Zycie poza Barolo

Transkrypt

Zycie poza Barolo
20 Temat numeru
PIEMONT MNIEJ ZNANY
PIEMONT
Zycie poza Barolo
21
Piemont często zyskuje łatkę włoskiej Bur�
gundii. Najczęściej przypinają mu ją sami
Włosi, którzy mają oczywiście ku temu po�
wody: i tu, i tam duże znaczenie przypisuje
się pojedynczym winnicom, nebbiolo i pinot
noir niejedno łączy, a zarazem kudy najbar�
dziej znanym piemonckim apelacjom do
prestiżu burgundzkich grands crus... Mimo
wszystko jest to łatka właśnie – znacznie
przykrótka dla Piemontu większego niż dwa
arystokratyczne regiony, którymi są znane
wszystkim winomanom Barolo i Barbare�
sco. Piemont to ponad sześćdziesiąt apelacji
kontrolowanego pochodzenia i kilkadziesiąt
nigdzie indziej niespotykanych odmian. To
także nieprzebrane bogactwo innych spo�
żywczych produktów: owoców, trufli, orze�
chów laskowych, ryżu, wędlin i serów... Nie
bez kozery pomysł na Slow Food narodził
się właśnie tutaj.
Dziś piszemy o piemonckich zakamarkach:
o Roero, gdzie powstają modelowo pachną�
ce nebbiolo i jedyne w swoim rodzaju arneis,
o Guarene, które nie istnieje na winiarskich
mapach, i o najszlachetniejszej białej odmia�
nie Piemontu, jaką jest timorasso. (ew)
Temat numeru
22 PIEMONT MNIEJ ZNANY
Wszystkie pory roku
Podpis
SZWAJCARIA
FR A
NC J
A
PIEMONT
Turyn
Tortona
Bra
Alba
Cuneo
Colli
Tortonesi
Roero
w w w.magazynwino.pl | listopad 2014
„Już, już dojeżdżam do bram słonecznej Italii! Uroczysta
chwilo! W tym uroczystym momencie wjazdu mego do kra�
iny włoskiej skupiłem się duchem, by wycisnąć z siebie choć
szczyptę głębszej myśli – lecz właściwie nic nie zdołałem
wycisnąć...” – pisał Gombrowicz, który wjeżdżał do Włoch
po raz pierwszy pociągiem od strony Wenecji Julijskiej,
przedrzeźniając w myślach literaturę podróżniczą, która – od
Goethego do cyzelujących pierwsze zdania długo po śmierci
autora „Ferdydurke” felietonistów Zeszytów Literackich – re�
produkuje obraz Włoch jako krainy, gdzie efektowny pejzaż
idealnie komponujący się z dziejową architekturą stwarza
wymarzone tło dla uczuć wyższych i tkliwych. Pisząc o Wło�
szech, od kliszy „raju ludzi kulturalnych” uciec jest trudno,
a jeszcze trudniej przyglądać się włoskim widokom z gębą
niewinną, jakby wszystkich werbalizujących przed nami
swoje zachwyty – lepiej, gorzej, czasami wspaniale – nie było.
Istnieją jednak rejony wciąż przez podróżujących intelek�
tualistów oszczędzone; oszczędzone nawet przez winopisa�
rzy, a także w jakiejś mierze przez turystów, nie zdążyły bo�
wiem z wyżyn wydelikacenia przeniknąć w dół i wyświetlić
się jaskrawym obrazem w świadomości masowej. Po takich
regionach, rzecz jasna, podróżuje się najlepiej.
ŻONY Z POŁUDNIA
Należy do nich Piemont, choć niektórzy mówią, że Piemont
to nie Włochy. Granicząca z Francją i Szwajcarią kraina
długo pozostawała pod wpływami dynastii sabaudzkiej
i swego rodzaju francuskie wyziębienie czy, ujmując rzecz
przychylnie, większe zdyscyplinowanie obyczajów w porów�
naniu do tych, jakie panują dalej, na Południu, można tutaj
poczuć. Piemontese falso cortese (Piemontczyk obłudnie
uprzejmy) mówi przysłowie, które często przytaczał jeden
z najbardziej autentycznych piemontczyków, wybitny twórca
barolo, świętej pamięci Teobaldo Cappellano. Nie wiem, jaka
jest geneza tego powiedzenia, wiem natomiast, że w Piemon�
cie spotkałam się z gościnnością, o jakiej na przykład w Bur�
gundii (często przyrównywanej do Piemontu) nie mogłabym
temat numeru | piemont mniej znany 23
nawet marzyć. Powracając jednak na te tereny regularnie,
zrozumiałam co Cappellano mógł mieć na myśli. Piemont
to kraj surowych, zamkniętych w sobie, dumnych chłopów.
Ludzi, którzy dzisiejszy swój luksus, a wraz z nim obycie
i ogładę����������������������������������������������������
, zdobyli w walce o przetrwanie. Współczesne winiar�
skie gwiazdy: Barolo i Barbaresco w latach 1950–60. skrze�
czały taką biedą, że przywożono tu autokary pełne kobiet
z jeszcze biedniejszego Południa. Żadna kobieta Północy nie
chciała słyszeć o zamążpójściu za winiarza – wszystkie ucie�
kały do miasta.
Dziś w znanych piemonckich apelacjach oddychamy wiel�
kim światem. W niejednej dziurze znajdziemy gwiazdkową
restaurację, w Albie – jeżeli zechcemy – modnie się ubie�
rzemy, choć zupełnie nie warto, bo za chwilę i tak, patrząc
z okien naszego agriturismo na porosłe winoroślą wzgórza,
poczujemy się – jak to ujmował Iwaszkiewicz – niczym żebracy
życia, którzy muszą skamleć, by ich przyjęto tam, gdzie czas
płynie prawdziwie, bo w zgodzie z rytmem przyrody.
WINA NA PONIEDZIAŁEK
Jednym z największych uroków Piemontu, otoczonego od
północy łańcuchem Alp i Apeninów, a od południa podda�
jącego się wpływowi Śródziemnomorza, są wyraziste pory
roku, które już w tylu miejscach na Ziemi rozmyły się w nie�
określoność. Sezony odmierzane pogodą, ale również tym,
co znajduje się na talerzu i w kieliszku. Gdy wyjedziemy poza
tereny mniej więcej opisane przez winiarskie przewodniki,
czyli Barolo, Barbaresco, może jeszcze Gavi, poczujemy za�
pach wsi nieobeznanej z regułami enoturystyki. Tu i ówdzie
odbijemy się od drzwi, lecz gdzie indziej odkryjemy wina
genialne, którymi nie gulgotał i nie spluwał żaden krytyk.
A w każdym razie niewielu.
Piemont ma najwięcej w całych Włoszech, bo ponad 60,
apelacji kontrolowanego pochodzenia, które zajmujący
się winem profesjonalnie umieją w przybliżeniu wymienić
znacznie rzadziej, niż wyrecytować z dokładnością co do jed�
nego hierarchię bordoskich grands crus. A to w końcu w tych
pierwszych powstają wina, które – chciałoby się powiedzieć
–����������������������������������������������������������
są solą życia��������������������������������������������
. Wina, które zwykły człowiek może pić w po�
niedziałek i dzięki którym inni zwykli ludzie mają na chleb.
Wina na ludzką kieszeń, chociaż bardzo rzadkie. Niespo�
tykane, autochtoniczne odmiany zaczęto tu rewitalizować
w latach 1970. Dekad��������������������������������
później�������������������������
nazwą chronionego pocho�
dzenia oznaczono piemonckie sery: castelmagno, muraz�
zano, robiolę di Roccaverano, rascherę, bra i toma piemon�
tese. W 1986 roku Carlo Petrini założył w Bra organizację
Slow Food. Zinstytucjonalizowany ruch ochrony lokalnych
produktów i tradycji kulinarnych narodził się właśnie
w Piemoncie. Gdzie w dzikiej głuszy, na zawieszonych nad
przepaścią pastwiskach możemy odkrywać smaki, za które
niejeden szef kuchni dałby się pokroić. Taki castelmagno ma
zaledwie kilkunastu producentów, serowar ważący montebore
jest tylko jeden. Odmiana timorasso dla przykładu rozciąga
się na 100 hektarach, co i tak jest wzrostem dwudziestokrot�
nym w stosunku do lat 1990.
Z CZEGO WZROSŁY TWOJE KOŚCI...
Współczesne globalne podniecenie, że proszę, oto gotuję
w domu, kupuję na biobazarze i jem sezonowo, z całym jego
„fejsbukowym” blichtrem, ma być może taki pożytek, że
przywraca blask rolnictwu. Profesji najbardziej pierwotnej,
bez której dziś nie wyciskalibyśmy z siebie głębszych myśli
i kulturalnych rozprawek. W Piemoncie nie pójdziemy do
Uffizich spojrzeć w smutne oczy Eleonory z Toledo, nie wzru�
szymy się freskami Fra Angelico, wysupłując z pamięci, co na
ich temat miał do powiedzenia Herbert, nie zostawimy kłódki
Together Forever pod balkonem Julii... Tych wszystkich uroczystych chwil w Piemoncie nie przeżyjemy. Zobaczymy nato�
miast, czym jest rolnictwo podniesione do rangi sztuki.
„Ostatecznie liczą się tylko pory roku, a pory roku są właśnie
tym, z czego wzrosły twoje kości, czym żywiłeś się będąc
chłopcem...” – pisał najwspanialszy piemoncki autor Cesare
Pavese.
Podpis
Podpis
listopad 2014 | w w w.magazynwino.pl
Piemont mniej znany
24 ROERO
Montaldo
Roero
Santo
Stefano
Roero
Monteu
Roero
Montà
Govone
Canale
Castellinaldo
Priocca
Ceresole d’Alba
Sommariva
del Bosco
Magliano
Alfieri
Baldiserra
d”Alba
Castagnito
Sanfré
Pocapaglia
Guarene
Vezza d’Alba
Sommariva
Perno
Corneliano d’Alba
Ta
na
ro
Monticello
Santa Vittoria d’Alba
Na drugim brzegu Tanaro
EWA WIELEŻYŃSKA
Z
północnego brzegu rzeki Tanaro na Langhe spoglą�
da Roero. Obie geograficzne krainy łączy ten sam
szczep: nebbiolo, ta sama prowincja: Cuneo, kilka
wspólnych apelacji ( jak Nebbiolo d’Alba, Barbera d’Alba,
Moscato d’Asti), producenci, którzy tworzą swoje wina i tu,
i tam, oraz konsorcjum, aczkolwiek z początkiem 2013 roku
Roero postanowiło stworzyć osobne, oddzielne od Barolo
i Barbaresco zrzeszenie, które w założeniu ma lepiej bronić
jego interesów.
MUSZLE W KOLEKCJI
Dzieli Langhe i Roero nie tylko woda, ale przede wszyst�
kim wiele milionów lat, a co za tym idzie – rodzaj gleby. Od
ukształtowania się terenów, na których dziś powstaje ba�
rolo i barbaresco, minęło 15 mln lat. Roero wynurzyło się
z morza „zaledwie” 5 mln lat temu. Adriatyk (zwany wówczas
Morzem Padańskim) cofając się, zostawił tu potężne osady
piasku, margle, a także skamieniałości i muszle, których
dumną kolekcję – mającą stanowić dowód na szczególną mi�
neralność tutejszych win – posiada każdy szanujący się wi�
niarz. Profil glebowy Roero odsłania krajobrazowa atrakcja
regionu: głęboki, długi na 12 km kanion, zwany le Rocche. To
dawne koryto rzeki Tanaro, zanim 200 tys. lat temu zmieniła
swój bieg, ciągnie się imponującą ochrową ścianą od Bra aż
do Montà.
Tereny, na których powstają wina z Roero, są – w porówna�
niu do słynnych sąsiadów (z którymi siłą rzeczy Roero bywa
w w w.magazynwino.pl | listopad 2014
porównywane) – dużo lżejsze i miększe. W Barolo i Barba�
resco podłoże jest zdominowane przez margle oraz skały
osadowe powstałe z gliny i wapienia, w Roero przeważają
piaski i piaskowce, cięższe gliniaste gleby są rzadkie, choć
pojawiają się bliżej rzeki, na przykład w graniczącej z Barba�
resco gminie Priocca. Inna jest też rzeźba terenu – niejedno
wzgórze spada tu niemal pionowo w dół, co czyni uprawę wi�
norośli niezwykle trudną, zapewnia jednak glebom lepszy
drenaż, w efekcie dając wina świeższe i lżejsze. Specyfika tu�
tejszych terenów sprzyja uprawie białych odmian; w regio�
nie uprawia się arneis, favoritę, a także wyżej wspomniane
moscato. Z odmian czerwonych, poza nebbiolo, najbardziej
popularna jest barbera, występuje tu także bonarda, jak
również rzadki szczep brachetto a grappolo lungo (nie mylić
z brachetto d’Acqui), z którego powstaje lokalna specjalność
– słodkie deserowe wino, zwane birbèt. To jednak dzięki ar�
neis Roero udało się w ciągu ostatnich lat zaznaczyć swoją
obecność na winiarskiej mapie świata.
ARNEIS: JASNA GWIAZDA REGIONU
Jak czytamy w nieocenionym „Wine Grapes” Jancis Robin�
son, Julli Harding i José Vouillamoza, pierwsza wzmianka o
arneis pochodzi z 1432 roku. Odmiana była wówczas zwana
po łacinie ranayasii, co może wskazywać, iż jej nazwa po�
chodzi od położonego w gminie Canale cru Renesio, które
dziś znajduje się w posiadaniu jednego z najlepszych produ�
centów arneis, jakim jest Malvirà. Jednak mogło być też tak,
że to winnica wzięła nazwę od uprawianej w niej odmiany.
Prawdopodobnie gdzieś na przełomie XVII i XVIII wieku
piemont mniej znany | roero 25
renesi przekształciło się w arneis. Tradycyjnie z arneis wyra�
biano podobne do moscato wina deserowe. W historycznych
dokumentach znajdziemy też inne określenie odmiany: neb�
biolo bianco, choć genetycznie arneis nie ma nic z nebbiolo
wspólnego. Kupażowano je jednak z barolo, by zmiękczyć ta�
niny, jak również zasadzano razem z nebbiolo – intensywny
zapach arneis przyciągał bowiem ptaki, które w ten sposób
oszczędzały cenniejsze winogrona.
W latach 1960. arneis niemal zupełnie zniknęło z po�
wierzchni Ziemi, aż na początku lat 1970. postanowili je
butelkować: mający nieprzeciętną zdolność do odkrywania
zapomnianych lądów Bruno Giacosa oraz Alfredo Currado z
winiarni Vietti. Jeden z siedzibą w Barbaresco, drugi w Baro�
lo. Pierwszym winiarzem w samym regionie, który uwierzył
i zainwestował w arneis był Angelo Negro – dziś jego posia�
dłość zalicza się do grona największych w regionie. Do re�
wolucji jakościowej natomiast w dużej mierze przyczynił się
Giovanni Almondo, posiadający winnice w Montà – gminie
do dziś uważanej za jedno z najlepszych dla arneis siedlisk
(to stamtąd właśnie skupował owoce Giacosa). Almondo na
początku lat 1980. był w awangardzie, wprowadzając do wi�
nifikacji win białych kontrolę temperatury, która znacznie
poprawiła ekspresję arneis – wcześniej nierzadko pozbawio�
nego świeżości. Wreszcie trzeba oddać cesarzowi, co cesar�
skie: białe, nikomu nieznane piemonckie wino nie podbiłoby
tak szybko mediolańskich i turyńskich enotek, a w dalszej
kolejności nie poszybowałoby za ocean, gdyby nie popu�
larność łatwego, krągłego, delikatnie szczypiącego w język
Blangé – wylansowanego w 1985 roku przez znaną ze swoich
barolo rodzinę Ceretto. Dziś produkcja tego mało typowego,
jednak niezmiennie podobającego się arneis, które pozwala
Ceretto finansować bardziej ambitne projekty, stanowi 12
proc. arneis wytwarzanych w całym Piemoncie. W roku de�
biutu Blangé arneis doczekało się swojej apelacji kontrolowa�
nego pochodzenia: Roero Arneis DOC, a w 2006 otrzymało
status DOCG. Arneis bywa interpretowane bardzo różnie.
Daje wina zarówno pachnące słodkim tropikalnym owocem,
korpulentne, zbliżone w swojej krągłości i aromatach do
viognier, jak i wertykalne, napięte, mineralne, które można
by porównać do rieslinga. Powstaje dziś z niego trochę win
słodkich, a także wina musujące, które również zyskały swo�
je DOCG: Roero Arneis spumante. Odmiana dopuszczona
jest również do produkcji w ramach szerszej apelacji Langhe
Arneis DOC. Jej uprawy sięgają obecnie w Piemoncie około
700 ha.
ROERO: SPOD CIEMNEJ NAZWY
Drugą gwiazdą Roero obok arneis jest nebbiolo. Szlachet�
niejsze, długowieczne, dające wina wielkie (czego, jakkol�
wiek kocham arneis, powiedzieć o tej odmianie nie mogę),
które mimo wszystko są dużo trudniejsze do wypromowania.
Powodem jest sąsiedztwo i sława Barolo, z którą skądinąd
musiało i nadal do pewnego stopnia musi borykać się rów�
nież Barbaresco. Powodem jest krótki staż apelacji – pierw�
sze nebbiolo zaczęto tu na poważnie butelkować w latach
1980.; apelacja Roero DOC powstała dopiero w roku 1985, a
do kategorii DOCG została podniesiona w roku 2004. (Dla
Barolo i Barbaresco były to odpowiednio lata: 1966 i 1981).
Powodem była także przez dłuższy czas stylistyka samych
win, które – z natury swojej lżejsze – usilnie próbowano uczy�
nić bardziej skondensowanymi i ekstraktywnymi, a co za
tym idzie często nadmiernie beczkowymi. Tymczasem urok
roero tkwi w ich delikatności – subtelnym, drobnym garb�
niku i finezyjnej perfumie. Perfumie podręcznikowej, na
której można by uczyć, jak pachnie nebbiolo i której może
im pozazdrościć niejedno barbaresco i niejedno barolo. Po�
wodem ostatnim wreszcie jest nazwa. Roero nic nikomu nie
mówi. Rodowód nazwy wprawdzie jest szlachecki – tak się
nazywała pochodząca z Asti, zamieszkująca te tereny już w
średniowieczu rodzina bankierów, która dzięki swojej ran�
dze otrzymała arystokratyczne tytuły. Jej pałace można
podziwiać w Monticello d’Alba, Monteu Roero, Canale czy
Guarene, niemniej splendor rodu nie spłynął na wina, któ�
re za czasów świetności hrabiów Roero nie miały aż takiego
znaczenia w regionie. Gdy markiza Falletti tworzyła podwa�
liny pod apelację Barolo, Roero było głównie krainą lasów i
drzew owocowych. I taką w zasadzie pozostało do lat 1970.
Wino produkowało się tu dla własnej konsumpcji ewentu�
alnie sprzedawano luzem sąsiadom. Współcześni winiarze
musieli przekonać swoich rodziców, że tam, gdzie rosną
brzoskwinie (wspaniała odmiana z Canale) i grusze (słynna
pera Madernassa), a także najsłodsze pod słońcem morele
oraz renklody, warto zasadzić nebbiolo. Aczkolwiek sadów
wciąż pozostało w regionie sporo. Urozmaicają one krajo�
braz, który w przeciwieństwie do przypominającego dyscy�
plinę francuskich ogrodów Langhe, gdzie każdy spłachetek
ziemi zajęty jest przez równo biegnące rzędy winorośli, jest
panoramą wsi prawdziwej. Wsi, która obfituje w pierwszej
klasy produkty rolnicze. Nie bez kozery to w należącym do
Roero Bra narodził się Slow Food.
BYĆ SOBĄ WRESZCIE
Roero, podobnie jak Barolo i Barbaresco, występuje również
w kategorii Riserva. Natomiast, inaczej niż w Barolo i Barba�
resco, w wypadku Roero dopuszcza się 5-proc. dodatek in�
nych czerwonych odmian niearomatycznych, uprawianych
w regionie. Roero zgodnie z apelacyjnym prawem musi sta�
rzeć się 20 miesięcy przed wypuszczeniem na rynek, Roero
Riserva – 32 miesiące, w tym – to przepis dla obydwu – przy�
najmniej pół roku w beczce. Chociaż prawo nie zobowiązuje
riserv do dłuższego dojrzewania w drewnie, często kończą
one jako wina zamęczone beczką, przy czym są znacznie
droższe, a rzadko tylko lepsze. Nie jest to zresztą przypa�
dłość samego Roero, podobnie rzecz wygląda w Barolo i Bar�
baresco. Wszystkim tym apelacjom znacznie bardziej przy�
służyłoby się położenie nacisku na poszczególne crus – to
one powinny stanowić o wartości butelki, a nie długość doj�
rzewania w piwnicy. Precyzyjna mapa winnic jest zadaniem,
jakie wciąż stoi przed Roero. W pierwszej kolejności jednak
apelacja powinna uwierzyć w swoją markę. Wciąż duża część
producentów świadomie deklasyfikuje wina i sprzedaje je
jako nebbiolo d’Alba. Niektórzy z nich narzekają, że pie�
monckie apelacje są zbyt zawiłe. Że na wzór Burgundii jedna
nazwa powinna obejmować wszystkie wina z nebbiolo robio�
ne w obrębie Langhe i Roero. (Jak łatwo się domyśleć, tych
idei nie podzielają winiarze z Barolo). Inni mówią, że przy�
dałby się delikatny lifting nazwy, że na wzór Roero Arneis
apelację warto by przemianować na Roero Nebbiolo. Jednak
– jakkolwiek by na to patrzeć – Roero, mimo niesprzyjających
okoliczności, udało się w krótkim czasie zaistnieć.
listopad 2014 | w w w.magazynwino.pl
Roero
26 PROFILE
Wino
zamiast
brzoskwini
EWA WIELEŻYŃSKA
B
arolo na etykiecie dodaje skrzydeł niejednemu nazwisku,
Roero skrzydła dostało dzięki kilku wybitnym nazwiskom...
…choć nadal nie wszyscy producenci w tę nazwę uwierzyli. Co nie zmienia faktu, że ciekawych win powstaje w regionie coraz
więcej. Tak rześkich, mineralnych, jedynych w swoim rodzaju arneis, jak finezyjnych roero, które – gdy porzuciły sny o potędze
i przestały się porównywać do barolo – ukazują burgundzką twarz nebbiolo; wina subtelnie zbudowane, nieprawdopodobnie
wonne i – co we współczesnym świecie jest zaletą nie do pogardzenia – wcześniej gotowe do picia niż jego sąsiedzi.
Matteo Correggia
Być może wielu z dzisiaj uznanych winiarzy nadal sadziłoby
brzoskwinie i grusze, gdyby nie determinacja Matteo Cor�
reggii. Kiedy w roku 1985 odziedziczył posiadłość swojego
ojca w gminie Canale, nikomu się nie śniło, że Roero może
produkować światowej klasy nebbiolo. Przy emocjonalnym
wsparciu przyjaciół z Barolo: Roberto Voerzio i Elio Alta�
re, Matteo zaczął butelkować wina, które w szybkim czasie
zyskały światowe uznanie, a on sam stał się punktem od�
w w w.magazynwino.pl | listopad 2014
niesienia dla wielu lokalnych winogrodników. W krótkim
czasie, niestety, miał przejść do legendy. W 2001 roku zgi�
nął w wypadku traktora, zostawiając dwójkę małych dzieci
i wdowę Ornellę. Drobna, o subtelnej urodzie kobiet z pom�
pejańskich fresków, mówiąca niemal szeptem i sprawiają�
ca wrażenie zbyt kruchej, by znosić ten świat, Ornella jest
wbrew pozorom kobietą o stalowej sile. Nie poddała się i po�
stanowiła kontynuować dzieło Matteo. Pracująca w winiarni
Sara Palma mówi, że lata 2001–2005 to był „czas po Matteo”
– czas żałoby i czas robienia win tak, jakby życzył sobie tego
Matteo. W 2005 roku zaczął się „czas Ornelli”, która czę�
roero | profile 27
ściowo barriques zastąpiła botti, wydłużyła czas maceracji,
wykupiła wcześniej dzierżawione winnice (w sumie 20 ha),
a ostatnio postanowiła przejść na uprawę ekologiczną.
Tutejsze roero wciąż są najlepszymi, jakie powstają. Jest
w nich mnóstwo materii, jest posągowa architektura,
a jednocześnie są soczyste i lekkie. Świetne, znakomicie
zintegrowane, wonne jak burgund jest roero „podstawowe”.
Znakomite jest cru La Val dei Preti z siedemdziesięciolet�
nich winnic – strzeliste, głębokie, przestrzenne, pachnące
truskawką, wiśnią, ziołami, startą skórką pomarańczową
i kardamonem. Wspaniałe jest również Roero Riserva z cru
Roche d’Ampsej – mięsiste, skondensowane, nadal jednak
zachowujące lekkość, kwasowość (nawet w gorących latach)
i soczysty owoc, co jest sygnaturą wszystkich win Ornelli.
Bardzo eleganckie są tutejsze barbery, mniej natomiast mnie
przekonuje arneis – nazbyt owocowe i perfumowane, a nie�
zbyt kwasowe. Dzieci Ornelii i Matteo: Giovanni i Brigitte
dziś są dwudziestolatkami. Giovanni studuje enologię i nie�
długo przejmie stery w piwnicy. Brigitte jest artystką.
w Wina Matteo Correggii sprowadzała do Polski Vinoteka13, jednak od dawna
już brakuje ich na półkach importera.
Malvirà
te. Wśród przepięknie położonych winnic znajduje się jedna
z najbardziej eksluzywnych posiadłości agroturystycznych
regionu – Villa Tiboldi z uznaną restauracją, w której do spró�
bowania są wszystkie wina Malviry i... niewiele więcej, moż�
na złośliwie dodać. Cierpieć jednak z tego powodu nie po�
winniśmy. Tutejsze arneis to najwyższa klasa. Przyjemne jest
podstawowe Roero Arneis – dosyć proste, ożywczo cytruso�
we i słonawe. Renesio to już wino poważniejsze, o zupełnie
innej długości i bardziej sutej materii – krąglejsze, dojrzalsze,
delikatnie miodowe, choć również lekko słone. Trinità Roero
Arneis to wino, którego niewielka część winifikowana jest
w drewnie – wino ma zdecydowanie więcej słodyczy
w ustach, jest na tyle tłuste, że uniesie zupę czy bisque z
homara, ja wolę jednak świeższe Renesio. Ciekawym roero
arneis jest Saglietto, którego aż połowa dojrzewa w drewnie,
a połowa w stali nierdzewnej. Orzechowo-grejpfrutowo-zio�
łowe, pełne ciała, o potężnej strukturze, delikatnie gorycz�
kowe w finiszu może być serwowane z makaronem i risotto
w ciężkich sosach, a także drobiem i cielęciną. Zdecydowa�
nie bardziej blado wypadają tutejsze roero, które – choć zro�
bione bardzo porządnie i ze wszech miar poprawnie – wydają
mi się cokolwiek ściśnięte, żylaste i chłodne.
w Import do Polski: City Wine
Tak jak Correggia jest najmocniejszą marką regionu, gdy
idzie o wina czerwone, tak w wypadku białych najbardziej
dziś rozpoznawalna jest, również usytuowana w Canale,
spora, bo 40-hektarowa, Malvirà należąca do braci Damon�
Massimo i Roberto Damonte
Malabaila
Winiarnią z najdłuższym stażem w Canale jest Malabaila.
Posiadłość należy do arystokratycznej rodziny, która – po�
dobnie jak hrabiowie Roero – pochodziła z Asti i zdobyła
szlacheckie tutuły dzięki swojej działalności finansowej. Fa�
milia Malabaila robiła wino na tych terenach od 1362 r. Dziś
w jej winiarni powstają dosyć miękkie, gładkie i pełne arneis
o niskiej kwasowości. Czerwone wina, tak barbery, jak neb�
biolo, są elegancko skrojone, o ładnie zintegrowanych mięk�
kich taninach i bardzo atrakcyjnych bukietach, brakuje im
jednak trochę długości, szwungu i energii.
f
28 roero | profile
Deltetto
Angelo Ferri
Ca’Rossa
Nie napiszę nic nowego, jeśli stwierdzę, że to jest miejsce,
do którego warto jechać, by poprawić sobie humor. Opty�
mizm właściciela Angelo Ferrii jest zaraźliwy. To w zasadzie
winiarz w pierwszym pokoleniu, jego ojciec wprawdzie ro�
bił wina dla siebie, ale przede wszystkim zajmował się sa�
downictwem i hodowlą zwierząt. Angelo zaczął butelkować
swoje wina w roku 1996. Dziś zarządza winiarnią wspólnie
z synem, Stefano, który ukończył szkołę enologiczną w Al�
bie, pisząc pracę o arneis. Arneis, co stwierdzam ze smut�
kiem, jest jednak najsłabszym winem Ca’Rossa. Znakomite
są natomiast tutejsze wina czerwone. Tak barbery (zwłaszcza
świetne cru Mulassa!), jak nebbiolo. Świeży, soczysty owoc
jest słowem kluczem dla wszystkich tych win, które powsta�
ją z certyfikowanych ekologicznych upraw. Zarówno Roero
Audinaggio, jak Roero Riserva Mompissano, to wina długie,
strzeliste, szczupłe, o drobnej eleganckiej taninie. W 2010
roczniku Antonio Galloni uznał Mompissano za najlepsze
Roero. Ja w swoich wyborach winnych mam większy pro�
blem z monogamią, ale faktycznie to wino zachwyca.
w w w.magazynwino.pl | listopad 2014
Również w gminie Canale znajduje się licząca 20 hektarów
winnic Azienda Agricola Deltetto. Dziś zarządza nią drugie
i trzecie pokolonie: Antonio Deltetto, wspierany przez syna,
który po dziadku założycielu nosi imię Carlo. Posiadłość jest
jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek Roero we Wło�
szech; jej wina widnieją w kartach wielu restauracji. Tutejsze
arneis są utrzymane w dosyć miękkim, krągłym, owocowym
stylu, zwłaszcza dojrzewane częściowo w drewnie Roero Ar�
neis San Michele. Nie brakuje im jednak pikantnych, zioło�
wych nut. Bardziej udane są wina czerwone. Bardzo podo�
bało mi się Roero Riserva Braja 2010 – zmysłowe, mięsiste,
atrakcyjne, a przy tym eleganckie i ułożone wino. Oczkiem
w głowie Antonio, który jest wielkim wielbicielem szampa�
nów, są wina musujące. Najlepszy jest tutejszy Extra Brut,
kupaż pinot nero i chardonnay, dojrzewany 4 lata na osadzie,
który z wiekiem osiąga prawdziwie szampańską złożonoć.
Antonio Deltetto
roero | profile 29
Angelo Negro
Kolejnym miłośnikiem spumanti jest Giovanni Negro. Jego
metodo classico powstają jednak wyłącznie ze szczepów au�
tochtonicznych – białe z arneis, a różowe z nebbiolo. Są to
całkiem złożone i bardzo przyjemne wina, którym – gdyby
się czepiać – można zarzucić jedynie nieco agresywne bą�
belki. Piłam je jednak na początek spotkania z radością, nie
Jeśli chodzi o wina czerwone, przyjemne jest tutejsze Roero
Prachiosso – proste, niemniej lekkie i soczyste. – Roero deve
esssere un vino cosi – piacevole (– Roero powinno być wła�
śnie takie – przyjemne ) – rzucił Giovanni w trakcie obiadu.
Mniej mnie przekonuje bardziej zamknięte w nosie i ogólnie
bardziej wstrzemięźliwe w ekspresji Roero San Bernardo. Ro�
ero Sudisfa Riserva to natomiast wino, które powstaje z naj�
lepszych owoców z trzech gmin: Canale, Monteu Roero oraz
Santo Stefano Roero i dojrzewa w baryłkach francuskich.
W klasycznym roczniku 2010 Sudisfa jest winem przepięk�
nie pachnącym – wiśnią, maliną, skórą, cedrem – dosyć
szczupłym, niezwykle kwasowym, z mocno zarysowną tani�
ną i nie do końca jeszcze zintegrowanym drewnem. Trzeba
na nią cierpliwie kilka lat poczekać.
Giovanni Almondo
pierwsza i nie ostatnia – bąbelki z pewnością się przydają
w domu rodziny Negro, uosabiającej tradycyjny wzorzec
włoskiej familii, której drzwi stoją dla gości otworem. Kolej�
ne pokolenia Negro mieszkają razem, pracują razem, a pra�
cę przerywają zasłużonym świętowaniem. Rodzinny obiad,
w którym miałam okazję uczestniczyć, wydawany jest tu dla
kilkunastu osób codziennie i zawsze składa się z antipasti,
primo, secondo, dolce i trwa kilka godzin. Mimo wszystko,
duża jak na tutejsze warunki, bo 100-hektarowa posiadłość,
w której 60 ha zajmują winnice, zdaje się doskonale funk�
cjonować. Giovanniemu pomagają dzieci: synowie Angelo,
Gabriele i Giuseppe oraz córka Emanuela. Chociaż rodzin�
ne gospodarstwo cieszy się kilkusetletnią historią – rodzi�
na Negro miała na tych terenach ziemie już w 1670 roku
– pierwsze wina zabutelkowano dopiero w roku 1971. Dzisiaj,
z właściwym sobie gestem, rodzina Negro produkuje blisko
20 etykiet, z których wszystkie trzymają przyzwoity poziom.
Tutejsze arneis utrzymane są w obłym, miękkiem stylu, choć
niepozbawione są mineralności. Ciekawym projektem jest
Roero Arneis Sette Anni – wino wypuszczane po siedmiu
latach dojrzewania w piwnicy, które dobitnie udowadania,
że arneis może się dobrze starzeć. Zdecydowanie najmniej
z całej gamy podoba mi się dojrzewane w drewnie Gianat,
gdyż w moim odczuciu beczka niewiele arneis daje, znacznie
więcej mu odbiera – pozbawia go oryginalnego charakteru,
świeżości, energii.
Na północny zachód od gminy Canale leży gmina Montà – to
stąd do swoich pierwszych arneis skupował owoce Giaco�
sa; to tutaj robi wina niekwestionowany mistrz tej odmiany,
Giovanni Almondo. W Montà gleby mają ponoć idealne pro�
porcje piasku, wapiennych iłów i wapienia, by dawać wina
o maksymalnej zawartości cukru, maksymalnej kwasowo�
ści i mineralnej ekspresji. Tak w każdym razie opowiadał mi
syn Giovanniego, Stefano – filozof, który słusznie zajmuje
się w rodzinnej firmie komunikacją (jego brat Federico jest
agronomem), bo słucha się go z przyjemnością. To bonus,
bo w tym wypadku wina mówią same za siebie i nie potrze�
bują podpory w postaci barwnych opowieści. Ponad połowę
produkcji zajmuje tu arneis i choć ze świecą szukać lepszej
f
listopad 2014 | w w w.magazynwino.pl
30 roero | profile
interpretacji tego szczepu, Almondo najwięcej nagród otrzy�
mał za swoje roero. Roero podstawowe (piłam rocznik 2011)
charakteryzuje się tym, co Włosi nazywają grande bevibilita,
a co na polski nie najzgrabniej tłumaczy się jako: pijalność.
Pachnie tak jak nebbiolo pachnieć powinno – truskawką,
wiśnią, miętą, jest kwasowe, napięte, dosyć twarde, jednak
z dojrzałą, dobrze zintegrowaną taniną. Roero Bric Valdia�
na (2011) to wino gęstsze, miększe, delikatnie dotknięte
lotną kwasowością, która podbija jego aromaty: mamy tu
intensywny malinowo-jagodowy owoc, nieco ściółki leśnej,
grzybów, trochę brzoskwini i migdałowych herbatników.
Dojrzałym, krągłym winem jest już tutejsze Nebbiolo d’Alba,
o fantazyjnej nazwie Blagheur, czyli Bajerant. I faktycznie,
jest to wino zrobione tak, by się podobało. W próbowanym
przeze mnie ostatnio roczniku 2011 pełne słodkiej, niemal
konfiturowej wiśni, migdałów, słodkich przypraw. Gęste,
mięsiste, o dojrzałych, wygładzonych taninach. Natomiast
Roero Riserva Roche dra Bossora to wino, które zawsze wy�
daje mi się starsze, niż jest w istocie. W 2010 roczniku ma cie�
pły, ambrowy bukiet, pachnie słodką wiśnią, śliwką, torfem
i korzennymi przyprawami, w ustach jest skondensowane,
ale ma sporo kwasu i bardzo dojrzałe, miękkie taniny. Intuicja
i pewne doświadczenie mówią mi, że to nie są wina bardzo
długodystansowe.
Silvano Nizza
Mięsiste, gładkie usta kończą się wytrawnym, lekko słonym
finiszem. To z pewnością czołówka regionu, ale gdy idzie
o arneis, Almondo stoi na najwyższym stopniu podium.
Roero Arneis podstawowe to nie jest li tylko przyjemne, od�
świeżające popitko. To wino, które ma wymiar, skupienie,
intensywność, mineralną głębię. Pachnie orzechami, migda�
łami, jaśminem, gruszką... W ustach ma pełno cytrynowego
kwasu i jest ładnie domknięte delikatną goryczką. Roero
Arneis Bricco delle Cilegie to już absolutny wzorzec metra.
Dojrzałe, pikantne, pełne ciała, a zarazem świeże, kwasowe,
lekkie. Pachnące orzechem, rozgrzanym piaskiem, zielonym
pieprzem, a w ustach zachowujące idealne proporcje między
kwasowością, słodyczą, słonością i goryczą. Długie, zapada�
jące w pamięć, piękne.
Położona w Santo Stefano Roero, winiarnia Silvano Nizzy
należy do najmłodszych w regionie. Swoje pierwsze wino
Silvano, wcześniej pracujący dla Ferrero (fabryka słodyczy,
m.in. nutelli w pobliskiej Albie), zabutelkował w 2002 roku.
Win Nizzy nie znajdziemy w przewodnikach, ale w regio�
nie coraz więcej mówi się o ich jakości. Czystym, radosnym
winem wydało mi się tutejsze Roero Arneis 2013. Pachnące
rumiankiem, jaśminem, grejpfrutem, w ustach cytrusowo�
-słone, choć wyraźnie podkręcone cukrem (3 g/l), co nada�
wało mu pewien komercyjny rys. Dużo bardziej eleganckie,
eteryczne, finezyjne było Nebbiolo d’Alba 2011. Roero 2010
było natomiast idealnym przykładem tego, jak bardzo prze�
stronne i intensywne aromaty może rozwijać nebbiolo na
Michele Taliano
Również w Montà robi wina Michele Taliano, który przede
wszystkim koncentruje się na winach czerwonych, zwłasz�
cza od czasu, gdy bracia Alberto i Ezio zakupili winnice
w Barbaresco. Arneis powstaje tu tylko jedno: Roero Arneis
Serni. Zdecydowanie bardziej owocowe od tych robionych
przez Almondo i wyczuwalnie słodsze. Niewielki (2,5 g/l)
cukier resztkowy przykrywa w nim charakterystyczną dla
szczepu goryczkę. Jest to jednak wino przyjemne, porządnie
zrobione i typowe dla odmiany. Jeśli chodzi o tutejsze roero,
od lat próbując wina Taliano podczas Nebbiolo Prima, mam
wrażenie, że dopuszcza się tu duży udział tlenu podczas wi�
nifikacji to są wina bardzo ewoluowane już za młodu, a co za
tym idzie miękkie, komfortowe, wcześnie gotowe do picia.
w w w.magazynwino.pl | listopad 2014
Silvano Nizza
piaszczystych glebach –pachniało wiśnią, truskawką, fioł�
kiem, lasem, kadzidłem... Miało mocną, twardą, taniczną
strukturę, a jednocześnie było pełne zwiewnej, lekkiej mate�
rii; soczyste i chrupkie.
f
roero | profile 31
Val del Prete
wstaje tu też arneis, macerowane na skórkach, zwane Bizzar�
ro, które jest świetnym, soczystym winem pomarańczowym.
Nawet winifikowane konwencjonalnie Roero Arneis Luet
(2013) to wino o bardzo oryginalnej ekspresji. W bukiecie
w zasadzie bezowocowe, ziołowo-piaskowe, w ustach nato�
miast pełne gruszkowej słodyczy, a zarazem słone, z pikant�
no-goryczkowym finiszem. Wina czerwone też mają w sobie
pewien naturalizujący rys. Roero Bricco Medico (2011), które
dojrzewa częściowo w cemencie, pachnie wiśnią, grzybami,
kamforą, korzennymi przyprawami; w ataku miękkie, lecz
pod pluszem materii kryjące kamienny chłód. Podobnie wi�
śniowo-kamforowym bukietem, aksamitną materią i twardy�
mi garbnikami charakteryzuje się tutejsze Nebbiolo d’Alba
Vigna di Lino (2010).
Hilberg-Pasquero
Mario Roagna
To kolejna relatywnie młoda posiadłość, położona w gra�
niczącej z Barbaresco gminie Priocca, na wschód od Cana�
le. Mario Roagna zdecydował się rzucić na głęboką wodę
w roku 1996. Porzucił wtedy pewną pracę w szpitalu, a żonie
kazał zrezygnować z etatu u Ferrero. Winnicę odziedziczył
po ojcu Bartolomeo, który przez lata pracował dla Marchesi
di Grésy i to od nich właśnie kupił kilka hektarów w Priocce.
Gleby ze względu na bliskość rzeki są tu znacznie bardziej
gliniaste. Ale nie tylko to czyni wina Roagni innymi od więk�
szości powstających w regionie, również sposób winifikacji.
Mario hołduje zasadzie minimalnej interwencji. Uprawy są
tu ekologiczne z elementami biodynamiki, wina fermentują
spontanicznie, Roero dojrzewa częściowo w cemencie, po�
Również w Priocce znajduje się druga naturalizująca wi�
niarnia – Hilberg-Pasquero, od niedawna po prostu Hilberg,
gdyż włosko-niemieckie małżeństwo stwierdziło, że Pasqu�
ero w regionie jest od groma. Casa Pasquero istniała w tym
miejscu jeszcze na początku XX wieku. Gdy zarządzanie far�
mą objął Michelangelo (Miklo) Pasquero, poświęcił się on
całkowicie zgłębianiu ekologicznych metod uprawy. W tym
celu często jeździł do Niemiec i w czasie jednej z podróży,
na polu fasolki, poznał swoją przyszłą żonę – Anette. Począt�
kowo małżeństwo hodowało ekologiczne warzywa, ale stop�
niowo całkowicie przerzuciło się na uprawę winorośli, która
dziś zamuje 6 ha. Powstają z niej wina, które były dla mnie
największym objawieniem wyprawy do Roero. Wszystkie
bez wyjątku – od dolcetto, przez barbery, po nebbiolo. Doj�
rzewane w dużych kadziach, Langhe Nebbiolo (2010) to wino
eteryczne, szepcące, koronkowe, o subtelnych kwiatowych
aromatach. Podobało mi się również Nebbiolo d’Alba (2010),
które dojrzewało w nowych baryłkach, ale w ogóle nie było
tego po nim znać. Pachniało wiśnią, drzewem sandałowym,
różą, pieprzem, słodkimi korzennymi przyprawami i ciut
może wanilią, niemniej w ustach było potoczyste, owocowe,
całkowicie zintegrowane. Zachwyciło mnie również tutej�
sze Nebbiolo d’Alba Pinin (2008), które widziało 200 proc.
nowej beczki, ale znowu nie odznaczyła się ona negatyw�
nie na strukturze wina, które było soczyste, gładkie, długie
i nieprawdopodobnie złożone. Była w nim truskawka, wiśnia,
skórka pomarańczowa, nuty balsamiczne, fiołek, róża, deli�
katny czekoladowy akcent i słodkie, dojrzałe taniny. Jedyna
uwaga krytyczna, jaką mogę mieć pod adresem tych win,
jest taka, że te jedne z najlepszych nebbiolo w regionie, speł�
niające wszystkie techniczne warunki, by być etykietowane
jako roero, z powodów komercyjnych deklasyfikowane są do
statusu Nebbiolo d’Alba. Chociaż Anette się łamie. Wie, że
bez wielkich roero, apelacji nie uda się wyjść z cienia.
listopad 2014 | w w w.magazynwino.pl
32 piemont mniej znany | roero
G
uarene:
moja ziemia
niczyja
EWA WIELEŻYŃSKA
C
złowiekowi, który sporo podróżuje, zdarzają się te
trudne przebudzenia, gdy zaraz po otwarciu oczu
nie wie, cholera, gdzie jest. A gdy po chwili sygnał
do mózgu dotrze opóźniony, nie zawsze jest to dobra nowi�
na. Odwrotnością jest sytuacja, gdy budząc się nie w swoim
łóżku, mamy wrażenie, że jesteśmy w domu. I nie jest to
wcale kwestią długoletniego przywiązania (ono przychodzi
potem, gdy poczujemy mus, by do naszego miejsca wracać).
Poczucie, że jesteśmy u siebie, jest nam dane w podróży od
razu. Wychodzimy z samochodu, wdychamy zapach, czuje�
my gęstość powietrza, mrużymy oczy, patrzymy w niebo,
chmury, krajobraz i wiemy, że – parafrazując Brodskiego –
niezależnie, jak bardzo dogłębna i zniechęcająca jest nasza
samowiedza, istnieje dla nas jakaś nadzieja, a w każdym
razie przyszłość.
POCAŁUNEK Z WIDOKIEM
Jednym z miejsc, w których czuję się bezwględnie szczęśli�
wa, jest Guarene. Niewielka śpiąca mieścina, administracyj�
nie należąca do Roero, ale położona już na granicy z gminą
Alba, i to w jej stronę opadają znajdujące się tu nieliczne win�
nice, które wobec tego nie mają prawa do apelacji Roero.
Z Guarene rozciąga się jednak jeden z najpiękniejszych
w w w.magazynwino.pl | listopad 2014
widoków w całym Roero – i wiem, że nie przemawia przeze
mnie wyłącznie moja słabość. Nie bez powodu to tutaj hrabia
Carlo Giacinto Roero wzniósł swoją letnią rezydencję, choć
pewnie mocniejszym argumentem są ławeczki u szczytu
wzgórza na tyłach pałacu – od pokoleń as w rękawie lokal�
nych chłopców, którzy na koniec randki przyprowadzają tu
dziewczyny, żywiąc słuszną nadzieję, że panorama dokona
tego, czego oni nie potrafili. Pierwszy pocałunek z widokiem
na Barbaresco, zamiast na ulicę Batuty i... życie byłoby inne.
Jak bardzo romantyczni potrafią być piemonccy męż�
czyźni, przeczytamy u Beppe Fenoglio, którego warto
mieć w walizce, gdy wybieramy się w te strony. W jedynej
przetłumaczonej na polski powieści pt. „Pewna prywatna
sprawa” główny bohater Milton właśnie na wzgórzach Gu�
arene szuka odpowiedzi na pytanie o miłość swojego życia.
Z trudem zdobyty egzemplarz tej książki straciłam w trakcie
ostatniej podróży bezpowrotnie razem z walizką, którą naj�
prawdopodobniej mi ukradli, gdy przesiadałam się na pary�
skim lotnisku de Gaulle’a. Wraz z Fenoglio przepadły trzy
szampany Egly-Ouriet i wiele innych niezbędnych rzeczy,
jakie zabieramy w podróż. Nie popsuło mi to jednak poby�
tu w Guarene, wręcz przeciwnie, poczułam się w moim lep�
szym, bo wyjętym poza nawias rutyny, domu – tym razem
wyzutym też z tylu przyzwyczajeń (kilku par butów!) jeszcze
bardziej wolna.
piemont mniej znany | roero 33
GDZIE NIE SIĘGAJĄ PODRĘCZNIKI
Moja fascynacja Guarene, rzecz jasna, nie jest całkiem
nie-winna. Wsączyła mi się razem z arneis i nebbiolo Giu�
seppino Anfossiego, który uprawia winnice na tych samych
10 ha, na których jego dziadkowie woleli hodować gruszki
i brzoskwinie. Ma nieszczęście, że jego winnice leżą zale�
dwie kilkaset metrów za granicami apelacji Roero. Jego
nebbiolo może zyskać jedynie niższy w apelacyjnej hie�
rarchii status Nebbiolo d’Alba lub Langhe Nebbiolo.
Giuseppino Anfossi
A jego arneis może być butelkowane wyłącznie jako Langhe
Arneis. Nie zmienia to faktu, że wina od Ghiomo, bo tak na�
zywa się winiarnia Anfossiego, w niczym nie ustępują winom
z Roero; ba, wiele biją na głowę. Z pewnością perełką w jego
portfolio są arneis, których powstają tu dwie etykiety. Lan�
ghe Arneis Fussot to wino bardziej przystępne, pełniej�
sze, uwodzące aromatami brzoskwini, orzechów, jaśmi�
nu; wino, które można by porównać do viognier. Inprimis
w swojej ekspresji zbliża się do rieslinga – to wino strzeliste, mi�
neralne, kwasowe, które przez kilka lat może się starzeć, nabie�
rając ciekawych naftowo-orzechowych aromatów.
Czerwone wina od Ghiomo są intensywne, zmysłowe, try�
skające apetycznym owocem. Barbera d’Alba Lavai to wiśnia
do dziesiątej potęgi – krągłe, szczodre wino, zwłaszcza w cie�
płych rocznikach. Winem przeznaczonym do dłuższego sta�
rzenia jest Barbera d’Alba Ruit Ora, gdzie w kupażu znajduje
się do 15 proc. nebbiolo nadającego winu mocniejszą garb�
nikową strukturę (w ostatnich rocznikach kupaż ten zmieni
apelację na Alba DOC). Langhe Nebbiolo Vigna Granda to
lekko chropawe, rasowe nebbiolo: pachnące wiśnią, morelą,
herbatą, z wiekiem rozwijające nuty grzybowe i ziemiste.
Bardziej złożonym winem jest Nebbiolo d’Alba Sansteu –
garbnik jest w nim na ogół gładszy, owoc bujniejszy, bukiet
bardziej atrakcyjny, często zyskujący orientalną oprawę słod�
kich przypraw i drzewa sandałowego. W niektórych roczni�
kach (jak chociażby w 2007) jest to wino wręcz znakomite.
Giuseppino Anfossi, uprawiając winnice na winiarskiej zie�
mi niczyjej udowadnia, że dzięki ciężkiej pracy piękne wino
może powstać w pomijanych przez podręczniki siedliskach.
PĘPĘK ŚWIATA
Warto, gdy przyjeżdża się do Piemontu, w Guarene zamiesz�
kać, bo ze względu na swoje centralne położenie to świetna
baza wypadowa tak do Roero, jak Barbaresco i Barolo. Do
samej Alby jedzie się stąd niecałe 10 minut. Nawet w środku
sezonu bez trudu znajdziemy tu wygodne lokum, a ceny, jak
można się domyślić, są niższe niż w bardziej popularnych
miasteczkach. Warunek: trzeba lubić spokój. Guarene, cie�
kawsze architektonicznie od La Morra czy Barolo, jest mia�
stem całkowicie wymarłym. W dosłownym znaczeniu tego
słowa. Dzieci robią karierę w Turynie, a rodziców już nie ma.
Wiele pięknych domów stoi zamkniętych na cztery spusty.
Jest tu jednak kilka pensjonatów. W samym centrum cie�
szące się wspaniałym widokiem, skromne, lecz niedrogie
Miralanghe. Tuż obok, prowadzona przez dwójkę przyjaciół,
Casa Merla – stylistycznie wymuskana (dysponuje nawet
militarnym pokojem dla chłopców z armią ołowianych żoł�
nierzyków wzmagającą szeregi wokół łóżka; ja dostałam
pokój w różyczki), z wyrafinowanym śniadaniem wśród
nadmiaru bibelotów i przyjemnym tarasem na dachu. Nieco
dalej, również w samym miasteczku, znajduje się polecany
i atrakcyjnie wyglądający na zdjęciach Il Giardino di Olivia,
w którym nigdy nie byłam. Można też wyściubić nos poza ka�
mienne mury i zamieszkać wśród samych winnic: niezwykle
relaksujące jest Agriturismo Foravia z chłodzącym basenem
i ciepłą, domową atmosferą. Nieco bardziej luksusowa, urzą�
dzona w zgodzie z wyobrażeniem o współczesnych trendach,
ale co za tym idzie, mniej domowa, jest położona w głębi wsi
Casalora. Jej właściciele prowadzą również uznaną w regio�
nie osterię: La Madernassa. Do dyspozycji gości pensjonatu
jest znajdujący się przy restauracji basen.
Wreszcie last but not least: we wrześniu otwarto podwoje
ekskluzywnego hotelu, na który przerobiono pałac hrabiego
Roero. Ma się tam mieścić znakomita restauracja, w której bę�
dzie gotował lokalny kucharz Davide Odore (nomen omen),
znany w Guarene z restauracji Io e Luna (już za samą nazwę
ją pokochałam), którą chciałam Wam polecić, ale wobec po�
wyższego nie wiem, jakie będą jej losy. Wszyscy liczą, że hotel
w Castello di Guarene ożywi miasteczko. Ja będę wracać tak
do żywego, jak do martwego. Guarene weszło mi w krew.
w Wina Ghiomo sprowadza do Polski Vini e Affini.
listopad 2014 | w w w.magazynwino.pl

Podobne dokumenty