Niedorozwój a korzyści skali (Garbicz). - E-SGH
Transkrypt
Niedorozwój a korzyści skali (Garbicz). - E-SGH
Marek Garbicz Niedorozwój a korzyści skali# Tekst podejmuje problem źródeł niedorozwoju gospodarczego i przyczyn utrzymywania się przewag krajów technologicznie przodującego centrum. Zasadniczą tezą artykułu jest wskazanie, że kluczowym czynnikiem supremacji krajów rozwiniętych są korzyści skali. Te korzyści skali występują zarówno w obszarze technologicznym (w sferze produkcji) jak i w obszarze instytucjonalnym. Duże rynki pozwalają wykorzystać lepsze i bardziej konkurencyjne technologie, a technologie dużej skali produkcji są niedostępne lub nieopłacalne dla krajów słabiej rozwiniętych, o płytkich rynkach zbytu. W strefie korzyści skali zawodzą tradycyjne metody konkurowania, a stereotyp, że wygrywa najlepszy nie zawsze się sprawdza. Świat korzyści skali jest światem silnych, a niekoniecznie efektywnych. W tej konfrontacji podmioty z krajów słabiej rozwiniętych z reguły stoją na straconych pozycjach. Korzyści skali ujawniają się także w obszarze infrastruktury instytucjonalnej. Jednak proces budowy instytucji społecznych i ekonomicznych jest w znacznym stopniu endogeniczny i pozostaje funkcją poziomu rozwoju; bogate kraje mają lepsze instytucje. W przypadku płytkich rynków koszty ich regulacji są często prohibicyjnie wysokie. Rynki te działają, ale z reguły w sposób ułomny lub mniej efektywny. Istnieją więc oczywiste granice efektywnego naśladownictwa w obszarze instytucjonalnym. Znaczenie tej kwestii jest o tyle istotne, że jak pokazano w artykule - ze względu na komplementarność rozwiązań instytucjonalnych – nie wystarcza, że kraje słabiej rozwinięte wdrażają i przyswajają sobie jedynie niektóre instytucje krajów przodujących. Wdrażają bowiem te instytucje i te reguły gry, które zastosować mogą. Ale jeżeli decydujące znaczenie ma najsłabsze ogniwo? Wykorzystując teorię Kremera zasygnalizowano, że w nowoczesnych sektorach gospodarki, w których kluczowym warunkiem sukcesu jest niezawodność i jakość i które zatem charakteryzuje wysoka komplementarność czynników produkcji oraz rozwiązań instytucjonalnych, spełnienie warunku jednoczesnej, wysokiej jakości wszystkich tych czynników i instytucji jest tym mniej prawdopodobne im wyższy poziom niedorozwoju. Tym samym stan niedorozwoju ma wszelkie cechy stanu reprodukującego się. Uzyskanie przewagi ekonomicznej przez niektóre kraje uruchamia bowiem mechanizmy dodatniego sprzężenia zwrotnego, które segregują zasoby pracy w układzie międzynarodowym w sposób utrwalający lub nawet pogłębiający tę przewagę. Wysunięto wreszcie hipotezę, że w sytuacji niedorozwoju rośnie prawdopodobieństwo pojawienia się defektów koordynacji. Defekty koordynacji są jednym z głównych przyczyn ujawniania się wielopunktowych stanów równowagi, ale są podstawy by sądzić, że rzadziej pojawiają się one w obszarze bogatego, technologicznego centrum. Skłania to do przyjęcia wniosku, że neoklasyczny opis gospodarki ma o wiele więcej wspólnego z realiami krajów rozwiniętych niż z opisem gospodarek ekonomicznych peryferiów. # ) Tekst stanowi fragment książki: Szkice ze współczesnej teorii ekonomii (red. W. Pacho) SGH Warszawa, 2005 1 Ponad 45% ludzkości żyje w krajach o dochodzie na głowę nie przekraczającym 2 dolarów USA dziennie. Stanowi to 2,8 mld ludzi, przy czym prawie połowa tych biedaków musi zadowalać się dochodem poniżej $1 dziennie. Na drugim biegunie sytuuje się około 14% bogatych z dochodem nie mniejszym niż $40 dziennie i średnim dochodzie na poziomie $70. Do tego klubu zamożnych należy około 840 mln ludzi, głównie z Europy Zachodniej, Ameryki Północnej, Japonii i Australii. Dodatkowo, większość analiz i badań pokazuje, że rozpiętości dochodowe stale powiększają się: w roku 1960 stosunek dochodów per capita najzamożniejszych i najbiedniejszych 20% światowej ludności wynosił 30:1, w roku 1980 wzrósł do 45:1, by w ostatnim roku ubiegłego stulecia osiągnąć relację 70:11. Polska, ze swym dochodem w wysokości $13 dziennie (wg parytetu siły nabywczej byłoby to $28), nie znalazła się w gronie bogatych i plasuje się pomiędzy skrajnymi grupami. Oznacza to, że Polska wykazuje zapewne wiele cech kraju rozwiniętego, ale posiada także sporo cech niedorozwoju. Mimo tego oczywistego dualizmu, zainteresowania jednostronny skierowane wysokorozwiniętych, w polskich ekonomistów są na studiowanie wyłącznie tym zwłaszcza gospodarki w sposób wyjątkowo doświadczeń krajów amerykańskiej. Te zainteresowania bardziej jednak wyrażają wygórowane ambicje niż przyziemne realia polskiej ekonomiki. Nie mamy przecież pewności, że proces zbliżania się Polski do unijnych gospodarek jest zapewniony automatycznie. Jest prawdą, że w obrębie UE procesy konwergencji postępują, ale proces doganiania krajów wyżej rozwiniętych nie jest powszechny, co między innymi, znajduje wyraz w narastaniu nierówności ekonomicznych w skali światowej. Dla Polski kluczowy dziś problem to pytanie o źródła naszego niedorozwoju gospodarczego i warunki oraz szanse jego przezwyciężenia. Na te pytania główny nurt współczesnej ekonomii w ogóle nie odpowiada. Dlaczego? Bo to nie jest zasadniczy problem dla UE czy USA. Niedorozwój jest kategorią względną i siłą rzeczy nie dotyczy tych, którzy reprezentują technologicznie rozwinięte centrum. W obszarze tych krajów wzrost gospodarczy i postęp techniczny dokonuje się niejako samoczynnie i w dużym stopniu spontanicznie. Badanie mechanizmów wzrostu i rozwoju nie jest zatem priorytetem dla nauk ekonomicznych w tych krajach, ani też dla głównych ośrodków finansujących badania ekonomiczne. W rezultacie, to 1 th M. Todaro, S. Smith: Economic Development, 8 ed., Pearson Addison-Wesley, London 2003 2 krótkookresowa równowaga ekonomiczna, a nie długookresowa dynamika gospodarki jest centralnym przedmiotem zainteresowania ekonomistów – teoretyków i głównego nurtu ekonomii. Ekonomię teoretyczną uprawia się niemal wyłącznie w krajach wysokorozwiniętych, a bez większego ryzyka można sądzić, że ponad 90% teoretyków mieszka i tworzy w centrach rozwiniętego kapitalizmu. Ekonomia rozwoju, uprawiana jest tu bardziej z potrzeb poznawczych niż z bieżącej, praktycznej użyteczności (rzecz prosta z punktu widzenia użyteczności społeczeństw bogatych). Wniosek, który można stąd wyprowadzić polega na tym, że inspiracji dla odpowiedzi na polskie problemy szukać należy przede wszystkim poza głównym nurtem ekonomii, w szczególności – choć nie tylko - w znaczących dokonaniach współczesnej ekonomii rozwoju, która w ostatnich latach wypracowała kilka nowych, interesujących idei. Owszem, w ostatnich latach sytuacja zaczyna się powoli zmieniać. Przyczyniają się do tego procesy globalizacyjne. Problemy energetyczne i demograficzne, zmiany klimatyczne na Ziemi, ekonomiczne skutki terroryzmu światowego czy AIDS – wszystko to sprawia, że w coraz większym stopniu postrzegamy świat jako całość. Zwiększa to zainteresowanie przyczynami nierówności ekonomicznych, bo te ostatnie, choć dolegliwe głównie dla obszarów niedorozwoju, przestały być jedynie lokalnymi problemami ale zaczęły być odczuwane w skali globalnej. Pytania o źródła niedorozwoju Kiedy zastanawiamy się nad przyczynami niedorozwoju to zazwyczaj sądzimy, że dają się one sprowadzić do niskiego zasobu kluczowych czynników produkcji. To typowo neoklasyczny punkt widzenia problemu. K. Hoff i J. Stiglitz potwierdzają, że: „(modele neoklasyczne) zakładają, że można wyjaśnić produkcję, wzrost i różnice pomiędzy krajami uprzemysłowionymi a rozwijającymi się przez skoncentrowanie się na „fundamentach” – zasobach, technologii i preferencjach”. Oboje podkreślają jednocześnie, że teoria neoklasyczna ignoruje rolę instytucji, a „teza ta bazuje na trzech przesłankach (a) wyniki produkcyjne są określone przez czynniki fundamentalne (wyznaczone przez zasoby, technologie i preferencje), (b) czynniki 3 fundamentalne popychają gospodarkę w kierunku rozwiązania Pareto – optymalnego, (c) instytucje nawet nie wpływają na wybór równowagi” 2. W rezultacie, pierwsza, zasadnicza różnica w podejściu do gospodarki między współczesną ekonomią rozwoju a ekonomią neoklasyczną polega na odrzuceniu przez tę pierwszą - tezy, że wszystkie kraje mają tę samą funkcję produkcji. Zgodnie z optyką neoklasyczną myślimy, że gdyby poziom zakumulowanego kapitału rzeczowego i ludzkiego osiągnął w Polsce pułap krajów wysokorozwiniętych, a luka technologiczna została drastycznie zmniejszona, to wówczas zarówno wielkość krajowej produkcji per capita i dobrobyt społeczny byłby porównywalny do bogatej czołówki. Wniosek ten jest zapewne prawdziwy, ale przecież kluczowe pytanie sprowadza się do analizy przyczyn utrzymywania się samej luki technologicznej i niedostatecznej dynamiki inwestowania w kapitał w Polsce. Interesujący jest nie tyle sam fakt dysproporcji, ale przyczyny, dla których te dysproporcje nie zanikają, ale z reguły w świecie rosną (jak wskazano na wstępie niniejszego tekstu) lub zanikają zbyt wolno (w krajach, które mają nieco więcej szczęścia). W 1990 R. Lucas postawił pytanie dlaczego kapitał nie płynie z krajów bogatych do biednych skoro, zgodnie z koncepcją Solowa, produktywność kapitału w kraju słabiej rozwiniętym winna być wyższa niż w wysokorozwiniętym, co kierowałoby strumienie kapitału w stronę obszarów niedorozwoju. Nie ma potrzeby podkreślać, że nie obserwujemy takiego zjawiska. Typowe wyjaśnienie przyczyn słabego dopływu inwestycji zagranicznych sprowadza się do wskazania na różne bariery przepływu czynników produkcji, takie jak niedostateczna liberalizacja obrotów towarowych i kapitałowych, protekcjonistyczne praktyki krajów przyjmujących kapitał, ograniczenia wolnego handlu itp. Ale czy ta sytuacja ma miejsce np. w strefie NAFTA? Słabiej rozwinięty gospodarczo Meksyk nie stosuje ograniczeń w dostępie kapitału do swej gospodarki (za wyjątkiem sektora energetycznego), a mimo to wielkość inwestycji USA w Meksyku to zaledwie 0.5% takich inwestycji kapitału amerykańskiego we własnej gospodarce. Wszystko zatem wskazuje, że krańcowe stopy zwrotu z kapitału - z jakichś względów - są wyższe lub nawet znacznie wyższe w strefie dobrobytu niż w 2 świecie technologicznego K. Hoff, J. Stiglitz: zacofania i niskich zasobów kapitałowych. Modern Economic Theory and Development, [w:] Frontiers in Development, G. Meier and J. Stiglitz, editors. Oxford University Press, Oxford 2000 4 Nowoczesnych technologii nie wdrażamy, gdyż w krajach niedorozwiniętych są one po prostu mniej opłacalne. Od początku procesu polskiej transformacji dominowało (i nadal dominuje) przeświadczenie, że krajowi do przezwyciężenia niedorozwoju potrzeba dwóch rzeczy: dobrych instytucji ekonomicznych i dopływu obcego kapitału. Rozwiązanie pierwszej kwestii prowadzi do rozwiązanie drugiej. Terapia sprowadza się zatem do możliwie daleko idącej imitacji rozwiązań instytucjonalnych krajów rozwiniętych. Wiele jednak wskazuje, że kluczowym czynnikiem przewag krajów technologicznie przodujących są korzyści skali. Te korzyści skali występują zarówno w obszarze technologicznym (w sferze produkcji) jak i w obszarze instytucjonalnym. Duże rynki pozwalają wykorzystać lepsze i bardziej konkurencyjne technologie. Technologie dużej skali produkcji są natomiast niedostępne dla krajów słabiej rozwiniętych, o płytkich rynkach zbytu. Krótka seria produkcyjna jest droga, a przewaga nowoczesnej technologii ujawnia się dopiero przy dużej sprzedaży. Skazuje to kraje biedne na stosowanie, lokalnie tańszych, ale globalnie - gorszych rozwiązań ekonomicznych. Kraje bogate, bazując na dużych własnych, narodowych rynkach towarowych międzynarodowym. uzyskują Oczywiście więc wysoka ewidentną wydajność przewagę produkcji, w handlu właściwa dla nowoczesnych i wielkoseryjnych technologii, zapewnia wysoki poziom dochodu na mieszkańca, wysoki poziom płac i kreuje rynki o dużym potencjale popytowym. Początkowe przewagi są w ten sposób utrwalane i stale odtwarzane. Jednocześnie, rozwijanie dużej skali produkcji bardzo sprzyja stałemu udoskonalaniu produkcji i postępowi technicznemu. Korzyści skali ujawniają się także w obszarze infrastruktury instytucjonalnej. Nowoczesna gospodarka wymaga podziału pracy, specjalizacji i wymiany czyli kooperacji. To, czy ta kooperacja jest efektywna i w jakim stopniu ludzie są motywowani by współdziałać ze sobą, czy dominują zachowania produktywne, czy może raczej pasożytnicze zależy w ogromnym stopniu od społecznych reguł gry. Produkcja, czy gospodarowanie nie jest tym samym procesem czysto technicznym, ale par excellence społecznym. Jednak proces budowy instytucji społecznych i ekonomicznych jest w znaczny stopniu endogeniczny i pozostaje funkcją stopnia rozwoju; bogate kraje mają po prostu lepsze instytucje. Przyczyna jest dość prosta: ochrona na przykład praw własności jest kosztowna. Sprawne funkcjonowanie systemu prawa i egzekucja prawa wymagają dużych nakładów, na które stać jedynie 5 kraje zamożne. Wiele rynków dla efektywnego działania wymaga zastosowania mechanizmów regulacyjnych i pojawienia się różnorakich podmiotów pośredniczących. Jest to kosztowne i usprawiedliwione jedynie w warunkach dużego natężenia transakcji. W przypadku płytkich rynków koszty regulacji są często prohibicyjnie wysokie. Rynki te działają, ale z reguły w sposób ułomny lub mniej efektywny. Istnieją więc oczywiste granice efektywnego naśladownictwa w obszarze instytucjonalnym. Znaczenie tej kwestii jest o tyle istotne, że jak pokazujemy dalej - ze względu na komplementarność rozwiązań instytucjonalnych – nie wystarcza, że kraje słabiej rozwinięte wdrażają i przyswajają sobie jedynie niektóre instytucje krajów przodujących. Wdrażają bowiem te instytucje i te reguły gry, które zastosować mogą. Ale jeżeli decydujące znaczenie ma najsłabsze ogniwo? Jeżeli nie da się braku niektórych instytucji lub nieefektywnego funkcjonowania jakichś instytucji substytuować lepszym działaniem w innej sferze instytucjonalnej? Niestety wydaje się, że właśnie tak jest co ujawnia drugie źródło upośledzenia krajów niedorozwiniętych: obok technologicznego zacofania także nieuchronne odstawanie w sferze rozwiązań instytucjonalnych. Kwestia niedorozwoju stawia pod znakiem zapytania także ideę jedynej, optymalnej równowagi makroekonomicznej. Koncepcja równowagi w ekonomii nie jest jej własnym pomysłem, a raczej jest to idea zrodzona na gruncie fizyki czy ewentualnie w obrębie innych nauk przyrodniczych. Dla neoklasycznego ekonomisty równowaga jest swoistym atraktorem, punktem przyciągania. Oznacza to, że równowaga jest z definicji stabilna, tj. wszelkie zaburzenia tej równowagi są automatycznie niwelowane przez powrót systemu do punktu równowagi. Jednocześnie, przyjmuje się, że rynkowe mechanizmy alokacyjne zapewniają takie rozmieszczenie zasobów pomiędzy różne podmioty, że poszczególne czynniki produkcji zostają użyte w najbardziej efektywnych zastosowaniach. Dzięki tej właściwości gospodarki, stabilna równowaga jest jednocześnie optymalna w sensie Paretowskim. Gdyby gospodarka była po prostu jedynie sumą podmiotów mikroekonomicznych, to taka stabilna i optymalna równowaga byłaby zapewne możliwa. Wraz jednak z rozszerzaniem się wielkości rynków, rosnącym stopniem współzależności między podmiotami i pogłębiającym się społecznym podziałem pracy ujawniają się defekty koordynacji w zachowaniach podmiotów. Ich źródłem są potencjalnie oportunistyczne postawy ludzi i dążenie podmiotów do unikania ryzyka 6 wynikającego z tych postaw i zachowań. Głębokość społecznego podziału pracy jest dodatnio skorelowana z poziomem postępu technicznego i z istniejącymi korzyściami skali w gospodarce. Z jednej więc strony wzrost produkcyjności czynników produkcji jest uwarunkowany korzyściami skali, z drugiej jednak – rosnące korzyści skali wzmacniają prawdopodobieństwo pojawienia się błędów koordynacji. W końcowej części niniejszego tekstu staramy się pokazać, że w sytuacji niedorozwoju prawdopodobieństwo pojawienia się defektów koordynacji może wzrastać. Defekty koordynacji są jednym z głównych przyczyn ujawniania się wielopunktowych stanów równowagi. Pojawia się wówczas kwestia uszeregowania tych stanów względem ich społecznej użyteczności i pytanie o gwarancje, że system nie zbiega do „gorszej” równowagi. Konkurencja w świecie korzyści skali Niewprawnemu czytelnikowi tekstów ekonomicznych zazwyczaj umyka uwadze fakt, że cała ekonomia neoklasyczna zbudowana na założeniu malejących korzyści skali: zarówno na poziomie przedsiębiorstwa jak i w szerszym planie. Założenie to jest absolutnie konieczne, by w gospodarce pojawiły się ujemne sprzężenia zwrotne, zapewniające stabilność równowagi firmy i rynków. Jeśli w miejsce niekorzyści skali pojawią się obszary korzyści skali, wówczas z reguły pojawia się tam wiele możliwych stanów równowagi, a konkurencja na rynkach, na których dominują efekty skali dramatycznie zmienia swój charakter. Kiedy wraz ze wzrostem rozmiarów firmy jednostkowe koszty wytwarzania rosną, to jesteśmy w obszarze niekorzyści skali. Pokazano to na rys. 1, gdzie strefa malejących przychodów oznacza zarówno rosnące koszty przeciętne AC jak i rosnące koszty krańcowe MC. Jeżeli przedsiębiorstwo działa w świecie niekorzyści skali, to wówczas, niezależnie czy rynek cechuje się konkurencją czy raczej wysokim stopniem zmonopolizowania, równowaga firmy (optimum ekonomiczne) wyznaczona miejscem zrównania się kosztów krańcowych z utargiem krańcowym, ma miejsce na rosnącym odcinku krzywej MC. Rozwiązaniem jest zawsze jedna, stabilna równowaga. W przypadku dominacji korzyści skali sytuacja może być całkowicie odmienna. Niech np. nasza firma ma malejącą indywidualną krzywą popytu wyrażającą pewien stopień monopolizacji rynku (rynek zróżnicowanego dobra). Wówczas krzywa utargu krańcowego jest również malejąca jak na rys. 2. Niech jednocześnie krzywa kosztu 7 krańcowego ma postać jak na rys. 2. Krzywa MC jest malejąca, gdyż w obszarze korzyści skali (gdy AC maleje), krzywe krańcowego kosztu też w zasadzie są malejące (niemal w całym przedziale korzyści skali, z wyjątkiem obszaru blisko minimum AC). Zakładamy, że początkowo MC spadają powoli, później spadek jest szybki, by przy dużych wielkościach produkcji koszty krańcowe ponownie obniżały się powoli. Zauważmy, że w opisywanej sytuacji istnieć mogą aż trzy punkty gdzie MC=MR. Przyjmijmy, że Π(x) = R(x) – C(x), gdzie Π, R, C, X reprezentują odpowiednio zysk, utarg i koszt całkowity oraz produkcję firmy. Warunki na maksimum funkcji Π(x): dR dC d = =0 dX dX dX MR = MC dMR dMC <0 dX dX dMR dMC < dX dX 8 (warunek konieczny) (warunek dostateczny) Warunek dostateczny mówi, że maksymalizacja zysku zachodzi w punkcie MR=MC, gdzie MR spada szybciej niż MC. Na rys. 2 są dwa takie punkty A i B. Punkt H jest także ekstremum funkcji Π(x), ale wyznacza produkcję minimalizującą zysk. W zależności od konkretnego przebiegu funkcji utargu i kosztów, każde z lokalnych 9 maksimów może być lepsze lub gorsze od drugiego. Zysk dla produkcji X A, mierzony jest różnicą między wartością całki z funkcji utargu krańcowego a wartością całki z funkcji kosztu krańcowego obliczonych w przedziale [0, X A]. Podobnie zachodzi dla produkcji XB. Z samego rysunku 2 widać, że większa produkcja zapewni wyższy zysk o ile powierzchnia zawarta pomiędzy krzywymi MR a MC w przedziale [X H, XB] jest większa niż analogiczna powierzchnia miedzy punktami [X A , XH]. Oba lokalne maksima reprezentują stany równowagi, choć jedno z nich z reguły dominuje i ono jest wybierane przez firmę. Nie możemy mieć jednak gwarancji, że wybór oznaczać będzie - społecznie preferowany - przypadek wyższej produkcji oraz niższych cen i kosztów jednostkowych. Od tego dość formalnego przypadku sygnalizującego możliwość wielu stanów równowagi przejdźmy teraz do o wiele ważniejszego argumentu zaprezentowanego przez W. Arthura3, który w swoim czasu wzbudził wiele kontrowersji. Referując główne myśli tego rozumowania przyjmijmy, że rozważamy gałąź produkcji charakteryzującą się silnymi efektami skali. Na przykład dlatego, że produkcja wyrobów w tej gałęzi cechuje się wysokimi kosztami stałymi, co powoduje stałą obniżkę kosztów jednostkowych w miarę rozszerzania się wielkości produkcji i sprzedaży. Niech w analizowanej gałęzi funkcjonują dwie firmy oferujące różne dobra o zbliżonych parametrach jakościowych. Jakość dóbr jest zatem porównywalna, ale nabywcy – mimo że produkty są bliskimi substytutami - dobra rozróżniają. Obie firmy A i B korzystają z rosnących przychodów względem skali. Zakładamy jednak, że funkcja kosztów jednostkowych AC firmy B przyjmuje, dla tych samych wielkości produkcji, niższe wartości niż funkcja AC dla drugiej firmy. Można powiedzieć, że przedsiębiorstwo B produkuje taniej niż A. Sytuację tę prezentuje rys. 3, na którym z lewej strony umieszczono koszty AC dla firmy A, zaś na prawej osi pionowej koszty AC dla B. Na osi odciętych oznaczona jest produkcja obu firm z tym, że wzrost produkcji A liczy się w prawo, a produkcji B - w lewo. Dla obu firm koszty jednostkowe maleją wraz z wyższą produkcją. Niech sprzedaż (produkcja) 0Z przedstawia całkowity popyt rynkowy na dobra wytwarzane przez gałąź, a oba przedsiębiorstwa wyznaczają swe ceny jako narzut (procentowy i co do wielkości identyczny) na swe koszty jednostkowe. W omawianym przypadku wcale nie jest pewne, że B uzyska sukces rynkowy. Gdyby firmie A udało się z jakichkolwiek 3 W. Arthur: Positive Feedbacks in the Economy, Scientific American, 262, Feb. 1990 10 11 powodów uzyskać – nawet tylko przejściowo - większą sprzedaż niż B (np. w punkcie x0), to wówczas wobec niższych kosztów przeciętnych (d A < mB) może ono zaproponować niższą cenę i wyrugować z rynku firmę B. Przejściowa przewaga na rynku droższej firmy ma wszelkie szanse na utrwalenie się. Teoretycznie, nabywcy powinni być zainteresowani przesunięciem się w kierunku wyrobów B. Gdyby to masowo zrobili i produkcja B wzrosłaby np. do punktu x1, to koszty i ceny uległyby dla nabywców istotnej obniżce. Ale tu ujawnia się defekt koordynacji. Takie działanie w postaci zwiększenia zakupu dóbr B nie może mieć charakteru indywidualnego, bo wówczas nabywca musi płacić więcej. W języku kosztów AC oznaczałoby to gotowość do pokrycia kosztów mB zamiast dA. Zmiana zachowań nabywców musi objąć przynajmniej pewną minimalną, progową ilość osób, by stała się społecznie opłacalna. Barierą dla takiej zmiany są z reguły zbyt wysokie koszty transakcyjne. Ich wielkość rośnie dodatkowo wskutek niepewności co do kształtu kosztów wytwarzania obu firm. Zdecydowana większość nabywców nie ma przecież żadnej wiedzy o zastosowanych technologiach produkcji i ewentualnych korzyściach ze skali które mogą zaoferować konkurenci. W świecie korzyści skali przewagę ma więc ten, kto ma większy rynek. Im wyższa wielkość produkcji i sprzedaży, tym niższe jednostkowe koszty produkcji. Przy porównywalnej jakości produktu, obca, nawet droższa technologia, wsparta jednak zmasowaną kampanią reklamową i własnym, wielkim rodzimym rynkiem, okaże się tańsza, bo uzyska nieporównanie większą skalę wytwarzania. Argument, że efektywne samo się przebije dotyczy świata małych firm i niekorzyści skali. W tych okolicznościach na przykład promowanie polskich firm nie musi być promowaniem nieefektywności, ale sposobem zapewnienia im trwałej zdolności do konkurowania. Pozostawione same sobie, słabsze kapitałowo, polskie firmy przegrywają, niekoniecznie dlatego, że mają gorsze produkty i technologie. W świecie korzyści skali charakter konkurencji ulega zasadniczej zmianie: teoretycznie rzecz biorąc niezbyt efektywne, ale potężne kapitałowo, firmy mogą całkowicie zdominować dużo efektywniejsze, ale mniejsze i słabsze podmioty. W. Arthur podaje dwa przykłady zablokowania rynku produktami o niższych parametrach technicznych tylko dlatego że w pierwszej fazie rozwoju rynku ich producenci uzyskali niewielką przewagę ilościową. Dotyczy to magnetowidu i jego dwóch standardów: VHS i Betamax oraz maszyny do pisania w standardzie QWERTY. W obu przypadkach, zdaniem Arthura, 12 wybór rynku padł na gorsze rozwiązanie (QWERTY i VHS), ale odwrót był już niemożliwy ze względu na defekt koordynacji4. Oczywiście naturalne jest pytanie, jak wielki jest obszar rosnących korzyści skali w gospodarce. Tradycyjne gałęzie: rolnictwo, rybołówstwo, górnictwo, wydobycie surowców i ich wstępna przeróbka stanowią typowe przypadki gałęzi, w których niekorzyści skali dominują. Dla wielu jednak nowoczesnych sektorów gospodarki efektywność produkcji rośnie w miarę wzrostu skali wytwarzania. Dotyczy to tych rodzajów produkcji, gdzie: (1) wprowadzenie na rynek nowego wyrobu wiąże się z wysokimi, utopionymi nakładami na badania naukowe i wdrożenie (np. informatyka, farmacja). Udział kosztów stałych jest bardzo wysoki. (2) duże znaczenie ma learning by doing, tj. wraz ze wzrostem produkcji jednostkowe koszty produkcji spadają wskutek lepszego opanowania produkcji, specjalizacji itp. (3) użyteczność użytkowników i odbiorców produktu wzrasta w miarę wzrostu liczby innych użytkowników (np. telekomunikacja, Internet, elektronika użytkowa) Widać więc, że z korzyściami skali spotykamy się w wielu kluczowych obszarach gospodarki. W tych obszarach zawodzą tradycyjne metody konkurowania, a stereotyp, że wygrywa najlepszy nie zawsze się sprawdza. Świat korzyści skali jest światem silnych, a niekoniecznie efektywnych. W tej konfrontacji podmioty z krajów słabiej rozwiniętych z reguły stoją na straconych pozycjach. Gospodarki, charakteryzujące się rosnącymi przychodami względem skali, nie mają na ogół jednego stanu równowagi. W jakim stanie i w jakiej równowadze rynek zostanie ustabilizowany, a nawet zablokowany, może być dziełem czystego przypadku i historycznych uwarunkowań. Komplementarność czy substytucyjność Na źródła przewag krajów wysokorozwiniętych sporo światła rzuciła ostatnio idea wysunięta przez M. Kremera z jego teorią pierścienia uszczelniającego (O-ring 4 Ocena co do trafności tych przykładów jest sporna. W okresie późniejszym kwestionowano ich zasadność. Fakt ten nie jest jednak najważniejszy. Kluczowa jest sama możliwość wystąpienia takich przypadków. Z oczywistych powodów o wielu z nich możemy w ogóle nie wiedzieć. 13 theory)5. W wielu nowoczesnych dziedzinach produkcji kluczem do sukcesu jest niezawodność wszystkich czynników produkcji. Orkiestra symfoniczna składająca się z niemal samych wirtuozów zanotuje dramatyczną artystyczną porażkę, jeśli jeden z muzyków będzie fałszował. Tradycyjna ekonomia przyjmuje szerokie możliwości substytucji między czynnikami, podczas gdy realia ekonomiczne każą raczej myśleć w kategoriach komplementarności, tak jakby decydowało najsłabsze ogniwo. Jakości nie da się, w znaczący sposób, substytuować przez ilość. Wychodząc z tych założeń M. Kremer przyjął odmienną postać funkcji produkcji dla przedsiębiorstwa. Obok kapitału K, firma wykorzystuje także n różnych rodzajów pracy Qi odpowiadających na przykład różnym funkcjom realizowanym przez pracowników. Dlatego w dalszym ciągu przyjmiemy, że każda funkcja jest wykonywana przez jednego pracownika. O ile nakład kapitału interpretowany jest tradycyjnie, to wyrażenia Qi reprezentują jakość (niezawodność) pracy typu i. Perfekcyjne wykonanie zadania i oznacza Qi = 1, zaś w przypadku całkowitego niepowodzenia Qi =0. Można temu nadać interpretację probabilistyczną: jeśli firma zatrudnia n pracowników, to wartość Qi wyraża oczekiwany stopień wywiązania się i-tego pracownika z wykonania zadania. Załóżmy, że produkcja firmy Y(K, Qi)6 dana jest przez (1): n Y(K, Qi) = A Ka n Qi (1) i gdzie: K - nakład kapitału, 0 < a < 1. Stała A to produkcyjność pojedynczego pracownika w przypadku perfekcyjnego wykonania zadania dla jednostkowego nakładu kapitału. Dla jakich wartości zmiennych Qi, firma maksymalizuje zysk? Funkcja zysku Z(K, Qi) ma postać: n Z(K, Qi) = A Ka n Qi - w( Qi ) - rK , i (2) i gdzie w(Qi) i r to ceny pracy i kapitału. Funkcja w(Qi) jest rosnąca względem Q, gdyż wyższym kwalifikacjom odpowiada rosnące wynagrodzenie. Z warunku na maksimum funkcji Z otrzymujemy: 5 M. Kremer: O-Ring Theory of Economic Development, The Quarterly Journal of Economics, vol. 108, no. 3 (Aug. 1993), pp. 551-575. Nazwa teorii nawiązuje do przyczyn katastrofy wahadłowca Challenger 6 Oczywiście, w przypadku probabilistycznej interpretacji zmiennych Qi, Y reprezentuje nie samą produkcję, ale raczej wartość oczekiwaną produkcji. Przy założeniu neutralnego stosunku do ryzyka firmy wyniki, jakie uzyskuje się traktując Y jako produkcję, nie różnią się od przypadku, gdy Y jest wartością oczekiwaną produkcji. Stąd dalej Y będzie interpretowana jako produkcja. 14 n dZ = a Ka-1An Qi - r = 0 i dK dZ dQ i n dw j i dQ i = A Ka n Q j - =0 (3) Zauważmy, że: d 2Y dQi d ( Q j ) = A Ka n > 0 (4) j co oznacza, że krańcowa produkcyjność i-tego pracownika rośnie, gdy rośnie jakość pozostałych pracowników. W rezultacie dobór pracowników w firmach dokonuje się w taki sposób iż najlepsi kojarzeni są z najlepszymi, gorsi z gorszymi itd. Optymalnym rozwiązaniem dla każdej firmy jest sytuacja gdy zatrudnia się pracowników o identycznych jakościach7. Można to łatwo pokazać dla prostego przypadku gdy liczy się jedynie czynnik pracy. Niech H i L to pracownicy o wysokiej i niskiej jakości (kwalifikacjach). Do dyspozycji jest czterech pracowników, dwóch H i dwóch L. Funkcja produkcji ma postać Y = Q1 Q2. Skojarzenie mieszane pracowników daje produkcję łączną w wysokości 2HL, zaś skojarzenie „czyste” produkcję H 2 + L2. Ponieważ H L, to zachodzi: (H-L)2 = H2 – 2HL + L2 > 0, to H2 + L2 > 2HL to bardziej opłaca się kojarzyć pary według równych kwalifikacji (jakości). Równocześnie skoro wyższa jakość zapewnia wyższą produktywność, to konkurencja na rynku pracy zapewni dopływ wysokokwalifikowanych pracowników do tych firm, które już takich pracowników zatrudniają. Rozwiązanie równań (3) pozwala wyznaczyć optymalne K: K=( a Qn nA 1/(1-a) ) r (5) a po wstawieniu (5) do drugiego równania (3) i scałkowaniu, wyznaczamy w(Q): w(Q) = (1-a)(an/r)a/(1-a)A1/(1-a)Qn/(1-a) 7 (6) Formalny, krótki dowód dla tej tezy (dla przypadku nieco prostszej funkcji produkcji) jest dostępny [w:] K. Basu: Analytical Development Economics. The Less Developed Economy Revisited, MIT Press, London 2003. Zaprezentowany poniżej wywód odwołuje się raczej do intuicji. 15 W rezultacie, po uwzględnieniu (5) produkcyjność krańcowa Y wynosi8: Q Y = (a/r)a/(1-a)(An)1/(1-a)Qn/(1-a)-1 Q (7) Dla wniosków formułowanych przez Kremera równości (6) i (7) są kluczowe. Jeśli bowiem tylko zachodzi n 2, wówczas produkcyjność krańcowa rośnie wykładniczo wraz ze wzrostem kwalifikacji Q. Stanowi to wyjaśnienie ogromnych różnic w produkcyjności pracy jakie występują między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się. Przyjmując na przykład n = 10 (10 zadań, funkcji wykonywanych w typowym przedsiębiorstwie) i tylko 10% przewagę kraju rozwiniętego w średnim poziomie kwalifikacji (jakości) pracowników otrzymujemy dla a=0.5 ponad 6-krotną różnicę krańcowej produkcyjności na niekorzyść kraju zacofanego. Wyjaśnia to także ogromne różnice w wynagrodzeniach pracowników o takich samych kwalifikacjach. Z równania (4) widać, że produktywność i-tego robotnika podniesie się z samego faktu współpracy z innymi bardziej produktywnymi pracownikami. Taki pracownik ma silny motyw do migracji do strefy pozwalającej mu pracować z bardziej produktywnymi nawet gdy jego własne kwalifikacje pozostają bez zmiany, gdyż wzrost wydajności będzie gratyfikowany wyższymi dochodami. Po drugie, supremacja rozwiniętego centrum wzrasta wraz z rosnącym stopniem złożoności produkcji i jej technologiczną nowoczesnością. Praktycznym tego wyrazem jest wydłużanie się okrężnych dróg produkcji, specjalizacja i konieczność pogłębionej kooperacji, czyli wzrost ilości zadań n. Wysoki stopień złożoności wymusza technologicznie wzrost przodujących. Q i Ten tym samym mechanizm pogłębia przewagę krajów powoduje również swoistą specjalizację między krajami: im kraj wyżej rozwinięty, tym wyższa produktywność produkcji, co ułatwia wysysanie z gospodarki światowej wysokokwalifikowanych kadr. Wynika to niedwuznacznie z równości (6). Elastyczność płac względem jakości pracy jest wysoka i wynosi n/(1-a) > 1. Oznacza to, że wysokiej jakości zatrudnianych kadr odpowiada wysoka gotowość firm (i możliwość) płacenia wysokich wynagrodzeń. Zgrupowanie tych kadr - z kolei - pozwala na rozwijanie najnowocześniejszych i bardzo rentownych, choć zarazem wysoce ryzykownych technik produkcyjnych. Uruchamia to mechanizm dodatniego sprzężenia zwrotnego. Działa on także w 8 W punkcie optimum, tj. dla wszystkich Qi = Q. 16 odniesieniu do krajów słabiej rozwiniętych, z tym, że tu systematycznie pogłębia dystans i utrwala zacofanie. Wiele nowoczesnych, a więc i ryzykownych technologii jest w praktyce niedostępnych dla tych krajów. Niska jakość pracowników nie gwarantowałaby zadowalającej, minimalnej produkcyjności pracy, nawet mimo niższych płac. Z tego punktu widzenia dla świata niedorozwoju niższe technologie są bezpieczniejsze9. Korzyści skali a najsłabsze ogniwo Jeden aspekt powyższych wywodów może wywoływać wątpliwości. Postulowana funkcja produkcji odnosi się do przedsiębiorstwa, mechanizm doboru pracowników co do kwalifikacji w postaci sklejania firm z kadr o analogicznych parametrach jakościowych, występuje na poziomie firm i gałęzi. Dlaczego zatem przenosimy to rozumowanie na szczebel gospodarki światowej? Co stoi na przeszkodzie, by te same mechanizmy operowały wewnątrz poszczególnych krajów i różnicowały sytuację jedynie w układzie firm, branż czy regionów? Kwestia ta ma trzy aspekty: liczy się dotychczasowa historia i stan wyjściowy gospodarki, jakość instytucji ekonomicznych oraz ograniczenia podażowe pracy. Zacznijmy od tego ostatniego wątku. Można postawić tezę, że sytuacja kraju rozwiniętego jest generalnie uprzywilejowana w kwestii kształcenia i edukacji ze względu na korzyści skali wynikające z wielkości rynku i zamożności konsumentów. Indywidualnie inwestujemy bowiem w edukację i nasz kapitał ludzki jedynie wtedy, gdy jest to opłacalne. Jeśli hipoteza Kremera jest słuszna, to stopa zwrotu z inwestycji w kapitał ludzki, wyznaczona przez poziom przyszłych płac, jest dodatnio skorelowana z produkcyjnością naszej pracy, a ta zależy od jakości i kwalifikacji współpracowników. Nawet bardzo duże inwestycje w kapitał ludzki nic nie dadzą, gdy nasze kwalifikacje ulokujemy w firmie zatrudniającej personel niskiej jakości. Zgodnie z kształtem funkcji produkcji (1) decydujące znaczenie ma bowiem czynnik komplementarności. n Zauważmy, że gdyby funkcja produkcji miała na przykład postać Y = A Ka ( Qi ), to 1 9 Z perspektywy teorii Kremera widać jak naiwna (współcześnie) jawi się teoria kosztów komparatywnych Ricarda jako narzędzie opisu pożądanych kierunków specjalizacji. Wybór tradycyjnych dziedzin produkcji jest gwarancją utrwalenia zacofania, a nie racjonalną decyzją. Inna sprawa, że w praktyce może nie być żadnego wyboru. Ale wtedy nie mówimy o wyborze ale o nieuniknionych koniecznościach. 17 wówczas wysoka jakość pracy jednych pracowników mogłaby, w dużym stopniu, zastępować słabe wyniki innych10. Gdy jednak rozstrzyga najsłabsze ogniwo, tj. najmniej wydajny czynnik produkcji, to wówczas wysokie indywidualne nakłady na edukacje są usprawiedliwione jedynie wtedy, gdy jest wysokie prawdopodobieństwo znajdowania innych na rynku pracy o równie wysokim poziomie kapitału ludzkiego. Duże rynki produkcyjne (thick markets) zdecydowanie jednak zwiększają prawdopodobieństwo wysokiego zapotrzebowania na jakość pracy, gdyż na rynku funkcjonuje wiele firm o bardzo zróżnicowanej strukturze produkcji, a poziom zatrudnienia jest wysoki. Uruchamia to dodatnie sprzężenie zwrotne działające gdy duże prawdopodobieństwo wzajemnego dopasowania się pracowników o wysokiej jakości zapewnia opłacalność inwestycji w edukację, co kolei poprzez Kremerowską funkcję produkcji stymuluje wzrost produktywności, zwiększa dobrobyt i rozwija rynki zgłaszające kolejne wysokie zapotrzebowanie na wysoką jakość pracy. Zamożni stają się jeszcze bogatsi i utrwalają swą przewagę. Na płytkich rynkach towarowych inwestowanie w edukację jest natomiast ryzykowne, gdyż popyt na pracę jest niski, a szanse dla wyedukowanych na dobór współpracowników o równie wysokich kwalifikacjach – nie najwyższe. W rezultacie sytuacja w krajach rozwiniętych, o dużych rynkach i w krajach zacofanych z ich płytkimi i ubogimi rynkami nie jest symetryczna. Nawet przy założeniu, że systemy edukacyjne działałyby w obu grupach krajów analogicznie i nie istniałyby różnice w jakości i zasobności szkół, a publiczne wydatki na ucznia (studenta) byłyby identyczne11, to w stopniu w jakim inwestycje w kapitał ludzki uzależnione są od indywidualnych decyzji i prywatnego rachunku ekonomicznego pojawia się asymetria w strukturze kwalifikacji z charakterystycznym skrzywieniem na niekorzyść wysokich kwalifikacji w krajach ekonomicznie upośledzonych. Różnice w strukturze budowanego kapitału ludzkiego między obszarami bogatymi a biednymi wynikają zatem zarówno z wewnętrznych mechanizmów rządzących inwestowaniem w edukację, ale są oczywiście wzmacniane przez procesy migracyjne. Początkowe niewielkie różnice w poziomie 10 Produkcyjność krańcowa, w tym przypadku, jest stała Y Qi a = A K i nie zależy od jakości innych pracowników. 11 Założenie czysto hipotetyczne, bo przecież wiadomo, że bogate kraje mają wyższe bezwzględne nakłady na edukację na 1 mieszkańca. 18 rozwoju (także pojawiające się jako efekt czysto przypadkowy) mogą być zmultiplikowane poprzez uruchomienie mechanizmu dodatniego sprzężenia zwrotnego. W tym sensie czynnik historyczny odgrywa tu swoją rolę12. Jednocześnie, państwo może ten efekt historycznie uwarunkowanych słabości ekonomicznych częściowo neutralizować przez odpowiednią politykę kształcenia13. Chociaż Kremer zbudował swą teorię pierścienia uszczelniającego dla analizy czynnika pracy i do tych potrzeb ją wykorzystał, to wydaje się, że można tę teorię także zinterpretować znacznie szerzej. Trzonem koncepcji jest bowiem idea komplementarności czynników i warunków produkcji. Tak jak czynniki wytwórcze muszą wystąpić łącznie i ich jakość może być rozstrzygająca dla efektywności produkcji, tak też należy zapewne potraktować rolę instytucji ekonomicznych tworzących warunki i determinujących sprawność procesów wytwórczych. Tradycyjnie jednak wpływ instytucji ujmuje się łącznie i na przykład w funkcji produkcji Kremera wpływ ten może być mierzony wartością parametru A. Infrastruktura instytucjonalna gospodarki nie jest jednak jakąś jedną wszechogarniającą regułą postępowania, ale jest to raczej zespół formalnych i nieformalnych reguł gry ekonomicznej, splecionych ze sobą i razem określających dostępne i efektywne sposoby działania poszczególnych podmiotów. Wydaje się przy tym, że to właśnie wynik nakładania się na siebie różnych regulacji, norm, zwyczajów, tradycji i wyznawanych systemów wartości określa skuteczność określonych zachowań; tak na poziomie mikroekonomicznym jak i makrogospodarczym. W praktyce można sobie to wyobrazić następująco. Załóżmy, że firma X decyduje się wprowadzić na rynek nową odżywkę dla dzieci o wysokich walorach użytkowych. Niech warunkiem powodzenia biznesowego przedsięwzięcia jest: (1) uzyskanie niezbędnych zgód potwierdzających walory odżywki i wykluczających ryzyko zdrowotne (przyjmijmy, że udziela ich jakaś władza certyfikująca), (2) uzyskanie dostępu do środków inwestycyjnych. W naszym prostym przypadku zrealizowanie jednego z warunków niczego nie rozwiązuje, konieczne jest zarówno pozyskanie certyfikatu bezpieczeństwa jak i kredytu bankowego. Spełnienie każdego z tych warunków może być zagrożone: pozyskiwanie zezwoleń władz może 12 13 Czynnik nazywany we współczesnej ekonomii rozwoju path dependance Oczywiście uwaga ta nie ma charakteru generalnego i odnosi się jedynie do kwestii kapitału ludzkiego w opisanym tu aspekcie. 19 przewlekać się wskutek procedur biurokratycznych, braku środków materialnych i niedoinwestowania instytucji certyfikującej, praktyk korupcyjnych i lobbystycznych, niekompetencji personelu, wadliwych rozwiązań prawnych i organizacyjnych, wysokich kosztów czy dyskryminacji firmy X; z kolei rynek pieniężny i kapitałowy może również działać niesprawnie, np. ze zbyt wysokimi kosztami pozyskania pieniądza, z nadmiernie wyśrubowanymi standardami ryzyka kredytowego, wysoką asymetrią informacyjną itp. Wystarczy brak jednego z warunków by skazać projekt na fiasco. Bardzo tanie i korzystne warunki finansowania przedsięwzięcia nie zastąpią braku zezwoleń lub przedłużającej się zwłoki w ich pozyskaniu; i odwrotnie - szybkie uzyskanie certyfikatu nie łagodzi skutków braku finansowania. Dlatego hipoteza, którą tu stawiamy (a która jednocześnie jest uogólnieniem rozumowania Kremera) polega na założeniu komplementarności wielu rozwiązań instytucjonalnych. Niskie koszty rozwoju i wysokie stopy zwrotu z zaangażowanych środków uzyskują gospodarki, których infrastruktura instytucjonalna jest bogata, w miarę kompletna i wszechstronna. Poszczególne instytucje ekonomiczne nie funkcjonują przy tym niezależnie i obok siebie, ale tworzą sieć wzajemnie uzupełniających się, komplementarnych reguł gry. Ale właśnie dlatego jakość całej sfery instytucjonalnej zależy zarówno od jakości poszczególnych instytucji ale i od tego na ile są wzajemnie ze sobą „zgrane”14. Formalnie, dla opisu tej sytuacji parametr A w funkcji m produkcji może być przedstawiony jako A = B B j , gdzie Bj reprezentuje jakość j 1 poszczególnych m instytucji ekonomicznych wpływających na efektywność produkcji15. W przypadku komplementarności instytucji łatwiej zrozumieć kolejne źródło przewag krajów wysokorozwiniętych względem peryferii ekonomicznych. Te drugie mogą nawet dość skutecznie imitować wiele rozwiązań instytucjonalnych krajów centrum. Problem polega na tym, że z reguły nie jest to możliwe w pełnym spektrum instytucjonalnym. Kraje bogate mogą mieć bowiem w wielu przypadkach - ze 14 Obecny moment wejścia Polski do UE jest dogodny do obserwacji tej kwestii. W wyniku presji czasu i nawału prac legislacyjnych przy przyjmowaniu wielu aktów prawnych pojawiło się dużo błędów i przeoczeń. Każde z nich może mieć istotny wpływ na zdolność polskich firm do konkurowania na rynku europejskim. 15 Bj przyjmuje wartości z przedziału [0;1], gdzie zero odpowiada pełnej niesprawności instytucji, zaś jeden stanowi perfekcyjnemu. 20 względu na korzyści skali - lepsze instytucje. Nie musi to dotyczyć wszystkich obszarów; ale wystarczy, że dotyczy niektórych. Weźmy przykład giełdy papierów wartościowych. W Warszawie może być ona technicznie i prawnie zorganizowana analogicznie jak we Frankfurcie czy Londynie. Ale te dwie ostatnie obsługują bogate i rozwinięte rynki europejskie i światowe, giełda warszawska – w zasadzie lokalny rynek polski. Dla wielu niemieckich inwestorów koszty transakcyjne związane z zaangażowaniem się w operacje na giełdzie warszawskiej i rynku polskim mogą być nieopłacalne. Te koszty mają niejako charakter kosztów utopionych, są w dużym stopniu jednorazowe (set-up costs) i ponoszone na spenetrowanie dotychczas nieznanego rynku. Ich poniesienie jest usprawiedliwione jedynie wówczas, gdy korzyści z transakcji na takim rynku będą długotrwałe i dostatecznie wysokie. To zaś jest wątpliwe ze względu na rozmiary rynku. Te same rezultaty (i bez tych kosztów) można zapewne osiągnąć działając na dużej, znanej już sobie od lat, giełdzie z dostępem do akcji spółek z całego świata. Ponadto, duże rynki oferują z reguły lepszą informację. To także rezultat korzyści skali. Wielość podmiotów dokonujących transakcji na dużych rynkach kreuje popyt na liczne analizy rynku, badania ekonomiczne i oceny koniunktury. Tym samym powstaje cały rynek usług analitycznych na którym oferują swą podaż profesjonalne firmy doradcze i instytucje naukowo-badawcze. Ponieważ kupujących usługi jest wielu, koszty produkcji tych usług dla klienta mogą być niskie. W rezultacie, koszty transakcyjne pozyskiwania informacji ulegają obniżeniu, zredukowane jest także ryzyko gospodarcze. Ten segment rynku nie pojawia się natomiast w przypadku małych i płytkich rynków. Są one bowiem zbyt szczupłe, by wygenerować odpowiedni popyt na tanie usługi. Małe rynki nie pozwalają także na uformowanie się wyspecjalizowanych podmiotów – pośredników. Podobnie jak w przypadku informacji podnosi to koszty transakcyjne wytwórców. Defekty koordynacji Kraje peryferyjne gospodarczo są częściej narażone na defekty koordynacji. Rozważmy pewien lokalny przypadek atrakcyjnego turystycznie miasteczka. Zidentyfikujmy to przykładowe miasto na mapie Polski jako Sandomierz. Miasto, choć posiada liczne zabytki i długą oraz ciekawą historię ma mało turystów. W tym samym czasie Kazimierz Dolny jest miejscem pielgrzymek turystycznych choć pod względem zabytków wyraźnie ustępuje Sandomierzowi. Nie siląc się na zbyt daleko idące 21 uogólnienia załóżmy, że turyści odwiedzając miasto kierują się jedynie dwoma kryteriami: walorami historyczno-krajobrazowymi widokowe) oraz szerokością (zabytki, muzea, atrakcje palety usług oferowanych w mieście (restauracje, kawiarnie, sklepy pamiątkowe, hotele i miejsca noclegowe, możliwości spędzania czasu wolnego). Na pierwszy czynnik nie mamy wpływu 16, zaś drugi zależy od aktywności gospodarczej samych mieszkańców. Zakładamy, że im większa i bardziej zróżnicowana oferta, tym większe zainteresowanie turystów przyjazdem. Wszystkie usługi dla turystów i mieszkańców dostarczane są przez podmioty ekonomiczne z Sandomierza, przy czym występuje różnicowanie usług, tj. każda firma dostarcza nieco odmienny rodzaj usługi, nawet gdy dotyczy to substytutów. Dla uproszczenia założymy, że wielkość produkcji każdej firmy jest identyczna. Tym samym, przy przyjętych założeniach, większa podaż S oznacza zarazem więcej podmiotów produkujących i większe zróżnicowanie oferty produkcyjnej. Jeśli przez N oznaczymy ilość produkujących podmiotów, to podaż usług dla turystów i mieszkańców jest wprost proporcjonalna do ilości podmiotów aktywnych w produkcji: S(N) = BN, gdzie stała B > 0. Niech popyt na usługi turystyczne Sandomierza wyrażający się ilością przybywających turystów i/lub ich wydatkami w mieście wyraża funkcja D(S) = AF(S), gdzie A – wyraża stałą, niezmienną atrakcyjność turystyczną miejscowości (zabytki), zaś S – zmienną podaż dostępnych usług. Parametr A mierzący atrakcyjność Sandomierza pośrednio wyznacza gotowość turystów do odwiedzin miasta, choć ta gotowość jest uzależniona od zamożności turystów. Przy mniejszej zamożności obywateli tak samo atrakcyjny zabytek będzie odwiedzany mniej licznie niż przy wyższej zamożności. Funkcję popytu turystów i mieszkańców na usługi, zależną od ilości podmiotów, można przedstawić jako DD(N) = AF(BN) + M, gdzie M popyt mieszkańców (M = const.). Zakładamy, że dD dDD >0 i > 0, co oznacza, że popyt dS dN na usługi wzrasta, gdy zwiększa się zróżnicowanie i wielkość oferty usługowej. 16 Ściśle biorąc, pośrednio, mamy taki wpływ dokonując renowacji i konserwacji zabytków, lokując placówki muzealne, realizując odpowiednią politykę w zakresie planowania przestrzennego itp. Ponieważ jednak nie jesteśmy w stanie zmienić ani historii ani krajobrazu będziemy dla uproszczenia zakładać, że takiego wpływu nie mamy. 22 23 Rysunek 4 prezentuje wzajemne relacje popytowo-podażowe na rynku usług turystycznych w mieście. Podaż S jest funkcją liniową, jako że podaż jest proporcjonalna do ilości produkujących podmiotów. Natomiast kształt funkcji popytu sygnalizuje zależność nieliniową: popyt DD początkowo rośnie wolno, po przekroczeniu pewnej progowej wartości oferty usługowej dynamika DD przyspiesza, by ponownie dla dużych wartości N zwolnić. Uzasadnieniem dla takiego przebiegu zmian w popycie, zależnym od oferty podażowej, są zmiany w strukturze popytu. Dla niskich wartości N głównymi nabywcami usług są sami mieszkańcy miasta; miasto ze względu na małą ofertę usług - mimo posiadanych zabytków - jest zbyt mało atrakcyjne dla turystów. Do pewnego momentu rozszerzająca się paleta nowych usług wciąż nie jest w stanie w znaczącym stopniu przyciągnąć dodatkowych turystów, poza wąską grupą zdeklarowanych miłośników Sandomierza. Przekroczenie krytycznego poziomu N powoduje, że do miasta zaczynają przybywać ci turyści, dla których same walory zabytkowe to za mało i którzy oczekują (i tym razem te oczekiwania są spełnione) innych, uzupełniających propozycji spędzania czasu wolnego i rozrywki. Przyspieszenie turystyczne będzie jednak przejściowe, gdyż dalszy wzrost N działać będzie już coraz słabiej ze względu na efekt nasycenia potrzeb, a być może także – na rosnące zatłoczenie miejscowości zniechęcające do przyjazdów. Z rysunku 4 widać, że rynek ma trzy stany równowagi odpowiadające równości popytu i podaży. W otoczeniu punktów N0 i N2 równowaga rynkowa jest stabilna, co powoduje, że niewielkie zaburzenie (wahnięcie w poziomie ilości podmiotów N) powoduje powrót do stanu równowagi. Zakładamy, że mechanizm dostosowań na rynku działa według reguły dN = [DD(N) – S(N)], > 0. W przypadku, gdy popyt dt jest większy od podaży, lokalni przedsiębiorcy uruchamiają nowe podmioty i nową podaż, natomiast lokalne firmy są likwidowane, gdy podaż jest nadmierna. Równowaga N1 jest niestabilna. Nawet minimalne zaburzenie w otoczeniu N 1 powoduje, że rynek „zsuwa się” albo w kierunku stanu N 0, albo N2. W praktyce mamy zatem dwa stany stabilnej równowagi, bynajmniej nierównorzędne. Równowaga N 0 jest gorsza, gdyż oznacza niższy poziom produkcji, dochodów i zatrudnienia, mniejszą zamożność regionu i niższe podatki, małe wydatki publiczne na cele lokalne. Jednocześnie, równowaga N0 jest poniekąd naturalna, gdyż wyznacza ją 24 25 przede wszystkim miejscowy popyt. To na te potrzeby najpierw orientują się lokalni przedsiębiorcy decydując o uruchomieniu swych firm i to miejscowy popyt jest najbardziej trwałym punktem odniesienia ich poczynań. Przejście do pożądanego stanu N2 jest możliwe, ale jest uwikłane w defekt koordynacji. Nowe firmy i nowa podaż powstanie jeśli pojawiliby się nowi turyści. Nowi turyści natomiast nie mają interesu by odwiedzać Sandomierz z jego zbyt ubogą ofertą usług turystycznych. Popyt zależy od wielkości zgłoszonej podaży, zaś odpowiednio duża podaż jest niemożliwa bez odpowiednio dużego popytu. Żaden pojedynczy lokalny przedsiębiorca nie uruchomi dodatkowej firmy ponieważ taki niewielki przyrost oferty turystycznej z jego strony nie stworzy istotnej zachęty do wzrostu popytu. Żywiołowe, indywidualne i izolowane działania po stronie podaży nie są więc w tych okolicznościach realne. Sygnalizuje to granice spontanicznych dostosowań typu rynkowego. Zwróćmy jednak uwagę, że wystarczy przekroczenie poziomu N1 jeśli chodzi o ilość dostawców, by rynek samoczynnie przesunął się do stanu N2. Jakiś czynnik zewnętrzny musiałby jednak przejąć rolę koordynującą. W tych warunkach rolę tę mogłaby odegrać władza publiczna, duży podmiot gospodarczy o znaczącym potencjale kapitałowym lub przypadkowy czynnik mody (casus Kazimierz Dolny). Odnotowano wyżej, że funkcja popytu jest zależna od atrakcyjności turystycznej regionu, którą reprezentuje parametr A. Jeśli jednak parametr A ma wyrażać popytowe skutki walorów turystycznych, to musi on także pośrednio uwzględniać zwyczaje i obyczaje obywateli co do spędzania czasu wolnego, w tym ich turystyczne inklinacje. Wszystkie te kwestie są ściśle związane z zamożnością potencjalnych turystów, a rosnące dochody mieszkańców skutkują wyższymi wartościami A. Rozpatrzmy zatem przypadek opisany graficznie na rysunku 4 zakładając jako jedyną zmianę wzrost wartości parametru A w funkcji popytu DD. Przedstawiono to na rysunku 5. Funkcja podaży jest identyczna, zaś funkcja popytu DD przesunięta jest wyżej w stosunku do jej przebiegu na rys. 4. Taka zmiana przebiegu funkcji odzwierciedla wzrost popytu nabywców wskutek wzrostu ich zamożności. Teraz jednak istnieje tylko jeden punkt równowagi: stabilny stan N 2. Rynek spontanicznie osiąga pożądany, wysoki pułap produkcji i zatrudnienia. Ten prosty przykład pokazuje, że zamożne społeczności mogą, w pewnych sytuacjach, uniknąć defektu koordynacji lub go zminimalizować. Gdyby tak było rzeczywiście, to 26 wówczas uzasadniona byłaby teza, że rynkowe mechanizmy samoregulacyjne mogą być sprawniejsze, a zawodność rynków mniejsza w obszarze wysokorozwiniętego centrum gospodarczego. Byłaby również prawdziwa równoległa teza: niedorozwój zwiększa zawodność rynków. Wnioski Korzyści skali są jednym z najistotniejszych źródeł przewag krajów rozwiniętych nad ekonomicznymi peryferiami. Występowanie efektu skali czyni realnym pojawienie się wielopunktowych stanów równowagi w gospodarce i groźbę ugrzęźnięcia systemu w „gorszej” równowadze. Im niższy poziom rozwoju, tym bardziej jest to prawdopodobne. Na poziomie gałęzi, korzyści skali zmieniają charakter konkurencji zapewniając przewagę temu, kto ma siłę ekonomiczną pozwalającą mu choćby przejściowo zagarnąć większy rynek, a nie - podmiotom bardziej efektywnym ekonomicznie. Przeświadczenie, że efektywność zapewnia sukces rynkowy przynajmniej w świecie korzyści skali - niekoniecznie uzyskuje potwierdzenie. W nowoczesnych sektorach gospodarki, w których kluczowym warunkiem sukcesu jest niezawodność i jakość i które zatem charakteryzuje wysoka komplementarność czynników produkcji oraz rozwiązań instytucjonalnych, spełnienie warunku jednoczesnej, wysokiej jakości wszystkich tych czynników i instytucji jest tym mniej prawdopodobne im wyższy poziom niedorozwoju. Teoria pierścienia uszczelniającego Kremera sygnalizuje przy tym, że stan niedorozwoju ma wszelkie cechy stanu reprodukującego się. Uzyskanie przewagi ekonomicznej przez niektóre kraje uruchamia bowiem mechanizmy dodatniego sprzężenia zwrotnego, które segregują zasoby pracy w układzie międzynarodowym w sposób utrwalający lub nawet pogłębiający tę przewagę. Wreszcie, błędy koordynacji są zapewne częstym przypadkiem w warunkach niedorozwoju i rzadziej pojawiają się w obszarze bogatego, technologicznego centrum. Skłania to do przyjęcia hipotezy, że neoklasyczny opis gospodarki ma o wiele więcej wspólnego z realiami krajów rozwiniętych niż z opisem gospodarek ekonomicznych peryferiów. 27