Żarnowska Oliwia Kl. VI „Mam Przyjaciela z innego kraju” Mam

Transkrypt

Żarnowska Oliwia Kl. VI „Mam Przyjaciela z innego kraju” Mam
Żarnowska Oliwia
Kl. VI
„Mam Przyjaciela z innego kraju”
Mam przyjaciółkę z Włoch, Angelę. Poznałam ją w czasie „Światowych Dni
Młodzieży” w lecie 2016 w Krakowie. A było to tak…
Pewnej niedzieli zaraz po Nowym Roku poszliśmy jak zwykle z rodzicami na
mszę św. do
naszego kościoła parafialnego. Po eucharystii i ogłoszeniach
parafialnych do ambony podeszła nasza animatorka Karolina i zaczęła opowiadać o
nadchodzącym w lipcu wydarzeniu w Krakowie, o spotkaniu młodzieży z papieżem.
Przekazała również informację, że do naszej parafii przyjadą na te dni pielgrzymi i
jest potrzeba zapewnić im noclegi. Chętne rodziny miały się zgłaszać w parafii i do
naszych animatorek. Od razu w mojej głowie zaświtał pomysł, że może także my
moglibyśmy zgłosić naszą chęć przyjęcia pielgrzymów. Pozostała jedynie „mała”
przeszkoda – a mianowicie, jak przekonać do tego pomysłu rodziców? Okazało się
jednak, że to naprawdę była „mała” przeszkoda, gdyż rodzice również o tym myśleli i
jak zaczęliśmy o tym rozmawiać i zobaczyli mój entuzjazm i to jak zaczęłam ich
namawiać – zgodzili się od razu! Niestety, musiałam długo czekać na przyjazd
pielgrzymów, pół roku. Czas jednak szybko minął, skończył się rok szkolny, obozy
wyjazdy i wreszcie nadszedł wyczekiwany długo termin przyjazdu pielgrzymów do
Krakowa. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że w naszej parafii będzie młodzież z
Włoch.
Byłam bardzo podekscytowana i czekałam siedząc jak na rozgrzanych
węglach. Pielgrzymi przyjechali w końcu po różnych problemach w drodze, dopiero
około 12 w nocy. Nie mogłam już czekać, więc dopiero rano, wstając skoro świt,
mogłam poznać naszego gościa. Okazało się, że jest nim młoda dziewczyna,
Włoszka spod Neapolu. Po krótkiej rozmowie przy śniadaniu, Angela, bo tak miała na
imię, dała się poznać jako bardzo sympatyczna dziewczyna. Miała śniadą cerę, duże
ciemne i ładne oczy, bardzo przyjemny głos i piękny uśmiech. Była bardzo miłą
dziewczyną, bardzo sympatyczną jak się później okazało bardzo rozmowną,
uczuciową i rodzinną osobą.
Przez cały czas „Światowych dni Młodzieży” w Krakowie, Angela wracała do
nas wieczorem i dopiero wtedy wspólnie przesiadywaliśmy przy kolacjach i
rozmowach do późnych godzin nocnych. Mimo, że rodzice prosili abym poszła spać,
siedziałam i rozmawiałam z Angelą, na ile pozwalała mi moja jeszcze niewielka
znajomość języka angielskiego. Podobało mi się, że mogę dowiedzieć się mnóstwa
informacji o Włoszech, zwyczajach, potrawach, o rodzinie Angeli, gdzie i co studiuje,
jaka jest na co dzień. Właśnie kuchnia i potrawy chyba najbardziej utkwiły Angeli w
pamięci. Wraz z rodzicami wymyślałam, aby co wieczór nasza Włoszka mogła
spróbować innej polskiej potrawy. Pomagałam więc mamie w przygotowaniach
pierogów, naleśników, kotletów mielonych z kapustą, rosołu itp.
Angela była zachwycona i już drugiego wieczoru oznajmiła, że nie będzie się
stołować w punktach przeznaczonych dla pielgrzymów, tylko pędzi po katechezach
do nas, aby skosztować znowu czegoś przepysznego. Angela bardzo mnie polubiła,
często ze mną rozmawiała, pytała o szkołę, o Kraków, o wiele, wiele różnych rzeczy.
Na przyjazd przygotowałam dla niej specjalną opaskę w barwach Polski, w rewanżu
otrzymałam od Angeli przepiękny krzyż św. Damiana jaki przywieźli ze sobą i nosili
wszyscy pielgrzymi z Włoch. Mam go do dziś i bardzo mi przypomina Angelę i jej
ciepło jakim nas obdarzyła.
Przypomina mi nawet takie zdarzenia jak choćby mój bieg ulicą, przy której
mieszkam w czasie, gdy pielgrzymi wychodzili na nocne czuwanie. Dodam, że był to
bieg z kawą jaką dla Angeli zrobił tata, a ja w oknie wypatrywałam, czy już nie idzie
wraz z pielgrzymami spod naszego kościoła. Zrobiło to na niej i na całej grupie
Włochów ogromne wrażenie – no cóż, nie zawsze dostajesz kawę na ulicy od
biegnącej dziewczynki. Szkoda, że miałam tylko jedną kawę, bo jak wiemy Włosi to
przecież „kawosze” i widząc całą sytuację, śmiali się serdecznie i żałowali, że
dostarczyłam tylko jedną.
Mieliśmy wiele planów i bardzo mało czasu na wspólne rozmowy, zwiedzanie,
jedzenie, itp. No tak, zwiedzania nie było, choć mieliśmy plan aby wraz z Angelą
zrobić nocną wycieczkę po Krakowie. Po prostu brakło czasu, to tylko tydzień i do
tego bardzo intensywny dla pielgrzymów. Jednak nie martwię się tym wcale,
jesteśmy z Angelą umówieni, że jak to tylko będzie możliwe odwiedzi nas w Krakowie
znowu, bo bardzo się polubiliśmy. Usłyszała od nas tak wiele opowieści co musi
zobaczyć w Krakowie, Wieliczce i okolicach, że znów tydzień czasu będzie mało.
Angela bardzo polubiła pokoik jaki miała u nas na czas pielgrzymki, że nie chciała od
nas wcale wyjeżdżać. Jak do tego przypomnieliśmy jej jeszcze jakich specjałów
naszej kuchni nie spróbowała. Oznajmiła, że zaraz po powrocie do Neapolu
zarezerwuje bilet lotniczy do Krakowa. Jesteśmy umówieni, że zdradzi nam także
tajniki kuchni włoskiej, chcemy z tatą poznać jak zrobić domowe lasagne i spaghetti
w prawdziwie włoskim domowym, stylu i smaku.
Bardzo miło wspominam spotkanie z Angelą. Myślę, że tylko i aż tydzień
wystarczył na bliskie poznanie i zaprzyjaźnienie się z naszą dziewczyną z Neapolu.
Obecnie, regularnie piszemy między sobą maile, tata mi pomaga tłumacząc moje
tysiące pytań do Angeli. Dzięki tej korespondencji poznałam rodzinę Angeli, która jak
zapowiada, też chce przyjechać do Polski i nas poznać. Nie mogę się tego doczekać,
a zwłaszcza spotkania Angelą. Cieszę się, bo najprawdopodobniej będzie to już
najbliższa wiosna! Mam trochę czasu na naukę angielskiego, abym mogła sobie
swobodnie porozmawiać z nową przyjaciółką.