aktualności - Stefczyk.info
Transkrypt
aktualności - Stefczyk.info
Jerzy Jachowicz Jadwiga Bogdanowicz Tajne ekspertyzy dla głowy państwa w sprawie Ustawy o SKOK-ach 6 Marek Pyza BEZPŁ ATNA GA ZETA CZŁONKÓW K A SY STEFCZ YK A / nr 72 czerwiec 2011 / INFOLINIA 801 600 100 Każdy może oszczędzać i poznać ekonomię Projekt „Pomóż oszczędzać rodzinie” / 2 i 32 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 2 aktualności www.kasastefczyka.pl Szanowni Państwo! Dziewiętnaście lat temu, kiedy zakładaliśmy spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, przyświecał nam tylko jeden cel: chcieliśmy stworzyć alternatywne rozwiązanie dla ludzi, którym banki odmawiały kredytów, bo mają zbyt małe dochody. Chcieliśmy, żeby wszyscy Polacy, niezależnie od zasobności portfela, mieli dostęp do usług finansowych. Czas pokazał, że kasy kredytowe są w naszym kraju potrzebne – z naszych usług korzystają już ponad dwa miliony Polaków. Czas pokazał również, że sposób w jaki działamy jest właściwy – kryzys nas nie dotknął. Dlatego trudno zrozumieć trwającą od dłuższego czasu nagonkę na SKOK-i (str. 6-8). Trudno zrozumieć dlaczego przy pomocy ustawy chce się w majestacie prawa zaszkodzić SKOK-om. Niezrozumiałe jest, dlaczego ustawa nie podlegała uzgodnieniom międzyresortowym, dlaczego konsultacje społeczne były fikcją, dlaczego projekt ustawy dotyczący spółdzielczości finansowej przygotowali posłowie PO związani z sektorem bankowym, a nie specjaliści od prawa spółdzielczego. Dziwi decyzja Bronisława Komorowskiego uniemożliwiająca zbadanie ustawy przez Trybunał Konstytucyjny. Wytłumaczenie może być tylko jedno – polskie kasy kredytowe są już zbyt poważną konkurencją dla banków, a konkurencja zawsze jest niewygodna. Andrzej Sosnowski prezes Kasy Stefczyka Liczby Stefczyka wstępne dane na 30 kwietnia 2011 5 370 000 000 zł – depozyty Każdy może oszczędzać i poznać ekonomię Franciszek Stefczyk, którego imię noszą kasy kredytowe nie znosił lichwy. Walczył z nią i to z sukcesami. Dziś owe XIX-wieczne zjawisko ukryło się pod nazwą finansowe i społeczne wykluczenie albo wprost – ubóstwo Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe robią wiele, aby owe zjawiska z życia wyeliminować. Wdrażają projekty, organizują debaty i dyskusje. Wszystko po to, by słowo „wykluczenie” przeszło do lamusa, a ekonomia stała się bardziej zrozumiała i przyjazna. Kasy kredytowe przyłączyły się do europejskiej dyskusji (przypomnijmy, że Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej ogłosiły rok 2010 rokiem walki z ubóstwem i wykluczeniem społecznym), współorganizując m.in. konferencję „Przeciwdziałanie wykluczeniu finansowemu w Polsce”, a także debatę „Usługi finansowe dla wszystkich Polaków”. Wyliczenia specjalistów nie są pozytywne. Przykładowo przeciętny dochód na Polaka w 2007 roku to mniej niż 928 złotych miesięcznie, przeciętne wydatki na osobę w tym samym roku to 810 zł. Pozostawało 118 zł. Niewiele na podjęcie poważnej decyzji finansowej. Kolejne lata nie przyniosły większych zmian na lepsze. Dlatego kasy kredytowe przygotowują i wdrażają całą gamę projektów finansowych i edukacyjnych. Projekt „Pomóż oszczędzać rodzinie” Cztery różne rodziny, potrzeby, możliwości, podejścia do finansów. Cztery wyzwania dla mentora, który ma pomóc nie tylko w tworzeniu domowych budżetów i dysponowaniu gotówką, ale też – co jest nie lada wyzwaniem – nauczyć swoich podopiecznych jak skutecznie oszczędzać. Rozpoczęła się właśnie druga edycja projektu „Pomóż oszczędzać rodzinie”, realizowanego przez Stowarzyszenie Krzewienia Edukacji Finansowej w Gdyni przy wsparciu Kasy Stefczyka. Ksiądz Zbigniew Zieliński, proboszcz parafii katedralnej pw. Trójcy Świętej w Gdańsku Oliwie przyznaje: – Każda pomoc jest potrzebna. W ubiegłorocznej edycji projektu brała udział jego parafianka. Jak sobie radzi po jego zakończeniu? 4 180 000 000 zł – pożyczki 5 970 000 000 zł – aktywa 370 – oddziały 779 000 – liczba Współwłaścicieli Jedna z konferencji na temat wykluczenia finansowego zorganizowana w Warszawie ` 2 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 3 aktualności infolinia: 801 600 100 – Nie ma w jej życiu dramatu, nie została także milionerką, ale mówi, że jest lepiej – dodaje duchowny. – Nauczyła się racjonalniej gospodarować pieniędzmi zgodnie z zasadą ziarnko do ziarnka i uzbiera się miarka. Projekt SKEF składa się z kilku etapów. W pierwszym opiekun rodziny i podopieczni analizują comiesięczne koszty i wspólnie szukają kwoty, którą można by zaoszczędzić. W kolejnym zakładają lokatę systematycznego oszczędzania w Kasie Stefczyka. Specjalista pomagający rodzinie nie tylko wyjaśnia zasady finansów, ekonomii, ale też nadzoruje wykonanie przyjętego wcześniej budżetu. Żadna złotówka nie może zmienić przyjętego w planie przeznaczenia. Te rodziny, które nie tylko dadzą sobie radę z okiełznaniem domowego budżetu, ale wytrwają w projekcie przez 9 miesięcy otrzymają nagrodę pieniężną – 1000 złotych. Dodatkowo będą mieć swoje oszczędności powiększone o odsetki. Rodzina Kruków, Bieszków, Ryllmanów i Anna Jaworska, samotnie wychowująca czwórkę dzieci – czyli osoby biorące udział w projekcie oczekują po nim przede wszystkim nauki prostych zasad oszczędzania. „Ekonomia z ludzką twarzą” Zatem edukacja jest najważniejsza. I co istotne, przekazywana w sposób łatwy, prosty nawet można zaryzykować stwierdzenie, że przyjemny. Uczestnicy i organizatorzy ubiegłorocznej edycji projektu „Pomóż oszczędzać rodzinie” Fot. Aleksander Drożdżewski SKOK-ów i innych instytucji finansowych, dziennikarze czy osoby znane ze szklanego ekranu i prasy. W programie mówią o swoich doświadczeniach, o pętlach zadłużenia, o kredytach czy utratach majątku z przyczyn losowych. Mętna wiedza ekonomiczna, a co gorsze jej brak, może być niebezpieczna i skutkować poważnym problemem społecznym nazywanym wykluczeniem. Zjawiskiem, z którym kasy kredytowe walczą nieustannie. Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK-ów, który gości w programie jako ekspert podkreśla, że jednym z podstawowych elementów walki z wykluczeniem finansowym jest właśnie szeroko rozumiana edukacja poprzez środki masowego przekazu. Edukacja finansowa młodzieży Grzegorz Gajda i Jakub Olszewski podczas nagrywania kolejnego odcinka programu „Ekonomia z ludzką twarzą” Fot. archiwum Trudne dla ludzi jest bowiem tylko to, czego nie rozumieją. A że można inaczej dowodzi „Ekonomia z ludzką twarzą”, program telewizyjny w TVP Info (emitowany w każdą niedzielę o godz. 13.15), a sponsorowany przez spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. Nowatorska formuła programu przewiduje unikanie niezrozumiałej ekonomicznej terminologii i zastępowanie jej przykładami z życia codziennego, czy to emeryta, rencisty, czy czteroosobowej rodziny. Zgodnie zresztą z Brzytwą Ockhama (nazywaną także zasadą ekonomii lub zasadą ekonomii myślenia), która mówi, że najprostsze rozwiązania są zazwyczaj słuszne. W rozwijanie świadomości ekonomicznej włączyli się przedstawiciele Kasy kredytowe wprowadzając w życie swoje projekty starają się nie tylko podnosić wiedzę ekonomiczną, ale też nagradzać tych, którzy z ekonomią są już zaprzyjaźnieni. Rzecz dotyczy młodzieży biorącej udział w Mistrzostwach Polski Młodych Ekonomistów, konkursie, którego organizatorem jest Stowarzyszenie Krzewienia Edukacji Finansowej. Inicjatywa narodziła się w 2006 roku i od tamtej pory trwa nieprzerwanie. Dzięki temu uczniowie non stop zgłębiają wiedzę ekonomiczno-finansową. Każdej edycji przyświeca inna idea, temat przewodni. Młodzi ludzie „przerabiali” już pojęcia ekonomiczne, finansowe, budżet domowy, budżety państwa, karty płatnicze i UE, gospodarkę wolnorynkową i pieniądz oraz ubezpieczenia i prawa konsumenta. W tym roku młodzi ekonomiści poznają zagadnienia związane z prowadzeniem firmy. Wszystkie te przedsięwzięcia dowodzą jednego, że myślenie ma przy(Rem) szłość, zwłaszcza ekonomiczne. Zobacz wideo z powyższych akcji na www.skokstefczyka.pl Ksiądz Zbigniew Zieliński, proboszcz parafii katedralnej pw. Trójcy Świętej w Gdańsku Oliwie – Nauczyłem się sprawnie gospodarować finansami gdy życie zaczęło ode mnie tego wymagać. Wiedza ekonomiczna powinna być przekazywana już od dzieciństwa, by w dorosłym życiu nie dać się zapędzić choćby w kredytową spiralę. Zwycięzcy Mistrzostw Polski Młodych Ekonomistów w 2010 r. Fot. archiwum 3 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 4 aktualności www.kasastefczyka.pl Artur Żmijewski twarzą kas kredytowych Świat nie jest po to, by krzewić zło Aktorstwo to sztuka wyzwalania w sobie, a przez to i w widzu, pewnych emocji – mówi Artur Żmijewski O tym, czym jest aktorstwo, o jednej z najważniejszych swoich ról, serialowej popularności i dziecięcej radości pracy przy dubbingowaniu opowiada Artur Żmijewski – Aktorstwo to zawód czy powołanie? – To przede wszystkim zawód, choć były czasy kiedy mówiło się, że jest to powołanie. W pewnych momentach życia naszego społeczeństwa, gdzieś kilkadziesiąt lat temu, zawód ten niósł w sobie jakiś element misji, bo aktor – jako osoba rozpoznawalna publicznie – musiał opowiedzieć się po jakiejś stronie. To nie zawsze było bezpieczne, ale trzeba było poprzez swój zawód mówić ludziom rzeczy ważne, których nie można było na przykład przeczytać w gazetach albo usłyszeć w radiu czy zobaczyć w telewizji. I w tym sensie przez jakiś czas ten zawód kojarzono z misją. Ale w dzisiejszych czasach jest to przede wszystkim – w moim przekonaniu – profesja, poprzez którą możemy ludziom opowiadać o ich emocjach, jakie by one nie były – bo to jest podstawowe zadanie aktora. Czy one są dobre czy złe, czy mają nieść radość czy wzruszenie, czy mają śmieszyć czy zmuszać do płaczu, to aktorstwo jest przede wszystkim sztuką wyzwalania w sobie, a przez to i w widzu, pewnych emocji. – Jak wybiera pan swoje role, filmy w których pan gra? Czym pan się kieruje przy tych decyzjach? – Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, bo są czasem takie role, które są kompletnie wbrew naszemu myśleniu, wbrew naszemu przekonaniu. Nawet jeżeli grywa się czasami postaci złe, tzw. czarne charaktery, to jeżeli w takiej postaci, w tym człowieku którego mamy odtwarzać jest jakiś cień emocji, który opowiada np. o zagubionym człowieczeństwie a nie tylko o złu, które jest samo w sobie złem sensu stricto, to warto taką postać zagrać. Jeżeli zło nie jest po prostu kwintesencją życia tego człowieka, jeżeli jest w takiej osobie rys człowieka złamanego, jakaś rysa na jego charakterze, to my wtedy mamy szansę poszukać motywacji, które go pociągnęły w taką a nie inną stronę. Pod takimi warunkami granie takiej złej postaci (pomijając wszelkie postaci pozytywne) jest również umotywowane, bo można opowiedzieć coś o tym człowieku i znaleźć w nim to pęknięcie, które pokierowało go w złą stronę. Możemy opowiedzieć o drodze, której można nie przejść i można się nie stać takim człowiekiem. I wtedy jest to rzecz pozytywna. Ja zawsze staram się znajdować w ludziach, których gram takie rzeczy, które dają im szansę. Jeżeli postać jest bez szansy i jest samym złem, to tego na pewno grać nie będę, bo uważam, że takich rzeczy nie powinno się opowiadać. Świat nie jest skonstruowany po to, żeby krzewić zło, tylko przeciwnie – żeby krzewić zupełnie inne wartości. – Czy pana role odzwierciedlają pana postawę codzienną? – To nigdy nie jest tak, że role, które aktor gra są nim samym od początku do końca. Choć niewątpliwie takie silne skojarzenie jest choćby przez to, że instrumentem jest nasze ciało, nasz głos, nasze myślenie. Nato- 4 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 5 aktualności infolinia: 801 600 100 miast my aktorzy zawsze staramy się zostawiać sobie tę odrobinę prywatności, której nie wystawiamy na widok publiczny. Po to, żebyśmy mieli zakres higieny psychicznej, w której możemy się poruszać. Natomiast niewątpliwie w moim życiu tak się poukładało, że wybór tych rzeczy które ja grywałem był dość mocno świadomy od samego początku, mimo, że bywały takie momenty które przez to nie były dla mnie łatwe. Nie było dla mnie zbyt wiele takich zajęć, których bym sobie życzył, ale opłaciło się. Mam poczucie, że nie robiłem nigdy niczego wbrew sobie. I to jest rzecz z mojego punktu widzenia najważniejsza. – „Katyń” Andrzeja Wajdy był bardzo długo oczekiwanym przez Polaków filmem. Jaka była pana droga do tego filmu? Nie każdy dostaje angaż do filmu – pomnika... – Z ogromną radością. Gdybym miał więcej czasu, to z wielką przyjemnością robiłbym takie rzeczy, bo to jest zupełnie inne wyzwanie. To jest coś takiego, co pozwala nam dać upust swojej takiej dziecięcej naiwności i radości w tym zawodzie. Bo będąc lwem w zaciszu studia, w którym nagrywa się dźwięk do filmu, można sobie pozwolić na znacznie więcej niż przed kamerą czy na scenie w teatrze. I to jest bardzo przyjemne uczucie, bo ono wyzwala w nas emocje, których na co dzień pokazywać nie wypada. – Lista pana ról filmowych, serialowych, teatralnych jest imponująca. To ogrom pracy. Jak pan znajduje czas dla rodziny? Ma pan żonę i trójkę dzieci... miał być ojciec pana Andrzeja. Bo to niby postać napisana na nowo, ale postać, która w kontekście miała być nawiązaniem do postaci ojca pana Andrzeja. To było zadanie niezwykle odpowiedzialne i w tym sensie pewnie jedno z najtrudniejszych jakiego się w życiu podjąłem. – Czy zdarza się, że ludzie zaczepiają pana na ulicy wołając serialowym imieniem? Jakim najczęściej? Doktorze Burski? W Sandomierzu pewnie ojcze Mateuszu? – Obecnie to jest jedyna pasja, której mogę się oddawać, bo nie pozostaje mi już na nic więcej czasu. Rozmawiała Jadwiga Bogdanowicz – Dzięki Bogu nie grałem tych ról jednocześnie, bo to by się pewnie nie dało. Natomiast sam się czasem temu dziwię. Przestałem to w jakikol– To była dosyć długa droga, bo z panem Andrzejem Wajdą poznałem się wiek sposób kontrolować. Nie zastanawiam się nad tym. Nie prowadzę dwadzieścia kilka lat temu, kiedy on się przygotowywał do „Kroniki wy- buchalterii. Podchodzę do tego w taki sposób: to jest mój zawód, który padków miłosnych”. Wtedy nasza współpraca nie doszła do skutku. Byłem muszę wykonywać. Odcinków „Na dobre i na złe” były już setki. W setbardzo młodym człowiekiem. Potem nasze drokach z nich zagrałem. W dziesiątkach nie, gi zeszły się przy okazji Teatru Telewizji, który ponieważ zagrałem w dziesiątkach odcinpan Andrzej robił o ile dobrze pamiętam już „Mam poczucie, że nie robiłem nigdy niczego ków „Ojca Mateusza” i musiałem się wtedy chyba z 11 lat temu: „Wyrok na Franciszka Kło- wbrew sobie. I to jest rzecz z mojego punktu na chwilę wycofać z pracy przy „Na dobre sa”. Franciszka Kłosa grał Mirek Baka, ja tam widzenia najważniejsza” i na złe”. Każdy taki odcinek to jest mała grałem oficera niemieckiego, zresztą bardzo opowieść, mały film. Rzeczywiście był taki złego człowieka. Poprzez te nasze spotkania doszliśmy do momentu, w któ- moment, kiedy w latach 90. rozkwitał Teatr Telewizji, kiedy zagrałem rym pan Andrzej poprosił o spotkanie i zaproponował mi, żebym zagrał w nim w ciągu kilku lat kilkadziesiąt ról. Bardzo miło wspominam ten postać rotmistrza 8. Pułku Ułanów w Krakowie. Było to dla mnie ważne, okres, bo to były fantastyczne wyzwania i postaci. I ogromna szkoła dla bo to co kryje się pod słowem Katyń to ważny moment w życiu społeczeń- młodego wtedy aktora, bo przecież moje doświadczenie dopiero się bustwa, w życiu narodu. Zbrodnia katyńska jest rzeczą niezwykle istotną dowało. To była dla mnie cudna sprawa. i właściwie chyba nie ma rodziny – bliższej czy dalszej – której by nie do- Nie liczę czasu spędzonego w pracy, ale zostaje go troszkę dla rodziny. tknęła ta zbrodnia w jakiś pośredni czy bezpośredni sposób. W mojej roJakoś dzięki Bogu udaje mi się od paru lat regularnie spędzać z rodziną dzinie, po mojej linii, to się akurat nie odezwało. Natomiast były długie wakacje i ferie zimowe. Natomiast staram się przynajmniej tak „higierozmowy na temat bliskich mojej żony, którzy zostali zamordowani pod- nicznie” prowadzić moją działalność zawodową, żeby co najmniej raz czas tej akcji katyńskiej – nazwijmy to w ten sposób. Więc ja również z po- na dwa tygodnie mieć wolny weekend, a już zawsze żeby mieć wolną niewodów osobistych zacząłem się nad tym zastanawiać i w tym sensie było to dzielę dla rodziny, bo to jedyna szansa, kiedy możemy z sobą pobyć dla mnie niezwykle istotne. Poza tym to było trudne zadanie w sensie my- przez cały dzień. – Ma pan jakieś pasje poza aktorstwem? ślenia i odpowiedzialności, ponieważ to była postać, której pierwowzorem – Tak, ale raczej w żartach, nie na poważnie. Widzowie mają jednak świadomość tego, że nawet jeżeli jesteśmy bardzo blisko nich i jeżeli co tydzień odwiedzamy widzów poprzez telewizory, to na co dzień jesteśmy sobą. Wiem jednak, że stajemy się na swój sposób osobami bliskimi i skojarzenie z postacią, którą się gra jest niezwykle silne. Czułem to wielokrotnie w trakcie, kiedy intensywnie pracowałem jako lekarz w serialu „Na dobre i na złe”. I odczuwam też to teraz, kiedy częściej przychodzi mi grać ojca Mateusza. Natomiast jeżeli pojawiają się prośby o to żeby „udzielić sakramentu” jakiegokolwiek, to są one raczej w kategorii żartu, a nie w kategorii prawdziwego myślenia na temat osoby, która jest księdzem, bo ja tym księdzem nie jestem. Większość ludzi zwraca się do mnie po imieniu – nie tym filmowym, ale tym którym posługuję się na co dzień, czyli panie Arturze. – Młodsi widzowie z pewnością doskonale znają pański głos, ale niekoniecznie kojarzą z panem lwa Aleksa z „Madagaskaru”. Jak pan wspomina tę rolę? Artur Żmijewski będzie twarzą kas kredytowych przez 3 lata. Będzie występował w naszych reklamach prasowych, telewizyjnych i radiowych. Jego wizerunek będziemy wykorzystywać we wszelkich przedsięwzięciach multimedialnych. Pierwsze reklamy z jego udziałem mogliśmy obejrzeć w maju (pożyczka godna zaufania). Prywatnie pan Artur korzysta z naszych usług finansowych – jest członkiem Kasy Stefczyka. Dlaczego akurat Artur Żmijewski? Przede wszystkim chcieliśmy, żeby postać, która będzie twarzą kas oszczędnościowo-kredytowych odzwierciedlała swoją postawą oraz dorobkiem wszystkie idee, które są dla nas najważniejsze. Artur Żmijewski jest wysokiej klasy aktorem wcielającym się w postacie bliskie każdemu Polakowi, np. oficera, który ginie w Katyniu (film Andrzeja Wajdy), lekarza z zaangażowaniem ratującego życie swoich pacjentów czy księdza. Przywiązanie do tradycji, rodzina, patriotyzm, religijność i pomoc innym, z takimi właśnie postawami identyfikują się Kasy Stefczyka, takie też wartości odnaleźliśmy w postawie Artura Żmijewskiego. 5 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 6 aktualności www.kasastefczyka.pl Prezydent nie ma „substratu”... Czyimi opiniami kierował się prezydent składając wniosek o wycofanie z Trybunału Konstytucyjnego większości zarzutów wobec Ustawy o SKOK-ach? Nie wiemy. Słyszymy tylko, że prezydent nie posiada „substratu materialnego”. Cokolwiek to znaczy... Decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności przegłosowanej przez Sejm Ustawy o SKOK-ach nie zapadnie szybko. Teraz sędziowie muszą rozstrzygnąć zasadność wniosku Bronisława Komorowskiego, który chce wykreślić większość z 72 zarzutów sprzeczności projektu ustawy z konstytucją, skierowanych do TK przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Okazuje się, że proste pytanie o podstawy decyzji o wycofaniu zastrzeżeń do projektu ustawy sprawiło Kancelarii Prezydenta sporo kłopotów. W odpowiedzi, która trafiła do dziennikarzy „Gazety Bankowej” czytamy m.in.: „Uprzejmie informujemy, że prezydent Bronisław Komorowski ograniczając wniosek w sprawie zbadania zgodności z konstytucją Ustawy z 5 listopada 2009 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych opierał się na wszystkich docierających do Kancelarii Prezydenta RP ocenach i stanowiskach, w tym również tych, które zostały wyrażone w ramach przeprowadzanych rozmów i konsultacji (…)”. Na jakiej podstawie prezydent zignorował niemal wszystkie wątpliwości swojego poprzednika i wielu ekspertów próbował też wyjaśnić Grzegorz Bierecki, prezes Krajowej SKOK. Z odpowiedzi, którą otrzymał dowiedział się też, że – cytujemy – „Przebieg spotkań, a zarazem wyrażane na nich opinie nie były utrwalane. Kancelaria nie dysponuje zatem substratem materialnym – nośnikiem wyrażającym przedstawione podczas konsultacji stanowiska, który mógłby być udostępniony”. Podsumowując – prezydent wysłuchał, ale nie powie czyich opinii, co więcej – Kancelaria Prezydenta nie ma żadnych utrwalonych śladów tychże rozmów, a zatem nie może poinformować, kto w tej sprawie doradzał prezydentowi. Jeśli wniosek do Trybunału zostanie ograniczony przez Bronisława Komorowskiego, istnieje zagrożenie, że w życie wejdą zapisy sprzeczne z międzynarodowymi zasadami spółdzielczości, a nawet Konstytucją RP – pisze Marek Pyza na łamach „Gazety Bankowej”. Tajne ekspertyzy dla głowy państwa „Gazeta Bankowa”, czerwiec 2011 r. Kancelaria Prezydenta RP nie chce ujawnić opinii, którymi kierował się Bronisław Komorowski ograniczając wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. Ustawy o SKOK-ach W marcu prezydent wycofał z Trybunału większość wątpliwości, jakie wobec ustawy miał śp. Lech Kaczyński. Wciąż nie wiadomo, kiedy Trybunał Konstytucyjny zajmie się ustawą. Na decyzję sędziów czekają Kasy i miliony ich członków. Wniosek Lecha Kaczyńskiego był bodaj najobszerniejszy w historii. Zawierał 72 zarzuty sprzeczności projektu z konstytucją. Wśród zakwestionowanych regulacji były m.in. przepisy dotyczące tworzenia spółdzielczych kas za zgodą Komisji Nadzoru Finansowego. Ustawa nie precyzuje jasno, kiedy KNF może odmówić wydania takiego zezwolenia. Śp. prezydent miał też zastrzeżenia do zbyt głębokiej ingerencji w samorządność i autonomię Kas oraz ograniczenia swobody działalności gospodarczej prowadzonej przez Kasy. Jak pisał we wniosku do Trybunału, cała ustawa powinna być uznana za niezgodną z ustawą zasadniczą, bo narusza fundamentalne zasady konstytucyjne – przede wszystkim zasadę wolności zrzeszania, zaufania obywateli i ich organizacji do państwa, przyzwoitej legislacji, wolności gospodarowania, ochrony własności oraz równości wobec prawa. Z 72 zarzutów Bronisław Komorowski wycofał aż 70. Dwa pozostawione są marginalne. Pierwszy dotyczy katalogu organów statutowych SKOK. Drugi jest dziś bez znaczenia – dotyczy przepisów o pokrywaniu roszczeń członków Kas w przypadku ich upadłości. Zaskarżenie go przez Lecha Kaczyńskiego przed dwoma laty miało sens, bo ustawa przewiduje, że członkowie Kas mogą dochodzić swoich roszczeń z funduszu stabilizacyjnego, ale tylko i wyłącznie w latach 2009-2010. Na jakiej podstawie prezydent zignorował niemal wszystkie wątpliwości swojego poprzednika i wielu ekspertów? Trudno powiedzieć, bo jego kancelaria nie ujawnia opinii, którymi się kierował. W marcowym internetowym komunikacie podała jedynie, że były to „liczne opinie”. W odpowiedzi na naszą prośbę o doprecyzowanie tego sformułowania, przeczytaliśmy: 6 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 7 aktualności infolinia: 801 600 100 „Uprzejmie informujemy, że prezydent Bronisław Komorowski ograniczając wniosek w sprawie zbadania zgodności z konstytucją Ustawy z 5 listopada 2009 r. o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych opierał się na wszystkich docierających do Kancelarii Prezydenta RP ocenach i stanowiskach, w tym również tych, które zostały wyrażone w ramach przeprowadzanych rozmów i konsultacji. Pod uwagę wzięte zostały również stanowiska uczestników toczącego się przed Trybunałem Konstytucyjnym postępowania (…)”. Co to były zatem za opinie? Odpowiedź można zamknąć w jednym słowie – różne. Nieco szerzej Kancelaria Prezydenta odpowiedziała na początku maja prezesowi Kasy Krajowej Grzegorzowi Biereckiemu. Poza powyższą formułą, dodatkowo pojawiły się zdania: „Przebieg spotkań, a zarazem wyrażane na nich opinie nie były utrwalane. Kancelaria nie dysponuje zatem substratem materialnym – nośnikiem wyrażającym przedstawione podczas konsultacji stanowiska, który mógłby być udostępniony.” Czy należy w takim razie rozumieć, że prezydent podejmując decyzję odnośnie wątpliwych konstytucyjnie przepisów dotyczących kieszeni ponad dwóch milionów obywateli kieruje się luźnymi rozmowami? Nie zamawia pisemnych ekspertyz? A może nie chce ich ujawniać? Nasuwa się też pytanie, czy głowa państwa powinna utajniać opinie będące podstawą jej zasadniczych decyzji. Rady ekspertów są po to, by uzyskać obiektywny pogląd – uważa prof. Andrzej Bałaban KNF nie jest, nie była i nie będzie życzliwa w stosunku do sektora spółdzielczych kas – mówi prof. Henryk Cioch wał możliwość odpowiedniego (zgodnie z międzynarodową praktyką) ukształtowania systemu nadzoru nad Kasami – uwzględnienia z jednej strony nadzoru publicznego, z drugiej zachowania roli Kasy Krajowej jako organu nadzoru i Kasy centralnej. Na potrzeby projektu autorstwa posłów PO Sejm trzykrotnie zmieniał regulamin. Jako że ustawa powstawała w parlamencie, nie podlegała uzgodnieniom międzyresortowym. Konsultacje społeczne były fikcją – ostateczny projekt przesłano zainteresowanym stronom ledwie trzy dni przed jego pierwszym czytaniem. Posłowie PO, którzy za- – Problem jest delikatny – mówi konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego. – Na jednej szali trzeba położyć ewentualne zalety dyskrecjonalności i prysiadali w podkomisji zajmującej się projekwatność ekspertów, na drugiej zasady demo- „Czy należy w takim razie rozumieć, że pre- tem, byli związani z sektorem bankowym, kratyczne. Wydaje mi się, że w najlepszym zydent podejmując decyzję odnośnie wątplikonkurującym ze SKOK-ami. Na ich czele interesie prezydenta jest powiedzenie, jakich wych konstytucyjnie przepisów dotyczących stał Sławomir Neumann, na czas sprawowawskazówek mu udzielono i na ile postanowił kieszeni ponad dwóch milionów obywateli nia mandatu urlopowany z banku Nordea. je wykorzystać. Stanowiska przedstawicieli kieruje się luźnymi rozmowami? Nie zamaNaturalne było więc podejrzenie konfliktu nauki, nie tylko dla ustawodawcy, ale też dla wia pisemnych ekspertyz? A może nie chce interesów. Ostatecznie Sejm przyjął ustawę, władzy wykonawczej, powinny być dostępne, ich ujawniać?„ której aż trzy czwarte zapisów kwestionochyba że ustawa to wyłącza. wał śp. prezydent. Według prof. Andrzeja Bałabana, rektora Państwowej Wyższej Szkoły – Komisja Nadzoru Finansowego nie jest, nie była i nie będzie życzliwa Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim pytanie o ujawnianie opinii w stosunku do sektora spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytodotyczy modelu prezydentury – otwartej lub mniej zrozumiałej dla wych – mówi prof. Henryk Cioch, kierownik Katedry Prawa Cywilnego społeczeństwa, obserwatorów. KUL. – Ta instytucja od wielu lat zabiega, by jak najszybciej objąć – W dzisiejszych czasach, w państwie demokratycznym, osoba tak pod- SKOK-i nadzorem państwowym. Nowa ustawa przyznaje Komisji kreślająca swoje tradycje wolnościowe jak prezydent Komorowski, po- uprawnienia dużo szersze niż ma w stosunku do instytucji już objętych winna wręcz oczekiwać na głos opinii publicznej i te naukowe eksper- jej nadzorem. Według tego projektu, potrzebna będzie np. zgoda KNF tyzy ujawniać z radością. Nie chodzi o jakieś podpowiedzi polityków, na utworzenie spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej czy też tego się nie ujawnia. Natomiast rady ekspertów są po to, by uzyskać na zmiany w statucie SKOK-ów. obiektywny pogląd – uważa konstytucjonalista. – Jeśli zapłacono za nie Według profesora, ustawa jest zdecydowanie gorsza od obowiązującej, państwowymi pieniędzmi, powinny być upublicznione. Zwłaszcza że z 1995 r., i łamie szereg podstawowych zasad spółdzielczych, przyjętych eksperci piszą dla wszystkich, nie tylko dla prezydenta. przez Międzynarodowy Związek Spółdzielczy. Podobne zdanie wyraża Krajowa Rada Spółdzielcza, która po przyjęciu Wobec enigmatycznego oświadczenia kancelarii, SKOK-i wysłały ustawy przez Sejm apelowała do śp. prezydenta, by jej nie podpisywał. do Trybunału pismo informujące, że wniosek Bronisława KomorowReprezentacja wszystkich polskich spółdzielców przestrzegała wówczas, skiego najprawdopodobniej został złożony pod wpływem nacisków poże nowe przepisy zmarginalizują działalność SKOK-ów a nawet mogą litycznych. Jeśli Trybunał uzna ich argumenty, ograniczenie wniosku doprowadzić do ich upadku. Zdaniem KRS, dotychczasowy system zostanie uniemożliwione. działania SKOK-ów sprawdził się doskonale. Rozprawa przed Trybunałem będzie kolejną odsłoną batalii o przepisy dotyczące SKOK-ów, w czasie której od początku działy się dziwne rzeczy. Ustawa dla obecnej koalicji zawsze była priorytetem. Zanim posłowie się za nią zabrali, w pierwszym czytaniu odrzucili projekt Lecha Kaczyńskiego, przygotowany przez grupę ekspertów od prawa spółdzielczego. Uwzględniał on specyfikę organizacyjną Kas i ich dorobek. Da- Po ograniczeniu wniosku do Trybunału przez Bronisława Komorowskiego, istnieje zagrożenie, że wejdą w życie zapisy sprzeczne z międzynarodowymi zasadami spółdzielczości, a nawet Konstytucją RP. Marek Pyza 7 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 8 aktualności www.kasastefczyka.pl Tygodnik „Uważam Rze” wyjaśnia skąd wziął się zamach na SKOK-i „Kto ostrzy sobie zęby na srebra rodowe SKOK-ów: ponad 13 mld zł depozytów, ponad 2 mln członków, 1856 placówek w całej Polsce” – stara się dociec Cezary Gmyz w tygodniku „Uważam Rze”. W obszernym artykule pt. „Zamach na SKOK” autor nawiązuje do historii SKOK-ów, wyjaśnia nagły atak niektórych mediów na kasy spółdzielcze i samego prezesa Krajowej SKOK Grzegorza Biereckiego, analizuje też, kto i dlaczego nie lubi SKOK-ów. „Faktem jest, że SKOK-i oraz stojący na czele Kasy Krajowej Grzegorz Bierecki nie są pieszczochami mediów. Ta instytucja finansowa zbudowana od podstaw za wyłącznie polskie pieniądze w ciągu ostatnich lat wyrosła na największego konkurenta banków” – czytamy w tygodniku. „W latach 90. ubiegłego wieku oddaliśmy władzę nad naszymi instytucjami finansowymi obcemu kapitałowi. Pod hasłem prywatyzacji przejmowano najlepsze polskie firmy. Dziś nawet rząd mówi o konieczności odzyskania kontroli nad instytucjami finansowymi. Jeżeli „Dziś nawet rząd mówi o konieczności odzyskania kontroli nad instytucjami finansowymi. Jeżeli chodzi o firmy państwowe, to niewiele już zostało do ukradzenia. Przedmiotem zainteresowania stały się więc te, które zbudowano od zera w oparciu o polski kapitał i polską myśl” chodzi o firmy państwowe, to niewiele już zostało do ukradzenia. Przedmiotem zainteresowania stały się więc te, które zbudowano od zera w oparciu o polski kapitał i polską myśl. Teza, że pierwszy milion trzeba ukraść, okazała się fałszywa, bo za pierwszym idzie drugi, a potem kolejne” – tak Grzegorz Bierecki komentuje w tygodniku „czarny PR” wobec SKOK-ów i zagrożenia wynikające z nowej Ustawy o Kasach. Zapisy nowej ustawy zakwestionował prezydent Lech Kaczyński, który skierował przegłosowane przez PO, PSL i SLD propozycje do Trybunału Konstytucyjnego. „Obszerny wniosek liczył aż 54 strony. Lista zarzutów o sprzeczności ustawy z konstytucją jest długa – prezydent wytykał m.in. nierównoprawne traktowanie podmiotów działających na rynkach finansowych oraz ustalenie warunków niemożliwych do spełnienia przez SKOK-i w bardzo krótkim czasie” – pisze dziennikarz „Uważam Rze”. I dalej. „Bronisław Komorowski zdecydował się na krok do tej pory niespotykany – 5 marca 2011 r. złożył wniosek o wycofanie większości zastrzeżeń z trybunału”. Jak Kancelaria Prezydenta wyjaśnia podstawy decyzji Bronisława Komorowskiego pisze w czerwcowym wydaniu „Gazety Bankowej” Marek Pyza (tekst przedrukowujemy na str. 6-7). Dość przypomnieć, że urzędnicy nie chcą ujawnić ani autorów, ani opracowań, ani też dokumentacji z rozmów przeprowadzonych na ten temat. Tymczasem dziennikarz „Uważam Rze”, dociekając skąd wzięła się „wojna na całego” wraca do korzeni kas kredytowych i zwraca uwagę na instytucje, które są najwyraźniej zainteresowane atakami na SKOK-i. „Za SKOK-ami nie przepadają też firmy udzielające pożyczek na lichwiarski procent. Zarówno dla banków, jak i dla lichwiarzy Kasy są zagrożeniem. W czasach globalnego kryzysu SKOK-i z ich konserwatywnym podejściem do pieniądza okazały się ostoją stabilizacji. Kiedy prezesi banków, które znalazły się w tarapatach na skutek zbyt dużej skłon- ności do ryzyka a także chciwości błagały rządy o pomoc, SKOK-i w swoich witrynach umieszczały ironiczny slogan reklamowy – »Nie jesteśmy bankiem« – przypomina Gmyz. „SKOK-i nie miały takich problemów. Wychodziły bowiem z założenia, że członkom Kas trzeba pomagać, ale nie tak, by pożyczka stała się dla nich gwoździem do trumny. Chodziło o to, by członek spółdzielni naprawdę stanął na nogi, bo tylko w ten sposób może przyczynić się do pomnażania wspólnych środków spółdzielców. Strategia okazała się skuteczna. Kiedy banki wszelkimi sposobami usiłowały przyciągnąć atrakcyjnych klientów, SKOK-i, choć nie zatrudniały do reklam hollywoodzkich gwiazd i polskich celebrytów, okazały się jednymi z najszybciej rozwijających się instytucji finansowych” – wyjaśnia dziennikarz „Uważam Rze”. „Kiedy okazało się, że można stworzyć z niczego dynamicznie rozwijającą się instytucję finansową, nagle na nas, małych hobbitach, spoczęło oko Saurona – mówi obrazowo Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej SKOK. Zaraz jednak poważnieje i stwierdza, że nie jest mu do śmiechu” – czytamy w tygodniku. Wspomniane oko Saurona zaczerpnięte z „Władcy pierścieni” J. R. R. Tolkiena, to niecodzienne zainteresowanie mediów, atak zbiegający się z pracami nad tzw. ustawami antylichwiarskimi, za którymi SKOK-i otwarcie się opowiadały. „15 września 2006 r. atak na SKOK-i przypuszcza sam Donald Tusk, wówczas jeszcze nie premier, lecz tylko przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Podczas konferencji prasowej w Poznaniu oskarża posłów PiS o »bezwstydny lobbing na rzecz SKOK-ów«. Chodzi o ustawy antylichwiarskie”. Cezary Gmyz zwraca też uwagę na fakt, iż banki i rynek finansowy przez lata nie dostrzegały kas spółdzielczych. „To właśnie sukces stał się dla SKOK-ów zagrożeniem. Przez długi czas Kasy były opisywane w polskich mediach z sympatią. Traktowano je jako ciekawostkę – instytucję dla ludzi, dla których zwykłe banki nie mają oferty, a która jest alternatywą dla firm pożyczkowych na lichwiarski procent”. „Za SKOK-ami nie przepadają też firmy udzielające pożyczek na lichwiarski procent. Zarówno dla banków, jak i dla lichwiarzy kasy są zagrożeniem. W czasach globalnego kryzysu SKOK-i z ich konserwatywnym podejściem do pieniądza okazały się ostoją stabilizacji” Autor artykułu przypomina też zaskakujące zbiegi okoliczności, towarzyszące zarówno pracom nad ustawami antylichwiarskimi, jak i Ustawą o SKOK-ach. To już nie tylko medialne anonse – to kradzież baz danych w SKOK-u „Kopernik”, to zajęcia komornicze w Południowo-Zachodniej SKOK, które Grzegorz Bierecki dziś nazywa po prostu „akcją medialną”. „To była prawie udana próba zamachu na SKOK-i. I wydaje mi się, że doskonale o niej wiedziały polskie elity rządzące. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że komornicy mieli do swojej dyspozycji 25 radiowozów i kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji?” – pyta szef Krajowej SKOK i dalej zastanawia się, skąd wzięły się choćby ostatnie ataki na spółdzielcze kasy. „Może dlatego, że początki działalności SKOK-ów wiążą się z osobą świętej pamięci prezydenta, jesteśmy przedmiotem takiej nienawiści?” – Cezary Gmyz pytaniem prezesa Biereckiego kończy artykuł w „Uważam Rze”. 8 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 9 aktualności infolinia: 801 600 100 XIX Krajowa Konferencja SKOK-ów „Kasy kredytowe. Korzystnie! Bezpiecznie! Po ludzku!” to hasło XIX Krajowej Konferencji Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, która odbędzie się 13 czerwca we wrocławskim Centrum Kongresowym Hali Ludowej Krajowe Konferencje SKOK-ów są okazją do analizy dotychczasowej pracy na rzecz rozwoju spółdzielczości finansowej oraz spojrzenia na wyzwania, które niesie przyszłość. W tegorocznej, jak zwykle, weźmie udział kilkuset przedstawicieli Kas z całego kraju oraz liczni goście zagraniczni. Mało kto dziewiętnaście lat temu wierzył, że Kasy odniosą tak spektakularny sukces na polskim rynku finansowym i staną się źródłem inspiracji dla unii kredytowych na świecie. Dziś do SKOK-ów należy 2,3 mln ludzi, którzy powierzyli im 13,5 mld zł w depozytach. Dynamiczny rozwój kas kredytowych możliwy jest dzięki stałym działaniom na rzecz swoich członków. To dla ich dobra, ich korzyści cały czas udoskonalają ofertę. Dowodem tego są nowe kanały dystrybucji ubezpieczeń indywidualnych, które po raz pierwszy zostaną zaprezentowane właśnie 13 czerwca. Dzięki nim ubezpieczenia będą dostępne nie tylko w oddziałach, ale również przez internet i telefon. Podczas gali wręczone zostaną nagrody „Feniksa”, najwyższe odznaczenia przyznawane przez kasy kredytowe. Przypomnijmy, że laureatami tej na- grody byli m.in. tragicznie zmarli: prezydent RP Lech Kaczyński, Przemysław Gosiewski i Maciej Płażyński. Konferencję poprowadzi członek Kasy Stefczyka, znakomity aktor Artur Żmijewski. Tym samym możemy być pewni, że wśród dyskusji stricte finansowych pojawią się wątki dotyczące X muzy, tak bliskiej SKOK-om, które od lat prężnie wspierają rodzime kino. Obrady poprzedzone zostaną eucharystią celebrowaną przez Jego Ekscelencję bp. Igancego Deca, która rozpocznie się o godzinie 9 we wrocławskim kościele Ojców Redemptorystów przy ul. Wittiga. Zabezpieczenia na Jasnej Górze Zabezpieczenie Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, najcenniejszego dobra RP, powierzono kasom kredytowym Dążenie do zapewnienia bezpieczeństwa stanowi jeden z priorytetów ludzkiej egzystencji. Chronimy to, co jest dla nas najcenniejsze – życie, dom, rodzinę. Jednak szukając stabilności we własnym życiu nie zapominamy o wartościach duchowych i otaczamy opieką dobra kultury, sztuki, skarby dziedzictwa narodowego. W związku z szeregiem prac modernizacyjnych podejmowanych na Jasnej Górze, ojcowie paulini – opiekunowie klasztoru – zdecydowali o wymianie zabezpieczeń Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. To unikalne wydarzenie w skali całego świata. W ramach prac remontowych Cudowny Wizerunek zostanie otoczony konstrukcją ochronną w postaci szyby pancernej wraz z systemem klimatycznym zapewniającym odpowiednie warunki do zachowania obrazu w nienaruszonym stanie, tak aby mogły go podziwiać kolejne pokolenia. Podobnie zabezpieczone są już dzieła sztuki na całym świecie, wśród nich watykańska Pieta i Mona Lisa Leonarda Da Vinci. Kasy kredytowe od lat wytrwale pielęgnują polską tradycję, krzewią wartości patriotyczne i wspierają miejsca bliskie sercu każdego Polaka. Tak jest i tym razem. Po bursztynowej sukience na Cudownym Obrazie, kopule tabernakulum w jasnogórskiej kaplicy oraz figurze Matki Bożej Niepokalanej, kasy kredytowe włączyły się również w tę szczytną inicjatywę. Patronat nad zabezpieczeniem objęły firmy ubezpieczeniowe systemu SKOK – TUW SKOK i TU SKOK Życie S.A. 9 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 10 oferta www.kasastefczyka.pl Pożyczki w Kasach Stefczyka Ofertę wybieraj z głową Wolny czas w wakacje warto wykorzystać na wypoczynek lub remont, przyda się więc pożyczka. Zanim jednak podejmiemy decyzję o tym gdzie ją wziąć, warto porównać oferty różnych instytucji finansowych Pożyczka najczęściej kojarzy się z bankiem. Czy jednak klienci banków są zadowoleni z ich usług? Okazuje się, że najczęstszą przyczyną sporów z bankiem są kredyty. W 2010 r. do Bankowego Arbitrażu Konsumenckiego wpłynęło 1165 skarg na banki (w latach 2002 – 2007 wpływało 700 – 800 skarg rocznie, apogeum miało miejsce w roku kryzysu – w 2009 r. skarg było 1413). Ciekawe, że w 2010 r. aż 854 wnioski (78 proc. skarg) dotyczyły kredytów. „Zdecydowanie mniej skarg dotyczyło rachunków i lokat bankowych (142 – 12 proc.) oraz obrotu płatniczego z uwzględnieniem różnego rodzaju kart płatniczych (122 – 11 proc.). Wzrost liczby skarg następował szczególnie po doniesieniach medialnych dotyczących działań podejmowanych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów bądź Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów” – czytaliśmy 12 maja na Bankier.pl. Oznacza to, że media mają duży wpływ na świadomość swoich praw klientów instytucji finansowych. Jednak za pomocą mediów można nie tylko przekazywać klientom wiedzę, ale również „wabić” ich. W reklamach wiele informacji pomija się. Czasem z braku miejsca, czasem celowo. Jedną z niezwykle ważnych, a często pomijanych informacji jest Roczna Rzeczywista Stopa Oprocentowania pożyczki, która mówi o rzeczywistym jej koszcie, bo uwzględnia nie tylko wysokość oprocento- w umowie jest to zaznaczone. Bardzo często w umowach dotyczących pożyczki czy kredytu jest zapis, że w przypadku przedterminowej spłaty takiego zobowiązania należy wcześniej powiadomić bank o takim zamiarze. Dokonanie wpłaty w dowolnym terminie, w kwocie wyliczonej samodzielnie może spowodować, że kredyt nie zostanie spłacony w całości (chodzi np. o nieuwzględnienie wania pożyczki, ale również wszystkie pozostałe koszty, np. prowizję. Podstawowym grzechem konsumenta jest nieczytanie wszelkiego rodzaju umów, które podpisuje. Dlatego jedną z najczęstszych przyczyn sporów z bankami są zasady rozliczania przez te instytucje przedterminowej spłaty zobowiązań kredytowych, choć Pożyczka domowa na cel mieszkaniowy – remont, przebudowę… do 60 m-cy pożyczkowa tylko 8,95% Niepowtarzalna okazja pożyczkowa do 30 czerwca dla nowych członków Kas Stefczyka! Tylko w dniach 13-30 czerwca w Kasach Stefczyka pożyczka na 12 miesięcy oprocentowana jest na 8,95%! Wystarczy zapisać się do Kasy, aby otrzymać pożyczkę: * • do 10 000 zł • na dowolny cel • bez poręczycieli • bez zaświadczeń o zarobkach • akceptujemy różne źródła dochodu 10 zapisz się teraz *RRSO dla kwoty 10 tys. zł i okresu 12 miesięcy wynosi 20,36% czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 11 oferta infolinia: 801 600 100 PORÓWNANIE POŻYCZEK GOTÓWKOWYCH CECHY Maksymalna kwota pożyczki Kasy Stefczyka Pożyczka Gotówkowa PKO BP Max Pożyczka Mini Rata Kredyt Gotówkowy Raz Dwa Bank Pocztowy DB Kredyt Kredyt gotówkowy ING Bank Śląski Pożyczka Gotówkowa bez ograniczeń 20 tys. zł 100 tys. zł 130 tys. zł do 6-krotności dochodu netto /nie więcej niż 50 tys. zł/ do 50 tys. zł dla klientów, Bez zaświadczenia o zarobkach do 60 tys. zł do 10 tys. zł do 5 tys. zł do 20 tys. zł Bez poręczyciela, bez zabezpieczeń do 40 tys. zł do 20 tys. zł do 20 tys. zł do 50 tys. zł do 6-krotności dochodu netto Bez zgody współmałżonka do 20 tys. zł do 8 tys. zł do 10 tys. zł do 20 tys. zł do 15 tys. zł 460 zł 650 zł 700 zł 450 zł brutto 800 zł Minimalny dochód netto we wpłacanej kwocie części odsetek). Oznacza to, że nie warto tak bardzo śpieszyć się z podpisaniem jakiejkolwiek umowy, by nie móc znaleźć spokojnej chwili na przeczytanie jej. Zapoznanie się z treścią umowy oznacza po prostu mniej kłopotów na przyszłość, a na pewno mniej niemiłych niespodzianek. Kasy Stefczyka proponują jasną i przejrzystą ofertę. Jesteśmy wierni idei przedwojennych Kas, które zorganizował w Galicji nasz patron Franciszek Stefczyk. Chciał w ten sposób walczyć z lichwą i pomagać tym, którzy nie mogli liczyć na pożyczkę z banku. Sto lat później, na przełomie XX i XXI wieku nic się nie zmieniło. W Polsce funkcjonują instytucje finansowe oferujące tak kosztowne pożyczki, że należy je nazwać lichwiarskimi. Nadal wiele osób o niższych dochodach nie może liczyć na pożyczkę z banku. Spółdzielcze kasy – ponieważ nie działają komercyjnie, ale według prawa spółdzielczego, w interesie swoich członków – mogą oferować tańsze pożyczki. W Kasach można też li- Pożyczka gotówkowa: na dowolny cel – na wakacyjne wojaże, wyjazd nad morze, w góry, za granicę… do 36 m-cy Bankowy Arbitraż Konsumencki w 2010 r. wydał orzeczenia dotyczące 1117 skarg na banki: na korzyść klienta – 174 zakończone ugodą pomiędzy stronami sporu – 71 na korzyść banku – 316 zakończone zwrotem lub odrzuceniem wniosku – 556 Źródło: Bankier.pl czyć na dodatkowe obniżki oprocentowania pożyczki (szczegóły w oddziałach Kas). Pracownicy po sporządzeniu umowy proszą o jej przeczytanie i odpowiadają na wszelkie pytania przyszłego pożyczkobiorcy. Tu nie ma niepotrzebnego pośpiechu, choć formalności załatwiane są naprawdę szybko. Na wakacje polecamy szczególnie pożyczkę gotówkową, którą można wykorzystać na dowolny cel oraz pożyczkę domową, dzięki której możemy wyremontować mieszkanie. których wynagrodzenie wpływa na konto w banku od min. 6 m-cy Zalety pożyczek gotówkowej i domowej w Kasach Stefczyka: bezkonkurencyjne oprocentowanie oprocentowanie pożyczki można obniżyć dzięki całemu pakietowi obniżek, np. obniżka 2-proc. przy wpływie wynagrodzenia na konto w Kasie niezależnie do źródła dochodu – dla każdego: emeryta, rencisty, osób pracujących, rolników, przedsiębiorców minimum formalności – szybka decyzja kredytowa do 40 000 zł bez poręczyciela do 60 000 zł bez zaświadczeń o zarobkach do 20 000 zł bez zgody współmałżonka, z możliwością otrzymania wyższej kwoty pożyczki ze współmałżonkiem z możliwością wyboru dnia miesiąca, w jakim chcesz spłacać ratę pożyczki z profesjonalną obsługą, w miłej atmosferze 11 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 12 oferta www.kasastefczyka.pl Z e-kontem i kartą Visa na wakacjach Wygoda, bezpieczeństwo, oszczędność Wakacje to czas urlopów i podróży. Warto – szczególnie w tym czasie – zadbać o bezpieczeństwo swoich pieniędzy i wygodę, a to daje usługa e-skok, czyli konto z dostępem przez internet, oraz karta Visa Podróże są ekscytujące, pozwalają poznać inne miejsca i innych ludzi, jednak jest to też znakomity czas dla kieszonkowców. Dlatego bezpieczniej jest wozić z sobą kartę płatniczą niż gotówkę. Skradziona gotówka jest nie do odzyskania, a skradzioną kartę można zastrzec i uniknąć większych strat, ponieważ pieniądze przechowywane na rachunku są chronione. Jeśli złodziej użyje Jak bezpiecznie korzystać z e-konta NALEŻY: logować się tylko i wyłącznie przez stronę www.e-skok.pl upewniając się przed podaniem loginu i hasła, że w pasku adresowym przeglądarki w nazwie strony jest oznaczenie https:// sprawdzić czy na dolnym pasku przeglądarki z prawej strony znajduje się mała kłódka oznaczająca certyfikat bezpieczeństwa. Po dwukrotnym kliknięciu na nią powinna pojawić się informacja, dla kogo został wystawiony certyfikat. Prawidłowa informacja to www.e-skok.pl wystawiony dla SKOK-u im F. Stefczyka. Należy także sprawdzić datę ważności certyfikatu ustalać hasło trudne do odgadnięcia i okresowo je zmieniać dbać o zabezpieczenie komputera, z którego wykonujemy operacje instalować tylko legalne oprogramowanie pamiętać o wylogowaniu się po zakończeniu wykonywania wszystkich operacji NIE NALEŻY: logować się do serwisu e-skok z komputerów, do których nie mamy pełnego zaufania (np. w kawiarenkach internetowych) odpowiadać na e-maile dotyczące prośby o weryfikację danych ani nie przesyłać swojego loginu i hasła dostępu uruchamiać serwisu e-skok przy użyciu załączników lub odnośników otrzymanych pocztą e-mailową udostępniać hasła osobom obcym karty, posiadacz rachunku nie traci tych pieniędzy. Warunkiem jest zgłoszenie utraty karty. Wydawca bierze na siebie odpowiedzialność za transakcje dokonane nawet 24 godziny przed takim zgłoszeniem. Jeśli złodziej użył karty wcześniej niż 24 godziny przed zgłoszeniem – posiadacz rachunku mógłby stracić najwyżej równowartość 150 euro, ale ponieważ w pakiecie jest specjalne ubezpieczenie – nie traci nic. Można również ubezpieczyć się od utraty dokumentów. Jeśli wybieramy się w podróż za granicę – dzięki karcie nie musimy kupować obcej waluty. Wiadomo, że trudno dokładnie wyliczyć potrzebną na urlop kwotę i często po powrocie do domu zostają nam w portfelu euro, dolary czy inna waluta, z którą nie wiadomo co zrobić. Kupno waluty nie jest potrzebne, ponieważ kartą Visa można szybko i bezpiecznie płacić w 28 mln placówek (punktów handlowo-usługowych) na całym świecie. W Polsce jest to 175 tys. placówek. Jeśli za granicą potrzebna jest gotówka w walucie danego kraju – pieniądze można łatwo wypłacić przy okazji płacenia za drobne zakupy dzięki usłudze cashback (patrz ramka). Jeśli nasze dziecko jedzie na wakacje bez nas – warto założyć mu konto osobiste (które w Kasie Stefczyka ma za darmo), ponieważ w każdej chwili można zasilić je potrzebną kwotą. Dzięki koncie w Kasie Stefczyka i wydawanej do niego karcie Visa możemy zaoszczędzić. Nie ponosimy żadnych opłat Możesz z nami chronić lasy... Już teraz w Kasie Stefczyka dostępna jest usługa wyciągów elektronicznych, dzięki której możesz otrzymać zestawienie operacji za poprzedni miesiąc szybciej i bezpieczniej. Wyciąg dostępny jest w serwisie e-skok, możesz także zamówić taki wyciąg na swój adres e-mailowy. Wystarczy, że masz aktywną usługę e-skok lub w najbliższym oddziale podpiszesz umowę o korzystanie z tej usługi. Jeśli dodatkowo zrezygnujesz z otrzymywania wyciągów w formie papierowej, przyczynisz się do ochrony środowiska... Co jeszcze przemawia na korzyść wyciągu elektronicznego? otrzymujesz go szybciej niż wyciąg papierowy jest bardziej bezpieczny niż wyciąg papierowy: nie zginie w drodze, nie dostanie się w niepowołane ręce masz do niego dostęp z każdego miejsca na świecie – tak jak do usługi e-skok Wszelkich zmian w sposobie otrzymywania wyciągów możesz dokonać bezpośrednio w najbliższym oddziale Kasy lub poprzez e-skok (zakładka: Ustawienia —> Wyciągi) 12 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 13 oferta infolinia: 801 600 100 Wakacyjne ABC kart Visa Kodu PIN (cztery cyfry) nie wolno nikomu udostępniać, ponieważ umożliwia on użycie karty płatniczej czyli np. wypłatę gotówki z bankomatu. Nie wolno go też np. zapisanego na kartce trzymać razem z kartą – to wyjątkowe ułatwienie dla złodzieja. Przy wypłacaniu pieniędzy z bankomatu nie prośmy obcych ludzi np. o wpisanie kodu PIN. O pomoc można poprosić tylko osoby, którym ufamy oraz pracowników oddziału Kasy – wytłumaczą szczegółowo jak używać bankomatu, ale nawet im nie można podawać kodu PIN. Wypłacając gotówkę z bankomatu sprawdźmy czy ktoś nie stoi na tyle blisko nas, żeby mógł podejrzeć jaki kod PIN wpisujemy. Jeśli to złodziej – może ukraść kartę i bez problemów wypłacić gotówkę. Sprawdźmy czy bankomat nie wygląda podejrzanie. Złodzieje mogą na miejsce, gdzie wkładamy kartę nałożyć specjalny czytnik kart służący do kopiowania pasków magnetycznych kart. Na tej podstawie wykonają kopię karty. Jednak nie użyją za transakcje wykonane przy użyciu karty. Transakcje zagraniczne przeliczane są na złotówki według korzystnego kursu walutowego. Na dodatek mając konto z kartą, możemy na wszelki wypadek założyć sobie preferencyjną linię pożyczkową. Dopóki z niej nie skorzystamy – nic nas to nie kosztuje. Jeśli w nagłej sytuacji potrzebna będzie gotówka – mamy ją natychmiast i możemy z niej korzystać w ramach limitu, którego część jest nieoprocentowana. Warto pamiętać, że Kasa Stefczyka oferuje dostęp do konta przez internet. To bardzo wygodne – również podczas wakacyjnych podróży, ponieważ w każdym miejscu na świecie możemy sprawdzić jej, jeśli nie mają kodu PIN. Jeśli tuż przy bankomacie jest coś, czego być tu nie powinno, np. pojemnik na ulotki – zrezygnujmy z transakcji. W takim pojemniku może być ukryta minikamera, dzięki której złodzieje poznają kod PIN. Płacąc kartą w sklepie, restauracji, na stacji benzynowej miejmy ją cały czas na oku. Nie pozwólmy, by sprzedawca wyszedł z kartą na zaplecze tłumacząc, że dopiero tam może dokonać zapłaty kartą za nasze zakupy czy obiad. To nieprawda. Jeśli karta została skradziona, zgubiona lub uznamy, że ktoś wypłacił gotówkę z naszego konta należy kartę jak najszybciej zastrzec, czyli uniemożliwić korzystanie z niej. Wystarczy zadzwonić do Centrum Kart (nr tel. 801 800 805 lub dla telefonów komórkowych +48 58 511 20 70). Jeśli karta została skradziona – w jej miejsce zostanie wydana nowa karta. Jeśli nie ma w pobliżu bankomatu gotówkę można wypłacić np. w sklepie, ale nie więcej niż 200 zł. Wystarczy zrobić jakiekolwiek zakupy i przed zapłaceniem za nie uprzedzić sprzedawcę, że chcemy skorzystać z usługi cashback. Elektroniczny dostęp do rachunku daje nam jeszcze jedną możliwość – zarządzanie swoimi pieniędzmi zgromadzonymi na koncie KSO (Książeczka Systematycznego Oszczędzania). Z tego konta nie można wypłacić pieniędzy kartą, a więc są bezpieczne. Dodatkowo jest to konto wysoko oprocentowane (na poziomie lokaty), czyli 5 proc. Kiedy pieniądze będą potrzebne możemy przelać je bezpłatnie za pomocą e-skok lub w oddziale na rachunek rozliczeniowy (IKS). co dzieje się z naszymi finansami czy zrobić przelew. Przy pomocy konta e-IKS można szczegółowo śledzić nasze transakcje, zarówno płatności kartą jak i wypłaty z bankomatu. Jeśli złodziej posłuży się naszą kartą (a jeszcze nie zauważyliśmy jej straty), szybciej zorientujemy się w sytuacji i szybciej zastrzeżemy kartę. Jeśli czekamy na wpływ pieniędzy na konto – możemy uruchomić w koncie e-IKS funkcję otrzymywania komunikatów o wszelkich zmianach na koncie za pomocą SMS lub e-maila. Wyjeżdżając na wakacje trzeba jednak pamiętać, by zabrać z sobą listę haseł jednorazowych, by móc potwierdzać (autoryzować) transakcje zlecane przez internet. Karty i bankomaty w liczbach (wg stanu na 30 kwietnia 2011 r.) Liczba bankomatów sieci SKOK 24: 407 Liczba bankomatów sieci Global Cash: 113 Liczba bankomatów sieci eCard: 310 Liczba kart SKOK wydanych w systemie SKOK: 433 953 Liczba POS w systemie SKOK: 1328 Centrum Kart SKOK: tel. 0 801 800 805, (58) 511 20 70 www.skok24.com.pl, www.tfskok.pl; www.eCard.pl 13 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:40 Page 14 finanse www.kasastefczyka.pl Rzecznik praw podatników Czas na ochronę przed bezduszną maszyną skarbową Przedstawiciele PiS złożyli w Sejmie projekt nowej ustawy, przygotowanej przez zespół ds. polityki podatkowej Fundacji Republikańskiej, powołującej urząd rzecznika praw podatników. Wybierany na pięcioletnią kadencję rzecznik ma stać się reprezentantem podatników w „starciu z często bezduszną maszyną skarbową” – twierdzi Adam Hofman, rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Założenia projektu twane. Rzecznik kontrolowałby sytuację uszczelniając system, Projekt ustawy zawierający dwadzieścia pięć artykułów reguluje a jednocześnie chroniąc podatników. Pracując nad projektem dozakres działalności, zadań oraz tryb powoływania rzecznika, mają- kładnie analizowaliśmy stan polskiej rzeczywistości oraz przypacego stać na straży praw podatników. Ma on współpracując trywaliśmy się funkcjonowaniu podobnych urzędów w innych pańz Rzecznikiem Praw Obywatelskich oraz Najwyższą Izbą Kontroli stwach. Polskie przykłady tragedii ludzkich pokazują, że Urząd badać, czy wskutek działania lub zaniechania organów skarbowych byłby w stanie dużo w tej materii poprawić – mówi poseł Beata nie nastąpiło naruszenie prawa polskiego. Założeniem złożonego Szydło, wiceprezes PiS. projektu ustawy jest, by rzecznik był obywatelem Polski, posiada- Rzecznik, podczas corocznego sprawozdania, będzie miał obowiązek poinformować Sejm oraz Senat o dokonanych przez niego działającym wyższe wykształcenie prawnicze. Nie może on poza tym wyniach oraz propozycjach zmian mających na celu większą ochronę konywać innej czynności zawodowej, poza ewentualnym stanowiskiem profesora szkoły wyższej, oraz należeć do partii politycznej podatników. Będzie mógł między innymi przekazać rekomendacje dotyczące działań, które należy podjąć w celu zapewnienia przeczy związku zawodowego. Jego wyboru dokonywać ma Sejm strzegania praw, jakie przysługują każdemu podatnikowi. W składaza zgodą Senatu na wniosek marszałka Sejmu lub grupy 35 posłów. Ma on być podmiotem niezależnym od innych organów państwo- nym sprawozdaniu może on również przedstawić analizę dotyczącą legalności decyzji administracyjnych orgawych wybieranym na pięcioletnią kadennów skarbowych czy informować o stanie cję bez możliwości reelekcji i odpowiadać Biorąc pod uwagę obecną sytuację budżetową kraju, może warto zamiast polskiego prawa w porównaniu do prawa wyłącznie przez Sejmem. podwyższać podatki, jak to robi obecny rząd, podatkowego innych państw. Rzecznik spróbować skuteczniej je egzekwować i nie Działania rzecznika może poza tym przedkładać Sejmowi i Senatowi opinie o projektach zmian w praDziałania podejmowane przez rzecznika dopuszczać do nadużyć prawnych wie podatkowym. Będzie również uprawmają być podejmowane na wniosek pokrzywdzonego podatnika, wskazanie Rzecznika Praw Obywatelskich niony do przekazywania właściwym organom wniosków o podjęcie lub z własnej inicjatywy, o ile uzna on to za stosowne. Po otrzymaniu inicjatywy ustawodawczej. Z założenia rzecznik współpracuje poza wniosku od podatnika rzecznik rozpatruje jego zasadność i bada czy tym ze stowarzyszeniami, ruchami obywatelskimi oraz fundacjami wystąpiło naruszenie co do legalności działania organów skarbo- zajmującymi się monitoringiem jakości prawa podatkowego i kiewych, tj. błędy, przeoczenia, naruszenia prawa czy chociażby zacho- runkami jego rozwoju. Inicjuje również działalność edukacyjną oraz wania personelu organów skarbowych, naruszające zasadę zaufania informacyjną w dziedzinie ochrony praw podatnika. obywatela do organów państwowych. Po podjęciu sprawy rzecznik bada ją samodzielnie lub przekazuje jej całość lub odpowiednią jej część do opracowania właściwym organom. Ma on przy tym prawo wykonywania niezapowiedzianych kontroli, żądania złożenia wyjaśnień, przekazania informacji oraz sporządzenia ekspertyz i opinii. Po należytym skontrolowaniu, zbadaniu i rozpatrzeniu zasadności wniosku rzecznik może między innymi nie stwierdzić naruszenia praw podatnika, wnieść skargę kasacyjną od prawomocnego orzeczenia oraz skargę do sądu administracyjnego i uczestniczyć w postępowaniach na prawach przysługujących prokurentowi. Zmiany prawa – Rzecznik miałby również prawo inicjatywy ustawodawczej. W obecnej sytuacji trudno jest się odnaleźć w gąszczu przepisów, które zamiast zostać uproszczone, stają się coraz bardziej zagma- Gdzie tkwi błąd? Jednym z najważniejszych efektów prac urzędu rzecznika praw podatników mogłyby stać się zmiany legislacyjne, które znacznie wpłynęłyby na eliminację błędów urzędniczych. Konsekwencjami niewłaściwie podjętych decyzji urzędniczych są nierzadko upadłości prężnych przedsiębiorstw oraz konieczność późniejszego wypłacania znaczącego zadośćuczynienia, sięgającego nawet dziesiątków milionów złotych, pochodzących z budżetu Skarbu Państwa. – Biorąc pod uwagę obecną sytuację budżetową kraju, może warto zamiast podwyższać podatki, jak to robi obecny rząd, spróbować skuteczniej je egzekwować i nie dopuszczać do nadużyć prawnych – proponuje poseł Beata Szydło. – Coraz więcej spraw trafia również do Strasburga, kończąc prowadzone postępowania wypłaceniem wielomilionowych odszkodowań spowodowanych niesłusznie 14 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:41 Page 15 finanse infolinia: 801 600 100 podjętymi decyzjami urzędniczymi. Wielu problemów dałoby się również uniknąć, gdyby zadbano o większą przejrzystość prawa podatkowego oraz przyłożono się do nasilenia działań edukacyjnych w sektorze. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia między innymi w przypadku głośnej sprawy firmy JTT Computer z Wrocławia, w której pracę straciło około czterystu osób. W latach dziewięćdziesiątych była ona jednym z największych producentów komputerów w Polsce, jednak niesłusznie nałożona na przedsiębiorstwo wysoka kara oraz nakaz zapłaty dziesięciu i pół miliona złotych niesłusznie naliczonego podatku VAT przyczyniły się do bankructwa firmy w 2004 r. Prowadzony przewód sądowy oczyścił właścicieli spółki ze stawianych im zarzutów oraz spowodował konieczność wypłacenia odszkodowania od Skarbu Państwa za straty w wysokości ponad dwudziestu dziewięciu milionów złotych. Jednak sprawy te nie dotyczą wyłącznie największych przedsiębiorców polskiego rynku. Jeden z przypadków to równie głośna sprawa emeryta z Warszawy, który sprzedawał używane książki na internetowej platformie Allegro. Wprowadzony w błąd przez pracownika przynależnego urzędu skarbowego został po latach zobowiązany do spłacenia łącznych, generowanych wraz z odsetkami należności w wysokości 29 500 złotych. Mężczyzna stosując się do przekazanych mu wytycznych dopuścił się nadużycia skarbowego, a naliczona kwota przewyższała jego łączne dochody z dwóch wcześniejszych lat. Jak to wygląda u innych? Instytucja rzecznika praw podatników działa z powodzeniem już w wielu krajach na całym świecie. Niektóre z państw zdecydowały się na powołanie rzeczniInstytucja Rzecznika Praw ków regionalnych oraz stwoPodatników działa z rzenie niezależnych instytupowodzeniem już w wielu cji mediacyjno-orzecznikrajach na całym świecie, czych. W Stanach Zjednonawet w tak egzotycznych czonych taki rzecznik działa państwach jak Indie, Pakistan od roku 1979, funkcjonując oraz Bangladesz. jako niezależna sekcja urzędu podatkowego. Podobnie do polskiego projektu rzecznik amerykański składa sprawozdania ze swojej działalności do obu izb Kongresu. Co ciekawe, wraz z powołaniem urzędu dokonano również administracyjnego podziału kraju i zadbano o stworzenie lokalnych, regionalnych oddziałów jego biura, co przekłada się na minimum jeden departament urzędu w każdym stanie USA. W Kanadzie natomiast występuje funkcja The Taxplayer’s Ombudsman odpowiedzialnego za sprawy indywidualne oraz systemowe. Zajmuje się on między innymi błędami kanadyjskiego urzędu podatkowego, opóźnieniami w jego działaniu oraz niesprawiedliwym traktowaniem podatników. Rzecznik nie zajmuje się tam natomiast przeglądem spraw prowadzonych przed sądami oraz sprawami, które rozpoczęły się ponad rok przed powołaniem urzędu. Warto wspomnieć, że na podstawie dokonanych analiz rzecznik zgłasza bezpośrednio do ministra finansów proponowane przez siebie i współpracujące instytucje zewnętrzne rozwiązania problemów. Analogiczne jednostki administracji państwowej powołane zostały również w takich krajach jak Australia, Francja, Anglia, Włochy, Hiszpania oraz Austria i Szwecja. Rzecznik ma reprezentować podatników w „starciu z często bezduszną maszyną skarbową” Co ciekawe, funkcja rzecznika występuje również w tak egzotycznych państwach jak Indie, Pakistan oraz Bangladesz. W Indiach funkcjonuje dwunastu regionalnych rzeczników podatkowych, a w przypadku Pakistanu i Bangladeszu urząd rzecznika praw podatnika powołany został do życia odpowiednio w 2000 oraz 2006 r. Piotr Głowacki poseł Beata Szydło, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości. – Szczególnie na przestrzeni kilku ostatnich lat mieliśmy do czynienia z wieloma przykładami niesłusznie naliczonych i egzekwowanych podatków od podatników, które kończyły się wręcz dramatycznie. Powołany Urząd Rzecznika Praw Podatnika miałby z jednej strony chronić prawo, ale z drugiej również sprawować swoistą funkcję kontrolną. Podlegając bezpośrednio pod Sejm, Rzecznik byłby niezależnym podmiotem, wybieranym na jednorazową, pięcioletnią kadencje, co pozwoliłoby na uniknięcie nań wpływów i ewentuFot. wikipedia.org alnych powiązań. 15 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:41 Page 16 finanse www.kasastefczyka.pl W finansach publicznych fikcja goni fikcję Janusz Szewczak główny ekonomista SKOK-u Czerwiec tego roku może się okazać przełomowy dla kreatywnej księgowości w naszym kraju Wówczas to NBP dokona weryfikacji danych makroekonomicz- w grudniu 2009 r., jak i w grudniu 2010 r. poprzez realizacje tzw. nych, m.in. salda błędów i opuszczeń w bilansie obrotów płatni- swapów walutowych. MF interweniowało na rynku sprzedając reczych z zagranicą jak i pieniężnego wyrazu naszego deficytu han- zerwy walutowe rzędu ok. 4 mld euro, czyli ok. 16 mld zł. Wzmocdlowego. Może się okazać, że wyniki finansowe będą znacznie gor- niło to na dzień 31 grudnia 2010 r. polskiego złotego o kilka grosze od dotychczas deklarowanych. Konia z rzędem temu, kto dziś szy, co po przeliczeniu długu publicznego Skarbu Państwa dało poda precyzyjne – prawdziwe dane dotyczące tak podstawowych niższy statystycznie dług jak i próg relacji zadłużenia do PKB. wskaźników makroekonomicznych jak wielkość deficytu sektora Czy było warto manipulować kursem złotego, sporo wydając finansów publicznych czy wielkość polskiego PKB za 2010 r. Czy – wątpliwe. M.in. dzięki tej operacji NBP może dziś w ramach zyaby na pewno polski PKB wyniósł 1412 mld zł tak jak podaje sku za ubiegły rok przelać na konto MF ok. 6 mld zł. Tym bardziej GUS? Jeszcze bardziej dwuznaczna wydaje się kwestia lekceważozasadne wydaje się pytanie po co było podwyższać VAT na 2011 r., nej od lat bardzo ważnej pozycji statystycznej jaką jest saldo błęktóry ma dać raptem 5,5-5 mld zł do budżetu, wzmacniając infladów i opuszczeń, które było w 2010 r. wysoce ujemne i podobno cję, z którą ten sam NBP będzie walczył podnosząc stopy procennajpierw wyniosło 13,2 mld euro, a potem już 14,3 mld euro. Czy towe, tym samym podnosząc koszty obsługi długu. Prawdziwe cuto wszystko ma istotne znaczenie dla danych makroekonomicz- da działy się pod koniec grudnia 2010 r. w płatnościach kasowych nych niezbędnych dla skonstruowania budżetu na przyszły rok, budżetu jak i w wydatkach budżetu państwa. Z miesiąca na miena wielkość naszego długu publicznego, siąc GUS wprowadził poprawki o skali 10 a zwłaszcza na wielkość polskiego PKB, Czy polski PKB za 2010 r. znacząco mld zł. Czyli w grudniu 2010 r. gdzieś się jak i na relację długu publicznego przeszacowano, błędnie policzono, czy tylko zapodziało skromne 10 mld zł, a już do PKB? To wiąże się nierozerwalnie z od- pominięto przez nieuwagę 50-60 mld zł myląc w marcu cudownie się odnalazło? Równie powiedzią na zasadnicze dziś pytanie: czy eksport z importem? prawdopodobne może się okazać też, ale przekroczyliśmy 55-proc. próg ostrożnościowy i to już w 2010 r. Niestety wszystko to ma fundamentalne znaczenie i może być bardzo groźne w skutkach. Skala kreatywnej księgowości zaczyna przekraczać wszelkie granice, 50 mld zł w tą czy w tamtą stronę jak widać nikogo ze sfer rządowych nie zwala z nóg. Czy ktoś z ręką na sercu może nam dziś po I kwartale 2011 r. definitywnie podać skalę deficytu w naszym handlu zagranicznym za 2010 r.? Wątpliwości, bagatela, dotyczą ok. 50 mld zł. Dysproporcje w statystyce dotyczącej skali deficytu w handlu zagranicznym między danymi niemieckimi i polskimi sięgają gigantycznej kwoty od 10 do 15 mld euro. Różnice są porażające – chodzi przecież o blisko 4 proc. polskiego PKB w dół lub w górę. Reperkusje mogą być dramatyczne. Trzeba by wówczas pomniejszyć cały polski PKB za 2010 r. (1412 mld zł) o znaczącą kwotę, co definitywnie oznaczałoby, że już w końcu ub. roku przekroczyliśmy 55-proc. próg ostrożnościowy w relacji do PKB. A przecież Ministerstwo Finansów oficjalnie już poinformowało opinię publiczną, KE i rynki finansowe o znaczącym sukcesie i wyniku ok. 53 proc. relacji polskiego długu do PKB za 2010 r. Czy polski PKB za 2010 r. znacząco przeszacowano, błędnie policzono, czy tylko pominięto przez nieuwagę 50-60 mld zł myląc eksport z importem? Takie podejrzenia wydają się tym bardziej uzasadnione, że sztuczki księgowe w iście greckim stylu zastosowano zarówno dopiero gdzieś na przełomie maja i czerwca 2011 r., że deficyt sektora finansów publicznych nie wyniósł 7,9 proc. PKB, tylko np. 8,5 proc., a może nawet 9,5 proc., zwłaszcza jak uczciwie i dokładnie policzy się wreszcie tajemnicze saldo błędów i opuszczeń za 2010 r., czy wydatki drogowe. Być może stąd wynika ten szczególny, niczym innym nieuzasadniony pośpiech w konstruowaniu budżetu państwa na 2012 r. już w I połowie tego roku. Może się więc okazać, że zarówno budżet na 2011 jak i na 2012 r. mogą być obarczone wielkimi błędami o fundamentalnym znaczeniu dla prawdziwego stanu polskich finansów publicznych. Ostateczny prawdziwy obraz całego polskiego sektora finansów publicznych stoi więc nadal pod wielkim znakiem zapytania. NBP, który chcąc nie chcąc został wplątany w te sztuczki magiczne ma zweryfikować GUS-owskie dane, ale dopiero w czerwcu tego roku, gdy prace nad budżetem na 2012 r. będą praktycznie zakończone w MF. Czyli nie wiedząc jak wyglądają podstawowe, niesłychanie istotne dane makroekonomiczne za 2010 r. – będziemy projektować budżet na 2012 r. Skoro nie wiemy ile naprawdę wynosi PKB za 2010 r. to jak mamy uwierzyć, że w 2011 r. wyniesie on 1517 mld zł, a w 2012 r. nawet 1619 mld zł? Zamiatanie pod dywan, zaklinanie rzeczywistości to już nawet nie jest „strzyżenie po ciemku” jak twierdzi opozycja parlamentarna, to igranie z ogniem. Jak się to kończy przekonali się Irland- 16 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:41 Page 17 finanse infolinia: 801 600 100 czycy, Grecy i Węgrzy. Trudno jednoznacznie dziś ocenić czy chodzi o brak profesjonalizmu, czy o coś znacznie groźniejszego. Przypomnijmy, że Polska od lat nie doszacowywała skali odpływu kapitału z naszego kraju. Skala transferu środków z Polski unikająca monitorowania, ukryta pod pozycją saldo błędów i opuszczeń w ramach bilansu obrotów płatniczych z zagranicą od lat była ogromna i lekceważona. Tylko w ostatnich latach 2006-2010 odpływ kapitału z Polski wyniósł ok. 210 mld zł, czyli średnio licząc ponad 50 mld euro. Przypomnijmy, że od 2004 r. netto w ramach środków unijnych napłynęło do Polski ok. 27 mld euro. Zanim więc MF przystąpi do konstrukcji budżetu na 2012 r., sprawa dokładnego policzenia prawdziwej wielkości polskiego PKB jak i skali deficytu sektora finansów publicznych i prawdziwej relacji długu publicznego do polskiego PKB za 2010 r. staje się dziś sprawą kluczową dla wiarygodności polskich finansów publicznych. Nieprzypadkowo państwowy bank BGK Ta kamienna wyspa tak ma się do tej zielonej, obiecywanej przez rząd, jak rzeczywisty stan finansów państwa do wyliczeń przedstawianych społeczeństwu zapowiada, że przygotowuje się do „wspierania” na rynku polskich obligacji, gdyby pojawiły się na nim napięcia związane z ich wyceną. Oznacza to mniej więcej tyle, że BGK będzie podtrzymywał rentowność polskich obligacji, gdyby kapitał zagraniczny zaczął je wyprzedawać i wychodzić z Polski, a ma ich już na olbrzymią kwotę blisko 140 mld zł. Zapowiadają się ewidentnie całkiem spore perturbacje na rynku polskich skarbowych papierów wartościowych w połowie roku. Kapitał portfelowy ma pełną świadomość, że polskie potrzeby pożyczkowe wyniosą w tym roku ok. 160 mld zł. W razie wyraźnie gorszych wskaźników niż dotychczas deklarowane, będzie on żądał dużo wyższych rentowności – np. za 10-latki ok. 7 proc., albo wyjdzie z polskiego rynku i może to zrobić dość gwałtownie. Wtedy to właśnie BGK ma być ostatnią deską ratunku, ma zadbać o twarz naszego MF i złudzenie trwania „zielonej wyspy”. Minister Rostowski zablokował uruchomienie pieniędzy z Funduszu Pracy By żyło się lepiej... Komu? Nie ma pieniędzy na staże, szkolenia, aktywizację osób bezrobotnych. Powiatowe Urzędy Pracy czeka katastrofalny rok! – takie alarmistyczne zdania prawie każdego tygodnia przynosi prasa. Związane są one z tym, że w tym roku drastycznie obcięto budżety Powiatowym Urzędom Pracy. 11 maja 2011 r. odbyło się posiedzenie Komisji Finansów Publicznych. Jego celem było zaopiniowanie wniosku minister pracy i polityki społecznej w sprawie zmian w Planie Finansowym Funduszu Pracy na rok 2011. Minister pracy wnioskowała o zwiększenie puli pieniędzy przeznaczonych na łagodzenie skutków bezrobocia, aktywizację osób bezrobotnych, staże, tworzenie miejsc pracy – słowem aktywne formy walki z bezrobociem. Pieniądze w Funduszu Pracy są. Nie ma za to stanowiska ministra finansów do tego wniosku, koniecznego, żeby komisja wydała opinie tak, by w konsekwencji uruchomić pieniądze. Pan minister Rostowski zablokował uru- Pan minister Rostowski chomienie pieniędzy z Funduszu Pracy. zablokował uruchomienie Ich wydanie powiększyłoby dług pu- pieniędzy z Funduszu Pracy. Ich bliczny, który na koniec 2010 r. osią- wydanie powiększyłoby dług publiczny, który na koniec 2010 r. gnął 55 proc. Jako przedstawicielka Prawa i Sprawie- osiągnął 55 proc. dliwości – partii według Donalda Tuska „niechęci do tego, co jest polskim sukcesem” (określenie padło w czasie sejmowej debaty nad odwołaniem ministra Rostowskiego) – pytam: czy sukcesem można nazwać sięganie do kieszeni najsłabszych, najbardziej potrzebujących po to, by słupki nie osiągnęły stanu krytycznego i nie zawaliła się tak ważna dla pana premiera reputacja? Premier Donald Tusk w czasie przywołanej debaty bardzo emocjonalnie (choć sam emocjonalne wystąpienia przedstawicieli opozycji uważa za naganne i niemerytoryczne) wołał z trybuny sejmowej: „Powinniśmy spytać się razem z ministrem Rostowskim – to o czym chcecie, na miłość Boską, dyskutować, jak chcecie rozliczać ministra, z czego (...), z waszych haseł, miraży?”. Tak, hasłem i mirażem jest chęć uruchomienia środków dla bezrobotnych, środków na aktywne formy walki z bezrobociem, którą minister Rostowski skutecznie blokuje. By żyło się lepiej... głosiła Platforma Obywatelska... Powinniśmy się spytać, na miłość Boską komu, panie premierze, komu? Izabela Kloc Autorka jest posłanką Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczącą Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej, członkiem Komisji Finansów Publicznych 17 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:41 Page 18 historia www.kasastefczyka.pl Chcę budować wszystko na prawdzie Historia Polski pełna jest chwil i ludzi wielkich, którzy na stałe zagościli na kartach podręczników, ale pełna jest też momentów zapomnianych i bohaterów, o których się nie mówi. O roli dokumentu, patriotyzmie i trudnych momentach ostatniego półwiecza opowiada Alina Czerniakowska, autorka filmów dokumentalnych Alina Czerniakowska – dziennikarka telewizyjna, reżyser i scenarzysta filmów historycznych poruszających trudne i zapomniane tematy ostatniego półwiecza. Dwukrotna laureatka Międzynarodowego Katolickiego Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie Fot. archiwum – Realizuje pani filmy historyczne, które poruszają momentami trudne i nierzadko zapomniane tematy... – Postanowiłam robić filmy o tej Polsce, o której się nie mówi – tej zapomnianej, albo ukrywanej świadomie. Ta Polska i ta historia jest nam dzisiaj szczególnie potrzebna. Niewyjaśnione sprawy ostatniego półwiecza rzutują na to, co jest dzisiaj. Dlatego robię filmy o Żołnierzach Wyklętych, o generale Fieldorfie, Stanisławie Sojczyńskim. Robię filmy o wielkich postaciach ostatniego półwiecza, które wpisały się w zwycięską, choć zapomnianą historię Polski. – Do kogo chciałaby pani dotrzeć ze swoimi dokumentami? – Przede wszystkim do ludzi młodych, którzy szukają autorytetów. To oni powinni śledzić historię człowieka, który w skrajnie trudnych warunkach zachowuje się dzielnie do samego końca, tak jak robił to generał Fieldorf i wszyscy ci, którzy oddawali życie za ojczyznę w latach zniewolenia komunistycznego – czasach „przyjaźni” ze Związkiem Radzieckim, „wolności”, Polski Ludowej. Dziś młody człowiek oglądający sceny z pochodów, obraz ludzi niosących transparenty, do których z trybuny machali przywódcy, Bierut, Gomułka, Gierek, Jaruzelski – wszyscy uśmiechnięci, może nie wiedzieć, że dosłownie krok od tych trybun, na Rakowieckiej, Koszykowej, ginęli ludzie mordowani w sposób drastyczny. O tym należy mówić. Dlatego dla mnie tak ważny jest film dokumentalny, nie fabularyzowany. Często ważnego dokumentu szukam bardzo długo, jednak wiem, że warto. Przekonałam się o tym podczas niedawnego pokazu filmu „Dywizja nastolatków” w Instytucie Pamięci Narodowej, w miejscu o ciekawej nazwie Przystanek Historia, które jest ostatnim dziełem Janusza Kurtyki. Film opowiadał o 15 tysiącach więźniów PRL-u, tych najmłodszych, którzy mimo swojego wieku dostawali olbrzymie wyroki. Podczas projekcji obserwowałam duże poruszenie widzów. Po skończonym seansie podeszli do mnie licealiści i zaczęli opowiadać o swoim spojrzeniu na tę historię. Myślę zatem, że zainteresowanie jest niemałe, ale młodym ludziom trzeba wskazać tę drogę, zachęcić ich. 18 czas_A4_str1-19 30-05-11 15:41 Page 19 historia infolinia: 801 600 100 Oczywiście to nigdy nie będzie masowe. Większość wciąż będzie szukała tylko rozrywki – choć nie jest powiedziane, że rozrywki nie można połączyć z historią. – Na całym świecie filmy dokumentalne cenione są bardzo wysoko... – Za granicą dobre dokumenty tłumaczone są na wiele języków. Widzowie poznają dzięki nim prawdziwe oblicze historii. Jak powiedział mi kiedyś szef działu dokumentalnego BBC – gdybyśmy mieli taką historię jak wy, świat by o tym wiedział, a my zarobilibyśmy krocie. Niestety, u nas nie ma racji stanu, której zależałoby na tym, żeby promować tę dumną Polskę, która oparła się hitleryzmowi i systemowi stalinowskiemu, i po 120 latach niewoli zachowała tożsamość stając się liczącym państwem w sercu Europy. Dziś nie potrafimy – mówiąc kolokwialnie – „odcinać kuponów” od tego, że przed nami szli wspaniali ludzie. Moglibyśmy mówić o wielu sukcesach naszych rodaków, począwszy od Normandii przez Tobruk po Monte Cassino, jednak zbyt często czekamy na to, co powiedzą o nas obcy. Wierzę zatem, że to co robię nie jest próżnym działaniem. Przed filmem dokumentalnym stoi duże wyzwanie. Książki czyta się trudniej. Natomiast kiedy na ekranie pojawiają się zdjęcia prawdziwych osób, miejsc, słucha się relacji, materiał staje się interesujący i wartościowy. – W Polsce dokument jest niedoceniony. Czy realizując go nie boi się Janusz Kurtyka w filmie dokumentalnym „Trwajcie” pani pominięcia swojej twórczości? Film „Odkryć prawdę” nie został wyemitowany w telewizji. tach – cichych bohaterkach II wojny światowej i Powstania Warszawskiego. Narażając życie podczas okupacji służyły w oddziałach Państwa Podziemnego jako sanitariuszki, łączniczki, szyfrantki i kurierki. Ich odwagę „nagrodziły” po wojnie władze komunistyczne. Aresztowane trafiły do więzień UB, w których ginęły – na skutek chorób, torturowane i poniżane. Po latach ich zapomnianą, czy też przemilczaną historię opowiedziała w swoim filmie Alina Czerniakowska. W poruszającym dokumencie z narracją Magdaleny Cieleckiej i Tomasza Marzeckiego wykorzystane zostały relacje więźniarek spisane przez profesor Barbarę Otwinowską, zasoby archiwalne TVP S.A. oraz materiały ikonograficzne warszawskiego Domu Literatury. – To prawda, ten film nie doczekał się emisji, choć przymierzali się do tego kolejni prezesi. Być może okazał się niewygodny politycznie. Jednak, co widzi każdy próbujący coś w Polsce realizować, często źródłem problemów jest zwykła ludzka zawiść. – Nie obawia się pani, że taki los spotka nowy film o Januszu Kurtyce? – Ciągle wierzę, że ten film – o IPN-ie, o Januszu Kurtyce, jest zrobiony w sposób bardzo wyważony i szlachetny. Wszystko jest tam powiedziane, bez poruszania problemów, sporów personalnych. To jest po prostu prawda. Wydaje mi się więc, że musi się przebić. Być może dzięki wsparciu Kas Kredytowych może w końcu dojrzeje do niego również telewizja. Ludzie pod wpływem tego, co dzieje się wokół zmieniają się i dostrzegają – po tym filmie – prawdę. Myślę więc, że dobrze się stało, że ten film powstał jako odruch prawdy i serca. Mam nadzieję, że będzie przemawiał on w imieniu Janusza Kurtyki, który już nie może bronić się sam. Ja w tym filmie chcę jego słowami bronić tych racji, które przyświecają wielu Polakom – chcę budować wszystko na prawdzie. – Zbigniew Romaszewski powiedział o Januszu Kurtyce „Zwyciężyłeś, bo przywróciłeś naszemu narodowi historię, przywróciłeś tożsamość. To jest Twoje zwycięstwo”. Czy pani realizacje są właśnie walką o przywrócenie narodowi historii? – Bez wątpienia. Może zabrzmi to patetycznie, ale ja naprawdę kocham Polskę. Mimo wielu problemów, tu jest moje miejsce. I przywracanie Polsce prawdy to służenie jej najlepiej. A tę prawdę głoszę właśnie poprzez pokazywanie historii ludzi, którzy wiele dla niej wycierpieli i nie załamali się. Praca, jaką wykonuję musi być pasją. Pracuję z łatwością, pochłaniam dokumenty, dążę do udowodnienia postawionej tezy. I mam wrażenie, że odnoszę swój cel. Widzę to na pokazach filmowych, kiedy obserwuję twarze poruszonych widzów. Mam nadzieję, że to powoduje, że moje filmy wygrywają, choć mają wielu wrogów. Wierzę, że jeśli mówi się o patriotyzmie, ojczyźnie, wierze, rzeczach naprawdę ważnych, choć często brzmiących patetycznie, trzeba robić to na najwyższym poziomie i nie dopuścić do bylejakości. Tego robić nam nie wolno. Wolno nam zaś pokazywać świat takim jakim jest i jakim był naprawdę. Rozmawiał Michał Szałapski „Dziewczyny z tamtych lat” to film dokumentalny o młodych kobie- „On wierzył w Polskę”. Generał Emil Fieldorf ps. Nil – ochotnik walczący w szeregach Legionów Polskich, dowódca kompanii podczas wojny polsko-bolszewickiej, uczestnik kampanii wrześniowej, pierwszy szef Kedywu – Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, jeden z najwybitniejszych dowódców AK i przywódców Państwa Podziemnego, wychowawca Szarych Szeregów. Aresztowany przez NKWD i 16 kwietnia 1952 skazany na karę śmierci przez warszawski Sąd Wojewódzki. Film Aliny Czerniakowskiej opowiada o życiu i śmierci Emila Fieldorfa oraz odsłania kulisy procesu bohatera AK, którego aparat bezpieczeństwa Polski Ludowej uznał za swojego najgroźniejszego przeciwnika. „Trwajcie. Janusz Kurtyka. Instytut Pamięci Narodowej 20052010” – w katastrofie pod Smoleńskiem wśród 96 ofiar znalazł się Janusz Kurtyka, dr hab. nauk historycznych, prezes Instytutu Pamięci Narodowej w latach 2005-2010. Człowiek, który walczył o pokazanie prawdy historycznej. Dokument Aliny Czerniakowskiej przypomina o wartościach wyznawanych przez pokolenie Polaków okresu międzywojennego – honorze, patriotyzmie, wierze. Film, zawierający relacje pracowników Instytutu przeplatające się z archiwalnymi zapisami wypowiedzi śp. Janusza Kurtyki pokazuje człowieka, który choć urodzony po wojnie, wartości te cenił ponad wszystko. Sponsorem filmu jest Kasa Stefczyka. 19 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 20 historia www.kasastefczyka.pl W obronie interesów ludzi wsi Druga połowa lat siedemdziesiątych w Polsce to okres, kiedy rodzi się zorganizowana opozycja obywatelska wobec ustroju komunistycznego. Jednak w powszechnej opinii funkcjonuje ona na ogół jedynie pod postacią KOR-u, Wolnych Związków Zawodowych i Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Nie wszyscy zaś pamiętają, że swoją reprezentację – obok inteligencji i robotników – miała także polska wieś. I to w postaci pierwszego w kraju niezależnego związku zawodowego rolników, powstałego dwa lata przed rejestracją „Solidarności”! Genezy Tymczasowego Komitetu Niezależnego Związku Zawodowego Rolników (1978-1980) należy upatrywać w pogarszającej się od połowy dekady sytuacji gospodarczej państwa, w tym i rolnictwa. W latach 1976-1980 w wyniku nieefektywnie prowadzonej gospodarki rolnej a także klęsk żywiołowych, nieurodzaju i wadliwych relacji między cenami skupu a detalicznymi, nastąpił kryzys w tym sektorze gospodarki. Dla zobrazowania sytuacji warto podać, że wzrost w produkcji dla tego okresu wynosił zaledwie 2,9%, podczas gdy dla poprzedniego pięciolecia 15 proc. „Oliwy do ognia” dodała niekorzystna dla rolników ustawa emerytalna z 27 października 1977 r., która weszła w życie 1 stycznia 1978 r. Wprowadzała ona po raz pierwszy w historii wsi świadczenia emerytalne dla tej grupy ludności kraju, jednak w zamian za wysokie składki i terminową sprzedaż państwu płodów rolnych o wartości nie niższej niż 15 tys. zł przez ostanie 25 lat (co dla wielu chłopów było niewykonalne). W sposób ukryty dążyła także do kolektywizacji, faworyzując rolników nieodpłatnie przekazujących gospodarstwa państwu, a nawet przewidując przymusowe przejęcie przez państwo za rentę gospodarstwa wykazującego niski poziom produkcji lub straty. Wszystko to budziło w rolnikach indywidualnych opór i poczucie zagrożenia. Stąd spontaniczna, oddolna i niezależna potrzeba organizowania się przeciw działaniom władz. Niemal w tym samym czasie (lipiec-wrzesień 1978 r.) w trzech różnych miejscach Polski powstały cztery niezależne od siebie inicjatywy chłopskie w postaci Komitetów Samoobrony (ziem Lubelskiej, Grójeckiej i Rzeszowskiej) oraz Tymczasowego Komitetu Niezależnego Związku Zawodowego Rolników (TK NZZR). I to właśnie temu ostatniemu, wyróżniającemu się swoją specyfiką na tle pozostałych, pragnę poświęcić niniejszy artykuł. Twórca TK NZZR, Henryk Bąk, należał do jednych z najdłużej roz- pracowywanych przez bezpiekę osób w PRL. Po raz pierwszy aresztowany został przez UB przed wyborami do Sejmu w 1947 r., zaś prowadzenie spraw operacyjnych zakończono wobec niego dopiero z końcem 1989 r. W latach 1978-1980 rozpracowywany był ponadto w ramach spraw: operacyjnego sprawdzenia „Pomnik” i operacyjnego rozpracowania „Postępowiec II”. Również sam Komitet był silnie inwigilowany przez SB z Warszawy i Radomia. Zorganizowano siatkę agentów, która objęła także kilku członków związku. Choć „Solidarność Wiejska” była najliczniejszą niezależną od władz organizacją chłopską w 1980 r., istniały obok niej także inne, spośród których największe były „Solidarność Chłopska” i Samorządny Związek Producentów Rolnych Gabriela Janowskiego. Strona tytułowa miesięcznika „Rolnik Niezależny” z września 1979 r., wydawanego przez TK NZZR Powstanie i cele organizacji Inicjatorem i pomysłodawcą powstania TK NZZR był Henryk Bąk (19301998) – więzień stalinowski, czterokrotnie skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie, później w ramach kolejnych fali amnestii ułaskawiany i zwolniony z więzienia w 1957 r. Miał on już duże doświadczenie w działalności konspiracyjnej i opozycyjnej – na przełomie lat 40. i 50. stworzył organizację paramilitarną o nazwie Polska Szturmówka Chłopska, za którą został skazany, a w latach 60. Komitet Działalności Społecznej mający cechy dzisiejszej organizacji samorządowej. Terenem działalności powyższych struktur, włącznie ze związkiem rolników, była jego rodzinna wieś Lisów w powiecie grójeckim. Tam też 10 września 1978 r. wraz z kilkoma kolegami-opozycjonistami skupionymi wokół wydawanego już od lipca 1977 r. pisma „Postęp” (Tadeusz Fijałkowski, Henryk Kosut, Jan Kozłowski) założył jej zręby. Informacja o tym fakcie ukazała się na antenie Radia Wolna Europa trzy dni później. Za główne cele swej działalności Komitet postawił sobie reprezentowanie wobec władz państwowych i obronę interesów zawodowych wszystkich osób zatrudnionych i utrzymujących się z rolnictwa, a więc rolników indywidualnych, chłoporobotników, robotników rolnych, a także obronę wszystkich dyskryminowanych i prześladowanych obywateli. Właśnie włączenie w obręb ludności wiejskiej pracowników gospodarstw uspołecznionych oraz zawodowy charakter organizacji, uwidoczniony już w jej nazwie (związek zawodowy rolników), było tym, co wyróżniało ją spośród pozostałych inicjatyw chłopskich powstałych w tym okresie, nastawionych jedynie na doraźną obronę interesów rolników (komitety „samoobrony”). Stało się to także punktem zapalnym zarówno w relacjach z władzami państwowymi, nie godzącymi się na tworzenie struktur związku zawodowego wśród chłopów, jak też i częścią opozycji, zwłaszcza wywodzącej się z KOR-u, która również nie zgadzała się na taką formę działalności, na dodatek od niej niezależną. TK NZZR (przemianowany we wrześniu 1980 r. na Niezależny Związek Za- 20 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 21 historia infolinia: 801 600 100 wodowy Rolników) w przeciwieństwie do Komitetów Samoobrony był bowiem całkowicie niezależną od jakichkolwiek innych struktur opozycyjnych organizacją, która nie zamierzała podporządkowywać się interesom innych grup społecznych. Stąd też ostry konflikt Henryka Bąka z Jackiem Kuroniem, który oskarżał twórcę Komitetu o rozbijanie ruchu ludowego. Jednak takie oskarżenia w tym środowisku i czasie były czymś powszechnym – kłócili się niemal wszyscy – od starych ludowców, działających jeszcze w PSL Mikołajczyka, po młode, powojenne pokolenia i ludzi związanych z KOR-em, a następnie „Solidarnością”. Było to głównym powodem, dla którego polska wieś nie uzyskała nigdy tak silnej reprezentacji jak „Solidarność” robotnicza. Jako zarzut merytoryczny zarzucano Bąkowi bezsensowność łączenia w jednym związku rolników indywidualnych i pracowników gospodarstw uspołecznionych, których interesy były w znacznej mierze rozbieżne, ze względu na zupełnie inny status społeczny tych grup. Jest to argument częściowo zasadny, przynajmniej z ekonomicznego punktu widzenia. Jednak gdy weźmiemy pod uwagę interes całej polskiej wsi, sztucznie podzielonej po II wojnie światowej w wyniku przymusowej kolektywizacji, zrozumiemy intencje Henryka Bąka, który chciał jedności tego środowiska, mogącego wspólnie występować w obronie swych interesów wobec władz. Argument ten jednak nie znalazł szerszego uznania w kręgach opozycji, tak na wsi, jak i wśród inteligencji. TK NZZR, a następnie NZZR działał w oparciu o statut autorstwa Bąka. Jego oficjalnym organem prasowym był wychodzący od grudnia 1978 r. biuletyn „Rolnik Niezależny” oraz ukazujący się (oczywiście oba tytuły w drugim obiegu) wspomniany już kwartalnik „Postęp”. Oba pisma wydawane były i kolportowane na terenie Lisowa i okolicznych wiosek ówczesnego województwa radomskiego. Na ich łamach rolnicy mogli znaleźć nie tylko praktyczne porady z życia wsi, zwłaszcza jej prawdziwej sytuacji, ale także nieprzekłamane informacje ze świata, życia opozycji w kraju czy podzielić się swoimi opiniami wysyłając listy do redakcji. Właśnie na łamach „Rolnika Niezależnego” w styczniu 1979 r. ukazało się Oświadczenie TK NZZR, w którym podano zadania organizacji. Do najważniejszych należały poprawa warunków socjalnych na wsi, doprowadzenie do zrównania ich z warunkami w miastach, m.in. przez wprowadzenie płatnych urlopów macierzyńskich, płatnych urlopów wypoczynkowych i emerytur (bez obowiązku płacenia przez rolników składek emerytalnych), poprawa bezpłatnej opieki lekarskiej na wsi i rozwój ubezpieczeń społecznych, opracowanie Karty Rolnika, w której określono by prawa i obowiązki rolników, stworzenie możliwości zarządzania PGR-ami przez robotników rolnych oraz wzrost ich płac, a także kształtowanie sprawiedliwych cen na płody rolne poprzez udział rolników w ustalaniu cen. Samokształcenie Obok działalności wydawniczej innym ważnym aspektem docierania do rolników i podnoszenia ich świadomości politycznej i obywatelskiej był tzw. Niezależny Uniwersytet Ludowy, powstały w styczniu 1979 r. z inspiracji Henryka Bąka, mający swą siedzibę w Lisowie. W ramach Uniwersytetu Ludowego z prelekcjami występowali głównie członkowie i sympatycy TK NZZR na czele z Bąkiem, który był jego głównym animatorem, aczkolwiek zapraszano również niekiedy autorytety z różnych dziedzin z Warszawy (jak zanotowała bezpieka – wywodzące się „z grup antysocjalistycznych”). Spotkania odbywały się w świetlicy, postawionej u schyłku lat pięćdziesiątych nakładem i staraniem Komitetu Działalności Społecznej, w okresie od jesieni do wczesnej wiosny (kiedy na wsi nie ma intensywnych prac polowych) oraz w domu Henryka Bąka i kilku innych miejscowych członków organizacji. Na prelekcje przychodzili głównie byli członkowie Polskiej Szturmówki Chłopskiej i nieliczni mieszkańcy oko- Zdjęcie Henryka Bąka (na pierwszym planie, w okularach) z 1980/81 r. – z okresu walki przed sądem o prawo rejestracji NZZR „Solidarność Wiejska” Fot. archiwum licznych wsi, zainteresowani działalnością „konspiracyjną”. Zainteresowanie nie było zbyt wielkie, a wynikało ono z faktu, że w sąsiedniej Zbroszy Dużej również działał podobny „uniwersytet”, kierowany przez KOR, zaś SB bacznie objęła rozpracowaniem obie struktury. Henryk Bąk i jego środowisko w okresie tym inwigilowani byli aż w ramach trzech spraw operacyjnych: „Chłopek” (1977-89), „Postępowiec” (1978) i „Rolnik Niezależny” (1979-80). Od współpracy do zjednoczenia Mimo pewnych różnic programowych oraz zasięgu działania (jedynie TK NZZR miał w swym zamierzeniu charakter ogólnopolski) istniała współpraca pomiędzy poszczególnymi organizacjami chłopskimi, zwłaszcza między Związkiem Rolników a pobliskim Komitetem Samoobrony w Zbroszy Dużej. Polegała ona na wspólnym występowaniu wobec władz w obronie rolników, sygnowaniu petycji, akcji strajkowych (np. poprzez niedostarczanie mleka do punktów skupu, 17 IX 1978 r.). Na wsi bowiem, podobnie jak w mieście, zdawano sobie sprawę, że tylko działając wspólnie można wywalczyć dla swojej grupy zawodowej i społecznej należne jej prawa i przywileje. Ten tok myślenia doprowadził do powstania 21 września 1980 r. na fundamentach NZZR pierwszej ogólnopolskiej organizacji chłopskiej „Solidarność Wiejska”, będącej rolniczym odpowiednikiem „Solidarności” pracowniczej. W jej skład weszli przedstawiciele wszystkich czterech organizacji chłopskich powstałych w 1978 r. oraz nowi działacze ludowi. Nie doprowadziła ona co prawda do pełnej jedności opozycji na wsi, bo oprócz niej powstawać zaczęły również inne organizacje o takim charakterze, ale będąc największą z nich scementowała ruch chłopski, przynajmniej na jakiś czas. Ale to już inna historia. Grzegorz Łeszczyński WNHiS UKSW Historie nieznane Przedstawiamy cykl opowieści o zapomnianych bohaterach, o zapomnianych, choć ważnych zdarzeniach, bez których historia być może potoczyłaby się nieco inaczej. Autorami publikacji są doktoranci Jana Żaryna, polskiego historyka, wykładowcy akademickiego, działacza społecznego, doktora habilitowanego i profesora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jan Żaryn wykłada również na Uniwersytecie Warszawskim, a specjalizuje się w dziejach najnowszych, a szczególnie w historii Kościoła katolickiego w Polsce w XX wieku, obozu narodowego, dziejach politycznych emigracji po 1945 r. 21 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 22 publicystyka www.kasastefczyka.pl Zabójcza broń V Stanisław Janecki Ta broń wywołuje największy strach. Politycy zapewniają, że są na nią odporni, ale gdy tylko zostaje użyta, wpadają w panikę albo stają się agresywni. Biuro Ochrony Rządu ani żadne inne służby nie są w stanie ochronić przed tą bronią ani prezydentów, ani premierów, ani ministrów. Tą bronią jest śmiech, kpina i ironia. Władza wiele potrafi znieść, ale nie to, że się z niej kpi To dlatego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wysłała aż sześciu swoich funkcjonariuszy (wzmocnionych dwoma policjantami), żeby zamknąć stronę AntyKomor.pl. Najśmieszniejszy dowcip świata „Nad wszystkim czuwa gospodarz domu/ Nie da on krzywdy zrobić nikomu/ Zawsze pomoże o każdej porze/ O, mój Boże!”. O sile kibicowskich kpin mogliśmy się przekonać już w lipcu 2009 r. Wtedy prezesem klubu Zagłębie Lubin został dobry znajomy ówczesnego wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny z Platformy Obywatelskiej. Kibice uważający nowego prezesa za „spadochroniarza” żartowali sobie z niego niemiłosiernie podczas sparringu ze Śląskiem Wrocław. Następnego dnia o 6.00 rano do ich mieszkań wkroczyła policja. Zabrano ich na komisariat i po kilku godzinach przesłuchań wypuszczono bez postawienia zarzutów. Media uznały tę akcję za próbę zastraszenia kibiców, żeby na przyszłość sobie nie żartowali. Pewnie nieprzypadkowo tajemnica „księgi śmiechu”, czyli drugiej części „Poetyki” Arystotelesa jest w powieści „Imię róży” Umberta Eco powodem tajemniczych morderstw w średniowiecznym klasztorze. Co oznacza, że śmiech już w dawnych czasach był doceniany jako bardzo skuteczna broń. Bo w istocie ochrona tajemnicy II części „Poetyki” była zabezpieczeniem przed dostaniem się w niepowołane ręce instrukcji obsługi tego bardzo niebezpiecznego i skutecznego oręża, jakim Prawdziwe expose Tuska jest śmiech. Doskonale o tym wiedzieli nad- W III RP władza się nauczyła, że kiedy zwyczaj inteligentni prześmiewcy z Latają- wkracza na etap powszechnych żartów, Z osobistych doświadczeń autora tego tekstu wynika, że żadne artykuły nie wzbudzały takiej cego Cyrku Monty Pythona. Jeden z ich naj- to już jej właściwie nie ma irytacji ważnych polityków jak kpiarskie feliebardziej głośnych skeczów znany jest pod nazwą „zabójczy dowcip” (naprawdę nosił tytuł „Najzabaw- tony (pisane wtedy, gdy byłem zastępcą, a następnie redaktorem naniejszy dowcip świata”). Każdy, kto usłyszał ten dowcip, a nawet czelnym tygodnika „Wprost”). Szczególnie alergicznie reagowali na te sam go przeczytał czy wypowiedział, padał trupem – z powodu nie- ironiczne teksty prezydent Aleksander Kwaśniewski (gdy żartowałem pohamowanego ataku śmiechu właśnie. W wersji Monty Pythona na przykład z jego rozkładu dnia, w którym 80 proc. czasu miało zajbyła to najskuteczniejsza broń II wojny światowej, dzięki której mować oglądanie kanału Eurosport) oraz premier Donald Tusk. W wyalianci odnieśli zwycięstwo. Ze śmiechu ginęli jak muchy nawet padku tego ostatniego największe emocje wzbudziło jego rzekomo prawdziwe expose – nie trwające 3,5 godziny, lecz kilka minut. Była to ponurzy gestapowcy. Rząd Donalda Tuska chyba nie zdawał sobie sprawy, że walcząc ironiczna przeróbka rzeczywistego expose, w której premier właściwie z kpiarskimi transparentami i okrzykami kibiców ściąga na siebie kpił sobie z wyborców. Ponieważ część czytelników (a nawet dziennipodobne nieszczęście jak Niemcy w skeczu Monty Pythona. Bo tuż karzy) nabrała się na ten dowcip, otoczenie premiera uznało, że może po tym jak zaczęto wlepiać mandaty za hasło „Donald matole, twój on go ośmieszać. Ale, na szczęście, nikt nie przyszedł po mnie o szóstej rząd obalą kibole”, na wielu meczach ekstraklasy pojawiły się rano następnego dnia po ukazaniu się felietonu. transparenty np. takiej treści: „Tola ma Donalda, a Donald ma To- Innym razem napisałem podróbkę stenogramu obrad Rady Ministrów le”. Gdyby za takie transparenty dawano mandaty, policja tylko by – w jeszcze bardziej kpiarskim stylu niż rzekome prawdziwe expose. I znowu wielu czytelników, w tym znani dziennikarze telewizyjni, się ośmieszyła. pytało mnie, jak udało mi się zdobyć tak sensacyjny materiał, uznając „Alternatywy 4” III RP go za prawdziwy. Znów wywołało to irytację w Kancelarii Premiera. Bojownicy walki z kpiną i ironią kibiców nie przewidzieli, że tylko Najzabawniejszy w tym wszystkim jest fakt, że moje żarty uznano zachęcili ich do erupcji kpiarskiej twórczości. Bo oto na przykład za prawdziwe wypowiedzi premiera i ministrów, choć były one tak abw Opolu na stadionie miejscowej Odry kibice urządzili sektor „Al- surdalne, jak tylko mogły być. Co by oznaczało, że po rządzących przyternatywy 4”, czyli nawiązali do śmieszno-gorzkiego świetnego se- najmniej część wyborców nie spodziewa się poważnych wypowiedzi, rialu Stanisława Barei. Premier Tusk został tam porównany do naj- tylko „kupuje” jako ich własne nawet najbardziej kpiarskie i absurdalsłynniejszego ciecia PRL Stanisława Anioła, który miał obsesję ne podróbki. Przypomina to o ostrzeżeniu, jakie często przekazuje się na punkcie kontrolowania wszystkiego. Kibice urządzili na trybu- dziennikarzom, by nie podpowiadali politykom bezsensownych bądź nach enklawę PRL-owskiej rzeczywistości i zaśpiewali m.in. idiotycznych rozwiązań, bo na pewno ktoś je zrealizuje. 22 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 23 publicystyka infolinia: 801 600 100 Politycy bez humoru Politycy zarzekają się, że mają poczucie humoru i żartowanie z nich nie wywołuje irytacji. Najczęściej jest to jednak dobra mina do złej gry, bo „normalną” krytykę politycy łatwo znoszą, natomiast żarty i kpiny wywołują u nich skrajną irytację. Autorzy takich dowcipów najczęściej od razu trafiają na czarną listę. Wynika to głównie z tego, że wielkim problemem jest kompletny brak poczucia humoru u wielu polityków, o autoironii nawet nie wspominając. Prowadzi to często do absurdalnych, choć zabawnych sytuacji. Jarosław Kaczyński, który jest odbierany jako osoba bardzo poważna, w rzeczywistości jest jednym z najbardziej autoironicznych polskich polityków, skłonnym do żartów i „wkręcania” swoich rozmówców. Przy czym swoje „numery” wypowiada tak poważnym głosem, że większość jego rozmówców daje się łatwo „wkręcać” i wręcz zamierają słysząc to, co prezes PiS do nich mówi. A on szybko nie wyjaśnia, że to żart, tylko trzyma delikwenta w napięciu. Często rozmówcy Jarosława Kaczyńskiego długo po rozmowie z nim nie wiedzą, czy byli „wkręcani”, czy chodziło o naprawdę poważną rozmowę. A już kompletnie baranieją, gdy np. były premier opowiada, jakie dyspozycje otrzymał od różnych osób i jak zamierza się wywiązać z tego zadania, udając potulnego i posłusznego wykonawcę. Władza wiele potrafi znieść, ale nie to, że się z niej kpi kpin), bo te ekipy przekupywały wielu twórców, którzy budowali im pozytywną legendę, częściowo neutralizującą kpiny. A gdy to nie pomagało, władza uciekała się do cenzury albo przemocy. Jest znamienne, że ekipa Gierka padła wkrótce po tym, jak przed kpiną i ironią Pietrzaka władzy postanowiła bronić grupa 43 filmowców i dziennikarzy. W apelu do władz PRL wnioskowali oni o zaSiła śmiechu ostrzenie polityki kulturalnej, krytykując Kabaret pod Egidą, gdyż Politycy boją się śmiechu i kpin, bo doświadczenie uczy, że władza, „wyszydza podstawowe wartości socjalizmu i prowadzi nie przez której się powszechnie kpi, tak naprawdę już nie rządzi, tylko bierającą w środkach agitację antyradziecką”. Ci nadgorliwcy dryfuje i nawet mały podmuch jest za chwilę okazali się równie w stanie taką władzę zdmuchnąć ze śmieszni i żałośni jak reżim, któresceny. Mówi się wprawdzie, że Rząd Donalda Tuska chyba nie zdawał sobie sprawy, że go próbowali bronić. śmiech i ironia są bronią bezsil- walcząc z kpiarskimi transparentami i okrzykami kibiców, Skala śmiechu nych, jednak są one bardzo sku- ściąga na siebie podobne nieszczęście jak Niemcy w skeczu teczne. Bo śmiech i kpina oznacza- Monty Pythona ją, że władzy, która jest ich przedmiotem, ludzie nie traktują już jako realnej, lecz jako taką, która z etapu dramatycznego weszła w fazę farsy. I mimo wymachiwania szabelką, takiej władzy obywatele już się po prostu nie obawiają. Ale najważniejsze jest to, że władzy okpiwanej już się nie szanuje. Mechanizmy staczania się władzy w groteskę, z której się tylko żartuje, działały już w czasach PRL, mimo że tamta władza naprawdę nie miała poczucia humoru i żartowanie z siebie traktowała jak zbrodnię. Najdobitniej przekonał się o tym poeta i satyryk Janusz Szpotański, który za pamflet na Władysława Gomułkę, ówczesnego I sekretarza KC PZPR, „Cisi i gęgacze” został w 1967 r. aresztowany, a w 1968 r. skazany na trzy lata więzienia. Jednak gdy to się działo niemiłosiernie wykpiwana ekipa Gomułki była już „na wylocie”. Równie prorocze i kpiarskie było chyba najbardziej znane dzieło Szpotańskiego – „Towarzysz Szmaciak”, które powstało w epoce Gierka. Kpina z tępego albo cynicznego PRL-owskiego karierowicza zwiastowała koniec epoki, w której władza bajała o „10. potędze przemysłowej świata”, która potem okazała się mirażem budowanym za miliardowe kredyty spłacane jeszcze przez ponad 20 lat po upadku PRL. Jan Pietrzak, twórca legendarnego Kabaretu pod Egidą, mógłby o sobie powiedzieć, że jakiej władzy by nie wykpił, ta prędzej czy później źle kończyła. A kpił z Gomułki i po ponad dwóch latach ta ekipa upadła. Z Gierkiem i Jaruzelskim nie było łatwo (10 i 9 lat W III RP władza się nauczyła, że kiedy wkracza na etap powszechnych żartów, to już jej właściwie nie ma. Tyle że ten śmiech musi być spontaniczny. Bo po 1989 r. bywali politycy, partie czy ośrodki medialne, którzy „konstruowali” kampanie wyśmiewania swoich przeciwników. I te kampanie sugerowały, że obiekty zaprogramowanych kpin i żartów znalazły się już na etapie dryfu w asyście śmiechu. Okazuje się jednak, że takie niespontaniczne kampanie wcale nie są skuteczne. Władza jest „na wylocie” dopiero wtedy, gdy naprawdę sama się ośmiesza czy staje przedmiotem spontanicznych, niearanżowanych kpin. Spontaniczny śmiech i ironia z władzy są zatem lepszym barometrem jej trwałości i rzeczywistego poparcia niż sondaże. Można by stworzyć coś w rodzaju skali śmiechu (dziesięciostopniowej) dla kolejnych ekip rządzących. Gdy ta skala wskazuje 1-4 stopnie, władza może się czuć pewnie i bezpiecznie. Wskaźnik na poziomie 4-7 oznacza zagrożenie, a gdy jakaś władza przekracza siódmy stopień na skali śmiechu, to właściwie jest już po niej. Każdy może sam ocenić, w którym miejscu skali śmiechu jest obecna ekipa rządząca. Autor jest z wykształcenia fizykiem, filozofem i historykiem sztuki. Pełnił m.in. funkcje redaktora naczelnego „Wprost” oraz wicedyrektora TVP1 23 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 24 publicystyka www.kasastefczyka.pl Zatrzymania, mandaty, ABW i inwigilacja W Białymstoku policja zatrzymała 43 osoby skandujące hasło „Donald matole – twój rząd obalą kibole”. Na stadionie w Płocku zatrzymani zostali kibice, którzy na ogrodzeniu zawiesili transparent „Tola ma Donalda. Donald ma Tole” Bezpiecznej Polski nie zbuduje się z ludźmi, dla których nienawiść, obsesja, kompleksy są głównymi motywacjami działania – mówił Donald Tusk podczas konferencji prasowej w Sopocie 26 września 2005 r. Wtedy nie był jeszcze szefem rządu. Dziś, mówiąc o burdach na stadionach, podkreśla, że żarty się skończyły. Słusznie, skandaliczne zachowania należy piętnować. Wciąż jednak komiczna wydaje się sytuacja, kiedy podczas majowego finału Pucharu Polski w Bydgoszczy policja nie zatrzymała żadnego pseudokibica, a do akcji wkroczyła dopiero, gdy chuligani zdążyli zdemolować połowę stadionu. Służby porządkowe szybko wyciągnęły wnioski z tamtej sytuacji i trzy tygodnie później sprawnie zatrzymały tych, którzy na płockim stadionie w skandaliczny sposób „złamali regulamin i naruszyli przepisy Ustawy o imprezach masowych” wywieszając transparenty o treści „Wolna Białoruś. Wolne stadiony” i „Tola ma Donalda. Donald ma Tole”. Wojna władz państwowych z kibicami odbiła się szerokim echem w mediach, a następnie rozprzestrzeniła się po całej Europie. Przed wielkim finałem Ligi Mistrzów, na londyńskim Wembley zawisła informacja „Stadion Wembley zamknięty na wniosek Donalda Tuska”. Akcję zorganizowało stowarzyszenie „Futbolowi patrioci”, zrzeszające kibiców na Wyspach. Z Polakami solidaryzują się również fani słoweńskiego klubu FK Maribor, którzy podczas jednego ze spotkań wywiesili transparent z napisem po angielsku „Tusk, gdy przyjedziemy na Euro, też zamkniesz stadiony? Wolność dla polskich kibiców!”. Chwilowo nie ma doniesień o ewentualnych sankcjach, które mogłyby spotkać fanów piłki nożnej w Anglii i Słowenii. Społeczeństwo powinno być wdzięczne za poważne podejście do problemu. Wszak gdyby było inaczej, w internecie wciąż funkcjonowałyby strony tak niebezpieczne jak słynna ostatnio AntyKomor.pl. Na szczęście Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego „strzelając z armaty upolowała muchę”, aby ta dłużej nie raziła swym wywrotowym charakterem. Czujność i prewencja to podstawa. Trudno w tej sytuacji dziwić się, że to właśnie Polacy są najbardziej podsłuchiwanym i prześwietlanym narodem w Unii Europejskiej. Zdaniem Mikołaja Pietrzaka, przewodniczącego Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej, jest to łamanie konstytucyjnego prawa obywateli do zachowania prywatności, jednak wszystko wskazuje na to, że musimy przywyknąć do życia pod stałym i czujnym okiem policji i służb specjalnych. Bowiem, jak się przekonujemy – żarty się skończyły. (mich) Transparent na meczu w Białymstoku Fot. Artur Reszko/PAP Zdjęcia z akcji kibiców na stadionie Wembley pojawiły się dzięki internautom na stronach wielu portali 24 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 25 publicystyka infolinia: 801 600 100 Godność i praca w filmie zobacz więcej na multimedia.skokstefczyka.pl Zakończył się IX Gdańsk DocFilm Festival (Godność i Praca/Dignity & Work). Od czasu pierwszej jego edycji, w 2003 r., kasy kredytowe aktywnie włączają się we wspieranie tego wydarzenia obejmując je swym patronatem Gdańsk DocFilm Festival jest jedynym międzynarodowym festiwalem filmowym na Pomorzu, co sprawia, że cieszy się on rosnącą z roku na rok popularnością. Filmy prezentowane są w samym sercu Głównego Miasta w Gdańsku, w kinach Neptun i Kameralne. Miejsce wybrane przez organizatorów festiwalu poruszającego problematykę ludzkiej godności oraz tematy dotykające różnych aspektów pracy nie jest przypadkowe. Właśnie w tym mieście rozpoczęła się walka o godność ludzką, godne warunki pracy, masowy sprzeciw wobec systemu, który te wartości niweczył. Wartościowe kino z całego świata Festiwal realizuje potrzebę kontaktu gdańskiego, a także polskiego widza, z wartościowym kinem dokumentalnym, zarówno polskim jak i światowym. Wypełnił lukę, jaka istniała przez wiele lat w trójmiejskiej ofercie kulturalno-edukacyjnej. Pokazom filmów towarzyszą wykłady i dyskusje w formie warsztatów prowadzonych przez wybitnych twórców filmów dokumentalnych oraz filmoznawców. Na tegoroczną edycję festiwalu napłynęło ponad 230 filmów z 34 krajów, z 6 kontynentów. Do konkursu zakwalifikowało się 36 dokumentów wyselekcjonowanych przez specjalnie powołaną do tego celu komisję. Wszystkie one odzwierciedlać musiały główne założenia merytoryczne festiwalu – przy użyciu środków sztuki filmowej podejmować miały tematy związane z człowiekiem, jego środowiskiem pracy, godnością jako taką. Przedstawione obrazy rzeczywistości często były mocno przeciwstawne. W niektórych praca jawiła się jako sens życia człowieka, w innych jako niekończące się pasmo porażek i problemów. Zaprezentowane na festiwalu filmy z pewnością nie uciekały od ukazywania tak trudnych zagadnień jak dyskryminacja, łamanie prawa i przedmiotowe traktowanie człowieka w pracy. Gdańska „Brama Wolności” Przewodniczącym tegorocznego jury został Jean-Gabriel Periot – francuski reżyser filmów krótkometrażowych, scenarzysta i producent. W ocenie dzieł konkursowych wspierali go: reżyserka, producentka, fotografka, holografistka, wykładowczyni uniwersytecka i pisarka Alexis Krasilovsky, a także znakomity operator filmowy i wykładowca akademicki – Krzysztof Ptak. Nagrodą dla zwycięzcy konkursu Gdańsk DocFilm Festival (Godność i Praca/Dignity & Work) jest „Brama Wolności” – statuetka przedstawiająca fragment muru o otwartych na oścież wrotach oraz nagroda pieniężna ufundowana przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w wysokości 10 tysięcy złotych. Co roku wręczane są także wyróżnienia specjalne oraz nagroda publiczności. – Filmy grupujemy tematycznie. Jest to ukłon w kierunku widza, aby każdy mógł sobie wybrać dokładnie to, co mu się podoba – mówi dyrektor festiwalu, Kazimierz Beer. W tym roku wyodrębnionych zostało 6 bloków tematycznych: „Dziecko na ekranie”, „Kobieta w obiektywie”, „Okna na świat”, „Historie o zwyczajnym szaleństwie”, „Zmierzch światów” oraz „W pułapce przemocy”. Ponadto w ramach festiwalu odbył się także przegląd filmów islandzkich (fabularnych i dokumentalnych – zarówno klasyki jak i najnowszych Gdańskie pokazy były znakomitą okazją do zapoznania się z filmami dokumentalnymi z całego świata Fot. mich dzieł), którym towarzyszyły spotkania z zaproszonymi twórcami z Islandii. Byli nimi Fridrik Thor Fridriksson (ojciec kina islandzkiego), Hrafnhildur Gunnarsdóttir (wszechstronna producentka filmowa, operatorka i reżyserka, dyrektorka kinematografii islandzkiej) oraz Ari Alexander Ergis Magnusson – artysta współpracujący z Bjork i Larsem Von Trierem, reżyser słynnego dokumentu filmowego „Screaming Masterpiece”. Gdańskie pokazy były również znakomitą okazją do zapoznania się z twórczością przewodniczącego jury – Jean-Gabriela Periota oraz profesor Alexis Krasilovsky. Wszystkie spotkania z artystami cieszyły się wielkim powodzeniem. Godność i praca misją Kas Uroczysta gala zamknięcia Gdańsk DocFilm Festivalu odbyła się 8 maja w kinie Neptun. Poprzedzona została specjalnym pokazem filmu „Czarny czwartek” w reż. Antoniego Krauzego. Przedpremierowy pokaz tego obrazu odbył się w Hali Sportowo-Widowiskowej w Gdyni, a jego mecenasem były Kasy Kredytowe. Wkład Kas we wsparcie festiwalu został dostrzeżony przez organizatorów. – Bardzo istotne jest to, że SKOK jest z nami od samego początku. Właśnie zakończyliśmy 9. edycję i gdyby nie Kasy Kredytowe, festiwal absolutnie nie mógłby się odbyć – mówi rzecznik prasowy Festiwalu, Diana Dziworska. Główną nagrodę jury przyznało kilkukrotnie nagradzanemu już (m. in. na festiwalu Plus Camerimage w Bydgoszczy, MFFD HOT DOCS w Toronto, festiwalu Filmów Niezależnych w Nowym Jorku) słowackiemu filmowi „Arsy-Versy” w reżyserii Miroslava Remo, a wyróżnienia zdobyły „Deklaracja nieśmiertelności” Marcina Koszałki oraz „Letters from the desert” Michaela Occhipinti. Nagrodę publiczności, którą otrzymał film „Śmietnisko” w reżyserii Lucy Walker, wręczał przedstawiciel Kas Kredytowych – sponsora głównego festiwalu. Nagrodę specjalną w postaci statuetki „Bramy Wolności” otrzymali: Alexis Krasilovsky za „pełną wrażliwości solidarność ze wszystkimi ludźmi bez względu na płeć”, Antoni Krauze za „artystyczny upór w dążeniu do prawdy” oraz Kazimierz Beer za „wiarę w kino jako obraz Aleksandra Pettke prawdy, wolności i godności człowieka”. 25 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 26 publicystyka www.kasastefczyka.pl Sun Tzy „Sztuka wojny” „Buntujcie młodych przeciwko starym” Witold Gadowski W każdym zdrowym społeczeństwie ludzie starsi mają swoje naturalne miejsce. Ale nie w Polsce. Tu buntuje się młodych przeciw starym. Mija już kilka dobrych lat odkąd zastanawiam się: o co im chodzi? Radio Tok FM obwieściło w maju, że prawdziwym problemem świata jest „rozwarstwienie społeczne”, prowadzący, wspomagani przez „analityków” z „Krytyki Politycznej”, tryumfalnie przytoczyli badania, z których wynikało, że ludzie w USA czują się podobnie niekomfortowo jak... na Kubie. Powód – zbyt duże różnice w poziomie życia. Antidotum: dążenie do niwelowania różnic w statusie materialnym. Początkowo zaśmiałem się w kułak, ale za chwilę zrozumiałem, że nasi „inżynierowie społeczeństwa w budowie” powoli zaczynają ogłaszać swój ideowy manifest. Mmm, a więc „wielki projekt” zawiera w sobie kościec z odkurzonego marzenia o (deklaratywnej) równości, (warunkowym) braterstwie i (relatywnej) wolności. Idea deklaratywnej równości tym różni się od szlachetnych rojeń choćby nieszczęsnego Abramowskiego, że w praktyce dopuszcza fakt, że drogowskaz wcale nie idzie w kierunku, który wskazuje. Kawiorowa lewica w stylu Bernarda Tapie, Daniela Cohn Bendita, Joshki Fischera, Aleksandra Kwaśniewskiego, Riccardo Kalisza czy jurnego pana StraussKahna jest jak najbardziej „trendy”, a „trendy” jest w tym wypadku ważniejsze niż niemodna ideowa pryncypialność. Warunkowe braterstwo zakłada ideową solidarność jedynie z tymi, którzy wyznają podobne poglądy, całą resztę należy potraktować jak mierzwę – o czym jeszcze za moment. Relatywna wolność jest dojrzalszą formą udzielania, tej wiecznie reglamentowanej społecznie, wartości. Kawiorowcy nie przewidują bowiem wolności dla myślących inaczej. W naszym przypadku nie ma wolności np. dla ludzi dystansujących się od „idei” gejowskich, dla kibiców protestujących przeciwko panu premierowi, dla... tradycyjnych (wstecznych, nie uznających doktora Spocka) ojców, matek i dzieci. Od 1989 r. systematycznie przyglądam się wyszydzaniu w mediach starości. Efekt: pani doktor Zofia Zaorska z UMCS poprosiła studentów, aby wypisali znane im określenia osób starszych. Okazało się, że 70 proc. wypisanych haseł miało pejoratywny bądź negatywny wydźwięk, powtarzały się więc określenia typu: „wapno”, „pryk”, „ramol”, „dziadyga”, „lamus”, „staroć”, „sarkofag”, „pierdziel”, „prukwa”. Dodajmy do tego Dlaczego trendsettowe media tak nie lubią starszych ludzi? Odpowiedź jest prosta: nie są tworzywem i mają utwardzone doświadczeniem karki jeszcze: „moher”, „bigot”, „dewot”, „stary pisior” i tym podobne rozkoszne eufemizmy. Kiedy w mediach nagłośniono akcję „zabierz babci dowód” bawiliśmy się przecież szampańsko. W dzisiejszej Polsce ludzie starsi konsekwentnie spychani są poza ramki słodkiego landszaftu jaki wyłania się z przeróżnych badań. Spójrzcie choćby na ratingowe (pachnące grubą kaską) badania me- 26 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 27 publicystyka infolinia: 801 600 100 diów, skupiają się na tzw. złotym segmencie, czyli grupie odbiorców w przedziale wiekowym od 16 do 49 lat. Reszta, z punktu widzenia mediamacherów, jest milczeniem. Na nowych osiedlach rzadko mijają się w windzie młodzi, wykształceni, z uzdą dożywotniego kredytu w ustach z ludźmi starszymi... no chyba że babcia przyjechała zająć się wnukami (w tym wypadku babcia, jak starsza pani Talarowa z serialu „Dom”, musi natychmiast pozbyć się obciachowego, wypchanego jastrzębia – nie latać na majówki, nie odmawiać publicznie różańca w tramwaju, nie opowiadać dzieciom o Panu Jezusie, bo na to mają jeszcze czas, gdy dorosną na tyle, aby wybrać światopogląd). Ludzie starsi zawadzają, śmierdzą, zajmują kolejki w przychodniach zdrowia, leżą na korytarzach w szpitalach. Ludzie starsi mendzą i kto miałby czas słuchać co tam gderają. Ludzie starsi są ubodzy i skurczeni od pierwszego do pierwszego, a jak wiadomo w naszym kapitalizmie synonimem powodzenia jest furka, skórka, balkonik i grill. Ludzie starsi budzą uśmiech pobłażania. Dlaczego trendsettowe media tak nie lubią starszych ludzi? Odpowiedź jest prosta: nie są tworzywem i mają utwardzone doświadczeniem karki. Starszyzna nie musi być „trendy”, starszyzna ma swój rozum i doświadczenie, starszyzna przeżyła już różne czasy. Starszyzna potrafi skomentować stendapującego (nie mylić ze stepującym) kogucika z telewizora. Starszyzna ma swoje zdanie. W każdym zdrowym społeczeństwie ludzie starsi mają swoje naturalne miejsce – może nie są już tak energetyczni jak młodzi, ale potrafią doradzić, ocenić, przewidzieć. Te właśnie cechy skazują ich na śmietnik współczesnej Polski. Bezwstydna dzieciarnia z TVN (pod pejczykiem pana Pieczyńskiego), wspomagana odmładzającymi się na gwałt siostrami, dyktuje swoje płaskie, pajdokratyczne „mądrości”. Lampka zapalona – szczekać, lampka zgaszona – buzia w ciup! Wygodne toto w obsłudze, niedrogie i jakie przydatne. Wytrze każdą plamę, nie spoci się, nie zbuntuje, skopane odreaguje na słabszym. Młode pokolenie medialistów wychowaliśmy sobie takie, że tylko pogratulować. Wystarczy spojrzeć na jego pleksiglasowy panteon. Seneka – Wojewódzki (odmłodzony po liftingu z „Harry Pottera” i lewatywie z „Piotrusia Pana”), Arystoteles – Kuźniar, Sokrates – Miecugow, Safona – Środa... brrr, mam ciągnąć dalej? Zamiast rady starszych, mamy dziś radę wyżelowanych pustaków (ostatnio MAK trojcu liubit „Jeśli zidentyfikowaliśmy błędnie jedną osobę, to błędy są dwa, jeśli błędnie zidentyfikowaliśmy dwie, to błędy mogą być dwa lub cztery” Polska Agencja Prasowa, a za nią portale internetowe, informują lapidarnie, że: „Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował, że w wyniku ekspertyz molekularno-genetycznych rosyjscy eksperci podważyli wyniki dokonanej w kwietniu 2010 r. przez stronę polską identyfikacji ciał trzech ofiar katastrofy smoleńskiej”. Tyle PAP. Nie trzeba geniuszu, aby stwierdzić, że jest to jakieś dziwne. Z prostego powodu. Jeśli mamy zamknięty zbiór osób, a takim zbiorem są ofiary, które znajdowały się na pokładzie TU-154 o numerze bocznym 101, to jeśli zidentyfikowaliśmy błędnie jedną osobę, to błędy są dwa, jeśli błędnie zidentyfikowaliśmy dwie, to błędy mogą być dwa lub cztery. Jeśli zaś są trzy nieprawidłowe identyfikacje, to błędów może być od trzech do sześciu. Pytanie moje brzmi – czy jeśli ci rosyjscy eksperci podważyli wyniki dokonanej identyfikacji trzech ofiar to znaczy, że błędów jest rzeczywiście trzy czy też sześć? Trzy błędne ekspertyzy, których konsekwencją są trzy błędy przy pochówku, możliwe są tylko w jednej, bardzo specyficznej sytuacji. Jest to następująca konfiguracja (traktując to jako na ekranie telewizora widziałem nawet jakiegoś księdza dyrektora z krakowskiej kurii, który przed ekranem wypomadowany był jak początkujący Banderas z kokieteryjnym, kilkudniowym zarostem). Niepotrzebna nam historia, ani uczona, ani żywa – przemykająca jeszcze ulicami. Niepotrzebna nam ortografia, niekonieczna matematyka – wystarczy algebra. Chcecie wiedzieć jak to się nazywa? Sun Tzy precyzyjnie wam odpowie... tylko że hellou!, to zgred totalny, narobił obciachu dwa i pół tysiąca lat temu i na dodatek nie miał nawet ajpoda, nie mówiąc o koncie na fejsie. rozważanie ściśle logiczne, nie wnikając w dramat rodzin): mając trzy pomylone ciała: F, G, W występują trzy błędy, gdy W jest pochowany w miejsce G, G w miejsce F, a F w miejsce W, albo gdy F został rozpoznany jako W, W jako G, a G jako F. Muszę przyznać, że prawdopodobieństwo takiej pomyłki w identyfikacji jest minimalne. Może być jeszcze jedno rozwiązanie, które wyjaśnić może błąd, ale nie jest to już na pewno błąd w identyfikacji. Może on nastąpić wyłącznie w wyniku prostoj oszibki, wówczas gdy w trumnach nie ma w ogóle ciał F, G, W, natomiast są w ich miejsce pochowane zupełnie inne osoby, spoza wspomnianego zbioru. Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie: czy te trzy błędne ekspertyzy mają związek z początkową informacją, że trzy osoby przeżyły? Raczej nie. Sądzę, że prędzej może to być związane z trzema wnioskami o ekshumację. Właśnie rodzin F, G i W. Roman Misiewicz Autor jest reporterem, autorem filmów dokumentalnych, miłośnikiem kawy i Bałkanów. Badacz afer i terrorystów. Wraz z Przemysławem Wojciechowskim wydał książkę „Tragarze śmierci” ujawniającą nieznane ślady znanych terrorystów („Carlosa”, Abu Dauda, RAF). Autor urodził się w 1964 r. w Dębicy, prawnik, redaktor “Nowej Okolicy Poetów”, publikował między innymi w “Twórczości”, “Frondzie”, “Toposie”; laureat Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny za 2003 r., prowadzi witrynę dobre-nowiny.pl. 27 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 28 byliśmy tam www.kasastefczyka.pl Kasa Stefczyka sponsorem jubileuszowego tournee Cezarego Pazury zobacz więcej na multimedia.skokstefczyka.pl Kabareciarze z dyplomami polonistów O wyjazdach w trasy koncertowe i powrotach do domu opowiadają Mikołaj Cieślak i Przemysław Borkowski – Cezary Pazura zaprosił Kabaret Moralnego Niepokoju na jubileusz 25lecia pracy artystycznej. Jak myślicie dlaczego? – Widocznie nas lubi. Znamy się, spotykamy na imprezach. Gdy on stawiał pierwsze kroki w zawodzie my mieliśmy po 12 lat. Jako licealiści biegaliśmy do kina na filmy z jego udziałem. To, że teraz możemy z nim wspólnie występować na scenie jest dla nas dużym wyróżnieniem. Poza tym mamy poczucie, że jesteśmy dostrzegani, że gdzieś doszliśmy, osiągnęliśmy jakiś pułap, a publiczność nadal chce nas oglądać. – Kabaret Moralnego Niepokoju to już ikona gatunku. Innych gości – z „wyższej półki” – na jubileuszu Cezarego Pazury też pewnie nie zabraknie. – Będzie naprawdę zacne grono. Choćby Piotr Bałtroczyk, Jerzy Kryszak, Marcin Daniec, a z młodego pokolenia Paweł Małaszyński. Dla nas występowanie na jednej scenie z takimi nazwiskami to wyróżnienie i wyzwanie, szczególnie że jesteśmy jednymi z najmłodszych. Chociaż – nie ma co ukrywać – młodzi to my już nie jesteśmy. – Po koncertach spać panowie zapewne nie chodzicie... – Nie od razu. Spotykamy się, by odreagować dzień, odprężyć się, no i posłuchać Czarka. Opowiada kapitalne historie z życia. My słuchamy z rozdziawionymi gębami i nabożną czcią. Pazura to jest ktoś! – Te historie można potem przekuć w skecz. Publiczność kupiłaby je na pniu. Kabaret Moralnego Niepokoju. Od lewej: Mikołaj Cieślak, Robert Górski, Przemysław Borkowski Fot. Artur Ślęzak – Nie moglibyśmy tego zrobić. Osoby, których opowieści dotyczą, po kilku słowach, ba, po jednej kwestii domyśliłyby się o kim mowa. Poza tym, z oczywistych przyczyn, nie wszystkie z tych historii można by opowiedzieć. Wszystko więc zostaje między nami i nie wychodzi na scenę. Pomysły na skecze rodzą się z dala od spotkań towarzyskich. – Jak znosicie wyjazdy w długie trasy? – Tak źle nie jest. Przecież zaraz wracamy do domów. Przypomnimy się, zaistniejemy ponownie. Dzieciom damy prezenty, żeby znowu zaczęły do nas mówić „tato”. Większość ludzi chodzi do pracy na 8 czy 9 godzin, a my wyjeżdżamy na 3 dni. Takie wyjazdy mają swoje dobre strony. Chociażby takie, że odnawiamy stare znajomości. – Wszyscy z wykształcenia jesteście polonistami. Powrót do wyuczonego zawodu w waszym przypadku nie jest już chyba możliwy? – Podróże, noclegi w hotelach – to rzeczywiście bywa męczące. Po trzech dniach koncertowych na szczęście mamy trzy dni wolne. Wszystko jakoś się więc wyrównuje. – A co z życiem prywatnym? Rodziny nie mają pretensji, że tatusiów widzą częściej w okienku telewizora niż w rzeczywistości? – Przeszliśmy już na zawodowstwo kabaretowe. Występy sceniczne to już nasz główny zawód. Tą drogą podążamy, podążać będziemy, a przynajmniej chcielibyśmy. – Występujecie na scenie już – bagatela – 15 lat. Czy bywają jeszcze momenty, gdy dopada was stres? – Bywają, zwłaszcza wtedy, kiedy próbujemy coś oryginalnego, wprowadzamy nowe skecze. Kiedy gramy „stare numery” to jest to dla nas tylko czysta przyjemność. – Kasa Stefczyka jest sponsorem jubileuszu Cezarego Pazury. Bez mecenasów kultury wiele przedsięwzięć nigdy nie doszłoby do skutku. Kabaret Moralnego Niepokoju. Od lewej: Rafał Zbieć, Mikołaj Cieślak Fot. Artur Ślęzak – Instytucja sponsora jest niezwykle potrzebna, by życie kulturalne mogło prosperować i rozwijać się. To właśnie dzięki takiemu wsparciu możliwe jest organizowanie takich koncertów jak ten, przy których publiczność wyśmienicie się bawi i relaksuje. Rozmawiał Maciej Samokar 28 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:35 Page 29 byliśmy tam infolinia: 801 600 100 Maratończycy podziękowali Kasie Stefczyka zobacz więcej na multimedia.skokstefczyka.pl Andrzej Sosnowski otrzymał medal 90-lecia Polskiego Komitetu Olimpijskiego Srebrny jubileusz, czyli 25-lecie działalności artystycznej obchodzi w tym roku aktor, reżyser i satyryk Cezary Pazura. Kasa Stefczyka jest generalnym sponsorem tego wydarzenia. Podczas ogólnopolskiej trasy na scenie można będzie zobaczyć m.in. kabaret Ani Mru Mru, Piotra Bałtroczyka, Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Młodych Panów, Jerzego Kryszaka, Grzegorza Halamę, Life Club Band, Olafa Lubaszenkę oraz oczywiście samego jubilata. Wyjątkowo z okazji 25-lecia pracy artystycznej Cezarego Pazury do grupy wspaniałych kabareciarzy dołączył również znany aktor Paweł Małaszyński, który po raz pierwszy występuje na kabaretowej scenie. Całoroczny cykl 40 koncertów na największych scenach i salach koncertowych w Polsce obejrzymy m.in. w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie i Gdańsku. Na trasie jubileuszu nie zabraknie także mniejszych miast. Artyści odwiedzą zatem Płock, Legnicę, Pruszcz Gdański czy Leszno. Między członków Kasy rozdysponowana zostanie specjalna pula zaproszeń na każdy z 40 koncertów. Z wybranymi osobami skontaktują się przedstawiciele oddziałów Kasy Stefczyka. Andrzej Sosnowski, prezes Kasy Stefczyka i Kazimierz Zimny, dyrektor Maratonu Solidarności. Uroczystość odbyła się w siedzibie centrali Kasy Stefczyka w Gdyni przy ul. Legionów Fot. Aleksandra Pettke – To mój pierwszy medal w życiu, ale za to od razu olimpijski – zażartował Andrzej Sosnowski, prezes Kasy Stefczyka odbierając z rąk Kazimierza Zimnego, polskiego olimpijczyka, długodystansowca i dyrektora Maratonu Solidarności medal 90-lecia Polskiego Komitetu Olimpijskiego. – Od wielu lat obejmujemy mecenatem zarówno przedsięwzięcia kulturalne, jak i sportowe. Maraton „Solidarności” jest właśnie takim wydarzeniem, które od 16 lat czynnie wspieramy. Nie tylko dlatego, że to wspaniała sportowa przygoda, ale też wydarzenie głęboko zakorzenione w idei solidarności. Ten medal traktuję jako nagrodę dla wszystkich pracowników Kasy Stefczyka – stwierdził prezes Sosnowski. Maraton – w tym roku będzie to już 17. jego edycja – tradycyjnie odbywa się 15 sierpnia. Impreza z roku na rok przyciąga coraz więcej biegaczy, w zeszłym roku na starcie stanęło, bagatela, 600 sportowców. Trasa prowadzi od pomnika Pamięci Ofiar Grudnia ‘70 w Gdyni przy al. Marszałka Piłsudskiego aż na Długi Targ w Gdańsku, czyli prawie 43 kilometry. Andrzej Sosnowski bez ogródek przyznaje, że bieganie nie jest jego mocną stroną, preferuje czynną jazdę na rowerze. – Ale ten medal zobowiązuje. Do biegania też – dodał z uśmiechem. Każdy dzień Kazimierz Zimny zaczyna o świcie… bieganiem. – Pół godzinki wystarczy – przekonuje. – To nie musi być sprint, a wręcz odwrotnie, trochę spokojnego biegu, trochę truchtu, trochę spaceru. Dopiero po takich ćwiczeniach zjadam śniadanie. Wszystkim bez względu na wiek polecam ten sport. Zarówno zwykłe bieganie, jak i nordic walking. Olimpijczyk, lekkoatleta, długodystansowiec ma też swój stary sprawdzony sposób na kontuzje. – Jak pojawi się stan zapalny trzeba przyłożyć liść świeżej kapusty, jak spuchnie albo jest drobne skaleczenie – listek babki lancetowatej – wylicza. – Ostatnio wyczytałem, że równie skuteczne są liście orzecha włoskiego – co Czytelnikom „Czasu Stefczyka” polecam. (Rem) 29 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:36 Page 30 byliśmy tam Ciechanów. www.kasastefczyka.pl W Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Ciechanowie, którego – przypomnijmy – Kasa Stefczyka jest głównym sponsorem, odbyły się warsztaty dla dzieci. Maluchy pracowały w grupach wiekowych: 5-6 i 7-9 lat. Książeczki niezbędne do zabawy pt. „Finansowe łamigłówki sówki Mądrej Główki” – dostarczyło milusińskim Stowarzyszenie Krzewienia Edukacji Finansowej. Były rachunki, było liczenie, dodawanie i odejmowanie, czyli dużo zabawy i śmiechu Kętrzyn. Trzeci „Marsz Żonkila” przygotowało tradycyjnie Kętrzyń- skie Towarzystwo „AMAZONKI”. W tym roku przebiegał on pod hasłem „Profilaktyka Twoją szansą – wygraj z rakiem”. Do marszu włączyli się taksówkarze i motocykliści. Wzięły w nim udział lokalne władze, a także po raz kolejny pracownicy kętrzyńskiego oddziału Kasy Stefczyka. Kolumna Amazonek i ich przyjaciół przeszła ulicami miasta do amfiteatru przy ulicy Kajki, gdzie odbył się m.in. koncert Andrzeja Rybińskiego zobacz więcej na multimedia.skokstefczyka.pl Inowrocław. 327 osób oddało aż 147 litrów krwi podczas akcji „Motoserce”. Życiodajny płyn pomoże teraz wrócić do zdrowia dzieciom poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych. Kasa Stefczyka wsparła organizatora przygotowując zabawy i konkursy dla najmłodszych. Był tor przeszkód, malowanie twarzy, konkursy Działdowo. Oddział Kasy Stefczyka był jednym z wystawców na Targach Pracy 2011. Oferta nie ograniczała się tylko do możliwości zatrudnienia. Kasa przedstawiła między innymi oferty finansowania nowo otwieranej działalności gospodarczej, czy konta dla młodzieży „Szczęśliwa 13” zobacz więcej na multimedia.skokstefczyka.pl Olsztyn. Kasa Stefczyka – jako jedna z nielicznych instytucji finansowych – uczestniczyła w III Nowoczesnej Giełdzie Pracy. Kasa oferowała bezpłatne porady finansowe, pomoc i doradztwo w założeniu własnej firmy oraz szeroki wachlarz usług finansowych. Giełda skierowana była do poszukujących pracy studentów, absolwentów i bezrobotnych olsztynian. Inicjatorami wydarzenia były olsztyńskie uczelnie wyższe Częstochowa. Strażacy od lat zajmują zaszczytne I miejsce w rankingu zawodów cieszących się największym zaufaniem społecznym. Nikogo więc nie dziwi, że turnieje wiedzy pożarniczej zawsze mają wysoką frekwencję. Uczestnicy takiego turnieju w Blachowni k. Częstochowy też nie zawiedli. Kasa Stefczyka też tam była i ufundowała nagrody 30 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:36 Page 31 byliśmy tam infolinia: 801 600 100 Finały Ligi Koszykarzy zobacz więcej na multimedia.skokstefczyka.pl Skoczyć na mecz z rodziną Mecz koszykówki może być świetnym pomysłem na spędzenie wieczoru w rodzinnym gronie. Radosny doping i pozytywna atmosfera towarzysząca rozgrywkom przyciągają kibiców w każdym wieku i mogą stanowić alternatywę dla wędrówek po supermarkecie Zakończyły się finały play off o tytuł mistrza Polski w koszykówce mężczyzn. Siedmiokrotny obrońca tytułu – Asseco Prokom Gdynia – po raz ósmy z rzędu walczył o utrzymanie pozycji lidera. Rozgrywki były nader ciekawe, gdyż mistrzowska drużyna po raz czwarty spotkała się w finale z zespołem PGE Turów Zgorzelec. Sponsorem finałów była Kasa Stefczyka. Przed rozpoczęciem rozgrywek rozważania na temat kondycji i przygotowania drużyn nie miały końca. Oba zespoły mają mocne strony. Asseco Prokom to bardzo doświadczona drużyna. Trener Tomas Pacesas stworzył zgrany i dobrze rozumiejący się zespół. PGE Turów, po 7 półfinałowych spotkaniach z Treflem Sopot, był znakomicie przygotowany fizycznie, zdeterminowany i bardzo waleczny. Pozytywne emocje towarzyszące meczom sprawiły, że z przyjemnością uczestniczyły w nich rodziny z małymi dziećmi, młodzież czy starsi fani koszykówki. Uwagę przyciągała tętniąca życiem loża fanklubu Asseco Prokom. Cicho to tam nie było! – Na meczach jest bezpiecznie. A to bardzo istotne. Panuje naprawdę wspaniała atmosfera. Dzieci bawią się znakomicie, a my z mężem jesteśmy o nie spokojni – mówi pani Ewelina, mama 10letniego Damiana i 7-letniej Martyny. – Jesteśmy z Gdyni, więc Pozytywne emocje towarzyszące meczom sprawiły, że z przyjemnością uczestniczyły w nich rodziny z małymi dziećmi czy starsi fani koszykówki Fot. Aleksandra Pettke wyjścia na mecze są już naszą rodzinną tradycją. Podobne wypowiedzi można było usłyszeć z ust wielu osób. Fani zarówno Asseco Prokom jak i PGE Turowa zgadzają się z sobą w jednej, podstawowej kwestii: – Obecność na meczu to prawdziwa przyjemność. Każde spotkanie jest wielkim, pozytywnym zastrzykiem energii. Podczas serii spotkań widzowie i kibice mogli zapoznać się z aktualną ofertą Kasy Stefczyka. Wśród najmłodszych największym zainteresowaniem cieszyły się natomiast – co zrozumiałe – gadżety i słodycze, którymi częstowali ich przedstawiciele Kasy. Aleksandra Pettke Krzysztof Skok wrócił do Giżycka Giżycko. Trzy lata temu zrobił rzecz niebywałą. Otóż pojechał rowerem na olimpiadę do Pekinu. I co najważniejsze – dojechał, nie dość tego, sfotografował i opisał wszystko w książce „ROWEREM NA IGRZYSKA 10 255 km samotnej wyprawy z Sopotu do Pekinu”. Niedawno gościł w Giżycku, które było przystankiem na trasie do stolicy Chin. Pokazał slajdy, powspominał, poopowiadał. A miał komu, bo chętnych do oglądania i słuchania w Gminnym Centrum Kultury nie zabrakło. Przypomnijmy, że to Kasa Stefczyka była sponsorem głównym tej wyprawy. Krzysztof Skok wyruszył w podróż życia 8 kwietnia 2008 r. Trasa wiodła od Sopotu poprzez Malbork, Giżycko, Wilno, Katyń, Moskwę, Kazań, Omsk, Krasnojarsk, Irkuck, Ułan Ude, Ułan Bator, Datong, by zakończyć się 8 sierpnia 2008 r. w Pekinie. Rowerzysta „zaliczył” 10 255 kilometrów. Na świętowanie trzeciej rocznicy wybrał właśnie Giżycko. Krzysztof Skok swój wyczyn opisał w książce. Naprawdę ma się czym pochwalić 31 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:36 Page 32 byliśmy tam www.kasastefczyka.pl Projekt „Pomóż oszczędzać rodzinie” Wspólnie poukładamy rodzinne budżety Cztery rodziny przez dziewięć miesięcy będą uczyć się, jak skutecznie zarządzać domowymi funduszami oraz jak oszczędzać. Rozpoczęła się druga edycja projektu „Pomóż oszczędzać rodzinie”, realizowanego przez Stowarzyszenie Krzewienia Edukacji Finansowej w Gdyni przy wsparciu Kasy Stefczyka. Nad uczestnikami czuwa mentor – pomoże w opracowa- niu budżetu oraz planowaniu miesięcznych wydatków. Wskaże, na co trzeba zwracać szczególną uwagę i jak efektywnie rozdysponować niewielką ilość pieniędzy. Pierwszy etap polega na dokładnym przyglądaniu się comiesięcznym kosztom oraz poszukiwaniu potencjalnej kwoty oszczędności. Następny etap to założenie lokaty systematycznego oszczędzania Elżbieta i Jarosław Bieszke z dziećmi: Karoliną, Patrykiem i Moniką Rodzina państwa Bieszke ma w planach remont kuchni – oszczędności bardzo się przydadzą. Od lewej pani Elżbieta, Monika, Karolina. Pan Jarosław i Patryk wybrali się na zakupy – Co zadecydowało o moim udziale w projekcie? Chcę nauczyć się oszczędzać, bo przy pięcioosobowej rodzinie i obecnych dochodach jest to dość trudne – mówi pani Elżbieta. Razem z mężem pracują na utrzymanie swoich dzieci. Córka Karolina ma 16 lat i uczy się w gimnazjum. Potem chce pójść do Technikum Ekonomicznego. Patryk ma 14 lat i tak jak starsza siostra chodzi do gimnazjum. Jeszcze nie wie co chce robić w przyszłości. Monika ma 13 lat i niedługo skończy szkołę podstawową. – Dzieci już w tym wieku wiedzą, że pieniądze najpierw muszą zostać przeznaczone na opłaty – mówi ich mama. – Jak czegoś nie można, to się nie kupuje. Wychowywałam ich w ten sposób od małego. Najwięcej pieniędzy pochłaniają właśnie opłaty – energia, gaz, czynsz. Ceny żywności rosną, dlatego i tutaj wydaje się więcej. Wcześniej państwo Bieszke nie sprawdzali swoich wydatków z paragonami w ręku. Nigdy też nie mieli żadnego konta oszczędnościowego – pieniądze były odkładane „do skarpety”, a po chwili wyciągane i wydawane. Za zaoszczędzone pieniądze chcą zrobić remont kuchni. Przydałyby się również nowe meble. Ewa i Robert Ryllmanowie z córkami: Natalią i Aleksandrą Rodzina państwa Ryllmanów będzie uczyć się oszczędzać. Od lewej pan Robert, Ola, pani Ewa (pies Reksio). Natalia jest jeszcze na zajęciach na politechnice Państwo Ryllman dowiedzieli się o programie od przyjaciół. Postanowili spróbować swoich sił i nauczyć się oszczędzać. Pani Ewa pra- cuje na umowę zlecenie. Pan Robert obecnie ma pełny etat, ale w ubiegłych latach bywało różnie. Mają dwie córki. Natalia ma 19 lat, studiuje chemię na politechnice. Chce być inżynierem i dąży do osiągnięcia tego celu. Druga córka, Aleksandra, ma 14 lat. Jest osobą bardzo cichą i spokojną. Uwielbia pływać oraz trenuje lekkoatletykę. Bardzo lubi pracę z dziećmi i w przyszłości chce uczyć się w tym kierunku. Na zakupy rodzina chodzi raz w tygodniu, dlatego nie ma problemów ze zbieraniem paragonów. Pani Ewa przyznaje jednak, że mąż nie ma pamięci do takiej dokumentacji. Państwo Ryllmanowie oczekują, że po zakończeniu projektu będą bardziej oszczędni. Do tej pory z pieniędzmi bywało bardzo różnie, dlatego wpierw opłacane są rachunki. Pan Robert ma już praktykę życiową z oszczędzaniem, dlatego teraz chce poznać trochę teorii. Ma zamiar także poznać zasady funkcjonowania lokat. Za zaoszczędzone pieniądze chcą wspólnie wyjechać na urlop – wakacje albo ferie w rodzinnym gronie. 32 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:37 Page 33 byliśmy tam infolinia: 801 600 100 w Kasie Stefczyka. Opiekun rodziny przez cały czas nadzoruje prawidłową realizację ustalonego budżetu oraz wywiązywanie się z zobowiązań. Projekt potrwa 9 miesięcy. Rodziny, które wytrwają do końca, nie tylko nauczą się jak skutecznie gospodarować swoimi finansami, ale również otrzymają nagrodę pieniężną w wysokości 1000 zł. Dodatkowo będą mieć swoje oszczędności powiększone o odsetki. W tym numerze przedstawiamy Czytelnikom „Czasu Stefczyka” uczestników projektu. Za kilka miesięcy ponownie z nimi porozmawiamy i zapytamy, jak żyje się z zaplanowanym budżetem oraz czy są zadowoleni z efektów swojego oszczędzania. Maciej Samokar Fot. Jacek Kiejko Alicja Szostek, mentor i opiekun rodzin biorących udział w projekcie, wyjaśnia tajniki budżetu domowego Jolanta i Wojciech Kruk z dziećmi: Tereską, Zosią i Stasiem Rodzina państwa Kruków chce nauczyć się sprawnie zarządzać domowym budżetem. Od lewej Stasiu, pani Jola, Tereska, pan Wojtek i Zosia Państwo Kruk zdecydowali się wziąć udział w projekcie, by nauczyć się sprawnie zarządzać domowym budżetem. Pani Jolanta pracuje na pełny etat, pan Wojciech prowadzi własną działalność gospodarczą. Mają trójkę niezwykle grzecznych dzieci. Najstarsza – Tereska, ma 10 lat i chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej. W szkole najbardziej lubi matematykę. Jej ulubiona książka to „Magiczne drzewo”. Lubi też grać na gitarze – w przyszłości chce pójść do szkoły muzycznej. Zosia ma 9 lat i jest w drugiej klasie szkoły podstawowej. Uwielbia tańce współczesne i gimnastykę. Bardzo lubi czytać „Dzieci z Bullerbyn”. Stasiu jest najmłodszy. Jak sam mówi – ma 3,5 roku i lubi oglądać bajki, szczególnie „Strażackie opowieści” i „Stacyjkowo”. Największym obciążeniem finansowym dla rodziny są rachunki – opłaty za czynsz i media. – Co zrobimy z zaoszczędzonymi pieniędzmi? – pyta dzieci mama. – Kupimy dobry samochód – odpowiada Tereska. Staś od razu dodaje: – Czerwony w zielone kropki! Anna Jaworska z dziećmi: Tomkiem, Ewą, Kacprem i Paulinką Rodzina pani Jaworskiej dzięki udziałowi w programie chce uzbierać pieniądze na studia. Od lewej Ewa, Kacper, pani Ania, Paulina i Tomek Ciężko oszczędzać, kiedy samotnie wychowuje się czwórkę dzieci. Pani Anna znajduje mimo to czas na studia pedagogiczne – kierunek: doradztwo zawodowe. Dodatkowo zapisała się na kurs prawa jazdy. Czas na wypoczynek jednak znajduje, bo – jak sama mówi – jak trzeba coś zrobić, to trzeba. Najcięższy pod względem finansowym jest wrzesień, kiedy trzeba zapłacić za przedszkole i kupić niezbędne książki do szkoły dla dzieci. Najstarszy syn, Tomek, ma 17 lat i uczy się w Technikum Łączności na elektrotechnika. Ewa ma 15 lat i jest w II klasie gimnazjum. Mama chce, by córka poszła do technikum – kosmetyka, fryzjerstwo albo hotelarstwo. Kacper ma 9 lat i w tym roku przyjął Pierwszą Komunię Świętą – to kolejne wydatki, na które potrzebne są pieniądze. Chłopak jest bardzo ruchliwy i wszędzie go pełno. Lubi całymi dniami bawić się i rozrabiać. Najmłodsza pociecha, Paulina, ma 5 lat i już próbuje rządzić w domu. – W tym celu owinęła sobie dziadka wokół palca – śmieje się pani Anna. Za zaoszczędzone pieniądze pani Anna chce opłacić trzeci rok studiów – dwa pierwsze były opłacane z funduszy Unii Europejskiej. Następnie przydałaby się magisterka – to kolejne 2 lata płacenia czesnego, które niskie nie jest. Po zakończeniu projektu chce dalej mądrze gospodarować pieniędzmi. Myśli także, by wciągnąć w to starsze dzieci, które jeszcze nie znają wartości pieniądza. Wierzy, że dzięki udziałowi w programie cała rodzina nauczy się oszczędzania. 33 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:37 Page 34 poradniki www.kasastefczyka.pl zobacz więcej na Seria 50+ (cz. 1) multimedia.skokstefczyka.pl Możliwości Ukończenie 50. roku życia niekoniecznie musi oznaczać opiekę nad wnukami, siedzącym trybem życia czy gorszym samopoczuciem i stanem zdrowia. Wręcz przeciwnie – w końcu jest czas na zrobienie czegoś dla siebie – np. na poszerzenie swojej wiedzy lub poświęcenie się swojemu ulubionemu hobby. Ostatnimi czasy dużo uwagi poświęca się pokoleniu 50+. Funkcjonuje wiele programów, które mają na celu aktywizację zawodową tej grupy wiekowej. Kształcenie odbywa się zazwyczaj poprzez firmy szkoleniowe i placówki kształcenia ustawicznego. Dużym zainteresowaniem cieszą się działające lokalnie stowarzyszenia, kluby seniora, domy kultury oraz, obecnie chyba najpopularniejsze, uniwersytety trzeciego wieku, funkcjonujące przeważnie przy uczelniach wyższych lub pod ich patronatem. Dzięki nim można m.in. zdobywać wiedzę, uprawiać sport, jak np. rozpowszechniony ostatnio nordic walking czy aerobik, jeździć na wycieczki. Formy aktywności zależą od potrzeb i chęci uczestników. Dla tej grupy wiekowej coraz więcej firm turystycznych przygotowuje specjalne oferty podróży, do których dołączone są różnego rodzaju zniżki, darmowe ubezpieczenia, opieka medyczna. Powstają nawet specjalne strony internetowe poświęcone tego typu wycieczkom. Do oczekiwań seniorów zaczynają także dostosowywać się instytucje finansowe, które tworzą dla nich specjalne produkty, np. konto Senior czy cały pakiet usług finansowych w Kasie Stefczyka. Warto wspomnieć, że oferowane konta osobiste mają dostęp również przez internet, umożliwiający płacenie rachunków, często za darmo. Dzięki dostępowi do konta można w pełni samodzielnie zarządzać własnymi pieniędzmi, jak np. lokować oszczędności na wysoko oprocentowanym rachunku oszczędnościowym czy lokatach terminowych. Dodatkowo np. w Kasie Stefczyka można otrzymywać wiadomości SMS z informacją o zdarzeniach na koncie osobistym. Wiele informacji o możliwościach grupy 50+ można zdobywać dzięki internetowi. Staje się on nieodłącznym elementem współczesnego życia, a umiejętność korzystania z sieci znacznie ułatwia codzienność. Dzięki internetowi mamy łatwiejszy dostęp do urzędów, samodzielnego załatwiania spraw, możemy podążać za współczesnością. Internet umożliwia czerpanie wiadomości na temat kultury i rozrywki, interesujących nas informacji lub produktów finansowych. Można wygodnie w zaciszu domowym robić zakupy lub rezerwować bilety oraz komunikować się z rodziną i znajomymi. Zapraszamy do zabawy! rozwiązanie krzyżówki Kupon należy wypełnić pismem drukowanym, wyciąć, nakleić na kartkę pocztową i wysłać do redakcji, podając własny adres. Termin nadsyłania rozwiązań: 22.06.2011 r. Decyduje data stempla pocztowego. Nasz adres: Media SKOK sp. z o.o., ul. Legionów 126-128, 81-472 Gdynia z dopiskiem „Krzyżówka”. imię nazwisko miejscowość ulica nr domu – nr lokalu kod pocztowy telefon e-mail Oświadczam, że zostałem (-am) poinformowany (-a) o przetwarzaniu przez Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo-Kredytową im. F. Stefczyka z siedzibą w Gdyni przy ul. Bohaterów Starówki Warszawskiej 6 moich danych osobowych pozyskanych w celu niezbędnym dla przeprowadzenia konkursu, opublikowania moich danych osobowych na łamach czasopisma w razie wygranej i w celu prowadzenia marketingu bezpośredniego własnych produktów i usług. Dane osobowe Pani/Pana będą przekazywane wyłącznie podmiotom uprawnionym na podstawie przepisów prawa, podmiotom powiązanym osobowo, kapitałowo lub systemowo ze SKOK jak również współpracującym ze SKOK na podstawie zawartych umów przy wykonywaniu czynności związanych z jej działalnością statutową. Podanie danych jest dobrowolne. Jednocześnie oświadczam, że zostałem (-am) poinformowany (-a) o prawie dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych. Wyrażam zgodę / nie wyrażam zgody na przesyłanie na podany przeze mnie adres e-mail lub przekazywanie za pośrednictwem telefonu/telefonu komórkowego informacji handlowych związanych z aktualną działalnością oraz dotyczących nowych usług i produktów finansowych oferowanych przez podmioty, o których mowa powyżej. kupon nr72 Czytelny podpis osoby pełnoletniej Jeśli nie ukończyłeś (-aś) 18 lat, prosimy o podpis rodzica lub opiekuna. 34 Rozwiąż krzyżówkę i wygraj wagę elektroniczną! Litery z ponumerowanych pól wpisane w diagram pod krzyżówką utworzą hasło – rozwiązanie. Przepisz to hasło na kupon, wypełnij pozostałe dane, naklej na kartkę pocztową i wyślij na wskazany w kuponie adres. Co miesiąc wyłonimy 10 zwycięzców, których nazwiska zamieścimy w kolejnym numerze „Czasu Stefczyka”. czas_A4_str20-36 30-05-11 15:37 Page 35 rozrywka infolinia: 801 600 100 Zadanie dla dzieci Przenieście litery Zadanie polega na przeniesieniu liter zgodnie z połączeniami liniowymi do górnych pól, a następnie odczytaniu rozwiązania. ISO 9001:2000 Bezpłatna gazeta Kasy Stefczyka e-mail: [email protected], http://www.kasastefczyka.pl tel. 801 600 100 Redaktor naczelny: Maciej Goniszewski Redakcja: Jadwiga Bogdanowicz, Justyna Sikorska Studio: Renata Filipkowska, Maciej Grzesiak Wydawca: Media SKOK sp. z o.o., 81-472 Gdynia ul. Legionów 126-128 tel. 58 768 33 00 35 czas_A4_str20-36 30-05-11 15:37 Page 36