lipiec-sierpień - Kościół Chrześcijan Baptystów w RP
Transkrypt
lipiec-sierpień - Kościół Chrześcijan Baptystów w RP
lipiec-sierpień 2013 Wiara w moc Słowa Nie bój się! Idź! Odpowiedz Bogu Świadectwo poprzez styl życia Nie samym chlebem... Spis treści: s. 3 Wiara w moc Słowa – Włodek Tasak s. 5 Wielkanocne śniadanie – Mikołaj Rykowski s. 6 Chrzest Wiary. Katowice s. 7 Zakończenie roku akademickiego 2012/2013 w WBST w Warszawie s. 8 Chrzest w Warszawie – Eugeniusz Kondraciuk s. 10 Trzy przekłady Nowego Testamentu – Konstanty Wiazowski s. 13 Nie bój się! Idź! Odpowiedz Bogu! – Mateusz Wichary s. 16 Świadectwo poprzez styl życia – Ryszard Tyśnicki s. 18 Wiara, nadzieja i miłość – sposoby niesienia pomocy homoseksualistom – Konstanty Wiazowski s. 22 Jest mnóstwo dróg, które prowadzą na zatracenie – Agata Kołaczyk s. 23 Chrzest we Wrocławiu – Ryszard Tyśnicki s. 24 Minikonferencja Kobiet – Iwona Willma s. 26 Filozofujący chrześcijanie – Janusz Kucharczyk s. 28 Nie samym chlebem… – Alina Woźniak s. 30 Inspirujące symbole – Aneta Krzywicka s. 32 Cudzołożnica – Beata Jaskuła-Tuchanowska s. 33 Chrześcijanie, którzy zmienili świat (1) – Glenn Sunshine s. 35 Dla dzieci – Nela i Zbyszek Kłapa s. 31 Wiadomości z kancelarii Kościoła – Dawid Breuer s. 33 Wiadomości ze świata – Konstanty Wiazowski MIESIĘCZNIK SŁOWO PRAWDY - ORGAN PRASOWY KOŚCIOŁA CHRZEŚCIJAN BAPTYSTÓW W RP Ukazuje się od 1925 r. Rocznik LXXXVIII: 2013 r. Nr 7-8 (lipiec-sierpień) • ISSN 0239-4413 KOLEGIUM REDAKCYJNE: Mateusz Wichary (Redaktor Naczelny), Dawid Breuer, Aneta Krzywicka, Paweł Krzywicki, Danuta Marcyniak, Agnieszka Nadolna, Ryszard Tyśnicki, Konstanty Wiazowski. Adres redakcji i administracji: ul. Waliców 25, 00-865 Warszawa, tel./fax: 022 624 27 83 e-mail: [email protected], www.dlajezusa.pl (dział Materiały) Kontakt w sprawach reklamy: [email protected] Ofiary za pismo prosimy kierować na konto Kościoła Chrześcijan Baptystów: ING Bank Śląski 20105010541000002317496905. Materiałów nie zamawianych Redakcja nie zwraca i zastrzega sobie prawo dokonywania zmian w treści i w tytule nadesłanych tekstów. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. SKŁAD I OPRACOWANIE GRAFICZNE: Aneta i Paweł Krzywiccy (Projekt okładki z wykorzystaniem fotografii z kolekcji Fotolia) DRUK I OPRAWA: KOMPAS II, Waliców 25, Warszawa Numer zamknięto: 09 sierpnia 2013 r. KAZANIE OD REDAKCJI Słowo, Boży plan i nasza misja Bóg ma plan. Te słowa są tak oklepane, że rzadko kiedy jeszcze myślimy nad ich sensem. Zazwyczaj mówiąc je mamy na myśli Boże oczekiwania: Bóg oczekuje od grzeszników, że się nawrócą. Pogodzą z Nim. Dlatego umarł Chrystus. Dlatego Ewangelia jest głoszona. Bóg ma więc pewien plan: coś zrobił, aby coś innego mogło zaistnieć. Czy jednak takie wyłącznie ewangelizacyjne podejście wyczerpuje Boży plan? Nie sądzę. Wtedy jedynym, na co Bóg ma plan, byłoby nawrócenie grzeszników. A co dalej? Co z tego nawrócenia ma wynikać? Cokolwiek? Nie ma to większego znaczenia? No nie. Bóg ma plan znacznie szerszy. Fakt, nawrócenie jest jego częścią. Ale ani nie jest najważniejszą, ani ostatnią. Jest częścią konieczną, fakt. Ale Bóg ma dla nas plan na całe życie. W Efezjan 1:4 czytamy, że wybrał nas (zaplanował nas), abyśmy byli święci i nienaganni przed Jego obliczem. Oto Boży plan, dla którego nawrócenie jest jedynie środkiem. To świętość i nienaganność w Jego obecności! To plan nie tylko na doczesność, ale i wieczność. Cóż więc, jako święci i nienaganni mamy robić? Mamy być Jemu posłuszni. A Jego wolą jest obecnie wprowadzanie zmian w otaczającym nas świecie. Mamy być inni, aby ową inność mnożyć. Królestwo Boże to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. Tam, gdzie wkracza Bóg, wkracza Jego przemiana. A my w tym Bożym planie mamy uczestniczyć. Stąd potrzeba znajomości Jego woli i posłuszeństwa, wierności temu, czego od nas oczekuje. I stąd również główna myśl tego numeru: Słowo i misja. Słowo i rozwój Kościoła. Jak one się łączą? Jak być świętym, ale nie dla siebie, ale dla Boga, by wywierać właściwy wpływ? O tym zarówno w kazaniu brata Tasaka, zachęcającym do ufności i posłuszeństwa Słowu, rozważaniu brata Tyśnickiego o zapominanej czasem roli świadectwa, w rozważaniu o duchowej diecie siostry Woźniak i podobnym, o symbolach, siostry Krzywickiej. O Słowie i jego znaczeniu również w artykule o trzech współczesnych przekładach Nowego Testamentu, oraz w rozważaniu jak ono wpływa na rozwiązanie konkretnego współczesnego problemu – homoseksualizmu. Natomiast moje rozważanie zachęca do właściwej postawy, aby być użytym i użytecznym dla Boga. O mocy Słowa przekonują liczne świadectwa. Przede wszystkim ze zborowych chrztów – w Katowicach, Warszawie i Wrocławiu. Ale również z zakończenia roku akademickiego w WBST, które zakończyło się wyjątkowo dużą ilością obronionych licencjatów, co bardzo zachęca. Dodatkowo świadectwo z historii – tym razem wiek XIX i romantyzm; świadectwo wielkanocne z Katowic i konferencji kobiet z Torunia oraz wiadomości ze świata i wiadomości z działania Przewodniczącego Kościoła, który miał zaszczyt odwiedzić wiele wspaniałych miejsc w Polsce, potwierdzają prawdziwość słów Pana Jezusa: patrzcie, jestem z Wami – gdy idziecie i czynicie uczniami wszystkie narody – po wszystkie dni, aż do skończenia świata. Jest. Możemy oglądać jego wspaniałe działanie. Niech będzie Mu za to chwała! Drogi Panie, który nas nie zostawiasz, ale jesteś pośród nas; który zostawiłeś nam swoje pełne mocy Słowo; który czuwasz nad swoim planem i realizujesz go poprzez tak potężne procesy dziejowe jak i małe szczegóły naszego życia; który żyjesz i królujesz na wieki wieków, daj nam, w miłości Twego Ojca i mocy Twego Ducha, łaskę trwania przy Tobie, bycia użytecznym i oglądania chwały Twego działania pośród nas, i bądź w tym wszystkim uwielbiony, Amen. W imieniu Redakcji, pastor Mateusz Wichary Przewodniczący Rady Kościoła Włodek Tasak Wiara w moc Słowa P rzywykliśmy do życia w świecie jasnych definicji: dobro -zło, kobieta- mężczyzna, prawda-fałsz. One sprawiają, że człowiek czuje się bezpiecznie w swoim otoczeniu. Może się z czymś zgadzać lub nie, ale wie, czego się spodziewać. To już przeszłość. Coraz bardziej na naszych oczach dokonuje się demontaż tego świata odwiecznych podziałów. Ku przerażeniu jednych i nieukrywanej radości drugich. Aby jakoś się w swoim świecie poruszać, musimy mieć fundament, oparcie, autorytet – tak jesteśmy stworzeni. Dla jednych jest nim tradycja, dla drugich nauka, dla jeszcze innych ideologia lub religia. Wiem, że to, co za chwilę powiem może wydać się trywialne i oczywiste. Ale wiem też, że żyjemy w czasach, gdy nic już nie jest oczywiste z defi- nicji. Wiedzieliśmy, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Francuski parlament właśnie przyjął nową definicję małżeństwa stanowiącą, że jest to związek dwóch osób, kropka. Słowo nieprzemijającym autorytetem i wzmocnieniem Otóż chcę powiedzieć, że Biblia niezmiennie jest dla mnie autorytetem w kwestii świata wartości. Ale jest też dla mnie źródłem wiary i mocy. Wierzę w moc Słowa Bożego i z niego uczę się wierzyć Bogu, który moje życie prowadzi. Tak było kiedyś, gdy Bóg pouczał Jozuego: Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze fot. Fotolia i wtedy będzie ci się powodziło (Joz 1:8). I nic się w tym względzie nie zmieniło. Każdy bez wyjątku duchowy przełom – czy w czasach Starego Testamentu, czy w czasach Kościoła – związany był z przywróceniem właściwej rangi Słowu Bożemu. Z odwróceniem się od ludzkiej nauki a zwróceniem się do Bożego nauczania. Z odwróceniem się od ludzkiego autorytetu, a zwróceniem się do Bożego autorytetu. Nic się nie zmieniło w tym względzie. Kościół jest mocny nie wtedy, kiedy jest bogaty, ma polityczną władzę, jest liczny czy dobrze zorganizowany. Boży Kościół jest mocny wówczas, gdy zwraca się bezpośrednio do Bożego Słowa. Dziś żyjemy w czasach, gdy jak nigdy dotąd bombardowani jesteśmy zewsząd szumem informacyjnym, który ma za zadanie zdezorientować nas co do drogi, którą się poruszamy. Komu wierzyć? Kto ma rację? Tu SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 3 INICJATYWY wolność, tam zabobon; tu nauka, tam przesądy. Wiecie, co jest zabawne w tym wszystkim? Że to wszystko już było w czasach początków chrześcijaństwa. Zmienił się język, sposób i intensywność przekazu informacji, ale ogólne zasady pozostały te same. Chrześcijanie ze swoimi przekonaniami zawsze byli zakałą „zdrowego” świata. Z jednym zastrzeżeniem: słowo „zdrowy” podlega tu niezbędnej reinterpretacji. Ezdrasz To, co dotąd powiedziałem, chcę zilustrować przykładem historii ze Starego Testamentu. Dotyczy ona Ezdrasza. Ezdrasz bowiem postawił sobie za cel zbadać zakon Pański i wprowadzić go w czyn oraz nauczać w Izraelu jego postanowień i praw (Ezd 7:10). Kim był Ezdrasz? W 428 r. przed Chr. przybył do Jerozolimy, by zająć się organizacją religijnego życia Izraelitów, którzy powrócili z niewoli babilońskiej. Przywiózł ze sobą z Babilonu Księgę Prawa Mojżeszowego, czyli Pięcioksiąg. I czytał z niego na placu, który był przed Bramą Wodną, od samego świtu aż do południa wobec mężczyzn i kobiet, tych, którzy mogli rozumieć, a uwaga całego ludu była skupiona na treści Zakonu. (...) I czytano z księgi Zakonu Bożego codziennie, od pierwszego aż do ostatniego dnia, i obchodzono to święto przez siedem dni, ósmego zaś dnia odbyto uroczyste zebranie zgodnie z prawem (Ne 8:3 i 18). Wydarzenie to wznowiło tradycję Święta Szałasów po powrocie z niewoli babilońskiej. Izraelici pozbawieni w tym czasie kraju, świątyni, rozproszeni po różnych miejscach zaczęli się jednoczyć wokół przestrzegania Pisma. A stało się to za sprawą Ezdrasza. Ezdrasz bowiem postawił sobie za cel zbadać zakon Pański i wprowadzić go w czyn oraz nauczać w Izraelu jego postanowień i praw (Ezd 7:10). Ezdrasz zapoczątkował moralne reformy w Izraelu, przywodząc Izraelitów do posłuszeństwa Pismu. Między innymi 4 wystąpił przeciwko małżeństwom mieszanym. Co było w tym złego, że Izraelici brali sobie za żony obce kobiety? Bóg im powiedział: ...Ziemia, do której wchodzicie, aby ją objąć w posiadanie, jest ziemią splugawioną obrzydliwościami ludów tej ziemi, którymi napełnili ją od krańca do krańca w swojej nieczystości Nie dawajcie więc waszych córek ich synom za żony, a ich córek nie bierzcie za żony dla waszych synów... (Ezd 9:11-12a). Nie chodziło o rasizm czy ksenofobię, jakby to dziś tłumaczono, ale o to, że grzech bezbożnych ludów przenosił się na Izraelitów. Z tych samych powodów nie mieli ani im zazdrościć ani nawet wchodzić z nimi w polityczne czy ekonomiczne związki: ...nie zabiegajcie o ich dobrobyt i powodzenie na wieki, abyście wzrósłszy w siłę korzystali z dóbr ziemi i mogli przekazać ją w dziedzictwie waszym synom na wieki (Ezd 9:12b). Wolni od tego rośliby w siłę i dobre dziedzictwo przekazywaliby swojemu potomstwu. Tymczasem robiąc to, przed czym Bóg ich przestrzegał doszli do sytuacji, o której mówi Ezdrasz: Rzekłem: Boże mój! Wstydzę się i nie ośmielam się nawet podnieść swojego oblicza do ciebie, Boże mój, gdyż nasze winy wyrosły nam ponad głowę, a nasze grzechy dosięgły aż nieba. Od dni naszych praojców tkwimy w wielkim grzechu aż do dnia dzisiejszego; z powodu naszych win popadliśmy my, nasi królowie, nasi kapłani, w ręce królów tych ziem w niewolę, pod miecz i na łup, i na pośmiewisko, jak to jest dzisiaj (Ezd 9:6-7). Czas było to zmienić. Plan, jaki przyjął Ezdrasz składał się z trzech części: zbadać Zakon Pański, wprowadzić go w czyn i nauczać w Izraelu jego postanowień i praw Po pierwsze: poznać Słowo Zapoznać się z Prawdą, w której tkwi moc. Wartość Bożego Słowa polega między innymi na tym, że tkwi w nim moc ku przemianie. To nie jest zwyczajny zbiór liter, słów, zdań. To • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 jest Prawda, która oświeca, wyzwala, prowadzi, daje siłę, nadzieję, umacnia wiarę. Przez Słowo Bóg się z nami komunikuje. Przestrzega nas. Stawia nam znaki drogowe: ostrzegawcze, nakazu, zakazu i informacyjne. Daje nam mapę, która ma nas doprowadzić do celu. Bez tego błąkalibyśmy się niczym dzieci we mgle. Co jest prawdą? Co jest dobre? Co jest celem? Poznawanie Słowa ma też znaczenie konserwujące – zabezpiecza nas przed zepsuciem. A nawet kosmetyczne – przedłuża naszą młodość, witalność. Człowiek żyjący w chaosie to człowiek permanentnie zmęczony, zniszczony przez życie, w którym nie istnieją ograniczenia prędkości. Przedwcześnie postarzał się przez brak nadziei, pociechy, mocy ku przemianie. Ezdrasz wiedział, że bez poznania Zakonu Pańskiego dla niego i dla Izraela nie ma nadziei. Nie przetrwają pośród ludów liczniejszych, bogatszych i silniejszych od nich. Bóg był dla nich jedyną nadzieją. Po drugie: działać zgodnie ze Słowem Po drugie, postanowił wprowadzić słowo w czyn: przekonać się, jak to działa. Nie poprzestać na przeczytaniu. Zastosować to, czego się dowiedział. Słowo ma moc przez czytanie z wiarą, ale Duch Święty pouczając nas przez Słowo, chce nas ruszyć z miejsca, byśmy zakosztowali przemiany. Wiara rośnie przez używanie jej. Widzimy, jak Bóg działa w naszym życiu i to nas tym bardziej przyciąga do Niego, związuje z Nim bo widzimy, że nikt inny tego nam nie da, co da nam Ojciec Wszechmogący. Nie tylko dlatego, że On ma prawdziwą moc, ale też dlatego, że okazuje nam prawdziwą miłość, troskę i opiekę. Kiedy Ezdrasz na sobie samym wypraktykował działanie Słowa, poznał Jego przekształcającą moc – wiedział, że może zrobić trzeci krok. Nie chciał narzucać innym czegoś, o czym sam by się nie przekonał. Nie chciał dawać im obietnic, których spełnienia sam by nie doświadczył, nie chciał prowadzić ich tam, gdzie sam dotąd nie był. To jest odpowiedzialność. Po trzecie: nauczać Słowa innych Postanowił nauczać w Izraelu jego postanowień i praw. Wiedział, że jest to dobre. Wiedział, że jest to życiodajne. Wiedział, że to zmienia życie. Nie chciał zatrzymać tego dla siebie. Zbyt dobre i zbyt ważne to było dla niego samego. Kiedy czytamy te słowa, możemy je potraktować jako pewną oczywistość. Ale wcale tak nie było. Gdy Ezdrasz zabrał się za badanie Słowa Jahwe, nie była to idea popularna, nośna czy popierana. Jak pamiętamy, Izraelici dopiero co zaczęli wracać z niewoli babilońskiej, ciągle będąc podporządkowani woli króla perskiego Dariusza II. Wierzyć Bogu Jahwe w tej sytuacji nie było rzeczą prostą. Nie obronił Królestwa Judy przed upadkiem, w Babilonii a później w Persji jego wyznawcy byli zwykłymi niewolnikami, a następnie uchodźcami. Koniunkturaliści i konformiści dokonywali innych wyborów. A jednak Ezdrasz postawił zawierzyć Bogu. Chciałoby się powiedzieć jak o Abrahamie: wbrew nadziei, żywiąc nadzieję, uwierzył (Rz 4:18). Gdyby nie dzieło Ezdrasza, Izrael prawdopodobnie by nie przetrwał. Nie mając spoiwa w postaci wierności Słowu Jahwe, jak długo trwaliby w swojej odrębności? Jak długo pamiętaliby o Nim, swoim Bogu Jedynym? I tak cechowało ich odstępstwo, ale Ezdrasz zaszczepił im dobre pragnienia i tak doczekali przyjścia Mesjasza. Co z tym zrobili później, to już zupełnie inna historia. Ale Jezus miał do kogo przyjść, miał od kogo zacząć i będzie miał z kim skończyć. Wierzmy prawdzie! Jeszcze jedna uwaga na koniec. Słowo wiara w języku polskim (ale i w niemieckim) pochodzi od łacińskiego słowa verus (prawdziwy). Nie wchodząc już w zawiłości semantyczne, skąd i dlaczego, zobaczmy, jakie to istotne dla nas: trzymamy się tego, co prawdziwe. Prawda (a słowo twoje jest prawdą – J 17:17) daje nam moc do życia. I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi (J 8:32). Nie mamy się czego bać. Tylko bądźmy wierni Słowu. Wielkanocne śniadanie W tradycji polskich rodzin, obok wigilijnego stołu, drugim najważniejszym jest ten suto zastawiony w wielkanocny poranek. Nie brakuje przy nim najbliższych, przepojonych radością zmartwychwstałego Pana. Po doświadczeniach ostatniej Wigilii Bożego Narodzenia (opisanych w marcowym „Słowie Prawdy”) oczywistym było dla mnie, że osób, które wyraziły pragnienie uczestniczenia w podobnych wydarzeniach nie można zawieść i skazać na samotność. Mając na względzie fakt niższej frekwencji członków zboru w te Święto – z powodu wyjazdów, czy wizyt rodzinnych – postanowiliśmy wraz z liderami zorganizować szczególne i nietypowe nabożeństwo wielkanocne. Na szczę- ście nasz Zbór Baptystyczny „OPOKA” w Katowicach posiada sprawdzoną tradycję gromadzenia się w przeróżnych miejscach. Tak więc pomysł śniadania w restauracji, padł na podatny grunt. Skorzystaliśmy z adresów pozostawionych przez niektórych uczestników wieczerzy wigilijnej i wysłaliśmy im zaproszenia na wielkanocne spotkanie. Jego program składał się ze świątecznego, pełnego tradycyjnych potraw śniadania oraz prezentacji przesłania o zmartwychwstaniu. Dzięki zaangażowaniu członków, sympatyków zboru oraz sponsorom, zgromadziliśmy wystarczające środki, by zastawić stoły, nie zapomniawszy o drobnych upominkach! W sobotnie popołudnie i wczesnym niedzielnym rankiem, gromadka wolontariuszy gotowała i przystrajała salę prowadzonej przeze mnie restauracji w Parku Śląskim, aby wszystko, w tym at- mosfera, było gotowe na tę uroczystość. Mimo iście bożonarodzeniowej aury tego wielkanocnego poranka – śnieżnych zasp i mrozu – przybyło ponad stu gości, z czego połowa z zaproszenia. Pastor Ireneusz Górczyński przywitał zgromadzonych, pobłogosławił posiłek, a goście podzielili się jajkami składając sobie życzenia. Brak tu miejsca na opisywanie smakowitych potraw, Czytelnik musi wytężyć własną wyobraźnię, ale wspomnę tylko, że mimo długiej konsumpcji, każdy opuszczał spotkanie z babką wielkanocną pod pachą! Po śniadaniu pieśni o zmartwychwstaniu wyśpiewywała z ekranu Trzecia Godzina Dnia, a rzewnie zaśpiewał, gitarą się wspomagawszy – Roman, przyjaciel z Wołynia – gdzie dotarły wigilijne wiktuały (patrz marcowe „SP”). Czeski krótkometrażowy film „Most”, nominowany niegdyś do Oskara przygotował nas do wzruszającego objaśnienia biblijnej prawdy o nowym życiu, dostępnym dzięki ukrzyżowanemu i powstałemu z grobu Jezusowi, dla tych ufających Mu bezgranicznie. Uczynił to w prostych słowach Dan Hash, drugi pastor naszej społeczności głęboko poruszając słuchaczy. Po trzech godzinach rozchodziliśmy się nakarmieni i obdarowani duchowym doświadczeniem. Podziękowaniom towarzyszyły nierzadko łzy w oczach uczestników. Kilkunastu z nich ochoczo zareagowało na ofertę wzięcia udziału w kursie OCh! (Odkrywanie Chrześcijaństwa) i przez dziesięć tygodni spotykało się na studium Ewangelii Marka, poznając prawdy wiary i siebie nawzajem. Jako współinicjator i organizator obu świątecznych spotkań, jestem nie tylko zachęcony do dalszych tego typu działań, ale głęboko przekonany o konieczności twórczego wykorzystywania danych nam przez Pana Boga zdolności, talentów, sposobności i czasu, by docierać z orędziem o Jego miłości do potrzebujących – a wszak to my wszyscy! – ku Jego większej chwale! Do czego, mam taką cichą nadzieję, tekstem tym jakoś zainspiruję! Mikołaj Rykowski, baptystyczny restaurator z Katowic SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 5 FOTORELACJA WBST ierowane Słowo Boże sk ów do katechumen ter bi ez pr da wykła arczyk Grzegorz Bedn y r a i W t s e Chrz ko Chrztu wiary do d Bednarczyk nuje pastor Dawi ck, tłumaczy sza Anthony Pe Kazanie wygła ska w ie i Anna Wiśn na język polsk Kaia 2013 roku w Dnia 21 kwietn iej sk aw ulicy Mor towicach przy o D . ób rzest 25 os miał miejsce ch du , go tak bogate przyniesienia zy pr j ie u najbardz chowego owoc cz ty ys pt ólnota ba czyniła się wsp pa j je z ałej wraz na z Bielska-Bi em id aw orzem i D storami: Grzeg miał i. Swój udział Bednarczykam owiat K y Zbór w także Pierwsz wie ho oc ty w Częst cach, wspólno wie lit od tajmy w m i Zabrzu. Pamię iele dz ę si ijającym o pięknie rozw . ku ąs Śl na Górnym ewangelizacji Marcin Gładzik a i n t e i w k 1 Katowice – 2 2013 r. ryk Bogusz Fotografie: Hen ka Emilia Jarczyńs W dzięczni przede wszystkim Bogu za wierność oraz troskę o nasze Seminarium, przekazujemy najświeższe wiadomości z działalności WBST. Ostatni czas był dla pracowników Seminarium, wykładowców oraz studentów okresem intensywnej pracy w związku z zakończeniem kolejnego roku akademickiego. Już 11 maja br. (dwa kursy – nabory w 2012 i 2013 r.) zakończył się rok akademicki w Instytucie Rozwoju Kościoła. Dyplomy, stanowiące potwierdzenie pozytywnych wyników podczas studiów otrzymało dwudziestu trzech absolwentów IRK. Wielu z nich dodatkowo zostało nagrodzonych książkowymi upominkami. Jedna z uczestniczek, Iwona Krążek z Bornego Sulinowa została wyróżniona nagrodą specjalną – wycieczką do Izraela za najlepiej napisany test ze znajomości Starego i Nowego Testamentu. W kursie wzięło udział także pięciu słuchaczy, którzy otrzymali dyplom uczestnika. Dnia 9 czerwca br. zajęcia dydaktyczne zakończył Instytut Katechetyczny, działający zamiejscowo w Gnieźnie. 6 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Z rąk Rektora WBST, dr. Andrzeja Seweryna dyplomy ukończenia kursu odebrało dwudziestu absolwentów. W dniach 14-16 czerwca br. odbył się w naszym Seminarium ostatni w tym roku akademickim zjazd studentów teologii oraz Rocznego Instytutu Biblijnego. W czasie zjazdu studenci podchodzili do egzaminów i zaliczeń z przedmiotów, a siedem obron prac licencjackich zakończyło się pomyślnie. Licencjatami teologii baptystycznej zostali: Emilia Jarczyńska, z pracą dyplomową pt. „Zabytkowe kaplice baptystyczne jako materialny dokument dziedzictwa kulturowego na obecnych ziemiach polskich”, Mariusz Bartkowski, z pracą dyplomową pt. „Źródła motywacji w służbie Pastora w Kościele Chrześcijan Baptystów w RP”; Jonatan Biłan, z pracą dyplomową pt. „Krytyka protestanckiej zasady Sola Scriptura w perspektywach rzymskokatolickiej i charyzmatycznej”; Piotr Czerwiński, z pracą dyplomową pt. „Historia Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów w Świnoujściu po II Wojnie Światowej”; Jarosław Korzeniowski, z pracą dyplomową pt. „Chrystologia w mowach Dziejów Apostolskich”; Arkadiusz Kotlewski, z pracą dyplomową pt. „Nakrywanie głów w Pierwszym Liście do Koryntian rozdział 11, a pytanie o kulturowość lub ponadczasowość etycznych nakazów Nowego Testamentu”; Marek Orlicki, z pracą dyplomową pt. „Historia Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów w Krynicy Zdroju w latach 1927-2009”. Wszystkim ww. licencjatom teologii baptystycznej gratulujemy sukcesu! Jesteśmy dumni, że nasz Kościół posiada coraz szersze grono osób wykształconych w teologii. Wierzymy, że jest to cenne przygotowanie do dalszej służby w Bożym Królestwie, czego absolwentom z całego serca życzymy! SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 7 Gospodarstwo agroturystyczne w Dubiczach Cerkiewnych • Na podwórku plac zabaw dla dzieci, miejsce na ognisko i grill. • Możliwość zamówienia domowych posiłków. • Dookoła las, w pobliżu Puszcza Białowieska. • W odległości około 2 km – Zalew. • Krajobraz nastraja do pieszych spacerów i wycieczek rowerowych. Gospodarstwo Agroturystyczne Anna Skoworodko ul. Parkowa 11, 17-204 Dubicze Cerkiewne tel. 85 685 20 32; kom. 660 108 366 e-mail: [email protected] www.agro.skoworodko.pl zaprasza na wakacje w okolicach Białowieży Dla gości oferujemy: • na parterze: salon z aneksem kuchennym i sypialnią, • na piętrze pokoje: 2, 3 i 5-osobowy, hol z w pełni wyposażonym aneksem kuchennym oraz dwie łazienki, • na dolnym piętrze: pokój 5-osobowy z łazienką oraz sala nabożeństw Kościoła Chrześcijan Baptystów. Zakończenie roku akademickiego 2012/2013 w WBST w Warszawie – dokończenie W niedzielne południe odbyło się uroczyste nabożeństwo zamykające rok akademicki w WBST, z udziałem części kadry Seminarium, nowo wybranego Przewodniczącego Rady Kościoła pastora dr. Mateusza Wicharego oraz gości: byłego Rektora WBST pastora dr. Michaela I. Bochenskiego oraz prezb. Krzysztofa Osieckiego – Przewodniczącego Rady Seminarium. Kazanie okolicznościowe wygłosił dr Włodek Tasak. Z rąk Rektora prezb. dr. Andrzeja Seweryna dyplomy zakończenia studiów otrzymało siedmioro licencjatów teologii oraz troje studentów Rocznego Instytutu Biblijnego – Urszula i Przemysław Lis oraz Krzysztof Borawski, którym również gratulujemy ukończenia tego kursu. Drodzy Czytelnicy Słowa Prawdy! Cieszymy się, że możemy Wam przekazać tak radosne wiadomości z działalności naszego Seminarium. Jednocześnie dziękujemy Wam za pamięć o nas wyrażoną w modlitwach i ofiarach indywidualnych oraz przekazanych przez Wasze zbory z okazji kolekty, do której zachęcaliśmy w Dzień Pamiątki Zesłania Ducha Świętego. I choć przed nami okres wakacji, to już myślami jesteśmy w nowym roku akademickim 2013/2014. Modlimy się o Boże prowadzenie podczas jego planowania oraz o nowych studentów. Przypominamy, że wszelkie informacje o działalności WBST oraz o naborze na studia w nowym roku akademickim możecie znaleźć na naszej stronie: www.wbst.edu.pl Eugeniusz Kondraciuk ! e i w a z s r a W w t s e z Chr 16 czerwca wyjątkowe wydarzenie połączyło chrześcijan z dwóch warszawskich zborów Kościoła Chrześcijan Baptystów. Różnorodność postaci, kaplica przepełniona rodzinami, przyjaciółmi i członkami społeczności zborowej. Oprawa nabożeństwa z wystąpieniem zespołu muzycznego, chóru, błogosławieństwami, Wieczerzą oraz usługą pastorów obu zborów: Marka Budzińskiego oraz Marka Głodka. Wystąpienie pastora Irka Dawidowicza wzbogaciło uroczystość. Dla członków Zboru to jeszcze jedno z doniosłych przeżyć duchowych, dla gości – impuls do rozważań i przemyśleń osobistej relacji z Bogiem. Pastor Głodek w rozważaniu Słowa Bożego, w jasnej i klarownej wypowiedzi wyjaśnił zagadnienie chrztu w wieku świadomym. Wiara w Boga, poddanie się Bogu i zawierzenie Jego obecności, to warunek ukazania swojej wiary przez chrzest. To deklaracja wstąpienia do społeczności Kościoła Chrystusowego, demonstracja nowego życia w Chrystusie. Św. Paweł w I Liście do Koryntian pisze: Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że nie- 8 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 wielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu. Ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg aby zawstydzić to, co mocne. I to, co jest niskiego rodu u świata i to co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić. Aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Boga. Te słowa zapisane przed wiekami, nic nie utraciły ze swojej świeżości i aktualności. Namacalnym potwierdzeniem ich przemieniającej życie mocy jest właśnie chrzest przez zanurzenie. To nie tylko barwna i doniosła uroczystość, ale widzialne potwierdzenie ukrytej działalności Ducha Świętego w sercach ludzkich oraz obecności Boga wśród zgromadzonych. To także potwierdzenie niezmienności działania Bożego w naszym materialistycznym świecie. Po nabożeństwie doświadczaliśmy duchowej wspólnoty rodzinnej, rzadko doświadczanej współcześnie. Chwała Panu za ten czas, który mogliśmy przeżywać. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 7 TEMAT NUMERU: BIBLIA I ROZWÓJ KOŚCIOŁA Konstanty Wiazowski komentatorzy tekstów biblijnych, ale nie ma odważnych, aby wrócić do oryginalnego znaczenia tego słowa. Każde tłumaczenie jest bowiem uwarunkowane kościelnymi ograniczeniami, musi być zatwierdzone przez kościelne autorytety. Co innego, gdyby tłumacze nie mieli tych ograniczeń. Dlatego oczekiwałem, że stanie się to w przekładzie Zaremby. Trzy przekłady Nowego Testamentu C hoć nadal posługujemy się Biblią protestancką w przekładzie z 1975 roku i wydaną w Polsce przez Towarzystwo Biblijne, to jednak ostatnio pojawiły się trzy nowe przekłady Nowego Testamentu. Pierwszy z nich to przekład ekumeniczny z 2001 roku, dokonany przez przedstawicieli Kościołów protestanckich i katolickich. Potem dostaliśmy do rąk Nowe Przymierze, Pismo Święte Nowego Testamentu w przekładzie przedstawicieli Kościołów ewangelikalnych pod przewodnictwem br. Piotra Zaremby i wydane przez Ewangeliczny Instytut Biblijny w Poznaniu i Ligę Biblijną w Bydgoszczy. I w końcu przekład dokonany przez czterech Ekumenicznych Przyjaciół, opublikowany przez br. Ryszarda Tomaszewskiego. Dla wygody będę korzystał ze skrótu myślowego i nazywał te przekłady jako ekumeniczny, Zaremby i Tomaszewskiego. Musimy przyznać, że tłumaczenie greckiego tekstu Nowego Testamentu nie jest sprawą łatwą. Bogate słownictwo oryginału trudno jednoznacznie ująć w ciągle zmieniających się i coraz płytszych znaczeniowo słowach współczesnego języka. Dlatego mimo już istniejących przekładów dobrze jest jednak sięgać do oryginału i na nowo odkrywać jego treści. I choć trzeba podziwiać włożony trud tłumaczy i dziękować za nich Bogu, to jednak warto zastanowić się nad niektórymi wyrażeniami. 1. Opuszczone teksty Przekład ekumeniczny przenosi ważne wyznanie wiary Etiopczyka z Dz.8,37 do przypisów, wyjaśniając, że „fragment ten jest jednak powszechnie uważany za późniejszy dodatek”. Tekst ten był jeszcze w nowym protestanckim przekładzie z 1992 roku, a już z ekumenicznego został z niego usunięty. Czyżby w międzyczasie odkryto jakieś nowe rękopisy, pojawiły się jakieś nowe ku temu powody? A jest to bardzo ważny tekst, gdyż mówi o warunku przyjęcia chrztu. Na pytanie Etiopczyka: Co stoi na przeszkodzie, abym został ochrzczony? Filip odpowiada: „Jeśli wierzysz z całego serca, możesz. A odpowiadając rzekł: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym” (w. 37). Zaremba zostawił ten wiersz w tekście i chwała mu za to, natomiast tłumacze Tomaszewskiego poszli za przykładem tłumaczy ekumenicznych i też po prostu ominęli ten tekst, nawet nie wyjaśniając, dlaczego to uczyn ili . Ponadto, niektóre teksty (np. Dz.15,34; 24,7; 28,29) zamknęli w kwadratowe nawiasy, bo są one „tylko w niektórych rękopisach greckich”. Natomiast Zaremba te trzy teksty potraktował różnie: Dz. 15,34 umieścił w nawiasach, Dz. 24,27 przeniósł do przypisów, a Dz. 28,29 pozostawił w tekście. Słowo chrzest to greckie baptisma, a chrzcić to bapto lub bardziej intensywne baptidzo. Różne odmiany czasownika baptidzo występują 70 razy i zawsze oznaczają zanurzyć, pogrążyć. Tłumacze tekstów biblijnych zawsze wyrażali to zwrotem chrzest wodą, zamiast chrzest w wodzie. W greckim tekście po słowie baptidzo znajduje się przyimek en, co zawsze oznacza „w”. Jan chrzcił w Jordanie, „blisko Ainon, bo tam było dużo wody” (Jan 3,23). W niektórych tłumaczeniach od czasu do czasu pojawiały się takie zwroty jak: „Ja was chrzczę w wodzie na znak nawrócenia” (Mt 3,11) i „Ja chrzczę w wodzie” (Jan 1,27) – Cztery Ewangelie z 1978 r. Tłumacze Biblii Tysiąclecia nieco zbliżyli się do prawdy, wprowadzając zwrot chrzest zanurzający (Rz 6, 3-4), natomiast tłumacze ekumeniczni przetłumaczyli ten tekst dosłownie: „Zostaliśmy zanurzeni w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć”. Zaś w tłumaczeniach Zaremby i Tomaszewskiego tekst ten nadal brzmi tradycyjnie: „Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Jezusa Chrystusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć?”. Jak widać, tłumacze stosują różne kryteria. To zmaganie się z wielością greckich wersji tego samego tekstu. Istnieje tylko pytanie, czy kilka osób może decydować, którą wersję należy wybrać? I kto ma prawo usuwać pewne fragmenty, czasem bardzo ważne (jak np. Dz. 8,37), z powszechnie stosowanego dotąd tekstu Pisma Świętego? Czy naprawdę dzisiejsi tłumacze uważają, że ich poprzednicy byli od nich mniej kompetentni? Czy są świadomi, że w Objawieniu Jana (22,19) Pismo Święte ostrzega przed takimi praktykami? 2. Chrzest czy zanurzenie? Zawsze zadawałem sobie pytanie: Czy kiedyś słowo chrzest zniknie z tekstu Nowego Testamentu? Bo przecież chrzcić to dosłownie znaczy zanurzać. Jan zanurzał pokutujących w Jordanie. Różne pojmowanie chrztu w czasach dzisiejszych potrzebuje powrotu do jego autentycznego znaczenia. Zdaje się, że wszyscy o tym wiedzą, potwierdzają to wszyscy fot. Fotolia 10 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Rozumiem, że zastąpienie wszędzie słowa baptidzo zanurzeniem może brzmiałoby trochę obco i niezgrabnie, ale chcąc być wiernym oryginałowi trzeba dostosowywać do niego swoje myślenie, a nie odwrotnie. W imię dążenia do prawdy należy przełamywać dotychczasowe stereotypy. Po pewnym czasie nowe wyrażenia będą brzmiały normalnie, staną się dobrze rozumiane. Wyobraźmy sobie takie teksty: „Wyznawali swoje grzechy, a on zanurzał ich w Jordanie... On was będzie zanurzał w Ducha Świętego” (Mt 3,6.11). „Kto uwierzy i zostanie zanurzony, będzie zbawiony” (Mk 16,16). „Zanurzeniem mam być zanurzony” (Łk 12,50). „I przychodzi- li ludzie i byli zanurzani” (Jan 3,23). „Dawali się zanurzać zarówno mężczyźni jak i kobiety” (Dz 8,12). „Nie posłał mnie Chrystus zanurzać” (1 Kor 1,17). W tłumaczeniu ekumenicznym tekst z Listu do Galacjan (3,27) brzmi: „Wy przecież, którzy zostaliście zanurzeni w Chrystusa, przyoblekliście się w Chrystusa”. U Tomaszewskiego tekst ten jest podany dwojako: „Bo wy, którzyście zostali zanurzeni (ochrzczeni) w Chrystusie, w Chrystusa odzialiście się”. A Zaremba i w tym przypadku trzyma się tradycyjnego tekstu: „Bo wszyscy, którzy zostaliście chrzczeni w Chrystusa, w Niego też się odzialiście”. Skoro jest możliwe zanurzenie w Chrystusa, tym bardziej naturalne jest zanurzenie w Ducha Świętego (np. 1 Kor. 12,13), czego nie uwzględniły wszystkie przekłady, a szkoda. Chrzest w Duchu Świętym jest niczym innym jak zanurzeniem w Ducha Świętego. 3. Prezbiterzy i biskupi To dla tłumaczy prawdziwa łamigłówka. W Nowym Testamencie występują bowiem dwa rodzaje przełożonych: episkopos (dozorca, stróż) i presbyteros (starszy). Obydwa określenia występują zamiennie, a czasem wprost pokrywają się ze sobą (Dz 2,28). Gdy tłumacze pochodzą z Kościołów episkopalnych, zwykle episkopos zostawiają w znaczeniu dosłownym jako biskup, natomiast prezbyteros tłumaczą jako starszy. Tylko raz (w 1 Ptr 2,25) słowo biskup zostało podane znaczeniowo jako stróż. A prezbiter to w Biblii Gdańskiej nawet starzec (patrz Obj 4,4). Tak pozostało w przekładzie warszawskim, by w ekumenicznym i u Zaremby byli to już Starsi lub Starcy u Tomaszewskiego. W przekładzie Nowego Testamentu przez Towarzystwo Biblijne (1992) konsekwentnie zachowano obydwie nazwy: biskup i prezbiter. Tekst Obj. 4,4 brzmi tam tak: „Dwadzieścia cztery inne trony stały dookoła, a na nich siedziało dwudziestu czterech prezbiterów w białych szatach i złotych koronach”. W przekładzie tym czytamy w Pierwszym Liście do Tymoteusza: „Nie zaniedbuj daru Ducha, jaki – zgodnie z zapowiedzią – otrzymałeś w chwili nałożenia rąk przez prezbiterów” (4,14). Zaś do Tytusa Paweł pisze: „Zostawiłem cię na Krecie, abyś uporządkował rozpoczęte prace i w miastach ustanowił prezbiterów” (1,5). A Piotr nakazuje: „Prezbiterów, którzy są wśród was wzywam, zarówno jako prezbiter i świadek cierpień Chrystusa... Tak samo wy, młodsi, bądźcie posłuszni prezbiterom” (1 Ptr 5,1.5). Podobnie teksty te (z wyjątkiem 1 Ptr 5,5) brzmią u Tomaszewskiego. Natomiast Zaremba pozostaje przy starszych. W przekładzie ekumenicznym tylko Drugi i Trzeci List Jana rozpoczynają się słowami: „Ja, prezbiter, do Wybranej Pani... do umiłowanego Gajusa”. U Zaremby jest to „Starszy do wybranej pani... do ukochanego Gajusa”, zaś u Tomaszewskiego to już „Starzec do wybranej Pani... do ukochanego Gajusa”. A zatem dowolność. Czy to jest takie ważne? Może i nie tak ważne, ale widoczny jest tu brak konsekwencji, a może i troski o prostowanie kulturowych, błędnych naleciałości. Choć są to urzędy równorzędne, to jednak słowo biskup ze względu na swoją wysoką pozycję w Kościele stało się bardziej powszechne i otoczone większą powagą, i dlatego prezbiter znajduje się w cieniu tego bardziej widocznego urzędu, urzędu biskupa. Trzeba jednak wiedzieć, że Kościół Rzymskokatolicki oparty na władzy biskupa, w swoim Katechizmie (Wyd. Pallotinum, Poznań 1994) powiada: „Nauka katolicka wyrażona w liturgii, Urząd Nauczycielski i stała praktyka Kościoła uznaje, że istnieją dwa stopnie uczestniczenia w służebnym kapłaństwie Chrystusa: episkopat i prezbiteriat (...) Prezbiterzy, chociaż nie posiadają pełni kapłaństwa i w wykonywaniu swojej władzy są zależni od biskupów, związani są jednak z nimi godnością kapłańską... są wyświęcani, aby głosić Ewangelię, być pasterzami wiernych i celebrować kult Boży jako prawdziwi kapłani Nowego Testamentu” (1554 i 1564). Jakże wielkie i chwalebne zadanie: głosić Ewangelię i być pasterzami wiernych! Skoro jednak prezbiterzy są równi godnością biskupom, to dlaczego słowo presbyteros nadal jest tłumaczone znaczeniowo, jako starszy, natomiast episkopos zachowuje swoje oryginalne brzmienie? Dotąd uważałem, że tłumacze niezależni od swoich biskupów, SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 11 TEMAT NUMERU: BIBLIA I ROZWÓJ KOŚCIOŁA a nawet sami będący prezbiterami będą konsekwentni i zechcą przychylniej spojrzeć na swoich poprzedników. Niestety, tak się nie stało. Urząd prezbitera „schowany” za starszego zaczął stopniowo przegrywać z urzędem coraz popularniejszego i rozporządzającego władzą w Kościele biskupa. Dlatego są dwa rodzaje zarządzania Kościołem: prezbiteriański (bardziej demokratyczny) i episkopalny (bardziej apodyktyczny). Ostatnio nawet niektóre Kościoły ewangeliczne zaczęły wprowadzać urząd biskupa. Czyżby u podstaw tych zmian leżał przemożny urok władzy, której prezbiterzy są pozbawieni? 4. Kościół i zbór Przekład protestancki z 1975 roku nawet w Starym Testamencie wprowadził słowo zbór. „Cały zbór izraelski będzie tego przestrzegał (2 Mojż. 12,47). „Aby Pan nie rozgniewał się na cały zbór” (3 Mojż. 10,6). „A gdy cały zbór zamierzał ich ukamienować...” (4 Mojż. 14,10). „Bóg Izraela wyróżnił was w zborze izraelskim... Odłączcie się od tego zboru.... Przemów do zboru” (4 Mojż. 16,9.21.24). Również w Nowym Testamencie słowo zbór występuje dosyć często. „A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi” (Mt 18,17). „I wielki strach ogarnął cały zbór” (Dz 5,11). „Rozpoczęło się wielkie prześladowanie zboru... Saul tępił zbór” (Dz 8,1.3). Feba była „diakonisą zboru w Kenchreach” (Rz 16,1). „Takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże” (1 Kor. 11,16). „Staliście się naśladowcami zborów Bożych” (1 Tes 2,14). Listy Jana zostały skierowane do zborów w Efezie, Smyrnie, Pergamonie, Tiatyrze, Sardes, Filadelfii i Laodycei. W przekładzie ekumenicznym już nie ma zboru, wszędzie jest Kościół. Wiadomo, słowo ekklesia to Kościół, ale w języku polskim jest dobre słowo na określenie lokalnego, miejscowego Kościoła. To właśnie słowo zbór. W innych językach mówi się lokalny Kościół. Zbór, czy lokalny Kościół to grupa naśladowców Jezusa zebrana na jednym miejscu. Zborów jest wiele, ale Kościół jeden. Słowo zbór jest w zaniku. Rozumiemy, teksty zostały ujednolicone, dostosowane do jednej zasady, 12 ale mimo to szkoda zboru. Określenie to chyba będzie jeszcze długo funkcjonowało w życiu różnych wspólnot ewangelikalnych. A jak poradziły sobie z tym inne przekłady? U Zaremby w Ewangelii Mateusza (18,17) jest wspólnota kościoła, a reszta pozostała wierną oryginałowi – kościoły (z małej litery). U Tomaszewskiego też pozostał akcent katolicki, wszędzie są Kościoły (z dużej litery). Oczekujemy na przekład ekumeniczny Starego Testamentu, tam na pewno już nie będzie zboru izraelskiego, co chyba nie wpłynie na jakość przekładu. 5. Inne uwagi Nie chodzi mi o szczegółowe badanie tych trzech przekładów, a jedynie zwrócenie uwagi na niektóre sprawy. Jak widzimy, pewne zmiany nie mają większego znaczenia, ale inne są znaczące. Przy okazji pragnę zwrócić uwagę na tekst, który w przekładzie protestanckim brzmi: „Lecz gdy On złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, usiadł po prawicy Bożej” (Hbr 10,12). A oto przekład ekumeniczny: „Ten zaś, gdy złożył jedną ofiarę za grzechy, na zawsze zasiadł po prawicy Boga”. Bardzo podobnie tekst ten brzmi u Zaremby: „Jezus natomiast, po złożeniu jednej ofiary za grzechy, na zawsze zasiadł po prawej stronie Boga”. A oto ten sam tekst u Tomaszewskiego: „Ale Ten, jedną za grzechy raz na zawsze złożywszy, zasiadł po prawicy Boga”. Czasem jeden przecinek w zdaniu może zmienić jego sens, ale w tym zdaniu w oryginale ich nie ma w ogóle. Przekład protestancki powiada, że Jezus raz na zawsze złożył jedną ofiarę za grzechy, a następnie usiadł po prawicy Bożej. Usiadł, to znaczy wykonał zadanie. Postawa siedząca mówi o tym, że zadanie zostało wykonane – raz na zawsze! Tymczasem dwa dalsze przekłady sugerują, że Jezus, owszem, złożył jedną ofiarę i na zawsze usiadł po prawicy Bożej. Ale Jego ofiara nie ma już charakteru „raz na zawsze”. To „na zawsze On usiadł” nie jest takie pewne, bo w czasie śmierci Szczepana znowu wstał (Dz 7,56), aby przywitać swego wiernego wyznawcę. Natomiast tłumacze Tomaszewskiego zdają się • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 podtrzymywać przekonanie, że jednak Jezus „jedną (ofiarę) za grzechy raz na zawsze złożywszy, zasiadł po prawicy Boga”. Jego jedna ofiara została złożona „raz na zawsze” i wystarcza do zbawienia grzeszników, zatem składane w niektórych kościołach „ofiary” nie posiadają zbawczego charakteru, ba, czynność ta nie może zastąpić czy choćby uobecnić ofiary Jezusa. Choć w przekładzie ekumenicznym wyraźnie widać wpływy katolickie, to jednak chociaż w jednej sprawie opowiedział się on po stronie protestanckiej. Chodzi mianowicie o skierowane do Marii pozdrowienie anielskie: „Bądź pozdrowiona, łaską obdarzona” (Łk 1,28). Natomiast we wszystkich dotychczasowych przekładach katolickich jest: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski”. To jeden z tekstów, na bazie którego wyrósł kult maryjny. Natomiast w przedmowie do ekumenicznego przekładu tego tekstu, ks. Mirosław Kiedzik, członek redakcji naukowej przekładu pisze: „Zabiegaliśmy również o obiektywność translatorską. Tradycyjne katolickie tłumaczenie terminu kecharitōménē (part. perf.pass.voc.fem.sing.) w scenie Zwiastowania brzmi „łaski pełna” (Łk 1,28; zob. Biblia Tysiąclecia, Biblia Warszawsko-Praska). Termin ten jest zaś tzw. passivm theologicum, uwypuklającym działanie Boga i dlatego u nas brzmi jednoznacznie: ‚obdarowana łaską’”. Przeważnie posługuję się przekładem ekumenicznym, gdyż wolę polegać na autorytecie Kościołów niż na autorytecie kilku osób. Jednak od czasu do czasu zaglądam też i do innych przekładów. Ze względu na pewne rozbieżności, na pewno jeszcze długo nie wyjdzie z obiegu przekład protestancki całej Biblii z 1975 roku tym bardziej, że w przekładzie ekumenicznym nowej Biblii znajdą się starotestamentowe apokryfy. Mnogość przekładów i zmiana słownictwa sprawia, że wielu, i to ludzi młodych coraz częściej sięga nawet po Biblię Gdańską! Osobiście namawiam jednak do posługiwania się nowszymi przekładami. Słowo Boże chce do nas przemawiać zrozumiałym dla nas językiem. A jeżeli mamy jakieś wątpliwości, sięgajmy do tekstów oryginalnych. Niech dobry Bóg nam w tym dopomaga. fot. Fotolia Kazanie wygłoszone po wyborze na nowego Przewodniczącego Rady Kościoła, w dniu 18 maja 2013 r. I wszedł tam do pieczary, aby tam przenocować. Lecz oto doszło go Słowo Pana tej treści: Co tu robisz, Eliaszu? (1 Krl 19:9) żywy i prawdziwy: działa, troszczy się i nami się posługuje. To doświadczenie, które przekonuje nas, że Bóg jest realny; że można na Nim polegać, że życie wiarą ma sens. S Po takich wspaniałych chwilach nie zaczyna się jednak niekończąca się opowieść o wciąż tym samym. Przeciwnie. Ten fragment opisuje kolejne doświadczenie, które zawsze pojawia się w Bożej logice prowadzenia swoich dzieci. To konfrontacja, lęk a następnie Boża (w tym przypadku aż podwójna) odpowiedź. Każde z nich wymaga właściwej reakcji. Każde z nich można również odnieść zarówno do siebie osobiście, jak i do Kościoła (Zboru), bowiem takie doświadczenia spotykają również i nas jako właśnie część owych Bożych organizmów. Zastanówmy się nad nimi. łowa te padają w wyjątkowym momencie służby Eliasza. Niedawno doświadczył mocy, sukcesu i zwycięstwa. Bóg w odpowiedzi na jego modlitwę zesłał deszcz. W wyniku tego cudu lud posłuchał go i wyrżnął wielką liczbę proroków Baala. Wydarzenie, które zmieniło historię Izraela na przynajmniej jedno pokolenie. Myślę, że tego rodzaju Boże prowadzenie, użycie nas, to konieczny, formatywny etap w powstaniu każdego przywódcy, ale również i chrześcijanina w ogóle. Oto odkrywamy, że Bóg jest Nie bój się! Wersety 1-4 kontrastują z sukcesem poprzedniego rozdziału. Oto Izebel, która nie boi się Boga ani Eliasza, wywołuje w nim lęk. Uczucie, którego Eliasz wcześniej nie doświadczał. Eliasz „zląkł się więc i ruszył w drogę, aby ocalić swoje życie” (w. 3). Jakże inny to Eliasz od tego, który w 2 Księdze Królewskiej, 1 rozdziale spokojnie siedzi, gdy król wysyła po niego kolejne pięćdziesiątki wojowników! To Eliasz, który uległ lękowi. Czym jest lęk? To niepewność przyszłości; wizja złego, która nas hamuje, obezwładnia, paraliżuje, albo wręcz powoduje ucieczkę. Często czujemy się wtedy bezużyteczni i nieposłuszni, bo i faktycznie, brak w nas wtedy odwagi, siły, ufności. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 13 Tym bardziej warto tu więc podkreślić, że czym innym jest doświadczenie lęku, a czym innym poddanie się mu. W Ewangeliach synoptycznych (np. Łk 22:42) widzimy modlącego się Pana. Słowa „oddal ten kielich ode mnie” mówią o lęku. O pragnieniu, aby nie przechodzić przez to straszne doświadczenie, którego świadomość w pełni przecież posiadał. Ale jednocześnie „wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” mówi o przełamaniu go poprzez pragnienie posłuszeństwa; uległość woli Boga, nawet w tym najtrudniejszym momencie, gdy grzech zepsutego świata spowoduje opuszczenie Go przez Ojca. Nasze doświadczenie lęku zazwyczaj jest podobne. Tak samo to mieszanka mocy i wiary z pragnieniem ucieczki i poczuciem słabości. Ale podobnie, naszym powołaniem jest odwaga, czyli przezwyciężenie strachu. Czy walczysz? Walka jest odwagą. To stanięcie do konfrontacji. To zaprzeczenie ucieczki. To wyjście naprzeciw. Czy modlisz się o zwycięstwo? Czy wołasz o Bożą pomoc? Ważne wtedy są słowa. Choć nie wierzę w magiczną ich skuteczność, wierzę, że słowa wiary pomagają nam utwierdzić się w wewnętrznym przekonaniu, które podejmujemy. Dlatego ważne są ślubowania, wyznania. One formułują i porządkują, a jednocześnie wyznaczają kierunek naszemu sercu. Tak też rozumiem powyższe słowa naszego Pana: Ojcze, boję się, ale – i to wyznaję, bo tak właśnie pragnę, pomimo wszelkich obaw i w tym chcę pozostać i wytrwać – niech niezależnie od tego Twoja, a nie moja wola, się dzieje. grzech. Jakże ułatwiłoby nam to życie – ta myśl ukazała mi się bardzo silnie. „To w ogóle nie wchodzi w rachubę” – odpowiedziałem lekarce nie zastanawiając się dalej. I odetchnąłem z ulgą. Słowa w takich chwilach nazywają rzeczywistość zgodnie z naszą wiarą. Są deklaracją, która staje się dla nas znacznie bardziej wiążąca, niż pobożne myśli zmieszane wewnątrz nas z myślami niewiary i słabości. To słowa odwagi, ale i błogosławieństwa. Wypowiadaj je. Choć nie mają magicznej mocy, są podstawą dla wiary. Bez nich trudniej się ostać w wierności Bogu. Walką z lękiem jest również proszenie o modlitwę. Apostoł Paweł tak właśnie postępował. W Liście do Efezjan (6:19-21) prosi, aby czuwać za nim w modlitwie, aby „mi, kiedy otworzę usta moje, dana była mowa do śmiałego zwiastowania ewangelii, dla której poselstwo sprawuję w więzach, abym ją mógł z odwagą zwiastować, jak to czynić winienem”. Śmiałe zwiastowanie; zwiastowanie z odwagą. Wiedział, że o to właśnie chodzi; a jego prośba zarówno otaczała go wsparciem modlitewnym, jak i utwierdzała, że nie wolno w tym ustąpić. A co z naszym Kościołem? W co celujemy? Na co mamy nadzieję? O czym mówimy? Co chcielibyśmy oglądać? Gdy moja żona była w pierwszej ciąży, dowiedzieliśmy się o chorobie naszego dziecka. Lekarka informując nas o tym powiedziała, że dziecko, jeśli w ogóle uda mu się przeżyć będzie na pewno głęboko upośledzone. Dodała również, że ze względu na poziom niepełnosprawności mamy prawo dokonać aborcji. William Carey, będąc ubogim szewcem i pastorem małego zboru baptystycznego w Leicester, wygłosił kazanie z Księgi Izajasza (54:2) o temacie, który przeszedł do historii: „Oczekuj wielkich rzeczy od Boga; dokonuj wielkich rzeczy dla Boga”. Dlaczego? Bo wierząc w Boże obietnice i nie zważając na własną słabość marzył o wielkich zmianach. I Bóg pozwolił mu je oglądać. Stał się wyjątkowo skutecznym misjonarzem w Indiach, założycielem wielu szkół, w tym jednej wyższej, tłumaczem Biblii na kilka języków. A przede wszystkim, za jego przykładem – założonego przez niego towarzystwa misyjnego – poszły tysiące innych. Zaczęło się jednak od odważnej wizji w obskurnym warsztacie szewskim. Pamiętam tę trudną chwilę. Ten lęk, jak to będzie. I pokusę, żeby zrobić to, do czego mieliśmy prawo – niezależnie od faktu, iż wiedziałem doskonale, że to Na co oczekujesz? Nie chodzi mi o tryumfalizm; o puste deklaracje, które z czasem wywołują u słuchających tylko wzruszenie ramion, bo nic z nich nie 14 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 wynika. Nadęte słowa nie tworzą rzeczywistości, jak przypomina nam apostoł Paweł (1 Kor 4:19). Ale słowa wiary, słowa pragnienia serca, słowa angażujące nasze zdolności; słowa motywujące nas do ofiarnej pracy i zachęcające innych do tego samego, zmieniają świat. I nie wolno się ich bać. Tak więc marzę i w tym kierunku idą moje wysiłki, abyśmy jako Kościół celowali w bycie chrześcijańską alternatywą dla rodaków. Aby dać się im poznać jako „druga twarz chrześcijaństwa” – druga obok tej, która każdemu Polakowi jest znana od urodzenia z największego polskiego Kościoła. Abyśmy doświadczali tego, że Królestwo Boże przychodzi. Abyśmy doświadczali rozwoju i pomyślności, a w tym wszystkim widzieli, że to sam Bóg działa w nas i przez nas, byli zadziwieni, oszołomieni i w bojaźni, ale i zapale dokładali się do tego dzieła na tyle, na ile potrafimy, a nawet więcej, odkrywając, że nasze znane nam granice wcale nie są nieruchome! Nie bójmy się! Przełamujmy swój strach. Oczekujmy od Pana wielkich rzeczy. I siejmy w nadziei, bo mamy do tego prawo (1 Kor 9:10). Idź! Eliasz uciekł, ale Bóg się nad nim zmiłował. Nie pozostawił go w tym miejscu. Odpowiada mu na dwa sposoby: posileniem i nakazem pójścia dalej: „wstań posil się, gdyż masz daleką drogę przed sobą” (w. 7). Bóg z niego nie zrezygnował. To działanie łaski. Myślę, że każdy z nas kiedyś uciekał. Cofał się. Doświadczył upokorzenia własnym tchórzostwem. Wstydliwej niedoskonałości; słabości. W takich chwilach wątpimy, czy Bóg jest dalej przy nas. Przecież Go zawiedliśmy. Czemu miałby nas dalej używać? Czemu nas błogosławić? Potrzebuje przecież odważnych sług, takich jak Paweł. Myślę, że nie bez przyczyny widzimy Eliasza, który uciekł w Starym i Piotra, który zaparł się trzykrotnie Pana w Nowym Testamencie. To bardzo wymowne przykłady Bożych, wyjątkowych przywódców, którzy faktycznie zawiedli, ale którym Bóg okazał łaskę. Myśl nad tym, co robisz, sprawdzając się w lustrze Bożych zasad. Jest więc też łaska dla ciebie. Jak Eliasz przyjmij od Boga posilenie. Potrzebujesz tego. Może oznacza to wyznanie grzechów i uczestniczenie w Pańskim Stole? To przecież Stół Łaski. Może to powrót do społeczności i „nakarmienie się” życzliwością i akceptacją Kościoła? Przeproszenie kogoś i posilenie pokojem Bożym? Wyznanie grzechów komuś, komu zawiniłeś i powrót do pokoju, wdzięczności i radości? A może po prostu chrzest, bądź przyznanie się do tego, kim jesteś w miejscu, gdzie pracujesz? Przyjmij posiłek. Niech Bóg cię wzmocni. Sami z siebie jesteśmy słabi. Po drugie, szukaj przyjaciół wśród wierzących. Jeśli jesteś pastorem – wśród pastorów i osób, które rozumieją tego typu wyzwania i są dla ciebie zachętą. Następnie, jeśli jesteś pastorem bądź zborowym przywódcą – kochaj swoich ludzi. Napominaj ich i zachęcaj, zależnie od potrzeb, ale niech nie będą ci obojętni. Kiedyś usłyszałem, że List Apostoła Pawła do Galacjan to list do straconego zboru. Oni w zasadzie już przestawali wierzyć w ewangelię, gdy do nich pisał. I wedle najlepszej wiedzy biblistów, faktycznie odpadli. A jednak Paweł nie spisał ich na straty. Robi wszystko, co może, aby ich przywrócić do Zbawcy. Wyznaje: „Dzieci, znowu w boleści was rodzę, dopóki Chrystus nie będzie ukształtowany w was” (4:19). Prosi, zachęca, ostrzega i grozi: „Bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, ale wolnej!” (4;31); „Cóż się stało z tą waszą szczęśliwością?” (4:15); „Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od tego, który was powołał” (1:6); „O nierozumni Galacjanie!” (3:1); „Boję się, że może nadaremnie mozoliłem się nad wami” (4;11); „Odłączyliście się od Chrystusa” (5:4). Mianownik jest jeden: to jego troska, niezgoda na to, co z nimi się dzieje, walka. Podobnie postępuj wobec swoich ludzi. Zostali ci powierzeni. Są oblubienicą Chrystusa i masz ich strzec i o nich walczyć, aby byli jak najbardziej wartościowi dla Niego. I pójdź dalej, jak Eliasz: „Wstał więc i posiliwszy się, szedł w mocy tego posiłku” (w. 8). Bóg nas zmusza do działania, nie chce tylko naszego gadania. Już wspomniałem 1 List do Koryntian (4:19-20). Nie chodzi o czcze deklaracje: „Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, lecz na mocy”. Chodzi o moc, czyli zdolność oddziaływania, wpływu. O charakter, upór w dobrym, wierność w Bożym. Zmieniaj więc swoje życie; wstań i idź! Nie siedź pod swoim krzakiem jałowca (1 Krl 19:4) narzekając i użalając się nad sobą. To nie jest dobre miejsce na spędzenie życia. Idź do góry Bożej, miejsca wyznaczonego przez Boga, w którym chce się z nami spotkać: „szedł w mocy tego posiłku aż do góry Bożej Choreb” (w. 8). Eliaszowi zajęło to czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Ta wędrówka to był i jest duży wysiłek. Wyczerpujące działanie, próba wierności. Jak więc dziś mamy „iść”? W czym, w jakich działaniach ma to się przejawiać? Myślę, że to trwanie w dobrym; życie w zgodzie z Bogiem w tym, co dla nas zaplanował. Czyli, przede wszystkim niezależnie od tego, czego doświadczasz, chroń swoje serce przed zwątpieniem, zawiścią, chciwością i zgorzknieniem. „Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia!” (Przyp 4:23). „Strzec” to sprawdzać stan; weryfikować to, co w nim nosimy; obserwować reakcje. Dbaj również o żonę i dzieci z całych sił. Boża recepta na sukces i szczęście w życiu wydaje się bardzo prozaiczna. Błogosławiony przez Boga mąż jest opisany następująco: „Owoc trudu rąk swoich spożywać będziesz; żona twoja będzie jak owocująca winnica w obrębie zagrody twojej, dzieci twoje jak sadzonki oliwne dokoła stołu twego” (Ps 128:2-3). Niby proste, ale spójrzmy wokół siebie, na dzisiejsze rodziny. Czy faktycznie? Tak, to błogosławieństwo ciepła domu, radości z wzajemnej miłości małżonka i wdzięczności za dzieci (i wnuki), siedzące razem przy naszym stole, wydaje się takie zwyczajne i normalne. Ale wymaga wcale nie oczywistych i łatwych w praktyce oddania, wierności, samo- zaparcia. Nie rozglądania się na boki za „młodszymi modelami”, nawet w zborze. Dyscypliny w wychowaniu, troski o dom. Zauważania żony i dzieci, by z radości z ich rozwoju, radości z dojrzewania żony i jej piękna na każdym etapie czerpać zadowolenie i zachętę do dalszej ofiarności. By nasze rodziny, które są koniecznym wymogiem dla przywódczych funkcji w zborze, były świadectwem działania Bożej łaski, a nie grzesznego chaosu. Nie bój się inwestycji w siebie. Kupuj dobre książki, miej czas na lekturę i nie czuj się z tym winny. On ci jest potrzebny. Szkoła dla pastorów i przywódców nigdy się nie kończy; tak samo zresztą dla chrześcijanina, który odkrył Boże powołanie i podchodzi do niego odpowiedzialnie. W końcu: działaj! Jeśli przegrasz – trudno, miej satysfakcję, że próbowałeś. Kto nie próbuje, nigdy nie zyskuje. Porażka jest konieczna, byśmy nauczyli się wierności, która polega przede wszystkim na znajdowaniu w Bogu siły, by zacząć jeszcze raz. I już na sam koniec, sprawa najtrudniejsza. Módl się i czytaj Biblię. Jestem pewien, że wielu z nas to idzie kiepsko. Wiem, bo sam w sytuacjach zmian w życiu, a tych jest coraz więcej, walczę o to, by tego czasu nie zabrakło. Modlitwa i Słowo są jak rozmowa z kimś najbliższym, od kogo najbardziej zależysz. Nie stać cię na „ciche dni”. Zbyt wiele spraw przez to położysz. Odpowiedz Bogu! Na swojej górze Bóg zadaje Eliaszowi pytanie: „Co tu robisz, Eliaszu?” (w. 9). To wyjątkowe pytanie. W ogóle, samo pytanie się kogoś jest działaniem wyjątkowym. Gdy pytamy, pozwalamy rozmówcy dojść do własnych przekonań. Zaczynamy tam, gdzie on jest i inspirujemy go, by zrozumiał o sobie coś ważnego. Prowadzimy go w jego własnych odkryciach. Co tu robisz, Eliaszu? Powiedz mi. Po co robisz to, co robisz? Co chcesz zyskać? Jaki masz cel? Gdzie chcesz dojść? Co sprawiło, że tu przyszedłeś? Czy to miejsce ci się podoba? Czy chcesz tu pozostać? Dokąd chcesz stąd SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 15 TEMAT NUMERU: BIBLIA I ROZWÓJ KOŚCIOŁA dojść? Co jesteś gotów poświęcić, by pójść dalej? wiarę w oczach społeczeństwa. Gdy „wypasionym” samochodem jeździ nieuczciwy biznesmen, nikogo to nie interesuje. Ale gdy taki samochód kupi sobie duchowny, to natychmiast wszyscy to zauważą i zaczną pytać, skąd na to miał środki. Świadectwo Eliasz wyjaśnia. Wyżala się. A nawet – marudzi. Nie była to odpowiedź uwzględniająca obecność Bożą w jego życiu, dlatego w wersecie 13 Bóg przychodzi. Staje obok Eliasza. Choć to był jedynie łagodny powiew, był to sam Bóg. I Eliasz zareagował na Jego świętość w jedyny możliwy sposób: przez bojaźń. Wtedy Bóg zapytał go jeszcze raz: co tu robisz Eliaszu? Eliasz odpowiada podobnie, ale Bóg jakby go w ogóle nie słuchał. Dał mu się poznać. Nie chce jego wyjaśnień. Lęk stał się przeszłością. poprzez Przykładów tego typu jest pełno w prasie i Internecie. Prawie codziennie coś na ten temat można znaleźć. Ciekawe, że z taką gorliwością dziennikarze nie piszą o prześladowaniu chrześcijan w krajach muzułmańskich. Nie piszą też o licznych akcjach charytatywnych kościołów, ani nie zauważają pracy ewangelizacyjnej wśród skazanych, którzy wracają do społeczeństwa i nie stanowią już dłużej zagrożenia. Dobre czyny nie są bowiem tak medialne jak skandale. styl życia Bóg przez swe pytanie i obecność zmienia go i prowadzi do nowych zadań. Czego Bóg od ciebie oczekuje? O co Mu chodzi? Zatrzymaj się i słuchaj. Usłysz to pytanie. Hej, gdzie jesteś? Zgubiłeś się, czy idziesz moją drogą? Wiesz, o co mi chodzi, czy właśnie nie wiesz? Wiesz, po co żyjesz i robisz to, co robisz, czy właśnie nie wiesz? Gdzie jesteś, Kościele Baptystów w Polsce? Po co istniejesz? Jakie zadania stawia przed tobą Bóg? Czego oczekuje? Gdzie chce poprowadzić? Do czego wykorzystać? Co w związku z tym mamy robić? Jak być posłusznymi? Zatrzymajmy się. Doświadczmy obecności Boga. Niech nas zmieni i pokieruje. Poprowadzi dalej, jak Eliasza do miejsc, których nie znaliśmy. Niech Jego imię będzie uwielbione w nas i przez nas w sposób, którego nie bylibyśmy w stanie przewidzieć. Niech nami kieruje, a my bądźmy posłuszni i użyteczni, Amen. 16 fot. Fotolia Zatrzymajmy się więc tak długo, by spotkać Boga. Nie spieszmy się. Szkoda naszego życia na pośpiech. Zatrzymaj się i słuchaj. Co tu robisz, Czytelniku? Kim jesteś? Jak byś ocenił to miejsce, w którym jesteś? Czy ci się podoba? Czy podoba się Bogu? Jakie ono jest? Kim mógłbyś być? Kim się stać, gdybyś słuchał Boga i się zmienił? Gdybyś zaryzykował i poszedł tam, gdzie cię prowadzi? Ryszard Tyśnicki J akie świadectwo dajesz swoim życiem? Pytanie to jest niezmiernie istotne i ważne. Nie tylko z punktu widzenia naszej kondycji duchowej, ale przede wszystkim z powodów ewangelizacyjnych. Ewangelizacja poprzez styl życia nie zastąpi świadectwa ewangelii przekazanego werbalnie, ale niewłaściwy styl życia może skutecznie zniwelować moc słowa. Jezus powiedział znamienne słowa: Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu. 16. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. Mat. 5:15-16 15. • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Jezus jednoznacznie stawia wierzących na świeczniku świata. Czy tego chcemy, czy nie, na pewno wszyscy będą spoglądać na nasze życie szczególnie przenikliwie od momentu, gdy zadeklarujemy wiarę w Boga. To, co innym „ujdzie na sucho” nas natychmiast pogrąży. Zgorszenie złym przykładem Przykładem na to mogą być afery pedofilskie. Gdy złapią na tym czynie zwykłego człowieka informacja pojawi się w prasie na pewno na ostatniej stronie. Gdy zaś osobą złapaną będzie duchowny, na pewno pojawi się na pierwszych stronach gazet. Dlaczego? Gdyż wrogowie chrześcijaństwa na pewno wykorzystają ten fakt, aby zdyskredytować W skali mikro, w naszym środowisku życia, ludzie z wielką gorliwością wytkną wierzącym każde potknięcie, a przejdą obojętnie obok wielkich skandali ludzi niewierzących. Gdy raz zadeklarujemy wiarę, każdy nasz krok będzie analizowany, a każde odstępstwo od etyki chrześcijańskiej na pewno zostanie zauważone. Szczególnie przez niewierzących, którzy na tej podstawie chcą zbudować usprawiedliwienie swojego sumienia typu: „wiara niczego nie zmienia, więc, po co wierzyć?” Czym głośniej będziemy nawoływać do nawrócenia, do aktywnej wiary, do zmiany życia, tym mocniej nasze osobiste życie będzie pod baczną obserwacją świata. Wiele się mówi o ewangelizacji, o programach przyciągających ludzi do zborów. Mało o skutkach naszego złego świadectwa. Tymczasem jedno i drugie jest ze sobą silnie połączone. Każdy rozłam w kościele, każda zborowa kłótnia, każdy jawny grzech liderów i członków zboru prowadzi do zgorszenia i odejścia od wiary i zboru. Znam wiele takich przypadków. Jakim światłem jesteś? Dlatego Jezus tak mocno podkreślił rolę wierzących, jako światłości świata. Dlatego w powyższych słowach wzywa nas do dawania dobrego świadectwa wiary. Czy chcemy, czy nie, jesteśmy na świeczniku, a ludzie, którzy deklarują obojętność dla wiary, na pewno wnikliwie nas obserwują. Dlatego warto dawać dobre świadectwo! Jeśli nie dla siebie, to dla Boga. To jedna ze skuteczniejszych metod głoszenia ewangelii światu. Pusta deklaracja niewielu przekona do wiary. Tym bardziej, że stale atakują nas zewsząd tego rodzaju deklaracje. Politycy mówią o oszczędnościach, dając sobie podwyżki, niektóre kościoły mówią o ascezie, podczas gdy ich liderzy żyją w luksusach. Nauczeni wieloma tego rodzaju przykładami nie tak łatwo wierzymy w słowa. To zaś powinno prowadzić nas samych do oszczędności w deklaracjach i solidności w działaniu. Bycie na świeczniku to bycie światłem dla ludzi zagubionych w ciemnościach. Jak więc świeci moja wiara ludziom, którzy wokół mnie żyją? Dawanie świadectwa w gronie najbliższych zawsze jest trudne, gdyż oni nie tak łatwa dają się oczarować słowom. Znają nas czasami lepiej niż my sami. Misja i ewangelizacja rozpoczynają się w nas, od naszego duchowego rozwoju, od naszego wzrostu duchowego i od wierności Bogu. Gdy tu mamy duże braki to i na zewnątrz nie będziemy świecić światłem przyciągającym innych. Może jedynie gdzieś będzie się tlić mizernie nasze świadectwo. Zaangażowanie w misję musimy więc rozpocząć od zaangażowania w rozwój duchowy nas samych. Cichy czas, stałe poznawanie Biblii, uczestnictwo w spotkaniach duchowo-budujących, rozwijanie swojego praktycznego życia w Bogu i z Bogiem – to początek zaangażowania w pracę misyjną. Misja to nie wyuczenie się paru metod ewangelizacyjnych. To nie biegłość w mowie i brak nieśmiałości w relacjach międzyludzkich. Ale przede wszystkim, to mocne świadectwo naszego życia. Gdy zawodzimy w tym elemencie, siła oddziaływania świadectwa werbalnego będzie mizerna. Ludzie mają już dosyć kłamliwej reklamy. Widząc tandetną wiarę tak właśnie potraktują nasze wysiłki ewangelizacyjne. Przebudzenia w historii kościoła nie zaczynały się od wielkich akcji ewangelizacyjnych, ale od przemiany życia wiernych w zborach. To pragnienie głębokiej, poważnie traktowanej wiary ożywiało Kościół, a ożywiony Kościół zmieniał świat. Zrodzone w sercach członków danej społeczności oddanie Bogu miało tak ogromną moc rażenia, że w krótkim czasie świadectwo wiary przemieniało tych, którzy byli z dala od wiary i Boga. Dokładnie tak, jak w Jezusowej przypowieści o kobiecie, która wrzuciła kwas do ciasta i całe ciasto stało się zakwaszone w krótkim tempie. Dzisiejsze wspólnoty wiele uwagi poświęcają na głoszenie Chrystusa. Wysiłki ewangelizacyjne przynoszą często niezadowalające rezultaty. Szukamy wtedy przyczyn tego stanu rzeczy na zewnątrz Kościoła. Wielu wyjaśnia, że dzisiaj ludzie są niezainteresowani wiarą, a ich życie w grzechu uniemożliwia dotarcie do nich z poselstwem. O wiele rzadziej doszukujemy się problemów w naszych społecznościach. Może ewangelizacja nie wychodzi tak, jak chcemy, gdyż nasze światło na świeczniku jest tak słabe, że nikogo nie przyciągnie? Choć z pewnością uogólnię, to jednak podzielę się następującą obserwacją. Wydaje mi się po wielu latach, że nasza kondycja duchowa jest coraz słabsza. Kiedyś każdy baptysta znał Biblię prawie na pamięć. Dzisiaj trudno jest znaleźć człowieka na nabożeństwie z Biblią w ręku. Kiedyś wielu modliło się na nabożeństwach. Dzisiaj coraz częściej są to ludzie z grupy uwielbiającej lub pastor. Kiedyś prowadzono dysputy teologiczne w czasie spotkań towarzyskich do późnych godzin nocnych. Dzisiaj, jeśli się spotykamy to na grillu i rozmawiamy o polityce lub pogodzie. Upadki, które kiedyś były wystarczającym powodem do wyłączenia ze zboru, dziś nawet nie absorbują już czasu poradnictwa duszpasterskiego. Laicyzacja wkroczyła do zborów i stanowi barierę do skutecznej ewangelizacji na zewnątrz. Jeśli Kościół nie jest inny, świat nie będzie miał do czego przychodzić. Jedynym sposobem na zmianę jest skoncentrowanie się w naszych zborach właśnie na tym: na budowaniu głębi wiary w zborach. Na pewno potrzebujemy impulsu odnowy wiary od Ducha Świętego, gdyż to On jest sprawcą naszej wiary. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 17 Czy twoje życie przyciąga do wiary innych? 1. Chrześcijanin jest powołany do wiary. Apostoł Piotr w swoim liście napisał między innymi: Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich. (1 P 2:15). Drugą płaszczyzną, w jakiej koniecznie musimy prezentować wysokie standardy etyczne, jest nasze miejsce pracy. Spędzamy tam wiele godzin, najczęściej wśród ludzi o różnorakich światopoglądach. Rzadko kiedy są to odrodzeni chrześcijanie. To szczególna płaszczyzna do głoszenia ewangelii zbawienia. I trudna. Nasze słowa, nasze zaangażowanie, nasza postawa wobec bliźnich kształtuje obraz wpływu wiary na życie w umysłach współpracowników. W różnych stresowych sytuacjach związanych z pracą, trudno jest pokazać się jako wierzący. Wszystkie bowiem nasze słabe strony w takich momentach wychodzą na jaw. Składanie świadectwa o Bogu okazjonalnie jest o wiele łatwiejsze niż ewangelizowanie poprzez przebywanie z ludźmi w miejscu pracy, czy zamieszkania. W okazjonalnych momentach łatwo jest ukryć siebie przed ludźmi. W stałym kontakcie trudno jest ukryć swoje niedociągnięcia w życiu. Pewnie dlatego tak trudno jest przekonać kogoś z miejsca pracy, czy zamieszkania, do wiary i Boga. Warto też zwrócić uwagę, że pozostanie wyłącznie na etapie świadectwa życia też nie pełni roli ewangelizacyjnej. Zdarza się, że jako chrześcijanie milczymy o wierze. Daliśmy się przekonać, że wiara to osobista sprawa każdego, a wyjawianie jej innym jest niestosowne w miejscu pracy, czy zamieszkania. Oczywiście w takiej postawie jesteśmy za ewangelizacją, ale jedynie wtedy, gdy jest ona okazjonalna, zorganizowana poza moim środowiskiem przebywania, prowadzona przez liderów w Kościele. Czy jest to jednak postawa, jakiej oczekuje od nas Jezus? Podsumowując, misja kościoła to nie tylko akcje głoszenia ewangelii. To nie tylko próba zaistnienia w szerszym środowisku. Ale to też świadectwo wiary, jakie dajemy tam, gdzie na co dzień się znajdujemy, i to zarówno świadectwo życia, jak i świadectwo słowa. Zgodność pomiędzy tymi dwoma sferami oddziaływania jest konieczna, abyśmy mogli budować Królestwo Boże na tym świecie. Niech Bóg da nam łaskę i moc, aby tak właśnie było. 18 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Wiara, nadzieja Ale Słowo Boże uczy inaczej. Doświadczenie seksualne jest darem Bożym, ale nie należy do istoty człowieczeństwa. W czasach Pawła też powiadano: „Pokarm jest dla brzucha, a brzuch jest dla pokarmów; rozpusta (seksualna) jest dla ciała, a ciało dla tej rozpusty” (1 Kor. 6,13). Ale jest to kłamstwo szatana. Jezus Chrystus był w stanie wolnym, a jednak posiadał pełne człowieczeństwo. A więc można pozostawać w stanie wolnym i być w pełni ludzkim! Boży nakaz nie jest więc ciężarem, jarzmo Chrystusowe jest lekkie, jest ono ciężkie tylko dla tych, którzy mu się sprzeciwiają. i miłość Chrześcijańskie uczniostwo polega na uczestniczeniu w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Mamy iść drogą krzyża, zapierania się samych siebie, zmagania się z niewłaściwymi pragnieniami w każdej sferze swego chrześcijańskiego życia, świadomie uczestniczyć w śmierci Chrystusa. Po tych zmaganiach przychodzi zwycięstwo, jak zmartwychwstanie po śmierci. A zatem na kim polegamy: na Chrystusie czy na kulturze tego świata? Prawdziwa orientacja chrześcijańska nie opiera się na hormonach, lecz na świadomym wyborze. – sposoby niesienia pomocy homoseksualistom Opracowanie: Konstanty Wiazowski J eżeli praktyki homoseksualne w świetle nauki biblijnej są uważane za odchylenie od Bożych norm i jeżeli jesteśmy powołani do namawiania ludzi o odmiennych preferencjach seksualnych do powstrzymywania się od tych praktyk, to co mamy im powiedzieć i jak pomóc im zejść z tej błędnej drogi. Należy przedstawić im biblijną drogę wiary, nadziei i miłości. fot. Fotolia Połączenie werbalnego świadectwa wiary z dobrym przykładem dawanym ludziom źle poinformowanym o istocie chrześcijaństwa jest skuteczną metodą ewangelizacji. Hipokryzja, gdy nasze słowa i czyny należą do różnej kategorii etycznych, gorszy niewierzących. Stanowi antyświadectwo wiary. W wielu miejscach listy apostolskie wzywają nas do postaw prospołecznych. Musimy uczyć się wychodzić do ludzi potrzebujących nie tylko z dobrym słowem, ale też z czynem. Tu niewątpliwie przykładem mogą być przeróżne akcje charytatywne, świetlice środowiskowe, miejsca spotkań dla seniorów, opieka nad chorymi i wiele innych inicjatyw, jakie charakteryzują nasz Kościół w działaniu. Ofiarowanie swojego czasu dla innych niesie mocne świadectwo nie tylko wiary, ale i miłości bliźniego i to miłości bezinteresownej. Wiara to odpowiedź człowieka na Boże objawienie, zaufanie Słowu Bożemu. Po pierwsze, wiara akceptuje Boże zasady. Jedyną alternatywą heteroseksualnego małżeństwa jest pozostawanie w stanie wolnym i abstynencja seksualna. Świat twierdzi, że powstrzymywanie się homoseksualistów od homoseksualnych praktyk, równa się potępianiu tych ludzi, prowadzenie ich do stanu frustracji, załamania, a nawet śmierci, że jest to nieludzkie i okrutne. Po drugie, wiara akceptuje Bożą łaskę. Jeżeli Bóg powołuje nas do seksualnej abstynencji, to też staje się możliwe. Niektórzy nie zgadzają się z tym, uważając to za rzecz niemożliwą. Naprawdę? A co mówi Paweł po tym, gdy oświadczył, że cudzołożnicy i homoseksualiści Królestwa Bożego nie odziedziczą? Zaraz dodał: „A takimi właśnie byli niektórzy z was. Ale zostaliście obmyci, uświęceni, usprawiedliwieni w imię Pana Jezusa Chrystusa i przez Ducha naszego Boga” (1 Kor. 6,11). A co mamy powiedzieć o wielu heteroseksualnych osobach, pozostających w stanie wolnym? Wszyscy oni przeżywają ból samotności, szczególnie w naszej kulturze przesyconej pornografią. Jest to dla nich trudne, ale czy niemożliwe? Czy możemy nazywać się chrześcijanami i twierdzić, że czystość moralna jest niemożliwa? Może tak się stać wtedy, gdy zaczniemy ulegać świeckim argumentom, użalać się nad sobą, podsycać wyobraźnię pornograficznymi materiałami i przechodzić na stronę świata, w którym Chrystus nie jest Panem. Kiedykolwiek zacznie nam dokuczać „cierń w ciele”, Chrystus zbliży się do nas tak jak do Pawła i powie: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem osiąga swój cel w słabości” (2 Kor. 12,9). Zaprzeczanie tej prawdzie to przedstawianie chrześcijan jako bezradnych ofiar tego świata, ciała i diabła, poniżanie ich człowieczeństwa i zaprzeczanie ewangelii łaski Bożej. 2. Chrześcijanin jest powołany do nadziei. Przyczyny ulegania innej orientacji seksualnej są nadal niejasne. Wiele badań wskazuje na różne powody tego zjawiska: biologiczne predyspozycje (genetyczne i hormonalne), wpływy kulturowe i moralne, patologiczne środowisko rodzinne. Jak różne są powody tego zjawiska, tak różne są możliwości sposobów „leczenia” tej skłonności. Istnieją trzy postawy czy podejścia do tego zagadnienia: jedni kategorycznie odrzucają jakąkolwiek ingerencję, inni uważają ją za możliwą, a jeszcze inni za niemożliwą. Wielu homoseksualistów kategorycznie odrzuca jakiekolwiek sposoby leczenia tej orientacji. Nie widzą takiej potrzeby i nie chcą żadnej zmiany. Uważają, że jest to stan nieodwracalny, normalny. Za swoje zwycięstwo uważają usunięcie homoseksualizmu w 1973 roku przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatrów ze swojej listy chorób umysłowych. Dlatego podjęto starania, aby dla praktykujących homoseksualistów znaleźć miejsce w społeczeństwie. Zapanowało przekonanie o tolerowaniu tej orientacji seksualnej. Ale czy nie ma możliwości przynajmniej w pewnym stopniu ograniczenia tych praktyk? Jako chrześcijanie uważamy, że homoseksualizm jest odejściem od Bożych norm, jest zniekształceniem Bożego porządku. Nie możemy zatem tego stanu uważać za nieodwracalny, pozostaje jedynie pytanie: kiedy i w jaki sposób ma nastąpić wyzwolenie od tej dewiacji. Choć są dowody na „uzdrowienia” z homoseksualizmu przez moc Ducha Świętego, to jednak nie jest łatwo tego uzasadnić. Jeden z takich uzdrowionych w swojej autobiografii powiedział: „Nauczyłem się, uczę się i będę uczyć się kochać Boga, innych ludzi i siebie. Ten uzdrawiający proces zakończy się dopiero wtedy, gdy będę z Jezusem”. W opublikowanym zbiorze świadectw byłych homoseksualistów, mówią oni o tym, czego Chrystus dla nich dokonał. Znaleźli w Nim swoją tożsamość, nowe poczucie własnej godności jako dzieci Bożych. Boże przebaczenie uwolniło ich od poczucia winy, wstydu i strachu, dzięki mocy Ducha Świętego zostali wyzwoleni z niewoli dotychczasowego, homoseksualnego stylu życia. Choć resztki niektórych skłonności homoseksualnych jeszcze pozostały, to jednak dzięki łasce Bożej i miłującemu wsparciu bliźnich, i one powoli zanikają. Ludzie ci przechodzą powolny proces odrodzenia. Badania dowodzą, że homoseksualna orientacja nie jest sprawą genetyczną czy hormonalną, lecz trudnym procesem wychowania w początkowym okresie życia. To skutek deficytu w relacjach z rodzicem tej samej płci, co skłania dziecko do „nadrobienia” tej patologii. Jest to stan niepełnego rozwoju, usiłowanie dojścia do normalności. W jaki sposób można zaspokoić tę potrzebę? Przez głęboką, pełną miłości, trwałą, ale nie mającej charakteru seksualnego, społeczność z innymi ludźmi, szczególnie w kościele. Miłość z modlitwą i dobre relacje to najlepsza terapia. Miłość jest głównym problemem, wielką potrzebą i jedynym rozwiązaniem. Ale nawet wtedy całkowite uzdrowienie ciała, umysłu i ducha nie dokona się w tym życiu. Pewien stopień deficytu lub nieprawidłowości pozostaje z nami, ale nie na zawsze. Chrześcijańskie horyzonty nie są ograniczone tym światem. Jezus powróci i odkupi nasze ciała; grzech, ból i śmierć zostaną obalone; wraz z całym światem zostanie- SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 19 my przemienieni. Wtedy ostatecznie zostaniemy wyzwoleni od wszystkiego, co nas zanieczyszcza lub zniekształca naszą osobowość. I ta chrześcijańska nadzieja pomaga nam znosić obecne cierpienie. Pismo Święte mówi: „Wiemy bowiem, że aż dotąd całe stworzenie wzdycha i rodzi w bólach. I nie tylko ono, lecz również my sami, którzy mamy pierwsze plony Ducha, wzdychamy, oczekując usynowienia, odkupienia naszego ciała” (Rz 8,22). Nasze wzdychania to oznaki rodzenia się nowej epoki. Jesteśmy przekonani, że „teraźniejszych cierpień nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8,18). I w tym tkwi nasza nadzieja i nadzieja wszystkich tych, którzy zmagają się z różnymi namiętnościami i cierpieniem swego ciała. 3. Chrześcijanin jest powołany do miłości. Nasz doczesny, przejściowy czas, to okres między łaską, której trzymamy się wiarą, a chwałą, której oczekujemy z nadzieją. A między nimi znajduje się miłość. To właśnie miłości brakuje Kościołowi wobec ludzi o skłonnościach homoseksualnych. Określa się ich różnymi poniżającymi epitetami. Są współczesnymi trędowatymi. Ta antypatia wobec homoseksualistów jest określana terminem homofobia. To mieszanka nieracjonalnego lęku, wrogości, a nawet obrzydzenia. Nie bierze się pod uwagę, że nie wszyscy oni są w pełni odpowiedzialni za swoją sytuację (choć są odpowiedzialni za swoje zachowanie) i dlatego nie zasługują na odrzucenie. Potrzebna jest podwójna pokuta: wierzący geje powinni zaniechać praktyk homoseksualnych, a heteroseksualni chrześcijanie zaniechać homofobii. Serce homoseksualisty doświadcza wielkiej samotności, posiada naturalny głód wzajemnej miłości, poszukuje własnej tożsamości, tęskni za pełnią życia. Jeżeli ludzie o skłonnościach homoseksualnych nie znajdują tego w kościelnej wspólnocie, to nie możemy ich za to potępiać. Ale jest wyjście i z tej sytuacji: jest nim chrześcijańska wspólnota miłości, zrozumienia, akceptacji i wsparcia. Nie trzeba oczekiwać, aby ludzie 20 o skłonnościach homoseksualnych opowiadali o tym wszystkim, potrzebują oni przynajmniej jednego powiernika, przed którym mogliby uwolnić się od ciężaru, człowieka, który ich nie zlekceważy, ale wesprze przyjaźnią i modlitwą. A może nawet skieruje do profesjonalnego doradcy. Należy zachęcać do przyjaźni między ludźmi tej samej płci, jako Rut i Noemi, Dawid i Jonatan czy Paweł i Tymoteusz. Nie było między nimi miłości erotycznej, choć łączyły silne więzi uczuciowe. W niektórych krajach Afryki czy Azji często widzi się mężczyzn bez zażenowania trzymających się za ręce, natomiast w kulturze zachodniej przyjaźnie osób tej samej płci są ośmieszane i odrzucane jako dziwactwo. Przyjaźnie między osobami tej samej płci, a też płci przeciwnej, należy rozwijać i pogłębiać w chrześcijańskiej wspólnocie. Każdy zbór powinien być społecznością akceptacji i wsparcia. Akceptacja w tym wypadku nie oznacza zgody na homoseksualne zachowania. Prawdziwej miłości nie da się pogodzić z naruszaniem moralnych standardów. Prawdziwa miłość pragnie dobra dla wszystkich. Dlatego jest też miejsce na stosowanie dyscypliny kościelnej wobec tych, którzy nie chcą pokutować i świadomie trwają w relacjach homoseksualnych. Ale należy ją stosować w duchu pokory i łagodności (Gal.6,1), nie stosować różnych norm między mężczyznami i kobietami lub między naruszeniami zasad przez homoseksualistów i heteroseksualistów. Chociaż dylematy związane z homoseksualizmem są kłopotliwe i bolesne, Jezus Chrystus oferuje takim ludziom wiarę, nadzieję i miłość – wiarę do przyjęcia Jego zasad i łaski, nadzieję – do spojrzenia ponad doczesne cierpienia ku przyszłej chwale i miłość – do okazywania wzajemnej troski i wsparcia. „Największa z nich jednak jest miłość” (1 Kor. 13,13). Jest to trzeci artykuł poświęcony temu tematowi. Pierwszy z nich to: „Co Biblia mówi o homoseksualizmie” („Słowo Prawdy”, 2/2012) i drugi: „Biblia a argumenty homoseksualistów” („Słowo Prawdy”, 4/2013). Opracowano na podstawie John Stott, „SAME SEX Partnerships?” (kw). • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Reakcja Kościoła wobec homoseksualizmu J ako chrześcijanin wiele myślałem na temat zjawiska homoseksualizmu. Wydaje mi się, że Kościół nie poradził sobie z tym dobrze, gdyż zbyt często jego podejście miało charakter podwójnej skrajności: z jednej strony ignorował lub przekręcał wypowiedzi Pisma Świętego, które wyraźnie mówią o tym, że praktyki homoseksualne są obrzydliwością w oczach Bożych, a ci, którzy im ulegają, powinni ich zaniechać; z drugiej zaś potępiał nie tylko te praktyki, ale i samych praktykujących, nie okazując im przebaczenia ani nadziei powrotu do łaski Bożej. Żadna z tych postaw nie jest biblijna ani szanująca Boga. Inna reakcja – albo dokładnie mówiąc żadna reakcja – to lekceważenie całej sprawy i unikanie wypowiadania się o niej. To też nie jest postawą biblijną, gdyż Kościół nie jest powołany do ignorowania wszystkiego, co dzieje się w sferze kultury, lecz reagować na kulturę i mieć na nią wpływ. Ludzie w Kościele, którzy uważają, że praktyki homoseksualne są po prostu „alternatywnym stylem życia” i muszą być bez zastrzeżeń akceptowane, zaprzeczają temu, co uczy na ten temat Słowo Boże. Biblia wyraźnie mówi o tym, co Bóg myśli o praktykach homoseksualnych, jak też o innych grzechach w sferze seksualnej. Jego zamiar dla seksualności człowieka został ustanowiony w Pierwszej Księdze Mojżeszowej, gdzie mówi się o stworzeniu Adama i Ewy i połączeniu ich na całe życie ze sobą jako męża i żony, jednego mężczyzny z jedną kobietą (2,21-24). Jezus potwierdził tę zasadę w Nowym Testamencie (Mat. 19,4-5). Nigdzie w Biblii nie mówi się, aby Bóg błogosławił związek dwóch mężczyzn czy dwóch kobiet – odwrotnie, stwierdza On jednoznacznie, że gdy „mężczyzna obcuje cieleśnie z mężczyzną tak jak z kobietą”, jest to obrzydliwością (3 Mojż.18,22; 20,13; patrz też Rz 1,18-19.24-27). Z Pisma Świętego, zarówno ze Starego jak i z Nowego Testamentu, wyraźnie wynika, że intymne stosunki seksualne zostały zarezerwowane wyłącznie dla małżonków, a wszelkie kontakty seksualne poza małżeństwem są oczach Bożych grzechem. są chrześcijanami. Szczególnie chodzi o tych, którzy popadają w skrajności. Niektórzy lekceważą nakazy Starego Testamentu odnośnie kontaktów homoseksualnych, ponieważ uważają, że skoro Jezus ustanowił nowe przymierze między Bogiem a człowiekiem, to dotychczasowe prawo już ich nie obowiązuje. Jednak Jezus nie przyszedł, aby unieważnić to prawo, ale je wypełnić. To prawda, chrześcijanie nie przestrzegają praw ceremonialnych, praw odnoszących się do żywienia, kultu ofiarniczego, które Bóg nadał świętym Starego Testamentu (chociaż ortodoksyjni Żydzi niektóre z nich zachowują). Ale prawa moralne, odnoszące się do dziedziny seksualnej, miłości bliźniego, nie pożądania cudzej własności, nie brania udziału w bałwochwalstwie i czarach, unikania kradzieży, obmawiania czy kłamstwa, poszanowania swoich rodziców, są aktualne i dzisiaj. Dziesięcioro Przykazań, tak jak w czasach Starego Testamentu, nadal są Bożym wymogiem zachowania się, ponieważ wynikają one z Jego charakteru jako Boga świętego i sprawiedliwego, który się nie zmienia. A zatem twierdzenie, że starotestamentowe zakazy homoseksualnego zachowania już nie obowiązują, nie jest prawdziwe. Uważam, że taka reakcja Kościoła jest wyrazem jego strachu. Kryzys na początku lat 80-tych ubiegłego wieku, wywołany przez szerzący się wśród homoseksualistów AIDS, wywołał strach i fanatyzm, i to oni stali się kozłami ofiarnymi tej epidemii. Ale faktem jest, że AIDS nie dotyczy tylko homoseksualistów, lecz wszystkich uwikłanych w pozamałżeński seks. Są oni narażeni nie tylko na zarażenie się HIV/AIDS, lecz wszystkimi chorobami, przenoszonymi przez kontakty seksualne. Kościoły akceptujące praktyki homoseksualne wcale nie pomagają tym, którzy zostali w to uwikłani, one o prostu skazują ich (i siebie samych) na Boży sąd. Lekceważenie i akceptowanie grzechu w życiu jakiegoś człowieka, zamiast pomóc mu w przezwyciężeniu tej ułomności, nie jest okazywaniem mu miłości. Z drugiej zaś strony kościoły, które nie przyjmują zniewolonych przez homoseksualizm (lub przez inny grzech), nie okazują im miłości czy współczucia, też są winne, ponieważ nie wykonują zadania, do którego powołał ich Bóg. Chrześcijanie, którzy nazywają homoseksualistów pedałami, zboczeńcami czy innymi poniżającymi określeniami i zawsze wykrzykują, że „Bóg nienawidzi pedałów” lub organizują akty przemocy wobec gejów, są hańbą dla sprawy Chrystusowej. Nie wierzę, że Jezus akceptuje takie zachowanie, dlatego nie powinni tego robić również Jego wyznawcy. Żartowanie i nabijanie się z pogrążonych w homoseksualizmie albo wyrażanie im swojej nienawiści, nie jest postawą chrześcijańską. Osobiście nie jestem pewien czy ludzi ci naprawdę Inną sprawą, która przyczynia się do naszego strachu, jest to, że w Kościele staramy się izolować od świata i tych, którzy prowadzą świecki styl życia. Iluż z nas, ludzi Kościoła, stara się unikać ludzi, którzy nie podzielają naszych przekonań i wartości, którzy wyglądają i postępują inaczej od nas, którzy robią to, co my uważamy za złe lub po prostu czujemy się w ich towarzystwie nieswojo. To prawda, musimy w tych sytuacjach zachować się roztropnie, ale jeżeli całkowicie oddzielimy się od innych, to jak dotrzemy do nich z ewangelią? Nie jesteśmy ze świata, ale zostaliśmy powołani do tego, aby być w świecie, być solą i światłem świata, nie ukrywać się przed światem, aby czasem nie zostać przez niego „pobrudzonym”. Innym powodem braku zaangażowania ludzi Kościoła w gejowskie wspólnoty jest obawa przed posądzeniem o bigoterię czy homofobię. Sprawy poszły już tak daleko, że pojawiły się zakazy wobec tych, którzy głoszą prawdy biblijne wobec homoseksualizmu, chociaż nie mają oni żadnych złych intencji. Dzisiaj każdy, kto nie uznaje, że zachowania homoseksualne są normalne, może mieć kłopoty. Jednak każdy ma prawo wyznawać swoją wiarę. Ale niestety, polityczna poprawność i pojęcie tolerancji nieraz są rozumiane bardzo skrajnie. Wydaje się, że ludzie w Kościele oddzielają homoseksualizm od innych grzechów, o których mówi Biblia. To źle. Homoseksualizm nie jest grzechem nieprzebaczalnym. Nie jest to grzech wszystkich grzechów. Nie różni się on od jakiegokolwiek grzechu. Bóg potępia seks przedmałżeński i pozamałżeński tak samo jak kłamstwo, bałwochwalstwo, czary, obmowę, obżarstwo i wiele in- nych grzechów. Zniewoleni przez homoseksualizm nie są większymi grzesznikami od wielu z nas. Jezus tak samo umarł za nich jak i za nas. Kościół powinien nieść prawdę i światło tym, którzy zostali zniewoleni przez grzech, mając nadzieję, że ludzie ci będą pokutować i wrócą do społeczności z Bogiem. Zadaniem Kościoła nie jest osądzanie i potępianie ludzi (chociaż w przypadku braku pokuty i upartego trwania w grzechu, Kościół powinien stosować środki dyscyplinarne, ale mając na celu tylko przywrócenia grzesznika do Boga). Jeżeli ktoś żyje w grzechu, nie znaczy to, że należy zamykać przed nim drzwi Kościoła – tacy ludzie potrzebują Kościoła! Czas pokaże, czy odpowiedzą oni na Boże wezwanie czy nie, ale Kościół wyjdzie ze swojej wygodnej sytuacji i pozwoli im usłyszeć Boże Słowo. Szczególnie odnosi się to do tych, którzy nigdy nie wyznali swojej wiary w Chrystusa. Jeżeli Go nie poznają, nie można oczekiwać, że będą żyli według Jego Słowa. Kościoły powinny traktować sprawę homoseksualizmu tak jak każdy inny grzech: że Bóg kocha tych, którzy są uwikłani w to zachowanie i pragnie ich z tego uwolnić, a może się to stać przez ich pokutę i poddanie się Jego woli. Gdy ludzie ci zaczną przechodzić proces przemiany, powinno być im okazane wsparcie modlitewne i emocjonalne. Nie wystarczy, aby pastor zza kazalnicy potępił to grzeszne zachowanie. Kościoły powinne dowiadywać się o przyczynach popadania ludzi w praktyki homoseksualne. Nie wystarczy powiedzieć, że są oni grzesznikami. Są przyczyny popadania ludzi w sieci grzechu i zanim Kościół przystąpi do udzielania pomocy, powinien rozumieć te przyczyny. Jest wiele chrześcijańskich organizacji, które dostarczają wielu materiałów w tym zakresie. Jedynie przez podejście nacechowane wyrozumiałością i współczuciem Kościół może okazać prawdę Bożej miłości i przebaczenia wobec tych, którzy ulegli homoseksualnym praktykom. Jedynie zwiastowanie prawdy w miłości o tym, że praktyki homoseksualne nie są Bożym zamiarem dla seksualności człowieka, może doprowadzić do zmiany dla chwały Bożej, a ludzie zostaną uwolnieni z tego zniewolenia. Wszystko inne nie jest zadaniem Kościoła (tł. kw). Becky Whittemore (2009 r.) SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 21 ŚWIADECTWO Z ŻYCIA ZBORÓW O d zawsze interesował mnie Bóg. W podstawówce chodziłam na lekcje religii, chętnie słuchałam tego, co mówiła katechetka. Starałam się także uczestniczyć w życiu kościoła katolickiego. W wieku 14 lat dowiedziałam się o wielu sprzecznościach dogmatycznych kościoła katolickiego z Pismem Świętym. Od tamtej po ry zaczęłam cje. Był też taki moment, że sama się uczyłam wróżyć. Były to karty klasyczne, ale w planach miałam zakup tarota. Jakiś czas później zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko jest zgodne z Biblią. Zwróciłam z tym pytaniem do różnych osób. Każda z nich wysłała mi cytaty na temat tego że wróżby są obrzydliwością dla Pana. Zdawałam sobie sprawę, że to Jest mnóstwo dróg, Agata Kołaczyk które prowadzą na zatracenie... własne poszukiwania w Biblii. Odnalazłam tam prawdziwego Boga, czułam, że to wszystko ma sens. Wtedy także po raz pierwszy poczułam obecność Ducha Świętego, lecz moja wiara nie była stabilna. Zawsze lubiłam czytać o różnych ciekawostkach, „sprawach tajemnych” a zjawiska paranormalne były naprawdę tym, co chciałam poznawać. Pewnego razu próbowałam znaleźć odpowiedź na jedno pytanie. Chciałam się bardzo dowiedzieć jednej rzeczy związanej z przyszłością, ta ciekawość była silniejsza ode mnie. Postanowiłam, że spróbuje skorzystać z usług wróżki. Wysłałam smsa ze swoim imieniem, datą urodzenia i pytaniem. Na początku wydawało mi się, że te wróżby to jakieś żarty i oszustwa, lecz nie do końca tak było. Gdy dostałam odpowiedź na pierwsze pytanie zdziwiona byłam, z jaką trafnością wróżka oceniła rzeczywistość, mając tylko dwie informacje o mnie, co do przyszłości również trafiła gdyż wróżba sprawdziła się parę tygodni później. W tamtym momencie pomyślałam, że coś w tym jest i zaczęło się pisanie smsow i częste dzwonienie. Nim się zorientowałam, uzależniłam się od wróżb. Zanim podjęłam jakąkolwiek decyzje, dzwoniłam do wróżki z pytaniem, jakie to będzie miało konsekwen- 22 jest złe, ale próbowałam się tłumaczyć, że piszę lub dzwonię w ważnej sprawie i gdyby Bóg mi rozjaśnił sytuacje to bym nie pisała. Nic sobie nie robiłam z tego, że to, w jaki sposób żyję jest złe i jest grzechem. To trwało parę miesięcy. Pewnego dnia postanowiłam, że nie chcę już tego i chcę skończyć z wróżeniem. Nie było to takie proste. Od razu pojawiły się dziwne uczucia. Gdy chciałam czytać Biblię to nie mogłam. Czułam gniew, wstręt, strach, trzęsły mi się ręce, miałam ochotę ją podrzeć. Bałam się, ponieważ nie wiedziałam, czemu tak się dzieje i co będzie dalej. Pojawiły się koszmary, często czułam czyjąś obecność. To były bardzo negatywne odczucia. Chciałam się modlić, ale nie mogłam. Pewnie niektórzy się zastanawiają jak to jest, gdy nie możemy się modlić. To jest tak, że podczas próby modlitwy jest strach i niepokój, który paraliżuje. Nie umiemy się skupić na tym, co chcemy powiedzieć Bogu i czujemy wszechogarniającą negatywną energie. Musiałam prosić inne osoby o modlitwę za mnie. Gdy już to wszystko ustało, z powrotem zaczęłam studiować Pismo, lecz nie na długo. Któregoś dnia koleżanka pokazała mi książkę „Sekret”. Spodobała mi się. Opowiada o tym, że nasze myśli się materializują i jeśli myślimy pozytyw- • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 nie to spotka nas dobrobyt. Pozytywne myślenie jest dobre, pod warunkiem, że zachowamy w tym umiar i nie będziemy wierzyć, w to, że nasze myśli staną się rzeczywistością. Książka mnie bardzo zafascynowała, lecz później mi już nie wystarczała. Zaczęłam się wgłębiać w temat. Próbowałam różnych technik medytacyjnych, (aby oczyścić umysł i nie tworzyć niepotrzebnie negatywnych myśli, które mogły się zmaterializować), ho’oponopono (hawajska filozofia), próbowałam się nawet kontaktować z postaciami duchowymi. Na szczęście mi to nie wyszło. Generalnie, gdy poznałam tę filozofię to nie umiałam tego pogodzić z Biblią. To wszystko mnie tak wciągnęło, że przestałam wierzyć w Jezusa, a następnie w ogóle w osobowego Boga. Zaczęłam się uważać za ateistkę, mimo tego, iż kiedyś poznałam Boga. Pewnego dnia, zobaczyłam, że ta moja radość jest sztuczna, wręcz jest w niej coś negatywnego. Następnie pojawiły się te same odczucia, co po wróżce. Znów nie mogłam się modlić i czułam czyjąś obecność obok mnie. Na szczęście inne osoby się o mnie modliły i te negatywne odczucia zniknęły. Od tamtej pory nie korzystałam już ani z usług wróżek ani nie bawiłam się w New Age, ale też nie nawróciłam się. Musiało minąć sporo czasu, abym zrozumiała, że chcę coś zmienić. W maju 2012 roku zaczęłam tęsknić do Boga, wiedziałam, że sposób, w jaki żyję nie podoba się Bogu. Chciałam mieć relacje z Bogiem, ale nie byłam gotowa na zmiany. Znów pojawiły się te dziwne negatywne odczucia. Szatan najwidoczniej musiał się zezłościć, skoro chciałam wrócić do Boga. Zaczęły mi się śnić co noc pentagramy, raz nawet pojawiła się u mnie w pokoju czarna postać. Nie jestem w stanie stwierdzić czy to jawa czy sen, ponieważ to było bardzo realistyczne. We wrześniu 2012 roku postanowiłam, że chcę w pełni oddać swoje życie Bogu. Napisałam to świadectwo po to, aby ludzie pamiętali, że szatan nigdy z nas nie rezygnuje. Jest mnóstwo dróg, które prowadzą na zatracenie, a tylko jedna, która prowadzi do życia. Jest nią Jezus Chrystus. Ryszard Tyśnicki Chrzest we Wrocławiu C hrzest jest jednym z większych wydarzeń w naszych zborach. Uroczystość ta miała miejsce w zborze Wrocławskim przy Kłodnickiej 12.05.2013 roku. W kaplicy zgromadzili się członkowie zboru, rodziny katechumenów, liczni przyjaciele. W kazaniu ewangelizacyjnym brat Dawid Pacyniak, nasz pastor, mówił na podstawie Mt 13,31-33 o tym, kiedy „Małe staje się wielkie”. Między innymi powiedział: „Ludzką uwagę najbardziej przykuwa to, co duże i imponujące. […] Nie można jednak zapomnieć, że to, co duże i imponujące miało kiedyś swój początek, który prawdopodobnie był mały i skromny”. W swoim kazaniu starał się uzmysłowić słuchaczom, że początki wiary są małe, ale gdy wiara w nas rośnie może nas zaprowadzić do wielkich rzeczy. Te małe początki widoczne były w krótkich świadectwach fot. Arkadiusz Biedasiewicz katechumenów wygłoszonych na tym nabożeństwie. Paulina między innymi tak mówiła o swoich małych początkach: początków do wiary i pragnienia wzrostu i rozwoju swojej wiary. Te małe początki i wzrost wiary widać też w świadectwie Maćka: Pięć lat temu spotkałem na swojej drodze rodzinę chrześcijańską (Godziszewskich) oraz Milenę z Pawłem. Zasiali oni we mnie jakieś ziarno, chęć poznania, zrozumienia. Przyznam szczerze, że wcześniej byłem przeciwnikiem Boga. […] Jednak krótko po zasianiu tego ziarna, mój ojciec znalazł się w szpitalu. Dostał potężny wylew i udar na dodatek. Lekarze drugiej nocy, po badaniu tomografem stwierdzili, że mojego ojca nie da się uratować. Że ma duży wylew – ok 10 cm rana, która znajduje się w pniu – najważniejszym miejscu mózgu. […] To był dla mnie koniec. Bałem się tam wejść, bałem się stracić ojca... Wtedy zbiegłem na półpiętro po schodach i wołałem do Boga – ratuj go! Boże ratuj mojego ojca! Moje łzy ciekły mi po policzkach, byłem u kresu sił. Stan ojca się ustabilizował... Z czasem odzyskiwał świadomość, zaczęliśmy go karmić, mówić do niego. Pamiętam, że w tamtym okresie – przez te dwa miesiące – każdego dnia, otwierałem Biblie i czytałem ewangelię przy jego łóżku. Pamiętam, że z każdym wersetem stawałem się wolniejszym człowiekiem. Przyznam, Tu widzimy wy- że miałem wtedy dużo czasu na czytaraźnie jak Bóg nie. Nie wiem czy ten czas by się znaprowadził Pau- lazł, gdyby nie pobyt taty w szpitalu... linę od małych Wtedy uwierzyłem prawdziwie w Boga! SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 23 Odkąd pamiętam, Bóg był obecny w moim życiu, zawsze miałam świadomość, że on gdzieś jest. Chodziłam do kościoła, modliłam się, nigdy jednak nie znałam go tak naprawdę. […] Z czasem moje spokojne jak dotychczas życie przemieniło się w pasmo nieszczęść, ciągłego cierpienia, chłopak mnie zostawił z mojej winy, bo go miałam za nic, wolałam biegać za innymi mężczyznami, oddaliłam się, Boga nadal w moim życiu nie było, pytałam, dlaczego. […] Wtedy na mojej drodze pojawił się chłopak Maciej. Dzięki niemu zaczęłam czytać Pismo Święte, pomógł mi je zrozumieć, pomógł otworzyć moje serce na Niego, nagle zmieniło się tyle rzeczy i spraw. Wszystko zaczęło wyglądać inaczej. Uwierzyłam całym sercem i chcę iść dalej tą drogą, chcę zmieniać swoje życie, być bliżej Pana. SŁUŻBA KOBIET Wyciągnął mojego ojca z oblicza śmierci. Siostra Weronika w swoim świadectwie też ukazała jak małe początki dały wzrost nasienia wiary w jej życiu: Od zawsze wiedziałam, że wszystko, co się działo w moim życiu ma jakiś głębszy sens, że ludzie, których spotykałam na mojej drodze nie są przypadkowi. Ale dopiero tak od jakiegoś czasu zaczęłam się głębiej przyglądać swojej wierze, kontakcie z Panem Bogiem. Zaczęłam szukać głębszego sensu życia, bo wiedziałam, że życie dla samego siebie- to nie jest cel naszego życia. Odkąd zaczęliśmy mieszkać we Wrocławiu, pragnęłam zmienić swoje życie, narodzić się na nowo, oddać całą siebie Panu Jezusowi. I tutaj Pan także zaczął działać, postawiła na mojej drodze ludzi, sytuacje, które pozwoliły mi dziś stanąć w tym miejscu. Podobną Michał: drogę wiary przeszedł Stąd też zacząłem się interesować różnymi rzeczami związanymi z naszą duchowością i sensem istnienia. Momentem przełomowym było spotkanie na mojej drodze, w poprzedniej pracy Tomasza J., który od początku naszej współpracy zaczął rozmawiać ze mną o Bogu. Byłem w tym czasie podatny na takie tematy, stąd też kolejnym krokiem było zaproszenie do udziału w spotkaniach Odnowy w Duchu Świętym, na których uwielbienie było niesamowite. Przez moją małżonkę poznałem małżeństwo Śnieżków i zaczęliśmy brać udział w nabożeństwach kościoła chrześcijan baptystów w Opolu. Rozważania na temat wiary i studiowanie Pisma Świętego przyniosły wiele zmian w moim światopoglądzie oraz codziennym życiu. To był moment, od którego myślałem o chrzcie. Nie tylko droga do wiary jest przejawem indywidualnych przemyśleń. Braterstwo Asia i Arek swoje świadectwo złożyli wspólnie, gdyż ich droga do wiary była efektem wspólnych przemyśleń. Między innymi powiedzieli: 24 W naszym życiu od zawsze Bóg był obecny. Wychowywaliśmy się w rodzinach katolickich [….] Niedługo po zawarciu związku małżeńskiego zaczęliśmy się zastanawiać nad sensem naszej religijności […] Zadawaliśmy sobie pytania, w kogo tak naprawdę wierzymy. Czytaliśmy sporo na temat dogmatów katolickich i niestety coraz mniej się ze wszystkim potrafiliśmy zgodzić. Postanowiliśmy zmienić zaistniałą sytuację. Szukając swojego miejsca zaczęli wędrówkę po różnych Kościołach, aby zatrzymać się dopiero na Kłodnickiej, tak o tym powiedzieli: Postanowiliśmy zweryfikować to w praktyce – znów sprawdzając każdy kościół we Wrocławiu. Jako pierwszy wybraliśmy kościół na Kłodnickiej, z uwagi na ładną stronę internetową? Wiara, otwartość, zaangażowanie i poświęcenie ludzi, których tu spotkaliśmy spowodowały, że nie szukaliśmy już dalej”. Asia powiedziała: „Osobiście nigdy nie potrafiłam zrozumieć fragmentu z Ewangelii Św. Jana:. „Poznacie prawdę, a Prawda Was wyzwoli”, Dziś wiedząc, co to oznacza, wolni w Jezusie, chcemy przyjąć Chrzest na wyznanie wiary i mamy nadzieję, że nie jest to koniec, ale dopiero początek naszej drogi z Nim. W krótkim kazaniu wprowadzającym do uroczystości chrztu br. Ryszard Tyśnicki, mówił o historii chrztu od biblijnego chrztu wierzących do chrztu niemowląt i też naświetlił drogę reformacji od chrztu niemowląt do chrztu na wyznanie wiary. Przybliżył też gościom obecnym na naszej uroczystości istotę i znaczenie chrztu. Po uroczystości mogliśmy spędzić chwilę czasu przy kawie i pączkach prowadząc rozmowy z nowoochrzczonymi i przyjaciółmi. Nasza społeczności powiększyła się o 7 osób, które rozpoczęły swoją drogę wiary. Mamy nadzieję, że jak w przypowieści Jezusa o ziarnie gorczycznym, które w wyniku wzrostu wyrasta z małego do dużego ich wiara też wzrośnie do ogromnego drzewa a oni staną się filarami naszej społeczności. • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Minikonfe rencja Kobiet Iwona Willma O d roku toruńskie baptystki spotykają się raz w miesiącu, aby spędzić ze sobą czas rozważając Słowo Boże. Spotkanie, które odbyło się 22 czerwca, było wydarzeniem wyjątkowym, ponieważ gościliśmy kobiety z innych zborów i placówek: Chojnic, Nakła i Włocławka, a także przedstawicielki kościelnej Rady Kobiet. Zebrało się ponad czterdzieści kobiet, co dla naszej społeczności było sporym wyzwaniem. Po raz pierwszy toruński zbór zgromadził tyle kobiet w jednym miejscu. Hasłem przewodnim naszej konferencji był Psalm 87:7 „..w Tobie są wszystkie moje źródła”. Celem naszego spotkania było wzajemne poznanie się, podzielenie doświadczeniami w służbie kobiet. Pierwszą część poprowadziły siostry Agnieszka Gutsche oraz Agnieszka Maliszewska, które zawodowo zajmują się terapią uzależnień. Przygotowały dla nas kilka zadań integracyjnych, które pozwoliły lepiej się poznać. Każde kolejne zadanie przełamywało lody między nami. Kobiety dzieliły się spostrzeżeniami na swój temat. Było gwarno jak w ulu (pomimo 30 kresek na termometrze). Szkoda było przerywać kolejne ćwiczenia, ale czas biegł nieubłaganie... Po dwugodzinnym wysiłku, przyszedł czas na posiłek, podczas którego nadal trwała integracja. Pyszne sałatki, ciasta, sezonowe owoce wzmocniły nasze siły i byłyśmy gotowe do następnego „natarcia”. fot. Lija Orych – Toruń, 22 czerwca 2013 r. Druga część rozpoczęła niezmordowana Alina Woźniak wykładem „Tradycyjnie… to dobrze, czy źle?”. Co to znaczy być tradycyjnym? Czy tradycyjnie wszystko musimy robić same, bo jesteśmy niezastąpione? Czy tradycyjnie nie wtrącamy się w jakiekolwiek działania, bo tak wygodnie? Czy mamy sztywno trzymać się tradycji? Oto nurtujące pytania, na które Alina próbowała znaleźć odpowiedzi i myślę, że po zakończonej konferencji niejedna z nas zastanowi się nad sensem pytania ”Tradycyjnie.... dobrze czy źle?”. Po wykładzie Aliny Woźniak, przyszedł czas na Radę Kobiet. Siostry opowiedziały nam o swojej działalności na rzecz kobiet, o organizowanej we wrześniu konferencji kobiet. Zachęcano nas do udziału w Światowym Dniu Modlitwy Kobiet oraz do dzielenia się na temat ich służby w kościele. Przedstawicielki każdego ze zborów opowiedziały nam o swoich koncepcjach spotkań kobiecych. Z radością słuchałyśmy, jak kobiety potrafią zorganizować się i współpracować ze sobą przy różnych działaniach. Był czas poświęcony modlitwie, uwielbieniu oraz świadectwu, którym podzieliła się siostra Hania z Człuchowa. Opowiedziała nam o swojej drodze, którą przeszła, aby spotkać się z Jezusem. Drodze trudnej i nie usłanej różami, drodze której zwieńczeniem był chrzest jej męża, syna i jej samej. Po zakończeniu obrad, dla tych, którzy mieli jeszcze siły, znalazł się czas na pyszne lody w znanej toruńskiej lodziarni i zakup toruńskich pierników. Dla toruńskiego zboru nasze spotkanie było pierwszym tego rodzaju doświadczeniem. Chciałabym podziękować wszystkim siostrom, które tak licznie przyjechały do naszego miasta i aktywnie uczestniczyły w warsztatach. Dziękuję siostrom ze zboru, że tak chętnie włączyły się w organizację tej konferencji, służąc pomocą i swoimi talentami. Oby każde nasze działanie miało źródło w Panu. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 25 Janusz Kucharczyk Z CYKLU Filozofujący chrześcijanie Blaski i cienie niemieckiego romantyzmu Czas romantycznych Niemców i Anglików oraz oświeconych Polaków nie. Znamy zaś dwa: materię i ducha, które są przejawami jednej, niezmiennej, koniecznie rozwijającej się substancji. Polacy często myślą o sobie jako o narodzie romantycznym z natury. Natomiast raczej niechętnie określają w ten sposób Niemców, Anglików czy Francuzów. Jednak w tych nacjach romantyzm rozwijał się już wtedy, kiedy nad Wisłą w filozofii dominowały idee oświecenia, a w malarstwie, architekturze i literaturze – styl klasycyzmu. Elita polska spoglądała wtedy z pogardą na romantyczną sztukę wyżej wspomnianych narodów. Na wpływ Spinozy nakładało się zaś oddziaływanie dwóch myślicieli z Królewca (Koenigsbergu, obecnie Kaliningrad, dawnej stolicy państwa pruskiego), którzy zresztą przyjaźnili się ze sobą, starszych o jedno pokolenie od generacji burzy i naporu: Immanuel Kant (1724 – 1804), i omówiony w poprzednim odcinku Hamann (1730 – 1798). Pierwszy oddziaływał na myślicieli tej epoki poglądem, że to nasz umysł narzuca swój ład światu, nauka więc nie odkrywa struktury obiektywnej, materialnej przyrody, ale raczej porządek samych myśli. Z tychże wynikają też zasady etyki i estetyki. Wiara znajduje tu miejsce wyłącznie jako uzasadnienie zasad moralnych, jest wytworem umysłu praktycznego. Hamann zaś zapłodnił ich wyobraźnię naciskiem na badanie duszy, wiarę i odrzucenie rozumu jako jałowego i niepraktycznego. Największy wszak udział w powstaniu tego nurtu mieli Niemcy. Oświecenie u nich przebiegało inaczej niż, na przykład u Francuzów, choć było dość wczesne, jeżeli zaliczyć do niego Christiana Wolffa, to jednak nie zrywało ani z tradycją baroku, ani z chrześcijaństwem, lecz raczej nadało im bardziej racjonalny charakter. Również później w środku XVIII stulecia nurt ten przybierał formę stosunkowo najmniej antychrześcijańską, w porównaniu do Wielkiej Brytanii, czy tym bardziej we Francji. Już w drugiej połowie tego wieku rozpoczęła się tam epoka wyodrębniana tylko w tradycji niemieckiej – Sturm und Drang, po polsku zwana okresem burzy i naporu. Wychodząc z tradycji oświecenia zapowiadała już romantyzm, który w Niemczech zaczął się wcześnie – na przełomie stuleci. Stamtąd rozpowszechnił się do Wielkiej Brytanii i Polski. Podobne koncepcje rozwinęły się też później w innych krajach. Między Spinozą, Kantem a Hamannem Zarówno idee okresu burzy i naporu, jak i niemieckiego romantyzmu rodzą się w napięciu między poglądami trzech myślicieli uznawanych za mniej więcej współczesnych oraz kilku tradycji dawniejszych, stanowiąc wypadkową ich koncepcji i stylów filozofowania. Tą trójkę stanowią: Baruch (Benedykt) Spinoza, Immanuel Kant oraz Johann Georg Hamann. Pierwszy z nich był niderlandzkim Żydem sefardyjskim, wykluczonym z synagogi za nieortodoksyjne poglądy. Żył w latach 1632 – 1677. W drugiej połowie XVIII wieku był uznawany za myśliciela stosunkowo współczesnego. Jego dzieła traktowano w krajach niemieckich jako reprezentatywne dla filozofii w ogóle, wyraz tego, co rozum mówi o świecie. Utożsamiając ze sobą Boga i Naturę głosił on swego rodzaju panteizm. Większość atrybutów Boga poza którym nic już nie istnieje, wykracza poza nasze doświadcze26 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Tkwi więc ta generacja między trzema ideami. Pierwszej, że świat jest boski i wszystko jest w nim konieczne, drugiej że ład obserwowany w przyrodzie pochodzi z samego umysłu, który domaga się też realizacji swych etycznych i estetycznych ideałów oraz trzeciej – naciskiem na wiarę i nakazem wnikania we wnętrze swojej duszy. Wszystko to stworzyło atmosferę oczekiwania na wielkie zmiany. Wzbudziło zapał do realizacji etycznych i społecznych ideałów w imię natury, która stawała się przejawem Boskiego Umysłu. Ten zaś wyraża się tak w ludziach jak i przyrodzie; objawia się zarówno w prawach natury jak i we wierze rodzącej się w duszy ludzkiej, zapatrzonej w swe wnętrze, piękno przyrody i rozmach historii oraz w prawdę objawioną w Biblii. We wszystkim tym widzi przejaw jednego, Boskiego JA. Pokolenie burzy i naporu między fideizmem, panteizmem i kantyzmem Idee tych trzech wspomnianych filozofów stają się już dość popularne w epoce burzy i naporu. Choć wzajemnie na siebie oddziałują, tworząc swego rodzaju syntezę, podobną nieco do tej przedstawionej powyżej, to jeszcze jednak da się odróżnić sferę wpływu poszczególnych myślicieli. Johann Georg Hamann najwyraźniej oddziałuje na Friedricha Jacobi (1743 – 1805) i Johanna Gottfryda Herdera (1744 – 1803), Spinoza na panteistę Johanna Wolfganga Goethego (1749 – 1832), a Kant między innymi na Fryderyka Schillera (1759 – 1805). Tylko tych dwóch pierwszych możemy określić mianem myślicieli chrześcijańskich, czy raczej nawiązując do tytułu serii: filozofujących chrześcijan. I tak Jacobi uznając filozofię Spinozy za najdoskonalszy wyraz rozumu, przeciwstawia ją jednak wiarę, która każe odrzucić mu panteizm, konieczność rządzącą całym światem oraz brak autonomii ludzkiej osoby jako małej cząstki boskiej natury. Herder zaś rozum uznając za coś niezdolnego do poznania świata w jego zmienności i konkretności we wierze, widzi drogę do zmiany rzeczywistości łącząc idee oświecenia z pietyzmem Hamanna. W następnym jednak pokoleniu te idee podlegają jeszcze głębszemu powiązaniu dając w istocie wielce osobliwą dla dzisiejszego chrześcijanina syntezę. Klasyczny idealizm niemiecki, czyli nowe rozumienie zgodności rozumu z wiarą Inicjatorem tego nurtu był Johann Gottlieb Fichte (1762 – 1814). Pierwotnie stworzył system de facto ateistyczny, w którym jedno, wspólne wszystkim JA, tworzy świat. To jaźń, dusza, a nie przyroda stanowi rzeczywistość, ponieważ jak mówi sam Fichte, jako człowiek wolny nie wierzy w to, że pochodzi z materialnej natury, ta stanowi jedynie wytwór owego JA, które przezwycięża tezę tworząc historię. Kiedy mu zarzucono, że jego filozofia nie zostawia miejsca dla Boga uznał, że owa jaźń została stworzona przez Niego. Georg Friedrich Hegel (1770 – 1831) i Friedrich Schelling (1775 – 1854) rozwijają te idee, przy czym wbrew Fichtemu uznają się za chrześcijan. Pierwszy z nich ogłasza całkowitą zgodność wiary i rozumu. Drugi w swoich kilku odmiennych filozofiach odwołuje się raczej do tradycji mistycznej. Według Hegla Bóg, czyli Rozum, myśląc o sobie tworzy świat, w którym wszystko jest ściśle konieczne. Objawia się w Jezusie Chrystusie będącym wyrazem idei Boga, wreszcie poznaje siebie w filozofii Hegla i urzeczywistnia się w państwie pruskim. Schelling zaś wierzy w jedność Stwórcy, przyrody i ludzkiego umysłu w mistycznym zachwycie nad naturą i sztuką oraz religijnymi symbolami, dochodząc do poznania Absolutu. W ich koncepcjach powstaje myśl odwołująca się do Boga utożsamionego z Naturą, Rozumem, jaźnią, Historią, państwem, sztuką i nie wiadomo czym jeszcze. Chrześcijaństwo oznacza dla nich to, że świat jest rozumny i piękny, czy też takie jest królestwo pruskie, które staje się czymś w rodzaju królestwa Bożego na ziemi. Schleiermacher czyli przejście od pietyzmu do teologicznego liberalizmu Inną ciekawą postacią tej epoki, był tworzący w tym samym czasie co idealiści niemieccy teolog i filozof Dawid Fryderyk Schleiermacher (1768 – 1834). Jego ojciec był pastorem do dzisiaj istniejącego luterańskiego zboru o reformowanych korzeniach, w Hołdunowie na Górnym Śląsku. Scheliermacher stworzył inny sposób obrony wiary. Na pierwszy rzut oka pozostaje niedaleko od pietyzmu, przez którego tradycję był ukształtowany. Też bowiem kładzie nacisk na wiarę, nie na dowodzenie, na przeżycie, nie suche dogmaty. Tyle, że samo uczucie staje się sensem wia- ry. Człowiek przeżywa swoją całkowitą zależność i wyraża to w dogmatach. Nie opisują one świata będąc jedynie wyrazem odczuwania poddania Sile, która ma wpływ na całe ludzkie życie. Są tylko ekspresją uczucia poza nim niczego nie wyrażając. Rozum więc nie może zaprzeczyć wierze, bo ta odnosi się do czegoś zupełnie innego. Nieważne jaka jest rzeczywistość: liczy się tylko to, co człowiek czuje, a wiara próbuje to jakoś wypowiedzieć. Całkowita zależność zakłada istnienie czegoś, od czego jesteśmy zależni, ale w sposób dość mglisty. Bóg to tylko idea, która to wyraża, podobnie jak wcielenie, czy zmartwychwstanie albo prawdy wiary chrześcijańskiej. Romantyzm – co ma o nim sądzić współczesny chrześcijanin? Z jednej strony w porównaniu do epoki oświecenia, romantyzm wydaje się być nawrotem do wiary. Sprzeciwia się przecież sprowadzaniu człowieka do wytworu materii. Podkreśla jego godność, duchowość, znaczenie religii i jej związek z ludzką naturą. I rzeczywiście, z tym chrześcijanin się zgodzi. Z drugiej jednak strony, dowolne łączenie ze sobą różnych wątków, dostrzeganie Boga w umyśle, przyrodzie, sztuce, historii, które romantyzm z Nim utożsamia, prowadzi do zamazania idei wyłącznie chrześcijańskich. Ginie gdzieś przesłanie Biblii. Jeżeli oświecenie wiarę po prostu zignorowało, to romantyzm na nowo ją przemyślawszy, poddaje dogłębnej rekonstrukcji. Czy to dobrze czy źle? Dla chrześcijanina przywiązanego do tradycyjnych dogmatów idee romantyczne będą brzmieć dziwacznie i groźnie, jak niebezpieczna herezja. Ale wciąż były jednak wyrazem przywiązania człowieka do wiary, którą jeszcze raz odkryto. Przestała być tylko zabobonem. Zyskała pewną wiarygodność, a nie zabrakło ludzi, którzy ponownie nadali jej bardziej tradycyjną formę. Należy w tym kontekście i o tym pamiętać. Bez romantyzmu wiara poszłaby prawdopodobnie w całkowite zapomnienie. Romantyzm (wraz z pokoleniem burzy i naporu) przypomniał o obecności Boga w przyrodzie, umyśle, sztuce, historii. Jakkolwiek popadł w przesadę, to przecież pozwolił przetrwać idei wiary. Nieprzypadkowo większość jego przedstawicieli uważała się za chrześcijan, wielu z nich to szczerzy protestanci, jak Herder, Schleiermacher, czy Hegel. My często zapominamy o tym, że Boga można odnaleźć w podziwie piękna lasu, zachodu słońca, losów narodów, czy w badaniu własnego wnętrza, albo we wsłuchiwaniu się w swoje uczucia. Choć to wszystko nie wystarcza, to przecież Biblia nie przeczy temu, że i tak Boga można znaleźć. Potwierdzi to każdy, kto zna chociażby Księgę Psalmów. Idee owe są faktycznie niezbyt ortodoksyjne, a przecież sam pomysł szukania i zachwycania się Bogiem w przyrodzie, w badaniu swego umysły, sztuce i historii jest słuszny. Zastanówmy się nad tym zatem, jak go wyrazić w sposób zgodny z wiarą. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 27 Kobieta kobiecie Alina Woźniak Nie samym chlebem… fot. Fotolia ZRÓŻNICOWANA DIETA DLA DUCHA W szyscy dzisiaj jesteśmy świadomi, że ludzkie ciało zbudowane jest z komórek wymagających do życia i wzrostu składników odżywczych, których źródłem jest spożywany pokarm. Zatem potoczne twierdzenie: „jesteś tym, co jesz” wcale nie jest dalekie od prawdy. Odpowiednia dieta wpływa na stan zdrowia fizycznego. Do prawidłowego funkcjonowania organizm musi otrzymywać w pokarmach w odpowiednich ilościach i proporcjach niezbędne składniki. Należą do nich przede wszystkim białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy i składniki mineralne, przy czym istotna jest nie tylko 28 ich ilość, ale także jakość i wzajemne proporcje. Współczesna medycyna korzysta z tej wiedzy w zapobieganiu i leczeniu wielu chorób w oparciu o odpowiednią dietę, zalecając przyjmowanie bądź unikanie określonych substancji spożywczych. Ostatnie doniesienia medycyny mówią również, że odpowiednio skomponowany posiłek jest w stanie zmienić nasz nastrój, reakcje emocjonalne, czy możliwości umysłowe. Badania wykazują, że już nie tylko „jesteś tym, co jesz”, ale również „myślisz, tak, jak jesz”. Za pomocą diety możemy sterować na- • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 szym mózgiem. Słyszymy rady dietetyków: ryby na agresję, olej na depresję, ziemniak odpręża, gałka muszkatołowa pobudza, a najszczęśliwsi to wegetarianie. W podsumowaniach naukowych czytamy, że dieta kształtuje twój światopogląd. Współczesna medycyna postrzegając człowieka jako organizm złożony z substancji, związków chemicznych, witamin mówi nam: jeśli czujesz się źle, niedomagasz, masz lęki, depresję- uzupełnij brakujące elementy skorygowaną dietą, a twój stan się poprawi i poczujesz się radosny i szczęśliwy. Badania wykazały, że w niektórych produktach żywnościowych aż kipi od naturalnych antydepresantów: magnezu, witamin z grupy B, kwasów tłuszczowych omega-3 oraz substancji pobudzających organizm do produkcji hormonów szczęścia. „Zjedz talerz spaghetti carbonara albo banana, a będziesz miał lepszy nastrój” mówią specjaliści od diet. Sięgnij po brakujący element. Twoje złe samopoczucie, twój zły stan emocjonalny jest jedynie efektem braku, luki, niedoboru określonych substancji odżywczych, których uzupełnienie umożliwi powrót do zdrowia. Jeśli naturalna dieta nie wystarcza, jesteśmy zachęcani do sięgania po suplementy, minerały, czy leki, które uzupełniając niedobory w naszym organizmie przywracają nam witalność, radość, pokój. Co mamy myśleć o tym wszystkim – chcemy przecież żyć zdrowo, radośnie, szczęśliwie. Czy faktycznie powinniśmy szczęścia i zdrowia szukać na naszych talerzach i w aptekach ? Czytając biblijny opis stworzenia człowieka czytamy: „Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą.” W tym opisie jest pewna prawda o nas samych. Faktycznie pochodzimy z tych samych składników, związków chemicznych, substancji, które tworzą otaczający nas świat. W tym punkcie jest zgodność z wyżej wspomnianymi prawami medycyny współczesnej. Brakujące substancje odżywcze znajdujemy rzeczywiście w otaczającym nas świecie. Codzienna dieta jest źródłem materiałów budulcowych naszych komórek. Taki był też zamysł Stworzyciela, by świat był dla nas źródłem pokarmu. Jednak czytamy w Piśmie, że: „człowiek nie samym chlebem żyje, lecz że człowiek żyć będzie wszystkim, co pochodzi z usta Pana” (5 Moj. 8:3). Słowo Boże mówi, że jesteśmy czymś więcej niż zestawem pierwiastków zawartych w ziemi, w prochu. Bóg przecież tchnął w nozdrza dech życia. A zatem nasz codzienny pokarm, to nie tylko zawartość talerza, czy garść kolorowych pigułek. W Psalmie 107 czytamy, że Bóg „posłał swe słowo, aby ich uleczyć i wyrwać z zagłady ich życie”(w. 20), a w Psalmie 103 psalmista pisze: „Błogosław duszo moja Pana, i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach! On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce, On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem”. Biblia nie wskazuje na zróżnicowaną dietę bogatą w witaminy, czy składniki mineralne, jak na źródła prawdziwej radości, pokoju, szczęścia. Biblijny stan radości jest efektem wyboru, decyzji i relacji z Bogiem. Paweł w liście do Filipian nakazuje wierzącym: „Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam radujcie się!” Ten nakaz tym bardziej nas dziwi, że jest on nadesłany z miejsca mało radosnego – więzienia. Zatem radość, o której pisze Paweł jest niezależna od okoliczności, w jakich się znajdujemy. Próbujemy różnych sposobów na pozbycie się smutku, czy lęku. Biblia jednak rozróżnia smutek światowy od smutku Bożego. „Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć” pisze Paweł. Czy zatem niwelowanie każdego smutku jest dobre? Znajdujemy też różne rodzaje strachu w Biblii. Jeden z nich jest konsekwencją grzechu i jest narzędziem w ręku szatana, aby nas okraść z dziedzictwa Bożego. Inny jest bojaźnią przed Bogiem. A Salomon pisze: „Bojaźń Pana jest początkiem poznania”. Czy obu rodzajów strachu, lęku powinniśmy się pozbywać? W Liście do Rzymian Paweł wzywa uczniów Chrystusa: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża, co jest miłe i doskonałe.” Przeżycie duchowej odnowy umysłu obejmuje między innymi dokonywanie świadomych wyborów, jakie podejmujemy w odniesieniu do myśli: „myślcie tylko o tym, co dobre, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Fil. 4:8). To, o czym myślimy decyduje o tym, co czujemy, następnie o tym, co mówimy, a w konsekwencji to decyduje o tym, jak postępujemy. Zatem widzimy, że biblijny kierunek spojrzenia na człowieka jest od wewnątrz na zewnątrz. Masz problemy, lęki, brak radości, brak pokoju – szukaj Boga i jego słowa, szukaj pokarmu duchowego pamiętając, że: „człowiek niesprawiedliwy, nie zazna spokoju duszy” (Hab. 2:4), zaś „szczęśliwy mąż, który ma upodobanie w zakonie Pana i zakon jego rozważa dniem i nocą. Będzie on jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, wydające swój owoc we właściwym czasie” (Ps. 1:1-2). Pan Jezus mówił o potrzebie właściwych priorytetów: „szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mat. 6:33). Pamiętajmy, że prawdziwa miłość, radość, pokój, cierpliwość, łagodność są owocem Ducha. Psalmista pisząc: „Ilekroć lęk mnie ogarnia, w Tobie mam nadzieję” oraz „jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej”, zachęca do polegania na Bogu. Mamy dzisiaj szeroki dostęp do wiedzy na temat wpływu diety na funkcjonowanie naszego organizmu. Jesteśmy zachęcani do wielu szkoleń, czy kursów propagujących przeróżne sposoby odżywiania się w zależności, od klimatu, grupy krwi, typu osobowości. Dzięki nim możemy mądrze korzystać z darów ziemi. Jednak w trosce o naszych domowników, dbając o zdrowy, urozmaicony pokarm, nie przeceniajmy roli diety. Nie zapominajmy słów Jezusa: „życie bowiem jest czymś więcej niż pokarm”, „zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy”, „pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam, nie jak świat daje, Ja wam daję”. Nie zapominajmy też biblijnej zachęty: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie” (Jak. 5:1415). Pamiętajmy, że „Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14:17) oraz , że „sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Hab. 2:4). SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 29 Inspirujące symbole Aneta Krzywicka duchowej rodziny. Bóg daje życie, a nie piękne ceremoniały, podczas których nie ma miejsca na niespodzianki. Wakacyjna wizyta – Nie pryskane! – oznajmił wujek z nieukrywaną dumą rozkładając przede mną świeżo zerwane pomidory. – Może i nieładne, ale tylko spróbuj – zachęcał. Nie trzeba mnie było wcale przekonywać. Ani spotami reklamowymi, ani pięknymi hasłami, ani obniżkami ceny. Owoce miały cudowny aromat świeżości i słońca. Ten aksamitny miąższ. Pyszne! Wujek przejmował się nieco, że jego ekologiczna uprawa dała taki mizerny wizualnie efekt. Wspomniał też niedawny grad, który zdziesiątkował owoce. Pokazywał na ocalałych pomidorach dziury przypominające zabliźnione rany. W delektowaniu się smakiem nie przeszkadzały nam jednak różnice w rozmiarach, nierównomierny kolor czy nieregularne kształty – naturalne i przez to piękne. Ale trudno mi było wyobrazić je sobie na półce w supermarkecie. Specjaliści od handlu wiedzą, że klienci „kupują oczami”. Owoce muszą być równiutkie, lśniące i regularne. Ogrodnicy szukają więc metod uprawy i odmian, które pomogą im uzyskać ceniony plon. Szczególnie ceniony poza naturalnym sezonem. A że trzeba rośliny do tego uprawiać w sztucznych warunkach i „ulepszać” genetycznie? Cóż, kto by się tym przejmował, że tracą smak... Wprawdzie nikt nie chce, by traciły, bo ideałem jest i głęboki smak, i piękny wygląd równocześnie... Ale jeśli to nieosiągalne, ważniejszy dla względów sprzedaży jest wygląd. Co ciekawe, nad wyglądem łatwiej zapanować: chronić, dbać, reagować w odpowiednim czasie na zagrożenia. Jednak smak dojrzałego owocu nawet dla specjalistów bywa niespodzianką, jak np. inne smaki wina z tej samej plantacji winogron, ale z innego rocznika. Wszyscy w rodzinie uznaliśmy, że wolimy ten naturalny smak. Bóg też woli 30 naturalny smak. Potrafi bezbłędnie rozpoznać każdą sztuczność, nawet w owocu łudząco podobnym do naturalnego i nawet wtedy, gdy jeszcze nikt inny go nie spróbował. Nasze owoce duchowe wypracowane indywidualnie, dojrzewające w naturalny sposób bez eksperymentalnych przyśpieszaczy i sztucznych okoliczności, mają wysoką „wartość smakową”. Rozwijają się niezależnie od piękna zewnętrznego, czy sukcesu mierzonego według światowych standardów. Rosną niezależnie od owoców innych wierzących, we własnym tempie. Bóg, który stworzył różnorodność, akceptuje różnice wyglądu, rozmiarów i etapów dojrzewania duchowych owoców, a nawet przeróżne zabliźnione rany – nasze pamiątki po życiowych przeciwnościach. Pielęgnuje i czeka, aż dojrzeją. Szuka smaków, które go nie rozczarują. I naprawdę jest przejęty, gdy z jakiegoś powodu wierzący tracą swój aromat. Oglądanie, czy kosztowanie? Wiele słyszymy o tym, że chrześcijaństwo traci swój smak, a przez to swoją atrakcyjność. Zazwyczaj jest to tylko powierzchowna ocena. Gdybym nie spróbowała ekologicznego pomidora, bo jest brzydki – czyli nie mieści się w mojej estetycznej normie lub w moim wyobrażeniu wykreowanym, na przykład, przez reklamy – to nie poznałabym jego głębokiego smaku. Czy podobnie nie jest w chrześcijaństwie? Oceniamy pewne zjawiska, pewne postawy tylko z zewnątrz. Zadowalamy się pozorami, nie wnikając w to, co się za nimi kryje. Ale nie chodzi tylko o powierzchowność. Ważne jest też przyłożenie właściwej miary. Szukając smaku nie możemy tylko patrzeć. Trzeba spróbować. Prawdziwa wiara i inne duchowe owoce (miłość, radość, cierpliwość, pokój...) mają wyrazisty, rozpoznawalny smak. Jeśli się go raz spróbuje, nie sposób pomylić z niczym in- • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 nym. Smaku nie da się poznać wzrokiem. Ale czy nie jest tak, że jadąc do dużego, żywego zboru spodziewamy się także cudownego smaku owoców duchowych, a okazuje się, że nikt nie ma czasu na dodatkową rozmowę czy wspólny obiad? Wybierając się zaś do dawno nie remontowanego budynku niedużej społeczności spodziewamy się przejrzałych owoców, podczas gdy właśnie tam doznajemy wspaniałej gościnności i wsparcia, posilenia i odnowienia wiary? Po pięknie spodziewamy się więcej – to zewnętrzne sugeruje całościowe, dlatego łatwo się rozczarować. Gdy jednak smak jest dobry, to wówczas wygląd nie ma już tak wielkiego znaczenia. Zaczynamy wtedy widzieć i doceniać takie cechy jak naturalność, skromność czy oryginalność. Dlaczego wiara wielu chrześcijan nie zachwyca tak, jak powinna? Być może dlatego, że podobnie jak w rolnictwie zamienia się jakość na ilość, a indywidualną pielęgnację na działania schematyczne i powierzchowne. Bo ludzie lubią, by było pięknie i równiutko. Ale czy na pewno chcemy być jak te pomidory z supermarketu? Piękni, czy smaczni? Pragniemy być szanowani, cenieni, gorliwi i zwycięscy. Nasza funkcja ambasadorów Królestwa Bożego wymaga autorytetu i wzorcowej postawy, która by jaśniała w ciemności i chroniła świat przed zepsuciem, jak sól chroni pożywienie. Chcemy być pięknymi chrześcijanami! Śmiem jednak twierdzić, że duża część naszych problemów bierze się właśnie stąd, że chcemy być piękni, nawet kosztem smaku! Chcemy się wpasować, dorównać do standardu i nie odstawać od reszty. W dodatku rezultat chcemy otrzymać szybko. Ale to trudne, wręcz niemożliwe. Sięgamy coraz odważniej po sprawdzone i nie- fot. Fotolia czyli o smaku i o pięknie sprawdzone techniki, cudze pomysły i obce rozwiązania, doprowadzając czasem do powstania mieszanki, która bardziej nas truje, niż odżywia. Kończy się to chrześcijaństwem smakującym sztucznie, bez wystarczających wartości odżywczych, które wzmocnią społeczność i wpłyną na świat. Tak rodzi się hipokryzja, legalizm i powierzchowna wiara, której Jezus nie potrafił zaakceptować. Smutne jest również to, gdy pod pozorem piękna chrześcijańskiej wiary, czystości i świętości ignoruje się ludzi z ranami, po przejściach, zmagających się jeszcze ze starymi nawykami, z nie zmienionym językiem czy sposobem ubierania... Nie dając im czasu i warunków, by wydali dobre owoce. Wątpimy, czy się nawrócili, nawet nie dociekając, od czego się nawrócili, w którym są miejscu i jak dużo muszą nadrobić. Bo jedni dostosują się szybko do kościelnych zwyczajów, a inni... wolniej, albo wcale. Czy kościół rzeczywiście będzie atrakcyjny, jeśli zabraknie w nim miejsca i czasu na oczyszczanie brudów serca i pokutę w atmosferze zrozumienia i miłości? Oburzenie i krytyka są zupełnie nie na miejscu, bo pod względem skłonności serca do psucia się, wszyscy jesteśmy przed Bogiem równi i wszyscy tak samo potrzebujemy Jego łaski. Piękni przed Bogiem jesteśmy tylko w „szatach” Jezusa. Kościół powinien być zatem miejscem, w którym brzydota serca nie dziwi, bo każdy rozumie, co to grzech i Boża łaska. Prawdziwa miłość pomaga raczej bezpiecznie się odsłonić, przyznać do grzechów i zrobić z tym porządek z pomocą Ludzi można łatwo zadowolić, jeśli robimy to, czego oczekują i co ładnie wygląda. Mogą nawet nie rozpoznać, z jaką postawą to robimy i z jakich powodów. Czasem po prostu łatwiej się dostosować, używać wyuczonych min, uśmiechów i kościelnego słownictwa. I mieć spokój. A swoje serce otoczyć murem, by nikt nie poznał grzechów, które tam zalegają bez rozwiązania. W tajemnicy dobrze rozwija się zamieszanie spowodowane brakiem solidnych podstaw wiary i duchowy bałagan z powodu życia bez Biblii i modlitwy na co dzień. Ale do czasu. Nie łudźmy się, że Bóg nie rozpozna różnicy. Kolejnym przykładem niedoceniania wagi duchowego smaku - mam nadzieję, że dość rzadkim - jest dobór osób do służb w kościele tylko na podstawie ich umiejętności, wyglądu, wykształcenia czy pochodzenia. To smutne, jeśli przymyka się oko na brak właściwej postawy i motywacji, brak wierności, pokory bądź zapału wynikającego z wiary. Czasem na powołanie do służby jest po prostu za wcześnie, a czasem to chwilowe upadki i zaniedbania, z którymi warto zrobić porządek. Czy jednak byłoby tak dużo pięknej muzyki podczas nabożeństwa, gdyby Bóg sam dobrał skład zespołu? Czy zawsze byłoby kazanie w niedzielę? Dziękujmy Bogu za łaskę, za czas, który jeszcze mamy, by dojrzewać, uczyć się i oczyszczać. I ufajmy, że On wciąż wyszukuje ludzi z odpowiednią postawą, powołuje ich i przysposabia do zadań. „Albowiem Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, a Bóg patrzy na serce” (1 Sam. 16,7). Łagodne usposobienie, zadbany skromny wygląd, porządek na nabożeństwie czy utalentowani i pracowici ludzie w służbie to istotne atrybuty kościoła. Oby nigdy nie był to przerost formy nad treścią. Troska o smak, czy o wygląd? Jeśli wkładasz dużo wysiłku w doskonalenie się, lepiej sprawdź swoje motywy. Dlaczego to robisz? Komu chcesz się podobać? Czy ludziom, którzy krytykują smak chrześcijaństwa? Czy tym wierzącym, którzy już tu na ziemi wydają się doskonali i wzorcowi, i tak bardzo chcesz im dorównać? Czy Bogu, który pragnie od ciebie przede wszystkim czystego szczerego serca, które w Niego wierzy i Jego szuka? Pragnienia podobania się niewłaściwej osobie wymusza zbyt często niepotrzebny trud i frustrację. Z kolei podobanie się Bogu wymaga innych składników, przebiega inną trasą i ma inne etapy rozwoju, które są niewidoczne, gdy patrzymy na nie powierzchownie. Wymaga też innych miar do oceniania niż opinie ludzi. Nie bądźmy jak przeciętny konsument spoglądający na półki pełne atrakcyjnych owoców i szukający czegoś idealnego dla siebie. Jeśli chcemy mieć coś naprawdę dobrego i nie być rozczarowani skosztowanym smakiem, to szukamy tam, gdzie te owoce rosną, gdzie ktoś o nie naprawdę się troszczy. Gdy dbamy o duchowy wzrost, podlewamy naszą wiarę i dostarczamy odpowiedni pokarm, i nawet gdy nie skupiamy się na procesie dojrzewania, powstaje w nas jakiś konkretny smak. Nie wiadomo jaki, dopóki się go nie spróbuje. Próbowanie i ocenianie jakości odnosi się do naszych reakcji i postaw szczególnie w trudnych i zaskakujących życiowych sytuacjach. Ale nie tylko! Również w tych codziennych i banalnych, kiedy zapominamy o kontrolowaniu siebie. I czasem mimo wielkich chęci ten smak nie jest jeszcze taki, jakbyśmy tego chcieli. Niezależnie od pory dojrzewania, warto zaufać Bożej mądrości. Mamy dobrego ogrodnika. Poddawajmy się cierpliwie Jego opiece, a nie sztucznie kreowanym oczekiwaniom. Bóg zna nasze możliwości i ograniczenia, dlatego potrafi pielęgnować nas w odpowiedni sposób. Pamiętajmy, że sprawiedliwy wyda swój owoc we właściwym czasie – czasie danym przez Boga (Ps 1). Wtedy, gdy owoc będzie najlepszy. Nie przyspieszajmy twego procesu, nie podrabiajmy go i nie zamieniajmy na inne wartości. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 31 Znane opowieści innej nieco treści Beata Jaskuła-Tuchanowska Glenn Sunshine ałe jej życie, przecież tak straszliwie krótkie, stanęło jej przed oczyma. Widziała siebie piętnastoletnią pod ślubnym baldachimem. Spod białego, gęstego welonu nie śmiała spojrzeć na tego, który miał się stać jej mężem. Ma- rzyła, że go pokocha... i może on ją! Stało się inaczej. Zostawił ją samotną i zgnębioną, gdy miała zaledwie osiemnaście lat. Wziął inną, a ona została z piętnem niechcianej, porzuconej, odtrąconej. Wszystkie sąsiadki naśmiewa- Cudzołożnica ły się z jej nieudolności, bo cóż warta w Izraelu kobieta bez męża, bez potomstwa! Nic, zupełnie nic! Nogi miała pokaleczone, gdyż nie zdążyła ich obuć. Suknia spodnia rozerwana, nie mogła nawet jej przytrzymać, gdyż ręce miała skrępowane, a prawe ramię obolałe i kto wie, czy nie zwichnięte podczas nagłej szarpaniny? Krew ciekła z rozbitej wargi, aż na szyję białą i smukłą, teraz pochyloną, jakby pod wpływem wiatru – łodyga, tak ją zgięła hańba! fot. Fotolia Oczy spuszczone widziały tylko pył drogi. Tak, po stokroć była winna, winna tego, że była kobietą, i tego, że słabą, i tego, że uległa... pokusie, czy jego czułym namowom, a może własnej namiętności, chęci potwierdzenia własnej wartości ?! Nie, nie zadawała tych pytań. Milczała tylko w obliczu zbrodni, w obecności uczonych mężów, tego proroka i Prawa. Tylko głowę pochylała coraz niżej, pragnąc zasłonić bujnymi, czarnymi Stylowa muzyka Nie lubię słuchać muzyki uwielbieniowej. Nie linczujcie mnie proszę za to, po prostu nie pasuje mi styl. W kościele jak najbardziej, tam jej słuchajmy, śpiewajmy, grajmy i twórzmy. To oczywiście tylko moje zdanie, które jak mi się zawsze wydawało nigdy się już nie zmieni. Myliłem się, bo coś zaczęło się chwiać. Stało się to w momencie, kiedy dostałem do zrecenzowania płytę Michała Króla, zatytułowaną „Twój majestat”. Większość utworów przesłuchałem kilkukrotnie w samochodzie, bo dla mnie to najlepszy test czy muzyka jest fajna, czy do niczego. Przez dobrych kilka tygodni płyta nie wychodziła z mojego odtwarzacza! To zdarza się bardzo rzadko, zatem chciałbym zachęcić Was do zapoznania się z tą produkcją. Michał to młody twórca, który od 15 roku życia tworzy muzykę. Dzięki współpracy z zespołem Zdobywcy jego utwory można usłyszeć w wielu zborach w całej Polsce. Na jego twórczość duży wpływ miała wizyta w Australii i obserwacja zespo32 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / czy lipiecPlanetshakers. – sierpień 2013 łów, takich jak Hillsong, Zdobył Certificate włosami swą nagość, swój wstyd, swój strach. Milczenie przedłużało się. Czekała całym naprężonym do ostatniej struny ciałem na ból, na pierwsze uderzenie kamienia. Czemu to trwa tak długo? Co się stało? Czuła, jak z niezmiernego wysiłku rozpaczy gną się pod nią kolana, upadła i sucho zaszlochała. Nagle przeraziła ją cisza...nikt nie krzyczał, nie oskarżał, nie dociekał, nie pytał dlaczego? Wokół nich zrobiło się pusto. Ustęp prawa zapisany na piasku. Nie znała prawa dobrze, ale to było coś bardzo ważnego: kto tam spojrzał, przeczytał, odchodził, zawstydzony, bądź zmieszany. Została tylko ona i – ten ktoś. Popatrzył na nią. Bała się tego spojrzenia. Co w nim będzie? Spojrzała i sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Było to spojrzenie kogoś, kto wszystko o niej wie. I choć wcale jej nie pochwala, to przecież nie potępia i nie odtrąca... Co powiedział ten dziwny człowiek, że co? „Idź i nie grzesz więcej”!? Nic nie rozumiejąc powstała ze zdrętwiałych kolan. Zataczając się z niezasłużonej radości, potykając się z niezrozumiałej łaski pobiegła do domu, do ścian czterech, pobielanych, by jeszcze raz ze zdumieniem zobaczyć przed oczyma swej duszy, całe swoje życie. I spróbować spojrzeć z nadzieją w przyszłość. IV of Ministry w Hillsong International Leadership College na kierunku muzyka uwielbienia. Mocy jego piosenkom nadają płynące z serca teksty, które powstają w różnych chwilach jego życia i są jego wołaniem do Wybawcy, jak również proste, wpadające w ucho melodie, które może zaśpiewać każdy. Płyta „Twój majestat” jest świeżym wydawnictwem, które ukazało się pod koniec maja br. Świeże podejście do tematu muzyki uwielbieniowej gwarantuje, że nie będzie to płyta w stylu „trzy szybkie, trzy wolne, dwie szybkie i outro”. Płytę szczerze rekomenduję zarówno fanom, jak i sceptykom praisu. Warto się przekonać, że w Polsce też pisze się świetną muzykę dla Stwórcy. Płytka do nabycia w księgarniach chrześcijańskich oraz na www.krolmichal.pl Tomek Bogowski fot. Fotolia C J est to pierwszy z serii artykułów dotyczących znanych chrześcijan, którzy mieli znaczący wpływ na społeczeństwo, czerpiąc inspirację ze swych biblijnych poglądów. Alkuin i przywrócenie porządku w Europie Wraz z upadkiem autorytetu Rzymu, w świecie posługującym się językiem łacińskim, władza polityczna stawała się coraz bardziej podzielona. Wśród Franków, których terytorium obejmowało tereny współczesnej Francji i zachodnią część Niemiec, pojawili się słabi królowie, którzy wyrzekli się sporej części władzy na rzecz swoich szlachciców. Doprowadziło to do sytuacji, w której ‚monarchia’ stała się po prostu nic nie znaczącym tytułem. Sytuacja ta zaczęła się zmieniać, kiedy Pepin Krótki został królem w 752 roku, kończąc panowanie dynastii Merowingów i tym samym dając początek dynastii Karolingów. Następcą został jego syn, Karol Wielki, w roku 768. Karol Wielki poszerzył granice królestwa – w obronie Papieża poko- nał Longobardów w północnej Italii; by chronić południowe granice przed Muzułmanami podbił teren północnej Hiszpanii (wydarzenie znane jako Marchia Hiszpańska); podbił Sasów by zatrzymać najazdy z ich strony; by ochronić wschodnie granice państwa Franków przed Słowianami południowymi oraz Awarami, zdobył część ich terytorium (tzw. Marchia Wschodnia). Dzięki tym sukcesom militarnym Karol Wielki stał się pierwszym człowiekiem, który sam przejął kontrolę nad większością Europy kontynentalnej od momentu upadku Rzymu. Jedynymi postaciami, które także to uczyniły byli Karol V (podczas Reformacji), Napoleon i Hitler. Karol Wielki zrozumiał, że posiadając tak wielkie królestwo potrzebuje wyedukowanych ludzi, by nim zarządzać. Dlatego więc zdecydował, że rozpocznie program edukacyjny, który będzie prowadzony przez najlepszego uczonego, jakiego mógł znaleźć. Zdecydował zatrudnić kogoś spoza terytorium państwa – diakona i nauczyciela z miasta York w Anglii, który nazywał się Alkuin. Alkuin i szkoła pałacowa Kościół w York został założony przez irlandzkich misjonarzy, nie jest więc niespodzianką, że stał się on centrum edukacji1. Alkuin otrzymał wykształcenie w York od arcybiskupa Egberta, który sam był uczniem Bedy Czcigodnego. Kiedy zakończył swoją edukację, pozostał nauczycielem, a następnie dyrektorem szkoły w York. Pośród wielu rzeczy, które czynił, odgrywał bardzo istotną rolę w przywróceniu w szkołach sztuk wyzwolonych z okresu późnego Rzymu. Na wezwanie Karola Wielkiego, Alkuin odpowiedział niechętnie. Przyłączył się do grupy uczonych, którzy znajdowali się w otoczeniu Karola Wielkiego, jednak szybko okazał się być czołową postacią na dworze. Jednym z jego głównych zadań była reformacja szkoły pałacowej, która została stworzona przez poprzedników Karola Wielkiego. Szkoła ta uczyła głównie dobrego zachowania i zasad etykiety. Karol Wielki chciał by nabrała ona bardziej uczonego charakteru, co też Alkuin zobowiązał się uczynić. Dlatego też przywrócił na całym kontynencie w edukacji siedem sztuk wyzwolo- SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 33 opracowanie: Nela i Zbyszek Kłapa nych. Oprócz tego nauczał także Karola Wielkiego, jego dzieci i członków duchowieństwa w kaplicy pałacowej. Alkuinowi udało się rozwinąć bliskie relacje z dworem poprzez nadanie szlachcicom i swoim uczniom przydomków, które czerpał z Biblii oraz z literatury klasycznej. Typową wieczorną rozrywką były długie teologiczne i filozoficzne dyskusje, w których brał czynny udział sam Karol Wielki. Standardy w edukacji Chociaż szkoła pałacowa była szczególnie ważna dla Karola Wielkiego, to miał on świadomość tego, że nie jest ona w stanie dostarczyć tylu wyedukowanych administratorów, ilu potrzebował. W związku z tym Alkuin pomógł królowi założyć szkoły w katedrach w okolicach królestwa, a także w klasztorach, które już zapewniały edukację choć na niewielkim szczeblu. Alkuin wprowadził do tych szkół sztuki wyzwolone, a także podwyższył ogólny poziom edukacji. Wszystkie te szkoły ostatecznie miały stać się podstawą dla późniejszego ożywienia edukacji, które nastąpiło w XI i XII wieku. Alkuin wierzył, że żeby królestwo mogło lepiej prosperować potrzebne są metody standaryzacji. Alkuin więc nie tylko ujednolicił programy nauczenia w każdej szkole – w erze, w której wszystkie książki były przepisywane ręcznie, co oznaczało, że często zawierały błędy, ale przystąpił też do dostarczenia ujednoliconej wersji tekstów, takich jak książek, których używano w szkołach, przy liturgii lub książek z klasztornymi zasadami. By wykonać to zadanie, Alkuin studiował różne wersje dostępnych książek i wybierał tekst, który według niego był najlepszy. Następnie skrybowie przygotowywali kilka kopii głównych, które były bardzo uważnie sprawdzane z wersją oryginalną. Od tego momentu kolejne kopie w królestwie mogły być przepisywane tylko i wyłącznie z jednej z kopii głównych. Tym sposobem błędy powstające przy przepisywaniu nie pomnażały się i każda z kopii pozostawała w bliskiej zgodzie z oryginałem. stosowali irlandzkie litery uncjalne do nowego stylu pisma zwanego minuskułą karolińską. Ten typ pisma pojawił się po raz pierwszy w klasztorze w Corbie (‚klasztor-córka’ klasztoru Luxeuil, założonego przez Kolumbana Młodszego) i Tours, gdzie Alkuin umarł. Systematyczny program przepisywania książek rozpoczęty przez Alkuina i kontynuowany przez jego bezpośrednich następców, takich jak Servatus Lupus (ok.805-862), był istotny by zachować literaturę klasyczną. Wiele z kopii łacińskiej literatury, które ocalały, sięgają okresu panowania Karolingów. Jest to fakt, który zaprowadził nieco zamieszania w okresie włoskiego renesansu. Uczeni włoskiego renesansu, którzy wyszukiwali starożytną literaturę, widząc wczesne teksty napisane niesamowicie eleganckim pismem założyli, że nie ma możliwości by powstały w „wiekach ciemnych”. W ich mniemaniu były to oryginalne rzymskie dokumenty. Upodobnili więc oni swoje pismo do minuskuły karolińskiej tworząc w ten sposób pismo znane dziś jako pismo włoskie, które z kolei stanowi fundament dla pisma, którym posługujemy się współcześnie. Wpływ Alkuina Alkuin sam stworzył dużo znaczących tekstów, włączając w to listy, poezję, teologiczne traktaty, komentarze biblijne, podręczniki dotyczące gramatyki, dialektyki i retoryki. Interesującym jest fakt, że napisał także podręcznik do matematyki, który zawierał 53 zagadki matematyczne, np.: dotyczące przejścia przez rzekę, które współcześnie wciąż są używane w różnych formach. Co więcej Alkuin pracował jako doradca Karola Wielkiego. To właśnie Alkuin przekonał króla by zaprzestał zmuszania pogan do ochrzczenia się (w innym razie czekała ich egzekucja). Była to praktyka, którą Karol Wielki stosował jako część programu pacyfikacji Sasów. Alkuin twierdził, że do wiary nie można przymuszać, a sam chrzest nie czyni człowieka chrześcijaninem. Nawet po powrocie Alkuina do jego ukochanej Nortumbrii w 790 roku Karol Wielki Aby każdą z tych kopii można było łatwo czytać, Alkuin i jego następcy przy34 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 prosił go, by powrócił i pomógł mu zwalczyć herezję adopcjanizmu2. Wpływ jaki miał Alkuin był dalekosiężny. Chociaż szkoła pałacowa przetrwała jedynie kilka pokoleń, to szkoły katedralne, a w szczególności szkoły klasztorne istniały i stały na czele edukacyjnego przebudzenia jeszcze przez następne wieki. Program sztuk wyzwolonych był podstawą edukacji przez ponad 500 lat, a nawet dziś można zauważyć jego efekty. Wysiłki Alkuina, by ujednolicić teksty i styl pisma, a także praca jego współpracowników nad zachowaniem klasycznej literatury stały się nadzwyczaj ważne dla rozwoju intelektualnego Zachodu przez długi czas. Praca Alkuina koncentrowała się wokół Boga i służenia kościołowi poprzez służbę Karolowi Wielkiemu. Swoją pracę rozpatrywał jako boskie powołanie, nawet jeśli spora część tego, co robił nie dotyczyła kościoła. Chociaż miał istotny wpływ zarówno na kościół jak i teologię3, to największy ślad pozostawił w swojej pracy w „świeckiej” sferze edukacji, gdzie pokazywał swoją wiarę w codziennym życiu i wykorzystywał, jak tylko potrafił, dary, którymi obdarował go Bóg. Alkuin zrozumiał jak istotna jest dobra organizacja, zwięzły plan oraz wierne wykonywanie swojej pracy nauczyciela. Czy możesz to odnieść do siebie? Czy posiadasz swój osobisty plan studiowania i wzrastania w Panu? Spotkaj się z twoim wierzącym przyjacielem i porozmawiaj z nim na temat tego, czy posiadanie takiego planu mogłoby wam obydwu przynieść jakieś korzyści. Stwórzcie studium, które pomoże wam wzrastać w Panu przez następny rok, a następnie zaplanujcie spotkania, by móc dzielić się wzajemnie ze sobą tym, czego nauczyliście się i jak wzrastacie w Panu. Tłumaczenie: Paulina Barańska (Endnotes) 1 By zasięgnąć więcej informacji na temat Irlandczyków i edukacji, zobacz artykuł o Kolumbanie Młodszym z tej samej serii, http://www.colsoncenter.org/the-center/ columns/indepth/17053-st-columbanus-540-615. 2 Adopcjanizm nauczał, że Jezus został synem Bożym w wyniku adopcji dokonanej przez Boga w momencie jego chrztu. 3 Nie wszystko, co dotyczyło teologii wywarło pozytywny wpływ. Manuskrypt, którego użył jako wzór dla Nicejskiego wyznania wiary, posiadał dodatkowe słowo filioque, co w konsekwencji doprowadziło do rozłamu pomiędzy wschodnim a zachodnim chrześcijaństwem Ruch samochodowy jest możliwy dzięki istnieniu sieci stacji paliw. Samochody muszą uzupełniać zapas paliwa, żeby mogły stale jeździć. Gdyby samochód stał cały czas w garażu i „nic nie robił”, to nie potrzebowałby paliwa. Wtedy należałoby go nazywać SAMOSTÓJ, a nie SAMOCHÓD. Podobnie jest z nami. Gdybyś nie wychodził z łóżka i ciągle spał, to paliwo nie byłoby ci potrzebne. Jeśli jednak żyjesz i robisz różne rzeczy, to potrzebujesz dobrego paliwa do takiego życia, które podoba się Bogu. Owszem, potrzebujesz zwykłego jedzenia ale tu chodzi o Biblię, czyli Boże Słowo. Ważne jest, żebyś jak najczęściej pobierał to paliwo czytając Biblię, słuchając uważnie na nabożeństwie albo na szkółce niedzielnej. To paliwo daje siłę do życia. Podpowiada dobre rzeczy a ostrzega przed złymi. Paliwem, które wpływa na nasze życie może stać się wszystko, co słyszymy albo czytamy. Dlatego ważne jest, żebyś wybierał tylko dobre paliwo, a nie fałszywe. Im lepiej poznajesz Boże Słowo, tym łatwiej rozróżnisz ludzkie kłamstwo. Jeśli jednak nie dbasz o to, by napełniać się Bożym Słowem, to możesz wchłonąć złe podpowiedzi, a one staną się przyczyną złych rzeczy, czyli grzechu w twoim życiu. Czy słyszałeś o kimś, kto zatankował złe paliwo do samochodu? Szczególnie złe jest to, gdy kierowca samochodu z silnikiem Diesla zatankuje benzynę albo odwrotnie. Będzie miał poważne kłopoty z samochodem. Jeśli chcesz unikać kłopotów w życiu, napełniaj się najlepszym paliwem, czyli Biblią. Czy znasz Biblię ? Fakty i zdania 1. Upadek w grzech Adama i Ewy 2. „Pan jest pasterzem moim” 3. Dawid zabija Goliata 4. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione” 5. Porażka Samsona 6. „Błogosławieni pokój czyniący” 7. Paweł i Sylas w więzieniu 8. „Zapłatą za grzech jest śmierć” 9. Lud izraelski tańczy wokół cielca 10. „Idź do mrówki leniwcze” 11. Eliasz i prorocy Baala na górze Karmel 12. „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” Sprawdź, na ile znasz Biblię. Wszystko co musisz zrobić, to wpisać po prawej stronie nazwę księgi, w której znajdują się poniższe fakty lub zdania. Jeśli wiesz, wpisz również rozdział. Poproś rodziców, by sprawdzili twoje odpowiedzi. No i jak wypadłeś? Jeśli kiepsko, nie zniechęcaj się. Zacznij od dziś poznawać Boże Słowo. Jeśli dobrze – trzymaj tak dalej! A S Ł A I L B I B I O W I O B O Ż I L E B L T A O N B B B I B L I A A L I I B I J L L E I B B L B I B L I A P L I S Z I E P A L I A I L B I B I W A I L B I B O ! Masz samochód z silnikiem Diesla. Do którego dystrybutora podjedziesz? Którą drogą? Gdzie o tym czytamy? 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. Wykreśl z tabelki 11 razy słowo Biblia. Uważaj, bo może być zapisane: poziomo, pionowo lub wspak i niekiedy wyrazy zachodzą na siebie. Z pozostałych liter utworzy się hasło. Zapisz je. Hasło: Dawid Breuer WIADOMOŚCI Z KANCELARII KOŚCIOŁA W okresie od dnia wyboru w dniu 18 maja 2013 r. na funkcję Przewodniczącego Rady Kościoła do dnia 31 lipca 2013 r. pastor dr Mateusz Wichary podejmował następujące aktywności: • wizyta w Zborze KChB w Toruniu – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania – Toruń, dn. 19 maja 2013 r., • wygłoszenie wykładów w Zborze KECh w Szczecinie – Szczecin, dn. 24 maja 2013 r., • udział w posiedzeniu Rady Zboru KChB w Szczecinie – Szczecin, dn. 24 maja 2013 r., • wizyta w placówce w Choszcznie Zboru KChB w Gorzowie Wielkopolskim – Choszczno, dn. 24 maja 2013 r., • wygłoszenie wykładów podczas XI zjazdu studiów niestacjonarnych i Rocznego Instytutu Biblijnego roku akademickiego 2012/2013 w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie – Warszawa, dn. 25 maja 2013 r., • udział w Europejskim Forum Przywództwa 2013 (European Leadership Forum 2013) – Wisła, dn. 27-29 maja 2013 r., • wygłoszenie wykładów podczas V Konferencji Razem dla Ewangelii – Spała, dn. 30 maja – 1 czerwca 2013 r., • spotkanie z Dyrektorem Domu Opieki i Przewodniczącym Rady Domu Opieki KChB w RP – Warszawa, dn. 4 czerwca 2013 r., • spotkanie z Dyrektorem Departamentu Wyznań Religijnych oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Józefem Różańskim – Warszawa, dn. 4 czerwca 2013 r., • udział w spotkaniu roboczym z Zastępcą Dyrektora Departamentu Wyznań Religijnych oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Andrzejem Marciniakiem w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz niektórych innych ustaw – Warszawa, dn. 5 czerwca 2013 r., • udział w posiedzeniu Komitetu Organizacyjnego „Festiwalu Nadziei” (ewangeli- 36 • • • • zacja Franklina Grahama) – Warszawa, dn. 5 czerwca 2013 r., udział w posiedzeniu Prezydium Polskiej Rady Ekumenicznej – Warszawa, dn. 6 czerwca 2013 r., prowadzenie współorganizowanego z Jerzym Marcolem – Dyrektorem Biblijnego Stowarzyszenia Misyjnego – Dnia Misyjnego – Gdańsk, dn. 8 czerwca 2013 r., podpisanie aktu notarialnego Statutu Fundacji „Festiwal Nadziei” – ewangelizacja Franklina Grahama – Warszawa, dn. 12 czerwca 2013 r., przeprowadzenie egzaminu dyplomowego (licencjackiego) studentów Wyższego Baptystycznego Seminarium Teolo- • • • • 2012/2013 w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie – Warszawa, dn. 15 czerwca 2013 r., udział w uroczystości zakończenia roku akademickiego 2012/2013 w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie – Warszawa, dn. 16 czerwca 2013 r., wizyta w Zborze KChB w Otwocku – udział w pikniku – Otwock, dn. 16 czerwca 2013 r., wizyta w Zborze KChB w Gdyni – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania – Gdynia, dn. 23 czerwca 2013 r., udział w posiedzeniu Prezydium Polskiej Rady Ekumenicznej – Warszawa, dn. 24 czerwca 2013 r., 8-13.07.2013 Bielsk Podlaski 12.07.2013 Dubicze Cerkiewne gicznego w Warszawie – udział w składzie siedmiu komisji egzaminacyjnych – Warszawa, dn. 14 czerwca 2013 r., • wygłoszenie wykładów podczas XII zjazdu studiów niestacjonarnych i Rocznego Instytutu Biblijnego roku akademickiego • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • spotkanie ze zwierzchnikami kościołów ewangelicznych – Warszawa, dn. 25 czerwca 2013 r., • udział w posiedzeniu Rady Razem dla Ewangelii – Gdańsk, dn. 2 lipca 2013 r., WIADOMOŚCI Z KANCELARII KOŚCIOŁA • udział w posiedzeniu Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu Rzeczypospolitej Polskiej oraz Polskiej Rady Ekumenicznej – Warszawa, dn. 4 czerwca 2013 r., • współprowadzenie Koła Wakacyjnej Radości – Bielsk Podlaski, dn. 8-13 lipca 2013 r., • wizyta w Zborze KChB w Bielsku Podlaskim – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania oraz udział w posiedzeniu Rady Zboru – Bielsk Podlaski, dn. 10 lipca 2013 r., • wizyta w Zborze KChB w Orli – odwiedziny w domu pastora oraz pobyt w obiekcie zborowym – Orla, dn. 12 lipca 2013 r., • udział w posiedzeniu Rady Zboru KChB w Białowieży – Białowieża, dn. 13 lipca 2013 r., • udział w posiedzeniu Rady Okręgu Białostockiego KChB w RP – Narewka, dn. 13 lipca 2013 r., • wizyta w Zborze KChB w Białymstoku – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania – Białystok, dn. 14 lipca 2013 r., • prowadzenie półkolonii w Zborze KChB w Sopocie – Sopot, dn. 15-20 lipca 2013 r., • wygłoszenie wykładów podczas obozu młodzieżowego organizowanego przez Fundację Głos Ewangelii – Dymin, dn. 22-23 lipca 2013 r., • udział w posiedzeniu Komitetu Organizacyjnego „Festiwalu Nadziei” (ewangelizacja Franklina Grahama) – Warszawa, dn. 25 lipca 2013 r., •wizyta w I Zborze KChB w Warszawie – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania – Warszawa, dn. 28 lipca 2013 r., •spotkanie z Burmistrzem Miasta Cieszyna Mieczysławem Szczurkiem – Cieszyn, dn. 30 lipca 2013 r., •wizyta w Zbo12.07.2013 Orla rze KChB w Wiśle – udział w nabożeństwie i wygłoszenie kazania – Wisła, dn. 31 lipca 2013 r. W dniu 24 lipca 2013 r. odbył się w Warszawie przy ulicy Szczytnowskiej 35-39 egzamin kościelny Jarosława Korzeniowskiego, Michała Prończuka oraz egzamin, 13.07.2013 Białowieża z zakresu znajomości aktów prawnych Kościoła, prezbitera Ja• wizyta w Zborze KChB w Dubiczach Cer- nusza Zwierzchowskiego. Egzamin przekiewnych – udział w nabożeństwie i wy- prowadziła Kościelna Komisja Egzaminagłoszenie kazania – Dubicze Cerkiewne, cyjna w składzie: pastor dr Mateusz Widn. 12 lipca 2013 r., chary – Przewodniczący, prezbiter Adam • Gutsche, prezbiter Ireneusz Skoczeń. W dniach 21-22 czerwca 2013 r. i 24 lipca 2013 r. w Warszawie przy ulicy Szczytnowskiej 35-39 odbyło się odpowiednio I i II posiedzenie Rady Kościoła kadencji 2013-2017. Na posiedzeniach tych Rada Kościoła podjęła następujące uchwały: Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. o wyborze prezbitera Henryka Skrzypkowskiego na funkcję Wiceprzewodniczącego Rady Kościoła Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. o powołaniu członków Rady Nadzorczej Diakonatu Powierniczego „Betezda” Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. w sprawie egzaminu kościelnego Mariusza Bartkowskiego, Jarosława Korzeniowskiego, Michała Prończuka i Janusza Zwierzchowskiego Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. w sprawie ustalenia obowiązującej wykładni przepisu § 7 ust. 1 pkt 12 Statutu Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego w Warszawie Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. w sprawie ustalenia wysokości wynagrodzenia Przewodniczącego Rady Kościoła kadencji 2013-2017 Uchwała Rady Kościoła z dnia 22 czerwca 2013 r. w sprawie delegowania Dawida Breuer jako przedstawiciela Kościoła Chrześcijan Baptystów w Rzeczypospolitej Polskiej do Komisji Prawnej Polskiej Rady Ekumenicznej Uchwała Rady Kościoła z dnia 24 lipca 2013 r. o wpisaniu Bartosza Kaczorka jako pastora Zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów w Bielsku Podlaskim w Rejestrze Pastorów Kościoła Uchwała Rady Kościoła z dnia 24 lipca 2013 r. o wpisaniu Janusza Zwierzchowskiego do Rejestru Pastorów Kościoła Na I posiedzeniu Rady Kościoła, w dniu 22 czerwca 2013 r., ustalony został także skład Prezydium Rady Kościoła kadencji 20132017. W skład Prezydium Rady Kościoła bieżącej kadencji wchodzą: pastor dr Mateusz Wichary – Przewodniczący Rady Kościoła, prezbiter Henryk Skrzypkowski – Wiceprzewodniczący Rady Kościoła, prezbiter Ireneusz Skoczeń, pastor Mariusz Socha. SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 37 Wypełnianie Wielkiego Posłannictwa Opracował: Konstanty Wiazowski Liban – brama do arabskiego świata Pierwszy zbór baptystyczny w Libanie powstał w 1895 roku, a Konwencja Ewangelicznych Zborów Baptystycznych 60 lat później – w 1955 roku. Konwencja obecnie liczy 1600 członów w 32 zborach. Pracę baptystyczną w tym kraju prowadzą dwie niezależne, ale współdziałające ze sobą, organizacje: Konwencja i Libańskie Stowarzyszenie Edukacji i Rozwoju Społecznego (LSERS), zwane Libańskim Stowarzyszeniem Baptystycznym. Zostało ono założone w 1998 roku i koncentruje się na działalności edukacyjnej i społecznej. Odpowiada za prowadzenie takich instytucji jak Szkoła Baptystyczna w Bejrucie, Arabskie Baptystyczne Seminarium Teologiczne, Wydawnictwo „Źródło Życia” i ośrodek indywidualnego nauczania niepełnosprawnych. A Konwencja realizuje program misji i ewangelizacji. Baptyści libańscy są bramą do arabskiego świata i tam prowadzą misję. Studenci tamtejszego Seminarium pochodzą z Maroka, Tunezji, Algierii, Sudanu, Egiptu, Syrii, Jordanii i Iraku (BWA Connect, 6/2013). Egipt – chrześcijanie przeklinają arabską wiosnę Chrześcijańskie rodziny w Egipcie przeklinają tak zwaną arabską wiosnę. Odkąd wyniosła ona do władzy islamistów, wzmogła się plaga porwań młodych chrześcijanek. Przez ostatnie dwa lata odnotowano 500 takich przypadków. Młode chrześcijanki są zmuszane do przyjęcia wiary Mahometa i poślubienia muzułmanina poligamisty. Ofiary mają zazwyczaj od 13 do 17 lat. Również za reżimu Mubaraka dochodziło do podobnych incydentów, zdarzały się one jednak o wiele rzadziej. Teraz policja współpracuje wręcz z porywaczami, informuje ich na przykład, że rodzina trafiła już na ich trop. Z takich „misyjnych” porwań chrześcijanek słyną w szczególności salafici, ugrupowanie, które domaga się powrotu do pierwotnego nauczania Mahometa. To właśnie salafici są główną siłą Bractwa Muzułmańskiego, partii prezydenta Mursiego. Najważniejszym propagatorem i sponsorem salafizmu w świecie jest dziś Arabia Saudyjska (ewangelista.pl). 38 • SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 Południowy Sudan – normalizacja życia kościelnego Duro Ayanrinola, sekretarz Światowego Związku Baptystów na Afrykę i sekretarz generalny Panafrykańskiej Społeczności Baptystycznej, na spotkaniu egzekutywy Związku, powiedział :”W czasie odwiedzin Południowego Sudanu w dniach 11-14 stycznia br. odbyliśmy dwa spotkania z liderami Baptystycznej Konwencji Południowego Sudanu – w Kajokeji i Jubie, stolicy kraju Celem tej wizyty było dodanie odwagi i dzieleni się doświadczeniami. W Kajokeji znajduje się seminarium, szkoła podstawowa i szkoła średnia, w budowie jest szpital. Większość zborów odbywa swoje nabożeństwa pod drzewami. W Juba Konwencja ma dwie nieruchomości, na jednej z nich znajduje się tymczasowy budynek. Praca baptystyczna w Południowym Sudanie została zapoczątkowana w różnych obozach w czasie wojny domowej. Pastorzy tej Konwencji byli kształceni w Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Kenii i Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Ugandzie. Niektórzy z nich pracują zawodowo na swoje utrzymanie” (Baptist World, 2/2013). Łotwa – baptyści zakładają nowe zbory Kraj ten liczy około 2,3 mln mieszkańców. Ponad 60 procent z nich posługuje się językiem łotewskim, choć dość popularny jest język rosyjski. Większość mieszkańców to luteranie, potem katolicy, prawosławni i baptyści. Baptyści pojawili się tam w drugiej połowie XIX wieku, gdy w czasie duchowego przebudzenia prości ludzie zaczęli czytać Biblię. Pierwszy chrzest wierzących odbył się 9 września 1860 roku w Memel (obecnie Kłajpeda na Litwie). W czasie okupacji radzieckiej tysiące wierzących zostało zesłanych do obozów pracy, budynki skonfiskowane. Po upadku Związku Radzieckiego łotewscy baptyści odzyskali wolność, rozpoczęła się dynamiczna praca misyjna. Odzyskano seminarium, chrześcijańską rozgłośnię radiową, wydawnictwo i historyczny ośrodek kościelny w Rydze. Obecnie baptyści liczą tam 6.500 członków w 88 zborach. Realizują oni program zakładania nowych zborów. Do 2020 roku pragną założyć 100 nowych zborów. Bałtycki Instytut Pastorski przygotowuje w tym celu nowych misjonarzy. Na tym przedsięwzięciu koncentrują się wszystkie modlitwy i wysiłki. I tak Kaspar organizuje komitety misyjne w północnej części Rygi. Obecnie ma dwie grupy. Cztery małżeństwa spotykają się w domu i stanowią jedną grupę misyjną. Tego lata odbędzie się tam pierwszy chrzest. Zespół ten rozpoczął tam pracę trzy lata temu od kursu małżeńskiego, potem kursu Alfa. A Krisjanis i Tomas od 2010 roku przewodzą innej grupie domowej. Inicjatywą tą zainteresowało się wiele młodych osób. Największą trudnością jest zeświecczenie, sceptycyzm i opór tradycyjnych kościołów (ebf.org). Azerbejdżan – doniesienie o represjach Przedstawiciele Światowego Związku Baptystów przesłali różnym delegacjom narodowym Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie raport o naruszeniach w Azerbejdżanie wolności religijnej w odniesieniu do tamtejszych pastorów i zborów. Zawarte w raporcie dane zostały zgromadzone przez Chistera Daelandera (Szwecja), przewodniczącego Wydziału Wolności Religijnej Europejskiej Federacji Baptystów, który również reprezentuje Światowy Związek Baptystów przy ONZ w Genewie. Ostatnio po interwencji baptystów, dwaj pastorzy zostali zwolnieni z więzienia, a potem znowu uwięzieni i ukarani wielką sumą pieniędzy. Kara ta została anulowana, ale pastorzy ci i wielu innych są stale niepokojeni rzez władze państwowe. Raport ten zwraca również uwagę na niechęć władz na prawną rejestrację zborów (ebf.org). W Mat. 28,18-20 Jezus nakazuje całemu Kościołowi głosić ewangelię wszystkim narodom. Jak realizujemy to polecenie? Według Projektu Jozuego na świecie istnieje 16.598 grup etnicznych, do 7.165 z nich poselstwo ewangelii jeszcze nie dotarło. W 1900 roku świat w 34,5 procentach był chrześcijański, a teraz jest w 32 procentach chrześcijański. Chrześcijaństwo rocznie wzrasta o 1,2 procent, ale o tyle samo rocznie wzrasta zaludnienie świata. A zatem nasz wzrost jest bardziej biologiczny niż duchowy. Dlatego ruch zakładania zborów pragnie pomnażania zborów etnicznych. Nowo nawróceni wierzący są nauczani i przygotowywani do pozyskiwania dla ewangelii swoich najbliższych. I tak w północnych Indiach, zwanych – ze względu na niemal bezowocne wysiłki ostatnich 200 lat – „cmentarzyskiem misji chrześcijańskiej”, Bóg zapoczątkował nowy ruch, który w ciągu 20 lat doprowadził do powstania 80.000 zborów i czterech milionów ochrzczonych wierzących. Ruch ten zapoczątkował misję w czterech sąsiednich grupach etnicznych, wysyła on misjonarzy do Ameryki Południowej i na południe Azji. Inny ruch w Chinach w ciągu 12 lat doprowadził do powstania 150.000 zborów i chrztu dwóch milionów nawróconych osób. Ponad 6000 nowych zborów w ciągu siedmiu lat powstało wśród muzułmanów w osiemnastu państwach afrykańskich. Na całym świecie działa ponad 90 ruchów zakładania zborów. Bóg powołuje te inicjatywy na każdym kontynencie (Mission Frontiers, 5/2013). Ukraina – walka z dyskryminacją rodziny Rada Protestanckich Kościołów Ukrainy zwróciła się do prezydenta kraju, przewodniczącego parlamentu i kierowników frakcji parlamentarnych, z prośbą o wstrzymanie uchwalenia ustaw dyskryminujących instytucję rodziny i dopuszczających do zawierania jednopłciowych związków partnerskich. Rada zaprotestowała również wobec organizowania w Kijowie jakichkolwiek akcji promujących homoseksualizm jako normę życia. „Tym bardziej bluźnierczo w oczach ludzi wierzących wypada organizowanie parady gejów w stolicy Ukrainy ze względu na świętowanie w tych dniach 1025-lecia chrztu Rusi Kijowskiej” – piszą zwierzchnicy ewangelicznych kościołów. Członkowie Rady postanowili też zacieśnić wzajemną współpracę w zakresie służby społecznej, podtrzymywania wysokich standardów moralnych, popularyzacji prawd ewangelicznych i prowadzenia zdrowego trybu życia. Do składu Rady przyjęto jako obserwatora stowarzyszenie niezależnych ewangelicznych zborów Ukrainy, któremu przewodniczy Anatolij Kalużnyj (ecbua.info). Wzrasta ilość ateistów 50.000 ankietowanych, 40 krajów świata – na tak dużą skalę zakrojono badanie WIN/Gallup International. Pytanie było proste: Uważasz się za: osobę religijną, osobę niereligijną, zdeklarowanego ateistę. Najwyższy odsetek ateistów jest w Chinach – 47 procent. Wiara ma w Chinach skomplikowaną historię. Państwo jest głęboko sceptyczne wobec religii, którą od dawna uważa za zagrożenie dla swojej władzy. Na drugim miejscu, jeżeli chodzi o odsetek ateistów, znajduje się Japonia – niecała jedna trzecia populacji. Kraj Kwitnącej Wiśni jest ciekawym przypadkiem: powierzchowna religijność jest tam powszechna – wiele ślubów odbywa się w kościołach. Jednak faktyczne praktyki religijne nigdy nie odrodziły się po II wojnie światowej. W Arabii Saudyjskiej ateistów jest tyle co w Polsce – 5 procent. Nie jest to najwyższy odsetek, ale najwyższy wśród innych państw, gdzie ateizm jest traktowany jak przestępstwo. W Iraku czy Afganistanie do ateizmu przyznaje się mniej niż 1 procent badanych. Oprócz tych dwóch krajów, odsetek osób religijnych wynosi powyżej 90 procent również w Ghanie, Nigerii, Armenii i Fidżi. Polska jest na 19. miejscu, do bycia religijnym przyznaje się 81 procent z nas. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych jest 60 procent religijnych obywateli, w Niemczech 51 proc., a we Francji 37 proc. Z badania WIN/Gallup International wynika, że porównując lata 2005 i 2012, w 25 na 40 badanych krajów zmniejszył się odsetek osób religijnych. Najwięcej – o 23 pkt proc. – odsetek ten spadł w Wietnamie. W Polsce grupa osób religijnych zmniejszyła się o 4 pkt proc. (gazeta. pl z 24 mają br.) Nepal – od Buddy do Chrystusa Dhojri to biedny wyznawca Buddy, mieszkający w górskiej miejscowości. Trudno mu było spełniać wszystkie nakazy lamów, które miały chronić go przed złymi duchami. Kiedyś odwiedzili go dwaj chrześcijanie – jeden Nepalczyk, a drugi obcokrajowiec. Zostawili mu numer swego telefonu. Gdy dwa miesiące później zachorowała jego żona, a zabiegi lamów ani uzdrowicieli nie odniosły skutków, Dhojri skontaktował się z tymi chrześcijanami, którzy zaprosili go do Katmandu, stolicy tego kraju. Pozostał tam przez cały miesiąc, zdrowie żony poprawiło się. Chrześcijanie opowiedzieli mu o Jezusie, o którym nigdy dotąd nie słyszał. Przyjął to za prawdę, wyrzucił swoje amulety, uważając, że teraz Jezus będzie go chronił. Po przyjęciu chrztu wrócił do swojej wioski. Gdy inni mieszkańcy tej wioski zostali zaproszeni do Katmandu, aby uczyć się uprawy roli, zainteresowali się chrześcijaństwem. Po dwóch tygodniach 4 z nich uwierzyło w Jezusa, a później 5 dalszych postanowiło stać się chrześcijanami. W ich wiosce zaczęto realizować projekt dostarczenia czystej wody, budowy szkoły. A Dhojri marzy, aby w jego wsi powstał kościół i jeszcze więcej ludzi poznało Jezusa. Jego życie nadal jest trudne, ale czyta Biblię i modli się, aby Bóg pomógł mu prowadzić lepsze życie (GO,1/2013). Singapur – Światowa Konferencja Młodzieży Baptystycznej W dniach 17-21 lipca tego roku w Singapurze będzie miała miejsce Światowa Konferencja Młodzieży Baptystycznej. Zgromadzi się tam ponad 6000 osób, odbędzie się ponad 20 różnych warsztatów, będzie też wiele misyjnych możliwości. Wszyscy uczestnicy Konferencji są proszeni o wsparcie finansowe wyprawki szkolnej dla 31.000 birmańskich dzieci, znajdujących się w siedmiu obozach dla uchodźców, położonych wzdłuż granicy tajlandzkiej. Mieszkańcy tych obozów nie mają prawa szukać pracy poza tymi obozami, dlatego muszą liczyć na wsparcie z zewnątrz. Dlatego Wydział Pomocy Światowego Związku Baptystów zaproponował, aby każdy z uczestników tej Konferencji dopomógł w nabyciu przez te dzieci takich niezbędnych przyborów szkolnych jak tornister, ołówki, kredki, linijki itp. Każdy taki zestaw będzie kosztować 15 USD. Ponadto uczestnicy Konferencji będą mogli wziąć udział w innych projektach misyjnych. Jednym z nich jest współpraca z organizacją koordynującą dystrybucję żywności i środków ratujących życie. W czasie trwania Konferencji ponad 2000 wolontariuszy rozprowadzi 285.120 posiłków. Przed i po Konferencji akcja ta będzie prowadzona nie tylko w Singapurze, ale też w Indonezji, Kambodży, Tajlandii i innych azjatyckich krajach (Baptist World, 2/2013). SŁOWO PRAWDY • Numer 7-8 / lipiec – sierpień 2013 • 39 AUTORYTET KONFERENCJA PASTORSKA JESIEŃ 2013 15-17 WRZEŚNIA Pastorze, Misjonarzu, Przywódco naszego Kościoła, Co jakiś czas mamy okazję by spotkać się, wspólnie modlić, śpiewać i rozmawiać o wyzwaniach w pełnionej przez nas służbie. Mamy nadzieję, że stęskniłeś się za tymi, których przez jakiś czas nie widziałeś. Jeśli nie, skosztuj i zobacz, że dobrze jest być razem! Będzie to dla nas źródłem radości, jeśli nic nie przeszkodzi Ci w przyjeździe do Radości w niedzielę 15 września br. Rozpoczynamy wspólną kolacją o 19:00, a kończymy obiadem we wtorek. Chcemy rozmawiać o autorytecie. Miarą autorytetu są słowa Apostoła Piotra: Paście trzodę Bożą po Bożemu, z oddaniem nie jako panujący, ale wzór dla trzody (1P 5,1 – 3 ). W programie oprócz tematycznych kazań praktyczne warsztaty z budowania autorytetu, w oparciu o współczesne metody szkoleniowe dla przywódców, prowadzone przez profesjonalnego, ale i wierzącego trenera. W imieniu organizującej Konferencję Rady Kościoła, Ireneusz Skoczeń Opłaty za konferencję wahają się pomiędzy 180 a 280 złotych. Więcej informacji udziela Kancelaria Rady Kościoła: kancelaria2baptysci.pl i tel. (godz. 9.00-15.00) 22-615-50-76. i c ś o d a R w bozy dla dzieci, młodzieóżwy k e d o r ś O a: • konferencje • o pokoje dla student e• dk Oferta Ośro ra • spotkania biblijn e • miejsca noclegowe nio iow • Wczasy Se oczystości okolicznośc wa a e ur z n s in r i a y b lu W ś , • i.pl 35-39 tysc ka s w srodek.bap 12-514 o .o w n w t w y a rmacji n 35, 502-2 ul. Szcz więcej info 22 615 50 76 w. 34 i [email protected] l. e te rod e-mail: os