WOŹNIAK/BURSKI
Transkrypt
WOŹNIAK/BURSKI
WOŹNIAK/BURSKI Euro. Społeczny fenomen. JB: Minął pierwszy tydzień francuskiego Euro, rozmawialiśmy o piłce, porozmawiajmy o turnieju jako pewnym społecznym, a także socjologicznym fenomenie. WW: Tym bardziej, że tematyka wielkich imprez sportowych stała się w ostatniej dekadzie bardzo ważnym elementem debaty naukowej. Socjologowie, politolodzy, ekonomiści, specjaliści od rozwoju miast i zarządzania wielkimi projektami opublikowali setki naukowych artykułów. Tylko w ciągu dekady naliczyłem kilkanaście specjalnych numerów prestiżowych międzynarodowych czasopism poświęconych ekskluzywnie tej problematyce. JB: A sami na krajowym poletku dodaliśmy do tego trzy grosze. Czy Euro we Francji, to turniej jak każdy inny? WW: Każde wielkie wydarzenie tego typu przynosi w pewien sposób stan wyjątkowy. Konieczność zmierzenia się z organizacją mistrzostw, czy igrzysk wymaga różnego rodzaju działań, np. związanych z inwestycjami, czy wymaganiami ze strony faktycznego organizatora (którym nie jest rząd kraju gospodarza, a FIFA, UEFA, czy Międzynarodowy Komitet Olimpijski), które trudno przeprowadzić w ramach obowiązującego prawa. 1 Przyjmowane są więc czasowe ustawy, które zawieszają funkcjonowanie pewnych przepisów, by np. przyspieszyć inwestycje. Polski rząd wykorzystał Euro np. by poluzować pewne restrykcje ekologiczne przy inwestycjach drogowych. Potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa wykorzystano jako okazję do dozbrojenia jednostek policji, jak się okazało kupując także sprzęt, do którego wykorzystania policja do tej pory nie miała uprawnień. Z kolei sama decyzja o przyznaniu turnieju zapada pod warunkiem zwolnienia UEFA i rodziny UEFA, czyli wspierających turniej korporacji, z płacenia podatków od zysków. JB: No właśnie, polskie władze polityczne wykorzystały całkiem skutecznie Euro 2012 jako instrument budowania wizerunku Polski jako kraju bezpiecznego, nowoczesnego i przyjaznego, takie było zresztą założenie, Euro jako element soft power, dyplomatycznego budowania wizerunku kraju poza granicami. WW: To prawda, za to skutecznie udało się wypchnąć z debaty publicznej temat długofalowych kosztów utrzymania samych stadionów, na które samorządy łożyć będą przez wiele lat, bo nie są to wbrew zapowiedziom obiekty samofinansujące się. Czy sensowności niektórych inwestycji w infrastrukturę. JB: Które jednak pewnie i tak by miały miejsce niezależnie od Euro, o sensowności wielu inwestycji można by długo, ale wracając do Francji… WW: Tu mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu, we Francji od czasu jesiennych zamachów terrorystycznych mamy stan wyjątkowy per se, czyli podwyższoną gotowość do reagowania służb mundurowych i wzmocnione procedury dotyczące bezpieczeństwa. Ważne jednak wydaje się, że nawet taka sytuacja nie doprowadziła do zawieszenia funkcjonowania pewnych praw obywatelskich pod pretekstem konieczności zorganizowania imprezy w sposób miły i wygodny dla turystów. Problemy organizacyjne, czy komunikacyjne z jakimi stykają się kibice są w znacznym stopniu efektem trwających we Francji od miesięcy protestów pracowniczych. W demokratycznym państwie jak się okazuje, może być świetną okazją do wzmocnienia nacisku na władze polityczne przez nasilenie strajków i protestów w tym newralgicznym okresie. JB: To po co było Francuzom to Euro, przecież chyba nie związki zawodowe je w UEFA wylobbowały… WW: Rywalizację o Euro 2016 Francuzi wygrali jednym głosem. Pewnie niewiele osób pamięta z kim. Otóż z Turcją. Czy wyobrażamy sobie dzisiaj, że Euro mogłoby się odbywać w kraju pewnie w jeszcze większym stopniu niż Francja zagrożonym atakami terrorystycznymi, w dodatku graniczącym z Syrią, terenem jednego z najkrwawszych po II Wojnie Światowej konfliktów zbrojnych? A do tego w państwie niedemokratycznym, otwarcie łamiącym prawa człowieka? To akurat pewnie sobie wyobrażamy, dopiero co mieliśmy Igrzyska w Soczi, czy Pekinie, za dwa lata mundial w Rosji, a za sześć w Katarze. Niemniej dla kraju o pozycji międzynarodowej i infrastrukturze sportowo-turystycznej Francji, Euro to jest raczej okazja, by tę infrastrukturę po prostu odświeżyć po niespełna dwudziestu latach od francuskiego mundialu. Elity polityczne, które bardzo kusi „polityczne uwznioślenie” towarzyszące wielkim imprezom, jak nazywa to duński badacz Bent Flyvbjerg, zapewne chciały przy okazji zdobyć trochę punktów sondażowych, nie spodziewając się pewnie, że okoliczności organizacji samego turnieju będą tak wyglądały. JB: Pisałeś kiedyś, że takie imprezy coraz rzadziej będą odbywać się w krajach demokratycznych. WW: Na to się zanosi. Symptomatyczny jest przykład Zimowych Igrzysk w 2022 roku. Niemcy, Szwajcarzy, Polacy zablokowali aplikacje krajowe w referendach, Finowie, Szwedzi oraz Austriacy i Włosi wycofali się w przedbiegach, a Norwegowie pod wpływem opinii publicznej wycofali swoje zgłoszenie nawet bez referendum. Na placu boju został Kazachstan i Chiny, kraje gdzie głos opinii publicznej można, delikatnie rzecz ujmując, zlekceważyć. Ten krytycyzm wobec wielkich imprez sportowych narasta jednak dopiero w ostatnich latach, a Francuzów mogło skusić także wspomnienie zdobytego u siebie w 1998 Mistrzostwa Świata. 2 JB: No właśnie, w 2020 Euro będzie po raz pierwszy w wielu miastach całej Europy, a nie w jednymdwóch krajach-gospodarzach. WW: Oficjalne deklaracje Michela Platiniego głosiły, że po to aby uczcić 60 rocznicę pierwszego Euro. Ostatnie informacje na temat szefa UEFA nie dodają im wiarygodności, raczej chyba chodziło o brak sensownych kandydatur. Ale dość o dyplomacji i polityce, Euro jest podobno dla kibiców, co z wątkiem kibicowski, co wiemy o Euro we Francji z tej perspektywy? JB: Po pierwsze tyle, że w ciągu tygodnia miało miejsce znacznie więcej incydentów niż podczas całej imprezy w Polsce i na Ukrainie. Po drugie, co pewnie dla części komentatorów jest zaskoczeniem, a co wyraźniej podkreślane jest na przykład w mediach brytyjskich, to niewłaściwie zachowanie policji francuskiej. Już przed turniejem dochodziły do nas głosy, że organizatorzy nie doceniają „chuligańskiego” potencjału i to się chyba sprawdziło. Co więcej, szczególnie Anglicy donoszą o nadmiernej brutalności policji tam, gdzie nie była on potrzebna. W tym sensie, polskie Euro było wyjątkowo dobrze przygotowane i przeprowadzone. WW: Czyli znowu, nasze „na zachodzie byłoby to nie do pomyślenia” się nie sprawdza? JB: Częściowo, bo jednak jak popatrzeć kto sprowokował największe zamieszki, w tym największą od lat awanturę na samym stadionie, to jednak kibice z Rosji. Ostatnie doniesienia francuskiej policji potwierdzają moją intuicję, że oprócz regularnych grup fanów Sbornej przyjechały do Francji świetnie zorganizowane chuligańskie bojówki, które starają się zrobić jak najwięcej zamieszania. Takie kibicowskie „zielone ludziki”. Dla mnie jako badacza kultury kibicowskiej to zresztą ciekawy przykład starcia starego typu chuligana w wykonaniu brytyjskim z postacią, z którą m.in. w Polsce mamy do czynienia od lat – chuliganem wyszkolonym i przygotowanym do walki jak żołnierze do wojny. Elementy treningu sztuk walki, taktyczne rozpoznanie i wybranie celów, wykonanie samego ataku – to wszystko wskazuje na daleko idącą profesjonalizację w tym środowisku. Samo to mnie nie dziwi. Zaskakujące jest jednak, że co najmniej w przypadku Rosjan mamy sytuację ataku na osoby postronne na dużą skalę. To też różni obecny turniej od tego sprzed czterech lat, gdzie, po pierwsze przemocy było zdecydowanie mniej, a po drugie, polscy chuligani nie byli gremialnie zainteresowani kibicami z innych krajów. 3 WW: Wierzysz w wyrzucenie Rosji z turnieju, a nawet odebranie im organizacji Mundialu? JB: To drugie odpada, UEFA to nie FIFA, Euro to nie mundial, nie mylmy porządków. Zresztą, jeśli przy potężnej presji medialnej w krajach zachodniej Europy FIFA nie zrezygnowała z turnieju w Katarze, to szansy na zmianę decyzji w sprawie Rosji nie widzę w ogóle. Chyba najważniejszym czynnikiem zamykającym kwestię awantur na taką skalę będzie jednak odpadnięcie Sbornej z turnieju (co zresztą może stać się faktem w fazie grupowej). WW: A polscy kibice? W polskiej socjologii sportu zajmującej się kibicowaniem od pewnego czasu mocno obecny jest pogląd, że dobrze zorganizowane i zaangażowane grupy kibiców klubowych, a przede wszystkim te grupy wśród których są ultrasi i chuligani, bardzo słabo są reprezentowane wśród fanów reprezentacji. Jeden z kolegów artykuł na ten temat zatytułował „Januszowy karnawał”, odwołując się do pogardliwego epitetu pod adresem mniej „hardkorowych” fanów. JB: Mam wrażenie, że to coraz częściej są dwa osobne światy, w których ta sama osoba może funkcjonować, ale między nimi samymi nie ma już bezpośredniej zależności. Kibicowanie klubowe to, mówiąc językiem światów społecznych, subświat, w którym samo pojęcie kibicowania posiada inne znaczenie niż w przypadku kibicowania reprezentacji. Ono dużo częściej oznacza aktywność w organizacji, regularność kontaktów, funkcjonowanie jako kibic poza samym czasem i miejscem meczu. Mecze reprezentacji widzę jako sytuację rodzenia się Turnerowskiej communitas z jej daleko idącą liminalnością. Wydaje się, że fakt nie budowania struktur kibicowskich w ramach świata kibiców reprezentacji to też świadome działanie nie tylko samych fanów piłki klubowej, ale przede wszystkim PZPN. Związkowi od momentu, kiedy udało się poprawić wizerunek reprezentacji, nie jest potrzebny silny, autonomiczny partner po stronie kibiców. Dopóki kasa będzie się zgadzać, a wyniki będą akceptowalne, to na na przykład ruch w stylu stworzenia miejsca na Narodowym dla bardziej hardcorowych fanów szans nie ma. WW: Czy myślisz, że wśród polskich fanów we Francji jest jakaś grupa, która może spowodować kłopoty? JB: Jeśli masz na myśli kłopoty z chuliganami to nie. Może dojść do awantur czy incydentów, ale nie na takim poziomie, jak w przypadku Rosjan i Anglików. Jeżeli go kogoś z Wysp moglibyśmy porównać polskiego kibica reprezentacji, to Irlandczycy są dobrym wyborem. Więcej w tym wszystkim karnawału i niech tak zostanie. 4