138 kB
Transkrypt
138 kB
CIASNA JEST BRAMA Strait Is The Gate 59-0301m William Marrion Branham Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama w niedzielŸ do poudnia, dnia 1. marca 1959, w Kaplicy Branhama w Jeffersonville, Indiana, USA. PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø Poselstwo mówione w j. angielskim z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas tumaczenia korzystano takŒe z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej wersji “The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 2001. Zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest bezpatnie rozpowszechniane. Przetumaczono na jŸzyk polski i opublikowano w 1996. Zostao ponownie skorygowane i przygotowane do prezentacji w postaci elektronicznej w 2002. MÓWIONE S~OWO GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ tel./Fax: 420 659 432425 E-mail: [email protected] http://www.volny.cz/poselstwo KsiHŒka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ. MÓWIONE S~OWO 2 Ciasna jest brama ƒ DziŸkujŸ ci, bracie Neville. DziŸkujŸ ci. Tak dobrze byø znowu w Domu Pa§skim. Zawsze siŸ radujŸ, gdy siŸ dostanŸ z powrotem do kaplicy, bez wzglŸdu na to, gdziekolwiek idŸ. To zwyk#e, proste miejsce, na które tak chŸtnie powracam, ma co™ do siebie. Ono jest po prostu, o, ja^ By# to mój pierwszy i jedyny zbór, w którym kiedykolwiek by#em pastorem. I wydaje siŸ po prostu, Œe to jest dobre, dostaø siŸ tu znowu z powrotem. I ja wierzŸ, Œe w tym wielkim poranku, kiedy s#o§ce nie wyda swego blasku, a gwiazdy zgasn, swoje ™wiat#o, ja wierzŸ, Œe w tym dniu bŸdzie tam obecny kto™ z tej kaplicy, który zosta# obmyty Krwi, Baranka. Ja wygl,dam tego czasu. „ Gdy przechodzi#em przez pomieszczenie teraz, spotka#em tam w tyle siostrŸ Arganbright. I ona mi powiedzia#a, Œe by#o kilku ludzi tutaj, którzy byli na zgromadzeniu w Kingston, które odwiedzili w tym czasie i ja^ by#em tak szczŸ™liwy, Œe ich tutaj mamy jako ™wiadectwo. Gdziekolwiek oni s,, czy oni podnie™liby swoje rŸce do góry _ ci, którzy byli na zgromadzeniu w Kingston na Jamajce? ProszŸ, tak, zupe#nie tam w tyle. Dobrze, to jest piŸkne. … WidzŸ widokówkŸ od Orala. S,dzŸ, Œe juŒ og#osili™cie jego zgromadzenia. Ja tego nie wiedzia#em dotychczas _ te daty aŒ do wczoraj. My™lŸ, Œe rozpoczynaj, siŸ szóstego, nieprawdaŒ? Od szóstego do piŸtnastego _ brat Roberts w Louisville. NuŒe, id›cie go s#uchaø. Brat Roberts jest moim serdecznym przyjacielem i prawdziwym s#ug, Chrystusa. I ja jestem pewien, Œe siŸ bŸdziecie cieszyø z jego poselstw, wieczór za wieczorem. A jego _ kiedy on siŸ modli za chorych, ja _ ja jestem pewien, Œe ujrzycie dzia#anie Boga, bowiem on jest wielkim wojownikiem wiary _ brat Roberts, i cz#owiekiem, którego Bóg potŸŒnie uŒywa. A jego us#uga rozwinŸ#a siŸ od^ † Przypominam sobie, gdy po raz pierwszy spotka#em siŸ z bratem Robertsem, on by# w ma#ym, postrzŸpionym namiocie tam na drugiej stronie w St. Louis, Missouri, a ja by#em^ nie, w Kansas City, Missouri. A ja by#em w Kansas City, Kansas, w audytorium. On siedzia# na siedzeniu na przedzie. Kiedy siŸ sko§czy#o naboŒe§stwo, szli™my do ty#u i rozmawiali™my. Oni mu mnie przedstawili. On jest m#odszy ode mnie _ Oral ma dopiero po czterdziestce. A wiŸc on powiedzia#: >Czy my™lisz, Œe Bóg wys#ucha moj, modlitwŸ za chorego?” Ja powiedzia#em: >Bracie, On wys#ucha modlitwŸ kaŒdego, kto siŸ bŸdzie modli#”. OtóŒ, on rozpocz,# i on powiedzia#: >Oto, do czego d,ŒŸ!” CIASNA JEST BRAMA 3 ‡ I on jest bardzo bystrym cz#owiekiem, ma wykszta#cenie akademickie _ cztery lata psychologii i ja jestem pewien, Œe on jest _ on jest znakomitym cz#owiekiem. I on teraz doszed# do tego, Œe ma ko#o siebie sztab doradców i tym podobnie, a gdy on mówi, najpierw to przemy™li. I wy siŸ naprawdŸ ucieszycie z niego, jestem tego pewien. ˆ A wiŸc, teraz chcia#bym podaø tylko krótkie sprawozdanie o tym, co nasz Pan uczyni# na naszym niewielkim, skromnym zgromadzeniu na Jamajce oraz w Portoryko. By#o dziwn, rzecz,, Œe siŸ tam uda#em, bowiem mieli™my wiele rozmów telefonicznych. Jak Leo tutaj wie, Œe telefon^ A w ci,gu tygodnia mamy rozmowy telefoniczne dos#ownie z setkami miejscowo™ci, prosz,cych o zgromadzenie. Lecz pomimo tego lubiŸ siŸ czuø prowadzony tam, dok,d idŸ, tak jak na to. JeŒeli idŸ dlatego, Œe cz#owiek posy#a po mnie, bym przyszed#, to ja przychodzŸ w imieniu tego zboru albo tej organizacji. Gdybym szed# dlatego, Œe brat Neville powiedzia#, iŒ powinienem i™ø, musia#bym i™ø w imieniu brata Neville. Lecz ja lubiŸ i™ø, kiedy Jezus posy#a, Œeby cz#owiek móg# i™ø w Imieniu Pana Jezusa, by siŸ spotkaø z lud›mi. ‰ I ja leŒa#em na #óŒku i by#em trochŸ zmŸczony. Ta dolina _ prŸdzej czy pó›niej bŸdŸ musia# odej™ø z tej doliny, bowiem ona mi sprawia k#opoty w gardle do tego stopnia, Œe tego niemal nie mogŸ znie™ø. MogŸ byø gdzie™ indziej i powróciø^ Onegdaj przyjeŒdŒali™my, Leo i ja, i w ci,gu czterdziestu mil, po naszym pobycie na tych moczarach na Florydzie _ gard#o mia#em zupe#nie czyste, a w ci,gu ostatnich czterdziestu mil od Louisville zablokowa#o je znowu. Brat Banks Wood powinien byø gdzie™ tutaj dzisiaj do po#udnia. A owego dnia, kiedy wraca#em z Kingston i z Portoryka, gdzie moje gard#o by#o po prostu ca#kiem w porz,dku; i wyst,pi#em z samolotu, ci,gle by#o w porz,dku; ale zanim dotarli™my do Jeffersonville, znowu je zablokowa#o. Widzicie, powodem jest ta dolina tutaj. S, to bakterie w powietrzu, albo to jest Bóg, który mnie próbuje st,d wydostaø. WiŸc ja _ ja tego nie rozumiem. Modli#em siŸ i prosi#em tak duŒo razy. Š Lecz, jednakowoŒ, obudzi#em siŸ po prostu _ by#o to oko#o trzeciej godziny nad ranem. A moja Œona i ma#y ch#opiec spali. Podnios#em siŸ na boku #óŒka i zobaczy#em duŒ, ilo™ø ludzi, którzy siŸ zgromadzili w wielkim lokalu i powiedzia#em Billy Paulowi: >Id› tam i rozdaj tym ludziom karty modlitewne”. ‹ A on rzek#: >Dobrze, tato”. Za kilka minut powróci# i rzek#: >Nie moŒna rozdaø tym ludziom kart modlitewnych”. On rzek#: >Czy widzisz tego cz#owieka, stoj,cego tutaj?” Ja powiedzia#em: >Tak”. ƒ‚ On powiedzia#: >On by# tutaj, a ja powiedzia#em: NWszyscy, którzy 4 MÓWIONE S~OWO chc, kartŸ do modlitwy, niech podnios, swoje rŸce’.” I rzek#: >Ja podszed#em, by mu daø kartŸ do modlitwy, a on poszed# gdzie™ indziej. I ja tam poszed#em, a on by# znowu gdzie™ indziej. On jest teraz zupe#nie tam w tyle”. Powiedzia#: >Nie mog#em rozdaø nawet jednej karty do modlitwy”. ƒƒ Ja powiedzia#em: >Dobrze, Billy, nie bŸdziesz musia# rozdawaø kart do modlitwy, bowiem tutaj jest taka wielka przestrze§, Œe kaŒdy moŒe^” Karty do modlitwy s, po to, by zachowaø w#a™ciwy^ rozumiecie, i utrzymaø ich w #adzie. Ja powiedzia#em: >O, ja tam mogŸ wzi,ø kaŒdego _ nie wiŸcej, niŒ ile tam mam miejsca do dyspozycji, ustawiø ich w kolejce i modliø siŸ za nich _ za jednego po drugim”. ƒ„ A on powiedzia#: >W porz,dku”. I odwróci# siŸ w prawo i odszed# ode mnie. I ja siŸ odwróci#em w tym kierunku, bowiem on odszed# w tamtym kierunku, i obserwowa#em go. ƒ… I us#ysza#em G#os, przychodz,cy z Niebios, który rzek#: >Lecz w tym czasie Ja zacznŸ ciŸ pomnaŒaø”. I ja spojrza#em i nigdy dot,d nie widzia#em takiego t#umu ludzi, oni siŸ roili ze wszystkich stron. ƒ† I wymieniono nazwisko brata Robertsa, kto™ rzek#: >Teraz przychodzi do ciebie w odwiedziny brat Oral Roberts”. A ja powiedzia#em: >Jak mam pozdrowiø brata Robertsa?” Odrzek#: >Tak samo, jak on pozdrowi ciebie”. ƒ‡ OtóŒ, ujrza#em brata Robertsa, przychodz,cego w czarnym garniturze i ma#ym kapeluszu, jaki nosi Bing Crosby _ te ma#e odwrócone do góry i ™ci,gniŸte w dó# _ ma#y czarny kapelusz. A ja sta#em trochŸ wyŒej i on spojrza# do góry i rzek#: >Halo, bracie Branham”. A ja rzek#em: >Halo, bracie Roberts”, u™cisn,#em mu rŸkŸ. Powiedzia#: >Masz sympatyczny t#um ludzi”. ƒˆ Ja powiedzia#em: >Poka›ny t#um ludzi, bracie Roberts”. A on siŸ odwróci# i odszed# w tym kierunku, co Billy _ w prawo. ƒ‰ A ja pomy™la#em: >Sk,d ja bŸdŸ do nich przemawia#?” I próbowa#em wszŸdzie, by znale›ø miejsce, sk,d bym móg# przemawiaø. By#em w takiej sytuacji, trochŸ nisko, tak Œe nie mog#em zobaczyø, sk,d do nich przemawiaø. I kto™ powiedzia#: >OtóŒ, chod› tu na t, stronŸ”. ƒŠ Ja powiedzia#em: >OtóŒ, tam nie moŒna lepiej widzieø”. I zacz,#em przechodziø przez ten lokal. A potem przypomnia#o mi siŸ, jak powiedzia#em: >NajwaŒniejsz, spraw, dla mnie jest to, abym zawsze pozosta# pokorny w moim sercu przed Bogiem i przed Jego dzieømi”. ƒ‹ I ta wizja mnie opu™ci#a. Pomy™la#em sobie: >Co to znaczy? MoŒe CIASNA JEST BRAMA 5 to oznacza, Œe bŸdziemy mieø takie^ WzglŸdnie gdzie to jest, gdzie on bŸdzie?” Widzicie, czasami w wizjach On wam nie powie po prostu gdzie, On _ On tylko mówi, a cz#owiek po prostu^ Jest to jakby w podobie§stwie. I jestem pewien, Œe wy, którzy czytacie BibliŸ, zrozumiewacie to. „‚ Potem wszed#em do frontowego pokoju i usiad#em na chwilŸ i by#o oko#o pó# do czwartej albo cztery godziny rano. Sta#em siŸ naprawdŸ senny. Poszed#em z powrotem i po#oŒy#em siŸ, i ™ni# mi siŸ sen, i by# to najdziwaczniejszy sen. I wiŸkszo™ø z was zna jednego z menaŒerów _ Jacka Moore, brata Jacka Moore. Zna#em go juŒ od lat. šni#o mi siŸ, Œe wyszed#em na randkŸ z jego córk, _ dziewczyn, w wieku oko#o siedemnastu lat, wzi,#em j, za rŸkŸ i prowadzi#em j, na wzgórze _ m#od, Jackie. OtóŒ, zna#em j, od czasu, kiedy by#a niemowlŸciem, karmionym piersi,. I prowadzi#em j, na to wzgórze i szed#em do góry trzy bloki mieszkalne, prowadz,c t, dziewczynŸ. Przyszli™my pod wielkie drzewo i ona usiad#a. I tak, jak wiele tych m#odych dziewcz,t nastolatek nosi dzisiaj te spódniczki, które, jak wiecie s, trochŸ bufiaste _ ona mia#a na sobie takiego rodzaju spódniczkŸ. I ona wziŸ#a t, ma#, spódniczkŸ i trochŸ j, rozpostar#a i usiad#a. I jako m#odzi ludzie patrz, zazwyczaj na siebie wzajemnie, ona z#oŒy#a swoje rŸce ot tak i zaczŸ#a patrzeø w górŸ do nieba. OtóŒ, Jackie jest bardzo mi#, m#od, dziewczyn,, lecz ona ma duŒe, wielkie usta i duŒe, wielkie oczy, i trochŸ rudawo-blond w#osy, nie jest zbytnio atrakcyjna, lecz jest prawdziw, m#od, dam,. I ja widzia#em jej duŒe oczy, kiedy patrzy#a w kierunku nieba i jak siŸ niebo odzwierciedla#o w jej oczach. „ƒ OtóŒ, ja poszed#em oko#o piŸø stóp dalej od niej i po#oŒy#em siŸ trochŸ na bok, ot tak, wzi,#em ›d›b#o i w#oŒy#em sobie do ust i zacz,#em Œuø to ›d›b#o. I zacz,#em rozmy™laø: >Co ja robiŸ tutaj na górze? No wiecie, ja, stary mŸŒczyzna, a z t, m#od, dziewczyn,. PrzecieŒ” _ powiedzia#em sobie _ >jestem Œonaty i mam grono dzieci. To przecieŒ nie moja sprawa byø tutaj na wzgórzu z t, m#od, dziewczyn,”. „„ I zacz,#em siŸ podnosiø. Kiedy wsta#em, z drzewa rozleg# siŸ G#os i powiedzia#: >To jest jako znak i dla pewnego celu”. „… I obudzi#em siŸ i niemal krzykn,#em _ nocna zmora. Pomy™la#em sobie: >O, zastanawiam siŸ, czy to oznacza, Œe ja odpadnŸ od wiary lub co™ siŸ ze mn, stanie? OtóŒ”, pomy™la#em sobie, >je™li pos#uŒŸ siŸ moim w#asnym umys#em, to wprowadzŸ do tego zupe#ne zamieszanie, bŸdŸ wiŸc po prostu czeka# na Boga”. I zacz,#em siŸ modliø. Powiedzia#em: >Panie, czy ten sen dotyczy tej wizji, któr, mia#em w pierwszej czŸ™ci nocy, albo co on oznacza?” „† Po odczekaniu pewnego czasu, moŒe jednej godziny, (moja Œona by#a juŒ na nogach i mia#a gotowe ™niadanie), potem ten G#os 6 MÓWIONE S~OWO przyszed# znowu i powiedzia#: >Udaj siŸ do Kingston, a tam ci bŸdzie powiedziane, co masz czyniø”. „‡ Uda#em siŸ wiŸc bezzw#ocznie do Kingston. A oni _ oni siŸ dowiedzieli we czwartek wieczorem, Œe ja tam bŸdŸ w pi,tek. Tylko tyle zd,Œyli™my og#osiø. Ja nie jestem zbyt dobry w robieniu ^?^ wzglŸdnie w oszacowaniu ilo™ci ludzi, bowiem ja j, zazwyczaj wyolbrzymiam. Lecz ja bym powiedzia#, Œe pierwszego wieczora mieli™my oko#o tysi,c dwie™cie, o, oko#o tysi,c dwie™cie ludzi, na zewn,trz, poniewaŒ by#o to wiadome tylko jeden dzie§. A nastŸpnego dnia oni wys#ali go§ców w góry, z których kaŒdy bieg# odcinek czterech mil, przekazuj,c wiadomo™ø nastŸpnemu. Jeden goniec bieg# cztery mile i potem przekaza# wiadomo™ø nastŸpnemu go§cowi, który bieg# dalej w góry. I drugiego wieczora by#o tam oko#o piŸciu tysiŸcy. Trzeciego wieczora szacowano ich na oko#o piŸtna™cie tysiŸcy, byø moŒe dwadzie™cia. I by#y tam krocie tysiŸcy, które przysz#y do Pana. „ˆ A ta wizja _ by# to ma#y zbór, ta dziewczyna by#a dziewic, _ po prostu dzieckiem, i to oznacza dziewiczo™ø tego zboru. A te trzy bloki mieszkalne na to wzgórze to trzy dni, w ci,gu których tam us#ugiwa#em. I przez moj, us#ugŸ podnios#em ten ma#y, dziewiczy zbór z tego poziomu, gdzie by#, na wyŒszy poziom w BoŒych sprawach, aŒ to zatrzŸs#o ca#, wysp,. „‰ I, ach, kaznodzieje i ludzie zewsz,d p#akali i prosili oraz namawiali: >Prosimy jeszcze o jeden albo dwa wieczory” _ w#adze miasta. „Š Stamt,d udali™my siŸ do Portoryka. Tam odnie™li™my wielki, wspania#y tryumf _ tysi,ce tysiŸcy nat#oczy#o siŸ na torze wy™cigowym i obliczono, Œe oko#o czterdzie™ci tysiŸcy drogich dusz przysz#o do Pana Jezusa. I tak siŸ w#a™nie dzia#o, mam nadziejŸ, Œe ja^ ja bym to powiedzia# memu w#asnemu zborowi, lecz nie móg#bym tego powiedzieø na zewn,trz w publiczno™ci, gdzie nie ma naszych miejscowych wierz,cych, poniewaŒ to by mog#o wygl,daø niew#a™ciwie. Lecz mam tu na kawa#ku papieru nazwisko sŸdzi, który wyg#osi# przemówienie okoliczno™ciowe, kiedy odjeŒdŒali™my _ wprost tutaj _ on i jego sztab. „‹ I ja _ on powiedzia#: >Mieli™my ten honor go™ciø na wyspie róŒnych kaznodziejów”. On rzek#: >Kiedy pan Billy Graham odjecha# w#a™nie niedawno z tej wyspy”, powiedzia#, >mieli™my wspania#e naboŒe§stwo”, rzek#, >lecz Billy Graham przyniós# nam tylko t, sam, EwangeliŸ, któr, zawsze s#yszeli™my”. Dalej rzek#: >Potem mieli™my zaszczyt mieø na wyspie pana Robertsa”, powiedzia# on, >i pan Roberts urz,dzi# nam wielkie, trzydniowe naboŒe§stwo. Lecz”, powiedzia#, >koszty w hotelu by#y tak wysokie”, rzek#, >Œe zostawi# trzydzie™ci piŸø tysiŸcy dolarów za trzy noce, za koszty pobytu w CIASNA JEST BRAMA 7 hotelu”. Dalej powiedzia#: >NastŸpnie by# tutaj pan Osborn, który jest wielkim s#ug, Chrystusa. Lecz”, powiedzia#, >kiedy pan Osborn odjecha#, pozosta#y tam tylko zawiedzione nadzieje”, powiedzia#, >wygl,da#o na to, jakby wszystko przepad#o”. …‚ >Lecz”, powiedzia#, >zauwaŒyli™my w tym zgromadzeniu, Œe na podium nie by#o faktycznie niemal nikogo, za kogo by siŸ brat Branham modli#. Lecz”, powiedzia#, >kiedy sko§czy#y siŸ naboŒe§stwa, pozbierali™my na samochody ciŸŒarowe stare krzes#a i kije, i wszystko moŒliwe z audytorium”. On rzek#: >To nie by# tym razem cz#owiek, Bóg przyszed# do nas”, rzek# on. …ƒ Ja powiedzia#em: >Nie czekajcie na moje modlitwy; lecz wy módlcie siŸ tam w™ród s#uchaczy _ po#óŒcie na siebie wzajemnie swoje rŸce”. I oni przyprowadzili moŒe tuzin albo dwa na podium, a kiedy tam zst,pi#o rozpoznawanie, ludzie po prostu krzyczeli. Mieszkali™my w hotelu czwartej kategorii i sami zap#acili™my wszystkie nasze koszty i podróŒe. …„ Wy sami pomogli™cie w tej sprawie swoimi dziesiŸcinami, które mi pos#ali™cie. One w#a™nie dokona#y tego. I pragnŸ, aby™cie wiedzieli, Œe pomimo tego wszystkiego wy macie w tym swój dzia#. A w tym wspania#ym, chwalebnym nadchodz,cym dniu Bóg wam to wynagrodzi. Widzicie, nie mieli™cie^ …… JeŒeli cz#owiek idzie i sam dokonuje czego™, widzicie potem, kiedy ten cz#owiek odjedzie, oni my™l,: >Wielkie rozczarowanie, Bóg nas opu™ci#”. Bóg was nie opu™ci#. On jest z wami zawsze. Widzicie, wy w tym jeste™cie tak samo, jak kaŒdy, jak ktokolwiek. Bóg moŒe uŒyø cz#owieka do pewnej us#ugi, lecz to nie znaczy, Œe ten cz#owiek ma jakie™ pierwsze§stwo u Boga. Tu chodzi o wasz, w#asn, wiarŸ w Boga. …† I oni tam wyjechali w ma#ych wózkach, które sobie wziŸli, jakby wózki dzieciŸce, i zrobili platformŸ, po#oŒyli na ni, tych ludzi i przywie›li ich tam. A kiedy sko§czy#o siŸ naboŒe§stwo, ca#y tor wy™cigowy zosta# posprz,tany i oni po prostu odjechali z wozami i kub#ami pe#nymi ma#ych wózków i wielkich starych krzese#, i kijów i dzieciŸcych #óŒek i noszy _ ludzie po prostu odeszli i zostawili je tam, poniewaŒ tam by#a Obecno™ø Pana. To w#a™nie pragniemy ogl,daø. Cz#owiek jest potem niewaŒny, to Bóg dzia#a. …‡ Przyszed#em z powrotem, aby pomóc teraz, dzisiejszego dopo#udnia _ za kilka minut bŸdŸ przemawia#. Prosi#em ch#opców, Œeby nie rozpowszechniali tej ta™my. Trzy dni usilnie rozmy™la#em: >Na jaki temat bŸdŸ g#osi#?” A dzi™ do po#udnia, zanim odszed#em, odczu#em w moim sercu naprawdŸ srogie ostrzeŒenie dla zboru. I powiedzia#em im: >Nagrajcie ta™mŸ, lecz nie pozwólcie, Œeby by#a sprzedawana”. 8 MÓWIONE S~OWO …ˆ Lecz zanim to uczynimy, chcia#bym wam podaø tylko krótkie ™wiadectwo, które wam moŒe byø przydatne. Dla mnie by#o ono przydatne. Udali™my siŸ na trzydniowe #owienie ryb _ Leo i Gene i ja, oraz mój syn Billy Paul i jego Œona, do przyjaciela, który chodzi tutaj do kaplicy, tam z Georgii. I oni nas zabrali na pewne mokrad#a, nie wiem teraz po prostu, gdzie to by#o _ w pobliŒu Okeechobee, czy co™ podobnego, ja nie wiem, jak to nazwali ci Indianie Seminole. Lecz, jednakowoŒ byli™my wiele mil w g#uszy. …‰ A ten brat Evans _ jego brat jest grzesznikiem. On jest wielkim rybakiem i on poszed# w g#,b mokrade# przed kilkoma miesi,cami. I oni tam maj,, jak to nazywaj, >grzechotnika ziemnego”. I ten grzechotnik ziemny go uk,si#, a on to ledwie przeŒy#. Jego ko§czyna opuch#a i zabrano go do lekarzy, a oni mu dawali zastrzyki. Te uk,szenia s, ™miertelne. A maj, tam równieŒ duŒo jadowitych wŸŒy wodnych _ cottonmouth’y i moccasin’y, i aligatory do d#ugo™ci dwudziestu stóp. …Š A kiedy tam #owili™my ryby, u#owi#em wielkiego okonia. O, by# to naprawdŸ dzie§ odpoczynku. A on by# tak wielki, Œe go nie mog#em wyci,gn,ø z wody i on po prostu wyprostowa# haczyk i pop#yn,# sobie, wzglŸdnie szarpniŸciem uwolni# siŸ. I mieli™my wiele okoni _ oko#o sto piŸødziesi,t funtów wielkich okoni. A one, niektóre z nich waŒy#y kilka funtów, od czterech do siedmiu, o™miu funtów. I ja u#owi#em tego wielkiego okonia, ale on siŸ szarpniŸciem uwolni#. …‹ I zarzuci#em ponownie i u#owi#em dalszego, oko#o sze™cio, siedmiofuntowego. A mia#em d#ugi prŸt, który by#o trzeba trzymaø ponad liliami wodnymi. A brat Evans mia#^ Byli™my wszyscy mokrzy od brodzenia w wodzie, bowiem to s, po prostu moczary. I on sobie zdj,# buty, i podwin,# nogawki swoich spodni, i siedzia# na ma#ym suchym miejscu, by trochŸ wysuszyø swoje odzienie. I on zobaczy# t, wielk, rybŸ, szamocz,c, siŸ w zaro™lach, a ja brodzi#em w kierunku niego. On rzek#: >ChwileczkŸ, bracie Branham, ja ci go przyniosŸ”. I on tam pobieg#. A ja j, podci,gn,#em do góry, s,dz,c Œe ryba jest juŒ niemal u™miercona i leŒy miŸdzy liliami. I on tam pobieg#, by j, podebraø. A kiedy wyruszy#, zaskowycza# i zaraz idzie z powrotem. Grzechotnik go uk,si#. †‚ Popatrzyli™my na to i na jego nodze by#y dziury od jadowitych zŸbów grzechotnika, który go uk,si#, a bola#o go to tak bardzo, Œe mia# #zy w swoich oczach. Mówi#, Œe czuje, iŒ jego ko™ci zosta#y niemal sparaliŒowane. A my byli™my tam _ wiele mil w g#Ÿbi mokrade#. On jest wielkim mŸŒczyzn,, gdyby go trzeba by#o nie™ø. A kiedy cz#owieka uk,si w,Œ, jest w ci,gu kilku minut tak chory, Œe jest bliski ™mierci. A Leo sta# tam przy nas. I co™ przysz#o mi na my™l: >Ty jeste™ ci,gle Bogiem!” I kiedy on trzyma# swoj, nogŸ i ™ciska# j,, a by#y w niej te dwie wielkie dziury od jadowitych zŸbów CIASNA JEST BRAMA 9 grzechotnika, który go uk,si#, w#oŒy#em moje rŸce na to miejsce i powiedzia#em: >Panie, w Twoim S#owie jest napisane: NOni bŸd, deptaø po g#owach wŸŒy i skorpionów, a nic im w Œaden sposób nie zaszkodzi’.” I w#a™nie w tej chwili wszelka bole™ø opu™ci#a jego nogŸ. W#oŒy# sobie swoje buty i #owi# ryby ca#y dzie§. †ƒ Wszed# do domu owego wieczora i powiedzia# im o tym, a oni rzekli: >Id› lepiej do lekarza”. †„ On powiedzia#: >JeŒeli Bóg zachowa# mnie dotychczas, On siŸ bŸdzie troszczy# o mnie do ko§ca tej podróŒy”. ~owili™my ryby trzy dni _ w ogóle Œadne z#e konsekwencje. †… Bóg jest ci,gle Bogiem. On dotrzymuje kaŒd, obietnicŸ. A w ca#ej mojej us#udze by#o to po raz pierwszy, kiedy ujrza#em, Œe Bóg przyszed# do uk,szenia wŸŒa, bowiem to by#o po raz pierwszy, gdy mia#em moŒliwo™ø modliø siŸ za kogo™, kogo uk,si# w,Œ. To nam tylko pozwala wiedzieø, Œe On dotrzymuje wszystkie Swoje obietnice, a Jego S#owa s, dobre i prawdziwe. Amen. †† PamiŸtajcie o zgromadzeniach dzisiaj wieczorem i w nadchodz,c, ™rodŸ. I módlcie siŸ teraz za tego, który naprawdŸ potrzebuje modlitwy, to znaczy za mnie. I pamiŸtajcie, id›cie na zgromadzenie brata Robertsa, gdy on przyjedzie do naszego miasta i pozdrówcie go od naszej kaplicy. †‡ Zanim bŸdziemy czytaø Pismo šwiŸte, chcia#bym, Œeby™my powstali na nasze nogi, tylko na chwilŸ. I za™piewajmy _ bez muzyki po prostu refren albo dwa z tych starych, chwalebnych hymnów zboru. >Ma wiara patrzy wzwyŒ ku Tobie”. Dobrze, do#,czcie siŸ teraz wszyscy do mnie i ™piewajmy go. Nie my™lŸ o tym, jak wy ™piewacie, ™piewajmy to po prostu ku chwale BoŒej. Czy nas poprowadzisz, bracie Neville? >Ma wiara patrzy wzwyŒ ku Tobie, Baranku z Golgoty, Boski Zbawco. Wys#uchaj mnie teraz, gdy siŸ modlŸ, Odejmij ode mnie wszelk, m, winŸ, O, pozwól mi, Œebym od dzisiaj By# ca#kiem Twój! Gdy kroczŸ ciemnym labiryntem Œycia, A smutek rozpo™ciera siŸ wokó# mnie, B,d› Ty moim Przewodnikiem. RozkaŒ ciemno™ci, by siŸ zmieni#a w dzie§, Usu§ wszelki smutek i strach. Nie pozwól mi zb#,dziø kiedykolwiek Od Ciebie na manowce”. †ˆ Z naszymi pochylonymi g#owami, chcia#bym czytaø z tych ™wiŸtych pism Biblii _ ew. Mateusza, 7. rozdzia#, 13. i 14. werset. I 10 MÓWIONE S~OWO niechby Pan do#,czy# Swoje obfite b#ogos#awie§stwa, kiedy Je czytamy. #Wchod›cie przez ciasn) bramŸ, albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez ni) wchodz). A ciasna jest brama i w)ska droga, która prowadzi do Œywota; i niewielu jest tych, którzy j) znajduj)”. †‰ Módlmy siŸ. O, BoŒe, Który na nowo wyprowadzi#e™ Pana Jezusa ze ™mierci i z grobu, i przedstawi#e™ nam Go dzisiaj do po#udnia jako Œyw, OfiarŸ, my pokornie po™wiŸcamy na nowo nasze Œycia Tobie, z my™lami o tym, Œe Ty bŸdziesz pamiŸta# o nas. Kiedy byli™my jeszcze grzesznikami, umar#ymi w grzechu i w nieprawo™ciach, Ty pos#a#e™ Swego jednorodzonego Syna w postaci grzesznego cia#a, aby siŸ sta# przeb#aganiem za nasze grzechy _ aby ten Niewinny, który cierpia# za nasze winy, móg# nas pojednaø na nowo do spo#eczno™ci razem z Tob,. †Š Zatem, o BoŒe, je™li jest grzech wpo™ród nas dzisiejszego dopo#udnia, co™, co by przeszkadza#o Duchowi šwiŸtemu, by przyniós# nam Poselstwo od Boga do kaŒdego z naszych serc, modlimy siŸ pokornie, Panie, Œeby™ Ty przebaczy# nam nasze winy. Oczy™ø nas Krwi, Pana Jezusa, Który^ My sami wiemy, Œe jeste™my niczym i my wyznajemy, Œe jeste™my niczym. Lecz Ty jeste™ ™wiŸty, Ty jeste™ wierny, Ty jeste™ sprawiedliwo™ci,, Ty jeste™ samym œród#em mi#osierdzia. I my do niego dzisiaj pokornie przychodzimy w uniŒeniu jako pokutuj,ce dusze. Jak wynika z tego ™wiadectwa, które wysz#o z Jamajki i z Portoryka, gdzie Ty dokonywa#e™ takie wielkie dzie#a, o BoŒe, jest to znak przyj™cia Tego Sprawiedliwego. †‹ JakŒe, Ty uratowa#e™ brata Evansa od jadowitych zŸbów tego wŸŒa, poniewaŒ on by# wierz,cy, a Twoje S#owa s, zawsze prawdziwe. Zatem, Panie, wyratuj nas od jadowitych zŸbów ™mierci dzisiaj do po#udnia, kiedy nas wróg uk,si# i zatru#. Niech Twój uzdrawiaj,cy balsam dzisiaj do po#udnia, Panie, przesi,knie nasze duchy i oczy™ci nas od wszelkiej nieprawo™ci. Uzdrów choroby fizycznych cia#, które s, poturbowane przez moce nieprzyjaciela. Niechby zostali uzdrowieni wszyscy, którzy s, w Boskiej Obecno™ci. ‡‚ Mów do nas teraz przy pomocy Twego napisanego S#owa, Panie. Nie wiem, co mam powiedzieø, lecz Ty zatroszczysz siŸ o to. I Ty nas ostrzeŒ, Panie, i przygotuj nas na Twoje Przyj™cie. Bowiem prosimy o to w Imieniu Jezusa i przez wzgl,d na Niego. Amen. ‡ƒ Ja siŸ zawsze trochŸ spó›niam, bo ja teraz czeka#em. A s,dzŸ, Œe niedzielna szko#a odpada. Lecz to ma co™ do siebie _ kiedy przyjdŸ do domu, odczuwam po prostu, jak bym mia# czasu pod dostatkiem. CIASNA JEST BRAMA 11 Wiecie, jeste™my mimo wszystko w zbyt wielkim ruchu. Zatem, bŸdziemy po prostu wierzyø Bogu. ‡„ Nasz Pan da# to surowe ostrzeŒenie ludziom Jego generacji _ tym ludziom, którzy byli bardzo religijni. I On powiedzia#: >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, która prowadzi do Œywota, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. NuŒe, nie by#o to dlatego, Œe nie byli religijni. Oni byli bardzo religijni. I dlatego, Œe oni zaufali ko™cio#owi i pewnym wyznaniom wiary i denominacjom, i wierzyli (w pewnej mierze) w Boga, oni my™leli, Œe wszystko by#o w porz,dku. Lecz On im powiedzia#, Œe tych, którzy wejd, do ™rodka, bŸdzie niewielu. ‡… I ja siŸ zastanawiam dzisiaj do po#udnia, czy bym nie móg# przyrównaø tamtej generacji do naszej generacji. Widzicie, by#o to pod koniec okresu `ydów i On siŸ powo#ywa# na róŒnych ludzi i róŒne zako§czenia innych okresów czasu, i powiedzia# im, Œe ta sama rzecz, która by#a uczyniona we wcze™niejszych okresach, zosta#a uczyniona przed nimi. A oni tego nie poznali. I spójrzmy na niektóre z tych rzeczy, o których On mówi#. ‡† Oni nie potrafili na przyk#ad uwierzyø, Œe Bóg by# w tym MŸŒczy›nie. To by#a najwiŸksza przeszkoda, któr, oni musieli przebrn,ø _ mianowicie jak to, Œe On, bŸd,c Cz#owiekiem, a jednak czyni# Samego Siebie Bogiem. Oni nie mogli zrozumieø, jak Bóg móg# zamieszkaø w ludzkim ciele. A we wszystkich wiekach, we wszystkich czasach Bóg zawsze przebywa# w cz#owieku. Czowiek jest przedstawicielem Boga. W kaŒdej generacji Bóg mówi do Swego ludu przy pomocy ludzkich ust. On zawsze wybiera kogo™ lub co™, czym On moŒe siŸ pos#uŒyø. ‡‡ I On im przypisywa# to, Œe s, tacy b#,dz,cy odno™nie Abrahama. On rzek#, powiedzia# im: >Je™li nazywacie samych siebie Ndzieømi Abrahama,’ a Abrahama waszym Nojcem ’ _ on widzia# Mój dzie§ i radowa# siŸ z niego _ Abraham, prorok”. I nie ma w,tpliwo™ci, Œe Jezus odnosi# to do nich, mianowicie On im udowodni#, Œe On jest Mesjaszem, poniewaŒ znak Mesjasza Mu towarzyszy#. I by#o tak poprzez wszystkie generacje _ ten znak Mesjasza. Lecz dlatego, Œe On czyni# Samego Siebie Bogiem, Samym Mesjaszem, oni siŸ na tym potknŸli. Oni tego nie potrafili zrozumieø. ‡ˆ OtóŒ, kiedy Abraham (którego oni nazywali swoim ojcem) spotka# siŸ z Bogiem, On by# równieŒ w ciele, bowiem On jad# miŸso cielŸce i kukurydziany chleb, i pi# mleko i mas#o w obecno™ci Abrahama, a jednak On by# Bogiem. Abraham Go rozpozna# jako Boga i nazwa# Go >Elohim”, co oznacza Wszechmog,cy Jahwe. MŸŒczyzna ubrany w odzienie, maj,cy proch na Swoim Ciele, a siedzia# pod drzewem, by mieø cie§ i spoŒywa# miŸso, i pi# mleko. Potem ci ch#odni, okrutnego serca, samolubni, sprawiedliwi `ydzi nie potrafili Mu uwierzyø, Œe jest Synem BoŒym, a nazywali Abrahama swoim ojcem. 12 MÓWIONE S~OWO A On powiadamia# ich o tym, Œe czyni te same rzeczy w Swoim ciele, które Bóg czyni# w innym ciele, kiedy On spotka# siŸ z ich ojcem, Abrahamem. I Abraham w to uwierzy#. A oni nie mogli temu uwierzyø. ‡‰ Widzicie, Abraham siedzia# w swoim namiocie, kiedy on dokona# wyboru, a ten wybór jest postawiony przed kaŒdego cz#owieka, który siŸ urodzi# na tym ™wiecie. Drzewo dobrego i zego jest postawione przed kaŒdego czowieka. A kiedy Lot, jego bratanek i ich pasterze zaczŸli siŸ sprzeczaø z powodu ziemi, Abraham, bŸd,c sprawiedliwym cz#owiekiem, rzek# im: >Niechaj nie bŸdzie sporów miŸdzy nami. Obierz sobie po prostu drogŸ, któr, pójdziesz”. Do tego dochodzi w Œyciu kaŒdego wierz,cego. I ta decyzja jest przed wami dzisiaj do po#udnia, i ona jest przede mn,. ‡Š Lot sobie nie pomy™la#, Œe wpadnie w odstŸpstwo, lecz on zacz,# zerkaø w kierunku Sodomy, gdzie sprawy uk#ada#y siŸ #atwiej. A wiele razy jest tak, Œe zerkamy w kierunku #atwej drogi. >Ja siŸ przy#,czŸ do tego-i-tego ko™cio#a i zobaczycie, Œe nikt nie powie nic przeciwko temu, poniewaŒ to jest najwiŸkszy ko™ció# w mie™cie”. ~atwa droga! Wiele razy czynimy tak, gdy jeste™my w b#Ÿdzie! ‡‹ PamiŸtajcie, jeŒeli na™ladujecie Chrystusa, to bŸdziecie znienawidzeni przez ludzi, bowiem wszyscy, którzy poboŒnie Œyj, w Chrystusie Jezusie, bŸd, cierpieø prze™ladowania. A je™li przyjdziesz do Chrystusa, nie przyjdziesz dziŸki jakiemu™ ko™cio#owi albo jakiej™ denominacji, albo jakiemu™ wyznaniu wiary. Ty przyjdziesz dziŸki Krwi, to jest jedyna droga do wewn,trz. I nie moŒesz przyprowadziø nikogo z sob,, przyjdziesz sam i staniesz na swoim w#asnym wyznaniu, i na swojej w#asnej wierze. Nie wjedziesz tam na wierze pastora albo na wierze twojej matki. Przyjdziesz jako jednostka, kiedy przyjdziesz do Boga! A wielokrotnie robimy takie nierozs,dne wybory. ˆ‚ Co gdyby Lot, gdy zobaczy# wszystko #atwe^ On widzia#, gdzie by#o duŒo pieniŸdzy i wiele popularno™ci, bowiem on by# cudzoziemcem i bystrym cz#owiekiem, wykszta#conym, mia# duŒo psychologii, i on potrafi# czyniø pewne rzeczy, a jednak zachowaø swoj, religiŸ. On sobie my™la#: >Ja mam wiarŸ w Boga, pójdŸ wiŸc do Sodomy po prostu i ja _ ja zarobiŸ trochŸ dodatkowych pieniŸdzy i stanŸ siŸ wielkim cz#owiekiem, moŒe znakomitym kaznodziej,”. Widzicie, musicie dokonaø wyboru. ˆƒ I laicy musz, zrobiø wybór. >Ja bŸdŸ chodzi# do tego-i-tego ko™cio#a tam. O, wszyscy w mie™cie my™l,, Œe jest najwiŸkszy! Patrzcie, burmistrz tego miasta naleŒy do tego ko™cio#a”. NuŒe, on móg# naleŒeø do ko™cio#a, który jest faktycznie dobry, lecz pomimo tego musicie oceniaø ten ko™ció# i jego ludzi w oparciu o Pismo šwiŸte. Czasami oni tam chodz,, poniewaŒ to jest popularna droga, CIASNA JEST BRAMA 13 a ludzie, którzy chodz, do pewnych lokali, ubieraj, siŸ lepiej. I tutaj w#a™nie pope#niamy fatalny b#,d. Zwróøcie teraz na to uwagŸ. ˆ„ A Abraham _ jedyna rzecz, któr, on móg# uczyniø, by#o zrobiø drugi wybór. A czasami drugi wybór jest lepszy niŒ pierwszy, jeŒeli jest dokonywany w ten sposób. ZauwaŒcie, nie trwa#o d#ugo, gdy Lot ujrza# to wielkie miasto _ on nie widzia# swojej Œony, zmieniaj,cej siŸ w s#up solny, mimo wszystko, nie widzia# ognia, spalaj,cego miasto. Lecz Abraham obra# drogŸ z kilku wzgardzonymi Pa§skimi. On pozosta# na pustyni. ˆ… A jednak, co gdyby Sara powiedzia#a^ NuŒe, pamiŸtajcie, Sara by#a najpiŸkniejsz, kobiet, w ca#ym kraju. Nie by#o tam tak piŸknej kobiety, jak Sara. KaŒdy, kto j, zobaczy#, zakocha# siŸ w niej. OtóŒ, jak #atw, spraw, by#oby dla Sary zrobiø wybór tego rodzaju. Lecz ona obra#a, Œe pozostanie z Abrahamem. ˆ† O, niewiasty, nie pozwólcie diab#u, Œeby was za™lepi# przez popularno™ø i przy#,czenie siŸ do tego i owego. Pozosta§cie w Chrystusie! Bowiem ta godzina jest tuŒ _ wielkie zniszczenia naszego kraju leŒH przed nami, gorsze niŒ zniszczenie Sodomy i Gomory. Sodoma i Gomora bŸdzie chlub, w porównaniu z nim. ˆ‡ OtóŒ, kiedy Abraham obra# tŸ drogŸ, która mu by#a dana przez Boga, i mia# ubog, czŸ™ø tego kraju, on wcale nie prosperowa#. Lecz pomimo wszystko on wiedzia# jedn, rzecz _ on s#uŒy# Bogu i wierzy# Bogu. ˆˆ WiŸc pewnego dnia przyszli tam trzej mŸŒczy›ni i oni byli porz,dnie zaprószeni i znuŒeni, a Abrahamowi by#o ich Œal, on rzek#: >Wst,pcie i usi,d›cie sobie pod dŸbem, choø na krótk, chwilŸ”. A kiedy on tam sta# rozmawiaj,c z nimi, rozpozna#, Œe oni nie byli tylko zwyk#ymi lud›mi. Na podstawie ich mowy _ oni byli innymi. I Abraham poszed# i zabi# cielŸ, przyrz,dzi# je i poleci# Sarze, by upiek#a chleb i przygotowa#a pokarm, by im go podaø. ˆ‰ Przypomnijcie sobie teraz, dwaj z nich byli anio#ami, anioami w ludzkim ciele, a jednym z nich by# Sam Bóg. A Ten, Który by# Bogiem, by# Swymi plecami zwrócony do namiotu. ˆŠ A Sara pozosta#a w namiocie. LubiŸ to, kiedy widzŸ niewiastŸ pozostaj,c, na swoim miejscu, która nie wychodzi i nie mówi kaŒdym razem swemu ma#Œonkowi, co ma robiø, kiedy kto™ wpadnie na chwilŸ. Lecz ona pozosta#a w namiocie. Niew,tpliwie zmywa#a moŒe naczynia lub robi#a co™ innego. ˆ‹ A Ten, Który by# Bogiem, On ci,gle spogl,da# w kierunku Sodomy i On im powiedzia#, co ma zamiar uczyniø. A ci dwaj anio#owie udali siŸ tam, by g#osiø EwangeliŸ. Lecz Jeden pozosta#, by# to Ten, Który by# Bogiem, i On powiedzia#: >Ja nie zatajŸ przed 14 MÓWIONE S~OWO Abrahamem tych tajemnic, które wiem, bowiem on bŸdzie dziedzicem ™wiata”. ‰‚ O, my mamy prawo dzisiaj do po#udnia, zborze, wiedzieø tajemnice Przyj™cia Pa§skiego. PoniewaŒ: >B#ogos#awieni pokój czyni,cy, albowiem synami Boga nazwani bŸd,. B#ogos#awieni, którzy #akn, i pragn,, albowiem bŸd, nasyceni. B#ogos#awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl,daj,. B#ogos#awieni cisi, albowiem oni odziedzicz, ziemiŸ”. Zatem, je™li ko™ció# Œywego Boga ma odziedziczyø ziemiŸ, nie moŒe byø przed nim Œadnych tajemnic. ‰ƒ >Wszystko, co Mi powiedzia# Ojciec, powiedzia#em wam”, powiedzia# Jezus. A oni nie mogli uwierzyø w Niego. ‰„ WiŸc w dniach Abrahama, gdy On powo#ywa# siŸ na to przed nimi, On powiedzia#, Œe Abraham mówi# do Anio#a, a Jego plecy by#y zwrócone do namiotu, i On rzek# Abrahamowi, Œe On go nawiedzi dzieciŸciem. A Sara ™mia#a siŸ w namiocie. A On powiedzia#: >Dlaczego siŸ Sara ™mia#a?” Co On pokazywa#? >Dlaczego siŸ Sara ™mia#a?” By#o to tylko kilka godzin przed zag#ad,, kiedy siŸ to sta#o. TuŒ przed zag#ad, _ ten ogie§ zst,pi# z niebios i spali# to miasto, a ten znak by# pokazany. ‰… A Jezus powiedzia#: >Wy pope#niacie b#,d” _ tym wielkim doktorom teologii, temu religijnemu narodowi, gdzie dos#ownie miliony by#y wierz,cymi. On rzek#: >Wy pope#niacie b#,d, nie znaj,c Pism ani Mocy BoŒej”. Do takiej generacji jak ta, która by#a dobrze wykszta#conymi lud›mi, którzy byli uczonymi i wychowanym ko™cio#em. Kiedy siŸ urodzi#o dzieciŸ, ono by#o w#asno™ci, ko™cio#a. On musia# byø Izraelit,. Osiem dni po jego urodzeniu zrobiono mu obrzezkŸ i by# Izraelit, od pocz,tku. A kap#a§stwo wywodzi#o siŸ z Lewitów, którzy byli od setek lat wykszta#ceni w Pi™mie šwiŸtym. Jednak Jezus powiedzia#: >Wy pope#niacie b#,d nie znaj,c Pism!” Oni je znali w swoim w#asnym podrŸczniku do nauczania, oni je znali na podstawie swego katechizmu, oni je znali na podstawie swej w#asnej teologii. Lecz Jezus powiedzia#: >Wy Go nie znacie _ Pisma, ani nie znacie Mocy BoŒej. Gdyby™cie znali Abrahama, poznaliby™cie i Mnie. Gdyby™cie byli dzieømi Abrahama, poznaliby™cie Mnie, bowiem Abraham radowa# siŸ, gdy ujrza# Mój dzie§, bowiem on przewidzia# ten dzie§. Kiedy sta#em przed nim tam wówczas w postaci cia#a i pokaza#em to, on pozna#, Œe to jestem Ja, i on Mnie nazwa# NElohimem.’ Lecz tutaj Ja czyniŸ to samo przed wami, a wy Mnie nazywacie NBelzebubem’.” >O” _ rzekli oni _ >Abraham jest naszym ojcem”. >Wy nazywacie Abrahama swoim Nojcem’?” ‰† On rzek#: >No wiesz, my, my naleŒymy do ko™cio#a. My jeste™my CIASNA JEST BRAMA 15 religijnym narodem. My jeste™my wielkim ludem. My jeste™my BoŒym ludem!” Jezus rzek#: >Wy jeste™cie z diab#a, on jest waszym ojcem”. ‰‡ Chcia#bym przyrównaø tamt, generacjŸ do tej dzisiejszej, gdy s, dos#ownie miliony ludzi, wyznaj,cych chrze™cija§stwo, a nie wiedz, o Bogu nic wiŸcej, niŒ Hotentot o nocy w Egipcie. Dzisiaj s, mŸŒczy›ni i kobiety _ dos#ownie miliony ludzi, wyznaj,cych chrze™cija§stwo, którzy sobie roszcz, pretensje do Chrystusa, a nie znaj, podstawowej zasady Mocy Jego zmartwychwstania i nigdy nie skosztowali Jego dobroci. Oni nigdy nie odczuli Jego Mocy. Ich oczy s, za™lepione na PrawdŸ. ‰ˆ Powiedzia#: >Wy jeste™cie ™lepymi, prowadz,cymi ™lepych. Czy nie^ je™li ™lepy prowadzi ™lepego, czy obydwaj nie wpadn, do jamy?” ‰‰ Zatem, oni my™leli: >My jeste™my chrze™cijanami. My jeste™my wierz,cymi. NaleŒymy do ko™cio#ów na najwyŒszym poziomie, jakie istniej,. Nasi rabini s, najlepiej wyszkolonymi uczonymi, jacy istniej,”. A jednak Jezus powiedzia# im, Œe oni nawet nie znaj, Pisma šwiŸtego. ‰Š Widzicie, jak to Bóg ukry# przed oczyma m,drych i roztropnych, a objawi# to niemowlŸtom _ takim które siŸ bŸd, uczyø? O, co za wielka Moc i Niesko§czono™ø Boga! Jak dobrym On jest dla tych, którzy pragn, chodziø przed Nim sprawiedliwie! On im nie odmówi Œadnej dobrej rzeczy. ‰‹ A widzimy w tym czasie, Œe nasz naród, nasz ™wiat, jest skaŒony przez t, sam, rzecz! Š‚ Jezus chcia# ich napomnieø i skorygowaø. Oni rzekli: >O, Abraham jest naszym ojcem. I my bŸdziemy w Chwale, nie martw siŸ o to, bowiem my wierzymy w Boga. My jeste™my profesorami i wierzymy w Boga, i my nauczamy nasz lud. A kim Ty jeste™, Œe tutaj przychodzisz z tajemniczym ma#ym znakiem, a próbujesz to nazywaø Bogiem? Ty nie jeste™ nikim innym niŒ Belzebubem”. Tutaj to macie, oni mieli swoje wyznania wiary i swoj, denominacjŸ. Jezus im rzek#: >Wy jeste™cie z diab#a”. Pomy™lcie o tym! Šƒ I ja bym chcia# przyrównaø tamt, generacjŸ do tej dzisiaj, kiedy mamy miliony przy#,czaj,cych siŸ ko™cio#ów _ mamy ich dziesi,tki tysiŸcy. A Bóg zstŸpuje w dó#, by Œyø znowu w Swoim ko™ciele i czyniø te same rzeczy, których On dokonywa# wówczas, by uczyniø Samego Siebie tym samym wczoraj, dzisiaj i na wieki. A ludzie odwracaj, siŸ do tego ustawicznie swoimi plecami, niektórzy aby byø popularni, niektórzy aby siŸ wymigaø od dokonania wyboru. Jest to wmuszane ludziom! Ty musisz dokonaø wyboru. Nie moŒesz staø neutralnie. Musisz powiedzieø >tak” albo >nie”. Nie odejdziesz tymi 16 MÓWIONE S~OWO drzwiami jako taki sam cz#owiek, jaki tutaj przyszed#e™. Nie moŒesz tego uczyniø. Musisz dokonaø wyboru. Obierz Chrystusa dzisiaj do po#udnia. Š„ Oni my™leli, Œe wszyscy, którzy naleŒ, do ko™cio#a, bŸd, zbawieni. Jezus powiedzia#: >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, lecz niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Š… Pozwólcie, Œe was ostrzegŸ dzisiaj do po#udnia, zborze, b,d›cie ostroŒni. Do tego jest dzisiaj potrzebny czas w naszej faryzeuszowskiej, zarozumia#ej generacji ob#udy, w której my Œyjemy. Jest to godzina, kiedy mŸŒczy›ni i kobiety stoj, w ko™cio#ach i siedz, w #awkach, i ™piewaj, hymny BoŒe, a wychodz, z tego ko™cio#a i pal, papierosy, pij, whisky, chodz, na zabawy taneczne i Œyj, dla ™wiata, i opowiadaj, brudne, spro™ne Œarty, a nazywaj, samych siebie >chrze™cijanami”. Je™li mŸŒczy›ni i kobiety potrafi, odej™ø od kazalnicy albo z ko™cio#a, i z miejsca, gdzie jest Moc zmartwychwstania, gdzie ten sam znak Mesjasza porusza siŸ miŸdzy nimi, a nie s, nowym stworzeniem w Chrystusie, to tam jest co™ nie tak. Kiedy gazety tr,bi, o tym od wybrzeŒa do wybrzeŒa, tam i z powrotem, od mro›nych rejonów Pó#nocy do tropikalnych dŒungli Po#udnia _ Bóg to posy#a, a ludzie siŸ ustawicznie odwracaj, do tego plecami. Co potem moŒemy powiedzieø, co moŒemy uczyniø? Zwracamy siŸ z powrotem do Pisma šwiŸtego, gdzie On powiedzia#: >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, i niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Š† On rzek#: >Jako by#o w dniach Noego, tak bŸdzie w czasie Przyj™cia Syna Cz#owieczego”. S#uchajcie, w dniach Noego ™wiat by# zaludniony mniej wiŸcej tak, jak jest dzisiaj. Ich nauka przewyŒsza#a nasz,. Oni budowali sfinksy i piramidy, i czynili rzeczy, których nie potrafimy uczyniø dzisiaj. Wielcy, bystrzy ludzie na wysokim poziomie. I przypomnijcie sobie, nauka mówi dzisiaj: >Jest jedna minuta do pó#nocy”. Jedna minuta, nim zegar wybije godzinŸ ™mierci. Jest pó›niej, niŒ sobie my™limy. Mam nadziejŸ, Œe _ ufam, Œe Duch šwiŸty wryje to do serca kaŒdego wierz,cego _ >jak w dniach Noego”! Š‡ Ilu zosta#o ocalonych w dniach Noego z tamtej generacji? O™miu, o™miu z wielu milionów. On powiedzia#: >Tak bŸdzie w czasie Przyj™cia Syna Cz#owieczego”. Šˆ >A jako by#o w dniach Sodomy, tak bŸdzie w czasie Przyj™cia Syna Cz#owieczego”. Z tych dziesi,tek tysiŸcy ocaleli tam tylko trzej. Š‰ Wy mi potem powiecie: >Kaznodziejo, a co wszystkie te tysi,ce, które przyjd, razem z Nim?” OtóŒ, bracie, oni siŸ zebrali z wielu generacji. ŠŠ Ja bŸdŸ zaskoczony, je™li tuzin wyjdzie z tej generacji. >Ciasna CIASNA JEST BRAMA 17 jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Š‹ O, ja znam te ko™cio#y, co oni mówi,: >Je™li zapiszesz swoje nazwisko do tej ksi,Œki i staniesz siŸ cz#onkiem tego, to jeste™ w porz,dku”. Nie ma takiego miejsca Pisma šwiŸtego. JeŒeli wszyscy maj, swe nazwisko w tej ksi,Œce oraz w _ w ko™ciele, bŸdzie ich miliardy razy miliardy razy miliardy _ wszyscy wejd, do ™rodka. Potem tam bŸd, wszelkiego rodzaju duchy i w jakim stanie bŸdzie potem Niebo? Pomy™lcie o tym teraz. ‹‚ Kto™ by mi rzek#: >Zaczekaj chwileczkŸ, bracie Branham. Taki-itaki _ ja ich s#ysza#em mówiø w jŸzykach, ja wiem, Œe oni to osi,gn,”. ‹ƒ To wcale nie znaczy, Œe oni to osi,gn,. Pawe# powiedzia# w 1. Koryntian 13: >Choøbym mówi# jŸzykami ludzkimi i anielskimi, a mi#o™ci bym nie mia#, jestem niczym”. ‹„ >O, poszed#em na zgromadzenie Tego-i-tego. O, on czyni# wielkie, potŸŒne sprawy. Widzia#em, jak on sprawi#, Œe ™lepy widzi”. ‹… On móg#by byø pomimo tego zgubiony. >Wielu przyjdzie do Mnie w owym dniu i powiedz,: NPanie, czy ja nie g#osi#em w Twoim Imieniu, czy nie prorokowa#em? Czy w Twoim Imieniu nie wypŸdza#em z#ych duchów? Czy nie czyni#em w Twoim Imieniu wiele potŸŒnych spraw?’ On powie: NOdst,pcie ode Mnie, wy czyniciele nieprawo™ci, Ja was nawet nie zna#em’.” >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. ‹† Pozwólcie, Œe wam podam pewne obliczenia, które wami wstrz,sn,. Wed#ug wiedzy lekarskiej w mie™cie Chicago _ wed#ug statystyk lekarzy w ci,gu trzydziestu dni jest tylko w mie™cie Chicago trzydzie™ci tysiŸcy przypadków aborcji, które zarejestruj, lekarze. Jak duŒo jest tych ma#ych pigu#ek i innych rzeczy, które ludzie stosuj, _ przypadków aborcji? ‹‡ Statystyka w Stanach Zjednoczonych mówi, Œe siŸ rodzi wiŸcej nie™lubnych dzieci, niŒ dzieci urodzonych w ™wiŸtym stanie ma#Œe§skim. Czy wiedzieli™cie, Œe Biblia mówi w 5. MojŒeszowej 14. 2, Œe >nie™lubne dziecko _ Œe to bŸdzie trwaø czterysta lat, nim to przeminie”? Dzieci ich dzieci dzieci dzieci dzieci nie mog, stan,ø w zgromadzeniu Pa§skim _ czterysta lat, dziesiŸø generacji. Czterdzie™ci lat trwa jedna generacja. Jego pra-pra-pra-pra-pra-prapradziadek by# nie™lubnym dzieckiem, on nie wchodzi w rachubŸ! Co zatem? PokaŒcie mi, gdzie to zosta#o zmienione. ‹ˆ Do czego dochodzimy? A teraz te nie™lubne dzieci z powodu cudzo#óstwa i grzeszne kobiety ubrane na ulicy jak mŸŒczy›ni, co jest obrzydliwo™ci, w oczach Boga, pal, papierosy, pij, napoje alkoholowe _ tak zwani wyznaj,cy chrze™cijanie. Niech Bóg broni, 18 MÓWIONE S~OWO taka banda nierz,dnic! To siŸ zgadza. Potem nazywaj, siebie chrze™cijanami? Nic dziwnego, Œe Jezus powiedzia#: >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. ‹‰ Oni siŸ nie upokorz,. Oni s, nakrochmaleni. Patrzcie, kiedy Dawidowi powiedziano o jego grzechu, który pope#ni#, on szybko pokutowa#, a Bóg mi#owa# go za to. Powiedz im o ich grzechach, oni powiedz,: >JuŒ nigdy wiŸcej nie przejdŸ przez te drzwi”. Dlaczego? Oni maj, do™ø innych miejsc, gdzie mog, pój™ø, oni mog, i™ø do tych nie™lubnych spelunek, które siŸ pogodz, z czym™ takim. Lecz jest czas, aby kaznodzieje w#oŒyli zupe#n, zbrojŸ BoŒ, i g#osili S#owo bez zawierania kompromisu _ EwangeliŸ. Ludzie powinni siŸ upokorzyø. ‹Š Nie ma juŒ wiŸcej szczero™ci miŸdzy chrze™cijanami. Oni chc, mówiø: >Ja jestem metodyst,, ja jestem baptyst,, ja jestem zielono™wi,tkowcem”, to nie znaczy ani [Brat Branham strzela swoimi palcami _ wyd.] tyle dla Boga. ‹‹ >Ja mówi#em jŸzykami, ja dokonywa#em cudów”. My na to k#adziemy ca#y nacisk, chociaŒ to jest jedna z najbardziej za™lepiaj,cych rzeczy, które oni mogli czyniø. Oczywi™cie. Deszcz spada na sprawiedliwego i na niesprawiedliwego tak samo. Deszcz podlewa plony tak samo jak podlewa chwasty, Roy. Ten sam deszcz, ten sam Duch šwiŸty spada na ludzi. To pomimo tego nie znaczy^ Ich natura musi byø odmienna _ z wewn,trz na zewn,trz. Nie manifestacja i demonstracja na zewn,trz, lecz Duch Œyj,cego Boga wewn,trz, który czyni tego cz#owieka nowym stworzeniem, który upokarza jego serce albo jej serce przed Bogiem. ƒ‚‚ Ty powiesz: >Kaznodziejo, ty mi chcesz powiedzieø, Œe w,tpisz, czy ich bŸdzie tuzin z tych milionów _ z czterech miliardów ludzi na ™wiecie?” Ja w,tpiŸ, czy ich bŸdzie tuzin, którzy dost,pi, Zachwycenia. Pomy™lcie o tym! Ja wam mówiŸ to, co Jezus powiedzia# tutaj w Ewangelii. Pomy™lcie o tym! ƒ‚ƒ Co to ma do powiedzenia? PoniewaŒ niemoralno™ø wkrad#a siŸ miŸdzy ludzi, zaczŸ#y siŸ rodziø nie™lubne dzieci _ to ich wykre™la z listy. Widzicie, mogliby™my staø tutaj ca#e godziny i przedstawiaø te sprawy, a widzicie, Œe Œyjemy w przekupnej, zas#uguj,cej na potŸpienie, zepsutej do szpiku ko™ci generacji ludzi. Nic dziwnego, Œe oni nie mog, zobaczyø znaków, nic dziwnego, Œe nie bŸd, s#uchaø Ewangelii, oni s, zatwardziali, a jednak tak religijni i poboŒnisie. ƒ‚„ Czy Jezus nie powiedzia#, iŒ >Duch mówi wyra›nie, Œe w ostatecznych czasach ludzie bŸd, popŸdliwi, nadŸci, mi#uj,cy wiŸcej rozkosze niŒ Boga, przymierza nie dotrzymuj,cy, niepow™ci,gliwi, zawziŸci, gardz,cymi tymi dobrymi, maj,cy formŸ poboŒno™ci”? Rozumiecie? O, wy moŒecie krzyczeø, oczywi™cie. MoŒecie mówiø CIASNA JEST BRAMA 19 jŸzykami, na pewno. Wiara bŸdzie wypŸdzaø diab#y, z pewno™ci,. Lecz nie o tym my mówimy. ƒ‚… Potem by™cie mi powiedzieli: >Bracie Branham, jakie jest znamiŸ chrze™cijanina? Kto bŸdzie zbawiony? Czy ty bŸdziesz, bracie Branham?” Ja ufam w tej sprawie Bogu. Ja nie wiem. Ja wierzŸ, Œe jestem. PorównujŸ moje Œycie codziennie ze S#owem. JeŒeli nie ŒyjŸ wed#ug tego S#owa, to co™ jest nie tak, ja muszŸ powróciø i doprowadziø to do porz,dku. ƒ‚† >OtóŒ”, mówicie, >bracie Branham, kiedy ludzie mówi, jŸzykami, czy to nie znaczy, Œe oni s, zbawieni?” O nie! Nie, faktycznie! Ja s#ysza#em czarownice i czarowników mówi,cych jŸzykami wszelkiego rodzaju bzdury. Widzia#em ludzi, którzy mówili jŸzykami, a Œyli z Œon, innego mŸŒczyzny. Widzia#em ludzi, mówi,cych jŸzykami i skacz,cych do góry i w dó#, i krzycz,cych, jakby siŸ pali# dom, a wyszli i ubijali nieuczciwe transakcje, i kradli, mówili k#amstwa, i wszystko moŒliwe. Jak siŸ moŒecie tego spodziewaø? O nie. ƒ‚‡ NaleŒ, do ko™cio#a, s, diakonami w ko™ciele, tacy poboŒnisie jak tylko mog, byø. Patrzcie, czy my™licie, Œe kupowaliby benzynŸ w niedzielŸ? Nie. Lecz w poniedzia#ek uczyni, co™ brudnego, skaŒonego i pod#ego. Bóg mieszka w sercu, nie na zewn,trz, tu chodzi o co™, co wychodzi ze serca. ƒ‚ˆ >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Jako by#o w dniach Noego _ o™miu z tych milionów; jako by#o w dniach Sodomy _ trzej z milionów; tak bŸdzie w czasie Przyj™cia Syna Cz#owieczego. ƒ‚‰ I widzicie to zepsucie, w którym siŸ znajdujemy. Widzicie, jak kaŒdy cz#owiek z wyobra›ni,, cz#owiek _ on wychodzi na zewn,trz, a diabe# sprawia, Œe inteligentni kaznodzieje stoj, za kazalnic, i pozwalaj,, Œeby to ludziom usz#o na sucho. ƒ‚Š Onegdaj kto™ powiedzia#: >Ja bym ciŸ nie pu™ci# za moj, kazalnicŸ, ty by™ sprawi#, Œe moje kobiety by zwariowa#y”. Nie, one juŒ s, takie. To by ich doprowadzi#o do w#a™ciwych my™li _ powiedzieø im tam, by przesta#y nosiø to odzienie i inne rzeczy. OtóŒ, kto™ to musi zrobiø. ƒ‚‹ Powiedzia#em mojej Œonie: >Czy ja sam zwariowa#em? Czy jestem ob#,kany? WzglŸdnie, co siŸ dzieje ze mn,?” Co™ tam wewn,trz nie moŒe pozostaø cicho. Ja To muszŸ powiedzieø, bez wzglŸdu na to, co mówi ktokolwiek. ƒƒ‚ Mówi,: >Ty zrujnujesz swoj, us#ugŸ”. OtóŒ, kaŒda us#uga, któr, Ewangelia zrujnuje, powinna zostaø zrujnowana. BoŒe, daj nam ™mia#o™ci, by staø w obronie tego, co jest Prawd, i mówiø PrawdŸ o tym! To jest grzech, ha§ba! 20 MÓWIONE S~OWO ƒƒƒ >Ciasna jest brama”, powiedzia# Jezus, >i w,ska jest droga”. A wy, którzy my™licie, Œe miliony, i Œe wy wszyscy metody™ci, bapty™ci, prezbiterianie, oraz zielono™wi,tkowcy wejdziecie do ™rodka, bŸdziecie zaskoczeni w owym dniu. Jezus powiedzia#: >Wielu przyjdzie i usi,d, w Królestwie i powiedz,: NJa mam prawo byø tutaj’.” On rzek#: >Lecz dzieci Królestwa wyrzuc, ich precz. Tam bŸdzie p#acz i lamentowanie oraz zgrzytanie zŸbów”. Zrób raczej remanent dzisiaj do po#udnia, chrze™cijaninie. BŸdzie ich dziesiŸø razy miliony razy miliardy podaj,cych siŸ za chrze™cijan, i gorliwych w swoim Œyciu, którzy nie wejd, przez bramŸ. Jezus tak powiedzia#. >Ilu ich wejdzie?” ƒƒ„ Ja nie wiem, ilu ich wejdzie. Jedyna sprawa to: >BoŒe, pozwól mi byø jednym z nich!” Tak jest. On jest SŸdzi,. >Pozwól mi byø jednym”. ƒƒ… Mówicie: >Bracie Branham, jak moŒna zatem rozpoznaø, czy to chrze™cijanin?” ƒƒ† Ja nie wiem. Lecz pozwólcie, Œe wam powiem, co mówi Pismo šwiŸte. Wy w Nie z pewno™ci, wierzycie. Kiedy Duch šwiŸty by# pos#any na ziemiŸ, Bóg mówi# przez Ducha šwiŸtego. On wys#a# najpierw anio#a, najpierw. I On rzek#: >Id› poprzez miasto i w™ród ludzi, i uczy§ znak na ich czo#ach _ tych, którzy wzdychaj, i p#acz, z powodu obrzydliwo™ci, karc,c te sprawy”. ƒƒ‡ Czym jest obrzydliwo™ø? Kobieta, która siŸ oblecze w odzienie, które naleŒy do mŸŒczyzny. To robi Bogu md#o™ci. Czy by#e™ kiedykolwiek w pobliŒu czego™ obrzydliwego? Jakie ci to sprawia md#o™ci! Nie moŒesz tego znie™ø. Kobieta, która siŸ oblecze w odzienie, które naleŒy mŸŒczy›nie _ w ten w#a™nie sposób odczuwa to Bóg; ty moŒesz ™piewaø w chórze, moŒesz siŸ modliø kaŒdego dnia i krzyczeø kaŒdego dnia, czy Œyø dla Boga kaŒdego dnia; w Obecno™ci Boga jeste™ potŸpiona. To jest dok#adnie to, co mówi Pismo šwiŸte. >Obrzydliwo™ø!” A ci, którzy popieraj, tak,, bŸd, mieø dzia# z tak,. ƒƒˆ BoŒe, daruj nam #aski, Œeby™my stanŸli przeciwko czemu™ takiemu. JeŒeli bŸdziesz musia# stan,ø sam, sta§ tam i trzymaj S#owo BoŒe w swojej rŸce. Ono nigdy nie zawiedzie. ƒƒ‰ My™my teraz doszli do czasu, kiedy obrzydliwo™ø ludzka^ A anio# wyszed#, aby znowu pieczŸtowaø. Znajd›cie mi jednego cz#owieka w Jeffersonville, je™li chcecie wiedzieø, kto tego dost,pi, znajd›cie mi jedn, osobŸ w naszym mie™cie, która wzdycha i p#acze, jest ustawicznie zmartwiona i zmŸczona i modli siŸ z powodu obrzydliwo™ci, która siŸ dzieje w mie™cie. Czy moŒesz podnie™ø swoj, rŸkŸ i po#oŒyø j, na jedn, osobŸ? We› zatem to Pismo šwiŸte: >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, która prowadzi do `ycia, a CIASNA JEST BRAMA 21 niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. To znaczy tylko ci, którzy maj, zostaø zapieczŸtowani. ƒƒŠ O, mogŸ wam pokazaø wielu, chodz,cych do ko™cio#a. MogŸ wam pokazaø wielu, ™piewaj,cych w chórze. MogŸ wam pokazaø wielu, którzy nauczaj, niedzieln, szko#Ÿ. MogŸ wam pokazaø wielu, którzy s, na czele wielkich stowarzysze§. MogŸ wam pokazaø wielu, którzy krzycz,, wielu, którzy mówi, jŸzykami, wielu, którzy pracuj, na niwie Ewangelii. ƒƒ‹ Lecz pokaŒcie mi kogo™, kto jest w swoim sercu tak zmartwiony z powodu grzechów tego ™wiata! PokaŒcie mi kaznodziejŸ, który potrafi dzi™ stan,ø i potŸpiø te denominacje. PokaŒcie mi kaznodziejŸ, który powstanie i powie te sprawy, i potŸpi te denominacje. On tego raczej nie zrobi, on by zosta# wyrzucony _ to jest jego ›ród#o utrzymania. ƒ„‚ Nic dziwnego, Œe Billy Graham powiedzia# Jack’owi Moore, nie rozumiej,c, jak moje zgromadzenia maj, powodzenie, rzek#: >On nie jest baptyst,, ani nie jest metodyst,, wzglŸdnie zielono™wi,tkowcem”. Powiedzia#: >A oni wszyscy s, przeciw niemu”. Oczywi™cie, nie mówiŸ tego^ Powodem, dlaczego to powiedzia#em jest to, Œe tego nie mogŸ powiedzieø publicznie. Ja to mówiŸ memu w#asnemu zborowi. PrzeŒywam zmagania, poniewaŒ godzina do™wiadcze§ przysz#a na mnie. ƒ„ƒ Oni mówi,: >JeŒeli przyjdziesz, bŸdzie to w porz,dku, lecz nie mów niczego o Tym”. MoŒe by™cie lepiej nie puszczali pary z gŸby. ƒ„„ Ja bŸdŸ g#osi# to, co mi Bóg poleci# g#osiø! To siŸ zgadza. Jeden z tych o™miu bŸdzie gdzie™. Jeden z nich gdzie™ bŸdzie. Lecz w owym dniu nie chcŸ byø winien tego, Œe zawiera#em kompromis z powodu jakiego™ wyznania wiary albo jakiej™ nauki ko™cielnej, albo jakiej™ denominacji. Ja g#osi#em PrawdŸ! ƒ„… Oni mówi,: >Dlaczego ty nie _ dlaczego twoja us#uga, bracie Branham, która wydaje siŸ byø tak wielka, nie rozchodzi siŸ tak, jak czyni, ci inni mŸŒowie?” ƒ„† O to tam w#a™nie chodzi. O to chodzi. Ja przychodzŸ do miasta _ czy my™licie Œe Zbory BoŒe bŸd, wspó#pracowaø ze mn,? Nie w tym, w co ja wierzŸ _ oni nie. MoŒe zyskam kogo™ od czasu do czasu. My™licie, Œe by metody™ci wspó#pracowali? Spróbujcie, a stwierdzicie. B,d› moim menaŒerem jeden tydzie§. JeŒeli cz#owiek wejdzie do ™rodka, wejdzie tam w Imieniu Jezusa. To siŸ zgadza. ƒ„‡ O, oczywi™cie, oni ciŸ tam przyjm,, na pewno, i umieszcz, ciŸ tam gdzie™ w jakim™ lokalu, i to tak, Œe nie bŸdziesz mia# w Œaden sposób z nimi kontaktu. A potem, kiedy odejdziesz, powiedz,: >O, nuŒe, brat Branham odchodzi trochŸ od zmys#ów _ po prostu trochŸ, wiecie. On^” 22 MÓWIONE S~OWO ƒ„ˆ Je™li ja odchodzŸ od zmys#ów, to Biblia odstŸpuje od Nauki. Tak w#a™nie mówi Biblia! O, tak. ZwaŒajcie! ƒ„‰ Jezus powiedzia#: >Czemu mnie nazywacie NBelzebubem’?” Wy wierzyli™cie Salomonowi _ jego znakowi rozpoznawania. Wy uwierzyli™cie w jego czasie. Królowa Po#udnia przysz#a z najdalszych kra§ców ziemi, Œeby ogl,daø ten dar, i ona we§ uwierzy#a, kiedy go zobaczy#a. A wy siedzicie i przygl,dacie siŸ temu codziennie, a nie wierzycie temu”. ƒ„Š I Jego w#a™ni bracia nie wierzyli w Niego. Powiedzia#: >Wy id›cie tam na ™wiŸto”, powiedzia# On, >lecz Ja tam teraz nie pójdŸ”. On poszed# tam inn, drog,, poniewaŒ Jego w#a™ni bracia nie wierzyli w Niego. To siŸ zgadza. >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. ƒ„‹ Gdy to przysz#o na uczni _ by pokazali swoj, prawdziw, twarz, gdzie siŸ oni podziali? Niewiasta i mŸŒczyzna stali obok krzyŒa u Niego _ Jan i Maria. Pozostali odeszli. ƒ…‚ Teraz w#a™nie jest próba si#. To jest ten czas. Teraz w#a™nie Bóg czyni sprawy. W#a™nie teraz Mesjasz jest na ziemi. W#a™nie teraz Moc BoŒa dzia#a w Jego ludziach. A oni ich nazywaj, >ekstrawaganckimi religijnymi fanatykami, wariatami, ob#,kanymi” _ o, co™ takiego. Lecz ta godzina jest tutaj! ƒ…ƒ Tam na s,dzie bŸdzie na pewno wielkie rozczarowanie dla niektórych. ƒ…„ O, przemytnik alkoholu, on wie, gdzie siŸ znajdzie na s,dzie. Tak samo cz#owiek, zniewolony piciem piwa wie, gdzie siŸ znajdzie. Tak samo nierz,dnica wie, gdzie stanie. Tak samo gracz hazardowych gier wie, gdzie siŸ ocknie. Tak samo pijak wie, gdzie siŸ znajdzie. On nie bŸdzie rozczarowany. ƒ…… Lecz rozczarowanie bŸdzie u tych, którzy sobie my™leli, Œe s, w porz,dku. Tam w#a™nie bŸdzie rozczarowanie. >Kiedy oni dostali siŸ tam do góry, rzekli: NOczywi™cie, my wypŸdzali™my diab#y w Twoim Imieniu. My jeste™my kaznodziejami. My naleŒymy do takich-itakich ko™cio#ów. My™my czynili wielkie cuda. O, my™my g#osili EwangeliŸ! Patrzcie, ja by#em _ by#em zarz,dc, w ko™ciele. Ja by#em biskupem. Ja by#em tym.’ Odst,pcie ode mnie, czyniciele nieprawo™ci, bo Ja was nigdy nie zna#em”. Tutaj to macie. Takie jest to rozczarowanie. On rzek#: >Dzieci ich dzieci przyjd, i zasi,d, w Królestwie, i powiedz,: NMy mamy prawo byø tutaj,’ a zostan, wyrzuceni do ciemno™ci zewnŸtrznych, gdzie bŸdzie p#acz, lamentowanie i zgrzytanie zŸbów”. >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, która prowadzi do `ywota, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. ƒ…† Do was, moi drodzy s#uchacze dzi™ do po#udnia _ s#uchajcie tego. CIASNA JEST BRAMA 23 Ja sobie tego nie wymy™li#em. Ja jestem odpowiedzialny za to, Œe to mówiŸ. To wszystko, za co jestem odpowiedzialny. Gdybym nigdy w moim Œyciu nie wyg#osi# innego kazania, to jest Prawda: tylko niewielu ludzi bŸdzie zbawionych. ProszŸ, zapamiŸtajcie to sobie: tylko bardzo niewielu. Ty b,d› jednym z nich. ƒ…‡ JKim oni sH, bracie Branham?” Ja nie wiem. Nikt inny nie wie. My sprawujmy nasze zbawienie z boja›niH i ze drŒeniem. ƒ…ˆ Lecz b,d› w zgodno™ci z Bogiem. JeŒeli twoje serce nie bije po prostu t, Bibli,, to co™ nie jest w porz,dku, co™ jest nie tak. Bez wzglŸdu na to, co mówi twój ko™ció#, ty nie moŒesz wej™ø do ™rodka na podstawie tego. Musisz wej™ø do ™rodka w oparciu o to, co powiedzia# Bóg. To jest KsiŸga, na podstawie której bŸdziesz s,dzony _ Biblia. Trzymaj siŸ Jej! ƒ…‰ >O” _ mówicie _ >otóŒ, ja zosta#em ochrzczony w Imieniu Pana Jezusa”. To jest poprawne, to jest Biblia. Lecz je™li za tym nie idzie to Œycie, to ci siŸ na niewiele zda, zostaø ochrzczonym. ƒ…Š Ty mówisz, >OtóŒ, ja otrzyma#em Ducha šwiŸtego”. To jest dobre, to w#a™nie powiniene™ by# uczyniø. Lecz je™li tam wewn,trz nie ma tego Œycia! ƒ…‹ PamiŸtajcie, chwasty przyjmuj, t, sam, moc, która spada na pszenicŸ, Œeby ros#a; to sprawia, Œe chwast krzyczy równieŒ. Ten ma#y, pospolity chwast powstaje zaraz i jest tak samo szczŸ™liwy, jak pszenica. To prawda, Œyje dziŸki temu samemu Œyciu. A grzesznik moŒe staø w Obecno™ci Boga, krzyczeø o zwyciŸstwie i Œyø jak chrze™cijanin. Lecz je™li w sercu nie ma czego™ innego! Ty masz t, sam, Moc do wypŸdzania z#ych duchów. Jezus tak powiedzia#. On moŒe g#osiø EwangeliŸ tak samo dobrze, jak kaŒdy inny kaznodzieja. To siŸ dok#adnie zgadza, Jezus tak powiedzia#. Biblia tak naucza. O, tak. >Choøbym mówi# jŸzykami ludzkimi i anielskimi, choøbym wyda# cia#o moje na spalenie jako ofiarŸ, choøbym wyna#oŒy# wszystk, moj, majŸtno™ø na Œywno™ø ubogich, choøbym mia# wiarŸ, by przenosiø góry, choø czyniŸ wszystkie te rzeczy _ g#oszŸ w Jego Imieniu, wypŸdzam diab#y w Jego Imieniu”, powiedzia# on, >jestem niczym”. WiŸc, on to móg# czyniø, a byø >niczym”. Czy to pojmujecie? ƒ†‚ Zatem, chodzi o to, by byø z ca#ego serca chrze™cijaninem, wej™ø teraz do ™rodka przez ciasn, bramŸ. Albowiem szeroka jest droga, która prowadzi na zag#adŸ, a miliony milionów wierz,cych w tej generacji do tego wejd,. Bowiem ciasna jest brama i w,ska jest droga _ tylko ty sam i Chrystus. ƒ†ƒ >W,ska jest droga, która prowadzi do `ywota, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. OtóŒ, to s, S#owa naszego Pana. Moi drodzy! Co On czyni#? Sta# tam rozpoznaj,c ich my™li. ƒ†„ A on powiedzia#: >On jest Belzebubem. OtóŒ, jak On moŒe byø 24 MÓWIONE S~OWO Bogiem? On jest Cz#owiekiem! Sk,d pochodzi ta m,dro™ø?” _ mówiono w Jego w#asnym mie™cie. ƒ†… Kiedy wejdziesz do tego miasta tutaj, wydaje siŸ jakby^ Ja tego nie mówiŸ z braku poszanowania do was, ludzie; wy jeste™cie chrze™cijanami, wy mnie mi#ujecie. Cz#owiek idzie do naszego miasta tutaj i wydaje siŸ, Œe moc szatana powala go na ziemiŸ. Ta miejscowo™ø jest potŸpiona. To miasto jest potŸpione. ƒ†† Co powiedzia# Billy Graham, kiedy wszed# do Louisville? On powiedzia#, Œe to jest >miejscowo™ø, gdzie jest najwiŸcej demonicznych mocy”, jakie widzia# kiedykolwiek w swoim Œyciu. Opublikowa# to w gazecie, mówi,c: >Cz#owiek po prostu odczuwa to gnŸbienie ze strony diab#a”. ƒ†‡ Oczywi™cie, ja to odczuwa#em. Dlaczego? To jest mój w#asny dom. Kiedy Jezus powróci# do Swego w#asnego domu, On powiedzia#: >Wielu potŸŒnych spraw nie móg# On dokonaø z powodu ich niedowiarstwa”. Powiedzia#, Œe prorok nie jest we czci, kaznodzieja, jeŒeli to jest w jego w#asnym _ w jego w#asnym kraju, miŸdzy jego lud›mi”. Rozumiecie? Nie moŒecie nic uczyniø w tej sprawie, Pismo šwiŸte tak mówi. Rozumiecie? ƒ†ˆ OtóŒ, kiedy wejdziecie do tego miasta tutaj! A nie mówcie mi, Œe ja tego nie wiem. Ja podchodzŸ do ludzi, którzy mi potrz,saj, rŸk, i mówi,: >O, bracie Branham, ja ciebie mi#ujŸ”. A cz#owiek wie, Œe to k#amstwo! Wy wiecie, Œe to k#amstwo. Je™li Bóg moŒe mi powiedzieø rozpoznanie serca, dlaczego nie móg#by mi powiedzieø tego? ƒ†‰ Oczywi™cie i wprost miŸdzy waszymi lud›mi w pobliŒu tego miasta! Kiedy miŸ oni zobaczyli, rzekli: >OtóŒ, wiesz, ja widzia#em, gdzie taki-i-taki^” >Gdzie? Gdzie to by#o?” >PowyŒej tego^” >Ach! My znamy tego faceta!” ƒ†Š Cz#owiek to odczuwa. Pozwól, Œe ci to powiem. Wpu™cisz do swego domu kogo™, kto ciŸ zbytnio nie mi#uje, usadowi siŸ trochŸ w twoim domu i odczuwasz to dziwne uczucie. PomnóŒ to teraz przez czterna™cie tysiŸcy, potem otrzymasz to, o czym teraz mówiŸ. Potem wejdziesz do domu, gdzie ciŸ kaŒdy mi#uje _ to serdeczne uczucie, po prostu, o moi drodzy, i móg#by™ tam po prostu pozostaø na zawsze. O to w#a™nie chodzi, rozumiecie, jest to duch. A ludzie nie wiedz,, co to jest, oni siŸ dziwi,, dlaczego tamci ludzie s, tak skalani. ƒ†‹ Co sprawia, Œe dobre niewiasty _ co zmusza dobre niewiasty przyodziewaø siŸ w to wulgarne odzienie i wychodziø tak z domu? Co sk#ania, nawet teraz, kiedy jest ch#odno, m#ode szesnastoletnie dziewczyny w odzieniu, w którym nie powinny siŸ pokazaø nawet przed swoj, matk,, a tak wychodz, na ulicŸ? Jest tak dlatego _ nie CIASNA JEST BRAMA 25 Œe to dziecko (to dziecko nie wie, Œe tego nie ™mie czyniø), lecz dlatego, Œe jaki™ kaznodzieja zaniedba# stan,ø na swoim posterunku za kazalnic,. To siŸ dok#adnie zgadza. Oczywi™cie. Niewiasty wychodz, na ulicŸ i wszystkie uwodzicielsko ubrane, i tym podobnie, a grzesznicy patrz, na nie _ a ona nie wie, Œe jest w rzeczywisto™ci tak samo winna, jakby wspó#Œy#a z tym mŸŒczyzn,. Jezus tak powiedzia#! Jezus powiedzia#: >Ktobykolwiek spojrza# na niewiastŸ i poŒ,da# jej, juŒ z ni, pope#ni# cudzo#óstwo w swoim sercu i bŸdzie musia# za to odpowiadaø w dniu s,du”. Ciasna jest brama i w,ska droga! ƒ‡‚ Ja wiem, Œe sobie my™licie, Œe jestem twardym cz#owiekiem. Ja nie jestem twardym! Ja jestem waszym bratem i mi#ujŸ was. ƒ‡ƒ Uciekajcie przed nadchodz,cym gniewem! Id› do krzyŒa i wo#aj, aŒ twoje serce zostanie nape#nione Jego Duchem, który ciŸ odwróci plecami do wszystkiego z tego ™wiata, i bŸdziesz chodzi# bogobojnie przed Nim, a twoje serce bŸdzie pa#aø dla Niego. Mi#o™ø! Nie obowi,zek. Chrystus _ to nie jest obowi,zek s#uŒyø Chrystusowi, jest to mi#o™ø, która s#uŒy Chrystusowi. Ona ciŸ przyciska, zmusza ciŸ do tego stopnia, Œe kaŒde uderzenie pulsu twego Œycia jest zgodne z Nim. Wtedy dopiero widzisz grzech. ƒ‡„ A On p#aka# na ziemi. To zasmuci#o Boga w dniach Noego, kiedy On widzia# te serca. A Jezus usiad# na wzgórzu i powiedzia#: >Jeruzalem, Jeruzalem, jak czŸsto zgromadza#em ciŸ jak kokosz kurczŸta, lecz oto przysz#a twoja godzina, a twój dom zostanie spustoszony”. ƒ‡… Tak bŸdzie przy Przyj™ciu Syna BoŒego, serce rzeczywi™cie, prawdziwie wierz,cego jest za#amane. On widzi zaraz, Œe kraj powinno ogarnHø przebudzenie. Jak siŸ to moŒe staø przez bandŸ nie™lubnych dzieci? Jak siŸ to moŒe staø, kiedy oni sH juŒ od poczHtku potŸpieni? ƒ‡† Królestwo BoŒe jest podobne do cz#owieka, który zarzuci# sieø w morze, a kiedy j, wyci,gn,#, on tam mia# Œó#wie, ameryka§skie Œó#wie morskie, wŸŒe, Œaby, i kilka ryb. To nie on decydowa# o tym, on je po prostu wyrzuci# na brzeg. To w#a™nie czyni Ewangelia. To w#a™nie czyni Billy Graham, Oral Roberts, ja oraz wszyscy inni kaznodzieje, którzy g#osz, EwangeliŸ _ zarzucaj, sieø, wyci,gaj, j,: >Oto oni s,, Panie”. Lecz co czynimy za kaŒdym razem? Stwierdzamy, Œe nim tutaj cz#owiek znowu powróci, oni s, zaraz z powrotem na zewn,trz _ znowu w stawie. Co to jest? PragnŸ zaznaczyø, Œe to by# Œó#w. Nie zmieni#o go to, kiedy zosta# z#owiony sieci, Ewangelii. On by# juŒ od pocz,tku Œó#wiem. On by# od pocz,tku ameryka§skim Œó#wiem morskim. On by# juŒ od pocz,tku wŸŒem. On by# ob#udnikiem, zanim w ogóle przyszed# do ko™cio#a. On nawet nie mia# pragnienia by zaprzestaø swego picia i uprawiania 26 MÓWIONE S~OWO gier hazardowych, i palenia, i k#amania, i kradzieŒy. On wszed# do ™rodka tylko dlatego, Œe siŸ ba# piek#a. Ty czynisz samego siebie coraz wiŸcej kandydatem do niego, kiedy to czynisz. To jest prawd,. >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Módlmy siŸ. ƒ‡‡ Panie, o, sprawd› mnie, Panie. Do™wiadcz mnie w tej chwili, Panie. Nie pozwól, Œebym musia# przyj™ø przed Ciebie na s,d z powodu tego, Œe g#osi#em w ten sposób. O, jeŒeli jest we mnie jakakolwiek nieczysta rzecz, Panie, odejmij j, ode mnie, proszŸ! My widzimy ten czas, w którym Œyjemy, kiedy mŸŒczy›ni i niewiasty staj, siŸ tacy nakrochmaleni. Oni s, zawstydzeni. Ty powiedzia#e™ pewnego razu: >Nie ma nawet rumienienia siŸ miŸdzy córkami Syjonu”. One utraci#y swoj, skromno™ø do tego stopnia, Œe siŸ juŒ wiŸcej nie rumieni,. O, Panie _ pomy™lcie o tym! A wiemy, Œe ten zegar czasu tam po drugiej stronie bije dalej, jeszcze tylko minutŸ lub dwie, a przyjdzie wielka zag#ada, potem kto jest plugawy, niech bŸdzie jeszcze plugawszy. ƒ‡ˆ BoŒe, obud› nas wszystkich dzisiaj do po#udnia. Zatrz,™ nami, Panie! Widzimy pojawiaj,ce siŸ znaki. Nasze oczy zosta#y otwarte, aby™my to poznali. Widzimy miliony, miliony, Panie, którzy siŸ odwrócili plecami i odeszli. Zastanawiam siŸ, co mogŸ uczyniø, co ja mogŸ uczyniø, o Panie? Czy jest co™, Panie? JeŒeli trzeba wiŸcej zwiastowania, wiŸcej modlitwy, wiŸcej czegokolwiek, pomóŒ mi, Panie, abym móg# przynie™ø to Poselstwo ludziom. Co ja mogŸ uczyniø? Lecz oni Je stale odrzucaj,. Ty czynisz Swoje wielkie znaki i dokonujesz Swoje cuda, a jednak ludzie maszeruj, sobie dalej. Czy chodzi o to, Œe Twoje Pismo šwiŸte musi siŸ wype#niø, czy to jest czas, Œe: >`aden cz#owiek nie moŒe przyj™ø do Mnie, je™liby go nie poci,gn,# Mój Ojciec, a wszyscy, których Mi da# Ojciec, przyjd, do Mnie”? Panie BoŒe, daruj tego dzisiaj do po#udnia, Œeby siŸ ludzie obudzili i zobaczyli ten ostatni znak na ziemi. ModlŸ siŸ, BoŒe, aby™ Ty udzieli# czego™ ludziom. ƒ‡‰ B#ogos#aw tych prostych ludzi tutaj dzisiaj do po#udnia. BoŒe, rozpocznij od brata Neville, Panie. Uzdrów jego cia#o. On jest chory dzisiaj do po#udnia, Panie, ma zaburzenia Œo#,dka. ModlŸ siŸ, Œeby Twoja uzdrawiaj,ca rŸka odpoczŸ#a na nim. Pobud› jego duszŸ. ƒ‡Š BoŒe, wyjd› do tego zgromadzenia. Siedz, tutaj mŸŒczy›ni i kobiety, których moŒe nigdy wiŸcej nie zobaczŸ aŒ do tego dnia s,du, potem bŸdŸ musia# zdaø rachunek. Lecz ja czyta#em Twoje S#owo: >Ciasna jest brama i w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. O, Panie, pozwól, Œeby ci byli tymi >kilkoma” _ niektórzy z nich, czy zechcesz, Panie? Udziel tego kaŒdej osobie tutaj. ƒ‡‹ ModlŸ siŸ, jak siŸ tylko potrafi modliø cz#owiek. Panie, ci ludzie CIASNA JEST BRAMA 27 uczyniliby dla mnie wszystko, jeŒeli chodzi o to, by mi pomóc. Gdybym by# g#odny, oni by mnie nakarmili. Gdybym potrzebowa# garnitur, oni by go kupili. Oni by poszli razem i kupili mi samochód, Œebym g#osi# EwangeliŸ. Oni by uczynili cokolwiek w tym kierunku. O, Ojcze, zbadaj ich dusze dzisiaj do po#udnia, proszŸ, uczy§ to, i pozwól, Œeby oni do™wiadczyli je przed Tob,. Ja nie wiem; ufam, Œe kaŒdy jeden z nich jest miŸdzy tymi Wybranymi. Umie™ø tam i mnie, Panie. A gdyby bya jaka™ przyczyna we mnie, Œebym tam nie móg byø, Panie, objaw mi to po prostu, ja to doprowadzŸ do porzHdku zaraz teraz. Ja pragnŸ byø pewny, Panie, Œe w owym poranku nie bŸdŸ mia Œadnych kopotów nad rzekH. Ja pragnŸ wej™ø w tym dniu. A ja nie wiem, kiedy to bŸdzie, moŒe to byø jeszcze dzi™. PomóŒ mi wiŸc, Œebym to wiedzia#, pomóŒ tym ludziom, Œeby to wiedzieli. ƒˆ‚ A gdy to widzimy, nasze serca s, niefrasobliwe! O, my siŸ cieszymy z dobrego Poselstwa, które moŒemy s#uchaø przez radio, albo idziemy do ko™cio#a. My sobie cenimy dobre Poselstwo. Nie szkodzi, gdy mówi, o Jezusie gdzie™ indziej. Lecz, Panie, czy grzech jest takim brzemieniem dla nas, Œe on wyciska #zy na naszych oczach, wzdychamy i wo#amy, i stoimy przeciw temu wszystkiemu _ przeciw obrzydliwo™ci, która jest w mie™cie? Panie, niechaj Anio# BoŒy zobaczy to na nas i niech nas popieczŸtuje. Daruj tego, Panie. ƒˆƒ I owszem przyjd› teraz, Panie Jezu, i przygotuj nasze serca i daj nam Twoje prawdziwe znaki, Œe Ty jeste™ wpo™ród nas, Œeby™my mogli poznaø, iŒ otrzymujemy _ otrzymujemy ostatni znak przed ko§cem tej generacji. ƒˆ„ I widzimy to bezprawie, kiedy mŸŒczyzna, Œyj,cy w tym narodzie, a ma dzieci, zrodzone z kobiet innych mŸŒczyzn, a _ a m#ode dziewczyny s, na ulicy i setki zostaje wyrzuconych ze szkó# kaŒdego roku i w wieku nastolatek staj, siŸ matkami, i nie ma Œadnego respektu, i jak te kobiety staj, siŸ same dla siebie jadem, na skutek palenia i picia, i telewizji, i tak dalej; to psuje umys#y dzieci. O, Panie, jak d#ugo moŒe to trwaø? A Ty, šwiŸty Bóg! ƒˆ… O, Ojcze, ja _ ja mam osobliwe uczucie dzisiaj, Œe co™ musi zostaø uczynione szybko, Panie. Ja nie wiem, co powiedzieø, lecz ja siŸ modlŸ, Panie, Œeby™ Ty w#oŒy# do naszych serc to, co mamy czyniø. Udziel nam tego, Panie. Prosimy o to w Imieniu Jezusa, Amen. ƒˆ† Ta godzina jest tuŒ. KaŒdy rozs,dny cz#owiek, który ma rozum, wie, Œe co™ siŸ lada chwila stanie. Nie ma Œadnego cz#owieka w tym budynku, który jest przy zdrowych zmys#ach, który by nie wiedzia#, Œe ten ™wiat nie moŒe siŸ ostaø w tych warunkach. Nie moŒemy siŸ ostaø, przyjaciele. Nie ma jednej rzeczy, mówiŸ jako wasz pastor i wasz brat, nie ma Œadnej innej rzeczy, do której bym was móg# prowadziø dzisiaj do po#udnia, niŒ do Jezusa Chrystusa. Nie ma takiej rzeczy, któr, bym zna#. Pomy™lcie tylko o tych sprawach, które 28 MÓWIONE S~OWO zgodnie z proroctwem maj, przyj™ø, zanim nastanie Zachwycenie; wszystko, o czym wiem, juŒ siŸ wype#ni#o. ƒˆ‡ Wy mówicie: >A co piŸtno bestii?” Ono przyjdzie w Okresie Ucisku. Potem Ko™ció# juŒ odszed# st,d. Oni nie bŸd, musieli zostaø popiŸtnowani, oni odeszli, rozumiecie. To pieczŸtowanie jest obecnie w toku. Tym zapieczŸtowaniem jest okazanie tego znaku. Uciekajcie siŸ do Boga, uciekajcie do Niego szybko! ƒˆˆ Zastanawiam siŸ dzisiaj do po#udnia, podczas gdy czekamy tutaj teraz na chwilŸ. I odczuwam to samo, co wy. Ja _ potrafiŸ odczuwaø wasze uczucia _ kaŒdy z was stara siŸ my™leø: >O, BoŒe, zbadaj mnie!” W ten sposób ja odczuwam równieŒ. ZdajŸ sobie sprawŸ z tego, Œe takie Poselstwa jak to, przyjacielu, nie s, popularne miŸdzy lud›mi. Cz#owiek ich potŸpia i kry-^ cz#owiek po prostu upokarza ludzi. Kto™ to musi uczyniø. `yczy#bym sobie, Œebym by# moŒe kim™ innym. Lecz je™li mi to przypad#o w udziale, by to czyniø, jeŒeli muszŸ byø szoruj,c, sprz,taczk,, pozwólcie mi szorowaø. JeŒeli jestem^ Dawid powiedzia#: >Ja bym raczej by# wycieraczk, u drzwi w Domu Pa§skim, niŒ przebywaø w namiotach bezboŒnych”. To siŸ zgadza. Cokolwiek Bóg chce, Œeby™ czyni#, to czy§. Nie wstyd› siŸ. JeŒeli jest^ ƒˆ‰ I pamiŸtajcie, ja wiem, Œe to jest wielka rzecz. Mówicie: >Bracie Branham, ty mówisz, Œe tylko osiem dusz bŸdzie zbawionych?” ƒˆŠ Ja nie wiem, ilu bŸdzie zbawionych, nie móg#bym wam powiedzieø. Lecz ja mówiŸ jedn, rzecz: bŸdzie ich tylko kilku, w dniu podobnym do tego. Pomy™lcie tylko, ilu zosta#o zbawionych w tym czasie, kiedy On by# tutaj. Pomy™lcie o czasie Noego i o czasie Lota _ Lota, i wszystkich tych _ On powiedzia#: >Tak bŸdzie w czasie Przyj™cia Syna Cz#owieczego, bowiem ciasna jest brama i w,ska jest droga”. Widzisz, do ™rodka wejdziesz tylko ty sam z Nim, i to jest wszystko. Rozumiesz? >A niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Ilu z was wierzy, Œe to jest Prawda Ewangelii? Jezus Chrystus rzek# tak: >Niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,”. Tylko bardzo niewielu. B,d› jednym z tych niewielu. Ja wiem, Œe to jest trudne, wymagaj,ce wysi#ku. I to mnie wysila, kiedy to mówiŸ, odczuwaj,c ludzk, mi#o™ø wobec was, lecz mi#o™ø BoŒa zmusza mnie, bym wam to powiedzia#. ƒˆ‹ OtóŒ, ten sam Duch šwiŸty, który wystŸpowa# w dniach Abrahama, wystŸpowa# w dniach Chrystusa, obieca#, Œe bŸdzie tutaj, by czyniø to samo. On jest tutaj. NuŒe, je™li wam rzek#em PrawdŸ, Bóg jest zobowi,zany wobec tej Prawdy. ƒ‰‚ JeŒeli nie dotrzymujŸ mego s#owa, nie jestem cz#owiekiem wartym mego s#owa. JeŒeli nie dotrzymujesz swego s#owa, nie jeste™ cz#owiekiem wartym swego s#owa. OtóŒ, moŒe wam co™ obieca#em, a nie móg#bym tego uczyniø, lecz _ lecz ja przyjdŸ i powiem wam. JeŒeli wam jestem co™ d#uŒny, a zatajŸ to przed wami, to jestem CIASNA JEST BRAMA 29 ob#udnikiem. JeŒeli przyjdŸ i powiem wam: >Jestem wam d#uŒny, lecz nie mogŸ wam zap#aciø, uczyniŸ jednak to najlepsze, na co mnie staø”, to wy mi wybaczycie i pomoŒecie mi. Rozumiecie? ƒ‰ƒ Wszyscy jeste™my co™ d#uŒni Bogu. Powinni™my mu oddaø nasze Œycia. B,d›my szczerymi w tej sprawie. Wyjd›cie i powiedzcie^ Nie mówcie: >OtóŒ, popatrz teraz, ja jestem _ ja jestem prezbiterianinem. Ja jestem metodyst,. Ja naleŒŸ do Ko™cio#a BoŒego. Ja jestem zielono™wi,tkowcem. Ja jestem nazarejczykiem. Ja jestem pielgrzymem ™wi,tobliwo™ci”. Nie my™lcie tak! Miliony takich bŸd, w piekle. Ty b,d› chrze™cijaninem _ w Chrystusie. ƒ‰„ Ilu z was powie: >Bracie Branham, pamiŸtaj o mnie teraz w modlitwie, ja pragnŸ powstaø”? Niech ci Bóg b#ogos#awi. ƒ‰… Panie, Ty widzisz ich rŸce. Ta godzina jest tutaj, wielki Duch šwiŸty ucisza# ten budynek dzisiaj do po#udnia. Ja odczuwam Twoj, Obecno™ø. ZdajŸ sobie sprawŸ z tego, Œe Ty jeste™ tutaj, by honorowaø Swoje S#owo: >Ja Pan zasadzi#em, Ja je bŸdŸ podlewa# we dnie i w nocy, Œeby je nikt nie wyrwa# z Mojej rŸki”. Ty pos#a#e™ Swoje S#owo w tym celu, Œeby co™ wykona#o, i Ono bŸdzie _ Ono to bŸdzie musia#o wykonaø, Panie. Pismo šwiŸte mówi, Œe Ty jeste™ tym samym wczoraj, dzisiaj i na wieki. ƒ‰† Oni nie mogli uwierzyø _ ci ludzie w Twoim czasie nie mogli uwierzyø, Œe Duch šwiŸty jest w Tobie i Œe Ty (bŸd,c Cz#owiekiem) podawa#e™ Samego Siebie za Boga. Przy czym Ty by#e™ Synem BoŒym urodzonym z dziewicy, który przyszed# na ziemiŸ, aby nas odkupiø z naszych grzechów. A dlatego, Œe oni widzieli Ducha BoŒego w Tobie, oni to próbowali przedstawiø inaczej. A Ty im powiedzia#e™, Panie: >To nie Ja czyniŸ te sprawy, to jest Mój Ojciec, który przebywa we Mnie. On czyni te sprawy. Wy nazywacie Abrahama waszym Nojcem.’ Abraham widzia# mój dzie§”. Oczywi™cie, on widzia#, kiedy sta# przy Nim i widzia# Go czyni,cego te sprawy i znak. >On widzia# mój dzie§ i radowa# siŸ”. Powiedzia#: >Wy jeste™cie w b#Ÿdzie, nie znaj,c Pisma šwiŸtego ani Mocy BoŒej. Jak ten Bóg móg# zacieniø dziewicŸ i zrodziø Syna (przez narodzenie z dziewicy), i Sam przebywaø w ca#ej pe#ni Swojej Mocy w tym jednym Cz#owieku?” ƒ‰‡ I jak On móg# wzi,ø t, sam, Krew z tego Cia#a, które On wyda# na OfiarŸ, i po™wiŸciø ludzi, Œeby On Sam móg# Œyø w nich i kontynuowaø Swoje dzie#o aŒ do zupe#nego zako§czenia! O, BoŒe, obud› ludzi, by to widzieli. Daruj tego. Zbaw kaŒdego, który podniós# swoj, rŸkŸ. Oczy™ø ich serca. Panie, moje rŸce s, podniesione. Oczy™ø mnie, o Panie. To jest dom poprawczy. To jest miejsce, gdzie powinni™my zostaø obmyci. Pozwól Duchowi šwiŸtemu, Œeby nas obmy# dzisiaj do po#udnia i oczy™ø nas z zepsucia. ƒ‰ˆ Modlimy siŸ, Panie, Œeby tutaj nie pozosta# Œaden cz#owiek, który 30 MÓWIONE S~OWO by nie zosta# nape#niony Twoim Duchem. MoŒe nie bŸdzie Œadnej emocji z zewn,trz, kiedy siŸ to stanie. Lecz, Panie, wejd› tam do wewn,trz, zdejmij t, skorupŸ i pokaŒ nam, czym jeste™my, Panie. Udziel nam tego. A potem nas nape#nij Twoim Duchem, sercem, które jest wierne i czyste. A w tym czasie prze™ladowa§ i ciŸŒkich do™wiadcze§, Ty bŸdziesz dla nas coraz s#odszym i droŒszym, kiedy pielgrzymujemy naprzód, oczekuj,c na ten dzie§. Kiedy #zy sp#ywaj, nam po policzkach z powodu grzechów tego miasta, niechby Duch šwiŸty spojrza# w dó# i rzek#: >Tam jest jeden, którego Ja mogŸ zapieczŸtowaø, on jest Mój, ona jest Moja”. Udziel nam tego, Panie. Niechby siŸ to znalaz#o wpo™ród nas dzisiaj. Prosimy o to w Imieniu Jezusa. Amen. >Kiedy przyjdŸ do rzeki na ko§cu dni, A ostatnie wiatry smutku powia#y, BŸdzie tam Kto™ czekaø, by mi pokazaø drogŸ, Nie bŸdŸ musia# przechodziø Jordanu sam. Ja przez Jordan nie bŸdŸ musia# i™ø sam. Jezus zmar# i pojedna# wszystkie me grzechy. Gdy zobaczŸ ciemno™ci, On bŸdzie czeka# na mnie, Ja przez Jordan nie bŸdŸ musia# i™ø sam”. ƒ‰‰ Ja Go pragnŸ poznaø teraz. We› moj, rŸkŸ, drogi Panie, prowad› mnie naprzód, pozwól mi staø. Pozwól mi staø tutaj, Panie, przeciw wszystkiemu, co siŸ nazywa z#o, wszystkiemu, co wygl,da niew#a™ciwie. Nie dbam o to, co mówi kto™ inny, pozwól mi staø, Panie. Kiedy uczyni#em wszystko, na co mnie staø, pomóŒ mi staø. We› moj, rŸkŸ i przeprowad› mnie przez to Panie. Uczy§ co™, pozwól mi staø. Kiedy przyjd, te rzeczy, skarby tego ™wiata i wszelki jego przepych, i jego chwa#a, za™lep moje oczy na to i pozwól mi patrzeø tylko na Niego _ Który umar# za mnie. Choøby mnie to kosztowa#o kaŒdego przyjaciela, którego mam, choøby mnie to kosztowa#o wszystko, co mam, to nie ma Œadnego znaczenia; ja to wszystko k#adŸ na o#tarz. O to chodzi, pozwól mi staø wiernie. A pewnego dnia, kiedy ten powiew dmuchnie mi w twarz i ja wiem, Œe moje serce przesta#o biø i moje dni s, zako§czone, i mój czas dobieg# do ko§ca, i moja karta zosta#a zdjŸta z pó#ki, ja nie chcŸ przechodziø Jordanu sam. On tam bŸdzie. Tak. Gdy zobaczŸ ciemno™ci, On tam zaczeka na mnie. Ja przez Jordan nie bŸdŸ musia# i™ø sam. JeŒeli bŸdŸ teraz sta# w Jego obronie, On stanie w obronie mnie potem. BŸdŸ Œy# dla Niego, Który umar# za mnie, jak szczŸ™liwe bŸdzie potem moje Œycie. To jest ta droga, na której pragnŸ staø. ƒ‰Š S,dzŸ, Œe tutaj s, chorzy ludzie. Czy on rozda# jakie™ karty? Ja zapomnia#em. Czy oni rozdali karty? Czy zosta#y rozdane jakie™ karty? Czy kto™ otrzyma# kartŸ modlitwy? Nie. Dobrze. ƒ‰‹ Ja po prostu oczekujŸ na Ducha šwiŸtego. JeŒeli tylko wierzysz, CIASNA JEST BRAMA 31 proszŸ, miej wiarŸ, nie w,tp. JeŒeli Bóg objawi mi twoje k#opoty^ Cokolwiek to jest, ja nie wiem; jeŒeli ty podniesiesz swoj, rŸkŸ, ty mnie nie znasz, a ja nie znam ciebie. Je™li potem Bóg objawi to tutaj, czy uwierzysz, Œe to jest ten sam anio#, który przyniós# Poselstwo tuŒ przed zniszczeniem tam wówczas, Œe to bŸdzie ten sam anio#, który je przyniós# w#a™nie teraz przed nastŸpnym zniszczeniem? Czy by™ chcia# w to uwierzyø? Je™liby™ chcia#, podnie™ swoj, rŸkŸ. W porz,dku. Dobrze, niechby Pan udzieli# tego. ƒŠ‚ On siedzi tuŒ ko#o mnie. Jest jeszcze kto™ inny, siedz,cy w pobliŒu mnie, jest to pani Snyder tutaj, albo ta pani Murphy tutaj _ jak ona siŸ nazywa, siedz,ca wprost tutaj. Ja je znam. ƒŠƒ Ja nie znam tego cz#owieka, on jest dla mnie obcym. Lecz Bóg go zna. JeŒeli to Bóg objawi teraz, ilu z was wie, Œe to nie jest^ ƒŠ„ Nie patrzcie na mnie. Moi drodzy, ja jestem zacofanym góralem z Kentucky, jeŒeli o to chodzi. Ja _ ja nie mam nawet wystarczaj,cego wykszta#cenia, zaledwie tyle, by _ by napisaø moje w#asne imiŸ. Lecz jest jedna rzecz, któr, na pewno znam, ja znam Jego. I to, to jest _ to jest wszystko, co pragnŸ wiedzieø. OtóŒ, nie _ nie zwracajcie Œadnej uwagi na moj, gramatykŸ. ƒŠ… I moŒe sobie my™licie, Œe moje kazanie dzisiaj do po#udnia by#o ca#kiem nie do rzeczy i wszystko moŒliwe, porównajcie je raz z Bibli,, a zobaczycie, czy nie jeste™cie w samym ™rodku tarczy. Zobaczycie, czy wasz cel nie jest w niej, gdy wy _ gdy go przy#oŒycie do niej. Nie porównujcie go z waszymi w#asnymi my™lami, ale porównajcie go z tym, co On powiedzia#: >Ciasna jest brama, w,ska jest droga, a niewielu bŸdzie tych, którzy j, znajd,; bowiem szeroka jest droga, która prowadzi na zatracenie i przestronna jest brama, a wielu tam wejdzie przez ni,”, miliony milionów wejd, przez ni,. Jeden z miliona bŸdzie prawdopodobnie na tej drodze, która tam wiedzie. Tutaj to macie. To w#a™nie On powiedzia#. OtóŒ, On nigdy nie poda# tej liczby, lecz On powiedzia#: >Jako by#o w dniach Noego _ osiem dusz. Jako by#o w dniach Sodomy _ trzy”. Z ca#ego tego miasta trzej ocaleli od ognia. Tak to bŸdzie! ƒŠ† OtóŒ, jeŒeli kto™ jest rzeczywi™cie duchowy, pragnŸ, aby™cie spojrzeli na tego cz#owieka, siedz,cego tutaj, on mnie po prostu ci,gle obserwuje, ile tylko potrafi. Podniós# swoj, rŸkŸ, ja go nie znam; nigdy go nie widzia#em i nie wiem o nim nic. On tam po prostu siedzi i patrzy na mnie. Lecz widzicie, on nawi,zuje kontakt _ on siŸ modli. Teraz, to siŸ zgadza. NuŒe, jeŒeli mi Pan powie^ Ten mŸŒczyzna, siedz,cy tak daleko ode mnie, a to jest nasze pierwsze spotkanie, i on tam siedzi. JeŒeli mi Pan objawi, co on _ co on^ Ja _ ja bym go nie potrafi# uzdrowiø. Ja nie, ja bym tego nie potrafi#, poniewaŒ Bóg to juŒ uczyni#. Lecz to by spotŸgowa#o wasz, wiarŸ. KaŒdy widzi teraz, Œe On jest wprost tutaj, po prostu ten sam Duch. 32 MÓWIONE S~OWO I pamiŸtajcie, Jezus to obieca# przed czasem ko§ca. By# to zawsze ostatni znak. ƒŠ‡ Pewnego dnia Leo i ja siedzieli™my na ulicy, a kto™ z nas mówi#. I ja ci,gle odczuwam, Œe przychodzi zmiana, przychodzi zmiana. Kiedy mówili™my o tym _ to nie bŸdzie zmiana w mojej us#udze, poniewaŒ juŒ wiŸcej nie moŒe byø, lecz bŸdzie to zmiana we mnie. Ja by#em zawsze s#abeuszem i po prostu pozwala#em na to, Œeby mnie ludzie prowadzili i kierowali, i posy#ali mnie w tym kierunku i w tamtym kierunku. Gdybym czyni# to, co mi Pan dawno temu poleci# czyniø, nie by#bym w takich k#opotach, w jakich jestem dzisiaj. W nastŸpnym tygodniu odchodzŸ z domu, by byø sam na sam z Bogiem. O, tak. Ja _ ja muszŸ us#yszeø co™ z Niebios. Ja nie chcŸ byø s#abeuszem, chcŸ staø na moich w#asnych przekonaniach. ƒŠˆ Ten mŸŒczyzna _ powraca to ci,gle prosto do niego, on siedzi zupe#nie w tyle, poniewaŒ ten mŸŒczyzna wierzy, on rzeczywi™cie wierzy. Ja obserwujŸ s#uchaczy wszŸdzie i To spada prosto do ty#u na tego mŸŒczyznŸ. On jest w potrzebie, on odczuwa brzemiŸ, lecz on odczuwa brzemiŸ z powodu kogo™ innego. To siŸ zgadza. Ty siŸ modlisz za kogo™ innego. Masz na sercu kogo™ innego. To siŸ zgadza, nieprawdaŒ? Jest to przyjaciel. JeŒeli ja ci powiem, co siŸ dzieje z tym przyjacielem, czy mi uwierzysz, Œe jestem BoŒym s#ug,? On jest alkoholikiem. To siŸ zgadza. JeŒeli to jest prawd,, podnie™ swoj, rŸkŸ. ƒŠ‰ Czy wierzysz? Kto™ tutaj po drugiej stronie podniós# swoj, rŸkŸ, niewiasta tutaj w tyle, która™. Tak. Tak jest. Ty mnie nie znasz? Czy jestem dla ciebie zupe#nie obcym? Ja ciŸ nie znam, lecz Bóg ciŸ zna. Czy temu wierzysz? JeŒeli mi Bóg objawi, co masz na sercu, czy uwierzysz, Œe jestem Jego s#ug,? M#oda pani, ty jeste™ zak#opotana z powodu tego niemowlŸcia tam. To siŸ zgadza. A to niemowlŸ ma wyprysk na swojej twarzy. Lekarz nie moŒe nic uczyniø w tej sprawie. Ty jeste™ tutaj obc,, i ty oraz twój ukochany siedzicie tam. Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø, kim jeste™ albo sk,d pochodzisz? Czy temu wierzysz? Czy przyjmiesz uzdrowienie niemowlŸcia, jeŒeli On to uczyni? [Ta pani mówi: >Tak” _ wyd.] W porz,dku, moŒesz wróciø do Somerset, Kentucky, sk,d przybywasz. I wierz, Œe ono wyzdrowieje, ten wyprysk odejdzie od dzieciŸcia, jeŒeli temu moŒesz wierzyø. ƒŠŠ Kiedy wymieni#em to s#owo, kto™ stoj,cy tam w tyle w hali z Somerset, Kentucky, maj,cy dolegliwo™ci serca, modli siŸ. Czy wierzysz, Œe Bóg je uzdrowi? JeŒeli temu uwierzysz z ca#ego swego serca i wierzysz, to Bóg uleczy i uzdrowi. ƒŠ‹ Tutaj, tutaj jest, s,dzŸ, Œe rŸka kogo™ podnios#a siŸ do góry, zaraz obok tutaj, zaraz obok _ pani. Tak, ja widzia#em twoj, rŸkŸ. Czy jestem dla ciebie obcym, pani? Ja ciŸ nie znam. Nigdy siŸ nie CIASNA JEST BRAMA 33 spotkali™my. Czy wierzysz, Œe jestem Jego s#ug,? [Pani mówi: >Tak” _ wyd.] Czy wierzysz? Ty masz ciŸŒar na swoim sercu, czy co™ takiego. Czy wierzysz, jeŒeli Bóg moŒe mi to objawiø, czy wierzysz, Œe On jest tym samym Duchem, który by# w Chrystusie? Twój ma#Œonek siedzi tam, czy on równieŒ wierzy w to samo? Czy by™ chcia# wierzyø w to samo? Dotyczy to waszej m#odej córki, siedz,cej tam obok ciebie. To siŸ zgadza, ona ma raka. Lecz czy wierzysz, Œe Bóg j, uzdrowi? JeŒeli wierzysz, podnie™ swoj, rŸkŸ. W porz,dku, w#óŒ swoje rŸce na to dziecko. ƒ‹‚ Panie Jezu, w Obecno™ci Twego Ducha potŸpiam tego diab#a, który u™mierca to dziecko. Wiar, umieszczam Krew Jezusa Chrystusa miŸdzy tego zabójcŸ i to dziecko. Niech ono Œyje. Amen. ƒ‹ƒ Miejcie wiarŸ w Boga. Nie w,tpcie. >Je™li moŒesz uwierzyø, wszystkie rzeczy s, moŒliwe”. Je™li moŒesz uwierzyø, wszystkie rzeczy s, moŒliwe. S#usznie. ƒ‹„ Kto™ inny tam w tyle podniós# swoj, rŸkŸ, gdzie™, ty _ pani na drugim ko§cu. Czy wierzysz, Œe jestem BoŒym s#ug,? Ja ciŸ nie znam, ty mnie nie znasz. Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi objawiø, na czym polega twój k#opot? Czy przyjmiesz Jezusa za swego Zbawiciela i Tego, który ciŸ zaopatruje, jakakolwiek jest twoja potrzeba. Zatem, czy w to wierzysz? W porz,dku, wiŸc to za#amanie nerwów, które mia#a™ _ to w#a™nie mia#a™. JeŒeli siŸ to zgadza, sta§ na swoich nogach, jeŒeli to jest prawd,, tylko dlatego, Œeby ci ludzie widzieli, Œe to jest prawd,. W porz,dku, to ciŸ teraz opu™ci. Id› do domu i b,d› zdrowa. Niech ci Bóg b#ogos#awi. Ty jeste™ równieŒ z Kentucky. Uhm, to siŸ zgadza. ƒ‹… Ta pani siedz,ca obok ciebie jest równieŒ z Kentucky. Ona jest równieŒ. Ja ciŸ nie znam, czy tak? Lecz ja ci mogŸ powiedzieø, Œe z tob, jest co™ nie tak. Je™li ci mogŸ powiedzieø, co ci dolega, czy przyjmiesz Chrystusa jako swego Lekarza? Jest to w twoim biodrze. JeŒeli to prawda, podnie™ swoj, rŸkŸ, wysoko do góry, Œeby j, ludzie mogli zobaczyø. W porz,dku, id› teraz do domu, to ciŸ opu™ci. Twoja wiara ciŸ uzdrawia. Ja was wyzywam, Œeby™cie wierzyli. Ja wyzywam wasz, wiarŸ, Œeby wierzy#a. ƒ‹† Tutaj siedzi pani, modli siŸ, podnios#a swoj, chusteczkŸ ku twarzy. Ja ciŸ nie znam. Bóg ciŸ zna. Ty jeste™ z Joliet, Illinois, i masz guza. To siŸ dok#adnie zgadza. MoŒe siŸ dziwisz^ (Tak, to jest ta _ to jest ta niewiasta, któr, przyprowadzi#a Rosela. To siŸ zgadza. Czekajcie, ona mi powiedzia#a o tym, lecz ona nie zna#a _ ja wcale nie zna#em tej niewiasty. To siŸ zgadza. Po prostu przypadkowo jest tak, Œe wiara tej niewiasty by#a wielka.) Ja ci powiem jedn, rzecz i ty wiesz, Œe ja o niej nie wiem. Ty siŸ modlisz za to dzieciŸ siedz,ce tutaj 34 MÓWIONE S~OWO na ko§cu tego siedzenia, które jest chore. Jest to twoje dzieciŸ. To siŸ zgadza. Amen. Ty wiesz, Œe ja tego nie wiedzia#em. ƒ‹‡ Tam On jest, On jest Duchem šwiŸtym! Czy Mu wierzysz? Czy Go przyjmujesz? Zatem je™li to jest prawd,, co ja mówi#em o tym >ciasna jest brama i w,ska jest droga” _ to prawda. Jezus Chrystus, Syn BoŒy, jest teraz wprost tutaj. Duch Œyj,cego Boga jest wprost tutaj. Czy w Niego wierzysz? Zatem, aby ci daø wiedzieø, Œe ja nie jestem nikim, Œeby uzdrawiaø, ja nie jestem lekarzem, lecz Duch BoŒy wybra# mnie po prostu, by zamanifestowaø Samego Siebie. Ja nie mam Œadnej edukacji. Ja nie mam wiadomo™ci o czymkolwiek. Lecz jest to Jego Duch, który to czyni, rozumiecie, a On chce, Œeby™cie wiedzieli, Œe ja wam powiedzia#em PrawdŸ. ƒ‹ˆ Ta Prawda polega na tym, Œe Jezus Chrystus uzdrawia kaŒdego z was w tej chwili, jeŒeli temu uwierzycie. NuŒe, tak samo, jak^ JeŒeli To funkcjonowa#o w Kingston, przy czym misjonarze, wzglŸdnie ktokolwiek to jest tam w tyle, widzieli To funkcjonuj,ce w Kingston, kiedy tysi,ce ludzi zosta#o uzdrowionych, dlaczego by To nie funkcjonowa#o tutaj w tej Ameryce, gdzie to mamy w ten sposób, jak jest obecnie. Dlaczego nie moŒemy temu uwierzyø? PoniewaŒ nie potrafimy przekroczyø tamtego ma#ego progu. Czy temu wierzycie? Podnie™cie swoje rŸce. ƒ‹‰ Teraz te same rŸce w#óŒ na kogo™ obok siebie, pozwól, Œe siŸ bŸdŸ za nim modli# wprost st,d, i nie miej wiŸcej Œadnej w,tpliwo™ci w swoim sercu, to bŸdzie koniec tego. ƒ‹Š O, mój drogi, bracie Neville! Jak sobie Œyczy#em, jak siŸ modli#em, jak ja^ MoŒe sobie my™licie, Œe odchodzŸ od zmys#ów; nie odchodzŸ. Ja dobrze wiem, gdzie jestem. Gdybym wam tylko móg# przekazaø t, ma#, rzecz! Czy sobie u™wiadamiacie, Œe Jezus Chrystus, Syn BoŒy, jest tutaj w™ród tych ludzi dzisiaj do po#udnia, w#a™nie teraz _ jest obecny w#a™nie teraz, pokazuj,c Samego Siebie? OtóŒ, wy mówicie: >Bracie Branham, ty to powiedzia#e™”. ƒ‹‹ Jak ja to powiedzia#em? Ja was nie znam. Tam jest inna niewiasta chora na gru›licŸ. Ty jeste™ uzdrowiona, siostro. B#ogos#awiŸ ciŸ. Przepraszam, ty siŸ modli#a™ za niewiastŸ, choruj,c, na gru›licŸ, bowiem to jest siwow#osa niewiasta. Tak. W porz,dku, wierz w to. W porz,dku. On jest tutaj. Jest to Jego Obecno™ø. „‚‚ OtóŒ, On rzek# nastŸpuj,co: >Te znaki bŸd, towarzyszyø tym, którzy uwierz,. JeŒeli oni w#oŒ, swoje rŸce na chorych, ci wyzdrowiej,”. Jak On moŒe k#amaø? Widzicie, to nie jest od Niego zaleŒne, to nie moja sprawa, teraz to wasza sprawa. Wierzcie teraz. „‚ƒ PatrzŸ na m#od, kobietŸ, siedz,c, w#a™nie teraz tam w tyle _ ona ma wiele wiary. Ona i jej ma#Œonek w#a™nie niedawno przyszli do Pana. Ona siedzia#a wprost na tym zgromadzeniu, mia#a przepuklinŸ CIASNA JEST BRAMA 35 i lekarz mia# jej przeprowadziø operacjŸ tuŒ przedtem, a mia#o siŸ jej lada chwila urodziø dzieciŸ. A lekarz mia# jej potem przeprowadziø operacjŸ, lecz to dzieciŸ siŸ urodzi#o i oni nie mog, wiŸcej znale›ø Œadnej przepukliny. Ona zupe#nie znik#a. Widzicie? Dlaczego? Ona po prostu siedzia#a jak^ Ona nigdy nie by#a tak na podium tutaj. Ona po prostu siedzia#a tam w tyle i wierzy#a temu. Czy siŸ to zgadza _ my™lŸ, Œe to jest pani Green tam w tyle? To siŸ zgadza. Widzicie jej rŸkŸ? Lekarz nie moŒe nawet znale›ø przepukliny, ona ca#kiem zniknŸ#a. Dlaczego? Ona w to uwierzy#a, po prostu wysz#a i rzek#a: >To siŸ zgadza!” „‚„ Wy teraz uczy§cie to samo, a kaŒda dolegliwo™ø, któr, macie, bŸdzie musia#a odej™ø. Bóg, Który moŒe _ Który moŒe pos#aø Co™ do ludzkiego cia#a na to spuchniŸcie od tego uk,szenia wŸŒa, które mia# ten mŸŒczyzna na nodze, jadowite, by go u™mierciø, a potrafi# to zatrzymaø i unieszkodliwiø na miejscu, o ile wiŸcej moŒe On u™mierciø t, chorobŸ w twoim ciele. Bowiem ten mŸŒczyzna by# w niebezpiecze§stwie Œycia i on musia# otrzymaø pomoc. Ty j, musisz otrzymaø równieŒ. JeŒeli jej nie otrzymasz, to umrzesz. „‚… Trzymajcie teraz rŸce wzajemnie na sobie. Nie módlcie siŸ za samych siebie, módlcie siŸ za kogo™ obok siebie. To cechuje chrze™cijanina. „‚† Nauczcie siŸ tego, nauczcie siŸ tego, mianowicie, cokolwiek uczynicie innym, czynicie Chrystusowi. Kiedy jeste™cie dobrzy dla kogo™ innego, jeste™cie dobrzy wobec Chrystusa. JeŒeli siŸ znŸcacie nad kim™ innym, znŸcacie siŸ nad Chrystusem. O, moi drodzy! „‚‡ O, gdybym tylko móg# osi,gn,ø, Œeby to zosta#o przekazane, gdybym móg# po prostu sk#oniø ludzi do tego, Œeby zobaczyli to, na co ja patrzŸ i co odczuwam, i co wiem, Œe siŸ dzieje, widzicie. Jaki nacisk wywiera Chrystus po tym Poselstwie dzisiaj do po#udnia, by wej™ø prosto do serc tych ludzi i stworzyø tam co™; nie jakie™ podniecenie, nie jak,™ emocjŸ (ona z tym przychodzi), lecz stworzyø tam nie™mierteln, wiarŸ, która nie powie _ nie odda ani jednego cala wrogowi. „‚ˆ On teraz wys#ucha moj, modlitwŸ, On wys#ucha wasze modlitwy. Módlcie siŸ teraz za kogo™ innego, podczas gdy ja siŸ modlŸ za was wszystkich. „‚‰ O Panie, ten wielki, decyduj,cy moment _ zdajemy sobie sprawŸ z tego, Œe on bŸdzie oznaczaø dla wielu sprawŸ Œycia lub ™mierci. I ja drŒŸ w Twojej Obecno™ci, bowiem ja wiem, Panie BoŒe, Œe siŸ muszŸ modliø z ca#ego mego serca. ZdajŸ sobie sprawŸ z tego, Œe nawet gdyby tutaj miŸdzy nami za nastŸpnych piŸø minut nie by#o Œadnego chorego, Œeby kaŒdy cz#owiek tutaj rozpozna#, Œe Ty jeste™ tutaj. Oto oni stoj, dzi™ do po#udnia, Panie. Niechaj podnios, swe rŸce ci ludzie, którzy wiedz,, Œe ich nie znam, ani nic o nich nie wiem. Lecz 36 MÓWIONE S~OWO Twój Duch ich zna. Ty znasz tajemnicŸ ich serca, o ile wiŸcej Ty znasz ich dolegliwo™ci i ich cierpienia! Zatem, Panie, niechaj to bŸdzie dzisiaj, niechaj siŸ to stanie nawet teraz, Œeby Twój Duch dotkn,# ich chorych cia#. Udziel tego, Panie. Oni siŸ modl, jeden za drugiego. „‚Š I ja siŸ modlŸ, Drogi BoŒe, aby Duch šwiŸty uczyni# to dla nich tak realne, Œeby juŒ nigdy wiŸcej nie powsta#o w nich niedowiarstwo wobec tego. A istnieje inna choroba, Panie, która jest o wiele wiŸksza niŒ ta choroba cia#a, jest to duchowa choroba. Niechaj kaŒde serce jest otwarte. „‚‹ Panie, jak to moŒe byø, Œe Ty sta#e™ tam obok Abrahama i dokona#e™ tego samego _ powiedzia#e™ Sarze, która by#a >za” Tob,, jak mówi Pismo šwiŸte >w namiocie i ™mia#a siŸ”, a Ty jej to powiedzia#e™. I Abraham rozpozna#, Œe to by# Elohim, wielki Bóg. Za kilka minut Ty znikn,#e™ mu z oczu. „ƒ‚ I, Panie, kiedy Jezus sta# i uczyni# to samo, i powiedzia#: >Wy nazwali™cie Abrahama waszym Nojcem,’ a jeszcze mówicie, Œe znacie Pisma”. Powiedzia#: >Wy pope#niacie b#,d, nie znaj,c Pism ani Mocy BoŒej”. A oni nazwali Go >Belzebubem”. „ƒƒ Lecz Ty obieca#e™, Œe w ostatecznych dniach wylejesz Swego Ducha znowu. Prorok powiedzia#: >W czasie wieczora bŸdzie šwiat#o”. I tutaj jeste™my. „ƒ„ Kiedy ten bezprawny ™wiat potyka siŸ w grzechu, podobnie jak pijany cz#owiek idzie chwiejnym krokiem do domu w nocy, wkrótce zostanie on rozsadzony od wewn,trz i nie pozostanie z niego nic tylko proch wulkaniczny zaledwie. I my widzimy, jak ten czas up#ywa. „ƒ… O BoŒe, odejmij od nas wszelk, w,tpliwo™ø. Wprowad› nas do tego cyklu w tej chwili. Przyjd›, Duchu šwiŸty. Rozpostrzyj Swoje wielkie skrzyd#a i uno™ siŸ nad t, niewielk, grup, s#uchaczy w tej chwili, i pozwól, Œeby™ Ty Sam przenikn,# do ich serc, i daj im poznaø, Œe Ty jeste™ w Boskiej Obecno™ci, Œe to jeste™ Ty: >Jam jest Pan, Który uzdrawia wszystkie choroby twoje”. I niechaj Twoja Obecno™ø uczyni co™ dla ich serc, niechaj sprawi, Œe odejd, st,d dzisiaj do po#udnia wierz,c temu ze wszystkiego, co w nich jest. I niechaj kaŒdy chory i cierpi,cy cz#owiek zostanie uzdrowiony. „ƒ† Bowiem, jako Twój s#uga, ja stojŸ i potŸpiam kaŒdego diab#a, potŸpiam chorobŸ, potŸpiam szatana. „ƒ‡ Ty przegra#e™ i nie jeste™ niczym wiŸcej niŒ blag,. I my og#aszamy tryumf nad tob, dzisiaj do po#udnia w Imieniu Jezusa Chrystusa. I jako Jego s#uga, g#osz,cy Jego S#owo i mówi,cy ludziom PrawdŸ, Œeby dali swoje Œycie do porz,dku i do zgodno™ci z BoŒym S#owem. Ja ciŸ potŸpiam, szatanie, w Imieniu Jezusa Chrystusa. Odejd› od CIASNA JEST BRAMA 37 kaŒdego z tych ludzi, którzy przyszli z dala i z bliska, Œeby zostaø uzdrowieni. Odejd› od tych s#uchaczy i od tych ludzi. Zaklinam ciŸ przez Œyj,cego Boga. A Biblia mówi: >Wiele moŒe dokonaø skuteczna, gorliwa modlitwa sprawiedliwego”. I wielu sprawiedliwych mŸŒów w#oŒy#o swe rŸce na chorych dzisiaj do po#udnia. O, szatanie, ty by™ ich chcia# sk#oniø do tego, Œeby sobie my™leli, Œe to jestem ja, potem by™ im zabra# chwa#Ÿ. Lecz jest to równieŒ ich wiara w Boga _ oni wierz, Bogu! I ty siŸ bŸdziesz musia# wynosiø na skutek ich wiary. Ruszaj wiŸc w swoj, drogŸ st,d i id› do ciemno™ci zewnŸtrznych, tam jest twoje miejsce. PotŸpiam ciŸ w Imieniu Jezusa Chrystusa, w oparciu o autorytet BoŒej Biblii i mojego polecenia od anio#a. Odejd› teraz w Imieniu Jezusa Chrystusa i niechaj oni s, wolni. Amen. „ƒˆ Czy wierzycie z ca#ych waszych serc, Œe zostali™cie uzdrowieni? Podnie™cie swoj, rŸkŸ i powiedzcie: >Ja teraz przyjmujŸ Jezusa Chrystusa jako mego Lekarza. Wszystkie cienie pierzch#y ode mnie. Ja Go teraz przyjmujŸ w pe#ni Jego mocy, w dobrodziejstwie Jego Obecno™ci. Ja Go przyjmujŸ”. >Moja wiara patrzy wzwyŒ ku Tobie, Baranku z Golgoty, Boski Zbawco. Wys#uchaj mnie teraz, gdy siŸ modlŸ, Odejmij ode mnie wszystkie me grzechy, Nie pozwól mi zb#,dziø kiedykolwiek Od Ciebie na manowce”. Podnie™my teraz nasze rŸce, naprawdŸ czule ku Niemu. >Gdy kroczŸ ciemnym labiryntem Œycia, A smutek rozpo™ciera siŸ wokó# mnie, B,d› Ty moim Przewodnikiem, o, BoŒe. RozkaŒ ciemno™ci, by siŸ zmieni#a w dzie§, Usu§ wszelki smutek i strach. Nie pozwól mi zb#,dziø kiedykolwiek Od Ciebie na manowce”. [Brat Branham zaczyna nuciø: #Moja wiara patrzy wzwyŒ ku Tobie” _ wyd.] ^ obfitej #aski! !"#$