Mareike Krügel

Transkrypt

Mareike Krügel
Mareike Krügel
Sample Translation: Ryszard Wojnakowski
HALMA The European Network of Literary Centres e.V. 2010
www.halma-network.eu
[email protected]
Nika klapnęła obok mnie.
- Uff – westchnęła – właściwie to powinnam teraz odrobić lekcje.
- A co masz? – zapytałem z roztargnieniem. Zamknąłem oczy i poczułem na
twarzy słońce.
- Matmę – odparła Nika – HIS, religię, a poza tym powinnam poćwiczyć
rzucanie, bo za miesiąc jest spartakiada młodzieży.
- A co to za przedmiot: HIS? – zapytałem, choć wcale mnie to nie interesowało.
– Historia?
- Historia i społeczeństwo – wyjaśniła.
- Aha, to też mógłbym ci wytłumaczyć – mruknąłem znużonym głosem.
Milczeliśmy przez chwilę. Nika nie położyła się, tylko siedziała w dalszym ciągu,
zmrużywszy oczy widziałem, jak obejmuje rękami zgięte kolana. Spoglądałem przez
rzęsy jak przez pręty krat. Nika dłubała przy palcach u nóg, potem spróbowała
rozdrapać ranę na kolanie, usuwając strupek kawałek po kawałku. Zamknąłem z
powrotem oczy.
- Lars – odezwała się po chwili.
W odpowiedzi wydałem jakieś chrząknięcie.
- Szkoda, że nie mamy przy sobie strojów kąpielowych, prawda?
- Chyba bredzisz – powiedziałem.
Nika nie odpowiedziała, potem jednak mruknęła przekornie:
- Wcale nie jest tak zimno.
- Nikt ci nie przeszkadza, jeśli chcesz pójść popływać – oświadczyłem i
obróciłem się ociężale na brzuch. - Są ludzie, którzy kąpią się w przeręblach.
- Tak, ale tak całkiem bez kostiumu kąpielowego? – spytała Nika.
Roześmiałem się.
- Kto miałby cię podglądać!
Wtedy zaczęła się rozbierać tuż obok mnie. Odwróciłem głowę i przyglądałem
się jej. Wiedziałem, że powyżej, dróżką na skraju lasu wciąż chodzą spacerowicze,
ale Nika nie miała jeszcze nawet włosów łonowych. Mimo to nie życzyła sobie,
żebym na nią patrzył. Posłusznie odwróciłem się, dopóki nie wstała i nie ruszyła w
kierunku wody.
HALMA The European Network of Literary Centres e.V. 2010
www.halma-network.eu
[email protected]
Nie wahała się długo, weszła prosto do wody. Woda sięgała jej najpierw tylko do
kostek, potem do kolan, potem po brzuch, Nika wchodziła po prostu coraz dalej. A
oślepiające słońce odbijało się w morzu. Wyglądało na to, że woda rzeczywiście nie
jest zbyt zimna. Nagle głowa zniknęła pod wodą, lecz zaraz się wynurzyła, Nika
wykonała kilka ruchów pływackich. Wypłynęła już spory kawałek, niezbyt dobrze
widziałem, co robi.
Zastanawiałem się, czy w tej okolicy nie wpuszcza się do morza ścieków z
oczyszczalni, potem rozmyślałem nad tym, jak w ogóle pracuje taka oczyszczalnia,
co dzieje się w tych różnych basenach i dlaczego, kiedyś wiedziałem to wszystko. W
niektórych klasach było to nawet częścią planu nauczania. Myślałem o szkole, do
której pójdę jutro, i tak samo pojutrze, i będę chodził przez resztę życia, aż stanę się
jednym z tych starych, skostniałych w rutynie belfrów, którzy uparcie odklepują
wciąż te same treści nauczania, aż pewnego dnia mdleją na korytarzu między
mieszkaniem dozorcy a pokojem nauczycielskim i znajduje ich tam gromada
rozwrzeszczanych piątoklasistów. Będę miał siwe włosy albo w ogóle nie będę ich
miał. Zastanawiałem się, czy mój ojciec miał jeszcze włosy, kiedy umarł, ale nie
mogłem sobie przypomnieć.
W pewnej chwili uprzytomniłem sobie, że nie widzę Niki. Zerwałem się na
nogi, przytknąłem dłoń do czoła, żeby osłonić oczy od słońca, i zacząłem wpatrywać
się w wodę.
- Nika! – krzyknąłem.
W końcu ją wypatrzyłem, wynurzyła się, głowa i uniesiona wysoko ręka,
która w chwilę później ponownie zniknęła pod wodą.
- Nika! – krzyknąłem znowu.
Ktoś za moimi plecami potykając się zbiegał ze zbocza, minął mnie i pognał
prosto do wody. Za mną zeszło na plażę więcej ludzi, stanęli obok mnie, ktoś
rozmawiał przez komórkę.
Ociekający wodą mężczyzna wyciągnął Nikę na płyciznę, a następnie dźwignął ją
bez wysiłku i zaniósł na plażę. Skóra Niki była blada i sina, głowa zwisała
bezwładnie. Ludzie, którzy czekali razem ze mną, rzucili się do nich, podsuwali
kurtki, mówili jeden przez drugiego.
Karetka przyjechała zdumiewająco szybko. Sanitariusze położyli Nikę na
noszach i zanieśli ją do wozu. Jeden wrócił do nas.
- Do kogo należy ta dziewczynka? – zapytał.
Nikt się nie zgłosił.
- A pan? – Sanitariusz zwrócił się do ociekającego wodą mężczyzny, który
wyciągnął Nikę na brzeg.
Ten pokręcił głową.
- Ktoś powinien pojechać z nami. Najlepiej pan.
HALMA The European Network of Literary Centres e.V. 2010
www.halma-network.eu
[email protected]
Mokry mężczyzna i sanitariusz wsiedli do karetki, trzasnęły głośno drzwi,
odjechali.
Małe zgromadzenie rozeszło się, ja pojechałem do domu.
Otworzyłem drzwi frontowe i wszedłem do hallu, zawołałem „Halo?”, jednak Lea
nie wyszła mi na spotkanie ani nie odpowiedziała. Jej płaszcz wisiał na wieszaku
przy wejściu, może po prostu mnie nie słyszała. Zawołałem jeszcze raz. Następnie
zajrzałem do salonu, potem do kuchni i wróciłem do hallu. W końcu znalazłem jej
szal jedwabny, zawiązała go na poręczy schodów. Nagle wyobraziłem sobie, że
czeka na mnie w sypialni. Leży w łóżku w swojej czarnej koszuli nocnej i czeka na
mnie, a żebym ją znalazł, przywiązała szal do balustrady; wystarczy, że będę
postępował według jej wskazówek, a wcześniej czy później otworzę drzwi sypialni i
ją znajdę. Ostrożnie wszedłem po schodach na górę. W korytarzu na piętrze
zauważyłem jej torebkę: stała obok drzwi łazienki, w środku na podłodze leżał
ręcznik. Dotknąłem go, był jeszcze mokry, musiała dopiero co wziąć prysznic.
Podszedłem cicho pod drzwi sypialni, uzmysłowiłem sobie, że jestem bardzo
zdenerwowany, dlatego parę razy odetchnąłem głęboko, zanim otworzyłem drzwi.
Łóżko było rozgrzebane i puste. Zacząłem ściągać narzuty i wyrzucać
poduszki, jakby mogła się pod nimi ukryć. Kiedy walczyłem z kołdrą puchową, moja
wściekłość tylko się wzmogła, szarpałem pościel i deptałem poduszki, jednym
ruchem ręki zmiotłem wszystko z nocnej szafki Lei. Wtem usłyszałem szczęk klucza
w drzwiach wejściowych. Najszybciej, jak się dało, starałem się doprowadzić łóżko z
grubsza do porządku. Lea zawołała z dołu „Halo!” Schowałem się do łazienki. Tam
odczekałem chwilę, po czym uruchomiłem spłuczkę. Woda spieniła się i zabulgotała,
ale nie spłynęła. Zamknąłem pokrywę sedesu i zszedłem na dół.
- Gdzie byłaś? – zapytałem.
- Przeszłam się trochę – odpowiedziała zdziwiona. – Pogoda jest taka piękna.
Nie wiedziałem, że Lea wychodzi sama. Jeździła rowerem po zakupy, od
czasu do czasu autobusem do miasta, ale kiedy wychodziła na spacer, to tylko ze
mną.
- Kłamiesz – powiedziałem. Nagle pomyślałem o Nice. Nie wiedziałem nawet,
dokąd ją zawieźli.
Lea po prostu patrzyła na mnie, nic nie mówiła, jedynie uniosła lekko brwi.
Uderzyłem ją w twarz, aż się zatoczyła. Przez krótką chwilę nie działo się zupełnie
nic. Ja stałem nadal w tym samym miejscu, Lea w niewielkiej odległości ode mnie,
żadne z nas się nie ruszało. Potem ona uniosła dłoń i przyłożyła ją do policzka.
Odwróciłem się bez słowa i poszedłem na górę.
Nagle poczułem wielki głód. Poszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę i
zrobiłem dokładny przegląd jej zawartości, nie znalazłem jednak niczego, na co
miałbym ochotę. Po prostu w naszym gospodarstwie zawsze były niewłaściwe
HALMA The European Network of Literary Centres e.V. 2010
www.halma-network.eu
[email protected]
rzeczy. Zatrzasnąłem lodówkę, podszedłem do telefonu i zadzwoniłem do telepizzy.
Zamówiłem dużą pizzę z szynką. Lea zeszła na dół. Włosy miała uczesane i
pachniała perfumami. Uśmiechnęła się do mnie.
- Ubikacja jest zatkana, Lars – przypomniała.
- W tym domu nie ma nic do jedzenia – odpowiedziałem.
This sample translation was done on occasion of the HALMA grant of the author Mareike
Krügel who stayed as a writer-in-residence at the Villa Decius in Krakow in March 2010.
The original was translated from English by Ryszard Wojnakowski.
HALMA The European Network of Literary Centres e.V. 2010
www.halma-network.eu
[email protected]

Podobne dokumenty