„Anody” dn., 7 stycznia 2014

Transkrypt

„Anody” dn., 7 stycznia 2014
Mowa na uroczystości przed Ministerstwem Sprawiedliwości w rocznicę śmierci Janka Rodowicza
„Anody” dn., 7 stycznia 2014.
Panie Ministrze, Szanowni Państwo,
Przypadł mi zaszczyt zabrania głosu na uroczystości 65 rocznicy tragicznej przedwczesnej śmierci
Janka Rodowicza „Anody”, jednej z najpiękniejszych postaci Batalionu „Zośka”. Wychowany w
rodzinie o niepodległościowych tradycjach, członek słynnej harcerskiej „Pomarańczarni” w
Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego, które później ukończył na tajnych kompletach,
wyróżnił się już w Szarych Szeregach, jako uczestnik Małego Sabotażu. Ukończywszy tajną
podchorążówkę w Grupach Szturmowych, wszedł do Oddziału Specjalnego „Jerzy” przy
Kedywie Głównej AK, gdzie wsławił się w akcjach „Arsenał”, „Celestynów, „Sól” i „Sieczychy”,
a potem jako zastępca dowódcy jednego z plutonów batalionu „Zośka”, w akcjach „Wilanów”,
„Pogorzel Warszawska”, „Rogoźno”, i oba turnusy partyzanckiej „Bazy Leśnej” w Puszczy Białej.
Dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych awansował na sierżanta podchorążego.
Równocześnie ukończył dwie zawodowe szkoły elektrotechniczne i pracował, jako elektryk. W
Powstaniu Warszawskim, walcząc na Woli, odznaczył się zwłaszcza wyparciem Niemców z
Cmentarza Ewangelickiego, za co później uhonorowano go Orderem Virtuti Militari V klasy i
awansowano na podporucznika. Ciężko ranny w płuco przebywał w szpitalach na Starym
Mieście, skąd przeszedł kanałami do Śródmieścia. Niebawem udał się na Czerniaków, skąd po
dwukrotnym ciężkim poranieniu został przewieziony pontonem na Saską Kępę, a stamtąd
przetransportowany do szpitala w Józefowie. Zaleczony na początku 1945, nawiązał kontakt z
„zośkowcami” i współdziałając w II konspiracji z Henrykiem Kozłowskim „Kmitą”, stał się z
czasem dowódcą jego oddziału, dyspozycyjnego wobec płka Jana Mazurkiewicza „Radosława”.
Formacją tę rozwiązano w sierpniu 1945. Zamieszkawszy z rodzicami w Warszawie, „Anoda”
zajmował się ekshumacjami i pogrzebami poległych towarzyszy broni, tworząc na Cmentarzu
Powązkowskim pierwszą kwaterę żołnierzy AK. Na apel „Radosława” ujawnił się przed Komisją
Likwidacyjną AK, otrzymując stopień porucznika od listopada, 1944 po czym pracował w jej
kancelarii, prowadząc ewidencję poległych „zośkowców”. Zainicjował „Archiwum baonu
„Zośka”, zachęcając kolegów do poszukiwania i zabezpieczania materiałów do jego historii oraz
pisania wspomnień, co z czasem zaowocowało kolejnymi wydanymi „Pamiętników Żołnierzy
Baonu „Zośka” i jego monografią autorstwa Anny Borkiewicz-Celińskiej (1990). Od jesieni 1945
studiował na Politechnice Warszawskiej, najpierw na Wydziale Elektrycznym, potem
Architektury, gdzie zabłysnął swymi zdolnościami i talentem. Jako znakomity rysownik i
projektant, zapowiadał się na architekta o światowej sławie. Tę „małą stabilizację” przerwało jego
aresztowanie w samą wigilię 1948 r., które zapoczątkowało falą represji wobec „zośkowców”.
Zabrany do gmachu ówczesnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, nie żył już od dnia 7
stycznia 1949 r. Według oficjalnej wersji Naczelnej Prokuratury Wojskowej popełnił
samobójstwo, wyskakując z okna IV piętra budynku. Po kilku dniach przewieziono jego zwłoki
na Cmentarz Powązkowski i pochowano, jako nieznane, o czym dopiero dnia 1 marca urzędowo
zawiadomiono rodzinę, która ekshumowała je i pochowała we własnym grobie. Doszło do jej
wiadomości, że sekcja zwłok Janka w Zakładzie Medycyny Sądowej wykazała, iż nie popełnił
samobójstwa, lecz został zamęczony na śledztwie, o czym świadczyło zgniecenie klatki
piersiowej. Po odzyskaniu niepodległości śledztwo było wznawiane staraniem Środowiska
„Zośki” i rodziny, lecz nie wyjaśniło okoliczności śmierci bohatera, a to na skutek odejścia,
uchylania się od zeznań i mataczenia jego sprawców. Wydaje się, że pretekstem do jego
aresztowania i dręczenia pomimo amnestii był donos ubowskiej wtyczki o ukryciu części broni,
zmagazynowanej przez oddział „Kmity”. Znając charakter „Anody”, wykluczamy jego
samobójstwo, natomiast dopuszczamy nieudaną próbę brawurowej ucieczki przez skok z okna na
dach szopy, sąsiadującej z terenem ambasady brytyjskiej. Zakatowanie go przez ubowskich
oprawców w odwet za ten wyczyn lub bez niego miało faktycznie na celu wyeliminowanie
wybitnej jednostki o cechach przywódczych. Wszyscy, którzy znali „Anodę”, podziwiali
nieprzeciętny splot jego zalet, jak odwaga, odpowiedzialność, umiejętność podejmowania
szybkich i trafnych decyzji, samodyscyplina, stanowczość połączona z koleżeństwem i
braterstwem w życiu zespołowym. Cieszył się zaufaniem i sympatią za postawę życzliwej
otwartości. Był lubiany i popularny ze względu na niezwykle pogodne usposobienie, optymizm,
dobry nastrój, wyjątkowe poczucie humoru z autoironią, ale bez poniżającej złośliwości. Miał
talent aktorski i satyryczny, był przystojny i pełen osobistego uroku. Cześć jego pamięci!
Dziękuję.
Sekretarz
/Jakub Nowakowski/
„Tomek”

Podobne dokumenty