więcej - ISP Modzelewski

Transkrypt

więcej - ISP Modzelewski
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Słowo o systemie podatkowym do partii politycznych
(wszystkich), które zamierzają rządzić po najbliższych
wyborach
prof. Witold Modzelewski
Współtwórca Instytutu Studiów Podatkowych
Obserwuj238
Ostatnie dziesięć lat po naszym wuniowstąpieniu powinny służyć wszystkim politykom jak
poglądowa lekcja, czego na pewno nie należy robić w systemie podatkowym. Chyba już
wiemy, że kończą się (definitywnie) LIBERALNE RZĄDY tym systemem, które miały aż trzy
wersje: liberalno-lewicową, liberalno-konserwatywną i najdłuższą - liberalno-ludową,
trwającą już prawie osiem lat.
Wiem, że „prawdziwi liberałowie” żachną się i silnie zaprotestują: oni nie chcą mieć nic wspólnego z tym, co
działo się wtedy w podatkach, zwłaszcza przez dwie ostatnie kadencje Sejmu. Muszę was, z całym
szacunkiem, zmartwić: tak w Polsce wygląda (jeszcze wygląda) liberalizm i z taką twarzą przejdzie do historii.
Nic nie poradzicie: tak jak „realny socjalizm” do 1989 roku jest na zawsze częścią naszej historii, a nie jego
jakaś postulatywna wersja: czy ktoś jeszcze pamięta na czym miał polegać ów „nierealny” socjalizm PeeReLu?
Żyjący dziś „nierealnie” liberałowie będą bronić swoich, również nierealnych wizji tego systemu, ale czy to
ma jeszcze jakieś znaczenie?
Jak zawsze koniec każdej epoki przypomina farsę, która jednak najlepiej tłumaczy jej sens i treść. Jej
spektakularnym akordem było wręczenie przez jednego z wiceministrów finansów, odpowiedzialnego za
sprawy podatkowe (jak to zwykle u liberałów dziś jest ich pięcioro), dyplomów dla liderów biznesu
podatkowego, którzy zajmują się … optymalizacją podatkową. Było za co, bo sukcesy tu są wręcz
oszałamiające, bo budżet traci tu corocznie kwoty liczone w dziesiątkach miliardów złotych, w kasie państwa
jest coraz mniej pieniędzy, a każdy rok jest jeszcze gorszy od poprzedniego (w tym roku jest już zupełna
katastrofa). Jako że żyjemy w świecie liberalnej groteski, klęskę przedstawia się jako sukces i świętuje się
„zdjęcie” z naszego kraju „procedury nadmiernego deficytu”. Przypomnę, że liberalna polityka podatkowa
rozpoczęła się od analogicznego akcentu: „społecznym doradcą” ówczesnego ministra finansów (pamiętamy,
że oficjalna propaganda określiła go „najlepszym ministrem”), była wieloletnia wiceszefowa firmy Arthura
Andersena: nikt nie powinien więc mieć złudzeń, kto w tym systemie będzie miał ważny (najważniejszy?)
głos.
Co charakteryzuje więc liberalne rządy w podatkach: ścisły mariaż między władzą, a biznesem podatkowym,
który - jak sam twierdzi - specjalizuje się w międzynarodowej optymalizacji podatkowej. Biznes ten zamyka
mijające osiem lat wielkimi sukcesami (docenionym jak już wspomniałem – przez stronę rządową):
Materia³y prasowe – 2015
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
dynamicznie rosły obroty, zwiększyło się wielokrotnie zatrudnienie, a chyba wszystkie firmy państwowe
obsługiwane są przez te podmioty, które piszą im projekty ustaw „korzystne dla podatników”, doradzają
oficjalnie w gremiach konsultacyjnych resortu finansów, innych ministerstw i w kancelarii premiera.
Oczywistym efektem tego stanu jest ogólne zadowolenie oraz znany i pogłębiający się w każdym roku spadek
dochodów budżetowych.
Jeżeli więc jakaś partia polityczna chce zwiększyć dochody podatkowe naszego kraju (wszystkie chcą) bez
podwyższenia stawek podatkowych, dobrze wiemy co trzeba zrobić: wystarczy jednym ruchem przeciąć
wszystkie związki władzy z biznesem podatkowym. Efekt gwarantowany i to w bardzo krótkim czasie. Bo stan
obecny wygląda z boku tak: jeśli chcesz mieć „oszczędności podatkowe” trzeba wejść pod parasol dobrze
widzianej na salonach politycznych firmy zajmującej się optymalizacją podatkową i możesz (przynajmniej do
końca kadencji tego Sejmu) spać spokojnie. Jeśli przeszkadza ci jakiś przepis, którego nie da się ominąć, to
zwróć się o doradztwo do tych, którzy oficjalnie chwalą się ,że „mają świetne relacje z urzędnikami” i
„tworzyli w Polsce i Unii Europejskiej rozwiązania podatkowe”. Scenariusz wprowadzenia oczekiwanych
nowelizacji jest zawsze bardzo podobny i ma trzy etapy:
- pojawia się seria „ważnych artykułów” w mainstreamowych mediach (specjalizują się w tym poważne,
„opiniotwórcze” tytuły), które – jako głos niezależny – wskazują na potrzebę dokonanie określonych zmian w
podatkach,
- równie niezależni eksperci opracowują opasłe raporty, które są rozsyłane do wszystkich świętych, a wnioski
wynikające z tych opracowań są również jednoznaczne: zmiany są „konieczne” i „są korzystne dla
podatników”,
- w jakimś resorcie lub rządowym gremium pojawia się projekt (lub założenia do projektu) ustawy, który jest
zgodny z poglądami opinii publicznej i ekspertów: jeśli ktoś chciałby w mediach wyrazić tu jakiekolwiek
wątpliwości, taki tekst nie ujrzy światła dziennego, przynajmniej w „opiniotwórczych” dziennikach.
Dalej już wszystko toczy się zgodnie z transparentnymi i znanymi powszechnie procedurami, które
obowiązują w demokratycznym państwie prawa. Bo istotą naszego liberalnego procesu legislacyjnego jest
fasadowość: demokratycznie procesujemy na tym, co powstałą poza oficjalnymi strukturami państwa.
Lista tak napisanych przepisów podatkowych jest długa i bardzo kosztowna dla budżetu. Jaki jest z tego
wniosek: jeśli jakaś partia chce po wygranych wyborach realnie rządzić, musi w pełni kontrolować sam
początek procesu legislacyjnego i zlikwidować wpływy tych, którzy rządzą powstawaniem projektu przepisów
podatkowych (nie tylko zresztą podatkowych). A dziś spotkają się tam starych, dobrych znajomych m.in. z
biznesu podatkowego.
Kolejną cechą liberalnego systemu podatkowego jest międzynarodowe uwikłanie, konieczność liczenia się z
interesami zagranicznych, znacznie silniejszych podmiotów, a także innych państw, co nie pozwala na
stworzenie selektywnych, adresowanych wyłącznie do krajowych interesariuszy, rozwiązań. Sprzyja temu
wszechobecna niechlujność i brak wiedzy temat tzw. szczegółów. Powstają przez to rozwiązania, które stają
się dostępne dla „nieuprawnionych”, bo nie dla nich były pisane. Są to znani w publicystyce „pasażerowie na
Materia³y prasowe – 2015
2
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
gapę”, którzy bez żenady sięgają po „oszczędności podatkowe” adresowane w zamyśle tylko do wybranych.
Dzieje się tak powszechnie w podatku od towarów i usług, akcyzie i od dawna w podatku dochodowym od
osób prawnych.
Ten stan rzeczy musi budzić święty gniew w mediach i w aparacie władzy, bo jak oni śmieli przysiadać się do
stołu, który nie był dla nich zastawiony? Najlepszym przykładem są tzw. transakcje karuzelowe. Dotąd były
domeną międzynarodowego biznesu optymalizacyjnego, uchodziły za przykład doskonałości,
„cywilizowanego charakteru” wspólnotowej wersji VAT-u, a nasze urzędy skarbowe grzecznie wypłacały
podmiotom stosującym „nowoczesne metody zarządzania podatkami” kolejne miliardy złotych. Gdy za owe
transakcje wzięli się „zwykli przestępcy” (widać są również „niezwykli”), władza (i liberalne media) nie mogą
wyjść z oburzenia i deklarują, że każdego, kto chce bezczelnie korzystać z przywilejów międzynarodowego
biznesu optymalizacyjnego, spotka zasłużona kara.
Stąd trzeci wniosek dla partii politycznych, które chcą wygrać wybory: gdy ktoś będzie was zapewniać, że
waszym obowiązkiem jest tworzyć „przepisy korzystne dla podatników”, nie upilnujecie nieproszonych gości,
którzy też będą chcieli umoczyć swój dziubek. I co później? Jeszcze jakiś w gorącej owdzie kąpany inspektor
skarbowy, policjant czy prokurator postawi zarzuty nie tym, co trzeba? Na wszelki wypadek lepiej nie być
więc takim liberałem.
W konkluzji, życząc wszystkim partiom politycznym startującym do wyborów parlamentarnych wszelkiej
pomyślności, stawiam pod rozwagę następujące tezy:
- tak jak prawica musiała w jednej chwili zapomnieć o swoich najbardziej ulubionych tematach (czyli
straszenia wojną z Rosją i uprawianie antykomunizmu bez komunistów), aby ich kandydat w pełni zasłużenie
mógł się stać Prezydentem Elektem, tak liberalne trajkotanie, kojarzące się już tylko z Platformą
Obywatelską, jest tylko drogą do klęski wyborczej,
- narastający w młodym (i bardzo starym) pokoleniu bunt antysystemowy ma gdzieś liberalne frazesy i nie
poprą tych, którzy będą podobnie jak były szef tej partii, „upraszczać i obniżać podatki” oraz „ujednolicać
stawki podatkowe”: to język politycznego cmentarza, którym mówią już tylko niektóre lemingi i niezawodni
„nachuiści”,
- w większości wyborcy pragną uczciwości, pracy, bezpieczeństwa i działania państwa w interesie obywateli,
a to ma się nijak do bezkarności międzynarodowej optymalizacji podatkowej, arogancji „wielkich korporacji”,
wszechwładzy banków, czyli naszego liberalizmu.
Nie są to ani poglądy „prawicowe” ani „lewicowe”: po prostu większość chce przyzwoitości w życiu
publicznym, a system podatkowy jest jego istotą.
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/analizy/analizy-podatkowe/slowo-o-systemie-podatkowym-do-partii-politycznych-wszystkich-ktore-zamierzaja/pqxqmh
Materia³y prasowe – 2015
3