lipiec-sierpień - Kościół Chrześcijan Baptystów w RP

Transkrypt

lipiec-sierpień - Kościół Chrześcijan Baptystów w RP
lipiec-sierpień 2013
Wiara
w moc Słowa
Nie bój się! Idź!
Odpowiedz Bogu
Świadectwo poprzez styl życia
Nie samym chlebem...
Spis treści:
s. 3 Wiara w moc Słowa
– Włodek Tasak
s. 5 Wielkanocne śniadanie
– Mikołaj Rykowski
s. 6 Chrzest Wiary. Katowice
s. 7 Zakończenie roku akademickiego
2012/2013 w WBST w Warszawie
s. 8 Chrzest w Warszawie – Eugeniusz
Kondraciuk
s. 10 Trzy przekłady Nowego Testamentu
– Konstanty Wiazowski
s. 13 Nie bój się! Idź! Odpowiedz Bogu!
– Mateusz Wichary
s. 16 Świadectwo poprzez styl życia –
Ryszard Tyśnicki
s. 18 Wiara, nadzieja i miłość – sposoby
niesienia pomocy homoseksualistom
– Konstanty Wiazowski
s. 22 Jest mnóstwo dróg, które prowadzą
na zatracenie – Agata Kołaczyk
s. 23 Chrzest we Wrocławiu – Ryszard
Tyśnicki
s. 24 Minikonferencja Kobiet – Iwona
Willma
s. 26 Filozofujący chrześcijanie
– Janusz Kucharczyk
s. 28 Nie samym chlebem…
– Alina Woźniak
s. 30 Inspirujące symbole
– Aneta Krzywicka
s. 32 Cudzołożnica
– Beata Jaskuła-Tuchanowska
s. 33 Chrześcijanie, którzy zmienili świat
(1) – Glenn Sunshine
s. 35 Dla dzieci – Nela i Zbyszek Kłapa
s. 31 Wiadomości z kancelarii Kościoła
– Dawid Breuer
s. 33 Wiadomości ze świata – Konstanty
Wiazowski
MIESIĘCZNIK SŁOWO PRAWDY
- ORGAN PRASOWY KOŚCIOŁA CHRZEŚCIJAN BAPTYSTÓW W RP
Ukazuje się od 1925 r. Rocznik LXXXVIII: 2013 r.
Nr 7-8 (lipiec-sierpień) • ISSN 0239-4413
KOLEGIUM REDAKCYJNE: Mateusz Wichary (Redaktor Naczelny),
Dawid Breuer, Aneta Krzywicka, Paweł Krzywicki, Danuta Marcyniak,
Agnieszka Nadolna, Ryszard Tyśnicki, Konstanty Wiazowski.
Adres redakcji i administracji: ul. Waliców 25,
00-865 Warszawa, tel./fax: 022 624 27 83
e-mail: [email protected], www.dlajezusa.pl (dział Materiały)
Kontakt w sprawach reklamy: [email protected]
Ofiary za pismo prosimy kierować na konto Kościoła Chrześcijan
Baptystów: ING Bank Śląski 20105010541000002317496905.
Materiałów nie zamawianych Redakcja nie zwraca i zastrzega sobie prawo
dokonywania zmian w treści i w tytule nadesłanych tekstów.
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.
SKŁAD I OPRACOWANIE GRAFICZNE: Aneta i Paweł Krzywiccy
(Projekt okładki z wykorzystaniem fotografii z kolekcji Fotolia)
DRUK I OPRAWA: KOMPAS II, Waliców 25, Warszawa
Numer zamknięto: 09 sierpnia 2013 r.
KAZANIE
OD REDAKCJI
Słowo, Boży plan i nasza misja
Bóg ma plan. Te słowa są tak
oklepane, że rzadko kiedy jeszcze myślimy nad ich sensem. Zazwyczaj mówiąc je mamy na myśli
Boże oczekiwania: Bóg oczekuje od
grzeszników, że się nawrócą. Pogodzą z Nim. Dlatego umarł Chrystus.
Dlatego Ewangelia jest głoszona. Bóg
ma więc pewien plan: coś zrobił, aby
coś innego mogło zaistnieć.
Czy jednak takie wyłącznie
ewangelizacyjne podejście wyczerpuje Boży plan? Nie sądzę. Wtedy
jedynym, na co Bóg ma plan, byłoby
nawrócenie grzeszników. A co dalej?
Co z tego nawrócenia ma wynikać?
Cokolwiek? Nie ma to większego
znaczenia?
No nie. Bóg ma plan znacznie
szerszy. Fakt, nawrócenie jest jego
częścią. Ale ani nie jest najważniejszą, ani ostatnią. Jest częścią konieczną, fakt. Ale Bóg ma dla nas
plan na całe życie. W Efezjan 1:4
czytamy, że wybrał nas (zaplanował
nas), abyśmy byli święci i nienaganni
przed Jego obliczem. Oto Boży plan,
dla którego nawrócenie jest jedynie
środkiem. To świętość i nienaganność w Jego obecności! To plan nie
tylko na doczesność, ale i wieczność.
Cóż więc, jako święci i nienaganni mamy robić? Mamy być Jemu
posłuszni. A Jego wolą jest obecnie
wprowadzanie zmian w otaczającym nas świecie. Mamy być inni,
aby ową inność mnożyć. Królestwo
Boże to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. Tam, gdzie
wkracza Bóg, wkracza Jego przemiana. A my w tym Bożym planie mamy
uczestniczyć.
Stąd potrzeba znajomości Jego
woli i posłuszeństwa, wierności
temu, czego od nas oczekuje. I stąd
również główna myśl tego numeru: Słowo i misja. Słowo i rozwój
Kościoła. Jak one się łączą? Jak być
świętym, ale nie dla siebie, ale dla
Boga, by wywierać właściwy wpływ?
O tym zarówno w kazaniu brata Tasaka, zachęcającym do ufności
i posłuszeństwa Słowu, rozważaniu
brata Tyśnickiego o zapominanej
czasem roli świadectwa, w rozważaniu o duchowej diecie siostry
Woźniak i podobnym, o symbolach, siostry Krzywickiej. O Słowie
i jego znaczeniu również w artykule
o trzech współczesnych przekładach
Nowego Testamentu, oraz w rozważaniu jak ono wpływa na rozwiązanie konkretnego współczesnego
problemu – homoseksualizmu. Natomiast moje rozważanie zachęca do
właściwej postawy, aby być użytym
i użytecznym dla Boga.
O mocy Słowa przekonują liczne świadectwa. Przede wszystkim
ze zborowych chrztów – w Katowicach, Warszawie i Wrocławiu. Ale
również z zakończenia roku akademickiego w WBST, które zakończyło
się wyjątkowo dużą ilością obronionych licencjatów, co bardzo zachęca. Dodatkowo świadectwo z historii
– tym razem wiek XIX i romantyzm;
świadectwo wielkanocne z Katowic
i konferencji kobiet z Torunia oraz
wiadomości ze świata i wiadomości
z działania Przewodniczącego Kościoła, który miał zaszczyt odwiedzić
wiele wspaniałych miejsc w Polsce,
potwierdzają prawdziwość słów
Pana Jezusa: patrzcie, jestem z Wami
– gdy idziecie i czynicie uczniami
wszystkie narody – po wszystkie dni,
aż do skończenia świata. Jest. Możemy oglądać jego wspaniałe działanie. Niech będzie Mu za to chwała!
Drogi Panie, który nas nie zostawiasz, ale jesteś pośród nas; który
zostawiłeś nam swoje pełne mocy
Słowo; który czuwasz nad swoim
planem i realizujesz go poprzez tak
potężne procesy dziejowe jak i małe
szczegóły naszego życia; który żyjesz i królujesz na wieki wieków, daj
nam, w miłości Twego Ojca i mocy
Twego Ducha, łaskę trwania przy
Tobie, bycia użytecznym i oglądania
chwały Twego działania pośród nas,
i bądź w tym wszystkim uwielbiony,
Amen.
W imieniu Redakcji,
pastor Mateusz Wichary
Przewodniczący Rady Kościoła
Włodek Tasak
Wiara w moc Słowa
P
rzywykliśmy do życia w świecie
jasnych definicji: dobro -zło, kobieta- mężczyzna, prawda-fałsz. One
sprawiają, że człowiek czuje się bezpiecznie w swoim otoczeniu. Może się
z czymś zgadzać lub nie, ale wie, czego się spodziewać.
To już przeszłość. Coraz bardziej na
naszych oczach dokonuje się demontaż tego świata odwiecznych podziałów. Ku przerażeniu jednych i nieukrywanej radości drugich.
Aby jakoś się w swoim świecie poruszać, musimy mieć fundament, oparcie, autorytet – tak jesteśmy stworzeni.
Dla jednych jest nim tradycja, dla drugich nauka, dla jeszcze innych ideologia lub religia.
Wiem, że to, co za chwilę powiem
może wydać się trywialne i oczywiste.
Ale wiem też, że żyjemy w czasach,
gdy nic już nie jest oczywiste z defi-
nicji. Wiedzieliśmy, że małżeństwo to
związek kobiety i mężczyzny. Francuski parlament właśnie przyjął nową definicję małżeństwa stanowiącą, że jest
to związek dwóch osób, kropka.
Słowo nieprzemijającym autorytetem
i wzmocnieniem
Otóż chcę powiedzieć, że Biblia niezmiennie jest dla mnie autorytetem
w kwestii świata wartości. Ale jest też
dla mnie źródłem wiary i mocy. Wierzę w moc Słowa Bożego i z niego
uczę się wierzyć Bogu, który moje życie prowadzi.
Tak było kiedyś, gdy Bóg pouczał Jozuego:
Niechaj nie oddala się księga tego
zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj
o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane,
bo wtedy poszczęści się twojej drodze
fot. Fotolia
i wtedy będzie ci się powodziło (Joz 1:8).
I nic się w tym względzie nie zmieniło.
Każdy bez wyjątku duchowy przełom
– czy w czasach Starego Testamentu,
czy w czasach Kościoła – związany
był z przywróceniem właściwej rangi
Słowu Bożemu. Z odwróceniem się
od ludzkiej nauki a zwróceniem się do
Bożego nauczania. Z odwróceniem się
od ludzkiego autorytetu, a zwróceniem
się do Bożego autorytetu. Nic się nie
zmieniło w tym względzie. Kościół jest
mocny nie wtedy, kiedy jest bogaty, ma
polityczną władzę, jest liczny czy dobrze zorganizowany. Boży Kościół jest
mocny wówczas, gdy zwraca się bezpośrednio do Bożego Słowa.
Dziś żyjemy w czasach, gdy jak nigdy dotąd bombardowani jesteśmy
zewsząd szumem informacyjnym,
który ma za zadanie zdezorientować
nas co do drogi, którą się poruszamy. Komu wierzyć? Kto ma rację? Tu
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
3
INICJATYWY
wolność, tam zabobon; tu nauka, tam
przesądy.
Wiecie, co jest zabawne w tym wszystkim? Że to wszystko już było w czasach
początków chrześcijaństwa. Zmienił się
język, sposób i intensywność przekazu
informacji, ale ogólne zasady pozostały te same. Chrześcijanie ze swoimi przekonaniami zawsze byli zakałą
„zdrowego” świata. Z jednym zastrzeżeniem: słowo „zdrowy” podlega tu
niezbędnej reinterpretacji.
Ezdrasz
To, co dotąd powiedziałem, chcę zilustrować przykładem historii ze Starego
Testamentu. Dotyczy ona Ezdrasza.
Ezdrasz bowiem postawił sobie za cel
zbadać zakon Pański i wprowadzić go
w czyn oraz nauczać w Izraelu jego
postanowień i praw (Ezd 7:10).
Kim był Ezdrasz? W 428 r. przed Chr.
przybył do Jerozolimy, by zająć się organizacją religijnego życia Izraelitów,
którzy powrócili z niewoli babilońskiej. Przywiózł ze sobą z Babilonu
Księgę Prawa Mojżeszowego, czyli
Pięcioksiąg.
I czytał z niego na placu, który był
przed Bramą Wodną, od samego świtu aż do południa wobec mężczyzn
i kobiet, tych, którzy mogli rozumieć,
a uwaga całego ludu była skupiona na
treści Zakonu. (...) I czytano z księgi Zakonu Bożego codziennie, od pierwszego aż do ostatniego dnia, i obchodzono
to święto przez siedem dni, ósmego zaś
dnia odbyto uroczyste zebranie zgodnie z prawem (Ne 8:3 i 18).
Wydarzenie to wznowiło tradycję
Święta Szałasów po powrocie z niewoli babilońskiej. Izraelici pozbawieni
w tym czasie kraju, świątyni, rozproszeni po różnych miejscach zaczęli się
jednoczyć wokół przestrzegania Pisma.
A stało się to za sprawą Ezdrasza.
Ezdrasz bowiem postawił sobie za cel
zbadać zakon Pański i wprowadzić go
w czyn oraz nauczać w Izraelu jego
postanowień i praw (Ezd 7:10).
Ezdrasz zapoczątkował moralne reformy w Izraelu, przywodząc Izraelitów do
posłuszeństwa Pismu. Między innymi
4
wystąpił przeciwko małżeństwom mieszanym. Co było w tym złego, że Izraelici brali sobie za żony obce kobiety?
Bóg im powiedział:
...Ziemia, do której wchodzicie, aby ją
objąć w posiadanie, jest ziemią splugawioną obrzydliwościami ludów tej
ziemi, którymi napełnili ją od krańca do
krańca w swojej nieczystości Nie dawajcie więc waszych córek ich synom
za żony, a ich córek nie bierzcie za żony
dla waszych synów... (Ezd 9:11-12a).
Nie chodziło o rasizm czy ksenofobię,
jakby to dziś tłumaczono, ale o to, że
grzech bezbożnych ludów przenosił się
na Izraelitów. Z tych samych powodów
nie mieli ani im zazdrościć ani nawet
wchodzić z nimi w polityczne czy ekonomiczne związki:
...nie zabiegajcie o ich dobrobyt i powodzenie na wieki, abyście wzrósłszy
w siłę korzystali z dóbr ziemi i mogli
przekazać ją w dziedzictwie waszym
synom na wieki (Ezd 9:12b).
Wolni od tego rośliby w siłę i dobre
dziedzictwo przekazywaliby swojemu potomstwu. Tymczasem robiąc to,
przed czym Bóg ich przestrzegał doszli
do sytuacji, o której mówi Ezdrasz:
Rzekłem: Boże mój! Wstydzę się i nie
ośmielam się nawet podnieść swojego
oblicza do ciebie, Boże mój, gdyż nasze winy wyrosły nam ponad głowę,
a nasze grzechy dosięgły aż nieba. Od
dni naszych praojców tkwimy w wielkim grzechu aż do dnia dzisiejszego;
z powodu naszych win popadliśmy my,
nasi królowie, nasi kapłani, w ręce królów tych ziem w niewolę, pod miecz
i na łup, i na pośmiewisko, jak to jest
dzisiaj (Ezd 9:6-7).
Czas było to zmienić. Plan, jaki przyjął Ezdrasz składał się z trzech części:
zbadać Zakon Pański, wprowadzić go
w czyn i nauczać w Izraelu jego postanowień i praw
Po pierwsze: poznać Słowo
Zapoznać się z Prawdą, w której tkwi
moc. Wartość Bożego Słowa polega między innymi na tym, że tkwi
w nim moc ku przemianie. To nie jest
zwyczajny zbiór liter, słów, zdań. To
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
jest Prawda, która oświeca, wyzwala,
prowadzi, daje siłę, nadzieję, umacnia
wiarę. Przez Słowo Bóg się z nami komunikuje. Przestrzega nas. Stawia nam
znaki drogowe: ostrzegawcze, nakazu, zakazu i informacyjne. Daje nam
mapę, która ma nas doprowadzić do
celu. Bez tego błąkalibyśmy się niczym
dzieci we mgle. Co jest prawdą? Co
jest dobre? Co jest celem?
Poznawanie Słowa ma też znaczenie
konserwujące – zabezpiecza nas przed
zepsuciem. A nawet kosmetyczne –
przedłuża naszą młodość, witalność.
Człowiek żyjący w chaosie to człowiek
permanentnie zmęczony, zniszczony
przez życie, w którym nie istnieją ograniczenia prędkości. Przedwcześnie postarzał się przez brak nadziei, pociechy,
mocy ku przemianie.
Ezdrasz wiedział, że bez poznania Zakonu Pańskiego dla niego i dla Izraela
nie ma nadziei. Nie przetrwają pośród
ludów liczniejszych, bogatszych i silniejszych od nich. Bóg był dla nich jedyną nadzieją.
Po drugie: działać zgodnie ze Słowem
Po drugie, postanowił wprowadzić słowo w czyn: przekonać się, jak to działa. Nie poprzestać na przeczytaniu.
Zastosować to, czego się dowiedział.
Słowo ma moc przez czytanie z wiarą,
ale Duch Święty pouczając nas przez
Słowo, chce nas ruszyć z miejsca, byśmy zakosztowali przemiany. Wiara rośnie przez używanie jej. Widzimy, jak
Bóg działa w naszym życiu i to nas tym
bardziej przyciąga do Niego, związuje
z Nim bo widzimy, że nikt inny tego
nam nie da, co da nam Ojciec Wszechmogący. Nie tylko dlatego, że On ma
prawdziwą moc, ale też dlatego, że
okazuje nam prawdziwą miłość, troskę
i opiekę.
Kiedy Ezdrasz na sobie samym wypraktykował działanie Słowa, poznał Jego
przekształcającą moc – wiedział, że
może zrobić trzeci krok. Nie chciał narzucać innym czegoś, o czym sam by
się nie przekonał. Nie chciał dawać im
obietnic, których spełnienia sam by nie
doświadczył, nie chciał prowadzić ich
tam, gdzie sam dotąd nie był. To jest
odpowiedzialność.
Po trzecie: nauczać Słowa innych
Postanowił nauczać w Izraelu jego postanowień i praw. Wiedział, że jest to
dobre. Wiedział, że jest to życiodajne. Wiedział, że to zmienia życie. Nie
chciał zatrzymać tego dla siebie. Zbyt
dobre i zbyt ważne to było dla niego
samego.
Kiedy czytamy te słowa, możemy je
potraktować jako pewną oczywistość.
Ale wcale tak nie było. Gdy Ezdrasz
zabrał się za badanie Słowa Jahwe,
nie była to idea popularna, nośna czy
popierana. Jak pamiętamy, Izraelici dopiero co zaczęli wracać z niewoli babilońskiej, ciągle będąc podporządkowani woli króla perskiego Dariusza II.
Wierzyć Bogu Jahwe w tej sytuacji nie
było rzeczą prostą. Nie obronił Królestwa Judy przed upadkiem, w Babilonii
a później w Persji jego wyznawcy byli
zwykłymi niewolnikami, a następnie
uchodźcami. Koniunkturaliści i konformiści dokonywali innych wyborów.
A jednak Ezdrasz postawił zawierzyć
Bogu. Chciałoby się powiedzieć jak
o Abrahamie: wbrew nadziei, żywiąc
nadzieję, uwierzył (Rz 4:18). Gdyby nie
dzieło Ezdrasza, Izrael prawdopodobnie by nie przetrwał. Nie mając spoiwa
w postaci wierności Słowu Jahwe, jak
długo trwaliby w swojej odrębności?
Jak długo pamiętaliby o Nim, swoim
Bogu Jedynym? I tak cechowało ich
odstępstwo, ale Ezdrasz zaszczepił im
dobre pragnienia i tak doczekali przyjścia Mesjasza. Co z tym zrobili później,
to już zupełnie inna historia. Ale Jezus
miał do kogo przyjść, miał od kogo zacząć i będzie miał z kim skończyć.
Wierzmy prawdzie!
Jeszcze jedna uwaga na koniec. Słowo
wiara w języku polskim (ale i w niemieckim) pochodzi od łacińskiego słowa verus (prawdziwy). Nie wchodząc
już w zawiłości semantyczne, skąd
i dlaczego, zobaczmy, jakie to istotne
dla nas: trzymamy się tego, co prawdziwe. Prawda (a słowo twoje jest
prawdą – J 17:17) daje nam moc do
życia. I poznacie prawdę, a prawda
was wyswobodzi (J 8:32). Nie mamy
się czego bać. Tylko bądźmy wierni
Słowu.
Wielkanocne śniadanie
W
tradycji polskich rodzin, obok
wigilijnego stołu, drugim najważniejszym jest ten suto zastawiony
w wielkanocny poranek. Nie brakuje
przy nim najbliższych, przepojonych
radością zmartwychwstałego Pana.
Po doświadczeniach ostatniej Wigilii
Bożego Narodzenia (opisanych w marcowym „Słowie Prawdy”) oczywistym
było dla mnie, że osób, które wyraziły pragnienie uczestniczenia w podobnych wydarzeniach nie można
zawieść i skazać na samotność. Mając
na względzie fakt niższej frekwencji
członków zboru w te Święto – z powodu wyjazdów, czy wizyt rodzinnych – postanowiliśmy wraz z liderami
zorganizować szczególne i nietypowe
nabożeństwo wielkanocne. Na szczę-
ście nasz Zbór Baptystyczny „OPOKA”
w Katowicach posiada sprawdzoną tradycję gromadzenia się w przeróżnych
miejscach. Tak więc pomysł śniadania w
restauracji, padł na podatny grunt. Skorzystaliśmy z adresów pozostawionych
przez niektórych uczestników wieczerzy wigilijnej i wysłaliśmy im zaproszenia na wielkanocne spotkanie. Jego
program składał się ze świątecznego,
pełnego tradycyjnych potraw śniadania oraz prezentacji przesłania o zmartwychwstaniu. Dzięki zaangażowaniu
członków, sympatyków zboru oraz
sponsorom, zgromadziliśmy wystarczające środki, by zastawić stoły, nie zapomniawszy o drobnych upominkach!
W sobotnie popołudnie i wczesnym
niedzielnym rankiem, gromadka wolontariuszy gotowała i przystrajała salę
prowadzonej przeze mnie restauracji
w Parku Śląskim, aby wszystko, w tym at-
mosfera, było gotowe na tę uroczystość.
Mimo iście bożonarodzeniowej aury
tego wielkanocnego poranka – śnieżnych zasp i mrozu – przybyło ponad stu
gości, z czego połowa z zaproszenia.
Pastor Ireneusz Górczyński przywitał
zgromadzonych, pobłogosławił posiłek,
a goście podzielili się jajkami składając
sobie życzenia. Brak tu miejsca na opisywanie smakowitych potraw, Czytelnik
musi wytężyć własną wyobraźnię, ale
wspomnę tylko, że mimo długiej konsumpcji, każdy opuszczał spotkanie
z babką wielkanocną pod pachą!
Po śniadaniu pieśni o zmartwychwstaniu wyśpiewywała z ekranu Trzecia
Godzina Dnia, a rzewnie zaśpiewał,
gitarą się wspomagawszy – Roman,
przyjaciel z Wołynia – gdzie dotarły wigilijne wiktuały (patrz marcowe
„SP”). Czeski krótkometrażowy film
„Most”, nominowany niegdyś do Oskara przygotował nas do wzruszającego
objaśnienia biblijnej prawdy o nowym
życiu, dostępnym dzięki ukrzyżowanemu i powstałemu z grobu Jezusowi,
dla tych ufających Mu bezgranicznie.
Uczynił to w prostych słowach Dan
Hash, drugi pastor naszej społeczności
głęboko poruszając słuchaczy.
Po trzech godzinach rozchodziliśmy się
nakarmieni i obdarowani duchowym
doświadczeniem. Podziękowaniom towarzyszyły nierzadko łzy w oczach
uczestników. Kilkunastu z nich ochoczo
zareagowało na ofertę wzięcia udziału
w kursie OCh! (Odkrywanie Chrześcijaństwa) i przez dziesięć tygodni spotykało się na studium Ewangelii Marka,
poznając prawdy wiary i siebie nawzajem. Jako współinicjator i organizator
obu świątecznych spotkań, jestem nie
tylko zachęcony do dalszych tego typu
działań, ale głęboko przekonany o konieczności twórczego wykorzystywania danych nam przez Pana Boga zdolności, talentów, sposobności i czasu,
by docierać z orędziem o Jego miłości
do potrzebujących – a wszak to my
wszyscy! – ku Jego większej chwale!
Do czego, mam taką cichą nadzieję,
tekstem tym jakoś zainspiruję!
Mikołaj Rykowski,
baptystyczny restaurator z Katowic
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
5
FOTORELACJA
WBST
ierowane
Słowo Boże sk
ów
do katechumen
ter
bi
ez
pr
da
wykła
arczyk
Grzegorz Bedn
y
r
a
i
W
t
s
e
Chrz
ko
Chrztu wiary do
d Bednarczyk
nuje pastor Dawi
ck, tłumaczy
sza Anthony Pe
Kazanie wygła
ska
w
ie
i Anna Wiśn
na język polsk
Kaia 2013 roku w
Dnia 21 kwietn
iej
sk
aw
ulicy Mor
towicach przy
o
D
.
ób
rzest 25 os
miał miejsce ch
du
,
go
tak bogate
przyniesienia
zy
pr
j
ie
u najbardz
chowego owoc
cz
ty
ys
pt
ólnota ba
czyniła się wsp
pa
j
je
z
ałej wraz
na z Bielska-Bi
em
id
aw
orzem i D
storami: Grzeg
miał
i. Swój udział
Bednarczykam
owiat
K
y Zbór w
także Pierwsz
wie
ho
oc
ty w Częst
cach, wspólno
wie
lit
od
tajmy w m
i Zabrzu. Pamię
iele
dz
ę
si
ijającym
o pięknie rozw
.
ku
ąs
Śl
na Górnym
ewangelizacji
Marcin Gładzik
a
i
n
t
e
i
w
k
1
Katowice – 2
2013 r.
ryk Bogusz
Fotografie: Hen
ka
Emilia Jarczyńs
W
dzięczni przede wszystkim Bogu
za wierność oraz troskę o nasze
Seminarium, przekazujemy najświeższe wiadomości z działalności WBST.
Ostatni czas był dla pracowników Seminarium, wykładowców oraz studentów
okresem intensywnej pracy w związku
z zakończeniem kolejnego roku akademickiego.
Już 11 maja br. (dwa kursy – nabory
w 2012 i 2013 r.) zakończył się rok akademicki w Instytucie Rozwoju Kościoła. Dyplomy, stanowiące potwierdzenie
pozytywnych wyników podczas studiów otrzymało dwudziestu trzech absolwentów IRK. Wielu z nich dodatkowo zostało nagrodzonych książkowymi
upominkami. Jedna z uczestniczek,
Iwona Krążek z Bornego Sulinowa
została wyróżniona nagrodą specjalną – wycieczką do Izraela za najlepiej
napisany test ze znajomości Starego
i Nowego Testamentu. W kursie wzięło
udział także pięciu słuchaczy, którzy
otrzymali dyplom uczestnika.
Dnia 9 czerwca br. zajęcia dydaktyczne zakończył Instytut Katechetyczny,
działający zamiejscowo w Gnieźnie.
6
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Z rąk Rektora WBST, dr. Andrzeja Seweryna dyplomy ukończenia kursu
odebrało dwudziestu absolwentów.
W dniach 14-16 czerwca br. odbył się
w naszym Seminarium ostatni w tym
roku akademickim zjazd studentów
teologii oraz Rocznego Instytutu Biblijnego. W czasie zjazdu studenci
podchodzili do egzaminów i zaliczeń
z przedmiotów, a siedem obron prac licencjackich zakończyło się pomyślnie.
Licencjatami teologii baptystycznej zostali:
Emilia Jarczyńska, z pracą dyplomową
pt. „Zabytkowe kaplice baptystyczne
jako materialny dokument dziedzictwa
kulturowego na obecnych ziemiach
polskich”,
Mariusz Bartkowski, z pracą dyplomową pt. „Źródła motywacji w służbie Pastora w Kościele Chrześcijan Baptystów
w RP”;
Jonatan Biłan, z pracą dyplomową pt.
„Krytyka protestanckiej zasady Sola
Scriptura w perspektywach rzymskokatolickiej i charyzmatycznej”;
Piotr Czerwiński, z pracą dyplomową
pt. „Historia Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów w Świnoujściu po II Wojnie Światowej”;
Jarosław Korzeniowski, z pracą dyplomową pt. „Chrystologia w mowach
Dziejów Apostolskich”;
Arkadiusz Kotlewski, z pracą dyplomową pt. „Nakrywanie głów w Pierwszym Liście do Koryntian rozdział 11,
a pytanie o kulturowość lub ponadczasowość etycznych nakazów Nowego
Testamentu”;
Marek Orlicki, z pracą dyplomową pt.
„Historia Zboru Kościoła Chrześcijan
Baptystów w Krynicy Zdroju w latach
1927-2009”.
Wszystkim ww. licencjatom teologii
baptystycznej gratulujemy sukcesu! Jesteśmy dumni, że nasz Kościół posiada
coraz szersze grono osób wykształconych w teologii. Wierzymy, że jest to
cenne przygotowanie do dalszej służby
w Bożym Królestwie, czego absolwentom z całego serca życzymy!
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
7
Gospodarstwo agroturystyczne
w Dubiczach Cerkiewnych
• Na podwórku plac zabaw dla dzieci,
miejsce na ognisko i grill.
• Możliwość zamówienia domowych posiłków.
• Dookoła las, w pobliżu Puszcza Białowieska.
• W odległości około 2 km – Zalew.
• Krajobraz nastraja do pieszych spacerów
i wycieczek rowerowych.
Gospodarstwo Agroturystyczne
Anna Skoworodko
ul. Parkowa 11, 17-204 Dubicze Cerkiewne
tel. 85 685 20 32; kom. 660 108 366
e-mail: [email protected]
www.agro.skoworodko.pl
zaprasza na wakacje
w okolicach Białowieży
Dla gości oferujemy:
• na parterze: salon z aneksem kuchennym i sypialnią,
• na piętrze pokoje: 2, 3 i 5-osobowy, hol z w pełni
wyposażonym aneksem kuchennym oraz dwie łazienki,
• na dolnym piętrze: pokój 5-osobowy z łazienką
oraz sala nabożeństw Kościoła Chrześcijan Baptystów.
Zakończenie roku akademickiego 2012/2013
w WBST w Warszawie – dokończenie
W niedzielne południe odbyło się uroczyste nabożeństwo zamykające rok
akademicki w WBST, z udziałem części kadry Seminarium, nowo wybranego Przewodniczącego Rady Kościoła
pastora dr. Mateusza Wicharego oraz
gości: byłego Rektora WBST pastora dr.
Michaela I. Bochenskiego oraz prezb.
Krzysztofa Osieckiego – Przewodniczącego Rady Seminarium. Kazanie
okolicznościowe wygłosił dr Włodek
Tasak. Z rąk Rektora prezb. dr. Andrzeja Seweryna dyplomy zakończenia studiów otrzymało siedmioro licencjatów
teologii oraz troje studentów Rocznego
Instytutu Biblijnego – Urszula i Przemysław Lis oraz Krzysztof Borawski,
którym również gratulujemy ukończenia tego kursu.
Drodzy Czytelnicy Słowa Prawdy! Cieszymy się, że możemy Wam przekazać
tak radosne wiadomości z działalności naszego Seminarium. Jednocześnie
dziękujemy Wam za pamięć o nas wyrażoną w modlitwach i ofiarach indywidualnych oraz przekazanych przez
Wasze zbory z okazji kolekty, do której
zachęcaliśmy w Dzień Pamiątki Zesłania Ducha Świętego. I choć przed
nami okres wakacji, to już myślami jesteśmy w nowym roku akademickim
2013/2014. Modlimy się o Boże prowadzenie podczas jego planowania oraz
o nowych studentów. Przypominamy,
że wszelkie informacje o działalności
WBST oraz o naborze na studia w nowym roku akademickim możecie znaleźć na naszej stronie:
www.wbst.edu.pl
Eugeniusz Kondraciuk
!
e
i
w
a
z
s
r
a
W
w
t
s
e
z
Chr
16
czerwca wyjątkowe wydarzenie
połączyło chrześcijan z dwóch
warszawskich zborów Kościoła Chrześcijan Baptystów. Różnorodność postaci, kaplica przepełniona rodzinami,
przyjaciółmi i członkami społeczności zborowej. Oprawa nabożeństwa
z wystąpieniem zespołu muzycznego, chóru,
błogosławieństwami, Wieczerzą oraz
usługą pastorów obu zborów: Marka
Budzińskiego oraz Marka Głodka. Wystąpienie pastora Irka Dawidowicza
wzbogaciło uroczystość.
Dla członków Zboru to jeszcze jedno
z doniosłych przeżyć duchowych, dla
gości – impuls do rozważań i przemyśleń osobistej relacji z Bogiem. Pastor
Głodek w rozważaniu Słowa Bożego,
w jasnej i klarownej wypowiedzi wyjaśnił zagadnienie chrztu w wieku
świadomym. Wiara w Boga, poddanie się Bogu i zawierzenie
Jego obecności, to warunek
ukazania swojej wiary
przez chrzest. To deklaracja wstąpienia do
społeczności Kościoła
Chrystusowego, demonstracja nowego
życia w Chrystusie.
Św. Paweł w I Liście
do Koryntian pisze:
Przypatrzcie się zatem
sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że nie-
8
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
wielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu
wysokiego rodu. Ale to, co u świata
głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić
mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg aby zawstydzić to, co mocne.
I to, co jest niskiego rodu u świata i to co
wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co
jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić. Aby żaden człowiek nie chełpił
się przed obliczem Boga.
Te słowa zapisane przed wiekami, nic
nie utraciły ze swojej świeżości i aktualności. Namacalnym potwierdzeniem ich przemieniającej życie mocy
jest właśnie chrzest przez zanurzenie.
To nie tylko barwna i doniosła uroczystość, ale widzialne potwierdzenie
ukrytej działalności Ducha Świętego
w sercach ludzkich oraz obecności
Boga wśród zgromadzonych. To także
potwierdzenie niezmienności działania
Bożego w naszym materialistycznym
świecie.
Po nabożeństwie doświadczaliśmy duchowej wspólnoty rodzinnej, rzadko
doświadczanej współcześnie. Chwała
Panu za ten czas, który mogliśmy przeżywać.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
7
TEMAT NUMERU: BIBLIA I ROZWÓJ KOŚCIOŁA
Konstanty Wiazowski
komentatorzy tekstów biblijnych, ale
nie ma odważnych, aby wrócić do oryginalnego znaczenia tego słowa. Każde tłumaczenie jest bowiem uwarunkowane kościelnymi ograniczeniami,
musi być zatwierdzone przez kościelne
autorytety. Co innego, gdyby tłumacze nie mieli tych ograniczeń. Dlatego
oczekiwałem, że stanie się to w przekładzie Zaremby.
Trzy przekłady Nowego Testamentu
C
hoć nadal posługujemy się Biblią
protestancką w przekładzie z 1975
roku i wydaną w Polsce przez Towarzystwo Biblijne, to jednak ostatnio pojawiły się trzy nowe przekłady Nowego
Testamentu. Pierwszy z nich to przekład ekumeniczny z 2001 roku, dokonany przez przedstawicieli Kościołów
protestanckich i katolickich. Potem
dostaliśmy do rąk Nowe Przymierze,
Pismo Święte Nowego Testamentu
w przekładzie przedstawicieli Kościołów ewangelikalnych pod przewodnictwem br. Piotra Zaremby i wydane
przez Ewangeliczny Instytut Biblijny
w Poznaniu i Ligę Biblijną w Bydgoszczy. I w końcu przekład dokonany
przez czterech Ekumenicznych Przyjaciół, opublikowany przez br. Ryszarda
Tomaszewskiego. Dla wygody będę
korzystał ze skrótu myślowego i nazywał te przekłady jako ekumeniczny,
Zaremby i Tomaszewskiego.
Musimy przyznać, że tłumaczenie
greckiego tekstu Nowego Testamentu
nie jest sprawą łatwą. Bogate słownictwo oryginału trudno jednoznacznie
ująć w ciągle zmieniających się i coraz płytszych znaczeniowo słowach
współczesnego języka. Dlatego mimo
już istniejących przekładów dobrze jest
jednak sięgać do oryginału i na nowo
odkrywać jego treści. I choć trzeba podziwiać włożony trud tłumaczy i dziękować za nich Bogu, to jednak warto
zastanowić się nad niektórymi wyrażeniami.
1. Opuszczone teksty
Przekład ekumeniczny przenosi
ważne wyznanie wiary Etiopczyka
z Dz.8,37 do przypisów, wyjaśniając,
że „fragment ten jest jednak powszechnie uważany za późniejszy dodatek”.
Tekst ten był jeszcze w nowym protestanckim przekładzie z 1992 roku, a już
z ekumenicznego został z niego usunięty. Czyżby w międzyczasie odkryto
jakieś nowe rękopisy, pojawiły się jakieś
nowe ku temu powody? A jest to bardzo ważny tekst, gdyż mówi o warunku przyjęcia chrztu. Na pytanie Etiopczyka: Co stoi na przeszkodzie, abym
został ochrzczony? Filip odpowiada:
„Jeśli wierzysz z całego serca, możesz.
A odpowiadając rzekł: Wierzę, że Jezus
Chrystus jest Synem Bożym” (w. 37).
Zaremba zostawił ten wiersz w tekście
i chwała mu za to, natomiast tłumacze
Tomaszewskiego poszli za przykładem
tłumaczy
ekumenicznych i też po
prostu ominęli ten tekst,
nawet nie
wyjaśniając, dlaczego to
uczyn ili .
Ponadto, niektóre teksty (np. Dz.15,34;
24,7; 28,29) zamknęli w kwadratowe
nawiasy, bo są one „tylko w niektórych rękopisach greckich”. Natomiast
Zaremba te trzy teksty potraktował różnie: Dz. 15,34 umieścił w nawiasach,
Dz. 24,27 przeniósł do przypisów,
a Dz. 28,29 pozostawił w tekście.
Słowo chrzest to greckie baptisma,
a chrzcić to bapto lub bardziej intensywne baptidzo. Różne odmiany czasownika baptidzo występują 70 razy
i zawsze oznaczają zanurzyć, pogrążyć.
Tłumacze tekstów biblijnych zawsze
wyrażali to zwrotem chrzest wodą, zamiast chrzest w wodzie. W greckim
tekście po słowie baptidzo znajduje się
przyimek en, co zawsze oznacza „w”.
Jan chrzcił w Jordanie, „blisko Ainon,
bo tam było dużo wody” (Jan 3,23).
W niektórych tłumaczeniach od czasu do czasu pojawiały się takie zwroty
jak: „Ja was chrzczę w wodzie na znak
nawrócenia” (Mt 3,11) i „Ja chrzczę
w wodzie” (Jan 1,27) – Cztery Ewangelie z 1978 r. Tłumacze Biblii Tysiąclecia
nieco zbliżyli się do prawdy, wprowadzając zwrot chrzest zanurzający (Rz 6,
3-4), natomiast tłumacze ekumeniczni
przetłumaczyli ten tekst dosłownie: „Zostaliśmy zanurzeni w Chrystusa Jezusa,
zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć”.
Zaś w tłumaczeniach Zaremby i Tomaszewskiego tekst ten nadal brzmi tradycyjnie: „Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Jezusa Chrystusa,
zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć?”.
Jak widać, tłumacze stosują różne kryteria. To zmaganie się z wielością greckich wersji tego samego tekstu. Istnieje
tylko pytanie, czy kilka osób może decydować, którą wersję należy wybrać?
I kto ma prawo usuwać pewne fragmenty, czasem bardzo ważne (jak np.
Dz. 8,37), z powszechnie stosowanego
dotąd tekstu Pisma Świętego? Czy naprawdę dzisiejsi tłumacze uważają,
że ich poprzednicy byli od nich mniej
kompetentni? Czy są świadomi, że
w Objawieniu Jana (22,19) Pismo Święte ostrzega przed takimi praktykami?
2. Chrzest czy zanurzenie?
Zawsze zadawałem sobie pytanie: Czy kiedyś słowo
chrzest zniknie z tekstu
Nowego
Testamentu?
Bo przecież chrzcić to
dosłownie znaczy zanurzać. Jan zanurzał pokutujących w Jordanie.
Różne pojmowanie chrztu
w czasach dzisiejszych potrzebuje powrotu do jego autentycznego znaczenia. Zdaje
się, że wszyscy o tym wiedzą,
potwierdzają to wszyscy
fot. Fotolia
10
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Rozumiem, że zastąpienie wszędzie
słowa baptidzo zanurzeniem może
brzmiałoby trochę obco i niezgrabnie,
ale chcąc być wiernym oryginałowi
trzeba dostosowywać do niego swoje myślenie, a nie odwrotnie. W imię
dążenia do prawdy należy przełamywać dotychczasowe stereotypy. Po
pewnym czasie nowe wyrażenia będą
brzmiały normalnie, staną się dobrze
rozumiane. Wyobraźmy sobie takie
teksty: „Wyznawali swoje grzechy,
a on zanurzał ich w Jordanie... On
was będzie zanurzał w Ducha Świętego” (Mt 3,6.11). „Kto uwierzy i zostanie zanurzony, będzie zbawiony”
(Mk 16,16). „Zanurzeniem mam być
zanurzony” (Łk 12,50). „I przychodzi-
li ludzie i byli zanurzani” (Jan 3,23).
„Dawali się zanurzać zarówno mężczyźni jak i kobiety” (Dz 8,12). „Nie
posłał mnie Chrystus zanurzać” (1 Kor
1,17). W tłumaczeniu ekumenicznym
tekst z Listu do Galacjan (3,27) brzmi:
„Wy przecież, którzy zostaliście zanurzeni w Chrystusa, przyoblekliście się
w Chrystusa”. U Tomaszewskiego tekst
ten jest podany dwojako: „Bo wy, którzyście zostali zanurzeni (ochrzczeni)
w Chrystusie, w Chrystusa odzialiście
się”. A Zaremba i w tym przypadku
trzyma się tradycyjnego tekstu: „Bo
wszyscy, którzy zostaliście chrzczeni
w Chrystusa, w Niego też się odzialiście”. Skoro jest możliwe zanurzenie
w Chrystusa, tym bardziej naturalne
jest zanurzenie w Ducha Świętego (np.
1 Kor. 12,13), czego nie uwzględniły
wszystkie przekłady, a szkoda. Chrzest
w Duchu Świętym jest niczym innym
jak zanurzeniem w Ducha Świętego.
3. Prezbiterzy i biskupi
To dla tłumaczy prawdziwa łamigłówka. W Nowym Testamencie występują
bowiem dwa rodzaje przełożonych:
episkopos (dozorca, stróż) i presbyteros
(starszy). Obydwa określenia występują
zamiennie, a czasem wprost pokrywają się ze sobą (Dz 2,28). Gdy tłumacze
pochodzą z Kościołów episkopalnych,
zwykle episkopos zostawiają w znaczeniu dosłownym jako biskup, natomiast prezbyteros tłumaczą jako starszy. Tylko raz (w 1 Ptr 2,25) słowo biskup zostało podane znaczeniowo jako
stróż. A prezbiter to w Biblii Gdańskiej
nawet starzec (patrz Obj 4,4). Tak pozostało w przekładzie warszawskim, by
w ekumenicznym i u Zaremby byli to
już Starsi lub Starcy u Tomaszewskiego.
W przekładzie Nowego Testamentu przez Towarzystwo Biblijne (1992)
konsekwentnie zachowano obydwie
nazwy: biskup i prezbiter. Tekst Obj.
4,4 brzmi tam tak: „Dwadzieścia cztery inne trony stały dookoła, a na nich
siedziało dwudziestu czterech prezbiterów w białych szatach i złotych koronach”. W przekładzie tym czytamy
w Pierwszym Liście do Tymoteusza:
„Nie zaniedbuj daru Ducha, jaki –
zgodnie z zapowiedzią – otrzymałeś
w chwili nałożenia rąk przez prezbiterów” (4,14). Zaś do Tytusa Paweł pisze:
„Zostawiłem cię na Krecie, abyś uporządkował rozpoczęte prace i w miastach ustanowił prezbiterów” (1,5).
A Piotr nakazuje: „Prezbiterów, którzy
są wśród was wzywam, zarówno jako
prezbiter i świadek cierpień Chrystusa... Tak samo wy, młodsi, bądźcie posłuszni prezbiterom” (1 Ptr 5,1.5). Podobnie teksty te (z wyjątkiem 1 Ptr 5,5)
brzmią u Tomaszewskiego. Natomiast
Zaremba pozostaje przy starszych.
W przekładzie ekumenicznym tylko
Drugi i Trzeci List Jana rozpoczynają
się słowami: „Ja, prezbiter, do Wybranej Pani... do umiłowanego Gajusa”.
U Zaremby jest to „Starszy do wybranej pani... do ukochanego Gajusa”, zaś
u Tomaszewskiego to już „Starzec do
wybranej Pani... do ukochanego Gajusa”. A zatem dowolność.
Czy to jest takie ważne? Może i nie tak
ważne, ale widoczny jest tu brak konsekwencji, a może i troski o prostowanie kulturowych, błędnych naleciałości.
Choć są to urzędy równorzędne, to jednak słowo biskup ze względu na swoją wysoką pozycję w Kościele stało się
bardziej powszechne i otoczone większą powagą, i dlatego prezbiter znajduje
się w cieniu tego bardziej widocznego
urzędu, urzędu biskupa. Trzeba jednak
wiedzieć, że Kościół Rzymskokatolicki
oparty na władzy biskupa, w swoim
Katechizmie (Wyd. Pallotinum, Poznań
1994) powiada: „Nauka katolicka wyrażona w liturgii, Urząd Nauczycielski i stała praktyka Kościoła uznaje,
że istnieją dwa stopnie uczestniczenia
w służebnym kapłaństwie Chrystusa:
episkopat i prezbiteriat (...) Prezbiterzy,
chociaż nie posiadają pełni kapłaństwa i w wykonywaniu swojej władzy
są zależni od biskupów, związani są
jednak z nimi godnością kapłańską...
są wyświęcani, aby głosić Ewangelię,
być pasterzami wiernych i celebrować
kult Boży jako prawdziwi kapłani Nowego Testamentu” (1554 i 1564). Jakże wielkie i chwalebne zadanie: głosić
Ewangelię i być pasterzami wiernych!
Skoro jednak prezbiterzy są równi
godnością biskupom, to dlaczego słowo presbyteros nadal jest tłumaczone
znaczeniowo, jako starszy, natomiast
episkopos zachowuje swoje oryginalne
brzmienie? Dotąd uważałem, że tłumacze niezależni od swoich biskupów,
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 11
TEMAT NUMERU: BIBLIA I ROZWÓJ KOŚCIOŁA
a nawet sami będący prezbiterami będą
konsekwentni i zechcą przychylniej
spojrzeć na swoich poprzedników. Niestety, tak się nie stało. Urząd prezbitera
„schowany” za starszego zaczął stopniowo przegrywać z urzędem coraz
popularniejszego i rozporządzającego
władzą w Kościele biskupa. Dlatego są
dwa rodzaje zarządzania Kościołem:
prezbiteriański (bardziej demokratyczny) i episkopalny (bardziej apodyktyczny). Ostatnio nawet niektóre Kościoły
ewangeliczne zaczęły wprowadzać
urząd biskupa. Czyżby u podstaw tych
zmian leżał przemożny urok władzy,
której prezbiterzy są pozbawieni?
4. Kościół i zbór
Przekład protestancki z 1975 roku nawet w Starym Testamencie wprowadził
słowo zbór. „Cały zbór izraelski będzie
tego przestrzegał (2 Mojż. 12,47). „Aby
Pan nie rozgniewał się na cały zbór”
(3 Mojż. 10,6). „A gdy cały zbór zamierzał ich ukamienować...” (4 Mojż.
14,10). „Bóg Izraela wyróżnił was
w zborze izraelskim... Odłączcie się
od tego zboru.... Przemów do zboru”
(4 Mojż. 16,9.21.24).
Również w Nowym Testamencie słowo
zbór występuje dosyć często. „A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi”
(Mt 18,17). „I wielki strach ogarnął cały
zbór” (Dz 5,11). „Rozpoczęło się wielkie prześladowanie zboru... Saul tępił
zbór” (Dz 8,1.3). Feba była „diakonisą
zboru w Kenchreach” (Rz 16,1). „Takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory
Boże” (1 Kor. 11,16). „Staliście się naśladowcami zborów Bożych” (1 Tes 2,14).
Listy Jana zostały skierowane do zborów w Efezie, Smyrnie, Pergamonie,
Tiatyrze, Sardes, Filadelfii i Laodycei.
W przekładzie ekumenicznym już nie
ma zboru, wszędzie jest Kościół. Wiadomo, słowo ekklesia to Kościół, ale
w języku polskim jest dobre słowo
na określenie lokalnego, miejscowego Kościoła. To właśnie słowo zbór.
W innych językach mówi się lokalny
Kościół. Zbór, czy lokalny Kościół to
grupa naśladowców Jezusa zebrana na
jednym miejscu. Zborów jest wiele, ale
Kościół jeden. Słowo zbór jest w zaniku. Rozumiemy, teksty zostały ujednolicone, dostosowane do jednej zasady,
12
ale mimo to szkoda zboru. Określenie
to chyba będzie jeszcze długo funkcjonowało w życiu różnych wspólnot
ewangelikalnych.
A jak poradziły sobie z tym inne przekłady? U Zaremby w Ewangelii Mateusza (18,17) jest wspólnota kościoła,
a reszta pozostała wierną oryginałowi
– kościoły (z małej litery). U Tomaszewskiego też pozostał akcent katolicki,
wszędzie są Kościoły (z dużej litery).
Oczekujemy na przekład ekumeniczny
Starego Testamentu, tam na pewno już
nie będzie zboru izraelskiego, co chyba
nie wpłynie na jakość przekładu.
5. Inne uwagi
Nie chodzi mi o szczegółowe badanie tych trzech przekładów, a jedynie
zwrócenie uwagi na niektóre sprawy.
Jak widzimy, pewne zmiany nie mają
większego znaczenia, ale inne są znaczące. Przy okazji pragnę zwrócić
uwagę na tekst, który w przekładzie
protestanckim brzmi: „Lecz gdy On
złożył raz na zawsze jedną ofiarę za
grzechy, usiadł po prawicy Bożej” (Hbr
10,12). A oto przekład ekumeniczny:
„Ten zaś, gdy złożył jedną ofiarę za
grzechy, na zawsze zasiadł po prawicy
Boga”. Bardzo podobnie tekst ten brzmi
u Zaremby: „Jezus natomiast, po złożeniu jednej ofiary za grzechy, na zawsze
zasiadł po prawej stronie Boga”. A oto
ten sam tekst u Tomaszewskiego: „Ale
Ten, jedną za grzechy raz na zawsze
złożywszy, zasiadł po prawicy Boga”.
Czasem jeden przecinek w zdaniu
może zmienić jego sens, ale w tym
zdaniu w oryginale ich nie ma w ogóle.
Przekład protestancki powiada, że Jezus raz na zawsze złożył jedną ofiarę
za grzechy, a następnie usiadł po prawicy Bożej. Usiadł, to znaczy wykonał zadanie. Postawa siedząca mówi
o tym, że zadanie zostało wykonane –
raz na zawsze! Tymczasem dwa dalsze
przekłady sugerują, że Jezus, owszem,
złożył jedną ofiarę i na zawsze usiadł
po prawicy Bożej. Ale Jego ofiara nie
ma już charakteru „raz na zawsze”. To
„na zawsze On usiadł” nie jest takie
pewne, bo w czasie śmierci Szczepana
znowu wstał (Dz 7,56), aby przywitać
swego wiernego wyznawcę. Natomiast
tłumacze Tomaszewskiego zdają się
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
podtrzymywać przekonanie, że jednak
Jezus „jedną (ofiarę) za grzechy raz na
zawsze złożywszy, zasiadł po prawicy
Boga”. Jego jedna ofiara została złożona „raz na zawsze” i wystarcza do
zbawienia grzeszników, zatem składane w niektórych kościołach „ofiary”
nie posiadają zbawczego charakteru,
ba, czynność ta nie może zastąpić czy
choćby uobecnić ofiary Jezusa.
Choć w przekładzie ekumenicznym
wyraźnie widać wpływy katolickie, to
jednak chociaż w jednej sprawie opowiedział się on po stronie protestanckiej. Chodzi mianowicie o skierowane
do Marii pozdrowienie anielskie: „Bądź
pozdrowiona, łaską obdarzona” (Łk
1,28). Natomiast we wszystkich dotychczasowych przekładach katolickich jest:
„Bądź pozdrowiona, pełna łaski”. To
jeden z tekstów, na bazie którego wyrósł kult maryjny. Natomiast w przedmowie do ekumenicznego przekładu
tego tekstu, ks. Mirosław Kiedzik, członek redakcji naukowej przekładu pisze:
„Zabiegaliśmy również o obiektywność
translatorską. Tradycyjne katolickie tłumaczenie terminu kecharitōménē (part.
perf.pass.voc.fem.sing.) w scenie Zwiastowania brzmi „łaski pełna” (Łk 1,28;
zob. Biblia Tysiąclecia, Biblia Warszawsko-Praska). Termin ten jest zaś tzw.
passivm theologicum, uwypuklającym
działanie Boga i dlatego u nas brzmi
jednoznacznie: ‚obdarowana łaską’”.
Przeważnie posługuję się przekładem
ekumenicznym, gdyż wolę polegać na
autorytecie Kościołów niż na autorytecie kilku osób. Jednak od czasu do
czasu zaglądam też i do innych przekładów. Ze względu na pewne rozbieżności, na pewno jeszcze długo nie
wyjdzie z obiegu przekład protestancki
całej Biblii z 1975 roku tym bardziej,
że w przekładzie ekumenicznym nowej Biblii znajdą się starotestamentowe apokryfy. Mnogość przekładów
i zmiana słownictwa sprawia, że wielu,
i to ludzi młodych coraz częściej sięga
nawet po Biblię Gdańską! Osobiście
namawiam jednak do posługiwania się
nowszymi przekładami. Słowo Boże
chce do nas przemawiać zrozumiałym dla nas językiem. A jeżeli mamy
jakieś wątpliwości, sięgajmy do tekstów
oryginalnych. Niech dobry Bóg nam
w tym dopomaga.
fot. Fotolia
Kazanie wygłoszone po wyborze na nowego Przewodniczącego Rady Kościoła, w dniu 18 maja 2013 r.
I wszedł tam do pieczary, aby
tam przenocować. Lecz oto
doszło go Słowo Pana tej treści:
Co tu robisz, Eliaszu? (1 Krl 19:9)
żywy i prawdziwy: działa, troszczy się
i nami się posługuje. To doświadczenie,
które przekonuje nas, że Bóg jest realny; że można na Nim polegać, że życie
wiarą ma sens.
S
Po takich wspaniałych chwilach nie zaczyna się jednak niekończąca się opowieść o wciąż tym samym. Przeciwnie.
Ten fragment opisuje kolejne doświadczenie, które zawsze pojawia się w Bożej logice prowadzenia swoich dzieci.
To konfrontacja, lęk a następnie Boża
(w tym przypadku aż podwójna) odpowiedź. Każde z nich wymaga właściwej
reakcji. Każde z nich można również
odnieść zarówno do siebie osobiście,
jak i do Kościoła (Zboru), bowiem takie
doświadczenia spotykają również i nas
jako właśnie część owych Bożych organizmów. Zastanówmy się nad nimi.
łowa te padają w wyjątkowym momencie służby Eliasza. Niedawno
doświadczył mocy, sukcesu i zwycięstwa. Bóg w odpowiedzi na jego modlitwę zesłał deszcz. W wyniku tego
cudu lud posłuchał go i wyrżnął wielką
liczbę proroków Baala. Wydarzenie,
które zmieniło historię Izraela na przynajmniej jedno pokolenie.
Myślę, że tego rodzaju Boże prowadzenie, użycie nas, to konieczny, formatywny etap w powstaniu każdego przywódcy, ale również i chrześcijanina
w ogóle. Oto odkrywamy, że Bóg jest
Nie bój się!
Wersety 1-4 kontrastują z sukcesem
poprzedniego rozdziału. Oto Izebel,
która nie boi się Boga ani Eliasza, wywołuje w nim lęk. Uczucie, którego
Eliasz wcześniej nie doświadczał. Eliasz
„zląkł się więc i ruszył w drogę, aby
ocalić swoje życie” (w. 3). Jakże inny to
Eliasz od tego, który w 2 Księdze Królewskiej, 1 rozdziale spokojnie siedzi,
gdy król wysyła po niego kolejne pięćdziesiątki wojowników! To Eliasz, który
uległ lękowi.
Czym jest lęk? To niepewność przyszłości; wizja złego, która nas hamuje,
obezwładnia, paraliżuje, albo wręcz
powoduje ucieczkę. Często czujemy
się wtedy bezużyteczni i nieposłuszni,
bo i faktycznie, brak w nas wtedy odwagi, siły, ufności.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
13
Tym bardziej warto tu więc podkreślić,
że czym innym jest doświadczenie
lęku, a czym innym poddanie się mu.
W Ewangeliach synoptycznych (np.
Łk 22:42) widzimy modlącego się Pana.
Słowa „oddal ten kielich ode mnie”
mówią o lęku. O pragnieniu, aby nie
przechodzić przez to straszne doświadczenie, którego świadomość w pełni
przecież posiadał. Ale jednocześnie
„wszakże nie moja, lecz twoja wola
niech się stanie” mówi o przełamaniu
go poprzez pragnienie posłuszeństwa;
uległość woli Boga, nawet w tym najtrudniejszym momencie, gdy grzech
zepsutego świata spowoduje opuszczenie Go przez Ojca.
Nasze doświadczenie lęku zazwyczaj
jest podobne. Tak samo to mieszanka
mocy i wiary z pragnieniem ucieczki
i poczuciem słabości. Ale podobnie,
naszym powołaniem jest odwaga, czyli
przezwyciężenie strachu.
Czy walczysz? Walka jest odwagą. To
stanięcie do konfrontacji. To zaprzeczenie ucieczki. To wyjście naprzeciw.
Czy modlisz się o zwycięstwo? Czy
wołasz o Bożą pomoc?
Ważne wtedy są słowa. Choć nie wierzę w magiczną ich skuteczność, wierzę, że słowa wiary pomagają nam
utwierdzić się w wewnętrznym przekonaniu, które podejmujemy. Dlatego
ważne są ślubowania, wyznania. One
formułują i porządkują, a jednocześnie
wyznaczają kierunek naszemu sercu.
Tak też rozumiem powyższe słowa naszego Pana: Ojcze, boję się, ale – i to
wyznaję, bo tak właśnie pragnę, pomimo wszelkich obaw i w tym chcę pozostać i wytrwać – niech niezależnie od
tego Twoja, a nie moja wola, się dzieje.
grzech. Jakże ułatwiłoby nam to życie
– ta myśl ukazała mi się bardzo silnie.
„To w ogóle nie wchodzi w rachubę”
– odpowiedziałem lekarce nie zastanawiając się dalej. I odetchnąłem z ulgą.
Słowa w takich chwilach nazywają
rzeczywistość zgodnie z naszą wiarą.
Są deklaracją, która staje się dla nas
znacznie bardziej wiążąca, niż pobożne myśli zmieszane wewnątrz nas
z myślami niewiary i słabości. To słowa
odwagi, ale i błogosławieństwa. Wypowiadaj je. Choć nie mają magicznej
mocy, są podstawą dla wiary. Bez nich
trudniej się ostać w wierności Bogu.
Walką z lękiem jest również proszenie o
modlitwę. Apostoł Paweł tak właśnie postępował. W Liście do Efezjan (6:19-21)
prosi, aby czuwać za nim w modlitwie,
aby „mi, kiedy otworzę usta moje, dana
była mowa do śmiałego zwiastowania
ewangelii, dla której poselstwo sprawuję w więzach, abym ją mógł z odwagą
zwiastować, jak to czynić winienem”.
Śmiałe zwiastowanie; zwiastowanie
z odwagą. Wiedział, że o to właśnie chodzi; a jego prośba zarówno otaczała go
wsparciem modlitewnym, jak i utwierdzała, że nie wolno w tym ustąpić.
A co z naszym Kościołem? W co celujemy? Na co mamy nadzieję? O czym
mówimy? Co chcielibyśmy oglądać?
Gdy moja żona była w pierwszej ciąży,
dowiedzieliśmy się o chorobie naszego
dziecka. Lekarka informując nas o tym
powiedziała, że dziecko, jeśli w ogóle
uda mu się przeżyć będzie na pewno
głęboko upośledzone. Dodała również, że ze względu na poziom niepełnosprawności mamy prawo dokonać
aborcji.
William Carey, będąc ubogim szewcem i pastorem małego zboru baptystycznego w Leicester, wygłosił kazanie
z Księgi Izajasza (54:2) o temacie, który
przeszedł do historii: „Oczekuj wielkich
rzeczy od Boga; dokonuj wielkich rzeczy dla Boga”. Dlaczego? Bo wierząc
w Boże obietnice i nie zważając na własną słabość marzył o wielkich zmianach.
I Bóg pozwolił mu je oglądać. Stał się
wyjątkowo skutecznym misjonarzem
w Indiach, założycielem wielu szkół,
w tym jednej wyższej, tłumaczem Biblii na kilka języków. A przede wszystkim, za jego przykładem – założonego
przez niego towarzystwa misyjnego –
poszły tysiące innych. Zaczęło się jednak od odważnej wizji w obskurnym
warsztacie szewskim.
Pamiętam tę trudną chwilę. Ten lęk, jak
to będzie. I pokusę, żeby zrobić to, do
czego mieliśmy prawo – niezależnie od
faktu, iż wiedziałem doskonale, że to
Na co oczekujesz? Nie chodzi mi
o tryumfalizm; o puste deklaracje, które
z czasem wywołują u słuchających tylko wzruszenie ramion, bo nic z nich nie
14
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
wynika. Nadęte słowa nie tworzą rzeczywistości, jak przypomina nam apostoł Paweł (1 Kor 4:19). Ale słowa wiary,
słowa pragnienia serca, słowa angażujące nasze zdolności; słowa motywujące nas do ofiarnej pracy i zachęcające innych do tego samego, zmieniają
świat. I nie wolno się ich bać.
Tak więc marzę i w tym kierunku idą
moje wysiłki, abyśmy jako Kościół celowali w bycie chrześcijańską alternatywą dla rodaków. Aby dać się im
poznać jako „druga twarz chrześcijaństwa” – druga obok tej, która każdemu
Polakowi jest znana od urodzenia z największego polskiego Kościoła. Abyśmy
doświadczali tego, że Królestwo Boże
przychodzi. Abyśmy doświadczali rozwoju i pomyślności, a w tym wszystkim
widzieli, że to sam Bóg działa w nas
i przez nas, byli zadziwieni, oszołomieni i w bojaźni, ale i zapale dokładali się
do tego dzieła na tyle, na ile potrafimy,
a nawet więcej, odkrywając, że nasze
znane nam granice wcale nie są nieruchome!
Nie bójmy się! Przełamujmy swój
strach. Oczekujmy od Pana wielkich
rzeczy. I siejmy w nadziei, bo mamy do
tego prawo (1 Kor 9:10).
Idź!
Eliasz uciekł, ale Bóg się nad nim zmiłował. Nie pozostawił go w tym miejscu.
Odpowiada mu na dwa sposoby: posileniem i nakazem pójścia dalej: „wstań
posil się, gdyż masz daleką drogę przed
sobą” (w. 7).
Bóg z niego nie zrezygnował. To działanie łaski. Myślę, że każdy z nas kiedyś uciekał. Cofał się. Doświadczył
upokorzenia własnym tchórzostwem.
Wstydliwej niedoskonałości; słabości.
W takich chwilach wątpimy, czy Bóg
jest dalej przy nas. Przecież Go zawiedliśmy. Czemu miałby nas dalej używać? Czemu nas błogosławić? Potrzebuje przecież odważnych sług, takich
jak Paweł.
Myślę, że nie bez przyczyny widzimy
Eliasza, który uciekł w Starym i Piotra,
który zaparł się trzykrotnie Pana w Nowym Testamencie. To bardzo wymowne przykłady Bożych, wyjątkowych
przywódców, którzy faktycznie zawiedli, ale którym Bóg okazał łaskę.
Myśl nad tym, co robisz, sprawdzając
się w lustrze Bożych zasad.
Jest więc też łaska dla ciebie. Jak Eliasz
przyjmij od Boga posilenie. Potrzebujesz tego. Może oznacza to wyznanie
grzechów i uczestniczenie w Pańskim
Stole? To przecież Stół Łaski. Może to
powrót do społeczności i „nakarmienie się” życzliwością i akceptacją Kościoła? Przeproszenie kogoś i posilenie
pokojem Bożym? Wyznanie grzechów
komuś, komu zawiniłeś i powrót do pokoju, wdzięczności i radości? A może
po prostu chrzest, bądź przyznanie się
do tego, kim jesteś w miejscu, gdzie
pracujesz? Przyjmij posiłek. Niech Bóg
cię wzmocni. Sami z siebie jesteśmy
słabi.
Po drugie, szukaj przyjaciół wśród wierzących. Jeśli jesteś pastorem – wśród
pastorów i osób, które rozumieją tego
typu wyzwania i są dla ciebie zachętą.
Następnie, jeśli jesteś pastorem bądź
zborowym przywódcą – kochaj swoich
ludzi. Napominaj ich i zachęcaj, zależnie od potrzeb, ale niech nie będą
ci obojętni. Kiedyś usłyszałem, że List
Apostoła Pawła do Galacjan to list do
straconego zboru. Oni w zasadzie już
przestawali wierzyć w ewangelię, gdy
do nich pisał. I wedle najlepszej wiedzy
biblistów, faktycznie odpadli. A jednak
Paweł nie spisał ich na straty. Robi
wszystko, co może, aby ich przywrócić
do Zbawcy. Wyznaje: „Dzieci, znowu
w boleści was rodzę, dopóki Chrystus nie będzie ukształtowany w was”
(4:19). Prosi, zachęca, ostrzega i grozi:
„Bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, ale wolnej!” (4;31); „Cóż się stało
z tą waszą szczęśliwością?” (4:15); „Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od tego, który was powołał” (1:6);
„O nierozumni Galacjanie!” (3:1); „Boję
się, że może nadaremnie mozoliłem się
nad wami” (4;11); „Odłączyliście się od
Chrystusa” (5:4). Mianownik jest jeden:
to jego troska, niezgoda na to, co z nimi
się dzieje, walka. Podobnie postępuj
wobec swoich ludzi. Zostali ci powierzeni. Są oblubienicą Chrystusa i masz
ich strzec i o nich walczyć, aby byli jak
najbardziej wartościowi dla Niego.
I pójdź dalej, jak Eliasz: „Wstał więc
i posiliwszy się, szedł w mocy tego posiłku” (w. 8). Bóg nas zmusza do działania, nie chce tylko naszego gadania.
Już wspomniałem 1 List do Koryntian
(4:19-20). Nie chodzi o czcze deklaracje: „Królestwo Boże zasadza się nie na
słowie, lecz na mocy”. Chodzi o moc,
czyli zdolność oddziaływania, wpływu. O charakter, upór w dobrym, wierność w Bożym.
Zmieniaj więc swoje życie; wstań i idź!
Nie siedź pod swoim krzakiem jałowca (1 Krl 19:4) narzekając i użalając się
nad sobą. To nie jest dobre miejsce na
spędzenie życia. Idź do góry Bożej,
miejsca wyznaczonego przez Boga,
w którym chce się z nami spotkać:
„szedł w mocy tego posiłku aż do góry
Bożej Choreb” (w. 8).
Eliaszowi zajęło to czterdzieści dni
i czterdzieści nocy. Ta wędrówka to był
i jest duży wysiłek. Wyczerpujące działanie, próba wierności. Jak więc dziś
mamy „iść”? W czym, w jakich działaniach ma to się przejawiać?
Myślę, że to trwanie w dobrym; życie
w zgodzie z Bogiem w tym, co dla nas
zaplanował. Czyli, przede wszystkim
niezależnie od tego, czego doświadczasz, chroń swoje serce przed zwątpieniem, zawiścią, chciwością i zgorzknieniem. „Czujniej niż wszystkiego innego
strzeż swego serca, bo z niego tryska
źródło życia!” (Przyp 4:23). „Strzec”
to sprawdzać stan; weryfikować to, co
w nim nosimy; obserwować reakcje.
Dbaj również o żonę i dzieci z całych
sił. Boża recepta na sukces i szczęście
w życiu wydaje się bardzo prozaiczna.
Błogosławiony przez Boga mąż jest
opisany następująco: „Owoc trudu rąk
swoich spożywać będziesz; żona twoja
będzie jak owocująca winnica w obrębie zagrody twojej, dzieci twoje jak
sadzonki oliwne dokoła stołu twego”
(Ps 128:2-3). Niby proste, ale spójrzmy
wokół siebie, na dzisiejsze rodziny.
Czy faktycznie? Tak, to błogosławieństwo ciepła domu, radości z wzajemnej miłości małżonka i wdzięczności
za dzieci (i wnuki), siedzące razem
przy naszym stole, wydaje się takie
zwyczajne i normalne. Ale wymaga wcale nie oczywistych i łatwych
w praktyce oddania, wierności, samo-
zaparcia. Nie rozglądania się na boki za
„młodszymi modelami”, nawet w zborze. Dyscypliny w wychowaniu, troski
o dom. Zauważania żony i dzieci, by
z radości z ich rozwoju, radości z dojrzewania żony i jej piękna na każdym
etapie czerpać zadowolenie i zachętę
do dalszej ofiarności. By nasze rodziny,
które są koniecznym wymogiem dla
przywódczych funkcji w zborze, były
świadectwem działania Bożej łaski,
a nie grzesznego chaosu.
Nie bój się inwestycji w siebie. Kupuj
dobre książki, miej czas na lekturę
i nie czuj się z tym winny. On ci jest
potrzebny. Szkoła dla pastorów i przywódców nigdy się nie kończy; tak samo
zresztą dla chrześcijanina, który odkrył
Boże powołanie i podchodzi do niego
odpowiedzialnie. W końcu: działaj! Jeśli przegrasz – trudno, miej satysfakcję,
że próbowałeś. Kto nie próbuje, nigdy
nie zyskuje. Porażka jest konieczna,
byśmy nauczyli się wierności, która polega przede wszystkim na znajdowaniu
w Bogu siły, by zacząć jeszcze raz.
I już na sam koniec, sprawa najtrudniejsza. Módl się i czytaj Biblię. Jestem
pewien, że wielu z nas to idzie kiepsko. Wiem, bo sam w sytuacjach zmian
w życiu, a tych jest coraz więcej, walczę o to, by tego czasu nie zabrakło.
Modlitwa i Słowo są jak rozmowa
z kimś najbliższym, od kogo najbardziej
zależysz. Nie stać cię na „ciche dni”.
Zbyt wiele spraw przez to położysz.
Odpowiedz Bogu!
Na swojej górze Bóg zadaje Eliaszowi
pytanie: „Co tu robisz, Eliaszu?” (w. 9).
To wyjątkowe pytanie. W ogóle, samo
pytanie się kogoś jest działaniem wyjątkowym. Gdy pytamy, pozwalamy rozmówcy dojść do własnych przekonań.
Zaczynamy tam, gdzie on jest i inspirujemy go, by zrozumiał o sobie coś ważnego. Prowadzimy go w jego własnych
odkryciach.
Co tu robisz, Eliaszu? Powiedz mi.
Po co robisz to, co robisz? Co chcesz
zyskać? Jaki masz cel? Gdzie chcesz
dojść? Co sprawiło, że tu przyszedłeś?
Czy to miejsce ci się podoba? Czy
chcesz tu pozostać? Dokąd chcesz stąd
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
15
TEMAT NUMERU: BIBLIA I ROZWÓJ KOŚCIOŁA
dojść? Co jesteś gotów poświęcić,
by pójść dalej?
wiarę w oczach społeczeństwa. Gdy
„wypasionym” samochodem jeździ
nieuczciwy biznesmen, nikogo to nie
interesuje. Ale gdy taki samochód kupi
sobie duchowny, to natychmiast wszyscy to zauważą i zaczną pytać, skąd na
to miał środki.
Świadectwo
Eliasz wyjaśnia. Wyżala się. A nawet –
marudzi. Nie była to odpowiedź
uwzględniająca obecność Bożą
w jego życiu, dlatego w wersecie 13
Bóg przychodzi. Staje obok Eliasza.
Choć to był jedynie łagodny powiew,
był to sam Bóg. I Eliasz zareagował
na Jego świętość w jedyny możliwy
sposób: przez bojaźń. Wtedy Bóg
zapytał go jeszcze raz: co tu robisz
Eliaszu? Eliasz odpowiada podobnie,
ale Bóg jakby go w ogóle nie słuchał.
Dał mu się poznać. Nie chce jego
wyjaśnień. Lęk stał się przeszłością.
poprzez
Przykładów tego typu jest pełno w prasie i Internecie. Prawie codziennie coś
na ten temat można znaleźć. Ciekawe,
że z taką gorliwością dziennikarze nie
piszą o prześladowaniu chrześcijan
w krajach muzułmańskich. Nie piszą
też o licznych akcjach charytatywnych
kościołów, ani nie zauważają pracy
ewangelizacyjnej wśród skazanych,
którzy wracają do społeczeństwa i nie
stanowią już dłużej zagrożenia. Dobre
czyny nie są bowiem tak medialne jak
skandale.
styl życia
Bóg przez swe pytanie i obecność
zmienia go i prowadzi do nowych
zadań.
Czego Bóg od ciebie oczekuje?
O co Mu chodzi? Zatrzymaj się i słuchaj. Usłysz to pytanie. Hej, gdzie
jesteś? Zgubiłeś się, czy idziesz moją
drogą? Wiesz, o co mi chodzi, czy
właśnie nie wiesz? Wiesz, po co żyjesz i robisz to, co robisz, czy właśnie nie wiesz?
Gdzie jesteś, Kościele Baptystów
w Polsce? Po co istniejesz? Jakie zadania stawia przed tobą Bóg? Czego oczekuje? Gdzie chce poprowadzić? Do czego wykorzystać? Co
w związku z tym mamy robić? Jak
być posłusznymi?
Zatrzymajmy się. Doświadczmy
obecności Boga. Niech nas zmieni
i pokieruje. Poprowadzi dalej, jak
Eliasza do miejsc, których nie znaliśmy. Niech Jego imię będzie uwielbione w nas i przez nas w sposób,
którego nie bylibyśmy w stanie przewidzieć. Niech nami kieruje, a my
bądźmy posłuszni i użyteczni, Amen.
16
fot. Fotolia
Zatrzymajmy się więc tak długo,
by spotkać Boga. Nie spieszmy się.
Szkoda naszego życia na pośpiech.
Zatrzymaj się i słuchaj. Co tu robisz,
Czytelniku? Kim jesteś? Jak byś ocenił to miejsce, w którym jesteś? Czy
ci się podoba? Czy podoba się Bogu?
Jakie ono jest? Kim mógłbyś być?
Kim się stać, gdybyś słuchał Boga
i się zmienił? Gdybyś zaryzykował
i poszedł tam, gdzie cię prowadzi?
Ryszard Tyśnicki
J
akie świadectwo dajesz swoim życiem? Pytanie to jest niezmiernie istotne i ważne. Nie tylko z punktu widzenia
naszej kondycji duchowej, ale przede
wszystkim z powodów ewangelizacyjnych. Ewangelizacja poprzez styl życia
nie zastąpi świadectwa ewangelii przekazanego werbalnie, ale niewłaściwy
styl życia może skutecznie zniwelować
moc słowa.
Jezus powiedział znamienne słowa:
Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku,
i świeci wszystkim, którzy są w domu.
16.
Tak niechaj świeci wasza światłość
przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre
uczynki i chwalili Ojca waszego, który
jest w niebie. Mat. 5:15-16
15.
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Jezus jednoznacznie stawia wierzących
na świeczniku świata. Czy tego chcemy,
czy nie, na pewno wszyscy będą spoglądać na nasze życie szczególnie przenikliwie od momentu, gdy zadeklarujemy wiarę w Boga. To, co innym „ujdzie
na sucho” nas natychmiast pogrąży.
Zgorszenie złym przykładem
Przykładem na to mogą być afery pedofilskie. Gdy złapią na tym czynie zwykłego człowieka informacja pojawi się
w prasie na pewno na ostatniej stronie.
Gdy zaś osobą złapaną będzie duchowny, na pewno pojawi się na pierwszych
stronach gazet. Dlaczego? Gdyż wrogowie chrześcijaństwa na pewno wykorzystają ten fakt, aby zdyskredytować
W skali mikro, w naszym środowisku życia, ludzie z wielką gorliwością
wytkną wierzącym każde potknięcie,
a przejdą obojętnie obok wielkich
skandali ludzi niewierzących. Gdy raz
zadeklarujemy wiarę, każdy nasz krok
będzie analizowany, a każde odstępstwo od etyki chrześcijańskiej na pewno
zostanie zauważone. Szczególnie przez
niewierzących, którzy na tej podstawie
chcą zbudować usprawiedliwienie swojego sumienia typu: „wiara niczego nie
zmienia, więc, po co wierzyć?”
Czym głośniej będziemy nawoływać
do nawrócenia, do aktywnej wiary, do
zmiany życia, tym mocniej nasze osobiste życie będzie pod baczną obserwacją
świata. Wiele się mówi o ewangelizacji,
o programach przyciągających ludzi
do zborów. Mało o skutkach naszego
złego świadectwa. Tymczasem jedno
i drugie jest ze sobą silnie połączone.
Każdy rozłam w kościele, każda zborowa kłótnia, każdy jawny grzech liderów
i członków zboru prowadzi do zgorszenia i odejścia od wiary i zboru. Znam
wiele takich przypadków.
Jakim światłem jesteś?
Dlatego Jezus tak mocno podkreślił rolę
wierzących, jako światłości świata. Dlatego w powyższych słowach wzywa
nas do dawania dobrego świadectwa
wiary. Czy chcemy, czy nie, jesteśmy
na świeczniku, a ludzie, którzy deklarują obojętność dla wiary, na pewno
wnikliwie nas obserwują. Dlatego warto
dawać dobre świadectwo! Jeśli nie dla
siebie, to dla Boga. To jedna ze skuteczniejszych metod głoszenia ewangelii
światu. Pusta deklaracja niewielu przekona do wiary. Tym bardziej, że stale
atakują nas zewsząd tego rodzaju deklaracje. Politycy mówią o oszczędnościach, dając sobie podwyżki, niektóre
kościoły mówią o ascezie, podczas gdy
ich liderzy żyją w luksusach. Nauczeni
wieloma tego rodzaju przykładami nie
tak łatwo wierzymy w słowa. To zaś
powinno prowadzić nas samych do
oszczędności w deklaracjach i solidności w działaniu.
Bycie na świeczniku to bycie światłem
dla ludzi zagubionych w ciemnościach.
Jak więc świeci moja wiara ludziom,
którzy wokół mnie żyją?
Dawanie świadectwa w gronie najbliższych zawsze jest trudne, gdyż oni nie
tak łatwa dają się oczarować słowom.
Znają nas czasami lepiej niż my sami.
Misja i ewangelizacja rozpoczynają się
w nas, od naszego duchowego rozwoju, od naszego wzrostu duchowego i od
wierności Bogu. Gdy tu mamy duże braki to i na zewnątrz nie będziemy świecić
światłem przyciągającym innych. Może
jedynie gdzieś będzie się tlić mizernie
nasze świadectwo.
Zaangażowanie w misję musimy więc
rozpocząć od zaangażowania w rozwój duchowy nas samych. Cichy czas,
stałe poznawanie Biblii, uczestnictwo
w spotkaniach duchowo-budujących,
rozwijanie swojego praktycznego życia w Bogu i z Bogiem – to początek
zaangażowania w pracę misyjną. Misja to nie wyuczenie się paru metod
ewangelizacyjnych. To nie biegłość w
mowie i brak nieśmiałości w relacjach
międzyludzkich. Ale przede wszystkim,
to mocne świadectwo naszego życia.
Gdy zawodzimy w tym elemencie, siła
oddziaływania świadectwa werbalnego
będzie mizerna. Ludzie mają już dosyć
kłamliwej reklamy. Widząc tandetną
wiarę tak właśnie potraktują nasze wysiłki ewangelizacyjne.
Przebudzenia w historii kościoła nie
zaczynały się od wielkich akcji ewangelizacyjnych, ale od przemiany życia
wiernych w zborach. To pragnienie
głębokiej, poważnie traktowanej wiary
ożywiało Kościół, a ożywiony Kościół
zmieniał świat. Zrodzone w sercach
członków danej społeczności oddanie
Bogu miało tak ogromną moc rażenia,
że w krótkim czasie świadectwo wiary
przemieniało tych, którzy byli z dala od
wiary i Boga. Dokładnie tak, jak w Jezusowej przypowieści o kobiecie, która wrzuciła kwas do ciasta i całe ciasto
stało się zakwaszone w krótkim tempie.
Dzisiejsze wspólnoty wiele uwagi poświęcają na głoszenie Chrystusa. Wysiłki ewangelizacyjne przynoszą często
niezadowalające rezultaty. Szukamy
wtedy przyczyn tego stanu rzeczy na
zewnątrz Kościoła. Wielu wyjaśnia, że
dzisiaj ludzie są niezainteresowani wiarą, a ich życie w grzechu uniemożliwia
dotarcie do nich z poselstwem.
O wiele rzadziej doszukujemy się problemów w naszych społecznościach.
Może ewangelizacja nie wychodzi
tak, jak chcemy, gdyż nasze światło na
świeczniku jest tak słabe, że nikogo nie
przyciągnie?
Choć z pewnością uogólnię, to jednak
podzielę się następującą obserwacją.
Wydaje mi się po wielu latach, że nasza
kondycja duchowa jest coraz słabsza.
Kiedyś każdy baptysta znał Biblię prawie na pamięć. Dzisiaj trudno jest znaleźć człowieka na nabożeństwie z Biblią
w ręku. Kiedyś wielu modliło się na
nabożeństwach. Dzisiaj coraz częściej
są to ludzie z grupy uwielbiającej lub
pastor. Kiedyś prowadzono dysputy
teologiczne w czasie spotkań towarzyskich do późnych godzin nocnych.
Dzisiaj, jeśli się spotykamy to na grillu
i rozmawiamy o polityce lub pogodzie.
Upadki, które kiedyś były wystarczającym powodem do wyłączenia ze
zboru, dziś nawet nie absorbują już
czasu poradnictwa duszpasterskiego.
Laicyzacja wkroczyła do zborów i stanowi barierę do skutecznej ewangelizacji na zewnątrz. Jeśli Kościół nie jest
inny, świat nie będzie miał do czego
przychodzić.
Jedynym sposobem na zmianę jest
skoncentrowanie się w naszych zborach
właśnie na tym: na budowaniu głębi
wiary w zborach. Na pewno potrzebujemy impulsu odnowy wiary od Ducha
Świętego, gdyż to On jest sprawcą naszej wiary.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
17
Czy twoje życie przyciąga do wiary innych?
1. Chrześcijanin jest
powołany do wiary.
Apostoł Piotr w swoim liście napisał między innymi:
Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich. (1 P 2:15).
Drugą płaszczyzną, w jakiej koniecznie musimy prezentować wysokie standardy etyczne, jest nasze miejsce pracy.
Spędzamy tam wiele godzin, najczęściej wśród ludzi o różnorakich światopoglądach. Rzadko kiedy są to odrodzeni
chrześcijanie. To szczególna płaszczyzna do głoszenia
ewangelii zbawienia. I trudna. Nasze słowa, nasze zaangażowanie, nasza postawa wobec bliźnich kształtuje obraz
wpływu wiary na życie w umysłach współpracowników.
W różnych stresowych sytuacjach związanych z pracą,
trudno jest pokazać się jako wierzący. Wszystkie bowiem
nasze słabe strony w takich momentach wychodzą na jaw.
Składanie świadectwa o Bogu okazjonalnie jest o wiele łatwiejsze niż ewangelizowanie poprzez przebywanie z ludźmi w miejscu pracy, czy zamieszkania. W okazjonalnych
momentach łatwo jest ukryć siebie przed ludźmi. W stałym
kontakcie trudno jest ukryć swoje niedociągnięcia w życiu.
Pewnie dlatego tak trudno jest przekonać kogoś z miejsca
pracy, czy zamieszkania, do wiary i Boga.
Warto też zwrócić uwagę, że pozostanie wyłącznie na etapie świadectwa życia też nie pełni roli ewangelizacyjnej.
Zdarza się, że jako chrześcijanie milczymy o wierze. Daliśmy się przekonać, że wiara to osobista sprawa każdego,
a wyjawianie jej innym jest niestosowne w miejscu pracy,
czy zamieszkania. Oczywiście w takiej postawie jesteśmy
za ewangelizacją, ale jedynie wtedy, gdy jest ona okazjonalna, zorganizowana poza moim środowiskiem przebywania,
prowadzona przez liderów w Kościele. Czy jest to jednak
postawa, jakiej oczekuje od nas Jezus?
Podsumowując, misja kościoła to nie tylko akcje głoszenia
ewangelii. To nie tylko próba zaistnienia w szerszym środowisku. Ale to też świadectwo wiary, jakie dajemy tam, gdzie
na co dzień się znajdujemy, i to zarówno świadectwo życia,
jak i świadectwo słowa. Zgodność pomiędzy tymi dwoma
sferami oddziaływania jest konieczna, abyśmy mogli budować Królestwo Boże na tym świecie. Niech Bóg da nam łaskę i moc, aby tak właśnie było.
18
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Wiara,
nadzieja
Ale Słowo Boże uczy inaczej. Doświadczenie seksualne jest darem Bożym, ale
nie należy do istoty człowieczeństwa.
W czasach Pawła też powiadano: „Pokarm jest dla brzucha, a brzuch jest dla
pokarmów; rozpusta (seksualna) jest dla
ciała, a ciało dla tej rozpusty” (1 Kor.
6,13). Ale jest to kłamstwo szatana. Jezus Chrystus był w stanie wolnym, a jednak posiadał pełne człowieczeństwo.
A więc można pozostawać w stanie wolnym i być w pełni ludzkim! Boży nakaz
nie jest więc ciężarem, jarzmo Chrystusowe jest lekkie, jest ono ciężkie tylko
dla tych, którzy mu się sprzeciwiają.
i miłość
Chrześcijańskie uczniostwo polega na
uczestniczeniu w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Mamy iść
drogą krzyża, zapierania się samych siebie, zmagania się z niewłaściwymi pragnieniami w każdej sferze swego chrześcijańskiego życia, świadomie uczestniczyć w śmierci Chrystusa. Po tych
zmaganiach przychodzi zwycięstwo, jak
zmartwychwstanie po śmierci. A zatem
na kim polegamy: na Chrystusie czy na
kulturze tego świata? Prawdziwa orientacja chrześcijańska nie opiera się na hormonach, lecz na świadomym wyborze.
– sposoby
niesienia pomocy
homoseksualistom
Opracowanie: Konstanty Wiazowski
J
eżeli praktyki homoseksualne w świetle nauki
biblijnej są uważane za odchylenie od Bożych
norm i jeżeli jesteśmy powołani do namawiania
ludzi o odmiennych preferencjach seksualnych
do powstrzymywania się od tych praktyk, to co
mamy im powiedzieć i jak pomóc im zejść z tej
błędnej drogi. Należy przedstawić im biblijną
drogę wiary, nadziei i miłości.
fot. Fotolia
Połączenie werbalnego świadectwa wiary z dobrym przykładem dawanym ludziom źle poinformowanym o istocie
chrześcijaństwa jest skuteczną metodą ewangelizacji. Hipokryzja, gdy nasze słowa i czyny należą do różnej kategorii
etycznych, gorszy niewierzących. Stanowi antyświadectwo
wiary. W wielu miejscach listy apostolskie wzywają nas do
postaw prospołecznych. Musimy uczyć się wychodzić do
ludzi potrzebujących nie tylko z dobrym słowem, ale też
z czynem. Tu niewątpliwie przykładem mogą być przeróżne akcje charytatywne, świetlice środowiskowe, miejsca
spotkań dla seniorów, opieka nad chorymi i wiele innych
inicjatyw, jakie charakteryzują nasz Kościół w działaniu.
Ofiarowanie swojego czasu dla innych niesie mocne świadectwo nie tylko wiary, ale i miłości bliźniego i to miłości
bezinteresownej.
Wiara to odpowiedź człowieka na Boże
objawienie, zaufanie Słowu Bożemu.
Po pierwsze, wiara akceptuje Boże zasady. Jedyną alternatywą heteroseksualnego małżeństwa jest pozostawanie
w stanie wolnym i abstynencja seksualna. Świat twierdzi, że powstrzymywanie się homoseksualistów od homoseksualnych praktyk, równa się potępianiu
tych ludzi, prowadzenie ich do stanu
frustracji, załamania, a nawet śmierci,
że jest to nieludzkie i okrutne.
Po drugie, wiara akceptuje Bożą łaskę.
Jeżeli Bóg powołuje nas do seksualnej
abstynencji, to też staje się możliwe.
Niektórzy nie zgadzają się z tym, uważając to za rzecz niemożliwą. Naprawdę?
A co mówi Paweł po tym, gdy oświadczył, że cudzołożnicy i homoseksualiści Królestwa Bożego nie odziedziczą?
Zaraz dodał: „A takimi właśnie byli
niektórzy z was. Ale zostaliście obmyci, uświęceni, usprawiedliwieni w imię
Pana Jezusa Chrystusa i przez Ducha
naszego Boga” (1 Kor. 6,11). A co mamy
powiedzieć o wielu heteroseksualnych
osobach, pozostających w stanie wolnym? Wszyscy oni przeżywają ból samotności, szczególnie w naszej kulturze
przesyconej pornografią. Jest to dla nich
trudne, ale czy niemożliwe? Czy możemy nazywać się chrześcijanami i twierdzić, że czystość moralna jest niemożliwa? Może tak się stać wtedy, gdy zaczniemy ulegać świeckim argumentom,
użalać się nad sobą, podsycać wyobraźnię pornograficznymi materiałami
i przechodzić na stronę świata, w którym Chrystus nie jest Panem. Kiedykolwiek zacznie nam dokuczać „cierń
w ciele”, Chrystus zbliży się do nas tak
jak do Pawła i powie: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem osiąga swój cel
w słabości” (2 Kor. 12,9). Zaprzeczanie tej
prawdzie to przedstawianie chrześcijan
jako bezradnych ofiar tego świata, ciała
i diabła, poniżanie ich człowieczeństwa
i zaprzeczanie ewangelii łaski Bożej.
2. Chrześcijanin jest
powołany do nadziei.
Przyczyny ulegania innej orientacji
seksualnej są nadal niejasne. Wiele badań wskazuje na różne powody tego
zjawiska: biologiczne predyspozycje
(genetyczne i hormonalne), wpływy
kulturowe i moralne, patologiczne środowisko rodzinne. Jak różne są powody
tego zjawiska, tak różne są możliwości
sposobów „leczenia” tej skłonności.
Istnieją trzy postawy czy podejścia do
tego zagadnienia: jedni kategorycznie
odrzucają jakąkolwiek ingerencję, inni
uważają ją za możliwą, a jeszcze inni
za niemożliwą.
Wielu homoseksualistów kategorycznie
odrzuca jakiekolwiek sposoby leczenia
tej orientacji. Nie widzą takiej potrzeby
i nie chcą żadnej zmiany. Uważają, że
jest to stan nieodwracalny, normalny.
Za swoje zwycięstwo uważają usunięcie homoseksualizmu w 1973 roku
przez Amerykańskie Stowarzyszenie
Psychiatrów ze swojej listy chorób umysłowych. Dlatego podjęto starania, aby
dla praktykujących homoseksualistów
znaleźć miejsce w społeczeństwie. Zapanowało przekonanie o tolerowaniu tej
orientacji seksualnej.
Ale czy nie ma możliwości przynajmniej
w pewnym stopniu ograniczenia tych
praktyk? Jako chrześcijanie uważamy,
że homoseksualizm jest odejściem od
Bożych norm, jest zniekształceniem
Bożego porządku. Nie możemy zatem
tego stanu uważać za nieodwracalny,
pozostaje jedynie pytanie: kiedy i w jaki
sposób ma nastąpić wyzwolenie od tej
dewiacji. Choć są dowody na „uzdrowienia” z homoseksualizmu przez moc
Ducha Świętego, to jednak nie jest łatwo
tego uzasadnić. Jeden z takich uzdrowionych w swojej autobiografii powiedział:
„Nauczyłem się, uczę się i będę uczyć
się kochać Boga, innych ludzi i siebie.
Ten uzdrawiający proces zakończy się
dopiero wtedy, gdy będę z Jezusem”.
W opublikowanym zbiorze świadectw
byłych homoseksualistów, mówią oni
o tym, czego Chrystus dla nich dokonał.
Znaleźli w Nim swoją tożsamość, nowe
poczucie własnej godności jako dzieci
Bożych. Boże przebaczenie uwolniło
ich od poczucia winy, wstydu i strachu,
dzięki mocy Ducha Świętego zostali wyzwoleni z niewoli dotychczasowego, homoseksualnego stylu życia. Choć resztki
niektórych skłonności homoseksualnych
jeszcze pozostały, to jednak dzięki łasce
Bożej i miłującemu wsparciu bliźnich,
i one powoli zanikają. Ludzie ci przechodzą powolny proces odrodzenia.
Badania dowodzą, że homoseksualna
orientacja nie jest sprawą genetyczną
czy hormonalną, lecz trudnym procesem wychowania w początkowym okresie życia. To skutek deficytu w relacjach
z rodzicem tej samej płci, co skłania
dziecko do „nadrobienia” tej patologii.
Jest to stan niepełnego rozwoju, usiłowanie dojścia do normalności. W jaki sposób można zaspokoić tę potrzebę? Przez
głęboką, pełną miłości, trwałą, ale nie
mającej charakteru seksualnego, społeczność z innymi ludźmi, szczególnie
w kościele. Miłość z modlitwą i dobre
relacje to najlepsza terapia. Miłość jest
głównym problemem, wielką potrzebą
i jedynym rozwiązaniem.
Ale nawet wtedy całkowite uzdrowienie ciała, umysłu i ducha nie dokona
się w tym życiu. Pewien stopień deficytu lub nieprawidłowości pozostaje
z nami, ale nie na zawsze. Chrześcijańskie horyzonty nie są ograniczone tym
światem. Jezus powróci i odkupi nasze
ciała; grzech, ból i śmierć zostaną obalone; wraz z całym światem zostanie-
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
19
my przemienieni. Wtedy ostatecznie
zostaniemy wyzwoleni od wszystkiego,
co nas zanieczyszcza lub zniekształca
naszą osobowość. I ta chrześcijańska
nadzieja pomaga nam znosić obecne cierpienie. Pismo Święte mówi:
„Wiemy bowiem, że aż dotąd całe
stworzenie wzdycha i rodzi w bólach.
I nie tylko ono, lecz również my sami,
którzy mamy pierwsze plony Ducha,
wzdychamy, oczekując usynowienia,
odkupienia naszego ciała” (Rz 8,22).
Nasze wzdychania to oznaki rodzenia
się nowej epoki. Jesteśmy przekonani,
że „teraźniejszych cierpień nie można
stawiać na równi z chwałą, która ma się
w nas objawić” (Rz 8,18). I w tym tkwi
nasza nadzieja i nadzieja wszystkich
tych, którzy zmagają się z różnymi namiętnościami i cierpieniem swego ciała.
3. Chrześcijanin jest
powołany do miłości.
Nasz doczesny, przejściowy czas, to
okres między łaską, której trzymamy
się wiarą, a chwałą, której oczekujemy z nadzieją. A między nimi znajduje
się miłość. To właśnie miłości brakuje
Kościołowi wobec ludzi o skłonnościach homoseksualnych. Określa się
ich różnymi poniżającymi epitetami.
Są współczesnymi trędowatymi. Ta
antypatia wobec homoseksualistów
jest określana terminem homofobia. To
mieszanka nieracjonalnego lęku, wrogości, a nawet obrzydzenia. Nie bierze
się pod uwagę, że nie wszyscy oni są
w pełni odpowiedzialni za swoją sytuację (choć są odpowiedzialni za swoje
zachowanie) i dlatego nie zasługują na
odrzucenie. Potrzebna jest podwójna
pokuta: wierzący geje powinni zaniechać praktyk homoseksualnych, a heteroseksualni chrześcijanie zaniechać
homofobii.
Serce homoseksualisty doświadcza
wielkiej samotności, posiada naturalny
głód wzajemnej miłości, poszukuje własnej tożsamości, tęskni za pełnią życia.
Jeżeli ludzie o skłonnościach homoseksualnych nie znajdują tego w kościelnej
wspólnocie, to nie możemy ich za to
potępiać. Ale jest wyjście i z tej sytuacji:
jest nim chrześcijańska wspólnota miłości, zrozumienia, akceptacji i wsparcia. Nie trzeba oczekiwać, aby ludzie
20
o skłonnościach homoseksualnych opowiadali o tym wszystkim, potrzebują oni
przynajmniej jednego powiernika, przed
którym mogliby uwolnić się od ciężaru,
człowieka, który ich nie zlekceważy, ale
wesprze przyjaźnią i modlitwą. A może
nawet skieruje do profesjonalnego doradcy. Należy zachęcać do przyjaźni
między ludźmi tej samej płci, jako Rut
i Noemi, Dawid i Jonatan czy Paweł
i Tymoteusz. Nie było między nimi miłości erotycznej, choć łączyły silne więzi
uczuciowe. W niektórych krajach Afryki
czy Azji często widzi się mężczyzn bez
zażenowania trzymających się za ręce,
natomiast w kulturze zachodniej przyjaźnie osób tej samej płci są ośmieszane
i odrzucane jako dziwactwo.
Przyjaźnie między osobami tej samej
płci, a też płci przeciwnej, należy rozwijać i pogłębiać w chrześcijańskiej
wspólnocie. Każdy zbór powinien być
społecznością akceptacji i wsparcia. Akceptacja w tym wypadku nie oznacza
zgody na homoseksualne zachowania.
Prawdziwej miłości nie da się pogodzić
z naruszaniem moralnych standardów.
Prawdziwa miłość pragnie dobra dla
wszystkich. Dlatego jest też miejsce na
stosowanie dyscypliny kościelnej wobec tych, którzy nie chcą pokutować
i świadomie trwają w relacjach homoseksualnych. Ale należy ją stosować
w duchu pokory i łagodności (Gal.6,1),
nie stosować różnych norm między
mężczyznami i kobietami lub między
naruszeniami zasad przez homoseksualistów i heteroseksualistów.
Chociaż dylematy związane z homoseksualizmem są kłopotliwe i bolesne,
Jezus Chrystus oferuje takim ludziom
wiarę, nadzieję i miłość – wiarę do przyjęcia Jego zasad i łaski, nadzieję – do
spojrzenia ponad doczesne cierpienia
ku przyszłej chwale i miłość – do okazywania wzajemnej troski i wsparcia.
„Największa z nich jednak jest miłość”
(1 Kor. 13,13).
Jest to trzeci artykuł poświęcony
temu tematowi. Pierwszy z nich
to: „Co Biblia mówi o homoseksualizmie” („Słowo Prawdy”, 2/2012)
i drugi: „Biblia a argumenty homoseksualistów” („Słowo Prawdy”, 4/2013).
Opracowano na podstawie John
Stott, „SAME SEX Partnerships?” (kw).
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Reakcja Kościoła
wobec
homoseksualizmu
J
ako chrześcijanin wiele myślałem na
temat zjawiska homoseksualizmu. Wydaje mi się, że Kościół nie poradził sobie z tym dobrze, gdyż zbyt często jego
podejście miało charakter podwójnej
skrajności: z jednej strony ignorował lub
przekręcał wypowiedzi Pisma Świętego,
które wyraźnie mówią o tym, że praktyki homoseksualne są obrzydliwością
w oczach Bożych, a ci, którzy im ulegają, powinni ich zaniechać; z drugiej
zaś potępiał nie tylko te praktyki, ale
i samych praktykujących, nie okazując
im przebaczenia ani nadziei powrotu do
łaski Bożej. Żadna z tych postaw nie jest
biblijna ani szanująca Boga.
Inna reakcja – albo dokładnie mówiąc
żadna reakcja – to lekceważenie całej
sprawy i unikanie wypowiadania się
o niej. To też nie jest postawą biblijną, gdyż Kościół nie jest powołany do
ignorowania wszystkiego, co dzieje się
w sferze kultury, lecz reagować na kulturę
i mieć na nią wpływ.
Ludzie w Kościele, którzy uważają, że
praktyki homoseksualne są po prostu
„alternatywnym stylem życia” i muszą być bez zastrzeżeń akceptowane,
zaprzeczają temu, co uczy na ten temat Słowo Boże. Biblia wyraźnie mówi
o tym, co Bóg myśli o praktykach homoseksualnych, jak też o innych grzechach
w sferze seksualnej. Jego zamiar dla seksualności człowieka został ustanowiony
w Pierwszej Księdze Mojżeszowej, gdzie
mówi się o stworzeniu Adama i Ewy
i połączeniu ich na całe życie ze sobą
jako męża i żony, jednego mężczyzny
z jedną kobietą (2,21-24). Jezus potwierdził tę zasadę w Nowym Testamencie
(Mat. 19,4-5). Nigdzie w Biblii nie mówi
się, aby Bóg błogosławił związek dwóch
mężczyzn czy dwóch kobiet – odwrotnie, stwierdza On jednoznacznie, że gdy
„mężczyzna obcuje cieleśnie z mężczyzną tak jak z kobietą”, jest to obrzydliwością (3 Mojż.18,22; 20,13; patrz też
Rz 1,18-19.24-27). Z Pisma Świętego,
zarówno ze Starego jak i z Nowego Testamentu, wyraźnie wynika, że intymne
stosunki seksualne zostały zarezerwowane wyłącznie dla małżonków, a wszelkie
kontakty seksualne poza małżeństwem
są oczach Bożych grzechem.
są chrześcijanami. Szczególnie chodzi
o tych, którzy popadają w skrajności.
Niektórzy lekceważą nakazy Starego Testamentu odnośnie kontaktów homoseksualnych, ponieważ uważają, że skoro
Jezus ustanowił nowe przymierze między Bogiem a człowiekiem, to dotychczasowe prawo już ich nie obowiązuje.
Jednak Jezus nie przyszedł, aby unieważnić to prawo, ale je wypełnić. To prawda, chrześcijanie nie przestrzegają praw
ceremonialnych, praw odnoszących się
do żywienia, kultu ofiarniczego, które
Bóg nadał świętym Starego Testamentu (chociaż ortodoksyjni Żydzi niektóre
z nich zachowują). Ale prawa moralne,
odnoszące się do dziedziny seksualnej,
miłości bliźniego, nie pożądania cudzej
własności, nie brania udziału w bałwochwalstwie i czarach, unikania kradzieży, obmawiania czy kłamstwa, poszanowania swoich rodziców, są aktualne
i dzisiaj. Dziesięcioro Przykazań, tak jak
w czasach Starego Testamentu, nadal są
Bożym wymogiem zachowania się, ponieważ wynikają one z Jego charakteru
jako Boga świętego i sprawiedliwego,
który się nie zmienia. A zatem twierdzenie, że starotestamentowe zakazy homoseksualnego zachowania już nie obowiązują, nie jest prawdziwe.
Uważam, że taka reakcja Kościoła jest
wyrazem jego strachu. Kryzys na początku lat 80-tych ubiegłego wieku,
wywołany przez szerzący się wśród homoseksualistów AIDS, wywołał strach
i fanatyzm, i to oni stali się kozłami
ofiarnymi tej epidemii. Ale faktem jest,
że AIDS nie dotyczy tylko homoseksualistów, lecz wszystkich uwikłanych
w pozamałżeński seks. Są oni narażeni
nie tylko na zarażenie się HIV/AIDS, lecz
wszystkimi chorobami, przenoszonymi
przez kontakty seksualne.
Kościoły akceptujące praktyki homoseksualne wcale nie pomagają tym, którzy
zostali w to uwikłani, one o prostu skazują ich (i siebie samych) na Boży sąd.
Lekceważenie i akceptowanie grzechu
w życiu jakiegoś człowieka, zamiast pomóc mu w przezwyciężeniu tej ułomności, nie jest okazywaniem mu miłości.
Z drugiej zaś strony kościoły, które nie
przyjmują zniewolonych przez homoseksualizm (lub przez inny grzech), nie
okazują im miłości czy współczucia,
też są winne, ponieważ nie wykonują
zadania, do którego powołał ich Bóg.
Chrześcijanie, którzy nazywają homoseksualistów pedałami, zboczeńcami
czy innymi poniżającymi określeniami
i zawsze wykrzykują, że „Bóg nienawidzi pedałów” lub organizują akty
przemocy wobec gejów, są hańbą dla
sprawy Chrystusowej. Nie wierzę, że
Jezus akceptuje takie zachowanie, dlatego nie powinni tego robić również Jego
wyznawcy. Żartowanie i nabijanie się
z pogrążonych w homoseksualizmie albo
wyrażanie im swojej nienawiści, nie jest
postawą chrześcijańską. Osobiście nie
jestem pewien czy ludzi ci naprawdę
Inną sprawą, która przyczynia się do
naszego strachu, jest to, że w Kościele
staramy się izolować od świata i tych,
którzy prowadzą świecki styl życia.
Iluż z nas, ludzi Kościoła, stara się unikać ludzi, którzy nie podzielają naszych
przekonań i wartości, którzy wyglądają
i postępują inaczej od nas, którzy robią
to, co my uważamy za złe lub po prostu
czujemy się w ich towarzystwie nieswojo. To prawda, musimy w tych sytuacjach
zachować się roztropnie, ale jeżeli całkowicie oddzielimy się od innych, to jak
dotrzemy do nich z ewangelią? Nie jesteśmy ze świata, ale zostaliśmy powołani do tego, aby być w świecie, być solą
i światłem świata, nie ukrywać się przed
światem, aby czasem nie zostać przez
niego „pobrudzonym”.
Innym powodem braku zaangażowania
ludzi Kościoła w gejowskie wspólnoty
jest obawa przed posądzeniem o bigoterię czy homofobię. Sprawy poszły już
tak daleko, że pojawiły się zakazy wobec tych, którzy głoszą prawdy biblijne
wobec homoseksualizmu, chociaż nie
mają oni żadnych złych intencji. Dzisiaj
każdy, kto nie uznaje, że zachowania
homoseksualne są normalne, może mieć
kłopoty. Jednak każdy ma prawo wyznawać swoją wiarę. Ale niestety, polityczna
poprawność i pojęcie tolerancji nieraz są
rozumiane bardzo skrajnie.
Wydaje się, że ludzie w Kościele oddzielają homoseksualizm od innych
grzechów, o których mówi Biblia. To
źle. Homoseksualizm nie jest grzechem
nieprzebaczalnym. Nie jest to grzech
wszystkich grzechów. Nie różni się on
od jakiegokolwiek grzechu. Bóg potępia
seks przedmałżeński i pozamałżeński tak
samo jak kłamstwo, bałwochwalstwo,
czary, obmowę, obżarstwo i wiele in-
nych grzechów. Zniewoleni przez homoseksualizm nie są większymi grzesznikami od wielu z nas. Jezus tak samo umarł
za nich jak i za nas.
Kościół powinien nieść prawdę i światło tym, którzy zostali zniewoleni przez
grzech, mając nadzieję, że ludzie ci będą
pokutować i wrócą do społeczności
z Bogiem. Zadaniem Kościoła nie jest
osądzanie i potępianie ludzi (chociaż
w przypadku braku pokuty i upartego
trwania w grzechu, Kościół powinien
stosować środki dyscyplinarne, ale mając
na celu tylko przywrócenia grzesznika
do Boga). Jeżeli ktoś żyje w grzechu, nie
znaczy to, że należy zamykać przed nim
drzwi Kościoła – tacy ludzie potrzebują
Kościoła! Czas pokaże, czy odpowiedzą
oni na Boże wezwanie czy nie, ale Kościół wyjdzie ze swojej wygodnej sytuacji
i pozwoli im usłyszeć Boże Słowo. Szczególnie odnosi się to do tych, którzy nigdy
nie wyznali swojej wiary w Chrystusa.
Jeżeli Go nie poznają, nie można oczekiwać, że będą żyli według Jego Słowa.
Kościoły powinny traktować sprawę
homoseksualizmu tak jak każdy inny
grzech: że Bóg kocha tych, którzy są
uwikłani w to zachowanie i pragnie ich
z tego uwolnić, a może się to stać przez
ich pokutę i poddanie się Jego woli. Gdy
ludzie ci zaczną przechodzić proces
przemiany, powinno być im okazane
wsparcie modlitewne i emocjonalne. Nie
wystarczy, aby pastor zza kazalnicy potępił to grzeszne zachowanie.
Kościoły powinne dowiadywać się
o przyczynach popadania ludzi w praktyki homoseksualne. Nie wystarczy
powiedzieć, że są oni grzesznikami.
Są przyczyny popadania ludzi w sieci
grzechu i zanim Kościół przystąpi do
udzielania pomocy, powinien rozumieć
te przyczyny. Jest wiele chrześcijańskich
organizacji, które dostarczają wielu materiałów w tym zakresie.
Jedynie przez podejście nacechowane
wyrozumiałością i współczuciem Kościół może okazać prawdę Bożej miłości
i przebaczenia wobec tych, którzy ulegli homoseksualnym praktykom. Jedynie
zwiastowanie prawdy w miłości o tym,
że praktyki homoseksualne nie są Bożym
zamiarem dla seksualności człowieka,
może doprowadzić do zmiany dla chwały Bożej, a ludzie zostaną uwolnieni
z tego zniewolenia. Wszystko inne nie
jest zadaniem Kościoła (tł. kw). Becky
Whittemore (2009 r.)
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
21
ŚWIADECTWO
Z ŻYCIA ZBORÓW
O
d zawsze interesował mnie Bóg.
W podstawówce chodziłam na
lekcje religii, chętnie słuchałam tego, co
mówiła katechetka. Starałam się także
uczestniczyć w życiu kościoła katolickiego. W wieku 14 lat dowiedziałam
się o wielu sprzecznościach dogmatycznych kościoła katolickiego z Pismem
Świętym. Od tamtej po ry zaczęłam
cje. Był też taki moment, że sama się
uczyłam wróżyć. Były to karty klasyczne, ale w planach miałam zakup tarota.
Jakiś czas później zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko jest zgodne z Biblią.
Zwróciłam z tym pytaniem do różnych
osób. Każda z nich wysłała mi cytaty na
temat tego że wróżby są obrzydliwością
dla Pana. Zdawałam sobie sprawę, że to
Jest mnóstwo dróg,
Agata Kołaczyk
które prowadzą
na
zatracenie...
własne poszukiwania w Biblii. Odnalazłam tam prawdziwego Boga, czułam,
że to wszystko ma sens. Wtedy także po
raz pierwszy poczułam obecność Ducha
Świętego, lecz moja wiara nie była stabilna. Zawsze lubiłam czytać o różnych
ciekawostkach, „sprawach tajemnych”
a zjawiska paranormalne były naprawdę
tym, co chciałam poznawać.
Pewnego razu próbowałam znaleźć odpowiedź na jedno pytanie. Chciałam się
bardzo dowiedzieć jednej rzeczy związanej z przyszłością, ta ciekawość była
silniejsza ode mnie. Postanowiłam, że
spróbuje skorzystać z usług wróżki. Wysłałam smsa ze swoim imieniem, datą
urodzenia i pytaniem.
Na początku wydawało mi się, że te
wróżby to jakieś żarty i oszustwa, lecz
nie do końca tak było. Gdy dostałam odpowiedź na pierwsze pytanie zdziwiona
byłam, z jaką trafnością wróżka oceniła
rzeczywistość, mając tylko dwie informacje o mnie, co do przyszłości również
trafiła gdyż wróżba sprawdziła się parę
tygodni później. W tamtym momencie
pomyślałam, że coś w tym jest i zaczęło
się pisanie smsow i częste dzwonienie.
Nim się zorientowałam, uzależniłam się
od wróżb. Zanim podjęłam jakąkolwiek
decyzje, dzwoniłam do wróżki z pytaniem, jakie to będzie miało konsekwen-
22
jest złe, ale próbowałam się tłumaczyć,
że piszę lub dzwonię w ważnej sprawie
i gdyby Bóg mi rozjaśnił sytuacje to bym
nie pisała. Nic sobie nie robiłam z tego,
że to, w jaki sposób żyję jest złe i jest
grzechem. To trwało parę miesięcy.
Pewnego dnia postanowiłam, że nie chcę
już tego i chcę skończyć z wróżeniem.
Nie było to takie proste. Od razu pojawiły się dziwne uczucia. Gdy chciałam czytać Biblię to nie mogłam. Czułam gniew,
wstręt, strach, trzęsły mi się ręce, miałam
ochotę ją podrzeć. Bałam się, ponieważ
nie wiedziałam, czemu tak się dzieje
i co będzie dalej. Pojawiły się koszmary,
często czułam czyjąś obecność. To były
bardzo negatywne odczucia. Chciałam
się modlić, ale nie mogłam. Pewnie niektórzy się zastanawiają jak to jest, gdy nie
możemy się modlić. To jest tak, że podczas próby modlitwy jest strach i niepokój, który paraliżuje. Nie umiemy się skupić na tym, co chcemy powiedzieć Bogu
i czujemy wszechogarniającą negatywną energie. Musiałam prosić inne osoby
o modlitwę za mnie.
Gdy już to wszystko ustało, z powrotem
zaczęłam studiować Pismo, lecz nie na
długo. Któregoś dnia koleżanka pokazała mi książkę „Sekret”. Spodobała mi
się. Opowiada o tym, że nasze myśli się
materializują i jeśli myślimy pozytyw-
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
nie to spotka nas dobrobyt. Pozytywne
myślenie jest dobre, pod warunkiem, że
zachowamy w tym umiar i nie będziemy
wierzyć, w to, że nasze myśli staną się
rzeczywistością.
Książka mnie bardzo zafascynowała, lecz
później mi już nie wystarczała. Zaczęłam
się wgłębiać w temat. Próbowałam różnych technik medytacyjnych, (aby oczyścić umysł i nie tworzyć niepotrzebnie
negatywnych myśli, które mogły się zmaterializować), ho’oponopono (hawajska
filozofia), próbowałam się nawet kontaktować z postaciami duchowymi. Na
szczęście mi to nie wyszło.
Generalnie, gdy poznałam tę filozofię to
nie umiałam tego pogodzić z Biblią. To
wszystko mnie tak wciągnęło, że przestałam wierzyć w Jezusa, a następnie
w ogóle w osobowego Boga. Zaczęłam
się uważać za ateistkę, mimo tego, iż
kiedyś poznałam Boga.
Pewnego dnia, zobaczyłam, że ta moja
radość jest sztuczna, wręcz jest w niej
coś negatywnego. Następnie pojawiły się te same odczucia, co po wróżce.
Znów nie mogłam się modlić i czułam
czyjąś obecność obok mnie. Na szczęście inne osoby się o mnie modliły i te
negatywne odczucia zniknęły. Od tamtej pory nie korzystałam już ani z usług
wróżek ani nie bawiłam się w New Age,
ale też nie nawróciłam się. Musiało minąć sporo czasu, abym zrozumiała, że
chcę coś zmienić.
W maju 2012 roku zaczęłam tęsknić do
Boga, wiedziałam, że sposób, w jaki żyję
nie podoba się Bogu. Chciałam mieć relacje z Bogiem, ale nie byłam gotowa
na zmiany. Znów pojawiły się te dziwne
negatywne odczucia. Szatan najwidoczniej musiał się zezłościć, skoro chciałam
wrócić do Boga. Zaczęły mi się śnić co
noc pentagramy, raz nawet pojawiła się
u mnie w pokoju czarna postać. Nie jestem w stanie stwierdzić czy to jawa czy
sen, ponieważ to było bardzo realistyczne.
We wrześniu 2012 roku postanowiłam,
że chcę w pełni oddać swoje życie Bogu.
Napisałam to świadectwo po to, aby
ludzie pamiętali, że szatan nigdy z nas
nie rezygnuje. Jest mnóstwo dróg, które
prowadzą na zatracenie, a tylko jedna,
która prowadzi do życia. Jest nią Jezus
Chrystus.
Ryszard
Tyśnicki
Chrzest we Wrocławiu
C
hrzest jest jednym z większych
wydarzeń w naszych zborach.
Uroczystość ta miała miejsce w zborze Wrocławskim przy Kłodnickiej
12.05.2013 roku. W kaplicy zgromadzili się członkowie zboru, rodziny katechumenów, liczni przyjaciele. W kazaniu ewangelizacyjnym brat Dawid
Pacyniak, nasz pastor, mówił na podstawie Mt 13,31-33 o tym, kiedy „Małe
staje się wielkie”. Między innymi powiedział: „Ludzką uwagę najbardziej
przykuwa to, co duże i imponujące.
[…] Nie można jednak zapomnieć, że
to, co duże i imponujące miało kiedyś
swój początek, który prawdopodobnie
był mały i skromny”. W swoim kazaniu
starał się uzmysłowić słuchaczom, że
początki wiary są małe, ale gdy wiara
w nas rośnie może nas zaprowadzić do
wielkich rzeczy. Te małe początki widoczne były w krótkich świadectwach
fot. Arkadiusz Biedasiewicz
katechumenów wygłoszonych na tym
nabożeństwie.
Paulina między innymi tak mówiła
o swoich małych początkach:
początków do wiary i pragnienia wzrostu
i rozwoju swojej wiary. Te małe początki i wzrost wiary widać też w świadectwie Maćka:
Pięć lat temu spotkałem na swojej drodze rodzinę chrześcijańską (Godziszewskich) oraz Milenę z Pawłem. Zasiali oni
we mnie jakieś ziarno, chęć poznania,
zrozumienia. Przyznam szczerze, że
wcześniej byłem przeciwnikiem Boga.
[…] Jednak krótko po zasianiu tego ziarna, mój ojciec znalazł się w szpitalu.
Dostał potężny wylew i udar na dodatek. Lekarze drugiej nocy, po badaniu
tomografem stwierdzili, że mojego ojca
nie da się uratować. Że ma duży wylew – ok 10 cm rana, która znajduje się
w pniu – najważniejszym miejscu mózgu. […] To był dla mnie koniec. Bałem
się tam wejść, bałem się stracić ojca...
Wtedy zbiegłem na półpiętro po schodach i wołałem do Boga – ratuj go! Boże
ratuj mojego ojca! Moje łzy ciekły mi po
policzkach, byłem u kresu sił. Stan ojca
się ustabilizował... Z czasem odzyskiwał
świadomość, zaczęliśmy go karmić, mówić do niego. Pamiętam, że w tamtym
okresie – przez te dwa miesiące – każdego dnia, otwierałem Biblie i czytałem
ewangelię przy jego łóżku. Pamiętam,
że z każdym wersetem stawałem się
wolniejszym człowiekiem. Przyznam,
Tu widzimy wy- że miałem wtedy dużo czasu na czytaraźnie jak Bóg nie. Nie wiem czy ten czas by się znaprowadził Pau- lazł, gdyby nie pobyt taty w szpitalu...
linę od małych Wtedy uwierzyłem prawdziwie w Boga!
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 23
Odkąd pamiętam, Bóg był obecny
w moim życiu, zawsze miałam świadomość, że on gdzieś jest. Chodziłam do
kościoła, modliłam się, nigdy jednak nie
znałam go tak naprawdę. […] Z czasem
moje spokojne jak dotychczas życie
przemieniło się w pasmo nieszczęść,
ciągłego cierpienia, chłopak mnie zostawił z mojej winy, bo go miałam za nic,
wolałam biegać za innymi mężczyznami, oddaliłam się, Boga nadal w moim
życiu nie było, pytałam, dlaczego. […]
Wtedy na mojej drodze pojawił się
chłopak Maciej. Dzięki niemu zaczęłam czytać Pismo Święte, pomógł mi
je zrozumieć, pomógł otworzyć moje
serce na Niego, nagle zmieniło się tyle
rzeczy i spraw.
Wszystko zaczęło wyglądać inaczej. Uwierzyłam całym sercem i chcę iść
dalej tą drogą,
chcę zmieniać
swoje życie, być
bliżej Pana.
SŁUŻBA KOBIET
Wyciągnął mojego ojca z oblicza
śmierci.
Siostra Weronika w swoim świadectwie też ukazała jak małe początki
dały wzrost nasienia wiary w jej życiu:
Od zawsze wiedziałam, że wszystko,
co się działo w moim życiu ma jakiś
głębszy sens, że ludzie, których spotykałam na mojej drodze nie są przypadkowi. Ale dopiero tak od jakiegoś
czasu zaczęłam się głębiej przyglądać
swojej wierze, kontakcie z Panem
Bogiem. Zaczęłam szukać głębszego
sensu życia, bo wiedziałam, że życie
dla samego siebie- to nie jest cel naszego życia. Odkąd zaczęliśmy mieszkać we Wrocławiu, pragnęłam zmienić swoje życie, narodzić się na nowo,
oddać całą siebie Panu Jezusowi.
I tutaj Pan także zaczął działać, postawiła na mojej drodze ludzi, sytuacje,
które pozwoliły mi dziś stanąć w tym
miejscu.
Podobną
Michał:
drogę
wiary
przeszedł
Stąd też zacząłem się interesować
różnymi rzeczami związanymi z naszą duchowością i sensem istnienia.
Momentem przełomowym było spotkanie na mojej drodze, w poprzedniej
pracy Tomasza J., który od początku
naszej współpracy zaczął rozmawiać
ze mną o Bogu. Byłem w tym czasie podatny na takie tematy, stąd też
kolejnym krokiem było zaproszenie
do udziału w spotkaniach Odnowy
w Duchu Świętym, na których uwielbienie było niesamowite. Przez moją
małżonkę poznałem małżeństwo
Śnieżków i zaczęliśmy brać udział w
nabożeństwach kościoła chrześcijan
baptystów w Opolu. Rozważania na
temat wiary i studiowanie Pisma Świętego przyniosły wiele zmian w moim
światopoglądzie oraz codziennym życiu. To był moment, od którego myślałem o chrzcie.
Nie tylko droga do wiary jest przejawem indywidualnych przemyśleń.
Braterstwo Asia i Arek swoje świadectwo złożyli wspólnie, gdyż ich droga
do wiary była efektem wspólnych
przemyśleń. Między innymi powiedzieli:
24
W naszym życiu od zawsze Bóg był
obecny. Wychowywaliśmy się w rodzinach katolickich [….] Niedługo po
zawarciu związku małżeńskiego zaczęliśmy się zastanawiać nad sensem
naszej religijności […] Zadawaliśmy
sobie pytania, w kogo tak naprawdę
wierzymy. Czytaliśmy sporo na temat
dogmatów katolickich i niestety coraz
mniej się ze wszystkim potrafiliśmy
zgodzić. Postanowiliśmy zmienić zaistniałą sytuację.
Szukając swojego miejsca zaczęli wędrówkę po różnych Kościołach, aby
zatrzymać się dopiero na Kłodnickiej,
tak o tym powiedzieli:
Postanowiliśmy zweryfikować to
w praktyce – znów sprawdzając każdy
kościół we Wrocławiu. Jako pierwszy
wybraliśmy kościół na Kłodnickiej,
z uwagi na ładną stronę internetową?
Wiara, otwartość, zaangażowanie
i poświęcenie ludzi, których tu spotkaliśmy spowodowały, że nie szukaliśmy
już dalej”. Asia powiedziała: „Osobiście nigdy nie potrafiłam zrozumieć
fragmentu z Ewangelii Św. Jana:. „Poznacie prawdę, a Prawda Was wyzwoli”, Dziś wiedząc, co to oznacza, wolni w Jezusie, chcemy przyjąć Chrzest
na wyznanie wiary i mamy nadzieję,
że nie jest to koniec, ale dopiero początek naszej drogi z Nim.
W krótkim kazaniu wprowadzającym do uroczystości chrztu br. Ryszard Tyśnicki, mówił o historii chrztu
od biblijnego chrztu wierzących do
chrztu niemowląt i też naświetlił drogę reformacji od chrztu niemowląt do
chrztu na wyznanie wiary. Przybliżył
też gościom obecnym na naszej uroczystości istotę i znaczenie chrztu.
Po uroczystości mogliśmy spędzić
chwilę czasu przy kawie i pączkach
prowadząc rozmowy z nowoochrzczonymi i przyjaciółmi. Nasza społeczności powiększyła się o 7 osób,
które rozpoczęły swoją drogę wiary.
Mamy nadzieję, że jak w przypowieści Jezusa o ziarnie gorczycznym, które w wyniku wzrostu wyrasta z małego do dużego ich wiara też wzrośnie
do ogromnego drzewa a oni staną się
filarami naszej społeczności.
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Minikonfe rencja Kobiet
Iwona Willma
O
d roku toruńskie baptystki spotykają się raz w miesiącu, aby spędzić
ze sobą czas rozważając Słowo Boże.
Spotkanie, które odbyło się 22 czerwca, było wydarzeniem wyjątkowym,
ponieważ gościliśmy kobiety z innych
zborów i placówek: Chojnic, Nakła
i Włocławka, a także przedstawicielki
kościelnej Rady Kobiet. Zebrało się ponad czterdzieści kobiet, co dla naszej
społeczności było sporym wyzwaniem.
Po raz pierwszy toruński zbór zgromadził tyle kobiet w jednym miejscu.
Hasłem przewodnim naszej konferencji był Psalm 87:7 „..w Tobie są wszystkie moje źródła”. Celem naszego spotkania było wzajemne poznanie się,
podzielenie doświadczeniami w służbie kobiet. Pierwszą część poprowadziły siostry Agnieszka Gutsche oraz
Agnieszka Maliszewska, które zawodowo zajmują się terapią uzależnień.
Przygotowały dla nas kilka zadań integracyjnych, które pozwoliły lepiej się
poznać. Każde kolejne zadanie przełamywało lody między nami. Kobiety
dzieliły się spostrzeżeniami na swój
temat. Było gwarno jak w ulu (pomimo 30 kresek na termometrze). Szkoda
było przerywać kolejne ćwiczenia, ale
czas biegł nieubłaganie...
Po dwugodzinnym wysiłku, przyszedł
czas na posiłek, podczas którego nadal
trwała integracja. Pyszne sałatki, ciasta,
sezonowe owoce wzmocniły nasze
siły i byłyśmy gotowe do następnego
„natarcia”.
fot. Lija Orych
– Toruń, 22 czerwca 2013 r.
Druga część rozpoczęła niezmordowana Alina Woźniak
wykładem „Tradycyjnie… to dobrze, czy źle?”. Co to znaczy być tradycyjnym? Czy tradycyjnie wszystko musimy robić same, bo jesteśmy niezastąpione? Czy tradycyjnie nie
wtrącamy się w jakiekolwiek działania, bo tak wygodnie?
Czy mamy sztywno trzymać się tradycji? Oto nurtujące pytania, na które Alina próbowała znaleźć odpowiedzi i myślę, że po zakończonej konferencji niejedna z nas zastanowi
się nad sensem pytania ”Tradycyjnie.... dobrze czy źle?”.
Po wykładzie Aliny Woźniak, przyszedł czas na Radę Kobiet.
Siostry opowiedziały nam o swojej działalności na rzecz
kobiet, o organizowanej we wrześniu konferencji kobiet.
Zachęcano nas do udziału w Światowym Dniu Modlitwy
Kobiet oraz do dzielenia się na temat ich służby w kościele. Przedstawicielki każdego ze zborów opowiedziały nam
o swoich koncepcjach spotkań kobiecych. Z radością słuchałyśmy, jak kobiety potrafią zorganizować się i współpracować ze sobą przy różnych działaniach. Był czas poświęcony modlitwie, uwielbieniu oraz świadectwu, którym podzieliła się siostra Hania z Człuchowa. Opowiedziała nam
o swojej drodze, którą przeszła, aby spotkać się z Jezusem.
Drodze trudnej i nie usłanej różami, drodze której zwieńczeniem był chrzest jej męża, syna i jej samej.
Po zakończeniu obrad, dla tych, którzy mieli jeszcze siły,
znalazł się czas na pyszne lody w znanej toruńskiej lodziarni i zakup toruńskich pierników.
Dla toruńskiego zboru nasze spotkanie było pierwszym
tego rodzaju doświadczeniem. Chciałabym podziękować
wszystkim siostrom, które tak licznie przyjechały do naszego miasta i aktywnie uczestniczyły w warsztatach. Dziękuję
siostrom ze zboru, że tak chętnie włączyły się w organizację
tej konferencji, służąc pomocą i swoimi talentami. Oby każde nasze działanie miało źródło w Panu.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
25
Janusz Kucharczyk
Z CYKLU
Filozofujący
chrześcijanie
Blaski i cienie
niemieckiego romantyzmu
Czas romantycznych Niemców i Anglików oraz oświeconych Polaków
nie. Znamy zaś dwa: materię i ducha, które są przejawami
jednej, niezmiennej, koniecznie rozwijającej się substancji.
Polacy często myślą o sobie jako o narodzie romantycznym z natury. Natomiast raczej niechętnie określają
w ten sposób Niemców, Anglików czy Francuzów. Jednak w tych nacjach romantyzm rozwijał się już wtedy,
kiedy nad Wisłą w filozofii dominowały idee oświecenia,
a w malarstwie, architekturze i literaturze – styl klasycyzmu. Elita polska spoglądała wtedy z pogardą na romantyczną sztukę wyżej wspomnianych narodów.
Na wpływ Spinozy nakładało się zaś oddziaływanie dwóch
myślicieli z Królewca (Koenigsbergu, obecnie Kaliningrad,
dawnej stolicy państwa pruskiego), którzy zresztą przyjaźnili się ze sobą, starszych o jedno pokolenie od generacji
burzy i naporu: Immanuel Kant (1724 – 1804), i omówiony
w poprzednim odcinku Hamann (1730 – 1798). Pierwszy
oddziaływał na myślicieli tej epoki poglądem, że to nasz
umysł narzuca swój ład światu, nauka więc nie odkrywa
struktury obiektywnej, materialnej przyrody, ale raczej porządek samych myśli. Z tychże wynikają też zasady etyki
i estetyki. Wiara znajduje tu miejsce wyłącznie jako uzasadnienie zasad moralnych, jest wytworem umysłu praktycznego. Hamann zaś zapłodnił ich wyobraźnię naciskiem na
badanie duszy, wiarę i odrzucenie rozumu jako jałowego
i niepraktycznego.
Największy wszak udział w powstaniu tego nurtu mieli
Niemcy. Oświecenie u nich przebiegało inaczej niż, na
przykład u Francuzów, choć było dość wczesne, jeżeli
zaliczyć do niego Christiana Wolffa, to jednak nie zrywało ani z tradycją baroku, ani z chrześcijaństwem, lecz
raczej nadało im bardziej racjonalny charakter. Również
później w środku XVIII stulecia nurt ten przybierał formę
stosunkowo najmniej antychrześcijańską, w porównaniu
do Wielkiej Brytanii, czy tym bardziej we Francji. Już
w drugiej połowie tego wieku rozpoczęła się tam epoka
wyodrębniana tylko w tradycji niemieckiej – Sturm und
Drang, po polsku zwana okresem burzy i naporu. Wychodząc z tradycji oświecenia zapowiadała już romantyzm,
który w Niemczech zaczął się wcześnie – na przełomie
stuleci. Stamtąd rozpowszechnił się do Wielkiej Brytanii
i Polski. Podobne koncepcje rozwinęły się też później
w innych krajach.
Między Spinozą, Kantem a Hamannem
Zarówno idee okresu burzy i naporu, jak i niemieckiego romantyzmu rodzą się w napięciu między poglądami trzech
myślicieli uznawanych za mniej więcej współczesnych oraz
kilku tradycji dawniejszych, stanowiąc wypadkową ich koncepcji i stylów filozofowania. Tą trójkę stanowią: Baruch
(Benedykt) Spinoza, Immanuel Kant oraz Johann Georg Hamann.
Pierwszy z nich był niderlandzkim Żydem sefardyjskim,
wykluczonym z synagogi za nieortodoksyjne poglądy. Żył
w latach 1632 – 1677. W drugiej połowie XVIII wieku był
uznawany za myśliciela stosunkowo współczesnego. Jego
dzieła traktowano w krajach niemieckich jako reprezentatywne dla filozofii w ogóle, wyraz tego, co rozum mówi
o świecie. Utożsamiając ze sobą Boga i Naturę głosił on swego rodzaju panteizm. Większość atrybutów Boga poza którym nic już nie istnieje, wykracza poza nasze doświadcze26
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Tkwi więc ta generacja między trzema ideami. Pierwszej, że
świat jest boski i wszystko jest w nim konieczne, drugiej że
ład obserwowany w przyrodzie pochodzi z samego umysłu,
który domaga się też realizacji swych etycznych i estetycznych ideałów oraz trzeciej – naciskiem na wiarę i nakazem
wnikania we wnętrze swojej duszy.
Wszystko to stworzyło atmosferę oczekiwania na wielkie
zmiany. Wzbudziło zapał do realizacji etycznych i społecznych ideałów w imię natury, która stawała się przejawem
Boskiego Umysłu. Ten zaś wyraża się tak w ludziach jak
i przyrodzie; objawia się zarówno w prawach natury jak
i we wierze rodzącej się w duszy ludzkiej, zapatrzonej
w swe wnętrze, piękno przyrody i rozmach historii oraz
w prawdę objawioną w Biblii. We wszystkim tym widzi przejaw jednego, Boskiego JA.
Pokolenie burzy i naporu między
fideizmem, panteizmem i kantyzmem
Idee tych trzech wspomnianych filozofów stają się już dość
popularne w epoce burzy i naporu. Choć wzajemnie na siebie oddziałują, tworząc swego rodzaju syntezę, podobną
nieco do tej przedstawionej powyżej, to jeszcze jednak da
się odróżnić sferę wpływu poszczególnych myślicieli. Johann
Georg Hamann najwyraźniej oddziałuje na Friedricha Jacobi
(1743 – 1805) i Johanna Gottfryda Herdera (1744 – 1803),
Spinoza na panteistę Johanna Wolfganga Goethego (1749 –
1832), a Kant między innymi na Fryderyka Schillera (1759
– 1805). Tylko tych dwóch pierwszych możemy określić mianem myślicieli chrześcijańskich, czy raczej nawiązując do
tytułu serii: filozofujących chrześcijan. I tak Jacobi uznając
filozofię Spinozy za najdoskonalszy wyraz rozumu, przeciwstawia ją jednak wiarę, która każe odrzucić mu panteizm,
konieczność rządzącą całym światem oraz brak autonomii
ludzkiej osoby jako małej cząstki boskiej natury. Herder
zaś rozum uznając za coś niezdolnego do poznania świata
w jego zmienności i konkretności we wierze, widzi drogę do
zmiany rzeczywistości łącząc idee oświecenia z pietyzmem
Hamanna. W następnym jednak pokoleniu te idee podlegają
jeszcze głębszemu powiązaniu dając w istocie wielce osobliwą dla dzisiejszego chrześcijanina syntezę.
Klasyczny idealizm niemiecki, czyli nowe
rozumienie zgodności rozumu z wiarą
Inicjatorem tego nurtu był Johann Gottlieb Fichte (1762
– 1814). Pierwotnie stworzył system de facto ateistyczny,
w którym jedno, wspólne wszystkim JA, tworzy świat. To
jaźń, dusza, a nie przyroda stanowi rzeczywistość, ponieważ jak mówi sam Fichte, jako człowiek wolny nie wierzy
w to, że pochodzi z materialnej natury, ta stanowi jedynie
wytwór owego JA, które przezwycięża tezę tworząc historię.
Kiedy mu zarzucono, że jego filozofia nie zostawia miejsca
dla Boga uznał, że owa jaźń została stworzona przez Niego. Georg Friedrich Hegel (1770 – 1831) i Friedrich Schelling
(1775 – 1854) rozwijają te idee, przy czym wbrew Fichtemu
uznają się za chrześcijan. Pierwszy z nich ogłasza całkowitą
zgodność wiary i rozumu. Drugi w swoich kilku odmiennych
filozofiach odwołuje się raczej do tradycji mistycznej.
Według Hegla Bóg, czyli Rozum, myśląc o sobie tworzy
świat, w którym wszystko jest ściśle konieczne. Objawia się
w Jezusie Chrystusie będącym wyrazem idei Boga, wreszcie poznaje siebie w filozofii Hegla i urzeczywistnia się
w państwie pruskim. Schelling zaś wierzy w jedność Stwórcy, przyrody i ludzkiego umysłu w mistycznym zachwycie
nad naturą i sztuką oraz religijnymi symbolami, dochodząc
do poznania Absolutu. W ich koncepcjach powstaje myśl
odwołująca się do Boga utożsamionego z Naturą, Rozumem, jaźnią, Historią, państwem, sztuką i nie wiadomo
czym jeszcze. Chrześcijaństwo oznacza dla nich to, że świat
jest rozumny i piękny, czy też takie jest królestwo pruskie,
które staje się czymś w rodzaju królestwa Bożego na ziemi.
Schleiermacher czyli przejście od
pietyzmu do teologicznego liberalizmu
Inną ciekawą postacią tej epoki, był tworzący w tym samym czasie co idealiści niemieccy teolog i filozof Dawid
Fryderyk Schleiermacher (1768 – 1834). Jego ojciec był pastorem do dzisiaj istniejącego luterańskiego zboru o reformowanych korzeniach, w Hołdunowie na Górnym Śląsku.
Scheliermacher stworzył inny sposób obrony wiary. Na
pierwszy rzut oka pozostaje niedaleko od pietyzmu, przez
którego tradycję był ukształtowany. Też bowiem kładzie
nacisk na wiarę, nie na dowodzenie, na przeżycie, nie suche dogmaty. Tyle, że samo uczucie staje się sensem wia-
ry. Człowiek przeżywa swoją całkowitą zależność i wyraża to w dogmatach. Nie opisują one świata będąc jedynie
wyrazem odczuwania poddania Sile, która ma wpływ na
całe ludzkie życie. Są tylko ekspresją uczucia poza nim
niczego nie wyrażając.
Rozum więc nie może zaprzeczyć wierze, bo ta odnosi
się do czegoś zupełnie innego. Nieważne jaka jest rzeczywistość: liczy się tylko to, co człowiek czuje, a wiara próbuje to jakoś wypowiedzieć. Całkowita zależność zakłada
istnienie czegoś, od czego jesteśmy zależni, ale w sposób
dość mglisty. Bóg to tylko idea, która to wyraża, podobnie
jak wcielenie, czy zmartwychwstanie albo prawdy wiary
chrześcijańskiej.
Romantyzm – co ma o nim sądzić współczesny chrześcijanin?
Z jednej strony w porównaniu do epoki oświecenia, romantyzm wydaje się być nawrotem do wiary. Sprzeciwia
się przecież sprowadzaniu człowieka do wytworu materii.
Podkreśla jego godność, duchowość, znaczenie religii i jej
związek z ludzką naturą. I rzeczywiście, z tym chrześcijanin się zgodzi. Z drugiej jednak strony, dowolne łączenie
ze sobą różnych wątków, dostrzeganie Boga w umyśle,
przyrodzie, sztuce, historii, które romantyzm z Nim utożsamia, prowadzi do zamazania idei wyłącznie chrześcijańskich. Ginie gdzieś przesłanie Biblii. Jeżeli oświecenie
wiarę po prostu zignorowało, to romantyzm na nowo ją
przemyślawszy, poddaje dogłębnej rekonstrukcji.
Czy to dobrze czy źle? Dla chrześcijanina przywiązanego do tradycyjnych dogmatów idee romantyczne będą
brzmieć dziwacznie i groźnie, jak niebezpieczna herezja.
Ale wciąż były jednak wyrazem przywiązania człowieka
do wiary, którą jeszcze raz odkryto. Przestała być tylko
zabobonem. Zyskała pewną wiarygodność, a nie zabrakło ludzi, którzy ponownie nadali jej bardziej tradycyjną
formę. Należy w tym kontekście i o tym pamiętać. Bez romantyzmu wiara poszłaby prawdopodobnie w całkowite
zapomnienie.
Romantyzm (wraz z pokoleniem burzy i naporu) przypomniał o obecności Boga w przyrodzie, umyśle, sztuce,
historii. Jakkolwiek popadł w przesadę, to przecież pozwolił przetrwać idei wiary. Nieprzypadkowo większość
jego przedstawicieli uważała się za chrześcijan, wielu
z nich to szczerzy protestanci, jak Herder, Schleiermacher,
czy Hegel. My często zapominamy o tym, że Boga można
odnaleźć w podziwie piękna lasu, zachodu słońca, losów
narodów, czy w badaniu własnego wnętrza, albo we wsłuchiwaniu się w swoje uczucia. Choć to wszystko nie wystarcza, to przecież Biblia nie przeczy temu, że i tak Boga
można znaleźć. Potwierdzi to każdy, kto zna chociażby
Księgę Psalmów. Idee owe są faktycznie niezbyt ortodoksyjne, a przecież sam pomysł szukania i zachwycania się
Bogiem w przyrodzie, w badaniu swego umysły, sztuce
i historii jest słuszny. Zastanówmy się nad tym zatem, jak
go wyrazić w sposób zgodny z wiarą.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
27
Kobieta kobiecie
Alina Woźniak
Nie samym
chlebem…
fot. Fotolia
ZRÓŻNICOWANA DIETA DLA DUCHA
W
szyscy dzisiaj jesteśmy świadomi, że ludzkie ciało zbudowane
jest z komórek wymagających do życia
i wzrostu składników odżywczych, których źródłem jest spożywany pokarm.
Zatem potoczne twierdzenie: „jesteś
tym, co jesz” wcale nie jest dalekie
od prawdy. Odpowiednia dieta wpływa na stan zdrowia fizycznego. Do
prawidłowego funkcjonowania organizm musi otrzymywać w pokarmach
w odpowiednich ilościach i proporcjach niezbędne składniki. Należą do
nich przede wszystkim białka, tłuszcze,
węglowodany, witaminy i składniki mineralne, przy czym istotna jest nie tylko
28
ich ilość, ale także jakość i wzajemne
proporcje.
Współczesna medycyna korzysta z tej
wiedzy w zapobieganiu i leczeniu wielu
chorób w oparciu o odpowiednią dietę,
zalecając przyjmowanie bądź unikanie
określonych substancji spożywczych.
Ostatnie doniesienia medycyny mówią
również, że odpowiednio skomponowany posiłek jest w stanie zmienić nasz
nastrój, reakcje emocjonalne, czy możliwości umysłowe. Badania wykazują,
że już nie tylko „jesteś tym, co jesz”,
ale również „myślisz, tak, jak jesz”. Za
pomocą diety możemy sterować na-
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
szym mózgiem. Słyszymy rady dietetyków: ryby na agresję, olej na depresję,
ziemniak odpręża, gałka muszkatołowa
pobudza, a najszczęśliwsi to wegetarianie. W podsumowaniach naukowych
czytamy, że dieta kształtuje twój światopogląd.
Współczesna medycyna postrzegając człowieka jako organizm złożony
z substancji, związków chemicznych,
witamin mówi nam: jeśli czujesz się źle,
niedomagasz, masz lęki, depresję- uzupełnij brakujące elementy skorygowaną
dietą, a twój stan się poprawi i poczujesz się radosny i szczęśliwy. Badania
wykazały, że w niektórych produktach
żywnościowych aż kipi od naturalnych
antydepresantów: magnezu, witamin
z grupy B, kwasów tłuszczowych omega-3 oraz substancji pobudzających organizm do produkcji hormonów szczęścia. „Zjedz talerz spaghetti carbonara
albo banana, a będziesz miał lepszy
nastrój” mówią specjaliści od diet. Sięgnij po brakujący element. Twoje złe samopoczucie, twój zły stan emocjonalny
jest jedynie efektem braku, luki, niedoboru określonych substancji odżywczych, których uzupełnienie umożliwi
powrót do zdrowia.
Jeśli naturalna dieta nie wystarcza, jesteśmy zachęcani do sięgania po suplementy, minerały, czy leki, które uzupełniając niedobory w naszym organizmie
przywracają nam witalność, radość,
pokój.
Co mamy myśleć o tym wszystkim –
chcemy przecież żyć zdrowo, radośnie,
szczęśliwie. Czy faktycznie powinniśmy szczęścia i zdrowia szukać na naszych talerzach i w aptekach ?
Czytając biblijny opis stworzenia człowieka czytamy: „Ukształtował Pan
Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął
w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał
się człowiek istotą żywą.” W tym opisie jest pewna prawda o nas samych.
Faktycznie pochodzimy z tych samych
składników, związków chemicznych,
substancji, które tworzą otaczający nas
świat. W tym punkcie jest zgodność
z wyżej wspomnianymi prawami medycyny współczesnej. Brakujące substancje odżywcze znajdujemy rzeczywiście w otaczającym nas świecie. Codzienna dieta jest źródłem materiałów
budulcowych naszych komórek. Taki
był też zamysł Stworzyciela, by świat
był dla nas źródłem pokarmu.
Jednak czytamy w Piśmie, że: „człowiek nie samym chlebem żyje, lecz że
człowiek żyć będzie wszystkim, co pochodzi z usta Pana” (5 Moj. 8:3). Słowo
Boże mówi, że jesteśmy czymś więcej
niż zestawem pierwiastków zawartych w ziemi, w prochu. Bóg przecież
tchnął w nozdrza dech życia. A zatem
nasz codzienny pokarm, to nie tylko zawartość talerza, czy garść kolorowych
pigułek.
W Psalmie 107 czytamy, że Bóg „posłał
swe słowo, aby ich uleczyć i wyrwać
z zagłady ich życie”(w. 20), a w Psalmie 103 psalmista pisze: „Błogosław
duszo moja Pana, i nie zapominaj
o wszystkich Jego dobrodziejstwach!
On odpuszcza wszystkie twoje winy,
On leczy wszystkie twe niemoce, On
życie twoje wybawia od zguby, On
wieńczy cię łaską i zmiłowaniem”.
Biblia nie wskazuje na zróżnicowaną
dietę bogatą w witaminy, czy składniki mineralne, jak na źródła prawdziwej
radości, pokoju, szczęścia. Biblijny stan
radości jest efektem wyboru, decyzji
i relacji z Bogiem. Paweł w liście do Filipian nakazuje wierzącym: „Radujcie
się w Panu zawsze; powtarzam radujcie
się!” Ten nakaz tym bardziej nas dziwi,
że jest on nadesłany z miejsca mało
radosnego – więzienia. Zatem radość,
o której pisze Paweł jest niezależna od
okoliczności, w jakich się znajdujemy.
Próbujemy różnych sposobów na pozbycie się smutku, czy lęku. Biblia
jednak rozróżnia smutek światowy od
smutku Bożego. „Albowiem smutek,
który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie
żałuje; smutek zaś światowy sprawia
śmierć” pisze Paweł. Czy zatem niwelowanie każdego smutku jest dobre?
Znajdujemy też różne rodzaje strachu
w Biblii. Jeden z nich jest konsekwencją grzechu i jest narzędziem w ręku
szatana, aby nas okraść z dziedzictwa
Bożego. Inny jest bojaźnią przed Bogiem. A Salomon pisze: „Bojaźń Pana
jest początkiem poznania”. Czy obu
rodzajów strachu, lęku powinniśmy się
pozbywać?
W Liście do Rzymian Paweł wzywa
uczniów Chrystusa: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie
się przez odnawianie umysłu, abyście
umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża,
co jest miłe i doskonałe.” Przeżycie duchowej odnowy umysłu obejmuje między innymi dokonywanie świadomych
wyborów, jakie podejmujemy w odniesieniu do myśli: „myślcie tylko o tym,
co dobre, co prawdziwe, co poczciwe,
co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co
chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Fil. 4:8). To, o czym myślimy
decyduje o tym, co czujemy, następnie
o tym, co mówimy, a w konsekwencji
to decyduje o tym, jak postępujemy.
Zatem widzimy, że biblijny kierunek
spojrzenia na człowieka jest od wewnątrz na zewnątrz. Masz problemy,
lęki, brak radości, brak pokoju – szukaj Boga i jego słowa, szukaj pokarmu
duchowego pamiętając, że: „człowiek
niesprawiedliwy, nie zazna spokoju duszy” (Hab. 2:4), zaś „szczęśliwy mąż,
który ma upodobanie w zakonie Pana
i zakon jego rozważa dniem i nocą. Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, wydające swój owoc
we właściwym czasie” (Ps. 1:1-2). Pan
Jezus mówił o potrzebie właściwych
priorytetów: „szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego,
a wszystko inne będzie wam dodane”
(Mat. 6:33). Pamiętajmy, że prawdziwa miłość, radość, pokój, cierpliwość,
łagodność są owocem Ducha. Psalmista pisząc: „Ilekroć lęk mnie ogarnia,
w Tobie mam nadzieję” oraz „jedynie
w Bogu jest uciszenie duszy mojej”, zachęca do polegania na Bogu.
Mamy dzisiaj szeroki dostęp do wiedzy
na temat wpływu diety na funkcjonowanie naszego organizmu. Jesteśmy zachęcani do wielu szkoleń, czy kursów
propagujących przeróżne sposoby odżywiania się w zależności, od klimatu,
grupy krwi, typu osobowości. Dzięki
nim możemy mądrze korzystać z darów ziemi. Jednak w trosce o naszych
domowników, dbając o zdrowy, urozmaicony pokarm, nie przeceniajmy roli
diety. Nie zapominajmy słów Jezusa:
„życie bowiem jest czymś więcej niż
pokarm”, „zabiegajcie nie o pokarm,
który ginie, ale o pokarm, który trwa,
o pokarm żywota wiecznego, który wam
da Syn Człowieczy”, „pokój zostawiam
wam, mój pokój daję wam, nie jak świat
daje, Ja wam daję”. Nie zapominajmy
też biblijnej zachęty: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych
zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim.
A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi
chorego i Pan go podźwignie” (Jak. 5:1415). Pamiętajmy, że „Królestwo Boże, to
nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość
i pokój i radość w Duchu Świętym”
(Rz 14:17) oraz , że „sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Hab. 2:4).
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
29
Inspirujące symbole
Aneta Krzywicka
duchowej
rodziny.
Bóg daje życie, a nie
piękne ceremoniały,
podczas których nie
ma miejsca na niespodzianki.
Wakacyjna wizyta
– Nie pryskane! – oznajmił wujek z nieukrywaną dumą rozkładając przede mną
świeżo zerwane pomidory. – Może i nieładne, ale tylko spróbuj – zachęcał.
Nie trzeba mnie było wcale przekonywać. Ani spotami reklamowymi, ani
pięknymi hasłami, ani obniżkami ceny.
Owoce miały cudowny aromat świeżości
i słońca. Ten aksamitny miąższ. Pyszne!
Wujek przejmował się nieco, że jego
ekologiczna uprawa dała taki mizerny
wizualnie efekt. Wspomniał też niedawny grad, który zdziesiątkował owoce.
Pokazywał na ocalałych pomidorach
dziury przypominające zabliźnione rany.
W delektowaniu się smakiem nie przeszkadzały nam jednak różnice w rozmiarach, nierównomierny kolor czy nieregularne kształty – naturalne i przez to
piękne. Ale trudno mi było wyobrazić je
sobie na półce w supermarkecie.
Specjaliści od handlu wiedzą, że klienci
„kupują oczami”. Owoce muszą być równiutkie, lśniące i regularne. Ogrodnicy szukają więc metod uprawy i odmian, które
pomogą im uzyskać ceniony plon. Szczególnie ceniony poza naturalnym sezonem. A że trzeba rośliny do tego uprawiać
w sztucznych warunkach i „ulepszać” genetycznie? Cóż, kto by się tym przejmował, że tracą smak... Wprawdzie nikt nie
chce, by traciły, bo ideałem jest i głęboki
smak, i piękny wygląd równocześnie...
Ale jeśli to nieosiągalne, ważniejszy dla
względów sprzedaży jest wygląd.
Co ciekawe, nad wyglądem łatwiej zapanować: chronić, dbać, reagować w odpowiednim czasie na zagrożenia. Jednak
smak dojrzałego owocu nawet dla specjalistów bywa niespodzianką, jak np. inne
smaki wina z tej samej plantacji winogron,
ale z innego rocznika.
Wszyscy w rodzinie uznaliśmy, że wolimy ten naturalny smak. Bóg też woli
30
naturalny smak. Potrafi bezbłędnie rozpoznać każdą sztuczność, nawet w owocu łudząco podobnym do naturalnego
i nawet wtedy, gdy jeszcze nikt inny go
nie spróbował. Nasze owoce duchowe
wypracowane indywidualnie, dojrzewające w naturalny sposób bez eksperymentalnych przyśpieszaczy i sztucznych
okoliczności, mają wysoką „wartość
smakową”. Rozwijają się niezależnie od
piękna zewnętrznego, czy sukcesu mierzonego według światowych standardów.
Rosną niezależnie od owoców innych
wierzących, we własnym tempie. Bóg,
który stworzył różnorodność, akceptuje
różnice wyglądu, rozmiarów i etapów
dojrzewania duchowych owoców, a nawet przeróżne zabliźnione rany – nasze
pamiątki po życiowych przeciwnościach.
Pielęgnuje i czeka, aż dojrzeją. Szuka
smaków, które go nie rozczarują. I naprawdę jest przejęty, gdy z jakiegoś powodu wierzący tracą swój aromat.
Oglądanie, czy kosztowanie?
Wiele słyszymy o tym, że chrześcijaństwo traci swój smak, a przez to swoją
atrakcyjność. Zazwyczaj jest to tylko
powierzchowna ocena. Gdybym nie
spróbowała ekologicznego pomidora, bo jest brzydki – czyli nie mieści się
w mojej estetycznej normie lub w moim
wyobrażeniu wykreowanym, na przykład,
przez reklamy – to nie poznałabym jego
głębokiego smaku. Czy podobnie nie jest
w chrześcijaństwie? Oceniamy pewne
zjawiska, pewne postawy tylko z zewnątrz. Zadowalamy się pozorami, nie
wnikając w to, co się za nimi kryje.
Ale nie chodzi tylko o powierzchowność.
Ważne jest też przyłożenie właściwej
miary. Szukając smaku nie możemy tylko
patrzeć. Trzeba spróbować. Prawdziwa
wiara i inne duchowe owoce (miłość, radość, cierpliwość, pokój...) mają wyrazisty, rozpoznawalny smak. Jeśli się go raz
spróbuje, nie sposób pomylić z niczym in-
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
nym. Smaku nie da się poznać wzrokiem.
Ale czy nie jest tak, że jadąc do dużego,
żywego zboru spodziewamy się także
cudownego smaku owoców duchowych,
a okazuje się, że nikt nie ma czasu na dodatkową rozmowę czy wspólny obiad?
Wybierając się zaś do dawno nie remontowanego budynku niedużej społeczności
spodziewamy się przejrzałych owoców,
podczas gdy właśnie tam doznajemy
wspaniałej gościnności i wsparcia, posilenia i odnowienia wiary?
Po pięknie spodziewamy się więcej – to
zewnętrzne sugeruje całościowe, dlatego
łatwo się rozczarować. Gdy jednak smak
jest dobry, to wówczas wygląd nie ma
już tak wielkiego znaczenia. Zaczynamy
wtedy widzieć i doceniać takie cechy jak
naturalność, skromność czy oryginalność.
Dlaczego wiara wielu chrześcijan nie
zachwyca tak, jak powinna? Być może
dlatego, że podobnie jak w rolnictwie zamienia się jakość na ilość, a indywidualną
pielęgnację na działania schematyczne
i powierzchowne. Bo ludzie lubią, by
było pięknie i równiutko. Ale czy na pewno chcemy być jak te pomidory z supermarketu?
Piękni, czy smaczni?
Pragniemy być szanowani, cenieni, gorliwi i zwycięscy. Nasza funkcja ambasadorów Królestwa Bożego wymaga autorytetu i wzorcowej postawy, która by jaśniała w ciemności i chroniła świat przed
zepsuciem, jak sól chroni pożywienie.
Chcemy być pięknymi chrześcijanami!
Śmiem jednak twierdzić, że duża część
naszych problemów bierze się właśnie
stąd, że chcemy być piękni, nawet kosztem smaku!
Chcemy się wpasować, dorównać do
standardu i nie odstawać od reszty. W dodatku rezultat chcemy otrzymać szybko.
Ale to trudne, wręcz niemożliwe. Sięgamy coraz odważniej po sprawdzone i nie-
fot. Fotolia
czyli o smaku
i o pięknie
sprawdzone
techniki, cudze pomysły i obce rozwiązania, doprowadzając czasem do powstania mieszanki, która bardziej nas
truje, niż odżywia. Kończy się to chrześcijaństwem smakującym sztucznie, bez
wystarczających wartości odżywczych,
które wzmocnią społeczność i wpłyną na
świat. Tak rodzi się hipokryzja, legalizm
i powierzchowna wiara, której Jezus nie
potrafił zaakceptować.
Smutne jest również to, gdy pod pozorem
piękna chrześcijańskiej wiary, czystości
i świętości ignoruje się ludzi z ranami,
po przejściach, zmagających się jeszcze
ze starymi nawykami, z nie zmienionym
językiem czy sposobem ubierania... Nie
dając im czasu i warunków, by wydali
dobre owoce. Wątpimy, czy się nawrócili, nawet nie dociekając, od czego się
nawrócili, w którym są miejscu i jak
dużo muszą nadrobić. Bo jedni dostosują się szybko do kościelnych zwyczajów,
a inni... wolniej, albo wcale.
Czy kościół rzeczywiście będzie atrakcyjny, jeśli zabraknie w nim miejsca i czasu
na oczyszczanie brudów serca i pokutę
w atmosferze zrozumienia i miłości?
Oburzenie i krytyka są zupełnie nie na
miejscu, bo pod względem skłonności
serca do psucia się, wszyscy jesteśmy
przed Bogiem równi i wszyscy tak samo
potrzebujemy Jego łaski. Piękni przed Bogiem jesteśmy tylko w „szatach” Jezusa.
Kościół powinien być zatem miejscem,
w którym brzydota serca nie dziwi, bo
każdy rozumie, co to grzech i Boża łaska.
Prawdziwa miłość pomaga raczej bezpiecznie się odsłonić, przyznać do grzechów i zrobić z tym porządek z pomocą
Ludzi można łatwo
zadowolić, jeśli robimy to, czego oczekują
i co ładnie wygląda. Mogą
nawet nie rozpoznać, z jaką
postawą to robimy i z jakich
powodów. Czasem po prostu
łatwiej się dostosować, używać
wyuczonych min, uśmiechów i kościelnego słownictwa. I mieć spokój.
A swoje serce otoczyć murem, by nikt
nie poznał grzechów, które tam zalegają
bez rozwiązania. W tajemnicy dobrze
rozwija się zamieszanie spowodowane
brakiem solidnych podstaw wiary i duchowy bałagan z powodu życia bez Biblii i modlitwy na co dzień. Ale do czasu. Nie łudźmy się, że Bóg nie rozpozna
różnicy.
Kolejnym przykładem niedoceniania wagi duchowego smaku - mam nadzieję, że
dość rzadkim - jest dobór osób do służb
w kościele tylko na podstawie ich umiejętności, wyglądu, wykształcenia czy pochodzenia. To smutne, jeśli przymyka się
oko na brak właściwej postawy i motywacji, brak wierności, pokory bądź zapału wynikającego z wiary. Czasem na
powołanie do służby jest po prostu za
wcześnie, a czasem to chwilowe upadki i zaniedbania, z którymi warto zrobić
porządek. Czy jednak byłoby tak dużo
pięknej muzyki podczas nabożeństwa,
gdyby Bóg sam dobrał skład zespołu?
Czy zawsze byłoby kazanie w niedzielę?
Dziękujmy Bogu za łaskę, za czas, który
jeszcze mamy, by dojrzewać, uczyć się
i oczyszczać. I ufajmy, że On wciąż wyszukuje ludzi z odpowiednią postawą,
powołuje ich i przysposabia do zadań.
„Albowiem Bóg nie patrzy na to, na co
patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to,
co jest przed oczyma, a Bóg patrzy na
serce” (1 Sam. 16,7).
Łagodne usposobienie, zadbany skromny
wygląd, porządek na nabożeństwie czy
utalentowani i pracowici ludzie w służbie to istotne atrybuty kościoła. Oby nigdy nie był to przerost formy nad treścią.
Troska o smak, czy o wygląd?
Jeśli wkładasz dużo wysiłku w doskonalenie się, lepiej sprawdź swoje motywy.
Dlaczego to robisz? Komu chcesz się
podobać? Czy ludziom, którzy krytykują
smak chrześcijaństwa? Czy tym wierzącym, którzy już tu na ziemi wydają się
doskonali i wzorcowi, i tak bardzo chcesz
im dorównać? Czy Bogu, który pragnie
od ciebie przede wszystkim czystego
szczerego serca, które w Niego wierzy
i Jego szuka?
Pragnienia podobania się niewłaściwej
osobie wymusza zbyt często niepotrzebny trud i frustrację. Z kolei podobanie się
Bogu wymaga innych składników, przebiega inną trasą i ma inne etapy rozwoju,
które są niewidoczne, gdy patrzymy na
nie powierzchownie. Wymaga też innych
miar do oceniania niż opinie ludzi. Nie
bądźmy jak przeciętny konsument spoglądający na półki pełne atrakcyjnych
owoców i szukający czegoś idealnego
dla siebie. Jeśli chcemy mieć coś naprawdę dobrego i nie być rozczarowani skosztowanym smakiem, to szukamy
tam, gdzie te owoce rosną, gdzie ktoś
o nie naprawdę się troszczy.
Gdy dbamy o duchowy wzrost, podlewamy naszą wiarę i dostarczamy odpowiedni pokarm, i nawet gdy nie skupiamy się
na procesie dojrzewania, powstaje w nas
jakiś konkretny smak. Nie wiadomo jaki,
dopóki się go nie spróbuje. Próbowanie
i ocenianie jakości odnosi się do naszych
reakcji i postaw szczególnie w trudnych
i zaskakujących życiowych sytuacjach.
Ale nie tylko! Również w tych codziennych i banalnych, kiedy zapominamy
o kontrolowaniu siebie. I czasem mimo
wielkich chęci ten smak nie jest jeszcze
taki, jakbyśmy tego chcieli.
Niezależnie od pory dojrzewania, warto
zaufać Bożej mądrości. Mamy dobrego
ogrodnika. Poddawajmy się cierpliwie
Jego opiece, a nie sztucznie kreowanym
oczekiwaniom. Bóg zna nasze możliwości i ograniczenia, dlatego potrafi pielęgnować nas w odpowiedni sposób. Pamiętajmy, że sprawiedliwy wyda swój
owoc we właściwym czasie – czasie danym przez Boga (Ps 1). Wtedy, gdy owoc
będzie najlepszy. Nie przyspieszajmy
twego procesu, nie podrabiajmy go i nie
zamieniajmy na inne wartości.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
31
Znane opowieści innej nieco treści
Beata Jaskuła-Tuchanowska
Glenn Sunshine
ałe jej życie, przecież tak straszliwie krótkie, stanęło jej przed oczyma. Widziała siebie piętnastoletnią pod
ślubnym baldachimem. Spod białego,
gęstego welonu nie śmiała spojrzeć na
tego, który miał się stać jej mężem. Ma-
rzyła, że go pokocha... i może on ją!
Stało się inaczej. Zostawił ją samotną
i zgnębioną, gdy miała zaledwie osiemnaście lat. Wziął inną, a ona została
z piętnem niechcianej, porzuconej, odtrąconej. Wszystkie sąsiadki naśmiewa-
Cudzołożnica
ły się z jej nieudolności, bo cóż warta
w Izraelu kobieta bez męża, bez potomstwa! Nic, zupełnie nic!
Nogi miała pokaleczone, gdyż nie zdążyła ich obuć. Suknia spodnia rozerwana, nie mogła nawet jej przytrzymać,
gdyż ręce miała skrępowane, a prawe
ramię obolałe i kto wie, czy nie zwichnięte podczas nagłej szarpaniny? Krew
ciekła z rozbitej wargi, aż na szyję białą
i smukłą, teraz pochyloną, jakby pod
wpływem wiatru – łodyga, tak ją zgięła
hańba!
fot. Fotolia
Oczy spuszczone widziały tylko pył
drogi. Tak, po stokroć była winna,
winna tego, że była kobietą, i tego, że
słabą, i tego, że uległa... pokusie, czy
jego czułym namowom, a może własnej namiętności, chęci potwierdzenia
własnej wartości ?!
Nie, nie zadawała tych pytań. Milczała
tylko w obliczu zbrodni, w obecności
uczonych mężów, tego proroka i Prawa. Tylko głowę pochylała coraz niżej,
pragnąc zasłonić bujnymi, czarnymi
Stylowa muzyka
Nie lubię słuchać muzyki uwielbieniowej. Nie linczujcie
mnie proszę za to, po prostu nie pasuje mi styl. W kościele jak
najbardziej, tam jej słuchajmy, śpiewajmy, grajmy i twórzmy.
To oczywiście tylko moje zdanie, które jak mi się zawsze wydawało nigdy się już nie zmieni. Myliłem się, bo coś zaczęło się
chwiać. Stało się to w momencie, kiedy dostałem do zrecenzowania płytę Michała Króla, zatytułowaną „Twój majestat”.
Większość utworów przesłuchałem kilkukrotnie w samochodzie, bo dla mnie to najlepszy test czy muzyka jest fajna, czy
do niczego. Przez dobrych kilka tygodni płyta nie wychodziła
z mojego odtwarzacza! To zdarza się bardzo rzadko, zatem
chciałbym zachęcić Was do zapoznania się z tą produkcją.
Michał to młody twórca, który od 15 roku życia tworzy
muzykę. Dzięki współpracy z zespołem Zdobywcy jego utwory
można usłyszeć w wielu zborach w całej Polsce. Na jego twórczość duży wpływ miała wizyta w Australii i obserwacja zespo32 • SŁOWO
PRAWDY
• Numer
7-8 / czy
lipiecPlanetshakers.
– sierpień 2013
łów, takich
jak
Hillsong,
Zdobył Certificate
włosami swą nagość, swój wstyd, swój
strach.
Milczenie przedłużało się. Czekała całym naprężonym do ostatniej struny
ciałem na ból, na pierwsze uderzenie
kamienia. Czemu to trwa tak długo?
Co się stało? Czuła, jak z niezmiernego
wysiłku rozpaczy gną się pod nią kolana, upadła i sucho zaszlochała.
Nagle przeraziła ją cisza...nikt nie krzyczał, nie oskarżał, nie dociekał, nie pytał dlaczego?
Wokół nich zrobiło się pusto. Ustęp
prawa zapisany na piasku. Nie znała
prawa dobrze, ale to było coś bardzo
ważnego: kto tam spojrzał, przeczytał,
odchodził, zawstydzony, bądź zmieszany. Została tylko ona i – ten ktoś.
Popatrzył na nią. Bała się tego spojrzenia. Co w nim będzie? Spojrzała i sama
nie wiedziała, co o tym myśleć. Było to
spojrzenie kogoś, kto wszystko o niej
wie. I choć wcale jej nie pochwala, to
przecież nie potępia i nie odtrąca...
Co powiedział ten dziwny człowiek, że
co? „Idź i nie grzesz więcej”!?
Nic nie rozumiejąc powstała ze zdrętwiałych kolan. Zataczając się z niezasłużonej radości, potykając się z niezrozumiałej łaski pobiegła do domu,
do ścian czterech, pobielanych, by
jeszcze raz ze zdumieniem zobaczyć
przed oczyma swej duszy, całe swoje
życie. I spróbować spojrzeć z nadzieją
w przyszłość.
IV of Ministry w Hillsong International Leadership College na kierunku
muzyka uwielbienia. Mocy jego
piosenkom nadają płynące z serca
teksty, które powstają w różnych
chwilach jego życia i są jego wołaniem do Wybawcy, jak również
proste, wpadające w ucho melodie,
które może zaśpiewać każdy. Płyta
„Twój majestat” jest świeżym wydawnictwem, które ukazało się pod
koniec maja br. Świeże podejście do tematu muzyki uwielbieniowej gwarantuje, że nie będzie to płyta w stylu „trzy szybkie,
trzy wolne, dwie szybkie i outro”. Płytę szczerze rekomenduję
zarówno fanom, jak i sceptykom praisu. Warto się przekonać,
że w Polsce też pisze się świetną muzykę dla Stwórcy. Płytka
do nabycia w księgarniach chrześcijańskich oraz na www.krolmichal.pl
Tomek Bogowski
fot. Fotolia
C
J
est to pierwszy z serii artykułów
dotyczących znanych chrześcijan,
którzy mieli znaczący wpływ na
społeczeństwo, czerpiąc inspirację
ze swych biblijnych poglądów.
Alkuin i przywrócenie porządku
w Europie
Wraz z upadkiem autorytetu Rzymu,
w świecie posługującym się językiem
łacińskim, władza polityczna stawała
się coraz bardziej podzielona. Wśród
Franków, których terytorium obejmowało tereny współczesnej Francji
i zachodnią część Niemiec, pojawili
się słabi królowie, którzy wyrzekli się
sporej części władzy na rzecz swoich
szlachciców. Doprowadziło to do sytuacji, w której ‚monarchia’ stała się
po prostu nic nie znaczącym tytułem.
Sytuacja ta zaczęła się zmieniać, kiedy Pepin Krótki został królem w 752
roku, kończąc panowanie dynastii
Merowingów i tym samym dając początek dynastii Karolingów. Następcą
został jego syn, Karol Wielki, w roku
768. Karol Wielki poszerzył granice
królestwa – w obronie Papieża poko-
nał Longobardów w północnej Italii;
by chronić południowe granice przed
Muzułmanami podbił teren północnej Hiszpanii (wydarzenie znane jako
Marchia Hiszpańska); podbił Sasów
by zatrzymać najazdy z ich strony; by
ochronić wschodnie granice państwa
Franków przed Słowianami południowymi oraz Awarami, zdobył część ich
terytorium (tzw. Marchia Wschodnia).
Dzięki tym sukcesom militarnym Karol Wielki stał się pierwszym człowiekiem, który sam przejął kontrolę nad
większością Europy kontynentalnej
od momentu upadku Rzymu. Jedynymi postaciami, które także to uczyniły byli Karol V (podczas Reformacji),
Napoleon i Hitler.
Karol Wielki zrozumiał, że posiadając tak wielkie królestwo potrzebuje
wyedukowanych ludzi, by nim zarządzać. Dlatego więc zdecydował,
że rozpocznie program edukacyjny,
który będzie prowadzony przez najlepszego uczonego, jakiego mógł
znaleźć. Zdecydował zatrudnić kogoś
spoza terytorium państwa – diakona
i nauczyciela z miasta York w Anglii,
który nazywał się Alkuin.
Alkuin i szkoła pałacowa
Kościół w York został założony przez
irlandzkich misjonarzy, nie jest więc
niespodzianką, że stał się on centrum
edukacji1. Alkuin otrzymał wykształcenie w York od arcybiskupa Egberta,
który sam był uczniem Bedy Czcigodnego. Kiedy zakończył swoją edukację,
pozostał nauczycielem, a następnie dyrektorem szkoły w York. Pośród wielu
rzeczy, które czynił, odgrywał bardzo
istotną rolę w przywróceniu w szkołach
sztuk wyzwolonych z okresu późnego
Rzymu. Na wezwanie Karola Wielkiego, Alkuin odpowiedział niechętnie.
Przyłączył się do grupy uczonych, którzy znajdowali się w otoczeniu Karola
Wielkiego, jednak szybko okazał się
być czołową postacią na dworze.
Jednym z jego głównych zadań była
reformacja szkoły pałacowej, która została stworzona przez poprzedników
Karola Wielkiego. Szkoła ta uczyła
głównie dobrego zachowania i zasad
etykiety. Karol Wielki chciał by nabrała
ona bardziej uczonego charakteru, co
też Alkuin zobowiązał się uczynić. Dlatego też przywrócił na całym kontynencie w edukacji siedem sztuk wyzwolo-
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
33
opracowanie: Nela i Zbyszek Kłapa
nych. Oprócz tego nauczał także Karola
Wielkiego, jego dzieci i członków duchowieństwa w kaplicy pałacowej.
Alkuinowi udało się rozwinąć bliskie
relacje z dworem poprzez nadanie
szlachcicom i swoim uczniom przydomków, które czerpał z Biblii oraz
z literatury klasycznej. Typową wieczorną rozrywką były długie teologiczne i filozoficzne dyskusje, w których
brał czynny udział sam Karol Wielki.
Standardy w edukacji
Chociaż szkoła pałacowa była szczególnie ważna dla Karola Wielkiego, to
miał on świadomość tego, że nie jest
ona w stanie dostarczyć tylu wyedukowanych administratorów, ilu potrzebował. W związku z tym Alkuin pomógł
królowi założyć szkoły w katedrach
w okolicach królestwa, a także w klasztorach, które już zapewniały edukację
choć na niewielkim szczeblu. Alkuin
wprowadził do tych szkół sztuki wyzwolone, a także podwyższył ogólny
poziom edukacji. Wszystkie te szkoły
ostatecznie miały stać się podstawą dla
późniejszego ożywienia edukacji, które
nastąpiło w XI i XII wieku.
Alkuin wierzył, że żeby królestwo mogło lepiej prosperować potrzebne są
metody standaryzacji. Alkuin więc nie
tylko ujednolicił programy nauczenia
w każdej szkole – w erze, w której
wszystkie książki były przepisywane
ręcznie, co oznaczało, że często zawierały błędy, ale przystąpił też do dostarczenia ujednoliconej wersji tekstów,
takich jak książek, których używano
w szkołach, przy liturgii lub książek
z klasztornymi zasadami. By wykonać
to zadanie, Alkuin studiował różne
wersje dostępnych książek i wybierał
tekst, który według niego był najlepszy.
Następnie skrybowie przygotowywali
kilka kopii głównych, które były bardzo
uważnie sprawdzane z wersją oryginalną. Od tego momentu kolejne kopie
w królestwie mogły być przepisywane
tylko i wyłącznie z jednej z kopii głównych. Tym sposobem błędy powstające
przy przepisywaniu nie pomnażały się
i każda z kopii pozostawała w bliskiej
zgodzie z oryginałem.
stosowali irlandzkie litery uncjalne do
nowego stylu pisma zwanego minuskułą karolińską. Ten typ pisma pojawił się po raz pierwszy w klasztorze
w Corbie (‚klasztor-córka’ klasztoru
Luxeuil, założonego przez Kolumbana Młodszego) i Tours, gdzie Alkuin
umarł.
Systematyczny program przepisywania książek rozpoczęty przez Alkuina
i kontynuowany przez jego bezpośrednich następców, takich jak Servatus Lupus (ok.805-862), był istotny by zachować literaturę klasyczną. Wiele z kopii
łacińskiej literatury, które ocalały, sięgają okresu panowania Karolingów. Jest
to fakt, który zaprowadził nieco zamieszania w okresie włoskiego renesansu.
Uczeni włoskiego renesansu, którzy
wyszukiwali starożytną literaturę, widząc wczesne teksty napisane niesamowicie eleganckim pismem założyli, że nie ma możliwości by powstały
w „wiekach ciemnych”. W ich mniemaniu były to oryginalne rzymskie dokumenty. Upodobnili więc oni swoje pismo do minuskuły karolińskiej tworząc
w ten sposób pismo znane dziś jako pismo włoskie, które z kolei stanowi fundament dla pisma, którym posługujemy
się współcześnie.
Wpływ Alkuina
Alkuin sam stworzył dużo znaczących
tekstów, włączając w to listy, poezję,
teologiczne traktaty, komentarze biblijne, podręczniki dotyczące gramatyki, dialektyki i retoryki. Interesującym
jest fakt, że napisał także podręcznik
do matematyki, który zawierał 53 zagadki matematyczne, np.: dotyczące
przejścia przez rzekę, które współcześnie wciąż są używane w różnych
formach.
Co więcej Alkuin pracował jako doradca Karola Wielkiego. To właśnie Alkuin
przekonał króla by zaprzestał zmuszania pogan do ochrzczenia się (w innym
razie czekała ich egzekucja). Była to
praktyka, którą Karol Wielki stosował
jako część programu pacyfikacji Sasów.
Alkuin twierdził, że do wiary nie można przymuszać, a sam chrzest nie czyni
człowieka chrześcijaninem. Nawet po
powrocie Alkuina do jego ukochanej
Nortumbrii w 790 roku Karol Wielki
Aby każdą z tych kopii można było łatwo czytać, Alkuin i jego następcy przy34 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
prosił go, by powrócił i pomógł mu
zwalczyć herezję adopcjanizmu2.
Wpływ jaki miał Alkuin był dalekosiężny. Chociaż szkoła pałacowa przetrwała jedynie kilka pokoleń, to szkoły
katedralne, a w szczególności szkoły
klasztorne istniały i stały na czele edukacyjnego przebudzenia jeszcze przez
następne wieki. Program sztuk wyzwolonych był podstawą edukacji przez
ponad 500 lat, a nawet dziś można zauważyć jego efekty. Wysiłki Alkuina, by
ujednolicić teksty i styl pisma, a także
praca jego współpracowników nad zachowaniem klasycznej literatury stały
się nadzwyczaj ważne dla rozwoju intelektualnego Zachodu przez długi czas.
Praca Alkuina koncentrowała się wokół Boga i służenia kościołowi poprzez
służbę Karolowi Wielkiemu. Swoją pracę rozpatrywał jako boskie powołanie,
nawet jeśli spora część tego, co robił
nie dotyczyła kościoła. Chociaż miał
istotny wpływ zarówno na kościół jak
i teologię3, to największy ślad pozostawił w swojej pracy w „świeckiej” sferze
edukacji, gdzie pokazywał swoją wiarę
w codziennym życiu i wykorzystywał,
jak tylko potrafił, dary, którymi obdarował go Bóg.
Alkuin zrozumiał jak istotna jest dobra
organizacja, zwięzły plan oraz wierne
wykonywanie swojej pracy nauczyciela. Czy możesz to odnieść do siebie?
Czy posiadasz swój osobisty plan studiowania i wzrastania w Panu? Spotkaj
się z twoim wierzącym przyjacielem
i porozmawiaj z nim na temat tego,
czy posiadanie takiego planu mogłoby
wam obydwu przynieść jakieś korzyści. Stwórzcie studium, które pomoże
wam wzrastać w Panu przez następny
rok, a następnie zaplanujcie spotkania,
by móc dzielić się wzajemnie ze sobą
tym, czego nauczyliście się i jak wzrastacie w Panu.
Tłumaczenie: Paulina Barańska
(Endnotes)
1 By zasięgnąć więcej informacji na temat Irlandczyków
i edukacji, zobacz artykuł o Kolumbanie Młodszym z tej
samej serii, http://www.colsoncenter.org/the-center/
columns/indepth/17053-st-columbanus-540-615.
2 Adopcjanizm nauczał, że Jezus został synem Bożym
w wyniku adopcji dokonanej przez Boga w momencie
jego chrztu.
3 Nie wszystko, co dotyczyło teologii wywarło pozytywny
wpływ. Manuskrypt, którego użył jako wzór dla Nicejskiego wyznania wiary, posiadał dodatkowe słowo filioque,
co w konsekwencji doprowadziło do rozłamu pomiędzy
wschodnim a zachodnim chrześcijaństwem
Ruch samochodowy jest możliwy dzięki istnieniu sieci stacji paliw. Samochody muszą uzupełniać zapas paliwa, żeby
mogły stale jeździć. Gdyby samochód stał cały czas w garażu i „nic nie robił”, to nie potrzebowałby paliwa. Wtedy należałoby go nazywać SAMOSTÓJ, a nie SAMOCHÓD.
Podobnie jest z nami. Gdybyś nie wychodził z łóżka i ciągle spał, to paliwo nie byłoby ci potrzebne. Jeśli jednak żyjesz i robisz
różne rzeczy, to potrzebujesz dobrego paliwa do takiego życia, które podoba się Bogu. Owszem, potrzebujesz zwykłego jedzenia
ale tu chodzi o Biblię, czyli Boże Słowo. Ważne jest, żebyś jak najczęściej pobierał to paliwo czytając Biblię, słuchając uważnie na
nabożeństwie albo na szkółce niedzielnej. To paliwo daje siłę do życia. Podpowiada dobre rzeczy a ostrzega przed złymi.
Paliwem, które wpływa na nasze życie może stać się wszystko, co słyszymy albo czytamy. Dlatego ważne jest, żebyś wybierał
tylko dobre paliwo, a nie fałszywe. Im lepiej poznajesz Boże Słowo, tym łatwiej rozróżnisz ludzkie kłamstwo. Jeśli jednak nie
dbasz o to, by napełniać się Bożym Słowem, to możesz wchłonąć złe podpowiedzi, a one staną się przyczyną złych rzeczy, czyli
grzechu w twoim życiu. Czy słyszałeś o kimś, kto zatankował złe paliwo do samochodu? Szczególnie złe jest to, gdy kierowca
samochodu z silnikiem Diesla zatankuje benzynę albo odwrotnie. Będzie miał poważne kłopoty z samochodem.
Jeśli chcesz unikać kłopotów w życiu, napełniaj się najlepszym paliwem, czyli Biblią.
Czy znasz Biblię ?
Fakty i zdania
1. Upadek w grzech Adama i Ewy
2. „Pan jest pasterzem moim”
3. Dawid zabija Goliata
4. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione”
5. Porażka Samsona
6. „Błogosławieni pokój czyniący”
7. Paweł i Sylas w więzieniu
8. „Zapłatą za grzech jest śmierć”
9. Lud izraelski tańczy wokół cielca
10. „Idź do mrówki leniwcze”
11. Eliasz i prorocy Baala na górze Karmel
12. „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”
Sprawdź, na ile znasz Biblię.
Wszystko co musisz zrobić, to
wpisać po prawej stronie nazwę
księgi, w której znajdują się
poniższe fakty lub zdania. Jeśli
wiesz, wpisz również rozdział.
Poproś rodziców, by sprawdzili
twoje odpowiedzi.
No i jak wypadłeś? Jeśli kiepsko,
nie zniechęcaj się. Zacznij od
dziś poznawać Boże Słowo. Jeśli
dobrze – trzymaj tak dalej!
A
S
Ł
A
I
L
B
I
B
I
O
W
I
O
B
O
Ż
I
L
E
B
L
T
A
O
N
B
B
B
I
B
L
I
A
A
L
I
I
B
I
J
L
L
E
I
B
B
L
B
I
B
L
I
A
P
L
I
S
Z
I
E
P
A
L
I
A
I
L
B
I
B
I
W
A
I
L
B
I
B
O
!
Masz samochód z silnikiem
Diesla. Do którego
dystrybutora podjedziesz?
Którą drogą?
Gdzie o tym czytamy?
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
Wykreśl z tabelki 11 razy słowo Biblia. Uważaj, bo może być
zapisane: poziomo, pionowo lub wspak i niekiedy wyrazy zachodzą
na siebie. Z pozostałych liter utworzy się hasło. Zapisz je.
Hasło:
Dawid Breuer
WIADOMOŚCI Z KANCELARII KOŚCIOŁA
W
okresie od dnia wyboru w dniu
18 maja 2013 r. na funkcję Przewodniczącego Rady Kościoła do dnia 31 lipca
2013 r. pastor dr Mateusz Wichary podejmował następujące aktywności:
• wizyta w Zborze KChB w Toruniu – udział
w nabożeństwie i wygłoszenie kazania –
Toruń, dn. 19 maja 2013 r.,
• wygłoszenie wykładów w Zborze KECh
w Szczecinie – Szczecin, dn. 24 maja
2013 r.,
• udział w posiedzeniu Rady Zboru KChB
w Szczecinie – Szczecin, dn. 24 maja
2013 r.,
• wizyta w placówce w Choszcznie Zboru KChB w Gorzowie Wielkopolskim –
Choszczno, dn. 24 maja 2013 r.,
• wygłoszenie wykładów podczas XI zjazdu studiów niestacjonarnych i Rocznego
Instytutu Biblijnego roku akademickiego
2012/2013 w Wyższym Baptystycznym
Seminarium Teologicznym w Warszawie
– Warszawa, dn. 25 maja 2013 r.,
• udział w Europejskim Forum Przywództwa 2013 (European Leadership Forum
2013) – Wisła, dn. 27-29 maja 2013 r.,
• wygłoszenie wykładów podczas V Konferencji Razem dla Ewangelii – Spała,
dn. 30 maja – 1 czerwca 2013 r.,
• spotkanie z Dyrektorem Domu Opieki
i Przewodniczącym Rady Domu Opieki
KChB w RP – Warszawa, dn. 4 czerwca
2013 r.,
• spotkanie z Dyrektorem Departamentu
Wyznań Religijnych oraz Mniejszości
Narodowych i Etnicznych Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Józefem
Różańskim – Warszawa, dn. 4 czerwca
2013 r.,
• udział w spotkaniu roboczym z Zastępcą
Dyrektora Departamentu Wyznań Religijnych oraz Mniejszości Narodowych
i Etnicznych Ministerstwa Administracji
i Cyfryzacji Andrzejem Marciniakiem
w sprawie projektu ustawy o zmianie
ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, ustawy o podatku
dochodowym od osób fizycznych oraz
niektórych innych ustaw – Warszawa,
dn. 5 czerwca 2013 r.,
• udział w posiedzeniu Komitetu Organizacyjnego „Festiwalu Nadziei” (ewangeli-
36
•
•
•
•
zacja Franklina Grahama) – Warszawa,
dn. 5 czerwca 2013 r.,
udział w posiedzeniu Prezydium Polskiej
Rady Ekumenicznej – Warszawa, dn.
6 czerwca 2013 r.,
prowadzenie
współorganizowanego
z Jerzym Marcolem – Dyrektorem Biblijnego Stowarzyszenia Misyjnego – Dnia
Misyjnego – Gdańsk, dn. 8 czerwca
2013 r.,
podpisanie aktu notarialnego Statutu
Fundacji „Festiwal Nadziei” – ewangelizacja Franklina Grahama – Warszawa,
dn. 12 czerwca 2013 r.,
przeprowadzenie egzaminu dyplomowego (licencjackiego) studentów Wyższego Baptystycznego Seminarium Teolo-
•
•
•
•
2012/2013 w Wyższym Baptystycznym
Seminarium Teologicznym w Warszawie
– Warszawa, dn. 15 czerwca 2013 r.,
udział w uroczystości zakończenia roku
akademickiego 2012/2013 w Wyższym
Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie – Warszawa, dn.
16 czerwca 2013 r.,
wizyta w Zborze KChB w Otwocku
– udział w pikniku – Otwock, dn. 16
czerwca 2013 r.,
wizyta w Zborze KChB w Gdyni – udział
w nabożeństwie i wygłoszenie kazania –
Gdynia, dn. 23 czerwca 2013 r.,
udział w posiedzeniu Prezydium Polskiej
Rady Ekumenicznej – Warszawa, dn. 24
czerwca 2013 r.,
8-13.07.2013 Bielsk Podlaski
12.07.2013 Dubicze Cerkiewne
gicznego w Warszawie – udział w składzie siedmiu komisji egzaminacyjnych
– Warszawa, dn. 14 czerwca 2013 r.,
• wygłoszenie wykładów podczas XII zjazdu studiów niestacjonarnych i Rocznego
Instytutu Biblijnego roku akademickiego
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
• spotkanie ze zwierzchnikami kościołów
ewangelicznych – Warszawa, dn. 25
czerwca 2013 r.,
• udział w posiedzeniu Rady Razem dla
Ewangelii – Gdańsk, dn. 2 lipca 2013 r.,
WIADOMOŚCI Z KANCELARII KOŚCIOŁA
• udział w posiedzeniu Komisji Wspólnej
Przedstawicieli Rządu Rzeczypospolitej Polskiej oraz Polskiej Rady Ekumenicznej – Warszawa, dn. 4 czerwca
2013 r.,
• współprowadzenie Koła Wakacyjnej Radości – Bielsk Podlaski, dn. 8-13 lipca
2013 r.,
• wizyta w Zborze KChB w Bielsku Podlaskim – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania oraz udział w posiedzeniu Rady Zboru – Bielsk Podlaski,
dn. 10 lipca 2013 r.,
• wizyta w Zborze KChB w Orli – odwiedziny w domu pastora oraz pobyt
w obiekcie zborowym – Orla, dn. 12 lipca
2013 r.,
• udział w posiedzeniu Rady Zboru KChB
w Białowieży – Białowieża, dn. 13 lipca
2013 r.,
• udział w posiedzeniu Rady Okręgu Białostockiego KChB w RP – Narewka, dn. 13
lipca 2013 r.,
• wizyta w Zborze KChB w Białymstoku
– udział w nabożeństwie i wygłoszenie
kazania – Białystok, dn. 14 lipca 2013 r.,
• prowadzenie półkolonii w Zborze KChB
w Sopocie – Sopot, dn. 15-20 lipca
2013 r.,
• wygłoszenie wykładów podczas obozu
młodzieżowego organizowanego przez
Fundację Głos Ewangelii – Dymin, dn.
22-23 lipca 2013 r.,
• udział w posiedzeniu Komitetu Organizacyjnego „Festiwalu
Nadziei” (ewangelizacja
Franklina Grahama) –
Warszawa, dn. 25 lipca
2013 r.,
•wizyta w I Zborze KChB
w Warszawie – udział
w nabożeństwie i wygłoszenie kazania – Warszawa, dn. 28 lipca 2013 r.,
•spotkanie z Burmistrzem Miasta Cieszyna Mieczysławem Szczurkiem – Cieszyn, dn.
30 lipca 2013 r.,
•wizyta
w
Zbo12.07.2013 Orla
rze KChB w Wiśle –
udział w nabożeństwie
i wygłoszenie kazania –
Wisła, dn. 31 lipca 2013 r.
W dniu 24 lipca 2013 r.
odbył się w Warszawie
przy ulicy Szczytnowskiej 35-39 egzamin
kościelny Jarosława Korzeniowskiego, Michała
Prończuka oraz egzamin,
13.07.2013 Białowieża
z zakresu znajomości
aktów prawnych Kościoła, prezbitera Ja• wizyta w Zborze KChB w Dubiczach Cer- nusza Zwierzchowskiego. Egzamin przekiewnych – udział w nabożeństwie i wy- prowadziła Kościelna Komisja Egzaminagłoszenie kazania – Dubicze Cerkiewne, cyjna w składzie: pastor dr Mateusz Widn. 12 lipca 2013 r.,
chary – Przewodniczący, prezbiter Adam
•
Gutsche, prezbiter Ireneusz Skoczeń.
W
dniach 21-22 czerwca 2013 r. i 24 lipca
2013 r. w Warszawie przy ulicy Szczytnowskiej 35-39 odbyło się odpowiednio
I i II posiedzenie Rady Kościoła kadencji
2013-2017. Na posiedzeniach tych Rada Kościoła podjęła następujące uchwały:
Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. o wyborze prezbitera Henryka
Skrzypkowskiego na funkcję Wiceprzewodniczącego Rady Kościoła
Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca
2013 r. o powołaniu członków Rady Nadzorczej Diakonatu Powierniczego „Betezda”
Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca
2013 r. w sprawie egzaminu kościelnego
Mariusza Bartkowskiego, Jarosława Korzeniowskiego, Michała Prończuka i Janusza
Zwierzchowskiego
Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca
2013 r. w sprawie ustalenia obowiązującej
wykładni przepisu § 7 ust. 1 pkt 12 Statutu Wyższego Baptystycznego Seminarium
Teologicznego w Warszawie
Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. w sprawie ustalenia wysokości
wynagrodzenia Przewodniczącego Rady
Kościoła kadencji 2013-2017
Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. w sprawie delegowania Dawida Breuer jako przedstawiciela Kościoła
Chrześcijan Baptystów w Rzeczypospolitej
Polskiej do Komisji Prawnej Polskiej Rady
Ekumenicznej
Uchwała Rady Kościoła z dnia 24 lipca
2013 r. o wpisaniu Bartosza Kaczorka jako
pastora Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów w Bielsku Podlaskim w Rejestrze Pastorów Kościoła
Uchwała Rady Kościoła z dnia 24 lipca 2013
r. o wpisaniu Janusza Zwierzchowskiego do
Rejestru Pastorów Kościoła
Na I posiedzeniu Rady Kościoła, w dniu 22
czerwca 2013 r., ustalony został także skład
Prezydium Rady Kościoła kadencji 20132017. W skład Prezydium Rady Kościoła
bieżącej kadencji wchodzą: pastor dr Mateusz Wichary – Przewodniczący Rady Kościoła, prezbiter Henryk Skrzypkowski – Wiceprzewodniczący Rady Kościoła, prezbiter
Ireneusz Skoczeń, pastor Mariusz Socha.
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
37
Wypełnianie Wielkiego Posłannictwa
Opracował:
Konstanty Wiazowski
Liban – brama
do arabskiego świata
Pierwszy zbór baptystyczny w Libanie powstał w 1895 roku, a Konwencja Ewangelicznych Zborów Baptystycznych 60 lat później
– w 1955 roku. Konwencja obecnie liczy 1600
członów w 32 zborach. Pracę baptystyczną
w tym kraju prowadzą dwie niezależne, ale
współdziałające ze sobą, organizacje: Konwencja i Libańskie Stowarzyszenie Edukacji
i Rozwoju Społecznego (LSERS), zwane Libańskim Stowarzyszeniem Baptystycznym.
Zostało ono założone w 1998 roku i koncentruje się na działalności edukacyjnej i społecznej. Odpowiada za prowadzenie takich
instytucji jak Szkoła Baptystyczna w Bejrucie,
Arabskie Baptystyczne Seminarium Teologiczne, Wydawnictwo „Źródło Życia” i ośrodek indywidualnego nauczania niepełnosprawnych.
A Konwencja realizuje program misji i ewangelizacji. Baptyści libańscy są bramą do arabskiego świata i tam prowadzą misję. Studenci
tamtejszego Seminarium pochodzą z Maroka,
Tunezji, Algierii, Sudanu, Egiptu, Syrii, Jordanii
i Iraku (BWA Connect, 6/2013).
Egipt – chrześcijanie przeklinają
arabską wiosnę
Chrześcijańskie rodziny w Egipcie przeklinają
tak zwaną arabską wiosnę. Odkąd wyniosła
ona do władzy islamistów, wzmogła się plaga
porwań młodych chrześcijanek. Przez ostatnie
dwa lata odnotowano 500 takich przypadków.
Młode chrześcijanki są zmuszane do przyjęcia
wiary Mahometa i poślubienia muzułmanina
poligamisty. Ofiary mają zazwyczaj od 13 do
17 lat. Również za reżimu Mubaraka dochodziło do podobnych incydentów, zdarzały się one
jednak o wiele rzadziej. Teraz policja współpracuje wręcz z porywaczami, informuje ich
na przykład, że rodzina trafiła już na ich trop.
Z takich „misyjnych” porwań chrześcijanek
słyną w szczególności salafici, ugrupowanie,
które domaga się powrotu do pierwotnego
nauczania Mahometa. To właśnie salafici są
główną siłą Bractwa Muzułmańskiego, partii
prezydenta Mursiego. Najważniejszym propagatorem i sponsorem salafizmu w świecie jest
dziś Arabia Saudyjska (ewangelista.pl).
38
• SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013
Południowy Sudan – normalizacja życia kościelnego
Duro Ayanrinola, sekretarz Światowego Związku Baptystów na Afrykę i sekretarz
generalny Panafrykańskiej Społeczności Baptystycznej, na spotkaniu egzekutywy
Związku, powiedział :”W czasie odwiedzin Południowego Sudanu w dniach 11-14
stycznia br. odbyliśmy dwa spotkania z liderami Baptystycznej Konwencji Południowego Sudanu – w Kajokeji i Jubie, stolicy kraju Celem tej wizyty było dodanie
odwagi i dzieleni się doświadczeniami. W Kajokeji znajduje się seminarium, szkoła
podstawowa i szkoła średnia, w budowie jest szpital. Większość zborów odbywa
swoje nabożeństwa pod drzewami. W Juba Konwencja ma dwie nieruchomości,
na jednej z nich znajduje się tymczasowy budynek. Praca baptystyczna w Południowym Sudanie została zapoczątkowana w różnych obozach w czasie wojny
domowej. Pastorzy tej Konwencji byli kształceni w Baptystycznym Seminarium
Teologicznym w Kenii i Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Ugandzie.
Niektórzy z nich pracują zawodowo na swoje utrzymanie” (Baptist World, 2/2013).
Łotwa – baptyści zakładają nowe zbory
Kraj ten liczy około 2,3 mln mieszkańców. Ponad 60 procent z nich posługuje się
językiem łotewskim, choć dość popularny jest język rosyjski. Większość mieszkańców to luteranie, potem katolicy, prawosławni i baptyści. Baptyści pojawili się
tam w drugiej połowie XIX wieku, gdy w czasie duchowego przebudzenia prości
ludzie zaczęli czytać Biblię. Pierwszy chrzest wierzących odbył się 9 września 1860
roku w Memel (obecnie Kłajpeda na Litwie). W czasie okupacji radzieckiej tysiące wierzących zostało zesłanych do obozów pracy, budynki skonfiskowane. Po
upadku Związku Radzieckiego łotewscy baptyści odzyskali wolność, rozpoczęła
się dynamiczna praca misyjna. Odzyskano seminarium, chrześcijańską rozgłośnię
radiową, wydawnictwo i historyczny ośrodek kościelny w Rydze. Obecnie baptyści
liczą tam 6.500 członków w 88 zborach. Realizują oni program zakładania nowych
zborów. Do 2020 roku pragną założyć 100 nowych zborów. Bałtycki Instytut Pastorski przygotowuje w tym celu nowych misjonarzy. Na tym przedsięwzięciu koncentrują się wszystkie modlitwy i wysiłki. I tak Kaspar organizuje komitety misyjne
w północnej części Rygi. Obecnie ma dwie grupy. Cztery małżeństwa spotykają
się w domu i stanowią jedną grupę misyjną. Tego lata odbędzie się tam pierwszy
chrzest. Zespół ten rozpoczął tam pracę trzy lata temu od kursu małżeńskiego,
potem kursu Alfa. A Krisjanis i Tomas od 2010 roku przewodzą innej grupie domowej. Inicjatywą tą zainteresowało się wiele młodych osób. Największą trudnością
jest zeświecczenie, sceptycyzm i opór tradycyjnych kościołów (ebf.org).
Azerbejdżan – doniesienie o represjach
Przedstawiciele Światowego Związku Baptystów przesłali różnym delegacjom narodowym Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie raport o naruszeniach
w Azerbejdżanie wolności religijnej w odniesieniu do tamtejszych pastorów i zborów. Zawarte w raporcie dane zostały zgromadzone przez Chistera Daelandera
(Szwecja), przewodniczącego Wydziału Wolności Religijnej Europejskiej Federacji
Baptystów, który również reprezentuje Światowy Związek Baptystów przy ONZ
w Genewie. Ostatnio po interwencji baptystów, dwaj pastorzy zostali zwolnieni
z więzienia, a potem znowu uwięzieni i ukarani wielką sumą pieniędzy. Kara ta
została anulowana, ale pastorzy ci i wielu innych są stale niepokojeni rzez władze
państwowe. Raport ten zwraca również uwagę na niechęć władz na prawną rejestrację zborów (ebf.org).
W Mat. 28,18-20 Jezus nakazuje całemu Kościołowi głosić ewangelię wszystkim
narodom. Jak realizujemy to polecenie? Według Projektu Jozuego na świecie
istnieje 16.598 grup etnicznych, do 7.165 z nich poselstwo ewangelii jeszcze nie
dotarło. W 1900 roku świat w 34,5 procentach był chrześcijański, a teraz jest
w 32 procentach chrześcijański. Chrześcijaństwo rocznie wzrasta o 1,2 procent,
ale o tyle samo rocznie wzrasta zaludnienie świata. A zatem nasz wzrost jest
bardziej biologiczny niż duchowy. Dlatego ruch zakładania zborów pragnie pomnażania zborów etnicznych. Nowo nawróceni wierzący są nauczani i przygotowywani do pozyskiwania dla ewangelii swoich najbliższych. I tak w północnych
Indiach, zwanych – ze względu na niemal bezowocne wysiłki ostatnich 200 lat –
„cmentarzyskiem misji chrześcijańskiej”, Bóg zapoczątkował nowy ruch, który
w ciągu 20 lat doprowadził do powstania 80.000 zborów i czterech milionów
ochrzczonych wierzących. Ruch ten zapoczątkował misję w czterech sąsiednich
grupach etnicznych, wysyła on misjonarzy do Ameryki Południowej i na południe
Azji. Inny ruch w Chinach w ciągu 12 lat doprowadził do powstania 150.000
zborów i chrztu dwóch milionów nawróconych osób. Ponad 6000 nowych zborów w ciągu siedmiu lat powstało wśród muzułmanów w osiemnastu państwach
afrykańskich. Na całym świecie działa ponad 90 ruchów zakładania zborów. Bóg
powołuje te inicjatywy na każdym kontynencie (Mission Frontiers, 5/2013).
Ukraina – walka z dyskryminacją rodziny
Rada Protestanckich Kościołów Ukrainy zwróciła się do prezydenta kraju, przewodniczącego parlamentu i kierowników frakcji parlamentarnych, z prośbą
o wstrzymanie uchwalenia ustaw dyskryminujących instytucję rodziny i dopuszczających do zawierania jednopłciowych związków partnerskich. Rada zaprotestowała również wobec organizowania w Kijowie jakichkolwiek akcji promujących homoseksualizm jako normę życia. „Tym bardziej bluźnierczo w oczach
ludzi wierzących wypada organizowanie parady gejów w stolicy Ukrainy ze
względu na świętowanie w tych dniach 1025-lecia chrztu Rusi Kijowskiej” – piszą zwierzchnicy ewangelicznych kościołów. Członkowie Rady postanowili też
zacieśnić wzajemną współpracę w zakresie służby społecznej, podtrzymywania
wysokich standardów moralnych, popularyzacji prawd ewangelicznych i prowadzenia zdrowego trybu życia. Do składu Rady przyjęto jako obserwatora stowarzyszenie niezależnych ewangelicznych zborów Ukrainy, któremu przewodniczy
Anatolij Kalużnyj (ecbua.info).
Wzrasta ilość ateistów
50.000 ankietowanych, 40 krajów świata – na tak dużą skalę zakrojono badanie
WIN/Gallup International. Pytanie było proste: Uważasz się za: osobę religijną, osobę niereligijną, zdeklarowanego ateistę. Najwyższy odsetek ateistów jest w Chinach
– 47 procent. Wiara ma w Chinach skomplikowaną historię. Państwo jest głęboko
sceptyczne wobec religii, którą od dawna uważa za zagrożenie dla swojej władzy.
Na drugim miejscu, jeżeli chodzi o odsetek ateistów, znajduje się Japonia – niecała
jedna trzecia populacji. Kraj Kwitnącej Wiśni jest ciekawym przypadkiem: powierzchowna religijność jest tam powszechna – wiele ślubów odbywa się w kościołach.
Jednak faktyczne praktyki religijne nigdy nie odrodziły się po II wojnie światowej.
W Arabii Saudyjskiej ateistów jest tyle co w Polsce – 5 procent. Nie jest to najwyższy odsetek, ale najwyższy wśród innych państw, gdzie ateizm jest traktowany
jak przestępstwo. W Iraku czy Afganistanie do ateizmu przyznaje się mniej niż
1 procent badanych. Oprócz tych dwóch krajów, odsetek osób religijnych wynosi powyżej 90 procent również w Ghanie, Nigerii, Armenii i Fidżi. Polska jest na
19. miejscu, do bycia religijnym przyznaje się 81 procent z nas. Dla porównania
w Stanach Zjednoczonych jest 60 procent religijnych obywateli, w Niemczech 51
proc., a we Francji 37 proc. Z badania WIN/Gallup International wynika, że porównując lata 2005 i 2012, w 25 na 40 badanych krajów zmniejszył się odsetek osób
religijnych. Najwięcej – o 23 pkt proc. – odsetek ten spadł w Wietnamie. W Polsce
grupa osób religijnych zmniejszyła się o 4 pkt proc. (gazeta. pl z 24 mają br.)
Nepal – od Buddy do Chrystusa
Dhojri to biedny wyznawca Buddy, mieszkający
w górskiej miejscowości. Trudno mu było spełniać
wszystkie nakazy lamów, które miały chronić go
przed złymi duchami. Kiedyś odwiedzili go dwaj
chrześcijanie – jeden Nepalczyk, a drugi obcokrajowiec. Zostawili mu numer swego telefonu. Gdy
dwa miesiące później zachorowała jego żona,
a zabiegi lamów ani uzdrowicieli nie odniosły skutków, Dhojri skontaktował się z tymi chrześcijanami, którzy zaprosili go do Katmandu, stolicy tego
kraju. Pozostał tam przez cały miesiąc, zdrowie
żony poprawiło się. Chrześcijanie opowiedzieli mu
o Jezusie, o którym nigdy dotąd nie słyszał. Przyjął
to za prawdę, wyrzucił swoje amulety, uważając, że
teraz Jezus będzie go chronił. Po przyjęciu chrztu
wrócił do swojej wioski. Gdy inni mieszkańcy tej
wioski zostali zaproszeni do Katmandu, aby uczyć
się uprawy roli, zainteresowali się chrześcijaństwem. Po dwóch tygodniach 4 z nich uwierzyło
w Jezusa, a później 5 dalszych postanowiło stać się
chrześcijanami. W ich wiosce zaczęto realizować
projekt dostarczenia czystej wody, budowy szkoły. A Dhojri marzy, aby w jego wsi powstał kościół
i jeszcze więcej ludzi poznało Jezusa. Jego życie nadal jest trudne, ale czyta Biblię i modli się, aby Bóg
pomógł mu prowadzić lepsze życie (GO,1/2013).
Singapur – Światowa
Konferencja Młodzieży
Baptystycznej
W dniach 17-21 lipca tego roku w Singapurze będzie miała miejsce Światowa Konferencja Młodzieży Baptystycznej. Zgromadzi się tam ponad 6000
osób, odbędzie się ponad 20 różnych warsztatów,
będzie też wiele misyjnych możliwości. Wszyscy
uczestnicy Konferencji są proszeni o wsparcie
finansowe wyprawki szkolnej dla 31.000 birmańskich dzieci, znajdujących się w siedmiu obozach dla uchodźców, położonych wzdłuż granicy
tajlandzkiej. Mieszkańcy tych obozów nie mają
prawa szukać pracy poza tymi obozami, dlatego
muszą liczyć na wsparcie z zewnątrz. Dlatego
Wydział Pomocy Światowego Związku Baptystów
zaproponował, aby każdy z uczestników tej Konferencji dopomógł w nabyciu przez te dzieci takich
niezbędnych przyborów szkolnych jak tornister,
ołówki, kredki, linijki itp. Każdy taki zestaw będzie
kosztować 15 USD. Ponadto uczestnicy Konferencji będą mogli wziąć udział w innych projektach misyjnych. Jednym z nich jest współpraca
z organizacją koordynującą dystrybucję żywności
i środków ratujących życie. W czasie trwania
Konferencji ponad 2000 wolontariuszy rozprowadzi 285.120 posiłków. Przed i po Konferencji akcja ta będzie prowadzona nie tylko w Singapurze,
ale też w Indonezji, Kambodży, Tajlandii i innych
azjatyckich krajach (Baptist World, 2/2013).
SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 •
39
AUTORYTET
KONFERENCJA PASTORSKA
JESIEŃ 2013
15-17 WRZEŚNIA
Pastorze, Misjonarzu, Przywódco naszego Kościoła,
Co jakiś czas mamy okazję by spotkać się, wspólnie modlić, śpiewać i rozmawiać
o wyzwaniach w pełnionej przez nas służbie. Mamy nadzieję, że stęskniłeś się za tymi,
których przez jakiś czas nie widziałeś. Jeśli nie, skosztuj i zobacz, że dobrze jest być
razem! Będzie to dla nas źródłem radości, jeśli nic nie przeszkodzi Ci w przyjeździe
do Radości w niedzielę 15 września br. Rozpoczynamy wspólną kolacją o 19:00, a
kończymy obiadem we wtorek.
Chcemy rozmawiać o autorytecie. Miarą autorytetu są słowa Apostoła Piotra: Paście trzodę Bożą po Bożemu, z oddaniem nie jako panujący, ale wzór dla trzody (1P
5,1 – 3 ). W programie oprócz tematycznych kazań praktyczne warsztaty z budowania
autorytetu, w oparciu o współczesne metody szkoleniowe dla przywódców, prowadzone przez profesjonalnego, ale i wierzącego trenera.
W imieniu organizującej Konferencję Rady Kościoła,
Ireneusz Skoczeń
Opłaty za konferencję wahają się pomiędzy 180 a 280 złotych. Więcej informacji udziela
Kancelaria Rady Kościoła: kancelaria2baptysci.pl i tel. (godz. 9.00-15.00) 22-615-50-76.
i
c
ś
o
d
a
R
w bozy dla dzieci, młodzieóżwy
k
e
d
o
r
ś
O a: • konferencje • o pokoje dla student
e•
dk
Oferta Ośro ra • spotkania biblijn e • miejsca noclegowe
nio
iow
• Wczasy Se oczystości okolicznośc
wa
a
e ur
z
n
s
in
r
i
a
y
b
lu
W
ś
,
•
i.pl
35-39
tysc
ka
s
w
srodek.bap 12-514
o
.o
w
n
w
t
w
y
a
rmacji n
35, 502-2
ul. Szcz
więcej info 22 615 50 76 w. 34 i [email protected]
l.
e
te
rod
e-mail: os

Podobne dokumenty