1 Książkę tę poświęcam pamięci równie
Transkrypt
1 Książkę tę poświęcam pamięci równie
Ksi¹¿kê tê powiêcam pamiêci równie¿ tragicznie zmar³ych wspó³towarzyszy obozów Borowicze Nr 270 i Swierd³owsk w latach 1944 1947, oraz obywatelom ró¿nych pañstw, których ogólnoludzki patriotyzm okaza³ siê w godzinach próby nie mniejszy ni¿ by³ ich patriotyzm rodowiskowy (narodowy) i mi³oæ w³asna E. Weroñski 1 ETYKA UNIWERSALNA jako najbardziej efektywna, najprzyjemniejsza i naj³atwiejsza metoda ¿ycia I 2 3 Emilian B. Weroñski ETYKA UNIWERSALNA jako najbardziej efektywna, najprzyjemniejsza i naj³atwiejsza metoda ¿ycia I Warszawa, 2003 4 5 © Copyright by Emilian B. Weroñski tel.: +48 (22) 827 66 97 e-mail:[email protected] www.weronski.ethos.pl ETYKA UNIWERSALNA jako najbardziej efektywna, najprzyjemniejsza i naj³atwiejsza metoda ¿ycia I Warszawa, 2003 Na podstawie zmodyfikowanej oryginalnej wizji cz³owieka i jego rodowiska przyrodniczego wyprowadzono etykê uniwersaln¹. Autor proponuje przejêcie tej etyki, rozpowszechnienie jej znajomoci, zaadoptowanie i wykorzystanie jej jako metody osi¹gania wyj¹tkowo du¿ych indywidualnych (potwierdzonych ju¿ w praktyce) i spo³eczno globalnych (g³ównie jeszcze w teorii) sukcesów natury intelektualnej i pochodnych. ISBN 83-918720-0-9 UNIVERSAL ETHICS as the most effective, enjoyable and easiest method of life I Korekta angielskich tekstów: dr Bogna Opolska-Kokoszka Sk³ad i druk: Bart³omiej Orliñski A CAPITE tel.: (22) 677 28 22, fax: (22) 677 28 21 e-mail: [email protected] Oddano do sk³adu w marcu 2003 Druk ukoñczono w marcu 2003 6 Abstract. From a modified vision of the human being and of his (her) natural environment the universal ethics (partly as a working hypothesis) has been derived. The universal ethics so derived is proposed to adopt it, to disseminate the knowledge of it, and to train the people to use up it as a method of attaining exceptionally great individual (already confirmed in practice) and socially global-universal (mainly still in theory) successes in mental (intellectual) activity. (The English Contents at the end of this book can be utilized as a complement of the above short English abstract) 7 Motto: Natura ludzka jest taka, ¿e z w³asnej woli nie zrezygnuje z tego co posiada, ani z tego, czego pragnie. Tym bardziej, ¿e nie mamy ¿adnej wizji [ ] wiata, w którym maj¹c mniej mo¿na by ¿yæ bardziej satysfakcjonuj¹co, interesuj¹co i bezpiecznie. (Paul Hawken: Przez zielone okulary , Wyd. Pusty Ob³ok, Warszawa 1996, srt. 256) Tak¹ w³anie wizjê przedstawia autor niniejszej ksi¹¿ki. Streszczenie: Ogólnie. Za niæ przewodni¹ niniejszej Etyki jako Propozycji... mo¿na przyj¹æ treæ z pod pkt 2.20. Jej (treci) ród³o jest ju¿ prawdopodobnie genetycznie okrelone, bo jest typowe dla mentalnoci raczej wszystkich dzieci we wczesnym okresie ich ¿ycia. Czy i jak to one wykorzystaj¹ w póniejszym okresie ¿ycia zale¿y nie tylko od nich, lecz i od wp³ywu otoczenia, szczególnie spo³ecznoci ludzkiej. W moim przypadku to ród³o (zob. t. pkt 3.2.1 i 3.2.2) sta³o siê trwa³ym fundamentem dla celowej dzia³alnoci ca³ego póniejszego okresu ¿ycia, w wyniku czego stopniowo opracowa³em sobie etykê o prawdopodobnie uniwersalnej powszechnej u¿ytecznoci. Sprawdzaj¹c to eksperymentalnie, stale porównywa³em w³asne mo¿liwoci i stopieñ ich wykorzystania z takimi czynnikami innych przeciêtnych ludzi. I tak, mimo ju¿ wrodzonego upoledzenia w stosunku do innych ludzi pod wzglêdem mo¿liwoci fizycznych, upoledzenia pog³êbionego w czasie wojny w obozach zniszczeniem w¹troby i grulic¹ p³uc (przy towarzysz¹cych temu okresowych krwotokach p³uc) oraz mimo silnego upoledzenia zdolnoci intelektualnych wycieñczeniem g³odowym w obozie, ogólnie mimo du¿o mniejszych mo¿liwoci fizycznych i intelektualnych od przeciêtnych dla innych ludzi, zdoby³em kwalifikacje od 5-ej klasy szko³y podstawowej plus szko³y redniej plus studiów wy¿szych magisterskich, tj. wymagaj¹ce ówczenie 14 do 16 lat programowej nauki szkolnej, w ci¹gu 4 lat z wyró¿niaj¹co dobrymi ocenami, ucz¹c siê g³ównie samodzielnie w stanie podgor¹czkowym, zaczynaj¹c studia jako bezdomny (noce spêdza³em na dworcach kolejowych) i ¿yj¹c tylko chlebem (0,3 kg na dobê) i wod¹. Przy tym stale usprawnia³em (i nadal to czyniê jako wieloraki inwalida) sw¹ kon- 8 9 dycjê fizyczn¹ i psychiczn¹ tak, ¿e obecnie w wieku 80-ciu lat ¿ycia nie chcia³bym byæ m³odszym pod tym wzglêdem. Jako pracownik ju¿ naukowo dydaktyczny, bior¹c pod uwagê opinie cudzoziemców o spo³eczeñstwie polskim, a dodatkowo równie¿ odpowie-dnich specjalistów polskich o jego elitach pkt 1.2 (Najdzielniejsi z dzielnych, czêsto przewodzeni przez najpodlejszych z pod³ych; Jeli chce siê Polaków zniszczyæ trzeba im pozwoliæ samym siê rz¹dziæ; ... kraj zamieszka³y przez cywilizacyjnych przyg³upów itp.) oraz problemy i trudnoci innych spo³eczeñstw, problemy i trudnoci o charakterze ogólno ludzkim pkt 1.3, odpowiednio na to reagowa³em publikuj¹c za granic¹ wyniki analizy teoretycznej takich spraw oraz weryfikuj¹cych ich prawid³owoæ eksperymentów, w pismach naukowych krajowych i miêdzynarodowych. Wyniki te i wnioski s¹ wyj¹tkowo optymistyczne co do ogromnej rezerwy niewykorzystanych jeszcze mo¿liwoci ludzkich w Polsce i w innych krajach. Sposób przeprowadzania weryfikuj¹cych eksperymentów i metodê skutecznego wykorzystania tej rezerwy mo¿liwoci przedstawiam w niniejszej Etyce I. Szczegó³owiej. Niniejsza Etyka I jest reakcj¹ i odpowiedzi¹ na krytykê i apele, na aktualne pytania, poszukiwania, zainteresowania i w¹tpliwoci w rodzaju tych podanych przyk³adowo pod pkt 1.2 i 1.3. Problemy te i dylematy traktujê jako przejawy i odzwierciedlenie aktualnego etapu odwiecznego procesu pojawiania siê i narastania ró¿nych problemów i dylematów towarzysz¹cych rozwojowi ludzkoci i jej spo³ecznociom od zarania ich historii, oraz jako odzwierciedlenie problemów i dylematów towarzysz¹cych procesowi ró¿nicowania siê i wzrostu mo¿liwoci rozwojowych indywidualnych jednostek, tworz¹cych te spo³ecznoci. Za miarê wzrostu takich mo¿liwoci jednostek, a wiêc i ich spo³ecznoci, przyjmujê potencjalny wzrost unikalnoci osobowoci oraz wolnoci ludzkiej wraz ze wzrostem sk³onnoci takich jednostek do ogólnoludzkiej komplementarnej wspó³pracy dla wspólnego dobra. Skutki tego mog¹ byæ zarówno pozytywne, jak i negatywne, w zale¿noci od tego jak siê to rozumie, a towarzyszy temu wzrost odpowiedzialnoci moralno etycznej cz³owieka za los swój, blinich i szerszego rodowiska, odpowiedzialnoci warunkuj¹cej ich rozwój. Je¿eli postawa, lub dzia³alnoæ indywidualnej osoby, czy jakiej grupy (spo³ecznoci) ludzkiej, ma wp³yw na los innych ludzi, odpowiedzialnoæ moralno etyczna wymaga aby takie zachowanie siê pozostawa³o pod kontrol¹ spo³eczn¹ przez informowanie o tym i ewentualne odwo³ywanie siê z tak¹ spraw¹ do opinii zainteresowanej tym spo³ecznoci. Procedurê d¹¿¹c¹ do zapewnienia mo¿liwie pe³nej odpowiedzialnoci moralno etycznej za takie postêpowanie opracowa³y i stosuj¹ w praktyce wydawnictwa prac naukowych, przyk³adowo przedstawion¹ tu (¿eby nie by³o w¹tpliwoci, jak to nale¿y rozumieæ), m. in. pod pkt 3.4.4.2, gdzie zainteresowan¹ tym spo³ecznoci¹ (adresatem) jest rodowisko naukowców, specjalistów o stosunkowo (np. do narodu) w¹skim jeszcze zakresie zainteresowañ. Odpowiedzialnoæ moralno etyczna cz³owieka za swe postêpowanie wymaga od niego wiadomego racjonalnego wyboru kierunku postêpowania, których mo¿e byæ nieskoñczenie wiele przy tylko jednym dla ka¿dej osoby unikalnie dobrym kierunku kierunku nieograniczonego dla niej jakociowo rozwoju, a pozosta³e kierunki mog¹ okazaæ siê lep¹ uliczk¹ z ograniczon¹ czasoprzestrzeni¹, jak w labiryncie ¿ycia, bez mo¿liwoci skutecznego wycofania siê i zgub¹ dla jednostki jako przedstawiciela swego gatunku. Z kolei unikalny dla gatunku, a wspólny dla wszystkich jego przedstawicieli powinien byæ cel dzia³ania i rozwoju (pkt 2.20). Poprawny wiadomy wybór kierunku postêpowania wymaga dostatecznie u¿ytecznej wizji (idea³u, modelu, hipotezy roboczej, teorii) cz³owieka i jego spo³ecznoci oraz rodowiska (otaczaj¹cej przyrody) w którym ¿yje i wyprowadzenia dopiero z nich optymalnego wspólnego programu (uniwersalnej etyki), jako kompasu ¿yciowego postêpowania, zarówno dla ka¿dej unikalnej jednostki jak i dla ca³ego gatunku (Zatem, uniwersalna etyka okrela prawid³owoæ zachowania i postêpowania ludzi w dowolnym zakresie ich dzia³alnoci i postawy ¿yciowej o charakterze intelektualnym). Niniejsza Propozycja... tak¹ wizjê oraz uniwersaln¹ (na obecnym poziomie zapotrzebowania) etykê przedstawia jako czêciowo hipotezê robocz¹ (pkt 2), bo zweryfikowan¹ eksperymentalnie w zakresie ograniczonych dotychczas spo³ecznie mo¿liwoci (pkt 3). Bardziej zbli¿ony do uniwersalnego sposób sprawdzenia praktycznej u¿ytecznoci i wdro¿enia proponowanej metody sugeruje pkt 4 Etyki I. Dotychczasowe obserwacje, dowiadczenia i znajomoæ odpowiedniej literatury sugeruj¹, ¿e pierwszorzêdnej wagi uniwersalnej etyki jeli siê j¹ ju¿ zna dla ¿ycia i dobra jednostek oraz spo³ecznoci ludzkich nie jest w stanie zast¹piæ ¿aden ustrój pañstwa, ¿aden system spo³eczny czy prawny, ¿adna ideologia, nauka, ani religia (przynajmniej w aktualnej ich interpretacji i stanie). Tym bardziej, ¿e w wietle dowiadczeñ XX wieku, nawet moralnoæ naturalna, której nie mo¿na uznaæ jeszcze za dyscyplinê naukow¹, okaza³a siê bardziej u¿yteczna w praktyce rozstrzygania spraw ludzkich ni¿ wiedza dostarczana dotychczas przez naukê (pkt 5.2.2). Tymczasem dotychczas na ogó³ celowo, lub niewiadomie, zbyt du¿¹ wagê przywi¹zuje siê do czynników formalnych, do s³ów, kosztem moralno etycznej postawy w praktyce. Praktyka ¿yciowa wskazuje, ¿e ka¿da z tych dziedzin (ustrój pañstwa, system spo³eczny, itd.) mo¿e byæ i bywa wykorzystywana jako podstawa do uzasadnienia na równi szkodliwego, jak i po¿ytecznego dla cz³owieka dzia³ania. Natomiast jednoznaczna, uniwersalna etyka mo¿e pod tym wzglêdem zast¹piæ je wszystkie, przynajmniej w sensie: byæ bardzo po¿yteczna dla ka¿dej z nich, jako kategorii podrzêdnych. Wydaje siê, ¿e podane w niniejszej Etyce I przyk³ady eksperymentalnej weryfikacji takiego wniosku przekonuj¹co i wystarczaj¹co go uzasadniaj¹. Odnonie wizji cz³owieka. - O ile z punktu widzenia wspó³czesnej wiedzy filozoficznej, socjologicznej oraz najwiêkszych religii cz³owiek jest z³y ju¿ z natury, co przejawia siê w wiêkszym poci¹gu do z³a ni¿ do dobra, to przedstawiana Etyka I 10 11 sugeruje, ¿e w ogromnej wiêkszoci przypadków jest odwrotnie we wczesnej m³odoci, lecz zmienia siê to z wiekiem w stopniu zale¿nym od warunków ¿ycia (na dowód czego przytacza odpowiednie argumenty z ¿yciowej praktyki, to weryfikuj¹cej) i ¿e prawie nikt nie pope³nia z³a z dostateczn¹ tego wiadomoci¹, na jak¹ cz³owieka staæ. A najwiêkszym i najbardziej pospolitym grzechem wspó³czesnego cz³owieka s¹ zbyt ma³e, w stosunku do posiadanych mo¿liwoci, jego aspiracje intelektualne i etyczne z powodu zawinionej tego niewiadomoci. O ile wspó³czesna psychologia i psychiatria dowodz¹, ¿e cz³owiek w ogóle jest tak dalece ob³¹kany, ¿e normalny cz³owiek to tylko statystycznie przeciêtny psychopata, to Etyce I wyjania i dowodzi, ¿e stan prowadz¹cy do takich wniosków bywa z regu³y odwracalny, nie dziedziczny, bo natury i genezy niemoralnej, z powodu zawinionej niewiadomoci pope³nianego z³a i braku odpowiedniej (uniwersalnej) etyki. O ile powszechnie klasyfikuje siê ludzi wed³ug poziomu ich inteligencji, to Etyka I dowodzi, powo³uj¹c siê równie¿ na wyniki badañ innych, znanych w wiatowej literaturze naukowej autorów, ¿e jest to nieuzasadnione, bo ludzie z regu³y wykorzystuj¹ sw¹ inteligencjê w stopniu tylko minimalnym z ró¿nych przyczyn, g³ównie nieznajomoci swych mo¿liwoci i optymalnego kierunku dzia³ania (tj. etyki uniwersalnej), itd. Zatem jeli, i o ile, s¹ to prawdy, to s¹ to prawdy tylko cz¹stkowe, a etyka uniwersalna musi mieæ podstawê o charakterze uniwersalnie globalnym. Takich opinii o istocie ludzkiej, autorstwa uznanych w wiecie autorytetów, jako przesadnie pesymistycznych, Etyka I bierze pod uwagê wiêcej. Natomiast ogólnie s³uszna jest krytyka zbyt w¹skich zainteresowañ cz³owieka w ogóle, a sob¹ w szczególnoci. W reakcji na ni¹ i na apele wymienione pod pkt 1.3 przedstawiona Etyka I podaje metodê zwiêkszenia, ju¿ pocz¹tkowo, co najmniej o kilkaset procent efektywnoci po¿ytecznego dla cz³owieka dzia³ania, zw³aszcza zwiêkszenia efektywnoci jakociowej, w ró¿nych dziedzinach opartych na wykorzystaniu intelektu, za cenê wysi³ku mniejszego od przeciêtnego w spo³eczeñstwach najbardziej obecnie efektywnych. Przy tym efektywnoæ dzia³ania jest funkcj¹ u¿ytecznoci posiadanej (i stosowanej) wizji cz³owieka i jego rodowiska oraz wyprowadzonej z nich etyki uniwersalnej (pkt 3.4.5.1), podczas gdy potrzebna do tego inteligencja jest znikomo ma³a w porównaniu z inteligencj¹ przeciêtnego cz³owieka. Wed³ug niniejszej Etyki I jednostki i spo³eczeñstwa zbyt du¿o konsumuj¹ (ze szkod¹ dla siebie), nie wy³¹czaj¹c ilociowej wiedzy, a za ma³o trawi¹ (wykorzystuj¹ jakociowo), zbyt du¿o inwestuj¹ w iloæ, w rodki i obiekty zewnêtrzne, a za ma³o w jakoæ, szczególnie w siebie. Cz³owiek korzystaj¹c z rozumu zbyt jednostronnie coraz szybciej zwiêksza iloæ i ró¿norodnoæ rodków konsumpcji, za którymi to zmianami coraz bardziej nie nad¹¿a ewolucyjne przystosowanie siê organizmu, co za ma³o, lub w ogóle nie uwzglêdnia w swej aktywnoci intelektualnej, coraz bardziej zawê¿aj¹c specjalizacjê wykszta³cenia kosztem nale¿ytego fundamentu zglobalizowanej wiedzy ogólnej. A tymczasem odpo- wiedni fundament zglobalizowanej wiedzy ogólnej zwiêkszy (a nie zmniejszy) efektywnoæ rosn¹cej równoczenie specjalizacji wykszta³cenia (pkt 3.4.5.3). W dodatku, ze wzrostem aktywnoci i efektywnoci intelektualnej jej inwestycja staje siê coraz korzystniejsza z przesuwaniem jej intensywnoci ze rodków zewnêtrznych na siebie, a z rozwojem siebie inwestycja w rozwój psychiki powinna zwiêkszaæ siê szybciej ni¿ w cia³o, tym bardziej ¿e z rozwojem psychiki stosunkowo coraz szybciej ronie zwrotnie pozytywna efektywnoæ jej wp³ywu na cia³o. Eksperymentaln¹ weryfikacjê u¿ytecznoci proponowanej metody (i przedstawianej obecnie Etyki I) przeprowadzono z powodzeniem w taki sposób (pkt 3, w szczególnoci 3.4.4.2, 3.4.4.3 i 3.4.5.1), a¿eby odnosiæ przy tym mo¿liwie najwiêksze intelektualnie spektakularne sukcesy (w opinii kompetentnych specjalistów o wiatowym autorytecie), zbieraj¹c równoczenie dowody, ¿e inni przeciêtni ludzie mogliby je równie¿ osi¹gaæ, gdyby znali tê metodê i gdyby byli w tym zainteresowani. Weryfikacjê tê przeprowadzono bowiem zgodnie z zasad¹ (pkt 2.8b): D¹¿yæ zawsze do optymalnych (i maksymalnie cenionych) efektów (wyników) za pomoc¹ (kosztem) minimalnych rodków, ale w duchu etyki uniwersalnej (pkt 2). Z powodu szybkiego rozwoju nauki i cywilizacji pog³êbia siê niewiadomoæ wzglêdnej niekomunikatywnoci rozwijaj¹cego siê równie¿ u¿ywanego jêzyka. Bywa to przyczyn¹ nieporozumieñ i konfliktów spo³ecznych, od rodzinnych do najliczniejszych, nie wy³¹czaj¹c z tego spo³ecznoci naukowych. Dlatego nawet dyskusje i polemiki naukowe staj¹ siê w du¿ym stopniu niewiadomie ja³owe, bezowocne, pustos³owiem i szkodliw¹ strat¹ czasu (nie mówi¹c ju¿ o szerszych i daleko wiêkszych szkodach spo³ecznych takiej praktyki z. pkt 3.5.2), bez czêstego sprawdzania rozumienia u¿ywanej terminologii i pojêæ przez uczestników, które (terminologia i pojêcia) mog¹ zmieniaæ swój sens z up³ywem czasu, ze zmian¹ rodowiska spo³ecznego i z rozwojem nauki. Praktyczn¹ u¿ytecznoæ proponowanej w Etyce I metody postêpowania mo¿na tym ³atwiej i bardziej przekonuj¹co zweryfikowaæ eksperymentalnie, im do rozwi¹zania trudniejszego (w powszechnej aktualnie opinii) i spo³ecznie wa¿niejszego problemu siê j¹ zastosuje. Taki aktualnie wa¿ny i trudny (w opinii o uznanych oficjalnie kompetencjach specjalistów) problem sugeruje pkt 4.3 Etyki I. Za³¹czony na koñcu Spis treci uzupe³nia podane streszczenie i u³atwi analizê dalszego tekstu. 12 13 1. Wstêp 1.1. Wprowadzenie ogólne Na przedstawienie niniejszego opracowania jako propozycji do rozwa¿enia, przeanalizowania, przedyskutowania z jej autorem i wykorzystania wp³ynê³o przekonanie, ¿e przyjêcie jej w takiej procedurze mo¿e byæ bardzo u¿yteczne bezporednio zarówno dla indywidualnej jednostki jak i dla dowolnie du¿ej i zró¿nicowanej spo³ecznoci, a nie tylko dla w¹skiej grupy specjalistów, naukowców i nie tylko za ich porednictwem. Tym bardziej, ¿e tak¹ w³anie procedurê oceny i przyjêcia do publikacji, w ró¿nych pismach miêdzynarodowych i krajowych lecz o autorytecie miêdzynarodowym, stosowali z obustronn¹ korzyci¹ wydawcy i recenzenci moich prac naukowych (np. [1 10]) przed ich opublikowaniem, a w których sprawdza³em eksperymentalnie zasadnoæ podstaw teoretycznych wykorzystanych z kolei w niniejszej Etyce I jako Propozycji.... Na wstêpie (pkt 1.2) zwracam uwagê na przyk³ady faktów jakich polski czytelnik we w³asnym interesie nie powinien lekcewa¿yæ, a dalej (pkt 1.3) na problemy nurtuj¹ce ludzi, zw³aszcza przedstawicieli elit i w³adz, w ca³ym wiecie, a które wydaj¹ siê dostatecznym wprowadzeniem do dalszego tekstu. 1.2. Pogl¹dy cudzoziemców, bêd¹ce u podstaw rozpowszechnianych w wiecie opinii, a dotycz¹ce Polski i Polaków 1.2a. Przed II Wojn¹ wiatow¹ dowiedzia³em siê, jako uczeñ wiejskiej szko³y podstawowej na Pomorzu, w której by³o ok. 30% dzieci niemieckich, ¿e podczas Konferencji Wersalskiej 1919 r. brytyjski premier D. Lloyd George sprzeciwi³ siê skutecznie przy³¹czeniu do Polski Górnego l¹ska, Warmii i Gdañska, motywuj¹c to tym, ¿e Polacy zmarnowaliby tam cywilizacyjny dorobek Niemców i dlatego by³oby to równie nieuzasadnione jak powierzenie ma³pie precyzyjnego zegarka szwajcarskiego. 1.2a.1. Wywo³a³o to u mnie wra¿enie oczywicie tendencyjnej manipulacji, sprzecznej z naszym szkolnym dowiadczeniem, bo niektóre dzieci polskie wyró¿nia³y siê przedsiêbiorczoci¹ i postêpa14 15 mi w nauce pozytywnie w stosunku nawet do najlepszych uczniów niemieckich, mimo gorszych warunków startu i materialnych. Uwra¿liwi³o mnie to na rozpowszechniane podobne uogólniaj¹ce opinie (podane przyk³adowo bezporednio ni¿ej, pod pkt 1.2b 1.2f) przedstawicieli ró¿nych elit i autorytetów o innych ludziach, zw³aszcza o innej narodowoci czy wiatopogl¹dzie i zapamiêta³em to ju¿ na ca³e ¿ycie jako prowokuj¹ce do odpowiedniej kontrakcji, w zale¿noci od tego czy by³y one w moim przekonaniu s³uszne czy niesprawiedliwe, a w nauce choæby tylko b³êdne, czego ilustracj¹ mog¹ byæ przyk³adowo zacytowane ju¿ wy¿ej prace z dziedziny nauk przyrodniczych i cis³ych [1-10]. W tej dziedzinie nauka ma najwiêksze osi¹gniêcia, naj³atwiej je zdobyæ, czy dowieæ logicznie i eksperymentalnie poprawnoci jednych a b³êdnoci innych pogl¹dów, naj³atwiej i najszybciej mo¿na je wykorzystaæ w praktyce i dlatego ich autorzy mog¹ cieszyæ siê czêsto ju¿ za ¿ycia zas³u¿onym du¿ym i powszechnym autorytetem. Przyk³ad wp³ywu Lloyd Georgea, a potem wielu innych autorytetów, zas³u¿onych czy nie zas³u¿onych, na losy indywidualnych ludzi i ich spo³ecznoci wskazywa³, ¿e opinii spo³ecznej i wp³ywu na ni¹ ró¿nych autorytetów nie wolno lekcewa¿yæ, jeli chce siê skutecznie dzia³aæ w interesie spo³ecznym. W takiej sytuacji, ze wzglêdów psychologicznych i na prawdê, dobrze jest staæ siê samemu jakim autorytetem o dobrych do tego podstawach, a naj³atwiej to osi¹gn¹æ w sposób uczciwy w zakresie nauk cis³ych, technicznych i przyrodniczych, w których ostatecznym autorytetem jest wynik sprawdzaj¹cego eksperymentu i w³asny rozum (zgodnie z pkt 2.19), a nie tytu³y i stopnie naukowe czy jakie zas³ugi i w których stosunkowo naj³atwiej jest skutecznie przeciwstawiæ siê nieuczciwym manipulacjom i pseudo autorytetom. Dlatego zaczynaj¹c przygotowywaæ siê do publikacji swych prac naukowych, stara³em siê nadaæ taki w³anie im charakter nauk cis³ych. Tym nie mniej, dla mnie g³ówn¹ inspiracj¹ do publikowania tych prac by³y daleko wa¿niejsze perspektywicznie wyniki innych obserwacji i analiz, natury ogólnoludzkiej z zakresu antropologii spo³ecznej i etyki, które sprawdza³em i wykorzystywa³em w swych publikowanych pracach, lecz ich nie próbowa³em nawet publikowaæ jako takich (natury antropologicznej i moralno-etycznej). Niektóre z tych wyników podam przyk³adowo jeszcze ni¿ej (pkt 2 i 3). Dopiero na takiej podstawie mo¿na mieæ nadziejê na ewentualne powodzenie w zakresie okrelonym przez tytu³ niniejszego opracowania. W przeciwieñstwie bowiem do weryfikacji poprawnoci pogl¹dów z zakresu nauk cis³ych i eksperymentalnych, weryfikacja s³usznoci i u¿ytecznoci pogl¹dów o charakterze moralno-etycznym nale¿y do najtrudniejszych i najbardziej czasoch³onnych, lecz perspektywicznie dla ludzkoci najwa¿niejszych (pkt 1.3d i 2.20). 1.2b. Po wcieleniu czêci Polski do Niemiec w 1939 r., propaganda hitlerowska na Pomorzu uzasadnia³a to pogl¹dem podobnym do wyra¿onego wczeniej przez D. Lloyd Georgea, twierdz¹c ¿e Polacy to tylko cywilizacyjnie wyg³adzone trochê ma³py, bo niczego nowego nie wymyl¹, co najwy¿ej naladuj¹ nieudolnie (ma³puj¹) inne narody. 1.2c. A oto przyk³ady rodzaju wypowiedzi padaj¹cych z ekranu telewizji niemieckiej kilkadziesi¹t lat jeszcze póniej, wed³ug artyku³u niemieckiego dziennikarza Ralpha Giordano, opublikowanego w Berliner Zeitung ju¿ po zjednoczeniu Niemiec, a przedrukowanego przez S³owo Powszechne z dnia 20.05.92 r.: Jeli chce siê Polaków zniszczyæ trzeba im pozwoliæ samym siê rz¹dziæ; Polacy zmarnuj¹ wszystko; Wrócimy tam (EW: do Polski) bez broni wrócimy z markami i dolarami ... Odkupimy wszystko z powrotem... Ziemiê kupisz tam taniej ni¿ dwa ka³asznikowy... 1.2d. Ogólnie mo¿na to podsumowaæ opini¹ ekspertów Centrum Stosunków Miêdzynarodowych Instytutu Spraw Publicznych Marka Cichockiego i Bartosza Ja³owieckiego opublikowan¹ w ¯yciu Nr 249 z dnia 24.10.97 r. Twierdz¹ oni, ¿e wiele niemieckich mediów, poczynaj¹c od liberalnego <<Die Zeit>>, poprzez socjalistyczny <<Der Spiegel>>, a koñcz¹c na satyrycznych programach Haralda Schmidta, przedstawia Polskê jako kraj zamieszkany przez katolickich fanatyków i cywilizacyjnych przyg³upów Autorzy ci (polscy) zwracaj¹ przy tym uwagê, ¿e my Polacy bezmylnie powtarzamy tezê, jakoby Niemcy byli adwokatem Polski w Europie, czemu zreszt¹ nie przecz¹, ale wyjaniaj¹c, ¿e Niemcy czyni¹ to we w³a- 16 17 snym interesie, traktuj¹c przy tym Polskê w kategoriach republiki bananowej. 1.2e. W. Churchill, premier W. Brytanii w czasie II Wojny wiatowej, premier najwiêkszego sprzymierzeñca Polski w czasie tej wojny, wyci¹gn¹³ z bogatych dowiadczeñ i z bliskich kontaktów z Polakami nie mniej radykalnie i ostro sformu³owany, ale ró¿nicuj¹cy ju¿ wniosek nas dotycz¹cy: Najdzielniejsi z dzielnych, czêsto przewodzeni przez najpodlejszych z pod³ych [11]. 1.2f. Wnioski jakie nasuwaj¹ siê z wypowiedzi prelegentów i dyskutantów na seminariach WSzZiP (Wy¿szej Szko³y Zarz¹dzania i Przedsiêbiorczoci) oraz IPiSS (Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych) w Warszawie, na seminariach w których bra³em udzia³ w r. akad. 2000/ 2001, mo¿na streciæ nastêpuj¹co: 1.2f.1. W dotychczasowym sposobie integracji Europy beneficjentem tej integracji s¹ pañstwa UE kosztem pañstw kandyduj¹cych do UE, a mia³o i powinno byæ odwrotnie. W przypadku Polski winê za to ponosz¹ w³adze polskie (EW: zgodnie z ocen¹ w pkt 1.2c), a proces wykupu najwa¿niejszych dla kraju przedsiêbiorstw pañstwowych przez cudzoziemców , ze szkod¹ dla pañstwa i jego przysz³oci (zapowiadany w 1992r. pod pkt 1.2c), zosta³ ju¿ (do 2000r.) w du¿ym stopniu zrealizowany. 1.2f.2. Katastrofalny proces ubo¿enia Polski i jej mieszkañców, wzrostu bezrobocia, spowodowany jest zbyt niskim poziomem moralnym jej elit, nie wy³¹czaj¹c naukowców, a nie tylko w³adz (EW: zgodnie z pkt 1.2e). 1.3. Pogl¹dy i problemy o charakterze ogólno-ludzkim 1.3a. W wyniku badañ przeprowadzonych w skali ogólnowiatowej pod auspicjami ONZ stwierdzono, wbrew pogl¹dom rasistowskim, ¿e g³ówne dziedziczne cechy specyficznie ludzkie s¹ takie same, równowartociowe, niezale¿nie od zró¿nicowania cech podrzêdnych, takich jak kolor skóry, rodzaju ow³osienia, budowa anatomiczna i in. Pozorne ró¿nice cech g³ównych (np. inteligencji) nie s¹ dziedziczne, lecz natury kulturowej, nabyte w ci¹gu ¿ycia. Na podstawie wyników takich badañ opracowano Kartê Praw Cz³owieka, przyjêt¹ przez ONZ [12]. 1.3b. W wyniku badañ psychologicznych i neurologicznych stwierdzono, ¿e mózg ludzki jako generator inteligencji, myli, pamiêci to instrument przerastaj¹cy potrzeby jego w³aciciela. Jest to równie¿ jedyny przyk³ad, ¿e ewolucja wyposa¿a jaki gatunek w narz¹d, którego gatunek ten nie tylko nie umie jeszcze spo¿ytkowaæ, lecz byæ mo¿e bêdzie siê musia³ uczyæ tego przez tysi¹ce lat, jeli kiedykolwiek mu siê to uda (ss XV, 2, 173 i 322 w [13]). 1.3c. £ysiak W. w swej poczytnej ksi¹¿ce (super-bestsellerze roku 2000) Stulecie k³amców [14] okrela w ten sposób XX wiek twierdz¹c, m. in., ¿e teoretycy i praktycy XX-wiecznej gospodarki komunistycznej pope³nili ten sam ród³owy b³¹d jak ich belfer Marks wzorem J. J. Rousseau wierz¹c, ¿e cz³owiek z natury jest dobry (rozs¹dny, prostoduszny i cnotliwy s 53), czemu przeczy³a praktyka komunistyczna. Co wiêcej, jest on przekonany, ¿e duchowa ewolucja gatunku ludzkiego prowadzi do regresu, bo: wszystkie ewentualne pozytywne aspekty zachowania ludzi nie kompensuj¹ przewa¿aj¹co negatywnego faktu, ¿e <<bestia ludzka>> jest niereformowalna: wredna, pazerna, okrutna, cyniczna, egoistyczna, k³amliwa, zdradliwa, lizusowska, s³owem pod³a i krwio¿ercza, wbrew wysi³kom <<klechów i belfrów>> (s. 23/24). Podobne przekonania wyra¿a³ wczeniej angielski matematyk, filozof i myliciel spo³eczny B. Russell twierdz¹c, ¿e gdyby ludzie pragnêli wiêcej w³asnego szczêcia ni¿ nieszczêcia swoich blinich, wtedy by³by ju¿ raj na ziemi (wg: Aforyzmy, ¯ycie Warszawy 29-30.06.85 r.). Plutarch by³ o tym samym przekonany ju¿ 17 wieków wczeniej (s. 230 w [15]). 1.3d. Przedstawiciele Kocio³a Katolickiego, nie przecz¹c sk³onnoci cz³owieka do z³a, nie wykluczaj¹ mo¿liwoci przezwyciê¿enia jej przez d¹¿enie do dobra w odpowiednich warunkach. I tak, Konstytucja II Soboru Watykañskiego (1962 1965) Gaudium et spes podkrela pod nr 31, ¿e przysz³y los ludzkoci zale¿y od tych, którzy potrafi¹ zaproponowaæ ludziom zadawalaj¹ce motywy ¿ycia i nadziei. Na te s³owa powo³uj¹ siê od czasu do czasu Jan Pawe³ II i inni wysocy przedstawiciele Kocio³a. Byæ mo¿e z tym zwi¹zany jest apel Jana Paw³a II skierowany do teologów, filozofów i na- 18 19 ukowców zarówno wierz¹cych jak i niewierz¹cych, aby opracowali prawdziw¹ (autentyczn¹) i zarazem powszechn¹ etykê, której potrzebuje dzisiaj ludzkoæ (nn 104 107 w [16]). Nawrót do religii pañstw by³ego bloku komunistycznego w Europie rodkowej i Wschodniej, d¹¿enia ekumeniczne ró¿nych religii, a gospodarcze i polityczne do wspó³pracy i integracji wielu pañstw, s¹ przejawem podobnych pragnieñ i poszukiwañ. 1.3e. Dla pogl¹dów polityczno ideologicznych i ekonomicznych charakterystyczna mo¿e byæ wypowied, przypisywana W. Churchillowi z czasów II Wojny wiatowej, ¿e Kapitalistyczna demokracja jest z pewnoci¹ z³ym ustrojem, ale dotychczas ¿adnego lepszego nie wymylono. Póniej, w czasach ju¿ UE (Unii Europejskiej), lecz jeszcze przed 1995 r., jej przedstawiciel Jacques Delors powtarza³ przy wielu okazjach apel skierowany, m. in., do nowych kandydatów do UE, o now¹, bardziej adekwatn¹ ideê i ducha dla rozwijaj¹cej siê i rosn¹cej UE. Podobnie, konsekwentnie do tego apelu, szczyt UE (zakoñczony 15.12.2001 r. w Laeken pod Bruksel¹) oraz zgromadzenie Rady Europejskiej przyjê³y, m.in., deklaracjê stawiaj¹c¹ pytania o cele i kszta³t poszerzaj¹cej siê Unii, na które odpowied ma opracowaæ (w czasie od 1.03.2002 r. do czerwca 2003 r.) specjalnie powo³any konwent UE, pod przewodnictwem Valery-ego Giscarda dEstaing (wg Metropolu, 17.12 2001). W czasie prezydentury Francois Mitterranda, premier Francji pani Edith Cresson, wyrazi³a jednak opiniê (wg mass-mediów owego czasu), ¿e np. Japonia zawdziêcza swój wyró¿niaj¹cy siê szybkoci¹ rozwój ekonomiczny (o wzrocie powy¿ej 10% rocznie) faktowi, ¿e Japoñczycy pracuj¹ jak wciekli warunek nie do przyjêcia dla ludzi Europy Zachodniej. Ale wyj¹tkowo wysoki wspó³czynnik samobójstw w Japonii (podawany przez mass-media; zob. t. s. 263 w [13]) sugerowa³, ¿e Japoñczycy równie¿ nie byli zadowoleni, widocznie przeci¹¿eni nadmiern¹ prac¹ i obowi¹zkami. Byæ mo¿e dlatego, m. in., przedstawiciel Japonii zaproponowa³ na spotkaniu Wielkiej Siódemki w Wenecji w 1987 r. Program nauki o cz³owieku. Prawdopodobnie dlatego, dwa lata póniej, powo³ano w Strasburgu we Francji Miêdzyna- rodow¹ Organizacjê do Spraw Programu Nauki o Cz³owieku (s. 69 w [17]). Problemy tego rodzaju to problemy odwieczne, obecnie coraz bardziej ju¿ ogólno ludzkie i nagl¹ce. 1.3f. W obecnej cywilizacji sprzecznoci i konflikty natury wiatopogl¹dowej, w szczególnoci ideologiczne i religijne, uwa¿a siê powszechnie za najbardziej radykalne i nieprzejednane. A niektóre wypowiedzi autorytetów skonfliktowanych stron sugeruj¹, ¿e powinien byæ miêdzy nimi ju¿ nie tyle pokój, co wrêcz sielanka. I tak, obecnie w chrzecijañskiej Europie i Ameryce do ród³a takich konfliktów zalicza siê czêsto fundamentalizm islamski i pochodz¹cy z niego terroryzm. W XIX wieku podobne z³o widzia³ Nietzsche w chrzecijañstwie, cilej w jego zak³amaniu. A jak to widz¹ przedstawiciele islamu? Wspó³czesny irañski profesor medycyny z Teherañskiego Uniwersytetu i muzu³mañski teolog zarazem, Bahram Elahi, w swej ksi¹¿ce [18] (t³umaczonej na ró¿ne jêzyki) twierdzi, ¿e prawda jest jak zwierciad³o i ka¿dy widzi w nim tylko swe w³asne odbicie (s. 14). Tym nie mniej wyra¿a wiarê w potêgê nauki, która jego zdaniem w miarê dalszego rozwoju usunie wszelkie sprzecznoci, nawet miêdzyreligijne, sprowadzaj¹c wszystkie religie do jednej Religii Prawdy (ss 22 i 118 w [18]). Z kolei ambasady Iranu w Europie Zachodniej rozes³a³y w 1986 r. (wg Tygodnika Powszechnego 4/1987) kartki z ¿yczeniami z okazji Bo¿ego Narodzenia, aby chrzecijanie prze¿ywali i realizowali naukê Jezusa, dodaj¹c cytat z wypowiedzi czo³owego przywódcy fundamentalistów islamskich ajatollaha Chomeiniego: Dzie³o Jezusa w swej ca³oci nosi znamiê cudu ... Jego pos³anie pokoju, mi³oci i duchowoci dla ludzkoci jest cudem. Podobnie wypowiada³ siê Nietzsche, mimo swego uprzedzenia do chrzecijañstwa, maj¹c na uwadze pochodzenie Jezusa i g³oszon¹ przez niego mi³oæ chrzecijañsk¹: Nowa mi³oæ, najg³êbsza i najwzniolejsza postaæ wszelkiej mi³oci, wyros³a z drzewa zemsty i nienawici (wg [19] s 58). 1.3g. O ile na podstawie nawet wielu obserwacji i szczegó³owych informacji o postêpowaniu ludzi wyci¹ga siê bardzo pesymistyczne uogólnione wnioski o naturze ludzkiej, takie jak te przytoczone pod 20 21 pkt 1.3c, to wnikliwa analiza przyczyn nawet zbrodni ludobójstwa mo¿e prowadziæ do diametralnie odmiennych wniosków. I tak, H. Arendt z wykszta³cenia filozof i teolog, z kariery akademickiej politolog amerykañski ¿ydowskiego pochodzenia, a wiêc uwra¿liwiona na ¿ydowski Holokaust w swej ksi¹¿ce [20] pisze, analizuj¹c motywy postêpowania zbrodniarzy wojennych s¹dzonych przez MNT w latach 1945/46, a Eichmanna w Jerozolimie (1961/62), ¿e ludzie ci nie byli sadystami ani perwersyjni, lecz byli oni przera¿aj¹co normalni (s 356). Co wiêcej, swe zbrodnie pope³niali jako ciê¿ki do zniesienia, lecz racjonalnie uzasadniony pozytywny obowi¹zek, wbrew swej naturze i oporom wewnêtrznym, eliminuj¹c przy tym z w³asnego grona osobników, którzy czerpali z takich zbrodni przyjemnoæ (s 136). A Eichmann po prostu nie wiedzia³ co robi. By³ on typowym przyk³adem jak bezmylnoæ mo¿e spowodowaæ wiêksze spustoszenie ni¿ wszystkie z³e instynkty razem wziête (ss 370/1). A wiêc, bierze pod uwagê wiadomoæ, a nie tylko dziedziczne sk³onnoci. Sposób wyra¿ania swych pogl¹dów przez H. Arendt sugeruje, ¿e przez bezmylnoæ okrela ona nazywan¹ cilej w niniejszym opracowaniu zawinion¹ niedostateczn¹ wiadomoci¹ (pkt 2). 1.3h. Wed³ug Etyki nikomachejskiej Arystotelesa Sokrates by³ przekonany, ¿e nikt nie pope³nia z³a wiadomie, a Arystoteles sk³ania³ siê równie¿ do tego pogl¹du. 1.4. Sugestia ucilania u¿ywanej terminologii i trafnego teoretycznego przewidywania nieznanych jeszcze zjawisk dowiadczalnych, jako metody wykrywania i eliminacji b³êdów pope³nianych w ró¿nych teoretycznych interpretacjach znanych ju¿ wyników dowiadczeñ: Podane wy¿ej przyk³ady znamiennych, lecz niejednoznacznych lub sprzecznych pogl¹dów, uogólniaj¹cych ró¿ne obserwacje, sugeruj¹ ¿e zale¿¹ one od punktu widzenia i u¿ywanej niedostatecznie cis³ej terminologii, niewystarczaj¹co jasnego jêzyka, ¿e mo¿na równie dobrze znaleæ argumenty na ich potwierdzenie jak i podwa¿enie czy zaprzeczenie. Ni¿ej, pod pkt 2, przedstawiê i zaproponujê odwrotn¹ metodê bardziej efektywnego zbli¿ania siê do jednoznacznej prawdy, bo na drodze teoretycznego przewidywania nieznanych jeszcze, a interesuj¹cych nas eksperymentalnych i praktycznych mo¿liwoci. Podane pod pkt 2 za³o¿enia stanowi¹ wprawdzie teoretyczne uogólnienia, oparte na wynikach wczeniejszych obserwacji, ¿yciowych dowiadczeñ, celowo przeprowadzanych eksperymentów i na analizie pokrewnej powszechnie dostêpnej wiedzy literaturowej, podobnie jak siê to robi ogólnie, ale zosta³y one dobrane i sformu³owane inaczej ni¿ siê to na ogó³ robi. Zosta³y one sformu³owane i dobrane tak, aby ich teoretyczna ekstrapolacja mog³a prowadziæ do trafnego przewidywania nieznanych jeszcze, lecz z góry okrelanych faktów, aktualnie interesuj¹cych autora takiego postêpowania, a przez to aby równoczenie równie¿ z góry (przed ich eksperymentalnym odkryciem i potwierdzeniem) przekonuj¹co je objania³y. 22 23 2. Podstawy teoretyczne wizji cz³owieka (hipotezy, za³o¿enia, zasady) i etyka uniwersalna oraz stosowany jêzyk (terminologia, pojêcia, definicje) 2.1. Dobro podstawowe a m¹droæ i prawda: ¯ycie i jego dodatnie cechy, takie jak jego rozwój i ¿ywotnoæ przyjmujê za najwa¿niejsz¹ wartoæ, bo dobro podstawowe, warunkuj¹ce istnienie równie¿ jego pochodnych odmian, podtrzymuj¹cych te cechy nadrzêdne. Jeli dobro takie czynione jest wiadomie i celowo, tzn. oparte jest na d¹¿eniu do poznania prawdy je warunkuj¹cej, wtedy okrelam je przejawem m¹droci. 2.1.1. Takie za³o¿enie przyjmujê dopiero po refleksji, a nie spontanicznie jak co oczywistego, poniewa¿ jakiejkolwiek klasyfikacji wartoci mo¿e dokonaæ tylko istota ¿ywa, o dostatecznej ¿ywotnoci, jakkolwiek nie ka¿da. Jest to wiêc warunek konieczny zdolnoci wartociowania, chocia¿ jeszcze nie wystarczaj¹cy. 2.2. Z³o a g³upota: Odpowiednio do za³o¿enia 2.1, wszystko co niszczy ¿ycie jak mieræ i redukuje jego cechy dodatnie, okrelam jako podobnej rangi z³o. Jeli z³o czynione jest wiadomie, celowo, lub z powodu zawinionej niewiadomoci z³a, wtedy okrelam je przejawem g³upoty. 2.3. Pochodne przejawy ¿ycia ludzkiego (dobra i z³a) maj¹ takie cechy jak wiadomoæ czego i d¹¿enie do niej przez poznawanie prawdy, m¹droæ, moralnoæ i etycznoæ, wiedza i inne, pozytywne i negatywne, z których szczegó³owiej okrelê g³ównie takie, które wykorzystam w dalszej redakcji niniejszego tekstu. 2.4. Moralnoæ i wizja cz³owieka oraz jego rodowiska przyrodniczego a etyka uniwersalna 2.4.1. Przez moralnoæ, pozytywn¹ i negatywn¹, bêdê okrela³ ocenê, w kategoriach dobra i z³a (zgodnie z pkt 2.1 i 2.2), czyjego zachowania, ustalon¹ zgodnie z sumieniem osoby oceniaj¹cej. 2.4.2. Przez etykê okrelam analogiczn¹ ocenê, ale ustalan¹ dopiero w wyniku dodatkowej analizy takiego zachowania w wietle aktualnej wiedzy o cz³owieku, bior¹c pod uwagê czynniki mog¹ce wp³yn¹æ na oceniane zachowanie. 2.4.3. Wizja cz³owieka i jego rodowiska a etyka uniwersalna: Moralnoæ i poznawanie siebie oraz przyrody staj¹ siê bodcem do opracowania etyki. Etyka z kolei stymuluje g³êbsze poznawanie siebie, cz³owieka w ogóle i rodowiska przyrodniczego, co na drodze sprzê¿enia zwrotnego powoduje coraz dalszy rozwój i uogólnienie etyki, a¿ do jej formy uniwersalnej na aktualnym poziomie rozwoju wiadomoci zainteresowanych tym (etyk¹ uniwersaln¹) ludzi. 2.5. Miara odpowiedzialnoci moralnej i etycznej: Nikt nie zachowuje siê le, czy niedostatecznie dobrze, z tak¹ wiadomoci¹ tego na jak¹ go (j¹) staæ. Dlatego, jeli kto jest winien swej niedostatecznej wiadomoci, wtedy jego (jej) moralna (etyczna) odpowiedzialnoæ za sw¹ niedostateczn¹ wiadomoæ jest wiêksza ni¿ za pope³nione z tego powodu niew³aciwe (z³e) czyny i zachowanie. 2.6. Zawiniona niewiadomoæ swych potencjalnych zdolnoci i zwi¹zane z tym zbyt ma³e aspiracje intelektualne i etyczne s¹ najbardziej pospolitym i najwiêkszym grzechem wspó³czesnego cz³owieka: Z zaawansowaniem wieku traci bowiem, w mniejszym lub wiêkszym stopniu z w³asnej winy, wrodzon¹ spontaniczn¹ d¹¿noæ, nie mówi¹c ju¿ o dalszym jej potêgowaniu, ma³ego dziecka do poznawania prawdy o sobie i o otoczeniu, czemu sprzyja wzrost zawê¿ania specyficznej wiedzy bez dostatecznego fundamentu wiedzy ogólnej. 2.7. Efektywnoæ (ludzkiego dzia³ania) i dwa jej rodzaje: 2.7a. Efektywnoæ ogólnie okrelam jako proporcjonaln¹ do otrzymanej wielkoci efektu (wyniku) dzia³ania, a odwrotnie proporcjonaln¹ do iloci (wielkoci) zu¿ytych na to rodków. 2.7b. Efektywnoæ ilociowa a ¿ywotnoæ cz³owieka. W prawid³owym procesie dzia³alnoci ilociowa efektywnoæ powinna oscylowaæ powy¿ej i poni¿ej jej optymalnej wielkoci. Wzrost wielkoci amplitudy takich oscylacji, które zwiêkszaj¹ elastycznoæ (odwracalnoæ reakcji) zmian adaptacyjnych do zmiennych warunków wp³ywu rodowiska s¹ miar¹ wzrostu ¿ywotnoci cz³owieka, a fizycznie s¹ analogiczne do wzrostu temperatury w jej oscylacyjnej teorii [10]. 2.7c. Efektywnoæ jakociowa ludzkiej dzia³alnoci powinna rosn¹æ monotonicznie z postêpem w sposób nieograniczony, podobnie 24 25 jak ronie zasób energii w ogrzewanej materii. 2.8. M¹droæ oraz jej pokrewieñstwo z etyk¹, efektywnoci¹ dzia³ania i z mi³oci¹. 2.8a. Przejaw m¹droci: pozytywna (korzystna) etycznie, indywidualnie i spo³ecznie, w dowolnym zakresie i czasie, sumaryczna efektywnoæ dzia³ania = suma efektywnoci ilociowej i jakociowej, zgodnej z pkt 2.1. 2.8b. Miara m¹droci: ogólnie m¹droæ jest proporcjonalna do wyniku dzia³ania, a odwrotnie proporcjonalna do u¿ytych na to rodków. 2.8c. M¹droæ a pozytywna etyka i mi³oæ: Prawid³owo okrelane pojêcia m¹droci i pozytywnej etyki s¹ jak dwie strony tego samego medalu (tej samej treci), czêsto mog¹ byæ stosowane zamiennie, a nigdy nie mog¹ byæ logicznie sprzeczne z sob¹, poniewa¿ obie s¹ ju¿ z definicji przejawem dobra. Ich aspekt (przejaw) uczuciowy nazywam mi³oci¹. 2.8d. Dobro ze z³em, m¹droæ z g³upot¹, nie znajd¹ kompromisu, a nawet wspólnego jêzyka to odwieczna nieunikniona wie¿a Babel. 2.9. Intelekt (inteligencja, rozum) a dobro, z³o i prawda: Intelekt bywa narzêdziem zarówno m¹droci (dobra) jak i g³upoty (z³a): mo¿na go wykorzystywaæ i bywa wykorzystywany na równi do racjonalizacji i dobra i z³a. Intelekt bywa narzêdziem d¹¿enia do prawdy, lub/ i k³amstwa, o sobie i o otoczeniu. 2.10. Uczucia, emocje i mi³oæ a sens ¿ycia; Uczucia i emocje mog¹ byæ etycznie pozytywne lub negatywne, w zale¿noci od tego czy s¹ wykorzystywane zgodnie z pkt 2.1 czy z pkt 2.2. 2.10.1. Uczucia a sens ¿ycia: Uczucia, emocje i mi³oæ, a nie intelekt, nadaj¹ g³êbiê i zadawalaj¹cy sens ¿yciu, staj¹c siê równoczenie czynnikami napêdowymi, motorycznymi, ludzkiej aktywnoci, z³ej (tylko pierwsze dwa) lub dobrej, lecz w odró¿nieniu od intelektu bywaj¹ krótkotrwa³e i ³atwo zmienne (tylko pierwsze dwa), jak wiatr czy trajektoria licia na wietrze. Mog¹ jednak i powinny byæ stymulowane czy wygaszane, stabilizowane, porz¹dkowane i kierowane przez intelekt, podobnie jak sternik manipuluje sterem i ¿aglami (czy motorem), aby ³ód p³ynê³a w celowo obranym, a nie przypadko- wym, kierunku. Trwa³y sens ¿yciu nadaje jednak tylko mi³oæ. 2.10.2. Mi³oæ to uczuciowy przejaw m¹droci i pozytywnej etycznoci (moralnoci): Wbrew jej czêstym okreleniom mi³oæ nie mo¿e byæ lepa lepa mi³oæ to sentymentalizm, emocje, lepe uczucia, a nie mi³oæ. 2.11. Wielkoæ a stan intelektu: Zgodnie z pkt 1.3b i z [13] zak³adam, ¿e ca³kowite (sumaryczne) zdolnoci intelektualne ka¿dego cz³owieka s¹ ogromne, lecz bywaj¹ one tylko w znikomym stopniu wykorzystywane (aktywizowane). W takim wietle ró¿nicowanie ludzi wed³ug wielkoci ich intelektu traci sens. Mi³oæ (jako synonim m¹droci) i pozytywny poziom moralno etyczny aktywizuje intelekt, a negatywny (g³upota, to negatywny czynnik psychotropowy, jak narkotyki) dezaktywizuje. Stres, strach, frustracja i inne tzw. negatywne uczucia i emocje obni¿aj¹ i blokuj¹ aktywnoæ intelektu. Co wiêcej (i gorzej), przez doros³ych bywaj¹ one (zdolnoci intelektualne) celowo t³umione za pomoc¹ ró¿nych rodków psychotropowych (alkoholu, narkotyków i in.). 2.12. P³eæ a aktywnoæ intelektu oraz uczuæ i zmys³ów: 2.12.1. Dziewczynki i kobiety s¹ ju¿ dziedzicznie bogatsze uczuciowo, emocjonalnie i zmys³owo od ch³opców i mê¿czyzn, albo ich potencjalna czêæ uczuæ i emocji jest dziedzicznie zaktywizowana w wiêkszym stopniu ni¿ u ch³opców i mê¿czyzn. 2.12.2. Ze stopniem dziedzicznej aktywizacji potencjalnych zdolnoci intelektualnych, w zale¿noci od p³ci, jest odwrotnie w normalnych warunkach ch³opiec i mê¿czyzna nie potrafi¹ nie myleæ (równie¿ wg [13] s 127). 2.12.3. Optymalna dla cz³owieka i gatunku ludzkiego jest du¿a atrakcyjna polaryzacja (zró¿nicowanie) p³ci i preferencji, szczególnie psychicznych. I taka jest w ogromnej wiêkszoci przypadków wrodzona tendencja, któr¹ kultura i cywilizacja mog¹ zmieniæ, dziêki du¿ej plastycznoci rozwojowej cz³owieka. 2.13. Poziom moralno-etyczny a aktywnoæ intelektu i uczuæ: Pozytywny poziom moralno-etyczny (m¹droæ, mi³oæ) aktywizuje nie tylko potencjalne zdolnoci intelektualne, lecz i pozytywne uczucia, a nega- 26 27 tywny poziom moralno-etyczny (g³upota) wywiera na ogó³ wp³yw bardziej z³o¿ony przejciowo mo¿e aktywizowaæ tak¿e intelekt oraz negatywne uczucia, ale ostatecznie stêpia zarówno intelekt jak i uczucia. 2.14. Poziom moralno-etyczny a los cz³owieka (gatunku ludzkiego): Cz³owiek rodzi siê w ogromnej wiêkszoci (czyli jest z natury) dobry, szczególnie dziewczynki (ch³opcy s¹ s³abiej okreleni pod tym wzglêdem, lecz rozwojowo bardziej plastyczni) o dobrych sk³onnociach, a nie z³ych (choæ nie wykluczam takich wyj¹tków, sugerowanych pod pkt 1.3g, s. 136 w [20]), czy nieokrelony (obojêtny). Spontanicznie d¹¿y do poznania prawdy o sobie i otoczeniu (pkt 2.6). Poza tym jest najmniej zdeterminowan¹ dziedzicznie (nie posiada instynktów w sensie naukowym, w odró¿nieniu od zwierz¹t ss. XVI i 43/44 w [13]) pod wzglêdem psychicznym, najbardziej unikaln¹ i rozwojowo plastyczn¹ istot¹ ¿yw¹, wyposa¿on¹ w ogromn¹, lecz tylko potencjaln¹ inteligencjê, w dodatku rodzi siê zupe³nie bezbronny i niezdolny do samodzielnego ¿ycia. Samodzielnoci musi siê uczyæ stosunkowo d³ugo. Cechy te czyni¹ go z koniecznoci istot¹ spo³eczn¹, a potencjalnie potê¿ny intelekt i plastycznoæ rozwojowa umo¿liwiaj¹ mu rozwój i pog³êbianie swej unikalnoci (indywidualizmu, osobowoci) zgodnie z korzyci¹ zarówno indywidualn¹ jak i spo³eczn¹, poprzez unikalne komplementarne do innych osób przystosowanie w spo³ecznej wspó³pracy. Potê¿ny potencjalny intelekt, aktywizowany w miarê potrzeby, umo¿liwia mu zwiêkszanie efektywnoci takiej wspó³pracy poprzez teoretyczne przewidywanie i obieranie optymalnych warunków i kierunków (planowanie) indywidualnej i spo³ecznej dzia³alnoci, z rosn¹cym prawdopodobieñstwem trafnoci przewidywañ w miarê rozwoju, uwarunkowane m¹droci¹ (mi³oci¹, moralnoci¹ i etyk¹) cz³onków spo³ecznoci. W sytuacji takich mo¿liwoci ludzie mog¹ tworzyæ unikalne, pod wzglêdem wysokiej pozytywnej lub negatywnej efektywnoci wspó³dzia³ania spo³ecznoci (od rodzinnej, poprzez narodowe, do ogólnoludzkiej), zd¹¿aj¹ce do nieograniczonego rozwoju (gdy motorem jest m¹droæ), lub rozk³adu i unicestwienia (gdy motorem jest niemoralnoæ g³upota). 2.15. Modele a prawda i efektywnoæ dzia³añ intelektu: 2.15.1. Do teoretycznego przewidywania interesuj¹cego nas wyniku jakiego dzia³ania ogromnie u¿yteczne mog¹ byæ odpowiednio dobierane modele matematyczne, fizyczne, biologiczne, psychiczne, czy inne stosowane w postaci hipotez, teorii, symulacji, schematów czy innych podobieñstw jako narzêdzi, maj¹cych prowadziæ (lub u³atwiæ zbli¿anie siê) do prawdy na wy¿szy od aktualnie znanego jej (prawdy) poziomu, a nie koniecznie do absolutnej niepodwa¿alnej prawdy, jak to bywa w matematyce czystej (np., 2 razy 2 = 4). Tym dzia³aniem mo¿e byæ równie dobrze zwyk³a rozmowa, wymiana pogl¹dów, zbiorowa dyskusja, jak i jaki proces przyrodniczy. 2.15.2. Modele a prawda: Modele (hipotezy, teorie, itd.) nie musz¹ byæ wyrazem (przejawem) prawdy, lecz maj¹ byæ tylko po¿ytecznym narzêdziem (podobnie jak matematyka stosowana w odró¿nieniu od matematyki czystej) u³atwiaj¹cym d¹¿enie do prawdy. 2.16. Przyk³ad eksploracji modelowych: 2.16.1. Modelowe porównanie liczebnoci m i n dwu zespo³ów ludzi, wspó³pracuj¹cych z sob¹ w ramach ka¿dego z zespo³ów oddzielnie, i potrzebnego ka¿demu z tych zespo³ów poziomu zbiorowej efektywnej - m¹droci (lub poziomu moralno-etycznego z. pkt 2.8c) x i y, odpowiednio, a¿eby ilociowo jakociowe efekty (efektywnoci, wyniki) dzia³ania obu zespo³ów by³y równowa¿ne sobie: zak³adam, w pierwszym przybli¿eniu, ¿e mechanizm wspó³pracy dwu zespo³ów ludzkich przebiega podobnie jak mechanizm wspó³pracy komórek mózgowych dwu ró¿nych mózgów (dwu ró¿nych mózgów zbiorowych) ¿e ronie w sposób wyk³adniczy ze wzrostem ich liczby, m(exp x) = n(exp y) (1). St¹d (x/y) = (lg n/lg m) (2). 2.16.2. Dla wyraniejszej ilustracji tych zale¿noci porównajmy je w formie liczbowej dla n = 2m, przy kilku przyk³adowo ró¿nych liczbowo m: 28 29 m 1 2 5 20 100 1000 n 2 4 10 40 200 2000 (x/y) ∞ 2,00 1,48 1,23 1,15 1,10 1.000.000 40.000.000 2.000.000 80.000.000 1,050 1,040 1.000.000.000 2.000.000.000 1,034 2.16.3. Dostêpne dane z antropologii spo³ecznej, z historii i obserwacji ¿ycia codziennego sugeruj¹, ¿e ju¿ to pierwsze modelowe przybli¿enie równanie (2) i tabela 2.16.2 w sposób ogólny dobrze odzwierciedlaj¹ ilociowo jakociowe zale¿noci efektu wspó³pracy ludzi w funkcji ich liczby i efektywnego poziomu moralnoetycznego (m¹droci). I tak, trudnoæ osi¹gniêcia okrelonego poziomu efektywnoci dzia³alnoci intelektualnej - np. humanizacji przez jedn¹ osobê, pozostaj¹c¹ w izolacji od innych ludzi, by³aby nieskoñczenie wielka w porównaniu z trudnoci¹ mo¿liwoci osi¹gniêcia takiego samego poziomu efektywnoci przez dwie wspó³pracuj¹ce ze sob¹ osoby o takich samych zdolnociach intelektualnych. (Sugeruje to zarówno du¿¹ plastycznoæ rozwojow¹ cz³owieka, jak i brak instynktów zgodnie z [13] ss. XVI i 43/44). Trudnoæ ta maleje coraz wolniej (a ³atwoæ ronie coraz szybciej) z dalszym wzrostem liczby wspó³pracuj¹cych ze sob¹ takich ludzi, podczas gdy przy takim samym poziomie moralno etycznym efektywnoæ coraz szybciej ronie (bo wyk³adniczo) ze wzrostem liniowym liczby wspó³pracuj¹cych z sob¹ osób. W przypadku dwu równych liczbowo zespo³ów wzrost ró¿nicy w ich poziomie moralno-etycznym ma ogromny wp³yw na wzrost ró¿nicy w efektywnoci ich wspó³pracy. Wspó³praca z innymi ludmi mo¿e byæ równie¿ tylko porednia: Fakt, ¿e ludzkoæ postêp w swym rozwoju zawdziêcza wiêcej ideom jednostek ni¿ zespo³ów ludzi zachodzi w przypadkach gdy jednostki takie korzystaj¹ z m¹droci innych, czêsto nieznanych im bezporednio ludzi pochodz¹cych z wielu pokoleñ, z m¹droci dostêpnej dla niej w pozostawionych przez nich przekazach, zwykle literaturowych. 2.17. Efektywnoæ eksploracji jako funkcja rodzaju modelowego podejcia (skondensowanej globalizacji) i etyki: 2.17.1. Termin globalizacja bywa ró¿nie rozumiany i aby ograniczyæ, a jeszcze lepiej wykluczyæ mo¿liwe nieporozumienia miêdzy jego autorem i adresatem, nale¿y odpowiednio cile go okreliæ. Na ogó³ przez globalizacjê rozumie siê proces scalania (integracjê) ró¿nych elementów w mniej lub wiêcej zharmonizowan¹ ca³oæ, w której sk³adniki zachowuj¹ w du¿ym stopniu sw¹ unikaln¹ indywidualnoæ. Przez uniwersaln¹ globalizacjê okrelam zsumowanie wszystkich dostêpnych elementów (wiedzy, informacji i in.). Przez specyficzn¹ globalizacjê okrelam zsumowanie wszystkich elementów w ramach ograniczonych przez jak¹ swoicie charakterystyczn¹ cechê. Przez dodanie przymiotnika skondensowana okrelam zsumowanie tylko takich elementów w ramach danej formy (uniwersalnej lub specyficznej) globalizacji, które (elementy) uwa¿am za istotne i niezbêdne dla niej. Przez dodanie przymiotnika modelowa (lub modelowo skondensowana) okrelam tak¹ globalizacjê, w ramach której zredukowan¹ liczbê elementów powi¹zano wzajemnie w taki sposób, aby nadaæ jej wy¿sz¹ jakoæ tak¹, która umo¿liwia nie tylko odtworzyæ znane ju¿ w niej elementy, ale równie¿ trafnie przewidzieæ nie znane elementy w ramach danej formy globalizacji. Uniwersalna (ca³ociowa), lub specyficznie ograniczona ogólna wizja psychicznych i biologicznych mo¿liwoci cz³owieka w danym otoczeniu przyrodniczym, to globalizacja potrzebnej wiedzy na zaawansowanym ju¿ dostatecznie poziomie, jako t³a i fundamentu na podstawie których mo¿na prowadziæ efektywnie ukierunkowane i ograniczone, specyficzne i szczegó³owsze dzia³ania. Modelowo skondensowana ca³ociowa wiedza pe³ni podobn¹ rolê jak w geografii stosunkowo ma³y globus w stosunku do szczegó³owszej mapy jakiego jego fragmentu. A to czy cz³owiek i spo³ecznoæ ludzka wiadomie i dobrze kieruje swym ¿yciem czy b³¹dzi, i w jakim stopniu, zale¿y nie tylko od jakoci opracowanego sobie ¿yciowego globusa (uniwersalnie lub modelowo zglobalizowanej ca³ej wiedzy) i specyficznie szczegó³owej (lub modelowo specyficznie zglobalizowanej) ¿yciowo mapy (wiedzy), lecz i od ¿yciowego kompasu (etyki). 2.17.2. Z rozwojem nauki ronie ilociowy zasób dostêpnych informacji tak, ¿e po przekroczeniu pewnej granicznej wielkoci tego zasobu nikt ju¿ nie jest w stanie obj¹æ go umys³em ilociowo. Ale ze wzrostem zasobu dostêpnych informacji na ogó³ maleje wartoæ ilociowego, a ronie jakociowego ich objêcia i zrozumienia tak, ¿e ka¿dy przeciêtny cz³owiek mo¿e i powinien je sobie z coraz wiêkszym 30 31 po¿ytkiem globalnie opracowaæ w modelowej zredukowanej ilociowo skondensowanej formie syntetycznej i dynamicznej (zmiennej, przystosowanej do aktualnej potrzeby, a nie sta³ej) i powi¹zaæ na coraz wy¿szym poziomie jakociowym, niezale¿nie od tego jak du¿y i szybki bêdzie wzrost ilociowego zasobu informacji. W ten sposób ogólna, lecz modelowo skondensowana wiedza mo¿e stanowiæ ma³y ¿yciowy globus, jako konieczny fundament ale dopiero i tylko fundament - dla efektywnej ¿yciowej aktywnoci. Na takim fundamencie mo¿na zbudowaæ z kolei efektywny, szczegó³owy lub modelowo skondensowany, zglobalizowany program (mapê) ¿yciowo specyficznej dla siebie (jednostki lub spo³ecznoci) dzia³alnoci. Prawid³owe etycznie dzia³ania okreli dopiero etyka uniwersalna. 2.17.3. Globalizacjê skondensowan¹ nale¿y przeprowadzaæ przez redukowanie nadmiaru posiadanych informacji (celowe wypieranie ich do podwiadomoci zapominanie), najlepiej w formie modelowej kondensacji, to znaczy tak, aby za pomoc¹ pozosta³ej niewielkiej ich czêci, odpowiednio wzajemnie powi¹zanej, mo¿na by³o wydobywaæ potrzebne informacje, zarówno te wyparte do podwiadomoci jak i inne pokrewne nigdy wczeniej nie znane. Tzn. modelowo skondensowana globalizacja bezporednio poznawanej wiedzy (informacji) powinna nie tylko u³atwiaæ jej ca³ociowe (uniwersalne) objêcie, lecz równie¿ dodatkowo zwiêkszaæ jej potencjalny zasób porednio - przez trafne teoretyczne przewidywanie informacji bezporednio jeszcze nie poznanych. Przy tym rozwi¹zywanie dowolnego problemu dla siebie, nawet najtrudniejszego, jest stosunkowo bardzo ³atwe w porównaniu z optymaln¹ modelow¹ globalizacj¹, uniwersaln¹ czy specyficzn¹ (ograniczon¹), globalizacj¹ modelowo skondensowan¹ (modelowo zglobalizowanym jêzykiem przekazu), która umo¿liwi najefektywniejsze przekazywanie tej wiedzy innym ludziom. A w ¿yciu zsocjalizowanego cz³owieka (spo³ecznym) daleko wa¿niejsza jest ta druga efektywnoæ (teoretycznego przekazywania swej wiedzy innym) ni¿ pierwsza (efektywnoæ samodzielnego praktycznego rozwi¹zywania problemów). 2.18. Przyczyny zawodnoci jêzyka (mowy) jako narzêdzia porozumiewania siê. Z powodu z jednej strony du¿ej inteligencji cz³owieka, a z drugiej unikalnoci osobowoci ludzkiej, jej zmian z wiekiem, wykszta³ceniem i rodzaju zajêæ (zawodu), rosn¹cej specjalizacji dzia³alnoci ludzkiej, te same pojêcia abstrakcyjne s¹ ró¿nie rozumiane i przeoczanie tego faktu utrudnia, lub uniemo¿liwia w³aciwe zrozumienie przekazywanej treci jêzykowej i porozumienie siê ludzi. A w ogóle u¿ywany jêzyk nie jest tak niezawodnym narzêdziem porozumiewania siê, nawet w najprostszej dziedzinie dzia³alnoci jak¹ s¹ nauki cis³e, jak siê to powszechnie s¹dzi, jeli nie ma siê stale na uwadze jego zawodnoci w oderwaniu od sta³ej kontroli rozumowo logicznej. Przeoczanie czy niewiadomoæ mo¿liwoci niezrozumienia siê z takiej przyczyny powoduje wzajemne negatywne oceny pod wzglêdem intelektualnym i/lub moralno-etycznym, prowadz¹c czêsto do konfliktów (religijnych, ideologicznych, ekonomicznych, nie mówi¹c ju¿ o niezliczonych, permanentnie rodz¹cych siê w mniejszej skali), a wymiana pogl¹dów, dyskusje czy polemiki zamiast korzyci przynosz¹ uczestnikom szkody. Dlatego (zgodnie z pkt 1.4 i 2.17.3) w przypadkach pojawiaj¹cych siê nieporozumieñ, kontrowersji i konfliktów nale¿y wracaæ do u¿ywanych pojêæ, wzajemnie je sobie wyjaniaæ i ucilaæ. Tym bardziej, ¿e to co wydaje siê s³usznie najm¹drzejsze na jednym poziomie wymiany pogl¹dów (lub w jednej dziedzinie wiedzy), mo¿e byæ nie do przyjêcia rozumowo i b³êdne na innym poziomie. Nale¿y to mieæ koniecznie i stale na uwadze, a pomijanie tego jest powszechn¹ przyczyn¹ nieporozumieñ i ich konsekwencji w rodzinie, w szkole, w pracy zawodowej i w ogóle w ¿yciu spo³ecznym. Dotyczy to nawet powszechnie, od wieków u¿ywanych pojêæ, takich jak Bóg, mi³oæ, m¹droæ, g³upota, dobro, z³o i in., a z jednej strony z rozwojem nauki i cz³owieka, jego socjalizacji, powstaje ich (abstrakcyjnych pojêæ) coraz wiêcej, a z drugiej d¹¿enie do globalizacji i integracji ludzkoci wymaga od jej cz³onków coraz lepszego, cilejszego zrozumienia stosowanego jêzyka i wzajemnego uwiadamiania sobie jak siê rozumie u¿ywane pojêcia. 32 33 2.19. Zasada oceny autora dowolnej wypowiedzi. Dowolny pogl¹d na jak¹ sprawê, czy opiniê, nale¿y traktowaæ jako najbardziej obiektywne wiadectwo, jakie autor pogl¹du czy opinii wystawia przez nie (zwykle niewiadomie) sobie samemu, podczas gdy odnonie przedmiotu tych wypowiedzi, to bywaj¹ one czêsto mniej lub wiêcej b³êdne i/lub zbyt jednostronne. Dlatego, bior¹c pod uwagê dostêpne argumenty (logiczne, teoretyczne i eksperymentalne, dowiadczalne) stron za i przeciw, ostatecznie dla ka¿dego najwy¿szym autorytetem powinien byæ w³asny rozum. 2.20. Hierarchia priorytetów, celów, pod wzglêdem wa¿noci i kolejnoci realizacji. Rozs¹dna dzia³alnoæ ludzka powinna byæ ukierunkowana od koniecznego najmniejszego do najwiêkszego, a zarazem najwa¿niejszego moralno etycznie celu celu globalnego: W przeciêtnie normalnym ¿yciu ka¿da jednostka powinna troszczyæ siê w praktyce w pierwszej kolejnoci o siebie tak, aby w jak najmniejszym stopniu byæ ciê¿arem, a w jak najwiêkszym u¿yteczn¹ dla innych ludzi. Dalej, ka¿da jednostka powinna troszczyæ siê z kolei o sw¹ rodzinê i o coraz wiêksze spo³ecznoci, w których ¿yje, a¿ do ca³ej ludzkoci wraz ze rodowiskiem przyrodniczym, od którego zale¿y dobro jednostek i ogó³u. Przy tym tak¹ kolejnoæ nale¿y zachowaæ tylko w przypadku jednakowego, w przybli¿eniu, poziomu moralnoetycznego i ich potencjalnej (w przypadku dzieci) oraz aktualnej (w przypadku doros³ych), przez siebie uwarunkowanej (a nie, np., przez bezrobocie), u¿ytecznoci dla innych. W przypadkach wyranie ró¿nego poziomu moralno-etycznego innych ludzi i ró¿nej ich u¿ytecznoci, kolejnoæ s³u¿enia im pomoc¹ powinna zale¿eæ od ich poziomu moralno-etycznego i ich u¿ytecznoci w taki optymalny sposób, aby wiêcej s³u¿yæ pomoc¹ jednostkom i spo³ecznociom o wy¿szym poziomie moralno-etycznym i u¿yteczniejszym, a mniej o ni¿szym, niezale¿nie od pokrewieñstwa i narodowoci. Podobnie, najwiêcej rodków i mo¿liwoci dzia³ania nale¿y zapewniæ ludziom, którzy wykorzystaj¹ je w sposób najbardziej zbli¿ony do optymalnego dla ogó³u. 3. Weryfikacja dowiadczalna i eksperymentalna 3.1. Wprowadzenie Ukierunkowanie moich obserwacji i eksperymentów, oraz wyboru i analizy literatury, by³o okrelone przyjêt¹ wizj¹ cz³owieka i przyrody. Wizja ta (czêciowo przedstawiona pod pkt 2) by³a i pozosta³a stosunkowo oryginalna, a odnonie mo¿liwoci cz³owieka dodatkowo wyj¹tkowo optymistyczna (st¹d ta Propozycja ...). Sprawdzaj¹c j¹ rzadko zdradza³em siê w jakim g³ównie celu to robi³em, bo wtedy mi to na ogó³ w ró¿ny sposób i z ró¿nych przyczyn utrudniano i dlatego w razie koniecznoci podawa³em taki cel ni¿szego rzêdu, jaki zadawala³ instancje tym zainteresowane. Natomiast odnonie, np., natury cz³owieka, za najbardziej miarodajne uzna³em wyniki obserwacji dzieci, a nie doros³ych (jak inni z. pkt 1.3c), z powodu du¿ej plastycznoci rozwojowej cz³owieka, szcze-gólnie dziecka (z. pkt 2.14). 3.2. Weryfikacja preferencji i zdolnoci ma³ych dzieci 3.2.1. Wyniki ogólnych obserwacji i analiz Ma³e dzieci, gdy tylko naucz¹ siê artyku³owaæ swe myli, zaczynaj¹ czêsto wyra¿aæ je krzykiem rozpaczy: Ja sam!; Ja sama!, w przypadkach gdy doroli usi³uj¹ je wyrêczyæ w pokonaniu jakiej kolejnej trudnoci (jaka szkoda, ¿e doros³ym na ogó³ brak ju¿ takiej ambicji). Po lepszym opanowaniu mowy, w d¹¿eniu do poznania prawdy o sobie i wiecie zewnêtrznym, a pobudzane wiadomoci¹ swej ignorancji zaczynaj¹ zadawaæ pytania, szczególnie ch³opcy dziewczynki maj¹ inne zainteresowania (pkt 2.12) doros³ym: Jak ...?, Dlaczego ...?, Po co ...?, a na odpowied Nie wiem lub wykrêt reaguj¹ w sensie: To ja to wyjaniê (zrobiê), gdy dorosnê!. I mnie takie pytania zadawali synowie, potem wnuki, ale nie wnuczka. Mój czteroletni wnuk zapyta³ mnie, m. in., A po co siê, dziadku, ¿yje?, a piêcioletni syn: A gdzie ja by³em, gdy mnie (jeszcze) nie by³o?. W koñcu, pytany w ten sposób doros³y, nawet wybitny naukowiec i erudyta, czuje siê bezradny bo, jak zaznacza siê w filozofii nauk cis³ych, nauka dotychczas usi³uje, z jako takim powodzeniem, odpowiadaæ dopiero na pierwsze z tych pytañ, wyjaniaj¹c jakie zjawisko 34 35 prawdopodobieñstwem, a nie przyczynowoci¹ czy celowoci¹. Tak wiêc, dzieci s¹ ju¿ z natury globalistami, maj¹ zainteresowania globalne wszystko chcia³yby poznaæ i zrozumieæ. Pod wp³ywem doros³ych i nap³ywu coraz bogatszego strumienia ciekawych informacji, dzieci, w ogromnej wiêkszoci, z takich ambicji i zainteresowañ szybko (do wieku szkolnego 6 czy 7 lat) rezygnuj¹ wyrastaj¹, czy m¹drzej¹, jak to zwykli okrelaæ doroli. Ucz¹ siê coraz wiêcej informacji przyswajaæ konsumowaæ lub s¹ do tego zmuszane w nauce szkolnej, jeli ich choroba, lub inne okolicznoci nie wybawi¹ od takiego procederu, a coraz mniej lub w ogóle ich nie trawiæ analizowaæ, wi¹zaæ ze sob¹ wspó³zale¿nociami i redukowaæ pamiêciowo do niezbêdnego optymalnego aktualnie minimum, do skondensowanej syntezy na wy¿szym jakociowo poziomie, do modelowej globalizacji (pkt 2.17). 3.2.2. Wyniki analizy osobistych dowiadczeñ, do wieku lat 16 (1939 r.) Dowiadczenia mojego wczesnego dzieciñstwa (do wieku lat 7) by³y podobne do dowiadczeñ innych dzieci, przedstawionych pod pkt 3.2.1, lecz wyró¿nia³em siê chorowitoci¹ (do wieku lat 14) i mniejszymi (w ocenie otoczenia i w moim przekonaniu, tak¿e) od przeciêtnych zdolnociami. Dlatego, i mimo tego, m. in., okres ten (ju¿ od 1-ego roku ¿ycia do lat 7) zapamiêta³em trwale jako najwa¿niejszy okres w moim ¿yciu. Przykre prze¿ycia i towarzysz¹ce im refleksje na ogó³ lepiej i d³u¿ej siê pamiêta ni¿ inne. Do utrwalenia w pamiêci dowiadczeñ tego okresu przyczyni³y siê dodatkowo póniejsze dowiadczenia wojenne i obozowe, szczególnie skutki pobytu w obozach NKWD w ZSRR z lat 1944 - 1946. Do wieku lat 16 ¿y³em na wsi, w gospodarstwie rolnym na Pomorzu, co zapewni³o mi swobodê, a obowi¹zek pracy wraz z doros³ymi mo¿liwoci obserwacji wiata rolinnego i zwierzêcego w stopniu wiêkszym ni¿ to maj¹ dzieci w miecie. Z typowych dla ch³opców zainteresowañ, dociekliwoci i ambicji (pkt 3.2.1) nigdy nie wyros³em, choæ pod odstrêczaj¹cym wp³ywem otoczenia przesta³em siê z nich zdradzaæ, a z wyników obserwacji i analiz, poczynionych w tym okresie, korzysta³em jako z podstawowych przy rozwi¹zywaniu problemów w póniejszym ¿yciu, nie wy³¹czaj¹c zawodowej pracy naukowo dydaktycznej i korzystam z nich nadal do dzi. Dlatego o nich piszê, a jak je wykorzystywa³em wyjaniê przyk³adowo ni¿ej (pkt 3.3, 3.4 i 3.5). Najd³u¿ej nie mog³em sobie poradziæ z interesuj¹cym ch³opców problemem sensu ¿ycia (Po co siê ¿yje?), bo do wieku lat 16. Ale w tym wieku mia³em ju¿ ustalon¹ w g³ównych zarysach dostateczn¹ wizjê cz³owieka i przyrody oraz wyprowadzon¹ z nich etykê (lecz traktowan¹ wówczas jeszcze jako tylko osobisty, podstawowy i ogólny program ¿yciowy), razem traktowane jako hipoteza robocza i metoda dzia³ania na przysz³oæ. Dziêki jej u¿ytecznoci praktycznej, w póniejszym okresie wymienia³em w niej tylko odpowiednio dopasowane do atakowanych problemów szczegó³y, bez zmian jej linii przewodniej (i przyj¹³em nazwê etyki): D¹¿enie zawsze do maksymalnie cenionych efektów (wyników) za pomoc¹ (kosztem) minimalnych rodków (pkt 2.8b). 3.3. Weryfikacja pozytywnej wizji cz³owieka w warunkach wojennych (1939 1946) 3.3.1. Okres niemieckiej okupacji (1939 1944) 3.3.1a. Po wybuchu wojny w 1939 r. zacz¹³ siê dla mnie okres bardzo zró¿nicowanych mo¿liwoci praktycznej weryfikacji ówczesnych pogl¹dów, czasem w dramatycznych, a czasem w tragicznych wrêcz warunkach. Ju¿ 5 wrzenia 1939 r. zosta³em internowany docelowo do obozu w Norymberdze, w grupie oko³o tysi¹ca cywilów, w której przed wywiezieniem zastrzelono 78 osób, a ok. 200 raniono, strzelaj¹c do celowo zebranych, otoczonych i skoncentrowanych ludzi. Zwolnili mnie przed koñcem 1939 r. W Norymberdze by³em w jednym z trzech, s¹siaduj¹cych z sob¹ przez druty obozów: polskiego (namiotowego, w którym przed przywiezieniem nas ok. 3000 Polaków przebywali cz³onkowie dorocznego partyjnego zjazdu NSDAP), ¿ydowskiego (do którego w koñcu wrzenia przywieli ¯ydów z £odzi) i niemieckiego (w którym przebywali zmobilizowani ¿o³nierze i oficerowie niemieccy). Obozy by³y tak usytuowane, ¿e cz³onkowie tych trzech spo³ecznoci mogli i z zainteresowaniem wza- 36 37 jemnie siê obserwowali, szczególnie Niemcy i Polacy. Co wiêcej, w takim celu przychodzili do nas, nie kryj¹c tego i przynosz¹c z sob¹ rodki ¿ywnoci, zaawansowani wiekiem i z wysokimi szar¿ami oficerowie niemieccy. Stoj¹c za plecami innych Polaków i ja z uwag¹ obserwowa³em ich sposób zachowania siê, spodoba³ mi siê i nazwa³em go sobie zasad¹ norymbersk¹ (jak wykorzystywaæ w praktyce wobec innych, nie wy³¹czaj¹c Niemców, za³o¿enie z pod pkt 2.8d), któr¹ odt¹d z powodzeniem stosowa³em, staraj¹c siê w sytuacjach zagro¿enia przej¹æ wstêpnie inicjatywê, po uprzednim starannym przygotowaniu do konfrontacji. 3.3.1b. W 1940 r. rodzina zosta³a wyw³aszczona, podobnie jak inni Polacy, na pokrycie kosztów wojny, spowodowanej przez Polskê, a gospodarstwa przejêli Niemcy. Po wybuchu wojny niemiecko sowieckiej, w sytuacji rosn¹cego zagro¿enia dla mnie i pozosta³ych cz³onków rodziny (niektórzy zginêli, inni brali udzia³ w wojnie do jej koñca), wykorzysta³em ow¹ zasadê norymbersk¹ (pkt 3.3.1a) i jako przymusowy robotnik rolny u bauera niemieckiego wys³a³em w sierpniu 1941 r. trzy identyczne memoria³y w jêzyku niemieckim do powiatowych w³adz niemieckich w wieciu do Gestapo, Arbeitsamtu i Landratu krytykuj¹c Niemców za rasistowsk¹ dyskryminacjê Polaków (i jako takich wyjêtych spod prawa) i apeluj¹c do ich rozumu. Zgodnie z przewidywaniem w reakcji na to zjecha³o Gestapo (6 m³odych, poni¿ej 30 lat Gestapowców), urz¹dzili pokazowe publiczne przes³uchanie (prowadzi³ je oficer Gestapo), otoczyli mnie ko³em z zamiarem przyk³adnego publicznego mnie ukarania na koñcu przes³uchania, co na wstêpie zademonstrowali, podkrelaj¹c ¿e jako Polak jestem wyjêty z pod prawa i trzymaj¹c demonstracyjnie w rêku przed sob¹ pejcze. W dodatku, w wyniku przeprowadzonej rewizji znaleli ukryt¹ przeze mnie literaturê polsk¹, co by³o zabronione pod grob¹ kary mierci. Mimo tego konsekwentnie broni³em swego stanowiska z nastawieniem zgodnym z pkt 2.19, a mimo tego tak, ¿e nikt nie móg³ mieæ w¹tpliwoci, ze mia³em racjê. Zdziwiony oficer, gdy mu dowodzi³em nielogicznoci równie¿ jego twierdzeñ, reagowa³: Jeli tak to rozumiesz, to masz racjê. A pozostali zaczêli chowaæ i odrzucaæ za siebie swe pejcze, jakby siê zaczêli wstydziæ swej pocz¹tkowej demonstracji. Wyniki przebiegu konfrontacji sami uznali w koñcu za tak pozytywne dla mnie, ¿e zamiast mnie ukaraæ obdarzyli przywilejem jakim ka¿dy Niemiec czu³by siê zaszczycony i to mimo jak oficer zaznaczy³ - ¿e oni wiedz¹, ¿e ja Volkslisty nie przyjmê i ¿e nie jest im to potrzebne (tym mnie najwiêcej zaskoczyli). Zdziwili i zaskoczyli mnie elastycznoci¹ swego postêpowania, szybk¹ diametraln¹ zmian¹ swego nastawienia i odwag¹ takiej decyzji. Post¹pili bowiem sprzecznie z oficjaln¹ propagand¹ (której zapewne i oni nie dowierzali) i zarz¹dzeniami, i to publicznie. Takiej m¹droci, ani mo¿liwoci podejmowania takich decyzji przez tak m³odych ludzi w totalitarnym pañstwie, w dodatku w czasie wojny, nie spodziewa³em siê. Ten totalitaryzm inaczej sobie wyobra¿a³em. Odt¹d zrozumia³em (w swoim przekonaniu), dlaczego Niemcy tworz¹ coraz ³atwiej tak potê¿ne pañstwo, regeneruj¹c je po klêskach elastycznie, szybko i sprawnie. Wbrew rasistowskiej propagandzie i oni post¹pili zgodnie z etyczn¹ zasad¹ 2.20, choæ przyje¿d¿aj¹c kierowali siê b³êdn¹, jak siê sami przekonali, wiadomoci¹. Pod wp³ywem swego wczeniejszego nastawienia jêzyk moich memoria³ów le zrozumieli, choæ nie mieli ¿adnych zastrze¿eñ co do jego jasnoci. Dopiero konfrontacja dodatkowych wyjanieñ doprowadzi³a do wspólnego, obopólnie jednakowo zrozumia³ego jêzyka (Jak to stale okazywa³o siê równie¿ w przysz³oci, nieporozumienia natury jêzykowej bywaj¹ powszechne, a nie wyj¹tkowe). Nie chc¹c jednak jako Polak korzystaæ z tego przywileju uciek³em (równie¿ zgodnie z zasad¹ 2.20) do ówczesnego Generalnego Gubernatorstwa (GG), a mimo to Niemcy zmienili swój stosunek do pozosta³ej rodziny tak¿e na wyj¹tkowo pozytywny. Widocznie moja ucieczka nie zdziwi³a ich bardzo bo oficer Gestapo owiadczy³ wezwanej mojej matce, ¿e jakkolwiek rozumie moje postêpowanie zamkn¹ mnie w obozie koncentracyjnym, jeli mnie z³api¹. Podejrzewam, ¿e nie bardzo siê o to starali. W GG dosta³em siê do niemieckiego obozu pracy na pó³tora roku, bo po up³ywie roku jego komendant nie chcia³ mnie zwolniæ, wiêc w koñcu uciek³em. Przedtem jednak stworzy³ mi wyj¹tkowo korzy-s- 38 39 tne warunki do poznania jego wiatopogl¹du jako zas³u¿onego i jednego z najstarszych sta¿em cz³onka NSDAP, poniewa¿ z kolei to z jego inicjatywy mog³em z nim polemizowaæ na temat s³usznoci czy b³êdnoci rasizmu. Na moj¹ propozycjê sprawdza³ wyniki odpowiednich eksperymentów, które przekona³y go o b³êdnoci propagandy rasistowskiej, której wczeniej wierzy³. Sugeruje to, ¿e i on kierowa³ siê w swym postêpowaniu d¹¿eniem do poznania prawdy oraz zasad¹ 2.20, a wczeniej le postêpowa³ z powodu b³êdnej wiadomoci, prawdopodobnie budowanej na uogólnionych stereotypach, bo po przekonaniu siê o tym w obserwacji proponowanych mu eksperymentów zmieni³ swój stosunek na bardziej pozytywny równie¿ do innych Polaków. 3.3.2. Dowiadczenia z obozów NKWD w ZSRR (1944 1946) 3.3.2a. Po przyjciu armii sowieckiej na tereny obecnej Polski zosta³em aresztowany w padzierniku 1944 r. w Tarnobrzegu jako AK-owiec i wywieziony do zespo³u obozów NKWD Borowicze nr 270 w pó³nocnej Rosji, sk¹d wróci³em w 1946 r. na Pomorze. Ten obóz cilej, jeden z jego oddzia³ów (Ustje) - by³ najciê¿szy i najgorszy w skutkach dla zdrowia i ¿ycia wiêniów. Ale i najwiêcej siê w nim dowiedzia³em o sobie i innych, o ludzkich s³abociach i mo¿liwociach. O ile o hitlerowcach na ogó³ wiadomo by³o czego mo¿na by³o od nich oczekiwaæ, to od w³adz sowieckich nigdy. O ile w³adze hitlerowskie niszczy³y na ogó³ szybko przeznaczonych na to ludzi, to postêpowanie w³adz sowieckich sugerowa³o, ¿e stara³y siê raczej zniszczyæ przedtem ich psychicznie, a potem wiêniowie konali na ogó³ sami, na raty, w odpowiednio wyd³u¿onym okresie czasu, w odpowiednio stworzonych im na to warunkach. Takie wra¿enia odnosi³em w podobozie wêglowym, kopalnianym Ustje obozu Borowicze, w okresie luty maj 1945 r. Z oko³o 5000 Polaków, AK-owców i podejrzanych o to, w³adze obozowe wybra³y stopniowo w sumie oko³o 900 osób m³odych i o najlepszej jeszcze kondycji fizycznej do Ustja, a wród nich i mnie. Aktualnie, przy dr¹¿eniu trzech szybów kopalnianych w wodnistej kurzawce pracowa³o oko³o 200 Polaków. Lecz w miarê wymierania jednych, a szybkiej utraty zdolnoci do pracy z powodu wycieñczenia w nieludzkich warunkach pracy i ¿ycia innych, brakuj¹c¹ liczbê potrzebnych pracowników uzupe³niano doborem dalszych wiêniów tak, ¿e proces ten przesz³o w sumie 900 osób, z których oko³o 450 zmar³o w ci¹gu 4 miesiêcy. Ju¿ same te liczby wiadcz¹ o tragizmie warunków w jakich ci wiêniowie stawali siê niezdolni do pracy z wycieñczenia oraz zimna (bez zamarzania) i umierali. Przy braku dostatecznie silnych motywacji ¿ycia, przy za³amaniu psychicznym stosunkowo szybko ginêli nawet ci o najlepszej pocz¹tkowo kondycji fizycznej, podczas gdy ci o odpornej psychice, nawet s³abi fizycznie, wytrzymywali d³u¿ej, byli bardziej elastyczni. Tak szybkie wymieranie Polaków tylko w tym podobozie zaalarmowa³o jednak zwierzchnie w³adze NKWD, wys³a³y one dwie komisje NKWD dla wyjanienia przyczyn, komisje te obiektywnie i zgodnie z prawd¹ opisa³y to w cile tajnych dokumentach, odtajnionych i ujawnionych po 50 latach [21] i spowodowa³y wczeniejsze, ni¿ pocz¹tkowo zamierza³y, zwolnienie i odes³anie do Polski etapami, po od¿ywieniu, pozosta³ych jeszcze przy ¿yciu Polaków. Przeprowadzili przedtem jeszcze ostatnie przes³uchanie, kwalifikuj¹ce do powrotnych transportów. Przes³uchuj¹cy mnie pu³kownik NKWD przedstawi³ mi propozycjê podobn¹ do decyzji oficera Gestapo z 1941 r., ale uzasadniaj¹c odmowê inwalidztwem przekona³em go, ¿e siê do tego nie nadajê, bo wola³em robiæ to w kraju, choæ z pewnoci¹ w trudniejszych od proponowanych warunkach. Odtajnione dokumenty [21] i ta propozycja pu³kownika NKWD oraz sporadyczne kontakty z Rosjanami sugeruj¹, ¿e i oni kierowali siê postaw¹ podobn¹ do etycznej zasady 2.20, choæ pocz¹tkowo ich wiadomoæ dotycz¹ca nas Polaków (a moja dotycz¹ca ich) by³a wypaczona, lecz w wyniku wzajemnej wymiany pogl¹dów stopniowo to zanika³o. Tylko ich w³adze najwy¿sze zna³y dobrze sytuacjê od pocz¹tku, lecz kierowali siê innymi celami ni¿ podawali swemu spo³eczeñstwu. Ja z obozu wróci³em jako czworaki inwalida: nogi, z silnie uszkodzon¹ w¹trob¹, z grulic¹ p³uc, i z du¿ym ograniczeniem zdolnoci centralnego uk³adu nerwowego 40 41 spowodowanym dystrofi¹ (wycieñczeniem g³odowym), przejawiaj¹cym siê zmniejszeniem i spowolnieniem zdolnoci percepcji oraz du¿ym zmniejszeniem zdolnoci pamiêciowych. W obozie proces ten zaszed³ dalej ni¿ do stanu obecnego i postêpowa³ przez kilka tygodni po du¿ej poprawie od¿ywiania tak, ¿e przejciowo nie wiedzia³em ju¿ jak siê nazywam, sk¹d siê znalaz³em w obozie i dlaczego. Po kilku tygodniach dalszego od¿ywiania proces ten siê odwróci³, lecz tylko czêciowo. W najwiêkszym stopniu wróci³a pamiêæ dotycz¹ca okresu wczesnego dzieciñstwa najwazniejszego dla mnie, do którego najczêciej wczeniej, potem w czasie wojny i w obozie, wraca³em. 3.3.2b. Mimo trwale ujemnych skutków dowiadczeñ tego okresu (inwalidztwa) dla mnie, wymienionych wy¿ej, dowiadczenia te utrwali³y moje przekonanie podane pod pkt 2.5 i 2.6. Zbrodniarze (bezporedni) bowiem stawali siê nimi z regu³y pod wp³ywem k³amstw w³adz zwierzchnich (zbrodniarzy porednich, z za biurka), przedstawiaj¹cych ich przysz³e ofiary w odpowiednio negatywnym wietle, w wyniku czego ci pierwsi, w ten sposób wrogo nastawieni do swych ofiar maltretowali je, czuj¹c siê tylko egzekutorami dobra i sprawiedliwoci, a nie zbrodniarzami. A takie zwierzchnie w³adze mia³y na ogó³ równie¿ jakie b³êdnie dobre cele, które chcia³y osi¹gn¹æ innymi dobrymi rodkami, lub jako mniejszym z³em od tego, które eliminowa³y. Wzrastaj¹ce rozeznanie w psychice indywidualnych ludzi i w przyczynach okrelonych relacji miêdzyludzkich u³atwia³o mi planowanie i przeprowadzanie dalszych oryginalnych eksperymentów weryfikacyjnych. 3.3.2c. Niezale¿nie od zaobserwowanego ogromnego wp³ywu psychiki na ¿ywotnoæ i odpornoæ cz³owieka na szkodliwe warunki ¿ycia, dowiadczenia przed- i obozowe wykaza³y, ¿e organizm ludzki broni¹c siê, na przyk³ad od zatrucia nadmiarem konsumpcji po¿ywienia wykorzystuje je odpowiednio mniej efektywnie ni¿ przy optymalnym ilociowo i jakociowo sposobie od¿ywiania siê, lecz przystosowywanie siê organizmu do zmian zachodzi wolno, w dostatecznie d³ugim okresie czasu. Ale poprawa sposobu od¿ywiania siê wiêniów zbyt wycieñ- czonych g³odem nie odwraca³a ju¿ ich postêpuj¹cego procesu powolnego zamierania (w moim przypadku jeszcze siê odwróci³ pkt 3.3.2a) i umierali. Efektywnoæ ilociowa (pkt 2.7b) mo¿e oscylowaæ z po¿ytkiem dla ¿ywotnoci organizmu tylko przy stopniowo zwiêkszanej amplitudzie zmian, bez przekroczenia jej krytycznej wartoci w danym stanie. Spostrze¿enia te równie¿ z powodzeniem wykorzystywa³em po powrocie z obozu, traktuj¹c siebie zarówno jako podmiot i jako przedmiot eksperymentu czasem, z koniecznoci, bardzo ryzykownego (pkt 3.4.3). 3.4. Weryfikacja optymistycznej wizji psychicznych mo¿liwoci cz³owieka w warunkach powojennych (od 1946 r.) 3.4.1. Wprowadzenie Po powrocie do Polski, zgodnie z podan¹ pod pkt 2.20 hierarchi¹ priorytetów i celów, zacz¹³em od regeneracji si³, potem zaj¹³em siê zapewnieniem rodzinie bytu przez odbudowê zdewastowanego wojn¹ gospodarstwa rolnego, z kolei przekaza³em je w jesieni 1947 r. m³odszemu bratu, który wróci³ wtedy z wojska, a nastêpnie zabra³em siê do opracowania wieloletniego planu stopniowej realizacji preferencji, których zarówno oficer Gestapo (pkt 3.3.1b) jak i NKWD (pkt 3.3.2a) trafnie siê domylili i chcieli mi na swój sposób u³atwiæ ich realizacjê (na korzyæ równie¿ swoich pañstw), ale b³êdnie mnie ocenili (zreszt¹ nie tylko oni, jak siê okazywa³o w przysz³oci): Obaj byli przekonani bowiem o wyj¹tkowo du¿ych moich zdolnociach intelektualnych, podczas gdy ja jestem pewny ¿e by³o i jest odwrotnie, ¿e posiada³em i posiadam du¿o mniejsze mo¿liwoci intelektualne ni¿ przeciêtni ludzie, lecz dziêki odpowiedniej metodzie i motywacji potrafiê efektywniej z nich korzystaæ. A to ju¿ nie jest to samo, co wrodzone zdolnoci. Ale jeli s³usznoæ jest po mojej stronie, to przekazuj¹c moj¹ metodê (i etykê, zarazem) innym ludziom oddam im nieporównanie wiêksz¹ (nawet miliardy razy) przys³ugê ni¿ móg³bym oddaæ im dziêki najwiêkszym nawet moim zdolnociom intelektualnym i osobistym osi¹gniêciom, lecz bez takiej metody. Zatem praktycznie nale¿a³o realizowaæ to tak, aby samemu odnosiæ mo¿liwie najwiêksze intelektualnie spektakularne sukcesy, 42 43 a równolegle zbieraæ dowody ¿e prawie wszyscy inni s¹ zdolniejsi ode mnie i mogliby to jeszcze ³atwiej osi¹gn¹æ. W taki w³anie sposób obmyli³em i realizowa³em potem ten plan, jako plan g³ówny w ¿yciu. Potrzebnej do tego motywacji dostarczy³y mi dowiadczenia wojenne i obozowe, a dostarcza³y czasem w sposób szokuj¹cy tak¿e póniej, w kraju, dowiadczenia dowodz¹ce ¿e ludzie s¹ ju¿ z natury dobrzy, w praktyce ¿yciowej bardziej nieszczêliwi ni¿ li, oszukuj¹cy przede wszystkim siebie samych, a marz¹c o szczêciu wybieraj¹ drogê w skutkach odwrotn¹, z powodu z regu³y zawinionej niedostatecznej tego wiadomoci. Pod wp³ywem takich obserwacji i dowiadczeñ zmodyfikowa³em sobie doæ czêsto przytaczane przys³owie Jeli Pan Bóg chce kogo ukaraæ, wpierw mu rozum odbierze na Pan Bóg odbiera ludziom rozum, a¿eby im ul¿yæ w piekle, jakie sobie sami i wzajemnie tworz¹. 3.4.2. Weryfikacja u¿ytecznoci metody na sobie, w zakresie opanowywania kwalifikacji szko³y podstawowej i redniej A¿eby nie byæ ciê¿arem dla rodziny w czasie nauki, tym bardziej ¿e wkrótce zacz¹³ siê proces przymusowej (w praktyce) kolektywizacji wsi, jesieni¹ 1947 r. rozpocz¹³em korespondencyjne kursy handlowe w celu uniezale¿nienia siê materialnie (po przekazaniu gospodarstwa bratu) na innej, wygodniejszej drodze, która umo¿liwi³aby mi realizacjê wa¿niejszych celów. Równoczenie rozpocz¹³em samodzieln¹ naukê w zakresie szko³y podstawowej i redniej, w celu realizacji swych g³ównych planów. Z powodu trwa³ego spowolnienia i os³abienia procesu percepcji oraz zmniejszenia zdolnoci pamiêciowych pobytem w obozie, nie mog³em ju¿ uczyæ siê normalnym trybem szkolnym. Poza tym, akumulacjê zbyt du¿ego nadmiaru informacji w stosunku do koniecznego minimum, uwa¿a³em za szkodliw¹ dla mo¿liwoci jakociowego ich wykorzystania. Natomiast z powodu wieloletniej przerwy i skutków pobytu w obozie, z wiedzy z przed wojny pozosta³o mi nie wiele, zacz¹³em wiêc naukê od 5-tej klasy szko³y podstawowej. A¿eby zweryfikowaæ jak najlepiej moje kwalifikacje wykorzystania wyselekcjonowanej sobie wiedzy zwróci³em siê z prob¹ do ówczesnego Ministerstwa Owiaty o wyznaczenie mi gimnazjum i liceum o mo¿liwie najwy¿szym poziomie nauczania w kraju, jako szkó³ w których chcia³em zdawaæ egzaminy eksternistyczne. Wyznaczono mi gimnazja i licea im. T. Rejtana i W³adys³awa IV w Warszawie. Uczy³em siê metod¹ globalizacji, dobieraj¹c informacje pod wzglêdem ich jakociowej u¿ytecznoci mo¿liwie na ca³e ¿ycie (pkt 2.17), a o iloæ wiedzy pamiêciowej, wymaganej w normalnej nauce szkolnej, stara³em siê tylko na stopieñ pozytywnie minimalny - dostateczny. W ten sposób dobran¹ wiedzê, odpowiadaj¹c¹ wymaganiom z 2 ostatnich klas szko³y podstawowej plus z 6 klas szko³y redniej, wymagaj¹c¹ programowo 8 lat nauki szkolnej przy pomocy nauczycieli ró¿nych specjalnoci, opracowa³em sobie samodzielnie w ci¹gu 10 miesiêcy, zda³em pozytywnie egzaminy i otrzyma³em wiadectwa ma³ej i du¿ej matur. Ma³¹ zda³em w gimnazjum im. T. Rejtana w kwietniu 1948 r.(z pierwsz¹ lokat¹ na oko³o 120 zdaj¹cych), a du¿¹ w liceum W³adys³awa IV w sierpniu 1948 r. (z pierwsz¹ lokat¹ na oko³o 180 zdaj¹cych). Komisja egzaminacyjna i przedstawiciel spo³eczny (cz³. PPR) nak³onili mnie ¿ebym podj¹³ studia (do czego nie by³em jeszcze przygotowany materialnie), wybra³em chemiê, a oni zatelefonowali do ministra, a¿eby mnie dopuszczono do egzaminów wstêpnych, które rozpoczyna³y siê za kilkanacie godzin, ju¿ nastêpnego dnia. Komisja zobowi¹za³a siê przy tym przes³aæ moje dokumenty na uczelniê. Minister to za³atwi³ pozytywnie na kierunku Chemii UW (Uniwersytetu Warszawskiego). Egzamin wstêpny zda³em z wynikiem 4,5 i zosta³em formalnie studentem, rozpoczynaj¹c studia 01.10.1948 r. 3.4.3. Weryfikacja u¿ytecznoci metody na sobie, w zakresie opanowywania kwalifikacji studiów wy¿szych, w krytycznie trudnych warunkach zdrowotnych i bytowych. Z przyczyn politycznych studia podj¹³em mimo braku normalnych warunków na to, wykorzystuj¹c tak zaskakuj¹co sprzyjaj¹cy zbieg okolicznoci. Obowi¹zkowe wstêpne badania lekarskie nowo przyjêtych studentów wykry³y jednak u mnie zaawansowan¹ grulicê p³uc i krwotoki p³ucne (trwaj¹ce 6 lat, do 1952 r.), czego nabawi³em siê w obozach NKWD w ZSRR w latach 1944 1946. Uszkodzenie 44 45 w¹troby wykryli póniej, w wyniku bardziej szczegó³owych badañ. O moim inwalidztwie i chorobach nigdy nie dowiedzia³a siê jednak moja rodzina, bo starannie to ukrywa³em, nie chc¹c nikogo tym martwiæ. Podobnie by³o z moimi warunkami bytowymi, obcy ludzie przypadkowo je odkrywali i w ró¿ny sposób, na ogó³ anonimowo, mi pomagali (gdy pomocy nie chcia³em przyj¹æ): Rozpoczynaj¹c studia do dyspozycji mia³em bowiem tylko 900,0 z³ (rok 1948), co wówczas by³o równowa¿ne 90 kg chleba. Obliczy³em sobie, ¿e wystarczy mi to na jeden rok studiów (10 miesiêcy), tj. 300 g chleba dziennie, podczas gdy w obozie otrzymywa³em tylko 200 g. W przypadku zaostrzenia siê choroby studia mog³em przerwaæ (a z obozu wyjæ nie). W dodatku studia zacz¹³em jako bezdomny w Warszawie, noce spêdza³em na dworcach kolejowych (G³ównym i Wschodnim). Staraj¹c siê studia maksymalnie skróciæ, na wyk³ady chodzi³em tylko sporadycznie, ¿eby zorientowaæ siê w wymaganym programie, a korzystaj¹c z bibliotek i czytelni nadal uczy³em siê samodzielnie, o ile by³o to mo¿liwe. W uczelni przerabia³em starannie, niczego nie pomijaj¹c, tylko æwiczenia eksperymentalne, laboratoryjne. Ale i te przerabia³em szybciej ni¿ wymaga³ tego program studiów. W ten sposób coraz szybciej wyprzedza³em oficjalny program studiów. Po up³ywie oko³o pó³ roku nieznani mi wczeniej ludzie (z Dyrekcji Polskiego Monopolu Spirytusowego na ul. Leszno nr 1 obecnie Al. Solidarnoci 81) za³atwili mi stypendium z poza uczelni, a potem i darmowe mieszkanie (jeden z pokoi gocinnych Dyrekcji, na ul. Leszno 21). To poprawi³o mi warunki bytowe i wzmacnia³o jeszcze i tak silne ju¿ motywacje kontynuacji studiów, mimo innych trudnoci. Dziêki wyj¹tkowo du¿emu wyprzedzeniu programu studiów, na drugim oficjalnie ich roku zaproponowano mi etat dydaktyczny zastêpcy asystenta. Przyj¹³em go, a ze stypendium zrezygnowa³em. W ten sposób w 1950 r. rozpocz¹³em sw¹ pracê dydaktyczno naukow¹ w wy¿szych uczelniach, która trwa³a do emerytury w 1991 r. Ale obci¹¿enia prac¹ wzros³y, bo nadal uczy³em siê sam plus studentów co zabiera³o mi du¿o wiêcej czasu ni¿ samodzielne studia w³asne. Mimo tego, studia skoñczy³em ju¿ na trzecim for- malnie roku studiów w 1951 r., co ówczesny dziekan (Wydzia³u Matematyki, Fizyki i Chemii UW) prof. A. Mostowski skomentowa³, ¿e sta³em siê pierwszym absolwentem w historii wy¿szych uczelni w Polsce, który skoñczy³ studia na kierunku eksperymentalnym w ci¹gu trzech lat. Temat mojej pracy dyplomowej przewidywa³ oko³o jeden rok badañ eksperymentalnych, a ja w ci¹gu tygodnia obali³em eksperymentalnie jej za³o¿enia teoretyczne na podstawie zbudowanej sobie hipotezy roboczej, koñcz¹c w ten sposób potrzebne badania. A studia na kierunku chemii zabiera³y wówczas przeciêtnie 6 8 lat (Okres okrelany przez ówczenie organizowane narady produkcyjne studentów i pracowników naukowo dydaktycznych). Tak wiêc, w sumie kwalifikacje z 2 klas szko³y podstawowej, plus 6 klas szko³y redniej, plus 6 8 lat studiów wy¿szych, wymagaj¹ce normalnie 14 16 lat nauki i studiów przy pomocy nauczycieli ró¿nych specjalnoci, zdoby³em w ci¹gu 4 lat ucz¹c siê samodzielnie (a na ostatnim roku ucz¹c jeszcze innych studentów, jako nauczyciel akademicki), w stanie bardzo trudnych warunków bytowych i zdrowotnych. Zaznaczam, ¿e uczy³em siê ilociowo nie wiêcej ni¿ na ocenê tylko dostateczn¹, a oceny otrzymywa³em tylko dobre i bardzo dobre. I to nie dlatego, ¿e umia³em wiêcej z wymaganej wiedzy ilociowej ni¿ na ocenê dostateczn¹, bo oceny bardzo dobre otrzymywa³em wtedy, gdy egzaminator stwierdza³, ¿e czego nie wiedzia³em, a ja z powodzeniem udowadnia³em mu, ¿e jest ona (wiedza) b³êdna w wietle logiki i aktualnego stanu nauki. W podobny sposób, a nie dziêki erudycji, odnosi³em sukcesy w pracy naukowej, lecz to ju¿ na arenie miêdzynarodowej (z. np. [1 10]). W 1957 r. doktoryzowa³em siê w UW, a w 1968 r. habilitowa³em w PW (Politechnice Warszawskiej). 3.4.4. Weryfikacja u¿ytecznoci metody w zakresie pionierskich, oryginalnych badañ naukowych 3.4.4.1. Uwagi ogólne Po ukoñczeniu studiów praca naukowo dydaktyczna w wy¿szej uczelni poszerzy³a moje mo¿liwoci weryfikacji ogólnej praktycznej u¿ytecznoci stosowanej przeze mnie metody, ale jej wyniki wywo³a³y 46 47 opór natury emocjonalnej u przedstawicieli ni¿szych instancji w³adz. Od pocz¹tku bra³em pod uwagê tak¹ mo¿liwoæ i dlatego, mimo ¿e podstawa tej metody jest oparta w pierwszym rzêdzie na oryginalnej wizji cz³owieka i na dostosowanej do niej etyce, a dopiero w dalszej kolejnoci na podobnie oryginalnej wizji otaczaj¹cej przyrody, jej weryfikacjê praktycznie naj³atwiej i najskuteczniej mo¿na by³o zacz¹æ i przeprowadzaæ w zakresie nauk cis³ych i przyrodniczych: fizyki, chemii, biologii i medycyny. I z takiego zakresu zacz¹³em opracowywaæ i publikowaæ swe prace, maj¹c jednak na uwadze sw¹ wizjê cz³owieka jako t³o i fundament dla innych zainteresowañ. Wszelkie próby pe³niejszej interpretacji wyników eksperymentalnych napotyka³y na sprzeciw szefa i recenzentów krajowych wydawnictw naukowych (Nie godzili siê na publikowanie tak bombastycznych teorii, sprzecznych z teoriami uczonych o wiatowym autorytecie, uzasadniaj¹c wiadomie czy niewiadomie opiniê z pod pkt 1.2b). I takie tylko prace mog³em opublikowaæ w kraju i na podstawie takiej tylko mog³em zrobiæ doktorat. W takiej sytuacji postanowi³em przekazaæ swe prace na forum miêdzynarodowe, nielegalnie, wbrew sprzeciwom przedstawicieli w³adz ni¿szych instancji i obowi¹zuj¹cym przepisom, ale zgodnie z etyk¹ uniwersaln¹ (pkt 2) i ogólnym duchem obowi¹zuj¹cych praw tak, jak ja je rozumia³em. Najwiêksz¹ dla mnie trudnoci¹ by³o dostateczne opanowanie jêzyka angielskiego, z powodu os³abionej warunkami obozowymi pamiêci (pkt 3.3.2a). Tê przeszkodê pokona³em w koñcu lat piêædziesi¹tych, ucz¹c siê równie¿ samodzielnie i wykorzystuj¹c, dziêki zachowanej z okresu wczesnego dzieciñstwa wrodzonej dociekliwoci, zastêpcze zdolnoci psychiczne, z jakich cz³owiek bez ich koniecznej potrzeby (zainteresowania) nie zdaje sobie sprawy i ich u siebie nie dostrzega. 3.4.4.1b. Najwa¿niejsze z moich prac opublikowanych w zagranicznych pismach naukowych, miêdzynarodowych i krajowych (wydawanych w Anglii, USA, Kanadzie, Szwajcarii, w Niemczech Zach. i w Akademii Nauk ZSRR), to prace [1 10]. Tematykê prac wybiera³em nie wed³ug osobistych w niej zainteresowañ, lecz wed³ug jej przydatnoci do weryfikacji mojej metody oraz trudnoci i wa¿noci dla nauki w wietle opinii wiatowej literatury naukowej, a prace do druku posy³a³em do wydawnictw pism o uznanym w wiecie wysokim poziomie naukowym, z których oczekiwa³em rzeczowej krytyki i oceny. Po ich opublikowaniu informowa³em najwy¿sze instancje w³adz, ¿e zrobi³em to wiadomie nielegalnie, podaj¹c tego przyczyny i motywy. Rzecz znamienna, ¿e instancje te przyjê³y to do wiadomoci z aprobat¹ (podobnie jak w 1941 r. Gestapo, a w 1945 r. NKWD) i zachêt¹, ¿ebym nadal tak postêpowa³ (tj. równie¿ zgodnie z zasad¹ 2.20). Na podstawie pierwszych z nich habilitowa³em siê w PW, gdzie pracowa³em od 1964 r. Ni¿ej, pod pkt 3.4.4.2 i 3.4.4.3 poka¿ê dwa przyk³ady, wskazuj¹ce ¿e szczytowe osi¹gniêcia naukowe (w wietle oceny specjalistów, recenzentów) mo¿e mieæ ka¿dy cz³owiek o przeciêtnych zdolnociach intelektualnych, przy dostatecznej tego wiadomoci i motywacji. Trzeba go o tym przekonaæ i pokazaæ jak to nale¿y robiæ, co jest intencj¹ niniejszej Etyki I. 3.4.4.1c. W 1960 r. wys³a³em trzy prace do publikacji, jedn¹ do Anglii, drug¹ do USA, a trzeci¹ do ZSRR (tê na propozycjê prof. A. Frumkina, profesora Uniwersytetu w Moskwie i cz³onka Akademii Nauk ZSRR, którego wczeniej pozna³em i z jego inicjatywy prowadzi³em z nim korespondencjê prywatn¹). Po polemice z recenzentami wszystkie trzy zosta³y opublikowane. 3.4.4.2. Szczegó³owa ilustracja prostoty rozwi¹zywania trudnych (w wiatowej opinii naukowej) problemów Przyk³ad 1 3.4.4.2a. Najd³u¿ej w przypadku tylko tych trzech prac polemika trwa³a w zwi¹zku z prac¹ wys³an¹ do Anglii [2], bo oko³o dwu lat i najlepiej ilustruje ona sposób podejcia wydawcy i recenzentów z jednej strony, a autora pracy z drugiej. Ogólnie metody stosowane przez obie strony przypominaj¹ przebieg konfrontacji z Gestapo w 1941 r. (pkt 3.3.1b) i z NKWD w latach 1944/45 (pkt 3.3.2a), tj. równie¿ zgodnie z etyczn¹ zasad¹ 2.20, wiêc tê polemikê przedstawiê na tyle szczegó³owo, aby czytelnik móg³ zorientowaæ siê 48 49 w sposobie postêpowania obu stron i we w³asnych mo¿liwociach pod tym wzglêdem. Ja kierowa³em siê, jak zawsze, sw¹ hipotez¹ robocz¹, a w niej punktem 2, w szczególnoci zasad¹ 2.8b, maj¹c stale na uwadze za³o¿enie (przekonanie) 2.6 oraz odpowiedzialnoæ moralno etyczn¹ ludzi za sw¹ postawê i dzia³alnoæ pkt 2.5. Pierwotna wersja pracy [2], opublikowanej w Transactions of the Faraday Society, mia³a 20 str. maszynopisu, a wydawnictwo wymaga³o wówczas (o ile pamiêtam) 40 dolarów za 1 stronê maszynopisu, lub równowa¿noci w funtach, opublikowanej pracy po uprzednim jej zakwalifikowaniu pod wzglêdem naukowym. A moja pensja adiunkta by³a wówczas równowa¿na 8 9 dolarom miesiêcznie. Wobec tego wraz z przesy³an¹ prac¹ za³¹czy³em pismo informuj¹ce, ze ja dolarów ani funtów nie mam i nie mogê za tê pracê (ok. 800 dolarów) zap³aciæ, i dlaczego. Równoczenie wyrazi³em przekonanie, ¿e praca moja zostanie uznana za tak wartociow¹, ¿e i bez zap³aty wydawnictwo j¹ opublikuje. W odpowiedzi na to otrzyma³em trzy recenzje anonimowych autorów A, B i C, co zrozumia³em jako zgodê wydawnictwa na moje sugestie (warunki). Wszystkie trzy recenzje by³y podobne do siebie i (w skrócie) informowa³y: 3.4.4.2b. Autor nowej teorii (By³a to praca czysto teoretyczna, a ja wszystkie moje pogl¹dy teoretyczne przedstawia³em i przedstawiam zawsze jako hipotezy robocze, lepsze od aktualnych teorii, lecz nie jako nie do udoskonalenia; za teorie natomiast i to za aktualnie najlepsze, uznawali je ostatecznie dopiero recenzenci) jest zupe³nie nieznany w nauce, a atakuje równoczenie trzy inne teorie, opracowane na podstawie d³ugoletnich (20 30 lat trwaj¹cych) ju¿ badañ teoretycznych i eksperymentalnych przez uczonych o wiatowym autorytecie (W badania te byli bowiem zaanga¿owani matematycy, fizycy i chemicy trzech, znanych w wiecie nauk cis³ych szkó³ naukowych: czeskiej a w niej jej twórca i póniejszy laureat nagrody Nobla, J. Heyrovsky; radzieckiej w niej jej twórca, cz³. rz. Prezes Akademii Nauk ZSRR, prof. A. N. Frumkin; i niemieckiej a w niej jej twórca, prof. M. von Stackelberg). Ale recenzenci, zgodnie z przyjêtym w nauce zwyczajem, zakoñczyli swe opinie propozycj¹ i warunkiem (z przekonaniem, zapewne, ¿e nie bêdê w stanie go spe³niæ): Jeli autor tej nowej teorii jest przekonany o jej prawid³owoci powinien dowieæ tego eksperymentalnie, i jeli takie dowody do³¹czy, pracê mo¿na opublikowaæ. Post¹pili zgodnie z procedur¹ stosowan¹ w naukach przyrodniczych, teoretyczno eksperymentalnych, w których ostatnim i najwy¿szym autorytetem jest zawsze dopiero wynik w³aciwie przeprowadzonego sprawdzaj¹cego eksperymentu, w przypadkach gdy autor nie jest jeszcze w dziedzinie swej pracy autorytetem o wiatowej renomie. 3.4.4.2c. Wymagane dowody eksperymentalne, potwierdzaj¹cej poprawnoæ mojej hipotezy roboczej (a b³êdnoæ atakowanych przez ni¹ teorii) otrzyma³em bez trudu w ci¹gu kilku (3 lub 4) dni, bo w warunkach cile przewidywanych przez ni¹ teoretycznie. A warunki dobra³em takie, a¿eby wyniki eksperymentu by³y dok³adnie sprzeczne z wszystkimi trzema atakowanymi teoriami w podstawowym ich punkcie, w którym te teorie by³y zgodne z sob¹. Wyniki takie z dok³adnym opisem warunków ich otrzymania (aby ka¿dy na tej podstawie móg³ je sam odtworzyæ) pos³a³em wydawcy wraz ze zmodyfikowanym (przez odpowiednie dostosowanie do do³¹czonych wyników eksperymentalnych) tekstem pierwszej wersji pracy. W reakcji na to otrzyma³em znowu trzy recenzje, A, B i C, lecz tym razem ju¿ zupe³nie ró¿ne, sugeruj¹ce ¿e recenzenci byli zaskoczeni takim obrotem sprawy i zaostrzyli wymagania, wysuwaj¹c nowe postulaty. Jeden z recenzentów twierdzi³, ¿e praca naukowa oparta na wynikach eksperymentów, które mo¿na otrzymaæ w ci¹gu jednego tygodnia (ja je otrzyma³em w czasie o po³owê krótszym), nie nadaje siê do publikacji w pimie o tak wysokim poziomie naukowym, jak Transactions of the Faraday Society. Jedna z recenzji podkrela³a, ¿e autor zastosowa³ niezwykle prost¹ metodê (zgodnie z zasad¹ 2.8b), jak nikt tak prymitywnej techniki nie stosuje, podczas gdy autorzy atakowanych teorii stosowali metodê i aparaturê o dwa do trzech rzêdów wielkoci czulsz¹. Drugi recenzent zwraca³ 50 51 uwagê, ¿e moja praca ma 20 stron objêtoci, podczas gdy nawet wybitni uczeni angielscy, cz³onkowie The Faraday Society, czuj¹ siê zmuszeni ograniczaæ objêtoæ swych prac (w³anie w takim celu wprowadzono op³aty w wysokoci zale¿nej od objêtoci pracy, co zaznacza³o wydawnictwo) do 1 2 stron, a autor opiniowanej pracy nie jest nawet obywatelem W. Brytanii i postulowa³, a¿ebym maksymalnie skróci³ sw¹ pracê. Doda³ przy tym, ¿e jêzyk angielski pracy jest z³y i powinien byæ poprawiony przez filologa angielskiego. Trzeci recenzent stwierdza³, ¿e mój angielski jest wystarczaj¹co dobry, ale do³¹czy³ kartkê z modyfikacj¹ niektórych moich zdañ z propozycj¹, ¿ebym je wykorzysta³ przy redagowaniu nowej wersji pracy. Proponowa³ równie¿, ¿ebym uzupe³ni³ sw¹ pracê wynikami eksperymentów, których siê domyla³, a których celowo nie do³¹czy³em, uwa¿aj¹c je za podrzêdne, nie wnosz¹ce ju¿ nic zasadniczo nowego. 3.4.4.2d. Trzeci¹ wersjê pracy skróci³em (do 4 stron) zgodnie z postulatem jednego z recenzentów, a uzupe³ni³em i poprawi³em zgodnie z innymi. Ale do³¹czy³em do niej moje komentarze do poprzednich recenzji, komentarze polemiczne dotycz¹ce okrelania wartoci pracy naukowej (w duchu zasady 2.8b), prosz¹c wydawcê o przekazanie ich recenzentom. Zosta³y one zredagowane w duchu podanych ni¿ej komentarzy. Wyjani³em w nich mój sposób okrelania wartoci pracy naukowej pod wzglêdem ilociowym i jakociowym, którym siê kierowa³em wysy³aj¹c sw¹ pracê do publikacji, a okrelony tu ogólnie w pkt 2.8b: 3.4.4.2d-1. Otó¿ gdyby atakowane przeze mnie teorie by³y jakociowo równowa¿ne mojej hipotezie roboczej, wówczas fakt, ¿e ja taki sam wynik otrzyma³em w ci¹gu jednego tygodnia (co podkreli³ jeden z recenzentów pkt 3.4.4.2c), podczas gdy autorzy atakowanych przeze mnie teorii opracowywali je w ci¹gu 20 do 30 lat, prowadzi do wniosku ¿e moja praca by³aby ju¿ tylko z takiej przyczyny co najmniej 52 (tygodnie) razy 20 (lat) = 1040 razy od nich ilociowo wartociowsza; 3.4.4.2d-2. Poniewa¿ ja to osi¹gn¹³em sam, podczas gdy te atakowane teorie zosta³y opracowane przez trzy szko³y z (x + y + z) pracownikami naukowymi, moja praca by³aby ilociowo dodatkowo (x + y + z) razy wartociowsza; 3.4.4.2d-3. Poniewa¿ w tych szko³ach byli zaanga¿owani w badania wspólnego dla wszystkich problemu pracownicy o wiatowym autorytecie naukowym, podczas gdy ja by³em w porównaniu z nimi zupe³nie nieznanym w wiecie nauki ignorantem w tym przedmiocie, moje osi¹gniêcie (praca) by³aby dodatkowo ilociowo tyle razy wartociowsza, ile razy by³a wiêksza ich erudycja i dowiadczenie od moich; 3.4.4.2d-4. Poniewa¿ autorzy atakowanych przeze mnie teorii mieli do dyspozycji najlepsz¹ dostêpn¹ wówczas aparaturê, podczas gdy ja rozwi¹za³em ten problem za pomoc¹ wyj¹tkowo prymitywnej techniki (fakt podkrelony przez recenzenta) i krañcowo prostej metody tak, ¿e obecnie za pomoc¹ mojej metody przeciêtny technik laboratoryjny (a nie tylko naukowiec) móg³by z powodzeniem rozwi¹zywaæ takie problemy, moje osi¹gniêcie (praca) by³oby dodatkowo ilociowo tyle razy wartociowsze, ile razy autorzy atakowanych przeze mnie teorii lepsz¹ ode mnie dysponowali aparatur¹; 3.4.4.2d-5. Jednak¿e, w wietle moich wyników eksperymentalnych i podanych na ich poparcie argumentów teoretycznych, atakowane przeze mnie teorie okaza³y siê b³êdne, dlatego nie s¹ one w ogóle porównywalne z moj¹ prac¹ (hipotez¹ robocz¹), ani ilociowo, ani jakociowo. Dlatego te¿ ukazanie siê mojej pracy wybawi tysi¹ce, jeli nie wiêcej, studentów na ca³ym wiecie od bardziej ni¿ ja³owego, bo szkodliwego obowi¹zkowego trudu uczenia siê b³êdnych teorii, a twórców tych teorii od dalszej, trwaj¹cej ju¿ wiele lat, ja³owej polemiki miêdzy nimi. (Przed wys³aniem mojej pracy do publikacji, poinformowa³em o niej prof. A. Frumkina, a prof. J. Heyrovsky-emu przes³a³em jej kopiê wiele miesiêcy przed wys³aniem orygina³u do publikacji). 3.4.4.2d-6. W reakcji na trzeci¹ wersjê mojej pracy (pkt 3.4.4.2d) i na za³¹czone do niej moje komentarze do wczeniejszych 52 53 recenzji, napisane w duchu tych podanych pod pkt od 3.4.4.2d-1 do 3.4.4.2d-5, otrzyma³em tylko jedn¹ (siódm¹) i ostatni¹ ju¿ recenzjê, bez zaznaczania czy jest to wspólna recenzja wszystkich trzech recenzentów, czy tylko jednego z nich. Ta recenzja potraktowa³a moje kontrargumenty jako przekonuj¹ce (podobnie jak nawet Gestapowcy w 1941 r. - pkt 3.3.1b), podkrelaj¹c ¿e praca moja okaza³a siê tak wartociowa, ¿e by³oby celowe poprosiæ jej autora, a¿eby zechcia³ napisaæ jeszcze jedn¹ (czwart¹ ju¿) wersjê swej pracy, uwzglêdniaj¹c w niej polemikê autora z recenzentami, niezale¿nie od objêtoci takiej nowej wersji pracy, i taka wersja powinna zostaæ ju¿ opublikowana. Wydawca powtórzy³ tê sugestiê w oddzielnym pimie skierowanym do mnie, a ja siê do niej zastosowa³em. W ten sposób, po d³ugiej wyczerpuj¹cej polemice, ta czwarta wersja pracy zosta³a opublikowana w objêtoci wiêkszej ni¿ wersje pierwsza i druga. 3.4.4.2e. W samej tylko Anglii opublikowa³em dziesiêæ podobnych oryginalnoci¹ i prostot¹ podejcia prac (prawie wszystkie z nich cytujê w [10]), dotycz¹cych ró¿nych problemów i zjawisk i otrzyma³em oko³o piêædziesi¹t dotycz¹cych tych prac recenzji. Tak du¿a liczba recenzji spowodowana zosta³a du¿¹ oryginalnoci¹ podejcia do atakowanych problemów, szczególnie gdy atakowa³em teorie ustalone ju¿ eksperymentaln¹ weryfikacj¹ autorów o wiatowym autorytecie, podczas gdy ja wystêpowa³em w ka¿dej z atakowanych dziedzin jako nowicjusz i ignorant pod wzglêdem erudycji. Dzia³o siê tak dlatego, poniewa¿ prace swoje traktowa³em jako ró¿ne rodki prowadz¹ce do celu, jako cele porednie, a celu g³ównego (tj. weryfikacji posiadanej wizji cz³owieka i oryginalnej etyki) nigdy w nich nie ujawnia³em. Wszystkie ze swych prac realizowa³em na podstawie hipotez roboczych, trafnie z góry przewiduj¹cych skuteczny sposób przeprowadzenia sprawdzaj¹cych eksperymentów i ich wyniki (zgodnie z pkt 1.4 i 2.17.3). A hipotezy robocze budowa³em na postawie próbnego eksperymentu, typowego dla problemu który chcia³em rozwi¹zaæ. Przy tym hipotez i teorii nie traktujê jako prawd (mog¹ byæ wiadomie b³êdne pkt 2.15.2), lecz jako tylko doranie wygodne i u¿yteczne narzêdzia dalszego postêpu w zbli¿aniu siê do interesuj¹cej mnie prawdy i to o cesze okrelonej przez pkt 2.8b: Gdy mam do dyspozycji dwie ró¿ne hipotezy (teorie) pod wzglêdem ich bliskoci do prawdy, czasem wiadomie wykorzystujê dalsz¹ od prawdy, jeli jest ona wygodniejsza w dochodzeniu do potrzebnej mi aktualnie prawdy i do jej okrelenia. Przy tym w³asny umys³ traktujê nie tylko jako podmiot, lecz równie¿ jako jedno z narzêdzi, które stosujê w sposób zale¿ny od natury problemu który chcê rozwi¹zaæ i od mojego aktualnego przygotowania do tego. Podobnie jest z doborem eksperymentu, np. decyduj¹cy o wyniku pracy [7] eksperyment przeprowadzi³em dla siebie w ci¹gu ok. 3 minut, lecz wyniku otrzymanego tak¹ metod¹ nie opublikowa³oby raczej ¿adne pismo naukowe, dlatego ten sam wynik otrzyma³em póniej bardziej profesjonaln¹ czy estetyczn¹ metod¹ w eksperymencie trwaj¹cym ok. 2 godziny i w taki dopiero sposób otrzymany wynik pos³a³em do publikacji. Metodê rozwi¹zywania jakiegokolwiek problemu dobieram równie¿ do aktualnego stanu wiedzy w tej dziedzinie i przewidywanej mentalnoci potencjalnych czytelników, wydawców i recenzentów. Im wy¿szy jest poziom przygotowania do tego odbiorców, tym ³atwiej i mniej stresuj¹co jest dla mnie im to przekazywaæ. Ze swej strony, im trudniejszego podejmujê siê zadania, na tym wiêkszym luzie psychicznym staram siê to przeprowadziæ, nie jako co trudnego, lecz jak ma³e dzieci jako bardzo interesuj¹c¹ i relaksuj¹c¹ zabawê. Wszelkie napiêcia i stresy obni¿aj¹ efektywnoæ pracy umys³owej. Zilustrujê to na nastêpnym przyk³adzie. 3.4.4.3. Szczegó³owa ilustracja prostoty rozwi¹zywania trudnych (w wiatowej opinii naukowej) problemów Przyk³ad 2 3.4.4.3a. Jako drugi przyk³ad podajê pracê [10]. Jej przedmiotem badañ sta³y siê trudnoci napotkane przez fizyków w ich wysi³kach opracowania metody kontroli szybkoci reakcji termoj¹drowych. Otó¿ jako student dowiedzia³em siê w roku akademickim 1948/49, na wyk³adzie fizyka UW prof. Stefana Pieñkowskiego, ¿e fizycy maj¹ nadziejê, i¿ uda im siê opracowaæ metodê kontroli szybkoci reakcji 54 55 termoj¹drowych w czasie dalszych 15 lat badañ (tj. do 1964 r.). Poniewa¿ po 40 latach, do 1988 r., nie uda³o siê tego dokonaæ, postanowi³em siê tym zaj¹æ (typowo globalne podejcie ma³ego ch³opca, dopingowanego wiadomoci¹ swej ignorancji pkt 3.2.1) jako kolejnym sprawdzianem u¿ytecznoci stosowanej z powodzeniem opracowanej przeze mnie metody badañ nad cz³owiekiem i jego rodowiskiem przyrodniczym. Przedtem jednak postanowi³em dowiedzieæ siê z literatury, z tej i z pokrewnej dziedziny, jakiej natury trudnoci to dotychczas uniemo¿liwi³y. Poproszona bibliotekarka Instytutu Fizyki Teoretycznej UW pokaza³a mi tê literaturê oko³o 10 ogromnych tomów prac w du¿ym stopniu zmatematyzowanych, których bym byæ mo¿e do koñca ¿ycia nie zd¹¿y³ przestudiowaæ. Przejrza³em pobie¿nie tylko kilka z ostatnich prac, których wnioski mo¿na streciæ nastêpuj¹co: Wszystkie prace s¹ nadmiernie zmatematyzowane, co z regu³y jest symptomem, ¿e ich autorzy nie wiedz¹ jak siê do tego dobraæ. A trudnoæ polega na tym, ¿e reakcje termoj¹drowe przebiegaj¹ w temperaturach wielu milionów stopni, w których materia wystêpuje w stanie plazmy, super-gazowym, dla którego nie uda³o siê jeszcze opracowaæ u¿ytecznej teorii, poniewa¿ nie uda³o siê dotychczas opracowaæ dobrej teorii gazów rzeczywistych nawet w normalnych temperaturach (rzêdu setek, najwy¿ej kilku tysiêcy Kelvinów). 3.4.4.3b. W naukach przyrodniczych stosuje siê jako przybli¿one do rzeczywistoci modele matematyczno fizyczne dla gazów idealnych, doskona³ych (pV = RT), tj. takich jakich w przyrodzie nie ma. W przypadku gazów rzeczywistych opracowuje siê ró¿ne równania stanu, dobieraj¹c takie specyficzne sta³e (wielkoci) dla poszczególnych gazów, ¿eby wynik zgadza³ siê z eksperymentem, bez zrozumienia sensu fizycznego takiego opisu. A gazów ró¿nych substancji mog¹ byæ miliony. Do takich równañ stanu nale¿y najczêciej stosowane empirycznie zmodyfikowane równanie stanu gazów idealnych, holenderskiego uczonego van der Waalsa (VDW), opracowane w 1877 r. [(p + a/V2) (V b) = RT], za które otrzyma³ on nagrodê Nobla w 1910 r. W równaniu tym van der Waals umieci³ dwie sta³e, a i b, dla ka¿dej substancji inne wyznaczane empirycznie, których sensu fizycznego nie zdo³a³ wyjaniæ ani on, ani nikt po nim. W zwi¹zku z tym przypomnia³em sobie, ¿e w 1949 r. dowiedzia³em siê od jednego z absolwentów fizyki, ¿e jego tematem pracy magisterskiej u prof. S. Pieñkowskiego jest próba wyjanienia sensu fizycznego tych dwu sta³ych (a i b). Zdziwiony tym zwróci³em mu uwagê, ¿e podrêczniki fizyki, m. in. prof. S. Pieñkowskiego, podaj¹ takie interpretacje, jakkolwiek ja w nie nie wierzy³em. Na to magistrant odpowiedzia³, ¿e jego praca magisterska jest ju¿ 29-t¹ prac¹ dyplomow¹ u prof. S. Pieñkowskiego, której zadaniem jest próba wyjanienia tego, bo dotychczasowe próby pozosta³y bezowocne, a interpretacje podawane w podrêcznikach fizyki maj¹ charakter prowizoryczny, zastêpczy. Wobec tego postanowi³em tym bardziej ja siê tym zaj¹æ. 3.4.4.3c. Rozumowanie przeprowadzi³em bior¹c pod uwagê wszystkie istotne, ale tylko konieczne do rozwi¹zania problemu i publikacji wyników rodki (aktualny stan wiedzy, konieczne parametry, jêzyk przekazu), zgodnie z pkt 2.8b: W równaniach stanu wszystkich (doskona³ych, idealnych, rzeczywistych) gazów wystêpuje temperatura bezwzglêdna T (w jêzyku fizyki parametr temperatury) a w równaniach stanu gazów rzeczywistych dodatkowo parametr uwzglêdniaj¹cy jeszcze inne specyficzne w³aciwoci poszczególnych gazów (w równaniu VDW zadanie to spe³niaj¹ sta³e a i b). Ale zbyt pewni swej nieomylnoci autorzy równañ (naukowi specjalici) robi¹ to pospiesznie, rutynowo, jako co oczywistego i dlatego zbyt ogólnikowo, a wiêc i powierzchownie. Nie uwzglêdniaj¹ nale¿ycie faktu, ¿e gazy, jak ka¿da materia, sk³adaj¹ siê z cz¹stek, atomów i z cz¹steczek o ró¿nych w³aciwociach, które wywieraj¹c cinienie same ulegaj¹ zmianie (co jest bardzo istotne), a co zachodzi jednak w skoñczonym i ró¿nym od zera czasie i na skoñczonej ró¿nej od zera drodze (tak¿e istotne), okrelanych krótko w jêzyku fizyki w czaso-przestrzeni. We wszystkich takich równaniach wystêpuje równie¿ sta³a gazowa R, wyra¿ana w jednostkach energii na jednostkê temperatury. Z pojêciem energii i z prostym mechanizmem jej powstawania zapoznaje siê ju¿ uczeñ szko³y podstawowej 56 57 dostatecznie dok³adnie, a potem z prawem zachowania energii, w zwi¹zku z przechodzeniem jakiej jednej jej formy w inn¹ oraz z ró¿nymi mechanizmami towarzysz¹cymi takim przemianom. Dla zrozumienia takich zjawisk wa¿niejsze jest zrozumienie mechanizmu zachodz¹cych przemian (drogi na której zachodz¹), ni¿ jej wynik wielkoæ towarzysz¹cej temu zmiany energetycznej. Jednak¿e w praktyce badañ naukowych daleko ³atwiej i wygodniej jest pos³ugiwaæ siê modelem energetycznym ni¿ mechanizmem przemian energetycznych (trudniej go ustaliæ) i z po¿ytkiem mo¿na tak postêpowaæ w przypadkach badañ zjawisk typowych, gdy znany jest ich mechanizm, lub gdy jest on bez istotnego znaczenia dla celu badañ. Z powodu czêstego, powszechnego stosowania takiej procedury robi siê to z regu³y automatycznie, bezmylnie, równie¿ w nowych nietypowych sytuacjach, a wówczas zbyt powierzchownie, co mo¿e prowadziæ do impasu intelektualnego bez wyjcia. B³êdów takich na ogó³ nie pope³niaj¹ ma³e dzieci ucz¹ce siê dopiero mowy oraz doroli ociê¿ali (têpi) umys³owo, niepewni poprawnoci swego mylenia czy zrozumienia odbieranych treci od osób o b³yskotliwym umyle, wprawnych w szybkiej percepcji i reakcji, a przez to coraz pewniejszych swej nieomylnoci. Stosunkowo szybko spostrzegaj¹ to ma³e dzieci (st¹d ich przekonanie: To ja to wyjaniê, gdy dorosnê pkt 3.2.1) i tak zwani ludzie genialni(na ogó³ ci ociê¿ali umys³owo). Dlatego od wczesnej m³odoci ja nie wierzy³em, odk¹d pozna³em definicjê pojêcia energia, ¿e ma ona jakikolwiek wp³yw na jakikolwiek naturalny czy sztuczny proces w przyrodzie, co wyjani³em szczegó³owo w pracy [6]. Po d³ugiej polemice recenzenci tej pracy zgodzili siê w koñcu z takim moim pogl¹dem, ale zaznaczyli ¿e ciekawi s¹ jednak jak ja sam tê teoriê wykorzystam w swej dalszej aktywnoci naukowej. Nie zwrócili widocznie uwagi na fakt, ¿e ju¿ praca [2] by³a na niej oparta, choæ bez wyranego jej jako takiej okrelenia. Powodzenie póniejszych prac i ich publikacje by³y równie¿ uwarunkowane hipotez¹ robocz¹, uznan¹ ju¿ za dowiedzion¹ teoriê przez recenzentów pracy [6]. Dlatego te¿ na podstawie podanego tu rozumowania od razu domyla³em siê (w swym przekonaniu) na czym polega³a trudnoæ dotychczasowych bezowocnych prób rozwi¹zania problemu równañ stanu gazów rzeczywistych, prób ponawianych przez kilka pokoleñ badaczy. Pomimo powolnoci mylenia (skutek pobytu w obozie pkt 3.3.2a) w ci¹gu kilku dni problem ten rozwi¹za³em, a w ci¹gu miesi¹ca wys³a³em pracê to opisuj¹c¹ do publikacji. Zgodnie z pkt 2.18, najwiêksze trudnoci mia³em z jêzykiem przekazu: z dostosowaniem swego prostego sposobu rozumowania do wspó³czesnego jêzyka nauki, co traktowa³em jako tylko dekoracjê naukow¹ swej pracy, któr¹ jak wszystkie inne opracowa³em za pomoc¹ skrajnie ubogich i prostych rodków, zrozumia³ych nawet dla przeciêtnego umys³owo analfabety. A potrzebne do tego wyra¿enia matematyczne to proste rachunki ze rednich klas szko³y podstawowej. Natomiast zredagowanie tekstu naukowego dla innych ludzi w sposób zglobalizowany stanowi dla mnie nieporównanie wiêksz¹ trudnoæ ni¿ rozwi¹zywanie takich problemów dla siebie (pkt 2.17.3 i 2.18). Ale i pod tym wzglêdem zrobi³em postêpy (równania 6 9 w [10]), po kilkudziesiêciu latach uczenia siê tego. 3.4.4.3c-1. W pracy swej zwróci³em uwagê, ¿e dotychczas znane teorie temperatury, klasyczna kinetyczna oraz nowa termodynamiczna [22], s¹ nieprzydatne do rozwi¹zywania tego problemu. Wobec tego opracowa³em now¹, bardzo prost¹ teoriê (fizyczny model) temperatury jako oscyluj¹cej si³y, identycznej jakociowo z si³¹ cinienia pojedynczej cz¹steczki gazu, lecz ilociowo na ogó³ wiêkszej (równania 6 i 7 w [10]), a nie w kategoriach energii i entropii, jak w [22, 23]. Wszystkie specyficzne w³aciwoci gazów (a mog¹ ich byæ miliony), istotne dla równania stanu gazów rzeczywistych, przedstawi³em w sposób modelowo zglobalizowany (pkt 2.17) za pomoc¹ ró¿nicy zachowañ tylko czterech ró¿nych gazów, z³o¿onych z czterech modeli atomów (cz¹steczek), zachowañ zrozumia³ych nawet dla piêcioletniego dziecka, bo zaobserwowa³em je po raz pierwszy w wieku lat piêæ, przygl¹daj¹c siê z zainteresowaniem zachowaniu siê pi³ki rzucanej w kierunku muru domu, zatrzymuj¹cej siê i powracaj¹cej podczas gry ni¹ dwu starszych dzie- 58 59 wczynek, a póniej porówna³em to samo w przypadku jednego kamienia odbijaj¹cego siê od innego, wiêkszego i zapamiêta³em je. W zwi¹zku z wynikiem tej obserwacji wprowadzi³em w swej pracy nowe, lecz charakterystyczne dla interakcji cz¹steczek gazów rzeczywistych pojêcia miêkkich (jak pi³ki) i twardych (jak kamieni) oddzia³ywañ w czasie zderzeñ czterech ró¿nych modelowych atomów (2 miêkkich i 2 twardych) gazów oraz si³ wzajemnego oddzia³ywania bliskiego i dalekiego zasiêgu (w ka¿dej parze). Na podstawie takich prostych tylko czterech ró¿nych modeli wyjani³em przyczyny i rodzaj odchyleñ w zachowaniu dowolnych gazów rzeczywistych od doskona³ych ze zmian¹ ich temperatury i cinienia, a wyznaczone eksperymentalnie i opisane przez ró¿nych badaczy w naukowej literaturze z tej dziedziny (np. w [24]). Poda³em równie¿ sposób porównania temperatury okrelanej moj¹ metod¹ z temperatur¹ wyznaczan¹ innymi metodami. Dla mojej hipotezy w³aciwoci gazów istotne jest to, ¿e za jej (tj. modelu-hipotezy) pomoc¹ mo¿na z góry trafnie przewidzieæ sposób zachowania siê dowolnego gazu (zgodnie z pkt 1.4 i 2.18), w sprawdzaj¹cym to eksperymencie, ze zmian¹ warunków eksperymentu, znaj¹c wzór strukturalny cz¹steczek gazu, co za pomoc¹ wczeniejszych teorii nie by³o mo¿liwe. 3.4.4.3c-2. Pracê sw¹ wys³a³em wpierw do redakcji jednego z pism fizycznych wydawanego (czy sponsorowanego) przez Polsk¹ Akademiê Nauk, lecz zosta³a odrzucona jako absurdalna. Maj¹c na uwadze pkt 2.19 by³em zadowolony z takiego obrotu sprawy, podobnie jak w przypadku prac wczeniejszych (np. [1 9] i wys³a³em j¹ z kolei do pisma fizycznego o charakterze miêdzynarodowym, lecz (pamiêtaj¹c o swej konfrontacji z Gestapo w czasie wojny pkt 3.3.1b) wydawanego w Niemczech Zachodnich. W odpowiedzi otrzyma³em recenzjê zawieraj¹c¹ tylko jedno zdanie: To bardzo dziwne, ale wszystko w tej pracy zgadza siê ze znanymi wynikami eksperymentalnymi. Praca zosta³a wiêc zakwalifikowana przez wydawnictwo do druku bez ¿adnych zmian. Wydawca doda³ jednak jeszcze jedno zdanie recenzenta informuj¹c, ¿e jakkolwiek pracê moj¹ opublikuj¹ bez ¿adnych zmian, na takie moje ¿yczenie, to jednak wydawnictwo by³oby wdziêczne gdybym zechcia³ w dyskusji swej pracy uwzglêdniæ jeszcze pracê jednego z fizyków amerykañskich, Chao K. C., podaj¹c o jak¹ chodzi. Zrobi³em to, bior¹c pod uwagê pracê [25], opisuj¹c¹ wyniki analogicznych badañ fizyków amerykañskich, które skoñczy³y siê niepowodzeniem. Wydawnictwo Colloid and Polymer Science i jego recenzent oddali mi tym ogromn¹ przys³ugê: Z pracy tej [25] dowiedzia³em siê, ¿e fizycy amerykañscy stosuj¹c badania komputerowe doszli do wniosku, ¿e sensu fizycznego jednej ze sta³ych w równaniu VDW nie mo¿na wyjaniæ, bo widocznie nie ma takiego sensu. Ja to zrobi³em jednak, w sposób prosty, jasny, bez komputera, za pomoc¹ prostych rachunków, dla dowolnych gazów. 3.4.4.3d. Na koniec warto zaznaczyæ, ¿e te dwie moje nowe hipotezy robocze (uznane za dowiedzione teorie) temperatury i gazów rzeczywistych, oraz ich relacje do wczeniejszych, zosta³y przedstawione w sposób modelowo zglobalizowany za pomoc¹ tylko czterech wzorów (modeli matematyczno fizycznych), zajmuj¹cych w sumie oko³o po³owy jednego wiersza (linijki) przeciêtnego tekstu (równania 6 9 w [10]). Reszta pracy to ich porównania z innymi i opis ich ró¿norodnej u¿ytecznoci. 3.4.5. Weryfikacja optymistycznej wizji natury oraz psychicznych mo¿liwoci cz³owieka na ró¿nych osobach 3.4.5.1. Weryfikacja w rodowisku akademickim W r. akad. 1960/61 zaproponowa³em swemu szefowi w UW, prof. W. K., eksperyment na trzech grupach studentów: biochemii i mikrobiologii, botaniki oraz zoologii razem poni¿ej stu osób. Mia³em poprowadziæ z nimi zajêcia laboratoryjne z analizy chemicznej. Przedmiotem eksperymentu mia³o byæ sprawdzenie czy to prawda, ¿e wszyscy przeciêtni ludzie s¹ du¿o zdolniejsi fizycznie i intelektualnie ode mnie (zgodnie z przekonaniem i planem podanym pod pkt 3.4.1), o czym przekonywa³em profesora w zwi¹zku z jednej strony z moim wyj¹tkowo szybkim ukoñczeniem studiów, a z drugiej w zwi¹zku ze stosunkowo du¿ym odsiewem studentów z tych kierunków z po- 60 61 wodu ich rzekomego braku zdolnoci. Profesor zgodzi³ siê na to, absolutnie nie wierz¹c w powodzenie eksperymentu jako sprawdzianu takiego twierdzenia. Zgodzi³ siê bardzo chêtnie równie¿ na moj¹ propozycjê, ¿eby on przy pomocy kogo dostatecznie kompetentnego prowadzi³ ci¹g³¹ kontrolê nad ilociowym i jakociowym zakresem prowadzonego przeze mnie eksperymentu i jego wyników. Profesor zadanie takiej kontroli powierzy³ swemu przedwojennemu koledze z Uniwersytetu Lwowskiego, doktorowi J. G. Profesor godz¹c siê na ten eksperyment kierowa³ siê innym celem ni¿ ja, o czym mi powiedzia³, lecz raczej czêciowo tylko. O planie i celu eksperymentu poinformowa³em potem studentów, a ci nie tylko nie wierzyli w jego wykonalnoæ, lecz nie chcieli w ogóle tego robiæ, tak wydawa³ siê im absurdalny, szczególnie repetentom, którzy powtarzali ten rok studiów z powodu nie zaliczenia w³anie tej pracowni w ubieg³ym roku, przy du¿o skromniejszym programie w d³u¿szym okresie czasu. Przewidzia³em to i w reakcji kilku z nich, zagro¿onych skreleniem z listy studentów z powodu niedostatecznych postêpów w studiach (pozostawionych jednak warunkowo na moj¹ probê, bo i ich obj¹³em planowanym eksperymentem), uwiadomi³em to odpowiednio tak, ¿e poczuli siê zmuszeni do podjêcia proponowanej im próby lub rezygnacji ze studiów. Wyniki ju¿ w pierwszym dniu zajêæ przekona³y ich, a za nimi resztê, ¿e plan jest wykonalny i zabrali siê z rosn¹cym zapa³em, w miarê dalszego powodzenia, do realizacji tego planu. Rozentuzjazmowani chcieli przeci¹gaæ czas æwiczeñ ponad programowy ich czas, lecz nie zgodzi³em siê na to, zobowi¹zuj¹c dodatkowo dy¿uruj¹cego laboranta do zamykania pracowni zgodnie z programem. Spiesz¹cym siê studentom zwraca³em uwagê, ¿e popiech jest szkodliwy zarówno dla jakoci wyniku æwiczeñ, jak i dla ¿ywotnoci organizmu, ¿e wszelkie zajêcia nale¿y realizowaæ nie tylko bez popiechu, lecz i bez emocji czy stresu podobnie jak powa¿n¹, interesuj¹c¹, ale i relaksuj¹c¹ zabawê. Wyniki koñcowe eksperymentu wykaza³y, ¿e przeciêtnie studenci ci okazali siê o 200 300% jeszcze efektywniejsi ode mnie w czasie moich studiów, przy tym oko³o 30% z nich zrobi³o to z wynikiem bardzo dobrym, a prawie wszyscy na wysokim poziomie zrozumienia tego, co robili. Profesor nie zgodzi³ siê na wprowadzenie tej metody do dydaktyki ze wzglêdów koniunkturalnych, nie kryj¹c przyczyn. Jak mi potem powtarza³ do koñca ¿ycia, daleko wiêksze jeszcze wra¿enie ni¿ wynik dydaktyczny eksperymentu, zrobi³a na nim rzucaj¹ca siê w oczy ka¿demu, kto obserwowa³ studentów realizuj¹cych ten eksperyment, zmiana postawy i psychiki studentów, jaka zasz³a w czasie eksperymentu. Mawia³ mi, ¿e nie mo¿e zrozumieæ jak ja to zrobi³em. Nie zauwa¿y³ jednak nie rzucaj¹cej siê w oczy daleko wa¿niejszej u nich (u oko³o 90%) zmiany, zmiany ich postawy moralnej, wzrostu (a raczej regeneracji do stanu z wczesnego dzieciñstwa Ja sam!, Ja sama! pkt 3.2.1) ich wiary w swe mo¿liwoci i poczucia osobistej wartoci, jak równie¿ i odpowiedzialnoci za swe postêpowanie i za swój los. Tak wiêc, skutkiem realizacji tego eksperymentu sta³a siê pozytywna zmiana poziomu moralno-etycznego studentów, a wy¿szy poziom moralno etyczny zapewnia³ im zwrotnie wzrost indywidualnego i zbiorowego powodzenia. 3.4.5.2. Weryfikacja w rodowisku szko³y redniej Wkrótce potem podobny eksperyment przeprowadzi³em na uczniach szko³y redniej dla doros³ych, w której przyj¹³em na rok, dodatkowo do zajêæ w uczelni, funkcjê nauczyciela chemii. Uczniowie ci mieli bardzo z³¹ opiniê co do poziomu wiedzy jak i moralnego, i to sami wobec siebie jak i ich nauczycieli o nich. W ci¹gu rocznego (10 miesiêcy) kontaktu z nimi i oni stopniowo siê zmieniali, podobnie jak wczeniej owi studenci (z pod pkt 3.4.5.1), co sugeruje ¿e ludzi z³ymi czyni¹ warunki w jakich ¿yj¹, ¿e ich zachowanie zale¿y w du¿ym stopniu od tego jak siê ich traktuje i jakimi siê ich widzi, lecz z natury nie s¹ oni (przynajmniej w du¿ej wiêkszoci pkt 2.14) ani li, ani obojêtni, lecz dobrzy. 3.4.5.3. Weryfikacja w rodowisku robotniczym i in¿yniersko technicznym Trzeci eksperyment mia³ przejciowo przebieg burzliwy, bo przeprowadza³em go nielegalnie w rodowisku robotniczym i in¿yniersko-technicznym, nie zdradzaj¹c siê ze swego wykszta³cenia 62 63 i zawodu. Trwa³ on 10 miesiêcy na prze³omie lat 1963/64. Przyj¹³em wówczas dodatkowo pracê zwyk³ego robotnika, szybko awansuj¹c w wyniku tego eksperymentu. Wyniki eksperymentu potwierdza³y w pe³ni moj¹ optymistyczn¹ wizjê cz³owieka i jego mo¿liwoci intelektualnych oraz wskazywa³y na du¿¹ wagê wiedzy teoretycznej dla praktyki w technice. Przez przypadek w koñcu eksperymentu wyda³o siê kim by³em z zawodu i wykszta³cenia, co wywo³a³o przejciowo konflikt z w³adzami oraz miêdzy w³adzami i rodowiskiem in¿ynierów w instytucji, którzy pocz¹tkowo le zrozumieli przyczyny mojego eksperymentu, a po latach dowiedzia³em siê, ¿e wy¿sze instancje w³adz od pocz¹tku wiedzia³y o moim eksperymencie (widocznie interesowa³y siê tym, co robi³em), lecz mi nie przeszkodzi³y i nie poinformowa³y o tym kierownictwa instytucji. 3.5. Weryfikacja za³o¿enia 2.18 o powszechnej niewiadomoci wieloznacznoci u¿ywanego jêzyka, jako przyczyny wzajemnie b³êdnego oceniania siê ludzi pod wzglêdem moralno-etycznym i intelektualnym, oraz jako przyczyny ma³ej efektywnoci ich wspó³pracy 3.5.1a. Pomijam tu celowo wiadome ok³amywanie siê ludzi, manipulacje i oszustwa. Mimo powszechnoci pope³niania b³êdu niewiadomoci niekomunikatywnoci u¿ywanego jêzyka, paradoksalnie tym trudniej jest b³¹d taki spostrzec u ludzi, im ¿yczliwsze s¹ stosunki miêdzy nimi, im lepiej znaj¹ u¿ywany jêzyk i im mniejsze i mniej zró¿nicowane s¹ ich spo³ecznoci, nie wy³¹czaj¹c rodzinnych. Co wiêcej, jak to staralimy siê (ja i moi koledzy nauczyciele akademiccy) wykluczyæ takie b³êdy, wspó³pracuj¹c w takim kierunku w du¿ym zespole kadry nauczaj¹cej UW w zakresie nauk cis³ych fizyki i chemii, a wiêc w dziedzinach w których naj³atwiej mo¿na to osi¹gn¹æ, okaza³o siê to niemo¿liwe jednostronnie. Wykrylimy to nak³adaj¹c na studentów obowi¹zek nie zgadzania siê z naszymi ocenami ich pisemnych egzaminów i kolokwiów (tj. obowi¹zek reklamacji i polemiki z nami), jeli nie byli przekonani o s³usznoci wystawionych im ocen. Na kilkudziesiêciu studentów zawsze zdarzy³ siê przypadek, ¿e w wyniku konfrontacji pogl¹dów na sens tekstu sformu³owanego zadania konfrontacji z jednej strony autorów zadania, a z drugiej studentów nawet najstaranniej, cile i jasno sformu³owanego w mniemaniu kadry nauczaj¹cej, zdarza³ siê przypadek ¿e jaki student zrozumia³ to zadanie w sposób w pe³ni uzasadniony, ale zupe³nie inaczej ni¿ to rozumieli autorzy zadania. Zgodnie z za³o¿eniem pod pkt 2.18, w wyniku takich konfrontacji okaza³o siê, ¿e z powodu szybkich obecnie zmian cywilizacyjnych w porównaniu z czasem formowania siê jêzyka potocznego, u¿ywany jêzyk w spo³eczeñstwie o stosunkowo szybko zmieniaj¹cej siê cywilizacji, z jednej strony, a z powodu unikalnoci osobowoci ludzkiej z drugiej staje siê w coraz wiêkszym stopniu jêzykiem metaforycznym i nie wolno przekazywanych nim treci traktowaæ dos³ownie w kategoriach treci (pojêæ) znanych od wielu pokoleñ. Dlatego nie pomog³y dowiadczenie i wysi³ki kadry dydaktycznej, ¿eby mo¿liwoæ takich rozbie¿noci wyeliminowaæ jednostronnie. Uwra¿liwieni na ten fakt stwierdzalimy co najmniej dwuznacznoæ równie¿ zadañ przysy³anych nam przez ministerstwo na egzaminy wstêpne w UW i w PW, po starannej analizie odpowiedzi osób egzaminowanych i po porównaniu jej z treci¹ zadania. (Na przyk³ad, na pytanie czy w sztucznym satelicie Ziemi stosuje siê prawo Archimedesa rok akademicki 1968/69, PW mniej wiêcej po po³owie odpowiedzi by³o na tak i na nie, lecz dopiero z uzasadniaj¹cego odpowied rozumowania mo¿na by³o oceniæ, czy zdaj¹ca osoba egzamin poprawnie rozumowa³a, niezale¿nie od tego czy dowodzi³a na tak czy na nie. 3.5.1b. Ju¿ na podsumowanie pierwszej mojej polemicznej konfrontacji z Gestapowcami w 1941 r. us³ysza³em od ich oficera: (1) Jeli tak to rozumiesz, to masz racjê (pkt 3.3.1b). Tym stwierdzeniem oficera Gestapo mo¿na zwiêle i jasno podsumowaæ wyniki wszystkich nastêpnych moich polemicznych konfrontacji, z których tylko niektóre opisa³em przyk³adowo: (2) z komendantem obozu niemieckiego, cz³onkiem NSDAP, w 1943 r. (pkt 3.3.1b); (3) z pu³kownikiem NKWD w 1945 r. w obozie AK-owców w ZSRR (pkt 3.3.2a); (4) z egzaminatorami z zakresu szko³y redniej w 1948 r. (pkt 3.4.2) i wy¿szej w latach 1949 1951 (pkt 3.4.3), przyznaj¹cych 64 65 mi, mimo pocz¹tkowych oporów, wiadectwa kwalifikacji otrzymane w ci¹gu 4 lat samodzielnej g³ównie nauki, które formalnie i programowo oraz praktycznie wymaga³y 14 16 lat pracy; (5) z kadr¹ naukowo dydaktyczn¹ i ze studentami w roku akademickim 1960/61, ¿e praktycznie wszyscy studenci mog¹ byæ jeszcze efektywniejsi intelektualnie ode mnie (pkt 3.4.5.1); (6) z recenzentami mojej pracy [2] z 1962 r., skutecznie atakuj¹cej dowodem eksperymentalnym otrzymanym w ci¹gu kilku dni wyniki badañ naukowych prowadzonych przez trzydzieci lat przez du¿e zespo³y naukowców ró¿nych pañstw (pkt 3.4.4.2); (7) z recenzentami pracy [10] z 1988 r. z powodzeniem rozwi¹zuj¹cej w ci¹gu tygodnia problem, który nie móg³ byæ rozwi¹zany mimo przesz³o stu letnich wysi³ków w zakresie fizyki (pkt 3.4.4.3). Podane przyk³ady uzna³em bowiem za wystarczaj¹c¹ dokumentacjê u¿ytecznoci stosowanej metody podejcia do panuj¹cych pogl¹dów, w celu dalszego przybli¿enia ich do prawdy, w szczególnoci do prawdy o du¿ych intelektualnie mo¿liwociach przeciêtnego cz³owieka i o barierze jêzykowej. 3.5.1c. Maj¹c to na uwadze, bez trudu i z powodzeniem wykrywa³em b³êdy w ogólnie znanych i potwierdzanych eksperymentalnie teoriach autorów prac naukowych, dowiadczonych i z pewnoci¹ bardzo inteligentnych. B³êdy te by³y genetycznie czêsto jêzykowe, a nie intelektualne, czego nie zauwa¿yli autorzy takich teorii i niedostatecznie krytyczni (wnikliwi) ich czytelnicy. O ile w pracy dydaktycznej nawet tak du¿ych uczelni jak UW i PW b³êdy takie by³y trudne do unikniêcia, to jednak mo¿na je by³o ograniczyæ, do eliminacji w³¹cznie, w dyskusji w zespo³ach z³o¿onych ze specjalistów ró¿nych dziedzin nauki, przy sta³ej konfrontacji u¿ywanych pojêæ z punktu widzenia ró¿nych specjalnoci. Mo¿na to osi¹gn¹æ równie¿ indywidualnie w oparciu o dostatecznie u¿yteczn¹ wizjê cz³owieka, jego rodowiska i na wynikaj¹cej z tego etyce, podobnie jak ja to zrobi³em (opisa³em) pod pkt 3 na podstawie pkt 2. Nie nale¿y przy tym uznawaæ innych autorytetów ni¿ dostatecznie pewne dla stron argumenty (wyniki eksperymentalne) i w³asny rozum (pkt 2.19). Bez nale¿ytej orientacji w tym przedmiocie niemo¿liwe by³oby powodze- nie w moim eksperymencie równie¿ ze studentami, przedstawionym pod pkt 3.4..5.1. By³y to wiêc sukcesy (naukowe i dydaktyczne) nie tyle natury cile intelektualnej co wnikliwoci i dociekliwoci, równie¿ jêzykowej (terminologicznej, pojêciowej), czego siê z regu³y b³êdnie nie rozró¿nia: S¹ to zatem b³êdy nieuwagi, nie zawsze dopuszczalnych uproszczeñ i uogólnieñ, zbyt du¿ej pewnoci swej nieomylnoci, zawinionej niewiadomoci (tj. natury moralno-etycznej), a nie zbyt ma³ej inteligencji. 3.5.2. Fakt powszechnej niewiadomoci wieloznacznoci u¿ywanego jêzyka, stymulowanej przez unikalnoæ osobowoci ludzkiej, brak dostatecznej uwagi i krytycyzmu odbiorcy informacji, przemilczanie (pomijanie) wa¿nych dla przedstawianej sprawy faktów, mo¿e byæ i bywa równie powszechnie wykorzystywany do manipulacji jednymi ludmi przez innych, we wszystkich przejawach ¿ycia spo³ecznego. Takimi w³anie przyczynami wyjania autor prac [26, 27] ujemne skutki reform przeprowadzanych w Polsce po 1989 r. 66 67 4. Sposoby globalnego wdra¿ania i wykorzystania, a zarazem weryfikacji, opisanej metody 4a. Wyniki teoretycznej analizy po¿ytecznych dla cz³owieka mo¿liwoci i optymalnego sposobu ich realizacji oraz przeprowadzonych (wy¿ej sygnalizowanych przyk³adów pod pkt 3) eksperymentów to sprawdzaj¹cych sugeruj¹, ¿e mo¿liwoci takie nale¿y realizowaæ zgodnie z pkt 2.20, niezale¿nie czy cel jest ograniczony przez dobro w³asne jednostki, czy obejmuje on dowolnie du¿¹ spo³ecznoæ. Zaczynaæ nale¿y zawsze od zapewnienia optymalnego dobra jednostce, a spo³eczne realizowaæ poprzez dobro rosn¹cej liczby zró¿nicowanych komplementarnie pod wzglêdem preferencji jednostek. Wolnoæ preferencji, tj. wolnoæ wyboru drogi postêpowania, musi byæ zapewniona, ale i odpowiedzialnoæ za skutki wykorzystania tej wolnoci. Jak wskazuje historia, uszczêliwianie ludzi na si³ê, w sposób sprzeczny z ich wol¹ a wtedy zawsze autorytatywnie, wed³ug w¹skiego, ubogiego (w stosunku do optymalnego) schematu decyduj¹cej jednostki, lub niewielkiej grupy takich jednostek koñczy siê z regu³y odwrotnie do zamierzonych tego skutków. Przy tym powinno to byæ podejcie na dalek¹ perspektywê zakresowo i czasowo w interesie jednostki co najmniej na ca³e ¿ycie, w interesie spo³ecznoci na okres tym wiêkszej liczby pokoleñ im liczniejsza jest spo³ecznoæ, a wtedy najbardziej ekonomiczne i efektywne bywa podejcie uniwersalnie globalne. 4.1. Sposób wdra¿ania i wykorzystania najtrudniejszy, najmniej efektywny, najmniej korzystny i najbardziej czasoch³onny Najtrudniejszy i najbardziej czasoch³onny sposób skutecznego przekazywania opisanej tu metody podejcia do rozwi¹zywania ró¿nych zadañ (podobnie jak ka¿dej innej potencjalnie u¿ytecznej wiedzy o charakterze rozumowo analitycznym), to próba przekazywania tego jednej osobie, zgodnie z pkt 2.16.3. Podobnie trudny i d³ugotrwa³y by³ proces opracowywania tej metody i jej eksperymentalnej weryfikacji prowadzony samodzielnie przeze mnie, jak ja to robi³em z koniecznoci przez dziesi¹tki lat, korzystaj¹c z wiedzy innych (literatury). Mo¿e siê to wydawaæ dziwne w wietle praktyki nauczania szkolnego, na podstawie której doæ powszechnie uwa¿a siê uogólniaj¹c, ¿e im mniej ma uczniów nauczyciel, tym skuteczniej mo¿e ich nauczaæ. Taki pogl¹d mo¿e byæ s³uszny w przypadku przekazywania wiedzy o charakterze konwencjonalnym, przedmiotu, w którym nauczyciel jest ju¿ z natury rzeczy wy³¹cznym autorytetem, np. przy nauczaniu jakiego obcego jêzyka, ale nie w przypadku nauczania korzystania z wiedzy o charakterze rozumowo analitycznym i zmieniaj¹cej siê w porównaniu z jêzykiem szybko w czasie. Im bardziej nauczany przedmiot ma charakter rozumowo analityczny, tym wiêcej sposób nauczania go powinien przybieraæ charakter partnerski, uwzglêdniaj¹cy praktycznie wzrost autorytetu w³asnego rozumu uczniów (adresatów, odbiorców) przy akceptacji przez nich podawanej im wiedzy. Autorytatywny sposób przekazywania takiej wiedzy innym by³by równowa¿ny próbie gwa³tu jej autora (nauczyciela, prelegenta, dyskutanta) na unikalnych osobowociach adresatów tej wiedzy, równowa¿ny próbie narzucenia im w³asnego, stosunkowo w¹skiego sposobu mylenia, w celu zabezpieczenia siê przed dociekliwoci¹ i niebezpieczeñstwem zdemaskowania jego braku kompetencji przez adresatów takiego przekazu. Stosowany przeze mnie sposób przekazywania potencjalnie u¿ytecznej wiedzy (o charakterze rozumowo analitycznym) wymaga od adresata samodzielnej, krytycznie i analitycznie czynnej oceny odbieranych informacji i zmusza go do zachowania swej unikalnoci osobowej oraz w razie potrzeby do polemiki z autorem przekazu. A polemikê jest tym ³atwiej sprowokowaæ i prowadziæ im wiêksz¹ liczbê potencjalnych kontrpartnerów ma autor. Wyjani¹ to i szczegó³owiej uzasadni¹ ni¿ej podane dwa nastêpne sposoby przekazywania proponowanej metody. 4.2. Sposób wdra¿ania i wykorzystania poredni pod wzglêdem szybkoci, ³atwoci, efektywnoci i korzyci z niego Poniewa¿ proponowana w niniejszym opracowaniu metoda podejcia do rozwi¹zywania ró¿nych zadañ o charakterze rozumowo analitycznym apeluje zawsze do rozumu potencjalnego jej odbiorcy oraz do dostêpnych argumentów przemawiaj¹cych za i przeciw niej jako do najwy¿szych i decyduj¹cych autorytetów (pkt 2.19), efektywnoæ 68 69 procesu przekazywania i wdra¿ania tej metody powinna rosn¹æ z liczb¹ aktualnych jej odbiorców. Wówczas oka¿e siê ju¿ ³atwo, ¿e g³ówn¹ trudnoæ w osi¹gniêciu celu stanowi nie bariera natury cile intelektualnej (pkt 2.11), lecz emocjonalnej i jêzykowej. Wyjaniê to na przyk³adzie. I tak, np. w przypadku przekazywania umiejêtnoci rozwi¹zywania zadañ z fizyki i z chemii grupom studentów, licz¹cym po kilkadziesi¹t osób, po przekazaniu im metody rozwi¹zywania jakich problemów i po ich zapewnieniu mnie, ¿e ju¿ zrozumieli tê metodê i potrafi¹ je samodzielnie rozwi¹zywaæ, po nabyciu dostatecznego dowiadczenia nigdy w to nie wierzy³em i sprawdza³em to na innym podobnym zadaniu. I wtedy z regu³y okazywa³o siê (zgodnie z pkt 3.5), jeli dobrze dobra³em sprawdzian, ¿e nie potrafi¹ tego zrobiæ, bo nie zrozumieli jeszcze mojego objaniania, twierdz¹c ¿e nie mo¿na tego zrobiæ podan¹ im metod¹. Wobec tego ja je rozwi¹zywa³em, dowodz¹c ¿e mo¿na. Studenci z konsternacj¹ przyznawali mi s³usznoæ, a ja zaczyna³em od nowa wyjaniaæ im tê metodê w inny sposób (podobnie jak recenzentom mojej pracy [2] pod pkt 3.4.4.2 ¿e s³usznoæ jest po mojej stronie), a¿ zapewniali mnie, ¿e tym razem ju¿ j¹ zrozumieli na pewno. Z kolei ja (wiadom dowiadczeñ podanych pod pkt 3.5) dobiera³em nowy sprawdzian, dowodz¹c ¿e nadal jeszcze nie rozumiej¹ tego nale¿ycie. I tak to powtarza³o siê zwykle do 2 miesiêcy raz w tygodniu. Wreszcie jaki student poj¹³ to (znalelimy wspólny jêzyk) i nie da³ siê ju¿ zagi¹æ ani mnie, ani nikomu innemu w tej dziedzinie. Podczas dalszego objaniania tematu pozosta³ym studentom ten jeden student, z którym znalelimy ju¿ wspólny jêzyk, dyskutuj¹c nad tym z kolegami przyspiesza³ zrozumienie przez dalszych studentów objanieñ przeze mnie kontynuowanych, a ci pomagali z kolei pozosta³ym. Efektywnoæ tego procesu ros³a coraz szybciej tak, ¿e przy koñcu roku akademickiego ponad 90% studentów znajdowa³o ze mn¹ wspólny jêzyk, osi¹gali oceny dobre i bardzo dobre w kwalifikacjach danego przedmiotu studiów, w zale¿noci od ich stopnia zainteresowania tym a nie od ich inteligencji, i nie daliby siê ju¿ nikomu zagi¹æ w tym zakresie, podobnie jak wczeniej studenci z pod pkt 3.4.5.1. Z oko³o trzech tysiêcy studentów, z którymi mia³em zajêcia w okresie 41 lat, tylko dwóch nie by³o do tego zdolnych, z powodu urazów g³owy odniesionych w czasie wojny. Wyniki moich obserwacji sugeruj¹, ¿e podobne nieporozumienia s¹ powszechne miêdzy ludmi (A wiêc, biblijna wie¿a Babel aktualna jest do dzi, lecz z regu³y b³êdnie rozumiana), g³ównie z powodu ich niewiadomoci takiego stanu rzeczy. 4.3.Optymalny najszybszy, naj³atwiejszy, najbardziej efektywny i najkorzystniejszy sposób wdra¿ania i wykorzystania proponowanej metody 4.3.1. O ile dotychczas mog³em zilustrowaæ u¿ytecznoæ proponowanej metody za pomoc¹ opisu przeprowadzanych ju¿ sprawdzaj¹cych j¹ eksperymentów, stopniowo w coraz to wiêkszym zakresie, ale i coraz efektywniej i efektowniej, to ten optymalny sposób mo¿na wdro¿yæ i zweryfikowaæ dowiadczalnie dopiero w szerokim zakresie spo³ecznej aktywnoci, np. pañstwa i jego ludnoci, g³ównie przez ludnoæ. Ma on byæ równoczenie najszybszym (sporód dotychczas wziêtych pod uwagê trzech zakresów stosowalnoci dla UE by³by jeszcze szybszy i ³atwiejszy), najbardziej efektywnym (i efektownym zarazem) i korzystnym, potencjalnie dostêpnym sposobem globalnego wykorzystania proponowanej metody (Zgodnie z pkt 2.8c, 2.16 i 3.4.5.1 decyduj¹cym czynnikiem jest tu poziom m¹droci i moralno-etyczny zarazem). Poniewa¿ najefektowniej takie wykorzystanie proponowanej metody i pozytywn¹ jej weryfikacjê mo¿na przeprowadziæ rozwi¹zuj¹c najtrudniejsze i najpilniejsze aktualnie problemy, w opinii specjalistów w danej dziedzinie, dlatego w ten w³anie sposób mo¿na to przeprowadziæ w przypadku jakiego pañstwa i jego ludnoci. W wietle pkt 1.2, w szczególnoci 1.2f oraz prac [26, 27], takim znakomitym (bo trudnym i wa¿nym) obiektem , na którym mo¿na to przeprowadziæ, mo¿e byæ aktualnie Polska i jej (blisko 40 milionowa) ludnoæ. Wobec tego weryfikacjê pod tym wzglêdem proponujê przeprowadziæ (choæby symulacyjnie), sprawdzaj¹c s³usznoæ ni¿ej przedstawionej hipotezy roboczej pkt 4.3.2, sformu³owanej w duchu sprawdzanej metody. 70 71 4.3.2. Stawiam tezê w formie hipotezy roboczej, teoretycznie z góry przewiduj¹cej mo¿liwe wyniki dowiadczalnego jej sprawdzania, a prowadz¹cej skrócon¹ w ten sposób drog¹ do rozwi¹zania za³o¿onego wczeniej (pod pkt 4.3.1) problemu: 4.3.2a. Stopniowo, pocz¹wszy od specjalistów, a koñcz¹c na ogóle spo³eczeñstwa (w skali pañstwa decyduj¹cym czynnikiem jest w pierwszym rzêdzie ogó³ spo³eczeñstwa, a nie tylko jego rz¹d, partie i specjalici), zapoznanie z proponowan¹ metod¹, i z celem takiego zapoznania, mo¿na przeprowadziæ wystarczaj¹co dok³adnie w ci¹gu trzech lat. 4.3.2b. Na podstawie poznanej metody Polska ( jej ludnoæ) mo¿e w ci¹gu okresu jednego pokolenia (15 30 lat): 4.3.2b-1. Wy¿ywiæ na optymalnym poziomie od¿ywiania 200 milionów ludzi, g³ównie poprzez racjonalizacjê od¿ywiania, podczas gdy wielkoæ produkcji ma tu znaczenie podrzêdne ju¿ przy obecnych mo¿liwociach; -2. W takim (za³o¿onym) okresie ludnoæ kraju mo¿e osi¹gn¹æ najwy¿szy w wiecie poziom zdrowotnoci, zarówno pod wzglêdem biologicznym jak i psychicznym (jeli inne kraje nie korzysta³yby z podobnej metody); -3. Staæ siê najwiêksz¹ potêg¹ ekonomiczn¹, zbudowan¹ wed³ug racjonalnych potrzeb; -4. Mieæ ludnoæ na najwy¿szym poziomie wszechstronnego wykszta³cenia, umo¿liwiaj¹cego jej realizacjê innych potrzeb; -5. Ewentualne sprzecznoci natury politycznej, ekonomicznej, ideologicznej, religijnej i inne mo¿e na bie¿¹co eliminowaæ, lub redukowaæ do optymalnego (stymuluj¹cego dodatnio) minimum na podstawie odpowiednio przystosowanej (wykorzystanej) etyki uniwersalnej i za pomoc¹ aktualnej wiedzy, na drodze wymiany teoretycznych (logicznych) i eksperymentalnych argumentów (podobnie jak to robi³em w stosunku do Gestapo, NKWD, studentów, recenzentów prac naukowych, i in. wy¿ej podanych pkt 3); -6. Wyeliminowaæ ca³kowicie przymusowe bezrobocie, redukuj¹c równoczenie ilociow¹ produkcjê do optymalnego zapotrzebowania, z przestawieniem na aktywnoæ w jakociowym rozwoju, którego mo¿liwoci s¹ nieograniczone (Przy tym praca i dowolnie inna aktywnoæ z wyj¹tkiem nag³ych wypadków, takich jak po¿ar, powód itp. powinna s³u¿yæ nie tylko podtrzymaniu egzystencji i rozwoju, lecz i maksymalnej ¿ywotnoci, a wiêc i przyjemnoci, co zale¿y nie tylko od rodzaju aktywnoci cz³owieka, ale i od jego stanu wiadomoci prowadzonej aktywnoci oraz jej celowoci); -7. Nie tylko mo¿e, lecz i powinna stworzyæ system pañstwowy, w którym organy si³owe (takie jak policja itp.) i konkurencja zostan¹ ograniczone do walki ze z³em i do zabezpieczenia wolnoci dzia³ania ludzi wspó³pracuj¹cych dla w³asnego i wspólnego dobra w skali w³asnego kraju, zgodnie z pkt 2.20 (pod tym bowiem wzglêdem wspó³praca jest efektywniejsza ni¿ konkurencja); -8. Polska (jej ludnoæ) nie tylko mo¿e, lecz i powinna dzia³aæ zgodnie z pkt 2.20 w skali miêdzynarodowej i ogólno wiatowej, tzn. wyeliminowaæ podstawy do uzasadnionych opinii takich jak pod pkt 1.2, a nie powinna oczekiwaæ od innych (Unii Europejskiej i in. organizacji) otrzymywania jednostronnych korzyci, lecz powinna d¹¿yæ do stanu w którym mog³aby byæ wiêcej po¿yteczna w skali miêdzynarodowej dla innych ni¿ ¿eby musia³a korzystaæ z dóbr innych, bo taka sytuacja i nastawienie stymuluj¹ reakcjê odwrotn¹ (tj. skutki takie jak pod pkt 1.2f-1). 4.3.2c. O ile w przypadku pracy takiej jak [2], pocz¹tkowo czysto teoretycznej, jej recenzenci mogli ¿¹daæ od autora sprawdzenia jej eksperymentalnie (pkt3.4.4.2b), to w tym przypadku nie jest to mo¿liwe sprawdziæ tego nie mo¿e ¿adna instytucja, nawet pañstwo, lecz tylko jego ludnoæ, a ta zechce to zrobiæ tylko wtedy, jeli zostanie rzetelnie i wyczerpuj¹co poinformowana i przekonana o takiej mo¿liwoci (np. w sposób proponowany ni¿ej pod pkt 4.3.2c-I, -II i III), gdy dojdzie do przekonania ¿e siê to jej powiedzie i odpowiednio op³aci. Dodatkow¹ zachêt¹ mo¿e byæ wiadomoæ katastrofalnego stanu aktualnej jej sytuacji i jeszcze wiêkszych zagro¿eñ na 72 73 przysz³oæ w przypadku dalszej biernoci pod tym wzglêdem, podobnie jak to ju¿ jest w wiadomoci w¹skiego grona specjalistów w przypadku Polski (np. pkt 1.2f i ród³a [26, 27]). Podobnie by³o równie¿ w przypadku stosunkowo ma³ej grupy studentów nie uda³o mi siê ich o tym przekonaæ bez uwiadomienia czêci z nich zagro¿eñ przy ich biernej nadal postawie (pkt 3.4.5.1). Ale bardzo du¿a liczba potencjalnych realizatorów (takiego eksperymentu) o ró¿nych kompetencjach i ró¿nym zapotrzebowaniu przedstawia nie tylko trudnoci, lecz i u³atwienia. Przekazywanie bowiem proponowanej metody, jej ocenê, wdra¿anie i sprawdzanie zarazem mo¿na, a nawet koniecznie trzeba, przeprowadzaæ stopniowo, na odpowiednio przystosowanych etapach. Wstêpnie proponujê trzy g³ówne etapy, umo¿liwiaj¹ce wyniesienie du¿ych korzyci w stosunku do wk³adu pracy realizatorom ka¿dego z nich, niezale¿nie od tego czy dalsze bêd¹ realizowane, czy nie. 4.3.2c-I. Etap pierwszy. Sprawdzanie, w konfrontacji argumentów autora Etyki I z argumentami recenzentów (specjalistów dyskutantów): -I.1. Czy autor sam potrafi³ rzeczywicie osi¹gn¹æ sugerowan¹ du¿¹ (wielokrotn¹ w stosunku do normalnej) wydajnoæ w³asnej i to stosunkowo wszechstronnej aktywnoci intelektualnej, czy biologicznej, na niej opartej; -I.2. Czy rzeczywicie mo¿liwe jest osi¹ganie efektywnoci w³asnej aktywnoci przez przeciêtnych ludzi nie mniejszej ni¿ autora tej oferty. Ten etap, podobnie jak i dalsze, mo¿e zostaæ tym lepiej zrealizowany, im wiêksza bêdzie liczba ró¿nych (ale istotnych) wypowiedzi specjalistów (kompetencyjnie, to znaczy przede wszystkim moralnoetycznie takich jakimi byli recenzenci pracy [2] z. pkt 3.4.4.2a d), ale z mo¿liwie szerokiego wachlarza ró¿nych specjalnoci. Podobnie jak przy ustalaniu ostatecznej wersji prac naukowych, autorzy krytycznych wypowiedzi i sugestii pod adresem Propozycji... powinni podaæ je na pimie, aby autor Etyki I móg³ je szczegó³owo przeanalizowaæ i nale¿ycie uwzglêdniæ w swej reakcji na nie. Ustne wypowiedzi mog¹ byæ po¿yteczne tylko o tyle, o ile stanowi¹ wprowadzenie do wypowiedzi formu³owanych potem na pimie. Najwa¿niejsze takie wypowiedzi oraz ustosunkowanie siê do nich autora niniejszej Etyki I dobrze by³oby do³¹czyæ do tej Etyki I jako Uzupe³nienie (podobnie jak to zrobili recenzenci i wydawcy prac [2] z. pkt 3.4.4.2d-6, oraz [10] z. pkt 3.4.4.3c-2), z podaniem nazwisk (lub symboli) autorów do³¹czonych wypowiedzi i ca³oæ opublikowaæ jako wspólne (w zale¿noci od wk³adu) Uzupe³nienie w pracy: Etyka II. Publikacja Etyki I i dyskusji przeprowadzonej nad jej potencjaln¹ u¿ytecznoci¹ na tym etapie powinna zapoznaæ z tym ca³e spo³eczeñstwo w formie Etyki II, a¿eby u³atwiæ przez to realizacjê dalszych, coraz wa¿niejszych etapów. 4.3.2c-II. Etap drugi po opublikowaniu wyników etapu pierwszego (Etyki II) Sprawdzenie, w konfrontacji argumentów autora Etyki I z argumentami recenzentów (dyskutantów), czy logicznie bior¹c (na podstawie pozytywnego wyniku weryfikacji poprzedniego etapu, tj. Etyki II) mo¿na tê metodê upowszechniæ w ró¿nych spo³ecznych dzia³aniach, bez wzglêdu na liczebnoæ spo³ecznoci. Wyniki tego etapu nale¿y opublikowaæ jako Etyka III (w razie takiej potrzeby) i uzupe³nienie Etyki II po ich zredagowaniu w sposób podobny jak wyniki etapu pierwszego. 4.3.2c-III. Etap trzeci Wykorzystuj¹c mass media, ogólne wprowadzanie i wdra¿anie (teoretyczne) metody, w sposób podobny jak na poprzednich etapach. 4.3.3. Po¿ytek z jakiej pracy o charakterze naukowym, przekazywanej (np. przez publikacjê) innym potencjalnym u¿ytkownikom, zale¿y nie tylko od jej wartoci (u¿ytecznoci) potencjalnej, lecz i od stopnia i charakteru zainteresowania ni¹ poszczególnego odbiorcy i u¿ytkownika. I tak, np., g³ówna myl przewodnia prac [2] i [10] nie zmieni³a siê od pocz¹tku do koñca z powodu wymiany pogl¹dów ich autora i recenzentów (pkt 3.4.4.2a d i 3.4.4.3c-2), lecz zmieni³ siê jêzyk przekazu z korzyci¹ zarówno dla tych prac jak i dla ich od- 74 75 biorców (wydawnictwa, recenzentów, czytelników: naukowców i studentów). A oczekiwania i korzyci s¹ ró¿ne, jak ró¿ni s¹ odbiorcy. Podobnie by³o z wzajemnym przystosowaniem siê wyk³adowcy i jego studentów pod wzglêdem rodzaju zapotrzebowania odbiorców (pkt 4.2), równie¿ z korzyci¹ dla obu stron. Dlatego nale¿y oczekiwaæ, ¿e w przypadku przejmowania przedstawionej w Propozycji ... metody, jej jêzyk przekazu bêdzie ulega³ tym wiêkszym przystosowywaniom (zmianom) im aktywniejsi bêd¹ przy jej przejmowaniu i wykorzystywaniu odbiorcy. Mo¿na to podsumowaæ ogólnie: Nawet najbardziej oryginalna idea jednostki staje siê wspólnym dorobkiem spo³ecznym wielu jednostek, jeli jej rola staje siê podobna do impulsu kamyka, ruszaj¹cego z bezw³adu lawinê po¿ytecznej ró¿norodnej aktywnoci, napêdzanej istniej¹cymi i powstaj¹cymi napiêciami racjonalnymi potrzebami, motywami, jakich nigdy nie ma za du¿o. Innymi s³owy punkt ciê¿koci w zainteresowaniu ró¿nymi profitami nale¿y przenieæ ze rodków z poza cz³owieka na niedocenian¹ potencjalnie unikaln¹ osobowoæ cz³owieka, podobnie jak to jest w proponowanej metodzie. W miarê powodzenia i postêpu takiej akcji, wzglêdny wk³ad w ni¹ i zas³uga jej inicjatora (pierwotnego autora) powinny maleæ, a wk³ad i zas³ugi jej aktualnych realizatorów musi rosn¹æ w przeciwnym razie taka akcja pozostanie niewypa³em (podobnie jak próba publikacji pracy [10] w polskim pimie pkt 3.4.4.3c-2). 5. Dyskusja i podsumowanie 5.1. Niejednakowe obustronnie rozumienie treci przez jej s³uchaczy (czytelników) i autora ujemne tego skutki i rodki zaradcze Maj¹c na uwadze krytyczne opinie w rodzaju tych z pod pkt 1.2 i w pracach [26, 27] oraz trudnoci i potrzeby odzwierciedlane pod pkt 1.3, w niniejszej Propozycji ... przedstawi³em ogóln¹ metodê rozwi¹zywania ró¿nych problemów natury intelektualnej, jako hipotezê robocz¹ i jej podstawy (pkt 2), oraz argumenty przemawiaj¹ce za jej dalsz¹ u¿ytecznoci¹ dla postêpu w rozwoju wiedzy o cz³owieku (pkt 3) w celu umo¿liwienia wykorzystania tak poszerzonej wiedzy dla dobra w³asnego przez indywidualne jednostki, jak i przez ich spo³ecznoci o ró¿nej liczebnoci i osobowoci jej cz³onków (pkt 4). Apelujê przy tym (pkt 2.19) do w³asnego rozumu potencjalnego u¿ytkownika tej metody oraz do znanych mu argumentów (logicznych i eksperymentalnych) jako najwy¿szego dla niego autorytetu w tej sprawie, podobnie jak to ja robi³em z powodzeniem w przypadku innych problemów opisanych pod pkt 3 (3.3.1b, 3.3.2a, 3.4.2, 3.4.3, 3.4.4.1, 3.4.4.2, 3.4.4.3). Jak ka¿da potencjalnie u¿yteczna metoda postêpowania, niezale¿nie od jej pierwotnego autorstwa, okazaæ siê ona mo¿e rzeczywicie u¿yteczna w praktyce dla dowolnego jej u¿ytkownika dopiero wtedy, gdy bêdzie on przekonany o jej u¿ytecznoci, przyjmuj¹c j¹ za swoj¹ po odpowiednim jej przystosowaniu do w³asnych potrzeb, staj¹c siê przez to odpowiednio do swego jej przystosowania jej wspó³autorem (pkt 4.3.2c I). W przypadku wymiany pogl¹dów w rodowisku interdyscyplinarnym miêdzy jego cz³onkami (uczestnikami) o ró¿nych specjalnociach zawodowych istnieje wyj¹tkowe niebezpieczeñstwo powstawania nieuwiadamianych sobie wzajemnie przez uczestników takiej dyskusji nieporozumieñ natury jêzykowej (terminologicznej, pojêciowej), niebezpieczeñstwo daleko wiêksze ni¿ to przedstawi³em pod pkt 3.5. Przekona³em siê o tym m. in. podczas seminariów wymienionych pod pkt 1.2f. Dlatego, w zwi¹zku z niniejszym punktem, podam dodatkowo odpowiednie wyjanienia i zilustrujê przyk³adami pod pkt 5.1.1, 76 77 do jak ró¿nych wzajemnie o sobie (i nie tylko to z. pkt 3.5.2) opinii takich uczestników dyskusji mog¹ prowadziæ zwi¹zane z tym nieuwiadamiane sobie nale¿ycie nieporozumienia. 5.1.1. O trudnociach i b³êdnych pogl¹dach w naukach cis³ych i przyrodniczych, spowodowanych przez niedostatecznie cile i aktualnie jasno okrelon¹ terminologiê i pojêcia, szczególnie w termodynamice, pisa³em szczegó³owiej i omawia³em je w pracach [6, 28]. Motorem naszych badañ i poszukiwañ prawdy jest nie tylko pragnienie lepszego od aktualnego jej poznania o sobie i otaczaj¹cym wiecie, lecz spowodowane bywa równie¿ równoczesn¹ w¹tpliwoci¹ czy j¹ (prawdê) ju¿ znamy dostatecznie, z wyj¹tkiem znajomoci relacji matematycznych. Dlatego przy takim w³anie nastawieniu z powodzeniem prowadzi³em badania wiarygodnoci wiedzy autorów zbyt tej wiedzy pewnych, podczas gdy w³asne potwierdzone ju¿ eksperymentalnie (i uznane za takie przez recenzentów-specjalistów) pogl¹dy teoretyczne nazywam nadal tylko u¿yteczn¹ dotychczas hipotez¹ robocz¹, a nie teori¹, aby sprowokowaæ jej odbiorcê do w¹tpienia i weryfikacji jej we w³asnym zakresie. Poza tym, opracowa³em j¹ w celu bardziej uniwersalnych badañ. Na dalszym etapie poznania mo¿e i ona okazaæ siê nieprzydatna. Podobn¹ pod tym wzglêdem postawê zajmuj¹ niektórzy naukowcy, o ustalonym w wiecie nauki autorytecie, szczególnie przedstawiciele nauk cis³ych. 5.1.1a. I tak, S. W. Hawking, uwa¿any za najwybitniejszego obecnie w wiecie fizyka, pisze (rozdz. 1 w [29]) ¿e jaka dama zakwestionowa³a pogl¹d Bertranda Russella, twierdz¹cego ¿e Ziemia kr¹¿y wokó³ S³oñca, a S³oñce wokó³ rodka naszej galaktyki. Wed³ug niej wiat jest p³aski i spoczywa na nieskoñczonej wie¿y z ¿ó³wi (to echo wyobra¿eñ Greków z przed przesz³o dwudziestu wieków). W reakcji na to przeciêtnie wykszta³cony (masowy) cz³owiek obecnej cywilizacji wzruszy³by zapewne ramionami i z poczuciem swej wy¿szoci uzna³by za w³aciwe pomin¹æ milczeniem taki przejaw ignorancji, zacofania, czy wrêcz ciemnoty. A Hawking, komentuj¹c to zdarzenie zilustrowa³ postawê naukow¹ najwybitniejszych uczonych twierdz¹c, ¿e w przysz³oci nasz obecny obraz wiata mo¿e siê okazaæ równie mieszny, jak nam obecnie pomys³ wie¿y z ¿ó³wi. 5.1.1b. Byæ mo¿e najwiêcej powiêci³ czasu i w³o¿y³ wysi³ku, w wyjanienie niefachowym s³uchaczom i czytelnikom sposobu mylenia i podejcia do atakowanych problemów z zakresu nauk cis³ych dostatecznie kompetentnego naukowca, laureat nagrody Nobla fizyk R. P. Feynman. Przytaczam wiêc jego symptomatyczne dla wybitnego naukowca (tj. o odpowiednio du¿ym poczuciu moralnej odpowiedzialnoci za to co mówi i pisze) wyra¿anie siê o swoich kompetencjach naukowych. Jest on twórc¹ teorii elektrodynamiki kwantowej (QED), któr¹ na wstêpie okrela jako klejnot w koronie fizyki (s. 14 w [30]), tej najcilejszej z nauk cis³ych. Ale, jak raczej wszyscy orientuj¹cy siê dostatecznie w charakterze nauk cis³ych, nie uznaje on w nauce pewników (s. 6). Zwraca uwagê, ¿e poniewa¿ teoria QED jest znacznie nowsza od zasady nieoznaczonoci, a z rozwojem nauki starsze idee i pojêcia trac¹ sw¹ u¿ytecznoæ, teoria QED nie potrzebuje ju¿ tej zasady (s. 59). W odró¿nieniu od ludzi niekompetentnych, a mimo tego pragn¹cych bez pokrycia zdobyæ autorytet w jakiej dziedzinie (prowokuj¹c do reakcji w rodzaju tych podanych ni¿ej pod pkt 5.1.1c i 5.1.1d, nie mówi¹c ju¿ o tych z pod pkt 1.2), najwybitniejsi przedstawiciele fizyki wyró¿niaj¹ siê wyj¹tkow¹ pod tym wzglêdem rzeczowoci¹, skromnoci¹ i otwartoci¹. I tak, na wstêpie swego objaniania teorii QED Feynman uprzedza, ¿e jakkolwiek to o czym bêdzie mówi³ (tj. o tym klejnocie w koronie fizyki, za który otrzyma³ nagrodê Nobla) stanowi przedmiot wyk³adów dla studentów studiów doktoranckich (tzn. o wy¿szym od normalnego poziomu studiów), to nikt ze s³uchaczy (czytelników) tego nie zrozumie, bo ani on sam, ani nikt inny tego nie rozumie (s. 14). Tym nie mniej, jak wyjania³em wy¿ej (pkt 3.5 i 4.2), korzyæ z dowolnej wymiany pogl¹dów, jak równie¿ dla s³uchaczy prelegenta, czy dla czytelnika tekstu jakiego autora, uwarunkowana jest jednakowym obustronnie rozumieniem u¿ywanego jêzyka, a niedoci¹gniêæ pod tym wzglêdem w wypowiedziach Feynmana nie widzê. Dalej Feynman wyjania ¿e, aby poj¹æ 78 79 co siê dzieje na poziomie atomowym, trzeba zrezygnowaæ ze zdrowego rozs¹dku (s. 11). Przy tym natura pozwala obliczyæ tylko prawdopodobieñstwa zdarzeñ (s. 24). I jakkolwiek czu³by siê dostojniej, ukrywaj¹c sw¹ niewiedzê pod uczon¹ terminologi¹, to woli byæ uczciwy i powiedzieæ, ¿e teoria QED próbuje budowaæ schemat (model) takich strza³ek (amplitud), których kwadrat okreli prawdopodobieñstwo wyst¹pienia badanego zdarzenia (s. 37). Podkrela przy tym, ¿e teoria ta opisuje Naturê w sposób absurdalny, lecz zgodny z dowiadczeniem (s. 15), i ¿e choæ mo¿na ¿ywiæ dowolne w¹tpliwoci filozoficzne co do znaczenia tych amplitud (strza³ek) jeli one w ogóle co znacz¹ to fizykom wystarcza sam fakt, i¿ schemat (model) zgadza siê z dowiadczeniem: Fizyka jest bowiem nauk¹ dowiadczaln¹ (s. 128). Zaznacza on równie¿, ¿e sposób w jaki trzeba opisywaæ Naturê zgodnie z dowiadczeniem bywa na ogó³, dla samych autorów (fizyków) opisu, niepojêty (s. 81). (Z podobnych przyczyn ja w swych pracach naukowych zadawalam siê, jeli u¿ywany model hipoteza robocza spe³nia rolê choæby tylko narzêdzia u³atwiaj¹cego dalsze zbli¿anie siê do poszukiwanej prawdy, a sam model nie musi byæ prawd¹ pkt 2.15 i 2.16). Feynman uzupe³nia swój wyk³ad wyjanieniem, ¿e nie wiadomo dlaczego Natura zachowuje siê tak dziwnie, jak to czyni (s. 17), chyba ¿e przypisze siê to Bogu (s. 133), podobnie jak to czyni³ Einstein [31]. 5.1.1c. A teraz z kolei podobny przyk³ad wyjaniania praw przyrody przez jeszcze powszechniej znanego fizyka. A. Einstein wyjania³ to ogólnie (nie tylko w przypadku zjawisk fizycznych, lecz równie¿, i to tym bardziej, relacje spo³eczne, miêdzyludzkie) ogóln¹ maksym¹: Subtle is the Lord, but malicious He is not, któr¹ autor jego biografii A. Pais [31] przyj¹³ jako tytu³ tej biografii. W przypadku zjawisk fizycznych wyjania³ j¹ s³owami, ¿e Natura ukrywa swe tajemnice z powodu swej wynios³oci, dumy, a nie z³oliwie. A. Pais pisze, ¿e skromnoæ Einsteina wynika³a z jego g³êbokiego przekonania, ¿e sukcesy intelektualne ludzi zale¿¹ nie wiêcej ni¿ w piêciu procentach od ich inteligencji, ¿e zale¿¹ g³ównie od zainteresowania, wnikliwoci popartej odpowiednio prac¹. Nie wierzy³ równie¿, ¿e zale¿¹ one od eru- dycji. Kiedy jeden z dziennikarzy zapyta³ go w jaki sposób dochodzi siê do wybitnych odkryæ naukowych, odpowiedzia³: Bardzo prosto; gdy ju¿ wszyscy wybitni specjalici wiedz¹, ¿e jakie zadanie jest nierozwi¹zalne, zabiera siê do tego jaki ignorant, który o tym jeszcze nie wie i rozwi¹zuje je zgodnie z przekonaniem wyra¿onym pod pkt 2.6 o inteligencji przeciêtnego cz³owieka w stosunku do stopnia jej wykorzystania. Nie mniej, nie znosi³ pewnoci siebie przedstawicieli powierzchownej erudycji specjalistycznej. Jak pisze autorka wczeniejszej jego biografii, A. Vallentin [32], gdy dowiedzia³ siê w jaki sposób wyjania jego teoriê wzglêdnoci pewien doktor fizyki, zareagowa³: Jego interpretacja mo¿e byæ rodkiem na porost ³ysiny i wszystkim innym, tylko nie objanieniem teorii wzglêdnoci. Doda³ przy tym, ¿e jego teoriê, jak ka¿d¹ inn¹, mo¿e zrozumieæ ka¿dy z przeciêtnych nie wykszta³conych ludzi, pod warunkiem ¿e wyjania j¹ kto, kto sam j¹ zrozumia³. A odnonie korzyci czasem z ignorancji, zaznaczonej przez Einsteina, to ju¿ w XIX wieku niektórzy naukowcy podkrelali, ¿e dla dalszego rozwoju nauki wiêksz¹ przeszkodê czêsto stanowi to co ju¿ wiemy, ni¿ to czego jeszcze nie wiemy (s. 15 w [33]), jeli zbyt uogólniamy i zbyt du¿¹ wagê przywi¹zujemy do naszej erudycji. Pod tym wzglêdem znamienny jest ju¿ sam tytu³ pracy innego wspó³czesnego nam naukowca z zakresu nauk cis³ych [34]. Jakkolwiek Einstein nie uwa¿a³ siê za filozofa, to filozofi¹ siê interesowa³ i z niej korzysta³. Zobaczmy wiêc, jak do spraw nauki i ogólnie do wiedzy podchodzi filozof o wiatowym autorytecie. 5.1.1d. S³ynny wspó³czesny nam filozof hiszpañski Ortega y Gasset J. profesor uniwersytetu w Madrycie, którego prace t³umaczono na ró¿ne jêzyki, twierdzi i dowodzi, ¿e nigdy w historii ludzkoci nie by³o tak wielkich prymitywów i barbarzyñców, a przy tym ludzi niemoralnych i g³upich, jakich tworzy obecna cywilizacja w skali wiatowej w osobach ró¿nych specjalistów (s. 126 135 w [35]). Twierdzi on, ¿e specjalista to osobnik m¹dro-g³upi, m¹dry w swej w¹ziutkiej specjalnoci, a zarozumia³y ignorant pod ka¿dym innym wzglêdem, a wiêc g³upi i niemoralny. Równoczenie przeciwstawia im przyk³ad takiego naukowca jak A. Einstein (a ja ze swej 80 81 strony, poda³em wy¿ej jeszcze R. Feynmana i innych [33, 34]). Wed³ug niego g³upota, barbarzyñstwo i niemoralnoæ ró¿nych specjalistów powodowana jest coraz wiêkszym zawê¿aniem ich wykszta³cenia, uniemo¿liwiaj¹cego im ca³ociow¹ interpretacjê otaczaj¹cego ich wiata, od którego zale¿y ich ¿ycie, czyni¹c z nich osobników zarozumia³ych, d¹¿¹cych do dominacji nad wszystkimi innymi. Specjalista, wed³ug niego, to wspó³czenie prototyp cz³owieka masowego (kszta³conego masowo), prymityw i barbarzyñca wiêkszy i daleko bardziej niebezpieczny dla ludzkoci ni¿ by³ niewykszta³cony przed wiekami cz³owiek masowy, dysponuj¹cy wówczas daleko mniejszymi mo¿liwociami i rodkami zagro¿enia ni¿ wspó³czesny, a przy tym daleko m¹drzejszy i praktyczniejszy ¿yciowo od wspó³czesnego specjalisty zamykaj¹cego siê hermetycznie w coraz wê¿szej ograniczonoci swego wykszta³cenia. Wspó³czesny cz³owiek masowy jest konsumentem owoców ró¿nych nauk teoretyczno empirycznych, którymi (z wyj¹tkiem swej w¹ziutkiej specjalnoci) siê nie interesuje (s. 95 100). Najwiêksze niebezpieczeñstwo dla ludzkoci widzi on w zagarniêciu w³adzy i rodków wspó³czesnej cywilizacji przez takich specjalistów. 5.1.1e. W niniejszej Etyce I zagro¿enia dla cz³owieka widzê równie¿ jako g³upotê, ale w sensie podanym pod pkt 2.2, a rodki zapobiegaj¹ce im widzê w globalizacji ca³ociowej wiedzy (pkt 2.17), ogólnie w odpowiedniej etyce (i m¹droci), zdefiniowanej pod pkt 2.1, 2.4.2 i 2.8c. Metoda globalizacji wiedzy umo¿liwia bowiem zastêpowanie du¿ej iloci informacji znacznie mniejsz¹ iloci¹, przez odpowiednie wzajemne powi¹zanie najwa¿niejszych (istotnych) z nich, a przez to ich ilociow¹ redukcjê za pomoc¹ wy¿szej ich jakoci (jak np. pod pkt 3.4.4.2 i 3.4.4.3, w szczególnoci przez 3.4.4.3d), tj. jakoci która umo¿liwi poszerzanie i pog³êbianie wiedzy ogólnej jako fundamentu i t³a dla dowolnej wiedzy specjalistycznej, któr¹ dziêki temu mo¿na równie¿ ograniczaæ ilociowo z równoczesnym podwy¿szaniem jej jakoci (pkt 3.4.5.3). Takie podejcie, sugerowane przez niniejsz¹ Etykê I, zabezpieczy naukê i specjalistów przed stanem prowokuj¹cym tak ostro formu³owan¹ krytykê jak ta autorstwa Ortegi y Gasseta, i nie tylko przez niego (pkt 1.2). Nie wierzê jednak (podobnie jak H. Arendt - [20] oraz pkt 1.3g i 1.3h), ¿e ludzie w swej wiêkszoci postêpuj¹ le z dostateczn¹ tego wiadomoci¹ (pkt 2.6), co nie zwalnia nas od moralno-etycznej odpowiedzialnoci za nasze postêpowanie (pkt 2.5). Do nieporozumieñ i niewiadomoci pope³nianego z³a przyczynia siê w du¿ym stopniu niecis³a, wieloznaczna terminologia u¿ywanych pojêæ, na przyk³ad prawie powszechnie uwa¿a siê (nie rzadko celowo pokrêtnie), przyjmuj¹c bezmylnie a priori, ¿e cz³owiek mo¿e byæ w swym postêpowaniu zarówno wyj¹tkowo niemoralny, jak i bardzo m¹dry, co wyklucza jako antynomiê terminologia stosowana w mojej metodzie (z. pkt 2, w szczególnoci 2.1 i 2.2). Przy takiej wizji wspó³czesnego cz³owieka, jak ta przedstawiona przez Ortegê y Gasseta i H. Arendt, powstaje stale od nowa problem rzeczywistej natury cz³owieka i uniwersalnej etyki (pkt 2 oraz 1.3, w szczególnoci 1.3d) z ró¿nych punktów widzenia. 5.1.1f. Globalizacja, podobnie jak inne terminy, bywa jednak ró¿nie rozumiana, prowadz¹c do nieporozumieñ i uzasadnionych czy nieuzasadnionych konfliktów. I tak, o ile ród³a [36, 37] przedstawiaj¹ globalizacjê jako akumulacjê coraz wiêkszego zasobu informacji i wiedzy spo³ecznej w skali wiatowej, to globalizacja okrelona pod pkt 2.17 zmierza do akumulacji ca³ej wiedzy ludzkiej z równoczesn¹ jej redukcj¹ ilociow¹ przez transformacjê w skondensowan¹ wy¿sz¹ jakoæ tak¹, aby ka¿dy przeciêtny cz³owiek móg³ j¹ obj¹æ ca³ociowo z uwzglêdnieniem szczególnie interesuj¹cego go aktualnie zakresu i z tak stworzonej ca³oci wyprowadzaæ dopiero potrzebne aktualnie informacje oraz specyficzne (ograniczone zakresowo) globalizacje (z. pkt 3.4.4.3d). Maj¹c to na uwadze opracowa³em metodê zmierzania do uniwersalnej modelowo skondensowanej globalizacji, o daleko szerszym zakresie ni¿ to traktuj¹ ród³a [36, 37] i dopiero potem korzysta³em z takiej globalizacji, sprawdzaj¹c jej u¿ytecznoæ w specyficznie ograniczonych jej zakresach (pkt 3). Autor ród³a [37] powo³uje siê, m. in., na postulaty Jana Paw³a II, aby poszukiwaæ nowych form ludzkiego wspó³¿ycia i gospodarowania (s. 32), aby 82 83 s³u¿yæ prawdzie i nie deformowaæ wiadomoci ludzkiej (s. 46). Ale ja nie znam ¿adnej masowo spo³ecznej organizacji, która by do tego, w s³owach przynajmniej, nie d¹¿y³a. Dalej, autor powo³uje siê na encyklikê Fides et ratio (s. 47 w [37]), ale jak zaznaczy³em pod pkt 1.3d papie¿ apeluje w niej o opracowanie uniwersalnej powszechnie do przyjêcia etyki, a Sobór Watykañski II o podanie motywów ¿ycia i nadziei, które mog³yby dopiero prowadziæ do realizacji postulatów wymienionych na str. 32 i 46 w [37]. Bez tego nie dziwi postulat Klubu Rzymskiego, który bierze pod uwagê alternatywnie opracowanie generalnego planu rozwoju ludzkoci, albo ratowanie niewielkiej stosunkowo mniejszoci bogatych kosztem biednych (s. 48 w [37]). Odzwierciedla to równie¿ Raport CIA (Centralnej Agencji Wywiadowczej USA), szczególnie przedstawione w nim Cztery alternatywne scenariusze przysz³oci, w wietle których zrozumia³e i uzasadnione s¹ nawet w opinii CIA [36] masowe konfrontacje globalistów z antyglobalistami w skali wiatowej, spowodowane sprzecznymi planami specyficznych (ograniczonych) globalizacji. Niniejsza Etyka I d¹¿y do redukcji prawie do zera podstawy do takich konfrontacji (pkt 4.3). 5.1.1g. Powstaj¹ce nieporozumienia bywaj¹ nie tylko natury jêzykowej, lecz mog¹ byæ powodowane równie¿ unikalnoci¹ osobowoci ludzkiej i st¹d ró¿nym sposobem podejcia do badanego problemu przez ró¿nych badaczy. I tak, o ile dla niektórych fizyków konieczne jest jeszcze uwzglêdnianie zasady nieoznaczonoci Heisenberga, to Feynmanowi nie by³a ona ju¿ potrzebna do powodzenia w pracy badawczej (pkt 5.1.1b i s. 59 w [30]). O ile prawie ogólnie uwa¿a siê termodynamikê za podstawê wszystkich nauk przyrodniczych, to wybitnemu fizykowi Arnoldowi Sommerfeldowi nie tylko nie by³a ona potrzebna do powodzenia w badaniach, ale nie kry³ on, ¿e jej nawet nie rozumie [34]. A wybitny wspó³czesny termodynamik O. Redlich równie¿ nie jest pewny czy j¹ nale¿ycie rozumie i szuka innego zastêpczego teoretycznego podejcia [38]. Jak zaznaczy³em pod pkt 3.4.4.3, zadawalaj¹ca aktualnie teoria gazów rzeczywistych w normalnych temperaturach mog³a byæ podana dopiero po opracowa- niu nowej teorii temperatury [10], podczas gdy wczeniej jej klasyczn¹ teoriê z powodzeniem wykorzystywano jako podstawowy parametr termodynamiki. Podobnie wszystkie cytowane pod pkt 1.2 i 1.3 pogl¹dy mog¹ byæ przejciowo, na jakim etapie d¹¿enia do pe³niejszej prawdy i jej praktycznego wykorzystania u¿yteczne, jako komplementarne jej czêci. A trwalsze sprzecznoci maj¹ na ogó³ ród³o w braku dostatecznej wspó³pracy w d¹¿eniu do prawdy, w powierzchownoci prowadzonych dyskusji, które mog¹ byæ wówczas u¿yteczne tylko jako przygotowanie i wstêp do rzeczowej wymiany pogl¹dów. Zatem ludzi dyskwalifikuj¹ nie tyle pope³niane b³êdy, co brak dostatecznie dobrej woli (tj. jak zawsze - za niski, w³aciwie rozumiany, poziom moralno etyczny) do ich unikania i naprawy. O ile, ze wzglêdu na u¿ytecznoæ i efektywnoæ dzia³añ, wszyscy powinni d¹¿yæ do odpowiedniego uniwersalnie globalnego pogl¹du (wizji) na wszystkie sprawy dotycz¹ce ludzi i ich rodowiska, aby siê w nich dostatecznie orientowaæ i oceniaæ je, to do realizacji wspólnych celów w praktyce korzystne jest zró¿nicowanie podzia³u pracy z uwzglêdnieniem przygotowania do niej i preferencji. Dlatego, w moim przekonaniu, istnienie i rozwój rodzin, rodów i narodów zale¿y g³ównie od poziomu moralno-etycznego kobiet, a pañstw mê¿czyzn. 5.2. Powodzenie aktywnoci intelektualnej i nauki, a poziom moralno-etyczny i zdrowie psychiczne 5.2.1. Dla problemu mo¿liwoci rozumnego kierowania swym w³asnym postêpowaniem i ¿yciem oraz wp³ywania na stosunki miêdzyludzkie w spo³ecznoci, w której siê ¿yje wa¿na jest sprawa poprawnej diagnozy (wiadomoci), czy i w jakim stopniu taka mo¿liwoæ jest zdeterminowana i ograniczona dziedzicznie, rodowiskowo, czy innymi czynnikami tego rodzaju, a w jakim stopniu zale¿y ona od naszej woli. Niezale¿nie od tego jak du¿e s¹ ograniczenia naszych mo¿liwoci przez czynniki niezale¿ne od naszej woli, w mojej wizji cz³owieka i hipotezie roboczej (metodzie) przyj¹³em trafnie (jak siê okaza³o), ¿e nasze indywidualne i spo³eczne mo¿liwoci zale¿ne od naszej woli (i etyki), a dotychczas jeszcze niewykorzystane s¹ w stosunku do wykorzystywanych tak du¿e, ¿e mo¿na je uznaæ za nieograniczone 84 85 i okrelaæ je tak jak pod pkt 2, w szczególnoci tak jak, np., pod pkt 2.16. I dlatego, w moim przekonaniu, z tak du¿ym powodzeniem tê metodê wykorzystywa³em w praktyce (pkt 3, w szczególnoci 3.4.5.1). Ale, w dodatku do krytyki i trudnoci wymienionych pod pkt 1.2 i 1.3 oraz 5.1.1d, dobrze bêdzie uwzglêdniæ w dyskusji jeszcze pogl¹dy dotycz¹ce zdrowia psychicznego, jako czynnika ograniczaj¹cego wykorzystanie przez cz³owieka swoich potencjalnych zdolnoci. 5.2.2. W XVII wieku francuski matematyk, fizyk i filozof B. Pascal twierdzi³ (wg [39] s. 243), ¿e wszyscy ludzie s¹ ob³¹kani do tego stopnia, i¿ gdyby znalaz³ siê wród nich cz³owiek zdrowy psychicznie, uznaliby go zgodnie za wariata. W wyniku kilkuwiecznych póniejszych badañ, obecnie nauka potwierdza ten pogl¹d twierdz¹c, ¿e to, co w psychologii nazywa siê normalnym, jest w rzeczywistoci psychopatologi¹ przeciêtnoci tak pospolit¹, ¿e zazwyczaj nawet jej nie dostrzegamy (s. 25 w [40]). Wielu psychologów, socjologów i filozofów twierdzi, ¿e cechy psychopatyczne mo¿na przypisaæ ka¿demu cz³owiekowi (s. 5 i 6 w [41]), ¿e istota ludzka jest ju¿ dziedzicznie zdegenerowana (s. 25 w [42], oraz w[43]), ¿e specjalici psychologii i psychiatrii czêsto sami nie s¹ zdolni odró¿niæ normalnego od wariata (s. 91 i 92 w [44]), a K. D¹browski i M. Piechowski wymieniali A. Saint-Exupery-ego i Dag Hammarskjeolda jako bardzo rzadkie przyk³ady ludzi najzdrowszych (ale nie zdrowych) psychicznie (s. 105, 121 i 122 w [44]). Coraz wiêcej naukowców (np. M. Grzywak-Kaczyñska s. 329 i 335 w [44] oraz Fr. Brentano s. 123 w [45]) jest przekonanych, ¿e czynnikiem decyduj¹cym i determinuj¹cym zdrowie psychiczne cz³owieka jest jego twórczoæ i zdrowie moralne. Podzielam ten pogl¹d, bo jeli przeciêtny cz³owiek staje siê psychopat¹ dopiero w trakcie niemoralnego ¿ycia, to taka psychopatologia mo¿e byæ odwracalna i wtedy pogl¹d o powszechnoci psychopatologii (z. i por. pkt 1.2f i 2) nie musia³by byæ sprzeczny ani z eksperymentalnymi wynikami podanymi pod pkt 3, ani z proponowan¹ przeze mnie hipotez¹ robocz¹ (pkt 2), bêd¹c¹ u podstaw tych eksperymentów. Nawet dla podobnych literalnie (w s³owach) pogl¹dów, przy ogromnym zasobie informacji w ró¿nych pokrewnych z tej dziedziny opracowaniach, dotychczas brak im jednak cis³ego logicznego powi¹zania, brak nici przewodniej, któr¹ mog³aby byæ postulowana, np. przez M. Kozakiewicza (s. 457 w [40]) teoria idea³u cz³owieka i spo³eczeñstwa, bez czego niemo¿liwe jest opracowanie uniwersalnej etyki, o co apeluje obecnie m. in. nawet papie¿ (nn 104 107 w [16]). Propozycjê takiej etyki przedstawia niniejsza Propozycja... w formie krótkiego, zwiêz³ego i ca³ociowego (zglobalizowanego pkt 2.17) ujêcia pod pkt 2. Tym nie mniej, wed³ug antropologa A. Montagu, przewodnicz¹cego komisji ONZ opracowuj¹cej deklaracjê praw cz³owieka, nawet moralnoæ naturalna, której nie mo¿na uznaæ za dyscyplinê naukow¹, okaza³a siê bardziej u¿yteczna w praktyce dla rozstrzygania spraw ludzkich ni¿ wiedza dotychczas dostarczana przez naukê i na takiej w³anie podstawie (a nie na prawnej, bo jej jeszcze nie by³o) MTN (Miêdzynarodowy Trybuna³ Norymberski) przeprowadzi³ proces s¹dowy w latach 1945/46 [12], zaakceptowany póniej przez opiniê wiatow¹. W zwi¹zku z tym nale¿y wzi¹æ pod uwagê równie¿ problem w³adzy w ogóle, a nie tylko s¹downiczej, oraz problem wolnoci cz³owieka. 5.3. Wolnoæ cz³owieka a w³adza 5.3.1. Wed³ug Nietzschego [43] jego nadcz³owiek to remedium, lekarstwo, na degeneracjê gatunku ludzkiego: to cz³owiek w³adczy, kieruj¹cy siê instynktami, a nie moralnoci¹. W wietle wizji cz³owieka i jego rodowiska przyrodniczego, z których wyprowadzi³em proponowan¹ tu hipotezê robocz¹ i metodê, cz³owiek nie mo¿e ju¿ cofn¹æ swej ewolucji i albo bêdzie siê nadal rozwija³ ponad zwierzêta, albo zdegeneruje siê poni¿ej zwierz¹t (podobnie jak to widz¹ £ysiak, Russell, Plutarch pkt 1.3c i [14]) i zginie jako gatunek. Dlatego nadcz³owiek Nietzschego , to ju¿ raczej nie tyle i nie tylko podcz³owiek, co podzwierzê, zd¹¿aj¹ce niewiadomie i na ogó³ wbrew swej woli do samozniszczenia. W przedstawionej tu Etyce I prawid³owy, wiadomie kontrolowany, rozwój cz³owieka powinien byæ zgodny z pkt 2.20, zredagowanym na podstawie wizji cz³owieka o wzrastaj¹cej wolnoci wewnêtrznej, psychicznej, bez ¿adnych determinuj¹cych jego zachowanie instynktów (bo ich nie 86 87 posiada z. ss. XVI i 43/44 w [13]), dla którego najwy¿sz¹ form¹ w³adzy jest w³adza nad sob¹, panowanie nad swym zachowaniem, a przez to i o najwiêkszej wolnoci wewnêtrznej. Cz³owiek o tak wielkiej w³adzy (tj. nad sob¹) nie tylko nie pragnie w³adzy nad nikim i nad niczym, lecz czuje do tego awersjê, jeli musi z niej korzystaæ (podobnie jak, wg [20], nawet niemieccy przestêpcy uznani za zbrodniarzy wojennych nie znosili w swym gronie ludzi, którzy pope³niali swe zbrodnie z przyjemnoci¹ mordowania pkt 1.3g), ale w poczuciu swej wolnoci i w³adzy nad sob¹ woli s³u¿yæ innym zas³uguj¹cym na to ludziom, podobnie jak dobra matka s³u¿y swemu niemowlêciu i dziecku, podobnie jak ogrodnik s³u¿y swym nie zdegenerowanym i potencjalnie po¿ytecznym rolinom, aby siê jak najlepiej rozwija³y. Wed³ug tej wizji cz³owieka ¿¹dza innej w³adzy ni¿ w³adzy nad sob¹ to symptom degeneracji psychicznej i wewnêtrznego zniewolenia, to cecha duchowych niewolników, a nie nadludzi. Dlatego podzielam pogl¹d tych autorów amerykañskich, wed³ug których integracja w dziedzinie spo³ecznej powinna przejawiaæ siê tak¹ konsolidacj¹ jednostek, ¿eby kierowanie ich spo³ecznoci¹ polega³o na harmonizowaniu dzia³alnoci i ¿ycia jej cz³onków oraz zespalaniu ich w (EW dodam od siebie - zró¿nicowan¹) jednoæ, a nie na dominacji nad nimi (s. 9 w [44]). Podobnie filozof M. Heidegger twierdzi³, ¿e cz³owiek nie jest panem bytu, lecz jego pasterzem (s. 75 w [44]). 5.3.2. Jakkolwiek jestem przekonany, ¿e ludzie w ogromnej wiêkszoci s¹ z natury dobrzy (pkt 2,14), to jednak nie wszyscy bez wyj¹tku i mo¿e zachodziæ przykra koniecznoæ rozci¹gniêcia w³adzy nad takimi osobnikami w takim stopniu i formie, aby uniemo¿liwiæ im przeszkadzanie w wolnym rozwoju tej pozosta³ej, dobrej z natury, wiêkszoci. Zniesienie wszelkiej w³adzy, o czym marzyli teoretycy marksizmu, okaza³o siê w praktyce utopi¹, poniewa¿ nawet ci z natury dobrzy posiadaj¹ wiêksz¹ swobodê, a wiêc zarówno pozytywnej jak i negatywnej autorealizacji ni¿ oni s¹dzili i dlatego potrzebuj¹ jeszcze od czasu do czasu (przy negatywnym dla innych postêpowaniu) w³adzy zewnêtrznej, przynajmniej jako ostrze¿enie, jak potrzebne s¹ znaki drogowe. I tak, w naturze przeciêtnego ch³opca jest ju¿ ¿e, np., gdy go matka przestrzega aby nie wk³ada³ palca do ognia bo siê sparzy, on w reakcji na to przypilnuje matkê ¿eby tego nie widzia³a i sprawdzi to w praktyce, poczym z krzykiem rzuca siê po ratunek do matki. Ch³opiec jest z natury badaczem, a wtedy nie jest z³y i czêsto w ten sposób wymierza sam sobie, mimo woli, równie¿ sprawiedliwoæ. W³adza jest potrzebna dla tych, którym brak jest poczucia odpowiedzialnoci za swe postêpowanie, g³ównie tylko takim. A poniewa¿ ja sam nie wyros³em ze sk³onnoci ma³ego ch³opca do badania tego co mnie interesuje (pkt 3.2.2.), niezale¿nie od przeszkód, to jednak w poczuciu odpowiedzialnoci za swe postêpowanie zawsze informowa³em w³adze po z³amaniu litery obowi¹zuj¹cych przepisów, gdy mi przeszkadza³y bezporednio lub porednio w badaniach interesuj¹cych mnie zagadnieñ, wyjaniaj¹c po dokonanym ju¿ fakcie, ¿e zrobi³em to zgodnie z ich duchem, na co w³adze te (nawet Gestapo pkt 3.3.1b i NKWD pkt 3.3.2a, nie mówi¹c ju¿ o polskich pkt 3.4.4.1b) reagowa³y z regu³y pozytywnie, z aprobat¹. A nikt rozs¹dny nie zaprzeczy, ¿e wa¿niejszy jest duch ni¿ litera prawa, trzeba tylko umieæ przekonuj¹co to udowodniæ. Za pomy³kê, nie mówi¹c ju¿ o z³ej woli, trzeba jednak ponieæ odpowiedzialnoæ. Trzeba wiêc lepiej, ni¿ taki ma³y ch³opiec, przemyleæ nie tylko wszystko co ma siê zamiar zrobiæ, ale i tego mo¿liwe konsekwencje, czego uczy³em siê ju¿ ca³e póniejsze ¿ycie. Przy tym nale¿y zwróciæ uwagê, ¿e przedstawiciele w³adz (niemieckich, sowieckich, angielskich, polskich, ...), akceptuj¹c ³amanie przeze mnie obowi¹zuj¹cych formalnie przepisów (ich litery) równie¿ je ³ama³y, ale tak¿e zgodnie z ich duchem, jak i zgodnie z pogl¹dem s³ynnego XVIII wiecznego prawnika Monteskiusza, autora dzie³a O duchu praw (PWN, Warszawa 1954. T. 1, Wstêp), w którym podkrela ¿e prawo nie zast¹pi rozumu, a rozum prawo tak. Dla takiego postêpowania w zaawansowanym wieku ¿ycia, sama ciekawoæ mo¿e nie wystarczyæ i na ogó³ nie wystarcza. Trzeba mieæ wtedy jeszcze wa¿niejsze motywacje. Podam tylko (pod pkt 5.4) najwa¿niejszy (w moim obecnie przekonaniu) czyn- 88 89 nik motoryczny dzia³alnoci i jego mechanizm. 5.3.3. W zwi¹zku ze sprawowaniem w³adzy jednych ludzi nad innymi, z egzekwowaniem odpowiedzialnoci za swe postêpowanie od tych którzy nie poczuwaj¹ siê do niej sami, nale¿y mieæ na uwadze przynajmniej dwa niezwykle wa¿ne dla spo³ecznoci od rodzinnych do najwiêkszych aspekty w³adzy. Jeden, mniej spo³ecznie szkodliwy lecz powszechny, to bezporednia reakcja jednych ludzi wobec innych. I tak, policjant reaguj¹cy na fizyczne czy s³owne przestêpstwo jakiej osoby, nara¿ony jest wiêcej ni¿ ci, którzy takiej w³adzy (i obowi¹zku) nie pe³ni¹, na przekraczanie koniecznych granic reakcji, z tego powodu stopniowo ³atwiej sam siê demoralizuje i upodabnia do przestêpców z którymi walczy. Daleko wiêksze z³o powoduj¹ jednak niemoralni ludzie sprawuj¹cy w³adzê porednio, z za biurka. G³ówn¹ przyczyn¹ obu rodzajów z³a, dokonywanego bezporednio i porednio, jest powszechnie negatywna rekrutacja kandydatów do w³adz spowodowana faktem, ¿e ci którzy s¹ najodpowiedniejsi do niej, to ludzie sprawuj¹cy ju¿ najwy¿sz¹ formê w³adzy w³adzê nad sob¹ i dlatego niechêtnie podejmuj¹ siê w³adzy nad innymi. Wol¹ im s³u¿yæ, tym którzy na to zas³uguj¹ pod wzglêdem moralnym. I odwrotnie, niewolnicy wewnêtrzni, niezdolni do panowania nad swymi emocjami i uzale¿nieni psychicznie od innych czynników z w³asnej winy, dla kompensacji swego wewnêtrznego zniewolenia szukaj¹ i garn¹ siê do w³adzy nad innymi, nienawidz¹c najwiêcej tych, którzy takich wad nie wyhodowali sobie. Dlatego najwiêksze w wiecie z³o, to z³o powodowane przez ró¿nego rodzaju w³adze z za biurka, a okrelone jako takie przez W. Churchilla w spo³eczeñstwie polskim (pkt 1.2e) nie jest wyj¹tkiem, choæ z pewnoci¹ ró¿ni siê od tego rodzaju z³a w innych krajach stopniem. 5.4. Straty i korzyci z ró¿nego rodzaju interakcji jako funkcja jej poziomu etycznego O ile w interakcji (fizycznej, estetycznej, intelektualnej, czy innej) zachodz¹cej na poziomie moralno-etycznym ni¿szym ni¿ neutralny (zerowy) nie tylko pognêbiona, lecz i stratna pod innymi jeszcze wzglêdami, czuje siê strona przegrywaj¹ca, a wygrywaj¹cy w³anie dlatego siê cieszy, to w interakcji zachodz¹cej powy¿ej neutralnego poziomu moralno-etycznego wiêcej satysfakcji prze¿ywa strona wygrywaj¹ca dlatego, ¿e g³ówne korzyci wynosi z niej przegrywaj¹cy. O ile w akcji i reakcji przebiegaj¹cej na ni¿szym od neutralnego poziomie moralno-etycznym trac¹ ostatecznie w sumie obie strony zwyciê¿ony i zwyciêzca, to na poziomie wy¿szym obie odnosz¹ korzyæ, jakkolwiek wtedy przyjemniej jest dawaæ ni¿ braæ. Na ni¿szym poziomie jest odwrotnie. Jednak im wy¿szy staje siê poziom moralnoetyczny akcji reakcji, tym bardziej zaciera siê ró¿nica miêdzy dawc¹ i biorc¹, bo obie strony staj¹ siê zarówno dawcami jak i biorcami. Obrazowo, mniej abstrakcyjnie, ilustruje to pogl¹d, ¿e im lepszy (efektywniejszy) jest nauczyciel (wychowawca), tym wiêcej potrafi uczyæ siê od swych uczniów (wychowanków) i w³anie dlatego staje siê coraz lepszym nauczycielem (wychowawc¹). A jeli nie potrafi uczyæ siê od swych uczniów (wychowanków), wtedy nie nadaje siê ju¿ na nauczyciela (wychowawcê). Podobnie jest z interakcj¹ wewnêtrzn¹ miêdzy emocjami, uczuciami i zmys³ami z jednej strony, a rozumem z drugiej, w funkcji poziomu etycznego cz³owieka. Prze¿ycia zmys³owe, emocjonalne i uczuciowe przynosz¹ tym wiêksz¹ korzyæ osobie o pozytywnym poziomie etycznym, a szkodê o negatywnym, im bardziej s¹ one spolaryzowane (pozytywnie i negatywnie). Emocje, uczucia i doznania zmys³owe nie s¹ same w sobie ani z³e, ani dobre, z³e lub dobre bywaj¹ dopiero sposoby ich wykorzystania. 5.5. Podsumowanie 5.5.1. Celem cz³owieka jest ró¿norakie dla niego dobro, a eliminacja i unikanie wszelkiego z³a. Ale poprawne rozeznanie w tym co jest dobrem, a co z³em, nie jest mo¿liwe bez dostatecznie u¿ytecznego idea³u cz³owieka i spo³eczeñstwa. A opracowanie tego nie jest mo¿liwe bez dostatecznie u¿ytecznej wizji cz³owieka, jego rodowiska przyrodniczego oraz bez wyprowadzonej z nich poprawnej etyki uniwersalnej. Przy tym lepsze jest wrogiem dobrego. 5.5.2. Wstêpem i konieczn¹ podstaw¹ dla skutecznego zapobiegania jakiemu z³u, gro¿¹cemu cz³owiekowi i spo³ecznoci ludzkiej, czy dla jego likwidacji gdy ono ju¿ zaistnia³o, musi byæ dostateczne roz- 90 91 poznanie zarówno mechanizmu dzia³ania okrelonego z³a, jak i organizmu cz³owieka oraz sposobu w jaki cz³owiek zwyk³ na nie reagowaæ w danych warunkach. Obecny organizm ludzki powsta³ w wyniku przystosowywania siê do stosunkowo wolno zmieniaj¹cych siê warunków w rodowisku ¿ycia, w wyniku rozwoju w ci¹gu wielu milionów lat. Ale w wyniku ewolucji powsta³ równie¿, m. in., mózg, który niedostatecznie, a przy tym le wykorzystywany spowodowa³ powstanie obecnej cywilizacji z jej ujemnymi skutkami coraz szybciej zmieniaj¹cych siê warunków ¿ycia i rodowiska, za którymi adaptacja organizmu ju¿ nie nad¹¿a, prowadz¹c coraz szybciej do coraz to nowszych ujemnych skutków. I tak, b³êdne stosowanie leków obni¿a odpornoæ cz³owieka na szkodliwe dzia³anie mikroorganizmów, a przyspiesza wzrost odpornoci mikroorganizmów (relatywnie do cz³owieka bardzo szybka wymiana pokoleñ mikroorganizmów) na mechanizmy i rodki obronne cz³owieka oraz przyspiesza powstawanie nowych szkodliwych mikroorganizmów. Cz³owiek nauczy³ siê produkowaæ ró¿ne chemikalia, z których jednymi coraz skuteczniej zatruwa rodowisko w którym ¿yje, a w nim podtruwa bezporednio i porednio siebie, a inne dodaje do rodków ¿ywnoci aby zwiêkszaæ na nie apetyt i w coraz wiêkszym nadmiarze konsumpcjê. W dodatku nauczy³ siê produkowaæ i coraz powszechniej spo¿ywaæ substancje psychotropowe (alkohol, narkotyki i in.) zaburzaj¹ce i obni¿aj¹ce wiadomoæ szkodliwoci takiego postêpowania. Dla spotêgowania tego procederu coraz skuteczniej stosuje siê reklamê w ró¿nej formie, nawet jeli siê jej, dla zmylenia czujnoci, tak nie nazywa. rodki po¿yteczne, a nawet konieczne do ¿ycia w ma³ych ilociach, staj¹ siê szkodliwe (niektóre silnymi truciznami) w nadmiarze. Ale konsumpcja dotyczy nie tylko ¿ywnoci. W nadmiarze ilociowym nawet wiedza (informacje) mog¹ byæ szkodliwe (pkt 5.1.1c). Wymienione pod niniejszym punktem i wiele innych szkodliwych zachowañ s¹ zjawiskowo podobne do procesu zamierania z powodu przech³odzenia: Pocz¹tkowo, podczas obni¿ania siê temperatury cia³a, np. na mrozie, cz³owiek odczuwa zimno, dostaje dreszczy, które przeciwdzia³aj¹ obni¿aniu siê temperatury cia³a (zgodnie z fizyczn¹ interpretacj¹ tem- peratury [10]). Po dalszym och³odzeniu uczucie zimna i dreszcze znikaj¹, nastêpuje sennoæ i zaburzenia wiadomoci tak, ¿e cz³owiek zamiast cieplej siê ubraæ rozbiera siê przyspieszaj¹c dalsze och³adzanie cia³a i mieræ z przech³odzenia (s. 413 w [47]). W sumie, cz³owiek za du¿o inwestuje w rodki zewnêtrzne i co gorzej, czêsto bezporednio szkodliwe dla siebie, a du¿o za ma³o w siebie w wykorzystanie z korzyci¹ dla siebie posiadanych ju¿ mo¿liwoci, nie mówi¹c ju¿ o dalszym ich rozwoju i pomna¿aniu. A czy takie zawinione szkodliwe zachowania nazwiemy g³upot¹ (pkt 5.1.1d), czy ob³êdem (pkt 5.2.2), czy jeszcze inaczej, to jest ju¿ spraw¹ podrzêdn¹. Z po¿ytkiem i bez ograniczeñ mo¿na i nale¿y zwiêkszaæ tylko jakoæ. 5.5.3. Na nastêpnym (drugim) etapie trzeba znaleæ (okreliæ) odpowiednie rodki (podejcie, postêpowanie), przydatne i wystarczaj¹ce do likwidacji rozpoznanego z³a. Te odpowiednie rodki i podejcie do atakowanych problemów, to dostatecznie ogólna i zarazem u¿yteczna w praktyce wizja cz³owieka i otaczaj¹cej go przyrody oraz uniwersalna etyka. Cz³owiek nie posiada ju¿ instynktów i natura mu nie podpowie, co ma czyniæ w ró¿nych sytuacjach, jak instynkty zwierzêtom (ss XVI i 43/44 w [13]). Ale za to ma wyj¹tkowy intelekt i plastycznoæ (mo¿liwoæ) rozwojow¹, jakich nie maj¹ zwierzêta. Ja, we w³asnym zakresie, rozumuj¹c podobnie jak inni w m³odym wieku, postanowi³em znaleæ i opracowa³em na w³asne potrzeby, okrelone pod pkt 2.20, wizjê (teoriê, idea³) cz³owieka, jego spo³ecznoci i otaczaj¹cej go przyrody. A z nich wyprowadzi³em sobie program ¿yciowy, który okaza³ siê etyk¹. Potem sprawdza³em coraz bardziej wszechstronnie ich u¿ytecznoæ w praktyce w opinii ró¿nych specjalistów (recenzentów) z wyj¹tkowym powodzeniem. Poniewa¿ stwierdzi³em przy tym, ¿e w opinii najbardziej kompetentnych przedstawicieli ró¿nych ga³êzi wiedzy ludzkiej dotychczas nie uda³o siê nikomu opracowaæ ani odpowiedniego idea³u cz³owieka, ani etyki uniwersalnej, w niniejszej Etyce I zaproponowa³em je ze swej strony jako takie i jako podstawê do ich analizy, dyskusji, oceny i adaptacji po ewentualnym przystosowaniu do w³asnych potrzeb potencjalnego u¿ytkownika. To, co ja w opinii 92 93 kompetentnych specjalistów osi¹ga³em z wyj¹tkowym powodzeniem w wyniku aktywnoci trwaj¹cej kilkadziesi¹t lat, inni przeciêtnie po przejêciu i po przystosowaniu proponowanej metody do w³asnych potrzeb mog¹ osi¹gaæ w danych dziedzinach wiedzy, przy takim samym wk³adzie pracy, efektywnoæ o rz¹d wielkoci wiêksz¹, tzn. w okresie kilku, zamiast kilkudziesiêciu lat. Sprawdza³em to w praktyce w ró¿nych okolicznociach i dziedzinach intelektualnej dzia³alnoci ludzkiej. Sposób przekazywania proponowanej metody ogó³owi innych potencjalnych u¿ytkowników zasugerowa³em pod pkt 4, w szczególnoci pod pkt 4.3. 5.5.4. Na trzecim etapie mo¿na i nale¿y przeprowadziæ proces likwidacji rozpoznanego z³a. Spo³eczne wspó³dzia³anie powinno byæ i z regu³y jest efektywniejsze ni¿ suma indywidualnych dzia³añ. Przy tym spo³eczna wspó³praca jest tym efektywniejsza im bardziej zró¿nicowane jest, ale komplementarnie, spo³eczeñstwo. A los przedstawicieli w³adzy i administracji spo³ecznej tym wiêcej zale¿y od efektywnoci wspó³pracy im wy¿sze stanowiska w hierarchii w³adzy i administracji ci funkcjonariusze zajmuj¹. Przy tym ich bezporednie kontakty z przedstawicielami reszty spo³eczeñstwa s¹ rzadkie, najmniej k³opotliwe i dlatego ich w³adza mo¿e byæ stosunkowo ³atwo nadu¿ywana do ró¿nych manipulacji w przypadku niewyrobionego i niewiadomego tego spo³eczeñstwa. Natomiast czêstotliwoæ i bezporednioæ kontaktów oraz trudnoæ i k³opotliwoæ wspó³pracy funkcjonariuszy w³adz i administracji ze spo³eczeñstwem ronie w odwrotnym kierunku (ku najni¿szym szczeblom) ze wzrostem zró¿nicowania spo³eczeñstwa. Dlatego w interesie spo³eczeñstwa i rzetelnych w³adz oraz administracji najwy¿szego szczebla jest przeciwdzia³anie socjalizacji na drodze jednolicenia jednostek, a popieranie i stymulowanie komplementarnego ró¿nicowania i ¿ywotnoci jednostek na drodze ich wolnego wyboru na podstawie odpowiedniej argumentacji (uwiadamiania spo³eczeñstwa). I odpowiednio, jeli niskie hierarchicznie stanowiska funkcjonariuszy przynosz¹ zbyt ma³e korzyci ze zró¿nicowania spo³eczeñstwa, przy tym wiêkszych trudnociach i k³opotach pe³nienia swych obowi¹zków z im ni¿szym szczeblem stanowisk s¹ one zwi¹zane, wówczas w tym wiêkszym stopniu bêd¹ oni przeciwdzia³aæ ró¿nicowaniu spo³eczeñstwa, choæby za pomoc¹ przepisów prawnych czy odpowiedniej ich interpretacji. W takich w³anie sytuacjach znajdywa³em siê ja, a mimo tego bez szkody dla siebie i swych celów obchodzi³em przeszkadzaj¹ce mi w aktywnoci naukowej (i nie tylko w takiej) obowi¹zuj¹ce przepisy, poniewa¿ informowa³em o tym w odpowiedni sposób dostatecznie wysokie szczeble w³adzy (o dostatecznie wysokim poczuciu odpowiedzialnoci za sposób pe³nienia swych funkcji) zanim zorientowali siê w tym przedstawiciele najni¿szych instancji i ich kooperanci (z. pkt 3.3.1b, 3.3.2a, 3.4.4.1b i 5.3.2). A¿eby maksymalnie zwiêkszyæ prawdopodobieñstwo zapewnienia sobie, indywidualnie i spo³ecznie, optymalne warunki dla efektywnej dzia³alnoci, nale¿y opracowaæ dostatecznie ca³ociowy (globalny) obraz rzeczywistoci w jakiej ma siê zamiar przeprowadziæ planowan¹ dzia³alnoæ. 5.5.5. Ale jak zawsze nale¿y mieæ stale na uwadze pkt 2.19. 94 95 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 6. Cytowane ród³a Weroñski EB (1961) J Phys Chem 65: 564 Weroñski EB (1962) Trans Faraday Soc 58: 2217 Weroñski EB (1966) ¯urn Fiz Chim 40: a) 1695; b) 2425 Weroñski EB, Janota-Bassalik J , Szczeniak T (1967) Acta Microbiol Polon 16: 29 Weroñski EB (a, b, c, d), Michalski M (b, c) (1969) Electrochim Acta 14: a) 231; b) 241; c) 251; d) 259 Weroñski EB (1971) Electrochim Acta 16: a) 1269; b) 1291 Weroñski EB, Czernik J (1975) J Electroanal Chem 62: 357 Weroñski EB, Zieliñska A (1978) ¯urn Fiz Chim 52: 389 Lewandowski J, Weryñski A, Weroñski EB (1979) Med Progr Techn 6: 163 Weroñski EB, Weroñski PP (1988) Colloid Polym Sci 266: 965 Nowak JR: Myli o Polsce i Polakach. Wyd. Unia, Katowice 1994, s. 246 Montagu A: Human Heredity, 2nd ed., A Signet Science Library Book, New York 1963 Smith A: The Mind. Hodder and Stoughton, London Toronto 1984 £ysiak W: Stulecie k³amców. Wyd. II. Wydawnictwo Andrzej Frukacz, Galeria Polskiej Ksi¹¿ki, Chicago Warszawa 2000 Plutarch: Moralia. PWN 1977 Jan Pawe³ II: Encyklika Fides et Ratio. Wydawnictwo Diecezji Tarnowskiej Biblos, Tarnów 1998 Wspó³czesna Japonia. The International Society for Educational Information, Inc. 1 22 Wakaba, Shinjuku-ku, Tokio 1996 (Polska wersja otrzymana w Japoñskiej Ambasadzie w Warszawie) Bahram Elahi: Droga do doskona³oci. Nowe Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1991 Kretschmer E: Ludzie genialni. Wyd. II, Wydawnictwo Przeworskiego, Warszawa 1938 Arendt H: Eichmann w Jerozolimie. Spo³eczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 1987 96 21. Polskie t³umaczenia cile tajnych dokumentów NKWD z 1945 r., odtajnionych po 50 latach, dotycz¹cych Polaków w obozie wêglowym Ustje (Zespo³u obozów NKWD Borowicze Nr 270), których kopie przekazano Centralnemu Archiwum Wojskowemu w Warszawie: A. Pismo Naczelnika Urzêdu NKWD Obwodu Nowgorodskiego, Nazarowa, z dnia 18. 09. 1945 r., skierowane do Zast. Komisarza Ludowego Spr. Wewn. ZSRR gen.-p³k Czernyszewa w Moskwie; B. Pismo Zast. Naczeln. Urz. GUPWI NKWD ZSRR pu³kownika Mielnika , z dnia 05. 10. 1945 r., do gen.-p³k W. W. Czernyszewa; C. Pismo gen.- p³k Czernowa do Naczelnika Urz. NKWD Obw. Nowgorodskiego Nazarowa. 22. Ramsey NF (1956) Phys Rev 103: 20 23. Zemansky MW: Temperature very Low and very High. D van Nostrand, Prinston New York 1964, ch 2 24. Barrow SM: Physical Chemistry. Mc Graw Hill, New York San Francisco Toronto London Sydney 1973, ch 1, 2 25. Chao KC, Robinson RL (eds): Equations of State in Engineering and Research. American Chemical Society, Washington 1979 26. Poznañski KZ: Wielki przekrêt Klêska polskich reform. Towarzystwo Wydawnicze i Literackie, Warszawa 2000 27. Poznañski KZ: Ob³êd reform Wyprzeda¿ Polski. Ludowa Spó³dzielnia Wydawnicza, Warszawa 2001 28. Weroñski EB (I, II, III, IV), Weroñski PP (II, III): in Fourth Meeting of the European Society of Biomechanics.Conference, September 24 26, 1984 Davos, Switzerland, Convention Center; pp 336 339. Laboratoty for ExperimentalSurgery, Swiss Research Institute, Davos, Switzerland and Mueller Institute for Biomechanics, University of Bern, Bern 1984 29. Hawking SW: Krótka historia czasu Od Wielkiego Wybuchu do czarnych dziur. Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1990 97 30. Feynman RP: QED osobliwa teoria wiat³a i materii. PWN, Warszawa 1992 31. Pais A: <<Subtle is the Lord ...>> - The Science and the Life of Albert Einstein. Clarendon Press Oxford, Oxford University Press, New York 1982 32. Vallentin A Dramat Alberta Einsteina. Warszawa 1957 33. Beveridge WIB: Sztuka badañ naukowych. PZWL, Warszawa 1963 34. Laidler KJ (1974): Too Much to Know in: J Chem Educ 51: 696 700 35. Ortega y Gasset J: Bunt mas i inne pisma socjologiczne. PWN, Warszawa 1982 36. Michnowski L: Globalizacja na dobre albo z³e. Biuletyn Informacyjny Ludowego Towarzystwa Naukowo Kulturalnego Nr 4 str. 21 22, Warszawa 2001 37. Michnowski L: Czy regres cz³owieczeñstwa?. LTNK, Warszawa 1999 38. Redlich O (1968): Fundamental Thermodynamics Since Caratheodory, in: Rev Mod Phys 40:556 563 39. Lombroso C: Geniusz i ob³¹kanie. Warszawa 1887 40. Maslow AH: W stronê psychologii istnienia. PAX, Warszawa 1986 41. Pospiszyl K: Psychopatia. Istota, przyczyny i sposób resocjalizacji antysocjalnoci. PWN, Warszawa 1985 42. Scheler M: Pisma z antropologii filozoficznej i teorii wiedzy. PWN Warszawa 1987 43. Nietzsche Fr: Tako rzecze Zaratustra. Warszawa 1905 44. D¹browski K (red): Zdrowie psychiczne. PWN, Warszawa 1985 45. Brentano Fr.: O ródle poznania moralnego. PWN, Warszawa 1989 46. Imieliñski K (red): Seksuologia spo³eczna. Zagadnienia psychospo³eczne. PWN, wyd. III, Warszawa 1984 47. Smith A: Cia³o Wyd. III, PZWL, Warszawa 1983 7. Spis treci Contents 1. Wstêp........................................................................................ 15 1.1. Wprowadzenie ogólne ..................................................... 15 1.2. Pogl¹dy cudzoziemców, bêd¹ce u podstaw rozpowszechnianych w wiecie opinii, a dotycz¹ce Polski i Polaków .......................................... 15 1.3. Pogl¹dy i problemy o charakterze ogólno-ludzkim ......... 18 1.4. Sugestia ucilania u¿ywanej terminologii i trafnego teoretycznego przewidywania nieznanych jeszcze zjawisk dowiadczalnych, jako metody wykrywania i eliminacji b³êdów pope³nianych w ró¿nych teoretycznych interpretacjach znanych ju¿ wyników dowiadczeñ ........ 22 2. Podstawy teoretyczne wizji cz³owieka (hipotezy, za³o¿enia, zasady) i etyka uniwersalna oraz stosowany jêzyk (terminologia, pojêcia, definicje) ................................. 24 2.1. Dobro podstawowe a m¹droæ i prawda .......................... 24 2.2. Z³o a g³upota .................................................................... 24 2.3. Pochodne przejawy ¿ycia ludzkiego (dobra i z³a) ........... 24 2.4. Moralnoæ i wizja cz³owieka oraz jego rodowiska przyrodniczego a etyka uniwersalna ................................ 24 2.5. Miara odpowiedzialnoci moralnej i etycznej ................. 25 2.6. Zawiniona niewiadomoæ .............................................. 25 2.7. Efektywnoæ (ilociowa i jakociowa) ............................ 25 2.8. M¹droæ (przejaw, miara, m¹droæ a etyka i mi³oæ) ...... 26 2.9. Intelekt a dobro, z³o i prawda .......................................... 26 2.10. Uczucia, emocje i mi³oæ, a sens ¿ycia............................ 26 2.11. Wielkoæ a stan intelektu ................................................. 27 2.12. P³eæ a aktywnoæ intelektu oraz uczuæ i zmys³ów ........... 27 2.13. Poziom moralno etyczny a aktywnoæ intelektu i uczuæ . 27 2.14. Poziom moralno etyczny a los cz³owieka........................ 28 2.15. Modele a prawda i efektywnoæ dzia³añ intelektu........... 28 2.16. Przyk³ad eksploracji modelowych ................................... 29 2.17. Efektywnoæ eksploracji jako funkcja rodzaju modelowego podejcia (skondensowanej globalizacji) i etyki.... 30 98 99 2.18. Przyczyny zawodnoci jêzyka (mowy) jako narzêdzia porozumiewania siê ......................................................... 33 2.19. Zasada oceny autora dowolnej wypowiedzi .................... 34 2.20. Hierarchia priorytetów celów pod wzglêdem wa¿noci i kolejnoci ich realizacji ................................. 34 3. Weryfikacja dowiadczalna i eksperymentalna ................... 35 3.1. Wprowadzenie ................................................................. 35 3.2. Weryfikacja preferencji i zdolnoci ma³ych dzieci .......... 35 3.2.1. Wyniki ogólnych obserwacji i analiz ..................... 35 3.2.2. Wyniki analizy osobistych dowiadczeñ do wieku lat 16 (1939 r.) ............................................. 36 3.3. Weryfikacja pozytywnej wizji cz³owieka w warunkach wojennych ................................................. 37 3.3.1. Okres niemieckiej okupacji (1939 1944) ............ 37 3.3.2. Dowiadczenia z obozów NKWD w ZSRR (1944 1946) .......................................... 40 3.4. Weryfikacja optymistycznej wizji psychicznych mo¿liwoci cz³owieka w warunkach powojennych (od 1946 r.) ...................................................................... 43 3.4.1. Wprowadzenie ....................................................... 43 3.4.2. Weryfikacja u¿ytecznoci metody na sobie, w zakresie opanowywania kwalifikacji szko³y podstawowej i redniej ........................................... 44 3.4.3. Weryfikacja u¿ytecznoci metody na sobie, w zakresie opanowywania kwalifikacji studiów wy¿szych, w krytycznie trudnych warunkach zdrowotnych i bytowych ........................................ 45 3.4.4. Weryfikacja u¿ytecznoci metody w zakresie pionierskich, oryginalnych badañ naukowych ....... 47 3.4.4.1. Uwagi ogólne ........................................... 47 3.4.4.2. Szczegó³owa ilustracja prostoty rozwi¹zywania trudnych (w wiatowej opinii naukowej) problemów Przyk³ad 1 ......................... 49 3.4.4.3. Szczegó³owa ilustracja prostoty rozwi¹zywania... Przyk³ad 2 ................ 55 3.4.5. Weryfikacja optymistycznej wizji natury oraz psychicznych mo¿liwoci cz³owieka na ró¿nych osobach ................................................ 61 3.4.5.1. Weryfikacja w rodowisku akademickim ............................................ 61 3.4.5.2. Weryfikacja w rodowisku szko³y redniej ......................................... 63 3.4.5.3. Weryfikacja w rodowisku robotniczym i in¿yniersko technicznym .............. 63 3.5. Weryfikacja za³o¿enia 2.18 o powszechnej niewiadomoci wieloznacznoci u¿ywanego jêzyka, jako przyczyny wzajemnie b³êdnego oceniania siê ludzi pod wzglêdem moralno-etycznym i intelektualnym oraz jako przyczyny ma³ej efektywnoci ich wspó³pracy........ 64 4. Sposoby globalnego wdra¿ania i wykorzystania, a zarazem weryfikacji, opisanej metody ............................... 68 4.1. Sposób wdra¿ania i wykorzystania najtrudniejszy, najmniej efektywny, najmniej korzystny i najbardziej czasoch³onny .............................................. 68 4.2. Sposób wdra¿ania i wykorzystania poredni pod wzglêdem szybkoci, ³atwoci i korzyci z niego ........... 69 4.3. Optymalny najszybszy, naj³atwiejszy, najbardziej efektywny i najkorzystniejszy sposób wdra¿ania i wykorzystania proponowanej metody ........................... 71 5. Dyskusja i podsumowanie ...................................................... 77 5.1. Niejednakowe obustronnie rozumienie treci przez jej s³uchaczy (czytelników) i autora ujemne tego skutki i rodki zaradcze ................................................... 77 5.2. Powodzenie aktywnoci intelektualnej i nauki, a poziom moralno-etyczny i zdrowie psychiczne ............ 85 5.3. Wolnoæ cz³owieka a w³adza ........................................... 87 5.4. Straty i korzyci z ró¿nego rodzaju interakcji jako 100 101 funkcja jej poziomu etycznego ........................................ 90 5.5. Podsumowanie................................................................. 91 6. Cytowane ród³a ..................................................................... 96 7. Spis treci Contents .............................................................. 99 Contents 1. Introduction ............................................................................. 15 1.1. General introductory remarks .......................................... 15 1.2. The views of some foreigners as the basis of widespread opinions about Poland and Poles.................. 15 1.3. General views and problems concerning human being ... 18 1.4. Suggestion of specifying the used terminology, and of right (correct) forecasting of the yet unknown experimental phenomena – as of the method of detecting and eliminating the errors made in various theoretical interpretations of the already known experimental results ......................................................... 22 2. Theoretical foundations of the vision of the human being (hypotheses, assumptions, principles), the universal ethics and its language (terminology, notions, definitions) . 24 2.1. The fundamental right (morally good) as compared with wisdom and truth .................................... 24 2.2. The wrong (contrasted with right – i.e.: evil) as compared with the stupidity ............................................ 24 2.3. The derivative symptoms of human life (of right and wrong) ......................................................... 24 2.4. Morality and the vision of the human being, as well as the vision of his (her) natural environment, compared with the universal ethics ................................. 24 2.5. The measure of moral and ethical responsibility ............. 25 2.6. The committed unawareness as the factor of wrong ....... 25 2.7. The quantitative and qualitative effectiveness ................ 25 2.8. Wisdom (its manifestation, measure; wisdom compared with ethics and love) ......................... 26 2.9. The right, wrong and truth as the functions of intellect .. 26 2.10. The sense of life and its relation to feelings, emotions and love ............................................................ 26 2.11. Greatness of intellect related to its state (as the function of different factors) ................................ 27 102 103 2.12. Activity of intellect, feelings and senses as the function of sex ........................................................... 27 2.13. Activity of intellect and feelings as the function of moral and ethical level ............................ 27 2.14. Influence of moral and ethical level on the lot of individuals and human species .................................... 28 2.15. Effectiveness of the intellect as the function of the kind of applied models; relation of models to the truth ......................................... 28 2.16. Example of model explorations ....................................... 29 2.17. Effectiveness of explorations as the function of the kind of model approach (condensed globalization) and of the universal ethics ............................................... 30 2.18. The causes of deceptiveness (unawareness of ambiguity) of the language (speech) as the tool of communication ............................................... 33 2.19. The principle of evaluating the author of any statement (view, opinion) ..................................... 34 2.20. Hierarchy of priorities (purposes) with respect to their importance and to the succession of their realization ...... 34 3. Experiential and experimental verification .......................... 35 3.1. Introduction ..................................................................... 35 3.2. Verification of mental (intellectual) powers and preferences of small children .................................... 35 3.2.1. The findings of general observations and analyses ........................................................... 35 3.2.2. The findings of analysis of my own personal experiences and experiments obtained up to the age of sixteen years (1939)............................... 36 3.3. Verification of positive vision of the human being carried out under the war conditions ............................... 37 3.3.1. The period of German occupation (1939 – 1944) .. 37 3.3.2. The knowledge gained from experiences in the NKVD camps in Soviet Union (1944 – 1946) ....... 40 104 3.4. Verification of the optimistic vision of psychical powers of the human being under the post-war conditions (since 1946) ............................... 43 3.4.1. Introduction ............................................................ 43 3.4.2. Verification of usefulness of the vision as a method for unaided gaining the qualifications required by the primary (partly) and secondary schools ............................................ 44 3.4.3. Verification of usefulness of the method for in the greater part unaided gaining the qualifications required by the university, under critically hard health and life conditions ...... 45 3.4.4. Verification of usefulness of the method in the scope of original pioneer scientific explorations ............................................ 47 3.4.4.1. General remarks ....................................... 47 3.4.4.2. Detailed illustration of simplicity of solving difficult (in the scientific world opinion) problems – Example 1 ............................ 49 3.4.4.3. Detailed illustration of simplicity of solving ... – Example 2 ....................... 55 3.4.5. Verification of the optimistic vision of the nature and mental powers of the human being in the case of various persons .................................... 61 3.4.5.1. Verification in the academic circles ......... 61 3.4.5.2. Verification in the secondary school circle ............................................. 63 3.4.5.3. Verification in the environment of workmen, technicians and engineers ....... 63 3.5. Verification of the assumption 2.18 about universal deceptiveness (unawareness of ambiguity) of the used language, as of the cause of mutual false evaluation of the people in respect of their moralities, 105 4. 5. 6. 7. ethics, intelligence, and as of the cause of small effectiveness of their co-operation ......................... 64 The manners of global training in the submitted method, in utilizing it, and thus in verifying it by its potential users ............................................................ 68 4.1. The most difficult, least effective and useful, and most time-consuming manner .................................. 68 4.2. The intermediate, between the best and worst, manner ... 69 4.3. The most favourable – the quickest, easiest, most effective and profitable – manner of training in utilizing the proposed method ..................................... 71 Discussion and recapitulation ................................................ 77 5.1. Bilaterally not alike understanding of the sense (meaning) of a speech or text – by the author and the audience (readers) – negative results of that and preventive measures ...................................... 77 5.2. Success in intellectual activity and of sciences as compared with ethical level and psychical health of the doers (people) ........................................................ 85 5.3. The kind of freedom of the human being as the function of his (her) preference of the kind of power ........................................................ 87 5.4. Losses and benefits resulting from the interaction of people as the function of their ethical level ................ 90 5.5. Recapitulation .................................................................. 91 References ................................................................................ 96 Contents in Polish and English .............................................. 99 106 107 Uwagi i notatki czytelnika. 108 109 110 111 112