Dzień 3 - 17 lipca - parafia pw matki bożej fatimskiej we włocławku
Transkrypt
Dzień 3 - 17 lipca - parafia pw matki bożej fatimskiej we włocławku
Dzień 3 - 17 lipca 17 LIPIEC 2013 – ŚRODA. ZDUŃSKA WOLA – PAJĘCZNO. (ok. 62.08 km) 07.00 – EUCHARYSTIA, GODZINKI - KOŚCIÓŁ PARAFIALNY. 09.00 – Wyjazd do Widawy. (22.71 km) ok. 1.15 min. Po drodze zamówić jajecznicę w Rembieszowie. 10.45 – ANIOŁ PAŃSKI W KOŚCIELE W WIDAWIE. Wyjazd do Woli Wiązowej. (13.90 km) ok. 40 min. 12.45 – Wyjazd do Kiełczygłowa. (12.74 km) ok. 37 min. 13.45 – 14.30 – ADORACJA W KOŚCIELE. RÓŻANIEC I KORONKA. 14.45 – Wyjazd do Pajęczna. (12.73 km) ok. 37 min. BEZPOŚREDNIO PO PRZYJEŹDZIE APEL MARYJNY W KOŚCIELE LUB O 21.00 W SALCE KATECHETYCZNEJ??? Pogodny wieczór. Pielgrzymki dzień III 7.00 Msza Święta - Robert czyta lekcje, Julita śpiewa psalm. Po godzinkach powrót do domu pielgrzyma i śniadanie, które nie zapowiadało się jakoś wyjątkowo, a jednak… POGODNY PORANEK Śniadanie to ważny moment pątniczego dnia. Pełen brzuch to podstawa, kiedy trzeba przebyć 62 km. Do wspólnego stołu dołącza głównodowodząca domem Marta, serwując nam apetycznie wyglądający tort jako deser. Choć nie dla wszystkich starczyło łyżeczek, poradziliśmy sobie bez nich. Na zakończenie o. Damian dokonuje prezentacji turystycznych sprzętów ułatwiających mu życie i wspólne dochodzimy do wniosku, że wyjazd należy o pół godziny przesunąć. Dwie z sióstr pielgrzymkowych postanawiają wyjechać prędzej, żeby nie spieszyć po drodze, chyba chcą uniknąć chrztu. Mechanicy już na wyjeździe zauważają, że rower kronikarza (czyli mój) niezupełnie nadaje się do jazdy. No cóż, powtórna wizyta u znajomego Jałowiczki, bo nikt lepiej jak on nie naprawi roweru. Okazuje się, że śruba trzymająca przednie koło jest zupełnie nietypowa i na tym odkręconym kole jechałam chyba od początku - cud że żyję. CHRZEST Pogoda piękna, słońce przyjemnie przygrzewa, więc bez większego lęku zmierzamy ku zapowiedzianej dawno rzece Widawce. Przewodnik po drodze zamawia strusie jaja na powrotna drogę i dojeżdżamy. Woda zimna jak lód! "Starszyzna" pielgrzymkowa zaprasza pielgrzymkowych nowicjuszy na chrzest. Idą pokornie, powoli, pojedynczo zanurzają swoje stopy w lodowatej, mulistej wodzie. Nie wszyscy jednak byli pokorni. Ostatni z chrzczonych zalewa "starszyznę" wodą, bo przecież musi być jakaś sprawiedliwość. Tymczasem jeden z braci siedzi spokojnie, suchy jak pieprz, na wysokim brzegu, jak u Pana Boga za piecem sądząc, że tam nie dosięgnie go woda… wszystko przemija - dosięgła – po co są butelki? Wszyscy to wszyscy. Brakuje tylko dziewczyn, które wyjechały pierwsze, domyślamy się, że w obawie przed rytuałem uciekły do pierwszego postoju i mają zamiar ujść sucho. Nic bardziej mylnego. Napełniamy butelki. Widawa. Po pokonaniu sporego wzniesienia w mokrych ubraniach dojeżdżamy do małego miasteczka. Zatrzymujemy się na terenie Kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego, na krótką modlitwę. Znajdujemy „zguby”, które bardzo nam współczują mokrych ubrań. Bez litości i dokonujemy chrztu wodą z butelki. Teraz już możemy ruszać w dalszą podróż. Odcinek niezbyt długi, niezbyt trudny ale przysporzył nam dużo śmiechu. Jeden z rowerów odmawia dźwigania tak ciężkiego bagażu i próbuje go zrzucić. Bagażnik prawie odpada. Po szybkiej interwencji mechanika i reszty grupy, która wyciągała wszystko co ma, łącznie z bandażem elastycznym, wyruszamy dalej bo mamy już na "ogonach" grupę „pościgową”. Dogania nas przewodnik pielgrzymki i próbuje uwiecznić nasze zmęczone wizerunki. Wola Wiązowa. Zatrzymujemy się zdezorientowani, bo bar, który zawsze nas gościł przestał istnieć. Przejechaliśmy połowę trasy i trzeba się posilić a tu nie ma gdzie. Pan jednak czuwa nad swoimi strudzonymi owieczkami. Właścicielka restauracji (bądź baru) który zazwyczaj nie funkcjonuje w tych godzinach, otwiera swoje gościnne podwoje i możemy się najeść do syta. Niektórzy jednak przychodzą do baru z własną kaszanką. Ruszamy do Kiełczygłowa, jeden w dwuśladów zaczyna wydawać dziwne odgłosy. Kiełczygłów. Przejechaliśmy kolejny odcinek bez większych przygód i opóźnień. Wszyscy powoli przyzwyczajamy się do niemilknącej symfonii dźwięków, jakimi raczy nas rower siostry Teresy. Czas na adorację. Kościół parafialny p.w. św. Antoniego z Padwy, którego obecnie proboszczem jest ks. Bogdan Ignasiak. Pierwotnie w miejscu tym znajdowała się drewniana kaplica wzniesiona w 1924 r. Podczas II wojny światowej kaplica wykorzystywana była przez okupanta na magazyn oraz na tymczasowe miejsce uwięzienia osób pochodzenia żydowskiego przed dalszym transportem. Dnia 3.08.1948 r. po Mszy świętej odprawionej w intencji przyszłej świątyni przystąpiono do jej budowy. Budowa murowanego z cegły, monumentalnego kościoła została ukończona w 1957 r. W tym samym roku 13 czerwca kościół został konsekrowany przez ks. Biskupa Z. Golińskiego. Wewnątrz świątyni niewątpliwie na uwagę zasługuje zestaw polichromii przedstawiających sceny z życia św. Antoniego z Padwy. 16.10 rozpoczynamy etap w ciszy, która trwała aż 5 minut, gdyż okazało się, że kogoś brakuje. Zagapiła się siostrzyczka i musimy czekać – zapłaci gapowe. Pozostało ok 13 km. Pajęczno. Dojeżdżamy około 17.00. wita nas w imieniu ks. Proboszcza Jana Zdulskiego, uśmiechnięty ks. Wikary. Przekazuje nam nowinę, że nie możemy spać w salkach katechetycznych, ale że na tzw. „casting” nikt się nie zgłosił, zorganizowano nam nocleg w sali bankietowej Cechu Rzemiosł Różnych, nieopodal kościoła. Bez różnicy, byle gdzieś złożyć zmęczone kości. Śpimy wszyscy w jednej Sali. Będzie się działo. Dwóch Panów lokuje się na ogromnej kanapie w holu; nasz „Tercet” na scenie; a niektórzy moszczą sobie legowisko na zestawionych ławkach. Dziewczyny rozkładają karimaty i materace http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE Powered WŁOCŁAWKU by Mambo Generated: 3 March, 2017, 19:04 gdzie popadnie. Do 21.00 czas wolny, potem Apel Jasnogórski wśród rowerów, bagaży i posłań – smak pielgrzymowania. Modlitwa, wspomnienia z minionego dnia i do „łóżek”, nic nie zapowiadało dodatkowych atrakcji. 22.00 pogasły światła - cisza nocna. Zmęczeni całodziennym wysiłkiem pielgrzymi zapadli w błogi sen. Jednak ciszę coraz częściej przerywały jakieś odgłosy. Powoli… coraz głośniej… ze sceny i różnych zakamarków sali zaczęły dobiegać pomruki zlewające się w miarowy chór. Głośny chór, nie pozwalający zasnąć tym, którzy nie zdążyli zasnąć przed „koncertem”. „Tenory” koncertowały do rana. Razem z Kryśką zwinęłyśmy swoje posłania i przeniosłyśmy się na ogrodowe ławeczki stojące piętro niżej. Jedynym mankamentem tego wybory był fakt, że stały one przy wejściu do łazienki. Zamienił stryjek….. to był długi dzień ale ta noc była jeszcze dłuższa. Katarzyna - Kronikarz GALERIA http://fatimska.wloclawek.pl - PARAFIA PW MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ WE Powered WŁOCŁAWKU by Mambo Generated: 3 March, 2017, 19:04