ISBN 83-06-01451-0

Transkrypt

ISBN 83-06-01451-0
Tytuł oryginału:
ON HUMAN NATURE
Okładkę projektował
MACIEJ URBANIEC
SŁOWO WSTĘPNE
O naturze ludzkiej Edwarda O. Wilsona jest jednaj z bardziej kontrowersyjnych
książek, jakie w ostatnim dziesięcioleciu ukazały się na Zachodzie. W jednej
z późniejszych prac Wilson określił ją jako „obszerny esej” , prezentujący
szerszej publiczności socjbbiologię oraz rozważający jej „filozoficzne impli­
kacje” . 1 Z socjobiologią, która swym pojawieniem się i głoszonymi dekla­
racjami programowymi wywołała wiele wrzawy, a także stała się przedmio­
tem długotrwałej i rozległej dyskusji, toczonej w niezwykle gorącej atmo­
sferze, czytelnik polski nie zetknął się dotychczas w sposób bezpośredni.2*
Obecnie, dzięki niniejszej książce, sytuacja ta ulega zmianie.
Za datę powstania socjobiologii można zasadnie uznać rok 1975, to jest
rok opublikowania przez E. O. Wilsona książki Sociobiology: The New
Synthesis, opasłego tomu liczącego samego tekstu ponad 500 stron, dużego
formatu, o podwójnych kolumnach. Wkrótce zresztą, bo w trzy lata później,
Wilson wydał skróconą wersję tego dzieła, liczącą już „tylko” 300 stron
tekstu równie potężnego formatu. Oczywiście, data 1975 jest czysto umowna.
Wiele pomysłów, które znajdujemy u Wilsona, sformułowanych było
wcześniej, zarówno przez niego samego, jak i przez innych badaczy. W samej
rzeczy, rodowód Wilsonowskiej socjobiologii nie jest trudny do prześle­
dzenia i można by $ię spierać, kto jest ojcem tej dyscypliny, ale myślę, że nie
warto. Ponieważ to on nadał jej nazwę i określił jej postać, dokonując syn­
tezy wcześniejszych odkryć i teorii innych uczonych, przyznajmy mu miano
„ojca socjobiologii” , a rok 1975 uznajmy za moment jej narodzin.
Nazywając Wilsona „ojcem socjobiologii” mamy świadomość pewnej
Staroświeckości tego tytułu. Ale też i w wystąpieniu Wilsona jest coś z atmo­
sfery dziewiętnastego wieku, wieku Augusta Comte’a, „ojca socjologii” .
© Copyright 1978 by the President and Fellows ol Harvard College
© Copyright for the Polish edition by
Państwowy Instytut Wydawniczy 1987
ISBN 83-06-01451-0
1 Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, Promethean Fire, Cambridge,
Mass. 1983, s. 46.
2 O socjobiologii informowały artykuły Adama Urbanka, Na granicy
biologii i socjologii, „Problemy” 1980, nr 416, oraz: Między egoizmem,
altruizmem i agresją: Spór o socjobiologię, w tomie: Stefan Nowak, wyd., Wizje
człowieka i społeczeństwa w teoriach i badaniach naukowych, Warszawa 1984.
Także książka Antoniego Hoffmana, Wokół ewolucji. Warszawa 1983.
5
Wick dwudziesty w nauce to przede wszystkim wiek ostrożności i rygoryzmu
metodologicznego, szczegółowych, skrupulatnie prowadzonych badań i teorii
średniego szczebla. To również wiek wyraźnie zarysowanych granic między
dyscyplinami, przekraczanych ostrożnie, z rozwagą, po to, by dopro­
wadziwszy do mariażu sąsiednich dyscyplin dać początek nowej nauce. Tym­
czasem E. O. Wilson ze swoją socjobiologią jest zupełnie inny. Jest w nim
coś z przekonanego o własnej słuszności proroka, pewnego, że odkrył kamień
filozoficzny, i wierzącego, że potrafi wskazać ludziom drogę, którą krocząc
będą mogli zgłębić wszystkie zagadki swojego bytu, a w konsekwencji usunąć
trapiące ich bolączki. Zarysowując syntezę, ogarniającą cały świat ożywiony,
odrzuca powściągliwość uczonego, ostrożnie formułującego uogólnienia
na podstawie rygorystycznie sprawdzonych danych. Nie krępuje się także
granicami dyscyplin. Skorupiaki, mrówki, ptaki, ssaki, a także ludzie, pod­
legają tym samym prawom ewolucji drogą doboru naturalnego, a więc do­
tyczą ich te same wyjaśnienia i teorie. Pisze: „Twierdzenie, że socjologia
i inne nauki społeczne, podobnie jak nauki humanistyczne, są ostatnimi
gałęziami biologii oczekującymi na włączenie do nowoczesnej syntezy,
nic jest przesadą. Jedną z funkcji socjobiologii jest wobec tego przeformułowanie podstaw nauk społecznych tak, aby można je było włączyć do nowo­
czesnej syntezy.” 3
Kim jednakże był prorok i jaka była treść jego proroctwa? Edward
O. Wilson urodził się w 1929 roku w Birmingham, w stanie Alabama. Dokto­
rat w zakresie zoologii uzyskał na Uniwersytecie Harvarda, gdzie też zaczął
pracować w 1956 roku. Jest entomologiem, znakomitym znawcą życia spo­
łecznego owadów, zwłaszcza mrówek. Badając życie społeczne mrówek
i dążąc do wyjaśnienia rządzących nim mechanizmów, uległ fascynacji sa­
mym fenomenem życia społecznego. Już wówczas zrodziła się u niego
myśl, że prawa rządzące nim u mrówek mogą mieć znacznie szerszy zakres
ogólności. Pierwszą swoją szeroko znaną książkę Społeczeństwa owadów
zakończył rozdziałem ..Perspektywy jednolitej socjobiologii” , sygnalizując
w ten sposób nowy kierunek zainteresowań, który następnie zmaterializo­
wał się w postaci wspomnianego wyżej, opublikowanego w 1975 roku tomu:
Sociobiohgy: The New Synthesis.
W tomie tym E. O. Wilson określił socjobiologię jako naukę zajmującą
się badaniem biologicznych podstaw zachowań społecznych wszystkich
organizmów żywych, w tym i człowieka. Panuje-pogląd, że socjobiologią
wywodzi się z dwu odrębnych tradycji nauk biologicznych: z genetyki po­
pulacji i ewolucyjnej ekologii oraz z etologii i badań zachowania się zwie­
rząt. 4 Sam E. O. Wilson tak charakteryzuje swoją dyscyplinę: „Nowość
socjobiologii polega po pierwsze ńa posługiwaniu się masą zebranych w ciągu
3 Edward O. Wilson, Sociobiology: The New Synthesis, Cambridge, Mass.
1975, s. 4.
4 T. H. Clutton-Brock, Paul H. Harvey, Preface s. VII, w tomie: Readings
in Sociobiology, Reading and San Francisco 1978.
6
dwudziestu lat informacji o życiu społeczeństw, tak owadów jak i kręgowców,
a po drugie, na sposobie, w jaki zarówno ta nowa, jak i ta dawniejsza wiedza,
po wydobyciu jej z tradycyjnego, macierzystego kontekstu etologii i psycho­
logii porównawczej, zostaje na nowo uporządkowana, przy czym zasad tego
uporządkowania dostarczają ekologia i genetyka populacji.” 5 Sociobiohgy
jest pracą, która imponuje bogactwem prezentowanego materiału. Przy
końcu książki, w ostatnim rozdziale, zatytułowanym „From Sociobiology
to Sociology” , pojawia się na jej kartach człowiek.
Można byłoby sądzić, że ta naładowana wiedzą specjalistyczną obszerna
księga nie będzie miała szerokiego odzewu społecznego. Tak się jednak nie
stało. Zawierała bowiem nie tylko wiedzę. Niosła także pewne przesłanie
i obiecywała dostarczyć klucz do tajemnic świata. To, co głosiła socjobiologią,
można, jak sądzę, sprowadzić do trzech punktów.
Po pierwsze, człowiek nic jest niczym wyjątkowym. Jest jednym z wielu
gatunków zwierzęcych zamieszkujących Ziemię i podlega tym samym pra­
wom. jakim podporządkowany jest cały świat zwierzęcy, a przede wszystkim
prawom ewolucji drogą doboru naturalnego. W książce O naturze ludzkiej
napisze potem, że socjobiologowic „usiłują umieścić rodzaj ludzki w przy­
sługującym mu miejscu pośród społecznych gatunków zamieszkujących
Ziemię”. 56 W obu swoich książkach, to jest Sociobiohgy i O naturze ludz­
kiej, Wilson wierny jest takiemu spojrzeniu na człowieka. Wyróżniając
trzy szczyty życia społecznego — przy czym przez życic społeczne rozumie
takie zjawiska, jak współpraca, altruizm, podział pracy i integracja — jako
pierwszy wymienia kolonie bezkręgowców: gąbki, korale, krążkopławy,
jako drugi — owady społeczne, a jako trzeci — kręgowce: ptaki i ssaki. Czło­
wiek jest jednym z tych ostatnich i tylko tyle.
Po drugie, ewolucja drogą doboru naturalnego doprowadziła do tego, że,
każdy gatunek ma nie tylko charakterystyczne, sobie właściwe cechy morfo­
logiczne, ale także repertuar specyficznych wzorów zachowań. Takie posta­
wienie sprawy oznaczało opowiedzenie się za tezą. iż wzory zachowań za­
kodowane są w dziedziczonym materiale genetycznym. Oznaczało lównicż
uznanie, że obserwowane sposoby zachowania się posiadają wartość adap­
tacyjną, ze względu na którą zostały wyselekcjonowane przez dobór natural­
ny. Jednocześnie tego rodzaju teza uprawniała dokonywanie porównań
zachowania się zwierząt i człowieka. Uzyskiwały one taki sam status, jak
porównania cech budowy anatomicznej czy procesów fizjologicznych.
Po trzecie, jednostką doboru naturalnego nie jest ani osobnik, ani gatunek,
ale gen. Te geny, które odpowiedzialne są za powstawanie pewnych cech
morfologicznych i zachowaniowych, które sprzyjają sukcesowi reprodukcyj­
nemu osobnika będącego ich nosicielem, a tym samym przekazaniu większej
5 Edward O. Wilson, Animal and Human Sociobiology, w tomie: C. E.
Goulden. wyd.. Changing Scenes in Natural Sciences 1776—1976. Philadelphia
1977, s. 273.
6 Edward O. Wilson, O naturze ludzkiej, s. 54.
7
liczby kopii tychże genów następnemu pokoleniu, rozprzestrzeniają się w po­
pulacji, w rezultacie czego coraz liczniej pojawiają się osobnicy wyposa­
żeni w te właśnie cechy.
Konsekwencją opowiedzenia się za tego rodzaju rozwiązaniem był cha­
rakterystyczny dla socjobiologii język oraz sposób rozumowania, które
szybko zostały podchwycone i spopularyzowane. Szczególnie wyraźnie
ujawniają się one w podjętej przez socjobiologię próbie rozwiązania za­
gadki altruizmu, która to zagadka od dawna dręczyła badaczy zwierząt.
Dlaczego widząc, że stadu grozi drapieżnik, osobnik, który go dostrzegł,
wydaje ostrzegawczy krzyk i sam naraża się na niebezpieczeństwo? Przy
przyjęciu tezy o doborze grupowym, to jest że w toku ewolucji dobór na­
turalny faworyzuje cecłiy sprzyjające przetrwaniu grupy, sprawa jest prosta.
Tego rodzaju zachowanie się wyewoluowało, ponieważ było korzystne dla
grupy. Natomiast odrzucenie takiego poglądu i zaakceptowanie indywidu­
alistycznej interpretacji działania doboru naturalnego, to jest że faworyzuje
on cechy korzystne dla osobnika, sprawia, że zachowanie takie staje się
rzeczą niepojętą. Przyjęcie genu za jednostkę doboru ukazywało możliwość
rozwiązania, bez opowiadania się za doborem grupowym. Ptak, wydając
ostrzegawczy krzyk, ratuje stado, w którym znajduje się szereg spokrewnio­
nych z nim osobników, a więc posiadających takie same jak i on geny. W ten
sposób, nawet jeżeli ginie, przyczynia się do przekazania swojego materiału
genetycznego następnym pokoleniom, chociaż sam w typi nie bierze udziału.
W socjobiologii występuje koncepcja „doboru krewniaczego” , to jest
doboru działającego na rzecz grupy krewnych, posiadających takie same
geny, odpowiedzialne za cechy sprzyjające sukcesowi reprodukcyjnemu, oraz
pojęcie „łącznej wartości przystosowawczej” (inclusive fitness), oznaczające
łączne szanse sukcesu reprodukcyjnego grupy krewnych, będących nosicie­
lami takich samych genów. Bezdzietna siostra, która pomaga wychowywać
dzieci rodzeństwu, może sprawić, że w następnym pokoleniu będzie więcej
potomków jej. rodziców, niż. byłoby, gdyby sama miała dzieci, a rodzeństwo
pozbawiła pomocy, skłaniając je do ograniczenia liczby potomstwa. Tak więc
w tej grupie krewnych łączne szanse sukcesu reprodukcyjnego wzrosłyby
dzięki temu, że jeden z jej członków został wyłączony z procesu reprodukcji.
Tego rodzaju koncepcja umożliwiła wyjaśnienie szeregu przejawów „altruistycznego” zachowania się zwierząt, pozwalając na zinterpretowanie ich
jako działań egoistycznych na rzecz własnych genów.
Jednakże za pomocą doboru krewniaczego nie dawało się wyjaśnić wszy­
stkich „altruistycznych” zachowań zwierząt wyższych. Wytłumaczenia do­
magały się czyny „altruistyczne“, dokonywane na rzecz osobników niespokrewnionych. Socjobiologia wprowadziła więc pojęcie „altruizmu odwza­
jemnionego” (reciprocal altruism). Osobnik działa na rzecz innych osobni­
ków w oczekiwaniu, że one postąpią podobnie wówczas, kiedy sytuacja uleg­
nie odwróceniu. Wprawdzie pojawia się tu możliwość oszustwa, czerpania
korzyści z czynów altruistycznych innych osobników bez odpłacania im tym,
samvm, ale, dowodzą socjobiologowie, oszuści zostają rozpoznani, przestaje.
8
się im świadczyć przysługi, co zmniejsza ich szanse przetrwania i sukcesu
reprodukcyjnego, czego konsekwencją jest spadek w następnych pokole­
niach liczby genów odpowiedzialnych za oszukańcze zachowanie się, które
wobec tego stopniowo zanika.
Zasada doboru krewniaczego oraz altruizm odwzajemniony są, zdaniem
socjobiologów, podstawą więzi społecznej w całym świecie zwierzęcym.
Zważywszy, że wszystkie te trzy tezy socjobiologia głosiła łącznie, teza
0 przekazywanych dziedzicznie wzorach zachowań powstałych drogą ewolucji
oraz teza o tym, że podstawową treścią zachowania jest dążenie osobników
do przekazania następnym pokoleniom jak największej ilości genów, stawały
się tezami, które odnosiły się także do człowieka. Nie mogło to nie zostać
zauważone i podchwycone. Nie były to tezy, które mogłyby zainteresować
jedynie wąskie grono specjalistów. W końcu wszyscy chcemy wiedzieć, jacy
naprawdę jesteśmy i co nami kieruje. Dlatego też nie może dziwić ogromna
popularność, jaką z miejsca zyskała socjobiologia. Audycje w radiu i tele­
wizji. Główny artykuł w numerze „Time’a" z dnia 1 sierpnia 1977 roku, pod
charakterystycznym tytułem Why You Do What You Do — Dlaczego robisz
to, co robisz. Okładka tego numeru przedstawiała dwie ludzkie kukiełki,
którymi manipulują geny, pociągając za sznurki. Autor wspomnianego arty­
kułu pisał: „Okazuje się, że moralność i sprawiedliwość nie pojawiły się
w rezultacie postępu ludzkości, ale wyewoluowały z zwierzęcej przeszłości
człowieka i są na trwale zakodowane w genach." Przytaczał też słowa Geralda
Holtona, fizyka z Uniwersytetu Harvarda, który miał powiedzieć o socjo­
biologii, że jest to: „Przedsięwzięcie o zapierających dech w piersiach ambi­
cjach. To tak, jak gdyby Zygmunt Freud usiłował połączyć w jedną całość
to wszystko, co powiedzieli Darwin, Joyce, Einstein, Whitehead i Lenin.”
O tym, co i jak pisano o socjobiologii, daje pojęcie fragment sprawozdawcze
go artykułu, zamieszczonego w czasopiśmie ■„Business Week” z dnia
10 kwietnia 1978 roku: „Nowa i wielce dyskusyjna teoria zachowania się
człowieka krąży po kampusach uniwersyteckich całego kraju. Nosi miano so­
cjobiologii i głosi, że wszystkie działania człowieka, nawet te, które sprawiają
wrażenie całkowicie altruistycznych, są działaniami samolubnymi, zorien­
towanymi na odniesienie sukcesu w walce konkurencyjnej,- zaprogramo­
wanymi w genach człowieka [...]. W swej skrajnej wersji socjobiologia maluje
wstrząsający, wręcz odrażający obraz ludzkiego zachowania się. Nawet naj­
bardziej altruistyczne postępki, takie, jak ojca rzucającego się do wezbranej
rzeki na ratunek synowi, są postępkami egoistycznymi. Ojciec, powiadają
iocjobiologowie, usiłuje ratować nie swoje dziecko, ale swoje geny.”
Jednym słowem wokół socjobiologii powstała atmosfera sensacji. Atmo­
sfera ta, jak można mniemać, doskwierała i samemu Wilsonowi. W jednej
1 późniejszych prac pisał o karykaturze, jaką z socjobiologii robili nie tylko
ej przeciwnicy, ale i niektórzy, goniący za sensacją, jej propagatorzy.7*Ale
7 Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, Promethean Fire, Cambridge,
dass. 1983, s. 42.
9
byt to poniekąd proces nieunikniony. Angielski filozof. Mary Midgley, którą
sam Wilson zalicza do uczonych przychylnie nastawionych do socjobiologii,
stwierdza nie bez racji: „Niezależnie od cnót samego Wilsona, socjobiologia
jako ruch stanowi rzeczywiste zagrożenie, ponieważ naiwnym ludziom, którzy
lubią żargon naukowy dostarcza szeregu gładkich frazesów i sloganów,
umożliwiających formułowanie uniwersalnych wyjaśnień. Każdy bojowo
nastawiony ruch, w miarę jak przybiera na sile, zdobywa coraz więcej zwo­
lenników, którzy, podzielając przekonania przywódcy, nie mają jego skru­
pułów i nie rozumieją wysuwanych przez niego zastrzeżeń.” 8
Wszystko to sprawiło, że reakcje na socjobiologię były reakcjami nie tylko
na to, co pisał sam Wilson, ale również na to, co działo się wokół socjobio­
logii, a także na specyficzną atmosferę, która zaczęła ją otaczać. Spowodo­
wało też, że toczące się dyskusje były przede wszystkim dyskusjami o socjo­
biologii człowieka, a nie o socjobiologii w ogóle, to jest o pewnej neodarwinowskiej koncepcji ewolucji. Dyskusje te zatoczyły ogromny krąg. Ashley
Montagu w przedmowie do wydanej przez siebie antologii artykułów, oma­
wiających krytycznie socjobiologię, pisze, iż wiadomo mu o co najmniej
stu artykułach i ponad pół tuzinie poświęconych jej książek.9 A jest to da­
lece nie wszystko, zwłaszcza, że ani socjobiologia nie zniknęła, ani nie prze­
stała być wielce dyskusyjna, tyle tylko, że przyzwyczajono się do niej obecnie
na tyle, że przestała budzić sensację. Po prostu jest jedną z wielu orientacji.
Wróćmy jednak do czasów po ukazaniu się Sociobiology. Spór z Wilsonem
toczył się w kilku płaszczyznach, które wzajemnie przenikały się i splatały.
Jednym z przedmiotów sporu była wilsonowska koncepcja mechanizmów
ewolucji. Nie można bowiem zapominać, że socjobiologia to nie tylko pi­
kantny obraz ukrytych, biologicznych motywów postępowania człowieka,
ale również wypowiedź na temat szeregu kwestii, będących przedmiotem
dyskusji biologów zajmujących się teorią ewolucji. 10 Drugim przedmio­
tem sporu było miejsce człowieka wśród innych stworzeń oraz stopień,
w jakim odwoływanie się do biologii wyjaśnia świat kultury, określającej
życie człowieka w sposób niespotykany u żadnego z pozostałych gatunków
zwierzęcych. I wreszcie była jeszcze trzecia płaszczyzna sporu — polityczna.
Tutaj toczył się on w sposób najbardziej spektakularny.
Zakwestionowanie przez Wilsona tezy, że człowiek jest tworem środowiska,
a jego zachowanie się wyłącznie rezultatem uczenia się, a także powoływanie
się przez niego na naturę ludzką, stworzoną przez proces ewolucji dokonującej
się na zasadzie doboru naturalnego, zyskało mu miano deterministy biolo­
gicznego i spowodowało obwołanie go reakcjonistą. Wykłady jego były pi­
kietowane, a on sam obrzucany puszkami po piwie i coca-coli. W lutym
8 Mary Midgley, Rival Fatalism: The Hollowness o f the Sociobiology Debate,
w tomie: Ashley Montagu, wyd., Sociobiology Examined, Oxford 1980, s.
26.
9 Ashley Montagu, Introduction, w tomie: Sociobiology Examined, s. 3.
10 Miejsce socjobiologii w tych sporach przedstawia Antoni Hoffman,
Wokół ewolucji, cyt. wyd.
1978 roku, na dorocznym zjeździe American Association for the Advancement
of Science, kiedy zapowiedziano wystąpienie Wilsona na sympozjum po­
święconym socjobiologii, grupa piętnastu młodych ludzi wdarła się na podium
z plakatem, na którym wypisano, że jest on „faszystowskim i rasistowskim
uczonym roku” , a jeden z nich wylał mu na głowę dzbanek wody. 11 W lecie
1975 roku, a więc w roku, w którym została opublikowana Sociobiology,
ukonstytuowała się kilkunastoosobowa grupa złożona z uczonych, studentów
i nauczycieli, stawiająca sobie za cel demaskowanie i zwalczanie socjo­
biologii jako nauki reakcyjnej; przybrała ona nazwę „Sociobiology Study
Group of Science for the People” . Owocem spotkań, jakie odbywali w ciągu
kilku miesięcy, był artykuł: Sociobiology, A New Biological Determinism,
opublikowany w tomie Biology as the Social Weapon, a także rozpowszech­
niany jako osobna broszura. Z kręgu tego wyszedł także list, podpisany
przez studentkę, Elizabeth Allen, z dodatkiem „i inni” , zamieszczony w „The
New York Review of Books” , którym E. O. Wilson poczuł się mocno dot­
knięty. Trudno się temu dziwić, skoro mógł o sobie przeczytać, że „dołącza
do długiego szeregu biologicznych deterministów, których praca służyć ma
umacnianiu instytucji społeczeństw, w jakich żyją, zwalniając ich od odpo­
wiedzialności za problemy społeczne” ; a o swojej teorii, że należy do tego
samego typu, co teorie dostarczające uzasadnień „polityce eugenicznej, która
doprowadziła w nazistowskich Niemczech do zainstalowania komór gazo­
wych” . 1213
E. O. Wilson odpowiedział na to listem, który zaczął od słów: „Piszę, aby
zaprotestować przeciwko fałszywym stwierdzeniom i oskarżeniom, zawartym
w liście podpisanym przez Elizabeth Allen i piętnaście innych osób.” Dalej
zaś pisał, iż czuje się „obrażony tym szpetnym, nieodpowiedzialnym i całko­
wicie fałszywym oskarżeniem” i kończył kontroskarżenicm: „odnoszę wra­
żenie, że w działalności Elizabeth Allen oraz pozostałych osób przejawia
się ten rodzaj obłudnej czujności, która nie tylko prowadzi do kłamstwa,
ale również niesprawiedliwie rani jednostkę, i że jest to rodzaj zastraszania,
który ogranicza swobodę badań i dyskusji, niezbędną dla swobodnego fun­
kcjonowania społeczności intelektualistów” . 15
O naturze ludzkiej jest w pewnej mierze reakcją na przyjęcie, z jakim spot­
kała się Sociobiology. Sam Wilson przyznaje to w przedmowie, powiadając,
iż reakcja ta „skłoniła mnie do rozszerzenia zakresu lektur poświęconych
zachowaniu się człowieka oraz do uczestniczenia w seminariach i do listo­
wnej wymiany poglądów z przedstawicielami nauk społecznych". 14 Tak więc
" Incydent ten opisuje Georg Breuer, w tomie: Sociobiology and the
Human Dimension. Cambridge 1982, s. 231.
12 Elizabeth Allen, Against Sociobiology, w tomie: Arthur L. Caplan, wyd.,
The Sociobiology Debate, New York 1978, s. 259—265.
13 Edward O. Wilson, For Sociobiology, w tomie: The Sociobiology
Debate, s. 265—269.
14 Edward O. Wilson, O naturze ludzkiej, s. 31.
II
10
poświęcenie książki socjobiologii człowieka, zostało na Wilsonie poniekąd
wymuszone przez sytuację. Sytuacja sprawiła, że oddalił się od swoich
mrówek i z entomologa przekształcił w filozofa.
Książka ta została uznana za łagodzącą nieco wcześniejsze tezy. Stephen
J. Gould, paleontolog z Uniwersytetu Harvarda, zresztą jeden z członków
wspomnianej wyżej „Sociobiology Study Group” pisze, iż: „W książce O na­
turze ludzkiej Wilson, podejmując problemy polityczne, często przejawia
chwalebną rozwagę, której brakowało w jego poprzedniej pracy.” 15 Tym
niemniej, trudno w niej zauważyć jakąś istotną zmianę poglądów Wilsona.
Można sądzić, iż owa „chwalebna rozwaga” wzięła się stąd, że poświęcając
więcej uwagi człowiekowi, formułował staranniej myśli, a także wykładał je
pełniej i wyraźniej.
Pojawienie się O naturze ludzkiej nie zamknęło dyskusji wokół socjobio­
logii, aczkolwiek po roku 1978 nagonka na Wilsona ze strony oponentów
politycznych wyraźnie osłabła. Jeżeli natomiast idzie o pozostałe, wyróżnio­
ne przez nas dwie płaszczyzny sporu, to zą szczególnie ważny uznał Wilson
spór o specyfikę świata człowieka, nie poddającego się redukcjonistycznym
wyjaśnieniom biologicznym.
Uczonych, którzy wypowiadali się krytycznie o socjobiologii, E. O. Wilson
zaliczył do dwu grup. Jedna to ci, którzy, tak jak filozofowie Michael Ruse,
Mary Midgley czy Peter Singer, uznali socjobiologię za przedsięwzięcie
obiecujące i w zasadzie sensowne, aczkolwiek nie pozbawione wad i słabości
z których największą jest brak dostatecznego sprawdzenia głoszonych tez.
Druga, to tacy uczeni, jak antropologowie Marshall Sahlins, Marvin Harris,
Edmund Leach czy historyk Kenneth Bock, którzy obstają przy poglądzie,
że socjobiologia nigdy nie potrafi wyjaśnić wielu zjawisk, będących przed­
miotem zainteresowań nauk społecznych, a przede wszystkim rozwoju i zmień
ności kultury. Kultura, z chwilą kiedy powstaje, zaczyna żyć własnym życiem,
którego biegu nie sposób wyjaśnić na podstawie tradycyjnej, redukcjonistycznej analizy biologicznej.
Jest rzeczą nader charakterystyczną, że podział ten jest jednocześnie po­
działem zawodowym. Filozofowie skłonni są uznać socjobiologię za intere­
sującą propozycję Filozoficzną. Antropologowie i historycy widzą wyraźnie,
że to wszystko co nie jest w niej filozofią, a co filozofowie mogą zbyć stwier­
dzeniem, iż są to jeszcze niedostatecznie sprawdzone tezy, stanowi o tym,
że socjobiologia nie może im w żaden sposób pomóc przy rozwiązywaniu
problemów bądących przedmiotem zainteresowań ich dyscyplin. Jak stwier­
dził Kenneth Bock: „Jeżeli społeczne i kulturowe zjawiska świata człowieka
wyjaśnialibyśmy w .kategoriach natury ludzkiej, powstałej w procesie ewo­
lucji, wówczas utracilibyśmy możliwość wyjaśniania różnic, występujących
pomiędzy społeczeństwami i kulturami, a także zmian społeczeństw i kultur
w czasie historycznym [...]. Wyjaśnienia odwołujące się do przyczyn «pierIS
Stephen J. Gould, Sociobiology and Human Nature: A Postpanglossian
Vision, w tomie: Ashley Montagu, Sociobiology Examined, s. 285.
12
wszych» są interesujące, lecz przyczyny te mogą być tak odległe, że czyni to
te wyjaśnienia jałowymi.” 16
Edward O. Wilson odważnie przyznał, że tego rodzaju krytyka była w zna­
cznej mierze słuszna. Przyznał także, iż nawet ci zwolennicy socjobiologii,
którzy najbardziej optymistycznie zapatrywali się na możliwości nowej
dyscypliny, musieli w końcu przyznać, że wyjaśnienia socjobiologiczne nie
obejmują całego zakresu zjawisk występujących w świecie człowieka. Wilson
stwierdził, że w 1978 roku argumenty, zarówno zwolenników, jak i prze­
ciwników socjobiologii, zostały sformułowane i wyłożone tak w artykułach
publikowanych w specjalistycznych pismach, jak i w książkach, a spór o socjo­
biologię znalazł się w martwym punkcie.
E. O. Wilson wyczerpany bojami, zwłaszcza z przeciwnikami atakującymi
go za rzeczywiście wyznawane bądź tylko przypisywane mu poglądy poli­
tyczne, powrócił do mrówek, termitów i pszczół, którymi nigdy zresztą nie
przestał się interesować. Równolegle z bojami o socjobiologię, wraz z Georgem
F. Osterem w ciągu trzech lat zajmował się badaniem kast wśród owadów
społecznych. Wynikiem tych prac była wspólnie napisana książka Caste
and Ecology in the Social Insects, wydana w 1978 roku.
Wtedy to na Uniwersytecie Harvarda zjawił się Charles J. Lumsden. Wilson
spotkał Lumsdena, a w rezultacie tego spotkania nieświadomie stworzona
trylogia, której trzecim tomem jest O naturze ludzkiej, przestała być trylogią.
Wspólnie opublikowali dwie dalsze książki poświęcone socjobiologii czło­
wieka: Genes, Mind and Culture, w 1981 roku, a w dwa lata później Prome­
thean Fire.
Charles. J. Lumsden był młodym, wykształconym w Kanadzie fizykiem
teoretycznym, zainteresowanym zastosowaniami teorii fizyki w biologii.
Zajmowało go przede wszystkim wykorzystywanie teorii i procedur mate­
matycznych do badania złożonych systemów biologicznych, zwłaszcza mózgu
człowieka. Wilsonowi wydawało się, że społeczeństwa mrówek będą jedy­
nym obiektem wspólnych dociekań. Jednakże w toku współpracy coraz
częściej w ich rozmowach zaczęła pojawiać się socjobiologia człowieka.
„Zastanawialiśmy się nad wymykającymi się socjobiologii problemami umy­
słu, świadomości, wolnej woli i różnorodności kulturowtj. Zadawaliśmy
sobie pytanie, czy zjawiska te stanowią nieprzekraczalną barierę <!!a socjo­
biologii” 17 — pisze Wilson. Książka Genes, Mind and Culture była odpo­
wiedzią na te pytania i jednocześnie dalszym rozwinięciem socjobiologii
człowieka, spożytkowującym fizyczną i matematyczną wiedzę Charlesa
J. Lumsdena. Jest to mocno zmatematyzowana praca, operująca modelami
matematycznymi, trudno dostępna dla nieprzygotowanego czytelnika.
Edward O. Wilson jednakże, jak można to było wcześniej zauważyć, nie
ma temperamentu uczonego zamykającego się w wieży z kości słoniowej.167
16 Kenneth Bock, Human Nature and History. A Response to Sociobiology,
New York 1980, s. 5, 144.
17 Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, Promethean Fire, s. 46.
13
poświęcenie książki socjobiologii człowieka, zostało na Wilsonie poniekąd
wymuszone przez sytuację. Sytuacja sprawiła, że oddalił się od swoich
mrówek i z entomologa przekształcił w filozofa.
Książka ta została uznana za łagodzącą nieco wcześniejsze tezy. Stephen
J. Gould, paleontolog z Uniwersytetu Harvarda, zresztą jeden z członków
wspomnianej wyżej „Sociobiology Study Group” pisze, iż: „W książce O na­
turze ludzkiej Wilson, podejmując problemy polityczne, często przejawia
chwalebną rozwagę, której brakowało w jego poprzedniej pracy.” 15 Tym
niemniej, trudno w niej zauważyć jakąś istotną zmianę poglądów Wilsona.
Można sądzić, iż owa „chwalebna rozwaga” wzięła się stąd, że poświęcając
więcej uwagi człowiekowi, formułował staranniej myśli, a także wykładał je
pełniej i wyraźniej.
Pojawienie się O naturze ludzkiej nie zamknęło dyskusji wokół socjobio­
logii, aczkolwiek po roku 1978 nagonka na Wilsona ze strony oponentów
politycznych wyraźnie osłabła. Jeżeli natomiast idzie o pozostałe, wyróżnio­
ne przez nas dwie płaszczyzny sporu, to zą szczególnie ważny uznał Wilson
spór o specyfikę świata człowieka, nie poddającego się redukcjonistycznym
wyjaśnieniom biologicznym.
Uczonych, którzy wypowiadali się krytycznie o socjobiologii, E. O. Wilson
zaliczył do dwu grup. Jedna to ci, którzy, tak jak filozofowie Michael Ruse.
Mary Midgley czy Peter Singer, uznali socjobiologię za przedsięwzięcie
obiecujące i w zasadzie sensowne, aczkolwiek nie pozbawione wad i słabości
z których największą jest brak dostatecznego sprawdzenia głoszonych tez.
Druga, to tacy uczeni, jak antropologowie Marshall Sahlins, Marvin Harris,
Edmund Leach czy historyk Kenneth Bock, którzy obstają przy poglądzie,
że socjobiologia nigdy nie potrafi wyjaśnić wielu zjawisk, będących przed­
miotem zainteresowań nauk społecznych, a przede wszystkim rozwoju i zmien­
ności kultury. Kultura, z chwilą kiedy powstaję, zaczyna żyć własnym życiem,
którego biegu nie sposób wyjaśnić na podstawie tradycyjnej, redukcjonistycznej analizy biologicznej.
Jest rzeczą nader charakterystyczną, że podział ten jest jednocześnie po­
działem zawodowym. Filozofowie skłonni są uznać socjobiologię za intere
sującą propozycję filozoficzną. Antropologowie i historycy widzą wyraźnie,
że to wszystko co nie jest w niej filozofią, a co filozofowie mogą zbyć stwier­
dzeniem, iż są to jeszcze niedostatecznie sprawdzone tezy, stanowi o tym,
że socjobiologia nie może im w żaden sposób pomóc przy rozwiązywaniu
problemów bądących przedmiotem zainteresowań ich dyscyplin. Jak stwier­
dził Kenneth Bock: „Jeżeli społeczne i kulturowe zjawiska świata człowieka
wyjaśnialibyśmy w .kategoriach natury ludzkiej, powstałej w procesie ewo­
lucji, wówczas utracilibyśmy możliwość wyjaśniania różnic, występujących
pomiędzy społeczeństwami i kulturami, a także zmian społeczeństw i kultur
w czasie historycznym [...], Wyjaśnienia odwołujące się do przyczyn «pier15
Stephen J. Gould, Sociobiology and Human Nature: A Postpanglossian
Vision, w tomie: Ashley Montagu, Sociobiology Examined, s. 285.
12
wszych» są interesujące, lecz przyczyny te mogą być tak odległe, że czyni to
te wyjaśnienia jałowymi.” 16
Edward O. Wilson odważnie przyznał, że tego rodzaju krytyka była w zna­
cznej mierze słuszna. Przyznał także, iż nawet ci zwolennicy socjobiologii,
którzy najbardziej optymistycznie zapatrywali się na możliwości nowej
dyscypliny, musieli w końcu przyznać, że wyjaśnienia socjobiologiczne nie
obejmują całego zakresu zjawisk występujących w świecie człowieka. Wilson
stwierdził, że w 1978 roku argumenty, zarówno zwolenników, jak i prze­
ciwników socjobiologii, zostały sformułowane i wyłożone tak w artykułach
publikowanych w specjalistycznych pismach, jak i w książkach, a spór o socjo­
biologię znalazł się w martwym punkcie.
E. O. Wilson wyczerpany bojami, zwłaszcza z przeciwnikami atakującymi
go za rzeczywiście wyznawane bądź tylko przypisywane mu poglądy poli­
tyczne, powrócił do mrówek, termitów i pszczół, którymi nigdy zresztą nie
przestał się interesować. Równolegle z bojami o socjobiologię, wraz z Georgem
F. Osterem w ciągu trzech lat zajmował się badaniem kast wśród owadów
społecznych. Wynikiem tych prac była wspólnie napisana książka Caste
and Ecology in the Social Insects, wydana w 1978 roku.
Wtedy to na Uniwersytecie Harvarda zjawił się Charles J. Lumsden. Wilson
spotkał Lumsdena, a w rezultacie tego spotkania nieświadomie stworzona
trylogia, której trzecim tomem jest O naturze ludzkiej, przestała być trylogią.
Wspólnie opublikowali dwie dalsze książki poświęcone socjobiologii czło­
wieka: Genes, Mind and Culture, w 1981 roku, a w dwa lata później Prome­
thean Fire.
Charles. J. Lumsden był młodym, wykształconym w Kanadzie fizykiem
teoretycznym, zainteresowanym zastosowaniami teorii fizyki w biologii.
Zajmowało go przede wszystkim wykorzystywanie teorii i procedur mate­
matycznych do badania złożonych systemów biologicznych, zwłaszcza mózgu
człowieka. Wilsonowi wydawało się, że społeczeństwa mrówek będą jedy­
nym obiektem wspólnych dociekań. Jednakże w toku współpracy coraz
częściej w ich rozmowach zaczęła pojawiać się socjobiologia człowieka.
„Zastanawialiśmy się nad wymykającymi się socjobiologii problemami umy­
słu, świadomości, wolnej woli i różnorodności kulturowej. Zadawaliśmy
sobie pytanie, czy zjawiska te stanowią nieprzekraczalną barierę dla socjo­
biologii” 17 — pisze Wilson. Książka Genes, Mind and Culture była odpo­
wiedzią na te pytania i jednocześnie dalszym rozwinięciem socjobiologii
człowieka, spożytkowującym fizyczną i matematyczną wiedzę Charlesa
J. Lumsdena. Jest to mocno zmatematyzowana praca, operująca modelami
matematycznymi, trudno dostępna dla nieprzygotowanego czytelnika.
Edward O. Wilson jednakże, jak można to było wcześniej zauważyć, nie
ma temperamentu uczonego zamykającego się w wieży z kości słoniowej,167
16 Kenneth Bock, Human Nature and History. A Response to Sociobiology,
New York 1980, s. 5, 144.
17 Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, Promethean Fire, s. 46.
13
ale proroka pragnącego nieść swe posłanie szerokim kręgom ludzi. Stąd
następna, póki co ostatnia, książka: Promethean Fire, wykładająca popu­
larnie, już bez matematyki, idee sformułowane w poprzedniej. Prometeusz
zresztą jest jak się zdaje ulubionym bohaterem mitycznym Wilsona. Pamię­
tamy, że pojawia się w ostatnim rozdziale O naturze ludzkiej. W ten sposób
zresztą powtórzony zostaje schemat następstwa poświęconych socjobiologii
książek Wilsona. Ostatni rozdział każdej okazuje się zapowiedzią następnej.
Promethean Fire stanowi częściowo rozwinięcie wcześniejszych poglądów
wyłożonych w O naturze ludzkiej, częściowo zaś ich drastyczną zmianę.
Zmiana polega na tym, że Wilson ostatecznie został przekonany o wyjątko­
wości człowieka. Porzucił, tak wyraźnie występujące w O naturze ludzkiej,
spojrzenie na człowieka jako na jeden z wielu gatunków zwierzęcych. Odno­
towuję to, przyznaję, z prawdziwym żalem, albowiem propozycja tego ro­
dzaju perspektywy miała, moim zdaniem, pewien wdzięk, a także stanowić
mogła lekcję pokory. O swojej wyższości wśród innych stworzeń jesteśmy
tak głęboko i niezachwianie przekonani, że dobrze może nam zrobić uprzy­
tomnienie sobie od czasu do czasu, iż — jak to pisze Wilson — uczeni z Marsa
mogliby wśród stworzeń zamieszkujących Ziemię za najbardziej interesu­
jące uznać nie nas, ludzi, ale haplo-diploidalne mrówki. To zakwestionowanie
wyjątkowości człowieka w O naturze ludzkiej przejawiało się także w trakto­
waniu go jako jednego z wielu eksperymentów ewolucji oraz w tym, że wy­
różniając trzy szczyty ewolucji życia społecznego, Wilson nie wyodrębnia!
człowieka. W książce tej twierdził zresztą wprost, że wiedza, która ostatnio
została zgromadzona, podważa dogmat o wyjątkowości człowieka. 18
Obecnie porzuca ten pogląd. Wyróżniając szczyty ewolucji życia społecz­
nego wymienia ich cztery, a nie trzy. Pierwszy w dalszym ciągu stanowią
kolonie bezkręgowców, a drugi owady społeczne. Trzeci natomiast to małpy
i inne ssaki społeczne (znikają więc ptaki i ryby, co u autora, który w ko­
lejnych pracach wiernie powtarza te same sformułowania, jest zmianą zna­
czącą), czwarty zaś — człowiek. Wyodrębniając człowieka ze świata zwie­
rząt, Wilson granicę kreśli nie między zwierzętami a historycznie znanymi
gatunkami homo, ale między gatunkiem homo sapiens i resztą. Wysuwa
w związku z tym propozycję nowych podziałów taksonomicznych. Powiada,
że przyjęło się na podstawie analizy cech budowy anatomicznej łączyć w jeden
rodzaj trzy gatunki homo, to jest homo habilis, homo erectus i homo sapiens.
Człowieko-małpy uważane są za inny rodzaj: australopithecus i wraz z ro­
dzajem homo traktowane są jako jedna rodzina: hominidae. Tego rodzaju
klasyfikację Wilson uważa za użyteczną dla uwypuklenia podobieństw ana­
tomicznych, lecz jednocześnie za absurdalnie zniekształcającą obraz ewolucji.
Sądzi, że gdyby za podstawę klasyfikacji przyjąć cechy zachowaniowe, reguły
epigenetyczne oraz mikroskopijne różnice budowy mózgu, które najprawdo­
podobniej muszą występować, niechybnie homo sapiens musiałby zostać
18
Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, O naturze ludzkiej, s. 32 i nast.,
SO i nast.
14
uznany za odrębną rodzinę taksonomiczną, zaś homo habilis i homo erectus
za drugą rodzinę, odrębną od rodziny australopithecus. Tego rodzaju takso­
nomiczne uporządkowanie — powiada Wilson — sugeruje niezwykle szybki
przebieg procesu ewolucji, skoro w ciągu trzech czy czterech milionów lat
mamy do czynienia z sukcesją trzech odrębnych rodzin ssaków. 19
Trzy cechy odróżniają współczesnego człowieka od zwierząt: długotrwała
pamięć, symboliczne myślenie oraz język. Wilson sądzi, że w procesie ewolucji
wyróżnić można cztery wielkie etapy. Pierwszy to początek życia. Drugi —
pojawienie się pierwszej komórki o złożonej budowie. Trzeci — pierwszego
organizmu wielokomórkowego. Czwarty — umysłu. Uważa, że sekret naro­
dzin umysłu leży w uaktywnieniu się mechanizmu, który podlega prawom
lizyki, ale występuje wyłącznie w gatunku ludzkim. Pisze: „Tak się jakoś
stało, że ewoluujący gatunek rozniecił prometejski ogień, samopodtrzymującą się reakcję, dzięki której ludzkość przezwyciężyła uprzednie ograni­
czania biologii. Ten w znacznej mierze mało znany proces nazwałem genclyczno-kulturową koewolucją. Polega on na fascynującej interakcji, w której
kultura powstaje i jest kształtowana przez imperatywy biologii, a jedno­
cześnie cechy biologiczne ulegają zmianie wskutek ewolucji genetycznej,
zachodzącej w reakcji na kulturowe innowacje.” 20
Stawiając w ten sposób sprawę, Wilson stwierdza następnie, że obecnie
co innego zaczęło być centralnym problemem socjobiologii. Dawniej, we
wczesnym okresie tej dyscypliny, była nim ewolucja altruizmu, który to pro­
blem, zdaniem Wilsona, został rozwiązany w latach siedemdziesiątych.
Obecnie są nimi zależności między ewolucją genetyczną a kulturową. Edward
O. Wilson i Charles J. Lumsden tak piszą o socjobiologii: „Socjobiologia,
określana jako badanie biologicznych podstaw społecznego zachowania
się, wprowadziła teorię ewolucji na teren psychologii i nauk społecz­
nych, dyscyplin uprzednio nie podlegających wpływom darwinizmu. Kla­
syczna socjobiologia zajmowała się genetycznymi źródłami takiego ogólnego
zachowania się, jak altruizm, współpraca, więź między przedstawicielami
różnych płci, opieka rodzicielska i agresja. Zajmowała się także określa­
niem szczególnym warunków środowiskowych, w których te oraz inne zja­
wiska ewoluują, oraz korzyści, jakie przynoszą członkom społeczności,
a w konsekwencji wykrywaniem, jakie jest ich znaczenie, w ostatecznym,
biologicznym sensie. Jednakże kondycja ludzka zdominowana jest przez
dwie cechy, z którymi nie może sobie poradzić zwykła teoria ewolucji i socjo­
biologia. Są nimi umysł ludzki, działający zgodnie z zasadą wolnej woli,
oraz kultura, która w różnych społeczeństwach wytwarza różne zachowa­
nia.” 21
Słowa te mogłyby wyjść spod pióra któregokolwiek z krytyków socjobio­
logii. Bardzo daleko odeszliśmy tutaj od tez głoszonych w O naturze ludz19 Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, Promethean Fire, s. 109.
20 Tamże, s. 19.
21 Tamże, s. 170.
15
kiej, gdzie Wilson z pewną nonszalancją rozprawiał się z problemami wolnej
woli i zróżnicowania kulturowego. Wydawały się mu proste i łatwe do roz­
wiązania. Błędem jednakże byłoby traktowanie ostatniej książki Wilsona
jako pełnego i jednoznacznego odrzucenia wcześniejszych poglądów. Pisa­
łam wyżej, że jest ona również ich kontynuacją i rozwinięciem.
Głosząc bowiem tezę o wyjątkowości człowieka i eksponując koewolucję
genetyczno-kulturową jako to, co wyróżnia człowieka spośród świata zwie­
rząt, pr y opisie mechanizmów owej koewolucji wyraźnie nawiązuje do pre­
zentowanych wcześniej poglądów. Przedłużmy przytoczony wyżej cytat:
Poprawny opis umysłu i kultury musi opierać się na teorii genetyczno-kulturowej koewolucji, która polega na wytłumaczeniu w nowocze­
snych terminach naukowych wielkiego kręgu związków przyczynowych,
biegnącego od genów do struktury mózgu, i reguł epigenetycznych rozwoju
umysłowego, a następnie do formowania się kultury i w końcu, z powrotem,
do ewolucji genów drogą doboru naturalnego i pod wpływem działania in­
nych czynników wpływających na ewolucję.” Ten wielki krąg, to tak jak w ty­
tule ich książki: geny-umysł-kultura, a następnie znów geny. Wilson przeko­
nany jest, że mechanizm ten wygląda w sposób następujący: geny wpływają na
sposób uformowania umysłu, to jest na to, jakie bodźce są odbierane, a jakie
nie, na to, jak przetwarzane są informacje i które z nich najłatwiej przy­
woływane są z pamięci, a także jakie emocie najczęściej powstają pod ich
wpływem etc. Reguły tych procesów określa mianem reguł epigenetycznych.
Koncepcja reguł epigenetycznych czytelnikom O naturze ludzkiej wydać
się musi znajoma. Jest to bowiem nic innego, jak rozwinięcie sformułowanej
wcześniej koncepcji „zaprogramowanego,” czy „ograniczonego” uczenia się.
Źródłem reguł epigenetycznych jest szczególna biologia człowieka, a reguły
te z kolei wpływają na kształt, jaki przybiera kultura. Niektóre z tych reguł,
czyli innymi słowami to, jakimi drogami podąża lub najprawdopodobniej
podąży rozwój umysłu, wpływają na rodzaj wyborów praktyk kulturowych
dokonywanych przez osobników. Praktyki te następnie mają wpływ na szanse
przetrwania i reprodukcji tychże osobników — zwiększają je lub ograniczają.
W przeciągu wielu pokoleń reguły epigenetyczne Oraz geny, które ostatecznie
odpowiedzialne są za nie, a tym samym za wybór praktyk sprzyjających
przetrwaniu i reprodukcji osobników, rozprzestrzeniają się w populacji i w ten
sposób kultura wpływa na ewolucję genetyczną. Wilson ponownie przywołuje
metaforę smyczy, na której geny trzymają kulturę, nieco ją jednak mody­
fikując. Tym razem elastyczna i nie dająca się zerwać smycz wiąże obustron­
nie geny i kulturę. Rozwój kultury, postępujący drogą innowacji, pojawia­
nie się W: tym procesie nowych wytworów materialnych i idei jest do pewnego
stopnia ograniczane przez geny. Jednocześnie jednak presja kulturowych
innowacji oddziałuje na przetrwanie genów i ostatecznie wpływa na siłę
i sposób działania „smyczy genetycznej” .
W tym wzajemnym powiązaniu genów i kultury Wilson widzi mechanizm
przyspieszający znacznie przebieg ewolucji. Oddajmy mu ponownie głos:
„Geny wciąż trzymają kulturę na smyczy. W każdym pokoleniu zwycięskie
16
iguły epigenetyczne rozwoju umysłowego wpływają na to, jakie innowacje
kulturowe zostaną wynalezione i jakie z nich przyjęte. Jednakże kultura
nie jest bierną całością.^tanowi sama w sobie siłę na tyle potężną, że ciągnie
/a sobą geny. Działając jako gwałtowny mutator, podsuwa doborowi natumlncmu nowe mutacje i w ciągu pokoleń zmienia reguły epigenetyczne.” ”
I znów nie sposób nie dopatrzeć się w tym rozwinięcia wcześniejszych
pomysłów przedstawionych w O naturze ludzkiej. Wszak pisał tam o tym,
1/ / chwilą kiedy człowiek zaczął wytwarzać narzędzia, „gatunek wszedł na
drogę dwudzielnej ewolucji: ewolucja genetyczna postępująca drogą doboru
naturalnego poszerzała możliwości tworzenia kultury, a kultura wspierała
genetyczną wartość przystosowawczą tych, którzy najlepiej potrafili z niej
korzystać” . 223 Z kolei omawiając religię, pisał o doborze praktyk religijnych
na poziomie eklezjastycznym, gdzie decydują względy kulturowe, a następnie
0 tym, że dobór ten zostaje poddany sprawdzianowi na poziomie ekolo­
gicznym. Te praktyki, których konsekwencją jest samozniszczenie lub ograni1zenie reprodukcji osobników, zanikają, a inne, wraz z genami, które skła­
niają do ich wyboru, utrzymują się albo nawet ulegają rozpowszechnieniu.
I ak więc widzimy, że zasadniczy zrąb obecnie rozwijanej teorii został już
wcześniej zbudowany.
Eksponując i rozwijając myśl o genctyczno-kulturowej koewolucji, Wilson
uważa, iż stanowi ona trojakie wyzwanie pod adresem nauki. Zbadania do­
maga się po pierwsze, przejście od aktywności jednostkowego umysłu do kul­
imy, po drugie, droga od kultury do genów i indywidualnego umysłu; po
liżecie wreszcie, dlaczego w ten krąg przyczynowych uwarunkowań dostał
się tylko człowiek.
Podejmując tego rodzaju problematykę, Wilson zauważa ogromne braki
informacji, które uniemożliwiają wyjaśnienie szeregu kwestii. Wysuwa więc
pod adresem psychologii i antropologii postulaty podjęcia przez nie badań,
które dostarczyłyby danych umożliwiających udzielenie odpowiedzi na sfor­
mułowane przez niego pytania. Kreśli też program nowej nauki. Jak więc
widać, Wilson w dalszym ciągu dąży uparcie do przebudowy podstaw nauk
społecznych i nie porzuca nadziei, że narodzi się nowa nauka humanistyczna,
która „traktować będzie rodzaj ludzki jako produkt ewolucji i która, jeśli
damy jej dosyć czasu, być może potrafi w nowy sposób zinterpretować his­
torię jako produkt biologii i kultury” . 24
Poświęciłam tyle miejsca prezentacji poglądów Wilsona wyłożonych w jego
ostatniej pracy, ponieważ zależało mi na tym, aby Czytelnik niniejszej książki
/dawał sobie sprawę, że jest ona w pewnej mierze zdezaktualizowana. Obra­
zuje pewien etap rozwoju poglądów Wilsona, a tym samym rozwoju socjobiologii, nie zaś jej ostatnie słowo. Tym niemniej O naturze ludzkiej warta
jest poznania, albowiem prezentuje socjobiologię człowieka w wersji, przez
22 Tamże, s. 154.
23 Edward O. Wilson, O naturze ludzkiej, s. 141.
24 Charles J. Lumsden, Edward O. Wilson, Promethean Fire, s. 170.
ł7
samego Wilsona uznanej za „klasyczną” . Prezentuje też wszystkie osobli­
wości socjobiologicznego rozumowania. Ponadto jest to książka, która wy­
wołała tak gwałtowne reakcje i tyle dyskusji, że przez to samo stała się god­
nym poznania faktem współczesnego życia intelektualnego. Jest to niewątpli­
wie prowokująca i w wielu miejscach szokująca książka, która nie zostawia
miejsca na obojętność. Być może irytuje, ale przede wszystkim zmusza do
myślenia i zastanowienia się nad naszą kondycją — nas, ludzi, zwierząt spo­
łecznych, obciążonych dziedzictwem milionów lat ewolucji.
Dalsze książki Edwarda O. Wilsona: Genes, Mind and Culture i Prome­
thean Fire poświęcone socjobiologii człowieka, w których poglądy jego zostały
znacznie zmodyfikowane i złagodzone, nie wywoływały już tak gwałtownych
reakcji jak Sociobiology i O naturze ludzkiej, chociaż oczywiście głosy kry­
tyczne odzywały się w dalszym ciągu. Tak na przykład znany nam już Stephen
Jay Gould i tym razem zabrał głos, i w recenzji z książki Promethean Fire,
zamieszczonej w „The New York Review of Books” z dnia 30 czerwca 1983
roku napisał, iż „powoływanie się na geny jako na nowo odkryty czynnik
determinujący społeczne zachowania się jest głoszeniem prawd banalnych
i oczywistych” . Stwierdzał raz jeszcze, że „biologia nie wyjaśnia różnic
występujących między kulturami oraz zmienności kultur. Wyjaśnień tego
rodzaju zjawisk należy szukać w historii” . Jednakże oddajmy sprawiedli­
wość Wilsonowi. Zdawał sobie sprawę z tego problemu i twierdził, że geny
nie determinują określonych reakcji społecznych, ale statystyczny wzór
reakcji występujących w wielu społeczeństwach. W związku z tym kulturową
różnorodność należy wykorzystywać nie dla negowania wpływu biologii,
ale dla rzucania światła na ten wpływ. 25
Oczywiście, spory z socjobiologią i o socjobiologię toczyć się mogą jeszcze
długo, chociaż najpewniej toczone będą ze znacznie mniejszym wigorem
niż w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Prawdę powiedziawszy, naj­
nowsze dwie książki Wilsona, napisane wspólnie z Lumsdenem, położyły
kres socjobiologii jako jednolitej dyscyplinie, badającej biologiczne pod­
stawy życia społecznego wszystkich organizmów żywych łącznie z czło­
wiekiem. Nastąpił podział na socjobiologię człowieka, która przekształciła
się w dyscyplinę zajmującą się badaniem genetyczno-kulturowej koewolucji,
i socjobiologię klasyczną, której przedmiotem zainteresowań pozostały inne
niż człowiek gatunki. Albowiem, jak już o tym była wcześniej mowa, socjobiologia to także pewna koncepcja mechanizmów ewolucji. Była to, i jak
myślę, będzie dalej jeszcze jedna, trzecia płaszczyzna sporu o socjobiologię,
której sam Wilson jak gdyby nie zauważył. Richard Lewontin, genetyk,
i Stephen J. Gould, paleontolog, nie tylko krytykowali polityczne konsek­
wencje socjobiologii, ale także wysuwali poważne zastrzeżenia wobec wilso­
nowskiego sposobu widzenia procesu ewolucji. Dlatego też należy zdawać
sobie sprawę, że niezależnie od tego, jakie będą losy pomysłów Wilsona
w odniesieniu do człowieka i jaki ich wpływ na nauki społeczne, socjobio25 Tamże, s. 138.
18
logia zapewne długo jeszcze pozostanie zespołem płodnych, ale i kontro­
wersyjnych hipotez dotyczących ewolucji. W żadnym razie nie można
utożsamiać socjobiologii z socjobiologią człowieka i losów jednej, z losami
.liugiej. Warto wspomnieć, że w wydanej przez T. H. Cluttona-Brocka
i I’aula H. Harveya w 1978 roku książce Readings in Sociobiology, na dziewięlnaście zamieszczonych w niej rozpraw ani jedna nie odnosiła się do czło­
wieka. Z kolei na siedemnaście referatów wygłoszonych na zorganizowanej
|ii/r/ King’s College w Cambridge konferencji poświęconej socjobiologii
i opublikowanych następnie w 1982 roku w tomie: Current Problems in Soi tiihio/ogy, tylko dwa dotyczyły człowieka, przy czym tematem jednego z nich
I>yl człowiek jako istota wyłamująca się spod praw socjobiologii.
( zytając O naturze ludzkiej Edwarda O. Wilsona musimy zdawać sobie
prawę, że poza całkowitym odrzuceniem bądź zaakceptowaniem socjohiulogii możliwe są jeszcze inne rozwiązania. Można — zgadzając się z tezą
Wilsona, że mechanizmy ewolucji biologicznej działają w świecie człowieka,
u nawet nimi rządzą, ponieważ człowiek jako gatunek zwierzęcy podlega
lakim samym prawom przyrodniczym jak inne gatunki — nie zgadzać się,
/■■ są to te prawa, które przedstawia Wilson. Można też akceptować tezy
Wilsona, ale wyłącznie w odniesieniu do zwierząt, i uważać człowieka za
i'.lotę wyjątkową, której życie społeczne podlega przede wszystkim wpłyvnm kultury ograniczającej czy nawet wręcz unieważniającej wpływ genów.
I.ik widać, w stronę takiego poglądu, w jego umiarkowanej wersji, ostatecz­
nie zaczął się skłaniać sam Wilson.
Barbara Szacka

Podobne dokumenty