bic oraz BNC

Transkrypt

bic oraz BNC
TESTY SPRZĘTU Serwer muzyczny Aurender W20
Serwer marzenie
Koreański Aurender jest twórcą unikatowego pod względem
jakościowym i technologicznym serwera muzycznego W20. Ta
współczesna odmiana „transportu” cyfrowego pozwala wycisnąć
z podłączonego przetwornika c/a wszystko, co najlepsze.
Tekst: Filip Kulpa ❙ Zdjęcia: Aurender, autor
14
Z
bliźniaczo podobnym produktem
mieliśmy już do czynienia na naszych
łamach. W wydaniu 2–3/2012
testowaliśmy S10, który jest tańszy
z dwóch oferowanych dziś przez Aurendera.
Przypomnijmy, że markę tę wypuściła w styczniu 2010 roku firma Widealab, Inc. Niewiele
ponad rok później ten raczkujący producent
wypuścił na rynek wspomniany, high-endowy serwer muzyczny S10. Tak naprawdę
była to współczesna redefinicja „transportu”
cyfrowego. Urządzenie, zamiast audiofilskiego czytnika CD obłożonego kilogramami
aluminium, zawiera twardy dysk, dysk SSD do
„keszowania” danych, dopracowane zasilanie
oraz precyzyjny zegar OXCO i komputerową
płytę główną, nie mówiąc oczywiście o całym
zestawie wyjść cyfrowych, włącznie z USB
audio, które po aktualizacji oprogramowania
obsługiwało przetworniki c/a w trybie asynchronicznym. Z technicznego punktu widzenia
jest to optymalne rozwiązania dla przetworników c/a najnowszej generacji, wyposażonych
w interfejs USB audio.
We wrześniu 2012 roku doszło do przejęcia
Widealab przez spółkę TV Logic, czołowego
koreańskiego producenta monitorów wideo.
Zapewne nieprzypadkowo, kilka miesięcy później (w kwietniu 2013) pojawił się drugi model
serwera muzycznego – testowany właśnie
W20. Przy cenie 70 tys. złotych nie ma on chyba żadnego odpowiednika na rynku. Z jednej
strony cena wydaje się bardzo wygórowana,
z drugiej zaś – nie powinna szokować. Znane
są bowiem napędy CD w cenach znacznie
przekraczających 100 tys. złotych, tymczasem
technologicznie są to przecież urządzenia z innej epoki. Gdy dystrybutor Aurendera osobiście
wręczał mi W20, zdradził, że W20 bije na głowę
wszystkie transporty oparte na czytnikach płyt
(włączając w to urządzenia marek, które sprzedaje) oraz wszystkie serwery, jakie zna. Dodał
też coś w rodzju: „Swojego iMaca z Audirvaną
będziesz mógł schować do kartonu”. Schować
bym może nie schował, bo służy też do innych
celów (redakcyjnych głównie), lecz Aurender mi
się marzy – przyznaję bez bicia. Byłem bardzo
ciekaw, ile w powyższych zapowiedziach jest
prawdy. Nadzieje były duże, bo W20 to, tak
naprawdę, zupełnie inna besta niż S10 – mimo
niemal identycznego wyglądu.
BUDOWA
Wprawdzie już o tym pisaliśmy, minęły jednak
prawie dwa lata i warto to powtórzyć: Aurender
dysponuje fantastycznie wykonaną obudową.
W całości aluminiową, w dodatku niezwykle
grubą, a przez to masywną i wzorowo sztywną.
Wzorcowy ład i porządek. Z przodu (na górze) tandem dysków twardych w aluminiowej
subobudowie, dysk SSD (z prawej), zaś w dolnej części zasilacz (po lewej) z baterią
akumulatorów oraz tor sygnałowy audio – w całości cyfrowy.
Dość powiedzieć, że górna pokrywa ma około 8
mm grubości i masę chyba z 4 kg. Całe urządzenie waży aż 19 kilogramów – o 5 więcej niż
nieznacznie niższy S10.
Masywne, precyzyjnie wykonane wnętrze
podzielono na trzy części, oddzielone od
siebie aluminiowymi przegrodami. W przedniej
części znajduje się duża, również aluminiowa,
subobudowa mieszcząca dwa dyski twarde
o pojemności 3 TB każdy. Szczelność puszki
gwarantuje bardzo niski poziom szumu – praca
dysków jest w ogóle niesłyszalna. W lewym
przednim narożniku, w sąsiedztwie dysków,
znajduje się jeszcze jedna pamięć – tym razem
SSD (Samsung z serii 830) o pojemności 240
GB. Dysk ten służy do szybkiego wczytywania
danych z „twardzieli” według ustalonej playlisty. Działa to mniej więcej tak, że Aurender,
widząc, że będzie jakiś czas odtwarzał utwór
X, wczytuje go do pamięci podręcznej (SSD).
Dzięki temu dyski twarde pozostają niemal
cały czas w uśpieniu, nie generując wibracji,
szumów oraz wprowadzając znacznie mniej
zakłóceń, niż gdyby non stop się kręciły.
Dodajmy, że analogiczne rozwiązanie stosuje
się już w niektórych komputerach osobistych
(np. Fusion Drive firmy Apple) – tyle, że tam
chodzi o przyspieszenie działania komputera.
Pamęci SSD są około czterokrotnie szybsze od
dysków twardych, co w Aurenderze też nie jest
bez znaczenia.
Trzykrotnie większa pojemność dysków
Tańszy model (S10) ma zupełnie inną,
znacznie prostszą, konstrukcję.
twardych oraz niemal 4-krotnie większa
pamięć podręczna SSD to niejedyna różnica
względem modelu S10. Droższy Aurender
otrzymał zaprojektowaną specjalnie dla niego
płytę główną. Nie jest to więc zaadaptowana
płyta komputerowa (Mini ITX) jak w tańszym
modelu.
Zupełnie inaczej rozwiązano też kwestię zasilania. S10 ma dwa zasilacze: impulsowy o mocy
50 W dla części komputerowej oraz liniowy dla
sekcji audio. W przypadku W20 konstruktorzy
posunęli się jeszcze dalej. Zasilacz komputerowy wzmocniono (100 W), zaś zasilacz liniowy
prądu stałego zastąpiono bankiem akumulatorów najnowszej generacji – LiFePO4 (3,2 V,
4,2 Ah). W sumie jest ich 6 sztuk, łączonych
szeregowo po dwa. Dwa zestawy zasilają
15
TESTY SPRZĘTU Serwer muzyczny Aurender W20
W20 ma wszystkie rodzaje wyjść audio, ale najważniejsze z nich to dedykowany port USB Audio
(pierwszy od lewej). Na uwagę zasługuje także łącze Dual AES/EBU.
bezpośrednio obwody audio, zaś trzecia para
akumulatorów pełni funkcję zasilacza awaryjnego na wypadek przerwy w dostawie prądu
lub przypadkowego wyłączenia urządzenia.
Sprawdziłem – to działa. W wyłączonym przewodem prądowym Aurender pracował jeszcze
dłuższą chwilę, zamykając bezpieczenie
system. Zważywszy na bardzo małe obciążenie
dysków i wspomniane zabezpieczenie, wydaje
się, że zgromadzone dane audio powinny
być całkowicie bezpieczne. Niemniej, warto
od czasu do czasu wykonać kopię zapasową.
Rozsądnie jest przyjąć założenie, że najpierw
zapełniamy jeden dysk bezpieczenie – by jego
kopia zapasowa nie musiała być ponawiana –
a dopiero później drugi.
W konstrukcji W20 jest jeszcze kilka innych
detali odróżniających go od i tak znakomitego
modelu S10. Najkrócej rzecz ujmując, chodzi
o wyjścia. Najważniejszą zmianą jest dodanie
dedykowanego wyjścia USB Audio klasy 2,
które w automatyczny sposób komunikuje się
w tybie asynchronicznym z przetwornikiem
USB, niewymagającego specyficznego drivera.
Wprawdzie pozostałe dwa porty USB też komunikują się z wejściami USB w przetwornikach
c/a, jednak wyjście dedykowane jest zalecane
jako oferujące wyższą jakość brzmienia.
Zasilane jest z baterii, prócz tego buforowane,
a ponadto układ sterujący został zaekranowany. Absolutna dbałość o detale.
Tak starannie zaaplikowane wyjście USB Audio
powinno być z definicji najlepszym interfejsem
dla przetworników z dobrze zaimplementowanym, asynchronicznym wejściem tego typu.
W przypadku łączy S/PDIF i AES/EBU sygnał zegarowy jest zakodowany w strumieniu danych
i fakt ten jest „jitterogenny”. Oznacza bowiem
konieczność rekonstrukcji zegara w odbiorniku
(czyli przetworniku). Bez względu na to, jak
precyzyjny zegar znajduje się w transporcie,
jitter na poziomie DAC-a pojawi się choćby dlatego, że wprowadza go odbiornik wejściowy.
Wprawdzie przez ponad 20 lat istnienia przetworników c/a producenci nauczyli się z tym
problemem żyć i mu skutecznie zaradzać, to
jednak szeregowe interfejsy bez wydzielonej
linii zegarowej mają wrodzoną, opisaną wyżej
wadę. Pozbawiony jest jej asynchroniczny
transfer USB, w przypadku którego użytkownicy napotykają jednak na inny problem: zakłócenia przenikające z komputerowego zasilacza
(i nie tylko) po zasilaniu szyny USB. Aurender
W20 został skonstruowany w taki sposób, by
problem ten nie występował. Nie dziwi zatem,
że jest to najlepsza metoda połączenia z asynchronicznym USB-DAK-iem wysokiej klasy.
W20 wyróżnia się także podwójnym łączem
AES/EBU z rozdzielonymi informacjami o kanale
lewym i prawym. Ma też wyjście BNC, nie
wspominając już o RCA i optycznym, które są
dostępne i w tańszym modelu. Reasumując,
W20 wspiera wszystkie standardy połączeń
cyfrowych (pomijając ST).
W20 ma ten sam wyświetlacz OLED co w S10.
Jest ostry jak brzytwa i doskonale kontrastowy.
Po prostu idealny. W podstawowym trybie
wskazuje nazwę artysty, tytuł utworu, rozdzielczość sygnału, częstotliwość próbkowania
i format pliku – słowem wszystko, co potrzeba.
Zmiany utworu są sygnalizowane charakterystycznym przewijaniem napisów w górę
– powstaje wrażenie, że zamontowano je na
obracającym się bębnie. Świetny bajer. Można
także zmienić tryb wskazań wyświetlacza, zamieniając go na dwa wskaźniki wysterowania
z wirtuanymi wskazówkami i skalą decybelową.
Wygląda to świetnie, ale jest dużo mniej praktyczne od pierwszego, domyślengo trybu.
OBSŁUGA
Z punktu widzenia tych użytkowników, którzy
słuchają muzyki z przetworników USB, a zasilają je sygnałem z komputera (bezpośrednio lub
za pośrednictwem konwerterów USB/SPDIF),
posługiwanie się Aurenderem jest niezwykle
komfortowe. Urządzenie jest totalnie ciche,
startuje (ze stanu stand-by) w ciągu sekund,
obsługuje się je iPadem, w dodatku się nie
zawiesza. Poza tym, jak wspomniałem, jest
odporne na przerwy w dostawach prądu
i do tego wszystkiego cieszy oko. Sceptycy
Wysokiej klasy, stabilny zegar OXCO ma znaczenie w przypadku transmisji W części cyfrowej audio zastosowano procesor FPGA Xilinx Spartan i układ
S/PDIF lub AES/EBU. O stabilizację napięć dbają układy scalone Linear
XMOS LS1228L1.
Technology LT3080.
16
TESTY SPRZĘTU
Serwer muzyczny Aurender W20
BRZMIENIE
❙ SYSTEM
ODSŁUCHOWY
❙ POMIESZCZENIE:
30 m2 (5,8 x 5,2 m),
zaadaptowane
akustycznie, o krótkim
czasie pogłosu
❙ ŹRÓDŁA SYGNAŁU:
S/PDIF – Linn Sneaky DS,
USB audio – komputer
Apple iMac 27” (mid 2011)
12 GB RAM, Audirvana
Plus 1.5.10
❙ KOLUMNY: Zoller
Temptation 2000
❙ PRZETWORNIK C/A:
Meitner MA-1
❙ WZMACNIACZ:
Conrad-Johnson ET2/
Audionet AMPI V2
❙ KABLE SYGNAŁOWE:
AudioQuest Diamond
USB 1, 5 m, Stereovox
hdse (RCA) +Equlibrium
Turbine (RCA, pre-power)
❙ KABLE GŁOŚNIKOWE:
Equilibrum SunRay/
Equilight (bi-wiring)
Układ sterujący buforowanym wyjściem USB Audio na wszelki wypadek
zaekranowano.
powiedzą: co w tym
niezwykłego, skoro
podobny komfort
obsługi zapewnia
malutki Mac mini,
też piekny, w dodatku za ułamek
kwoty Aurendera?
Rzeczywiście, to
prawda, jednak stanowi wyjątek od reguły.
Poza tym potencjał Aurendera tkwi nie w jego
funkcjonalności, lecz w jakości cyfrowych wyjść
audio, czyli potencjału jako czytnika cyfrowych
danych audio. Tego żaden komputer z definicji
dać nie może.
Do sterowania Aurenderem W20, tak zresztą
jak i poprzednio, niezbędny jest iPad. Wynika
to z faktu, że aplikacja Aurender jest dostępna
wyłącznie na system iOS. Dziwi fakt, że
firma to tej pory nie opracowała (a w każdym
razie nie udostępniła) analogicznej aplikacji
na Androida ani na komputerowe systemy
operacyjne. W dobie dynamicznego rozwoju
tabletów, kurczowe trzymanie się iPada, jako
sterownika, trudno racjonalnie wytłumaczyć –
może jedynie aluminiową obudową, która lepiej
pasuje do aluminiowego body Aurendera niż
produkty Samsunga, Sony czy LG.
Aurender pozwala na zmianę niektórych
ustawień, co może mieć wpływ na brzmienie.
Opcją taką jest zasilanie portu USB audio, które
domyślnie jest włączone, ale może zostać
wyłączone. Podobno opcja ta daje niewielkie
korzyści brzmieniowe w przypadku DAC-ów,
których wejścia USB mają własne zasilanie.
Tak jest w przypadku urządzeń dCS-a.
TYSIĄCE ALBUMÓW!
W20 ma na tyle dużą pojemność, że tylko
bardzo niewielki odsetek (i tak nielicznych)
użytkowników uzna ją za niewystarczającą.
Zastanówmy się: 1TB danych to około 3000
18
albumów w jakości CD, w formacie FLAC lub
Apple Lossless. Oznacza to, że W20 pomieści
około 18 tys. albumów. Jeśli rezygnujemy
z kompresji na rzecz formatów AIFF lub WAV,
wciąż będzie to około 9 tys. płyt! Jeśli rozsądnie
przyjąć, że jedną szóstą pamięci urządzenia,
czyli cały terabajt, przeznaczymy wyłącznie na
pliki hi-res (to około tysiąca albumów w formacie FLAC 24/96), to i tak zostaje nam 5 TB na
ripy CD, czyli na około 7 tys. albumów zgranych
bez kompresji. Wydaje się więc, że przestrzeń
muzyczna jest w praktyce nieograniczona,
a tym samym perspektywa konieczności podłączania zewnętrznych pamięci – raczej odległa.
By kopiować dane do lub z dysków Aurendera
(są oznaczone jako HDD1 i HDD2), wystarczy
podłączyć komputer do sieci i połączyć się
z zasobem oznaczonym jako „W20”. W przypadku systemu MacOS należało tylko podać nazwę
użytkownika i hasło (obie informacje są ukryte
w zakładce „Udostępnianie NAS” w aplikacji
Aurender) – analogicznie powinno być pod
Windowsem.
Korzystając z gigabitowej sieci Ethernet
(konieczny odpowiedni router o przepustowości 1000 Mb/s), możemy bardzo wydajnie
kopiować pliki z prędkościami zależnymi od
wydajności wykorzystywanego dysku. W najszczęśliwszej sytuacji znajdą się posiadacze
nowoczesnych wydajnych NAS-ów, pozwalających na kopiowanie danych z prędkością
przekraczającą 100 MB/s (czyli powyżej teoretycznego limitu sieci 1 Gb/s). Wówczas zgranie
całej, przykładowo 2-terabajtowej biblioteki
muzycznej, powinno zająć nie więcej niż 5–6
godzin. Szybciej się już nie da. W przypadku
wolniejszych dysków sieciowych czas ten wydłużyłby się do kilkunastu godzin. Stanowczo
odradzamy wykonywanie takiej operacji za pośrednictwem sieci Wi-Fi! Mogłaby ona potrwać
kilka dni, mieć niepewny skutek, utrudniając
bardzo przy okazji korzystanie z internetu.
W teście wykorzystałem Meitnera MA-1 –
przetwornik znacznie tańszy od W20, jednak
o olbrzmim potencjale. W dodatku jego wejście
USB jest w standardzie Audio Class 2, zatem
z Aurenderem działa bezproblemowo w trybie
asynchronicznym, co zresztą dyskretnie komunikował wyświetlacz W20.
Z testu modelu S10 zapamiętałem wyraźnie, że
po USB Meitner gra o klasę lepiej niż po SPDIF,
przebijając je w każdej możliwej dyscyplinie.
Zatem siłą rzeczy skupiłem się właśnie na
połączeniu USB. Zadziałało od razu, bez żadnych
problemów.
Nie będę specjalnie przynudzał, snując opowieści, co i jak zabrzmiało, bo w przypadku czytnika
cyfrowego takie opisy są cokolwiek sztuczne.
W końcu żaden transport cyfrowy nie brzmi
sam z siebie. Jego zadaniem jest odczyt danych
i dostarczenie danych do DAC-a w taki sposób,
by potencjał tego drugiego został w pełni
wykorzystany. W20 to właśnie umożliwia.
Jakość brzmienia, jaką wykrzesał z kosztującego około 30 tys. zł DAC-a, powala na kolana.
Wpierw jednak, by całość nie brzmiała zbyt
nieprawdopodobnie, dodam, że wciąż jestem pod
wrażeniem MA-1. Ten DAC druzgocze jakością
brzmienia urządzenia po 10–15 tys. zł, a z drugiej
strony nie ustępuje lub nawet dorównuje (albo
przewyższa!) źródła dzielone za 100 tysięcy...
Jeśli wziąć pod uwagę, że wszystko to dzieje się
już w połączeniu z komputerem (wprawdzie za
9 tysięcy zł, ale jednak komputerem), to klasa
tego DAC-a jest niekwestionowana. Kategoria
A+ w naszym rankingu nie jest zresztą żadnym
przypadkiem.
Jedyne, co mi czasem przeszkadza, gdy słucham
MA-1 w połączeniu z komputerem, używając
programu Audirvana Plus (obecnie
w wersji 1.5.10), jest pojawiająca się ostrawość
OCENA
DYSTRYBUTOR Audiofast, www.audiofast.pl
CENA ok. 70 000 zł
DANE TECHNICZNE
POJEMNOŚĆ DANYCH
WYJŚCIA CYFROWE
USB Audio Class 2, S/PDIF
(RCA, BNC), Dual AES/EBU, Toslink
WEJŚCIA CYFROWE
ODTARZANE PLIKI 2 x 3 TB (HDD), SSD 240 GB jako pamięć podręczna
BNC dla zegara
WAV, FLAC, AIFF, ALAC, MP3, APE, DSF, DoF (DSD)
POBÓR MOCY WYMIARY 20 W (stand by – 15 W)
430 x 106 x 370 mm
MASA 19 kg
KATEGORIA SPRZĘTU
A+
góry oraz tendencja do kliniczności brzmienia.
Subtelna, ale czasem słyszalna. Za to cała
reszta jest wprost imponująca: przejrzystość,
nasycenie detali, barwy, precyzja, definicja
basu. Po teście S10 wiedziałem, że można uzyskać jeszcze więcej, choć od tego czasu sam
odtwarzacz programowy wyraźnie ewoluował.
Ale W20 też jest dużo bardziej wyrafinowany
od S10. A zatem...?
Aurender W20 wprawdzie nie przetransformował brzmienia Meitnera w takim stopniu, jak
czyni to interfejs USB i iMac względem S/PDIF,
jednak pozwolił uzyskać z tego przetwornika
to, czego mi wcześniej brakowało: więcej gładkości, więcej spójności, aksamitności, więcej
radości z odtwarzania muzyki. Z Aurenderem
brzmienie osiągnęło taki poziom namacalności
i witalności (barwowej, przestrzennej), iż miałem wrażenie słuchania jakiegoś supersystemu
za bliżej nieokreśloną kwotę. Bas cechował
idealny wprost kontur i wypełnienie. W niespotykany sposób zostały połączone pozorne
sprzeczności: wyczynowa przezroczystość,
wolne od rozmycia transjenty z doskonałym
wypełnieniem materii dźwiękowej muzyczną
tkanką. Przestrzeń była wprost referencyjna,
zjawiskowa, choć pod tym względem różnica
w porównaniu z komputerem nie była wielka.
W gruncie rzeczy, zmiany na poziomie poszczególnych cech brzmienia, z wyjątkiem sopranów,
były stosunkowo nieduże. Razem jednak składały się na coś, od czego nie chce się już potem
odejść: realizm brzmienia przez duże R.
Wysokie tony zanotowały chyba największy
postęp: stały się pozornie tylko trochę, ale
jednak bardziej aksamitne, gładkie, nie tracąc
przy tym nic ze swojego różnicowania i transparentności. Właśnie: różnicowanie nagrań.
W tej materii MA-1 osiągnał poziom wybitny.
O ile w przypadku testowanego równolegle
Lumina brzmienie kolejnych albumów dawało
się antycypować, o tyle Meitner ukazywał ich
przeróżną, zmienną, nieprzewidywalną naturę.
Coś jakby dwie świetlówki kompaktowe w dużym salonie zastąpić zestawem umiejętnie
rozstawionych halogenów. Pomieszczenie stało się większe, a kolory wyraźniejsze. Przyrost
energii niesamowity.
NASZYM ZDANIEM
Czy W20 jest drogi? Czy jest wart swojej ceny?
Uważam, że tak. Być może, jeśli rozpatrywalibyśmy opłacalność zakupu poprzez pryzmat
dobrego komputera i programu, doszlibyśmy do
wniosku, że 70 tysięcy to o wiele za dużo, skoro z komputera da się uzyskać znaczny procent
tego samego, a różnica lepiej zaprocentuje, gdy
zaledwie jej część wydamy na lepszego DAC-a.
Tyle tylko, że w ten sposób nigdy nie udowodnimy racjonalności zakupu na rzecz urządzeń
wybitnych, a przez to bardzo drogich. Poza tym,
jasne jest, że do W20 nikt nie będzie podłączał
przetworników za 10 tys. zł. Aurendera trzeba
tak naprawdę porównywać z transportowcami
CD lub innymi, też bardzo drogimi serwerami (np. Burmester). Wówczas wykaże swą
olbrzymią klasę – z wielu względów, ale przede
wszystkim dlatego, że ma genialnie zaimplementowane wyjście USB audio, czym różni się
praktycznie od całej konkurencji.
Prócz samego potencjału sonicznego i doskonałego wyjścia USB, w Aurenderze przekonuje
mnie ogólnie bezkompromisowość i dopracowanie konstrukcji, wielka pojemność, cichość
oraz komfort użytkowania. Dorzućmy do tego
możliwość odczytu plików DSD – i tak oto
powstaje obraz idealnego na dzień dzisiejszy
napędu cyfrowego audio. W20 sprawia, że bez
względu na to, jaki przetwornik ostatecznie
kupimy, dostanie on najlepszy możliwy sygnał.
Tylko tyle, i aż tyle. ■