Jan Paweł II - mistrz komunikacji interpersonalnej
Transkrypt
Jan Paweł II - mistrz komunikacji interpersonalnej
Eliza Grzelak Instytut Kultury Europejskiej UAM Wykład Temat: Jan Pweł II – mistrz komunikacji interpersonalnej Wieczorem 2 kwietnia 2005 roku przerwano programy telewizyjne i radiowe, ważne wydawałoby się spotkania, narady i obrady, świat zastygł w rozpaczy i bólu. Umarł Ten, w którego intencji modlono się na całym świecie w świątyniach różnych religii. Rozpaczali wszyscy bez względu na wyznanie, wiek, płeć, narodowość, to właśnie w tym momencie okazało się, że pochodzący z niewielkiego kraju nad Wisłą biskup o słowiańskiej duszy stał się obywatelem świata. W tych trudnych dniach każdy zadawał sobie pytanie i co teraz, co poczniemy bez niego. Dla pogrążonych w smutku ludzi Jan Paweł II nie był głową państwa, Kościoła, był kimś bliskim, opiekunem, ojcem, przyjacielem. Jednemu człowiekowi udało się nawiązać bliskie związki z milionami ludzi, często nawet nie mając okazji bezpośrednio spotkać się z nimi. To właśnie wtedy zaczęto głośno mówić o fenomenie Jana Pawła IIczłowieka zdecydowanego, głoszącego niewygodne tezy a jednak kochanego. Wielu jest na świecie ludzi wyjątkowych, autorytetów intelektualnych, moralnych, męczenników dla sprawy. Dlaczego to właśnie Karol Wojtyła z małych Wadowic, w tym trudnym czasie przełomu milenijnego, stał się autorytetem uniwersalnym. Ktoś powie, że było mu łatwiej, bo miał za sobą potężny Kościół, ktoś inny uzna, że sprawiły to głoszone przez niego prawdy. Z pewnością nie ma jednej odpowiedzi, inaczej będą postrzegać to zjawisko teolodzy inaczej socjolodzy, inne wnioski wyciągnie filolog. Jeden z respondentów w rozmowie z dziennikarzem powiedział o umierającym Papieżu, że był to człowiek, który potrafił tak mówić do milionów słuchaczy, że każdemu z nich wydawało się, iż mówi wyłącznie do niego. Ta właśnie wypowiedź sprowokowała mnie do podjęcia rozważań na temat sposobu komunikowania się oraz budowania bliskich związków Jana Pawła II z wiernymi. 1 Przełom tysiącleci określany jako era informatyki i Internetu przyniósł rewolucję w zakresie komunikacji społecznej. Okazało się, że dzięki telewizji, radiu, przede wszystkim Internetowi nie musimy już wchodzić w bezpośredni kontakt, by zawrzeć znajomość, poznać przyjaciół, a nawet zakochać się. Zachowania oparte na interakcji społecznej zastąpiła interakcja elektroniczna. Oznaczałoby to, że osobiste, bezpośrednie kontakty z innym człowiekiem nie są nam już potrzebne, że możemy żyć bez poczucia bliskości drugiej osoby. Badania moje potwierdzają tezę, że młodzi ludzie czują się bezpieczniej komunikując się drogą elektroniczną. Pozwala im to funkcjonować w nierealnym, stworzonym przez siebie wirtualnym świecie, świecie bez kompleksów, bez ryzyka odrzucenia. Także my dorośli chętnie tworzymy swoje fałszywe wizerunki kupując takie a nie inne gadżety, otaczając się markami. Uciekając w nadaktywność zawodową unikamy rozmów i trudnych pytań oraz konieczności udzielania odpowiedzi. Powstaje pytanie, dlaczego wolimy żyć bez bliskich związków budowanych poprzez interakcje oparte na zachowaniach społecznych uzupełnianych komunikacją werbalną. Silna, regularna i wielostronna współzależność, która zachodzi przez dłuższy czas i ma charakter więzi pozytywnej to właśnie bliski związek, tak bardzo poszukiwany jeszcze do niedawna w kontaktach międzyludzkich. Bliskość tak pojmowana może być źródłem przyjemności, zaufania, zwierzeń, szacunku, wzajemnej pomocy i spontaniczności. Dlaczego więc ludzie tak niechętnie się ze sobą komunikują? Naukowcy, znawcy wszelkich dziedzin od lat próbują odpowiedzieć na to pytanie. Podejście fenomenologiczne reprezentowane przez psychologa humanistycznego, Carla Rogersa zakłada, że ludzie zbliżają się do innych, gdy ich zewnętrzne zachowanie jest spójne z wewnętrznymi uczuciami, bezwarunkowo akceptują drugiego człowieka za to, kim jest a nie za to, co robi, słuchają innych, starając się zrozumieć ich doświadczenie. Rogers kładzie nacisk na następujące elementy komunikacji werbalnej: zwierzanie się, empatyczne słuchanie, werbalną serdeczność i podstawową zasadę komunikacji sformułowaną przez McCornacka głoszącą, że porządek komunikacyjny regulowany jest przez swoisty kontrakt społeczny zakładający wzajemną uczciwość, czyli zaufanie . W 1992 roku podważono humanistyczną ideę nawiązywania kontaktów sformułowaną przez Rogersa. Ekonomista Gary Becker został uhonorowany Nagrodą Nobla w dziedzinie ekonomii za wykorzystanie modelu podaży i popytu do przewidywania codziennych 2 zachowań, między innymi funkcjonowania bliskich związków. Uznał on, że ludzie wchodzą ze sobą w interakcje w taki sposób, by maksymalizować osobiste korzyści i minimalizować koszty. Dopełnienie tej tezy stanowi reguła wzajemności, jedno z najsilniejszych narzędzi wpływu społecznego. Zarówno teoria humanistyczna i jak i teorie ekonomiczne, mają element wspólny: uznają za mit bliskość powstałą od pierwszego wejrzenia. W obu teoriach zakłada się, że tworzenie bliskich związków jest procesem długim wymagającym zaangażowania. Zgodnie z tym założeniem, zanim dojdzie do wymiany społecznej na poziomie intymnym, czyli powstania bliskiego związku, musimy rozpocząć swe poznawanie od poziomu powierzchniowego. Irwin Altman i Dalmas Taylor przyrównują człowieka do cebuli. Wierzchnią łupiną jest publiczne Ja, czyli to, co może dostrzec każdy, wszystko to, co charakteryzuje, ale nie indywidualizuje. W warstwie spodniej odnajdziemy przekonania, prywatne postawy ujawniane tylko wobec niektórych osób. Środkowa warstwa to nasz system wartości, struktura Ja, nierozwiązane konflikty, głębokie przeżycia emocjonalne. Ten najbardziej intymny obraz zachowujemy tylko dla siebie lub wybranych. Socjolog Erving Goffman przywołał metaforę społecznej interakcji jako przedstawienia teatralnego stwierdzając, że całe nasze życie to ciągłe negocjowanie publicznej definicji swojej tożsamości. Ostrzegał jednocześnie, że wrażenie rzeczywistości oparte na przedstawieniu jest bardzo delikatne, kruche i może je zburzyć nawet drobny przypadek. Implikował, więc tezę, że tylko prawda, czyli zgodność między tym, co się myśli, czuje i mówi może stanowić podstawę bliskiego związku. Dlaczego mimo to lubimy być aktorami kreującymi swój wizerunek za pomocą informacji zwanych przez Altmana peryferyjnymi? Aktorstwo chroni nas przed bliskością, pozwala utrzymywać luźne więzi społeczne. Tworzenie bliskich związków zakłada przecież: szczerość, zaufanie, u ich podstaw leży zaś zwierzanie się, a są to zdarzenia komunikacyjne polegające na odsłanianiu się. Niestety procesowi odsłaniania zawsze towarzyszy rozluźnianie kontroli na strzeżonych granicach, jest to równorzędne ze zgodą na bezbronność. Bezbronność swą demonstrujemy na poziomie niewerbalnym: otwarciem przestrzeni osobistej, uśmiechaniem się, stosowaniem gestów zrozumiałych dla wtajemniczonych oraz podtrzymywaniem kontaktu wzrokowego. Znacznie trudniejsze jest odkrywanie się na 3 poziomie werbalnym. Współczesnym zwierzanie się zawsze kojarzy się z okazywaniem słabości. Dlatego proces zwierzania się ma swoje granice, granice wyznaczone przez tabu językowe oraz kulturowe. Powstaje, więc pytanie, jak w świecie, w którym za wszelką cenę chronimy własne ja, było możliwe powstanie tak bliskiego związku między Papieżem i nami, osobami, których zachowania komunikacyjne ukierunkowane są przede wszystkim na wzmacnianie granic strzeżonych, czyli chronienie siebie. Zakłada się, że proces penetracji społecznej składa się z trzech faz: spotkania, kontaktu zmierzającego do akceptacji oraz pogłębiania znajomości w kierunku intymności. W przypadku Papieża proces ten rozpoczął się w chwili prezentacji, gdy skierował on do zebranego na Placu św. Piotra tłumu słowa: Se sbaglio mi corriggerete… (jeżeli zrobię błąd poprawcie mnie). W tym momencie powiedział: nie jestem nieomylny, jestem takim samym człowiekiem jak wy, dlatego możecie poprawiać mnie. Mam poczucie humoru, będę Was słuchał. Tymi kilkoma słowami, jeśli nie burzył, to z pewnością zmniejszał dystans dzielący wiernych od Głowy Kościoła. Zwracał uwagę, że nawet on Następca Piotra stale się uczy, była to subtelnie zarysowana implikatura: uczcie się i wy. Gianni Giansanti wspomina, że słysząc te słowa został natychmiast urzeczony człowieczeństwem Wojtyły połączonym z tak silną wolą czynienia, angażowania się, w tej też chwili mając zaledwie dwadzieścia lat zrozumiał, że pojawił się Papież, który odegra wielką rolę w jego życiu i w historii świata. Tego dnia Jan Paweł II zainicjował swój dialog ze światem. To właśnie ten rozwijający się dialog oraz powtarzające się spotkania z wiernymi stanowiły płynne przejście do drugiej fazy penetracji społecznej- kontaktu zmierzającego do akceptacji. Umożliwiały to nie tylko pisane przez Papieża teksty literackie oraz teksty oficjalne: homilie, encykliki, ale przede wszystkim liczne improwizacje pogłębiające naszą wiedzę na temat Jana Pawła II. Improwizacje te zawsze stanowiły wyzwanie dla dziennikarzy, gdyż werbalizowane były w różnych językach i wymagały tłumaczenia. Wiele z tych improwizacji stało się legendarnymi. Przywołam tę najpopularniejszą. Gdy Karol Wojtyła, mający poważne problemy ze zdrowiem, odwiedził Wadowice, nie mogąc przespacerować się znanymi z dzieciństwa ulicami, ograniczony fizycznie, ale wolny myślą, zaczął wspominać miejsca i wydarzenia tak bliskie jego sercu. Wtedy będąc już ikoną przełomu milenijnego znowu przypomniał, że tak jak 4 każdy człowiek był kiedyś niesfornym dzieckiem, radosnym młodzieńcem, zapalonym turystą, że choć stał się człowiekiem świata pozostał Polakiem. Znamienne jest to, że we wspomnieniach tych dominowały chwile szczęśliwe, podnoszące na duchu, motywujące do dalszych działań. W tych wspomnieniach nie tylko dostrzegliśmy osobiste przeżycia Papieża, ale także zobaczyliśmy cierpiącego mimo to radosnego, pełnego optymizmu człowieka. Przebieg drugiej fazy budowania więzi społecznych jest często hamowany niechęcią ludzi do ujawniania tych elementów swojego wizerunku, które mogą ich deprecjonować. Niechętnie także na tym etapie budowania związku wyraża się kontrowersyjne opinie, trudne do zaakceptowania przez tych, na których akceptacji nam zależy. Problemy te nie dotyczyły Jana Pawła II, on zrezygnował z płytkiej akceptacji na rzecz zrozumienia. Przypominał młodzieży żyjącej w XXI wieku o czystości przedmałżeńskiej, walczył z aborcją, sprzeciwiał się teologii walki, formułował tezy, które według wielu powinny przysporzyć mu adwersarzy nie wyznawców, mimo to wzbudzał szacunek i sympatię. Najważniejsze jednak, że sympatia ta prowokowała do zastanowienia się nad jego słowami. Tym jednak, co czyniło bliskim Papieża każdemu była jawność jego życia. Jan Paweł II nigdy nie unikał mediów. Wierzył w dobrą wolę dziennikarzy i postanowił wykorzystać ten nowy środek komunikacji do rozpowszechnienia swojego posłania. Był on pierwszym Papieżem profesjonalnie wykorzystującym media. Zbudował osobiste stosunki z dziennikarzami, obcował z nimi i kamerami bez skrępowania. To on nakazał stworzenie watykańskiej stacji telewizyjnej. Gianni Baget Bozzo twierdził, że katolicy traktują telewizję jako wroga, że nie zauważają, że jest to instrument do czynienia zarówno dobra, jak i zła. Tylko Jan Paweł II dostrzegł, że nie da się zatrzymać rozwoju mediów, dlatego trzeba nauczyć się wykorzystywać je dla dobra Kościoła i w słusznej sprawie. Zrozumiał też, że pokazanie Papieża w sportowych butach, w czasie wędrówek po górach, w swoim gabinecie, przy modlitwie w prywatnej kaplicy, nie uwłacza jego godności. Dzięki temu stał się on stałym bywalcem w naszych domach, miliony wiernych zaczęły uczestniczyć w jego życiu. Niestety zmęczony papież wysoką cenę płacił za tę otwartość. Najtrudniejszą, często niemożliwą do pokonania barierą dla człowieka jest ujawnianie emocji, nie tych negatywnych, lecz pozytywnych, podkreślających naszą słabość. Jan Paweł II decydując się na życie w świetle reflektorów niejednokrotnie publicznie wobec milionów okazywał swoje wzruszenie. W czasie 7. pielgrzymki do Polski, 13 czerwca 1999 roku w 5 Radzyminie pod Warszawą, Papież postanowił pomodlić się za poległych w 1920 roku żołnierzy. Gdy przybył na cmentarz pełen dziennikarzy widać było, że jest przybity, pozwolił podprowadzić się do klęcznika i ukląkł. Miał zmówić cichą modlitwę. Stało się jednak coś niespodziewanego Papież zaczął płakać. Poza jedynym kamerzystą wszyscy dziennikarze odsunęli się, pozwolili mu, w tej jakże ograniczonej samotności, wyrazić swoje wewnętrzne cierpienie. Sympatię do Papieża budowała nie tylko jego otwartość, możliwość współuczestniczenia w jego życiu, ale także sposób, w jaki zwracał się do innych. Różnicował formę wypowiedzi w zależności od jej funkcji i tematyki, warunkował dobór kodu konsytuacją oraz kompetencją językową odbiorcy. Zwracając się w języku gospodarzy wyrażał swój szacunek do nich. Z tego też względu nie posługiwał się językiem kolokwialnym. Lubił żartować, często stosował subtelną ironię lub autoironię, był jednak zbyt pogodnym człowiekiem by sięgać po sarkazm. W czasie spotkania z wiernymi w Gnieźnie przytoczył powszechny w czasach gierkowskich okrzyk: pomożecie. W trakcie spotkań z młodzieżą często naigrywał się z własnej niemocy mówiąc w trzeciej osobie: ten stary Papież. Zmęczony nagabywaniem dziennikarzy, pytających go jak się czuje, zaczął im w pewnym momencie odpowiadać: Proszę poczytać gazety! Tam zawsze dokładnie opisują, co mi jest. Poczucie humoru pozwalało mu także w chwilach trudnych wymagających rozwagi. W czasie spotkania z wiernymi w Krakowie wyczuł panujące w tłumie napięcie, wiedział, że nie może dopuścić do zamieszek, że musi zneutralizować emocje. Na wołanie zostań z nami odpowiedział: Polacy jak zwykle zamykają oborę, gdy krowa już uciekła. Nie tylko sam żartował, potrafił także śmiać się z żartów innych. Potrafił zachowując należny mu szacunek sprawić, że stał się jednym z nas. Każdy z nas zapytany, jakie słowa Papieża pamięta, przywoła zaledwie kilka improwizacji, parę zdań z homilii, kilka wypowiedzianych przez niego dowcipów. Jesteśmy pokoleniem obrazu, nasza miłość do Papieża ma często swoje źródło w tym, co widzieliśmy nie w tym, co słyszeliśmy. Wielu oburzy się, jak to możliwe, że tak upraszczamy naszą komunikację z tym wielkim człowiekiem. Pamiętajmy jednak, że nie mówił on prostych prawd, że zrozumienie ich wymaga zastanowienia się, chwili spokoju i koncentracji. Ciągle mamy w pamięci gesty Papieża, pieśni, które z nim śpiewaliśmy, wygłaszane żarty, mamy przed oczyma jego wyrazistą twarz. To właśnie komunikacja niewerbalna sprawiła, że stał się 6 on nam tak bliski. Jan Paweł II mocno, wyraźnie sygnalizował potrzebę zbliżenia się do słuchaczy, nie czekał aż przyjdą do niego, to on wychodził do nich, najpierw w odkrytym samochodzie a po zamachu w kuloodpornym papamobile wjeżdżał w tłum. Chodząc po ogrodach watykańskich prowadził rozmowy z napotkanymi ludźmi. Brał na ręce i błogosławił podawane mu dzieci. Znał moc dotyku, przytulał, głaskał ludzi chętnie podawał dłoń, pozwalał także dotykać siebie. Jan Paweł II budził miłość także swoim żywym radosnym spojrzeniem. Jednym z elementów komunikacji powodującym odsłonienie się jest uśmiech, Papież często się uśmiechał i śmiał się. W równie otwarty sposób wyrażał swoje niezadowolenie, czasem wręcz złościł się. Uniesione dłonie w geście otwartości, pamiętamy równie dobrze jak kręcenie laską w takt śpiewanych przez młodzież pieśni, grożenie tą samą laską dziennikarzom oraz gest pozdrowienia wykonywany ręką w kierunku tłumu. Ważny dla Jana Pawła II był kontakt wzrokowy, nigdy nie mówił w próżnię, jego żywe spojrzenie nawet w chwili cierpienia sprawiało, że kamery często pokazywały zbliżenie twarzy w taki sposób, że tworzyły złudzenie kontaktu wzrokowego z widzem Jan Paweł II miał świadomość, że nie wszystko można wyrazić słowami. Wiedział, że milczenie może być głębsze niż słowa, że ból, współczucie, szacunek można pełniej wyrazić nic nie mówiąc. Jeden z dziennikarzy tak opisał spotkanie Wojtyły z Edelmanem na Umschlagplatz: Jan Paweł II wysiadł powoli z samochodu przed białym murem. Pozdrowił bez słów przedstawicieli gminy żydowskiej, zatrzymał się przed pomnikiem i milczał. Zrezygnował z dużego przemówienia. Milczał, jakby milczenie było jedyną możliwością odpowiedzi na niemą skargę murów, na których wyryto nazwiska pomordowanych dzieci. Gestem, spojrzeniem, słowem potrafił Papież panować nad tłumem, stawało się to tym łatwiejsze im starszy i bardziej schorowany był. Przywołując w pamięci obraz Jana Pawła II często widzimy Go pochylonego i zasłuchanego w czyjeś słowa. John Stewart uważa, że o sukcesie zdarzenia komunikacyjnego decyduje nie tylko umiejętne wyrażanie swoich myśli, ale także dialogiczne słuchanie. W przypadku Jana Pawła II interaktywność była ograniczona. Po stronie Papieża dominować musiała kompetencja w zakresie przekazu natomiast po stronie odbiorców kompetencja w zakresie słuchania. Słuchanie dialogiczne oznacza taki typ słuchania, który uwzględnia i buduje wzajemność, wymaga interaktywności, jest autentyczne, rozwija się dzięki wierze oraz zaangażowaniu we współdziałanie, zasadza się na założeniu, że całość może być większa od sumy jej części. 7 Słuchanie dialogiczne różni się nieco od słuchania aktywnego oraz stanowiącego, według Carla Rogersa, podstawę bliskiego związku słuchania empatycznego. Rogers domaga się w procesie słuchania zrezygnowania z własnego Ja, nastawienia się wyłącznie na treści prezentowane przez drugą osobę. Wielu głęboko wierzących ludzi uważa, że ten typ słuchania jest właściwszy w komunikacji Papież/ wierny. Uważam jednak, że nikt z nas nie potrafi tak słuchać. Słuchamy innych jako My i nasze Ja ocenia przekazywane treści, nawet jeśli te treści prezentuje tak uwielbiany człowiek. Sam Rogers dostrzegał, że zaproponowane przez niego słuchanie może ulec wynaturzeniu, w tym przypadku może być przejawem fanatyzmu. Słuchanie dialogiczne było bliskie Janowi Pawłowi II. Rozmawiając z młodzieżą, czy też zwracając się do wiernych dawał wiele dowodów, że ich słyszy, że rozumie ich rozterki, trwał jednak przy tym, co było dla niego ważne, nie próbował kupić respondenta tanim przytakiwaniem, nie pomijał tego, co trudne do przyjęcia, wyraźnie wyznaczał granice dobra i zła, nawet, jeśli ich zasięg mógł nie przysparzać mu przyjaciół. Specyfika komunikacji Papież/wierni, odbywającej się jednokierunkowo, polegała na tym, że słuchanie było dominujące po stronie wiernych, zwierzanie zaś dotyczyło głównie Papieża. Zwykle proces zwierzania się podobnie jak słuchania opiera się na interakcji, czyli wzajemności. Potrzeba wzajemność najsilniej odczuwana jest w fazie trzeciej, w trakcie komunikacji intymnej. Jest ona warunkiem trwałości powstającego związku. Poszerzanie informacji peryferyjnych w kierunku intymności odbywa się stopniowo. Najpierw pojawia się sygnał jestem gotów podzielić się z tobą pewnym sekretem, sekretem długo skrywanym przez otoczenie Papieża była jego choroba. Po każdym z tych cząstkowych komunikatów musi pojawić się wzajemna reakcja respondenta. Ostatnim komunikatem odsłaniającym bezbronność jest prośba. Tu warto przypomnieć spotkanie w Lourdes, gdy nagle, nie mogąc poradzić sobie ze swoją słabością Papież zwrócił się do otoczenia po polsku z prośbą o pomoc. Ten etap osiągamy funkcjonując już w sferze intymnej, wtedy, gdy nasze wzajemne zaufanie nie budzi żadnych wątpliwości. Zaciągamy zobowiązanie i dajemy broń do ręki osobie, z którą nawiązujemy bliski związek. Na tym etapie respondent czuje się bezpieczny dopiero wtedy, gdy nastąpi wymiana informacji na tym samym poziomie intymności, czyli gdy druga osoba z własnej woli uzbroi nas przeciwko sobie. Jeśli nastąpi to wskutek perswazji, manipulacji lub po dłuższym czasie, bliska więź rozpada się. Wzajemność, będąca naturalnym wymogiem budowania więzi, powinna być skutkiem szczerości, odczuwania potrzeby sprawiedliwej wymiany, nie przymusu. Przyglądając się omawianemu procesowi 8 komunikacyjnemu nie możemy powstrzymać się przed podziwem dla odwagi, jaką wykazał się Jan Paweł II. W kontakcie Papież/ wierni z powodu jego jednokierunkowości tylko Papież mógł zdecydować się na fazę zwierzeń, przejawem wzajemności mogło być jedynie okazanie współczucia, zrozumienia, miłości. Struktura zdarzenia komunikacyjnego uniemożliwiała odpowiedzenie zwierzeniami. Analizując zdarzenia komunikacyjne należy przyjąć, że to utrudnienie przyczyniło się do wzmocnienia więzi między respondentami. Szczególnie spotęgowało więź emocjonalną wiernych z Papieżem. Gdy On, odsłaniając się, okazał publicznie swoją słabość fizyczną, przyznał się do choroby, z jednej strony uzbroił przeciwko sobie tych, którzy od tego dnia zaczęli bardziej zwracać uwagę na jego stan fizyczny niż na jego słowa, z drugiej strony wywołał potrzebę potwierdzenia wspólnoty z tymi, dla których był autorytetem. Potrzeba obrony Ja jest tak silna, że ujawnia się nawet już po wypracowaniu sobie akceptacji, podczas budowania więzi intymnych. Przybiera wtedy często formy specyficznych aktów komunikacyjnych. Jednym z narzędzi lingwistycznych służących ochronie Ja w sferze najgłębszej jest autoironia, która jako narzędzie poznawania się przeczy stwierdzeniom, iż jest specyficzną formą ironii. Ironia z definicji jest zakodowaną w postaci kłamstwa prawdą, która musi zostać odkryta, autoironia zawiera zaś dane, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Jan Paweł II, choć odważnie ujawniał swoje cierpienie i słabość starca, często ironizował na swój temat, nie był to przejaw specyficznego poczucia humoru, lecz wyraz lęku, zniechęcenia, czasem rozdrażnienia. Był jednak z natury optymistą, dlatego na ostatnim spotkaniu z młodzieżą, mając pełną świadomość, że w Kolonii już go nie będzie, powiedział: Ja jestem stary i trochę zmęczony, a wy młodzi, ale utożsamiam się z waszymi radościami i nadziejami….Żyłem w mrokach, ale mam niezachwianą pewność, że żaden strach, żadna trudność nie jest na tyle wielka, aby zabić nadzieję. Zdolności komunikacyjne, szczególnie negocjacyjne, pozwoliły Janowi Pawłowi nadać nowe znaczenie pojęciu ekumenizm. Nie rozmawiał z wyznawcami innych religii z pozycji głowy Kościoła, zawsze starał się szukać tego, co łączy a nie dzieli. W rozmowie z Wielkim Szejkiem Tantawi przyznał, że zanim dojdzie do dalszych rozmów należy przyjrzeć się zasadom zasadniczym. Ustalono więc, że każdy człowiek pochodzi od jednego mężczyzny i jednej kobiety. Następnie Tantawi orzekł, że wolę Bożą należy spełniać zawsze i wszędzie, na co Papież odpowiedział, że Bóg objawił się ludziom. Tantawi także zgodził się, że dla 9 Islamu dziewictwo Maryi nie jest problemem, Bóg jest tak wielki, że mógł to sprawić. O jedną zasadę poprosił Tantawiego Jan Paweł II: czynienie zła, nawoływanie do przemocy i prowokowanie sporów oraz starć w imieniu religii, jest ciężką obrazą Boga. Tantawi bez zastanowienia zgodził się. Na zakończenie Wielki Szejk potwierdził to, co reprezentowane przez nich religie zawsze będzie dzielić: Jezus z Nazaretu był z pewnością wielkim Prorokiem, ale nie mógł być Synem Bożym. Papież zareagował natychmiast: nie musimy być zgodni we wszystkich punktach. Rozmowa ta mogłaby posłużyć za wzór drugiego etapu negocjacji, polegającego na ustaleniu protokołu rozbieżności. Musimy wiedzieć, co nas różni i co nas łączy, by móc szukać porozumienia. Wynikiem tej rozmowy był moment przełomowy dla dialogu chrześcijaństwa z Islamem, czyli modlitwa nad kopułą kryjącą miejsce pochówku głowy Jana Chrzciciela. Najistotniejsze było w tej modlitwie to, że miała ona miejsce w meczecie i że w jednym miejscu, w tym samym czasie modlili się przedstawiciele różnych religii. Tym, co świadczyło o ogromnej odwadze i szczerości intencji Papieża była jego silna wewnętrzna potrzeba wyrażenia skruchy i przeproszenia tych, wobec których Kościół oraz jego wierni zawinili. Nie unikał trudnych tematów, sam przypomniał o inkwizycji, konkwistadorach. Głośno potępiał także wszelkie deprawacje moralne wśród zakonników i kleru. Samo wywołanie tematów i upublicznienie ich sprawiło, że przestały krążyć w drugim obiegu, wydobyte na światło dzienne, zostały pozbawione swej mocy sekretnej, zyskały rzeczywisty wymiar. Jan Paweł II poszedł dalej, zdobył się, On największy spośród wielkich, na słowo: przepraszam. Jest tylko kilka zachowań komunikacyjnych równie sprawczych jak przeprosiny. Szczególnie wymowne były słowa skruchy skierowane do narodu Żydowskiego. Proroczym gestem nazwał jeden z dziennikarzy włożenie karteczki z tekstem przeprosin w szczelinę Ściany Płaczu. Słowa: Boże naszych ojców, który wybrałeś Abrahama i jego potomków, by ponieśli narodom Twe Imię: jesteśmy głęboko zasmuceni postępowaniem tych, którzy w ciągu dziejów spowodowali cierpienia Twych dzieci i prosząc o twe wybaczenie chcemy zobowiązać się do doskonałego braterstwa z Ludem Przymierza. Przekazane w tej formie pozostaną w pamięci wszystkich, nie da się ich cofnąć. Prowadzony przez Jana Pawła II dialog ze światem okazał się skuteczny. Prawdy zasadnicze, jak wyraził się Papież, pozostaną w pamięci wszystkich. Jego stwierdzenie: nie we wszystkim musimy się zgadzać, by zostać przyjaciółmi, osobami bliskim powinno stanowić podstawę budowania związków interpersonalnych. Często my-współwyznawcy nie rozumiemy, kim był nasz Papież Polak dla ludzi 10 żyjących w dalekich odwiedzanych przez Niego krajach. Przykładem niech będzie rozmowa starej hinduski, z niemieckim dziennikarzem podczas wizyty Papieża w Indiach. -Wie pan, Gandhi nie miał nic. Tylko puste ręce i swoją hinduistyczną wiarę. Ale wielkie imperium brytyjskie ze swoimi kanonierkami i armiami, musiało ulec jego pustym rękom. Nie mogli nic zrobić przeciw żadnemu z wierzących Hinduistów. Jakby prąd mnie przeszedł, gdy dowiedziałam się o tym papieżu, że też nic nie miał, oprócz swojej Biblii. Nie miał armii. Tylko puste ręce, jak Gandhi, i Rosjanie nic przeciw niemu zdziałać nie mogli. Czyż wielkość Bóstwa nie jest zdumiewająca? Ale Gandhi był hinduistą. Też jestem hinduistką – powiedziała- a wie pan, odkąd wiem, że wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi: hinduiści, chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi, że wszyscy podziwiamy wielkość dzieła stworzenia i szanujemy godność osoby ludzkiej? Wiem o tym odkąd przeczytałam Kazanie na Górze Jezusa z Nazaretu. Zna je Pan zapewne…. Tak znam to. Ale dlaczego czytała Pani to kazanie? Nie wie Pan, że Mahatma Gandhi powiedział, że Kazanie na Górze Jezusa z Nazaretu jest podstawą każdej etyki? Każdy wyrok o złu czy dobru wywodzi się z tych słów, które pewien syn cieśli wypowiedział nad jeziorem Genezaret, gdzieś w Izraelu. Słowa te najlepiej obrazują przyjętą przez Jana Pawła II filozofię komunikacji, zamyka się ona w kilku podstawowych zasadach: -głoś prawdę, niech słowa będą zgodne z tym, co czujesz i myślisz; -bądź serdeczny, kieruj słowa myśląc zawsze o tych, do których mówisz; -pamiętaj, że czasem potęga tkwi nie w słowie, lecz milczeniu i słuchaniu; -nie bój się otwartości i zwierzeń, ten, na którym powinno ci zależeć nie wykorzysta ich przeciwko tobie, a odpłaci się w dwójnasób. Najważniejszą jednak dla Niego zasadą, zasadniczą jak mawiał Papież, była zasada: szukaj tego, co cię z ludźmi łączy a nie tego, co dzieli. 11 Bibliografia Englisch,A., 2005, Jan Paweł II. Fenomen Karola Wojtyły, Wrocław. Goffman E., 2000, Człowiek w teatrze życia codziennego, Warszawa. Griffin E., 2003, Podstawy komunikacji społecznej, Gdańsk. Kelly H. H., Bersheid E., Christensen A., Harvey J., Huston T. Levinger G., McClintock E., Peplau L. A., Peterson D., 1983, Close Realationships, W .H. Freeman, New York. Mill,J.S. 1962, System logiki dedukcyjnej i indukcyjnej (t.1,2).Warszawa Mosty zamiast murów. O komunikowaniu się między ludźmi, red. J.Stewart, 2000, Warszawa. Rogers,C,2002,O stawaniu się sobą, Poznań 12