Pobierz plik - Verein Polnischer Ingenieure

Transkrypt

Pobierz plik - Verein Polnischer Ingenieure
BIULETYN VPI Nr 21
Stowarzyszenie Polskich Inżynierów i Techników w Austrii
Verein Polnischer Ingenieurinnen und Ingenieure in Österreich
A-1010 WIEN, Eschenbachgasse 9, Tel./Fax:(+43 1) 585 11 07
http://www.vpivienna.org
e-mail:[email protected]
lipiec
2004
Po wspólnych dwóch miesiącach
Przyjemniej przekracza się granice Austrii podróżując po 1-szym maja do Polski. Nie przeszkadza nawet
zachowana jeszcze na jakiś czas formalna kontrola paszportów na „kierunkach wschodnich”.
Pozytywną zmianę odczuły szczególnie osoby optymistycznie nastawione do życia, przedsiębiorcze, chętnie
przemieszczające się zawodowo lub turystycznie dalej niż sięgają granice własnej gminy. Spacerując po latach
transformacji uliczkami Warszawy, Gdańska czy Krakowa można czuć się równie dobrze jak w Wiedniu, Londynie czy
Paryżu, zaspokajając przy tym w równym stopniu jakże już zbliżone, jeśli nie identyczne próżności ziemskiego
żywota. To są niezaprzeczalne osiągnięcia i owoce zmian dokonanych w Polsce i Europie w minionych piętnastu
latach.
Co prawda pewną irytację wywoływać może, niekoniecznie uczciwie uzasadnione, „wyrównywanie” nad
Wisłą cen towarów i usług do tzw. poziomu europejskiego. Jednak tendencja cichego podnoszenia cen stała się
zmorą konsumentów w całej europejskiej „strefie euro”, w niemieckojęzycznym obszarze żartobliwie nazwanej strefą
„teuro”. Pełne zharmonizownie nadal bardzo zróżnicowanych gospodarek potrwa jeszcze wiele lat , ale najważniejsze
już się dokonało. Są podstawy do satysfakcji i optymizmu pomimo pomruków sceptycyzmu.
Historyczny fakt poszerzenia Unii uruchomił proces drążenia szczelin w mentalnych skorupach,
którymi przez dziesięciolecia „opancerzyły się” w rozmaitym stopniu wszystkie narody Europy. Uruchomiony proces
przemian świadomościowych zarówno u „unijnych” entuzjastów jak i przeciwników postępować będzie nieustannie.
Zjawiska tego nie można już ani zatrzymać, ani nim sterować, samo tkwienie w obszarze jego oddziaływania
powoduje automatyczną, wielowymiarową ewolucję. Należy mieć nadzieję, iż wyzwolona tym procesem energia
pobudzać będzie tylko pozytywne działania na rzecz wspólnej przyszłości, dając niespotykane dotychczas szanse
rozwoju szczególnie nadchodzącym generacjom. Stare, wykoślawione kategorie myślenia, ukształtowane w czasach
„żelaznej kurtyny” przybierają formy zanikającej amplitudy, a topornie wyciosane jeszcze sierpem i młotem „elity
i autorytety” powoli unicestwia otchłań nieuchronnego przemijania. Wystarczy cierpliwie przeczekać mozaikę
historyczno-politycznych fobii.
Przyczyny bardzo słabego udziału Polaków w wyborach europejskich są efektem końcowym wynikającym
z niedostatecznych umiejętności klasy politycznej, w niebezpiecznym stopniu lekceważącej elektorat, uciekając
w populizm ignorujący zasady cywilizowanej państwowości. Kontynuację wszechstronnego rozwoju Polski zapewnić
może tylko dalsze, śmiałe korzystanie ze zdobyczy nauki i techniki wraz z konsekwentną pracą „u podstaw”
w oparciu o stabilną, uczciwą politycznie, a szczególnie jurysdycznie atmosferę.
Stwierdzenia te dla nas, inżynierów i techników latami funkcjonujących zawodowo poza Polską,
w stabilnych, dość przejrzystych strukturach, są zupełnie oczywiste. Będziemy usatysfakcjonowani, jeżeli nasze
Stowarzyszenie VPI będzie mogło dalej przyczyniać się do tworzenia w Austrii wizerunku Polski jako kraju ambitnie
rozwijającego się, kroczącego zdecydowanie obraną drogą, mimo, że na niektóre efekty naszej działalności przyjdzie
nam być może dłużej poczekać. Na przykład bardzo liczny udział polskich gości na zorganizowanym przed laty
(wspólnie z liczącymi się ośrodkami austriackimi) sympozjum VPI na temat źródeł energii odnawialnych, w tym
biopaliw, nie przełożył się na właściwe zrozumienie tematu wśród krajowych decydentów. Uchwalono ustawę
o biopaliwach, złą i niepotrzebną. Wyleczenie elit politycznych z manii korupcjogennego koncesjonowania życia
gospodarczego jest procesem jak widać bardzo długofalowym, do którego potrzebna jest inna jakość politycznej
świadomości i moralności.
Jednak pozytywne sygnały od wielu fachowych kręgów w Polsce na nasze dotychczasowe konferencje
i sympozja - prezentujące przykłady doskonałych austriackich rozwiązań technicznych wraz z ich konkretnym
zastosowaniem - pozwalają mieć nadzieję na skuteczne transferowanie i wykorzystanie w kraju prezentowanych przy
udziale VPI inżynierskich idei.
(gp)
*
* * * *
1
Z ŻYCIA VPI
Planowane urlopy i wakacje są z pewnością aktualnie najczęstszymi temtami towarzyskich rozmów, lecz
zanim rozjedziemy się we wszystkie kierunki świata krótko podsumujmy nasze kwartalne „osiągnięcia”.
Pośród wygłoszonych prelekcji uwagę przyciągnęły :
- pięciotygodniowe „nowozelandzkie przeżycia” kol. E. Chołkowskiej zaowocowały niepowtarzalną
autorską dokumentacją. Pogadanka podparta niezwykle interesującymi obrazami przeniosła przybyłych
choć na krótkią chwilę na drugi koniec świata, rozbudzając apetyty do podróżowania;
- komputerowe światy rozrywki, które kol. K. Milewski wywołał swoją prezentacjo-pogadanką pt. „Gry
i gracze - mity a rzeczywistość“
- ciekawostki o satelitarnym systemie Argos z powodzeniem funkcjonującym od 1978 r., a korzystającym
z amerykańskich satelitów meteorologicznych NOAA - opowiedziane przez kol. K. Dąbrowskiego
ponadto:
- przedstawiciele VPI wzięli udział w międzynarodowych obchodach 59 rocznicy wyzwolenia obozów
koncentracyjnych Mauthausen-Gusen. Delegacja VPI, wspólnie z Korpusem Dyplomatycznym
Ambasady RP odwiedziła także w St. Georgen miejsce, w którym trwają prace budowlane kolejnego
miejsca pamięci męczeństwa Polaków – sztolnie „Bergkristall”;
- kol. K. Krotla wziął udział we wrocławskiej Międzynarodowej Konferencji POLSKA W UNII
EUROPEJSKIEJ „Ekologiczna Polityka Regionalna w gospodarce odpadami”. Fragmenty
wygłoszonego przez reprezentującego VPI kolegę wykładu przytaczamy na dalszych stronach Biuletynu;
kwartał zakończyło tradycyjnie płonące ognisko VPI w Lindabrunn, dając okazję do sentymentalnych rozmów,
podsumowań, snucia planów, a szczególnie - niektórym z 30 przybyłych Koleżanek i Kolegów - przyniosło
zaspokojenie podniebiennych ambicji amatorów pieczystości z rusztu.
ORGANIZACJE TECHNICZNE W EUROPIE
Na 8 dni przed wejściem Polski do Unii Europejskiej odbyła się w Londynie
w dniu 23 kwietnia 2004 r. uroczysta inauguracja
EUROPEJSKIEJ FEDERACJI POLONIJNYCH STOWARZYSZEŃ
NAUKOWO-TECHNICZNYCH
Do Federacji przystąpiły cztery założycielskie stowarzyszenia, które brały udział w pracach Komitetu
Inicjującego: Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Polskich w Austrii, Stowarzyszenie Inżynierów
i Techników Polskich we Francji, Zrzeszenie Federalne Polskich Inżynierów i Techników w Niemczech
oraz Stowarzyszenie Techników Polskich w Wielkiej Brytanii.
Powołanie Federacji przybrało bardzo uroczystą oprawę. Dokument powołania podpisali reprezentaci
przystępujących stowarzyszeń:
Dipl.Ing. Paweł Raczew z Wiednia, mgr inż. Andrzej Farnik z Paryża,
Dipl. Ing. Cezar Wojciechowski z Berlina oraz dr inż. Andrzej Fórmaniak z Londynu.
Wielu prominentnych gości z kraju i zagranicy uświetniło swoją obecnością uroczystość powołania Federacji.
Obecni między innymi byli: ambasador RP w Londynie JE dr Stanisław Komorowski, senator RP Grzegorz
Lipowski - wiceprezes FSNT-NOT, Helena Miziniak-prezydent Europejskiej Federacji Wspólnot Polonijnych,
dr inż. Stanisław Konieczny reprezentujący FSNT-NOT.
Główne cele Federacji: to według statutu między innymi:
Europäische
§ II.1. Celem podstawowym Federacji jest wspieranie integracji polonijnych środowisk naukowo-technicznych
i techniczno-gospodarczych w Europie, uznając równocześnie ich niezależność i różnorodność.
Föderation
§ II.2. Do zadań Federacji należy w szczególności:
1. reprezentowanie wspólnych interesów polonijnych środowisk naukowo-technicznych i technicznogospodarczych wobec władz polskich, władz Unii Europejskiej a także wobec władz wszelkich organizacji
międzynarodowych i pozarządowych,
2. popieranie współpracy polonijnych środowisk naukowo-technicznych i techniczno-gospodarczych z
analogicznymi środowiskami w Europie,
3. propagowanie osiągnięć polskiej i polonijnej myśli naukowej, technicznej i gospodarczej.
Władze Federacji oraz siedziba:
Walne Zgromadzenie, Zarząd (jednoroczna, rotacyjna kadencja zarządow stowarzyszeń członkowskich) oraz
Sekretariat Generalny(wybierany na 3 lata). Pierwszym prezydentem zarządu federacji został dr inż. Andrzej
Fórmaniak; obecny prezes STP z Wielkiej Brytanii, a sekretarzem generalnym – mgr inż. Bożenna Brooker,
obecny wiceprezesSTP. Na oficjalną siedzibę Federacji wybrano Wiedeń, ze względu na centralne
położenie po rozszerzeniu UE.
2
Polnischer
Wissenschaftli
ch –
Technischer
Vereine
Im Ausland
OCHRONA ŚRODOWISKA
„PALĄCY” PROBLEM
NAJNOWSZE TENDENCJE ROZWOJO WE W ZAKRESIE T ERM ICZNEJ
UTYLIZACJ I ODPADÓW W UNII EUROPEJ SKIEJ NA PRZYKŁADZIE WIEDNIA
I DOLNEJ AUSTRII
Tak zatytułowany referat przedstawił 7 czerwca b.r. na międzynarodowej konferencji POLSKA W UNII
EUROPEJSKIEJ - „Ekologiczna Polityka Regionalna w gospodarce odpadami” kolega Dipl.-Ing.
Krzysztof Krotla (dyrektor Envirgy Environment Energy Engineering and Construction GmbH w
Wiedniu). Konferencję zorganizowała wrocławska Rada FS NOT. Współautorem referatu był kolega
StBR Dipl.-Ing. Wojciech Rogalski (pracownik Magistratu Miasta Wiednia oraz Prezydent
Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i Techników w Austrii).
Przedstawiając wybrane fragmenty z obszernego referatu pragniemy przybliżyć tę tematykę wszystkim Koleżankom
i Kolegom - mniej lub bardziej świadomym „producentom” rozmaitych odpadów.
WSTĘP
Ochrona środowiska jest jednym z najistotniejszych tematów polityki wewnętrznej Austrii.
W przeciągu ostatnich 20 lat troska o jakość powietrza, wody czy gleby stała wielokrotnie na pierwszym miejscu
w regularnie przeprowadzanych badaniach opinii publicznej. Społeczeństwo austriackie bierze aktywny,
konstruktywny udział w działaniach na rzecz stałej poprawy sytuacji ekologicznej kraju. Z jednej strony są to
działania bezpośrednie: sortowanie odpadów czy oddźwięk na społeczne inicjatywy. Dzieci w szkołach uczą się jak
minimalizować powstawanie i jak właściwie obchodzić się z mimo wszystko powstałymi odpadami. Istotne są jednak
działania pośrednie – tworzenie sytuacji, klimatu społeczno-politycznego, w którym konieczna i jednocześnie
możliwa jest realizacjia odpowiednich kroków i decyzji poprzez politykę i władze.
Na tym podłożu wykreowany został w latach osiemdziesiątych slogan „Umweltmusterstadt Wien – Miasto
o wzorcowej ekologii”. Od tego czasu zrealizowana została cała paleta przedsięwzięć wymaganych i oczekiwanych
przez społeczeństwo. Miejskie elektrownie emitują tylko połowę dopuszczalnego przez prawo narodowe stężenia
zanieczyszczeń. Autobusy komunikacji miejskiej napędzane są ciekłym gazem naturalnym. Do centralnej
oczyszczalni trafiają ścieki z całego obszaru miasta. Wiedeń utrzymuje jedną z największych kompostowni
w Europie. Nieco inną specyfikę reprezentuje rozwój ekologiczny w Dolnej Austii, jest on jednak ściśle związany
z sąsiadującą stolicą państwa. Dzięki pionierskiej roli Austrii, a w szczególności Wiednia, austriackie firmy
dysponują dwudziestoletnim doświadczeniem na polu techniki ochrony środowiska i należą do światowej elity w tej
dziedzinie. Austriacka myśl techniczna, szanowana w Europie, Azji czy Ameryce, oczywiście znalazła zastosowanie
w nowo budowanych urządzeniach w Dolnej Austrii. I tak opisane w następującej częsci tego opracowania
urządzenie do termicznej utylizacji odpadów komunalnych w AVN Dürnrohr należy do najnowocześniejszych,
technicznie i ekonomicznie wzorcowych urządzeń tego typu na świecie.
GOSPODARKA ODPADAMI W WIEDNIU – DANE OGÓLNE
Do początku lat 60-tych ilość śmieci komunalnych w Wiedniu utrzymywała się na tym samym poziomie
ok. 0,5 miliona m3 rocznie (dane statystyczne sięgają do roku 1910). Rozwój ekonomiczny kraju spowodował
również gwałtowny wzrost ilości tych śmieci (2003 ok. 8 milionów m3, albo blisko 583 225 t). W roku 1987
rozpoczęto intensywną zbiórkę zużytych materiałów (uprzednio zbierano tylko papier). Ilość tych odpadów wzrosła
od max. 20 000 t/rok w latach 1969 -1987 do blisko 305 419 t w roku 2003. W tym samym czasie ilość
mieszkańców w Wiedniu wzrosła początkowo o ponad 100 000. Jest to jednym z powodów wzrostu ilości odpadów
ale nie jedynym. Od roku 1994 liczba mieszkańców uległa lekkiemu zmniejszeniu, ilość śmieci i odpadów wzrasta
dalej. W dalszym ciągu nie udało się uniezależnić wzrostu ilości odpadów od wzrostu dochodu narodowego (rocznie
ok. 4%).
System zbioru śmieci i odpadów w Wiedniu:


grupa pierwsza - zbiór odpadów resztkowych (śmieci)
grupa druga - zbiór odpadów i materiałów wtórnych (odpady organiczne, papier, szkło białe i kolorowe, metale,
tworzywa sztuczne - w całym mieście; tekstylia, gruz budowlany, drewno, styropian, materiały problemowe,
lodówki - w wydzielonych punktach).
3
Rozwój ilości śmieci i odpadów (t) (zbiór przez Magistrat lub na jego zlecenie)
Rodzaj
Śmieci
Papier
Szkło
Tw.szt.
Metale
Odp. org.
Odp.problem.
1995
501.798
102.536
27.540
6.326
26.470
87.879
2.508
1996
519.320
106.095
27.254
5.905
29.337
86.423
2.768
1997
520.383
110.814
25.813
6.096
29.279
87.391
3.093
1998
518 835
112 946
23 700
6 416
28 247
82 624
3 162
2003
541.340
124 626
23 529
7 216
29 728
93 959
3.362
2000
546.400
127.100
23.536
7.958
29.889
86.772
2.836
2003
583.225
125.850
23.147
8.220
29.552
85.491
2.805
2002
495.735
123.730
23.847
8.513
30.567
90.422
2.023
2003
494.855
120.768
24.279
8.923
30.910
92.291
2.095
Urządzenia do przeróbki, utylizacji i unieszkodliwiania śmieci i odpadów w Wiedniu.
Zarówno przepisy Unii Europejskiej, jak i również normy prawne Republiki Austrii przewidują zastosowanie
metod do ostatecznego unieszkodliwienia tych odpadów, które pozostają po przeprowadzeniu wszystkich
kroków zmierzających do ich unikania i wtórnego wykorzystania.
Oznacza to, że zarówno spalarnie jak i składowiska odpadów są nieodzownymi systemami w nowoczesnej
kompleksowej gospodarce odpadami.
Miasto posiada 3 spalarnie:
- spalarnia śmieci 1. Floetzersteig
- spalarnia śmieci 2. Spittelau
- spalarnia odpadów niebezpiecznych i osadów ściekowych EbS (Entsorgungsbetriebe Simmering)
Wszystkie 3 spalarnie włączone są do wiedeńskiego systemu elektrociepłowniczego. Energia wytwarzana
w tych zakładach stanowi ok. 30% całkowitej energii, którą zasilana jest sieć. Tym samym spalarnie wiedeńskie
dostarczają ciepło do ok. 38 000 mieszkań i do ok. 700 zakładów przemysłowych i szpitali.
TERMICZNA UTYLIZACJA ODPADÓW
Zakres zagadnień związany z termiczną przeróbką odpadów regulują następujące normy prawne:
Unia Europejska:
Dyrektywa Rady 99/31/WE z 26 kwietnia 2003 dot. składowisk odpadów,
Republika Austrii:
Zarządzenie dot. składowisk odpadów (Deponieverordnung BGBl. 1996/164)
Porównując te dwie normy prawne należy zwrócić uwagę na następujące podstawowe różnice w podejściu do tych
samych problemów:
a.) Dyrektywa Rady stosuje metodę oceny ilości substancji organicznych w przeznaczonych do składowania
odpadów wg. udziału procentowego rozkładalnych biologicznie odpadów w stosunku do ilości tych odpadów
w masie wyliczonej w roku 1995 w badaniach Eurostat. Oznacza to, że w okresie np. 15 lat od dostosowania norm
prawnych Państw członkowskich do wymogów Unii, ta część odpadów przeznaczonych na składowisko, która jest
rozkładalna biologicznie (wg. badań austriackich ok. 60%) musi być zmniejszona o 75%, czyli innymi słowy,
w odpadach przeznaczonych do składowania może być jedynie ok. 9% (15% z 60%) materiałów rozkładalnych
biologicznie. Należy tu zaznaczyć, że jako materiały rozkładalne biologicznie rozumiane są odpady organiczne,
papier, tekstylia i drewno. Te 9% zawierają średnio ok. 45% TOC (total organic carbon). W połączeniu
z pozostałymi 91% masy odpadów (są one uważane wprawdzie jako materiał nierozkładalny biologicznie, zawierają
jednak małe ilości TOC), dochodzi się też do ilości TOC 5%, czyli do tej wartości granicznej, którą przewiduje
zarządzenie austriackie.
Oznacza to, że standard zbliżony do wymagań zarządzenia austriackiego (podobne wartości przewiduje również
zarządzenie niemieckie) w Unii Europejskiej osiągnięty zostanie dopiero po 17 latach licząc od wejścia w życie
Dyrektywy.
b.) Druga ważna różnica leży w zakresie rodzajów składowisk. Podczas gdy Dyrektywa Rady przewiduje trzy typy
składowisk (dla odpadów niebezpiecznych, dla odpadów inercyjnych i dla pozostałych odpadów), zarządzenie
austriackie nie przewiduje składowisk dla odpadów niebezpiecznych.
Przepisy austriackie są zatem o wiele ostrzejsze, nie mniej jednak w jednym są obie normy prawne zgodne: prędzej
czy później (w Unii za 15 - 17 lat, w Austrii za 4 - 8 lat) nie będzie można składować nieprzetworzonych odpadów.
Ustawodawca austriacki dopuszcza utylizację termiczną oraz tzw. przeróbkę mechaniczno-biologiczną, pod tym
jednak warunkiem, że zawartość organiki i frakcji energonośnej musi być po zakończeniu tego procesu i przed
zdeponowaniem tak dalece zredukowana, aby wartość opałowa nie przekraczała wartości 6.000 kJ/kg.
W większości zastosowań w Austrii dokonano wyboru na rzecz termicznej utylizacji odpadów komunalnych.
Podstawą takiej decyzji są następujące zalety:




wypróbowany, dalece rozwinięty stan technologii
redukcja objętości odpadów do 10% pierwotnej ilości
redukcja masy odpadów do 30% pierwotnej ilości
niskie nakłady globalno-socjalne
4
 wybiórcza selekcja niebezpiecznych polutantów
 wkład do narodowej strategii ochrony klimatu
 porównanie surowców: odpady komunalne versus węgiel brunatny
URZĄDZENIA DO TERMICZNEJ UTYLIZACJI ODPADÓW – CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA
1.
Przyjęcie i przygotowanie odpadów
Dostawa odpadów realizowana jest przy pomocy transportu kolejowego lub drogowego. Dostarczone odpady
składowane zostają w bunkrze-zasobniku. Zawartość bunkra wynosi ok. 3 – 5 dni wydajności pieca.
W przypadku pieców fluidalnych konieczna jest przeróbka i przygotowanie odpadów poprzez:
- rozdrabniarki
sortownice
2.
Procesy spalania
W zależności od rodzaju spalanych odpadów stosowane są następujące technologie:
paleniska rusztowe
stosowane są głównie przy spalaniu odpadów stałych w formie dostawy. Rozróżniane systemy palenisk
rusztowych:
- ruszty prętowe (ruszt posuwowy, ruszt posuwowy wsteczny, ruszt przeciwprądowy)
- ruszt walcowy
Przykład paleniska rusztowego firmy Martin
Palenisko rusztowe i kocioł są z technologicznego punktu widzenia jednym systemem. Regulacja i kontrola
spalania podzielona jest na obszary. Spalanie może być prowadzone bez ograniczeń odnośnie wielkosci
asortymentu odpadów – kawałkowatości
Paleniska fluidalne
stosowane przy utylizacja termicznej frakcji odpadów (np.: odpady tworzyw sztucznych, opakowań, odpady
z recyclingu papieru, odpady przemysłowe) jak również osadów mokrych. Paleniska fluidalne charakteryzuje
następujące zestawiene:
 Ograniczenia odnośnie wielkosci asortymentu odpadów – kawałkowatości
 Konieczność wstępnej redukcji pyłów i popiołu
 Mniejsza wielkość urządzenia (w porównaniu z paleniskiem rusztowym i piecem obrotowym)
 Lepsza wydajność paleniska (w porównaniu z paleniskiem rusztowym i piecem obrotowym)
Rodzaje palenisk:
- Łoże cyrkulujące
Łoże stałe
Piece obrotowe (rurowe)
stosowane przy utylizacji termicznej odpadów stałych, ciekłych i odpadów o dużej lepkości (np.: odpady
o charakterze szczególnym, farby, oleje, przemysłowe odpady produkcyjne). Piece obrotowe charakteryzuje
następujące zestawiene:
 Piece obrotowe są szczelnymi komorami
 Transport poprzez obrót i nachylenie komory
 Kontrola spalania tylko dla całego procesu – brak możliwości podziału na obszary
 Spalanie bez ograniczeń odnośnie wielkosci asortymentu odpadów – kawałkowatości
Zgazowanie
stosowane głównie przy termicznej utylizacji odpadów przemysłowych i szpitalnych
 Urządzenia małej skali
5
 Proces spalania nieciągły
 Konieczność paliw dodatkowych (np. palniki gazowe)
 Niska zawartość pyłów w spalinach.
Całość wykładu do wglądu w sekretariacie VPI
INFORMACJA SPECJALNA
Dobiega końca odpowiedzialna służba Pani Profesor Ireny Lipowicz
piastującej funkcję Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Austrii.
Pozostanie w naszej pamięci jako osoba bardzo naszemu Stowarzyszeniu życzliwa,
wspierająca różne formy działalności VPI, a szczególnie fachowe sympozja
i konferencje.
Dziękując Pani Profesor za harmonijną współpracę życzymy serdecznie
wszystkiego najlepszego na nadchodzący, kolejny etap życia !
+ + + Wkrótce w Polsce wybory prezydenckie ... + + +
* * * * *
CIEKAWOSTKI TECHNICZNE
Nową taksówką w kosmos
Jak nakazują amerykańskie przepisy bezpieczeństwa zwykły autobus szkolny należy wymieniać co 10
lat. Tymczasem obecne wysłużone już i zawodne wahadłowce latają na trasie Ziemia - orbita od 20 lat. Pomimo
tego odbywają co najmniej jeden lot w kosmos rocznie.
Promy Columbia, Challenger (zniszczony w katastrofie 1986 r.), Atlantis, Discovery i Endeavour zaprojektowano
w latach 70. Wtedy zakończył się właśnie program Apollo, a na załogowe loty na Marsa czy wybudowanie stałej
bazy na Księżycu zabrakło pieniędzy.
Postanowiono utworzyć flotę kosmicznych statków wielokrotnego użytku. Pierwsza była Columbia, która
zamiast w 1978 wystartowała po raz pierwszy w 1981 roku. Ostatni jej lot zakończył się katastrofą w 2002 r.,
a śledztwo w tej sprawie trwa do tej pory. Promy obsługują budowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej „Alfa“
dowożąc ludzi i sprzęt oraz służą do przeprowadzania eksperymentów naukowych na orbicie. W projekcie
uczestniczą także Japończycy i Rosjanie. Służba wahadłowców przewidziana była aż do 2020 r. jednak pojawiły się
awarie układów paliwowych, przysparza kłopotów przestarzały układ hydrauliczny sterowania silnikami,
a odpadające płytki ceramiczne termicznego zabezpieczenia mogły być przyczyną tragedii Columbii. Kuriozalne stało
się poszukiwanie nieprodukowanych już części zamiennych na internetowych giełdach używanego sprzętu stron
Yahoo! i eBay. Dotyczy to na przykład słynnych mikroprocesorów Intel 8086 używanych w pierwszych komputerach
osobistych firmy IBM z 1981 roku. Procesory te pracują bowiem nadal w sprzęcie diagnostycznym do testowania
rakiet na paliwo stałe.
Ambitny program budowy nowej generacji statków X-33 kosztował 912 mln dolarów i został zaniechany
przez NASA po 5 latach w 2001 roku. W bazie sił powietrznych w Edwards można oglądać prototyp całkowicie
odzyskiwalnego kosmicznego samolotu VentureStar osiągającego orbitę za pomocą rakiety jednostopniowej. Na
lotnisku Mohave stoi także w charakterze ciekawostki kosmiczny „helikopter“ Roton posiadający na szczycie śmigła
kontrolujące lądowanie, też wynoszony na orbitę jednostopniową rakietą. Jednak wieloletnie eksperymenty
z samoloto-rakietami X-33, X-34 i X-37 przyczyniły się do sformułowania założeń współczesnego programu
wahadłowców. Tak więc koszt wyniesienia na orbitę jednego kilograma ładunku musi zostać 10-krotnie obniżony
z dzisiejszej kwoty 22.3 tys. dolarów. Prom ma posiadać system ewakuacyjny, umożliwiając ratunek nawet w takiej
sytuacji w jakiej znalazła się Columbia. Prawdopodobieństwo utraty załogi z dzisiejszego stosunku 1:250 winno
zmaleć do 1:10000. W końcu wahadłowiec powinien pełnić także rolę statku ratunkowego dla załogi stacji
kosmicznej, musi być więc gotowy do lotu po godzinach przygotowań, a nie jak dotąd po dniach. Rozważa się
ponadto zamontowanie automatycznego pilota, tak aby nawet bez pomocy profesjonalisty załoga miała zapewniony
powrót na ziemię. Nie rozstrzygnięto jeszcze sposobu startu: pionowego czy poziomego. Zdecydowany jest
natomiast sposób napędu. Nowy wahadłowiec otrzyma napęd dwuczłonowy, gdzie pierwszy z nich będzie
napędzany silnikiem odrzutowym na kseron (otrzymywane z ropy paliwo RP1), a drugi wodorem. Wariantowo
przewiduje się rakiety wspomagające, które po odrzuceniu ich w czasie lotu będą same wracały na ziemię i gotowe
do ponownego użycia.
Nowy program NASA pod nazwą Space Launch Initiative, którego szefem jest Dennis Smith realizowany
będzie przez takie firmy jak Boening, Lockheed Martin, Orbital Sciences i Northrop Grumman. Powinien on zacząć
się najpóźniej w 2006 r. owocujący pierwszym startem w 2012 r. i być może zostanie przyspieszony w związku ze
śledztwem dotyczącym Columbii. Na razie jednak budżet NASA został, po wcześniejszych poważnych
6
ograniczeniach, zwiększony przez Georga W.Busha o jedyne pół mln. dolarów, a personel zredukowany prawie do
połowy.
Dariusz Brożyniak
Jak zmienić tę pogodę ?
Nudząc się wkrótce na niewątpliwie zasłużonym urlopie dosięgnie nas niechybnie to stare jak świat pytanie.
Zamawianie pogody, a właściwie deszczu zaczęło się już tysiąc lat temu od skakania w kręgu i zabijania czarnych
kur. Do równie skutecznych metod należało rozpędzanie chmur strzelaniem z armat, odpędzanie burzy biciem
w dzwony kościelne, czy uciszanie sztormu uderzaniem łańcuchami fal morskich. XIX wieczny rozwój myśli
naukowej umożliwił w 1849 r. amerykańskiemu meteorologowi Jamesowi P.Espy zwanemu „Królem Burz“ próbę
sprowadzenia deszczu przez podpalenie znacznego obszaru lasu. Unoszący się dym miał spowodować skroplenie
się chmur. Uzyskaną wilgocią nie udało się niestety ugasić wznieconego pożaru. Wiek XX przyniósł jednak pewne
rezultaty. W 1946 r. firma General Electrics prowadząc badania nad zjawiskiem oblodzenia skrzydeł samolotów
uzyskała w swoich laboratoriach efekt gwałtownego tworzenia się kryształków lodu przy zetknięciu zestalonego
dwutlenku węgla (suchy lód o temp. –78°C) z wodą. W ten sposób składająca się na chmury woda, jako lód staje
się zbyt ciężka by unosić się w powietrzu i opada w postaci śniegu lub deszczu. I tak 13 listopada 1948 spadł nad
stanem Massachusetts pierwszy sprowadzony przez człowieka śnieg. Wynoszenie jednak samolotami odpowiedniej
ilości suchego lodu okazało się w praktyce bardzo uciążliwe. Dalsze poszukiwania odkryły jodek srebra, substancję
o niezwykłej wydajności dla powyższych celów. Dwa gramy wystarczają do opuszczenia na ziemię chmury
o grubości 300 metrów i pokrywającej obszar 13 kilometrów kwadratowych. Dla Stanów Zjednoczonych i Związku
Radzieckiego była to do połowy lat 70 kusząca metoda nawadniania upraw. Zrezygnowano z niej ze względu na
niską precyzję sterowania opadem. Deszcz spadał czasami nie tam gdzie powinien, albo o intensywności niszczącej
uprawy.
Przez siedem lat pracowano w Stanach Zjednoczonych nad projektem Stormfury (Wściekłość Burzy),
mającym na celu kontrolowanie cyklonów. Wyobrażono sobie posypanie burzy jodkiem w celu poszerzenia oka
cyklonu i spowolnienia w ten sposób decydującej o zniszczeniach prędkości wiatru. Po pięciokrotnym posypaniu
w sierpniu 1969 r. cyklonu Debbie uzyskano zwolnienie wiatru o ok. 30 procent. Niezadowalająca efektywność
projektu doprowadziła do zarzucenia go w latach 80, by wkrótce znowu odżył w zmodyfikowanej postaci. Firma
Dyn-O-Mat wyprodukowała polimer zdolny wysysać z chmury burzowej wodę, opadający następnie w postaci żelu
do oceanu. Wariantu opadnięcia galaretowatego żelu na zaludnioną ulicę jakoś nie przewidziano.
Dzisiaj także możemy mieć nadzieję na dalszy ciąg tych poszukiwań, nauka bowiem nie rezygnuje. Można
podejrzewać nawet jakiś tańszy wariant rozwiązania, skoro szkocki naukowiec profesor Stefan Salter wystąpił
z projektem turbin wywołujących deszcz, a brytyjski komitet badań naukowych przyznał w 2003 r. grant
w wysokości 105 tys. funtów na jego rozwój. Podstawą pomysłu jest mechanizm powstawania chmur deszczowych
w gorących regionach. Aby je utworzyć wiatr musi wiać przez tysiące kilometrów nad ciepłym morzem. Morze
Czerwone i Zatoka Perska są do tego zbyt wąskie, stąd susze Arabii Saudyjskiej. Umieszczone przy takich
brzegach pływające turbiny powinny wspomóc parowanie wody. Wirując dzięki sile wiatru zasysałyby siłą
odśrodkową wodę morską, wynosiły na kilkadziesiąt metrów, a następnie rozpylały na sporą odległość podobnie do
ogrodowego zraszacza. Rozpylona woda morska powinna szybko parować, wytrącone kryształki soli opadną do
morza, a słodka woda utworzy chmury, które wiatr przesunie nad ląd. Sprawność systemu będzie zależna od ilości
turbin, a przy setkach tysięcy umieszczonych w różnych punktach ziemi dałoby się, zdaniem profesora, w ciągu
kilku lat obniżyć poziom wód morskich o ponad metr niwelując w ten sposób skutki globalnego ocieplenia.
Kierowanie pogodą, chociażby poprzez sprowadzanie obfitego deszczu jest perspektywą atrakcyjną. Można
próbować złagodzić na przykład trzęsienia ziemi, gdyż ciężka nasączona wodą gleba powinna rozładować lokalne
naprężenia przesuwających się płyt tektonicznych szeregiem słabych wstrząsów. Dodatkowo pomysł studzenia
sztucznym deszczem strumieni wulkanicznej lawy palącej wszystko na swej drodze wydaje się być oczywistym.
Brytyjczycy z kolei chcieliby mieć wreszcie i w Londynie znośny klimat, szczególnie w grudniu, stąd ich
wieloletnie badania nad skraplaniem mgły.
A i my, drzemiąc na bałtyckiej plaży w swetrze i za parawanem, nie zamarzylibyśmy choć przez chwilę
o Lazurowym Wybrzeżu w Chałupach ?
(db)
* * * * *
PIERWSZE WRAŻENIA PO OTWARCIU GRANIC
Jak poinformowali nas członkowie VPI mający kontakty handlowe z polskimi firmami, najbardziej odczuwalną
pozytywną zmianą po wstąpieniu Polski do EU są ogromne ułatwienia transportowe spowodowane zniesieniem
barier celnych. Transport w obydwie strony można zaplanować co do godziny. Kolega importujący z Polski wysokiej
jakości stolarkę mieszkaniową zwrócił jedynie uwagę na nasilone ze strony austriackiej kontrole stanu technicznego
pojazdów. Dodał, iż doprowadzanie jakości tych produktów do poziomu zaspokajającego rynek austriacki trwało
blisko dwa lata. Następuje powolny lecz ciągle wzrastający obrót towarowy pomiędzy obydwoma krajami.
W austriackich sklepach pojawiają się polskie artykuły przemysłowe i spożywcze. Sprzęt AGD wytworzony nad Wisłą
7
można spotkać m.in.w sieci sklepów Saturn. Pośród szkolnej dziatwy renomowanego wiedeńskiego gimnazjum
Kollegium Kalksburg dużym wzięciem cieszą się sprzedawane w szkolnym sklepiku cukierki „krówki” pod nazwą
Cream Fudge, także do kupienia w sieci Penny: Carmels 400 g / 1,59 € Hergestellt in Polen.
(gp)
ARCHITEKTURA
Rozległość terenu obozu koncentracyjnego w austriackim Gusen, założonego w latach 1939/1940 jest
dzisiaj tylko częściowo czytelna. Uwagę widza przykuwa Memoriał zaprojektowany przez zespół włoskich
architektów B.B.P.R. (Banfi, Belgiojoso, Peressutti und Rogers) oraz plac przed Memoriałem, który
zagospodarowano dopiero w ostatnich latach. Należy tu wspomnieć, że architekci Belgiojoso i Banfi byli więźniami
Gusen, przy czym ten ostatni nie dożył wyzwolenia.
ARCHITEKTURA
PORUSZAJĄCA
SUMIENIA
Memoriał wykonany z betonu licowego według projektu grupy B.B.P.R. usytuowany jest w miejscu,
gdzie stało krematorium, nawiązując swoją formą do zachowanego młyna do kruszenia kamieni, a więc do pracy
i zagłady więźniów. Zachowany młyn nie jest widoczny dla stojących przed Memoriałem, gdyż zasłania go
wybudowane po wojnie osiedle mieszkaniowe. Odległość między Memoriałem a młynem pozwala uświadomić
sobie rozległość terenu obozu. Tylko niewielkiej części jego powierzchni nie wykorzystano po wojnie na różne cele.
Na budowę Centrum Pamięci Gusen nadawał się tylko teren graniczący z Memoriałem od północy otoczony
domami mieszkalnymi. Zadaniem architekta wymagającym wielkiej delikatności było nawiązanie do istniejącego
Memoriału z jednoczesnym uwzględnieniem odczuć okolicznych mieszkańców codziennie konfrontowanych
z historią swojej gminy.
Nowe Centrum Pamięci Gusen jest odciętą od podłoża neutralnie szarą stalową bryłą na planie trapezu,
przemawiającą prostą zredukowaną formą, odróżniającą się wyraźnie od Memoriału i okolicznej zabudowy.
Przemyślany wybór koloru i materiału zastosowanego w budynku sugeruje nowoczesną formę, bez konotacji
historycznej, kryjącą w sobie neutralne wnętrze, prezentująca jego pozostałości odkryte przez archeologów, już
w najbliższym czasie umieszczona będzie wystawa dokumentująca historię obozu.
Założeniem projektu Centrum było nieodciąganie uwagi zwiedzających od Memoriału, choć jednocześnie należało
umożliwić wstęp do budynku bezpośrednio z placu przed Memoriałem. W projekcie grupy B.B.P.R. odwiedzający
prowadzony jest do serca Memoriału przez swoisty labirynt mający symbolizować drogę męki więźniów , na końcu
której czeka tylko piec krematorium. Bezpośrednio z tego labiryntu można obecnie wejść do nowego Centrum
Pamięci Gusen. Otwór wejściowy wybity w betonowej ścianie zewnętrznej Memoriału był konieczną ingerencją
w stan istniejący, co zostało umyślnie podkreślone. Centrum nie jest kontynuacją Memoriału - nowy otwór
wejściowy ograniczony zamykaną ramą z szarej stali podkreśla odrębność obu budowli. Przestrzenne rozdzielenie
bryły budynku i powierzchni terenu Memoriału było częścią koncepcji architektonicznej. Obóz koncentracyjny
znajdował się niegdyś na terenie zajętym obecnie przez osiedle mieszkaniowe.
Budynek nowego Centrum Pamięci Gusen swoim ciężarem nie powinien przygniatać ziemi kryjącej
w sobie szczątki obozu. Z tego względu bryła wsparta na stalowych podporach „unosi" się nad terenem na
wysokości około jednego metra, nie naruszając leżących głębiej warstw. Podczas wykopalisk przeprowadzonych
przez Federalny Urząd Ochrony Zabytków w ramach przygotowania placu budowy, poniżej obecnego poziomu
terenu wykryto ślady dawnego obozu. Dobrze zachowane części ulicy obozowej i pozostałości posadzki
pomieszczeń sąsiadujących z piecem krematorium zostały włączone do koncepcji budynku, i udostępnione oczom
8
zwiedzających przez otwór w podłodze. Odkryte szczątki obozu, którego teren został prawie całkowicie zatarty
powojenną działalnością budowlaną staną się częścią przyszłej wystawy i upamiętnieniem historii tego miejsca.
(opr.bp)
WIELCY TECHNICY I
INŻYNIEROWIE
Był moim kolegą...
wspomnienie o Jerzym Kukuczce
To w tym roku minie 15 lat od tragicznego wypadku na Lhotse, w którym zginął ten jeden z największych polskich
himalaistów. Zginął dokładnie w dziesięć lat po swoim pierwszym wejściu na ośmiotysięcznik, właśnie na... Lhotse.
Moje wspomnienia Jurka zawsze dotyczą wiosny, a konkretnie 23 kwietnia kiedy pięciu Jurków obchodziło
tradycyjnie biurowe imieniny. Wśród nich wiódł prym Kukuczka wyróżniając się zręcznością serwowania kawy
w typowej socjalistycznej ciasnocie pomieszczeń laboratoryjno-biurowych, warsztatu pracy ówczesnej elity
technicznej. Jurek przy tej okazji zawsze zdradzał, że do wyspania się i ugotowania obiadu potrzebuje jednego
metra kwadratowego. Gotowanie w chwili spokoju tak zresztą weszło mu w krew, że nie poprzestawał nigdy na
biurowej herbatce z kanapką. Zawsze coś pichcił w menażkach na gazowej kuchence w korytarzu. Był oczywiście,
poprzez swoją pasję i niezwykłość związanych z nią przeżyć, najbardziej egzotyczną postacią takich imienin,
chociaż mógłby spędzić je w skromnym kątku nie przerywając ani razu jałowych, biurowych ploteczek
przysłowiowej „panny Krysi“. Oczywiście nie dawaliśmy mu nigdy spokoju. Był bowiem niezwykle rzadkim gościem
w biurze i dziwnym trafem jakoś „zdążał“ na te imieniny. Nadarzała się więc okazja do relacji z pierwszej ręki,
wydarzeń znanych tylko ogólnikowo z prasy. I Jurek zdawał nam, kolegom z pracy, to kolejne sprawozdanie
z nieprawdopodobnych rocznych dokonań w skąpych słowach – nie lubił dużo mówić szczególnie o sobie
i szczególnie o sukcesie.
W Zakładzie Metanometrii i Sterowania Wentylacją Ośrodka Badawczo-Rozwojowego koncernu EMAG
w Katowicach (ówczesnego monopolisty w zakresie elektryfikacji i automatyzacji górnictwa) zacząłem pracować
w 1978 roku. Jurek, w sąsiednim pokoju, jako technik mechanik pracował w zespole zajmującym się
pneumatycznymi elementami sterującymi do obudów zmechanizowanych. Wtedy jednak fizycznie był już
kierownikiem sportowym wyprawy w Hindukusz, zdobywając szczyt najwyższy 7706 m n.p.m., a w następnym 1979
roku przekroczył pierwsze osiem tysięcy na Lhotse. To był początek wielkiego wyścigu o koronę Himalajów
z Tyrolczykiem Reinholdem Messnerem, który zaliczał właśnie piąty szczyt. Kukuczka doprowadził stan rywalizacji
do różnicy dwóch szczytów zdobywając rok po Messnerze w 1987r. całą koronę. Wtedy to Messner depeszował:
„Nie jesteś drugi, jesteś wielki“. To bardzo prawdziwe słowa. Messner zdobył wszystkie „ośmiotysięczniki”
w przeciągu 15 lat, większość w sezonach letnich i drogami klasycznymi, nie szczędząc wydatków na wsparcie
logistyczne wypraw. Kukuczka ograniczając ze względów finansowych do absolutnego minimum pomoc tragarzy
oraz długość wypraw, wykorzystując do maksimum uzyskiwaną aklimatyzację, potrzebował 10 lat na zdobycie tych
czternastu ośmiotysięczników w większości nowymi drogami, w sezonie zimowym i bez wsparcia tlenowego. Był
pierwszym człowiekiem, który wszedł na dwa szczyty ośmiotysięczne w ciągu jednego sezonu zimowego. Pozostał
jednak jak zwykle realistą mówiąc: “Któż pamięta, kto jako drugi stanął na Evereście“. Srebrny Medal Orderu
Olimpijskiego przyjął z satysfakcją widząc także i sportowy walor wyczynowego wspinania, a więc rywalizację.
Przeciwnie do Messnera, który odznaczenia nie przyjął uznając wyłącznie twórczy charakter alpinizmu. Kukuczka
pozostał wierny swojej postawie sportowej, której zawdzięczał to, że nie umiał wrócić z niczym. Tu także tkwiła
tajemnica i siła jego sukcesu, kiedy często wbrew logice podejmował próbę jeszcze raz... i wygrywał. Było w tym
coś z uporu, ale i inteligentnej kalkulacji górala.Górala z Istebnej, z korzeni, bo Jurek na zewnątrz trudny był do
odróżnienia od rodowitego Ślązaka, wychowując się w najbardziej typowym „familoku“ katowickich Bogucic,
z wykształceniem w zakładowej szkole, a więc z całym ukształtowaniem w tej jakże specyficznej dla Górnego
Śląska atmosferze. Tu trzeba było umieć stworzyć coś z niczego, z tego dostępnego minimum. Tak jak na
kopalnianych hałdach stworzono kiedyś siłę wyobraźni, wspaniały unikalny park w Chorzowie, tak Jurek kondycję
do ekstremalnych himalaistycznych wyczynów zdobywał biegając po prostu dookoła betonowego osiedla,
a zręczność i pieniądze malując wysokie śląskie kominy. W tym samym stylu stanął do egzaminu na Politechnikę
Gliwicką i ukończył Studium Trenerów Alpinizmu na krakowskiej AWF. Wyobraźnia i improwizacja przy bardzo
skromnych środkach, prowadząca często do zaskakująco ciekawych i wartościowych rezultatów, to był styl i klimat
pracy w Głównym Instytucie Górnictwa, gdzie w Laboratorium Cybernetyki przed przyjęciem całej grupy ludzi do
EMAG-u, dojrzewał Jurek. Tej grupy ludzi, którzy chcieli mieć, jak na owe czasy i w byłym Stalinogrodzie, tak
nierealne marzenia jak himalaizm, pełnomorskie wyprawy po świecie, czy międzynarodowe rajdy samochodowe.
Ludzi, którzy potrafili w godzinach pracy pójść na pływalnię, aby na drugi dzień rano zaprezentować genialny
pomysł na trudny technicznie problem, a po południu własnoręcznie składać telewizor, przerabiać samochodowy
silnik czy konstruować jacht. Nie było więc przypadkiem, że w Jurka, a później i moim otoczeniu byli uczestnicy,
bądź kierownicy wypraw w Himalaje, Hindukusz, Karakorum czy na Alaskę z Klubów Wysokogórskich Katowic
i Gliwic. I wszyscy oni byli w codziennym zawodowym życiu skromni, niepozorni, jacyś na boku, jakby (i może na
szczęście) poza głównym nurtem tamtych trudnych społecznych i politycznych wydarzeń. Pamiętam rok 1980, jak
kilkaset osób stało pod firmą, żeby powitać Jurka po udanym wejściu na Mount Everest. Kiedy podjechał swoim
„maluchem“ w kolorze smutnej terakoty zobaczywszy nas zrobił taki manewr, jakby chciał zawrócić. Wnieśliśmy go
do budynku na rękach, a później zabrała go nam, wyraźnie zażenowanego, „dyrekcja“ - właściwie prawie ta sama,
9
która w 1976 roku zafundowała mu wypowiedzenie pracy, anulowane dopiero po interwencji w ministerstwie. Wrócił
dość szybko, a my zrozumieliśmy, że Jurek dostąpił przywileju bycia wolnym. Kilka tysięcy kilometrów stąd, tam
w górach, w Himalajach wisząc nad przepaścią, w śniegu i w wichrze przy ponad 30 stopniowym mrozie on jeden
był naprawdę wolny. Zdawał sobie z tego chyba dobrze sprawę mówiąc, że dla niego najważniejsze w życiu są
góry, a jedyne osobiste wspomnienia zatytułował „Mój pionowy świat“.
Pełnię szczęścia dawała mu jednak ta sportowa rywalizacja z samym sobą, z pogodą, z górą, nie tyle
sam cel co dążenie do niego. Mając lat 40 chciał jeszcze być szczęśliwym spontanicznie, bez wyrachowania
i podejmował nowe wyzwania. Wchodził jednak w statystycznie coraz większe ryzyko. Od pewnego już czasu
sygnały były niepokojące. Trzech jego towarzyszy kolejno zginęło. Lecz i tym razem szedł szybko i pewnie ścianą
opadającą prawie pionowo trzy kilometry w dół. Ścianą, której do tej pory nie udało się przejść nikomu. Miał ze sobą
70 m nieco cienkiej linki, ściśle skalkulowane obciążenie doświadczonego alpinisty. Ta linka nie mogła utrzymać
krępego mężczyzny, trenującego niegdyś podnoszenie ciężarów, lecącego w dół przez 140 m. Urwała się przy
jedynym haku asekuracyjnym, ratując życie towarzysza. Koledzy znaleźli ciało Jurka i pochowali go w lodowej
szczelinie. U podnóża południowej ściany Lhotse umieszczona jest tablica pamiątkowa...
Dariusz Brożyniak
DLA RODZICÓW CHOĆ NIE TYLKO
B I L I N G U A L I Z M – ZALETY DWUJĘZYCZNOŚCI
Wielojęzyczność jest bogactwem, jesteśmy tego świadomi ale nierzadko przez lenistwo pozbawiamy
własne dzieci tego bogactwa. Są różne modele rodzin gdzie stykamy się z bilingualizmem:
- rodzice mają różne języki ojczyste - otoczenie język trzeci
- rodzice mają różne języki ojczyste - otoczenie język jednego z rodziców
- rodzice mają wspólny, różny od otoczenia, język ojczysty
Młodzi rodzice, którzy znaleźli się w jednej z powyższych sytuacji często nie bardzo wiedzą co byłoby
najlepsze. Częsta jest obawa, że wychowanie w więcej niż jednym języku może stać się za dużym obciążeniem,
za bardzo zamąci w małej głowie, że najpierw należy pożądnie wpoić jedną mowę a potem dziecko i tak da sobie
radę, bo przecież dzieci uczą się szybko i łatwo. Naukowcy są innego zdania. Claudio Nodari, włoski językoznawca,
syn emigrantów twierdzi - jeżeli rodzice trzymają się pewnych reguł to nie jest to żadne obciążenie. Doświadczenie
uczy, że dziecko nie musi najpierw nauczyć się jednego języka nim zetknie się z drugim.
Polecane są trzy podstawowe metody. Pierwszą z nich można by nazwać osoba - język. Dziecko identyfikuje
język z osobą. Mowa przekazywana jest przez rodziców lub najbliższe, mające stały kontakt, osoby, uosabiające
ten właśnie język.
Karolina i Łukasz, ona z pochodzenia Węgierka on Polak, mieszkają w Wiedniu. Ich synek Attila skończył
właśnie 14 miesięcy. Obydwoje postanowili, że będzie chowany od początku w trzech językach. Wertując fachową
literaturę zdecydowali się na metodę osoba - język. W praktyce wygląda to tak, że każde z nich mówi do Attili
w swoim języku ojczystym, to samo robią dziadkowie, ciocie itd, a z niemieckim osłuchuje się chłopczyk siłą rzeczy;
jest to bowiem wspólny język jego rodziców. To doprawdy fascynujące obserwować jak mały człowiek przyswaja
sobie – na razie biernie - te trzy, należące jakby nie było do różnych grup języki. Polski, węgierski czy niemiecki on
wszystko rozumie! Pierwsze wypowiedziane słowa to powtarzane bezustannie - ott (węg. tam) i polskie - a tu.
Sposób wybrany przez Karolinę i Łukasza wymaga konsekwencji i pewnego wysiłku. Pobyty w ojczystych krajach
obydwojga będą bardzo pomocne. Attila przekona się, że wielu ludzi mówi tak jak on.
Wielojęzyczność sprawia, że dzieci stają się bardziej chłonne, wszechstronne, bardziej otwarte na inne kultury
a poznanie innych kultur między innymi prowadzi do większej tolerancji. Łatwiejszy sposób komunikowania się
owocuje większą pewnością siebie. To że na określenie każdego przedmotu i pojęcia ma się różne słowa
wspomaga elastyczność i kreatywność myślenia.
W związkach gdzie obydwoje rodzice mają wspólny język ojczysty bardziej sensowna wydaje się metoda
język - miejsce. Dziecko mówi w domu innym językiem niż otoczenie zewnętrzne. Sposób ten zastosowałam we
własnej rodzinie. Muszę przyznać, że gdy dzieciaki mówiły już po niemiecku lepiej niż my (a poznawały go na placu
zabaw, w przedszkolu i szkole), była pewna pokusa by wykorzystać tych korepetytorów do bezpłatnych
konwersacji. Ale rozsądek podpowiadał, że wtedy koniec z ich polszczyzną. Po 20 latach mogę z całą pwenością
powiedzieć, że opłaciło się być konsekwentnym. Cała trójka, w tym najmłodszy urodzony już w Wiedniu, zna polski
w mowie i piśmie. Kiedy jednak zejdą się wszyscy troje mówią automatycznie po niemiecku co potwierdza regułę
przy dwujęzyczności jeden z języków, przeważnie ten otoczenia, jest dominujący. Należy też pamiętać, iż nie
używanie języka stopniowo wymazuje go z pamięci, dlatego ważne są różne środki zaradcze jak filmy, książki
wakacje u dziadków czy rodziny itd.
Trzecią metodę przekazywania dzieciom jednocześnie dwóch języków można by nazwać okresową.
W rodzine Aliny i Kurta przyjęło się, że każdy weekend, święta czy wakacje to dni polskie. Wtedy to Alina rozmawia
z małą Anką i Johannesem po polsku a dzięki temu i Kurt radzi sobie już nieźle z tą trudną mową.
Każdy z nas mieszkający dłuższy czas na obczyźnie ma własne doświadczenia na polu dwu- lub wielojęzycznego
wychowywania dzieci. Zapraszam do dzielenia się swoimi obserwacjami polecając jednocześnie ciekawą książkę
i internetowe linki.
Ewa Mróz
10
Elke Montanari „Mit zwei Sprachen groß werden“ ISBN 3466305969 euro: 14, 95
http://www.mehrsprachige-familien.de/
http://www.familie-online.de/
http://links_guide.ru/sprachen/zweisprachigkeit.html
MEDYCZNY KĄCIK VPI
DLA ZAPRACOWANYCH
- relaks krótki, a skuteczny
Dni urlopowe nie zawsze mogą być konsumowane w jednym, kilkutygodniowym
kawałku i na dodatek w krainach turystycznie przemysłowych lub atrakcyjnie dzikich. Kartka
pocztowa z dedykacją: posiadłem leżak numer 30250 na plaży w Bibione też nie musi być
dopełnieniem urlopowego obrządku.
W dzisiejszym świecie praca zawodowa, a szczególnie ta prowadzona samodzielnie, coraz
częściej nie pozwala na wielodniową rozłąkę z partnerami od interesów, bądź dłuższe
spuszczenie oka z realizowanego autorskiego projektu. Miesięczne, wakacyjne wyprawy
zaczynają być odkładane na „martwe” sezony, jeśli takowe w niektórych branżach istnieją.
Z medycznego punktu widzenia, normalny, obciążony codzienną pracą człowiek potrzebuje
cyklicznego odreagowania od zawodowej gonitwy, choć na parę dni, na parę godzin, ale w miarę
regularnie.
Austria jest krajem wręcz idealnym, oferującym możliwości skomprymowanego w czasie relaksu,
intensywnie oczyszczającego skotłowane tempem codzienności wnętrza, zapewniając na wysokim poziomie psychofizyczną regenerację. Pomińmy niezwykły urok wspinaczek alpejskich o wszelkich stopniach trudności. Wiadomo,
iż nawet dwu, trzydniowe obcowanie z idealnie czystą naturą, jej zapachem i muzyką ciszy skutecznie przywraca
równowagę psychiczną. Jest jednak jeszcze inny sposób uwalniający od nagromadzonego stresu - kontakt
z wodą. A ściślej z wodą wydobywającą się z głębin ziemskich, kojącą swoim ciepłem i rozpuszczonymi minerałami
najprzeróżniejsze dolegliwości. Pływanie, czy nawet tylko fizyczne, przesiadywanie w wodach o zróżnicowanych
składach mineralnych i temperaturach (np. w zakresie 20-38°C / Bad Loipersdorf) potrafi czynić cuda. Oddalone od
Wiednia, średnio o 1-1½ godz. jazdy samochodem, burgenlandzkie termiczne „Bad-y” oferują wszystko czego
dusza i ciało zapragnie. Przyroda, regionalna kuchnia, przystępność i standard prywatnych kwater są również godne
polecenia. Przykładowym rajem zarówno dla rodzin z dziećmi jak i osób pragnących spokoju jest:
SO NNENT HERM E
LUTZMANNSBURG FRANKENAU
lit
sód
potas
magnez
wapń
żelazo
bar
stront
amon
Analiza składu chemicznego wody z ciepłego
źródła mineralnego zalecanego do kąpieli
szczególnie przy:
chorobach
i
zakłóceniach
pracy
układu
nerwowego, układu krążenia i serca, aparatu
ruchu, objawach przemęczenia lub wyczerpania
organizmu,
okresach
rekonwalescencji
i początkowym okresie klimakterium
0,15
91,80
11,00
25,40
99,00
3,40
0,29
0,96
0,85
chlor
15,20
brom
0,10
azotan
0,21
siarczan
2,20
fluor
0,33
wodorosiarczek
0,06
węglan
0,22
wodorowęglan 680,20
pH
6,18
w mg/l
Od kilkunastu lat Austriacy konsumują ekonomicznie atrakcyjną ofertę wodnego pielęgnowania ciał za miedzą
u gościnnych Węgrów. Infrastruktura jakościowo
nieco słabsza,
lecz
woda równie mokra,
a zaoszczędzone na biletach wstępu forinty przemieniane bywają - również w celach leczniczych – w pełne dzbany
w okolicznych winiarniach. Ostatnio jednak to Austrię nawiedzają coraz liczniej Węgrzy, wyraźnie bardziej ceniący
sobie
wyższy
standard
kąpielisk,
ignorując
własne
obiekty
z
niższymi
(jeszcze)
cenami.
I to są właśnie kolejne, tak dobrze widoczne zmiany zachodzące w nowo ukształtowanej, wspólnej Europie.
Po kąpielowej sesji w opisanych wodach z pewnością pojawi się zdwojona aktywność do pracy, jeśli akurat lepszego
pomysłu nie mamy.
Cała Polska ponoć wodami termalnymi stoi, czyż nie najwyższa pora zacząć je masowo z ogólnym
pożytkiem wykorzystywać? W „pewnych stanach” jednostkowe moczenie głowy przynosi zaskakująco pozytywne
efekty, a cóż dopiero w skali globalnej!
(gp)
11
Humor burgenlandzki:
-
Dziadku wychodź wreszcie z tego ukropu i chodź ze mną na wodną ślizgawkę!
Żebyś wnuczku ty tak wymarzł pod Stalingradem ...
SPOSÓB VPI NA WAKACJE
REJS w sobotę 24. lipca 2004 o godz. 13.00 w całodzienny rejs do Orth an der Donau odpływa od
Salztorbrücke (strona Schwedenplatz) statek VPI.
Podczas rejsu przewidziano cumowanie i ... z pomocą przewodnika głębokie wnikanie w tajemnice narodowego
parku – niepowtarzalnego dunajskiego rozlewiska. W tawernie oczekiwać będą smakowite dania, a powrót
planowany na godz. 21:00.
Zgłoszenia na wycieczkę „naszym statkiem” przyjmuje Kol. Wanda Zgud tel. 01-956 29 32
Statek może zabrać na pokład oprócz załogi 20 wilków morskich spod znaku VPI.
Rezerwację miejsc i wnoszenie opłat (20/25 €) prosimy uregulować do 10 lipca.
Dzieci do lat 12 mają pływającą frajdę gratis!
V
NIEZAPOMNIANE NOCE W ALPEJSKIM HOTELU POST
Kto jeszcze nie zaliczył austriackich gór latem i zimą sam sobie jest winien. Idealnym miejscem do wypoczynku dla
absolutnych leniuchów spacerowych jak i wytrawnych alpinistów żądnych ostrzejszych górskich wypadów może być
baza noclegowa polskojęzycznego hotelu Post w Fusch.
Fusch leży w pięknej dolinie, na wysokosci 805 m.n.p.m., w Landzie Salzburskim, w Parku Narodowym Wysokie
Taury. W odległości 12 km, nad jeziorem Zellersee znajduje się znany kurort - Zell am See, a ok. 22 km, słynny
i chętnie odwiedzany przez Polaków lodowiec Kitzsteinhorn w Kaprun. Hotel położony jest w centrum Fusch, przy
drodze prowadzącej do najwyższej w Europie Alpejskiej Trasy Wysokogórskiej, wiodącej przez przełęcz Hochtor
(2575 m.n.p.m.) i liczne punkty widokowe do podnóża najwyższego szczytu w Austrii - Grossglockner (3798
m.n.p.m.) i jezora lodowca Pasterze.
POST FUSCH to hotel z kilkusetletnimi tradycjami, czynny
przez cały rok. Na trzech piętrach mieszczą się pokoje
z pełnym węzłem sanitarnym, telewizorem i telefonem.
Na parterze znajduje się przytulna restauracja z barem
oraz świetlica z kominkiem, stołem bilardowym,
pingpongowym i piłkarzykami oraz fitness. Hotel
dysponuje rowerami górskimi. Obok hotelu mieści się
bank, informacja turystyczna, kościół, sklep oraz
bezpłatny parking.
W pobliżu hotelu znajduje się kompleks sportowy z basenem z podgrzewaną wodą, brodzikiem
dla dzieci, miejscem do plażowania, kortami tenisowymi oraz boiskiem do piłki nożnej.
Cennik bardzo przystępny: tydzień już od 26 € /dzień w pokoju 2 os., ze śniadaniem i obiadokolacją, zniżki dla dzieci: w zależności od wieku 100%, 50%, 20%, dla członków VPI 10%
Adres: Hotel Post Fusch, 5672 Fusch, Zeller Fusch Z19, Sławek Kotowski,
Tel. 06546/40140 lub Mobil 0664/2204905
www.postfusch.at
UWAGA WAŻNE !!!
W okresie lipca i sierpnia – przerwa wakacyjna VPI
Sekretariat pełni ostatni dyżur przed wakacjami w dniu 29.06.2004. Pierwszy dyżur
po wakacjach 07.09.2004. W trakcie wakacji osiągalni jesteśmy na tel. mobilnym: 0676 417 01 55. Począwszy od
12
07.09 2002 otwarte zebrania Zarządu odbywać będą się jak zwykle w każdy wtorek w godz. 18:00 – 21:00 w Domu
Inżyniera i Architekta, Eschenbachgasse 9, (2.piętro), 1010 Wien.
Z uwagi na duże obciążenie pracą zawodową Członków Prezydium VPI - Walne Zgromadzenie przewidziane jest
w tym roku w dniu 27 listopada 2004. Program Zgromadzenia i zaproszenia rozesłane będą wraz z listem
kwartalnym pod koniec września.
Prosimy już teraz o zarezerwowanie czasu na udział w wyborach nowych władz VPI.
BIULETYNU
STRONY LŻEJSZE ☺
ECHA Z GŁĘBI ALP
Od morza do Tatr, od Tatr do Alp
Niech się święci 1 Maja...
No to jesteśmy, przynajmniej politycznie, tam gdzie zawsze byliśmy i być powinniśmy - czyli w Europie.
Nie w całości wydostaliśmy się z Jałty, czego nie dało się zapomnieć skoro nocne uroczystości wciągnięcia unijnej
flagi na maszt zorganizowano w najbardziej polskim miejscu w Warszawie, na placu Piłsudskiego czyli przy Grobie
Nieznanego Żołnierza.
A tam pod resztką arkad byłego pałacu Saskiego spoczywaja prochy... obrońców Lwowa. Ta mogiła, z wybranego
przecież losowo przez władze przedwojennej Polski miejsca, nabrała historycznie jakże wymownej symboliki.
I w tym to właśnie miejscu zabrakło owej nocy flagi państwowej – narodowej. Była za to trybuna, ale z jakimś
politbiurem, jakoś dosłownie pierwszomajowa, jakby po 15 latach ta noc znowu nie była dla wszystkich. W tym
kontekście obecność pierwszego premiera III RP mogła skojarzyć się niechcący z niegdysiejszym PRON-owskim
miłosierdziem Jana Dobraczyńskiego. Pan Prezydent przemawiał, przeszkadzały jakieś gwizdy, a rano maszt
okazał się być pustym – czyżby już na samym początku zachwiano nadzieją warszawiaków , a może zwyczajnie po
ludzku – „jesteśmy wściekli“ – jak tym razem słusznie zdiagnozował na 15-lecie „Gazety Wyborczej“ jej naczelny ?
Piękne, wręcz polsko-patriotyczne przemówienie wygłosił za to ustępujący prezydent... Niemiec, Johannes
Rau, Oby jego właśnie wybrany następca Horst Köhler także poszedł w te ślady historycznej świadomości
i wrażliwości. Może uda mu się ten przykład użyczyć po sąsiedzku Austrii, zwłaszcza, że tu w wyniku zmiany
prezydenta na Heinza Fischera jest szansa na poprawę proporcji. Na okoliczność rozszerzenia Unii Europejskiej
mieliśmy bowiem okazję usłyszeć w ORF2 przypomnienie o rocznicy Unii Lubelskiej z 1596 r. jako pierwszej
okupacji Litwy przez Polskę. Drugą po nas okupację Litwy miała zrealizować stalinowska Rosja. Miejmy nadzieję,
że był to już ostatni taki Geschenk w stylu Jörga. Celowe, porozbiorowe pobudzenie przez Austriaków nacjonalizmu
ukraińskiego skończyło się dla Polaków, jak wiadomo, niezwykle krwawo i pokutuje do dzisiaj.
Na uroczystym, eurowizyjnym koncercie, najwięksi w dziesiątce, nie chcieliśmy przypomnieć akordami Szopena
naszego tożsamego i jakże znaczącego wkładu do europejskiej kultury. Fortepian został wyrzucony – pisał
proroczo C.K.Norwid – jego miejsce zajęły kosmiczne tańce bez ojczyzny.
Ojczyzna odnalazła się jednak znowu we Włoszech, na Monte Cassino, gdzie obchodziliśmy 60 rocznicę
zwycięskiej bitwy. Tu byliśmy prawdziwymi Polakami cieszącymi się nie kwestionowanym szacunkiem, chociaż
przyjechaliśmy na ogół z rozmaitych zakątków świata. Z samej Polski zbyt wielu było tych, którzy przez 45 lat nie
chcieli nas oglądać.
Gdzie więc jesteśmy mentalnie po 1 maja 2004 ? Może w Wilnie, gdzie dzisiaj mówi się prawie wyłącznie po
polsku, a może w żmudzkiej Połądze, siedlisku Tyszkiewiczów, do którego to bałtyckiego uzdrowiska ciągną
zewsząd pielgrzymki Polaków. Może w piastowskim Bytomiu o stuleciach historii srebra i węgla, odwiedzanym
onegdaj przez większość polskich koronowanych głów, z kapliczką gdzie ukląkł Sobieski z Marysieńką podążając
na odsiecz Wiedniowi. Z tegoż Bytomia TV Polonia transmitowala mszę św.. Księdzu celebrantowi, z wyraźnym
akcentem człowieka o niemieckim języku ojczystym, udało się w okolicznościowym kazaniu na 750-lecie miasta nie
użyć ani razu słowa Polska. Mieszkańcy dowiedzieli się za to, że żyją na jakimś bliżej nieokreślonym moście.
Skąd u nas nagle, tak dumnych do 1980 r., ta skłonność do samodewaluacji i to wtedy gdy mamy
niepowtarzalną szansę zaistnieć ponownie w europejskiej społeczności. Może temu właśnie miało służyć
znieczulenie miejscowe zaaplikowane 15 lat temu przez rodzimego wybitnego ekonomistę. Ten „głupi Jasiu“
z materializmu, przedawkowany przez brutalną wolnorynkową operację, pozostawił nam aktywny jedynie zmysł
liczenia kasy. Ci, którzy nie mają co liczyć, patrzą z apatią przed siebie w oficjalnie absurdalną perspektywę 40-60
lat doganiania Unii. Oni nie powinni się domyśleć (zwłaszcza ze ściągniętą maturą, zaocznym licencjatem lub
kupionym dyplomem), że Piłsudski na to samo potrzebował właśnie tylko trochę ponad 15 lat po 120 latach
zaborów i bezpośrednio po wojnie. Oni nie powinni się interesować kandydatami do 54 miejsc w europejskim
parlamencie, bo to są sprawy dawno załatwione, miejsca na listach wyborczych utargowane , a rzetelna kampania
wyborcza tylko dodatkowo kosztuje. Ciekawe czy niejaka Anastazja też kandyduje, bo trudno przecież o lepszą
„znajomość“ polityków, a w końcu ileż lat... „można“.
13
Może nasza kondycja wynika z faktu, że jak się medialnie okazuje, znaczącą kuźnią elit rządowych
i gospodarczych są jak na razie służby specjalne. Może gra się toczy w ogóle znaczonymi kartami, skoro możliwe
jest wypożyczanie posłów do utrzymania koalicji i skoro obłędnie forsowany jest rząd bez parlamentarnego
wsparcia, społecznego mandatu, ale z nienaruszalnym fundamentem personalno - partyjnym.
Doprowadziło to już m.in. do niepokojącej zależności energetycznej od rosyjskich oligarchów, luki prawnej
pozwalającej obejść 12 letni okres przejściowy przy zakupie ziemi przez obcokrajowców, dalsze zależności są
podobno w przygotowaniu, a w przypadku żywiołowego społecznego protestu zagraża nam ... bolszewia
lepperowska. Może to miał na względzie Papież, życząc ostatnio w Rzymie prezydentowi RP odwagi. Odwagi
chyba też w kwestii wypełniania obietnic złożonych wobec narodu – przedterminowe wybory do Sejmu miały odbyć
się przecież 13 czerwca 2004 w połączeniu z wyborami do parlamentu europejskiego.
Odchodzą od nas ciągle nasze powszechnie i wyjątkowo zgodnie szanowane autorytety. Spieszmy się od nich
uczyć, brać z nich przykład. Przykład kultury, taktu i błyskotliwej inteligencji Jeremiego Przybory, przykład mądrego
patriotyzmu Jacka Kaczmarskiego, wreszcie przykład odwagi mówienia prawdy i nie kłaniania się okolicznościom postać Waldemara Milewicza...
Malkontent Alpejski
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
ZNAKI CZASU
COLLAGE
WSPÓŁCZESNY
(nie musi być śmieszny)
1989
KRÓTKIE OBCHODY ROCZNICY
2004
... do UE
od
15 LAT
niby nic, a tyle się zmieniło
- maruderów przybyło
KLEPSYDRA OKOLICZNOŚCIOWA
Wszystkim wykształconym
towarzyszom, wiernym do
ostatniej chwili i nadal
trzymającym się ...
w 15 rocznicę cudu nad Wisłą
z proletaryackim pozdrowieniem
– największy ekonomiczny
żartowniś wszechczasów
Fortuna kołem się potoczyła
14
MYŚLI SPUSZCZONE LUŹNO
Za rządów ministra III
RP o egzotycznym
pseudonimie ”Winietu”
nie wybudowano może
zbyt wielu autostrad
lecz solidnie zadbano
o infrastrukturę dróg
już istniejących.
Nawet w lewicowych kręgach sięga się dzisiaj
chętnie do niektórych wartości chrześcijańskich.
Szczególnie do słów: „jedzcie i pijcie”.
Zarządzono, aby kolejne rozmowy koalicyjne
odbywały się tylko w plenerze. Stronom zależy na
tym, żeby przynajmniej pole było szczere.
Jaka postać kojarzy się dzisiaj z cudem nad Wisłą?
Adaś Małysz.
KĄCIK PARA-LITERACKI ☺
KORZENIE
POD LUPĄ
felieton
- dla tych co są na bieżąco
Cała, wesoło na przód!
„O roboto nasza kochana!”- przetaczają się przez starą Unię okrzyki euforii, parujące z rozmaitych
środków lokomocji. Jadą, jadą rodacy do załatwionej im należnej pracy. Załatwił ją oczywiście pan Leszek, mistrz
erotycznego uśmiechu i retoryki abstrakcyjnej. Sam wyjechać nie może, musi w pocie czoła do końca porozdawać
własnoręcznie zmajstrowane (przez całą superturbokadencję) zabawki – papierowe modele dworców, dla lepszej
orientacji ludu w poszerzonym terenie. Europejska szkoła przetrwania, dla prawdziwych bab i chłopów. Pan Leszek
to też był kiedyś kawał wstrząsoodpornego „men-szczyzny”, a skończył tak pieszczotliwie, tak delikatnie, jakby już
kochający lud inaczej. Wyzwolił przy tym wulkan śmiałości całej armii kochających inaczej, którzy swój
patriotyzm wyrażać zaczęli kategorycznym żądaniem zniesienia ogólnopolskiego zakazu pedałowania. Czyż
trudno radykalnym opozycjonistom zauważyć potencjalne zyski? Samo potrojenie produkcji ślubnych obrączek
spowoduje kolosalny rozkwit gospodarczy, stworzy nowe miejsca pracy, odczuwalnie obije bezrobocie, ale przede
wszystkim zaprowadzi nowoczesne standardy. Odtąd pijąc kawę trzeba będzie trzymać sztywno uniesiony mały
palec, przymróżając lewe oczko. Białe skarpetki, symbol I-szego etap transformacji adieu! W kolejce po swoje
słuszne prawa czekają zawodowi kleptomani, lubiący dzieciątka i zwierzątka inaczej. Vive liberum arbitrium!
Dziennik TVP trąbił z satelitki dnia 13 czerwca: „polscy rzeźnicy, gdzie jesteście, Europa was szuka,
Europa was żąda, jesteście eksportowym szlagierem, nie musicie znać języków by rżnąć bydło całej Europy!” I co?
I nic! Chętnych brak. Branżowa milczenia zmowa? „Rzeźnicy” widać wolą robić swoje tak jak dotychczas,
w nocnej ciszy krajowych zakamarków, w cieniu stadionów, bez stresu, nie na akord. I jak tradycja każe
porozumiewając się klasyczną, dosadną i skondensowaną w wyrazie uniwersalną staropolszczyzną, a nie jakimś
tam eurobełkontanto (nie mylić z esperanto).
Namiętne wskazywanie polskim obywatelom życiowych celów na innej długości i szerokości
geograficznej wywodzi się z tradycji. Za pra pra dziada kursowały darmowe „kibitki”, skocznie dowożąc metodą
„one way ticket” przedstawicieli różnych zawodów, szczególnie piśmiennych, w rejony mózgi skutecznie
chłodzące. Wraz z rozwojem technik zaczepno-ofensywnych i wynalazkiem szerokich torów skoczność
transportów przejęły wahadłowe koleje żelazne. Wahały się w zależności od dat, raz na lewo, raz na prawo, lecz
zawsze zgodnie z kompasem, przerzucając (ciągle bezpłatnie) do atrakcyjnej pracy fachowców, takich jacy akurat
w łapankach podeszli. Wymyślający te słowa również skorzystał z łaski podróżnej ostatniego już
namiestnikowskiego generała*, lecz niestety (było, minęło) na swój koszt. A niejeden czytający?
Mamy XXI wiek, rotująca elita władzy gorliwie otwiera ludowi drzwi do nie swojego raju, sama
pozostając na posterunku, wierna hasłu pochodzącym od przodków w prostej linii: „ ... i tak się wyżywim”.
Mamy XXI wiek, euro-wybory przyciągają 25 narodów do urn.
W Austrii głosują po raz kolejny - frekwencja > 40%, w Polsce po raz pierwszy - frekwencja =20%.
Czyżby wystąpił syndrom euroszokingu **?
15
Gorący wniosek I: do urn poszli tylko piśmienni.
Gorący wniosek II: do urn poszli tylko ci, którzy jeszcze nie wyjechali workingować ***.
Analitycy zachowań wszelkich popadli w głęboką depresję. Zjawisko absolutnie
niewytłumaczalne, i z czym je połączyć? 20% nie pasuje ani do „wyborowej”, ani do
„dębowego mocnego naważonego”. Rynkowa nisza. Aktualnie podparta belką.
Ciepłe pozdrowienia
(rozgrzewa Stamperl żubrówki 40%)
mgr inż. Outsider
PS.
W zimie będę potrzebował pomocników do odśnieżania lodowca, w porę dam znać.
_______________________________________________________________________________
* wprowadził modę na okulary słoneczne przeciwporażeniowe, idealnie chroniące uciekający przed
prawdą wzrok; do nabycia tylko w markowych stoiskach Last Red Star kgb (S-ka mocno akcyjna)
** euroszoking – stan dezaprobaty okazany przez wybieranych ich niewybierającym
*** working - ang. współcz. - nosić worki
__
BEZWSTYDNIE WYBRANE CYTATY
Im bardziej codzienność przyspiesza, niosąc coraz bardziej nędzne niespodzianki,
tym bardziej można odzyskać równowagę i lepsze samopoczucie jedynie pośród kart zapisanych ot,
chociażby przez Zbigniewa Herberta, bezwzględnego logika mierzącego fakty i wydarzenia.
Bajka ruska
Postarzał się car ojczulek, postarzał. Już nawet gołąbka własnymi rękami nie mógł zadusić.
Siedział na tronie złoty i zimny. Tylko broda mu rosła do podłogi i niżej.
Rządził wtedy kto inny, nie wiadomo kto. Ciekawy lud zaglądał do pałacu przez okno, ale Kriwonosow
zasłonił okna szubienicami. Więc tylko wisielcy widzieli co nieco. W końcu umarł car ojczulek na dobre.
Dzwony biły, ale ciała nie wynoszono. Przyrósł do tronu. Nogi tronowe przemieszały się z nogami
carskimi. Ręka wrosła w poręcz. Nie można go było oderwać. A zakopać cara ze złotym tronem – żal.
Elegia na odejście pióra atramentu lampy fragment
... Nigdy nie wierzyłem w ducha dziejów
wydumanego potwora o morderczym spojrzeniu
bestię dialektyczną na smyczy oprawców
ani w was – czterej jeźdźcy apokalipsy
Hunowie postępu cwałujący przez ziemskie i niebieskie stepy
niszcząc po drodze wszystko co godne szacunku dawne i bezbronne
trawiłem lata by poznać prostackie tryby historii
monotonną procesję i nierówną walkę
zbirów na czele ogłupiałych tłumów
przeciw garstce prawych i rozumnych
zostało mi niewiele
bardzo mało
przedmioty
i współczucie ...
Z. Herbert
* * * * *
SNU PACYFISTY c.d.
po przegraniu zaskarżonego przetargu na dostawy dla irackiej armii
16
Z wielkiego hałasu nic się nie ostało
sprawę załatwiono jak na to przystało
typowo po swojsku
z kąpielą wylano intratne zlecenie,
gdyż górę zajęło łapczywe myślenie
o zyskach i wojsku
bumarski potentat
liczył na powidła
Arms-a Ostrowskiego
spłukano bez mydła
i koniec jest taki jaki być powinien
powtórka z rozrywki daleko odpłynie
zamiast wziąć po cichu co małemu dali
i cieszyć się razem ze sprzedanej stali
kiepscy politycy i doradcy głupi
wolą drobny biznes koncesjami łupić
bełkot scenariusza co widać po minie
sprawdzić się nie może
zwłaszcza w kiepskim kinie
prysł nastrój dmuchany, obłąkanie boski
pora się nauczyć
choć wyciągać wnioski ...
gp
Ciągle aktualne?
Polityczna kultura, temat raczej dla gbura!
Jak chcesz żyć w Europie, nie załamuj się chłopie! I babo też!
Jan Pietrzak, 1991
Biulety n wydaje Prezydium Stow arzys zenia Po ls kich I nży nierów i Techni ków w A ust rii
VEREIN POLNISCHER INGENIEU RINNEN UND INGENIEURE IN ÖSTERREICH
A-1010 Wien, Eschenbachgasse 9, 2. Stock Fax/tel.: +43 (01) 585 11 07 Mobil: 0676/417 01 55
Bankverbindung: Bank Austria CA, Filiale 1010 Wien Stephanspl.2, BLZ 12000, K-to Nr.00405158007
Publikacja wewnętrzna VPI. Opracowanie całości: G.Piotrowski: [email protected], współpraca: D.Brożyniak, W.Mróz
17

Podobne dokumenty