tutaj. - Zespół Szkół nr 1 w Wadowicach
Transkrypt
tutaj. - Zespół Szkół nr 1 w Wadowicach
Andrzej Fryś Kolejna dekada minęła od śmierci na Babiej Górze narciarzy K.S.„Beskid” Osiemdziesiąt lat temu, w lutym 1935 r., drużyna narciarzy K.S.„Beskid” w składzie: Helena Banachowska, Janina Frysiówna, Kazimierz Fryś i Władysław Olejczyk wystartowała w „III Narciarskiej Wędrówce Gwiaździstej zorganizowanej przez Sekcję Narciarską Polskiej YMCA »Skimka« w Krakowie”. Wyprawa ta została szczegółowo zrelacjonowana w artykule „Babiogórska tragedia” w numerach 2 i 3 „Nowin Andrychowskich” z 2005 r., więc teraz ograniczę się do najbardziej podstawowych faktów. Drużyna K.S. „Beskid” założyła sobie bardzo ambitny plan, uczestnicy zamierzali bowiem w trzy dni pokonać na nartach trasę ok. 90 km z Milówki do mety „Wędrówki” w Rabce przez Pilsko, Babią Górę, Policę, oraz Mały i Wielki Luboń. W środę, 13 lutego 1935 r. doszli po 9 godzinach z Milówki przez Halę Boraczą i Halę Lipowską do schroniska PTT na Hali Miziowej pod Pilskiem, gdzie przenocowali. Rankiem 14 lutego wyruszyli z zamiarem dotarcia do schroniska Beskidenverein, umiejscowionego pod szczytem Babiej Góry. Mieszkańcy gajówki w pobliżu przełęczy Głuchaczki, gdzie narciarze zatrzymali się aby chwilę odpocząć i wysuszyć przemoczone wiatrówki, podobno odradzali im dalszą drogę, gdyż pogoda raptownie się pogorszyła, wiał huraganowy wiatr i padał gęsty śnieg. Drużyna „Beskidu” nie posłuchała dobrych (jak się okazało) rad i wyruszyła w dalszą drogę na Babią Górę. Podczas poszukiwania w ciemności pod szczytem schroniska Beskidenvereinu podjęli najgorszą z możliwych, fatalną decyzję, mianowicie rozdzielili się. Żadne z nich schroniska nie znalazło, mimo iż, jak się potem okazało, trójka była w niewielkiej odległości od niego. Kierownik drużyny Kazimierz Fryś postanowił zejść w dół do Przywarówkii i tam szukać pomocy. Nikt z andrychowskich uczestników „Wędrówki” nie przeżył tej nocy. Zwłoki Banachowskiej, Frysiównej i Olejczyka znaleziono po kilku dniach, a zwłoki Kazimierza Frysia – dopiero w maju. Dzięki uprzejmości Marty Wołek-Bury uzyskałem dostęp do opisujących wydarzenia pamiętników Ferdynanda Pachla: „We środę 12.2. towarzystwo złożone z 4 osób: Kazimierza Frysia urzędnika Tkalni i siostry Janiny urzędniczki Banku, Mariana Olejczyka urzędnika z Tkalni i H. Banachowskiej, 20 letniej córki adwokata Banachowskiego w Wadowicach udało się koleją do Węgierskiej Górkiii, skąd narciarze wydostali się na Pilsko 1557 m., gdzie w schronisku przenocowali. W czwartek 14. wyszli ku Babiej Górze 1725 m., dokąd normalnie latem trzeba iść 3-4 godziniii. Gajowego, który im odradzał marszu, na Głuchaczkach opuścili o godz.4/:16/ mogli więc dojść do schroniska na godz. 8/:20/. Trzeba pamiętać: luty, kiedy o 5 zapada zmrok- śnieżyca! W niedzielę 17. zaniepokojono się o naszych wycieczkowiczów. Telefoniczne i radjowe ogłoszenia nie podawały żadnych wiadomości i dopiero w czwartek 21.2. a więc w równy tydzień, koło godz.12.znaleziono pod warstwą stajałego śniegu zwłoki Olejczyka i Banachowskiej, a w piątek dostrzeżono Frysiówną . Leżeli oddaleni od siebie od 100 do 150 m, niedaleko schroniska, koło którego błądzili, lecz na skutek kurzawy dojrzeć nie mogli. Wszystkie dzienniki nasze straszny ten wypadek opisywały, dlatego do nich odsyłam ciekawych tej tragedii! Zwłoki Frysia odnaleźli przypadkiem mieszkańcy Zubrzycy Górnejiv 2 ½ km od jej zabudowań dopiero 14 maja po stronie czechosłowackiej w pustkowiu koło wioski Lipnicy lecz najmniej 3 godz. drogi od miejsc, w których znaleziono inne trzy ofiary. Wydaje się, że Fryś szukał dla towarzyszy swoich pomocy i po to się oddzielił, gdy tymczasem zawodowi turyści utrzymują, że pod żadnym warunkiem nie wolno rozchodzić się w takich wypadkach, bo one zawodzą. W czwartek 16.maja odbył się dość okazały pogrzeb Frysia. Obok skromnego kwiecia nie brakło wspaniałych wieńców. – Wieczorem we Wszystkich Świętych tego samego roku zapłonął na Jawornicy na cześć nieszczęsnych ofiar, widziany na całą okolice krzyż olbrzymi. Requiestat in pace!” Mimo pewnych nieścisłości zapis F. Pachla ma nieocenioną wartość relacji spisywanej „na gorąco”. O tragicznej wyprawie napisano wiele w międzywojennej prasiev, do sprawy wracano także po wojnie, gdy ukazały się trzy poważne pozycje, dotyczące okoliczności związanych ze śmiercią narciarzyvi Pamięć o narciarzach K.S. „Beskid” żyje w Andrychowie do dziś. W siedemdziesiątą rocznicę wyprawy zostały wykonane tablice pamiątkowe, umieszczone na Stadionie K.S. „Beskid” i na krzyżu na Jawornicy. Po pięciu latach, w r. 2010, Oddział PTTK w Wadowicach Tablica na Stadionie K.S. „Beskid” Tablica na krzyżu na Jawornicy Tabliczki umieszczone na końcach szlaku im. Rodziny Frysiów nazwał szlak turystyczny wiodący z Rzyk-Praciaków na Przełęcz Bukowską pod Złotą Górką imieniem Rodziny Frysiów. i Przywarówka jest przysiółkiem Lipnicy Wielkiej na Orawie Jak napisano wyżej, rzeczywistym punktem startu była nieodległa od Wegierskiej Górki Milówka iii F. Pachel nie docenił odległości z Pilska na Babią Górę. Z późniejszego fragmentu jego tekstu wynika, że czas dojścia 4-5 godz. dotyczy trasy Głuchaczki – Babia Góra iv W rzeczywistości zwłoki śp.Kazimierza Frysia znaleziono w Przywarówce. Pomyłka pochodzi pewnie stąd, że odnaleźli zwłoki mieszkańcy Zubrzycy Górnej (podobno przemytnicy) v Przegląd archiwum rodzinnego, oraz kwerenda przeprowadzona przez Dominika Tomę w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie pozwala na stwierdzenie, że artykułów i wzmianek na ten temat było ponad 20, m.in. w takich pismach jak: „Ilustrowany Kurier Codzienny”, „Kurier powszechny”, „Wiek nowy”, „Kurier turystyczny, zdrojowy i komunikacyjny” vi Władysław Midowicz: Tragedia na Babiej Górze w zbiorze „Sygnały z gór”, Sport i Turystyka Warszawa 1975; Leon Rydel: Człowiek, który ćwierć wieku mieszkał pod Diablakiem (Relacja Stanisława Kowalika), „Orawa” nr 34/1966; Władysław Midowicz Jak to było naprawdę „Orawa” nr 34/1966 ii