomysł na kuchnię z zapleczem jadalnianym i dolne łazienki. Tym samym delikatnie rozpoczyna się wycieczka po świecie filmu, zapoczątkowana wielkoformatowymi plakatami na korytarzu parteru z wielu produkcji filmowych, od „Szczęk” poczynając, na kultowym już chyba teraz „Breaking Bad” kończąc. Pierwsze piętro to królestwo filmów science fiction. Długi korytarz wykończony jest wylewką w piaskowym kolorze nawiązującym do pustynnego piasku, przechodzi w ujęcia na wielkich wydrukach z pustynnych kadrów „Gwiezdnych Wojen: Przebudzenia Mocy” oraz filmu „Marsjanin”. Na końcu korytarza umieszczony został zatopiony w karbonicie Han Solo; wygląda jak gdyby więcej na anywhere.pl 61 miejsca places naprawdę nie nastąpił moment jego uwolnienia i pozostał tam na zawsze -- Harrison Ford w Gdyni. Łazienki na tym piętrze to pomysł Lucyny. Złudzenie perspektywy wnętrza korytarzy statku kosmicznego dało początek również pomysłowi z nadrukami na końcu osi łazienek. Jeden z najbardziej charakterystycznych kadrów z filmu „2001: Odyseja kosmiczna” Kubricka to kroczący w takim korytarzu kosmicznym bohater filmu. Skośne dwukolorowe ściany łazienek dają złudzenie wnętrza statku kosmicznego. Ostatnie piętro to klimat z serialu „Mad Men” – z sezonów dziejących się w latach 60-tych i 70-tych. Na korytarzu dużo drewna, ciemniejsza kolorystyka. To piętro to prywatna mała sala kinowa właściciela oraz jego gabinety. Piękne kolorystycznie kafle z najnowszej kolekcji Bisazza nawiązującej właśnie do stylistyki retro dobrze współgrają z fotelem RM58 Romana Modzelewskiego (z 1958 r.) i ciemnym wykończeniem. Podkreślony w ten sposób został charakter piętra – miejsca, w którym czas na pracę nad nowymi pomysłami znajduje właściciel studia. Studio Panika dopiero rozpoczyna swoje funkcjonowanie w nowej siedzibie, ale wygląda na to, że stanie się charakterystycznym miejscem na europejskiej mapie filmowej. więcej na anywhere.pl Lucyna Kołodziejska Eleganckie kontrasty to element, który pojawia się w jej życiu nieustannie. Zawodowo architekt wnętrz i historyk sztuki, od 13 lat prowadzi autorską pracownię architektury wnętrz „Fabryka wnętrz”. We wnętrzach, które projektuje, takie kontrasty pojawiają się niejednokrotnie. Prywatnie od podobnych kontrastów nie stroni. 62 miejsca places ENGLISH RECIPE FOR A FILM STUDIO Investments that are so original from the very start happen rarely. And this is how it begun: A young investor, whilst still in school, met with a known writer, Roland Topor, whose work he knew and admired. From that meeting Topor and Oskarz Kaszyński, who later established the Panika! Studio, have a silly photo taken at Sopot’s Monte Cassino. Roland Topor’s story Panic Studio inspired the name of Mr. Oskar’s company. So the motif taken from that meeting must have appeared in the interior design of the studio. In the entrance hall, right after they walk through the door, guests can see a photograph of the owner and Mr. Topor with a quotation from his story hanging on one wall, and, on the other, old cinema chairs and a huge shark head, as if taken from Steven Spielberg’s Jaws. The architect, the interior designer and the investor all wanted this project to be unique. It was important to the investor to stand out; to not just create a studio with a filming hall and functioning, but ugly, facilities. Initially, there were two leading ideas for the interior: First one was to keep it raw, leave plain, concrete walls, uncovered ceilings with cables and installations on the outside. Use recycled bricks for building new walls and add very industrial lamps. The atmosphere was to be minimalistic, like in a loft. The second idea was to play with the history of film. Each floor would be inspired by certain film motifs, including a long, carpeted corridor in the hall, like in Kubrick’s The Shining and a photograph of a boy riding the corridor on his bike. One of the rooms was to even have a large-format print out of the twins from The Shining and pouring out blood when you open the door. A interior designer supported The Shining motif the strongest, but Oskar, reasonably so, suggested that the guests might feel a bit uncomfortable when entering through the world of the macabre master Topor and then go up to a floor devoted to the master of thrillers, Kubrick. It might have been too scary. And so the final version was decided on. After the mentioned corridor the rest of the rooms are designed in an 50s American diner style. Retro colours, checkered tiles, a 50s bistro kitchen… Oskar always liked this style and the architect suggested that it would be a good idea for a kitchen, dining area and bottom-floor restrooms. And in this subtle way a tour of the world of film begins. It starts with large-format posters of many film projects, starting with Jaws and ending on the renowned Breaking Bad series, hanging in the corridor of the ground floor. The first floor is the kingdom of science fiction films. The long corridor has a sand-coloured floor, inspired by the desert sands, and it goes into large-format desert pictures from Star Wars: The Force Awakens and The Martian. At the end of the corridor there is Hans Solo in carbonite, who looks like he was never freed and remains there forever – Harrison Ford in Gdynia. The restrooms on this floor were designed by Lucyna, an optic illusion of a space ship corridor has also inspired the print outs behind the bathrooms. One of the most characteristic film images from Kubrick’s 2001: A Space Odyssey is it’s hero, walking down such a corridor. Inclined, two-coloured restroom walls make the illusion that you are really there. The last floor is in the climate of Mad Men series, the seasons in which action takes place in the 60s and 70s. Plenty of wood in the corridor, darker shades. On this floor there is the owner’s private, little cinema room and his offices. Beautifully coloured, retro-design inspired tiles from Bisazza’s newest collection go well with the RM58 chair by Roman Modzelewski (from 1959) and dark finishing. It enhances the floor’s character: a place, where the studio’s owner finds time to work on new projects. The Panika Studio is just starting to function in a new venue, but it looks like it will become a characteristic place on the European map of film. więcej na anywhere.pl 64 felieton column KTO ZNIEWAŻYŁ OFIARY Katarzyna Zdanowicz Od 2012 roku pracuje w TVN24. W CV ma też „Gazetę Wyborczą” Polskie Radio PiK, Radio Gra, Polsat i Polsat News. Lubi kawę i rozmowy. Nie kończy na jednym pytaniu, ale unika ludzi, którzy mówią bez końca. Jest też uzależniona od newsa i książek. Nie lubi marnować czasu i brzydzi się plotami. K iedyś już sobie powiedziałam „nigdy nie mów nigdy”, choć wcześniej myślałam, że już nic mnie w życiu nie zaskoczy. Ale zaskoczyło. Na pierwszy rzut oka nic szczególnego. Zakochana para robi sobie selfie, dziewczyna wygina się w śmiałej pozie, chłopak skacze z radości, a kolejny żongluje piłeczkami. Takich zdjęć codziennie oglądamy setki. Koło nich też przeszlibyśmy obojętnie, gdyby nie kontrowersyjny projekt „Yolocaust” niemieckiego satyryka żydowskiego pochodzenia. Shahak Shapiry zdjęcia znalazł na Facebooku, Instagramie, Tinderze, zebrał je i upublicznił razem z lajkami i opisami, jak „Joga łączy nas ze wszystkim dookoła”. Niby nic. Sęk w tym, że wszystkie powstały przy pomniku Pomordowanych Żydów Europy. Obraz jest wstrząsający, bo każde selfie satyryk zmontował z okrutnymi materiałami z hitlerowskich obozów zagłady. Mówi, że chciał pokazać bezmyślnie zalewającą nas kulturę robienia sobie głupich zdjęć, która nie zna granic i nie ma poszanowania dla miejsc pamięci. Nazwa projektu nie przypadkowa. YOLO to skrót od amerykańskiego powiedzenia „żyje się tylko raz”, czyli „you only live once”. Hasło przez lata popularne w mediach społecznościowych na całym świecie promuje robienie wyjątkowych rzeczy bez względu na konsekwencje. Jak stwierdził mój kolega, to taka głupsza wersja „carpe diem”. Pomnik Pomordowanych Żydów Europy stanął w Berlinie w maju 2005 roku. Ma upamiętniać zagładę Żydów w czasie II wojny światowej. Sama forma pomnika od początku była kontrowersyjna. Nie każdy rozumiał duże betonowe bloki, które symbolizują nagrobki 6 mln Żydów pomordowanych i pogrzebanych w masowych grobach, ale jak mówi Shapiry, nic nikogo nie zwalnia z myślenia i szacunku do innych, nawet jeśli o tym nie wiedzieli. Zastanawiam się tylko, czy po pierwszym uczuciu szoku projekt nie zbudza jednak więcej wątpliwości. Czy rzeczywiście jego autor uzyskał to, co chciał? Przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce twierdzi, że każdy kolaż, choć drastyczny, zwraca uwagę na istotny problem, ale już kierowniczka działu edukacji Żydowskiego Instytutu Kultury ma inne zdanie. Według niej to, co pokazał niemiecki artysta, to nic innego jak perwersja. Zostaje więc pytanie: kto tak naprawdę znieważył te ofiary? ENGLISH WHO INSULTED THE VICTIMS I have previously told myself “never say never”, although I have thought before that nothing more will surprise me in life. But it has. At first glance, nothing special. A couple takes a selfie, the girl bending into a daring pose, the boy jumping up in joy, another one juggling. We look at hundreds of such photos every day. We would have passed by these więcej na anywhere.pl ones without notice if it were not for the controversial project of a German satirist of Jewish origin: “Yolocaust”. Shahak Shapiry found photos on Facebook, Instagram, Tinder, put them together and made public, with likes and captions, such as “Yoga connects us all”. Seems like nothing much. But the issue is that all of them were taken by the Memorial to the Murdered Jews of Europe. The project is disturbing, because the satirist has arranged each selfie with cruel photographs of Hitler’s extermination camps. He says that he wanted to show the witless culture wave of taking silly photos, which knows no boundaries and has no respect for places of memory. The title of the project is not accidental. YOLO, abbreviation for “you only live once”. This slogan has been popular in the social media for years, promoting doing things, without considering the consequences. As my friend said, a silly version of “carpe diem”. The Memorial to the Murdered Jews of Europe was placed in Berlin in May 2005. It should commemorate the extermination of Jews during World War II. The memorial’s design was controversial from the very beginning. Not everyone understood that the big, concrete blocks symbolise the tombstones of 6mln Jews murdered and buried in mass graves. But, as Shapiry says, nothing excuses anyone from thinking and respecting others, even if they did not know about this. I wonder, though, if after the initial shock the project is not raising doubts. Has its author achieved what he wanted? The chairman of the Socio-Cultural Society of Jews in Poland says that any collage, although drastic, draws attention to an important issue, but the director of the education department of the Jewish Cultural Institute has a different opinion. According to her what the German artist has shown is simply perverse. And so the question stands: who has actually insulted the victims? 66 moda fashion FUR SAGA FOTOGRAF PHOTOGRAPHER: Michał Kownacki www.michalkownacki.com MODELKI MODELS: Marta Gawrońska, Kristina Adamovich WIZAŻ MAKE UP: Kaja Dobroń WŁOSY HAIR: Mariusz Czech STYLIZACJA STYLING: Agnieszka Osuchowska FUTRO FUR: Saga Furst FOTOGRAF JEST REPREZENTOWANY PRZEZ AGENCJĘ ARTYSTYCZNĄ THEORLOWSKA WWW.THEORLOWSKA.COM więcej na anywhere.pl 68 moda fashion MODELKA MODEL: Aleksandra Łazarska więcej na anywhere.pl 69 moda fashion więcej na anywhere.pl 70 moda fashion więcej na anywhere.pl 71 moda fashion więcej na anywhere.pl 72 moda fashion więcej na anywhere.pl 82 nowości na lotnisku what’s new? REKORDOWY ROK 2016 Zgodnie z przewidywaniami w całym 2016 roku Lotnisko Warszawa/ Modlin przyjęło łącznie blisko 3 mln zadowolonych pasażerów. Dokładnie 2 860 874 osoby zostały obsłużone podczas 18 270 startów i lądowań, co stanowi aż 12-procentowy wzrost w stosunku do roku 2015. Z danych operacyjnych wynika, że najwięcej, bo niemal 267 tys. osób, podróżowało z lotniska w Modlinie w lipcu. ENGLISH RECORD-BREAKING 2016 UBIEGŁY ROK NA LOTNISKU WARSZAWA/MODLIN ZAPISAŁ SIĘ WYJĄTKOWO DOBRZE. NIEUSTANNE WZROSTY, MIESIĘCZNE REKORDY I NOWE DESTYNACJE POZWOLIŁY PODWARSZAWSKIEMU PORTOWI OSIĄGNĄĆ OBRANY CEL. PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN T ylko w grudniu z usług lotniska w Modlinie skorzystało dokładnie 226 832 podróżnych w ruchu regularnym. Ogółem w tym miesiącu port lotniczy obsłużył 1 472 operacje lotnicze. W ciągu jednego dnia podwarszawskie lotnisko przyjmuje średnio około 8 tys. pasażerów. 30 grudnia 2016 roku padł dobowy rekord – obsłużono wówczas aż 10 005 osób. Last year was exceptionally good for the WarsawModlin Airport. Regular increases, monthly recordbreaking results and new destinations allowed the airport near Warsaw to reach the set goal. Only in December services offered by the Modlin airport were used by exactly 226 832 travellers in regular traffic. That month, the airport serviced 1472 flight operations in total. On average, in the course of one day, the airport welcomes about 8 000 passengers. On December 2016, a new daily record was broken – the airport serviced as many as 10 005 people. Just as predicted, in the entire 2016 the Warsaw-Modlin Airport serviced almost 3 million satisfied passengers. As many as 2 860 874 people were serviced during 18 270 takeoffs and touchdowns, which means 12% growth in comparison to the year 2015. What can be inferred from the operation data is that the highest number of people – as many as 267 000 – travelled from the airport in Modlin in July. NOWE KIERUNKI NA POCZĄTEK ROKU ENGLISH WSZYSTKO WSKAZUJE NA TO, ŻE TO NIE KONIEC DOBREJ PASSY PODWARSZAWSKIEGO LOTNISKA. JUŻ W KWIETNIU 2017 ROKU RUSZAJĄ NOWE POŁĄCZENIA Z MODLINA! PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN W nadchodzącym sezonie letnim z Ryanairem będzie można polecieć do trzech letnich destynacji. – Ryanair z przyjemnością ogłasza nową trasę z Warszawy/ Modlin do Caligari na Sardynii, Neapolu oraz portugalskiego Faro. Wszystkie z połączeń będą odbywały się dwa razy tygodniowo – powiedziała Olga Pawlonka, Sales&Marketing Manager linii lotniczych. Tym samym mapa kierunków obsługiwanych przez irlandzkie linie lotnicze z podwarszawskiego portu obejmuje już czterdzieści cztery najpopularniejsze trasy w całej Europie. NEW DIRECTIONS AT THE BEGINNING OF THE YEAR There are strong indications that the exceptional run of good luck is not over for the airport near Warsaw. Already in April 2017, new connections from Modlin will be launched! In the upcoming summer season, we’ll be able to travel to three summer destinations with Ryanair. “Ryanair is pleased to announce new routes from Warsaw-Modlin to Cagliari in Sardinia, Naples and Faro in Portugal. Flights to each of the destinations will take place two times a week,” said Olga Pawlonka, Sales&Marketing Manager of the airlines. This means that the map of connections from the airport near Warsaw and serviced by the Irish airlines now includes as many as forty-four most popular routes in the entire Europe. więcej na anywhere.pl 83 nowości na lotnisku what’s new? więcej na anywhere.pl 84 nowości na lotnisku what’s new? ALFABET LOTNISKOWY – WIEDZ, O CZYM DO CIEBIE MÓWIĄ Zawsze rozpoczyna się i kończy w czasie ściśle wyznaczonym przez przewoźnika. ZANIM WYLECISZ, SPRAWDŹ PRZYDATNĄ PASAŻEROWI TERMINOLOGIĘ LOTNICZĄ. PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN Air side – strefa zastrzeżona zarówno w terminalu, jak i poza nim. To obszar, na którym znajdują się już tylko pasażerowie odlatujący z lotniska. W tym miejscu można czekać na swój lot, zrobić zakupy czy posilić się. Bagaż podręczny (kabinowy) – bagaż, który pasażer zabiera ze sobą na pokład samolotu. Szczegółowe zasady przewozu takiego bagażu są określane w regulaminie danego przewoźnika lotniczego, dlatego przed każdym wylotem należy sprawdzić obowiązujące kryteria. Regulaminy określają między innymi wymiary i wagę bagażu oraz listę przedmiotów, których nie można wnosić na pokład samolotu. Bagaż podręczny poddawany jest standardowej kontroli bezpieczeństwa, a przedmioty niedozwolone będą z niego usuwane. Check-in online – w celu oszczędności czasu niektórzy przewoźnicy umożliwiają pasażerom samodzielne wykonanie odprawy za pomocą internetu. Podróżni z wydrukowaną kartą pokładową udają się wówczas bezpośrednio do stanowiska kontroli bezpieczeństwa, natomiast przy stanowisku check-in stawiają się tylko ci, którzy chcą nadać bagaż rejestrowany. Czartery – specjalne rejsy wykonywane przez linie lotnicze na zlecenie biur podróży, najczęściej na trasach do kurortów wakacyjnych. Miejsca w samolotach przewoźników czarterowych sprzedawane są zazwyczaj wraz z pełnym pakietem, tj. zakwaterowaniem, wyżywieniem, transferem itp. Flight delayed – określenie oznaczające opóźnienie samolotu. Flight cancelled – określenie oznaczające odwołanie lotu. Bagaż rejestrowany – bagaż przewożony w luku bagażowym samolotu, nadawany za odpowiednią opłatą (określoną przez przewoźnika) na stanowisku check-in w terminalu pasażerskim. Stamtąd zarejestrowany bagaż trafia do sortowni i do luku bagażowego samolotu. Należy pamiętać, że pasażer przez cały lot nie ma do niego dostępu, więc należy wcześniej wyjąć z niego najpotrzebniejsze (ale dozwolone do przewozu w kabinie!) przedmioty. Boarding card – karta pokładowa, czyli przepustka do wejścia na pokład samolotu. Znajdują się na niej takie informacje, jak imię i nazwisko pasażera, nazwa portu docelowego oraz godzinę, o której podróżny powinien stawić się przed odpowiednim gate’m, aby zdążyć na odprawę i wylot. U większości przewoźników na bilecie widnieje także numer miejsca przypisany danemu pasażerowi. Boarding time – czas, w którym pasażerowie mogą wsiadać do samolotu. Od tej godziny rozpoczyna się wpuszczanie pasażerów na pokład samolotu. Business lounge – specjalna, luksusowa poczekalnia dla pasażerów, którzy wykupią taką dodatkową usługę. Daje możliwość odpoczynku przed lotem w przyjemnym wnętrzu i w miłej atmosferze z dostępem do barku i przekąsek. Check-in – punkt odprawy biletowo-bagażowej, gdzie przed lotem odbiera się kartę pokładową oraz nadaje się bagaż rejestrowany. Gate – ostatni punkt w terminalu, miejsce oczekiwania na wylot. Gate’y znajdują się na hali odlotów i są ponumerowanymi bramkami prowadzącymi do konkretnego samolotu. Gate bag – bagaż podręczny przekraczający limity wagi lub wymiarów obowiązujące u przewoźnika, oddawany bezpośrednio przy wejściu do samolotu za wysoką opłatą. Trafia on do bagażnika samolotu. Hala odlotów – miejsce w terminalu, w którym pasażerowie czekają na komunikat o rozpoczęciu boardingu i wejściu na pokład samolotu. Można tu skorzystać z oferty sklepów, restauracji czy kawiarni. Hala odbioru bagażu – miejsce, do którego pasażerowie udają się tuż po przylocie i odbierają bagaże rejestrowane. Hala przylotów – ogólnodostępna część terminalu, w której pasażerowie spotykają się z osobami witającymi ich na lotnisku. Infant – dziecko w wieku do dwóch lat, nie posiadające prawa do własnego miejsca w samolocie (podróżujące na kolanach rodziców) ani prawa do bagażu. Kontrola bezpieczeństwa – procedury stosowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim osobom wchodzącym do strefy zastrzeżonej lotniska i na pokłady samolotów. Kontroli manualnej więcej na anywhere.pl 85 nowości na lotnisku what’s new? więcej na anywhere.pl 86 nowości na lotnisku what’s new? oraz za pomocą bramek magnetycznych poddawani są pasażerowie i ich bagaże. and the departure. In the case of the majority of airlines, tickets also include the seat number assigned to a given passenger. Kontrola dokumentów – sprawdzenie paszportów przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Obowiązuje pasażerów podróżujących do państw spoza strefy Schengen. Boarding time – period of time during which passengers can board the plane. Passengers can board the plane starting from the indicated hour. Land side – strefa ogólnodostępna terminalu. W tym miejscu pasażer nadaje swój bagaż, odbiera kartę pokładową, a także pożegna lub przywita swoich bliskich. Jest to też cała strefa przed terminalem. Business lounge – a special luxury waiting room for passengers who have bought this additional service. It enables passengers to have some rest before the flight in a pleasant interior and nice atmosphere with access to a cocktail cabinet and snacks. Overbooking – brak miejsc w samolocie dla pasażera, który ma wykupiony bilet na dany lot. Jeśli pojawi się taka sytuacja, linia lotnicza ma obowiązek zapewnić takiej osobie miejsce na najbliższy dostępny lot do danej destynacji. UM (Unaccompanied Minor) – dziecko podróżujące pod opieką linii lotniczej. Usługa rzadko dostępna u przewoźników niskokosztowych. Charter flights – special flights commissioned by travel agencies and serviced by airlines, chiefly to summer resorts. Seats in an aircraft of a charter carrier are usually sold with the whole package, i.e. with accommodation, meals, transfer, etc. Strefa Schengen – obszar, na którym zniesiono kontrole graniczne. Pasażer lecący do jednego z państw strefy nie przechodzi kontroli paszportowej, a jedynie kontrolę bezpieczeństwa. Checked baggage – luggage transported in the hold of an airplane, dispatched for additional charge (specified by a given airline) at the check-in point in the passengers terminal. From there, the baggage is moved to a sorting room and then to the hold of an airplane. You need to remember that it remains inaccessible to the passenger during the entire flight, so it would be worthwhile to take out all objects (but not those that cannot be brought on board in the hand luggage) that you may find necessary on board. Strefa non-Schengen – obszar, na którym obowiązuje kontrola graniczna. Pasażer podróżujący w ruchu non-Schengen musi przed wylotem przejść przez kontrolę dokumentów przy odpowiednim stanowisku. Check-in – a point of ticket and luggage check-in, where you collect your boarding pass and dispatch your checked baggage before the flight. The process always begins and ends at a strictly scheduled time specified by a given airline. Strefa duty-free – strefa wolnocłowa dla pasażerów podróżujących do krajów spoza Unii Europejskiej, do której trafisz po kontroli bezpieczeństwa. W znajdujących się tam sklepach można niedrogo kupić alkohol, kosmetyki, słodycze i inne artykuły znanych marek. Departures lounge – a place at the terminal where passengers wait for the announcement that the boarding has begun. There, you can use the offer of many shops, restaurants or cafés. PRM (Passenger with Reduced Mobility) – pasażer niepełnosprawny, wymagający specjalnej asysty i pomocy. Documents check – the procedure of checking passports by the Border Guard. It applies to passengers travelling to countries outside of the Schengen Area. Timetable – tablica z rozkładem lotów. ENGLISH ALPHABET AT THE AIRPORT – UNDERSTAND WHAT THEY SAY TO YOU Before you fly, make sure to take a look at the airport-related terminology that may come in handy for a passenger. Air side – a restricted area, both at the terminal and outside. It’s an area only for passengers who take off from the airport. It’s a place where you can wait for your flight, do some shopping or eat. Duty-free zone – an area for passengers travelling to countries outside of the European Union, to which passengers go after the security check. In the duty-free zone, you can find many shops in which you can buy alcohol, beauty products, sweets and other products of popular brands in attractive prices. Gate – the last point at the terminal, a place where people wait for the departure. Gates are located at the departures lounge. They are numbered gates leading to a particular airplane. Arrivals lounge – a generally accessible part of the terminal, where passengers meet people welcoming them at the airport. Gate bag – hand luggage that exceeds the limits of weight or size specified by a given carrier, dispatched for a considerable fee right after boarding the plane. It is put into the hold of the plane. Boarding pass – a card necessary to board the plane. It contains such information as the name and the surname of a given passenger, the name of the airport of destination, and specific time when the passenger should arrive at the right gate to be on time for the check-in Hand (cabin) luggage – luggage that a passenger brings on board. Detailed rules of transportation of such luggage are specified in regulations of a given airline, which is why you should read the carrier’s policy before departure. Regulations specify the size and weight of więcej na anywhere.pl 87 nowości na lotnisku what’s new? JAK DOJECHAĆ NA LOTNISKO KOMUNIKACJA AUTOBUSOWA KOMUNIKACJA LOTNISKO WARSZAWA/MODLIN - WARSZAWA 88 nowości na lotnisku what’s new? the luggage and include the list of items that are not permitted on board. Hand luggage is subjected to a standard security check, and all prohibited objects will be disposed of. Infant – a child that is two years old or younger and that is not entitled to his or her own seat (travelling on their parents’ lap) or luggage in an aircraft. Land side – generally accessible area of the terminal. In this place, passengers dispatch their luggage, collect their boarding passes and say goodbyes to their family and friends. It is also the entire area in front of the terminal. directly to the security checkpoint, whereas the check-in point must be visited only by those who want to dispatch checked baggage. Overbooking – lack of seats in an airplane for a passenger who has already bought a ticket for a given flight. If such situation occurs, the airline is obliged to provide a seat for this person on the next available flight to a given destination. Passenger with Reduced Mobility (PRM) – a disabled passenger requiring special assistance and help. Luggage collection point – a place to which passengers go right after the arrival to collect their checked baggage. Security check – procedures followed in order to ensure safety for all people boarding planes and entering the restricted area at the airport. Passengers and their luggage are subjected to manual control and tested by magnetic gates. Non-Schengen Countries – an area where customs control remains in force. A passenger travelling to a non-Schengen country has to undergo the documents check at a specified point before the departure. Schengen Area – a zone where customs control has been abolished. A passenger flying to another country within the zone doesn’t have to undergo a passport check but only security check. Online check-in – to save time, some carriers allow passengers to perform the check-in online. Travellers with printed boarding pass go Unaccompanied Minor (UM) – a child travelling under the airline’s care. This service is rarely available in the offer of low-cost carriers. REKLAMA więcej na anywhere.pl 89 nowości na lotnisku what’s new? Z MODLINA DO CENTRUM WARSZAWY W 45 MINUT! KAŻDY Z PODRÓŻNIKÓW CENI SOBIE CZAS. PO DŁUGIM LOCIE SAMOLOTEM Z LOTNISKA WARSZAWA/MODLIN NIEKTÓRZY MUSZĄ JESZCZE DOJECHAĆ DO STOLICY. A GDYBY TAK MĘCZĄCĄ PODRÓŻ Z PRZESIADKAMI ZASTĄPIĆ JĄ SZYBKIM PRZEJAZDEM POŁĄCZONYM Z RELAKSEM? PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN ZDJĘCIE: PIXABAY.COM M amy dobrą wiadomość – dzięki ModlinBusowi jest to możliwe! Jeżeli po przylocie nie chcemy szukać na lotnisku środka transportu do Warszawy, należy jeszcze w domu włączyć komputer lub przeglądarkę w telefonie i zalogować się na stronę www.modlinbus.pl. Teraz możemy dokonać wyboru godziny szybkiego transferu w 45 minut do centrum Warszawy. Bilet otrzymujemy na skrzyknę mailową – możemy go wydrukować lub zapisać w telefonie, można też jedynie podać numer rezerwacji u kierowcy. Ceny biletów zaczynają się już od 9 zł, trzeba jednak pamiętać, że im wcześniej zarezerwujemy miejsce, tym niższe będą koszta przejazdu. Mając bilet, wystarczy po przylocie skierować swoje kroki przed terminal – tu czeka już ModlinBus, który zawiezie nas do centrum Warszawy, pod Pałac Kultury i Nauki. Nowoczesny autobus to dziś podstawa komfortowych podróży. W ModlinBusach możemy korzystać z bezpłatnej sieci Wi-Fi, mamy dostęp do gniazdek elektrycznych i USB. Dodatkowo w mamy do dyspozycji Multimedialny System Rozrywki Fun&Video, oferujący bezpłatny dostęp do filmów, seriali, muzyki oraz Internetu. Dzięki tym udogodnieniom zanim naładujemy telefon komórkowy lub będziemy w połowie filmu, okazuje się, że już pora wysiadać! Aktualny rozkład jazdy ModlinBus i OKbus oraz rezerwacja biletów dostępna jest na stronie internetowej www.modlinbus.pl. ENGLISH FROM MODLIN TO THE CENTRE OF WARSAW IN 45 MINUTES! Every traveller values his or her time. After a lengthy flight, some have to get from the WarsawModlin Airport to the capital. And what if this tiring travel with many changes could be replaced with a quick relaxing drive? We have good news – it is now possible thanks to ModlinBus! If we don’t want to look for a means of transport to Warsaw at the airport after the arrival, before our flight we should turn on our computer or launch an internet browser on our mobile phone and log in to the site www.modlinbus.pl. Then we have to choose the time of our quick 45-minute drive to the centre of Warsaw. The ticket is sent to our e-mail address – we can print it or save it on our mobile device; alternatively, we can also tell the driver our reservation number. Ticket prices begin from 9 PLN, but you need to remember that the earlier we book a seat, the lower the costs of the travel will become. Once we have our ticket, after the arrival we need to go to the area in front of the terminal – there, ModlinBus is already waiting for us, and it will take us to the very centre of Warsaw, near the Palace of Culture and Science. Nowadays, a modern bus is vital for comfortable travels. In ModlinBuses we can use free Wi-Fi, and we have an access to electrical outlets and USB. What is more, we can take advantage of the Multimedia Entertainment System Fun&Video which offers free access to films, TV series, music and the internet. Thanks to those facilities, before we even get the chance to charge our mobile phone or watch a film to the end, we’ll have to get off the bus! Current timetable of ModlinBus and OKbus, as well as online ticket booking are available at www.modlinbus.pl. więcej na anywhere.pl 90 nowości na lotnisku what’s new? MAPA POŁĄCZEŃ kierunki lotów Ryanair całoroczne kierunki lotów Ryanair wyłącznie w sezonie letnim kierunki lotów Ryanair od zimy 2016/2017 kierunki lotów Ryanair od lata 2017 Oslo Torp Edynburg Belfast Newcastle Leeds Bradford Birmingham Eindhoven Piza Neapol Walencja Cagliari Faro więcej na anywhere.pl Athens