Zachęcony Twym wystąpieniem na cmentarzu postanowiłam

Transkrypt

Zachęcony Twym wystąpieniem na cmentarzu postanowiłam
WACŁAW WITKO
… Zachęcony Twym wystąpieniem na cmentarzu postanowiłem napisać kilka słów o
obronie pracy doktorskiej Twego Taty. Otóż ja na niej byłem…
Jako kilkuletni brzdąc (na ślubie Rodziców zresztą też byłem), ale parę rzeczy zapamiętałem,
choć nie wiem, kiedy to było. Są to, więc wspomnienia „małego Jasia”…
Moi dziadkowie, mieszkający w Piwnicznej przyjaźnili się z Rodzicami p. Michała.
Kiedy więc p. Józef dał dziadkowi znać, że jego jedyny syn broni pracy doktorskiej, dziadek
zaś, jako kierownik banku (podówczas) nie mógł sam przyjechać, poinformował moich
Rodziców o tym zdarzeniu. Rodzice zdecydowali się oboje pójść na tę uroczystość ( o tym
zresztą niezależnie dowiedzieli się od pp. Lili i Józka – tak nazywano ich w naszej rodzinie).
Nie mieli mnie z kim zostawić, więc zabrali ze sobą, zobowiązując do absolutnego spokoju i
nie przeszkadzania.
Pojechaliśmy więc do budynku NOT na Straszewskiego, gdyż tam miała się odbyć
obrona (Politechnika nie miała jeszcze swej odpowiedniej sali). Tam na piętrze, w hollu wita
gości doktorant. Pamiętam te słowa (na pytanie mojej Mamy, czy mogę zostać): „jeżeli
będzie cicho, to może zostać”. Zasiadłem więc z innymi na fotelu, po czym weszła grupa
dostojnych mężów i zasiadła za stołem. Na środek poprosili p. Michała, który zaczął coś
mówić. Za chwilę podszedł do rogu Sali gdzie na postumencie wisiały arkusze Bristolu.
Podniósł do góry pierwszy i pojawiło się mrowie symboli. Frapowała mnie precyzja zapisuTato powiedział mi cicho, że inżynierów uczy się ładnie pisać. Powoli, wodząc drewnianym
wskaźnikiem wzdłuż linijek doktorant coś tłumaczył. I tak arkusz za arkuszem – ile ich było
nie wiem, wydawało mi się, że dużo – kolejne arkusze znikały, a pojawiały się nowe. Potem
dyskusja, jakieś pytania i odpowiedzi p. Michała. Wreszcie przerwa. Za chwilę komisja
wraca i ogłasza informację – brawa i wręczanie kwiatów. Tak to zapamiętałem, a po latach
prof. Kostarczyk, z którym zgadałem się na wyjeździe szkoleniowym z angielskiego iż też
był na tej obronie uzupełnił mi wiedzę o informacje, że na początku przemawiał sam prof.
Izydor Stella-Sawicki (lata całe mieszkałem tuż obok ulicy, której był patronem) który swe
wystąpienia zakończył; „No to broń się synu”.
Z samej zaś obrony zapamiętałem jeszcze migotanie jarzeniówki na suficie. Co mnie
zaskoczyło, gdyż sądziłem naiwnie, że to – podówczas supernowoczesne - oświetlenie
działać powinno perfekcyjnie, zwłaszcza w Sali Naczelnej Organizacji Technicznej.
Teraz zaś podczas różnych konferencji i seminariów ilekroć obserwuję kłopoty z
różnymi rzutnikami, beamerami i innymi bajerami coraz częściej wspominam ten
zapamiętany z wczesnego dzieciństwa obraz sali z niezawodnymi arkuszami Bristolu
(rzutniki do folii zaczęto używać znacznie później).
† Dr nauk chemicznych Wacław Witko
Kraków, 21.06.2006