© Copytight by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja
Transkrypt
© Copytight by Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja
aw To ru ni u 14 (2009) oł aj a K op er ni k Desmond Steward, Mnisi wojny. Krótka historia zakonów rycerskich, przekład Monika Wyrwas-Wiśniewska, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2007, ss. 302. © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik Posługa zakonna, jako charyzmat drogi chrześcijańskiego życia, na przestrzeni dziejów przybierała bardzo zróżnicowane formy. Było to niezwykłe bogactwo odczytywania ciągle tego samego przesłania Ewangelii, często dostosowane do okoliczności, czasu oraz miejsca. Szczególnym przejawem życia zakonnego były i są nadal zakony rycerskie. Powołały one w specyficznych okolicznościach, które zrodziły swoiste dzieci w ich posłudze społecznej. Na przestrzeni dziejów i one prezentowały wielość form. Zresztą jest to specyficzne rozumienie życia zakonnego, zazwyczaj ubogacone posługą mieczem, choć ta ostatnia raczej miała formy dalekie od stricte militarnych działań. Całość książki otwiera spis treści (s. 7–8), słowo wstępne napisał Fra Matthew Fetting, wówczas wielki przeor Anglii, a dziś wielki mistrz Zakonu Maltańskiego (s. 9), podziękowania (s. 10) i słowo od autora (s. 11), spis ilustracji (s. 13–16) i spis map (s. 17) Wprowadzenie ma jeden podtytuł Mnisi wojny (s. 19–22). Warto już tutaj zauważyć, że niezależnie od podziału na części całość ma 17 podtytułów. Część druga nosi tytuł Łacińska Syria 1099–1291 (s. 23–75). Przedstawiono tu rodzenie się nowej formy czy drogi powołania chrześcijańskiego. Wręcz symbolicznym znakiem był bastion, jaki stanowiła Jerozolima. Tutaj wskazano także na Armagedon. Krucjata bałtycka 1200–1560 to tytuł trzeciej części (s. 79–115). W tym czasie i z tej przyczyny powstało Ordensland (państwo zakonne), które miało specyficzną armię i rzeczywistość terytorialną. Finałem jednak było pozbawienie krzyżowców ich misji na tym terenie. Kolejna część opatrzona została tytułem Rekonkwista 1158–1493 (s. 117–166). Najpierw wyjaśniono, co kryje się pod tym terminem. Wskazano także na wielkie postępy w tej dziedzinie. Ważnym jest przywołanie królów i mistrzów tego okresu. TEOLOGIA_14_2009.indb 231 2010-11-04 11:24:20 Część piąta nosi tytuł Adaptacja 1291–1522 (s. 167–214). Przedstawiono najpierw nową sytuację i upadek zakonu templariuszy. W ten nurt wpisuje się wyspa Rodos i rycerze-żeglarze. Zaprezentowano także trzy słynne oblężenia. Bitwa o Morze Śródziemne 1523–1571 to tytuł szóstej części studium D. Sewarde (s. 215–234). Faktycznie to tylko refleksja wokół bitwy o Morze Śródziemne. W części siódmej ukazano temat Barokowi paladyni 1571–1789 (s. 235–250). Przetrwanie – wbrew wszelkim przeciwnościom 1789–2005 (s. 251–265) to część ostatnia. Z kolei zamieszczono aneksy „Zakony św. Jana” (s. 267–275). Składa się na nie zaprezentowanie Zakonu Maltańskiego w Polsce, wielki przeorat Anglii i czcigodny zakon św. Jana. Publikacja zawiera Słowniczek (s. 276–277), wykaz skrótów (s. 278), przypisy (s. 279–293) i bibliografię (s. 294–301). Dobrze stało się, że w tłumaczeniu na język polski ukazała się bardzo popularna i ceniona praca D. Steward. Jest to interesująca analiza fenomenu zakonów rycerskich, zwłaszcza w niektórych nurtach i tradycjach. „Tytuł książki podkreśla fakt, że zakony rycerskie, choć zrzeszające ludzi świeckich, pozostawały w swej istocie zgromadzeniami duchownymi. Kawalerowie maltańscy nie prowadzą wojen z wrogami Chrystusa, ale ich inspiracją pozostaje błogosławiony Gerard, który w 1099 roku założył ten wielki zakon szpitalniczy, by służył on »Naszym Panom Chorym«” (s. 9). W przeszłości jednak chętnie chwytali, za broń, choć z bardzo szlachetnych pobudek. To słynne „tuitio fidei et obsequium pauperum”. Praca ta omawia też inne zakony rycerskie, co niewątpliwie jest jej zaletą. Czasem widoczne preferencje wynikają najprawdopodobniej z merytorycznych elementów czy nagromadzenia historii. Historie bowiem ich są bardzo zróżnicowane, a także ich aktualny stan faktyczny i prawny. Natomiast ich dynamiczne zestawienie pozwala jeszcze pełniej i lepiej rozeznać ich specyfikę oraz charyzmaty. Zatem obok Zakonu Maltańskiego „powstały rzecz jasna i inne zakony rycerskie wyznające podobne idee, a niektóre z nich istnieją jeszcze do dziś. Autor mówi również o nich, śledząc ich dzieje od powstania po dzień dzisiejszy. Pomimo szczegółowych badań ta fascynująca i świetnie skomponowana książka została napisana z myślą raczej o szerokiej rzeszy czytelników niż uczonych. Polecam ją z całego serca” pisze aktualny Książę i Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego Matthew Festing (s. 9). Płaszczyzna badań naukowych pozostaje tutaj oczywiście nadal w pełni otwarta i oczekująca na badaczy. Warto zauważyć, że „niniejsza książka, po raz pierwszy opublikowana w 1972 roku, stanowi pierwszą od osiemnastego wieku wyczerpującą monografię poświęconą historii zakonów rycerskich – templariuszy, szpitalików u Recenzje © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni 232 TEOLOGIA_14_2009.indb 232 2010-11-04 11:24:20 © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni (kawalerów maltańskich), Krzyżaków, zakonów hiszpańskich, portugalskich i włoskich – od chwili ich powstania do czasów współczesnych. Inne monografie zajmują się wyłącznie okresem średniowiecza” (s. 10). Dla polskiego czytelnika szczególnie interesujące są informacje o trzech pierwszych zakonach. W naszą historię szczególnie wpisali się maltańczycy i Krzyżacy. Oto ta głośna i popularna zarazem książka Desmonda Sewarda ukazuje liczne fascynujące historie, odtwarzając w formie bardzo ciekawej takie opowieści jak oblężenie Rodos czy Malty oraz zakończenie istnienia i działania templariuszy przez inkwizycję. Tutaj jednak sprawa nie jest tak prosta, zwłaszcza że ujawnione ostatnio dokumenty rzucają tutaj pewne światło co do przebiegu zdarzeń, ale rzecz wymaga jeszcze badań. Zdaniem innego oceniającego: „Oto wprowadzenie do historii zakonów rycerskich, pierwsza przekrojowa praca poświęcona tym zakonom, jaka powstała od początku osiemnastego wieku. Koncentruje się ona głównie na czasach poprzedzającym kontrreformację, kiedy członkowie zgromadzeń tego typu byli prawdziwi mnisi-rycerze” (okładka, s. 2). Choć niezbyt obszerny, ale ciekawy jest zestaw bibliograficzny. Podzielono go na: 1. Bullaria, roczniki, reguły, statuty, kroniki, dokumenty i współczesne historię zakonów; 2. Inne źródła współczesne; 3. Późniejsze źródła i monografie zakonów. Przywołano podstawowe pozycje, z których niewiele zostało przełożonych na język polski. Szkoda, że w opracowaniu o takim charakterze nie zamieszczono odpowiednich indeksów, a zwłaszcza nazwisk i miejsc geograficznych. Zawsze tego typu zestawienie jest pomocne w lekturze prac o charakterze historycznym. Z kart prezentowanej książki tchnie generalnie duch szacunku dla całej specyfiki zakonów rycerskich. Przecież to niezwykłe bogactwo wywodzące się z duchowości chrześcijańskiej. „Wszystkie zakony ożywiało to samo powołanie, czy to nad brzegami Jordanu czy Tagu, nad Morzem Śródziemnym czy Morzem Bałtyckim. Wprawdzie Biblia twierdzi, że kto mieczem wojuje, ten od miecza zginie, ale rycerze zakonni uważali siebie za żołnierzy Chrystusa, za »<mnichów wojny«” (s. 22). Specyficzne odczucia budzą uwagi o Krzyżakach. Niestety, w Polsce podejście do nich obciążone jest wieloma treściami chyba zbyt jednostronnymi, m.in. za sprawą Henryka Sienkiewicza i całej propagandy antygermańskiej oraz antyniemieckiej. Nie chodzi o to, aby osłabiać ich działania, zwłaszcza wobec rdzennej ludności dzisiejszej Warmii i ziem ościennych. Bezsporne jest posługiwanie się w ewangelizacji metodami dalekimi od Ewangelii. Jednak wpisanie ich w wielką rodzinę rycerzy zakonnych stawia nowe akcenty i wyzwala inne emocje. Książka D. Stewarda czyni przybliża czytelnikom rzeczywistość zakonów rycerskichą, choć nie stroni czasem od dziwnych informacji. Nie można jednak 233 u Recenzje TEOLOGIA_14_2009.indb 233 2010-11-04 11:24:20 Recenzje To ru ni przez ich jednostkowy pryzmat postrzegać całego wyrazu wiary oraz kultury. Być może bardziej realne staną się także istniejące dziś zakony rycerskie, a zwłaszcza joannici. Ich wkład historyczny oraz współczesna działalność budzą nadal duży szacunek i uznanie społeczności kościelnej oraz międzynarodowej. To piękna karta posługi w duchu tuitio fidei et obsequium pauperum. Zawołanie to pozostaje bowiem nadal jednoznacznym wskazaniem dla Zakonu maltańskiego i zarazem działaniem. W wierności temu zawołaniu należy upatrywać przyszłość tego starożytnego Zakonu. u 234 op er ni k aw Bp Andrzej F. Dziuba te tu M ik oł aj a K Andrzej Bohdanowicz, Integrująca rola miłości w małżeństwie. Studium na podstawie myśli fenomenologicznej Dietricha von Hildebranda, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Poznań 2007, ss. 254. © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy Człowiek ze swej natury jest m.in. istotą relacyjną. Jednak te relacje międzyludzkie mogą przybierać bardzo zróżnicowane. Człowieka postrzega się wręcz m.in. jako istotę relacyjną, ale ograniczając się do samej relacji z pominięciem osób. Jest to zaprzeczenie istotowości ludzkich relacji. Jest to bowiem jeden z jej konstytutywnych elementów istotowych, a nie tylko działaniowych. Szczególnym wyrazem relacji jest małżeństwo, owa wyjątkowa rzeczywistość dwojga ludzi różnej płci. Jest ona wpisana w samą naturę człowieka oraz chciana przez samego Stwórcę. W tej relacji szczególne miejsce zajmuje miłość. Tej problematyce poświęca swe studium ks. prof. dr hab. Andrzej Bohdanowicz. Jest on samodzielnym pracownikiem naukowym na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz autorem wielu prac z zakresu teologii moralnej. Jednocześnie jest proboszczem w Opatówku koło Nekli w archidiecezji gnieźnieńskiej. Studium poświęcone jest myśli Dietricha von Hildebranda. Zasadniczo „w filozofii, jak zauważa ks. prof. A. Siemianowski, liczy się tylko dzieło, idee, a nie życie i osobowość filozofa. Lecz w przypadku Hildebranda warto mu się przyjrzeć także jako człowiekowi. Życie jego jest interesujące ze względu na dziwny splot darów i przywilejów, jak i przeciwności losu”. Urodzony we Florencji 12.10.1889 r., zapewne pod wpływem przyjaźni z Maxem Schellerem w 1914 r. nawrócił się na katolicyzm. Od tej pory pogłębił swoją wiarę i prowadził intensywne życie duchowe. W myśli filozoficznej wiele zaczerpnął z Koła Getyńskiego. W 1912 r. obronił pracę doktorską u Edmunda Husserla, a habilitował się w roku akademickim 1918/19 w Monachium i tam podjął pracę. Dnia 12 marca 1933 r. został przez reżim nazistowski wydalo- TEOLOGIA_14_2009.indb 234 2010-11-04 11:24:20 © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni ny z uczelni, wyemigrował do Włoch, pracę zaś podjął w Wiedniu. Już w 1938 r. przez Szwajcarię, Francję, Hiszpanię, Portugalię i Brazylię dotarł do USA, a tam od 1941 r. wykładał w jezuickim Fordham-University w Nowym Jorku. Zmarł 26 stycznia 1977 r. w New Rochelle. Całość studium otwiera motto z Jeana Leclercqa (s. 5). Następnie, po dość obszernym wstępie (s. 7–22), całość książki podzielona została na siedem rozdziałów. Te zaś z kolei jeszcze na mniejsze fragmenty. Rozdział pierwszy opatrzno tytułem Rola założeń aksjologicznych etyki Hildebranda w uchwyceniu fenomenu miłości (s. 23–50). Wskazano najpierw na założenia teoriopoznawcze, akcentując intuicyjny oraz intencjonalny charakter poznania filozoficznego, a także poznanie aprioryczne. Natomiast kategoria doniosłości wskazuje na to, co samo w sobie wartościowe, subiektywnie zadowalające oraz obiektywnie dobre dla osoby. Adekwatna odpowiedź na wartość w małżeńskiej relacji mężczyzny i kobiety to tytuł kolejnego rozdziału (s. 51–69). Ta odpowiedź musi spełniać określone warunki. Wskazano na rolę rozumu, woli i serca. Jednak ostatecznie tylko miłość jest najwłaściwszą odpowiedzią małżonków na wartość. Trzeci rozdział omawianego studium koncentruje się na temacie Rozwój miłości małżeńskiej na płaszczyźnie naturalnej (s. 70–82). Ma ona swe podstawy fizyczne i duchowe w całym procesie jej rodzenia się. Jest ona podstawą wspólnoty „Ja – Ty”. Przeanalizowano tutaj także sam akt zawarcia związku małżeńskiego. W kolejnym rozdziale A. Bohdanowicz podejmuje zagadnienie Wyniesienie miłości małżeńskiej na płaszczyźnie nadprzyrodzonej (s. 83–100). Tutaj szczególnego znaczenia nabiera sakramentalne przeobrażenie miłości małżeńskiej. To właśnie intymna więź małżonków z Chrystusem staje się drogą ich uświęcenia. Sama zaś miłość małżeńska jawi się jako niezwykle dynamiczna rzeczywistość. Wartość miłości w życiu wspólnoty małżeńskiej to stosunkowo obszerny kolejny blok proponowanej refleksji (s. 101–147). Tylko miłość jest fundamentem zjednoczenia wymiaru zmysłowego i duchowego. Miłość małżeńska, w swym pełnym wyrazie, skierowana jest ku dobru całej osoby i ona jest podstawą trwałej więzi małżonków. Szósty rozdział analizuje kwestię Miłości małżeńskiej jako zadania (s. 148–169). Mieści się w tym stała gotowość małżonków do przemiany oraz troska o czystość. Ważna jest ochrona i pielęgnowanie miłości – mistyka codzienności. Ostatni rozdział nosi tytuł Próba oceny koncepcji miłości małżeńskiej w ujęciu Dietricha von Hildebranda (s. 170–235). Najpierw ukazano przemyślenia D. Hildebranda w kwestiach miłości na tle przedsoborowej nauki teologów katolickich i Magisterium Kościoła. Elementy unifikującej koncepcji takiej miłości można odnaleźć w Gaudium et spes oraz w posoborowym nauczaniu Kościoła. 235 u Recenzje TEOLOGIA_14_2009.indb 235 2010-11-04 11:24:20 Ostatecznie miłość małżeńska ukazuje się jako zjednoczenie na płaszczyźnie serc, ducha i ciała. Należy na nią patrzeć w kategoriach wartości i daru. Nie można wreszcie pominąć ponadkreacyjnej wartości i znaczenia małżeństwa oraz otwarcia miłości małżeńskiej na transcendencję. Merytorycznie książkę zamyka zakończenie (s. 236–241). Z kolei dodano jeszcze bibliografię (s. 242–249), która podzielona została na: I. Dokumenty Kościoła; II. Źródła; III. Opracowania; IV. Literatura pomocnicza. Ważnym uzupełnieniem jest streszczenie w języku angielskim dokonane przez P. Sobkowiaka (s. 250–252) i schematyczny spis treści (s. 253–254). Dietrich von Hildebrand staje jako niezwykła postać współczesnej myśli filozoficznej i teologicznej. Te dwie dyscypliny spotykają się twórczo w analizie zagadnienia miłości małżeńskiej. Oczywiście spotkanie to dokonuje się na podstawie myśli fenomenologicznej. Jest to zatem specyficzne narzędzie filozoficzne z powodzeniem zastosowane przez prezentowanego uczonego. Ten niemiecki myśliciel i filozof stał się pewnym symbolem zatroskania o Kościół, zwłaszcza w zakresie jego odpowiedzialności za małżeństwo i rodzinę. Jego przemyślenia i publikacje stały się nowym impulsem w spojrzeniu na małżeństwo. Jego pytania o cele i sens tej wspólnoty, a raczej komunii nadały nowe tory eklezjalnym przemyśleniom oraz propozycjom teologicznym. W konsekwencji stał się ważnym propagatorem bardziej pogłębionej wizji małżeństwa, która pełniej dotyka jego istoty oraz funkcji. Analiza miłości małżeńskiej w wydaniu Dietricha von Hildebranda jest także wyjątkowym i zarazem twórczym wkładem w rozwój myśli ludzkiej w tej problematyce. Jest jednocześnie cennym wkładem w teologiczne rozeznanie tego zagadnienia, wręcz oczekiwanym, oraz do pewnego stopnia przeczuwanym. Stało się to ostatecznie niezwykle ważnym wkładem w nauczanie Kościoła, zwłaszcza co do sensu i celu małżeństwa. Warto przytoczyć słowa autora: „Pozostaje wierzyć, iż przedstawione treści, ich krytyczna ocena oraz wnioski wyciągnięte z analizy tekstów Hildebranda dotyczących miłości małżeńskiej pomogą na nowo spojrzeć na miłość. Jeśli dodatkowo lektura niniejszego studium zachęci czytelnika, szczególnie zaś małżonków chrześcijańskich, do podjęcia wysiłku odpowiadania na dar miłości w dojrzały, właściwy sposób, to może za jakiś czas będziemy świadkami, iż droga do świętości małżonków będzie prowadzić poprzez małżeństwo” (s. 22). Prezentowane zatem opracowanie zdaje się mieć także charakter duszpasterski. Zresztą sama problematyka nie może być widziana tylko jako teoria. Miłość małżeńska pozostaje znamieniem życia dwojga ludzi, owych Ja i Ty. Jednak prowadzone badania mają raczej charakter naukowych poszukiwań, i taki jest ich język oraz styl, zarówno w płaszczyźnie syntezy, jak i analizy. Niestety autor nie wykazał się starannością, gdyiudzie o elementy bibliograficzne. Występują skróty, które nie mają wyjaśnień. Trudno rozeznać u Recenzje © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni 236 TEOLOGIA_14_2009.indb 236 2010-11-04 11:24:20 Bp Andrzej F. Dziuba © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni zasady stosowania „tamże” czy bezpośredniego powoływania się na to samo opracowanie. Brak w wykazie niektórych dokumentów Kościoła. Stosuje się różne opisy tych samych czasopism, a czasem brak niektórych elementów. Brak konsekwencji w podawaniu tłumaczy oraz numeracji stron w dziełach z których występują tylko fragmenty. Dziwne jest zaszeregowanie bibliograficzne „anonimowa recenzja” (s. 181, 245). Dokonane zestawienie bibliograficzne daje pewien obraz bazy źródłowej oraz literatury. Jednocześnie uderza liczba opracowań. Nie wiadomo, dlaczego znalazła się wśród nich praca A. Sobczaka. Dobrze, że autor wyjaśnił zaszeregowanie pism D. von Hildebranda do źródeł (s. 17). Uderza znaczna już liczba przekładów dzieł D. von Hildebranda na język polski oraz opracowań w postaci zwartych studiów lub artykułów. Niestety, w szerokich kręgach pozostaje nadal postacią raczej mało znaną. Dość liczne i zarazem obszerne przypisy są cennymi uzupełnieniami treści. Niejednokrotnie wyjaśniają one ogólne lub szczegółowe informacje czy kwestie z bezpośredniej narracji. Także cytuje się w nich liczne fragmenty różnych wypowiedzi, w tym wypowiedzi samego D. von Hildebranda. Z kart prezentowanego studium tchnie wielki dorobek D. von Hildebranda. Jest to dorobek nadal mało znany i budzący mimo wszystko skromne zainteresowania. Z drugiej strony widać jednak jego pewien wpływ na kształtowanie się współczesnego spojrzenia na miłość małżeńską, choćby w przepowiadaniu Kościoła katolickiego. Pozostaje on wierny zakreślonemu w rozprawie tematowi. Zauważa integrując rolę miłości małżeńskiej. Wydaje się, że pokazał to nie tylko w swoich licznych pracach, ale także w życiu. Prezentowane opracowanie jest ożywczym tchnieniem odpowiedzialności Kościoła za życie małżeńskie oraz rodzinne. Dietrich von Hildebrand jest tego znakomitym wyrazem, tym cenniejszym, i dla niektórych może bardziej autentycznym i zarazem przekonującym, bo formułowanym przez świeckiego autora. Jest to ważne przesłanie, zwłaszcza w kontekście współczesnych poszukiwań w problematyce małżeństwa. 237 u Recenzje Bernhard Haring, Un redentorista felice, á cura di Martin McKeever, Editiones Academiae Alfonsianae, Roma 2008, ss. 126. Teologia moralna pozostaje szczególnie ważnym działem nauk teologicznych. Jej odniesienie do życia człowieka, zarówno w jego przejawach indywidualnych, jak i społecznych czyni z niej wyjątkowo wrażliwy ogląd TEOLOGIA_14_2009.indb 237 2010-11-04 11:24:20 rzeczywistości. Zresztą musi ona być wrażliwa na wszystkie wyrazy życia, te wewnętrzne i zewnętrzne. W posłudze tej dyscyplinie powstaje bardzo wielu wybitnych teologów. Z odległej przeszłości można wymienić np. św. Alfonsa Marię Liguoriego, P. Collete, B. H. Merkelbacha czy D. Prummera oraz z ostatnich dziesiątków lat, np. J. Fuchsa, A. Gunthera, J. M. Auberta czy E. Chiavacciego. Wśród moralistów drugiej polowy XX wieku szczególne miejsce zajmuje redemptorysta Bernard Haring (1912–1998). Z okazji 10 rocznicy śmierci Akademia Alfonsjańska w Rzymie opublikowała specjalne wydawnictwo wspomnieniowe, które otwiera schematyczny spis treści (s. 5). Merytorycznie wprowadza pióro Josepha Tobina, przełożonego generalnego redemptorystów (s. 7). Następnie zamieszczono dedykację autorstwa Edmunda Hippa, przełożonego prowincjalnego z Monachium (s. 9). Wreszcie szersze uwagi zawiera wstęp Martina McKeevera, redaktora odpowiedzialnego za prezentowane wydawnictwo i aktualnego prezydenta Akademii (s. 11–13). Podstawowy blok tematyczny składa się z pięciu tekstów. Otwiera wspomnienie Haring w Bottinger przygotowane przez Erwin Teufel, byłego prezydenta Baden-Wurttemberg (s. 17–27). Z kolei Augustyn Schmid podjął temat Haring w Gars – uczeń B. Haringa i wydawca „Teologie der Gegenwart” (s. 29–43). Były rektor Akademii Alfonsjańskiej i profesor tej uczelni Bruno Hidber omówił Haring w Rzymie (s. 45–71), a Raphael Gallagher z tejże Akademii oraz były prowincjał z Dublina zaprezentował Haring w Soborze Watykańskim II (s. 73–91). Szczególnie ważnym elementem tego obrazu jest tekst samego B. Haringa Moje życie jako redemptorysty (s. 93–111). Na zakończenie zamieszczono jeszcze wybór bibliografii pism B. Haringa przygotowany przez Adama Owczarskiego (s. 113–126). Z kart książki poznajemy skrótowy obraz życia i działalności o. Bernharda Haringa. Wskazano w nim na wiele interesujących szczegółów, zarówno z okresu niemieckiego, jak i rzymskiego i ponownie niemieckiego. Tworzy to pewną zwartą całości długich lat życia niemieckiego redemptorysty. Wskazanie na okres niemiecki jest interesującą prezentację środowiska rodzinnego, studiów oraz zakonnego. Tam kształtowały się pewne ideały oraz wzorce osobowościowe. Tam zapewne można doszukiwać się fundamentów dla pewnych późniejszych wyborów i postaw. Szczególnie ważny jest jednak trwający w latach 1950–1988 czas pracy w Akademii Alfonsjańskiej. Tym bardziej że to m.in. okres Soboru Watykańskiego II i zapoczątkowania całej odnowy Kościoła, owego aggiornamento zaleconego już przez bł. Jana XXIII. Podczas Vaticanum II o. prof. B. Haring pełnił funkcje „peritusa”. Dobrze, że w książce nie pominięto także trudnych momentów, kontrowersyjnych poszukiwań czy dyskusji wokół nauczania prof. B. Haringa. Te u Recenzje © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni 238 TEOLOGIA_14_2009.indb 238 2010-11-04 11:24:20 Bp Andrzej F. Dziuba © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni pytania on sam już wielokrotnie wyjaśniał m.in. w Fede, storia, morale, Internista di Gianni Licheri, Roma 1989; V. Salvoldi Una fede si racconta. Colloquia con Padre Haring, Padova 1989. Wzruszająca jest jego opowieść o własnym życiu. Padają tam ważne słowa: „Po 60 latach profesji w tej rodzinie zakonnej mogę określić siebie »szczęśliwy redemptorysta«” (s. 96). Autor, po wprowadzeniu autobiograficznym, dalszej części nadaje tytuł Charyzmat i wolność ducha. Kolejno wskazuje tutaj na: 1. Charyzmat wolności; 2. Święty Alfons i charyzmat wolności ducha; 3. Niektóre przykłady wolności ducha u św. Alfonsa; 4. Wolność ducha w świętych naszego Zgromadzenia; 5. Moje doświadczenie ducha wolności w Zgromadzeniu. Interesujące jest zestawienie bibliograficzne, które zawiera 117 tytułów pierwszych edycji publikacji książkowych autorstwa B. Haringa w językach oryginalnych. Najsłynniejsze z nich to La Legge di Cristo i Liberi e fedeli in Cristo (podano tytuły w języku włoskim, gdyż pierwsza z nich poszerzona o inne teksty nosi tytuł Nauka Chrystusa, a druga niestety nie została dotąd przełożona na język polski). Wartościowym uzupełnieniem książki są także zamieszczone reprodukcje fotograficzne, a wśród nich z Warszawy z 1973 r. Ojciec prof. Bernhard Haring na stałe wszedł do światowego dziedzictwa teologii moralnej, tak przez wszechstronną dydaktykę, nie tylko w Akademii Alfonsjańskiej, ale zwłaszcza poprzez swoje liczne publikacje książkowe i artykuły oraz wywiady i konferencje. Ponad 300 tłumaczeń jego książek sprawiło, że jego dorobek jest przełożony na większość współczesnych języków. Tym samym stały się one wielokrotnie narzędziem dla młodej generacji teologów moralistów, zarówno wykładowców, jak i studentów. Jest to niezwykle przekonująca publikacja o o. B. Haringu. Autentyzm poszczególnych relacji, wsparty osobistymi więzami oraz współpracą, umożliwoa wskazanie niepowtarzalnych wątków. Jednocześnie wyraźnie wybrzmiewają obiektywne fakty i ludzie, które wpisane są w życie i działalność niemieckiego redemptorysty. 239 u Recenzje Kard. Zenon Grocholewski, La legge naturale nella dottrina della Chiesa, „Consult”, Roma 2008, ss. 68. Pozostając w nurcie refleksji nad wartościami, jakie Kościół coraz dokładniej precyzuje w kontekście aktualnych przemian kulturowych, a podjętej już w publikacji La filosofia del diritto di Giovanni Paolo II (Roma 2002), kardynał Z. Grocholewski tym razem schodzi do ontologicznej podstawy wszystkich war- TEOLOGIA_14_2009.indb 239 2010-11-04 11:24:20 tości, jakie stanowi prawo naturalne zawarte w naturze człowieka, a tym samym będące wielkim dziedzictwem ludzkiej mądrości. Jako podstawowa wartość w porządku naturalnym może ono służyć za platformę dialogu międzykulturowego. Wobec wyzwań współczesności coraz mocniej dochodzi do świadomości społeczeństw podstawowa wartość prawa naturalnego jako możliwa płaszczyzna wspólnego osiągania prawdy. Ma to ogromne znaczenie we współczesnym pluralizmie kulturowym oznaczonym kryzysem metafizyki, często powodującym blokadę umysłu i woli w szukaniu obiektywnego porządku moralnego. Kościół, będąc nośnikiem także wartości kulturowych, znajduje się pośród różnych czynników kultur, które zmieniają również myślenie i postępowanie wierzących. Pluralizm kulturowy nie wywoła większych problemów, dopóki nie będzie dotyczyć zachowań ludzkich, a konkretniej mówiąc – etyki. I w tym właśnie kontekście Autor publikacji omawia dość szeroko uprzywilejowaną wartość prawa naturalnego w doktrynie Kościoła. Na planie zubożonego dziś myślenia metafizycznego kardynał stara się ukazać rolę Kościoła katolickiego jako szczególnego miejsca, w którym jasno mówi się o prawie naturalnym jako podstawie obrony wartości prawdziwie humanistycznych (Il mondo di un pensiero metafisicamente debole). Kryzys myślenia metafizycznego prowadzi do dwojakiego niebezpieczeństwa w zakresie prawa naturalnego: 1) w przypadku wierzącego, pomijając porządek naturalny, istnieje ryzyko kierowania się moralnością o charakterze fideistycznym; 2) niezależnie od przekonań religijnych, nie licząc się z prawem naturalnym, zwłaszcza na płaszczyźnie prawodawstwa, istnieje niebezpieczeństwo wyłącznego oparcia się na przyzwoleniu społecznym, co utrudnia respektowanie wspólnych dla wszystkich zasad etycznych. Dlatego niezależnie od opcji religijnych i wyznaniowych, a mając na uwadze jedynie dobro osoby ludzkiej, należy uznać prawa człowieka przed prawem stanowionym, a tym samym przed prawami jakiejkolwiek konstytucji. Człowiek bowiem jest naturalnym podmiotem praw przed jakąkolwiek Konstytucją. Wszystkie zaś prawa ustawodawcze powinny się dostosować do podstawowego prawa naturalnego (s. 19–20). Istotna wartość prawa naturalnego, a więc logicznie wypływające z niego również naturalne prawa i obowiązki człowieka, nie ma swojej genezy w myśleniu katolickim, ale wypływa z wrodzonego człowiekowi dążenia do prawdy i dobra. Stąd też stanowi ono naturalną zasadę inspiracji każdego człowieka. Nie będąc prawem pisanym jest ono w szczególny sposób „wpisane w duszę każdego człowieka” (Leon XIII, Enc. Libertas praestantissimum, w: DS, n. 3247), i jako takie odpowiada jego najgłębszym wyzwaniom, „uprzedza jakiekolwiek prawo pozytywne, określając prawa człowieka i nakazy etyczne, które należy przestrzegać” (zob. s. 21). Wierzącym nauka o prawie naturalnym jest przedstawiona w Piśmie Świętym, które mówi, że odwieczne prawo Boże objawia się człowiekowi na u Recenzje © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni 240 TEOLOGIA_14_2009.indb 240 2010-11-04 11:24:20 © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni dwóch drogach: poprzez dzieła stworzone (Rz 1, 18–21), w których jest „odbite” światło prawa naturalnego; a następnie w osobie Jezusa Chrystusa, będącego „nowym Prawem” (1 Kor 6–7). Nauka objawiona o prawie naturalnym jest systematycznie przekazywana przez tradycję Kościoła i jego nauczanie magisterialne. Jest ono interpretowane jako „znamię” Boga i Jego „odwieczne prawo” wyciśnięte w sumieniu człowieka. Stąd też prawo naturalne stanowi część moralności chrześcijańskiej. W minionej historii Kościoła pojęcie prawa naturalnego zostało odnowione, gdy mimo podziałów wyznaniowych w XVI w. rozumiano konieczność respektowania podstawowych postaw moralnych, a także wzmocnione przez odkrycie nowego świata amerykańskiego. Wtedy trzeba było odpowiedzieć, czy nowe ludy nienależące do świata chrześcijańskiego mają prawa? Pozytywna dla nich odpowiedź była zawarta w naturalnym prawie każdego człowieka. Dziś zachodzi również potrzeba potwierdzenia tej doktryny, która jest często ukazywana jako „konfesyjna”, a przez to oskarżana jako „nietolerancyjna” wobec innych (s. 24). Dlatego trzeba podkreślić, że właśnie odrzucenie prawa naturalnego jest postępowaniem typu ideologicznego i kreowaniem nietolerancji (s. 24). Dla niewierzących potwierdzeniem głosu tradycji chrześcijańskiej w tej materii jest filozofia grecka, począwszy od Arystotelesa, który mówi: „Sprawiedliwość przyrodzona – wszędzie ma ten sam walor. To, co naturalne jest niezmienne. Sprawiedliwość stanowiona – jest zmienna, opiera się na umowie” (Arystoteles, Etyka Nikomachejska, ks. V), po Cycerona: „Istnieje rzeczywiście prawdziwe prawo: prawo prawego rozumu; zgodne z naturą, które znajduje się we wszystkich ludziach; jest niezmienne i wieczne; nakazując, wzywa nas do wypełnienia powinności, a zakazując, powstrzymuje od występków. [...]. Prawo to nie może być ani zmienione przez inne; uchylone w jakiejś swej części, ani zniesione całkowicie” (Cyceron, De republica, 3, 22, 33; por. KKK, n. 1956). Dziś zachodzi konieczność współdziałania na płaszczyźnie prawa naturalnego z innymi religiami, wyznaniami i kulturami, ale jest to możliwe pod warunkiem respektowania przez wszystkich owego „prawego rozumu”, „czyli – jak mawiali starożytni – orthos lógos, recta ratio” (por. Jan Paweł II, Enc. Fides et ratio, n. 4). W doktrynie Kościoła są podkreślane trzy podstawowe cechy prawa naturalnego: powszechność, niezmienność i jego poznawalność. Temu prawu są podporządkowani wszyscy ludzie, którzy respektując je, kształtują prawdziwą wspólnotę osobową. Pomimo że owa wspólnota jest często rozrywana przez różnice kulturowe, nie można zapominać, że w naturze człowieka istnieje jakiś pierwiastek transcendentny w stosunku do kultur i on decyduje o właściwej mierze godności człowieka (s. 34; por. Jan Paweł II, Enc. Veritatis splendor, n. 53). To prawo naturalne, nawet poza Objawieniem, może być odczytane, a jego normy realizowane (por. Rz 2,14–15; Dz 17, 22 nn.). 241 u Recenzje TEOLOGIA_14_2009.indb 241 2010-11-04 11:24:20 Recenzje Ks. Czesław Rychlicki © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni Obecna epoka jest naznaczona widocznymi sprzecznościami w życiu praktycznym. Z jednej strony spotykamy się z jednoznacznie sformułowaną koncepcją praw człowieka, które – jako prawa osobowe – są wcześniejsze od prawodawstwa pozytywnego. W Powszechnej deklaracji praw człowieka (ONZ, 1948) została wyrażona świadomość, że prawa te należą do natury człowieka i jako takie muszą być uznawane. Jednakże w praktyce życia współczesnego, przy indywidualistycznym interpretowaniu wolności, rozumienie prawa naturalnego jest osłabione, a nawet ignorowane. Powoduje to chaos, w jakim trudno jest już mówić o prawie „wypisanym w sercu”, bo ostateczną instancją moralną niejednokrotnie jednostka ustala siebie samą. Świadomy zadania dążenia do prawdy i odpowiedzialności za dobro każdego człowieka Kościół w swoim nauczaniu odwołuje się do prawa naturalnego jako podstawy humanizmu chrześcijańskiego i postępuje tak nie tylko kierowany prawem Ewangelii, ale czyni to „w poczuciu bezinteresownej służby dla prawdy o człowieku i wspólnym dobru społeczności cywilnej” (por. Kongr. Doktryny Wiary, Nota objaśniająca niektóre problemy związane z zadaniem i postępowaniem katolików w życiu politycznym, 24. 11. 2002, n 5, w: AAS 96 /2004, 359–370; por. tekst omawiany, s. 41–55). Dobro każdej jednostki ludzkiej i społeczeństwa tkwi istotowo zakorzenione w prawie naturalnym i dlatego wyraźne zauważanie go jest gwarancją życia w prawdziwej wolności i godności. Tekst wykładu kard. Z. Grocholewskiego świadczy zarówno o profesjonalizmie znanego kanonisty rzymskiego, jak i o jego wyraźnej trosce o ład moralny i społeczny we współczesnym świecie, którego podstawę stanowić powinno pełne poszanowanie prawa naturalnego. Publikacja została opracowana w języku bardzo zrozumiałym i dlatego stanowi ważne źródło humanizujące nie tylko szereg naukowych dyscyplin, ale również obiektywne spojrzenie na człowieka w jego aktualnych uwarunkowaniach życiowych. Wartość percepcyjną tekstu zwiększa jego graficzne opracowanie, zwłaszcza ujęta na marginesie syntetycznie treść pozwalająca czytelnikowi skoncentrować uwagę na istocie omawianego problemu. u 242 Matthew Levering, Participatory Biblical Exegesis. A Theology of Biblical Interpretation, University of Notre Dame Press, Notre Dame 2008, ss. 310. Jednym z teologów amerykańskich, który w ostatnich latach podjął się rekuperacji myśli św. Tomasza i pokazania jej nieprzerwanej aktualności w dziedzinie egzegezy biblijnej, jest Matthew Levering. Będąc profesorem University TEOLOGIA_14_2009.indb 242 2010-11-04 11:24:21 © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni of Notre Dame, dał się poznać przede wszystkim jako autor książki Scripture and Metaphisics, w której postuluje odnowę teologii trynitarnej przez powrót do lektury metafizycznej Biblii, obierając za wzór na tej drodze św. Tomasza z Akwinu. Szereg artykułów publikowanych zwłaszcza na łamach czołowych tomistycznych czasopism jak The Thomist czy Revue Thomistique, w których konfrontował Akwinatę z wybitnymi egzegetami współczesnymi, ukazuje Leveringa jako przekonanego o wyjątkowej wartości procedur egzegetycznych mistrza z Akwinu. Z drugiej strony, dobre przyjęcie ukazujących się na gruncie amerykańskim tez naszego autora uzmysławia kierunek aktualnych badań nad myślą św. Tomasza, skoro z bogatego wachlarza aspektów jego doktryny, prof. Levering wybiera temat komentarzy do Pisma Świętego i stosowanej w nich hermeneutyki. Jedną z publikacji, w których dokonuje porównania dominującej współcześnie egzegezy historyczno-krytycznej z wzorcem Akwinaty oraz wyraża swoje podstawowe przekonanie na temat konieczności uprawiania „egzegezy biblijnej uczestniczącej” jest książka pod tym samym tytułem Biblijna egzegeza uczestnicząca. Teologia interpretacji biblijnej, która jest zbiorem opublikowanych w ostatnich latach artykułów z zakresu egzegezy średniowiecznej. W obliczu przyjmowanych bez zastrzeżeń zdobyczy lektury historyczno-krytycznej Pisma Świętego główną tezą książki jest wezwanie do powrotu do tradycyjnej „egzegezy uczestniczącej”, którą stosowali już ojcowie Kościoła. Nie chodzi przy tym o odrzucenie korzyści i rezultatów egzegezy współczesnej, ale zwrócenie uwagi, że egzegeza linearno-historyczna powinna zostać uzupełniona o jej wertykalny aspekt. „Teologia postbiblijna”, którą autor dostrzega zwłaszcza w tradycji protestanckiej, prowadzi do dziwnej sytuacji wykluczenia żywotnych chrześcijańskich idei, które przestają odgrywać zasadniczą rolę przy interpretacji tekstu natchnionego. Przyczyną zaistniałej sytuacji jest, zdaniem Leveringa, brak głębszego, filozoficzno-teologicznego rozumienia rzeczywistości historycznej. To również szansa, aby ostatecznie oddalić pojawiające się w ciągu wieków zarzuty wobec myśli Tomaszowej jako antyhistorycznej. To właśnie historia i jej rozumienie są fundamentalnym znamieniem chrześcijańskiej hermeneutyki. Publikacja Leveringa idzie właśnie tym torem myślenia i dlatego pierwsze dwa rozdziały jego książki poświęcone są zgłębianiu rozumienia historii w okresie patrystycznym i średniowiecznym aż do późnego nominalizmu. Ojcowie Kościoła rozumieli, że w pełni historyczna egzegeza biblijna zależy od uczestniczącego wymiaru historii rzeczywistej: to znaczy przyjęcia za możliwą interwencję Boga w historię i nieanalizowanie jej w sterylnym – czysto ludzkim – kontekście. Jednocześnie historia linearna i historia uczestnicząca nie są pojęciami wzajemnie się wykluczającymi. Historyczne rozumienie jest dużo szersze niż linearne, atomistyczne pojmowanie czasu. 243 u Recenzje TEOLOGIA_14_2009.indb 243 2010-11-04 11:24:21 Godne uwagi, zdaniem autora, jest przesunięcie akcentów dokonujących się u średniowiecznych nominalistów, którzy nie idą śladem klucza metafizycznego św. Tomasza z Akwinu, pragnącego pojednać Jedno z Wielością poprzez pojęcie „uczestnictwa”. Nominaliści końca XIV wieku zaczynają pytać jedynie o relację Bóg–człowiek. Na polu egzegezy nie powinno dochodzić do dychotomii między egzegezą historyczno-linearną a patrystyczno-średniowieczną. Ta ostatnia, egzegeza biblijna uczestnicząca, postulowana przez autora jako szansa na odrodzenie i uprawianie prawdziwej teologii biblijnej, zgodnej z duchem ojców i mistrzów średniowiecznej Sacra Pagina, umieszcza wewnątrz ramy uczestniczącej – historyczną ustanowiony przez Boga akt stworzenia i odkupienia. Oznacza to, że trzeba wnikać nadal w autora ludzkiego, tak jak to sugerowało średniowiecze ze swoim „accessum ad auctorem”, lecz nie w sensie continuum historyczno-krytycznego, ale za pomocą lektury metafizycznej i kościelnej, która w pełni wprowadza nas w aspekt ludzki. Kolejne rozdziały książki Leveringa poświęcone są konkretnym aspektom tejże egzegezy, którą konfrontuje z nowożytnymi i współczesnymi egzegetami. Levering wskazuje na trzy zasadnicze postulaty: (1) odnowienie świadomości chrystologicznej i metafizycznej rzeczywistości historycznej jako „uczestniczącej”, a co za tym idzie (2) postrzeganie Boga jako Nauczyciela w Piśmie Świętym (ważna średniowieczna intuicja związana z terminem Sacra Doctrina) oraz (3) ukazanie roli wspólnoty, w Chrystusie i Duchu Świętym, w przyjmowaniu/ nauczaniu nauki Pisma, która wzywa do powrotu do szerokiej praktyki egzegetycznej patrystyczno-średniowiecznej. W trzecim rozdziale, poświęconym Bogu jako nauczycielowi, autor podkreśla, że w pierwszym rzędzie trzeba uświadomić sobie, że Biblia nie odnosi się ostatecznie do ludzkiego bytu, ale do tajemnicy Trójjedynego Boga. Nie czyni przy tym dychotomii między antropocentrycznym czy teocentrycznym czytaniem Pisma, lecz integruje zarówno ludzkie, jak i boskie działanie. Wszystko bowiem pochodzi od Trójcy, w której wszystkie byty uczestniczą (metafizycznie, chrystologicznie, pneumatologicznie). Dlatego interpretować Biblię „w wierze” oznacza zawsze dotarcie do samego korzenia, odkrycie radykalnej teocentrycznej wizji jako fundamentu lektury o człowieku. Relacja uczestnicząca oznacza, że działania Boga i człowieka nie są konkurencyjne. W Piśmie Świętym, zauważa Levering, centralne znaczenie nauczania Boga nie oznacza uszczerbku dla ludzkiego pisania, przekazywania czy interpretowania tekstów. Ale ten aspekt ludzki nie jest tylko historycznolinearny, dlatego wymaga spojrzenia i uzupełnienia perspektywą „uczestniczącą”. Tym razem, w czwartym rozdziale, jako interlokutorów Akwinaty autor wybiera czołowych przedstawicieli nowożytnej egzegezy żydowskiej (J. Levenson, P. Ochs czy M. Fishbane), aby ukazać, że wymiar uczestniczący polega na „mądrości-praktyce” (liturgicznej, moralnej czy doktrynalnej), która u Recenzje © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni 244 TEOLOGIA_14_2009.indb 244 2010-11-04 11:24:21 © Co py t ig ht b y W yd a w ni c tw o N au ko w eU ni w er sy te tu M ik oł aj a K op er ni k aw To ru ni potwierdza boskie ukształtowanie interpretującej wspólnoty oraz indywidualnego egzegety w odniesieniu do boskiego nauczania za pośrednictwem Pisma. Autor kończy swoje rozważania, poświęcając ostatni rozdział tematyce autorytetu kościelnego we współczesnej egzegezie oraz ogólnej relacji prawdy do władzy. Dla rozumiejących historię jedynie w wymiarze linearnym, horyzontalnym interwencja tradycji i autorytetu Kościoła jest próbą podporządkowywania doktrynalnego (jak sugerowali to Hobbes czy Spinoza jako doskonali reprezenci oświeceniowych tendencji) zamiast oddania głosu jedynie „obiektywnym” racjom przemawiającym z samego tekstu. Levering trafnie wskazuje, że podstawą będzie pogłębienie kluczowych dla egzegezy pojęć takich jak „natchnienie”, „inspiracja” (które prowadzą do eklezjologii) i „uczestnictwo” w historycznej sacra doctrina samego Boga. Chodzi o uprawianie egzegezy nie tyle w „krytycznej izolacji” (często prowadzącej do swoistej „idolatrii Pisma”), co w towarzystwie świętych, co doskonale unaocznia praktyka św. Tomasza z Akwinu. Przywołując badania Stephena Fowla i próby usprawiedliwienia kościelnych wątków interpretacyjnych, amerykański profesor zauważa, że bazują one na myśli Akwinaty, który dokonując egzegezy J 14, 15–17, nie tylko odrzuca sugestię takiego rozumienia tradycji, w której stosuje ona „opresję”, używając prawdy, co ukazuje żywotną więź i wpływ prawdy na kształtowanie czy porządkowanie naszej miłości. Interpretacja Pisma wymaga, jak to sugerował już św. Augustyn, odpowiedniego usposobienia samego egzegety, życia cnotliwego, aby lepiej widzieć w słowach Biblii przemawiającego „Nauczyciela” i „Słowo Ojca”. Niewątpliwie pozycja prof. Leveringa wskazuje ciekawy kierunek refleksji dla teologii, zwracając uwagę na fundamentalne znaczenie kategorii „czasu” i „historii” celem poprawnego uprawiania teologii. Mądrościowa lektura Pisma stawia przed teologiem serię kwestii, które prowadzą do metarefleksji nad relacją między Bogiem–Biblią–egzegetą. Autor, podejmując się trudnego zadania dialogu ze współczesną hermeneutyką biblijną, pragnął wydobyć św. Tomasza z Akwinu, podobnie jak całą interpretację ojców czy mistrzów teologii ze średniowiecznych uniwersytetów, z niesłusznego traktowania ich jedynie jako zapisu historii. Tomaszowy styl i praktyka pracy z tekstem natchnionym w perspektywie historii, rozumianej nie jako zamknięta, ile otwarta na transcendencję, jest dla Leveringa punktem zwrotnym dla procesu odnowy, którego potrzebuje teologia „postbiblijna”. 245 u Recenzje Ks. Piotr Roszak TEOLOGIA_14_2009.indb 245 2010-11-04 11:24:21 TEOLOGIA_14_2009.indb 246 2010-11-04 11:24:21 © py t Co y ht b ig tw o ni c w yd a W te tu sy er w eU ni N au ko w oł aj a ik M K op er ni k aw To ru ni u