Kwiat ze Wzgórza Wiosny

Transkrypt

Kwiat ze Wzgórza Wiosny
Kwiat ze Wzgórza Wiosny
Konrad Piwowarczyk
Warszawa - Tel Awiw
2012
dla Szaja
Szaj szedł przez miasto bawiąc się zerwanym z żywopłotu kwiatem hibiskusa. Patrzył na
duże, kielichowate płatki, które tego dnia powitały wschodzące nad Tel Awiwem słońce
przesadną intensywnością czerwieni. Gdyby tylko Szaj wiedział jak bardzo jego piękny
uśmiech przybliża go do upragnionej Ziemi Obiecanej, gdyby tylko wiedział...
'
Choć od dawna był już mężczyzną, nigdy tak naprawdę nie przestał być chłopcem.
Uśmiechem, niczym dziecko, obdarowywał spotykanych na swej drodze ludzi. Tego
nauczyli go rodzice. Dawać, co się ma najcenniejszego. Bo, jak nauczał cadyk Nachman z
Bracławia, przygnębienie jest źródłem zła. Śmiej się, mówił, wraz z radością, nawet
wymuszoną, przyjdzie do ciebie radość prawdziwa. W ten prosty sposób, Szaj dziękował
matce i Bogu. Dziękował za słońce, za morwy, figi i hibiskusy. Dziękował za kobiety, za
swoją ukochaną Jerozolimę. Za telawiwskie plaże. Za morską bryzę, która w letnie noce
okazywała się jedynym ratunkiem w upale. Za błogosławieństwo swojego imienia.
'
Historia, którą opowiem zdarzyła się pewnego lipcowego dnia, kiedy to poranna
telewizja podała do wiadomości mieszkańców Izraela dziwną nowinę. Na dnie zbiornika
należącego do zakładu odsalania wody morskiej korporacji Mekorot, zbiornika, z którego
woda dociera do gospodarstw domowych w całym Izraelu, Autonomii Palestyńskiej, a
nawet Jordanii, zakwitły kwiaty. Tak, Izraelczycy zareagowali na tę wiadomość podobnie
jak wy, jednak był to dopiero początek dziwnych zdarzeń.
'
Kwiaty z dna zbiornika nie były znane żadnemu z naukowców. Wyglądem
przypominały nenufary, jednak z botanicznego punktu widzenia nie miały z grzybieniami
nic wspólnego, rozkwitły bowiem pod wodą. Natura, która je zrodziła okazała się
malarzem i poetą w jednym, zapełniając zbiornik niespotykaną nigdzie indziej w
przyrodzie harmonią barw i świateł. Eksperci wezwani do zbadania dziwnego zjawiska
pozostali bezradni i mimo, iż przeprowadzono szereg szczegółowych badań, których
zadaniem było wyjaśnić, czy kwiaty nie produkują niebezpiecznych dla zdrowia ludzi
toksyn, nie odkryto zupełnie nic.
'
Już kilka godzin po podaniu informacji do wiadomości publicznej, w Tel Awiwie
wybuchły uliczne dyskusje. I – jak to bywa w Izraelu – mieszkańcy szybko podzielili się
na przeciwległe obozy. Zwolennicy opróżnienia zbiornika postulowali pozbycie się z
niego tajemniczych kwiatów, obawiając się, iż cała sytuacja może mieć znamiona
islamskiego ataku. Ci, którzy za żadne skarby nie zgadzali się na usunięcie roślin,
przypisywali zjawisku cechy boskości, wierząc święcie, iż kwiaty są żywym świadectwem
ingerencji siły wyższej i powinniśmy przyjrzeć im się bardzo uważnie, gdyż na pewno
płynie z tego jakaś mądrość. Racji nie mieli pierwsi, drudzy także się w dużej mierze
mylili, ale o tym za chwilę. W każdym razie zbiornika nie zamknięto, kwiaty jednak
obserwowano bardzo uważnie.
'
Szaj nie interesował się jednak tymi sprawami. Miał owego dnia do zrobienia coś
innego, coś ważnego. Kilka godzin wcześniej na świat przyszedł jego siostrzeniec, chłopak
szedł więc do szpitala uściskać siostrę. Imię siostrzeńca znane było w tamtej chwili jedynie
Bogu, toteż Szaj ucałował w czoło maleństwo i nie wiedząc do końca, jak ma się do niego
zwracać, uśmiechnął się promiennie.
– Damy mu na imię Nachman – rzekła Malka.
– Nachman – powtórzył Shai. – To dobre, szczęśliwe imię. Witaj mały pocieszycielu. Bądź
piękny dla świata i niech świat będzie piękny dla ciebie.
'
I było życie Nachmana piękne, wartkie niczym rzeka. Świat uśmiechał się do niego
wielokrotnie. A kiedy Nachman dorósł został wielkim pisarzem i pocieszał świat
opowieściami pięknymi, jak życie. Nie o nim jest jednak ta historia.
'
Był i drugi powód, dla którego Szaj bardzo pragnął spotkać się z siostrą. Tym
powodem byłem ja.
'
Kiedy po raz pierwszy leciałem do Tel Awiwu agenci Mossadu odbyli ze mną na
lotnisku długą rozmowę o powodach mojej podróży. Nie byłoby w tym nic szczególnego.
Jednak kiedy usłyszeli, że jednym z nich jest dokończenie książki, którą właśnie czytacie,
szczerze zaniepokojeni spytali, o czym piszę. By nie wdawać się w zbędne dyskusje
ogołociłem wówczas tematykę swojej twórczości ze wszelkich mgieł i niejasności i
uznałem (wciąż nie jestem pewien, czy słusznie), że piszę, de facto, o miłości. Wtedy też
padło pytanie o znaczeniu, jak sądzę, dla Mossadu fundamentalnym, czy aby nie piszę o
miłości między niebezpiecznymi ludźmi. Na szczęście rozsądek wygrał wówczas z moją
naturalną złośliwością. Bóg mi świadkiem jak mało brakowało bym odrzekł, że piszę o
miłości ortodoksyjnego Żyda do młodej palestyńskiej aktywistki, której ojciec – by
opowieść nabrała politycznych rumieńców – należy do przywódców Hamasu. Korciło
mnie tak bardzo, że przez dłuższą chwilę biłem się z myślami, czy nie dołożyć do
zmyślonej historii wątku porwania przez islamskich ekstremistów, jednak oddalająca się
wizja wypicia w niedalekiej przyszłości koszernego wina w jednej z knajpek na
Rothschildzie szybko wybiła mi tę kreatywność z głowy.
'
Nie. Nie jest to opowieść o niebezpiecznej miłości. Mimo to Szaj bardzo pragnął
podzielić się z siostrą spostrzeżeniami na temat mojej nowej książki. Mogę chyba
powiedzieć więcej. Szaj był dumny i szczęśliwy, że jego przyjaciel napisał coś o Izraelu. O
dobrym i szczęśliwym Izraelu. Izraelu zupełnie niearoganckim, zupełnie
niemalkontenckim. O Izraelu szczerym i uśmiechniętym. O swoim własnym Izraelu. Bo,
jak wiadomo, każdy ma swój własny Izrael. To jest za każdym razem inny Izrael, niestety
każdy chciałby również, by to jego Izrael był TYM jedynym. W tym miejscu można by
pewnie rozpocząć dyskusje o podłożu politycznym, społecznym, historycznym i o pewnie
wielu jeszcze innych podłożach. W pewnym sensie dyskusja taka toczy się już od tysięcy
lat. Zostawmy więc to i wróćmy do tajemniczych kwiatów.
'
Problem, z jakim przyszło się zmierzyć korporacji Mekorot, objawił ze wzmożoną
siłą buńczuczność żydowskiej natury. Uliczne dyskusje szybko bowiem przeistoczyły się
w protesty i strajki. Tel Awiw w oka mgnieniu zahuczał mieszanką wątpliwości i
poglądów zwolenników, tudzież przeciwników. Czego? No właśnie tego już do końca nie
było wiadomo.
'
Jakiś czas temu usłyszałem od przyjaciół dowcip o izraelskich Żydach na pokładzie
lądującego w Tel Awiwie samolotu linii El Al. Choć zapewne większość Polaków reaguje
w takiej sytuacji podobnie, w kontekście okropnie niesfornej żydowskiej nacji
opowiedziana anegdota okazuje się wybitnie trafna.
– Panie i Panowie, witamy w Izraelu. Właśnie wylądowaliśmy na międzynarodowym lotnisku im.
Ben Guriona w Tel Awiwie. Prosimy o pozostanie na miejscach i nie rozpinanie pasów
bezpieczeństwa do czasu, póki samolot nie wyłączy silników.... Tym z Państwa, którzy jeszcze
siedzą... życzymy Wesołych Świąt.
'
Tak i tu tłum łamał wszelkie zakazy, spierał się sam ze sobą. O wszystko. Zażarte
dyskusje dotyczyły kwestii transcendentnych, szacunku do Boga i śladów boskiego palca,
ale też spraw, do których każdy mieszkaniec Izraela przywykł już dawno temu. Izraelscy
Żydzi narzekali na Arabów, izraelscy Arabowie na Żydów, świeccy biadolili na
ortodoksów, ortodoksi na świeckich. Utyskiwano na politykę, Amerykę, Palestynę,
holokaust, sytuację społeczną w Państwie Izrael, na Państwo Izrael i na to, że nie ma
czegoś takiego jak Państwo Izrael, na radykalizm, antysemityzm, nacjonalizm, na wiele
innych “izmów”, wreszcie na światową gospodarkę i kierunek, w którym zmierza
współczesna cywilizacja. Pierwotnie chodziło oczywiście o kwiaty, jednak kto by pamiętał
o kwiatach. Jeśli owego lipcowego dnia Bóg istotnie spojrzałby na miasto Tel Awiw,
zaśmiać by się musiał i przyznać, że ma déjà vu. Żadna też wieża z tego zamętu nie
powstała.
'
W całym tym biadoleniu i skowycie, który głośnym echem ciągnął się od ulicy
Szenkin po Jaffę, słychać było strach. I o tym strachu, a raczej o tym, co z tego strachu
wynika mówi ta historia.
'
To prawda. Kwiaty z dna zbiornika nie były znane żadnemu z naukowców. To
także prawda, że eksperci wezwani do zbadania zjawiska pozostali bezradni. Jednak,
rzeczy ważne mają często to do siebie, że umykać lubią tym, którzy nazbyt są niecierpliwi,
tym, którzy idą przez życie zbyt szybko, są zajęci zbyt, nieśmiali zbyt, zbyt często i na zbyt
długo zamykają oczy.
'
Naukowcy i eksperci zbyt szybko chcieli posiąść tajemnicę, na której poznanie
natura przeznaczyła czasu trochę więcej. Rzeczy ważne umykać lubią także tym, którzy
płaczą zbyt często. Łzy, niczym krzywe zwierciadła, zniekształcają i wypaczają obraz
świata.
'
Szaj bawił się właśnie z małym Nachmanem, kiedy z jednego z tajemniczych
kwiatów opadł na dno zbiornika pierwszy płatek. Tak. Kwiaty zaczynały więdnąć. Nie ma
w tym przecież nic dziwnego, kwiaty tak już mają, że kiedyś muszą zwiędnąć. Wie o tym
dziecko, wiedział o tym nawet mały Nachman, wie o tym każdy. Tymczasem Izrael jakby
zapomniał. Tak przynajmniej można wnioskować po reakcji, jaką wzbudził w
mieszkańcach Tel Awiwu ten prosty, naturalny fakt. W ten pamiętny piątkowy wieczór
miasto nagle ucichło. Wszyscy, niezależnie od nacji, koloru skóry, języka, orientacji,
preferencji, płci, wyznania, poglądów politycznych czy wrażliwości, wszyscy na jedną
krótką chwilę umilkli. Ludzi sparaliżował lęk przed tym, co przyniesie jutro. Jutro bez
kwiatów.
I tak trwała ta cisza. Rozrywała na kawałki religijne uprzedzenia, ściskała za gardło
polityczny gniew, jak poduszką dusiła martyrologiczny ból i historyczne rozczarowanie.
Kraj zamilkł.
Wtedy właśnie, z głębi tej dudniącej, nieprzyjemnej ciszy... dobiegł śmiech.
'
Uśmiechnął się Szaj, zaśmiał się Nachman. Zaśmiał się Żyd i zaśmiał się Arab.
Zaśmiały się kobiety w czadorach wchodzące właśnie do morza, zaśmiali izraelscy
żołnierze, zaśmiał polityk i zaśmiał rebe.
Śmiał się Izrael, śmiał się głośno i szczerze. Z samego siebie.
Z tej wielkiej obawy przed jutrem, śmiał się dzisiaj i cieszył się z dzisiaj.
Śmiał się i krzyczał Szabat Szalom.

Podobne dokumenty