Dobry Judasz, brawo Judasz (Gwiazdy noszą

Transkrypt

Dobry Judasz, brawo Judasz (Gwiazdy noszą
Dobry Judasz, brawo Judasz! Długi, ciemny korytarz na trzecim piętrze rozbrzmiewa ochrypłym, przejmującym śpiewem: "Jezu, Jezu, przyznać musisz to, że byłem zawsze prawą ręką Twą, więc słuchaj mnie! Tłum rozpaliłeś pieśnią swą, Mesjasza w Tobie widzieć chcą i zniszczą wiedząc, że mylili się..." Długi, ciemny korytarz na trzecim piętrze Teatru Rozrywki ‐ to znakomite miejsce na rozśpiewanie przed spektaklem. Tu właśnie Janusz Radek ‐ odtwórca roli Judasza w musicalu "Jesus Christ Superstar" ‐zwykł rozgrzewać głos. Za pół godziny wbiegnie na scenę. Za pół godziny, w rozpaczliwym akcie buntu wobec ustalonego z góry losu wykrzyczy całą miłość i nienawiść do swego mistrza, Jezusa z Nazaretu. Z lękiem przyglądać się będzie upojonemu, rozhisteryzowanemu tłumowi. Od dawna wie, że sprawy zaszły za daleko, że nie tego chciał Jezus. Kiedy jednak pochyla się nad sakiewką, ciężką srebrnikami, wciąż jeszcze się waha. Wciąż jeszcze można mieć nadzieję, że jej nie podniesie i że nie stanie się to, co się stało... Judasz Janusza Radka jest na przemian wściekły i zrozpaczony, pogardliwy i miłujący, przepełniony nienawiścią i strachem. Wie, że biorąc do ręki przeklętą sakiewkę, podpisuje na siebie wyrok. Zostanie potępiony na wieki, na wieki wdepczą go w błoto i szlam. Ale... czy to dzięki zamysłowi autorów musicalu, czy też za sprawą geniuszu Wojciecha Młynarskiego (autor przekładu), Judasz budzi w publiczności coś na kształt współczucia i zrozumienia. Janusz Radek też ma w tym swój udział. Ten szczupły, wrażliwy chłopak w sportowych ciuchach, wykrzywiony wzgardą i ochryple domagający się odmiany tego, co nieodwracalne, podbił serca chorzowskiej widowni. Fascynuje niebywałą ekspresją, oryginalną interpretacją, niesamowitymi wreszcie możliwościami wokalnymi. Ale przede wszystkim ‐jest prawdziwy. ‐ Bardzo lubię Judasza, chociaż wiem, że nie mogę do końca go bronić ‐ mówi Janusz. – Przecież to nie jest postać pozytywna. Kiedy jednak wchodzę na scenę, przestaję być Januszem Radkiem, nie śpiewam do Marii Meyer czy Maćka Balcara. Jest tylko Jezus, Maria Magdalena, Kajfasz. A im bardziej dramatyczna scena, tym bardziej krew buzuje mi w żyłach. Wtedy naprawdę nienawidzę, gardzę, boję się... To jego pierwsza rola teatralna, chociaż nie jedyna. Tuż za "kochańczykową" propozycją pojawiła się kolejna ‐ w nowohuckim Teatrze Ludowym. Powstało tam widowisko muzyczne, oparte na niemieckich songach z początku ubiegłego wieku. Widać teatralne śpiewanie przy‐padło do gustu młodemu piosenkarzowi, bo zdecydował się na udział w castingu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. I teatr to nie byle jaki i sztuka też nie taka ostatnia: Wojciech Kościelniak podjął się reżyserii muzycznej wersji szekspirowskiego "Snu nocy letniej". Radek przeszedł przez casting śpiewająco (jakżeby inaczej!) i otrzymał rolę Puka. Wygląda na to, że "Jesus Christ Superstar" otwarł kolejny etap w scenicznym życiu wokalisty. Zaczęło się jednak wspaniale: za rolę Judasza otrzymał Janusz Radek prestiżową nagrodę województwa śląskiego ‐Złotą Maskę. Odbierając ją, nie krył zaskoczenia i radości, a swoje podziękowania skierował do "realizatorów spektaklu i dyrektora Miłkowskiego ‐ za odwagę ". ‐ Głos jest moim największym atutem, nie jestem przecież aktorem. Cale myślenie o roli Judasza opieram na tym, co i jak śpiewam. Wkładam w to wszystkie moje siły. Może trochę bezczelnie wyszedłem z założenia, że muszę pokazać swoje możliwości. Jestem zachłanny na to, lubię się popisywać. Skoro Bóg dal mi glos, dlaczego nie wykorzystywać go w pełni?! ‐ Janusz tylko udaje zarozumiałego, w gruncie rzeczy jest przekonany o swojej wartości ale też pokorny wobec innych, których uznaje za lepszych od siebie. ‐ Nie podoba mi się to, co dzieje się dzisiaj na rynku muzycznym. Nie chcę śpiewać jak wszyscy – na janosikową nutę, a nie stać mnie na kompromisy. Dlatego gotowy materiał na płytę czeka spokojnie, aż ktoś zdecyduje się go wydać w odpowiedniej oprawie. To są świetne kawałki, więc nie boję się, że się zestarzeją. A tymczasem gram w teatrze i bardzo mi się tu podoba. To jest wszechstronna forma przekazu, daje więcej środków, więcej możliwości. Dobrze się w tym czuję. Zwłaszcza, że i w Chorzowie i w Gdyni przyjęto mnie wspaniale. Mnie ‐ muzyka, nie mającego pojęcia o aktorstwie ‐ obydwa zespoły potraktowały ciepło i serdecznie. Nigdy tego nie zapomnę. Z tym brakiem pojęcia o aktorstwie ‐ to tylko część prawdy. Jeśli już nie warsztat, to przynajmniej obycie sceniczne zyskał Radek jeszcze podczas studiów, kiedy razem z przyjaciółmi uprawiał kabaret. Działo się to oczywiście w Krakowie. ‐ Wszystkie grzeczne dzieci z moich rodzinnych Starachowic wybierały się na prawo lub medycynę ‐ Janusz porozumiewawczo mruży oko. ‐ Ja też. Tyle, że po roku przestałem studiować prawo i rozpocząłem edukację historyczną, też na Jagiellonce. Studiowałem bardzo długo i dogłębnie. W międzyczasie dużo śpiewałem ‐ z Robertem Kasprzyckim stworzyliśmy duet. Występowałem podczas olsztyńskich spotkań z poezją, na studenckich festiwalach w Krakowie, wreszcie w Opolu, na koncercie "Kraina Łagodności". Wciąż jednak szukałem własnej drogi. Uważałem że tzw. poezja śpiewana nie musi się kojarzyć ze smętnym zawodzeniem przy akompaniamencie gitary. A już na pewno nie powinna ograniczać się do rozważań, że "przelata transcendentny ptak". Zwłaszcza w czasach, kiedy na ulicach mordują się ludzie... Z tych moich poszukiwań wziął się kabaret " Zielone Szkiełko ": Robert Kasprzycki, Kamil Śmiałkowski, Szymek Zychowicz, Basia Stępniak, Grzegorz Halama... Występowaliśmy w takim krakowskim jazz‐rock‐cafe, a ludzi zawsze było pełno! Bawiłem się w to ponad dwa lata. Później nastąpiło spotkanie z Andrzejem Mogielnickim i Piotrem Zanderem, które zaowocowało płytą "36,6". Na próżno szukałam jej w Empikach i księgarniach. Mogłam więc tylko na słowo wierzyć Januszowi, że to był bardzo udany projekt. Ale od czego jest Internet? Wystarczy trochę cierpliwości ‐ i oto mamy stronę Zanderhaus. Są tu teksty piosenek, jest trochę muzyki (o ile dysponuje się straszliwie nielegalnym oprogramowaniem MP3), jest wreszcie zdjęcie. Janusz ma włosy do ramion... ‐Andrzeja Mogielnickiego wspominam wyjątkowo ‐ Janusz na chwilę poważnieje. ‐ Jest mi bardzo bliski intelektualnie, bezkompromisowy i ma tyle do powiedzenia! Jego piosenki są znakomite; chciałbym jeszcze kiedyś mocje śpiewać. Z równym szacunkiem mówi Janusz Radek o współpracy z Ryszardem Rynkowskim. Podkreśla profesjonalizm, rzetelność i wielką pracowitość artysty, któremu ‐ wraz z siostrami Steczkowskimi ‐ towarzyszy od dłuższego czasu w koncertach. I tak toczy się "radkowa" codzienność: spektakle w Chorzowie i Krakowie, dobiegające końca próby (jest wrzesień 2001) w Gdyni, studio w Krakowie i Warszawie, trochę reklam, trochę "chórków", trochę pisania tekstów (ale tylko dla siebie). Podróżuje pociągami. Nie ma prawa jazdy i chyba nie zamierza mieć. Przez wiele lat nie miał w domu nawet telewizora. Ale coś się zmienia, bo ‐ jak wieść gminna niesie ‐ żona Janusza zrobiła prawo jazdy. Na pewno jednak samochód nie będzie miał wpływu na ich ukochany sposobu wypoczywania. ‐ Pakuję córeczkę na plecy (ma dzisiaj dwa latka), ubieramy z żoną dobre buty i ruszamy w las. Kochamy maszerować całymi dniami po leśnych ścieżkach i duktach. Kiedyś robiliśmy po 300 kilometrów na Suwalszczyźnie czy Mazurach. Bory Tucholskie przewędrowaliśmy z kilku‐miesięcznym wówczas dzieciakiem. Z namiotem i śpiworami na plecach przeszliśmy cala północno‐wschodnią Polskę. Nie nadajemy się do chorwackich hoteli z basenami, tym bardziej że w Polsce jest tyle pięknych, niesamowitych miejsc! Na nartach nie jeżdżę, łódek się boję, ale las uwielbiam. To upragniony sposób na wakacje. A tymczasem... tymczasem w ciemnym korytarzu, na trzecim piętrze Teatru Rozrywki Janusz rozgrzewa głos. Za pół godziny wbiegnie na scenę... "Zarozumialcu patrz, rozbiłeś w puch i proch wspaniałe nasze plany, patrz pomyleńcze patrz! A teraz ten najgorszy cios, że Cię musi wydać ktoś, że Cię jak przestępcę pospolitego wyda ktoś.... Pomyleńcze patrz, jak trud zniszczyłeś nasz. Popatrz na ponure dzieło swoje, ekstremisto ‐patrz! Pojąć tego nie potrafię ja i nikt w krąg, jak Ty mogłeś szansę taką wypuścić z rąk. Czemu sam się tak wystawiasz na zdrady cios?!" Przeżyjcie razem z Judaszem jego rozterki ‐ to tylko człowiek, tak jak wy. Posłuchajcie wspaniałych songów, rozdzierających duszę. I spójrzcie w oczy Januszowi, kiedy już może pozwolić sobie na prywatny uśmiech: podczas ukłonów w finale przedstawienia. Zobaczycie w jego oczach blask radości. I pasję. Nic dziwnego, że dostał Złotą Maskę. W scenie, kiedy Judasz zdradza kapłanom miejsce pobytu Jezusa, chór śpiewa słowa: "Dobry Judasz, brawo Judasz". W chorzowskim teatrze nabiera to nieco innego znaczenia: tutaj Judasz jest nie tylko dobry, Judasz jest świetny! źródło: Fragment książki "Gwiazdy noszą tenisówki" Jolanta Król