MPO3 - Nowy Teatr

Transkrypt

MPO3 - Nowy Teatr
Silent Malta MPO
Miejska Powieść Odcinkowa — 2 edycja
Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Rytm wystukuje maleńki
w piersiach motorek
wydawca
:
partnerzy
:
odcinek numer :
3
Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
Aż tu znienacka zegar z kukułką wykukał
godzinę. Na te kuknięcia radio ożyło i zagadało
–
ludzkim głosem, że już godzina wyznaczona się zaczyna i za chwilę program ważny, słuchania godny, falami eteru popłynie. Majster kiwnął głową, że słuchać będzie. Mechanik otworzył piwo, nalał. Robotosynek zlizał pianę. Siedli razem, blisko. Głos z radia zapytał:
„Co zagraża światu? Co zagraża Polsce?” Inny głos z radia odpowiedział: „Na to pytanie
ja nie odpowiem.” „To kto odpowie?” – zmartwiło się radio.
„Ja” – objawił się jeszcze inny głos, kobiecy, i audycja popłynęła falami eteru.
„Zacznę od tego – kontynuował głos – że uważam się za brodawkę na pięknym ciele mojego
cudownego kraju, Polski. Uważam, że wszyscy ludzie w Polsce są szalenie głęboko przepojeni miłością, a przede wszystkim mają do niej łatwy dostęp. Wokół mnie obserwuję pary
szczęśliwe. Kobiety są kobiece, piękne, pełne słodyczy i łagodności. Umieją pokazać miłość
i ta miłość przepływa przez nie. Mężczyźni są przystojni i męscy, niektórzy mają mocny
zarost albo malownicze blizny na twarzach i niebieskie oczy jak James Craig Bond. Są dobrze zbudowani i po męsku wstrzemięźliwi. Wrócili właśnie z wyprawy w Himalaje albo
z vipassany, właśnie zmyli kurz ze swoich sandałów, i emanują męską miłością. Są w stanie
przełamać kobiecą nieśmiałość, płochliwość i wstyd, co się składa na kobiecą słodycz. Oni
tęsknią do tej słodyczy, kochają ją i biorą w posiadanie, są mężczyznami na sto procent.
I w tym kraju pięknych ludzi, tego cudownego przepływu między męskimi mężczyznami
i kobiecymi kobietami, ja jestem jak brodawka. Ja, córka Polski, tak jak oni są córkami
i synami Polski, ale ja nieudana, z wadą, defektem, klęska. Absolutnie nie mogę o sobie
powiedzieć, że przeze mnie przepływa ten sam przepływ co przez nich przepływa.
Wrażliwość mi najbliższa to wrażliwość metalu, zarówno na poziomie fizycznym i metafizycznym. Cokolwiek się wydarza, nie czuję swoich uczuć i zachowuję stalową twarz.
Być może jest to efekt jakiejś traumy historycznej, utraty państwowości polskiej przez
123 lata albo i jeszcze dłużej, bo jak mi objaśnił kolega, ta państwowość polska, która była
po II wojnie światowej, czyli przyniesiona na bagnetach Armii Czerwonej i Stalina, nie była
państwowością jak należy, taką jak teraz Polska ma państwowość, czyli razem to daje z 200
lat braku państwowości, ale czemu tylko ja jestem straumatyzowana? Czemu moje narodowe rodzeństwo nie jest? Zresztą nieważne przyczyny, ja jestem zblokowana i przeze mnie
nic nie przepływa. Widzę pięknego mężczyznę, pełnego męskich cnót i emanującego zarostem, bliznami, błękitem oczu i chciałabym ucieszyć się na jego widok, poczuć przepływ
ucieszenia się, wyemanować to ucieszenie się na zewnątrz poprzez otwarte kobiece serce
trzeciego stopnia. Chciałabym oczami, zwierciadłem duszy, rzucić mu pełne słodyczy spojrzenie. A ja? Gdyby brodawka umiała patrzeć, patrzyłaby jak ja. Gdyby brodawka umiała
rzucać zwierciadłem duszy, rzucałaby jak ja. Brodawka nie służy niczemu, tylko sterczy
nad powierzchnią, paskudna i niewzruszona. Zupełnie jak ja.
2
nr
3
Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
On mnie zaprasza byśmy usiedli razem w jego samochodzie i wiem, że to jest moment, kiedy
z oczu płynie światło i wysoka wibracja, kiedy zakwita energia miłości. A ja? Patrzę na niego
i moja zblokowana brakiem przepływu i słodyczy twarz staje się maską Hannibala Lectera,
który, jak pamiętamy, nie jest ogólnoświatowym symbolem słodyczy, i z tej maski ja mu
rzucam spojrzenie brodawki.
I co się dzieje wtedy? Myślicie może, że sprawa jest błaha, po prostu nie będzie bzykanka,
i już? Że nie ma co tak lamentować, skarżyć się, od brodawek sobie wymyślać, do oskarowego aktora się porównywać? Nie, tak wcale nie jest, sprawa jest śmiertelnie poważna.
Nagle czuję, że to moja osoba jest niebezpieczna dla świata.
Bo ja zagrażam światowemu bezpieczeństwu.
Właśnie ja, taka pozornie niepozorna.
Wiem, że są inne niebezpieczeństwa, które grożą destrukcją naszej planety: paskudni
dyktatorzy, koncerny naftowe, chciwi bankierzy, duchowi spadkobiercy Miltona Freedmana,
turyści srający na rafę w Hurghadzie, Władimir Putin, słodkie napoje gazowane, kujawscy
terroryści, kosmici, gówniani reżyserzy teatralni itd., itd.
Jednak prawdziwym zagrożeniem jestem ja, tak mi się wydaje, a staram się być szczera
wobec siebie. Bo choć nie wyrażam uczuć, to jednak je czuję, choć nie czuję. I kosmos stara
się – nie wiadomo czemu – ujawnić to, co ja czuję i nie czuję, choć tego czuto–nieczutego
nie wyrażam – więc kosmos chce ujawnić to za mnie, zamanifestować to w świecie zewnętrznym. Uuu, to jest straszne – nie powinnam z domu wychodzić, żeby nie uszkodzić
świata.
Ale wróćmy do opisu sytuacji, w której kosmos-wszechświat ukazuje to, co ja mam głęboko
w środku zblokowane. Więc przyznam się od razu, że ten niebieskooki, co mnie do samochodu prosił, a ja mu Lecterem dałam po oczach, to jest właśnie ten, do którego czuję moje
czucie-nieczucie. O Boże, jak ja się nie trzymam tematu, więc wróćmy do wszechświata
i jego manii ujawniania mego wnętrza. Otóż ja nie wiem, po cholerę wszechświat to robi
i co on chce przez to powiedzieć, ale wiem, że to jest masakrycznie niebezpieczne.
Więc wsiadam do niebieskookiego, do jego samochodu zielonego, i mamy gdzieś jechać
w cholerę, w mać siną, Boże, zaczęłam się denerwować i używać słów brzydkich, ale samo
wspomnienie tej sytuacji jest dla mnie traumatyczne. Więc jedziemy, sprawy nas łączą
zawodowe, pretekstowe, jedziemy razem bronić bezpieczeństwa narodowego, jedziemy
incognito na spotkanie z reżyserem irańskim zamieszkałym w Wiedniu, lecz nie do
Wiednia jedziemy, tylko do Hotelu Victoria w Warszawie, hotelu moich snów, tutaj jak
w telewizorze la-la-la, jedziemy słuchać, czy jakichś idei wywrotowych nie będzie reżyser
rozpowszechniał w naszym pełnym miłości kraju.
3
nr
3
Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek
Co się dalej dzieje? Ja siedzę, stalowa-metalowa, działa tylko część mojego mózgu, niestety
malutka jak u kury, i obsługuje tylko trzy funkcje: oddychanie, gdakanie, produkcję jajek.
A on, przyzwyczajony w naszym kraju miłości do kobiet pełnych słodyczy, czuje tę kurę,
to zmrożenie, to napięcie niewyrażone, bo przez niego swobodnie przepływa miłość i inne
skomplikowane uczucia. Polska to jest kraj pięknych ludzi i ja właściwie sadzę, że mnie się
powinno odstrzelić. Tak, odstrzelić, odstrzelić, zanim jeszcze dokończę wątek kosmosu-wszechświata, który ujawnia moje wnętrze. Piękni ludzie, kiedy się łączą, tworzą piękne
połączenia, a ze mną jakby się ktoś połączył, to ho-ho, już ja mu współczuję, bardzo współczuję nam obojgu.
No dobrze, już co się dalej dzieje opowiadam.
Jedziemy, a tu nagle samochód się robi gorący, coraz gorętszy, nagrzany z każdą sekundą
coraz bardziej parząco, już jak cholera gorącem buchający, do siności już nagrzany, a silnik
jego jak wulkan ukryty pod maską, drży, spazmuje, krztusi się i płacze, kontrolki wybuchają,
potraciły rozum, erupcja blisko, silnik dyszy, jego oddech to wyziewy parzące, trujące,
ciśnienie w nim wzrastające, powietrze gęstnieje jak lawa, co z wierzchu parszywa i plugawa, jak naród nasz romantyczny w przeszłości, a teraz już tylko ja się ostałam romantyczna,
jako kura trzyfunkcyjna przez kosmos umiłowana, z wierzchu zimna i twarda, sucha
i plugawa, lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi, plwajmy na tę skorupę i zstąpmy
do głębi — jęczy za mnie kosmos, wszechświat, silnik, samochód —
zstąpmy
zstąpmy
zstąpmy
i dupa! wywaliło chłodnicę, wysadziło na amen, samochód rozpierniczyło.
Jaka piękna katastrofa. Ale przeżyliśmy.
A wszystko przez to, że samochód mówi przeze mnie i za mnie, a w sumie to wszechświat-kosmos mówi przez samochód.
Ale jaki normalny facet się domyśli, że to ja się grzeję? Nie domyśli się. Po prostu pójdzie do
mechanika.
Muszę nauczyć się wyrażać siebie, czyli przepływ uczuć w sobie otworzyć — dla szczęścia
swojego osobistego oraz dla bezpieczeństwa światowego. A jeśli mi się nie uda, to trzeba
mnie odstrzelić. Skończyłam”.
Radio zamilkło. Kukułka słuchała z otwartym dziobem. Łzy lały jej się z oczu jak groch.
Robotosynek też płakał. — To taki jest ten świat, tato? — wykrztusił śrubkami. — Zginiemy?
Tato, tatusiu, powiedz coś…
4
nr
3

Podobne dokumenty