MAŁECKI

Transkrypt

MAŁECKI
MAGAZYN MAZOWIECKIEGO PORTU LOTNICZEGO WARSZAWA-MODLIN
MASOVIA WARSZAWA- MODLIN AIRPORT MAGAZINE
GRZEGORZ
NR 2 | 2017 (40)
FREE COPY
pobierz na lotnisku
airport-free-wifi
MAŁECKI
10
nawigacja
nawigation
28
14
44
44
14
LUDZIE PEOPLE
Ten Typ Mes: Dar i przekleństwo
Ten Typ Mes: The gift and the curse
WYWIAD INTERVIEW
Grzegorz Małecki: A jak aktor
Grzegorz Małecki: “A” for “Actor”
54
28
SPRZĘT EQUIPMENT
Marzenia spełniane od ręki
Where the dreams come true
PODRÓŻE TRAVEL
Spotkania z obcymi to spotkania z samym sobą
Meeting the foreign is meeting yourself
ANYWHERE.PL
na licencji asz-reklama
ul. Kościuszki 61, 81-703 Sopot
e-mail: [email protected]
tel.: 58 719 23 25; fax: 58 719 39 20
LOTNISKOWA PLATFORMA MEDIALNA
www.anywhere.pl
www.facebook.com/anywherepl
www.twitter.com/anywherepl
www.instagram.com/anywhere.pl
www.linkedin.com/company/anywhere-pl
WYDAWCA
Marcin Ranuszkiewicz
REDAKTOR NACZELNY
Jakub Milszewski
64
FELIETON COLUMN
Kto znieważył ofiary
Who Insulted the Victims
66
MODA FASHION
Fur Saga
Fur Saga
58
40
MIEJSCA PLACES
Przepis na studio filmowe
Recipe for a Film Studio
RECENZJE REVIEW
Honorowy obywatel
The Distinguished Citizen
WYDAWCA PUBLISHER
ZDJĘCIE NA OKŁADCE
Monika Szałek
PROJEKTANT GRAFICZNY
Katarzyna Gnacińska
WSPÓŁPRACA FOTOGRAFICZNA
Monika Szałek, Edyta Bartkiewicz,
Tomasz Sagan
TŁUMACZENIE
Kaja Bronowska, Anna Gortat,
Natalia Chycka
Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów
i materiałów redakcyjnych oraz nie ponosi
odpowiedzialności za treść nadesłanych ogłoszeń
reklamowych. Redakcja zastrzega sobie prawo do
redagowania i skracania tekstów.
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
Sylwia Gutowska, Katarzyna Szewczyk,
Kajetan Kusina, Jacek Górecki,
Aleksandra Budka
NA ZLECENIE AT REQUEST
KOREKTA
Aleksandra Jędrzejczyk
MAZOWIECKI PORT LOTNICZY
Warszawa-Modlin Sp. z o.o.
ul. gen. Wiktora Thommee 1a
05-102 Nowy Dwór Mazowiecki
www.modlinairport.pl
DZIAŁ REKLAMY
Dagmara Zielińska
([email protected])
Katarzyna Świacka
([email protected])
Natalia Pniewska
([email protected])
NASZ MAGAZYN MONITOROWANY JEST PRZEZ INSTYTUT
MONITOROWANIA MEDIÓW
PARTNERZY PARTNERS
więcej na anywhere.pl
12
nasi autorzy
autorzy
authors
andrzej
saramonowicz
grzegorz
kapla
wojciech
zawioła
mateusz
kusznierewicz
Reżyser, scenarzysta, pisarz,
dramaturg i dziennikarz.
Autor największych polskich
hitów komediowych w XXI
w. W 2015 roku Saramonowicz wydał bestsellerową
powieść „Chłopcy”.
Żyje z pisania. A żyć z tego,
co się lubi, to dar. Bardziej od
pisania lubi tylko spotykać
ludzi. No i lubi być w drodze,
kupować płyty w sklepie
z płytami a nie w sieci, pomidorową i kabriolety.
Obserwuje, a potem opisuje
i komentuje. Głównie sport,
ale ma w swoim dorobku
dwie powieści. Na co dzień
dziennikarz NC+, ale też prezenter wiadomości w TVN
i TVN24.
Człowiek pracy, gdańszczanin
z wyboru. Choć większość
zna go jako żeglarza i Mistrza Olimpijskiego, to ma
w rękawie jeszcze kilka asów.
Jest biznesmenem, społecznikiem, prezesem Fundacji
Gdańskiej.
ENGLISH
ENGLISH
ENGLISH
He lives by writing. And living
by what you love is a gift.
The only thing he likes more
than writing is meeting other
people. He also likes being
on the road, buying albums
in stores, tomato soup and
convertibles
He observes and then
describes and makes comments. Mainly about sport,
but he has two novels to
his credit too. On a regular
basis, he is a journalist at
NC+ and newscaster at TVN
and TVN24.
wojciech
kuczok
jakub
milszewski
katarzyna
warnke
monika
szałek
Pisarz, scenarzysta, grotołaz,
felietonista, fan piłki nożnej.
Laureat Nagrody Literackiej Nike.
Człowiek o wielu pasjach. Z nami
będzie dzielił się tą filmową,
co miesiąc polecając jeden obraz
wart obejrzenia.
Marudzi, poprawia, kłóci się.
Sam już nie wie, czy woli pisać
o muzyce, turystyce, czy jedzeniu, więc pisze o czym akurat
trzeba. Połowa duetu stojącego
za książką „Gastrobanda”.
Aktorka, dramaturg, reżyserka.
Ukończyła krakowską PWST,
została zaangażowana do
Teatru Starego w Krakowie,
później dołączyła do zespołu
TR Warszawa.
Fotografka, artystka,
pasjonat, osoba zafascynowana ludźmi, twarzami, pozami, życiem ale
zawsze z człowiekiem
na pierwszym planie.
Skończyła Warszawską
Szkołę Filmową i od kilku
lat oddaje się wyłącznie
fotografowaniu.
ENGLISH
A writer, screenwriter, caver, columnist and soccer fan. A winner
of the Nike Literary Award. A man
of many passions. He will share
one of them with us recommending one picture worth seeing
every month.
ENGLISH
ENGLISH
He grumbles, corrects, argues.
No longer knows, if he prefers
to write about music, tourism,
or cuisine, so he writes about
anything what is needed in
a moment. Half of a duo behind a „Gastrobanda” book.
An actress, dramatist and director.
She finished the PWST National
Academy of Theatre Arts in
Krakow, worked at the Stary
Theatre in Krakow and joined the
team of TR Warszawa.
więcej na anywhere.pl
A working man and a citizen
of Gdansk by choice. Most of
us know him as a sailor and
an Olympic Champion, but he
has several more aces up his
sleeve. He is a businessman,
a social activist and the CEO
of Gdansk Foundation.
ENGLISH
A photographer and artist
fascinated with people, faces, poses and life – always
with man in the foreground.
She finished the Warsaw
Film School and for several
years has been devoted
to photography.
ZDJĘCIA: DOROTA CZOCH, MAT. PRASOWE, EDYTA BARTKIEWICZ, SYLWESTER CISZEK, MONIKA SZAŁEK, MONIKA SZAŁEK, SYLWESTER CISZEK, MAT PRASOWE.
ENGLISH
A director, screenwriter, writer,
playwright and journalist.
The author of the biggest
Polish comedy hits of the 21st
century. In 2015, Saramonowicz
published his bestseller book
entitled Chłopcy (Boys).
13
anywhere.pl
autorzy
authors
katarzyna
zdanowicz
Od 2012 roku pracuje
w TVN24. W CV ma też
„Gazetę Wyborczą” Polskie
Radio PiK, Radio Gra, Polsat
i Polsat News. Lubi kawę
i rozmowy. Nie kończy na
jednym pytaniu.
ENGLISH
ZDJĘCIA: MONIKA SZAŁEK, MAT. PRASOWE, JOANNA OGÓREK, MAT. PRASOWE, MAGDALENA CZAJKA, MAT. PRASOWE, MAT. PRASOWE, MONIKA SZAŁEK.
Has been working in TVN24
since 2012. She has also
Gazeta Wyborcza, Polskie
Radio PiK, Radio Gra, Polsat
and Polsat News in her
résumé. She likes coffee and
conversations. She does not
end on one question.
aleksandra
budka
kamil
sadkowski
Gdyby nie było muzyki, jej
życie nie miałoby sensu.
Pasjonatka radia i klimatu
retro, kolekcjonerka płyt,
okularów i torebek. Od wielu
lat związana z radiową Trójką.
O muzyce i radiu pisze także
na blogu.
Znawca i poszukiwacz
smaków. Przeszedł przez
wszystkie szczeble w branży
gastronomicznej. Współautor książki „Gastrobanda.
Wszystko co powinieneś
wiedzieć, zanim wyjdziesz
coś zjeść”.
ENGLISH
ENGLISH
Without music her life would be
completely meaningless. A radio and retro style aficionado.
Collects music albums, sunglasses and purses. For years
has been related to Polish Radio
Programme 3. Writes on music
and radio on her blog.
Maven and seeker of
tastes. He went through all
stages of the food industry. Co-author of the book
„Gastrobanda. Wszystko co
powinieneś wiedzieć, zanim
wyjdziesz coś zjeść”.
anna
nazarowicz
Słabość do samochodów ma
zaszytą w głowie, bo serca
nie ma – jest turbosprężarka.
Pociąga ją wszystko, co ma
cztery koła. Autorka bloga
„Panie wiozą Panów”.
ENGLISH
She has a weakness for cars
instilled in her head,
because she does not have
a heart but a turbocharger
instead. Everything with four
wheels attracts her.
The author of a blog entitled
Panie wiozą Panów.
sylwia
gutowska
GRZEGORZ
MAŁECKI
TOMASZ
SOBIERAJSKI
edyta
bartkiewicz
Rozmawia, pisze, potem
redaguje. Interesuje się kulturą
wysoką, średnią i niską, bo jest
prawdziwą (post)humanistką.
Od dobrej książki woli tylko
teledysk MC Hammera.
Mówi o sobie “aktor wyłącznie teatralny”. Od osiemnastu lat związany Teatrem
Narodowym w Warszawie.
W rankingach krytyków znajduje się w ścisłej czołówce
najważniejszych aktorów
polskiego teatru w XXI w.
Socjolog z zawodu i z pasji.
Wytrawny badacz społecznych
zjawisk i kulturowych trendów.
Naukowiec 3.0 nie bojący się
trudnych wyzwań, międzynarodowej współpracy i interdyscyplinaroności.
Jest fotografem mody,
ma 23 lata i pochodzi ze
Szczecina. Do Warszawy
przyjechała spełniać marzenia i kieruje się dewizą‚ liczy
się jakość, a nie ilość’.
ENGLISH
She talks, writes and edits. She
is interested in high, middlebrow
and low culture because she
is a true (post)humanist. She
claims there is nothing better
than a good book except for MC
Hammer’s video clips.
ENGLISH
Says that he is “exclusively
a theatre actor”, for many
years now working with the
National Theatre in Warsaw.
He is at the very top of the
critics’ ranks of 21st century
Polish theatre actors.
ENGLISH
A sociologist by profession and
passion. An experienced scientist
of social phenomena and cultural
trends. A 3.0 scientist, who
is not scared of challenges,
international cooperation and
interdisciplinarity.
ENGLISH
She’s a fashion photographer,
she’s 23 and comes from
Szczecin. She came to
Warsaw to fulfill her dreams
and follows the rule „Quality
over quantity”.
lotniskowa platforma medialna
więcej na anywhere.pl
14
wywiad
interview
A JAK
AKTOR
ENGLISH
TEXT
20
więcej na anywhere.pl
16
wywiad
interview
GDYBY KTOŚ OBUDZIŁ MNIE W ŚRODKU NOCY I KAZAŁ WYMIENIĆ
NAZWISKO AKTORA, BEZ CHWILI WAHANIA ODPOWIEDZIAŁBYM:
MAŁECKI. GRZEGORZ MAŁECKI. AKTOR MYŚLĄCY. AKTOR ŚWIADOMY.
AKTOR WNIKLIWY. AKTOR PRZEZ DUŻE A. CENIONY, NAGRADZANY,
HOŁUBIONY. NIBY W TEATRALNYM MAINSTREAMIE, A JEDNAK OSOBNY.
DZIŚ SPOTYKAMY SIĘ OKO W OKO, ŻEBY POROZMAWIAĆ
O PROFESJONALIZMIE, AKTORSKIM RZEMIOŚLE, NAJWAŻNIEJSZYCH
ŻYCIOWYCH PYTANIACH I… POTRZEBIE DYSTANSU.
TOMASZ SOBIERAJSKI
MONIKA SZAŁEK
W spektaklu „W mrocznym, mrocznym domu”, który jest
jednym z moich ulubionych, grasz bardzo trudną rolę. Terry to
postać niezwykle złożona. Powoli oswajasz publiczność z jego
wewnętrznymi strachami, żeby na końcu odpalić prawdziwą
petardę. Widzowie wychodzą z tego spektaklu kompletnie
oszołomieni. Mnie też to nie ominęło. I kiedy stałem przed
teatrem, właśnie po tej sztuce, a w mojej głowie kłębiło się
tysiące myśli, zobaczyłem ciebie, jak wychodzisz z bocznego
wyjścia dla aktorów, wsiadasz na rower i jak gdyby nigdy
nic odjeżdżasz w… lato. Popatrzyłem za tobą i pomyślałem:
„O rany! Co to za aktor! Po takiej roli po prostu wsiada na rower
i odjeżdża”. A potem zdałem sobie sprawę z tego, że być może
ten rower, ten wiatr, ta letnia, wieczorna przejażdżka, to jest
twój sposób na odreagowanie trudnej roli?
Jedną z najważniejszych rzeczy w aktorstwie jest umiejętność szybkiego wchodzenia i wychodzenia z roli. Na tym polega ta praca. Samo
tworzenie postaci to proces, który jest podzielony na etapy: próby, premiera, spektakle repertuarowe. I rzeczywiście, podczas prób praca przy
spektaklu „W mrocznym, mrocznym domu”, była bardzo trudna. W ciągu dwóch czy trzech miesięcy musiałem zrewidować swoje myślenie
na temat świata, ludzi. I faktycznie na tym etapie postać Terry’ego
przenosiła się na moje zachowanie. Wynikało to z tego, że nieustannie
zadawałem sobie pytanie – jak ta postać, którą będę grał, będzie się
zachowywać, albo jak zachowywałaby się w tej sytuacji, w której na
przykład ja jestem w tej chwili: w tramwaju, w metrze, w samochodzie,
na ulicy. Wyobrażałem sobie co robi, co myśli. To był duży wkręt. To
najlepsza droga do tego, żeby stworzyć kreację. Nie w sensie wybitnej,
wielkiej roli, ale stworzenia postaci, w którą uwierzy widz.
Śmiem twierdzić, że akurat ta rola była kreacją w obu
przywołanych przez ciebie znaczeniach. Ale wróćmy do tego
momentu wychodzenia z roli.
W uprawianiu tego zawodu poczytuję sobie za profesjonalizm to, że szybko
potrafię wejść w rolę i dość szybko z niej wyjść. Znam wielu aktorów, którzy opowiadają o tym, że tygodniami nie mogą wyjść z roli po filmie i wiele
godzin zajmuje im wyjście z postaci po spektaklu. Wydaje mi się to dość
pretensjonalne. Celują w tym aktorzy amerykańscy, którzy po skończeniu
filmu muszą pół roku wychodzić z roli na Hawajach. Ale i tak ich kochamy
z tymi ich problemami. Ja kończę pracę w momencie, kiedy gasną światła
w teatrze. Zdejmuję kostium, zakładam swoje ubranie i wracam do siebie.
Gdybym w dalszym ciągu miał być Terrym z „Mrocznego, mrocznego
domu”, który ma bardzo poważne problemy natury seksualnej, psychicznej,
rodzinnej i każdej innej, to po prostu byłbym facetem nieznośnym do życia.
Niedawno rozmawiałem na podobny temat z Januszem Gajosem, z którym
mam szczęście grać w Narodowym, m.in. w „Kotce na gorącym, blaszanym dachu”. Powiedział, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której po spektaklu jeszcze godzinami rozpamiętuje i przeżywa to, co działo się na scenie,
w sztuce. To jest po prostu nasza praca. A z perspektywy czasu – bo pracuję
w Teatrze Narodowym już 18 lat – mogę powiedzieć, że to wchodzenie
i wychodzenie z roli przychodzi mi teraz dużo łatwiej. Pamiętam, że kiedy
zaczynałem pracę, to potrzebowałem co najmniej godziny na to, żeby
skupić się przed spektaklem. Chodziłem po scenie, powtarzałem kwestie,
ruchy, gesty. W tej chwili wydaje mi się czasami, że mógłbym wejść na
scenę w zasadzie z ulicy. Potrzebuję kilku sekund w kulisie i jestem gotowy
zagrać daną postać. Ktoś może to nazwać rutyną, ale dla mnie to jednak
oznaka profesjonalizmu w moim fachu.
Zatem moje pierwsze odczucia w opowieści z rowerem, czyli to,
że jesteś wspaniałym, profesjonalnym aktorem, który potrafi
zostawić rolę za sobą, w teatrze i spokojnie na rowerze wrócić
do normalnego życia, były słuszne?
Tak. Bo po spektaklu często spotykam się z przyjaciółmi, dziewczyną,
znajomymi, rodziną. Wydaje mi się nieeleganckie to, że zawracałbym
im głowę przeżyciami mojego bohatera, którego grałem przed kilkudziesięcioma minutami.
A oni, umawiając się z tobą, zastanawialiby się nad tym,
z kim się dzisiaj spotkają: z Gustawem-Konradem z „Dziadów”,
z Albinem ze „Ślubów panieńskich”, czy może z Edkiem
z „Tanga”? Tym bardziej, że w teatrze w ciągu tygodnia grasz
nierzadko trzy skrajnie różne role.
Nie tylko w ciągu tygodnia. Niejednokrotnie w ciągu dnia gram kilka
różnych postaci, bo rano mam na przykład zdjęcia do serialu, potem
pędzę na nagranie do radia, a potem jeszcze mam jakąś scenę w filmie, żeby na koniec dnia zagrać wspomnianego przez ciebie Gustawa-Konrada w „Dziadach” w Narodowym, czy Rolanda w „Konstelacjach”
w Teatrze Polonia. I gdybym tak strasznie przeżywał każdą z tych
postaci, to skończyłbym prawdopodobnie w szpitalu dla obłąkanych.
Jako widz lubię przychodzić do teatru na sztuki, w których
grasz, ponieważ czuję się… bezpiecznie. Wiem, że nie będzie
blamażu, a co najważniejsze, bije od ciebie na scenie taka siła
i taka moc, która sprawia, że mam pewność po co jesteś na
scenie. I zastanawiam się czy zdarza ci się grać to, że wiesz,
więcej na anywhere.pl
17
wywiad
interview
PAMIĘTAM, ŻE KIEDY ZACZYNAŁEM PRACĘ,
TO POTRZEBOWAŁEM CO NAJMNIEJ GODZINY NA TO,
ŻEBY SKUPIĆ SIĘ PRZED SPEKTAKLEM. KTOŚ MOŻE
TO NAZWAĆ RUTYNĄ, ALE DLA MNIE TO JEDNAK
OZNAKA PROFESJONALIZMU W MOIM FACHU.
więcej na anywhere.pl
18
wywiad
interview
więcej na anywhere.pl
19
wywiad
interview
POWIEM SZCZERZE, ŻE DO PRZEDSTAWIENIA MAM
SPORO ZASTRZEŻEŃ. UMIEM BYĆ KRYTYCZNY
W STOSUNKU DO SIEBIE. Z WIEKIEM MI TO PRZYSZŁO.
po co jesteś na scenie, czy rzeczywiście zawsze to wiesz?
Pytam o to, bo wiem, jak wiele zależy od reżysera. I są tacy
reżyserzy, którzy nie potrafią dać aktorom tej pewności.
W mojej pracy, niestety spotykam – i myślę, że będę w dalszym ciągu
spotykał – reżyserów, którzy nie mają wiele do powiedzenia. To jest
pięta achillesowa polskiego teatru. Filmu i telewizji zresztą też.
I co w takich sytuacjach robi aktor? Co robi aktor taki jak ty?
Ja w ogóle uważam, że reżyser to wróg. Niezależnie od tego czy jest
zdolny czy nie. A aktor powinien przede wszystkim myśleć. Czasem
się kłócić. Mieć własną wizję postaci i ograniczone zaufanie do reżysera. I pracować, a nie czekać aż reżyser rozwiąże za niego wszystkie
sceniczne problemy. Mam świadomość tego, że nie odwalam fuszerki
na scenie przede wszystkim dlatego, że jestem naprawdę pracowitą
osobą. Ale odpowiadając na twoje pytanie: tak, wiem po co wchodzę
na scenę, a to dlatego, że mam ogromny szacunek dla widza. Spaliłbym się ze wstydu, wychodząc na scenę i wykonując coś nieprzygotowanego... Wracając do reżyserów – ważne jest, żeby byli otwarci,
niekoniecznie się upierali i przede wszystkim pomagali aktorowi
w pracy. Reżyser powinien być trochę psychoterapeutą. Jeśli jest czuły
i mądrze prowadzi tę terapię to aktor zagra mu absolutnie wszystko.
A jeśli zdarzy się taki reżyser, który przeszkadza?
To zmuszony jestem do podwójnej aktywności i czujności. Jestem
znany z tego – myślę, że potwierdzą to moi koledzy z teatru – że jeśli
coś idzie na próbach nie tak, że reżyser nie współpracuje z nami, to
obdzwaniam wszystkich i organizuję spotkanie aktorów poza próbami.
Czasem siedzimy po nocach, kombinujemy, próbujemy, tworzymy coś,
co będzie warte tego, żeby widz nie żałował wydanych pieniędzy na
bilet, żeby nie czuł się oszukany i rozczarowany.
Masz niesamowity dar, który posiada tylko kilku aktorów
i aktorek w tym kraju, polegający na tym, że wychodzisz
na scenę i łapiesz – jak ja to nazywam – widownię za twarz.
I przez cały spektakl ciągniesz ją przy pomocy niewidzialnych
sznureczków za sobą i robisz z nią to, co chcesz. Przyznam ci,
że to są momenty, które sprawiają, że chciałbym być na twoim
miejscu na scenie i tak samo robić z ludźmi. Wydaje mi się,
że ta twoja umiejętność, wpisana w wyższy poziom
aktorskiego rzemiosła, jest związana z tym, że ty nieustannie
zadajesz sobie pytania i próbujesz na nie znaleźć odpowiedzi.
Uświadomiłem sobie niedawno, że właściwie jest jedno pytanie, które sobie zadaję bez przerwy. I dotyczy ono zarówno życia jak i pracy.
Jakie to pytanie?
Po co?
Po co życie? Po co praca?
I jedno, i drugie. Jeżeli chodzi o pracę, to zawsze zadaję sobie pytanie:
„Po co wychodzę na scenę?”. Po co? O jakiej postaci chcę widzom
opowiedzieć? Jeżeli chodzi o życie, to jest już oczywiście głębiej. Nie
chciałbym żebyśmy teraz w to brnęli, bo nie jestem filozofem i to pytanie zadaję sobie na własny użytek: „Po co ja tutaj właściwie jestem?”.
Oczywiście na to pytanie odpowiedzi nie ma. Gdybyśmy tę odpowiedź
znali, to właściwie padłaby religia, filozofia i sztuka. Ale lubię je sobie
zadawać. Bo permanentnie myślę o śmierci. I to też gdzieś mi się przekłada na pracę. Po co? To chyba dobre pytanie. Proste. I krótkie.
Czy to fundamentalne dla ciebie pytanie „Po co?” zbiega
się z jakimś szczególnym momentem w twojej karierze
zawodowej? Może z momentem podsumowań? Pytam o to
nie bez przyczyny. Grasz na dużej scenie Teatru Narodowego
ikoniczną dla literatury i dramatu polskiego rolę GustawaKonrada. Bardzo lubię tę wykreowaną przez ciebie postać.
Uważam, że jest fenomenalnie zagrana. Momentami
poruszasz się w niej na cienkiej, czerwonej linii, ale nigdy
jej nie przekraczasz. Nie dajesz publiczności jasnych,
mesjańskich odpowiedzi. Czy czujesz, że po zagraniu tej roli
wskoczyłeś na inny poziom?
Ta rola była ogromnym wyzwaniem, pod wieloma względami chyba
najważniejszym w moim życiu. Począwszy od tego, że mówiąc
Gustaw-Konrad, „Dziady”, Teatr Narodowy, mamy wyłącznie jedno
skojarzenie. Czyli rok 1968, Dejmek, Holoubek, wydarzenia marcowe
i wszystko, co za tym idzie. Jest wiele osób, które pamiętają jeszcze
tamtą inscenizację i zdawałem sobie sprawę, że te osoby pojawią
się na spektaklu i będą mnie – nawet mimowolnie – porównywać
z Gustawem Holoubkiem. Ta rola to legenda. Niemalże zawsze
wystawieniu „Dziadów” towarzyszyły mniejsze lub większe awantury
historyczne. Biorąc pod uwagę to wszystko, odczuwałem gigantyczny
stres jeszcze zanim zaczęły się próby. Ale w pewnym momencie zdecydowałem się odrzucić ten bagaż, bo inaczej nigdy nie skończyłbym
tej roboty. Poza tym w tej pracy nie wolno się porównywać.
To był pewnie ten moment, kiedy miałeś szczególnie dużo
pytań w głowie?
Oddałem się w ręce litewskiego reżysera – Eimuntasa Nekrošiusa,
który robi, jak sam wiesz, autorski, pojechany teatr, nie dla wszystkich
więcej na anywhere.pl
20
wywiad
interview
zrozumiały. Nieraz niezrozumiały również dla aktorów. Potraktowałem
tę rolę jako kolejne wyzwanie, ustawiłem ją w szeregu innych moich
ról na jednym poziomie.
Niemniej to wspaniała rola…
Dziękuję. Mam świadomość, że jest to rola, o której marzy czy też
marzyło wielu innych aktorów od pierwszego roku szkoły teatralnej. Zdaję sobie też sprawę, że niezależnie od jej oceny i od oceny
spektaklu oraz odczuć poszczególnych widzów zapisałem się nią jakoś
w historii polskiego teatru. Chociaż powiem szczerze, że do przedstawienia mam sporo zastrzeżeń. Umiem być krytyczny w stosunku do
siebie. Z wiekiem mi to przyszło.
Że jak grają Gustawa-Konrada…
...to mogą rozmawiać już tylko z Bogiem. Mówiąc o ułudzie tego fachu,
chcę powiedzieć, że niejednokrotnie tych najinteligentniejszych profesorów, królów, książąt grają aktorzy, którzy wcale szalenie inteligentni
nie są. Oni są po prostu bardzo dobrymi, zdolnymi aktorami.
Wróćmy do ciebie i do tego, czego teraz chcesz.
Być może będzie to reżyseria, być może coś napiszę. Chciałbym
wreszcie zacząć nazywać świat własnymi słowami, opisywać go
własnym językiem. Ale nikogo nie będę pouczał. Obiecuję. Po prostu
mam potrzebę raz ułożyć słowa we własnym szyku.
ENGLISH
Jesteś wdzięczny za tę rolę?
Tak i wiem, że na nią ciężko zapracowałem. Ale nie wykluczam
również, że ta rola należała się i innym. Jednocześnie czuję potrzebę
odpoczynku od teatru. Marzy mi się film…
A propos filmu, jako młodzieniec miałeś ponoć wrażenie,
że praca aktora to bardzo prosta rzecz i najtrudniejsze w niej
jest przygotowanie mowy na ceremonię Oscarów.
Załóżmy, że dostajesz Oscara. Co mówisz? Komu dziękujesz?
No jak to co? Dobrze wiesz, co się mówi. (śmiech)
Łkasz, jesteś wzruszony...
Oczywiście, najpierw trzeba się popłakać. Na początku dziękuje się
rodzicom, dzieciom, reżyserowi, a potem występuje się w obronie demokracji i opowiada się przeciwko wojnie. Jak wiadomo, wojny dzięki
tym przemówieniom natychmiast ustają.
A jeszcze wcześniej jest ten żenujący moment, w którym ten,
który wygrał dziękuje tym, którzy przegrali. A oni uśmiechają
się tak, jakby…
…właściwie o niczym innym nie marzyli, tylko żeby on dostał tę
nagrodę. Poważnie kiedyś pomyślałem sobie, że przy takiej okazji
wygłosiłbym bardzo długi speech, w którym zawarłbym te wszystkie
ikoniczne, amerykańskie teksty z wątkami dotyczącymi pokoju, klimatu, ratowania delfinów i tym podobne. Z pół godziny bym nawijał aż
ochrona by mnie zniosła ze sceny.
Sprawiasz wrażenie człowieka, który nie czeka na rzeczy,
tylko po nie sięga. Dlatego nie pytam na co czekasz, tylko
co chcesz teraz sięgnąć? Oprócz roli w filmie, o której przed
chwilą wspomniałeś, co kołacze ci w głowie Grzegorzu M.?
Jestem w takim momencie życia, w którym czuję lekkie zmęczenie
aktorstwem. Ta subordynacja i zależność od kogoś lub czegoś. Aktor
jest cały czas czymś uwiązany. Mówi mu się, żeby stanął tam albo
tam, mówił ciszej lub głośniej. Od kilkunastu lat nieustannie mówię
cudzym tekstem. Wieczór w wieczór. Właściwie to od rana do wieczora kradnę komuś słowa. Słowa, które autor pisał w chwilach uniesień
i emocjonalnego szaleństwa. A czasem może i po pijaku. To daje
aktorowi złudne poczucie przynależenia do tego tekstu, co sprawia,
że wielu aktorom myśli się rzeczywistość z tym, co grają. W związku z tym czują, że mogą zbawiać świat i wypowiadają się na różne
tematy, pouczając innych co można, a czego nie można, jak należy się
zachować, a jak nie należy. Zaczynają wierzyć, że są tymi postaciami,
które grają, albo że są tak inteligentni, jak te postacie.
“A” FOR “ACTOR”
If someone woke me up in the middle of the
night and told me to name one actor, I’d say
without hesitation, „Małecki.” Grzegorz Małecki.
A thinking actor. A conscious actor. An insightful
actor. An actor spelled with big letter “A.”
Renowned, awarded, admired. Supposedly in the
theatre mainstream, yet separate. Today we meet
face to face to talk about professionalism, acting
craftsmanship, most important questions about
life and… the need for distance.
In the play called “W mrocznym, mrocznym domu”
(Eng.: “In a dark, dark house”), which is one of my favourite
ones, you play a very difficult role. Terry is a very complex
character. You slowly familiarize the audience with his inner
fears, only to fire a genuine firecracker at the very end.
The viewers leave the theater completely shocked. I was
one of them. And when I stood in front of the theatre,
right after the play, and there were thousands of thoughts
rushing though my head, I saw you leave the theatre
through the side door for actors, mount your bike and ride
away into the summer. I looked at you and thought,
“Gosh, what an actor! After playing such a role he just took
his bike and left!” And then I realized that perhaps this bike,
this wind, this ride on a summer evening was your way of
letting off steam after a difficult performance?
One of the most important things in acting is the ability to quickly
enter and leave a role. It’s what this job is about. The creation of
characters itself is a process which is divided into stages: rehearsals, premiere, regular performances. And it’s true, rehearsals
for “W mrocznym, mrocznym domu” were a very hard work. In the
course of two or three months, I had to revise my way of thinking
about the world and people. And it’s also true that at this stage
Terry’s character projected on my behaviour. The reason was that
I constantly asked myself one question – how the person I was
going to impersonate would behave, or how he would react in
my current situation, e.g. on a tram, on an underground train, in
a car, walking down the street. I imagined his actions, his thoughts.
It was very deep. It’s the best way to make a creation. Not an
outstandingly great role, but creating a character in whom the
audience will be able to believe.
Dziękujemy restauracji Palmier (Warszawa, ul. Żurawia 6/12) za udostępnienie przestrzeni na potrzeby realizacji materiału.
21
wywiad
interview
I’d say that this particular role was a creation in both respects
you’ve just described. But let’s go back to the moment of
leaving a role.
In this profession, what I see as professionalism is the fact that I can
quickly enter into a role and quickly leave it. I know many actors who
tell me how they can’t leave a role for weeks after a film, or for several
hours after the performance. I find it rather affected. American actors
exceed at it in particular, since after a role they have to spend half
a year in Hawaii just to leave their role. But we still love them with
all their problems. I finish my job the moment the lights go out in the
theatre. I take off my costume, I put on my own clothes and come back
home. If I still were Terry from “Mroczny, mroczny dom,” with all his
sexual, psychical, family and other problems, I would be someone unbearable to live with. I’ve recently talked about something similar with
Janusz Gajos, with whom I have the pleasure to play in the National
Theatre, e.g. in “Cat on a Hot Tin Roof.” He said that he couldn’t imagine
a situation in which he would dwell on the performance, on the play for
hours. This is just our work. And from the perspective of time – because
I’ve been working at the National Theatre for 18 years now – I can say
that entering and leaving roles comes much more naturally for me now.
I remember that when I was starting to work, I needed at least an hour
to concentrate before the performance. I walked around the stage, I revised my lines, movements, gestures. Now it sometimes seems to me
that I would be able to go to the stage right off the bat. I need several
Grzegorz Małecki
Aktor teatralny i filmowy.
Studiował na warszawskiej PWST.
Od wielu lat związany z Teatrem Narodowym.
Ma na koncie współpracę z Teatrem Telewizji
i Teatrem Polskiego Radia. Jest laureatem
jednej z najważniejszych nagród teatralnych,
Feliksa Warszawskiego. Wszędzie go pełno.
Studiował też politologię i dziennikarstwo.
Od niedawna felietonista na łamach Anywhere.pl
seconds in the offstage and I’m ready to play a given role. Someone
might call it routine, but for me it’s a sign of professionalism in my job.
So my first impressions in the story about your bike – in other
words, that you are a great, professional actor who is able to
leave his role behind in the theatre, and calmly ride his bike
back to his normal life – were right?
Yes. Because after a performance I often meet with my friends, my
girlfriend, acquaintances and family. It would seem inelegant for me to
bother them with feelings of the character that I played an hour earlier.
więcej na anywhere.pl
23
wywiad
interview
więcej na anywhere.pl
24
wywiad
interview
And they, arranging a meeting with you, would wonder whom
they’re going to meet that day – Gustaw-Konrad from “Dziady,”
with Albin from “Śluby panieńskie,” or maybe with Edek from
“Tango”? Especially that at a theatre you sometimes play three
completely different roles in the course of one week.
Not only in the course of one week. Not infrequently I play many
different roles in the course of one day, because in the morning
I have to play some scenes for a TV series, then I go to participate
in a radio program, then I have some scenes to perform for a film,
and then, in the evening, I have to play Gustaw-Konrad in “Dziady”
at the National Theatre, or Roland in “Konstelacje” at the Polonia
Theatre. And if I brooded so much over each of those characters,
I would end up in an asylum.
As a viewer, I like to go to the theatre and watch plays in
which you play, because I feel… safe. I know there will be
no disgrace, and, what’s most important, when you are on
stage, you emanate so much strength and power that I don’t
have any doubts why you’re on that stage. And I wonder if
you sometimes have to play that you know why are you on
stage, or do you actually always know those reasons? I ask
because I know that a lot depends on the director. And there
are directors out there who are not able to give their actors
this certainty.
Unfortunately, during my career, I have met directors who don’t have
much to say. It’s the Achilles heel of the Polish theatre. And film and
television as well.
And what does an actor do in such situations? What does an
actor like you do?
I think, in general, that directors are enemies. Irrespective of whether
they are talented or not. First and foremost, actors should think. Sometimes argue. Have their own vision of a given character and limited trust
towards the director. And work, and not wait for the director to solve all
their acting problems. I am aware that I do some decent work on stage
chiefly because I’m a really hardworking person. But answering your
question: yes, I know why I’m on stage, and it’s because I have a great
respect to the viewer. I would blush for shame if I went on stage and
performed something unrehearsed… Coming back to directors – it’s
important for them to be open, not to push some matters and, first and
foremost, help actors in their work. A director should be a little bit of
a psychotherapist. If they are tender and carry out this therapy wisely,
actors will play absolutely everything for them.
And if there’s a director who interferes?
Then I’m forced to be doubly active and cautious. If something goes
wrong during rehearsals and the director doesn’t cooperate with us,
I’m known for calling everyone and organizing meetings with actors
beyond usual rehearsals, I’m sure my colleagues from the theatre
would confirm that. We sometimes sit late at night, brainstorm, try new
things, create something that wouldn’t make the viewer regret spending money on their ticket, or feel deceived and disappointed.
You have extraordinary gift that only few actors and
actresses in our country have, which consists in getting onto
the stage and – as I describe it – grasping the audience by
the face. And throughout the entire performance you pull
it with invisible strings, and then you do with the viewers
whatever you want. I must admit that these are moments
that make me wish to be in your place on stage and do the
same thing to people. I think that this capability of yours,
belonging to a higher level of acting craftsmanship, is
connected to the fact that you incessantly ask questions
and try to find answers to them.
I’ve recently realized that there is one question that I ask myself all
the time. And it is connected to both my personal life and professional work.
What is this question?
What for?
What for - life? What for - work?
Both. When it comes to work, I always ask, “What do I go on the
stage for?” What for? About what character do I want to tell my
audience? When it comes to life, the question is obviously deeper.
I wouldn’t like to go into it now, because I’m not a philosopher and
I ask this question for my personal use, “What exactly I am here
for?” Of course, there’s no answer to this question. If we knew this
answer, religion, philosophy and art would crumble. But I like to ask
this question to myself. Because I permanently think about death.
And it is reflected in my work. What for? I think it’s a good question.
Simple. And short.
Does this fundamental question „What for?” coincide with
some special moment in your professional career? Maybe with
a moment of summary? I’m asking not without a reason.
On the big scene of the National Theatre, you play a role that
is iconic for literature and Polish drama, namely that of
Gustaw-Konrad. I like the character you created very much.
I think it’s played brilliantly. At some points, you move on
a thin red line, but you never cross it. You don’t give your
audience any clear, messianic answers. Do you feel that you’ve
reached another level after this role?
This role was a big challenge, perhaps the most important in my
life in many respects. Starting from the fact that when someone
says “Gustaw-Konrad, Dziady, the National Theatre,” there is only
one association that springs to our minds. Namely 1968, Dejmek,
Holoubek, March events, and all the other things it entails. There are
many people who remember that production and I was aware that
those people would appear in the audience and would compare me
– even if subconsciously– to Gustaw Holoubek. This role is legendary.
Performances of “Dziady” nearly always were accompanied by some
smaller or bigger historical riots. Taking all of this into consideration,
I felt gigantic stress even before the rehearsals started. But at some
point, I decided to get rid of this baggage, because otherwise I would
have never finished this work. Besides, in this job you can’t compare
yourself with anyone.
I think that in this moment your head was particularly full
of questions?
I worked with a Lithuanian director – Eimuntas Nekrošius, who makes, as
you know, original, crazy theatre, not understandable for everyone. It’s
sometimes incomprehensible for the actors as well. I perceived this role as
another challenge, I placed it in a row on the same level as my other roles.
więcej na anywhere.pl
25
wywiad
interview
więcej na anywhere.pl
26
wywiad
interview
But it’s a great role…
Thank you. I’m aware that it’s a role about which many other actors
dream, or dreamt, from the very beginning of their studies at acting
academy. I’m also aware that irrespective of its evaluation and the evaluation of the performance as such and feelings of particular viewers,
I somehow managed to write my name into the history of the Polish
theatre. But to be honest, I have many reservations when it comes to
the performance as such. I can be critical towards myself. I’ve acquired
this skill with time.
Are you grateful for this role?
Yes, and I know that I worked very hard for it. But I also don’t rule out
that others deserved this role too. At the same time, I feel the need to
take some rest from the theatre. I dream about a film…
You sob, you’re touched…
Of course, and first of all you need to weep. Then you thank your
parents, children, the director, then you give a speech in favour of democracy and against war. This is a well-known fact that thanks to those
speeches all wars immediately stop.
You seem to be a man who doesn’t wait for things but rather
reaches for them. That’s why I won’t ask what you are waiting for,
but about what you want to reach for? Apart from a role in a film,
which you’ve just mentioned, what is on your mind, Grzegorz M.?
I’m at this point in my life when I feel slightly tired of acting. This subordination and dependence on somebody or something. An actor is bound by
something at all times. They are told to stand here or there, speak lauder
or more quietly. For a dozen years or so I’ve been constantly talking with
someone else’s words. Evening after evening. As a matter of fact, I steal
someone else’s words from dawn to dusk. Words that their author wrote in
moments of inspiration and emotional madness. And perhaps sometimes
also drunkenness. This gives an actor a fake sense of belonging with this
text, which makes many actors confuse the reality with what they play.
Because of that, they feel they can save the world and talk about different
matters, lecturing others about what you can do and what you can’t do,
how to behave and how not to behave. They start to believe that they are
the characters they play, or that they’re as intelligent as those characters.
That when they play Gustaw-Konrad…
…they can talk only with God Himself. Talking about the delusion of
this profession, I want to say that not infrequently those intelligent
And earlier there is this embarrassing moment when the
professors, kings, prices are played by actors who aren’t so stunningly
winner thanks people who have just lost. And they smile as if… intelligent themselves. They are just very good, skilled actors.
As if they didn’t dream of anything more than for this guy to get
the Oscar. Seriously, I once thought that on such occasion I would
Let’s go back to you and the things you want.
give a very long speech, in which I would include all those iconic
Perhaps I would try to be a director, maybe I’ll write something. I would
American slogans about peace, climate, protection of dolphins and
like to describe the world with my own words, in my own way. But
what not. I would talk for half an hour and then the security would
I won’t lecture anyone. I promise. I just feel the need to arrange words
drag me off the stage.
in my own order just for once.
więcej na anywhere.pl
28
podróże
travel
SPOTKANIA
Z OBCYMI
TO SPOTKANIA
ZE SOBĄ
ENGLISH
TEXT
34
więcej na anywhere.pl
30
podróże
travel
WIDZIAŁEM KIEDYŚ FILM, W KTÓRYM DO GŁÓWNEGO BOHATERA
ODZYWA SIĘ ZNAJOMA SPRZED LAT. KOBIETA PYTA GO, CZY POJEDZIE
Z NIĄ GDZIEŚ DALEKO. PODOBNIE BYŁO ZE MNĄ. Z ZOFIĄ NIE
WIDZIAŁEM SIĘ DOBRE PÓŁTORA ROKU. CO Z TEGO? MIESIĄC PRZED
WIGILIĄ WYCHODZILIŚMY Z LOTNISKA W LIZBONIE, CZUJĄC JAK
INACZEJ PACHNIE POWIETRZE, ZDEJMUJĄC KURTKI PRZY PIĘTNASTU
STOPNIACH, PATRZĄC NA PALMY ROSNĄCE PRZED LOTNISKIEM.
JACEK TOMCZAK
G
dy myślę o relacjach z podróży, w głowie mam nudnawe
biadolenie o najlepszym jedzeniu w mieście, flagowych
zabytkach, galeriach, muzeach czy lokalnych tradycjach, bez
wiedzy o których wstyd opuszczać miasto. Nie wiem, co mnie do tego
przyzwyczaiło – blogosfera, wycieczki szkolne, reklamy? Poznawanie
świata według klucza paradoksalnie zamyka wiele drzwi. Dlatego
nie opowiem wam o tym co zjadłem, w jakim muzeum umierałem
z nudów (było takie), ani gdzie dorobek kulturowy Portugalii osiąga
wyżyny. Lizbona przez niecały tydzień pozwoliła mi doznać wrażeń
znacznie więcej niż smaków i historycznej wiedzy.
Na wstępie zawsze towarzyszy mi to wrażenie, które nawet przy
najbardziej nieudanych wycieczkach jest warte poświęconego czasu.
To myśl, że oto wszystko wokół jest inne. Podróż to wejście w każde
ze zdjęć, które dotąd tylko oglądałeś. To kompletnie inna architektura, język słyszany na ulicy, witryny sklepowe, rejestracje aut, uroda
kobiet. Gdy wspinaliśmy się po setkach schodów w wąskich uliczkach
dzielnicy Bairro Alto, zadyszka i zachwyt kipiały w piersiach. Zaznawanie nowego jest odurzające. Wtedy nie było inaczej. Już od pierwszych
kroków pozwoliliśmy zniknąć wszystkiemu, co wiemy, aby zrobić
miejsce na to, co nieznane.
więcej na anywhere.pl
31
podróże
travel
TO KOMPLETNIE INNA ARCHITEKTURA, JĘZYK
SŁYSZANY NA ULICY, WITRYNY SKLEPOWE,
REJESTRACJE AUT, URODA KOBIET. GDY WSPINALIŚMY
SIĘ PO SETKACH SCHODÓW W WĄSKICH ULICZKACH
DZIELNICY BAIRRO ALTO, ZADYSZKA I ZACHWYT
KIPIAŁY W PIERSIACH.
więcej na anywhere.pl
32
podróże
travel
GRAFITTI I STREET ART W LIZBONIE POJAWIAŁY SIĘ
W NAJMNIEJ OCZEKIWANYCH MOMENTACH.
TO TYLKO POMAGAŁO IM ZASKAKIWAĆ. PAROKROTNIE
OBIECYWAŁEM SOBIE, ŻE ZROBIĘ ZDJĘCIA PARU
PRACOM MIJAJĄC JE W DRODZE POWROTNEJ.
więcej na anywhere.pl
33
podróże
travel
Moglibyśmy stanąć gdziekolwiek, aby po prostu obserwować
mogli narysować zmiany wysokości naszych wypraw, efekt wyglądałjak upływa czas. To mogło nam zupełnie wystarczyć. Dlatego już
by jak EKG młodego Wertera.
pierwszego wieczoru szukaliśmy swoich miejsc, nie wiedząc nawet,
Przemierzanie Lizbony w jej niższych partiach jest przyjemnością.
jakie miałyby być.
Podczas gdy w Polsce malują wieżowce na budzące litość pastelowe
W labiryncie uliczek dogonił nas obfity deszcz. Czekaliśmy na pokolory, architektura w stolicy Portugalii mieni się wdzięcznymi barwaprawę pogody na parterze piętrowego parkingu. „Zofia... czy myślisz,
mi, nie przekraczając kilku pięter. Ściany budynków zdobione są kaflaże można wejść na dach?” – zapytałem. Moja towarzyszka nie miała
mi. Nie opowiem wam, skąd upodobanie Portugalczyków do kafli, ale
pojęcia, ale była gotowa to sprawdzić. Gdy deszcz spłukiwał ślady
zapewnię – są wszędzie. Jeśli jakimś cudem kamienica z drewnianymi
kroków z drobno brukowanych ulic, my człapaliśmy, piętro za piętrem,
okiennicami nie została upstrzona we wzorzyste kwadraty, to ma
ustępując przejeżdżającym autom. Imponujący widok na most Vasco
choć jeden parapet sąsiadujący z pikselową estetyką. To sprawia, że
da Gamy był pierwszą, ale nie ostatnią nagrodą za poszukiwania
miasto jest pełne szczegółów. Gdy spoglądasz na nie z dowolnego
dachu. Gdy skończyliśmy studiować panoramę miasta, na tym samym
wzgórza, masz wrażenie, że morze czerwonych dachówek właśnie
dachu znaleźliśmy otwarty bar. Uliczki na dole błyszczały od spływaprzed tobą zastygło. Gdy schodzisz do poziomu ulic, docierasz do
jącej wody, a my tańczyliśmy do muzyki z winyli z tuzinem miejgłębin pełnych wspomnianych kafli, barw, faktur, kolorowych drzwi
scowych. Na miejsce wytańczonej radości mogliśmy zbierać nowe
i schnącego prania. Nie przeszkadza to mieszkańcom zmieścić tam
wrażenia. Tych w kolejce ustawiło się mnóstwo.
kina, teatrów albo przestrzennych knajp.
Bynajmniej nie mam na myśli konkretnej sytuacji. Bardziej chodzi
Wizyta w tym magicznym mieście musiała mieć kilku bohaterów
mi o smaczki. Okna i balkony, tak nisko i szeroko osadzone, że
chwil. Pierwszoplanowym bohaterem wielu z nich był Fernando Pesniejednokrotnie mogliśmy zajrzeć lokatorom do ich domów. Sklepy
soa. Zmarły już pisarz spacerował z nami, ilekroć w plecak braliśmy
z pamiątkami obecne co krok, właściwie w każdym była osobna półka „Księgę niepokoju” i czytaliśmy ją sobie na wyrywki. Obserwował
na porto. Pranie rozwieszane na sznurkach przed oknami, czasem
nas z pomników, pamiątek, obrazów czy antykwariatów. Te ostatnie
tak nisko, że mógłbym spokojnie komuś pogubić skarpety. Z jakiegoś
były dobrym przykładem piękna, które wprawia w zakłopotanie.
powodu Portugalczycy nie mają takich obaw.
Półki były pełne książek, po które ręka sięgała sama. Niemniej,
Natura miasta pełnego wzniesień, spadów, schodów i wąskich
wszystkie były po portugalsku.
chodników wymusza na jego bywalcach określony rytm funkcjonowaŻywi bohaterowie? Proszę bardzo. Była na przykład dziewczyna, któnia. Miejscowi sterczą na każdym rogu, sprawiając wrażenie jakby na
ra pracowała w sklepie z płytami winylowymi. Gdy we wtorek, chwilę
kogoś czekali. W uliczkach Bairro Alto witają się serdecznym wołaniem
po piątej zajrzałem tam, aby ubrudzić palce w kurzu papierowych okłaz trzydziestu metrów, prowadzą rozmowę nie zmieniając wzajemnej
dek, właśnie go zamykała. „Przepraszam cię, ale muszę lecieć do mojej
odległości. Chyba też bym tak potrafił, gdybym wiedział, że w każdej
drugiej pracy. Przyjdź pojutrze, między 15 a 19” – rzuciła w moją stronę
chwili mogę stanąć nad oceanem i pogapić się na wodę. Nie musiałnieprzejęta nowym gościem. Inną postacią był pracownik kawiarni, do
bym nawet wiedzieć, dlaczego to sprawia, że czuję się lepiej.
której trafiliśmy ostatniego dnia. Mijaliśmy ją codziennie, ale dopiero
Woda koi, lecz także przyprawia o głód. Na knajpy trafialiśmy wew czwartek była otwarta. Lizbońskie poczucie czasu. Swoje pierwsze
dług dziwnego kryterium. Łypaliśmy na wnętrza i ludzi. Jeśli pierwsze
„nieprzeparzone” espresso dostałem właśnie tam. Podał mi je młody
i drugie nam się podobało – zajmowaliśmy miejsca. Jeśli jednak przy
chłopak z Ukrainy. Opowiadał, że w Lizbonie jest od pół roku i póki co
barze stali sami panowie o pustych oczach, a kołysząca się jarzenionie planuje wracać do siebie. Słuchałem go, myśląc o dostrzeżonych
wa lampa mrugała złowieszczo, odpuszczaliśmy ucztowanie. Tak też
przedświątecznych spotkaniach we wspomnianym O Trevo.
wytypowaliśmy nasze dwa ulubione miejsca z jedzeniem i piciem,
Po dwóch popołudniach dezorientacji w dzielnicy handlowej
gdzie spędziliśmy większość przerw na obiady i porto. Bar O Trevo
byliśmy więcej niż chętni, aby pojechać na Alfamę. To tam dwa razy
przy Praca De Camoes w dzielnicy Chiado wystrojem przypominał
w tygodniu funkcjonuje pchli targ, znany też jako targ złodziei. Dla
krzyżówkę szpitala i baru mlecznego. Z jakiegoś powodu przyciągał
zainteresowanych: można dojechać tam tramwajem nr 28 ze wspotłumy. Wpadnijcie tam po surowy folklor, a wyjdziecie z wypiekami
mnianego Chiado. Jeśli nie przyjeżdża zbyt długo, wywołajcie go
na twarzy. Drugim faworytem okazała się klubokawiarnia Tasca do
papierosem. Jeśli się zbliża – zawołajcie go autostopowym kciukiem.
Mastai przy Ruada Rosa. To tam za trzy euro dostałem od wydziaranej
Na dym z ust nie reaguje.
rówieśniczki mojej mamy Negroni w szklance wielkości wiadra. KuPowiem banał – na pchlim targu jest wszystko. A pchle wszystko
piłem też włoski komiks i podziwiałem, jak ludzie zajmują krawężnik
na takich targach jest jak wszechświat. To znaczy, jego pojemność jest
przed wejściem, nie mogąc usiąść w środku. Znad półlitrowego drinka
względna i raczej rośnie. Od rękodzieła, biżuterii, starych fotograpodejrzanie łatwo można wczuć się w miejscowych.
fii, pocztówek, zabawek, przez manekiny, używane świerszczyki
Czas w Lizbonie był materiałem wykorzystanym w pełni. Niemniej
i wibratory (!), stare Nokie, aż po zepsutą broń palną. Były też żarówki
parę odwiedzonych przez nas miejsc było zamkniętych o tych samych
wypełnione wodą, przez które świat widziało się oczyma złotej rybki
porach w różne dni. Zrozumienie względnego poczucia czasu Portupo kwasie. Części rzeczy nawet nie śmiecie tam tknąć, w innych
galczyków to lekcja, którą wciąż muszę przyjąć. To również kolejny
zaszperacie się do nieprzytomności. Niezależnie od upodobań, zapowód, aby tam wrócić.
bierzcie ze sobą nawilżane chusteczki. Przedmioty z historią są super,
Grafitti i street art w Lizbonie pojawiały się w najmniej oczekiale ludzie z chorobami już mniej.
wanych momentach. To tylko pomagało im zaskakiwać. Parokrotnie
Nie zabrałem z Lizbony przygody swojego życia. Poza włoskim
obiecywałem sobie, że zrobię zdjęcia paru pracom mijając je w drodze
komiksem przywiozłem płytę Roya Ayersa, to wszystko. Cała reszta
powrotnej. Właściwie żadnej z nich nie minąłem ponownie, gubiąc
to niuanse, detale, egzotyczne przyprawy z chwil. Małe powodzie
się w uliczkach albo obierając sobie nowe cele włóczęgi. Gdybyśmy
endorfin. Bo słońce, bo ocean. Bo uliczki, bo nowe. Nieznane. Oprócz
więcej na anywhere.pl
34
podróże
travel
tego największą zdobyczą (poza wytrzymaniem z Zofią sześciu dni
bez przerwy) było uczucie wszechobecnej inności. Na blisko tydzień
zmianie uległo absolutnie wszystko. Zawiodło mnie to do punktu,
gdzie to, co wiem o swoim świecie, przestało mieć znaczenie. Zniknęły przyzwyczajenia i przekonania. Z tak rozbrojonym sobą mogłem
zrobić tylko jedno. Otworzyć się.
ENGLISH
MEETING THE FOREIGN
IS MEETING YOURSELF
I’ve once seen a film in which the main protagonist is
contacted by an old acquaintance. The woman asks
him if he wants to go with her to a distant place.
It was very similar in my case as well. I hadn’t
seen Zofia more than one year and half. So what?
A month before Christmas we stepped out of the
airport in Lisbon, inhaling the different smell of the
air, taking off our jackets by 15°C, and looking at
palm trees growing in front of the airport.
When I think about stories from journeys, what springs to my mind is
some uninspiring droning about the best food in the city, the hallmark
historical monuments, galleries, museums or local traditions – it
would be a shame to live the city without seeing it all. I don’t know
what has gotten me so used to it – blogosphere, school trips, advertisements? Learning about the world by following just one answer
key can paradoxically slam the doors shut. That’s why I won’t tell you
what I ate, in which museum I yawned my head off (there was such
one), or where the cultural heritage of Portugal reaches its full glory.
In less than a week, Lisbon provided me with much more than just
numerous flavours and historical knowledge.
At first, I’m always accompanied by this feeling which is worth
spending time on even if the trip itself was a total failure. It’s the
thought that everything around me is different. Journey means
entering each of the photographs that up to recently you’ve only been
watching from afar. It’s completely different architecture, language
heard in the streets, shop windows, car registration plates, type of
women’s beauty. When we were climbing hundreds of stairs in the
narrow lanes of the Bairro Alto district, we were short of breath and
awe-inspired. Experiencing the new is intoxicating. That time was no
different. As we took our first steps, we let all we know disappear to
make room for the unknown. We could have stopped anywhere, just
to watch the time pass by. It would have been enough for us. That
was why already on the first evening we looked for our places, not
even knowing what we’d like them to be like.
In the labyrinth of streets, we were caught in the rain. We waited
for the weather to improve on the ground floor of a storeyed car park.
‘Zofia, do you think we can go to the roof?’ I asked. My companion
didn’t have the slightest idea, but was ready to find out. While the
więcej na anywhere.pl
35
podróże
travel
rain was washing away footprints from the finely cobbled streets, we
dragged our feet, floor after floor, making way for passing cars. The
impressive view of the Vasco da Gama Bridge was the first but not
last prize for entering the roof. When we finished examining the panorama, on the very same roof we found a bar. Streets below sparkled
with streaming water as we danced to vinyl records with several local
people. Our danced-out joy let us collect new impressions. And there
were plenty of them ahead of us.
I don’t have any particular situation in mind. It’s more about
piquancy. Windows and balconies, so low and wide that we could
look into other people’s flats. Souvenir shops at every corner with
an obligatory shelf with port wine. Laundry hung on strings in front
of windows, sometimes so low that if I had wanted, I could have
knocked off several socks. For some reason, when it comes to such
things, the Portuguese are not concerned in the slightest.
The city full of hills, slopes, stairs and narrow pavements enforces
some kind of specific rhythm of functioning on its inhabitants. Local
people stand at each corner, as if they were waiting for someone. In
the streets of Bairro Alto they greet each other with a yell, standing
30 metres apart, and then continue talking without bothering to close
the distance. I think I would do the same if I knew that I could go to
the ocean and stare at the water any time. I wouldn’t even have to
know why it makes me feel better.
Water soothes, but also makes you hungry. We chose restaurants
and bars according to a weird standard. We looked at interiors and
people. If we found both factors to our liking, we took our seats. But
if there were only men with empty stares by the bar, whereas some
swinging discharge lamp flickered ominously, we gave up. That was
how we selected our two favourite places with food and drinks, in
which we spent most of our lunch breaks and breaks for a sip of port
wine. In terms of décor, the bar called O Trevo near Praca De Camoes
in the Chiado district was a combination of a hospital and a milk
bar. For some reason it attracted crowds. You’ll visit it to experience
folklore in its rawest form, and you’ll come out with flushed faces.
Another favourite place was a club-café called Tasca do Mastai by
Ruada Rosa. It was there that I paid three euro for a bucket-sized glass
of Negroni served by a woman at my mom’s age that was covered in
tattoos. I also bought an Italian comic book and admired the way people sit on the curb outside, being unable to find an empty seat inside.
It’s suspiciously easy to empathize with local people as you glance at
them from above your half-litre cocktail.
Time in Lisbon was a material that we used to the fullest. Still, several places that we visited were closed at the same times on different
days. Understanding Portuguese relative sense of time is a lesson that
I have yet to learn. It’s also another reason to go there again.
Graffiti and street art in Lisbon seemed to pop up in the least expected moments. But it only made them more surprising. I promised myself
on numerous occasions that I would take pictures of several works on
my way back. But I didn’t really go past any of them again, as I kept on
getting lost in the maze of streets or choosing entirely new destinations
altogether. If we could make a diagram of the changes of altitude of our
journeys, it would look like an EKG of young Werther.
więcej na anywhere.pl
36
podróże
travel
Wandering around Lisbon in its lowest parts is a sheer pleasure.
While in Poland they passionately paint skyscrapers in pitiful pastel
colours, buildings in the capital of Portugal are full of charming colours
and are not higher than several storeys. Their walls are adorned
with tiles. I won’t tell you why the Portuguese like tiles, but I assure
you – they are everywhere. If a tenement house with wood window
shutters somehow fails to be speckled with patterned squares, it
has at least one windowsill that neighbours on the pixel aesthetic. It
makes the city replete with details. When you look at them from a hill,
you’re under the impression that the sea of red roofing tiles has just
frozen before your eyes. When you go down to the level of streets,
you reach the depths full of said tiles, hues, textures, colorful doors
and drying laundry. It doesn’t prevent the inhabitants from building
cinemas, theatres or spacious restaurants.
A visit in this magical city had to have some heroes of the moment.
The one in the foreground was Fernando Pessoa. The late writer
strolled along each time we took “The Book of Disquiet” in our
backpacks and read its random fragments. He kept watching us from
monuments, souvenirs, paintings or second-hand bookshops. The
bookshops were a good example of beauty that makes you embarrassed. Shelves were full of books that pulled our hands like a magnet.
But all of them were in Portuguese.
Living heroes? Sure, here you are. For example, there was a girl
who worked at a shop with vinyl records. One Tuesday, when I went
there several minutes after five to dirty my hands with dust from
paper covers, she was just closing the door. “I’m sorry, but I need to
go to my other job. Come after tomorrow, between three and seven
in the afternoon,” she told me point-blank, completely unabashed.
Another hero was a boy working at a café that we visited on our last
day. We passed it every day, but it opened only on Thursday. Portuguese sense of time. It was there that I was served my first espresso
that was not “overbrewed.” And it was served by a young Ukrainian
boy. He told us that he’d been in Lisbon for one year and a half, and
that he didn’t plan to go back yet. I listened to him, thinking about
pre-Christmas meetings in O Trevo.
After two afternoons of disorientation in the commercial area, we
were more than willing to go to Alfama. Two times a week they
hold a flea market, also known as thieves’ market. To those who are
interested: you can go there by tram no 28 from the Chiado district
mentioned earlier. If it doesn’t come for a long time, you’ll bring it
out with a cigarette. If it comes your way – call it with a hitchhiker’s
thumb. It won’t react to smoke from your lips.
I’ll say something obvious – the flea market has everything. And
a flea’s everything at such markets is like the universe itself. It means that
its capacity is relative and is rather growing. From handiwork, jewellery,
old photographs, postcards and toys, through mannequins, used adult
magazines and vibrators (!), old Nokia phones, to broken guns. There
were also light bulbs filled with water, through which you could see the
world through the eyes of a goldfish after acid. You won’t even touch
some of those things, and you won’t be able to take your hands off some
of other things. Irrespective of your tastes, take moisturized tissues with
you. Objects with history are great, but people with illnesses not so much.
Lisbon didn’t give me the adventure of my life. Apart from the
Italian comic book, I brought home Roy Ayers’ album, and that was all.
The rest were nuances, details, exotic spices to moments. Little floods
of endorphins. Because the sun, because the ocean. Because streets,
because something new. Because the unknown. Another great booty –
apart from putting up with Zofia for six days straight – was the feeling
of omnipresent otherness. For almost a week, everything changed.
It led me to a point where the things I knew about the world lost all
their meaning. Habits and convictions vanished into thin air. With
myself being so disarmed, I could do only one thing. Open myself.
więcej na anywhere.pl
38
destination: pomorskie
destination: pomorskie
FERIE ZIMOWE?
NAD MORZE!
NAD MORZE PRZYJEŻDŻAMY GŁÓWNIE
PLAŻOWAĆ I UPRAWIAĆ JAKŻE
POPULARNY W OSTATNIM CZASIE
PARAWANING. TYMCZASEM I ZIMA
MA SPORO DO ZAOFEROWANIA,
A REGION O TEJ PORZE ROKU
NAPRAWDĘ ZASKAKUJE.
SYLWIA GUTOWSKA
MAT. PRASOWE
P
omorze nie zamiera po sezonie. Przeciwnie, dla chcących
wyjechać gdzieś indziej niż w góry, oferuje całe mnóstwo
niespodziewanych atrakcji. Tak jak latem Bałtyk zachęca nas
do leniuchowania, tak zimą każe przełamywać nasze bariery, ćwiczyć
kondycję i przy tym świetnie się bawić.
Plaża
Plaża zimą? Ależ tak! O tej porze roku jest tu najzdrowiej – jod osiąga
swoje największe stężenie. Polecamy więc hartujące spacery. A jeśli nie
chcecie zmarznąć, warto wskoczyć w tzw. biegówki i trochę się poruszać.
To świetny sport, angażujący wszystkie partie mięśni, i – co najważniejsze
– może go uprawiać każdy. Nie potrzeba wcześniejszego przygotowania,
wystarczą dobre chęci. Szlaków i tras biegowych nie brakuje.
Trudno wyobrazić sobie morze zimą bez tu i ówdzie przewijających się grupek ekscentryków, zwanych morsami. Okazuje się, że
i to nie jest zarezerwowane jedynie dla wtajemniczonych. Jedyną
barierą przed zanurzeniem się w lodowatej wodzie jest strach.
Osoby, które nie cierpią na choroby związane z układem krążenia,
bez problemu zniosą zimną kąpiel bez uszczerbku na zdrowiu. Nie
zachęcamy bynajmniej do takich wyczynów na własną rękę! Przygoda z morsowaniem powinna rozpocząć się pod okiem doświadczonego morsa i po uprzedniej rozgrzewce. Niektórzy do pierwszej
kąpieli przygotowują się stopniowo, zaczynając pływać w morzu na
jesieni, choć wejście do morza w środku zimowego sezonu wiąże
się jedynie z większym szokiem. Jeśli więc są wśród Was amatorzy
mocnych wrażeń lub tacy, którzy chcieliby przełamać swoje bariery,
zapraszamy nad Bałtyk. Kto wie, może zostanie morsem jest Waszym wyzwaniem na zimę 2017?
Kuligi
Zimowe aktywności na Pomorzu nie ograniczają się do morza. Zapewne każdy pamięta tę frajdę, kiedy w szkole podstawowej urządzono
wyjazd na kulig. Kto powiedział, że tej zabawy nie można przeżyć
jeszcze raz? Na malowniczych Kaszubach znajdziecie wiele ośrodków
agroturystycznych, organizujących atrakcje z końmi i saniami. To
wspaniały pomysł na ferie z dzieckiem, tak samo jak na odnalezienie
w sobie samym wewnętrznego dziecka. Wystarczy ciepło się ubrać,
zebrać grupkę przyjaciół i mocno trzymać się sanek. Na koniec – obowiązkowe ognisko z kiełbaskami i gorącymi napojami.
więcej na anywhere.pl
39
destination: pomorskie
destination: pomorskie
It’s difficult to imagine the seaside in winter without groups of
eccentrics here and there, the ice swimmers. It turns out that ice
swimming isn’t only for a circle of initiates as well. The only thing
that stops you from getting a dip in icy water is fear. Those who don’t
suffer from any circulatory system diseases can try ice swimming
without any health consequences. But don’t do that on your own!
Your ice swimming adventure should begin under the guidance of an
experienced ice swimmer and after a proper warm-up. Some people
prepare for their first swim gradually. First, they swim in the sea in
the autumn, even though the only difference is that the shock you experience getting into the sea in the middle of winter is a bit bigger. So
if you yearn for excitement or want to overcome your barriers, come
to the Baltic Sea. Who knows, perhaps becoming an ice swimmer is
your winter 2017 challenge?
Wyciągi narciarskie
A jeśli ktoś jednak spragniony jest zjazdów na nartach czy snowboardzie, to i nad morzem da się trochę rozruszać. Trójmiasto i okolice to
krajobraz polodowcowy, więc sporo tu pagórków. Te tworzą nie tylko
piękne widoki, ale też całkiem dobre warunki do nauki czy szlifowania
umiejętności. Na Pomorzu jest około dziewięciu wyciągów narciarskich.
I tak, w Sopocie, samym sercu trójmiejskiej metropolii, znajdziecie Łysą
Górę. To wyciąg narciarski, snowpark, szkółka i oczywiście wypożyczalnia sprzętu. Ośrodek, jak wiele innych, posiada miejsca noclegowe.
Z tym zresztą nie ma problemu – szczególnie w Trójmieście – hotele
i pokoje gościnne funkcjonują przez cały rok. Popularne miejsca narciarskie w okolicy to Przywidz i Wieżyca, a przy tym ostatnim mieszczą się
aż dwa wyciągi narciarskie – Kotlinka i Koszałkowo.
To tylko niektóre z ciekawszych aktywności, które spotkacie na
Pomorzu zimą. Poza sportami indoorowymi, dostępnymi przez cały
rok, oferowana jest też szeroka paleta sposobów na relaks. W końcu
trójmiejskie hotele, ze swoim bogatym zapleczem spa i wellness, nie
zamykają swoich drzwi po lecie. Słowem, jest wiele do odkrycia.
ENGLISH
WINTER HOLIDAYS? AT THE SEASIDE!
Most of us go to the seaside to go sunbathing on
the beach behind a windbreak. However, we should
remember that winter also has a magic of its own, and
the region can be really amazing at this time of year.
Sleigh rides
In winter, Pomerania offers much more than just the sea. Everyone
has good memories of going on a sleigh ride in the primary school.
Who said you can’t live that again? There are many agritourism
centres organising horse-drawn sleigh rides in picturesque Kashubia. It’s a great idea for winter holidays with your friends and family,
allowing you to find your inner child again. So put on warm clothes,
gather a group of friends and hold on to the sleigh. Finally, a fire with
sausages and hot beverages is a must.
Ski lifts
If you still want to go skiing or snowboarding, it’s also possible in the
seaside. The post-glacial landscape of the Tricity and its neighbouring
areas is comprised of hills and slopes, offering not only magnificent
views, but also quite good conditions for learning to ski or practising it.
In Pomerania, there are about nine ski lifts. In the heart of the Tricity,
in Sopot, you will find Łysa Góra, a skiing slope with a ski lift, a snowpark, a ski school, equipment rental, and accommodation. By the way,
finding a room is really easy, especially in the Tricity, as hotels and
B&Bs are open throughout the year. Popular ski destinations in the
region include Przywidz and Wieżyca, and there are two ski lifts near
the latter – Kotlinka and Koszałkowo.
But Pomerania in the winter has much more in store. Apart from
indoor sports, available throughout the year, there are a wide range
of other attractions awaiting you here. After all, SPA and Wellness
hotels in the Tricity don’t close when the summer season is over. In
short, there’s a lot to discover.
Pomerania doesn’t fall into winter sleep. On the contrary, it offers
plenty of attractions for those who want to spend their winter holidays somewhere else than in the mountains. In summer, the Baltic
Sea encourages us to wind down, whereas in winter, it makes us
overcome our barriers, get fit and have some fun in the meantime.
The beach
The beach in winter? You can say that again! Winter is the time when
the air is the richest in iodine, so to enjoy the benefits of iodine, we
recommend going for long walks. And if you don’t want to freeze,
a good idea is to put on your cross-country skis and get moving.
Cross-country skiing is a great sport engaging all your muscles and,
what is the most important, everybody can do it. You don’t need any
preparation, just get up and go. There are plenty of trails and paths.
więcej na anywhere.pl
40
recenzje
review
HONOROWY OBYWATEL
reż. Gaston Duprat, Mariano Coh
A
rgentyński duet wschodzących gwiazd
światowej reżyserii wprowadza hitchcockowską zasadę dramaturgiczną do
opowieści o pisarzu: bohater na początku dostaje
nagrodę Nobla, a potem napięcie rośnie. Spośród trzech głośnych filmów bieżącego sezonu,
które próbują odpowiadać na pytania, skąd się
bierze, a nawet jak powstaje literatura, „Honorowy obywatel” jest utworem przyjętym najciszej
(oglądałem go w pustej sali kilka dni po premierze) i zarazem najbardziej udanym. Kosmicznie
przecenione „Nocne zwierzęta” Toma Forda
zderzały bezsilność wobec przemocy rodem
z „Nędznych psów” Peckinpaha z glamourową
bajką o tym, jak to panienka z dobrego domu
porzuciła pisarza dla mężczyzny o stabilniejszym
zawodzie. „Paterson” Jima Jarmuscha jest typowym dla tego twórcy „filmem zen”, upstrzonym
skeczowymi dialogami drugoplanowych postaci
i o ile może zachwycać formą fanów tej poetyki,
o tym, jak powstaje wiersz, wbrew pozorom
mówi niewiele (za to morał ma przedni: należy
robić kopie zapasowe swoich utworów, nawet
jeśli się nie używa komputera). Tymczasem
Duprat i Cohn pod pozorem komicznej opowiastki o wizycie uznanego światowca w zapyziałym
rodzinnym miasteczku tworzą pełnokrwistą
postać pisarza, a o tym, żeśmy go oglądali przy
pracy, informują nas dopiero w przewrotnej
puencie. Pisanie jest najmniej fotogeniczną
z profesji, na szczęście w „Honorowym obywatelu” oszczędzono nam widoku pisarza pochylającego się nad manuskryptem powstającej
powieści. Daniel Mantovani, pierwszy w historii
Argentyny literacki noblista (wszak najżywszym
kompleksem tego narodu jest fakt, że mogą się
pochwalić tylko najwybitniejszym z tych, którzy
Nobla nie dostali – Jorge Luisem Borgesem), już
nie pisze, tylko podpisuje. Znużony pełnie-
niem roli żywego pomnika i uświetnianiem
tysiąca uroczystości przyjmuje bodaj dla zgrywy
zaproszenie do swojego rodzinnego gniazda,
prowincjonalnej na wskroś mieściny zagubionej
gdzieś pośrodku Pampy. Zgrywa rychło owocuje
szeregiem przykrości, a komedia zmienia się
w rodzaj horroru społecznego, albowiem Mantovani zbyt pochopnie uwierzył, że człowiek, który
zawdzięcza swój sukces ucieczce z rodzinnego
gniazda i dystansowi, który pozwala je twórczo
kalać, może bezkarnie do tego gniazda wrócić.
Najstraszniejsi na świecie zawsze okazują się
tzw. „zwykli ludzie” w kontakcie z tym, którego
niezwykłość zwyciężyła. „Honorowy obywatel”
to wspaniały, inteligentny, zabawny i przerażający film o nieszczęściu pisarza, który zapomniał,
że najlepiej „mieć w dupie małe miasteczka”.
ENGLISH
“THE DISTINGUISHED
CITIZEN”
fairy tale about a rich girl, who leaves a writer
for a man with a good job. ‘Paterson’ by Jim Jarmusch is a ‘zen film’, typical of this director, filled
with funny dialogues of supporting characters.
Although its form may delight those who enjoy
such kind of poetics, it says pretty little about
how a poem is created (by the way, its moral is
great: you should always make backups of your
works, even if you don’t use a computer). Under
the pretence of a comic story about a respected
man of the world, who visits his shabby home
town, Duprat and Cohn create an expressive
character of a writer, and only in the perverse
point do they tell us that we have been watching
him work. Writing is the least photogenic profession, but fortunately, in ‘The Distinguished Citizen’
we don’t see a writer poring over a manuscript
of his new novel. Daniel Mantovani, the first
Argentinian who received the Nobel Prize for
literature (the greatest inferiority complex of this
nation is related to the fact that they have only
had the most distinguished person who didn’t
receive a Nobel Prize – Jorge Luis Borges) doesn’t
write anymore. He only signs. Fed up with his
role of a live monument during thousands of
ceremonies, he accepts an invitation to visit his
home town, a provincial village somewhere
in Pampa. Laughter soon turns into tears, and
the comedy becomes a sort of social horror, as
Mantovani jumps into conclusions that a man
who has achieved success because he left his
hometown and is far enough to foul its own nest
may come back one day and get away with it.
To a person defeated by extraordinariness, ‘the
ordinary people’ become the most dangerous
ones. ‘The Distinguished Citizen’ is a remarkable,
intelligent, funny and terrifying film about misfortune of a writer, who forgot that the best you
can do is ‘not to give a shit about small towns.’
directed by Gaston Duprat
and Mariano Cohn
The Argentinian duo of rising directors introduce
Hitchcock’s Rule to a story about a writer: the
hero receives a Nobel prize at the beginning,
and then the suspense is being built up. Among
three famous films of this season which try to
answer the question on where the literature
comes from, or even how it is created, ‘The Distinguished Citizen’ is the least popular (the cinema was practically empty when I went to see
the film a few days after its premiere) and – at
the same time – the most successful one. Highly
overrated ‘Nocturnal Animals’ by Tom Ford confront helplessness in the face of violence like the
one in Peckinpah’s ‘Straw Dogs’ with a glamour
więcej na anywhere.pl
Wojciech Kuczok
Pisarz, scenarzysta, grotołaz,
felietonista, fan piłki nożnej.
Laureat Nagrody Literackiej Nike.
Człowiek o wielu pasjach. Z nami
będzie dzielił się tą filmową, co
miesiąc polecając jeden obraz
wart obejrzenia.
42
recenzje
review
czytanie według saramonowicza
reading according to saramonowicz
GRAJMY O TRON
Małgorzata Saramonowicz
Xięgi Nefasa. W zaświatach
POLISH GAME OF THRONES
Są okoliczności, w których człowiek dumny jest
z działań nepotystycznych. Oto właśnie taka
okoliczność: zachęcam do przeczytania najnowszej powieści Małgorzaty Saramonowicz i ani
trochę się nie krępuję, bo ja tu nie uprawiam
nepotyzmu wobec żony, jeno wobec literatury.
„W zaświatach” to drugi tom sagi o XII-wiecznej Polsce, gdzie magia z gatunku fantasy miesza się z historyczną rzeczywistością
państwa Bolesława Krzywoustego. Pogańscy
bogowie rządzą tu losami ludzi sprawniej
niż chrześcijański Pan Zastępów, a kościelni
dostojnicy i możni rycerze gotowi są zaprzedać
duszę diabłu, by choć na chwilę zyskać władzę.
Głównym bohaterem sagi jest Nefas,
kronikarz Krzywoustego (wzorowany na Gallu
Anonimie). W pierwszym tomie (wydanym
rok temu po tytułem „Xięgi Nefasa. Trygław
Władca Losu”) Nefas przyrzeka pogańskiemu
bogu Trygławowi, że będzie chronił troje dzieci,
których los połączył się nieodwracalnie podczas
pogańskiego obrzędu. Jednym z tych dzieci jest
następca tronu po Krzywoustym – Władysław.
Opieka nad owymi dziećmi (wedle umowy
z pogańskim bogiem śmierć jednego z nich
oznacza śmierć wszystkich) to prawdziwie karkołomne działanie. Zwłaszcza, że w drugim tomie stawka jeszcze się podnosi: piękna Rangda,
ukochana Nefasa, trafia do Zaświatów, z których
kronikarz usiłuje ją wydostać; jednak by to się
udało, Nefas musi przede wszystkim dotrzymać
przyrzeczenia danego Trygławowi. Akcja przyspiesza, ze strony na stronę jest coraz bardziej
soczyście, zaskakująco, namiętnie, okrutnie,
krwawo, magicznie i naprawdę, wierzcie mi, nie
doświadczycie tu ani chwili nudy.
Wiem, że bardzo często nadużywamy
reklamowych etykiet, ale jeśli coś naprawdę
zasługuje na miano polskiej „Gry o tron”, to
właśnie „Xięgi Nefasa”. Dałbym wiele, by
zrobić z tego serial. A wy – jestem tego
pewien – dalibyście potem wiele, by go obejrzeć. Tylko czy jest w Polsce telewizja, która
rozumie, jak skrócić dystans do świata i nie
trzymać nas dłużej w telenoweli?
There are such moments in life when
a person is proud of being nepotistic. And
this is one of them: I hereby recommend
the latest novel written by Małgorzata Saramonowicz and I don’t feel embarrassed at
all, as I don’t show any favouritism to my
wife, but to literature.
‘W zaświatach’ is the second volume of
the saga about Poland in the 12th century, in
which magic is combined with the historical reality of the country in the times of
Bolesław Krzywousty. Pagan gods govern the
lives of men better than the Christian God Almighty, and church officials and noble knights
are ready to sell their souls to the devil to
have some power even for a while.
The main hero of the saga is Nefas,
a chronicler of Krzywousty (modelled on
Gall Anonim). In the first volume (published
last year under the title: ‘Xięgi Nefasa.
Trygław Władca Losu’) Nefas swears to
Trygław, a Pagan god, to protect three children, whose fates are intertwined from the
moment of a Pagan ceremony. One of the
children is Krzywousty’s heir – Władysław.
Looking after the children is a truly arduous
task (according to the deal with the Pagan
god, the death of one of them means the
death of them all). Especially because in the
second volume, the stake is even higher:
beautiful Rangda, Nefas’ beloved one, is taken to the underworld. The chronicler tries to
get her out of there, but to succeed, he must
primarily keep his promise given to Trygław.
The action becomes faster, and with time,
the events involve more and more surprises,
passion, cruelty, blood, magic and, believe
me, there is no boredom at all.
I know that marketing labels tend to be
overused, but if something really deserves to
be called the Polish ‘Game of Thrones’, this
is ‘Xięgi Nefasa’. I would give a lot to make
it a TV series. And I’m sure you would give
a lot to see it. The question is: is there a TV in
Poland that knows how to catch up with the
world and get us out of soap operas?
Wyd. Znak, Kraków 2017
Andrzej
Saramonowicz
Reżyser, scenarzysta, pisarz,
dramaturg i dziennikarz. Autor
największych polskich hitów
komediowych w XXI w. (m.in.
„Ciało”, „Testosteron” i „Lejdis”).
„Testosteron” - stale obecny
w teatrach w kilkunastu
krajach - jest również jedną
z najpopularniejszych dziś
polskich sztuk na świecie. W 2015
roku Saramonowicz wydał
bestsellerową powieść „Chłopcy”.
ENGLISH
więcej na anywhere.pl
DAR
ENGLISH
TEXT
49
I PRZEKLEŃSTWO
więcej na anywhere.pl
45
ludzie
people
15 LAT TEMU TEN TYP MES WYCHODZIŁ Z RAPOWEGO PODZIEMIA.
ALE JAK JUŻ WYSZEDŁ DO ZAKORZENIŁ SIĘ NA POWIERZCHNI NA DOBRE.
CHOĆ ON SAM PRZEZ TEN CZAS DOJRZAŁ, TO PEWNE CECHY POZOSTAŁY
NIEZMIENNE. WCIĄŻ MA CIĘTY JĘZYK, BYSTRE OKO I NIEBYWAŁĄ ZDOLNOŚĆ
DO BARWNEGO OPOWIADANIA O NUDNEJ RZECZYWISTOŚCI.
JAKUB MILSZEWSKI
TOMASZ SAGAN
Wyliczyłem, że w zeszłym roku minęło ci 15 lat od debiutu.
Byłeś tego świadom?
Nie. Byłem świadom, że minęło dużo czasu, ale nie, że to 15 lat.
Myślałem, że o tym jubileuszu wiesz.
Nie. Z trudem wyliczyłem, że to już 10 płyta. Takie są moje zdolności
matematyczne.
I właśnie zrujnowałeś mi pierwsze pytanie, bo chciałem cię
zapytać, czy zeszłoroczną płytę nazwałeś „AŁA.” dlatego,
że te piętnaście lat cię w jakiś sposób bolało.
Te 15 lat mnie bolało w jakiś sposób, bez względu na to, czy w zeszłym roku zdawałem sobie sprawę, że jest taka okrągła rocznica.
Także odpowiedź na to pytanie brzmi – tak. W jakiś sposób bolało.
To znaczy?
Różne rzeczy, zarówno prywatne, jak i showbiznesowo-zawodowe, pozostawiają rany na duszy czy też postrzeganiu świata. O tym między innymi
jest ta płyta, ale nie mam wrażenia, że jest taka ciężka, bo są na niej takie
numery, jak na przykład „Świeżak”. To kawałek o tym, że te rzeczy, które
mnie bolą, to na przykład takie sprawy, że jestem świeży za kierownicą,
jeszcze nie wszystko ogarniam. Albo jestem świeży w smartfonach i również jeszcze nie wszystko ogarniam. Także to nie musi być ból na miarę
rozdzierania serca na atomy, tylko takie jakieś codzienne małe bóle.
15 lat. Kiedy zaczynałeś, polski hip-hop był w zupełnie innym
miejscu niż teraz. To było totalne podziemie.
A to, co było nad ziemią, to nie było coś, co – że tak powiem – grałem
ja i moja ekipa.
Teraz hip-hop jest właściwie częścią mainstreamu i to między
innymi dzięki tobie, dzięki temu, że przez półtorej dekady
działałeś, nagrywałeś. Jesteś z tych piętnastu lat dumny?
Wstajesz rano, patrzysz w lustro i myślisz sobie: „Jest spoko,
zrobiłem dobrą robotę”?
Nie, nie. Mam tak bardzo rzadko.
Dlaczego?
No bo jestem nienormalny. Po prostu. To jest taki dar i przekleństwo,
the gift and the curse ambicji. To, co cię napędza, żeby robić nowe
rzeczy i czerpać z tego energię i dawać to ludziom, dawać to sobie,
mieć radość przed mikrofonem, mieć radość przed migającym kursorem kiedy się siada do pisania tekstu, czy do bitów przed migającym
samplerem – to jest świetne, wspaniałe uczucie, które jest życiowym
napędem. Natomiast fakt, że ciągle chcesz to robić jest również
powodowany tym, że mało rzeczy daje ci radość, mało rzeczy daje ci
spełnienie. To spojrzenie w lustrze, które ja zaliczam ze sobą, to nie
jest „Super, minęło 15 lat, podczas których pokazałeś tym nieudacznikom jak się rapuje”. Nie. Jest za to takie „No i co? Fajnie? Nagrałeś
kozacką płytę? I co robisz teraz? Gapisz się w lustro? Zajebiście. To
jest to, w czym jesteś dobry – gapienie się w lustro. Wspaniale. No
to może, nie wiem, zrób jakiś dobry kawałek zamiast tu stać i gapić
się dalej”. Potem siadam do kawałka, ale wychodzi mi gówno, więc
jestem bardzo sfrustrowany i kiedy podchodzę do lustra, żeby na
przykład umyć ręce, to myślę o tym ostatnim utworze, który mi nie
wyszedł. Myślę o nim kiedy zrobię sobie przerwę na siku.
Jesteś dla siebie strasznie surowy.
Uwierz mi, to nie są ekstatyczne chwile, bo ja myślę o tym ostatnim
numerze, który naprawdę idzie słabo. Czuję, że to jest słabe, że
muszę przerwać, wywalić to do śmieci, napić się kawy, zrewidować
swoje podejście do tego utworu. Nie myślę o 15 latach, o ostatniej czy
przedostatniej płycie. To jest po prostu coś, czym trudno mi jest się
cieszyć. Nie za bardzo znam uczucie zadowolenia z siebie. To są takie
migawki. Najlepszą migawką dostępną dla mnie jest uczucie, kiedy
kończę pracę nad utworem, kiedy wychodzę z kabiny i czuję, że tak,
to było to! To trwa chwilę.
Nie jesteś przypadkiem zbyt surowy w stosunku do siebie?
Mimo wszystko wytrzymałeś te 15 lat w branży, a to nie jest
łatwy biznes. Sam wiesz o tym najlepiej. Nie jest łatwo się wybić,
nie jest łatwo utrzymać się na topie, a tobie się udaje. Jakby tego
było mało, jest Alkopoligamia, która jest firmą wydającą płyty,
produkującą ubrania. Coś się jednak zatem udało.
Tak. To się udaje cały czas, bo to nie jest dokonana forma. Każdy z nas
ma jakieś swoje schizy, blokady, które należy w sobie pokonywać. Ja
też staram się nad tym pracować, żeby znaleźć taką część roku, żeby
sobie usiąść w fotelu czy poleżeć w hamaku i pomyśleć: „Kurde, to był
udany kwartał”. Ale to nie jest moja pierwsza myśl.
Od 2001 roku twoje historie się zmieniły. Minęło te 15 lat, teraz
sam masz lat 35...
34. Świeżo, od trzech tygodni (śmiech).
Tak czy inaczej, jesteś dorosłym facetem. Nie boisz się tego,
że na przykład za 6 lat przekroczysz czterdziestkę, pokonasz tę
magiczną barierę i nagle zaczniesz rapować o takich nudnych
rzeczach, jak np. płacenie podatków, odwożenie dzieci do
szkoły samochodem rodzinnym? Nie boisz się,
że cię to dotknie, że nagle staniesz się taki dorosły, że ten
rock’n’rollowy styl życia odejdzie na bok?
Ale o wszystkich tych rzeczach można pisać piosenki, które również coś
więcej na anywhere.pl
46
ludzie
people
JA CHCĘ OD LUDZI ICH HISTORII. STARAM SIĘ TEŻ ZADAWAĆ
PYTANIA I SŁUCHAĆ TEGO, CO MAJĄ MI DO POWIEDZENIA.
WIESZ, JA PO TYCH KONCERTACH TEŻ CHCĘ SIĘ NAPIĆ,
DAĆ GŁOSOWI ODPOCZĄĆ, WIĘC ONI MI NADAJĄ,
A JA SIĘ ZAMIENIAM W ODBIORNIK.
wnoszą. Piosenki, które wcześniej nie zostały napisane. Często, kiedy
siadam do jakiegoś tematu, motywacją jest dla mnie to, że jeszcze nie
było piosenki na ten temat, a ja bardzo bym chciał taką usłyszeć. Tak
było z „Pokaż mi dom” albo na płycie „Trzeba było zostać dresiarzem”,
kiedy rapuję o taksówkarzach. Wszyscy muzycy jeżdżą taksówkami
non stop, bo są ciągle pijani, ale jakoś nie ma piosenek o taksówkarzach, więc jeśli chcę taką usłyszeć, muszę sobie ją zrobić. W związku
z tym nie uważam, że są to nieatrakcyjne tematy. Trzeba do nich po
prostu podejść w sposób atrakcyjny. Na przykład Louis C.K., który jest
jednym z lepszych stand-upowców na świecie, kiedy nawija o swoich
dzieciach, to im ciśnie. To nie jest na zasadzie: „moja kochana córeczka”.
Ciśnie jej, że jest irytująca – mówi „nie bądź tu, znajdź sobie miejsce
gdzieś, przeszkadzasz”. I wiesz, mało jest takich wypowiedzi o dzieciach, że nie są słodkie, tylko że są też irytujące, albo że ktoś przyłapał
córkę z blantem i nie wie, jak się zachować. Tego typu rzeczy to dla
mnie ciekawe sprawy. Nie fakt, że dziecko jest i że jest wspaniałe. Czy
jest wspaniałe to się okaże jak dorośnie. Może wyrośnie na heroinistę
i będzie wszystkim przeszkadzać i okradać innych.
A sprawdzałeś jak wiekowo wygląda teraz twoja publiczność?
To jest grupa, która nie jest jednorodna. Są dzieciaki, które zetknęły
się ze mną niedawno i uważają, że jest to ciekawa miejska muzyka.
Nie wiem, może wolą nie słuchać swoich rówieśników, bo kiedy ja
w wieku 15 lat słuchałem muzyki, to ostatnią osobą, której chciałbym słuchać, był inny piętnastolatek. To było dla mnie w ogóle jakąś
perwersją, że ja mając 15 lat miałbym słuchać jakiegoś idioty z 8C! No
błagam cię. Chciałem słuchać starszych gości, którzy już coś wiedzieli,
już dotknęli jakiejś kobiety, widzieli kawałek świata, a nie jakiegoś
dzieciaka. Może oni też wychodzą z tego założenia. Są też ludzie,
którzy mają po trzy dyszki jak ja, żyją w dużym mieście jak ja,
i te wielkomiejskie problemy ich też w jakiś sposób dojeżdżają.
Właśnie o tych ludziach chciałem pogadać, bo ja wiem,
że spora część twoich słuchaczy starzeje się razem z tobą.
Na przykład ja. Kiedy więc odpalam płytę i słyszę kawałek
„Pokaż mi dom”, z jednej strony o zakładaniu rodziny, z drugiej
o trywialnym poszukiwaniu mieszkania, kredytu, to orientuję
się, że to dotyczy właśnie mnie. Nie piętnastolatka.
Tak, tak. Ale ja nie chcę mieć kredytu, absolutnie. Staram się być jak
najdalej od tego. Życie pokaże, czy mi się uda. Natomiast kwestia
mieszkaniowa to jest również kwestia piętnastolatka. Jeżeli ktoś ma
15 lat i nie myśli o tym, że się za 5 lat wyprowadzi z domu, to polecam wyjąć głowę z dupy i rozejrzeć się. Celem jest wyprowadzić się
z domu. To elementarne, więc to wcale nie jest odległe dla licealisty.
To jest bardzo bliskie.
A dla tych piętnastolatków czy licealistów, którzy
cię słuchają, nie jesteś przypadkiem jakimś mentorem?
„Jestem starszy, widziałem kawałek świata, mam
doświadczenie – słuchajcie mnie”.
Mógłbym za takiego mentora uchodzić, ale poza tym, że lubię się
masturbować własnym głosem i swoimi przemyśleniami, to jednak
umiem słuchać ludzi. I nie wymyśliłem sobie tego, tylko mi to powiedziano. Interesują mnie historie. Interesuje mnie na przykład skąd
masz tę bliznę na czole, gdyż jest zajebista.
Miałem jakieś trzy lata...
O nie. Musisz zbudować jakąś inną historię, dla dziewczyn.
Więc miałem jakieś 20 lat...
No właśnie. Było ich siedmiu... Ale co się stało?
Przyłożyłem głową w taką drewnianą framugę.
Co za wstyd. Ale widzisz: ja chcę od ludzi ich historii. Staram się też
zadawać pytania i słuchać tego, co mają mi do powiedzenia. Wiesz,
ja po tych koncertach też chcę się napić, dać głosowi odpocząć, więc
oni mi nadają, a ja się zamieniam w odbiornik. Interesuje mnie to.
Przecież mając 15 lat mogą mieć wspaniałe pomysły, przemyślenia,
świeżą wyobraźnię. Oni też są dla mnie takim pokarmem.
Wyobrażasz sobie, że jako pięćdziesięciolatek wciąż będziesz
wychodził na scenę, rapował, szedł na afterparty, wracał nad
ranem i prowadził dalej ten tryb życia, który masz teraz?
Myślę, że tak. Nie czuję, żebym robił muzykę, która nie licuje z moim
wiekiem. „AŁA.” to płyta, która jest moim zdaniem nagrana przez
człowieka, który metrykalnie, światopoglądowo, wizerunkowo jest
dorosły. Nie chodzę w jakichś dziecięcych ubraniach, nie udaję, że
mam 14 lat jeżeli chodzi o styl. W mojej muzyce jest zgodność z moim
wiekiem. Gdybym miał 50 lat i wyskakiwał, że chcę być jednym
z dzieciaków, to może faktycznie lepiej byłoby zająć się czymś innym.
więcej na anywhere.pl
47
ludzie
people
więcej na anywhere.pl
48
ludzie
people
Ten Typ Mes na żywo w ramach
trasy „TOUR de AŁA.”:
9/02 – Toruń
11/02 – Sopot
12/02 – Poznań
18/02 – Rzeszów
19/02 – Wrocław
23/02 – Bielsko-Biała
24/02 – Łódź
25/02 – Szczecin
3/03 - Lublin
4/03 – Katowice
10/03 – Olsztyn
11/03 – Białystok
24/03 – Warszawa – Stodoła
– 10. Urodziny Alkopoligamii
Ostatnio mój znajomy stwierdził, że pojęcie „dorosły raper”
lub „dojrzały raper” brzmi dziwnie. Czy raperzy w dalszym
ciągu kojarzą się z jakąś niedojrzałością? Ty jesteś przecież
biznesmenem, prawda?
Nie, nie. Jestem biznesmenem w swojej najmniejszej części. A jeżeli już,
to takim, że rzucam jakąś wizję, a po prostu pracują nad nią inni ludzie.
Ale jednak zdołałeś jakoś stworzyć firmę Alkopoligamia,
wykreować markę.
Zdecydowanie należy tu oddać szacunek moim współpracownikom
i wspólnikom z Alkopoligamii – Witkowi, Stasiakowi. To są goście, którzy są tam codziennie i są w tym codziennie. Zuzia, Malik, Holak, to
są wszystko prawdziwi zawodnicy. Nie przeceniajmy mojej roli w tym
biznesie, choć oczywiście utożsamiam się z tym, jestem pomysłodawcą wielu rzeczy, z którymi jest mi po drodze, bo to też jest wielki
przywilej posiadania i współuczestniczenia w firmie, że możesz robić
rzeczy, z którymi się utożsamiasz. To jest ekstra.
A co z tym dorosłym raperem?
Ta niedojrzałość to stereotyp, z którym trzeba będzie długo walczyć. Im bardziej raperzy będą się otwierać, tym większa szansa,
więcej na anywhere.pl
49
ludzie
people
że w końcu wygrają. Albo wejdą i przejmą ten biznes, albo będą
jego taką rozdętą naroślą, która generuje bardzo duże pieniądze,
wyświetlenia, popularność, ale jest jednocześnie poza, co mi
nie odpowiada, bo to wzmacnia stereotypy. Te dwie strony za
bardzo o sobie nie wiedzą, a uważam, że się mogą od siebie dużo
nauczyć. Strona w którą nie należy iść, to jest strona metalowa,
gdzie pięćdziesięcioletni mężczyźni nie zmienili stroju od 1982
roku, co więcej, nakładają na siebie makijaż i zapełniają stadiony,
zapełniają kluby. To jest dla mnie niewiarygodne, ale ich teksty nie
ewoluują. Proszę mi wybaczyć, że posługuję się stereotypami dotyczącymi tej muzyki, ale z metalu najbardziej imponują mi jednak
perkusiści i ta techniczna strona. Natomiast strona wizerunkowa
jest czymś, co wydaje mi się właśnie takie niedorosłe. A jednak
działa. Ale jeszcze dodam, bo nie fair byłoby tylko narzekać, że słyszałem jeden metalowy tekst, który zrobił na mnie duże wrażenie
i był to zespół Chorzy i „Jedzenie robi mnie w balona”.
Wracając do tego dorosłego rapera...
Raper, który ma teksty dotyczące swojej bieżącej rzeczywistości, bez
względu na to, ile ma lat, jest sto razy bardziej przekonujący niż metalowy wokalista w pełnym makijażu, który... robi to, co robi.
And this way you’ve just ruined my first question, because
I wanted to ask if you entitled your last year’s album “AŁA”
(Eng.: OUCH”) because those fifteen years were painful in
some way.
Those fifteen years were painful in some way, irrespective of whether
I realized last year that it was such a round anniversary. So the answer
to your question is yes. It was painful in some way.
What does it mean exactly?
Different things – both private and those connected with show-business
and professional work – leave scars on your soul or your outlook on life.
All those subjects are broached on the album as well, but I don’t think the
album itself so heavy, because it contains also such songs as “Świeżak”
(Eng.: “Freshman”). It’s about things that I find painful, e.g. that I’m a beginner when it comes to driving, that I still don’t get everything. Or that I’m
still learning how to use smartphones, and don’t get everything either. So
it doesn’t have to be this kind of pain that tears your heart into atoms, but
just everyday tiny pangs.
Fifteen years. When you were starting your career, Polish
hip-hop was in a totally different place from where it is now.
It was a total underground.
And the things that were “above” weren’t something that, so to say, my
squad and I played.
Czyli żeby jeszcze bardziej umocnić scenę hip-hopową w Polsce,
raperzy powinni rapować o życiu, o poszukiwaniu mieszkania
i taksówkarzach.
Now hip-hop is virtually a part of the mainstream, also thanks
Co powinni raperzy? Nie wiem. Ja mogę tylko powiedzieć – odto you and to the fact that you’ve been creating and recording
wagi! Odwagi przed kartką, przed mikrofonem. Nie chodzi tylko
for fifteen years. Are you proud of those fifteen years?
o odwagę, żeby kogoś skrytykować, czy komuś pojechać, tylko
Do you wake up in the morning, look in the mirror and think,
odwagi, żeby trochę szerzej pomyśleć o świecie, trochę pomyśleć
“Everything’s cool, I’ve done some good job”?
o sobie jako członku społeczeństwa, oczywiście dziwnym członku
No, no. I usually don’t feel this way.
społeczeństwa, bo raper nie jest typowym podatnikiem. Ale jednak jest członkiem społeczeństwa.
Why?
Because I’m mental. Just like that. It’s the gift and the curse of ambition.
Dlatego, że jest artystą, niebieskim ptakiem? A jazzman,
The things that drive you to do new things, to draw energy from doing
a malarz, a rzeźbiarz?
them and to share it with people and yourself, to have fun in front of
To jest wszystko ta sama ekipa kandydatów na szaleńców.
the microphone, have fun in front of the blinking cursor when you sit
A zatem – odwagi!.
down to write some lyrics or to work on beats in front of blinking sampler – they flood you with this wonderful, splendid feeling that is the life
ENGLISH
force itself. And the fact that you want to do those things all the time is
also motivated by the fact that there are few things that bring you joy,
Fifteen years ago, Ten Typ Mes was leaving the rap
that few things give you satisfaction. When I look in the mirror, it’s not
underground. And once he left it, he has taken roots like, “Great, fifteen years have passed, and you showed all those losers
on the surface for good. Although he has matured
how to rap.” No. But it’s more like, „So? Isn’t it great? Recorded a great
during all this time, some of his features remain
album, eh? And what are you doing now? Staring in the mirror, eh?
unchanged. He still has his biting tongue, sharp eye
Freaking awesome. This is exactly what you’re good at – staring in the
and an incredible gift of the gab when it comes to
mirror. Great. So maybe, let me think, write some good song instead
talking about seemingly boring reality.
of standing here and just gawking.” Then I get down to work on a song,
but it’s a total shit, so I’m very frustrated, and each time when I walk
I counted that last year you celebrated the fifteenth
up to the mirror – to wash my hands for example – I think about the last
anniversary of your debut. Were you aware of it?
song that I screwed up. I think about it when I’m taking a piss.
No. I was aware that a lot of time has passed since that time, but not that
it’s been fifteen years already.
You’re awfully hard on yourself.
Believe me, these are not ecstatic moments, because I think about this song
I thought you knew about this particular anniversary.
that really goes poorly. I feel it’s lame, that I need to stop my work, throw it
No. I barely managed to count that it’s my tenth album. These are my
away, drink some coffee, revise my approach to this song. I don’t think about
mathematical skills.
those fifteen years, about my last or previous albums. It’s simply something
THE GIFT AND THE CURSE
więcej na anywhere.pl
50
ludzie
people
that I find difficult to be happy about. I don’t really know the feeling of
complacency. At most, I experience only complacent flashes. The best flash
available for me is the feeling when I finish working on some song, when
I leave the cubicle and feel that this was it! It lasts a fleeting moment.
Aren’t you too hard on yourself? After all, you’ve survived
those 15 years in the branch, and it’s not an easy business.
You know it best. It’s not easy to distinguish yourself, not easy
to stay at the top, and somehow you manage. On top of that,
there’s Alkopoligamia, which is a company producing albums
and clothes. So something has gone right.
Yes. It goes right all the time, because it’s not a complete form. Each of us
has goes schizo about some things, has some barriers that we should fight
with. I try to work on it as well, to find some time in the year to sit in an
armchair or rest in a hammock and think, “Dang, these were successful
three months.” But it’s not my first thought.
Since 2001, your stories have changed. Fifteen years have
passed, and now you’re thirty-five…
Thirty-four. For three weeks now (laughs).
One way or another, you’re a grown-up man. Aren’t you afraid
that in the next six years you’ll be already in your forties,
you’ll cross this magical barrier and suddenly begin to rap
about such boring things as paying taxes or driving children
to school in a family car? Aren’t you afraid that it will touch
you, that suddenly you’ll become so grown-up that this whole
rock’n’roll lifestyle won’t suit you anymore?
But you can write songs about all those things as well, and they will convey
some message too. Songs that have never been written before. Often,
when I sit to a topic, I am motivated by the fact that there hasn’t been
a song about it yet, and I would love to listen to such a song. It was like that
with „Pokaż mi dom” (Eng: „Show me Home”), or the album “Trzeba było
zostać dresiarzem” (Eng.: “It would have been better to become a chav”),
where I rap about taxi drivers. All musicians use taxis all the time, because
they’re always drunk, but somehow there are no songs about taxi drivers,
so if I want to listen to a song like this, I need to write it myself. Because of
that, I don’t think that those things are unattractive topics. You just need to
approach them in an attractive way. For example, when Louis C.K., who is
one of best stand-uppers in the world, talks about his children, he doesn’t
mince his words. It’s not like “my lovely daughter.” He says that she’s irritating, “don’t get in my way, go somewhere else, you disturb me.” And you
know, there are few texts about children that tell about the fact that they
are not sweet but irritating, or that someone saw his daughter with a joint
and doesn’t know how to behave. Those kinds of things are interesting.
Not the fact that the child exists and that he or she is great. It will turn out
whether they are great or not when they grow up. Perhaps they will grow
up to be heroin-addicts and will be getting in everyone’s way, or steal.
And have you checked the age structure of your audience?
It is not a homogenous group. There are kids who have learned
about me only recently and think that it’s interesting urban music.
więcej na anywhere.pl
52
ludzie
people
I don’t know, maybe they prefer not to listen to their peers, because
when I was fifteen, the last person I wanted to listen to was another
15-year-old brat. It would have been a kind of perversion for me it
I had had to listen some idiot from the same grade. Come on, just please. I wanted to listen to older guys who had already learned something about life, touched a woman, seen some parts of the world, and
not to a kid. Maybe they think the same thing. There are also people
who are thirty-something like me, live in a big city like me, and those
big city problems apply to them too.
I’d like to talk exactly about those people, because I know
that the lion’s share of your listeners grow old along with you.
Like me, for example. So when I play your album and listen
to the song “Pokaż mi dom,” about starting a family on the
one hand, and about such trivial things as looking for a flat or
getting a bank credit on the other, I realize that this song is
about me. Not about a fifteen-year-old boy.
Yes, yes. But I don’t want to get a bank credit, absolutely not. I try to avoid
it as much as possible. Life will show if I manage without it. But the issue of
flat applies also to a fifteen-year-old boy. If someone is fifteen and doesn’t
think about moving out in about five years, I strongly suggest they pull their
heads out of their asses and start looking around. The goal is to move out.
It’s elementary, so it’s not so abstract for a high schooler. It’s very close.
But aren’t you some kind of a mentor for those fifteen-yearold boys or high schoolers who listen to you? “I’m older,
I’ve been there, I’ve seen that – listen to me.”
I could pass for such mentor, but apart from the fact that I like to masturbate with my own voice and my own thoughts, I am also capable of
listening to people. And I didn’t make it all up, it was told all this. I’m interested in stories. For example, I’m interested in this scar on your forehead,
because it’s freaking awesome.
I was about three years old…
No, no, no. You need to tell a different story, you know, for girls.
So I was like 20 years old…
That’s it. There were seven of them… But what happened?
I hit my head on a wooden doorframe.
How lame. But you see, what I want from people is stories. I also try
to ask questions and listen to what they have to say to me. You know,
after all those concerts, I want to have a drink, let my voice rest, so
they talk and I change into a receiver. I find it interesting. Even if they
are fifteen, they can also have great ideas, thoughts, fresh imagination.
They can give me food for thought as well.
Can you imagine that you’ll still go onto the stage as a fiftyyear-old man, and you’ll rap, attend the afterparty, come home
in the morning and have the same lifestyle as you have now?
I think I will. I don’t feel that I make music that doesn’t match my age.
“AŁA” is an album that – in my opinion – was recorded by a man who is
an adult in terms of his age, his outlook on life and his image. I don’t
wear some stupid childish clothes, I don’t pretend that I’m fourteen
when it comes to my style. My music is consistent with my age. If
I were fifty and wanted to be one of those kids, maybe it would be
better for me to change occupations.
Recently, one of my friends said that the conception
of „an adult rapper” or „a mature rapper” sounds strange.
Are rappers still associated with being immature? But you are
a businessman, aren’t you?
No, no. Being a businessman in the smallest part of who I am. And if
am, then I’m the kind who just provides others with an idea and lets
them work on it.
And yet you managed to open the company Alkopoligamia,
to create the brand.
Here the honours should definitely go to my coworkers and partners from
Alkopoligamia – to Witek, to Stasiak. Those are the guys who come there
every day and work on it every day. Zuzia, Malik, Holak, they are all true
professionals. Don’t overestimate my role in this business, although I certainly identify myself with it. I’m the originator of many things that I find
cool, because it’s a great privilege of owning a company – being able to
do things that you identify with. It’s really awesome.
And what’s with that “adult rapper”?
This immaturity is a stereotype with which we will need to fight for
a long time. The more rappers will open themselves, the bigger the
chance they have for winning this battle. Either they’ll take over the
business, or they will become its swollen outgrowth that generates
a great amount of money, views and hits on the internet, popularity,
but is somewhere beyond, which doesn’t suit me, because it strengthens stereotypes. Those two sides don’t know much about each
other, and I think that they can learn a lot from each other. The path
that we definitely shouldn’t pursue is the metal one, where fifty-year-old men haven’t changed the way they dress since 1982, and, what’s
more, they use make-up and fill stadiums, fill clubs. It’s unbelievable
for me, but their lyrics don’t evolve. Forgive me for using stereotypes
about this kind of music, but when it comes to metal, I’m impressed
chiefly by drummers and the technical side of it all. But their image
seems immature to me. Still, it works somehow. But I’ll add, because
it wouldn’t be fair to only complain, that I’ve heard one metal song
that impressed me very much, and it was “Jedzienie robi mnie w balona” (Eng.: “Food is pulling my leg”) by the band called Chorzy.
Coming back to this adult rapper…
A rapper who writes lyrics concerning their current reality, irrespective of
their age, is one hundred times more convincing than a metal vocalist with
heavy make-up who does… what he does.
So in order to strengthen the hip-hop scene in Poland,
rappers should rap about life, about looking for a flat
and about taxi drivers.
What should rappers do? I don’t know. The only thing I can say is, “Be
brave!” Be brave in front of a sheet of paper, in front of the microphone.
It’s not only about the courage to criticize someone or insult someone,
but the courage to think about the world, about yourself as a member
of society – well, a strange member of society, because a rapper isn’t
your typical tax-payer. And yet they are members of society.
Because they are artists? And what about jazzmen, painters,
sculptors?
They are all in the same team of candidates for madmen.
So – be brave!
więcej na anywhere.pl
54
sprzęt
equipment
MARZENIA
SPEŁNIANE
OD RĘKI
ENGLISH
TEXT
56
więcej na anywhere.pl
55
SPRZĘT
equipment
więcej na anywhere.pl
56
sprzęt
equipment
HISTORIA TEJ FIRMY JEST RÓWNIE DŁUGA CO LINIA POLSKIEGO
WYBRZEŻA. LELLEK GROUP TO NAJWIĘKSZY DEALER W POLSCE,
KTÓRY OD PONAD 100 LAT SKUTECZNIE UDOWADNIA, ŻE
Z RODZINĄ JEST DOBRZE NIE TYLKO NA OBRAZKU. SIEĆ SALONÓW
JEST IMPONUJĄCA, JEDNAK PRAWDZIWĄ PERŁĄ W KORONIE
WCIĄŻ POZOSTAJE PORSCHE CENTRUM SOPOT. WŁAŚNIE TU
SPEŁNIAJĄ SIĘ NAJWIĘKSZE MARZENIA POLAKÓW.
ANNA NAZAROWICZ
W
TOMASZ SAGAN
szystko zaczęło się na terenie Śląska Opolskiego, gdzie pod
koniec XIX wieku Grzegorz Lellek założył kuźnię i warsztat
ślusarski. Z biegiem czasu stery firmy przejął syn Konrad. Ale,
jak mawiał Johann Wolfgang von Goethe, „Kto nie idzie do przodu, ten
się cofa”. Może dlatego pod koniec lat 60. firma poszerzyła swoją działalność o serwis samochodów. Panowie mieli prawdziwy fach w rękach.
A dobre wieści mają to do siebie, że szybko się rozchodzą. Firma zaczęła rosnąć w siłę. Aż przyszedł czas na salon Porsche. Był 2009 rok.
Wyjątkowa marka wymaga wyjątkowej oprawy, zatem nie dziwi
fakt, że na budowę serwisu oraz salonu wybrano właśnie Sopot –
nadmorski kurort który jest prawdziwą kolebką luksusu. Najlepsze
hotele oraz wyśmienite restauracje przyciągają tutaj przez cały rok
ludzi z całej Polski. Nie mogło zatem w tym miejscu zabraknąć
salonu Porsche. Ten konkretny cieszy się sporym uznaniem wśród
miłośników marki. Najlepiej świadczą o tym liczby; z każdym rokiem
sprzedaż samochodów w Porsche Centrum Sopot rośnie, dając najlepsze liczby w kraju. Gdzie tkwi sekret? Z pewnością jest nim doskonały
zespół ludzi, którzy o samochodach Porsche wiedzą wszystko, a obsługę klienta skutecznie wznoszą na zupełnie inny, wyższy poziom.
Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że Porsche Centrum Sopot
ma bardzo bogatą ofertę samochodów dostępnych „od ręki”, gdyż
po złożeniu zamówienia na swój wymarzony egzemplarz klienci są
zmuszeni czekać nawet kilka miesięcy. A w sopockim salonie swoim
blaskiem świecą takie kultowe gwiazdy jak Porsche 911 Turbo w niesamowitym, turkusowym kolorze Miami Blue o zawrotnej mocy 540
KM, będące prawdziwym unikatem. Nie zabrakło również modelu Panamera w kilku topowych odmianach (krwistoczerwona bestia w postaci GTS o mocy 440 KM oraz rasowy sportowiec Turbo o mocy 550
KM). Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że samochody Porsche
mają na świecie więcej zwolenników niż sam Papież Franciszek. Na
taki wizerunek marki bezsprzecznie zapracował m.in. model Cayenne
– największy zawodnik ze stajni Porsche. Jego pojawienie się na rynku
w 2002 roku nieodwracalnie zmieniło wyniki sprzedaży Porsche. To
najczęściej wybierany model z oferty producenta. Jest potężny, wykonany z dbałością o najmniejsze detale i mimo swoich pokaźnych gabarytów potrafi dostarczyć wyjątkowych wrażeń z jazdy. Za posturą tego
Goliata stoi również przepastne wnętrze, które doskonale sprawdzi się
w przypadku dużej rodziny lub wakacyjnych wypadów za miasto. Czy
rodzinny SUV musi być nudny? Wcale, bo paleta silników, jakie mogą
się znaleźć pod maską wielkości Australii, jest naprawdę okazała. Ten
mięśniak może być wyposażony zarówno w ekonomiczny silnik diesla,
jak również benzynową, turbodoładowaną jednostkę, która szybko
pomoże nam zapomnieć, że oto siedzimy za kierownicą samochodu
wielkości galerii handlowej. Kto nie wierzy, ten koniecznie musi odbyć
jazdę próbną modelem Cayenne GTS. Odziany w rubinowy odcień lakieru aż krzyczy z daleka: „Od dziś nigdy mnie nie zapomnisz!”. Stado
440 koni mechanicznych, wrzeszczący wniebogłosy układ wydechowy
z mrożącą krew w żyłach chrypką oraz automatyczna skrzynia biegów
szybka niczym światło skutecznie o to zadbają. Bo od chwili, kiedy
choć raz przejedziesz się tym samochodem, motoryzacja nabierze dla
Ciebie zupełnie innego znaczenia, a świat widziany zza kierownicy nie
będzie już taki sam. Ale przecież marzenia są po to, żeby je spełniać.
A w Porsche Centrum Sopot naprawdę fajni ludzie spełniają je od ręki.
Jedynie na cuda trzeba chwilę poczekać.
ENGLISH
WHERE THE DREAMS COME TRUE
The history of this company is as long as the Polish
coastline. Lellek Group is the largest dealer in
Poland, operating for more than 100 years, which
proves that a family business may be a huge success.
Its chain of showrooms is impressive, but still, the
real pearl in its crown is Porsche Centre Sopot. That
is where the greatest dreams come true.
więcej na anywhere.pl
57
SPRZĘT
equipment
It all began in Śląsk Opolski, where Grzegorz Lellek set up a smithy
and locksmith’s at the end of the 19th century. Later, his son Konrad
took over. But, as Johann Wolfgang von Goethe said, ‘He who moves
not forward, goes backward.’ Maybe that’s why the company extended its scope of activities by adding car service at the end of the 1960s.
The staff were competent and professional. And good news spreads
like wildfire. The company began to thrive. And then, it decided to
open a Porsche showroom. It was in 2009.
A special brand requires special conditions, so it’s no surprise that
the service and the showroom were to be located in Sopot – a seaside resort, which is a cradle of luxury. Throughout the year, the
best hotels and restaurants attract tourists from all over the country.
Therefore, a Porsche showroom was a must. The showroom in Sopot
is highly appreciated by the enthusiasts of the brand. It is illustrated
by its results – year by year, the sales of vehicles in Porsche Centre
Sopot have been increasing, and the showroom achieves the best
results in the country. What’s its secret? First of all, it’s all thanks to
the great staff, who know everything about Porsche vehicles, and
provide clients with top quality services. Moreover, it also results
from the fact that Porsche Centre Sopot offers a wide range of stock
vehicles, whereas clients who order a custom-made, dream vehicle
have to wait for it even for several months. The offer of the Porsche
showroom in Sopot includes such cult vehicles as unique Porsche
911 Turbo with 540 hp in the special turquoise colour Miami Blue and
Panamera in several top colour versions (blood-red GTS with 440 hp
and Turbo with 550 hp). It may be stated that Porsche vehicles have
more enthusiasts all over the world than Pope Francis. The brand
owes such an image to models like Cayenne – the largest horse in
the Porsche stable. Its launch on the market in 2002 considerably
changed Porsche’s sales results, as this is the model which Is chosen
most often by the clients. It is made with great attention to detail
and despite its large size, driving the vehicle may be a remarkable
experience. This Goliath has enormous power inside it as well, and it
is a perfect choice for large families or for those who like holiday trips
out of town. Does a family SUV have to be boring? Not at all, as the
range of available engines is really broad. Under its bonnet, which is
the size of Australia, there may be an economical diesel engine, as
well as a turbocharged petrol engine, which will allow you to feel
like you’re driving a car of the size of a shopping centre. To believe
it, see for yourself and perform a test drive in a Cayenne GTS vehicle.
From the day you first see it, you will never forget this ruby-coloured
machine. 440 hp, a hoarse roaring exhaust system and an extremely
fast automatic transmission will ensure it. From the moment you drive
this car for the very first time, your perception of the vehicle as such
will definitely change, and the world as seen from behind the wheel
will never be the same. After all, dreams are to be fulfilled. And in
Porsche Centre Sopot, really cool people make dreams come true on
the spot. Miracles will take them a while.
więcej na anywhere.pl
58
miejsca
places
więcej na anywhere.pl
59
miejsca
places
PRZEPIS
NA STUDIO
FILMOWE
LUCYNA KOŁODZIEJSKA
MARCIN WRÓBLEWSKI
ENGLISH
TEXT
62
więcej na anywhere.pl
60
miejsca
places
R
zadko zdarzają się inwestycje tak oryginalne od samego początku. A na początku było tak:
Młody inwestor w czasach szkolnych spotkał się ze znanym pisarzem Rolandem Toporem, którego twórczość znał i podziwiał. Topor
i Oskarz Kaszyński – poźniejszy założyciel studia „Panika!” – jako pamiątkę z tego spotkania mają zdjęcia z wygłupami na Monte Cassino
w Sopocie. Opowiadanie Rolanda Topora „Studio Panika” dało początek dla nazwy firmy pana Oskara. Motyw rozpoczęty tym spotkaniem
musiał więc pojawić się we wnętrzu wykańczanego studia. W holu
wejściowym, zaraz po przekroczeniu progu, gości wita na jednej ze
ścian kilka zdjęć właściciela wraz z Toporem i cytatem z jego opowiadania, a na drugiej stare fotele kinowe oraz olbrzymia głowa rekina
rodem ze „Szczęk” Stevena Spielberga.
Architekt, architekt wnętrz oraz inwestor – wszyscy chcieli, by ten
projekt był wyjątkowy. Dla inwestora bardzo ważne było, by się wyróżniać, nie robić po prostu studia z halą filmową i do tego byle jakim
zapleczem, co prawda z dobrą funkcją, ale bez ładnej formy.
Początkowo pojawiły się dwa przewodnie pomysły na wnętrza.
Pierwsza opcja zakładała surowy klimat, pozostawione odkryte betonowe ściany, odkryte stropy z okablowaniem i instalacjami na zewnątrz.
Do tego cegłę rozbiórkową, użytą do budowy nowych ścian, i bardzo
industrialne lampy. Klimat miał być loftowy i surowy. Druga wersja to
zabawa z historią filmu. Każde piętro miało nawiązywać do pewnych
filmowych motywów, włącznie z pomysłem na długi korytarz z wykładziną dywanową na wzór wykładziny w holu z „Lśnienia” Kubricka
i zdjęciem chłopca jeżdżącego po korytarzach na swoim rowerku. Jedno
z pomieszczeń miałoby mieć nawet wielkoformatowy wydruk bliźniaczek ze „Lśnienia” i wylewającej się po otwarciu drzwi krwi.
Z motywem ze „Lśnienia” chyba najtrudniej było się rozstać architektce całego wnętrza budynku – Lucynie Kołodziejskiej – ale Oskar zdroworozsądkowo doszedł do wniosku, że goście mogliby poczuć się lekko
nieswojo wkraczając w świat mistrza makabreski Topora, a na kolejnym
Kubricka, mistrza thrillera. Mogłoby być zbyt przerażająco. Tym samym
powstała ostateczna wersja projektu, w pełni zrealizowana.
Po przejściu przez wspomniany wcześniej hol reszta pomieszczeń parteru urządzona jest w klimacie american diner’s 50’s. Retro
kolory, kafle w motyw szachownicy, kuchnia urządzona w klimacie
amerykańskiego bistro z lat 50-tych. Oskarowi zawsze podobał się
taki styl, architektka zaproponowała, że będzie to dobry pomysł
na kuchnię z zapleczem jadalnianym i dolne łazienki. Tym samym
delikatnie rozpoczyna się wycieczka po świecie filmu, zapoczątkowana wielkoformatowymi plakatami na korytarzu parteru z wielu
produkcji filmowych, od „Szczęk” poczynając, na kultowym już
chyba teraz „Breaking Bad” kończąc.
Pierwsze piętro to królestwo filmów science fiction. Długi
korytarz wykończony jest wylewką w piaskowym kolorze nawiązującym do pustynnego piasku, przechodzi w ujęcia na wielkich
wydrukach z pustynnych kadrów „Gwiezdnych Wojen: Przebudzenia Mocy” oraz filmu „Marsjanin”. Na końcu korytarza umieszczony został zatopiony w karbonicie Han Solo; wygląda jak gdyby
więcej na anywhere.pl
61
miejsca
places
naprawdę nie nastąpił moment jego uwolnienia i pozostał tam na
zawsze -- Harrison Ford w Gdyni. Łazienki na tym piętrze to pomysł
Lucyny. Złudzenie perspektywy wnętrza korytarzy statku kosmicznego dało początek również pomysłowi z nadrukami na końcu osi
łazienek. Jeden z najbardziej charakterystycznych kadrów z filmu
„2001: Odyseja kosmiczna” Kubricka to kroczący w takim korytarzu
kosmicznym bohater filmu. Skośne dwukolorowe ściany łazienek
dają złudzenie wnętrza statku kosmicznego.
Ostatnie piętro to klimat z serialu „Mad Men” – z sezonów dziejących
się w latach 60-tych i 70-tych. Na korytarzu dużo drewna, ciemniejsza
kolorystyka. To piętro to prywatna mała sala kinowa właściciela oraz
jego gabinety. Piękne kolorystycznie kafle z najnowszej kolekcji Bisazza
nawiązującej właśnie do stylistyki retro dobrze współgrają z fotelem
RM58 Romana Modzelewskiego (z 1958 r.) i ciemnym wykończeniem.
Podkreślony w ten sposób został charakter piętra – miejsca, w którym
czas na pracę nad nowymi pomysłami znajduje właściciel studia.
Studio Panika dopiero rozpoczyna swoje funkcjonowanie w nowej
siedzibie, ale wygląda na to, że stanie się charakterystycznym miejscem na europejskiej mapie filmowej.
więcej na anywhere.pl
Lucyna
Kołodziejska
Eleganckie kontrasty to element, który pojawia się w jej
życiu nieustannie. Zawodowo architekt wnętrz i historyk
sztuki, od 13 lat prowadzi autorską pracownię architektury
wnętrz „Fabryka wnętrz”. We wnętrzach, które projektuje,
takie kontrasty pojawiają się niejednokrotnie.
Prywatnie od podobnych kontrastów nie stroni.
62
miejsca
places
ENGLISH
RECIPE FOR A FILM STUDIO
Investments that are so original from the very start happen rarely.
And this is how it begun:
A young investor, whilst still in school, met with a known writer,
Roland Topor, whose work he knew and admired. From that meeting
Topor and Oskarz Kaszyński, who later established the Panika! Studio,
have a silly photo taken at Sopot’s Monte Cassino. Roland Topor’s story
Panic Studio inspired the name of Mr. Oskar’s company. So the motif
taken from that meeting must have appeared in the interior design of
the studio. In the entrance hall, right after they walk through the door,
guests can see a photograph of the owner and Mr. Topor with a quotation from his story hanging on one wall, and, on the other, old cinema
chairs and a huge shark head, as if taken from Steven Spielberg’s Jaws.
The architect, the interior designer and the investor all wanted this
project to be unique. It was important to the investor to stand out; to not
just create a studio with a filming hall and functioning, but ugly, facilities.
Initially, there were two leading ideas for the interior:
First one was to keep it raw, leave plain, concrete walls, uncovered
ceilings with cables and installations on the outside. Use recycled
bricks for building new walls and add very industrial lamps. The
atmosphere was to be minimalistic, like in a loft.
The second idea was to play with the history of film. Each floor
would be inspired by certain film motifs, including a long, carpeted
corridor in the hall, like in Kubrick’s The Shining and a photograph of
a boy riding the corridor on his bike. One of the rooms was to even
have a large-format print out of the twins from The Shining and pouring out blood when you open the door.
A interior designer supported The Shining motif the strongest, but
Oskar, reasonably so, suggested that the guests might feel a bit uncomfortable when entering through the world of the macabre master Topor
and then go up to a floor devoted to the master of thrillers, Kubrick. It
might have been too scary. And so the final version was decided on.
After the mentioned corridor the rest of the rooms are designed
in an 50s American diner style. Retro colours, checkered tiles, a 50s
bistro kitchen… Oskar always liked this style and the architect
suggested that it would be a good idea for a kitchen, dining area and
bottom-floor restrooms.
And in this subtle way a tour of the world of film begins. It starts
with large-format posters of many film projects, starting with Jaws
and ending on the renowned Breaking Bad series, hanging in the
corridor of the ground floor.
The first floor is the kingdom of science fiction films. The long
corridor has a sand-coloured floor, inspired by the desert sands, and
it goes into large-format desert pictures from Star Wars: The Force
Awakens and The Martian. At the end of the corridor there is Hans
Solo in carbonite, who looks like he was never freed and remains
there forever – Harrison Ford in Gdynia. The restrooms on this floor
were designed by Lucyna, an optic illusion of a space ship corridor has
also inspired the print outs behind the bathrooms. One of the most
characteristic film images from Kubrick’s 2001: A Space Odyssey is it’s
hero, walking down such a corridor. Inclined, two-coloured restroom
walls make the illusion that you are really there.
The last floor is in the climate of Mad Men series, the seasons in
which action takes place in the 60s and 70s. Plenty of wood in the
corridor, darker shades. On this floor there is the owner’s private,
little cinema room and his offices. Beautifully coloured, retro-design inspired tiles from Bisazza’s newest collection go well with the
RM58 chair by Roman Modzelewski (from 1959) and dark finishing. It
enhances the floor’s character: a place, where the studio’s owner finds
time to work on new projects.
The Panika Studio is just starting to function in a new venue, but
it looks like it will become a characteristic place on the European
map of film.
więcej na anywhere.pl
64
felieton
column
KTO ZNIEWAŻYŁ
OFIARY
Katarzyna
Zdanowicz
Od 2012 roku pracuje w TVN24.
W CV ma też „Gazetę Wyborczą”
Polskie Radio PiK, Radio Gra, Polsat
i Polsat News. Lubi kawę i rozmowy.
Nie kończy na jednym pytaniu,
ale unika ludzi, którzy mówią bez
końca. Jest też uzależniona od
newsa i książek. Nie lubi marnować
czasu i brzydzi się plotami.
K
iedyś już sobie powiedziałam „nigdy
nie mów nigdy”, choć wcześniej
myślałam, że już nic mnie w życiu nie
zaskoczy. Ale zaskoczyło. Na pierwszy rzut
oka nic szczególnego. Zakochana para robi
sobie selfie, dziewczyna wygina się w śmiałej pozie, chłopak skacze z radości, a kolejny
żongluje piłeczkami. Takich zdjęć codziennie
oglądamy setki. Koło nich też przeszlibyśmy
obojętnie, gdyby nie kontrowersyjny projekt
„Yolocaust” niemieckiego satyryka żydowskiego pochodzenia. Shahak Shapiry zdjęcia znalazł na Facebooku, Instagramie, Tinderze, zebrał je i upublicznił razem z lajkami i opisami,
jak „Joga łączy nas ze wszystkim dookoła”.
Niby nic. Sęk w tym, że wszystkie powstały
przy pomniku Pomordowanych Żydów Europy.
Obraz jest wstrząsający, bo każde selfie
satyryk zmontował z okrutnymi materiałami
z hitlerowskich obozów zagłady. Mówi, że
chciał pokazać bezmyślnie zalewającą nas
kulturę robienia sobie głupich zdjęć, która nie
zna granic i nie ma poszanowania dla miejsc
pamięci. Nazwa projektu nie przypadkowa.
YOLO to skrót od amerykańskiego powiedzenia „żyje się tylko raz”, czyli „you only live
once”. Hasło przez lata popularne w mediach
społecznościowych na całym świecie promuje robienie wyjątkowych rzeczy bez względu
na konsekwencje. Jak stwierdził mój kolega,
to taka głupsza wersja „carpe diem”.
Pomnik Pomordowanych Żydów Europy
stanął w Berlinie w maju 2005 roku. Ma
upamiętniać zagładę Żydów w czasie II wojny
światowej. Sama forma pomnika od początku
była kontrowersyjna. Nie każdy rozumiał duże
betonowe bloki, które symbolizują nagrobki 6
mln Żydów pomordowanych i pogrzebanych
w masowych grobach, ale jak mówi Shapiry,
nic nikogo nie zwalnia z myślenia i szacunku
do innych, nawet jeśli o tym nie wiedzieli.
Zastanawiam się tylko, czy po pierwszym
uczuciu szoku projekt nie zbudza jednak
więcej wątpliwości. Czy rzeczywiście jego
autor uzyskał to, co chciał? Przewodniczący
Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów
w Polsce twierdzi, że każdy kolaż, choć drastyczny, zwraca uwagę na istotny problem, ale
już kierowniczka działu edukacji Żydowskiego
Instytutu Kultury ma inne zdanie. Według niej
to, co pokazał niemiecki artysta, to nic innego
jak perwersja. Zostaje więc pytanie: kto tak
naprawdę znieważył te ofiary?
ENGLISH
WHO INSULTED
THE VICTIMS
I have previously told myself “never say
never”, although I have thought before that
nothing more will surprise me in life. But it
has. At first glance, nothing special. A couple
takes a selfie, the girl bending into a daring
pose, the boy jumping up in joy, another one
juggling. We look at hundreds of such photos
every day. We would have passed by these
więcej na anywhere.pl
ones without notice if it were not for the controversial project of a German satirist of Jewish origin: “Yolocaust”. Shahak Shapiry found
photos on Facebook, Instagram, Tinder, put
them together and made public, with likes
and captions, such as “Yoga connects us all”.
Seems like nothing much. But the issue is
that all of them were taken by the Memorial
to the Murdered Jews of Europe. The project
is disturbing, because the satirist has arranged each selfie with cruel photographs of
Hitler’s extermination camps. He says that he
wanted to show the witless culture wave of
taking silly photos, which knows no boundaries and has no respect for places of memory.
The title of the project is not accidental. YOLO,
abbreviation for “you only live once”. This
slogan has been popular in the social media
for years, promoting doing things, without
considering the consequences. As my friend
said, a silly version of “carpe diem”.
The Memorial to the Murdered Jews of
Europe was placed in Berlin in May 2005. It
should commemorate the extermination of
Jews during World War II. The memorial’s design was controversial from the very beginning. Not everyone understood that the big,
concrete blocks symbolise the tombstones
of 6mln Jews murdered and buried in mass
graves. But, as Shapiry says, nothing excuses
anyone from thinking and respecting others,
even if they did not know about this. I wonder, though, if after the initial shock the
project is not raising doubts. Has its author
achieved what he wanted? The chairman of
the Socio-Cultural Society of Jews in Poland
says that any collage, although drastic,
draws attention to an important issue, but
the director of the education department of
the Jewish Cultural Institute has a different
opinion. According to her what the German
artist has shown is simply perverse. And
so the question stands: who has actually
insulted the victims?
66
moda
fashion
FUR SAGA
FOTOGRAF PHOTOGRAPHER: Michał Kownacki www.michalkownacki.com
MODELKI MODELS: Marta Gawrońska, Kristina Adamovich
WIZAŻ MAKE UP: Kaja Dobroń
WŁOSY HAIR: Mariusz Czech
STYLIZACJA STYLING: Agnieszka Osuchowska
FUTRO FUR: Saga Furst
FOTOGRAF JEST REPREZENTOWANY PRZEZ AGENCJĘ ARTYSTYCZNĄ
THEORLOWSKA WWW.THEORLOWSKA.COM
więcej na anywhere.pl
68
moda
fashion
MODELKA MODEL: Aleksandra Łazarska
więcej na anywhere.pl
69
moda
fashion
więcej na anywhere.pl
70
moda
fashion
więcej na anywhere.pl
71
moda
fashion
więcej na anywhere.pl
72
moda
fashion
więcej na anywhere.pl
82
nowości na lotnisku
what’s new?
REKORDOWY ROK 2016
Zgodnie z przewidywaniami w całym 2016 roku Lotnisko Warszawa/
Modlin przyjęło łącznie blisko 3 mln zadowolonych pasażerów. Dokładnie 2 860 874 osoby zostały obsłużone podczas 18 270 startów i lądowań,
co stanowi aż 12-procentowy wzrost w stosunku do roku 2015. Z danych
operacyjnych wynika, że najwięcej, bo niemal 267 tys. osób, podróżowało
z lotniska w Modlinie w lipcu.
ENGLISH
RECORD-BREAKING 2016
UBIEGŁY ROK NA LOTNISKU WARSZAWA/MODLIN
ZAPISAŁ SIĘ WYJĄTKOWO DOBRZE. NIEUSTANNE
WZROSTY, MIESIĘCZNE REKORDY I NOWE
DESTYNACJE POZWOLIŁY PODWARSZAWSKIEMU
PORTOWI OSIĄGNĄĆ OBRANY CEL.
PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN
T
ylko w grudniu z usług lotniska w Modlinie skorzystało dokładnie 226
832 podróżnych w ruchu regularnym. Ogółem w tym miesiącu port
lotniczy obsłużył 1 472 operacje lotnicze. W ciągu jednego dnia podwarszawskie lotnisko przyjmuje średnio około 8 tys. pasażerów. 30 grudnia
2016 roku padł dobowy rekord – obsłużono wówczas aż 10 005 osób.
Last year was exceptionally good for the WarsawModlin Airport. Regular increases, monthly recordbreaking results and new destinations allowed the
airport near Warsaw to reach the set goal.
Only in December services offered by the Modlin airport were used by
exactly 226 832 travellers in regular traffic. That month, the airport serviced 1472 flight operations in total. On average, in the course of one day,
the airport welcomes about 8 000 passengers. On December 2016, a new
daily record was broken – the airport serviced as many as 10 005 people.
Just as predicted, in the entire 2016 the Warsaw-Modlin
Airport serviced almost 3 million satisfied passengers. As many
as 2 860 874 people were serviced during 18 270 takeoffs and
touchdowns, which means 12% growth in comparison to the year
2015. What can be inferred from the operation data is that the
highest number of people – as many as 267 000 – travelled from
the airport in Modlin in July.
NOWE KIERUNKI
NA POCZĄTEK ROKU
ENGLISH
WSZYSTKO WSKAZUJE NA TO, ŻE TO NIE KONIEC
DOBREJ PASSY PODWARSZAWSKIEGO LOTNISKA.
JUŻ W KWIETNIU 2017 ROKU RUSZAJĄ NOWE
POŁĄCZENIA Z MODLINA!
PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN
W
nadchodzącym sezonie letnim z Ryanairem będzie można polecieć do trzech letnich destynacji.
– Ryanair z przyjemnością ogłasza nową trasę z Warszawy/
Modlin do Caligari na Sardynii, Neapolu oraz portugalskiego
Faro. Wszystkie z połączeń będą odbywały się dwa razy tygodniowo – powiedziała Olga Pawlonka, Sales&Marketing Manager linii lotniczych.
Tym samym mapa kierunków obsługiwanych przez irlandzkie linie lotnicze z podwarszawskiego portu obejmuje już czterdzieści cztery najpopularniejsze trasy w całej Europie.
NEW DIRECTIONS AT THE BEGINNING
OF THE YEAR
There are strong indications that the exceptional
run of good luck is not over for the airport near
Warsaw. Already in April 2017, new connections
from Modlin will be launched!
In the upcoming summer season, we’ll be able to travel to three
summer destinations with Ryanair.
“Ryanair is pleased to announce new routes from Warsaw-Modlin to
Cagliari in Sardinia, Naples and Faro in Portugal. Flights to each of the
destinations will take place two times a week,” said Olga Pawlonka,
Sales&Marketing Manager of the airlines.
This means that the map of connections from the airport near
Warsaw and serviced by the Irish airlines now includes as many as
forty-four most popular routes in the entire Europe.
więcej na anywhere.pl
83
nowości na lotnisku
what’s new?
więcej na anywhere.pl
84
nowości na lotnisku
what’s new?
ALFABET LOTNISKOWY
– WIEDZ, O CZYM DO CIEBIE MÓWIĄ
Zawsze rozpoczyna się i kończy w czasie ściśle wyznaczonym przez
przewoźnika.
ZANIM WYLECISZ, SPRAWDŹ PRZYDATNĄ
PASAŻEROWI TERMINOLOGIĘ LOTNICZĄ.
PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN
Air side – strefa zastrzeżona zarówno w terminalu, jak i poza nim. To
obszar, na którym znajdują się już tylko pasażerowie odlatujący z lotniska.
W tym miejscu można czekać na swój lot, zrobić zakupy czy posilić się.
Bagaż podręczny (kabinowy) – bagaż, który pasażer zabiera ze sobą
na pokład samolotu. Szczegółowe zasady przewozu takiego bagażu
są określane w regulaminie danego przewoźnika lotniczego, dlatego
przed każdym wylotem należy sprawdzić obowiązujące kryteria. Regulaminy określają między innymi wymiary i wagę bagażu oraz listę
przedmiotów, których nie można wnosić na pokład samolotu. Bagaż
podręczny poddawany jest standardowej kontroli bezpieczeństwa,
a przedmioty niedozwolone będą z niego usuwane.
Check-in online – w celu oszczędności czasu niektórzy przewoźnicy
umożliwiają pasażerom samodzielne wykonanie odprawy za pomocą
internetu. Podróżni z wydrukowaną kartą pokładową udają się wówczas bezpośrednio do stanowiska kontroli bezpieczeństwa, natomiast
przy stanowisku check-in stawiają się tylko ci, którzy chcą nadać
bagaż rejestrowany.
Czartery – specjalne rejsy wykonywane przez linie lotnicze na
zlecenie biur podróży, najczęściej na trasach do kurortów wakacyjnych.
Miejsca w samolotach przewoźników czarterowych sprzedawane są
zazwyczaj wraz z pełnym pakietem, tj. zakwaterowaniem, wyżywieniem, transferem itp.
Flight delayed – określenie oznaczające opóźnienie samolotu.
Flight cancelled – określenie oznaczające odwołanie lotu.
Bagaż rejestrowany – bagaż przewożony w luku bagażowym samolotu, nadawany za odpowiednią opłatą (określoną przez przewoźnika)
na stanowisku check-in w terminalu pasażerskim. Stamtąd zarejestrowany bagaż trafia do sortowni i do luku bagażowego samolotu.
Należy pamiętać, że pasażer przez cały lot nie ma do niego dostępu,
więc należy wcześniej wyjąć z niego najpotrzebniejsze (ale dozwolone do przewozu w kabinie!) przedmioty.
Boarding card – karta pokładowa, czyli przepustka do wejścia na
pokład samolotu. Znajdują się na niej takie informacje, jak imię
i nazwisko pasażera, nazwa portu docelowego oraz godzinę, o której
podróżny powinien stawić się przed odpowiednim gate’m, aby zdążyć
na odprawę i wylot. U większości przewoźników na bilecie widnieje
także numer miejsca przypisany danemu pasażerowi.
Boarding time – czas, w którym pasażerowie mogą wsiadać do
samolotu. Od tej godziny rozpoczyna się wpuszczanie pasażerów na
pokład samolotu.
Business lounge – specjalna, luksusowa poczekalnia dla pasażerów,
którzy wykupią taką dodatkową usługę. Daje możliwość odpoczynku
przed lotem w przyjemnym wnętrzu i w miłej atmosferze z dostępem
do barku i przekąsek.
Check-in – punkt odprawy biletowo-bagażowej, gdzie przed lotem
odbiera się kartę pokładową oraz nadaje się bagaż rejestrowany.
Gate – ostatni punkt w terminalu, miejsce oczekiwania na wylot.
Gate’y znajdują się na hali odlotów i są ponumerowanymi bramkami
prowadzącymi do konkretnego samolotu.
Gate bag – bagaż podręczny przekraczający limity wagi lub wymiarów obowiązujące u przewoźnika, oddawany bezpośrednio przy wejściu do samolotu za wysoką opłatą. Trafia on do bagażnika samolotu.
Hala odlotów – miejsce w terminalu, w którym pasażerowie czekają
na komunikat o rozpoczęciu boardingu i wejściu na pokład samolotu.
Można tu skorzystać z oferty sklepów, restauracji czy kawiarni.
Hala odbioru bagażu – miejsce, do którego pasażerowie udają się
tuż po przylocie i odbierają bagaże rejestrowane.
Hala przylotów – ogólnodostępna część terminalu, w której pasażerowie spotykają się z osobami witającymi ich na lotnisku.
Infant – dziecko w wieku do dwóch lat, nie posiadające prawa do
własnego miejsca w samolocie (podróżujące na kolanach rodziców)
ani prawa do bagażu.
Kontrola bezpieczeństwa – procedury stosowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim osobom wchodzącym do strefy
zastrzeżonej lotniska i na pokłady samolotów. Kontroli manualnej
więcej na anywhere.pl
85
nowości na lotnisku
what’s new?
więcej na anywhere.pl
86
nowości na lotnisku
what’s new?
oraz za pomocą bramek magnetycznych poddawani są pasażerowie
i ich bagaże.
and the departure. In the case of the majority of airlines, tickets also
include the seat number assigned to a given passenger.
Kontrola dokumentów – sprawdzenie paszportów przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Obowiązuje pasażerów podróżujących do
państw spoza strefy Schengen.
Boarding time – period of time during which passengers can
board the plane. Passengers can board the plane starting from the
indicated hour.
Land side – strefa ogólnodostępna terminalu. W tym miejscu pasażer
nadaje swój bagaż, odbiera kartę pokładową, a także pożegna lub
przywita swoich bliskich. Jest to też cała strefa przed terminalem.
Business lounge – a special luxury waiting room for passengers who
have bought this additional service. It enables passengers to have
some rest before the flight in a pleasant interior and nice atmosphere
with access to a cocktail cabinet and snacks.
Overbooking – brak miejsc w samolocie dla pasażera, który ma wykupiony bilet na dany lot. Jeśli pojawi się taka sytuacja, linia lotnicza
ma obowiązek zapewnić takiej osobie miejsce na najbliższy dostępny
lot do danej destynacji.
UM (Unaccompanied Minor) – dziecko podróżujące pod opieką linii
lotniczej. Usługa rzadko dostępna u przewoźników niskokosztowych.
Charter flights – special flights commissioned by travel agencies and
serviced by airlines, chiefly to summer resorts. Seats in an aircraft of
a charter carrier are usually sold with the whole package, i.e. with
accommodation, meals, transfer, etc.
Strefa Schengen – obszar, na którym zniesiono kontrole graniczne.
Pasażer lecący do jednego z państw strefy nie przechodzi kontroli
paszportowej, a jedynie kontrolę bezpieczeństwa.
Checked baggage – luggage transported in the hold of an airplane,
dispatched for additional charge (specified by a given airline) at the
check-in point in the passengers terminal. From there, the baggage
is moved to a sorting room and then to the hold of an airplane. You
need to remember that it remains inaccessible to the passenger
during the entire flight, so it would be worthwhile to take out all
objects (but not those that cannot be brought on board in the hand
luggage) that you may find necessary on board.
Strefa non-Schengen – obszar, na którym obowiązuje kontrola
graniczna. Pasażer podróżujący w ruchu non-Schengen musi przed
wylotem przejść przez kontrolę dokumentów przy odpowiednim
stanowisku.
Check-in – a point of ticket and luggage check-in, where you collect
your boarding pass and dispatch your checked baggage before the
flight. The process always begins and ends at a strictly scheduled
time specified by a given airline.
Strefa duty-free – strefa wolnocłowa dla pasażerów podróżujących
do krajów spoza Unii Europejskiej, do której trafisz po kontroli bezpieczeństwa. W znajdujących się tam sklepach można niedrogo kupić
alkohol, kosmetyki, słodycze i inne artykuły znanych marek.
Departures lounge – a place at the terminal where passengers wait
for the announcement that the boarding has begun. There, you can
use the offer of many shops, restaurants or cafés.
PRM (Passenger with Reduced Mobility) – pasażer niepełnosprawny,
wymagający specjalnej asysty i pomocy.
Documents check – the procedure of checking passports by the
Border Guard. It applies to passengers travelling to countries outside
of the Schengen Area.
Timetable – tablica z rozkładem lotów.
ENGLISH
ALPHABET AT THE AIRPORT –
UNDERSTAND WHAT THEY SAY TO YOU
Before you fly, make sure to take a look at the
airport-related terminology that may come in handy
for a passenger.
Air side – a restricted area, both at the terminal and outside. It’s an
area only for passengers who take off from the airport. It’s a place
where you can wait for your flight, do some shopping or eat.
Duty-free zone – an area for passengers travelling to countries outside of the European Union, to which passengers go after the security
check. In the duty-free zone, you can find many shops in which you
can buy alcohol, beauty products, sweets and other products of popular brands in attractive prices.
Gate – the last point at the terminal, a place where people wait for
the departure. Gates are located at the departures lounge. They are
numbered gates leading to a particular airplane.
Arrivals lounge – a generally accessible part of the terminal, where
passengers meet people welcoming them at the airport.
Gate bag – hand luggage that exceeds the limits of weight or size
specified by a given carrier, dispatched for a considerable fee right
after boarding the plane. It is put into the hold of the plane.
Boarding pass – a card necessary to board the plane. It contains such
information as the name and the surname of a given passenger, the
name of the airport of destination, and specific time when the passenger should arrive at the right gate to be on time for the check-in
Hand (cabin) luggage – luggage that a passenger brings on board.
Detailed rules of transportation of such luggage are specified in regulations of a given airline, which is why you should read the carrier’s
policy before departure. Regulations specify the size and weight of
więcej na anywhere.pl
87
nowości na lotnisku
what’s new?
JAK DOJECHAĆ NA LOTNISKO
KOMUNIKACJA
AUTOBUSOWA
KOMUNIKACJA LOTNISKO
WARSZAWA/MODLIN - WARSZAWA
88
nowości na lotnisku
what’s new?
the luggage and include the list of items that are not permitted on
board. Hand luggage is subjected to a standard security check, and all
prohibited objects will be disposed of.
Infant – a child that is two years old or younger and that is not entitled to his or her own seat (travelling on their parents’ lap) or luggage
in an aircraft.
Land side – generally accessible area of the terminal. In this place,
passengers dispatch their luggage, collect their boarding passes and
say goodbyes to their family and friends. It is also the entire area in
front of the terminal.
directly to the security checkpoint, whereas the check-in point must
be visited only by those who want to dispatch checked baggage.
Overbooking – lack of seats in an airplane for a passenger who has
already bought a ticket for a given flight. If such situation occurs, the
airline is obliged to provide a seat for this person on the next available flight to a given destination.
Passenger with Reduced Mobility (PRM) – a disabled passenger
requiring special assistance and help.
Luggage collection point – a place to which passengers go right
after the arrival to collect their checked baggage.
Security check – procedures followed in order to ensure safety for all
people boarding planes and entering the restricted area at the airport.
Passengers and their luggage are subjected to manual control and
tested by magnetic gates.
Non-Schengen Countries – an area where customs control remains
in force. A passenger travelling to a non-Schengen country has to undergo the documents check at a specified point before the departure.
Schengen Area – a zone where customs control has been abolished.
A passenger flying to another country within the zone doesn’t have to
undergo a passport check but only security check.
Online check-in – to save time, some carriers allow passengers to
perform the check-in online. Travellers with printed boarding pass go
Unaccompanied Minor (UM) – a child travelling under the airline’s
care. This service is rarely available in the offer of low-cost carriers.
REKLAMA
więcej na anywhere.pl
89
nowości na lotnisku
what’s new?
Z MODLINA DO CENTRUM
WARSZAWY W 45 MINUT!
KAŻDY Z PODRÓŻNIKÓW CENI SOBIE CZAS.
PO DŁUGIM LOCIE SAMOLOTEM Z LOTNISKA
WARSZAWA/MODLIN NIEKTÓRZY MUSZĄ JESZCZE
DOJECHAĆ DO STOLICY. A GDYBY TAK MĘCZĄCĄ
PODRÓŻ Z PRZESIADKAMI ZASTĄPIĆ JĄ SZYBKIM
PRZEJAZDEM POŁĄCZONYM Z RELAKSEM?
PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN
ZDJĘCIE: PIXABAY.COM
M
amy dobrą wiadomość – dzięki ModlinBusowi jest to możliwe! Jeżeli po przylocie nie chcemy szukać na lotnisku
środka transportu do Warszawy, należy jeszcze w domu
włączyć komputer lub przeglądarkę w telefonie i zalogować się
na stronę www.modlinbus.pl. Teraz możemy dokonać wyboru
godziny szybkiego transferu w 45 minut do centrum Warszawy.
Bilet otrzymujemy na skrzyknę mailową – możemy go wydrukować
lub zapisać w telefonie, można też jedynie podać numer rezerwacji
u kierowcy. Ceny biletów zaczynają się już od 9 zł, trzeba jednak
pamiętać, że im wcześniej zarezerwujemy miejsce, tym niższe
będą koszta przejazdu. Mając bilet, wystarczy po przylocie skierować swoje kroki przed terminal – tu czeka już ModlinBus, który
zawiezie nas do centrum Warszawy, pod Pałac Kultury i Nauki.
Nowoczesny autobus to dziś podstawa komfortowych podróży.
W ModlinBusach możemy korzystać z bezpłatnej sieci Wi-Fi, mamy
dostęp do gniazdek elektrycznych i USB. Dodatkowo w mamy do
dyspozycji Multimedialny System Rozrywki Fun&Video, oferujący
bezpłatny dostęp do filmów, seriali, muzyki oraz Internetu. Dzięki
tym udogodnieniom zanim naładujemy telefon komórkowy lub
będziemy w połowie filmu, okazuje się, że już pora wysiadać!
Aktualny rozkład jazdy ModlinBus i OKbus oraz rezerwacja biletów dostępna jest na stronie internetowej www.modlinbus.pl.
ENGLISH
FROM MODLIN TO THE CENTRE
OF WARSAW IN 45 MINUTES!
Every traveller values his or her time. After
a lengthy flight, some have to get from the WarsawModlin Airport to the capital. And what if this
tiring travel with many changes could be replaced
with a quick relaxing drive?
We have good news – it is now possible thanks to ModlinBus! If
we don’t want to look for a means of transport to Warsaw at the
airport after the arrival, before our flight we should turn on our
computer or launch an internet browser on our mobile phone and
log in to the site www.modlinbus.pl. Then we have to choose the
time of our quick 45-minute drive to the centre of Warsaw.
The ticket is sent to our e-mail address – we can print it or save it on
our mobile device; alternatively, we can also tell the driver our reservation
number. Ticket prices begin from 9 PLN, but you need to remember that
the earlier we book a seat, the lower the costs of the travel will become.
Once we have our ticket, after the arrival we need to go to the area in front
of the terminal – there, ModlinBus is already waiting for us, and it will take
us to the very centre of Warsaw, near the Palace of Culture and Science.
Nowadays, a modern bus is vital for comfortable travels. In
ModlinBuses we can use free Wi-Fi, and we have an access to
electrical outlets and USB. What is more, we can take advantage of
the Multimedia Entertainment System Fun&Video which offers free
access to films, TV series, music and the internet. Thanks to those
facilities, before we even get the chance to charge our mobile
phone or watch a film to the end, we’ll have to get off the bus!
Current timetable of ModlinBus and OKbus, as well as online
ticket booking are available at www.modlinbus.pl.
więcej na anywhere.pl
90
nowości na lotnisku
what’s new?
MAPA POŁĄCZEŃ
kierunki lotów Ryanair całoroczne
kierunki lotów Ryanair wyłącznie w sezonie letnim
kierunki lotów Ryanair od zimy 2016/2017
kierunki lotów Ryanair od lata 2017
Oslo
Torp
Edynburg
Belfast
Newcastle
Leeds
Bradford
Birmingham
Eindhoven
Piza
Neapol
Walencja
Cagliari
Faro
więcej na anywhere.pl
Athens

Podobne dokumenty