Niedorozwój a korzyści skali (Garbicz). - E-SGH

Transkrypt

Niedorozwój a korzyści skali (Garbicz). - E-SGH
Marek Garbicz
Niedorozwój a korzyści skali#
Tekst podejmuje problem źródeł niedorozwoju gospodarczego i przyczyn utrzymywania się
przewag krajów technologicznie przodującego centrum. Zasadniczą tezą artykułu jest wskazanie, że
kluczowym czynnikiem supremacji krajów rozwiniętych są korzyści skali. Te korzyści skali występują
zarówno w obszarze technologicznym (w sferze produkcji) jak i w obszarze instytucjonalnym.
Duże rynki pozwalają wykorzystać lepsze i bardziej konkurencyjne technologie, a technologie
dużej skali produkcji są niedostępne lub nieopłacalne dla krajów słabiej rozwiniętych, o płytkich
rynkach zbytu. W strefie korzyści skali zawodzą tradycyjne metody konkurowania, a stereotyp, że
wygrywa najlepszy nie zawsze się sprawdza. Świat korzyści skali jest światem silnych, a
niekoniecznie efektywnych. W tej konfrontacji podmioty z krajów słabiej rozwiniętych z reguły stoją na
straconych pozycjach.
Korzyści skali ujawniają się także w obszarze infrastruktury instytucjonalnej. Jednak proces
budowy instytucji społecznych i ekonomicznych jest w znacznym stopniu endogeniczny i pozostaje
funkcją poziomu rozwoju; bogate kraje mają lepsze instytucje. W przypadku płytkich rynków koszty ich
regulacji są często prohibicyjnie wysokie. Rynki te działają, ale z reguły w sposób ułomny lub mniej
efektywny. Istnieją więc oczywiste granice efektywnego naśladownictwa w obszarze instytucjonalnym.
Znaczenie tej kwestii jest o tyle istotne, że jak pokazano w artykule - ze względu na
komplementarność rozwiązań instytucjonalnych – nie wystarcza, że kraje słabiej rozwinięte wdrażają i
przyswajają sobie jedynie niektóre instytucje krajów przodujących. Wdrażają bowiem te instytucje i te
reguły gry, które zastosować mogą.
Ale jeżeli decydujące znaczenie ma najsłabsze ogniwo? Wykorzystując teorię Kremera
zasygnalizowano, że w nowoczesnych sektorach gospodarki, w których kluczowym warunkiem
sukcesu jest niezawodność i jakość i które zatem charakteryzuje wysoka komplementarność
czynników produkcji oraz rozwiązań instytucjonalnych, spełnienie warunku jednoczesnej, wysokiej
jakości wszystkich tych czynników i instytucji jest tym mniej prawdopodobne im wyższy poziom
niedorozwoju. Tym samym stan niedorozwoju ma wszelkie cechy stanu reprodukującego się.
Uzyskanie przewagi ekonomicznej przez niektóre kraje uruchamia bowiem mechanizmy dodatniego
sprzężenia zwrotnego, które segregują zasoby pracy w układzie międzynarodowym w sposób
utrwalający lub nawet pogłębiający tę przewagę.
Wysunięto wreszcie hipotezę, że w sytuacji niedorozwoju rośnie prawdopodobieństwo
pojawienia się defektów koordynacji. Defekty koordynacji są jednym z głównych przyczyn ujawniania
się wielopunktowych stanów równowagi, ale są podstawy by sądzić, że rzadziej pojawiają się one w
obszarze bogatego, technologicznego centrum. Skłania to do przyjęcia wniosku, że neoklasyczny opis
gospodarki ma o wiele więcej wspólnego z realiami krajów rozwiniętych niż z opisem gospodarek
ekonomicznych peryferiów.
#
) Tekst stanowi fragment książki: Szkice ze współczesnej teorii ekonomii (red. W. Pacho) SGH
Warszawa, 2005
1
Ponad
45% ludzkości żyje
w krajach
o
dochodzie
na
głowę
nie
przekraczającym 2 dolarów USA dziennie. Stanowi to 2,8 mld ludzi, przy czym
prawie połowa tych biedaków musi zadowalać się dochodem poniżej $1 dziennie. Na
drugim biegunie sytuuje się około 14% bogatych z dochodem nie mniejszym niż $40
dziennie i średnim dochodzie na poziomie $70. Do tego klubu zamożnych należy
około 840 mln ludzi, głównie z Europy Zachodniej, Ameryki Północnej, Japonii i
Australii. Dodatkowo, większość analiz i badań pokazuje, że rozpiętości dochodowe
stale
powiększają
się:
w
roku
1960
stosunek
dochodów
per
capita
najzamożniejszych i najbiedniejszych 20% światowej ludności wynosił 30:1, w roku
1980 wzrósł do 45:1, by w ostatnim roku ubiegłego stulecia osiągnąć relację 70:11.
Polska, ze swym dochodem w wysokości $13 dziennie (wg parytetu siły
nabywczej byłoby to $28), nie znalazła się w gronie bogatych i plasuje się pomiędzy
skrajnymi grupami. Oznacza to, że Polska wykazuje zapewne wiele cech kraju
rozwiniętego, ale posiada także sporo cech niedorozwoju. Mimo tego oczywistego
dualizmu,
zainteresowania
jednostronny
skierowane
wysokorozwiniętych,
w
polskich
ekonomistów
są
na
studiowanie
wyłącznie
tym
zwłaszcza
gospodarki
w
sposób
wyjątkowo
doświadczeń
krajów
amerykańskiej.
Te
zainteresowania bardziej jednak wyrażają wygórowane ambicje niż przyziemne realia
polskiej ekonomiki. Nie mamy przecież pewności, że proces zbliżania się Polski do
unijnych gospodarek jest zapewniony automatycznie. Jest prawdą, że w obrębie UE
procesy konwergencji postępują, ale proces doganiania krajów wyżej rozwiniętych
nie jest powszechny, co między innymi, znajduje wyraz w narastaniu nierówności
ekonomicznych w skali światowej.
Dla Polski kluczowy dziś problem to pytanie o źródła naszego niedorozwoju
gospodarczego i warunki oraz szanse jego przezwyciężenia. Na te pytania główny
nurt współczesnej ekonomii w ogóle nie odpowiada. Dlaczego? Bo to nie jest
zasadniczy problem dla UE czy USA. Niedorozwój jest kategorią względną i siłą
rzeczy nie dotyczy tych, którzy reprezentują technologicznie rozwinięte centrum. W
obszarze tych krajów wzrost gospodarczy i postęp techniczny dokonuje się niejako
samoczynnie i w dużym stopniu spontanicznie. Badanie mechanizmów wzrostu i
rozwoju nie jest zatem priorytetem dla nauk ekonomicznych w tych krajach, ani też
dla głównych ośrodków finansujących badania ekonomiczne. W rezultacie, to
1
th
M. Todaro, S. Smith: Economic Development, 8 ed., Pearson Addison-Wesley, London 2003
2
krótkookresowa
równowaga
ekonomiczna,
a
nie
długookresowa
dynamika
gospodarki jest centralnym przedmiotem zainteresowania ekonomistów – teoretyków
i głównego nurtu ekonomii. Ekonomię teoretyczną uprawia się niemal wyłącznie w
krajach wysokorozwiniętych, a bez większego ryzyka można sądzić, że ponad 90%
teoretyków mieszka i tworzy w centrach rozwiniętego kapitalizmu. Ekonomia
rozwoju, uprawiana jest tu bardziej z potrzeb poznawczych niż z bieżącej,
praktycznej użyteczności (rzecz prosta z punktu widzenia użyteczności społeczeństw
bogatych). Wniosek, który można stąd wyprowadzić polega na tym, że inspiracji dla
odpowiedzi na polskie problemy szukać należy przede wszystkim poza głównym
nurtem ekonomii, w szczególności – choć nie tylko - w znaczących dokonaniach
współczesnej ekonomii rozwoju, która w ostatnich latach wypracowała kilka nowych,
interesujących idei.
Owszem, w ostatnich latach sytuacja zaczyna się powoli zmieniać.
Przyczyniają się do tego procesy globalizacyjne. Problemy energetyczne i
demograficzne, zmiany klimatyczne na Ziemi, ekonomiczne skutki terroryzmu
światowego czy AIDS – wszystko to sprawia, że w coraz większym stopniu
postrzegamy świat
jako
całość.
Zwiększa
to
zainteresowanie
przyczynami
nierówności ekonomicznych, bo te ostatnie, choć dolegliwe głównie dla obszarów
niedorozwoju, przestały być jedynie lokalnymi problemami ale zaczęły być
odczuwane w skali globalnej.
Pytania o źródła niedorozwoju
Kiedy zastanawiamy się nad przyczynami niedorozwoju to zazwyczaj sądzimy,
że dają się one sprowadzić do niskiego zasobu kluczowych czynników produkcji. To
typowo neoklasyczny punkt widzenia problemu. K. Hoff i J. Stiglitz potwierdzają, że:
„(modele neoklasyczne) zakładają, że można wyjaśnić produkcję, wzrost i różnice
pomiędzy krajami uprzemysłowionymi a rozwijającymi się przez skoncentrowanie się
na „fundamentach” – zasobach, technologii i preferencjach”. Oboje podkreślają
jednocześnie, że teoria neoklasyczna ignoruje rolę instytucji, a „teza ta bazuje na
trzech
przesłankach
(a)
wyniki
produkcyjne
są
określone
przez
czynniki
fundamentalne (wyznaczone przez zasoby, technologie i preferencje), (b) czynniki
3
fundamentalne
popychają
gospodarkę
w
kierunku
rozwiązania
Pareto
–
optymalnego, (c) instytucje nawet nie wpływają na wybór równowagi” 2.
W rezultacie, pierwsza, zasadnicza różnica w podejściu do gospodarki między
współczesną ekonomią rozwoju a ekonomią neoklasyczną polega na odrzuceniu
przez tę pierwszą - tezy, że wszystkie kraje mają tę samą funkcję produkcji. Zgodnie
z optyką neoklasyczną myślimy, że gdyby poziom zakumulowanego kapitału
rzeczowego i ludzkiego osiągnął w Polsce pułap krajów wysokorozwiniętych, a luka
technologiczna została drastycznie zmniejszona, to wówczas zarówno wielkość
krajowej produkcji per capita i dobrobyt społeczny byłby porównywalny do bogatej
czołówki. Wniosek ten jest zapewne prawdziwy, ale przecież kluczowe pytanie
sprowadza się do analizy przyczyn utrzymywania się samej luki technologicznej i
niedostatecznej dynamiki inwestowania w kapitał w Polsce. Interesujący jest nie tyle
sam fakt dysproporcji, ale przyczyny, dla których te dysproporcje nie zanikają, ale z
reguły w świecie rosną (jak wskazano na wstępie niniejszego tekstu) lub zanikają
zbyt wolno (w krajach, które mają nieco więcej szczęścia).
W 1990 R. Lucas postawił pytanie dlaczego kapitał nie płynie z krajów
bogatych do biednych skoro, zgodnie z koncepcją Solowa, produktywność kapitału w
kraju słabiej rozwiniętym winna być wyższa niż w wysokorozwiniętym, co kierowałoby
strumienie kapitału w stronę obszarów niedorozwoju. Nie ma potrzeby podkreślać, że
nie obserwujemy takiego zjawiska. Typowe wyjaśnienie przyczyn słabego dopływu
inwestycji zagranicznych sprowadza się do wskazania na różne bariery przepływu
czynników produkcji, takie jak niedostateczna liberalizacja obrotów towarowych i
kapitałowych, protekcjonistyczne praktyki krajów przyjmujących kapitał, ograniczenia
wolnego handlu itp. Ale czy ta sytuacja ma miejsce np. w strefie NAFTA? Słabiej
rozwinięty gospodarczo Meksyk nie stosuje ograniczeń w dostępie kapitału do swej
gospodarki (za wyjątkiem sektora energetycznego), a mimo to wielkość inwestycji
USA w Meksyku to zaledwie 0.5% takich inwestycji kapitału amerykańskiego we
własnej gospodarce. Wszystko zatem wskazuje, że krańcowe stopy zwrotu z kapitału
- z jakichś względów - są wyższe lub nawet znacznie wyższe w strefie dobrobytu niż
w
2
świecie
technologicznego
K. Hoff, J. Stiglitz:
zacofania
i
niskich
zasobów
kapitałowych.
Modern Economic Theory and Development, [w:] Frontiers in Development,
G. Meier and J. Stiglitz, editors. Oxford University Press, Oxford 2000
4
Nowoczesnych technologii nie wdrażamy, gdyż w krajach niedorozwiniętych są one
po prostu mniej opłacalne.
Od początku procesu polskiej transformacji dominowało (i nadal dominuje)
przeświadczenie, że krajowi do przezwyciężenia niedorozwoju potrzeba dwóch
rzeczy: dobrych instytucji ekonomicznych i dopływu obcego kapitału. Rozwiązanie
pierwszej kwestii prowadzi do rozwiązanie drugiej. Terapia sprowadza się zatem do
możliwie daleko idącej imitacji
rozwiązań instytucjonalnych krajów rozwiniętych.
Wiele jednak wskazuje, że kluczowym czynnikiem przewag krajów technologicznie
przodujących są korzyści skali. Te korzyści skali występują zarówno w obszarze
technologicznym (w sferze produkcji) jak i w obszarze instytucjonalnym.
Duże
rynki
pozwalają
wykorzystać
lepsze
i
bardziej
konkurencyjne
technologie. Technologie dużej skali produkcji są natomiast niedostępne dla krajów
słabiej rozwiniętych, o płytkich rynkach zbytu. Krótka seria produkcyjna jest droga, a
przewaga nowoczesnej technologii ujawnia się dopiero przy dużej sprzedaży.
Skazuje to kraje biedne na stosowanie, lokalnie tańszych, ale globalnie - gorszych
rozwiązań ekonomicznych. Kraje bogate, bazując na dużych własnych, narodowych
rynkach
towarowych
międzynarodowym.
uzyskują
Oczywiście
więc
wysoka
ewidentną
wydajność
przewagę
produkcji,
w
handlu
właściwa
dla
nowoczesnych i wielkoseryjnych technologii, zapewnia wysoki poziom dochodu na
mieszkańca, wysoki poziom płac i kreuje rynki o dużym potencjale popytowym.
Początkowe przewagi są w ten sposób utrwalane i stale odtwarzane. Jednocześnie,
rozwijanie dużej skali produkcji bardzo sprzyja stałemu udoskonalaniu produkcji i
postępowi technicznemu.
Korzyści skali ujawniają się także w obszarze infrastruktury instytucjonalnej.
Nowoczesna gospodarka wymaga podziału pracy, specjalizacji i wymiany czyli
kooperacji. To, czy ta kooperacja jest efektywna i w jakim stopniu ludzie są
motywowani by współdziałać ze sobą, czy dominują zachowania produktywne, czy
może raczej pasożytnicze zależy w ogromnym stopniu od społecznych reguł gry.
Produkcja, czy gospodarowanie nie jest tym samym procesem czysto technicznym,
ale par excellence społecznym. Jednak proces budowy instytucji społecznych i
ekonomicznych jest w znaczny stopniu endogeniczny i pozostaje funkcją stopnia
rozwoju; bogate kraje mają po prostu lepsze instytucje. Przyczyna jest dość prosta:
ochrona na przykład praw własności jest kosztowna. Sprawne funkcjonowanie
systemu prawa i egzekucja prawa wymagają dużych nakładów, na które stać jedynie
5
kraje zamożne. Wiele rynków dla efektywnego działania wymaga zastosowania
mechanizmów
regulacyjnych
i
pojawienia
się
różnorakich
podmiotów
pośredniczących. Jest to kosztowne i usprawiedliwione jedynie w warunkach dużego
natężenia transakcji. W przypadku płytkich rynków koszty regulacji są często
prohibicyjnie wysokie. Rynki te działają, ale z reguły w sposób ułomny lub mniej
efektywny. Istnieją więc oczywiste granice efektywnego naśladownictwa w obszarze
instytucjonalnym.
Znaczenie tej kwestii jest o tyle istotne, że jak pokazujemy dalej - ze względu
na komplementarność rozwiązań instytucjonalnych – nie wystarcza, że kraje słabiej
rozwinięte wdrażają i przyswajają sobie jedynie niektóre instytucje krajów
przodujących. Wdrażają bowiem te instytucje i te reguły gry, które zastosować mogą.
Ale jeżeli decydujące znaczenie ma najsłabsze ogniwo? Jeżeli nie da się braku
niektórych
instytucji
lub
nieefektywnego
funkcjonowania
jakichś
instytucji
substytuować lepszym działaniem w innej sferze instytucjonalnej? Niestety wydaje
się,
że
właśnie
tak
jest
co
ujawnia
drugie
źródło
upośledzenia
krajów
niedorozwiniętych: obok technologicznego zacofania także nieuchronne odstawanie
w sferze rozwiązań instytucjonalnych.
Kwestia niedorozwoju stawia pod znakiem zapytania także ideę jedynej,
optymalnej równowagi makroekonomicznej. Koncepcja równowagi w ekonomii nie
jest jej własnym pomysłem, a raczej jest to idea zrodzona na gruncie fizyki czy
ewentualnie w obrębie innych nauk przyrodniczych. Dla neoklasycznego ekonomisty
równowaga jest swoistym atraktorem, punktem przyciągania. Oznacza to, że
równowaga jest z definicji stabilna, tj. wszelkie zaburzenia tej równowagi są
automatycznie
niwelowane
przez
powrót
systemu
do
punktu
równowagi.
Jednocześnie, przyjmuje się, że rynkowe mechanizmy alokacyjne zapewniają takie
rozmieszczenie zasobów pomiędzy różne podmioty, że poszczególne czynniki
produkcji zostają użyte w najbardziej efektywnych zastosowaniach. Dzięki tej
właściwości gospodarki, stabilna równowaga jest jednocześnie optymalna w sensie
Paretowskim. Gdyby gospodarka była po prostu jedynie sumą podmiotów
mikroekonomicznych, to taka stabilna i optymalna równowaga byłaby zapewne
możliwa. Wraz jednak z rozszerzaniem się wielkości rynków, rosnącym stopniem
współzależności między podmiotami i pogłębiającym się społecznym podziałem
pracy ujawniają się defekty koordynacji w zachowaniach podmiotów. Ich źródłem są
potencjalnie oportunistyczne postawy ludzi i dążenie podmiotów do unikania ryzyka
6
wynikającego z tych postaw i zachowań. Głębokość społecznego podziału pracy jest
dodatnio skorelowana z poziomem postępu technicznego i z istniejącymi korzyściami
skali w gospodarce. Z jednej więc strony wzrost produkcyjności czynników produkcji
jest uwarunkowany korzyściami skali, z drugiej jednak – rosnące korzyści skali
wzmacniają prawdopodobieństwo pojawienia się błędów koordynacji. W końcowej
części niniejszego tekstu staramy się pokazać, że w sytuacji niedorozwoju
prawdopodobieństwo pojawienia się defektów koordynacji może wzrastać. Defekty
koordynacji są jednym z głównych przyczyn ujawniania się wielopunktowych stanów
równowagi. Pojawia się wówczas kwestia uszeregowania tych stanów względem ich
społecznej użyteczności i pytanie o gwarancje, że system nie zbiega do „gorszej”
równowagi.
Konkurencja w świecie korzyści skali
Niewprawnemu czytelnikowi tekstów ekonomicznych zazwyczaj umyka
uwadze fakt, że cała ekonomia neoklasyczna zbudowana na założeniu malejących
korzyści skali: zarówno na poziomie przedsiębiorstwa jak i w szerszym planie.
Założenie to jest absolutnie konieczne, by w gospodarce pojawiły się ujemne
sprzężenia zwrotne, zapewniające stabilność równowagi firmy i rynków. Jeśli w
miejsce niekorzyści skali pojawią się obszary korzyści skali, wówczas z reguły
pojawia się tam wiele możliwych stanów równowagi, a konkurencja na rynkach, na
których dominują efekty skali dramatycznie zmienia swój charakter.
Kiedy wraz ze wzrostem rozmiarów firmy jednostkowe koszty wytwarzania
rosną, to jesteśmy w obszarze niekorzyści skali. Pokazano to na rys. 1, gdzie strefa
malejących przychodów oznacza zarówno rosnące koszty przeciętne AC jak i
rosnące koszty krańcowe MC. Jeżeli przedsiębiorstwo działa w świecie niekorzyści
skali, to wówczas, niezależnie czy rynek cechuje się konkurencją czy raczej wysokim
stopniem zmonopolizowania, równowaga firmy (optimum ekonomiczne) wyznaczona
miejscem zrównania się kosztów krańcowych z utargiem krańcowym, ma miejsce na
rosnącym odcinku krzywej MC. Rozwiązaniem jest zawsze jedna, stabilna
równowaga.
W przypadku dominacji korzyści skali sytuacja może być całkowicie odmienna.
Niech np. nasza firma ma malejącą indywidualną krzywą popytu wyrażającą pewien
stopień monopolizacji rynku (rynek zróżnicowanego dobra). Wówczas krzywa utargu
krańcowego jest również malejąca jak na rys. 2. Niech jednocześnie krzywa kosztu
7
krańcowego ma postać jak na rys. 2. Krzywa MC jest malejąca, gdyż w obszarze
korzyści skali (gdy AC maleje), krzywe krańcowego kosztu też w zasadzie są
malejące (niemal w całym przedziale korzyści skali, z wyjątkiem obszaru blisko
minimum AC). Zakładamy, że początkowo MC spadają powoli, później spadek jest
szybki, by przy dużych wielkościach produkcji koszty krańcowe ponownie obniżały
się powoli. Zauważmy, że w opisywanej sytuacji istnieć mogą aż trzy punkty gdzie
MC=MR. Przyjmijmy, że Π(x) = R(x) – C(x), gdzie Π, R, C, X reprezentują
odpowiednio zysk, utarg i koszt całkowity oraz produkcję firmy. Warunki na
maksimum funkcji Π(x):
dR dC
d
=
=0
dX dX
dX
 MR = MC
dMR dMC
<0
dX
dX

dMR dMC
<
dX
dX
8
(warunek konieczny)
(warunek dostateczny)
Warunek dostateczny mówi, że maksymalizacja zysku zachodzi w punkcie MR=MC,
gdzie MR spada szybciej niż MC. Na rys. 2 są dwa takie punkty A i B. Punkt H jest
także ekstremum funkcji Π(x), ale wyznacza produkcję minimalizującą zysk. W
zależności od konkretnego przebiegu funkcji utargu i kosztów, każde z lokalnych
9
maksimów może być lepsze lub gorsze od drugiego. Zysk dla produkcji X A, mierzony
jest różnicą między wartością całki z funkcji utargu krańcowego a wartością całki z
funkcji kosztu krańcowego obliczonych w przedziale [0, X A]. Podobnie zachodzi dla
produkcji XB. Z samego rysunku 2 widać, że większa produkcja zapewni wyższy zysk
o ile powierzchnia zawarta pomiędzy krzywymi MR a MC w przedziale [X H, XB] jest
większa niż analogiczna powierzchnia miedzy punktami [X A , XH]. Oba lokalne
maksima reprezentują stany równowagi, choć jedno z nich z reguły dominuje i ono
jest wybierane przez firmę. Nie możemy mieć jednak gwarancji, że wybór oznaczać
będzie - społecznie preferowany - przypadek wyższej produkcji oraz niższych cen i
kosztów jednostkowych.
Od tego dość formalnego przypadku sygnalizującego możliwość wielu stanów
równowagi przejdźmy teraz do o wiele ważniejszego argumentu zaprezentowanego
przez W. Arthura3, który w swoim czasu wzbudził wiele kontrowersji. Referując
główne myśli tego rozumowania przyjmijmy, że rozważamy gałąź produkcji
charakteryzującą się silnymi efektami skali. Na przykład dlatego, że produkcja
wyrobów w tej gałęzi cechuje się wysokimi kosztami stałymi, co powoduje stałą
obniżkę kosztów jednostkowych w miarę rozszerzania się wielkości produkcji i
sprzedaży. Niech w analizowanej gałęzi funkcjonują dwie firmy oferujące różne dobra
o zbliżonych parametrach jakościowych. Jakość dóbr jest zatem porównywalna, ale
nabywcy – mimo że produkty są bliskimi substytutami - dobra rozróżniają. Obie firmy
A i B korzystają z rosnących przychodów względem skali. Zakładamy jednak, że
funkcja kosztów jednostkowych AC firmy B przyjmuje, dla tych samych wielkości
produkcji, niższe wartości niż funkcja AC dla drugiej firmy. Można powiedzieć, że
przedsiębiorstwo B produkuje taniej niż A. Sytuację tę prezentuje rys. 3, na którym z
lewej strony umieszczono koszty AC dla firmy A, zaś na prawej osi pionowej koszty
AC dla B. Na osi odciętych oznaczona jest produkcja obu firm z tym, że wzrost
produkcji A liczy się w prawo, a produkcji B - w lewo. Dla obu firm koszty
jednostkowe maleją wraz z wyższą produkcją. Niech sprzedaż (produkcja) 0Z
przedstawia całkowity popyt rynkowy na dobra wytwarzane przez gałąź, a oba
przedsiębiorstwa wyznaczają swe ceny jako narzut (procentowy i co do wielkości
identyczny) na swe koszty jednostkowe. W omawianym przypadku wcale nie jest
pewne, że B uzyska sukces rynkowy. Gdyby firmie A udało się z jakichkolwiek
3
W. Arthur: Positive Feedbacks in the Economy, Scientific American, 262, Feb. 1990
10
11
powodów uzyskać – nawet tylko przejściowo - większą sprzedaż niż B (np. w punkcie
x0), to wówczas wobec niższych kosztów przeciętnych (d A < mB) może ono
zaproponować niższą cenę i wyrugować z rynku firmę B. Przejściowa przewaga na
rynku droższej firmy ma wszelkie szanse na utrwalenie się. Teoretycznie, nabywcy
powinni być zainteresowani przesunięciem się w kierunku wyrobów B. Gdyby to
masowo zrobili i produkcja B wzrosłaby np. do punktu x1, to koszty i ceny uległyby
dla nabywców istotnej obniżce. Ale tu ujawnia się defekt koordynacji. Takie działanie
w postaci zwiększenia zakupu dóbr B nie może mieć charakteru indywidualnego, bo
wówczas nabywca musi płacić więcej. W języku kosztów AC oznaczałoby to
gotowość do pokrycia kosztów mB zamiast dA. Zmiana zachowań nabywców musi
objąć przynajmniej pewną minimalną, progową ilość osób, by stała się społecznie
opłacalna. Barierą dla takiej zmiany są z reguły zbyt wysokie koszty transakcyjne. Ich
wielkość rośnie dodatkowo wskutek niepewności co do kształtu kosztów wytwarzania
obu firm. Zdecydowana większość nabywców nie ma przecież żadnej wiedzy o
zastosowanych technologiach produkcji i ewentualnych korzyściach ze skali które
mogą zaoferować konkurenci.
W świecie korzyści skali przewagę ma więc ten, kto ma większy rynek. Im
wyższa wielkość produkcji i sprzedaży, tym niższe jednostkowe koszty produkcji.
Przy porównywalnej jakości produktu, obca, nawet droższa technologia, wsparta
jednak zmasowaną kampanią reklamową i własnym, wielkim rodzimym rynkiem,
okaże się tańsza, bo uzyska nieporównanie większą skalę wytwarzania. Argument,
że efektywne samo się przebije dotyczy świata małych firm i niekorzyści skali. W tych
okolicznościach na przykład promowanie polskich firm nie musi być promowaniem
nieefektywności, ale sposobem zapewnienia im trwałej zdolności do konkurowania.
Pozostawione
same
sobie,
słabsze
kapitałowo,
polskie
firmy
przegrywają,
niekoniecznie dlatego, że mają gorsze produkty i technologie. W świecie korzyści
skali charakter konkurencji ulega zasadniczej zmianie: teoretycznie rzecz biorąc
niezbyt efektywne, ale potężne kapitałowo, firmy mogą całkowicie zdominować dużo
efektywniejsze, ale mniejsze i słabsze podmioty. W. Arthur podaje dwa przykłady
zablokowania rynku produktami o niższych parametrach technicznych tylko dlatego
że w pierwszej fazie rozwoju rynku ich producenci uzyskali niewielką przewagę
ilościową. Dotyczy to magnetowidu i jego dwóch standardów: VHS i Betamax oraz
maszyny do pisania w standardzie QWERTY. W obu przypadkach, zdaniem Arthura,
12
wybór rynku padł na gorsze rozwiązanie (QWERTY i VHS), ale odwrót był już
niemożliwy ze względu na defekt koordynacji4.
Oczywiście naturalne jest pytanie, jak wielki jest obszar rosnących korzyści
skali w gospodarce. Tradycyjne gałęzie: rolnictwo, rybołówstwo, górnictwo,
wydobycie surowców i ich wstępna przeróbka stanowią typowe przypadki gałęzi, w
których niekorzyści skali dominują. Dla wielu jednak nowoczesnych sektorów
gospodarki efektywność produkcji rośnie w miarę wzrostu skali wytwarzania. Dotyczy
to tych rodzajów produkcji, gdzie:
(1) wprowadzenie na rynek nowego wyrobu wiąże się z wysokimi, utopionymi
nakładami na badania naukowe i wdrożenie (np. informatyka,
farmacja). Udział kosztów stałych jest bardzo wysoki.
(2) duże znaczenie ma learning by doing, tj. wraz ze wzrostem produkcji
jednostkowe
koszty
produkcji
spadają
wskutek
lepszego
opanowania produkcji, specjalizacji itp.
(3) użyteczność użytkowników i odbiorców produktu wzrasta w miarę wzrostu
liczby
innych
użytkowników
(np.
telekomunikacja,
Internet,
elektronika użytkowa)
Widać więc, że z korzyściami skali spotykamy się w wielu kluczowych
obszarach gospodarki. W tych obszarach zawodzą tradycyjne metody konkurowania,
a stereotyp, że wygrywa najlepszy nie zawsze się sprawdza. Świat korzyści skali jest
światem silnych, a niekoniecznie efektywnych. W tej konfrontacji podmioty z krajów
słabiej rozwiniętych
z reguły stoją
na
straconych
pozycjach.
Gospodarki,
charakteryzujące się rosnącymi przychodami względem skali, nie mają na ogół
jednego stanu równowagi. W jakim stanie i w jakiej równowadze rynek zostanie
ustabilizowany, a nawet zablokowany, może być dziełem czystego przypadku i
historycznych uwarunkowań.
Komplementarność czy substytucyjność
Na źródła przewag krajów wysokorozwiniętych sporo światła rzuciła ostatnio
idea wysunięta przez M. Kremera z jego teorią pierścienia uszczelniającego (O-ring
4
Ocena co do trafności tych przykładów jest sporna. W okresie późniejszym kwestionowano ich
zasadność. Fakt ten nie jest jednak najważniejszy. Kluczowa jest sama możliwość wystąpienia takich
przypadków. Z oczywistych powodów o wielu z nich możemy w ogóle nie wiedzieć.
13
theory)5. W wielu nowoczesnych dziedzinach produkcji kluczem do sukcesu jest
niezawodność wszystkich czynników produkcji. Orkiestra symfoniczna składająca się
z niemal samych wirtuozów zanotuje dramatyczną artystyczną porażkę, jeśli jeden z
muzyków będzie fałszował. Tradycyjna ekonomia przyjmuje szerokie możliwości
substytucji między czynnikami, podczas gdy realia ekonomiczne każą raczej myśleć
w kategoriach komplementarności, tak jakby decydowało najsłabsze ogniwo. Jakości
nie da się, w znaczący sposób, substytuować przez ilość. Wychodząc z tych założeń
M. Kremer przyjął odmienną postać funkcji produkcji dla przedsiębiorstwa. Obok
kapitału K, firma wykorzystuje także n różnych rodzajów pracy Qi odpowiadających
na przykład różnym funkcjom realizowanym przez pracowników. Dlatego w dalszym
ciągu przyjmiemy, że każda funkcja jest wykonywana przez jednego pracownika. O
ile nakład kapitału interpretowany jest tradycyjnie, to wyrażenia Qi reprezentują
jakość (niezawodność) pracy typu i. Perfekcyjne wykonanie zadania i oznacza Qi = 1,
zaś w przypadku całkowitego niepowodzenia Qi =0. Można temu nadać interpretację
probabilistyczną: jeśli firma zatrudnia n pracowników, to wartość Qi wyraża
oczekiwany stopień wywiązania się i-tego pracownika z wykonania zadania.
Załóżmy, że produkcja firmy Y(K, Qi)6 dana jest przez (1):
n
Y(K, Qi) = A Ka n  Qi
(1)
i
gdzie: K - nakład kapitału, 0 < a < 1.
Stała A to produkcyjność pojedynczego pracownika w przypadku perfekcyjnego
wykonania zadania dla jednostkowego nakładu kapitału. Dla jakich wartości
zmiennych Qi, firma maksymalizuje zysk? Funkcja zysku Z(K, Qi) ma postać:
n
Z(K, Qi) = A Ka n  Qi -  w( Qi ) - rK ,
i
(2)
i
gdzie w(Qi) i r to ceny pracy i kapitału. Funkcja w(Qi) jest rosnąca względem Q, gdyż
wyższym kwalifikacjom odpowiada rosnące wynagrodzenie.
Z warunku na maksimum funkcji Z otrzymujemy:
5
M. Kremer: O-Ring Theory of Economic Development, The Quarterly Journal of Economics, vol. 108,
no. 3 (Aug. 1993), pp. 551-575. Nazwa teorii nawiązuje do przyczyn katastrofy wahadłowca
Challenger
6
Oczywiście, w przypadku probabilistycznej interpretacji zmiennych Qi, Y reprezentuje nie samą
produkcję, ale raczej wartość oczekiwaną produkcji. Przy założeniu neutralnego stosunku do ryzyka
firmy wyniki, jakie uzyskuje się traktując Y jako produkcję, nie różnią się od przypadku, gdy Y jest
wartością oczekiwaną produkcji. Stąd dalej Y będzie interpretowana jako produkcja.
14
n
dZ
= a Ka-1An  Qi - r = 0
i
dK
dZ
dQ i
n
dw
j i
dQ i
= A Ka n  Q j -
=0
(3)
Zauważmy, że:
d 2Y
dQi d (  Q j )
= A Ka n > 0
(4)
j
co oznacza, że krańcowa produkcyjność i-tego pracownika rośnie, gdy rośnie jakość
pozostałych pracowników. W rezultacie dobór pracowników w firmach dokonuje się w
taki sposób iż najlepsi kojarzeni są z najlepszymi, gorsi z gorszymi itd. Optymalnym
rozwiązaniem dla każdej firmy jest sytuacja gdy zatrudnia się pracowników o
identycznych jakościach7.
Można to łatwo pokazać dla prostego przypadku gdy liczy się jedynie czynnik
pracy. Niech H i L to pracownicy o wysokiej i niskiej jakości (kwalifikacjach). Do
dyspozycji jest czterech pracowników, dwóch H i dwóch L. Funkcja produkcji ma
postać Y = Q1 Q2. Skojarzenie mieszane pracowników daje produkcję łączną w
wysokości 2HL, zaś skojarzenie „czyste” produkcję H 2 + L2. Ponieważ H  L, to
zachodzi:
(H-L)2 = H2 – 2HL + L2 > 0,
to
H2 + L2 > 2HL
to bardziej opłaca się kojarzyć pary według równych kwalifikacji (jakości).
Równocześnie
skoro
wyższa
jakość
zapewnia
wyższą
produktywność,
to
konkurencja na rynku pracy zapewni dopływ wysokokwalifikowanych pracowników do
tych firm, które już takich pracowników zatrudniają.
Rozwiązanie równań (3) pozwala wyznaczyć optymalne K:
K=(
a Qn nA 1/(1-a)
)
r
(5)
a po wstawieniu (5) do drugiego równania (3) i scałkowaniu, wyznaczamy w(Q):
w(Q) = (1-a)(an/r)a/(1-a)A1/(1-a)Qn/(1-a)
7
(6)
Formalny, krótki dowód dla tej tezy (dla przypadku nieco prostszej funkcji produkcji) jest dostępny
[w:] K. Basu: Analytical Development Economics. The Less Developed Economy Revisited, MIT
Press, London 2003. Zaprezentowany poniżej wywód odwołuje się raczej do intuicji.
15
W rezultacie, po uwzględnieniu (5) produkcyjność krańcowa
Y
wynosi8:
Q
Y
= (a/r)a/(1-a)(An)1/(1-a)Qn/(1-a)-1
Q
(7)
Dla wniosków formułowanych przez Kremera równości (6) i (7) są kluczowe.
Jeśli bowiem tylko zachodzi n  2, wówczas produkcyjność krańcowa rośnie
wykładniczo wraz ze wzrostem kwalifikacji Q. Stanowi to wyjaśnienie ogromnych
różnic w produkcyjności pracy jakie występują między krajami rozwiniętymi a
rozwijającymi się. Przyjmując na przykład n = 10 (10 zadań, funkcji wykonywanych w
typowym przedsiębiorstwie) i tylko 10% przewagę kraju rozwiniętego w średnim
poziomie kwalifikacji (jakości) pracowników otrzymujemy dla a=0.5 ponad 6-krotną
różnicę krańcowej produkcyjności na niekorzyść kraju zacofanego. Wyjaśnia to także
ogromne różnice w wynagrodzeniach pracowników o takich samych kwalifikacjach. Z
równania (4) widać, że produktywność i-tego robotnika podniesie się z samego faktu
współpracy z innymi bardziej produktywnymi pracownikami. Taki pracownik ma silny
motyw do migracji do strefy pozwalającej mu pracować z bardziej produktywnymi nawet gdy jego własne kwalifikacje pozostają bez zmiany, gdyż wzrost wydajności
będzie gratyfikowany wyższymi dochodami.
Po drugie, supremacja rozwiniętego centrum wzrasta wraz z rosnącym
stopniem złożoności produkcji i jej technologiczną nowoczesnością. Praktycznym
tego wyrazem jest wydłużanie się okrężnych dróg produkcji, specjalizacja i
konieczność pogłębionej kooperacji, czyli wzrost ilości zadań n. Wysoki stopień
złożoności
wymusza
technologicznie
wzrost
przodujących.
Q
i
Ten
tym
samym
mechanizm
pogłębia
przewagę
krajów
powoduje
również
swoistą
specjalizację między krajami: im kraj wyżej rozwinięty, tym wyższa produktywność
produkcji, co ułatwia wysysanie z gospodarki światowej wysokokwalifikowanych kadr.
Wynika to niedwuznacznie z równości (6). Elastyczność płac względem jakości pracy
jest wysoka i wynosi n/(1-a) > 1. Oznacza to, że wysokiej jakości zatrudnianych kadr
odpowiada wysoka gotowość firm (i możliwość) płacenia wysokich wynagrodzeń.
Zgrupowanie tych kadr - z kolei - pozwala na rozwijanie najnowocześniejszych i
bardzo rentownych, choć zarazem wysoce ryzykownych technik produkcyjnych.
Uruchamia to mechanizm dodatniego sprzężenia zwrotnego. Działa on także w
8
W punkcie optimum, tj. dla wszystkich Qi = Q.
16
odniesieniu do krajów słabiej rozwiniętych, z tym, że tu systematycznie pogłębia
dystans i utrwala zacofanie. Wiele nowoczesnych, a więc i ryzykownych technologii
jest w praktyce niedostępnych dla tych krajów. Niska jakość pracowników nie
gwarantowałaby zadowalającej, minimalnej produkcyjności pracy, nawet mimo
niższych płac. Z tego punktu widzenia dla świata niedorozwoju niższe technologie są
bezpieczniejsze9.
Korzyści skali a najsłabsze ogniwo
Jeden
aspekt
powyższych
wywodów
może
wywoływać
wątpliwości.
Postulowana funkcja produkcji odnosi się do przedsiębiorstwa, mechanizm doboru
pracowników co do kwalifikacji w postaci sklejania firm z kadr o analogicznych
parametrach jakościowych, występuje na poziomie firm i gałęzi. Dlaczego zatem
przenosimy to rozumowanie na szczebel gospodarki światowej? Co stoi na
przeszkodzie, by te same mechanizmy operowały wewnątrz poszczególnych krajów i
różnicowały sytuację jedynie w układzie firm, branż czy regionów? Kwestia ta ma trzy
aspekty: liczy się dotychczasowa historia i stan wyjściowy gospodarki, jakość
instytucji ekonomicznych oraz ograniczenia podażowe pracy. Zacznijmy od tego
ostatniego wątku. Można postawić tezę, że sytuacja kraju rozwiniętego jest
generalnie uprzywilejowana w kwestii kształcenia i edukacji ze względu na korzyści
skali wynikające z wielkości rynku i zamożności konsumentów. Indywidualnie
inwestujemy bowiem w edukację i nasz kapitał ludzki jedynie wtedy, gdy jest to
opłacalne. Jeśli hipoteza Kremera jest słuszna, to stopa zwrotu z inwestycji w kapitał
ludzki, wyznaczona przez poziom przyszłych płac, jest dodatnio skorelowana z
produkcyjnością naszej pracy, a ta zależy od jakości i kwalifikacji współpracowników.
Nawet bardzo duże inwestycje w kapitał ludzki nic nie dadzą, gdy nasze kwalifikacje
ulokujemy w firmie zatrudniającej personel niskiej jakości. Zgodnie z kształtem funkcji
produkcji (1) decydujące znaczenie ma bowiem czynnik komplementarności.
n
Zauważmy, że gdyby funkcja produkcji miała na przykład postać Y = A Ka (  Qi ), to
1
9
Z perspektywy teorii Kremera widać jak naiwna (współcześnie) jawi się teoria kosztów
komparatywnych Ricarda jako narzędzie opisu pożądanych kierunków specjalizacji. Wybór
tradycyjnych dziedzin produkcji jest gwarancją utrwalenia zacofania, a nie racjonalną decyzją. Inna
sprawa, że w praktyce może nie być żadnego wyboru. Ale wtedy nie mówimy o wyborze ale o
nieuniknionych koniecznościach.
17
wówczas wysoka jakość pracy jednych pracowników mogłaby, w dużym stopniu,
zastępować słabe wyniki innych10. Gdy jednak rozstrzyga najsłabsze ogniwo, tj.
najmniej wydajny czynnik produkcji, to wówczas wysokie indywidualne nakłady na
edukacje są usprawiedliwione jedynie wtedy, gdy jest wysokie prawdopodobieństwo
znajdowania innych na rynku pracy o równie wysokim poziomie kapitału ludzkiego.
Duże
rynki
produkcyjne
(thick
markets)
zdecydowanie
jednak
zwiększają
prawdopodobieństwo wysokiego zapotrzebowania na jakość pracy, gdyż na rynku
funkcjonuje wiele firm o bardzo zróżnicowanej strukturze produkcji, a poziom
zatrudnienia jest wysoki. Uruchamia to dodatnie sprzężenie zwrotne działające gdy
duże prawdopodobieństwo wzajemnego dopasowania się pracowników o wysokiej
jakości zapewnia opłacalność inwestycji w edukację, co kolei poprzez Kremerowską
funkcję produkcji stymuluje wzrost produktywności, zwiększa dobrobyt i rozwija rynki
zgłaszające kolejne wysokie zapotrzebowanie na wysoką jakość pracy. Zamożni
stają się jeszcze bogatsi i utrwalają swą przewagę. Na płytkich rynkach towarowych
inwestowanie w edukację jest natomiast ryzykowne, gdyż popyt na pracę jest niski, a
szanse dla wyedukowanych na dobór współpracowników o równie wysokich
kwalifikacjach – nie najwyższe. W rezultacie sytuacja w krajach rozwiniętych, o
dużych rynkach i w krajach zacofanych z ich płytkimi i ubogimi rynkami nie jest
symetryczna. Nawet przy założeniu, że systemy edukacyjne działałyby w obu
grupach krajów analogicznie i nie istniałyby różnice w jakości i zasobności szkół, a
publiczne wydatki na ucznia (studenta) byłyby identyczne11, to w stopniu w jakim
inwestycje w kapitał ludzki uzależnione są od indywidualnych decyzji i prywatnego
rachunku ekonomicznego pojawia się asymetria w strukturze kwalifikacji z
charakterystycznym skrzywieniem na niekorzyść wysokich kwalifikacji w krajach
ekonomicznie upośledzonych. Różnice w strukturze budowanego kapitału ludzkiego
między obszarami bogatymi a biednymi wynikają zatem zarówno z wewnętrznych
mechanizmów
rządzących
inwestowaniem
w
edukację,
ale
są
oczywiście
wzmacniane przez procesy migracyjne. Początkowe niewielkie różnice w poziomie
10
Produkcyjność krańcowa, w tym przypadku, jest stała
Y
 Qi
a
= A K i nie zależy od jakości innych
pracowników.
11
Założenie czysto hipotetyczne, bo przecież wiadomo, że bogate kraje mają wyższe bezwzględne
nakłady na edukację na 1 mieszkańca.
18
rozwoju (także pojawiające się jako efekt czysto przypadkowy) mogą być
zmultiplikowane
poprzez
uruchomienie
mechanizmu
dodatniego
sprzężenia
zwrotnego. W tym sensie czynnik historyczny odgrywa tu swoją rolę12. Jednocześnie,
państwo może ten efekt historycznie uwarunkowanych słabości ekonomicznych
częściowo neutralizować przez odpowiednią politykę kształcenia13.
Chociaż Kremer zbudował swą teorię pierścienia uszczelniającego dla analizy
czynnika pracy i do tych potrzeb ją wykorzystał, to wydaje się, że można tę teorię
także zinterpretować znacznie szerzej. Trzonem koncepcji jest bowiem idea
komplementarności czynników i warunków produkcji. Tak jak czynniki wytwórcze
muszą wystąpić łącznie i ich jakość może być rozstrzygająca dla efektywności
produkcji, tak też należy zapewne potraktować rolę instytucji ekonomicznych
tworzących
warunki
i
determinujących
sprawność
procesów
wytwórczych.
Tradycyjnie jednak wpływ instytucji ujmuje się łącznie i na przykład w funkcji
produkcji Kremera wpływ ten może być mierzony wartością parametru A.
Infrastruktura
instytucjonalna
gospodarki
nie
jest
jednak
jakąś
jedną
wszechogarniającą regułą postępowania, ale jest to raczej zespół formalnych i
nieformalnych reguł gry ekonomicznej, splecionych ze sobą i razem określających
dostępne i efektywne sposoby działania poszczególnych podmiotów. Wydaje się przy
tym, że to właśnie wynik nakładania się na siebie różnych regulacji, norm,
zwyczajów, tradycji i wyznawanych systemów wartości określa skuteczność
określonych
zachowań;
tak
na
poziomie
mikroekonomicznym
jak
i
makrogospodarczym. W praktyce można sobie to wyobrazić następująco. Załóżmy,
że firma X decyduje się wprowadzić na rynek nową odżywkę dla dzieci o wysokich
walorach użytkowych. Niech warunkiem powodzenia biznesowego przedsięwzięcia
jest:
(1)
uzyskanie
niezbędnych
zgód
potwierdzających
walory
odżywki
i
wykluczających ryzyko zdrowotne (przyjmijmy, że udziela ich jakaś władza
certyfikująca), (2) uzyskanie dostępu do środków inwestycyjnych. W naszym prostym
przypadku zrealizowanie jednego z warunków niczego nie rozwiązuje, konieczne jest
zarówno pozyskanie certyfikatu bezpieczeństwa jak i kredytu bankowego. Spełnienie
każdego z tych warunków może być zagrożone: pozyskiwanie zezwoleń władz może
12
13
Czynnik nazywany we współczesnej ekonomii rozwoju path dependance
Oczywiście uwaga ta nie ma charakteru generalnego i odnosi się jedynie do kwestii kapitału
ludzkiego w opisanym tu aspekcie.
19
przewlekać się wskutek procedur biurokratycznych, braku środków materialnych i
niedoinwestowania instytucji certyfikującej, praktyk korupcyjnych i lobbystycznych,
niekompetencji personelu, wadliwych rozwiązań prawnych i organizacyjnych,
wysokich kosztów czy dyskryminacji firmy X; z kolei rynek pieniężny i kapitałowy
może również działać niesprawnie, np. ze zbyt wysokimi kosztami pozyskania
pieniądza, z nadmiernie wyśrubowanymi standardami ryzyka kredytowego, wysoką
asymetrią informacyjną itp. Wystarczy brak jednego z warunków by skazać projekt na
fiasco. Bardzo tanie i korzystne warunki finansowania przedsięwzięcia nie zastąpią
braku zezwoleń lub przedłużającej się zwłoki w ich pozyskaniu; i odwrotnie - szybkie
uzyskanie certyfikatu nie łagodzi skutków braku finansowania. Dlatego hipoteza,
którą tu stawiamy (a która jednocześnie jest uogólnieniem rozumowania Kremera)
polega na założeniu komplementarności wielu rozwiązań instytucjonalnych. Niskie
koszty rozwoju i wysokie stopy zwrotu z zaangażowanych środków uzyskują
gospodarki, których infrastruktura instytucjonalna jest bogata, w miarę kompletna i
wszechstronna. Poszczególne instytucje ekonomiczne nie funkcjonują przy tym
niezależnie i obok siebie, ale tworzą sieć wzajemnie uzupełniających się,
komplementarnych reguł gry. Ale właśnie dlatego jakość całej sfery instytucjonalnej
zależy zarówno od jakości poszczególnych instytucji ale i od tego na ile są
wzajemnie ze sobą „zgrane”14. Formalnie, dla opisu tej sytuacji parametr A w funkcji
m
produkcji może być przedstawiony jako A = B  B j , gdzie Bj reprezentuje jakość
j 1
poszczególnych
m
instytucji
ekonomicznych
wpływających
na
efektywność
produkcji15.
W przypadku komplementarności instytucji łatwiej zrozumieć kolejne źródło
przewag krajów wysokorozwiniętych względem peryferii ekonomicznych. Te drugie
mogą nawet dość skutecznie imitować wiele rozwiązań instytucjonalnych krajów
centrum. Problem polega na tym, że z reguły nie jest to możliwe w pełnym spektrum
instytucjonalnym. Kraje bogate mogą mieć bowiem w wielu przypadkach - ze
14
Obecny moment wejścia Polski do UE jest dogodny do obserwacji tej kwestii. W wyniku presji czasu
i nawału prac legislacyjnych przy przyjmowaniu wielu aktów prawnych pojawiło się dużo błędów i
przeoczeń. Każde z nich może mieć istotny wpływ na zdolność polskich firm do konkurowania na
rynku europejskim.
15
Bj przyjmuje wartości z przedziału [0;1], gdzie zero odpowiada pełnej niesprawności instytucji, zaś
jeden stanowi perfekcyjnemu.
20
względu na korzyści skali - lepsze instytucje. Nie musi to dotyczyć wszystkich
obszarów; ale wystarczy, że dotyczy niektórych. Weźmy przykład giełdy papierów
wartościowych. W Warszawie może być ona technicznie i prawnie zorganizowana
analogicznie jak we Frankfurcie czy Londynie. Ale te dwie ostatnie obsługują bogate i
rozwinięte rynki europejskie i światowe, giełda warszawska – w zasadzie lokalny
rynek polski. Dla wielu niemieckich inwestorów koszty transakcyjne związane z
zaangażowaniem się w operacje na giełdzie warszawskiej i rynku polskim mogą być
nieopłacalne. Te koszty mają niejako charakter kosztów utopionych, są w dużym
stopniu jednorazowe (set-up costs) i ponoszone na spenetrowanie dotychczas
nieznanego rynku. Ich poniesienie jest usprawiedliwione jedynie wówczas, gdy
korzyści z transakcji na takim rynku będą długotrwałe i dostatecznie wysokie. To zaś
jest wątpliwe ze względu na rozmiary rynku. Te same rezultaty (i bez tych kosztów)
można zapewne osiągnąć działając na dużej, znanej już sobie od lat, giełdzie z
dostępem do akcji spółek z całego świata.
Ponadto, duże rynki oferują z reguły lepszą informację. To także rezultat
korzyści skali. Wielość podmiotów dokonujących transakcji na dużych rynkach kreuje
popyt na liczne analizy rynku, badania ekonomiczne i oceny koniunktury. Tym
samym powstaje cały rynek usług analitycznych na którym oferują swą podaż
profesjonalne firmy doradcze i instytucje naukowo-badawcze. Ponieważ kupujących
usługi jest wielu, koszty produkcji tych usług dla klienta mogą być niskie. W
rezultacie,
koszty
transakcyjne
pozyskiwania
informacji
ulegają
obniżeniu,
zredukowane jest także ryzyko gospodarcze. Ten segment rynku nie pojawia się
natomiast w przypadku małych i płytkich rynków. Są one bowiem zbyt szczupłe, by
wygenerować odpowiedni popyt na tanie usługi. Małe rynki nie pozwalają także na
uformowanie się wyspecjalizowanych podmiotów – pośredników. Podobnie jak w
przypadku informacji podnosi to koszty transakcyjne wytwórców.
Defekty koordynacji
Kraje peryferyjne gospodarczo są częściej narażone na defekty koordynacji.
Rozważmy pewien lokalny przypadek atrakcyjnego turystycznie miasteczka.
Zidentyfikujmy to przykładowe miasto na mapie Polski jako Sandomierz. Miasto, choć
posiada liczne zabytki i długą oraz ciekawą historię ma mało turystów. W tym samym
czasie Kazimierz Dolny jest miejscem pielgrzymek turystycznych choć pod względem
zabytków wyraźnie ustępuje Sandomierzowi. Nie siląc się na zbyt daleko idące
21
uogólnienia załóżmy, że turyści odwiedzając miasto kierują się jedynie dwoma
kryteriami:
walorami
historyczno-krajobrazowymi
widokowe) oraz szerokością
(zabytki,
muzea,
atrakcje
palety usług oferowanych w mieście (restauracje,
kawiarnie, sklepy pamiątkowe, hotele i miejsca noclegowe, możliwości spędzania
czasu wolnego). Na pierwszy czynnik nie mamy wpływu 16, zaś drugi zależy od
aktywności gospodarczej samych mieszkańców. Zakładamy, że im większa i bardziej
zróżnicowana oferta, tym większe zainteresowanie turystów przyjazdem. Wszystkie
usługi dla turystów i mieszkańców dostarczane są przez podmioty ekonomiczne z
Sandomierza, przy czym występuje różnicowanie usług, tj. każda firma dostarcza
nieco odmienny rodzaj usługi, nawet gdy dotyczy to substytutów. Dla uproszczenia
założymy, że wielkość produkcji każdej firmy jest identyczna. Tym samym, przy
przyjętych założeniach, większa podaż S oznacza zarazem więcej podmiotów
produkujących i większe zróżnicowanie oferty produkcyjnej. Jeśli przez N oznaczymy
ilość produkujących podmiotów, to podaż usług dla turystów i mieszkańców jest
wprost proporcjonalna do ilości podmiotów aktywnych w produkcji: S(N) = BN, gdzie
stała B > 0.
Niech popyt na usługi turystyczne Sandomierza wyrażający się ilością
przybywających turystów i/lub ich wydatkami w mieście wyraża funkcja D(S) = AF(S),
gdzie A – wyraża stałą, niezmienną atrakcyjność turystyczną miejscowości (zabytki),
zaś S – zmienną podaż dostępnych usług. Parametr A mierzący atrakcyjność
Sandomierza pośrednio wyznacza gotowość turystów do odwiedzin miasta, choć ta
gotowość jest uzależniona od zamożności turystów. Przy mniejszej zamożności
obywateli tak samo atrakcyjny zabytek będzie odwiedzany mniej licznie niż przy
wyższej zamożności. Funkcję popytu turystów i mieszkańców na usługi, zależną od
ilości podmiotów, można przedstawić jako DD(N) = AF(BN) + M, gdzie M popyt
mieszkańców (M = const.). Zakładamy, że
dD
dDD
>0 i
> 0, co oznacza, że popyt
dS
dN
na usługi wzrasta, gdy zwiększa się zróżnicowanie i wielkość oferty usługowej.
16
Ściśle biorąc, pośrednio, mamy taki wpływ dokonując renowacji i konserwacji zabytków, lokując
placówki muzealne, realizując odpowiednią politykę w zakresie planowania przestrzennego itp.
Ponieważ jednak nie jesteśmy w stanie zmienić ani historii ani krajobrazu będziemy dla uproszczenia
zakładać, że takiego wpływu nie mamy.
22
23
Rysunek 4 prezentuje wzajemne relacje popytowo-podażowe na rynku usług
turystycznych w mieście. Podaż S jest funkcją liniową, jako że podaż jest
proporcjonalna do ilości produkujących podmiotów. Natomiast kształt funkcji popytu
sygnalizuje zależność nieliniową: popyt DD początkowo rośnie wolno, po
przekroczeniu pewnej progowej wartości oferty usługowej dynamika DD przyspiesza,
by ponownie dla dużych wartości N zwolnić. Uzasadnieniem dla takiego przebiegu
zmian w popycie, zależnym od oferty podażowej, są zmiany w strukturze popytu. Dla
niskich wartości N głównymi nabywcami usług są sami mieszkańcy miasta; miasto ze
względu na małą ofertę usług - mimo posiadanych zabytków - jest zbyt mało
atrakcyjne dla turystów. Do pewnego momentu rozszerzająca się paleta nowych
usług wciąż nie jest w stanie w znaczącym stopniu przyciągnąć dodatkowych
turystów,
poza
wąską
grupą
zdeklarowanych
miłośników
Sandomierza.
Przekroczenie krytycznego poziomu N powoduje, że do miasta zaczynają przybywać
ci turyści, dla których same walory zabytkowe to za mało i którzy oczekują (i tym
razem te oczekiwania są spełnione) innych, uzupełniających propozycji spędzania
czasu wolnego i rozrywki. Przyspieszenie turystyczne będzie jednak przejściowe,
gdyż dalszy wzrost N działać będzie już coraz słabiej ze względu na efekt nasycenia
potrzeb, a być może także – na rosnące zatłoczenie miejscowości zniechęcające do
przyjazdów.
Z rysunku 4 widać, że rynek ma trzy stany równowagi odpowiadające równości
popytu i podaży. W otoczeniu punktów N0 i N2 równowaga rynkowa jest stabilna, co
powoduje, że niewielkie zaburzenie (wahnięcie w poziomie ilości podmiotów N)
powoduje powrót do stanu równowagi. Zakładamy, że mechanizm dostosowań na
rynku działa według reguły
dN
=  [DD(N) – S(N)],  > 0. W przypadku, gdy popyt
dt
jest większy od podaży, lokalni przedsiębiorcy uruchamiają nowe podmioty i nową
podaż, natomiast lokalne firmy są likwidowane, gdy podaż jest nadmierna.
Równowaga N1 jest niestabilna. Nawet minimalne zaburzenie w otoczeniu N 1
powoduje, że rynek „zsuwa się” albo w kierunku stanu N 0, albo N2. W praktyce mamy
zatem dwa stany stabilnej równowagi, bynajmniej nierównorzędne. Równowaga N 0
jest gorsza, gdyż oznacza niższy poziom produkcji, dochodów i zatrudnienia,
mniejszą zamożność regionu i niższe podatki, małe wydatki publiczne na cele
lokalne. Jednocześnie, równowaga N0 jest poniekąd naturalna, gdyż wyznacza ją
24
25
przede wszystkim miejscowy popyt. To na te potrzeby najpierw orientują się lokalni
przedsiębiorcy decydując o uruchomieniu swych firm i to miejscowy popyt jest
najbardziej trwałym punktem odniesienia ich poczynań.
Przejście do pożądanego stanu N2 jest możliwe, ale jest uwikłane w defekt
koordynacji. Nowe firmy i nowa podaż powstanie jeśli pojawiliby się nowi turyści.
Nowi turyści natomiast nie mają interesu by odwiedzać Sandomierz z jego zbyt
ubogą ofertą usług turystycznych. Popyt zależy od wielkości zgłoszonej podaży, zaś
odpowiednio duża podaż jest niemożliwa bez odpowiednio dużego popytu. Żaden
pojedynczy lokalny przedsiębiorca nie uruchomi dodatkowej firmy ponieważ taki
niewielki przyrost oferty turystycznej z jego strony nie stworzy istotnej zachęty do
wzrostu popytu. Żywiołowe, indywidualne i izolowane działania po stronie podaży nie
są więc w tych okolicznościach realne. Sygnalizuje to granice spontanicznych
dostosowań typu rynkowego. Zwróćmy jednak uwagę, że wystarczy przekroczenie
poziomu N1 jeśli chodzi o ilość dostawców, by rynek samoczynnie przesunął się do
stanu N2. Jakiś czynnik zewnętrzny musiałby jednak przejąć rolę koordynującą. W
tych warunkach rolę tę mogłaby odegrać władza publiczna, duży podmiot
gospodarczy o znaczącym potencjale kapitałowym lub przypadkowy czynnik mody
(casus Kazimierz Dolny).
Odnotowano wyżej, że funkcja popytu jest zależna od atrakcyjności
turystycznej regionu, którą reprezentuje parametr A. Jeśli jednak parametr A ma
wyrażać popytowe skutki walorów turystycznych, to musi on także pośrednio
uwzględniać zwyczaje i obyczaje obywateli co do spędzania czasu wolnego, w tym
ich turystyczne inklinacje. Wszystkie te kwestie są ściśle związane z zamożnością
potencjalnych turystów, a rosnące dochody mieszkańców skutkują wyższymi
wartościami A. Rozpatrzmy zatem przypadek opisany graficznie na rysunku 4
zakładając jako jedyną zmianę wzrost wartości parametru A w funkcji popytu DD.
Przedstawiono to na rysunku 5. Funkcja podaży jest identyczna, zaś funkcja popytu
DD przesunięta jest wyżej w stosunku do jej przebiegu na rys. 4. Taka zmiana
przebiegu funkcji odzwierciedla wzrost popytu nabywców wskutek wzrostu ich
zamożności. Teraz jednak istnieje tylko jeden punkt równowagi: stabilny stan N 2.
Rynek spontanicznie osiąga pożądany, wysoki pułap produkcji i zatrudnienia. Ten
prosty przykład pokazuje, że zamożne społeczności mogą, w pewnych sytuacjach,
uniknąć defektu koordynacji lub go zminimalizować. Gdyby tak było rzeczywiście, to
26
wówczas uzasadniona byłaby teza, że rynkowe mechanizmy samoregulacyjne mogą
być sprawniejsze, a zawodność rynków mniejsza w obszarze wysokorozwiniętego
centrum gospodarczego. Byłaby również prawdziwa równoległa teza: niedorozwój
zwiększa zawodność rynków.
Wnioski
Korzyści skali są jednym z najistotniejszych źródeł przewag krajów
rozwiniętych nad ekonomicznymi peryferiami. Występowanie efektu skali czyni
realnym pojawienie się wielopunktowych stanów równowagi w gospodarce i groźbę
ugrzęźnięcia systemu w „gorszej” równowadze. Im niższy poziom rozwoju, tym
bardziej jest to prawdopodobne.
Na
poziomie
gałęzi,
korzyści
skali
zmieniają
charakter
konkurencji
zapewniając przewagę temu, kto ma siłę ekonomiczną pozwalającą mu choćby
przejściowo zagarnąć większy rynek, a nie - podmiotom bardziej efektywnym
ekonomicznie. Przeświadczenie, że efektywność zapewnia sukces rynkowy przynajmniej w świecie korzyści skali - niekoniecznie uzyskuje potwierdzenie.
W nowoczesnych sektorach gospodarki, w których kluczowym warunkiem
sukcesu jest niezawodność i jakość i które zatem charakteryzuje wysoka
komplementarność czynników produkcji oraz rozwiązań instytucjonalnych, spełnienie
warunku jednoczesnej, wysokiej jakości wszystkich tych czynników i instytucji jest
tym mniej prawdopodobne im wyższy poziom niedorozwoju. Teoria pierścienia
uszczelniającego Kremera sygnalizuje przy tym, że stan niedorozwoju ma wszelkie
cechy stanu reprodukującego się. Uzyskanie przewagi ekonomicznej przez niektóre
kraje uruchamia bowiem mechanizmy dodatniego sprzężenia zwrotnego, które
segregują zasoby pracy w układzie międzynarodowym w sposób utrwalający lub
nawet pogłębiający tę przewagę.
Wreszcie, błędy koordynacji są zapewne częstym przypadkiem w warunkach
niedorozwoju i rzadziej pojawiają się w obszarze bogatego, technologicznego
centrum. Skłania to do przyjęcia hipotezy, że neoklasyczny opis gospodarki ma o
wiele więcej wspólnego z realiami krajów rozwiniętych niż z opisem gospodarek
ekonomicznych peryferiów.
27

Podobne dokumenty