Recenzje - ElectronicsAndBooks

Transkrypt

Recenzje - ElectronicsAndBooks
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
3U]HFLZGHSUDZDFMLZïDG]\
440 str.,
Nr 9/2015 (228)
Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464
m a g a z y n
90 ilustracji,
17 x 24 cm,
oprawa twarda,
lakierowana
obwoluta
ISBN: 978-83-7553-192-3
:VWÚS
prof. Andrzej Nowak
12:2¥m
N
LH]Z\NïDNVLÈĝND G]LÚNL NWörej poznajemy
SRJOÈG\ MHGQHJR ]b QDMZDĝQLHMV]\FK SROLW\NöZ ,,, 53 QD ĂZLDW
2MF]\]QÚ QD SU]HPLDQ\ XVWURMRZH (XURS\
Lb3ROVNLQDGHPRQLF]QH
Lb DJUHV\ZQH PRGHUQLVW\F]QHWUHQG\QDZLDUÚUROÚSROLW\NLZbĝ\FLX
]DUöZQR SRVïD 6]F]HUVNLHJRMDNLbFDïHJRQDURGXZbW\P.RĂFLRïD
FHQDGHWDO]ï
MÈ RZV]HP DOH ]DZV]H Zb WURVFH Rb GREUR 2MF]\
]Q\ 2EDM SUH]HQWXMÈ SRVWDZ\ Z\VRFH SDWULRW\F]
QHQLHU]DGNRZbWRNXG\VNXUVX]QDMGXMÈRU\JLQDOQH
UR]ZLÈ]DQLD GOD SUREOHPöZ QXUWXMÈF\FK QDV] NUDM
Lb QDV] NRQW\QHQW 7R IUDSXMÈFD NVLÈĝND GOD ZV]\VW
NLFKLQWHUHVXMÈF\FKVLÚSROLW\NÈDbGODVDP\FKSROL
W\NöZ OHNWXUD RERZLÈ]NRZD MDN UöZQLHĝ RUÚĝ GOD
NDĝGHJR P\ĂOÈFHJR SDWULRW\ Zb ZDOFH ]b DQW\SROVNÈ
LbDQW\FKU]HĂFLMDñVNÈNDPSDQLÈ
%LDï\.UXN6S]RRXO6]ZHG]ND.UDNöZWHO
IDNVHPDLOPDUNHWLQJ#ELDO\NUXNSOZZZELDO\NUXNSO
ISSN 1234-0200
9/ 2 015 3RGNRQLHFUZ\GDZFD/HV]HN6RVQRZVNL]D
SURSRQRZDï SURI .U]\V]WRIRZL 6]F]HUVNLHPX GLD
ORJ Z\PLDQÚ P\ĂOL Lb SRJOÈGöZ 5R]PRZ\ V]\ENR
SU]HNV]WDïFLï\ VLÚ Zb SRJïÚELRQ\ G\VNXUV Rb 5]HF]\
SRVSROLWHM(XURSLHRbSROVNLHMUDFMLVWDQX1LJG\QLH
E\ï\ SXEOLNRZDQH SU\ZDWQH ]ZLHU]HQLD PLQLVWUD
LbSU]\MDFLHODQRZHJRSUH]\GHQWD53$QGU]HMD'XG\
SRPLHV]F]RQHZbREV]HUQ\POLF]ÈF\PZbWHMNVLÈĝFH
VWURQ SURORJX 5R]PöZF\ F]DVHP VLÚ VSLHUD
9 771234 020157
09
2437521
2
KSIĄŻKA, KTÓRĄ CZYTA CAŁY ŚWIAT
Premiera w Polsce już 21 października!
Wydawnictwo Sonia Draga
ࡨࢮ R
Najszybciej sprzedający
się debiut w Wielkiej Brytanii
6
Co
sekund
ktoś w Stanach Zjednoczonych
kupuje tę książkę
Bestsellerowy thriller psychologiczny
32-9A$A@$-'£90-'/9-£'A'19;@R
8A'8!৹!/í$!->-A/32'890!63>-'ঔࣗ
3$-'12'/9;832-'68!$@>038638!$/-R
3>!09-í৹0!2!/A2!031-;9A'+3
!1'8@0!क़90-'+36-9!8A!2!9A@$,
$A!9Õ>W
'&'2+£-2!T/'&'2A!#Õ/$!g&>Õ$,
>-õ৷2-Õ>68A'9AĚ3ঔ$-W 2!031-;@
08@1-2!Ě1-9;8A!+!;<20<W
63>-'ঔࣗ3Ì£Ë2'Ì+!&3T/'&2'/
A2!/>-õ09A@$,9'8@/2@$,A!#Õ/$A@क़
2!ঔ>-'$-'W
83৹í$@08'>>৹@Ě!$,;,8-££'8
303#-'$-'T0;Õ8!>@1-'8A!
968!>-'&£->3ঔࣗR
Wspomnienie tragicznego losu
1!£!80-,!8£3ħ'!£3132W9-í৹0!
<,32383>!2!!+83&í32$3<8;Õ>W
-;'8!$0-638;8';£-#-/90-'+368A@>Õ&$@T
8'>3£<$/32-9;@-9-'/í$'+3;'8838
dyktatora.
!£9A'£39@A2!$,380-!8;@W
£-1!;@$A2!363>-'ঔࣗ31-Ě3ঔ$-T
uporze i odwadze.
Na pierwszych
miejscach
list bestsellerów
dłużej niż
„Kod Leonarda da Vinci”
Nie znasz jej, ale ona zna Ciebie
Rachel codziennie dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. Wie, że pociąg
zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko
szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, że zna ludzi, którzy mieszkają
w jednym z nich. Uważa, że prowadzą doskonałe życie. Gdyby tylko mogła
być tak szczęśliwa jak oni. I nagle widzi coś wstrząsającego. Widzi tylko przez
chwilę, bo pociąg rusza, ale to wystarcza. Wszystko się zmienia. Rachel ma
teraz okazję stać się częścią życia ludzi, których widywała jedynie z daleka.
Teraz się przekonają, że jest kimś więcej niż tylko dziewczyną z pociągu.
>>>W932-!&8!+!W6£T;'£WŠ‰¥‰¤‹T>>>W(!$'#330W$31c>@&!>2-$;>332-!8!+!
2437521
2
2437521
2
Spis treści
W numerze
17 mgnień wojny
Numer 9 (228)
Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki
Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg
Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń
Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman,
Paweł Waszczyk
Stale współpracują: Janusz Drzewucki,
Joanna Habiera, Jarosław Górski,
Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski,
Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz,
Lech Mergler, Wanda Morawiecka,
Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel,
Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert
2 września 1945 roku skapitulowała Japonia.
Tym samym po sześciu latach i jednym dniu
zakończyła się druga wojna światowa. W tym
wydaniu publikujemy subiektywny przegląd
globalnej klasyki literackiej ogniskującej wokół największego konfliktu zbrojnego na kuli
ziemskiej. Wśród omawianych przez Tomasza
Zbigniewa Zaperta tytułów znalazły się m.in.
„08/15” i „Fabryka oficerów” Hansa Hellmuta
Kirsta, „Młode lwy” Irwina Shawa, „Idąc rakiem” Güntera Grassa, „Rzeźnia nr 5” Kurta
Vonneguta, „Most na rzece Kwai” Pierre’a Boulle’a, „Każdy umiera w samotności” Hansa
Fallady, „Los człowieka” Michaiła Szołochowa
i „Igła” Kena Folleta 12-16
Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg
Sekretariat: Ewa Zając
Kolportaż: Elżbieta Habiera
Prenumerata: Ewa Zając
Adres redakcji: 00-048 Warszawa,
Mazowiecka 6/8 pok. 416,
tel.: 828 36 31,
tel./fax (22) 827 93 50
Internet: www.rynek-ksiazki.pl,
e-mail: [email protected]
facebook.com/magazynliteracki
http://issuu.com/magazynliteracki
Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach:
Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl
25 lat i… jeszcze więcej
W tym roku mija 25 lat od powstania Domu
Wydawniczego Rebis. Wydawnictwo rozpoczęło działalność 1 sierpnia 1990 roku, a pierwszą
książką były „Pasożyty umysłu” Colina Wilsona, które ukazały się w grudniu tego samego roku. W ciągu ćwierćwiecza Rebis wydał
ponad 2700 tytułów przeszło tysiąca autorów
z całego świata w 26 mln egzemplarzy. Praca
wydawcy to jeden z najciekawszych zawodów,
jaki można sobie wyobrazić – naprawdę trudno
się znudzić. To ciągłe poszukiwania interesujących tytułów, próba przewidywania zainteresowań czytelników, chęć wydania książki
nie tylko mądrej czy ciekawej, ale i pięknej – mówi Tomasz Szponder, prezes zarządu
poznańskiej oficyny 18-19
Łamanie: TYPO 2
Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o.
00-048 Warszawa,
ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416
Prezes zarządu:
Łukasz Gołębiewski
Książki miesiąca
„Turniej cieni” Elżbiety Cherezińskiej i „Polsko, uwierz w swą wielkość” 26
„Narzeczona Schulza” Agaty Tuszyńskiej i „Witold Pilecki. Fotobiografia” Macieja Sadowskiego 27
Prenumerata:
1) Redakcja: tel. (22) 827 93 50,
fax (22) 828 36 31
www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma
2) Garmond Press Kraków:
www.garmond.com.pl
3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl
4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A:
Zamówienia na prenumeratę w wersji
papierowej i na e-wydania można składać
bezpośrednio na stronie
www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne
pytania prosimy kierować na adres e-mail:
[email protected] lub kontaktując się
z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta
pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959
– czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt
połączenia wg taryfy operatora.
2
Proponujemy także
Wydarzenia 4-6 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 8-10 • Poradniki strzeleckie 17 • Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli 20 • Między wierszami – felieton Tomasza Zbigniewa Zaperta 24 • Na-molny książkowiec
– felieton Tadeusza Lewandowskiego 25 • Obrona Münchhausena – felieton Marka Ławrynowicza 30 • Recenzje 28-40
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
2437521
2
Wydarzenia
Ratunek dla PIW-u
N
a początku września minister kultury
Małgorzata Omilanowska zapowiedziała, że będący w stanie li­kwidacji Państwowy Instytut Wydawniczy zostanie uratowany.
Od lutego 2012 roku PIW jest w stanie likwidacji. Jak wynika z deklaracji minister Omilanowskiej, przed­siębiorstwo państwowe, jakim
w dalszym ciągu pozostaje PIW, zostanie oddłużone, a na­stępnie przekształcone w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, a dalej
w instytucję kul­tury podlegającą konstytucyjnemu ministrowi odpowiedzialnemu za tę
sferę. „Docelowo PIW musi stać się instytucją
państwową, będącą w domenie ministra kul­
tury, czyli narodową instytucją i pełnić bardzo
ograniczone zadania – nie będzie mógł kon­
kurować na wolnym rynku z wydawnictwami
działającymi na zasadach wolnorynkowych.
Na to nie pozwalają ani przepisy unijne, ani
polskie. W przyszłości PIW będzie wydawnic­
twem o bardzo określonym, wąskim zakresie zadań powierzanych przez ministra kultury
w ramach polityki kulturalnej państwa. Nie
będzie miał możliwości dowolnego kształto­
wania swojego profilu wydawniczego” –
oznajmiła minister Omilanowska. Wspomniany wymóg spłaty długów PIW-u ma być
możliwy dzięki dalszej wyprzedaży majątku
firmy, w tym części kamienicy przy ul. Foksal
w Warszawie. Z deklaracji minister kultury
wynika także, że nowemu likwidatorowi PIW
mecenasowi Maciejowi Szudkowi, który swoje
obowiązki pełni od lipca, udało się renegocjować terminy płatności zobowiązań. (pw)
Apel bibliotek
D
yrektorzy wszystkich bibliotek wojewódzkich podpisali apel do premier
Ewy Kopacz o kontynuację w latach 20162020 rządowego programu „Infrastruktura
bibliotek”.
W swoim liście napisali m.in.: „ilość i skala przeobrażeń, jakie się dokonały w wyniku wdrożenia tego projektu przeszły nasze
najśmielsze oczekiwania. 245 wybudowanych od podstaw bibliotek, zmodernizowanych obiektów bibliotecznych lub zaaranżowanych nowocześnie i funkcjonalnie wnętrz bibliotecznych – to wymierny,
policzalny efekt projektu. Wiele obiektów,
które zmieniły swoją pierwotną funkcję: zabytkowe dworce, pałace, budynki postindustrialne otrzymało nowe biblioteczne życie.
(…) Najważniejsze znaczenie posiadają jednak społeczne i cywilizacyjne efekty działania projektu. Nowoczesne (na wzór skandynawski) biblioteki publiczne pobudowane
w Polsce w ostatnich latach w ramach Wieloletniego Programu Rządowego »Biblioteka
+ Infrastruktura Bibliotek« okazały się znakomitym sposobem walki z wykluczeniem
społecznym i kulturowym dla ludzi spoza
wielkich miast. Biblioteki takie nie stwarzają żadnych barier w dostępie do swych kolekcji czy usług (pełny dostęp dla osób niepełnosprawnych, starszych, a także oferta
4
Wszystko dla czytelników
Zaproszenie do Katowic
P
remierowe Śląskie Targi
Książki odbędą się w dniach
6-8 listopada 2015 roku,
w otwartym wiosną Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach, które
będą Miastem Współgospodarzem nowej imprezy rynku wydawniczego. Organizacją
Targów zajmą się spółki Targi Książki (partner merytoryczny) i Murator EXPO (organizator wykonawczy).
„Kiedy wiosną tego roku w sercu Katowic, obok Spodka i nowej, pięknej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia zobaczyłem, jeszcze przed oficjalnym otwarciem, Międzynarodowe Centrum Kongresowe, od razu pomyślałem, że byłoby to idealne
miejsce dla nowoczesnych targów książki. Obiektów wystawienniczych w Europie widziałem wiele, ale żaden nie może równać się standardem z tym w Katowicach. To był pierwszy impuls. Potem rozmawialiśmy z władzami Katowic, z wydawcami, pisarzami, wreszcie
instytucjami kultury działającymi na Śląsku. W wyniku tych rozmów powstał projekt targów
mocno związanych z regionem, targów, których głównym celem jest promocja czytelnictwa
w wielkiej, kilkumilionowej aglomeracji” – mówi Jacek Oryl, dyrektor Warszawskich Targów Książki.
Śląskie Targi Książki to ogólnopolskie wydarzenie kulturalne skierowane do miłośników książki i literatury – czytelników, ale także wszystkich grup zawodowych, które książkę tworzą i promują – autorów, tłumaczy, wydawców, poligrafów, księgarzy, bibliotekarzy, wreszcie krytyków literackich, dziennikarzy i blogerów.
Formuła imprezy, z natury targowa, nie ograniczy się do części wystawienniczej.
Przedsięwzięcie uzupełni atrakcyjna oprawa programowa dla uczestniczących w nim czytelników i wystawców. W gronie patronów i partnerów programowych są już Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego i Biblioteka Śląska, wkrótce dołączą do nich inne instytucje kultury i regionalne media.
Swoją obecność na Targach zadeklarowały m.in. wydawnictwa: Agora, Akapit Press,
Bellona, Czarna Owca, Dwie Siostry, Egmont, Ezop, Helion, Instytut Reportażu, Nasza
Księgarnia, Rebis, Sonia Draga i Świat Książki. Na Targach będą też spotkania z cenionymi autorami, dyskusje i debaty literackie, warsztaty, konkursy, także gry, zabawy i animacje literacko-artystyczne dla najmłodszych. Ponadto, jednym z elementów Śląskich Targów Książki będzie Kongres „Moda na czytanie”, organizowany przez Fundację Dress for
Success.
Istotnym atutem Śląskich Targów Książki jest bez wątpienia ich lokalizacja – Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach zalicza się do najwyższej klasy obiektów
tego typu w Europie. MCK jest nowoczesne, a przy tym przyjazne i funkcjonalne, od strony technicznej spełnia wszelkie wymogi niezbędne do organizacji targów na najwyższym,
światowym poziomie, dla kilkudziesięciotysięcznej publiczności. (r)
dla niedowidzących), legitymują się bardzo
wysokim wskaźnikiem zaufania publicznego i mają ogromny potencjał w sferze integrowania lokalnych społeczności, tworzenia
więzi międzyludzkich, a przede wszystkim
zapewniają szeroki, całkowicie darmowy
dostęp do informacji, wiedzy, kultury. (…)
Obserwacja skutków realizacji projektu pozwala już dziś, »na gorąco« mówić o prawdziwym przełomie, jaki dokonał się w bibliotecznym krajobrazie. Władze samorządowe, które zdecydowały się budować lub
modernizować obiekty biblioteczne, są jednomyślne w pozytywnych ocenach społecznych efektów pracy nowych bibliotek”. (pw)
Harry Potter
i Drukarnia Skleniarz
D
rukarnia Skleniarz w Krakowie wygrała
przetarg na druk nowej edycji pierw-
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
szego tomu przygód Harry’ego Pottera. Wydawnictwo Media Rodzina z Poznania, które
jest wydawcą słynnego cyklu powieści autorstwa Joanne K. Rowling, wybrało krakowską firmę poligraficzną spośród kilku innych
drukarni, do których zwróciło się o oferty
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Wydarzenia
Obowiązkowa setka
1
Rozmowa z Maciejem Sadowskim
Mądra łza
– Jest pan pomysłodawcą i autorem
nowej formy wydawniczej – fotobiografii. Dlaczego wybrał pan taką konwencję
wydawnictwa?
– Życie można opowiedzieć na różne
sposoby. Można fabularnie lub dokumentalnie, można opisać słowami, można też obrazami. A obraz – moim zdaniem – pięknie
naszą wyobraźnię pobudza. Jak poezja, jak
muzyka… Każda wyobraźnia jest inna, każdy z nas ma swoją własną – również pamięć
i wrażliwość. Dlatego fotografia uzupełniona tekstem, cytatem z bohatera może stworzyć w każdym czytelniku własne, niepowtarzalne wyobrażenia. Trochę przypomina to filmowy montaż, chociaż pomysł na książki w konwencji fotobiograficznej w znacznej mierze powstał w opozycji do tandetnych
filmów i telewizyjnej papki, czyli czegoś, co bezpardonowo zastępuje wyobraźnię i tak
przyjemnie zwalnia od myślenia.
To, że fotografia jest dokumentem nie budzi naszych wątpliwości, to, że nasze czasy to „cywilizacja obrazkowa” jest już dzisiaj banalnie oczywiste, to, że internet, zdaniem
wielu, jest zagrożeniem dla książki… i tak dalej. Wszystko to skierowało mnie w stronę
fotobiografii.
– Bohaterami pańskich publikacji są wielcy Polacy – Maria Skłodowska-Curie, Janusz Korczak, Ryszard Kapuściński, Jan Karski. Teraz poświęcił pan szczególną uwagę Witoldowi Pileckiemu. Czy nie miał pan obaw zmierzyć się z tą postacią?
– Niezwykli ludzie prowadzą zwykłe życie. Ich osiągnięcia i dokonania budzą podziw
i respekt, lecz dzień powszedni jest nie tylko wypełniony epokowymi odkryciami i heroicznymi czynami. Codzienne życie herosów budzi naszą ciekawość, która niekiedy przechodzi w pasję. Tak stało się w moim przypadku. I chyba za to właśnie spotkała mnie nagroda w postaci sympatii, a nawet przyjaźni z tymi, którzy moim bohaterom towarzyszyli
w życiu. Utrzymuję serdeczne kontakty z żoną Ryszarda Kapuścińskiego – Alicją, a także
z synem Witolda Pileckiego – Andrzejem. Trudno przecenić takie znajomości, ale dzięki
nim nabrałem przekonania, że gdyby bohaterowie moich fotobiografii byli jeszcze na tym
świecie, z wielką chęcią chciałbym ich poznać osobiście. I już dzisiaj wiem, że ich szacunek
dla innych bardzo by mi to ułatwił.
– Pilecki był heroicznie odważny. Umieszczonym w tomie fotografiom towarzyszą bardzo osobiste i przejmujące refleksje, które pochodzą m.in. z raportu z Auschwitz. Książka wywołuje w czytelniku ogromne emocje. Myśli pan, że w dzisiejszych czasach znalazłaby się osoba gotowa oddać życie w imię prawdy, za ojczyznę?
– Na szczęście żyjemy w czasach, które nie wymagają od nas takich poświęceń. I nie
znaczy to wcale, że odwaga staniała lub, że trzymamy głowę w piasku. Współcześni herosi są wśród nas.
Żyjemy w świecie, który zbudowany jest z tego, co było. Dlatego chcemy wiedzieć,
jaka była nasza historia, dlatego dobrze jest uronić mądrą łzę nad losem Witolda Pileckiego. Mamy prawo do patriotycznej dumy i zwykłych ludzkich wzruszeń… Taki jest również
nasz współczesny patriotyzm. Mówiąc krótko – to jest nasza wspólna historia.
Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg
fot. archiuwum
na druk tej szczególnej pozycji. – Po piętnastu latach od polskiej premiery „Harry’ego Pottera” Pottermaniacy przygotowują się
do wielkiego święta! 6 października w księgarniach na całym świecie pojawi się długo
oczekiwane ilustrowane wydanie pierwszej części cyklu „Harry Potter i Kamień
Filozoficzny” – mówi Bronisław Kledzik,
dyrektor i redaktor naczelny wydawnictwa Media Rodzina. Autorem ilustracji do
wydania jest Brytyjczyk Jim Kay, zdobywca
nagrody Kate Greenway Medal. Wydanie to,
tak jak wszystkie wcześniejsze książki serii
„Harry Potter”, owiane jest wielką tajemnicą, a poszczególne ilustracje prezentowane są pojedynczo i czytelnicy mieli okazję
zobaczyć tylko kilka z nich – dodał Bronisław Kledzik. Przyznał przy tym, że oficyna
Media Rodzina nie poszła w ślady wydawców z innych krajów, którzy w większości
zamówili druk „Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego” w drukarniach dalekowschodnich, lecz w porozumieniu z właścicielami licencji postanowiła zlecić druk polskiej drukarni. – Prace zakończymy na przełomie września i października, aby książka
w terminie trafiła do polskich księgarni.
Jest to szczególne wyzwanie, gdyż będzie
to edycja z wieloma kolorowymi ilustracjami. Tom ma 256 stron, a zamówiony nakład
wynosi 100 tys. egz. Ilustrowane przez Jima
Kaya wydanie ukaże się w twardej oprawie,
z zakładką-wstążeczką oraz kapitałką – poinformował „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”
Ryszard Maćkowiak, dyrektor naczelny drukarni Skleniarz w Krakowie. (fran)
65 tys. głosów zostało oddanych w plebiscycie organizowanym przez Empik −
„100 książek, które trzeba przeczytać”. Na
stronie www.empik.com/100ksiazek udostępniono dwie listy – listę stworzoną przez
internautów oraz listę pisarzy i dziennikarzy.
Celem akcji jest sprowokowanie szerokiej
dyskusji o czytelnictwie.
Ranking internautów otwiera saga o Harrym Potterze, na którą oddano blisko 10,5 tys.
głosów. Książki dla dzieci i młodzieży stanowią aż 25 proc. rankingu. Wśród nich znalazły się zarówno pozycje klasyczne, takie jak
„Mały Książę”, „Ania z Zielonego Wzgórza”,
„Kamienie na szaniec” czy „Baśnie” Andersena, jak i współczesne, m.in. „Igrzyska śmierci”
czy „Gwiazd naszych wina”.
Najwięcej, bo aż
39 pozycji w rankingu, zajmuje proza.
W tej kategorii największa liczba głosów została oddana
na „Mistrza i Małgorzatę” – powieść najczęściej wskazywaną
również przez jurorów. Pośród pozycji
klasycznych znalazły się takie tytuły jak „Zbrodnia i kara”, „Folwark zwierzęcy”, „Sto lat samot-
o tytuł proczytelniczej kampanii serwisu
WolneLektury.pl promującej czytelnictwo w miejscach, w których ludzie czekają:
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
ności” czy „Lalka”. Współczesne powieści są reprezentowane przez takie tytuły jak „Cień wiatru”, „Źródło” czy „Samotność w sieci”.
Mocnymi kategoriami okazały się również
literatura obyczajowa (14 tytułów), fantastyka
(12 tytułów), a także kryminał i sensacja (10 tytułów). Na liście znalazły się także pozycje reprezentujące literaturę faktu, poezję, dramat,
a także książka popularno-naukowa. (pw)
„Czytam wszędzie”
T
•
9 / 2 0 1 5
2437521
w przychodni lekarskiej, urzędzie, na dworcu,
w autobusie, samolocie czy pociągu.
„Chcemy pokazać odbiorcom, że wykorzystywane przez nich urządzenia mobilne
(tablety, smartfony, czytniki e-booków, komputery przenośne) mogą pomagać w kontakcie z literaturą w każdej chwili i każdym miejscu dzięki Wolnym Lekturom. Książki elektroniczne i audiobooki w niej opublikowane
są darmowe, pozostają w zasięgu ręki 24 godziny na dobę, 365 dni w roku i nie dotyczy
ich problem ograniczonej liczby egzemplarzy” – czytamy na stronie Wolnelektury.pl.
W ramach kampanii nagrany został spot
promujący czytelnictwo, który emitowany
5
2
Wydarzenia
Nagrody
W
tegorocznym plebiscycie Śląski
Wawrzyn Literacki 2014 czytelnicy Biblioteki Śląskiej najwięcej głosów oddali
na książkę „Beksińscy. Portret podwójny” Magdaleny Grzebałkowskiej. Kolejne
miejsca zajęły „Drach” Szczepana Twardocha
i „Wschód” Andrzeja Stasiuka.
Głosowanie na
książkę 2014 roku
trwało cały lipiec.
Uroczyste wręczenie nagrody Śląski
Wawrzyn Literacki
i spotkanie z Magdaleną
Grzebałkowską odbędą się
w Bibliotece Śląskiej
pod koniec września 2015 roku.
Począwszy od 1999 roku Śląskim Wawrzynem Literackim uhonorowano książki takich
autorów, jak: Tadeusz Różewicz, Czesław Miłosz, Ewa Lipska, Walery Pisarek, Maciej Maleńczuk, Janusz Głowacki, Jan Paweł II, Ryszard Kapuściński, Henryk Waniek, Jacek Dehnel, Olga
Tokarczuk, Aleksander Nawarecki, Zbigniew
Białas, Szczepan Twardoch i Marek Krajewski.
Podczas jubileuszowej, 30. edycji Ogólnopolskiego Konwentu Miłośników Fantastyki Polcon wręczono Nagrody Zajdla za rok
2014. Laureatami zostali: Anna Kańtoch za
opowiadanie „Sztuka porozumienia” oraz Michał Cholewa za powieść „Forta”. Ponadto organizatorzy przygotowali już także E-bookową
Antologię Zajdlową 2015, w której znalazły się
wszystkie nominowane do nagrody opowiadania. Antologię można pobrać na stronie Nagrody Zajdla.
Decyzją Kapituły Nagroda Literacka Gdynia 2015 trafiła w ręce czterech mężczyzn.
W kategorii eseistyka otrzymał ją Piotr Wierzbicki za esej „Boski Bach” (Sic!). W kategorii
poezja uhonorowano Piotra Janickiego za tom
poetycki „Wyrazy uznania” (Fundacja Na Rzecz
Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza).
W kategorii proza nagrodę wręczono Michałowi Cichemu za prozatorski zbiór „Zawsze jest
dzisiaj” (Czarne). W kategorii przekład na język
polski nagroda przypadła Wiktorowi Dłuskiemu za nowe tłumaczenie „Martwych dusz” Mikołaja Gogola (Znak).
Laureaci otrzymali pamiątkowe statuetki Kostki Literackie oraz nagrody finansowe
w wysokości 50 tys. zł. Do Nagrody Literackiej Gdynia nominowano w tym roku 20 książek. Kapituła wyłoniła je spośród 407 zgłoszeń.
6
Agnieszka Opolska laureatką Literackiego Debiutu Roku
Powieść podszyta tajemnicą
P
relekcja pt. „Niezwykłą literaturę
tworzą zwykli ludzie” prof. Zenona Licy
otworzyła uroczystość wręczenia nagród
w czwartej edycji konkursu „Literacki
Debiut Roku”.
Do konkursu organizowanego przez
wydawnictwo Novae Res pod honorowym
patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zgłoszono ponad
300 utworów literackich, z których Kapituła Konkursu wyłoniła trzy najlepsze. Laureatami zostali:
1 miejsce: Agnieszka Opolska za „Annę
May”;
2 miejsce: Michał Chmielewski za „Horyzont zdarzeń”;
3 miejsce: Agnieszka Kmiotek za „Komplikacje”.
Agnieszka Opolska jest młodą osobą
mieszkającą w Coventry, gdzie pracuje jako
childminder w grupie „Little Heroes”. Jej
nagrodzona powieść opisuje perypetie studentki historii sztuki – Anny May. Jak powiedziała dr Anna Ryłko-Kurpiewska z Uniwersytetu Gdańskiego: „historia Anny May rozgrywa się w Krakowie, w środowisku akademickim i należy do książek z rodzaju czytanych jednym tchem, które nie pozwalają czytelnikowi odejść, dopóki nie pozna zakończenia. Gatunkowo najbliższa romansowi, podszyta
tajemnicą, która nurtuje czytelnika od pierwszych stronic książki. Stylistycznie wyjątkowo
atrakcyjna, intrygująca pod względem porównań i trafnych przenośni”.
„To opowieść o miłości w różnych relacjach: matka – córka, mężczyzna – kobieta,
mężczyzna – mężczyzna. Umiejętnie dorzucane wątki łączą się z poprzednimi i stawiają
akcję w coraz to nowym świetle” – ocenia z kolei Marzena Bakowska z Radia Gdańsk.
W trakcie uroczystej gali fragment zwycięskiej powieści przeczytała aktorka Ewa Kasprzyk, a redaktor Tomasz Olszewski z Radia Gdańsk przeprowadził wywiad ze zdobywczynią pierwszego miejsca.
Premiera nagrodzonej powieści będzie miała miejsce 24 października na 19. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie. – Literacki Debiut Roku jest inicjatywą, dzięki której odnajdujemy i promujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki – mówi Wojciech Gustowski, redaktor naczelny Wydawnictwa Novae
Res.
Patronem medialnym konkursu Literacki Debiut Roku jest „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”.
Ewa Tenderenda-Ożóg
fot. archiwum
jest w kinach na terenie całej Polski, na portalach internetowych największych serwisów
informacyjnych, w środkach komunikacji miejskiej oraz w telewizji.
W ramach akcji serwis rekomenduje także grupę polskich i zagranicznych bibliotek cyfrowych oraz serwisów udostępniających teksty w formatach na urządzenia mobilne, do
czytania on-line oraz w formie audio. (pw)
Cztery książki polskich autorów znalazły się w finałowej siódemce 10. edycji Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus fundowanej przez samorząd Wrocławia. Zwycięzcę poznamy 17 października. Do konkursu zgłoszono 66 powieści.
Polską prozę w finale reprezentują: „Matka
Makryna” Jacka Dehnela, „Wschód” Andrzeja Stasiuka, „Siódemka” Ziemowita Szczerka oraz „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk.
W finałowej siódemce znalazły się też powieści: „Mezopotamia” Ukraińca Serhija Żadana, „Widziałem ją tej nocy” Słoweńca Drago
Jancara oraz „Matei Brunul” Rumuna Luciana
Dan Teodorovicia.
Personalia
Daria Kielan zrezygnowała z funkcji redaktora
naczelnego i dyrektora wydawnictwa Świat
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
Książki i z końcem października odchodzi
z wydawnictwa.
Od września do zespołu Świata Książki
dołączyła Joanna Laprus-Mikulska, która będzie pełnić obowiązki wydawczyni literatury
polskiej. Wcześniej pracowała jako redaktor
naczelna miesięczników literackich „Bluszcz”
i „Papermint. Magazyn o książkach” i była jurorką Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Obecnie przewodniczy jury Nagrody
Literackiej „Gryfia”.
Ireneusz Gradkowski objął nowo utworzone stanowisko dyrektora handlu i marketingu w firmie Troy-Dystrybucja sp. z o.o.
Do jego zadań będzie należało przede
wszystkim koordynowanie działań handlowych w różnych kanałach dystrybucyjnych,
współpraca z kluczowymi partnerami handlowymi oraz intensyfikacja działań promocyjnych. 
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
TO BĘDZIE ROK POZYTYWNEGO MYŚLENIA
Nowy Kalendarz
Beaty Pawlikowskiej na 2016
Nowe teksty! Nowe rysunki!
NOWY, FANTASTYCZNY ROK,
W KTÓRYM WSZYSTKO
MOŻE SIĘ ZDARZYĆ
Moje ulubione przepisy kulinarne,
imieniny, święta, festiwale
i rocznice na każdy dzień
Codziennie jedna nowa,
pozytywna myśl dla ciebie
BĘDZIE PIĘKNIE!
Patron medialny:
Kalendarz dostępny we wszystkich dobrych księgarniach!
2437521
2
Bestsellery
Książki września
Seta pod brokuły
Jeśli sukces „Pogromcy lwów” Camilli Läckberg czegoś dowodzi, to
jedynie świetnej marki szwedzkich, a szerzej
skandynawskich, kryminałów. Akurat autorka „Pogromcy…” w silnej gromadce autorów uprawiających ten gatunek literatury
popularnej niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale to nie ma nic do rzeczy. Kolejne
jej książki czytelnicy pochłaniają z tym samym, wciąż niezaspokojonym apetytem.
1
„Niebezpieczne związki Bronisława
Komorowskiego” Wojciecha Sumlińskiego wciąż na samym topie listy. Znak
to, że emocje polityczne rozpętane podczas
kampanii przed wyborami prezydenckimi
nie maleją.
2
Co bohatera książki „Życie na pełnej
petardzie” Jana Kaczkowskiego i Piotra Żyłki pociągnęło do kapłaństwa? „Możliwość sprawowania Eucharystii i bycia
maksymalnie zjednoczonym z Jezusem” –
odpowiada ksiądz Kaczkowski, a dalej przyznaje: „Nie wiem, jak przekonać młodych
ludzi, że tak warto żyć. Ani nie wiem, jak
ich, do jasnej cholery, przekonać do piękna
Eucharystii albo do piękna tego, z czym
ksiądz się spotyka dzięki spowiedzi”.
3
Należy powiedzieć, pisze Jerzy Zięba
w „Ukrytych terapiach”, „że w ciągu
ostatnich stu lat, medycyna akademicka dokonała wielkich postępów. Szczególnie widoczne to jest w przypadku np. medycyny
ratunkowej, gdzie lekarze potrafią przywrócić do życia osobę przywiezioną do szpitala w przysłowiowych kawałkach. To, co medycyna potrafi dzisiaj robić z noworodkami,
w moim skromnym pojęciu graniczy z cudem, bo czym innym jest przeprowadzenie
operacji serca u maleńkiej, żywej istoty, ciągle jeszcze będącej w łonie matki? Chirurgia, diagnostyka, rehabilitacja itd. to są dziedziny medycyny, w których dokonano
ogromnego postępu. Jednakże w przypadku chorób przewlekłych jesteśmy tam, gdzie
byliśmy dziesiątki lat temu. W tych schorzeniach »leczy się« tylko symptomy lub raczej łagodzi się ich skutki”.
4
Tytułowa bohaterka „Simony” Anny
Kamińskiej, pochodząca ze sławnego
rodu artystów, córka malarza Jerzego Kossaka uczyła się słabo, jakoś jednak do matury dobrnęła. Na studia aktorskie nie dostała się, polonistykę porzuciła po jednym
semestrze. W końcu za drugim podejściem
dostała się na biologię i to, jak miało się
okazać, był trafny wybór. Zwierzęta zresz-
5
8
tą od dziecka kochała bardziej niż ludzi,
a wychowywała się z psami i ptakami, których nigdy w Kossakówce nie brakowało.
W „Okularniku” Katarzyna Bonda
w łopatologiczny raczej sposób usiłuje wyprowadzić prostą linię od zbrodni
dokonanej w 1946 roku na mieszkańcach
wsi w okolicach Białowieży do dzisiejszych
akcji skinheadów. Żołnierze wyklęci przewracają się w miejscach, gdzie ich pochowano. Napisałbym „grobach”, ale nie każdy z nich ma swój grób.
6
„Papierowe miasta” Johna Greena
nie dorównuje sztandarowemu dziełu tego autora, czyli powieści „Gwiazd naszych wina”. Ale nastolatki znów naczytają się o niezwykłej (?) miłości, a nawet
otrzymają garść całkiem dorosłych przemyśleń, choć niekoniecznie specjalnie głębokich. Dla przykładu taki obrazek: „Popatrz na te wszystkie ślepe zaułki, ulice,
które zawracają same na siebie, wszystkie
te domy wybudowane tylko po to, by się
rozpaść. Na wszystkich tych papierowych
ludzi mieszkających w swych papierowych
domkach i wypalających swoją przyszłość,
byle tylko siedzieć w cieple. Na wszystkie
te papierowe dzieciaki pijące piwo, które
kupił im jakiś menel w papierowym całodobowym. Każdy opętany jest manią posiadania przedmiotów. Cienkich jak papier
i jak papier kruchych”.
7
Niedawno posłuchałem fragmentów
„Krwi na śniegu” Jo Nesbø z audiobooku nagranego przez Krzysztofa Gosztyłę. Zasługi tego aktora w przybliżaniu
odbiorcom literatury – i tej z najwyższej
półki, i tej z niżej usytuowanych regałów
– są nie do przecenienia.
8
Pisarza Johna Rothsteina, bohatera
powieści Stephena Kinga „Znalezione nie kradzione”, tygodnik „Time” nazwał
kiedyś geniuszem. Zainteresowany nie protestował. Gdy napastnik trzyma go na
muszce w jego własnym domu, myśli tak:
„Koniec lekarstw. Koniec wypominania
sobie przeszłości, pobojowiska zniszczonych związków, zostawionych po drodze
jak rozbite samochody. I koniec z obsesyjnym pisaniem, koniec z gromadzeniem tych
notesów jak kupek króliczego gówna rozsianych wzdłuż leśnej ścieżki. Kulka w łeb
może wcale nie byłaby taka zła. Lepsza niż
rak lub alzheimer, ten największy postrach
każdego człowieka, który zawsze zarabiał
na życie intelektem”.
9
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
Na marginesie „Pochłaniacza” Katarzyny Bondy Andrzej Horubała
w „Do Rzeczy” zauważył: „Zdaniem kultowego księdza z »Pochłaniacza« 70 proc.
kleryków jest w seminariach tylko po to,
by się wzajemnie podupczyć”. Á propos,
wychodzi jeszcze takie pismo „Fakty i Mity”? To dobry adres dla „królowej polskiego kryminału”, jak nazwał autorkę nieoceniony Zygmunt Miłoszewski.
10
„Zniszcz ten dziennik. Wszędzie”
Keri Smith – to nie książka. A komu
mało, niech „przeczyta” inne dzieło tej samej autorki, właśnie pod tytułem „To nie
książka”. Usatysfakcjonowany będzie podwójnie.
11
Autorem „Tronu z czaszek. Księgi 1”
jest Peter V. Brett, chyba na wyrost
nazwany następcą Georga R.R. Martina.
Chyba.
12
„Tajemny ogród” Johanny Basford
– rozreklamowana kolorowanka
szkockiej ilustratorki. Wydawca zachęca:
„Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”, adresując te słowa do odbiorców w każdym
wieku. Wbrew pozorom, zdarza się, że rodzice a nawet dziadkowie chętniej sięgają
po kredki niż ich pociechy. Ta książeczka
nadaje się dla nich wyśmienicie.
13
Ze „Złych psów” Patryka Vegi dowiadujemy się m.in., dlaczego piękne, a niekiedy i niegłupie dziewczyny lgną
do bandytów: „Na pewno im imponuje, że
mają faceta, którego wszyscy się boją. Typowy samiec – ma siłę, ma władzę, gdzie
pójdzie, tam mu się kłaniają. Mają przy
nich ogromne poczucie bezpieczeństwa.
Złudne, do momentu, aż takim dżentelmenem zaczyna interesować się policja. Przy
pierwszych zatrzymaniach te laski zwykle
sadzą się do policjanta”.
14
Guillaume Musso, autor „Central
Parku” to najpopularniejszy obecnie
pisarz francuski. W zeszłym roku jego książki rozeszły się we Francji w nakładzie przekraczającym 1 mln 600 tys. egzemplarzy.
„Central Park”, zgodnie z nazwą, rozgrywa
się w Nowym Jorku, w którym nie wiadomo jakim cudem znaleźli się skuci ze sobą
kajdankami Alice i Gabriel, choć poprzedniego dnia ona była w Paryżu, a on w Dublinie. To już jedenasta powieść Musso.
15
16
Być może, powiada tytułowy bohater książki „Masa o porachunkach
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Bestsellery
Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”
wrzesień 2015
Miejsce
Liczba
w poprzednim notowań
Poz.
notowaniu na liście
1
1
Liczba
punktów
Tytuł
Autor
Wydawnictwo
ISBN
5
Pogromca lwów
Camilla Läckberg
Czarna Owca
978-83-8015-115-4
409
Wojciech Sumliński
Wojciech Sumliński
Reporter
978-83-9389-429-1
314
310
2
4
5
Niebezpieczne związki Bronisława
Komorowskiego
3
3
5
Życie na pełnej petardzie,
czyli wiara, polędwica i miłość
Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka
WAM
978-83-2771-012-3
4
7
3
Ukryte terapie
Jerzy Zięba
Egida Halina Kostka
978-83-9407-831-7
302
5
21
2
Simona
Anna Kamińska
Wydawnictwo Literackie
978-83-08-05523-6
288
6
6
4
Okularnik
Katarzyna Bonda
Muza
978-83-7758-980-9
286
Papierowe miasta
John Green
Bukowy Las
978-83-8074-000-6
224
978-83-2715-339-5
213
7
nowość
8
5
3
Krew na śniegu
Jo Nesbo
Wydawnictwo
Dolnośląskie
9
2
3
Znalezione nie kradzione
Stephen King
Albatros
978-83-7885-599-6
201
10
29
Pochłaniacz
Katarzyna Bonda
Muza
978-83-7758-688-4
200
11
13
3
Zniszcz ten dziennik. Wszędzie
Keri Smith
K.E. Liber
978-83-64853-04-3
197
12
11
2
Tron z czaszek. Księga 1
Peter V. Brett
Fabryka Słów
978837964-068-3
192
Tajemny ogród
Johanna Basford
Nasza Księgarnia
9788310-12909-3
187
13
14
nowość
8
15
16
4
nowość
Złe psy. W imię zasad
Patryk Vega
Wydawnictwo Otwarte
978-83-7515-342-2
179
Central Park
Guillaume Musso
Albatros
978-83-7885-384-8
171
Artur Górski,
Jarosław Sokołowski
Prószyński i S-ka
978-83-7961-214-7
168
14
4
Masa o porachunkach polskiej mafii
Florystka (pocket)
Katarzyna Bonda
Muza
978-83-7758-961-8
156
18
17
10
Zniszcz ten dziennik
Keri Smith
K.E. Liber
978-83-64853-00-5
150
19
15
3
Kuba
Małgorzata Domagalik,
Jakub Błaszczykowski
Buchmann
978-83-2801-215-8
141
140
17
20
Reputacja
Andrzej Pilipiuk
Fabryka Słów
978-83-7964-083-6
21
9
nowość
5
Książka pod tytułem. Tom 1
Robert Trojanowski
Kaktus
978-83-6519-000-0
139
22
26
2
Wróć, jeśli pamiętasz
Gayle Forman
Nasza Księgarnia
978-83-10-12845-4
138
nowość
Tajemnica domu Helclów
Jacek Dehnel,
Piotr Tarczyński,
Maryla Szymiczkowa
Znak
978-83-240-3505-2
131
24
nowość
Pakt Piłsudski-Lenin, czyli jak Polacy
uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę
na budowę imperium
Piotr Zychowicz
Rebis
978-83-7818-770-7
126
25
nowość
Slow fashion. Modowa rewolucja. Kupuj
mniej, wyglądaj lepiej
Joanna Glogaza
Znak
978-83-240-2745-3
125
Zostań, jeśli kochasz
Gayle Forman
Nasza Księgarnia
978-83-10-12790-7
122
26
8
27
10
28
3
Odnaleziony
Harlan Coben
Albatros
978-83-7885-576-7
121
13 pięter
Filip Springer
Czarne
978-83-8049-129-8
114
5
Jadłonomia. Kuchnia roślinna.
100 przepisów nie tylko dla wegan
Marta Dymek
Dwie Siostry
978-83-63696-18-4
111
4
Dziewczyny z Syberii
Anna Herbich
Znak
978-83-240-3053-8
108
nowość
29
30
7
19
Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2015
23
Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana
w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.
Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”?
Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane
za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.
m a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2437521
9
2
Bestsellery
polskiej mafii” Jarosława Sokołowskiego i Artura Górskiego: „gdybym dorastał otoczony rodzicielską miłością, nie byłbym
dzisiaj Masą, ale inżynierem, politykiem
albo księdzem. Tylko czy wtedy zechcielibyście przeczytać moje wspomnienia? Jestem pewien, że nie. Dlatego cieszcie się,
że żyłem, jak żyłem, bo dzięki serii »Masa
o polskiej mafii« dostaliście szansę na przeniesienie się do świata, którego w inny sposób nawet byście nie posmakowali”. Okropnie zadufany ten „Masa”, ale trochę racji
ma, choć o „smakowaniu” książki nie ma
mowy. Jest obrzydliwa.
„Florystka” (pocket) Katarzyny Bondy to kryminalna historia o dzieciach porywanych w Białymstoku. Nie ma
się co dziwić, że akurat tam. Autorka jest
z Hajnówki, to niby o jakim mieście miałaby pisać? A Białystok zmienił się ostatnio
bardzo, nabrał wielkomiejskości, to i zbrodnie, i przestępstwa pospolite stały się tam
bardziej stylowe.
17
„Zniszcz ten dziennik” Keri Smith
– książka bez sensu. Nie mylić z drugą, która naprawdę zatytułowana jest
„Książka bez sensu”. Obie warte siebie [
por. poz. 11].
18
Całą niemieckość „Kuby” Małgorzaty Domagalik i Jakuba Błaszczykowskiego diabli wzięli. Nasz reprezentacyjny
piłkarz przeniósł się do Florencji, choć na
siłę robiono z niego – przy jego wydatnej
pomocy – ikonę Dortmundu. Ale żałować
nie ma czego. Niemcy solidnie mu płacili,
a on odwdzięczył się im zaangażowaniem
w grze w Borussi. I to by było na tyle.
19
W jednym z opowiadań tomu „Reputacja” Andrzeja Pilipiuka znalazłem zdanie nawiązujące do treści książki
Filipa Springera „13 pięter” [patrz: poz.
28]: „Widziałem, jak moja Warszawa z roku na rok zmienia się w tanią prowincjonalną podróbkę Berlina”. To i tak nieźle;
momentami moje miasto przypomina mi
melanż białoruskiego Mińska ze slumsami
Azji czy Południowej Ameryki.
20
z pewną dozą przesady – jako kryminał
retro. W rzeczywistości mamy raczej do
czynienia z literacką zabawą w dopisywanie kolejnego odcinka pamiętnego serialu
Andrzeja Wajdy „Z biegiem lat, biegiem
dni”. Mamy więc Kraków roku 1893,
a wśród powieściowych postaci pojawia się
asystent profesora anatomii, niejaki Tadeusz Żeleński czyli przyszły Boy. Kapitalnie
naszkicowana profesorowa Szczupaczyńska
wykazuje zaś zadziwiające podobieństwo
z Anielą Dulską. I tak dalej.
Po przeczytaniu „Paktu PiłsudskiLenin” Piotra Zychowicza nieomal
wpadłem w zachwyt. Nieomal, bo uwielbiane przez autora alternatywne warianty
rozwoju wydarzeń historycznych kryją
w sobie pułapki i przynajmniej w jedną
z nich wpadł – moim zdaniem – Piotr
Zychowicz. Mianowicie, w efektownej –
przyznaję – wizji dziejów, w której w trakcie wojny 1920 roku Polacy do spółki z Denikinem lub Wranglem (do wyboru) mieliby unicestwić bolszewizm, milcząco
zakłada, że hydra komunizmu nie odrosłaby już nigdy. Nie byłoby więc Pol Pota
i Mengystu Hajle Mariama, komunistycznych Chin, Wietnamu czy Kuby, oczywiście
nie byłoby PRL-u, a „Wojciech Jaruzelski
pozostałby miłym chłopakiem z dobrego
domu”.
Też czasem lubię się rozmarzyć, a jednak założenie, że nie byłoby tego wszystkiego, „gdyby Józef Piłsudski w latach 19191920 sprzymierzył się z rosyjskimi patriotami i wydał rozkaz marszu na Moskwę”,
wydaje mi się nadto optymistyczne. Naturalnie, perspektywa z Leninem ściętym
szablą, Trockim powieszonym na gałęzi
i Stalinem strzelającym sobie w łeb jest bardzo pociągająca, jednak upadek rewolucji
w Rosji niekoniecznie musiałby raz na zawsze wstrzymać pochód widma komunizmu przez najpiękniejszy ze światów.
Ale też jest to jedyne zastrzeżenie do nowej książki autora „Obłędu”, bodaj najciekawszej z tych, jakie dotąd napisał.
24
„Wróć, jeśli pamiętasz” Gayle Forman – dopełnienie „Zostań, jeśli kochasz” tej samej autorki [ por. poz. 26]. Ma
książka swoich fanów. Licznych.
Tytuł książki „Show fashion. Modowa rewolucja. Kupuj mniej, wyglądaj
lepiej” Joanny Glogazy mówi sam za siebie.
Sprezentowałem ją żonie, w nadziei, że
ograniczy zawartość garderoby obejmującej już połowę domu. Nadzieja spełzła na
niczym. Kiedy wytknąłem małżonce brak
reakcji na jakże słuszne wezwanie: „Kupuj
mniej, wyglądaj lepiej”, co w tym wypadku
sprowadziłbym do apelu: „Wyrzuć co drugą szmatę”, odparła, że zastanowi się nad
tym, gdy usunę – z drugiej połowy domu
– co drugą książkę. Jeszcze czego!
„Tajemnica domu Helclów” Jacka
Dehnela i Piotra Tarczyńskiego,
ukrywających się pod pseudonimem Maryli Szymiczkowej, anonsowana jest –
W „Zostań, jeśli kochasz” Gayle Forman znajdziemy taki opis: „Hałas
był ogłuszający. Symfonia zgrzytów, szum
trzasków, aria eksplozji i na koniec wątłe
„Książka pod tytułem. Tom 1” Roberta Trojanowskiego – polska odpowiedź na książki-nie książki Keri Smith
[ por. poz. 11 i 18]. Ani lepsza, ani gorsza.
21
22
23
10
25
26
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
oklaski hartowanego metalu wbijającego
się w miękkie pnie drzew. Potem zrobiło
się cicho, nie licząc jednego: nadal rozbrzmiewającej »Sonaty wiolonczelowej nr
3« Beethovena. Samochodowe radio jakimś
cudem pozostało podłączone do akumulatora i transmisja trwa bez zakłóceń w znów
niepozornie spokojny lutowy poranek”.
I tylko „samochód został dosłownie unicestwiony”. I tylko zmieniło się wszystko.
Wśród opinii internautów o „Odnalezionym” Harlana Cobena przeważa opinia: „Fajna książka dla młodzieży”.
Otóż to! Coben jest na pewno sprawnym,
błyskotliwym rzemieślnikiem sztuki pisarskiej. Dla młodzieży!
27
W ważnej, bardzo gorzkiej książce
„13 pięter” Filip Springer przywołuje oczywistą, zdawałoby się, zasadę:
„Własne mieszkanie jest dla człowieka taką
samą koniecznością jak własne buty czy
ubranie”. To ta zasada przyświecała Stanisławowi Szwalbemu, Teodorowi Toeplitzowi i Stanisławowi Tołwińskiemu, twórcom przedwojennej Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jedynym ludziom,
którzy naprawdę chcieli zrealizować marzenie Stefana Żeromskiego o szklanych
domach. Gdyby nie wojna…
Ale Filip Springer nie karmi czytelnikami lukrowanymi opowiastkami o tym,
jak piękny był nasz „Paryż Północy” i nie
straszy przypominaniem, co z nim zrobili
hitlerowcy do spółki z komuną. Przeciwnie, pokazuje dawną Warszawę zasyfioną,
z tysiącami bezdomnych, z zagęszczonymi
mieszkaniami pozbawionymi elementarnych wygód. I gdzieś w tym wszystkim rodziły się WSM-owskie domy, takie jak na
Żoliborzu. A potem komuniści stawiali już
tylko blokowiska, których zawsze było za
mało. A problem mieszkaniowy, bo tak go
nazwano, nabrzmiewał. Dziś system jest inny, ale ten zupełnie tragiczny problem – taki
sam. I, jak na razie, żadna władza w wolnej
Polsce nie potrafi się z nim uporać.
28
„Jadłonomia. Kuchnia roślinna. 100
przepisów nie tylko dla wegan” Marty Dymek to jedna wielka pochwała bulw,
korzeni i liści, z czego ponoć sporządzić
można znakomity posiłek. Nie wątpię, sugeruję tylko, by taką np. łodygę brokułu
natychmiast popić setką. Źródlanej wody,
oczywiście. Pyszota!
29
„Dziewczyny z Syberii” to kolejny,
wartościowy tytuł Anny Herbich,
prywatnie żony Piotra Zychowicza. Ten
małżeński duet coraz więcej znaczy na rynku polskiej książki.
30
R anking sporządziła
Ewa Tenderenda-Ożóg
Komentarz Krzysztof Masłoń
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
2437521
2
fot. Wikipedia
17 mgnień wojny
Druga wojna światowa w literaturze
2
września 1945 roku skapitulowała Japonia. Tym samym po sześciu
latach i jednym dniu zakończyła się
ku 1908 i 1915. Mimo wprowadzonych
zmian konstrukcja pozostała w zasadzie
taka sama i w związku z tym określenie
zero-osiem-piętnaście nabrało idiomatycznego znaczenia w potocznym języku niemieckim. W swojej powieści Kirst pragnął
cu, uczestniczył w Kampanii Wrześniowej, zajmował Danię, Belgię i Holandię,
kilkanaście miesięcy spędził na froncie
wschodnim.
Pod koniec wojny nauczał w bawarskiej
Szkole Wojennej. Jednym z jego uczniów
niewątpliwie podkreślić, że militaryzm
i szowinizm hitlerowski III Rzeszy nie były
był Franz Jozef Strauss, później czołowy
polityk zachodnioniemiecki. Wywarł on
Urodzony i wychowany w Ostródzie Hans
nowymi zjawiskami, i stanowiły kontynuację niechlubnych tradycji czasów wilhelmowskich.
duży wpływ na życie prozaika. Najpierw
poinformował Amerykanów, że Kirst jest
nazistą. Doniesienie było bezpodstawne,
Hellmut Kirst na przestrzeni 39 lat napisał
59 książek. Był najpoczytniejszym proza-
Jego drugi międzynarodowy bestseller to „Fabryka oficerów”, dwutomowa po-
lecz obwiniony musiał jeszcze potwierdzić
brak nazistowskich przekonań przed Izbą
ikiem w NRF i RFN (1949-89). Uznanie
przyniósł mu wydany w 1954 roku tryptyk „08/15”, z czasem rozszerzony do pię-
wieść – wnikliwa wiwisekcja szkolenia dowódczej kadry armii III Rzeszy.
Równie intrygujący i barwny jak jego
Orzekającą o denazyfikacji. Jej przewodniczącym był… Strauss. Zapewnił pisarzowi
dwuletni zakaz druku.
cioksięgu, opisujący losy kilku przyjaciół
wcielonych do Wehrmachtu. Tytuł został
wzięty z arsenału Bellony. Cyfry określa-
literatura był życiorys prozaika. W latach
trzydziestych – jako hufcowy Hitlerju-
Doświadczony przeżyciami wojennymi
Kirst stał się przeciwnikiem zbrojeń. Gdy
gend – organizował obozy dla niemieckich nastolatków w pobliżu Morąga
i Gietrzwałdu. Potem został żołnierzem
zawodowym. Stacjonował w Królew-
zaczęto rozmowy o powołaniu Bundeswehry ostro skrytykował pomysł, co stało
się zarzewiem kolejnego sporu ze Straussem… ówczesnym ministrem obrony.
druga wojna światowa. Poniżej subiektywny przegląd globalnej klasyki literackiej
ogniskującej wokół największego konfliktu
zbrojnego na kuli ziemskiej.
„08/15” i „Fabryka
oficerów” ją wzór lekkiego karabinu maszynowego
systemu Maxim, który w armii niemieckiej dwukrotnie unowocześniano – w ro-
12
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
„Młode lwy” Lothar-Günther Buchheim, niedoszły
zuje się niepotrzebna, Japończycy kapitulują, a marines na powrót przemierzają
Powieść Irwina Shawa – w dużym stopniu
dyskontująca jego autobiografię – przedsta-
plastyk, w 1940 roku zgłosił się na ochotnika do Kriegsmarine. Początkowo pływał
wia równoległe losy dwóch bohaterów walczących we wrogich armiach. Autor ukazuje
na trałowcach, potem niszczycielach.
Pierwowzorem tytułowego okrętu jest
U-96, na którym autor uczestniczył w jed-
ległych.
W 1942 roku Mailer został powołany
do US Army. Na Filipinach walczył z Ja-
nym z rejsów jako korespondent wojenny, a pierwowzorem dowódcy, książkowe-
pończykami, co stało się tworzywem dla
jego powieściowego debiutu, zarazem naj-
go „Starego”, jest kpt. Heinrich Lehmann.
Książka doczekała się przekładu na 19 języków. Na jej kanwie został nakręcony ob-
sławniejszej pozycji w dorobku pisarza.
W wieku zaledwie 25 lat stał się literackim bożyszczem. Potem to miano rozmie-
raz pod tym samym tytułem w reżyserii
Wolfganga Petersena, dla którego ów filmowy rejs zakończył się w Hollywood.
nił na drobne w znacznej mierze za sprawą alkoholu.
wojnę jako straszliwe doświadczenie, ujawniające zarówno najlepsze, jak i najgorsze
cechy ludzkie. Pisarz, urodzony w Nowym
Jorku pod nazwiskiem Shamforoff, potofot. Wikipedia
„Idąc rakiem” mek żydowskich emigrantów z Rosji, służył w armii amerykańskiej w Europie. Jego
najsławniejsza – obok „Pogody dla bogaczy” – proza doczekała się głośnej adaptacji filmowej w reżyserii Edwarda Dmytryka i gwiazdorskiej obsadzie: Marlon Bando,
Montgomery Clift, Dean Martin, Maximilian
Schell, Lee van Cleef.
Ciemna noc, siarczysty mróz, śnieżna zadyma, rozszalałe morze i tonący statek
z tysiącami ludzi na pokładzie to sceneria „Idąc rakiem”, powieści Güntera Grassa poświęconej tragedii „Wilhelma Gustloffa”, storpedowanego na Bałtyku 30
stycznia 1945 roku przez sowiecki okręt
podwodny. Zatopienie jednostki płynącej
z Gdyni (przemianowanej przez niemieckiego okupanta na Gotenhafen) do Kilonii
to największa katastrofa morska w dziejach. Na dnie spoczęło ponad 8 tys. pa-
dżunglę, tym razem dźwigając ciała po-
„Rzeźnia nr 5” Najważniejsza książka amerykańskiego
potomka niemieckich emigrantów – Kurta Vonneguta – łączy skrupulatny
opis zagłady Drezna przez lotnictwo
brytyjskie z elementami groteski
i pure nonsenu.
Kiedy powieść
została opublikowana (1969 rok), zrównanie z ziemią sto-
sażerów, głównie cywilnych uciekinierów
z Prus Wschodnich. Autor z beznamiętną
precyzją szkicuje genezę, przebieg i reperkusje tego wydarzenia.
licy Saksonii było wydarzeniem nieznanym
opinii publicznej. Praca sprowokowała
dyskusję na temat zasadności tego nalotu
dywanowego, przeprowadzonego 13 lutego 1945 roku, gdy los III Rzeszy był już
„Gdzie byłeś Adamie?” „Nadzy i martwi” praktycznie przesądzony.
Vonnegut – piechur z cenzusem tłu-
Bohater debiutanckiej powieści Heinricha
Bölla idzie na wojnę, gdzie uświadamia
sobie, że jest jedynie trybikiem w kole hi-
Opus vitae Normana Mailera, potomka
niemieckich Żydów, uchodzi za najwybitniejszą w literaturze amerykańskiej po-
storii. Próba buntu jednostki w masie żołnierskiej nie zdaje się na wiele.
wieść skierowaną przeciwko mentalności militarystycznej. Pluton żołnierzy pod
Böll walczył na wielu frontach i kilkakrotnie był ranny. W 1945 roku parę miesięcy spędził w niewoli amerykańskiej.
Pacyfizm widoczny już u progu kariery pi-
dowództwem generała Cummingsa, maniaka ogarniętego obsesją awansu, wyrusza w głąb dżungli, na okupowaną przez
Japończyków wyspę Anapopei. Nie ma
był przetrzymywany w podziemiach starej
rzeźni. Grube lochy uratowały mu życie
w czasie bombardowania. Jak akcentował – musiało minąć niemal ćwierć wieku,
sarskiej z czasem stał się jego motywem
ona żadnego znaczenia strategicznego.
zanim był w stanie to najbardziej trauma-
przewodnim. I być może wpłynął na decyzję szwedzkich akademików przyznających mu w roku 1972 roku literacką Nagrodę Nobla.
Między żołnierzami stale dochodzi do
scysji. Każdy myśli tylko o otrzymaniu
wiadomości od rodziny lub o „dobrej ranie”, która uczyni go niezdolnym do służ-
tyczne doświadczenie swojego życia przelać na papier.
„Okręt” by wojskowej i pozwoli uciec z tego piekła. Jedyni przejęci rolą to sierżant Croft
Wizytówka Jeana Brullera, francuskie-
Sukces powieści należy przypisać zarówno jej tematowi, jak i niezaprzeczalnym
walorom literackim.
– prawdziwy zawodowiec, wspomniany
generał Cummings oraz jego adiutant,
niepokorny pułkownik Hearn. Misja oka-
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 5
2437521
macza – w grudniu 1944 roku, podczas
ofensywy w Ardenach, dostał się do niemieckiej niewoli i został osadzony w Dreźnie. Za dnia pracował przy produkcji syropu słodowego dla kobiet w ciąży, a nocą
„Milczenie morza” go prozaika i plastyka, publikującego swe
utwory pod pseudonimem Vercors, wziętym od pasma alpejskiego, po którym lubił wędrować.
13
2
Porządek domowy pewnej francuskiej
rodziny, a dokładnie wuja i jego siostrze-
resowała filmowców. Aż w końcu uczynił
ściągnięto przeszło 50 tysięcy jeńców
to reżyser Terence Malick. Z olśniewają-
nicy, zakłóca latem 1940 roku przymusowy sublokator, oficer Abwehry – Wer-
cym skutkiem okraszonym kreacjami Nicka Nolte, Seana Penna, Jima Caviezela,
Johna Cusaka, Johna Savage’a, Eliasa Koteasa, Johna Travolty i Adriena Brody’e-
alianckich: Brytyjczyków, Australijczyków,
Nowozelandczyków, Hindusów i Amery-
ner von Ebrennac – po fachu muzyk. Co
wieczór schodzi do wspólnej kuchni, aby
ułagodzić złe nastroje domowników, spowodowane jego niespodziewanym wtargnięciem. Z entuzjazmem rozprawia na temat kulturalnych dokonań Francji. Tyrady
Niemca domownicy pomijają milczeniem.
Ta cisza wymierza symboliczny policzek
niemieckiemu agresorowi, stanowiąc również pogardliwą odmowę podjęcia dialogu
kultur, tej wzniosłej z barbarzyńską.
Prawdę powiedziawszy lektura tego
opowiadania nie wywarła nie mnie szczególnie piorunującego wrażenia. W przeciwieństwie do spektaklu Teatru Telewizji
z Joanną Szczepkowską, Jerzy Zelnikiem
oraz Zygmuntem Hübnerem.
„Cienka czerwona linia” Rok 1942. Nad Guadalcanal w archipelagu Wysp Salomona, z zadaniem wyparcia z wyspy Japończyków, lądują siły
amerykańskie. Inwazja nie spotyka
się z oporem wroga, krwawe walki
wybuchają dopiero w głębi wyspy.
Jeden z oddziałów
dostaje rozkaz zdobycia silnie obsadzonego wzgórza i w kolejnych natarciach ponosi poważne straty w ludziach.
go. I pomyśleć, że to arcydzieło kinematografii poległo w oscarowej batalii z nader
Bezlitośnie poganiane, przedzierały się
przez malaryczną, zalewaną tropikalnymi
schematycznym i ckliwym „Szeregowcem
Ryanem”.
Pisarz miał oczywiście za sobą wojen-
deszczami dżunglę. Budowniczych wykańczał klimat, mordercza praca, epidemie, niedożywienie. Ginęli też w wyniku
nalotów alianckich, bo Japończycy obo-
ny epizod na Pacyfiku. Z wojska odszedł
ranny i jeszcze w szpitalu zaczął ucieleśniać marzenia o pisarstwie. Miejsce na
literackim parnasie zapewniło mu „Stąd
do wieczności”, romans rozgrywający
się na Hawajach, zwieńczony atakiem
Japończyków na bazę US Navy w Pearl Hearbor 7 grudnia 1941 roku. Też
z dobrym rezultatem zekranizowany (reż.
Fred Zinnemann, w obsadzie: Burt Lancaster, Monty Clift, Frank Sinatra i Deborah Kerr)
„Most na rzece Kwai” Dzieje budowy „kolei śmierci”, łączącej
stolicę Tajlandii ze stolicą Birmy, zainspirowały francuskiego
jeńca Pierre’a Boulle’a do napisania
powieści. Na jej
podstawie David
Lean w 1957 roku
nakręcił film, który zdobył siedem
Oscarów i stał się
ikoną kina wojennego. Zapamiętany za
James Jones relacjonuje losy pojedynczych żołnierzy. Ich reakcje na okrucień-
sprawą najwyższej próby aktorstwa: Aleca Guinnessa, Williama Holdena i Jac-
stwo wojny bywają rozmaite. Niektórzy są
zdolni do heroicznych czynów i poświęcenia się dla kolegów, lecz decydującą rolę na
ka Wardena oraz wpadającego w ucho
marsza Malcoma Arnolda, do którego
Leon Pasternak (autor słów „Oki”, evergreenu kościuszkowców) dopisał polski
polu walki odgrywa wszechobecny strach.
kanów.
Pracowały jednocześnie dwie brygady,
jedna od strony Birmy, druga w Tajlandii.
zy jenieckie celowo lokowali obok lotnisk,
składów paliwa czy amunicji albo stanowisk baterii przeciwlotniczych. Kiedy
obie grupy robocze połączył tor długości
415 km na granicznej Przełęczy Trzech
Pagód, ofiary liczono w dziesiątkach tysięcy.
Boulle – w międzywojniu technik na
brytyjskiej plantacji kauczuku w Malezji –
przeistoczył się (w 1942 roku) w tajnego
agenta Petera Johna Rule. Schwytany trafił do japońskiej niewoli i dołożył swą cegiełkę do budowy linii kolejowej pomiędzy
Rangunem a Bangkokiem.
„Kaputt” Chyba żadne słowo nie oddaje lepiej realiów drugowojennych niż ów niemiecki wyraz znaczący „złamany, skończony,
zdruzgotany, przepadły”. Wyraża to, do
czego wiedzie totalitaryzm: faszystowski
i nazistowski. Co ciekawe, Curzio Malaparte (po prawdzie Kurt Suckert, Niemiec
po ojcu) był w latach dwudziestych faszystą i u boku Benito Mussoliniego wziął
udział w marszu na Rzym. Potem ich drogi się rozeszły. Malaparte, dziennikarz
i dyplomata (m.in. radca kulturalny poselstwa Italii w II RP), oblicza drugiej wojny
światowej poznał przy okazji pracy fron-
Bezsens wojny pogłębia sceneria, w której się ona toczy. Maszerujący
wśród falujących traw żołnierze, obładowani śmiercionośnymi akcesoriami, mija-
tekst śpiewany przez Janusza Gniatkow-
towego korespondenta (ZSRR, Rumunia,
Bułgaria, Jugosławia, Słowacja, Finlandia,
skiego.
W połowie 1943 roku japońskie konwoje morskie płynące do Birmy (trampo-
Dania, Polska, Niemcy).
Wtedy też napisał „Kaputt”. Praca szokuje okrucieństwem, jednak jeszcze bar-
ją półnagich autochotonów, dla których
liny do opanowania Indii) ponosiły coraz
większe straty, nękane przez lotnictwo
dziej wstrząsający jest brak reakcji ów-
obydwie strony konfliktu są obce, gdyż
w równym stopniu naruszają odwieczną
harmonię panującą na wyspie.
Batalistyka Jonesa urzekła mnie. Długo nie mogłem pojąć, czemu nie zainte-
14
i okręty aliantów. W kwaterze głównej cesarskiej armii zapada więc decyzja przebicia alternatywnego, bezpieczniejsze-
czesnych sfer wyższych na doniesienia
o zbrodniach, bo ludzkość uznała eksterminację za coś oczywistego. Dla bohaterów tego reportażu (m.in. Hans Frank,
go szlaku kolejowego. Do jego budowy
Galeazzo Ciano, Ante Pavelic, pięściarz
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
8 / 2 0 1 5
2
Max Schmeling) wojna pełni głównie rolę fatum.
łały odzew, lecz nie wiedzą, że komisarz
cach, brudny i wygłodniały „bezprizornyj”
Pawlik, który od lat czeka na zaginionych
„Szosa Wołokołamska” Escherich z gestapo już jest na ich tropie.
Fallada (de facto Rudolf Ditzen) napisał tę książkę kilka tygodni przed nagłym
Aleksander Bek opisuje walki pod Moskwą jesienią 1941 roku. Wrył mi się
(zawał serca) zgonem. Wiódł awanturniczy tryb życia. Za młodu wraz z kumplem
w pamięć opis rozstrzelania przestraszonego sołdata. Dowódca nowo sformowa-
zamierzał popełnić samobójstwo upozorowane na pojedynek. Przyjaciel zmarł, on
sam przeżył i trafił do kliniki psychiatrycz-
nego batalionu Armii Czerwonej, Kazach
Baurdżan Momysz-Uły, miał trzy miesiące na przygotowanie rekrutów do walk.
Widząc ich mało bojowe nastawienie,
w pewnej chwili sięgnął po pepeszę i puścił serię po wodzie. Potem bez sądu kazał rozstrzelać pierwszego, który rzucił się
do ucieczki. „Chciałem, żeby każdy żołnierz wiedział: jeżeli stchórzysz, popełnisz
zdradę – nikt ci nie przebaczy”. Skądinąd
wiemy, że za wojskami frontowymi Armii
Czerwonej posuwały się oddziały wyłapujące i rozstrzeliwujące uciekinierów. Też
bez sądu. Podobnie było w armii niemieckiej. Tam wieszano dezerterów. Zwłaszcza
w ostatnich miesiącach wojny.
Momysz-Uły perorował podwładnym: „Masz zabijać! Nie chcę, abyście
umierali za ojczyznę. Ojczyzna was potrzebuje, ale skoro macie żyć, to musicie
zabijać”. Uczył ich nienawiści do wroga,
dyscypliny i bezwarunkowego podporządkowania się woli dowódcy. „Na wojnie największym wrogiem żołnierza jest strach.
Może go stłumić tylko dyscyplina”.
„Każdy umiera
w samotności” Niezwykła panorama życia w niemieckiej
metropolii w czasach nazizmu. Hans Fallada w imponujący
i poruszający sposób przedstawił
opór zwykłych ludzi przeciwko na-
lizmu i morfinizmu. Za czasów Republiki Weimerskiej utrzymywał się z posady
zarządcy dóbr i z pracy w izbie rolniczej
w Szczecinie, liznął też dziennikarstwa.
Był dwukrotnie skazywany na karę więzienia, gdyż dopuszczał się oszustw i malwersacji, by pokryć koszty narkomanii.
W marcu 1933 roku na podstawie donosu sąsiadów został na krótko uwięziony.
W maju 1945 roku zamieszkał w Berlinie kontrolowanym przez Sowietów i zgłosił akces od SED (partii komunistycznej).
Niebawem poddał się kuracji odwykowej.
Jej skutkiem ubocznym okazała się ta powieść, której wydania autor nie doczekał.
„Los człowieka” Druga wojna światowa wedle Michaiła Szołochowa wybucha 22 czerwca
1941 roku. Wtedy jego bohater – Andriej
Sokołow – zostaje powołany do wojska
i służy jako kierowca ciężarówki. Ciężko
ranny dostaje się do obozu jenieckiego,
w którym dzięki sprytowi i szczęściu udaje mu się przetrwać aż do lata 1944 roku,
kiedy to ucieka. Po raz pierwszy w prozie
sowieckiej poruszono zakazany temat krasnoarmiejców w niewoli. Wcześniej, z woli
Stalina, uważanych za renegatów. Sokołow ponownie walczy w szeregach armii,
jednak z jego domu pozostają tylko gruzy,
zistowskiemu systemowi.
Anna i Otto Quanglowie dowiedziawszy się o śmierci jedynego syna na
froncie, pragną wyrazić swój sprzeciw
przeciwko wojnie. Piszą pacyfistyczne hasła na kartach pocztowych i podkładają je
w ruchliwych miejscach Berlina. Małżonkowie marzą, by ich poczynania wywom a g a z y n
nej. W procesie sądowym został uznany
za niepoczytalnego i uniewinniony. Leczył się w sanatoriach z powodu alkoho-
l i t e r a c k i
a żona i córka giną. Jedyną nadzieją trzymającą go przy życiu jest syn – bohaterski
kapitan artylerii, którego śmierć dosięga
w przededniu kapitulacji III Rzeszy.
Cztery lata poniewierki uczyniły z Sokołowa ludzki wrak. Wojna była dlań
wyłącznie drogą cierpień i poniżeń, prowadzącą do samotności. Osiada w Uriupińsku, gdzie jest szoferem. Jego uwagę
zwraca włóczący się po zabłoconych ulik s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2437521
w zawierusze wojennej rodziców. W niezwykle wzruszającej scenie Sokołow okłamuje malca, że jest jego ojcem i przygarnia sierotę.
Pozostaje zagadką czy „Los człowieka”, podobnie jak sztandarowe dzieło
Szołochowa – „Cichy Don” – jest jego
autorstwa. Zadziwiające podobieństwa
do tego opowiadania znaleziono w spuściźnie Fiodora Kriukowa (nowele „Włoch
Zamczałow” i „W gościach u towarzysza
Mironowa”).
„Pociągi pod specjalnym
nadzorem” Ponoć Czesi potrafią się śmiać z samych
siebie, jak żadna inna nacja na świecie.
Umieją też o rzeczach wielkich
mówić w sposób
prosty, choć nie
prostacki, bez zbytniego zadęcia i patosu. Czeski humor
jest specyficzny, łagodny i dobrotliwy.
Dowodzi tego także proza Bohumila Hrabala. „Pociągi pod specjalnym nadzorem”
to leniwie snująca się opowieść o przygodach młodego pomocnika dyżurnego ruchu w czasach, które nie sprzyjały sielskim nastrojom. Główny bohater – Miłosz
Pipka – ma dokonać aktu dywersji i rzucić
bombę na niemiecki pociąg. Ale bardziej
zajmuje się swoimi problemami sercowymi niż tym, że wokół toczy się walka, giną
ludzie, a on odprawia wojskowe transporty. Nie można bardziej bezpośrednio opowiedzieć o wojnie, bohaterstwie, poświęceniu.
„Tylko dla orłów”
i „Działa Navarony” Chociaż epizody drugiej wojny światowej
dostarczyły niemało pierwszorzędnego
budulca literackiego, bywało, że pisarze
posiłkowali się wyobraźnią. Mistrzostwo
kreacyjne osiągnął Szkot, Alistair MacLean.
Czy grupie majora Smitha i porucznika Schaffera uda się uwolnić z rąk
15
2
Niemców amerykańskiego generała? Został on osadzony w siedzibie
niemieckiego wywiadu, zamku alpejskim Gniazdo
Orła, do którego
można się dostać
jedynie kolejką linową. Chociaż misja okazuje się
znacznie bardziej
skomplikowana
niż się wydawało,
bohaterowie zrobią wszystko, aby
w ykonać zadanie. Termin „kultowy” bynajmniej nie jest
w wypadku tej książki nadużyciem. Mrożące krew w żyłach sceny i nieoczekiwane zwroty akcji powodują, że nie sposób
oderwać się od lektury. Z powodzeniem
przełożonej na język filmu przez Briana G.
Huttona z Richardem Burtonem i Clintem
Eastwoodem w rolach wiodących.
MacLean służył w Royal Navy (konwoje do Murmańska, Ocean Indyjski
leta, obejrzałem
film (wideokase-
oraz Morze Egejskie). Na tym ostatnim
akwenie osadził fabułę swego drugie-
z bodaj życiową rolą Donalda Sutherlanda.
go hitu czytelniczego. To historia grupy
komandosów, którzy z rozkazu dowództwa wojsk alianckich w brawurowej akcji wysadzają w powietrze hitlerowską
fortecę na jednej z wysp greckich. Bardzo efektownie wypadło to też na ekranie za sprawą reżysera J. Lee Thompsona oraz aktorów tej miary co: Gregory
Peck, Anthony Quinn, David Niven, Richard Harris, Irene Pappas i Anthony
Quayle, nawiasem mówiąc jeden z oficerów żegnających 4 lipca 1943 roku generała Władysława Sikorskiego na lotnisku w Gibraltarze.
„Igła” Moja ulubiona proza szpiegowska. Ale
zanim przeczytałem powieść Kena Fol-
ta) w reżyserii Richarda Marquanda
Albion, wiosna
1944 roku. Trwają przygotowania aliantów do utworzenia
drugiego frontu we Francji, gdy brytyjski
wywiad wpada na ślad głęboko zakonspirowanego niemieckiego szpiega o kryptonimie „Igła”.
Jego bezpośrednim zwierzchnikiem jest
Adolf Hitler, a celem przekazanie szczegółowych informacji na temat planowanej
inwazji. O krok od urzeczywistnienia tych
planów, na drodze szpiega staje młoda,
odważna kobieta, nieszczęśliwa mężatka
(na ekranie ponętna Kate Nelligan), żyjąca na niewielkiej wyspie u boku kalekiego
męża i synka.
Tomasz Zbigniew Zapert
*’8’ŗǔ‘8E˜8*‘ǔ(8'—™
(25š
š
35µ˜3ƕ
26
2
252
«A0m1030
30
'
2¶—
š
352™326
2—
š
3522³‘'—*ž´´®´®´
Publikacja jest skierowana do bibliotekarzy, nauczycieli, animatorów kultu³23M³5M2Ű3x2
2253
2
2
MƩ6336352526323622
6
26
µ™š
Ʃ2
3ƕ
26
2
25ż5³5M3x3ƕ63526
2³3MƩ6
35
Ʃ3x32
52
6
252526³6
5322Ű
3562x5M56
M3
2żŲ+
³x3
Ʃ³33x³
233
22Ű3656
53
³
2ƌ2556µ
2MƩ
ƕ.
˜
2x2Ʃ¶
µ*
3x3ƕ
³´8222
5µ¶³5µDŽ2œ¶®
µšµ³´2
¶29šµ
2437521
5µ®
62x³
322
ż2
2
Rynek wydawniczy
Poradniki strzeleckie
Strzelać każdy może…
N
o, prawie każdy. Trzeba być zdrowym na ciele i umyśle, przejść przeszkolenie z obsługi broni, zakończone
odpowiednim egzaminem, kupić broń
i… Hola, moi państwo! Takie rzeczy to
tylko w Ameryce.
U nas jest to obwarowane wieloma obostrzeniami, najprościej chyba zostać myśliwym. A jak ktoś nie chce strzelać do
zwierząt? Pozostaje mu tylko zapisać się
do klubu strzeleckiego i próbować swoich sił w zawodach sportowych. A potem
jeszcze przekonać policjantów, że chciałoby się strzelać z własnej broni (a nie klubowej, strzelnicowej – często rozregulowanej).
A jak się nabywa broń do ochrony osobistej, dowiedzieliśmy się ostatnio z opery mydlanej pt. „Pan minister strzela…”
(albo i nie, już zresztą były minister).
Pozwolenie na broń do ochrony osobistej jest bardzo trudno zdobyć zwykłemu człowiekowi. Najlepiej złożyć podanie zaraz po tym, jak zostaniemy zabici
w jakimś zamachu, w innych wypadkach
nawet pobyt w szpitalu po pobiciu nie jest
wystarczającym argumentem. No chyba,
że się jest posłem. Wydano jakieś 6 tys.
pozwoleń na ten rodzaj broni, w tym dla
1/3 parlamentarzystów. Nasi posłowie
to najbardziej zagrożone istoty w kraju.
Czyżby uwzięli się na nich islamiści? Ale
ja nie o tym.
Wstąpiłem do klubu strzeleckiego
i – aby nabyć trochę wiedzy teoretycznej, postanowiłem – kupić i przeczytać
kilka książek. Na pierwszy ogień poszło „Strzelanie z broni palnej” Roberta
Campbella (Wiedza Powszechna
2014). Były policjant, instruktor
strzelecki, sportowiec i myśliwy
(w Ameryce to
prawie to samo,
ale tam polują
z broni sportowej np. na gryzonie, a do obrony
osobistej przed niedźwiedziem używają
wielkich rewolwerów bądź pistoletów)
jest jednocześnie pisarzem.
„Książka ta opisuje wszystkie najważniejsze modele krótkiej broni palnej od
początków jej istnienia i stanowi obowiązkową lekturę dla każdego, kto bronią
krótką się interesuje” – możemy przeczytać na okładce polskiej wersji. Dlaczego
wersji, a nie wydania? Bo to wydanie „na
chińczyka”: 250 stron kolorowych ilustracji wszelakich egzemplarzy broni krótkiej
z autorskiej kolekcji (od pierwszych rewolwerów do współczesnych pistoletów).
Oglądałem ją jako świetną książkę z obrazkami. I na tym chyba mógłbym poprzestać, tylko… te deklaracje z okładki powinny też obowiązywać wydawcę
i wszystkich, którzy przyłożyli rękę (albo klawiaturę) do wydania! Tłumacz – to
chyba pseudonim zbiorowy – nie ma pojęcia o polskiej terminologii dotyczącej broni. Przez ponad połowę książki czytam
o „suwaku”. Po polsku to jest „zamek”.
Owszem, jest też „suwadło” (wewnątrz
zamka), ale wyróżnia się je w karabinach.
Po 150 stronach lektury pojawia się po
raz pierwszy „zamek”. Albo zmienili tłumacza, albo do książki dosiadł się redaktor. Dlaczego dopiero teraz?
Te wszystkie bzdury wynikają z nieznajomości tematu. Jak się wybiera tłumacza, to nie daje mu się na próbę kilka
stron wstępu, tylko jakiś fragment „merytoryczny”. Nie będę się dalej znęcał,
może tylko niech wydawca odda mi kasę
za tę książkę (45
złotych to gruba
przesada – nawet
za ładne ilustracje na kredzie).
Na t a r g a ch
na stoisku Bellony kupiłem dwie
książki Martina
J. Dougherty’ego: „Broń sportowa” i „Podręcznik użycia broni”. Obie wychodzą
w „zielonej” serii (to chyba coś jak biblioteka komandosa,
w oryginale: SAS
and Elite Forces Guide). Ta
pierwsza ma na
sobie znak Biblioteka Wiedzy
Wojskowej, t a
druga zaś dopisek: dla jednostek specjalnych.
I tu jest pies pogrzebany… Spokojnie, to tylko przenośnia, u nas nie wolno strzelać do psów,
tylko niektórzy „pseudomyśliwi” tego nie
wiedzą. Dla potrzeb egzaminu na patent
z jednej książki potrzebowałem trzech
rozdziałów (na 8), a z drugiej jednego
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 5
2437521
(na kilkanaście). Jednak nie była to wina
książek, tylko pewne ograniczenie naszego prawodawstwa.
Amerykanie nie rozdzielają strzelectwa sportowego od myśliwskiego, dodatkowo nawet strzelectwo czarnoprochowe
(historyczne) jest popularną dyscypliną
sportu. Jeśli zaś chodzi o strzelanie bojowe, to również można je uprawiać jako
sport (dynamiczne, praktyczne). I o tym
wszystkim Martin J. Dougherty napisał
w książce „Broń sportowa”. Po zdaniu egzaminu znajduję w niej coraz więcej nowych interesujących tematów. Wprawdzie
odrzucam strzelanie do kaczek czy kozic
górskich, ale do rzutków już nie (kilka
konkurencji).
Druga książka, omawiająca techniki samoobrony, może stanowić pomoc
w różnych życiowych sytuacjach, ale nie
będę studiował jej zbyt namiętnie ani
przewracał stronic, śliniąc paluchy. Walka pałką albo nożem niezbyt mnie interesuje. De gustibus… Jedynym argumentem, jaki przemawia do mnie jest to, że
aby obronić się przed atakiem ręki z nożem, trzeba poznać i zrozumieć zasady tego ataku. Wtedy możemy się obronić.
Jednak więcej na temat strzelectwa
stricte sportowego znalazłem w książce „Nowoczesne wiatrówki” Macieja
Szayera (Bellona
2009, kupiona
na taniej książce). Tu znalazłem
rozdziały traktujące o sztuce celnego strzelania,
balistyce ogólnej,
korekcje ustawień
przyrządów celowniczych oraz
tabele przeliczeniowe jednostek anglosaskich na system
międzynarodowy. Stąd grain to nie tylko
ziarno (jak podaje słownik) ale jednostka
wagi (0,065 grama). Coś, czego zabrakło
w pierwszej omawianej książce. Oczywiście, opisanie różnych modeli wiatrówek
jest już lekko nieaktualne (wchodzą nowe
modele). Prawo ich dotyczące też się u nas
zmieniło – wiatrówki o energii do 17J nie
wymagają żadnych zezwoleń, zaś te silniejsze podlegają rejestracji (trzeba przedstawić wyniki badań lekarskich i psychologicznych). I tak od techniki wracamy
do humanistyki – najważniejszy jest człowiek, a nie broń.
P iotr Chmura-Cegiełkowski
17
2
Rozmowa numeru
Rozmowa z Tomaszem Szponderem,
prezesem zarządu Domu Wydawniczego Rebis
25 lat i… jeszcze więcej
– To musiała być mała rewolucja
w zarządzaniu firmą…
– Tak. Żona pomagała nam co prawda od samego początku – ściągnęła na
przykład wszystkich grafików – ale wtedy włączyła się już na całego. Szybko
skomputeryzowała nam firmę, odpowiadała i odpowiada za szatę graficzną naszych książek, a stopniowo miała
też coraz więcej swoich propozycji wydawniczych; przedszkole to wypromowanie najpopularniejszej w Polsce i na
świecie serii poradników dla rodziców
(„W oczekiwaniu na dziecko” i „Pierwszy rok życia dziecka”) oraz pierwsza
wizyta Williama Whartona w Polsce,
w 1995 roku. To także pierwsze książki Maria Vargasa Llosy, Williama Goldinga czy Carlosa Fuentesa. Początek
szkoły podstawowej to szczyt popularności Whartona i Carrolla (okupowali często większość miejsc w czołówce
list bestsellerów) oraz rozpoczęcie wydawania wielu nowych serii: literackich
(„Mistrzowie Literatury” z Salmanem
Rushdiem, Erichem Marią Remarkiem,
Amosem Ozem i José Saramago), poradnikowych („Balsam dla duszy”, porad18
fot. archiwum
– Minęło 25 lat od powstania w sierpniu 1990 roku Domu Wydawniczego
Rebis. Dziś wydawnictwo ma bardzo
szeroki profil wydawniczy i stabilną
pozycję na rynku książki. Jak do tego
doszło?
– 25 lat to w życiu wydawnictwa dużo,
to już czas pełnej dojrzałości, choć równocześnie dalszego rozwoju. Nawiązując do cyklu życia człowieka, wyglądało to w skrócie tak: narodziny i chrzest
w 1990 roku – rodzice to Tadeusz Zysk
i Tomasz Szponder, wspólnicy i pierwsi
pracownicy, pierwsza książka w grudniu 1990 roku – „Pasożyty umysłu”
Colina Wilsona, okres żłobkowy to
start w styczniu 1992 roku słynnej serii „Z Salamandrą” (pierwsza książka:
„Dziecko na niebie” Jonathana Carrolla), okres przedszkolny rozpoczyna się
w grudniu 1993 roku, kiedy mój wspólnik odchodzi z Rebisu i zaczynamy firmę prowadzić z żoną Grażyną.
niki psychologiczne, seria „Dla Żółtodziobów”), a także filozoficznych czy
religijnych (Dalajlama, „Wschód Zachodowi”); podstawówka to także seria
„Nowe Horyzonty” (najnowsze odkrycia
i teorie z różnych dziedzin nauki) czy
„Konstatacje” (eseistyka literacka), jak
również poszerzanie naszej oferty w zakresie fantastyki (Philip K. Dick, Isaac
Asimov czy Terry Pratchett).
– Co się działo dalej, na kolejnych
etapach rozwoju?
– Wiek gimnazjalny, czyli lata 20022004, to był kolejny okres nauki i nowości: poradniki biznesowe z bestsellerowymi „7 nawykami skutecznego działania”
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
Stephena R. Coveya oraz prawdziwa biblia: „Marketing” Kotlera, ale też „Dieta South Beach” Arthura Agatstona (jeden z Asów Empiku), a także biografie
i powieści biograficzne, od Kleopatry
poprzez Napoleona i Hitlera, aż po Coco
Chanel i Mourinho. Liceum to kolejny
przełom – rozpoczęliśmy wydawanie na
szeroką skalę literatury historycznej (od
monografii poprzez wspomnienia aż po
powieści), a wśród autorów pojawili się
m.in. Sołżenicyn, Suworow, Szałamow,
Sołonin, z autorów polskich zaś Tadeusz A. Kisielewski. To także niezwykły
sukces książek Umberto Eco z „Historią piękna” na czele. W tym czasie zaczęliśmy również bibliofilskie wydanie
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Rozmowa numeru
„Diuny” w znakomitej szacie graficznej
Wojtka Siudmaka.
– Skąd pomysł na literaturę historyczną?
– To wyraz naszych zainteresowań osobistych: żona jest z wykształcenia historyczką sztuki (skończyła też handel
zagraniczny) i to ona chodziła wokół
książek Umberto Eco, a ja od dzieciństwa interesowałem się historią. Chciałem nawet zacząć studia na archeologii
lub na historii – skończyło się na psychologii. Prawdę mówiąc, sami początkowo
nie wierzyliśmy, że wydawanie historii
zakończy się takim sukcesem i zajmie
tak wiele miejsca w naszym programie
wydawniczym.
– A co było potem? Co było waszym
uniwersytetem?
– Nasz uniwersytet to wielki sukces
„Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert, która pozostaje naszym największym hitem w historii (ponad 400 tys.
egzemplarzy). To również kolejne podręczniki akademickie ze słynną „Biologią” Campbella na czele oraz kolejny
wielki hit: „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus” Johna Graya, a z litera-
tury pięknej choćby znakomity Jeffrey
Archer. W 2012 roku rozpoczęliśmy też
wydawanie e-booków i dzisiaj już mamy
ponad 300 tytułów w ofercie.
– No i wreszcie upragniona dorosłość. Jaki jest ten dojrzały wiek wydawnictwa?
– To oczywiście umacnianie naszych
mocnych stron: literatury pięknej (od noblistów po komercję), fantastyki, poradników i historii. A także nowe zjawiska:
kontrowersyjne książki Piotra Zychowicza poświęcone naszej najnowszej historii, znakomite thrillery Bernarda Miniera
i powieści Carli Montero, ale i nowe znakomite tłumaczenie „Don Kichota” autorstwa Wojciecha Charchalisa, nagrodzone tytułem Książki Roku 2014.
– Na koniec: Co motywuje jeszcze do
pracy po tylu latach działania? Ćwierć
wieku w tej samej pracy? Chyba już
czasem jest nudno?
– Praca wydawcy to jeden z najciekawszych zawodów, jaki można sobie wyobrazić – naprawdę trudno się znudzić.
To ciągłe poszukiwania interesujących
tytułów, próba przewidywania zainteresowań czytelników, chęć wydania
2437521
książki nie tylko mądrej czy ciekawej,
ale i pięknej.
– Pewnie motywują też nagrody?
– Może trochę. Sporo ich było przez te
lata. Najbardziej dumni jesteśmy z nagród branżowych (choćby jedenaście lat
z rzędu tytuł Książki Roku przyznawany
przez „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”)
czy nagród za Książkę Historyczną Roku
w konkursie organizowanym przez IPN
pod patronatem Prezydenta RP, a także z nagród biznesowych: piętnaście lat
z rzędu zdobywaliśmy certyfikat Fair
Play, a w 2014 roku otrzymaliśmy diamentową statuetkę „Przedsiębiorstwo
Fair Play” za to osiągnięcie. Jako pierwsze wydawnictwo powstałe w Polsce po
1989 roku otrzymaliśmy też w 2009 roku
tytuł Wydawcy Roku. Ale prawdę mówiąc, największą motywację dają nam
czytelnicy: ich listy, e-maile, podziękowania czy zachowanie na spotkaniach autorskich. Dopiero tam widać, jak głęboki
sens i jaką wagę dla ludzi ma czytanie
książek. Książki uczą, bawią, intrygują,
pozwalają sięgać ku tajemnicom świata,
a czasem po prostu ratują komuś życie.
Dlatego warto być ich wydawcą!
Rozmawiał Franciszek George
2
Co czytają inni
Typy ironiczne i nie tylko
W
przypisie do swojej „Piosenki wzruszającej” (wykonywanej
w Zielonym Baloniku, drukiem wydanej
zaś w 1913 roku) Tadeusz Boy-Żeleński
pisze: „Autor uczuł potrzebę wzbogacenia pisowni polskiej nowym znakiem,
który pozwala sobie nazwać terminem
»perskie oko«. Znak ten pisarski, którego brak dawał się dotychczas dotkliwie
uczuć, zwłaszcza w poezji lirycznej, powinien stać się wkrótce równie niezbędnym jak dwukropek, myślnik, wykrzyknik itd.”. Przyznać należy, że znak, choć
odważny i nowatorski, graficznie był
szpetny. Być może to zadecydowało, że
nie zapisaliśmy się w historii typografii
jako wynalazcy emotikonów.
Nie dalibyśmy zresztą rady. Wyprzedzili nas starożytni Grecy, którzy znak ¶,
czyli pilcrow (po naszemu „odwrócone
p” lub „a linea”), stosowali już w VI wieku p.n.e. Keith Houston swój tom poświęcony podobnym znakom (Particular
Books) zatytułował Shady characters, podejrzane symbole (albo typy, co bardziej
pasuje) i zebrał ich w nim całą dziesiątkę (więcej, jeśli wliczyć odmiany i rozszerzenia).
Pilcrow pojawia się w każdym niemal kroju, czego Houston nie omieszka pokazać: są wersje pierwotne, wariacje z czasów ołowiu, potem wszelakie
graficzne dowolności, jakie umożliwiła digitalizacja krojów. Spośród wymienionych przez niego znaków ostało się
– albo ostanie – kilka: hashtag # (oficjalnie octothorpe, po polsku krzyżyk
numeryczny), małpa @, cudzysłowy „”,
oczywiście asterysk * i wszelkie pauzy,
półpauzy i dywizy, po angielsku nazywane dash.
Te mają jeszcze jakieś zastosowanie,
reszta – nawet ampersand (czyli nasza
etka) & czy manicule, łapki albo pointery , będą pełnić funkcję graficznych
ozdóbek. Interrobang ‽, skrzyżowanie
wykrzyknika ze znakiem zapytania, chyba się nie przyjmie. A szkoda, bo uzasadnienia mu nie braknie.
Proszę nie myśleć jednak, że książka Houstona to zwykła wyliczanka „podejrzanych typów” i rozważanie ich graficznych form. Autor daje czytelnikowi
solidne tło historyczne, związane z drukarstwem, projektowaniem, typografią,
ale i ekonomicznymi uwarunkowaniami czy językami poszczególnych rejonów
Europy (nie wychodzimy w zasadzie poza
jej obszar, nie ma takiej potrzeby). Ważną
częścią książki, i wcale niemałą (niemal
70 stron), jest bibliografia – aż się wierzyć
nie chce, ile o tych pozornie mało istotnych elementach typografii już napisano
w pracach naukowych i nie tylko, jak często zajmowali się nimi poważni naukowcy
(przykładem ponadpółwieczna kampania
o powszechne uznanie dla interrobangu).
Dwie rzeczy zadziwiają mnie w przypadku tej książki. Jedna to rozdział – najdłuższy! – poświęcony ironii i sarkazmowi. Okazuje się bowiem, że od dawna
starano się wprowadzić specjalne symbole zaznaczające takie właśnie nastawienie autora. Nic z tego nie wyszło, co
niejako usprawiedliwia Boya. Czy dadzą
państwo wiarę, że wprowadzenie znaku
symbolizującego ironię postulował jako
pierwszy wielebny John Wilkins, szwagier Olivera Cromwella, w swoim eseju
o języku filozoficznym, który opublikował w 1668 roku, czyli w XVII wieku!
(Na marginesie już dodam, że ów „język
filozoficzny” wyprzedzał o dwa stulecia
esperanto…). Wilkins sugerował odwrócony wykrzyknik ¡ (znak interpunkcyjny obecny w języku hiszpańskim, rozpo-
czynający zdanie, w którym podkreślona
jest siła wypowiedzi), ale jego pomysł się
nie przyjął. W kolejnych wiekach pojawiały się nowe rozwiązania, ostatnie
w 2007 roku – holenderskie studio projektowe Underware zaproponowało ironieteken ., przygotowane specjalnie na
wielki bal otwierający doroczny Tydzień
Książki. Złamany wykrzyknik też nie
miał szczęścia – ktoś szybko zauważył,
że dwa takie znaczki umieszczone obok
siebie przypominają symbol hitlerowskiej SS. Teraz już wiemy, że nasz biedny
Michał Witkowski cierpiał za ironię…
A odwrócony wykrzyknik mimo wszystko ma powiązania z sarkazmem: jako
temherte slaq funkcjonuje w niektórych
językach Etiopii i pojawia się np. w rysunkach satyrycznych na końcu zdań.
Próbowano również prostszych czy też
łatwiejszych rozwiązań: w lipcu 2011 roku w Nowym Jorku zaprezentowano
pod nazwą Sartalics odwróconą (zwróconą w lewo) kursywę, która ma wyróżniać w tekście fragmenty pełne sarkazmu czy ironii. Coś jak „uwaga, będzie
śmiesznie”. Czyli już po zabawie. Mam
nadzieję, że pomysł się nie przyjmie (nie
trafiłem zresztą nigdy na tekst tak złożony), w czym utwierdza mnie fakt, iż data jego pojawienia się jest znacznie wcześniejsza, choć nieudokumentowana, jeśli
nie liczyć kilku prasowych wzmianek, jakie Houston przytacza z ostatnich trzech
dziesięcioleci.
A druga rzecz? To poczucie zazdrości raczej niż zdziwienia, że tego typu
książka – lekka, zabawna, z przymrużeniem oka, ale równocześnie pełna informacji – jest w ogóle możliwa. Szkoda, że
nie u nas. No, ale jeśli brak nam określenia na interrobang…
Grzegorz Sowula
Zamów prenumeratę
Magazynu Literackiego
KSIĄŻKI
tel. 22 828 36 31
e-mail: [email protected]
www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma
2437521
2
NAJPOPULARNIEJSZE
KARTY PRACY
W POLSCE
dla dzieci
z niepełnosprawnością
intelektualną
www.kartypracy.harmonia.edu.pl
www.harmonia.edu.pl
2437521
2
19. 0LÚG]\QDURGRZH
7DUJL.VLÈĝNLZ.UDNRZLH
22-25
SDěG]LHUQLND
2015
Czytanie
czyni
]XFKZDï\P
1LQD*HRUJH
Lawendowy pokój
*RĂÊ
+RQRURZ\
7DUJöZ
LITWA
EXPO Kraków, ul. Galicyjska 9
www.ksiazka.krakow.pl
2437521
2
Fragment książki
Anna J. Szepielak
Znów nadejdzie świt
Prolog
iemne chmury na horyzoncie zwiastowały zbliżającą się nawałnicę. Wiatr
przybierał na sile, szarpał koronami drzew
i przyginał niemal do ziemi łany niedojrzałych zbóż.
Gniady koń zaprzężony do roboczej linijki niechętnie wjechał w półmrok lasu. Powożąca kobieta pewnie trzymała lejce i nie
pozwoliła się zatrzymać zwierzęciu, choć
złowrogi szum drzew wyraźnie je denerwował. Spieszyła się. Drewniane koła wozu mimo żelaznych obręczy aż trzeszczały, podskakując na nierównościach leśnego traktu
pełnego wystających korzeni.
– Prrr! – krzyknęła, zatrzymując pojazd
tuż obok kapliczki ustawionej na rozwidleniu dróg.
Zeskoczyła z obitej skórą ławeczki i rozejrzała się. Wśród leśnej gęstwiny świst
wiatru nieco przycichł, lecz zamiast tego
rozbrzmiewało niepokojące skrzypienie
drzew uparcie stawiających opór silnym
podmuchom.
– Jesteś tu? – spytała głośno. – Panienko!
Odpowiedział jej tylko szum listowia.
Wyraźnie zdenerwowana ruszyła w kierunku niewielkiej polany. Kiedy jej trzewiki zapadły się w miękkim zielonym mchu, odruchowo uniosła brzeg szarej sukni i przystanęła zirytowana.
– Panno Heleno! Proszę natychmiast
wyjść! Dosyć już tego szaleństwa!
Zza grubego pnia dębu wyłoniła się młodziutka dziewczyna. Patrzyła z kpiącym
uśmiechem.
– Nie Ludwikowej tu wyczekuję – odparła, przytrzymując ozdobny kapelusz, który
mimo kilku szpilek w ufryzowanych włosach chybotał się pod naporem wiatru.
– To bez znaczenia! – W głosie kobiety
zabrzmiała twarda nuta. (…). – Nie zapytam, co panienka tu robi, bo to nieistotne.
Pora wracać, dopóki we dworze nie zauważyli tego zniknięcia.
– Ależ niech Ludwikowa pyta, ja chętnie objaśnię.
– Wkrótce przybędą goście, a wtedy nie
unikniemy reprymendy. – Udała, że nie słyszy lekceważącego tonu. – Przy tym jaśnie
pan jest dzisiaj w wyjątkowo złym nastroju, zatem rozdrażniać go byłoby rzeczą nad
wyraz nierozsądną.
– To Ludwikowa nie uniknie reprymendy. – Młode usta wydęły się pogardliwie.
– To pani obowiązkiem jest mieć nade
mną pieczę. Mnie papa wszystko wybaczy.
– Koniec końców i cierpliwość jaśnie pana się wyczerpie. I tak mi się zdaje, że nastąpi to rychlej, niż panienka sądzi. Proszę
skończyć tę komedię i niezwłocznie jechać
ze mną do dworu.
– Ani myślę! – Panna się zaśmiała. – Nie
jestem dzieckiem, które potrzebuje opieki.
Bona nie jest mi już potrzebna. Niech Ludwikowa odjedzie i zostawi mnie samą.
Ludwikowa zacisnęła wąskie usta, a jej
oczy zaczęły się skrzyć z ukrywanej złości.
– Albo panienka wraca ze mną, albo już
dłużej jej wybryków ukrywać przed jaśnie
państwem nie będę – zagroziła.
Z trudem panowała nad głosem, usiłując
przekrzyczeć hałas zbliżającej się nawałnicy,
a jednocześnie zachować resztkę godności
w obliczu hardej wychowanki.
– Czy ja Ludwikową o to proszę? Niech
pani pójdzie i powie mojemu papie, że spotykam się w lesie sam na sam z mężczyzną,
bo mnie pani upilnować nie zdołała. Nie
pierwszy już raz. – W młodym głosie zabrzmiała drwina. – Ciekawe, czy to mu się
spodoba? W końcu za coś pani płaci.
Pierwsze ciężkie krople deszczu zaczęły
uderzać o liście, ale żadna z kobiet nie zwróciła na to uwagi.
– Po co to robisz, dziecko? – spytała Ludwikowa, marszcząc brwi. – Czy nie dość
o ciebie dbałam? Czy to moja reputacja będzie zniszczona, gdy plotki dotrą do ludzi?
Wszak dziś przyjeżdża twój narzeczony
z oficjalną wizytą – dodała z naciskiem.
– I cóż stąd? Ludwikowej nic moja reputacja nie obchodzi. Doskonale wiem,
w czym rzecz.
– A w czym niby?
Oczy dziewczyny zwęziły się w dwie
ciemne szparki. Popychana wiatrem, podeszła do rozmówczyni.
– W tym, żeś zazdrosna i dlatego chcesz
mnie stąd czym prędzej zabrać! – syknęła
jej prosto w twarz, chcąc urazić opiekunkę.
– Lecz mężczyzna, na którego tu czekam,
przyjdzie, jak przychodził już wcześniej.
– Doprawdy?
– Tak. Wielbi mnie od dawna i jest gotów rzucić dla mnie wszystko. Wszystko
i wszystkich, rozumiesz?
Jej słowa zginęły wśród groźnych pomruków burzy. Przez chwilę stały obie bez ruchu, mierząc się gniewnymi spojrzeniami,
jakby różnica ich wieku i pozycji społecznych straciła jakiekolwiek znaczenie. Wreszcie starsza z kobiet cofnęła się o krok i wybuchła lekceważącym śmiechem.
m a g a z y n
k s i ą ż k i
AD 1867, Galicja Zachodnia
C
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 5
2437521
– Rzucić? Dla ciebie? – zadrwiła, rezygnując z oficjalnego tonu. – A co taka młódka wychowana w puchach może wiedzieć
o prawdziwym życiu i prawdziwej miłości?
Niemile zaskoczona panna straciła pewność siebie tylko na ułamek sekundy.
– O miłości wiem wystarczająco dużo. –
Uniosła dumnie podbródek.
– Cóż za fantasmagorie roją się w tej rozpieszczonej główce! – Ironiczny śmiech Ludwikowej przebił się przez świst wiatru.
– Łamanie serc naiwnych paniczyków to
nie jest miłowanie, moja panno. Zupełnie
tak jak śpiewanie powstańczych pieśni na
wieczorkach tańcujących, wśród koronek,
wachlarzy i suto zastawionych stołów, to
nie jest patriotyzm, choć chwalisz się tym
z wypiekami na twarzy.
– Jakim prawem…?!
– Skoro sądzisz, żeś lepsza od innych
i stoisz ponad ludzką oceną, to powiem ci
prawdę. – Rozzłoszczona Ludwikowa nie
pozwoliła sobie przerwać. – Myślisz, że nie
wiem, kogo tu wypatrujesz? Próżne jednak
twoje oczekiwanie.
– Czyżby?
– Nie inaczej. Dobrze wiem, gdzie on teraz jest. W karczmie, jak zwykle o tej porze
upija się z chłopami. Bardziej go to pociąga
niż amory z chimeryczną pensjonarką.
– Nie mam pojęcia, o kim pani mówi.
– Wytrącona z równowagi panna zmieniła taktykę.
– Ach tak? Zatem dowiedz się, że oboje z mężem zaśmiewaliśmy się do rozpuku
z twoich perfumowanych liścików, w których błagałaś go o schadzkę.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się z oburzenia.
– Tak, tak! – potwierdziła bezlitośnie
Ludwikowa. – Sam mi je pokazał i opowiedział, jak nieudolnie go kokietowałaś.
– Na jej twarzy zagościł pełen satysfakcji
uśmiech. – Przyznaję, że mój małżonek romansową ma naturę, ale na szczęście nie gustuje w sentymentalnych panienkach, które
ledwie kilka tygodni temu wprowadzono do
towarzystwa. Doprawdy sądzisz, że dorosła
suknia i kapelusze czynią z ciebie kobietę?
Książka ukazała się nakładem
Wydawnictwa Nasza Księgarnia
23
2
Między wierszami
Poziomki na Starówce
P
ośrodku lata w ogródku restauracji
„U Fukiera” na stołecznym rynku
staromiejskim zjadłem kolację z Magdą Gessler. Nie ja jeden, niestety. Miało
to miejsce podczas wieczerzy promocyjnej jej przewodnika pt. „151 najlepszych
restauracji i hoteli w Polsce” (Pascal).
Przybyło multum celebrytów namiętnie
fotografowanych przez tabun paparazzich. Nazwisk nie wymieniam, ponieważ w pierwszym rzędzie interesowało
mnie menu. Nic dziwnego, skoro zapewniło ono „Poziomki” (nagrody naszej kulinarnej wyroczni) najlepszym
krajowym lokalom gastronomicznym.
Nowa książka cenionej restauratorki stanowi rezultat jej niemal czteroletnich wojaży po Polsce. Jak podkreślała,
przejechała ponad 300 tys. kilometrów,
a około 220 nocy rocznie spędziła w hotelach (z kim, pozostało sekretem).
Dzięki podróżom odkryła adresy, oszałamiające nie tylko wspaniałą kuchnią,
lecz też urokliwą lokalizacją, oryginalnym wystrojem i niemal rodzinną troską o gości. Skądinąd wiele z nich to firmy familijne, co tworzy swojski klimat.
Zaprezentowane miejsca łączy oczywiście jakość jadłospisu. Przewodnik
przyda się więc turystom-smakoszom.
I to – co bardzo istotne – nie tylko dysponującym grubym portfelem. „Zadziwiające jak bardzo nieodkrytym krajem jest Polska. Nie mam na myśli zagranicznych turystów, którzy przyjeżdżają do nas po raz pierwszy, tylko nas
samych, głodnych podróżników, zagubionych w gąszczu globalistycznych jadłodajni. Nikt nam dotąd nie powiedział, że
wystarczy zboczyć z utartego szlaku, żeby
odnaleźć miejsca magiczne i nieprawdopodobnie smaczne” – akcentowała autorka – właścicielka restauracyjnego imperium obejmującego ponad 20 restauracji
i kawiarni w Polsce, bezustannie komponująca nie tylko nowe dania, ale i wnętrza
własnych przybytków gastronomicznych.
„151 najlepszych restauracji i hoteli
w Polsce” to już szósta książka autorki
tak apetycznych tytułów jak: „Kuchenne rewolucje. Przepisy Magdy Gessler”,
„Kocham gotować. Magdy Gessler przepis na życie” , „Smaczna Polska. Regionalny przewodnik kulinarny”.
Przewodnikowi towarzyszy interaktywna aplikacja mobilna na smartfony i tablety, wyposażona w dodatkowe funkcje: wyszukiwarkę restauracji
i hoteli, interaktywną mapę z funkcją
24
nawigacji oraz pakiet społecznościowy, umożliwiający komentowanie wybranych przez autorkę lokalizacji. Przewodniki w formie aplikacji są dostępne
w App Store, Google Play i Windows
Phone Store. Czy w wersji elektronicznej pojawi się
też pierwszy wizerunek Warszawy utrwalony spod chmur? Widzimy na nim m.in.:
Pałace Saski, Bruehla i Kronenberga, sobór Aleksandra Newskiego, synagogę
na Tłomackiem, targowisko Gościnny
Dwór, bazar Janasza, tor wyścigów konnych na Polu Mokotowskim, dworce kolejowe: Wiedeński, Kowelski, Terespolski (Brzeski) i Petersburski. To jedynie
niektóre z nieistniejących budowli warszawskich uwiecznionych na zdjęciach
lotniczych z I wojny, pokazanych na wystawie w dawnym banku Wilhelma Landaua (w PRL zajmowanego przez ośrodek
kultury radzieckiej, w latach 1990-2010
gościł tu Instytut Francuski). Fotografie wykonane przez niemieckich pilotów
niebawem złożą się na album. Jeszcze nie
wiadomo, kto będzie jego edytorem.
– Wystawę otwieramy 5 sierpnia nieprzypadkowo. Dokładnie 100 lat temu,
nocą, wojska rosyjskie opuściły lewy
brzeg Wisły wysadzając za sobą mosty,
by utrudnić wkroczenie do miasta armii
niemieckiej. Próba ta jednak się nie powiodła, a kilka dni później Niemcy na
ponad trzy lata zajęli stolicę – opowiadał
podczas wernisażu Krzysztof Jaszczyński
z Fundacji Warszawa1939.pl, scenarzysta
ekspozycji „Warszawa z dwupłatowca”.
W 1914 roku od wynalezienia samolotu minęło zaledwie 11 lat. Ale postęp
w lotnictwie był błyskawiczny. Aeroplany latały coraz częściej, szybciej i wyżej.
Pełniły głównie rolę zwiadowczą, toteż
szybko zostały wyposażone w aparaty
fotograficzne. Specjalistyczne, gdyż fotografowano przecież z odległości nawet
półtora kilometra, czasami w deszczu,
a niekiedy przy mrozie przekraczającym
20 stopni Celsjusza.
Najmniejsze z aparatów miały ok.
40 cm, a największe dochodziły nawet
do półtorametrowej wysokości. Zdjęcia wykonywano przede wszystkim na
szklanych negatywach, a aparaty były
w całości obsługiwane ręcznie. Robiono fotografie pionowe typu mapa, lecz
powstawały również zdjęcia pod kątem,
aby poznać ukształtowanie terenu.
Nad Warszawą samoloty i sterowce niemieckie pojawiły się już w lipcu
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
1914 roku. Później wróciły tuż przed zajęciem miasta przez Niemców i właśnie
z tego okresu zdjęcia oglądamy na wystawie. To bodaj najstarsze podniebne
obrazy miasta. Obiektyw nie służył wyłącznie dla celów militarnych. Niektóre widoczki wykorzystano jako pocztówki. 28 prezentowanych na wystawie
prac pochodzi z zasobów kolekcjonera
Roberta Marcinkowskiego. Uzupełniają je plansze pokazujące te same miejsca „z ziemi”. To ostatnie spojrzenie na
carską Warszawę, miasto pozbawione
jeszcze Ochoty i Żoliborza. Najwyższym gmachem była wtedy PAST-a, czyli gmach Towarzystwa Spółki Akcyjnej
Telefonów Cedergrena, do dziś stojący
przy ulicy Zielnej. Podczas Powstania
Warszawskiego stanowił przez kilkanaście dni bastion niemieckiego oporu.
Zdobycie go przez oddział pod dowództwem rotmistrza Henryka Leliwy-Roycewicza stanowiło jeden z największych
powstańczych sukcesów. W 71. rocznicę
zrywu niepodległościowego ludu stolicy
w księgarni MDM odbyło się spotkanie
z Anną Herbich i zbiorem jej relacji pt.
„Dziewczyny z Powstania” (Znak). Pracę nad nią poprzedziły opowieści ocalałej z rzezi Ochoty babci autorki. Podobnie ma się rzecz z najnowszym dziełem
Herbich pt. „Dziewczyny z Syberii” (ten
sam wydawca), z której stron rezonują
echa losów wołyńskiej gałęzi jej antenatów. W książkowym meczu małżeńskim Anna Herbich – Piotr Zychowicz
jest zatem 2 do 4. Ale ten wynik z pewnością ulegnie zmianie. (to -rt)
Eda Ostrowska
„Oto stoję w deszczu ciała”
Poetycki dziennik dwudziestoletniej, ponadprzeciętnie wrażliwej
dziewczyny, pensjonariuszki szpitala psychiatrycznego. Opowieść
snuta przez autorkę jest
zapisem procesu dojrzewania, buntu przeciwko
zastanej rzeczywistości, norm społecznych
i relacji międzyludzkich,
i ostatecznie – rozczarowania, które popycha do
destrukcyjnych zachowań.
www.jirafaroja.pl
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Na-molny książkowiec
Infamia i wstyd
K
arol Zbyszewski – „Niemcewicz od
przodu i tyłu”. Pamflet na elity osiemnastowiecznej Polski, wywracający na nice
cacany świat polskiego Oświecenia, zwłaszcza zaś motywy działań kamaryli otaczającej Stanisława Augusta Poniatowskiego,
w tym również twórców Szkoły Rycerskiej
i jej szlacheckich elewów. Tom gruchoczący narodowe purchawki, depczący po wiązaniach najświętszych stereotypów, pełen
swady, skreślony z wyjątkową dezynwolturą, a następnie przedstawiony jako praca doktorska, zresztą nieprzyjęta w atmosferze potężnego skandalu. On udowodnił
mi, jak bardzo się liczy styl argumentowania, często gęsto ważniejszy od siły argumentów realnych. Jeśli ktoś ciekaw, może
łatwo przeczytać, w czym rzecz, istnieje
nie tak dawne wydanie, opublikowane nakładem oficyny Zysk i S-ka. Zapewniam,
że lektura przednia!
Tylko czy Zbyszewski miał całą rację, kiedy wskazywał, iż na przykład Krasickiego „Hymn do miłości Ojczyzny”
(„Święta miłości kochanej Ojczyzny/ czują cię tylko umysły poczciwe…”) w zasadzie pozostaje pustą zabawką, skoro posiada prześmiewcze dno w postaci innego
utworu warmińskiego biskupa, skomponowanego wyłącznie dla przyjaciół
z obiadów czwartkowych („Wdzięczna
miłości kochanej szklenice…”)? I tak dalej. Tak, jeśli widzi się świat li tylko jako „suchą kołatkę moralisty”. Nie, jeśli
postrzega się gradację faktów oraz interpretacji, porzucając wyrokowanie jednoznaczne i staranniej niż w pamflecie ważąc argumenty.
Chociaż dobry pamflet potrafi argumenty roztrzaskać śmiechem i ironią.
Wrażenie, że sztuka argumentowania
wielokrotnie przeważa nad wartością samych argumentów, pogłębiło się we mnie
pewnego roku, kiedy egzaminowałem jako uniwersytecki dydaktyk kandydatów
do studiowania prawa. Otóż trafił się tam
nieprawdopodobnie błyskotliwy i porządnie przygotowany maturzysta, który – powołując się na wspomnianą książkę Zbyszewskiego – dawał do zrozumienia całej
szacownej komisji (historyk, polonista,
prawnicy), że nasza kompetencja co do tematów, jakie omawia, bliska jest skrajnej
ignorancji. Docentowi historii ów maturzysta zarzucił zasadniczą niewiedzę, na
przyszłych swych profesorów od razu spoglądał z wyższością.
Tak sobie akurat wyobrażałem Zbyszewskiego: wypisz wymaluj szlachciu-
ra, plujący dookoła gorzką śliną, rozsierdzony niczym Walerian Nekanda
Trepka w „Liber chamorum”, czyli wykazie uszlachconej (jakoby bezprawnie) hołoty. Trepka charkał na wszystkie strony
jadem, odsądzając plemię porubcze od
czci i wiary.
I zastanawiałem się, czy ów kandydat
bardziej mnie rozzłościł, czy rozbawił.
Rozzłościł, gdyż pamflet to swojego rodzaju cep erystyczny, wymagający zresztą sporej wprawy od cepiarza. Wywijając cepem,
łatwo można sobie pogruchotać palce lub
roztrzaskać czerep. Czy też rozbawił, bowiem pierwszy (i ostatni) raz w życiu akademickim spotkałem się z taką polemiczną
butą i egzaminacyjnym tupetem. Oraz, to
przyznaję, z odwagą pamfletowego argumentowania kandydata na studenta.
Chłopak, uprzedzę pytania, na prawo
się ostatecznie dostał, choć został przez
członków komisji przywołany do porządku wykazaniem zasadniczych uproszczeń
w rozumowaniu, co sam wreszcie przyznał. Jakie wyciągnął później wnioski, jak
się rozwinął? Nie wiem.
Nieodmiennie przywołuję do pamięci
tych dwóch: Karola Zbyszewskiego oraz
maturzystę wychowanego na „Niemcewiczu od przodu i tyłu”, kiedy czytam współczesnych publicystów krajowej prawicy,
nicujących z furią obowiązujące mniemania na temat wydarzeń i postaci z dawnych
dekad.
Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się zagończyk niepospolity, obdarzony świetnym piórem i takim tupetem polemicznym, który zapiera w piersiach dech.
Zwłaszcza w piersiach młodych, z których
wyrywa się pieśń (bo pierś starcza, taka
jak moja, zbyt łatwo nie wdycha pamfletowych plew). Mam na myśli jednego z najzdolniejszych uczniów śp. Profesora Pawła
Wieczorkiewicza, autora kilku już publi-
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
kacji książkowych wydawanych przez Rebis, Piotra Zychowicza.
Śledzę z sympatią jego potyczki z tradycją narodową i chętnie przyznaję, iż
wyjątkowo zgrabnie wsadza Zychowicz
cep w mrowisko. Równocześnie solennie
ostrzegam przed braniem tych elukubracji zbyt serio. „Argumenty” Piotra Zychowicza przypominają ćwiczenia na użytek
zachwyconego ucznia dziejowej freblówki. Z każdym tomem belfer Zychowicz zyskuje na śmiałości, naciera z rosnąca pasją, obala i tnie od ucha, jak imć Kmicic
na kartach „Potopu” w sławetnym starciu z imć Wołodyjowskim. A gdy jego polemiczna szabla sunie pamfletowym sztychem, przypomina mi się kwestia małego
rycerza: „O, cios kurlandzki, dobrze się
nim od psów oganiać” (parafrazuję).
I wreszcie końcowe chrypienie Kmicica:
„Kończ waćpan, wstydu oszczędź!”.
Tym razem w osłupienie wprawiły mnie tezy zawarte w rozprawce „Pakt
Piłsudski-Lenin” z wszystko mówiącym
podtytułem „czyli jak Polacy uratowali
bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium”. Krótko streszczając: Marszałek, zwijając w 1921 roku ofensywę
przeciw Czerwonym i podpisując Traktat
Ryski – zamiast iść z Denikinem, Wranglem, Kołczakiem i kim tam jeszcze na
Moskwę – zaprzepaścił historyczną szansę na współczesną wielkość.
Tyle że, imć panie Zychowicz, proszę
dobrze sprawdzić, co obiecywali wszelcy
przywódcy białej Rosji Polakom, jeśli podeprą ich w walce z Sowietem. A obiecywali,
z grubsza, co najwyżej autonomię w ramach
wielkiego Cesarstwa Trzeciego Rzymu…
Aha. Pamflet Zbyszewskiego „Niemcewicz od przodu i tyłu” ukazał się w roku
1939. Pamiętacie Państwo, co wydarzyło
się potem?
Tadeusz Lewandowski
Instytut Książki i Polska Izba Książki zainicjowały wspólny projekt stworzenia
Ogólnopolskiej Bazy Księgarń.
Celem projektu jest utworzenie ogólnodostępnego, bezpłatnego portalu internetowego, informującego o lokalizacji, profilu i działaności księgarń w całym kraju.
Jeżeli posiadacie Państwo księgarnię, zachęcamy do jej zgłoszenia.
Szczegółowe informacje: [email protected], tel. 22 828 36 31
Dołącz do Ogólnopolskiej Bazy Księgarń!
•
9 / 2 0 1 5
2437521
25
2
proza polska
Książki miesiąca
Elżbieta Cherezińska
Turniej cieni
Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 816, 59 zł, ISBN 978-83-7785-668-0
P
publicystyka
owieść rozpoczyna się w 1831 roku
bitwą pod Olszynką Grochowską,
w której carski brat, książę Konstanty bije
brawo… Polakom. Ku zrozumiałemu zgorszeniu feldmarszałka Dybicza. Poznajemy
tam walczących ramię w ramię z Moskalami dwóch z trzech protagonistów „Turnieju cieni” hrabiego Adama Gurowskiego
(który za Olszynkę właśnie dostanie Virtuti Militari) i Rubina Józefata Piotrowskiego, ukrywającego się pod habitem kaprala.
Później pierwszy z nich okaże się renegatem, drugi bohaterem. Trzecim protagonistą będzie Jan Prosper Witkiewicz, stryj
ojca Witkacego zresztą. Jego po raz pierwszy zobaczymy w dalekim Orsku, dokąd
dotarł w kajdanach. Ale na razie trwa powstanie.
Powstanie padło, nim Adam Gurowski
„zdążył je przekształcić w społeczną rewolucję, ale sprawa polska rozpalała Europę i,
co wściekało Gurowskiego, sprawą polską
mieszał Adam Czartoryski. Stary książę,
dla hrabiego przedstawiciel skompromitowanych konserwatystów, wchodził wszędzie tam, gdzie w wąskim gronie spotyka
się arystokracja, by przy cygarze i koniaku
ględzić, jak urządzić Europę po nowemu,
ale w myśli zmurszałych zasad”. Hrabia,
który najpierw pozbył się swego tytułu, by
następnie afiszować się z nim, rzucił hasło
„Przyszłość Polski zależy od przyszłości
innych ludów europejskich”. No, marzyła
mu się republikańska rewolucja światowa,
a przynajmniej europejska. Tymczasem stary książę przemyśliwał, jak np. Anglię czy
kogokolwiek innego napuścić na Rosję i –
niejako przy okazji – przywrócić niepodległość Polsce („niczym Feniks z popiołów
odrodzi się Polska w ogniu wojny, która
powali Rosję na kolana”). Dla Rufina Piotrowskiego, istnego bożego prostaczka,
obie postawy były nie do przyjęcia.
O tym z kolei, kim był Jan Prosper Witkiewicz, legendarny Batyr mogliśmy niedawno przeczytać w wydanym przez Noir
sur Blanc „Powrocie króla. Bitwie o Afganistan 1839-1842” Williama Dalrymple’a.
Elżbieta Cherezińska przedstawia te same
fakty z jego życia, ale w przeciwieństwie
do szkockiego pisarza i historyka, doprawia je emocjami. Przy kreowaniu tej postaci najmocniej daje się ponieść fantazji,
co zresztą jest absolutnie uprawnione. Mamy przecież do czynienia z powieścią, a nie
z biografią! Wiele wskazuje bowiem, że
był Witkiewicz ucieleśnieniem Mickiewiczowskiego
Konrada Wallenroda. Jego zasług dla Rosji w toczonej wojnie wywiadów o Afganistan nie podobna nie docenić, zarazem jednak to on, a nie ktoś inny, w najwyższym
stopniu przyczynił się do wojennego zwarcia Anglii z Rosją, w czym upatrywał – nie
inaczej jak książę Czartoryski – nadziei na
powrót Polski do wielkiej gry politycznej
o przyszły kształt Europy.
Rozmach nowej książki Elżbiety Cherezińskiej bije na głowę wszystko, co dotąd powstało w naszej literaturze historycznej. Przy czym autorka niczym wytrawna
mistrzyni sztuki pisarskiej co pewien czas
rozładowuje wysokie napięcie towarzyszące czytelnikowi zmagającemu się z obszernym dziełem. Bo oto nagle w scenie dziejącej się w Londynie, ważną rolę zaczyna
odgrywać dziecko, przedstawiające się jako Sherlock, syn Gustawa Holmesa, który na polecenie matki inwigiluje… tatusia,
bez żenady wyjaśniając: „Matka ma podejrzenie, że ojciec zadał się z jedną z pokojówek i posłała mnie, żebym nieco powęszył”. Mała rzecz, a cieszy.
Krzysztof Masłoń
Polsko, uwierz w swą wielkość
Biały Kruk, Kraków 2015, s. 280, ISBN 978-83-7553-182-4
K
siążka, a w zasadzie album, bo jest to
publikacja bogato ilustrowana bardzo
świadomie dobranymi obrazami, wpisuje
się w coraz bardziej gorącą debatę o Polskę i polski Kościół, a także o jego miejsce i rolę we współczesnej rzeczywistości,
a przede wszystkim o sposób pojmowania
i interpretacji dziejów ojczystych. Jej twórcy, czyli zespół krakowskiego wydawnictwa z prezesem Leszkiem Sosnowskim na
czele, tego nie ukrywa, pisząc: „ta książka
jest wyrazem sprzeciwu wobec triumfującej
od kilku lat treści i tonu antypolskiej oraz
antychrześcijańskiej propagandy”.
Zgodnie ze stwierdzeniem ujętym
w podtytule, które głosi, że książka zawiera: „Głos biskupów w sprawie ojczyzny”,
w tomie zebrano teksty homilii piętnastu
biskupów i arcybiskupów oraz jednego kardynała – metropolity krakowskiego Stanisława Dziwisza. Treść jest podzielona na
pięć rozdziałów, z których cztery zatytułowane: „Niepodległość i suwerenność”,
„Odpowiedzialność władzy”, „Świat nie-
26
ludzki” i „Kościół nie będzie milczeć”
obejmują po kilkanaście wypowiedzi, gdy
rozdział trzeci zatytułowany „Hekatomba smoleńska” jest skromniejszy, lecz tylko
objętościowo, bo jego treści są szczególnie
doniosłe. Zawiera trzy znamienne teksty:
bpa Antoniego Dydycza „Imperium kłamstwa”, bpa Józefa Zawitkowskiego „Nie jesteśmy chorzy na Ojczyznę…” oraz abpa
Marka Jędraszewskiego „Prawda z trudem
przebija się…”.
W homilii zatytułowanej „Nie ma wolności bez ofiar” ks. abpa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji
Episkopatu Polski, umieszczonej w rozdziale „Niepodległość i suwerenność”,
a wygłoszonej w Święto Niepodległości
11 listopada 2014 roku w warszawskim
kościele św. Krzyża, czytamy, że „nie ma
wolności bez prawdy”, co jest odwołaniem do słów św. Jana Pawła II i to wypowiedzianych w znamiennym miejscu,
bo w Berlinie pod Bramą Brandenburską
w czerwcu 1996 roku, ale też „nie ma wolm a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
ności bez solidarności”, co
jest znowu nawiązaniem
do gorąco przyjętych i tak bardzo oczekiwanych słów polskiego papieża wygłoszonych w Gdańsku w czerwcu 1987 roku. Jednak również „nie ma wolności
bez ofiar”, a – jak głosi polski hierarcha
– „ofiarę na rzecz wolności ponoszą tylko
ci, którzy zgadzają się ponieść straty, które będą oszczędzone innym, narażając nieraz na szwank własne zdrowie lub życie”.
Podobnie znaczące i prowokujące do przemyśleń stwierdzenia zawarte są na każdej
stronie tej książki.
Zapisując i utrwalając głos – często polemiczny, ale zawsze doniosły – polskich biskupów, krakowski wydawca potwierdza
swą wysoką pozycję kronikarza przemian
polskiego Kościoła. Zebrane teksty z pewnością posłużą jako cenny materiał do dalszych debat i polemik, nie tylko zresztą
zwolennikom wygłaszanych poglądów, ale
z pewnością też i ich adwersarzom
Piotr Dobrołęcki
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Książki miesiąca
biografie
Agata Tuszyńska
Narzeczona Schulza
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015, s. 324, 978-83-08-05433-8
C
zy przez sześćdziesiąt lat można kochać jednego mężczyznę? Czy po kilkuletnim narzeczeństwie, a potem rozstaniu i wreszcie śmierci ukochanego nadal
można go kochać niesłabnącym uczuciem?
Czy można żyć w cieniu jego pośmiertnej,
rosnącej sławy, ale także stać na straży jego
pamięci, niemal zapominając o siebie.
Otóż można, co pokazuje życie Józefiny
Szelińskiej znakomicie opisane przez Agatę
Tuszyńską w książce „Narzeczona Schulza”. Narzeczeństwem byli przez cztery lata. Rozstali się, gdy Bruno Schulz nie mógł
zdecydować się na małżeństwo. Wkrótce zresztą zginął zastrzelony przez Niemców, na rynku w Drohobyczu, w listopadzie 1942 roku.
Juna została sama, ale jej miłość nigdy
nie wygasła. Gdy poznali się, oboje byli
nauczycielami w Drohobyczu. Schulz uczył
rysunków i prac ręcznych, ona – literatury w gimnazjum żeńskim. Była od niego
młodsza o trzynaście lat.
Agata Tuszyńska przyznała, że zabierając
się do pisania, dysponowała dość ograniczo-
nym materiałem faktograficznym jak na biografię. Dlatego postanowiła napisać modny
dziś personal-nonfiction, czy raczej apokryf
– stworzyć historię uzupełnioną „grą pamięci i wyobraźni”. Część faktów z życia Szelińskiej jest pewnych, zaczerpniętych choćby
z listów Schulza do różnych osób, w których
pisze o Junie (tak ją nazywał). Są też listy
Szelińskiej do Jerzego Ficowskiego (miłośnika Schulza i znawcy jego twórczości), zachowały się pamiątki i wspomnienia.
W książce jedno wydaje się najważniejsze, Juna kochała „swego Brunia” bez pamięci i do końca. I to stało się osnową do
stworzenia portretu i zrozumienia tej kobiety – jakie było jej życie, jak mocno odczuwała brak Schulza i czy żyła tylko wspomnieniami? Jak bardzo była samotna?
A ponadto, jakim mężczyzną był Schulz?
Czy był ujmujący i delikatny, i jednocześnie potwornie egoistyczny, jak znaczna
część pisarzy i artystów? Dlaczego nie pobrali się? Jakie jest źródło tego, że Juna pozostała pod jego urokiem przez całe życie,
a jednocześnie nigdy nie chciała upublicz-
nić swoich młodzieńczych
relacji z Schulzem i w końcu dlaczego w wieku 86 lat popełniała samobójstwo?
Agata Tuszyńska odtwarzając postać Szelińskiej musiała sięgać do własnej
wyobraźni. Stworzyła kobietę racjonalną i myślącą krytycznie, ale jednocześnie
mocno związaną i zafascynowaną światem Schulza. Zastosowała w książce narrację w pierwszej osobie. To trochę tak,
jakby przez chwilę sama była bohaterką.
Siedziała w ponurym mieszkaniu otoczona
pamiątkami, kompletująca fiszki o ukochanym. Na pewno dała jej cząstkę siebie.
Po wojnie Szelińska stała się strażniczką
jego pamięci. Jednocześnie zacierała swoje
istnienie. Z Ficowskim ustaliła, że będzie
istniała jako tajemnicza J. Agata Tuszyńska
wydobyła ją z mroku, stworzyła przejmujący portret kobiety – tajemniczej, samotnej,
pełnej uczucia i nieszczęśliwej. Zrobiła to
z wielką wrażliwością i taktem, łącząc język dokumentu z fikcją literacką.
Beata Izdebska-Zybała
historia
Maciej Sadowski
Witold Pilecki. Fotobiografia
Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki 2015, s. 200, ISBN 978-83-274-3836-2
W
e wrześniu 1940 roku Witold Pilecki dobrowolnie przekroczył bramę
z napisem „Arbeit mach frei”, by sporządzić szczegółowe raporty o zbrodniach popełnianych w Auschwitz oraz zorganizować
akcję w celu uwolnienia więzionych w obozie. W 75. rocznicę tego bohaterskiego wydarzenia ukazuje się fotobiografia upamiętniająca postać odważnego i honorowego
Polaka. Jak zaznacza we wstępie amerykański historyk Timothy Snyder, „Dobrowolne udanie się Witolda Pileckiego do
obozu Auschwitz, a potem pozostawanie
w nim przez prawie trzy lata było może
jednym z najbardziej bohaterskich czynów,
jakich kiedykolwiek dokonano, ale nie był
to jedyny dowód jego męstwa i nie z tego
powodu stracił życie”.
Bohater książki miłość do Polski miał
we krwi. Jego dziadkowie walczyli w powstaniu styczniowym. On sam zaczął
społecznie pracować od 1914 roku, kiedy wstąpił do konspiracyjnego wówczas
Związku Harcerstwa Polskiego. Był rot-
mistrzem kawalerii Wojska Polskiego,
współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej,
oficerem Armii Krajowej, uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Pilecki angażował
się mocno w działania organizacji konspiracyjnych, w ratowanie i odbudowę naszego kraju. Władze komunistyczne uznały go
natomiast za wroga ojczyzny i skazały na
śmierć. Został rozstrzelany 25 maja 1948
roku. Dopiero we wrześniu 1990 roku Sąd
Najwyższy uniewinnił rotmistrza i jego towarzyszy, ukazał niesprawiedliwy charakter wydanych wyroków, uwypuklił patriotyczną postawę skazanych w tym procesie.
Pilecki miał duszę artystyczną, studiował na Wydziale Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie,
pisał wiersze i malował. Kochał swoją rodzinę i m.in. z jej powodu nie zdecydował
się wyjechać, gdy – w obliczu dekonspiracji
– otrzymał rozkaz gen. Andersa do opuszczenia kraju.
Fotobiografia – rodzaj publikacji wymyślony przez wybitnego grafika Macieja
m a g a z y n
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
•
9 / 2 0 1 5
2437521
Sadowskiego to minimum tekstu, ale maksimum treści. Karty książki wypełniają fotografie i to one przemawiają do czytelnika najwięcej, są główną wartością książki.
Całości dopełniają cytaty – fragmenty listów, życiorysu i raportu spisanego z pobytu w obozie w Oświęcimiu. Raportu, który
nie był suchą relacją, ale zawierał osobiste
refleksje i oceny. Pilecki był „świadkiem
Holocaustu”, a to co tam zobaczył głęboko przeżył.
Zdjęcia umieszczone w książce pochodzą ze zbiorów rodziny Pileckich, z Archiwum Państwowego Muzeum AuschwitzBirkenau, z Biblioteki Narodowej, Muzeum
Woli w Warszawie, Narodowego Archiwum
Cyfrowego i Polskiej Agencji Prasowej.
Publikacja, która wpisuje się w serię tegorocznych wydarzeń poświęconych tej
niezwykłej postaci ma wartość niezwykłą.
Każdy Polak, by uczcić pamięć o Pileckim,
poznać jego bohaterskie czyny, powinien
mieć ją na półce.
Ewa Tenderenda-Ożóg
27
2
Recenzje
Proza polska
Rozmowa z Jolantą Kosowską, autorką „Nie ma nieba”
Wszystko we mnie krzyczało
Jolanta Kosowska
Nie ma nieba
fot. archiwum
– „Nie ma nieba” to
już czwarta powieść na
pani koncie, po debiutanckiej „Niepamięci”
(2012), a następnie „Déjà
vu” i „Niemoralnej grze”.
We wszystkich narratorem jest mężczyzna.
Dlaczego wciela się pani
w męskie postaci?
– Po części z przekory,
bo nie lubię stereotypów,
nie lubię szufladkowania,
nie cierpię przypisywania
emocji do określonej płci,
uzależniania wrażliwości od
genotypu, przypisywania
cech charakteru zależnie od tego, czy ktoś nosi na stałe spodnie,
czy czasami spódnicę. Po części dlatego, że lubię mierzyć się
z trudnymi wyzwaniami… Zresztą narratorami w moich powieściach nie zawsze są mężczyźni. Są też kobiety. W „Niepamięci” Katarzyna, w „Déjà vu” Ania, w „Niemoralnej grze” Julka…
W „Nie ma nieba” wiele wydarzeń widzianych jest jakby z dwóch
stron – oczami Małgorzaty i oczami Maćka. Kiedyś prowadziłam psychoterapię. Moimi pacjentami najczęściej byli mężczyźni.
Mam nadzieję, że zdołałam im choć odrobinę pomóc. W każdym razie oni pokazali mi świat widziany męskimi oczami…
– Każda pani książka rozgrywa się – zgodnie z pani profesją – w środowisku lekarskim. W „Nie ma nieba” medyczne tematy, mam wrażenie, są szczególnie mocno obecne. To
powieść o lekarzach, ich pacjentach i relacjach zachodzących
między nimi.
– Powieść osadzona jest w środowisku, które dobrze znam.
Dotyczy relacji, z którymi stykam się na co dzień. Przeżycia moich bohaterów są mi dobrze znane. Ich rozterki nie są mi obce.
Ich reakcje są dla mnie zrozumiałe. Ich emocje są często moimi…
– W książce czytamy: „Zawód musi pasować do człowieka. A może człowiek do zawodu”. W którym momencie
życia obudziła się w pani dusza lekarza? A kiedy postanowiła pani pisać?
– Większość moich znajomych uważa chyba, że od zawsze chciałam być lekarzem. Na pewno tak też myśli duża grupa moich pacjentów… To nieprawda, marzyłam o humanistycznych studiach, wyżywałam się w konkursach literackich, w szkole
średniej brałam udział w humanistycznych olimpiadach. Marzyło mi się studiowanie archeologii. Później marzenia ewaluowały
w kierunku polonistyki. Chciałam być nauczycielem. Życie jednak
napisało swój własny, zupełnie nieoczekiwany scenariusz. W maturalnej klasie trafiłam do szpitala. Spędziłam tam wiele tygodni
i nagle zapragnęłam pomagać innym. Dostałam się na medycynę,
zaczęłam studiować i tak prawie przypadkiem znalazłam to coś,
co do dziś wypełnia prawie całe moje życie.
Z pisaniem było zupełnie inaczej. Na początku pisałam tylko
dla siebie, bo to było mi bardzo potrzebne. Pamiętam dokładnie
dzień, w którym zaczęłam pisać. Miałam ciężki dyżur, w trakcie
którego musiałam stwierdzić zgon osiemnastoletniego samobójcy, który powiesił się na haku od lampy, podczas gdy jego rodzice spali w pokoju obok. Wróciłam do domu, na dworze padał deszcz, świat wydawał się rozmyty i zapłakany, a we mnie
wszystko krzyczało. Usiadłam przy biurku i spróbowałam przelać
to, co czułam, na papier… Pomogło.
Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg
Ile naprawdę wiemy o lekarzach? Czy zastanawiamy się, opuszczając gabinet, jak wygląda ich
życie? Prawdopodobnie nie, przecież mamy swoje sprawy, problemy, musimy zająć się własnym
zdrowiem, walczyć o wyjście z choroby. A kimże
jest lekarz? To też człowiek. Tyle że spoczywa na
nim wielka odpowiedzialność za ludzkie życie. I są
tacy, jak przekonuje Jolanta Kosowska w swojej
książce, którzy tracą dystans do tego co robią, zaczynają żyć życiem swoich pacjentów, wykańcza
ich nadmierna empatia. Każde pogorszenie stanu zdrowia chorego
przyjmują jako własną porażkę. Nie mają już własnego życia, albo
rzucają pracę, która wydawała się im kiedyś powołaniem, a stała się
przekleństwem. W końcu w ten zawód wpisana jest śmierć, a dla nich
śmierć pacjenta to jak odejście kogoś bliskiego. Autorka doskonale
wie o czym pisze, sama jest lekarką. To już nie pierwsza jej książka,
która toczy się w środowisku lekarskim. To co łączy jej powieści to
moralne dylematy, z którymi zmagają się bohaterzy i pogoń za niespełnioną miłością.
W swojej najnowszej powieści pisarka porusza problem relacji lekarz-pacjent, ale wplata tu dość interesującą intrygę. Nadmiar wrażliwości przynosi dr Małgorzacie sporo problemów osobistych. Na jej
drodze pojawia się śmiertelnie chory Robert. Tymczasem do Maćka,
dawnego lekarza, obecnie pracownika biura podróży, któremu kiedyś zawalił się świat, odzywają się dawni przyjaciele, by ratował swoją
dawną miłość. „Nie ma nieba” to pasjonujące studium relacji pomiędzy ludźmi, na długo pozostaje w pamięci. (et)
Novae Res, Gdynia 2015, s. 290, ISBN 978-83-7942-845-8
Katarzyna Rygiel
Wielki chłód
Janusz Krzyżanowski nie może narzekać na poczytność swoich kryminałów. W ostatnim czasie bardziej
od kwestii związanych z niewielkim zainteresowaniem
jego twórczością nęka go sprawa przedmiotów, które
z niewiadomych przyczyn pojawiają się w jego domu
– raz są to zapalniczki, innym razem markowy koniak,
jeszcze innym pięknie rzeźbiona papierośnica.
Jakby tego było mało, pewnego dnia przepada bez wieści była żona Krzyżanowskiego i matka
ich syna – Anna. Wszystko to dzieje się w trakcie
prac nad kolejną książką. Wykreowany przez Krzyżanowskiego bohater, detektyw Fuz, ma odnaleźć siostrę swojej klientki, Karolinę, która
– podobnie jak Anna – zaginęła w tajemniczych okolicznościach.
Tworząc rozdziały książki pisarz ze zdumieniem odkrywa, że wydarzenia opisywane w powieści rozgrywają się również w realnym
życiu: czy to przypadek, czy może autor ma moc, dzięki której może
kreować rzeczywistość? Co się stanie jeśli uśmierci główną bohaterkę
swojej powieści – czy taki sam los spotka jego byłą żonę?
Policja nie wierzy w nadprzyrodzone zdolności Krzyżanowskiego, prowadzi śledztwo mające na celu ustalenie miejsca pobytu Anny
i znalezienie żartownisia, który podrzuca pisarzowi fanty. Posiłkuje się
przy tym kryminałami napisanymi przez pisarza. Szybko okaże się, że
obie sprawy wiele łączy, a twórczość Krzyżanowskiego może pomóc
w ich rozwiązaniu…
Katarzyna Rygiel po raz kolejny powierzyła sprawę rozwikłania zagadki kryminalnej detektywowi Sobolewskiemu. Po raz wtóry też historię
przedstawia wielowarstwowo, wplatając do fabuły fragmenty kryminału
pisanego przez Krzyżanowskiego oraz wspomnienia (a może zeznania?)
pewnego mężczyzny… Co z tego wyniknie? Rozwiązanie będzie zaskakujące, ale takie chyba powinno być w dobrym kryminale. (mo)
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 384, ISBN 978-83-7785-382-5
28
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Recenzje
Jan Subart
Rozmowa ze Stanisławem Strasburgerem (pseudonim Jan
Subart), autorem książki „Opętanie. Liban”
Opętanie. Liban
Liban przyjął mnie z otwartymi ramionami
W obecnej sytuacji, gdy Europa zmaga się z napływem wielkiej fali
uchodźców z Afryki Północnej, a przede wszystkim z Bliskiego Wschodu, każda książka o krajach, gdzie działania wojenne zakłóciły dotychczasowy porządek i z których napływają uciekinierzy, jest bardzo cenna.
W tym przypadku jeszcze cenniejsza, bo autorem książki jest Polak, więc
wiedzę otrzymujemy z pierwszej ręki i jest ona adresowana do nas, a nie
do czytelnika z Zachodu. Do tego autor niezbyt konsekwentnie kryje się
za pseudonimem, bo i w samej książce, i na licznych spotkaniach autorskich czy wystąpieniach medialnych w ciągu ostatnich miesięcy ujawnia,
że jego prawdziwe imię i nazwisko brzmi Stanisław Strasburger.
Książka nie jest jednak ani reportażem w klasycznej formie, ani
też powieścią umieszczoną w konkretnych realiach. Wrażliwość autora i jego niewątpliwy talent literacki ujawnia się w stworzeniu jakby pośredniego gatunku prozy, w której opowieść narratora zawiera
zarówno przeżycia własne i zasłyszane, jak też – jak możemy się domyślać – elementy fikcji, co oczywiście może razić niektórych czytelników przywiązanych do czystej formy reportażu, ale z pewnością
przyniesie uznanie wielu innych, którym taka forma przekazu będzie
bardzo odpowiadać. Bo w końcu nigdy nie wiemy „jak to było”, ale
odczuwamy jedynie jak nam pozostało w pamięci. Że tak jest niech
zaświadczy motto przywołane przez autora, a które brzmi: „W Bejrucie nie ma mowy o prawdzie. Są tylko różne wersje”. (pd)
fot. Simone Falk
– Poznaliśmy się podczas niedawnego Nadmorskiego Pleneru Czytelniczego w Gdyni, gdzie
odniosłeś sukces w bezpośredniej konfrontacji
z czytelnikami. Mówiliśmy o twojej książce o Libanie, ale nie był to twój
debiut.
– „Opętanie. Liban” wydał PIW w tym roku, ale to
moja druga książka po „Handlarzu wspomnień”, który ukazał się nakładem wydawnictwa Jeden
Świat w 2009 roku, a jago przekład na arabski w wydawnictwie
Dar al-Adab w Bejrucie w ubiegłym roku. „Handlarz” to zwariowana powieść i słuchowisko dołączone do niej na płycie CD. Opowiadam w nich o Mirku, zagubionym geofizyku, który wyjeżdża
do Syrii z ekipą poszukującą gazu na pustyni. Próbuje on też zrozumieć obcy, ale pociągający świat za pomocą literatury. Wbrew
pozoromto popularne narzędzie oswajania się z nowym miejscem:
przecież chętnie sięgamy po przewodniki, reportaże, a nawet powieści, aby poznać i zrozumieć kraj, do którego wyjeżdżamy.
– Ale dlaczego Liban? Na ile jesteś z tym miejscem związany?
– Z początku odnosiłem się do Libanu z rezerwą. Mówiąc
w uproszczeniu, myślałem, że jest to kraj za mało arabski. Zależało
mi na tym, aby nie tylko nauczyć się arabskiego, ale być jak najbliżej jego kulturowych źródeł. Oczywiście nikt nie twierdzi, że żyć
w obcym kraju jest łatwo. To przede wszystkim wyzwanie, z którym człowiek mierzy się sam: codziennie, mozolnie przekracza
własne granice. Osobiście wierzę, że ku dobremu. Właśnie o tym
codziennym mierzeniu się opowiadam w swoich książkach.
– Czyli wbrew pozorom Liban nie okazał się „swojski”?
– Ten mały, lewantyński kraj pozwala wniknąć w złożoność
całego regionu. Dzięki swoistej formie miejscowej demokracji
możliwe są debaty na prawie każdy temat. Publikując w tamtejszych mediach, nie musiałem obawiać się cenzury. W Bejrucie
znalazłem doskonałego wydawcę arabskiego przekładu „Handlarza wspomnień”. Jednocześnie pracując nad „Opętaniem” mogłem swobodnie zbierać materiały. Liban przyjął mnie z otwartymi ramionami. Ze smutkiem przyznaję, że moje teksty spotykają
się tam często z szerszym echem niż w Polsce.
– W „Opętaniu. Liban” stworzyłeś specyficzny gatunek
literacki, gdzieś między klasycznym reportażem a esejem.
– Ostatnio w Polsce mamy pewien problem z gatunkami literackimi. Podział na literaturę faktu i fikcję wydaje mi się zastanawiający. Co to jest „literatura faktu”? Nie jest to przecież wykład
naukowy, co do którego istnieją narzędzia obiektywnej weryfikacji. Literatura z natury nie daje się zweryfikować. Opisywanie faktów, o ile nie ma ambicji stricte naukowych, jest zawsze
skrótem. Jest autorską, a więc bardzo indywidualną perspektywą. Posługiwanie się terminem „fakt” jest w moim przekonaniu
nieuczciwe. Sugeruje czytelnikom, że mogą polegać na tym, co
czytają: autor widział i opisał jak było. Można mu zatem wierzyć,
że świat jest taki a nie inny. Nic bardziej błędnego!
Rozmawiał Piotr Dobrołęcki
PIW, Warszawa 2015, s. 312, 40 zł, ISBN 978-83-64822-10-0
Proza obca
Jewgienij Wodołazkin
Laur
„Arsenij przypominał sobie tragiczne wydarzenia
swojej młodości, ale teraz wspomnienia te były
ciepłe. To już były wspomnienia o kimś innym. Od
dawna podejrzewał, że czas się zrywa i poszczególne jego części nie są ze sobą powiązane, tak jak
nie było żadnego, może oprócz imienia, związku
pomiędzy jasnowłosym chłopcem z Rukinej Słobodki i posiwiałym mężczyzną, niemal starcem.
Tak właściwie, w trakcie jego życia zmieniało się
również imię”.
Słowa te są jak klucze do powieści Wodołazkina. Jego główny bohater Arsenij to tak naprawdę kilku bohaterów, a nadawanie mu następnych imion pełni tu rolę przeistaczania i przechodzenia z jednego
żywota do drugiego. Kolejne przemiany Arsenija i kolejne jego wędrówki definiują tę złożoną postać.
Średniowiecznego bohatera poznajemy jako małego chłopca,
któremu pisane jest stać się kimś wielkim. Arsenij rodzi się w biedzie.
W wieku dwóch lat zostaje oddany na wychowanie do dziadka Christofora, który leczy ludzi. Przy nim Arsenij dorasta i uczy się fachu,
a po jego śmierci przejmuje obowiązki. W wyniku pewnych wydarzeń
postanawia udać się w podróż. Arsenij przemierza ówczesną Rosję
oczekującą na koniec świata zapowiedziany na rok 7000, licząc od
jego powstania (to znaczy w roku 1500 n.e.). Wędruje także w czasie,
podobnie zresztą jak jego dziadek Christofor i przyjaciel z podróży do
Ziemi Świętej – Ambroggio.
Arsenij prawie do końca swojego życia będzie podróżował, by
na koniec trafić do monasteru Cyryla i pobliskiej jaskini. Żyje skromnie, spokojnie, zgodnie z naturą i ludźmi. Zawsze chce być w cieniu, skryty, pomaga z oddali, coraz częściej wykorzystując do leczenia swoją wiarę i przesłanie, aniżeli dobrodziejstwo ziół. Czasem
powie tylko: „Twoje ciało jeszcze ci posłuży. Albo: Twoje ciało jest
już niezdatne do użytku, szykuj się do jego opuszczenia; pamiętaj
że ta powłoka jest niedoskonała”. Nie uważa się za uzdrowiciela,
zbawcę czy świętego, jak traktują go inni. Codziennie widzi walkę
z okrucieństwem, chorobami, siłami natury oraz nieustające zmagania dobra ze złem. Wie, że ta walka nigdy się nie skończy i tak samo
m a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
będzie po jego śmierci. Arsenij może jedynie swoim przykładem
pokazać innym jak żyć.
„Laur” to opowieść wędrowca o życiu, drodze i przemianie. Napisana bardzo prostym i pięknym językiem wciąga czytelnika od samego początku, urzeka. Niemal płyniemy przez powieść, zostawiając
•
9 / 2 0 1 5
2437521
29
2
Recenzje
świat dokoła i smakując każde słowo tej historii o człowieku, który zawsze podążał za głosem serca. (map)
tłum. Ewa Skórska, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2015, s. 354, ISBN 978-83-7785-600-0
Federica Bosco
Nie tacy oni straszni
Oni, czyli mężczyźni. Włoska Bridget Jones, panna Cristina, mogłaby się z tym nie zgodzić. Jeden
niewierny i uzależniony, drugi zasadniczy i nudny
jak flaki z olejem, a trzeci idealny, ale zajęty. Miłość w powieści włoskiej pisarki zaczyna się od…
próby samobójczej. A potem będzie już tylko coraz śmieszniej. Bezdomna i bezrobotna, trzydziestodwuletnia Cristina, porzucona przez chłopaka,
upokorzona i poddana płukaniu żołądka, wpada
w szpony miłości. A ponieważ nieszczęścia chodzą stadami, Cristina skazana jest na powrót do domu rodziców, gdzie
wciąż rezyduje jej nieznośny brat bliźniak. W międzyczasie pada ofiarą swojej żądnej sławy szefowej, która postanawia zrobić z Cristiny
gwiazdę telewizji, a w gruncie rzeczy pośmiewisko. Bohaterka na własnej skórze przekona się, że żadna praca nie hańbi, nawet wycieranie
końskiego zadka. Wbrew własnej woli zostaje celebrytką, z tysiącem
fanów na Facebooku i Twitterze, a widzowie telewizji Tele Ty mogą
wyznaczyć jej każde, dosłownie każde zadanie. Zrobić z niej stajenną
(Cristina boi się koni), nauczycielkę (dzieci ją przerażają) i fryzjerkę (ma
dwie lewe ręce), a nawet Świętego Mikołaja. Dokąd zawiedzie Cristinę
ścieżka sławy i wola kapryśnego Kosmosu?
„Nie tacy oni straszni” to pełna uroku komedia obyczajowo-romantyczna, z dużą dawką humoru, gwarancja przyjemnie spędzonego czasu. Czytelniczki szczerze polubiły ekscentryczną Włoszkę, która niezłomnie wierzy w miłość i przeznaczenie. „Dawno się tak nie
uśmiałam”, „Uśmiech nie schodził mi z twarzy” – zachęcają do lektury. (hab)
tłum. Agata Pryciak, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 212, ISBN 978-83-281-0512-6
Gina Holmes
Szklane skrzydła
Siedemnastoletnia Penny Carson zakochuje się w przystojnym, sezonowym pracowniku, Trencie Taylorze, którego zatrudnił jej apodyktyczny
ojciec. Chcąc wyrwać się z domowego kieratu, za namową Trenta ucie-
ka, zostawiając list z prośbą, by rodzice nie próbowali jej szukać. Krótkie
szczęśliwe narzeczeństwo zmienia się w małżeństwo dalekie od marzeń
jakiejkolwiek dziewczyny. Trent po ślubie okazuje się niepanującym nad
emocjami, porywczym damskim bokserem, który nie stroni od alkoholu i innych kobiet. Po kilku latach życia w cierpieniu, nędzy i izolacji Penny
popada w depresję. Z trudem wykonuje najprostsze czynności i jest przekonana, że sama sobie zasłużyła na takie traktowanie męża. Na szczęście
zdarza się wypadek, który daje początek nowych, lepszych wydarzeń
w życiu Penny, ale także zarazem strasznych tragedii.
Temat przemocy domowej nie jest ani łatwy, ani przyjemny. Biorąc
do ręki książkę Giny Holmes miałam poważne obawy, czy ta lektura
nie okaże się zbyt ciężkostrawna lub wręcz odwrotnie, nie potraktuje
tematu płytko i efekciarsko. Na szczęście autorce udało się napisać powieść, która nie tylko porusza czytelnika i zmusza do przemyśleń, ale
także motywuje do zmiany i wyjścia z toksycznych związków. Gina Holmes na przykładzie Penny pokazuje kolejne fazy bycia ofiarą przemocy oraz powolne wychodzenie z zaklętego kręgu bólu i cierpienia. Czy
łatwo jest nauczyć się zdrowych relacji międzyludzkich i odkryć swoją
wartość? Czy samemu można odróżniać kłamstwo od prawdy i iluzję
od rzeczywistości? Tylko przy wsparciu prawdziwie oddanych przyjaciół
można rozpocząć walkę o siebie. Jak można to zrobić? Przekonajcie się
sami i polećcie tę pozycję innym, ponieważ „najlepszym sposobem na
to, aby nie powtarzać historii, jest ją poznać”. (map)
tłum. Iwona Janiak, Drukarnia i Księgarnia Świętego Wojciecha, Poznań 2015, s. 340,
ISBN 978-83-7516-743-6
Thomas Hardy
Z dala od zgiełku
Wznowienia klasycznych dzieł przy okazji premiery
kinowej adaptacji to zjawisko nie nowe. Nie dziwi
zatem postawa wydawnictwa Nasza Księgarnia,
które opublikowało właśnie romantyczną powieść
Thomasa Hardy’ego „Z dala od zgiełku”. Pytanie
czy wydane oryginalnie jako powieść w odcinkach
dzieło Anglika jest w stanie oddziaływać na czytelników z taką samą siłą jak ponad sto lat temu.
„Z dala od zgiełku” to melodramat ze społecznym zacięciem. Fabuła skupia się na młodej
Betsabie Everdene, która w spadku po wuju dziedziczy połacie ziemi, podupadłą farmę i zatrudnionych na niej robotników. Bohaterka
zmaga się z negatywnymi reakcjami innych farmerów, stereotypami
Obrona Uwaga
Münchhausena ciemnogród!
eszcze niedawno kochana,
Musierowicz wsteczną autorką
jest. Brak w jej utworach miłości
do postępu, postaw feministycznych, o skierowaniu reflektora
pisarskiej uwagi na niedole grup
LGBT nie ma nawet co mówić.
Ciemnogród w czystej postaci,
tylko pochwały PiS-u tam brakuje. A że to znakomicie napisane, że czyta się jednym tchem?
Tym gorzej. Ta straszna Musierowicz uwodzi niewinne dziewczęce duszyczki i wiedzie je na
zatracenie. Dawniej uważało
się, że „Jeżycjada” jest o polskiej inteligencji. W najlepszym
wydaniu zresztą, wszak Musierowicz to siostra Stanisława Barańczaka. Otóż wszyscy się myliliśmy. Pierwszy skandal: to
jest o rodzinie. W dodatku licz-
J
masowo czytana, uznana powszechnie za najlepszą polską
autorkę piszącą dla młodzieży.
Dziś potępiana, wyszydzana,
zapędzona w kozi róg, w końcu
zmuszona do obrony swojej literackiej godności na drodze sądowej. Co takiego uczyniła Małgorzata Musierowicz, że jej los tak
straszliwie się odmienił? I tu
najciekawsze. Nic nie uczyniła.
Po prostu grupa postępowych
krytyczek przeczytała i na nowo
zinterpretowała ukochaną przez
setki tysięcy nastoletnich czytelniczek Jeżycjadę. Doczytano się
rzeczy okropnych. Małgorzata
30
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
nej, a nawet wielopokoleniowej.
A najgorsze, że to rodzina jakby
szczęśliwa i lubiąca się nawzajem. Obrzydliwość po prostu.
Drugi skandal: bohaterowie cyklu bardzo dużo czytają, zwłaszcza ojciec rodziny. Co w tym
złego? Czytają nie te książki,
które powinni i jeszcze je czytając propagują. Wniosek jest prosty: trzeba zakazać Borejków.
Usunąć z bibliotek i biblioteczek
domowych. Wypalić roztopionym żelazem. Póki w polskiej
świadomości będą się pętać bohaterowie Musierowicz, nowy
wspaniały świat nie nadejdzie.
A przecież nadejść musi. Karol
Marks nas o tym poucza.
M arek Ł awrynowicz
www. szkielkoioko.com
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
2437521
2
Recenzje
i własnymi uczuciami. O rękę Everdene na przestrzeni miesięcy starają się trzej mężczyźni – ambitny pasterz Gabriel Oak, właściciel ziemski Wiliam Boldwood oraz hulaka sierżant Franciszek Troy. Powieść
Hardy’ego obfituje w zwroty akcji i ludzkie dramaty. Rzekomo wolna
od zgiełku wieś nie okazuje się dla bohaterów ani spokojna, ani wesoła. Ich decyzje kształtują los i mają nieraz fatalne konsekwencje.
Hardy udanie kreuje charaktery swoich bohaterów, pokazuje
na równi ich wady i zalety, dzięki czemu miłosny czworokąt wydaje się wiarygodny. Zwłaszcza jeśli chodzi o postaci zalotników, spośród których najbardziej pasjonujący jest Boldwood. Styl Hardy’ego
jest stosunkowo lekki, nawet w pojawiających się gdzieniegdzie, opisach przyrody. Nieco gorzej proza Anglika wypada, gdy bierze się za
charakteryzowanie kobiet. W momencie publikacji „Z dala od zgiełku” uznawane było za książkę niemal emancypacyjną, lecz niejeden
ze współczesnych czytelników uzna pojawiające się w niej komentarze na temat kobiet za szowinistyczne. W porównaniu z Jane Eyre czy
Elżbietą Bennet Betsaba wypada blado.
„Z dala od zgiełku” jest (tylko i aż) dobrą powieścią gatunkową.
Bardziej wyrafinowanych czytelników pozostawi z uczuciem drobnego niedosytu, nie zmienia to jednak faktu, że dzieło Hardy’ego z pewnością udanie wypełni wiele wakacyjnych popołudni.
Tomasz Gardziński
tłum. Róża Czekańska-Heymanowa, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015, s. 478, 39,90 zł,
ISBN 978-83-10-12959-8
Juan Eslava Galán
Walentyna
tłum. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, W.A.B., Warszawa 2015, s. 784,
Wojna to zawsze ogromna tragedia. Zabiera i niszczy wszystko, co stanie jej na drodze. Wojna domowa jest tym dotkliwsza, że wrogami mogą
okazać się niedawni przyjaciele, sąsiedzi czy też
krewni. I tak wojna w Hiszpanii w latach trzydziestych XX wieku podzieliła państwo na czerwonych
i frankistów. Każdy z obywateli musiał wówczas
opowiedzieć się po jednej ze stron, a następnie
niejednokrotnie stanąć naprzeciw siebie na polu
bitwy.
Właśnie o tej tragicznej karcie w dziejach Hiszpanii opowiada Juan
Eslava Galán. Na pierwszy plan wysuwa się postać kaprala Juana Castro Péreza, zarządcy oddziału mulników. Przypadkowo znajduje on
mulicę, którą nazywa Walentyną. Postanawia ukryć ją w swoim oddziale, bowiem ma być upragnioną nagrodą i zyskiem wyniesionym
z wojny. Walentyna staje się dla niego symbolem końca wojny. Castro, dotąd mulnik w dobrach markiza de Pineda, niemal codziennie
snuje plany na przyszłość, w których mulica zajmuje poczesne miejsce. I właśnie z perspektywy Castro obserwujemy obóz wojskowy
i podzielone hiszpańskie społeczeństwo.
Powieść tylko pozornie lekko opowiada o przebiegu działań wojennych. W historii Galána wojna jest trochę rubaszna, pokazująca, że
nawet nieudacznik może zostać bohaterem. Jednak pod maską ironii skryte jest prawdziwe oblicze wojennych zmagań. Widzimy brud,
głód, osamotnienie i śmierć czającą się na każdym kroku.
Antyheroiczna i antywojenna powieść oparta jest na faktach, choć
też niepozbawiona fikcji literackiej. Juan Eslava Galán opowiadając historię Juana Castro, przybliża wojenne losy swojego ojca i życie pod
rządami panów. Pokazuje losy zwykłych, prostych ludzi, których rzucono w wir walk wbrew ich woli. Ich myśli zajmują kobiety, jedzenie, wino i inne przyjemności. Każdego dnia tęsknią za swoimi bliskimi
i wyczekują końca wojny. W Hiszpanii powieść doczekała się znakomitej ekranizacji. (map)
tłum. Zofia Siewak-Sojka, Sonia Draga, Katowice 2015, s. 294, ISBN 978-83-7999-176-1
Marc Elsberg
Blackout
Marc Elsberg to pseudonim austriackiego pisarza, Marcusa Rafelsbergera. Pod własnym nazwiskiem wydał kilka powieści kryminalnych
i satyrycznych, nie odniósł jednak większego sukcesu. Tymczasem
32
„Blackout” w swojej kategorii jest książką wybitną. To powieść katastroficzna, antyutopia przedstawiająca świat po katastrofie energetycznej, wywołanej przez anarchizującą grupę terrorystyczną.
Prawdopodobieństwo opisywanych zdarzeń mrozi krew w żyłach. Nie można czytać tej książki obojętnie, mając świadomość, że literacka fikcja jest przerażająco realistyczna. W rezultacie jest to niemal
dziennikarski reportaż ze zdarzeń, które wprawdzie nie miały miejsca,
ale przecież nie są nieprawdopodobne. Imponuje znajomość branży
energetycznej, szczegółowa wiedza o systemach zasilania, transmisji prądu, europejskich procedurach w sytuacjach kryzysowych, również znajomość działania sieci komputerowych i hakerstwa. Bo tragiczne wydarzenia rozgrywają się za pośrednictwem sterowanych
elektronicznie, na odległość, wirusów, które wywołują błędy urządzeń i fałszują dane. Pisarz sugestywnie potrafi przedstawić systemy
awaryjne w elektrowniach jądrowych, jak i działanie zwykłego licznika mierzącego przepływ prądu. Do tego mamy żywą akcję, świetną
postać głównego bohatera, włoskiego hakera Piero Manzano, a także
teatr tragicznych zdarzeń. Bo brak prądu paraliżuje świat. Ustaje praca wszelkich urządzeń, nie ma wody, pompy nie dostarczają benzyny i ropy, nie ma komunikacji telefonicznej, mediów, nie ma lodówek,
a w rezultacie szybko brakuje żywności, nie ma ogrzewania, a akcja
rozgrywa się zimą, nie ma koordynacji służb specjalnych i ratowniczych, zamykane są szpitale, a elektrownie jądrowe jedna po drugiej
zgłaszają groźne w skutkach awarie, gdyż bez prądu nie ma chłodzenia reaktorów… Świat znalazł się na krawędzi.
Naprawdę nie da się czytać tej książki obojętnie.
Łukasz Gołębiewski
ISBN 978-83-280-1472-5
Harry Sidebottom
Bursztynowy szlak
W „Bursztynowym szlaku”, kończącym cykl „Wojownik Rzymu”, Harry Sidebottom, historyk z Uniwersytetu w Oksfordzie wysyła Marka Klodiusza
Balistę, najemnika z plemienia Anglów z poufną misją od cesarza Galiena na północ w celu odzyskania poparcia jego ziomków, wówczas stronników
uzurpatora Postumusa. Towarzyszą mu między
innymi ochroniarz Maksimus oraz eunuch Amancjusz, szpieg prefekta pretorianów. Formalnie jednak poselstwu przewodzi Grek Zenon.
Główny bohater, przekonująco przedstawiony, to najbardziej rozbudowana postać powieści. Doświadczony wojownik po czterdziestce,
świetnie władający bronią, inteligentny i przewidujący dowódca nie jest
ideałem, także z wyglądu. Ciążą na nim podstępne zabójstwa z przeszłości i zarzuty krzywoprzysięstwa. Jego drużyna przypomina podejrzaną
bandę, a równocześnie postaci z dzisiejszych filmów sensacyjnych.
Autor prowadzi uczestników wyprawy, ściganych przez wrogie
plemiona germańskie, z Olbii nad Bohem, dalej Dnieprem, Wisłą
i morzem na Zelandię i Fionię, gdzie umieścił imperium Anglów, kontrolujących obszar Bałtyku i Morza Północnego. Na uwagę zasługują
naturalistycznie przedstawione opisy bitew i pojedynków, w których
pisarz kładzie nacisk na taktykę i technikę wojenną oraz na odczucia bohaterów, gdzie przeplatają się momenty lęku, odwagi, siły, bólu
i słabości. Dla odmiany ciekawie odmalowana jest rzeczna przyroda,
zmieniająca się w czasie ruchu łodzi.
W powieści zdecydowanie dominuje świat germański, sugestywnie ukazany z perspektywy życia codziennego. Autor opiera się na
dość swobodnie wykorzystywanej wiedzy historycznej i archeologicznej, sagach skandynawskich, „Eddzie poetyckiej”, a nawet poezji
staroangielskiej, co wygląda na anachronizm. Świat rzymski zaś przedstawiony jest głównie od strony wielkiej polityki, czasem podobnej
do dzisiejszej. Równocześnie pojawia się mnóstwo nazwisk i faktów historycznych, bliżej nie związanych z akcją. Dziwi jedynie, że w „Bursztynowym szlaku” znalazły się tylko dwa zdania o Wenedach.
Juliusz Gromadzki
tłum. Marta Dziurosz, Rebis, Poznań 2015, s. 442, ISBN 978-83-7818-563-5.
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Recenzje
Taylor Jenkins Reid
Rozstańmy się na rok
„Jesteśmy dwojgiem ludzi, którzy kiedyś się kochali. Jakie to było piękne. Jakie to jest bolesne” – wzdycha bohaterka. Lauren i Ryan skaczą
sobie do gardeł od pół roku. Wcześniej byli małżeństwem sześć lat, ale
jako para mają staż dwa razy dłuższy. Bajka się skończyła i dopadła ich
szara rzeczywistość, więc postanowili się rozstać. Na razie bez rozwodu. Przez rok mają się przekonać, czy w związku trzymały ich do
tej pory rutyna, nawyki i wygodnictwo, czy jednak miłość i przywiązanie. Rozstanie zdecydowanie ułatwia brak dzieci. Przez rok nie będą się
ze sobą kontaktować. I mogą, a nawet powinni, spotykać się z innymi,
bo obowiązek dochowania wierności zostaje zawieszony. Przez wiele
miesięcy Lauren ma szansę przypomnieć sobie, czego naprawdę pragnie, czy jeszcze o czymś marzy. A przy tym znajduje dość przewrotny
sposób, by dowiedzieć się, jak rozłąkę przeżywa Ryan.
Ta wciągająca historia o życiu i pożyciu małżeńskim, mimo sporej
dawki goryczy i smutku jest pełna optymizmu i pogody ducha, a przy
tym napisana została ciepło i z empatią. Zapewnia refleksję, uśmiech
i wzruszenie. Jej niewątpliwym atutem jest fakt, że wiele czytelniczek
bez trudu odnajdzie w Lauren siebie, przynajmniej na etapie kryzysu
małżeńskiego. Ale przesłanie autorki jest nieco bardziej skomplikowane – weź przykład z bohaterki i wykorzystaj kryzys jako początek czegoś nowego. Z pewnością nie każdy może lub ma ochotę na roczną
rozłąkę, ale kilka pomysłów Lauren nikomu nie zaszkodzi – choćby
regularne bieganie. Bo najważniejsze w związku jest zrozumieć, że
chociaż możemy żyć bez siebie, to wcale (za żadne skarby!) tego nie
chcemy. I tej świadomości, a przede wszystkim miłości, życzy swoim
czytelniczkom (i zapewne czytelnikom) pani Reid. (hab)
tłum. Irena Kołodziej, Amber, Warszawa 2015, s. 304, ISBN 978-83-241-5345-9
Jonathan Carroll
Ucząc psa czytać
Podczas niedawnej podróży po Polsce, kiedy autor promował tę książkę, znowu, jak dawniej, na
spotkaniach gromadziły się dziesiątki i setki czytelników, a zwłaszcza czytelniczek, których zachwyca
i porywa proza amerykańskiego pisarza. W Warszawie na kilka godzin tłum zablokował księgarnię
Matras na Nowym Świecie, w Białymstoku w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej ponad 300 osób
wypełniło teatralne audytorium. Potwierdziło się,
że w Polsce amerykański twórca, od lat mieszkający w Wiedniu, ma najbardziej wierną publiczność.
Tym razem swój talent ukazał w niewielkiej książce, ze smakiem edytorskim przygotowanej przez jego równie wiernego poznańskiego wydawcę. I jak zwykle, narracja z pozoru realistyczna
szybko wzbogaca się o elementy nierealne, ale rządzące się jednak swoją logiką. Życie na jawie i sceny jakby ze snów mieszają się
w sposób dobrze znany z poprzednich książek autora, które przyniosły mu tak wielką popularność, jak stale wznawiana „Kraina Chichów”. A tytułowy pies, który uczy się czytać? To tylko epizod, ale
tak wspaniale napisany, że będziemy go długo pamiętać. Nazywa się
Tuńczyk, a naukę z psem „najlepiej zacząć od alfabetu”. Prawda, że
to proste? (pd)
tłum. Jacek Wietecki, Rebis, Poznań 2015, s. 94, 24,90 zł, ISBN 978-83-7818-732-5
baczyć jak duży jest rozdźwięk między propagandą komunistycznego
reżimu Nicolae Ceauşescu, która opisywała Rumunię jako kraj dobrobytu i szczęścia, a rzeczywistością. Na własnej skórze odczuwała
skutki narastającej frustracji Rumunów spowodowanej fatalną sytuacją
ekonomiczną kraju. Puste półki w sklepach, brak dostępu do podstawowych towarów i konieczność nieustannego kombinowania jak
je zdobyć, wywoływały w nich agresję, lęk, w końcu bierność. Tylko
nieliczni – w tym ojciec Carmen, Ion – mieli odwagę walczyć o poprawę sytuacji. I właśnie za tę walkę z systemem przyszło bohaterce
książki i jej rodzinie zapłacić wysoką cenę: prześladowania, szykany ze
strony Securitate, sąsiadów czy rodziny to tylko niektóre z represji, jakich doświadczyli.
Debiutancką powieść Bugan, dziś uznanej poetki i literaturoznawczyni mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, można traktować z jednej strony jako zapis ostatnich dwudziestu lat reżimu komunistycznego
w Rumunii (zapis tym cenniejszy, że pisany z perspektywy kilkuletniego dziecka odbierającego rozgrywające się wydarzenia zupełnie inaczej
niż dorośli); z drugiej jako historię o utraconym dzieciństwie, w którym
lalki i beztroskie zabawy trzeba było zastąpić walką o przetrwanie i zachowanie godności; z trzeciej zaś, jako rzecz o poświęceniu i cenie jaką
człowiek jest w stanie ponieść, by bronić swoich ideałów. (mo)
tłum. Adam Pluszka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s. 266,
ISBN 978-83-8049-048-2
Erica Spindler
Pierwsza żona
Bailey Browne z Nebraski poznaje podczas wycieczki na Karaiby przystojnego Logana Abbotta, właściciela stadniny koni w Luizjanie. Spędzają razem pełne romantycznych uniesień dni i dochodzą do wniosku, że
są sobie przeznaczeni. Po powrocie do Stanów biorą ślub, po czym Bailey jedzie z Loganem do jego rodzinnej posiadłości. Uczucia szczęścia
nie zakłóca pannie młodej dystans z jakim odnosi się do niej zaborcza
siostra męża, Raine, oraz jego pracownicy. Niepokój wzbudzają w niej
dopiero informacje o byłej żonie Abbotta, która pewnego dnia zniknęła. Sam Logan twierdzi, że żona po prostu go zostawiła. Dochodzą do
tego wieści o trzech młodych kobietach, które także zaginęły bez śladu.
Dyskomfort psychiczny Bailey pogłębia miejscowy policjant sugerujący,
iż Logan zataił przed nią coś ważnego. Z biegiem czasu nowa pani Abbott przekonuje się, że wymienione kobiety padły ofiarą zbrodni. Czy
ona sama również znajdzie się w niebezpieczeństwie?
Powieści Eriki Spindler (np. „Zakazany owoc”, „Wyścig ze śmiercią”,
„Krwawe wino”) łączą w sobie wątek romansowy z sensacyjnym. I chociaż zawierają liczne kalki z literatury światowej, szczególnie kobiecej
(w „Pierwszej żonie” widoczne są wpływy „Rebeki” Daphne du Maurier) zostają bestsellerami na amerykańskim oraz międzynarodowym
rynku wydawniczym i sprzedają się w milionach egzemplarzy, przy
czym z oczywistych powodów ich adresatkami i wiernymi czytelnikami
są właśnie panie. Prosty i lekki styl, niewyszukane fabuły oraz obowiązkowe szczęśliwe zakończenie sprawiają, iż stanowią przyjemną lekturę zarówno podczas letniego wypoczynku, jak i w czasie długich jesienno-zimowych wieczorów. Pozwalają bowiem zanurzyć się w świat
i perypetie osób z królestwa baśni dając złudzenie, że pięknego, bogatego, kochającego królewicza może poznać i pokochać z wzajemnością
każda przeciętna zjadaczka chleba, oczywiście o ile jest wystarczająco
młoda i atrakcyjna, no i jeśli tak zadecyduje przeznaczenie lub po prostu
sprawi to szczęśliwy los przypadku. (pk)
tłum. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Burda Książki, Warszawa 2015, s. 496, 34,90 zł,
ISBN 978-83-7778-953-7
Carmen Bugan
Zakopać maszynę do pisania
Pierwsze lata życia Carmen Bugan spędziła w niewielkim Drăgăneşti – wsi na południu Rumunii. Dzieciństwo, przypadające na lata
siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku, wspomina jako beztroski
czas wypełniony zabawami z siostrą, pracami w gospodarstwie dziadków i sklepie rodziców, a przede wszystkim smakami, zapachami i kolorami rumuńskiej wioski.
Carmen dość wcześnie przekonała się, że świat w którym żyje
daleki jest od ideału. Już jako kilkuletnia dziewczynka miała okazję zom a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
biografie, wspomnienia
Janusz Odrowąż-Pieniążek
Błagam, tylko nie profesor
Janusz Odrowąż-Pieniążek, spogląda z okładki książki z uśmiechem i fajką w ustach. To wieloletni dyrektor Muzeum Literatury w Warszawie,
historyk literatury, mickiewiczolog (rocznik 31). Proponuje czytelnikowi,
•
9 / 2 0 1 5
2437521
33
2
Recenzje
jak głosi podtytuł książki „wypominania i anegdoty”, ale nie tylko. Opowiada o ludziach, miejscach i sytuacjach, w których uczestniczył.
Książkę można potraktować jako rodzaj puzzli, które pokazują pełniejszy obraz powojennego środowiska literackiego w kraju i na emigracji. Są w niej opowieści o spotkaniach i rozmowach z naszymi literatami.
Autor opisuje między innymi uroczystość wręczenia Czesławowi Miłoszowi nagrody Nobla w Sztokholmie, w której uczestniczył czy przywołuje postaci polskiej emigracji żyjącej we Francji. To co pisze, czasem
wnosi nową wiedzę, a czasem potwierdza znane już historie zawarte
w innych wspomnieniach. Potwierdza choćby szorstką przyjaźń Herberta z Miłoszem czy wyjątkowy stosunek Miłosza do Gombrowicza.
Książka jest zbiorem zapisków autora z różnych lat, a są one jakby
powiedziano w XIX wieku, „różnej szarości i nabożeństwa”. Będąc dyrektorem miał Odrowąż-Pieniążek sposobność poznać wielu ciekawych
ludzi. Sprzyjało mu to, że łatwo zawierał znajomości, to urodzony gawędziarz, jego język jest barwny i anegdotyczny. Poznał Witolda Gombrowicza, znał się dobrze z Czesławem Miłoszem, Jerzym Giedroyciem,
Juliuszem Wiktorem Gomulickim czy Marią Dąbrowską. W Warszawie
przesiadywał w Bristolu z Kisielem i Andrzejewskim. Pisze o znajomości
z Adamem Grzymałą-Siedleckim, przyjaźni ze Zbigniewem Herbertem,
którego znał ponad pół wieku, przez lata pisali do siebie listy.
Janusz Odrowąż-Pieniążek porusza też osobiste tematy. Wyjaśnia
tytuł swojej książki: „Błagam, tylko nie profesor”. Otóż przez lata wiele
osób tak go tytułowało, sądząc, że na pewno zrobił doktorat „z Mickiewicza”, a potem – habilitację. Ale tak nie było. Autor pisze, że na początku był na uczelni blokowany, a potem nie bardzo mu na tytułach naukowych zależało. Po tym jak został dyrektorem, wolał zająć się sprawami
konkretnymi, jak sprowadzaniem z zagranicy ważnych archiwów Mickiewiczowskich, czy współczesnych pisarzy emigracyjnych.
Na tym polu się realizował i wielka mu chwała za to. To urodzony kolekcjoner, świetnie znający się na przedmiocie i gotowy rozmawiać z każdym czy pojechać na koniec świata, aby zdobyć wymarzony
eksponat do muzeum. Rezolutny i przedsiębiorczy, dziś powiedzielibyśmy urodzony menedżer, w latach 50. pewnie rzadkość. Przez lata
z namiętnością powiększał zbiory Muzeum Literatury. Był bowiem
zdania, że o wartości muzeum świadczą jego eksponaty. Czesław Miłosz na swojej książce „Ocalenie” napisał mu dedykacje: „Dyrektorowi
Muzeum, wdzięczny eksponat, Czesław Miłosz”.
Beata Izdebska-Zybała
Iskry, Warszawa 2015, s. 280, ISBN 978-83-244-0400-1
poezja
Charles Simic
Blues o śnieżnym poranku
Charles Simic to laureat Nagrody im. Zbigniewa Herberta za rok
2014, zaś „Blues o śnieżnym poranku” to jego drugi wybór wierszy, jaki ukazuje się w Polsce. Ten pierwszy, zatytułowany „Madonny z dorysowaną szpicbródką” – zawierał gwoli ścisłości nie tylko
wiersze, ale także eseje – w wyborze i przekładach Stanisława Barańczaka ukazał się w roku 1992, nakładem Wydawnictwa a5, które wtedy mieściło się jeszcze w Poznaniu, a wznowiony został rok
temu już w Krakowie.
„Blues o śnieżnym poranku” wydany pod redakcją Agaty Hołobut
i Karoliny Kopczyńskiej to dzieło pięciorga tłumaczy, bo oprócz nich
wiersze Simika tłumaczyli na poczet tej książki: Krystyna Dąbrowska,
Magda Heydel oraz Jerzy Jarniewicz, który opatrzył książkę eleganckim posłowiem „Kiedy pęka pomarańcza”. Tom otwiera zaś szkic samego Simika zatytułowany „Mój sekret”.
Poeta urodził się w Belgradzie w 1938 roku, po wojnie wyjechał wraz
z matką i młodszym bratem do USA, gdzie przebywał już jego ojciec.
Szybko poddał się naturalizacji, postanowił, że jego nazwisko wymawia
się nie po serbsku, czyli Simić, lecz z angielska, a więc „Simik”. Studiował
w Chicago i w Nowym Jorku, pracował w piśmie „Aperture”, wykładał na
uniwersytecie New Hempshire w Durham. Jest poetą cenionym w USA,
dość wspomnieć, że w roku 2007 został wyróżniony Wallace Stevens
Award, przyznawaną przez Akademię Poetów Amerykańskich. Jego po34
ezja określana jest przez krytykę mianem minimalistycznej. Nie bez przyczyny. Wiersze Simika są krótkie, oszczędne, lapidarne, osadzone na logicznym koścu, a co za tym idzie zrozumiałe. To poeta nie pozbawiony
poczucia humoru. Ironia, ale także autoironia są jego mocną stroną.
Na tom „Blues o śnieżnym poranku” składają się wiersze wybrane z trzynastu tomików poetyckich, współtworzących dojrzały okres
jego twórczości, zatem tom ten stanowi kontynuację pracy rozpoczętej przez Barańczaka. W „Madonnach z dorysowaną szpicbródką”
znalazły się wiersze z książek wydanych w latach 1971-1990, w „Bluesie o śnieżnym poranku” z tomików wydanych w latach 1986-2010,
ale nadmienić trzeba, że zbiór otwiera zestaw wierszy starszych, wybranych z tomu wydanego w 2000 roku pod tytułem „Selected Early
Poems”, zamyka zaś cykl sześciu wierszy najnowszych, które po angielsku ukażą się w najnowszym zbiorze tego oryginalnego poety.
Janusz Drzewucki
Znak, Kraków 2015, s. 224, ISBN 978-83-240-3405-5
Elżbieta Szemplińska
Wiersze wybrane
Po wydanych już w tym roku „Wierszach wybranych” Światopełka Karpińskiego, „Wiersze wybrane” Elżbiety Szemplińskiej to ósmy tom w serii Biblioteka Poetów Zapomnianych pod redakcją Piotra Mitznera. Tom
ukazuje się w wyborze i ze wstępem Magdaleny Chabiery. Wcześniej
w serii tej przypomniani zostali tacy poeci, jak: Jan Śpiewak, Czesław Janczarski, Olga Daukszta, Stefan Pomer, Stanisław Piętak i Arnold Słucki.
Poetka urodziła się w Warszawie w roku 1909, zadebiutowała już
w roku 1926, ale nie jako poetka, lecz prozaiczka, studiowała na UW,
publikowała w najważniejszych czasopismach literackich dwudziestolecia międzywojennego, w „Skamandrze”, „Wiadomościach Literackich”, „Kwadrydze”, ale również współpracowała z pismami o lewicowym nastawieniu, jak „Robotnik”, „Lewar”, „Oblicze dnia”, a także
z prasą dla dzieci i młodzieży, z „Płomyczkiem” i „Płomykiem”. Po wybuchu II wojny światowej znalazła się we Lwowie, potem przebywała
w Charkowie, Samarkandzie i Kujbyszewie. Publikowała wtedy w wydawanych w Moskwie „Nowych Widnokręgach”. Po wojnie mieszkała wraz z mężem Zygmuntem Sobolewskim na placówce dyplomatycznej w Luksemburgu, następnie osiadła w Maroku, od 1958 roku
mieszkała we Francji, skąd do Polski wróciła w roku 1962. Zmarła
w roku 1991 w Warszawie.
Pierwsza jej książka to powieść „Narodziny człowieka” wydana
w 1932. Rok później Szemplińska wydała „Wiersze”, jeszcze w dwudziestoleciu ogłosiła poemat „Lont”, a także powieści, zbiory opowiadań, słuchowiska radiowe: „18 spotkań”, „Zrosty”, „Potrójny ślad”. Dużo pisała
w czasie wojny. Zaraz po wojnie, w roku 1946 ukazały się jej wiersze zebrane „Krzyż Warszawy” i powieść „Warszawa w ogniu”. Parała się również malarstwem, swoje obrazy wystawiała pod pseudonimem Yolanta
Milewski. Ostatnia jej ważna książka to wydany w 1968 wybór liryki „Notatki z podróży”. W roku 1976 ukazał się utwór muzyczny Piotra Perkowskiego „Niebo w ogniu” skomponowany do jej tekstów poetyckich.
„Wiersze wybrane” zostały starannie wyselekcjonowane przez
Magdalenę Chabierę, a ponadto opatrzone krótką notą biograficzną
i przystępnym w odbiorze tekstem wprowadzającym do fenomenu
tej poetki i jej poezji. (jd)
Wydawnictwo Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN, Lublin 2015, s.108,
ISBN 978-83-61064-81-7
historia
Michael Kellogg
Rosyjskie źródła nazizmu
Po przewrocie bolszewickim w Rosji wielu zwolenników byłego cara
schroniło się w Niemczech. Byli wśród nich generałowie, arystokraci,
przedstawiciele dawnej burżuazji, politycy, a także ludzie pióra: dziennikarze i pisarze, jak również różnej maści ideolodzy. Niektóre z nacjonalistycznych grup tej masy emigrantów szukały kontaktu z rosnącą
w siłę niemiecką partią narodowosocjalistyczną Adolfa Hitlera, dzieląc
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Recenzje
z nią nienawiść do bolszewizmu oraz do Żydów. Bo antysemityzm
był w Rosji mocno zakorzeniony. Autor monografii cytuje m.in. mało
znaną myśl Fiodora Dostojewskiego, który napisał, że gdyby w Imperium Rosyjskim stosunek liczbowy obu nacji był odwrotny (pod panowaniem carów żyło wtedy kilka milionów Żydów i ok. 80 mln Rosjan)
to Izraelici zamieniliby Rosjan w niewolników, a nawet obdzieraliby ich
ze skóry! Hitlerowcy przyjmowali pomoc finansową od białych emigrantów (np. w przygotowaniach do nieudanego puczu w Monachium)
i nawiązywali z nimi daleko idącą współpracę na gruncie politycznym,
propagandowym oraz agenturalnym. Biali Rosjanie pomogli zza kulis
Hitlerowi przejąć władzę w 1933 roku i z nadzieją czekali na wybuch
wojny. Najazd Trzeciej Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 roku powitali z entuzjazmem wierząc, że Fuehrer odda im utraconą ojczyznę po
zniszczeniu bolszewizmu. Nie wiedzieli, bo to przed nimi ukrywano,
lub wiedzieć nie chcieli, choć mogli (ostatecznie „Mein Kampf” był powszechnie dostępny), że Hitlerowi chodzi o zawładnięcie ziemiami
należącymi do Rosji i usunięcie wszelkich form państwowości rosyjskiej (i w ogóle słowiańskiej) bez względu na to, czy chodziło o Rosję
czerwoną czy białą.
Niezależny brytyjski badacz historii, dr Michael Kellogg, bardzo
starannie opracował obfite materiały zebrane w archiwach Niemiec
i Rosji, a także Francji oraz Polski (w przypadku naszego kraju chodziło o raporty wywiadu i kontrwywiadu wojskowego Oddziału II Sztabu
Głównego). Na ich podstawie odtworzył rozległą sieć powiązań pomiędzy nazistami a białymi emigrantami, dla których główną płaszczyzną porozumienia był antybolszewizm i antysemityzm. A także stosunek do demokratycznej, niemieckiej Republiki Weimarskiej, będącej dla
hitlerowców obiektem ciągłych ataków i przeszkodą w dojściu do władzy, a dla białych słabym tworem państwowym niezdolnym do wojny
z ZSRR. Tylko Hitler dawał nadzieję na tę ostatnią i tego się trzymali.
Piotr Kitrasiewicz
tłum. Sławomir Kędzierski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2015, s. 452, 44,90 zł,
ISBN 978-83-7976-293-4
Robert F. Barkowski
Słowianie Połabscy
Najdalej na Zachód wysunięty odłam Słowiańszczyzny, wcześniej od innych skazany został na konfrontację z potężnymi sąsiadami (zwłaszcza germańskimi). Najdłużej wytrwał w archaicznych
strukturach plemiennych i rodzimych wierzeniach
pogańskich. Aż do XII wieku zachował też własne
oblicze polityczne, stanowiąc zarazem skuteczną
zaporę przeciwko ekspansji niemieckiej. Ostatecznie pokonany, przyczynił się do ukształtowania średniowiecznego narodu niemieckiego.
Pamięć o Połabianach zanika. Nie są znani szerszemu gronu czytelników. Niewiele poświęca się im uwagi na lekcjach historii. Wiemy, że żyli pomiędzy Odrą a Łabą. Plemion było kilka, nierzadko
tak skłóconych, że nie zdołały zawrzeć przymierza przeciwko sukcesywnemu „Drang nach Osten” Germanów, którym towarzyszyło
błogosławieństwo papieża. Skądinąd to chyba właśnie trwanie przy
pogaństwie sprawiło, że Połabianie zaginęli w pomroce dziejów. Bo
przecież ani odwagi, ani umiejętności militarnych nie można im było
odmówić.
W 798 roku armia Obodrzytów pod wodzą księcia Drażko zadała w bitwie pod Święcianą (dziś Schwerin) druzgocącą klęskę zjednoczonym siłom Sasów północnych, zabijając w starciu 4000 wojów
osławionej saskiej piechoty.
29 czerwca 983 roku Obodrzyci zdobyli i spalili Hobolin (Hawelberg) nad Łabą. Saski garnizon miasta wycięto w pień, katedrę zrównana z ziemią, a kler katolicki wygnano. Trzy dni później, 2 lipca, podobny los spotkał Brennę (Brandenburg). W tym samym czasie książę
obodrzycki Mściwój zdobył i złupił Hamburg.
W 1033 roku doszło do bitwy pod Wierzbnem (pomiędzy Halle a Magdeburgiem) Wieletów z Niemcami zakończonej sromotną
Polityka
P
li k FFederacji
d
ji R
Rosyjskiej
j
w regionie Europy, Azji i Pacyfiku
Współczesna wojna
handlowo-gospodarcza
Bogdan Panek
Janusz Płaczek (red.)
Cena: 40 z¨
Cena: 80 z¨
W publikacji zaprezentowano potencjalne i realne zagrożenia wynikające
z uprawianej przez Rosję polityki zagranicznej wraz z jej praktycznymi
działaniami w regionie Europy, Azji i Pacyfiku.
W publikacji ujęto szerokie spektrum współczesnej wojny finansowo-gospodarczej z takich płaszczyzn, jak: finanse, surowce, energetyka,
żywność, środowisko naturalne, komunikacja, informacja, technologia
i obronność.
m a g a z y n
l i t e r a c k i
Księgarnia
internetowa
k s i ą ż k i
•
9 / 2
2437521
www.ksiegarnia.difin.pl
0 1 5
35
2
Recenzje
klęską tych ostatnich. Poległ wódz Sasów graf Ludgard oraz 42 jego
najlepszych rycerzy.
To jedynie kilka wymownych przykładów z ponad 250 (sic!) wojen toczonych przez Słowian połabskich przez ponad 400 lat. Głównie przeciwko Niemcom, ale również Duńczykom i – sporadycznie –
Polakom. Nie brakło też walk bratobójczych.
Tomasz Z. Z apert
Rozmowa z Suki Kim, autorką „Pozdrowień z Korei”
Skośne oczy losu
fot. ZNAK
– Z pani wspomnień
wynika, że poziom wiedzy o świecie mieszkańców Korei Północnej nie
jest – eufemistycznie mówiąc – olśniewający.
– Nie może być inaczej, skoro jej mieszkańcy – in gremio – od niemal siedmiu dekad nie
mają praktycznie żadnego kontaktu ze światem
zewnętrznym. I wcale nie
myślę o wyjazdach, lecz
oglądaniu zagranicznych
stacji telewizyjnych, czy też słuchaniu rozgłośni radiowych. To
wszystko czujnie kontroluje państwo. Podobnie dzieję się z internetem. Kto tego nie przestrzega, podlega brutalnym sankcjom.
– Czy obcokrajowcom pokazuje się wyłącznie „wioski
potiomkinowskie”, czy też miała pani okazję zwiedzić kraj na
własną rękę?
– W KRLD funkcjonuje wyłącznie turystyka zbiorowa.
Zresztą kolektywność stanowi jedno z fundamentalnych założeń ideologii dżucze. Wszelki indywidualizm jest tępiony. Nie
było zatem mowy, bym mogła oglądać to, co mi się podoba.
– Bieda rzuca się w oczy? Jeszcze kilka lat temu śmiertelne żniwo zebrał tam głód…
– Program wycieczek dla obcokrajowców – skądinąd bardzo nielicznych – jest tak opracowany, by nie dostrzegali ubóstwa, czającego się za propagandowymi inwestycjami dynastii Kimów, tudzież pielęgnowanymi przez reżim zabytkami. Ale jeżeli
ktoś ma sokoli wzrok, to zauważy je i w zakamarkach blichtru. – Miała pani okazję przekonać się, czy czołobitne poparcie mieszkańców KRLD dla władców wynika z przekonania
czy też ze strachu?
– Raczej z lęku. Koreańczycy z Północy egzystują w cieniu
władzy. Przekonałam się o tym obcując z nimi przez kilka miesięcy. Strach podąża za nimi niczym cień.
– Wobec powszechnej indoktrynacji istnieje chyba nikła
szansa obalenia reżimu bez pomocy z zewnątrz?
– Podzielam ten pogląd. Na pokojowe przekazanie władzy, jak miało to choćby miejsce przed ćwierćwieczem w większości europejskich satelitów Związku Sowieckiego, nie widzę
szans także dlatego, że opozycja w komunistycznej Korei w zasadzie nie istnieje. Została zlikwidowana. I to ponoć bardzo
okrutnie.
Rozmawiał Tomasz Zbigniew Z apert
Bellona, Warszawa 2015, s. 272, ISBN 978-83-11-13741-7
Göran Hägg Mussolini. Butny faszysta
Na początek kilka ciekawostek płynących z lektury
tego opasłego tomiszcza. „Duce” miał co najmniej
169 kochanek. Uratował więcej Żydów niż Oskar
Schindler. Kibicował piłkarzom Lazio Rzym. Jak na
rdzennego Włocha przystało w jego ulubionym
jadłospisie figurowały: lasagne, cannelloni, ravioli,
panna cotta, grappa i chianti.
Benito Mussolini nie poddaje się prostym
osądom. Nie ulega wątpliwości, że za jego czasów włoska gospodarka zakwitła. Jednak historię
zawsze piszą zwycięzcy, a wódz włoskich faszystów wsparł Adolfa Hitlera i zginął po jego stronie. Pamięć o nim jest jednak w Italii wciąż
żywa. Jego mogiłę odwiedza rocznie kilkadziesiąt tysięcy osób.
Wnikliwe studium opętania władzą – autorstwa szwedzkiego pisarza i publicysty historycznego, wykładowcy na uniwersytecie
w Sztokholmie – odkrywa na nowo włoskiego dyktatora, twórcę mitologii faszystowskiej, stanowiącego zarazem jej ucieleśnienie.
Akolici Hitlera – Himmler, Heydrich, Goering, Goebbels, Bormann i inni – są powszechnie znani, mieli ściśle określony zakres władzy, a niekiedy cieszyli się osobistymi sukcesami. Stalin eliminował kolejnych konkurentów (przeważnie urojonych) do stanowiska genseka,
a po jego zgonie doszło do walki o przywództwo przegranej przez
Berię. Tymczasem Mussolini rządził de facto w pojedynkę. Nazwiska jego współpracowników nierzadko brzmią dziś anonimowo nawet dla będących z Klio za pan brat. Bez namysłu wprowadzał w życie najmroczniejsze wizje, jakie podsuwała mu wyobraźnia. Osobiście
obsadzał czołowe stanowiska w państwie, wymieniał urzędników na
każdym szczeblu i wywoływał wojny (Abisynia), okupione hekatombą. A coraz bardziej brutalne rządy uzasadniał koniecznością obrony
przed komunizmem „najstraszniejszą ideologią w dziejach ludzkości”.
Tomasz Z. Z apert
tłum. Wojciech Wygaś, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 448, ISBN 978-83-8069-061-5
podróże
Suki Kim
Pozdrowienia z Korei
Kim Ir Sen przyjął podobno 5050 urzędników państwowych najwyższego szczebla. Spotkał się z 65 tys. ważnymi osobistościami z różnych
krajów. Otrzymał 80 doktoratów honoris causa. Liczby uwidaczniają
się w tej relacji z pracy w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej lektorki języka angielskiego. Nauczającej studentów – potomków północnokoreańskich notabli.
„Wreszcie zostaliśmy wprowadzeni do środka, gdzie mogliśmy
obejrzeć kolekcję czarnych samochodów oraz wagon kolejowy, podarowane Kim Ir Senowi przez Stalina i Mao Zedonga – tak Suki Kim
relacjonuje zwiedzanie Wystawy Przyjaźni Międzynarodowej w Phenianie. – Ze ścian błyskał cyfrowy wyświetlacz, pokazujący liczbę
przechowywanych tu prezentów: 225 954 przedmioty ze 184 krajów, zaznaczonych migającymi czerwonymi punkcikami na mapie.
Z każdej sali przechodziło się do następnej, pełnej najrozmaitszych
rzeczy, a przewodniczka wyjaśniła, że nawet gdybyśmy poszczególnemu eksponatowi poświęcili tylko minutę, obejrzenie wszystkich zajęłoby półtora roku. I że podarunki dla Kim Ir Sena napływały jeszcze
po jego śmierci”.
36
Następnie wycieczka oglądała wybrane dary. „Replika Mangyngdae, domu, w którym urodził się Kim Ir Sen, została zrobiona z kości
słoniowej, a jej wykonanie zajęło 96 członkom Komunistycznej Partii
Chin cały rok. (…) Dalej przewodniczka prowadziła nas długim korytarzem ozdobionym zdjęciami żyraf, słoni i lwów. Te zwierzęta zostały ofiarowane Kim Ir Senowi i znajdują się dziś w Centralnym Koreańskim Ogrodzie Zoologicznym”.
Pobyt autorki w stolicy KRLD wymagał wielu ograniczeń. „Gdy
będziesz wychodziła na zajęcia, załóż marynarkę i spódniczkę. Dżinsy
są zabronione! Unikaj biżuterii. Nie wolno ci posiadać zagranicznych
magazynów ani książek. Chyba, że wcześniej zostały zaakceptowane.
Podczas wyjazdów zabronione jest rozmawianie i wspólne jedzenie
posiłków z miejscowymi”. (to-rt)
Znak, Kraków 2015, s. 336, ISBN ISBN 978-83-240-2744-6
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Recenzje
skiego i Krzysztofa Karaska. Z kolei wywiad z Katarzyną Herbert przybliża postać poety jako człowieka, który był blisko z ludźmi. (et)
Literaturoznawstwo
Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, Kraków 2015, s. 210, 35 zł, ISBN 978-83-62435-74-6
Zbigniew Herbert
Ludzie
W Bibliotece Narodowej jest 4800 rysunków Herberta, zebranych w 290 tomach szkicowników.
Obok poezji, sztuka zajmowała ważne miejsce
w sercu autora „Pana Cogito”.
Rysowanie go pasjonowało. Żywo interesował się sztuką współczesną i tworzył własne prace.
Od 26 czerwca do 13 września w Muzeum Sztuki
Współczesnej w Krakowie można było oglądać wystawę „Zbigniewa Herberta Ludzie”, na której eksponowano kilkadziesiąt rysunków – wybór z prac znajdujących się w kolekcji Biblioteki Narodowej w Warszawie. Część z nich – niewielka – to
portrety osób realnych. Zdecydowana większość przedstawia postaci ze
starych obrazów. Wystawie towarzyszyła dwujęzyczna (polsko-angielska) publikacja, z której możemy dowiedzieć się wiele o Zbigniewie Herbercie rysowniku. Publikacja zawiera kilkadziesiąt rysunków autorstwa
Zbigniewa Herberta oraz teksty i wypowiedzi między innymi Katarzyny
Herbert, Andrzeja Franaszka, Ryszarda Krynickiego i Adama Zagajewskiego. Większość rysunków Herberta ma swoje źródło w danym malarstwie – zwraca uwagę Maria Anna Potocka. „To nie są notatki pamięci,
tylko szkice emocji towarzyszące rysunkowi” – tłumaczy. „Można odnieść wrażenie, że rysując innych ludzi, poeta »tłumaczył« ich twarze na
rysunki bliższe jego rozumieniu”. Okazuje się także, że rysunki Herberta
są bardzo podobne do rysunkowych portretów Josepha Beuysa. Ci artyści na pewno nie znali swoich prac i wszelkie podobieństwa są zupełnie
przypadkowe. Wśród umieszczonych w publikacji prac znajdziemy kilka
autoportretów artysty oraz portret Poety Nowej Fali, który zdaniem Ryszarda Krynickiego jest synkretycznym portretem jego, Adama Zagajew-
m a g a z y n
l i t e r a c k i
k s i ą ż k i
poradniki
Bogumił Rychlak, Andrzej Przecherka
Nalewki nalewkarzy
Jak wszystkie podobne książka ta zawiera przepisy na nalewki. Jak większość – zawiera ilustracje.
No tak, ale proporcje objętości do przekazywanej
wiedzy są tu jednak zdecydowanie odmienne niż
w większości poradników. Czy któryś z dotychczas
wydanych podręczników przybliżał czytelnikowi
wiedzę o tym: jak, z czego, kiedy i w jaki sposób
przygotować własnoręcznie wyciągi roślinne? Nie,
a przecież to wiedza bezcenna, bo służyć może
również do przygotowywania własnych esencji zapachowych i leczniczych. Czy któryś z poradników pozwalał poznać
tajniki barwienia lub przyspieszania procesu starzenia, a więc uszlachetniania trunków? Również nie.
Wymienione przeze mnie treści to niewielki fragment przekazywanej przez autorów wiedzy, która czytelnikowi nie tylko może się
przydać, ale też uświadomić, że nalewkarstwo jest sztuką mogącą dawać ogromną satysfakcję.
Autorami są od wielu lat tworzący swoje trunki członkowie Forum Stowarzyszenia Winiarzy i Miodosytników Polskich. To pierwszy taki przypadek w dziejach tego Forum, aby dwójka twórców
połączyła swoją wiedzę i zechciała się z nią dzielić z czytelnikiem.
Olbrzymią zaletą przedstawianej pozycji jest dodatkowa wiedza
ogólna, wychodząca daleko poza ramy suchej receptury. Jeden z au-
•
9 / 2 0 1 5
2437521
37
2
Recenzje
torów jest wytrwałym poszukiwaczem starych przepisów na nalewy ziołowe (niektóre podane w niniejszej pozycji liczą sobie dobrze
ponad sto lat). Drugi – utalentowanym poszukiwaczem doskonałości smaku w odmiennym surowcu, jakim są owoce. Efektem ich wieloletnich działań były i są wspaniałe trunki. Ich miłość do doskonałości zawartej w nalewkach znajduje swoje odzwierciedlenie na każdej
karcie tej książki nie tylko w 93 przytoczonych przepisach. A wracając do doskonałej proporcji tej książki – nie było i nie ma tak pełnej
wiedzy na zaprezentowany temat i tak taniej pozycji na polskim rynku wydawniczym.
Bogdan K ędzior
Aqua Vitae, Warszawa 2015, s. 108, 19 zł, ISBN 978-83-63879-43-3
Koktajle, smoothies …i nie tylko
Przepisy na koktajle tradycyjne i zupełnie odjechane, a wszystkie kolorowe. Jak wygląda smoothie
zrobiony z: truskawek, kiwi, brzoskwini i banana?
Jest jak rastafariańska flaga, zielony, żółty i czerwony. Por, brukselka, mandarynka i kiwi? Czemu nie,
wygląda jak napar z pokrzywy. Może nie wszystko prezentuje się apetycznie, ale na pewno każdy przedstawiony tu przepis jest bardzo zdrowy,
a większość jednocześnie pożywna i niskokaloryczna. Do każdego
przepisu jest zdjęcie, dokładnie odliczone porcje składników oraz receptura – jak to zrobić i jak podać. Dla początkujących przydałby się
dodatkowo krótki opis potrzebnych naczyń kuchennych, czyli jak działa blender lub mikser. (ł)
Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki 2015, s. 224, ISBN 978-83-274-3504-0
Książki audio
klakiera władzy. Ale, mam wrażenie, satyra stanowi jedynie sztafaż dla
głębokiego patriotyzmu emanującego ze słów Pietrzaka. Wyraźnie zaniepokojonego otaczającą nas teraźniejszością, a zwłaszcza przyszłością
nierysującą się, bynajmniej, w różowych barwach. Autor trafnie punktuje liczne afery i skandale.
Satyryk bacznie obserwuje życie społeczno-polityczne pomiędzy
Tatrami a Bałtykiem. Trzyma też rękę na pulsie globalnej rzeczywistości. W szczególności jego uwagę koncentrują wydarzenia rozgrywające się we wschodniej Europie.
„Kiedy czytam felietony Jana Pietrzaka zebrane w tym tomie,
mam nieodparte wrażenie, że czasy saskie wróciły w tych ostatnich
ośmiu latach – w najgorszym wydaniu. Z butą i głupotą możnych,
lizusostwem czepiających się dworskiej klamki »celebrytów« (kiedyś
tę hołotę nazywano inaczej), z korupcją, upodleniem wobec sąsiadów, odreagowywanym w stosunkach z własnym społeczeństwem,
z owym »grillującym«, zadowolonym z siebie chamstwem, jakże mylnie uważającym siebie za elitę” – napisał we wstępie do książki profesor Andrzej Nowak.
Felietony opatrzone są kilkudziesięcioma nader ciętymi żartami rysunkowymi Andrzeja Krauzego oraz zdjęciami przedstawiającymi codzienność autora, niosącego nam wciąż aktualne przesłanie:
„Żeby Polska była Polską”. Pietrzak dodaje do tego kolejne hasło:
„Nie ma wolności bez wolnych wyborów”, bo „jeżeli chcemy powstrzymać degrengoladę Polski, musimy dopilnować rzetelności
wyborów”.
A tym, którzy zarzucają liderowi kabaretu „Pod Egidą” politykierstwo, dedykuję poniższy akapit: „Leopolda Staffa zapytano przed wojną:
– Dlaczego pisze Pan wiersze o kwiatach, a nie zajmuje się sprawami ważnymi?
– Od tych spraw to ja mam Piłsudskiego – odrzekł poeta.
Marzę o takich czasach. Jan Pietrzak”.
Tomasz Zbigniew Z apert
Biały Kruk, Kraków 2015, s. 400, ISBN 978-83-7553-186-2
Lisa Gardner
Nie bój się
Wydanie audio thrillera amerykańskiej pisarki, przerażającej opowieści o psychopatycznym seryjnym mordercy. Sama osoba sprawcy
jest tu mniej istotna, uwagę czytelnika przykuwają raczej jego niedoszłe ofiary – policjantka D.D. Warren (znana też z innych książek
autorki) oraz terapeutka specjalizująca się w radzeniu sobie z bólem
i jej osadzona na dożywotnie więzienie siostra. Pierwsza z pań ma
rzadką przypadłość – w ogóle nie czuje bólu, druga – uwielbia zadawać innym ból. W tle jest inna mroczna historia, ojca sióstr, który także był seryjnym mordercą i psychopatą. Teraz, po latach, ktoś
go naśladuje i stara historia powraca. Dużo tu krwi i cierpienia, ale
też poczucia odrzucenia i samotności. Tekst powieści czyta Marta
Grzywacz, która dobrze radzi sobie z interpretacją bólu. Bo to ból
właśnie jest kluczem do fabuły książki Lisy Gardner. Całość trwa
ponad 14 godzin. (ł)
tłum. Radosław Madejski, Sonia Draga, Katowice 2015, CD-MP3, 33,90 zł,
ISBN 978-83-7999-419-9
Felietonistyka
Jan Pietrzak
Śmiech i złość
Mówiąc najlapidarniej ten pokaźnych gabarytów
tom – urzekający również szatą graficzną – przynosi swoisty wypis z dziejów III Rzeczpospolitej minionych siedmiu lat w felietonowym ujęciu
najwybitniejszego artysty kabaretowego obecnej
doby. Przez teksty przewija się korowód typów
i sytuacji, inkrustowanych pierwszorzędnym humorem. Felietony, zamieszczane na ogół w „Tygodniku Solidarność” oraz „W Sieci”, zawierają spostrzeżenia artysty, który nigdy nie wystąpił w roli
38
Dla dzieci i młodzieży
Ivette Żółtowska-Darska
Ronaldo, chłopiec, który wiedział, czego chce
Ojciec powiedział mu kiedyś: „Tylko słabi uznają siebie za pokonanych”. I Ronaldo trzyma się
tej zasady do dziś. Od dziecka wiedział, że chce
być najlepszy na boisku. Jak mu się to udało? Wytrwałością i pracą. Przekonajcie się sami. Po zasłużonym sukcesie bestsellerowej książki „Messi,
Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem”,
autorka przedstawia dzieciom postać drugiej piłkarskiej gwiazdy, Portugalczyka Cristiano Ronaldo, a właściwie Cristiano Ronaldo dos Santos
Aveiro. Trzydziestoletni napastnik Realu Madrid pochodzi z Madery i jest chyba najbardziej rozpoznawalnym sportowcem na świecie. A kiedyś CR7 przeżywali Płaczkiem i Pszczółką. Ciekawe dlaczego?
Młodzi czytelnicy przekonają się, że droga do sławy często wiedzie pod górę (i na pewno jest całkowicie pozbawiona słodyczy!),
a życie Cristiano nie było wcale usłane różami, co być może tłumaczy
jego ambicję i rezerwę, której dowodem jest niewielka liczba prywatnych zdjęć w książce (zaledwie jedno z dzieciństwa i jedno z okresu
młodzieńczego). Może CR7 nie lubi pamiętać, że kiedyś był pucułowatym chłopczykiem? Może nie lubi wracać do dzieciństwa, bo jego
tata był alkoholikiem? Koledzy z drużyny młodzików wyśmiewali się
z CR7 z powodu jego chudości i dziwnego akcentem. Często płakał,
kiedy przegrywał. Ale był także pracowity i bardzo ambitny. To wojownik, który nigdy się nie poddaje.
Autorka zastosowała sprawdzoną w „Messim” metodę krótkich
rozdziałów, dużej czcionki i bogactwa kolorowych zdjęć, a ukłonem
w stronę młodych czytelników jest podana w nawiasach wymowa
zagranicznych nazwisk (co także rodzicom bardzo ułatwia czytanie
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
Zabawy
z prawem
autorskim
Ryszard Markiewicz
Podstawowy pomysł tej książki polega na wykorzystaniu ilustracji do analizy ochrony autorskoprawnej. Nie chodzi tu o ubarwienie wywodu, ale – w moim założeniu – o pokazanie na konkretnych
przykładach dylematów, trudności i ciągłej niepewności w stosowaniu prawa autorskiego. Zamieszczone w książce rysunki, obrazy, zdjęcia albo bezpośrednio stanowiły przedmiot sporów sądowych,
dyskusji prasowych lub „internetowych” w kontekście naruszania praw autorskich, albo są dobrą
ilustracją trudności w interpretacjach autorskoprawnych. Wprawdzie możliwa byłaby także analiza prawna bez tych obrazków, ale tylko gdy czytelnik bezpośrednio skonfrontuje wywody prawne
z nimi, może rozważać trafność i rzetelność konkretnych rozumowań i rozstrzygnięć sądowych,
a także wartość wielu generalizacji. Inaczej ujmując, bez tych ilustracji również możliwe jest prowadzenie wywodów prawnych. Możliwe – tak, ale taki wywód jest mniej wyrazisty, ogranicza ocenę
trafności danego rozstrzygnięcia czy też odpowiedniości argumentów. Zilustrowane teksty zamieszczone w tej książce mają wykazać sensowność i racje dla tego rodzaju podejścia.
fragment publikacji
2437521
2
Recenzje
dzieciom). Książka napisana została prostym językiem i rewelacyjnie
się ją czyta. Dla wszystkich małych sportowców, fanów piłki nożnej,
Realu Madrid i CR7 lektura obowiązkowa!
A ośmioletni Franek z niecierpliwością pyta: „Kiedy ta pani napisze
o Neymarze?”. (hab)
Liczę sobie
Serie wydawnicze – Egmont
Po wielkim sukcesie wyjątkowej serii „Czytam sobie” wydawnictwo Egmont przygotowało nowy cykl, tym
razem wspierający rozwój umiejętności matematyczno-logicznych
u dzieci w wieku od 4 do 9 lat. Koncepcja tej serii łączy pięknie zilustrowane opowiadania wybitnych pisarzy
dziecięcych z zadaniami, opracowanymi przez metodyka i pedagog,
ekspertkę nauczania początkowego
i psychologii rozwojowej dziecka –
Annę Boboryk. „Zadania w »Liczę
sobie« przede wszystkim uczą myśleć” – przekonuje autorka. Serię rekomenduje Stowarzyszenie Nauczycieli Matematyki.
Poziom pierwszy, dla najmłodszych dzieci w wieku 4–5 lat, to zabawa z matematyką. Zakres ćwiczeń
obejmuje liczby, geometrię, mierzenie, klasyfikowanie, czas oraz proste
zadania logiczne.
Poziom drugi jest przeznaczony dla dzieci w wieku 5-7 lat, które
właśnie rozpoczęły lub niedługo rozpoczną edukację szkolną. Dochodzą bardziej złożone zadania z zakresu orientacji przestrzennej, mierzenia
długości, czasu, pieniędzy, geometrii
oraz nieco trudniejsze zadania logiczne.
Poziom trzeci to wspieranie
w nauce. Jest on skierowany do dzieci 7–8-letnich i ma za zadanie rozwijać ich umiejętności szkolne. Pojawiają się nowe wyzwania – ułamki,
układanie zadań arytmetycznych, zadania logiczne.
W książkach serii „Liczę sobie”
zabawnych bohaterów stworzyli znani autorzy serii „Czytam sobie”. Na
poziomie pierwszym rządzi stworzony przez Wojciecha Widłaka król
Gromoryk. Do poziomu drugiego
Zofia Stanecka zaprosiła Fryderyka
Epsilona Dwudziestego. Na trzecim
poziomie szaleje grupa Szczurków,
powołanych do życia przez Rafała
Witka. Wszystkich bohaterów łączy
to, że śmiało rozwiązują nietuzinkowe problemy niewiele sobie robiąc
z zasad i konwencji.
Egmont, Warszawa 2015, s. 212, ISBN 978-83-281-0512-6
Melissa de la Cruz
Wyspa potępionych
„Żyli długo i szczęśliwie” – tak w przeważającej
większości kończą się bajki, a już na pewno te filmowe, które firmowane są znakiem Disneya. Następuje happy end i nikt niczym nie zaprząta sobie
głowy, a co z tymi, którzy reprezentowali stronę
zła? Z tymi wszystkimi czarnymi charakterami, bez
których historie właściwie nie wydarzyłyby się? Co
się stało dalej ze Złą Królową, Wróżką Chrzestną,
Cruellą de Mon?
Według Melissy de la Cruz trafili na Wyspę Potępionych, gdzie nie działa magia. Żyją w nędzy i osamotnieniu, opowiadają swoim dzieciom o dawnej potędze, a ich potomkowie mają wszelkie zadatki by iść w ślady swoich rodzicieli. Złe cechy
w młodszym pokoleniu rozwijane są na szkolnych lekcjach, które dalekie są od tych, które znamy (zajęcia ze snucia nikczemnych planów
czy samouwielbienia). Ale nawet w największym skupisku zła wykiełkuje ziarno dobra. Czwórka nastolatków z Wyspy Potępionych – Mal
(córka Czarownicy ze „Śpiącej Królewny”), Evie, (córka Złej Królowej
z „Królewny Śnieżki”), Jay (syn dżina z „Alladyna”) i Carlos (syn Cruelli de Mon ze „101 Dalmatyńczyków”) potrafią niszczyć, kraść i robić
sobie złośliwości. Ich losy splotą się ze sobą i ponura drużyna będzie
siała zamęt na Wyspie Potępionych, podsycany przez wyśrubowane oczekiwania ich rodziców. Tymczasem gdzieś w oddali znajduje
się doskonałe, bez wad, Królestwo Auradon. Niedościgniony obiekt
marzeń wielu czarnych charakterów. W powieści zaledwie kilka epizodów poświęconych zostało tej krainie szczęśliwości, ale to właśnie
w niej osadzona jest akcja serialu „Następcy”, który emituje od połowy września Disney Chanel i wygląda na to, że podbije serca nastolatków. Warto więc sięgnąć po książkę, od której to wszystko się zaczęło. (et)
tłum. Anna Klingofer, Egmont, Warszawa 2015, s. 320, ISBN 978-83-281-0817-2
Rafał Kosik
Amelia i Kuba. Kuba i Amelia. Nowa szkoła
Druga książka ze świetnie przyjętego cyklu, w którym czytelnicy poznają wydarzenia raz z punktu
widzenia dziewczynki, a raz chłopca. Podwójna
powieść osadzona we współczesnych czasach
adresowana jest do czytelników w wieku 7-12
lat. Pierwsza część cyklu została nominowana do
prestiżowej Nagrody Literackiej m.st. Warszawy
w kategorii „Literatura dziecięca”. Mam nadzieję, że cykl powtórzy sukces „Felixa, Neta i Niki”,
sztandarowej sagi Rafała Kosika, która rozeszła
się w Polsce w nakładzie 650 tys. egz.
Zwariowana opowieść o Amelii, Kubie i ich rodzeństwie – rezolutnej sześcioletniej Mi i superinteligentnym dziesięcioletnim Albercie z zespołem Aspergera – którzy idą do nowej szkoły i próbują się odnaleźć w nowym otoczeniu, ze wszech miar warta jest
lektury. Autor, ukazując młodych ludzi z różnych środowisk, skupia się na najistotniejszych dla nich problemach, takich jak: tolerancja, konieczność podejmowania decyzji, umiejętność niesienia pomocy innym, przeżywania miłości i przyjaźni. Oczywiście, robi to
z właściwym sobie poczuciem humoru i umiejętnością analizy otaczającej rzeczywistości. Tak właśnie powinno się pisać o szkolnych
problemach i pierwszych uczuciach, o ważnych sprawach młodych
ludzi. (et)
Tytuły w serii:
Poziom 1 – Wojciech Widłak „Król Gromoryk i zagadkowy
smok”, „Król Gromoryk i jajko na miękko”; ilustracje
Ewa Poklewska-Koziełło
Poziom 2 – Zofia Stanecka „Fredek i jeden do pary”, „Fredek
i miara wszystkiego”; ilustracje Marta Szudyga
Poziom 3 – Rafał Witek „Szczurki chwytają życie za ogon”,
„Szczurki nie dają się wygryźć”; ilustracje Daniel de
Latour (et)
Powergraph, Warszawa 2015, s. 272, 978-83-64384-35-6
40
m a g a z y n
l i t e r a c k i
2437521
k s i ą ż k i
•
9 / 2 0 1 5
2
KSIĄŻKA, KTÓRĄ CZYTA CAŁY ŚWIAT
Premiera w Polsce już 21 października!
Wydawnictwo Sonia Draga
ࡨࢮ R
Najszybciej sprzedający
się debiut w Wielkiej Brytanii
6
Co
sekund
ktoś w Stanach Zjednoczonych
kupuje tę książkę
Bestsellerowy thriller psychologiczny
32-9A$A@$-'£90-'/9-£'A'19;@R
8A'8!৹!/í$!->-A/32'890!63>-'ঔࣗ
3$-'12'/9;832-'68!$@>038638!$/-R
3>!09-í৹0!2!/A2!031-;9A'+3
!1'8@0!क़90-'+36-9!8A!2!9A@$,
$A!9Õ>W
'&'2+£-2!T/'&'2A!#Õ/$!g&>Õ$,
>-õ৷2-Õ>68A'9AĚ3ঔ$-W 2!031-;@
08@1-2!Ě1-9;8A!+!;<20<W
63>-'ঔࣗ3Ì£Ë2'Ì+!&3T/'&2'/
A2!/>-õ09A@$,9'8@/2@$,A!#Õ/$A@क़
2!ঔ>-'$-'W
83৹í$@08'>>৹@Ě!$,;,8-££'8
303#-'$-'T0;Õ8!>@1-'8A!
968!>-'&£->3ঔࣗR
Wspomnienie tragicznego losu
1!£!80-,!8£3ħ'!£3132W9-í৹0!
<,32383>!2!!+83&í32$3<8;Õ>W
-;'8!$0-638;8';£-#-/90-'+368A@>Õ&$@T
8'>3£<$/32-9;@-9-'/í$'+3;'8838
dyktatora.
!£9A'£39@A2!$,380-!8;@W
£-1!;@$A2!363>-'ঔࣗ31-Ě3ঔ$-T
uporze i odwadze.
Na pierwszych
miejscach
list bestsellerów
dłużej niż
„Kod Leonarda da Vinci”
Nie znasz jej, ale ona zna Ciebie
Rachel codziennie dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. Wie, że pociąg
zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko
szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, że zna ludzi, którzy mieszkają
w jednym z nich. Uważa, że prowadzą doskonałe życie. Gdyby tylko mogła
być tak szczęśliwa jak oni. I nagle widzi coś wstrząsającego. Widzi tylko przez
chwilę, bo pociąg rusza, ale to wystarcza. Wszystko się zmienia. Rachel ma
teraz okazję stać się częścią życia ludzi, których widywała jedynie z daleka.
Teraz się przekonają, że jest kimś więcej niż tylko dziewczyną z pociągu.
>>>W932-!&8!+!W6£T;'£WŠ‰¥‰¤‹T>>>W(!$'#330W$31c>@&!>2-$;>332-!8!+!
2437521
2
k s i ą ż k i
l i t e r a c k i
3U]HFLZGHSUDZDFMLZïDG]\
440 str.,
Nr 9/2015 (228)
Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464
m a g a z y n
90 ilustracji,
17 x 24 cm,
oprawa twarda,
lakierowana
obwoluta
ISBN: 978-83-7553-192-3
:VWÚS
prof. Andrzej Nowak
12:2¥m
N
LH]Z\NïDNVLÈĝND G]LÚNL NWörej poznajemy
SRJOÈG\ MHGQHJR ]b QDMZDĝQLHMV]\FK SROLW\NöZ ,,, 53 QD ĂZLDW
2MF]\]QÚ QD SU]HPLDQ\ XVWURMRZH (XURS\
Lb3ROVNLQDGHPRQLF]QH
Lb DJUHV\ZQH PRGHUQLVW\F]QHWUHQG\QDZLDUÚUROÚSROLW\NLZbĝ\FLX
]DUöZQR SRVïD 6]F]HUVNLHJRMDNLbFDïHJRQDURGXZbW\P.RĂFLRïD
FHQDGHWDO]ï
MÈ RZV]HP DOH ]DZV]H Zb WURVFH Rb GREUR 2MF]\
]Q\ 2EDM SUH]HQWXMÈ SRVWDZ\ Z\VRFH SDWULRW\F]
QHQLHU]DGNRZbWRNXG\VNXUVX]QDMGXMÈRU\JLQDOQH
UR]ZLÈ]DQLD GOD SUREOHPöZ QXUWXMÈF\FK QDV] NUDM
Lb QDV] NRQW\QHQW 7R IUDSXMÈFD NVLÈĝND GOD ZV]\VW
NLFKLQWHUHVXMÈF\FKVLÚSROLW\NÈDbGODVDP\FKSROL
W\NöZ OHNWXUD RERZLÈ]NRZD MDN UöZQLHĝ RUÚĝ GOD
NDĝGHJR P\ĂOÈFHJR SDWULRW\ Zb ZDOFH ]b DQW\SROVNÈ
LbDQW\FKU]HĂFLMDñVNÈNDPSDQLÈ
%LDï\.UXN6S]RRXO6]ZHG]ND.UDNöZWHO
IDNVHPDLOPDUNHWLQJ#ELDO\NUXNSOZZZELDO\NUXNSO
2437521
ISSN 1234-0200
9/ 2 015 3RGNRQLHFUZ\GDZFD/HV]HN6RVQRZVNL]D
SURSRQRZDï SURI .U]\V]WRIRZL 6]F]HUVNLHPX GLD
ORJ Z\PLDQÚ P\ĂOL Lb SRJOÈGöZ 5R]PRZ\ V]\ENR
SU]HNV]WDïFLï\ VLÚ Zb SRJïÚELRQ\ G\VNXUV Rb 5]HF]\
SRVSROLWHM(XURSLHRbSROVNLHMUDFMLVWDQX1LJG\QLH
E\ï\ SXEOLNRZDQH SU\ZDWQH ]ZLHU]HQLD PLQLVWUD
LbSU]\MDFLHODQRZHJRSUH]\GHQWD53$QGU]HMD'XG\
SRPLHV]F]RQHZbREV]HUQ\POLF]ÈF\PZbWHMNVLÈĝFH
VWURQ SURORJX 5R]PöZF\ F]DVHP VLÚ VSLHUD
9 771234 020157
09
2

Podobne dokumenty

№3 Pobudzamy do czytania! { LISTA OSOBISTA { ROZKŁAD JAZDY

№3 Pobudzamy do czytania! { LISTA OSOBISTA { ROZKŁAD JAZDY zdecydował się na podjęcie nowego wyzwania i odejście od swojego sztandarowego bohatera z Oslo. Napisał powieść Łowcy głów i postanowił cały dochód ze sprzedaży (nie tylko w Norwegii, ale i za gran...

Bardziej szczegółowo